Slodka zemsta


Sodka zemsta

Nora Roberts

Cz I

Gorycz

Kobiety s waszymi polami.

A wic, wychodcie na swoje pola, gdy chcecie.

Koran

By jej mczyzn, ale j skrzywdzi.

„Frankie and Johnny”

Rozdzia 1

Nowy Jork, 1989

Stuart Spencer czu si wyjtkowo le w swoim pokoju hotelowym. Jedyn korzyci z przyjazdu do Nowego Jorku byo to, e ona zostaa w Londynie, nie moga wic drczy go koniecznoci przestrzegania diety. Zamówi do pokoju firmowego sandwicza i jad go teraz z apetytem.

By tgim, ysiejcym mczyzn, bez ladu dobrodusznoci, jakiej mona by si byo spodziewa po czowieku o takiej tuszy. Dokucza mu pcherz na picie i chroniczny katar. Wypi duszkiem pó filianki herbaty i stwierdzi z nieznonym brytyjskim szowinizmem, e Amerykanie nie potrafi zaparzy porzdnej herbaty, choby si nie wiem jak starali.

Marzy o gorcej kpieli, filiance dobrego Earl Greya, o godzince odpoczynku. Obawia si jednak, e czowiek stojcy przy oknie zmusi go, by zapomnia o tym... by moe nawet na duej.

— A wic jestem tutaj, do cholery. — Patrzy spode ba, jak Philip Chamberlain rozsuwa zasony.

— Uroczy widok. — Philip przyglda si cianie ssiedniego budynku. — Od razu ten pokój wydaje si bardziej przytulny.

— Philipie, chc ci przypomnie, e nie znosz lata zim nad Atlantykiem. Ponadto, w Londynie czeka mnie masa zalegej papierkowej roboty, w znacznej czci z powodu twoich niezgodnych z przepisami czynów. Jeli chcesz mi co powiedzie, zrób to jak najszybciej. A moe wymagam zbyt wiele?

Philip nadal spoglda przez okno. Niepokoi go wynik tego nieoficjalnego spotkania, do którego doprowadzi, czego nie mona byo w aden sposób pozna po jego zachowaniu.

— Skoro ju tu jeste, Stuarcie, musz zabra ci na jakie przedstawienie. Najlepiej na musical. Gorzkniejesz na stare lata.

— Id do diaba!

Philip opuci zason i podszed do Stuarta. Od kilku lat by jego informatorem. Zawód, który uprawia, wymaga pewnoci siebie i wyjtkowej zrcznoci. Mia trzydzieci pi lat i wier wieku dowiadczenia. Urodzi si w londyskich slumsach, ale ju we wczesnej modoci potrafi sprytnie zdobywa zaproszenia na najwykwintniejsze spotkania towarzyskie. Byo to nie lada osignicie w czasach, kiedy sztywne brytyjskie podziay klasowe nie runy jeszcze pod naporem Modsów i Rockersów.1 Zna zarówno uczucie godu, jak i smak jesiotra. A poniewa kawior przedkada nad wszystko, zadba, aby mu go w yciu nie zabrako. W tym, co robi, by dobry, bardzo dobry, ale sukces nie przyszed atwo.

— Mam dla ciebie pewn propozycj, Stuarcie. — Philip usiad i nala sobie herbaty. — Powiedz, czy dobrze ci si przysuyem w ostatnich latach?

Spencer odgryz ks sandwicza, majc nadziej, e ani on, ani obecno Philipa nie spowoduje niestrawnoci.

— Chcesz podwyki?

— Niezy pomys, ale, prawd mówic, nie o to mi chodzio. — Umia, jeli trzeba, umiecha si czarujco, budzc sympati otoczenia. I teraz wanie zdecydowa si uy swego uroku osobistego.

— Chc wiedzie, czy opacao si wcign na list pac Interpolu zodzieja?

Spencer wyj z kieszeni chusteczk i wydmucha nos.

— Od czasu do czasu.

Philip by ciekaw, czy Stuart zauway, e tym razem nie poprzedzi sowa zodziej okreleniem byy. Stuart go nie poprawi.

— Stae si bardzo oszczdny w pochwaach.

— Do diaba, nie mam zamiaru ci schlebia. Co wydarzyo si tak wanego, e zadae, abym przylecia do Nowego Jorku w rodku tej cholernej zimy?

— A co by powiedzia na dwójk?

— Dwójk czego?

— Zodziei, Stuarcie. — Wycign ku niemu trójktnego firmowego sandwicza. — Poczstuj si. Bardzo smaczny.

— Do czego zmierzasz?

Wszystko miao si rozstrzygn w cigu kilku najbliszych chwil, ale przez wikszo ycia Philipa minuty decydoway o jego losie, a czasem nawet i gowie. Kiedy by zodziejem, i to wyjtkowo zrcznym, wodzcym za nos kapitana Stuarta Spencera i jego kolegów, od Londynu do Parya, od Parya do Maroka, wszdzie tam, gdzie kusia go kolejna zdobycz. Potem wykona wolt i zacz pracowa dla Interpolu i Spencera, zamiast przeciwko nim.

Tamta decyzja bya tylko spraw interesu. Kwesti bilansu zysków i strat. Natomiast jego obecna propozycja miaa charakter osobisty.

— Przypumy, e syszaem o niezwykle sprytnym zodzieju, który przez lat dziesi umyka przed Interpolem, a teraz zdecydowa si wycofa z ycia zawodowego i w zamian za uaskawienie mógby zaoferowa swe usugi.

— Mówisz o „Cieniu”.

Philip pedantycznie strzepn okruchy chleba z palców. By bardzo schludny, z przyzwyczajenia i koniecznoci.

— Tylko teoretycznie.

„Cie”. Spencer w uamku sekundy zapomnia o bolcej picie i o zmczeniu podró. Ten zodziej bez twarzy, znany jedynie jako „Cie”, przywaszczy sobie klejnoty warte miliony dolarów. Od dziesiciu lat Spencer tropi go, ledzi, traci z oczu. W czasie ostatnich osiemnastu miesicy Interpol zdwoi wysiki, posuwajc si nawet do wykorzystania przeciwko niemu innego zodzieja — Philipa Chamberlaina, jedynego znanego Spencerowi czowieka, który przecign swymi wyczynami „Cienia”. Czowieka, któremu zaufaem — pomyla z nag irytacj Spencer.

— Ty wiesz, kto to jest, do cholery. Dobrze wiesz, kto to jest i gdzie go mona znale. — Stuart zacisn pici. — Dziesi lat. Dziesi lat go cigamy. I, niech ci diabli, od miesicy pacimy, by go znalaz, a ty nabijasz nas w butelk. Przez cay czas wiedziae, kim jest i gdzie przebywa!

— Moe wiedziaem — Philip uniós lekko do o dugich palcach artysty. — A moe nie.

— Mam ochot wsadzi ci do celi i wyrzuci klucz do Tamizy.

— Ale tego nie zrobisz, bo zastpuj ci syna, którego nigdy nie miae.

— Niech ci diabli porw, mam syna.

— Ale nie takiego, jak ja — cign Philip, odchylajc si w krzele. — Proponuj ci taki sam ukad, jaki zawarlimy przed piciu laty. Bye zachwycony, e moesz wynaj najlepszego, zamiast go ciga.

— Miae schwyta tego czowieka, a nie pertraktowa w jego imieniu. Jeli znasz nazwisko — podaj je. Jeli masz jego rysopis, chc go mie. ycz sobie faktów, Philipie, a nie mglistych propozycji.

— Nie udao ci sie niczego osign — powiedzia oschle Philip. — Niczego. Przez dziesi lat! Jeli wyjd z tego pokoju, nadal bdziesz w tej samej sytuacji.

— Bd mia ciebie — gos Spencera by matowy i tak zdecydowany, e Philip zmruy oczy. — Czowiekowi z twoimi upodobaniami z pewnoci duszy pobyt w wizieniu bardzo by si nie spodoba.

— Groba? — Po skórze Philipa przebieg krótki, wyrany dreszcz. Skrzyowa rce na piersiach i nie spuszcza wzroku ze Spencera, jakby chcia si utwierdzi w przekonaniu, e kapitan blefuje. On sam nie blefowa. — Darowano mi winy, pamitasz? Taka bya umowa.

— Zmienie reguy gry. Podaj mi to nazwisko, Philipie, i daj mi wykona moje zadanie.

— Pami ci zawodzi, Stuarcie. Dlatego odzyskae tylko cz diamentów, natomiast ja ukradem ich wiele. Wsadzisz „Cienia” za kratki, bdziesz mia tylko zodzieja w wizieniu. Czy naprawd sdzisz, e uda ci si odzyska cho uamek tego, co zostao skradzione przez ostatnie dziesi lat?

— To kwestia uczciwoci.

— Oczywicie.

Spencer zauway, e gos Philipa zmieni si i e po raz pierwszy w trakcie tego spotkania spuci wzrok. Lecz nie ze wstydu. Spencer zna go zbyt dobrze, by cho przez chwil wierzy, e tamten jest zmieszany.

— To jest rzeczywicie kwestia uczciwoci i wrócimy jeszcze do tego. — Philip podniós si, by zbyt niespokojny, by siedzie. — Kiedy dae mi t spraw, wziem j, gdy ten wanie czowiek mnie zainteresowa. To si nie zmienio. Mog powiedzie, e moje zainteresowanie powanie wzroso.

Nie naleao naciska Spencera zbyt mocno. To prawda, z czasem nabra do niego czego w rodzaju szacunku, do czego nie chcia si przyzna. Spencer zawsze by, i bdzie, prostolinijnym i ograniczonym facetem.

— Powiedzmy, oczywicie nadal teoretycznie, e znam tego czowieka. Powiedzmy, e rozmowy z nim podsuny mi myl, e za drobnym wynagrodzeniem — puszczeniem wszystkiego w niepami — mógby wykorzysta jego talenty.

— Drobnym wynagrodzeniem? Ten dra zrabowa wicej ni ty.

Philip uniós brwi. Marszczc lekko czoo strzepn okruch z rkawa.

— Nie musisz mnie obraa. Nikt nie ukrad klejnotów wikszej wartoci ni ja w trakcie caej mej kariery.

— Jeste z siebie dumny, prawda? — Twarz Spencera gwatownie poczerwieniaa. — Ja bym si wcale nie szczyci, bdc zodziejem.

— Tym si od siebie rónimy.

— Zakrada si przez okna, robi podejrzane interesy...

— Przesta, bo si rozpacz. Nie, lepiej policz do dziesiciu. Nie chc by odpowiedzialny za gwatowne skoki twego cinienia. — Znowu wzi do rki imbryczek. — Moe to odpowiedni moment, by wyzna, e kiedy jeszcze zajmowaem si obrabianiem sejfów, nabraem do ciebie ogromnego szacunku. Myl, e nadal bybym wamywaczem, gdyby nie osacza mnie coraz bardziej, przy kadej kolejnej robocie. Nie auj jednak ani dawnego ycia, ani tego, e przeszedem na drug stron.

Stuart ochon troch i wypi duszkiem herbat, nalan przez Philipa.

— To nie ma nic do rzeczy. — Musia przyzna, e uznanie Philipa sprawio mu przyjemno. — Faktem jest, e teraz pracujesz dla mnie.

— Nie zapomniaem. — Rozmówca odwróci gow, by spojrze przez okno. Dzie by chodny, bezchmurny, budzi tsknot za wiosn. — Odwróci si gwatownie, spojrza uwanie na Stuarta i rzek: — Jako lojalny podwadny czuj, e powinienem by werbownikiem, gdy natrafi na godnego uwagi kandydata.

— Zodzieja.

— Tak, i to doskonaego. — Umiechn si znowu. — Co wicej, mog si zaoy, e ani twoja, ani adna inna strzegca prawa instytucja nie ma najmniejszej szansy, by odkry, kim jest ten zodziej. — Spowania troch i pochyli si ku przodowi. — Ani teraz, ani nigdy, Stuarcie. Daj ci sowo.

— Znowu si gdzie wyniesie.

— Nie bdzie ju adnych przenosin.

— Jeste tego pewny?

Philip zaoy rce, obrczka na jego palcu zalnia matowym blaskiem.

— Dopilnuj tego osobicie.

— Kim on jest dla ciebie?

— Trudno mi to wyjani. Posuchaj, Stuarcie. Przez pi lat pracowaem z tob i dla ciebie. Niejedno zadanie byo paskudne, wikszo bya zarówno paskudna, jak i niebezpieczna. Nigdy o nic nie prosiem. Ale teraz ci prosz o uaskawienie dla tego hipotetycznego zodzieja.

— Trudno mi co obiecywa...

— Wystarczy mi twoje sowo. — Tym powiedzeniem Philip zamkn mu usta. — W zamian odzyskam dla ciebie Rubensa. Co wicej, myl, e mam dla ciebie prawdziw gratk, o takim znaczeniu politycznym, e moe wpyn na rozadowanie bardzo niebezpiecznej sytuacji.

Spencer domysli si natychmiast.

— rodkowy Wschód?

Dopijajc herbat Philip wzruszy ramionami.

— Teoretycznie. — Niezalenie od wyniku rozmowy i tak mia zamiar naprowadzi Stuarta na Rubensa i Abdu. Ale nigdy nie odkrywa kart przed kocem gry. — Powiedzmy, e dziki moim informacjom Anglia bdzie moga wywrze nacisk tam, gdzie to bdzie najbardziej korzystne.

Spencer spojrza na niego surowo. Cakiem nieoczekiwanie ta rozmowa przestaa by dyskusj o diamentach i rubinach, wystpku i karze.

— Przekraczasz swoje kompetencje, Philipie.

— Doceniam twoj trosk. — Usiad czujc, e sytuacja si zmienia. — Daj sowo, e wiem, co robi.

— Prowadzisz delikatn gr.

Wyjtkowo delikatn, pomyla Philip. Najwikszej wagi.

— Obaj moemy wygra.

Sapic lekko, Stuart podniós si, by otworzy butelk whisky. Nala solidn porcj do szklaneczki, zawaha si chwil, po czym napeni drug.

— Powiedz mi, co wiesz. Zrobi, co si da.

Philip zastanowi si przez moment.

— Oddaj w twoje rce jedyn rzecz, która mnie na tym wiecie obchodzi. Musisz o tym pamita. — Odsun filiank i wzi do rki szklaneczk. — Zobaczyem Rubensa w skarbcu króla Abdu w Jaquirze.

Spencer wytrzeszczy oczy.

— A co ty, u diaba, robi w królewskich podziemiach?

— To duga historia. — Philip uniós szklaneczk w kierunku Spencera, potem pocign yk. — Najlepiej zacz od pocztku, od Phoebe Spring.

1 Nazwy modzieowych grup, powstaych w Wielkiej Brytanii w latach szedziesitych.

Rozdzia 2

Jaquir, 1968

Adrianne nie moga zasn z podniecenia. Leaa skulona na boku, patrzc na wskazówki zegara. Zbliaa si pónoc. Za chwil zacznie si dzie jej urodzin. Skoczy pi lat. Obrócia si na plecy. Ogarno j uczucie radoci. W paacu wszyscy spali, za par godzin soce wzejdzie i muezin z wysokoci minaretu, zacznie wzywa wiernych do modlitwy. Ten dzie, najwspanialszy dzie jej ycia naprawd si rozpocznie.

Po poudniu bdzie muzyka, prezenty i tace z czekoladkami. Kobiety ubrane w najpikniejsze suknie, bd taczy. Przyjd wszystkie: babka bdzie opowiada bajki; ciotka Latifa, zawsze agodna, przyprowadzi Duj; wiecznie rozemiana Favel przywiedzie cae swoje stadko. Adrianne umiechna si radonie. Pokoje kobiet rozdzwoni si miechem i gwarem, i wszystkie bd powtarza, e jest adna.

Mama obiecaa, e bdzie to dzie nadzwyczajny. Wyjtkowy. Jeli ojciec si zgodzi, wieczorem wybior si na wycieczk na pla. Miaa now sukienk, pikn, z mienicego si jedwabiu w kolorach tczy. Przygryza warg i odwrócia gow, by popatrze na matk.

Phoebe spaa, jej twarz, tym razem spokojna, przypominaa oblicze marmurowego posgu. Adrianne bardzo lubia, gdy matka pozwalaa jej wdrapa si do wielkiego, mikkiego oa i spa w nim. Bya to prawdziwa rozkosz. Wtulaa si w ramiona Phoebe i suchaa jej opowiada o  Nowym Jorku i Paryu. Czasami chichotay wesoo.

Ostronie, by nie zbudzi matki, Adrianne wycigna do i pogadzia jej wosy. Fascynoway j. Na tle poduszki wyglday niczym ogie, wspaniay, gorcy ogie. W wieku piciu lat Adrianne bya ju na tyle kobiet, by zazdroci matce tych wosów. Jej wasne byy gste i czarne, jak u wszystkich kobiet Jaquiru. Phoebe miaa rude wosy i bia skór. Phoebe bya Amerykank. Adrianne bya w poowie Amerykank, ale matka wspominaa o tym tylko wtedy, gdy byy same we dwie.

Takie rozmowy gnieway ojca.

Adrianne nauczono unika tematów, które mogyby go rozgniewa, cho nie moga zrozumie, czemu przypomnienie narodowoci matki sprawiao, e wyraz oczu ojca stawa si srogi, a usta si zaciskay. Phoebe bya kiedy gwiazd filmow. Adrianne nie wiedziaa, co znaczy to okrelenie, ale podobao si jej samo brzmienie. Gwiazda filmowa. Nasuwao na myl te liczne wiateka na ciemnym niebie.

Jej matka, ongi gwiazda, bya teraz królow, pierwsz on Abdu ibn Faisala Rahmana al-Jaquir, wadcy Jaquiru, szejka szejków. Bya najpikniejsz z kobiet, miaa wielkie niebieskie oczy i pene, mikkie usta. Górowaa te wzrostem nad pozostaymi kobietami haremu, sprawiaa, e wyglday, jak mae, ruchliwe ptaszki. Gdyby tylko moga by szczliwa! Teraz, gdy Adrianne skoczya ju pi lat, miaa nadziej, e zrozumie, dlaczego matka tak czsto wygldaa na smutn i pakaa, gdy wydawao jej si, e nikt jej nie widzi.

Kobiety w Jaquirze byy strzeone. Uwaano, e mieszkanki paacu nie powinny pracowa ani zna, co to troska. Dostaway wszystko, czego potrzeboway — pikne pokoje, najwonniejsze perfumy. Jej matka miaa wic pikne suknie i klejnoty. Miaa „Soce i Ksiyc”.

Adrianne zamkna oczy, aby przywoa olepiajcy obraz naszyjnika na szyi matki. Jak wspaniale iskrzy si wielki diament — „Soce”, jak cudownie lnia bezcenna pera — „Ksiyc”, Phoebe powiedziaa, e pewnego dnia, bdzie je nosi Adrianne. Kiedy doronie.

Uoona wygodnie, suchajc równego oddechu matki i cieszc si myl o nadchodzcym dniu, Adrianne marzya. Gdy doronie, gdy przestanie by ma dziewczynk, bdzie nosi na twarzy zason. Pewnego dnia wybior jej maonka i odbdzie si lub. W dzie wesela zaoy na szyj „Soce i Ksiyc”, stanie si dobr i podn on.

Bdzie wydawa przyjcia dla kobiet i czstowa ciastkami z lukrem, a suba bdzie roznosi tace z czekoladkami. Dostanie ma tak przystojnego i potnego jak ojciec. Moe nawet króla, a ona stanie si jego najwikszym skarbem.

Zapadajc w sen Adrianne okrcia pasmo dugich wosów wokó wskazujcego palca. M pokocha j tak, jak chciaa, by j kocha ojciec. Urodzi mu wspaniaych synów, wielu wspaniaych synów, tak e inne kobiety bd patrze na ni z zazdroci i szacunkiem. A nie z politowaniem, jakie okazyway jej matce.

Obudzio j wiato padajce ukonie przez drzwi z korytarza. Pasmo przekrelao wyran smug podog. Przez mgiek gazy, spowijajcej oe niczym kokon, zobaczya cie.

Najpierw ogarna j mio, poczona z przejmujcym uczuciem zawodu, który ju odczuwaa, ale nie potrafia nazwa, bo bya zbyt moda. Potem pojawi si strach, strach zawsze towarzyszcy mioci, jak czua na widok ojca.

Rozgniewa si, gdy znajdzie j tutaj, w ou matki. Wiedziaa, bo w haremie mówiono o tym otwarcie, e zjawia si tu rzadko, odkd lekarze powiedzieli, i Phoebe nie bdzie miaa wicej dzieci. Adrianne pomylaa, e moe chcia tylko popatrze na Phoebe, bya tak pikna. Ale gdy zbliy si bardziej, poczua, e strach chwyta j za gardo. Szybko i cicho wylizna si z oa i skulia w jego cieniu.

Abdu odchyli gaz, nie spuszczajc oczu z Phoebe. Nie zawraca sobie gowy zamykaniem drzwi. Nikt przecie nie odway si mu przeszkadza.

Ksiycowa powiata padaa na jej wosy, na jej twarz. Wygldaa, jak bogini, jak wtedy, gdy ujrza j po raz pierwszy. Jej oszaamiajco pikna, przejmujco zmysowa twarz wypeniaa ekran. Phoebe Spring, amerykaska aktorka, kobieta, której bujne ciao i niewinne oczy budziy w mczyznach podanie i lk. Abdu przywyk posiada to, co najlepsze, najwiksze, najdrosze. Zapragn jej wtedy, jak nie pragn adnej kobiety. Odnalaz j, zabiega o ni tak, jak tego oczekiwaa kobieta z Zachodu. Uczyni j swoj królow.

Rzucia na niego urok. Dla niej zdradzi swoje dziedzictwo, sprzeciwi si tradycji. Wzi za on kobiet z Zachodu, aktork, chrzecijank. Zosta ukarany. Z jego nasienia zrodzio si tylko jedno dziecko, dziewczynka.

A jednak cigle jej pragn. Jej ono byo jaowe, ale jej uroda bya wyzwaniem. Nawet gdy fascynacja zmienia si w niech, cigle jej pragn. Okrya go hab, lekcewaeniem islamu splamia jego sharaf, czyli honor, ale ciao nie przestawao za ni tskni.

Kiedy wbija sw msko w inn kobiet, to z Phoebe si kocha, czu zapach jej skóry, sysza jej krzyki. To by jego tajemny wstyd. Ju za to samo mógby j znienawidzi. Ale publiczna kompromitacja — ta jedyna córka, któr mu daa, sprawia, e ywi do niej pogard.

Pragn, by cierpiaa, jak on cierpia, zapacia, jak on paci. Uj przecierado i zdar je z niej.

Phoebe obudzia si zdezorientowana, z walcym sercem. Zobaczya go nad sob w niewyranym wietle. Z pocztku sdzia, e to sen, w którym przychodzi, by j kocha, tak jak j kocha ongi. Ale ujrzaa jego oczy i poja, e to nie sen i nie mio.

— Abdu. — Przypomniaa sobie o dziecku i szybko rozejrzaa si wokoo. oe byo puste, Adrianne odesza. Phoebe dzikowaa za to Bogu. — Ju póno — zacza, ale gardo miaa tak wyschnite, e ledwo byo sycha jej sowa. Zacza odczogiwa si w odruchu samoobrony, atasowe przecierada szeleciy pod ni, gdy kulia si w sobie. Nie odezwa si, zrzuci tylko z siebie bia szat. — Prosz. — Cho wiedziaa, e zy nie zdadz si na nic, zacza paka. — Nie rób tego.

— Kobieta nie ma prawa sprzeciwia si yczeniom ma. — Samo spojrzenie na ni, na jej dojrzae ciao drce na poduszkach, sprawiao, e wracaa mu sia, by znowu panem swego losu. Kimkolwiek bya, naleaa do niego — jak klejnoty na jego palcach, konie w jego stajni. Nagym ruchem chwyci za nocn koszul i przycign Phoebe do siebie.

Adrianne zacza dygota w cieniu oa.

Matka pakaa. Walczyli ze sob, wykrzykiwali sowa, których nie rozumiaa. Ojciec sta nago w wietle ksiyca, jego ciemna skóra lnia od potu, wywoanego bardziej podaniem ni dusznym upaem. Nigdy przedtem nie widziaa nagiego mczyzny, ale nie bya wytrcona z równowagi tym widokiem. Miaa pojcie o seksie, wiedziaa, e msko jej ojca, tak sztywna i grona, moga zagbi si w matk, by zrobi dziecko. Wiedziaa, e zwizana z tym bya przyjemno, e tego aktu kobiety pragny nade wszystko. Prawd mówic syszaa to tysice razy w swym krótkim yciu, bo w haremie rozprawiano nieustannie na ten temat.

Ale jej matka nie moga mie wicej dzieci, a jeli to byo przyjemne, dlaczego pakaa i bagaa, by odszed?

Kobieta winna chtnie przyjmowa swego pana w maeskim ou, mylaa Adrianne z oczami penymi ez. Miaa dawa mu to, czego pragn, radowa si, e jest podana i moe rodzi jego dzieci.

Usyszaa sowo dziwka. Nie syszaa go nigdy przedtem, ale w ustach ojca brzmiao ohydnie. To sowo miaa zapamita na zawsze.

— Jak moesz mnie tak nazywa? — Gos Phoebe przeszed w szloch, gdy walczya, aby si wyswobodzi. Dawniej cieszyy j jego objcia, zachwycaa si poyskiem jego skóry w wietle ksiyca. Teraz czua tylko strach. — Nigdy nie byam z innym mczyzn. Tylko z tob. To ty wzie sobie inn on, zaraz po narodzinach naszego dziecka.

— Nie daa mi nic. — Owin jej wosy wokó rki, zafascynowany, a jednoczenie peen pogardy dla ich ognistoci. — Dziewczynka. To mniej ni nic. Gdy na ni patrz, czuj si zhabiony.

Uderzya go teraz tak mocno, e gowa odskoczya mu do tyu. Nawet gdyby umiaa szybko biega, nie miaa dokd ucieka. Uderzy j na odlew w twarz, a si zachwiaa. Gnany wciekoci i podaniem zerwa z niej koszul.

Zbudowana bya jak bogini, marzenie kadego mczyzny. Bujne piersi faloway w takt uderze serca, bijcego szybko ze strachu. Jasna skóra lnia w ksiycowej powiacie, mona byo zauway siniaki, pozostawione przez jego rce. Biodra miaa zaokrglone, kiedy przepeniaa j namitno potrafiy porusza si gwatownie, odpowiadajc na kade pchnicie mczyzny. Bezwstydnica. Czu ból podania, niczym diabelskie pazury. Walczc ze sob przewrócili lamp na stole, odamki szka posypay si na podog.

Adrianne, sparaliowana ze strachu, patrzya, jak wbi palce w pene, biae piersi Phoebe. Jej matka bagaa, szamotaa si. Mczyzna na prawo bi swoj on. Kobieta nie moe odmawia praw mowskich. Tak byo w zwyczaju. A jednak... Adrianne przycisna donie do uszu, by nie sysze krzyków Phoebe, gdy Abdu uniós si nad ni, a potem pogry w niej gwatownie.

Z twarz zalan zami, Adrianne wczogaa si pod óko. Przyciskaa domi uszy, a bolay, ale cigle jeszcze moga sysze stkanie ojca, rozpaczliwe kanie matki. oe nad ni trzso si. Skulia si, próbujc sta si maa, tak maa, by przesta sysze, przesta istnie.

Dotd obce jej byo sowo gwat, ale po tej nocy nie potrzebowaa ju wyjanie.

— Taka jeste cicha, Addy. — Phoebe szczotkowaa sigajce do pasa wosy swojej córki dugimi, wolnymi pocigniciami. Addy. Abdu pogardza tym zdrobnieniem, tolerowa bardziej formaln Adrianne, gdy jego pierworodne dziecko byo dziewczynk o mieszanej krwi. Mimo to, przez muzumask dum zada, by córce dano uczciwe arabskie imi. Dlatego wic we wszystkich oficjalnych dokumentach Adrianne zapisywano jako Ad Riyahd An, z mnóstwem innych rodowych imion. Phoebe powtórzya pieszczotliwie imi córki i zapytaa:

— Nie podobaj ci si prezenty?

— Bardzo mi si podobaj.

Adrianne miaa na sobie now sukienk, ale ju si ni nie cieszya. W lustrze moga widzie twarz matki. Phoebe starannie pokrya siniak makijaem, ale Adrianne jednak go widziaa.

— Wygldasz piknie. — Phoebe obrócia córk, by j obj. Innego dnia Adrianne nie zwróciaby uwagi, jak silnie jest obejmowana, nie rozpoznaa nutki rozpaczy w gosie matki. — Moja maa ksiniczka. Tak bardzo ci kocham, Addy. Jak nikogo na wiecie.

Pachniaa niczym kwiaty, jak rozgrzane, bujne kwiaty w ogrodzie. Adrianne wdychaa zapach matki, wtulajc twarz w jej piersi. Ucaowaa je, pamitajc, jak okrutnie potraktowa je ojciec poprzedniej nocy.

— Nie odejdziesz? Nie zostawisz mnie?

— Skd ci to przyszo do gowy? — Phoebe odsuna córk na odlego rki, by si jej przyjrze. Gdy spostrzega zy, jej umiech znik. — Och, dziecko, o co chodzi?

Zgnbiona Adrianne wspara gow o rami matki.

— nio mi si, e on ci odesa. e odjechaa i nigdy ci ju nie zobaczyam.

Do Phoebe zamara, potem na nowo podja szczotkowanie.

— To tylko sen, dziecinko. Nigdy ci nie opuszcz.

Adrianne usiada matce na kolanach, szczliwa, e Phoebe j koysze i pociesza. Przez okratowane okna do pokoju wpaday promienie soneczne, znaczc na dywanie jasne plamy.

— Gdybym bya chopcem, on by nas kocha.

Phoebe ogarn gniew tak gwatowny, e nieomal czua jego smak. Prawie natychmiast przerodzi si w rozpacz. Ale cigle jeszcze bya aktork. Jeli nie moga inaczej wykorzystywa swego talentu, moga przynajmniej chroni to, co do niej naleao.

— Co za niemdre gadanie. Jaki jest poytek z maych chopców? Nie nosz adnych sukienek.

Adrianne zachichotaa i w odpowiedzi przytulia si mocniej.

— Gdybym ubraa Fahida w sukienk, wygldaby jak lalka.

Phoebe zacisna usta i staraa si ignorowa ukucie bólu. Fahid. Syn, którego urodzia druga ona Abdu, gdy ona zawioda. Nie, nie zawiodam, pomylaa. Zaczynam myle jak muzumanka. Jak mona mówi o zawodzie trzymajc w ramionach tak pikne dziecko?

Nie daa mi nic. Dziewczynka. To mniej, ni nic.

Wszystko, pomylaa Phoebe z furi. Daam ci wszystko.

— Mamo?

— Zamyliam si. — Phoebe umiechna si, zsuwajc Adrianne z kolan. — Mylaam, e przyda ci si jeszcze jeden prezent. Niespodzianka.

 — Niespodzianka? — Adrianne klasna w rce, zapominajc o smutku.

 — Usid i zamknij oczy.

Zachwycona Adrianne usiada, wiercia si w krzele, próbujc opanowa zniecierpliwienie. Phoebe ukrya ma szklan kul pomidzy warstwami bielizny. Nieatwo byo j tu przemyci, ale uczya si pomysowoci. Równie trudno byo o piguki, mae, róowe piguki, które umoliwiay jej przetrwanie kadego dnia. Tumiy ból i uspokajay dusz. Najlepsze przyjacióki kobiety. Bóg wiadkiem, w tym kraju kobieta potrzebowaa przyjació. Gdyby znaleziono te piguki, czekaaby j publiczna egzekucja. Gdyby ich nie miaa, nie mogaby y.

Bdne koo. Ale ze wzgldu na Adrianne musiaa si wzi w gar.

— Tutaj jeste. — Phoebe przyklka koo krzesa. Dziewczynka miaa na szyi koli z szafirami, a w uszach byszczce kolczyki. Phoebe miaa nadziej, e jej may podarek bdzie mia dla Adrianne wiksze znaczenie ni te klejnoty. — Otwórz oczy.

To co zwyczajnego, co niemal miesznie zwyczajnego. W okresie wit mona to byo kupi za par dolarów we wszystkich sklepach Ameryki. Adrianne otworzya szeroko oczy, jak gdyby trzymaa teraz w doni czarodziejski przedmiot.

— To nieg. — Phoebe znowu obrócia kul, tak e niegowe patki zataczyy. — W Ameryce w zimie pada nieg. No, w znacznej czci Ameryki. Na Boe Narodzenie przystrajamy drzewka licznymi wiatekami i kolorowymi kulami. To s choinki, takie, jak ta w rodku. Jedziam kiedy takimi saniami, z dziadkiem. — Opierajc skro o gówk Adrianne, popatrzya na miniaturowego konia i sanie w kuli. — Pewnego dnia, Addy, zabior ci tam.

— Czy to boli?

— nieg? — Phoebe znów si zamiaa i potrzsna kul. Scenka oya ponownie, nieg wirowa dookoa przystrojonej choinki i czowieczka powocego czerwonymi saniami, zaprzonymi w zgrabnego kasztanka. To bya iluzja. Jej te zostay tylko iluzje i mae dziecko, którego musiaa strzec. — Nie. nieg jest zimny i mokry. Mona lepi z niego róne rzeczy. Bawany, nieki, fortece. Tak adnie wyglda na drzewach. Widzisz? Zupenie, jak tu.

Adrianne sama przechylia kul. May kasztanek unosi jedn nog, a patki niegu wiroway dookoa jego gowy.

— adne, adniejsze od mojej nowej sukienki. Chc to pokaza Duji.

— Nie. — Phoebe wiedziaa, co by si stao, gdyby Abdu dowiedzia si o kuli. Bya symbolem chrzecijaskich wit. Od narodzin Adrianne sta si fanatykiem islamu i tradycji. — To nasz sekret, pamitasz? Moesz oglda kul, gdy bdziemy same, ale nigdy, przenigdy w obecnoci kogo obcego.

Wzia kul i schowaa j do szuflady.

— A teraz pora na przyjcie.

W haremie byo gorco, cho wentylatory szumiay, a okna zamknito, by nie wpuszcza sonecznego aru. wiato lamp z filigranu byo agodne. Kobiety zaoyy swe najjaskrawsze i najpikniejsze suknie. Zdjy z twarzy zasony, pozostawiy czarne aby1, w mgnieniu oka przemieniy si z wron w pawie.

Zdjwszy zasony natychmiast zaczy gawdzi o dzieciach, seksie, modzie i porodach. Harem, owietlony przymionymi lampami i zasany bogato haftowanymi poduszkami, wypenia intensywny zapach perfum i kadzida.

Ze wzgldu na sw pozycj na dworze, Adrianne musiaa przywita kad przyby caujc j w oba policzki. Suba podczas ceremonii powitania roznosia zielon herbat i aromatyczn kaw w malutkich, cienkich filiankach bez uszek. Wród goci byy jej ciotki i kuzynki, ze dwadziecia mniejszych rang ksiniczek. Wszystkie kobiety popisyway si swymi klejnotami i dziemi — symbolami sukcesu w ich wiecie.

Adrianne bya zachwycona widokiem kobiet w dugich, szeleszczcych sukniach, tworzcych istn orgi barw. Stojca za ni Phoebe obserwowaa t parad strojów, przypominajc osiemnaste stulecie. Z równie obojtnym wyrazem twarzy przyjmowaa spojrzenia wspóczujce, jak i te, w których malowao si uczucie wyszoci. Zdawaa sobie spraw, e bya tu intruzem, kobiet z Zachodu, która w dodatku nie potrafia da królowi dziedzica. Niewane, czy one mnie akceptuj, czy nie, pomylaa. Byle tylko byy yczliwe dla Adrianne.

Nie miaa im nic do zarzucenia w tej kwestii. Adrianne bya jedn z nich, w sposób dla niej nieosigalny.

Rzuciy si apczywie na smakoyki, próboway wszystkiego, jady palcami, podczas gdy ona uywaa maych srebrnych yeczek. Jeli zanadto utyy i nie mogy zmieci si w sukniach, kupoway nowe stroje. Te zakupy, pomylaa Phoebe, pozwalaj Arabkom przetrwa dzie, tak jak mnie pomagaj róowe piguki. aden mczyzna, poza mem, ojcem lub bratem nie móg oglda ich niezwykych, piknych strojów. To byo niedopuszczalne. Nim wyjd z haremu zao aby, zasoni twarze, ukryj wosy. Poza tymi murami panowa aurat2, zakaz pokazywania poza domem wosów, ust...

Jak one graj! — pomylaa ze znueniem Phoebe. Henna, perfumy, i byszczce piercienie. Czyby wierzyy, e s szczliwe? Przecie nawet ona, której nic to nie obchodzio, dostrzegaa nud na ich twarzach. Modlia si, by nigdy nie zobaczy takiego wyrazu na twarzy Adrianne.

Ju w wieku lat piciu Adrianne umiaa doskonale dopilnowa, aby kada z przybyych zostaa odpowiednio ugoszczona i czua si dobrze. Mówia teraz po arabsku, gadko i piewnie. Nigdy nie potrafia przekona matki, e arabski jest dla niej atwiejszy ni angielski. Mylaa po arabsku, nawet czua po arabsku — i czsto musiaa przekada swoje myli na angielski, zanim podzielia si nimi z matk.

Bya szczliwa w pomieszczeniach penych kobiecych gosów i perfum. wiat, o którym opowiadaa od czasu do czasu matka, by dla niej tylko bajk. nieg, to co, co taczy we wntrzu szklanej kuli.

— Duja! — Adrianne przebiega przez pokój, by ucaowa w policzek ulubion kuzynk. Duja miaa prawie dziesi lat i — ku zazdroci oraz podziwowi Adrianne — bya prawie kobiet.

Duja odwzajemnia si uciskiem.

— Masz pikn sukni.

— Wiem. — Ale Adrianne nie moga si powstrzyma i przesuna do po rkawie kuzynki.

— To aksamit — powiedziaa z dum Duja. Gruba tkanina grzaa nieznonie, ale nie miao to znaczenia, gdy spogldaa na swe odbicie. — Ojciec przywióz mi z Parya. — Obrócia si dookoa, bya szczupa i ciemna, miaa twarz o subtelnych rysach i due oczy. — Obieca, e zabierze mnie nastpnym razem.

— Naprawd? — Adrianne zdusia zazdro. Wszyscy wiedzieli, e Duja jest ulubienic swego ojca, brata króla.

Duja miaa dobre serce, ponadto aksamitna suknia wprawiaa j w dobry humor, pogadzia wic wosy Adrianne.

— Ty te tam kiedy pojedziesz. Moe jak doroniemy, pojedziemy tam razem.

Adrianne poczua, e kto cignie j za spódnic. Obejrzaa si i zobaczya swego przyrodniego brata, Fahida. Chwycia go na rce i pokrya jego twarz pocaunkami, tak e zaniós si piskliwym miechem.

— Jeste najpikniejszym dzieckiem w caym Jaquirze. — By tylko o dwa lata modszy, lecz way tyle, e niosa go z trudem. Chwiejc si lekko podesza do stou, by znale dla chopca najbardziej wyszukane sodycze.

Inne dzieci te otrzymay swoj porcj czuoci i akoci. Dziewczta w wieku Adrianne, a take modsze, krztay si wokó chopców, gaskay ich i rozpieszczay. Od urodzenia uczono je powicania czasu i si dla zadowolenia mczyzn. Adrianne wiedziaa, e powinna podziwia swego braciszka i pragn, by by radosny i szczliwy.

Phoebe nie moga na to patrze. Widziaa, jak jej córka suy dziecku kobiety, która zaja miejsce Phoebe w ou i sercu ma. Có z tego, e tutejsze prawo pozwala mczynie mie cztery ony? To nie jest jej prawo, to nie jest jej wiat. Mieszkaa tu ju od szeciu lat, moga doy tu nawet szedziesitki, ale nigdy si nie przyzwyczai do tutejszych obyczajów. Nie znosia cikich i lepkich zapachów, które musiaa wdycha codziennie. Ogarno j uczucie beznadziejnoci. Phoebe potara skro, zaczynaa j bole gowa. Te kadzida, kwiaty, mieszanina perfum.

Bardzo le znosia upay.

Miaa ochot si napi — nie kawy ani herbaty, które zawsze podawano, lecz wina. Jeden kieliszek tego chodnego napoju. Jednak wino byo zakazane w Jaquirze. Gwat by dozwolony, pomylaa, dotykajc palcem bolcego policzka. Gwat tak, wino — nie. Chosta i zasony, wezwania do modlitwy i poligamia — lecz ani kropli orzewiajcego chablis, ani kieliszka wytrawnego sancerre.

Gdy przybya tu jako panna moda bya zachwycona tym krajem. Zwiedzaa pustyni, patrzya na morze, na wysokie, biae ciany paacu i mylaa, e jest to najbardziej tajemnicze, najbardziej egzotyczne miejsce na ziemi.

Bya wtedy zakochana. Wci jeszcze bya zakochana.

W tamtych czasach Abdu pokaza jej pikno swego kraju i bogactwo jego kultury. Porzucia swój kraj i obyczaje, próbowaa speni jego pragnienia. Jak si okazao, pragn kobiety widzianej na ekranie — symbolu seksu i niewinnoci, wykreowanego wedle zasad sztuki aktorskiej. Phoebe bya zbyt ludzka.

Abdu pragn syna. Daa mu córk. Chcia, by staa si muzumank, ale ona bya — i miaa pozosta — wychowana w innej wierze.

Teraz miaa wszystkiego do.

Nie chciaa myle o Abdu, o swoim yciu ani o cierpieniu. Musi std uciec, choby tylko na chwil. Wezm tylko jedn piguk, pomylaa Phoebe, eby tylko wytrzyma do koca dnia.

1 Aba — lub abaja, rodzaj dugiego paszcza, zszytego z jednego prostoktnego kawaka materiau. Rozcita z przodu, nie ma rkawów, lecz otwory na rce.

Rozdzia 3

Philip Chamberlain, nim ukoczy trzynacie lat, by dowiadczonym zodziejem. Ju jako dziesiciolatek skoczy z oprónianiem kieszeni dobrze sytuowanych biznesmenów, pieszcych do swych banków i biur maklerskich, i pozbawianiem portfeli roztrzepanych turystów snujcych si po Trafalgar Square. By teraz prawdziwym wamywaczem. Co prawda, patrzc na niego widziao si tylko adnego, schludnego, szczupego chopca.

Mia zrczne palce, bystre oczy i instynkt urodzonego wamywacza. Dziki sprytowi, przebiegoci i twardym piciom unikn wcignicia do jednego z ulicznych gangów, jakie kryy po Londynie u schyku lat szedziesitych. Nie czu wszake hipisowskiej potrzeby rozdawania kwiatów i noszenia drewnianych paciorków. Czternastoletni Philip nie nalea ani do Modsów, ani do Rockersów. Pracowa na wasn rk i nie widzia powodu, by nosi jaki symbol przynalenoci. By zodziejem, a nie zbirem, dla przestpców terroryzujcych staruszki i kradncych im przeznaczone na zakupy pienidze czu jedynie pogard. By biznesmenem. Z rozbawieniem spoglda na swych rówieników, którzy snuli sny o potdze, rozprawiali o komunach lub brzdkali na starych, rozstrojonych gitarach.

Mia swoje wasne plany, wielkie plany.

Najwaniejsza bya matka. Mia zamiar z dnia na dzie skoczy z bied, marzy o wielkim domu na wsi, kosztownym samochodzie, eleganckich ubraniach i wykwintnych przyjciach. Od roku zacz marzy równie o wytwornych kobietach. Jak dotd jedyn kobiet w jego yciu bya Mary Chamberlain, która go urodzia i wychowywaa samotnie. Przede wszystkim chcia jej da to, co byo w yciu najlepsze, pragn zamieni byszczc sztuczn biuteri matki na prawdziwe klejnoty, zabra j z ciasnego mieszkania na peryferiach gwatownie wchodzcego w mod Chelsea.

Byo zimno. Wiatr smaga twarz Philipa mokrym niegiem, gdy bieg kusem w kierunku kina pana Faradaya, gdzie pracowaa Mary. By porzdnie ubrany. Schludny chopiec w czystym konierzyku nie przyciga spojrzenia gliniarza z rogu. Poza tym Philip nie cierpia cerowanych spodni i wytartych mankietów. Ambitny, samowystarczalny, zawsze patrzcy w przyszo chopak umia zdoby to, czego pragn.

Zawsze by biedny, ponadto nie mia ojca. Jako czternastolatek by wystarczajco dojrzay, by uzna to za ródo przewagi, co, co go zahartowao. Nienawidzi biedy, ale nade wszystko  — bardziej ni by to w stanie wyrazi  — nienawidzi mczyzny, który przelotnie wkroczy w ycie matki i go spodzi. Zdaniem Philipa Mary zasugiwaa na wicej. I on te, na Boga. Bardzo wczenie zacz wykorzystywa swe zrczne palce i spryt, chcc zmieni ich wspólne ycie.

W kieszeni mia bransolet z pere i brylantów oraz pasujce do niej klipsy. Obejrzawszy zdobycz pod rczn lup poczu si troch rozczarowany. To nie byy diamenty pierwszej wody, najwikszy nie mia nawet pó karata. Ale pery miay adny poysk i sdzi, e paser z Broad Street da mu za nie dobr cen. Philip by równie dobry w pertraktacjach, jak w otwieraniu zamków. Dobrze wiedzia, ile chce za te wiecideka, które mia teraz w swej kieszeni. Wystarczy, by kupi matce na Boe Narodzenie nowe palto z futrzanym konierzem i dooy co nieco do kapitau na przyszo.

Przed budk z biletami wi si ogonek. Napis nad wejciem do kina reklamowa specjalny seans witeczny  — „Kopciuszka” Walta Disneya, stao wic tam mnóstwo wrzeszczcych, podnieconych dzieci w towarzystwie zdenerwowanych matek i opiekunek. Philip umiechn si, wchodzc do rodka. Gotów by si zaoy, e jego matka widziaa ten film co najmniej tuzin razy. Nic nie mogo sprawi jej wikszej przyjemnoci, ni szczliwe zakoczenie.

— Mamusiu.  — Wlizn si bocznymi drzwiami, by ucaowa jej policzek. W oszklonej budce byo tylko troch cieplej ni na zewntrz, na wietrze. Philip pomyla o czerwonym wenianym palcie, które widzia na wystawie u Harrodsa. Mamie byoby bardzo do twarzy w czerwieni.

— Phil.  — Jak zawsze, rado na widok syna rozjania oczy Mary. Taki przystojny chopak, ze szczup, inteligentn twarz i zotymi wosami. W przeciwiestwie do innych kobiet nie czua bólu, odnajdujc w twarzy chopca odbicie mczyzny, którego kochaa tak gorco i tak krótko. Philip nalea do niej. Tylko do niej. Nigdy nie sprawia jej kopotów, nawet jako niemowl. Ani razu nie aowaa swej decyzji, by go urodzi, cho bya sama, bez ma i bez rodziny. Prawd mówic, nie przyszo jej nigdy do gowy, aby uda si do jednego z tych malutkich gabinetów, gdzie kobieta moe pozby si kopotu, zanim si kopotem stanie.

Philip by jej radoci, i to od momentu poczcia. Jedynie przykro sprawiao jej to, e czu niech do ojca, którego nie zna, i którego doszukiwa si w kadym napotkanym mczynie.

— Masz zimne rce  — powiedzia.  — Powinna zaoy rkawiczki.

— Nie mog wydawa reszty w rkawiczkach.  — Mary umiechna si do modej kobiety, trzymajcej chopca za kark. Nigdy nie musiaa ujarzmia w ten sposób Philipa.  — Prosz, moja droga. Baw si dobrze.

Za ciko pracuje, pomyla Philip. Za ciko, za dugo  — i za grosze. Chocia nie mówia o swym wieku, wiedzia, e ma zaledwie trzydzieci lat. Bya adna. Gadka, modziecza twarz matki bya dla niego ródem dumy. Oczywicie, nie sta jej byo na kupowanie sukien u Mary Quant, ale swoje nieliczne stroje dobieraa starannie i odwanie zestawiaa kolory. Lubia przeglda urnale i magazyny filmowe oraz kopiowa fryzury. Moga cerowa swoje poczochy, ale nie bya zaniedbanym brudasem.

Cigle czeka, by w jej yciu pojawi si mczyzna i wszystko zmieni. Rozejrza si po maej budce, pachncej stale spalinami z ulicy. Od tego przede wszystkim trzeba by zacz.

— Powinna powiedzie Faradayowi, by wstawi co lepszego ni ten stary, kulawy piecyk.

— Nie rób zamieszania, Phil.  — Mary odliczya reszt dla dwóch chichoczcych nastolatek, które próboway flirtowa z jej synem. Podajc im bilon przez okienko, stumia miech. Naprawd, nie moga mie do nich pretensji. Przecie przyapaa nawet siostrzenic ssiadki (miaa pewnie ze dwadziecia pi lat) na kokietowaniu Phila. Zapraszaa go na herbat. Prosia, by przyszed i naprawi skrzypice drzwi. Skrzypice drzwi, rzeczywicie! Mary cisna wydawan reszt tak gono, e pucoowata niania zacza co mrucze pod nosem.

No có, szybko pooya temu kres. Wiedziaa, e Phil kiedy j opuci  — i to dla kobiety. Ale nie dla jakiej piersiastej krowy, starszej od chopca o dwanacie lat. Nigdy, póki ona yje.

— Co si stao, mamusiu?

— Co?  — Mary zreflektowaa si i poczerwieniaa.  — Nie, nic, kochaneczku. Chciaby wej i obejrze film? Pan Faraday na pewno nie miaby nic przeciwko temu.

Jeliby mnie nie zobaczy, pomyla umiechajc si szeroko Philip. Dzikowa Bogu, e ju dawno wykreli Faradaya ze swej listy potencjalnych ojców.

— Nie, dzikuj. Przyszedem ci tylko powiedzie, e musz pozaatwia sprawunki. Mam co kupi na targu?

— Przydaby si adny kurczak.  — Siadajc, Mary chuchna z roztargnieniem w donie. W budce byo zimno, a bdzie jeszcze chodniej, jak zima zadomowi si na dobre. W lecie bywao tu gorco, niczym w jednej z tureckich ani, o których czytaa. Ale bya to praca. Kiedy kobiecie brak wyksztacenia i ma dziecko na utrzymaniu, musi bra, co jej daj. Signa po portmonetk ze sztucznej skóry. Nigdy nie przyszo jej nawet do gowy, by podkra funta lub dwa z podrcznej kasy.

— Mam jeszcze troch pienidzy, mamusiu.

— No, dobrze. Sprawd, czy kurczak jest wiey.  — Podaa cztery bilety znkanej kobiecie z dwoma kóccymi si chopcami i dziewczynk o smutnych oczach.

Seans zacznie si za pi minut. Musiaa by w budce jeszcze przez dwadziecia minut, na wypadek, gdyby pojawi si jaki maruder.

— Pamitaj, gdy wrócisz do domu odbierz sobie pienidze za kurczaka — powiedziaa, wiedzc, e tego nie zrobi. Niech go Bóg bogosawi, ten chopiec zawsze wkada pienidze do puszki, zamiast wyjmowa.  — Czy nie powiniene by w szkole?

— Dzisiaj jest sobota, mamusiu.

— Sobota. Tak, oczywicie, sobota.  — Tumic westchnienie wyprostowaa plecy i signa po jeden z byszczcych magazynów, dobrze ju zaczytanych.  — Pan Faraday chce urzdzi w przyszym miesicu festiwal filmów Cary'ego Granta. Prosi mnie nawet, bym pomoga mu wybra filmy.

— To mio z jego strony.  — May skórzany woreczek zaczyna mu ciy w kieszeni, niecierpliwi si, chcc odej jak najszybciej.

— Chcemy zacz od mojego ulubionego „Zodzieja w hotelu”. Spodobaby ci si.

— By moe  — powiedzia, patrzc w szczere oczy matki. Zastanawia si, ile moga wiedzie. Nigdy o nic nie pytaa, z ca pewnoci nigdy nie dociekaa, skd bray si te sumki, które przynosi do domu. Nie bya gupia. Jest po prostu optymistk, pomyla i znowu ucaowa jej policzek.  — A moe bym ci zabra do kina w twój wolny wieczór?

— To by byo wspaniae.  — Opanowaa ch pogaskania go po wosach, bo wiedziaa, e czuby si zaenowany.  — Gra w nim Grace Kelly. Pomyl tylko, najprawdziwsza ksina. Mylaam o tym dzi rano, kiedy przegldaam magazyn z artykuem o Phoebe Spring.

— O kim?

— Och, Philipie.  — Cmokna niecierpliwie i otworzya czasopismo.  — Phoebe Spring. Najpikniejsza kobieta wiata.

— Najpikniejsz kobiet wiata jest moja matka  — rzek, bo wiedzia, e w odpowiedzi na to zaczerwieni si i umiechnie.

— Umiesz czarowa, chopaku.  — Rzeczywicie zamiaa si, gono i zdrowo, tak jak lubi.  — Ale spójrz tylko na ni. Bya aktork, wspania aktork, potem polubia króla. Teraz mieszka z mczyzn swych marze w jego bajecznym paacu w Jaquirze. Zupenie, jak w filmie. To ich córka. Ksiniczka. Nie ma jeszcze piciu lat, ale prawdziwa z niej pikno, no nie?

Philip spojrza bez zainteresowania na zdjcie.

— To tylko dzieciak.

— Czyby? Ta biedna kruszyna ma takie smutne oczy.

— Znowu co sobie wymylasz.  — Zacisn do na woreczku w kieszeni. Pozwoli matce snu fantazje, ni o Hollywood, królach i biaych limuzynach. Jego w tym gowa, by moga jedzi kiedy takim wozem. Do diaba, on jej go kupi. Teraz moe tylko czyta o królowych, ale pewnego piknego dnia, niezadugo  — on ju tego dopilnuje  — bdzie moga y jak one.  — Znikam.

— Baw si dobrze, kochanie.  — Ca uwag Mary pochono znowu czasopismo. Taka adna dziewuszka, pomylaa w nagym przypywie uczu macierzyskich.

Rozdzia 4

Adrianne bardzo lubia chodzi na suk1. Zanim ukoczya osiem lat, umiaa odróni diamenty od lnicych szkieek, rubiny z Birmy od kamieni gorszej jakoci i barwy. Od Jiddah, swej babki, nauczya si ocenia ich szlif, czysto i kolor niczym mistrz jubilerski. Mogy chodzi razem godzinami, podziwiajc najwartociowsze kamienie, jakie oferowano na bazarze.

Klejnoty s zabezpieczeniem dla kobiety, moe je zawsze mie przy sobie, powtarzaa Jiddah. Jak warto dla kobiety maj zote sztabki i papierowe pienidze, przechowywane w bankach? Diamenty, szmaragdy, szafiry przypina si do sukni, nosi w uszach, zawiesza na szyi, tak e wszyscy, cay wiat moe zobaczy, jak wiele jest warta ich posiadaczka.

Adrianne z najwiksz przyjemnoci obserwowaa babk, gdy targowaa si na bazarze, w powietrzu drgajcym od upau. Chodziy tam czsto, otoczone gromadk osonitych czarnymi paszczami kobiet, przypominajcych stadko kosów. Lubiy dotyka nawleczonych na sznurki zotych i srebrnych ozdób, wkada na palce byszczce piercienie albo tylko podziwia poysk drogich kamieni przez zakurzone szybki. W nieruchomym powietrzu wisia zapach zwierzt i korzeni, a matawain z rzadkimi, barwionymi henn brodami, czyhali, by ukara za kade naruszenie prawa religijnego. Adrianne, gdy bya z babk, nigdy si ich nie baa. Stara królowa bya w Jaquirze szanowana — urodzia dwanacioro dzieci. Chodziy po bazarze w powietrzu gstym od krzyków, nawoywa, skrzekliwych targów, olich ryków, i stukania sandaów na ubitej ziemi.

Gdy rozlegao si wezwanie do modlitwy, suk zamiera. Gdy mczyni pochylali twarze do ziemi, kobiety nieruchomiay. Adrianne wsuchiwaa si w szelest paciorków róaców, schylajc gow, jak inne kobiety. Nie zakrywaa jeszcze twarzy, ale nie bya ju dzieckiem. W te ostatnie dni ródziemnomorskiego lata oczekiwaa na blisk ju zmian tej sytuacji.

Tak samo czeka cay Jaquir. Chocia kraj walczy z ndz, rodzina królewska bya bogata. Jako pierworodna córka króla Adrianne miaa prawo do wszystkich symboli i oznak swej rangi. Ale Abdu nigdy jej nie pokocha.

Druga ona po Fahidzie urodzia mu jeszcze dwie córki. W haremie szeptano, e Abdu wpad w pasj po narodzinach drugiej córki i nieomal rozwiód si z Leih. Ale nastpca tronu by dzieckiem piknym i silnym. Przypuszczano, e Leiha wkrótce znowu zajdzie w ci. Aby zapewni cigo dynastii, Abdu wzi sobie trzeci on i szybko j zapodni.

Phoebe braa teraz piguki kadego ranka. Uciekaa w sen i marzenia na jawie.

W haremie Adrianne obserwowaa taczce kuzynki, z gow opart wygodnie o kolano matki mruya leniwie oczy, chronic je przed dymem kadzide. Czekao j dugie, upalne popoudnie. Miaa nadziej, e pójd na bazar, moe kupi jedwab albo zot bransolet, tak, jak Duja pokazywaa jej poprzedniego dnia — ale matka bya dzi taka apatyczna.

Pójd po zakupy jutro. Dzisiaj wentylatory poruszay przesycone kadzidem powietrze, a bbny wybijay powolny rytm. Latifa przemycia katalog Fredericka z Hollywood. Kobiety przeglday go i gupio chichotay. Jak zwykle gawdziy, i jak zwykle — o seksie. Adrianne nazbyt przywyka do bezporednich okrele i podniecajcych opisów, by j to jeszcze interesowao. Lubia patrze na taniec, na wowe ruchy, spywajce wosy, na skrty i obroty cia.

Rzucia okiem na Meri, trzeci on ojca, z nieznonym zadowoleniem obnoszc wielki brzuch, która siedzc obok rozmawiaa o porodzie. Leiha o wychudzonej twarzy karmia piersi najmodsz córk i ukradkiem przygldaa si Meri. Fahid, silny piciolatek podbieg do matki chcc, by zwrócia na niego uwag. Bez wahania Leiha odstawia dziewczynk od piersi. Tulc syna umiechaa si z triumfem.

— Nic dziwnego, e przywyky nas obraa — mrukna Phoebe.

— Mamo?

— Nie, nic. — Z roztargnieniem pogadzia wosy Adrianne. Uderzenia bbna odbijay si echem w jej gowie, monotonne i bezlitosne, niczym dni spdzane w haremie. — W Ameryce kocha si dzieci bez wzgldu na to, czy s chopcami, czy dziewczynkami. Nie oczekuje si, e kobiety spdz ycie na rodzeniu.

— To jak plemi moe pozosta silne?

Phoebe westchna. Byy dni, kiedy nie moga myle jasno. Winia za to — i bogosawia — piguki. Ostatnia dostawa kosztowaa j piercie ze szmaragdem, ale dorzucono jej jeszcze pó kwarty rosyjskiej wódki. Przechowywaa j niczym skpiec, po kadej wizycie Abdu w sypialni wydzielaa sobie may kieliszek. Przestaa walczy, byo jej wszystko jedno, znosia to, skupiajc swe myli na pocieszeniu, którego dostarczy jej alkohol, gdy Abdu wreszcie z ni skoczy.

Powinna std odej. Gdyby tylko miaa odwag. Mogaby wzi Adrianne i uciec, uciec do normalnego wiata, gdzie nie zmuszano kobiet do zakrywania ze wstydem cia i ulegoci wobec okrutnych zachcianek mczyzn. Wróci do Ameryki, gdzie j podziwiano, gdzie ludzie toczyli si na widowniach, by j oglda. Cigle jeszcze moga gra. Czy nie graa kadego dnia? W Ameryce mogaby zapewni Adrianne normalne ycie.

Odejcie byo jednak niemoliwe. Phoebe zamkna oczy i próbowaa nie sysze odgosu bbnów. Aby opuci Jaquir, kobieta musiaa mie pisemne zezwolenie gowy rodziny — mczyzny. Abdu nigdy by nie wyrazi zgody, bo pragn jej tak samo, jak nienawidzi.

Ju kiedy bagaa go o takie pozwolenie, ale odmówi. By uciec, trzeba byo wiele tysicy dolarów, wizao si to równie z niebezpieczestwem, ale zdecydowaa si ju prawie na takie ryzyko. Nigdy jednak nie wydostaaby z kraju Adrianne. Nie byo takiej sumy, która moga skoni przemytnika do wywiezienia z Jaquiru córki króla.

A przy tym baa si. Lkaa si, co Abdu mógby zrobi z Adrianne. Mógby mi j odebra, pomylaa Phoebe. Nie bya w stanie go powstrzyma, nie moga odwoa si do sdu ani policji, bo sd i policja naleay do niego. Nie wolno jej byo naraa Adrianne.

Mylaa te o samobójstwie. O ostatecznej ucieczce. Mylaa o tym, tak jak dawniej o mioci: jako czym upragnionym, zazdronie strzeonym, oczekiwanym. Czasem w upalne, nie koczce si popoudnie spogldaa na fiolk z pigukami i zastanawiaa si, jak by to byo, gdyby wzia je wszystkie i wreszcie odpyna cakowicie w mglisty wiat marze. Cudownie. Czasem wysypywaa je na do, liczya i leciutko, delikatnie gaskaa.

Ale bya przecie Adrianne. Zawsze jeszcze bdzie Adrianne.

Wic zostanie. Bdzie si odurza si narkotykami, by rzeczywisto staa si moliwa do zniesienia, i zostanie. Ale da Adrianne co z siebie.

— Brak mi soca — powiedziaa nagle Phoebe. — Przejdmy si po ogrodzie.

Adrianne wolaaby zosta ukoysana zapachami i dwikami haremu, ale wstaa i posusznie wysza razem z matk.

Otoczy je jaowy upa. Jak zwykle sprawia, e Phoebe rozbolay oczy i zatsknia za bryz Pacyfiku. Dawniej miaa dom w Malibu, z przyjemnoci siadywaa na parapecie szerokiego okna, by obserwowa biegnce po powierzchni oceanu fale.

Tutaj rosy kwiaty bujne, egzotyczne, wydajce silne, przyprawiajce o zawrót gowy wonie. Mur ogrodzenia wznosi si wysoko, by adna ze spacerujcych kobiet nie kusia przechodzcego mczyzny. Takie byo prawo islamu. Kobieta to saba, zmysowa istota, na stray jej cnoty nie stoi ani sia, ani intelekt. Musi jej strzec mczyzna.

Powietrze w ogrodzie rozbrzmiewao piewem ptaków. Gdy Phoebe ujrzaa ten ogród po raz pierwszy, ow gstw bujnych kwiatów, gdy poczua ich aromaty, pomylaa, e wyglda jak w filmie. Nie opodal przemieszczay si piaski pustyni, a tu kwity jaminy, oleandry, hibiskusy. Miniaturowe drzewka cytrynowe i pomaraczowe. Teraz wiedziaa, e ich owoce s gorzkie, jak spojrzenie oczu jej ma.

Nie moga si oprze, by nie podej do fontanny. To by dar Abdu dla niej, gdy przybya do tego kraju jako jego królowa. Symbol jego nieprzemijajcej mioci do niej. Mio ju dawno wygasa, a fontanna wci tryskaa.

Bya wci jego on, pierwsz z czterech, dozwolonych przez prawo. Ale w Jaquirze maestwo stao si dla niej wizieniem. Obracajc na palcu obrczk wysadzan diamentami, obserwowaa, jak woda spywa do maego stawku. Adrianne zacza wrzuca kamyki do wody, chcc zmusi kolorowe rybki, by zaczy pywa.

— Nie lubi Meri — zacza Adrianne. W ciasnym wiatku haremu niewiele byo tematów do rozmowy, poza plotkami o innych kobietach i dzieciach. — Wypina ten swój brzuch i umiecha si, ot, tak. — Wykrzywia twarz, a Phoebe si rozemiaa.

— Och, tak dobrze na mnie dziaasz. — Ucaowaa j w czoo. — Moja maa aktorka. — Ma oczy swego ojca, pomylaa i odgarna wosy z twarzy córki. Przypominay jej czasy, gdy Abdu patrzy na ni z mioci i serdecznoci. — W Ameryce ludzie czekaliby godzinami, eby ci zobaczy.

Adrianne umiechna si z zadowoleniem.

— Tak jak na ciebie?

— Tak. — Znowu popatrzya na wod. Czasem nie moga sobie przypomnie tamtej dawnej Phoebe. — Czekali na mnie. Zawsze chciaam uszczliwia ludzi, Addy.

— Tamta dziennikarka mówia, e brakuje im ciebie.

— Dziennikarka? — To byo dwa albo trzy lata temu. Nie, jeszcze dawniej. Moe cztery. To dziwne, jak czas si zaciera. Abdu zgodzi si na wywiad, by uciszy plotki o ich maestwie. Nie sdzia, e dziecko bdzie to pamita. Przecie Addy nie moga mie wtedy wicej ni cztery, pi lat.

— Ona tak dziwnie mówia, czasem za szybko. Miaa wosy w kolorze somy ostrzyone krótko jak chopiec. Bya niezadowolona, bo pozwolono jej zrobi tylko kilka zdj, a potem zabrano aparat. — Phoebe usiada na marmurowej awce, Adrianne dalej wrzucaa kamyki do wody. — Powiedziaa, e jeste najpikniejsz i najbardziej godn zazdroci kobiet na wiecie. Spytaa, czy zasaniasz twarz.

— Niczego nie zapominasz, prawda? — Phoebe te pamitaa, miaa w pamici bajeczk o upale i kurzu, o zasonie, która chroni cer.

— Podobao mi si to, co o tobie mówia. — Adrianne pamitaa równie i to, e po odejciu reporterki matka pakaa. — Czy ona wróci?

— Moe, kiedy. — Ale Phoebe wiedziaa, e ludzie o niej zapominaj. W Hollywood byy ju nowe twarze, nowe nazwiska, niektóre z nich znaa, bo Abdu pozwoli, by przekazano jej kilka listów. Faye Dunaway, Jane Fonda, Ann-Margret. Pikne, mode aktorki wybijay si, zajmoway miejsce, które kiedy naleao do niej.

Dotkna twarzy, wiedzc, e pod oczami pojawiy si zmarszczki. Ongi jej zdjcia byy na okadkach wszystkich magazynów. Kobiety farboway sobie wosy, by wyglda jak ona. Porównywano j do Marilyn Monroe, Avy Gardner, Sophii Loren. Potem przestano porównywa — sama staa si wzorem.

— Raz prawie zdobyam Oscara. Dla aktorki to najwiksza nagroda. Ale i tak odbyo si wspaniae przyjcie. Wszyscy miali si, rozmawiali i ukadali plany na przyszo. Zupenie inaczej ni w Nebrasce, gdzie mieszkaam, gdy miaam tyle lat, co ty.

— To tam, gdzie pada nieg?

— Tak. — Phoebe umiechna si i wyprostowaa ramiona. — Tam, gdzie pada nieg. Mieszkaam z dziadkami, bo moja matka i ojciec umarli. Byam bardzo szczliwa, cho nie zawsze o tym wiedziaam. Marzyam, by zosta aktork, chciaam nosi pikne suknie i eby wszyscy mnie kochali.

— Wic zostaa gwiazd filmow.

— Zostaam. — Phoebe opara policzek o wosy Adrianne. — Wydaje mi si, e byo to setki lat temu. W Kalifornii nie ma niegu, ale jest ocean. Czuam si jak w bajce, to ja byam jedn z tych ksiniczek, o których czyta si w ksikach. Praca bya bardzo cika, ale lubiam j, miaam satysfakcj, e stanowi czstk czego wyjtkowego. Miaam dla siebie cay dom nad brzegiem morza.

— Pewnie bya samotna.

— Nie, mogam spotyka si z przyjaciómi i poznawa rónych ludzi. Zwiedzaam miejsca, o których przedtem nawet nie mogam marzy: Pary, Nowy Jork, Londyn... W Londynie spotkaam twego ojca.

— Gdzie jest Londyn?

— W Anglii, w Europie. Zapomniaa, czego si uczya.

— Nie lubi si uczy. Lubi bajki. — Ale zastanowia si gboko, bo wiedziaa, e lekcje s wane dla Phoebe i jest to jeszcze jeden wspólny sekret. — W Londynie mieszka królowa, której m jest tylko ksiciem. — Adrianne czekaa, pewna, e matka tym razem j poprawi. To taki niedorzeczny pomys: kobieta, która rzdzi pastwem. Ale Phoebe umiechna si tylko i skina gow. — W Londynie jest zimno i pada deszcz. W Jaquirze zawsze wieci soce.

— Londyn jest pikny. — To bya jedna z jej najwikszych umiejtnoci, potrafia przenie si myl w kade miejsce, prawdziwe lub wymylone, zobaczy je wyranie. — Sdziam, e to najpikniejsze miasto, jakie widziaam. Krcilimy tam film, ludzie wspinali si na bariery, by nas oglda. Woali do mnie, czasem rozdawaam autografy lub pozowaam do zdj. Potem spotkaam twojego ojca. By taki przystojny. Taki elegancki.

— Elegancki?

Phoebe zamkna oczy, umiechaa si marzycielsko.

— Niewane... Byam bardzo zdenerwowana, bo by królem, trzeba byo pamita o etykiecie i wszdzie krcili si reporterzy. Ale gdy tylko zaczlimy ze sob rozmawia, wszystko inne przestao mie jakiekolwiek znaczenie. Zaprosi mnie na obiad i na tace.

— Taczya dla niego?

— Z nim. — Phoebe posadzia córk obok siebie na awce. Niedaleko brzczaa leniwie pszczoa opita nektarem. Dwik ten brzmia rozkosznie w uszach Phoebe, wyczulonej na dwiki pod wpywem narkotyku. — W Europie i w Ameryce mczyni i kobiety tacz ze sob.

Adrianne zmruya oczy.

— Czy to jest dozwolone?

— Tak, kobiecie wolno taczy z mczyzn, rozmawia z nim, jedzi na przejadki lub pój do teatru. Mona robi tyle rzeczy — chodzi na randki, a innych to fig obchodzi.

— Fig? — Adrianne zmagaa si ze sw angielszczyzn. — Figi s do jedzenia.

Phoebe znowu si rozemiaa, soce j usypiao. Pamitaa, jak taczya w ramionach Abdu, jak umiecha si do niej. Jakie mia czue rce. 

— To takie powiedzenie. A randka jest wtedy, gdy mczyzna zaprasza kobiet. Przychodzi po ni do domu. Czasem przynosi jej kwiaty. — Róe, przypomniaa sobie sennie. Abdu przysya jej tuziny biaych ró. — Potem mog i na obiad albo na przedstawienie i na pón kolacj. Mog potaczy w jakim zatoczonym, maym klubie.

— Taczya z ojcem, bo bylicie maestwem?

— Nie. Taczylimy, zakochalimy si w sobie, potem wzilimy lub. Tam jest inaczej, Adrianne, trudno to wytumaczy. Wikszo krajów na wiecie nie przypomina Jaquiru.

Znowu odezwa si drczcy strach, który Adrianne czua od owej nocy, gdy bya wiadkiem gwatu.

— Chcesz tam wróci.

Phoebe nie zauwaya lku w oczach córki, bya bez reszty pogrona w tsknocie.

— Droga powrotna jest duga, Addy. Zbyt duga. Kiedy polubiam Abdu, zostawiam wszystko za sob. Nie rozumiaam wtedy, jak wiele. Kochaam go, a on mnie pragn. Dzie lubu by najszczliwszym dniem mojego ycia. Da mi „Soce i Ksiyc”. — Dotkna rk piersi, jak gdyby czua ciar naszyjnika i jego moc. — Kiedy miaam go na szyi, czuam si jak królowa, wydawao mi si, e speniy si wszystkie marzenia, jakie snuam w Nebrasce jako maa dziewczynka. Da mi wtedy czstk siebie, czstk swego kraju. Kiedy zaoy mi ten klejnot na szyj, bya to najwaniejsza rzecz na wiecie.

— To najcenniejszy skarb Jaquiru. Wida, e ciebie ceni najbardziej.

— Tak, kiedy mnie ceni. Ju mnie nie kocha, Addy.

Wiedziaa o tym, wiedziaa o tym od dawna, ale nie chciaa si z tym pogodzi.

— Jeste jego on.

Phoebe spojrzaa na obrczk, symbol, który dawniej tak wiele dla niej znaczy.

— Jedn z trzech.

— Nie, tamte wzi tylko dlatego, by mie synów. Mczyzna musi mie synów.

Phoebe uja w donie twarz Adrianne. Zobaczya w jej oczach zy bólu. By moe powiedziaa za duo, ale nie moga ju cofn tych sów.

— Wiem, e jeste mu obojtna, e to boli. Spróbuj zrozumie, e to moja wina, nie twoja.

— On mnie nienawidzi.

— Nie. — Ale on naprawd nienawidzi swej córki, pomylaa Phoebe, tulc do siebie Adrianne. To budzio w niej przeraenie, ta zimna nienawi w oczach Abdu, gdy patrzy na to dziecko. — Nie, on nie ciebie nienawidzi. To ja budz jego gniew, to, e jestem taka, jaka jestem. Jeste moja. To tylko widzi, gdy patrzy na ciebie, nie zauwaa, e masz w sobie czstk jego samego, moe najlepsz.

— Nienawidz go.

Phoebe niespokojnie rozejrzaa si szybko dookoa. Byy same w ogrodzie, ale gos mona byo usysze z daleka, tutaj ciany miay uszy. — Nie wolno ci tak mówi. Nie wolno ci nawet tak myle. Nie rozumiesz, jak to jest midzy mn i Abdu. Jeste jeszcze za maa.

— On ci bije. — Adrianne cofna si, jej oczy byy suche. — Za to go nienawidz. Patrzy na mnie i wcale nie zauwaa. Za to go wanie nienawidz.

— Ciii. — Phoebe nie wiedziaa, co robi, porwaa córk w ramiona i zacza koysa.

Adrianne nie odezwaa si ju ani sowem. Nie miaa zamiaru wytrca matki z równowagi. Dopóki nie wyrzeka tych sów, nie wiedziaa nawet, e w gbi duszy tak myli. Teraz, gdy te sowa pady, po prostu je zaakceptowaa. Nienawi kiekowaa jeszcze przedtem, nim tamtej nocy ujrzaa, jak ojciec gwaci jej matk. Od tego czasu uczucie to roso, podsycane jego lekcewaeniem i obojtnoci, rozmaitymi afrontami, które sprawiay, e czua si gorsza od reszty jego dzieci.

Nienawidzia, ale wstydzia si tego uczucia. Dziecko powinno szanowa rodziców. Zatem nie powiedziaa nic wicej.

Przez nastpne tygodnie spdzaa z matk wicej czasu ni zwykle, spacerujc po ogrodzie, suchajc opowiada o innych wiatach. Cigle wydaway si jej nierealne, ale lubia je tak samo, jak historyjki babki o piratach i smokach.

Kiedy Meri urodzia dziewczynk, i Abdu rozwiód si z ni, Adrianne bya zadowolona.

— Ciesz si, e jej tu nie ma. — Adrianne graa z Duj w pik i kamyki2. Po dugich dyskusjach i debatach zezwolono na t gr w haremie.

— Dokd j odesali? — Duja bya starsza, lecz Adrianne potrafia zrcznie wyciga interesujce informacje.

— Ma dosta dom w miecie. May domek. — Adrianne zachichotaa. Mogaby nawet aowa Meri, ale eks-ona króla z wasnej winy bya bardzo nielubiana przez inne kobiety.

— Ciesz si, e ju tu nie mieszka. — Duja odrzucia do tyu wosy, zadowolona, e moe wygosi swoj opini. — Nie musimy wicej wysuchiwa jej przechwaek — ile razy król j odwiedzi i na jakie sposoby dawa jej swe nasienie.

Adrianne upucia pik. Rozejrzaa si szybko szukajc wzrokiem matki, ale rozmawiay po arabsku, uznaa wic, e Phoebe nie moga nic zrozumie.

— Czy ty masz ochot na seks?

— Oczywicie. — Duja rzucia kamyki na ziemi, potem sprawdzia, jaki jest wynik. — Kiedy wyjd za m, mój maonek bdzie mnie odwiedza co noc. Dam mu tyle rozkoszy, e nigdy nie zapragnie innej ony. Skór bd miaa zawsze mikk, a piersi twarde. I rozoone nogi. — Zamiaa si i podniosa kamyki.

Adrianne zauwaya, e jeden z pozostaych kamyków drgn, ale zlekcewaya naruszenie zasad gry. Bya szybsza i zrczniejsza od kuzynki, i teraz powinna wygra Duja.

— Ja wcale nie chc seksu.

— Nie bd gupia. Tego chc wszystkie kobiety. Prawo trzyma nas z dala od mczyzn, bo jestemy zbyt sabe, by si oprze. Przestajemy tego pragn, gdy jestemy tak stare jak babka.

— Wic jestem stara jak babka.

Gray dalej. Duja tego nie zrozumie, mylaa Adrianne. Mama nie pragna seksu, a bya moda i pikna. Leiha baa si go, bo miaa ju dwie córki. Adrianna nie chciaa go, bo widziaa, e jest to akt peen okruciestwa i odraajcy.

Ale nie byo innego sposobu, by mie dzieci, a ona ogromnie je lubia. Moe dostanie dobrego ma, który bdzie ju mia ony i dzieci. Wtedy nie zechce z ni sypia, a ona bdzie moga zajmowa si jego dziemi.

Kiedy zmczyy si gr, Adrianne odszukaa babk i wdrapaa si na jej kolana. Jiddah bya wdow po poprzednim królu. Bya tak akoma, e od sodyczy stracia zby, ale oczy miaa ciemne i czyste.

— Tu jest moja liczna Adrianne. — Jiddah rozchylia do i podaa jej owinit w foli czekoladk. Adrianne wzia j miejc si cicho. Rozwijaa j powolutku, bo sodycze lubia tak jak liczne papierki. Jak zwykle, Jiddah wzia szczotk i zacza rozczesywa wosy Adrianne. Jak zawsze, byo to bardzo kojce.

— Babciu, czy odwiedzisz to nowe dziecko?

— Oczywicie. Kocham wszystkie swoje wnuki. Nawet te, które kradn mi czekolad. Czemu moja Adrianne jest taka smutna?

— Czy mylisz, e król rozwiedzie si z moj mam?

Jiddah zauwaya z trosk, e Adrianne nie nazywa ju Abdu ojcem.

— Nie wiem. Nie rozwiód si przez dziewi lat.

— Jeli si z ni rozwiedzie, bdziemy musiay std odej. Bardzo bym za tob tsknia.

— A ja za tob. — To dziecko jest zbyt dojrzae, pomylaa Jiddah, odkadajc szczotk. — Nie ty powinna si tym martwi, Adrianne. Dorastasz. Pewnego dnia, ju niedugo, zobacz, jak wychodzisz za m. A potem bd miaa prawnuki.

— I bdziesz dawa im czekoladki, i opowiada bajki.

— Tak. Inszallah3. — Ucaowaa wosy Adrianne. Byy lekko uperfumowane i ciemne jak noc. — I bd kochaa je tak, jak ciebie.

Adrianne odwrócia si i obja ramionami szyj Jiddah. Makowo-korzenny zapach jej skóry by równie kojcy, jak dotyk jej szczupych rk.

— Zawsze bd ci kocha, babciu.

— Adrianne. Yellah. — Fahid cign j za spódnic. Usta mia umorusane od czasu wczeniejszej wizyty u babki. Jedwabn szat, uszyt przez matk, pokryway smugi brudu.

— Chode — powtórzy po arabsku, cignc j znowu za spódnic.

— Dokd? — Zawsze chtna do zabawy z bratem Adrianne zeskoczya i poaskotaa go pod ebrami.

— Chc bka. — Piszcza i wierci si, potem ucaowa j gono. — Chc zobaczy bka.

Zanim pozwolia si odcign, zabraa jeszcze gar czekoladek. miali si, biegnc korytarzami, Adrianne udawaa,  z trudem apie powietrze i gono wzdychaa, gdy Fahid cign j za rk. Jej pokój by mniejszy od innych, jeden z tych „drobnych” afrontów jej ojca. Ale by pikny, urzdzony na biao i róowo, w kolorach przez ni wybranych. W jednym rogu stay póki. Umieszczono na nich zabawki, wiele z nich przysaa z Ameryki kobieta imieniem Celeste, najlepsza przyjacióka jej matki.

Bka przysano dawno temu. Bya to zabawka prosta, ale bardzo kolorowa. Kiedy przyciskao si rczk, bk wirowa buczc przyjemnie, czerwie, bkit i ziele mieszay si ze sob. Szybko sta si ulubion zabawk Fahida, do tego stopnia, e Adrianne niedawno zdja go z póki i schowaa.

— Chc bka.

— Wiem. Ostatnim razem, gdy chciae si nim bawi, nabie sobie guza próbujc wspi si po niego, gdy mnie tu nie byo. — I gdy król si o tym dowiedzia, Adrianne zostaa na tydzie uwiziona w swoim pokoju. — Zamknij oczy.

Umiechn si szeroko i potrzsn gow.

Odpowiadajc umiechem Adrianne pochylia si, tak e stali teraz twarz w twarz.

 — Zamknij oczy, mój bracie, bo nie dostaniesz bka. — Gwatownie zamkn oczy. — Jeli bdziesz bardzo grzeczny, pozwol ci go zatrzyma przez cay dzie. — Mówic to cofaa si, potem wkrcia si pod óko, gdzie trzymaa swe najwiksze skarby. Gdy sigaa po bka, Fahid wlizn si za ni. — Fahidzie! — Uszczypna go w policzek z irytacj, jak matki okazuj swoim ulubiecom. — Jeste bardzo niegrzeczny.

— Kocham Adrianne.

Jak zawsze, jej serce zmiko. Odgarna mu z czoa rozczochrane wosy i przytulia twarz do jego policzka.

— Kocham Fahida, nawet gdy jest niegrzeczny. — Zabraa bka i zacza wyczogiwa si, ale bystre oczy brata pady na kul ze niegiem.

— adna. — Zachwycony, pochwyci j rkami lepkimi od sodyczy. — Moja.

— Nie twoja. — Zapaa chopca za nog w kostce, by wycign go spod óka. — To tajemnica. — Przytulili si do siebie na dywanie, Adrianne pooya rce na doniach Fahida i potrzsna nimi. Zapomnieli o bku, obserwujc wirujcy nieg. — To mój najwikszy skarb. — Uniosa kul tak, by przewietlao j wiato. — Magiczna kula.

— Magiczna. — Otworzy usta, gdy Adrianne znowu przechylia kul. — Daj mi, daj! — Trzymajc j w rkach wsta. — Magiczna. Chc pokaza j matce.

— Nie, Fahidzie, nie. — Adrianne poderwaa si i pobiega za nim do drzwi.

Podniecony now zabaw wyciga swoje silne, krótkie nóki. ciany rozbrzmieway jego miechem, gdy pdzi wymachujc szklan kul, niczym prawdziwym trofeum. Aby przeduy zabaw skrci do tunelu, czcego pokoje kobiet z apartamentami króla.

Po raz pierwszy Adrianne poczua niepokój i zawahaa si. Bya tylko córk i nie wolno jej byo wchodzi do tunelu. Zrobia krok naprzód w nadziei zwabienia Fahida obietnic nowego poczstunku. Ale gdy jego miech urwa si gwatownie, popieszya do rodka. Fahid lea rozcignity u stóp Abdu, usta mu dray.

Abdu wydawa si taki wysoki i potny, gdy sta z szeroko rozstawionymi nogami, spogldajc na swego syna. Jego biaa szata zamiataa podog, na któr upad Fahid. wiato w tunelu byo sabe, ale Adrianne moga zobaczy bysk gniewu w oczach ojca.

— Gdzie twoja matka?

— Prosz ci, panie — Adrianne wysuna si szybko do przodu. Pochylia gow na znak pokory, a serce jej walio. — Ja zajmowaam si moim bratem.

Abdu spojrza na ni, na potargane wosy, zakurzon sukni, drce rce. Mógby odrzuci j na bok jednym ruchem rki. Duma mówia mu, e nie jest tego warta.

— le si wywizaa z opieki nad ksiciem.

Nie odpowiedziaa, wiedzc, e nie oczekiwa odpowiedzi. Trzymaa gow pochylon, tak e nie móg zobaczy bysku wciekoci w jej oczach.

— zy nie przystoj mczynie, a na pewno nie królowi — powiedzia, ale schyli si z pewn czuoci, by postawi Fahida na nogi. Wtedy spostrzeg kul, któr jego syn mocno ciska w doni. — Skd to wzie? — Znowu ogarn go gniew, ostry niczym miecz. — To zakazane. — Wyrwa kul Fahidowi, tak e ten rozpaka si. — Czy chcesz okry hab mnie i nasz rodzin?

Adrianne wiedziaa, e do ojca potrafi uderzy szybko i mocno, stana wic pomidzy nim a bratem.

— To moje. Ja mu to daam.

Przygotowaa si na cios, ale nie nastpi. Zamiast gniewu pojawi si chód. Adrianne nauczya si, e lodowata obojtno moe by najboleniejsz kar. zy napyny jej do oczu, ale walczya z nimi, stojc twarz w twarz z ojcem. Czua, e chcia, by pakaa. Jeli brak ez moe by obron, jej oczy pozostan suche.

— Wic chciaa zdemoralizowa mego syna? Dawa mu chrzecijaskie symbole jako zabawki? Mogem oczekiwa zdrady od takiej, jak ty. — Cisn kul o cian, rozbijajc j. Przeraony Fahid tuli si do Adrianne. — Wracaj do kobiet, gdzie twoje miejsce. Od tej chwili nie wolno ci zajmowa si Fahidem.

Porwa syna na rce i odwróci si. Fahid, z twarz mokr i nabrzmia od ez, wyciga do niej rce i wykrzykiwa jej imi.

1 Suk — nazwa bazaru w krajach arabskich.

2 Kamyki (Game of jacks) — gra dziecica, w czasie której metalowe etony, kamyki itp. s rzucane, apane i przesuwane w specjalny sposób po ziemi, przy jednoczesnym odbijaniu piki.

3 Inszallah(arab.) — Jak Bóg da.

Rozdzia 5

Nieaska ojca sprawia, e Adrianne staa si bardziej odporna. I milczca. I dumna. Phoebe zacza si niepokoi o córk. Sama przywyka ju do tego nieszczsnego trybu ycia tak jak kulawy do laski, nie miaa bowiem wyboru. Musiaa porzuci amerykaskie zwyczaje, gdy tylko stana na ziemi ma. Prawa i tradycje Jaquiru sprzysigy si przeciwko niej. Bya kobiet i z tego powodu bya zmuszona do ulegoci, wbrew wasnym przekonaniom, wbrew wasnym pragnieniom.

Przez te wszystkie lata tylko jedno osadzao Phoebe to wizienie. Miaa wraenie, e Adrianne jest zadowolona, ba, odpowiada jej ycie w Jaquirze. Miaa tytu, pozycj, udzia w dziedzictwie, czego nawet nieprzychylno króla nie moga jej odebra. Miaa rodzin, towarzyszki zabaw. Bya bezpieczna.

Phoebe wiedziaa, e ludzie z Zachodu przycigani przez naft zaczli tumnie napywa do Jaquiru i na rodkowy Wschód. Zacza wic znów spotyka si z dziennikarzami i odgrywa rol bajkowej królowej pustyni. Abdu potrzebowa pienidzy i technologii, których móg mu dostarczy Zachód, cho jednoczenie za to wanie go nie cierpia. Ludzie Zachodu napywajcy do Jaquiru nieli ze sob postp. Kiedy bdzie musiaa nastpi liberalizacja. Phoebe czepiaa si tej nadziei — nie mylaa o sobie, lecz o Adrianne. W miar upywu czasu zrozumiaa, e jeli nawet owa wolno dotrze do Jaquiru, stanie si to zbyt póno, by jej córka z niej skorzystaa.

Adrianne bya teraz milczco posuszna, ale jej rado przygasa. Bawia si z innymi dziewczynkami, suchaa opowiada babki, lecz przestaa by dzieckiem. Phoebe coraz gorcej tsknia za domem. Marzya o powrocie, o zabraniu ze sob Adrianne, tak bardzo chciaa pokaza jej wiat wolny od praw i ogranicze Jaquiru.

Lecz nawet w snach nie wierzya, e to si moe speni. Szukaa wic ucieczki tam, gdzie moga j znale: w rodkach uspokajajcych i zakazanym alkoholu.

Nie bya kobiet wiatow. Pomimo wielkiej kariery jak zrobia w wiecie rozrywki pozostaa t sam naiwn dziewczyn z maej farmy w Nebrasce. Podczas krcenia filmów spotykaa pijaków i narkomanów. Ale potrafia przej do porzdku nad tym, co nieprzyjemne i zachowywa zudzenia.

W Jaquirze staa si ofiar naogu, cho sobie tego nie uwiadamiaa. Narkotyki pozwalay jej przetrwa dnie i zacieray pami o nocach. Mieszkaa na rodkowym Wschodzie tyle samo czasu, co w Kalifornii, ale dziki narkotykom tracia rachub czasu i poczucie, e staa si tak sam iluzj, jak kobiety, które grywaa na ekranie.

Wezwanie do apartamentów Abdu napenio j niepokojem. Ju od dawna nie rozmawiali ze sob na osobnoci. Wobec wiadków, gdy sobie tego yczy, pozowali na par z romansu. Olniewajca gwiazda filmowa i wytworny król. Cho Abdu nienawidzi aparatów fotograficznych, pozwala, by dziennikarze fotografowali ich razem. Porusza si po cienkiej linii, dzielcej tradycyjn rol przywódcy z jego obszaru kulturowego od symbolu postpu. Ale dolary, marki niemieckie i jeny napyway do kraju, a nafta z niego wypywaa.

By czowiekiem wyksztaconym na Zachodzie, potrafi przyjmowa na proszonych obiadach prezydentów i premierów, sprawiajc na nich wraenie czowieka o byskotliwym i otwartym umyle. Urodzi si w Jaquirze i wychowa w tradycji islamu. Za modu sdzi, e moliwe jest poczenie tak rónorodnych elementów. Teraz widzia w Zachodzie jedynie zagroenie, a nawet blunierstwo wobec Allaha. Te przekonania skrystalizoway si z powodu Phoebe. Bya symbolem demoralizacji i haby.

Obserwowa j teraz, gdy staa przed nim w czarnej sukni, okrywajcej j od stóp do gowy. Jej wosy zakrywa szal, nie wymyka si ani jeden ognisty kosmyk. Cer miaa blad, nie jak ongi, w kolorze koci soniowej, oczy otpiae.

Narkotyki, pomyla Abdu z odraz. Wiedzia o tym, ale postanowi nie zwraca uwagi.

Postuka palcem o kant hebanowego biurka, wiedzc doskonale, e z kad minut oczekiwania jej przeraenie ronie.

— Zostaa zaproszona do Parya na bal dobroczynny.

— Do Parya?

— Mam wraenie, e odbywa si tam przegld twoich filmów. By moe ludzi zabawi ogldanie ony króla Jaquiru, która wystawia si na widok publiczny.

Uniosa gwatownie gow. Umiecha si, czeka na jej protest, by zdusi nawet tak saby bunt. Ale ona powiedziaa spokojnie:

— By czas, kiedy król Jaquiru równie lubi oglda Phoebe Spring.

Jego umiech przygas. Z niechci wspomina godziny spdzane na ogldaniu jej na ekranie i podaniu tej kobiety.

— By moe twoja obecno bdzie rozrywk dla uczestników tej dobroczynnej imprezy.

Phoebe toczya ze sob walk, by zachowa spokój, by nie podnie gosu.

— Pozwolisz mi wyjecha do Parya?

— Mam tam interesy do zaatwienia. Korzystnie bdzie, by moja amerykaska ona towarzyszya mi i zademonstrowaa wi Jaquiru z Zachodem. Wiesz chyba, czego od ciebie oczekuj.

— Tak, tak, oczywicie. — Nie naleao okazywa nadmiernego zadowolenia, ale nie moga ukry umiechu. — Bal. W Paryu?

— Ju przygotowuj dla ciebie sukni. Zaoysz „Soce i Ksiyc”, by wyglda jak przystoi onie króla Jaquiru. Jeli dasz mi powód do wstydu, „poczujesz si niedysponowana” i natychmiast zostaniesz odesana z powrotem.

— Rozumiem doskonale. — Myl o Paryu, sama tylko myl, dodaa jej siy. — Adrianne...

— Poczyniono pewne przygotowania w jej sprawie — przerwa Abdu.

— Przygotowania? — Strach cisn j za gardo. Powinna pamita, e cokolwiek Abdu dawa jedn rk, odbiera drug. — Jakie przygotowania?

— To ciebie nie dotyczy.

— Prosz. — Musiaa by ostrona, bardzo ostrona. — Chc j tylko przygotowa, upewni si, e przyniesie korzy królewskiej rodzinie. — Pochylia gow, ale nie moga przesta splata i wyamywa palców. — Jestem tylko kobiet, a ona jest mym jedynym dzieckiem.

Abdu opad na krzeso za biurkiem, ale nie da znaku, by Phoebe usiada.

— Pojedzie do Niemiec, do szkoy. Uwaamy, e to dobre przygotowanie do maestwa dla kobiety wysokiego rodu.

— Nie! Dobry Boe, Abdu, nie wysyaj jej tak daleko! — Zapominajc o dumie, zapominajc o ostronoci, obiega biurko dookoa i upada mu do stóp. — Nie moesz mi jej odebra. Jest wszystkim, co mam. Przecie ona wcale ci nie obchodzi. Nie bdzie miao dla ciebie znaczenia, czy zostanie ze mn czy nie.

Uj jej donie i oderwa je od swej szaty.

— Jest czonkiem rodziny królewskiej. To, e w jej yach pynie twoja krew, jest jeszcze jednym powodem, by j od ciebie odseparowa i odpowiednio przygotowa do zarczyn z Kadeemem al-Mish.

— Do zarczyn? — Oszalaa ze strachu Phoebe znowu chwycia jego szat. — Ona jest jeszcze dzieckiem. Nawet w Jaquirze nie eni si dzieci.

— Wyjdzie za m w swe pitnaste urodziny. Ukady zostay prawie zakoczone. Jako ona sojusznika przynajmniej mi si na co przyda. — Uj ponownie donie Phoebe, ale tym razem przycign j do siebie. — Bd wdziczna, e nie przeznaczyem jej dla wroga.

Oddychaa ciko. Przez jedn olepiajc chwil pragna zabi go goymi rkami, wbi paznokcie w jego twarz i patrze, jak spywa krew. Gdyby to mogo ocali Adrianne, zrobiaby to bez wahania. Ale przemoc na nic si zda, podobnie jak rozsdek. Pozostawa tylko podstp.

— Wybacz mi. — Jej ciao rozlunio si, zy napyny do oczu, dray na rzsach. — Jestem saba i samolubna. Mylaam tylko, e strac dziecko, a nie o tym, jaki jeste wielkoduszny, planujc dla niej wietne maestwo. — Opada znowu na klczki, starajc si zachowa najbardziej sualcz poz, potem otara zy, jak gdyby odzyskujc panowanie nad sob. — Jestem gupi kobiet, Abdu, ale nie tak gupi, bym nie czua wdzicznoci. W Niemczech Adrianne nauczy si, jak by odpowiedni on. Mam nadziej, e bdziesz z niej dumny.

— Speni wzgldem niej swój obowizek. — Niecierpliwym gestem kaza jej powsta.

— Moe zechciaby rozway, czy nie mogaby pojecha z nami do Parya. — Serce walio jej w piersi, gdy zoya rce. — Wielu mczyzn woli mie on, która ju podróowaa, moe wtedy towarzyszy im w podróach subowych i wycieczkach, by pomocnic a nie zawad. Z powodu pozycji wiele si bdzie od Adrianne oczekiwa. Nie chc, by musia si wstydzi z jej powodu. Wyksztacenie, jakie otrzymae w Europie, i dowiadczenie, jakie zdobye, z pewnoci uatwiy ci zrozumienie, czym jest wiat i jakie miejsce zajmuje w nim Jaquir.

Z pocztku chcia odrzuci ten pomys, ale ostatnie sowa trafiy mu do przekonania. Gorco wierzy, e czas spdzony w miastach takich jak Pary, Londyn i Nowy Jork, uczyni z niego lepszego króla i doskonalszego muzumanina.

— Rozwa to.

Opanowaa ch, by go baga i pochylia gow.

— Dzikuj ci.

Gdy wrócia do swego pokoju, serce jej cigle walio. Marzya o alkoholu, narkotyku, zapomnieniu. Zamiast tego pooya si na óku i zmusia do mylenia.

Zmarnowaa tyle lat, czekajc, by Abdu sta si znowu tym samym czowiekiem, którym by ongi, by moga y jak przedtem. Pozostaa w Jaquirze, bo tego da. Gdyby ucieka, odebraby jej Adrianne.

Spdzia prawie dziesi lat w niewoli, poniewa bya saba, zdezorientowana i pena lku. Ale to nie przydarzy si Adrianne. Nigdy. Bez wzgldu na to, co bdzie musiaa zrobi, nie pozwoli, by zabrano jej Adrianne, oddano obcemu czowiekowi, by spdzia cae swoje ycie jako wizie.

Pierwszym etapem bdzie Pary, powiedziaa sobie, ocierajc spocone czoo. Zabierze Adrianne do Parya i nigdy ju tu nie wróc.

— Kiedy bd w Paryu, nakupi cae walizy piknych ubra. — Duja patrzya, jak Adrianne nakada pikn bransolet i próbowaa zwalczy zazdro. — Mój ojciec mówi, e bdziemy jada w lokalu zwanym „Maxim” i e bd moga zamówi, co tylko zechc. — Adrianne odwrócia si. Donie miaa wilgotne ze zdenerwowania, ale baa si otrze je o sukienk. — Przywioz ci prezent.

Zapominajc o zazdroci Duja umiechna si szeroko.

— Tylko jeden?

— Ale wyjtkowy. Wybierzemy si na szczyt wiey Eiffla i do miejsca, gdzie s tysice obrazów, a póniej... — Przycisna do do odka. — Niedobrze mi.

— Nie wyjedziesz, jeli si rozchorujesz, wic nie moesz chorowa. Leiha si dsa. — Powiedziaa tak z nadziej, e Adrianne poczuje si lepiej. Suba zabraa ju bagae, wic Duja obja Adrianne, by j odprowadzi. — Ona chciaa jecha, ale król zabiera tylko ciebie i twoj matk. Leiha musi si pociesza tym, e znowu jest w ciy.

— Jeli kupi prezenty dla Fahida i moich sióstr, bdziesz moga im je przekaza?

— Tak. — Ucaowaa policzek Adrianne. — Bd tskni.

— Wkrótce wrócimy.

— Nigdy jeszcze nie wyjedaa.

Harem wypeniony by kobietami, podnieconymi podró, w któr wybieray si tylko dwie z jego mieszkanek. Wymieniay uciski, miay si. Phoebe staa w zasonie i abie, rkoma ciasno obja si w pasie, twarz miaa bez wyrazu. Zapach haremu dziaa na ni przygnbiajco, niemal moga go zobaczy. Jeli Bóg istnieje, nigdy wicej nie ujrzy tych ludzi ani tego miejsca. Przynajmniej raz bya zadowolona z szali i zason. Znaczyo to, e bdzie musiaa kontrolowa tylko wyraz swoich oczu.

Zaskoczyo j uczucie alu, gdy caowaa szwagierki, swoj teciow, powinowate. Wszystkie kobiety, z którymi ya przez prawie dziesi lat.

— Adrianne musi usi przy oknie — powiedziaa Jiddah do Phoebe, obejmujc je i caujc. — eby moga spoglda z góry na Jaquir, gdy samolot si wzniesie. — Umiechna si, zadowolona, e syn wreszcie zainteresowa si dziewczynk, która bya jej ulubienic. — Nie jedz za duo francuskiej mietany, moja mia dziewuszko.

Adrianne umiechna si szeroko i wspia na palce, by ucaowa Jiddah po raz ostatni.

— Bd jada tyle, e zrobi si naprawd gruba. Nie poznasz mnie, gdy wróc.

Jiddah zamiaa si, poklepaa j po policzku doni umalowan henn.

— Zawsze ci poznam. No, id. Wracaj szczliwie. Inszallah.

Wyszy z haremu przez ogród, za ogrodzenie, gdzie czeka ju samochód. Adrianne bya zbyt przejta, by zauway milczenie matki. Trajkotaa o lataniu samolotem, o Paryu, o tym, co zobacz, co kupi. Zadawaa pytania, jedno po drugim, nie czekajc na odpowied.

Gdy dojechay do lotniska, Adrianne bya chora z podniecenia, a Phoebe ze strachu.

Jak dotd napyw biznesmenów z Zachodu skomplikowa jedynie zasady odprawy. Samoloty czciej ldoway i odlatyway, transport naziemny ogranicza si do kilku taksówek, których kierowcy nie mówili po angielsku. May port lotniczy by ju zatoczony, kobiety kierowano w jedn stron, mczyzn — w drug. Zagubieni Amerykanie i Europejczycy walczyli, by ochroni baga przed nadgorliwymi tragarzami, szukajc jednoczenie pocze, opónionych nieraz o cae dnie. Zdarzao si, e ci cesarze kapitalizmu bywali tu uwizieni, jako ofiary przepaci kulturowej, która w cigu wieków zmienia si w prawdziw otcha.

Sycha byo odgos startujcych samolotów i kakofoni rónojzycznych rozmów. Adrianne ujrzaa kobiet z twarz zalan zami i blad z wyczerpania siedzc na stosie bagau. Inna ujarzmiaa trójk maych dzieci, które gapiy si i pokazyway sobie palcami Arabki w czarnych paszczach i zasonach na twarzach.

— Strasznie ich tu duo — mruczaa Adrianne, gdy ochroniarze przeprowadzali je przez tum. — Po co tu przyjedaj?

— Dla pienidzy. — Phoebe rozgldaa si na prawo i lewo. Byo gorco, tak gorco, e baa si, i zemdleje. Ale donie miaa zimne jak lód. — Popiesz si.

Uja do Adrianne i wyprowadzia j na zewntrz, gdzie czeka byszczcy nowoci samolot Abdu, kupiony ostatnio za petrodolary.

Adrianne zascho w ustach na jego widok.

— Jest taki may.

— Nie bój si. Ja jestem z tob.

Kabina bya bardzo elegancka, cho niezbyt obszerna. Siedzenia foteli pokryto grub tkanin koloru cyny, dywan by krwistoczerwony. Lampki umieszczone przy fotelach miay krysztaowe abaurki. Cudownie chodne powietrze pachniao drzewem sandaowym, ulubionym zapachem króla. Suba, kaniajc si w milczeniu, czekaa, by podawa jedzenie i picie.

Abdu by ju na pokadzie, razem z sekretarzem przeglda stosy papierów. Zamieni swoj szat na londyski garnitur, ale zatrzyma arabskie nakrycie gowy. Nie podniós wzroku, gdy weszy na pokad i zajy swoje miejsca. Zamiast tego da niedbale znak jednemu ze swych ludzi. Uruchomiono silnik. odek Adrianne podjecha do góry, gdy nos samolotu uniós si w powietrze.

— Mamo...

— Zaraz bdziemy nad chmurami. — Phoebe mówia cicho, szczliwa, e Abdu w ogóle nie zwraca na nie uwagi. — Zupenie jak ptaki, Addy. Patrz. — Opara policzek o policzek córki. — Jaquir si oddala.

Adrianne miaa mdoci, ale baa si do tego przyzna, bo ojciec by z nimi. Z determinacj zacisna zby, przekna lin i patrzya, jak wiat maleje. Po pewnym czasie odek si uspokoi. Phoebe zacza do niej mówi, ale tak cicho, e po pewnym czasie Adrianne usna. Gdy córka drzemaa, wsparta na jej ramieniu, Phoebe patrzya w dó, na bkitne wody Morza ródziemnego i modlia si.

Pary by prawdziw uczt dla zmysów. Adrianne przylgna do rki Phoebe i gapia si na wszystko, gdy szy przez lotnisko. Zawsze sdzia, e opowiadania jej matki o innych miastach to tylko zwyke bajki. Lubia je, marzya o tym, jak o bajkach. A teraz wesza w wiat, który dotd istnia tylko w jej wyobrani.

Nawet jej matka bya inna. Zrzucia ab i zason. Miaa na sobie elegancki zachodni kostium, koloru jej oczu. Rozpuszczone pomiennorude wosy opaday jej na ramiona. Odezwaa si nawet do obcego mczyzny, gdy przechodziy przez urzd celny. Adrianne popatrzya z lkiem na ojca, obawiajc si kary. Ale nic si nie stao.

Tutejsze kobiety spaceroway, same lub pod rk z mczyznami. Nosiy obcise spodnie i spódnice ukazujce nogi. Szy z podniesionymi gowami, koysay biodrami, ale nikt nie gapi si na nie. Ku swemu zdumieniu zobaczya par, która si obejmowaa i caowaa, podczas gdy inni przepychali si obok. Nie byo tu matawain z brodami ubarwionymi henn i biczami z wielbdziej skóry, którzy mogli ich aresztowa.

Soce zachodzio, gdy opuszczay lotnisko. Adrianne oczekiwaa wezwania do modlitwy, ale nic takiego si nie stao. Równie i tutaj panowao zamieszanie, ale organizacja bya lepsza, ni na lotnisku w Jaquirze. Ludzie wsiadali do taksówek, kobiety razem z mczyznami, jawnie i bez zaenowania. Phoebe musiaa wepchn córk do limuzyny, bo Adrianne bya zupenie oszoomiona tym, co si wokó dziao.

Ujrze Pary po raz pierwszy o zachodzie soca. Ilekro Adrianne mylaa póniej o tym miecie, wspominaa zawsze magi tej chwili, gdy wiato wahao si pomidzy dniem a noc. Stare budowle, przeadowane ozdobami, jak gdyby kobiece, wznosiy si wysoko, lnicoróowe, zote i kremowe w zachodzcym socu. Wielkie auto migno alej, zmierzajc szybko do centrum. Ale to nie prdko sprawia, e czua zawrót gowy i brakowao jej tchu.

Pomylaa, e powinna tu gra muzyka. W takim miecie musi by muzyka. Ale nie odwaya si poprosi o pozwolenie opuszczenia szyby. Zamiast tego syszaa muzyk w swej gowie, wspania, imponujc, cudown, gdy jechali wzdu Sekwany.

Pary przechadzay si tu trzymajc si za rce, z rozwianymi wosami, krótkie spódniczki kobiet powieway na wietrze, pachniao wod i kwiatami. Pachniao Paryem. Widziaa kawiarnie, gdzie ludzie toczyli si wokó okrgych stoliczków i popijali z kieliszków mienicych si zotem i czerwieni, niczym soce.

Gdyby jej powiedziano, e samolot przewióz ich na inn planet i w inn epok, uwierzyaby w to.

Kiedy samochód zatrzyma si przed hotelem, Adrianne zaczekaa, dopóki ojciec nie wysiad.

— Czy moemy jeszcze co dzisiaj obejrze?

— Jutro. — Phoebe ucisna jej do tak mocno, e córka a sykna. — Jutro. — Staraa si opanowa drenie. Hotel wyglda jak paac, a ona miaa dosy paaców.

Otoczeni sub, ochroniarzami i sekretarzami, zajli cae pitro w „Crillionie”. Ku rozczarowaniu Adrianne, ona i jej matka zostay odprowadzone do apartamentu i pozostawione samym sobie.

— Czy nie mogybymy pój na obiad do „Maxima”?

— Nie dzisiaj, kochanie. — Phoebe wyjrzaa przez judasz na korytarz. Stra staa ju na swoim miejscu, przed drzwiami. Nawet w Paryu harem by haremem. Kiedy si odwrócia, twarz miaa blad, lecz umiechnit i staraa si mówi pogodnym gosem. — Moemy co zamówi do pokoju. Wszystko, co zechcesz.

— Czuj si, jakbym bya w Jaquirze. — Adrianne rozejrzaa si po eleganckim apartamencie. Podobnie jak pokoje w haremie, by luksusowy i odosobniony. Tylko okna otwierano tutaj na wieczór. Przesza przez pokój i popatrzya na Pary. wiata migotay, nadajc miastu uroczysty, bajkowy wygld. Bya w Paryu, ale nie moga sta si jego czci. Zupenie jak gdyby ofiarowano jej najwspanialszy klejnot wiata i pozwolono podziwia przez kilka chwil, by potem odebra go i zamkn w podziemnym skarbcu.

— Addy, musisz by cierpliwa. — Phoebe, tak jak jej córk, cigno do okna, do wiate, do ycia na ulicy. Jej pragnienie byo tym silniejsze, e wiedziaa, czym jest wolno. — Jutro... jutro bdzie najbardziej pasjonujcy dzie w twoim yciu. — Przycigna Adrianne do siebie, by j ucaowa. — Ufasz mi, prawda?

— Tak, mamo.

— Mam zamiar zrobi to, co dla ciebie najlepsze, przysigam. — Jej ucisk sta si silniejszy, potem nagle pucia Adrianne i rozemiaa si. — No, podziwiaj teraz widok. Ja zaraz wróc.

— Dokd idziesz?

— Tylko do drugiego pokoju. Sowo daj. — Umiechna si z nadziej, e doda to im otuchy. — Wyjrzyj przez okno, dziecinko. Pary jest pikny o tej porze.

Phoebe zamkna drzwi pomidzy salonem a sypialni. Korzystanie z telefonu wizao si z ryzykiem. Od wielu dni staraa si wymyli inny, bardziej bezpieczny sposób. Chocia potrzebowaa odprenia, nie tkna narkotyków ani alkoholu od dnia, gdy Abdu powiadomi j o podróy. Jej umys od lat nie by tak przenikliwy. Tak jasny, e a czua ból. A jednak nie moga wymyli innego sposobu ni telefon. Naleao mie tylko nadziej, e Abdu nie oczekiwa zdrady ze strony kobiety, która tak dugo znosia z rezygnacj ze traktowanie.

Podniosa suchawk. Wydawaa si jej obcym przedmiotem, pochodzcym jak gdyby z innego stulecia. Niemal si zamiaa. Bya doros kobiet, ya w dwudziestym wieku, a upyno prawie dziesi lat od czasu, gdy po raz ostatni dotykaa telefonu. Jej palce dray, gdy wykrcaa numer. W suchawce kto zaterkota po francusku.

— Czy mówi pan po angielsku?

— Tak, madame. Czym mog suy?

Bóg istnieje, pomylaa, siadajc na óku.

— Chc nada depesz. Byskawiczn. Do Stanów Zjednoczonych. Do Nowego Jorku.

Adrianne staa przy oknie, przycisna donie do szyby, jak gdyby moga usun j sam si woli i sta si czci wiata, który pdzi na zewntrz. Co zego dziao si z matk. Najbardziej lkaa si, e Phoebe moga by chora i e obie zostan odesane do Jaquiru. Wiedziaa, e jeli teraz wyjad, nigdy nie zobaczy ju takiego miasta, jak Pary. Nie ujrzy kobiet z obnaonymi nogami i umalowanymi twarzami, ani wysokich budynków z setkami wiateek. Sdzia, e ojciec byby z tego zadowolony, rad, e Adrianne tylko to ujrzaa, nie dotykajc, poczua zapach, nie poznajc smaku. Byaby to jeszcze jedna kara za to, e bya dziewczynk, za jej mieszan krew.

Jak gdyby wyczarowaa go swymi mylami, wkroczy nagle do apartamentu. Adrianne odwrócia si. Bya drobna, jak na swój wiek, delikatna, niczym lalka. Wida ju byo zapowied mrocznej, zmysowej urody, dziedzictwa jej beduiskiej krwi. Abdu widzia tylko chud dziewczynk, o szeroko otwartych oczach i upartych ustach. Jak zwykle, jego oczy zlodowaciay, gdy na ni spojrza.

— Gdzie twoja matka?

— Jest tam. — Gdy skierowa si do drzwi, Adrianne zrobia szybko krok do przodu. — Czy moemy wyj dzi wieczór?

Obdarzy j krótkim, obojtnym spojrzeniem.

— Zostaniesz tu.

Bya jeszcze maa, nalegaa wic dalej, cho inni oddaliliby si z ukonem.

— Nie jest jeszcze póno. Soce dopiero zaszo. Babka mówia, e jest wiele do ogldania w Paryu noc.

Zatrzyma si teraz. Rzadko miaa odwag, by do niego przemówi, jeszcze rzadziej raczy jej sucha.

— Zostaniesz w pokoju. Jeste tu tylko dlatego, e si na to zgodziem.

— Dlaczego to zrobie?

Zmruy oczy, zaskoczony, e miaa czelno zada mu pytanie.

— To nie twoja sprawa. Ostrzegam, e jeli za czsto bdziesz mi o sobie przypomina, odel ci z powrotem.

Oczy Adrianne zabysy mieszanin rozalenia i gniewu, uczu, których nie potrafia poj.

— Jestem z twojej krwi — powiedziaa cicho. — Dlaczego mnie nienawidzisz?

— Jeste z jej krwi. — Odwróci si, by otworzy drzwi. Phoebe wysza szybko z sypialni. Bya zarumieniona, oczy miaa szeroko otwarte, niczym ania, gdy zwszy myliwego.

— Abdu. Chciae si ze mn zobaczy? Musiaam umy si po podróy.

Zauway jej zdenerwowanie. Wyczu strach. Cieszyo go, e nie czua si bezpieczna nawet poza murami haremu.

— Mamy udzieli wywiadu. O dziewitej spotykamy si na niadaniu z dziennikark. Ubierzesz si odpowiednio i dopilnujesz, aby i ona bya przygotowana.

Phoebe spojrzaa na Adrianne.

— Oczywicie. Po wywiadzie chciaabym pój na zakupy i moe zabra Adrianne do muzeum.

— Moesz robi co chcesz, midzy dziesit a czwart. Potem bdziesz mi potrzebna.

— Dzikuj. Jestemy wdziczne za szans zwiedzenia Parya.

— Dopilnuj, by trzymaa jzyk za zbami, inaczej zobaczy Pary tylko przez okno.

Kiedy wyszed, Phoebe poczua, e nogi uginaj si pod ni.

— Addy, prosz, nie gniewaj go.

— Wystarczy moja obecno by go rozgniewa.

Na widok pierwszych ez Phoebe rozpostara ramiona.

— Jeste taka moda — powiedziaa, koyszc córk na kolanach. — Za moda na to wszystko. Obiecuj, e ci to wynagrodz. — Jej wzrok, utkwiony ponad gow Adrianne, sta si twardy. — Przysigam, e powetuj ci to wszystko.

Adrianne nigdy wczeniej nie spoywaa posiku z ojcem. Poniewa miaa elastyczno omiolatki, atwo przesza do porzdku nad sowami, wypowiedzianymi poprzedniej nocy, i cieszya si swoim pierwszym dniem w Paryu.

Jeli nawet poczua si rozczarowana, e jedli w apartamencie, to nie powiedziaa ani sowa. Za bardzo podobaa si jej nowa niebieska sukienka i dobrany do niej akiet, by moga narzeka. Za godzin rozpocznie si naprawd jej tydzie w Paryu.

— Nie potrafi wyrazi, jak wdziczna jestem za ten wywiad, Wasza Wysoko. — Dziennikarka, ju oczarowana Abdu, zaja miejsce przy stole. Adrianne trzymaa splecione donie na kolanach i staraa si nie przyglda jej zbytnio.

Reporterka miaa bardzo dugie, bardzo proste wosy koloru dojrzaych brzoskwi. Paznokcie pomalowaa na czerwono, tak samo usta. Jej suknia miaa ten sam odcie, bya obcisa, spódniczka zelizna si z ud, gdy zaoya nog na nog. Mówia po angielsku z francuskim akcentem. Zdaniem Adrianne bya egzotyczna, niczym ptak z dungli, i równie fascynujca.

— Caa przyjemno po naszej stronie, mademoiselle Grandeau. — Abdu da znak, by podano kaw. Sucy podbieg natychmiast.

— Mam nadziej, e pobyt w Paryu bdzie miy.

— Zawsze mio spdzam czas w Paryu. — Adrianne nigdy nie widziaa, by Abdu tak si umiecha. Nagle wyda si przystpny. Po czym jego wzrok przesun si po Adrianne, jak gdyby na krzele nikt nie siedzia. — Moja ona i ja z przyjemnoci oczekujemy dzisiejszego balu.

— Wytworne towarzystwo Parya nie moe si doczeka, by powita Wasz Wysoko i Jego pikn on. — Mademoiselle Grandeau zwrócia si do Phoebe. — Wielbiciele Waszej Wysokoci s podekscytowani. Czuj, e zostali porzuceni z powodu wielkiego uczucia.

Phoebe przekna yk gorzkiej kawy i umiechna si. Oddaaby wszystkie klejnoty za whisky.

— Kady, kto by kiedy zakochany, zrozumie, e w mioci adne powicenie, adne ryzyko nie jest za wielkie.

— Mog spyta, czy Wasza Wysoko nie auje tak wspaniaej kariery filmowej?

Phoebe spojrzaa na Adrianne, jej oczy zagodniay.

— Jak mog aowa, kiedy tyle zyskaam?

— Zupenie jak w bajce, prawda? Pikna kobieta porwana przez szejka do tajemniczego i egzotycznego kraju. Kraju — dodaa mademoiselle Grandeau — który dziki nafcie staje si z dnia na dzie bogatszy. Co Wasza Wysoko myli — zwrócia si do Abdu — o cudzoziemcach, tumnie napywajcych do twego kraju?

— Jaquir jest maym pastwem, to dobrze, e moe czerpa korzyci z nafty. Ale moim obowizkiem, jako króla, jest zachowanie naszej kultury, mimo wprowadzania postpu.

— To jasne, e Wasza Wysoko ywi sympati dla Zachodu, skoro pokocha i polubi Amerykank. Czy to prawda, e Wasza Wysoko ma jeszcze inn on?

Abdu uniós krysztaow szklank z sokiem. Na twarzy mia wyraz dobrotliwego rozbawienia, ale mocno zacisn palce. Nie znosi by indagowany przez kobiet.

— Moja religia pozwala mczynie polubi cztery ony, jeli bdzie traktowa je jednakowo.

— Ruch feministyczny rozwija si w Stanach Zjednoczonych i w Europie. Czy Wasza Wysoko sdzi, e ten konflikt kulturowy moe stwarza problemy dla pastw, które angauj si w rozwój rodkowego Wschodu?

— Rónimy si, mademoiselle, strojem i religi. Mieszkacy Jaquiru byliby równie zaszokowani, e kobieta w pani kraju moe utrzymywa zaye stosunki z mczyzn przed lubem. Te rónice nie powstrzymaj adnej ze stron, zainteresowanej zyskiem.

— Nie. — Mademoiselle Grandeau nie przysza tu, by dyskutowa o polityce. Jej czytelnicy chcieli wiedzie, czy Phoebe Spring nadal jest pikna. Czy jej maestwo jest wci takie romantyczne. Napocza nalenik, umiechajc si do Adrianne. Dziewczynka bya niezwykle atrakcyjna, miaa byszczce ciemne oczy króla i pene usta Phoebe. Chocia koloryt wiadczy o beduiskich przodkach, bya podobna do matki. Rysy miaa drobniejsze, bardziej delikatne ni u kobiety, nazywanej ongi królow filmu. Ale miaa t sam delikatn budow, ten sam czysty profil, to samo szczere i niewinne spojrzenie.

— Ksiniczko Adrianne, co czujesz wiedzc, e twoj matk uwaano za najpikniejsz kobiet, jaka kiedykolwiek zaszczycia swoj obecnoci ekran?

Nie moga znale sów. Krótkie, ostre spojrzenie ojca sprawio, e si wyprostowaa.

— Jestem z niej dumna. Moja matka jest najpikniejsz kobiet na wiecie.

Mademoiselle Grandeau zamiaa si i zjada kawaek nalenika.

— Trudno byoby znale kogo, kto miaby odmienne zdanie. By moe pewnego dnia pójdziesz w lady matki. Czy jest szansa, e Wasza Wysoko zagra jeszcze kiedy w filmie?

Phoebe wypia jeszcze troch kawy, modlc si, by jej nie zemdlio.

— Rodzina jest dla mnie najwaniejsza. — Dotkna doni córki pod stoem. — Oczywicie, jestem zachwycona, e mnie tu zaproszono, e mog spotka starych przyjació. Ale dokonaam wyboru, i jak pani powiedziaa, dokonaam go z mioci. — Spojrzaa przecigle w oczy Abdu. — Niewiele jest rzeczy, których kobieta nie zrobi dla mioci.

— To jasne, e to, co stracio Hollywood, zyska Jaquir. Wszyscy zastanawiaj si, czy Wasza Wysoko zaoy dzisiaj „Soce i Ksiyc”. Uwaa si, e jest to jeden z najwikszych skarbów wiata. Jak wszystkie sawne klejnoty, „Soce i Ksiyc” maj swoje legendy, tajemnice i romantyk. Ludzie nie mog si doczeka, by zobaczy ten legendarny naszyjnik. Czy Wasza Wysoko bdzie go miaa na szyi?

— To prezent od mego ma z okazji lubu. W Jaquirze uwaa si go za wykup1, rodzaj wiana dla panny modej. Poza Adrianne, jest to najcenniejszy dar, jaki otrzymaam od Abdu. — Spojrzaa na niego znowu, z odcieniem wyzwania. — Bd go nosi z dum.

— Nie ma kobiety na wiecie, która by dzisiejszego wieczoru nie zazdrocia Waszej Wysokoci.

Trzymajc cigle do Adrianne, Phoebe umiechna si.

— Mog powiedzie tylko, e od lat nie oczekiwaam niczego z równ niecierpliwoci. To bdzie z pewnoci cudowny wieczór. — Znowu spojrzaa Abdu w oczy. — Inszallah.

Tak, jak Phoebe si spodziewaa, po wyjciu z hotelu doczyo do nich dwóch ochroniarzy i szofer. Bya pena radoci z powodu swego pierwszego zwycistwa. Zatrzymaa si w recepcji i zadaa swego paszportu, w którym Adrianne bya wymieniona jako towarzyszce jej niepenoletnie dziecko. Ochrona zaja si rozmow, sdzc widocznie, e pyta o jak bahostk, nie zwrócia uwagi, e urzdnik przyniós z gbi biura oprawny w skór dokument i wsun jej do rki. Niewiele brakowao, by rozpakaa si z radoci... i dumy, któr poczua po raz pierwszy od wielu lat, ale udao jej si nie zdradzi. Nie miaa jeszcze adnego konkretnego planu, bya tylko zdeterminowana, gotowa na wszystko. Siedzca obok niej w limuzynie Adrianne prawie podskakiwaa z podniecenia. Naprawd byy w Paryu, miay przed sob wiele godzin zwiedzania, zanim bd musiay wróci do hotelu. Chciaa pojecha na szczyt wiey Eiffla, posiedzie w kawiarni, i, i i i, suchajc muzyki miasta, któr dotd tylko sobie wyobraaa.

— Zrobimy mae zakupy. — Phoebe tak zascho w ustach, e z trudem moga oderwa jzyk od podniebienia. — U Chanel, u Diora. Zobaczysz te pikne stroje, Addy. Te kolory, materiay. Ale cay czas musisz by zawsze koo mnie, bardzo blisko. Nie chc, by si zgubia. Nie oddalaj si. Obiecaj mi to.

— Obiecuj. — Adrianne poczua narastajce zdenerwowanie. Kiedy matka mówia w ten sposób, bardzo szybko, tak e sowa zleway si ze sob, najczciej popadaa potem w depresj. Nastpnie stawaa si tak spokojna, tak daleka, zamknita w sobie i obojtna na wszystko, e przeraao to Adrianne. Bojc si tego, co, jak wiedziaa, musiao nadej, Adrianne cay czas trajkotaa, przyklejona do Phoebe, gdy ochrona oprowadzaa je po najbardziej ekskluzywnych sklepach Europy.

To byo niczym inny sen, tak róny od wizji Parya o zmierzchu. Salony mody rozjaniay pozacane stoliki, krzesa kryte byy welurem. Wprowadzano je wszdzie z szacunkiem, jakiego nie okazywano Adrianne w jej rodzinnym kraju. Kobiety o gadkich twarzach przemawiay do niej bardzo uprzejmie, czstowano j lemoniad lub herbat i maymi, sodkimi placuszkami, a smuke modelki ukazyway si, ubrane w najnowsze modele.

Phoebe kupowaa w zapamitaniu tuziny sukien koktajlowych z cieniutkimi ramiczkami i paciorkowymi haftami, obcise kostiumy z surowego jedwabiu i pótna. Jeli jej plan si uda, nie zaoy adnej z rzeczy, które tak szaleczo kupowaa. By to swego rodzaju odwet, najdrobniejsza i najsodsza zemsta. Przebiegaa z salonu do salonu, obciajc milczcych ochroniarzy pudekami i torbami.

— Przed lunchem pójdziemy do Luwru — powiedziaa do córki, gdy wsiaday znowu do limuzyny. Spojrzaa na zegarek, potem odchylia si do tyu i zamkna oczy.

— Czy moemy zje w kawiarni?

— Zobaczymy. — Signa po omacku po do Adrianne. — Chc, by bya szczliwa, kochanie. Szczliwa i bezpieczna. To tylko ma znaczenie.

— Lubi tu by z tob. — Mimo ciastek, herbaty i lemoniady, którymi czstowano j w domach mody, czua gód, ale nie chciaa o tym mówi. — Tyle jest do zobaczenia. Kiedy opowiadaa mi o takich miastach, mylaam, e ukadasz bajeczki. To lepsze, ni bajka.

Phoebe otworzya oczy, by spojrze przez okno. Jechali wzdu rzeki, w najbardziej romantycznym miecie wiata. Zuchwale opucia okno i wcigna gboko powietrze. — No co, Addy, czujesz to?

miejc si, Adrianne przylgna do matki, tak by poczu powiew na twarzy.

— Wod?

— Wolno — mrukna Phoebe. — Chc, by zapamitaa t chwil.

Gdy samochód si zatrzyma, Phoebe wysiada powoli, z godnoci, nie raczc nawet spojrze na ochroniarzy. Trzymajc Adrianne za rk wesza do Luwru. Byy tam tumy ludzi — studentów, turystów, zakochanych. Adrianne uwaaa, e s równie fascynujcy, jak dziea sztuki, które pokazywaa jej matka podczas wdrówki przez galerie. Gosy odbijay si od wysokich sufitów, rozmaito tonów i akcentów. Zobaczya mczyzn o dugich jak u kobiety, wosach, ubranego w oddarte na wysokoci kolan dinsy, nioscego obszarpany plecak. Gdy zobaczy, e patrzy na niego, umiechn si szeroko, puci do niej oko i uniós palce w znaku V. Adrianne zmieszaa si i spojrzaa w dó.

— Tak wiele si zmienio — powiedziaa Phoebe. — Wydaje si, e to inny wiat. Sposób, w jaki ludzie si ubieraj, jak mówi. Czuj si jak Rip Van Winkle2.

— Kto?

Wydajc dwik niebezpiecznie przypominajcy szloch Phoebe pochylia si, by przytuli córk.

— To tylko taka bajka. — Prostujc si, spojrzaa na straników. Stali znudzeni kilka kroków za ni. — Chc, eby zrobia dokadnie, co powiem — szepna. — Nie zadawaj pyta. Trzymaj si mnie. — Zanim Adrianne zdya odpowiedzie, Phoebe wcigna j w grup studentów. Rozpychajc si okciami i popychajc, gdy to byo konieczne, wydostaa si z ciby i pobiega dugim korytarzem.

Usyszaa za sob krzyki. Nie zmieniajc tempa porwaa na rce Adrianne i zacza zbiega po schodach. Musiaa znale drzwi, drzwi prowadzce na zewntrz. Gdyby udao jej si wydosta na ulic i zapa taksówk — miaaby szans. Skrcaa w kade odgazienie korytarza, przebiegajc koo zwiedzajcych i personelu. Nie miao znaczenia, czy zmierzaa w gb budynku, czy na zewntrz. Musiaa zgubi straników. Syszaa za sob odgos kroków, biega na olep, niczym zajc, próbujcy wyprzedzi lisa.

Obrazy migotay jej przed oczami. Oddech stawa si coraz goniejszy, gdy biega obok najcenniejszych dzie sztuki wiata. Wosy wysuny si ze schludnego koka, opady rozwian rud gstwin na ramiona. Zobaczya przed sob drzwi i nieomal si potkna. Serce prawie pkao jej z wysiku, gdy wybiega z budynku, przyciskajc do siebie Adrianne. Ale nie przestawaa pdzi.

Znowu moga czu zapach rzeki i wolnoci. Zatrzymaa si, chwytajc powietrze. Pikna, przeraona kobieta, tulca do siebie dziecko. Wystarczyo, by podniosa rk, a taksówka skrcia do krawnika.

— Orly — zdoaa wymówi, rozgldajc si dookoa i wpychajc Adrianne do rodka. — Szybko, prosz, szybko.

— Oui, madame. — Kierowca dotkn beretu, potem nacisn gaz.

— Mamo. Co si dzieje? Dlaczego uciekamy? Dokd jedziemy?

Phoebe zakrya twarz rkoma. Nie byo ju odwrotu.

— Zaufaj mi, Addy. Nie mog ci jeszcze nic wyjani.

Gdy Phoebe zacza dygota, Adrianne przysuna si do niej. Przytulone do siebie, oddalay si od Parya.

Usta Adrianne zadray, gdy usyszaa ryk samolotów.

— Wracamy do Jaquiru?

Phoebe grzebaa w portfelu, lekkomylnie podwoia opat dla taksówkarza. Nie opuszcza jej strach, w ustach czua metaliczny, wstrtny smak. Abdu j zabije, jeli j zapie. Zabije, potem zemci si na Adrianne.

— Nie. — Skulia si na chodniku, jej twarz bya teraz na wysokoci buzi Adrianne. — Nigdy nie wrócimy do Jaquiru. — Spojrzaa przez rami, pewna, e Abdu wyskoczy z nastpnego samochodu i zada kam jej sowom. — Zabieram ci do Ameryki, do Nowego Jorku. Uwierz mi, Addy, robi to, bo ci kocham. A teraz piesz si.

Pocigna córk do rodka. Przez chwil czua si zagubiona w cibie i haasie. Lata miny odkd podróowaa na wasn rk. Nawet przed lubem poruszaa si w otoczeniu dziennikarzy, sekretarek, kostiumologów. Ogarn j lk, opanowaa si czujc ucisk drobnych palców córki.

Pan American. Prosia Celeste, by w kontuarze Pan American czekay na ni bilety. Phoebe sza prdko, modlc si, by przyjacióce udao si wszystko zaatwi. Przy stanowisku z biletami wycigna paszport z torby i podajc go urzdnikowi, umiechna si do niego najpikniejszym ze swych umiechów.

— Dobry wieczór, mam opacone dwa bilety do Nowego Jorku.

By tak olniony jej umiechem, e a zamruga.

— Oui, madame. — Marudzi z papierami, zapatrzony w gwiazd. — Widziaem pani filmy. Jest pani wspaniaa.

— Dzikuj. — Czua, e wraca jej odwaga. Nie zapomniano o niej. — Czy bilety w porzdku?

— Pardon? O, tak, tak. — Przystawia piecztki, co pisa. — Numer pani lotu — powiedzia, wskazujc na okadk biletu. — Pani przejcie. Ma pani jeszcze trzy kwadranse.

Jej donie lepiy si od potu, gdy braa bilety i chowaa je do portfela. — Dzikuj.

— Prosz zaczeka.

Zatrzymaa si, gotowa do ucieczki, jej do zacisna si na rce Adrianne.

— Czy da mi pani autograf?

Przycisna rce do oczu, pozwolia sobie na krótki mieszek.

— Oczywicie. Jak panu na imi?

— Henri, madame. — Poda jej kawaek papieru. — Nigdy pani nie zapomn.

Zoya swój zwyky podpis, szeroki, peen zawijasów.

— Uwierz mi, Henri, nigdy ci nie zapomn. — Wrczya mu karteczk z umiechem.

— Chod, Adrianne. Nie chcemy spóni si na samolot. Niech Bóg bogosawi Celeste — powiedziaa, gdy ruszyy z miejsca. — Spotka si z nami w Nowym Jorku, Addy. Jest moj najlepsz przyjaciók.

— Jak Duja?

— Tak. — Spojrzaa na córk, usiujc zachowa spokój i zmusia si ponownie do umiechu. — Tak jak Duja jest twoj przyjaciók. Ona nam pomoe.

Dworzec lotniczy nie interesowa ju Adrianne. Baa si, bo twarz matki bya bardzo blada, a jej rce dray.

— On bdzie si gniewa.

— Nie zrobi ci krzywdy. — Phoebe znów stana i uja córk za ramiona. — Obiecuj, e zrobi wszystko, by ci nigdy nie skrzywdzi. — Nagle opado napicie tych wszystkich dni i nocy. Przycisna do do zbuntowanego odka, pomkna wraz z Adrianne do toalety i gwatownie zwymiotowaa.

— Mamo, prosz. — Przeraona Adrianne tulia si do Phoebe, pochylonej nad ubikacj. — Musimy wróci, zanim on si zorientuje. Moemy powiedzie, e si zgubiymy, e nas rozdzielono. Bdzie tylko troch zy. Niech to bdzie moja wina. Powiem, e to przeze mnie.

— Nie. — Phoebe opara si o drzwi ubikacji i czekaa, by mdoci miny. — Nie moemy wróci. On chcia ci odesa, dziecinko.

— Odesa?

— Do Niemiec. — Phoebe wycigna drc rk chusteczk i osuszya wilgotn twarz. — Nie pozwol, by ci odesa, by wyda ci za m za czowieka, który moe go przypomina. — Phoebe ju troch spokojniejsza uklka i otoczya ramionami córk. — Nie chc, by spdzia ycie tak, jak ja. Zabioby mnie to.

Powoli strach znika z oczu Adrianne. Ciasne pomieszczenie, cigle jeszcze cuchnce wymiotami, stao si przedsionkiem nowego ycia. Adrianne ostronie pomoga matce stan na nogi.

— Czujesz si lepiej? Oprzyj si o mnie.

Gdy weszy na pokad, Phoebe bya tylko troch bledsza ni zazwyczaj. Zapiy pasy i wsuchiway si w huk silników. Serce nie walio ju tak mocno. Teraz czua tylko dudnienie pod czaszk, przypominajce jej harem i drczcy upa. Zamykajc oczy czua cigle w ustach smak wymiotów.

— Madame? Czy mog poda pani i mademoiselle co do picia po starcie?

— Tak. — Nie chciao jej si otwiera oczu. — Prosz przynie dla córki co zimnego i sodkiego.

— A dla pani?

— Whisky — powiedziaa tpo. — Podwójn.

1 Waciwie: Dar lubny, tzw. „mehr”, czsto mylony z zapat za on. Zgodnie z obowiazujcymi zasadami, nie powinien by ostentacyjny, ani rujnujcy modoeca. Naley cakowicie i bezwarunkowo do ony.

2 Rip Van Winkle — bohater opowiadania Washingtona Irvinga. Uciekajc przed on-sekutnic w góry Catskill, zapad w sen i obudzi si po dwudziestu latach. Okazao si, e ona nie yje, jego dom popad w ruin i cay wiat zmieni si nie do poznania.

Rozdzia 6

Celeste Michaels zawsze interesowa teatr. Ju jako maa dziewczynka postanowia zosta aktork — i to nie zwyk aktork, lecz gwiazd. Baganiem, dsami, podstpem i pochlebstwem wymusia na rodzicach zgod na lekcje sztuki aktorskiej, oni za odnieli si do tego z pobaaniem, sdzc, e ich córeczka przechodzi jedynie okres zachwytu teatrem. Tak samo myleli woc j na przesuchania, próby i przedstawienia w teatrze domu kultury. Andrew Michaels by ksigowym i traktowa ycie jako bilans zysków i strat. Nancy Michaels bya doskona pani domu, z zapaem przygotowujc wymylne desery na spotkania rady parafialnej. Oboje wierzyli, nawet wówczas, gdy teatr zacz rzdzi ich yciem, e maa Celeste wyronie w kocu z fascynacji szminkami teatralnymi i oklaskami.

W wieku lat pitnastu Celeste uznaa, e jest w gruncie rzeczy blondynk i za pomoc farby zmienia swoje zwyke wosy o nieokrelonej barwie w zot aureol, która miaa si sta jej znakiem rozpoznawczym. Matka krzyczaa, ojciec prawi kazania. Celeste nie zmienia koloru wosów. I zdobya rol Marion w szkolnym przedstawieniu „The Music Man”.

Nancy przyznaa si raz mowi, e atwiej by jej byo, gdyby Celeste mylaa o chopakach i alkoholu, a nie o Williamie Szekspirze i Tennessee Williamsie.

W dzie po ukoczeniu szkoy redniej Celeste przeniosa si na Manhattan z milutkiego miasta swojego dziecistwa, pooonego gdzie na kracach New Jersey. Rodzice odprowadzili j na pocig z mieszanin ulgi i niepokoju.

W Nowym Jorku chodzia na przesuchania, stawaa na gowie, aby z zarobków za smaenie hamburgerów i jajek w taniej knajpie opaci lekcje gry aktorskiej i czynsz za mae mieszkanko na czwartym pitrze bez windy. Wysza za m jako dwudziestolatka, maestwo zaczo si bardzo zabawnie a w rok póniej skoczyo katastrof. W tym czasie Celeste przestaa ju oglda si za siebie.

Dziesi lat póniej bya ju królow teatru, sukces goni sukces, trzykrotnie zdobya Tony1 i staa si posiadaczk mieszkania na dachu wieowca na Central Park West. Na ostatni rocznic lubu rodziców ofiarowaa im lincolna, ale oni cigle wierzyli, e gdy ich córka wyronie z aktorstwa, powróci do New Jersey, ustatkuje si i wyjdzie za m za jakiego miego, modego metodyst.

Przechadzajc si teraz po hallu dworca lotniczego Celeste cieszya si ze wzgldnej anonimowoci zawodu aktorki teatralnej. Jeli kto zwróci na ni uwag, widzia tylko atrakcyjn, mocno zbudowan blondynk redniego wzrostu. Nie zobaczy ani impulsywnej kotki Maggie2, ani ambitnej Lady Mackbeth — chyba e tego chciaa sama Celeste.

Spojrzaa na zegarek i znowu zacza si zastanawia, czy Phoebe jest na pokadzie samolotu.

To ju prawie dziesi lat, mylaa siadajc i grzebic w torbie w poszukiwaniu papierosa. Zostay serdecznymi przyjaciókami, gdy Phoebe przybya do Nowego Jorku, krci swój pierwszy film. Celeste wanie skoczya z maestwem i czua si troch zmczona yciem. Dowcipna, sympatyczna Phoebe bya niczym yk wieego powietrza. Odnosiy si do siebie jak siostry, cho obie byy jedynaczkami, odwiedzay si kiedy to byo moliwe, traciy majtek na rozmowy midzymiastowe.

Nikt nie cieszy si bardziej ni Celeste, gdy Phoebe dostaa nominacj do Oscara. Nikt nie radowa si wicej od Phoebe, gdy Celeste zdobya swoj pierwsz Tony.

Pod wieloma wzgldami stanowiy swoje przeciwiestwo. Celeste bya twarda i zawzita, Phoebe — podatna na wpywy i ufna. Nie zdaway sobie sprawy, jak bardzo si uzupeniaj, ale do koca miay pielgnowa swoj przyja.

Potem Phoebe wysza za m i odleciaa do swego pustynnego królestwa. Po upywie pierwszego roku korespondencja staa si sporadyczna, a potem niemal zanika. Bolao to bardzo Celeste. Nigdy by si do tego nie przyznaa, ale stopniowe zrywanie przyjani przez Phoebe sprawio jej wiele cierpienia. Pozornie przyja to z filozoficznym spokojem. ya peni ycia, realizowaa to, co sobie wymarzya jako dziewczynka w New Jersey. Ale w gbi serca ukrywaa smutek. Przez te wszystkie lata Celeste cigle wysyaa podarki dziewczynce, któr uwaaa za swoj chrzeniaczk, i bawiy j sztywne oficjalne liciki z podzikowaniami, przysyane przez Adrianne.

Gotowa bya pokocha to dziecko. Czciowo dlatego, e polubia teatr, a to maestwo nie mogo jej da dzieci. Czciowo — bo Adrianne bya córk Phoebe.

Celeste zgasia papierosa, signa do torby z zakupami i wycigna rudowos porcelanow lalk. Ubrana bya w bkitn aksamitn sukienk z biaym przybraniem. Celeste wybraa j sdzc, e dziewuszce spodoba si lalka z wosami podobnymi do wosów matki. Nie miaa pojcia, co powiedzie na przywitanie dziecku lub Phoebe.

Kiedy usyszaa zapowied ldowania, zerwaa si na nogi i zacza chodzi tam i z powrotem. To ju nie potrwa dugo. Wysid z samolotu, przejd przez kontrol celn. Nie byo powodu do drczcego niepokoju, zepchnitego w gb mózgu.

Ale depesza tak niewiele jej powiedziaa.

Pamitaa kade sowo i — jako dobra aktorka — odtworzya je w mylach dodajc wasn interpretacj..

CELESTE. POTRZEBUJ TWOJEJ POMOCY. PROSZ ZAATW

DWA BILETY DO NOWEGO JORKU PAN AMERICAN W ORLY.

LOT DRUGA ZERO ZERO. WYJD PO MNIE JELI MOESZ.

NIE CHC NIKOGO INNEGO. PHOEBE.

Zobaczya je, gdy tylko przeszy przez drzwi, wysoka, olniewajca rudowosa kobieta i przypominajca lalk dziewczynka. Szy blisko siebie, trzymajc si za rce, stykajc ciaami. Celeste z zaskoczeniem stwierdzia, e przez chwil nie moga odgadn, kto komu dodaje odwagi.

Nagle Phoebe uniosa gow. Caa gama uczu przemkna przez jej twarz, najbardziej widoczna bya ulga. Celeste zauwaya te w jej oczach strach. Szybkim krokiem podesza do przyjacióki.

— Phoebe. — Uczucie przyjani zdominowao wszelkie inne emocje, przytulia j mocno. — Cudownie, e znów ci widz.

— Celeste. Dziki Bogu! Dziki Bogu, e tu jeste.

Ta desperacja bya bardziej niepokojca ni fakt, e Phoebe pltaa si w sowach, wyranie podchmielona. Z wystudiowanym umiechem spojrzaa na Adrianne.

— Wic to jest twoja Addy. — Lekko pogaskaa wosy dziecka, zauwaajc podkrone oczy i lady wyczerpania. Przypomniay si jej zdjcia ofiar katastrof, dziewczynka miaa to samo tpe i bezbronne spojrzenie osoby w szoku. — Odbya dug podró, ale to ju prawie koniec. Na ulicy czeka na nas samochód.

— Nigdy nie bd ci si moga za to odwdziczy... — zacza Phoebe.

— Nie bd mieszna. — Jeszcze raz szybko ucisna przyjaciók i podaa torb Adrianne. — Przyniosam prezent, by uczci twój przyjazd do Ameryki.

Adrianne spojrzaa na lalk, zdobya si na tyle energii, by przesun palcem po rkawie lalczynej sukni. Aksamit przypomnia jej Duj, ale bya zbyt zmczona, by paka.

— adna. Dzikuj.

Celeste uniosa brwi ze zdziwienia. Gos dziecka by równie egzotyczny i cudzoziemski, jak i wygld.

— Wemy bagae i chodmy do domu, tam odpoczniecie.

— Nie mamy bagau. — Phoebe zachwiaa si, zapaa równowag, opierajc do na ramieniu przyjacióki. — Nie mamy niczego.

— W porzdku. — Z pytaniami mona zaczeka, zdecydowaa Celeste, obejmujc Phoebe. Widziaa, e dziewczynka utrzyma si sama na nogach. — Idziemy do domu.

Tym razem inaczej ni w Paryu, Adrianne niewiele zobaczya w drodze z lotniska na Manhattan. W limuzynie byo ciepo i cicho, ale nie moga si odpry. Nie spuszczaa oka z matki, tak jak podczas dugiego lotu przez Atlantyk. Wetkna pod pach lalk od Celeste i trzymaa mocno do Phoebe. Bya zbyt zmczona, by zadawa pytania, ale cay czas trwaa w gotowoci do ucieczki.

— Tyle czasu mino. — Phoebe rozejrzaa si dookoa, jak gdyby wyrwana z transu. Wargi jej dray, oczy biegay od okna do okna. — Tyle zmian. Ale tu jest tak samo.

— Zawsze moesz liczy na Nowy Jork. — Celeste wypucia smug dymu z ust, zauwaya, e Adrianne przyglda si papierosowi ciemnymi, zafascynowanymi oczami. — Moe Adrianne zechce pój jutro na spacer do parku, albo na zakupy. Jedzia kiedy na karuzeli, Adrianne?

 — Co to jest?

 — To drewniane konie, na których mona jedzi w kóko przy dwikach muzyki. Mamy karuzel w parku, niedaleko mojego mieszkania. — Umiechna si do Adrianne, zauwaajc, e Phoebe podskakiwaa za kadym razem, gdy samochód hamowa. Matka bya kbkiem nerwów, natomiast dziecko zdawao si mie elazn samokontrol. O czym, na Boga, miaa rozmawia z dzieciakiem, który nie wiedzia, co to karuzela? — Nie moga wybra lepszej pory na przyjazd do Nowego Jorku. Wszystkie sklepy maj ju witeczne dekoracje.

Adrianne pomylaa o szklanej kuli i o Fahidzie. Nagle zapragna pooy gow na kolanach matki i zapaka. Chciaa wróci do domu, zobaczy babk i ciotki, poczu wonie haremu. Ale nie byo ju odwrotu.

— Czy bdzie pada nieg? — zapytaa.

— Bdzie juz wkrótce. — Zaskoczona Celeste poczua, e pragnie obj dziewczynk i pocieszy. Nigdy nie uwaaa siebie za osob szczególnie macierzysk. Sposób, w jaki Adrianne gaskaa do matki, mia w sobie tyle smutku, co siy. — Teraz nadesza fala ciepa. Ale nie sdz, by to dugo potrwao. — Dobry Boe, rozmawiaa teraz o pogodzie. Z ulg odetchna, gdy samochód zwolni. — Jestemy na miejscu — stwierdzia energicznie, gdy limuzyna podjechaa do krawnika. — Zmieniam mieszkanie pi lat temu. Tak mi tu dobrze, e musieliby mnie std si wyrzuca.

Miny stranika i znalazy si w hallu starego, eleganckiego budynku na Central Park West. Celeste sza szybko, zaganiajc Phoebe i Adrianne do wyoonej boazeri windy. Rce i nogi ciyy Adrianne jak oów, tak powolna wydawaa si jej ta jazda donikd. Walczya ze snem w samolocie, na si wyrywaa si z chwilowej drzemki, by upewni si, e nie rozdzielono jej z matk. Teraz osaba nagle, sza jak automat midzy dwiema kobietami do pooonego na dachu apartamentu Celeste.

— Zabior was na dug wycieczk, gdy ju odpoczniecie. — Celeste rzucia akiet na oparcie krzesa, zastanawiajc si, co, u diaba, powinna teraz zrobi. — Musicie umiera z godu. Mam co zamówi, czy zrobi omlet?

— Nie mogabym teraz nic zje. — Phoebe usiada ostronie na sofie. Miaa wraenie, e jeli poruszy si zbyt szybko, przewróci si. — Addy, jeste godna?

 — Nie. — Dziewczynka czua, e jej odek buntuje si na sam myl o jedzeniu.

— Biedactwo leci z nóg. — Celeste zbliya si i obja Adrianne. — A moe chcesz spa?

— Id z Celeste — odezwaa si Phoebe, zanim córka zdya zaprotestowa. — Ona si tob zajmie.

— Nie odejdziesz?

— Nie, bd tutaj, gdy si obudzisz. — Phoebe ucaowaa j w oba policzki. — Daj sowo.

— No, chod, kochanie. — Celeste prawie wniosa po schodach wyczerpan dziewczynk. Plotc trzy po trzy zdja z niej akiet i pantofle i otulia starannie kocem. — To by dugi dzie.

— Jeli on tu przyjdzie, obudzisz mnie, bym moga zaj si mam?

Do Celeste, gadzca wosy dziecka znieruchomiaa. Adrianne miaa podsinione ze zmczenia oczy, ale patrzya przytomnie i czujnie.

— Tak, nie martw si. — Nie wiedziaa, co powinna zrobi, wic ucaowaa czoo dziewczynki. — Ja te j kocham, zotko. Zajmiemy si ni obie.

Uspokojona tym zapewnieniem Adrianne zamkna oczy.

Celeste zacigna zasony i zostawia za sob otwarte drzwi. Adrianne zasna nim Celeste zdya wyj z pokoju. Gdy Celeste zesza cichutko na dó, zobaczya, e Phoebe te pi.

Koszmar wyrwa Adrianne ze snu. Ten sen powtarza si od dnia jej pitych urodzin. nia o ojcu wchodzcym do pokoju matki, syszaa pacz, krzyki, odgos rozbijanego szka. Widziaa siebie, wczogujc si pod óko, z rkami przycinitymi do uszu.

Obudzia si z twarz zalan zami, stumia krzyk, bojc si obudzi kobiety w haremie. Ale to nie by harem. Bya zupenie zdezorientowana, stracia poczucie czasu i miejsca, siedziaa kilka minut bez ruchu, nim udao si jej uporzdkowa w mylach kolejno wydarze.

Lecieli do Parya maym samolotem i ona si baa. Miasto, z jego dziwnie ubranymi mieszkacami i licznymi kwietnikami, wygldao, jak z bajki. A potem byy sklepy, te wszystkie kolory, jedwabie, atasy. Mama kupia jej róow sukienk z biaym konierzykiem. Ale zostawia j w Paryu. Nie pojechay na szczyt wiey Eiffla. Za to poszy do Luwru. I ucieky. Mama bya przeraona i zwymiotowaa.

A teraz byy w Nowym Jorku z jasnowos dam o piknym gosie.

Nie chciaa by w Nowym Jorku. Chciaa zosta w Jaquirze z Jiddah, ciotk Latif i kuzynkami. Adrianne przetara oczy i wysuna si z óka. Chciaa wróci do domu, gdzie moga wdycha znajome zapachy, gdzie mówiono zrozumiaym dla niej jzykiem. Zabraa lalk, ofiarowan przez Celeste i posza szuka matki.

Gdy dotara do szczytu spiralnych schodów, usyszaa rozmow. Zesza do poowy klatki schodowej, moga std widzie matk i Celeste, siedzce w duym, biaym pokoju z czarnymi oknami. Tulc do siebie lalk, usiada i suchaa.

— Nigdy nie zdoam ci si odwdziczy.

— Nie bd gupia. — Celeste przekrelia ten dug jednym teatralnym gestem. — Jestemy przyjaciókami.

— Nie moesz sobie wyobrazi, jak bardzo potrzebowaam przyjacióki przez te wszystkie lata. — Phoebe krya po pokoju, ze szklank w rku.

— Nie, nie mog — powiedziaa powoli Celeste, zaniepokojona stanem nerwów przyjacióki. Zdradzay to gwatowne ruchy Phoebe. — Ale chciaabym si dowiedzie wszystkiego.

— Nie wiem, od czego zacz.

— Gdy ci ostatni raz widziaam, wygldaa cudownie otulona zwojami biaego atasu i tiulu, na szyi miaa bajkowy naszyjnik.

— „Soce i Ksiyc”. — Phoebe przymkna oczy i pocigna solidny yk ze szklanki. — To najpikniejszy klejnot, jaki kiedykolwiek widziaam. Mylaam, e to podarunek, najdoskonalszy symbol mioci, o jakiej moe marzy kobieta. Nie zdawaam sobie sprawy, e on mnie tym naszyjnikiem kupi.

— O czym ty mówisz?

— Trudno ci wytumaczy, jakie jest ycie w Jaquirze.— Bkitne oczy Phoebe byy zaczerwienione. Pia od chwili, gdy zbudzia si z niespokojnego snu, lecz alkohol nie dawa odprenia.

— Spróbuj.

— Z pocztku byo cudownie. W kadym razie chciaam w to wierzy. Abdu by dobry, nadskakujcy. A ja, zwyka dziewczyna z Nebraski, byam królow. Poniewa zdawao si, e ma to znaczenie dla Abdu, próbowaam y wedug tamtejszych zwyczajów — stroje, zachowanie i tak dalej. Kiedy po raz pierwszy zasoniam twarz, miaam wraenie, e wygldam, no có, egzotycznie i bardzo seksownie.

— Jak w „I Dream of Jeannie”? — zapytaa Celeste ze miechem, ale przyjacióka odpowiedziaa jej tylko zakopotanym spojrzeniem. — Niewane. To gupi art.

— Nie miaam nic przeciwko zasonie, naprawd. Wydawao si to takim drobiazgiem, ponadto Abdu nalega, bym j nosia tylko w Jaquirze. Wiele podróowalimy tego pierwszego roku, wic wszystko wydawao si przygod. Gdy zaszam w ci, traktowano mnie niczym cenny klejnot. Byy pewne komplikacje i Abdu nie mógby ju by bardziej kochajcy i troskliwy. Potem urodziam Adrianne. — Phoebe spojrzaa na szklank. — Chc si jeszcze napi.

— Nalej sobie.

Phoebe podesza do barku i napenia szklaneczk po same brzegi.

— Byam zaskoczona, gdy Abdu wpad w zo. Bya takim piknym, zdrowym dzieckiem, to by istny cud, bo dwa razy omal nie poroniam. To prawda, e stale mówi o synu, ale nigdy nie sdziam, e naprawd rozgniewa si z powodu córki. Czuam si zraniona. Poród by dugi i ciki, nastawienie Abdu do maej sprawio, e wybucham. Strasznie pokócilimy si w szpitalu. Potem wszystko jeszcze si pogorszyo, zwaszcza gdy lekarze powiedzieli, e nie mog mie wicej dzieci. — Phoebe napia si znowu, czujc, jak alkohol przenika do organizmu. — On si zmieni, Celeste. Oskara mnie, e nie tylko daam mu córk, której nie pragn, ale uwiodam go i sprowadziam z drogi obowizku i tradycji.

— Uwioda go? Co za dra! — Celeste zrzucia kopniakiem buciki z nóg. — Ten facet nie da ci cienia szansy, zawraca ci gow, przysya setki biaych ró, wykupywa wszystkie stoliki w restauracji, bycie mogli zje obiad we dwoje. Chcia ciebie i zrobi wszystko, by ci zdoby.

— To nie miao znaczenia. Widzia mnie jako prób, rodzaj testu, którego nie zda — i znienawidzi mnie za to. Uzna, e Adrianne jest kar, a nie nagrod, za to, e polubi kobiet z Zachodu, chrzecijank, i w dodatku aktork. Nie chcia w ogóle widywa córki, stara si te unika mnie. Odesa mnie do haremu i uwaa, e musz by wdziczna, i si ze mn nie rozwiód.

 — Do haremu? To znaczy — same tylko kobiety? Zasony i owoce granatu?

Phoebe usiada, obejmujc szklaneczk domi.

— Nie ma w tym adnej romantyki. Pokoje kobiet. Siedzisz dzie po dniu, bez koca, a one gadaj o seksie, rodzeniu dzieci i modzie. Twój status zaley od tego, ilu synów urodzia. Kobieta, która nie moe mie dzieci, jest godna politowania.

— To jasne, e adna z nich nie czytaa Glorii Steinem — wtrcia Celeste.

— Kobiety tam nie czytaj. Nie pracuj, nie prowadz samochodów. Nie maj nic do roboty, poza siedzeniem, piciem herbaty i czekaniem, by dzie min. Mog jeszcze i ca gromad po zakupy, spowite w czer od stóp do gów, by nie kusi mczyzn.

— To niemoliwe — odpara ze zdumieniem Celeste.

— Ale to prawda. Wszdzie kr stranicy religii. Mona by skazanym na chost za powiedzenie czego niewaciwego, zrobienie czego niewaciwego, nieodpowiednie ubranie. Nawet jednym sowem nie wolno odezwa si do mczyzny, który nie naley do rodziny.

— Phoebe, mamy rok 1971!

— Ale nie w Jaquirze. — Wydaa z siebie dwik, przypominajcy miech i zakrya doni oczy. — W Jaquirze czas nie istnieje. Mówi ci, Celeste, straciam prawie dziesi lat mego ycia. Czasem zdaje mi si, e sto, czasem, e tylko kilka miesicy. Tak tam jest. Kiedy nie mogam mie ju dzieci, Abdu wzi sobie drug on. Na to zezwala prawo. Prawo mczyzn.

Celeste gwatownym ruchem wyszarpna papierosa z porcelanowego pudeeczka, stojcego na niskim stole.

— Czytaam kilka artykuów. W ostatnich latach ukazao si ich par, o tobie i Abdu. Nigdy nie wspominaa o niczym podobnym.

 — Nie mogam. Pozwala mi rozmawia z dziennikarzami, bo zaleao mu na reklamie w zwizku z koniunktur na naft na rodkowym Wschodzie.

— Syszaam o tym — powiedziaa sucho Celeste.

— Musiaaby tam by, aby to zrozumie. Nawet prasa nie moe pisa o wszystkim. Gdyby spróbowaa, stosunki z Jaquirem zostayby zerwane. Stawk s miliardy dolarów. Abdu jest ambitny i sprytny. Dopóki by ze mnie jaki poytek, zatrzymywa mnie.

Celeste zapalia papierosa, potem wydmuchna powoli dym. Nie bya pewna, czy poowa z tej opowieci nie bya podem bujnej wyobrani przyjacióki. Ale jeli cho troch byo w tym prawdy, trzeba byo co jeszcze wyjani.

— Dlaczego tam zostaa? Jeli tak ci traktowa, jeli bya nieszczliwa, czemu, do cholery, nie spakowaa walizek i nie wyjechaa?

— Zagroziam, e wyjad. Wtedy, po narodzinach Addy, wierzyam jeszcze, e mog co uratowa, jeli si nie poddam. Wtedy mnie zbi.

— Mój Boe, Phoebe. — Wstrznita Celeste podesza do przyjacióki.

— To byo gorsze, ni najokropniejszy koszmar. Krzyczaam i krzyczaam, ale nikt mi nie pomóg. — Potrzsna gow, ocierajc szybko zy. — Nikt si nie odway mi pomóc. On bi mnie i bi, a przestaam cokolwiek czu. Potem mnie zgwaci.

— To nienormalne. — Celeste otoczya Phoebe ramionami i posadzia na kanapie. — Na pewno moga co zrobi, by si obroni. Posza na policj?

Phoebe upia znowu yk, umiechajc sie ze smutkiem.

 — Bicie on jest w Jaquirze dozwolone. Jeli tylko mczyzna ma powód. Zajy si mn inne kobiety. Byy naprawd bardzo dobre.

— Phoebe, dlaczego do mnie nie napisaa, nie daa zna, co si dzieje? Mogabym ci pomóc. Zrobiabym to.

— Nawet gdyby udao si przemyci list z Jaquiru, nic nie moga by zrobi. Abdu ma w swoim kraju absolutn wadz: religijn, polityczn, prawn. Nie przeya nigdy nic podobnego. Wiem, e nie jeste w stanie wyobrazi sobie, jak wygldao moje dotychczasowe ycie. Zaczam marzy o wyjedzie. By legalnie opuci Jaquir musiaabym mie zgod Abdu, wic zaczam myle o ucieczce. Lecz przecie bya Adrianne. Nie mogam wyjecha z ni, nie mogam wyjecha bez niej. Jest dla mnie wszystkim, Celeste. Sdz, e skoczyabym ze sob wiele razy, gdyby nie Addy.

— Ile ona wie?

— Nie jestem pewna. Mam nadziej, e niewiele. Wie, jak ojciec si do niej odnosi, ale próbowaam wyjani, e jest to tylko odbicie tego, co on czuje do mnie. Kobiety kochay j i myl, e bya tam dosy szczliwa. Przecie nie znaa innego ycia. Abdu postanowi j odesa.

— Odesa? Dokd?

— Do szkoy w Niemczech. Wtedy zrozumiaam, e musz co zrobi. Podj przygotowania, by wyda j za m w jej pitnaste urodziny.

— Boe, biedne dziecko.

— Nie mogam tego znie, nie mogam nawet pomyle, e przeyje to, co ja przeywaam. Podró do Parya bya jakby znakiem. Teraz lub nigdy. Gdyby nie ty, nigdy by si nam nie udao.

— Szkoda, e nie mog nic wicej zrobi. Chciaabym dopa tego sukinsyna i wykastrowa go tpym noem.

— Nie mog tam wróci, Celeste.

Przyjacióka spojrzaa na ni, zaskoczona.

— Oczywicie, e nie.

— Mam na myli, e nigdy tam nie wróc. — Phoebe napenia znowu szklaneczk, rozlewajc przy tym troch alkoholu. — Jeli on tu przyjedzie, prdzej si zabij, ni tam wróc.

— Nie mów tak. Jeste w Nowym Jorku, jeste bezpieczna.

— Ale jest jeszcze Addy.

— Ona te jest bezpieczna. — Celeste pomylaa o piknych ciemnych, wyrazistych oczach, podkronych ze zmczenia. — Miaby ze mn do czynienia. Przede wszystkim powiadomimy pras, a moe i Departament Stanu.

— Nie, nie. Nie chc rozgosu. Ze wzgldu na Addy. Ju teraz wie wicej, ni powinna.

Celeste otworzya usta, by zaprotestowa, ale zaraz je zamkna.

— Masz racj.

— Chc to mie za sob. Chc wróci do pracy, zacz znowu y.

— A moe by zacza najpierw y? Jak staniesz pewniej na nogi, moesz zacz myle o powrocie do pracy.

— Musz zapewni Adrianne dom, szko, ubrania.

— Masz na to duo czasu. Teraz moesz tu zosta, odpocz, da sobie i Adrianne czas na przystosowanie si do nowej sytuacji.

Phoebe skina gow i zacza paka.

 — Czy wiesz, Celeste, co w tym wszystkim najgorsze? Ja go cigle kocham.

Adrianne wesza po cichu na gór.

1 Tony — nagroda, przyznawana corocznie przez American Theatre Wing za osignicia w sztuce teatralnej. „Tony” by to przydomek aktorki Antoinette Perry.

2 Przypuszczalnie chodzi tu o Margaret, bohaterk sztuki Tenneessee Williamsa „Kotka na gorcym, blaszanym dachu”.

Rozdzia 7

Przez szpar midzy zasonami wpaday promienie soca. Adrianne obudzia si. Pod powiekami czua piasek, w gowie miaa zamt. Ale miaa zaledwie osiem lat, pomylaa wic od razu o jedzeniu. Wlizna si w sukienk, któr nosia w Paryu, i zacza schodzi po schodach.

Apartament by o wiele wikszy, ni to jej si zdawao poprzedniej nocy. Z korytarza wychodzio si przez ukowate drzwi. Bya bardzo godna, wic zamiast zwiedza zesza cicho na dó, majc nadziej, e znajdzie tam owoce i chleb.

Usyszaa rozmow. Mczyzny i kobiety. Potem miech, duo miechu. Ludzie na zmian artowali i kócili si, kobieta — ostrym, kótliwym gosem, mczyzna — jak dziwn angielszczyzn. Im duej rozmawiali, tym wicej miechu syszaa Adrianne. Ostronie skradaa si w kierunku skd dochodziy te dwiki i wreszcie znalaza si w kuchni Celeste.

Pomieszczenie byo puste, ale nadal sycha byo gosy. Adrianne odkrya, e dochodz one z maego pudeka, w którym zobaczya jakie postacie. Zachwycona podesza, by dotkn pudeka. Ludzie nie zwrócili na ni uwagi i kócili si dalej.

To nie s ywi ludzie, zrozumiaa Adrianne. To tylko obrazki ludzi, ruchome, mówice obrazki. To znaczy, e ludzie w pudeku to gwiazdy filmowe, jak jej matka. Zapominajc o jedzeniu opara okcie na bufecie i zapatrzya si.

— Po prostu poó tu wszystko... Och, Adrianne, ju wstaa.

Adrianne wyprostowaa si szybko, oczekujc na nagan.

— Dobrze. — Celeste odczekaa, a mody dostawca pooy torby na bufecie. — Teraz mam lepsze towarzystwo ni „Kocham Lucy”. — Podaa chopcu kilka banknotów. — Dzikuj.

— Dzikuj pani, panno Michaels. — Mrugn do Adrianne i wyszed.

— Twoja matka jeszcze pi, ale pomylaam sobie, e twój brzuszek moe ci zbudzi. Boj si, e nie wiem, co lubi je mae dziewczynki, wic zdaam si na sprzedawc. — Wycigna pudeko „Rice Krispies”. — Zdaje si, e to bdzie dobre na pocztek.

W telewizorze pojawiy si reklamy, naga eksplozja kolorów i dwików. Adrianne otworzya usta ze zdumienia. „Biae Tornado” nadcigao, by wyzwoli jak pani domu od woskowatego, ótego osadu.

— Podoba ci si? — Celeste pooya do na ramieniu Adrianne. — Czy nie macie telewizji w Jaquirze?

Adrianne bya zbyt przejta, by odpowiedzie, potrzsna tylko gow.

— No có, moesz oglda, co zechcesz przez kilka dni. W tamtym pokoju jest wikszy telewizor. Ten przeznaczony jest dla rozrywki mojej gosposi. Nie masz ochoty na niadanie?

— Prosz.

— Moe „Rice Krispies”?

Adrianne obejrzaa pudeko. Byy na nim mieszne ludziki w wielkich biaych kapeluszach.

— Lubi ry.

— Ten ry jest inny. Poka ci. — Na znak Celeste Adrianne usiada na krzele. Z tego miejsca moga jednoczenie patrze w telewizor i widzie pani domu. — Najpierw wsypujesz go do miski. Potem... — Znajdujc w tym przyjemno, Celeste celebrowaa nalewanie mleka. — A teraz suchaj. — Daa znak Adrianne. — No, dalej, nadstaw uszu, przysu si do talerza.

— To syczy.

— Trzaska, skrzypi i pka — poprawia ma Celeste, posypujc potraw cukrem. — Jedzenie, które syczy, nie miaoby powodzenia. No, spróbuj.

Adrianne ocigajc si zanurzya yk w mleku. Nie moga zrozumie, dlaczego kto miaby ochot na jedzenie wydajce takie dwiki, ale bya bardzo dobrze wychowana. Spróbowaa raz, potem drugi, wreszcie obdarzya Celeste pierwszym prawdziwym umiechem.

— Dobre. Dzikuj. Lubi amerykaski ry.

— „Rice Krispies”. — Celeste zwichrzya jej wosy. — Ja te zjem troch.

Ta godzina spdzona z Celeste pozostaa najmilszym wspomnieniem Adrianne z pierwszych dni w Ameryce. Czua si troch jak w haremie. Celeste bya kobiet i rozmawiay o kobiecych sprawach. O zakupach, o jedzeniu, które razem z Celeste pochoway we waciwe miejsca. Byy tam takie rzeczy, jak maso zrobione z orzeszków i zupa z literkami. Bya te czekolada.

Celeste bya taka inna, miaa krótkie zote wosy i nosia spodnie. Adrianne polubia jej gos, który tak wdzicznie wznosi si i opada, sposób, w jaki podkrelaa ruchem ramion i doni, a nawet caego ciaa, kade wypowiedziane sowo.

Kiedy Phoebe do nich doczya, Adrianne siedziaa grzecznie na kanapie, ogldajc swój pierwszy serial.

— Boe, nie pamitam, kiedy spaam tak dugo. Dzie dobry, kochanie.

— Mama. — Adrianne natychmiast poderwaa si, by otoczy matk ramionami.

Mimo straszliwego kaca Phoebe mocno przygarna córk.

— Oto jak naley rozpoczyna dzie. — Odsuna si z umiechem. — A jak zacz si twój dzie?

— Jadam „Rice Krispies” i ogldaam telewizj.

Celeste wpada do kuchni, cignc za sob smug dymu z papierosa.

— Jak widzisz, Adrianne szybko si amerykanizuje. Jak tam gowa?

— Bywao gorzej.

— Masz wszelkie prawo, by si upi. — Spojrzaa na telewizor, zastanawiajc si, czy program jest odpowiedni dla omiolatki. Ale z tego, co Phoebe mówia, Adrianne moga by bardziej zaskoczona „Ulic Sezamkow” ni miosnymi perypetiami ze „Szpitala miejskiego”. — No, teraz, gdy jeste ju na nogach, radziabym ci wypi filiank kawy i zje przed wyjciem jakie niadanie.

wiato wpadajce przez okno razio Phoebe w oczy, wic odwrócia si plecami.

— Wychodzimy?

— Kochanie, wiesz, e podziel si z tob wszystkim, co mam w szafie, ale nic z moich rzeczy nie bdzie pasowa ani na ciebie, ani na Adrianne. Wiem, e masz wiele spraw do zaatwienia, pomylaam wic, e musimy zacz od rzeczy najwaniejszych.

Phoebe przycisna palce do skroni i zwalczya ch, by uciec do óka i nakry si z gow,

— Masz racj. Addy, czemu nie pójdziesz na gór, by wyszczotkowa wosy i odwiey si? Potem pójdziemy zwiedza Nowy Jork.

— Chcesz?

— Tak. — Phoebe ucaowaa córk w czubek nosa. — Id. Zawoam ci, gdy bdziemy gotowe.

Celeste odczekaa, a Adrianne zacznie wchodzi po schodach.

— Ona bardzo ci kocha.

— Wiem. — Phoebe usiada, gowa j bolaa. — Czasem myl, e jest zapat za wszystko, co przeszam.

— Zotko, jeli nie masz ochoty wychodzi...

— Nie. — Phoebe przerwaa przyjacióce ruchem gowy. — Masz racj, musimy zacz od spraw podstawowych. Poza tym, nie chc trzyma Addy pod kluczem. Bya uwiziona przez cae ycie. Chodzi o pienidze.

— Och, jeli tylko o to...

— Celeste, i tak ci jestem ju tyle winna. Nie zostao mi wiele dumy, nie chc traci resztek.

— Dobrze. Poycz ci.

— Kiedy wyjedaam, byymy sobie równe. — Z westchnieniem rozejrzaa si po apartamencie. — Ty wiele osigna, a ja do niczego nie doszam.

Celeste przysiada na porczy sofy.

— Phoebe, po prostu wybraa z drog. To si zdarza.

— Taak. — Poczua, e strasznie pragnie si napi. Aby nie ulec pokusie, pomylaa o Adrianne i yciu, jakie jej chciaa zapewni. — Mam troch biuterii. Wikszo musiaam zostawi, ale par zabraam. Chc je sprzeda, potem bdziemy mogy utrzymywa si z alimentów, jakie Abdu zapewni po rozwodzie mnie i Adrianne. Oczywicie, wróc do pracy, wic pienidze nie bd zbyt dugo problemem. — Odwrócia si znowu do okna, by popatrze na obojtne niebo. — Chc da jej wszystko, wszystko, co najlepsze. Musz to zrobi.

 — Bdziemy martwi si o to póniej. Sdz, e na razie Adrianne wystarczy para tenisówek i dinsy.

Adrianne staa na skrzyowaniu ulic Pidziesitej i Pidziesitej Drugiej, jedn rk ciskaa do matki, druga bawia si bezustannie guzikami nowego paszcza z futrzanym konierzem. Jeli podczas krótkiego pobytu w Paryu czua si jak w innym wiecie, to Nowy Jork wydawa si jej innym wszechwiatem. A ona bya jego czci.

Wszdzie byli ludzie, miliony, jak si jej zdawao — i nikt nie wyglda tak samo. Stroje nie byy ujednolicone, jak w Jaquirze. Na pierwszy rzut oka trudno byo odróni kobiety od mczyzn, czsto bowiem miewali jednakowo dugie wosy. Niektóre kobiety nosiy spodnie. W Nowym Jorku nie byo prawa, zakazujcego noszenia ich czy innego damskiego stroju — krótkich spódniczek, sigajcych zaledwie do poowy uda. Widziaa mczyzn z paciorkami na szyjach i opaskami na gowach, mczyzn w eleganckich garniturach i paszczach. Kobiety w futrach z norek i kobiety w obcisych dinsach.

Niezalenie od tego, co mieli na sobie, poruszali si bardzo szybko. Adrianne przesza przez ulic, idc pomidzy matk a Celeste. Wszystko j ciekawio. Ludzie wypeniali miasto, kady cal i kady jego zaktek, haas, jaki czynili, wznosi si do góry niczym pochwalne mody. Poruszali si grupami lub w pojedynk. Ubierali si jak ebracy i jak królowie. W uszach dzwonio jej od tysicy gosów.

A budynki. Wznosiy si prosto w niebo, wyej ni minarety, wyej ni paace. Zastanawiaa si, czy zbudowano je na chwa Allaha, ale nie syszaa jeszcze wezwania do modlitwy. Ludzie wchodzili tam i wychodzili w popiechu, ale nie zauwaya, by nie wolno tam byo wchodzi kobietom.

Kilku sprzedawców rozoyo swoje towary na chodniku, ale gdy Adrianne zatrzymaa si, by je obejrze, matka pocigna j za sob.

Wchodzia cierpliwie do sklepów, ale tym razem zakupy jej nie interesoway. Chciaa by na zewntrz, chon to wszystko. Trzeba byo zapamita tyle nowych zapachów. Odór spalin setek aut, ciarówek i autobusów, które wloky si ulicami, trbic gono. I wo dymu — powiedziano jej, e tak pachn pieczone kasztany. I intensywny zapach cia tylu ludzi.

Byo to brudne, czsto nawet odpychajce miasto, ale Adrianne nie dostrzegaa pokadów brudu ani bezwzgldnoci. Widziaa ycie, tak urozmaicone i tak podniecajce, jakiego dotd nie znaa. I chciaa widzie jeszcze wicej.

— Tenisówki. — Celeste opada na krzeso w dziale obuwniczym u „Lorda i Taylora”. Umiechna si szeroko do Adrianne. Na twarzy tego dziecka, pomylaa, odbija si tysic wrae. I wszystkie s cudowne. Zadowolona bya, e zwolniy kierowc i zdecydoway si na spacer, cho nie czua ju nóg. — Co mylisz o naszym wielkim, zym miecie, Addy?

— Moemy zobaczy co jeszcze?

— Tak. — Przepeniona mioci Celeste odgarna wosy Adrianne za uszy. — Zobaczysz wszystko, co tylko zechcesz. Jak si czujesz, Phoebe?

— Wspaniale. — Phoebe umiechna si z wysikiem i rozpia paszcz. Bya roztrzsiona. Cay ten zgiek, ci ludzie, po tylu latach ciszy i samotnoci. I decyzje. Trzeba bdzie podejmowa setki decyzji, a tego od lat nie robia. Chciaa si napi. Boe, daaby nie wiadomo co za jedn, jedyn szklaneczk. Albo piguk.

— Phoebe?

— Tak, co powiedziaa? — Po duszej chwili wrócia do przytomnoci i umiechna si do przyjacióki. — Przepraszam. Zamyliam si.

— Powiedziaam, e wygldasz na zmczon. Masz dosy na dzisiaj?

Ju chciaa potwierdzi, ale zauwaya przelotny bysk rozczarowania na twarzy Adrianne. — Nie, musz tylko zapa drugi oddech. — Schylia si, by ucaowa policzek córki. — Dobrze si bawisz?

— Lepiej ni na przyjciu.

Celeste rozemiaa si.

— Zotko, Nowy Jork, to najwiksze party w caym kraju. — Potem zaoya nog na nog i umiechna si kokieteryjnie do sprzedawcy. — Chcemy obejrze tenisówki dla tej maej dziewczynki. Widziaam takie róowe w kwiaty. I moe par biaych.

— Oczywicie. — Pochyli si, by posa umiech Adrianne. Pachnia jak krem mitowy, który czasem jada Jiddah, mia rzadk, siw grzywk. — Jaki rozmiar nosisz, moda damo?

Mówi do niej. Mówi wprost do niej. Adrianne gapia si na niego, nie majc pojcia, co robi. Nie by czonkiem jej rodziny. Spojrzaa bezradnie na matk, ale Phoebe wpatrywaa si w pustk.

— A moe by zdj jej miar? — zasugerowaa Celeste, wycigajc rk, by ucisn szybko do Adrianne. Z mieszanin rozbawienia i zmieszania zobaczya, jak oczy Adrianne otwary si szeroko, gdy sprzedawca uj jej stop, by zdj bucik. — Chce zmierzy twoj stop, by zobaczy, jaki rozmiar nosisz.

— No, wanie. — Energicznie ustawi jej stop na specjalnej pytce do mierzenia. — Wsta, skarbie.

Adrianne przekna lin i zrobia, co kaza, spogldajc ponad jego gow, a jej policzki pokryy si rumiecem. Zastanawiaa si, czy sprzedawca obuwia ma takie same prawa, jak lekarz.

— Pójd zobaczy, co mamy na skadzie.

— Dlaczego nie zdejmiesz drugiego bucika, Addy? Mogaby przej si w nowych pantoflach i zobaczy, czy ci si podobaj.

Adrianne pochylia si, by odpi klamerk.

— Czy ten czowiek od butów ma prawo mnie dotyka?

Celeste przygryza warg, by si nie umiechn.

— Tak. To jego zawód, ma sprzedawa buty, które pasuj. Aby si co do tego upewni, musi zmierzy twoj stop. W ramach usugi zdejmuje stare obuwie i nakada now par.

— To taki rytua?

Zaskoczona Celeste usiada wygodniej.

— W pewnym sensie.

Uspokojona Adrianne zaoya rce i siedziaa potulnie dopóki sprzedawca nie powróci z pudekami. Patrzya powanie, jak wsuwa róowe tenisówki na jej stopy i zawizuje sznurowada na kokardki.

— Prosz, skarbie. — Sprzedawca poklepa jej nog. — Wypróbuj je.

Na znak Celeste Adrianne wstaa i przesza si kilka kroków.

— S takie inne.

— Inne dobre — zapytaa Celeste — czy inne ze?

— Inne dobre. — Myl o noszeniu pantofli w kwiatki sprawiaa jej przyjemno. Nie poczua si wcale uraona, gdy sprzedawca nacisn kciukiem czubek tenisówki.

— Pasuj.

Adrianne westchna gboko i umiechna si do niego.

 — Bardzo mi si podobaj. Dzikuj. — Po raz pierwszy w yciu odezwaa si do mczyzny, który nie nalea do rodziny.

Te trzy tygodnie, które Adrianne spdzia w Nowym Jorku, byy zarazem najszczliwszymi i zarazem najsmutniejszymi dniami jej ycia. Tyle byo do poznania, tyle do zobaczenia. Uksztatowana zgodnie z surowymi, tradycyjnymi zasadami wychowania, potpiaa zuchwao tego miasta, cho z drugiej strony bya nim zachwycona. Dla Adrianne Nowy Jork by Ameryk. Mia zawsze pozosta Ameryk, tym, co w niej ze i dobre.

Wszystko si zmienio. Adrianne miaa swój pokój, ale by on wikszy i janiejszy ni komnata w paacu ojca. Nie bya tu ksiniczk, ale otaczaa j mio. Nadal jednak wlizgiwaa si noc do óka Phoebe, by j pociesza, jeli pakaa, lub czuwa przy niej, gdy spaa. Rozumiaa, e matk przeladuj demony i przeraao j to. Byy dni, e Phoebe wydawaa si pena ycia, energii, radoci i optymizmu. Opowiadaa wtedy o dawnych wspaniaych dniach i o wietnej przyszoci. Powstaway róne radosne plany i obietnice. Po jednym lub dwóch dniach oywienie gaso. Phoebe narzekaa na ból gowy lub zmczenie i spdzaa wiele godzin w samotnoci w swoim pokoju.

W takie dni Celeste zabieraa Adrianne na spacer do parku lub do teatru.

Nawet jedzenie byo tutaj odmienne, pozwalano jej je, co chciaa i kiedy chciaa. Szybko polubia ostry, musujcy smak zimnej pepsi prosto z butelki. Zjada pierwszego w yciu hot doga, nie wiedzc, e zrobiony by z wieprzowiny, zakazanej dla muzumanów.

Telewizja staa si jednoczenie szko i rozrywk. Adrianne bya zaenowana i zafascynowana, gdy zobaczya kobiety obejmujce mczyzn — jawnie, nawet agresywnie. Filmy koczyy si czsto po bajkowemu, zadurzeniem lub mioci. W tych historiach kobiety wybieray sobie ma, czasem wcale nie chciay wychodzi za m. Patrzya na to w milczeniu. Bya po prostu zaskoczona. Bette Davis w „Jezabel”, Katharine Hepburn w „Filadelfijskiej historii” i — nie do uwierzenia! — Phoebe Spring w „Nocy mioci”. Rodzi si w niej podziw dla silnych kobiet, które potrafi zwycia w wiecie mczyzn.

Ale bardziej od komedii i melodramatów zachwycay j reklamy z dziwnie ubranymi ludmi, którzy potrafili rozwiza swoje problemy w par minut. Dziki nim jej angielszczyzna doskonalia si, zwiksza si zasób sów.

Te trzy tygodnie day jej wicej, ni trzy lata szkoy. Miaa umys choncy wszystko, jak gbka.

Tylko jej dusza przeywaa razem z Phoebe wzloty i upadki.

A potem nadszed list. Adrianne wiedziaa o rozwodzie. Nocami siadywaa cichutko na schodach i przysuchiwaa si, jak Phoebe i Celeste poruszaj sprawy, o których przy niej nie rozmawiay. Wiedziaa wic, e matka chce si rozwie z Abdu. I cieszya si z tego. Po rozwodzie nie bdzie ju bicia, nie bdzie gwatów.

Kiedy nadszed ten list, list z Jaquiru, Phoebe posza do swego pokoju. Nie wychodzia stamtd przez cay dzie, nie chciaa nic je, za kadym razem, gdy Celeste pukaa do drzwi, prosia, by zostawiono j w spokoju.

Gdy dochodzia pónoc, Adrianne wyrwa z niespokojnego snu miech matki. Byskawicznie wysuna si z óka i na palcach podbiega do drzwi pokoju Phoebe.

— Byam chora z niepokoju o ciebie. — Celeste chodzia po pokoju, jej jedwabna piama szelecia przy kadym ruchu.

— Przykro mi kochanie, naprawd. Potrzebowaam troch czasu. — Adrianne przycisna si do szpary w drzwiach. Widziaa Phoebe wycignit na krzele, wosy opaday jej na ramiona, oczy miaa byszczce, palce wybijay jaki rytm. — Wiadomo od Abdu bya dla mnie prawdziwym wstrzsem. Wiedziaam, e tak si stanie, ale cigle nie byam na to przygotowana. Pogratuluj mi, Celeste, jestem kobiet woln.

— O czym ty mówisz?

Phoebe wstaa gwatownie, by napeni szklank z karafki. Umiechna si, wzniosa toast, potem wypia chciwie.

— Abdu rozwiód si ze mn.

— W cigu trzech tygodni?

— Mógby to zrobi w trzy sekundy i tak zrobi. Oczywicie, musz jeszcze tu zaatwi formalnoci, ale waciwie jest ju po wszystkim.

Celeste obserwowaa poziom whisky w karafce.

— Moe zejdziemy na dó i zrobimy sobie kawy?

— Trzeba to uczci. — Phoebe przycisna szklaneczk do czoa i zacza paka. — Ten skurwiel nie pozwoli mi nawet zakoczy w przyzwoity sposób. Przez te wszystkie lata nigdy nie miaam wyboru, nawet w tej sprawie.

— Usidmy. — Celeste wycigna rk, ale Phoebe potrzsna gow i wrócia po karafk.

— Nie, wszystko w porzdku. Musz si upi. Jak tchórz.

— Nikt, kto zrobi to, co ty, nie moe by nazywany tchórzem, Phoebe. — Celeste wyja szklank z jej rki, potem przycigna przyjaciók do óka i zmusia, by usiada. — Wiem, e ci ciko. Rozwód sprawia, e czujesz si, jakby sza dokd i nagle odkrya, e przed tob jest tylko pustka. Prdzej czy póniej znowu natrafisz na pewny grunt, uwierz mi.

— Nigdy nie bdzie nikogo innego.

— Pleciesz bzdury. Jeste moda, jeste pikna. Ten rozwód to pocztek, a nie koniec.

— On mi co zabra, Celeste. Nie sdz, bym moga to odzyska. — Zakrya twarz rkami.— To nie ma znaczenia. Tylko Addy jest teraz wana.

— Z Addy wszystko w porzdku.

— Potrzebuje tylu rzeczy, zasuguje na nie. — Phoebe zacza szuka papierowej chusteczki. — Musz wiedzie, e bdzie miaa waciw opiek.

— Bdzie j miaa.

Phoebe otara oczy i westchna gboko.

— Nie bdzie adnych alimentów.

— Co to znaczy?

— To znaczy, e on nie ma zamiaru zabezpieczy Addy. Nie da ani grosza. Nie bdzie funduszu powierniczego ani miesicznej pensji na utrzymanie dziecka, niczego. Zosta jej tylko bezwartociowy tytu, którego nawet on nie moe jej odebra. Abdu zatrzyma wszystko, co miaam, gdymy si pobrali, wszystko, co mi da. Nawet „Soce i Ksiyc”, naszyjnik, za który mnie kupi.

— To niemoliwe, Phoebe, masz dobrego adwokata. To moe pochon duo czasu i wysiku, ale Abdu ma obowizki wzgldem ciebie i Adrianne.

— Nie, jego warunki s bardzo jasne. Jeli bd z nim walczy, odbierze mi Adrianne. — Whisky sprawia, e gos jej ochryp. Wypia yk alkoholu, by pozby si chrypki. — On to moe zrobi, Celeste, uwierz mi. Nie chce swej córki, Bóg jeden wie, co musiaaby przej, gdyby j dosta w swoje rce, ale mógby mi j odebra. Nic nie jest tego warte, ani „Soce i Ksiyc”, ani nic innego.

Po raz drugi Celeste odebraa przyjacióce szklank i odstawia na bok.

— W porzdku. Zgadzam si z tob, e dobro Adrianne jest najwaniejsze. Co masz zamiar zrobi?

— Ju to zrobiam. — Zerwaa si na nogi, przemierzaa pokój, jej biaa szata rozwiewaa si. — Upiam si, potem zwymiotowaam, a potem zadzwoniam do Larry'ego Curtisa.

— Twojego agenta?

— Wanie. — Odwrócia si gwatownie. Jej twarz oya, bya wci blada, lecz pikna. — Ju tu leci.

Jest cudowna, pomylaa Celeste, niczym ogie poncy zbyt jasno.

— Kochanie, czy masz pewno, e jeste ju na to przygotowana?

— Musz by.

— Dobrze. — Celeste uniosa do. — Ale Larry Curtis? Kr plotki na jego temat, niezbyt przyjemne.

— W Hollywood zawsze s plotki.

— Wiem, ale... suchaj, to przystojny dra, i bardzo cwany, ale pamitam, e zastanawiaa si ju przedtem, czy go nie rzuci.

— To byo dawno. — Phoebe znowu signa po szklank. Czua si wniebowzita. I zniechcona do ostatecznoci. — Larry by dla mnie wystarczajco dobry dawniej, i znowu bdzie dla mnie dobry. Ja wracam, Celeste. Mam zamiar znowu by kim.

Adrianne nie potrafia wyjani, dlaczego od pierwszego spotkania z Larrym Curtisem poczua do niego niech, ani dlaczego przypomina jej ojca. Z pewnoci nie byo adnego podobiestwa fizycznego. Curtis by krpy, niszy od Phoebe, która miaa pi stóp i dziesi cali. Masa jasnych kdziorów sigaa mu do konierzyka i otaczaa gadk, mopsowat, opalon twarz. I umiecha si stale, ukazujc due, biae zby, równe, jak spod sztancy.

Adrianne spodoba si jego strój. Cigle mylaa o ubraniach ludzi Zachodu jako o strojach. Nosi lawendow koszul z szerokimi rkawami, rozpity konierzyk odsania gruby, zoty acuch. Spodnie w drobn kratk miay rozkloszowane nogawki, podtrzymywa je szeroki czarny pas.

Matk ucieszy jego widok, obja go przy wszystkich, kiedy wszed. Adrianne pona ze wstydu i odwrócia wzrok, gdy Larry poklepa niedbale Phoebe po siedzeniu.

— Witaj w domu, skarbie.

— Och, Larry, tak si ciesz, e ci widz. — Zamiaa si i mówia lekkim tonem, ale on by wystarczajco spostrzegawczy, by zauway jej desperacj. I by to wykorzysta..

— Te si ciesz, moja droga. Poka si. — Odsun j od siebie na odlego ramienia i oglda z góry do dou w taki sposób, e Adrianne poczerwieniaa. — Wygldasz bardzo adnie. Schuda troch, ale to teraz modne. — Pomyla, e szkoda, i koo jej ust i oczu pojawiy si zmarszczki, ale uzna, e chirurg plastyczny i odpowiedni obiektyw poradz sobie z tym.

Phoebe Spring, gdy opuszczaa Hollywood, bya prawdziw kopalni zota. Przy odrobinie wysiku i odpowiedniej dozie sprytu bdzie ni znowu.

— No, no, Celeste. — Obejmujc cigle ramieniem Phoebe obróci si dookoa. — Mie mieszkanie.

— Dzikuj. — Celeste tumaczya sobie, e Larry by potrzebny, moe nawet niezbdny jej przyjacióce. Mia reputacj czowieka, który wie, jak postpowa. A plotki, zwaszcza brukowe, czsto byway tylko plotkami. — Jak przesza podró?

— Gadko, jak po male. — Umiechn si szeroko, przesuwajc do po ramieniu Phoebe. — Ale chtnie bym si czego napi.

— Zaraz ci podam. — Phoebe poderwaa si w taki sposób, e Celeste a si skrzywia. — Burbona, prawda, Larry?

— Wanie, skarbie. — Rozpar si wygodnie na dugiej, biaej sofie. — A co to za liczne stworzonko? — Umiechn si do Adrianne, siedzcej sztywno na krzele przy oknie.

— To moja córka. — Phoebe podaa mu szklank, potem usiada obok. — Adrianne, chod, poznaj pana Curtisa. To mój stary, bardzo dobry przyjaciel.

Niechtnie, z wrodzon godnoci, Adrianne wstaa i podesza do niego.

— Mio mi pana pozna, panie Curtis.

Zamia si i uj jej do, zanim zdya j cofn.

— aden pan Curtis, kochanie. Jestemy prawie rodzin. Po prostu wujek Larry.

Adrianne zmruya oczy. Nie podoba jej si jego dotyk. By inny, ni dotyk sprzedawcy obuwia, gwatowny i zaborczy.

— Jeste bratem mojej matki?

Larry opad w ty i rykn miechem, jak gdyby wykonaa jak sztuczk.

— Ale z niej pistolet.

— Addy bierze wszystko dosownie — tumaczya Phoebe, umiechajc si niespokojnie.

— Na pewno zostaniemy przyjaciómi. — Popija, obserwujc Adrianne znad szklanki, jak gdyby ocenia nowy samochód lub drogi garnitur. Ma moliwoci, oceni. Za kilka lat, tu i ówdzie nieco si zaokrgli, moe by cakiem interesujc osóbk.

— Adrianne i ja chciaybymy dokoczy witeczne zakupy. — Celeste wycigna rk, Adrianne uja j z wdzicznoci. — Zostawiamy was, pogadajcie o interesach.

— Dzikuj, Celeste. Baw si dobrze, kochanie.

— Opatul si dobrze, kochanie. — Larry mrugn do Adrianne. — Na dworze jest zimno. — Odczeka, a drzwi zamkny si za nimi, i opad na poduszki. — Mówiem ci ju, kochanie... Dobrze, e znów tu jeste, ale wybraa niewaciwe wybrzee.

— Potrzebowaam troch czasu. — Phoebe splota palce. — Celeste bya dla nas wspaniaa. Nie wiem, co bym bez niej zrobia.

— Po to mamy przyjació. — Poklepa j po udzie, zadowolony, e nie protestowaa, gdy jego do zatrzymaa si na duej. Zwykle wola mniej dojrzae typy, ale seks by bardzo przydatny, gdy mczyzna chcia utrzyma si przy sterze. — Wic powiedz mi, dziecinko, jak dugo tu zostaniesz?

— Zostaj ju na dobre. — Jak tylko wysczy ostatnie krople burbona, Phoebe poderwaa si, by napeni jego szklaneczk. Tym razem nalaa i sobie. Larry uniós jedn brew. Phoebe, któr pamita, nigdy nie braa do ust nic mocniejszego od wina.

— A co z szejkiem?

— Wystpiam o rozwód. — Zwilya usta, rozgldajc si dookoa, jak gdyby kto móg j uderzy za to stwierdzenie. — Nie mog ju y z nim duej. — Napia si, przeraona, e nie bdzie te moga y bez niego. — On si zmieni, Larry. Nie potrafi nawet powiedzie, jak bardzo. Jeli po mnie przyjdzie...

— Jeste teraz w USA, kochanie. — Przycign j do siebie i raz jeszcze obrzuci j spojrzeniem. Bya po trzydziestce, tak sdzi. Starsza, ni jego normalny asortyment. Ale bya bezbronna. Lubi, by jego kobiety i klienci mieli jaki saby punkt. — Czy nie troszczyem si o ciebie zawsze?

— Tak. — Gotowa bya rozpaka si z ulgi. Wiedziaa, e jej uroda zaczyna bledn. To nie ma znaczenia, mówia do siebie, gdy Larry pogadzi j po plecach. On si ni zaopiekuje. — Potrzebna mi rola, Larry. Byle od czego zacz. Musz myle o Adrianne. Potrzeba jej tylu rzeczy, zasuguje na nie.

— Zostaw to wszystko mnie. Zaczniemy od wywiadu, zanim wyjedziesz na Wschodnie Wybrzee. Powrót królowej — i takie rzeczy. — Szybko, przelotnie uszczypn j w pier, potem sign po drinka. — Dopilnuj, by zrobili ci zdjcie z ma ksiniczk. Dzieciaki dobrze si sprzedaj. Ja zaczn przeciera drog, tu pogadam, tam zaatwi. Zaufaj mi. Bdziemy ich mieli w garci za sze tygodni.

— Mam nadziej. — Mocno zacisna powieki. — Tak dugo mnie tu nie byo, tak wiele tu zmian.

— Spakuj si i w kocu tygodnia zabieraj si do roboty. Ja si wtedy docz. — Samo jej nazwisko wystarczy, uzna. Nawet jeli Phoebe zawali spraw, on zarobi mnóstwo forsy. A by jeszcze ten dzieciak. Czu, e dzieciak moe si przyda.

— Nie mam teraz duo pienidzy. — Zacisna zby, zdecydowana przeama wstyd. — Sprzedaam troch biuterii, to nam wystarczy na jaki czas, ale wikszo z tego przeznaczam na dobr szko dla Adrianne. Wiem, jak drogie jest ycie w Los Angeles.

Tak, dzieciak bardzo si przyda. Ze wzgldu na córk Phoebe zgodzi si na wszystko.

— Czy nie powiedziaem, e zajm si tob? — Rozsun zamek byskawiczny z tyu sukienki.

— Larry...

— No, kochanie. Poka, e mi ufasz. Zaatwi ci rol, dom, porzdn szko dla maej. Najlepsz. Tego chcesz, prawda?

— Tak. Chc, by Addy miaa wszystko, co najlepsze.

— I ty te. Sprawi, e znajdziesz si w centrum zainteresowania. Jeli tylko bdziesz wspópracowa.

Jakie to ma znaczenie, pomylaa, gdy Larry j rozbiera. Abdu bra j, kiedy mia na to ochot i nie dawa w zamian nic, ani jej, ani Adrianne. A Larry obiecywa opiek, moe nawet odrobin uczucia.

— Cigle masz wspaniae cycki, zotko.

Phoebe zamkna oczy i pozwolia, by robi, co zechce.

Rozdzia 8

Philip Chamberlain, popijajc gin z tonikiem, przysuchiwa si wistowi i uderzeniom piek tenisowych. Prezentowa si doskonale w biaym stroju do tenisa, zwaszcza w zestawieniu z równ opalenizn, zdobyt podczas trzech tygodni spdzonych w Kalifornii. Skrzyowa nogi w kostkach i spoglda przez lustrzane okulary na korty.

Zdobywanie przyjani Eddiego Treewaltera III nie byo zbyt przyjemne, ale zaowocowao zaproszeniem do podmiejskiego klubu Eddiego. Philip przebywa w Beverly Hills w interesach, ale troch soca nigdy jeszcze nikomu nie zaszkodzio. Poniewa pozwoli Eddiemu zwyciy w ostatnich dwóch gemach, mody Amerykanin by w bardzo wylewnym nastroju,

— Naprawd nie masz ochoty na lunch, stary?

Philipowi nie skrzywi si nawet syszc okrelenie „stary”, które Eddie uznawa za wyraz najgbszej przyjani pomidzy Anglikami.

— Niestety, nie mog. Musz ju lecie, jeli chc zdy na spotkanie.

— Cholerny dzie na zaatwianie interesów. — Eddie przesun na czoo okulary soneczne o bursztynowych szkach, na jego przegubie zajania ciki, zoty zegarek. Bysn w umiechu zbami, na których jeszcze dwa lata temu nosi aparat korekcyjny. W skórzanej torbie do tenisa, ozdobionej monogramem, mia doskona kolumbijsk marihuan.

By synem jednego z najsawniejszych chirurgów plastycznych w Kalifornii i w swoim caym yciu nie przepracowa nawet jednego dnia. Treewalter II wycina i naciga to i owo gwiazdom filmowym, jego syn za przespa college, bawi si w handel narkotykami i grywa w tenisa swoim klubie.

— Bdziesz dzisiaj na przyjciu u Stonewayów?

— Nie mógbym tego opuci.

Eddie wla w siebie wódk z lodem i da znak, by podano mu nastpn.

— Ten facet robi ohydne filmy, ale wie, jak urzdza przyjcia. niegu i trawki wystarczy dla caej armii. — Umiechn si szeroko. — Zapomniaem. Ty nie bierzesz, prawda?

— Wol inne rozrywki.

— Jak chcesz, ale Stoneway podaje kokain na srebrnej zastawie. Bardzo elegancko. — Przesun spojrzeniem po szczupej blondynce w obcisych spodenkach. — Te moesz mie swoj rozrywk. Daj maej Marci troch powcha, a bedzie spa z kadym.

— To smarkata. — Philip próbowa zabi ginem niesmak, jaki budzia w nim modziecza arogancja i gupota Eddiego.

— W tym miecie nie ma smarkatych. A jak ju mówimy o atwym towarze... — Wskaza ruchem gowy dorodn rudowos kobiet w sukni bez pleców. — Stara, dobra Phoebe. — Parskn. — Nie darmo nazywa si Spring — spryna. Myl, e nawet mój stary na niej poskaka. Troch przechodzona, ale wspaniae cycki.

A moe, pomyla Philip, korzyci z przyjani Eddiego nie s warte a tyle.

— Lepiej ju pójd.

— Jasne. Hej, ona jest z córk. — Eddie przesun jzykiem po wargach. — O, z tej maej bdzie wspaniaa dupa, stary. Niewinna i sodka. Wkrótce dojrzeje do zerwania. Mama nie pozwoli jej pój dzisiaj na przyjcie, ale nie moe jej wiecznie trzyma pod kluczem.

Philip spojrza, kryjc irytacj. I a go zatkao. Zauway tylko przelotnie mod, delikatn twarz. Ale ta masa prostych, wspaniaych, czarnych wosów. I te nogi. Mimo woli Philip zapatrzy si na nie. Naprawd wspaniae nogi. A sapn z niechci do samego siebie. Dziewczyna bya tak modziutka, e Marci wydawaa si przy niej osob w rednim wieku. Wsta gwatownie i odwróci si.

— Troch zbyt zielona na mój gust... stary. Do zobaczenia wieczorem.

Sukinsyn, pomyla o Eddiem, odchodzc od stolika. Jeszcze dzie lub dwa i nie bdzie musia ju by jego „kumplem”, wróci do domu. Do Londynu. Tam jest chodno i zielono, wreszcie zmyje z siebie smog Los Angeles. Musi tylko wybra par upominków dla matki. Wiedzia, e Mary byaby zachwycona map dzielnicy gwiazd.

Niech dalej ni sobie o Hollywood. Nie trzeba jej mówi, e pod t pozot krya si ohydna warstwa brudu. Narkotyki, seks, zdrada. Oczywicie, nie wszdzie, cieszy si jednak, e matka nigdy nie próbowaa urzeczywistni swych snów o aktorstwie. Ale moe pewnego dnia przywiezie j tutaj. Zabierze j na lunch w Grauman's Chinese Theater, pozwoli, by wsuna stop w odcisk nogi Marilyn Monroe. Cieszyby go pobyt w tym miecie, gdyby obok bya matka, oszoomiona i podniecona.

Pod nogi potoczya mu si pika tenisowa, schyli si, by j podnie. Dziewczyna ze wspaniaymi nogami zaoya due, maskujce okulary. Umiechna si, a jemu znowu zabrako tchu, gdy odrzuca jej pik.

— Dzikuj.

— Drobiazg. — Philip woy rce do kieszeni i odsun od siebie myl o modziutkiej córce Phoebe Spring. Czekaa go robota.

Dwadziecia minut póniej wjeda do Bel Air bia furgonetk. Napis na boku gosi: CZYSZCZENIE DYWANÓW. Matka Eddiego bdzie zaamana, gdy odkryje, e zostaa oczyszczona ze swej biuterii — i to za darmo.

Philip wyskoczy z furgonetki, jego rozjanione socem wosy zakrywaa brzowa peruka, wskie usta osania schludny ws. Nadal ubrany by na biao, ale tym razem w kombinezon, troch wywatowany, by stworzy pozory tuszy. Rozpracowanie domu Treewalterów oraz poznanie przyzwyczaje domowników i suby zajo mu dwa tygodnie. Mia dwadziecia pi minut na dostanie si do rodka i wyjcie, zanim gosposia wróci ze swej cotygodniowej wycieczki na targ.

To byo niemal zbyt atwe. Tydzie wczeniej zrobi odcisk kluczy Eddiego, gdy ten by zanadto zalany, by trafi do drzwi wasnego domu. Dostawszy si do rodka, wyczy alarm, potem wybi szyb w drzwiach prowadzcych na patio, stwarzajc pozory wamania.

Poruszajc si szybko, dotar do gabinetu pana domu i zaj si sejfem. Ucieszy si, e jest to taki sam model, jak u Mezzenich w Rzymie. Tylko dwadziecia minut zabrao mu wtedy dostanie si do rodka i uwolnienie kochliwej woskiej matrony od najsawniejszego garnituru szmaragdów w Europie. Ale byo to sze miesicy temu, a Philip nie nalea do ludzi, którzy spoczywaj na laurach.

Najwaniejsza bya koncentracja. Philip nie mia jeszcze dwudziestu jeden lat, lecz wiedzia, e naley koncentrowa si bez reszty na sejfie, urzdzeniu alarmowym czy na kobiecie. W kadym z tych przypadków fascynowao go zwycistwo.

Usysza, jak zaskakuje pierwsza zapadka.

Radzi sobie z tym równie dobrze, jak z koktajlami i mioci. Sam si wszystkiego nauczy. Jak si ubiera, jak rozmawia, jak uwodzi kobiet. Jego talenty otwieray przed nim wszystkie drzwi, tak w towarzystwie, jak i w skarbcach. Udao mu si przenie matk do obszernego mieszkania. Spdzaa teraz popoudnia na zakupach lub grze w bryda, a nie w upalnej lub lodowato zimnej budce biletowej u pana Faradaya. Mia zamiar dopilnowa, by zawsze moga sobie na to pozwoli. W jego yciu byy inne kobiety, ale matka wci bya jego najwiksz mioci.

Przez stetoskop sysza, jak pozostae zapadki trafiaj na swoje miejsce.

On sam te si niele urzdzi, a chcia osign jeszcze wicej. Mia nieduy, elegancki dom w Londynie. Wkrótce, ju niedugo, rozpocznie poszukiwania domu wiejskiego. Z ogrodem. Mia sabo do maych i piknych obiektów wymagajcych pielgnacji.

Sta nieruchomo, jedna rka poruszaa delikatnie tarcz, oczy mia przymknite, jak czowiek wsuchany w kojc muzyk lub rozkoszujcy si dotykiem dowiadczonej kobiety.

Sejf otworzy si atwo, jak po male.

Rozwin aksamitny woreczek, znaleziony w rodku i powici troch czasu ogldzinom klejnotów pod lup. Wiedzia dobrze, e nie wszystko, co si wieci, to zoto lub diamenty. Ale te byy prawdziwe. Bez wtpienia rosyjskie, jako D. Obejrza uwanie najwikszy szafir. W samym rodku mia ma skaz, czego naleao oczekiwa od kamienia tej wielkoci. By adny i cenny, chabrowoniebieski. Studiowa kad bransolet, piercie, kad byskotk, jak skrupulatny lekarz, badajcy pacjenta. Uzna, e kolczyki z rubinami s wyjtkowo brzydkie — i jako czowiek uwaajcy si za artyst, pomyla, e grzechem jest zrobi co równie nieestetycznego z tak pomiennego kamienia. Oceniwszy warto klejnotów na jakie trzydzieci pi tysicy dolarów, zabra je za sob. Móg by artyst, ale przede wszystkim by biznesmenem.

Zadowolony, uoy wszystko porodku dywanu Aubusson i zwin go w rulon.

W dwadziecia minut po wejciu do domu Philip wsun dywan do furgonetki. Pogwizdujc przez zby usiad za kierownic i ruszy, mijajc gosposi Treewalterów w chwili, gdy skrcia za róg.

Eddie mia racj, pomyla Philip, nastawiajc radio. By to cholerny dzie na zaatwianie interesów.

W Hollywood nic nie byo takie, jak si wydawao na pierwszy rzut oka. Pierwszym wraeniem Adrianne byo zaskoczenie. Ta Ameryka bardzo si rónia od Ameryki nowojorskiej. Ludzie tu byli bardziej ugrzecznieni, mniej si spieszyli i chyba wszyscy si znali. Adrianne pomylaa, e przypomina to mae miasteczko, ale mieszkacy nie byli wobec siebie tak yczliwi, jakby wskazyway na to pozory.

Majc czternacie lat wiedziaa, e zachowanie ludzi moe by równie faszywe, jak fasady sklepów na planie filmowym. Wiedziaa take, e powrót Phoebe okaza si klsk.

Miay dom, Adrianne chodzia do szkoy, ale pozycja Phoebe bya coraz sabsza. Nie tylko jej uroda zacza bledn w Jaquirze, jej talent ulega destrukcji równie szybko, jak szacunek dla siebie samej.

— Nie jeste jeszcze gotowa? — Phoebe wpada do pokoju Adrianne. Nadmiernie byszczce oczy i zbyt podniecony gos zdradzay, e matka zdobya now porcj amfetaminy. Po krótkiej walce ze sob Adrianne zdoaa pokona uczucie bezsilnoci i umiechna si. Dzisiejszego wieczoru nie mogaby znie nastpnej kótni, ani ez matki i jej pustych obietnic.

— Prawie.

Adrianne zapia szeroki pas, nosia stylizowany na smoking kostium. Chciaa powiedzie matce, e wyglda piknie, ale rzut oka na wieczorow sukni Phoebe sprawi, e skulia si w sobie. Bya enujco gboko wycita i przylegaa do ciaa, niczym skóra ze zotych cekinów. To sprawka Larry'ego, pomylaa Adrianne. Larry Curtis by nadal agentem Phoebe, byym kochankiem i przede wszystkim wyzyskiwa j. Powiedziaa wic tylko:

— Mamy jeszcze duo czasu.

— Och, wiem. — Phoebe przechadzaa si po pokoju, poyskliwa, napdzana szalecz energi narkotyku i wasn hutawk nastrojów. — Ale premiery s takie podniecajce. Ludzie, kamery... — Zatrzymaa si przed lustrem Adrianne i zobaczya si tak, jak bya dawniej, bez ladów pozostawionych przez chorob i rozczarowania. — Bd tam wszyscy. Bdzie tak, jak za dawnych czasów.

Spogldajc w oczy swemu odbiciu, zacza marzy, tak jak to a nazbyt czsto robia. Zobaczya siebie w centrum zainteresowania, otoczon przez zachwyconych fanów i kolegów. Wszyscy j kochali, wszyscy chcieli by blisko niej, mówi do niej, sucha, dotyka.

— Mamo. — Adrianne zaniepokojona nagym milczeniem matki, pooya rk na jej ramieniu. Byway dni, kiedy Phoebe zatapiaa si w sobie i caymi godzinami nie odzyskiwaa przytomnoci. — Mamo — powtórzya, wzmacniajc swój ucisk. Lkaa si, e Phoebe znowu zagbi si w mroczny tunel swoich fantazji.

 — Co? — Phoebe oprzytomniaa mrugajc oczami, potem umiechna si, skupiajc spojrzenie na twarzy Adrianne. — Moja maa ksiniczka. Jeste ju taka dorosa.

— Kocham ci, mamo. — Hamujc zy Adrianne obja mocno matk. Ostatnimi laty nastroje Phoebe coraz bardziej przypominay diabelsk kolejk, na której jechay kiedy w Disneylandzie. Najwiksze wyyny i bezdenne przepacie. Nigdy nie moga przewidzie, czy matka bdzie tryska radoci i ukada fantastyczne plany, czy pogry si we zach i alach.

— Kocham ci, Addy. — Phoebe pogadzia wosy córki, aujc, e ich kolor i gsto przywodz jej na myl Abdu. — Dobrze dajemy sobie rad, prawda? — Odsuna si i zacza kry po pokoju, przemierzajc go miarowo, skradajc si, nie docierajc do adnego celu. — Za kilka miesicy pójdziemy na moj premier. Och, wiem, e to nie bdzie taki wielki film, jak ten dzisiejszy, ale niskobudetowe filmy s bardzo popularne. Tak jak mówi Larry, musz wystpowa. A z reklam, któr zaplanowa... — Pomylaa o aktach, do których pozowaa w ubiegym tygodniu. To nie bya waciwa pora, by powiedzie o tym Adrianne. To tylko biznes, upomniaa siebie, splatajc palce. Po prostu biznes.

— Jestem pewna, e to bdzie wspaniay film. — Ale nie dao si tego powiedzie o pozostaych, pomylaa Adrianne. Recenzje byy wprost obraliwe. Nie znosia enujcego widoku matki na ekranie, uywajcej swego ciaa zamiast talentu. Teraz, po piciu latach spdzonych w Kalifornii, Adrianne uwiadomia sobie, e Phoebe po prostu zamienia jeden rodzaj niewoli na drugi.

— Kiedy ten film odniesie sukces, wielki sukces, kupimy dom nad morzem, tak jak ci obiecywaam.

— Mamy miy dom.

— Ale jest may... — Phoebe wyjrzaa przez okno na zaniedbany ogród, oddzielajcy dom od ulicy. Nie byo tu wspaniaego kamiennego ogrodzenia, piknej bramy, soczystego trawnika. Mieszkay na peryferiach Beverly Hills, na peryferiach sukcesu. Nazwisko Phoebe spado na zapasow list najsynniejszych hollywoodzkich przyj. Znani reyserzy nie przysyali jej ju scenariuszy.

Pomylaa o paacu, z którego wyrwaa Adrianne, o jego luksusach. Z biegiem lat zapominaa o ograniczeniach Jaquiru, pamitaa tylko jego bogactwo.

— Nie tego pragnam dla ciebie, zasugujesz na wicej, ale powrót na szczyty wymaga czasu.

— Wiem o tym. — Zbyt czsto rozmawiay na ten temat. — Za par tygodni koczy si szkoa. Mylaam, e moemy pojecha do Nowego Jorku, odwiedzi Celeste. Odpryaby si.

— Hmmm? Och, zobaczymy. Larry pertraktuje w sprawie roli dla mnie.

Adrianne poczua, e ogarnia j przygnbienie. Nikt nie musia jej mówi, e rola bdzie marna, ani e matka spdzi wiele godzin poza domem z mczyznami, którzy bd zainteresowani tylko jej ciaem. Im gorliwiej Phoebe staraa si udowodni, e potrafi wróci na szczyt, tym szybciej sza na dno.

Phoebe pragna domu nad morzem i sawy. Adrianne mogaby si oburza na t ambicj, moe nawet z ni walczy, gdyby motywy matki byy egoistyczne. Ale wszystko, co Phoebe robia, robia z mioci i potrzeby dawania. W aden sposób Adrianne nie moga uwiadomi jej, e buduje sobie klatk równie mocn jak ta, z której ucieka.

— Mamo, od wielu miesicy nie miaa wolnej chwili. Moemy obejrze now sztuk Celeste, pój do kilku muzeów. Dobrze by ci to zrobio.

— Lepiej mi zrobi, gdy zobacz, jak wszyscy bd si dzi krci koo ksiniczki Adrianne. Wygldasz piknie, kochanie. — Otoczya córk ramieniem, gdy skieroway si do drzwi. — Zao si, e amiesz serca chopakom.

Adrianne wzruszya ramionami. Nie obchodzili j ani chopcy, ani ich serca.

— No có, dzisiaj bdzie nasz wieczór. Szkoda, e Larry wyjecha i nie bdziemy miay przystojnego mczyzny do towarzystwa.

— Gdy mamy siebie, nikt nie jest nam potrzebny.

Adrianne bya przyzwyczajona do tumów, bysków fleszy i do kamer. Phoebe martwia si czsto, e córka jest zbyt powana, ale nigdy nie miaa powodu, by wtpi w jej rozsdek. Mimo modego wieku Adrianne zachowywaa si wobec dziennikarzy jak królewna, umiechaa si, kiedy naleao, odpowiadaa na pytania nie zdradzajc zbyt wiele, i stawaa si niewidoczna, gdy jej cierpliwo zaczynaa si wyczerpywa. W rezultacie prasa j uwielbiaa. Wszyscy wiedzieli, e dziennikarze traktuj Phoebe bardziej uprzejmie, ni ich zdaniem zasugiwaa, bo byli zachwyceni jej córk. Adrianne te to wiedziaa, i wykorzystywaa to ze zrcznoci osoby dwa razy starszej.

Dopilnowaa, by Phoebe jako pierwsza wysiada z wynajtego samochodu i eby stay koo siebie, gdy zaczn byska flesze. Bd razem na kadym zdjciu.

Phoebe oya. Adrianne widywaa to ju wczeniej. Czua wtedy, jak sabnie jej marzenie, by matka zerwaa z filmem. Na twarzy Phoebe wida byo szczcie, prawdziw rado, która tak rzadko tam gocia. Nie potrzebowaa teraz piguek ani alkoholu, ani snów na jawie.

Tum hucza wokó niej, pulsoway wiata i muzyka. Przez chwil znowu bya gwiazd.

Przycinici do bariery widzowie oczekiwali na pojawienie si znakomitoci, ale zadowalay ich nawet drugorzdne sawy. Witali wszystkich radonie, a w cibie opróniono w tym czasie kilka kieszeni i handlowano ukradkiem narkotykami.

Widzc tylko umiechy, Phoebe zatrzymaa si, aby pomacha do widzów, ruszya w kierunku kina, rozkoszujc si oklaskami. Adrianne skierowaa j dyskretnie do westybulu, gdzie znajdowao si ju kilka osób ze wiata filmu. Byo mnóstwo wiate, dekoltów i masa plotek.

— Kochanie, jak cudownie, e ci widz. — Althea Gray, aktorka o aerodynamicznych ksztatach, która zdobya saw w serialach, podesza, by ucaowa powietrze w odlegoci jednego cala od policzka Phoebe. Umiechna si obojtnie do Adrianne i irytujco pogaskaa j po gowie. — liczna jak zawsze, prawda? Smoking — to ciekawy pomys. — Zastanawiaa si, jak prdko mogaby zamówi smoking dla siebie.

Phoebe zmruya oczy, zaskoczona serdecznym przywitaniem. Kiedy widziay si po raz ostatni Althea zachowywaa si w sposób wyjtkowo obraliwy.

— Wygldasz wspaniale, Altheo.

— Och, dzikuj, moja droga. — Odczekaa, a jeden z operatorów, których wpuszczono do rodka, skieruje na ni kamer, potem poklepaa przyjacielsko policzek Phoebe. — Mio widzie par sympatycznych osób w tym cyrku. — Pstrykna zapalniczk i zapalia dugiego papierosa, szmaragd na jej palcu zalni. — Miaam ochot zwia dzisiaj, ale mój agent prasowy dosta szau. Co robia ostatnio, kochanie? Nie widziaam ci cae wieki.

— Wanie skoczyam film. — Wdziczna za zainteresowanie Phoebe umiechna si, ignorujc gryzcy w oczy dym. — To thriller — dodaa, naduywajc tej nazwy na okrelenie niskobudetowego krwawego koszmaru. — Premiera bdzie w zimie.

— Wspaniale. Uwolniam si wreszcie z bagna telewizji i zaczynam wanie film. Wedug scenariusza Dana Bittermana. Moga co o nim sysze. To „Torment”. — Spojrzaa leniwie i chytrze na Phoebe. — Dostaam wanie rol Melanie. — Przerwaa na chwil, upewniajc si, e cios trafi do celu, potem znów si umiechna. — Musz wróci do mego towarzysza, zanim straci cierpliwo. Cudownie, e ci spotkaam, kochanie. Niedugo musimy si umówi na lunch.

— Mamo, co si stao? — spytaa Adrianne.

— Nic. — Phoebe umiechna si z przymusem, gdy kto zawoa j po imieniu. Melanie. Larry obieca jej t rol. Powiedzia, e musi tylko dopi par spraw na ostatni guzik, obiecujc, e ten film zaprowadzi j tam, gdzie ongi bya.

— Chcesz i do domu?

— Do domu? — Phoebe wzmoga moc swego umiechu, e a posypay si iskry. — Oczywicie, e nie, ale napiabym si, zanim wejdziemy do rodka. Och, jest Michael.

Pomachaa rk i przycigna uwag Michaela Adamsa, aktora, który by odtwórc gównej roli w jej pierwszym filmie. Mia skronie przyprószone siwizn, czego wcale nie stara si ukry, i kilka zmarszczek, których nie zamierza usuwa chirurgicznie. Myla czsto, e swój sukces zawdzicza w równej mierze wiedzy o sobie samym, jak i talentowi aktorskiemu. Cigle grywa gówne role, cho zblia si do pidziesitki i rós mu brzuch.

— Phoebe. — Pochyli si, by ucaowa j serdecznie z domieszk wspóczucia. — A kim jest ta pikna, moda dama? — Umiechn si do Adrianne, najwidoczniej jej nie poznajc.

— Cze, Michael. — Adrianne wspia si na palce, by pocaowa go w policzek. By to gest, który zawsze wykonywaa z ociganiem. W przypadku Michaela robia to z przyjemnoci. By jedynym znanym jej mczyzn, wobec którego nie czua nigdy skrpowania.

— To nie moe by nasza maa Addy! Zawstydzasz nasze nieopierzone gwiazdki. — Zamia si i uszczypn j w podbródek, wywoujc znowu jej umiech. — To twoje najwspanialsze dzieo, Phoebe.

— Wiem o tym. — Przygryza doln warg, by nie zadraa, i zmusia si ponownie do umiechu.

Kopoty, pomyla. By do inteligentny, by zrozumie, czemu oczy Phoebe tak byszczay. Ale przecie z Phoebe cigle byy kopoty.

— Nie mów, e jestecie bez eskorty.

— Larry wyjecha.

— Aha. — To nie bya waciwa pora, by znowu prawi jej kazanie na temat Larry'ego Curtisa. — Nie sdz, abym móg was namówi na dotrzymanie towarzystwa samotnemu mczynie.

— Nigdy nie jeste samotny — powiedziaa Adrianne. — W zeszym tygodniu czytaam, e romansowae z Ginger Frye w Aspen.

— Przedwczenie rozwinite dziecko. Prawd mówic w ten weekend pojechaem na narty i miaem duo szczcia, e nie poamaem nóg. Ginger pojechaa tam na wszelki wypadek, gdybym potrzebowa pomocy lekarskiej.

Adrianne spytaa artobliwie:

— A potrzebowae?

— Masz — Michael wycign banknot z portfela.— Kup sobie bbelków do picia, jak przystoi grzecznej dziewczynce.

Adrianne odesza rozbawiona.

Michael obserwowa z podziwem, jak zrcznie manewrowaa w tumie. Za rok lub dwa bdzie miaa u swych stóp wszystkich mczyzn z tego miasta, ba, z caego kraju.

— To prawdziwy skarb, Phoebe. Moja córka, Marjorie, ma lat siedemnacie. Przez ostatnie trzy lata nie widziaem, by nosia co poza obszarpanymi dinsami. I robi, co moe, by mnie unieszczliwi. Zazdroszcz ci.

— Addy nigdy nie sprawiaa mi kopotu. Sowo honoru, nie wiem, co bym bez niej zrobia.

— Jest ci bardzo oddana. — Zniy gos. — Czy mylaa, eby pój do lekarza, o którym ci mówiem?

— Nie miaam czasu — powiedziaa z rezerw, marzc w gbi serca, by zostawi j na chwil sam, tak by moga wlizn si do damskiej toalety i pokn kolejn piguk. — Prawd mówic, czuj si o wiele lepiej. Psychoanaliza jest przereklamowana, Michaelu. Czasem myl, e cay przemys filmowy powsta po to, by utrzymywa psychiatrów i chirurgów plastycznych.

Stumi westchnienie. Jej sztucznie wywoana euforia mijaa szybko.

— Nigdy nie zaszkodzi z kim pogada.

— Pomyl o tym.

Adrianne nie pieszya si, wiedzc, e jeli Michael bdzie mia okazj, porozmawia z matk o terapii. Omówi to ju kiedy z Adrianne, gdy zasta j blisk histerii, poniewa nie moga nawiza kontaktu z Phoebe po powrocie ze szkoy. Matka po prostu siedziaa w milczeniu, wpatrujc si w okno pokoju.

Kiedy dosza ju do siebie, znalaza mnóstwo usprawiedliwie. Zmczenie, przepracowanie, rodki upokajajce. Michael rozmawia z nimi na temat pomocy lekarskiej, ale Phoebe zwlekaa z decyzj. Z tego wanie powodu Adrianne desperacko pragna zabra matk do Nowego Jorku, odcign od Larry'ego Curtisa i jego duego zapasu narkotyków.

Nie musiaa by dorosa, by wiedzie, e w Kalifornii byo pod dostatkiem „niegu”. Kokaina staa si najmodniejszym narkotykiem w sferach filmowych. A nazbyt czsto podawano j razem z lunchem podczas zdj. Jak dotd, Phoebe nie ulega tej pokusie, przekadajc pieko piguek nad pieko proszku, ale Adrianne wiedziaa, e prdzej, czy póniej musi si to sta. Musiaa wic wydosta std Phoebe, zanim przekroczona zostanie ta ostatnia granica.

Popijajc pepsi okraa wolno pokój. Nie moga powiedzie, by nie lubia wszystkich ludzi ze wiata, który wybraa jej matka. Wielu z nich przypominao Michaela Adamsa, byli prawdziwie utalentowani, lojalni wobec przyjació, oddani pracy, która czsto bya cik harówk, a czasem tylko czya si z przepychem.

Lubia ten przepych, te posiki w eleganckich restauracjach, wspaniae stroje. Znaa siebie na tyle dobrze, by wiedzie, e trudno by jej byo zadowoli si rzeczami przecitnymi. Ale nie chciaa paci za to wszystko zdrowiem psychicznym matki.

— O Boe, widziae t sukni? — Althea Gray przypalia papierosa i wskazaa na Phoebe. Adrianne zatrzymaa si za ni. — Mona pomyle, e chce wszystkim pokaza, e cigle jeszcze ma te swoje piersi.

— Po jej ostatnich filmach — skomentowa jej towarzysz — nikt nie moe w to wtpi. Powinny by wymienione w czoówce.

Althea zamiaa si.

— Wyglda jak podstarzaa Amazonka. Wiesz, ona naprawd wierzya, e zaproponuj jej rol Melanie. Kady wie, e nigdy ju nie dostanie przyzwoitej roli. Gdyby nie byo to takie aosne, byoby mieszne.

— Kiedy miaa w sobie co — powiedzia mikko stojcy obok Althei mczyzna. — Nie byo takiej drugiej.

— Doprawdy, kochanie. — Althea zgasia papierosa. — Podró w krain wspomnie jest cholernie nudna.

— Ale nie tak nudna jak zawodzenie drugorzdnej aktorki — powiedziaa wyranie Adrianne i nie drgna nawet, gdy wszystkie gowy zwróciy si w jej kierunku.

— Czyby? — Althea pogadzia palcem górn warg. — Mae dzieci maj dugie uszy.

Adrianne popatrzya jej miao w oczy, jak kobieta kobiecie.

— May talent, wielkie ego.

Gdy towarzysz Althei zachichota, aktorka spiorunowaa go wzrokiem, potem odrzucia wosy do tyu.

— Uciekaj, kochanie. To rozmowa dla dorosych.

— Doprawdy? — Adrianne opanowaa ch, by chlusn pepsi w twarz Althei, zamiast tego napia si. — Wedug mnie, brzmiaa wyjtkowo dziecinnie. Kochanie.

— Bezczelny bachor! — Althea strcia z ramienia do swego towarzysza, który usiowa j powstrzyma i postpia krok do przodu. — Kto powinien nauczy ci manier.

— Nie potrzebuj lekcji dobrych manier od kobiety takiej, jak ty. — Zmierzya wzrokiem Althe, potem obrzucia spojrzeniem otaczajcych ludzi. Byo to dugie, uwane spojrzenie, wystarczajco chodne i dorose, by poczuli si nieswojo. — Nie widz tu nikogo, kto mógby mnie nauczy czego poza hipokryzj.

— Maa dziwka — mrukna Althea, gdy Adrianne odwrócia si i odesza.

— Zamknij si — poradzi jej towarzysz. — Zostaa pokonana.

— Kochanie, chc wiedzie, jeli co jest nie w porzdku.

Adrianne otworzya boczne drzwi wiodce do maego ogrodu. Niewiele rzeczy podobao jej si w Kalifornii, ale z czasem zacza docenia tutejsze soce.

— Nie, wszystko w porzdku. Mam duo lekcji. — Najlepszym wyjciem byo zatrzyma dla siebie wszystko, czego dowiedziaa si od owej premiery, i przemyle to spokojnie. Uporaa si ju z plotk o aktach w magazynie dla mczyzn, do których pozowaa Phoebe. Dwiecie tysicy dolarów byo cen za szacunek matki dla samej siebie.

Trudno, bardzo trudno byo usprawiedliwi to ponienie mioci. Adrianne ciko walczya przez lata, by nauczy si nowego stylu ycia. Równo mczyzny i kobiety, jej prawo do wyboru, prawo bycia osob, a nie symbolem saboci lub podania — to wszystko przyja za swoje. Chciaa w to wierzy, ta wiara bya jej potrzebna. A jednak jej matka rozbieraa si, sprzedawaa swoje ciao tak, e kady mczyzna móg j kupi wraz z magazynem.

Szkoa bya zbyt droga. Adrianne patrzya, jak opadaj patki przekwitych ró i mylaa, jakie czesne musiaa opaci Phoebe, by jej córka moga chodzi do ekskluzywnej szkoy. Sprzedawaa sw dum za cen wyksztacenia córki.

A jeszcze byy stroje, których zdaniem Phoebe Adrianne potrzebowaa. I kierowca — poczenie szofera i goryla, wedug Phoebe niezbdny dla ochrony córki przed terrorystami ... i Abdu. rodkowy Wschód by teraz widowni okrutnej przemocy, a Adrianne nadal bya córk króla Jaquiru, niezalenie od tego, czy Abdu j uznawa, czy nie.

— Mamo, mylaam, eby w przyszym roku pój do pastwowej szkoy redniej.

— Do pastwowej? — Phoebe zajrzaa do portfela, by si upewni, e ma swoj kart kredytow. Nim Larry wróci, moe mie kopoty z gotówk. — Nie bd mieszna, Addy. Chc, eby miaa najlepsze wyksztacenie. — Przerwaa na chwil, nie mogc sobie przypomnie, czemu otworzya portfel? Gapia si przez chwil na plastykow kart kredytow, potem wsuna j z powrotem do portfela, potrzsajc gow. — Nie jeste tu szczliwa? Nauczyciele zawsze mi mówili, e jeste bardzo zdolna, ale jeli masz problemy z koleankami, moemy poszuka innej szkoy.

— Nie, nie mam problemów z koleankami. — Adrianne uwaaa w gbi duszy, e wikszo z nich to smarkule i egoistki, ale nie byy grone. — Wydaje mi si to po prostu strat pienidzy, jeli mog si nauczy tego samego gdzie indziej.

— To wszystko? — Phoebe przesza, miejc si, przez pokój, by j ucaowa. — Pienidze, to ostatnia rzecz, o któr masz si martwi. To takie dla mnie wane, Addy, bardzo wane, eby zapewni ci to, co najlepsze. Gdyby nie to... och, to nie ma znaczenia. — Ucaowaa j ponownie. — Bdziesz miaa to, co najlepsze, a w przyszym roku zobaczysz przez okno domu ocean.

— Ja ju mam wszystko, co najlepsze — powiedziaa Adrianne. — Mam ciebie.

— Jeste dla mnie taka dobra. Na pewno nie chcesz pój ze mn do manikiurzystki?

— Nie, w poniedziaek mam test z hiszpaskiego. Musz si uczy.

— Za duo pracujesz.

— Jak moja matka — odpara Adrianne z umiechem.

— Wic obie zasugujemy na przyjemno. — Phoebe znowu otworzya torebk. Czy wzia kart kredytow? — Pójdziemy do tej woskiej restauracji, któr tak lubisz, i zjemy tyle spaghetti, e bd nas musieli wytoczy.

— Spaghetti z podwójnym czosnkiem?

— Zjemy tyle czosnku, e nikt si do nas nie zbliy. Potem pójdziemy do kina obejrze „Gwiezdne wojny”, o których wszyscy mówi. Wróc koo pitej.

— Bd gotowa.

Wszystko si uoy, pomylaa Adrianne, gdy zostaa sama. Phoebe czua si dobrze — obie czuy si dobrze, gdy byy razem. Nastawia radio, obracajc pokrtem, dopóki nie natrafia na audycj rockow. Amerykaska muzyka. Adrianne umiechna si szeroko i zanucia par taktów.

Lubia amerykask muzyk, amerykaskie samochody, amerykaskie ubrania. Phoebe dopilnowaa, by jej córka otrzymaa amerykaskie obywatelstwo, ale Adrianne nie moga si zachowywa jak zwyka amerykaska nastolatka.

Wystrzegaa si chopców, chocia inne dziewczta w jej wieku goniy za nimi bez ustanku. Chichotay, gaday o pocaunkach i pieszczotach. Wtpliwe, by która widziaa, jak ojciec gwaci jej matk. Dla nabliszych przyjacióek Adrianne najwaniejsz spraw by bunt. Jak Adrianne moga buntowa si przeciwko kobiecie, która naraaa ycie, by zapewni jej bezpieczestwo?

Niektóre z nich przemycay do szkoy papierosy z marihuan i paliy je w ubikacji. Traktoway narkotyki jako co cakiem normalnego. Ona baa si ich panicznie.

Take jej tytu odrónia j od koleanek. By nie tylko nazw, lecz dziedzictwem krwi, wizi ze wiatem, w którym ya przez pierwsze osiem lat swego ycia. wiatem, którego nie moga zrozumie adna z tych uprzywilejowanych amerykaskich dziewczt.

Korzystaa wraz z nimi z ich kultury, bya wdziczna za wiele rzeczy, które one uwaay za oczywiste. Ale wci zdarzay si chwile, kiedy w gbi serca tsknia za haremem i oparciem, jakie dawaa rodzina.

Mylaa o Duji, która polubia bogatego amerykaskiego nafciarza, ale dla niej bya równie daleka, jak Jiddah lub Fahid, albo brat i siostra, którzy urodzili si po jej wyjedzie z Jaquiru.

Odsuna od siebie przeszo i otworzya podrcznik lecy na stole przy oknie wychodzcym na ogród.

Spdzia wieczór do przyjemnie, nastawia muzyk goniej, ni to lubia Phoebe, zamiast lunchu zjada torebk pikantnych chipsów. Nauka sprawiaa jej rado, co ogromnie zaskakiwao jej przyjacióki. Ale one uwaay wyksztacenie za swoje prawo albo nawet nudn konieczno, a nie za przywilej. Miaa dziewi lat, gdy nauczya si czyta, ale nadrobia stracony czas, zostajc najlepsz uczennic — budzc zachwyt i podziw Phoebe. Nauka tak samo fascynowaa Adrianne, jak rock and roll pyncy z radioodbiornika.

Miaa swoje marzenia. Jako czternastolatka chciaa zosta inynierem. Matematyka bya dla niej rodzajem jzyka, bya ju biega w algebrze. Dziki pomocy zainteresowanej ni nauczycielki zabraa si do rachunku róniczkowego i cakowego. Ciekawiy j take komputery i elektronika.

Adrianne próbowaa wanie rozwiza trudne równanie, gdy usyszaa, e otwieraj si drzwi.

— Wczenie wracasz. — Powitalny umiech zblad, gdy zobaczya Larry'ego Curtisa.

— Tsknia za mn, kochanie? — Odstawi torb podrón i umiechn si do niej szeroko. Zay linijk kokainy w toalecie samolotu, tu przed ldowaniem. Czu si wspaniale. — Moe causa dla wujka Larry'ego?

— Matki nie ma w domu. — Adrianne usiada prosto na krzele. Jego obecno uwiadomia jej, e ma na sobie krótkie szorty, a drobne piersi osania tylko baweniana koszulka. Jaka szkoda, e nie chroni jej przed nim aba i zasona.

— Zostawia ci sam? — Rzadko zdarzao mu si zasta Adrianne bez opieki. Bez skrpowania podszed do barku i wyj butelk burbona. Adrianne obserwowaa go z niechci lecz w milczeniu.

— Nie spodziewaa si ciebie.

— Zaatwiem wszystko wczeniej. — Wypi troch, potem odwróci si, by przyjrze si uwanie jej szczupym, brzowym nogom pod stoem. Od miesicy mia ochot wsun rce pomidzy te liczne uda. — Pogratuluj mi, zotko. Ubiem interes, który utrzyma mnie na szczycie przez najblisze pi lat.

— Gratuluj — powiedziaa uprzejmie, nastpnie zacza skada ksiki. Chciaa uciec do swego pokoju i zamkn si na klucz.

— Czy tak spdzasz ten wspaniay sobotni wieczór? — Larry pooy rce na doniach dziewczyny, spoczywajcych na podrczniku do hiszpaskiego. Adrianne zamara, czekajc, a uspokoi si omot pod czaszk. Wiedziaa, kiedy mczyzna pragn kobiety. T wiedz zdobya bardzo wczenie. Poczua, e robi si jej niedobrze, gdy spojrzaa na niego.

Niewiele zmieni si od czasu, gdy go zobaczya po raz pierwszy. Wosy strzyg troch krócej, pastelow koszul i acuch zastpi sportowym strojem i butami do joggingu. Ale w rodku pozosta taki sam. Celeste powiedziaa kiedy, e jest cwany. Gdy Adrianne na niego patrzya, to sowo kojarzyo jej si z czym olizym.

— Chc odoy ksiki na miejsce. — Patrzya na niego z caym spokojem, ale w gosie pojawi si niepokój. Larry usysza to i umiechn si.

— licznie wygldasz poród tych ksiek. Tak intelektualnie. — Skoczy ju swego drinka, ale nie zdj rki z jej doni. Jest podniecona, pomyla, czujc, jak jej puls uderza pod jego palcami. Podniecona i wystraszona. Takie wanie lubi. — Przywizaem si do ciebie, skarbie. — Bez wtpienia, pomyla. Jej wosy sigay do pasa, czarne i proste, jak strzay. Skór miaa wie, jakby pokryt ros, barwy zotego piasku, a jej oczy, równie ciemne jak wosy, byy szeroko otwarte z przeraenia. Wiedziaa, o czym myla. To go podniecao, tak jak jej jdrne, niezupenie dojrzae ciao.

 — Miaem ci na oku od lat, dziecinko. Nieza by z nas bya para. — Obliza usta, potem z rozmysem potar woln rk krocze. — Mógbym nauczy ci wicej, ni znajdziesz w tych ksikach.

— Uprawiasz seks z moj matk.

Odsoni zby w umiechu. Podobao mu si, e nazywa rzeczy po imieniu.

— No wanie. Wszystko zostaoby w rodzinie.

— Jeste odraajcy. — Wyszarpna rk i zasonia si ksikami, jak tarcz. — Jak powiem matce...

— Nie powiesz swojej starej ani sowa. — Cigle si umiecha. Narkotyk sprawia, e czu si wielki, silny i seksowny, alkohol dodawa mu pewnoci siebie, brutalnoci i zdecydowania. — Ja was ywi, pamitaj.

— To ty pracujesz dla mojej matki, nie ona dla ciebie.

— Obud si. Beze mnie Phoebe nie zaapaaby si nawet na póminutow reklam toreb do mieci. Ona jest skoczona, i oboje o tym wiemy. Ja ci daj dach nad gow, skarbie. Zaatwiam jej od czasu do czasu robot, ukrywam przed pras, e jest narkomank i naogow alkoholiczk. Mogaby okaza troch wdzicznoci.

Skoczy tak nagle, e krzyk zamar Adrianne w gardle. Ksiki rozsypay si, gdy rozcign j na stole. Opieraa si, kopic, machajc rkami, ale udao jej si tylko lekko zadrasn jego twarz, zanim przytrzyma jej ramiona.

— Jeszcze mi za to podzikujesz — powiedzia, zanim przycisn usta do jej ust.

Poczua, jak wymioty podchodz jej do garda. Gorzkie i gorce, zatykay jej krta, tak e musiaa apa gwatownie powietrze. Pochyli si nad ni. Gdy cigle zaciskaa usta, przesun si i zacz ssa jej piersi przez koszulk. Poczua ból, ostry ból, ale jeszcze gorszy by wstyd.

Zacza krzycze, krzyczaa cigle, skrcaa si, wia, desperacko próbowaa si uwolni. Szklanka, któr postawi na stole, roztrzaskaa si na pododze. Ten dwik przeniós j do Jaquiru, do sypialni jej matki.

Jej przeraone oczy widziay pochylajcego si nad ni ojca, czua jego rce, rozdzierajce jej koszulk. Jej krzyk zamieni si w szloch, gdy jego rka wlizna si po jej nodze pod szorty, by bada i dociera wszdzie.

Jej opór podnieca Larry'ego do szalestwa. Bya niby mody owoc, jdrny, gadki, wilgotny. Ciao miaa smuke jak chopiec, lecz mikkie jak maso. By ju twardy i ciki, jak kamie. Nie ma jak dziewice, pomyla, cigajc j na podog. Sapic ciska jej drobne piersi i obserwowa zy, spywajce po twarzy. Opucia j wola walki. Bez trudu podsun j pod siebie, gdy próbowaa odczoga si na bok.

Nic ju prawie nie czua. Ciao i umys rozdzieliy si. Syszaa pacz, ale zdawao si, e to pacze kto inny. Czua ból, ale by tpy, zdawiony szokiem.

Kobieta jest sabsza od mczyzny, podlega mczynie, stworzona, by ni kierowa.

Nagle Larry znikn. Syszaa krzyki, oskot. To jej nie dotyczyo. Adrianne przetoczya si na bok i zwina w kbek.

— Ty sukinsynu! — Phoebe trzymaa go za gardo. Oczy miaa oszalae, zby wyszczerzone, wyciskaa z niego ostatni dech. Larry zatoczy si w ty, zaskoczony. Udao mu si oderwa j od siebie, zaczerpn tchu, zanim jej wieo wymanikiurowane paznokcie rozoray mu twarz.

— Ty zwariowana, cholerna dziwko! — Wyjc z bólu odepchn j uderzeniem. — Prosia si o to. Sama tego chciaa.

Phoebe rzucia si na niego, niczym tygrysica, walc piciami, gryzc i drapic. Szarpaa go, rozdzierajc ubranie i ciao. Byli niemal jednego wzrostu i wagi, ale kierowaa ni furia tak wielka, e tylko jego mier moga j uspokoi.

 — Zabij ci. Zabij ci za to, e dotkne tymi brudnymi apami mojego dziecka. — Wgryza si w jego rami, poczua smak krwi.

Przeklinajc uderzy j, i przez przypadek raczej, ni zrczno, trafi w szczk do mocno, by j oguszy.

— Stara dupa. — Paka teraz, zanosi si szlochem, zdumiony, e kobieta moga go zrani. Twarz mu krwawia, klatka piersiowa i ramiona byy jak z gliny. Poraajcy ból przeszy jego nog, gdy próbowa wsta. — Jeste zazdrosna, bo chciaem troch skosztowa tej maej. — Wytar nos rk, potem zacz w popiechu szuka chusteczki, by zatamowa krwotok. — Zamaa mi nos.

Phoebe wstaa, apic oddech, potykajc si. Zobaczya otwart butelk burbona na barku. Uja butelk, rozbia j i wycigna przed siebie ostr skorup. Jej pikna twarz bya wykrzywiona ze wciekoci, na ustach miaa krew, jego krew.

— Wyno si! Wyno si std, zanim pokroj ci na kawaki!

— Id. — Pokutyka do drzwi, trzymajc ociekajc krwi chusteczk przy nosie. — Koniec z nami, dziecinko. A jeli mylisz, e znajdziesz innego agenta, czeka ci niespodzianka. Jeste skoczona, kochanie. W tym miecie jeste pomiewiskiem. — Otwiera drzwi, gdy Phoebe zbliya si do niego. — Nie dzwo do mnie, gdy skocz ci si prochy i pienidze.

Gdy drzwi zatrzasny si, rzucia w nie butelk. Chciaa krzycze, stan porodku pokoju, unie twarz do góry i wy. Ale musiaa myle o Adrianne. Phoebe skulia si koo niej i agodnie przygarna do siebie.

— No, no, dziecinko, nie bój si. Mama jest przy tobie. — Adrianne skulia si przy niej, dygoczc. — Jestem tu, Addy, jestem tutaj. Nie ma go. Nie ma go ju i nigdy tu nie wróci. Ju nikt ci nie zrobi krzywdy.

Koszulka Adrianne bya w strzpach. Phoebe obja mocno ramionami córk i zacza j koysa. Nie byo krwi. Pocieszaa si tym. Nie wiadomo, co Larry zrobi Adrianne, zanim wrócia, ale nie zgwaci jej maej córeczki.

Kiedy Adrianne zacza paka, Phoebe zamkna oczy i dalej j koysaa. zy pomagaj. Nikt nie wiedzia tego lepiej od niej.

— Wszystko bdzie dobrze, Addy. Obiecuj. Zrobi dla ciebie wszystko.

Rozdzia 9

Adrianne tego dnia skoczya wanie osiemnacie lat. Staa w utrzymanym w spokojnym, pastelowym tonie gabinecie doktora Horace'a Schroedera, jednego z najlepszych specjalistów amerykaskich w dziedzinie chorób nerwowych. Dzisiaj byy jej urodziny, ale nie czua porywu radoci ani dreszczu podniecenia,

Za oknem cign si dugi pas trawnika, poprzecinany ceglanymi ciekami, po których pacjenci spacerowali lub jedzili na wózkach, popychanych przez ubranych na biao sanitariuszy albo pielgniarki. Roso tam drzewko wini obsypane kwiatami, by te ozdobny szpaler azalii. Adrianne moga widzie, jak pszczoy unosz si nad kwiatami, potem odlatuj, opite nektarem. Soce odbijao si w wodzie wypeniajcej marmurowy basen. Dzi jednak nad jego brzegiem nie byo wida drozdów i jaskóek, gniedcych si w pobliskim dbowym lasku.

Wzrok Adrianne siga daleko poza trawnik i drzewa, a do cieni rzucanych przez acuch Catskill Mountains na pónocy. Widok z okna dawa poczucie przestrzeni i swobody. Adrianne pomylaa, e kraty w oknie psuy to wraenie.

— Och, mamo. — Opara gow o szyb, zamkna oczy, opucia ramiona. — Jak mogo do tego doj?

Syszc, e drzwi sie otwieraj, wyprostowaa si szybko. Kiedy doktor Schroeder wszed, ujrza spokojn, troch moe zbyt szczup mod kobiet w jasnoniebieskim kostiumie. Upia wysoko wosy, by doda sobie wzrostu i lat.

— Ksiniczko Adrianne. — Podszed do niej i uj wycignit do. — Prosz wybaczy, e musiaa pani czeka.

— To nie trwao dugo. — Dla Adrianne nawet pi minut w tym miejscu to byy wieki. — Chcia si pan ze mn zobaczy, zanim zabior matk do domu.

— Tak. Prosz usi. — Wskaza jej jeden z wolteriaskich foteli, nadajcych jego gabinetowi wygld przytulnego saloniku. Obok sta stary rzebiony stolik z okrgym blatem. Stao na nim pudeko z papierowymi chusteczkami. Adrianne przypomniaa sobie, jak bardzo ich potrzebowaa podczas pierwszej wizyty. Zoya rce na kolanach i umiechna si lekko do doktora Schroedera. Jego pociga twarz i piwne oczy o cikich powiekach przywodziy na myl wielkiego, smutnego psa. — Czy mona pani poczstowa kaw lub herbat?

— Nie, dzikuj. Chc, by pan wiedzia, jak bardzo jestem wdziczna za wszystko, co zrobi pan dla mojej matki i dla mnie. — Gdy próbowa protestowa, powstrzymaa go uniesieniem doni. — Naprawd tak myl. Ona czuje si dobrze w pana obecnoci, a to tak wiele dla mnie znaczy. Wiem te, e zrobi pan wicej, ni naleao, aby informacje na temat szczegóów jej choroby nie przedostay si do prasy.

— Wszyscy moi pacjenci maj prawo do prywatnoci. — Usiad, wybierajc fotel koo niej, zamiast tego za biurkiem. — Moja droga, wiem, ile matka znaczy dla pani, jak niepokoi pani stan jej zdrowia. Chciabym, aby si pani zastanowia nad jej powrotem do domu.

Adrianne zebraa siy. Siedziaa z kamiennym wyrazem twarzy, mocniej zacisna splecione na kolanach donie.

— Czy chce pan przez to powiedzie, e jej stan si pogorszy?

— Nie, wcale nie. Czyni zadowalajce postpy. Dziki lekom i stosowanej terapii jej stan ustabilizowa si. — Umilk, na chwil, po czym doda. — Nie chc pani zasypywa medycznymi terminami. Syszaa je pani ju dawniej. Nie chc równie bagatelizowa stanu Phoebe ani lekceway diagnozy.

— Rozumiem. — Opanowaa ch zerwania si z fotela i chodzenia po pokoju. — Panie doktorze, wiem, co jest mojej matce, wiem, jakie s tego przyczyny i co naley dla niej zrobi.

— Moja droga, psychoza maniakalno-depresyjna to choroba bardzo cika i trudna do zniesienia zarówno dla pacjenta, jak i dla rodziny. Wie ju pani, e zarówno depresja jak i nadmierne oywienie pojawiaj si i mijaj gwatownie. Stan Phoebe by znacznie lepszy przez ostatnie dwa miesice, ale to tylko dwa miesice.

— Tym razem — przypomniaa mu Adrianne. — Przez ostatnie dwa lata tyle samo czasu spdzia w zakadzie, co w domu. Dotd nic nie mogam zrobi. Dzisiaj skoczyam osiemnacie lat, doktorze. W oczach prawa jestem dorosa. Mog przyj odpowiedzialno za moj matk, i mam zamiar to zrobi.

— Oboje wiemy, e od dawna ju przyja pani odpowiedzialno za swoj matk. Chc powiedzie, e podziwiam pani za to.

— Nie ma za co. — Teraz wstaa. Musiaa zobaczy soce i góry. I wolno. — Jest moj matk. Nikt i nic nie ma dla mnie wikszego znaczenia. Nikt nie wie wicej ni pan, o jej i moim yciu. Prosz powiedzie, doktorze Schroeder, czy na moim miejscu postpiby pan inaczej?

Obserwowa uwanie zwrócon ku sobie twarz. Oczy miaa bardzo ciemne, bardzo dojrzae, bardzo zdecydowane.

 — Mam nadziej, e nie. Jest pani moda, ksiniczko. Faktem jest, e matka pani moe potrzebowa staej i wytonej opieki do koca ycia.

— Bdzie j miaa. Zatrudniam pielgniark, wybran sporód pana kandydatek. Uoyam swój rozkad dnia tak, aby matka nie bya nigdy sama. Nasz apartament pooony jest w bardzo cichej dzielnicy, niedaleko mieszkania najstarszej i najbliszej przyjacióki mojej matki.

— Mio i przyja bd miay z pewnoci olbrzymie znaczenie dla stanu psychicznego i emocjonalnego matki pani.

Adrianne umiechna si.

— To sprawa najatwiejsza.

— Na razie musi by przywoona co tydzie na terapi.

— Zorganizuj to.

— Nie mog nalega, aby zostawia pani u nas Phoebe jeszcze na miesic lub dwa. Ale bd to bardzo zaleca. Tak dla pani, jak i dla jej dobra.

— Nie mog tego zrobi. — Poniewa szanowaa go, chciaa, aby j zrozumia. — Obiecaam jej. Kiedy j tu przywiozam, obiecaam jej, e zabior j do domu na wiosn.

— Moja droga, nie musz pani przypomina, e Phoebe bya w stanie piczki, kiedy tu trafia. Nie bdzie pamita tej obietnicy.

— Ale ja pamitam. — Podesza do niego i wycigna rk. — Dzikuj za wszystko, co pan ju zrobi, i za to, co bez wtpienia jeszcze pan dla niej zrobi. Zabieram mam do domu.

Schroeder wiedzia, e traci tylko czas. Przytrzyma jej do troch duej ni naleao.

— Prosz dzwoni, nawet jeli bdzie pani chciaa tylko porozmawia.

— Dobrze. — Baa si, e si rozpacze, tak jak podczas ich pierwszego spotkania. — Chc jej zapewni jak najlepsz opiek.

A kto si tob zaopiekuje, pomyla wyprowadzajc j na korytarz.

Sza obok niego w milczeniu. Zbyt dobrze pamitaa poprzednie wizyty, poprzednie spacery po szerokich korytarzach. Nie zawsze bywao tu spokojnie. Czasami sycha byo pacz. Albo, co gorsza, miech. Kiedy przywieziono tu po raz pierwszy jej matk, wygldaa jak zepsuta lalka, z otwartymi i nieruchomymi oczami, bezwadnym ciaem. Adrianne miaa wtedy szesnacie lat, ale udao si jej zaatwi pokój w oddalonym o dwadziecia mil motelu, tak e moga odwiedza matk codziennie. Upyny trzy tygodnie, zanim jej matka zacza si odzywa.

Lk. Adrianna poczua cie lku, jakiego doznaa za pierwszym razem. Bya tak pewna, e Phoebe umrze w tym wskim, biaym óku, zamknita tu do koca ycia, otoczona obcymi. Potem jej matka si odezwaa. Wypowiedziaa tylko jedno sowo. Adrianne.

Od tej chwili zacz si nowy etap w ich yciu. Adrianne zrobia wszystko, co byo w jej mocy, aby Phoebe miaa jak najlepsz opiek. Wszystko, cznie z napisaniem listu do Abdu. Bagaa go o pomoc, a gdy jej odmówi, znalaza inne sposoby. Westchna gboko. Cigle jeszcze znajdowaa inne sposoby.

W Instytucie Richardsona pacjentom niegronym dla otoczenia przydzielano obszerne pokoje, umeblowane równie komfortowo, jak apartamenty w piciogwiazdkowym hotelu. rodki bezpieczestwa nie rzucay si w oczy, w odrónieniu od skrzyda wschodniego, gdzie byy kraty, zamki, zbrojone szyby. Tam przed rokiem Phoebe spdzia dwa koszmarne tygodnie.

Adrianne znalaza matk siedzc przy oknie, jej rude wosy byy wieo umyte i upite tak, by odsaniay twarz. Nosia jaskrawoniebiesk sukni, do konierza przypia zotego motyla.

— Mamo.

Phoebe odwrócia szybko gow. Jej twarz, której nadaa obojtny wyraz na wypadek wizyty pielgniarki, rozjania si. Udao si jej, dziki resztkom umiejtnoci aktorskich, ukry rozpacz; wstaa otwierajc szeroko ramiona.

— Addy.

— Doskonale wygldasz. — Adrianne przytulia si mocno, wdychajc zapach perfum Phoebe. Przez chwil chciaa zatopi si w objciach matki, by znowu dzieckiem. Odsuna si z umiechem, by Phoebe nie spostrzega, e córka przyglda si jej uwanie. — Wypocza — stwierdzia z ulg.

— Czuj si wspaniale, zwaszcza teraz, gdy tu jeste. Ju si spakowaam. — Trudno jej byo ukry napicie w gosie. — Jedziemy do domu, prawda?

— Tak. — To bya suszna decyzja, pomylaa Adrianne, gadzc policzek matki. Musiaa by suszna. — Chcesz si z kim zobaczy przed wyjazdem?

— Nie, ju si poegnaam. — Wycigna rk. Chciaa si std wydosta, i to szybko. Ale wiedziaa, e dla dobrej aktorki równie wane jest efektowne wejcie na scen, jak i zejcie z niej. — Doktorze Schroeder, jak to mio, e pan przyszed. Chc panu za wszystko podzikowa.

— Prosz uwaa na siebie, to bdzie najlepsze podzikowanie. — Uj jej rk w swoje donie. — Jest pani niezwyk kobiet, Phoebe. I ma pani niezwyk córk. Zobaczymy si w przyszym tygodniu.

— W przyszym tygodniu?

— Musisz tu przyjeda na terapi — wyjania uspokajajco Adrianne. — Bdziesz dochodzc pacjentk.

— Ale bd mieszka w domu, z tob?

— Tak. Bd ci tu przywozi. Bdziesz moga pogada z doktorem Schroederem, o czym tylko zechcesz.

— W porzdku. — Odprya si na tyle, by si umiechn. — Idziemy?

— Daj mi tylko torb. — Adrianne wzia walizeczk, potem, poniewa czua, e Phoebe tego potrzebuje, uja znowu jej do. — Jeszcze raz dzikuj, panie doktorze. Taki pikny dzi dzie — zacza, gdy wyszy na korytarz. — Gdy tu jechaam widziaam pczki na drzewach i kwiaty. — Wyszy na zewntrz, na soce, powietrze pachniao wiosn. — Za kadym razem, gdy jad na pónoc, myl, e mio by byo mie dom na wsi. Dzikuj, Robercie — powiedziaa do kierowcy, który wzi od niej torb. Umiecia si wraz z matk na tylnym siedzeniu limuzyny. — A potem wracam do Nowego Jorku i nie potrafi zrozumie, e mona mieszka gdzie indziej.

— Jeste tu szczliwa. — Phoebe przekna gono lin, gdy auto ruszyo spod instytutu. Ucieczka. Znowu uciekay.

— Zawsze mi si tu podobao, od pocztku. Pamitasz ten pierwszy wieczór, gdy ty, Celeste i ja spacerowaymy po ródmieciu? Mylaam, e to najbardziej fantastyczne miejsce na ziemi.

— Czy bdzie tam Celeste? — Celeste zaatwia bilety. Czekaa na nie na lotnisku.

— Powiedziaa, e dzi bdzie troch póniej. Ma zacz now sztuk.

Phoebe zamrugaa oczami, skupiajc spojrzenie na twarzy Adrianne. Jej maa dziewczynka jest ju dorosa. Jechay tylko do domu, nie uciekay od Abdu. Ju nikt nigdy nie skrzywdzi Adrianne.

— Tak si ciesz, e bya przy tobie, kiedy... kiedy nie czuam si dobrze. — Wyjrzaa przez okno. Adrianne miaa racj. To by pikny dzie. By moe najpikniejszy dzie w jej yciu. — Ale teraz czuj si lepiej. — miejc si, ucaowaa szybko Adrianne. — Prawd mówic, w yciu nie czuam si lepiej. Nie mog doczeka si powrotu do pracy.

— Mamo....

Phoebe poczua, jak adrenalina uderza jej do gowy, niczym szampan, mocny i musujcy.

— Tylko mi nie mów, e powinnam odpocz. Dosy ju odpoczywaam. Potrzebny mi jedynie dobry scenariusz. — Zacisna donie, bya pewna, e scenariusz ju na ni czeka. — Czas, abym znowu zaopiekowaa si moj ma dziewczynk. Jak tylko si rozniesie, e wróciam, posypi si propozycje. Nie martw si.

Zdawao si, e nie powstrzyma potoku penych optymizmu sów o czekajcych na ni rolach, producentach, z którymi powinna zje lunch, o wycieczkach, które zamierza odby z córk. Adrianne nie przerywaa jej. Wiedziaa, e podniecenie, snucie cakowicie nierealistycznych planów, byy, obok gbokiej depresji, symptomem choroby matki. Nie mona byo jednak nawet podj próby rozwiania tych iluzji.

— Serce mnie bolao na myl, e mieszkasz tu sama — zacza Phoebe, gdy wchodziy do apartamentu.

— Wcale nie byam samotna. — Adrianne postawia torb na pododze i zdja akiet. — Celeste czciej mieszkaa tu, ni u siebie w domu. Bardzo powanie traktuje obowizki opiekunki, które na ni naoya.

W oczach Phoebe pojawi si niepokój. Bez akietu Adrianne znowu wygldaa jak dziecko. Bezbronne dziecko.

— Wiedziaam, e tak bdzie. Liczyam na to.

— No có, nie musimy si ju o to martwi. Celeste znowu bdzie tylko moj przyjaciók. Och, mamo. — Adrianne przytulia matk, koyszc j w objciach. — Jak to dobrze, e jeste w domu.

— Kochanie. — Phoebe odsuna si, obejmujc domi twarz córki. — Nie jeste ju dzieckiem. Koczysz dzisiaj osiemnacie lat. Nie zapomniaam o tym. Nie mogam ci kupi adnego prezentu, ale...

— A wanie, e tak, i bardzo mi si spodoba. Chciaaby go zobaczy?

Uszczliwiona miechem w oczach Adrianne Phoebe powiedziaa wesoo:

— Och, mam nadziej, e jest w dobrym gucie.

— W najlepszym. — Pocigna matk przez foyer do pokoi. Nad kominkiem wisia portret.

Phoebe miaa dwadziecia dwa lata, kiedy zrobiono jej zdjcie, które posuyo za wzór do portretu. Jej uroda bya wówczas w penym rozkwicie, mczyni dreli na widok tej twarzy, jej oczy budziy ich zaufanie. Bya bogini noszc królewskie klejnoty. Na jej szyi skrzyy si „Soce i Ksiyc”. Ogie i lód.

— Och, Addy.

— Namalowa to Lieberitz. Jest najlepszy, moe troch ekscentryczny, z pewnoci bardzo dramatyczny, ale to mistrz. Nie chcia si rozsta z obrazem po jego namalowaniu.

— Dzikuj.

— To wanie ten prezent — przypomniaa jej Adrianne artobliwie. — Jednej tylko rzeczy pragnam gorcej: eby znowu by ze mn orygina.

— Naszyjnik. — Phoebe przesuna doni po szyi, po piersiach. — Wci pamitam, jak go nosiam, czuj jego ciar. On mia w sobie niezwyk moc, Addy.

— Wci naley do ciebie. — Adrianne popatrzya na portret i przypomniaa sobie wszystko. — Pewnego dnia odzyskasz go.

— Tak, pewnego dnia. — Umiechna si, cieszc si t wizj. — Tym razem bd mdrzejsza. Daj sowo. adnego picia, adnych piguek, koniec z rozpamitywaniem dawnych bdów.

— To chciaam usysze. — Podesza, by odebra telefon. — Halo. Tak. Prosz j tu przysa. — Adrianne odoya suchawk, umiechaa si z wysikiem. — To pielgniarka. Mówiam ci, e doktor Schroeder radzi j zatrudni, przynajmniej na razie.

— Tak. — Phoebe odwrócia si plecami do portretu i usiada.

— Mamo, prosz, nie myl tak.

— Jak? — Phoebe skulia ramiona. — Nie chc, eby nosia ten cholerny biay uniform.

— Dobrze. Zajm si tym.

— I eby nie gapia si na mnie, jak pi.

— Nikt nie bdzie si na ciebie gapi, mamo.

— Równie dobrze mogabym nie opuszcza zakadu.

— Nie. — Adrianne wycigna rk, ale Phoebe odsuna swoj do. — To krok naprzód, nie wstecz. Jest bardzo mia, myl, e j polubisz. Prosz, nie... nie odsuwaj si — zakoczya bezradnie.

— Spróbuj.

I próbowaa. Przez nastpne dwa i pó roku Phoebe walczya z chorob, która stale j atakowaa. Chciaa by zdrowa i silna, ale atwiej, o wiele atwiej byo zamkn oczy i zanurzy si w przeszoci. Albo raczej w iluzji przeszoci, takiej, jak by moga.

Kiedy przestawala si kontrolowa, wyobraaa sobie, e ma wanie przerw w pracy, jeden film zosta ukoczony, a ona zastanawia si nad nowym scenariuszem. Caymi dniami trwaa w euforii, wywoanej fikcyjnymi obrazami. Lubia myle, e Adrianne jest beztrosk, mod, wiatow dam, nie majc adnych zmartwie, przelizgujc si przez ycie dziki nalenym z racji urodzenia pienidzom i prestiowi.

A potem wiat przewraca si do góry nogami, kapryna równowaga trwaa czas jaki, a wreszcie Phoebe grzza w depresji, tak gbokiej, e tracia rachub czasu. Wyobraaa sobie, e jest znowu w haremie, poród tych samych woni, tego samego przymionego wiata, tych samych nie koczcych si godzin upau i frustracji. Uwiziona w tej puapce, syszaa, jak Adrianne mówi do niej, baga j, ale nie miaa do si, by jej odpowiedzie.

Walczya, by wróci do rzeczywistoci, ale za kadym razem stawao si to coraz trudniejsze, coraz bardziej bolesne.

— Wesoych wit! — Celeste wesza do pokoju. Miaa na sobie futro z rosyjskich rysiów, niosa narcze paczek, owinitych w srebrny papier.

Adrianne spogldajc na futro przyjacióki z mieszanin zazdroci i rozbawienia poderwaa si, by odebra od niej pakunki.

— wity Mikoaj przyszed wczeniej tego roku?

— Zrobiam sobie taki may prezent w nagrod za omiomiesiczny sukces w „Windows”. — Musna doni puszysty konierz, potem zdja okrycie i rzucia je na krzeso. — Phoebe, wygldasz cudownie. — To byo zwyke kamstwo z uprzejmoci. Jednak Celeste zauwaya, e przyjacióka wyglda lepiej, ni przed paroma tygodniami. Nie bya ju tak ziemisto blada. Adrianne zamówia na ten wieczór fryzjera, by ufarbowa i uczesa wosy Phoebe. Zdawao si, e s niemal tak bujne i lnice, jak dawniej.

— Mio, e przysza. Z pewnoci dostaa mnóstwo ciekawych zaprosze.

— Wszystkie s albo okropne, albo nudne. — Celeste opada z westchnieniem na kanap i wycigna przed siebie, wci jeszcze zgrabne nogi. — Wiesz dobrze, e nie ma nikogo, z kim bym chtniej spdzia wita, ni wy obie.

— A Kenneth Twee? — zapytaa Phoebe z wymuszonym umiechem.

— To stara historia, kochanie. — Z umiechem wtulia si w oparcie kanapy. — Doszam do wniosku, e Kenneth jest zbyt powany. — Wyczua za sob obecno Adrianne i wycigna do niej rk. — Masz piekn choink w tym roku.

— Chciaam, eby bya wyjtkowo pikna. — Uja podan do. Celeste wyczua pod skór cigna, napite jak cienkie druciki.

— I udao ci si. — Celeste przesuna spojrzeniem po drzewku. Na gazkach wisiay rcznie malowane ozdoby. Taczce elfy, renifery, anioy. — Czy to s ozdoby, które zamówia podczas kampanii na rzecz Przeladowanych Dzieci?

— Tak. Badzo mi si podobay.

— Zdaje si, e sama wszystkie wykupia.

— Niezupenie. — miejc si Adrianne podesza do choinki, by poprawi bombk w ksztacie kropli. — Poszo lepiej, ni mylaam. Prawd mówic, poszo tak dobrze, e mam zamiar zrobi z tego stay punkt programu. — Zadowolona wreszcie, odwrócia si. Za jej plecami migotaa choinka. — No, co by powiedziaa na filiank koktajlu?

— Czytasz w moich mylach. — Celeste zsuna z nóg pantofle. — A moe masz troch witecznych ciasteczek pani Grange?

— Wanie dzi rano upieka wie porcj.

— Przynie je. — Celeste poklepaa si po paskim brzuchu. — Znowu wróciam do gimnastyki.

— Zaraz wracam — Adrianne obrzucia niespokojnym spojrzeniem matk, po czym wysza popiesznie.

— Adrianne ma nadziej, e spadnie nieg. — Phoebe wpatrywaa si w kolorowe wiateka, które Adrianne zawiesia na okiennej ramie. — Czy pamitasz pierwsze Boe Narodzenie, zanim wyjechaymy do Hollywood? Nigdy nie zapomn wyrazu twarzy Adrianne, gdy zapaliymy lampki.

— Ani ja.

— Kiedy daam jej szklan kul, tak, w której podnosi si zamie, gdy si ni potrznie. Ciekawe, co si z ni stao? — Z roztargnieniem potara bolce czoo. Zdawao si, e ból nigdy jej nie opuszcza. — Chciaam, by dzi gdzie wysza, pobya z modymi.

— wita najlepiej spdza si z rodzin.

— Masz racj. — Phoebe odrzucia w ty wosy i postanowia by wesoa. — Ostatnio bya bardzo pochonita prac spoeczn i kontaktami towarzyskimi. Godzinami siedzi przy komputerze. Nie mam pojcia, co robi, ale to jej sprawia przyjemno.

— Gdyby tylko udao si nam wyda Addy za jakiego sympatycznego i wyjtkowo przystojnego modego czowieka.

Phoebe rozemiaa.

— To by byo cudownie, prawda? Szybko zostaybymy babciami.

— Mów za siebie. — Celeste uniosa brwi, poklepaa si wierzchem doni pod brod. — Jestem o wiele za moda na babci.

— Macie ochot co zje? — Adrianne wniosa wielk tac. — Czemu chichoczecie?

— Chichot nie licuje z godnoci — podkrelia Celeste. — Twoja matka i ja miejemy si dystyngowanie. Och, czy to lukrowane pierniczki?

— Po prostu ciastka dla prawdziwych smakoszy. — Adrianne przysuna jej tac, po czym nalaa koktajl do filianek. By przyprawiony gak muszkatoow. — Wesoych wit!

— Szczliwych, zdrowych wit! — dodaa Celeste i wypia yk.

Szczliwych, zdrowych. Te sowa odbiy si szyderczym wrzaskiem w gowie Phoebe. Umiechna si z trudem i podniosa filiank do ust. Jak moga pi za szczcie i zdrowie, gdy kady dzie by dla niej tortur? Ale Adrianne nie powinna o tym wiedzie. Podniosa oczy i spostrzega, e córka obserwuje j z wyrazem niepokoju na twarzy. Staraa si wyglda radonie, ale jej do trzsa si nieco, gdy odstawiaa filiank.

— Moe posuchamy troch muzyki? — Phoebe splota drce donie. Miaa wraenie, e ledziy j tysice oczu, czyhajcych na najdrobniejszy bd z jej strony. Gdyby tylko moga dosta drinka, tylko jednego, ustaoby dudnienie w gowie i mogaby jasno myle.

— Phoebe?

— Co? — podskoczya przeraona, e Celeste czyta w jej mylach. Celeste zawsze za duo widziaa, za wiele wymagaa. Dlaczego wszyscy tyle od niej wymagali?

— Pytaam, co mylisz o planowanym przez Adrianne dobroczynnym balu sylwestrowym? — Zaniepokojona, wycigna rk, by ucisn do przyjacióki. — Prawda, e to wspaniae, e Adrianne zyskuje rozgos jako organizator?

— Tak. — „Cicha noc”? Czy radio gra teraz „Cich noc”? Phoebe pamitaa, jak uczya Adrianne tej koldy, dawno temu, w dusznych, cichych pokojach w Jaquirze. To bya ich tajemnica. Miay tyle tajemnic. Teraz ona miaa swoje sekrety.

Pokój niesie ludziom wszem. Musiaa by spokojna, bo wszyscy na ni patrzyli.

— Jestem pewna, e to bdzie ogromny sukces. — Celeste spojrzaa na Adrianne i porozumiay si wzrokiem.

— Licz na to. — Dziewczyna usiada z przyzwyczajenia obok Phoebe i uja jej do. Jeli matka miaa swój dobry dzie, taki kontakt jej wystarcza. — Spodziewamy si uzyska okoo dwustu tysicy dolarów dla bezdomnych. Troch si obawiam, e wielkie przyjcie z tacami, szampanem i truflami nie bardzo pasuje do bezdomnych Nowego Jorku.

— Wszystko, co da pienidze na dobry cel, jest waciwe — uspokoia j Celeste.

Adrianne posaa jej krótki, niewesoy umiech i spojrzaa na Phoebe.

— Tak, wierz w to. Bardzo w to wierz. Kiedy cel jest wystarczajco wany, uwica wszelkie rodki.

— Jestem zmczona. — Phoebe byo obojtne, jakim tonem to powiedziaa. Chciaa znale si z dala od czujnych oczu, nie wypowiedzianych oczekiwa. — Pójd si pooy.

— Pójd z tob.

— Nie bd mieszna. — Phoebe pokonaa irytacj. Znika bez ladu, gdy spojrzaa na twarz Adrianne. — Zostaniesz tu z Celeste i posiedzicie sobie razem pod choink. — Obja córk mocno. — Zobaczymy si rano, dziecinko. Wstaniemy wczenie i rozpakujemy prezenty, tak jak to robiymy, kiedy bya maa.

— Dobrze. — Adrianne uniosa twarz by pocaowa matk. Z przykroci mylaa o tym, e pikne ongi ciao Phoebe stao si teraz takie wte i kruche. — Kocham ci, mamo.

— Kocham ci, Addy. Wesoych wit. — Wycigajc obie donie zwrócia si do Celeste. — Wesoych wit, Celeste.

— Wesoych wit, Phoebe. — Celeste ucaowaa przyjaciók w oba policzki, a potem, pod wpywem impulsu przytulia j serdecznie. — pij dobrze.

Phoebe ruszya ku schodom, po kilku krokach zatrzymaa si i spojrzaa za siebie. Adrianne staa pod obrazem, przed portretem Phoebe Spring w rozkwicie modoci, urody i sawy. Na jej szyi lni przepyszny klejnot. Phoebe umiechna si po raz ostatni i posza sama na gór.

— Co by powiedziaa na filiank koktajlu? — spytaa szybko Adrianne. Celeste powstrzymaa jej do, zanim zdya sign po waz.

— Usid, zotko. Przy mnie nie musisz by silna.

Serce jej pkao, gdy patrzya na t dziewczyn. Adrianne nie bya w stanie duej nad sob panowa. Zaczy jej dre usta, zamgliy si oczy. Teraz bya cakiem bezradna. Pakaa twarz kryjc w doniach.

Celeste usiada przy niej bez sowa. Ona zbyt rzadko pacze, pomylaa. Czasem zy pomagaj lepiej ni pokrzepiajce sowa czy serdeczny ucisk.

— Nie wiem, czemu pacz.

— Bo lepiej paka, ni krzycze. — W tym domu nie byo ani kropli alkoholu. — Zrobi ci herbaty.

Adrianne otara oczy.

— Nie, ju w porzdku. Naprawd. — Usiada, rozluniajc si wiadomie. Nauczya si, jak usuwa napicie z czonków, umysu, ducha. Od tego zaleao przetrwanie. — Chyba nie jestem zbyt wesoa.

— Chcesz o czym ze mn porozmawia?

Adrianne wycigna rk i uja do Celeste.

— Co bym zrobia bez ciebie?

— Ostatnio niewiele ci mogam pomóc. Ta sztuka pochaniaa mnóstwo czasu i energii. Ale teraz tu jestem.

— Nie mog na to patrze. — Adrianne siedziaa z odchylon gow. Nie zdawaa sobie sprawy, e tak potrzebowaa ulgi, jak daj zy. Tak dobrze, tak dobrze byo czu t pustk. — Znam te objawy. Ona znowu odpywa. Stara si. Chyba jeszcze ciej jest patrze, jak bardzo ona si stara. Od tygodni walczy z depresj, i przegrywa.

— Czy cigle chodzi do doktora Schroedera?

— On chce zatrzyma j w zakadzie. — Adrianne zerwaa si z kanapy. Nie miaa zamiaru uala si nad sob. — Uzgodnilimy, e poczekamy do Nowego Roku, bo wita zawsze tyle dla mamy znaczyy. Ale tym razem... — Przez chwil krya po pokoju, spogldajc na portret. — Mam zamiar zawie j tam pojutrze.

— Tak mi przykro, Addy.

— Mówia o nim. — W gosie Adrianne pojawio si napicie i Celeste zrozumiaa, e mówi o ojcu. — W zeszym tygodniu dwa razy zobaczyam, e siedzi i pacze. Przez niego. Dzisiaj pielgniarka powiedziaa mi, e mama spytaa, kiedy on ma przyj. Chciaa uoy sobie wosy, eby adnie dla niego wyglda.

Celeste achna si gwatownie.

— Jest zupelnie zdezorientowana.

Adrianne zamiaa si nerwowo.

— Zdezorientowana? Tak, jest zdezorientowana. Od lat dawano jej narkotyki, by opanowa hutawk emocjonaln. Bywaa wizana i przymusowo karmiona. Miewaa okresy, kiedy nie potrafia si nawet sama ubra, i takie, gdy moga taczy na suficie. Dlaczego? Dlaczego jest zdezorientowana, Celeste? Przez niego. To wszystko przez niego. Przysigam, pewnego dnia zapaci za wszystko, co jej zrobi.

Zimna nienawi w oczach Adrianne sprawia, e Celeste wstaa.

— Wiem, co czujesz. Tak, wiem — powiedziaa, gdy Adrianne potrzsna gow. — Ja te j kocham, te nie mog myle o tym, co przesza. Ale skupianie wszystkich myli na Abdu i planowanie jakiej zemsty jest bez sensu. I w niczym Phoebe nie pomoe.

— Kiedy cel jest wystarczajco dobry — wyrecytowaa Adrianne — uwica wszystkie rodki.

— Zotko, nie mów tak. — Cho Celeste bronia Abdu bez przekonania, uwaaa, e tak bdzie lepiej dla wszystkich. — Wiem, e to on jest przyczyn kopotów Phoebe, ale w ostatnich latach troch si zrehabilitowa, przysyajc pienidze na jej leczenie i utrzymanie.

Adrianne w milczeniu patrzya na portret. To nie by waciwy moment, by wyzna, e wszystko to byo kamstwem. Jej kamstwem. Abdu nigdy nie da nawet zamanego grosza. Prdzej lub póniej bdzie musiaa to Celeste powiedzie, ale nie bya pewna, jak przyjacióka zareaguje, gdy si dowie, skd pochodziy pienidze.

— Tylko jeden rodzaj zadouczynienia moe mnie zadowoli. — Adrianne skrzyowaa ramiona na piersi, przeszy j nagy dreszcz. — Obiecaam matce, e pewnego dnia odzyska naszyjnik. Kiedy zdobd „Soce i Ksiyc”, kiedy on si dowie, jak bardzo go nienawidz, wtedy dopiero rachunki zostan wyrównane.

Cz 2

Cie

Rozdzia 10

Nowy Jork, padziernik 1988

Smuke donie w czarnych rkawiczkach przesuway si cal po calu, od wza do wza, po cienkiej i mocnej jak stal linie. Ulice Manhattanu lece pidziesit piter niej lniy w porannym deszczu.

Wszystko zaleao od koordynacji. System zabezpieczajcy by dobry, bardzo dobry, ale nie idealny. Nie istnia system idealny. Wszystko rozpracowano par godzin wczeniej na komputerze. Alarm zosta odczony, to bya w gruncie rzeczy najwaniejsza cz zadania. Taki wybór metody wamania spowodoway kamery telewizyjne, kontrolujce hall. Wamanie z wntrza budynku mogoby sprawi bardzo duo kopotu. Ale istniaa te inna moliwo. Zawsze mona byo znale inn drog.

Deszcz zmieni si w mawk, byo chodno, ale wiatr ucich. Gdyby wci jeszcze szala, zawieszona na linie drobna figurka grzmotnaby w ceglan fasad budynku. wiato lamp ulicznych odbijao si w kauach daleko w dole, chmury zasaniay wysoko wiszce gwiazdy. Ale czarno odziany czowiek nie patrzy ani w gór, ani w dó. Na jego czole, poniej ciasno przylegajcej czapki, lnia smuka potu, wywoanego nie strachem, lecz koncentracj. Zelizn si w dó o jedn stop, czepiajc si liny, a silne nogi ugiy si i przylgny do ceglanego muru, by znale punkt oparcia i zapa równowag. Cae ciao byo smuke, zwinne, harmonijne i elastyczne jak u biegacza lub tancerza.

Ciao i umys to dla zodzieja równie wane narzdzia, potrzebne do otwarcia zamka lub unieszkodliwienia alarmu.

Na ulicach nie byo ruchu, w pewnej chwili przemkna jaka taksówka, szukajca klienta, potem pojawi si samotny pijak, który wida przywdrowa tu z z mniej zamonej dzielnicy. O czwartej nad ranem nawet Nowy Jork wydaje si nierealny. Ale parada uliczna z orkiestr i ywymi obrazami na platformach te nie zmieniaby sytuacji. Dla czowieka w czerni jedyn rzeczywistoci bya lina. Zbyt saby chwyt, chwila nieuwagi — oznaczay okropn mier.

Za to sukces oznacza... wszystko.

Powoli, cal po calu, przyblia si wski taras z balustrad, na którym stao mnóstwo doniczek z rolinami. Wida ju byo dziury i pknicia w cegach, drobne uszkodzenia zaprawy murarskiej. Gdyby pijak spojrza w gór i by w stanie skupi na czym wzrok, czarna sylwetka wydaaby mu si drobin, owadem pezncym po fasadzie budynku.

Nikt by mu nie uwierzy. On sam te by sobie nie uwierzy w ten skacowany ranek.

Pokusa, by si popieszy, da ulg zdrtwiaym ramionom i obolaym rkom, i po prostu przeskoczy tych kilka stóp, bya ogromna. Wytrway, cierpliwy czowiek wisia w powietrzu pozwalajc, by instynkt kierowa ostatnim etapem zejcia.

Jego stopy w czarnych tenisówkach przelizny si po balustradzie, cofny w ty jak wahado, a wreszcie znalazy punkt oparcia i na chwil zastygy smuke, zgrabne i pene wyrazu. Nikt nie sysza krótkiego miechu satysfakcji.

Teraz, gdy sta pewnie na podou tarasu, móg spojrze na Nowy Jork i przebyte ju przeszkody. To byo wspaniae miasto, miasto ulubione, niemal dom dla kogo, kto nigdy nie mia prawdziwego domu. Miao charakter i blask, ale nie mona tu byo znale przyjani i ciepa; nadrabiao to, dajc ludziom szanse.

Central Park by wielobarwnym patchworkiem, z tej wysokoci i o tej porze roku wyglda zarazem majestatycznie i sielsko. Drzewa byy zote, brzowe i szkaratne, triumfujce w ostatniej eksplozji kolorów, przed wtargniciem wiatru z Kanady, który zerwie z nich licie.

Ten odcinek Central Parku by spokojny. Przy tej ulicy mieszkali przedstawiciele starych, bogatych rodzin. Popiech i zamt wspóczesnoci nie docieray do tej czci miasta. To by inny wiat.

Za drzewami i za zbiornikiem wodnym wyrastay budynki wysze i smuklejsze od tego starego domu. To bya przyszo. A na pewno teraniejszo. Wyaniay si z mroku grone i jednoczenie obiecujce. Kady towar mona byo tu znale. Luksus ma swoj cen. W Nowym Jorku to oczywiste.

Miasto spao teraz, nabierajc si przed nadchodzcym dniem. Powietrze wibrowao energi. Nadchodzcy dzie móg przynie zwycistwo lub sromotn klsk. Ryzykanci, tacy jak ten zodziej, mogli dowiadczy zarówno jednego, jak i drugiego.

Czarno ubrany czowiek odwróci si od balustrady, przeszed cicho przez taras i przyklkn pod drzwiami. Teraz trzeba byo tylko otworzy zamek, który jedynie stwarza iluzj zabezpieczenia. Z ciemnej skórzanej torby wyj komplet narzdzi.

To bardzo dobry zamek, stwierdzi z zadowoleniem. Otwarcie go zajo mu mniej ni dwie minuty. Takich, którzy zrobiliby to szybciej byo niewielu.

Zamek szczkn, narzdzia zostay starannie zapakowane. Dobra organizacja, kontrola i rozwaga chroni przed wizieniem. Ten czowiek wcale nie zamierza trafi za kratki. Zbyt wiele mia jeszcze w yciu do zrobienia.

Ale dzisiaj przyszo musiaa poczeka. Czekay na niego lodowato zimne diamenty i pomieniste rubiny. Tylko klejnoty stanowi up warty ryzyka. Maj w sobie ycie, magi i histori. A przede wszystkim co wicej ni warto materialna. Nawet w ciemnoci drogi kamie kokietowa, migota, wabi jak zalotnik. Znakomity obraz mona podziwia z odlegoci. Pienidze s zimne, martwe i praktyczne. Klejnoty maj osobowo.

Dla tego zodzieja kady rabunek by istotny z powodów osobistych.

Stopy w tenisówkach stpay bezdwicznie po lnicej pododze. Czu byo lekki zapach pasty do podogi rywalizujcy z innym, ostrym, jesiennym aromatem. Ta wo miaa w sobie urok, zodziej zatrzyma si z umiechem na moment, by ni odetchn. Lecz tylko na chwil. W wielkiej torbie na ramieniu mia latark, ale tutaj nie bya potrzebna. Pamita kady cal pokoju. Trzy kroki, potem skrt na prawo. Siedem kroków, potem w lewo. Na pitro wioda spirala schodów z balustrad ozdobion mosinymi amorkami i limi. W niszy na dole na do wysokim marmurowym bloku umieszczono prekolumbijsk bezcenn rzeb. Zodziej przeszed obok niej obojtnie, po czym bezszelestnie wsun si do biblioteki.

Sejf ukryty by za kompletem dzie Szekspira. Zodziej dotkn palcem „Otella”, odchyli ksik i obróci si gwatownie, gdy rozbyso wiato.

— Jak to mówi — rozleg si chodny, piknie modulowany gos — jeste aresztowany.

Kobieta, stojca w drzwiach, miaa na sobie róowy szlafrok ze wieccego materiau, jej blada, kanciasta twarz lnia od kremu. Odgarna z czoa srebrzystoblond wosy. Na pierwszy rzut oka mona byo jej da jakie czterdzieci lat. Przyznawaa si do czterdziestu piciu, ale i tak odmodzia si o lat pi.

Bya niewysoka i nie miaa broni, jeli nie liczy trzymanego w rku banana. Dramatycznie odchyliwszy gow, wycelowaa banana w zodzieja.

— Pif-paf.

Zodziej wyda z siebie jk rozgoryczenia i osun si w gboki, pokryty skór fotel.

— Niech ci licho, Celeste, co ty tu robisz?

— Jem. — Aby udowodni, e mówi prawd, odgryza kawaeczek banana. — A czemu ty si czaisz w bibliotece?

— Trenuj. — Gos by matowy, niski, ale niewtpliwie kobiecy. — Prawie udao mi si ciebie okra. — Ubrana na czarno kobieta zacza ciga rkawiczki.

— Dziki Bogu, e byam godna i chciaam zajrze do lodówki. — Celeste przesza majestatycznie przez pokój, tak jak wiele razy przechodzia przez scen. Zachowaa w sobie pami kadej ze swych ról, od Lady Macbeth do Blanche DuBois1. Tylko dziki swemu twardemu charakterowi cechujcemu dawn mieszkank New Jersey Celeste Michaels moga panowa nad t mieszank swych najlepszych ról.

— Adrianne, kochanie, nie chciaabym ci krytykowa, ale wamywa si, gdy si ma wasny klucz, to nie fair.

— Nie uyam go. — Adrianne wyda wargi i cigna czapk. Jej wosy, nieomal tak samo czarne jak nakrycie gowy, sigay poniej ramion. — Spuciam si z dachu.

— Ty... — Celeste zapaa oddech, uwiadamiajc sobie, e nie naley krzycze. Usiada wic w fotelu, zwrócona twarz do Adrianne. — Czy ty zwariowaa?

Dziewczyna tylko wzruszya ramionami. Ju wczeniej syszaa to pytanie.

— Prawie mi si udao. Gdyby miaa troch silnej woli, udaoby mi si.

— A wic to moja wina.

— No có, to ju nie ma znaczenia, Celeste. — Adrianne pochylia si, ucisna donie starszej kobiety ozdobione wspaniaymi piercieniami. Rce Adrianne pozbawione byy ozdób. Caa biuteria, jak posiadaa, zostaa sprzedana na dugo przedtem, zanim rozpocza karier wamywacza. — Nie masz pojcia, co si czuje wiszc tak nad miastem. Tak tam cicho, tak spokojnie...

— Beznadziejna gupota.

— Kochanie, ja uwaam na siebie. — Adrianne przesuna jzykiem po górnej wardze. Miaa szerokie, pene usta, takie jak jej matka. — Nie ciekawi ci, dlaczego nie zadziaa twój system alarmowy?

Celeste zwizaa mocniej szlafrok.

— Z caa pewnoci nie chc tego wiedzie.

— Celeste...

— Dobra, dlaczego?

— Wyczyam go, kiedy jadymy lunch.

— Serdecznie ci dzikuj. Pozbawia mnie ochrony przed wiatem podziemnym.

— Wiedziaam, e tu wróc. — Adrianne zacza kry po pokoju, rozpieraa j energia. Bya niewysoka, drobna, poruszaa si jak tancerka albo jak zodziej. Wosy sigay jej do opatek, byy proste jak strzay, faloway przy kadym ruchu. Gdy ju wszystko obmyliam, to byo zupenie atwe. Przerobiam system alarmowy, gdy go wczya, nastpio krótkie spicie w drzwiach prowadzcych na taras. Zjawiam si w budynku przed paroma godzinami i pogadaam ze stranikiem. Jego ona ma znowu atak artretyzmu.

— Przykro mi to sysze.

— Powiedziaam mu, e nie czujesz si dobrze, i zostawiam dla ciebie kwiaty. Kiedy zaj si innym lokatorem, wliznam si na schody.

Celeste uniosa jasn brew, by to bardzo uyteczny wypróbowany gest.

— Czuam si cakiem niele, do niedawna.

— Z pitego pitra wjechaam wind na dach — cigna Adrianne. — W torbie miaam lin. I to ju wszystko.

— Adrianne, to pidziesit piter! — Nie tak atwo jest opanowa strach, ale Celeste w tej chwili ogarn gniew. — Niech ci licho! A wic miaabym tumaczy, e ksiniczka Adrianne spada z mojego dachu i roztrzaskaa si na Central Park West podczas treningu?

— Nie spadam — odrzeka z naciskiem Adrianne. — A gdyby nie buszowaa w kuchni, oczyciabym sejf, wrócia na dach i znika.

— To bardzo nieuprzejmie z mojej strony.

— Nie szkodzi, Celeste. — Adrianne pogaskaa jej do, potem przysiada na porczy fotela. — Chocia chciaabym zobaczy twoj min, jak bym ci rzucia na kolana twój rubinowy naszyjnik. Musz si zadowoli tym. — Adrianne wycigna ze swej torby irchowy woreczek i wysypaa ze diamenty.

— O mój Boe!

— Wspaniae, prawda? — Adrianne uniosa naszyjnik do wiata. By to pojedynczy rzd brylantów z wielkim kamieniem w rodku, który musia spoczywa wygodnie pomidzy piersiami wacicielki. Kamienie lniy chodno, niemal wyzywajco. Adrianne obrócia je uwanie w doniach.

— Razem okoo szedziesiciu karatów, kolor leciutko róowy. Wspaniaa robota, dobrze wywaone. Potrafiy upikszy nawet szyj tej starej wrony.

Celeste mylaa, e doskonale panuje nad sob, nagle jednak poczua, e musi si napi. Wstaa, podesza do francuskiego rokokowego kredensiku i wyja karafk z brandy.

— O której starej wronie mówisz, Adrianne?

— O Dorothei Barnsworth. — Zagbiajc rk w torbie, Adrianne wycigna kolczyki od kompletu. — Zobacz, prawda, zobacz, e adne?

Celeste rzucia tylko okiem na kamienie warte kilka tysicy dolarów.

— Tak, to wasno Dorothei. Mam wraenie, e ju je widziaam. — Podaa dziewczynie kieliszek brandy. — Ona mieszka w fortecy na Long Island.

— System zabezpieczajcy ma sporo powanych wad. — Adrianne wypia troch. Po zejciu z dachu w chodn pogod, brandy zadziaaa jak ciepy ucisk. — Chcesz zobaczy bransolet?

— Widziaam j tydzie temu, na Balu Jesiennym.

— To by bardzo przyjemny wieczór. — Adrianne potrzsna kolczykami. Oceniaa, e kady z nich ma jakie dziesi karatów. W torbie miaa lup jubilersk, skorzystaa z niej w gabinecie Barnsworthów. Chciaa si upewni, e nie opuci Long Island z bardzo dobrymi imitacjami. — Za te byskotki paser da jakie dwiecie tysicy.

— Ona ma psy — powiedziaa Celeste do kieliszka. — Dobermany. A pi.

— Trzy — poprawia Adrianne, spogldajc na zegarek. — Powinny si ju obudzi. Celeste, kochanie, umieram z godu. Masz jeszcze banana?

— Musimy pogada.

— Ty mówisz, ja jem. — Celeste zdya jedynie zakl, zawiedziona, gdy Adrianne wyskoczya z biblioteki, kierujc si do kuchni. — To chyba przez to wiee powietrze, które wdychaam w nocy. Chryste, ale zimno byo na Long Island. Wiatr przewia mnie na wylot. Och, nawiasem mówic, przypomnij mi, e zostawiam swoje norki na twoim dachu.

Celeste ukrya twarz w doniach i opada na krzeso przy kuchennym oknie, a Adrianne przetrzsaa lodówk.

— Addy, jak dugo masz zamiar to cign?

— Co to? Ach, pasztet z zajca. To powinno mi wystarczy. — Usyszaa za plecami przecige westchnienie i ukrya umiech. — Kocham ci, Celeste.

— I ja ci kocham. Kochanie, ja si starzej. Pomyl o moim sercu.

Adrianne trzymaa talerz z pasztetem, zielonymi winogronami i cienkimi krakersami.

— Masz najsilniejsze i najlepsze serce ze wszystkich znanych mi osób. — Ucaowaa w przelocie policzek Celeste i poczua kojacy zapach jej kremu. — Nie martw si o mnie, Celeste. W tym, co robi, jestem bardzo dobra.

— Wiem. — Kto by w to uwierzy? Celeste westchna gboko obserwujc uwanie kobiet siedzc naprzeciwko. Ksiniczka Adrianne z Jaquiru — córka króla Abdu ibn Faisala Rahmana al-Jaquir i Phoebe Spring, gwiazdy filmowej — w wieku dwudziestu piciu lat bya dam z towarzystwa, dziaaczk charytatywn, ulubienic kolumn plotkarskich... i wamywaczem.

Kto by móg j podejrzewa? Celeste pocieszaa si t myl od lat, cho w wygldzie Adrianne byo co z Cyganki. Oszaamiajca dziewczynka wyrosa na oszaamiajc kobiet. Po ojcu odziedziczya zotaw cer, ciemne oczy i wosy, po matce — budow ciaa. Bya poczeniem delikatnoci i egzotyki, miaa smuk, niemal dziecic budow i mocne rysy. Usta odziedziczya po Phoebe i Celeste przeszywa ostry ból, gdy na nie patrzya. A oczy, nawet jeli Adrianne nie chciaa mie nic wspólnego z ojcem, jej oczy byy takie, jak u Abdu. Czarne, o migdaowym ksztacie — i przenikliwe.

Po matce odziedziczya dobre serce, ciepo i wspaniaomylno. Po ojcu wzia pragnienie wadzy i umiowanie zemsty.

— Adrianne, nie ma potrzeby, by to cigna.

— Wanie, e jest. — Adrianne wsuna do ust krakersa.

— Kochanie, Phoebe odesza. Nie wrócimy jej ycia.

Przez chwil, tylko jedn chwil, Adrianne wygldaa modo i wzruszajco bezbronnie. Potem jej oczy stwardniay. Powoli smarowaa krakersa pasztetem.

— Wiem o tym, Celeste. Nikt tego nie wie lepiej ode mnie.

— Adrianne. — Celeste pooya agodnie rk na jej doni. — Bya moj najblisz i najdrosz przyjacióka, jak ty teraz. Wiem, ile dla niej wycierpiaa, jak bardzo staraa si jej pomóc. Ale teraz nie musisz tak ryzykowa. I nie musiaa tego robi dawniej. Przecie zawsze mogam ci pomóc.

— Tak. — Adrianne ucisna do Celeste. — Zawsze tu bya. I wiem, e gdybym ci na to pozwolia, zajaby si wszystkim — rachunkami, lekarzami, lekami. Nigdy nie zapomn, ile zrobia dla mamy i dla mnie. Gdyby nie ty, ona nigdy by tak dugo nie wytrzymaa.

— Wytrzymywaa to dla ciebie.

— Tak, prawda. A ja dla niej to wszystko robiam, robi i bd robi.

— Addy... — Zimny, rzeczowy ton sów Adrianne zaniepokoi Celeste. — Addy, mino ju ponad szesnacie lat od wyjazdu z Jaquiru. I pi lat od mierci Phoebe.

— A z kadym dniem dug si powiksza. Celeste, nie patrz tak na mnie. — Adrianne umiechna si szeroko, chcc zmieni nastrój. — Czym ja bym bya bez mojego... hobby? Tylko tym, co widzi we mnie prasa, bogat, utytuowan kobiet z towarzystwa, bawic si w dobroczynno i fruwajc z jednego przyjcia na drugie.

Po tych sowach Adrianne wykrzywia twarz i zaja si pasztetem.

— Wedug kolumn towarzyskich, jestem jeszcze jedn znudzon dziewczyn z elity, która nie ma nic do roboty i ma duo pienidzy. Niech tak sobie myl, tutaj i w Jaquirze. Niech on tak myli. — Wystarczyo, by Celeste spojrzaa w oczy Adrianne, a zrozumiaa, e dziewczyna mówi o swym ojcu. — To tylko uatwia mi odbieranie byskotek prawdziwym lekkoduchom.

— Nie potrzebujesz ju tych pienidzy, Addy.

— Nie. — Spojrzaa na kieliszek z brandy. — Dobrze inwestowaam i mogabym y cakiem wygodnie z tego, co mam. Ale rzecz nie w pienidzach, Celeste. Moe nigdy mi o nie nie chodzio. — Znowu podniosa wzrok. By w nim lodowaty pomie, niemal tak przeraajcy jak ogie diamentów, które krada. — Miaam osiem lat, gdy przyleciaymy do Ameryki. I ju wtedy wiedziaam, e pewnego dnia wróc i odbior to, co do niej naleao. Co naleao do mnie.

— On móg aowa, moe teraz auje.

— Czy przyjecha na jej pogrzeb? — wyrwao si jej pytanie. Zerwaa si na nogi i zacza kry po pokoju. — Czy przyj do wiadomoci choby to, e umara? Przez te wszystkie okropne lata nie pamita, e ona jeszcze yje. — Próbujc odzyska równowag przystana i nabraa powietrza w puca. Gdy si odezwaa, gos miaa spokojny i pewny. — W pewnym sensie ona ju bya martwa. On j zabi dawno temu, gdy byam za maa, by go powstrzyma. Ju niedugo zapaci za to.

Dreszcz przebieg po plecach Celeste. Pamitaa omioletni Adrianne. Spojrzenie jej oczu ju wówczas byo niespokojne i zbyt dojrzae.

— Mylisz, e Phoebe tego by chciaa?

— Myl, e doceniaby ironi losu. Mam zamiar mu odebra „Soce i Ksiyc”. Tak, jak jej obiecaam, jak obiecaam sobie. A on drogo zapaci, by odzyska naszyjnik. — Umiechna si i uniosa kieliszek w kierunku przyjacióki. — A tymczasem nie mog zardzewie. Czy wiesz, e lady Fume w przyszym miesicu wydaje bal w Londynie?

— Addy...

— Lord Fume, ten stary kozio, zapaci ponad wier miliona za jej szmaragdy. Lady Fume naprawd nie powinna nosi szmaragdów. Wyglda w nich tak blado. — Adrianne pochylia si ze miechem i ucaowaa policzek Celeste. — Id i przepij si, kochanie. Ja sama wyjd.

— Frontowymi drzwiami?

— Oczywicie. Nie zapomnij, e spotykamy si w niedziel rano w „Palm Court”. Ja stawiam.

Adrianne wychodzc, przypomniaa sobie, e powinna pój na dach i zabra swoje norki.

Adrianne zacza si uczy sztuki makijau, gdy bya ma dziewczynk. Phoebe fascynowao zawsze to, e troch kolorów, kilka dotkni oówka, moe dodawa albo uroku albo lat.

Celeste — aktorka nauczya j o wiele wicej. Spdzia wier wieku na scenie i wci jeszcze sama zajmowaa si swoj charakteryzacj. Znaa wszystkie sztuczki. Adrianne wykorzystaa nauki ich obu, przeksztacajc si w Rose Sparrow, przyjaciók „Cienia”.

Zabrao jej to czterdzieci pi minut, ale bya zadowolona z efektów. Szka kontaktowe zmieniy kolor oczu na brudnoszary, dodaa jeszcze do tego worki pod oczami. Gruba warstwa prasowanego pudru zmienia jej zotaw cer w ziemist blado. Ruda peruka bya droga, rcznej roboty, wysoko upita. Z uszu zwisay tanie kolczyki w formie kulek. Wsuna do ust paczk ulubionej gumy balonowej o smaku truskawkowym i stana przed wielkim lustrem, szukajc ewentualnych bdów.

Ale tandeta, pomylaa, umiechajc si szeroko. Nie mogo by lepiej. Czarny elastik obciska biodra, które troch wywatowaa, a cieniutkie obcasy doday jej trzy cale wzrostu. Taniutkie sztuczne futro zarzucia na ramiona. Zadowolona z siebie Adrianne woya wysadzane sztucznymi diamentami wskie okulary soneczne i wysza z domu.

Wybraa wind dla suby. Na wszelki wypadek. Przecie nikt patrzc na ni nie rozpoznaby ksiniczki Adrianne. Nikt take, patrzc na ksiniczk Adrianne, nie pomylaby nawet o „Cieniu”. Ale nie chciaa, by kto widzia, jak Rose Sparrow opuszcza apartament ksiniczki Adrianne.

Na ulicy mina obojtnie taksówk, cho chtnie by ni pojechaa, i posza w kierunku metra. W torbie ze sztucznej skóry miaa gar diamentów. Unosi si wokó niej zapach, jak gdyby si skropia tandetnymi perfumami. Tak zreszt byo naprawd.

Te podróe metrem w roli Rose sprawiay jej przyjemno. Nikt z jej znajomych nie zniyby si do spaceru po ulicy. Tutaj bya tylko jedn z wielu. I tak anonimow, jak nigdy od dnia narodzin. Jej obcasy stukay po betonowych stopniach, gdy schodzia w dó. Przypomniaa sobie, jak po raz pierwszy wchodzia do podziemia. Miaa wtedy szesnacie lat i bya zdesperowana. Rozpaczliwie przeraona, rozpaczliwie podniecona.

Bya wtedy pewna, e za chwil poo jej do na ramieniu, i jaki gos, zimny, niski gos policjanta, zada, by otworzya torebk. Miaa w niej pery, pojedynczy, dwudziestojednocalowy sznur mlecznych japoskich pere. Pi tysicy dolarów, które za nie dostaa, wystarczyo na leki i miesic kuracji w Instytucie Richardsona.

Teraz przechodzia przez koowrót z wpraw starego bywalca. Nikt na ni nie patrzy. Adrianne zrozumiaa wreszcie, e tu, w dole, ludzie rzadko patrz na siebie. W Nowym Jorku wszyscy byli zajci wasnymi sprawami, majc nadziej, e inni zachowaj si tak samo.

wist i pd powietrza zwiastoway przybycie pocigu. Czua zapach, saby, ale na swój sposób przyjemny, wilgoci i zastarzaego alkoholu. Adrianne omina zuyt gum na chodniku i przyczya si do grupy ludzi oczekujcych na pocig do ródmiecia.

Obok niej na peronie kuliy si z zimna dwie kobiety i narzekay na swoich mów.

— No wic powiedziaam mu: „Masz on, a nie cholern pokojówk, Harry. lubowaam, e bd ci kocha, szanowa i troszczy si o ciebie, ale nie byo wcale mowy o sprztaniu po tobie”. Powiedziaam mu: „Jak jeszcze raz zostawisz te mierdzce skarpetki na dywanie, wepchn ci je do garda”.

— Bardzo dobrze, Lorraine.

Adrianne w duchu przyznaa jej racj. Bardzo dobrze, Lorraine. Niech ten sukinsyn sam sprzta swoje skarpetki. To wanie kochaa w amerykaskich kobietach. Nie dray i nie paszczyy si, gdy wszechmocny mczyzna pojawia si w drzwiach. Wrczay mu torb ze mieciami, by je wyrzuci.

Pocig zatrzyma si przed nimi z oskotem. Ludzie wysiadali i wsiadali. Wesza do rodka razem z kobietami. Obrzucia wagon szybkim spojrzeniem i zaja miejsce przy mczynie ubranym w skór. Na kurtce mia acuch. Uwaaa zawsze, e najlepiej jest siada koo osoby wygldajcej tak, jak gdyby miaa ze sob bro.

Wagon zakoysa si, potem przypieszy. Adrianne obrzucia spojrzeniem grafitti, ogoszenia, na kocu ludzi. Mczyzna w garniturze i krawacie, z teczk wetknit pod pach, czyta ostatni powie Ludluma. Moda kobieta w zamszowej spódnicy patrzya w zamyleniu przez ciemne okno, suchajc muzyki przez suchawki. W drugim kocu wagonu jaki czowiek wycign si na trzech siedzeniach, podoy marynark pod gow i spa jak zabity. Dwie kobiety nadal obgadyway Harry'ego. Ssiad Adrianne poruszy si, zadzwoni acuchami.

Na nastpnej stacji mczyzna z teczk wysiad, a doszy trzy chichoczce dziewczynki, które o tej porze powinny siedzie w szkole. Adrianne suchaa, jak sprzeczaj si o wybór filmu i zazdrocia im. Ona nigdy nie bya tak moda i tak wolna.

Gdy wagony metra zatrzymay si na stacji, Adrianne wstaa, mocniej cisna torebk i wysiada. Nie na sensu aowa czego, czego nigdy nie byo.

Na zewntrz wia ostry wiatr, przenika przez cienki elastik jej spodni i sztuczne futro. Ale dotara ju do dzielnicy diamentów. Ogie promieniujcy z wystawowych okien móg rozgrza najobojtniejszych.

Ksiniczka Adrianne moga tu sobie spacerowa, oglda wystawy, przyprawiajc sprzedawców o bicie serca w nadziei, e kupi od nich kilka byskotek. Ale Rose bya tu w interesach.

Bardzo wiele spraw zaatwiano pomidzy ulic Czterdziest Ósm i Czterdziest Szóst oraz Pit i Szóst Avenue. Róni cwaniacy z udan obojtnoci rozprowadzali nocn zdobycz. Kamienie, tak trefne, e paliy im kieszenie, czekay tylko na zmian oprawy i na nowego nabywc. Od sklepu do sklepu kryli chasydzi w charakterystycznych kapeluszach i dugich czarnych paszczach z teczkami penymi klejnotów. Mczyni, starannie unikajcy nawet przypadkowego kontaktu z innym przechodniem na wskim chodniku, nosili ze sob cae fortuny.

Adrianne te stosowaa rodki ostronoci, nawet jako szesnastolatka nie ubijaa interesów na ulicy. Wolaa zaatwia wszystko za zamknitymi drzwiami.

Kada witryna przycigaa uwag. U Tiffany'ego czy Cartiera miayby wiksz subtelno i klas, ale brak by im byo karnawaowej wspaniaoci, przycigajcej wzrok przechodnia. Lnice kamienie na czarnym aksamicie, cae mnóstwo piercieni i naszyjników. Kolczyki, brosze, bransoletki — to wszystko byo elegancko uoone, tak by odbija promienie soca i wpada w oko. A ponadto 25 procent rabatu. Co za okazja!

Skrcia w ulic Czterdziest Ósm i wlizna si do sklepu.

Owietlenie byo tu troch za sabe, wntrze nieco podniszczone. Na pierwszy rzut oka wydawao si, e sklep znajduje si na krawdzi bankructwa. Na drugi — wraenie pozostawao bez zmian. Jack Cohen zawsze powtarza, e dbao o adne otoczenie to czyste marnotrawstwo. Jeli klientowi przeszkadza troch kurzu, niech idzie do Tiffany'ego. Tylko e u Tiffany'ego nie dostanie rabatu. Sprzedawca spojrza na wchodzc Adrianne, ale nie przerwa rozmowy z przygarbionym klientem, ze ladami trdziku na brodzie.

— Taki piercionek zrobi na niej piorunujce wraenie, a nie wpdzi pana w dugi na nastpne dziesi lat. Jest gustowny, a ponadto na tyle efektowny, by moga si nim pochwali przed przyjaciókami.

Mówic to, rzuci okiem na drzwi w kocu sklepu. Adrianne skina lekko gow i podesza do nich. Ciche brzczenie zdradzio jej, e sprzedawca otworzy drzwi. Po drugiej stronie miecio si co w rodzaju biura. Akta pitrzyy si na metalowym wojskowym biurku z demobilu. Paczki i puda stay pod cianami, w powietrzu wisia zapach czosnku i suszonego misa.

Jack Cohen by niskim, pkatym mczyzn, rekompensowa gstym wsem rzednce na czubku gowy wosy. Do handlu klejnotami wszed, jak by to powiedzie, „frontowymi drzwiami”, dziki firmie, któr stworzy jego ojciec. Ojciec nauczy go te, jak przeprowadza lewe transakcje. Chepi si tym, e potrafi z równ atwoci rozpozna policjanta, udajcego klienta, jak odróni cyrkon od diamentu. Wiedzia, który kupiec jest zainteresowany pewnym interesem i jak sprzedawa trefne kamienie.

Gdy Adrianne stana w drzwiach, Cohen trzyma w rku papierow tulejk, w któr mona by zapakowa lune kamienie. Przywita gocia skinieniem gowy, potem wysypa na biurko jaki tuzin maych, oszlifowanych diamentów. Zacz je oglda i sortowa za pomoc pincetki.

— Rosyjskie — powiedzia. — Dobra jako. Od D do F. — Wyj rczn lup i zacz oglda jeden kamie za drugim. — Ach, pikne, po prostu pikne. V.V.S.I.2 — rzek, majc na myli bardzo niewielkie skazy. — Jaki ogie. — Potem co zamrucza, cmokn i odsun na bok dwa kamienie. — No, no, razem wziwszy, interesujcy komplet. — Zadowolony, zgarn diamenty z powrotem do tulejki i wrzuci j do kieszeni, ruchem tak niedbaym, jakim akwizytor zgarnia próbki towarów.

— Czym mog suy, Rose?

Zamiast odpowiedzi signa do torebki i wycigna duy irchowy worek. Wywróciwszy go, wysypaa iskrzc zawarto na biurko. Mae, niebieskie oczka Cohena rozbysy jak szafiry.

— Rose, Rose, Rose, gdy przychodzisz dzie od razu staje si pikniejszy.

Umiechna si szeroko, zdja okulary i opara si biodrem o róg biurka.

— Naprawd adne, co? — Mówia teraz z akcentem z Bronxu. — Niemal trupem padam, jak je zobaczyam. Powiedziaam: „Zotko, to najpikniejsze kamyki, jakie widziaam.” — Wyda pene usta. — Jaka szkoda, e nie pozwoli mi ich zatrzyma.

— Myl, e s tak gorce, e mogaby si oparzy. — Uywajc lupy, zacz oglda naszyjnik, kamie po kamieniu. — Od dawna je ma?

— Pan wie, e on mi tego nie mówi. Ale od niedawna. S prawdziwe, prawda, panie Cohen? Sowo daj, te kamienie s tak due, e wygldaj na sztuczne.

— S prawdziwe, Rose. — Z ni mógby próbowa jaki sztuczek, ale nie z mczyzn, który dostarcza mu stale towaru. — V.V.S.I., fantazyjne3, z lekko róowym zabarwieniem. I doskonaa oprawa. — Delikatnie odoy naszyjnik i wzi do rki bransoletk. — Oczywicie, to nie ma nic do rzeczy. Interesuj nas tylko diamenty.

Wskazaa naszyjnik czubkiem jaskraworóowego, sztucznego paznokcia.

— Lubi adne rzeczy.

— Inni te. Dlatego moemy robi interesy. — Wcigajc powietrze przez zby, oglda uwanie kolczyki. — Wspaniay garnitur. — Odwróci si, by odsun skoroszyt i wydoby maszyn do liczenia. Mruczc pod nosem liczby, naciska guziki. — Sto dwadziecia pi, Rose.

Wysuna podbródek.

— Powiedzia, e powinnam dosta dwiecie pidziesit.

— Rose. — Cohen zaoy rce na piersiach. Ze swoimi chodnymi, niebieskimi oczami i rzedniejcymi wosami wyglda jak cierpliwy wujaszek. Pod pomit marynark mia automatyczn trzydziestk ósemk. — Oboje wiemy, e to ja musz je wzi i, e tak powiem, zmagazynowa zanim je puszcz dalej.

— On powiedzia: dwiecie pidziesit. — Jej gos by teraz jkliwy. — Jeli przynios mu tylko poow, bdzie naprawd niezadowolony.

Cohen znowu odwróci si do maszyny. Mógby zapaci dwie setki, i tak miaby swoj prowizj, ale lubi si przekomarza z Rose. Gdyby nie obawa przed mczyzn, który j przysa, chtnie zmieniby ich stosunki na bardziej osobiste.

— Za kadym razem, gdy tu przychodzisz, trac pienidze. Nie wiem, co w tobie siedzi, Rose, ale ci lubi.

Rozjania si od razu. To bya stara gra.

— I ja pana lubi, panie Cohen.

— A moe tak sto siedemdziesit pi i par tych adnych kamyków, które ogldaem, jak przysza? To bdzie nasza tajemnica.

Udaa, e jest to dla niej wielka pokusa, jednak potem z alem odmówia.

— On si dowie. Zawsze si dowiaduje. Nie lubi, kiedy bior prezenty od innych facetów.

— W porzdku, Rose, sam sobie podrzynam gardo, ale niech ju bdzie dwiecie. Powiedz mu, e taki garnitur jest wyjtkowo trefny i koszty s wiksze. Bd mia gotówk za par godzin.

— Dobra. — Wstaa i obcigna futro. — Jeli si rozzoci, uspokoj go. Nigdy si dugo nie wcieka. Czy mog je u pana zostawi, panie Cohen? Nie lubi nosi ze sob towaru po ulicy.

— Oczywicie. — Oboje wiedzieli, e jest zbyt rozsdny, by okrada swego najlepszego dostawc. Starannym charakterem pisma wypisa notatk i poda jej. To suyo za pokwitowanie w kadej transakcji, legalnej i nielegalnej. — Id na zakupy, Rose. Ja zajm si wszystkim.

Trzy godziny póniej Adrianne rzucia torebk, futro i peruk na wielkie, mosine oe w swoim pokoju. Najpierw zdja szka kontaktowe, wymya je i schowaa, potem oderwaa sztuczne paznokcie. Przeczesujc rk oswobodzone wosy, nakrcia numer.

— Kendal and Kendal.

— Poprosz George'a Juniora. Mówi ksiniczka Adrianne.

— Tak jest, Wasza Wysoko, w tej chwili.

Z westchnieniem ulgi Adrianne zrzucia z nóg pantofle Rose zanim usiada na óku.

— Addy, jak mio ci sysze.

— Cze, George, nie bd ci dugo zawraca gowy, wiem, jak wy, prawnicy, jestecie zajci.

— Dla ciebie nigdy nie jestem zajty.

— To mie.

— To prawda. Szczerze mówic, miaem nadziej, e umówimy si na lunch w tym tygodniu. Tym razem nie w interesach.

— Zobacz, co si da zrobi. — Poniewa by miym czowiekiem i tylko troch si w niej podkochiwa, miaa zamiar dotrzyma obietnicy.

— Czytaam, e zarczye si z niemieck baronówn von Weisburg.

— Naprawd? Wydaje mi si, e rozmawialimy przez pi minut na zebraniu w sprawie fundacji w zeszym miesicu. Nie pamitam, by bya mowa o maestwie.

Zagbia rk w torbie i wycigna owinit paczk setek. Nie byy nowe, miay róne numery seryjne. Byy mikkie i wydzielay przepocon wo starych banknotów.

— George, chc wpaci may datek na rzecz fundacji „Kobiety w trudnej sytuacji”.

— Schronisko dla kobiet?

— No wanie. Chc, eby wpata bya anonimowa, oczywicie, przez wasze biuro. Mam zamiar przela dzi sto siedemdziesit pi tysicy na mój specjalny rachunek. Zajmiesz si tym?

— Oczywicie, Addy. Jeste bardzo hojna.

Adrianne przesuna palcem po krawdziach banknotów. Przypomniaa sobie kobiety znajdujce si w trudnej sytuacji.

— Przynajmniej tyle mog zrobi.

1 Bohaterka sztuki Tenneessee Williamsa: „Tramwaj zwany podaniem” — neurotyczna mitomanka.

2 V.V.S.I — oznacza, e kamie ma bardzo mao skaz trudnych do rozpoznania nawet przy dziesiciokrotnym powikszeniu.

3 Mianem „fantazyjny” okrela si diament o wyjtkowo piknym zabarwieniu. Moe by droszy od kamieni bezbarwnych lub niebieskawobiaych.

Rozdzia 11

Za plecami Philipa rykn lew, bardziej z nudów, ni ze wciekoci. Chamberlain wrzuci do ust fistaszka i nawet nie obejrza si za siebie. Widok wielkich kotów w niewoli zawsze go troch przygnbia. Wczuwa si w ich pooenie, i w sytuacj kadego uwizionego. A jednak lubi spacerowa po londyskim zoo. By moe sprawiao mu przyjemno patrzenie na klatki i przypominanie sobie, e podczas caej swej kariery ani razu nie musia oglda wiata przez kratki.

Nie tskni za swym zawodem. W kadym razie nie bardzo. Zanim si wycofa, uwaa, e jest to dobra, staa, praca, i z pewnoci umoliwiaa mu ycie na odpowiednim poziomie. To byo zawsze najwaniejsze dla Philipa. Komfort by lepszy od niewygód, ale dopiero luksus koi ludzk dusz.

Chwilami myla o napisaniu thrillera opowiadajcego o jednym z najbardziej wyrafinowanych rabunków. Moe kradzie szafirów Trafalgich. Bardzo mio wspomina t robot. Oczywicie, uznano by to za zmylon histori. Prawda bywaa czsto bardziej niezwyka i bulwersujca od tworów wyobrani. Jaka szkoda, e jego obecny pracodawca nie potrafiby dostrzec i doceni humorystycznej strony ani ironii sytuacji. Moe naley odoy realizacj tego pomysu do emerytury, gdy bdzie hodowa ogary i polowa na baanty w przytulnym zaktku Oxfordshire.

Czasami wyobraa sobie, e jest dziedzicem w zaboconych butach, otoczonym wiern sub — ale mogo si urzeczywistni dopiero za par dziesitków lat.

Wrzuci do ust nastpny orzech i podszed, by popatrze na pantery. Niespokojne, gniewne, przemierzay tam i z powrotem swoje wizienie, nie potrafiy przyj niewoli z filozoficznym spokojem innych kotów. Solidaryzowa si z nimi. Lubi ich lnice ciaa i grone oczy. Sam by czsto do nich porównywany przez wspópracowników, policj i kobiety. Jego zdaniem podobiestwo leao jedynie w budowie i ruchach, by przecie jasnym blondynem.

Dalej podjada fistaszki, mówic w duchu, e w wieku lat trzydziestu piciu czowiek powinien zacz myle o swoim zdrowiu. Papierosy byy wstrtnym naogiem, dobrze, e rzuci palenie. Poczu si jak faryzeusz. To wstyd, e tak przepada za tytoniem.

Usiad na awce i obserwowa przechodzcych ludzi. Jak na padziernik dzie by wyjtkowo ciepy, wic wszdzie peno byo nia z wózkami. Przycign uwag modej, adnej brunetki z pdrakiem w krótkim paletku. Umiechna si, zatrzepotaa kokieteryjnie rzsami, bya wyranie rozczarowana, e nie poszed za ni.

A mógbym to zrobi, pomyla Philip, gdyby nie spotkanie. Zawsze interesoway go kobiety, nie tylko dlatego, e to one przede wszystkim nosiy i posiaday byskotki, lecz dlatego, e byy — kobietami. Ze swoj mikk skór i pachncymi wosami, byy jeszcze jednym przedmiotem zbytku. Spojrza na zegarek, dokadnie w chwili, gdy dua wskazówka ustawia si na dwunastce. Punkt pierwsza. Nie by zaskoczony, gdy korpulentny, ysiejcy mczyzna opad obok niego na awk.

— Nie rozumiem, dlaczego nie moemy spotyka si w restauracji.

Philip podsun mu torebk z fistaszkami.

— Za duszno. Powiniene zaywa wieego powietrza, stary. Jeste blady.

Kapitan Stuart Spencer mrukn co pod nosem, ale skorzysta z poczstunku. Dieta, do której zmuszaa go ona, bya zabójcza. Prawd mówic, by zadowolony, e zostawi za sob biuro, papiery, telefon. Byy dni, kiedy brakowao mu pracy w terenie, cho na szczcie zdarzao si to raczej rzadko. Prawd byo te, cho kapitan nigdy by si do tego nie przyzna, e mia sabo do siedzcego obok, schludnie ubranego mczyzny. Mimo e — a moe wanie dlatego — przez prawie dziesi lat usiowa wsadzi go za kratki. Byo co niezwykle irytujcego, a tym samym i satysfakcjonujcego, w pracy z czowiekiem, który skutecznie unika wymiaru sprawiedliwoci.

Kiedy Philip zadecydowa, e przejdzie na stron prawa, Spencer nie udzi si, e zodziej nagle poaowa swych wystpków. Dla Philipa bya to po prostu, i przede wszystkim, sprawa interesu. Trudno byo nie podziwia czowieka, który podejmowa decyzje z tak wspaniaym wyczuciem czasu i z myl o cigym awansie.

Mimo e soce grzao, Spencer owin si paszczem. Mia pcherz na lewej picie, czu, e apie go przezibienie i zblia si dzie jego pidziesitych szóstych urodzin. Trudno byo nie zazdroci Philipowi Chamberlainowi modoci, zdrowia i wygldu.

— Cholernie gupie miejsce na spotkanie — wymrucza Spencer, bo narzekanie poprawiao mu samopoczucie.

— Moe jeszcze orzeszka, kapitanie? — Philip przywyk do humorów Spencera, wic si nimi niezbyt przejmowa. — Prosz, rozejrzyj si dookoa i pomyl o tych wszystkich zatwardziaych kryminalistach, których wsadzie za kratki.

— Mamy waniejsze sprawy ni jedzenie fistaszków i patrzenie na mapy. — Znowu sign do torebki. Ten smak i zapach zwierzt przypomniay mu jego niedzielne wyprawy do zoo w czasach dziecistwa. Chrzkniciem odpdzi echo sentymentalizmu. — W zeszym tygodniu by jeszcze jeden rabunek.

Zaciekawiony Philip odchyli si do tyu i wyobrazi sobie, e zapala papierosa.

— Znowu nasz przyjaciel?

— Na to wyglda. Posiado na Long Island w Nowym Jorku. Barnsworthowie — bogaci, prawdziwa mietanka. Domy towarowe czy co takiego.

— Jeli mówisz o Fredricku i Dorothei Barnsworthach, to naley do nich sie dosy drogich domów towarowych w Stanach. Co im ukradziono?

— Diamenty.

— Te je lubiem najbardziej — powiedzia Philip, sigajc pamici wstecz.

— Naszyjnik, bransoletka. Ubezpieczone na pó miliona.

Philip skrzyowa nogi w kostkach.

— Dobra robota.

— To cholernie denerwujce. — Spencer woy do ust fistaszka, potem uderzy znoszonymi rkawiczkami o do. — Gdybym nie wiedzia, gdzie bye przez ostatni tydzie, musiaby mi odpowiedzie mi na par pyta.

— Pochlebstwo? Po tylu latach?

Spencer wycign fajk, nie mia na ni specjalnie ochoty, ale wiedzia, e Philip rzuci palenie. Nie spieszc si, wypuci par kbów dymu i usiad, opierajc si wygodniej.

— To cwany facet. Wszed i wyszed bez ladu, upi psy. Dobermany — wstrtne, zajade bestie. Mój brat mia takiego, nie znosiem go. Pierwszorzdny system zabezpieczajcy, ale tamten si przecie przedosta. Wzi tylko garnitur z diamentów. Zostawi obligacje, papiery wartociowe, broszk z rubinów i wyjtkowo brzydki rubinowy naszyjnik.

— Nie jest chciwy — zaduma si Philip. Wiedzia, jak atwo jest zodziejowi popa w chciwo, i jakie to moe by niebezpieczne. W cigu ostatnich szeciu miesicy rós w nim wielki i bardzo osobisty podziw dla tego zodzieja. Ma klas, pomyla. Klas, styl i gow na karku. — Nie interesowaby mnie tak bardzo, gdyby by chciwy. Jak dugo chopcy z Interpolu za nim goni?

— Niemal od dziesiciu lat. — Spencer powiedzia to z niechci. Cho nie zawsze udawao mu si schwyta sw ofiar, mia doskonae wyniki pracy. — On nie ma staego schematu dziaania. Pi skoków w jednym miesicu, potem spokój przez pó roku. Ale dostaniemy go. Jeden bd, tylko jedna omyka z jego strony, i bdziemy go mieli.

Philip strzepn py z klapy paszcza.

— To samo mówie chyba o mnie?

Spencer umylnie posa kb dymu w kierunku Philipa.

— Popenie bd i obaj o tym wiemy.

— By moe. — Wanie dlatego zrezygnowa, gdy jeszcze mia przewag. — Wic mylisz, e jest w Ameryce. — Philip chtnie by zrobi sobie wycieczk do Stanów.

— Nie sdz. Raczej myl, e woli by z dala od tej awantury. Na wszelki wypadek mamy swojego czowieka w Nowym Jorku.

Szkoda.

 — Czego chcesz ode mnie?

 — Wydaje si, e on lubi obrabia bardzo bogatych i nie ma nic przeciwko sawnej biuterii. Szczerze mówic, jedyn sta cech jego dziaania jest to, e woli bra znane klejnoty. Na przykad pery Stradfordów lub szafiry lady Caroline.

— Szafiry lady Caroline — westchn Philip. — Musz mu ich zazdroci.

— Mamy oko na wszystkie eleganckie przyjcia i spotkania w caej Europie. Dobrze jest mie agenta, uwaanego za czonka tego zamknitego towarzystwa.

Philip umiechn si tylko w odpowiedzi i zacz oglda uwanie paznokcie.

— Zdaje si, e lady Fume ma zamiar wyda uroczyste przyjcie.

— Tak, dostaem zaproszenie.

— Przyje?

— Jeszcze nie. Nie wiedziaem, czy bd wtedy w miecie.

— To przyjmiesz — powiedzia Spencer, ssc fajk. — Bdzie tam peno byskotek. Chcemy, eby by na miejscu, mia na wszystko oko, ale rce trzymaj przy sobie.

— Kapitanie, wiesz, e moesz mi ufa. — Umiechn si szeroko. By to wyjtkowo urokliwy umiech, budzi u kobiet nierozwane myli. — Co sycha u twojej sympatycznej córki?

— Tu te masz trzyma rce przy sobie.

— Sowo daj, zadaem czysto platoniczne pytanie.

— Przez cae ycie ani razu nie pomylae platonicznie o kobiecie.

— Celny strza. — Philip zwin w kulk pust torebk i wrzuci j do kosza. — Chciabym mie raport z tej ostatniej sprawy.

Szelma, pomyla Spencer, wkadajc fajk do ust, by ukry umiech.

— Bdziesz mia go jutro.

— Dobrze. Wiesz, zaczynam rozumie, co moge czu par lat temu. A mnie wierzbi... — Jego ciemnoszare oczy spoglday ponad kraty. — api si na tym, e myl o nim w najdziwniejszych chwilach, o tym , co zrobi, gdzie mieszka, co jada, kiedy si kocha. Byem tym, kim on jest teraz, a jednak... no, có. — Philip potrzsn gow i wsta. — Nie mog doczeka si naszego spotkania.

— Nie tylko wasze umysy mog si spotka, Philipie. — Spencer te wsta, uwaajc na pit. — On moe by bardzo niebezpieczny.

— My te, w pewnych okolicznociach. Do widzenia, kapitanie.

Adrianne wprowadzia si do londyskiego „Ritza” na kilka dni przed przyjciem u lady Fume. Wybraa „Ritza”, bo by tak bezwstydnie pretensjonalny, a take dlatego, e zatrzymay si tam kiedy z matk podczas jednej z radosnych wypraw. „Connaught” by bardziej dystyngowany, „Savoy” bardziej wielkopaski, ale byo co wspaniale ekstrawaganckiego w tych pozacanych anioach na cianach Ritza.

Obsuga znaa j dobrze, a poniewa dawaa im zawsze due napiwki i traktowaa ich z sympati, nie musieli nawet udawa, e obsuguj j z przyjemnoci. Zaja apartament wychodzcy na Green Park, poinformowaa obojtnie boya hotelowego, e ma zamiar spdzi kilka dni na zakupach i wypoczynku.

Gdy zostaa sama, nie podreptaa do luksusowej wanny, by zanurzy si pachncej solami do kpieli pianie. Nie przebraa si te, by pój na herbat, oglda wszystkich i da si oglda. Wypakowaa jedynie srebrzyst sukni z ryzykownym dekoltem od Valentina. Razem z ochraniajac j bibuk zawinite byy szkice, plany piter i wykaz punktów systemu bezpieczestwa. Kosztoway j wicej ni suknia. Adrianne zabraa je do salonu, rozoya na stole i przystpia do sprawdzania, czy istotnie wydaa swoje pienidze tak sensownie, jak jej si zdawao.

Dom Fume'ów by elegancki i edwardiaski, pooony w zacisznym miejscu na Grosvenor Square, z piknym widokiem na ziele. Adrianne aowaa, e przyjcie nie odbdzie si w ich wiejskim domu w hrabstwie Kent, ale zodzieje, podobnie jak ebracy, nie mog sobie pozwala na grymasy. Spdzia tam kiedy wyjtkowo nudny weekend i sama mogaby sporzdzi dokadne plany piter. Dom w Londynie by stosunkowo mao znany, bdzie musiaa wic polega na kupionych informacjach i na swych obserwacjach z przyjcia.

Szmaragdy lady Fume przynios sporo forsy, mylaa. Ta skpa snobka porednio wzbogaci fundusze na rzecz wdów i sierot w kilku miastach. A poza tym, szkoda szmaragdów dla ziemistej cery tej damy.

Najzabawniejsze w tym wszystkim byo to, e przez swe skpstwo Fume'owie zdecydowali si na najprostszy system alarmowy, zabezpieczajcy jedynie drzwi i okna. Ogldajc plany Adrianne dosza do wniosku, e nawet przecitny zodziej potrafiby omin alarm i dosta si do rodka. A ona znacznie wyrastaa nad przecitno.

Przede wszystkim naleao zbada otoczenie, blisko innych domów, obyczaje mieszkaców. Adrianne zoya swoje papiery razem z bibuk, wycigna czarn peleryn i wysza, by rzuci okiem na okolic.

Znaa dobrze Londyn, jego ulice, ruch, kluby. Gdyby zechciaa wpa do „Annabel's” lub do ekskluzywnej „La Cage”, rozpoznanoby j i witano gorco. Kiedy indziej sprawioby jej to przyjemno — muzyka, plotki. Ale tym razem przyjechaa do Londynu w interesach. Bdzie musiaa pokaza si par razy w towarzystwie, zanim opuci miasto. Tego oczekiwano od ksiniczki Adrianne. Tak samo jak spodziewano si, e narobi wokó siebie tyle zamieszania, e bdzie o czym mówi. Ale dzisiejszego wieczoru miaa spraw do zaatwienia.

Najpierw przejechaa si samochodem, obserwujc ruch — na chodnikach i na jezdni, odlego domu od ssiednich posesji i od ulicy, i wiata w oknach. Tylko hall by owietlony, dosza wic do wniosku, e gospodarzy nie ma w domu, prawdopodobnie wyszli do teatru. Po jednym okreniu uznaa, e najatwiej bdzie si dosta do domu przez trawnik. Zaparkowawszy samochód na Bond Street, posza dalej spacerkiem.

Ciepe dni w Londynie miay si ju ku kocowi. Byo chodno i mokro, tak jak Adrianne lubia. Wikszo londyczyków siedziaa w domach lub toczya si w klubach, tak wic ksiniczka spacerowaa samotnie. Sycha byo jedynie szelest lici lizgajcych si po chodnikach i odgos wieczornego wiatru, buszujcego w gwatownie ysiejcych koronach drzew.

U swych stóp widziaa strzpki mgy, rzadkie i szare. Jeli si jej poszczci, mga bdzie gstsza i bardziej maskujca, gdy wyprawi si tutaj ponownie. Teraz moga widzie bramy i ogrody wokó domów, i pikne, wielodzielne okna, przez które moga dosta si do rodka. Powolny spacer zaj jej trzy i pó minuty. pieszc si mogaby zredukowa czas do niecaych dwóch minut. Podchodzc bliej, sprawdzia, czy nie ma tam jaki przeszkód — takich jak na przykad psy lub wcibscy ssiedzi. I wtedy spostrzega spacerujcego po ulicy mczyzn, który j obserwowa.

Philip wybra si tutaj pod wpywem impulsu i instynktu. Nie byo gwarancji, e to dom Fume'ów ma by celem „Cienia”. Ale gdyby tak byo, i gdyby to on sam planowa wamanie, z pewnoci chciaby obej ssiedztwo, pozna jego zwyczaje, zanim zdecyduje si rozpocz akcj.

W kadym razie by niespokojny, nie mia ochoty na towarzystwo, nie chcia te by sam. Byway takie chwile, gdy brak mu byo ekscytacji towarzyszcej ukadaniu planów. Sama praca wamywacza bya pena napicia i koncentracji, nie byo tam miejsca na przyjemno. Ale to, co j poprzedzao, i to, co po niej nastpowao, byo takie podniecajce. Zazdroci tych chwil czowiekowi, którego mia zamiar schwyta.

A jednak chodno, rzeczowo podj decyzj o porzuceniu zawodu wamywacza. Nie aowa tego. Wyjtkiem byy tylko takie wilgotne, chodne noce, gdy prawie móg czu ar klejnotów, spoczywajcych w wyoonych aksamitem pudekach w szczelnie zamknitych skarbcach.

I nagle dostrzeg kobiet. Bya niewysoka, ubrana na czarno, tak e nie móg zobaczy jej twarzy ani figury. A jednak wyczu modo w lekkoci jej chodu, pewno siebie w sposobie, w jaki jej donie kryy si w fadach peleryny. Wygldaa niezwykle intrygujco, mga kbia si u jej stóp, za jej plecami licie sfruway z drzew. Ale zaalarmowao go to, e twarz miaa zwrócon w kierunku domu na Grosvenor Square. Domu, który obserwowa.

Kiedy go spostrzega, zawahaa si, tak krótko, e nie zauwayby tego, gdyby na to nie czeka. Sta w miejscu, kciuki wsun w kieszenie skórzanej lotniczej kurtki, by ciekaw, co ona ma zamiar zrobi. Sza dalej w jego kierunku, nie zwalniajc ani nie przyspieszajc kroku. Gdy zbliya si, odwrócia twarz w jego stron.

Miaa egzotyczne rysy twarzy, nieobce mu. Nie jest Angielk, pomyla.

— Dobry wieczór — odezwa si, chcc usysze jej gos.

Oczy, czarne jak jej peleryna, spojrzay na niego chodno. Jakie niezwyke oczy, pomyla, migdaowe, z gstymi rzsami, ocienione noc. Skina tylko gow i posza dalej.

Adrianne nie obejrzaa si, cho niepokoio j, e ma na to ochot. Móg tam sta z wielu powodów, ale nie moga lekceway napicia w karku. Mia oczy jak mga, szare i tajemnicze. Jego postawa, cho niedbaa, wydawaa si jej zbyt czujna, zbyt zmobilizowana.

To gupie, powiedziaa sobie Adrianne, zacigajc szczelniej okrycie przy szyi. Wybra si po prostu na wieczorny spacer lub czeka na kobiet. Sdzc po akcencie, to Anglik, niezwykle atrakcyjny, szarooki i jasnowosy. Nie byo powodu, by to spotkanie miao j niepokoi. Ale... tak si stao.

Skadajc wszystko na karb zmczenia lotem, postanowia pooy si wczeniej.

By moe bdem byo ka si do óka, wypiwszy tylko szklank wina na pusty odek. Byoby lepiej, gdyby posza do „Annabel's”, spotkaa znajomych, jada i zmczya si solidnie przed snem. Moga spdzi wieczór ogldajc twarze znane i nie znane zajmujc si pust gadanin, flirtem i miechem. Wtedy moe uniknaby tego snu, ale z chwil, gdy zacza go ni, byo ju za póno.

Zapachy pamitamy najduej, lad aromatu przywraca dawno pogrzebane wspomnienia, dawno zapomniane uczucia. To by zapach kawy doprawionej kardamonem, zmieszany z woni drogich cikich perfum. Ten zapach, nawet we nie, cofn j do owej nocy w wigili jej pitych urodzin.

Obudzi j jej wasny szloch. Adrianne usiada, przycisna donie do oczu i próbowaa si obudzi. Kiedy by tak wyrany jak dzi, nie moga si go pozby. Oddychaa pytko, pot spywa jej po plecach, walczya, by uwiadomi sobie, kim teraz bya.

Nie bya ju dzieckiem, skulonym pod ókiem, modlcym si, by ojciec odszed i zostawi matk w spokoju. To dziao si w innym yciu.

Wstaa, po omacku szukaa kontaktu, potem szlafroka. Nigdy nie moga znie ciemnoci po takim nie. W azience umya twarz zimn wod, wiedzc, e dopiero po pewnym czasie przestanie dygota. Cae szczcie, e tym razem nie dostaa mdoci.

Wisiaa na linie pidziesit piter nad Manhattanem, biega alejami Parya, brodzia w bagnach Luizjany. Nic, nic nie przeraao jej tak, jak owe wspomnienia powracajce we nie.

Dopóki dray jej rce, wspieraa si o umywalk. Gdy drenie mino, uniosa gow, by przyjrze si swojej twarzy. Bya wci blada, ale strach znikn z jej oczu. To je przede wszystkim trzeba byo kontrolowa.

Na ulicach Londynu panowa spokój. W salonie Adrianne opara czoo o szyb, cieszc si, e jest taka chodna. Ju czas, pomylaa, ta wiadomo jednoczenie j podniecaa i przeraaa. Wybraa ju dat, cho nie przyznaa si do tego nawet Celeste. Wkrótce wróci do Jaquiru, by zemci si na czowieku, który wykorzystywa i ponia jej matk. Odbierze to, co do niej naley. Odbierze „Soce i Ksiyc”.

Rozdzia 12

— Kochanie. — Adrianne ucaowaa przelotnie dziecico mikki policzek Helen Fume. — Tak mi przykro, e si spóniam.

— Bzdura. Wcale si nie spónia. — Lady Fume miaa na sobie zielon jedwabn sukni, gboko wycit i tak obcis, by eksponowaa nie tylko szmaragdy, lecz i lejsz o dziesi funtów sylwetk, skutek miesica spdzonego w szwajcarskim uzdrowisku. — Ale mam z tob na pieku.

— Tak? — Adrianne rozpia peleryn.

— Syszaam, e jeste w Londynie od kilku dni i nie odezwaa si do mnie.

— Ukrywaam si. — Adrianne z umiechem wysuna si z peleryny i podaa j sucej. — Nie nadawaam si do towarzystwa.

— Ojej, czyby sprzeczka z Rogerem?

— Z Rogerem? — Adrianne uja pod rami pani domu i ruszyy szerokim, wykadanym kafelkami, korytarzem. Jak wikszo kobiet, Helen uwaaa, e nastrój kobiety zaley od mczyzny. — Nie nadasz, Helen. To ju dawno skoczone. Jestem wolna.

— Moemy co na to poradzi. Tony Fitzwalter rozszed si z on.

— Daruj mi. Nie ma nic gorszego, ni mczyzna wieo uwolniony ze witych wizów maeskich.

Sala balowa, z wyfroterowan podog i cianami pokrytymi tapet koloru koci soniowej, bya wypeniona ludmi i muzyk. Wino poyskiwao w krysztaowych kieliszkach, unosi si zapach perfum i wody koloskiej, migotay klejnoty. Ile tu milionów w kamieniach i metalach szlachetnych, pomylaa Adrianne. Chciaa zabra tylko maleki uamek.

Znaa wikszo twarzy. Na tym polega kopot z takimi przyjciami. Ci sami ludzie, te same rozmowy, ta sama skrywana nuda.

Zauwaya pewnego earla, którego przed miesicem uwolnia od piercienia z diamentem i rubinem, oraz Francuzk Madeline Moreau, by on gwiazdora filmowego, któr zamierzaa zaj si na wiosn. Umiechna si do nich i wzia kieliszek szampana z tacy przechodzcego kelnera.

— Helen, wszystko wyglda uroczo jak zawsze.

— Tyle roboty, w tak krótkim czasie — zacza narzeka, cho jedynym wysikiem, jaki w to wszystko woya, byo mierzenie sukni, któr miaa na sobie. — Ale ja tak lubi przyjcia.

— Kadego powinno bawi to, w czym jest dobry — powiedziaa Adrianne, zanim upia yk. — A tak na marginesie, wygldasz kapitalnie. Co ty ze sob zrobia?

— Maa wycieczka do Szwajcarii. — Helen przesuna rk po odchudzonym biodrze. — Jest tam wspaniae uzdrowisko, gdyby ci to interesowao. Godz ci, potem za pomoc gimnastyki doprowadzaj do skrajnego wyczerpania, a jeste wdziczna za te kilka listków i jagódek, które ci podadz. A gdy masz ju ochot to wszystko rzuci, zaczynaj ci rozpieszcza masaami twarzy, ciaa i wyborn ani rzymsk. Jest to niezapomniane przeycie, moja droga. Umr, jeli bd musiaa tam jeszcze wróci.

Adrianne musiaa si rozemia. Bezsensowna gadanina Helen bya zachwycajca. Jak szkoda, e ona i jej m s tak przywizani do brytyjskiego funta.

— Za wszelk cen bd unika tego uzdrowiska.

— Skoro ju tu jeste, musisz rzuci okiem na bransoletk hrabiny Tegari. Pochodzi z kolekcji ksinej Windsoru. Pobia mnie na licytacji.

Bysk chciwoci w oku Helen znacznie zmniejszy poczucie winy Adrianne.

— Naprawd?

— Oczywicie, jest na ni za stara. Ale nie o to chodzi. Znasz tu wszystkich, kochanie, wic id i baw si, ja musz peni obowizki pani domu.

— Oczywicie. — Potrzebowaa pitnastu minut, by odszuka sejf w gównej sypialni. Mylc o przyszoci, Adrianne przesuna si ku Madeline Moreau. Nie zaszkodzi wybada, czy ma zamiar gdzie wyjecha na wiosn.

Philip spostrzeg j w chwili, gdy si zjawia. Bya typem kobiety, któr mczyzna musi zauway. Pasowaa do tej sali, penej istot piknych i czarujcych. A jednak bya odrobin zbyt obojtna i pena rezerwy, jak czowiek, który z koniecznoci i zamiowania jest tylko obserwatorem.

Miaa na sobie czarn tunik z wysokim, ozdobionym konierzykiem. Oblepiaa ciasno jej biodra, potem rozszerzaa si w nakrapian zotem, przejrzyst spódnic, ukazujc nogi. Na takie ryzyko moga sobie pozwoli tylko osoba z bardzo zgrabnymi nogami. Popijajc szampana Philip uzna, e jej nogi doskonale si do tego nadaj.

Wosy miaa zaczesane do tyu, przytrzymyway je diamentowe spinki, harmonizujce z kolczykami w ksztacie gwiazd. Gdy tak przyglda si jej z aprobat, rozpozna j i zacz si zastanawia. Czemu ta pikno spacerowaa sama w wilgotn londysk noc z dala od klubów, restauracji i rozrywek? I gdzie ju widzia t twarz?

Przynajmniej jedn zagadk atwo byo rozwiza. Philip klepn w rami stojcego przed nim mczyzn i wskaza ruchem gowy Adrianne.

— Ta drobna kobieta o wspaniaych nogach. Kim ona jest?

Mczyzna, znany jedynie z tego, e by dalekim kuzynem ksinej Walii, spojrza uwanie.

— Ksiniczka Adrianne z Jaquiru. Od stóp do gów wspaniaa, poeraczka serc. Nie powici mczynie chwili uwagi, jeli bdzie si czoga przed ni przez lata.

Jasne. W tych ilustrowanych czasopismach, które z naboestwem pochaniaa jego matka, zawsze mona byo znale jaki smaczny kawaek o Adrianne z Jaquiru. Bya córk arabskiego tyrana i do znanej gwiazdy filmowej. Czy jej matka nie popenia samobójstwa? By z tym zwizany jaki skandal, ale Philip nie móg sobie nic przypomnie. Teraz, gdy wiedzia, kim bya, jeszcze bardziej dziwio go to, e spacerowaa pón noc koo domu lady Fume.

Informator Philipa skubn nabity na wykaaczk koreczek, pozostao z bogactwa smacznych przystawek, ju mocno przetrzebionych.

— Przedstawi ci? — zaproponowa bez entuzjazmu. Sam krci si kiedy koo nieuchwytnej Adrianne, a ona oganiaa si od niego jak od muchy.

— Nie, dam sobie rad.

Philip obserwowa j jeszcze przez chwil, narastao w nim przekonanie, e Adrianne nie jest czci tego spektaklu, lecz obserwatorem jak on sam. Zaciekawiony manewrowa w tumie, a znalaz si u jej boku.

— Znowu si spotykamy.

Adrianne odwrócia si. Rozpoznaa go natychmiast. Nie moga zapomnie takich oczu. Przez chwil zastanawiaa si, potem umiechna. Lepiej mu odpowiedzie, podszepn jej instynkt, ni zgromi obojtnym spojrzeniem.

— Dobry wieczór. — Oprónia kieliszek, potem podaa mu go, gestem wystarczajco majestatycznym, by zwikszy dystans midzy nimi. — Czsto pan spaceruje po nocach?

— Zbyt rzadko, inaczej czciej bym pani widywa. — Philip sprawnie da znak kelnerowi. Odstawi pusty kieliszek i wzi z tacy dwa pene. — Bya tu pani z wizyt?

Zastanowia si, czy nie skama, ale natychmiast odrzucia t pokus. Gdyby zechcia, cho Bóg jeden wie — w jakim celu, atwo mógby zdemaskowa kamstwo.

— Nie, po prostu spacerowaam. Nie szukaam towarzystwa tamtego wieczoru.

On te nie szuka, a jednak j spotka.

— To by cudowny obraz — pani posta caa w czerni, z mg kbic si u stóp. Bardzo tajemniczo i romantycznie.

Powinno j to rozbawi, ale tak si nie stao. Patrzy na ni tak, jak gdyby znaa wiele tajemnic, a on mia je wszystkie odkry, jedn po drugiej.

— Nie ma nic romantycznego w zmczeniu lotem. Czsto nie mog spa pierwszej nocy po dugiej podróy.

— Skd?

Obserwowaa go ponad krawdzi kieliszka.

— Z Nowego Jorku.

— Jak dugo bdzie pani w Londynie?

To bya po prostu zwyka pogawdka. Adrianne jednak nie wiedzie czemu czua si nieswojo.

— Jeszcze kilka dni.

— To dobrze. Wic moemy zacz od taca, potem pomylimy o obiedzie.

Gdy wyj kieliszek z jej doni, nie protestowaa. Wiedziaa, jak postpowa z mczyznami. Odrzucia do tyu wosy, umiechajc si obojtnie.

— Moemy zataczy.

Pozwolia, by poprowadzi j przez tum, przed orkiestr. Zdziwiy j jego rce. Wyglda na czowieka, który urodzi si do smokingu, ale donie mia twarde, z odciskami we wntrzu doni i na czubkach palców.

Rce robotnika, twarz arystokraty i dobre maniery. W sumie — niebezpieczna kombinacja. Adrianne zmusia si, by nie zesztywnie, kiedy j obj. Co przeskoczyo midzy nimi, gdy ich ciaa si zetkny, nie chciaa tego czu ani przyj do wiadomoci. Zmysowo bya czci jej wizerunku, ale to by tylko pozór. Nie naleaa do adnego mczyzny, i ju dawno zdecydowaa, e nigdy si to nie stanie.

Czua jego pewn rk na swoich plecach, doni, opart na jego ramieniu wyczuwaa wypuko muskuów. Nie po raz pierwszy dotykaa muskuów i silnego ciaa mczyzny, ale nigdy nie wytrcao jej to z równowagi. Do dzisiaj. Orkiestra graa woln i sentymentaln melodi. Czua sucho w ustach, mimo wypitego szampana. Uniosa wic gow i patrzya mu w oczy.

— Dobrze pan zna lorda i lady Fume?

— Przelotnie — odpar Philip. Uywaa niezwykych perfum. Kojarzyy si z przymionym wiatem, cichymi pokojami, pachncymi kadzidem i kobiecymi sekretami. — Mamy wspóln przyjaciók, Carlott Bundy.

— Ach, Carlotta. — Adrianne dostosowaa si do jego kroków. Taczy tak, jak mówi, pynnie, bez zakóce. W innym czasie, w innym miejscu, taniec z nim sprawiby jej przyjemno. Ale wszystko, co si z wizao z tym czowiekiem, nawet jego sposób poruszania si, niepokoio j. — Chyba jej tu dzi nie widziaam.

— Nie, jest na Karaibach. W kolejnej podróy polubnej. — Na prób tylko przycign j troch bliej. Ulega, ale w jej oczach zauway czujno. — Czy ma pani jutro wolny czas?

— Zazwyczaj mam wolny czas.

— Prosz zje ze mn obiad.

— Dlaczego?

Byo to pytanie powane, nie kokieteryjne. Znowu przycign j do siebie, po to tylko, by poczu jej zapach.

— Bo lubi je obiad z pikn kobiet, szczególnie tak, która chadza na samotne spacery.

Czua, jak jego palce bawi si kocami jej wosów. Moga zakoczy ten ledwo uchwytny flirt jednym spojrzeniem. Ale przesza nad tym do porzdku.

— Jest pan romantykiem? — Ma twarz romantyka, pomylaa, poetyczn, szczup, z oczami, które potrafiy by chodne lub pene uczucia.

— Tak, myl, e tak. A pani?

— Nie. I nie chadzam na obiady z nieznajomymi.

— Nazywam si Chamberlain. Philip Chamberlain. Czy mam poprosi Helen, by nas sobie bardziej oficjalnie przedstawia?

Znaa skd to nazwisko, poruszyo w niej jakie wspomnienie, które zaraz umkno. Postanowia, e zajmie si tym póniej, ale na razie ciekawiej bdzie cign t gr. Powolna melodia przesza w szybszy rytm. Philip zignorowa to i nadal taczy powoli. Nie wiedziaa, dlaczego przyprawia j to o bicie serca. Zaintrygowana, poruszaa si w jego rytmie.

— Co moe mi pan o sobie powiedzie?

— e jestem nieonaty i dyskretny, w interesach i nie tylko. e bardzo wiele podróuj i mam niejasn przeszo. e przez wikszo czasu mieszkam w Londynie i mam dom na wsi w Oxfordshire. Lubi gra i wol wygrywa, ni przegrywa. e gdy interesuj si kobiet, chc, by o tym od razu wiedziaa. — Uniós ich poczone donie do ust, caujc jej palce.

Z trudem zignorowaa fal gorca, jaka przepyna przez jej rce.

— Bo jest pan uczciwy czy szybki?

Umiechn si, nieomal wywoujc umiech na jej ustach.

— Powiedziabym, e to zaley od kobiety.

To byo wyzwanie. Zawsze trudno jej byo zignorowa wyzwanie rzucone przez mczyzn. Podja decyzj pod wpywem impulsu, wiedzc, e bdzie tego aowa.

— Mieszkam u „Ritza” — powiedziaa, odsuwajc si. — Bd gotowa o ósmej.

Gdy odesza, Philip przyapa si na tym, e szuka papierosa. Jeli tak na niego podziaa taniec z ni, ciekawe, jaki wpyw bdzie mia cay wieczór, spdzony w jej towarzystwie. Da znak kelnerowi, by poda mu kieliszek szampana.

Dopiero po przeszo godzinie Adrianne udao si wymkn. Bya tylko raz w londyskim domu Fume'ów, ale miaa bardzo dobr pami, odwieya j zreszt za pomoc nabytych planów. Przede wszystkim, naleao unika lady Fume, niesychanie gorliwej gospodyni, a take doskonale wytresowanej suby. W kocu zdecydowaa si na ryzykowne posunicie. Dowiadczenie nauczyo j, e bardzo czsto najskuteczniejszy jest podstp, pod przykrywk bezczelnej akcji. Skierowaa si do gównych schodów, jak gdyby miaa pene prawo do wejcia na drugie pitro.

Docieraa tu przytumiona muzyka, korytarze pachniay olejkiem cytrynowym, a nie cieplarnianymi róami i chryzantemami, których bukiety stay na stoach pitro niej. ciany pomalowane byy na biao, drzwi na szafirowo, i wszystkie byy zamknite. Adrianne odliczya czwarte drzwi po prawej stronie, potem — na wszelki wypadek — zapukaa. Gdyby kto si odezwa, powiedziaaby, e boli j gowa i szuka aspiryny. Nie usyszawszy odpowiedzi, obejrzaa si szybko w lewo i w prawo, zanim otworzya drzwi. Zamknwszy je za sob, wycigna z wieczorowej torebki ma latark i przesuna cienk smug wiata po pokoju.

Chciaa zna pooenie kadego mebla. Gdyby znalaza si tutaj podczas snu gospodarzy, fatalnie byoby wpa na stó w stylu Ludwika XV czy krzeso w stylu królowej Anny.

Starannie zapamitywaa cae otoczenie, oceniajc na marginesie, e lady Fume moga znale sobie bardziej twórczego dekoratora wntrz. Na szczcie system alarmowy by równie mao wyszukany. Sejf ukryty by za do banalnym widoczkiem morskim, wiszcym na cianie naprzeciwko óka. Sam sejf te by bardzo prosty, otwarcie go nie powinno zabra wicej ni dwadziecia minut.

Poruszajc si ostronie obejrzaa okna. Byy w tym samym stylu, co okna na gównym pitrze, w razie potrzeby z atwoci mogaby je otworzy omem. Na parapecie spostrzega troch kurzu. Adrianne cmokna. Suba lady Fume powinna by bardziej staranna.

Cofna si zadowolona, i w tej samej chwili za plecami usyszaa poruszenie klamki. Przeklinajc w duchu, Adrianne skoczya do szafy i znalaza si w otoczeniu garniturów lorda Fume.

Wstrzymaa oddech. Jej oczy, oswojone z ciemnoci, ledziy ruch drzwi, pomidzy szczebelkami szafy. Z korytarza padao troch przymionego wiata. Byo wystarczajco jasno, by rozpoznaa Philipa.

Adrianne zacisna zby i przeklinaa go w duchu, amic sobie jednoczenie gow nad wyjanieniem przyczyn jego obecnoci. Sta po prostu w drzwiach, przesuwajc spojrzeniem z jednego koca pokoju do drugiego. Czujny, pomylaa znowu. Zbyt czujny i zanadto zmobilizowany. I wyglda niebezpiecznie. To chyba dlatego, e wiato za jego plecami owietlao od tyu jego gow, kryjc w cieniu twarz.

Niebezpieczny czowiek, pomylaa Adrianne, zerkajc przez szpary. Móg mie wiatowe maniery, mówi jak czowiek kulturalny, ale z pewnoci daby sobie rad na ulicy.

Zakla w duchu, gdy spostrzega, e patrzy na drzwi szafy. To, e i on nie mia prawa tu by, nie zmienioby faktu, e znalaz j w szafie lorda Fume. Zakla raz jeszcze i wstrzymaa oddech. Przypadkowe spotkanie na odludnej ulicy, szansa jedna na milion, i oto jej plany ukadane przez wiele tygodni mog lec w gruzach.

Wtem Philip umiechn si, ten umiech zaniepokoi j jeszcze bardziej. Zdawao si, e umiecha si do niej, tylko do niej, poprzez dzielc ich warstw drewna. Prawie oczekiwaa, e si do niej odezwie, czua, e powinna przygotowa sobie jakie prawdopodobnie brzmice wyjanienie, gdy nagle odwróci si i opuci pokój, zamykajc starannie drzwi za sob.

Odczekaa pene dwie minuty, zanim wysza z szafy. Jak zawsze ostrona, uporzdkowaa spódnic i przygadzia wosy. By moe miaa racj, e zgodzia si pój z nim na obiad. Co jej mówio, e lepiej mie na niego oko, zamiast go unika.

Philip Chamberlain zmusza j do zmiany planów. Rozejrzaa si po mrocznym pokoju. Lady Fume zatrzyma swoje szmaragdy, przynajmniej na jaki czas. Ale prdzej diabli porw Adrianne, ni pozwoli, by jej podró i czas poszy na marne. Rzucia tylko jedno, pene alu, spojrzenie na krajobraz morski.

Zajmie Philipowi kilka godzin przy obiedzie, wróci do swego apartamentu, i przebierze si w strój roboczy. Madeline Moreau straci swój szafirowy wisiorek troch wczeniej ni planowano.

Rozdzia 13

Zmiana planów bya konieczna. Chcc pozbawi Madeline Moreau szafirowego wisiorka Adrianne musiaa pracowa dugo w nocy, potem wsta bardzo wczenie i od razu zabra si do roboty. Moliwe, e pojawienie si Philipa Chamberlaina zmienio co, jeli chodzi o szmaragdy Fume'ów, ale nie znaczyo to, e „Cie” ma wyjecha z Londynu z pustymi rkoma.

Adrianne miaa szczcie. Jedn z przyczyn tego bya ostrono. Inn, by moe waniejsz, jej elastyczno. Plany i szkice, przywiezione z Nowego Jorku, mogy poczeka. Ale Fundacja Wdów i Sierot czeka nie moga.

O ósmej czterdzieci pi pokojówka Madeline, Lucille, otworzya drzwi atrakcyjnemu modemu brodaczowi w szarym kombinezonie.

— Czym mog suy?

— Tpienie szkodników. — Adrianne umiechna si przez jasn brod i pucia oko do Lucille. Pod wytart czapk miaa peruk z przerzedzonych, troch przetuszczonych wosów, zakrywajcych uszy. — Dzi rano mam zaatwi sze mieszka, kochaneczko, i zaczynam od was.

— Szkodniki? — Lucille zawahaa si, poczerwieniaa pod uwanym i przecigym spojrzeniem tpiciela szkodników. — Mademoiselle nic mi o tym nie mówia.

— Polecenie kierownictwa. — Adrianne wycigna róowy arkusik. Nosia wystrzpione robocze rkawice, zakrywajce przeguby. — Byy skargi. Jest tu duo myszy.

— Myszy? — Wydawszy z siebie stumiony pisk, Lucille wyszarpna do. — Ale moja pani pi.

— Nie moja broszka. Jak nie chcecie, by Jimmy wykoczy te mae zuchy, to polec do nastpnego klienta. — Ponownie wycigna arkusik. — Moesz to podpisa? Tylko tyle, e nie yczysz sobie usugi. Nie chcemy mie kopotów, gdy jaki gryzo wlezie komu na nog.

— Nie, nie. — Lucille uniosa do do ust i zacza obgryza paznokie. Myszy. Na sam myl o nich zadraa. — Poczekaj tu. Obudz moj pani.

— Nie piesz si, kochanie. Pac mi za godziny.

Adrianne patrzya, jak Lucille wychodzi w popiechu. Postawiwszy butl na pododze obesza szybko pokój, odchylajc obrazy, przesuwajc ksiki. Umiechna si z lekka, gdy z pokoju w kocu korytarza dolecia j podniesiony gos Madeline, wyranie niezadowolonej z przerwania drzemki. Gdy Lucille wrócia, Adrianna staa oparta o drzwi i pogwizdywaa przez zby.

— Prosz zacz od kuchni. Mademoiselle chce wyj, zanim zabierzesz si za sypialnie.

— Zawsze do usug, kochanie. — Adrianne dwigna butl. — Dotrzymasz mi towarzystwa?

Lucille zatrzepotaa rzsami. Jest niewysoki i szczupy, pomylaa. Ale bardzo adny.

— By moe. Jak mademoiselle wyjdzie.

— Bd na miejscu. — Pogwizdujc, Adrianne posza za Lucille do kuchni. Poruszajc si szybko, wlizna si do pomieszczenia gospodarczego. System alarmowy by prawie zabawk, z ubolewaniem stwierdzia, e nie stanowi dla niej wyzwania. Szybko, nadstawiajc ucha, czy nie usyszy jakiego haasu, odkrcia tabliczk. Z gbokiej kieszeni kombinezonu wycigna kieszonkowy komputer wielkoci karty kredytowej i dwa zaciski sprynowe. Usiujc nie pieszy si, poczya druty, odcinajc dopyw prdu.

Usyszaa stukanie obcasików, jednym skokiem znalaza si w kuchni i zacza rozpyla w powietrzu mgiek nieszkodliwego proszku.

— Lepiej bdzie, jak troch odczekasz, kochanie — poradzia, gdy Lucille wetkna gow do kuchni. — To musi najpierw opa. Nie chciabym, eby te liczne oczy zrobiy si czerwone.

Pokasujc, Lucille powachlowaa si doni.

— Mademoiselle chce wiedzie, ile czasu ci to zajmie.

— Najwyej godzin. — Znowu zacza rozpyla, zmuszajc Lucille do odwrotu. Policzya do piciu, potem wlizna si do pomieszczenia gospodarczego i wycigna noyce do cicia metalu. Nie miny nawet dwie minuty, a ju druty byy podczone do jej komputera a kod alarmowy zmieniony. Wejcie do mieszkania nie stanowi ju problemu, pomylaa przykrcajc tabliczk. Teraz musi tylko odnale sejf. Z butl na ramieniu udaa si na poszukiwanie Lucille.

— A teraz gdzie?

— Pokój gocinny. — Lucille wskazaa gestem drog, ale przerwa jej stek francuskich przeklestw.

— Lucille, do cholery, gdzie podziaa moj czerwon torebk? Czy zawsze musz wszystko robi sama?

— Zdaje si, e to prawdziwy anio — skomentowaa Adrianne. Lucille wzniosa tylko oczy do nieba i wybiega. Jeli Madeline tak si wciekaa z powodu torebki, mona byo sobie wyobrazi, e utrata szafiru przyprawi j o apopleksj. Chciwo nie popaca, pomylaa Adrianne i posza przetrzsn pokój gocinny.

Po dwudziestu minutach usyszaa trzanicie drzwiami. Tylko dziesi minut zabrao jej odszukanie sejfu w w przeadowanej ozdobami czerwono-czarnej sypialni Madeline. Ukryty by za faszywym frontonem toaletki, zastawionej soiczkami i pudekami.

Typowe rozwizanie, pomylaa Adrianne. Mona by sdzi, e Madeline wyda na system alarmowy tyle, co na swoj garderob. Taszczc swoj butl, Adrianne wysza i natkna si na czekajc Lucille.

Pokojówka spryskana bya najlepszymi perfumami.

— Skoczone?

— Kada mysz, która spróbuje si tu dosta, jest ju martwa. — Trzeba uwaa, pomylaa Adrianne, gdy Lucille umiechna si do niej. — Mademoiselle wysza?

— Wróci za jak godzin. — Zaproszenie stao si bardziej oczywiste, gdy Lucille podesza o krok. Adrianne poczua, e chce si jej mia i musiaa napomnie siebie, e tu nie ma artów.

— Szkoda, e nie mam teraz czasu. Ale bd wolny póniej. Kiedy ona ci zwolni?

— Zaley od nastroju. — Wydymajc usta, Lucille bawia si konierzem kombinezonu Adrianne. Nigdy jeszcze nie caowaa si z brodatym mczyzn. — Czasem trzyma mnie cay wieczór.

— Musi si w kocu pooy. — Skoro Adrianne zaplanowaa ju zajcia Madeline na ten wieczór, pomylaa, e musi co wymyli i dla Lucille. — Czy moesz wyj, przypumy, o pónocy? Spotkamy si u Bestera w Soho. Na drinka.

— Tylko na drinka?

— To zaley — umiechna si szeroko Adrianne. — Mieszkam przy klubie, za rogiem. Moe wpadniesz i udzielisz mi... lekcji francuskiego. Do zobaczenia o pónocy. — Pogadzia szybko palcem policzek Lucille, potem skierowaa si do drzwi.

— Moe...

Adrianne odwrócia si i pucia do niej oko.

Godzin póniej, Adrianne w jasnej peruce i róowym bliniaku, pacia gotówk za dwa tuziny czerwonych ró i obiad z szampanem dla dwóch osób w zacisznym gabinecie podmiejskiej obery, oddalonej od Londynu o godzin jazdy.

— Mój szef yczy sobie, eby wszystko byo w najlepszym gatunku. — Adrianne mówia surowo, z brytyjskim akcentem, wrczajc zarzdzajcemu gar piciofuntowych banknotów. — No i oczywicie, dyskrecji.

— Oczywicie. — Zarzdzajcy ukoni si, próbujc nie okazywa zbytniego entuzjazmu. — Na jakie nazwisko?

Adrianne uniosa brew, zupenie jak Celeste.

— Na nazwisko pana Smythe'a. Prosz dopilnowa, by koo pónocy podano dobrze schodzonego szampana. — Mówic to, dorzucia banknot dwudziestofuntowy.

— Dopilnuj tego osobicie.

Adrianne wysza wyprostowana z wysoko podniesiona gow do wynajtego w Londynie samochodu. Nie moga powstrzyma umieszku. Madeline powinna ju bya otrzyma pierwsze róe i romantyczne, tajemnicze zaproszenie na kolacj o pónocy z nieznanym wielbicielem.

Znajomo natury ludzkiej bya takim samym narzdziem pracy jak zwinne palce. Madeline Moreau bya typow Francuzk i osob bardzo prón. Adrianne ani przez chwil nie wtpia, e Francuzka wyjdzie z domu i wsidzie do zamówionej limuzyny, zostawiajc puste mieszkanie. Bez wtpienia, Madeline poczuje si zawiedziona, gdy wielbiciel si nie pojawi. Ale Dom Pérignon i jej wasna ciekawo zatrzyma j na jaki czas. Adrianne nie spodziewaa si, by Madeline wrócia do Londynu przed drug w nocy. Do tego czasu bdzie ju miaa szafir, a Madeline da wspaniay pokaz francuskiej furii.

Po powrocie do apartamentu niewiele czasu powicia na przejrzenie notatek i rozplanowanie pracy. Druga dostawa ró, z zaczonym niemdrym wierszem od zakochanego i ponown prob o intymne spotkanie, powinny dotrze do mieszkania Madeline za godzin. Nie bdzie moga si temu oprze.

Adrianne podpalia zapak notatki i patrzya, jak papier ponie. Zastanawiaa si, czy instynkt jej nie zawiód. Pojawienie si Philipa Chamberlaina mogo by czystym przypadkiem, ale „Cie” kierowa si zawsze solidn kalkulacj. Umiechna si do siebie. Philip zapewnia jej wanie najlepsze alibi. Wszyscy bd widzieli, jak wychodzi z nim na obiad, a potem wraca. Ju ona zatroszczy si, by nikt nie zobaczy, jak wychodzi ze swego apartamentu o pónocy.

Przebierajc si, Adrianne bya w wymienitym nastroju. Wybraa czarn, obcis sukni, przycigajc wzrok mozaikowym fajerwerkiem rónobarwnych paciorków na jednym ramieniu. W uszy wpia zote kolczyki z ciemnoniebieskimi kamieniami, które kady, poza ekspertem, uznaby za szafiry. Krada najcenniejsze klejnoty, ale rzadko je sobie kupowaa. Tylko „Soce i Ksiyc” budziy jej zainteresowanie.

Stojc, przyjrzaa si sobie uwanie. To przebranie, tak jak przebranie Rose Sparrow, byo dla niej bardzo wane. Uznaa, e miaa racj, decydujc si na ufryzowanie wosów, ale zmienia zdanie na temat szminki i wybraa ciemniejszy odcie. Tak, pomylaa, teraz wygldam troch bardziej wadczo. Philip Chamberlain moe by niebezpiecznym czowiekiem, ale przekona si, e nie jestem atwym upem.

Kiedy zadzwoniono z recepcji, bya ju gotowa, a nawet mylaa z przyjemnoci o tym wieczorze. Postanowia zej do westybulu na spotkanie Philipa.

Ubrany by teraz mniej oficjalnie. Mia na sobie szary woski garnitur, o ton janiejszy od koloru oczu. Zamiast koszuli i krawata zaoy czarny golf, który dobrze podkrela jego jasne wosy. A za dobrze, pomylaa Adrianne. Jej umiech by bardzo chodny.

— Jest pan punktualny.

— Pani jest urocza. — Poda jej jedn czerwon ró.

Za dobrze znaa mczyzn, by da si uwie za pomoc kwiatu, ale wbrew swej woli umiechna si cieplej.

Na ramiona zarzucia futro z soboli. Philip zdj je. Pomaga jej woy okrycie, jego palce zatrzymay si duej, gdy wyciga jej wosy zza konierza. Byy tak obfite i gste jak futro.

Poczua nieoczekiwane gorco. Postanawiajc zignorowa je, spojrzaa na Philipa przez rami. Jej twarz bya prowokujco blisko jego twarzy. Gdy ich oczy si spotkay, pozwolia sobie na póumiech.

Zda sobie spraw, e Adrianne doskonale wie, jak odebra mczynie odwag, spojrzeniem lub gestem. Zastanowi si, jak posiadaczka takich oczu moga zdoby opini niezdobytej.

— Jakie czterdzieci kilometrów na wschód od Londynu jest pewna obera. Jest cicha, ma nastrój, podaj tam wspaniae dania.

Spodziewaa si, e Philip wybierze jak eleganck, znan restauracj w samym centrum Londynu. Czyby mieli je obiad tam, gdzie Madeline bdzie czeka o pónocy na tajemniczego wielbiciela? Philip zauway bysk humoru w jej oczach i zaciekawio go to.

— Jest pan romantykiem. — Wysuna si ostronie z jego ramion. — Ale ciesz si na t jazd. Po drodze moe mi pan opowiedzie o Philipie Chamberlainie.

Uj j pod rami z umiechem.

— Na to nie wystarczy czterdzieci kilometrów.

Adrianne wsiada do rolls -soyce'a i zsuna futro z ramion. Powietrze jesienne byo rzekie, ale ciepe. W chwili, gdy szofer ruszy, Philip wyj butelk Dom Pérignon z kubeka z lodem.

A nazbyt doskonae, pomylaa i znowu ukrya umiech. Czerwone róe, szampan, wytworna limuzyna i wieczór w podmiejskiej obery. Biedna Madeline, pomylaa bardzo ubawiona, obserwujc profil Philipa.

— Czy uda si pani pobyt w Londynie? — Korek wyskoczy z delikatnym sykiem. W cichym wntrzu moga sysze musowanie wina w butelce.

— Tak, zawsze dobrze bawi si w Londynie.

— A co pani robi?

— Co robi? — Wzia do rki podany kieliszek. — Chodz na zakupy, odwiedzam przyjació. Spaceruj. — Pozwolia, by naoy jej troch kawioru na krakers. — A co pan robi?

Odczeka, a spróbowaa kawioru, zanim upi yk szampana.

— Z czym?

Zaoya nog na nog i usadowia si wygodnie w kciku. To bya jej wybrana maska — luksusowe futro, jedwabne poczochy, lnice klejnoty.

— W pracy, dla rozrywki, i tak dalej.

— To, na co mam w danej chwili ochot.

Zdziwio j, e nie odpowiedzia jej szczegóowo. Wikszo znanych jej mczyzn potrzebowaa tylko niewielkiej zachty, by opowiada o swoich interesach, swoim hobby i swoim ego.

— Wspomina co pan o grze.

— Tak?

Obserwowa j w sposób tak samo uwany i budzcy niepokój jak wczorajszego wieczoru. Jak gdyby wiedzia, e rolls jest scen, a oni odgrywaj tylko swoje role.

— Tak. W co lubi pan gra?

Umiechn si. By to taki sam umiech, jaki widziaa przez szpary w drzwiach szafy Fume'ów.

— Obstawia fuksy. Jeszcze troch kawioru?

— Dzikuj. — Oboje gramy, pomylaa Adrianne. Nie bya pewna, jakie s reguy tej gry, jaka jest stawka, ale gra ju si toczya. Wzia troch kawioru, równie doskonaego, jak wino i samochód, który gadko oddala si od Londynu. Przesuna palcem po tapicerce siedzenia, które ich oddzielao. — Musi mie pan dobr rk do fuksów.

— Zazwyczaj. — Mia nadziej, e sprawdzi si to i w jej przypadku. — Co pani robi poza spacerowaniem po Londynie?

— Spaceruj gdzie indziej, robi zakupy gdzie indziej. Gdy jedno miasto si znudzi, zawsze mona gdzie wyjecha.

Mógby w to uwierzy, gdyby nie przebyski namitnoci w jej oczach. Nie bya osob, która po prostu ma za duo pienidzy i czasu.

— Wraca pani do Nowego Jorku po wyjedzie z Londynu?

— Jeszcze nie wiem. — Jakie by to byo nudne ycie, pomylaa, gdybym tak ya. — Myl, e moe udam si na wakacje gdzie w ciepe kraje.

artuje, pomyla. W jej oczach byo co takiego, pewna ostro w tonie gosu. Zastanawia si, czy byby ubawiony, gdyby wiedzia, na czym polega ten art.

— Jaquir ma gorcy klimat.

Nie widzia ju kpiny w jej oczach, lecz pasj, szybk, mierteln i byskawicznie ukryt.

— Tak. — Gos miaa spokojny i obojtny. — Ale wol tropiki od pustyni.

Wiedzia, e mógby pój tym tropem, mia zamiar to zrobi, ale przerwa mu telefon.

— Przepraszam, — powiedzia i podniós suchawk. — Chamberlain. — Cichutko westchn. — Dobry wieczór, mamusiu.

Adrianne uniosa brew. Gdyby nie lekkie zakopotanie przy sowie „mamusiu”, nie uwierzyaby, e ma matk, zwaszcza tak, która moe zadzwoni na numer samochodowego telefonu. Rozbawiona, wychylia jego kieliszek, potem swój.

— Nie, nie zapomniaem. Tak, jutro. Co chcesz. Jestem pewien, e bdziesz wyglda wspaniale. Oczywicie, e nie jestem zy. Jad na obiad. — Spojrza na Adrianne. — Tak. Nie, nie znasz. Mamusiu... — Znowu westchn. — Naprawd, nie sdz... Tak, oczywicie. — Opar suchawk na kolanie. — To moja matka. Chce si z pani przywita.

— Och. — Adrianne patrzya speszona na telefon.

— Jest niegrona.

Czujc si gupio, wzia od niego suchawk.

— Halo.

— Dobry wieczór, kochanie. To wspaniay samochód, prawda?

Jej gos nie mia gadkoci gosu Philipa, akcent by wyranie cockneyowski. Adrianne odruchowo rozejrzaa si po rolls-roysie i umiechna si.

— Tak, wspaniay.

— Zawsze czuj si w nim jak królowa. Jak si nazywasz, kochanie?

— Adrianne, Adrianne Spring. — Nie spostrzega, e odrzucia swój tytu i uya panieskiego nazwiska matki, jak to zwyka robi przy ludziach, których lubia. Ale Philip to zauway.

— Bardzo adnie. Bdziesz si dobrze bawi. Mój Phil to dobry chopiec. I przystojny, prawda?

Adrianne umiechna si szeroko do Philipa, oczy jej janiay. Po raz pierwszy obdarzya go tak ciepym umiechem.

— Tak, jest przystojny. Bardzo.

— Nie pozwól, by ci za szybko zawróci w gowie. Potrafi by hultajem.

— Naprawd? — Adrianne patrzya na Philipa znad kieliszka. — Zapamitam to sobie. Mio mi byo z pani porozmawia, pani Chamberlain.

— Mów mi Mary. Wszyscy tak robi. Niech Phil ci kiedy do mnie przyprowadzi. Wypijemy herbat, troch pogadamy.

— Dzikuj. Do widzenia. — Cigle si umiechajc, oddaa telefon Philipowi.

— Zobaczymy si jutro, mamusiu. Nie, nie jest adna. Ma zeza, zajcz warg i pryszcze. Poogldaj sobie telewizj. Ja te ci kocham. — Odoy suchawk, wypi solidny yk szampana. — Przepraszam.

— Nie ma za co. — Ten telefon zmieni jej uczucia do niego. Trudno jej bdzie traktowa ozible mczyzn, który kocha swoj matk i by do niej przywizany. — Zdaje si, e jest czarujca.

— Jest. To mio mojego ycia.

Milczaa przez chwil, zastanawiajc si.

— Mam wraenie, e to prawda.

— Tak.

— A twój ojciec? Te jest czarujcy?

— Nie wiem.

Jak rzadko kto Adrianne rozumiaa, e nie naley zagbia si w intymne sprawy innych osób.

 — Dlaczego powiedziae, e mam zeza?

Uj jej do ze miechem i podniós do ust.

— Dla twego dobra, Adrianne. — Przeduy pocaunek, patrzc jej w oczy. — Nie moe si doczeka synowej.

— Rozumiem.

— I wnuków.

— Rozumiem — powtórzya i cofna do.

Obera wygldaa tak, jak to jej obieca. Ale przecie wybraa j dla Madeline dlatego, e bya cicha, pooona na uboczu i bezwstydnie romantyczna. Zarzdzajcy, którego ju dzi widziaa, przywita j ukonem, nie mrugnwszy nawet okiem.

By tam wielki kominek, w którym mona byo upiec wou, osonity parawanem o pozacanych brzegach, paliy si w nim kody gruboci tuowia ludzkiego. Grzay i trzaskay gono. Okna z kolumienkami chroniy przed porywami jesiennego wiatru, wiejcego od morza. Wielkie, wiktoriaskie meble, kredensy, uginajce si pod ciarem sreber i krysztaów, wydaway si przytulne w tej wielkiej sali.

Zamówili specjalno zakadu, woowin á la Wellington. wiece migotay w cikich cynowych lichtarzach, a staruszek gra im na lnicych skrzypcach.

Nie sdzia, e moe si czu tak swobodnie w obecnoci Philipa. Nie do tego stopnia, by mia si, sucha i siedzie nad kieliszkiem brandy. Zna stare filmy, za którymi wci przepadaa, ale nie porusza sprawy jej matki i jej tragedii. Cofali si do poprzedniej generacji, do Katharine Hepburn, Lauren Bacall, Grety Garbo i Spencera Tracy.

Rozbroio j, e pamita dialogi i móg je odtworzy z zadziwiajc wiernoci. Jej angielszczyzna, jej zdolno naladowania akcentu bray si z ekranu, wielkiego i maego. Poniewa swoj mio do fantastycznego wiata odziedziczya po Phoebe, nie moga nie uzna go za pokrewn dusz.

Odkrya, e interesuje go ogrodnictwo, e zajmuje si nim na wsi i w cieplarni wybudowanej przy londyskim domu.

— Trudno sobie wyobrazi, e krztasz si w ogrodzie i wyrywasz chwasty. Ale to tumaczy odciski.

— Odciski?

— Na twoich doniach — powiedziaa i od razu poaowaa tego komentarza. Miaa to by obojtna obserwacja, ale przy wiecach i dwikach skrzypiec wydawaa si zbyt intymna i osobista. — Nie pasuj do ciebie.

— Pasuj bardziej, ni mylisz — mrukn. — Wszyscy mamy swoje wyobraenia i iluzje, prawda?

Odczua dwuznaczno tego stwierdzenia i zrcznie przesza na temat ogrodów w Buckingham Palace.

Podróowali czsto do tych samych miejscowoci. Przy brandy ustalili, e przed piciu laty mieszkali przez tydzie w rzymskim „Excelsiorze”. Adrianne nie wspomniaa, e wybraa si tam, by uwolni pewn contess od garnituru z diamentów i rubinów. Philip wykona tam jedn ze swych ostatnich robót, odebrawszy pewnemu tytanowi filmowemu woreczek nieoprawionych kamieni. Kade z nich umiechno si do swoich wspomnie.

— Wyjtkowo uda mi si pobyt w Rzymie tamtego lata — wspomniaa Adrianne, gdy podchodzili do samochodu. Udany pobyt oznacza jakie trzysta pi milionów lirów.

— I mnie. — Philip uzyska sum prawie o poow wiksz, gdy sprzeda kamienie w Zurichu. — Jaka szkoda, e si wtedy nie spotkalimy.

Adrianne przesuna si po pluszowym siedzeniu.

— Tak. — Mio by byo popija z nim cikie czerwone wino i spacerowa po parnych ulicach Rzymu. Ale cieszya si, e go wówczas nie spotkaa. Oszoomiby j tak, jak to, niestety, robi teraz. Jego noga dotkna przypadkowo jej nogi, gdy samochód ruszy. Cae szczcie, e robota u Madeline bdzie nieskomplikowana.

— Bya tam kawiarnia z nieprawdopodobnymi lodami.

— San Filippo — powiedziaa ze miechem Adrianne. — Za kadym razem, jak tam wpadaam, przybywao mi pi funtów.

— By moe spotkamy si tam kiedy.

Musn palcem jej policzek, to jej przypomniao, e wszystko tu jest gr i nie naley zbyt si ni cieszy. Cofna si z pewnym alem.

— By moe.

Odsuna si tylko odrobin, ale Philip wyczu pogbiajcy si dystans. Dziwna kobieta, pomyla. Egzotyczny wygld, wabice usta, przelotne byski uczu, które zauwaa od czasu do czasu w jej oczach. Wszystko prawdziwe, lecz mylce. Nie naleaa do kobiet, które ukadaj si wygodnie i ulegle w mskich ramionach, potrafia zmrozi mczyzn sowem lub spojrzeniem. Zawsze wola kobiety, które znajdoway przyjemno w sprawach ciaa i atwych zwizkach. Ale okazao si, e kontrastowo Adrianne nie tylko go intryguje, ale i pociga.

Philip, podobnie jak Adrianne, zdawa sobie spraw, jak wane jest wybranie odpowiedniego momentu. Odczeka wic, a dotarli do Londynu.

— Co robia w sypialni Fume'ów ubiegej nocy?

Niewiele brakowao, by podskoczya lub zakla. Ten wieczór, jego towarzystwo, wypita brandy, tak j odpryy, e przestaa mie si na bacznoci. Tylko dziki wieloletniemu treningowi moga spojrze na niego z lekkim zaciekawieniem.

— Sucham?

— Pytaem, co robia w sypialni Fume'ów podczas przyjcia? — Okrca leniwie koce jej wosów wokó palca. Mczyzna mógby zagubi si w takich wosach. Uton w nich.

— Dlaczego sdzisz, e tam byam?

— Nie sdz, wiem. Masz niezwyke perfumy, Adrianne. atwe do rozpoznania. Poczuem je, gdy tylko otworzyem drzwi.

— Naprawd? — Poprawia futro, szukajc gorczkowo waciwej odpowiedzi. — Kto mógby spyta, dlaczego ty tam myszkowae.

— Mógby.

Gdy milczenie si przecigao, dosza do wniosku, e jeli mu nie odpowie, bdzie to wygldao zbyt tajemniczo.

— Tak si zoyo, e musiaam podszy oderwany obrbek. Czy ma mi pochlebia, e wywaram na tobie takie wraenie, e rozpoznae zapach moich perfum?

— Powinno ci pochlebia, e nie nazw ci kamc — powiedzia lekkim tonem. — No, ale pikne kobiety potrafi kama niemal na kady temat.

Dotkn jej twarzy, nie przekornie, nie flirciarsko jak poprzednio, lecz zaborczo. Wsun do pod jej brod, obj palcami policzek, tak e kciuk i palec wskazujcy obramoway jej usta. Najpierw pomyla, e s niezwykle mikkie i kuszce. Potem zobaczy co, co go zaskoczyo. W jej oczach nie byo gniewu ani rozbawienia, ani obojtnoci. By strach, tylko przez chwil, tylko przez mgnienie oka, tym niemniej bardzo wyrany.

— Ja staranniej wybieram swoje kamstwa, Philipie. — Boe, e te dotknicie moe sprawi, by czua si wstrznita, niepewna, spragniona. Plecy jej zesztywniay. Nie moga tego opanowa. Zdoaa jedynie uoy usta w chodny umiech.

— Zdaje si, e ju jestemy na miejscu.

— Dlaczego si baa, e ci pocauj, Adrianne?

Dlaczego musia zobaczy to, co zdoaa ukry przed tyloma mczyznami?

— Mylisz si — powiedziaa spokojnie. — Po prostu nie miaam na to ochoty.

— A teraz nazw ci kamc.

Oddychaa bardzo ostronie, bardzo powoli. Nikt nie wiedzia lepiej od niej, jak niebezpieczny moe by wybuch jej gniewu.

— Jak sobie yczysz. To by uroczy wieczór, Philipie. Dobranoc.

— Odprowadz ci do apartamentu.

— Nie trzeba.

Szofer otwiera ju przed ni drzwi. Nie ogldajc si, wysiada, potem szybko wesza do hotelu.

Adrianne poczekaa, a wybia pónoc, zanim wylizna si z hotelu wejciem dla suby. Cigle ubrana bya na czarno, tym razem miaa na sobie weniany golf pod skórzanym akietem, i obcise legginsy. Obcisa czapka nasunita bya gboko na czoo, przykrywaa cakowicie wosy. Adrianne miaa na nogach skórzane buty o mikkich podeszwach, przez rami przerzucia olbrzymi torb na pasku.

Po przejciu pó mili od hotelu, zatrzymaa taksówk. Kluczya w promieniu jednej mili od mieszkania Madeline, przesiadajc si jeszcze dwa razy. Bya wdziczna losowi za mg, sigajc ju do kolan. Przypominao to brodzenie w pytkiej rzece, gdy mga, rozstpujca si przed ni i wirujca przy kadym kroku, przemoczya jej buty. Sza cicho po chodniku. Gdy zbliya si do budynku, zobaczya smugi wiata latar, znikajce we mgle, która je pochaniaa.

Ulica bya cicha, domy — nie owietlone.

Adrianne zmierzya spojrzeniem niski mur na tyach budynku i przesza przez trawnik wielkoci znaczka pocztowego zachodni stron domu. Obronita bya bluszczem, ciemnym i pachncym wilgoci. Wtopiwszy si w cian, Adrianne rozejrzaa si w prawo, potem w lewo.

Kto z ssiedztwa, drczony bezsennoci, mógby zauway, gdyby przypadkowo spojrza w jej stron, ale bya dobrze ukryta przed przejedajcymi samochodami. Sprawnie, niemal automatycznie, rozwina lin.

Zaledwie kilka minut zajo jej wdrapanie si po murze na drugie pitro, do okna sypialni Madeline. Na serwantce palia si maa lampka, umoliwiajca dokadne obejrzenie pokoju. Sdzc po baaganie, jaki w nim panowa, Madeline miaa kopoty z wybraniem odpowiedniej sukni na wieczór.

Biedna Lucille, pomylaa Adrianne, wyjmujc diament do cicia szka. Bez wtpienia na pokojówk spadnie rano cay impet furii jej pani.

Musiaa wyci tylko ma dziurk. Miaa wsk rk. Uya plastra, by wycign na zewntrz szklane koo. Ochraniajc do rkawic, signa do rodka, by otworzy zamek. Po upywie omiu minut od swego przybycia Adrianne wkrada si przez okno.

Odczekaa chwil nasuchujc. Dom ukada si do snu, pomrukujc i trzeszczc, jak to robi stare budynki w nocy. Stopy Adrianne poruszay si bezszelestnie po starym perskim dywanie u stóp óka.

Podesza do toaletki i nacisna spryn, która odsuwaa faszywy fronton. Przybierajc wygodn pozycj, Adrianne wycigna stetoskop i przystpia do pracy.

By moe byo to nudne zajcie, i tak, jak przy wikszoci etapów jej pracy, nie wolno byo si pieszy. Kiedy wamywaa si po raz pierwszy, w domu byli ludzie, jej donie spociy si i tak dray, e otwarcie sejfu zabrao jej dwa razy wicej czasu ni powinno. Teraz jej donie byy suche i pewne.

Pierwsza zapadka opada na miejsce.

Zatrzymaa si, cierpliwa i ostrona, gdy samochód przejeda po ulicy. Powoli wypucia powietrze z puc, spojrzaa na zegarek. Pi sekund, dziesi, potem skoncentrowaa si na sejfie.

Pomylaa o wyjtkowym szafirze w naszyjniku. W swojej obecnej oprawie by troch pretensjonalny. Szkoda byo kamienia takiego kalibru na skandalicznie ekstrawaganck opraw z filigranu. Tak samo jak szkoda go byo dla osoby tak egoistycznej i zajtej wycznie sob jak Madeline Moreau. Co innego, jeli zostanie sprzedany. Ocenia ju, e ten kamie i pozostae szafiry s warte co najmniej dwiecie tysicy funtów, moe dwiecie pidziesit. Bdzie zadowolona, jeli sprzeda je za poow tej ceny.

Stukna druga zapadka.

Adrianne nie spojrzaa na zegarek, ale wiedziaa, czua to, e mieci si w czasie — tak jak askotanie w palcach mówio jej, e zblia si ju do koca. Byo jej gorco w akiecie, ale nie zwracaa uwagi na niewygod. Za chwil bdzie trzyma w rku szafiry warte — ni mniej, ni wicej — cae wier miliona funtów.

Stukna trzecia, ostatnia zapadka.

Bya zbyt dobrym fachowcem, by si pieszy. Odoya na miejsce stetoskop, nim otworzya drzwi sejfu. Za pomoc latarki przejrzaa jego zawarto. Zignorowaa akcje i zawarto kopert, tak samo pierwsze trzy, otwarte przez ni, szkatuki z biuteri. Ametysty byy cakiem adne, kolczyki z pere i diamentów — eleganckie, ale przysza tu po szafiry. Rozbysy na tle ótobrzowego aksamitu, byy tak intensywnie niebieskie, jak najlepsze szafiry z Syjamu. Najwikszy kamie móg mie ze dwadziecia karatów, otoczony by mniejszymi gwiazdami z diamentów i szafirów.

Ani czas, ani miejsce nie pozwalay na uycie lupy. Musiaa z tym poczeka, a znajdzie si w swoim pokoju. Cierpliwo Lucille moga si ju wyczerpa. Adrianne wolaa wydosta si z mieszkania przed powrotem pokojówki. Jeli to bya imitacja, straciaby tylko czas. Adrianne podniosa raz jeszcze wisiorek do wiata. Nie sdzia, by by faszywy.

Wsunwszy pudeko do woreczka, zamkna sejf i przekrcia tarcz. Nie chciaa, by Madeline przeya szok, zanim wypije porann kaw.

Poruszajc si po ciemnym mieszkaniu, wrócia do pomieszczenia gospodarczego. Ostronie odczya druty od swego komputera i zostawia je luno zwisajce.

Wysza równie cicho, jak wesza.

Na zewntrz, odetchna chodnym, wilgotnym powietrzem, ale stumia ch miechu. Czua si wspaniale, tak cholernie wspaniale. Osignicie celu byo wszystkim. Nigdy nie potrafia opisa Celeste tego dreszczu, czciowo zmysowego, czciowo intelektualnego, który odczuwaa po udanej pracy. Napite minie mogy si nareszcie rozluni, serce mogo ju wariacko wali. Przez tych kilka sekund, minut najwyej, czua si niezwyciona. Nic w jej yciu nie mogo si z tym równa.

Przez trzydzieci sekund Adrianne pozwolia sobie na pobaanie, potem przecia trawnik, wdrapaa si na ogrodzenie i ruszya poprzez przemieszczajc si mg.

Philip nie wiedzia, dlaczego wyszed z mieszkania. Przeczucie, pragnienie? Nie mogc usn, poszed na miejsce, gdzie po raz pierwszy zobaczy Adrianne. Nie z jej powodu, tumaczy sobie, ale mia jakie przeczucie, jeli chodzi o Fume'ów. A to bya dobra noc na kradzie.

To bya prawda, ale niezupena. Przyszed tu równie z powodu Adrianne. Samotny, niespokojny, niezadowolony, nie móg przesta o niej myle. Spacer po ulicach, które tak dobrze zna, ostudzi mu gow. Tak w kadym razie myla.

By, jakby to prawdopodobnie okrelia matka, zadurzony. Nie byo w tym nic dziwnego. Adrianne bya nieuchwytna, egzotyczna i tajemnicza. I kamaa. Trudno oprze si takiej kobiecie, pomyla, i rozpaczliwie zapragn papierosa.

By moe dlatego niewiadomie poszed w kierunku jej hotelu. Gdy skrci za róg, zobaczy j. Zesza z krawnika i przesza przez pust ulic. Znowu bya ubrana na czarno, nie w romantyczn peleryn, lecz w obcise spodnie i skórzany akiet, wosy miaa ukryte pod czapk. Wystarczyo tylko spojrze na jej ruchy, by wiedzie, e to Adrianne. Niewiele brakowao, by j zawoa, ale instynkt go powstrzyma. Gdy j obserwowa, wlizna si w drzwi dla suby i znika mu z oczu.

Philip zorientowa si, e patrzy w jej okna. To mieszne, pomyla. Absurdalne. A jednak sta tak przez dugi czas koyszc si na pitach i snujc domysy.

Rozdzia 14

Adrianne leaa w óku i przegldaa nagówki gazet, gdy przyniesiono jej do pokoju niadanie. Spojrzaa z niechci na jajko w koszulce i wypia yk kawy. Powanym minusem podwójnego ycia byo to, e nie moga podzieli si z nikim tym, co byo najlepsze. Nie miaa z kim przedyskutowa koncepcji pomysów dotyczcych trudnego wamania, nie byo osoby która potrafiaby poj gwatowny przypyw podniecenia wywoany zjazdem na linie z wieowca czy przechytrzeniem skomplikowanego systemu alarmowego. Nikt z kóka jej przyjació nie dowiadczy tej ostrej koncentracji, która wie si z byskawiczn reakcj na zmian schematycznego postpowania stranika. Nie byo z kim czci zwycistwa, dzieli si tym upojeniem, jakiego doznawaa trzymajc w doniach klejnoty wielkiej wartoci.

Zamiast tego czekay j samotne posiki w pokojach hotelowych.

Bya wiadoma ironii losu, nawet pewnego komizmu sytuacji. Nie moga przecie oznajmi w trakcie lunchu przyjaciókom, opowiadajcym o swych ostatnich zakupach lub kochankach, e spdzia udany weekend w Londynie, kradnc szafir wielkoci jajka drozda.

Powiedziaa kiedy Celeste, e czuje si, jak Clark Kent1. Adrianne wyobraaa sobie, e wytrway dziennikarz musia si czu porzdnie sfrustrowany, ukrywajc si za mask rogowych okularów i dobrych manier.

Za mao snu, uznaa Adrianne. Skoro zaczynam si porównywa do postaci z komiksów, to znaczy, e pora wzi si w gar. Moga jej dokucza samotno, ale przede wszystkim bya fachowcem.

W kadym razie najwyszy czas wstawa. Zastanawiaa si, czy Madeline ju si obudzia, czy kto zauway uszkodzon szyb. Adrianne starannie wstawia na miejsce wycite kóko, by unikn przecigów. Jeli Lucille nie zetrze kurzu z parapetów, upynie kilka dni, zanim zauwa wamanie.

Tak czy owak, to bez znaczenia. Rose Sparrow tego ranka mia pene rce roboty, a samolot ksiniczki Adrianne odlatywa o szóstej wieczorem.

Kiedy Adrianne w rudej peruce, skórzanej spódniczce mini i róowych rajstopach, wychodzia z Ritza, Philip wanie wchodzi do hotelu. Otarli si o siebie ramionami w dwuskrzydowych drzwiach. Philip nawet przeprosi mrukniciem zaskoczon Adrianne za przelotne dotknicie. Gdyby na ni spojrza i przyjrza si jej dokadnie, mogaby straci panowanie nad sob. Tumic miech, wydusia z wyranym cockneyowskim akcentem:

— Nie ma sprawy, panie szanowny.

Portier pocign nosem z dezaprobat. Bez wtpienia wzi j za prostytutk, która spdzia noc zabawiajc jakiego bogatego i kompletnie pozbawionego smaku biznesmena. Zadowolona z siebie Adrianne krcc biodrami ruszya duymi krokami do metra. Wybraa poczenie do West Endu, gdzie czowiek imieniem Freddie dyskretnie poredniczy w handlu kradzionymi kamykami.

O drugiej bya ju w swoim apartamencie z grubym plikiem dwudziestofuntowych banknotów. Freddie by hojny, co wedug Adrianne znaczyo, e ma prawdopodobnie klienta, lubicego szafiry. Teraz naleao tylko zoy pienidze na koncie w banku szwajcarskim i pozwoli, by jej londyscy doradcy prawni dokonali anonimowej darowizny na konto Fundacji na Rzecz Wdów i Sierot.

Po potrceniu mojej prowizji, pomylaa Adrianne, wrzucajc peruk Rose do walizki. Dziesi tysicy funtów wydawao si by sum sprawiedliw. Ubrana w bielizn, usuwaa ostatnie lady Rose ze swej twarzy, gdy zabrzcza dzwonek. Zacigna mocniej sznur u szlafroka, zanim otworzya.

— Philip! — Wykrzykna zdumiona.

— Miaem nadziej, e ci zapi. — Przeskoczy próg, nie chcc da jej szansy na zamknicie mu drzwi przed nosem. — Byem wczeniej, ale ci nie zastaem.

— Musiaam co zaatwi. Chcesz czego?

Utkwi w niej wzrok. To mieszne, by kobieta zadawaa takie pytanie mczynie, majc na sobie tylko cienki jedwab koloru koci soniowej. — Mylaem, e moe znajdziesz czas, by zje ze mn lunch.

— ... To mio z twojej strony, ale mam samolot za kilka godzin.

— Wracasz do Nowego Jorku?

— Na krótko. Przewodnicz komitetowi urzdzajcemu bal dobroczynny i musz zapi par spraw na ostatni guzik.

— Rozumiem. — Nie bya umalowana. Bez makijau wydawaa si modsza, ale nie mniej pocigajca. — A potem?

— Potem?

— Powiedziaa „na krótko”.

— Bd zajta w Meksyku, na Cozumel. Dobroczynny pokaz mody na Boe Narodzenie. — W tym samym momencie, gdy to powiedziaa, poaowaa tego. Nie lubia mówi nikomu o swych planach. — Przykro mi, Philipie, ale zastae mnie w trakcie pakowania.

— Pakuj si dalej. Czy mógbym si napi?

— Nalej sobie. — Urwaa, potem odwrócia si, by przej wielkimi krokami do sypialni. Peruka bya ju schowana w torbie na dnie walizki, a pienidze bezpiecznie ukryte w olbrzymiej torbie na rami. Stwierdziwszy, e nic jej nie moe zdradzi, Adrianne pakowaa si dalej.

— Szkoda, e ju wyjedasz — powiedzia Philip ode drzwi. — Ominie ci wiele emocji.

— Tak? — Skadaa sweter szybkimi, wprawnymi ruchami, które zdradziy mu, e przywyka sama si pakowa i robia to czsto.

— Nie syszaa, e ubiegej nocy byo wamanie?

Wzia do rki nastpny sweter, nie zawahawszy si ani na chwil.

— Niemoliwe. Gdzie?

— U Madeline Moreau.

— O Boe. — Wstrznita, jak przystao, Adrianne odwrócia si. Opiera si o framug, trzymajc w doni szklank, jak sdzia, z whisky. I obserwowa j troch zbyt uwanie. — Biedna Madeline. Co ukradziono?

— Jej szafirowy wisior — mrukn. — Tylko ten wisior.

— Tylko? — Jak gdyby ugiy si pod ni nogi, opada na óko. — Och, to okropne. Pomyle, e wszyscy bylimy u Fume'ów par dni temu. Miaa go wtedy na sobie, prawda?

— Tak. — Znowu pocign yk. Jest dobra, pomyla. Jest bardzo dobra. — Miaa go na sobie.

— Musi by zdruzgotana. Zastanawiam si, czy nie powinnam do niej zadzwoni. Chyba nie. Moe nie mie ochoty z nikim rozmawia.

— To mio, e tak ci to obchodzi.

— No có, w takich chwilach musimy trzyma si razem. Jestem pewna, e byy ubezpieczone, ale klejnoty dla kobiety s rzecz tak osobist. Chyba te si napij, a potem moesz mi powiedzie wszystko, co wiesz.

Kiedy przesza obok niego do salonu, usiad na jej óku. Zmarszczy nos, popijajc whisky. Pokojówka musi mie fatalny gust, jeli chodzi o perfumy, pomyla, gdy dolecia go zapach Rose. Zauway skórzan spódniczk mini, przygotowan do spakowania. Nie bardzo w stylu Adrianne, stwierdzi. Wydao mu si, e gdzie j ju widzia.

— Czy policja znalaza jakie lady? — spytaa Adrianne, wracajc z kieliszkiem wermutu z lodem.

— Trudno powiedzie. Najwyraniej kto wszed przez okno na drugim pitrze i wama si do sejfu w sypialni. Madeline bya poza miastem. W tej samej obery, w której jedlimy obiad wczoraj wieczorem.

— artujesz. To zastanawiajce, e jej nie widzielimy.

— Wysza z domu póniej. Mona powiedzie, e wystrychnito j na dudka. Zodziej by wystarczajco sprytny, by wywabi j z domu pod pozorem romantycznej kolacji o pónocy z tajemniczym wielbicielem.

— Teraz wiem, e artujesz. — Umiechna si, potem jej oczy spowaniay, gdy nie odwzajemni umiechu. — Jakie to dla niej okropne.

— I dla jej ego.

— Te. — Zadraa lekko. — Przynajmniej jej tam nie byo, gdy si wamywa. Móg j zamordowa.

Philip wypi yk whisky. To byo gadkie. Równie gadkie jak sam „Cie”. Nie móg nie podziwia ich obojga.

— Nie sdz.

Nie podoba jej si sposób, w jaki to powiedzia, ani jak przy tym na ni patrzy. Adrianne odstawia szklank, by wróci do pakowania.

— Powiedziae, e zabra tylko naszyjnik? To dziwne. Nie sdzisz? Bez wtpienia, w sejfie Madeline byo wiele cennych rzeczy.

— Naley przypuszcza, e tylko wisior go interesowa.

— Zodziej-dziwak? — Umiechna si i podesza do szafy. — No có, bardzo mi al Madeline, ale jestem pewna, e policja zapie go za par dni.

— Prdzej czy póniej. — Osuszy do dna szklank. — Szukaj modego czowieka z brod. Wydaje si, e dosta si do mieszkania pod pozorem tpienia myszy. Scotland Yard sdzi, e obejrza wszystko, prawdopodobnie unieszkodliwi system alarmowy, tak by on sam albo jego wspólnik, mogli wama si póniej.

— Skomplikowane. — Adrianne przechylia gow. — Zdaje si, e bardzo duo wiesz na ten temat.

— Mam róne powizania. — Przekada z rki do rki pust szklank. — Podziwiam go.

— Zodzieja? Dlaczego?

— Za zrczno. Za styl. Ten fortel z wysaniem Madeline z Londynu wiadczy o twórczym umyle. I sprycie. Podziwiam jedno i drugie. — Odstawi szklank. — Dobrze spaa w nocy, Adrianne?

Spojrzaa przez rami. Byo co w tym pytaniu — a raczej co si za nim kryo.

— A nie powinnam?

Wzi do rki mini-spódniczk, oglda j, marszczc brwi.

— Ja nie spaem. To dziwne, wyszedem na spacer, przechadzaem si niedaleko std, prawd powiedziawszy. Musiaa by jaka pierwsza w nocy, moe pierwsza pitnacie.

Poczua znowu ch na wermut.

— Tak? Pewnie wypie za duo szampana. Ja zawsze pi po szampanie, jak zabita.

Spojrza jej w oczy, patrzy w nie dugo.

— Ciekawe. To chyba nie jest w twoim stylu?

Wzia od niego skórzan spódniczk i uoya w walizce.

— Ot, kaprys. To mio, e podzielie si ze mn nowinami.

— Zawsze do usug.

— Przykro mi, e ci popdzam, Philipie, ale naprawd musz wzi si do roboty. Mój samolot odlatuje o szóstej.

— Jeszcze si zobaczymy.

Uniosa brew, tak jak to robia Celeste.

— Trudno to przewidzie.

— Jeszcze si zobaczymy — powtórzy wstajc. Potrafi porusza si szybko i bez ostrzeenia. Zdya tylko unie podbródek, a ju jego donie j objy. Nie miaa czasu, by go odepchn, bo jego usta dosigy jej warg.

To mogo wszystko zmieni. Musiaa wierzy, e wszystko byoby inaczej. Gdyby miaa cho chwilk, by si przygotowa, nie zareagowaaby w taki sposób. Ale wtedy nie dowiedziaaby si, e jego usta s takie gorce i wprawne.

Obj j. To powinno wystarczy, powinna si wyrwa. Zamiast tego, pochylia si ku niemu. To by cie zgody, ale i tak wicej, ni daa komukolwiek innemu.

To by impuls, nieplanowany, z nieobliczalnymi konsekwencjami. Chcia tylko pozna jej smak, zostawi jej co na pamitk. Inna kobieta odpowiedziaaby chtnie lub odsunaby si na znak sprzeciwu. Adrianne po prostu staa, jak gdyby oszoomiona tym najbardziej podstawowym kontaktem mczyzny i kobiety. Wahanie, zmieszanie, które w niej wyczuwa, kontrastoway z ciepem jej ust. Usta miaa mikkie, gadkie, rozchylone, wymkn si z nich cichy, niechtny jk namitnoci. To wstrzsno nim bardziej ni którekolwiek z jego dowiadcze seksualnych.

Zblada. Gdy zrobia krok w ty, zauway bysk lku w jej oczach. Zdusi w sobie poryw, by wzi j teraz, by tarza si szaleczo z ni na jej ubraniach starannie uoonych na óku. Jej tajemnice pozostay tajemnicami, a jego pragnienie, by je wywietli, byo silniejsze ni przedtem.

— Chc, eby odszed.

— W porzdku. — Dla wasnej satysfakcji uj jej palce. Dray lekko w jego doni. To nie komedia, pomyla. Nie gra, nie udawanie. — Ale to nie koniec. — Cho jej palce byy sztywne, uniós je do ust. — To nie koniec. Myl, e oboje to wiemy. Przyjemnego lotu, Adrianne.

Poczekaa, a zostanie sama, zanim usiada. Nie chciaa tak czu, tak pragn. Ani teraz, ani nigdy.

— Nie mówisz mi wszystkiego, Adrianne. Czuj to.

— Wszystkiego o czym? — Adrianne omiota spojrzeniem sal balow w hotelu „Plaza”. Orkiestra stroia instrumenty, peno byo wieych kwiatów. Pod jedn ze cian ustawia si szeregiem suba, w wieo wyprasowanych uniformach, wyprona, jak onierze piechoty morskiej przed wizytacj dowódcy.

Za par chwil otworz si drzwi przed przedstawicielami elity. Przyjd, by taczy, pi i da si fotografowa. To odpowiadao Adrianne. Pienidze, które zapacili za ten przywilej, nie mniej, ni wicej, tylko po tysic dolarów od kadego, przyczyni si do powstania sponsorowanego przez ni nowego skrzyda pediatrycznego w szpitalu na pónocy stanu.

— Moe lepiej pasowayby tu poinsecje — zastanawiaa si. — S takie witeczne, a Boe Narodzenie ju za par tygodni.

— Adrianne.

Niecierpliwo w gosie Celeste sprawia, e umiechna si do niej.

— Tak, kochanie?

— Co naprawd stao si w Londynie?

— Mówiam ci. — Obesza dookoa stoy. Dobrze, e wybraa astry. Ten lawendowy odcie wyglda imponujco na tle zielonych obrusów. Poinsecje mogy by bardzo witeczne, ale wszdzie ich byo peno o tej porze roku.

— O czym mi nie powiedziaa, Addy?

— Celeste, doprawdy, rozpraszasz mnie, a nie mam zbyt duo czasu.

— Wszystko jest doskonae, jak zwykle. — Celeste uchwycia mocno rami Adrianne i odcigna j od ubranych w smokingi muzyków. — Czy stao si co zego?

— Nie, nic.

— Odkd wrócia, jeste zdenerwowana.

— Odkd wróciam, jestem zajta — odparowaa Adrianne, muskajc ustami policzek Celeste. — Wiesz, jak wana jest dla mnie ta impreza.

— Wiem. — agodniejc, Celeste uja jej do. — Nikt tego nie robi lepiej, i, sowo daj, nie ma nikogo, kto a tak by si o to troszczy. Wiesz, Addy, gdyby skupia si na tej pracy, powicia jej tyle energii i zdolnoci, ile powicasz tamtemu zajciu, nie byoby potrzeby...

— Nie dzisiaj. — Najatwiej byo przerwa t rozmow, dajc znak, by otwarto drzwi. — Kurtyna w gór, kochanie.

— Addy, powiedziaaby mi, gdyby miaa kopoty?

— Tobie pierwszej. — Adrianne ruszya z godnoci, by przywita pierwszych goci.

Nietrudno byo wprawi uczestników przyjcia w dobry humor. Wystarczyo dopilnowa, by jedzenie byo pierwszorzdne, muzyka gona, a wino lao si strumieniami. Przez cay wieczór Adrianne przechodzia od stou do stou, od grupki do grupki. Przesuwaa si midzy kobietami w sukniach z jedwabiu, tafty, aksamitu, od Saint Laurenta, Diora i de la Renty.

Cho nie zatrzymaa si nigdzie do dugo, by co zje, taczya, kiedy j do taca proszono, flirtowaa i pochlebiaa. Zauwaya Lauren St. John, poaowania godn drug on magnata hotelowego, noszc nowy garnitur z diamentów i rubinów. Adrianne czekaa tylko na okazj. Kiedy Lauren skierowaa si do damskiej toalety, Adrianne posza za ni.

W rodku dwie aktorki kóciy si cicho i zajadle. Z powodu mczyzny, ja si zorientowaa Adrianne. Typowe. Miay szczcie, e People przysa reportera-mczyzn, który nie mia prawa wstpu do tego plotkarskiego salonu kobiet. Oczywicie, gdyby personel mia dobr pami, mógby dorobi sobie pidziesitk, puszczajc dalej t histori. Adrianne usyszaa, jak Lauren zakla w ssiedniej przegrodzie, i domylia si, e usiuje obcign obcis spódnic. Pod wpywem impulsu Adrianne podesza do umywalki, by tam na ni poczeka. Gdy Lauren podesza do niej, aktorki trzaskajc drzwiami, opuciy toalet.

— Czy sprzeczay si o to, o czym myl? — spytaa Lauren, myjc rce.

— Na to wygldao.

— Ten sukinsyn jest bardzo seksowny. Mylisz, e si z ni rozwiedzie? — Wzia buteleczk perfum i spryskaa si obficie.

— Wszystko na to wskazuje. — Adrianne podesza do owietlonej toaletki i wyja puderniczk. — Tylko dlaczego ona tak si go trzyma?

— Bo to najlepszy ogier w okolicy... Tak syszaam. — Lauren usiada na jednym z wygodnych biaych taboretów i zacza malowa usta szmink. — Mielimy wiele okazji, by zapozna si z jego... talentem... w jego ostatnim filmie. Nie miaabym nic przeciwko temu, by podda go próbie. — Wyja srebrn szczotk z monogramem i przygadzia krótko ostrzyone jasne wosy.

— Kobieta moe mie seks bez ponienia. — Adrianne powiedziaa to z niedbaym przekonaniem, cho wcale nie bya tego taka pewna.

— Oczywicie, ale w niektórych przypadkach warto narazi si na ponienie. — Lauren pochylia si, by spojrze sobie w oczy, uspokajajc si, e jeszcze przez wiele lat nie bdzie potrzebowa liftingu. — Czyje serce amiesz w tym tygodniu, kochanie?

— Odpoczywam. — Adrianne nastroszya palcami wosy wokó twarzy, zanim wyja flakonik perfum z torebki. — Lauren, ten naszyjnik jest po prostu fantastyczny. Nowy? — Wiedziaa ju, kiedy zosta kupiony i za jak cen. Waciwie moga te obliczy, jak dugo jeszcze Lauren bdzie go nosi.

— Tak. — Obrócia si w prawo, potem w lewo, tak e wiato rozbyso w kamieniach i zadrao. — Charlie da mi go z okazji naszej rocznicy. Pierwszej, w zeszym tygodniu.

— A mówili, e to dugo nie potrwa — mrukna Adrianne, podchodzc bliej, by móc podziwia naszyjnik. — Doskonay, naprawd.

— Diamenty — siedemdziesit karatów, rubiny — pidziesit osiem. Birmaskie.

— Oczywicie. — Tak funkcjonowa mózg Lauren. Adrianne gardzia ni i jednoczenie podziwiaa.

— Nie liczc kolczyków. — Lauren obrócia gow, by pokaza je jak najkorzystniej. — Na szczcie jestem do wysoka, by je nosi. Nie ma nic mieszniejszego, ni widok tych maych kwoczek, tak obadowanych biuteri, e ledwo mog si rusza. Im si robi starsze, tym wicej na siebie nakadaj — tak e nie mona policzy, ile maj podbródków. A ty... — Lauren obrzucia spojrzeniem filigranowy naszyjnik Adrianne, wysadzany szafirami o szlifie brylantowym i diamentami. — Ty zawsze wiesz, co i jak nosi. To bardzo adny naszyjnik.

Adrianne umiechna si tylko. Gdyby kamienie byy prawdziwe, naszyjnik byby wart sto tysicy. Tymczasem te adne, kolorowe szkieka kosztoway mniej ni jeden procent tej sumy.

— Dzikuj. — Adrianne przygadzia spódnic. Fadzista, srebrna tkanina adnie kontrastowaa z obcis gór z bkitnego aksamitu. — Musz wraca do swoich obowizków. Musimy umówi si na lunch, Lauren, i pogada na temat pokazu mody.

— Z przyjemnoci. — Lauren popatrzya na dolara, który Adrianne zostawia dla obsugi. Wystarczy, za nas obie, uznaa, po czym wsuna flakonik perfum do torebki.

Charles i Lauren St. John, dumaa Adrianne. Uroczysty pokaz mody przycigajcy mnóstwo gwiazd odbdzie si w ich hotelu na Cozumel. Czy to nie dogodne? Bdzie tam kady, kto jest kim. Jeszcze lepiej. Zawsze wygodniej kra w tumie. Umiechna si mylc o rocznicowym prezencie Lauren. Musi si szybko umówi na ten lunch.

— Czy ten umiech przeznaczony jest dla mnie?

Adrianne nieoczekiwanie znalaza si w ramionach Philipa. Bya tak zaskoczona, e otwara usta ze zdziwienia. Pocaowa j, zbyt mocno i za dugo jak na zwyke przywitanie. Potem cofn si, ale cigle trzyma jej rce.

— Tsknia za mn?

— Nie.

— Na szczcie wiem, e naogowo kamiesz. — Przesun spojrzeniem po jej nagich ramionach, po bkitnych kamieniach jej naszyjnika. — Wygldasz cudownie.

Musiaa co zrobi, i to szybko. Niedobrze, e gapiono si na nich, a jeszcze gorzej, e jej serce bio tak mocno.

— Przykro mi, Philipie, ale to nie jest otwarte przyjcie. Jestem pewna, e nie kupie biletu.

— Ale jestem nieproszonym gociem, który przynosi dary. — Wyj czek z wewntrznej kieszeni smokingu. — Na rzecz twojej godnej szacunku sprawy, Adrianne.

To bya dwukrotna warto biletu. Gdyby nawet bya na niego za za zakócenie jej toku pracy, musiaa podziwia jego hojno.

— Dzikuj. — Schowaa zwinity czek do torebki.

Miaa rozpuszczone wosy, mógby zanurzy w nich donie.

— Zatacz ze mn.

— Nie.

— Boisz si, e znowu ci obejm?

Jej oczy zwziy si, buchaa z nich zo. Kpi sobie z niej. Na to nikomu nie pozwalaa.

— Znowu? — Ale jej gos nie by tak lodowaty, jak zamierzaa.

Tym razem zamia si bardzo gono.

— Adrianne, jeste zachwycajca! Czy wiesz, e nie mogem przesta o tobie myle?

— Najprawdopodobniej masz za duo czasu i za mao zaj. A ja, prawd mówic, na odwrót.

— Addy. — Z instynktownym wyczuciem weteranki scen, przybliya si do nich Celeste. — Nie przedstawia mi swego przyjaciela.

— Philip Chamberlain — wycedzia przez zby. — Celeste Michaels.

— Widziaem pann Michaels dziesitki razy. — Philip ucaowa do Celeste. — Ju dawno zamaa mi serce.

— Jaka szkoda, e dotd o tym nie wiedziaam. — Szybko uczya si ról, szybko wic ocenia Philipa i ca sytuacj. Jeli jaki mczyzna móg zbi z tropu kobiet, to by nim Philip. — Spotka pan Addy w Londynie?

— Tak. Niestety, nie moga zosta duej. — Przesun zrcznie doni po ramieniu i karku Adrianne. — W dodatku nie chce ze mn taczy. Moe pani si zgodzi?

— Oczywicie. — Ujwszy Philipa pod rk, Celeste umiechna si figlarnie. — Rozzoci j pan.

— Mam nadziej.

Celeste pooya do na jego ramieniu.

— Nieatwo jest wytrci Addy z równowagi.

— Tak mi si zdawao. Jest pani do niej przywizana.

— Kocham j bardzo. Dlatego bd miaa na pana oko, panie Chamberlain.

— Mam na imi Philip. — Obróci Celeste, tak by móc obserwowa Adrianne, pochylajc si nad dam o pomarszczonej jak liwka twarzy. — Jest fascynujc kobiet, jest inna ni si na pozór wydaje.

Celeste, przygldajc si jego twarzy usyszaa sygna ostrzegawczy.

— Jeste bardzo bystry. Rzecz w tym, e Adrianne jest bardzo wraliwa, bardzo atwo j zrani. Jeli dowiem si, e kto j skrzywdzi, bd bardzo niezadowolona. A ja wcale nie jestem wraliwa, Philipie. Mam paskudny charakter.

Umiechn si do niej.

— Czy mylaa kiedy o romansie z modszym mczyzn?

Zamiaa si, przyjmujc to jako zamierzony komplement.

— Jeste czarujcy. Poniewa mnie bawisz, dam ci dobr rad. Wdzik i uroda nie dziaaj na Adrianne. Ale cierpliwoci mona by byo co osign.

— Doceniam twoj yczliwo — powiedzia Philip. Obserwowa Adrianne, gdy uniosa do do szyi i zorientowaa si, e zostaa okradziona. Zobaczy jej zaskoczenie i zmieszanie, potem starannie maskowany gniew, gdy spojrzaa na niego. Z umiechem skin jej gow. Naszyjnik z faszywych diamentów i szafirów spoczywa wygodnie w jego kieszeni.

obuz. Pody, obrzydliwy zodziej. Okrad j. Po prostu zdj naszyjnik z jej szyi, a ona nie czua nic, poza pulsowaniem krwi. Potem szydzi z niej. Spojrza prosto na ni i umiechn si od ucha do ucha.

Zapaci mi za to, pomylaa Adrianne, wrzucajc rkawiczki do torby. I zapaci dzisiejszej nocy.

Wiedziaa, e postpuje lekkomylnie. Nie miaa czasu, by spokojnie obmyle plan. Wiedziaa tylko, e j okrad, mia si z niej i rzuci jej wyzwanie. Celeste, bez adnej ukrytej myli powiedziaa, e Philip zatrzyma si w „Carlyle”. Wystarczajca informacja.

Miaa godzin na przebranie si w roboczy strój. Odrzucia pokus przekupienia nocnego recepcjonisty. Obsuga w „Carlyle'u” bya znana z uczciwoci. Bdzie musiaa po prostu wama si do jego pokoju.

Adrianne wesza do westybulu. Tylko jedna osoba staa za kontuarem, mody mczyzna. Dzikujc losowi, Adrianne zbliya si chwiejnym krokiem.

— Prosz — zacza drcym gosem z francuskim akcentem. — Dwaj mczyni, na zewntrz. Chcieli... — Unoszc do do czoa, zadraa i zachwiaa si. — Musz wezwa taksówk, to bya gupota myle, e mog i pieszo. Wody, s'll vous plaît. Czy mog prosi o wod?

Ju obchodzi kontuar, by podprowadzi j do krzesa.

— Czy co si pani stao?

Zwrócia ku niemu twarz, dbajc, by jej oczy byy pene ez i bezradnoci.

— Nie, tylko si wystraszyam. Chcieli wcign mnie do samochodu, i nie byo nikogo, nikogo, kto...

— W porzdku. Jest pani bezpieczna.

Jest taki mody, pomylaa Adrianne, opierajc si o niego. A nazbyt atwo byo wykorzysta jego wspóczucie.

— Dzikuj. Jest pan taki uprzejmy, taki dobry. Gdyby zechcia pan zamówi mi taksówk. Ale najpierw poprosz o wod..., albo troch brandy.

— Oczywicie. Prosz si uspokoi. Wróc za chwil.

Chwila jej wystarczya. Zaledwie znikn jej z oczu, przeskoczya przez kontuar i zaja si komputerem. Philip mieszka na dwudziestym pitrze, zauwaya z umiechem. Pewnie pi smacznie i czeka na jej nastpne posunicie. Nie sdzia, by spodziewa si go tak szybko.

Kiedy recepcjonista wróci z kieliszkiem brandy, siedziaa na krzele, z zamknitymi oczami i doni przycinit do serca.

— Jak to mio z pana strony. — Zadbaa, by jej do trzymajca kieliszek draa z lekka. — Musz i do domu. — Otara z z rzs. — Bd czua si o wiele lepiej w swoim mieszkaniu.

— Czy wezwa policj?

— Nie — odpara umiechajc si z przymusem, jak prawdziwie dzielna osóbka. — Nie widziaam ich. Byo ciemno. Dziki Bogu, udao mi si wyrwa i dobiec tutaj. — Zwrócia mu kieliszek i z wysikiem stana na nogi. — Nigdy nie zapomn, jaki pan by uprzejmy.

— To drobiazg. — Zadowolony, nad si przepeniony msk dum.

— Dla mnie to wcale nie by drobiazg. — Adrianne wspara si na nim, gdy wychodzili na zewntrz. Taksówka, któr wczeniej opacia, by czekaa w pobliu, podjechaa do krawnika. — Merci bien. — Zanim wlizna si do rodka, ucaowaa recepcjonist w policzek. Gdy taksówka oddalia si wystarczajco od hotelu, wyprostowaa si. — Prosz si zatrzyma za rogiem.

— Mam czeka?

— Nie. — Podaa mu dwudziestk. — Dzikuj.

— Zawsze do usug.

Pitnacie minut póniej Adrianne staa przed drzwiami Philipa. Dostanie si tutaj za pomoc wejcia subowego i windy byo kwesti wprawy. Teraz naleao si tylko upora z zamkiem i acuchem. Zabrao jej to sporo czasu, bya rozgniewana i zniecierpliwiona.

Wewntrz panowaa cisza. Poniewa Philip nie zacign zason w salonie, byo do jasno, by moga si porusza. Ustalenie, e nie ma tu nic wartociowego, zabrao jej niecae pi minut.

Sypialnia bya ciemna. Postanowia uy latareczki, lecz staraa si nie owietla óka, cho z radoci zawieciaby mu prosto w twarz i porzdnie wystraszya. Wystarczy, jeli odzyska naszyjnik i zabierze diamentowe spinki, które nosi tego wieczoru.

Adrianne zacza cicho i dokadnie przeszukiwa pokój. Szkoda by byo, gdyby zoy wszystko w hotelowym sejfie. Ale nie sdzia, by tak zrobi. Wróci póno, prawie o trzeciej w nocy. Wszystko wskazywao na to, e cierpia na chorob aklimatyzacyjn. Najprawdopodobniej wszed do pokoju, rzuci wszystko do szuflady i pooy si do óka.

Pod starannie uoonymi koszulami od Turnbulla znalaza potwierdzenie swoich domysów. wiato zabyso na naszyjniku. Obok leaa kasetka z krokodylowej skóry na msk biuteri. Zawieraa nie tylko diamentowe spinki. Znalaza jeszcze spinki z cikiego zota, szpilk do krawatu z wyjtkowo piknym topazem i kilka innych luksusowych drobiazgów.

Zachwycona Adrianne wsuna kasetk i naszyjnik do torby. Szkoda, e nie zobaczy rano jego twarzy. Potem odwrócia si i zderzya z Philipem.

Nim zdya si zorientowa, przerzuci j przez rami. Próbowaa kopa, lecz tylko wywina koza w powietrzu. Zaparo jej dech w piersiach, gdy spada na materac. Adrianne zakla, gdy Philip przycisn jej rce do boków i nakry j swoim ciaem.

— Dzie dobry, kochanie — rzek, potem przycisn usta do jej ust. Poczu, jak jej ramiona si napraj, ciao wygina i szarpie, cho rozchylone wargi zmiky, byy gorce. Podniecony tym kontrastem, pocaowa j mocniej, ni zamierza.

Odsuwajc si od niej, uj jedn doni jej nadgarstki, drug zapali wiato. Gdy rozbyso, doszed do wniosku, e Adrianne dobrze wyglda w jego óku.

Zdawaa sobie spraw z sytuacji. To moja wina, pomylaa z rozgoryczeniem Adrianne, wahajc si pomidzy gniewem i uraz. Od dziesiciu prawie lat krada to, co najlepsze, i krada z rozwag i logik. A teraz, przez bezwartociowy naszyjnik — i sw dum — zostaa przyapana. Pozostaa jej tylko bezczelno.

— Pu mnie.

— Nie ma mowy. — Trzymajc jej rce nad gow, drug, woln rk odgarn jej wosy z policzka. — Musisz przyzna, e sprytnie cignem ci do swego óka.

— Przyszam po swój naszyjnik, nie po to, by pój z tob do óka.

— Moesz mie jedno i drugie. — Umiechn si szeroko. Poniewa nie by przygotowany na niespodziewan gwatowno jej walki, nie utrzyma jej. Przez nastpne trzydzieci sekund toczyli zajad i milczc walk. Adrianne bya zwinna i diabelnie silna, bardziej, ni na to wygldaa. Philip odkry to, gdy wymierzya mocny cios w jego splot soneczny. Tym razem uwizi jej rce pomidzy ich ciaami i trzyma twarz w odlegoci cala od jej twarzy. — W porzdku, pogadamy o tym póniej.

To nie chodna ksiniczka Adrianne rzucaa na niego piorunujce spojrzenie, lecz kobieta, któr, jak podejrzewa, bya naprawd, namitna, zmienna... i w kopotach.

— Wrobie mnie, ty bkarcie.

— Przyznaj si do obu win. Dziwi mnie, e tak ryzykowaa, by odebra naszyjnik. Jest wart tylko kilkaset funtów. To pamitka, Addy?

Chwytajc z trudem powietrze, zebraa myli. Albo mia wspaniae oko, albo lup jubilersk.

— Dlaczego go ukrade?

— Z ciekawoci. Dlaczego ksiniczka Adrianne nosi kolorowe szkieka?

— Wol wydawa pienidze na waniejsze rzeczy. — Jego pier bya naga. Czua kade uderzenie jego serca na swoich palcach. — Jeli mnie pucisz, zabior naszyjnik i zapomnimy, o tym, co si stao. Nie donios na policj.

— Lepiej to zrób.

Odzyskaa ju dech i, miaa tak nadziej, kontrol nad sob.

— Czego chcesz?

W odpowiedzi uniós brew i bez popiechu, uwanie obserwowa jej twarz.

— Pomin to milczeniem — stwierdzi. — To zbyt atwe.

— Nie bd przeprasza za wamanie si do twego pokoju, w celu odebrania mojej wasnoci.

— A co z moj kasetk?

— To bya zemsta. — W jej oczach pojawi si bysk gniewu. — Zemsta jest dla mnie czym bardzo wanym.

— Cakiem susznie. Chcesz drinka?

— Tak.

Znowu si do niej umiechn.

— Wic daj mi sowo, e zostaniesz na miejscu. — Prawie widzia, jak jej myli kbiy i zmieniay. — Mogaby próbowa ucieczki, Adrianne, a poniewa nie jestem odpowiednio ubrany, by ci goni, mogoby ci si uda. Dzisiaj. Zawsze jest jeszcze jutro.

— Daj sowo — zgodzia si. — Mam ochot na drinka.

Podniós si, dajc jej szans, by przelizna si z óka na krzeso. Mia obnaon pier, a spodnie od piamy zjechay mu niebezpiecznie nisko na biodra. Odzyskujc równowag Adrianne cigna rkawiczki i przysuchiwaa si, jak Philip nalewa alkohol.

— Moe by szkocka?

— wietnie. — Wzia szklaneczk, wypia spokojnie yk, a on usiad na brzegu óka.

— Mam nadziej, e usysz jakie wyjanienie.

— Wic si rozczarujesz. Nie musz ci nic tumaczy.

— Podsycia moj ciekawo. — Wycign rk po paczk papierosów. — Wiesz, zanim ci spotkaem, rzuciem palenie.

— Przykro mi — umiechna si. — To przecie tylko kwestia silnej woli.

— Och, ja mam siln wol. — Przelizn si po niej spojrzeniem. — Wykorzystuj j do czego innego. A teraz pytam: dlaczego taka kobieta jak ty kradnie?

— Odebranie swojej wasnoci to nie kradzie.

— Wisior Madeline Moreau nie by twoj wasnoci.

Gdyby jej samokontrola nie bya tak silna, zakrztusiaby si whisky.

— Co ma jedno do drugiego?

Wypuci dym z namysem, obserwujc j. Nie jest ani amatork, ani nowicjuszk, pomyla.

— Och, ukrada go, Addy. Albo wiesz, kto to zrobi. Czy mówi ci co nazwisko Rose Sparrow?

Nadal popijaa whisky, cho donie miaa spocone.

— A powinno?

— To ta spódniczka — zastanawia si Philip. — Zajo mi troch czasu uoenie wszystkich elementów. To nie byo takie atwe. Ale gdy odwiedziem naszego wspólnego przyjaciela, Freddiego, wspomnia o Rose, opisa j. A mnie przypomniaa si ta króciutka, niebieska, skórzana spódniczka, któr pakowaa. Ta, która tak bardzo nie pasowaa do twego stylu.

— Jeli masz zamiar mówi zagadkami, naprawd bd musiaa sobie pój. Nie spaam ani chwili.

— Siadaj.

Nie usuchaaby, ale gwatowny, ostry ton jego gosu ostrzeg j, e lepiej bdzie posucha.

— Jeli ci dobrze zrozumiaam, wbie sobie do gowy, e mam co wspólnego z wamaniem u Madeline Moreau. — Odstawiwszy whisky, wysikiem woli rozlunia minie ramion. — Mog tylko spyta, dlaczego miaabym to robi? Nie potrzebuj przecie pienidzy.

— To nie kwestia potrzeb, lecz motywu.

yka na jej szyi pulsowaa niepokojco. Zignorowaa to i patrzya mu prosto w oczy.

— Kim jeste, czowiekiem Scotland Yardu?

Ze miechem zgasi papierosa.

— Niezupenie. Syszaa takie powiedzenie, e zodziej najlepiej zapie zodzieja?

Gdy usyszaa, e dzwoni, od razu wiedziaa, w którym kociele. Syszaa opowieci o legendarnym zodzieju, znanym jedynie jako P. C. Mówiono, e jest czarujcym i bezwzgldnym mistrzem wamywaczy. Specjalizowa si w klejnotach. Niektórzy twierdzili, e ukrad diament Wellingfordów, siedemdziesiciopiciokaratowy kamie pierwszej wody. Potem si wycofa. Adrianne zawsze wyobraaa go sobie jako starszego mczyzn, przebiegego weterana. Znowu wzia do rki szklaneczk.

Co za ironia losu! Miaa nareszcie towarzystwo zawodowca, i to najlepszego, ale nie moga rozmawia o sprawach zawodowych.

— Czy chcesz przez to powiedzie, e jeste zodziejem?

— Byem.

— Fascynujce. A wic moge ukra wisior Madeline.

— Mógbym, par lat temu. Sk w tym, e jeste w to zamieszana, Addy, i chc wiedzie dlaczego.

Wstaa, obracajc w palcach szklank z reszt whisky.

— Philipie, nawet gdybym z jakiego idiotycznego powodu maczaa palce w tej kradziey, to nie byaby to twoja sprawa.

— Twój tytu nie ma dla nas obojga znaczenia, ani towarzyskie maniery. Albo powiesz to mnie, albo moim przeoonym.

— Kim jeste?

— Pracuj dla Interpolu. — Obserwowa, jak podnosi szklaneczk do ust i oprónia j jednym haustem. — Uznali, e kilka wama z ostatniego dziesiciolecia jest dzieem jednej osoby, nieuchwytnego zodzieja. Szafir Madeline Moreau jest po prostu ostatnim z bardzo dugiej listy.

— Ciekawe. Ale co to ma ze mn wspólnego?

— Moemy zorganizowa spotkanie. Moe uda mi si zawrze umow i trzyma ci z dala od tej sprawy.

— Jeste bardzo rycerski — powiedziaa, odstawiajc szklaneczk. — Albo byby rycerski, gdyby mia racj. — Cho wiedziaa, e stoi nad przepaci, umiechna si pewnie. — Moesz sobie wyobrazi, jak bawiliby si moi przyjaciele, gdybym powiedziaa, e oskarono mnie o powizania ze wiatem przestpczym? Caymi tygodniami zapraszano by mnie na kolacje.

— Cholera! Czy nie widzisz, e próbuj ci pomóc? — Zerwa si szybko, opar rce na ramionach Adrianne i potrzsn ni. — Nie musisz przy mnie gra. Nie ma tu nikogo, przed kim trzeba by byo udawa. Widziaem ci przed hotelem w noc kradziey, ubran na czarno, wlizgujc si przez subowe wejcie. Wiem, e masz co wspólnego ze sprzeda klejnotów. Jeste w to zamieszana, Addy. Robiem w tym, na lito bosk. Wiem, jak to dziaa.

— Ale nie masz nic konkretnego dla swych przeoonych.

— Na razie. To tylko kwestia czasu. Nikt nie wie lepiej ode mnie, jak ronie prawdopodobiestwo wykrycia po kilku latach. Jeli wpada w tarapaty, jeli musiaa sprzeda kilka byskotek, by ocali twarz, nie widz powodu, by ci kompromitowa publicznie. Porozmawiaj ze mn, Addy. Chc ci pomóc.

To mieszne, ale miaa wraenie, e on mówi szczerze to, co myli. Jaka cz jej duszy, któr od lat krpowaa, chciaa mu wierzy.

— Dlaczego?

— Nie bd idiotk — mrukn i przycisn usta do jej ust.

Z pocztku walczya, potem ustpia z jkiem. Jego namitno bya nie mniej ywioowa od tej, któr sama czua. Rce Philipa zanurzyy si w jej wosach, szorstkie i zaborcze. Odchyli jej gow, by zyska wicej swobody. Po raz pierwszy pozwolia swoim doniom wdrowa po ciele mczyzny. Pragnienie objawio si jako ciepo w jej brzuchu, potem zmienio si w gorco, potem w ból, potem w ogie.

Philip wiedzia, e to szalestwo. Nie powinien tak bardzo jej pragn, zapomina o swych priorytetach, zatapia si w niej. Ale Adrianne caa bya delikatnoci i si, dreniem i daniem. Zapach jej skóry sprawia, e gdy opadli na óko, krcio mu si w gowie.

W wybuchu podania zapomnia o wyrafinowaniu i stylu. Kimkolwiek bya, jakiekolwiek miaa sekrety, pragn jej bardziej ni kiedykolwiek w yciu. Poda diamentów dla ich wewntrznego ognia, rubinów — dla ich aroganckiej barwy, szafirów — dla przebysków bkitnego aru. W Adrianne znalaz wszystkie cechy, które przedtem znajdowa tylko w kamieniach.

Bya drobna i zrczna. Jej wosy omotay mu twarz, gdy przewracali si na óku. Byy takie pachnce i bujne. Na jej jzyku pozosta jeszcze upajajcy smak whisky. W jej reakcji bya desperacja, która niszczya stopniowo jego samokontrol.

Kiedy wsun rk pod jej sweter, by dotkn penych mikkich piersi, poczu pod palcami mocno bijce serce.

Nigdy jeszcze tak nie byo. Co dzie zapewniaa sam siebie, e to si nigdy nie zdarzy. Nie z ni. A teraz po raz pierwszy pragna, tak jak pragn kobiety. By bra i oddawa si. Gdy jej ciao reagowao, dc do rozkoszy, do spenienia, przeszy j strach.

Ujrzaa twarz matki zalan zami. I usyszaa, tumione stkanie ojca.

— Nie! — To sowo wydaro si z niej, gdy odepchna od siebie Philipa. — Nie dotykaj mnie! Nie!

Chciaa go uderzy, lecz zdy zapa j za rce.

— Do diaba, Adrianne! — Z wciekoci przycign j do siebie, gotów zasypa j wyrzutami. Ale gorzkie sowa zamary. zy w jej oczach byy prawdziwe, tak samo kryjce si w nich przeraenie. — Uspokój si — powiedzia ju ciszej i rozluni ucisk. Szamotaa si wciekle, wci próbowaa z nim walczy. — Przesta — rozkaza — nie zrobi ci krzywdy.

— Pu mnie. — Gardo miaa tak zacinite, e nawet szept sprawia jej ból. — Trzymaj rce przy sobie.

Znowu poczu gniew i musia go pokona.

— Na ogó nie rzucam si na kobiety — powiedzia spokojnie. — Przepraszam, jeli ci le zrozumiaem, ale oboje wiemy, e byo inaczej.

— Nie przyszam tu po to, by si z tob przespa. — Uwolnia szarpniciem jedn rk, potem drug. — Jeli mylae, e pójd do óka tylko dlatego, e masz ochot si rozerwa, to si rozczarujesz.

Odsun si od niej powoli. To bya miara jego panowania nad sob.

— Kto musia ci skrzywdzi.

— Po prostu nie mam ochoty. — Zanim zdy znowu jej dotkn, wyskoczya z óka i zapaa torb.

— Po prostu si boisz. — Równie wsta z óka. Nie wiedzia jeszcze, e pociel zachowa jej zapach, który bdzie go przeladowa przez reszt nocy. — Zastanawiam si kogo — mnie czy siebie.

Rce jej si trzsy, gdy zarzucaa torb na rami.

— Mskie ego nie przestaje mnie fascynowa. Do widzenia, Philipie.

— Tylko jedno pytanie, Adrianne. — Bya ju przy drzwiach, ale zatrzymaa si, unoszc dumnie gow. — Jestemy tu sami, poza protokoem. Chciabym wreszcie pozna prawd, nurtuje mnie ta sprawa. Czy wpltaa si w to z powodu mczyzny?

Moga zlekceway to pytanie. Powinna bya umiechn si lodowato i wyj bez sowa. Potem wielokrotnie zastanawiaa si, dlaczego tak nie zrobia.

— Tak. — Przed oczami ujrzaa ojca, idcego wielkimi krokami po szerokich, zalanych socem korytarzach, ignorujc zy Phoebe i cichy pacz córki. — Tak. Z powodu mczyzny.

Ogarno go uczucie rozczarowania i gniew.

— Czy on ci grozi? Szantauje ci?

— To ju trzy pytania. — Opanowaa si na tyle, by si umiechn. — Ale powiem ci, a to jest najszczersza prawda. To, co zrobiam, zrobiam z wasnego wyboru. — Przypomniawszy sobie co, signa do torby i wyja kasetk z krokodylowej skóry. Pod wpywem impulsu rzucia j do niego. — Zodziejski kodeks honorowy, Philipie. Przynajmniej na dzi.

1 Clark Kent inaczej Superman posta komiksowa. Jako Kent by niemiaym i ugrzecznionym dziennikarzem. Jako Superman potrafi lata i dokonywa prawdziwych cudów.

Rozdzia 15

— Kochanie, czy to nie wspaniae? — Lauren St. John stana nad brzegiem basenu, by ucaowa policzek Adrianne. Upewnia si, e kamerzysta widzi teraz jej lepszy profil, i skorzystaa, e Adrianne zasania j, by ukry fakt, e przybyo jej pi funtów od Dnia Dzikczynienia. — Wszystko idzie dobrze, prawda?

Adrianne uniosa szklaneczk z margarit z lodem.

— Dokadnie wedug planu. — Na tarasie nad basenem kbia si setka goci, wszyscy otrzymali specjalne zaproszenia. W sali balowej byo jakie pidziesit osób, woleli klimatyzacj od morskiej bryzy. Pozwolia sobie na jedno szybkie, tskne spojrzenie na pla, zanim umiechna si do Lauren. — To uroczy hotel, Lauren, i pewna jestem, e pokaz mody odniesie olbrzymi sukces.

— To ju si stao. Przecie sama prasa warta jest milion. S tu dziennikarze z People, rzecz jasna. Dadz nam trzy strony. Mamy dobre zdjcie na okadk. Wiesz, oczywicie, e wystpowaam w „Good Morning America” w zeszym tygodniu.

— Wygldaa wspaniale.

— Jeste mia. — Lauren obrócia si w kierunku ekipy filmowej. — Nie chcesz przypadkiem szampana, moja droga? Margarit podajemy gównie dla podkrelenia kolorytu lokalnego.

Adrianne poja, e meksykaski strój ludowy Lauren wartoci piciu tysicy dolarów, te by elementem owego kolorytu.

— Nie, dzikuj.

Przesuna spojrzeniem po tumie. Dziesitki ludzi znaa, dziesitki rozpoznawaa. Bogatych, potnych, sawnych. Kryli tu przedstawiciele prasy, fotografujc kad par modnych okularów sonecznych. Gocie zaoyli swoje najlepsze stroje plaowe, od skpych bikini z fantastycznymi narzutkami po falujce jedwabne spódnice. Nikt nie zostawi w domu swoich klejnotów. Diamenty rzucay ognie, zoto lnio w tropikalnym socu. Przez dwa dni maa wysepka Cozumel bdzie rajem dla zodzieja. Gdyby Adrianne polowaa na prawdziw okazj, mogaby po prostu wej w tum i zbiera kamyki garciami.

Nie cakiem przypomina to zrywanie kwiatków na ce, rozmylaa. Ale jeli ju byo si akceptowanym czonkiem tego bardzo ekskluzywnego klubu, podobiestwo byo wyrane. Interpol z pewnoci mia na wyspie swoich agentów. Ale nie zauwaya Philipa. Dziki Bogu.

— Syszaam, e stroje s wspaniae. — Grajc swoj rol, Adrianne odchylia gow i umiechna si do fotografa.

— Nie powinna nic sysze. Stroje s strzeone lepiej ni klejnoty koronne. Im wikszy sekret, tym wiksze oczekiwanie. Co sdzisz o pomyle, by umieci wybieg dla modelek przy basenie?

— Zdumiewajcy.

— Poczekaj, a zobaczysz fina. — Pochylia si bliej i szepna: — Modelki w kostiumach kpielowych bd nurkowa.

— Nie mog si doczeka.

— Chciaam napeni basen szampanem, ale Charlie nie chcia o tym sysze. Za to mam fontann z szampanem w sali balowej. Musisz wybra si potem na piat. To taki osobliwy zwyczaj. Hej, ty — zwrócia si do kelnerki, czarujcy umiech na jej twarzy zmieni si w surowy grymas — masz roznosi drinki, nie tylko snu si z nimi. — Lauren odwrócia si, ukadajc twarz do umiechu. — O czym to ja mówiam? Och, o piacie. Kiedy Charlie i ja bylimy tu w zeszym roku, poszlimy na fiest. Te mae pdraki z lepkimi paluchami biy batami osa z masy papierowej. Kiedy si rozpad...

— Znam t zabaw, Lauren.

— Oczywicie. Pomylaam, e dostosuj ten obyczaj do naszych gustów. Kazaam zrobi cudown papug. Jest wypeniona wspaniaymi okazami sztucznej biuterii. Bdzie doskonale wyglda w Entertainment Tonight.

Adrianne zagryza wargi, wyobraajc sobie, jak obecne tu znakomitoci czogaj si po ziemi w poszukiwaniu byskotek i paciorków ze szka.

— To moe by wietna zabawa.

— Po to tu jestemy. Postanowiam, e kady musi zapamita t imprez. Polecam ci bufet, cho z obsug miaam same kopoty. — Pomachaa radonie do grupki stojcej po przeciwnej stronie basenu. — Ale, rzecz jasna, to s Meksykanie...

Adrianne wypia powoli yk margarity i opanowaa swój temperament.

— Jestemy w Meksyku.

— Tak, no có, nie mog zrozumie, dlaczego nie przyo si bardziej do nauki jzyków. Zawsze co mrucz midzy sob. I s leniwi. Nie masz pojcia, jak trudno jest utrzyma dyscyplin. Ale nie kosztuj wiele. Daj mi zna, jeli bdziesz miaa jakie kopoty ze sub. Christie, kochanie, wygldasz bosko. — Gdy mina ich dugonoga blondynka, westchna znaczco. — Duo bym ci moga o niej opowiedzie — dodaa Lauren.

— auj, ale z pewnoci masz teraz zbyt wiele na gowie. — Jeli si od ciebie natychmiast nie uwolni, zaczn wrzeszcze, pomylaa Adrianne.

— Och, nawet nie masz pojcia. Najmniejszego pojcia. Jak ja ci zazdroszcz twojego spokojnego ycia. Ale jestem pewna, e to bdzie najwiksze i najbardziej sensacyjne otwarcie hotelu w tym roku.

Zdajc sobie spraw, e Lauren nie jest w stanie zrozumie caej dwuznacznoci swej wypowiedzi, Adrianne nieomal si umiechna.

— Mam nadziej, e nie popeniam pomyki, wybierajc na imprez popoudnie, a nie wieczór. Popoudnia s takie... zwyczajne.

— ycie na wyspie jest zwyczajne.

— Mmm. — Lauren obserwowaa przechodzcego obok seksownego, modego gwiazdora filmowego, ubranego tylko w warstewk olejku do opalania i skpe kpielówki. — Wiele mona powiedzie na temat rzeczy zwyczajnych. Syszaam, e jest niesychanie wytrzymay.

 — A jak tam Charlie?

 — Co? — Lauren nie spuszczaa z oka modego ogiera. — Wspaniale, po prostu wspaniale. Wyznam ci, e strasznie si denerwuj. To takie wane, by ta impreza bya prawdziw bomb.

 — Bdzie. Zbierzesz tysice dolarów na walk z biaaczk.

 — Hmmm? Och, to te. — Lauren wzruszya jednym szczupym, nagim ramieniem. — Ale naturalnie ludzie nie przyszli tutaj, by myle o tej okropnej chorobie. Cholernie przygnbiajce. Wane jest, by tu po prostu by. Czy wspomniaam ci, e ksina Yorku przysaa osobicie wyrazy ubolewania?

— Nie.

— Szkoda, e nie moga przyjecha tu, ale w twojej osobie mamy przedstawiciela monarchii. — Poufale ucisna rami Adrianne. — Och, widz Elizabeth. Musz si przywita. Baw si dobrze, kochanie.

— Bd si bawi— mrukna Adrianne — lepiej, ni mylisz.

Ludzie tacy jak St. Johnowie, nigdy si nie zmieni. Adrianne przesza par kroków i usiada na socu obok bujnego pncza, by posucha muzyki. Takie hotele, jak „El Grande” z pewnoci niosy pomoc kulejcej gospodarce Meksyku, tworzc choby miejsca pracy, podobnie jak pokaz mody, w którym bray udzia same gwiazdy, gromadzi rodki na dziaalno dobroczynn. Dla Lauren i jej podobnych, dobroczynno bya czym przypadkowym. Albo, jeszcze gorzej, odskoczni dla ich wasnych ambicji.

St. Johnowie myleli przede wszystkim o St. Johnach — o pienidzach, statusie, sawie. Adrianne popijaa swoj margarit i obserwowaa, jak Lauren fruwa wokó basenu.

To przyjcie zyska rozgos. Nawet wikszy, ni myli. Adrianne sdzia, e kradzie diamentów i rubinów Lauren bdzie wspaniaym materiaem dla dziennikarzy.

— Udajesz si Gret Garbo, czy masz ochot na towarzystwo?

— Marjorie! — Adrianne zerwaa si z prawdziw radoci. Z Marjorie, córk aktora Michaela Adamsa, który by przyjacielem jej i Phoebe w Hollywood, zaprzyjania si, gdy obie zerway ze wiatem filmu. — Nie wiedziaam pojcia, e tu bdziesz!

— Impuls. — Szczupa blondynka odwzajemnia ucisk Adrianne.

— Czy Michael jest w tob? Nie widziaam go ju ponad rok.

— Niestety, tata nie móg przyjecha. Krci w terenie, w Ontario. — Rozejrzaa si dookoa z umiechem. — Ja wol palmy.

— On nigdy si nie mczy, prawda? Pozdrów go ode mnie, gdy go zobaczysz.

— Zobacz go pojutrze. Mam zamiar spdzi z nim Boe Narodzenie. — Marjorie odrzucia w ty wosy, sadowic si na leaku. — Sok owocowy — powiedziaa do przechodzcego kelnera. — Podwójny. — Prawdziwe zoo, prawda? — Westchna gboko. 

— Nie zaczynaj. — Ale Adrianne te si umiechna. — Co ty tutaj robisz? Nigdy nie szalaa za mod.

— Szalej za tropikiem — i za Keithem Dixonem.

— Keithem Dixonem?

— Wiem, e jest aktorem — Marjorie uniosa do. — Dlatego si waham, ale...

— To powana sprawa?

Marjorie odwrócia do, by pokaza diament o markizowym szlifie.

— Mona tak powiedzie.

— Zarczona. — Gdy Marjorie przytkna palec do ust, Adrianne uniosa brwi, ale zniya gos. — To tajemnica? Czy Michael wie?

— Wie i pochwala. Oni obaj tak si zaprzyjanili, e prawie mnie nie potrzebuj. To niezwyke.

— Niezwyke, e si przyjani?

— Niezwyke, bo wikszo ycia spdziam na wyszukiwaniu sobie przyjació i kochanków, których tata nie aprobowa.

Adrianne usiada wygodniej.

— To musiao by mczce.

— I byo. Z Keithem to bya najatwiejsza sprawa w yciu.

— Wic po co ta tajemnica?

— eby unikn na jaki czas plotek w prasie. W kadym razie tajemnica utrzyma si tylko przez par dni. Mamy si pobra na Boe Narodzenie. Byabym szczliwa, gdyby moga z nami by. Ale wiem, co mylisz o witach. Moesz zje z nami kolacj dzi wieczorem w miasteczku?

— Chtnie. On chyba daje ci szczcie. Wygldasz wspaniale, Marjorie.

— I czuj si bardzo dobrze. — Wycigna papierosy z kieszeni lnianej spódnicy. Byy jedynym naogiem, na jaki sobie jeszcze pozwalaa. — Czasami spogldam wstecz i nie mog uwierzy, co tatu musia przeze mnie znie, i co ja sama musiaam znie. Wayam wtedy sto dwadziecia funtów.

— Ciesz si z twoim szczciem.

— Zachowaam swoje zdjcie, jedn z tych gazetowych fotek, zrobion po wyjciu ze szpitala trzy lata temu. Osiemdziesit dwa funty wagi. Wygldaam, jak upiór. — Skrzyowaa dugie, zgrabne nogi. — Przypomina mi, e mam szczcie, i yj.

— Wiem, e Michael jest z ciebie dumny. Kiedy go ostatnio widziaam, mówi tylko o tobie.

— Bez niego nie daabym sobie rady... — kiedy nareszcie zrozumiaam, e nie jest moim wrogiem. — Wzia szklaneczk z sokiem i wrczya kelnerowi pi dolarów. — Ty te mi pomoga. Za drugie pokolenie bachorów z Hollywood. — Stukna si szklaneczk z Adrianne. — Odwiedzaa mnie wtedy w szpitalu, rozmawiaa ze mn, nawet gdy nie chciaam sucha, opowiadaa, jak trudno ci byo patrze, gdy twoja matka stawaa si coraz bardziej zagubiona. Addy, nie byam nigdy w stanie powiedzie ci, wyrazi w caej peni, ile dla mnie zrobia.

— Daj spokój. Michael by jednym z niewielu ludzi, którzy naprawd troszczyli si o moj matk. Nie by w stanie jej pomóc, ale próbowa.

— Zawsze mylaam, e troch si w niej podkochiwa. W was obu. Naprawd ci nienawidziam, gdy byymy dziemi. — Marjorie zamiaa si i zgasia papierosa. — Tata mówi przez cay czas, jak wzorowo si uczysz, jak dobrze jeste wychowana i uprzejma.

— Jaka okropna — dodaa Adrianne, sprawiajc, e Marjorie znowu si zamiaa.

— Wic wdychaam, paliam i ykaam kady narkotyk, jaki wpad mi w rce, polubiam sukinsyna, o którym wiedziaam, e bdzie mnie wykorzystywa, robiam z siebie widowisko, kiedy tylko mogam. Jednym sowem, robiam wszystko, co mogam, by unieszczliwi tat — i prawie mnie to zabio. Na kocu bya anoreksja.

— Wane jest to „na kocu”.

— Tak. — Marjorie umiechna si, tym samym ukradkowym, kpiarskim umiechem, który rozsawi jej ojca. — Ale, dosy ju o tym. Wiedziaa, e jest tu Althea?

— Althea Gray? Nie wierz.

— Tak, naprawd. — Marjorie przygldaa si uwanie tumowi, wreszcie dostrzega Althe. — Tam.

Adrianne naoya powoli okulary soneczne. Aktorka bya tu rzeczywicie, ubrana w obcisy, gboko wycity podkoszulek i jaskraworóow mini-spódniczk.

— Ten strój byby lepszy dla jej nastoletniej córki, gdyby j miaa.

— Althea zawsze lubia popisywa si swoim talentem — powiedziaa Adrianne.

— Jej ostatnie dwa filmy to byy prawdziwe bomby...nuklearne.

— Tak syszaam. — Nie interesowao jej to. Zemcia si na Althei przed paroma laty. Wyjtkowo pikny garnitur z opali i niewielkich diamentów zamieni si w anonimowy dar dla Fundacji na Rzecz Emerytowanych Aktorów.

— Miesic temu miaa zabieg polegajcy na odsysaniu tuszczu z ud.

— Miauuu. — Adrianne nie moga si oprze, by nie przyjrze si uwaniej nogom Althei.

— Rzuciam picie, narkotyki i chopów, Addy, ale pozwól mi na jedn sabostk. Och, syszaam plotk z miasta snów — o byym agencie twojej matki, Larrym Curtisie.

Umiech zastyg na twarzy Adrianne.

— Zdaje si, e pogoski o jego skonnoci do maych dziewczynek byy prawd. Zosta przyapany w zeszym tygodniu na „przesuchaniu” z now klientk. Miaa pitnacie lat.

odek podszed jej do garda. Z celow starannoci odstawia swojego drinka. Usyszaa swój gos szklany, obojtny.

— Powiedziaa, e zosta przyapany?

— Na gorcym uczynku przez ojca dziewczynki. Temu skurwielowi udao si uciec ze zaman szczk. Nie wydaje mi si, by móg wróci do swej pracy. Hej! — Zaniepokojona Marjorie wyprostowaa si gwatownie. — Jeste biaa jak papier.

Nie chc o tym pamita. Adrianne z trudem przekna lin, w gardle tkwia twarda kula.

— To chyba od soca.

— Posied troch w cieniu przed pokazem. Moesz wsta? Przykro mi, e uyj banalnego porównania, ale wygldasz, jakby zobaczya ducha.

— Czuj si dobrze, naprawd. — Musiaa czu si dobrze. Larry Curtis to przeszo. To wszystko byo przeszoci. Wstaa i wraz z Marjorie podesza do krzese ustawionych pod jaskrawoczerwonym baldachimem. — Za skarby wiata nie przegapiabym tego.

— Zapowiada si nie lada widowisko.

To prawda. Adrianne ujrzaa, jak Lauren zblia si do podium, pokrytego tropikalnymi kwiatami. Jutro bdzie pora na jej wasny show.

Apartament Adrianne w „El Grande” by utrzymany w pastelowych tonach, okna wychodziy na balkon pokryty kwiatami. Dobrze zaopatrzona lodówka, barek z alkoholem, wyoona lustrami azienka z wann do wodnego masau i sejf — to byy dobre strony tego apartamentu, ale wolaa pokoje wynajte w w „El Presidente” na nazwisko Lary O'Conner. Adrianne z pewnym alem musiaa odesa Rose Sparrow na emerytur. W „El Presidente” przechowywaa swój ekwipunek. Par godzin po pokazie mody siedziaa przy stoliku pod oknem, jedzc owoce kiwi i przegldajc plany „El Grande”. Dotd nie bya pewna, któr z dwóch metod wamania powinna wybra. Jako perfekcjonistka opracowaa szczegóowo obie.

Zadzwoni telefon obok niej.

— Hola. Si. — Adrianne odchylia gow do tyu. Rozmówca by niespokojny. Z dowiadczenia wiedziaa, e kurierzy, gdy byli zdenerwowani, próbowali udawa najwikszych twardzieli. — Bd tam zgodnie z umow. Jeli mi nie ufasz, amigo, masz czas, by si wycofa. Zawsze znajdzie si inny kupiec. — Czekaa, popijajc perriera. — Wiesz, jaki jest. Kiedy „Cie” ubija interesy, zawsze dostarcza, co obieca. Chyba nie chcesz, bym mu powtórzya, e wtpisz, by móg doprowadzi do koca t transakcj? Tak sdziam. Maana.

Odoya suchawk i staa rozluniajc zesztywniae minie pleców i szyi. Nerwy. Zirytowana zamkna oczy, wiczc powolne obroty gowy. Nie pamitaa, by kiedykolwiek denerwowaa si tak jak tego roku.

Ten skok by banalny — niemal zbyt prosty. A jednak...

Philip, pomylaa. Rzuci jej wyzwanie, a jej nie udao si odpaci mu w stu procentach. Denerwowao j, e nie ma go na wyspie. Gdyby tu by, wpadaby we wcieko.

Nie moe mi niczego dowie, przekonywaa sam siebie otwierajc drzwi balkonowe. I wkrótce, ju niedugo, skocz to, co zaplanowaam.

Zachodzce soce wisiao nad wod. Za kilka godzin wzejdzie ksiyc, chodny i biay.

„Soce i Ksiyc”. Adrianne opara donie na balustradzie. Symbole nocy i dnia, trwania, wiecznoci. Wkrótce je odbior, mamo, przysiga bezgonie. Jak to ju zrobi, moe obie znajdziemy spokój.

Wiatr pieszczotliwie owia jej twarz. Poczua upajajcy zapach kwiatów, nie byo przed nim ucieczki. Syszaa, jak fale uderzaj w piasek. Wokó unosiy si miechy i krzyki ludzi spacerujcych wzdu play lub nurkujcych pomidzy rafami.

Samotno. Adrianne mocno zacisna powieki, nie moga odpdzi uczucia przygnbienia. To szczególna pora roku — wita i wspomnienia, które budziy. Przyczyn niepokoju mogo by równie spotkanie z Marjorie i zazdro, e tamta potrafia tak mocno trzyma si ycia po caych latach bdzenia. Ale tu szo o co innego, o co zupenie innego. Nie bya tylko kobiet, stojc samotnie na balkonie. Niezalenie od tego, ilu ludzi znaa i jak bardzo si angaowaa, zawsze i wszdzie bya samotna.

Nikt nie zna prawdziwej Adrianne. Nawet Celeste nie rozumiaa wszystkich drczcych j wtpliwoci i rozterek. Bya ksiniczk z kraju, który nie by ju jej krajem. Bya gociem w pastwie, które nadal byo dla niej obce. Bya kobiet, któr baa si by. Zodziejem, który pragn sprawiedliwoci.

Teraz, gdy wieczorna bryza owiewaa jej twarz, gdy otaczay j zapachy morza i kwiatów, zapragna oparcia.

Odwrócia si i wesza do pokoju. Moga nie mie nikogo naprawd bliskiego, ale miaa swój cel. Celem bya zemsta.

Rozdzia 16

Porzdek dzienny nie przewidywa tego ranka adnych interesów. Adrianne chciaa grza si w tropikalnym socu, nurkowa w masce pomidzy podwodnymi skaami w krysztaowo czystej wodzie. Miaa ochot zdrzemn si pod palm i — przede wszystkim — przesta myle.

Nadesza Wigilia. Cz goci wrócia ju do swoich domów — w Chicago, Los Angeles, Paryu, Nowym Jorku, Londynie. Wikszo zostaa w „El Grande”, by obchodzi wita przy pia colada, a nie gorcym ponczu na rumie, pod palm, zamiast pod choink.

Adrianne nigdy nie spdzaa wit Boego Narodzenia w Nowym Jorku. Nie moga znie widoku niegu i wystaw w Macy's czy Saksie. Boe Narodzenie w Nowym Jorku byo wanym wydarzeniem, w dziecistwie wywaro na niej ogromne wraenie.

Cigle jeszcze pamitaa moment, w którym po raz pierwszy ujrzaa wytworn wiktoriask lalk, krcc piruety na wystawie u „Lorda i Taylora”, lodowaty wiatr przewiewa na wylot palto Adrianne, wokó unosi si zapach pieczonych kasztanów. Na kadym rogu dwiczay dzwonki, w kadym sklepie graa muzyka. Cay Cartier udekorowany by jaskrawymi kokardami. Na Pitej Avenue tum by tak gsty, e móg porwa ze sob przechodnia.

Podniecajce. adne miasto na wiecie nie byo tak podniecajce jak Nowy Jork w okresie Boego Narodzenia. I adne nie dziaao tak przygnbiajco na Adrianne.

W Jaquirze obchodzenie Boego Narodzenia byo zakazane, nawet dla turystów i pracowników z Zachodu. Nie mogo wic by mowy o ozdobach, koldach, nawet gazce choinki. Ani maych szklanych kulach z taczcym w rodku niegiem. Prawo tego zabraniao.

Z Boym Narodzeniem czyy si róne wspomnienia, jedne przyjemne, inne smutne. Wiedziaa, e powinna stawi im czoo, ale nie w Nowym Jorku, gdzie ubieraa ostatni choink, próbujc zainteresowa matk witami. W Nowym Jorku zawizywaa po raz ostatni kolorowe paczuszki, których Phoebe nigdy nie miaa otworzy.

W Nowym Jorku w Boe Narodzenie o wicie pi lat temu, znalaza swoj matk martw na pododze azienki. W tamto ostatnie Boe Narodzenie, ona, Phoebe i Celeste po raz ostatni siedziay razem, popijajc koktajl i suchajc kold nadawanych przez radio. A matka posza pooy si wczeniej.

Adrianne nigdy nie zdoaa si dowiedzie, w jaki sposób Phoebe zdobya whisky i jasnoniebieskie piguki. Niezalenie skd pochodziy, wywoay okrelone konsekwencje.

Zawsze wic uciekaa w wita z Nowego Jorku, cho wiedziaa, e to sabo. Monte Carlo, Aruba, Maui — wszdzie tam, gdzie soce grzao mocniej o tej porze roku. Czasami podczas tych podróy pracowaa, czasami nie. Tym razem miaa zamiar robi jedno i drugie. Nazajutrz, gdy dzwony zaczn bi w pierwszy dzie wit Boego Narodzenia, praca bdzie ukoczona.

To nie stan nerwów wpyn na decyzj, by spdzi ten dzie z dala od hotelu St. Johnów. Pragna po prostu ciszy i spokoju. Po dwóch dniach miaa dosy przyj i przyjacielskich pogawdek nad brzegiem basenu. Wybraa pla graniczc z „El Presidente”, gdzie przebywaa nie jako ksiniczka Adrianne ani Lara O'Conner, lecz jako Adrianne Spring.

Czua pragnienie, bolay j minie nóg, postanowia popyn do brzegu. Zdja mask i petwy i ruszya przez piasek do krytego strzech szaasu, gdzie zoya reszt swego ekwipunku. Nie obdarzya nawet jednym spojrzeniem dwóch mczyzn lecych w socu, popijajcych „Dos Equis” i oczekujcych na atw zdobycz.

— Adrianne.

Osuszajc wosy rcznikiem, Adrianne zwrócia si ku nadchodzcej kobiecie. Miaa bujne ciao o zocistej karnacji, podkrelonej jeszcze przez dwa wskie paseczki, przy których bikini Adrianne wygldao, jak pena zbroja. Ciemne, do krótko obcite wosy rozwieway si na wietrze. Przez chwil czua tylko zniecierpliwienie, e kto jej przeszkadza. Potem rozpoznaa nowo przyby.

— Duja? — Adrianne ze miechem upucia rcznik na piasek, i wycigna ramiona do swej kuzynki. — To ty? — Ucaoway si serdecznie w oba policzki, potem zaczy przyglda si sobie uwanie.

— To wspaniae. — Niski, melodyjny gos Duji budzi wspomnienia, mie i smutne zarazem. Dugie, duszne wieczory w haremie, chodna przysta ogrodu, gdzie dwie mae dziewczynki suchay opowiada starej kobiety. — Ile to lat mino?

— Siedem, moe osiem. Co tu robisz?

— Do tej chwili stroiam fochy. Bylimy w Cancún i JT. zdecydowa si przypyn na Cozumel, bo sysza, e s tu najlepsze warunki do nurkowania. A trudno mi uwierzy, e chciaam zosta na basenie w hotelu. Jeste sama?

— Tak.

— Wic postawi ci drinka i opowiemy sobie najnowsze plotki. — Uja Adrianne pod rk i obie skieroway si do baru. — Cay czas o tobie czytam: „Ksiniczka Adrianne na premierze baletu, ksiniczka Adrianne na Balu Wiosennym”. Przypuszczam, e bya zbyt zajta, by wpa z wizyt do Houston.

— Nie mogam. Kiedy mama ya, trudno byo podróowa. Potem... — Patrzya, jak Duja zapala cienk, brzow cygaretk. — Nie sdz, bym moga znie spotkanie z tob lub kimkolwiek z Jaquiru.

— Bolaam nad twoim nieszczciem. — Duja poruszya temat mierci Phoebe równie delikatnie, jak dotykaa rki Adrianne. — Twoja matka zawsze bya dla mnie yczliwa. Mam takie mie wspomnienia. Dos margaritas, por favor — zwrócia si do barmana, potem spojrzaa na Adrianne. — Dobrze?

— Tak, dzikuj. Tyle czasu mino. Wszystko to wydaje si nierealne.

Duja wypucia smug dymu.

— Daleka droga z haremu.

Niewystarczajco daleka, pomylaa Adrianne.

— Jeste szczliwa?

— Tak. — Duja skrzyowaa swoje dugie, brzowe nogi kokietujc odruchowo mczyzn za okrgym barem. Miaa trzydzieci lat, bujne ciao i bya wiadoma swej urody. — Jestem cakiem wyzwolona. — Uniosa ze miechem szklank. — JT. jest wspaniaym czowiekiem, bardzo miym, bardzo amerykaskim. Mam wasne karty kredytowe.

— Czy to wystarcza?

— Pomaga. Poza tym on mnie kocha, a ja jego. Pamitam, jak si baam, gdy ojciec zgodzi si, by mnie za niego wyda. To, co syszaymy, czego uczyymy si o Amerykanach... — Westchna i obrócia si na stoku, by zerkn na plaowiczów nad brzegiem basenu. — Kiedy pomyl, e mogabym siedzie w haremie w ciy z szóstym lub siódmym dzieckiem, zastanawiajc si, czy mój m bdzie ze mnie zadowolony, czy nie... — Zlizaa sól z brzegu szklaneczki. — Tak, jestem szczliwa. Ten wiat jest inny od wiata, który znaymy w dziecistwie. Amerykascy mczyni nie oczekuj, by ich kobiety siedziay cicho w kciku i rodziy dziecko po dziecku. Kocham mego syna, ale ciesz si, e mam go jednego.

— A gdzie on jest?

— Z ojcem. Johnny to taki sam fanatyk nurkowania, jak JT. I jest bardzo amerykaski. Baseball, pizza. Czasami patrz na siebie i zastanawiam si, jak wygldaoby moje ycie, gdyby nafta nie sprowadzia JT. do Jaquiru... a mnie do JT. — Wypucia kb pachncego dymu, który przypomnia Adrianne wieczory w haremie i odgos bbnów. — Ale nieczsto ogldam si za siebie.

— Ciesz, e jeste szczliwa. Kiedy byymy dziemi, bardzo ci podziwiaam. Bya taka opanowana, dobrze wychowana, taka pikna. Mylaam, e to dlatego, i jeste o par lat starsza, i e jak podrosn, bd taka, jak ty.

— Dla ciebie wszystko byo trudniejsze. Chciaa zadowoli ojca, ale musiaa by lojalna wobec matki. Wiem teraz, jak bardzo musiaa by nieszczliwa, gdy król wzi sobie drug on.

— To by dla niej pocztek koca. — W tych sowach zabrzmiaa gorycz. Adrianne wypia yk margarity, by j spuka. — Czy bya tam kiedy póniej?

— Jed do Jaquiru raz w roku, by zobaczy matk. Przemycam dla niej kasety z filmami i czerwon, jedwabn bielizn. Nic si nie zmienio — odpowiedziaa na niezadane pytanie Adrianne. — Kiedy wracam, jestem przyzwoit, posuszn córk, ze zwizanymi wosami i zakryt twarz. Nosz ab i siedz w haremie popijajc zielon herbat. Dziwna rzecz, gdy tam jestem, nie wydaje mi si to niezwyke, wydaje si suszne.

— Jak to?

— Trudno wyjani. Kiedy wracam do Jaquiru, kiedy zasaniam twarz, zaczynam myle, jak kobieta z Jaquiru. Co wydaje si suszne, nawet naturalne w Ameryce, tam staje si zupenie obce. Kiedy wyjedam, zdejmuj zason, a z ni wszystkie te uczucia, wraz z zakazami.

— Nie rozumiem tego. To jakby bya dwiema osobami.

— A nie jestemy nimi? Sposób, w jaki zostaymy wychowane, sposób, w jaki yjemy. Czy nigdy tam nie wrócia?

— Nie. Ale myl o tym.

— Tego roku tam nie pojedziemy. JT. martwi si niepokojami w Zatoce Perskiej. Jaquir z powodzeniem unika konfrontacji, ale to nie moe trwa dugo.

— Abdu wie, jak wygrywa bitwy i jak wybiera sojuszników.

Duja uniosa brwi. Nawet po upywie tylu lat nie potrafiaby nazwa króla po imieniu.

— JT. powiedzia niedawno to samo. — Czujc, e stpa po niepewnym gruncie, Duja zmienia temat. — Wiesz, e twój ojciec rozwiód si z Ris? Bya bezpodna.

— Syszaam. — Poczua co w rodzaju litoci dla ostatniej ony ojca.

— Wzi sobie nastpn, przed paroma miesicami.

— Tak prdko? — Adrianne upia wikszy yk. — Nie wiedziaam. Leiha urodzia mu przecie siedmioro zdrowych dzieci.

— Ale picioro z nich to dziewczynki. — Duja znowu wzruszya ramionami. Wydawao si, e Adrianne ze spokojem sucha o swym przyrodnim rodzestwie. — Dwie najstarsze s ju zamne.

— Tak, wiem. Czasem dochodz do mnie wieci.

— Król zrcznie je przehandlowa, wysyajc jedn z nich do Iranu, drug do Iraku. Nastpna ma zaledwie czternacie lat. Mówi si, e pojedzie do Egiptu, a moe do Arabii Saudyjskiej.

— Wicej uczucia okazuje swym koniom ni córkom.

— W Jaquirze konie bardziej si przydaj. — Duja skina na barmana, by poda nastpn kolejk.

Z okna swego pokoju znajdujcego si na pitym pitrze, Philip mia znakomity widok na basen, ogrody i morze. Obserwowa Adrianne od chwili, gdy wysza z wody. Przez polow lornetk widzia jak krople wody lni na jej skórze.

Móg tylko snu przypuszczenia na temat kobiety, z któr siedziaa w barze. To nie by kontakt — tego by pewien. Zbyt wielkie zaskoczenie, a potem rado na twarzy Adrianne, gdy si spotkay.

Dawna przyjacióka, a moe krewna. Adrianne nie przysza na pla, by si z ni spotka. O ile Philip si nie myli, przysza tu, by poby troch w samotnoci, jak to ju zrobia raz czy dwa razy, gdy szed za ni od „El Grande”.

Pomyla sobie, e szkoda, i musia przez ostatnie kilka dni unika uroczystoci w tym hotelu. Ale biorc wszystko pod uwag, rozsdniej byo nie rzuca si w oczy.

Wydmuchn leniwie smuk dymu i czeka, a Spencer podniesie suchawk.

— Tu Spencer.

— Cze, kapitanie.

— Chamberlain, o co, u diaba, chodzi?

— Dostae raport od mojego informatora z Nowego Jorku?

— I strasznie duo si z niego dowiedziaem.

— To wymaga czasu. — Philip przyglda si uwanie mokrym wosom Adrianne, opadajcym na jej plecy. — Czsto wicej ni bymy chcieli.

— Nie potrzebuj twojej sakramenckiej filozofii, potrzebuj informacji.

— Oczywicie. — Uniósszy lornetk, Philip skierowa j na twarz Adrianne. miaa si. W jej umiechu nie byo teraz ladu chodu ani obojtnoci. Niechtnie przesun szka na jej towarzyszk. To kuzynka, uzna wreszcie. Troch starsza, bardzo zamerykanizowana. Zauway na jej palcu bysk obrczki z diamentami. Zamna.

— No? — Niecierpliwo w gosie Spencera bya równie syszalna, jak to, e ssa fajk.

— Niewiele mog doda do mego wczeniejszego raportu. — Dla przyjemnoci przesun szka na Adrianne. Miaa cudown skór koloru starego zota z obrazów. To ostateczna gupota, ale naprawd mia zamiar poczyni pewne kroki, by t skór ocali. — Jeli nasz czowiek by w Nowym Jorku, to znowu si nam wylizn. Jedyny lad, jaki zwszyem, prowadzi do Parya. Mógby postawi w pogotowie swoich ludzi. — Przepraszam, stary, doda w duchu, ale musz mie troch czasu.

— Dlaczego Pary?

— Hrabina Tegari. Spdza tam wita ze swoj córk. Starsza pani zdobya kilka cennych okazów z kolekcji ksinej Windsoru. Gdybym nie by na emeryturze, bardzo by mnie zainteresoway.

— To wszystko, na co ci sta?

— W tej chwili — tak.

— Gdzie jeste, do diaba, i kiedy wracasz?

— Zrobiem sobie wakacje, Stuarcie. Moesz spodziewa si mnie po Nowym Roku. Najlepsze yczenia dla twojej rodziny — powiedzia, zaguszajc fal protestu. — Wesoych wit.

Tak, miaa naprawd niezwyk skór, pomyla Philip. Gdzie tylko mona byo sign wzrokiem.

Poniewa Adrianne nie moga odrzuci zaproszenia na obiad na jachcie nie robic przykroci kuzynce, musiaa przypieszy realizacj swych planów. Nie moga si doczeka wieczoru, podczas którego bdzie moga si dowiedzie, jaki efekt daje mieszanie kultur i tradycji. Ponadto, w razie potrzeby dawao to jej równie murowane alibi.

Adrianne postanowia si przebra w „El Presidente”. To bya zapewne zbyteczna ostrono, ale uznaa, e jest konieczna. Najwaniejsza bya synchronizacja. Rzut oka na zegarek upewni j, e St. Johnowie powinni by teraz w pokoju wraz z zaproszonymi na wczesny koktail dziennikarzami. Upynie wicej ni godzina, zanim w apartamencie prezydenckim pojawi si Lauren, by przebra si na uroczyste wigilijne przyjcie.

Adrianne pojawi si póno, po obiedzie u Duji. Jeli Lauren postanowi zaoy na wieczór swoje rubiny, mona oczekiwa nie lada rozrywki.

Podró na pónoc trwaa krótko, wieczór by balsamiczny, do zachodu soca brakowao jeszcze okoo dwóch godzin. Gdy Adrianne zatrzymaa si na parkingu przed „El Grande”, miaa olbrzymie okulary soneczne i mikki kapelusz oraz maskujce sylwetk muumuu1 z dugimi rkawami. Wygldaa, zgodnie z zamierzeniem, na amerykask turystk obdarzon ninajlepszym gustem.

Zarzuciwszy na rami somkow torb wesza gównym wejciem. Nie spogldajc ani w prawo, ani w lewo, skierowaa si do windy. Znalazszy si w rodku, zatrzymaa wind pomidzy pitrami, cigna z siebie muumuu i wepchna razem z kapeluszem i okularami do torby. Wszystko to wcisna do torby z pralni, zwina j i wsuna za stanik uniformu pokojówki, który miaa na sobie.

Nie mino nawet trzydzieci sekund, a winda znowu ruszya w gór. Adrianne miaa na gowie peruk z czarnych, przetykanych siwizn wosów, zwinitych pod siatk. Jej policzek przecinaa duga, cienka blizna. Gdyby j zauwaono, i póniej kto by o ni pyta, zapamitano by tylko pokojówk w rednim wieku z blizn na twarzy.

Rczniki przechowywano w schowku na kocu kadego korytarza. Moga otworzy zamek spink do wosów, gdyby zasza taka potrzeba. Zamiast tego wysuna narzdzie zza paska, który nosia na udzie. Rzucia torb z pralni na pusty wózek i wzia cae narcze rczników. Wycofywaa wózek ze schowka, gdy usyszaa wind.

Z opuszczon gow zacza pcha powoli wózek przez korytarz.

— Buenas tardes — mrukna, gdy mina j para, pachnca chlorem i olejkiem do opalania. Wanie tego ranka jada z nimi niadanie. Nie pofatygowali si, by odpowiedzie na powitanie, dalej sprzeczali si o to, gdzie wybra si na narty w przyszym tygodniu.

Adrianne zapukaa do drzwi apartamentu prezydenckiego, potem odezwaa si aman angielszczyzn:

— Sprzt. wiee rczniki. — Czekaa, liczc powoli do dziesiciu.

Uywajc tego samego narzdzia Adrianne uporaa si z zamkiem. Jakie to aosne, mylaa, e przecitny czowiek ma takie zaufanie do kluczy. By moe pewnego dnia, gdy si ju wycofa, napisze seri artykuów na ten temat. Teraz wepchna do rodka wózek pokojówki, blokujc nim drzwi.

Gdyby co si nie udao, ta przeszkoda zapewni jej kilka bezcennych chwil.

Okazay, pomylaa, rozgldajc si po apartamencie. St. Johnowie nie aowali pienidzy na komfort. Wybrali odcienie brzoskwiniowe i kremowe, podkrelone przez lnic czer, a take grube dywany i rozoyst sof. Byy tu wiee kwiaty, co wiadczyo, e pokojówka ju tu sprztaa, cho na krzesach i stoach leay porozrzucane suknie Lauren.

Adrianne wolaa jasnopomaraczowe ciany i zocone meble w „El Presidente”. Kto powinien powiedzie Charliemu, e ludzie przyjedaj na wysp nie tylko, by si odpry, lecz mie wraenie, e przez krótki czas znosz pewne niewygody.

Zebraa wystarczajc ilo informacji o hotelu dziki planom budynku i dwudniowemu pobytowi. Podczas lunchu z Lauren w rosyjskiej herbaciarni uzupenia kilka brakujcych szczegóów. Adrianne zapacia rachunek, uznajc, e tyle przynajmniej moe dla Lauren zrobi.

Na wszelki wypadek szybko obesza cae pomieszczenie. azienka bya dokadnie taka sama, jak u niej, tak jak to powiedzia jej informator. Góra mokrych rczników na pododze i unoszcy si zapach, poinformowa Adrianne, e Lauren wzia kpiel przed spotkaniem z dziennikarzami.

Upewniwszy si, e jest sama, skierowaa si prosto do schowka w ubieralni. Mieci si tam sejf, dodatkowe udogodnienie, które Charles wprowadza we wszystkich swoich hotelach.

Nie by to sejf z zamkiem szyfrowym, otwierany by kluczem, który gocie mieli nosi przy sobie, w portfelu lub kieszeni. Nie tylko nie byo tu adnego urzdzenia alarmowego, ale kade w miar sprytne dziecko mogoby otworzy go za pomoc rubokrtu w niecae pó godziny. Adrianne uniosa spódnic i wycigna klucz z kieszonki. By to klucz od sejfu z jej pokoju, pooonego pitro niej.

Wszed do dziurki od klucza, ale nie da si obróci. Wybrawszy odpowiedni pilnik, zacza przeróbk. Wymagao to cierpliwoci. Moga odpiowywa jednorazowo tylko may fragment, potem musiaa woy klucz do zamka i ponowi prób. Skulona we dwoje, pracowaa sekunda po sekundzie, minuta po minucie. Od czasu do czasu syszaa wind lub odgos zamykania drzwi. Czekaa wtedy, wstrzymujc dech w piersiach, a kroki miny apartament.

Jak zawsze, doznaa satysfakcji, gdy zamek ustpi. Pooywszy klucz na sejfie, wyja ze rodka kasetk z biuteri. Pery, bardzo adne, sznurek trzydziestocalowy. Odoya kasetk, wyja nastpn. Byy w niej diamenty, do mae, ale pikne, poczone acuszkiem. Przypuszczaa, e Lauren uwaa je za ozdob codzienn. Adrianne odoya je, potem odnalaza garnitur z diamentów i rubinów.

Uywajc lupy obejrzaa dokadnie trzy kamienia z naszyjnika. Birmaskie, jak mówia Lauren, mskie kamienie o gbokim kolorze, z faktur atasu, nie jedwabiu, z niewielkimi skazami. Diamenty byy doskonae, V.S.I., z leciutko ótawym odcieniem. Kamienie drugiej wody, ale dobry szlif. Wsuna je do kieszeni, razem z bransolet i kolczykami od kompletu, pooya na miejsce kasetk i zamkna sejf. Spojrzaa na zegarek, stwierdzajc, e ma dosy czasu, by wróci do „El Presidente” i przebra si do obiadu z kuzynk.

Wtedy usyszaa, jak klucz obraca si w zamku.

— Do cholery, zabierz to z drogi.

Klnc pod nosem Adrianne poderwaa si, by wypeni polecenie.

— Przepraszam, seora. Czyste rczniki, por favor.

— Wic daj mi jeden. Cholera. — Lauren zapaa rcznik ze stosu na wózku i zacza przytyka go do wielkiej jak talerz plamy na spódnicy. — Ten niezdarny kretyn obla mnie ponczem.

Adrianne opanowaa z trudem chichot. Rubiny ciyy jej w kieszeni.

— Seora. Agua... eee, woda? Zimna woda?

— To jedwab, ty idiotko. — Zadzierajc gow, Lauren obrzucia Adrianne wciekym spojrzeniem. Widziaa jedynie suc, star i — to byo jasne — gupi. — Co ty moesz wiedzie o jedwabiu? Boe! Na tej aosnej wyspie nie ma nawet porzdnej pralni chemicznej. Nie mam pojcia, czemu Charlie nie wybudowa hotelu w Cancún. — Uniosa kraj spódnicy od de la Renty. — Dwa tysice pieprzonych dolarów i równie dobrze mogam je wyrzuci za okno. — Warczc, pocigna wciekle zamek byskawiczny. — Nie masz nic do roboty? Pacimy ci od godziny. Wyno si std do wszystkich diabów i zacznij pracowa na swoje pesety.

— Si, seora St. John. Gracias. Buenas tardes.

— I mów po angielsku. — Lauren wypchna Adrianne za drzwi i zatrzasna je za ni.

Philip podobnie jak Adrianne, umia by bardzo cierpliwy. Zatrzyma samochód na parkingu „El Grande” w miejscu, skd móg mie oko nie tylko na jej dipa, ale i na wejcie do hotelu. Byo gorco. Pot spywa mu po plecach, baweniana koszula przyklejaa si do oparcia. apczywie pocign pepsi z butelki i da sobie sowo, e nie zapali papierosa, dopóki Adrianne nie wyjdzie z hotelu. Bdzie trzyma si jeszcze jaki czas z daleka. Prdzej czy póniej ona sama doprowadzi go do mczyzny, którego podziwia za jego mistrzostwo i któremu zazdroci lojalnoci Adrianne.

On musi by dobry, cholernie dobry, jeli zamierza kra w hotelu w biay dzie. Ale przecie Philip wiedzia, e „Cie” jest wicej ni dobry. Ostatnia kradzie u Madeline Moreau bya jedn z wielu doskonaych akcji.

Jak dotd nie cakiem rozgryz, jak rol penia Adrianne. Rozrywki? Informatora? Dziki swej pozycji moga by doskona dostarczycielk poufnych informacji. Ale dlaczego to robia?

Wychodzc na zewntrz miaa si cicho, jak gdyby co j rozbawio. Da sobie sowo, e znajdzie odpowied na pytanie „dlaczego”, i rozwie wszystkie inne dotyczce jej kwestie. Na razie ledzi j z oddali.

Philip czeka na Adrianne. Wiedzia, e bdzie musiaa si spieszy, jeli ma wróci do „El Grande” na przyjcie St. Johnów. Niezalenie od tego czy wybraaby wind, czy pochylni, móg j zobaczy ze swego punktu obserwacyjnego w hallu. Soce ju zachodzio, gdy zesza na dó, chodna i opanowana w swej falujcej letniej sukni bez pleców. Nie skierowaa si ku parkingowi, lecz na pla. Z daleka patrzy, jak idzie przez molo ku lnicemu biaemu jachtowi, noszcemu miano „Alamo”.

Witaa j kobieta, z któr bya w barze, razem z ysiejcym, rumianym mczyzn i szczupym, modym chopcem. Philip patrzy, jak Adrianne podaje rk chopcu, potem mieje si i obejmuje go serdecznie, a zachodzce soce przeszywa jej wosy ognistymi wóczniami.

Jeli to jest spotkanie w interesach, rozmyla Philip, to nie potrafi odróni podczerwieni od czujników cieplnych. Zmieni wic plany, poszed do jej pokoju.

Ju od kilku lat nie otwiera zamka wytrychem. Ale to jest umiejtno, której si nie zapomina, tak jak jazdy na rowerze, jak mioci.

Jest bardzo porzdna, rozmyla Philip, przechodzc przez jej apartament. Zastanawia si nad tym, jak yje, gdy jest sama. Nie byo tu sukien rzuconych niedbale na krzesa, pantofli zostawionych porodku pokoju. Na toaletce butelki i tubki byy zakrcone i ustawione w równej linii. W szafie wisiay równo jej stroje. Zabraa suknie proste i obszerne, odpowiednie na gorce dni i ciepe noce. Pozosta po niej zapach perfum.

Gdy przyapa si na marzeniach, otrzsn si i zacz przeszukiwa pokój.

Po co jej drugi apartament? I przybrane nazwisko? Teraz, gdy ju tu by, nie mia zamiaru odchodzi, zanim nie rozwie zagadki.

Nie zwróciby szczególnej uwagi na zestaw do makijau, ale nigdy nie widzia, by Adrianne stosowaa co wicej poza odrobin cieni do powiek i szminki. Podczas trzydniowego pobytu w Meksyku tylko wieczorami nakadaa niezbdne minimum kosmetyków. Na co wic móg si przyda zestaw do makijau kobiecie, która bya tak pewna swej urody i rzadko kiedy zajmowaa si dodawaniem sobie wdziku?

Byo tam dosy kredek i podkadu, by obdzieli wszystkie chórzystki z przedstawienia na Broadwayu. Zaciekawiony, uniós górn warstw i odkry pod ni plastelin do charakteryzacji, sztuczne rzsy i przylepiec. Wydawao si, e Adrianne lubi bawi si w przebieranki. Pod tym wszystkim znalaz biuteri Lauren St. John.

Dobry? Czy uwaa, e „Cie” jest dobry? Ten facet by geniuszem. Jakim sposobem w czasie niewiele duszym, ni samo opowiadanie o tym, dosta si do apartamentu St. Johnów, zwin kamyki i przekaza je Adrianne, nie pokazujc nawet swojej twarzy.

Adrianne ukrya biuteri w wydronym pudeku, zawierajcym kiedy komplet cieni do oczu. Trzymajc j w doni, Philip poczu dawn pokus, syreni zew klejnotów. Toczono o nie wojny, tracono ycie, amano serca. Byy wydobywane z ziemi, wycinane ze skay, obrabiane i polerowane, sprzedawane na ozdob szyi, przegubów i palców. W niektórych kulturach nadal wierzono, e potrafi odgoni ze duchy lub mier.

Krwistoczerwone kamienie i diamenty migotay w jego doniach i przemawiay do szeptem.

Mógby je mie, mógby wsun je do kieszeni i znikn. Nadal mia kontakty, dziki którym mógby je sprzeda i odej bogatszym i nadal wolnym. To byoby pikne, cudownie pikne. I czu pokus, nie ze wzgldu na pienidze, lecz na te kamienie. Leay w jego doni, ciepe, jakby kobiece i wabice.

Z westchnieniem odoy je na miejsce. Szkoda, e wobec Spencera ywi uczucie pewnej lojalnoci. Wszelako podj t decyzj bardziej z powodu Adrianne. Poczeka i zobaczy, co ona z nimi zrobi i z kim si skontaktuje.

Zamkn pudeko, odoy je do szafy, na górn pók. Podjwszy decyzj, e lepiej bdzie wyrzec si obiadu, wzi poduszk z salonu, opar j o plecy pustej szafy i zacz czeka.

Zdrzemn si, ale poniewa sypia czujnie, co jest cech zarówno zodziei, jak i bohaterów, ockn si, gdy usysza, jak klucz obraca si w zamku. Podniós si, by obserwowa Adrianne przez wsk szczelin w drzwiach szafy.

Wydawaa si zrelaksowana. To bya nastpna rzecz, na któr zacz czeka, te zmiany jej nastroju. wiato, które zapalia, padao na jej plecy, gdy przechodzia do sypialni. Sysza szelest jej sukni, i wyobraa sobie — z niema dla siebie szkod — jak Adrianne wyglda, zdejmujc j. Wieszak zadwicza metalicznie, przesuwajc si po prcie, gdy wieszaa sukienk. Kiedy przesuna si przez drzwi, które pozostawia otwarte, miaa na sobie krótki szlafrok, jeszcze nie zawizany. Widzia jej smuke ciao w caej okazaoci.

Krya po pokoju energicznym krokiem, nie tak jak kobieta, przygotowujca si do snu. Philip przeklina dzielc ich cian, syszc pobrzkiwanie buteleczek na toaletce.

Chwilami zapadaa cisza, potem rozlega si trzask otwieranego lub zamykanego soiczka, plusk lejcej si wody. Potem usysza odgos powolnego otwierania drzwi, nastpnie szybki szczk zamka.

Odczeka pi, dziesi sekund zanim wylizn si z szafy. Na pochylni musia si powstrzymywa, by za ni nie pobiec. Kiedy zszed na dó, pomyla, e straci j z oczu. Widzia tylko kobiet o szerokich ramionach i biodrach, z ufryzowanymi jasnymi wosami. Philip rozglda si za Adrianne. Potem gwatownie zwróci wzrok na blondynk. To wszystko przez sposób, w jaki si porusza, pomyla i niemal si umiechn, obserwujc, jak przechodzi przez parking.

To bya Adrianne, ale wiedzia, e nie wybieraa si na maskarad.

Gdy jechaa w kierunku San Miguel, trzyma si za ni z tyu o jakie wier mili. Ruch by niewielki, czasem tylko taksówka migna z miasta ku dzielnicy hotelowej. Po lewej stronie morze byo ciemne i spokojne, jasne, kolorowe wiateka statku wyglday na tle nieba jak klejnoty. Wkrótce minie pónoc i zacznie si Boe Narodzenie. Dzieci ju spay, marzc o ranku. Turyci przeduali swoj zabaw. Cho sklepy byy zamknite, z barów i restauracji dochodziy dwiki muzyki.

Adrianne zaparkowaa po drugiej stronie placu. Ju niedugo zakoczy swoje interesy. Chciaa to ju mie z gowy. Dzisiaj, siedzc na jachcie kuzynki, obserwujc Duj z jej rodzin, dzielc si wspomnieniami z Jaquiru, podja decyzj, e kradzie rubinów bdzie jej ostatni robot. Kiedy przekae pienidze i lady ostygn, wyruszy na wschód do domu ich dziecistwa. Po „Soce i Ksiyc”.

Na placu w cigu dnia odbywa si festyn. Kolorowe papiery miay by uprztnite dopiero nazajutrz wraz z paroma plastikowymi zabawkami, które wypady z piaty. Miasto pachniao morzem. Ksiyc by czysty i biay, gwiazdy lniy czerwonawym blaskiem. Nad gow Adrianne palmy szemray w ciepym, wilgotnym powietrzu.

Wesza w boczn uliczk, z placu dochodziy stumione dwiki muzyki. Jeszcze jeden skrt i znalaza si pomidzy straganami, gdzie podczas dnia handlarze rzucali si na turystów i targowali zajadle. Mona tu byo ubi niezy interes, jeli miao si dobre oko i spryt. Za dnia na straganach sprzedawano tu skórzane pasy, torby, sanday. Za par tysicy pesetów lub kilka amerykaskich dolarów mona byo kupi pudeka na byskotki z uchwytami rzebionymi w ptaszki. Czarne korale, z których syna wyspa, leay w pudach caymi rzdami. Byy te wyroby ze srebra, muszle abalone, baweniane suknie ozdobione haftami.

O tej porze ziao tu pustk, towary zgarnito z wskich aw i schowano za drzwiami. W czasie wit Boego Narodzenia nie powinno si handlowa. W kadym razie nie dla turystów.

Adrianne zatrzymaa si i czekaa.

— Jeste punktualna, seorito.

Z cienia wynurzy si niski, szczupy mczyzna z gbokimi ladami po trdziku lub ospie na twarzy. Gdy zapala papierosa, zabysa zapalniczka wykadana turkusami, i Adrianne zobaczya fad starej blizny na grzbiecie jego doni.

— Zawsze jestem punktualna w interesach. — W jej gosie sycha byo teraz akcent teksaski. — Masz tyle, na ile si umówilimy?

— Masz towar?

Wiedziaa, z kim ma do czynienia.

— Najpierw chc zobaczy pienidze.

— Jak sobie yczysz. — Otworzy kluczem drzwi jednego ze straganów. Przesuny si ze zgrzytem. Wntrze zapchane byo tani srebrn biuteri, zawieszon na cianach, uoon za zakurzonymi szybami. Zapachniao przejrzaymi owocami i zwietrzaym tytoniem. Wycign zza pleców torb. — Sto pidziesit tysicy dolarów. Mój patron chcia zapaci tylko sto tysicy, ale przekonaem go.

— To pomylne dla nas obojga. — Adrianne nacigna chirurgiczne rkawiczki i wyja woreczek z torebki. — Na pewno chcesz obejrze kamienie, cho zapewniam, e s prawdziwe.

— Oczywicie. Ty te na pewno chcesz przeliczy pienidze, seorito, cho zapewniam ci, e jest tyle, ile powiedziaem.

— Oczywicie. — Patrzc sobie w oczy, ostronie, wymienili torby. Adrianne przekartkowaa banknoty zanim wyja mae urzdzenie i przesuna po nim pidziesitk. — Te s prawdziwe. Mio zaatwia z tob interesy.

— Caa przyjemno po mojej stronie. — Wsun lup i woreczek do kieszeni. W mroku bysn nó. — Zabieram pienidze, seorito.

Spojrzaa na nó, potem popatrzya mu w oczy. Zawsze warto obserwowa oczy.

— Czy tak twój patron zaatwia interesy?

— Tak ja zaatwiam interesy. On wemie naszyjnik, ja zabior pienidze, a ty, pikna pani, zachowasz ycie.

— A jeli ja nie chc, eby zatrzyma pienidze?

— To stracisz ycie, a ja zatrzymam pienidze. — Zrobi krok do przodu, trzymajc nó pomidzy nimi. — Szkoda umiera samotnie w ciemnoci w Boe Narodzenie.

Moe by to zwyky odruch, jej instynkt przetrwania. A moe zadecydoway jego sowa, które przypomniay Adrianne cay koszmar mierci matki. Ale gdy sign po torb z pienidzmi, dziewczyna, nie zwracajc uwagi na nó, kopna go mocno midzy nogi. Nó upad na ziemi, tylko uamek sekundy wczeniej ni jego ciao.

— Sukinsyn — mrukna, odrzucajc nó w ciemno. — Teraz twoja duma jest równie maa, jak twój mózg. I równie bezuyteczna.

— Dobrze powiedziane — powiedzia Philip, wychodzc zza jej pleców. Gdy Adrianne obrócia si gwatownie, uniós do. W drugiej rce mia trzydziestk ósemk. Nie musia jej uywa, bo mczyzna cigle wymiotowa na beton. — Przypomnij mi, kochanie, bym w twojej obecnoci nosi stalowe szorty. A teraz zabierz woreczek i ruszajmy w drog.

— Co tu robisz, do diaba?

— Miaem wanie ocali ci ycie, ale sama si tym zaja. Klejnoty, Addy. Wolabym nie spdza Boego Narodzenia w meksykaskim wizieniu.

Zapaa woreczek i mina Philipa wielkimi krokami.

— A ja wolaabym, by poszed do diaba.

Philip zabezpieczy bro i schowa j do kieszeni.

— Na pewno kiedy si tam w kocu spotkamy. Jeli o mnie chodzi, wolabym odwlec ten moment. — Nie wytrzyma, zapa j za rami i obróci ku sobie. — Czy ty zwariowaa, by przychodzi tu sama i zaatwia interesy z takim czowiekiem?

— Ja dobrze wiem, co robi i jak mam to robi. Moesz próbowa mnie teraz aresztowa, ale sprawi, e tylko si omieszysz.

Przyglda si jej badawczo przez chwil. Nawet pod makijaem móg zobaczy kobiet, któr zna.

— Wierz ci. Wemiemy mój samochód.

— Ja sama prowadz.

— Nie przecigaj struny.

— Dokd jedziemy?

— Najpierw wrócimy do hotelu, eby moga pozby si tej miesznej peruki. Wygldasz w niej jak dziwka.

— Bardzo dzikuj.

— Potem pooymy te liczne kamyki tam, skd je wzia.

Byli ju w poowie placu. Adrianne zatrzymaa si, wyrwaa z ucisku Philipa i spojrzaa mu prosto w oczy.

— Chyba zwariowae.

— Potem o tym pogadamy. Jeli nie masz nic przeciwko temu, wolabym znale si par kilometrów std, zanim twój przyjaciel dojdzie do siebie.

Gdy popchn j w kierunku swego auta, zegar na placu wybi pónoc.

1 Muumuu — luna, wzorzysta szata, czsto w jaskrawych kolorach, noszona przez Hawajki.

Rozdzia 17

W czasie jazdy powrotnej do do „El Presidente” Adrianne wcale si nie uspokoia. Gdy wpada do swego pokoju, bya rozwcieczona do ostatecznoci. Wybuch gniewu by rzadk przyjemnoci dla osoby, przyzwyczajonej do poskramiania kadego przejawu prawdziwych uczu. Ale bywaj takie chwile i s tacy ludzie, dla których warto zrobi wyjtek.

 — Do jasnej cholery, Philipie! Przez ciebie mam same kopoty, od pierwszego spotkania. Wszysz, wtrcasz si, ledzisz mnie. — Zerwaa z gowy peruk i cisna ni w kierunku sofy. Upada na dywan niczym jaskrawa przepaska biodrowa striptizerki.

— adne podzikowanie.

— Jeli chcesz na swój ograniczony sposób gra bohatera, to musz ci powiedzie, e nie znosz chojraków.

— Zapamitam to sobie. — Ostronie zamkn za sob drzwi. Zawsze uwaa, e niewiele jest rzeczy bardziej fascynujcych, ni widok rozwcieczonej kobiety.

Odczepiwszy tanie zote klipsy z uszu cisna nimi o cian.

— Nie cierpi mczyzn!

— W porzdku.

Kipic ze zoci zacza zrywa sztuczne paznokcie pozwalajc, by opady w caej swej groszowej wietnoci, na dywan.

— A ciebie szczególnie!

— Pochlebia mi,  jestem tak wyróniany przez pikn kobiet.

— Czy nie moesz znale sobie ciekawszego zajcia od rozpieprzania mojej roboty?

— Nie w tej chwili. — Patrzy, jak potrzsajc gow rozpucia wosy. Pieprzyk, który wymalowaa w kciku ust nie pasowa do niej tak samo jak lawendowe cienie do oczu naoone grub warstw. — Adrianne, kochanie, co ty zrobia ze swoj twarz?

Z okrzykiem frustracji wpada do sypialni.

— Id sobie, dobrze? — zadaa, gdy popieszy za ni. — Miaam ciki dzie.

— Zauwayem to. — Pocign nosem. Ona koniecznie musi pozby si perfum Rose — teraz Lary. Umiechn si tylko, gdy oganiaa si od niego, jak od dokuczliwej muchy. — Czy ta kobieta, z któr bya dzisiaj w barze, to twoja krewna?

Zaciskajc zby, zacza usuwa z twarzy charakteryzacj.

— Szpiegowae mnie. Nie mog sobie wyobrazi czego bardziej podego.

— Warto wic powiczy wyobrani. Wol czerwone bikini, ale bkitne z takimi maymi gwiazdkami te ma wiele zalet.

— Jeste obrzydliwy. — Usuwaa cold-creamem resztki charakteryzacji i kleju. — Ale nic w tym dziwnego. Jak ty to robisz, siedzisz w oknie z lornetk? — Gdy umiechn si tylko w odpowiedzi, dodaa z ironi w gosie: — Wida lubisz swoj prac.

— Ma swoje plusy. Szczególnie ostatnio. Jeste naprawd dobra — stwierdzi, gdy usuna ostatnie lady Lary ze swej twarzy.

— Ciesz si, e tak mylisz. — Sprawnie wyja z oczu jaskrawoniebieskie szka kontaktowe. Philip by zaskoczony, e ar wciekoci Adrianne nie roztopi ich. — Jeli nie masz nic przeciw temu, chciaabym si przebra.

— Kochanie, dopóki nie zaatwimy sprawy klejnotów St. Johnów, nie spuszcz ci z oka. — Przycign sobie krzeso i usadowi si wygodnie na porczy. — Proponowabym ci co czarnego. Zwrot klejnotów wymaga takiej samej ostronoci, jak kradzie.

— Nie zwróc ich.

— Nie, ty nie — zgodzi si. — Ja je zwróc, a ty pójdziesz ze mn.

Usiada ciko na krzele. Niewiele brakowao, by si obrazia, a by to luksus, na który rzadko sobie pozwalaa.

— A dlaczego miaabym to zrobi?

— Z dwóch powodów. — Na stole sta bukiet pomaraczowych i szkaratnych troch ju przywidych, kwiatów. Philip wycign jeden z nich i powachlowa nim przed nosem. Wola ten zapach od tandetnych perfum, którymi si zlaa. — Po pierwsze, gdyby odmówia wspópracy mógbym ci narobi kopotów.

Z niezbyt wytwornym parskniciem zanurzya si gbiej w krzeso.

— Okropne.

Obrzuci j chodnym spojrzeniem, tak e j to poruszyo. Z wyzwaniem, wycigna przed siebie nogi.

— Po drugie — cign — gdyby tu wydarzya si kradzie tego rodzaju, nie tylko nie bybym w stanie ochroni ci przed skutkami, ale na darmo poszyby moje starania, by odcign od ciebie podejrzenia.

— O czym ty mówisz?

— Wanie tego wieczora skierowaem moich przeoonych na faszywy trop do Parya.

Adrianne wyprostowaa si.

— Dlaczego?

Ona wcia powtarzaa to samo pytanie, które i on sobie zadawa. Mia dosy tego.

— Miaem zamiar da ci szans. Chc, eby wszystko mi wytumaczya.

Patrzya na niego tak dugo, e oboje poczuli si nieswojo, potem spojrzaa na swoje donie.

— Nie rozumiem.

Nic dziwnego. On sam te siebie nie rozumia. Odrzuci kwiatek ze zniecierpliwieniem.

— Potem przyjdzie na to czas. Teraz bybym ci wdziczny, gdyby si nieco popieszya. Chc zakoczy t spraw.

Przez chwil siedziaa nieruchomo. Prociej by byo, gdyby te krzycza na ni, obrzuca wyzwiskami i oskareniami. Zamiast tego chodnie i logicznie nakrela, co naleao zrobi. I, niech to diabli, z jakiego powodu, czua si jego duniczk.

— Nie wiedziaam, e jeste na wyspie.

— Nie znasz mnie dobrze. Na razie. Znam ci lepiej, ni przypuszczasz. Wybierasz zawsze ten hotel, gdy tu jeste. — Zignorowa gwatowny bysk w jej oku. — Ludzie naszej profesji s bardzo dociekliwi, Addy. — Obserwujc j uwanie, wyj nastpny kwiatek z bukietu i uderza nim po doni. — Sdziem, e w tej sytuacji najlepiej bdzie, gdy opuszcz uroczystoci u St. Johnów i bd ci obserwowa z daleka. Wyobra sobie mój zachwyt, gdy odkryem, e ty te wynaja tu pokoje.

Odkry o wiele wicej. Mogaby go za to znienawidzie.

— Zawsze uwaaam szpiegów za istoty nisze. Jak we albo robaki.

— Jak moesz tak mówi — po tym, jak usiowaem odgrywa rol bdnego rycerza?

— Nie prosiam ci o przysug.

— Nie, nie prosia.

— I z pewnoci ci za to nie podzikuj.

— Jestem zdruzgotany.

Powoli zaoya nog na nog.

— Wtykae nos w nie swoje sprawy. Poniewa nikt ci o to nie prosi, wic nie spodziewaj si wdzicznoci. Doskonale dawaam sobie rad bez ciebie.

— Co racja, to racja, Wasza Wysoko. Prosty czowiek zasuguje, by mu utrze nosa.

— To nie ma nic wspólnego z moim tytuem, i, do cholery, nie wpdzisz mnie w poczucie winy.

Och, pomyla, ju to zrobiem — i umiechn si do niej.

Stukaa palcami w oparcie krzesa.

— Przypuszczam, e gdyby te klejnoty nie wróciy na swoje miejsce, mógby mie kopoty.

— No, no, dlaczego tak sdzisz? Dlatego tylko, e byem zodziejem przez prawie pitnacie lat i pogoniem Interpol do Parya, a podczas mojego tutaj pobytu ukradziono kamyki wartoci pó miliona dolarów?

— Rozumiem. — Wstaa, wyja z szuflady czarn koszul i spodnie, potem spojrzaa na niego.

Philip wycign papierosa.

— Jeli si wstydzisz, przebierz si w szafie.

— Dentelmen w kadym calu — mrukna odchodzc.

— Przy okazji moesz poda mi szczegóy operacji.

Wieszaki zadwiczay, gdy wysuwaa si z trudem z wywatowanego ubrania Lary.

— Nie musz ci podawa adnych cholernych szczegóów.

— Moe powinienem wej do rodka i pomóc ci, gdy bdziemy to omawia?

Zamaa na pó plastykowy wieszak.

— Zajmuj apartament na najwyszym pitrze. Cztery pokoje, dwie azienki. Sejf jest w schowku w ubieralni. Otwierany kluczem.

— Który masz?

— Oczywicie.

— Zrcznie. A jak si tam dosta?

W szafie Adrianne skoczya si przebiera. Zreszt przecie nie klejnoty byy wane, stwierdzia trzewo, lecz pienidze. Poniewa ju je miaa, moga pozwoli sobie na okazanie dobrych chci.

— Wykorzystaam dzisiaj plan B, bo chciaam zje obiad z kuzynk i jej rodzin. Uniform pokojówki, wózek z bielizn. St. Johnowie wydawali cocktail party dla dziennikarzy.

To ona ukrada te klejnoty. Zaintrygowany Philip odrzuci kwiatek i wsta, by przej si po pokoju.

— Byy jakie problemy?

— Nie takie, z którymi bym sobie moga nie poradzi. Lauren wpada tam, gdy ju koczyam, ale ona nigdy nie zwraca uwagi na sub.

— Masz zimn krew.

— Czy to komplement? — Wysuna si z szafy.

— Stwierdzenie. Poniewa pokojówki nie sprztaj w nocy, twój plan B nie jest zbyt przydatny. Jaki jest plan A?

Kilkoma szybkimi ruchami doni zwizaa wosy z tyu gowy.

— Przez kanay wentylacyjne. S wskie, ale wystarczajce. Ich wylot jest w suficie azienki.  — Ocenia jego budow szybkim, obojtnym spojrzeniem. — Bdzie ci ciasno.

— Zawsze lubiem mocne uciski. — Wyj z kieszeni rewolwer.

— Co ty robisz?

Zauway, e w jej gosie nie byo ladu lku, cho, jak wiadomo, trzydziestka ósemka jest wyjtkowo niebezpieczn broni. Nie byo te odrazy, jak wiele kobiet czuje na widok narzdzia, przeznaczonego gównie do zabijania. Przypomniao mu si natomiast, jak celny i skuteczny by jej cios, gdy „partner w interesach” chcia zmieni reguy gry.

— Nie zabieram broni na robot. — Otworzy szuflad stou i woy bro do rodka.

— Sprytne — powiedziaa, wzruszajc ramionami. — Rozbój z broni w rku to wyszy wyrok.

— Wyszy od czego? Nigdy nie miaem zamiaru trafi do wizienia. Po prostu nie chc krwi na kamykach.

Przyjrzaa mu si znowu, z wikszym zainteresowaniem. To nie jest arogancja, stwierdzia. Mówi to, co myli.

— Jeli mamy to zrobi, chciaabym to zrobi szybko. Nie lubi zwleka.

Dobrze wiedzia, co czua. Wyj naszyjnik, kamienie migotay krwawym blaskiem w jego doniach.

— adne, prawda? Zawsze miaem skonno do diamentów, ale jest co wytwornego w kolorowych kamieniach. Sprawdzia je, jak sdz.

— Oczywicie. — Zawahaa si, potem ulega impulsowi. Wiedziaa, jak czowiek si czuje, trzymajc w doniach pikn fortun, pikne marzenia. — Chciaby je obejrze? Mam tu lup.

To byo kuszce. Zbyt kuszce.

— W tej sytuacji nie warto. — Z alem schowa je z powrotem i wróci do interesów. — Potrzebna nam bdzie latarka, zapasowe rkawiczki i, oczywicie, klucz.

Adrianne zebraa ekwipunek.

— Nie tak miaam zamiar spdzi t noc.

— Pomyl o tym, jako o prezencie witecznym dla St. Johnów.

— Nie zasuguj na to. On jest gupcem, a ona chciw oportunistk.

Philip wsun klucz w gbok kiesze spodni.

— Ludzie, którzy yj w szklanych domach.

Ujwszy j pod rk, wyprowadzi na zewntrz.

„El Grande” mia boczne wejcie. Schodzio si do po kilku betonowych schodach. Wbudowane zostao w cian bardziej dla wygody ni dla utrzymania stylu. Gocie hotelowi nie mieli zwyczaju z niego korzysta. W ten sposób suba moga wchodzi do hotelu, omijajc elegancki hall.

Pojemnik na mieci sta o par kroków dalej. Choc wieko byo zamknite, wydobywa si stamtd zapach, który upa jeszcze potgowa. By tak silny, e szczpa w oczy.

— Równie kuszcy jak perfumy Rose — skomentowa Philip. — Masz tu pokój. Czemu nie wejdziesz do przewodów wentylacyjnych od tamtej strony?

— Wybraam t por roku, bo w „El Grande” jest wiele dobrych okazji. Cakiem moliwe, e bdzie tu wicej kradziey. Jeli — i kiedy — bdzie jakie dochodzenie, wolaabym, eby zaczto je std, nie od goci.

— Odrobina ostronoci? — spyta. Gdy Adrianne wyja narzdzia, obejrza je. — Bardzo finezyjne. Stal chirurgiczna?

— Oczywicie.

— Pozwól.

Wyj wytrych i zrcznie otworzy zamek. Adrianne ocenia jak zrcznie, zagldajc mu przez rami. Otwiera go niemal na wyczucie, nastawiajc uszu, jego palce poruszay si precyzyjnie jak palce wirtuoza na strunach skrzypiec. Uwaaa si za doskonaego lusarza, ale musiaa przyzna w duchu, e Philip jest od niej lepszy.

— Jak dugo jeste poza zawodem?

— Pi lat. Prawie. — Pooy na miejsce wytrych, zanim otworzy drzwi.

— Nie stracie wprawy.

— Dzikuj.

Razem zagbili si w piwnice hotelu. Byo tu mokrawo, pachniao wilgoci, ale i tak byo to lepsze od mietnika. Adrianne przesuna wiato latarki po zwykej, betonowej pododze i cianach. Kto przypi plakat przedstawiajcy, jak sdzia Adrianne, jak meksykask gwiazd pop. Stao tu kilka krzese, ale nie wyglday na zbyt wygodne. Pod sufitem wisiay goe arówki.

— Mógby przekaza cz swych dochodów, by dostosowa warunki pracy do norm dwudziestego wieku. — Obserwowaa, jak jaszczurka podkrada si do ciany, mrugajc.

— Póniej podyskutujemy o dugach St. Johnów wzgldem spoeczestwa. Którdy? — Gdy wskazaa mu gestem drog, ruszy przez pokój do niszy, która przechodzia w pomieszczenia gospodarcze. Szumia tu grzejnik do wody, wypeniajc swoje zadanie. Obraca si wielki wentylator, nasuwajc mu na myl szron na oknach jego domu w Oxfordshire, gdzie Boe Narodzenie wyglda jak Boe Narodzenie. Marszczc brwi obserwowa kana wentylacyjny. Miaa racj mówic o ciasnocie.

— W porzdku, podsad mnie, potem ja ci podcign. — Sign po latark.

Adrianne mylaa o dalekich od wspaniaoci warunkach w pokojach za nimi. Gospodarka meksykaska bya w strasznym stanie, ludzie walczyli tu o ycie. Mogaby sprzeda klejnoty St. Johnów i przekaza dochód za porednictwem Katolickich Fundacji Dobroczynnych.

— Nie wiem, czy si dobrze zastanowie. Mogabym zrobi lepszy uytek z tych kamieni, ni pozwoli, by ozdabiay szyj Lauren. Moemy podzieli si w stosunku szedziesit — czterdzieci.

— Szedziesit — czterdzieci?

— Ja odwaliam ca robot — podkrelia. — To wicej ni sprawiedliwy podzia.

aowa, e to zaproponowaa — naprawd aowa. Teraz jeszcze trudniej byo jemu, czowiekowi przyzwyczajonemu, by bra, zwraca klejnoty. Nie chodzio o pienidze, lecz o zasad. Niestety, przez ostatnie kilka lat przyswoi sobie równie inne zasady. Przygnbiajce wyznanie. Pomyla o Spencerze siedzcym za biurkiem, pykajcym fajk.

— Latarka — powtórzy.

Podaa mu j wzruszajc ramionami.

— To byby znacznie lepszy interes, ale niech bdzie po twojemu.

— Powiedziaa — górne pitro. Który pokój?

— Ostatni po wschodniej stronie, zajmuje naronik budynku.

— Masz kompas?

— Nie. — Umiechna si szeroko. — Nie wiesz, gdzie mamy wschód?

Brytyjska godno osobista ma swoje dobre strony.

— Zawsze uywaem kompasu.

Cigle umiechajc si, splota donie w koszyczek.

— Heje, hop, kochanie. Podsadz ci.

Zignorowa t kpin i postawi stop na jej doniach. Prawie nie poczua jego ciaru, a by ju w górze, wlizgujc si zwinnie w kana. Po kilku przeklestwach udao mu si przekrci i wycign ku niej donie. Zapaa je mocno. Ich palce sploty si i zacisny silnie. Przez chwil ich spojrzenia skrzyoway si. Potem jej stopy oderway si od ziemi.

Wspierajc si na kolanach i rkach, Philip przesun snop wiata tam i z powrotem. Czu si jak we wntrzu metalowej trumny.

— Wyglda na to, e dobrze si stao, i nie jadem witecznego ciasta.

— Na zakrtach przejcie si zwa — powiedziaa z pewnym zadowoleniem. — Moe powiniene wysmarowa si tuszczem?

Za mao byo miejsca, by móg si obróci i spojrze na ni spode ba.

— Gdybym mia troch czasu, wymylibym znacznie bardziej wyrafinowany plan.

— Ja mam tyle czasu, ile zechc.

Philip zaczerpn tylko powietrza.

— Trzymaj si blisko mnie, przed nami duga droga.

To bya duga droga, i bardzo niewygodna. Niejednokrotnie metalowy tunel zwa si tak, e Philip musia si skrca i pezn jak w, wlizgujcy si pod kamie. Centymetr po centymetrze sunli na brzuchach, rozkadajc równo ciar ciaa. Musieli porusza si w milczeniu. Gdy mijali otwory wentylacyjne, syszeli gosy, miech, czasem wod lejc si z kranu lub prysznica.

Raz Adrianne musiaa dug chwil lee nieruchomo, gdy go na czwartym pitrze wszed do azienki, by wypuka gardo. Gdyby numer 422 odchylajc gow do tyu i haaliwie przepukujc gardo mitowym pynem, otworzy oczy, miaby nie lada niespodziank.

Tumia chichot, gdy sunli na nastpne pitro. Za kadym razem, gdy przejcie rozgaziao si lub rozchodzio w róne strony, pocigaa za stop Philipa, wskazujc mu drog. W mylach przebywaa t tras dziesitki razy. Upyno jeszcze pene wysiku trzydzieci minut i znaleli si przy otworze wentylacyjnym, wprost nad bladoróow ubikacj St. Johnów.

— Jeste pewna? — sykn Philip.

— Oczywicie, e jestem pewna.

— Woenie biuterii do cudzego sejfu byoby powanym bdem.

— Powiedziaam, e jestem pewna — odpowiedziaa szeptem. — Nie widzisz tego obrzydliwego szlafroka w pawie na drzwiach?

Musia przycign kolana do piersi, by spojrze na drzwi.

— No wic?

— Daam go Lauren na urodziny.

Philip przyglda si szlafrokowi.

— Nie lubisz jej, prawda?

— Ona terroryzuje sub, zwalnia j, kiedy ma taki kaprys, a przez trzy lata, odkd j poznaam, ani razu nie daa napiwku w restauracji. — Podaa mu may rubokrt. — Chcesz to sam zrobi?

Przez chwil siedzia nieruchomo. Potem, jak gdyby po namyle, star z jej policzka kurz, który przylgn podczas ich podróy.

— Czemu ty nie wemiesz si do roboty?

Wzruszya ramionami, po czym cicho i sprawnie usuna ruby. Gdy ruby i narzdzia znalazy si w jej kieszeni, Philip uniós krat. Cay czas zastanawia si nad sowami Adrianne. Co j obchodzio, w jaki sposób Lauren St. John traktuje swoj sub? Teraz nie pora o tym myle, uzna, odkadajc na bok krat.

— Poczekaj tu — powiedzia.

— O nie, id z tob.

— Nie ma potrzeby.

Adrianne pooya rk na jego ramieniu.

— Skd mog wiedzie, czy naprawd masz zamiar je zwróci?

— Och, na lito bosk. — Oburzony, przelizn si przez otwór. Adrianne posza w jego lady, tak samo bezszelestnie. Mechanicznie wycign rce, by zapa j w pasie podczas zeskoku. Gdy jego donie zacisny si na jej ciele, mia dosy czasu, by pomyle, e wolaby spdza wieczór w inny sposób.

Oboje zrobili krok do przodu, ale dwik, który usyszeli, sprawi, e cofnli si gwatownie. Po chwili dotaro do nich, co si dzieje. Adrianne moga jedynie zakry twarz rkoma i modli si w duchu, by si nie rozemia.

Jasne byo, e St. Johnowie spdzali pierwsze godziny Boego Narodzenia na uprawianiu mioci. Spryny óka trzeszczay. Lauren jczaa. Charlie stka.

— Nie przeszkadzajmy im — wymamrota Philip, wylizgujc si niczym cie, na korytarz.

Odgosy dochodzce z ssiedniego pokoju byy coraz goniejsze. Adrianne i Philip kulili si przed sejfem. Z ich intensywnoci Philip wnioskowa, e mogliby wtargn do apartamentu niczym piechota morska, wysadzi sejf w powietrze i wypa std z haasem, nie zakócajc rytmu St. Johnów. Trudno mu byo nie podziwia kondycji Charliego, gdy sysza zawodzce polecenia Lauren.

Wewntrz cienkich, chirurgicznych rkawiczek donie Philipa zaczy si poci, nie ze zdenerwowania, lecz z zazdroci, gdy Lauren krzykna gono, a jki i zapasy trway nadal. Zabra latark, gdy promie wiata zacz podskakiwa i trz si, bo Adrianne krztusia si ze miechu.

— Opanuj si — warkn.

— Przepraszam. Ja tylko wyobraziam sobie Charliego na golasa.

— Prosz, nie na pusty odek. — Odszuka pozostawion przez Adrianne kasetk na biuteri i wsun do rodka byszczce klejnoty. To boli, uwiadomi sobie, cakiem mocno boli, gdy trzeba je zwróci. Udao mu si nie wyda gosu, gdy jki Lauren przeszy w zawodzenie, a udo Adrianne przylgno do jego uda.

Wstajc, pocign j za sob na korytarz i do azienki.

— Wskakuj. — Jego gos by wystarczajco szorstki, by uniosa wyzywajco podbródek.

— Dobrze wiesz, jak zepsu zabaw. — Stana na blacie komódki i podcigna si. Philip zdy wsun si w poowie w otwór, gdy przed drzwiami rozlegy si kroki. Skadajc si, jak scyzoryk, da nurka do kanau w chwili, gdy drzwi si otworzyy.

— Dobry Boe. — To by zmczony gos Charliego, który opar si o umywalk i odsun z oczu rzedniejce wosy. Na swojej grzdzie u góry, Philip i Adrianne mogli tylko skamienie nieruchomo. Charlie nala sobie wody, potem wychyli j duszkiem, niczym czowiek umierajcy z pragnienia. Philip widzia, jak opar jedn rk o cian i opróni pcherz. Zapach seksu i uryny dotar do otworów wentylacyjnych. Z sypialni dolecia paczliwy gos Lauren.

— Charlie, wracaj do óka. Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.

Nagi, brzuchaty, nie pierwszej modoci Charlie potrzsn gow.

— Na Boga, kobieto. Nie jestem kogutem. — Ale powiedzia to spokojnie, potem zgasi wiato i odszed, by zrobi, co w jego mocy.

Skulona Adrianne koysaa si w przód i ty. To byo warte utraty klejnotów... prawie.

— Myl, e naley okaza wicej godnoci, Wasza Wysoko — powiedzia Philip, wstawiajc na miejsce krat. — Chodmy std.

To nie byo takie podniecenie, jakie pojawiao si przy okradaniu sejfu, ale co zblionego. Po raz pierwszy moga dzieli si dziaaniem, mylami i dowiadczeniem z partnerem. Podczas jazdy do „El Presidente” zanosia si miechem, który musiaa tumi w czasie dugiej drogi powrotnej kanaem wentylacyjnym. Nie przestaa si mia nawet wtedy, gdy Philip wszed za ni do jej apartamentu.

— Nie do wiary, po prostu nie do wiary. — Upada na krzeso, wycigna si w nim, rozluniona i rozemiana. Takiej jej Philip jeszcze nie widzia. Zrzuciwszy obuwie, umiechna si do niego. — To byo tak fascynujce, e prawie nie jestem ju na ciebie wcieka.

— To dobrze, bd móg wic dzi spokojnie zasn.

— Zawsze jeste taki nieznony po robocie?

Prawd mówic, by podminowany. Bdem byo pozwoli jej, by kierowaa odwrotem z kanau. Musia si czoga, kuszony i draniony widokiem jej zgrabnych, opitych spodniami poladków. Nie mogc usiedzie na miejscu, chodzi do okna i z powrotem.

— Nie zjadem obiadu, czekajc na twoje posunicie.

— Ojej. — W jej gosie niewiele byo wspóczucia. — Obawiam si, e o tej porze nie mona zamówi nic do jedzenia. Ale mam baton czekoladowy.

— Dawaj.

Poniewa miaa zbyt dobry nastrój, by by nieuprzejma, odszukaa w gbinach jednej ze swych toreb baton i rzucia do niego.

— Jest jeszcze troch wina.

Philip rozerwa opakowanie zwykego, niestety, cienkiego batonu.

— Bez migdaów.

— Nie lubi orzechów.

— Dowioda tego, gdy wczoraj wieczorem kopna swego przyjaciela midzy nogi.

— Wulgarne. — Nalaa wina do dwóch kieliszków i podaa mu jeden z nich. — Myl, e nie powinnam si zoci. Przecie mam te pienidze.

Uj jej rk w przegubie, zanim zdya wróci na swoje miejsce.

— Czy pienidze s takie wane?

Pomylaa o centrum dla maltretowanych kobiet i dzieci, które chciaa zaoy.

— Tak.

Puci j i zacz znowu chodzi po pokoju.

— Co ty z tego masz, Addy? Czy on ci rzuca od czasu do czasu par tysicy? Masz wobec niego jakie zobowizania? Kochasz go? Dug czy mio, to musi wiele dla ciebie znaczy, bo — na ile si zdyem zorientowa — on niczym nie ryzykuje, a ty cigle si naraasz.

Popijaa ciepe wino, obserwujc, jak Philip chodzi po pokoju. Jak pantera niespokojnie przemierzajca wzdu i wszerz swoj klatk, pomylaa.

— Kim jest — zapytaa powoli — ten „on”?

— To ty mi powiedz. — Obróci si ku niej gwatownie. adne z nich nie uwiadamiao sobie jeszcze, jak bliska wyczerpania bya jego cierpliwo i samokontrola. Z atwoci rozpozna w sobie zwyk, brzydk zazdro. I niech go diabli porw, jeli bdzie czeka duej, by dowiedzie si, o kogo jest zazdrosny. — Chc wiedzie, kim on jest, jak si w to zapltaa, dlaczego pomagasz mu kra.

Patrzya na niego bacznie, gdy odszuka papierosy i wycign jednego, zanim odrzuci paczk na stó, potem powiedziaa agodnie:

— Nikomu nie pomagam kra.

— Dzi mam ju dosy artów.

— Powiedziaam ci przedtem, e to, co robi, robi z wasnej woli.

— Powiedziaa mi te, e robisz to z powodu mczyzny.

— Tak, ale nie jest tak, jak mylisz. aden mczyzna mnie nie szantauje, nie paci mi ani ze mn nie sypia. — Usiada znowu, wycigajc si w krzele. — Pracuj sama, dla siebie. Nie mam partnera, nie mam dugu do spacenia.

Powoli wydmuchn dym z puc. Stopniaa jego niecierpliwo. Zastpiy j zainteresowanie i skupienie.

— Czy chcesz mi wmówi, e ty i tylko ty jeste odpowiedzialna za kradzie klejnotów wartych miliony funtów w cigu ostatnich dziewiciu czy dziesiciu lat?

— Niczego nie chc ci wmawia. Chciae prawdy, zdecydowaam si powiedzie ci prawd. — Wpatrywaa si z namysem w kieliszek z winem. — To nie ma znaczenia, rozumiesz? Nie masz adnego dowodu. Twoi przeoeni pomyl, e zwariowae, poza tym, zdecydowaam ju, e to bdzie ostatnia robota na tym etapie mojej kariery.

— To mieszne. Bya dzieckiem, gdy to wszystko si zaczo.

— Miaam szesnacie lat, gdy zaczam. Byam bardzo zielona — cigna, gdy utkwi w niej wzrok. — Ale szybko si uczyam.

— Dlaczego zacza kra?

Umiech znik z jej twarzy, odstawia kieliszek na stó, tak e szko zadwiczao.

— To nie twoja rzecz.

— Na to ju jest za póno, Adrianne.

— To moje prywatne sprawy.

— Nie ma ju w twoim yciu niczego, co by mnie nie dotyczyo.

— Co za zarozumiao, Philipie. — Wstaa, patrzc na niego. Kiedy zasza taka potrzeba, moga by równie królewska, jak jej tytu. — Nie mog powiedzie, by wieczór nie by zajmujcy, ale naprawd musz si ju poegna. Jestem wykoczona.

— Potem bdziesz moga spa tak dugo, jak tylko zechcesz. Jeszcze nie skoczylimy. — Spojrza na zegarek. — Musz zadzwoni, zanim wrócimy do tej rozmowy. Mam przyjaciela w Paryu, który moe wykona taki numer, e zajmie tym Interpol przez dzie, lub dwa. — Nie pytajc o pozwolenie skierowa si do drzwi, by skorzysta z telefonu w sypialni.

Kiedy wróci, Adrianne spaa.

Patrzy, jak leaa skulona na sofie, z jedn rk podoon pod gow, z drug spoczywajc na boku. Wosy opaday jej na twarz, a gdy je odgarn, nadal oddychaa powoli i równo. Nie wygldaa teraz na osob chodn lub majestatyczn, lecz mod i bezbronn. Wiedzia, e powinien j obudzi, zasypa pytaniami, teraz, gdy nie miaa si na bacznoci. Zamiast tego, zgasi wiato i pozwoli jej spa.

Prawie witao, gdy usysza gos Adrianne. Blask soca ju wkrótce mia zmieni agodn, mikk szarówk w roziskrzon wiato. Philip lea wycignity na óku Adrianne, jego buty i koszula byy porzucone niedbale na pododze. Ockn si szybko, natychmiast oprzytomnia, ale dopiero, gdy usiad na óku, poj, e to nie wiato go obudzio, lecz kanie.

Wszed do ssiedniego pokoju i ujrza Adrianne zwinit w kbek, jak gdyby w samoobronie lub z bólu. Dopiero gdy przykucn przy niej, unoszc do do jej mokrego policzka, zorientowa si, e Adrianne cigle jeszcze pi.

— Addy. — Potrzsn ni, najpierw agodnie, potem mocniej, gdy walczya z nim. — Addy, obud si.

Wzdrygna si gwatownie, jak gdyby j uderzy, kulia si na poduszkach, z szeroko otwartymi i przeraonymi oczami. Nadal przemawia do niej cicho, jaki instynkt zabrania mu przygarn j do siebie. Stopniowo jej oczy przestay by szkliste i ujrza w nich smutek.

— To tylko zy sen — powiedzia cicho, ujmujc jej do. Draa, ale przez chwil, przez jedn chwil, cisna silnie jego palce i trzymaa mocno.  — Dam ci troch wody.

Na barku staa nie otwarta jeszcze butelka z wod. Obserwowa Adrianne, otwierajc kapsel i nalewajc wod. Nie mówic ani sowa podcigna kolana do piersi i opara na nich czoo. Czua, e robi si jej niedobrze. Oddychaa równo i gboko, starajc si odzyska równowag.

— Dzikuj. — Wzia szklank, dla wikszej pewnoci w obie donie. Czua coraz wiksze ponienie, w miar, jak smutek przycicha. Nie mówia nic, modlia si tylko w duchu, by odszed i pozwoli jej ocali resztki dumy.

Ale gdy usiad przy niej, musiaa zwalczy pragnienie, by zwróci si do niego, oprze gow na jego ramieniu i pozwoli si pociesza.

— Mów do mnie.

— To by tylko sen, jak powiedziae.

— Cierpisz. — Dotkn jej policzka. Tym razem nie szarpna si, tylko zamkna oczy. — Mów, ja sucham.

— Nie potrzebuj nikogo.

— Nie odejd, dopóki ze mn nie porozmawiasz.

Wpatrywaa si w wod w szklance. Bya ciepa, pozbawiona smaku, nie pomagaa na ból w odku.

— Moja matka umara w Boe Narodzenie. A teraz, prosz, zostaw mnie sam.

Nic nie mówic, wzi od niej szklank i odstawi na bok. Milczc, otoczy j ramionami. Zesztywniaa, cofna si, ale zignorowa jej reakcj. Zamiast darzy j sowami wspóczucia, czego by nie zniosa, gadzi jej wosy. Jej oddech zmieni si ni to w szloch, ni to w westchnienie, gdy opara si o niego bezsilnie.

— Dlaczego to robisz?

— Dobry uczynek na dzie dzisiejszy. Opowiedz mi o tym.

Nigdy o tym nie mówia. To byo zbyt trudne. Ale teraz, gdy oczy miaa zamknite, a czoo wspieraa o jego rami, sowa napyny same.

— Znalazam j tu przed wschodem soca. Ona nie upada. Robia wraenie, jak gdyby bya za saba, by sta, i po prostu si pooya. Jakby si czogaa poszukujc pomocy. Moga mnie woa, ale ja nic nie syszaam. — Bezwiednie zaciskaa do na jego ramieniu. Palce otwieray si i zaciskay, otwieray i zaciskay. — Moge sysze te pogoski. Samobójstwo. — To sowo wymówia z trudem, jak gdyby ranio jej usta.  — Ale ja wiem, e to nieprawda. Tak dugo chorowaa, tak bardzo cierpiaa. Chciaa tylko troch spokoju, spokojnej nocy. Nigdy by si nie zabia w ten sposób, wiedzc, e ja... wiedzc, e ja j znajd.

Nadal gaska jej wosy. Sysza o tych pogoskach, o plotkach. Wypyway jeszcze od czasu do czasu, ukadajc si w zagadk.

— Ty j znaa najlepiej.

Odsuna si, by spojrze na niego, by sondowa jego twarz, zanim opara gow na jego ramieniu. Nic, co jej do tej pory powiedziano, nie mogo przynie wikszej ulgi.

— Tak, znaam j. Bya dobra i kochajca. I prostolinijna. Nikt nie rozumia, e cay splendor nalea do aktorki, nie do kobiety. Ufaa ludziom, niewaciwym ludziom. To j w kocu zabio.

— A twój ojciec?

Trafi j w samo serce, tak celnie, e dopiero ból sprawi, i to zauwaya.

— On j zama. — Wstaa teraz, skrzyowaa rce na piersi i zacza przemierza pokój. — Stopniowo, dzie po dniu. I sprawiao mu to przyjemno. — Sabo znika. Jej gos dwicza czysto jak dzwony na rynku zwiastujce Boe Narodzenie, ale nie byo w nim radoci. — Polubi kobiet, uwaan za najwiksz pikno tych czasów. Kobiet z Zachodu. Aktork, uwaan przez mczyzn za bogini. Zakochaa si w nim, powicia swoj karier, swój kraj, swoj kultur, a potem on zacz j niszczy, bo bya wszystkim, czego pragn i czego nienawidzi.

Adrianne podesza do okna. Soce wstawao, rzucajc diamentowe byski na przejrzyst powierzchni wody. Rozlega plaa bya pusta.

— Nie rozumiaa okruciestwa. Nie miaa go w sobie. O wielu sprawach dowiedziaam si dopiero po latach, gdy wszystko to zaczo si z niej wylewa w rozpaczy i dezorientacji. W Jaquirze rozmawiaa ze mn, bo nie byo nikogo innego.

— Dlaczego nie opucia go wczeniej?

— Musiaby zrozumie Jaquir i moj matk. Ona go kochaa. Nawet wtedy, gdy wzi sobie drug on. Rozgniewa sie na matk, bo urodzia dziewczynk. A ona nadal go kochaa. Obraa j i ponia, ale ona i tak nie przestawaa go kocha. Spdzaa dnie uwiziona w haremie, gdy w brzuchu drugiej ony rós jego syn, i cigle go kochaa. Bi j, a ona godzia si z tym. Nie moga mie wicej dzieci i siebie za to winia. Bya przy nim przez prawie dziesi lat, zasaniaa twarz, bya maltretowana, a on niszczy jej pewno siebie, jej ego, poczucie godnoci. To bya straszna krzywda, ale ona si nie poddawaa. Ze wzgldu na mnie. Moga mie szans wydostania si, ucieczki, ale mylaa przede wszystkim o mnie. — Adrianne westchna gboko, patrzc niewidzcymi oczami na zalan socem pla. — Wszystko, co robia, i czego nie robia miao na celu moje dobro.

— Kochaa ci.

— By moe wicej, ni powinna, ni to byo dla niej dobre. Trwaa przy nim rok po roku, bo nie moga mnie opuci. Bi j. Ponia. Gwaci. Bóg jeden wie, ile razy j gwaci. Ale raz byam przy tym, skulona pod oem, z rkami przycinitymi do uszu, by nic nie sysze. I nienawidziam go.

Jego spojrzenie stao si ostre. Wspóczucie, które czu, zmienio si w stumiony, pulsujcy gniew. Bya wtedy dzieckiem. Chcia co powiedzie, ale si powstrzyma. adne sowa nie mogy zagodzi takiego cierpienia.

— Nie wiem, czy kiedykolwiek starczyoby jej odwagi, by odej. Ale pewnego dnia, gdy miaam osiem lat, Abdu powiedzia jej, e wysya mnie do szkoy. Miaam by zarczona z synem jego sojusznika.

— W wieku omiu lat?

— Z maestwem czekano by, a skocz pitnacie, ale zarczyny byy zrcznym posuniciem politycznym. Musiao w niej jeszcze zosta co z aktorki. Przyja jego decyzj, wydawaa si z niej nawet zadowolona. I namówia go, bym pojechaa z nimi do Parya zobaczy troch wiata. Dobra ona powinna wiedzie jak si zachowywa poza granicami Jaquiru. Przekonaa go, e jest zachwycona jego trosk o mnie, e pochwala przysze maestwo. Nierzadko kobiety w moim kraju wychodz za m majc pitnacie lat.

— Czy chc tego, czy nie?

Musiaa si umiechn. To zabrzmiao tak po brytyjsku.

— Maestwa w Jaquirze s nadal aranowane, tak dla córki rolnika, jak i króla. Maj umocni plemi i usankcjonowa seks. Mio i wybór nie maj nic do rzeczy.

wiato si zmieniao. Zobaczya modego czowieka, pokrytego piaskiem, idcego chwiejnym krokiem skrajem play.

— Kiedy bylimy w Paryu, matce udao si skontaktowa z Celeste. Celeste zaatwia bilety do Nowego Jorku. Poza Jaquirem Abdu pielgnowa swój postpowy wizerunek, pozwoli nam wic na zakupy i zwiedzanie muzeów. Moja matka moga rozpuci wosy i odsoni twarz. Zgubiymy ochroniarzy w Luwrze i uciekymy.

Przycisna donie do oczu. Byy napuchnite i czua pod powiekami piasek. Jasne promienie soca sprawiay im ból.

— Nigdy ju nie bya szczliwa i nigdy nie przestaa go kocha. — Opucia rce i odwrócia si do Philipa. — To mnie nauczyo, e jeli kobieta pozwala sobie kogo pokocha, przegrywa. Dowiedziaam si te, e jeli chc przetrwa, musz polega tylko i wycznie na sobie.

— Powinna take wiedzie, e czasami mio nie zna przeszkód.

Dreszcz przebieg jej po ramionach. Jego oczy byy spokojne, powane. Byo w nich co, czego nie chciaa widzie, tak jak nie chciaa si zastanawia, dlaczego powiedziaa mu wicej, ni komukolwiek dotd.

— Chc wzi prysznic — stwierdzia. Przesza obok niego do drzwi. Z jakiego powodu zawahaa si, zanim zamkna zdecydowanie drzwi za sob.

Rozdzia 18

Pomylaa, e odszed. Zasiedziaa si pod prysznicem, pozwalajc, by gorcy py wodny masowa jej skór. Przeszywajcy ból gowy, który wczeniej czua, zmala do tpego pulsowania, wiedziaa, e moe go zlikwidowa za pomoc tabletek aspiryny. Poniewa to j uspokajao, nasmarowaa si pachncym kremem i wlizna w lun sukni, zamierzajc wycign si na leaku na tarasie i suszy wosy na socu.

Plaa moga poczeka. Tego ranka lepiej jej bdzie w samotnoci, bez kelnerów krcych z koktajlami albo turystów chlapicych, krzyczcych lub smacych si w socu w ssiedztwie. Zawsze sama spdzaa witeczne poranki, unikajc penych najlepszych intencji przyjació i obowizków towarzyskich. Wspomnienia ostatniego Boego Narodzenia jej matki nie byy ju tak ostre ani tak bolesne jak dawniej, ale nie moga znie widoku ostrokrzewu ani lnicych, kolorowych bombek.

Phoebe zawsze na czubku choinki umieszczaa biaego anioa. Robia tak kadego roku, od pierwszych wit spdzonych w Ameryce. Z wyjtkiem ostatniego razu, kiedy znalaza si gboko w czarnym tunelu, który j pochon.

Adrianne widziaa chorob matki jako tunel ciemny, dugi, z setkami lepych uliczek i zauków. Lepsza bya taka namacalna wizja od chodnej pociechy wszystkich fachowych terminów z dziesitków ksiek na temat zaburze psychicznych, nad którymi Adrianne lczaa. I lepsza od tych wszystkich diagnoz i prognoz, które otrzymywaa od szacownych lekarzy w pachncych skór gabinetach.

Ten tunel w miar upywu czasu wciga jej matk coraz gbiej. Jakim cudem przez wiele lat Phoebe bya w stanie odnajdowa drog powrotn. Dopóki nie staa si zbyt zmczona lub dopóki mrok nie wyda si jej atwiejszy do zniesienia ni wiato.

Czas by moe leczy, ale nie przynosi zapomnienia.

Czua si nieco lepiej, ujwszy swoje uczucia w sowa, cho zacza aowa, e tak wiele powiedziaa Philipowi. Mówia sobie, e to nie ma znaczenia, e wkrótce kade z nich pójdzie swoj drog, i wszystko, co powiedziaa, wszystko, czym si z nim podzielia, z czasem zapadnie w niepami. Jeli by yczliwy, cho tego nie oczekiwaa, nie mogo si sta nic zego. Jeli pragna go, cho podanie nie mogo przecie istnie, pokona to. Zbyt dugo sama troszczya si o siebie, zbyt rozwanie strzega swych uczu, by pozwoli, aby mia na ni jaki wpyw.

Od tej chwili kada myl, kade uczucie musi skupi si na Jaquirze — na zemcie.

Ale gdy otworzya drzwi midzy pokojami, Philip sta tam boso, bez koszuli, rozmawiajc zadziwiajco pynn hiszpaszczyzn z ubranym na biao kelnerem o gadkiej twarzy. Patrzya, jak podaje mu kilka banknotów — dosy, najwidoczniej, by mody czowiek poczu si zadowolony, e teraz wanie pracuje, cho byy to wita.

— Buenas dias, seora. Wesoych wit.

Nie zawracaa sobie gowy sprostowaniem jego domysu o jej zwizku z Philipem, ani faktem, e Boe Narodzenie od duszego czasu nie byo dla niej wesoe. Zamiast tego umiechna si, sprawiajc mu tym prawie tak sam rado, jak pesety, które zdy wsun do kieszeni.

— Buenas dias. Felices Navidad. — Adrianne czekaa na odgos zamykania drzwi. — Dlaczego tu jeszcze jeste? — zapytaa, gdy zostali sami.

— Bo jestem godny. — Wyszed na taras i usiad. Wyranie zadomowiony i nieskrpowany, nala sobie kawy. S róne sposoby zdobywania zaufania. Ptak ze zamanym skrzydem potrzebuje cierpliwoci, opieki i delikatnoci. Nerwowy ko, którego wychostano, wymaga wytrwaoci. Kobiet zdobywa si wdzikiem. Mia zamiar poczy te trzy metody.

Adrianne wysza na taras marszczc brwi.

— Nie mam ochoty na niadanie.

— Dobrze. Mog zje twoj porcj.

— Ani na towarzystwo.

— Zawsze moesz pój na pla. mietanki?

Mogaby oprze si zapachowi kawy lub zocistym promieniom soca. Wmawiaa sobie, e potrafi oprze si Philipowi. Ale nie bya w stanie pohamowa zdrowego apetytu.

— Tak. — Usiada w taki sposób, jak gdyby udzielaa audiencji. Usta Philipa drgny.

— Cukru? Wasza Wysoko.

Oczy jej zwziy si, zapony. Potem nagle, rozjani je umiech.

— Uywam swego tytuu wycznie przy uroczystych okazjach i w towarzystwie idiotów.

— To mi pochlebia.

— Niesusznie. Cay czas zastanawiam si, czy jeste idiot, czy nie.

— Myl, e jeden dzie wystarczy ci na podjcie decyzji. — Odkroi kawaek ommletu. Pachnia smakowicie. Przyszo mu na myl, e Adrianne opanowana i wytworna za zewntrz, kryje w sobie ar. — Poniewa zajty byem ledzeniem ciebie, nie miaem czasu, by korzysta z play.

— Szkoda.

— No wanie. Moglibymy popywa razem. — Posmarowa grzank demem truskawkowym i poda jej. — O ile nie boisz si przebywa ze mn.

— Dlaczego miaabym si ba?

— Bo wiesz, e chc si z tob kocha, i niepokoi ci, e mogoby ci to sprawi przyjemno.

Ugryza grzank, starajc si nie patrze na niego.

— Mówiam ci ju, e nie mam zamiaru spa z tob.

— Wic par godzin na play nie zrobi ci rónicy. — Jad spokojnie, jak gdyby ju doszli do porozumienia. — Czy to prawda, co mówia ostatniej nocy?

Gdy ciepe promienie soca zagodziy jej napicie, spojrzaa na Philipa.

— O czym mówiam?

— e to twoja ostatnia robota.

Pooya widelec obok talerza. Na ogó kamaa bez oporu, nie podobao jej si, e przy Philipie przychodzio jej to z trudnoci.

— Powiedziaam, e to ostatnia robota na tym etapie mojej kariery.

— Co miaa na myli?

— Dokadnie to, co mówi.

— Adrianne. — Teraz bya pora na cierpliwo i stanowczo, pomyla. — Mam obowizki wobec moich przeoonych. I chc ci pomóc. — Zauway czujno w jej oczach, ale nie odsuna si, gdy pooy rk na jej doni. — Jeli bdziesz ze mn szczera, moe znajdzie si sposób, by wilk by syty i owca caa. Jeli nie, bd mia takie same kopoty, jak ty.

— Nie bdziesz mia kopotów, jeli mnie zostawisz w spokoju. Mog ci tylko powiedzie, e to sprawa prywatna. Nic, co mogoby zainteresowa Interpol lub ciebie.

— A jednak to mnie interesuje.

— Dlaczego?

— Bo ty mnie obchodzisz. — Wzmocni ucisk, gdy jej do poruszya si niespokojnie. — Bardzo.

Wolaaby, eby uy banau, jednego z typowych i atwo ulatujcych z pamici zwrotów, jakimi mczyni obdarzaj adne kobiety. To byo zbyt proste, zbyt otwarte i zbyt szczere.

— Wolaabym, eby ci to nie obchodzio.

— Ja te, ale nie mamy wyboru. — Uwolni jej rk i — tak spokojnie, jak tylko potrafi — zabra si do jedzenia. — Uatwi ci to. Najpierw powiedz, dlaczego zacza kra.

— Nie dasz mi spokoju, dopóki ci nie powiem?

— Nie. Chcesz jeszcze kawy?

Skina gow. To nie ma ju chyba znaczenia, pomylaa. Poza tym, mieli tyle wspólnego, te same wraenia, takie same uczucia, te same sukcesy.

— Mówiam ci, e moja matka od pewnego czasu bya chora.

— Tak.

— Potrzebowaa lekarzy, leków, kuracji. Czsto musiaa i na duej do szpitala.

Wiedzia o tym, rzecz jasna. Kady, kto w ostatnim dziesicioleciu czytywa pras, wiedzia o tragedii Phoebe Spring. Niemniej jednak uwaa, e lepiej bdzie, gdy Adrianne opowie mu o tym swoimi sowami.

— Co jej byo?

To by najtrudniejszy moment. Moe potrafi si przemóc, jeli powie to szybko.

— Postawiono diagnoz: psychoza maniakalno-depresyjna. Byy chwile, gdy mówia bez przerwy, robia róne, cakiem nierealne plany. Nie moga siedzie, spa ani je, bo energia, niczym trucizna, zeraa jej organizm. Potem wpadaa w takie przygnbienie, e nie moga w ogóle mówi. Po prostu siedziaa i patrzya przed siebie. Nie poznawaa nikogo, nawet mnie.

Odchrzkna i powoli wypia yk kawy. To byo najtrudniejsze do zniesienia wspomnienie — pami o tym, co czua siedzc przy matce, trzymajc jej do, mówic do niej, nawet bagajc, a odpowiedzi byo tylko puste spojrzenie. W owych czasach Phoebe gubia si w tunelu, skuszona ciemnoci i cisz.

— To musiao by dla ciebie pieko.

Nie spojrzaa na niego, nie moga. Wpatrywaa si w wod spokojn i przejrzyst pod bkitn kopu nieba.

— To byo pieko dla niej. Stopniowo uzaleniaa si od alkoholu i narkotyków. Zaczo si to w Jaquirze — cho Bóg jeden wie, skd je braa — i przestaa nad tym panowa, gdy próbowaa stan na nogi w Hollywood. Szczerze mówic, nie wiem, czy choroba umysowa wzmagaa alkoholizm, czy te alkohol pogarsza jej chorob. Wiem tylko, e walczya z nimi tak dugo, jak moga, ale gdy pojechaymy do Kalifornii, nie dostawaa ju dobrych scenariuszy jak dawniej i nie potrafia poradzi sobie z przegran. Dawano jej ze rady, które ykaa jak czowiek umierajcy z godu. Jej agent by wyjtkowym...

Gos Adrianne sta si napity, nerwowy, ale nie zadra. Zmieni si wystarczajco, cho ledwo uchwytnie, by Philip zmruy oczy i spojrza na ni uwanie.

— Co on takiego zrobi? Co zrobi tobie?

Podniosa gwatownie gow. Przez chwil patrzya na niego oczami przejrzystymi jak szko. Po czym przymkna powieki.

— Ile miaa lat? — zapyta bardzo spokojnie, a jego palce zacisny si na metalu widelca.

— Czternacie. Nie byo tak le, jak mylisz. Mama wrócia zanim... gdy walczyam z nim. Nigdy jej takiej nie widziaam. Rzucia si na niego, jak przysowiowa lwica bronica swego maego. — Poniewa czua si nieswojo, porzucia ten temat. — On ciga j w dó, posugiwa si ni, wykorzystywa, a ona po latach spdzonych w Jaquirze bya zbyt zmaltretowana, by si przeciwstawi.

Pomin to milczeniem. Wiedzia, e jeli chce zdoby jej zaufanie, nie moe si zbytnio pieszy.

— Nie zostaycie w Kalifornii?

— Wróciymy do Nowego Jorku zaraz po tej historii z jej agentem. Wydawao si e mamie jest lepiej, duo lepiej. Mówia, e ma zamiar zacz pracowa w teatrze. Na scenie. Bya podniecona, mówia o propozycjach, jakie otrzymuje. Nie miaa ich wcale albo byy niezbyt ciekawe, ale wtedy o tym nie wiedziaam, bo wierzyam, chciaam wierzy, e wszystko jest w porzdku. A potem, pewnego dnia, zaraz po moich szesnastych urodzinach, wróciam ze szkoy i zastaam j siedzc w ciemnociach. Nie odpowiedziaa mi, gdy do niej mówiam. Potrzsaam ni i krzyczaam. Nic. Nie potrafi ci opisa, jak to wygldao — jak gdyby bya w rodku martwa.

Philip nie odezwa si, splót tylko jej palce ze swoimi. Adrianne utkwia wzrok w poczonych doniach. Taka zwyka rzecz, pomylaa, jedna z najbardziej podstawowych form kontaktu midzy ludmi. Nie wiedziaa dotd, e moe tak podnosi na duchu.

— Musiaam j odda do zakadu. To by ten pierwszy raz. Po miesicu zabrako pienidzy. Ale ona przez jaki czas czua si lepiej. Rzuciam szko i poszam do pracy. Nigdy si o tym nie dowiedziaa.

Powinna bya chodzi do szkoy, bawi si i umawia si na randki z chopakami. — Czy nie byo nikogo, jakiej rodziny, do której mogaby si zwróci?

— Jej rodzice nie yli. Wychowywali j dziadkowie, oboje zmarli, gdy byam dzieckiem. Byo troch pienidzy z ubezpieczenia, ale wysano je do Jaquiru i tam zostay. — Pomina to, jak rzecz bez znaczenia. — Nie miaam nic przeciwko pracy, prawd mówic bawia mnie bardziej, ni szkoa. Ale to, co mogam zarobi, nie wystarczao nawet na czynsz i jedzenie, nie mówic ju o lekach i pielgniarkach. Wic zaczam kra. I byam w tym dobra.

— Czy nigdy nie interesowao jej, skd bior si pienidze?

— Nie. Przez ostatnie lata poow czasu spdzaa pogrona w marzeniach. Czsto mylaa, e cigle jeszcze gra w filmach. — Na ustach Adrianne ukaza si cie umiechu. Patrzya jak mewa z krzykiem opada na powierzchni morza. — W kocu powiedziaam o wszystkim Celeste, a ona wpada w furi. Chciaa paci za wszystko, ale nie mogam si na to zgodzi. Ja byam odpowiedzialna za matk. W kadym razie nigdy nie okradam kogo, kto by na to nie zasugiwa.

— Jak ich wybierasz?

— Zawsze starannie wyszukiwaam swoje cele. I zawsze okradaam bardzo bogatych.

— To bardzo roztropne — powiedzia ironicznie Philip.

— I bardzo skpych. Na przykad lady Caroline.

— Tak, ten diament. — Przechylajc si z krzesem do tyu, Philip wycign papierosa. — Dwadziecia dwa karaty, niemal bez skazy. Zawsze ci go zazdrociem.

— To bya bajeczna robota. — Opara okcie na stole, uoywszy brod na otwartych doniach. — Trzymaa je w piwnicy, z pierwszorzdnym zabezpieczeniem. Czujniki cieplne. Wykrywacze ruchu. Podczerwie. Planowanie tej operacji zajo mi sze miesicy.

— Jak to zrobia?

— Zaproszono mnie na weekend. W ten sposób nie musiaam martwi si o zewntrzny system bezpieczestwa. Zastosowaam magnesy i minikomputer. Na parterze byy fotokomórki, ale atwo byo przeczoga si pod nimi. Piwnica miaa zamek czasowy, ale oszukaam komputer, e jest ju o sze godzin póniej. Skleciam urzdzenie z budzika i mikroukadów scalonych. Jak ju byam w piwnicy musiaam omin dwa sprzone alarmy i zablokowa kamery, i byam w domu. Gdy znalazam si bezpiecznie w swoim pokoju, wczyam alarm za pomoc zdalnego sterowania.

— Wczya alarm, bdc jeszcze w tym domu?

— A mona byo wybra lepiej? — Wróci jej apetyt, wic naoya sobie wicej demu na grzank. — Wepchnam diament w pudeko z kremem do twarzy, cho, rzecz jasna, nigdy nie rewidowano moich rzeczy.

— Rzecz jasna.

— Byam na miejscu, wic o czwartej nad ranem obudzi mnie alarm, i moje zdumienie dorównywao zdumieniu lady Caroline.

Philip patrzy, jak uszczkna kawaek grzanki z demem.

— Kto mógby uzna ci za osob bezwzgldn.

— Ona nie zasugiwaa na moje wspóczucie. Ma czterdzieci milionów funtów, a przeznacza na dobroczynno mniej ni pó procenta.

Uniós gow i przyjrza si jej uwanie.

— To jest twoje kryterium wyboru?

— Tak. Wiem, co to by biednym, by w potrzebie, nienawidzie swojej biedy. Obiecaam sobie, e tego nie zapomn. — Poruszya ramionami, jak gdyby umierzajc stary ból. — Gdy moja matka umara, kradam nadal.

— Dlaczego?

— Z dwóch powodów. Po pierwsze, dawao mi to moliwo puszczania w obieg pienidzy bogatych ludzi, którzy trzymaliby je mocno w garci lub zamykali w mrocznych podziemiach. Szafir Madeline Moreau przeksztaci si w solidny datek na Fundusz Wdów i Sierot.

Philip wyrzuci papierosa za balustrad tarasu, potem wypi yk zimnej ju kawy.

— Chcesz mi powiedzie, e bawia si w Robina Hooda?

Adrianne zastanowia si nad tym. To byo ciekawe i przemawiajce do wyobrani porównanie.

— Moe czciowo, ale prawd mówic, to bya sprawa interesu. Pobieram prowizj. Nie tylko kradzie jest kosztowna, jeli uwzgldni wydatki na sprzt i strat czasu, ale opaca si stwarzanie pozorów zamonoci. Poza tym, nie lubi by biedna.

— Te tego nie lubiem. — Wyrwa kwiatek ze rodka bukietu i krci midzy palcami. — Ile wynosi prowizja?

— Rónie, zazwyczaj od pitnastu do dwudziestu procent, w zalenoci od kosztów wasnych. Na przykad, biuteria St. Johnów. — Zacza liczy na palcach. — Bilet na samolot, rachunek za hotel — ten, w którym jestemy. Nie wliczam rachunku z „El Grande”.

— Naturalnie, e nie.

— Potem jedzenie, uniform pokojówki, peruka — och, i jeszcze telefony midzymiastowe. Wszystkie zakupy lub wycieczki id, rzecz jasna, na mój rachunek.

— Rzecz jasna.

Spojrzaa mu prosto w oczy.

— Nie moesz mnie osdza, Philipie, skoro przez wiksz cz ycia sam bye zodziejem.

— Ja nie osdzam, tylko jestem zdumiony. Po pierwsze, mówisz mi, e ty sama to wszystko robia, przez te wszystkie lata.

— To prawda. A ty nie?

— Tak, ale... — Uniós do. — W porzdku. Teraz mi mówisz, e przez ostatnie lata rozdawaa wszystko, poza prowizj w wysokoci pitnastu-dwudziestu procent?

— Mniej lub wicej.

— Osiemdziesit procent na dobroczynno.

— Na swój sposób jestem filantropk. — Umiechna si. — I bawi mnie ta robota. Wiesz, co si czuje, trzymajc miliony w doniach. Patrzc na diamenty, migocce w twoich rkach i wiedzc, e nale do ciebie, bo jeste sprytny.

— Tak. — Rozumia to a nadto dobrze. — Znam to uczucie.

— I gdy noc jest chodna, a wiatr wieje ci w twarz, kiedy wspinasz si na cian domu. Twoje donie s pewne, twoje zmysy wyostrzone jak klinga. Napicie ronie — jak na chwil przed otwarciem butelki Dom Pérignon, zanim korek wystrzeli i cae podniecenie wytrynie jak szampan.

Philip wycign z paczki nastpnego papierosa. To co wicej, pomyla. Przypomina t chwil zanim nasienie mczyzny, a z nim namitno, wytrynie w ciao kobiety.

— Wiem, jakim to moe si sta naogiem. Wiem te, e przychodzi pora, by zrezygnowa, dopóki jest si na szczycie.

— Tak jak ty to zrobie?

— Wanie. Sprytny gracz wie, kiedy stawka jest zbyt wysoka, i nastaje pora, by zmieni gr. — Wydmuchn dym. — To jeden powód, Addy. Jaki jest drugi?

Nie odpowiedziaa od razu. Wstaa i podesza do balustrady. Nie moga powiedzie, e mu ufa. Zreszt dlaczego miaaby mu ufa? Ale swój pozna swego. Przecie kiedy by zodziejem, moe zostaa w nim resztka dawnej osobowoci, dziki czemu powinien doceni jej plan, cho nie moe wiedzie, jak bardzo jej na tym zaley.

— Ale najpierw musisz mi co obieca. — Odwrócia gow. Jej wosy gste, czarne i pachnce zafaloway. Odgarn kosmyk z jej twarzy.

— Co takiego?

Gdy zadawa to pytanie, dostrzeg w jej oczach, w jej postawie co, co uwiadomio mu, e obieca jej wszystko. Taka wiadomo paraliuje czowieka.

— e to, co ci powiem, zostanie midzy nami. e nie przekaesz tego swoim przeoonym.

Philip obserwowa Adrianne mruc oczy przed blaskiem soca.

— Czy nie przekroczylimy ju tej granicy?

— Nie wiem. — Odczekaa jeszcze chwil, próbujc go oceni. Mogaby go okama albo chocia próbowa to zrobi, ale pomylaa, e prawda bdzie bezpieczniejsza. Dopóki bdzie jej depta po pitach, nie bdzie moga pojecha do Jaquiru, by odebra swoj wasno. — Wiem, co robie, Philipie, i nie pytaam o twoj przeszo.

— Chciaaby j pozna?

Zaskoczy j. Nie spodziewaa si takiej odpowiedzi.

— Moe kiedy. Powiedziaam ci tego ranka wicej, ni komukolwiek dotychczas. Nawet Celeste nie wie o wszystkim. Nie chciaam nikogo wpltywa w moje osobiste sprawy.

— Nie mona cofn tego, co si powiedziao, a al jest tylko strat czasu.

— Tak. — Spojrzaa mu prosto w oczy. — To mi si w tobie podoba. Jeste romantykiem, lecz take czowiekiem praktycznym. Najlepsi zodzieje cz w sobie praktyczno i wyobrani. A co z twoj wyobrani?

Wsta z krzesa, oddzielaa ich szeroko stou.

— Mam jej dosy, by widzie, e nasze drogi bd si krzyowa — choby to byo dla nas niewygodne.

Przeszy j dreszcz. Dobrze wiedziaa, e tylko przeznaczenia nie mona byo ukra.

— By moe, ale nie o to chodzi. Pytae, dlaczego nadal pracowaam, i odpowiem ci. To byo wiczenie, trening, przed najwiksz robot mojego ycia. A moe najwiksz na wiecie.

Poczu kurcz w odku. Ogarn go zwyky, ostry strach. Ba si o ni.

— Co przez to rozumiesz?

— Syszae o „Socu i Ksiycu”?

— Jezu Chryste! Chyba zwariowaa!

Umiechna si w odpowiedzi.

— Wic syszae.

— Nie znajdziesz nikogo wród fachowców, kto by nie sysza o tym naszyjniku albo o tym, co zdarzyo si w 1935 roku, kiedy kto wpad na tak gupi pomys, by spróbowa go ukra. Zodziejowi najpierw obcito obie donie, a potem podernito gardo.

— A jego krew obmya „Soce i Ksiyc”. — Wzruszya ramionami. — Tak powstaj legendy.

— To wcale nie jest zabawa. — Zbliy si do niej, zapa za ramiona i szarpn tak gwatownie, e prawie stracia równowag. — W tamtym kraju nie zamyka si grzecznie zodziei w wizieniu. Na lito bosk, Adrianne! Ty najlepiej powinna wiedzie, jak surowa byaby sprawiedliwo twego ojca.

— Wanie sprawiedliwoci pragn. I bd j miaa. — Wyrwaa si z jego obj. — Za pierwszym razem, gdy ukradam, aby uchroni matk przed przytukiem, przysigam sobie, e wymierz sprawiedliwo. Naszyjnik nalea do niej, dostaa go w darze lubnym. Ten klejnot stanowi wiano panny modej. Wedug prawa w Jaquirze, to, co kobieta otrzymaa w trakcie maestwa, zatrzymuje po mierci ma lub po rozwodzie. Wszystko, co kobieta posiadaa przed lubem, naley do jej ma, moe zrobi z tym, co zechce. Ale wiano pozostaje wasnoci kobiety, tak wic „Soce i Ksiyc” naleay do mojej matki. On nie chcia zwróci jej wasnoci, wic ja j odbior.

— Na co moe si jej teraz przyda? — Wiedzia, e jest brutalny, zbyt brutalny, ale nie widzia innej drogi. — Bez wzgldu na to, jak bardzo ci to boli, jej ju nie ma.

— Mylisz, e nie wiem, e jej ju nie ma? — To nie smutek pojawi si w jej oczach, lecz gniew. Maleka cz wartoci tego naszyjnika mogaby przez lata zapewni jej utrzymanie, najlepszych lekarzy, kuracj. On wiedzia, jak trudne jest nasze pooenie. Wiedzia, bo pokonaam swoj dum i napisaam do niego bagajc o pomoc. Odpowiedzia, e ich maestwo zostao rozwizane, a wraz z nim jego zobowizania. Poniewa matka chorowaa, a ja byam dzieckiem, nie mona byo wróci do Jaquiru i domaga si zwrotu naszyjnika na drodze prawnej.

— Skrzywdzi ciebie i twoj matk, ale to byo dawno. Teraz ju za póno. Naszyjnik niczego nie zmieni.

— O nie, Philipie. — Ton jej gosu zmieni si. Pasja nie znika, lecz staa si lodowato zimna, bardziej niebezpieczna. — Na zemst nigdy nie jest za póno. Kiedy zabior naszyjnik, dum Jaquiru, mój ojciec bdzie cierpia. Nie tak, jak cierpiaa matka, bo to niemoliwe, ale wystarczajco. A kiedy si dowie, kto go ma, kto go mu odebra, zemsta bdzie jeszcze sodsza.

Nie rozumia nienawici. Nigdy nie krad z inego powodu, ni konieczno przetrwania albo zapewnienie wikszego komfortu. Potrafi jednak rozpozna prawdziw nienawi i wierzy, e jest ona najbardziej niebezpiecznym motorem ludzkiego dziaania.

— Czy wiesz, co si stanie z tob, jeli ci zapi?

Jej oczy byy spokojne i mroczne, gdy spotkay si z jego spojrzeniem.

— Lepiej od ciebie. Wiem, e ani mój tytu, ani obywatelstwo amerykaskie mi nie pomog. Jeli bd musiaa zapaci gow, to zapac. Czasami gra warta jest ryzyka.

Popatrzy na Adrianne, na jej skór lnic zotawo w promieniach soca.

— Tak — zgodzi si. — Czasami jest tego warta.

— Dokadnie wiem, jak to zrobi. Miaam cae dziesi lat na planowanie.

On za mia tydzie, moe tylko dni, by zmieni jej zamiar.

— Chciabym co o tym usysze.

— Moe innym razem.

Umiechn si gwatownie zmieniajc nastrój.

— Porozmawiamy o tym wkrótce, ale chyba na dzi dosy ju rozmów o interesach. Moe popywamy?

Nie, nie ufam mu, pomylaa znowu Adrianne. Ten umiech jest zbyt czarujcy. Lepiej mie Philipa na oku przez cay czas, on zreszt te bdzie j obserwowa.

— Wspaniale. Spotkamy si na play za kwadrans.

Adrianne od tak dawna podróowaa samotnie, e zapomniaa, jak to jest gdy czowiek dzieli si z kim drugim drobnymi przyjemnociami. Morze byo chodne i przejrzyste jak szko, przez które moga obserwowa toczce si pod wod ycie. Korale paay zotem, oranem i szkaratem, wachlarze purpury faloway z prdem przypominajc las jesienny. Wokó migay barwne ryby o aksamitnych ogonach.

Wyposaona w mask i ustnik moga nurkowa w gb, gdzie czasem musna j maa wojownicza, jaskrawo ubarwiona rybka, ledziy j czujnie garbiki pasiaste, krcce si w oczekiwaniu na jaki okruch. Dno zmieniao si, zelizgujc si z raf w przejrzyst jak lustro wod, zanurzali si na gboko pidziesiciu stóp. Sygnaem porozumiewawczym byo dotknicie rk ramienia. Nie trzeba byo niczego wicej — rozumieli si nawzajem, popoudnie naleao do nich.

Adrianne nie chciaa si zastanawia, dlaczego czuje si tak swobodnie w jego obecnoci — tak jak owego wieczora w obery pod Londynem. Nie miaa zbyt wielu przyjació. Ludzie pojawiali si w jej yciu i odchodzili. Gdy ofiarowywaa swoj przyja, oddawaa si jej cakowicie, bez zastrzee, bya wic bardzo ostrona. Cho nie ufaa Philipowi w stu procentach, czua dla niego yczliwo, i mimo wszystkich zastrzee bya rada z jego towarzystwa.

Nie bya teraz ksiniczk ani mistrzem w swoim fachu, lecz kobiet, cieszc si socem i urokami morza.

Wynurzya si ze miechem, balansujc ryzykownie jedn petw na odamku korala. Woda spywaa z jej wosów i ciaa, migocc, jak klejnoty. Odsuna mask na czubek gowy, gdy Philip wynurzy si obok niej.

— Z czego si miejesz? — Potrzsn wosami i zdj mask.

— Z tej ryby z wielkimi, wybauszonymi oczami. Przypomnia mi si lord Fume.

Uniós brew i stan pewniej.

— Zawsze kpisz ze swoich ofiar?

— Przy kadej okazji. Och, soce jest cudowne. — Zamykajc oczy, uniosa twarz. Pomyla, e wyglda jak rusaka. Nie powiniene zbyt dugo siedzie na socu z t jasn angielsk skór.

— Martwisz si o mnie?

Kiedy otworzya oczy, zobaczy w nich raczej rozbawienie ni czujno. To postp, pomyla. Chociaby may.

— Nie chc by odpowiedzialna za to, e spieczesz si na socu.

— Wyobraam sobie, e w Londynie pada teraz nieg i rodziny zasiadaj do witecznej gsi.

— A w Nowym Jorku gsi jeszcze nie upieczono. — Nabraa w do wody, potem pozwolia, by przesczya si midzy palcami. — Miaymy zawsze indyka. Mama bardzo lubia ten zapach. — Otrzsna si z tego nastroju i umiechna si. — Pewnego razu zdecydowaa si upiec go sama, tak jak to robia jej babka z Nebraski. Napchaa do niego tyle nadzienia, e gdy naroso w piecyku, wszystko eksplodowao. Biedny indyk by cakiem do niczego. — Osaniajc oczy, spojrzaa na horyzont. — Zobacz, pynie statek.

Poruszya si w poszukiwaniu lepszego oparcia i zelizna si ze skay wprost w objcia Philipa. Woda sigaa jej do ramion, potem do piersi, gdy uniós j i przycign do siebie. Odsuna si, ale trzyma j mocno, jej stopy nie sigay piaszczystego dna, wic dla zachowania równowagi zacisna donie na jego ramionach.

Zobaczya, e jego oczy ciemniay jak mga, gdy ksiyc chowa si za chmury. Musn oddechem usta Adrianne, gdy jego donie przelizny si pod wod po jej ciele. Kiedy pochyli si ku niej, odwrócia gow, tak, e dotkn ustami jej policzka agodnie, cierpliwie. Poczua, jak rodzi si w niej pragnienie, przelotne ukucie bólu, wywoane w równej mierze strachem, jak podaniem.

— Smakujesz jak morze — powiedzia. — Chodna i niezwyciona. — Musn ustami jej ucho, a ona mocniej przytrzymaa si jego ramion; usysza, jak wstrzymuje oddech, czu, jak jej ciao dry.

— Adrianne.

Zmusia si, by spojrze mu w oczy. Zawsze stawiaa czoo temu, przed czym nie moga uciec. Soce byszczao na jego wosach, odbijao si od wody olepiajco. Gdzie daleko za nimi kobieta strofowaa dziecko. Ale te dwiki zaguszao bicie jej serca.

Philip si umiechn.

— Bd spokojna — powiedzia przesuwajc palcami po jej plecach. — Nie pozwol ci uton.

Ale zrobi to. Gdy dotkn wargami jej ust, zanurzya si, szybciej i gbiej, ni to byo bezpieczne. Cho gowa jej pozostaa na powietrzu i w socu, zapadaa si w otcha, z walcym sercem, zapartym tchem. Czua smak soca i soli, gdy pieszczot warg skoni j do rozchylenia ust. Pieszczota. To powinno podnosi na duchu, ten brak natarczywoci, brak przymusu. Tymczasem draa pod cinieniem pragnienia, narastajcego w jej ciele.

Philip poskromi swoje pragnienie. Teraz musi pohamowa namitno, ale obiecywa sobie, e przyjdzie czas, kiedy da jej upust. Adrianne potrzebowaa czego wicej ni podanie. On sam chcia jej da co wicej. Na prób przygryz jej pen doln warg i w odpowiedzi usysza jk. Wiedzc, e jego samokontrola ju si koczy, odsun j od siebie. Oczy miaa zamglone, powane, usta nabrzmiae. A jego nerwy byy napite jak struny.

— Co powiesz na drinka?

Spojrzaa na niego, mrugajc oczami.

— Co?

Ucaowa czubek jej nosa i zmusi si, by trzyma j lekko.

— Spytaem, czy moglibymy pój na drinka, bym móg schowa przed socem moj blad, angielsk skór.

— Och. — Czua si jak kto, kto wyzwoli si spod dziaania narkotyku. Bardzo uzaleniajcego. — Tak.

— Dobrze. Kto ostatni przy barze, ten stawia. — Mówic to puci j. Niespodziewajca si tego Adrianne znikna pod wod. Gdy si wynurzya, by ju w poowie drogi do brzegu. cigna mask i pomkna za nim ze miechem.

Pili cierpkie, zimne margarity i suchali, jak trio wygrywa na marimbach1 koldy. Z apetytem, zaostrzonym przez soce i wod, pochaniali enchiladas2, posypane serem i polane pikantnym sosem. Póniej przez cae popoudnie jedzili samochodem po wyspie, wybierali pod wpywem kaprysu wskie, boczne drogi. Mijali dziwne, kamienne pomniki, pozostao dawnych religii i bogów.

Philip postanowi zaj jej cay dzie, sprawi, by zapomniaa o smutku. Nie walczy ju z potrzeb, by j chroni i pociesza. Kiedy mczyzna pozna w swoim yciu wiele kobiet, potrafi rozpozna t waciw.

Specjalnie skierowa dipa na wybój, tak e samochód podskoczy gwatownie. Adrianne rozemiaa si tylko i wskazaa mu nastpny wybój. Droga zaprowadzia ich na pónocny cypel, do latarni morskiej. U jej podnóa mieszkali jacy ludzie, wokó z gdakaniem biegay kury. Chudy kot lea przy wiadrze z zimn wod, w którym przedsibiorcza rodzina przechowywaa chodzce napoje, by sprzeda je turystom za cen dwa razy wysz ni w miasteczku. Zaopatrzeni w dwie butelki refresco, usiedli na stosie wysuszonej trawy morskiej i patrzyli, jak w powietrzu unosi si py wodny. Morze byo tu burzliwe, fale uderzay i tryskay jak gejzery.

— Opowiedz mi o swym domu.

— W Londynie?

— Nie. — Adrianne zsuna sanday. — Na wsi.

— Mona powiedzie, e jest bardzo angielski. — Postpem w ich stosunkach byo to, e nie odsuna si, gdy pogaska jej wosy. — W stylu edwardiaskim, ceglany, bardzo solidny, trzypitrowy. Jest tam galeria obrazów, ale poniewa nie znam wasnych przodków, kilku sobie poyczyem.

— Skd?

— Ze sklepów z antykami. Jest wuj Sylvester — bardzo srogi wiktoriaski okaz, i jego ona, ciotka Agatha. Z twarz jak pudding.

— Z twarz jak pudding — zachichotaa Adrianne. — To naprawd bardzo angielskie.

— Tacy wanie jestemy. Mam tam jeszcze do urozmaicon kolekcj kuzynów, kilku bardzo dostojnych, paru zowrogich. Jest prababcia, która w pewnym stopniu bya dziwk, i dziki maestwu wesza w rodzin wbrew gorcym protestom, a potem rzdzia wszystkim elazn rk.

— Chciae mie du rodzin.

— Pewnie masz racj. W kadym razie te portrety doskonale wypeniaj galeri. Salon wychodzi na ogród. Aby harmonizowa z domem, urzdziem go bardzo konwencjonalnie. Róe, rododendrony, bez, lilie. S tam cisowe szpalery, a w zachodniej czci, gdzie pynie strumyk, gaj jesionowy. Ronie tam dziko tymianek i fioki lene, tak due jak mój kciuk.

Miaa wraenie, e czuje ich zapach.

— Dlaczego kupie ten dom? Nie wygldasz na czowieka, który lubi spdza wieczory przy kominku lub spacerowa po lesie.

— Wszystko ma swój czas. Kupiem go, eby przygotowa si na por, gdy postanowi si ustatkowa i zosta przyzwoitym czonkiem spoeczestwa.

— Taki masz cel?

— Moim celem zawsze by komfort. — Wzruszy ramionami i opróni butelk. — Do wczenie zrozumiaem, e by go sobie zapewni musz bra, co zdoam, musz by szybszy od innych. — Postawi butelk obok siebie na piasku. — I byem szybszy.

— Bye legend. Nie, nie szczerz do mnie zbów, mówi prawd. Za kadym razem, gdy dokonano niezwykej kradziey, rozchodziy si plotki, e to jest robota P. C. Na przykad kolekcja de Marco.

Umiechn si szeroko, patrzc, jak za jej plecami wzbija si py wodny.

— Chcesz ze mnie co wycign?

— Ukrade j? — Wyprostowaa si, gdy Philip odpowiedzia jej tylko umiechem i sign po papierosa. — No co, ukrade?

— Kolekcja de Marco — zamyli si. — Jedne z najpikniejszych diamentów w Mediolanie. A prawd mówic, na caym wiecie.

— Wiem, co to byo! To twoja robota?

Przybra poz gawdziarza siedzcego przed buzujcym ogniem.

— Muzeum zabezpieczyo t wystaw najlepszymi z moliwych systemami. Fotokomórki, czujniki cieplne, alarm reagujcy na zmian obcienia. Na dwadziecia stóp wokó ekspozycji podoga bya podminowana przewodami. Eksponaty zamknito pod szklan kopu, uznan za nie do pokonania.

— To wszystko wiem. — Py wodny wzbi si w powietrze i spryska jej wosy. — Jak to zrobie? Czytaam dziesitki sprzecznych opisów.

— Czy widziaa kiedy „Królewskie wesele”? Ten film, gdzie Fred Astaire taczy na suficie?

— Doskonay trik filmowy. Przyznaj, e jeste sprytny, ale nie do tego stopnia.

— Przedostanie si do rodka byo tylko spraw zdobycia odpowiedniego uniformu i podrobienia znaczka identyfikacyjnego. Gdy ju znalazem si w rodku, miaem cae dwie godziny, zanim stranicy robili obchód. Potrzebowaem zaledwie jednej czwartej tego czasu, by popezn po cianie i po suficie.

— Jeli nie chcesz wyjani, jak to zrobie, to mi po prostu powiedz.

— Ju mówi. Skoczya? — Wzi butelk z jej rki i wypi par yków. — Przyssawki. Niezupenie takie, jak ze sklepu, ale zasada ta sama. To urzdzenie pozwala zrozumie, co czuje mucha.

— Przyczepie si do sufitu?

— Mniej wicej. Przyssawki nie utrzymayby mnie, rzecz jasna, przez tyle czasu. Przytwierdziem wic do sufitu trapez za pomoc rub fundamentowych. Pamitam, jak wisiaem nad tymi lnicymi kamykami zaczepiony kolanami. Nie mogem nawet si spoci. Miaem wiertark z wiertem karbidowym opakowan w styropian, by stumi haas. Kiedy ju skoczyem ze szkem, zacza si prawdziwa robota. W woreczku miaem róne kamyki, dokadnie tej wagi, co róne okazy w kolekcji. Zamieniaem je, sztuka po sztuce. Trzeba to byo robi bardzo szybko i pewnie. Wystarczyo zmieni wag na uamek sekundy, by wczy si alarm. Zajo mi to prawie godzin, a krew napyna mi do gowy i palce zdrtwiay. Potem rozhutaem trapez i wyldowaem poza zasigiem systemu alarmowego. Gdy opadem, czuem si tak, jakby igy przeszyway moje nogi. Czogaem si z trudem. To bya najgorsza chwila, tego nie przewidziaem. — Teraz wspominajc, móg si z tego mia. — Siedziaem tam skulony, masujc nogi, by przywróci im czucie, i wyobraaem sobie, e mnie zapi nie dlatego, e nie byem wystarczajco dobry, lecz dlatego, e mi nogi zdrtwiay.

Opierajc gow na morskiej trawie, Adrianne miaa si razem z nim.

— I co zrobie?

— Gdy tylko wyobraziem sobie, e wanie siedz w celi, bardzo szybko i wyjtkowo nieelegancko wyniosem si stamtd na czworakach. Gdy podniesiono alarm, leaem w wannie w hotelu.

Gdy ockn si ze wspomnie i spojrza na ni, Adrianne umiechaa si.

— Brakuje ci tego.

— Bardzo rzadko. — Cisn niedopaek w py wodny. — Przede wszystkim jestem biznesmenem, Addy. Czas byo si wycofa. Spencer, mój obecny przeoony, zbyt czsto nastpowa mi na pity.

— Wiedzieli o tobie wszystko, a jednak ci przyjli.

— Lepszy wilk w zagrodzie, ni na wolnoci. Prdzej czy póniej czowiek staje si nieostrony. Wystarczy jedna pomyka.

Spojrzaa na wzburzone fale.

— Mnie czeka tylko jedna robota i wcale nie mam zamiaru by nieostrona.

Philip nic nie odpowiedzia. Jeszcze troch czasu, jeszcze troch wysiku, i by pewien, e przekona j, by zrezygnowaa. Jeli nic nie wskóra perswazj, pomyli o budowaniu barykad.

— Co by powiedziaa na ma sjest, a potem na witeczny obiad?

— Dobrze. — Wstaa, trzymajc sanday za paski. — Ale teraz ja bd prowadzi.

By moe niemdrze byo robi sobie tyle zachodu, ale nie moga si opanowa. Tak mio byo lee w pachncej kpieli, a potem rozpyla obok pachncego pudru. To byy cile kobiece zabiegi, do których przyzwyczajano j jeszcze w haremie. Dugie, powolne przygotowania sprawiay jej przyjemno, cho spotkanie z Philipem raczej nie mogo by okrelone mianem randki. Wiedziaa, e jednym z waniejszych powodów, dla których tak chtnie j eskortowa, byo to, e chcia j mie na oku. Moga go zapewni, e nie ma ju adnych spraw do zaatwienia na wyspie, ale nie musia jej wierzy. W kadym razie towarzystwo Philipa sprzyjao jej planom. A przynajmniej tak to sobie tumaczya, wybierajc cienk, bia sukni z duym dekoltem na plecach i bardzo szerok spódnic. Powici mu sporo czasu. Tym sposobem nie bdzie si mia na bacznoci, gdy ona wymknie si std... jutro.

Musiaa zrealizowa swój plan, plan, który zacza robi przed dziesicioma laty. Wkrótce po Nowym Roku powróci do Jaquiru. Przypia do uszu klipsy, których kamienie byy równie zimne, jak jej myli, i równie faszywe jak wizerunek, który miaa zaprezentowa swemu ojcu.

Ale dzisiejszego wieczoru bdzie podziwia zachód soca i wsuchiwa si w spokojne szemranie fal.

Kiedy Philip zastuka do drzwi, bya ju gotowa. On take ubrany by na biao, jego koszula odbijaa si bkitn plam od marynarki.

— Spdzanie zimy w klimacie tropikalnym ma swoje plusy. — Musn domi jej nagie ramiona. — Odpocza?

— Tak. — Nie powiedziaa mu, e zrobia krótk wycieczk do „El Grande”, spakowaa swoje rzeczy, zapacia rachunek i wyprowadzia stamtd. Pod jego dotykiem poczua si jak ko jednoczenie spinany ostrogami i zatrzymywany. — Moje myli rzadko wybiegaj poza nastpny posiek, tak jak u wszystkich turystów.

— Dobrze. Zanim wyjdziemy, chc ci co wrczy. — Wycign z kieszeni kryte aksamitem pudeeczko. Tym razem Adrianne cofna si gwatownie.

— Nie. — Jej gos by chodniejszy, ni zamierzaa, ale Philip uj jej do i woy w ni pudeko.

— To nieuprzejmie odmawia przyjcia prezentu witecznego, przynosi to take pecha. — Nie doda, e musia da spor apówk i par napiwków, zanim znalaz jubilera, który zgodzi si otworzy sklep w Boe Narodzenie.

— To nie byo konieczne.

— A musiao by? — odparowa. — Adrianne, kobieta z tak klas jak ty powinna przyj prezent z wdzikiem.

On mia racj, rzecz jasna, a ona zachowywaa si gupio. Otworzya pudeeczko i przygldaa si broszce lecej na biaym atasie. Ona nie ley, pomylaa, tylko si skrada, jak pantera. Broszka wyobraaa czarn panter z poncymi rubinowymi oczami.

— Jest pikna.

— Przypomina mi ciebie. I jest troch podobna do mnie. — Przypi broszk do sukni Adrianne ze swobod mczyzny, przyzwyczajonego do podobnych gestów.

Postanowia potraktowa to lekko i umiechna si.

— Od jednego czowieka-kota dla drugiego? — Odruchowo pogadzia broszk palcami.

— Powiedzmy: od jednej niespokojnej duszy dla drugiej — sprostowa i wsuwajc pudeeczko do kieszeni, uj jej do.

Zamówili homara z rusztu i wytrawne wino, a koo nich przechadzali si mariachis, piewajc pieni o mioci i tsknocie. Ze swojego miejsca przy oknie mogli obserwowa ludzi spacerujcych po falochronie i maych chopców, którzy chcc zarobi par groszy, czaili si przy sznurze taksówek, by otwiera drzwi pasaerom.

Soce zaszo rozlewajc purpurowe blaski, ksiyc wschodzi majestatycznie.

Adrianne zapytaa Philipa o jego dziecistwo, i bya zaskoczona, e nie uchyli si od odpowiedzi ani nie próbowa wykrci si artem.

— Moja matka bya bileterk w kinie. Miaem z tego du korzy, bo zawsze mogem wpa i obejrze kady film, czasem siedziaem przez cay wieczór. Poza tym, wystarczao nam zaledwie na opacenie czynszu za marne dwupokojowe mieszkanie w Chelsea. Mój ojciec pojawi si w jej yciu tylko po to, by mnie spodzi, potem gdy dowiedzia si, e jestem w drodze, znikn.

Zrobio jej si przykro i ju, ju wycigaa rk, by uj jego do, ale uniós swój kieliszek z winem. Waciwa chwila mina.

— To musiao by dla niej trudne. Takie samotne ycie.

— Jestem pewien, e przeya pieko, ale nigdy by po niej tego nie poznaa. Jest urodzon optymistk, typem kobiety, która jest zadowolona z tego, co ma, obojtnie czy to duo, czy mao. Nawiasem mówic, uwielbiaa twoj matk. Kiedy si dowiedziaa, e zaprosiem na obiad córk Phoebe Spring, przez ca godzin robia mi wymówki, e nie zabraem ci do niej.

— Mama potrafia zdobywa ludzkie serca.

— Czy mylaa kiedy, eby pój w jej lady i zosta aktork?

Umiechna si unoszc kieliszek.

— A nie zrobiam tego?

— Zastanawiam si, ile z tego jest gr?

— Gr? — Poruszya domi. — Tyle, ile trzeba. A czy matka wie o twoim... zajciu?

— Masz na myli seks?

Nie by pewien, czy Adrianne odbierze to jako art, ale rozemiaa si i pochylia, tak e wiato wiec odbio si w jej oczach.

— Nie pytam o zajcia uboczne, Philipie, lecz o zawód.

— Ach. No có, o tym si nie mówi. Wystarczy powiedzie, e mamusia nie jest gupia. Chcesz wina?

— Tylko troch. Czy mylae kiedy o zrobieniu jeszcze jednego, ostatniego, nieprawdopodobnego skoku? eby mia co wspomina na stare lata?

— „Soce i Ksiyc”?

— S moje — powiedziaa surowo.

— „Soce i Ksiyc” — powtórzy. Z ciekawoci obserwowa twarz Adrianne. — Dwa wspaniae kamienie w jednym naszyjniku. „Soce” — dwiecie osiemdziesit karatów, diament pierwszej wody, absolutnie czysty, olniewajco biay, i, zgodnie z legend, o bujnej przeszoci. Znaleziony na wyynie Dekanu w szesnastym wieku, mia ponad osiemset karatów. Znalazo go dwóch braci, i — jak w przypowieci Ablu i Kainie _— jeden z nich zabi drugiego, by mie ten kamie. Brata, który przey zamiast wygnania do kraju Nod3, dosigo nieszczcie w kraju rodzinnym. Jego ona i dzieci utony, na pocieszenie zosta mu zimny kamie.

Philip pocign yk, i gdy Adrianne nie zrobia adnej uwagi, wypi swoje wino, potem opróni take jej kieliszek.

— Legenda mówi, e ten czowiek zwariowa i ofiarowa kamie diabu. Cho nie ma pewnoci, czy ofiara zostaa przyjta czy nie, zosta zamordowany, a kamie rozpocz swoj podró. Stambu, Syjam, Kreta i dziesitki innych egzotycznych miejsc, a wszdzie towarzyszyy mu krew, zdrady i morderstwa. A, zaspokoiwszy bogów, dotar do Jaquiru okoo 1876 roku.

— Mój prapradziadek kupi go dla swej ulubionej ony. — Przesuwaa palcem po krawdzi kieliszka. — Za równowarto pótora miliona dolarów. Kosztowaby go wicej, ale kamie mia niedobr reputacj. — Jej do znieruchomiaa. — W tym samym czasie ludzie w Jaquirze umierali z godu.

— Nie by pierwszym wadc, który ignorowa takie rzeczy, ani te ostatnim. — Czeka, obserwujc j, dopóki kelner nie uprztn ich talerzy. — Szlifowa go Wenecjanin, który ze zdenerwowania lub braku wprawy, usun wicej kamienia ni naleao. Odcito mu donie i powieszono na szyi, a potem pozostawiono go na pustyni. Ale kamie przetrwa, poczono go z per, równie staroytn, wyowion z Zatoki Perskiej, idealnie okrg, tak wspania, e sów brak. Lnica, promieniejca jak dwiecie pidziesit karatów ksiycowej powiaty. Jeli diament rzuca ognie, pera arzy si, i legenda mówi, e jej magia walczy z magi diamentu. Razem s jak pokój i wojna, nieg i ogie... — Uniós swój kieliszek. — Albo jak soce i ksiyc.

Adrianne pocigna yk wina, by zagodzi ucisk w gardle. Rozmowa o naszyjniku podniecaa j i jednoczenie wytrcaa z równowagi. Wiedziaa, jak wyglda na szyi matki, i moga sobie wyobraa, co bdzie czua trzymajc go w doniach. Móg mie magiczn si, móg by legend, a ona i tak go zdobdzie.

— Dobrze umiesz lekcj.

— Wiem o „Socu i Ksiycu” tyle samo, co o Koh-i-Noorze4 albo Pitcie5 — kamieniach, które mog podziwia, których mog nawet pragn, ale dla których nie naraabym ycia.

— Kiedy motywem s tylko pienidze lub ch posiadania, mona si oprze nawet diamentom. — Chciaa wsta, ale zapa j za rk. Jego ucisk by silniejszy ni powinien, a w spojrzeniu nawet ladu rozbawienia.

— Kiedy motywem jest zemsta, naley si temu oprze. — Rka Adrianne tylko raz poruszya si w jego doni, potem leaa ju nieruchomo. Samokontrola, moe by zarówno bogosawiestwem, jak i przeklestwem, pomyla. — Zemsta zamiewa umys, nie mona wtedy myle jasno. Zalepienie prowadzi do bdów.

— Ja mam tylko to jedno pragnienie. — wiato wiec zamigotao ukazujc cienie na policzkach. — Miaam dwadziecia lat, by je pielgnowa, by si na nim skupi. Nie kada namitno jest gwatowna, Philipie. Bywa zimna jak lód.

Adrianne wstaa od stou. Philip nie odpowiedzia jej, ale obieca sobie, e nim wieczór si skoczy, dowiedzie jej, i si myli.

1 Marimba — rodzaj ksylofonu; instrument pochodzenia afrykaskiego, rozpowszechniony w Ameryce rodkowej.

2 Enchilada — zwinity w rulon podpomyk, napeniony farszem i polany ostrym sosem.

3 Nod — kraina, „na wschód od Edenu”, dokd zosta wygnany Kain po zabiciu Abla.

4 Koh-i-Noor, czyli Góra wiata. By w posiadaniu radów i ksit indyjskich. Po powstaniu sipajów ofiarowano go królowej Wiktorii. Po kolejnym oszlifowaniu ma 108 karatów.

5 Pitt lub Milioner, znany bardziej pod nazw Regent, przechowywany we francuskim skarbcu koronnym, uznawany za diament o najdoskonalszym szlifie. Po znalezieniu okoo 1700 r. mia wielko 410 karatów. W Londynie oszlifowano go na doskonay brylant o masie 140,5 karatów. Uyty zosta przez Napoleona do ozdoby jego szpady koronacyjnej.

Rozdzia 19

To czowiek, którego trudno okreli, pomylaa Adrianne. Raz by powany, a potem znów — frywolny. Gdy jechali do hotelu, opowiada lekko i zabawnie o wspólnych znajomych. Jakby ten moment w restauracji, gdy uj jej do i spogldajc w oczy Adrianne próbowa nagi jej wol samym tylko spojrzeniem, nigdy nie mia miejsca. Tropikalny wietrzyk pachnia kwiatami, palmy si koysay w ksiycowej powiacie. Rozmowa o naszyjniku i krwi, któr z jego powodu przelano, uleciaa z wiatrem.

Teraz atwo mona byo zrozumie, w jaki sposób wlizn si do grona bogaczy i ulubieców losu. Patrzc na niego nie dostrzegao si wychowujcego si bez ojca ulicznego zodziejaszka z Chelsea. Ani te ostronego, pewnie stpajcego wamywacza. Widziao si tylko kulturalnego, troch znudzonego i czarujcego próniaka. Tymczasem nic z tego nie byo prawd.

Cho wiedziaa o wszystkim, czua si swobodnie. Jego si byo to, e w jednej chwili móg sprawi, i kobieta draa, a w nastpnej — miaa si rozbawiona. Gdy zaparkowali pod hotelem, zrobio si jej przykro, e wieczór skurczy si do spaceru pod drzwi jej pokoju.

— Zirytowaam si, gdy ci tu znalazam — powiedziaa, szukajc klucza w torebce.

— Gdy mnie ujrzaa, bya wcieka. — Wyj klucz z jej rki i woy do zamka.

— Masz racj. — Czua si rozbawiona i odprona. Jedno i drugie mona byo dostrzec w jej umiechu. — Nieczsto zmieniam zdanie, ale dzisiaj bye bardzo miym towarzyszem.

— Ciesz si, e to sysz, bo mam zamiar zosta z tob. — Mówic to, uj jej okie i wszed wraz z ni do rodka.

— Jeli sdzisz, e zaraz pognam przed siebie, by zabra klejnoty St. Johnów, to nie musisz si martwi.

Pooy klucz na toaletce, potem wzi wieczorow torebk od Adrianne i umieci tu obok.

— Moja obecno nie ma nic wspólnego z tymi klejnotami. — Zanim zdya si odsun, pooy rce na jej ramionach, potem agodnie przesun je w dó. W zupenie naturalny sposób splót swoje palce z jej palcami.

— Nie.

Uniós jedn do Adrianne, ucaowa j, potem uniós drug.

— Co „nie”?

Gorcy dreszcz przeszy jej palce. Ignorowa to, czego si nigdy nie chciao, to zupenie co innego, ni opiera si czemu, czego si nagle pragnie.

— Chc, eby sobie poszed.

Trzymajc rk Adrianne w swojej doni, odgarn z jej ramion wosy, muskajc czubkami palców jej nagie plecy. Poczu gwatowne szarpnicie, ale nie wiedzia, które z nich tak zareagowao.

— Odszedbym, gdybym ci uwierzy. Wiesz, e nazywaj ci niezdobyt?

Wiedziaa o tym dobrze.

— Czy dlatego mnie chcesz? Bo trudno mnie zdoby?

— To byby wystarczajcy powód. — Bawi si jej wosami. — Dawniej.

— To mnie nie interesuje, Philipie. Sdz, e wyraziam si jasno.

— Twój talent do kamstwa jest jedn z rzeczy, które najbardziej w tobie podziwiam.

Zblia si, ju by bliej, ni powinien.

— Nie wiem, co jeszcze mog zrobi, by ci przekona, e tracisz czas.

— Nie musiaaby przekonywa, gdyby to bya prawda. Potrafisz spojrze na mczyzn tak, e najgortsza krew stygnie. Nie tak patrzysz na mnie w tej chwili. — Pooy donie na jej karku. Mimo e znieruchomiaa, widzia, jak jej usta, dojrzae, pene, mikkie, rozchyliy si z dreniem. Nawet mczyzna przesycony, odczuby pragnienie na ten widok.

Czua, jak serce skacze jej do garda i tucze si dziko. Jego usta szeptay co przy jej ustach. Powinna go odepchn. To bya samoobrona. Ale zacisna palce na jego koszuli i nie puszczaa. To bya konieczno.

A potem, o dziwo, obok pragnienia pojawi si al.

— Nie mog da ci tego, czego pragniesz. Nie jestem taka, jak inne.

— Nie, nie jeste. — Instynktownie przesun palcami po jej szyi, agodnie, uspokajajco, a jednoczenie jego wargi niszczyy jej samokontrol. — Ale ja nie chc wicej, ni moesz mi da.

Gdy pocaowa j mocniej, jkna. W jej gosie zabrzmiaa rozpacz i zdumienie. Przez chwil, tylko jedn chwil poddaa si. Jej ciao przylgno do jego ciaa, usta rozchyliy si, jej serce si otworzyo. Przez mgnienie oka zobaczy pikno, hojno tak przytaczajc, e by wstrznity.

Zaraz potem odsuna si od niego.

— Philipie, wiem, co o mnie mówi, ale to tylko pozory. Te sprawy mnie nie interesuj. — Splota mocno palce, by opanowa drenie rk.

— Moe tak byo. — Znowu pooy rce na jej ramionach. — Do dzisiaj.

Adrianne bya dumna. Pozwolio jej to przetrwa trudne czasy. I dziki temu moga mówi dalej bez cienia wstydu.

— Nigdy nie byam z mczyzn. Nigdy tego nie chciaam.

— Wiem. — Odwrócia si do niego znowu, tak jak tego pragn. — Zrozumiaem to tego ranka, gdy opowiedziaa mi o swym ojcu, o tym, co zaszo pomidzy nim i twoj matk. Nie mog powiedzie nic, co mogoby zatrze tamte wspomnienia, ani zagodzi twój ból. Chc ci tylko powiedzie, e to wcale nie musi, nie powinno tak wyglda.

Pogaska jej policzek. To bya trudna próba w równym stopniu dla niego, jak i dla niej. Zamkna oczy, chonc jego dotyk, wstrzs i pragnienia, jakie wywoywa. Zawsze bya kobiet, która wiedziaa czego chce i jakie jest jej przeznaczenie. Dzi, jak si zdawao, Philip sta si czci jej losu.

— Boj si.

Wysun z jej wosów dwa grzebyki z koci soniowej.

— Ja te.

Otworzya oczy ze zdumienia.

— Nie wierz. Czemu miaby si ba?

— Bo jeste dla mnie wana. — Odoy grzebyki na toaletk i zanurzy palce w jej wosach. — Bo to jest wane. — Przycign j do siebie agodnie, pamitajc o tym, jaka jest krucha. Bya w niej wraliwo i sia, i to sprawiao, e musia nad sob panowa. — Moemy si nad tym zastanawia przez ca noc, Addy. Albo moesz pozwoli, bym ci kocha.

Nie byo wyboru, nigdy go nie miaa. Adrianne wierzya w przeznaczenie. Los chcia, by opucia Jaquir, i los chcia, by tam powrócia. Musiaa spdzi t noc, cho t jedn noc, z Philipem, by si dowiedzie, co sprawia, e kobiety oddaj mczyznom swoje serca i swoj wolno.

Oczekiwaa wybuchu namitnoci. Rozumiaa, e to sza, który zmusza mczyzn do szukania zaspokojenia. Wiedziaa duo o seksie, zarówno z cakiem otwartych rozmów w haremie, jak i romantycznych pogawdek na herbatkach. Kobiety byy równie wygodniae, jak mczyni, cho nie zawsze mogy ten gód zaspokoi. Seks, który zapamitaa z dziecistwa, to pltanina rk i nóg, odgosy i poruszenia, które powinna skrywa ciemno.

Kiedy usta Philipa znowu zbliyy si do jej ust, gotowa bya si podda.

Ale to by tylko cie pocaunku, municie, odwrót, przelotne dotknicie. Zaskoczona otworzya oczy i stwierdzia, e Philip j obserwuje.

Zobaczy jej zmieszanie i podanie rosnce z minuty na minut, gdy bawi si jej ustami. Nie byo w tym zachannoci, chci posiadania. Nie tym razem. Nie z Adrianne. Cae dowiadczenie, jakie zdoby, cierpliwo, któr w sobie rozwin, mia wykorzysta tej nocy. Zanurzy donie w jej wosach, nie chcc niczego przypiesza.

Dlatego nie zesztywniaa, gdy dotkn jej skóry. Jej ciao zdawao byo gotowe przyj jego pieszczot. Zrzuci z siebie marynark i Adrianne nie wahajc si ju przesuna donie po jego ramionach, po plecach. Nie moga si doczeka, by móc robi to, co on. Rozpia wic jego koszul, by dotkn ukrytego pod ni ciaa.

W odpowiedzi na jej dotyk zaczerpn tchu. Usta Philipa stay si bardziej natarczywe, jego serce bio gwatowniej. Usyszaa, e co mrukn, ale nie zrozumiaa jego proby, by si nie pieszy. Nie wiedziaa, ile kosztowao go to, e rozbiera j ostronie, dotyka jej agodnie, cho pragn sign po ni chciwie. Obnaona zadraa tylko raz. Szelest sukni opadajcej do jej stóp zabrzmia w jego uszach jak huk gromu.

Skóra Adrianne lnia w bladej powiacie ksiyca, który srebrzy koce jej wosów, opadajcych na piersi. Philip pozna ju, co to pragnienie, ale nie wiedzia, e moe by tak gwatowne — tak gwatowne, e rce mu dray, gdy zrzuca koszul, tak gwatowne, e gardo mia cinite, gdy kad j na óku.

Adrianne pragna w swym yciu wielu rzeczy. Ale zawsze dobrze wiedziaa, jak je osign, cel te by wyranie okrelony. Bezpieczestwo, dobre imi, odwet. Teraz zrozumiaa, e niektóre pragnienia przypominaj popltane cieki, prowadzce do wielu miejsc przeznaczenia. Baa si, ale ju nie Philipa. Lkaa si teraz samej siebie, i ceny, jak skonna bya zapaci, by czu to, co czua w tej chwili.

Pokaza jej, jak pon, spala si powoli — i cigle pragn tego aru. Syszaa swoje drce westchnienie, gdy jej ciao, tak dugo pozbawione tej przyjemnoci, napryo si, zadrao i ulego. Bya w tym rozpalajca namitno, podniecajca czuo i poznanie, obalajce dawno ugruntowane przekonania.

Philip bra, tak jak si tego spodziewaa, ale i dawa. Nie czua bólu. Bya pewna, e go nie uniknie. Jego rce przesuway si po jej ciele jak woda. Gdy jego usta przylgny do piersi Adrianne, a jej ciao wygio si w odpowiedzi, czua tylko rozkosz. Fale rozkoszy.

Pachniaa jak jedwab przesycony tajemnicz woni. To wystarczao, by doprowadzi mczyzn do szalestwa. Dotykaa go, ale z ostronoci. Cho reagowaa tak, jak to sobie wymarzy, czu w niej nadal napicie. Wspinaa si na szczyt, ale wiedzia, e jeszcze nie jest gotowa. Co j powstrzymywao, by moe lk przed cen, jak przyjdzie zapaci. Gdzie silna rozkosz, tam równie silna podatno na zranienie. Philip nakry usta Adrianne swoimi ustami. Jej wargi rozchyliy si, jej jzyk niemiao rozpocz taniec.

Ten smak by dla niej nowy, a jednak... znajomy. Dotyk ciaa, które poruszao si, dopasowywao, lizgao po jej ciele, nie by obcy ani przeraajcy, jak si tego spodziewaa. Nie poczua si zniewaona, wbrew oczekiwaniom, gdy dotkn j tam, gdzie nie dotyka jej aden mczyzna.

A potem byy inne, wicej ni rozkoszne wraenia, wicej ni atwe odkrycia. Oddech Adrianne sta si pytki, zacza walczy o kady dech. Skóra, wyczulona gaskaniem, rozpalia si tak, e nawet powiew wiatru, wpadajcy przez otwarte okno, nie przynosi ulgi. Bezsilno. Przysigaa, e nigdy nie bdzie czua bezsilnoci z powodu mczyzny. Walczya z ni, z nim, a ar narasta, skupia si, a potem rozprzestrzenia w jej ciele.

Czua ból, ale nie przypomina jej bólu, który znaa. Walczya z nim, ale i o niego. Zacisna palce na przecieradach, rozpaczliwie próbujc zachowa równowag.

Philip powoli przesun do po jej udzie ku górze, czujc drenia kadego minia. Odkry, e jest gorca i wilgotna. Bya chwila oporu, wstrzymania oddechu, gdy wraenie narastao. Jej ciao na moment zesztywniao, potem, z nieoczekiwanym jkiem wyzwolenia, rozlunio si.

Znalaza si w puapce, spragniona kadego wraenia, rozpaczliwie oczekujca wszystkiego, czego móg j nauczy. Krew ttnia w niej gorca, szybka, tu pod skór, gdy owina si wokó Philipa. Obejmujc go, obejmowaa wolno. I ufno. Otwieraa si chonc uczucia, tak jak Philipa.

Kiedy wsun si w ni, oboje poczuli wstrzs i rozkosz. Philip nie by w stanie wyzna Adrianne, e w chwili, gdy jej ciao owino si wokó niego, czu si bardziej bezbronny ni kiedykolwiek, i bardziej skonny do ryzyka.

Potem leaa obok niego spokojnie. To nie powinno mie a takiego znaczenia. Nic nie mogo ulec zmianie. Wiedziaa, e to gupota czu inaczej. W kraju rodzinnym kobieta w jej wieku od dawna by bya matk, a gdyby Bóg zechcia, miaaby ju dzieci. To, co zdarzyo si dzisiejszej nocy, byo po prostu spraw naturaln. Kobieta zostaa stworzona, aby dawa mczynie rozkosz i synów.

Mylaa teraz, jak kobieta z Jaquiru! Uwiadomia to sobie, czujc w ustach gorycz, która zastpia smak lecego obok niej mczyzny. Chciaa si odsun, moe nawet ucieka. A wtedy otoczyo j rami Philipa.

Oparty na okciu, przyglda si jej twarzy. Wci kryy si w niej tajemnice, i — mimo blasku zaspokojenia — rozterki, których nie potrafi poj.

— Czy sprawiem ci ból? — To nie bya jego pierwsza myl, ale, podobnie jak Adrianne, nie chcia dzieli si swymi sekretami.

— Nie, oczywicie, e nie.

Dotkn jej policzka. Nie odsuna si, ale nie zareagowaa na dotyk. Poniewa jej skóra bya chodna, podcign wyej okrycie, czekajc, by Adrianne co powiedziaa, zdradzia, co czuje lub czego pragnie. Cisza przecigaa si, stawaa si coraz trudniejsza do zniesienia.

— Wiesz, e mnie nie zapomnisz — mrukn. — Nie zapomina si pierwszego kochanka.

Te sowa byy wystarczajco brutalne, by wyczua, e Philip próbuje opanowa gniew, nie zrozumiaa jednak, i poczu si zraniony.

— Nie, nie zapomn ci.

Obróci j tak, e leaa na nim, jej wosy opady jak kurtyna. Ich oczy spotkay si. Kryo si w nich wyzwanie, zrozumiane i przyjte.

— Chciabym mie pewno — rzek, i przybliy usta do jej warg.

Gdy si zbudzia, soce stao ju wysoko. W ciele czua ból, przytumiony i w pewien sposób przyjemny, przypominajcy wydarzenia minionej nocy. Miaa ochot si umiechn, wtuli w óko, rozkoszowa nowym dowiadczeniem jak sakiewk pen najwspanialszych diamentów. Ale nadal jaka jej czstka gboko ukryta, wierzya, e ulego kobiety w ou oznacza cakowite podporzdkowanie.

Philip spa u jej boku. Nie sdzia, e zostanie na noc ani e bdzie trzyma j w objciach przez cay czas. Nie wiedziaa te, jak mio jest lee w ciemnoci i wsuchiwa si w jego równy oddech. Uwiadomia ju sobie, e lubi patrze na jego twarz w wietle poranka.

Tkliwo. To wanie czua, z tym walczya. Miaa ochot pogaska Philipa po policzku, zanurzy palce w jego wosach. Tyle przyjemnoci mogo da takie dotknicie, jak gdyby to, co zdarzyo si w nocy, byo prawdziwe i wane.

Ostronie zacza zblia do do jego twarzy. Zdya tylko musn policzek Philipa czubkami palców, gdy jego oczy otwary si nagle. Adrianne gwatownie cofna do.

Philip mia wyjtkowo szybki refleks. Otoczy palcami nadgarstek dziewczyny i przycign jej do do ust.

— Dzie dobry.

— Dzie dobry. — Zaenowanie. Czua mieszne, przykre zaenowanie. — Spalimy duej, ni zamierzaam.

— Po to s wakacje. — Gadkim ruchem wsun si na ni i wtuli twarz w jej szyj. — I inne rzeczy.

Adrianne przymkna oczy. Trudno, o wiele trudniej ni sdzia, byo zwalczy potrzeb dawania. Jeli to moliwe, pragna go teraz bardziej, ni w nocy. W mioci, tak jak to si dzieje z naogami, apetyt rós w miar jedzenia.

— Zjadby co? — spytaa, usiujc zachowa lekki ton.

Dotkn lekko ustami jej warg i odsun si.

— Godna?

— Jak wilk.

— Mam zadzwoni po obsug?

— Tak... nie — powiedziaa Adrianne i od razu poczua niech do siebie z powodu tego podstpu. — Chciaabym teraz wzi prysznic i przebra si, i pomylaam, e moglibymy potem troch nurkowa, popyn do Palancar.

— Wynaja ju ód?

— Jeszcze nie.

Gdy Philip usiad, Adrianne odsuna si, tylko odrobin, by ich ciaa nie dotykay si.

— Moe ja to zaatwi? Te wezm prysznic i spotkamy si w restauracji za godzin. Moemy wypyn po niadaniu.

— Doskonale. — Umiechna si z przymusem. — Musz zadzwoni do Celeste, mog si troch spóni.

— Byle nie za bardzo. — Pocaowa j, a poniewa Adrianne odczuwaa ju skruch, woya w ten pocaunek ca dusz. Mruczc z zadowolenia, obj j mocniej. — Czowiek moe y bez jedzenia wiele dni.

W jej miechu by zaledwie lad napicia.

— Ale nie ja.

Adrianne zostaa sama. Podcigna kolana i opara na nich gow. To nie powinno bole. Robienie tego, co konieczne, nie powinno sprawia bólu. Ale sprawiao. Odrzuciwszy na bok pociel, wstaa szybko i zacza si ubiera.

Philip darowa jej dodatkowy kwadrans, siedzc przy oknie restauracji i obserwujc czcicieli soca smarujcych si olejkiem do opalania. Zna kobiety, które nie ceniy czasu. Ale wiedzia, e Adrianne do nich nie naley. Opanowujc zniecierpliwienie, posiedzia jeszcze troch nad drug filiank kawy. Czowiekowi psuje si humor, gdy zaczyna liczy minuty. Wzi do rki ró, któr pooy wczeniej przy jej nakryciu. By w zym nastroju.

Ubiegej nocy dowiadczy czego wicej ni namitnoci i zaspokojenia. Co zmienio si w nim bezpowrotnie. Nie szuka, nie chcia nawet szuka kogo, kto równie idealnie do niego pasowa. Ale nie byo ju odwrotu. To samo dotyczy Adrianne, pomyla, zapalajc papierosa. Moga sobie wyobraa, e powróci do ycia, jakie prowadzia, zanim go spotkaa — ale mia zamiar udowodni jej, e jest w bdzie.

Podj wreszcie decyzj, by moe po raz pierwszy w yciu nie myla przy tym o sobie, o zysku. I, do jasnej cholery, nie mia zamiaru zmarnowa reszty poranka na czekanie, a bdzie móg zacz przekonywa Adrianne, e jest to decyzja waciwa.

Rozgniót papierosa, niedopaek arzy si jeszcze w popielniczce, gdy Philip wyszed z restauracji. Czu si niepewnie, zanim jeszcze dotar do drzwi pokoju Adrianne. Zakochany gupiec, pomyla sobie z duym niesmakiem. Zastuka goniej ni wypadao, potem — gdy nikt nie odpowiedzia — spróbowa otworzy drzwi. Byy zamknite, ale w kieszeni mia swój klucz, kart kredytow i cienk monet. Nie raczy nawet rozejrze si dookoa, natychmiast wzi si do roboty.

Gdy otworzy drzwi, ju wiedzia wszystko. Klnc podszed do szafy. Otworzy j. Bya pusta, pozosta w niej tylko zapach perfum Adrianne. Na toaletce znalaz lady pudru, ale buteleczki i tubki znikny.

Zatrzasn drzwi szafy, potem wcisn rce do kieszeni. Przez chwil czu tylko wcieko i bezradno. Cho nie by czowiekiem gwatownym, przez chwil rozumia, e mona rozkoszowa si myl o morderstwie. Opanowa si, podszed do telefonu i zadzwoni do recepcji.

— Kiedy si wyprowadzia Lara O'Conner? — Czeka, marzc o przemocy i odwecie. — Czterdzieci minut temu? Dzikuj.

Niech ucieka, pomyla, odkadajc suchawk. Nie ucieknie daleko.

Gdy Philip oddawa si mylom o zemcie, Adrianne zapinaa pasy przed startem. Oczy miaa ukryte za ciemnymi okularami. Nie byy zaczerwienione. Nie pozwolia sobie na zy. Ale kry si w nich al. Bdzie zy, pomylaa. I pójdzie swoj drog — tak, jak ona to zrobi, jak musiaa to zrobi. W jej yciu nie byo miejsca na uczucia, jakie w niej budzi. Dopóki nie zdobdzie „Soca i Ksiyca”, w jej yciu bdzie wana tylko zemsta.

Rozdzia 20

W Londynie pada nieg. Ulice pokrywaa szara breja. Przy krawnikach tworzya wysokie, czarne jak wgiel wzgórki. Ale na dachach nieg by równie nieskalany jak w odlegych górskich dolinach i poyskiwa w blasku bladego soca. Silny wiatr szarpa okryciami i zrzuca kapelusze z gów przechodniów, którzy poruszali si szybko, zgarbieni, przytrzymujc kad zagroon cz ubrania. Taki chód przenika do szpiku koci i nasuwa myl o piwie z korzeniami. Kilka godzin temu Philip grza si jeszcze w meksykaskim socu.

— Jest ju herbata, kochanie. — pieszc si z przyzwyczajenia, Mary Chamberlain wesza do przytulnego saloniku. Philip odwróci si od okna i wzi od niej obadowan tac. Byy tam wszystkie smakoyki jego dziecistwa. Mimo zego humoru musia si umiechn. Mary zawsze próbowaa go rozpieszcza, kiedy moga sobie na to pozwoli, a nawet wtedy, gdy nie miaa na to rodków.

— Starczyoby dla caej armii.

— Powiniene poczstowa czym swego gocia, kiedy tu przyjdzie. — Zaja miejsce przy stoliku, uniosa imbryczek i nalaa herbaty. Zastawa bya z piknej minieskiej porcelany malowanej w bladoróowe róe i zote licie. Mary czua si bardzo dostojnie, gdy jej uywaa. — Mylaam, e zanim przyjdzie, moglibymy wypi troch herbaty i pogada.

Dolaa sporo mietanki do filianki syna i przypomniaa sobie, e nie uywa cukru od dwunastego roku ycia. To zdumiewajce, e Philip jest ju po trzydziestce. Sama nie czua si o wiele starzej. Jak kada matka uwaaa, e syn jest za chudy i pooya przed nim na talerzyku dwa ciastka z biaym lukrem.

Zadowolona, zamieszaa yeczk solidn porcj cukru w swojej filiance. Nie mogo by nic lepszego od sodkiej, gorcej herbaty w zimowe popoudnie.

— Przyjemnie, prawda?

— Hmmm?

— Wypij herbat, kochanie. Podró z jednej strefy klimatycznej do drugiej, to zawsze szok dla organizmu. — Prdzej, czy póniej i tak dowie si, co go naprawd niepokoio.

Philip speni automatycznie polecenie, przygldajc si matce nad krawdzi filianki. Ostatnimi laty przybraa na wadze. Do twarzy jej z tym, pomyla. Bya zbyt chuda w czasach jego dziecistwa. Obecnie twarz miaa przyjemnie zaokrglon, a jeli jej cera stracia modziecz wieo, zastpi j blask dojrzaej kobiecoci. Miaa kilka zmarszczek, ale spowodowanych w równym stopniu wiekiem, co miechem. Mary zawsze bya mieszk. Jej oczy miay kolor czystego, niewinnego bkitu.

Philip nie odziedziczy urody po matce, lecz po czowieku, który na krótko pojawi si w jej yciu. Gdy by dzieckiem, niepokoio go to do tego stopnia, e przyglda si kademu mczynie, od listonosza do ksicia-maonka, w poszukiwaniu podobiestwa. Do dzisiejszego dnia nie by pewien, co by zrobi, gdyby takie podobiestwo odkry.

— Zmienia uczesanie.

Mary poprawia wosy. By to gest niewiadomie kokieteryjny.

— Tak. Jak ci si podoba?

— Jeste pikna.

Zamiaa si, gonym, gbokim, penym zadowolenia miechem.

— Mam nowego fryzjera. Nazywa si pan Mark. Pan Mark, wyobraasz sobie? — Przymkna oczy i zlizaa z palców odrobin lukru. — Tak sympatycznie artuje, e po prostu koniecznie trzeba mu da duy napiwek. Dziewczta szalej za nim, ale myl, e bardziej interesuj go inne... praktyki.

— Religijne?

Oczy Mary zamiay si. Jej Phil by zawsze spryciarzem.

— Tak. A teraz... — Odstawiwszy filiank, umiechna si. — Opowiedz mi o wakacjach. Mam nadziej, e nie pie tam wody. Syszy si o takie okropne historie. Dobrze si bawie?

Philip pomyla o pezaniu w przewodach wentylacyjnych, ukrywaniu w szafie i Adrianne.

— Chwilami.

— Nie ma nic przyjemniejszego, ni zimowy urlop w tropikach. Pamitam, jak polecielimy razem na Jamajk w rodku lutego. Czuam si jak dama.

To bya korzy uboczna z kradziey kolekcji de Marco.

— I nie dawaa spokoju tubylcom.

— Mylaam, e postpuj, jak prawdziwa angielska matrona. — Mary zachichotaa, nie potrafia zbyt dugo zachowa powagi. — Mam ochot wybra si w podró statkiem. Moe na wyspy Bahama. — Spojrzaa na Chauncy'ego, tustego, leniwego kocura, którego przygarna przed wielu laty. Zanim zdy wskoczy na tac, nalaa mu mietanki na spodek. — Zaprosi mnie ten uroczy pan Paddington.

— Co? — Philip gapi si na ni, zaskoczony. U ich stóp kot chepta chciwie mietank. — Znowu do tego wracasz?

— Mówi, e zastanawiaam si nad podró na wyspy Bahama z panem Paddingtonem. Chauncy, arok z ciebie. — Pooya spory kawaek ciastka na spodek. Kot pochon je od razu.

— Chcesz si wybra w podró statkiem z tym starym, obudnym rozpustnikiem? To mieszne.

Mary zastanawiaa si, czy nie wzi nastpnego ciastka.

— Pan Paddington jest bardzo szanowanym czonkiem spoeczestwa. Nie bd guptasem, Phil.

— Nie mam zamiaru patrze spokojnie, jak kto uwodzi moj matk na penym morzu.

— Wspaniay pomys. — Pochylia si i z umiechem poklepaa syna po doni. — W kadym razie, nie mógby na to patrze. No, dlaczego nie powiesz mi, co ci naprawd niepokoi? Mam nadziej, e chodzi o kobiet.

Philip mia ju do herbaty i ciastek, wsta i zacz chodzi po pokoju. Jak zwykle, Mary obwiesia choink wszystkimi ozdobami, jakie jej wpady w oko. Nie byo w tym adnego porzdku. Umiecia na drzewku wszystko, od renifera z plastyku do porcelanowego anioa. Philip bawi si pasemkiem anielskich wosów.

— To tylko interesy.

— Nigdy nie widziaam, by ci tak nosio z powodu interesów. Czy to chodzi o t mi dziewczyn, z któr rozmawiaam przez telefon? O córk Phoebe Spring? — Gdy Philip rozerwa pasemko anielskich wosów, Mary nieomal zatara rce. — Och, to wspaniale.

— Nie ma w tym nic wspaniaego, wic moesz przesta nadstawia uszu, nie sycha marsza weselnego. — Opad na krzeso. — Z czego si miejesz?

— Myl, e jeste zakochany. Nareszcie. Jakie to uczucie?

Philip patrzy spode ba na swoje nogi, opanowa pokus, by kopn kota.

— Okropne.

— Doskonale. Tak wanie by powinno.

Nie móg si powstrzyma od miechu.

— Zawsze mnie pocieszysz, mamusiu.

— Kiedy j poznam?

— Nie wiem. S pewne trudnoci.

— Oczywicie, e s. Powinny by. Tak wanie wyglda prawdziwa mio.

Wtpi, czy jaka mio musiaa si upora z problemem dwustuosiemdziesiciokaratowego diamentu i bezcennej pery.

— Powiedz mi, co wiesz o Phoebe Spring.

— Och, bya olniewajca. Nie ma dzi nikogo, kto mógby si z ni równa, z jej urokiem, z... wygldem. — Westchna na to wspomnienie. Kiedy marzya, e zostanie aktork, gwiazd. Potem urodzi si Philip i musiaa zadowoli si sprzedawaniem biletów do kina, zamiast wystpowa na ekranie. Nie pomylaa nawet, by tego aowa. — Wiesz, wikszo gwiazd filmowych wyglda dzisiaj cakiem zwyczajnie, moe troch adniejsi, troch bardziej zadbani — ale tak moe wyglda kady, jeli si postara. Phoebe Spring nigdy nie bya przecitna. Zaraz ci co poka.

Poderwaa si i przesza szybko do drugiego pokoju. Philip sysza, jak przetrzsa pudeka. Co upado. Potrzsn tylko gow. Matka bya kolekcjonerk, nigdy niczego nie wyrzucaa. Chowaa kolorowe szkieka, cinki materiau, miaa pene póki solniczek i szuflad wypchan starymi biletami do kina.

W ich mieszkaniu w Chelsea parapety okienne zastawione byy zwierztkami z gipsu. W pokoju nie wolno byo trzyma zwierzt, wic Mary radzia sobie w ten sposób. Philip pamita, jak starannie wycinaa i przyklejaa podobizny znakomitoci, od rodziny królewskiej do najpopularniejszych gwiazd filmowych. Zastpoway one tradycyjny album rodzinny kobiecie, która miaa tylko siebie i maego chopca.

Mary wesza do pokoju, zdmuchujc kurz z wielkiej czerwonej ksigi z wycinkami.

— Wiesz, e zawsze robiam albumy powicone ulubionym osobistociom.

— Twoje albumy z gwiazdami.

— Tak. — Mary usiada i otworzya album. Kiedy Chauncy wyldowa na nim, cmokna z dezaprobat i agodnie zestawia kota na podog. — To jest Phoebe Spring. Spójrz, to zdjcie zrobiono chyba na premierze jej pierwszego filmu. Miaa najwyej dwadziecia lat.

Philip zbliy si do matki i przysiad na porczy krzesa. Kobieta ze zdjcia opieraa do na ramieniu mczyzny, ale nikt nie zwróciby na niego uwagi. Tylko na ni. Miaa na sobie bajecznie byszczc kreacj ozdobion cekinami, ciemne, gste wosy opaday jej na ramiona. Nawet czarno-biae zdjcie oddawao ich poysk. Oczy Phoebe byy niewinne, spojrzenie pene ycia, a jej ciao byo kuszc obietnic.

— Ten film zrobi z niej gwiazd — mówia Mary, przerzucajc stronice. Byy tam inne zdjcia, jedne robione w studiu fotograficznym, inne z ukrytej kamery. Na kadym z nich Phoebe bya pikna. Ze wszystkich zdj, nawet z tych poókych ze staroci, promieniowaa zmysowo. Do nich doczone byy wycinki z plotkami, które Mary wyszukiwaa w magazynach filmowych i gazetach ilustrowanych. Pogoski o romansach Phoebe z partnerami filmowymi, producentami, reyserami, politykami.

— Patrz, to zrobiono na rozdaniu Oscarów, kiedy otrzymaa nominacj do tej nagrody za rol w „Dziecku jutra”. Szkoda, e go nie dostaa, ale towarzyszy jej Cary Grant, a to co znaczy.

— Widziaem ten film. Zakochaa si w nieodpowiednim mczynie, urodzia mu dziecko i musiaa walczy o prawo opieki z nim i jego bogat rodzin.

— Zawsze, gdy to ogldaam, tonam we zach. Bya taka dzielna i tak le traktowana. — Mary westchna i odwrócia stron.

Byo te zdjcie Phoebe w sukni z jasnego, sztywnego atasu, wdzicznie dygajcej przed królow, potem inne, na którym taczya z ciemnowosym mczyzn o ostrych rysach twarzy, ubranym w smoking. Mary nie musiaa mówi Philipowi, e by to ojciec Adrianne. Oczy, rysy, karnacja — mówiy same za siebie.

— A to?

— To jej m. Król Abdu jaki tam. Wiesz, Phoebe miaa tylko jednego ma. Och, wszystkie gazety i magazyny o tym pisay. Jak spotkali si tu, w Londynie, gdy krcia „Biae róe”. Jak zakochali si w sobie od pierwszego wejrzenia. Przysya jej codziennie dwa tuziny biaych ró, po kilku dniach apartament w hotelu przypomina cieplarni. Wykupywa wszystkie miejsca w restauracji, by mogli je obiad sam na sam. A to, e by królem, dodawao jeszcze wszystkiemu romantyzmu.

Mimo e Mary bya tylko widzem, jeszcze teraz, po upywie ponad wierwiecza, zy napyny jej do oczu.

— Ludzie wspominali Grace Kelly i Rit Hayworth, wreszcie Phoebe porzucia kino i wysza za niego. Wyjechaa, hen, daleko, do tego malekiego pastewka. — Mary podkrelia swoje sowa ruchem rki.

— Do Jaquiru.

— No wanie. To byo jak w bajce. Mam tu lubne zdjcie Phoebe. Wyglda jak królowa.

Suknia bya jak marzenie, uszyta z wielu warstw koronki i kilometrów jedwabiu. Pod tiulowym welonem wosy Phoebe lniy ognicie. Promieniaa ze szczcia, bya wzruszajco moda. Trzymaa narcze biaych ró. A jej szyj, mienic si, rzucajc skry, niemal przepalajc na wylot fotografi, zdobi synny klejnot „Soce i Ksiyc”.

Diament i pera zawieszone na cikim, podwójnym acuchu ze zota. Oprawa bya staromodna i olniewajca.

Mimo e Philip odszed z zawodu, poczu, e swdz go palce, a puls przypiesza. Trzyma ten naszyjnik w doniach, mie go na wasno, choby przez chwil — to jak gdyby miao si na wasno cay wiat.

— Po lubie niewiele o nich mówiono, rzadko pojawiay si zdjcia. Jaki tamtejszy obyczaj zakazuje fotografowania. Mówiono, e Phoebe spodziewa si dziecka, potem, e urodzia dziewczynk. To musi by twoja Adrianne.

— Tak.

— Ludzie jaki czas gadali, potem coraz mniej mona byo o Phoebe przeczyta, a par lat póniej pojawia si z córk w Nowym Jorku. Wydaje si, e maestwo nie byo udane, wic w kocu opucia ma, by wróci do domu i zaj si swoj karier. Ukaza si wtedy wywiad, ale nie powiedziaa w nim wiele, poza tym brakowao jej aktorstwa.

Mary odwrócia stron i znalaza nastpne zdjcie. Ta Phoebe bya wci pikna, ale wieo i blask znikny. Zastpiy je napicie i nerwowo. Obok niej staa Adrianne. Moga mie najwyej osiem lat, bya drobna jak na swój wiek. Staa prosto, patrzya w obiektyw, ale jej oczy byy bardzo czujne. Trzymaa mocno matk za rk — a moe to Phoebe czepiaa si jej kurczowo.

— Jakie to smutne. Phoebe ju nigdy nie nakrcia naprawd dobrego filmu. Tylko takie, w których si rozbieraa, i tak dalej. — Mary przerzucia kilka stron, bya tam inna Phoebe, ze zmarszczkami wokó oczu, w gboko wycitej sukni, odsaniajcej jeszcze gadkie piersi. Bya apatyczna, na jej twarzy widnia rozpaczliwy umiech. Trudno jest odzyska wieo. — Pozowaa do aktów w magazynach dla panów. — Mary zmarszczya brwi, nie bya wcale skromnisi, ale wszystko ma swoje granice. — Miaa romans ze swym agentem, midzy innymi. Mówiono jednak, e interesuje si on jej córk. Co obrzydliwego, w jego wieku!

Philip poczu skurcz w odku.

— Jak si nazywa?

— Nie pamitam. Ale gdzie tu musi to by.

— Czy mog wzi ten album ze sob?

— Oczywicie. Czy to ma znaczenie, Phil? — Pooya do na jego rce, gdy zamkn album. — To, kim byli jej rodzice, nie powinno mie wpywu na sprawy uczu.

— Wiem o tym. — Ucaowa policzek matki. — Ona powinna to wiedzie.

— Dopisao jej szczcie, ma ciebie.

— Tak. — Umiechn si i znów j ucaowa. — Wiem o tym.

Gdy odezwa si dzwonek, Philip spojrza na zegarek.

— To na pewno Stuart, punktualny, jak zawsze.

— Czy mam zrobi wie herbat?

— Ta w czajniczku wystarczy — powiedzia, idc do drzwi. — Witaj, Stuarcie.

Stuart wszed do rodka, nos i policzki mia zaczerwienione od mrozu.

— Obrzydliwie zimno. O zmroku znowu bdzie pada nieg. Pani Chamberlain — uj podan do i poklepa j — mio pani widzie.

— Filianka herbaty na pewno pana rozgrzeje, panie Spencer. Phil panu naleje. Niestety, mam par spraw do zaatwienia. — Narzucia na siebie czarne futro z norek, które dostaa od syna na Gwiazdk. — Jeli bdziecie mieli ochot, w spiarni s jeszcze ciastka.

— Dzikuj, mamusiu. — Philip zapi konierz jej futra. — Wygldasz jak gwiazda filmowa.

Nic nie mogo sprawi jej wikszej przyjemnoci. Uszczypna go w policzek i wysza.

— Urocza kobieta z twojej matki.

— Tak. Zamierza si wybra na wycieczk statkiem z pewnym handlarzem warzyw.

— Z handlarzem warzyw? No có. — Spencer zoy paszcz, przerzuci go przez porcz krzesa, podszed do stolika i nala sobie filiank herbaty. — Na pewno bdzie rozsdna. — Mylaem, e jeste na urlopie.

— Jestem.

Spencer uniós brwi. Uniós jej jeszcze wyej, gdy Philip wycign papierosa.

— Mylaem, e rzucie palenie.

— Rzuciem.

Spencer wrzuci do filianki plasterek cytryny.

— Zdaje si, e czas, abym ci opowiedzia o Paryu.

Cho Philip by doskonale poinformowany o wszystkim, usiad i przygotowa si na opowie.

— Jak podejrzewae, celem bya hrabina. Mielimy w rodku agentk, udajc pomoc kuchenn, i dwóch ludzi na zewntrz. Nasz obiekt musia co wyczu, bo troch si popieszy. Wczy alarm. Pierwszy raz mu si to zdarzyo.

Philip powtórnie napeni filiank i spojrza gronie na Chauncy'ego.

— Rzeczywicie.

— Nasi agenci widzieli go przelotnie, te po raz pierwszy, ale opis jest, w najlepszym razie, niejasny. Obaj agenci twierdz, e musi by rodowitym paryaninem, tak jak szczur z tamtejszych kanaów. Ale moe mówi tak, bo im uciek.

— A klejnoty hrabiny?

— Bezpieczne. — Spencer westchn z zadowoleniem. — Zepsulimy mu robot.

— Moe nawet wicej. — Philip poda mu ciastka. Spencer waha si chwil, potem odama kawaek. — Dotary do mnie pewne pogoski.

— Na przykad?

— To mog by tylko plotki, ale nadstawiaem uszu. Wiesz, e nasz obiekt ma wspólniczk?

— Kobiet? — Spencer zapomnia o ciastku i sign po notes. — Nic nie wiemy o kobiecie.

Philip strzsn popió z papierosa.

— Dlatego mnie potrzebujesz, kapitanie. Nie znam jej nazwiska, ale jest ruda, niezbyt surowych obyczajów, a rozumu wystarcza jej na wykonywanie jego polece. — Musia si umiechn na myl, jak ten opis rozzociby Adrianne. — W kadym razie rozmawiaa z moim informatorem. — Przewidujc pytanie Spencera uniós do. — Wiesz, e nie mog ci nic wicej powiedzie, Stuarcie. Taka umowa, od samego pocztku.

— Bardzo auj. Kiedy pomyl, e mógbym oczyci miasto z tych wszystkich ndznych zodziejaszków... Zreszt niewane. Co miaa do powiedzenia?

— e „Cie”... Wiesz, e go tak nazywaj?

— To ma by romantyczne.

— „Cie” wyranie si starzeje, dolega mu artretyzm. — Philip zgi palce. — To jedno z najwikszych zagroe dla wszystkich artystów. Muzyków, malarzy i zodziei.

— Nie mog powiedzie, ebym mu wspóczu.

— We jeszcze jedno ciastko, kapitanie. Mówi si, e „Cie” ma zamiar odej na emerytur.

Rka Spencera niosca ciastko do ust znieruchomiaa. Kapitan mia oczy szeroko otwarte i szkliste. Przypomina Philipowi buldoga, który odkry, e wspaniaa ko, w któr mia wanie zatopi ky, jest zrobiona z plastyku.

— Co to znaczy „na emerytur”? Niech mnie diabli porw, jeli to mu si uda. Prawie mielimy go w garci w Paryu, dwa dni temu!

— To tylko plotka.

— Cholera jasna. — Ciastko spado na talerzyk, Spencer obliza palce.

— Moe tylko zrobi sobie wakacje.

— Co proponujesz?

— Musimy czeka, dopóki nie wykona jakiego ruchu.

Spencer jaki czas przeuwa t informacj.

— Moe opaci si obserwowa kobiet.

— Moe — Philip lekcewaco wzruszy ramionami — jeli masz czas apa wszystkie rude panienki lekkich obyczajów na obu kontynentach. — Wzi do rki filiank. — Wiem, e to frustrujce, Stuarcie, ale wpadka w Paryu moga by dla niego ostatni kropl. — Musi koniecznie jak najszybciej wysa czek na solidn sum swemu staremu przyjacielowi André, który dopilnowa, by paryscy agenci mieli o czym meldowa. — Przez kilka najbliszych tygodni bd zajty sprawami cile prywatnymi. Jeli usysz co, co moe ci si przyda, dam zna.

— Chc mie tego czowieka, Philipie.

lad umiechu pojawi si na ustach Philipa.

— Nie bardziej ni ja, sowo daj.

Mina ju druga w nocy, gdy Adrianne wesza do swego apartamentu. Przyjcie noworoczne, z którego si wymkna, potrwa prawdopodobnie do witu. Zostawia za sob Celeste, flirtujc z dawn sympati, i nie otwarte butelki szampana. Towarzysz Adrianne z pewnoci zauway ju teraz jej nieobecno, ale pewna bya, e znajdzie partnerk do zabawy.

Trudno jej byo patrze na biuteri nie mylc o swej pracy. Od tylu lat podziwiaa naszyjniki, przygldaa si bransoletkom, obliczajc ich warto w dolarach i centach. Stao si to nawykiem, który próbowaa przezwyciy. Czekaa j ju tylko jedna robota, a klejnoty moga sobie wyobrazi o kadej porze dnia i nocy. Moga je obejrze na portrecie matki, który kazaa namalowa na podstawie starej fotografii.

Kiedy wróci z Jaquiru, stanie si kobiet, za jak j dotychczas wszyscy uwaali. Jej ycie wypeni przyjcia, dobroczynno i podróe do miejsc, które powinna odwiedza kobieta dysponujca takim majtkiem. Nauczy si znajdowa w tym przyjemno, tak jak inne kobiety ciesz si sukcesem, wykonawszy ju zadanie swego ycia. I bdzie cieszy si nim sama.

Nie ma zamiaru tego aowa. Sukces ma swoj cen; choby bya najbardziej wygórowana, trzeba j zapaci. Gdy wsiada do samolotu z Cozumel, spalia za sob wszystkie mosty. A moe nawet zrobia to ju przed laty.

Philip o niej zapomni. Prawdopodobnie ju zapomnia. Dla niego bya po prostu jego kolejn kobiet. Nie bya pierwsz w jego yciu, nie miaa te zudze, e bdzie ostatni. Dla niej Philip by jednym i drugim, i z tym si ju pogodzia.

Zarzucia paszcz na rami i zacza wchodzi po schodach, prowadzcych na pitro. Nie wolno jej byo myle o Philipie. Nie moga aowa, e go kochaa, ani tego, e zostawia za sob to, czym ta mio moga si sta. lepy zauek, pomylaa. Jesli kobieta pokocha mczyzn, znajdzie si w lepym zauku.

Pragna teraz zapa w dugi, gboki sen. W najbliszych dniach bdzie musiaa caej swej energii, uy zrcznoci i sprytu. Zarezerwowaa ju miejsce w samolocie do Jaquiru.

Nie zapalia wiata w sypialni, rzucia paszcz na krzeso i zacza rozplata wosy w ciemnoci. Na zewntrz haas unosi si falami przypominajc szum morza. Moga prawie czu jego zapach — oraz zapach tytoniu, aromat myda, który tak bardzo przypomina jej Philipa...

Gdy zapalio si wiato przy óku, zamara z uniesionymi ramionami, z palcami wsunitymi we wosy.

Wygldaa jak posg wycity z alabastru i bursztynu, jej skóra poyskiwaa zotem na tle biaej, pokrytej paciorkami sukni. Przylegaa do ciaa, jak futera prosty, obcisy i mienicy si blaskiem. Ale Philip, podnoszc do ust kielich, patrzy jej w oczy. Sprawio mu przyjemno, e zobaczy w nich szok, rado, a dopiero potem opanowanie.

— Szczliwego Nowego Roku, kochanie. — Uniós w jej kierunku kieliszek z szampanem, potem odstawi go i wzi do rki butelk, by napeni drugi, przygotowany ju, kieliszek.

Ubrany by na czarno. Mia na sobie golf, obcise dinsy i mikkie, skórzane buty. Czekajc na jej powrót usadowi si wygodnie, wspierajc na górze poduszek, które Adrianne umiecia na óku.

Doznaa wszystkiego jednoczenie — pragnienia, irytacji, radoci i poczucia winy. Z tego powodu jej gos by chodny jak wino, które jej poda. Powoli opucia rce.

— Nie spodziewaam si, e ci jeszcze zobacz.

— Powinna. Nie wzniesiesz noworocznego toastu, Addy?

Chcc udowodni sobie i jemu cakowit obojtno, podesza, by wzi kieliszek. Jej suknia migotaa jak woda.

— A wic za dobry pocztek oraz wyrównanie starych rachunków. — Kryszta zadzwoni o kryszta. — Dug drog odbye, by si napi.

Skóra Adrianne pachniaa perfumami, zapach ten unosi si w powietrzu, drani zmysy Philipa. Chtnie by j za to udusi.

— Ale ty masz wspaniae roczniki.

Szampan mia smak piasku.

— Jeli sobie yczysz, mog ci przeprosi za to, e tak nagle wyjechaam.

— Nie trud si. — Pohamowa si, nie mia zamiaru tak wyranie okazywa gniewu. — Powinienem wiedzie, e jeste tchórzem.

— Nie jestem tchórzem. — Adrianne odstawia prawie nietknity kieliszek.

— Jeste — zacz powoli — aosnym, trzscym si, samolubnym tchórzem.

Uderzya go, zanim si spostrzeg. Odgos odbi si echem. Oczy Philipa pociemniay z gniewu, zanim ponownie uniós ze spokojem kieliszek. Ale kostki zacinitych na nóce kieliszka palców pobielay.

— To niczego nie zmieni.

— Nie masz prawa mnie osdza, nie masz prawa mnie obraa. Odeszam, bo tak chciaam, bo mylaam, e tak bdzie lepiej. Nie chc by twoj zabawk.

— Zapewniam ci, e niewiele rzeczy bawi mnie w tobie, Adrianne. — Odstawiwszy kieliszek, zetkn czubki palców. Spoglda uwanie na dziewczyn. — Mylaa, e jestem zainteresowany tylko paroma numerkami w tropiku?

Rumiece Adrianne zniky, potem wróciy szybko tak mocne, e paliy j policzki.

— Chodzi raczej o to, e nie interesuje mnie romans.

— Nazwij to, jak chcesz. To ty sprowadzia to, co midzy nami byo, do taniego spektaklu jednej nocy.

— Jakie to ma znaczenie? — Wcieko zabrzmiaa w jej gosie, tym mocniejsza e to, co usyszaa, byo prawd. — Jedna noc, dwie, czy tuzin?

— Niech ci diabli. — Zapa j za rk i jednym szarpniciem pocign na óko. Cho si opieraa, nakry j swoim ciaem i unieruchomi jej rce. — To byo co wicej i ty o tym wiesz. To nie by tylko seks, to nie by gwat, a ja nie jestem twoim ojcem. — Uspokoia si syszc te sowa. Rumieniec gniewu znik, jej twarz bya teraz biaa jak nieg. — O to chodzi, prawda? Za kadym razem, gdy mczyzna zblia si do ciebie, za kadym razem, kiedy czujesz pokus, mylisz o ojcu. Ale nie przy mnie, Adrianne. Nigdy nie rób tego przy mnie.

— Nie wiesz, co mówisz.

— Nie wiem? — Twarz Philipa oddalona bya teraz o kilka cali od twarzy Adrianne. Widzia, jak wraca w ni ycie, rumieniec, zo, zaprzeczenie. — Moesz go nienawidzie, jeli chcesz. Ale prdzej mnie diabli porw, ni pozwol, by oceniaa mnie wedug niego... albo jeszcze kogo innego.

Przycisn usta do jej warg, nie z czuoci, jak jej wczeniej okazywa, nie z trosk ani pieszczot, lecz z gniewnym daniem, które zaostrzao pragnienie. Nie walczya, lecz donie, które unieruchomi, zacisny si w pici, gdy poczua, jak jej krew rozpala si i pulsuje.

— To, co byo midzy nami, zdarzyo si, bo chciaa tego tak mocno jak ja, potrzebowaa tego jak ja. Spójrz na mnie — zada, gdy nadal nie otwieraa oczu. Poczeka, a uniesie powieki. — Moesz temu zaprzeczy?

Chciaa to zrobi. Otworzya usta, by skama i nagle nieoczekiwanie powiedziaa prawd.

— Nie. Ale to ju skoczone.

— Nic podobnego. Mylisz, e twój puls tak wali ze zoci? Mylisz, e dwoje ludzi moe spotka si, tak jak my si spotkalimy, a potem rozej si i zapomnie? — Uwolni rce Adrianne, po to tylko, by zanurzy donie w jej wosach. — Tamtej nocy pokazaem ci jeden sposób. Teraz poka ci inny.

Usta Philipa byy gorce, twarde i zgodniae. Gdy zamkny si na wargach Adrianne, leaa bezsilnie, zdecydowana nie da mu niczego, niczego nie bra. Ale jej oddech stawa si coraz szybszy, jej usta rozgrzay si i rozchyliy. Wtargn w nie, jego jzyk kusi, zby draniy. Uwodzi j, bardziej ni czue sowa, ni mikkie wiato. To byo wyzwanie, rzucona rkawica. Odpowied na wszystkie pytania, których nie miaa odwagi zada.

Przesun si po jej ciele, z wielkim popiechem podcigajc sukni do pasa, by jak najwicej odsoni. Nie by teraz badaczem, lecz zdobywc. Napeni donie jej piersiami, dotyka ich, ssa, drani, a sutki stwardniay, stay si rozpalone i bolce, a jej ciao zaczo wi si, wygina i dre. Poddaa si, wycigajc ku niemu rce.

Wzywaa go w zapamitaniu, sowami bez zwizku, które sprawiay, e krew spywaa mu do ldwi, pulsujc w rytm jego serca. I sam uwodziciel zosta uwiedziony.

Bya zamkiem, który musia otworzy raz na zawsze. Mia wystarczajce umiejtnoci, dowiadczenie i motywacj. Skarby tu schowane byy bogatsze i bardziej kuszce ni te, które dotd wykrada z najgbszych podziemi, najciemniejszych sejfów. Tylko z pomoc ust i rk pocign j za sob i zepchn w przepa.

Panowaa tam aksamitna ciemno, powietrze byo cikie i gste. Walczya, by wcign je w puca, zatrzyma i wypuci z jkiem. Z jego wczeniejszych aluzji, powinna bya poj, e rozkosz zadaje ciau tortury, przeksztaca je w kbek odczu i pragnie. Nie do niej naleaa ju decyzja, czy ma dawa i bra, otrzymywa i przyjmowa.

Zdzieraa z niego ubranie, konieczno wyrzecze i instynkt samozachowawczy zniky, jak pomie wiecy. Wczeniej te czua rozkosz, razem z jej bliniakiem — bólem. Ale to byo co innego. Pragnc tak, znaczyo zapomnie o wszystkich innych pragnieniach. Nigdy przedtem nie bya tak wiadoma swego ciaa, moga czu kade uderzenie pulsu, setki uderze tam, gdzie dotyka jej skóry, gdzie chciaa by dotykana.

Pot pojawi si na skórze Adrianne. I na ciele Philipa. Gdy przewracali si na óku, czua jego sony smak. W powietrzu unosi si zapach namitnoci ostry, cierpki, podniecajcy. Syszaa urywany oddech Philipa, gdy znowu uwizi j pod sob. Ich oczy si spotkay. Philip czu, jak wali mu w skroniach, jego puca z wysikiem chony powietrze. Na swoich plecach czu paznokcie dziewczyny, pod sob — sprysto jej piersi.

— Chc patrze, jak dojdziesz na szczyt. — Sowa z trudem wydostaway si z jego garda. — Bdziesz wiedziaa, e tylko ja mog ci tam zabra.

Zagbi si w ni uderzajc, przeszywajc j tak, e jej oczy otwary si szeroko i zaszkliy. Jk rozkoszy zamar jej w krtani.

Philip czu, jak kady misie w jego ciele kuli si i napra. Potem biodra Adrianne zaczy porusza si gwatownie, odpowiadajc na kade jego pchnicie. Zmysy wyostrzyy si. Widzia, jak wiato pada na jej twarz, sysza szelest pocieli, nieomal czu, jak otwieraj si pory jego ciaa. Otoczy go zapach Adrianne, tak jak jej ramiona, nogi i wosy. Rzeczywisto skurczya si do wielkoci ebka od szpilki. Pomyla, e tak si umiera. Potem nawet wzrok mu si zami. Jej okrzyk zaspokojenia zabrzmia jak echo w jego uszach, gdy wlewa si w ni.

Adrianne czekaa a pojawi si uczucie wstydu i odrazy do siebie samej. Ale czua jedynie agodne, dugotrwae ciepo rozkoszy. Nigdy nie sdzia, e to, co Philip z ni robi, moe jej sprawi przyjemno. I przyjmowaa to z radoci. Pawia si w tym. Nawet teraz, wyczerpana namitnoci, wiedziaa, e znowu przyjaby go z otwartymi ramionami. Oczy miaa zamknite, czua, e Philip na ni patrzy.

Ona nie ma pojcia, jak teraz wyglda, pomyla Philip. Naga, z rozchylonymi dugimi, szczupymi nogami, ze skór promieniejc blaskiem, jaki daje udany seks, z wosami rozrzuconymi bezadnie na biaej koronce poduszki. Nie miaa na sobie nic, poza diamentowymi kropelkami w uszach. Mrugay podniecajco w wietle lampki.

— To prawdziwe diamenty — powiedzia Philip, bawic si nimi.

— Tak.

— Kto ci je da?

— Celeste. Na osiemnaste urodziny.

— To dobrze. Gdyby dostaa je od mczyzny, bybym zazdrosny. Nie mam na to si w tej chwili.

Adrianne otworzya oczy, mao brakowao, by si umiechna.

— Nie wiem, co mam odpowiedzie.

— Mogaby powiedzie, e to wspaniay sposób na rozpoczcie nowego roku.

Miaa ochot dotkn jego wosów. W tym wietle miay kolor zota i opaday, zmierzwione, na twarz. Jej rce to zrobiy w porywie namitnoci, ale teraz trzymaa je przy sobie.

— Philipie, musisz zrozumie, e to niczego nie moe zmieni. Najlepiej bdzie, jak wrócisz do Londynu.

— Umm-hmm. Wiesz, e masz tutaj pieprzyk. — Przesun palcem po jej biodrze. — Mog go odnale nawet po ciemku.

— Musz by rozsdna. — Mówic, gdy naprawd tak mylaa, przysuna si do niego. — Chc, by ty równie zachowywa si rozsdnie.

— Wspaniay pomys. Wypijmy za to. — Sigajc przez ni, wzi do rki oba kieliszki.

— Philipie, chc, by mnie wysucha. By moe le zrobiam, odchodzc w ten sposób w Meksyku, ale sdziam, e tak bdzie atwiej. Chciaam unikn mówienia tego, co musi by powiedziane.

— Rzecz w tym, Addy, e wicej mylisz ni czujesz. Ale mów dalej, powiedz, co masz na sercu.

— Nie mog sobie pozwoli na wizanie si ani z tob, ani z nikim innym. To, co mam do zrobienia, wymaga koncentracji. Wiesz, równie dobrze jak ja, jak istotne jest, by adna postronna sprawa nie kolidowaa z robot.

— Tym dla ciebie jestem? — Zaspokojenie sprawio, e nie czu gniewu, by rozbawiony. — Spraw postronn?

Milczaa przez chwil.

— Nie ma dla ciebie miejsca w moich planach dotyczcych Jaquiru. Zreszt po ich zrealizowaniu mam zamiar pozosta samotna. Nie mog sobie pozwoli sobie na budowanie ycia w oparciu o mczyzn, podejmowanie decyzji, których ródem jest moje uczucie dla niego. Bardzo mi przykro, jeli to brzmi samolubnie. Ale wiem, jak atwo jest utraci poczucie kim i czym si jest.

Philip sucha tych sów, patrzc na ni z zacinitymi ustami.

— W porzdku, jest tylko jeden drobny kopot. Kocham ci, Adrianne.

Dziewczyna rozchylia usta. Z zaskoczenia, pomyla kwano. Potem poderwaa si i prawie zdya wyskoczy z óka, lecz j zapa.

— Nie, nie odwrócisz si ode mnie. — Przycign j, nie zwracajc uwagi na kieliszek, który upucia, i wino sczce si na dywan. — I nie pozwol, by odwrócia si od siebie samej.

— Nie rób tego.

— Ju to zrobiem.

— Philipie, ponosi ci wyobrania. Upikszasz to, co midzy nami byo, dodajesz dwiki skrzypiec i ksiycow powiat.

— Czy mylc tak, czujesz si bezpieczniej?

— Tu nie chodzi o poczucie bezpieczestwa, lecz o zdrowy rozsdek. — Ale to nie bya prawda, czua przecie w odku skurcz strachu. — Nie komplikujmy tego jeszcze bardziej.

— Dobrze. Wic niech to bdzie proste. — Uj jej twarz w obie donie, tym razem agodnie. — Kocham ci, Addy. Musisz do tego przywykn, bo nie pozbdziesz si mnie. A teraz uspokój si. — Przesun do, by przykry jej pier. — A ja ci poka, co mam na myli.

Rozdzia 21

Adrianne wtulia si w poduszk, zamrugaa powiekami pod wpywem wiata, potem si przecigna. Rami Philipa unioso si razem z jej ramieniem. Szczkn metal. Oniemiaa z zaskoczenia dziewczyna wpatrywaa si w kajdanki czce ich nadgarstki, a Philip wyda z siebie pomruk.

— Ty obuzie!

— To ju ustalilimy. — Jednym szarpniciem przycign j do siebie. Bya gadka, ciepa i naga. — Dzie dobry, kochanie.

Adrianne odsuna si, potem znowu na niego wpada.

— Co to ma znaczy, do diaba? — Szarpna rami tak mocno, e Philip skrzywi si z bólu.

— Zwyka ostrono, chc ci uniemoliwi wylinicie si przez szpar pod drzwiami. — Skorzysta z tego, e jedn rk mia woln, by zapa j za wosy i przycign jej twarz do swojej. By podniecony na samo wspomnienie nocy. — Kocham ci, Addy, ale ci nie ufam.

— Zdejmij to natychmiast.

Obróci si tak, e jego nogi sploty si z jej nogami.

— Miaem nadziej, e pozwolisz mi udowodni, i mog si z tob kocha, z jedn rk przywizan za plecami.

Adrianne stumia chichot.

— Innym razem.

— Prosz bardzo. — Philip opad na poduszk i zamkn oczy.

— Mówiam ci, Philipie, zdejmij to.

— Zdejm, kiedy bdzie czas wstawa.

Jeszcze raz szarpna poczone rce.

— Nie ycz sobie by zakuwana w kajdany jak niewolnica...

— Wspaniay pomys.

— I zaraz wstaj.

Otworzy jedno oko.

— O tej porze?

— Mino poudnie. — Uniosa rk i z niesmakiem przygldaa si zamkowi. By moe udaoby si zacign Philipa do miejsca, gdzie leay jej narzdzia. — Zanim ci spotkaam, zawsze wstawaam wczenie.

Na te sowa otworzy oczy.

— Po co, u licha?

Z sykiem bezsilnej zoci przelaza przez niego.

— Gdzie ten cholerny klucz?

— W porzdku, nie zo si.

Zapierajc si nogami, Adrianne szarpna mocno. Musiaa opa na kolana, ale z satysfakcj patrzya, jak Philip wali si na podog.

— Chryste. — Zapominajc o godnoci, potar cz ciaa, która zetkna si z podog. — Po co ten popiech?

Tumic miech Adrianne odgarna z oczu wosy.

— Jeli musisz wiedzie, chc, to znaczy musz, pój do ubikacji.

— Och, czemu mi nie powiedziaa?

Zacisna zby, wcigajc ze wistem powietrze.

— Nie sdziam, e musz to ogasza, dopóki nie zorientowaam si, e jestem do ciebie przykuta.

— Mie uczucie, prawda? — Philip pochyli si, by j ucaowa.

— Philipie.

— Tak, tak, klucz. — Rozejrza si dookoa, wreszcie zauway dinsy, lece na pododze obok óka. — Chod. — Wlokc za sob klnc Adrianne dotar do celu. — Jest w kieszeni. — Wsadzi rk do kieszeni, nie znalaz tam niczego, poszuka w drugiej. — Nie sdz, by miaa ochot na towarzystwo?

— Philipie! — Nie moga si mia. W tej chwili miech grozi prawdziw katastrof.

— Nie? No có — rzuci dinsy na podog — masz spink do wosów?

Gdy chwil potem Philip zszed na dó, mia nadziej, e dostanie filiank kawy. Ostatni rzecz, jakiej si spodziewa, by widok Adrianne w workowatym dresie, smacej boczek. Sam jego zapach wystarczy, by si zakocha.

— Co robisz?

— Przygotowuj niadanie. Kawa gotowa.

Podszed do piecyka, by spojrze na miso, smace si w rynce.

— Umiesz gotowa?

— Oczywicie, e umiem. — Wyja boczek i odstawia na bok, by ocieka. — Mama i ja obywaymy si przez wiele lat bez suby. Nadal wol sama przyrzdza posiki.

— I robisz mi niadanie.

Zaenowana, zapaa karton z jajkami.

— Na lito bosk, przecie nie skadam w ofierze swego ycia!

— Robisz mi niadanie — powtórzy i odgarn jej wosy, i pocaowa w kark. — Kochasz mnie, Addy. Tylko po prostu dotd sobie tego nie uwiadomia.

Na czas niadania Philip uzbroi si w cierpliwo, pozwalajc, by Adrianne odprya si. Nie wiedzia tylko, e dziewczyna robia dokadnie to samo. Siedzieli w wygodnych fotelach przy oknie, wychodzcym na Central Park i spokojnie pili kaw. Wygldali na ulic, gdy spady pierwsze patki niegu.

— Miasto tak piknie wyglda w niegu. Kiedy po raz pierwszy to zobaczyam, rozpakaam si, bo mylaam, e nie przestanie pada i nas zasypie. Ale mama zabraa mnie na dwór i pokazaa, jak si lepi bawana. — Adrianne odsuna filiank, nie chc dopuci, by nadmiar kofeiny rozstroi jej nerwy. — Szkoda, e brak czasu, by móg zwiedzi Nowy Jork, ale mam duo spraw do zaatwienia.

— Nie mam nic przeciwko temu, mog ci towarzyszy.

Adrianne odchrzkna i podja nastpn prób.

— Jeli wrócisz tu za par tygodni, bd miaa czas, by zabra ci do paru muzeów, na przedstawienia, do jakiej galerii.

Postuka papierosem po stole, po czym go zapali.

— Nie przyjechaem tu dla rozrywki, Addy, lecz po to, eby by z tob.

— Philipie, pod koniec tygodnia wyjedam do Jaquiru.

Zacign si gboko dymem.

— To co, o czym musimy pomówi.

— Nie. To co, co mam zamiar zrobi. Szkoda, e tego nie rozumiesz ani nie aprobujesz, ale to niczego nie zmieni. Nie moe niczego zmieni.

Philip dalej patrzy na nieg. May chopiec bieg si do parku, a za nim caa sfora psów. adny obrazek, pomyla. Przyjemnie byoby spdzi cz ycia na tym kontynencie, w tym miecie, w tym pokoju. Kiedy si odezwa, w jego gosie nie byo gniewu, nie mia zamiaru jej grozi. To byo tylko proste stwierdzenie faktu.

— Mog si postara, Addy, utrudni ci albo nawet uniemoliwi sam wyjazd z kraju, a co dopiero wypraw do tak niestabilnego obszaru jak rodkowy Wschód.

Uniosa lekko gow, to wystarczyo, by nabraa majestatu.

— Jestem ksiniczka Adrianne z Jaquiru. Jeli postanowi odwiedzi swój kraj rodzinny ani ty, ani nikt inny nie moe mnie zatrzyma.

— Dobrze to zagraa — powiedzia. Wystarczajco dobrze, by przed oczyma stana mu twarz jej ojca. — I gdyby chodzio tylko o wizyt, miaaby racj. Ale w tej sytuacji mog ci powstrzyma, Adrianne, i zrobi to.

— Nie ty bdziesz o tym decydowa.

— Twoje ycie troch mnie interesuje.

— Wic powiniene zrozumie, e gdybym tam nie pojechaa i nie zrobia tego, co musz, równie dobrze mogabym by martwa.

— Dramatyzujesz. — Schwyci j za rce i zmusi, by na niego spojrzaa. — Wiem teraz troch wicej ni dawniej. Wiele czasu powiciem ostatnio na zbieranie informacji o twojej matce, wygrzebaem wszystkie wycinki o twoim ojcu, o twoim dawnym yciu.

— Nie miae prawa...

— To nie ma nic wspólnego z prawem. Wiem, e to wszystko byo trudne, pod wieloma wzgldami nawet okropne, ale to ju przeszo. — Wzmocni ucisk. — Czepiasz si czego, o czym powinna ju dawno zapomnie.

— Zabieram to, co moje, prawnie i z urodzenia. Chc odzyska godno, z której obrabowano moj matk i mnie.

— Oboje wiemy, e klejnoty nie darz nikogo godnoci.

— Nie rozumiesz tego. Nie potrafisz. — Zacisna na sekund palce na jego doni, potem je rozlunia. — Chod ze mn na chwil.

Wyprowadzia go z kcika jadalnego, przez hall do salonu. Urzdzia go na biao, z kilkoma dramatycznymi plamami czerwieni i bkitu. Nad marmurowym kominkiem, nieskazitelnie czystym, wisia portret.

Portret ten ukazywa urod Phoebe Spring znacznie lepiej ni fotografie z wycinków, lepiej, ni którykolwiek z filmów, widzianych przez Philipa. Jej wosy, ten wciekle rudy znak firmowy, opaday falami na ramiona. Na tle szmaragdowej sukni, odsaniajcej dekolt, odkrywajcej ramiona i barki, skóra przypominaa wiee mleko. Phoebe umiechaa si, niemal miaa tak, e jej pene, zmysowe usta wydaway si jeszcze peniejsze. Jej oczy barwy skandynawskiego bkitu, rozjanione byy obietnic i niewtpliw niewinnoci. Ten widok musia przycign uwag kadego mczyzny, pobudzi w nim pragnienie i ciekawo.

Szyj Phoebe, tak jak to Philip ju wczeniej widzia, zdobi naszyjnik „Soce i Ksiyc”.

— Bya wspaniaa, Addy. To najpikniejsza kobieta, jak kiedykolwiek widziaem.

— Tak. Ale bya nie tylko pikna. Bya dobra, Philipie. Naprawd dobra. Serce j bolao na widok nieszcz innych ludzi. atwo j byo skrzywdzi gniewnym sowem, ostrym spojrzeniem. Chciaa ludzi uszczliwia. Inaczej wygldaa, gdy umieraa.

— Addy...

— Nie, chciaam, aby to zobaczy. Kazaam namalowa ten portret na podstawie fotografii, zrobionej na krótko przed jej lubem. Bya taka moda, modsza ode mnie. I tak bardzo zakochana. Wystarczy, by na ni spojrza, a zrozumiesz, e bya wtedy spokojna i szczliwa.

— Tak, widz to. Czas mija, Addy, i wszystko si zmienia.

— W jej przypadku to nie bya kwestia czasu albo naturalnej zmiany. Ten naszyjnik... Powiedziaa mi kiedy, co czua, gdy po raz pierwszy go zaoya. Czua si królow. Nie miao dla niej znaczenia, e musiaa powici wszystko, wyjecha do innego kraju, y wedug innych praw. Kochaa i czua si jak królowa.

Philip dotkn doni policzka Adrianne.

— Bya ni.

— Nie. — Uniosa rk i pooya j na jego nadgarstku. — Bya po prostu kobiet naiwn, o wielkim sercu, lkajc si ciemnych stron ycia. Osigna co w yciu, staa si kim. Potem powicia wszystko, bo on j o to prosi. Naszyjnik by symbolem, zobowizaniem ze strony Abdu, e bdzie z ni zwizany, tak jak ona z nim. Kiedy odebra jej „Soce i Ksiyc”, ogosi w ten sposób, e wyrzeka si jej i mnie. Odebra go, bo rozwód mu nie wystarcza. Wymaza to maestwo, jak gdyby nigdy nie miao miejsca. Kiedy to zrobi, odebra jej resztk godnoci i skrad moje pierworództwo.

— Addy, usid na chwil. Prosz ci. — Usiad na sofie, trzymajc dziewczyn za rce. — Rozumiem, co czujesz. By czas, kiedy szukaem swego ojca w twarzy kadego nieznajomego. Kadego nauczyciela, jakiego miaem, kadego gliniarza, którego obchodziem z daleka, nawet w twarzach ludzi, którym miaem zamiar zabra klejnoty. Przez cae dziecistwo nienawidziem ojca za to, e porzuci matk i nie chcia mnie uzna. Ale cigle go szukaem. Nie wiem, co bym zrobi, gdybym go znalaz, ale wiem, e przychodzi czas, kiedy czowiek musi sam sobie wystarczy.

— Ty miae matk, Philipie. To, co si stao, nie zniszczyo jej. Nie musiae patrze, jak stopniowo umiera. Tak bardzo j kochaam. Tyle jej zawdziczam.

— Midzy matk a dzieckiem nie moe by mowy o dugu.

— Narazia dla mnie ycie. Opucia Jaquir bardziej ze wzgldu na mnie ni na siebie. Gdyby j zapano, odwieziono do kraju, byby to dla niej koniec. Nie, on by jej nie zabi — powiedziaa, gdy Philip zmruy oczy. — Nie odwayby si na to, ale ona pragnaby mierci. Lepiej by jej byo by martw.

— Addy, choby j najmocniej kochaa, najwicej jej zawdziczaa — nie warto, by naraaa ycie. Spytaj sama siebie, czy ona by tego chciaa.

Dziewczyna potrzsna gow.

— Ja tego chc. Naszyjnik jest mój.

— Nawet jeli uda ci si wywie go z Jaquiru, nigdy nie bdziesz moga si do tego przyzna, nigdy nie bdziesz moga go zaoy.

— Ale ja nie chc go posiada, ani nosi. — Jej oczy znowu zapony, by to niebezpieczny ogie. — Odbior klejnot, by Abdu si dowiedzia, by wreszcie poj, jak bardzo go nienawidz.

— Mylisz, e to bdzie miao dla niego znaczenie?

— e jego córka go nienawidzi? Nie. Dla czowieka takiego jak on, córka to mniej ni nic. Towar, który mona przehandlowa, tak jak to ju robi z innymi córkami dla celów politycznego bezpieczestwa. — Spojrzaa znowu na portret. — Ale „Soce i Ksiyc” znacz dla niego wszystko. W caym Jaquirze nie ma niczego, co miaoby wiksz warto. Nie chodzi o cen. Na niego nie ma ceny. To kwestia dumy i siy. Gdyby przesta by wasnoci rodziny królewskiej, skutkiem byaby rewolucja i rozlew krwi, osabienie wadzy. Zamieszki, które omijay granice Jaquiru, dotaryby tam i zalay kraj.

— Chcesz si zemci na ojcu, czy na Jaquirze?

Adrianne oprzytomniaa. Spojrzenie miaa zamglone, jak gdyby nia na jawie.

— Mogabym osign jedno i drugie, ale to bdzie zalee od niego. Abdu nigdy nie narazi Jaquiru ani swej pozycji. Ani dumy. Duma zmusi go do ustpstw.

— Równie dobrze jego duma moe uderzy w ciebie.

— Tak. To ryzyko, które chtnie podejm. — Staa zwrócona plecami do portretu. Wycigna do do Philipa. — Na razie nic nie mów. Chc ci jeszcze co pokaza. Pójdziesz ze mn?

— Dokd?

— Musisz zaoy paszcz. Zaprowadz ci.

nieg sypa gsto. Wiatr nurkowa midzy budynkami. Narzuciwszy futro z norek na dres, Adrianne próbowaa odpry si w cieple limuzyny. Nikomu jeszcze nie powiedziaa tak duo, nawet Celeste. Nikomu nie pokazaa tego, co zamierzaa pokaza Philipowi.

Nie byo jej to obojtne. Cho nie chciaa si do tego przyzna, obchodzio j, co Philip moe pomyle. Po raz pierwszy od wielu lat potrzebowaa czyjej pomocy i aprobaty.

Cz wschodnia dzielnicy bya mniej zamona. Pokrywa niena wiele osaniaa, ale wulgarne graffiti wymalowane sprayem na cianach budynków rzucay si w oczy. Tu i ówdzie okna zabite byy deskami, a wiele samochodów, zaparkowanych przy krawniku byo kradzionych. Wystarczyo zapuka do drzwi po prawej, by dosta heroin za pó dolca, pierwszorzdne czci do stereo, gorce, e a syczay — albo noem w plecy. Philip nigdy tu nie by, ale od razu si zorientowa.

— Dziwne miejsce na noworoczne odwiedziny.

Adrianne schowaa wosy pod kapeluszem z norek.

— To nam nie zajmie duo czasu — powiedziaa do kierowcy. Kiwn gow, majc nadziej, e tak bdzie istotnie.

W rynsztoku poniewieray si róne mieci. Pusta fiolka, uywana prezerwatywa, stuczona butelka. Philip poprowadzi Adrianne tak, by je omin, jego gniew rós coraz bardziej.

— Czego, u diaba, szukasz w takim miejscu? Tu mog podern czowiekowi gardo dla zdobycia butów, a ty masz na sobie norki.

— S ciepe. — Signa do torebki po klucze. — Nie denerwuj si, znam wikszo ludzi, którzy tu mieszkaj.

— To dobra wiadomo. — Uj j pod rami, gdy zacza wchodzi po zniszczonych, liskich schodach. — Miejmy nadziej, e nie odwiedz ich kuzyni z prowincji. Co to za miejsce, do diaba?

Otworzya trzy zamki. Pchna drzwi i oznajmia:

— Naley do mnie.

Philip zamkn za sob drzwi, wewntrz byo tak zimno jak na dworze.

— Nie wiedziaem, e jeste kamienicznikiem-krwiopijc.

— Nie wynajmuj mieszka.

Weszli do duego, pustego pomieszczenia. Podoga ziaa dziurami, nasuwajc Philipowi niemi myl o szczurach. Dwoje okien zabito deskami, pozostae pokrywaa gruba warstwa brudu i kurzu. wiato, które zdoao si przez nie przedrze, byo sabe. W ktach stay jakie puda i kulawe stoów. Jaki lokalny artysta wyrysowa pary w rónych pozycjach seksualnych i doda zupenie zbyteczne podpisy.

— Dawniej by tu do pody hotel. — Odgos kroków Adrianne odbi si echem, gdy obesza dookoa pokój. — Zabraabym ci na gór i pokazaa inne pomieszczenia, ale schody zarway si par miesicy temu.

— Nie mam szczcia.

— Na kadym pitrze jest dwanacie pokoi. Instalacja wodno-kanalizacyjna i gazowa jest, no có — w najlepszym razie — niepewna, a przewody elektryczne powinny by cakowicie wymienione. Oczywicie, nowy kocio centralnego ogrzewania jest ju przygotowany.

— Przygotowany na co? Cholera. — Star z twarzy pajczyny. — Addy, jeli masz zamiar zaj si hotelarstwem, przemyl to jeszcze. Samo wywalenie brudu z tego domu i usunicie robactwa pochonie prawie milion.

— Obliczyam, e na odnowienie potrzeba pótora miliona oraz miliona na wyposaenie i obsug. Chc wszystkiego, co najlepsze.

— Najlepsze znajdziesz kilka mil std, w hotelu „Waldorf”. — Co zaczo chrupa swojsko za cian. — Nie znosz myszy.

— To chyba szczury.

— No to wszystko w porzdku. Addy, kocham ci. — Strzepn pajczyny z wosów. — Wic jeli wpada na pomys przejcia na emerytur i chcesz wygry St. Johnów z hotelarstwa, to wspaniale. Ale moesz mie co lepszego.

— To nie bdzie hotel, tylko klinika. Klinika dla Maltretowanych imienia Phoebe Spring, zatrudniajca najlepszych specjalistów, jakich zdoam cign. Po wyremontowaniu bdzie moga przyj trzydziestk bezdomnych kobiet i dzieci.

— Addy...

Potrzsna gow, by uciszy jego protesty. Oczy Adrianne paay teraz szczerym zapaem.

— Czy moesz poj, jak to jest, gdy nie masz dokd pój? Zostajesz z kim, bo nie wiesz, co robi, bo po latach niemal przywyke do bicia, do ponienia? Tak si przyzwyczaie, e zacze wierzy, i tylko na to zasugujesz?

Nie umia na odpowiedzie, nie umia wymyli adnego uspokajajcego komentarza.

— Nie, nie mog.

— Widziaam takie kobiety i dzieci. Zmaltretowane, z siniakami, wicej — bliznami na ciele, umyle i duszy. Nie zawsze s biedne, nie zawsze niewyksztacone, lecz maj ze sob co wspólnego. Brak nadziei, bezradno. — Odwrócia si na chwil. Omawiajc ten temat zawsze dawaa si ponie emocjom, ale chciaa pokaza mu te stron praktyczn. — Powinnimy take zapewni opiek co najmniej trzydziestce dochodzcych pacjentów. Bdzie mona t liczb podwoi, o ile rozbudujemy klinik. Personel bdzie si skada z fachowców i ochotników. Pensje bd ruchome, w zalenoci od moliwoci finansowych. Nikogo nie odprawimy z kwitkiem.

Wiatr gwizda przez szpary w oknach i w pododze. To by ndzny dom w ndznej dzielnicy. Philip aowa, e nie moe na tym stwierdzeniu poprzesta, ale — podobnie, jak Adrianne — on te mia wyobrani.

— Od jak dawna to planowaa?

— Kupiam ten dom sze miesicy temu, ale sam pomys przyszed mi do gowy znacznie wczeniej. — Znowu echo powtórzyo jej kroki, gdy przesza po pokoju. — Musz odebra naszyjnik, musz zrobi to dla siebie samej. Moje motywy s cakowicie egoistyczne.

— Czyby?

— O, tak. — Odwrócia si. — Nie sd, e jest co szlachetnego w nich albo we mnie, Philipie. To tylko zemsta. Zwyka zemsta. Gdy jej dokonam — bdzie koniec. Nie chc naszyjnika, nie potrzebuj go. Abdu bdzie móg go odzyska — za pewn cen. — W mrocznym wietle jej oczy byy bardzo ciemne. Owinita w futro z norek wygldaa jak prawdziwa ksiniczka. — Za pi milionów dolarów. To tylko uamek wartoci naszyjnika, zarówno materialnej, jak i uczuciowej, ale wystarczy. Wystarczy, by odremontowa ten dom, by przywróci matce jej godno, a ja bd moga wycofa si z zawodu jako bardzo zamona kobieta. Musz osign te trzy cele. Powiciam ostatnie dziesi lat ycia, by przygotowa t akcj. Nic, co mógby powiedzie, nic, co mógby zrobi, nie powstrzyma mnie.

Philip wcisn rce w kieszenie.

— Dlaczego sdzisz, e Abdu ci zapaci? Nawet gdyby zdobya naszyjnik i wywioza go z Jaquiru, wystarczy, by powiadomi odpowiednie wadze.

— I publicznie przyzna, e zama prawo, odbierajc go mojej matce? — Wykrzywia usta. — By publicznie przyzna, e wywioda go w pole kobieta i w ten sposób okry wstydem królewsk rodzin? On chce mnie okry wstydem, moe nawet chciaby widzie mnie martw, ale bardziej ceni swoj dum, a jeszcze wicej — „Soce i Ksiyc”.

— Moliwe, e znajdzie sposób, by mie wszystko.

Adrianne zadraa pod futrem.

— Zimno. Wracajmy.

Podczas jazdy powrotnej Philip nie powiedzia sowa. Przed oczami mia obraz Adrianne stojcej poród brudnych cian. atwo byo zrozumie, czemu go tam zabraa, po co opowiedziaa mu o swych planach. Jasno daa mu do zrozumienia, janiej ni mogy to zrobi sowa, e jest to sprawa honoru. Nie móg jej powstrzyma. Ale byo co, co móg zrobi. W przeszoci kad decyzj podejmowa wycznie z myl o swoich celach. Nie zamierza tego aowa. Móg tylko mie nadziej, e nie poauje obecnej, jedynej niesamolubnej decyzji.

Gdy tylko zamkn za sob drzwi apartamentu, natychmiast zaj si sprawami praktycznymi.

— Masz plany paacu?

— Oczywicie.

— Dokadny opis systemu alarmowego, harmonogramy stray, trasy alternatywne?

Adrianne zrzucia z siebie norki. Workowata bluza sigaa jej za biodra.

— Znam swój zawód.

— Poka mi je.

Zdjwszy kapelusz, potrzsna wosami.

— Po co? Nie potrzebuj konsultanta.

— Nie bior si do roboty, zanim nie dowiem si wszystkiego, co trzeba. Moemy skorzysta ze stou w jadalni.

— O czym ty mówisz?

— To chyba jasne. — Strzepn topniejcy nieg z paszcza. — Jad z tob.

— Nie. — Nim zdy przej do nastpnego pokoju chwycia go za rami. Jej palce, dugie i delikatne, wpijay si we jak szpony. — Nie, nie jedziesz.

— Zapewniam, e sta ci na moje honorarium.

— To nie s arty. Pracuj sama. Zawsze pracowaam sama.

Philip zdj jej do z ramienia i ucaowa.

— Ach, to twoje ego, kochanie.

— Przesta. — Odwrócia si i wbiega na schody. Gdy j dogoni, chodzia po sypialni. — Poow mego ycia powiciam na ukadanie planów. Znam ten kraj, kultur i groce niebezpieczestwa. To moje marzenie, Philipie, graniczna linia mojego ycia. Nie chc ci bra ze sob, nie chc ci mie na sumieniu.

Wycign si na óku, tak jak poprzedniej nocy.

— Drogie dziecko, otwieraem zamki, gdy bawia si jeszcze lalkami. Pierwszy milion ukradem, zanim ty po raz pierwszy próbowaa przymierzy stanik. Moesz by dobra, Addy, nawet bardzo dobra, ale nigdy mi nie dorównasz choby w poowie.

— Ty zarozumiay, egocentryczny sukinsynu! — Philip z zachwytem patrzy na jej rozpromienion gniewem twarz. — Jestem równie dobra jak ty, prawdopodobnie lepsza. I nie spdziam ostatnich piciu lat siedzc na tyku i przycinajc róe.

Philip umiechn si.

— Nigdy mnie nie zapano.

— Ani mnie. — Gdy jego umiech sta si wyraniejszy, Adrianne zakla i znowu spojrzaa na niego. — To zupenie co innego. Podejrzewae mnie tylko, dopóki nie zdecydowaam si, by ci wszystko powiedzie.

— Sfuszerowaa spraw, wamujc si do mego pokoju, by odzyska naszyjnik — bo bya za. Bo pozwolia, by twoje uczucia wziy gór. Zemsta moe by teraz twoim celem, ale jest to jedno z najsilniejszych uczu. Nie pojedziesz sama do Jaquiru.

— Wycofae si.

Philip uniós z nocnego stolika soiczek z kremem do rk, odkrci pokrywk i powcha zawarto.

— Chwilowo wracam do gry. Spytaa mnie kiedy, czy nie marz o ostatnim skoku, tylko jednym, niepowtarzalnym. — Odstawiwszy soiczek na miejsce, zaoy rce za gow. — Postanowiem, e to bdzie ta robota.

— Ona jest moja. Znajd sobie co innego.

— Pojedziesz do Jaquiru ze mn — albo wcale. Wystarczy, bym podniós suchawk. W Londynie jest kto, kto z przyjemnoci zawrze z tob znajomo.

— Zrobiby to? — Rozdarta pomidzy furi a poczuciem, e zostaa zdradzona, usiada w nogach óka. — Po tym, co ci powiedziaam?

— Zrobi to, co bd musia. — Philip by szybki, o czym Adrianne niemal ju zapomniaa. Wysun ramiona i przycign j do siebie. — Kocham ci. Po raz pierwszy w yciu. I nie mam zamiaru ci straci. Mam dom na wsi, który jest jakby zbudowany specjalnie dla ciebie. Niezalenie od ceny, jak bd musia zapaci, spdzisz ze mn tam wiosn.

— Wic wróc na wiosn. — Chwycia go za sweter, zbyt zrozpaczona, by myle spokojnie. — Daj ci na to sowo. Nie zniosabym, gdyby ci si co stao.

Zmruy oczy. Przytuli j mocniej do siebie.

— Dlaczego?

Adrianne potrzsna gow i zacza si odsuwa.

Z trudem si opanowa, by nie pyta dalej.

— W porzdku, to moe poczeka. Posuchaj, tym razem nie daj ci wyboru. Albo jedziesz ze mn, albo wcale. Usiuj zrozumie, dlaczego to jest dla ciebie takie wane, dlaczego nie moesz zrezygnowa. Ty musisz poj, dlaczego to stao si dla mnie równie wane.

Gdy j uwolni z obj, usiada ponownie. Wyglda, jak owej pierwszej nocy, gdy ujrzaa go we mgle — ubrany na czarno, zaczesane do tyu wosy, czujne spojrzenie. Wycigna rk, po raz pierwszy nie przynaglana przez niego, by dotkn jego policzka.

— Jeste romantykiem, Philipie.

— Najwidoczniej.

— Przynios plany.

Adrianne rozoya plany na stole w jadalni. Urzdzona bya tradycyjnie: Chippendale, Waterford, pótno irlandzkie. Na jednej z ososiowych cian wisiaa nimfa morska pdzla Maxfielda Parrisha1. Zauwaywszy j, Philip utwierdzi si w przekonaniu, e Adrianne jest bardziej romantyczna, ni chciaaby si do tego przyzna.

Philip wypytywa j o wszystko, punkt po punkcie. Na dworze nieprzerwanie pada nieg. Gdy zapad wczesny zmierzch, zapalili wiato i podgrzali kaw. Akta, rejestry, czasem klekot kalkulatora — nadaway temu spotkaniu spiskowców atmosfer narady roboczej. Philip robi notatki, gdy jedli kolacj, zoon z kanapek.

— Skd moesz mie pewno, e system bezpieczestwa nie zosta zmodernizowany?

— Nadal mam kontakt z ludmi z paacu. — Adrianne skrzywia si. Kawa bya gorzka. — Z kuzynami, z ciotkami. Kiedy syn Abdu...

— Twój brat?

— Syn Abdu — powtórzya. Nie chciaa pozwoli sobie na emocje. Zbyt bolesne byo wspomnienie maego chopca, którego tak bardzo kochaa. — Kiedy uczszcza do college'u w Kalifornii, spdzilimy razem troch czasu. Udao mi si zdoby podstpem par informacji. Jak wikszo czonków rodziny królewskiej, którzy wyjedali za granic, Fahid uwaa, e jest bardzo zamerykanizowany i bardzo postpowy. W kadym razie wtedy, gdy nosi dinsy i prowadzi porsche. Chciaby, eby Abdu wprowadzi troch zmian politycznych i kulturalnych. Narzeka, midzy innymi, e paac nie zmieni si od wieków. Stra nadal ma bro, cho nowoczesny, elektroniczny system alarmowy mógby j zastpi.

— Teraz otoczenie.

— Tak. Stra i pooenie paacu wystarcz, by zapewni bezpieczestwo. Zwaszcza e w Jaquirze nikt nawet nie pomyli o próbie wamania. Z tej strony s way obronne i blanki, a z tamtej morze, wic bardzo trudno jest potajemne dosta si z zewntrz. Dlatego chc wykorzysta moj pozycj, by zamieszka w paacu.

— Jeszcze raz powtórz w skrócie informacje o skarbcu. — Philip dotkn palcem planu.

— Skarbiec ma ponad sto lat. Ma dwadziecia stóp kwadratowych, jest hermetyczny, dwikoszczelny. Na samym pocztku wieku zamknito w nim niewiern on, by umieraa powoli, w samotnoci, poród gór klejnotów. Dawniej nosi on nazw skarbnicy, ale od tego czasu jest znany, jako Grobowiec Beriny. — Potara oczy, ze zmczenia czua piasek pod powiekami. — Po drugiej wojnie wiatowej zmodernizowano drzwi skarbca. Maj trzy zamki, dwa zamki szyfrowe i jeden klucz. Klucz jest tradycyjny. Wadca Jaquiru nosi go ze sob jako symbol swej wadzy.

— A system alarmowy?

Adrianne westchna i odsuna na bok pust filiank.

— Zainstalowany w latach siedemdziesitych, kiedy koniunktura naftowa cigna tylu niewiernych do Jaquiru i na rodkowy Wschód.

— Niewiernych?

Zignorowaa rozbawienie w jego gosie.

— Zwaszcza amerykaskich biznesmenów. Jak w wikszoci krajów arabskich, jednoczenie korzystano z ich usug i pogardzano nimi. Potrzebowano ich technologii, i to rozpaczliwie, by Jaquir móg czerpa zyski ze swej nafty. Pienidze napyway, w pewnych dziedzinach wprowadzano postp. Elektryczno, nowoczesne drogi, rozwój nauczania i opieki zdrowotnej. Ale nie ufano cudzoziemcom. Aby si upewni, e aden z nich nie przedostanie si do paacu bez kontroli, e nie bd mieli zbyt bliskich kontaktów z mieszkacami paacu, zainstalowano system alarmowy. I znowu, mia on chroni gównie przed intruzami. Ale jednak zainstalowano te alarm w skarbcu. — Podsuna Philipowi opis. — Bardzo uproszczony, naprawd. Przewody mog by spite i unieszkodliwione, tutaj i tutaj, przy zasilaniu. — Wskazaa waciwe miejsca. — Wolaabym ich nie przecina na wypadek, gdybym moga opuci kraj dopiero w jaki czas po kradziey.

— To zaatwia spraw alarmu przy otwieraniu samego zamka, ale pozostaj jeszcze drzwi.

— Musz zmontowa zdalne sterowanie do drugiego alarmu. Przypomina to urzdzenia stosowane w pilotach w stereo i telewizorach. Udoskonalenie go zabrao mi prawie rok.

— I jeste zupenie pewna, e ci si udao?

— Uyam go podczas kradziey u Barnsworthów, na jesieni. — Posaa mu szyderczy umiech. — Elektronika to moja specjalno.

— Zauwayem to.

— Dziki niemu, bd moga wyczy alarm z odlegoci stu dwudziestu stóp. Wiksze zagroenie stanowi ludzie. Stra patroluje równie wntrze paacu. Dopóki nie dostan si do rodka, nie mog ustali ich harmonogramu.

— Kamery telewizyjne?

— Nie ma. Abdu ich nie znosi.

— Co to jest?

— Stary tunel czcy harem z pokojami króla. Kobieta moe zosta wezwana i opuci harem, bez ryzyka, e kto j zauway.

— Czy nadal jest uywany?

— Bardzo prawdopodobne, czemu pytasz?

— Szukam dróg ucieczki. Jak wysoko jest to okno?

— Szedziesit, moe siedemdziesit stóp. W dole s skay i morze.

— Wol harem.

— Tak, jeli ci tam zapi, grozi ci tylko kastracja. — Powiedziaa to z oywieniem, podajc mu ksik. — To wspaniaa praca o obyczajach i kraju. Lepiej to przeczytaj, zanim znajdziesz si w ciemnej celi za dotknicie ramienia kobiety na bazarze, lub niewaciwe pytanie.

— Bardzo dzikuj.

— To nie jest kraj, który moesz zrozumie, Philipie. Gdy ja znajd si w paacu, bdziesz zdany na wasne siy. Porozumiem si z tob i dam ci zna, e robota wykonana.

— Jeli sdzisz, e bd czeka bez koca w jakim dusznym, ndznym hotelu, gdy ty bdziesz odgrywaa ksiniczk w paacu, to si mylisz. Zrobi to razem z tob.

Adrianne wyprostowaa si na krzele, wskazujc palcem ksik.

— Masz to naprawd przeczyta. Jak ju bd w Jaquirze, nie bdziesz móg si do mnie nawet odezwa, a co dopiero — wej ze mn do paacu. Tak mówi prawo. Poniewa jestem kobiet, nie wolno mi mie stycznoci z mczyzn, nie nalecym do rodziny. Gdybym bya matk, mogabym widywa mczyzn z rodziny mego ma.

— Znajdziemy sposób, by to omin. — Przerzuci kartki ksiki. — Bdziesz musiaa wywalczy dla mnie zaproszenie do paacu.

— Nie bd moga prosi Abdu o przysug. Musi pozwoli na mój powrót, bo inaczej sam okryje si hab, ale nie musi spenia adnej mojej proby.

— Wic bdziesz zmuszona za mnie wyj.

— Nie bd mieszny. — Poderwaa si z miejsca i zapawszy dzbanek do kawy, pomaszerowaa do kuchni.

— Moglibymy z tym troch poczeka. — Philip poszed za ni do kuchni i zacz myszkowa w lodówce, w poszukiwaniu czego lepszego od kanapek. — Chciabym, eby najpierw poznaa moj matk.

— Nie mam zamiaru wychodzi za m. — Adrianne wyrzucia fusy do mieci.

— A wic bdziemy yli w grzechu, dopóki nie pojawi si pierwsze dziecko. Ale wrómy do interesów. — Znalaz w zamraarce opakowanie z lodami, odszuka yeczk i zacz je prosto z kartonu. — A gdybymy si zarczyli... Ze wzgldu na Abdu — dorzuci, zanim zdya zaprotestowa.

— Nie zarczymy si — bez wzgldu na kogokolwiek.

— Pomyl o tym chwil. To ma sens. Po tylu latach chcesz wróci do Jaquiru, by pogodzi si z ojcem przed wyjciem za m. eby lepiej brzmiao, powiemy, e ja na to nalegaem. Bd szczliwy, grajc aroganckiego szowinist.

— Ta rola znakomicie ci wychodzi. — Adrianne zastanowia si. Odebraa mu opakowanie lodów i skosztowaa troch. — Myl, e to mogoby si uda. A nawet miaoby swoje dobre strony. Zechce, by zatrzyma si w paacu, aby móg ci si przyjrze. Bdzie myla, e jego aprobata ma znaczenie. Jeli ju koniecznie musisz tam pojecha, to przynajmniej przydasz sie na co.

— Jestem ci wdziczny. — Wcisn jej nos w opakowanie lodów. — A moe teraz powiczyaby odgrywanie cichej, niewolniczo posusznej, przyszej ony, gdy ja bd dzwoni?

— Wolaabym pokn karalucha.

— Nie znam jeszcze tak dokadnie twoich upodoba, ale warto by przypomniaa sobie, jak przytakiwa i chodzi dwa kroki za mczyzn.

— Nie mam zamiaru robi tego duej, ni przez dwa tygodnie. — Adrianne stara z nosa odrobin lodów. — Wic si zanadto nie przyzwyczajaj.

— Zrobi, co w mojej mocy.

— Do kogo dzwonisz?

— Musz nacisn par guzików, by dosta wiz do Jaquiru. Poza tym chc mie pewno, e wie o naszych zarczynach szybko si rozejdzie. Wszystko dla lepszej osony, Wasza Wysoko.

— Nie mam zamiaru wychodzi za ciebie, Philipie.

— W porzdku. — Ju mia odej, ale zatrzyma si na chwil. — Jedno pytanie: czego mog si spodziewa, jeli przyapi mnie w Jaquirze, jak si z tob kocham?

— Chosty — w najlepszym razie. Bardziej prawdopodobna jest kara mierci przez cicie — dla obojga.

— Hmmm. Jest si nad czym zastanawia.

Gdy drzwi zatrzasny si za nim, Adrianne potrzsna gow. Spojrzaa na dzbanek z kaw, potem odstawia go na bok. Musiaa si napi. Czego mocnego.

1 Parrish Maxfield — amerykaski malarz i ilustrator (1870-1966). Jego dziea odznaczay si wyidealizowanym, marzycielskim stylem i fioletowo-niebieskim kolorem nieba. Jako temat obrazów i ilustracji czsto wybiera wiat bani.

Cz 3

Sodycz

Rozdzia 22

Siedemnacie lat to dosy czasu na zastanowienie. I na planowanie. To dosy czasu na nienawi. Gboki szafir Morza ródziemnego rozpociera si w dole jak dywan przyprószony tylko kilkoma drobnymi chmurkami i kropk ldu, jak by Cypr. Jaquir by prawie w zasigu rki. Czekanie si skoczyo.

Adrianne wyprostowaa si. Obok niej, w wygodnym fotelu wynajtego odrzutowca drzema Philip. Jego marynarka, krawat, nawet buty, znajdoway si na siedzeniu obok, wic móg wycign si wygodnie i wykorzysta ostatni etap podróy. Adrianne bya cakowicie ubrana, cakowicie przytomna i w peni wiadoma kadej upywajcej minuty.

Po starcie z Parya kochali si rozpaczliwie. A moe tylko ona bya w rozpaczy. Potrzebowaa tej dzikiej, bezmylnej bliskoci cia tak samo, jak potrzebowaa nastpujcej po niej pociechy i spokoju.

Przez wiksz cz swego ycia przygotowywaa si do tego powrotu. Teraz te wszystkie lata skurczyy si do minut. Ogarn j strach. By to lk niezrozumiay. Jej donie nie pokryway si potem, nie czua w ustach smaku miedzi. Jej odek skaka, drczy j tpy pulsujcy ból gaek ocznych.

Cigle miaa przed oczami obraz ojca, uksztatowany w dziecistwie, gdy jej serce pene byo gbokiej mioci i strachu. Moga go widzie takiego, jakim by wtedy: atletycznego, elegancko ubranego mczyzn o zacinitych, pozbawionych umiechu ustach, i mocnych, piknych doniach.

Od dwudziestu lat ya wedug praw Zachodu, jego tradycji, jego wierze. Ani razu nie zwtpia, e jest w kadym calu kobiet Zachodu. Ale prawd — dugo ukrywan — byo to, e miaa w sobie take krew Beduinów, i e ta krew moga odezwa si w sposób niezrozumiay dla amerykaskiej kobiety.

Kim si stanie, gdy wróci do Jaquiru, zamieszka w domu ojca, skrpowana prawami Koranu i tradycji, stworzonej i strzeonej przez mczyzn? Znacznie ostrzejszy od lku przed zapaniem, uwizieniem czy egzekucj by strach, e przestanie by kobiet, jak stawaa si z takim trudem.

Ten strach powstrzymywa j przed zoeniem obietnic Philipowi. I hamowa sowa, które tak atwo pyny z ust innych kobiet. Kochaa Philipa, lecz mio to nie byy czue, mikkie sowa, jakich uywali poeci. Mio, wraz z jej bliniacz drug stron, bya czynnikiem, który sprawia, e tyle kobiet ulego, i który zmusza je, by rezygnoway ze swych pragnie i potrzeb na rzecz pragnie i potrzeb mczyzny.

Samolot zanurkowa. Zdawao si, e morze unosi si ku nim. Zdenerwowana Adrianne pooya do na ramieniu Philipa.

— Musz si przygotowa. Zaraz ldujemy.

Philip oprzytomnia natychmiast, zauwaajc napicie w jej gosie.

— Jeszcze moesz zmieni zdanie.

— Nie, nie mog. — Wstaa i przesza midzy siedzeniami, by otworzy podrczn torb. — Pamitaj, po wyjciu z samolotu zabior nas na terminal osobnymi samochodami. Czeka nas odprawa celna. — Mówic to, okrywaa wosy czarnym szalem, tak eby nie wida byo ani kosmyka. — To moe by bardzo poniajce, ale wpyw Abdu znacznie uatwi sytuacj. Nie zobacz ci, dopóki nie znajdziemy si w paacu, i nie wiem, kiedy na to pozwol. Poza dworem królewskim nie bdzie to moliwe. Na dworze, poniewa nie jestem czystej krwi i mam polubi Europejczyka, zasady mog by troch zagodzone. Nie przychod do mnie w adnym wypadku. Jeli to bdzie moliwe, ja przyjd do ciebie.

— Czterdzieci osiem godzin. — Zawizujc krawat, obserwowa, jak Adrianne okrywa si czarn ab. Osaniaa j ca, jak worek pokutny. Przeksztacaa j w muzumank, znacznie bardziej ni oczy i kolor skóry. — Jeli tobie nie uda si skontaktowa ze mn, ja ci odnajd.

— I w najlepszym razie zostaniesz deportowany. — Najbardziej przeszkadzaa jej zasona. Zamiast j przypi, pozwolia, by zwisaa z jej palców. W marynarce, zarzuconej na ramiona, Philip wyglda bardzo „po angielsku”. Poczua nagy ból w krtani, serce jej zaczo nagle bi gwatownie. Przepa si pogbiaa.

— Musisz zda si na mój rozum, Philipie. Mam zamiar spdzi tylko dwa tygodnie w Jaquirze i chc wyjecha z naszyjnikiem.

— Wolabym, eby powiedziaa „my”.

— No wic, „my”. — Z cieniem umiechu na ustach czekaa, a Philip zaoy buty. — Postaraj si, by Abdu uzna, e bdziesz dla mnie odpowiednim mem. Och, i targuj si o wykup.

Podszed bliej, by wzi j za rce. Nie dray, lecz byy zimne.

— Jak sdzisz, ile jeste warta?

— Na pocztek wystarczy milion.

— Milion czego?

Zajmujc swoje miejsce i zapinajc pas poczua ulg, e wci jeszcze moe si mia.

— Funtów szterlingów. W przypadku czowieka, za jakiego chcesz uchodzi, mniejsza suma byaby obraz.

— W takim razie zacznijmy od tego. — Wyj z kieszeni pudeeczko. Na widok piercienia Adrianne cofna rk. Philip po prostu uj jej do i wsun klejnot na serdeczny palec. Rozmylnie czeka z tym do ostatniej chwili. W ten sposób miaa mao czasu na kótni. — Jeli chcesz moesz uzna to za cz maskarady.

Diament mia ponad pi karatów, jego lodowato biay ogie wskazywa, zdaniem Adrianne, e jest to kamie rosyjski, pierwszej wody. Jak wszystkie najpikniejsze diamenty, by jednoczenie ognisty i chodny. Na tle czarnej aby rzuca ognie — pragna go bardziej, ni powinna.

 — Kosztowna maskarada.

 — Jubiler zapewni mnie, e odkupi go z najwiksz przyjemnoci.

Syszc te sowa uniosa gow i zobaczya szeroki umiech Philipa. Dotkn jej ust swoimi wargami. Tu te kry si ogie, strzelajcy coraz wyej, w miar jak samolot podskakiwa na pasie. Przez chwil Adrianne pragna zapomnie o wszystkim, poza obietnic piercienia na palcu, pokus pocaunku.

— Wyjd pierwsza. — Westchna gboko i odpia pas. — Uwaaj, Philipie, nie chc, by twoja krew znalaza si na „Socu i Ksiycu”.

— Za dwa tygodnie spotkamy si w Paryu przy kieliszku szampana.

— Niech to bdzie raczej dua butla — powiedziaa zasaniajc twarz.

Wiele si zmienio. Cho wiedziaa, e Jaquir przey w latach siedemdziesitych koniunktur naftow, e Zachód wprowadzi tu swoje metody, nie bya przygotowana na widok budynków lnicych od stali i szka, ani gadko brukowanych dróg, dostosowanych do nowego, intensywnego ruchu ulicznego. Kiedy wyjedaa, najwyszym budynkiem w Karfii, stolicy Jaquiru, bya wiea cinie. Teraz przytaczay j biurowce i hotele. A jednak, mimo nowoczesnych autostrad i lnicego szka, wydawao si, e miasto w kadej chwili moe — jeli taka bdzie wola Allaha — zmieni si znowu w pustyni.

Po autostradzie mkny wielkie ciarówki. Frachtowce toczyy si w porcie, a skrzynie towarów, czekajce na zaatwienie formalnoci celnych wypeniay perony rozadunkowe. Adrianne wiedziaa, e Abdu nie angaowa si w polityk. Dziki zrcznoci, sprytowi i pienidzom potrafi zadowoli zarówno swych ssiadów, jak i niecierpliwych bankierów z Zachodu. Wojna szalaa za granicami, ale Jaquir, przynajmniej oficjalnie, by neutralny.

Wiele rzeczy pozostao bez zmian. Gdy jechali do miasta, Adrianne zobaczya, e mimo budynków, nowoczesnych ulic i upartej walki zachodnich emigrantów, Jaquir pozosta takim pastwem, jakim by przedtem. Na lotnisku widziaa, e kobiety obadowane bagaami, pociel i wózkami dziecicymi kierowano do osobnych autobusów i przeprowadzano przez wejcie z napisem „Kobiety i rodziny”, pod nadzorem mczyzn wykrzykujcych warkliwe rozkazy. Niezmienione pozostay te minarety meczetów wrastajce w nieskazitelnie bkitne niebo.

Mina ju pora modlitwy poudniowej, wic sklepy i bazary byy otwarte. Cho Adrianne nie otwieraa okna, moga niemal sysze szum miasta, arabsk intonacj, klekot róaców. Kobiety wdroway wzdu straganów, w grupach lub pod opiek jakiego krewnego. Matawain, z rzadkimi, malowanymi henn brodami i biczami ze skóry wielbda, patrolowali ulice, gorliwie strzegc prawa religijnego. Przez przydymione szyby limuzyny Adrianne zauwaya, jak jeden z nich zblia si do Europejki, która nierozsdnie podwina rkawy, odsaniajc raniona.

Nie, cho wiek dwudziesty mia si ku kocowi, Jaquir mao si zmieni.

Wzdu jezdni rosy palmy daktylowe. Sun sznur mercedesów, rolls royce'ów i limuzyn. Salon Diora szczyci si dwiema parami drzwi: jedne byy dla mczyzn, drugie dla kobiet. Adrianne zauwaya w oknach wystawowych blask drogich kamieni w poudniowym socu. By te pokryty pyem osio prowadzony przez mczyzn w biaej szacie i w zniszczonych sandaach.

Wiele domów zbudowano z gliny, nie byy trwalsze ni piasek pustyni. Ale ich ciany porastay kwiaty. Okna byy zakratowane, zawsze zakratowane, by ukry znajdujce si wewntrz kobiety — nie dlatego, by je szanowano i ceniono, pomylaa Adrianne, lecz dlatego, e uwaano je za istoty gupie, zdane na pastw wasnego, niekontrolowanego popdu seksualnego.

Mczyni w tradycyjnych szatach i nakryciach gowy siedzieli na czerwonych dywanach i jedli kanapki. Shwarma. Adrianne przypomniaa sobie smak podpomyka z przyprawionym korzeniami misem jagnicia.

Limuzyna mina bazar i pojechaa drog w gór. Domy byy tu bardziej eleganckie, ocienione drzewami. Przed kilkoma pyszniy si gste trawniki. Adrianne zdawao si, e w jednym z nich bya kiedy z wizyt i popijaa zielon herbat w mrocznym salonie, wypenionym szelestem jedwabiu i powietrzem cikim od dymu kadzide.

Podjechali do paacu, mijajc bramy i straników o ciemnych, pustych oczach. Tu równie niewiele si zmienio, cho we wspomnieniach dziecka wszystko byo wspanialsze ni w rzeczywistoci. W ostrym socu poudnia stiukowe ciany byy olepiajco biae. Zielone dachówki tworzyy agresywn plam. Okna, w wikszoci zasonite kotarami z powodu racego blasku, lniy. Wysoko wznosiy si minarety. Dookoa wi si wa ziemny, tak e w razie zamieszek w kraju lub ataku wroga mona byo si broni. Z tyu za paacem szumiao morze. Ogrody byy bujne, chroniy budynek przed oczami ciekawskich, a przede wszystkim — broniy przed pokus, jeli mieszkanki chciay tu pospacerowa.

Chocia i tu bya osobna brama dla kobiet i dla mczyzn, limuzyna skierowaa si nie ku gównemu wejciu, lecz do ogrodu. Adrianne uniosa lekko brwi. A wic zanim spotka si z Abdu, bdzie przebywa w haremie. Tak moe bdzie lepiej.

Poczekaa, a szofer otworzy drzwi. Cho bya pewna, e jest jej krewnym, z pewnoci dalekim, nie poda jej rki przy wysiadaniu. Starannie odwraca oczy. Unoszc spódnice wysiada i znalaza si w strumieniu upau i zapachów. Nie ogldajc si za siebie przesza przez bram ogrodu.

Fontanna sczya strug wody, ta sama fontanna, któr, jak wiedziaa, ojciec zbudowa dla jej matki w pierwszych miesicach maestwa. Zasilaa ma sadzawk, gdzie pyway olbrzymie karpie. Wokó rosy kwiaty chylc si ku wodzie.

Zanim Adrianne dosza do ukrytych drzwi, otworzyy si same. Przesza przez nie, obok ubranych w czer sucych i poczua zapach, który przeniós j w lata dziecistwa. Gdy drzwi si zamkny, zamykajc j w rodku, zrobia to, na co miaa ochot podczas dugiej jazdy z lotniska. cigna zason.

— Adrianne. — W pómroku pojawia si kobieta. Pachniaa mocno pimem, ubrana bya w czerwon sukni z cekinami, odpowiedni na dziewitnastowieczny bal. — Witaj w domu. — To mówic, pozdrowia j w uwicony tradycj sposób, caujc w oba policzki. — Gdy ci widziam ostatni raz, bya jeszcze dzieckiem. Jestem twoj ciotk Latif, on Fahira, brata twego ojca.

Adrianne odwzajemnia przywitanie.

— Pamitam ci, ciotko Latifo. Spotkaam si z Duj. Czuje si dobrze, jest szczliwa. Przesya ci uciski i wyrazy szacunku dla ojca.

Latifa skina gow. Cho Adrianne bya od niej wysza rang, ona urodzia piciu silnych synów. W haremie otaczay j szacunek i zawi.

— Wejd, poczstunek czeka. Inne kobiety pragn ci powita.

Take i tutaj niewiele si zmienio. Pachniao aromatyczn kaw, cikie, uwodzicielskie perfumy mieszay si z ostr woni kadzide. Dugi stó nakryto biaym obrusem ze zot obwódk, ugina si pod ciarem jedzenia, nie mniej barwnego ni suknie obecnych tam kobiet. Miay na sobie jedwabie i atasy, a nawet — cho temperatura wci rosa — lnicy aksamit. Byszczay na nich paciorki i cekiny. Ciepym blaskiem promieniao zoto, lodowatym — srebro, klejnoty rzucay wszdzie iskry. Gdy wymieniay tradycyjne pocaunki z Adrianne, dzwoniy bransolety, szeleciy koronki.

Dziewczyna musna ustami policzki drugiej ony Abdu, kobiety, która przed wieloma laty przyczynia Phoebe tyle cierpie. Nie moga wzbudzi w sobie niechci. Kobieta robi, co jej ka. Taka bya prawda, bo Leiha, matka siedmiorga dzieci, kobieta po czterdziestce, bya znowu w zaawansowanej ciy.

Podeszy kuzynki, które pamitaa, i ze dwa tuziny niszych rang ksiniczek. Niektóre z nich strzygy lub fryzoway wosy. Podobnie jak jaskrawe suknie, fryzury te byy dla nich ródem przyjemnoci, i — jak nowa zabawka dla dziecka — okazj do popisania si.

Podesza Sara, najnowsza ona Abdu, drobna, szesnastoletnia dziewczyna o duych oczach, w widocznej ciy. Wygldao, e ona i Leiha musiay zaj w ci prawie w tym samym czasie. Adrianne zauwaya, e kamienie na jej palcach i w uszach byy nie mniej olniewajce od tych, które zdobiy Leih. Takie byo prawo. Mczyzna moe wzi sobie cztery ony, jeli tylko potrafi je traktowa jednakowo.

Phoebe nie bya tak traktowana, ale Adrianne nie miaa serca, by z tego powodu pogardza dziewczyn.

— Witaj w domu — powiedziaa Sara, cichym, melodyjnym gosem, z trudem wypowiadajc angielski zwrot.

— To jest ksiniczka Yasmin. — Ciotka Adrianne pooya do na ramieniu dwunastoletniej dziewczynki o niadej cerze, z grubymi, zotymi koami w uszach. — Twoja siostra.

Adrianne nie spodziewaa si tego. Wiedziaa, e spotka inne dzieci Abdu, ale nie oczekiwaa, i spojrzy w oczy tego samego ksztatu i barwy co jej wasne. Nie bya przygotowana na iskierk wspólnoty ani uznania. Z tej przyczyny bya nienaturalnie sztywna, gdy schylaa si, by ucaowa policzki Yasmin.

— Witaj w domu mego ojca.

— Dobrze mówisz po angielsku.

Yasmin uniosa brwi w sposób, który powiedzia Adrianne, e — cho na zason musiaa poczeka wiele miesicy — bya ju kobiet.

— Chodz do szkoy, eby nie by ignorantk, gdy wyjd za m.

— Rozumiem. — Porozumiay si, jak równa z równ. Adrianne zdja ab. Powstrzymaa gestem suc i zwina j sama, bardzo ostronie. Pod podszewk zaszyte byy jej narzdzia. — Musisz mi powiedzie, czego si nauczya.

Yasmin przygldaa si okiem krytyka prostej biaej spódnicy i bluzce Adrianne. Kiedy Duja przemycia gazetowe zdjcia Adrianne, wic Yasmin wiedziaa, e jej siostra jest pikna. Pomylaa, e szkoda, i Adrianne nie zaoya czego czerwonego i byszczcego.

— Najpierw zaprowadz ci do mojej babki.

Za ich plecami kobiety zajy si stoem. Obfite jedzenie byo ich ulubion rozrywk. Rozmowy zaczy ju koncentrowa si na dzieciach i zakupach.

Stara kobieta, siedzca w krzele obitym brokatem, wygldaa olniewajco w szmaragdowej sukni. Zmarszczki i fady na jej twarzy zmieniy si w bruzdy, ale wci uparcie farbowaa henn wosy. Palce, wykrzywione nieco przez artretyzm, byy usiane piercieniami, które rzucay ognie, gdy tulia do siebie siedzcego na kolanach dwu- lub trzyletniego chopca. Po obu stronach stay suce, poruszajce wachlarzami, by dym, unoszcy si z mosinej kadzielnicy perfumowa jej wosy.

Mino prawie dwadziecia lat, Adrianne miaa zaledwie osiem lat, gdy std wyjechaa, ale niczego nie zapomniaa. zy popyny z jej oczu strumieniem, nie bya w stanie ich powstrzyma. Zamiast powita babk tradycyjnym pocaunkiem, uklka przed ni i zoya gow na jej kolanach. Na kolanach matki swego ojca.

Stara kobieta bya drobna i krucha. Adrianne wyczuwaa jej kociste ciao pod sztywnym atasem. Nie do wiary, uywaa tych samych perfum, mieszaniny maku i korzeni. Gdy dziewczyna poczua na wosach do babki, wtulia si w ni. Najsodsze, najmilsze wspomnienia Adrianne z Jaquiru czyy si z t kobiet, czeszc jej wosy i opowiadajc historie o piratach i ksitach.

— Wiedziaam, e ci jeszcze zobacz. — Siedemdziesicioletnia Jiddah, matka dwanaciorga dzieci, jedyna ona króla Ahmenda siedziaa gadzc wosy ukochanej Adrianne i tulc do piersi swe najmodsze wnucz. — Pakaam, kiedy nas opucia, i pacz, kiedy wracasz.

Adrianne otara zy, grzbietem doni, jak dziecko. Uniosa si z kolan, by pocaowa Jiddah.

— Babciu. Jeste pikniejsza, ni ci pamitaam. Tskniam za tob.

— Wrócia do mnie ju jako dorosa kobieta, jeste podobna do ojca.

Dziewczyna zesztywniaa, umiechna si z przymusem.

— By moe jestem podobna do babki.

Jiddah ukazaa w umiechu zby zbyt biae i równe, by mogy by wasne. Protezy byy nowe, szczycia si nimi tak samo jak szmaragdow koli, która zdobia jej szyj.

— Moliwe. — Wzia z rk sucej filiank herbaty. — Przynie czekoladki dla mej wnuczki. Lubisz czekolad?

— Tak. — Adrianne usiada na poduszce u stóp Jiddah. — Pamitam, e czesto dawaa mi gar czekoladek owinitych w czerwone i srebrne papierki. Tyle czasu zabierao mi ich odwijanie, e zawsze topiy si. Ale nigdy mnie nie besztaa. — Zauwaya, e Yasmin cay czas stoi obok niej. Twarz modej kobiety bya bez wyrazu, ale w jej oczach pojawi si bysk zazdroci. Nie zastanawiajc si, Adrianne wycigna rk i posadzia siostr obok siebie na poduszce. — Czy babcia wci jeszcze opowiada bajki?

— Tak. — Po krótkim wahaniu Yasmin rozchmurzya si. — Opowiesz mi o Ameryce i mczynie, którego masz polubi?

Adrianne opara gow o kolano babki, i — trzymajc w rce filiank zielonej herbaty — zacza opowiada. Dopiero po duszej chwili zorientowaa si, e mówi po arabsku.

Philip doszed do wniosku, e woli paace w stylu europejskim. Zbudowane z kamienia i starego, ciemnego drewna, z oknami o kamiennych supkach. Paac króla Jaquiru by mroczny, aluzje, kraty i zasony nie dopuszczay aru soca. By bogaty, z ca pewnoci, ciany obito jedwabiem, w niszach stay wazy z epoki Ming. By zmodernizowany. azienka w apartamencie, który przeznaczono dla Philipa, zaopatrzona bya w gorc wod, wypywajc ze zotych kurków. Philip uzna, e czuje si zanadto Anglikiem, by doceni urok wschodnich dywanów do modlitwy i przejrzystych moskitier.

Okna apartamentu wychodziy na ogród, który zyska podziw Philipa. Pomimo ostrego soca otworzy okno, do wntrza wpad gorcy, jaminowy zapach.

Gdzie bya Adrianne?

Jej brat, nastpca tronu, Fahid, powita go na lotnisku. Mody czowiek, zaledwie dwudziestoletni, nosi burnus narzucony na nieskazitelnie skrojony garnitur. Philip uzna go, z jego doskona angielszczyzn i nieprzeniknionym sposobem bycia, za idealn mieszank Wschodu i Zachodu. Fahid raz tylko wspomnia o Adrianne, informujc Philipa, e siostra przebywa w pokojach przeznaczonych dla kobiet.

Philip zamkn oczy i zacz odtwarza w wyobrani plan paacu. Musiaa znajdowa si dwa pitra niej, we wschodnim skrzydle. Skarbiec mieci si w przeciwlegej czci paacu. Dzisiejszej nocy wyprawi si na inspekcj. Ale na razie musi gra rol doskonaego gocia i przyszego pana modego.

Skorzysta z wielkiej, wbudowanej w podog wanny i potem rozpakowa walizk. W pewnej chwili usysza wezwanie do modlitwy. Przez otwarte okno dolatywa gboki, gardowy gos muezzina. Allah Akbar1. Bóg jest wielki.

Spojrzawszy na zegarek Philip doszed do wniosku, e musi to by trzecie wezwanie do modlitwy. Nastpne powinno by o zachodzie soca, a w godzin póniej — ostatnie.

Zamykano teraz stragany i sklepy, a mczyni klkali, by dotkn czoem ziemi. W paacu, jak wszdzie, wszystkie sprawy ulegy zawieszeniu, zgodnie z wol Allaha.

Cicho stpajc, Philip podszed do drzwi i otworzy je. Równie dobrze moe teraz zrobi rekonesans.

Pomyla, e przede wszystkim powinien pozna swoje ssiedztwo. Pokój obok by pusty, zasony zacignite, óko pocielone z wojskow dokadnoci. Pokój naprzeciwko wyglda tak samo. Poszed korytarzem i otworzy nastpne drzwi. W rodku by mczyzna, chopiec raczej, zgity bagalnie, zwrócony twarz na poudnie, do Mekki. Jego dywanik modlitewny by przetykany zotem, zasony nad ókiem miay kolor królewskiego bkitu2. Philip zamkn drzwi i skierowa si na drugie pitro.

Tam powinny obok sal konferencyjnych mieci si biura Abdu. Mia dosy czasu, by je obejrze, gdyby zasza taka potrzeba. Zszed na pierwsze pitro, gdzie pokoje byy ciche, jak grobowce. Zdajc sobie spraw, e czas ucieka, Philip ruszy krtymi korytarzami do podziemi.

Drzwi byy zamknite. Otworzy je posugujc si wyjtym z kieszeni pilniczkiem do paznokci. Spojrza w prawo i w lewo, po czym wlizn si do rodka i zamkn za sob drzwi.

Inne pokoje byy zaciemione, ale ten ton w mroku. Nie byo w nim okien. aujc, e nie wzi ze sob latarki, posuwa si po omacku w stron skarbca. Pod opuszkami palców poczu chód stalowych drzwi. Uywajc palców zamiast oczu, Philip zmierzy ich dugo, szeroko i pooenie zamków.

Zgodnie z tym, co mówia Adrianne, byy tam dwa zamki szyfrowe. Uwaa, by przypadkiem nie dotkn adnej z tarcz. Uy pilnika jako miarki i odkry, e dziurka od klucza jest ogromna i staromodna. Wytrychy, które wzi ze sob, nie pasoway do tak starego zamka, ale zna przecie inne sposoby. Musi tu wróci z latark, ale zrobi to póniej.

Trzyma ju prawie rk na klamce, gdy usysza kroki za drzwiami. Nie zdy nawet zakl, byskawicznie przywar do ciany za drzwiami.

Dwóch mczyzn rozmawiao po arabsku. Jeden z nich, jeli ton gosu móg by wskazówk, by rozgniewany, drugi — napity. Philip usiowa zmusi ich si woli, by poszli dalej. Wtem usysza imi Adrianne. Móg tylko przeklina, e nie zna arabskiego.

Kócili si o ni. By tego pewien. W gosie jednego z nich byo tyle jadu, e minie si Philipa napiy, a donie zacisny w pici. Pad ostry rozkaz, odpowiedziao mu milczenie, a potem rozleg si stuk niecierpliwych kroków na kafelkach, jeden z mczyzn si oddali. Przyciskajc ucho do drzwi, Philip usysza, e drugi mczyzna wymrucza angielskie przeklestwo. To ksi Fahid, pomyla. Wic z pewnoci tamtym pierwszym by Abdu. Dlaczego ojciec Adrianne i jej brat kócili si o ni?

Odczeka, a Fahid odszed, potem wysun si ze skarbca. Korytarz by znów pusty, a drzwi zamknite. Z rkami w kieszeniach Philip powdrowa w kierunku ogrodu. Gdyby go tam odkryto, mógby poda dosy prawdopodobn wymówk o swych zainteresowaniach botanicznych. Prawd byo natomiast to, e chcia si wydosta z paacu i wszystko przemyle.

Adrianne nie sdzia, e tak trudno bdzie jej wykona zamiar, z którym tu przyjechaa. Nie technicznie — bya pewna sprawnoci swojej i Philipa. Nie wiedziaa tylko, e opadnie j tyle wspomnie. Niczym duchy — szeptay do niej, muskay j w przelocie. Byo co pokrzepiajcego w haremie, w pogwarkach jego mieszkanek, w zapachach ich perfum, w ich tajemnicach. Mona byo na krótki czas zapomnie o ograniczeniach i rozkoszowa si bezpieczestwem. Bez wzgldu na to, co si teraz wydarzy, nigdy nie bdzie moga zupenie z tym zerwa.

Pogawdki trway nadal, skupiajc si na seksie, zakupach i podnoci, ale pojawi si te nowy temat. Jedna kuzynka zostaa lekarzem, inna zdobya dyplom nauczycielski. Bya te moda ciotka, pracujca w budownictwie jako administrator, cho wszystkie kontakty z mczyznami, z którymi pracowaa, ograniczay si do listów lub telefonów. Przed kobietami otwary si moliwoci ksztacenia, a one czerpay z nich penymi rkami. Wprawdzie nauczyciele-mczyni uczyli kobiety tylko za pomoc telewizji uytkowej, ale bya to przecie nauka. I kobiety si uczyy.

Jeli istnia sposób, by poczy stare z nowym, miay zamiar go odkry.

Adrianne nie zauwaya, kiedy i jak wlizna si suca i pochylia do ucha babki. Gdy Jiddah dotkna doni wosów wnuczki, dziewczyna odwrócia si z umiechem.

— Ojciec chce ci widzie.

Poczua, e jej rado znika jak sadzawka osuszona socem pustyni. Wstaa. Cho narzucia na ramiona ab, odmówia zaoenia zasony. On musi zobaczy jej twarz i przypomnie sobie wszystko.

1 Pocztkowe sowa azanu, czyli wezwania do modlitwy.

2 Gboki bkit, czsto z lekko czerwonawym odcieniem.

Rozdzia 23

Wadca Jaquiru, podobnie jak jego królestwo zmieni si, cho w gruncie rzeczy pozosta taki sam. Abdu posun si w latach. To przede wszystkim uderzyo Adrianne, gdy go ujrzaa. Jej pami, wspomagana starymi wycinkami z gazet, które gromadzia matka, zachowaa obraz mczyzny w wieku zblionym do jej obecnego, z jastrzbi, pozbawion zmarszczek twarz i gstymi, czarnymi wosami. W tych twardych i ostrych rysach nadal mona byo dostrzec podobiestwo do drapienego ptaka, ale czas i soce wyryy w nich gbokie lady. Wyrzebiy bruzdy wokó ust, które tak rzadko si umiechay, wytrawiy siatk zmarszczek wokó oczu, które obserwoway i oceniay. Wosy mia nadal gste, zaczesane do tyu, niczym grzywa, bujna jak w latach modoci, przedmiot jego dumy. Przebyskiwaa w nich siwizna. W cigu minionych lat niezbyt przybra na wadze, nadal mia postaw onierza.

Jego biaa szata bya haftowana zotem, sanday ozdobione klejnotami. Upyw czasu sprawi, e by jeszcze przystojniejszy, jak to si czasem zdarza u mczyzn. Mia twarz, która przycigaa kobiety, mimo — a moe wanie dlatego — e tak mao w niej byo uczu.

Adrianne idc na spotkanie z ojcem skurcz w odku. Poruszaa si wolno, nie dlatego, by jej brakowao pewnoci siebie i nie dlatego, by okaza ojcu szacunek, lecz z pragnienia, by ten moment, tak bardzo oczekiwany, wymarzony, nabra waciwej ostroci. Niczego nie zapomniaa. Niczego nie zapomni.

Tak jak podczas tamtej oszaamiajcej chwili wspomnie w haremie, tu równie otoczyy j zapachy — pasty, kwiatów, kadzida. Sza przed siebie, zbliajc si coraz bardziej do przeszoci, od której si nigdy w peni nie uwolnia. Dawniej tak samo podchodzia do ojca lub kulia si z lku. Do tej chwili nie zdawaa sobie sprawy, e nie pamita, by ojciec kiedy sam si do niej zbliy.

Abdu nie sprowadzi jej do adnego ze swych osobistych pokoi, lecz do wielkiego, jasno owietlonego pomieszczenia, gdzie udziela swych cotygodniowych majlis, czyli audiencji. Na oknach wisiay cikie zasony, w jego ulubionym kolorze — królewskiego bkitu. Dywan by stary, stpa po nim jego ojciec, dziadek i wczeniejsi królowie. Mia gsty, niebiesko-czarny splot, przetykany by zotym, wijcym si jak w wzorem. Po obu stronach drzwi stay urny wielkoci czowieka. Legenda gosia, e przywieziono je przed dwustu laty z Persji, jako dar dla innego Abdu. W kadej z nich zamknita bya dziewica.

Wykuty ze zota lew z oczami z szafirów strzeg krzesa krytego bkitnym jedwabiem, na którym siadywa Abdu wysuchujc swego ludu.

Cho przy takich okazjach kobiet tutaj nie wpuszczano, Adrianne zrozumiaa, e Abdu myli o niej jako o poddance, a nie córce. Oczekiwano, e — jak perskie dziewice — ugnie si przed wol króla.

Stana si przed nim. Cho nie by wysoki, musiaa podnie gow, by spojrze mu prosto w oczy. Cokolwiek czu — jeli w ogóle co odczuwa — maskowa to starannie. Pochyli si i przywita j zgodnie z tradycj. Zaledwie dotkn jej policzków ustami, obojtniej ni gdyby bya kim obcym. To bolao. Nie spodziewaa si tego, e to j zaboli.

— Jeste miym gociem.

— Wyraam wdziczno za zgod na mój powrót.

Abdu usiad i po dugiej chwili milczenia, wskaza jej krzeso.

— Czy jeste dzieckiem Allaha?

Oczekiwaa tego pytania. Religia bya dla Jaquiru jak powietrze.

— Nie jestem muzumank — odpara pewnym gosem — ale jest tylko jeden Bóg.

To go widocznie zadowolio, gdy da znak sucemu, aby nala herbaty. Pewnego rodzaju ustpstwem byo to, e przygotowano dwie filianki.

— Z zadowoleniem przyjem wie, e wychodzisz za m. Kobieta potrzebuje opieki mczyzny, jego przewodnictwa.

— Nie polubiam Philipa dla jego opieki ani przewodnictwa. — Wypia yk herbaty. — On te nie eni si ze mn po to, by jego ród si pomnoy.

Przemawiaa stanowczo, tak mógby mówi mczyzna do mczyzny, nie za kobieta do króla. Móg j uderzy, mia do tego prawo. Tymczasem siedzia wyprostowany, trzymajc w obu doniach filiank z herbat. Filianka bya delikatna, z kruchej, francuskiej porcelany. Jego donie byy szerokie, ozdobione piercieniami.

— Staa si kobiet z Zachodu.

— Tam jest moje ycie, jak dawniej mojej matki.

— Nie bdziemy mówi o twojej matce. — Odstawi filiank, potem uniós do, gdy sucy zbliy si, by j napeni.

— Ona o tobie mówia. Czsto.

Co zabyso w jego oczach. Wbrew woli Adrianne, jaka cz jej duszy miaa nadziej, i jest to al. A to by gniew.

— Jako moja córka jeste tu mile widziana, bdziesz przyjta z wszystkimi honorami, do jakich masz prawo bdc czonkiem rodziny królewskiej. Dopóki tu jeste, masz przestrzega praw i tradycji. Bdziesz zakrywa wosy i spuszcza oczy. Twój ubiór i mowa maj by skromne. Jeli przyniesiesz mi wstyd, zostaniesz ukarana, tak jak ukarabym kad kobiet z mej rodziny.

Palce jej dray, cisna mocno filiank. Tyle lat mino, a on potrafi tylko rozkazywa i grozi. Jej plan, by zachowywa si, tak jak powinna kobieta z Jaquiru, zosta zniweczony przez potrzeb postpowania zgodnie ze swoj natur.

— Nie przynosz ci wstydu, ale sama go czuj. Moja matka cierpiaa i umara w okropny sposób, a ty nie zrobie nic, by jej pomóc. — Gdy Abdu wsta, dziewczyna podniosa si równie, tak szybko, e filianka wypada z jej doni i roztrzaskaa si na kafelkach. — Jak moge nic nie robi?

— Bya dla mnie niczym.

— Niczym, tylko on — odparowaa Adrianne. — Tak niewiele byo jej trzeba, ale ty nie dae niczego. Opucie i j, i mnie. Wstyd spada na ciebie.

Uderzy j teraz z caej siy w twarz, tak e jej gowa odskoczya do tyu, a w oczach zakrciy si zy. To nie by lekki klaps, jaki rozgniewany ojciec moe wymierzy niegrzecznemu dziecku, lecz celowy, silny cios, jaki mczyzna przeznacza dla swego wroga. Gdyby nie opara si o cikie krzeso, upadaby. Zachwiaa si, ale udao jej si utrzyma na nogach.

Oddychaa szybko, chcc odzyska panowanie i starajc si z caych si pohamowa piekce zy. Powoli uniosa do, by otrze krew z policzka, gdzie skaleczy j kamie z jego piercienia. Nie spuszczali z siebie oczu, tak podobnych z ksztatu, o tak jednakowym wyrazie. To nie ona zostaa spoliczkowana, tylko Phoebe. Oboje o tym wiedzieli. Wci chodzio o Phoebe.

— Wiele lat temu — z trudem powiedziaa Adrianne — byabym ci wdziczna nawet za tyle uwagi.

— Powiem to tylko jeden raz, a potem nie bdzie ju o tym mowy. — Niedbaym gestem da znak, by uprztnito rozbit filiank. Wcieko, jak Adrianne w nim wzbudzia, nie przystaa królowi. — Twoja matka opucia Jaquir i wyrzeka si wszystkich praw, wiernoci i honoru. Postpujc w ten sposób zaprzepacia równie twoje prawa. Bya saba, jak wszystkie kobiety, ale bya te podstpna i zepsuta.

— Zepsuta? — Cho grozio to nastpnym ciosem, Adrianne nie moga powstrzyma sów. — Jak moesz tak o niej mówi? Bya najlepsz, najuczciwsz kobiet, jak spotkaam w yciu.

— Bya aktork. — Wymówi to sowo z pogard. — Wystawiaa si na pokaz, odsaniaa si przed mczyznami. Jedynym powodem do wstydu jest to, i pozwoliem, aby mnie oczarowaa, e przywiozem j do mego kraju, e spaem z ni, jak sypia si z byle dziwk.

— Ju kiedy j tak nazwae. — Tym razem gos Adrianne zadra. — Jak mona mówi w ten sposób o kobiecie, któr si polubio, o kobiecie, z któr si ma dziecko?

— Mczyzna moe polubi kobiet, moe umieci w niej swe nasienie, ale nie potrafi zmieni jej natury. Nie chciaa przyj islamu. Kiedy j tu przywiozem i otworzyy mi si oczy, nie potrafia pogodzi si ze swym miejscem i obowizkami.

— Bya chora i nieszczliwa.

— Bya saba i grzeszna. — Uniós do, przyzwyczajony, e wystarczy ten jeden gest, by wymusi posuszestwo. — Jeste owocem mojego zalepienia i znajdujesz si tu tylko dlatego, e w twoich yach pynie moja krew, Fahid wstawi si za tob. To jest sprawa honoru, mojego honoru. Zostaniesz tu tak dugo, jak dugo bdziesz o tym pamita.

Adrianne pragna rzuci mu w twarz — wykrzycze to, wywrzeszcze — e jej zdaniem pozbawiony jest cakowicie honoru. Jaka cz jej duszy, która cigle pragna mioci ojca, zamkna si szczelnie. Nawet najzrczniejszy zodziej nie mógby ju otworzy tego zamka. Dziewczyna zaoya rce. Spucia oczy. To by gest posuszestwa. Gdyby Abdu j teraz uderzy, przyjaby to ze spokojem. Gdyby zacz rzuca oszczerstwa na jej matk, nie zaprotestowaaby jednym sowem. Taka jest potga zemsty.

— Jestem w domu mego ojca i szanuj jego yczenia.

Skin gow, nie oczekujc innego zachowania od kobiety nalecej do jego rodziny. Królewsko pasowaa do niego. Kiedy powróci przed wielu laty do Jaquiru z królow, królow z Zachodu, by optany. Dla kobiety zapomnia o swych korzeniach, obowizkach i prawach. Kar za to by fakt, e jego pierworodne dziecko byo dziewczynk, a ona nie moga da mu wicej dzieci. Teraz córka z tego haniebnego maestwa staa przed nim, z pochylon gow, z zaoonymi rkami. Skoro wol Allaha byo, by Adrianne jako pierwsza spodzona zostaa z jego nasienia, dostanie to, co si jej susznie naley, ale nic wicej.

Na jedno ostry rozkaz i gest Abdu sucy podbieg popiesznie i poda mu kasetk.

— Prezent zarczynowy.

Adrianne opanowaa si na tyle, e moga wycign rce po dar. Uniosa wieczko. Zabysa gboka purpura ametystów, osadzonych w cikiej, zotej oprawie. rodkowy kamie, wielkoci kciuka, mia szlif prostoktny. By to naszyjnik godny ksiniczki. Jego cena, gdyby ofiarowany zosta przed laty, moga zmieni przeznaczenie ich obojga.

Teraz by to po prostu kolorowy kamyk. Adrianne krada o wiele lepsze.

— Jeste bardzo hojny. Za kadym razem, gdy go zao, pomyl o mym ojcu. — To byo przyrzeczenie.

Abdu da jeszcze raz znak, zanim si ponownie odezwa.

— Teraz spotkam si z twym narzeczonym. Gdy zaczniemy omawia warunki maestwa, oddalisz si do swych pokoi albo do ogrodu.

Adrianne wsuna kasetk w fady aby, nie chcc, by dostrzeg, jak silnie zaciskaj si jej palce.

— Jak sobie yczysz.

Gdy Philip wchodzi za sucym do pokoju, nie spodziewa si wcale, e spotka tu Adrianne, a zwaszcza e bdzie staa ubrana w czer, z pochylon gow i skulonymi, jakby w obawie przed ciosem, ramionami. Ostro kontrastowaa z ni biaa szata Abdu. Stali blisko siebie, tak blisko, e ich ubrania prawie si stykay, ale nie czuo si midzy nimi yczliwoci ani radoci ze spotkania. Abdu patrzy ponad gow córki, jak gdyby jej tu w ogóle nie byo.

— Jeli zechcesz zezwoli...

— Tak. — Abdu wyrazi zgod, nie patrzc na ni.

— Czy król Abdu ibn Faisal Rahman al-Jaquir, gowa rodziny królewskiej, szejk szejków, zezwoli przedstawi sobie Philipa Chamberlaina, mczyzn, którego polubi, jeli si na to zgodzi?

— Panie Chamberlain — Abdu zrobi krok do przodu i wycign rk — witam w Jaquirze i w moim domu.

— Dzikuj. — Philip ucisn podan do. Bya gadka i mocna.

— Czy pokoje pana s wygodne?

— Wicej ni wygodne. Jestem dunikiem Waszej Wysokoci.

— Jest pan moim gociem. — Rzuci okiem na Adrianne. — Moesz odej.

By to ton, uywany przy odprawianiu suby. Philip zauway to, poczu si dotknity, ale wmówi sobie, e powinno go to bawi. Wtedy Adrianne uniosa twarz. Trwao to krótko, lecz Philip zdy zobaczy na policzku lad, który zmienia si w siniak. Dziewczyna pochylia znowu gow i odesza, szeleszczc dugimi spódnicami.

Musia wzi dugi, gboki oddech. Ze wzgldu na Adrianne nie móg pozwoli sobie na nierozwane sowo czy postpek. By moe si myli. Podczas pierwszego spotkania Abdu nie móg chyba uderzy swej córki, której nie widzia od niemal dwudziestu lat?

— Zechce pan usi?

Philip spojrza na Abdu. Jego oczy byy bardzo bystre i bardzo uwane.

— Dzikuj.

Ledwo usiad, natychmiast podano czyste filianki i napeniono je herbat.

— Jest pan Brytyjczykiem.

— Tak, urodziem si w Anglii i tam spdziem wiksza cz ycia. Duo podróuj.

— W interesach. — Abdu zoy donie, zdobne w liczne piercienie. — Zajmuje si pan kupnem i sprzeda klejnotów.

Philip pracowa pod t przykrywk od lat. Dziki poparciu Interpolu ta rola staa si bardziej wiarygodna.

— Tak. Wymaga to dobrego oka i gowy do interesów. Lubi handlowa kamieniami.

— Arabowie s urodzonymi kupcami, zawsze te cenilimy kamienie.

— Oczywicie. Ten rubin na rodkowym palcu Waszej Wysokoci. Czy mog...?

Unoszc brew, Abdu wycign do.

— Siedem do omiu karatów. Chyba birmaski. Wspaniay kolor, tak zwana czerwie krwi gobia, ze szklistym poyskiem, jaki cechuje kamie wysokiej klasy. — Prostujc si, Philip uniós filiank. — Umiem rozpozna i doceni klejnoty wielkiej wartoci, dlatego te pragn polubi córk Waszej Wysokoci.

— Jest pan szczery, ale w takim maestwie nie chodzi tylko o to, czego pan pragnie. — Abdu przez chwil nic nie mówi. Powici maestwu Adrianne troch czasu, tyle co kadej drugorzdnej sprawie spoecznej lub politycznej. Gdyby jej krew bya czysta, nigdy by si nie zgodzi, by polubia Europejczyka, a ju z ca pewnoci nie jakiego jasnoskórego, angielskiego handlarza klejnotów. Jednake jej krew bya skaona. Córka miaa dla niego mniejsz warto ni dobry ko. Ale w pewnym stopniu moga by elementem wizi pomidzy Jaquirem a Europ. Ponadto nie chcia, aby pozostaa w Jaquirze.

— Miaem zbyt mao czasu, by dokadnie zbada pana przeszo, panie Chamberlain, ale to, czego si dowiedziaem, dosy mnie zadowolio. — A moe, w odrónieniu od swej matki, Adrianne bdzie rodzi synów. Wnukowie w Anglii mogliby si w przyszoci przyda. — Gdyby Adrianne pozostaa w moim domu, zaplanowano by dla niej inne maestwo, odpowiednie do jej pozycji. Tymczasem poniewa sprawy uoyy si inaczej, jestem skonny wyrazi zgod. Jeli uzgodnimy warunki.

— Nie jestem ekspertem w sprawach waszej kultury, ale rozumiem, e w zwyczaju jest zapis lubny.

— Wiano dla panny modej, dar, który ofiaruje pan mojej córce. Ten dar bdzie jej wasnoci, i ni pozostanie. — Abdu mówic to nie pomyla wcale o „Socu i Ksiycu”, ale Philip to zrobi. — Oczekuje si równie, e ofiaruje pan dar jej rodzinie, by wynagrodzi nam jej utrat.

— Rozumiem. A jaki dar wynagrodzi Waszej Wysokoci utrat Adrianne?

Abdu mia ochot pobawi si Philipem. Z raportów wynikao, e Anglik jest bogaty, ale byy sprawy waniejsze od pienidzy. Na pierwszym miejscu bya duma.

— Sze wielbdów.

Unoszc brwi Philip z trudnoci ukry rozbawienie. Z namysem postuka palcem w porcz krzesa.

— Dwa.

Abdu by znacznie bardziej zadowolony, ni gdyby Philip zgodzi si od razu.

— Cztery.

Chocia Philip nie mia pojcia, jak mógby zdoby nawet jednego wielbda, a co dopiero cztery, kiwn gow.

— Zgoda.

— Tak bdzie zapisane. — Obserwujc nadal Philipa Abdu wyda krótki rozkaz sucemu. — Mój sekretarz sporzdzi projekt kontraktu, po arabsku i po angielsku. Czy to zadowalajce?

— Jestem w kraju Waszej Wysokoci. Bdziemy postpowa zgodnie z waszymi obyczajami. — Odstawi filiank, mia ch zapali papierosa. Do herbaty dodano wonnych przypraw, niezbyt odpowiadajcych jego brytyjskiemu podniebieniu. — Jako ojciec Adrianne, Wasza Wysoko bdzie osobicie zainteresowany, aby jej potrzeby zostay zaspokojone.

Twarz Abdu pozostaa niewzruszona. Wydao mu si, e w gosie Philipa usysza cie sarkazmu. A moe to po prostu angielski akcent?

— Oczywicie.

— Oczywicie. Zamierzaem zapisa jej milion funtów.

Rzadko si zdarzao, by Abdu by zaskoczony, jeszcze rzadziej mona byo odczyta to z jego twarzy. Ten Anglik musi by szalony lub zauroczony. A moe Adrianne, jak jej matka, potrafia opta mczyzn. Ale los Anglika nie obchodzi go bardziej, ni los córki, która — przez sam fakt swego istnienia — przypominaa mu o jego bdzie. Nie zaszczyci jej sw uwag, nie bedzie sie nawet targowa.

— Tak bdzie zapisane. Dzi wieczorem wydajemy uczt, by przedstawi pana mojej rodzinie i ogosi zarczyny. — Abdu podniós si koczc w ten sposób audiencj.

— Bdzie mi bardzo mio. — Philip przygotowa si na chodne przyjcie Abdu, w rzeczywistoci okaza si on bardziej surowy i obojtny, ni przypuszcza. — Czy Wasza Wysoko bdzie obecny na lubie na wiosn?

— Na wiosn? — Na ustach Abdu po raz pierwszy pojawio si co, co przypominao umiech. — Jeli chce pan odprawi obrzd we wasnym kraju, to mnie nie dotyczy. Maestwo zostanie zawarte tutaj, w przyszym tygodniu, zgodnie z prawami i tradycj Jaquiru. Zechce pan zapewne odpocz do wieczora. Sucy wskae panu drog.

Philip sta nieporuszony, gdy Abdu opuci go. On sam mógby si mia, ale wtpi, by Adrianne uznaa te wieci za zabawne.

Uczta miaa by poczeniem starego i nowego. Adrianne zwizaa wosy, ale odrzucia welon. Ubraa si skromnie, zgodnie z auratem, zakazujcym ukazywania pewnych fragmentów ciaa, wybierajc sukni z dugimi rkawami, dug spódnic i stojcym konierzykiem. Ale metka wskazywaa na Saint Laurenta. Po pokojach kobiet rozesza si wie, e na uczcie obecny bdzie Philip. Dziki temu wiedziaa, e odniós sukces. Teraz, gdy uznano Philipa i ich zarczyny, pierwszy etap planu miaa za sob.

Byo ju za póno, by si wycofa. Zawsze byo na to za póno.

Diament na jej palcu rozbysn, gdy maskowaa makijaem siniak na policzku. Pomylaa, e s to symbole obu mczyzn, którzy zmienili jej ycie.

Zrobia krok do tyu i uwanie obejrzaa w lustrze sw sylwetk. Specjalnie wybraa czer, wiedzc, e inne kobiety wystroj si, jak pawie. Czer sprawi, e bdzie wygldaa jeszcze skromniej i pokorniej. Niechtnie zaoya na szyj naszyjnik z ametystów. Abdu bdzie tego oczekiwa. Do chwili opuszczenia Jaquiru miaa zamiar postpowa zgodnie z jego yczeniem.

Philip mia racj w jednym przypadku. Ilekro pozwalaa, by emocje bray gór, stawaa si nieostrona. Cho wszystko, co powiedziaa Abdu tego popoudnia byo prawd, postpia lekkomylnie. Siniak mia jej przypomina, e ojciec nie jest, nigdy nie by, czowiekiem zwracajcym uwag na uczucia kobiety.

Znowu dotkna siniaka palcem. To uderzenie nie rozgniewao jej, nie czua si nawet uraona. Ból by krótki, a lad na policzku przypomina jej, e niezalenie od istnienia w Jaquirze nowych budynków, dróg i swobód, rzdzili w nim cigle mczyni, zgodnie ze sw wol. Dla Abdu bya nie tyle córk, ile przedmiotem, który naley wyda za m i wyekspediowa z kraju, aby bdy, które moga popeni nie rzucay cienia na jego honor.

Nie martwia si tym, aowaa tylko, i w sercu zachowaa nadziej na mio, skruch i pojednanie.

Nadzieja umara. Adrianne odwrócia si, gdy kto zapuka do drzwi. Teraz bdzie tylko dy do celu.

— Yellah. — Yasmin, ubrana w jaskrawy pasiasty atas, chwycia siostr za rk. — No, chod. Prdko. — powtórzya po angielsku. — Mój ojciec po nas przysa. Dlaczego jeste w czerni, czerwie jest bardziej twarzowa. — Usta Adrianne drgny, gdy Yasmin pocigna j do pozostaych kobiet.

Mczyni byli ju w salonie. Abdu, trzech jego braci, dwóch synów, dalecy kuzyni. Adrianne rzucia okiem na chopca, który by jej modszym bratem. Mia dopiero czternacie lat, ale zaliczano go ju do mczyzn. Przez chwil przygldali si sobie uwanie. Zobaczya jak w zwierciadle t sam ciekawo, jak czua, t sam ostron wi. Tym razem nie próbowaa ukry umiechu, w odpowiedzi jego usta wygiy si lekko. Gdy si umiechn zobaczya jego podobiestwo do babki.

By tu take Philip, tak zachwycajco i chodno europejski. Niczym oaza, pomylaa, oywcza i pokrzepiajca. Pragna wycign rk, i cho na chwil uscisn jego do. Pragna kontaktu. Lecz rce trzymaa splecione przed sob.

Philip pragn by sam na sam z Adrianne cho przez pi minut. Nie mia okazji, by zamieni z ni jedno sowo, odkd wysiedli z samolotu. Wolaby sam opowiedzie jej o bombie, jak Abdu ukrywa w zanadrzu. Tylko pi minut, pomyla, wciekajc si na obyczaj, który jednoczenie chroni i krpowa. Adrianne bya wulkanem. Tego popoudnia zobaczy pomienny bysk w jej oczach. Nie wiadomo, czy nowina o lubie nie wywoa wybuchu.

Przedstawiano mu kobiety, jedn po drugiej, zgodnie z etykiet panujc w Buckingham Palace. Te ciemnowose kobiety o ciemnych oczach i cichym gosie w swych bogatych strojach wieczorowych wyglday jak tcza. Niektóre suknie byy eleganckie, inne krzykliwe, jeszcze inne wyrafinowane lub groteskowe, ale wszystkie kobiety zachowyway si jednakowo. Gowy miay pochylone, oczy spuszczone, dugie rkawy okryway ramiona, bogato ozdobione piercieniami donie byy splecione.

Philip przyglda si, jak Adrianne, na znak ojca, wystpia naprzód, by powita braci. Fahid ucaowa j w oba policzki, potem szybko ucisn.

— Tak si ciesz, Adrianne. Witaj w domu.

Uwiadomia sobie, e brat naprawd tak myli. Cho Jaquir nie móg by jej domem, podnosio j to na duchu. Kocham Adrianne. Tak czsto jej to mówi, prosto, szczerze, jak to robi dzieci. Nie byli ju dziemi, ale w dugim spojrzeniu, jakie wymienili, pozostao co z dawnych uczu. Skd miaa wiedzie, yjc tak dugo samotnie, e rodzina moe mie dla niej znaczenie?

— Ciesz si, e znowu ci widz. — I ona mówia to szczerze.

— Nasz brat, Rahman.

Adrianne czekaa, jak naleao, by j ucaowa. Ale nie skrpowanie wyczua w nim, gdy musn jej policzki, lecz niemiao.

— Witaj, siostro. Chwaa Allahowi za to, e sprowadzi ci do nas z powrotem.

Rahman. Mia oczy poety i imi odziedziczone po ich pradziadku-wojowniku. Adrianne pragna z nim porozmawia, wzmocni czc ich wi. Ale Abdu patrzy na ni.

Philip obserwowa, jak przedstawiano j pozostaym krewnym. Rozpozna w modszym bracie chopca, który modli si w pokoju obok jego komnaty. Co moe czu osoba, która staje twarz w twarz z bratem nigdy przedtem nie widzianym? Dziwne, ale nie bra dotd pod uwag moliwoci, e sam móg mie rodzestwo. Pomyla o przepaci, dzielcej Adrianne od reszty dzieci jej ojca. Moe lepiej byo nie wiedzie?

Adrianne mówia po arabsku gadko i melodyjnie. To sprawiao, e caa ta scena jeszcze bardziej przypominaa sen. Cho tego pragn, nie rzucia mu nawet jednego spojrzenia, ale przesuna si, zgodnie z poleceniem, do boku Abdu.

— Weselimy si dzi. — Z szacunku dla Philipa Abdu przemawia w czystej, pedantycznej angielszczynie. — Oddaj t kobiet z mej rodziny temu mczynie. Zgodnie z wol Allaha i dla Jego chway bd sobie polubieni. — Uj do Adrianne i umieci j w doni Philipa. — Oby bya podn i skromn on.

Adrianne mogaby si umiechn na te sowa, ale zobaczya, e babka, podtrzymywana przez modsze kobiety, ociera zy.

— Dokumenty zostay podpisane — cign Abdu. — Cen ustalono. Ceremonia odbdzie si za tydzie od dzisiejszego dnia. Inszallah.

Philip poczu, e palce dziewczyny drgny w jego doni. Podniosa gow, przez dwa uderzenia serca przypominaa poncy wulkan. Potem znowu spucia oczy i przyjmowaa yczenia szczcia i licznego potomstwa.

Nie zamienili ze sob nawet jednego sowa, Adrianne i inne kobiety wyszy rzdem tam, gdzie mogy witowa nie widziane przez mczyzn.

Adrianne spaa niespokojnie, przewracaa si w óku z boku na bok. Jeden sen przechodzi niezauwaalnie w drugi, pozostawiajc po sobie niepokój i smutek. Miaa nadziej, e wreszcie zmczy si i zanie gboko. Po tej caej gadaninie o strojach weselnych i nocach polubnych bya naprawd wykoczona. Ale sen, z gonitw marze sennych, wcale nie by ucieczk.

Kiedy czyja do zakrya jej usta, poderwaa si na óku, jedn rk chwytajc nadgarstek intruza, drug szukajc po omacku oparcia.

— Spokojnie. — Philip wypowiedzia to sowo szeptem, prosto do ucha Adrianne. — Zacznij krzycze, a twoi krewni postanowi odci niezbdne czci mego ciaa.

— Philip. — Uczucie ulgi byo tak silne, e otoczya go ramionami. Wlizn si z atwoci do óka, potem stumi jej szept swymi ustami. To byo to, ten smak, którego potrzebowa i pragn przez cay wieczór. Nie wiedzia, e pragnienie moe tak spotnie w cigu paru godzin, ani te e zdenerwowanie potrafi ciy jak kamie u szyi.

— Wariowaem — szepn z ustami przy jej szyi — nie wiedzc, kiedy bd móg z tob porozmawia, dotkn ci. Pragn ci, Addy. — Musn lekko jej ucho. — Teraz.

Wymruczawszy zgod, przeczesaa jego wosy palcami. W nastpnej chwili odepchna go i usiada.

— Do cholery, co tu robisz? Czy wiesz, co bdzie, jeli ci tu znajd?

— Ja te za tob tskniem.

— To nie s arty. Nadal publicznie cina si gowy koo suku.

— Nie mam zamiaru traci dla ciebie gowy. — Uj jej do i uniós do ust. — Nie wicej, ni dotychczas.

— Jeste gupcem. — Jej ttno byo nitkowate.

— Jestem romantykiem.

— To przecie to samo. — Odrzuciwszy na bok przecierado, wysza z óka. — Musisz ucieka, i to szybko.

— Najpierw musimy pogada. Adrianne, jest trzecia nad ranem. Wszyscy s w ókach, opchani misem jagnicia i owocami granatu.

Pi minut duej nie zaszkodzi, pomylaa. Tak dobrze byo mie go przy sobie.

— Jak dostae si do pokoi kobiet?

— Przez tunel. — Mia racj. Móg odnale jej pieprzyk po ciemku.

— Dobry Boe, Philipie, gdyby kto ci zobaczy...

— Nie zobaczy.

— Bdziesz mnie sucha?

— Zamieniam si w such.

— I rce. — Odsuna je od siebie. — Wystarczajco gupio byo opuci swoje skrzydo, ale przyj tutaj... — Zatrzymaa si, by odcign jego lekkie i zwinne palce od guzików nocnej koszuli. — Jak znalaze mój pokój?

— Mam swoje sposoby.

— Philipie.

— Taki may nadajnik w pudeku z zestawem do makijau.

Z oburzeniem poderwaa si i zacza chodzi po pokoju.

— Za dugo pracowae z Interpolem. Jeli bdziesz traktowa pobyt tutaj, jak scen z powieci szpiegowskiej, stracisz gow.

— Musiaem ci zobaczy. Musiaem si upewni, e wszystko u ciebie w porzdku.

— Doceniam to, ale miae czeka, a ja si z tob skontaktuj.

— Nie czekaem. Chcesz traci czas na kótnie?

— Nie. — Nierozwanie byo wcza lamp, zapalia dwie wiece. — Sdz, e lepiej bdzie, jeli pogadamy o maej niespodziance Abdu.

— Przykro mi, e to spado na ciebie tak niespodziewanie. Nie mogem ci uprzedzi.

— I co zrobimy?

— Co moemy zrobi? — Nie przegapia tonu satysfakcji w jego gosie. — Dziaaem pod przymusem. Bardzo wtpi, czy uda si nam ukra naszyjnik i wypracowa inny sposób opuszczenia kraju w niecay tydzie.

— Nie. — Adrianne znowu usiada, próbujc, jak to robia przez cay wieczór, co wymyle. — Zastanawiam si, czy on czego nie podejrzewa i z tego powodu nie przypieszy lubu.

— Podejrzewa, e jego córka jest jednym z najwybitniejszych zodziei ostatniego dziesiciolecia?

Uniosa brew.

— Jednym z...?

— Jeszcze ja tu jestem, kochanie. — Podniós jej zason i przecign przez palce. — Z trudem mog wyobrazi sobie, by Abdu przejrza twoje zamiary, skoro przez te wszystkie lata wodzia za nos Interpol. Czy nie bardziej prawdopodobne jest to, e chce bra udzia w przygotowaniach?

— Z powodu ojcowskich sentymentów? Chyba nie.

— Nie mylisz, Addy. — Powiedzia to spokojnie, bo zaniepokoio go rozdranienie w jej gosie. — Podejrzewam, e chodzi mu o swoj dum i oficjalny wizerunek.

Siedziaa przez chwil spokojnie, walczc z rozgoryczeniem.

— Tak, to brzmi prawdziwie. Jedno i drugie jest dla niego ogromnie wane. — Obrócia diament na palcu. — Jak to zaatwimy?

— Ty mi to powiedz. — Philip odrzuci na bok zason. — To twoja gra.

— Znajdziesz si w bardzo niezrcznym pooeniu, Philipie.

— Jeli sobie przypominasz, sam chciaem znale si w tym pooeniu. Tak czy owak, miaem zamiar oeni si z tob. Tutaj czy w Londynie, to nie ma znaczenia.

Podczas caej swej kariery nie czua si tak sprytnie przyparta do muru.

— Wiesz, co o tym myl.

— Wiem bardzo dobrze. No wic?

Siedziaa nadal na óku, obracajc nerwowo piercie, rozwaajc w myli wszystkie punkty planu.

— To tylko ceremonia. adne z nas nie wyznaje wiary muzumaskiej, wic nie musimy bra tego na serio.

— lub to lub.

Adrianne w gbi duszy mylaa tak samo.

— W porzdku, wic moemy brn do koca. Muzumaski lub moe by rozwizany zgodnie z muzumaskim zwyczajem. Jak bdziemy ju w domu, moesz si ze mn rozwie.

Rozbawiony tym Philip usiad obok niej.

— Z jakiego powodu?

— Jeste mczyzn, nie musisz o tym mówi. Wystarczy, by powiedzia trzy razy: „Rozwodz si z tob” i po wszystkim.

— Wygodne. — Sign po papierosa, potem powstrzyma si. — I bd uboszy tylko o cen czterech wielbdów.

— Tyle za mnie zada? Cztery wielbdy? — Wydaa z siebie odgos przypominajcy miech.

— Targowaem si, jak mi radzia, ale nie wiem, czy zostaem nabrany, czy nie.

— O, nie, to prawdziwa okazja. Zapaciby wicej za kulaw trzeci on.

— Adrianne...

— To obraza dla mnie, nie dla ciebie. — Strzsna z siebie jego do. — To nie ma znaczenia albo nie bdzie go miao, gdy zdobd „Soce i Ksiyc”. Cztery wielbdy, czy cztery setki, i tak jestem sprzedana i kupiona.

— Dopóki tu jestemy, musimy gra wedug jego regu. — Czule odgarn jej wosy za ucho. — Za par tygodni bdziemy... — wiato wiecy pado na jej twarz, tak e siniak sta si widoczny. — Jak to si stao?

— Przez moj szczero. — Zacza si umiecha, ale zauwaya wyraz jego twarzy. Spojrzenie mczyzny sprawio, e zascho jej w ustach. — Philipie...

— On to zrobi? — Wycedzi. — Uderzy ci?

— To nic. — Panika sprawia, e chwycia go mocno, gdy wstawa z óka. — Philipie, to nic takiego. Mia prawo...

— Nie. — Wyrwa si jej. — Nie, na Boga, nie mia prawa.

— W tym kraju je ma. — Mówia szybko, zagradzajc mu drog do drzwi. Pasja przebijaa w jej gosie, którego nie miaa podnie. — To jego reguy, pamitasz? Tak jak sam mówie.

— Ale to nie znaczy, e ma prawo ci uderzy.

— Siniak zniknie, Philipie, ale jeli wyjdziesz std i zrobisz to, co — sdzc po twym spojrzeniu — masz zamiar zrobi, jestemy skoczeni. S lepsze sposoby, by pomci twój i mój honor. Prosz. — Uniosa do, chcc dotkn jego policzka, ale odwróci si.

— Daj mi tylko minut.

Adrianne miaa racj. Wiedzia, e ma racj. Zawsze dotd potrafi myle logicznie o rozgrywce, ale nigdy nie czu takiego przypywu furii. Do tej chwili nie wiedzia, e mógby kogo zabi.

Odwróci si i zobaczy, e Adrianne stoi w plamie wiata z zacinitymi rkami, i patrzy na niego szeroko otwartymi i mrocznymi oczami.

— On ju ci nigdy nie skrzywdzi.

Odetchna z ulg. Philip by znowu sob.

— Nie moe tego zrobi. To nie ma dla mnie znaczenia.

Podszed do niej i przesun kciukiem po sicu.

— W aden sposób. — Ucaowa przelotnie jej czoo, potem usta. — Kocham ci, Addy.

— Philipie. — Przytulia si do niego, przycisna policzek do jego ramienia. — Znaczysz dla mnie wicej ni ktokolwiek dotd.

Pogaska jej wosy i próbowa nie myle o tym, co powiedziaa. Tak niewiele brakowao tym razem do tych dwóch sów, których — jak si przekona — tak bardzo potrzebowa.

— Byem w podziemiach. — Gdy zacza odsuwa si, po prostu obj j mocniej. — Nie strofuj mnie, Addy. To nudne. Postpujemy zgodnie z naszym planem, ale sdz, e lepiej bdzie, jeli przyjrzymy si wszystkiemu z bliska. Jeli chodzi o klucz...

— Musi wystarczy nam klucz, który przygotowaam. Moe by dopiowany i poprawiony, jeli zajdzie taka potrzeba.

— Czubym si pewniej, gdybymy zajli si tym wczeniej. — Cofn si, wiedzc, e wkroczy na niepewny grunt. — Jeli wyrazisz zgod, wezm go, powiedzmy jutro w nocy, i zajm si t spraw.

Adrianne zastanowia si.

— Pójdziemy tam jutro w nocy i zajmiemy si t spraw.

— Nie ma potrzeby, ebymy tam byli oboje.

— wietnie. Wic sama tym si zajm.

— Jeste uparta, Addy.

— Tak. Nie dam si odsun od adnego etapu roboty. Wczeniejsze dopasowanie klucza ma sens. Przynajmniej obróbka wstpna. Albo zrobimy to razem, albo zajm si tym sama.

— Niech bdzie, jak chcesz. — Dotkn znowu siniaka na jej policzku. — Przyjdzie czas, e nie zawsze bdziesz moga stawia na swoim.

— By moe. Mylaam troch o nocy polubnej.

— Doprawdy? — Umiechajc si szeroko, Philip zahaczy zgitym palcem o wycicie nocnej koszuli Adrianne i przycign j do siebie.

— O tym te, ale mam inne priorytety.

— Na przykad?

— Nie moe by lepszej okazji na zabranie naszyjnika.

— Najpierw interes, potem przyjemno? Zdeptaa moje ego, Addy.

— Nie masz pojcia, jakie dugie, mczce i nudne s tutejsze ceremonie lubne. Trwaj godzinami i wszyscy napychaj si jedzeniem a do utraty przytomnoci. Póniej bdziemy zupenie sami. Nikt nam nie przeszkodzi. Za dzie, najwyej dwa, moemy wyjecha, nie uraajc niczyich uczu.

— Mógbym powiedzie, e auj, i nie jeste bardziej romantyczna, ale to ma sens. Przypuszczam zreszt, e to waciwe, aby dwójka zodziei spdzia pierwsz noc po lubie na kradziey.

— Nie na zwykej kradziey, Philipie. Mamy ukra legend. — Ucaowaa go szybko, potem skierowaa si do drzwi. — A teraz musisz ju i. Tutaj grozi ci niebezpieczestwo. Jeli wszystko pójdzie dobrze, spotkamy si w skarbcu jutro, o wpó do czwartej w nocy.

— Mamy zsynchronizowa zegarki?

— Nie sdz, by to byo konieczne.

— Ale jest konieczne. — Zanim zdya uchyli drzwi, by wyjrze na korytarz, porwa j w ramiona. — Jeli mam nadstawia karku, to za co wicej ni zwyka rozmowa. — Zaniós j z powrotem do óka.

Rozdzia 24

—  Bdzie pani wspania pann mod. — Dagmar, couturiere przybya z Parya, udrapowaa biay atas na ramionach Adrianne. — Niewiele kobiet moe nosi czyst biel. A tutaj damy jeszcze troch koronki. — Przypia j szpilkami, garbic si, gdy bya o pó stopy wysza od Adrianne. Rce miaa brzydkie, lecz szybkie i sprawne. Pachniaa perfumami, które nosiy jej imi i które wanie wprowadzia na rynek. — Tak, by spywaa od szyi do stanika.

Adrianne utkwia wzrok w swoim odbiciu w lustrze. Ojciec dziaa szybko. Niemao bdzie kosztowa uszycie w przecigu tygodnia sukni u jednej z najsynniejszych paryskich projektantek mody. Znowu kwestia honoru, pomylaa. Król Abdu nie móg przecie wyda swej córki za m w sukni, która nie byaby najlepsza.

Poczua ból w palcach. Powoli i wiadomie rozlunia je.

— Wol prostot.

Dagmar zwzia dugie rkawy.

— Prosz mi zaufa. Suknia bdzie prosta, ale niezwyka, wytworna, lecz nie bogata. Jeli da si za duo ozdób, ludzie bd widzie tylko sukni, a nie kobiet. — Uniosa gow, gdy weszy dwie pomocnice niosc narcze sukien. — Dla towarzyszek panny modej. Dostaymy list. — Wyja szpilk z poduszeczki, umocowanej na przegubie i zebraa materia w talii.

— Rozumiem. A ile ich bdzie?

Dagmar uniosa na chwilk oczy, zaskoczona, e panna moda musi o to pyta.

— Dwanacie. Pawi kolor to doskonay odcie. Bardzo soczysty. — Daa znak, by pomocnica pokazaa sukni. Miaa bardzo wieczorowy, odsaniajcy ramiona dekolt i szerok, pódug spódnic, pokryt koronk. — Wybór zostawiono mnie. Mam nadziej, e zyska on pani aprobat.

— Jestem pewna, e wszystkie suknie bd wspaniae.

— Prosz si obróci. — Rzadko mona byo spotka pann mod tak powan, lub tak obojtn. Dagmar syszaa o ksiniczce Adrianne, marzya, by móc j ubiera, ale nie oczekiwaa, e speni si to w Jaquirze, przy okazji tak piesznie urzdzanego wesela. Jeli narzeczona bya w ciy, nie zna tego byo po jej wskiej talii i paskim brzuchu. W kadym razie Dagmar bya zbyt dyskretna, by plotkowa o swych klientkach — zwaszcza jeli moga oczekiwa dalszych zamówie. Bya Francuzk i bya praktyczna.

— Tren przyczepimy tutaj. — Dagmar wskazaa punkt poniej ramion Adrianne. — Bdzie spywa po sukni jak rzeka. Jak kaskada. — Gestykulowaa wskimi, brzydkimi domi. — Prawdziwie królewski. N'est-ce pas?

Po raz pierwszy Adrianne si umiechna. Ta kobieta robia co w jej mocy.

— To brzmi wspaniale.

Zachcona tym Dagmar odsuna si, by zaj si lini. Od wielu lat ubieraa osoby bogate i sawne, zrcznie ukrywajc wszelkie wady i uomnoci. Ksiniczka miaa liczn figur, drobn i piknie uksztatowan. Cokolwiek uszyje si na tak sylwetk, zostanie zauwaone i stanie si przedmiotem zazdroci. Jaka szkoda, e nie zamówiono wyprawy, pomylaa.

— A pani wosy? Jak bd uczesane? Upite, rozpuszczone?

— Nie wiem. Nie pomylaam o tym.

— Musi pani o tym pomyle. Fryzura powinna podkrela urod sukni. — Przygadziwszy wosy Adrianne, Dagmar cofna si. Bya ylast kobiet, o szczupej, pospolitej twarzy i piknych, zielonych oczach. — Warkocz, jak sdz. Bardzo francuski, bardzo wyrafinowany, jak suknia. Ale nie surowy. Puszysty. — Zadowolona, obrzucia krytycznym spojrzeniem sukni. — Zaoy pani jak biuteri, co niezwykego?

Adrianne pomylaa o „Socu i Ksiycu”, lnicych na lubnej sukni jej matki.

— Nie, nie zao niczego.

Usyszay za drzwiami miechy i haas.

— Orszak lubny. — Dagmar wzniosa oczy w gór. — Ten tydzie doprowadzi nas do szau, ale wszystko bdzie w idealnym porzdku.

— Madame, ile yczy sobie pani za t sukni?

— Wasza Wysoko...

— Wol zna cen tego, co do mnie naley.

Dagmar wzruszya ramionami i obcigna spódnic.

— Moe jakie dwiecie pidziesit tysicy franków.

Skinwszy gow, Adrianne dotkna koronki przy szyi. Zarobia wicej na swej prowizji od naszyjnika St. Johnów. Wydawao si jej waciwe, by uy tych pienidzy na ten cel.

— Prosz wrczy rachunek mnie, a nie królowi.

— Ale, Wasza Wysoko...

— Prosz wrczy rachunek mnie — powtórzya Adrianne. Nie bdzie nosia niczego, za co on zapaci.

— Jak pani sobie yczy.

— Wesele odbdzie si w Jaquirze, madame. — Adrianne umiechna si ponownie. — Ale ja jestem Amerykank. Trudno zmieni stare nawyki. — Na znak odprawy zwrócia si ku drzwiom. To nie by tylko orszak lubny, przyczyo si do niego co najmniej dwanacie kobiet, by obserwowa, popija herbat, i gada o lubie i modzie. Adrianne ocenia, e zanim skoczy si przymiarka, Dagmar zdobdzie dodatkowe zamówienia na co najmniej sze sukien.

Kobiety si rozebray, a poniewa na równi z biuteri bielizna stanowia ich pasj, wida byo tu najróniejsze style — od wykwintnego po wulgarny. Czerwone podwizki i czarn koronk, biay atas i przejrzysty jedwab. Paplay przy mierzeniu sukien, sycha byo pytania o kwiaty, prezenty i o miesic miodowy. To mogoby by zabawne, a nawet wzruszajce, pomylaa Adrianne, gdyby nie ból pulsujcy w gbi czaszki. By moe to wesele bdzie fars, rozwizaniem tymczasowym, nawet spraw interesu, ale przygotowania byy prawdziw rzeczywistoci.

Przygldaa si, jak fastryguj na modszej siostrze sukni, odpowiedni dla kobiety dwukrotnie starszej.

— Nie. — Adrianne pomachaa doni w kierunku kobiety, zaznaczajcej szpilkami obrbek. — To si nie nadaje dla mej siostry.

Yasmin uja w gar szerok spódnic.

— Podoba mi si. Keri i reszta maj takie same.

— Wygldasz w niej jak dziecko, udajce dorosego. — Widzc zbuntowan min Yasmin, Adrianne daa znak Dagmar. — Chc dla mej siostry co niezwykego, co bardziej stosownego.

— Pani ojciec zarzdzi, by wszystkie towarzyszki miay identyczne suknie.

Oczy Adrianne spotkay si w lustrze z oczami krawcowej.

— Zapewniam pani, e moja siostra nie bdzie tego nosi. Chc czego delikatniejszego, bardziej... — Spostrzega si, zanim uya sowa „modzieczego”. — Bardziej wspóczesnego. Moe w kolorze róowym, by wyróniaa si sporód innych.

Oczy Yasmin rozbysy.

— W czerwonym.

— W róowym — powtórzya Adrianne.

Poniewa Dagmar bya tego samego zdania, ponadto bardziej prawdopodobne byo, i dalsze zamówienia otrzyma od Adrianne, a nie od króla, postanowia pój jej na rk.

— Moe bd moga sprowadzi co z salonu mody.

— Wic prosz to zrobi. Równie ten rachunek prosz mnie przekaza. — Dotkna policzka Yasmin. — Bdziesz piknie wyglda. Niezwykle. Jak róa wród paproci.

— W tej sukni wygldam piknie.

Adrianne odwrócia si tak, e obie widziay si w lustrze.

— Bdziesz jeszcze pikniejsza. Zgodnie z tradycj jedna osoba z orszaku weselnego, druhna, powinna nosi sukni innego kroju lub innej barwy, tak by j zauwaono.

Yasmin zastanowia si i wyrazia zgod. Z radoci zaoy zason, gdy nadejdzie czas, ale wolaa by zauwaana, gdy to byo moliwe.

— Z jedwabiu?

Adrianne te bya kiedy dziewczynk, marzc o jedwabnej sukni.

— Niech bdzie jedwab.

Zadowolona Yasmin przygldaa si ich wspólnemu odbiciu.

— Kiedy wyjd za m, zao sukni tak jak twoja.

— Moesz nosi t, jeli zechcesz.

Yasmin uniosa brwi.

— Zaoy sukni, ju przez kogo noszon?

— To te tradycja, by mie na sobie lubn sukni matki, siostry lub przyjacióki.

Zastanawiajc si nad tym, Yasmin przesuna palcem po atasie sukni Adrianne. To dziwny zwyczaj, pomylaa, ale jeli suknia bya odpowiednia, wart zastanowienia.

— Nie mogabym zaoy sukni mojej matki. Nie jest tak pikna, jak twoja. Bya tylko drug on. Czemu nie zaoysz sukni swojej matki?

— Nie mam jej. Mam tylko portret. Kiedy odwiedzisz mnie w Ameryce, to ci go poka.

— Odwiedz ci? — Niecierpliwym i, jak pomylaa Adrianne, wadczym gestem odprawia suc, podajc filiank herbaty. — Kiedy?

— Kiedy ci na to pozwol.

— I bdziemy jada w restauracji?

— Jeli zechcesz.

Przez chwil Yasmin wygldaa jak maa dziewczynka, któr spotkaa wielka przyjemno.

— Niektóre kobiety w Jaquirze jadaj w restauracjach, ale mój ojciec nie zgadza si, by tak robiy kobiety z naszej rodziny.

Adrianne uja j za rk.

— Bdziemy chodzi do restauracji co wieczór.

Philip rzadko widywa króla, ale traktowano go naleycie. Niczym dyplomat, pomyla, zwiedzajc dokadnie paac. Pokazano mu wszystkie pokoje z wyjtkiem skrzyda kobiecego, a nastpca tronu zaznajomi go z dug i do nudn histori Jaquiru. Suchajc Philip notowa w myli uwagi na temat okien, drzwi, wejcia i wyjcia. Obserwowa, jak stra i suba wchodzi i wychodzi, zwracajc uwag, na czas i tok ich zaj.

Zadawa pytania. Ksika, któr daa mu Adrianne, poinformowaa go, jakie uwagi czy dociekanie mog by uznane za niewlaciwe. Nie pyta wic o kobiety ukryte za murami ogrodów i za okratowanymi oknami — dla ich wasnego dobra. Nie zadawa pyta o handel niewolnikami, który wci istnia otaczany tajemnic. Nie wspomina te o karze mierci przez cicie — która tajemnic nie bya.

Lunch, na który skaday si kawior i przepiórcze jajka, podano w pomieszczeniu, w którym szemraa fontanna. Jaskrawo upierzone ptaki pieway w klatkach zawieszonych u sufitu. Rozmawiano o literaturze i sztuce. Nie wspominano o chocie, wymierzanej na suku. Rahman przyczy si do nich na krótko. Gdy przeama sw niemiao, zarzuci Philipa pytaniami na temat Londynu. Mia umys chonny jak gbka.

— W Londynie mieszka wielu muzumanów.

Philip popija kaw marzc o dobrej, angielskiej herbacie.

— Tak sdz.

— Chciabym to zobaczy, te budynki i muzea, ale w zimie, gdy pada nieg. Chciabym zobaczy nieg.

Philip przypomnia sobie opowiadanie Adrianne o tym, jak po raz pierwszy zobaczya nieg.

— Musisz wic przyjecha do Londynu w przyszym roku i zatrzyma si u nas.

Rahman pomyla, e wspaniale byo by zobaczy wielkie miasto, spdzi troch czasu z siostr o licznych oczach i miym umiechu. Tak wiele byo do zwiedzania w Londynie, a on tak bardzo chcia si uczy. Rzuci bratu krótkie spojrzenie. Obaj znali opini swego ojcaw tej sprawie.

— Jeste bardzo uprzejmy. Pewnego dnia przyjad do Londynu, jeli Allah zechce. Wybacz, prosz, musz wróci do nauki.

Póniej zwiedzali miasto klimatyzowan limuzyn. Fahid pokazywa gociowi statki w porcie, opowiadajc o korzystnych transakcjach handlowych zawieranych pomidzy Jaquirem i krajami Zachodu.

Philip dostrzega wiele pikna w ciemnych, odlegych wzgórzach, w ostrym bkicie morza. Pomimo ruchu ulicznego i szalonego pdu taksówek czuo si tu histori, i — co wicej — uparty sprzeciw wobec zmian.

Minli dziedziniec, na którym niecae pi lat temu cito za cudzoóstwo jedn z mniej znaczcych ksiniczek wraz z jej kochankiem. W oddali Philip zobaczy srebrn kolumn budynku biurowego, udekorowan czasz anteny satelitarnej.

— Jestemy krajem kontrastów. — Fahid obserwowa, jak czonek Komitetu Ochrony Cnoty i Zapobiegania Wystpkom chwyta za rami samotnie idc kobiet. — Wiele si zmienio w Jaquirze przez ostatnie dwadziecia pi lat, a jednak nadal jestemy, i nadal bdziemy, krajem muzumaskim.

Poniewa furtka zostaa uchylona, Philip skorzysta z okazji.

— Czy to, e ksztacie si na Zachodzie, nie sprawia ci kopotu?

Fahid przyglda si, jak matawain krzyczy na samotn kobiet i brutalnie wyrzuca j z bazaru. Nie pochwala takiego postpowania, ale nie by jeszcze królem.

— Trudno jest czasem znale równowag pomidzy tym, co najlepsze w twoim wiecie, i tym, co najlepsze w moim. Jeli Jaquir ma i z postpem, potrzebny bdzie dalszy kompromis. Prawo islamu jest niezmienne, wic musi si zmieni tradycja.

Philip take zauway zajcie na bazarze.

— Taka tradycja jak maltretowanie kobiet?

Fahid wyda krótkie polecenie kierowcy, potem usiad wygodnie.

— Czonkowie policji religijnej s gorliwi, a w Jaquirze wszystkim rzdzi religia.

— Nie mam zamiaru krytykowa cudzej religii, Fahidzie. Ale trudno jest mczynie siedzie bezczynnie i patrze, jak zncaj si nad kobiet. — Nie myla teraz o kobiecie z suku, lecz o Adrianne i Phoebe. Fahid bez trudu pody szlakiem jego myli.

— S sprawy, co do których nigdy si nie zgodzimy.

— Co chciaby zmieni, gdy bdziesz wadc?

— Nie chodzi o to, co chciabym zmieni, lecz o to, na jakie zmiany pozwol ludzie. Jak wielu Europejczyków, wierzysz, e to rzd ksztatuje naród. Uciska go lub daje mu swobody. Jednak w znacznym stopniu, moe nawet decydujcym, sam naród hamuje zmiany. Walczy z postpem, cho jednoczenie skwapliwie pragnie z niego korzysta. — Fahid si umiechn. Uj dzbanek z chodnym sokiem i napeni dwa krysztaowe pucharki. — Czy byby zaskoczony, wiedzc, e wiele kobiet z radoci nosi zason? Nie wymaga tego prawo. Zasony wprowadzia elita przed wieloma wiekami. Co byo mod za czasów Mahometa, teraz jest tradycj.

Gdy Philip sign po papierosa, Fahid wycign zot zapalniczk i poda mu ogie.

— Widzisz w Jaquirze nie pozwala si kobietom prowadzi samochodu. Nie zakazuje tego prawo, lecz tradycja. Nigdzie nie zapisano, e nie przystoi kobiecie by kierowc, ale... nie pochwala si tego, bo gdyby w jej samochodzie pka opona, aden mczyzna nie mógby jej pomóc. Gdyby prowadzia nieostronie, policja nie mogaby jej zatrzyma. Tak wic stao si to tradycj, która jest silniejsza od prawa.

— Czy wasze kobiety s z tego zadowolone?

— Kto wie, co myli kobieta?

Philip umiechn si szeroko.

— Co do tego Wschód i Zachód mog si zgodzi.

— A to wanie chciaem ci pokaza. — Gdy limuzyna zatrzymaa si, Fahid wskaza rk okno. — Ahmand Memorial University. College dla kobiet.

Pojedynczy gmach zbudowany by z porzdnej amerykaskiej cegy. Okna przysonite byy kratami, tak dla ochrony przed socem, jak i przed wcibskim spojrzeniem. Philip zauway trzy kobiety, ubrane w tradycyjne stroje, wchodzce po schodach do wntrza budynku. Spostrzeg te, e spod aby wida byo modne pantofle.

— Zachca si rodziny, by ksztaciy swoje kobiety tutaj, w Jaquirze. Tradycja moe by elastyczna, jak widzisz. Jaquir potrzebuje kobiet-lekarzy, nauczycieli i bankierów. Na razie po to, by uatwi kobietom korzystanie z opieki medycznej, edukacji i usug finansowych. Ale nie zawsze tak bdzie.

— Ty to rozumiesz — rzek Philip.

— Bardzo dobrze. Blisko wspópracuj z Ministrem Pracy. Moj ambicj jest zobaczy, jak mieszkacy mego kraju, mczyni i kobiety, umacniaj Jaquir swoj wiedz i umiejtnociami. Za edukacj idzie wiedza, ale te i niezadowolenie, ch, by wicej wiedzie, widzie i mie. Jaquir bdzie zmuszony przystosowa si — a jednak krew si nie zmienia. Kobiety bd nosi zasony, bo tego chc. Bd trzyma si haremów, bo znajduj tam bezpieczestwo.

— Wierzysz w to?

— Ja to wiem. — Da znak kierowcy i zoy donie na kolanach. By zrównowaonym, wyksztaconym mczyzn, cho nie mia jeszcze dwudziestu trzech lat. Kiedy zostanie królem. Nie pozwolono mu o tym zapomnie od chwili narodzin. — Ksztaciem si w Ameryce, pokochaem Amerykank, wiele rzeczy w Ameryce podobao mi si. Ale kry we mnie krew Beduinów. Adrianne miaa amerykask matk i wychowaa si na Zachodzie. Ale ma w sobie krew Beduinów. Ta krew bdzie pyn w jej yach do dnia jej mierci.

— Dziki temu jest tym kim jest. To jej nie zmienia.

— ycie Adrianne nie byo proste. Czy bardzo nienawidzi mojego ojca?

— Nienawi to mocne sowo.

— Ale trafne. — Fahid uniós rk, doni do góry. To byo wane pytanie, gówny powód, dla którego chcia si spotka na osobnoci z Philipem. — Uczucia mioci i nienawici nigdy nie s proste. Jeli j kochasz, zabierz j std po lubie. Trzymaj j z dala od Jaquiru, dopóki mój ojciec yje. On te nie wybacza.

Rozlego si wezwanie do modlitwy, gboka, gardowa pie. Bez zbdnego zamieszania, bez pyta, zamykano drzwi i mczyni klkali, by schyli czoa ku spkanej ziemi. Fahid wysiad z samochodu. Ubrany by w jedwab, ale zmiesza si z innymi mczyznami, którzy korzyli si przed Allahem.

Zniecierpliwiony Philip wyszed na popoudniowy upa. Móg widzie muezina na stopniach minaretu, wzywajcego wiernych do modlitwy. To bya mocna scena, budzca niemal pokor — palce soce i gorca wo potu i korzeni z suku, odziani w dugie szaty mczyni, chylcy czoa ku ziemi. Kobiety stay na uboczu, stoczone w kadym skrawku cienia, jaki udao im si znale. Wolno im byo modli si w milczeniu, lecz nie mogy odpowiada na wezwanie muezina. Kilku zachodnich biznesmanów czekao z pen cierpliwoci rezygnacj.

Obserwujc to, Philip zaczyna rozumie Fahida. Ludzie tutejsi nie stosowali si jedynie do wymogów tradycji, ani nie podporzdkowywali si jej. Oddawali si jej caym sercem, uniemiertalniali j. Cae ycie w tym kraju obracao si wokó religii i mskiego honoru. Mogy powstawa budynki, moga si upowszechnia owiata, ale nic nie mogo odmieni krwi.

Philip odwróci si od Mekki i spojrza w kierunku paacu. Z daleka jego ogrody wyglday jak kolorowa mga. Pokryty zielonymi pytkami dach lni w socu. Gdzie za tymi cianami bya Adrianne. Czy wezwanie muezina przycignie j do okna?

Przyrzdy, które Adrianne zabraa ze sob byy bardzo czue. Wybierajc si na t krótk wypraw ukrya wikszo narzdzi w swym pokoju, wzia tylko may wzmacniacz, mosiny klucz i pilnik. Z przezornoci zrezygnowaa równie z zaoenia czarnych spodni i koszuli. Jeli j dzisiaj zatrzymaj, lepiej, by miaa na sobie dug spódnic.

Skorzystaa z tunelu, przechodzc, jak to czyniy od wielu pokole kobiety, ze skrzyda niewieciego do gównego paacu. Cz z nich sza tdy chtnie, inne z rezygnacj. Ale zawsze w okrelonym celu, tak jak i ona to dzisiaj robia. Sanday stpay bezdwicznie po wytartej pododze. Przejcie, jak za pradawnych czasów, owietlone byo pochodniami, nie elektrycznoci. Ich skromne, trzaskajce wiato rzucao cienie, przydawao romantycznego uroku.

Móg tdy przechodzi mczyzna, król lub ksi. Ale o tej porze paac spa i Adrianne sza w cakowitej samotnoci.

Martwia si o Philipa. Istniaa moliwo, e jego pokój by pod obserwacj. Gdyby schwytano go w niewaciwym miejscu i o niewaciwym czasie, zostaby deportowany, zanim zdyliby zamieni ze sob sowo. Ona sama moga zosta pobita lub uwiziona w pokojach kobiet, ale bya to maa cena za osignicie wytknitego celu.

Adrianne wysza z tunelu do apartamentu króla. By moe spa teraz w swej sypialni. Samotnie — kada z on, wybrana przez niego na noc, bya odsyana do wasnego óka, gdy wypenia ju swój obowizek.

Czua w powietrzu lekki zapach sandaowego kadzida, które lubi najbardziej. I zastanawiaa si, ile razy bya wzywana do tych pokoi jej matka, niczym samica, wybrana do pokrycia.

Przez chwil, tylko jedn chwil, kusio j, by otworzy drzwi do jego sypialni, wyrwa go z penego zadowolenia snu i powiedzie mu wszystko, co czua, co kiekowao i wyroso z tak dawno zasianego ziarna goryczy. Ale ta satysfakcja trwaaby tylko tyle czasu, ile byoby trzeba na wypowiedzenie sowa. Pragna czego wicej, o wiele wicej.

Stra zmieniaa si na godzin przed wschodem soca. Adrianne spojrzaa na wiecc tarcz zegarka i ocenia, ile czasu jej zostao. Wystarczy, pomylaa. Czasu jest a nadto.

Korytarz by pusty, ciemny i cichy. Znajc plany paacu skrcia i skierowaa si do przylegego skrzyda. Podesza do drzwi skarbca i, skuliwszy si, zacza otwiera wytrychem zamek. Palce miaa do pewne, ale pokrywa je pot. Zdenerwowana tym wytara do w spódnic, po czym sprawnie skoczya zadanie. Spojrzaa szybko w prawo i w lewo, wlizna si do rodka, potem zamkna za sob drzwi, zatrzaskujc zamek.

Serce Adrianne przestao bi na chwil, kiedy poczua czyj do na ustach. Gdy oprzytomniaa, zacza wymyla Philipowi. Odskoczya od niego i skierowaa wski snop wiata latarki na jego twarz.

— Zrób to jeszcze raz, a stracisz t rk.

— Ja te si ciesz, e ci widz. — Pochyli si, by j ucaowa. — Miaa troch kopotów z zamkiem, prawda?

— Nie. — Ruszya z miejsca, by go omin, potem wrócia i zarzucia mu ramiona na szyj. — Philipie, nie sdziam, e bd tak tskni za tob.

Zanurzy twarz w jej pachncych, bujnych wosach.

— No, no. Coraz lepiej i lepiej. Co robia przez cay dzie, gdy ja zwiedzaem miasto?

— Piam niezliczone filianki herbaty, suchaam rozmów na temat podnoci i porodów, i przymierzaam lubn sukni.

— Nie wydaje si, by ci to sprawiao przyjemno.

— Ciko mi, nie sdziam, e tak trudno bdzie oszukiwa babk. I nie sprawia mi przyjemnoci przymierzanie biaych atasów na lub, który ma by tylko przedstawieniem.

— Wic postarajmy si, by by czym wicej.

Philip powiedzia to lekkim tonem, ale jego oczy byy powane.

— Wiesz, co o tym myl, i nie pora o tym teraz mówi. Obejrzae skarbiec?

— Od góry do dou. — Skierowa wiato latarki na stalowe drzwi.

— Z opisu wynika, e do kadego zamka podczono alarm. Jest to czasochonne, ale nieskomplikowane. Zepniemy przewody, jak to proponowaa. Mam dobra rk do zamków szyfrowych, wic nie powinno to zabra duo czasu.

— To powinno ci pomóc. — Wrczya mu tarcz wielkoci srebrnej wierdolarówki i gruboci pótora mskiego kciuka. — To wzmacniacz. Pracowaam nad nim do dugo. Przyó to do drzwi, a usyszysz kichnicie w trzecim pokoju.

Philip z namysem przesun po nim wiato latarki.

— Ty to skonstruowaa?

— W gruncie rzeczy tylko przerobiam. Chciaam, by by równie may, jak czuy.

— Jak na kogo, kto nie skoczy szkoy, masz zadziwiajc smykak do elektroniki.

— Wrodzony talent. Myl, e godzina wystarczy, by otworzy skarbiec.

— Czterdzieci minut, najwyej pidziesit.

— Powiedzmy — szedziesit. — Umiechna si i pogaskaa jego policzek. — Nie ujmujc nic twemu talentowi, kochanie.

— Stawiam tysic funtów, e zrobi to w czterdzieci minut.

— Zgoda! No wic, nie moesz zacz bez ryzyka przed trzeci. O drugiej trzydzieci wezm si za alarm. Wszystko pójdzie sprawniej, jeli przyjdziesz od razu tutaj. Nie dotykaj niczego przed trzeci. Przyjd do ciebie, gdy tylko bd moga.

— Nie podoba mi si, e masz to zrobi sama.

— Wszystko bym robia sama, gdybym postawia na swoim. Zacznij od górnej tarczy i posuwaj si do dou.

— Ju to omówilimy, Addy. Umiem otwiera skarbce.

Przesza obok niego, wycigajc klucz.

— Nie pozwól, by twoje ego ci przeszkodzio.

— Nie pozwol na to, za duo mam roboty z twoim. Skd mam wiedzie, e odczya alarm?

— Zaufaj mi. — Wyraz jego twarzy spowodowa, e uniosa podbródek. — Za ciko pracowaam, zbyt starannie to zaplanowaam, by popeni teraz jak omyk. Albo mi zaufasz albo zostawisz to wszystko mnie.

Philip patrzy, jak ostronie przesuwa pilnikiem po kluczu.

— Nie zwykem pracowa z partnerem.

— Ani ja.

— Wic to dobrze, e oboje wycofujemy si po tej robocie. Addy, czubym si lepiej, gdyby nie bya tak spita.

— Czuabym si lepiej, gdyby by w Londynie. — Uniosa do, nim zdy si odezwa. — Moemy nie mie okazji, by jeszcze raz o tym pomówi. Jeli co si nie uda, jeli bdzie wyglda, e co jest nie w porzdku, chc, by si ulotni. Obiecaj mi to.

— Ty tego nie zrobisz.

— Nie mog. Na tym polega rónica.

— Cigle nic nie rozumiesz, prawda? — Uniós jej podbródek. — Cigle nic do ciebie nie dociera. Moesz gada, ile chcesz, e nie wierzysz w mio, e nie jeste w stanie jej czu ani przyj, ale to nie zmienia moich uczu wobec ciebie. Nadejdzie czas, Addy, gdy wszystko bdzie poza nami i zostaniemy tylko my dwoje. Bdziesz musiaa si z tym upora.

— To tylko sprawa interesu, to nie ma nic wspólnego z mioci.

— Naprawd? Wpltaa si w to z powodu mioci do matki, jak równie z powodu nienawici do ojca. A ja znalazem si tutaj, bo to, kim jeste i co czujesz, jest dla mnie wane.

— Philipie. — Pooya lekko rk na jego przegubie. — Nigdy nie wiem, co ci odpowiedzie.

— To samo przyjdzie. — Wykorzystujc, jak zawsze, odpowiedni chwil, przycign Adrianne do siebie. — Masz zamiar zaprosi mnie do swego pokoju?

— Chciaabym. — Zamkna oczy i rozkoszowaa si pocaunkiem. — Ale nie mog. Moe przeoymy to na póniej?

— Byle nie za dugo.

Odwrócia si, by woy znowu klucz do zamka. Nadstawia ucha, by uchwyci zgrzyt metalu o metal, gdyby klucz nie pasowa dokadnie.

— Nie mog teraz próbowa otwarcia. Z dokadniejsz obróbk musz poczeka, a odczymy alarm. Ale myl... — Wsuna klucz w zamek, potem znowu wyja. — Myl, e ju niewiele brakuje. — Zatrzymaa si i patrzya na drzwi, trzymajc w rku cigle ciepy klucz. — On tam jest, tylko par stóp od nas. Dziwi si, e nie czujemy aru.

— Mylaa kiedy, by go zatrzyma?

— Tak kiedy byam maa. Wyobraaam go sobie, marzyam, e zakadam go matce na szyj i widz, jak jej twarz si oywia. Wyobraaam sobie, jak zakadam go sobie na szyj i czuj...

— Co czujesz?

Umiechna si z lekka.

— Czuj si, jak ksiniczka. — Schowaa klucz do woreczka. — Nie, on nie jest dla mnie, ale ze wzgldu na tragedie, które wywoywa przez tyle lat, czas najwyszy, by dziki niemu stao si co dobrego. — Wzruszya ramionami, czujc si gupio. — Przypuszczam, e to brzmi idealistycznie i niemdrze.

— Tak. — Philip uniós jej do do ust. — Ale widzisz, ja ci tylko pragnem, zanim zrozumiaem, e jeste niemdr idealistk. — Trzyma jej rk w swej doni, gdy zmierzali w kierunku drzwi. — Bd ostrona. Mam na myli twego ojca.

— Rzadko popeniam dwa razy t sam omyk. — Przyoya do drzwi urzdzenie nasuchowe i czekaa, a przywita j cisza. — Nie martw si o mnie, udawaam ksiniczk caymi latami.

Philip obj j mocno, zanim zdya wylizn si za drzwi.

— Adrianne, nie musisz udawa kogo, kim jeste.

Rozdzia 25

Adrianne nie bya pewna, czy Philip istotnie mia racj, co do jej umiejtnoci towarzyskich. Przez nastpne dni musiaa wykaza si stosownym do sytuacji zachowaniem. Znajomo tych form moga wypywa czciowo z królewskiego pochodzenia, sama jednak Adrianne bya przekonana, e talent odziedziczya po dziewczynie z Nebraski, która ongi szturmem zdobya Hollywood.

Tak wic Adrianne chodzia na przyjcia, lunche i rauty, wydawane co dnia przez róne kuzynki, gdzie zawsze mówiono na jeden temat. Wysuchiwaa rad i odpowiadaa na pytania, jakie stawiano zapewne kadej narzeczonej. Philipa widywaa jedynie przelotnie, nigdy sam na sam. Spdzaa cae godziny na przymiarkach, a jeszcze wicej czasu zajmoway jej zakupy w towarzystwie ciotek i kuzynek.

Napyway dary z caego wiata. By to jeszcze jeden aspekt oszustwa, którego nie przewidziaa, ale potrafia wykorzysta do wasnych celów. Zote talerze, srebrne wazy, dzbany z epoki Sung, prezenty od gów pastwa i królewskich sojuszników. Zemsta, która bya dawniej spraw cile osobist, obja zarówno przyjació, jak i obcych. Nie zdajc sobie z tego sprawy, ksita i prezydenci stali si czci owej gry.

Wypadalo, by osobicie dzikowaa za dary. Czas wic upywa Adrianne na pisaniu listów i przyjmowaniu goci, przybywajcych na uroczysto.

Z Nowego Jorku nadesano pewien szczególny dar. Philip zatelefonowa do Celeste z prob o przysanie tego przedmiotu. Lea teraz pomidzy pozostaymi prezentami — bya to chiska szkatuka z piknej laki. Szkatuka-zagadka, z zachwycajco zawikanym systemem przesuwanych cianek i spryn. Za jakie par dni Adrianne umieci „Soce i Ksiyc” w sekretnej szufladce i wyle do domu razem z wazami i tacami.

Zuchway i niebezpieczny projekt przeszmuglowania naszyjnika na sobie zosta odrzucony. Sam Abdu, przez sw dum, da Adrianne doskonay sposób dokonania zemsty.

Ujrzaa swego ojca przed weselem tylko raz, i to ona musiaa si do niego zwróci z prob o audiencj. Jeli kobieta chciaa wybra si na wycieczk, konieczne byo pisemne pozwolenie mczyzny, nawet gdy ta kobieta bya ksiniczk.

Adrianne staa, skrzyowawszy na piersiach rce w dugich rkawach. Nosia tylko diament, otrzymany od Philipa i kolczyki, które byy prezentem od Celeste. Ametyst by ju spakowany. W przyszoci pokryje koszt instalacji wodocigowej w klinice.

— Dzikuj, e zechciae mnie zobaczy.

Gabinet Abdu by symfoni królewskiej czerwieni i bkitu. Na cianie za jego plecami wisia miecz z rkojeci wysadzan drogimi kamieniami. Abdu siedzia za hebanowym biurkiem, stukajc niecierpliwie upiercienionymi palcami w blat.

— Nie mog ci powici zbyt wiele czasu. Powinna si przygotowywa do jutrzejszego dnia.

Duma, któr po nim odziedziczya, zapona. Zrczno, odziedziczona po matce, pozwolia jej opanowa si, tak e gos miaa spokojny.

— Wszystko gotowe.

— Wic powinna spdza czas na rozmylaniu o maestwie i swoich obowizkach.

Odpowiedziaa po chwili zastanowienia.

— Gównie o tym myl. Chc ci podzikowa za przygotowanie wszystkiego. — Oboje wiedzieli, e koszt wesela córki to jedno z kryteriów, wedug których oceniany jest mczyzna.

— Czy to wszystko?

— Przyszam, by prosi ci o pozwolenie na zabranie Yasmin i innych sióstr na kilkugodzinn wycieczk nad morze. Mam niewiele czasu, by je ujrze.

— Czasu miaa duo. Sama podja decyzj, by zamieszka w innym kraju.

— Mimo wszystko, s to moje siostry.

— S kobietami z Jaquiru, córkami Allaha, czym, czym nie jeste i nigdy nie bya.

Jednym z najtrudniejszych dokona w yciu Adrianne byo zachowanie w tym wanie momencie pokornej postawy i spokoju w gosie.

— Ani ty, ani ja nie moemy wyprze si wizów krwi, chobymy sobie tego najgorcej yczyli.

— Musz chroni moje córki przed twoim demoralizujcym wpywem. — Abdu opar donie o blat biurka. — Jutro wyjdziesz za m. Ceremonia weselna bdzie odpowiednia do twojej pozycji. Potem opucisz Jaquir i nigdy wicej o tobie nie pomyl. Inszallah. Dla mnie umara, gdy opucia Jaquir. Nie musz si wypiera zwizków z kim, kto nie istnieje.

Adrianne postpia krok naprzód, nie baczc, czy narazi si na policzek lub nawet gorsz kar.

— Nadejdzie czas — odpara spokojnie — kiedy o mnie pomylisz. Przyrzekam ci to.

Tej nocy osamotnionej w swym pokoju Adrianne nie niy si koszmary. Pakaa.

W dniu wesela obudzio j wezwanie do modlitwy. Adrianne otworzya okna, z zadowoleniem witajc upa i wiato. Ten dzie bdzie najduszym i — by moe — najtrudniejszym dniem w jej yciu. Miaa tylko chwil, za moment wtargn do jej zacisza kuzynki i suba, i rozpocznie si tortura toalety.

Postanowia nie myle o niczym i napenia wpuszczon w podog wielk wann gorc wod, dodajc odrobin olejku do kpieli.

Gdyby lub by prawdziwy, czy czuaby podniecenie, rado, niepokój? Teraz jedynie ogarnia j tpy al za tym, co nie mogo si zdarzy. Cay lub mia by tylko oszustwem, zreszt obietnice skadane podczas takich ceremonii na caym wiecie te czsto okazuj si kamstwem.

Czym byo maestwo, jeli nie niewol dla kobiety? Przybieraa nazwisko mczyzny, wyrzekajc si wasnego, a z nim prawa, by by czym wiecej ni tylko on. Jedynie wola, pragnienia i honor meczyzny miay znaczenie, uczucia kobiety si nie liczyy.

W Jaquirze uywano okrelenia — sharaf, honor mczyzny. Na nim opieray si prawa, z niego wyrastay tradycje. Raz stracony, by stracony bezpowrotnie. Tak wic z ca bezwzgldnoci strzeono kobiet — lub raczej ich czystoci. Ojciec odpowiada za zachowanie córki. Zamiast wolnoci kobietom dano sub, zwolnienie od pracy fizycznej i puste ycie. Pozacane niewolnictwo trwao bez koca, poniewa kobiety pozwalay si sprzedawa w maestwo, tak jak teraz Adrianne sprzedawaa si za cen zemsty.

Ale sowa ojca zawieray prawd. Ona nie bya kobiet z Jaquiru, w yach Philipa nie pyna krew Beduinów. To wszystko to fasz i maskarada. W tym najwaniejszym dniu ycia, na który czekaa od dziecistwa, musiaa o tym pamita. W jej yach moga pyn krew Abdu, ale nie czua si jego córk.

Kiedy wszystko si skoczy, kiedy przebrzmi uroczyste fanfary, zrobi to, po co przyjechaa. Co przysiga zrobi. Zemsta, tak upragniona przez tyle lat, bdzie sodka i bezwzgldna.

Kiedy dokona zemsty, wizi rodzinne zostan zerwane. Bdzie cierpie z tego powodu, bdzie za nimi tskni. Adrianne ju to czua. Za wszystko trzeba paci.

Kobiety z jej rodziny zjawiy si, gdy nie wyscha jeszcze po kpieli. Przyszy, by natrze j wonnociami, uperfumowa wosy, uczerni powieki i umalowa usta. To wszystko przypominao sen, nieustanna muzyka bbnów, delikatny dotyk palców, szepty kobiet. Babka siedziaa w pozacanym krzele, pouczajc, aprobujc, ocierajc oczy.

— Czy pamitasz dzie swego wesela, babciu?

Jiddah westchna cicho.

— Kobieta nie zapomina dnia, w którym naprawd staje si kobiet.

Ciao Adrianne okryto przejrzystym jedwabiem pokrytym biaym haftem.

— Co wtedy czua?

Jiddah umiechna si na to wspomnienie. Bya bardzo stara, ale pamitaa dziewczce lata.

— By przystojny, wysoki, i taki mody. Jeste do niego podobna, tak jak twój ojciec. Bylimy spokrewnieni, ale on by duo starszy, jak przystoi. Czuam si dumna, e mnie wybrano, lkaam si, e mu si nie spodobam. — Zamiaa si i nie przytumiona zmysowo zabysa w jej oczach. — Ale po tej nocy ju si wicej nie baam.

Kobiety artoway na temat nocy polubnej, jedne z rozbawieniem, inne z nutk zazdroci. Zanurzay palce we wosy Adrianne, splatay je, ukaday, fryzoway, owieway wonnym dymem. Adrianne nie miaa serca protestowa.

Wikszo kobiet wyproszono z pokoju, gdy przybya couturiere z sukni lubn. Cmokajc, rzucajc szeptem polecenia, Dagmar pomoga zaoy Adrianne sukni. Miaa ju dosy tego raju i pragna jak najszybciej wróci do Parya, gdzie kobieta spacerujca wieczorem moga w najgorszym razie spodziewa si gwizdów i erotycznych propozycji. Gdy zapia rzd dwudziestu czterech obcignitych jedwabiem guziczków, rozlegy si okrzyki i westchnienia.

— Jest pani pikn pann mod, Wasza Wysoko. Prosz poczeka. — Dagmar daa niecierpliwie znak rk, by podano stroik na gow. — Chc, aby pani zobaczya si w caej okazaoci.

Przed oczami Adrianne udrapowano przejrzysty tiul. Zasona, nawet teraz. Jeszcze jeden sen, pomylaa dziewczyna, wpatrujc si w mgliste wiato. Podsunito lustro i zobaczya w nim siebie, odzian w nienobiay atas i sztywn koronk, wspaniay, dugi tren mieni si w wietle. Krawcowe spdziy wicej ni sto godzin naszywajc na pery. Stroik iskrzy si, korona z pere i diamentów podtrzymywaa cae jardy cienkiego tiulu.

— Wyglda pani olniewajcoco. Suknia jest dokadnie taka, jak sobie wyobraaam.

— Tak, a nawet znacznie pikniejsza. Dzikuj pani.

— To bya dla mnie wielka przyjemno. — I ulga, e to ju koniec. — Chciaabym yczy Waszej Wysokoci szczcia. Niech dzie dzisiejszy speni wszystkie pani marzenia.

Adrianne pomylaa o „Socu i Ksiycu”

— Tak wanie bdzie.

Wzia do rki bukiet orchidei i biaych ró.

Bya pann mod, ale nie usyszy marsza weselnego, nie bdzie trzewika przywizanego do zderzaka samochodu ani obsypywania ryem. W pewien sposób uatwiao to udawanie, e lub jest tylko przedstawieniem, czci gry.

Donie miaa chodne i pewne, serce bio spokojnie, gdy sza za swymi towarzyszkami do sali, gdzie miano j zaprezentowa maonkowi i mczyznom z rodziny.

Na widok Adrianne Philipowi zaparo dech w piersiach. Nie dao si tego inaczej okreli. Gdy tylko j ujrza zamar wprost z zachwytu. Nie podejrzewa nawet, e jest zdolny do takich uczu.

Krewni kolejno caowali Adrianne — jedni uroczycie, drudzy artobliwie. Na kocu ojciec ozible dotkn ustami jej policzka, a nastpnie uj jej rk i umieci w doni Philipa. W ten sposób koczy swój zwizek z córk.

Modej parze udzielono bogosawiestwa. Odczytano po arabsku fragment z Koranu, Philip nie zrozumia, dlaczego do Adrianne staje si coraz zimniejsza w jego doni i zaczyna lekko dre.

Adrianne nie spodziewaa si, e Philip przywdzieje arabskie szaty i nakrycie gowy. To powinno byo jeszcze zwikszy poczucie nierealnoci, a tymczasem dotaro do niej, e — choby najbardziej si opieraa — ich maestwo jest faktem dokonanym. Miao by krótkotrwae, atwo je byo rozwiza, ale stao si rzeczywistoci.

Upyna wicej ni godzina, zanim zacza si defilada. Poprzedziy j okrzyki i tradycyjne cmokania Beduinek oczekujcych w sali weselnej. Rozlego si dudnienie bbnów i muzyka. Philip i Adrianne rozpoczli dugi pochód.

Dzi w nocy bd szli ponownie tymi salami, w tajemnicy przed wszystkimi.

— Czy to ju koniec? — spyta Philip.

Adrianne nieomal podskoczya, syszc szept Philipa, potem powiedziaa sobie, e najwyszy czas zwróci uwag na humorystyczn stron ceremonii.

— Do koca jeszcze daleko. Gocie weselni oczekuj rozrywki. Najpierw bdzie muzyka i tace. Nie moesz tego oglda. — Rzucia mu krótki umiech. — To nie powinno zaj wicej, ni dwadziecia minut.

— A potem?

— Przyjcie lubne. Przejdziemy pomidzy rzdami krzese. Bdzie tam co w rodzaju podium. I mnóstwo kwiatów. Zasidziemy tam na czas ceremonii, potem przez nastpne dwie godziny bdziemy przyjmowa yczenia.

— Dwie... wspaniale — mrukn. — Czy dadz nam co do jedzenia?

Miaa ochot go ucaowa. Zamiast tego rozemiaa si.

— Póniej, na uczcie weselnej. Dlaczego tak si ubrae?

Takie byo yczenie jej ojca, ale Philip uzna, e lepiej tego nie mówi.

— Jeli wlaze midzy wrony... — odpar swobodnie. I to by koniec rozmowy.

Adrianne nie przesadzia mówic o kwiatach. Przybrane byy nimi cae ciany, od podogi do sufitu. Wiksze wraenie wywieray jedynie klejnoty kobiet, zaszczyconych zaproszeniem. Nie przesadzia te, mówic, ile czasu bdzie trwaa uroczysto. Siedzieli w kwiecistej altanie, ciskali donie goci i wymieniali pocaunki, przyjmujc yczenia przez ponad dwie godziny, a zapach ró i cikich perfum wywoa u Philipa pulsujcy ból gowy.

Ale mieli jeszcze wiele przed sob. Zostali wprowadzeni, zagonieni raczej — pomyla Philip, do wielkiej sali z pojedynczymi, wskimi drzwiami. Znajdoway si tam stoy, zastawione jedzeniem, owocami w cukrze, sodyczami, ostro przyprawionym misiwem. W samym rodku sta tort, skadajcy si z dwudziestu warstw.

Kto przemyci polaroid i kobiety chichoczc pozoway do zdj, potem wynosiy w tajemnicy odbitki. Philip ubaga, by zrobiono mu zdjcie z Adrianne, i schowa je starannie.

Po omiu godzinach od chwili, gdy Adrianne zaoya sukni lubn, zostali wprowadzeni do komnat, gdzie mieli spdzi pierwsz noc jako m i ona.

— Nareszcie! — wykrztusia, gdy drzwi zostay zamknite i ucichy miechy. — To byo prawdziwe przedstawienie.

— Brakowao w nim tylko jednego.

— Zapasów w bocie?

— Co za cynizm. — Philip uj jej donie, nim zdya zdj z gowy stroik. — Nie pocaowaem panny modej.

Adrianne umiechna si rozmarzona.

— Masz jeszcze czas.

Przytulia si do niego. Tylko ten jeden raz. Tak sobie mówia. Tylko ten jeden raz pozwoli sobie uwierzy, e bd „yli dugo i szczliwie”. W powietrzu unosi si zapach kwiatów. Suknia dziewczyny zaszelecia, gdy Philip otoczy Adrianne ramionami. Jego pocaunek by szczery i mocny, pragna go jak niczego innego na wiecie.

— Jeste pikna, Addy. Zaniemówiem, gdy zobaczyem ci w sukni lubnej.

— Nie denerwowaam si, dopóki ci nie zobaczyam. — Wspara gow na jego ramieniu. — Nigdy nie bd w stanie odwdziczy ci si za to, co dla mnie robisz.

— Kiedy robi si co z powodów egoistycznych, nie ma powodu oczekiwa zapaty. Wyjedamy jutro.

— Ale...

— Powiedziaem to ju twemu ojcu. — Zdj stroik z jej gowy i odoy na bok. Nagle zapragn zanurzy palce w jej wosach. — Z atwoci zrozumia, e chc od razu zabra on w podró polubn. Postaraem si, by wiedzia, e bdziemy przez dwa tygodnie w Paryu, a potem pojedziemy do Nowego Jorku.

— Masz racj, tak bdzie lepiej. Im rzadziej bd spotyka si z moimi brami i siostrami, tym atwiej znios myl, e ich ju nigdy nie zobacz.

— Jeste tego pewna.

— On nie pozwoli im spotka si ze mn po weselu. Wiem to, i pogodziam si z tym. Tylko nie sdziam, e trudno mi bdzie zrezygnowa z czego, co miaam przez tak krótki czas. — Zacza rozpina guziczki. — Powinnimy odpocz, Philipie. To bdzie duga noc.

Odsun jej rce od sukni.

— S sprawy znacznie waniejsze. — Pokrywa pocaunkami jej twarz, odpinajc po kolei guziczki. — Brakowao mi ciebie, Addy. Brakowao mi ciebie.

Zsuna szat z jego ramion.

— Przynajmniej ten jeden raz moesz mie wszystko, co zechcesz.

Francuska krawcowa skrzywiaby si widzc, jak atas opada na podog...

Philip obudzi si w ciemnociach i lea nieruchomo, czujc ciar Adrianne, przytulonej do niego. Spaa lekko, wiedzia wic, e gdyby si poruszy lub wyszepta jej imi, oprzytomniaaby natychmiast. Ale mieli jeszcze troch czasu.

Rzadko zdarzao mu si sypia przed robot. Niektóre zawody nigdy nie przechodz w rutyn, przecitno czy nud.

„Soce i Ksiyc”. By czas, w niezbyt odlegej przeszoci, kiedy sama myl o zdobyciu tego naszyjnika, sprawiaby mu satysfakcj. Teraz pragn, by ta cholerna sprawa bya ju za nim, by móg znale si z Adrianne w Oxfordshire, przed poncym kominkiem, z par chartów rosyjskich, lecych u stóp.

Chyba si starzej.

Chyba — nieprawdopodobne — staj si konwencjonalny.

Prawd mówic, by zakochany, i nie potrafi si z tym pogodzi.

Musn piercie, który nosia Adrianne, dotkn obrczki z diamentem, który wsun jej na palec podczas farsy, uchodzcej za lub. Nie spodziewa si i wcale tego nie pragn, by ten symbol mia dla tak wielkie znaczenie. Adrianne bya jego on, kobiet, któr chcia zabra do domu, przedstawi matce, planowa z ni wspóln przyszo.

Planowa przyszo. Uniós do, by odgarn wosy z czoa. W krótkim czasie przeskoczy przepa dzielc planowanie rozrywki na nastpny wieczór od myli o dzieciach i obiadach w gronie rodzinnym. Ale dawniej te pokonywa przepacie i zawsze spada na cztery apy. Porzdny wamywacz-kot potrzebowa w równym stopniu równowagi, jak i zwinnoci. Dzisiejszej nocy bdzie potrzebowa jednego i drugiego.

Jaka szkoda, e nie moe to by zwyka noc polubna. Szampan, muzyka i szalestwo do witu. Cho musia przyzna, e sporo byo tego szalestwa, zanim zasnli. Adrianne przypominaa wulkan, dymicy, niebezpieczny, a ostateczny wybuch sprawi, e Philip dra, niczym nastolatek na tylnym siedzeniu samochodu. Niepewno i lki, które towarzyszyy jej podczas ich pierwszej nocy, pochona namitno, któr widzia w jej oczach. Napicie, w jakim yli od przybycia do Jaquiru, poszo w niepami, przynajmniej na kilka godzin.

Byli partnerami w óku, a teraz — na dobre i na ze — mieli zosta partnerami w zemcie. Philip dotkn doni policzka dziewczyny, wyszepta jej imi. Obudzia si natychmiast.

— Która godzina?

— Mina pierwsza.

Wstaa i ubraa si.

Tego wieczora oboje odziani byli na biao. Dzisiejszej nocy mieli przywdzia czer. Nie potrzebowali sów, gdy sprawdzali narzdzia, zapinali pasy. Adrianne przewiesia na ukos przez piersi wski woreczek. Mieciy si w nim zaciski do przewodów, aparat do zdalnego sterowania, wycieane pudeko, pilniki i mosiny klucz.

— Daj mi trzydzieci minut. — Sprawdzia zegarek, potem wcisna przycisk stopera. — Nie opuszczaj apartamentu przed drug trzydzieci, bo moesz wpa na straników we wschodnim skrzydle.

— Nie musielibymy si rozdziela, gdybymy ruszali si wystarczajco szybko.

Tak, jak to zrobi Philip, Adrianne nacigna chirurgiczne rkawice.

— Philipie, mówilimy o tym wiele razy. Wiesz, e mam racj.

— To nie znaczy, e to musi mi si podoba.

— Skoncentruj si na zamkach szyfrowych. — Wspia si na palce, by go ucaowa. — ycz szczcia.

Przycignwszy j do siebie, ucaowa mocno.

— Wszystkiego najlepszego.

Niczym cie wysuna si z pokoju i znika.

Powinna myle chodno i spokojnie, jak przy kadej innej robocie. Tak to zaplanowaa. Tego si spodziewaa. Teraz, gdy nadesza owa upragniona noc, bya stremowana, jak pocztkujcy zodziejaszek sklepowy w „Macy's” podczas sabego ruchu. Poruszaa si szybko, trzymajc si ciany i nasuchujc, nasuchujc, nasuchujc.

Jej oczy prdko przywyky do ciemnoci, od czasu do czasu trafiaa si plama ksiycowego wiata przy oknach, które nie byy zakratowane. W korytarzach i salonikach stay serwantki zawierajce prawdziwe skarby — hindusk ko soniow, chiski jadeit, francusk porcelan. Interesoway j tyle, co sztuczna biuteria. Obchodzia j tylko stra. Zbiega schodami na parter.

Byo cicho. Wsuchiwaa si we wasny puls. Kwiaty, przysane z Europy na jej lub, pachniay sodko. Para biaych gobków spaa w zotej klatce poród tysica patków. Adrianne przelizna si obok nich, obok salonów, wielkiego hallu, pokoi biurowych. Drzwi do centrum kontrolnego wbudowane byy dyskretnie w cian naronika. Gocie powinni by chronieni bez zawracania gowy takimi przyziemnymi sprawami, jak systemy alarmowe i bro. Wstrzymujc dech, Adrianne odsuna ukryte drzwi.

Odczekaa pi, dziesi uderze serca — ale nic nie zakócio mroku i ciszy. Poruszaa si bezszelestnie w pantoflach na gumowych podeszwach. Wesza do rodka i zamkna za sob drzwi. Schody byy strome i otwarte. Jeli koordynacja zawiedzie i schwytaj j, nie bdzie si miaa gdzie skry, nie znajdzie adnej wymówki. Bez wiata, bez bariery, nie moga schodzi szybko, nie naraajc si na upadek. Sza ostronie, zbyt wolno, i niepokoio j to.

Poniewa serce jej walio jak motem, po zejciu na sam dó zmusia si, by wzi kilka powolnych, gbokich oddechów. Spojrzaa na zegarek, miaa dwadziecia minut na zaatwienie alarmu, zanim Philip dotknie pierwszej tarczy. Czasu jej wystarczy. Wyjwszy ma, dajc szeroki snop wiata latark, obejrzaa dokadnie pokój.

Stay tu skrzynie do przewoenia towarów, uoone jedne na drugich do wysokoci czterech metrów. Warstwa kurzu wskazywaa, e nie byy nowe. Jedn cian zajmowaa szklana gablota, zamknita na dwa zamki. Byy tam karabiny, ustawione szeregiem, niczym onierze. Oliwa lnia na ich lufach. Na przeciwlegej cianie umieszczono alarm. Próbujc nie zwraca uwagi na karabiny za plecami, Adrianne wzia si do pracy.

Zewntrzny system zabezpieczajcy zostawia w spokoju. Pi minut zajo jej odkrcenie tabliczki na pokrywie alarmu oraz zidentyfikowanie i zacinicie pierwszego przewodu. Miao by ich w sumie dwanacie, cztery na kady zamek. Precyzyjnie, majc w pamici wykresy systemu alarmowego, przebijaa si, odtwarzajc kolejno kod kolorów. Najpierw biay, potem niebieski, potem czarny, potem czerwony.

Spojrzaa na sufit, zastanawiajc si, czy Philip jest ju na miejscu. Dwa alarmy zostay odczone, ale nadal czua napicie. Teraz wystarczy najmniejsza omyka, a najwaniejszy projekt jej ycia rozpadnie si w py.

Odszukaa ostatni przewód i sigaa po zacisk, gdy usyszaa kroki. Nie tracc czasu na panik, wcisna tabliczk na swoje miejsce i zdya palcem wkrci jedn rub, która miaa j przytrzyma, i daa nurka pomidzy klatki.

Byo ich dwóch, uzbrojonych w pistolety wcinite w kabury na ramieniu, noszone na tradycyjnej szacie. Ich gosy, cho nie podniesione, zabrzmiay w uszach Adrianne, jak wystrza armatni. Zwina si w kbek i wstrzymaa dech.

Jeden ze straników narzeka na dodatkowy nocny dyur, który musia peni ze wzgldu na wesele i goci. Drugi by w bardziej filozoficznym nastroju i chwali si swoj ostatni wycieczk do Turcji, gdzie wypróbowa dziwki, sprowadzone z Budapesztu. Jego ona chorowaa na syfilis, którym j zarazi.

wiato si zapalio, gdy stanli nieca stop od miejsca, gdzie wród klatek skrya si Adrianne. Stranik, który by w Turcji, wycign spod szaty magazyn. Na okadce widniaa naga kobieta z rozoonymi nogami i wsunit pomidzy nie rk. Cho byli stra paacow, gdyby matawain znaleli u nich to pismo, mogliby straci rk lub oko. Pot cieka po szyi Adrianne, a czas upywa, minuta po minucie.

Pojawi si turecki papieros, mczyni palili go ogldajc zdjcia. Dym unosi si nad Adrianne i sprawia, e krcio jej si w gowie pod wpywem substancji, któr domieszano do tytoniu. Jeden z mczyzn odda papierosa towarzyszowi i zacz si onanizowa.

Adrianne przysuchiwaa si pomrukom i uwagom, które przyprawiyby o rumieniec star prostytutk. Jeden z mczyzn przesun si tak, e rbek jego szaty niemal muska stop dziewczyny. Czua zapach jego potu. Targi trway, najpierw dobroduszne, póniej bardziej zacite. Nie miaa si poruszy czy spojrze na zegarek. Philip musia ju by na górze, moe nawet kad palce na pierwszej tarczy. W kadej chwili moe rykn alarm. A wtedy wszystko bdzie stracone.

Pienidze przeszy z rk do rk. Magazyn znikn. Papieros zosta zgaszony, a niedopaek ukryty. Przez szum w uszach dziewczyna syszaa ich miech. Wreszcie odeszli, a Adrianne czekaa w udrce, by zgaso wiato.

Gdy zapanowaa ciemno, staa ju na nogach. Teraz nie byo czasu na zachowanie ostronoci. Zegarek wskazywa, e zostao ju tylko dziewidziesit sekund na zacinicie ostatniego przewodu.

W ustach miaa sucho. Zdarzyo si jej to po raz pierwszy. Gdy zdejmowaa tabliczk, nieomal wylizna si jej z palców. Czterdzieci pi sekund. cisna tabliczk kolanami i zacza szuka przewodu. Rk miaa pewn, tak pewn, jakby naleaa do innej osoby, nie do kobiety, której skóra ociekaa potem. Z chirurgiczn precyzj zrobia ptl. Dwadziecia sekund. Nasuna zacisk na ptl, obrócia, umocowaa.

Adrianne otara usta grzbietem doni i spojrzaa na zegarek. Dwie sekundy. Czekaa, odliczajc je. Potem staa cierpliwie, odliczajc jeszcze pen minut. Alarm nie zakóci ciszy. Przerwaa modlitw, by umocowa tabliczk.

Palce Philipa byy zwinne, a ucho czue. Pracowa z cierpliwoci mistrza jubilerskiego lub zodzieja. Czekajc na stuk zapadek zadawa sobie po wielokro to samo pytanie: gdzie jest Adrianne?

Przez jej wzmacniacz usysza z zadowoleniem klekot, oznaczajcy, e otwarty zosta pierwszy zamek. Poradzia sobie z alarmem. To bya pewna pociecha. Dotyka czule drugiej tarczy, przechyliwszy gow, nie spuszczajc oka z drzwi. Jeszcze tylko pi minut, powtarza sobie w myli. Jeli nie zjawi si tu za pi minut, odszuka j i niech diabli porw naszyjnik. Zgi palce, jak pianista, szykujcy si do arpeggia. Pierwsza zapadka opada na chwil przedtem, zanim usysza poruszenie klamki. By ju za drzwiami, przycinity na pask do ciany, gdy Adrianne wesza do rodka.

— Spónia si.

Wyrwa si jej krótki, ostry mieszek, tak bardzo napite byy jej nerwy.

— Przepraszam, nie mogam zapa taksówki. — Ucisna dlo Philipa, to wystarczyo, by si uspokoi.

— Kopoty?

— Nie, niezupenie. Po prostu dwóch straników z magazynem pornograficznym i tureckim narkotykiem. To byo prawdziwe party.

Uniós jej twarz ku swojej. Oczy miaa czyste i spokojne, ale bya blada.

— Musz ci przypomnie, e jeste matk. Nastpnym razem nie pójdziesz na party, o ile ja nie dostan zaproszenia.

— Umowa stoi. — Odsuna si, zaskoczona, e tak szybko rozproszy si jej strach. — Udao si?

— Co za pytanie. Lepiej zacznij pracowa nad kluczem, kochanie. Ja ju prawie kocz.

— Mój bohater.

— Nie zapominaj o tym.

Pracowali rami przy ramieniu, Philip nad ostatnim zamkiem, Adrianne nad opornym kluczem. Dwukrotnie musia jej przerwa, bo odgos piowania rozprasza go.

— To chyba wszystko. — Cofn si o krok. — Ju prawie zapomniaem, jaki wspaniay odgos wydaj zapadki. — Rzuci szybko okiem na zegarek i umiechn si szeroko. — Trzydzieci dziewi minut i czterdzieci sekund.

— Gratuluj.

— Jeste mi winna tysic funtów, kochanie.

Otara pot z czoa, spogldajc na niego.

— Zapisz to na mój rachunek.

— Powinienem si domyli, e bdziesz niewypacalna. — Westchn lekko pochylajc si nad jej ramieniem. — Prawie skoczone?

— Daam ci atwiejsze zadanie — mrukna. — To bardzo skomplikowany wzór. Jeli odpiuj za duo, nie bdzie dziaa.

— Mógbym wypróbowa z wytrychem. Zajoby mi jak godzin.

— Nie, jestem coraz bliej. — Woya klucz do zamka, obrócia go delikatnie w lewo, potem w prawo. Czubkami palców wyczua opór. Zamknwszy oczy, niemal widziaa, jak mosidz ociera si o mechanizm. Wyjwszy klucz, odpiowaa odrobin tu i tam, dodajc kropl oliwy, czasem sigajc po papier cierny przy bardziej skomplikowanej robocie. Czua w palcach skurcz jak chirurg podczas dugiej, trudnej operacji.

Zajo jej to jeszcze trzydzieci dugich minut. Wreszcie woya klucz, obrócia, i poczua, e zamek ustpuje. Przez chwil klczaa nieruchomo, nie puszczajc klucza. Cae ycie zmierzaa do tej chwili. Teraz, gdy to osigna, nie moga nawet drgn.

— Addy?

— Osign najwaniejszy cel w yciu. To troch przypomina mier. Mie wiadomo, e gdy to zrobisz, co si skoczy, i nic, co ci czeka potem, nie bdzie miao takiego znaczenia. — Wycigna klucz, woya go do woreczka. — Ale to jeszcze nie koniec. — Wyja urzdzenie do zdalnego sterowania i wystukaa kod. Rozbyso czerwone wiateko. Diament na jej palcu zalni, gdy wczya bocznik. Czerwone wiateko zgaso, drugie zajaniao zieleni.

— To chyba wszystko.

— Chyba?

Odwrócia si do Philipa z umiechem.

— Nie byo gwarancji.

Poniewa dobrze j rozumia, cofn si i pozwoli, by sama otworzya drzwi skarbca. Poczuli silny prd gorcego powietrza. Adrianne moga to niemal sysze. By moe by to pacz dawno zmarej królowej. Skierowaa wiato latarki do skarbca, gdzie rozbyso na zocie, srebrze i drogich kamieniach.

— Sezam — powiedzia Philip — najwiksze marzenie kadego zodzieja. Mój Boe, a mylaem, e widziaem ju wszystko.

Sztaby zota i srebra uoone byy w pótorametrowej wysokoci piramidy. Obok stay puchary, wazy i tace wykonane z cennych metali wysadzane klejnotami. Kobiecy stroik na gow z rubinami opadajcymi jak krople krwi lea obok korony usianej diamentami. Kufer, który otworzya Adrianne, wypeniay nie obrobione kamienie, mona byo zanurzy w nich rce po okcie.

Znajdoway si tam te obrazy pdzla Rubensa, Moneta, Picassa. Dziea sztuki, których Abdu nie mógby nigdy zawiesi w paacu, ale by wystarczajco sprytny, by w nie inwestowa. Przycigny wzrok Philipa, odwracajc jego uwag od bysków klejnotów. Pochyli si, przesuwajc wiatem po pótnach i rozmylajc.

— Królewskie skarby — gos Adrianne odbi si przytumionym echem. — Niektóre kupione za naft, inne za krew, za mio albo zdrad. Tyle wszystkiego, a moja matka utrzymywaa si jedynie z tego, co potrafiam dla niej ukra. — Philip wyprostowa si i spojrza na twarz Adrianne. — A najgorsze jest to, e umara nadal go kochajc.

Philip agodnie otar zy z jej policzków.

— On nie jest tego wart, Addy.

— Nie. — Westchna gboko zrzucajc z siebie resztki alu. — Wezm to, co do mnie naley.

Skierowaa wiato na przeciwleg cian, przesuwajc je powoli. Kiedy wreszcie znalaza naszyjnik, „Soce i Ksiyc” zdaway si eksplodowa yciem.

— Tutaj.

Podesza w ich kierunku. A moe zostaa przycignita. Teraz rce jej dray, lecz nie z chciwoci, nie z alu. Z podniecenia. Klejnot zamknity by w szklanej gablotce, ale to nie mogo przymi jego ognia. Mio i nienawi. Pokój i wojna. Obietnica i zdrada. Wystarczyo na spojrze, by czu te namitnoci i pragnienia.

Wszystkie klejnoty maj osobowo, ale nigdy nie byo kamieni o takiej osobowoci.

Philip przesun wiatem latarki po naszyjniku, krzyujc je i stapiajc ze snopem wiata Adrianne.

— Boe, to znacznie wicej, ni sobie wyobraaem. aden up, o jakim marzyem nie moe si z tym równa. Jest twój. — Pooy rk na jej ramieniu. — We go.

Adrianne wyja naszyjnik z gablotki i przez chwil trzymaa go w doniach. By ciki. Jego waga bya dla niej zaskoczeniem. Miaa wraenie, jakby móg przej na wylot przez rk kadego, kto chciaby roci sobie do niego pretensj. Ale wisia ciko w jej doniach, pulsujc yciem, promieniujc obietnic. Gdy wiato latarki przesuno si po nim, niemal zobaczya strumie krwi, który obmy go w przeszoci.

— Jak gdyby by dla niej zrobiony.

— Moe tak byo.

Umiechna si w odpowiedzi, bo wiedziaa, e j zrozumia.

— Zawsze si zastanawiaam, co mona czu, trzymajc w doniach wasne przeznaczenie.

— I?

Spojrzaa na Philipa wci trzymajc naszyjnik w doniach.

— Pamitam jedynie brzmienie miechu mej matki. auj, e nie mog go jej zwróci.

— Robisz co wicej. — Pomyla o rojcym si od szczurów budynku na Manhattanie, który Adrianne zamierzaa przeksztaci w klinik dla maltretowanych kobiet. — Ona byaby z ciebie dumna, Addy.

Skinwszy gow, wycigna z woreczka kawaek aksamitu, owina we naszyjnik i schowaa do rodka.

 — On przyjdzie do mnie po ten klejnot. — Jej oczy paay namitnoci. — Ty to rozumiesz.

— Rozumiem, e ycie z tob nie bdzie nudne.

Po raz ostatni omiota wntrze skarbca wiatem latarki. Jej wzrok przycign jaka inskrypcja na cianie, za pust gablotk. Podesza i przyjrzaa si uwanie. Napis by stary, lecz nadal wyrany. Móg zosta wyryty na cianie diamentem.

— Co tam napisane?

— To posanie od Beriny. Gosi ono: „Umieram z mioci, nie ze wstydu. Allah Akbar.” — Uja do Philipa. — Moe i ona znajdzie teraz spokój.

Rozdzia 26

To bdzie bolao. Adrianne pakowaa si, a Yasmin chodzia po pokoju, zatrzymujc si co chwila, by powcha flakonik perfum lub pobawi si patkami widncego kwiatka. Soce wpadao przez okna, byszczao na zotych ozdobach, które Yasmin nosia na przegubach, palcach i w uszach. Adrianne wolaaby, aby tylko ostry blask soca by powodem, e powieki j pieky, a oczy zawiy. Gdy poprzednio opuszczaa Jaquir, cierpiaa, ale udao si jej przetrwa.

Tym razem zabiera ze sob naszyjnik. Ale zostawia w Jaquirze wicej, ni si spodziewaa.

— Mogaby zosta troch duej, chocia jeszcze jeden dzie. — Yasmin patrzya, jak Adrianne ukada w walizce dug spódnic. Uwaaa, e to nie w porzdku, aby miaa si tak szybko rozsta z pikn i fascynujc siostr. Inne kobiety byy nudne, choby dlatego, e znaa je od urodzenia.

— Przykro mi. Nie mog. — O wiele atwiej zniosaby to, gdyby nie odkrya, jak prost rzecz moe by mio. Schowaa szkatuk zawierajc szerok, podwójn bransolet z kutego zota, prezent od Rahmana. Chcia by inynierem — dla chway Allaha. Czy to nie dziwne — a moe to przeznaczenie — e podziela marzenie jej dziecistwa? Wyja znowu szkatuk i wsuna bransolet na rk. Do klapy akietu przypia wysadzan klejnotami panter. — Philip ma wane interesy. Zbyt dugo ju jest poza domem. — To równie jej dotyczyo, jeli znajdowaa czas, by oddawa si alom. Zamkna wieczko. Wielk przyjemno sprawioby jej wyrzucenie z samolotu, wprost do morza, walizki wraz z uoonymi w niej dugimi spódnicami i zapinanymi pod szyj bluzkami. — Kiedy pozwol ci przyjecha do Ameryki, zatrzymasz si u mnie.

— I zobacz to miejsce, o którym mi mówia — Radio City1?

Adrianne rozemiaa si, zarzucajc na ramiona ab.

— I to, i jeszcze wicej.

— „Bloomerdal's”.

— „Bloomingdale's” — poprawia Adrianne przykrywajc wosy szalem.

— Czy naprawd jest wikszy ni suk?

Nietrudno byo zauway, co ley na sercu Yasmin.

— Wszystkie suknie, jakie moesz sobie wyobrazi, w jednym miejscu, pod jednym dachem. Cae stosy perfum i kremów.

— I mog bra, co zechc, jeli mam plastykow kart.

Adrianne wzia zason.

— Sprzedawcy bd zachwyceni. — Pewnego dnia to si wydarzy naprawd. Musi w to uwierzy.

— Bardzo chc tam pojecha i zobaczy metro i Trump Tower.

— Trumpowie bd zachwyceni, gdy ci zobacz.

— To dobrze, e bd moga o tym myle, gdy wyjedziesz. Ale ty wrócisz do Jaquiru.

Adrianne moga skama. Nauczya si robi to wystarczajco gadko. Spojrzaa na siostr siedzc wród poduszek na szezlongu.

— Nie, Yasmin, nie wróc.

— Twój m ci nie pozwoli?

— Philip zgodziby si, gdybym tego chciaa.

Yasmin wstaa.

— Nie chcesz mnie wicej widzie.

Adrianne usiada ze znueniem, sadzajc obok siebie siostr.

— Kiedy przyjechaam do Jaquiru, nie znaam ciebie ani Rahmana, Fahida pamitaam jako maego chopca. Nie sdziam, e jakie znaczenie moe mie fakt, i bd tu tak krótko. A teraz serce mi pka z alu, e ci opuszczam.

— Wic czemu nie zostaniesz? Syszaam, e Ameryka to zy kraj, peen bezbonych mczyzn i kobiet bez honoru. — atwo zapomniaa o „Bloomingdale's” i Radio City. — Lepiej, by zostaa tutaj, gdzie jest mój mdry i wielkoduszny ojciec.

Oby zawsze by taki dla ciebie, pomylaa Adrianne.

— Ameryka nie jest gorsza, ani — by moe — lepsza od innych krajów. Ludzie tam s tacy jak wszdzie, jedni dobrzy, inni li. Ale to jest mój dom, jak Jaquir jest twoim domem. Tam jest moje serce, Yasmin, ale zostawi jego czstk z tob. — Zdja z palca piercionek, zwyky akwamaryn2 o prostoktnym szlifie, osadzony w cienkiej, zotej obrczce. — Nalea do matki mojej matki. Teraz daj ci go w prezencie, aby mnie pamitaa.

Yasmin ustawia kamie tak, aby rozbys w wietle. Wprawnym okiem zauwaya, e ma niewielk warto. Ale uznaa, e jest adny, i miaa w sobie dosy wraliwoci, by okaza wdziczno. Spontanicznie wyja z uszu cikie zote koa.

— Aby mnie pamitaa. Bdziesz pisa?

— Tak. — Listy mogy by przechwytywane, ale Adrianne sdzia, e moe babce uda si je przemyci. Aby sprawi im obu przyjemno, dziewczyna wyja z uszu pery i zastpia je zotymi koami. — Pewnego dnia poka ci te wszystkie miejsca, które bd opisywa.

Ucisny si serdecznie. Yasmin bya jeszcze dzieckiem i nie wyobraaa sobie, jak odlegy moe by ów „pewien dzie”.

— Miaa racj co do mojej sukni — powiedziaa. — Wygldaam w niej wyjtkowo piknie.

Adrianne ucaowaa j raz jeszcze. Zastanawiaa si, czy ycie Yasmin bdzie zawsze równie proste, jak sprawa wyboru odpowiedniej sukni. Wiele wskazywao na to, e nie zobaczy siostry do czasu, gdy Yasmin stanie si doros kobiet i matk wasnych córek.

— Bd pamita, jak w niej wygldaa. Chodmy, musz poegna si z Jiddah.

Nie chciaa paka. Nie chciaa czu tego szarpicego alu. Ale gdy uklka u stóp babki, zy napyny jej do oczu. To bya cz dziecistwa, zwrócona jej na czas tak krótki, która po dzisiejszym dniu odejdzie na zawsze.

— Moda matka nie powinna roni ez.

— Bd tskni za tob, babciu, nigdy ci nie zapomn.

Jiddah ucisna donie Adrianne i ucaowaa jej policzki. Znaa swego syna równie dobrze, jak sam siebie. Jego serce nigdy nie otworzy si przed Adrianne.

— Kocham ci jak wszystkie dzieci moich dzieci. Zobacz ci jeszcze. Moe nie w tym yciu, ale jest jeszcze inne...

— Jeli bd miaa dzieci, opowiem im wszystkie twoje bajki.

— Bdziesz miaa dzieci. Inszallah. Id do swego ma.

Czekao j jeszcze wiele poegna. Niejedna kobieta zazdrocia jej, e moe std odej. Niejedna kobieta wspóczua jej, e opuszcza bezpieczny harem. Ucaowaa Leih, potem Sar. Obie nosiy w sobie ycie, które wizao j z Jaquirem. Nigdy ju ich nie zobaczy, ani dzieci, które urodz. Gdy Adrianne odwrócia si od nich, zastanawiaa si, czy kiedy jeszcze dozna tak bolesnego poczucia wspólnoty.

Teraz harem ze wszystkimi woniami i jego urokami by ju poza ni. Gdy sza przez ogród syszaa szmer wody w fontannie. Zostawiaa za sob paac i wspomnienia z nim zwizane.

Obok samochodu czeka Philip i obaj bracia.

— ycz ci szczcia. — Fahid ucaowa j w oba policzki. — I dugiego, owocnego ycia. Zawsze ci kochaem.

— Wiem. — Dotkna doni jego policzka. — Jeli przyjedziesz do Ameryki, mój dom sta bdzie przed tob otworem. Przed wami obydwoma. — Szybko wsiada do samochodu.

W drodze na lotnisko nie odezwaa si ani sowem. Philip zostawi j swoim mylom, wiedzc, e skupiaj si one nie na naszyjniku spoczywajcym w szkatuce schowanej w luku bagaowym samolotu leccego wanie na Zachód, lecz na ludziach, których opuszczaa. Gdy jechali przez miasto, nie rozgldaa si w prawo i w lewo, ani razu te nie odwrócia si, by spojrze na paac malejcy w oddali.

— Dobrze si czujesz?

Adrianne patrzya przed siebie nieruchomym wzrokiem, po chwili pooya rk na jego doni.

— To przejdzie.

Na lotnisku Philipowi udao si omin krzykliwych tureckich bagaowych, którzy mieli zwyczaj porywa walizki podrónych i taszczy je do taksówek niezalenie od tego, czy ich waciciele yczyli sobie tego czy nie. Powstrzyma ich atak gronym gestem i z pomoc kierowcy niós baga do czekajcego na nich samolotu. Pilot by ju gotowy, pomóg Adrianne wej na pokad.

— Dobry wieczór pastwu. Mam nadziej, e wycieczka si udaa.

Philip mia ochot ucaowa pilota za to, e mia pogodny wyraz twarzy i mówi po angielsku.

— Jaka pogoda w Londynie, Harry?

— Okropna, sir, po prostu okropna.

— Dziki Bogu.

— Ma pan zamówione pokoje w Paryu, sir. Prosz przyj najlepsze yczenia.

— Dzikuj. — Rzuci przez rami ostatnie spojrzenie na Jaquir. — Zabierz nas std jak najszybciej.

Gdy Philip wszed na pokad, Adrianne pozbya si ju aby. Miaa na sobie dopasowany kostium koloru malinowego. Jej wosy, odsonite teraz, uczesane byy w gadki francuski kok. Zastanawia si, czy wiedziaa, e w tym uczesaniu wyglda bardziej pocigajco ni zwykle.

— Czujesz si teraz lepiej?

Podobnie jak Philip spojrzaa na symbole, które z siebie strzsna — ab, szal i zason.

— Troch. Kiedy startujemy?

— Gdy tylko zaatwimy formalnoci. Masz ochot na drinka?

Zauwaya kubeek z szampanem i na jej twarzy ukaza si umiech.

— Bardzo. — Zamiast usi zacza nerwowo chodzi po kabinie. — Dlaczego jestem bardziej zdenerwowana teraz, ni kiedy tu przylecielimy?

— To cakiem naturalne, Addy.

— Naprawd? — Bawia si broszk przypit do klapy. — Ty si wcale nie denerwujesz.

— Ja nie zostawiam niczego za sob.

Adrianne zoya donie jak do modlitwy. Nie wiadomo, czy doceniaa, e tak dobrze j rozumia, czy raczej j to gniewao.

— Musimy przemyle wiele spraw, Philipie. Na przykad, co zrobimy z t gór prezentów lubnych.

Jeli nie chciaa myle o prawdziwym powodzie swego podniecenia, móg poczeka. Odkorkowa butelk. Szampan uniós si ku krawdzi butelki, potem opad.

— Sdziem, e lec do Nowego Jorku, jako kamufla dla naszyjnika.

— Lec. Nie moemy ich sobie zostawi.

Spojrza na ni agodnie, nalewajc szampana do kieliszków.

— Jak na zodzieja, masz wyjtkowo czue sumienie.

— Kradzie to zupenie co innego ni przyjmowanie prezentów pod faszywym pozorem. — Wzia do rki kieliszek. Dotkn go swoim kieliszkiem, obserwujc j uwanie.

— Czy ceremonia nie bya legalna?

— Tak, sdz, e mona tak uwaa, ale to raczej sprawa intencji, prawda?

Wiedzia dokadnie, jakie byy jego intencje, wic si umiechn.

— Powiedziabym, e lepiej bdzie, jeli skupimy uwag na „Socu i Ksiycu”, a nie na paru kompletach przecierade i rczników. — Adrianne uniosa brwi w zdumieniu. Nie spodziewaa si, e tak lekko potraktuje podarunki warte ca fortun. — Wszystko za jednym zamachem, Addy.

— W porzdku. Ukryta szufladka w szkatuce przechowa bezpiecznie naszyjnik.

— Zwaszcza, e jest wyoona oowiem.

— Nie daje to takiej satysfakcji, jak przechadzanie si z tym klejnotem na szyi, ale jest bardziej praktyczne. — Umiechna si z przymusem. — Wysoce nieprawdopodobne, by celnicy kopali zbyt gboko w lubnych prezentach ksiniczki Adrianne. Poniewa naprawiam alarm, mog upyn tygodnie, zanim Abdu zauway kradzie.

— Czy to ci niepokoi?

— Co? — Ze wszystkich si próbowaa strzsn z siebie przeszo. — Nie. Wolaabym od razu odkry przed nim karty, ale skrajn gupot byoby rozpoczynanie zwady na jego terytorium. — Naleao skupi si na przyszoci. — On przyjdzie do mnie.

— Bdziemy si martwi, gdy to nastpi.

Odezwa si wewntrzny telefon.

— Mamy pozwolenie na start, sir. Prosz usi i zapi pasy.

Samolot ruszy pasem startowym. Adrianne poczua moment, gdy koa przestay dotyka ziemi. Opucia Jaquir. Wcisna si w oparcie fotela i zamkna oczy. Mylaa o matce i o dawnych czasach.

— Gdy ostatnim razem wyjedaam z Jaquiru, te leciaam do Parya. Byam taka podniecona, taka zdenerwowana. Po raz pierwszy opuszczaam kraj. Cigle mylaam o nowej sukience, któr matka mi obiecaa i o tym, e wolno mi bdzie je w restauracji. — Poniewa nasuno jej to na myl Yasmin, potrzsna gow. — Mama zdecydowaa si ju na ucieczk i musiaa by przeraona. Ale miaa si, gdy leciaymy nad morzem i pokazaa mi ksik ze zdjciami wiey Eiffla i Notre Dame. Nigdy nie byymy na szczycie wiey Eiffla.

— Moemy tam pój, jeli chcesz.

— Tak, chciaabym. — Ze znueniem dotkna czoa. Gdy miaa zamknite oczy, moga widzie naszyjnik, tak jak wyglda, gdy wynosia go ukradkiem o wicie. Wtedy owieci go promie soca. Lód walczy z ogniem w bitwie, która nigdy si nie rozstrzygna ani nie rozstrzygnie. — Zostawia go. Zostawia wszystko, oprócz mnie. Dopiero, gdy byymy bezpieczne w Nowym Jorku, zrozumiaam, e naraaa ycie, by mnie wydosta.

— Mam wic wobec niej taki sam dug, jak ty. — Uj donie Adrianne i podniós je do ust. Czu pulsujc energi, która w niej ya. — Bya niezwyk kobiet — powiedzia. — Równie niezwyk, jak jej córka i naszyjnik, który dla niej odzyskaa. Nie mog zapomnie, jak wygldaa, trzymajc go w rkach. Nie masz racji. On jest twój.

Pamitaa jego ciar. Pamitaa jego chwa. I czua smutek.

— Kochaj si ze mn, Philipie.

Odpi najpierw swój pas, potem jej. Postawi j na nogi. Gdy stali w wskim przejciu, zsun akiet z jej ramion i pozwoli, by spad na podog. Kiedy schyli si do jej ust, czu jej zdenerwowanie, z którym zmagaa si wytrwale. Jej wargi byy mikkie, rozchylone i wraliwe. Jej palce, zawsze tak pewne, niezgrabnie rozpinay guziki jego koszuli.

— To gupie — powiedziaa opuszczajc rce. — Czuj si, jakby to by pierwszy raz.

— W pewnym sensie to jest pierwszy raz. Jest wiele punktów zwrotnych w yciu. — Zsun z niej bluzk, potem pozwoli, by spódnica opada z jej bioder. Miaa na sobie tylko przejrzyst koszulk i piercienie, które jej ofiarowa.

Powoli, pragnc przeduy t chwil, rozplót jej wosy, tak e spyny na piersi. Podesza bliej i przytulia si do niego.

Nie pieszy si, zarówno ze wzgldu na siebie, jak i na ni. Powolne pocaunki, delikatne pieszczoty. Szepty. Westchnienia. Gdy samolot unosi si nad morzem, osunli si na wsk sof spleceni w ucisku.

Mia w sobie wiele zalet, które stopniowo odkrywaa. Umia nie tylko ofiarowa kobiecie róe i musujce wino w wietle ksiyca. By nie tylko zodziejem zakradajcym si przez okna w ciemnociach. By mczyzn, który dotrzymuje sowa, który stanby po jej stronie, gdyby byo trzeba. Móg j zaskoczy nieoczekiwanie, jak równie zaofiarowa jej — rzecz osobliwa — stabilizacj.

Nie potrafia okreli, w którym momencie stracia kontrol nad wasnymi uczuciami. Nie potrafia powiedzie, jak do tego doszo wbrew stanowczym postanowieniom. By moe stao si to ju pierwszej nocy, gdy byli tylko nieznajomymi, mijajcymi si we mgle. Ale przyznaa si do tego przed sob. Teraz.

Philip czu zmian, ale nie potrafi jej opisa. Ciao Adrianne wydawao si cieplejsze, bardziej mikkie, jej skóra pyna niczym wino pod jego domi a serce bio mocno. Przytulia si i rozchylia usta pod jego wargami. Czu smak namitnoci, zaostrzony czym mroczniejszym, gbszym. Jej skóra bya wilgotna, rozgrzewaa si stopniowo, gdy przesuwa do po piersi, talii, udzie. A jednak draa. Kiedy uniós gow, zobaczy, e jej oczy s wilgotne.

— Addy...

— Nie. — Dotkna palcami jego warg. — Po prostu mnie kochaj. Potrzebuj ci.

Jego oczy pociemniay z podania. Philip ustami dotkn jej warg delikatnie, opanowujc ch, by gwatownie rzuci si w wir tego, co mu ofiarowywaa.

— Powtórz te sowa.

Zanim zdya odpowiedzie, przytuli j mocno. Zacisna kurczowo palce na jego ramionach. Dwa ciaa splecione w ucisku opady na podog. Namitno Adrianne przepyna jak rzeka w donie Philipa. Adrianne oddychaa. Philip obserwowa, jak jej oczy otwieraj si szeroko i jej spojrzenie staje sie zamglone, a ciao zaczyna sie napina i rozlunia pod ciarem jego ciaa. Gdy zacza nastpny wzlot, zaparo jej dech. Teraz jej myli skupione byy tylko na Philipie, jej ciao koysao si, drgao, wznosio jak morska fala. wiato zocio kabin i pulsowao czerwon mgiek na zamknitych powiekach Adrianne.

Obja go cianiej, pragnc da mu tak sam bezgraniczn rozkosz. Zachwycao j ciao Philipa twarde, szczupe, o jasnej karnacji. Oplataa je teraz, znaczc wilgotnymi pocaunkami linie aru. Czua bicie jego serca, dotyk jej palców sprawia, e bio teraz szybciej. Kierowaa si instynktem i tym, czego j nauczy. Ta poczona wiedza bya spenieniem jego marzenia.

Czua, jak jego palce sun leniwie w dó po jej ramionach. Otworzywszy oczy zobaczya, e Philip obserwuje jej twarz. Ich palce sploty si w mocnym uscisku.

Zadraa, kiedy j wypeni. Potem przylgna do niego i zacza si porusza w jednym rytmie, odpowiadajc na kade uderzenie.

Samolot koysa si w chmurach. Poczeni ze sob, czuli jedynie wasne ciaa. Pary by mgiek w oddali. Wykrzykna imi Philipa wyznajc w ten sposób wszystko, co chcia wiedzie.

— Wyjedamy jutro do Nowego Jorku. — Philip podszed z telefonem do okna i spojrza na Pary. Pada deszcz ze niegiem, niebo byo szare jak oów. Nie po raz pierwszy aowa, e Adrianne wysza na miasto sama.

— To wspaniaomylnie z twojej strony, e si meldujesz.

Philip nie zwróci uwagi na ironi w gosie Spencera.

— Czowiek ma prawo do prywatnoci podczas miodowego miesica.

— Jeli o to chodzi... — burkn Spencer i przygryz cybuch fajki — gratuluj.

— Dzikuj.

— Moge mnie uprzedzi.

— To by... och... huraganowy romans. To nie znaczy, e moesz wykrci si od przysania prezentu, stary przyjacielu. My, e to bdzie co równie gustownego, jak i kosztownego.

— Wystarczy, e nie wpisz ci nagany do akt. Najpierw zaczynasz prowadzi ledztwo wasnymi kanaami, a potem za moimi plecami wymykasz si do jakiej zapadej dziury, a my siedzimy w sprawie po uszy.

— Mio robi dziwne rzeczy z ludmi, Stuarcie. Jestem pewien, e o tym pamitasz. Wracajc do sprawy — doda, gdy Spencer chrzkn — nie zaniedbaem jej tak zupenie. Dowiedziaem si od mego dawnego towarzysza, e nasz czowiek si wycofa. Opuci Europ.

— Cholera jasna.

— No, wanie. Moe bd móg ci to wynagrodzi.

— Jak?

— Przypominasz sobie Rubensa, którego ukradziono z kolekcji Van Wye'a jakie cztery lata temu?

— Trzy i pó roku temu — by tam Rubens, dwa Coroty, Wyeth i rysunek piórkiem Beardsleya.

— Masz wspania pami, kapitanie. Otó mog ci pomóc w sprawie Rubensa.

— W jaki sposób?

— Mog ci udzieli pewnej wskazówki. — Umiechn si, wspominajc, jak wiato jego latarki przesuno si po wntrzu skarbca Abdu. Zemsta chodzi rónymi drogami. — Moliwe, e Rubens doprowadzi ci do reszty.

— Masz by jutro w Londynie, Philipie, z penym meldunkiem.

— Obawiam si, e to niemoliwe, mam inne zobowizania. Ale — cign, zanim Spencer zdy gono zaprotestowa — z najwiksz przyjemnoci opowiem ci wszystko, co wiem, a jest tego sporo, za kilka dni. Pod warunkiem, e dojdziemy do porozumienia.

— Do jakiego porozumienia? Jeli masz informacje o skradzionym obrazie, to twoim obowizkiem jest donie mi o tym.

Philip usysza, e otwieraj si drzwi. Umiechem powita Adrianne wchodzc do rodka. nieg z deszczem zmoczy jej wosy. Z niezwyk przyjemnoci obserwowa jak ciga rkawiczki.

— Kapitanie, dobrze wiem, co jest moim obowizkiem. Bardzo dobrze. — Otoczy ramieniem Adrianne i ucaowa czubek jej gowy. — Czeka nas duga, mia pogawdka. Zorientuj si, czy nie mógby pojecha do Nowego Jorku. Chciabym ci przedstawi mojej onie.

Odwiesi suchawk, by ucaowa Adrianne jak naley.

— Zmarza. — Rozciera jej donie.

— To by kapitan Spencer?

— Przesya gratulacje.

— A jake. — Odstawia torb z zakupami. — Zirytowa si?

— Bardzo. Ale staraem si go pocieszy. Kupia co dla mnie?

— Istotnie, kupiam. Wybieraam u Hermésa szal dla Celeste i zobaczyam to. — Wycigna kaszmirowy sweter, dokadnie w kolorze jego oczu. — Nie wzie nic odpowiedniego na parysk zim. Przypuszczam, e masz w domu dziesitki swetrów.

Moliwe, e rozczulanie si jest gupot, ale odczu wzruszenie.

— Nie dostaem ich od ciebie. Czy dlatego nie pozwolia mi pój ze sob?

— Nie. — Obcigaa starannie brzeg swetra, gdy wkada go przez gow. — Musiaam by troch sama i pomyle. Skontaktowaam si z Celeste. Wszystko dostarczono do mego apartamentu. Rozpakowaa chisk szkatuk.

— A naszyjnik?

— Jest dokadnie tam, gdzie go woyam. Powiedziaam jej, by go tam zostawia. Wol zaj si tym sama, gdy wrócimy.

— Mam wraenie, e panujesz nad wszystkim. — Uniós palcem jej podbródek. — Dlaczego nie powiesz mi, co ci naprawd martwi?

Gboko zaczerpna powietrza.

— Philipie, wysaam list do ojca. Napisaam mu, e mam „Soce i Ksiyc”.

1 Radio City Music Hall — centrum rozrywkowe na Manhattanie, mieszczce si w paacu w stylu art déco, zbudowanym w 1932 r.

2 Akwamaryn — szlachetna odmiana berylu, barwy niebieskozielonej. Szczególnie poszukiwane s odcienie ciemniejsze, które jednak nie osigaj gbi barwy szmaragdu.

Rozdzia 27

— Chc ci powiedzie, e jest mi okropnie przykro, e wysza za m beze mnie.

— Celeste, ju ci tumaczyam, e to by tylko podstp.

— Podstp czy nie podstp, ale ja powinnam tam by. — Celeste udrapowaa nowy szal na ramionach i sprawdzia efekt w lustrze. — Poza tym myl, e musiaaby ucieka szybko i daleko, by umkn przed mczyzn takim jak Philip Chamberlain. — Umiechna si gaszczc mikki szal. — Dwadziecia lat temu rywalizowaabym z tob o niego.

— Niewane jak tam byo... gdy tylko ta caa afera si skoczy, kade z nas pójdzie swoj drog.

— Moja droga. — Celeste odwrócia si od lustra, by spojrze na Adrianne. — Nie jeste nawet w czci tak dobr aktork, jak twoja matka.

— Nie wiem, o czym mówisz.

— Jeste w nim zakochana. miertelnie. Tak mi si wydaje. I bardzo si z tego ciesz.

— Uczucia nie zmieni faktów. — Przesuwaa piercie na palcu. — Philip i ja zawarlimy umow.

— Moja droga. — Ucaowaa policzek Adrianne. — Uczucia zmieniaj wszystko. Chcesz o tym porozmawia?

— Nie. — Adrianne westchna, za, e w jej gosie zabrzmiaa nutka alu. — Teraz nie chc jeszcze o tym myle. Mam dosy na gowie.

To wystarczyo, by umiech Celeste zblad.

— Martwi si o ciebie, martwi si, co zrobi Abdu, gdy si dowie, e masz naszyjnik.

— Co moe zrobi? — Wzruszya ramionami. — Moe chcie mnie zabi, ale w ten sposób nie odzyska naszyjnika. — Woya paszcz i zwrócia si twarz do lustra. — Uwierz mi, wiem, jak bardzo go pragnie, do jakich kompromisów si posunie, by go odzyska.

— I moesz spokojnie o tym mówi?

— Bo jestem na tyle Beduink, by zaakceptowa swoje przeznaczenie. Czekaam na to przez cae ycie. Nie martw si, Celeste, on nie zabije mnie, lecz zapaci. — Na twarzy Adrianne malowaa si bezwzgldno. — Gdy to zrobi, moe bd w stanie jasno pomyle o swoich sprawach.

— Addy. — Celeste uja rk dziewczyny. — Czy warto?

Adrianne pomylaa o drogach, którymi dosza do hermetycznego skarbca w staroytnym paacu. Odruchowo uniosa do, by dotkn kó w uszach.

— Musi by tak, jak zaplanowalam.

Poegnaa Celeste i wysza na ulic. Postanowia pój pieszo do apartamentu, zamiast bra taksówk. Ulica bya spokojna. Teraz w kocu stycznia zrobio si za chodno na nie planowane przechadzki. Tylko kilku zapaleców biegao po parku. Z ich ust wydobyway si biae oboczki. Portierzy stali w drzwiach, otuleni w weniane ubrania z czerwonymi od mrozu uszami. Schowawszy rce gboko w kieszeniach, Adrianne sza bez popiechu.

Wiedziaa, e jest ledzona. Zauwaya swój „ogon” poprzedniego dnia. Bya pewna, e to robota ojca, ale nie wspomniaa o tym Philipowi. Naszyjnik stanowi jej zabezpieczenie.

Philip powinien by teraz na spotkaniu ze Spencerem. Kryje si w tym jaka tajemnica, rozmylaa Adrianne. By roztargniony, gdy kade z nich wychodzio tego popoudnia w swoich sprawach. Waciwie by roztargniony od chwili, gdy Spencer zawiadomi go, e jest ju na miejscu.

To nie moja rzecz, tumaczya sobie. Czy nie powiedziaa Celeste, e ona i Philip zawarli tylko umow? Jeli mia tajemnice lub kopoty ze swym przeoonym, mia te prawo do prywatnoci. Ale pragna — nie moga nic na to poradzi — by si jej zwierzy.

Zobaczya dug, czarn limuzyn przed swoim blokiem. Nie by to widok niezwyky, ale jej serce zaczo bi mocno. W jaki dziwny sposób wiedziaa, zanim jeszcze drzwi otworzyy si, kto w nich stanie.

Abdu zamieni swoj szat na konserwatywny garnitur, sanday na autentyczne woskie obuwie, cigle jednak nosi turban. Dusz chwil stali patrzc na siebie w milczeniu.

— Chod za mn.

Zmierzya wzrokiem stojcego obok niego mczyzn, zdajc sobie spraw, e jest uzbrojony, e bez wahania wykona kady rozkaz swego króla. Wcieko moga popycha Abdu do wydania polecenia zabicia jej na ulicy, ale nie by gupcem.

— Myl, e lepiej bdzie, jeli pójdziesz ze mn. — Odwrócia si do niego plecami i wstrzymaa dech, wchodzc do budynku. — Zostaw swojego czowieka na zewntrz — powiedziaa, gdy wyczua go za swymi plecami. — To sprawa pomidzy nami.

Wsiedli do windy. Gdyby kto na nich spojrza, zobaczyby przystojnego, dystyngowanego mczyzn w ciemnym palcie z aksamitnym konierzem, i mod kobiet w norkach, bez wtpienia jego córk. Razem tworzyli pikny obraz.

Zrobio si jej gorco. Nie z powodu ciepa panujcego w budynku ani grubego futra, ani strachu, cho zdawaa sobie doskonale spraw, e jego donie s do silne, by j udusi, zanim dojad do ostatniego pitra. Nie czua nawet triumfu, jeszcze nie, zaledwie oczekiwanie na chwil, tak dugo upragnion.

— Dostae mój list. — Cho nie odpowiedzia, odchylia gow, by spojrze na niego. — Pisaam do ciebie przed laty. Wtedy nie przyjechae. Najwyraniej naszyjnik jest wicej wart ni ycie mojej matki.

— Mógbym ci zabra do Jaquiru. Byaby wdziczna, gdyby odcito ci tylko rce.

— Nie masz nade mn wadzy. — Drzwi otworzyy si i Adrianne wysza z windy. — Ju nie. Kochaam ci kiedy, a jeszcze wicej baam. Teraz nawet strach znikn.

Otworzya drzwi do apartamentu i zobaczya jego ludzi. Rozpruli poduszki, poprzewracali stoy, oprónili szuflady. To nie bya zwyka rewizja, lecz co bardziej osobistego, bardziej okrutnego. W jej oczach bysna furia.

— Mylae, e bd to trzyma tutaj? — Wesza do pokoju, okrajc rumowisko. — Za dugo czekaam, by teraz ci uatwia spraw. — Spodziewaa si, e j uderzy i zdya cofn si na czas, cios zaledwie dosign jej policzka. — Jeli dotkniesz mnie jeszcze raz — powiedziaa spokojnie — to nigdy nie zobaczysz naszyjnika. Daj ci na to sowo.

Zacisn pici.

— Masz odda to, co do mnie naley.

Zdja futro i cisna je na bok. Chiska szkatuka leaa poamana u jej stóp, ale wypenia ju swoje zadanie. Naszyjnik by w skarbcu. Tym razem w nowojorskim banku.

— Nie mam niczego, co naley do ciebie. To, co mam, byo wasnoci mojej matki, a teraz jest moj. Takie jest prawo islamu, prawo Jaquiru, prawo królewskie. — Jej oczy miay ten sam wyraz co spojrzenie Abdu. — Czy sprzeciwiasz si prawu?

— Ja jestem prawem. „Soce i Ksiyc” nale do Jaquiru i do mnie, nie do córki dziwki.

Adrianne podesza do ciany i podniosa portret matki, który zerwano ze ciany i rzucono na podog. Starannie powiesia go tak, e przepikna twarz Phoebe zwrócona bya w kierunku Abdu. Odczekaa, a spojrza, zobaczy i przypomnia sobie wszystko.

— W oczach Boga i prawa klejnot nalea do ony króla. — Podesza do niego. — To ty go ukrade — jej naszyjnik, jej honor, i w kocu jej ycie. Przysigam, e go odbior, i zrobiam to. Przysigam, e zapacisz — i zrobisz to.

— To typowe dla kobiet, e pragn szlachetnych kamieni. — Wbi mocno palce w jej rami. — Nawet nie wiesz, jaka jest ich prawdziwa warto.

— Wiem to równie dobrze, jak ty — powiedziaa i udao jej si wyrwa. — A moe lepiej od ciebie. Czy mylisz, e zaley mi na diamencie i perle? — Z okrzykiem oburzenia odwrócia si od niego. — Dla mojej matki znaczenie mia fakt, e dostaa ten klejnot od ciebie, i twoja zdrada, gdy go zabrae i przywaszczye sobie. Nie chodzio jej o naszyjnik ani jego szlif, ani kolor, ani karaty. Wane byo tylko to, e dae go jej z mioci, a odebrae z nienawici.

Nie móg znie, e ten portret tu stoi, patrzy na niego, budzi wspomnienia.

— Byem szalony, gdy go jej daem, a przy zdrowych zmysach, gdy go odebraem. Jeli chcesz y, oddasz mi go.

— Znowu krew na twoich rkach? — Wzruszya ramionami, jak gdyby nie miao to dla niej znaczenia. — Jeli ja zgin, on zginie wraz ze mn. — Zamilka czekajc by zrozumia, e to prawda. — Tak, nareszcie zrozumiae, e mówi to powanie. Gotowa jestem umrze. Jeli umr, te si zemszcz. Ale wolaabym tego unikn. Moesz zabra go do Jaquiru, ale musisz zapaci.

— Zabior go i tak. Ty bdziesz musiaa zapaci.

By jej ojcem, a jednak nie czua nic. Dziki Bogu, tym razem nie czua nic.

— Nienawidziam ci od dawna. — Powiedziaa to spokojnie i obojtnie, jej gos odbija jej uczucia. — Wiesz, jak moja matka cierpiaa i jak umara. — Spojrzaa mu prosto w oczy. — Tak, wiedziae o tym. W bólu, udrce, alu, dezorientacji. Patrzyam, jak umiera, po troszku, kadego dnia. Powiniene wiedzie, e nie moesz zrobi nic, co mogoby mie dla mnie jakie znaczenie.

— By moe, ale nie jeste sama.

Zblada, sprawiajc mu tym przyjemno.

— Jeli skrzywdzisz Philipa, dopilnuj, by zgin. Daj ci na to sowo, a „Soce i Ksiyc” znajd swój dom na dnie morza.

— Wic on ci obchodzi.

— Wicej, ni jeste w stanie poj. — Ze cinitym gardem zagraa swoj ostatni kart. — Ale nawet on nie wie, gdzie jest naszyjnik. Tylko ja to wiem. Bdziesz mia do czynienia ze mn i tylko ze mn, Abdu. Daj ci sowo, e wyceni twój honor znacznie niej ni ycie mojej matki.

Uniós pi. Adrianne chciaa si cofn, gdy nagle trzasny drzwi.

— Dotknij j jednym palcem, a zabij ci. — W momencie, gdy Adrianne zatoczya si w ty, Philip chwyci Abdu za klapy.

— Nie, nie rób tego. — Zapaa Philipa za rk i odcigna. — Nie. On mnie nie uderzy.

Rzuci jej przelotne spojrzenie.

— Masz krew na ustach.

— To nic. Ja...

— Nie tym razem, Addy. — Powiedzia to bardzo spokojnie, po czym uderzy pici w szczk Abdu. Król upad, pocigajc za sob stó w stylu królowej Anny. Piekcy ból w kostkach doni sprawi Philipowi wiksz przyjemno, ni gdyby trzyma w rkach setk rzadkich kamieni. — To za siniak, który jej nabie. — Odczeka, a Abdu podcignie si na wypatroszon kanap. — Za to, co jeszcze jeste jej winien, musiabym ci zabi, ale ona nie chce, by umar. Wic powiem tylko, e s róne sposoby okaleczenia mczyzny. Jestem pewien, e wiesz o tym. Pomyl o nich, pomyl dokadnie, zanim znowu podniesiesz na ni rk.

Abdu otar krew z ust. Oddycha ciko, nie z bólu, lecz z upokorzenia. Od dnia, kiedy zosta królem, nikt go nie uderzy, nie dotkn nawet, o ile nie wyrazi na to zgody.

— Jeste ju martwy.

— Nie sdz. Twoje dwa zbiry przed domem odpowiadaj wanie na par pyta mego kolegi odnonie broni, któr mieli ze sob. To kapitan Stuart Spencer z Interpolu. Zapomniaem powiedzie, e pracuj dla Interpolu, prawda? — Rozejrza si dookoa. — Adrianne, mam ochot na yk brandy. Czy nie mogaby poszuka butelki?

Nigdy go nie widziaa w takim stanie. Nigdy nie syszaa, by mówi tak ostrym tonem. Nie baa si Abdu, w tej chwili czua lk przed Philipem. I lk o niego.

— Philipie...

— Prosz — dotkn jej policzka — zrób to dla mnie.

— Dobrze. Wróc za chwilk.

Philip poczeka a wyjdzie, potem przysiad na porczy fotela.

— W Jaquirze nie doyby zachodu soca i dzikowaby Bogu, e umierasz.

— Jeste wini, Abdu. Fakt, e pynie w tobie bkitna krew, wcale tego nie zmienia. — Gboko zaczerpn powietrza. — A teraz, gdy arty si skoczyy, chc zacz od tego, e nie obchodz mnie wasze zwyczaje, nie w tym kraju. Co myl o tobie i co czuj w tej chwili, równie nie ma znaczenia. To sprawa interesu. Zanim do niego przystpimy, chciabym wyjani ci reguy.

— Nie mam adnych interesów z tob, Chamberlain.

— Bez wzgldu na to, kim jeste, nie jeste gupcem. Nie chc wylicza powodów, jakie miaa Addy, by zabra naszyjnik. Powiniene wiedzie, e to by jej plan. Ja wczyem si w kocowym etapie, a cho rani to moj dum, musz przyzna, e doprowadziaby to do koca sama. Wykrada ci naszyjnik spod samego nosa i to jej masz zapaci. — Zamilk na chwil. — Ale przede mn odpowiesz, jeli stanie si jej krzywda. Powinienem doda, e jeli mylisz sobie, e zawrzesz umow, a potem dopilnujesz, by po cichu podernito nam garda, to wiedz, e Interpol zna ju wszystkie szczegóy caej transakcji. Nasza mier, przypadkowa czy nie, rozpta dochodzenie w sprawie twojej i twego kraju, czego, jak sdz, wolaby unikn. Ona wyprowadzia ci w pole, Abdu. Radz ci, by przyj to jak mczyzna.

— Co ty wiesz o sprawach mczyzn? Jeste tylko salonowym pieskiem kobiety.

Philip umiechn si jedynie, ale by to umiech morderczy.

— Wolaby wyj na zewntrz i zaatwi to w bocznej uliczce? Zapewniam ci, e to mi odpowiada. — Adrianne wrócia do pokoju. — Dzikuj, kochanie. — Wzi od niej brandy i wskaza na Abdu. — Myl, e lepiej bdzie przystpi do interesów. Abdu jest czowiekiem bardzo zajtym.

Rce Adrianne nie dray ju. Usiada na krzele pomidzy Philipem i Abdu.

— Jak powiedziaam, naszyjnik jest moj wasnoci. Takie jest prawo, które uznano by nawet w Jaquirze, gdyby ta sprawa dotara do wiadomoci ogóu. Wolaabym unikn rozgosu, ale jeli to bdzie konieczne, dowie si o tym prasa w Ameryce, Europie i na Wschodzie. Skandal ma dla mnie niewielkie znaczenie.

— Opowie o kradziey i twej perfidii doprowadzi ci do zguby.

— Przeciwnie. — Teraz ona si umiechna. — Dziki tej sprawie do koca ycia miaabym zapewnione proszone obiady. Ale nie o to chyba chodzi. Zwróc ci naszyjnik i wyrzekn si wszelkich praw do niego. Nie powiem ani sowa o tym, jak traktowae moj matk ani o twojej habie. Moesz wróci do Jaquiru ze „Socem i Ksiycem” i swoimi sekretami za cen piciu milionów dolarów.

— Wysoko oszacowaa swój honor.

Jej oczy, twarde i zdecydowane, napotkay jego spojrzenie.

— Nie mój, mojej matki.

Mógby kaza ich zabi. Abdu myla o satysfakcji, jak daoby mu wysadzenie ich w powietrze za pomoc bomby, umieszczonej w samochodzie, zastrzelenie, otrucie na jakim dekadenckim, amerykaskim przyjciu. Mia odpowiednie rodki i wadz, by to zaaranowa. Satysfakcja byaby ogromna. Ale równie wielkie byyby konsekwencje.

Jeli uznano by go za sprawc ich mierci, nie zdoaby zapobiec publicznemu potpieniu. Gdyby rozeszo si, e odebrano mu „Soce i Ksiyc”, jego naród mógby si zbuntowa, a on byby okryty wstydem. Chcia odzyska naszyjnik i nie móg, na razie, pozwoli sobie na odwet.

Jego wizi z Zachodem byy nienawistne, lecz konieczne. Kadego dnia wypompowywano z pustyni pienidze. Pi milionów dolarów nie uszczupli zbytnio jego sakiewki.

— Bdziesz miaa te pienidze, jeli pienidze s tym, czego dasz.

— To wszystko, czego od ciebie chc. — Wstaa z krzesa, otworzya portfel i wycigna wizytówk. — To moi prawnicy — powiedziaa, podajc j Abdu. — Transakcji dokonamy za ich porednictwem. W chwili, gdy si przekonam, e depozyt zosta zoony na moim rachunku w banku szwajcarskim, oddam „Soce i Ksiyc” tobie lub twojemu penomocnikowi.

— Nie wrócisz ju do Jaquiru ani nie bdziesz utrzymywaa kontaktów z adnym czonkiem mojej rodziny.

To bya cena wysza ni sobie wyobraaa.

— Nie bd, dopóki ty yjesz.

Odpowiedzia jej co cicho po arabsku. Adrianne zblada. Potem odwróci si i wyszed zostawiajc j na pobojowisku.

— Co on powiedzia?

Poniewa wane byo, by si nie przejmowa, wzruszya ramionami.

— Powiedzia, e bdzie y bardzo dugo, ale e dla niego i dla kadego czonka rodziny królewskiej Jaquiru ja jestem ju martwa. Bdzie modli si do Allaha, bym zmara w bólu i rozpaczy, jak moja matka.

Philip wsta i uniós doni jej podbródek.

— Chyba nie oczekiwaa bogosawiestwa.

Adrianne umiechna si z przymusem.

— Nie. Wszystko ju skoczone. Spodziewaam si, e poczuj niezwyky przypyw radoci, jeli nie satysfakcji.

— Co czujesz?

— Nic. Po tych wszystkich przejciach, nie czuj nic.

— Wic moe powinnimy pój i popatrze na twój dom.

Jej twarz si rozjania. Przeczesaa wosy rkami.

— To mogoby pomóc. Musz by pewna, e to byo suszne. — Spojrzaa na portret matki. — Pienidze nie maj dla niego znaczenia, ale chciaam si upewni, e zrozumie i zapamita.

— On zrozumia, Addy. I bdzie pamita.

— Philipie. — Dotkna jego doni, potem cofna si. — Musimy porozmawia.

— Czy bd potrzebowa wicej brandy?

— Chc, by wiedzia, jak wdziczna ci jestem za wszystko, co zrobie.

— Mmm-hmm. — Uzna, e lepiej bdzie, jeli znowu usidzie.

— Nie bagatelizuj tego. Pomoge mi pokona najwaniejszy zakrt w moim yciu. Bez ciebie te mogo mi si uda, ale nie miaoby takiego samego znaczenia.

— Och, wtpi. To znaczy wtpi, by ci si powiodo beze mnie — wyjani. — Ale jeli czujesz si lepiej, mylc w ten sposób, rób tak dalej.

— Wiem dobrze, co... — Przerwaa. — Niewane. Po prostu chc ci podzikowa za wszystko.

— Zanim odprowadzisz mnie do drzwi?

— Zanim kade z nas wróci do swego ycia — poprawia. — Czy chcesz mnie zdenerwowa?

— Wcale nie. Próbuj tylko si upewni, czy dobrze ci rozumiem. Czy skoczya ju dzikowa?

— Tak. — Odwrócia si i czubkiem pantofla kopna rozbit waz. — Cakowicie skoczyam.

— No có, mogaby by troch bardziej wylewna, ale to musi mi wystarczy. Teraz, jeli dobrze rozumiem, chciaaby, abym wyniós si przez te drzwi z twojego ycia.

— Chc, by zrobi to, co bdzie najlepsze dla nas obojga.

— W takim razie... — Pooy rce na jej ramionach, ale Adrianne odsuna si.

— To skoczone, Philipie. Mam plany, które musz zacz realizowa. Klinika, moje... ycie towarzyskie.

Uzna, e powinien odczeka dzie lub dwa, zanim jej powie, e czeka j praca dla Interpolu. Kiedy nadejdzie waciwa chwila, doda, e niedugo Abdu bdzie musia odpowiedzie na par kopotliwych pyta, dotyczcych posiadania kradzionych obrazów. Ale musieli najpierw zaatwi inne sprawy, sprawy osobiste.

— I nie ma w tym miejsca na ma.

— lub by czci gry. — Odwrócia si. To miao by atwe, pomylaa. Co, z czego powinni si mia, zanim kade z nich pójdzie swoj drog. — Troch krpujcy moe by kontakt z pras i yczliwymi przyjaciómi, ale midzy nami spraw atwo bdzie zaatwi. Nie ma powodu, by które z nas miao by zwizane...

— Obietnic? — dokoczy. — Pady pewne obietnice.

— Nie utrudniaj tego.

— No, dobrze. Rozgrywalimy to dotd na twój sposób. Zakoczmy to na twój sposób. Co mam teraz robi?

W ustach jej zascho. Adrianne wypia yk brandy.

— To atwe. Musisz tylko trzykrotnie powiedzie „rozwodz si z tob”.

— Tylko tyle? Nie musz stan na jednej nodze i powiedzie tego przy wietle ksiyca w peni?

Odstawia kieliszek z brzkiem.

— To nie jest zabawne.

— Nie, to mieszne. — Uj jej do, zaciskajc mocno palce na palcach, gdy chciaa si odsun. Wiedzia, jak ocenia szanse, zawsze to potrafi. Tym razem jednak nie by pewien, e s po jego stronie. — Rozwodz si z tob — powiedzia, i pochyli si, by dotkn jej ust swoimi. Usta Adrianne zadray. Jej palce zacisny si. — Rozwodz si z tob. — Woln rk przycign j do siebie i pogbi pocaunek. — Ro...

— Nie! — Adrianne obja go mocno ramionami i przytulia si. — Nie!

Poczu ulg. Nogi si pod nim ugiy. Na chwil, na jedn tylko chwil zanurzy twarz w jej wosach.

— Przerwaa mi, Addy. Bd musia zacz od pocztku. Za jakie pidziesit lat.

— Philipie...

— Teraz na mój sposób. — Odsun j tak, by móg widzie jej twarz. Bya blada. Dobrze. Mia nadziej, e wystraszy j miertelnie. — Jestemy polubieni na dobre i ze. Jeli to konieczne, moemy urzdzi nastpn ceremoni, tutaj lub w Londynie. Tak, która wymaga obecnoci radców prawnych, góry pienidzy i sprawia, e jest mnóstwo kopotów przy rozwizywaniu.

— Nigdy nie powiedziaam, e...

— Za póno. — Przygryz jej doln warg. — Stracia okazj.

Zamkna oczy.

— Nie wiem, dlaczego.

— Tak, wiesz. Powiedz to gono, Addy. Jzyk ci od tego nie odpadnie. — Kiedy próbowaa si wymkn z jego obj, wzmocni ucisk. — No, dalej, kochanie, przecie nigdy nie bya tchórzem.

To skonio j do otwarcia oczu. Patrzy, jak zapony, i umiechn si szczerze.

— Moe ci kocham.

— Moe?

Prychna z ireytacj.

— Myl, e ci kocham.

— Spróbuj jeszcze raz. Tym razem na pewno ci si uda.

— Kocham ci. — Teraz oddychaa szybko. — Teraz jeste zadowolony?

— Jeszcze nie, ale zaraz to si zmieni. — Pocign j na zdezelowan kanap.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Deborah Smith SĹ‚odka zemsta
29 Smith Deborah Namiętności 29 Słodka zemsta
słodka zemsta
SĹ‚odka zemsta Jules Bennett ebook
29 Smith Deborah Slodka zemsta
SĹ‚odka Zemsta
Zemsta, krĂłtkie streszczenia lektur
ZEMSTA LOGOPEDY, pedagogika
ZEMSTA, Polonistyka, Romantyzm
Sprawozdanie 7 Brociek Zemsta
ABY 0009 X Wing 8 Zemsta Isard
Nalewka sliwkowa slodka, ■ WSZYSTKO ▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀▀, ■ KUCHNIA, ■ Alkohol
Fredro Zemsta

więcej podobnych podstron