Clive Cussler
„P O T O P”
Autor pragnie wyrazi podzikowania pracownikom Urzdu Imigracyjnego Stanów Zjednoczonych, którzy udostpnili mu dane dotyczce nielegalnej imigracji.
Dzikuje równie Korpusowi Wojsk Inynieryjnych Armii Stanów Zjednoczonych za pomoc w opisaniu kaprynej natury rzek Missisipi i Atchafalaya.
Ponadto wszystkim, którzy byli tak uprzejmi i podsuwali mu pomysy i sugestie dotyczce przygód Dirka i Ala.
CZ PIERWSZA
R E Q U I E M
D L A
K S I N I C Z K I
10 grudnia, 1948
Gdzie na nieznanych wodach
Z kadym nowym uderzeniem wiatru fale atakoway coraz bardziej zajadle. Panujca rano dobra pogoda przeistoczya si pónym wieczorem z doktora Jekylla w porywczego mister Hyde'a. Biae grzywy spienionych bawanów rozbijay si w pokrywajcy wszystko wodny py. Wzburzona kipiel i ciemne chmury zleway si w szalejcej nienej zamieci i nie sposób byo okreli, gdzie koczy si woda, a zaczyna niebo. Ludzie znajdujcy si na pokadzie pasaerskiego liniowca „Ksiniczka Dou Wan”, zmagajcego si z wysokimi jak góry, wciekymi falami, nie zdawali sobie sprawy, e od katastrofy dziel ich zaledwie minuty.
Rozszalae wody gnane porywami wichru, wiejcego jednoczenie z pónocnego wschodu i pónocnego zachodu, uderzay w statek z dwóch stron. Wiatr osign wkrótce prdko stu mil na godzin, a wysoko fal przekroczya trzydzieci stóp. Schwytana w potny wir „Ksiniczka Dou Wan” nie miaa dokd si schroni. Jej dziób opada i znika pod falami, zalewajcymi odkryte pokady i przetaczajcymi si ku rufie, kiedy si unosi. Rufa wynurzaa si, odsaniajc wciekle wirujce w powietrzu ruby. Atakowany ze wszystkich stron statek pochyla si pod ktem trzydziestu stopni i wtedy fala zalewaa cigncy si wzdu prawej burty pokad spacerowy. Potem prostowa si wolno, z coraz wikszym trudem i dalej stawia czoo najgroniejszemu w ostatnich czasach sztormowi na tych wodach.
Zzibnity, prawie olepiony przez nieyc, penicy wacht drugi oficer, Li Po schroni si do sterowni i zatrzasn za sob drzwi. Pywajc dotychczas po Morzu Chiskim, nigdy jeszcze nie widzia niegu wirujcego w powietrzu podczas szalejcego sztormu. Li Po uwaa, e bogowie s niesprawiedliwi, zsyajc na „Ksiniczk” wiatry o tak niszczcej sile po tym, jak opyna pó wiata i znalaza si ju tylko niecae dwiecie mil od portu. Przez ostatnie szesnacie godzin pokonaa odlego zaledwie czterdziestu mil.
Caa zaoga poza kapitanem Leigh Huntem i jego gównym mechanikiem, przebywajcym na dole w maszynowni, skadaa si z chiskich nacjonalistów. Hunt, stary wilk morski, mia za sob dwanacie lat suby w Królewskiej Marynarce Wojennej i osiemnastoletni karier oficera marynarki handlowej, kiedy pywa na statkach trzech rónych linii eglugowych. Kapitanem by od pitnastu lat. Bdc jeszcze maym chopcem, wypywa z ojcem na poów ryb w pobliu Bridlington, maego miasteczka pooonego na wschodnim wybrzeu Anglii, zanim pewnego dnia zacign si jako zwyky marynarz na frachtowiec pyncy do Afryki Poudniowej. Teraz ten szczupy mczyzna o siwiejcych wosach i smutnych, pustych oczach, z gbokim pesymizmem ocenia szanse statku; mia niewielk nadziej, e przetrwa on sztorm.
Dwa dni wczeniej jeden z czonków zaogi pokaza mu pknicie na zewntrznym poszyciu kaduba, widoczne na sterburcie midzy pojedynczym kominem a ruf. Hunt oddaby miesiczn wypat za moliwo sprawdzenia, jak wyglda ono teraz, gdy statek walczy z szalejcym ywioem. Nie chcia jednak o tym myle. Jakakolwiek próba przeprowadzenia inspekcji przy wietrze osigajcym prdko stu mil na godzin i wród fal przelewajcych si przez pokady, byaby samobójstwem. By wiadom grocego „Ksiniczce” miertelnego niebezpieczestwa i pogodzi si ju z faktem, e nie ma wpywu na jej dalszy los.
Hunt utkwi wzrok w nienej zamieci zasypujcej szyby sterowni.
- Co z oblodzeniem, panie Po? - zapyta swego drugiego oficera, nie odwracajc gowy.
- Powoka szybko ronie, panie kapitanie.
- Sdzi pan, e statek moe si wywróci?
Li Po wolno pokrci gow.
- Na razie nie, sir, ale do rana ciar lodu moe osign warto krytyczn. Grubo warstwy na nadbudowie i pokadach moe okaza si grona, jeli nabierzemy zbyt duego przechyu.
Hunt zastanawia si przez chwil, po czym odezwa si do sternika:
- Niech pan zostanie na kursie, panie Tsung. Dziobem do wiatru i fali.
- Tak jest, sir - odpowiedzia Chiczyk, utrzymujc si na szeroko rozstawionych nogach. Donie mocno zacisn na mosinym kole sterowym.
Hunt powróci myl do pknicia w kadubie. Ju nie pamita, kiedy „Ksiniczka Dou Wan” po raz ostatni poddana zostaa solidnemu przegldowi w suchym doku. O dziwo, zaoga nie bya zaniepokojona przeciekami wody, rdz na poszyciu ani obluzowanymi czy brakujcymi nitami. Beztrosko ignorowaa korozj i nie przejmowaa si tym, e podczas rejsu pompy odprowadzajce wod z zzy bez przerwy ciko pracuj. Pit achillesow „Ksiniczki” by z pewnoci wysuony i zniszczony kadub. Statek, pywajcy po oceanach jest uwaany za stary po dwudziestu latach eksploatacji. „Ksiniczk” zbudowano przeszo trzydzieci pi lat temu. Od chwili opuszczenia stoczni przemierzya setki tysicy mil morskich, opieraa si wzburzonemu morzu i tajfunom. To, e wci jeszcze utrzymywaa si na wodzie, graniczyo niemal z cudem.
Zostaa zwodowana w roku tysic dziewiset trzynastym jako „Lanai”. Zbudowaa j stocznia „Harland i Wolff” dla Singapurskich Linii Oceanicznych, których parowce pyway po Pacyfiku. Miaa tona 10.758 BRT. Jej cakowita dugo, od niemal pionowego dziobu do rufy o przekroju kieliszka do szampana, wynosia czterysta dziewidziesit siedem stóp, za szeroko pokadnicy szedziesit stóp. Trójprne maszyny parowe dysponoway moc piciu tysicy koni mechanicznych i napdzay dwie ruby. W okresie swej wietnoci „Ksiniczka” potrafia pru fale z szybkoci siedemnastu wzów, co mona traktowa jako wynik godny uwagi. Obsugiwaa lini Singapur-Honolulu do roku tysic dziewiset trzydziestego pierwszego, kiedy to sprzedano j Kantoskim Liniom eglugowym i przemianowano na „Ksiniczk Dou Wan”. Po remoncie kursowaa midzy portami Azji Poudniowo-Wschodniej, zabierajc na pokad pasaerów i adunki.
Podczas drugiej wojny wiatowej przej j rzd Australii, przystosowujc do przewozu onierzy. Doznaa powanych uszkodze, zaatakowana przez japoskie samoloty, gdy pyna w konwoju. Po wojnie zwrócono j Liniom Kantoskim. Pywaa krótko midzy Szanghajem a Hongkongiem, a wreszcie wiosn roku tysic dziewiset czterdziestego ósmego postanowiono sprzeda j na zom do Singapuru.
Moga pomieci pidziesiciu piciu pasaerów w kabinach pierwszej klasy, osiemdziesiciu piciu w drugiej klasie i trzystu siedemdziesiciu w trzeciej. Zwykle jej zaoga liczya stu dziewidziesiciu czonków, ale podczas rejsu, który mia by jej ostatnim, na pokadzie znajdowao si tylko trzydziestu omiu ludzi.
Hunt wyobraa sobie, e jego leciwa jednostka pywajca jest jak maleka wysepka miotana wzburzonymi falami, na której rozgrywa si dramat bez udziau publicznoci. By fatalist. Jego przeznaczeniem byo osi na mielinie, a przeznaczeniem „Ksiniczki” skoczy na zomowisku. Hunt wspóczu statkowi noszcemu lady wielu bitew, zmagajcemu si teraz z potnymi siami ywiou. „Ksiniczka” wia si i jczaa, zalewana gigantycznymi falami, ale wci udawao si jej wyrwa z ich ucisku i wbi dziób w nastpn nadcigajc cian wody. Hunt pociesza si jedynie tym, e jej zuyte maszyny wci pracoway pen par.
Na dole w maszynowni skrzypienie i jki dochodzce z kaduba byy przeraajco gone. Rdza odpadaa z grodzi caymi patami, gdy woda zacza siga kratek pomostów. Pocinane nity, czce stalowe paty poszycia, wystrzeliway w powietrze jak pociski. Zaoga nie przejmowaa si tym specjalnie, wiedzc, e to zjawisko wystpuje czsto na statkach nitowanych. „Ksiniczk” równie zbudowano zanim jeszcze rozpowszechnia si metoda spawania.
Jednego jednak czowieka dosigny macki strachu.
Gównym mechanikiem by Ian „Hongkong” Gallagher, szeroki w ramionach, wsaty, lubicy sobie wypi Irlandczyk o czerwonej twarzy. To, co widzia i sysza, mówio mu, e statek musi si rozpa. Starajc si przezwyciy lk, zacz chodno rozwaa, jakie ma moliwoci ocalenia.
Osierocony w wieku jedenastu lat, Ian Gallagher uciek ze slamsów Belfastu na morze i zacz od chopca okrtowego. Majc wrodzone zdolnoci do mechaniki, zosta pomocnikiem w maszynowni, a nastpnie awansowa na trzeciego mechanika. W wieku dwudziestu siedmiu lat uzyska papiery gównego mechanika i zacz pywa na frachtowcach kursujcych midzy wyspami Poudniowego Pacyfiku. Przezwisko „Hongkong” przylgno do niego po tym, jak w jednej z knajp tego portowego miasta stoczy nierówn, zwycisk walk z omioma chiskimi dokerami, którzy szukali z nim zwady. Kiedy mia trzydziestk, zacign si latem tysic dziewiset czterdziestego pitego roku na „Ksiniczk Dou Wan”.
Gallagher odwróci si z ponur min do swego drugiego mechanika, Chu Wena.
- Wya na gór, wkadaj kamizelk ratunkow i bd gotowy do opuszczenia statku, kiedy kapitan wyda taki rozkaz.
Chiczyk wyj z ust niedopaek cygara i spojrza badawczo na Gallaghera.
- Myli pan, e pójdziemy na dno?
- Ja nie myl, ja to wiem - odpar z przekonaniem Gallagher. - Ta stara, przerdzewiaa ajba nie wytrzyma nawet godziny duej.
- Mówi pan o tym kapitanowi?
- Kapitan musiaby by lepy i guchy, eby tego nie wiedzia.
- A pan nie idzie? - zapyta Chu Wen.
- Zaraz ci dogoni - odrzek Gallagher.
Chu Wen wytar w szmat tuste od smaru rce, skin gow gównemu mechanikowi i wspi si po drabince ku klapie prowadzcej na górne pokady.
Gallagher obrzuci ostatnim spojrzeniem swoje ukochane maszyny. Wiedzia, e wkrótce spoczn na dnie. Zesztywnia, gdy z czeluci kaduba dotaro do jego uszu gone skrzypnicie. Staruszka „Ksiniczka Dou Wan” cierpiaa na dolegliwo, zwan zmczeniem metalu, poza tym odniosa swego czasu liczne rany w spotkaniach z samolotami i okrtami. To, czego si nie dostrzegao, eglujc po spokojnych wodach, stawao si oczywiste w czasie sztormu. Nawet, gdyby „Ksiniczka” bya now jednostk, z trudem mogaby si oprze naporowi fal uderzajcych w jej kadub, który teraz musia znosi nacisk dwudziestu tysicy funtów na cal kwadratowy.
Serce Gallaghera zamaro, gdy zobaczy pknicie w grodzi; biego w dó, a nastpnie rozchodzio si na boki, przecinajc paty kaduba. Poczwszy od lewej burty, rozszerzao si ku sterburcie. Gallagher chwyci suchawk telefonu i poczy si z mostkiem.
- Mostek - zgosi si Li Po.
- Dawaj pan kapitana! - warkn Gallagher.
Po chwili ciszy usysza gos Hunta.
- Tu kapitan.
- Sir, mamy w maszynowni pknicie wielkie jak cholera! Powiksza si z minuty na minut!
Hunt poczu si tak, jakby dosta obuchem w gow. Mimo wszystko mia nadziej, e jakim cudem uda mu si doprowadzi statek do portu, zanim sytuacja stanie si krytyczna.
- Nabieramy wody? - zapyta.
- Pompy ju nie nadaj.
- Dzikuj, panie Gallagher. Czy moe pan utrzyma maszyny w ruchu do chwili, a dotrzemy do ldu?
- Ile czasu ma pan na myli?
- Za godzin powinnimy wpyn na spokojne wody.
- Wtpi - odrzek Gallagher. - Nie daj statkowi wicej ni dziesi minut ycia.
- Dzikuj panu, szefie - powiedzia z cikim sercem Hunt. - Niech pan lepiej opuci maszynowni, dopóki pan jeszcze moe.
Kapitan zmczonym ruchem odoy suchawk, odwróci si i spojrza przez tyln szyb sterowni w kierunku rufy. Statek nabra ju widocznego przechyu i koysa si z trudem. Dwie szalupy zmyy fale. Skierowanie si ku najbliszemu brzegowi i bezpieczne dotarcie do ldu nie wchodzio ju w rachub. eby wydosta si na spokojniejsze wody, musiaby skrci na sterburt. „Ksiniczka” nie przetrwaaby wciekego ataku fal odwrócona do nich burt. Zanurzyaby si pod wod i nie miaaby ju siy wypyn na powierzchni. Jej los by przesdzony.
Na chwil wróci mylami do tego, co dziao si szedziesit dni wczeniej, o dziesi tysicy mil morskich std, w basenie portowym w Szanghaju, u ujcia rzeki Jangcy. Przed ostatnim rejsem „Ksiniczki Dou Wan” ogoocono statek z caego wyposaenia wygodnych kabin pasaerskich. „Ksiniczka” miaa przecie uda si na zomowisko w Singapurze. Przygotowania do opuszczenia portu zostay przerwane, gdy na nabrzeu pojawi si genera Kung Hui z Narodowej Armii Chiskiej i wezwa kapitana Hunta na rozmow, która miaa si odby we wntrzu generalskiej limuzyny marki Packard.
- Prosz mi wybaczy to najcie, kapitanie, ale wykonuj osobiste rozkazy generalissimusa Czang Kaj-szeka - usysza Hunt. Genera Kung Hui mia skór doni bia i gadk jak papier; ubrany by w nieskazitelnie uszyty mundur na miar, bez ladu najmniejszej choby zmarszczki. Zaj cae tylne siedzenie limuzyny, podczas gdy Hunt wierci si na niewygodnym, rozkadanym, dodatkowym siedzisku.
- Ma pan rozkaz przygotowa statek i zaog do dugiego rejsu - powiedzia genera.
- Musiaa zaj jaka pomyka - odrzek Hunt. - „Ksiniczka” nie nadaje si ju do odbycia adnego dugiego rejsu. Ma wypyn do Singapuru, gdzie spocznie na zomowisku. Zaopatrzenie, ilo paliwa i liczebno zaogi zostay ograniczone do minimum.
- O Singapurze moe pan zapomnie - powiedzia Hui, machnwszy niedbale rk. - Dostanie pan odpowiedni ilo ywnoci i paliwa oraz dwudziestu ludzi z Narodowej Marynarki Wojennej. A kiedy paski adunek znajdzie si na statku… - Hui przerwa, by zapali papierosa, którego wpierw umieci w dugiej cygarniczce - … co nastpi, jak przypuszczam, za dziesi dni, dostanie pan rozkaz wypynicia z portu.
- Musz to uzgodni z dyrekcj moich linii eglugowych - zaprotestowa Hunt.
- Dyrektorzy Linii Kantoskich zostali zawiadomieni, e „Ksiniczka Dou Wan” zostaa tymczasowo przejta przez rzd.
- I zgodzili si na to?
Hui potakujco skin gow.
- Wziwszy pod uwag, e zostan szczodrze wynagrodzeni, i to w zocie, przez samego generalissimusa, byli wrcz szczliwi, e mog pomóc.
- Dotrzemy do naszego, a raczej paskiego, portu przeznaczenia, i co dalej?
- Kiedy adunek znajdzie si bezpiecznie na ldzie, bdzie pan móg popyn do Singapuru.
- Czy mog wiedzie, dokd mamy pyn?
- Nie moe pan.
- A co to za adunek?
- Caa operacja ma si odby w cisej tajemnicy. Od tej chwili pan i paska zaoga musicie pozosta na statku. Nikomu nie wolno zej na ld. Macie zakaz kontaktowania si z rodzinami i przyjaciómi. Moi ludzie obstawi statek i bd go strzec dzie i noc. Powtarzam, obowizuje cisa tajemnica.
- Rozumiem… - odrzek Hunt, ale oczywicie nic nie rozumia. Nigdy przedtem nie spotka czowieka o tak przebiegym spojrzeniu.
- Kiedy tu rozmawiamy… - cign Hui - wszystkie paskie rodki cznoci s usuwane ze statku lub niszczone.
Hunt myla, e si przesysza.
- Chyba nie oczekuje pan ode mnie, e wypyn w morze bez radia?! W razie kopotów, gdy zostaniemy zmuszeni do wezwania pomocy, co wtedy zrobimy?
Hui leniwym gestem uniós sw cygarniczk i przyjrza si jej.
- Nie przewiduj adnych kopotów.
- To jest pan optymist, generale - odrzek wolno Hunt. - „Ksiniczka” to zuyty statek. Lata wietnoci ma ju dawno za sob. Nie jest odpowiednio przygotowana, aby stawi czoo gwatownym sztormom, ani nawet pywa po wzburzonych wodach.
- Nawet nie potrafi pana przekona, jak wana jest ta misja i jak wielkiej warta jest nagrody, jeli si powiedzie. Generalissimus Czang Kaj-szek nie bdzie aowa zota i hojnie obdaruje pana i pask zaog, jeli statek szczliwie dotrze do celu.
Hunt wyjrza przez okno limuzyny i spojrza na rdzewiejcy kadub swego statku.
- adna fortuna na nic mi si nie przyda, jeli bd lea na dnie morza.
- Jeli tak si zdarzy, nie bdzie pan sam. Spoczniemy tam na zawsze razem - powiedzia genera Hui, umiechajc si ponuro. - Pyn z panem jako pasaer.
Kapitan Hunt przypomnia sobie gorczkow krztanin, jaka wkrótce potem rozpocza si na „Ksiniczce” i w porcie. Pompy toczyy paliwo tak dugo, a zbiorniki wypeniono po brzegi. Kucharz okrtowy by zdumiony gatunkiem i iloci jedzenia, jakie zmagazynowano w kuchni statku. Zaraz potem do portu zacz wjeda sznur ciarówek, które ustawiay si pod dwigami. adownie statku szybko zapeniy wielkie drewniane skrzynie.
Wydawao si, e potok samochodów ciarowych nie ma koca. Mae skrzynki, które mogo unie dwóch ludzi lub nawet jeden czowiek, poustawiano w pustych kabinach pasaerskich, korytarzach i we wszystkich moliwych pomieszczeniach pod pokadem. Kada stopa kwadratowa przestrzeni bya wypeniona po sufit. adunek z szeciu ostatnich ciarówek umieszczono na pokadzie spacerowym, po którym kiedy przechadzali si pasaerowie. Genera Hui wraz ze swoj ma wit, zoon z uzbrojonych po zby oficerów, wszed jako ostatni na pokad. Jego baga skada si z dziesiciu kufrów podrónych i trzydziestu skrzynek drogich win i koniaków.
To na nic - pomyla Hunt. Matka natura zagarnie wszystko dla siebie. Tajemnice, matactwa… Próne starania. Od chwili wypynicia z Jangcy „Ksiniczka” eglowaa samotnie, utrzymujc cisz radiow. Nie majc rodków cznoci, nie moga odpowiada na sygnay wywoawcze innych statków.
Kapitan spojrza na ekran zainstalowanego niedawno radaru, ale omiatajcy go promie nie wskazywa adnego statku w odlegoci pidziesiciu mil od „Ksiniczki”. Skoro nie mona byo wysa w eter sygnau SOS, nie byo co liczy na jakkolwiek pomoc. Hunt oderwa wzrok od radaru i przeniós spojrzenie na generaa Hui, który niepewnym krokiem wszed do sterowni, trzymajc przy ustach poplamion chusteczk. Jego twarz bya blada jak kreda.
- Choroba morska, generale? - zapyta ironicznie kapitan.
- Przeklty sztorm… - wymamrota Hui. - Czy to si kiedy skoczy?
- Obaj bylimy prorokami, pan i ja.
- O czym pan mówi?!
- Na zawsze spoczniemy razem na dnie morza, pamita pan? To ju dugo nie potrwa.
Gallagher popiesznie wydosta si na gór i, trzymajc si porczy, pogna korytarzem do swojej kajuty. Nie wpad w panik, spieszy si, bo mia po prostu mao czasu. Wiedzia dokadnie, co musi zrobi. Kabin zawsze starannie zamyka, aby nikt nie zobaczy, kto przebywa w rodku. Teraz nie szuka ju klucza, kopniciem wyway drzwi, które uderzyy z trzaskiem o wewntrzn ciank.
Dugowosa blondynka w jedwabnej sukni leaa wycignita na óku, czytajc magazyn ilustrowany. Podniosa wzrok, zdumiona tym nagym wtargniciem, a may jamnik, znajdujcy si u jej boku, zerwa si na cztery apy i zacz szczeka. Kobieta bya wspaniale zbudowana, a jej smuke ciao imponowao doskonaymi proporcjami. Miaa gadk cer, wydatne koci policzkowe i ywe oczy, których bkit przypomina kolor nieba pónym porankiem. Gdyby wstaa, czubkiem gowy sigaaby Gallagherowi do podbródka. Wdzicznie przerzucia nogi przez krawd óka i usiada na jego brzegu.
- Chod, Katie. - Gallagher zacisn do na jej nadgarstku i pocign j do góry. - Mamy bardzo niewiele czasu.
- Wchodzimy do portu? - spytaa zaskoczona.
- Nie, kochanie. Statek zaraz zatonie.
Zasonia usta domi.
- O Boe! - wykrzykna, wstrzymujc oddech.
Gallagher szarpn drzwiami szafki i zacz wyciga ubrania Katie, nie obejrzawszy si nawet przez rami.
- Wó na siebie wszystko, co moesz. Kad par majtek i wszystkie moje skarpety, jakie uda ci si wcign na nogi. Ubierz si warstwami, ciesz odzie wó pod spód, grubsz na wierzch. I popiesz si. Ta stara balia pójdzie na dno lada chwila.
Kobieta przez chwil wygldaa tak, jakby miaa zamiar zaprotestowa, ale potem szybko i bez sowa zdja sukni i zacza wciga na siebie dodatkow bielizn. Zrcznie woya wasne spodnie, a na nie spodnie Gallaghera. Na trzy bluzki wcigna pi sweterków. Miaa szczcie, e na randk z narzeczonym zabraa ca walizk ubra. Gdy ju nic wicej nie moga na siebie wcisn, Gallagher pomóg jej si wbi w jeden ze swych roboczych kombinezonów. Para jego butów wesza na nogi kobiety, na których miaa ju jedwabne poczochy i kilka par skarpetek.
May jamnik miga midzy ich nogami, podskakiwa i macha uszami z podniecenia. By prezentem, który Gallagher wrczy kobiecie wraz z piercionkiem zarczynowym ze szmaragdem, kiedy zaproponowa jej maestwo. Piesek mia na szyi czerwon skórzan obro ze zwisajcym z niej zotym smokiem. Maskotka dyndaa teraz na maej psiej piersi.
- Fritz! - ofukna jamnika jego pani. - Poó si na óku i bd cicho!
Katrina Garin bya zdecydowan kobiet, której nie trzeba byo dwa razy powtarza, co ma robi. Miaa dwanacie lat, gdy jej ojciec, Brytyjczyk - kapitan frachtowca, zgin na morzu. Katrina wychowaa si w rodzinie „biaych” emigrantów z Rosji, skd pochodzia jej matka. Zacza pracowa w Liniach Kantoskich jako urzdniczka i dosza do stanowiska asystentki dyrektora. Bya w wieku Gallaghera. Pierwszy raz zobaczya go w biurze firmy. Wezwano go tam, aby zoy meldunek o stanie technicznym „Ksiniczki Dou Wan”. Cho wolaa mczyzn, majcych styl i ogad, szorstkie maniery i jowialne usposobienie Irlandczyka przypady jej do gustu. Gallagher przypomina jej ojca.
Przez nastpne tygodnie spotykali si czsto i sypiali ze sob, przewanie w kajucie Gallaghera. Katrin podniecao zakradanie si na pokad statku i uprawianie mioci pod nosem kapitana i zaogi. Zostaa uwiziona na „Ksiniczce”, gdy genera Hui wraz ze sw ma armi zaj statek i otoczy basen portowy onierzami. Mimo prób Gallaghera i wciekoci kapitana Hunta genera nie pozwoli jej zej na ld i kaza pozosta na pokadzie. Bya wic zmuszona wyruszy w rejs. Od chwili wypynicia z Szanghaju rzadko opuszczaa kajut. Gdy Gallagher mia sub w maszynowni, jej jedynym towarzystwem by jamnik, którego z nudów uczya rónych sztuczek.
Gallagher popiesznie wsun dokumenty ich obojga, paszporty i kosztownoci do ceratowego, nieprzemakalnego woreczka. Narzuci na siebie grub marynarsk kurtk i spojrza na Katie swymi niebieskimi oczami penymi troski.
- Jeste gotowa?
Uniosa rce i zerkna w dó, na okrywajc j mas ubra.
- Nigdy w yciu nie wcisn na to wszystko kamizelki ratunkowej - powiedziaa drcym gosem. - A bez niej pójd na dno jak kamie.
- Ju zapomniaa? Cztery tygodnie temu genera Hui kaza wyrzuci wszystkie kamizelki za burt.
- Wic odpyniemy szalup?
- odzie ratunkowe, które jeszcze nie roztrzaskay si o wod, i tak nie utrzymayby si na tych falach.
Spojrzaa na niego uwanie.
- Zginiemy, prawda? Jeli nawet nie utoniemy, to zamarzniemy na mier.
Opuci jej wenian czapk na uszy.
- Komu ciepo w gow, temu ciepo w stopy. - Potem uj jej gow w swe wielkie donie, nachyli si i pocaowa j. - Kochanie. Czy nikt ci nie powiedzia, e Irlandczycy nie ton? - Wzi Katie za rk i wyprowadzi j korytarzem na górny pokad. Musieli si popieszy.
Fritz, o którym w zamieszaniu zapomniano, lea posusznie na óku, wierzc, e pani zaraz wróci. Tylko w jego brzowych oczach czai si wci wyraz zdziwienia.
Poza czonkami zaogi, którzy spdzali czas grajc w domino lub opowiadali sobie o sztormach, jakie przeyli, reszta spaa w swych kojach, niewiadoma tego, e statek si rozpada. Kucharz i jego pomocnik sprztali po kolacji i podawali kaw marynarzom ocigajcym si z wyjciem z mesy. Nie dbajc o szalejcy sztorm, zaoga cieszya si na myl, e statek wkrótce zawinie do portu. Wprawdzie miejsce, do którego mieli dopyn, trzymane byo w tajemnicy, ale marynarze orientowali si w pooeniu statku z dokadnoci do trzydziestu mil morskich.
Tymczasem w sterowni rozgrywa si prawdziwy dramat. Hunt patrzy przez tyln szyb na ledwo widoczne z powodu nieycy wiata na rufie. Jak zahipnotyzowany przyglda si z przeraeniem osobliwemu widowisku. Wydawao si, e rufa podnosi si i zgina w kierunku ródokrcia! Poprzez wycie wichru omiatajcego nadbudówk sysza, jak rozdziera si kadub. Wycign rk i nacisn dzwonek alarmowy, którego dwik rozleg si w kadym pomieszczeniu statku.
Hui strci jego do z przycisku alarmu.
- Nie moemy opuci statku! - wychrypia zduszonym szeptem.
Hunt spojrza na niego z odraz.
- Niech pan umrze jak mczyzna, generale.
- Nie wolno mi umrze. Przysigaem, e dopilnuj, by adunek spocz bezpiecznie na ldzie.
- Ten statek przeamuje si na pó - odrzek Hunt. - Nic ju nie uratuje ani pana, ani paskiego drogocennego adunku.
- Wic nasza pozycja musi zosta zaznaczona, eby mona go byo uratowa.
- Zaznaczona? Dla kogo? odzie ratunkowe s zniszczone. Zabray je fale. Kaza pan wyrzuci za burt wszystkie kamizelki ratunkowe. Zniszczy pan radio okrtowe. Nie moemy wysa w eter woania o pomoc. Zbyt dobrze zatar pan za nami lady. Nawet nie powinnimy si znajdowa na tych wodach. Nikt nie wie o naszym istnieniu, nie zna naszej pozycji. Czang Kaj-szek dowie si tylko, e „Ksiniczka Dou Wan” zagina wraz z ca zaog o sze tysicy mil na poudnie od miejsca, w którym jestemy. Dobrze pan to zaplanowa. Za dobrze.
- Nie! - wysapa Hui. - To si nie moe zdarzy!
Hunta rozbawi wyraz wciekoci i bezradnoci, malujcy si na twarzy Huia; znika gdzie chytro z jego oczu.
Genera nie móg si pogodzi z tym, co miao nieuchronnie nastpi. Szarpn drzwi, prowadzce na skrzydo mostka, i wypad na zewntrz, wprost w objcia szalejcego sztormu. Ujrza, jak statek wije si w miertelnych konwulsjach. Rufa przechylaa si wyranie na sterburt. Z pknicia w kadubie tryskaa para. Hui patrzy z przeraeniem, jak rufa odrywa si od reszty statku i usysza odgos rozdzierajcego si i miadonego metalu. Potem wszystkie wiata na statku zgasy i nie mona byo ju nic dostrzec.
Pokryte niegiem i lodem pokady zaroiy si od marynarzy przeraonych widokiem fal nioscych nieuchronn zagad. Ludzie ujrzeli roztrzaskane szalupy i klli na brak kamizelek ratunkowych. Koniec nadszed tak szybko, e zaskoczy wikszo zaogi. O tej porze roku lodowata woda miaa zaledwie trzydzieci cztery stopnie Fahrenheita, a temperatura powietrza wynosia tylko pi stopni powyej zera. Marynarze w panice skakali za burt, nie zdajc sobie najwyraniej sprawy z tego, e w zimnych falach strac ycie w przecigu kilku minut, jeli nie z powodu zamarznicia, to na skutek zatrzymania akcji serca po wstrzsie termicznym.
Rufa znikna pod wod w przecigu niecaych czterech minut. Wydawao si, e ródokrcie rozpyno si w nicoci, pozostawiajc po sobie ziejc pustk dug czelu midzy zatopion ruf a czci dziobow statku. Maa grupka mczyzn usiowaa spuci na wod czciowo tylko uszkodzon szalup, ale ogromna fala przetoczya si nad pokadem dziobowym i marynarze wraz z odzi ratunkow zostali zmyci ze statku i ju nie wypynli na powierzchni.
Trzymajc do Katie w elaznym ucisku, Gallagher wcign j po drabince na dach kabin oficerskich i pocign w kierunku tratwy ratunkowej przymocowanej za sterowni. Ku jego zdumieniu tratwa bya pusta. Polizgnli si dwukrotnie na oblodzonym dachu i upadli; rozbryzgujca si ciana wody uderzya w ich twarze, zalewajc im na chwil oczy. W panujcym na statku zamieszaniu i trwodze nikt z chiskich oficerów ani czonków zaogi nie pamita o tratwie. Wikszo ludzi, w tym i onierze generaa Hui, staraa si dotrze do pozostaych jeszcze na statku odzi ratunkowych lub skakaa za burt.
- Fritz! - wykrzykna z rozpacz Katie. - Zostawilimy w kabinie Fritza!
- Nie mamy czasu, eby po niego wróci - krzykn Gallagher.
- Nie moemy go zostawi!
Spojrza jej prosto w oczy.
- Musisz zapomnie o Fritzu. Wybieraj: nasze ycie albo jego.
Katie szarpna si, ale Gallagher jej nie puci.
- Wchod, kochanie, i trzymaj si mocno - rozkaza. Wycign ukryty w bucie nó i pocz z furi przecina mocujce tratw liny. Gdy odci ostatni, zajrza przez szyb do sterowni. W nikej powiacie awaryjnego owietlenia ujrza kapitana Hunta spokojnie stojcego za sterem, pogodzonego ju ze swoim losem.
Gallagher pocz jak szalony wymachiwa rk. Kapitan nie odwróci gowy, wsun tylko donie do kieszeni kurtki i wpatrywa si nie widzcym wzrokiem w oblepiajcy sterowni nieg.
Nagle na mostku pojawia si jaka posta. Gallagher dostrzeg j przez bia, wirujc w powietrzu zason zamieci. Pomyla, e potykajcy si mczyzna wyglda, jakby ucieka przed cigajcym go widmem mierci. Przybysz dotar do tratwy ratunkowej, zderzy si z ni, opad na kolana, a potem wgramoli si do rodka. Dopiero, gdy spojrza w gór, Gallagher rozpozna w nim generaa Hui. W oczach Chiczyka zobaczy nie tyle przeraenie, ile dziki obd.
- Czy nie powinnimy odci tratwy i zrzuci jej na wod?! - Hui stara si przekrzycze zawodzenie wichru.
Gallagher przeczco pokrci gow.
- Ju j odciem.
- Wessie nas wir po toncym statku!
- Nie na tych wodach, generale. Za kilka sekund fala sama nas zabierze. Niech pan si teraz pooy na dnie i dobrze trzyma linek zabezpieczajcych.
Zbyt zesztywniay z zimna, by odpowiedzie, Hui zrobi, co mu kazano.
Z gbi statku rozleg si potny huk, gdy zimna woda zalaa koty i spowodowaa eksplozj. Przednia cz kaduba zatrzsa si. Pokad zadra. Statek przechyli si w dó, ródokrcie znalazo si pod wod, a dziób uniós si do góry, ku niebu. Zbyt naprone liny podtrzymujce staromodny, wysoki komin pky i wielka rura zwalia si do wody z gonym pluskiem. Fala dotara do poziomu tratwy i uniosa j. Gallagher po raz ostatni zobaczy Hunta, gdy woda zacza wlewa si przez drzwi do sterowni. Kapitan, zdecydowany pój na dno wraz ze swym statkiem, sta niewzruszenie z rkami mocno zacinitymi na kole sterowym, wygldajc jak granitowy posg.
Gallagherowi wydawao si, e czas si zatrzyma. Oczekiwanie, a statek wymknie si spod tratwy, cigno si w nieskoczono. A jednak wszystko rozegrao si w cigu kilku sekund. Tratwa zostaa uwolniona i wypyna na wzburzone wody.
Rozlegajce si okrzyki, wzywajce pomocy w dialekcie mandaryskim i kantoskim, pozostaway bez odpowiedzi. Wreszcie ucichy wród szumu potnych fal i wycia wichru. Ratunek nie móg nadej. aden statek nie by wystarczajco blisko, by dostrzec na swym radarze znikajc z pola widzenia jednostk. W eterze nie rozlego si woanie o pomoc. Gallagher i Katie patrzyli ze zgroz, jak dziób statku unosi si coraz wyej i wyej, jakby chcia si uchwyci pochmurnego nieba. Potem znieruchomia na niespena minut, wygldajc pod pokryw lodu jak tajemnicza zjawa, i wreszcie pogry si w ciemnych gbinach. „Ksiniczka Dou Wan” przestaa istnie.
- Przepado… - wymamrota Hui, ale nikt nie dosysza jego sów wród szalejcego ywiou. - Wszystko przepado… - Genera patrzy z osupieniem na fale, które zabray statek.
- Przytulmy si do siebie. Bdzie na wszystkim cieplej - rozkaza Gallagher. - Jeli wytrzymamy do rana, moe kto nas zauway.
Tratwa, nad któr zawiso widmo mierci i przeraajca wizja próni, zanurzya si w zimn otcha nocy, miotana bezlitosn wichur.
Do witu fale zajadle atakoway ma tratw. Ciemno nocy ustpia miejsca ponurej szaroci. Poranne niebo zasnute byo czarnymi chmurami. Zamie zamienia si w lodowato zimny deszcz ze niegiem. Na szczcie wiatr osab i wia teraz z prdkoci dwudziestu mil na godzin, za wysoko fal nie przekraczaa dziesiciu stóp. Tratwa bya mocna i w dobrym stanie, lecz by to stary model nie wyposaony w sprzt ratowniczy, który pozwoliby przey rozbitkom. Pasaerowie mogli liczy tylko na siebie. Pozosta im jedynie hart ducha i nadzieja, e nadejdzie pomoc.
Opatuleni ciep odzie, Gallagher i Katie przetrwali noc w dobrej formie. Ale genera Hui, ubrany tylko w mundur i nie majcy nawet paszcza, powoli i nieuchronnie zamarza na mier, przeszywany tysicem lodowatych igie. Jego wosy pokrya warstwa lodu. Gallagher zdj sw grub kurtk i da j generaowi, ale dla Katie byo oczywiste, e stary weteran wojenny ganie w oczach.
Tratw wci miotay brutalne fale, unoszc j na swych grzbietach, a potem strcajc w dó. Wydawao si, e krucha upina nie wytrzyma uderze wody. A jednak cigle wymykaa si z rk ywiou, odzyskiwaa równowag i stawiaa czoo nastpnym atakom. Nie zawioda swych nieszczsnych pasaerów. Nie rzucia ich na pastw zimnych fal.
Gallagher co jaki czas unosi si na kolanach i obserwowa wzburzone wody, gdy tratwa znajdowaa si na grzbiecie fali. Ale na próno. Jak okiem sign, wokó bya tylko pustka. Przez ca straszn noc ani razu nie dostrzegli wiate adnego statku.
- W pobliu musi by jaki statek - odezwaa si Katie szczkajc zbami.
Gallagher przeczco pokrci gow.
- Jestemy tu tak samotni, jak porzucone, bezdomne zwierz. - Nie powiedzia jej jednak, e pole widzenia ma ograniczone do niecaych pidziesiciu jardów.
- Nigdy sobie nie wybacz, e opuciam Fritza - szepna Katie. Po jej policzkach spyny zy, które w chwil póniej zamarzy.
- To moja wina - przyzna ze skruch Gallagher. - Powinienem by go chwyci, kiedy opuszczalimy kajut.
- Fritz? - zapyta Hui.
- Mój may jamnik - odrzeka Katie.
- Pani stracia psa. - Hui nagle usiad i wyprostowa si. - Pani stracia psa? - powtórzy. - Ja straciem to, co jest sercem i dusz mojego kraju… - Urwa i zacz spazmatycznie kaszle. Na jego twarzy malowao si cierpienie, a w oczach widniaa rozpacz. Wyglda jak kto, dla kogo ycie przestao mie jakiekolwiek znaczenie. - Zawiodem. Nie wypeniem swojego obowizku. Musz umrze.
- Nie bd gupi, czowieku - odezwa si Gallagher. - Uda nam si. Wytrzymaj jeszcze troch.
Hui go chyba nie sysza. Wyglda, jakby si podda. Katie przyjrzaa si oczom generaa. Miaa wraenie, e kto zgasi w nich nagle wiato. Byy szkliste i bez wyrazu.
- Nie yje - mrukna.
Gallagher upewni si i powiedzia do Katie:
- Przysu si bliej do jego ciaa. Osoni ci przed wiatrem i rozbryzgami wody. Ja poo si z twojej drugiej strony.
Wydawao si to Katie upiorne, ale ledwo poczua zwoki generaa przez grub warstw odziey. Utrata wiernego pieska, statek zanurzajcy si w ciemnej toni, szalejcy wicher i wcieke fale, wszystko to byo nierealne. Miaa nadziej, e to tylko koszmarny sen, z którego wkrótce si obudzi. Wcisna si gbiej midzy dwóch mczyzn, z których jeden by ywy, a drugi martwy.
Przez reszt dnia i nastpn noc sztorm stopniowo si uspokaja, ale rozbitkowie wci byli wystawieni na mordercze podmuchy lodowatego wiatru. Katie ju nie czua rk ani nóg. Tracia przytomno, by po jakim czasie znów si ockn. Przez jej gow zaczy przelatywa obrazy bdce wytworem fantazji. Widziaa pla ocienion palmami, wyobraaa sobie Fritza biegncego po piasku i szczekajcego na ni, rozmawiaa z Gallagherem tak, jakby siedzieli oboje przy stoliku w restauracji i zamawiali kolacj. Ukaza si jej ojciec ubrany w kapitaski mundur. Sta na tratwie i umiecha si. Mówi jej, e przeyje, nie powinna si obawia, bo ld jest ju blisko. Potem ojciec znikn.
- Która godzina? - zapytaa ochrypym gosem.
- Przypuszczam, e musi by póne popoudnie - odpowiedzia Gallagher. - Mój zegarek stan, jak tylko opucilimy „Ksiniczk”.
- Jak dugo dryfujemy?
- Z grubsza liczc, „Ksiniczka” posza na dno jakie trzydzieci osiem godzin temu.
- Zbliamy si do ldu - mrukna nieoczekiwanie Katie.
- Skd ci to przyszo do gowy, kochanie?
- Mój zmary ojciec mi powiedzia.
- Rozumiem… - Gallagher, którego brwi i wsy byy biae od szronu, umiechn si do niej wspóczujco. Z kadego odsonitego kosmyka jego wosów zwisa lodowy sopel, nadajc mu wygld stwora z filmów science-fiction, wyaniajcego si nagle z gbin Bieguna Poudniowego. Gdyby nie brak zarostu, Katie wygldaaby tak samo.
- Nie widzisz? - zapytaa.
Potwornie zesztywniay z zimna Gallagher podcign si z trudem aby usi i popatrze na horyzont. Nata wzrok, ale prawie nic nie widzia przez cian deszczu ze niegiem. Nagle jednak pomyla, e chyba co przed nimi widnieje - jakby gazy lece wzdu brzegu. Za nimi, nie dalej, ni w odlegoci pidziesiciu jardów koysay si na wietrze pokryte niegiem drzewa. Wród nich zauway ciemny ksztat, przypominajcy ma chatk.
Mimo e zdrtwiae minie odmawiay mu posuszestwa, Gallagher cign jeden but i zacz nim wiosowa. Po kilku minutach jego ciao rozgrzao si na tyle, e nie musia ju wkada w swoj prac tyle wysiku, co na pocztku.
- Katie! Gowa do góry, kochanie! Niedugo staniemy na suchym ldzie!
Prd niós ich równolegle do brzegu i Gallagher zmaga si z nim, próbujc skierowa tratw ku liskim skaom i wirowatej play. Odlego do ldu zmniejszaa si przeraliwie wolno. Drzewa wydaway si ju tak bliskie, e mógby wycign rk i potrzsn nimi. Ale w rzeczywistoci dzielio go od nich dobre szedziesit jardów.
Kiedy Gallagher niemal cakowicie opad z si i by bliski omdlenia z wyczerpania, poczu, jak tratwa uderza o podwodne gazy. Spojrza na Katie. Trzsa si caa z zimna i bya przemoczona do suchej nitki. Nie wytrzymaaby duej.
Wsun z powrotem do buta zlodowacia stop. Potem, modlc si pod nosem, by woda nie sigaa powyej jego gowy, wyskoczy z tratwy. Musia zaryzykowa. Szczciem, podeszwy jego butów uderzyy o twarde, skaliste dno, zanim woda signa mu do bioder.
- Katie! - krzykn, nie posiadajc si ze szczcia. - Udao si! Jestemy na ldzie!
- Ciesz si - mrukna Katie, zbyt zesztywniaa i zobojtniaa, by mogo j co obchodzi.
Gallagher wycign tratw na brzeg pokryty oszlifowanymi przez fale kamieniami i gazami. Wysiek pozbawi go resztek si. Osun si bezwadnie na zimne i mokre podoe, jak martwa, szmaciana lalka. Nie wiedzia, jak dugo tak lea, ale kiedy wreszcie zmusi si, by podczoga si do tratwy i zajrze do rodka, zobaczy, e Katie jest zupenie sina. Przeraony przycign j do siebie. Nie by pewien, czy dziewczyna yje. Potem zobaczy oboczek pary wydobywajcy si z jej nosa. Dotkn szyi, by sprawdzi ttno. Ledwo zdoa je wyczu. Jej silne serce wci bio, lecz mier zbliaa si szybko.
Uniós gow i spojrza w niebo. Nie byo ju zasnute grub warstw ciemnoszarych chmur. Tworzyy si na nim biae oboki. Sztorm ucich i porywisty wiatr zamieni si w agodn bryz. Gallagher mia mao czasu. Musia szybko rozgrza ciao Katie, jeli nie chcia jej straci.
Wzi gboki oddech, wsun rce pod ciao Katie i uniós j do góry. Z furi kopn tratw, na której pozostao zamarznite ciao generaa Hui. Spyna na wod. Patrzy na ni przez kilka chwil, dopóki nie porwa jej prd.
Potem przytuli Katie do piersi i ruszy w kierunku chatki widocznej midzy drzewami. Powietrze wydao mu si nagle cieplejsze. Nie czu ju zmczenia.
Trzy dni póniej statek handlowy „Stephen Miller” nada meldunek o znalezieniu ciaa na dryfujcej tratwie ratunkowej. Kiedy je póniej wyowiono, martwy Chiczyk wyglda jak rzeba wyciosana z bryy lodu. Nigdy nie zosta zidentyfikowany. Na tratwie, zbudowanej tak, jak to robiono przed dwudziestu laty, zauwaono chiskie napisy. Gdy je przetumaczono w jaki czas póniej, okazao si, e tratwa pochodzia ze statku o nazwie „Ksiniczka Dou Wan”.
Rozpoczto poszukiwania. Znaleziono pywajce szcztki, ale ich nie wyowiono i nigdy nie wszczto dochodzenia. Nie odkryto adnej plamy ropy, nie nadszed aden meldunek o zaginiciu jakiegokolwiek statku. Nigdzie, ani na ldzie, ani na wodzie nikt nie odebra sygnau SOS. Wszystkie stacje nasuchowe, odbierajce na standardowej czstotliwoci alarmowej, syszay tylko zakócenia spowodowane przez nieyc.
Sprawa staa si jeszcze bardziej zagadkowa, gdy nadszed meldunek, e statek o nazwie „Ksiniczka Dou Wan” zaton miesic wczeniej u wybrzey Chile. Ciao, znalezione na tratwie, pochowano i tajemnicza historia szybko posza w zapomnienie.
CZ PIERWSZA
J E Z I O R O M I E R C I
1
14 kwietnia, 2000
Pacyfik, wybrzea stanu Waszyngton
Ling Tai odzyskiwaa przytomno powoli, jakby wracaa z bezdennej otchani. Czua ból w caym ciele. Chciaa krzykn, ale tylko jkna przez zacinite zby. Uniosa mocno stuczon rk i delikatnie dotkna palcami twarzy. Opuchlizna sprawiaa, e nie moga otworzy jednego oka, drugie byo podbite, ale czciowo otwarte. Ze zamanego nosa wci sczya si krew. Na szczcie wszystkie zby tkwiy na swoim miejscu, ale jej ramiona i rce pokryway czerniejce plamy siców. Byo ich tyle, e nie mogaby ich zliczy.
Ling Tai z pocztku nie bya pewna, dlaczego wanie j zabrano na przesuchanie. Nieco póniej wszystko si wyjanio, zanim jeszcze j brutalnie pobito. Innych nielegalnych chiskich imigrantów, przebywajcych na statku, równie torturowano, a potem wtrcano do ciemnego pomieszczenia w adowni.
Poczua, e traci przytomno i znów zapada w otcha.
Statek, na którego pokadzie odbywaa rejs po Pacyfiku, nie róni si wygldem od innych typowych statków wycieczkowych. Wypyn z chiskiego portu Cingtao, nazywa si „Bkitna Gwiazda”, od linii wodnej a po komin pomalowany by na biao.
Wielkoci odpowiada nieduym jednostkom, zapewniajcym stu, najwyej stu pidziesiciu pasaerom luksusowe warunki podróy. Na „Bkitnej Gwiedzie” stoczonych jednak byo niecae tysic dwiecie osób; byli to nielegalni chiscy imigranci, których upchnito nad i pod pokadem. Za niewinn fasad statku kryo si pywajce pieko.
Ling Tai nawet sobie nie wyobraaa, w jak nieludzkich warunkach przyjdzie jej przebywa, zanim dotrze do celu. Racje ywnociowe byy minimalne i ledwo wystarczay, by przey. Urzdze sanitarnych brakowao, a toalety znajdoway si w opakanym stanie. Cz ludzi zmara, przewanie dzieci i osoby starsze. Ich zwoki zabrano nie wiadomo dokd. Ling Tai podejrzewaa, e wyrzucono je po prostu za burt, jak miecie.
Na dzie przed przybiciem „Bkitnej Gwiazdy” do pónocno-zachodniego wybrzea Stanów Zjednoczonych grupa sadystycznych straników, zwanych nadzorcami, siejca postrach na pokadzie statku, wybraa trzydzieci czy czterdzieci osób sporód pasaerów i, z niewiadomych przyczyn, poddaa je przesuchaniom. Gdy przysza kolej na Ling Tai, wepchnito j do maego, ciemnego pomieszczenia i kazano usi na krzele. Po drugiej stronie stou zasiado naprzeciw niej czterech ludzi nadzorujcych przemytnicz operacj. Nastpnie zadano jej szereg pyta.
- Nazwisko! - zada szczupy mczyzna, ubrany w elegancki szary garnitur w drobne prki. Jego gadka, ciemna twarz nie wyraaa adnych emocji, ale wiadczya o inteligencji. Trzej pozostali nadzorcy siedzieli w milczeniu i patrzyli z wrogoci na Ling Tai, stosujc ju na wstpie klasyczn metod pozbawienia przesuchiwanego pewnoci siebie.
- Nazywam si Ling Tai.
- W jakiej prowincji si urodzia?
- Jiangsu.
- I tam mieszkaa? - zapyta szczupy mczyzna.
- Do dwudziestego roku ycia, to znaczy do czasu ukoczenia studiów. Potem przeniosam si do Kantonu i zostaam nauczycielk.
Pytania zadawane byy beznamitnym tonem, jakby sowa wypowiada automat.
- Dlaczego chcesz si znale w Stanach Zjednoczonych?
- Wiedziaam, e podró bdzie bardzo ryzykowna, ale nie mogam oprze si pokusie skorzystania z szansy na lepsze ycie - odpowiedziaa Ling Tai. - Postanowiam porzuci moj rodzin i zosta Amerykank.
- Skd wzia pienidze na podró?
- Wiksz cz potrzebnej sumy udao mi si odoy z mojej nauczycielskiej pensji w cigu dziesiciu lat pracy. Reszt poyczyam od ojca.
- Czym on si zajmuje?
- Jest profesorem chemii na uniwersytecie w Pekinie.
- Czy masz w Stanach Zjednoczonych rodzin albo przyjació?
Ling Tai przeczco pokrcia gow.
- Nie mam nikogo.
Szczupy mczyzna przyglda si jej badawczo przez chwil, po czym wycelowa w ni palec wskazujcy.
- Jeste szpiclem. Zostaa nasana, aby nas wyda.
To oskarenie tak j zaskoczyo, e przez chwil siedziaa jak skamieniaa.
- Nie wiem, o czym pan mówi - wyjkaa wreszcie. - Jestem nauczycielk. Dlaczego nazywa mnie pan szpiclem?
- Nie wygldasz na kogo, kto urodzi si w Chinach.
- To nieprawda! - krzykna w panice. - Moja matka i ojciec s Chiczykami! Moi dziadkowie równie!
- Wic jak wyjanisz to, e jeste co najmniej o cztery cale wysza od przecitnej Chinki, a rysy twojej twarzy zdradzaj, e twoi przodkowie pochodzili z Europy?
- Kim pan jest? - zapytaa ostrym tonem. - Dlaczego pan si nade mn znca?
- Cho to nie ma znaczenia, powiem ci. Nazywam si Ki Wong i jestem gównym nadzorc na „Bkitnej Gwiedzie”. A teraz odpowiadaj na pytanie.
Przestraszona Ling wyjania, e jej pradziadek by holenderskim misjonarzem w miecie Longjan i poj za on miejscow wieniaczk.
- To jedyna domieszka zachodniej krwi, jaka pynie w moich yach. Przysigam.
Przesuchujcy nie dawali wiary jej wyjanieniom.
- Kamiesz.
- Uwierzcie mi! Prosz!
- Mówisz po angielsku?
- Znam tylko kilka sów i zwrotów.
Teraz Wong przeszed do sedna sprawy.
- Zgodnie z tym, co figuruje w naszych rejestrach, nie zapacia jeszcze za podró caej sumy. Wci jeste nam winna dziesi tysicy dolarów amerykaskich.
Ling Tai zerwaa si na nogi i krzykna:
- Ale ja nie mam wicej pienidzy!
Wong obojtnie wzruszy ramionami.
- Wic bdziesz musiaa wróci do Chin.
- Nie! Prosz! Nie mog wraca! Nie teraz! - Ling zaamaa rce i zacisna donie, a zbielay jej kostki.
Gówny nadzorca rzuci trzem pozostaym mczyznom zadowolone spojrzenie, ale jego towarzysze wci siedzieli jak kamienne posgi. Ton jego gosu nieco si zmieni.
- Moemy znale inny sposób na to, eby wyldowaa w Stanach.
- Zrobi wszystko! - zapewnia bagalnie Ling Tai.
- Jeli wysadzimy ci na brzeg, bdziesz musiaa odpracowa to, co jeste nam winna. Prawie nie mówisz po angielsku, nie znajdziesz wic posady nauczycielki. Bez rodziny i przyjació nie zdobdziesz rodków do ycia. My si tym zajmiemy. Damy ci wyywienie, mieszkanie i prac do czasu, kiedy staniesz na nogi.
- Jaki rodzaj pracy ma pan na myli? - zapytaa niepewnie Ling Tai.
Wong nie od razu odpowiedzia. Potem na jego twarzy pojawi si zowrogi umiech.
- Posidziesz sztuk przynoszenia zadowolenia mczyznom.
A wic o to w tym wszystkim chodzi! Ani Ling Tai, ani wikszo przeszmuglowanych do Stanów Zjednoczonych cudzoziemców nie zamierzano nigdy wypuci na ld jako wolnych ludzi. Gdy tylko postawi stop na obcej ziemi, stan si zwizanymi umow niewolnikami, których mona wykorzystywa i torturowa.
- Mam zosta prostytutk?! - wykrzykna z oburzeniem Ling Tai. - Nigdy nie pozwol si tak poniy!
- Szkoda - odrzek obojtnym tonem Wong. - Jeste atrakcyjn kobiet i mogaby da wysokiej ceny za swoje usugi.
Wsta, okry stó i stan przed ni. Wymuszony umiech znikn nagle z jego twarzy, która miaa teraz co zowrogiego w sobie. Wycign z kieszeni marynarki sztywny gumowy w i zacz j nim okada po caym ciele. Przerwa, gdy na czoo wystpiy mu krople potu. Chwyci j za podbródek i uniós do góry gow, patrzc prosto w oczy. Ling Tai poprosia go jczcym gosem, by przesta. Przyjrza si jej pobitej twarzy.
- Moe zmienisz zdanie? - zapyta.
- Nigdy - wymamrotaa zakrwawionymi, popkanymi wargami. - Raczej umr.
Wskie usta Wonga wykrzywi lodowaty umiech. Jego rami unioso si i gumowy w, opadajc z potworn si, trafi j w podstaw czaszki. Ling Tai ogarna ciemno.
Jej oprawca z powrotem usiad za stoem, po czym podniós suchawk telefonu.
- Moecie zabra t kobiet i doczy j do tych, którzy maj dotrze do Jeziora Orion.
- Nie sdzi pan, e ona mogaby sta si dla nas cennym nabytkiem? - zapyta mocno zbudowany mczyzna siedzcy na kocu stou.
Wong spojrza na lece na pododze zakrwawione ciao i pokrci przeczco gow.
- Co mi mówi, e nie mona jej ufa. Lepiej by ostronym. Przecie nikt z nas nie chce cign na siebie gniewu naszego szacownego przeoonego, naraajc cae przedsiwzicie na niebezpieczestwo. Spenimy yczenie Ling Tai. Mówia, e chce umrze.
Stara kobieta podajca si za pielgniark delikatnie obmya mokr ciereczk twarz Ling Tai. Po usuniciu zakrzepej krwi zdezynfekowaa rany rodkiem z podrcznej apteczki. Potem odesza, by pocieszy maego chopca, kajcego w ramionach matki. Ling Tai otworzya do poowy jedno oko, tylko lekko opuchnite, i z trudem powstrzymaa atak mdoci. Mimo dokuczliwego bólu, który czua kadym nerwem, w peni zdawaa sobie spraw, co doprowadzio do tego, e znalaza si w tak nieszczsnym pooeniu. Nie utracia trzewoci umysu.
W rzeczywistoci nie nazywaa si Ling Tai. Prawdziwe nazwisko figurujce na jej oryginalnym, amerykaskim akcie urodzenia brzmiao Julia Marie Lee. Przysza na wiat w San Francisco, w Kalifornii. Jej ojciec by amerykaskim doradc finansowym, pracujcym swego czasu w Hongkongu, gdzie pozna i polubi córk bogatego chiskiego bankiera. Z wyjtkiem bardzo jasnych oczu, które teraz skrywaa za brzowymi szkami kontaktowymi, Julia odziedziczya po matce wszystkie cechy azjatyckiej urody, a wic pikne, kruczoczarne wosy i rysy twarzy. I nie bya nauczycielk z chiskiej prowincji Ciangsu.
Julia Marie Lee bya specjaln tajn agentk Wydziau ledczego amerykaskiego Urzdu Imigracyjnego. Wcielajc si w Ling Tai, zapacia przedstawicielowi przemytniczego syndykatu szmuglujcego cudzoziemców, który rezydowa w Pekinie, równowarto trzydziestu tysicy dolarów w chiskiej walucie. Stajc si czstk ludzkiej masy przerzucanej przemytniczym szlakiem, moga zebra mnóstwo informacji na temat metod dziaania syndykatu.
Zgodnie z planem, po zejciu na ld miaa si skontaktowa z terenowym biurem dyrektora okrgowego wydziau ledczego w Seattle. Oczekiwa na jej informacje i przygotowywa si do aresztowania przemytników, kiedy znajd si na jego terenie, i tym samym - do zlikwidowania kanau przerzutowego wiodcego do Ameryki Pónocnej. Teraz jego agentka znalaza si w sytuacji bez wyjcia.
Tylko dziki wasnemu hartowi ducha, który j sam wprawi w zdumienie, udao jej si znie tortury. Miesice morderczego treningu nie uodporniy jej na bicie. Przeklinaa sam siebie, e le to rozegraa. Gdyby potulnie zgodzia si na wszystko, prawdopodobnie miaaby szans ucieczki i zrealizowania swojego planu. Ale mylaa, e grajc rol przestraszonej, lecz dumnej Chinki uda jej si wyprowadza w pole przemytników. Jak si okazao, popenia bd. Teraz uwiadomia sobie, e nie okazywano litoci nikomu, kto stawia najmniejszy nawet opór. W przymionym wietle zacza dostrzega, e wielu pasaerów, zarówno mczyzn, jak i kobiet dotkliwie pobito.
Im duej Julia rozmylaa nad swoj sytuacj, tym bardziej utwierdzaa si w przekonaniu, e wszyscy stoczeni w adowni statku zostan zamordowani.
2
Waciciel maego sklepu wielobranowego nad Jeziorem Orion, lecym dziewidziesit mil na zachód od Seattle, odwróci si lekko i utkwi wzrok w mczynie, który otworzy drzwi i przez chwil sta w progu. Jezioro Orion pooone byo na uboczu, z dala od uczszczanego szlaku komunikacyjnego i Dick Colburn zna kadego w tej pagórkowatej okolicy u podnóa gór Pówyspu Olimpijskiego. Obcy by albo przejedajcym tdy turyst, albo wdkarzem z miasta, próbujcym szczcia na pobliskim jeziorze, zarybionym przez Sub Len pstrgami i ososiami. Mia na sobie krótk skórzan kurtk, sweter i sztruksowe spodnie. Nie nosi kapelusza, a bujne, czarne, falujce wosy byy na skroniach przyprószone siwizn. Colburn obserwowa, jak obcy oglda póki i gabloty, a potem przestpuje próg sklepu.
Z przyzwyczajenia Colburn przyjrza mu si dokadnie. Mczyzna by wysoki, czubek jego gowy niemal dotyka górnej krawdzi drzwi. Colburn uzna, e zdecydowanie nie wyglda na kogo pracujcego za biurkiem, mia na to zbyt ogorza twarz. Policzki i podbródek dawno nie widziay maszynki do golenia. Ciao wydawao si zbyt szczupe. W przybyszu nieomylnie rozpozna czowieka, który wiele ju w yciu przeszed, zosta dowiadczony przez los i dozna niepowodze. Wyglda na zmczonego, nie fizycznie, lecz emocjonalnie wypalonego, na kogo, kto nie dba ju o ycie. Mona byo odnie wraenie, e to czowiek, któremu mier kada ju do na ramieniu, a on wci jakim cudem j strzsa. A mimo to bia od niego jaka pogoda ducha, dostrzegalna w wyrazie zielonych, przypominajcych opal oczu, i pewna duma wyzierajca z rysów wymizerowanej twarzy.
Colburn potrafi dobrze skrywa swoje zainteresowanie. Po chwili powróci do przerwanej pracy polegajcej w tym momencie na zapenianiu sklepowych póek towarem.
- Czym mog panu suy? -zapyta przez rami.
- Wpadem po co do jedzenia - odrzek obcy. Sklep Colburna by zbyt may na wózki, wic wzi w rk koszyk.
- Ryby bior?
- Jeszcze nie sprawdzaem.
- Najlepsze miejsce jest na poudniowym kracu jeziora. Tam zawsze bior.
- Zapamitam. Dziki.
- Ma pan ju kart wdkarsk?
- Nie, ale zao si, e pan moe mi j wystawi.
- Mieszka pan w stanie Waszyngton?
- Nie.
Waciciel sklepu sign pod lad i wycign formularz, po czym wrczy przybyszowi dugopis.
- Niech pan wypeni ten blankiet. Opat dolicz panu do rachunku. - Wprawne ucho Colburna uchwycio w gosie nieznajomego lekki poudniowo-zachodni akcent. - Mam wiee jaja. Z tutejszego miasteczka. Jest obnika na puszkowany gulasz Shamus O'Malley. A wdzony oso i filety z ososia to niebo w gbie.
Po raz pierwszy przez twarz nieznajomego przemkn cie umiechu.
- Brzmi zachcajco. Mam na myli filety i ososia. Gulasz pana O'Malleya raczej sobie daruj.
Po blisko pitnastu minutach koszyk by peny i spocz na kontuarze obok mosinej kasy, wygldajcej na prawdziwy antyk. W przeciwiestwie do wikszoci wdkarzy, którzy zazwyczaj kupowali puszkowan ywno, nieznajomy zaopatrzy si gównie w warzywa i owoce.
- Chyba planuje pan tu zabawi przez jaki czas - zagadn Colburn.
- Stary przyjaciel rodziny wypoyczy mi domek nad jeziorem. Pewnie go pan zna. Nazywa si Sam Foley.
- Znam Sama od dwudziestu lat. Tylko jego domku nie wykupi ten cholerny Chiczyk - zacz gdera Colburn. - I cae szczcie. Gdyby Sam go sprzeda, wdkarze nie mieliby gdzie spuszcza odzi na jezioro.
- Wanie si dziwiem, dlaczego wikszo domków wyglda, jakby byy opuszczone. S strasznie zaniedbane, czego nie mona powiedzie o tym dziwnym budynku na zachodnim brzegu jeziora blisko ujcia tej maej rzeczki pyncej na zachód.
- W latach czterdziestych bya tam fabryka konserw rybnych - mówi Colburn, wybijajc na kasie poszczególne pozycje. Kademu naciniciu klawisza towarzyszy brzk dzwonka. - Firma splajtowaa i Chiczyk wykupi budynek za bezcen. Potem przebudowa go i urzdzi eleganck rezydencj. Ma nawet dziewiciodokowe pole golfowe. Wreszcie zacz wykupywa kad dziak przylegajc do jeziora. Paski przyjaciel, Sam Foley jest jedynym, który tu pozosta.
- Zdaje si, e poowa ludnoci stanu Waszyngton i Kolumbii Brytyjskiej to Chiczycy - skomentowa to nieznajomy.
- Zalewaj pónocno-zachodnie wybrzee nad Pacyfikiem jak powód, odkd komunici zaczli rzdzi w Hongkongu. Poowa ródmiecia Seattle i prawie cay Vancouver ju do nich nale. Trudno przewidzie ilu ich bdzie za pidziesit lat. - Colburn przerwa i uderzy w dwigni wybijajc na starej kasie ogóln sum. - Razem z zezwoleniem na wdkowanie to bdzie siedemdziesit dziewi trzydzieci pi.
Nieznajomy wycign z kieszeni na biodrze portfel i wrczy Colburnowi banknot studolarowy.
- Czym si zajmuje ten Chiczyk, o którym pan wspomina? - zapyta, czekajc na wydanie reszty.
- Wiem tyle, e to jaki bogaty magnat okrtowy z Hongkongu. Tak syszaem. - Colburn zacz pakowa do toreb zakupy nieznajomego i cign dalej. - Nikt go nigdy nie widzia. Nie bywa w miasteczku. Oprócz kierowców wielkich ciarówek, dostarczajcych mu prowiant, nikt do niego nie przyjeda, ani od niego nie wyjeda. Jeli chce pan wiedzie, wikszo ludzi z okolicy mówi, e dziej si tam dziwne rzeczy. On i jego kompani nie owi za dnia. Tylko noc sycha silniki odzi, ale nie wida wiate. Harry Daniels, który poluje i obozuje wzdu rzeki, twierdzi, e widzia podejrzanie wygldajcy statek, który pywa po jeziorze po pónocy, ale nigdy przy ksiycu.
- Ludzie uwielbiaj takie tajemnicze historie.
- Jeli bd móg w czym pomóc, dopóki pan bdzie w tej okolicy, prosz tylko powiedzie. Nazywam si Dick Colburn.
Nieznajomy pokaza w umiechu biae, równe zby.
- Dirk Pitt.
- Jest pan z Kalifornii, panie Pitt?
- Profesor Henry Higgins byby z pana dumny - powiedzia wesoo Pitt. - Urodziem si i wychowaem w poudniowej Kalifornii, ale od pitnastu lat mieszkam w Waszyngtonie.
Colburn zacz ostronie bada grunt.
- To pewnie pracuje pan dla rzdu.
- W Narodowej Agencji Bada Oceanicznych. I, eby nie musia pan zgadywa, powiem od razu, e przyjechaem tu tylko i wycznie po to, eby odpocz. Nic wicej.
- Jeli si pan nie obrazi, to powiem, e wyglda pan na czowieka, który powinien troch odpocz - zauway wspóczujco Colburn.
Pitt umiechn si szeroko.
- To, czego naprawd potrzebuj, to porzdny masa pleców.
- Niech pan pójdzie do Cindy Elder. Jest barmank w lokalu „Pod ososiem”. Wspaniale masuje.
- Zanotuj sobie jej nazwisko w pamici. - Pitt podniós torby z zakupami i skierowa si ku drzwiom. Ale zanim przekroczy próg, zatrzyma si na chwil. - Pytam z czystej ciekawoci, panie Colburn. Jak brzmi nazwisko tego Chiczyka? - zagadn, odwracajc si twarz do waciciela sklepu.
Colburn spojrza na Pitta, próbujc wyczyta w jego oczach co, czego nie móg w nich znale.
- Podaje si za Tsin Shanga.
- Czy kiedykolwiek mówi, dlaczego naby star fabryk konserw?
- Norman Selby, porednik w handlu nieruchomociami, który przeprowadza transakcj, twierdzi, e Shang szuka ustronnego miejsca nad wod, eby zbudowa eleganck posiado, gdzie odpoczywaliby zamoni gocie, jego klienci. - Colburn urwa i spojrza zaczepnie na Pitta. - Musia pan przecie widzie, co stao si z tym wspaniaym budynkiem. Niewiele brakowao, eby Stanowa Komisja Historyczna wpisaa go na list zabytków. Ale Shang zrobi z tego skrzyowanie nowoczesnego biurowca z pagod. Poroniony pomys. Sowo daj, e to jaki cholernie poroniony pomys!
- Ta budowla rzeczywicie wyglda osobliwie - przyzna Pitt. - Pewnie Shang, jako yczliwy ssiad zaprasza mieszkaców miasteczka na przyjcia i turnieje golfowe?
- artuje pan? - wykrzykn Colburn, dajc upust swemu oburzeniu. - Shang nie dopuszcza nawet burmistrza i rady miejskiej na odlego mniejsz ni mila od swojej rezydencji. Czy da pan wiar, e ogrodzi wiksz cz jeziora siatk wysok na dziesi stóp, z drutem kolczastym na szczycie?!
- Mia prawo to zrobi?
- Mia i zrobi. Bo przekupi polityków. Nie moe zabroni ludziom dostpu do jeziora. Ono jest wasnoci wadz stanowych. Ale moe im to utrudni.
- Dla niektórych ich prywatno to rzecz wita.
- Bez przesady. Shang zainstalowa kamery, a jego uzbrojeni goryle wócz si po lesie. Myliwi i wdkarze, którzy przypadkiem podejd zbyt blisko, s brutalnie przepdzani, jakby byli pospolitymi przestpcami.
- Musz pamita, eby trzyma si mojej strony jeziora.
- To chyba niezy pomys.
- Do zobaczenia za kilka dni, panie Colburn.
- Zapraszam, panie Pitt. ycz miego dnia.
Pitt spojrza w niebo. Byo póne popoudnie i soce skryo si ju czciowo za wierzchokami jode, rosncych za sklepem Colburna. Uoy torby z zakupami na tylnym siedzeniu wynajtego samochodu i zasiad za kierownic. Przekrci kluczyk w stacyjce, przesun dwigni automatycznej skrzyni biegów i wcisn peda gazu. Pi minut póniej skrci z asfaltowej szosy w poln drog, prowadzc do domku Foleya nad Jeziorem Orion. Na odcinku dwóch mil krty trakt przebiega przez cedrowo-wierkowy las.
Nastpnie, kiedy skoczyy si zakrty, dojecha do rozwidlenia dróg, które, biegnc w przeciwnych kierunkach, okray jezioro, by znów poczy si na jego przeciwlegym brzegu w miejscu, gdzie wyrastaa ekstrawagancka siedziba Tsin Shanga. Pitt nie móg si nie zgodzi z opini waciciela sklepu. Dawna fabryka konserw istotnie sprawiaa wraenie architektonicznej pomyki, nie pasujcej zupenie do piknego otoczenia górskiego jeziora. Wygldaa tak, jakby jej budowniczy najpierw zacz wznosi nowoczesny gmach z przyciemnianego, przeciwsonecznego szka koloru miedzi, poprzecinanego odsonitymi, stalowymi belkami, po czym zmieni zdanie i pozostawi j do wykoczenia swemu koledze po fachu z okresu dynastii Ming, który pokry j zocist dachówk, zdjt z majestatycznej wityni Nieba z Zakazanego Miasta w Pekinie.
Wiedzc ju, e waciciela posiadoci chroni skomplikowany system bezpieczestwa, Pitt zacz podejrzewa, e podczas gdy on chwali sobie samotno nad jeziorem, kady jego krok jest ledzony. Skrci w lewo, przejecha pó mili i zatrzyma si obok drewnianych schodów wiodcych na ganek wygodnej chaty. Zbudowana z okrglaków staa nad brzegiem jeziora. Przez chwil siedzia w samochodzie, przygldajc si parze jeleni pascych si w lesie.
Nie czu ju bólu w odniesionych wczeniej ranach i by niemal tak sprawny fizycznie, jak przed tragedi, która go spotkaa. Skaleczenia i oparzenia ju si prawie zagoiy, tylko dojcie do równowagi psychicznej musiao zaj wicej czasu.
Way teraz dziesi funtów mniej i nie stara si przyty. Wydawao mu si, e straci w yciu cel, cho wyglda lepiej, ni si naprawd czu. Ale gboko w jego wntrzu wci tlia si iskierka rozdmuchiwana przez tkwicy w nim pocig do zgbiania tego, co nieznane. Ta iskierka buchna jasnym pomieniem wkrótce po tym, jak wniós do drewnianej chaty zakupy i pooy je obok kuchennego zlewu.
Co mu si nie podobao. Nie potrafiby wskaza tego palcem, ale co byo nie tak, jak by powinno. Jaki nieokrelony szósty zmys podpowiada mu, e co jest nie w porzdku. Wszed do saloniku. Nie zauway niczego nadzwyczajnego. Ostronie zajrza do sypialni, rozejrza si, sprawdzi ubikacj i poszed do azienki. I wtedy to dostrzeg. Wszdzie, dokdkolwiek przyjeda, zawsze ukada swoje przybory toaletowe porzdnie na umywalce. Wyjmowa z futerau maszynk do golenia, wod kolosk, szczoteczk do zbów i szczotk do wosów. Wszystko leao teraz tak samo, jak przedtem z wyjtkiem futerau. Zacz sobie mglicie przypomina, e trzymajc futera za pasek wsun go na pók. Teraz pasek odwrócony by do ciany.
Przeszed przez wszystkie pomieszczenia, przygldajc si uwanie kademu przedmiotowi. Kto, przypuszczalnie wicej ni jedna osoba, przeszuka kady cal kwadratowy domku. Ludzie ci musieli by zawodowcami, ale przestali si zbytnio przejmowa swoj robot, gdy doszli do wniosku, e mieszkaniec drewnianej chaty jest po prostu gociem waciciela odpoczywajcym w spokoju na onie natury, a nie tajnym agentem lub wynajtym zabójc. Pitta nie byo przez dobre trzy kwadranse i tyle czasu mieli tamci na wykonanie swojego zadania. W pierwszej chwili nie móg poj, z jakiego powodu dokonano przeszukania, ale potem jakie podejrzenie narodzio si w jego gowie.
Musiao chodzi o co innego. Dla dowiadczonego szpiega lub policjanta noszcego Zot Odznak Detektywa wszystko byoby natychmiast jasne. Ale Pitt nie by ani jednym, ani drugim. Mia za sob karier pilota wojskowego, a jego specjalnoci, jako dugoletniego dyrektora projektów specjalnych NABO, byo rozwizywanie problemów zwizanych z realizacj programów bada podwodnych, a nie prowadzenie tajnych dochodze. Mino dobre szedziesit sekund, zanim zorientowa si, o co chodzi.
Uwiadomi sobie, e rewizja w domku stanowia spraw drugorzdn. Gównym celem wizyty intruzów byo zainstalowanie urzdze podsuchowych lub miniaturowych kamer. Kto mi nie ufa - pomyla Pitt. - A ten kto musi by szefem ochrony Tsin Shanga.
Poniewa pluskwy podsuchowe nie s wiksze ni ebek od szpilki, trudno je znale bez pomocy elektronicznego wykrywacza. Ale Pitt móg rozmawia najwyej z samym sob, wic skoncentrowa si na szukaniu kamer. Zakadajc, e kady jego ruch ledzi kto na ekranie monitora po drugiej stronie jeziora, usiad, udajc, e czyta gazet. Jego umys pracowa tymczasem intensywnie. Uzna, e moe pozwoli tamtym na kontrolowanie tego, co dzieje si w saloniku i sypialni. Co innego kuchnia. Zamierza uczyni z niej swój „gabinet operacyjny”.
Odoy gazet i zacz ukada produkty ywnociowe w szafkach i lodówce. Ta krztanina miaa suy jako parawan, gdy w rzeczywistoci bada wzrokiem kady kt i kad szczelin. Nie zauway niczego podejrzanego. Zacz wic dyskretnie przyglda si drewnianym kodom, z których zbudowane byy ciany domku. Znów widrowa wzrokiem wszystkie pknicia i szpary. W kocu poszukiwania zakoczyy si powodzeniem. Maleki obiektyw wcinity zosta w otworek wydrony przez kornika, kiedy jeszcze drewniany bal by pniem ywego drzewa. Zachowujc si jak aktor przed kamer, Pitt zacz zamiata podog kuchni. Kiedy skoczy swój wystp przeznaczony dla kogo, kto obserwowa go w tej roli, odwróci miotek do góry nogami i opar j o cian tak, by zasonia kamer.
Nagle poczu si jakby dosta zastrzyk adrenaliny. Zmczenie i napicie zniky. Wyszed z domku, przeszed trzydzieci kroków i zatrzyma si midzy drzewami. Wycign z wewntrznej kieszeni kurtki telefon motorola iridium i wybra numer. Sygna wywoawczy dotar za porednictwem sieci szedziesiciu szeciu satelitów komunikacyjnych, okrajcych Ziemi, do centrali NABO w Waszyngtonie i zapewni mu poczenie z prywatn lini osoby, do której dzwoni.
Po czterech dzwonkach odezwa si mski gos. Pobrzmiewa w nim lekki akcent wiadczcy o tym, e rozmówca pochodzi z Nowej Anglii.
- Tu Hiram Yaeger. Prosz si streszcza. Czas to pienidz.
- Twój czas nie jest wart dziesiciocentówki przyklejonej gum do ucia do podeszwy buta.
- Czybym by obiektem drwin dyrektora projektów specjalnych NABO?
- Zgadza si.
- Jakiego to niepowtarzalnego wyczynu dokonujesz tym razem? - zapyta artobliwie Yaeger. Jego ton zdradza jednak zaniepokojenie. Wiedzia, e Pitt wci jeszcze dochodzi do siebie po urazach, jakich dozna miesic wczeniej podczas wybuchu wulkanu na jednej z wysp w pobliu Australii.
- Nie mam czasu na opowiadanie ci o moich zapierajcych dech w piersiach przygodach wród lasów Pónocy. Chc, eby wywiadczy mi przysug.
- Nie mog si wrcz doczeka, eby móc co dla ciebie zrobi.
- Spróbuj dogrzeba si czego o czowieku nazwiskiem Tsin Shang.
- Jak to si pisze?
- Pewnie tak, jak si mówi. Jeli moja ograniczona znajomo chiskich jadospisów dobrze mi podpowiada, to jego imi zaczyna si na liter T. Shang jest magnatem okrtowym. To Chiczyk dziaajcy w Hongkongu. Ma te posiado nad Jeziorem Orion w stanie Waszyngton.
- Tam wanie jeste? - zapyta Yaeger. - Nikomu nie powiedziae, dokd si wybierasz, kiedy wyjedae. Po prostu znikne.
- Tylko dlatego, eby admira Sandecker nie dowiedzia si, gdzie jestem. I wolabym, eby tak zostao.
- I tak si dowie. Zawsze mu si to udaje. Dlaczego ten Shang tak ci interesuje?
- Mona powiedzie, e zoszcz mnie wcibscy ssiedzi - odrzek Pitt.
- Dlaczego po prostu nie pójdziesz do niego, eby poyczy troch cukru, poartowa albo rozegra szybk partyjk chiczyka?
- Miejscowi twierdz, e najlepiej trzyma si od jego domu na odlego dziesiciu przecznic. Nikogo bliej nie dopuszcza. W dodatku wtpi, ebym go zasta. Jeli jest podobny do wikszoci nadzianych facetów, to zapewne ma kilka domów rozsianych po caym wiecie.
- Dlaczego tak ci zera ciekawo co to za go?
- aden porzdny obywatel nie ma takiej manii na punkcie bezpieczestwa wasnej posiadoci. Chyba, e co w niej ukrywa.
- Wyglda mi na to, e po prostu si nudzisz, lec sobie poród dziewiczego lasu i przygldajc si, jak ronie mech na skaach. Jeli nie spróbujesz stan oko w oko z osiem i mierzy go wzrokiem przez czterdzieci pi minut, nigdy nie dowiesz si, co stracie.
- Mylisz si. Nigdy nie wpadam w apati.
- Masz jeszcze jakie yczenia, dopóki jestem w nastroju? - zapyta Yaeger.
- Teraz, kiedy o tym wspomniae, przysza mi do gowy lista prezentów gwiazdkowych, które mógby mi wysa jeszcze dzi wieczorem. Chciabym je dosta nie póniej ni jutro po poudniu. Tylko adnie to zapakuj.
- Strzelaj - powiedzia Yaeger. - Wczam nagrywanie. Wydrukuj to sobie, jak skoczysz.
Pitt opisa mu ekwipunek, jakiego potrzebowa. Potem doda:
- Moesz jeszcze skontaktowa si z Departamentem Zasobów Naturalnych i dorzuci map batymetryczn Jeziora Orion, dane na temat gatunków yjcych tu ryb, podwodnych wraków i informacje o innych utrudnieniach, jakie mona tu spotka.
- Intryga zaczyna si wika. Nie uwaasz, e troch przesadzasz? Jak na faceta, z którego o mao co nie zostaa miazga i który dopiero wyszed ze szpitala…
- Trzymaj ze mn, a przyl ci pi funtów wdzonego ososia.
- Dobra, nie cierpi gdera… - westchn Yaeger. - Zajm si twoimi zabawkami, zanim oficjalnymi i nieoficjalnymi kanaami zdobd jakie informacje na temat Tsin Shanga. Przy odrobinie szczcia powiem ci nawet, jak ma grup krwi.
Pitt wiedzia z dowiadczenia, e nie ma takich poufnych informacji skrywanych w tajnych archiwach, do których Yaeger nie potrafiby dotrze. By wyjtkowo utalentowanym agentem.
- Pu w ruch twoje mae, grube paluszki. Niech pobiegaj troch po klawiaturze komputera. I zadzwo na numer mojego iridium, jak co znajdziesz.
Yaeger odoy telefon, wycign si wygodnie w fotelu i przez kilka chwil wpatrywa si w zamyleniu w sufit. Wyglda raczej na ebraka, stojcego na rogu ulicy, ni na wybitnego analityka komputerowego. Siwiejce wosy nosi zwizane w kucyk i ubiera si jak podstarzay hippis, którym zreszt by. Kierowa komputerow sieci informacyjn NABO, zbierajc wszystkie dane z kadej ksiki, artykuu czy opracowania, jakie kiedykolwiek si ukazay i dotyczyy mórz wiata. W jego ogromnej bibliotece mona byo znale kad tez, teori naukow i fakty historyczne.
Komputerowe królestwo Yaegera zajmowao cae dziesite pitro budynku, w którym miecia si gówna siedziba NABO. Zgromadzenie takiej masy informacji zajo cae lata. Szef Yaegera da mu woln rk i zapewni nieograniczone fundusze, co umoliwiao zdobywanie kadego okrucha wiedzy na temat bada oceanicznych i stosowanych technologii. Z wiedzy tej mogli korzysta studenci, zawodowi oceanografowie, inynierowie, budujcy wszelkie jednostki pywajce, i archeolodzy, badajcy podwodne gbiny na caym wiecie. Praca bya niezwykle odpowiedzialna, ale Yaeger kocha j i oddawa si jej z prawdziw pasj.
Przeniós wzrok na olbrzymi komputer, który sam zaprojektowa i zbudowa. Nie mia przed sob ani klawiatury, ani monitora. Nie trzeba byo naciska adnych klawiszy. Komputer reagowa na polecenia wydawane gosem. Obrazy ukazyway si w wirtualnej rzeczywistoci. Uytkownik widzia je w trzech wymiarach. W Yaegera wpatrywaa si jego wasna, wypuka, bezcielesna karykatura.
- No co, Max? Jeste gotów, eby troch powszy? - zwróci si Yaeger do swojego odbicia.
- Jestem gotów - odrzek gos.
- Zbierz wszystkie dostpne informacje o Tsin Shangu, Chiczyku, który jest wacicielem towarzystwa okrtowego z siedzib w Hongkongu.
- Za mao danych na szczegóowy raport - odrzek monotonnie Max.
- Przyznaj, niewiele tego… - odrzek Yaeger. Wci nie móg si przyzwyczai do rozmawiania z zamglonym obrazem bdcym dzieem maszyny. - Postaraj si najlepiej, jak potrafisz. I wydrukuj wszystko, co znajdziesz, kiedy ju wykorzystasz wszystkie moliwoci.
- Niedugo si odezw - zabrzcza Max.
Yaeger wpatrzy si w pust przestrze, w której znikna jego holograficzna podobizna. Zmruy oczy, gboko si nad czym zastanawiajc. Pitt nigdy nie prosi go o szukanie czegokolwiek i zbieranie jakiejkolwiek dokumentacji bez wanego powodu. Yaeger wiedzia, e co go musi nurtowa. Kopoty i tajemnice szy za Pittem wszdzie krok w krok, jak sfora wiernych szczeniaków. Problemy przycigay go, jak tarlisko przyciga ososie. Yaeger mia nadziej, e i tym razem Pittowi uda si rozwika jak zagadk. Zawsze tak byo, ilekro trafia na co, co wykraczao poza sfer jego zwykych zainteresowa i warte byo, aby si tym zaj.
- Co ten postrzelony skurczybyk zamierza tym razem? - mrukn Yaeger do swego komputera.
3
Jezioro Orion miao ksztat wyduonej kropli, a jego agodnie zwajcy si kraniec czy si z ma rzek. Jezioro nie byo wielkie, ale ncio swoj tajemniczoci. Leao wród gstych zielonych lasów, porastajcych strome, skaliste zbocza majestatycznych, spowitych chmurami Gór Olimpijskich. Midzy drzewami i na maych kach rozkwitay jaskrawymi barwami wiosny dziko rosnce kwiaty. Kilka strumyków z topniejcych wysoko w górach lodowców zaopatrywao wod w jeziorze w mineray, nadajce jej krystaliczn, bkitnozielon barw. Po kobaltowym niebie pyny szybko oboki. Odbijajc si w jeziorze, miay lekko turkusowy odcie.
Rzek czc si z jeziorem nazwano stosownie do jego nazwy Rzek Orion. Toczya ona swe spokojne wody kanionem, przecinajcym góry na odcinku szesnastu mil, i wpadaa do Winnej Zatoki w miejscu, które przypominao fiord. Zatoka, utworzona niegdy przez lodowiec, wychodzia na Ocean Spokojny. Rzek, któr kiedy pyny rybackie kutry, by dostarczy owoc swoich poowów do starej fabryki konserw, wykorzystywali teraz jedynie wdkarze i waciciele odzi eglujcy dla przyjemnoci.
Nazajutrz po wizycie w miasteczku, Pitt wyszed po poudniu na ganek domku i odetchn pen piersi. Przelotny deszcz odwiey powietrze. Soce poczo chowa si za górami, ale jego ostatnie promienie byszczay jeszcze w wwozach midzy szczytami. Sceneria otaczajca Pitta stwarzaa nastrój nieprzemijania. Tylko opuszczone domki i chaty nadaway okolicy jeziora wygld miejsca nawiedzanego przez duchy.
Przeszed przez wskie drewniane molo prowadzce z play do pywajcego hangaru, wybra z pku kluczy ten, który pasowa do cikiej kódki, i otworzy zniszczone drewniane drzwi. W rodku byo ciemno. Tu na pewno nie ma ani pluskiew, ani kamer - pomyla. Na wózkach pochylni poczonych z elektrycznym wycigiem spoczywaa wycignita z wody maa, dziesiciostopowa aglówka i ód motorowa, dwudziestojednostopowy chris-craft z roku tysic dziewiset trzydziestego trzeciego, z podwójn kabin i byszczcym, mahoniowym kadubem. Po obu stronach hangaru tkwiy w stojakach dwa kajaki i jedno czóno.
Podszed do puszki rozdzielczej i pocign za dwigni wycznika. Potem wzi do rki urzdzenie sterujce wycigiem, wiszce na przewodzie i nacisn przycisk. Dwig zawarcza, sunc w kierunku aglówki. Pitt zaczepi hak zwisajcy z dwigu o metalowy piercie wózka pochylni i opuci go w dó. Kadub odzi wykonany z wókna szklanego po raz pierwszy od wielu miesicy dotkn powierzchni wody.
Pitt wyj ze schowka starannie zoony agiel, umocowa aluminiowy maszt i zaj si takielunkiem. Potem osadzi na osi rumpel i wsun na miejsce miecz. Po niespena pó godzinie maa ódka bya gotowa, by jej agiel wyd wiatr. Naleao tylko postawi maszt, ale ta niewielka robota musiaa by wykonana po wypyniciu spod dachu hangaru.
Zadowolony Pitt wróci do domku i rozpakowa jeden z dwóch wielkich kartonów, które ekspresow poczt lotnicz przysa mu Yaeger. Usiad przy stole kuchennym i rozpostar na nim map Jeziora Orion. Pomiary wskazyway, e dno obnia si od brzegu agodnie, potem, na niewielkim odcinku, przebiega poziomo na gbokoci trzydziestu stóp, a dalej na rodku akwenu opada stromo w dó, a do przeszo czterystu stóp. Pitt zdawa sobie spraw, e to zbyt gboko dla nurka nie posiadajcego odpowiedniego ekwipunku i czuwajcej nad nim zaogi nawodnej. Na mapie nie zaznaczono adnych podwodnych przeszkód powstaych z winy czowieka, z wyjtkiem samotnego wraku kutra, który zaton w pobliu starej przetwórni. Temperatura wody w jeziorze wynosia przecitnie czterdzieci jeden stopni Fahrenheita. Dla pywaka to o wiele za zimno, ale warunki byy idealne do wdkowania i eglowania.
Pitt zaplanowa wczesn kolacj. Usmay sobie filety z osia i przyrzdzi saatk. Zasiad do posiku na ganku, patrzc na jezioro. Potem leniwie wysczy butelk piwa Olympia i poszed do kuchni, gdzie rozstawi trójnóg mosinego teleskopu ukrytego w gbi pomieszczenia, z dala od okna, by nie dostrzeg go nikt z zewntrz. Ustawi ostro i skierowa lunet na posiado Tsin Shanga. Dziki duemu powikszeniu zauway dwóch graczy na polu golfowym za domem. Uzna ich za wyjtkowych pataachów. Na skierowanie piki do doka potrzebowali za kadym razem czterech uderze. W jego okrgym polu widzenia ukazay si teraz domki gocinne ustawione pod kp drzew rosncych za gównym budynkiem. Z wyjtkiem pokojówki robicej obchód nie byo w nich nikogo. Na otwartych przestrzeniach nie pielgnowano zieleni. Trawa i kwiaty rosy dziko, jak na ce.
Nad podjazdem do budynku rozcigao si rozlege zadaszenie, by bardzo wani gocie nie musieli mokn w czasie zej pogody, kiedy opuszczali swe pojazdy lub wsiadali do nich. Gównego wejcia strzegy dwa ogromne lwy z brzu, spoczywajce po obu stronach drzwi z róanego drzewa, które wysokoci trzykrotnie przewyszay wzrost czowieka. Do wejcia prowadziy schody. Pitt skorygowa ostro i dostrzeg na wielkich wrotach piknie rzebione smoki. Rozlegy, kryty zocist usk dach pagody wydawa si zupenie nie na miejscu w zestawieniu ze szklanymi, przeciwsonecznymi cianami koloru miedzi, stanowicymi doln cz budowli. Trzypitrowy budynek znajdowa si o rzut kamieniem od brzegu jeziora i sta na rozlegej polanie.
Pitt opuci nieco teleskop i przyjrza si przystani o dugoci poowy pikarskiego boiska, która wrzynaa si gboko w jezioro. W porcie przycumowano obok siebie dwie jednostki pywajce. Mniejsza nie wzbudzia jego zachwytu. By to katamaran o dwóch pkatych kadubach, na których wspieraa si dua, podobna do puda nadbudówka, pozbawiona iluminatorów czy okien. Na jej szczycie wznosia si sterówka, a cay statek pomalowany by na czarno jak karawan. Kolor raczej nie spotykany na statkach powyej kaduba. Druga jednostka pywajca moga uchodzi za prawdziwy statek. Bya piknym, eleganckim jachtem motorowym o dugoci stu dwudziestu stóp, który musia wzbudza powszechne zainteresowanie. Pitt oceni szeroko jego pokadnicy na okoo trzydzieci stóp. Klasyczne linie luksusowego jachtu czyniy z niego pywajce dzieo sztuki. Pitt przypuszcza, e statek zosta zbudowany w Singapurze, lub w Hongkongu. Nawet mimo niewielkiego zanurzenia potrzebny by dowiadczony pilot, by przeprowadzi go rzek z jeziora na otwarte morze.
Nagle z komina czarnego katamarana buchn dym dieslowskiego silnika. Zaoga odcumowaa statek, który po kilku chwilach pocz kierowa si ku rzece. Dziwny okaz… - pomyla Pitt. - Zamknita skrzynia pywajca na dwóch pontonach. Nie mia pojcia, o co mogo chodzi konstruktorowi.
Wróci spojrzeniem na ld. Caa posiado wygldaa na opustosza. Zdaje si, e jedynymi osobami przebywajcymi na jej terenie byli golfici i pokojówka. Pitt nie zauway adnych systemów zabezpieczajcych. Nie dostrzeg te ani ladu kamer wideo, ale wiedzia, e musz tam by. Terenu nie patrolowali stranicy, chyba e posiedli sztuk, jak by niewidzialni. Interesujcymi obiektami, ustawionymi jakby nie na swoim miejscu i nie pasujcymi do krajobrazu, byy niewielkie budowle z drewnianych bali, pozbawione okien. Przypominay chatki, z których korzystaj na szlaku turyci i myliwi. Rozmieszczono je w strategicznych punktach wokó jeziora. Pitt naliczy trzy domki i domyli si, e jeszcze kilka jest ukrytych midzy drzewami. Jedna chatka bya ulokowana w do osobliwym miejscu, w wodzie na kracu portu i wygldaa na may hangar. Podobnie jak dziwny czarny statek nie miaa okien ani drzwi. Przyglda si prawie minut, próbujc odgadn jej przeznaczenie i zastanawiajc si, co moe kry si w rodku.
Lekka zmiana ogniskowej w teleskopie zaowocowaa nowym, ciekawym odkryciem. Zza pnia wierku wystawa niewielki fragment dachu starannie ukrytego pojazdu rekreacyjnego z lasem anten i talerzy odbiorczych. Dalej, na maej polance widniao co, co przywodzio na myl miniaturowy hangar lotniczy zbudowany obok wskiego pasa startowego o dugoci zaledwie pidziesiciu jardów. By on zbyt may, aby przyjmowa helikoptery. Moe malutki samolocik? - zastanawia si Pitt. Do tego zapewne celu suy.
- Wyposaenie na najwyszym poziomie… - mrukn cicho do siebie.
Tak byo w istocie. W pojedzie rekreacyjnym rozpozna samochód tego samego typu, jakiego w charakterze ruchomego stanowiska dowodzenia uywali agenci prezydenckiej Secret Service, gdy gowa pastwa opuszczaa Waszyngton. Pitt zaczyna rozumie przeznaczenie drewnianych chatek. eby mie pewno, naleao teraz wykona jaki prowokacyjny krok.
Podejmowanie jakichkolwiek jednak wysików w tym kierunku ze zwykej ciekawoci wydawao si Pittowi gupie. Musia najpierw otrzyma wiadomo od Yaegera. O Shangu wiedzia tylko tyle, e jest znanym filantropem, który potrafi skoni do akcji charytatywnych, a zatem kim komu naleaby si szacunek. Pitt nie by oficerem ledczym, lecz inynierem morskim; prac wykonywa na ogó pod wod. Mógby wic zada sobie pytanie, po co w ogóle zajmuje si t zagadkow spraw. Ale w jego umyle zapalio si ju malekie wiateko ostrzegawcze. Styl ycia Shanga dawa wiele do mylenia. Nie po raz pierwszy Pitt wtyka nos w nieswoje sprawy i intuicja prawie nigdy go nie zawioda, gdy miay one zwizek z duymi pienidzmi.
Jakby na zawoanie odezwa si sygna jego iridium. Móg to by jedynie Hiram Yaeger, który zna kod. Pitt odszed na bezpieczn odlego od domku i zapyta:
- Hiram?
- Mam kup roboty z tym twoim Shangiem - powiedzia Yaeger bez zbdnych wstpów.
- Znalaze co? - zapyta Pitt.
- Facet yje jak rzymski cesarz. Otacza si licznym towarzystwem, ma domy jak paace na caym wiecie, jachty, zastpy piknych kobiet, prywatny odrzutowiec i armi ochroniarzy. Jeli kto kiedykolwiek zasugiwa na opisanie w „Stylu ycia bogatych i sawnych”, to na pewno Shang.
- Czego dowiedziae si o jego dziaalnoci?
- Cholernie mao. Za kadym razem, kiedy Max…
- Max?
- Max to mój kumpel. Mieszka w moim komputerze.
- Skoro tak twierdzisz… No, dobra. Mów dalej.
- Za kadym razem, kiedy Max próbowa dotrze do danych oznaczonych nazwiskiem Shanga, komputery chyba wszystkich agencji ledczych w miecie blokoway mu dostp i day wyjanie, dlaczego nas to ciekawi. Wyglda na to, e nie ty jeden interesujesz si tym facetem.
- Zdaje si, e wsadzilimy kij w mrowisko - odrzek Pitt. - Dlaczego nasz wasny rzd miaby ochrania Shanga?
- Odnosz wraenie, e nasze agencje wywiadowcze prowadz swoje tajne dochodzenie i nie ycz sobie, eby kto z zewntrz próbowa wczy si do tej gry.
- Sprawa robi si coraz bardziej zawikana. Shang nie moe by czysty jak za, skoro rzd prowadzi przeciw niemu tajne dochodzenie.
- Albo tak jest, albo Shang znajduje si pod ochron.
- To znaczy?
- Zabij mnie, ale nie wiem - wyzna Yaeger. - Dopóki ja i Max nie zabawimy si w hackerów na du skal i nie wymylimy sposobu na dostanie si do waciwych róde, bd wiedzia tyle co ty, czyli nic. W tej chwili mog powiedzie tylko, e Shang nie jest drugim Mesjaszem. To lawirant na skal wiatow, który czerpie ogromne zyski z tysicy przedsiwzi. Ale wszystkie jego firmy wygldaj na przedsibiorstwa robice absolutnie legalne interesy.
- Chcesz przez to powiedzie, e nie masz adnego dowodu wskazujcego na jego udzia w zorganizowanej grupie przestpczej?
- Nic takiego nie wypyno - odpar Yaeger. - Ale to nie znaczny, e nie moe dziaa niezalenie.
- Chyba, e jest nowym wcieleniem Fu Manchu - zaartowa Pitt.
- Masz co przeciwko temu, ebym si wreszcie dowiedzia, co on ci zego zrobi?
- Jego goryle grzebay w moim domku. Nie przepadam za obcymi próbujcymi zaglda mi pod bielizn.
- Jest jedna rzecz, która moe ci zainteresuje - powiedzia Yaeger.
- Zamieniam si w such.
- Nie do, e ty i Shang urodzilicie si tego samego dnia, to jeszcze tego samego roku. W jego kulturze on przyszed na wiat w Roku Szczura. Ty jeste spod znaku Raka.
- I to wszystko, co udao si ustali najwikszemu geniuszowi w brany komputerowej? - zapyta zgryliwie Pitt.
- auj, e nie mam dla ciebie nic wicej - odrzek przepraszajcym tonem Yaeger. - Bd dalej próbowa.
- O nic wicej nie miem prosi.
- Co teraz zamierzasz?
- Niewiele mog zdziaa - powiedzia Pitt. - Co najwyej pój na ryby.
Ale Yaeger nie da si nabra.
- Pilnuj si - powiedzia z powag. - eby nie utkn gdzie w tej cholernej sadzawce.
- Bd ostrony, jak zwykle. Przecie mnie znasz.
Pitt wyczy si, wycign rk i ukry iridium midzy gaziami drzewa. Nie by to nadzwyczajny schowek, ale wola, eby telefon nie lea w domku. Pod jego nieobecno moga si tam odby nastpna rewizja.
Nie cierpia zbywa lojalnego i troskliwego Yaegera byle czym, ale teraz zaleao mu, eby komputerowy guru NABO wiedzia jak najmniej. Pitt móg zosta aresztowany za to, co zamierza zrobi. Jeszcze bardziej prawdopodobne byo to, e jeli nie zachowa ostronoci, po prostu go zastrzel. Modli si w duchu, eby Bóg oszczdzi mu przykrych niespodzianek. W gbi duszy mia przeczucie, e jeeli popeni omyk, jego ciaa pewnie nikt nigdy nie odnajdzie.
Do zmroku pozostay dwie godziny, gdy Pitt znalaz si na przystani. Idc do pywajcego hangaru, dwiga wielk turystyczn chodziark i duego ososia, który wisia w domku nad kominkiem. Kiedy wszed do pomieszczenia, wycign z chodziarki may, podwodny przyrzd pywajcy z wasnym napdem, zwany w skrócie SPR, czyli „Samodzielny Podwodny Robot”. Zosta on zbudowany przez specjalistyczn firm Benthos Inc. konstruujc urzdzenia tego typu. We wntrzu czarnej obudowy robota, o dugoci zaledwie dwudziestu piciu i szerokoci szeciu cali, krya si kolorowa kamera wideo o wysokiej rozdzielczoci. Akumulatorowy napd, obracajcy dwiema krccymi si w przeciwnych kierunkach rubami, pozwala robotowi na dwugodzinne pywanie pod wod.
Pitt uoy przyrzd na dnie aglówki obok wdki i pudeka z przyborami wdkarskimi. Nastpnie otworzy zewntrzne drzwi hangaru, wsiad do odzi i zaj miejsce przy rumplu. Odepchn si bosakiem, wypyn na zewntrz, postawi maszt, wcign agiel i opuci miecz.
Dla postronnego obserwatora wyglda na biznesmena przebywajcego na wakacjach i leniwie eglujcego po jeziorze.
Mimo adnej pogody panowa chód, by wic ciepo ubrany. Mia na sobie czerwon, wenian koszul, jedn z tych, jakie nosz drwale, i spodnie koloru khaki, a na nogach grube skarpety i trampki. Od prawdziwych wdkarzy róni si jedynie tym, e tamci, pync na ososie lub pstrgi, na pewno nie uywaliby aglówki, lecz motorówki albo odzi wiosowej z silnikiem. Pitt celowo wybra wolniejsz z dwóch odzi, gdy agiel stanowi doskona zason przed kamerami wideo, które z pewnoci ledziy go z brzegu nalecego do posiadoci Shanga.
Oddali si ma odzi od hangaru, wykonujc wahadowe ruchy rumplem, dopóki wiatr nie wyd agla, i zacz sun przed siebie po niebieskozielonej powierzchni wody Jeziora Orion. Halsowa spokojnie wzdu pustego brzegu, utrzymujc rozsdn odlego od wielkiej posiadoci w dole jeziora. Kiedy dopyn do najgbszej czci akwenu, oddalonej o niecae wier mili od portu Shanga opuci czciowo agiel, pozwalajc, by opota swobodnie na wietrze i osania go. Lina kotwiczna bya zbyt krótka, by sign dna, ale zarzuci kotwic, cignc j za sob jak drag, eby wiatr nie zepchn odzi zbyt blisko brzegu.
Opuszczony czciowo agiel osania go z jednej strony, odwróci si wic plecami w kierunku drugiego brzegu, wychyli za burt i spojrza w gb jeziora przez komor z przeroczystym dnem. Woda bya tak krystalicznie czysta, e móg dostrzec awic ososi pync na gbokoci dobrych stu pidziesiciu stóp poniej. Otworzy pudeko z przyborami wdkarskimi i wyj haczyk oraz oowiane ciarki. Jedyn ryb, jak Pitt zowi w ostatnich trzydziestu latach, by okaz, który upolowa pod wod za pomoc harpuna. Nie trzyma w rkach wdki i koowrotka od czasów, gdy jako chopiec owi ryby na wybrzeu Kalifornii wraz ze swym ojcem, senatorem George'em Pittem. Mimo to udao mu si przywiza ciarki, zaoy na haczyk nieszczsnego robaka i zarzuci wdk.
Udajc, e jest pochonity owieniem, odwin ze szpuli cienki drut i umieci za burt odzi wysyajcy i odbierajcy elektroniczne sygnay transponder wielkoci filianki do kawy. Opuci go na gboko dwudziestu stóp, by mie pewno, e kadub aglówki nie stanowi osony akustycznej, gdy identyczny transponder umieszczony by w obudowie SPR-a, w jego czci rufowej. Te dwa przyrzdy i elektroniczne wntrze pywajcego robota tworzyy serce systemu akustycznego porozumiewania si czowieka z SPR-em, umoliwiajc sterowanie nim pod wod i odbieranie oraz nagrywanie obrazu pochodzcego z kamery wideo.
Nastpnie Pitt wycign z chodziarki SPR-a, ostronie opuci go na wod i patrzy, jak pywajcy przyrzd bezszelestnie znika w gbinach jeziora, przypominajc dziwnego czarnego potworka z innej planety. Pitt mia za sob ponad dwiecie godzin pracy z podwodnymi robotami pozostajcymi na uwizi, ale dopiero po raz drugi mia do czynienia z urzdzeniem poruszajcym si samodzielnie. Zascho mu w ustach, gdy obserwowa, jak aparatura, która kosztowaa Narodow Agencj Bada Oceanicznych dwa miliony dolarów, znika mu z oczu. Samodzielny podwodny robot by cudem techniki w zakresie miniaturyzacji takich urzdze i po raz pierwszy umoliwi naukowcom z NABO dotarcie tam, dokd przedtem nie sposób byo sign wzrokiem.
Otworzy pokryw laptopa z monitorem o wysokiej rozdzielczoci, powikszajcym obraz, i uruchomi system. Zadowolony z tego, e akustyczne poczenie jest stabilne, przeledzi menu wszystkich moliwoci obsugowych i wybra kombinacj nagrywania obrazu na wideo i jednoczenie zdalnego sterowania. W normalnych warunkach wolaby skoncentrowa si na obrazie rejestrowanym przez podwodn kamer wideo na ywo, ale w tej wyprawie najistotniejsze byo skupienie uwagi na wypadkach, jakie mia nadziej sprowokowa na terenie posiadoci. Zamierza ledzi ruch SPR-a tylko od czasu do czasu, by utrzyma go na kursie.
Poruszy drkiem sterowym, umieszczonym na maym, przenonym panelu zdalnego sterowania. Robot zareagowa natychmiast i przeszed do nurkowania. Telemetria akustyczna i system sterowania dziaay bez zarzutu i urzdzenie wystrzelio do przodu z szybkoci niemal czterech wzów. Obracajce si w przeciwnych kierunkach ruby byy idealnie wywaone, zapobiegajc wpadaniu SPR-a w korkocig.
- Wszystko gra - powiedzia Pitt sam do siebie. Wycign si na winylowych poduszkach siedze, które mogyby by uyte w razie potrzeby jako tratwy ratunkowe, i spojrza w kierunku posiadoci Shanga. Opar stopy na awce i umieci jednostk zdalnego sterowania midzy nogami. Przesuwajc dwigienki i drek sterowy kierowa SPR-em jak miniaturowym modelem odzi podwodnej. Opuci robota na gboko szedziesiciu stóp i wolno przeczesywa nim gbiny jeziora. SPR pywa tam i z powrotem, coraz bliej portu Shanga, jakby ora pole.
Komu nie wtajemniczonemu wydawaoby si zapewne, e Pitt bawi si jak zabawk, ale to nie bya zabawa. Chcia wypróbowa skuteczno systemów zabezpieczajcych Shanga. Pierwszy eksperyment mia na celu wykrycie obecnoci podwodnych czujników. Po wykonaniu kilku rund i zblieniu SPR-a na odlego dziesiciu jardów od portu stao si dla Pitta jasne, e skoro nie nastpia adna reakcja, to system bezpieczestwa wokó posiadoci Shanga nie siga do jeziora. Widocznie nie spodziewano si intruzów z tej strony.
Czas na przedstawienie - pomyla Pitt. Pocign lekko dwigienk i SPR zacz wznosi si na powierzchni. Po chwili wynurzy si z wody w odlegoci kilku jardów od nabrzea portu. Pitt oczekiwa jakiej reakcji. Ku jego zdumieniu dopiero po trzech minutach ciany pozbawionych okien chatek podniosy si do góry i z domków wypadli stranicy na terenowych motocyklach, uzbrojeni w pistolety maszynowe steyr, przewieszone przez rami. Motocykle wyglday na wyprodukowane w Chinach motocrossowe japoskie suzuki RM 250. Motocyklici rozproszyli si, by zaj pozycje wzdu piaszczystej play. Po nastpnych trzydziestu sekundach otworzya si równie ciana domku, usytuowanego na kocu portu i wychodzcego na jezioro. Z wntrza wynurzyli si dwaj ochroniarze na skuterach wodnych, zbudowanych w Chinach na licencji japoskich kawasaki jet ski i pognali za SPR-em.
Pitt by zawiedziony. Nie móg nazwa tego szybkim reagowaniem. Spodziewa si czego wicej po weteranach suby ochroniarskiej. Nawet nie ruszono samolocików ukrytych w hangarze. Wygldao na to, e pojawienie si SPR-a nie wymagao angaowania wszystkich si.
Pitt natychmiast zmusi swoj malutk ód podwodn do nurkowania, poniewa w czystej wodzie bya zbyt widoczna, skierowa j stromo opadajcym kursem pod jacht stojcy w porcie. Teraz si ju nie obawia, e dostrzeg j ochroniarze na skuterach wodnych. Krc w kóko tak wzburzyli powierzchni jeziora, e nie mogli zauway, co kryje si w gbinach. Pitt zaobserwowa, e aden z wodnych jedców nie ma na sobie stroju petwonurka ani nawet maski i rurki do oddychania. Ludzie Tsin Shanga nie byli przygotowani do zapuszczania si pod wod.
Na ldzie mog by zawodowcami - pomyla Pitt. Ale na wodzie to amatorzy.
Nie znalazszy ladów intruza na play, ludzie pilnujcy brzegu zsiedli z terenowych motocykli i stali, przygldajc si harcom swoich kolegów na jeziorze. Jakakolwiek próba wtargnicia do posiadoci Shanga od ldu moga by podjta jedynie przez oddzia Si Specjalnych, którego czonkowie byli specjalistami od kamuflau i szybkich, potajemnych akcji. Nikt inny nie mia szans. Do portu i jachtu mógby dotrze jedynie nurek poruszajc si z atwoci w jeziorze bez obawy, e zostanie dostrzeony.
Podczas gdy SPR zawraca do aglówki, Pitt nawija yk na koowrotek wdki, a kiedy haczyk znalaz si tu pod powierzchni wody spuci do wody ukradkiem ososia, zdjtego znad kominka w domku Foleya, i woy zbielaego robaka do otwartego, wyschnitego pyska martwej ryby. Umocowawszy martwego od dawna ososia na haczyku, Pitt zamaszystym ruchem poderwa wdk, po czym z dum pomacha swoj zdobycz w powietrzu. Dwaj ludzie na skuterach wodnych okryli go w odlegoci niespena pidziesiciu stóp. ód zakoysaa si gwatownie na fali. Wiedzc, e na wodach stanowych ochroniarze nie mog mu nic zrobi, Pitt zignorowa ich obecno. Odwróci si do ludzi stojcych wzdu brzegu, wymachujc ryb jak flag. Zobaczy, e po chwili ochroniarze znikaj w domkach. Odetchn z ulg, e jego SPR nie zosta odkryty. Stranicy najwyraniej bardziej interesowali si wdkarzem ni tym, co jest pod wod. Wycign kotwic, postawi agiel i odpyn w kierunku przystani Foleya. May robot poda posusznie za nim, kryjc si pod powierzchni wody. Kiedy ju ód zostaa przycumowana, a SPR wróci na swoje miejsce do chodziarki, Pitt wyj z wntrza kamery omiomilimetrowej kaset wideo i wsun j do kieszeni.
Po sprawdzeniu, czy wcibskie oko kamery podgldajcej jego ruchy jest nadal zasonite miotek, rozsiad si wygodnie z butelk chardonnay Martin Ray, eby odsapn. By z siebie zadowolony, ale wci musia czuwa, wic uoy swego starego, zniszczonego, odrapanego automatycznego colta czterdziestk pitk pod rk i przykry go serwetk. Pistolet, który by prezentem od ojca, nieraz ju uratowa mu ycie i Pitt nigdzie bez niego nie wyjeda. Posprzta w kuchni, zrobi sobie filiank kawy i przeszed do saloniku. Wsun kaset, wyjt z kamery SPR-a, do wntrza specjalnej standardowej kasety i umieci j w magnetowidzie. Potem zasiad na wprost ekranu telewizora, pochylajc si tak, by zasoni obraz przed obiektywem szpiegowskiej kamery, której by moe jeszcze nie odkry w saloniku.
Obserwujc nagranie wideo wykonane nad wod przez robota, nie spodziewa si, e zobaczy co nadzwyczajnego. Interesowa go przede wszystkim port i przycumowany w nim jacht. Cierpliwie ledzi obrazy zarejestrowane przez kamer, dopóki SPR przesuwa si tam i z powrotem nad pytszymi fragmentami jeziora, zmierzajc w kierunku brzegu nalecego do Shanga, zanim znalaz si nad gbin usytuowan na rodku akwenu. Przez pierwsze kilka minut na ekranie mona byo zobaczy tylko przypadkow ryb umykajc przed mechanicznym intruzem, wodorosty wyrastajce z mulistego dna i drewniane kody nabrzmiae od dugiego leenia w wodzie. Pitt umiechn si, widzc kilka zatopionych dziecicych zabawek i rowerów niedaleko play, a na wikszej gbokoci samochód sprzed drugiej wojny wiatowej. Potem, nagle, w bkitnozielonej toni zamajaczyy jakie biae plamy.
Pitt zesztywnia z przeraenia na widok ludzkich twarzy widniejcych na dnie. Stosy cia spoczyway, jedna na drugich, pogrone w mule. Na dnie jeziora musiay by ich setki. Zalegay trzema, gdzieniegdzie czterema warstwami. Moe byy jeszcze gbiej, duo gbiej. Leay na agodnej pochyoci pod czterdziestostopow warstw wody i nikny z oczu tam, gdzie dno jeziora opadao gbiej. Pitt mia wraenie, e patrzy ze sceny przez przyciemnion kurtyn na ogromn widowni. Ci, którzy zajmowali pierwsze rzdy, byli wyranie widoczni, za ludzka masa osadzona dalej gina w mroku. Pitt nie potrafiby policzy cia. By wstrznity na myl, e zwoki, zalegajce pytsze partie jeziora, zapewne stanowi tylko niewielk cz ogromnej liczby topielców spoczywajcych w niedostpnych gbinach, poza zasigiem kamery SPR-a.
Ciarki przeszy Pittowi po plecach, gdy w ludzkiej masie zauway kobiety i kilkoro dzieci. Na tym podwodnym polu mierci byo równie wiele starszych osób. Zimna, sodka woda spywajca z lodowców doskonale zakonserwowaa zwoki. Topielcy lekko zagbieni w mule, wydawali si pogreni we nie. Na niektórych twarzach malowa si wyraz niezmconego spokoju, na innych mona byo ujrze wybauszone oczy i usta otwarte w ostatnim miertelnym okrzyku. Wszyscy leeli nie niepokojeni, nie naraeni na zmiany temperatury lodowatej wody ani wystawieni na dziaanie dziennego wiata, obojtni na por dnia czy nocy. Na adnych zwokach nie wida byo ladu rozkadu.
Gdy podwodny robot przepywa nad grup ludzi, którzy robili wraenie, e s rodzin, jego kamera utrwalia z bliska rysy ich twarzy; skone oczy wskazyway na mieszkaców Dalekiego Wschodu. Pitt zauway równie, e maj oni skrpowane za plecami rce, zaklejone tam usta i przywizane do stóp elazne ciarki.
Zginli z rk masowych morderców. Nie mieli ran postrzaowych ani zadanych noem. Wbrew obiegowym opiniom mier przez utonicie nie naley do przyjemnych. Tylko ogie moe by straszniejszy od wody. Przy nagym zanurzeniu na du gboko pkaj bbenki w uszach, woda wciska si w nozdrza, powodujc nieopisany ból zatok, a w pucach czuje si rozarzone wgle. mier nie jest te szybka. Pitt wyobraa sobie, jak bardzo byli ci ludzie przeraeni, gdy ich wizano, transportowano guch noc na rodek jeziora i zrzucano w ciemn otcha z kabiny tajemniczej czarnej dwukadubowej odzi. Nikt, jak si domyla, nie usysza ich krzyków, zaguszaa je woda. Byli niewinnymi ofiarami jakiego nie znanego spisku, schwytani w puapk i pozbawieni ycia w okrutny sposób.
Jezioro Orion nie byo jedynie malowniczym, idyllicznym miejscem o urzekajcej scenerii. Byo równie cmentarzem.
4
Niemal trzy tysice mil na wschód, wród sipicej wiosennej mawki, czarna limuzyna toczya si cicho mokrymi, pustymi ulicami w sercu wielkiego miasta. Zamknite przyciemnione szyby, zza których nie mona byo dostrzec pasaerów, sprawiay wraenie, jakby pojazd stanowi cz nocnego, aobnego orszaku zmierzajcego w kierunku cmentarza.
Waszyngton, najwaniejsza stolica na wiecie, miaa w sobie majestatyczn starowieck wielko. T atmosfer czuo si zwaszcza noc, gdy w oknach biur byo ciemno, telefony nie dzwoniy, fotokopiarki milczay, a po opustoszaych korytarzach urzdów nie kryy wyolbrzymione przesadnie plotki. Rezydujcy w nich przejciowo politycy spali smacznie w domach, nic o rosncych funduszach na kampani wyborcz. Sabo owietlone miasto, w którym nie byo prawie ruchu, wygldao jak opuszczony Babilon lub Persepolis.
Dwaj pasaerowie limuzyny, zajmujcy tylne siedzenie, oddzielone szyb od miejsca kierowcy, nie odzywali si do siebie. Szofer wprawn rk prowadzi wóz. W asfaltowej byszczcej nawierzchni odbijay si uliczne latarnie ustawione wzdu chodników. Admira James Sandecker patrzy przez okno i nie oderwa spojrzenia od szyby, kiedy limuzyna skrcia w Pennsylvania Avenue. Pogrony by w rozmylaniach. Mia na sobie drogi sportowy garnitur; nie sprawia wraenia zmczonego. Gdy odebra telefon od Mortona Lairda, szefa biura prezydenta, podejmowa wanie spónion kolacj grup oceanografów z Japonii, których zaprosi do swego biura, mieszczcego si na szczycie budynku Narodowej Agencji Bada Oceanicznych w Arlington, w Wirginii, po drugiej stronie rzeki.
Dziki temu, e co dzie biega na dystansie piciu mil i wiczy regularnie w orodku zdrowia dla pracowników NABO, Sandecker zachowa szczup sylwetk i wyglda duo modziej ni przecitny mczyzna w wieku szedziesiciu piciu lat. By szanowanym dyrektorem NABO od chwili jej powstania. To on stworzy to federalne biuro bada oceanicznych, obiekt zazdroci wszystkich pastw wiata majcych dostp do morza. Jako czowiek energiczny i porywczy, nie uznawa odpowiedzi brzmicej „nie”. Spdzi trzydzieci lat w Marynarce Wojennej Stanów Zjednoczonych i otrzyma wiele wysokich odznacze. Ówczesny prezydent wybra go na szefa NABO, kiedy w budecie nie byo na to przedsiwzicie ani centa, a Kongres nie wyraa na jego istnienie zgody. Przez pitnacie lat Sandecker zdy nadepn na odcisk wielu ludziom, narobi sobie mnóstwo wrogów, ale nie spocz, dopóki nie osign tego, e aden czonek Kongresu nie mia ju wspomnie o jego dymisji na rzecz jakiego politycznego sugusa. By czowiekiem prostolinijnym, egocentrycznym, do prónym; farbowa siwizn, która przyprószya mu ognistorude wosy i bródk w stylu Van Dyke'a.
Siedzcy obok niego komandor Rudi Gunn mia na sobie wygnieciony wyjciowy garnitur. Kuli si w ramionach i zaciera donie, gdy kwietniowe noce w Waszyngtonie potrafiy by wyjtkowo chodne. By absolwentem Akademii Marynarki Wojennej i suy na okrtach podwodnych, po czym zosta gównym adiutantem admiraa. Kiedy Sandecker odszed ze suby, by tworzy NABO, Gunn poszed za nim i otrzyma stanowisko dyrektora do spraw operacyjnych. Spojrza na admiraa zza okularów w rogowej oprawie, rzuci okiem na podwietlan tarcz zegarka i przerwa panujc w samochodzie cisz.
W jego gosie pobrzmiewaa mieszanina zmczenia i irytacji.
- Czy domyla si pan, admirale, dlaczego prezydent zada widzenia si z nami o pierwszej nad ranem?
Sandecker oderwa wzrok od przesuwajcych si za szyb limuzyny ulicznych wiate i przeczco potrzsn gow.
- Nie mam pojcia. Sdzc po tonie Mortona Lairda, byo to zaproszenie nie do odrzucenia.
- Nic mi nie wiadomo o tym, eby grozi nam jaki kryzys - mrukn ze znueniem Gunn. - Ani krajowy, ani midzynarodowy. Nic, co usprawiedliwiaoby sekretne spotkanie w rodku nocy.
- Ani mnie.
- Czy ten czowiek nigdy nie sypia?
- Owszem. Przeznacza na sen trzy godziny midzy czwart a siódm rano, jeli wierzy zaufanym ródom w Biaym Domu. W przeciwiestwie do trzech poprzednich prezydentów, byych kongresmenów i moich dobrych przyjació, tego gubernatora Oklahomy, który piastowa urzd przez dwie kadencje, prawie nie znam. Od czasu gdy obj obecne stanowisko po tym, jak jego poprzednik mia wylew krwi do mózgu, to bdzie pierwsza okazja, ebym móg z nim porozmawia.
Gunn spojrza w ciemno za oknem.
- Nigdy nie spotka si pan z Deanem Cooperem Wallace'em, gdy by jeszcze wiceprezydentem?
Sandecker potrzsn gow.
- Mówiono mi, e NABO nie cieszy si jego wzgldami.
Kierowca limuzyny skrci w Pennsylvania Avenue, podjecha do zapór ustawionych przy wjedzie do Biaego Domu i zatrzyma si przy pónocno-zachodniej bramie.
- Jestemy na miejscu, panie admirale - oznajmi. Wysiad zza kierownicy, okry samochód i otworzy tylne drzwiczki.
Umundurowany funkcjonariusz Secret Service sprawdzi dowody tosamoci Sandeckera i Gunna i wykreli ich nazwiska z listy goci. Zostali poprowadzeni do wejcia, a nastpnie do sali recepcyjnej w Zachodnim Skrzydle. Recepcjonistka, atrakcyjna kobieta okoo czterdziestki, o kasztanowych wosach uoonych w staromodny kok, uniosa si z miejsca i umiechna ciepo. Na jej biurku widniaa tabliczka z nazwiskiem ROBIN CARR.
- Panie admirale Sandecker… panie komandorze Gunn… mio mi panów pozna.
- Pracuje pani do póna - zauway Sandecker.
- Na szczcie mój zegar biologiczny chodzi w takt prezydenckiego.
- Czy jest jaka szansa, eby dosta filiank kawy? - zapyta Gunn.
Umiech znikn z twarzy kobiety.
- Niestety, obawiam si, e nie ma na to czasu. - Usiada szybko i podniosa suchawk telefonu. - Przyby pan admira Sandecker - oznajmia krótko.
W cigu dziesiciu sekund pojawi si Morton Laird, nowy szef prezydenckiego biura. Niedawno zastpi Wilbura Huttona, praw rk poprzedniego prezydenta, który przebywa w szpitalu.
- Dzikuj za przybycie, panowie - powiedzia ciskajc gociom donie. - Prezydentowi mio bdzie was widzie.
Laird pochodzi ze starej szkoy. Przez wiele ostatnich lat, jako jedyny szef biura nosi trzyczciowe garnitury i zoty zegarek na grubym acuszku, ukryty w kieszonce kamizelki. I w przeciwiestwie do wikszoci swoich poprzedników, wywodzcych si z uczelni stanowicych Ivy League, mia tytu profesora nauk spoecznych Uniwersytetu Stanforda. By to wysoki, ysiejcy mczyzna o ciemnych oczach ukrytych pod krzaczastymi brwiami. Mia duo osobistego uroku i nalea do niewielu naprawd lubianych ludzi w otoczeniu prezydenta. Odwróci si i zaprosi gestem Sandeckera i Gunna do Owalnego Gabinetu.
Synny pokój, którego ciany byy wiadkami tysica kryzysów, samotnego dwigania ciaru wadzy i podejmowania bolesnych decyzji majcych wpyw na ycie miliardów ludzi, sta pusty.
Zanim admira lub komandor zdyli co powiedzie, Laird zwróci si do nich.
- Panowie, to co zobaczycie w cigu nastpnych dwudziestu minut, ma kapitalne znaczenie dla naszego bezpieczestwa narodowego. Musz was prosi o zoenie przysigi, e nikomu nie wspomnicie o tym. Czy mog mie na to wasze sowo honoru?
- Zaryzykowabym stwierdzenie, e podczas tych wszystkich lat, w cigu których suyem mojemu rzdowi, poznaem i zatrzymaem przy sobie wicej tajemnic ni pan, panie Laird - odpar Sandecker z penym przekonaniem. - I rcz za komandora Gunna.
- Prosz mi wybaczy, panie admirale - powiedzia Laird. - To bya rutynowa uwaga.
Podszed do jednej ze cian i nacisn ukryty pod listw przycisk. Cz ciany odsuna si, ukazujc wntrze windy. Laird skoni si i wykona zapraszajcy gest.
- Panowie pierwsi.
Winda bya maa. Mogy si w niej zmieci najwyej cztery osoby. cianki kabiny wyoono wypolerowanym drewnem cedrowym. Widniay tam tylko dwa przyciski, jeden w gór, drugi w dó. Laird nacisn ten drugi. Faszywa ciana Owalnego Gabinetu wrócia na swoje miejsce i drzwi winy zasuny si. Sandecker poczu w odku, e zjedaj na dó z du szybkoci. Po niespena minucie winda zwolnia i zatrzymaa si agodnie.
- Spotkanie z prezydentem nie odbdzie si w pokoju sytuacyjnym - bardziej stwierdzi, ni zapyta Sandecker.
Laird spojrza na niego pytajco.
- Domyli si pan?
- Niczego si nie domyliem. Po prostu byem tam kilka razy. Pokój sytuacyjny ley duo gbiej pod ziemi.
- Jest pan bardzo spostrzegawczy, panie admirale - przyzna Laird. - Rzeczywicie, ta winda nie przebya nawet poowy tamtej odlegoci.
Drzwi rozsuny si gadko i Laird wysiad. Znaleli si w jasno owietlonym, utrzymanym w nieskazitelnej czystoci tunelu. Agent Secret Service sta obok otwartych drzwi maego mikrobusu. Jego wntrze przypominao biuro. Byy w nim pluszowe fotele, biurko w ksztacie podkowy, dobrze zaopatrzony minibar i maa azienka. Kiedy wszyscy siedzieli ju wygodnie na swoich miejscach, agent wsun si za kierownic i powiedzia do mikrofonu poczonego ze suchawk, któr mia na gowie: Miecznik opuszcza obejcie. Potem wczy napd i mikrobus bezdwicznie ruszy przed siebie w gb tunelu.
- „Miecznik” to mój kod w Secret Service - wyjani troch niemiao Laird.
- Elektryczny napd - skomentowa Sandecker bezszelestn prac silnika mikrobusu.
- To si bardziej opaca ni budowanie skomplikowanego systemu wentylacyjnego, wycigajcego spaliny z silników benzynowych - odpowiedzia Laird.
Sandecker przyjrza si bocznym korytarzom odchodzcym od gównego tunelu, którym jechali.
- Podziemna cz Waszyngtonu jest bardziej rozlega, ni wikszo ludzi moe sobie wyobrazi.
- Istniejcy pod miastem system arterii komunikacyjnych i korytarzy tworzy zawiy labirynt o dugoci znacznie powyej tysica mil. Rzecz jasna, nie podaje si tego do publicznej wiadomoci, ale oprócz kanaów ciekowych, odpywowych i energetycznych codziennie wykorzystujemy rozleg sie tuneli przeznaczonych go ruchu koowego. Rozciga si ona od Biaego Domu do Sdu Najwyszego, Kapitolu, Departamentu Stanu, pod Potomakiem do Pentagonu i kwatery gównej Centralnej Agencji Wywiadowczej w Langley, oraz do wielu innych rzdowych budynków o strategicznym znaczeniu i baz wojskowych wokó miasta.
- To prawie jak katakumby w Paryu - stwierdzi Gunn.
- Paryskie katakumby bledn w porównaniu z podziemnym labiryntem Waszyngtonu - odrzek Laird. - Czy mog zaproponowa panom drinka?
Sandecker przeczco pokrci gow.
- Dzikuj, nie.
- Ja te dzikuj - odpowiedzia Gunn. - Wiedzia pan o tym wszystkim, sir? - zapyta, zwracajc si do admiraa.
- Pan Laird zapomina, e przez wiele lat byem tu, jak u siebie. Znam Waszyngton. Od czasu do czasu zdarzao mi si podróowa kilkoma z tych tuneli. Poniewa przebiegaj pod dnem rzeki, potrzebna jest caa armia ludzi do utrzymywania ich w naleytym stanie technicznym, osuszania, usuwania szlamu. Z tuneli korzystaj równie bezdomni, handlarze narkotyków i przestpcy przechowujcy tu towary nielegalnego pochodzenia. Modzi ludzie urzdzaj sobie wycieczki do ciemnych, tajemniczych komór. Naturalnie zapuszczaj si tu te lekkomylni miakowie, nie majcy klaustrofobii, którzy dla sportu penetruj korytarze. Wielu z nich to dowiadczeni grotoazi, dla których nie znany labirynt jest wyzwaniem.
- Jak zapanowa nad tyloma wóczcymi si tu intruzami? Mona straci nad nimi kontrol.
- Gówne cigi komunikacyjne suce rzdowi s strzeone przez specjalne siy bezpieczestwa, wyposaone w kamery wideo i czujniki na podczerwie - wyjani Laird. - Wtargnicie do takich stref jest prawie niemoliwe.
- To dla mnie zupena nowo - powiedzia wolno Gunn.
Sandecker umiechn si zagadkowo.
- Szef prezydenckiego biura nie raczy wspomnie o kolejkach ewakuacyjnych.
Laird próbowa pokry zaskoczenie, nalewajc sobie kieliszek wódki.
- Jest pan wyjtkowo dobrze poinformowany, admirale.
- Kolejki ewakuacyjne? - zapyta machinalnie Gunn.
- Mog? - zapyta Sandecker niemal przepraszajcym tonem.
Laird skin gow i westchn.
- Wyglda na to, e tajemnice pastwowe maj krótki ywot.
- To jak scenariusz filmu science-fiction - zacz Sandecker. - Od pocztku wiadomo byo, e w razie uderzenia nuklearnego zapewnienie bezpieczestwa prezydentowi, jego gabinetowi i szefom sztabu dziki helikopterowi, który byskawicznie przerzuci ich na lotnisko lub do podziemnego centrum dowodzenia, to mrzonka. Pociski odpalone z pokadów okrtów podwodnych, znajdujcych si na morzu o kilkaset mil std, spadn na miasto w przecigu niecaych dziesiciu minut, jeli atak wykonany zostanie z zaskoczenia. To o wiele za mao czasu na przeprowadzenie skutecznej akcji ewakuacyjnej.
- Musiano znale inny sposób - doda Laird.
- I znaleziono - cign Sandecker. - Skonstruowano podziemne tunele, którymi przy wykorzystaniu pola elektromagnetycznego mog si wydosta z miasta konwoje wagoników wiozcych z Biaego Domu urzdników pastwowych wysokiej rangi i tajne materiay z Pentagonu. Docieraj one do bazy Si Powietrznych Andrews, gdzie w podziemnym hangarze czeka gotowy do startu bombowiec B-2 w wersji transportowej, przerobiony na latajce centrum dowodzenia. Maszyna ta odrywa si od ziemi w przecigu kilku sekund.
- Ciesz si, syszc, e wiem co, czego nie wie pan - powiedzia Laird z nieukrywan satysfakcj.
- Jeli si myl, prosz mnie poprawi - odrzek Sandecker.
- Baza lotnicza Andrews jest zbyt znana, by mona pozwoli samolotom, majcym na pokadzie personel wysokiego szczebla na ldowanie w niej i odlot stamtd - wyjani Laird. - Co do bombowca B-2 przerobionego na centrum dowodzenia i jego ukrycia, mia pan cakowit racj. Tyle e samolot ten znajduje si w tajnym podziemnym hangarze w stanie Maryland, na poudniowy wschód od miasta.
- Prosz mi wybaczy to, co powiem - wtrci Gunn. - Nie wtpi w prawdziwo paskich sów, ale to wszystko brzmi nieco fantastycznie.
Laird odchrzkn i zwróci si bezporednio do Gunna, jak nauczyciel strofujcy ucznia.
- Amerykaskie spoeczestwo byoby zaszokowane, gdyby miao okazj choby pobienie zapozna si z tym, co i przy pomocy jakich rodków robi si w stolicy pastwa dla dobra rzdu.
Mikrobus zwolni i zatrzyma si u wylotu krótkiego korytarza wiodcego do stalowych drzwi, nad którymi umieszczone byy dwie kamery wideo. Nagie ciany owietlone jasnym blaskiem ukrytych jarzeniówek sprawiay pospne wraenie. Wski tunel przypomina Gunnowi ostatni drog skazaca idcego do komory gazowej. Pozosta w swoim fotelu ze wzrokiem utkwionym w czeluci korytarza, gdy kierowca mikrobusu odsun boczne drzwi pojazdu.
- Prosz mi wybaczy, sir, ale mam jeszcze jedno pytanie. - Gunn przeniós spojrzenie na Lairda. - Bybym wdziczny za wyjanienie mi, co to waciwie za miejsce, w którym mamy si spotka z prezydentem.
Laird przez chwil przyglda si Gunnowi z namysem, potem spojrza na Sandeckera.
- Pan wie, admirale?
Sandecker wzruszy ramionami.
- Sam jestem ciekaw. W tych okolicznociach mog si tylko domyla, opierajc na pogoskach.
- Tajemnice s po to, by ich nie ujawnia - powiedzia powanie Laird. - Ale poniewa zaszlimy ju tak daleko uwaam, e przez wzgld na paskie nie kwestionowane zasugi w subie dla kraju, mog wzi na siebie wprowadzenie panów do wskiego grona wtajemniczonych. Jestemy w Fort McNair, panowie, a dokadnie pod miejscem, w którym znajdowa si niegdy szpital tej bazy, opuszczony po drugiej wojnie wiatowej.
- Dlaczego akurat Fort McNair? - zapyta Gunn. - Prezydentowi byoby chyba wygodniej spotka si z nami w Biaym Domu.
- W przeciwiestwie do swoich poprzedników prezydent Wallace prawie nigdy, nawet noc, nie zblia si do tamtego miejsca - owiadczy Laird takim tonem, jakby wygasza komentarz na temat pogody.
Gunn by zaskoczony.
- Nic z tego nie rozumiem.
- To bardzo proste, komandorze. yjemy w makiawelicznym wiecie. Przywódcy nieprzyjaznych nam krajów, wrogowie Stanów Zjednoczonych, jeli pan woli, armie wykwalifikowanych terrorystów lub zwyczajni szalecy marz o zniszczeniu Biaego Domu i zgadzeniu jego mieszkaców. Wielu ju tego próbowao. Wszyscy pamitamy samochód, który przebi bram, wariata, który strzela z broni automatycznej zza ogrodzenia w Pennsylvania Avenue, czy maniakalnego samobójc, który wyldowa samolotem na Poudniowym Trawniku. Kady wysportowany mczyzna majcy dobry zamach potrafi dorzuci z ulicy kamieniem do okien Owalnego Gabinetu. To smutne, ale Biay Dom stanowi zbyt atwy cel.
- To nie podlega kwestii - doda Sandecker. - Liczba przygotowywanych zamachów, udaremnionych przez nasze suby wywiadowcze, trzymana jest w cisej tajemnicy.
- Admira Sandecker ma cakowit racj. Zawodowcy, którzy planowali ataki na siedzib prezydenta zostali niejednokrotnie zatrzymani, zanim zdyli podj dziaania. Ich akcje zduszono w zarodku. - Laird dopi wódk i przed opuszczeniem mikrobusu umieci pusty kieliszek w maym zlewie. - Pierwsza Rodzina nie moe sypia ani jada w Biaym Domu. To zbyt niebezpieczne. Z wyjtkiem specjalnych okazji, jak dni otwarte dla zwiedzajcych, konferencje prasowe, spotkania z przybyymi do nas dygnitarzami i ze spoeczestwem, gdy prezydent pozuje do zdj w Róanym Ogrodzie, Pierwsza Rodzina rzadko bywa w domu.
Gunnowi trudno byo pogodzi si z t rewelacj.
- Chce pan powiedzie, e gowa pastwa urzduje gdzie poza Biaym Domem?
- Tak, dziewidziesit pi stóp nad nami.
- Od jak dawna trwa ta zasona dymna? - zapyta Sandecker.
- Od czasów administracji Clintona - odpar Laird.
Gunn w zamyleniu przyglda si stalowym drzwiom.
- Biorc pod uwag obecn sytuacj w kraju i za granic, to cakiem praktyczne rozwizanie - powiedzia w kocu. - Mona tylko zgadywa, gdzie w danej chwili jest…
- To haba - owiadczy oburzony Sandecker - eby cieszca si saw rezydencja naszych prezydentów zostaa zepchnita do roli pomieszcze recepcyjnych.
5
Sandecker i Gunn po wyjciu z windy podyli za Lairdem przez okrg sal recepcyjn, w której peni dyur agent Secret Service, i znaleli si w bibliotece. Na pókach ustawionych wzdu czterech cian i zapenionych od podogi, a po sufit miecio si ponad tysic ksiek. Gdy tylko zamkny si za nimi drzwi, Sandecker zauway prezydenta stojcego na rodku pokoju. Przyglda si admiraowi, ale wydawao si, e go nie poznaje. W bibliotece obecni byli jeszcze trzej inni mczyni. Sandecker zna tylko jednego z nich. Prezydent trzyma w lewej doni filiank kawy, podczas gdy Laird dokonywa prezentacji.
- Panie prezydencie, oto pan admira James Sandecker i pan komandor Rudi Gunn.
Prezydent sprawia wraenie starszego, ni by w rzeczywistoci. Nie przekroczy jeszcze szedziesitki, ale wyglda co najmniej na szedziesit pi lat. Jego przedwczenie posiwiae wosy, czerwone yki na twarzy, mae, wiecznie przekrwione oczka inspiroway karykaturzystów, czsto przedstawiajcych go jako czowieka naduywajcego alkoholu, podczas gdy naprawd rzadko wypija co wicej ni szklank piwa. Ten okazay mczyzna o okrgej twarzy, niskim czole i cienkich brwiach, by wytrawnym politykiem. Odkd obj urzd po swym chorym szefie, nie podj adnej decyzji dotyczcej stylu ycia czy te spraw pastwa, bez rozwaenia, jaki to miaoby wpyw na liczb gosów potrzebnych mu do ubiegania si o fotel prezydencki w najbliszych wyborach.
Dean Cooper Wallace z pewnoci nie zalicza si do grona ulubionych prezydentów Sandeckera. Nie byo tajemnic, e Wallace nie cierpia Waszyngtonu i nie wchodzi w adne, nawet najbardziej podane ukady towarzyskie. On i Kongres szli w jednym zaprzgu, jak lew i niedwied, które próbuj si nawzajem zje. Nie by intelektualist i sprawy zaatwia szybko, kierujc si wasn intuicj. Po objciu stanowiska swojego poprzednika, wybranego przez naród, szybko otoczy si pracownikami i doradcami podzielajcymi jego nieufno do zasiedziaej biurokracji i stale szukajcymi nowych sposobów zerwania z dotychczasow tradycj.
Prezydent wycign woln rk, wci trzymajc w drugiej filiank kawy.
- Ciesz si, e w kocu mog pana pozna, admirale Sandecker.
Sandecker bezwiednie zamruga oczami. Ucisk doni prezydenta by saby. Nie tego spodziewa si po polityku, który potrafi dawa wycisk innym przez okrgy rok.
- Panie prezydencie, mam nadziej, e to tylko jedno z wielu czekajcych nas jeszcze spotka.
- Na to wyglda, gdy prognozy dotyczce stanu zdrowia mojego poprzednika nie s pomylne. Lekarze nie daj mu wielkich szans na cakowite wyzdrowienie.
- Przykro mi to sysze. To zacny czowiek.
Wallace nie odpowiedzia. Lekko skin gow w kierunku Gunna, jakby przyjmujc do wiadomoci jego obecno. Laird dalej peni rol gospodarza. Uj admiraa pod rami i poprowadzi go ku trzem mczyznom stojcym przy kamiennym kominku, gdzie pon ogie pochodzcy z gazowego palnika.
- Komisarz Duncan Monroe, szef Urzdu Imigracyjnego i jego zastpca do spraw operacji terenowych, komisarz Peter Harper.
Monroe sprawia wraenie zdecydowanego i rozsdnego czowieka, natomiast Harper wyglda, jakby chcia si wtopi w póki z ksikami. Laird odwróci si w kierunku trzeciego mczyzny.
- Admira Dale Ferguson, dowódca Ochrony Wybrzea.
- Dale i ja jestemy starymi przyjaciómi - powiedzia Sandecker.
Okazay mczyzna o rumianej twarzy umiechn si szeroko i cisn rami Sandeckera.
- Ciesz si z tego spotkania, Jim.
- Jak tam Sally i dzieciaki? Nie widziaem ich od czasu naszego wspólnego rejsu do Indonezji.
- Sally wci chroni lasy, a chopcy czyszcz mój portfel. Ich pobyt w college'u sporo kosztuje.
Zniecierpliwiony t krótk towarzysk rozmow, prezydent zaprosi wszystkich do zajcia miejsc przy stole konferencyjnym i otworzy zebranie.
- Wybaczcie, panowie, e wycignem was z óek w t deszczow noc, ale Duncan zwróci mi uwag na nadcigajcy kryzys. Sprawa dotyczy nielegalnych imigrantów. Licz na was, panowie, e opracujecie sensowny program powstrzymania napywu cudzoziemców, a zwaszcza Chiczyków, którzy s masowo szmuglowani na nasze wybrzea.
Zaskoczony Sandecker uniós brwi.
- Panie prezydencie. Naturalnie rozumiem, jak rol ma tu do odegrania Urzd Imigracyjny i Ochrona Wybrzea, ale co nielegalni imigranci maj wspólnego z Narodow Agencj Bada Oceanicznych? Prowadzimy podwodne prace badawcze. ciganie przemycanych Chiczyków to chyba nie nasze zadanie.
- Bardzo przyda nam si kada pomoc - odrzek Duncan Monroe. - Z powodu ci budetowych, które dotkny Urzd Imigracyjny, jestemy niezwykle przecieni robot. Kongres wyasygnowa rodki na zwikszenie o szedziesit procent stanu osobowego patroli granicznych, ale nie przyzna nam funduszy na rozbudow wydziau dochodzeniowego. Mamy zaledwie tysic omiuset specjalnych agentów, którzy musz si upora z robot dochodzeniow w caych Stanach i za granic. FBI ma w samym tylko Nowym Jorku tysic stu agentów. Tu, w Waszyngtonie obszar zaledwie kilku przecznic patroluje tysic dwustu policjantów. Krótko mówic, nie dysponujemy nawet w przyblieniu wystarczajc liczb odpowiednich ludzi zdolnych powstrzyma ten zalew nielegalnie przybywajcych do nas cudzoziemców.
- Wyglda na to, e armi waszych patroli wspomaga zaledwie garstka detektywów - odezwa si Sandecker.
- Toczymy z góry przegran bitw z nielegalnymi wlewajcymi si do nas ca fal przez granic z Meksykiem. Wielu przybywa nawet z tak daleka, jak Chile czy Argentyna - cign Monroe. - Z równym powodzeniem mona by próbowa powstrzyma oceaniczny przypyw kuchennym durszlakiem. Szmuglowanie ludzi stao si interesem przynoszcym wielomiliardowe zyski. To cay przemys, który jest w stanie rywalizowa z przemytem broni i narkotyków. Przestpczego podziemia szmuglujcego ludzi nie powstrzymaj adne granice ani ideologie polityczne. Ten proceder stanie si gówn dziaalnoci przestpcz dwudziestego pierwszego wieku.
Harper pochyli gow.
- Co gorsza, przemyt cudzoziemców z Chiskiej Republiki Ludowej odbywa si na tak wielk skal, e przybra ju rozmiar epidemii. Ludzie trudnicy si nim maj bogosawiestwo i poparcie swego rzdu, próbujcego za wszelk cen zmniejszy ogromne przeludnienie. Program zakada pozbycie si z kraju dziesitek milionów ludzi i wysanie ich do wszystkich zaktków wiata, gównie do Japonii, USA, Kanady, Europy i Ameryki Poudniowej. Moe to zabrzmi dziwnie, ale przenikaj oni nawet na kontynent afrykaski, od Kapsztadu po Algier. Przemytnicze syndykaty zorganizoway skomplikowany labirynt dróg przerzutowych - cign Harper wyrczajc swojego szefa. - Transport ludzi odbywa si ldem, morzem i w powietrzu. W Europie Wschodniej, Ameryce rodkowej i Afryce istnieje ponad czterdzieci gównych rejonów przyjmujcych i wysyajcych dalej nielegalnych imigrantów.
- Szczególnie mocno ugodzio to w Rosjan - doda Monroe. - Oni traktuj masow, nie kontrolowan migracj ludnoci chiskiej jako zagroenie swojego bezpieczestwa pastwowego, gdy cudzoziemcy zajmuj Mongoli i Syberi. Zarzd wywiadu rosyjskiego Ministerstwa Obrony ostrzega przywódców pastwa, e Rosja stoi w obliczu utraty dalekowschodnich terytoriów, poniewa masowy napyw Chiczyków doprowadzi do tego, e stanowi oni wiksz cze populacji tamtego regionu.
- Mongolia to ju przegrana sprawa - stwierdzi prezydent. - Nastpna bdzie Syberia. Wadza nad tamtym obszarem wymyka si Rosjanom z rk.
Jakby nadesza jego kolej na wygoszenie kwestii na scenie, znów odezwa si Harper.
- Zanim Rosja utraci swoje porty nad Pacyfikiem i bogate zoa zota, ropy i gazu, które odgrywaj decydujc rol w procesie jej wczania si do rozwijajcego si dynamicznie systemu ekonomicznego regionu Azji i Pacyfiku, rosyjski prezydent i parlament mog uczyni desperacki krok i wypowiedzie Chinom wojn. Taka sytuacja byaby dla Stanów Zjednoczonych niezwykle kopotliwa. Nie wiedzielibymy, po czyjej stronie mamy si opowiedzie.
- Moe równie nastpi inny kataklizm - powiedzia prezydent. - Stopniowe przejmowanie wschodnich terenów Rosji przez cudzoziemców to tylko czubek góry lodowej. Chiczycy myl przyszociowo. Oprócz zuboaych wieniaków, adowanych na statki, ich kraj opuszcza równie znaczna liczba ludzi zamonych. Wielu ma moliwoci finansowe pozwalajce na zakup posiadoci i prowadzenie interesów w kadym miejscu, w którym si osiedl. Z czasem moe to doprowadzi do cakowitej zmiany istniejcych ukadów politycznych i ekonomicznych, jeli przybysze zdobd odpowiednie wpywy, a zwaszcza, gdy pozostan lojalni w stosunku do swojej ojczyzny.
- Jeli napyw Chiczyków nie zostanie powstrzymany - odezwa si Laird - trudno przewidzie rozmiary wstrzsu, jaki przeyje wiat w najbliszym stuleciu.
- W moich uszach brzmi to tak, panowie, jak bycie zarzucali Chiskiej Republice Ludowej przygotowywanie jakiego makiawelicznego planu zawadnicia caym wiatem - powiedzia Sandecker.
Monroe przytakn skinieniem gowy.
- Tkwi w tym po uszy. Przyrost naturalny w Chinach siga dwudziestu jeden milionów ludzi rocznie. Ich populacja, jeden i dwie dziesite miliarda istnie ludzkich, stanowi dwadziecia dwa procent ludnoci wiata. Tymczasem powierzchnia ich kraju to tylko siedem procent obszaru kuli ziemskiej. Panujcy tam gód to stwierdzony fakt. Prawo pozwalajce maestwom na posiadanie tylko jednego dziecka, by ograniczy przyrost naturalny, pozostaje na papierze. Biedacy podz dzieci mimo grocej im kary wizienia. Przywódcy chiscy widz w nielegalnej imigracji swoich ziomków prosty i tani sposób na rozwizanie problemu przeludnienia. Wspieranie przemytniczych syndykatów szmuglujcych ludzi przynosi im podwójn korzy. Zyski s niemal równe tym, które mona czerpa z handlu narkotykami, i zmniejsza si obcienie dla ich gospodarki.
Gunn spojrza ponad stoem na komisarzy Urzdu Imigracyjnego i odezwa si po raz pierwszy.
- Zawsze miaem wraenie, e przemytem zajmuj si zorganizowane gangi.
Monroe skin gow w kierunku Harpera.
- Najlepiej wyjani to Pete. On jest naszym ekspertem od zorganizowanej przestpczoci z udziaem Azjatów i specjalist od midzynarodowych grup przestpczych.
- Jeli chodzi o przemyt, s dwie strony medalu - wyjani Harper. - Z jednej strony mamy do czynienia z powizanymi ze sob grupami przestpczymi zajmujcymi si równie handlem narkotykami, wymuszeniami, prostytucj i kradzie samochodów na skal midzynarodow. Na te grupy przypada prawie trzydzieci procent cudzoziemców przemycanych do Europy i na zachodni pókul. Z drugiej strony, uczestniczce w procederze firmy ukrywaj sw dziaalno za fasad legalnych interesów, majc cich zgod i wsparcie swoich rzdów. To one przerzucaj przez granice caego wiata siedemdziesit procent cudzoziemców. Chocia wielu nielegalnych chiskich imigrantów przybywa do obcych krajów drog powietrzn, to jednak przewaajca ich liczba przewoona jest statkami. Podró samolotem wymaga posiadania paszportu i wrczenia pokanej apówki. Przemycanie cudzoziemców drog morsk jest o wiele bardziej rozpowszechnione ze wzgldu na nisze koszty, moliwo zabrania na statek znacznie wikszej liczby osób, uproszczon logistyk i wysze zyski. Sowem, przedsiwzicie jest duo bardziej opacalne.
Admira Ferguson odchrzkn i wczy si do rozmowy.
- Kiedy jeszcze dzisiejsza powód miaa rozmiar cienkiej struki, do transportu nielegalnych imigrantów uywano starych, zdezelowanych frachtowców. W pobliu ldu wsadzano ludzi do przeciekajcych odzi, lub na tratwy i wysyano na brzeg. Wielu dawano tylko kamizelki ratunkowe i wyrzucano za burt. Setki nieszczników utony, zanim zdoay dotrze do ldu. Dzi przemytnicy korzystaj z bardziej wyrafinowanych sposobów. Ukrywaj nielegalnych pasaerów w czeluciach handlowych statków i coraz czciej wpywaj bezczelnie do portu, po czym umoliwiaj nielegalnym wyjcie na ld z ominiciem urzdników imigracyjnych.
- Co dzieje si z tymi ludmi, kiedy dotr do kraju przeznaczenia? - zapyta Gunn.
- Przejmuj ich miejscowe azjatyckie gangi - odrzek Harper. - Ci szczliwcy, którzy maj pienidze lub krewnych mieszkajcych ju w Stanach Zjednoczonych, s wypuszczani i kierowani bezporednio do swoich spoecznoci. Wikszoci nie sta jednak na zapacenie za podró. W konsekwencji musz pozosta w ukryciu, zazwyczaj w stojcych na uboczu magazynach. S tam przetrzymywani w zamkniciu przez cae tygodnie lub nawet miesice. Posuszestwo wymusza si, groc im, e w razie próby ucieczki zostan wydani w rce wadz amerykaskich i spdz pó ycia w wizieniu, gdy dostali si do tego kraju nielegalnie. Gangi czsto posuwaj si do tortur, bicia i gwatów, eby wymóc na swych ofiarach podpisanie zobowizania, e bd suy przestpczym organizacjom do koca ycia. W ten sposób nielegalni imigranci zaczynaj trudni si handlem narkotykami, prostytucj, harowa w nielegalnych zakadach niewolniczej pracy lub wykonywa inne usugi na rzecz przestpczych syndykatów. Ci, którzy maj dobr kondycj fizyczn, zazwyczaj modsi wiekiem musz si zobowiza do spacenia dugu, czyli pokry koszty swojej nielegalnej podróy wraz z wysokimi odsetkami. Potem znajduje si dla nich prac w pralniach, restauracjach lub fabryczkach. Pracuj po czternacie godzin dziennie przez siedem dni w tygodniu. Spacenie dugu zajmuje im od szeciu do omiu lat.
- Po uzyskaniu faszywych dokumentów wielu z nich staje si z czasem obywatelami amerykaskimi - doda Monroe. - Dopóki w Stanach Zjednoczonych istnie bdzie zapotrzebowanie na tani si robocz, wykorzystaj to z powodzeniem ludzie szmuglujcy nielegalnych imigrantów, których napyw ju teraz mona porówna do epidemii.
- Musz istnie jakie sposoby na zahamowanie tej powodzi - powiedzia Sandecker, czstujc si filiank kawy ze srebrnego dzbanka stojcego na stoliku na kókach, tu obok niego.
- Czy co poza midzynarodow blokad wokó Chin moe ich powstrzyma? - zapyta Gunn.
- Odpowied jest prosta - odrzek Laird. - W wietle przepisów midzynarodowych nie moemy nic zrobi. Mamy zwizane rce. Jedyna rzecz, jak moe uczyni kady kraj, w tym i Stany Zjednoczone, to uznanie tego zjawiska za zagroenie bezpieczestwa midzynarodowego i podjcie wszelkich niezbdnych kroków dla zapewnienia ochrony wasnych granic.
- Czyli powinnimy zada od naszych wojsk ldowych i piechoty morskiej obrony naszych brzegów i odparcia najedców - zasugerowa kwanym tonem Sandecker.
Prezydent przeszy go wzrokiem.
- Pan, zdaje si, nie rozumie, o co chodzi, admirale. Stoimy w obliczu pokojowej inwazji. Nie mog tak po prostu wyda rozkazu strzelania do nie uzbrojonych mczyzn, kobiet i dzieci.
Sandecker nie ustpowa.
- A co pana powstrzymuje, panie prezydencie, przed zarzdzeniem szeroko zakrojonej operacji poczonych si wojskowych, majcej na celu skuteczne uszczelnienie naszych granic? Przy okazji udaoby si panu zapewne zahamowa napyw nielegalnie przemycanych narkotyków.
Prezydent wzruszy ramionami.
- Myleli ju o tym mdrzejsi ode mnie.
- Powstrzymywanie napywu nielegalnych imigrantów to nie zadanie dla Pentagonu - powiedzia z naciskiem Laird.
- By moe byem le poinformowany, ale zawsze wydawao mi si, e nasze siy zbrojne powoane s do tego, by broni Stanów Zjednoczonych i zapewni im bezpieczestwo. Czy to pokojowa inwazja, czy nie, uwaam j za zagroenie dla naszej suwerennoci. Nie widz powodu, dla którego armia ldowa i marines nie miayby pomóc cierpicym na brak ludzi patrolom pana Monroego, Marynarka Wojenna nie miaaby wesprze przecionej Ochrony Wybrzea admiraa Fergusona, a Siy Powietrzne nie mogyby wykonywa lotów rozpoznawczych.
- Decyduj o tym wzgldy polityczne, nie ja - odpar prezydent. W jego gosie pobrzmiewa surowy ton.
- Jak na przykad to, e Chiny kupuj od nas co roku wyroby przemysowe i produkty rolne wartoci miliardów dolarów i nie moemy im odpaci, wprowadzajc surowe ograniczenia importowe na ich towary?
- Skoro ju o tym mowa, admirale - wtrci z emfaz Laird - to piesz pana poinformowa, e Chiczycy zajli miejsce Japoczyków jako najwikszy nabywca obligacji Ministerstwa Skarbu Stanów Zjednoczonych. Nie ley w naszym interesie, utrudnianie im ycia.
Gunn zauway, e jego szef poczerwienia z gniewu w przeciwiestwie do prezydenta, którego twarz poblada. Ostronie wczy si do rozmowy.
- Jestem pewien, e pan admira Sandecker rozumie, jakie ma pan problemy, panie prezydencie, ale nadal nie wiemy, w jaki sposób moglibymy pomóc.
- Z przyjemnoci to panom wyjani. Pozwolisz, Jim? - zwróci si do swego starego przyjaciela Ferguson.
- Bardzo prosz - odrzek rozdranionym tonem Sandecker.
- Nie jest tajemnic, e Ochrona Wybrzea wszystkiemu nie podoa. W ostatnim roku zatrzymalimy trzydzieci dwa statki i przechwycilimy ponad cztery tysice nielegalnych chiskich imigrantów u wybrzey Hawajów oraz na naszym wschodnim i zachodnim wybrzeu. Narodowa Agencja Bada Oceanicznych dysponuje ma flot statków badawczych…
- Do - przerwa mu Sandecker. - Nie ma mowy, ebym pozwoli wykorzystywa moje statki i moich ludzi do zatrzymywania i przeszukiwania jednostek pywajcych, podejrzanych o przewoenie nielegalnych imigrantów.
- Nikt nie ma najmniejszego zamiaru uzbraja twoich morskich biologów - zapewni go Ferguson i niezraony cign dalej. - To, czego potrzebujemy od NABO, to informacji na temat moliwych miejsc ldowania cudzoziemców, uksztatowania dna i warunków geologicznych wzdu naszych brzegów, zatok i uj rzek, które mogliby wykorzysta przemytnicy. Powierz t robot najlepszym ludziom, Jim. Chcielibymy wiedzie, gdzie oni wyadowywaliby swój ywy towar, gdyby sami byli przemytnikami.
- Ponadto - doda Monroe - paskie jednostki pywajce i pascy naukowcy mogliby nam dostarcza informacji o charakterze wywiadowczym. Pomalowane na turkusowy kolor statki NABO s znane na caym wiecie i uwaane za laboratoria badawcze. Kady z nich mógby podpyn na odlego stu jardów do statku podejrzanego o przewoenie nielegalnych imigrantów bez wzbudzania niepokoju przemytników. Pascy ludzie zdobyliby potrzebne informacje i dalej kontynuowali swoje badania.
- Musi pan zrozumie - odezwa si prezydent - e nie prosz pana o zaniechanie paskich bada. Ale jestem zmuszony wyda panu rozkaz udzielenia wszelkiej moliwej pomocy panu Monroe i admiraowi Fergusonowi przy powstrzymywaniu masowego napywu nielegalnych imigrantów z Chin do Stanów Zjednoczonych.
- Szczególnie zaley nam na tym, eby pascy ludzie zbadali dwie sprawy - powiedzia Harper.
- Sucham - mrukn Sandecker, po raz pierwszy okazujc cie zainteresowania.
- Czy co panu mówi nazwisko Tsin Shang? - zapyta Harper.
- Owszem - odrzek Sandecker. - To potentat okrtowy z Hongkongu, waciciel caego imperium, nazwanego Spók Morsk Tsin Shang. Ma flot liczc ponad sto statków handlowych, pasaerskich i tankowców. Kiedy mia do nas osobist prob. Za porednictwem pewnego chiskiego historyka zwróci si o udostpnienie mu danych na temat wraku statku, którego odnalezieniem by zainteresowany.
- Mówi si, e jeli co pywa, musi nalee do Shanga. Ma ju swoje urzdzenia portowe i magazyny w niemal kadym wikszym miecie portowym wiata. Jego obrotno i spryt s powszechnie znane.
- Czy Shang to ten chiski waniak, który zbudowa port w Luizjanie? - zapyta Gunn.
- Ten sam - odrzek Ferguson. - Nad Zatok Atchafalaya, w pobliu Morgan City. Wokó s tylko bagna i rozlewiska. Kady ekspert, którego pytalimy, odpowiada to samo. Wydawanie setek milionów dolarów na budow portu w miejscu oddalonym od najbliszego wikszego miasta o osiemdziesit mil i pozbawionym dróg dojazdowych to wyrzucanie pienidzy w boto.
- Czy ten port ma jak nazw? - spyta Gunn.
- Sungari.
- Shang musia mie cholernie wany powód, eby topi w bagnie cikie miliony - powiedzia Sandecker.
- Bez wzgldu na to, czym si kierowa, musimy si tego dowiedzie - stwierdzi Monroe. - To wanie jedna z tych dwóch rzeczy, przy których NABO moe nam pomóc.
- Chce pan, eby nasz statek badawczy powszy wokó nowo zbudowanego portu Shanga - domyli si Gunn.
Ferguson skin gow.
- Zgad pan, komandorze. W Sungari musi by co, czego nie wida goym okiem. I to co zapewne kryje si pod wod.
Prezydent spojrza wymownie na Sandeckera i umiechn si ledwo dostrzegalnie.
- Poza NABO, adna inna agencja rzdowa nie posiada takiej wiedzy i techniki, by móc przeprowadzi podwodne dochodzenie.
Sandecker nie odwróci wzroku.
- Nie wyjani mi pan jeszcze, co Shang ma wspólnego z przemytem cudzoziemców.
- Zgodnie z tym, co podaj nasze róda wywiadowcze, Shang jest odpowiedzialny za przemyt pidziesiciu procent wszystkich Chiczyków przerzucanych na zachodni pókul, i liczba ta szybko ronie.
- Zatem jeli powstrzyma si Shanga, utnie si eb mii.
Prezydent krótko skin gow.
- Taka jest nasza teoria.
- Wspominalicie, panowie, o dwóch sprawach, którymi mielibymy si zaj - przypomnia Sandecker.
Ferguson uniós do dajc znak, e to wyjani.
- Druga sprawa to statek. Nastpny pomys Shanga. Jego sensu nie moemy poj. Zakupi stary transatlantyk SS. „Stany Zjednoczone”.
- „Stany Zjednoczone” to liniowiec, który zakoczy sub i zosta zakotwiczony w Norfolk, w Wirginii trzydzieci lat temu - powiedzia Gunn.
Monroe przeczco pokrci gow.
- Dziesi lat temu zosta sprzedany tureckiemu milionerowi. Nabywca zapowiedzia, e ma zamiar go odnowi i przerobi na pywajcy uniwersytet.
- Niezbyt mdry pomys - stwierdzi Sandecker. - eby nie wiem jak go odrestaurowa, jest zbyt duy i zbyt kosztowny w eksploatacji w porównaniu z dzisiejszymi standardami.
- To byo oszustwo. - Monroe po raz pierwszy umiechn si szeroko. - Bogatym Turkiem okaza si nasz przyjaciel Tsin Shang. „Stany Zjednoczone” odholowano z Norfolk a na Morze ródziemne, a po miniciu Stambuu skierowano na Morze Czarne i do Sewastopola. Chiczycy nie maj suchego doku mogcego pomieci tak wielki statek. Shang zleci wic Rosjanom przerobienie starego liniowca na nowoczesny statek pasaerski.
- To nie ma sensu. Za tak robot zedr z niego ostatni koszul. Musi o tym wiedzie.
- To ma gboki sens, jeli Shang zamierza uywa„Stany Zjednoczone” jako przykrywki do przemytu nielegalnych imigrantów - odpar Ferguson. - CIA uwaa ponadto, e Shanga finansuje rzd Chiskiej Republiki Ludowej. Chiczycy maj niewielk flot wojenn. Gdyby kiedy naprawd chcieli zaj Tajwan, potrzebowaliby duego transportowca. „Stany Zjednoczone” moe zabra na pokad ca dywizj wraz ze sprztem i cikim uzbrojeniem.
- W peni zdaj sobie spraw z tego, e sytuacja jest grona i wymaga podjcia nadzwyczajnych kroków… - Sandecker urwa i przez chwil masowa palcami skronie. Potem owiadczy. - Narodowa Agencja Bada Oceanicznych jest na wasze rozkazy, panowie. Zrobimy, co tylko bdziemy mogli.
Prezydent skin gow z tak min, jakby tego wanie oczekiwa.
- Dzikuj panu, admirale. Jestem pewien, e pan Monroe i admira Ferguson s panu równie wdziczni jak ja.
Gunn ju myla o czekajcych NABO zadaniach.
- Byoby dobrze, gdybycie zdoali umieci waszych agentów wewntrz organizacji Shanga, panowie - powiedzia spogldajc na Monroego i Harpera. - Mogliby dostarczy cennych informacji, które uatwiyby nam zadanie.
Monroe bezradnie rozoy rce.
- Organizacja Shanga jest wyjtkowo szczelna. Ma doskona sub bezpieczestwa. Wynaj grup najlepszych specjalistów sporód byych agentów KGB. Nawet CIA nie udao si przenikn do wewntrz. Ludzie Shanga dysponuj najlepszym na wiecie skomputeryzowanym systemem identyfikacji i kontroli personelu. Nawet w krgu najbliszych wspópracowników Shanga nie ma czowieka, który by nie znajdowa si pod sta obserwacj.
- Do dnia dzisiejszego - doda Harper - stracilimy ju dwóch agentów specjalnych usiujcych spenetrowa organizacj Shanga. Poza jedn tajn misj naszej agentki, która udajc nielegaln imigrantk, zapacia za podró i dostaa si na pokad jednego ze statków Shanga, wszystkie inne zakoczyy si fiaskiem. Nikt nie lubi przyznawa si do poraki, ale takie s fakty.
- Macie po tamtej stronie kobiet? - zapyta Sandecker.
- Tak. Pochodzi z bogatej chiskiej rodziny. Jest jedn z najlepszych w swoim fachu.
- Orientujecie si, gdzie przemytnicy mog wysadzi j na brzeg? - zapyta Gunn.
Harper zaprzeczy ruchem gowy.
- Nie mamy z ni kontaktu. Mog wysadzi j wszdzie, razem z reszt nielegalnych. Od San Francisco, a po Anchorage. Trudno przewidzie, gdzie.
- Skd wiecie, e nie wpada w rce suby bezpieczestwa Shanga, tak jak wasi poprzedni agenci?
Harper przez chwil wpatrywa si w przestrze.
- Nie wiemy - przyzna w kocu. - Moemy tylko czeka i mie nadziej, e si odezwie i nawie kontakt z jednym z naszych biur okrgowych na Zachodnim Wybrzeu.
- A jeli si nie odezwie?
Harper spuci wzrok i utkwi spojrzenie w gadkiej powierzchni stou, jakby tam chcia znale odpowied.
- Wtedy wyl do jej rodziców list z kondolencjami i wyznacz kogo, kto pójdzie w jej lady - powiedzia.
Spotkanie zakoczyo si o czwartej rano. Sandecker i Gunn zostali wyprowadzeni z tajnej kwatery prezydenta i wrócili tunelem do Biaego Domu. Kiedy jechali limuzyn, która miaa odstawi ich do domów, obaj pogreni byli w niewesoych mylach. W kocu Sandecker przerwa ponure milczenie.
- Musiao ich mocno przycisn, skoro poprosili nas o pomoc.
- Gdybym by w skórze prezydenta, pewnie wezwabym na pomoc Korpus Marines, nowojorsk gied, harcerzy i diabli jeszcze wiedz kogo - odrzek Gunn.
- To farsa - parskn Sandecker. - Moje róda w Biaym Domu twierdz, e prezydent i Tsin Shang to para starych kumpli jeszcze z czasów, kiedy Wallace by gubernatorem Oklahomy.
Gunn spojrza na admiraa.
- Ale prezydent mówi…
- Wiem, co mówi - przerwa mu Sandecker. - Ale to, co mówi, i to, co naprawd myli, to dwie róne sprawy. Oczywicie chce powstrzyma napyw nielegalnych imigrantów, ale nie podejmie adnych kroków, które mogyby rozdrani Pekin. Tsin Shanga mona nazwa szefem kampanii wyborczej prezydenta Wallace'a w Azji. Fundusz tej kampanii zasilaj miliony dolarów od chiskiego rzdu, pynce przez Hongkong i Spók Morsk Tsin Shang. To korupcja na najwyszym szczeblu. Dlatego Wallace nie chce sysze o otwartej konfrontacji. Jego administracj opanowali ludzie dziaajcy na rzecz Chin. Ten czowiek si sprzeda i dziaa na szkod narodu amerykaskiego.
- Wic czego si spodziewa, kac nam si dobra Tsin Shangowi do tyka? Co zyska, jeli go przyskrzynimy?
- To si nam nigdy nie uda - odrzek kwano Sandecker. - Tsin Shang nie zostanie o nic oskarony ani tym bardziej skazany za dziaalno przestpcz. W kadym razie, na pewno nie w Stanach Zjednoczonych.
- Rozumiem wic, e ma pan zamiar prowadzi wasne ledztwo, bez wzgldu na konsekwencje - domyli si Gunn.
Sandecker skin gow.
- Mamy jaki statek badawczy na wodach Zatoki Meksykaskiej?
- ”Wilka Morskiego”. Jego zaoga prowadzi badania zamierajcych raf koralowych w pobliu Jukatanu.
- Ten statek suy NABO od dawna - powiedzia Sandecker.
- Jest najstarszy w naszej flocie - przyzna Gunn. - To jego ostatni rejs. Kiedy wróci do Norfolk, mamy go przekaza w darze Wydziaowi Oceanografii Uniwersytetu Lampack.
- Uniwersytet bdzie musia jeszcze troch zaczeka. Stary statek badawczy z zaog zoon z biologów to doskonaa przykrywka. Wykorzystamy go do zbadania portu Shanga.
- Komu zamierza pan powierzy kierowanie t akcj?
Sandecker odwróci si do Gunna.
- Naszemu dyrektorowi projektów specjalnych, rzecz jasna. A pan myla, e komu?
Gunn zawaha si.
- Czy… nie wymagamy od Dirka zbyt wiele?
- A zna pan kogo lepszego? Nie, ale w czasie realizowania ostatniego projektu dosta porzdnie w ko. Kiedy widziaem go kilka dni temu, wyglda jak mier. Potrzebuje jeszcze troch czasu, eby doj do siebie.
- Pitt to typ, który szybko odzyskuje form - odpar Sandecker z przekonaniem. - Nowe wyzwanie jest tym czego mu teraz najbardziej potrzeba. Niech pan go znajdzie i kae mu si ze mn natychmiast skontaktowa.
- Nie wiem, gdzie mam go szuka - powiedzia bezradnie Gunn. - Po tym, jak da mu pan miesic urlopu, znikn, nie mówic nikomu, dokd si wybiera.
- Jest w stanie Waszyngton nad Jeziorem Orion i znów zabawia si po staremu.
Gunn spojrza podejrzliwie na admiraa.
- Skd pan to wie?
- Hiram Yaeger wysa mu ca ciarówk podwodnego sprztu - odrzek Sandecker z lisim umieszkiem. - Myla, e uda mu si zaatwi to po cichu. Ale ciany maj uszy.
- Niewiele rzeczy w NABO da si przed panem ukry.
- Jedyna tajemnica, której do tej pory nie udao mi si wyjani to ta, w jaki sposób Al Giordino podbiera moje drogie nikaraguaskie cygara, skoro nigdy mi adnego nie brakuje.
- A nie przyszo panu do gowy, e moe po prostu palicie ten sam gatunek?
- To wykluczone - parskn Sandecker. - Moje cygara zwija dla mnie specjalnie zaprzyjaniona ze mn rodzina z Managui. To niemoliwe, eby Giordino j zna i korzysta z tego samego róda. A przy okazji, gdzie on waciwie jest?
- Wyleguje si na hawajskiej play - odrzek Gunn. - Uzna, e to dobry pomys zrobi sobie wakacje, zanim Dirk znów bdzie w siodle.
- Tamci dwaj s jak para zodziei. Rozumiej si bez sów. Rzadko si zdarza, eby nie rozrabiali razem.
- Chce pan, ebym zapozna Ala z sytuacj i wysa go nad Jezioro Orion po Dirka?
Sandecker skin gow.
- To niezy pomys. Niech go sprowadzi do Waszyngtonu. Pitt posucha Giordino. Pan przyda si tam równie jako wsparcie. Znajc Dirka, jeli ja do niego zadzwoni i ka mu wróci do pracy, odoy suchawk.
- Ma pan cakowit racj, panie admirale - powiedzia Gunn z umiechem. - Gdyby pan zadzwoni, zrobiby dokadnie tak, jak pan mówi.
6
Wszystkie myli Julii Lee koncentroway si wokó przegranej. Dziewczyna bya pogrona w gbokiej depresji. Zdawaa sobie spraw z tego, e spartaczya swoj misj. Robia i mówia nie to, co powinna. Czua pustk i rozpacz. Tyle si dowiedziaa o sposobach dziaania przemytników i wszystko na nic. Niezwykle istotne informacje nigdy nie zostan przekazane Urzdowi Imigracyjnemu, przestpcy nie zostan zatrzymani.
Bolay j rany zadane z sadystycznym okruciestwem. Bya chora i poniona. Bya równie miertelnie zmczona i godna. aowaa, e wzia w niej gór zwyka pewno siebie, e nie udawaa potulnej, ujarzmionej kobiety. Dlatego przegraa. Moga wykorzysta umiejtnoci, które posiadaa dziki treningowi, jaki przesza jako agentka specjalna, i bez trudu uciec oprawcom, gdyby zyskaa na czasie. Moga to zrobi, zanim zostaa w brutalny sposób pokonana. Teraz byo ju za póno. Julia nie bya ju zdolna do fizycznego wysiku. Ledwo moga utrzyma si na nogach, zanim stracia równowag, zakrcio si jej w gowie i osuna si na kolana.
Powicaa si cakowicie swej pracy i dlatego miaa niewielu bliskich przyjació. Mczyni pojawiali si w jej yciu i znikali. Byli zaledwie znajomymi. Ze smutkiem pomylaa, e nigdy ju nie zobaczy rodziców. Ale, o dziwo, nie odczuwaa strachu, nie bya wstrznita. I tak nie moga ju niczego zmieni. Musiao nastpi to, co miao si sta.
Przez stalowy pokad poczua, e maszyny zamary. Statek pocz koysa si na falach. W chwil póniej zagrzechota acuch kotwicy. „Bkitna Gwiazda”, by unikn spotkania ze stróami prawa, zarzucia kotwic tu przy granicy wód terytorialnych Stanów Zjednoczonych.
Podczas przesuchania zabrano Julii zegarek, moga si wic tylko domyla, e jest rodek nocy. Rozejrzaa si dokoa siebie. Oprócz niej w adowni znajdowao si okoo czterdziestu innych aosnych postaci wtrconych tu po przesuchaniach. Stoczeni razem ludzie zaczli trajkota w podnieceniu sdzc, e wreszcie dotarli do Ameryki, gdzie czeka ich nowe ycie. Zapewne uwaali, e za chwil zejd na ld. Julii mogo by si wydawa podobnie, gdyby nie znaa strasznej prawdy. Wiedziaa, e los zgotuje im okrutn niespodziank. Wkrótce miay si rozwia ich marzenia o szczciu. Zostali oszukani. Grup t stanowili ludzie zamoni i inteligentni. I mimo e zostali ju ograbieni i wykorzystani przez przemytników, wci mieli nadziej.
Julia bya pewna, e ich najblisza przyszo bdzie przeraajca. Spojrzaa ze wspóczuciem na dwie rodziny z maymi dziemi. Modlia si w duchu, by udao im si uciec z rk szmuglerów i wymkn czekajcym na brzegu gangom.
Przemytnicza zaoga potrzebowaa dwóch godzin, by przerzuci nielegalnych chiskich imigrantów na pokady trawlerów nalecych do floty rybackiej, której wacicielem bya Spóka Morska Tsin Shanga. Zaogi trawlerów skaday si z Chiczyków, którzy mieli obywatelstwo amerykaskie i kiedy nie zajmowali si transportem nielegalnych imigrantów ze statku-matki do punktów przerzutowych, ulokowanych w maych portach i zatoczkach wzdu wybrzea na Pówyspie Olimpijskim, trudnili si legalnym poowem ryb. Po dostarczeniu ich na ld, nielegalni przybysze rozwoeni byli do miejsc przeznaczenia czekajcymi na nich autobusami i ciarówkami.
Julia jako ostatnia opucia adowni, brutalnie wycignita na pokad przez jednego z nadzorców. Ledwo moga chodzi, wic mczyzna wlók j waciwie za sob. Ki Wong sta przy trapie, który zosta przerzucony ze statku na pokad dziwnie wygldajcej czarnej odzi koyszcej si na falach. Uniós do i zatrzyma nadzorc.
- Jedno sowo, Ling Tai - zwróci si chodnym tonem do Julii. - Miaa wystarczajco duo czasu, by przemyle moj propozycj. Moe zmienia zdanie?
- Zaómy, e zostan twoj niewolnic… - wymamrotaa przez opuchnite wargi. - I co dalej?
Na jego twarzy pojawi si umiech szakala.
- Nic. Nie oczekuj, e zostaniesz niewolnic. Miaa tak okazj, ale ona dawno przepada.
- Wic czego ode mnie chcesz?
- Wspópracy. Chciabym si od ciebie dowiedzie, kto dziaa razem z tob na pokadzie „Bkitnej Gwiazdy”.
- Nie rozumiem, o czym mówisz… - wyszeptaa pogardliwie.
Spojrza na ni z rozbawieniem i wzruszy ramionami. Wycign z kieszeni marynarki kartk papieru i podsun j Julii pod nos.
- Przeczytaj to, a przekonasz si, e nie myliem si co do ciebie.
- Sam sobie przeczytaj - odpara, zdobywajc si na ostatni odruch sprzeciwu.
Odwróci si tak, by na kartk padao wiato pokadowej lampy i zmruy oczy.
- „Odciski palców i rysopis, które przesae drog satelitarn zostay poddane analizie i umoliwiy dokonanie identyfikacji. Kobieta podajca si za Ling Tai jest agentk Urzdu Imigracyjnego. Jej prawdziwe nazwisko brzmi Julia Marie Lee. Wskazane jest szybkie zaatwienie tej sprawy”. Jeli w sercu Julii tlia si jeszcze jaka iskierka nadziei, to teraz zgasa gwatownie. Musieli zdj jej odciski palców, gdy bya nieprzytomna. Ale w jaki sposób bandzie chiskich przemytników udao si j zidentyfikowa w cigu zaledwie kilku godzin? Chyba przy pomocy FBI w Waszyngtonie! Ta organizacja musiaa by o wiele bardziej rozbudowana i mie lepsze powizania, ni jej i ludziom prowadzcym dochodzenie z ramienia Urzdu Imigracyjnego si zdawao. Ale nie zamierzaa da Wongowi ani odrobiny satysfakcji.
- Jestem Ling Tai. Nic wicej nie mam do powiedzenia.
- A zatem rozmowa skoczona. - Wong wskaza gestem czarn ód czekajc obok statku. - egnaj, panno Lee.
Kiedy nadzorca uj Juli pod rami i pocign j trapem w dó, obejrzaa si za siebie. Wong wci sta na pokadzie rzekomo wycieczkowego statku. Sukinsyn umiecha si do niej! Spojrzaa na niego z nienawici.
- Masz przed sob krótkie ycie, Ki Wong - wykrztusia wciekle. - Umrzesz prdzej, ni ci si wydaje.
Patrzy na ni bardziej z rozbawieniem ni wrogoci. - Mylisz si, panno Lee. Ty umrzesz pierwsza.
7
Wci wstrznity odkryciem, którego dokona SPR, Pitt spdzi ostatni godzin dzielc go od zapadnicia zmierzchu, obserwujc przez teleskop posiado Tsin Shanga. Pokojówka, obchodzca domki gocinne, i dwaj golfici, wdrujcy za pikami po caym terenie, wci byli jedynymi ywymi istotami w polu widzenia. Bardzo dziwne… - pomyla Pitt. Na teren posiadoci nie wjeday ani z niego nie wyjeday adne samochody, nawet wozy dostawcze. Ochroniarze te si wicej nie pokazali. Pitt nie móg uwierzy w to, e tkwi zamknici w swych maych, pozbawionych okien domkach dzie i noc, bez odpoczynku.
Nie zawiadomi nikogo z NABO o swoim przeraajcym odkryciu, nie skontaktowa si równie z miejscowymi stróami prawa. Mia zamiar samodzielnie wyjani tajemnic cia spoczywajcych warstwami na dnie jeziora. Wydawao si oczywiste, e to ofiary masowych morderstw popenianych przez Tsin Shanga. Podwodne gbiny miay ukry je na zawsze. Ale Pitt musia dowiedzie si czego wicej, zanim postawi na nogi waciwych ludzi.
Zadowolony z tego, e nic si nie dzieje, odoy na bok teleskop i zawióz do hangaru na przystani drugi wielki karton przysany mu przez Yaegera. Pudo byo tak cikie, e musia uy do jego transportu maego, rcznego wózka. Rozci wieko i wydoby na wierzch przenony, elektryczny kompresor, którego przewód zasilajcy wczy do gniazdka. Potem za pomoc dwukanaowego rozgaziacza zaopatrzonego w zawór powietrzny poczy kompresor z dwiema butlami tlenowymi o pojemnoci osiemdziesiciu stóp szeciennych. Kompresor nie by goniejszy od samochodowego silnika pracujcego na wolnych obrotach.
Pitt wróci do domku i odda si lenistwu, obserwujc soce zachodzce za niewielkim pasmem gór pomidzy Jeziorem Orion a morzem. Kiedy zapad zmrok, Pitt zjad lekk kolacj i zaj si ogldaniem telewizji satelitarnej. O dziesitej by gotów do udania si na spoczynek i pogasi wiata. Majc nadziej, e podgldajce go w domku kamery nie pracuj w podczerwieni, rozebra si do naga, wymkn na zewntrz, zanurzy w wodzie i, wstrzymujc oddech, dopyn do hangaru na przystani.
Woda bya lodowato zimna, ale nawet nie zwróci na to uwagi. Wytar ciao rcznikiem, a potem wcign na siebie jednoczciow bielizn firmy Shellpro wykonan z nylonu i poliestru. Kompresor wyczy si samoczynnie, gdy butle byy pene i cinienie osigno odpowiedni wskanik. Podczy do zaworu rozgaziacza regulator dopywu powietrza micra, uywany przez amerykaskich petwonurków wojskowych, i sprawdzi paski mocujce butle do pleców. Nastpnie wsun si w wykonany na zamówienie wulkanizowany, gumowy, ciemnoszary kombinezon do nurkowania viking wyposaony w kaptur, rkawice i buty z przeciwlizgow podeszw. Wola peny kombinezon nie przepuszczajcy wody od czciowego stroju petwonurka, gdy lepiej chroni przed zimnem.
Kolejne elementy wyposaenia Pitta stanowiy wskaniki gbokoci i cinienia powietrza oraz kompas i zegar odmierzajcy czas nurkowania, umieszczone na konsoli typu Sigma System, a take wojskowy kompensator zanurzenia. Jako obcienia uy ciarków, z których cz umieszczona bya na jego plecach, za pozostae umocowane zostay w specjalnym pasie, stanowic razem zintegrowany system. Do ydki przypasany mia nó, za do kaptura lamp, jakich uywaj pracujcy pod wod górnicy.
W kocu zawiesi na ramieniu adownic wygldajc jak bandolier uywany przez bandytów na Dzikim Zachodzie. W umocowanej do niej kaburze tkwi pistolet pneumatyczny wystrzeliwujcy krótkie strzaki, zakoczone gronie wygldajcymi grotami. W otworach pasa adownicy byo ich dwadziecia.
pieszy si, chcc jak najszybciej wyruszy w drog. Mia do przepynicia spory dystans, a zamierza wiele zdziaa i zobaczy. Usiad na brzegu przystani, wcign petwy, zwin si w kbek, by butle z tlenem nie zawadziy o deski pomostu i opad z pluskiem do wody. Zanim zanurkowa, wypuci z kombinezonu powietrze. Nie widzc powodu, dla którego miaby si mczy i traci cenny tlen, wycign z hangaru may pojazd stingray o napdzie akumulatorowym, sucy petwonurkom jako wodny cignik, uchwyci jego rczki, wysun go przed siebie, wcisn do oporu przecznik regulujcy szybko i odpyn z przystani.
Zorientowanie si w pooeniu na jeziorze nie przedstawiao adnego problemu mimo bezksiycowej nocy. Cel podróy Pitta, znajdujcy si na przeciwlegym brzegu, owietlono jak stadion pikarskim. W blasku ton nawet las. Pitt zastanawia si, czemu suy ta olepiajca iluminacja. eby ochroni teren, nie trzeba byo a tyle wiata. Tylko w porcie nie palia si adna lampa, ale blask bijcy od ldu dociera równie tam. Pitt zsun mask na czubek gowy i odwróci szko lampy do tyu, nic nie mogo si w nim odbi.
Jeli tamci nie mieli kamer widzcych w podczerwieni, to okolic obserwowa musia ochroniarz wyposaony w noktowizor. Zapewne przyciska szka do oczu, wypatrujc nocnych wdkarzy, myliwych, harcerzy, którzy zgubili si w lesie, albo nawet yeti. Pitt by gotów si zaoy, e tamten facet nie patrzy w niebo, szukajc Saturna. Ale nie przejmowa si tym zbytnio. Stanowi za may cel, by kto móg go dostrzec z duej odlegoci. Gdyby by o wier mili bliej, sprawa wygldaaby inaczej.
Rozpowszechnione jest bdne przekonanie, e ludzie skradajcy si noc powinni by ubrani na czarno, gdy ten kolor zapewnia doskonay kamufla. Osoba w czerni ma rzekomo zlewa si z tem. Do pewnego stopnia to prawda, ale nocna ciemno nigdy nie jest cakowicie czarna; czsto rozjania j wiato gwiazd. Najlepsz barw ochronn, która pozwala pozosta niemal zupenie niewidzialnym jest kolor ciemnoszary. Czarny obiekt mona dostrzec na ciemnym tle, podczas gdy szaro zlewa si z otoczeniem.
Pitt wiedzia, e szanse wykrycia go s znikome. Pync z szybkoci niemal trzech wzów za cigncym go moc swych dwóch silników stingrayem, pozostawia na czarnej jak smoa powierzchni wody tylko biay lad. Po niecaych piciu minutach by w poowie drogi. Opuci na twarz mask, zanurzy gow i pod powierzchni wody zacz oddycha przez rurk. Po nastpnych czterech minutach znalaz si w odlegoci stu jardów od przystani Shanga. Czarna ód jeszcze nie powrócia. W porcie przycumowany by tylko jacht.
Nie móg ryzykowa i pyn dalej na powierzchni. Wyplu rurk i zacisn zby na ustniku aparatu oddechowego. Wród syku wypuszczanego powietrza opuci stingraya w dó i opad w gbiny jeziora. Zawisn okoo dziesiciu stóp nad dnem, unoszc si bez ruchu w wodzie w pozycji poziomej. Trwa tak przez kilka chwil, dopuszczajc powietrze do swego kombinezonu, by móc swobodnie utrzymywa si w wodzie. Prychajc, czeka, a odetkaj mu si uszy, które zablokowao rosnce cinienie. Pod powierzchni docieraa powiata lamp rzsicie owietlonej rezydencji. Pitt mia wraenie, e jego podwodny pojazd cignie go przez warstw pynnego szka pokrytego dziwn zieleni. Im bliej by portu, tym lepsza stawaa si widoczno, pocztkowo praktycznie zerowa. Gdy wzrosa do trzydziestu stóp, musia odwraca oczy od znajdujcego si pod nim cmentarzyska. Wci nie móg by dostrzeony z góry; odbijajcy si na powierzchni wody blask bardzo ogranicza widok gbi jeziora.
Zmniejszy znacznie szybko stingraya i wolno wpyn pod kil jachtu. Kadub by czysty, nie obronity morsk rolinnoci. Nie znalazszy niczego interesujcego z wyjtkiem awicy maych rybek, Pitt ostronie skierowa si w stron pywajcego drewnianego domku, z którego poprzedniego popoudnia wypadli stranicy na swych chiskich skuterach wodnych. Serce zaczo mu wali w piersi, gdy uwiadomi sobie, e jeli teraz zostanie wykryty, nie bdzie ju mia moliwoci ucieczki. Pywak jest bez szans w wycigu z par wodnych skuterów rozwijajcych prdko trzydziestu mil na godzin. Jeeli nawet ochroniarze nie byli przygotowani do podwodnego pocigu, wystarczyo, eby zaczekali, a wyczerpie mu si zapas tlenu.
Musia bardzo uwaa. Na powierzchni wody wewntrz pywajcego hangaru na pewno nie byo refleksów wietlnych. Siedzcy w ciemnym pomieszczeniu czowiek móg zajrze w gb jeziora, jakby korzysta z odzi z przezroczystym dnem. Pitt aowa, e obok nie przepywa adna awica ryb, w której zdoaby si ukry. Zaczeka chwil, ale nic si nie pojawio. To szalestwo - pomyla. Gdyby mia cho odrobin oleju w gowie, zawróciby i uciek std, póki jeszcze móg. Powinien si cieszy, e nikt go nie zauway, zawróci, przepyn z powrotem jezioro, wej do domku i wezwa policj. Tak postpiby kady zdrowy na umyle czowiek.
Pitt nie odczuwa strachu, lecz raczej niecierpliwo, kiedy wreszcie spojrzy w otwór lufy wycelowanego w niego pistoletu maszynowego. Nie wiedzia, kiedy to si stanie, i to go denerwowao. Musia jednak dowiedzie si, dlaczego zginli ci wszyscy ludzie lecy na dnie jeziora i musia to zrobi teraz, bo szansa moga si ju nie powtórzy. Wycign z kabury pneumatyczny pistolet i skierowa ku górze luf, w której tkwia strzaka. Bardzo powoli, tak by nikt nie dostrzeg adnego ruchu, zwolni przycisk sterujcy szybkoci stingraya, i delikatnie machajc petwami, wpyn do hangaru. Spojrza do góry i wstrzyma oddech, by na powierzchni wody nie pojawiy si pcherzyki powietrza. Patrzc na wntrze domku z gbokoci niecaych dwóch stóp mia wraenie, e oglda wiat zza zasony z przezroczystej tkaniny grubej na sze cali.
W ciemnym wntrzu zauway jedynie dwa skutery wodne. Poprawi ustawienie lampy umocowanej na gowie, wynurzy si i przesun snopem wiata po hangarze. Wykonane z wókna szklanego kaduby skuterów spoczyway w maym basenie midzy dwoma pomostami. Basen by otwarty, wic jedcy mogli od razu wypa na jezioro.
W rodku byo pusto. Drewniane belki okazay si oszustwem. Zostay namalowane na drzwiach ze sklejki. Pitt z niemaym trudem podcign si na jeden z pomostów, a potem zdj butle tlenowe, petwy i pas z ciarkami i umieci wszystko w jednym ze skuterów wodnych. Stingray ledwo utrzymywa si na powierzchni wody. Mia takie zanurzenie, e Pitt pozwoli mu swobodnie dryfowa obok pomostu.
ciskajc w doni pneumatyczny pistolet, szybko ruszy w kierunku tylnych drzwi hangaru. Byy zamknite, ale kiedy si cicho do nich zbliy i wolno przekrci palcami klamk, ustpiy. Uchyli je bardzo ostronie i ujrza przez szpar dugi korytarz opadajcy w dó. Pitt ruszy nim jak duch, a przynajmniej chcia porusza si jak duch. Ale wydawao mu si, e kady jego krok odbija si echem jak uderzenie w bben. W rzeczywistoci prawie bezszelestnie dotyka podeszwami swych gumowych butów betonowej podogi. Pochylnia czya si z nastpnym korytarzem tak wskim, e ramiona Pitta ledwo mieciy si midzy betonowymi cianami. Wygldao na to, e tunel majcy przymione, sufitowe owietlenie prowadzi ku brzegowi jeziora, przebiegajc pod wod. czy zapewne hangar na przystani z podziemiami gównego budynku i dlatego ochroniarze na wodnych skuterach nie pojawili si natychmiast, gdy tylko SPR Pitta wynurzy si w porcie. Najpierw musieli bowiem przebiec blisko dwiecie jardów, a korytarz by zbyt wski, by mogli korzysta choby z rowerów.
Pitt rozejrza si, szukajc kamer. Ale wystarczy jeden rzut oka, by zorientowa si, e tu ich nie ma. Ruszy wic ostronie przed siebie, bokiem, by zmieci si midzy niezbyt odlegymi od siebie cianami. Posuwajc si naprzód, przeklina budowniczego tunelu, który najwidoczniej stworzy to przejcie wycznie dla niewielkich Azjatów. Tunel dochodzi do nastpnej pochylni. Wznosia si ku górze i koczya pókolicie sklepion bram. Dalej znów cign si, szerszy tym razem, korytarz. Wzdu jego cian Pitt zauway rzd drzwi.
Pierwsze z nich byy lekko uchylone. Zajrza przez szpar do rodka. Na niskim óku spa mczyzna w mycce na gowie. W pokoju staa szafa z ubraniami, kredens z kilkoma szufladami, nocny stolik, a na nim lampa. Jedn ze cian zajmowaa maa zbrojownia. Znajdoway si w niej karabin snajperski z lunet, dwa róne automaty oraz cztery pistolety rónego kalibru. Pitt szybko zda sobie spraw z tego, e znalaz si w jaskini lwa, czyli w kwaterze mieszkalnej ochroniarzy posiadoci.
W gbi korytarza ozway si jakie gosy. Pitt poczu ostry zapach kadzida. Zorientowa si, e rozmawiajcy ludzie znajduj si w nastpnym pokoju. przypad do ziemi i schylony tu nad podog zajrza ostronie do rodka. Mia nadziej, e nikt go nie zobaczy Czterej Azjaci siedzieli wokó stou i grali w domino. Ich mowa bya dla Pitta niezrozumiaa. W jego uszach dialekt mandaryski brzmia jak znieksztacony, piskliwy gos sprzedawcy uywanych samochodów, reklamujcego si w telewizji, który zosta nagrany na tam i puszczony do tyu w przypieszonym tempie. Zza drzwi innych pokoi sysza dziwn brzdkanin instrumentów strunowych, któr ludzie wschodu nazywaj muzyk.
Zdawa sobie spraw z tego, e powinien wynie si z kwatery ochrony jak najszybciej. Byo to najlepsze, co móg zrobi, biorc pod uwag, e jeden z niczego nie podejrzewajcych ochroniarzy moe wyj nagle na korytarz i zada wyjanie, co czowiek rasy kaukaskiej robi pod drzwiami sypialni Chiczyków. Pitt ruszy przed siebie i dotar do elaznych spiralnych schodów. Nikt go nie zauway, nie sycha byo bowiem ani podniesionych gosów, ani strzaów, ani syren alarmowych. Pitt by niemal szczliwy, e ochrona Shanga bardziej interesowaa si tym, co dzieje si na zewntrz ni wewntrz budynku.
Wspinajc si po schodach, min dwa pitra zupenie puste. Byy to wielkie, otwarte przestrzenie pozbawione jakichkolwiek cian dziaowych, tak jakby przedsibiorca budowlany i jego robotnicy opucili teren budowy przed zakoczeniem pracy. Pitt pokona ostatni fragment klatki schodowej i na najwyszym podecie natkn si na masywne, stalowe drzwi.
Przypominay wejcie do bankowego skarbca, ale na tych drzwiach nie byo adnego skomplikowanego zamka szyfrowego, tylko solidna klamka. Pitt sta pod drzwiami dobr minut nasuchujc z uwag, wreszcie zdecydowanie, lecz niegwatownie nacisn klamk. Czu, e pod gumowym kombinezonem poci si obficie. Z utsknieniem pomyla o drodze powrotnej przez jezioro do domku. Z przyjemnoci zanurzyby si teraz w lodowatej wodzie. Postanowi, e tylko rzuci okiem na to, co jest za drzwiami, i znika.
Bolce gadko wysuny si z otworów, nie wydajc adnego dwiku. Pitt waha si przez kilka chwil, po czym delikatnie zacz cign ku sobie drzwi. Musia wyty siy, by uchyli je na tyle, eby móc zajrze do rodka. Zobaczy nastpne drzwi, tym razem okratowane. aden wamywacz nie byby nawet w poowie tak zdumiony, jak on, stwierdziwszy, e dom, który przyszed obrabowa z kosztownoci i wartociowych rzeczy, jest zabezpieczony jak wizienie o zaostrzonym rygorze.
To nie bya elegancka rezydencja zbudowana przez czowieka, który mia niecodzienny gust architektoniczny. To w ogóle nie bya adna rezydencja. Cae wntrze wielkiego domu Shanga byo po prostu kopi Alcatraz. To odkrycie sprawio, e Pitt poczu si tak, jakby meteor spad mu na gow. Zda sobie nagle spraw, e posiado, w której Shang mia podejmowa swoich goci i partnerów handlowych, to tylko fasada. Cholerny kamufla. Pokojówka udajca, e przygotowuje pokoje gocinne w domkach pozbawionych umeblowania, i golfici grajcy w nieskoczono to byy lukrowane figurki na torcie. A doskonale wyposaona ochrona nie miaa odstrasza intruzów, lecz raczej pilnowa winiów. I byo jasne, e pod pytami z przeciwsonecznego szka koloru miedzi kryj si wzmocnione, betonowe ciany.
Trzy kondygnacje wiziennych cel wychodziy na pust hal caego pitra, na rodku której umieszczona bya wiea stranicza wsparta na filarach. Wewntrz wiey dwaj wartownicy w szarych, nieoznaczonych mundurach ledzili rzd monitorów telewizyjnych. Korytarze cignce si wzdu cel byy odgrodzone siatk od otwartej przestrzeni. W drzwiach cel znajdoway si tylko mae otwory, w które z ledwoci mona byo wsun talerz lub kubek. Najbardziej zatwardziali kryminalici z dugim, wiziennym staem mieliby ciki orzech do zgryzienia, gdyby chcieli znale std drog ucieczki.
Pittowi trudno byo okreli, ilu nieszczników znajduje si za zamknitymi drzwiami cel, tak jak nie mia pojcia, kim mogli by i czym narazili si Shangowi. Kiedy przypomnia sobie film nagrany przez SPR-a, przyszo mu do gowy, e patrzy teraz nie na zakad karny, lecz na jedn wielk cel mierci.
Pitt poczu, jak wstrzsa nim zimny dreszcz, cho wci poci si obficie. Pot spywa mu strumieniami po twarzy. Tkwi tu ju zbyt dugo. Czas byo wraca do domu i wszcz alarm. Bardzo ostronie zamkn drzwi. Mam szczcie - pomyla. Tylko wewntrzne, okratowane drzwi podczone byy to instalacji alarmowej, która wczaa si podczas próby ich otwarcia przez kogo nie upowanionego. Zdy pokona cztery stopnie wiodce w dó, gdy usysza kroki. Kto wchodzi schodami na gór.
Byo ich dwóch. Bez wtpienia szli zmieni kolegów na wiey pilnujcych tego, co dzieje si w celach i na przylegajcym do nich terenie. Na pewno nikt nie ostrzeg ich, e powinni by ostroni, bo gdzie ukrywa si intruz. Szli po schodach, niczego nie podejrzewajc, i gawdzili ze sob. Jak wikszo ludzi wspinajcych si po stopniach, patrzyli pod nogi i dlatego nie dostrzegli w górze Pitta. Uzbrojeni byli jedynie w automatyczne pistolety tkwice mocno w kaburach.
Pitt musia dziaa szybko, jeli chcia wykorzysta element zaskoczenia. I zrobi to. Nie baczc na ryzyko, run z góry na idcego przodem stranika, który nawet nie zdy si zorientowa, co zepchno go w dó i dlaczego wpad na idcego za nim koleg.
Dwaj chiscy stranicy przyzwyczajeni do tego, e maj do czynienia z zastraszonymi, potulnymi jak baranki winiami, doznali szoku. Byli kompletnie oszoomieni atakiem szaleca w gumowym kombinezonie, który w dodatku przerasta ich o gow. Obaj stracili równowag i bezadnie wymachujc rkami polecieli w dó, przewracajc si jeden na drugiego. Ciar Pitta znajdujcego si na szczycie tej trzyosobowej ludzkiej piramidy sprawi, e zjechali na pópitro, zanim zdyli chwyci si porczy. Mczyzna znajdujcy si pod spodem uderzy gow o stopie i natychmiast straci przytomno. Jego kolega nie dozna powaniejszych obrae i gorczkowo próbowa wycign z kabury pistolet.
Pitt mógby go zabi. Mógby zabi obu, wystrzeliwujc dwie strzaki w ich gowy. Ale zadowoli si wyczeniem przeciwnika z gry bez pozbawiania go ycia. Chwyci sw pneumatyczn bro za luf i kolb zdzieli stranika w gow. Nie mia jednak wtpliwoci, e gdyby sytuacja bya odwrotna, Chiczycy nie zawahaliby si przed wpakowaniem mu kuli w eb.
Zacign nieprzytomnych straników na nisze pitro i uoy ich w ciemnym kcie pod cian. Zdar z nich mundury i podar je na paski. Potem zwiza mczyznom nogi i rce i zakneblowa im usta. Jeli, jak podejrzewa, bya to zmiana warty, to za pi, najdalej dziesi minut kto powinien zacz ich szuka. A kiedy zostan znalezieni nieprzytomni i w mundurach w strzpach, rozpta si pieko. Wiadomo o tym, e kto wdar si do rezydencji, dotrze do Shanga i jego zbirów. Gdy okae si, e jaka nieznana sia zdoaa przedosta si przez system ochrony, skutki tego odkrycia mog by nieobliczalne. Wola nie myle, co spotka nieszczników uwizionych w celach, jeli zapadnie decyzja, e naley zatrze wszelkie lady zbrodniczej dziaalnoci i zlikwidowa naocznych wiadków. Banda drani rezydujca w posiadoci Shanga bya zdolna do popeniania masowych morderstw bez zmruenia oka; wiadczyy o tym ciaa spoczywajce na dnie jeziora.
Pitt przekrad si z powrotem przez kwatery ochrony z przebiegoci godn Don Juana, wymykajcego si z sypialni damy. Szczcie, które pozwolio mu wlizn si potajemnie do rezydencji nie opucio go i tym razem. Dotar do tunelu prowadzcego na przysta i przecisn si nim, jak móg najszybciej, uwaajc, by nie rozedrze kombinezonu o betonowe ciany. Nie mia nastroju do odgrywania roli ofiary pocigu z udziaem rozwcieczonych, uzbrojonych po zby Chiczyków. Ta perspektywa nie bya zbyt podniecajca. Przez chwil zastanawia si wic, czy nie pomajstrowa przy silnikach skuterów wodnych, doszed jednak do wniosku, e szkoda na to czasu. Skoro ochroniarze nie potrafili znale SPR-a za dnia, to tym bardziej nie byli w stanie wytropi Pitta w nocy, i to trzydzieci stóp pod wod.
Popiesznie woy na siebie rynsztunek petwonurka, opad do wody, opyn pomost i odnalaz stingraya. Nie zdy przepyn w zanurzeniu nawet stu jardów, gdy usysza warkot silnika nadpywajcej odzi. Dwik rozchodzi si w wodzie szybciej ni w powietrzu, wydawao si wic, e ód znajduje si tu nad nim. W rzeczywistoci wpywaa dopiero z rzeki na jezioro. Skierowa wic stingraya w gór i wynurzy si na powierzchni. ód wyaniaa si wanie z ciemnoci, wpywajc na obszar owietlony blaskiem lamp otaczajcych rezydencj. Bya tym samym czarnym katamaranem, którego widzia dzie wczeniej.
Pitt doszed do wniosku, e czonkowie zaogi katamarana musieliby je co dzie tony marchwi i potne dawki witaminy A na wyostrzenie wzroku, by zauway tak may obiekt, jak jego gow na tle ciemnej toni. Byo to mao prawdopodobne. Nagle silnik odzi zamilk. Katamaran dryfowa przez chwil i znieruchomia w odlegoci niecaych pidziesiciu stóp.
Pitt powinien by zignorowa obecno odzi i odpyn. W akumulatorach stingraya tkwio jeszcze wystarczajco duo mocy, by docign go do domu. Naleao wynosi si std jak najprdzej. I tak zobaczy ju wicej, ni mógby sobie wyobrazi. Musi jak najszybciej zawiadomi wadze, eby uwizionych nieszczników nie spotkaa jaka krzywda. Zzib, by wykoczony i nie móg si doczeka, kiedy zasidzie w fotelu przed kominkiem, popijajc swoj ulubion tequil. Szkoda, e nie posucha wewntrznego gosu mówicego mu, eby wynosi si std do wszystkich diabów, póki czas. Ale równie dobrze jego wewntrzny gos móg sobie apelowa do niego, eby dba o zatoki, bo je przezibi.
Czarny katamaran mia w sobie jak magiczn si przycigania. Fascynowa go. Jego pojawienie si w rodku nocy miao w sobie co zowieszczego. Nie rozbyso na nim adne wiato, nikt nie ukaza si na pokadzie.
Icie diabelska maszyna - pomyla Pitt. - Wydziela jaki nieokrelony jad… Nagle przemkno mu przez gow, e przypomina mu prom przewocy martwe dusze przez rzek Styks. Zanurzy si i skierowa stingraya w gb jeziora, po czym agodnym ukiem wspi si ku powierzchni wody. W chwil póniej znalaz si pod dwoma kadubami tajemniczej odzi.
8
Czterdzieci osiem osób: mczyzn, kobiet i dzieci stoczono w kabinie czarnej odzi tak ciasno, e nikt nie móg usi. Ludzie stali przycinici do siebie, wdychajc stche powietrze. Noc na zewntrz bya chodna, lecz w kabinie panowa duszny upa. Odrobina powietrza przedostawaa si przez ma kratk umieszczon w suficie. Kilka osób stracio przytomno ze strachu i cisku, lecz wci tkwio w pozycji pionowej, bo nie miao gdzie upa. Gowy, które opady im na piersi koysay si z boku na bok wraz z ruchem statku. Nikt si nie odzywa. Zapewne bezsilni i nie majcy ju wpywu na swój los winiowie pogreni byli w letargu znanym tylko ofiarom nazistów wysyanym podczas drugiej wojny wiatowej do obozów koncentracyjnych.
Julia wsuchiwaa si w odgos fal rozbijajcych si o kaduby odzi i cichy rytm pracy dwóch dieslowskich silników, zastanawiajc si, dokd pynie. Potem woda zrobia si gadka. Od dwudziestu minut nie czua ju koysania oceanu. Domylia si, e ód egluje teraz po cichej zatoce lub rzece. Wiedziaa z ca pewnoci, e jest z powrotem gdzie w Stanach Zjednoczonych, na swoim terenie. Nie zamierzaa si poddawa i cho wci bya saba i miaa zawroty gowy, postanowia wyrwa si z tego szalestwa i przey. Zbyt wiele rzeczy zaleao od jej przetrwania. Uciekajc z rk przemytników i przekazujc informacje swoim przeoonym, moga pooy kres cierpieniom tysicy nielegalnych imigrantów i zapobiec zabijaniu niewinnych ludzi.
W sterówce ponad pywajcym wizieniem dwaj czonkowie czteroosobowej zaogi zoonej z nadzorców zaczli ci lin na krótkie kawaki. Stojcy za sterem kapitan osobicie prowadzi pyncy w ciemnociach statek w gór rzeki Orion. Tylko gwiazdy owietlay mu drog, wic nie odrywa oczu od ekranu radaru. Po dziesiciu minutach zawiadomi zaog, e wpynli na jezioro. Zanim czarna ód znalaza si w krgu wiata dochodzcego z posiadoci Tsin Shanga, sternik podniós suchawk telefonu i powiedzia kilka sów po chisku. Jeszcze nie zdy jej odoy na wideki, gdy lampy w gównym budynku i na otaczajcym go terenie zgasy i cae jezioro pogryo si w ciemnoci. Kierujc si na czerwone wiateko umieszczone na boi, sternik z wpraw przeprowadzi ód obok szerokiego kaduba wspaniaego jachtu Shanga i przybi do nabrzea po przeciwnej stronie basenu portowego. Dwaj nadzorcy przeskoczyli na brzeg i przycumowali ód, a sternik zredukowa obroty dwóch dieslowskich silników niemal do zera.
Przez nastpne trzy czy cztery minuty panowaa absolutna cisza. Julia i nielegalni imigranci peni byli obaw i wtpliwoci. Koszmar ich podróy jeszcze si nie skoczy i odbiera im zdolno jasnego mylenia. Nagle w tylnej cianie kabiny otworzyy si drzwi. wiee powietrze, które przyniós ze sob podmuch lekkiej, wiejcej z gór bryzy wyda im si istnym cudem. Najpierw w otwartych drzwiach zobaczyli tylko ciemno, potem pojawi si w nich nadzorca.
- Kiedy usyszycie swoje nazwiska, wychodcie kolejno na brzeg - rozkaza stoczonym w kabinie ludziom.
Pocztkowo ludziom stojcym z tyu lub w rodku trudno byo si przecisn do drzwi. Wyjciu kadej osoby towarzyszyo westchnienie ulgi pozostaych. Wikszo wychodzcych z kabiny stanowili ubodzy imigranci, których zasoby nie wystarczyyby na zapacenie wygurowanej sumy za podró do adnego miejsca lecego poza obszarem Chiskiej Republiki Ludowej. Niewiadomi tego, co ich czeka, podpisali zobowizania nakadajce na nich przymus suenia przemytnikom do koca ycia, a ci z kolei mieli ich odsprzeda zadomowionym ju w USA przestpczym syndykatom.
Wkrótce we wntrzu kabiny zrobio si luno. Pozostaa tylko Julia, para wycieczonych godem rodziców z dwójk maych dzieci wygldajcych, jakby cierpiay na krzywic, oraz osiem starszych osób obojga pci.
To ci, których spisano na straty - pomylaa Julia. - Ci, z których wycinito, co si dao, a kiedy nie mieli ju wicej pienidzy, przestali by do czegokolwiek potrzebni. S zbyt wtli i nieporadni, by nadawa si do cikiej pracy. Oni, podobnie jak ja, nie zejd na ld.
Jakby na potwierdzenie jej najgorszych obaw drzwi kabiny zostay zatrzanite, ód odcumowano, diesle zwikszyy obroty, a ruby poczy obraca si wstecz. Wygldao na to, e katamaran przepyn tylko niewielki dystans, gdy silniki znów zwolniy i poczy ponownie pracowa na wolnych obrotach. Drzwi otworzyy si gwatownie i do kabiny weszli czterej nadzorcy. Bez sowa zaczli wiza wszystkim rce i nogi. Kademu zakleili usta tam i przywizali do kostek ciarki. Rodzice podjli prób obrony swych dzieci, lecz ich bunt zosta stumiony w zarodku.
Wic tak zgotowali im mier… mieli ich utopi. Julia nie mylaa ju o niczym innym, tylko o ucieczce. Naprya wszystkie minie i rzucia si do drzwi, chcc wydosta si na pokad, wyskoczy za burt i dopyn do najbliszego brzegu. Ale bya zbyt osabiona po wczorajszym pobiciu. Poruszaa si wolno i niezdarnie i zanim zdoaa dotrze do wyjcia z kabiny, jeden z nadzorców bez trudu zwali j z nóg. Lec na ziemi, próbowaa jeszcze walczy. Usiowaa kopa, gry i drapa, gdy wizano jej kostki. Ale tama zakrya jej usta, a stopy obciyy elazne ciarki.
Z niemym przeraeniem patrzya, jak otwiera si klapa w pododze kabiny i pierwsza ofiara opada w dó, wprost do wody.
Pitt zatrzyma stingraya i zawisn w wodzie dziesi stóp poniej dna kabiny katamarana. Mia zamiar wynurzy si na powierzchni pomidzy dwoma kadubami i przyjrze si bliej dolnej czci odzi, gdy nagle zobaczy nad sob wiato i co cikiego wypado z pluskiem do jeziora. Zaraz potem w wodzie pojawiy si nastpne dziwne ksztaty.
Co si dzieje, na Boga?! - pomyla, gdy wokó niego zaroio si od ludzkich cia. Mimo e by zaszokowany tym niewiarygodnym widokiem, zareagowa nadzwyczaj szybko. Puci stingraya, wczy lamp do nurkowania i wycign z pochwy nó. Zacz byskawicznie chwyta opadajce na dno ciaa, przecina wizy na przegubach rk i kostkach i odrywa elazne ciarki. Jak tylko upora si z jednym topielcem i wypchn go do góry, na powierzchni, wraca po nastpnego. Uwija si szaleczo, udzc si, e nikogo nie przeoczy, cho nie wiedzia jeszcze, czy opadajcy na dno ludzie s ywi czy martwi. Ale nie zastanawia si nad tym, walczy, próbujc ratowa im ycie. Wkrótce przekona si, e ofiary yj. Chwyci ma dziewczynk, która nie moga mie wicej ni dziesi lat, i zobaczy jej rozszerzone strachem oczy. Wygldaa na Chink. Gdy wypycha j na powierzchni jeziora, na powietrze, modli si w duchu, eby umiaa pywa.
Pocztkowo nada z apaniem cia, ale potem byo ich coraz wicej. Rozpaczliwie si miota, z trudem dajc sobie rad. Ale kiedy uratowa czteroletniego chopca, ogarna go wcieko na tych, którzy zgotowali innym taki los. Kl w duchu te potwory pozbawione wszelkich ludzkich uczu. Bojc si, e malec nie da sobie rady, energicznie zamacha petwami, wydosta si na powierzchni, odnalaz stingraya i zarzuci wokó niego ramiona chopca. Wyczy lamp i obrzuci szybkim spojrzeniem czarn ód. Chcia si przekona, czy zaoga dostrzega unoszce si na wodzie ofiary. Ale na katamaranie panowa spokój. Pitt zanurkowa ponownie, wczy lamp i wtedy snop jej wiata wyowi z ciemnoci kogo, kto musia wypa z odzi jako ostatni. Ciao zdyo zanurzy si ju na gboko przeszo dwudziestu stóp, kiedy je pochwyci. Zobaczy przed sob mod kobiet.
Zanim przysza jej kolej, Julia wykonaa szybko kilka gbokich wdechów i wydechów, przewietrzajc porzdnie puca, po czym wcigna powietrze i wstrzymaa oddech, gdy nadzorca kopniakiem strci j w otwart czelu klapy. Znalazszy si w wodzie próbowaa rozpaczliwie uwolni si z wizów, ale zapadaa si wci gbiej i gbiej w czarn pustk. Wciekle prychaa przez nos, eby upora si z cinieniem rozsadzajcym jej uszy. Za minut, lub dwie mogo zabrakn jej tlenu i czekaa j okrutna mier w mczarniach.
Nagle czyje ramiona otoczyy j w pasie i poczua, jak elazne ciarki odpadaj od jej nóg. Potem kto uwolni jej rce i czyja do pocigna j za rami do góry. Kiedy wynurzya gow, skrzywia si z bólu, bo kto zerwa z jej ust tam. Zobaczya twarz czowieka w kapturze petwonurka, a nad ni sterczc na jego gowie mask i lamp.
- Rozumie mnie pani? - pado pytanie zadane po angielsku.
- Rozumiem… - wysapaa, z trudem apic powietrze.
- Dobrze pani pywa?
W odpowiedzi skina tylko gow.
- W porzdku. Niech pani spróbuje pomóc tylu ludziom, ilu pani zdoa. Prosz ich odnale i zebra razem. Niech caa grupa poda za moj lamp. Popyniemy do brzegu, na pytsz wod.
Pitt zostawi kobiet i odpyn w kierunku chopca trzymajcego si kurczowo stingraya. Zarzuci sobie malca na plecy i zacisn jego rczki wokó swojej szyi. Wczy napd i rozejrza si za ma dziewczynk. Znalaz j, podpyn blisko i chwyci w ostatniej chwili. Za kilka sekund byoby za póno, o mao nie znikna na dobre pod wod.
Na pokadzie czarnej odzi dwaj nadzorcy wspili si na pomost sternika.
- Zaatwione - powiedzia jeden z nich. - Wszyscy poszli na dno.
Stojcy za sterem kapitan skin gow i lekko przesun dwigni podwójnej przepustnicy do przodu. ruby uderzyy w wod i katamaran skierowa si z powrotem do portu. Zanim zdy przepyn sto stóp, w sterówce odezwa si telefon.
- Chu Deng? - zapyta gos w suchawce.
- Przy telefonie - odrzek kapitan.
- Tu Lo Han, szef ochrony obiektu. Dlaczego nie stosujesz si do instrukcji?
- Jak to? Wszystko poszo zgodnie z planem. Pozbylimy si caej grupy. O co ci chodzi?
- Masz wczone wiato.
Chu Deng zszed z pomostu i obrzuci wzrokiem ód.
- Chyba zjade na kolacj za duo kurczaka w ostrym sosie szechuan, Lo Han. Twój odek podsuwa twoim oczom faszywe obrazy. Na mojej odzi nie pali si adne wiato - odpowiedzia.
- Wic co moje oczy widz, gdy patrz w kierunku wschodniego brzegu?
Jako czowiek kierujcy transportem nielegalnych imigrantów ze statku-matki, Chu Deng odpowiada równie za egzekucje wykonywane na niezdolnych do niewolniczej pracy. Nie podlega szefowi ochrony, której zadaniem byo pilnowanie winiów. Ci dwaj pozbawieni litoci mczyni, zajmujcy równorzdne stanowiska, nigdy nie czuli do siebie sympatii.
Lo Han by zwalistym grubasem przypominajcym beczk piwa. Mia du gow, kwadratow szczk i wiecznie przekrwione oczy. Deng traktowa go niewiele lepiej ni kiepsko wytresowanego psa. Odwróci si i spojrza na wschód. I wtedy nisko nad wod dostrzeg sabe wiateko.
- Widz - powiedzia. - Okoo dwiecie jardów od sterburty. To musi by miejscowy wdkarz.
- Lepiej nie ryzykowa. Musisz to sprawdzi.
- Dobra, sprawdz.
- Jeli znajdziesz co podejrzanego, natychmiast daj mi zna. Wtedy znów wcz wszystkie wiata.
Chu Deng przyj to do wiadomoci i odoy suchawk. Potem zakrci koem sterowym, robic zwrot na sterburt. Kiedy katamaran znalaz si na waciwym kursie, zdajc w kierunku podskakujcego na jeziorze wiateka, zawoa do pary nadzorców znajdujcych si wci na dolnym pokadzie:
- Idcie na przód odzi i dobrze obserwujcie tamto wiato na wodzie, które jest przed nami.
- Co to moe by? Jak pan myli? - zapyta niski mczyzna o oczach pozbawionych wyrazu, cigajc z ramienia pistolet maszynowy.
Chu Deng wzruszy ramionami.
- Pewnie wdkarz. Nie pierwszy raz si to zdarza. W nocy wyruszaj na ososie.
- A jeli to nie wdkarz?
Chu Deng odwróci si od koa sterowego i pokaza zby w szerokim umiechu.
- To dopilnujemy, eby doczy do tamtych.
Pitt zobaczy ód pync w ich kierunku; by pewien, e ich zauwaono. Sysza gosy dochodzce z dziobu katamarana, a raczej z platformy czcej dwa kaduby na przodzie statku. Zaoga wykrzykiwaa co po chisku, niewtpliwie dajc zna swemu kapitanowi, e w wodzie s jacy ludzie. Byo jasne, e wszystkiemu winna jest wczona lampa do nurkowania. Ale gdyby Pitt j zgasi, ci, których uratowa od mierci przez utonicie, pogubiliby si nie widzc wiata, i w kocu poszliby na dno.
Wci dwigajc na ramionach przestraszonego chopca, Pitt wyczy silniki stingraya i przekaza dziewczynk modej kobiecie, która pomagaa parze starszych ludzi utrzyma si na wodzie. Teraz kiedy obie rce mia wolne zgasi lamp do nurkowania i odwróci si przodem do nadpywajcej odzi. Bya ju tak blisko, e przesonia sob gwiazdy. Mijaa go w odlegoci zaledwie niecaych trzech stóp. Zobaczy dwie ciemne sylwetki schodzce po drabince z kabiny na platform pokadu dziobowego. Jedna z postaci dostrzega Pitta i wskazaa go gestem rki.
Zanim drugi nadzorca zdy skierowa na Pitta snop wiata, powietrze przeci cichy wist. Wystrzelona w ciemnoci strzaka z pneumatycznego pistoletu utkwia w skroni Chiczyka. Nastpio to tak szybko i niespodziewanie, e kolega trafionego nadzorcy nie zdoa si zorientowa, co zaszo.
Za chwil on te pad martwy ze strzak wystajc z krtani. Pitt nie zawaha si ani przez moment, strzelajc do Chiczyków. Nie mia dla nich ani krzty litoci. Ci mczyni zamordowali wielu niewinnych ludzi. Nie zasugiwali na to, by ich ostrzec i przygotowa do obrony. Oni swoim ofiarom nie dali adnej szansy.
Obaj martwi nadzorcy nie wydali z siebie nawet jku. Upadli do tyu i znieruchomieli. Pitt zaadowa pistolet nastpn strzak i wolno odpyn na plecach, leniwie machajc petwami. May chopiec wtuli gow w jego rami, trzymajc si kurczowo szyi swego wybawcy. Pitt czu, jak malec z caej siy napra swoje wte ramiona.
Ze zdumieniem patrzy na ód. Po miniciu go zatoczya na jeziorze krg i odpyna w kierunku portu. Najwyraniej nikt si nie zorientowa, e na pokadzie le zabici ludzie. Pitt dostrzega zarys sylwetki czowieka stojcego za sterem. O dziwo, sternik zachowa si tak, jakby nie wiedzia, e jego ludzie zostali zlikwidowani. Pitt móg si tylko domyla, e gdy strzela do Chiczyków, mczyzna w sterówce by zwrócony w inn stron.
Nie mia najmniejszych wtpliwoci, e ód powróci, i to szybko, gdy tylko ciaa zostan zauwaone. Pozostao mu wic niewiele czasu. Najwyej cztery, moe pi minut. Nie spuszcza z oczu zowieszczej sylwetki katamarana, znikajcego w ciemnoci. ód bya w poowie drogi do portu, gdy nagle Pitt zobaczy, e zawraca.
Dziwi si, e jeziora nie omiata aden reflektor. Dziwi si tylko przez dziesi sekund, bo niespodziewanie w posiadoci Shanga rozbysy wszystkie wiata i odbiy si od fal powstaych na powierzchni wody po przepyniciu katamarana.
Pitt pomyla, e najgorzej bdzie, jeli dopadn ich w jeziorze jak pywajce sztuczne kaczki wystawione na wabia. Na brzegu, bez adnej osony te nie byoby lepiej. Nagle poczu, e stingray docign go do pycizny, gdzie woda nie sigaa nawet do pasa. Dotar do ldu i postawi chopca na brzegu wyrastajcym na wysoko osiemnastu cali ponad powierzchni wody. Potem wróci po innych, by doholowa ich do miejsca, w którym mogli poczu grunt pod nogami, a nastpnie pomóg im wyj na brzeg. Caa grupa skadaa si albo z ludzi zbyt starych, albo z dzieci zbyt maych, by wymaga od nich czego wicej ni tylko wpeznicia midzy drzewa i ukrycia si. W dodatku wszyscy byli kracowo wyczerpani.
Podszed do modej kobiety. Brna przez wod, niosc na plecach ma dziewczynk i otaczajc ramieniem staruszk wygldajc na blisk mierci.
- Niech pani zabierze chopca! - wydysza. - Prosz szybko zaprowadzi tych ludzi do lasu i kaza im si pooy!
- A gdzie… pan bdzie? - zapytaa z wahaniem.
Pitt rzuci okiem na ód.
- Horacjusz na mocie, Custer stojcy samotnie pod Little Big Horn, to ja - odrzek.
Zanim Julia zdya co powiedzie, nieznajomy, który uratowa im ycie, znikn z powrotem w wodzie.
Chu Deng trzs si ze strachu. W ciemnoci nie zauway, jak zginli nadzorcy. Kiedy to si stao, by cakowicie pochonity obsug odzi. Po odkryciu zwok wpad w panik. Nie móg wróci do portu i zameldowa, e kto zabi jego dwóch ludzi, a on tego nie widzia. To byo nie do pomylenia. Jego pracodawca nie przyjby do wiadomoci takiego tumaczenia. Deng nie mia nic na swoje usprawiedliwienie. By absolutnie pewien, e zostanie surowo ukarany.
Musia wic zmierzy si z tymi, którzy zaatakowali jego zaog. Nie mia innego wyjcia. O zabójcach myla w liczbie mnogiej. Nawet nie przyszo mu do gowy, e móg tego dokona jeden czowiek. Uwaa, e bya to zaplanowana i wykonana przez zawodowców operacja. Rozstawi swoich dwóch pozostaych przy yciu ludzi: jednemu kaza i na pokad dziobowy, drugiemu za na ruf. Kiedy na jego prob Lo Han wczy wszystkie wiata, zobaczy grupk osób wynurzajcych si z jeziora i brncych do brzegu. Jakby jeszcze mao byo nieszcz, rozpozna w nich imigrantów, którzy powinni byli uton. Zamar ze zdumienia. Jak udao im si uciec? Niemoliwe, eby sami sobie dali rad. Kto musia im pomóc. Na pewno wyszkoleni agenci si specjalnych - pomyla z przeraeniem.
By pewien, e z rozkazu Tsin Shanga skoczy na dnie jeziora, jeli nie zdoa zapa zbiegów, zanim zd dotrze do wadz amerykaskich. W wietle odbijajcym si w jeziorze naliczy blisko tuzin osób - mczyzni, kobiety oraz dwoje dzieci. Uciekinierzy po wyjciu z wody pezli w kierunku pobliskich drzew. Zdesperowany Chu Deng nie zwaa ju na nic. Jego ycie wisiao na wosku, wic musia je ratowa bez wzgldu na okolicznoci. Skierowa katamaran wprost na niski brzeg.
- S tam! - wrzasn dziko do nadzorcy stojcego na pokadzie dziobowym. - Strzelaj! Zastrzel ich, zanim schowaj si w lesie!
Nagle odjo mu mow. Jak zahipnotyzowany patrzy na rozgrywajc si przed nim scen. Mia wraenie, e oglda film puszczony w zwolnionym tempie. Jego czowiek uniós bro i wtedy tu przed odzi wynurzya si z wody jaka ciemna posta przypominajca szkaradnego potwora z koszmarnego snu. Nadzorca zesztywnia i upuci na pokad pistolet maszynowy, a potem uniós rce do twarzy. W jego lewym oku sterczaa krótka strzaa. Zaszokowany Chu Deng zobaczy, jak nadzorca znika w zimnych wodach jeziora.
Katamaran, czyli dwukadubowa jednostka pywajca, ma wiele zalet, ale nieatwo na jego pokad wej intruzowi. Wspicie si na wysoki, pojedynczy dziób odzi jednokadubowej graniczy z cudem, gdy nie sposób znale co, czego mona by si uchwyci. Natomiast stosunkowo atwo jest osobie znajdujcej si w wodzie zapa si przedniej krawdzi platformy umieszczonej w katamaranie przed gówn kabin i sterówk, gdy znajduje si ona na wysokoci zaledwie czternastu cali ponad powierzchni wody.
Cignity przez stingraya Pitt wynurzy si w chwili, gdy znalaz si tu przed nadpywajc czarn odzi. Bardziej zda si na ut szczcia ni na dokadn ocen odlegoci. Porzuci swój podwodny cignik i wycign do góry rk. W sekund póniej jego do zacisna si na krawdzi przedniego pokadu katamarana. Natychmiast poczu silne szarpnicie spowodowane szybkim posuwaniem si odzi do przodu. Przez moment obawia si, czy jego rami nie zostanie wyrwane ze stawu. Szczciem pozostao na swoim miejscu, umoliwiajc Pittowi oddanie strzau do czowieka mierzcego z pistoletu maszynowego w ludzi na brzegu. Nadzorca nie zdy nacisn spustu. Pierwsza strzaka utkwia w jego ramieniu. W cigu trzech sekund Pitt przeadowa pistolet i wystrzeli drug. Przebia oko Chiczyka i dotara do mózgu.
Katamaran kierowa si teraz do brzegu odlegego o niecae trzydzieci stóp. Pitt ukry si pod dnem odzi pomidzy jej dwoma kadubami. Spokojnie zaadowa pneumatyczn bro, unoszc si w wodzie na plecach. Po chwili po jego obu stronach znalazy si wirujce ruby, lecz miny go w bezpiecznej odlegoci. Natychmiast zmieni pozycj i, wytajc wszystkie siy, popyn w lad za odzi. Zdy pokona niewielki dystans, gdy katamaran uderzy w brzeg. Jego dwa dzioby wbiy si z chrzstem w ld, zatrzymujc go tak gwatownie, jakby zderzy si ze stalow cian. Silniki wyy przez kilka sekund na wysokich obrotach, po czym zakrztusiy si i zamilky. Znajdujcy si na tylnej platformie nadzorca zosta rzucony na cian nadbudówki z tak si, e skrci sobie kark.
Pitt odpi z pleców butle z tlenem, zrzuci pas balastowy i podcign si na pokad rufowy odzi. W sterówce nie zobaczy nikogo. Wspi si po drabince i kopniciem wyway drzwi.
Na pododze lea czowiek, oparty gow i ramionami o przedni ciank. Skrzyowane rce zaciska na klatce piersiowej. Pitt podejrzewa, e ma poamane ebra, ale ranny czy nie, by zabójc i nadal móg by grony. Pitt wola wic nie ryzykowa. Uniós swoj pneumatyczn bro, a w tym samym momencie Chu Deng wycelowa w niego may, automatyczny pistolet kaliber trzydzieci dwa, który chowa na piersi. Wystrza z broni palnej zaguszy wist strzaki. Obaj mczyni pocignli za spust jednoczenie. Jednoczenie pady dwa strzay. Pocisk przebi ciao na biodrze Pitta w tym samym uamku sekundy, w którym strzaka utkwia w czole Chu Denga.
Pitt, cho odczuwa ból, uzna, e jego rana jest powierzchowna i niegrona. Troch tylko krwawia. Wybieg nieco sztywno ze sterówki, zszed po drabince na przedni platform i zeskoczy na brzeg. Wystraszonych, stoczonych razem imigrantów znalaz za kp krzaków.
- Gdzie jest ta pani, która mówi po angielsku? - zapyta, apic z trudem oddech.
- Jestem tutaj - odpowiedziaa Julia. Wstaa i po chwili podesza do Pitta, ledwo dostrzegajc jego sylwetk.
- Ilu osób nie udao mi si uratowa? - zapyta, bojc si tego, co moe za chwil usysze.
- Chyba brakuje trzech - odrzeka.
- Cholera! - zakl pod nosem Pitt. - Miaem nadziej, e nikogo nie przeoczyem.
- I nie przeoczy pan - powiedzia Julia. - Ci brakujcy utopili si w drodze do brzegu.
- Przykro mi - wyzna szczerze Pitt.
- To nie pana wina. Cud, e w ogóle kogo pan uratowa.
- Czy oni mog rusza w drog?
- Mam nadziej.
- Idcie wzdu lewego brzegu; po przejciu okoo trzystu jardów traficie na domek. Schowajcie si wród drzew rosncych wokó niego, ale nie wchodcie do rodka. Powtarzam, nie wchodcie do rodka. Dogoni was, jak tylko bd móg.
- A gdzie pan bdzie?
- Ludzie, z którymi mamy do czynienia, nie s frajerami. Zaczn si zastanawia, co si stao z ich odzi, i za dziesi minut dojd do wniosku, e naley przeczesa ca okolic. Mam zamiar zorganizowa ma dywersj. Moe to pani nazwa czciow zapat za to, co wam zrobili.
Byo zbyt ciemno, by Pitt móg dostrzec niepokój, jaki nagle pojawi si na twarzy Julii.
- Prosz by ostronym, panie…?
- Pitt. Nazywam si Dirk Pitt.
- A ja jestem Julia Lee.
Pitt zacz co mówi, ale nagle urwa i popdzi z powrotem w kierunku katamarana. Znalaz si w sterówce w momencie, gdy odezwa si brzczyk telefonu. Odszuka po omacku aparat i podniós suchawk. Po drugiej stronie linii kto mówi co po chisku. Gdy gos zamilk, Pitt zamrucza niezrozumiale, wyczy si i umieci telefon na pulpicie sterowniczym. Zapali swoj lamp do nurkowania przymocowan do kaptura i wkrótce odnalaz wczniki zaponu i dwignie sterujce przepustnicami. Uruchomi startery i zacz przesuwa dwignie w ty i w przód, dopóki oba silniki nie zaskoczyy.
Dzioby katamarana tkwiy gboko w botnistym brzegu. Pitt da ca wstecz i zacz obraca koem sterowym tam i z powrotem, usiujc wydoby statek z muu. Bardzo wolno, cal po calu czarna ód pocza pezn w ty, a wreszcie uwolnia si i spyna na gbsz wod. Pitt obróci j i pchn dwignie przepustnic do przodu. Pogruchotane dzioby katamarana znalazy si na wprost portu i stojcego w nim eleganckiego jachtu Tsin Shanga, lnicego w blasku elektrycznego wiata.
Za koem sterowym umieszczona bya drewniana obudowa kompasu. Pitt wbi w ni swój nó i zablokowa szprychy koa, by utrzyma ód na kursie. Potem przymkn przepustnice i opuci sterówk. Zszed po drabince i dosta si do silników umieszczonych w prawym kadubie. Nie mia czasu na konstruowanie wymylnej bomby zapalajcej, wic odkrci wielki korek wlewu paliwa, znalaz kilka tustych szmat, sucych do czyszczenia silników, i szybko je powiza. Wepchn do zbiornika z paliwem i zanurzy w oleju napdowym. Pozostawiwszy koniec tego prowizorycznego lontu w zbiorniku, przecign jego reszt do przedziau silnikowego. Tu uoy szmaty tak, e tworzyy may, okrgy zbiorniczek, do którego nala paliwo. Nie by zachwycony swoim dzieem, ale uzna, e nic wicej nie móg zrobi. Wróci do sterówki i przetrzsn schowki. Wiedzia, e to, czego szuka, musi gdzie by. Znalaz w kocu rakietnic sygnalizacyjn, naadowa j i uoy na pulpicie sterowniczym obok telefonu. Wycign z obudowy kompasu nó i odblokowa szprychy koa sterowego.
Jacht i basen portowy byy odlege zaledwie o dwiecie jardów.
Woda wlewajca si przez pknicia w dziobach, uszkodzonych w momencie zderzenia si odzi z brzegiem, szybko wypeniaa przednie przedziay kadubów, obciajc je coraz bardziej. Pitt pchn dwignie przepustnic do oporu i dzioby uniosy si gwatownie do góry. ruby obracay si coraz szybciej, mielc spienion wod, i katamaran lizgajcy si po powierzchni jeziora zacz nabiera prdkoci. Pitnacie, osiemnacie, dwadziecia wzów… Pitt czu, jak koo sterowe wibruje w jego doniach. Jacht widoczny przez szyb sterówki rós w oczach. Pitt zatoczy katamaranem szeroki uk i dwa dzioby znalazy si na wprost rodkowej czci lewej burty jachtu.
Odlego zmniejszya si do siedemdziesiciu, a zaraz potem do szedziesiciu jardów. Pitt wyskoczy przez drzwi sterówki i wyldowa na tylnej platformie. Przez otwart klap przedziau silnikowego wymierzy z rakietnicy w nasczone paliwem szmaty i nacisn spust. Majc nadziej, e trafi, skoczy do wody i uderzy w ni z tak si, e kompensator zanurzenia zosta zdarty z jego ciaa.
Cztery sekundy póniej rozleg si donony trzask. Katamaran wbi si w kadub jachtu i niemal natychmiast nastpia eksplozja. Nocne niebo przysoniy pomienie i fruwajce w powietrzu szcztki. Czarny katamaran, który by swego rodzaju cel mierci, przesta istnie, pozostaa po nim jedynie plama poncej ropy. W mgnieniu oka ze wszystkich iluminatorów i drzwi jachtu buchn ogie. Pitt by zdumiony, e luksusowy statek tak szybko zamieni si w jedn wielk pochodni. Pync na plecach wokó rufy jachtu, w kierunku hangaru przyglda si, jak pomienie trawi wygodny salon z oszklonym dachem i eleganck sal jadaln. Bardzo powoli jacht zacz pogra si w wodach jeziora wród syku i kbów pary. Znad wody wyaniaa si jedynie poowa anteny radaru. Ochrona posiadoci zareagowaa z duym opónieniem. Pitt zdy dopyn do hangaru, zanim w polu widzenia pojawili si stranicy pdzcy na swych terenowych motocyklach do portu. Tam równie wybuch poar, gdy pomienie przeniosy si na nabrzee. Po raz drugi w cigu godziny Pitt wynurzy si wewntrz pywajcego hangaru. W tunelu sycha ju byo kroki biegncych ludzi. Zatrzasn drzwi i widzc, e nie maj zamka, zaklinowa je skutecznie, wbijajc swój niezawodny nó petwonurka midzy ich krawd a framug.
Jako czowiek majcy du wpraw w posugiwaniu si skuterem wodnym wskoczy okrakiem na stojcy najbliej pojazd i nacisn rozrusznik. Pchn kciukiem dwigienk przepustnicy i silnik natychmiast oy. Skuter z Pittem na pokadzie wyrwa do przodu, przebi liche drzwi, z których zostay tylko drzazgi i wypad na jezioro. Mimo e Pitt by przemarznity, przemoczony, wyczerpany i w dodatku mia na biodrze krwawic ran postrzaow, czu si tak, jakby wanie wygra na loterii, w totalizatora albo rozbi bank w Monte Carlo. Ale tylko do chwili, kiedy dotar na przysta obok swojego domku.
Musia wróci do rzeczywistoci i wiedzia, e najgorsze dopiero nadejdzie.
9
Lo Han siedzia w pojedzie, sucym za ruchomy punkt dowodzenia, i w osupieniu wpatrywa si w ekrany monitorów. Na jego oczach czarny katamaran zatoczy na jeziorze szeroki uk i uderzy we wspaniay jacht. Sia eksplozji zatrzsa pojazdem i spowodowaa chwilowy zanik obrazu. Lo Han wypad z samochodu i pogna do portu, by na wasne oczy zobaczy katastrof.
Kto za to drogo zapaci - pomyla, patrzc na jacht znikajcy w wodach jeziora w kbach pary. Tsin Shang nie puci tego pazem. Lo Han obawia si, e jego szef nie bdzie zachwycony, gdy dowie si, e straci jeden ze swoich czterech jachtów. W mylach zacz szuka sposobu zwalenia caej winy na tego durnia Chu Denga.
Kiedy da, by Chu Deng zbada spraw tajemniczego wiata, nie bardzo móg si z nim dogada. Uzna wic, e kapitan i zaoga czarnej odzi s po prostu pijani. Bo jakie nasuwao si inne wytumaczenie? Z jakiego powodu mieliby popeni samobójstwo? Skoro czno zostaa zerwana, musieli zasn. Nie przyszo mu nawet do gowy, e cae to nieszczcie spowodowa kto obcy.
Do Lo Hana podbiegli dwaj z jego ludzi, czonkowie patrolu wodnego.
- Lo Han… - wykrztusi jeden z ochroniarzy, ledwo mogc zapa oddech po przebiegniciu blisko czterystu jardów do pywajcego hangaru i z powrotem.
Lo Han spojrza na nich gniewnie.
- Wang Hui! Li Shan! Co z wami, ludzie?! Dlaczego nie jestecie na wodzie?!
- Nie moglimy si dosta do naszych skuterów - wyjani Wang Hui. - Drzwi byy zamknite i nie chciay si otworzy. Zanim zdylimy si z nimi upora, cay hangar stan w pomieniach. Musielimy ucieka z powrotem do tunelu, bo inaczej sponlibymy ywcem.
- Drzwi byy zamknite i nie chciay si otworzy! - wykrzykn Lo Han. - To niemoliwe! Przecie nie maj zamka. Osobicie zabroniem instalowania go.
- Przysigam, Lo Han - odrzek Li Shan. - Drzwi byy zablokowane od rodka.
- Moe zablokoway si podczas wybuchu - podpowiedzia Wang Hui.
- Bzdura… - Lo Han przerwa, bo wanie usysza swoje radio. - Co tam znowu? - warkn do mikrofonu.
W suchawce odezwa si spokojny gos jego zastpcy, Kung Chonga. - Ci dwaj ludzie, którzy spóniali si na zmian warty w bloku wiziennym…
- Tak, wiem. Co z nimi?
- Zostali odnalezieni na drugim poziomie. Na tym pustym pitrze budynku. Byli pobici i zwizani.
- Pobici i zwizani! - wybuchn Lo Han. - Na pewno?
- Wyglda to na robot zawodowca - stwierdzi spokojnie Kung Chong.
- Chcesz mi powiedzie, e kto dosta si do rodka?!
- Tak mi si zdaje.
- Natychmiast przeszuka teren! - zada Lo Han.
- Ju wydaem odpowiednie rozkazy.
Lo Han wsun do kieszeni radio i spojrza na port stojcy w pomieniach. Doszed do wniosku, e musi istnie zwizek midzy napaci na straników wiziennych a zderzeniem si katamarana z jachtem. Nie wiedzia jeszcze, e kto uratowa skazanych na mier imigrantów. Uwaa za rzecz niemoliw, by amerykaskie wadze potajemnie wysay przeciw Shangowi grup agentów. Tak myl uzna za niedorzeczn. Amerykanie odpowiedzialni za mier Chu Denga i jego zaogi? Nie móg sobie wyobrazi, eby FBI lub Urzd Imigracyjny dokonay takiego czynu. Nie. Gdyby amerykaskie wadze miay jakikolwiek dowód, e nad Jeziorem Orion dzieje si co niezgodnego z prawem, wokó zaroioby si od komandosów z Si Specjalnych. Dla Lo Hana byo oczywiste, e nie bya to zaplanowana operacja caej armii wyszkolonych agentów. Jego przeciwnikiem by zapewne jeden czowiek, co najwyej dwóch ludzi.
Ale dla kogo pracowali? Kto im paci? Z pewnoci nie konkurencyjna organizacja przemytnicza ani aden z tutejszych gangów. Nie byliby tacy gupi, eby rozpoczyna wojn o strefy wpywów, kiedy Tsin Shanga popiera Chiska Republika Ludowa.
Spojrzenie Hana powdrowao od poncego nabrzea i zatopionych statków ku chacie po drugiej stronie jeziora, bo nagle porazia go myl, e bezczelny wdkarz, który poprzedniego dnia popisywa si sw zdobycz, móg nie by tym, na kogo wyglda. Lo Han uwiadomi sobie, e nie by on zwykym wdkarzem ani biznesmenem na urlopie. To co robi, nie przypominao jednak metod, jakimi posuguj si agenci FBI czy Urzdu Imigracyjnego. Tak czy owak, by on jedynym podejrzanym w promieniu stu mil.
Zadowolony z tego, e drog eliminacji wykluczy najczarniejszy scenariusz, Lo Han zacz oddycha troch swobodniej. Wycign z kieszeni radio i wywoa swojego zastpc. Po chwili odezwa si gos Kung Chonga.
- Nie zauwaono adnych podejrzanych obiektów? - zapyta Lo Han.
- Ani na ziemi, ani w powietrzu - zapewni go Kung Chong.
- A po drugiej stronie jeziora nic si nie dzieje?
- Nasze kamery zaobserwoway jaki ruch pomidzy drzewami wokó domku, ale wewntrz nie ma nikogo.
- Chc zrobi nalot na t chatk. Musz wiedzie, z kim mamy do czynienia.
- Zorganizowanie takiej akcji zajmie troch czasu - odrzek Kung Chong.
- Wylij wic na razie czowieka, który unieruchomi jego samochód i uniemoliwi ucieczk.
- Ale jeli bd jakie problemy, czy nie ryzykujemy starcia z lokalnymi stróami prawa?
- To akurat najmniej mnie martwi. Jeli instynkt mnie nie zawodzi, tamten czowiek jest niebezpieczny i stanowi zagroenie dla naszego chlebodawcy, który nam paci, i to dobrze.
- Mamy go wyeliminowa na zawsze?
- Chyba tak byoby najbezpieczniej - odpar Lo Han, kiwajc w zamyleniu gow. - Ale bdcie ostroni. I adnych pomyek. To nierozsdne naraa si na gniew Tsin Shanga.
- To pan, panie Pitt? - Szept Julii Lee by ledwo dosyszalny w ciemnoci.
- Tak. - Pitt pozostawi skuter wodny przy ujciu maego strumienia wpadajcego do jeziora obok domku. W lesie odnalaz Juli i jej stadko. Usiad ciko na pniu zwalonego drzewa i zacz ciga z siebie kombinezon petwonurka.
- Czy wszystko w porzdku?
- Wszyscy yj - odrzeka Julia cichym, lekko zachrypnitym gosem. - Ale s w opakanym stanie. Przemokli do suchej nitki i trzs si z zimna. Potrzebuj suchych ubra i opieki lekarskiej.
Pitt delikatnie dotkn rany postrzaowej na swoim biodrze.
- Ja te.
- Dlaczego nie mog wej do paskiego domku, eby si ogrza i co zje?
Pitt pokrci gow.
- To nie najlepszy pomys. Nie byem w miasteczku od dwóch dni i mam pustki w kredensie. Lepiej zaprowadmy ich do hangaru na przystani. Przynios im wszystko, co mi zostao do jedzenia, i kady koc, jaki tylko znajd.
- To bez sensu, co pan mówi - powiedziaa Julia kategorycznym tonem. - Bdzie im wygodniej w domku ni w jakim starym, cuchncym hangarze.
Co za uparta kobieta - pomyla Pitt. - I jaka zarozumiaa.
- Czybym zapomnia wspomnie o kamerach i pluskwach, które podgldaj mnie i podsuchuj w kadym pokoju i których peno u mnie, jak grzybów po deszczu? - zapyta. - Chyba lepiej, eby pani przyjaciele zza jeziora podgldali tylko mnie, prawda? Jeli nagle zobacz duchy ludzi, którzy powinni spoczywa na dnie jeziora, ogldajce telewizj i popijajce moj tequil, zwal si tutaj, dajc ognia ze wszystkich luf, zanim zd przyby nasze posiki. Nie ma sensu ich drani. Jeszcze nie nadszed waciwy moment.
- ledz pana przez jezioro? - zapytaa zaskoczona.
- Kto po tamtej stronie uwaa, e mam przenikliwe spojrzenie i nie naley mi ufa.
Spojrzaa na niego w ciemnoci, próbujc dostrzec rysy jego twarzy, ale nie moga rozróni jej szczegóów.
- Kim pan jest, panie Pitt?
- Ja? - zapyta, wycigajc nogi z kombinezonu. - Jestem zwyczajnym facetem, który po prostu wybra si nad jezioro, eby odpocz i powdkowa.
- Nie jest pan zwyczajnym facetem - powiedziaa cicho, patrzc na dogasajce zgliszcza portu. - aden zwyczajny facet nie byby w stanie dokona tego, czego pan dokona dzisiejszej nocy.
- A pani? Dlaczego inteligentna kobieta mówica bezbdnie po angielsku zostaa wrzucona do jeziora z ciarkami przywizanymi do kostek wraz z gromad nielegalnych imigrantów?
- Wie pan, e to nielegalni?
- Jeli nimi nie s, to niezbyt dobrze to ukrywaj.
Wzruszya ramionami.
- Chyba nie ma sensu, ebym udawaa kogo innego. Nie mog bysn panu przed oczami moj odznak, ale jestem agentk specjaln Urzdu Imigracyjnego. I byabym szalenie wdziczna, gdyby móg mi pan pomóc dosta si do telefonu.
- Kobiety zawsze robi ze mn, co chc. - Pitt podszed do drzewa, sign do góry i wydoby z pomidzy gazi swoje iridium. Wróci do Julii i wrczy jej satelitarny telefon.
- Niech pani zadzwoni do swoich przeoonych i zawiadomi ich, co tu si dzieje. Prosz im powiedzie, e budynek nad jeziorem jest wizieniem dla nielegalnych imigrantów. Dlaczego tam ich trzymaj, nie potrafi powiedzie. Niech pani zawiadomi swoich szefów, e na dnie jeziora spoczywaj setki, a moe nawet tysice ludzkich zwok. Dlaczego, nie potrafi powiedzie. Niech pani im powie, e ochrona obiektu jest uzbrojona po zby, a zabezpieczenia s na najwyszym poziomie. Niech si popiesz, bo wiadkowie mog zosta zastrzeleni, utopieni albo spaleni ywcem. A na koniec niech pani im powie, eby skontaktowali si z admiraem Jamesem Sandeckerem z Narodowej Agencji Bada Oceanicznych i przekazali mu, e jego dyrektor projektów specjalnych chce wróci do domu, wic niech wyle taksówk.
Julia patrzya na twarz Pitta w przymionym wietle gwiazd, próbujc co z niej wyczyta. Wpatrywaa si w niego szeroko otwartymi oczami penymi zdumienia, a wreszcie wydobya z siebie sowa.
- Jest pan niesamowity, panie Pitt. Dyrektor NABO. Mogabym zgadywa przez tysic lat i nigdy bym na to nie wpada. Od kiedy to paska agencja szkoli swoich naukowców na zabójców i podpalaczy?
- Od pónocy - odrzek krótko Pitt, odwróci si i ruszy w kierunku domku. - I nie jestem naukowcem, tylko inynierem - rzuci przez rami. - A teraz, niech pani zatelefonuje. I to szybko. To e niedugo bdziemy mie goci, jest tak pewne jak to, e soce zachodzi na zachodzie.
Dziesi minut póniej wróci obadowany dziesicioma kocami i ma skrzynk jedzenia. Zdy si ju przebra w bardziej praktyczny strój. Nie usysza dwóch wystrzaów oddanych z broni z tumikiem, wic nie wiedzia, e w jego samochodzie utkwiy dwa pociski. Ale zauway kau pynu chodniczego tworzc si pod przednim zderzakiem auta, gdy odbio si w niej wiato lampy, któr zostawi zapalon na ganku domku.
- I to by byo na tyle, jeli chodzi o moliwo odjechania std samochodem - powiedzia cicho do Julii, rozdzielajcej skpe porcje jedzenia i wrczajcej koce trzscym si z zimna Chiczykom.
- Nie rozumiem, o co panu chodzi.
- Pani przyjaciele wanie przebili mi chodnic. Zanim dojechalibymy do gównej szosy, silnik by si przegrza i stan.
- Chciaabym, eby przesta pan ich nazywa moimi przyjaciómi - powiedziaa wyniole.
- To tylko taki sposób mówienia.
- Samochód to aden problem. Za godzin wokó jeziora zaroi si od agentów Urzdu Imigracyjnego i FBI.
- To za póno - powiedzia powanie Pitt. - Ludzie Shanga dotr tu duo wczeniej. Unieruchamiajc mój samochód, zyskali czas potrzebny im na zorganizowanie akcji. Kiedy tu stoimy, oni pewnie ju blokuj drog i zacieniaj sie wokó nas.
- Nie moe pan wymaga od tych ludzi, eby wytrzymali wielomilow wdrówk, przedzierajc si noc przez las. Nie s do tego zdolni - powiedziaa stanowczo Julia. - Musi by jaki inny sposób zapewnienia im bezpieczestwa. Niech pan co wymyli.
- Dlaczego to zawsze musz by ja?
- Bo tylko pana mamy.
Typowo kobiecy sposób mylenia - stwierdzi w duchu Pitt. Skd to si u nich bierze?
- Ma pani ochot na romantyczn przygod? - zapyta.
- Na romantyczn przygod?! - Julia bya kompletnie zaskoczona. - W takiej chwili?! Czy pan oszala?!
- Nie, wcale nie - odrzek swobodnie Pitt. - Musi pani przyzna, e taka pikna noc jest w sam raz na romantyczn przejadk odzi pod gwiazdami.
Przyszli zabi Pitta tu przed witem. Zachowywali si cicho i postpowali rozwanie, otaczajc domek i podchodzc stopniowo coraz bliej. Operacja bya dobrze wyliczona w czasie i zorganizowana. Kung Chong koordynowa dziaania swoich ludzi, cichym gosem wydajc im rozkazy przez radio. Ten stary wyjadacz przeprowadzi wiele nalotów na domy dysydentów w czasach, kiedy jeszcze by agentem tajnych sub w Chiskiej Republice Ludowej. Ale to, co zobaczy zza drzew, nie podobao mu si. Cay ganek wokó domku by rzsicie owietlony, co uniemoliwiao jego ludziom wyposaonym w noktowizyjne okulary obserwacj terenu. We wszystkich pokojach równie palio si wiato, a z nastawionego na cay regulator radia grzmiaa muzyka country and western.
Jego oddzia zoony z dwudziestu ludzi ruszy w kierunku chatki wzdu drogi i przez las, gdy wysany wczeniej zwiadowca zawiadomi przez radio, e przestrzeli chodnic samochodu. Kung Chong by pewien, e jego ludzie odcili mieszkacowi domku wszystkie drogi ucieczki i e nikt nie przedosta si przez ich kordon. Ktokolwiek zajmowa chat musia w niej nadal by. A jednak Kung Chong czu pod skór, e nie wszystko idzie zgodnie z planem.
Jasno owietlony teren wokó ciemnego domu zwykle oznacza puapk. Ludzie, znajdujcy si wewntrz, czekaj, by w odpowiedniej chwili otworzy ogie do atakujcych, którym blask wiata uniemoliwia uywanie okularów noktowizyjnych. Ale tu sytuacja bya inna. Owietlone wntrza i gona muzyka zaskoczyy Kung Chonga zupenie. Przeprowadzenie niespodziewanego ataku nie wchodzio w tych warunkach w rachub. Zwaszcza, jeli przeciwnik dysponowa broni automatyczn. Zanim jego ludzie znaleliby si pod oson cian domku i zdyli wyway drzwi, zostaliby wystrzelani jak kaczki, biegnc przez owietlone podwórze. Kung Chong obchodzi wszystkie stanowiska i przez lornetk obserwowa okna. W kuchni, czyli jedynym pomieszczeniu, którego nie podglday miniaturowe szpiegowskie kamery, siedzia przy stole samotny mczyzna. Mia na gowie baseballow czapk, na nosie okulary i by pochylony tak, jakby czyta lec na stole ksik. Cay domek jasno owietlony. Radio nastawione na cay regulator. Kompletnie ubrany facet czyta ksik o pitej trzydzieci rano. O co tu chodzi? Kung Chong mia dobry wch i wyczuwa jaki podstp.
Posa po jednego ze swoich ludzi uzbrojonego w karabin snajperski z lunet i dugim tumikiem zasaniajcym wylot lufy.
- Widzisz mczyzn siedzcego w kuchni? - zapyta cicho.
Snajper bez sowa skin gow.
- Zastrzel go.
Cel oddalony najwyej o sto jardów to dla strzelca wyborowego dziecinna igraszka. Dobry strzelec mógby trafi do niego nawet z broni rcznej. Snajper zrezygnowa z lunety i wycelowa w czowieka siedzcego przy stole. Strza zabrzmia jak szybkie klanicie w donie i jednoczenie rozleg si brzk szka. Kung Chong spojrza przez lornetk. Pocisk przebi szyb okienn, pozostawiajc w niej may, okrgy otwór, ale mczyzna przy stole nie zmieni pozycji, jakby nic si nie stao.
- Ty gupcze! - warkn Kung Chong. - Chybie.
Snajper przeczco pokrci gow.
- To niemoliwe. Z takiej odlegoci nie sposób nie trafi.
- Strzelaj jeszcze raz.
Snajper wzruszy ramionami, wycelowa i pocign za spust. Siedzcy przy stole nie poruszy si.
- Albo ten czowiek jest ju martwy, albo w piczce. Trafiem go powyej nasady nosa. Niech pan sam zobaczy.
Kung Chong skierowa lornetk na twarz mczyzny w kuchni i wyregulowa ostro. W czole ofiary, ponad okularami rzeczywicie widnia okrgy otwór. Tyle, e rana nie krwawia.
- Niech to szlag trafi! - zakl gono Kung Chong. Potajemne podkradanie si i szeptanie rozkazów przez radio nie miao ju sensu. - Rusza si! Wchodzimy! - wrzasn na cae gardo.
Ubrani na czarno mczyni wyonili si z mroku panujcego wród drzew, przebiegli przez polan znajdujc si przed domkiem, przecili podwórze, minli samochód i wpadli przez frontowe drzwi do rodka. Rozbiegli si po wszystkich pomieszczeniach domku z broni gotow do strzau, przygotowani do otwarcia ognia, jeli napotkaj jakkolwiek prób oporu. Kung Chong jako pity znalaz si w saloniku. Rozepchn swoich ludzi i wpad do kuchni.
- Co to za diabelskie nasienie?! - wymamrota, chwytajc siedzc na krzele kuk i ciskajc j na podog. Baseballowa czapka spada z gowy manekina, okulary roztrzaskay si i oczom Kung Chonga ukazaa si kostropata twarz uformowana popiesznie z namoczonego papieru gazetowego i pomalowana niedbale sokiem z jarzyn.
Do Kung Chonga podszed jego zastpca.
- Domek jest pusty. Nikogo nie ma.
Kung Chong zacisn mocno wargi i pokiwa gow. Nie by zdziwiony tym, co usysza. Nacisn przycisk swojego radia i wypowiedzia nazwisko. Natychmiast odezwa si Lo Han.
- Melduj.
- Uciek - powiedzia po prostu Kung Chong.
Przez chwil w aparacie panowaa cisza, a potem rozleg si poirytowany gos Lo Hana.
- Jak to moliwe, e udao mu si omin twoich ludzi?
- Nawet mysz nie przecisnaby si przez nasz kordon. Nie moe by daleko.
- Bardzo dziwne. Nie ma go w domku, nie ma go w lesie, wic gdzie móg znikn?
Kung Chong spojrza przez okno w kierunku hangaru, który wanie przeszukiwali jego ludzie.
- Na jeziorze - odrzek. - Moe by tylko na jeziorze.
Omin kuk, lec na pododze, wybieg z domku tylnymi drzwiami, przebieg ganek i popdzi na przysta. Odepchn swoich ludzi i wszed do hangaru. aglówka wisiaa w wózku pochylni, kajaki i czóno tkwiy na swoich miejscach. Sta i patrzy na nie poraony wasn nieudolnoci, zdajc sobie spraw z tego, jak atwo da si wywie w pole. Powinien by wiedzie, a przynajmniej podejrzewa, jak mieszkaniec domku moe wymkn mu si z rk.
Brakowao starej motorowej odzi chris-craft, któr Kung Chong widzia tu wczeniej, gdy osobicie przeszukiwa domek i przysta.
Niecae dwie mile dalej mona byo zobaczy widok, który wzbudziby oburzenie ludzi, przed wielu laty. Wspaniay, mahoniowy kadub niewielkiej, wyprodukowanej szedziesit siedem lat temu motorówki o piknych ksztatach wygina si wdzicznie od dziobu do przedziau silnikowego umieszczonego pomidzy przednim a tylnym kokpitem. Motorówka bya obciona ponad miar a czternastoma pasaerami. Do obu kokpitów wepchno si dwanacie dorosych osób i dwoje dzieci. Dziki staremu jak ód silnikowi Chryslera o mocy stu dwudziestu piciu koni motorówka mkna z szybkoci blisko trzydziestu mil na godzin. Po obu stronach kaduba wznosiy si dwie tafle wody, za za ruf cign si lad przypominajcy koguci ogon. Za koem sterowym nalecego do Foleya chris-crafta, model 1933, siedzia Pitt i, trzymajc na kolanach maego, chiskiego chopca, prowadzi ód ku Winnej Zatoce.
Nieco wczeniej, po wtajemniczeniu Julii w swój plan, Pitt szybko poleci dwóm starszym Chiczykom, by cignli benzyn z baku samochodu i napenili ni zbiornik paliwa motorówki. Poniewa wielki silnik Chryslera nie by uruchamiany przez kilka miesicy, Pitt przeniós do odzi równie samochodowy akumulator. Julia penica funkcj tumaczki, kazaa starszym osobom wzi wiosa od kajaków i czóna, a Pitt zademonstrowa, jak nimi porusza w wodzie unikajc haasu. Popychana wiosami motorówka miaa cicho wypyn z hangaru. Mimo zmczenia starszych wiekiem imigrantów i tego e musieli pracowa po ciemku, przygotowania do ucieczki przebiegy zadziwiajco gadko.
Nagle Pitt odwróci si i wypad z hangaru.
- Dokd pan biegnie? - krzykna za nim Julia.
- Omal nie zapomniaem o moim przyjacielu! - odkrzykn Pitt, pdzc pomostem w kierunku domku. Wróci po dwóch minutach z maym tobokiem z rcznika pod pach.
- To jest ten paski przyjaciel? - zapytaa Julia.
- Bez niego nie ruszam si z domu - odrzek Pitt.
Bez dalszych wyjanie zacz pomaga wszystkim przy wsiadaniu do odzi. Kiedy wycieczeni imigranci o zapadnitych oczach wepchnli si do dwóch ciasnych kokpitów, Pitt otworzy drzwi hangaru i szeptem wyda rozkaz, by zaczli wiosowa. Zmczeni Chiczycy przepynli niewiele ponad wier mili, przerywajc wiosowanie, gdy z wyczerpania i zimna brako im si. Pitt zawzicie macha wiosem, a wreszcie ód unosi zacz nurt rzeki. Dopiero wtedy pozwoli sobie na chwil odpoczynku i móg zapa oddech. Na szczcie dotychczas ich nie zauwaono. Pitt zaczeka, a dryfujca z prdem ód spynie w dó rzeki dostatecznie daleko, aby nikt nie usysza haasu, i wtedy dopiero spróbowa uruchomi silnik. Podpompowa paliwo do dwóch ganików, które zainstalowa Foley, przeegna si w duchu i nacisn rozrusznik umieszczony na desce rozdzielczej.
Wa korbowy omiocylindrowego chryslera obróci si wolno, ukad smarowania zacz dziaa i po chwili silnik pocz krci si nieco wawiej. Pitt pozwoli rozrusznikowi pracowa przez kilka sekund, po czym zwolni przycisk. Gdy ponownie przelewa ganiki, móg przysic, e wszyscy pasaerowie odzi wstrzymali oddech. Przy nastpnej próbie najpierw zaskoczyy dwa cylindry, potem nastpne dwa, a wreszcie silnik podj prac na wszystkich omiu. Pitt przesun do przodu dwigni umieszczon w pododze i ód z pracujcym na wolnych obrotach silnikiem powoli popyna przed siebie. Pitt uj koo sterowe i posadzi na swoich kolanach maego Chiczyka. Na brzegu nie sycha byo okrzyków, nie rozbysn równie aden reflektor skierowany na jezioro. Pitt obejrza si w kierunku domku. Zauway malekie sylwetki ludzi wynurzajcych si z lasu i biegncych ku zapalonym wiatom, które pozostawi.
Na wschodzie pojawiy si pierwsze promienie wyaniajcego si spoza gór soca. Pitt spojrza na Juli, która siedziaa obok niego i trzymaa w ramionach ma dziewczynk. Po raz pierwszy zobaczy twarz Julii w blasku dnia i dozna szoku, widzc jej delikatne rysy noszce lady brutalnego pobicia. By peen uznania dla tej odwanej kobiety, która potrafia znie to wszystko.
Ogarna go nagle wcieko.
- Mój Boe! Te sukinsyny musiay si nad pani porzdnie znca!
- Nie patrzyam jeszcze w lustro, ale podejrzewam, e przez jaki czas nie bd wystawia mojej twarzy na widok publiczny - odpara dziarskim tonem.
- Jeli pani przeoeni z Urzdu Imigracyjnego rozdaj medale, to pani powinna by nimi obwieszona.
- Mog liczy najwyej na pochwa z wpisaniem do akt.
- Niech pani powie wszystkim, eby si mocno trzymali - poleci. - Wpywamy w rwcy nurt.
- Dotrzemy do ujcia rzeki i co dalej? - zapytaa.
- Wedug mnie, w miejscu, które oznaczone jest na mapie nazw Winna Zatoka, musz by winogrona. A winogrona oznaczaj winnice. A gdzie winnice, musz by ludzie. A im wicej ludzi, tym weselej. Te wcieke psy Shanga nie odwa si zaatakowa nas na oczach setek obywateli Stanów Zjednoczonych.
- Powinnam jeszcze raz skontaktowa si z naszymi ludmi, eby zawiadomi ich, e opucilimy poprzedni rejon i poda nasze miejsce przeznaczenia.
- Dobry pomys - powiedzia Pitt, jedn rk przesuwajc dwigni przepustnicy do oporu, a drug podajc Julii telefon. - Mog teraz skoncentrowa wszystkie siy wokó posiadoci Shanga i nie martwi si o nas.
- Czy pascy ludzie z NABO odezwali si? - zapytaa Julia, starajc si przekrzycze wzmagajcy si ryk dochodzcy z rur wydechowych.
- Maj si z nami spotka, jak dotrzemy do Winnej Zatoki.
- Czy oni uywaj maych, otwartych samolotów pomalowanych na óto.
Pitt przeczco pokrci gow.
- NABO korzysta z wydzierawionych odrzutowców i helikopterów w turkusowych barwach. Dlaczego pani pyta?
Julia poklepaa Pitta w rami i pokazaa mu may, óty samolocik widoczny za ruf odzi.
- Jeli to nie s przyjaciele, to musz by wrogowie.
10
Pitt szybko obejrza si przez rami. Samolot z du prdkoci zblia si do rufy chris-crafta. By to may, lekki, tylnosilnikowy, dwumiejscowy górnopat ze migem pchajcym i trójkoowym podwoziem. Pilot siedzia odkryty z przodu, za pasaer za nim, lecz nieco wyej. Szkielet maszyny stanowia aluminiowa, rurowa konstrukcja wzmocniona cienk link. Samolot napdzany lekkim, pidziesiciokonnym silnikiem by szybki. Pitt ocenia, e móg rozwin prdko do stu dwudziestu mil na godzin.
Pilot lecia dokadnie nad rodkowym nurtem rzeki i utrzymywa maszyn na wysokoci najwyej czterdziestu stóp. Pitt musia przyzna, e facet jest dobry. Mimo prdów powietrznych tworzcych si w wskim kanionie przy silnych podmuchach wiatru trzyma samolot na prostym i poziomym kursie. Lecia za odzi pewnie i zdecydowanie, jak kto kto dokadnie wie, co ma zamiar zrobi. Mona byo atwo i z cakowit pewnoci odgadn, kto przegra nieuchronny pojedynek. Pitt nie mia co do tego adnych wtpliwoci, gdy zobaczy w rkach przypitego pasami pasaera samolotu potny pistolet maszynowy.
- Niech wszyscy schowaj si tak nisko, jak tylko mog! - rozkaza zwracajc si do Julii.
Przekazaa po chisku polecenie Pitta ludziom znajdujcym si w odzi, ale pasaerowie motorówki byli tak stoczeni w ciasnych kokpitach, e nie mieli si gdzie ukry. Mogli jedynie skuli si na skórzanych siedzeniach i schyli gowy.
- O mój Boe! - wykrzykna Julia. - S jeszcze dwa! O jak mil za tym pierwszym!
- Musiaa mi pani o tym mówi? - odpowiedzia Pitt, zgarbiony nad koem sterowym. aowa, e ód nie chce pyn szybciej. - Nie pozwol nam uciec. Nie dopuszcz, eby sprawa si wydaa.
Znajdujcy si na czele samolot przelecia z wyciem silnika tak nisko, e podmuch miga wzbi w powietrze wodny py, który zmoczy pasaerów chris-crafta. Pitt czeka na strzay, wyobraa ju sobie dziury po pociskach w gadko wypolerowanym mahoniu, ale samolot nie rozpocz ataku. Wzbi si ostro w powietrze, a jego trójkoowe podwozie przemkno pi stóp nad przedni szyb motorówki.
Kung Chong siedzia przypity pasami do tylnego siedzenia i ze zoliw satysfakcj przyglda si pdzcej w dole odzi.
- Mamy motorówk w polu widzenia - zameldowa przez nadajnik zainstalowany w hemie ochronnym.
- Rozpoczlicie atak? - zapyta Lo Han ze swojego ruchomego punktu dowodzenia.
- Jeszcze nie. Pilot mówi, e nasza zwierzyna nie jest sama.
- Tak jak podejrzewalimy, mamy zatem dwóch ludzi?
- Nie dwóch - odrzek Kung Chong. - Raczej dziesiciu albo dwunastu. Tam s starcy i mae dzieci. Ta ód jest wprost zatoczona.
- Ten dra musia natkn si na jak rodzin obozujc w lesie nad rzek i porwa j. Ma teraz zakadników. Jak wida, nasz przeciwnik nie cofnie si przed niczym, byle tylko uratowa swoj skór.
Kung Chong jedn rk uniós do oczu lornetk i przyjrza si pasaerom motorówki stoczonym w dwóch kokpitach.
- Zdaje si, e mamy nieprzewidziany problem, Lo Han.
- Od dwunastu godzin mamy same problemy. O co chodzi tym razem?
- Nie jestem pewien, ale wyglda mi na to, e pasaerowie odzi to imigranci.
- To niemoliwe. Wszyscy cudzoziemcy, którzy dotarli na ld, s albo uwizieni, albo nie yj, albo znajduj si w drodze w gb kraju.
- Mog si myli.
- Miejmy nadziej - odrzek Lo Han. - Moecie podlecie troch bliej i rozpozna, jakiej narodowoci s ci ludzie?
- Ale po co? Moim zdaniem, jeli mamy wyeliminowa tego drania, który zniszczy jacht Tsin Shanga i zakrad si do bloku wiziennego, to jego towarzysze te musz zgin. Co za rónica, czy to Chiczycy czy Amerykanie?
- Masz racj, Kung Chong - przyzna Lo Han. - Rób, co uznasz za konieczne. Najwaniejsze jest bezpieczestwo naszego przedsiwzicia.
- Zaraz wydam rozkaz do ataku.
- Tylko upewnij si, czy w pobliu nie ma jakich wiadków.
- Na rzece nie wida adnych odzi, na brzegu te nikogo.
- W porzdku. Ale miej oczy otwarte. Nie moemy sobie pozwoli na to, eby kto nas zobaczy.
- Wedle rozkazu - odpar Kung Chong. - Ale czas ucieka. Jeli nie zaatwimy ich w cigu kilku najbliszych minut, to szansa przepadnie.
- Dlaczego on nie strzela? - zapytaa Julia, mruc oczy przed blaskiem porannego soca odbijajcego si od powierzchni wody.
- By zaskoczony, e nie jestem sam. Myla, e dziaam w pojedynk. Teraz melduje swojemu szefowi, e mój statek jest zaadowany ludmi a do górnej granicy burty.
- Jak daleko jeszcze do Winnej Zatoki?
- Dobre dwanacie albo trzynacie mil.
- Czy nie moglibymy przybi do brzegu i ukry si wród ska i drzew?
- To niezbyt dobry pomys. Wylduj na najbliszej polanie i dopadn nas. Rzeka to nasza jedyna, i to nika szansa. Niech pani nie podnosi gowy i powie tamtym, eby te tego nie robili. Nasi przeladowcy bd si zastanawia skd wziem pasaerów. Jeli zauwa wasze skone oczy, bd wiedzieli, e nie jestecie potomkami Europejczyków, którzy urzdzili sobie piknik.
Wiekowy chris-craft zdy przepyn nastpne dwie mile, zanim pierwszy w pocigu samolot zacz nurkowa, zwikszajc prdko. Jego nos mierzy gronie w motorówk.
- arty si skoczyy - powiedzia spokojnie Pitt. - Tym razem zamierza nas zaatwi. Dobrze pani sobie radzi z broni krótk?
- W strzelaniu z pistoletu osigam lepsze wyniki ni wikszo znanych mi kolegów agentów - odrzeka Julia takim tonem, jakby opisywaa najnowsze uczesanie.
Pitt wycign spod siedzenia zawinitko, rozwin rcznik i wrczy Julii swój stary automatyczny pistolet.
- Strzelaa pani kiedy z kolta czterdziestkipitki?
- Nie. W razie potrzeby wikszo z nas uywa pistoletu automatycznego beretta, kaliber czterdzieci.
- Ma pani tutaj dwa zapasowe magazynki. Prosz nie strzela w silnik, ani w zbiornik paliwa, bo to strata amunicji! W samolocie przelatujcym nad gow z szybkoci wiksz ni pidziesit mil na godzin to zbyt may cel. Niech pani mierzy do pilota i do strzelca. Jedno dobre trafienie i albo si rozbij, albo zawróc do domu.
Wzia do rk czterdziestkpitk, odwrócia si na siedzeniu w kierunku rufy, przesuna bezpiecznik i odcigna kurek.
- Jest prawie nad nami - ostrzega Pitta.
- Pilot zaraz skrci i nadleci nieco z boku, eby zapewni temu drugiemu, siedzcemu z tyu szerokie pole ostrzau - odrzek spokojnie. - Jak tylko bdzie nas mia na celowniku, niech pani natychmiast krzyknie, z której jest strony, z lewej, czy z prawej. Wtedy zaczn robi uniki, pync zygzakiem.
Stosujc si do instrukcji Pitta, Julia zacisna obie donie na kolbie starego kolta, uniosa luf i wycelowaa w dwóch mczyzn siedzcych w samolocie, który lecia z rykiem w dó. Na jej twarzy nie byo strachu, raczej skupienie, gdy naciskaa spust.
- Z paskiej lewej! - krzykna.
Pitt ostro rzuci ód w lewo. Sysza cichy terkot broni maszynowej z tumikiem i gony huk kolta. Chowajc si pod samolotem, widzia seri pocisków rozpryskujcych wod wzdu burty motorówki w odlegoci zaledwie trzech stóp od kaduba. Pod oson podwozia jednopatowca by niewidoczny dla strzelca.
Gdy samolocik wyprysn do przodu, Pitt nie dostrzeg, by pilot, lub jego pasaer zostali trafieni. Wygldali na zadowolonych z siebie.
- Spudowaa pani! - warkn.
- Mogabym przysic, e trafiam! - odkrzykna wciekle.
- Syszaa pani kiedy o odchyleniu toru pocisku? - zacz j poucza Pitt. - Musi pani prowadzi luf ruchomy cel. Nie polowaa pani na kaczki?
- Nigdy nie przyszoby mi do gowy, eby strzela do bezbronnego ptactwa - odpara z oburzeniem. Wprawnym ruchem wycigna z rkojeci kolta pusty magazynek i wbia na jego miejsce peny.
Znów ta kobieca logika - pomyla Pitt. - Nie strzeli do zwierzcia ani do ptaka, ale bez wahania wpakuje kul w ludzk gow.
- Jeli znów nadleci na tej samej wysokoci i z t sam prdkoci, niech pani celuje dobre dziesi stóp przed pilotem.
Samolot zatoczy krg, przygotowujc si do nastpnego ataku. Dwa pozostae trzymay si z tyu. Warkot silników odbija si gonym echem od skalnych cian kanionu. Pilot pierwszej maszyny pikowa w dó nad brzegiem i wierzchoki drzew pochyliy si gwatownie od podmuchu powietrza. Pogodny dzie i rzeka pynca wród malowniczych zalesionych zboczy kanionu nie byy odpowiedni sceneri do walki na mier i ycie. Po obu stronach zielonej, przejrzystej wstgi wody piy si w gór drzewa porastajce skaliste, strome brzegi i przerzedzay si stopniowo, a do granic górskiego lasu. May, óty samolocik wyglda jak kolorowy klejnot, meksykaski opal na tle szafirowego nieba. No có… - pomyla przelotnie Pitt. - S gorsze miejsca do umierania.
Samolot wyrówna lot i tym razem zblia si do chris-crafta od dziobu. Pitt mia teraz doskonae pole widzenia i sam móg oceni, jaki zasig ma strzelec. Pomyla, e pilot musiaby by zupenym kretynem, eby da si drugi raz nabra na t sam sztuczk. Trzeba byo wymyli co nowego. Utrzymujc kurs do ostatniej chwili, Pitt czu si jak led dranicy rekina.
Julia trzymajca kolta nad szyb odzi wygldaa troch komicznie, gdy celowaa z pistoletu z lekko przechylon na bok gow i przymknitym jednym okiem. Pilot samolotu przeszed do lotu lizgowego, dajc swemu strzelcowi wicej czasu na prowadzenie ognia i poszerzajc pole ostrzau. Zna si na swoim fachu i nie da si po raz drugi wywie w pole. Trzyma si bardzo blisko brzegu, uniemoliwiajc Pittowi wliznicie si pod wski brzuch swojej maszyny. Poza tym, by teraz ostroniejszy. Jeden z pocisków wystrzelonych przez Juli trafi w skrzydo. Dao mu to do zrozumienia, e ofiara te potrafi dli.
Pitt mia bolesn wiadomo, e nic ju ich nie uratuje. By pewien, e teraz porzdnie oberw. Nie moga im ju pomóc adna sztuczka, aden sprytny manewr. Pomyla, e jeli Julia nie wyrówna swojego rekordu w strzelaniu do celu, to wszyscy zgin. Obserwowa przez szyb rosncy w oczach samolot, czujc si tak, jakby sta na mocie nad gbok na tysic stóp przepaci i nie mia dokd uciec przed pdzcym wprost na niego ekspresowym pocigiem.
A potem pomyla z rozpacz, e nawet gdyby udao si Julii strci pierwszy samolot, to pozostaj jeszcze dwa. Trzymaj si z tyu, poza zasigiem strzau, i czekaj na swój ruch. Jeli wyeliminuje si jednego przeciwnika, to zaraz jego miejsce zajm dwaj nastpni. S gotowi i mog natychmiast wkroczy do akcji. Denerwujcy moment oczekiwania min, gdy seria pocisków zacza rozpryskiwa wod coraz bliej odzi.
Pitt szarpn koem sterowym i ód ostrym lizgiem skrcia w prawo. Strzelec skorygowa ogie, ale zbyt póno. Pitt poszed agodnym ukiem w lewo, unikajc trafienia. Potem znów chcia zmyli przeciwnika, ale strzelec pochyli bro i posa w dó seri w ksztacie litery S. W chwil póniej, jak za naciniciem guzika, zacza strzela Julia.
To by dla Pitta waciwy moment. Gdy seria pocisków przeszya byszczcy, mahoniowy dziób chris-crafta, dziurawic go na wylot chwyci obiema rkami lewarek zmiany biegów i przy penej szybkoci odzi pocign go do tyu. Rozleg si przeraliwy zgrzyt. Skrzynia biegów zawya w protecie. Obroty silnika wzrosy gwatownie. Strzaka obrotomierza podskoczya poza czerwon lini. ód zwolnia i zatrzymaa si nagle, a potem gwatownie obrócia si do tyu. Kilka pocisków roztrzaskao przedni szyb, ale jakim cudem nikt nie zosta trafiony. Tu za odzi spad do wody grad pocisków. Julia namierzya swój cel i otworzya ogie. Nie przestawaa naciska spustu, do ostatniego naboju.
Pitt odwróci si i zobaczy wspaniay widok. Pilot utraci kontrol nad maszyn. Silnik samolotu wy przeraliwie, a w powietrzu wiroway fragmenty miga, które rozprysy si we wszystkich kierunkach. Samolocik zawisn na chwil w górze, jakby by zabawk na sznurku. Pilot rozpaczliwie próbowa jeszcze odzyska nad nim panowanie, a potem maszyna runa do rzeki. W gór wytrysn gejzer wody. Przez chwil samolocik utrzymywa si na powierzchni, po czym szybko znikn w nurtach rzeki.
- adny strza - pochwali Juli Pitt. - Wyatt Earp byby z pani dumny.
- Po prostu miaam szczcie - odrzeka skromnie, nie zamierzajc si przyznawa, e celowaa w pilota.
- Napdzia pani porzdnego stracha tamtym dwóm. Nie popeni tego samego bdu, co ich kumpel. Bd si teraz trzyma z daleka, poza zasigiem pani kolta. Nie popiesz si z nastpnym atakiem i pozostan na bezpiecznej wysokoci.
- Jak daleko jeszcze do wylotu kanionu?
- Cztery, moe pi mil.
Wymienili spojrzenia. Ona zobaczya w jego oczach zdecydowanie. On dostrzeg, e jest psychicznie i fizycznie wykoczona. Jej ramiona i gowa opady ze zmczenia. Niepotrzebny by lekarz, eby stwierdzi, e Julia jest ledwo ywa z powodu braku snu. Daa z siebie wszystko i teraz nadciga koniec jej wytrzymaoci. Odwrócia lekko gow i spojrzaa na podziurawiony pociskami dziób chris-crafta.
- Nie uda nam si, prawda? - mrukna matowym gosem.
- Ale uda si, do diaba! - odpar ywo, jakby naprawd w to wierzy. - Musi si uda! Nie po to przerwaem wakacje i tyle si namczyem, eby teraz miao si nie uda. Ja, pani i ci ludzie jestemy ju zbyt blisko celu, by rezygnowa.
Patrzya przez chwil na jego chmurn, zawzit min, a potem z rezygnacj pokrcia gow.
- Nie trafi w te samoloty z odlegoci wikszej ni sto jardów, stojc w odzi, która podskakuje na wszystkie strony.
- Niech si pani postara - odrzek Pitt, mylc jednoczenie, e nie s to zbyt wyszukane sowa zachty, ale uwag koncentrowa na czym innym. Musia omija rzdy wielkich gazów wystajcych z rzeki.
- Jeszcze dziesi minut i jestemy w domu - doda.
- A jeli obydwa nadlec jednoczenie?
- Mog si zaoy, e tak bdzie. Bez popiechu, niech pani strzela do obu. Dwa strzay do jednego, a potem dwa strzay do drugiego. Trzeba im pokaza, e potrafimy stawi opór, eby nie podlecieli za blisko. Z daleka bdzie im trudno nas trafi. Postaram si krci odzi w kóko po caej rzece, eby nie mogli dokadnie wycelowa.
Pitt bezbdnie odgad zamiary Kung Chonga. Chiczyk rozkaza pilotom, by atakowali z wikszej wysokoci.
- Straciem jeden samolot i dwóch dobrych ludzi - zameldowa uczciwie Lo Hanowi.
- Jak? - usysza po prostu.
- Zestrzelono ich. Z odzi otworzono do nich ogie.
- Nic w tym dziwnego, e zawodowcy uywaj broni maszynowej.
- Wstyd si przyzna, ale ostrzeliwuje si tylko jedna kobieta uzbrojona w automatyczny pistolet, Lo Han.
- Kobieta?! - wykrzykn Lo Han. Kung Chong jeszcze nigdy nie sysza w jego gosie takiej wciekoci. - Stracilimy obaj twarze! Skocz z nimi, i to zaraz!
- Tak jest, Lo Han. Z chci wypeni twój rozkaz.
- Bd czeka niecierpliwie na wiadomo o zwycistwie.
- Na pewno wkrótce o tym zamelduj - odrzek z przekonaniem Kung Chong. - Moesz by tego pewien, Lo Han. Zwycistwo albo mier. Przysigam, e jeli nie jedno, to drugie.
Przez nastpne trzy mile taktyka opracowana przez Pitta zdawaa egzamin. Dwa pozostae samolociki przypuszczay wprawdzie ataki na ód, ale musiay gwatownie odskakiwa na bok, by unikn trafienia. Kilka aosnych wystrzaów trzymao je na taki dystans, e strzelcy nie mogli zrobi uytku z pistoletów maszynowych. Wreszcie samoloty rozdzieliy si w odlegoci dwustu jardów od chris-crafta i zaczy zblia si do motorówki z dwóch stron jednoczenie. By to chytry manewr pozwalajcy na koncentracj ognia.
Julia nie marnowaa amunicji. Wyczekiwaa dogodnej okazji do oddania strzau i wtedy dopiero naciskaa spust. Pitt z byskawiczn szybkoci obraca koem sterowym w obydwu kierunkach, pdzca przed siebie ód zygzakowaa od jednego brzegu do drugiego, umykajc przed sporadycznymi seriami pocisków rozpryskujcych wokó niej wod. Nagle Pitt zesztywnia. Usysza za sob dudnienie.
Ogie z broni maszynowej przeci mahoniow klap umieszczon nad silnikiem midzy dwoma kokpitami. Ale gardowy ryk wielkiego chryslera nie osab. Pitt przelotnie rzuci okiem na tablic przyrzdów i zauway ze zgroz, e strzaka wskanika cinienia oleju opada na czerwone pole.
Sam Foley bdzie wcieky jak wszyscy diabli, kiedy dostanie swoj ód z powrotem - pomyla Pitt.
Jeszcze dwie mile. Zacz si wydobywa swd spalonego oleju. Obroty wolno spaday i Pitt wyobrazi sobie jak metal trze o metal bez adnego smarowania. Wiedzia, e za chwil spal si panewki i silnik stanie. Pilotom wystarczyo teraz kry nad odzi, aby zrobi z pasaerów motorówki krwaw miazg. W bezsilnej rozpaczy Pitt waln pici w koo sterowe, gdy samoloty zaczy si zblia, lecc tak blisko siebie, e niemal dotykay si kocami skrzyde.
Tym razem piloci nadlatywali nad cel, opuszczajc si duo niej. Wiedzieli, e czas ucieka i gdy ód znajdzie si na otwartej zatoce, bdzie zbyt duo wiadków, by wystrzela jej pasaerów.
Nagle, nieoczekiwanie pilot samolotu nadlatujcego z lewej burty chris-crafta osun si bezwadnie na swoim siedzeniu, a ramiona opady mu wzdu tuowia. Jeden z pocisków wystrzelonych przez Juli trafi go w pier i dotar do serca. Samolot gwatownie zmieni kierunek lotu, przechyli si i kocem skrzyda zawadzi o wod. Zawirowa wciekle za kilwaterem odzi i skry si na zawsze w nurcie bezlitosnej rzeki.
Nie mieli czasu na witowanie strzeleckiego sukcesu Julii. Sytuacja stawaa si krytyczna, gdy fenomenalne trafienie okazao si ostatnim. Magazynek kolta by pusty. Pilot trzeciego samolotu szybko si zorientowa, jak sprawy stoj. Nikt ju do niego nie strzela, ód znacznie zwolnia, a z jej silnika wydobywa si dym. Lecc zaledwie pi stóp nad wod, zaryzykowa zblienie si do motorówki.
Chris-craft pyn teraz najwyej dziesi mil na godzin. Wycig, którego stawk byo ycie, dobieg koca. Pitt spojrza w gór i zobaczy chiskiego strzelca. Mia oczy ukryte za ciemnymi okularami, a usta wykrzywione w umiechu. Chiczyk zasalutowa Pittowi na poegnanie, opuci bro i pooy palec na spucie.
W ostatnim, prowokacyjnym gecie Pitt wyrzuci w gór rami, zacisn pi i uniós trzeci palec. Potem skoczy na Juli i dwójk maych dzieci, przykrywajc ich wasnym ciaem, cho wiedzia, e osania ich nadaremnie. Zamar, czekajc na seri, która rozerwie mu plecy.
11
Ku wielkiej uldze Pitta, mier z kos miaa widocznie pilniejsz spraw do zaatwienia ni zabieranie go z tego ziemskiego padou. Pociski nie przeszyy jego ciaa. Nie zostay w ogóle wystrzelone.
Pitt wicie wierzy, e ostatnim dwikiem, jaki usyszy w yciu, bdzie przyciszony terkot pistoletu maszynowego z tumikiem. Tymczasem powietrze wypeni niespodziewany haas obracajcego si z maksymaln prdkoci wirnika, który zaguszy nieprzyjemne odgosy wydobywajce si ze starego chryslera. Z rykiem przypominajcym dudnienie grzmotów nad chris-craftem przemkn nagle wielki cie. Potny podmuch powietrza przyklei wosy do gów pasaerów odzi. Zanim ktokolwiek zorientowa si w sytuacji, duy turkusowy helikopter z litrami N A B O, wymalowanymi na ogonie opad z nieba wprost na óty samolocik, jak jastrzb spadajcy na kanarka.
- Och, mój Boe! Nie! - wykrzykna Julia.
- Bez obaw! - odkrzykn uradowany Pitt. - Ten jest po naszej stronie.
Rozpozna maszyn, któr czsto lata. McDonnell douglas explorer, szybki, dwusilnikowy migowiec rozwija prdko powyej stu siedemdziesiciu mil na godzin. Przednia cz kaduba bya taka jak w wikszoci helikopterów, ale ogon z podwójnymi, pionowymi statecznikami przypomina cienkie cygaro.
- Skd on si wzi?
- Moja kawaleria zjawia si wczeniej, ni si spodziewaem - odrzek Pitt, przysigajc sobie w duchu, e nie zapomni o pilocie w swoim testamencie.
Kada para oczu w odzi i w ostatnim, ótym samolociku utkwiona bya w helikopterze. W oszklonej kabinie widniay dwie sylwetki. Drugi pilot mia na nosie rogowe okulary, a na gowie baseballow czapk daszkiem do tyu. Pierwszy pilot ubrany by w hawajsk koszul aloha w jaskrawe kwiaty, na gowie mia somiany kapelusz, jakie wyplata si na tropikalnych plaach. W zbach trzyma ogromne cygaro.
Kung Chong ju si nie umiecha. Na jego twarzy malowao si zaskoczenie i strach. Mia pewno, e przybysz, który nagle pojawi si na placu gry, szuka zaczepki i na pewno nie ustpi. Rozejrza si i stwierdzi, e motorówka, cho z trudem si porusza, wkrótce ju dotrze do ujcia rzeki i znajdzie si na wodach Winnej Zatoki. Z wysokoci, na której si znajdowa, widzia ma flotyll rybackich kutrów kierujcych si ku morzu i mijajcych wanie ostatni zakrt rzeki. Wzdu jej brzegów wyrastay zabudowania na peryferiach miasta. Wida byo ludzi przechadzajcych si pla. Szansa na rozprawienie si ze zbiegymi imigrantami i z tym wcielonym diabem, sprawc chaosu na Jeziorze Orion przepada. Kung Chong nie mia innego wyjcia, jak tylko przerwa natarcie. Wyda pilotowi rozkaz odwrotu. Chcc wymkn si swojemu przeladowcy, samolocik poderwa si gwatownie i wykona tak ostry skrt, e jego skrzyda ustawiy si pionowo.
Pilot helikoptera by szybszy. atwo przewidzia, co zrobi przeciwnik. Nie zawaha si i nie okaza cienia litoci. Z beznamitnym wyrazem twarzy bez trudu dogoni skrcajcy pionowo samolot i zbliy si do niego. Pozy umieszczone pod brzuchem migowca rozerway z trzaskiem wte skrzyda samolociku.
Dwaj mczyni w odsonitej kabinie zamarli, gdy ich samolot zawirowa, jakby próbowa rozpaczliwie utrzyma si w powietrzu i dotkn nieba. Roztrzaskane skrzyda zoyy si i maszyna runa w dó, rozbijajc si o skalisty brzeg rzeki. Nie nastpia eksplozja. Do góry wzbi si tylko tuman kurzu, a wokó rozprysny si szcztki. Na ziemi pozosta wrak z dwoma ciaami, uwizionymi wród pogitych rurek i wzmocnie szkieletu.
Helikopter zawisn nad okaleczonym chris-craftem. Pilot i mczyzna siedzcy obok niego wychylili si przez otwarte okna oszklonej kabiny i pomachali do pasaerów odzi.
Julia odmachaa im i przesaa causy.
- Kimkolwiek s ci wspaniali faceci, uratowali nam ycie.
- Nazywaj si Al Giordino i Rudi Gunn.
- To pascy przyjaciele?
- Od wielu, wielu lat - odrzek Pitt, promieniejc jak latarnia morska.
Byli ju prawie u celu morderczej podróy, silnik nie poddawa si, ale oyska lizgowe i toki w kocu znieruchomiay z powodu braku oleju, i staruszek ostatecznie wyzion ducha w odlegoci zaledwie dwustu jardów od nabrzea portu. Tu braa pocztek gówna ulica nadmorskiego miasteczka Winnica. Kilkunastoletni chopak, waciciel odzi z silnikiem znajdujcym si przy burcie doholowa zdezelowanego chris-crafta do portu wraz z jego wyczerpanymi pasaerami. Ani turyci przechadzajcy si po drewnianym molo, ani miejscowi wdkarze owicy ryby w porcie nigdy by si nie domylili, e jedna kobieta i dwaj mczyni ubrani w niedbae stroje s agentami Urzdu Imigracyjnego oczekujcymi na kracu nabrzea na grup nielegalnych imigrantów.
- To pani ludzie? - zapyta Juli Pitt.
Potakujco skina gow.
- Chocia nigdy go przedtem nie spotkaam, wydaje mi si, e jeden z tych dwóch jest dyrektorem okrgowego wydziau dochodzeniowego.
Pitt uniós do góry maego chopca, zrobi zabawn min i w zamian otrzyma umiech. Po chwili malec rozemia si serdecznie.
- Co si teraz stanie z tymi ludmi? - zapyta Pitt.
- S cudzoziemcami, którzy przybyli tu nielegalnie. Zgodnie z prawem, musz by odesani z powrotem do Chin.
Spojrza na ni spode ba.
- Po tym, co przeszli?! To byaby zbrodnia.
- Zgadzam si z tym - odrzeka Julia. - Ale mam zwizane rce. Mog jedynie sporzdzi odpowiedni dokumentacj i poprze ich wniosek o przyznanie im prawa do pozostania tutaj. Dalszy ich los nie zaley ode mnie. Nie mam wpywu na ostateczn decyzj.
- Sporzdzi dokumentacj! - parskn Pitt. - Mogaby pani zrobi dla nich co wicej. Z chwil kiedy postawi stop na swojej ojczystej ziemi, stan si znów ofiarami zbirów Shanga. Zostan zabici i pani o tym doskonale wie. Ju by nie yli, gdyby nie zestrzelia pani samolotów. Zna pani t zasad, e jeli uratuje si komu ycie, to jest si za niego na zawsze odpowiedzialnym. Nie moe pani teraz powiedzie, e umywa pani rce i ich dalszy los nic pani nie obchodzi.
- Obchodzi mnie - odpara zdecydowanym tonem Julia, patrzc na Pitta w taki sposób, w jaki zazwyczaj patrz kobiety na mczyzn, których uwaaj za wioskowych gupków. - I nie mam zamiaru umywa rk. A poniewa jest cakiem moliwe to, co pan sugeruje, e po powrocie do Chin mog zosta zamordowani, niewtpliwie stworzymy im wszelkie warunki do tego, by mogli si ubiega o azyl polityczny. Prawo jest prawem, panie Pitt, bez wzgldu na to, czy si ono panu albo mnie podoba. I naley go przestrzega. Mog panu obieca, e jeli jest jakakolwiek szansa, by ci ludzie zostali obywatelami Stanów Zjednoczonych, to na pewno bdzie wykorzystana.
- Trzymam pani za sowo - odrzek spokojnie Pitt.
- Niech pan mi wierzy… - powiedziaa z przejciem - … e zrobi wszystko, co w mojej mocy, by im pomóc.
- Gdyby napotkaa pani jakie przeszkody, prosz si ze mn skontaktowa za porednictwem mojej Agencji. Mam pewne wpywy i mógbym uzyska w Senacie poparcie dla ich wniosku.
Spojrzaa na niego sceptycznie.
- A jakie to wpywy w Senacie moe mie inynier z Narodowej Agencji Bada Oceanicznych?
- Wystarczy pani, jeli powiem, e mój ojciec to senator z Kalifornii, George Pitt?
- Owszem - mrukna wystarczajco przekonana. - Widz, e moe si pan okaza przydatny.
Chopak w odzi odczepi lin holownicz i chris-craft stukn w filary pomostu. Chiscy imigranci umiechali si. Byli szczliwi, e nikt ju do nich nie strzela i e w kocu znaleli si w bezpiecznej Ameryce. Przestali si na razie lka o swój los. Pitt przekaza czekajcym agentom Urzdu Imigracyjnego chopca i dziewczynk, a potem odwróci si, by pomóc ich rodzicom wyj na brzeg.
Wysoki, jowialnie wygldajcy mczyzna podszed do Julii, mrugajc oczami, i wzi j w ramiona. Na jego twarzy malowa si wyraz wspóczucia, gdy patrzy na jej posiniaczon, opuchnit twarz i rozcite wargi, na których zakrzepa krew.
- Panno Lee, jestem George Simmons.
- A tak… Jest pan zastpc dyrektora okrgowego. To z panem rozmawiaam przez telefon, kiedy dzwoniam z domku nad jeziorem.
- Nawet nie zdaje pani sobie sprawy z tego, jak si cieszymy, widzc pani yw i jak jestemy pani wdziczni za dostarczone informacje.
- Na pewno nie cieszycie si bardziej ode mnie - odrzeka Julia silc si na umiech mimo bólu.
- Jack Farrar, sam dyrektor okrgowy powitaby pani osobicie, gdyby nie to, e dowodzi w tej chwili akcj wokó Jeziora Orion.
- Ju si zacza?
- Nasi agenci zostali zrzuceni z helikopterów dokadnie osiem minut temu.
- Co z winiami wewntrz budynku?
- Wszyscy yj, ale potrzebuj opieki lekarskiej.
- A ochrona posiadoci?
- Poddaa si bez walki, gdy znalaza si w okreniu. Wedug ostatniego meldunku, nie udao si uj tylko ich szefa. Ale i on niedugo wylduje za kratkami.
Julia zwrócia si do Pitta, który pomaga ostatnim starszym osobom wydosta si z odzi.
- Panie Simmons, chciaabym panu przedstawi pana Dirka Pitta z Narodowej Agencji Bada Oceanicznych. To dziki niemu mona byo przeprowadzi t akcj.
Simmons wycign rk.
- Panna Lee nie miaa czasu na wprowadzenie mnie we wszystkie szczegóy, panie Pitt, ale domylam si, e odegra pan w tej sprawie decydujc rol. Wiele pan dokona.
- To si nazywa by we waciwym miejscu we waciwym czasie - odrzek Pitt, ciskajc do czowieka z Urzdu Imigracyjnego.
- Powiedziabym raczej, e waciwy czowiek znalaz si tam, gdzie by akurat najbardziej potrzebny - powiedzia Simmons. - Jeli nie miaby pan nic przeciwko temu, to chciabym otrzyma od pana raport na temat tego, co si zdarzyo w czasie dwóch ostatnich dni.
Pitt skin gow i wskaza Chiczyków, którzy pod opiek pozostaej dwójki agentów wsiadali wanie do czekajcego na kocu portu autobusu.
- Oni przeszli pieko, jakie nawet trudno sobie wyobrazi. Mam nadziej, e bd traktowani po ludzku.
- Mog zapewni, panie Pitt, e zostan potraktowani ze wszystkimi wzgldami, na jakie zasuguj.
- Dzikuj panu. Jestem zobowizany.
Simmons zwróci si do Julii.
- Jeli czuje si pani na siach, panno Lee, to mój szef chciaby skorzysta z pani pomocy. Na terenie posiadoci potrzebny jest tumacz.
- Chyba jeszcze przez jaki czas nie zasn na stojco - odrzeka mnie Julia. Odwrócia si i spojrzaa na Pitta. - Chyba musimy powiedzie sobie do widzenia.
Umiechn si szeroko.
- Przykro mi, e na pierwszej randce nie wypadem zbyt dobrze.
Mimo bólu odwzajemnia umiech.
- Nie mog powiedzie, eby bya romantyczna, ale na pewno ekscytujca.
- Obiecuj, e nastpnym razem oka wicej taktu i dobrego wychowania.
- Wraca pan do Waszyngtonu?
- Jeszcze nie dostaem rozkazu wymarszu - odrzek. - Ale podejrzewam, e przeka mi go moi przyjaciele, Giordino i Gunn. A pani? Gdzie wymagana bdzie pani obecno ze wzgldu na dobro suby?
- Moje macierzyste biuro jest w San Francisco. Pewnie tam wanie bd potrzebna.
Podszed do niej, wzi j w ramiona i pocaowa delikatnie w czoo.
- Nastpnym razem, kiedy si spotkamy… - zacz, ostronie i pieszczotliwie przesuwajc koniuszkami palców po jej popkanych i opuchnitych wargach - pocauj ci mocno w usta.
- Dobrze caujesz?
- O tak! Dziewczyny przebywaj cae mile, eby si ze mn w tym celu spotka.
- Jeli bdzie ten nastpny raz… - mrukna cicho - … to odwzajemni twój pocaunek.
A potem odesza wraz z Simmonsem w kierunku czekajcego samochodu. Pitt sta samotnie obok opuszczonego chris-crafta i patrzy za ni, dopóki samochód nie znikn za rogiem ulicy. Sta tak, dopóki nie pojawili si Giordino i Gunn. Biegli, drc si, jak optani.
Pozostawali w powietrzu dopóki motorówka nie zostaa przycumowana w miejskim porcie. Kiedy uznali, e jest ju bezpieczna, postanowili wyldowa. Widzc jednak, e ldowisko znajdujce si w odlegoci mili na pónoc od miasta upatrzy ju sobie helikopter Urzdu Imigracyjnego, Giordino posadzi swoj maszyn na parkingu, o jedn przecznic od portu. Narazi si tym zastpcy szeryfa, który zagrozi mu aresztem. Giordino udobrucha miejscowego stróa prawa i porzdku, wmawiajc mu, e reprezentuje wytwórni filmow z Hollywood i poszukuje nowych plenerów. Obieca jednoczenie, e zarekomenduje swoim szefom Winnic, jako doskonae miejsce do krcenia nowego, wysoko budetowego horroru. Skutecznie oczarowany przez najwikszego oszusta w NABO, zastpca szeryfa nalega wrcz, by podwie Giordino i Gunna swoim samochodem do portu.
Mierzcy tylko pi stóp i cztery cale, lecz równie szeroki w ramionach jak wysoki, Giordino a uniós Pitta do góry w niedwiedzim ucisku.
- Co jest grane? - zapyta uszczliwiony, e widzi Pitta ywego. - Ile razy strac ci z oczu, zawsze w co si wpakujesz.
- Zew natury, jak sdz - odrzek Pitt, któremu przyjaciel omal nie pogruchota koci.
Gunn by bardziej powcigliwy. Po prostu pooy rk na ramieniu Pitta.
- Dobrze znów ci widzie, Dirk.
- Brakowao mi ci, Rudi - odrzek Pitt, gdy Giordino uwolni go z ucisku i pozwoli mu zapa oddech.
- Co to za faceci latali tymi ótymi samolocikami? - zapyta Giordino.
- Przemytnicy nielegalnych imigrantów.
Giordino spojrza w dó na podziurawiony kulami kadub chris-crafta.
- Doprowadzie do ruiny wspania ód.
Pitt równie przyjrza si roztrzaskanej szybie motorówki, rozupanej na drzazgi klapie silnika, widniejcym w dziobie dziurom i unoszcej si nad komor silnikow struce czarnego dymu.
- Gdyby nadlecia dwie sekundy póniej, admira Sandecker musiaby si zastanawia, co napisa na moim nagrobku.
- Kiedy znalelimy si nad domkiem Foleya, roio si tam od facetów ubranych na czarno jak ninje. Oczywicie, przewidujc najgorsze, nacisnem gaz do dechy i polecielimy za tob. A kiedy zobaczylimy, e niepokoj ci ciemne typy w maych samolotach, rozpdzilimy oczywicie to towarzystwo.
- I uratowalicie przy okazji dwanacie istnie ludzkich - doda Pitt. - Ale skd si, u diaba, wzilicie? Wedug tego, co ostatnio syszaem, ty miae by na Hawajach, a Rudi w Waszyngtonie.
- Masz szczcie - odrzek Gunn. - Prezydent zleci admiraowi priorytetowe zadanie. Sandecker z niechci myla o przerywaniu ci urlopu i rekonwalescencji, ale kaza Giordino i mnie spotka si w Seattle. Przylecielimy tam obaj ostatniej nocy, poyczylimy helikopter z orodka naukowego NABO w Bremerton i wyruszylimy po ciebie. Kiedy dzi rano zadzwonie do admiraa i powiedziae mu o swoim odkryciu i o tym, e bdziesz ucieka w dó rzeki, Al i ja od razu znalelimy si w powietrzu i bylimy nad jeziorem w cigu czterdziestu minut.
- Ten stary, makiaweliczny wilk morski wysa was w podró liczc tysice mil tylko po to, eby wezwa mnie z powrotem do pracy? - zapyta Pitt z lekkim niedowierzaniem.
Gunn umiechn si.
- Powiedzia mi, e jeli zadzwoni do ciebie osobicie, to odpowiesz mu takimi sowami, które nie bd si nadaway do powtórzenia.
- Stary zna mnie cakiem dobrze - przyzna Pitt.
- Miae ostatnio ciki okres - powiedzia wspóczujco Gunn. - Moe uda mi si go przekona, eby zostawi ci w spokoju jeszcze przez kilka dni.
- Niezy pomys - doda Giordino. - Mówic szczerze, wygldasz jak szczur, którego dopad kot.
- Wakacje skoczone - owiadczy Pitt. - Wolabym nie mie ju takich nigdy w yciu i jak najszybciej o nich zapomnie.
Gunn ruszy w kierunku wyjcia z portu.
- Helikopter jest niedaleko. Dasz rad doj?
- Jest kilka spraw, które zamierzam zaatwi, zanim mnie std porwiecie - odrzek Pitt, patrzc lodowato na obu mczyzn. - Po pierwsze, chciabym odstawi ód Sama Foleya do najbliszej stoczni remontowej i zleci równie kapitalny remont silnika. Po drugie, byoby z waszej strony mio, gdybycie mogli znale mi lekarza, który nie zadawaby za duo pyta, opatrujc moj ran postrzaow na biodrze. A po trzecie, umieram z godu. Bez niadania nigdzie si nie rusz.
- Jeste ranny? - zapytali chórem obaj mczyni.
- Mojemu yciu raczej nic nie zagraa, ale byoby lepiej dla mnie, abym unikn gangreny.
Popis uporu i zdecydowania odniós natychmiastowy skutek. Giordino skin gow w kierunku Gunna.
- Ty znajd Dirkowi lekarza, a ja zajm si odzi. Potem odwiedzimy najblisz restauracj. Wyglda mi na to, e w tym miasteczku podaj dobre gotowane kraby.
- Jeszcze jedno - powiedzia Pitt.
Dwaj mczyni spojrzeli na niego wyczekujco.
- Co to za priorytetowe zadanie, dla którego mam wszystko rzuci?
- Chodzi o podwodne zbadanie dziwnego portu dla statków w pobliu Morgan City w Luizjanie - wyjani Gunn.
- A co w tym porcie jest takiego dziwnego?
- Po pierwsze, jego lokalizacja. Znajduje si wród bagien. Po drugie, jego waciciel. To czowiek stojcy na czele przemytniczego, midzynarodowego imperium trudnicego si szmuglowaniem cudzoziemców na wielk skal.
- Boe, pomó mi! - wykrzykn Pitt, wznoszc rce ku niebu. - Powiedzcie, e to nieprawda.
- Masz jakie kopoty? - zapyta Giordino.
- Od dwunastu godzin nie robi nic innego, tylko zajmuj si sprawami nielegalnych imigrantów! Oto moje kopoty!
- To doprawdy zadziwiajce, z jak atwoci potrafisz nabiera dowiadczenia w nowej pracy.
Pitt przeszy swojego przyjaciela lodowatym spojrzeniem.
- I pewnie nasz domylny rzd podejrzewa, e port suy do przemytu cudzoziemców?
- Ma zbyt wymylne urzdzenia, by suy tylko temu celowi - odrzek Gunn. - Polecono nam zbada, o co naprawd chodzi.
- Kto zbudowa ten port?
- Firma z Hongkongu, która nazywa si „Spóka Morska Tsin Shang”.
Pitt nie dosta ataku apopleksji. Nie mrugn nawet okiem, cho przypomina czowieka trafionego pici w odek. Mia na twarzy taki wyraz, jakby by bohaterem filmowego horroru i wanie odkry, e jego ona ucieka z potworem. Jego palce wbiy si gboko i bolenie w rami Gunna.
- Powiedziae: Tsin Shang?
- Zgadza si - przytakn Gunn, zastanawiajc si, jak wyjani ciekawskim, skd wziy si na jego ciele siniaki, kiedy rozbierze si w sali gimnastycznej. - Facet kieruje przestpczym imperium. To chyba jeden z czterech najbogatszych ludzi na wiecie. Zachowujesz si tak, jakby go zna.
- Nigdy si nie spotkalimy, ale jestem pewien, e chtnie wypruby mi flaki.
- artujesz? - odezwa si Giordino.
Gunn wyglda na zaskoczonego.
- Dlaczego facet, który ma wicej forsy ni Bank Nowojorski, miaby nienawidzi takiego zwykego frajera jak ty?
- Poniewa zrobiem z jego jachtu pochodni - odpar Pitt z szataskim umiechem.
Kiedy Kung Chong nie zameldowa o zniszczeniu motorówki, a wszystkie próby nawizania z nim cznoci spezy na niczym, Lo Han domyli si, e jego zaufany zastpca i piciu ludzi, którzy z nim polecieli, nie yj. Przekonaniu temu towarzyszya bolesna wiadomo, e sprawca tylu nieszcz zdoa umkn.
Lo Han siedzia samotnie w pojedzie stanowicym ruchomy punkt dowodzenia i stara si zrozumie przyczyny klski. Mia oczy bez wyrazu, a twarz chodn i skupion. Kung Chong zameldowa, e zauway w odzi imigrantów. Ich pojawienie si byo zagadkowe, gdy wszyscy winiowie w celach zostali przeliczeni i nikogo nie brakowao. Potem Lo Han dozna olnienia. Chu Deng! To ten idiota na katamaranie musia w jaki sposób pozwoli uciec imigrantom przed egzekucj! Innego wytumaczenia nie byo. A czowiek, który zabra ich w bezpieczne miejsce, dziaa nieustpliwie z ramienia amerykaskich wadz!
Spojrza na ekrany monitorów i jakby na potwierdzenie wasnych wniosków zobaczy nagle dwa due helikoptery ldujce obok gównego budynku. Jednoczenie, przeprowadzajc zsynchronizowane uderzenie, opancerzone samochody przebiy si przez barykad na drodze wiodcej do gównej szosy. Ze migowców i pojazdów wysypali si uzbrojeni ludzie i wtargnli do budynku. Nie zatrzymali si ani na chwil, nie wezwali do rzucenia broni i poddania si, wdarli si natomiast do kompleksu wiziennego, zanim stranicy Lo Hana zorientowali si, co si dzieje. Wygldao na to, e agenci Urzdu Imigracyjnego wiedzieli, co ma si sta z winiami w razie nalotu. Obawiali si, e wszyscy zostan zabici. To oczywiste, e byli dobrze poinformowani przez kogo, kto wczeniej przeprowadzi rozpoznanie w posiadoci.
Ludzie Lo Hana szybko uwiadomili sobie, e nie maj szans w starciu z przewaajcymi siami wroga, i potulnie poddali si, w grupach i pojedynczo. Osupiay Lo Han, przygnieciony rozmiarami klski, odchyli si do tyu w swoim fotelu i wystuka szereg kodów na klawiaturze uruchamiajcej satelitarny system cznoci. Potem musia poczeka chwil, eby odezwa si Hongkong.
Zgoszenie nadeszo po chisku.
- Jeste poczony z Lotosem II.
- Tu Bambus VI - powiedzia Lo Han. - Operacja „Orion” zostaa przerwana.
- Powtórz.
- Dalsze prowadzenie Operacji „Orion” zostao uniemoliwione przez amerykaskich agentów.
- To niezbyt pomylna wiadomo - odrzek chodno gos po drugiej stronie linii.
- auj, e musielimy przerwa dziaalno przed zakoczeniem Operacji „Iberville”.
- Czy winiowie zostali zabici?
- Nie. Nalot przeprowadzono ze zdumiewajc szybkoci.
- Nasz przewodniczcy bdzie wielce niezadowolony, gdy dowie si o twojej porace.
- Przyjmuj ca win na siebie.
- Czy uda ci si stamtd wydosta?
- Nie, ju za póno - odrzek Lo Han.
- Nie moesz zosta aresztowany, Bambus VI. Wiesz o tym. Ani ty, ani twoi podwadni. Amerykanie nie mog trafi na aden lad.
- Ci, którzy wiedzieli o naszych powizaniach, nie yj. Moi stranicy s tylko najemnikami wynajtymi do okrelonej roboty, nikim wicej. Nie maj pojcia, kto im paci.
- A zatem, ty jeste jedynym ogniwem czcym nas z tamt spraw - powiedzia gos, nie zmieniajc tonu.
- Straciem twarz i musz za to zapaci.
- Wic to nasza poegnalna rozmowa.
- Musz dokona ostatniego aktu - odrzek spokojnie Lo Han.
- Tym razem nie zawied - chodny gos zabrzmia rozkazujco.
- egnaj, Lotos II.
- egnaj, Bambus VI.
Lo Han wyczy si i spojrza na monitory. Na ekranach zobaczy grup mczyzn biegncych w kierunku jego pojazdu. Zaczli dobija si do zamknitych drzwi, gdy wyciga z szuflady biurka may, niklowany rewolwer. Woy luf broni do ust i skierowa j ku górze. Jego palec cign spust, gdy pierwszy z agentów Urzdu Imigracyjnego wyama drzwi i wpad do rodka. Huk wystrzau sprawi, e agent zamar z broni gotow do otwarcia ognia. Ze zdumieniem patrzy, jak ciao Lo Hana zostaje szarpnite do tyu, a potem nieruchomieje, pochylajc si w fotelu do przodu. Nagle gowa i rce trupa opady na blat biurka, a z doni martwego mczyzny wypad na podog rewolwer.
CZ DRUGA
O S T A T N I
Z
W I E L K I C H L I N I O W C Ó W
20 kwietnia, 2000
Hongkong, Chiny
Tsin Shang robi wraenie zepsutego do szpiku koci, zdeprawowanego socjopaty, mordujcego bez wahania tysice niewinnych ludzi. Nie mia ani zakrzywionych jadowych zbów wa, ani pionowo przecitych oczu, ani rozdwojonego jzyka, który szybko wysuwa i chowa z powrotem. Nie roztacza wokó siebie atmosfery grozy. Siedzc za biurkiem w swym wspaniaym, czteropoziomowym apartamencie, ulokowanym na szczycie pidziesiciopitrowego, lustrzanego wieowca „Spóki Morskiej Tsin Shang”, wyglda tak samo, jak inni chiscy biznesmeni pracujcy w finansowym centrum Hongkongu. Jak wikszo masowych morderców w historii ludzkoci, Tsin Shang nie rzuca si w oczy i niczym si nie wyrónia z tumu przechodniów na ulicy.
Jak na Azjat do wysoki, gdy mierzy pi stóp i jedenacie cali, Shang way dwiecie dziesi funtów i nie tyle by gruby, ile zaywny i zaokrglony. Lubi dobrze zje i uwielbia chisk kuchni. Gste, czarne wosy nosi krótko ostrzyone i czesa si z przedziakiem porodku. Jego gowa i twarz, nieokrge lecz podune niemal jak u kota, pasoway do dugich i szczupych doni. Kadego mogy zwie jego usta, które wydaway si wiecznie wykrzywione w umiechu. Tsin Shang nie wyglda groniej ni sprzedawca w sklepie obuwniczym.
Nikt jednak, kto cho raz spotka Tsin Shanga, nie móg zapomnie jego oczu. Miay zielony kolor najczystszego jadeitu i bya w nich czarna gbia zadajca kam pocztkowemu wraeniu, e ma si do czynienia z agodnym czowiekiem. Byo w nich co zowrogiego. Ludzie znajcy Tsin Shanga gotowi byli przysic, e jego spojrzenie przenika czowieka na wskro i odkrywa najgbsze tajemnice. Wntrze waciciela tych oczu rónio si zdecydowanie od jego powierzchownoci.
Skonno do sadyzmu i brak jakichkolwiek skrupuów upodabniay go do hieny z Serengeti. Tak dugo dopuszcza si rónych manipulacji, a stworzy samonakrcajc si spiral bogactwa i wadzy. Sierota pdzi ycie na ulicach Kowloonu na wprost portu Victoria w Hongkongu. Tam rozwin w sobie niesamowity talent do wykorzystywania ludzi dla pienidzy. Odoy ich wystarczajco duo, by w wieku dziesiciu lat kupi sampan, którym przewozi pasaerów i kady towar, jaki tylko zdecydowano si mu powierzy.
Po dwóch latach mia ju flotyll, skadajc si z dziesiciu sampanów. Zanim skoczy osiemnacie lat, zdy je sprzeda, cho posiadanie ich byo kwitncym interesem, i kupi starego, parowego trampa do eglugi przybrzenej. Ta stara, zardzewiaa ajba staa si zalkiem póniejszego imperium okrtowego Tsin Shanga. Linia eglugowa prosperowaa znakomicie, gdy w cigu nastpnych dziesiciu lat wszyscy konkurenci Tsin Shanga dziwnym trafem przestali si liczy w tej brany, wiele ich bowiem statków w tajemniczych okolicznociach zagino bez ladu na morzu, wraz z zaogami. I dziwnie atwo zawsze znajdowa si kupiec gotów naby podupadajce firmy i pozostae statki od wacicieli, których zyski gwatownie zmalay. Bankrutujce linie eglugowe wykupywaa japoska firma z Jokohamy, zajmujca si handlem statkami i ich zomowaniem. W rzeczywistoci pod japoskim szyldem krya si „Spóka Morska Tsin Shang”.
We waciwym czasie Tsin Shang obra inny kurs ni pozostali, podobni mu biznesmeni z Hongkongu. Podczas gdy tamci utrzymywali cise zwizki z europejskimi instytucjami finansowymi i eksporterami oraz importerami z Zachodu, on wykona chytry manewr, zwracajc si do Chiskiej Republiki Ludowej. Nawiza liczne przyjanie z wysoko postawionymi osobistociami z chiskich krgów rzdowych, czekajc na dzie, w którym jego nowi przyjaciele przejm od Brytyjczyków wadz w Hongkongu. Przeprowadzi zakulisowe negocjacje z Yin Tsangiem, czowiekiem stojcym na czele chiskiego Ministerstwa Spraw Wewntrznych. Ten wanie ponury resort zajmowa si wszystkim, poczwszy od wykradania zagranicznych technologii i wynalazków, a skoczywszy na szmuglowaniu za granic ludzi, by zmniejszy przeludnienie kraju. W zamian za swoje usugi Tsin Shang uzyska pozwolenie na rejestrowanie swoich statków w Chinach bez uiszczania zwykych, zbyt wygórowanych opat.
Wspópraca okazaa si wyjtkowo korzystna dla Tsin Shanga. Potajemny transport i przemyt nielegalnych imigrantów wraz z oficjalnym przewozem chiskich wyrobów i ropy, na co frachtowce i tankowce Tsin Shanga miay wyczno, przyniosy mu w cigu kilku lat setki milionów dolarów zysku. Te ogromne sumy wpyway na tajne konta bankowe, które jego firma zakadaa w rónych czciach wiata.
Tsin Shang zgromadzi wkrótce tak mas pienidzy, e nie byby w stanie ich wyda nawet, gdyby móg si urodzi i y na tym wiecie tysic razy. A jednak jego umys nie przestawa pracowa nad tym, jak zdoby jeszcze wicej bogactw i wadzy. Kiedy ju stworzy jedn z najwikszych handlowych i pasaerskich flot wiata, zacz si nudzi. Jego ogromne przedsibiorstwo funkcjonowao oficjalnie w majestacie prawa i brakowao mu nowego wyzwania. A wanie potajemna dziaalno ekscytowaa go najbardziej. Pocigao go ryzyko, czu wtedy odurzajcy przypyw adrenaliny, jak dowiadczony narciarz stojcy na szczycie stromego stoku. Bdcy z nim w zmowie ludzie, reprezentujcy rzd ChRL nie wiedzieli wszystkiego - poza nielegalnymi imigrantami Tsin Shang szmuglowa bro i narkotyki. Bya to bardzo opacalna dziaalno uboczna, z której zyski przeznaczy na niecodzienne przedsiwzicie, jakim byo stworzenie portu w Luizjanie. Realizacja wasnych, potajemnych planów dawaa mu najwiksz satysfakcj.
Tsin Shang by egocentrykiem, maniakalnie wierzcym we wasne szczcie. By przekonany, e nigdy nie powinie mu si noga. A gdyby si nawet to zdarzyo, jest zbyt bogaty i zbyt potny, by przegra. Zdoa ju przekupi ludzi piastujcych wysokie stanowiska rzdowe w poowie pastw wiata. W samych Stanach Zjednoczonych mia na swojej licie pac ponad stu urzdników ze wszystkich agencji rzdowych i instytucji federalnych. Uwaa, e otoczony jest jakby obokiem mgy, który nigdy si nie rozwieje. Jednak na wszelki wypadek utrzymywa wasn ma armi osobistych ochroniarzy i zawodowych zabójców. Ludzi tych powyciga z najlepszych agencji wywiadowczych Europy, Ameryki i Izraela.
Z maego gonika umieszczonego na biurku dobieg gos recepcjonistki.
- Ma pan gocia. Jedzie na gór pask prywatn wind.
Tsin Shang wsta zza wielkiego biurka z drzewa róanego, z wymylnie rzebionymi nogami w ksztacie tygrysów, i ruszy przez przypominajcy jaskini pokój w kierunku windy. Jego biuro wygldao jak dua kajuta kapitaska na starym aglowcu. Podoga bya z cikich, dbowych desek. Grube, równie dbowe belki podpieray oszklony sufit, a ciany pokrywaa tekowa boazeria. Po jednej stronie pokoju stay szklane gabloty, w których modele statków nalecych do spóki Tsin Shanga pyway po gipsowych morzach. Pod przeciwleg cian znajdowaa si kolekcja starych strojów nurków. Kombinezony, zaopatrzone w oowiane buty i mosine hemy, wisiay na wach doprowadzajcych powietrze, wygldajc, jakby w rodku wci znajdowali si ich uytkownicy. Tsin Shang zatrzyma si przed drzwiami windy i powita gocia. By nim niski mczyzna o gstych, siwych wosach. Przybysz mia wyupiaste oczy i misiste policzki. Umiechn si lekko, wychodzc z windy, i ucisn wycignit do Tsin Shanga.
- Witaj, Tsin Shang - powiedzia.
- Móc ci goci, to dla mnie zawsze wielki zaszczyt, Yin Tsang - odrzek kurtuazyjnie Tsin Shang. - Nie spodziewaem si paskiej wizyty przed nastpnym czwartkiem.
- Mam nadziej, e wybaczy mi pan to bezpardonowe wtargnicie - odpar Yin Tsang, chiski minister spraw wewntrznych. - Chciabym porozmawia na osobnoci o pewnej delikatnej sprawie.
- Dla pana zawsze znajd czas, stary przyjacielu. Prosz siada. Napije si pan herbaty?
Yin Tsang skin gow.
- Paskiej wasnej, specjalnej mieszanki? Niczego bardziej nie pragn.
Tsin Shang wezwa osobist sekretark i zamówi herbat.
- A zatem, có to za delikatna sprawa sprowadza pana do Hongkongu na tydzie przed planowan wizyt?
- Do Pekinu dotary niepokojce wieci na temat paskiej operacji nad Jeziorem Orion w stanie Waszyngton.
Tsin Shang beztrosko wzruszy ramionami.
- Zdarzy si po prostu niefortunny incydent. Nie miaem na to wpywu.
- Wedug moich róde agenci Urzdu Imigracyjnego zrobili obaw na miejsce, gdzie przetrzymywani byli nielegalni imigranci.
- Zgadza si - przyzna beztrosko Tsin Shang. - Dokonali byskawicznego nalotu, który nas zupenie zaskoczy. Moi najlepsi ludzie zginli, a ochrona obiektu zostaa aresztowana.
Yin Tsang przyglda mu si przez chwil.
- Jak to si mogo sta? Nie mog uwierzy, e nie by pan przygotowany na tak ewentualno. Czy pascy agenci w Waszyngtonie nie ostrzegli pana?
Tsin Shang potrzsn przeczco gow.
- O ile mi wiadomo, to nie bya akcja zorganizowana przez krajow central Urzdu Imigracyjnego. Nalot zorganizowa naprdce i przeprowadzi osobicie miejscowy dyrektor okrgowy. Dziaa na wasn rk. Dlatego moi ludzie w amerykaskich koach rzdowych nie mogli mnie uprzedzi.
- Caa paska dziaalno na terenie Ameryki Pónocnej zostaa naraona na szwank. Amerykanie przerwali acuch i maj w rku ogniwo, które z pewnoci zaprowadzi ich do pana.
- Nie ma obawy, Yin Tsang - odrzek chodno Tsin Shang. - Amerykanie nie maj dowodów wskazujcych bezporednio na mój zwizek z przemytem nielegalnych imigrantów. Mog mie najwyej nic nie znaczce podejrzenia. Moje pozostae orodki rozsiane wzdu amerykaskiego wybrzea dziaaj nadal i atwo wchon transporty, które miay dociera do Jeziora Orion.
- Przewodniczcy Lin Loyang i moi koledzy ministrowie z wielkim zadowoleniem przyjliby zapewnienie, e cakowicie panuje pan nad sytuacj - powiedzia Yin Tsang. - Ale ja mam co do tego pewne wtpliwoci. Skoro Amerykanie zwietrzyli jaki trop, bd pana ciga bezlitonie.
- Boi si pan?
- Jestem zaniepokojony. Stawka jest zbyt wielka, by caym przedsiwziciem móg nadal kierowa czowiek, którego bardziej obchodzi wasny zysk ni cele naszej partii.
- Co pan sugeruje?
Yin Tsang spojrza na Tsin Shanga z powan min.
- Mam zamiar przekona przewodniczcego Lin Loyanga, e powinnimy zrezygnowa z paskich przemytniczych usug i zastpi pana kim innym.
- A co z moim kontraktem na przewóz legalnych chiskich towarów i pasaerów?
- Zostanie uniewaniony.
Oczekiwany wybuch nie nastpi. Tsin Shang nie okaza zaskoczenia ani gniewu. Nawet ladu niezadowolenia. Wzruszy obojtnie ramionami.
- Myli pan, e tak atwo mona zastpi mnie kim innym?
- Na paskie miejsce zosta ju wybrany czowiek, który ma niegorsze kwalifikacje od pana.
- Czy to kto, kogo znam?
- Jeden z paskich konkurentów, Tsinan Ting, prezes Linii eglugowych Chiny-Pacyfik. Zgodzi si pana zastpi.
- Tsinan Ting? - Tsin Shang uniós lekko brwi. - Jego statki s niewiele lepsze od zardzewiaych barek rzecznych.
- Wkrótce bdzie móg sobie pozwoli na zwodowanie nowych jednostek - odrzek Yin Tsang. Jego sowa oznaczay po prostu to, e Tsinana Tinga sfinansuje chiski rzd, a caemu przedsiwziciu udzieli poparcia i bogosawiestwa nie kto inny, tylko Yin Tsang.
- Obraa mnie pan, uwaajc za gupca - powiedzia Tsin Shang. - Wykorzystuje pan wpadk na Jeziorze Orion jako pretekst do zerwania wspópracy midzy Chisk Republik Ludow a mn. Chce pan mie nowego partnera do robienia potajemnych interesów, z których pan wycignie najwiksze zyski.
- Ch zysku panu równie nie jest obca, Tsin Shang. Na moim miejscu zrobiby pan to samo.
- A moja nowa inwestycja w Luizjanie? - zapyta Tsin Shang. - To te strac?
- Paska poowa kosztów zostanie panu zwrócona, rzecz jasna.
- Rzecz jasna… - powtórzy kwano Tsin Shang, doskonale wiedzc, e nigdy nie dostanie ani centa. - Oczywicie cae przedsiwzicie zostanie przekazane mojemu nastpcy i jego cichemu wspólnikowi, czyli panu.
- Z takim wnioskiem wystpi na najbliszej konferencji partyjnej w Pekinie.
- Czy mog spyta, z kim jeszcze omawia pan spraw wykluczenia mnie z naszych wspólnych interesów?
- Na razie rozmawiaem tylko z Tsinanem Tingiem. Uwaaem, e nie naley zbyt wczenie rozgasza tej wiadomoci - odpar Yin Tsang.
Do pokoju wesza prywatna sekretarka Tsin Shanga i zbliya si do siedzcych mczyzn. Poruszaa si z wdzikiem baletnicy, któr zreszt bya, zanim zacza pracowa u Tsin Shanga. Naleaa do grona kilku piknych dziewczyn tworzcych najblisze otoczenie Shanga. Jej szef wola pracowa z kobietami ni z mczyznami. Do pci piknej mia wiksze zaufanie. Shang nie by onaty i mia blisko tuzin kochanek. Trzy z nich mieszkay w jego apartamencie, ale wyznawa zasad, e nie naley utrzymywa intymnych stosunków z kobietami, z którymi cz go interesy. Gdy sekretarka postawia na niskim stoliku dwie filianki i dwa dzbanuszki z herbat, skin gow na znak podzikowania.
- W zielonym dzbanuszku jest paska specjalna mieszanka - powiedziaa dziewczyna cicho. - W niebieskim herbata jaminowa.
- Jaminowa?! - parskn Yin Tsang. - Jak moe pan pi co, co przypomina smakiem damskie perfumy?! Przecie nie ma nic lepszego od paskiej wasnej mieszanki.
- Dla odmiany - umiechn si Shang. Jako uprzejmy gospodarz sam nala herbat. Wycign si potem wygodnie w fotelu i, trzymajc w doniach parujc filiank, obserwowa, jak Yin Tsang sczy gorcy napój. Kiedy filianka gocia bya pusta, Shang ponownie j napeni.
- Zdaje pan sobie oczywicie spraw z tego, e Tsinan Ting nie ma statków pasaerskich.
- Moe je albo kupi, albo wydzierawi od innych linii pasaerskich - odrzek bez namysu Yin Tsang. - Spójrzmy prawdzie w oczy, Tsin Shang. Przez kilka ostatnich lat osiga pan ogromne zyski. Nie grozi panu bankructwo. Nie sprawi panu wielkiej trudnoci przestawienie si na rynki zachodnie. Jest pan zrcznym bisnesmenem, Tsin Shang. Przetrwa pan bez pomocy Chiskiej Republiki Ludowej.
- Jastrzb nie doleci do celu na skrzydach wróbla - odpar filozoficznie Tsin Shang.
Yin Tsang odstawi filiank i wsta.
- Musz pana opuci i wraca do Pekinu. Mój samolot czeka.
- Doskonale to rozumiem - powiedzia z ironi Tsin Shang. - Jako minister spraw wewntrznych jest pan bardzo zajtym czowiekiem, który musi podejmowa wiele decyzji.
Yin Tsang wyczu w gosie Shanga drwin, ale nie odpowiedzia. Speni swój nieprzyjemny obowizek. Skoni si sztywno i wsiad do windy. Gdy tylko jej drzwi si zamkny, Tsin Shang wróci za biurko i nacisn guzik interkomu.
- Przylij mi Pavla Gavrovicha.
Pi minut póniej z windy wysiad wysoki mczyzna o sowiaskich rysach, przeszed przez pokój i zatrzyma si przed biurkiem Shanga. By redniej budowy ciaa. Czarne, gste wosy mia zaczesane do tyu bez przedziaka i wypomadowane.
Tsin Shang podniós wzrok i spojrza na szefa swojej ochrony, który by jednym z najlepszych i najbardziej bezwzgldnych tajnych agentów w caej Rosji. Niewielu ludzi znao sztuk walki tak, jak ten zawodowy zabójca. Za niebotyczn kwot Pavel Gavrovich zgodzi si porzuci swoje wysokie stanowisko w rosyjskim Ministerstwie Obrony i przej na usugi Tsin Shanga. Nie zastanawia si duej ni minut, kiedy usysza, ile bdzie zarabia.
- Mój konkurent, waciciel podrzdnej linii eglugowej wchodzi mi w parad - usysza Gavrovich z ust swojego szefa. - Nazywa si Tsinan Ting. Chyba powinien przytrafi mu si jaki wypadek.
Gavrovich skin bez sowa gow, odwróci si na picie i odszed w kierunku czekajcej na niego windy.
Nastpnego ranka Tsin Shang siedzia samotnie w jadalni swojej rezydencji na dachu wieowca, przegldajc wie pras. Wród kilku krajowych i zagranicznych gazet znajdowa si równie wychodzcy w Hongkongu „Dziennik”. Shang z zadowoleniem zauway w nim dwa artykuy. Tre pierwszego brzmiaa:
„Ostatniej nocy zgin w wypadku samochodowym prezes Linii eglugowych Chiny-Pacyfik, Tsinan Ting oraz jego maonka. Do wypadku doszo, gdy pastwo Ting wracali z przyjcia w Hotelu Mandarin, gdzie spdzali wieczór w towarzystwie przyjació. W bok limuzyny prezesa Tsinana uderzy duy samochód ciarowy, przewocy kable elektryczne. W wypadku poniós równie mier kierowca limuzyny. Kierowca ciarówki zbieg z miejsca wypadku i jest poszukiwany przez policj”.
Drugi artyku podawa nastpujc wiadomo:
„Rzd w Pekinie poda dzi do wiadomoci, e zmar chiski minister spraw wewntrznych Yin Tsang. Przedwczesny zgon ministra by spowodowany nagym atakiem serca. Minister znajdowa si w tym czasie na pokadzie samolotu leccego do Pekinu. Cho nigdy nie chorowa na serce, wszystkie próby reanimacji byy daremne. Zgon nastpi, zanim samolot wyldowa na pekiskim lotnisku. Oczekuje si, e nowym ministrem spraw wewntrznych zostanie dotychczasowy wiceminister, Lei Chau”.
Wielka szkoda… - pomyla ze zoliw satysfakcj Tsin Shang. - Musiaa mu zaszkodzi moja specjalna mieszanka herbaty.
Zanotowa sobie w pamici, eby kaza sekretarce wysa w jego imieniu kondolencje na rce przewodniczcego Lin Loyanga i umówi go z Lei Chau. Nastpca Yin Tsanga, przyzwyczajony do brania apówek, nawet w przyblieniu nie by tak chciwy jak zmary minister.
Odkadajc na bok gazet, Tsin Shang dopi ostatni yk kawy. W towarzystwie zazwyczaj pija herbat, ale prywatnie wola kaw z cykori w stylu amerykaskiego Poudnia. Delikatny dwik kuranta uprzedzi go, e do jadalni zaraz wejdzie jego osobista sekretarka. Zbliya si i pooya na stole oprawione w skór akta.
- Tu s informacje, o które pan prosi, dostarczone przez paskiego agenta w Federalnym Biurze ledczym.
- Zaczekaj chwilk, Su Zhong. Chciabym zasign twojej opinii w pewnej sprawie.
Tsin Shang otworzy akta i zacz przeglda ich zawarto. Wzi do rki zdjcie mczyzny stojcego przy starym, zabytkowym samochodzie. Mczyzna patrzy wprost w obiektyw aparatu. By ubrany do niedbale, mia na sobie spodnie, golf i sportow kurtk. Na jego ogorzaej twarzy czai si lekki, niemal niemiay umiech. Oczy w kcikach których widniay zmarszczki od miechu, wydaway si tak przenikliwe, jakby chciay otaksowa kadego, kto spojrzy na fotografi. Brwi mczyzny byy ciemne i krzaczaste. Czarno-biae zdjcie ukrywao prawdziwy kolor jego oczu. Tsin Shang wycign bdny wniosek, e musz by niebieskie.
Mczyzna na fotografii mia gste, falujce i nieco rozczochrane wosy. By szeroki w ramionach, szczupy w talii i wski w biodrach. Dane doczone do zdjcia okrelay jego wzrost na sze stóp i trzy cale, a wag na sto osiemdziesit pi funtów. Rce mczyzny wyglday jak donie czowieka pracujcego fizycznie. Byy due, miay dugie palce i widniay na nich lady zadrapa i zgrubienia. Oczy, jak wynikao z akt, byy zielone, a nie niebieskie.
- Znasz si na mczyznach, Su Zhong. Umiesz dostrzec to, czego nie widz inni, tacy jak ja. Spójrz na to zdjcie. Zajrzyj w gb tego czowieka i powiedz mi, co widzisz.
Su Zhong odgarna z twarzy dugie czarne wosy, pochylia si nad Tsin Shangiem i spojrzaa na fotografi.
- Mski typ. Na swój sposób przystojny. Moe si podoba. Ma w sobie jak si przycigania. Wyglda na poszukiwacza przygód. Uwielbia odkrywa to, co nieznane, zwaszcza pod wod. Brak sygnetu na palcu wiadczy o tym, e jest bezpretensjonalny. Przyciga kobiety. Nie boj si go. A on lubi ich towarzystwo. Sprawia wraenie czowieka czuego, o dobrym sercu. To czowiek, któremu mona ufa. Wyglda mi na dobrego kochanka. Ma sentyment do staroci i zapewne je zbiera. To czowiek czynu i sukcesu. Ale nie dziaa dla wasnych korzyci. Lubi wyzwania. Nie lubi przegrywa, ale jest w stanie pogodzi si z porak, jeli zrobi wszystko, co byo mona. Ma zimne, twarde spojrzenie. Jest zdolny zabi. Wyjtkowo lojalny wobec przyjació i wyjtkowo niebezpieczny dla wrogów. Reasumujc, niezwyky czowiek, który powinien y w innych czasach.
- Jednym sowem, to relikt przeszoci?
Su Zhong przytakna.
- Byby w swoim ywiole na pokadzie pirackiego statku, walczc w wyprawach krzyowych lub powoc dyliansem pdzcym przez prerie Dzikiego Zachodu.
- Dzikuj ci, moja droga, za t dogbn analiz.
- Ciesz si, kiedy mog si na co przyda. - Su Zhong skonia si i cicho wysza z pokoju zamykajc za sob drzwi.
Tsin Shang odoy fotografi i zacz czyta akta. Z rozbawieniem zauway, e przedmiot jego zainteresowania urodzi si tego samego dnia i w tym samym roku co on. Ale na tym wszelkie podobiestwo si koczyo. Czowiek ze zdjcia by synem senatora z Kalifornii, George'a Pitta. Panieskie nazwisko jego matki Barbary brzmiao Knight. Szko redni ukoczy w Newport Beach w Kalifornii, potem studiowa w Akademii Si Powietrznych w Kolorado. W nauce osiga wyniki lepsze od przecitnych. Koczc akademi, by trzydziesty pity na swoim roku. Gra w druynie pikarskiej i zdoby kilka nagród, startujc w konkurencjach lekkoatletycznych. Po odbyciu przeszkolenia lotniczego zasuy si w walkach powietrznych pod koniec wojny w Wietnamie. Lotnictwo wojskowe opuci w stopniu majora i przeniós si do Narodowej Agencji Bada Oceanicznych. Potem otrzyma jeszcze stopie podpukownika.
By kolekcjonerem starych samochodów i samolotów, które gromadzi w nie uywanym hangarze na skraju lotniska w Waszyngtonie. Nad swoim prywatnym muzeum mia mieszkanie. Jako dyrektor projektów specjalnych NABO podlega admiraowi Jamesowi Sandeckerowi. Historia jego kariery i dokona w Agencji przypominaa powie przygodow. Kierowa podnoszeniem „Titanica” z dna morskiego, odnalaz dawno zaginione dziea sztuki z Biblioteki Aleksandryjskiej, powstrzyma przybór wód w oceanach mogcy zagrozi yciu na ziemi. W cigu ostatnich pitnastu lat mczyzna ze zdjcia osobicie odpowiada za przebieg operacji, które albo uratoway wiele istnie ludzkich, albo przyniosy nieocenione korzyci rodowisku naturalnemu i archeologii. Wymienienie projektów zrealizowanych dziki niemu zajmowao niemal dwadziecia stron.
Agent Tsin Shanga doczy do akt równie list ludzi, którzy rzekomo mieli zgin z rki Pitta. Kilka nazwisk zdumiao Shanga. Byli to ludzie bogaci i potni, jak równie zwykli przestpcy i zawodowi mordercy. Su Zhong miaa racj. Ten czowiek móg by wyjtkowo niebezpiecznym przeciwnikiem.
Po blisko godzinnym studiowaniu akt Tsin Shang odoy dokumenty na bok i ponownie wzi do rki zdjcie. Wpatrujc si w posta stojc obok zabytkowego samochodu, zastanawia si, co kieruje tym czowiekiem. Z kad chwil stawao si coraz bardziej jasne, e ich cieki si skrzyuj.
- Wic to pan, panie Dirku Pitt, jest odpowiedzialny za moj klsk na Jeziorze Orion - powiedzia gono, jakby Pitt sta przed nim. - Motywy, jakimi si pan kierowa, niszczc mój jacht i likwidujc orodek dla nielegalnych imigrantów, s mi na razie nieznane. Ale powiem panu jedno. Ma pan cechy, które szanuj, nadszed jednak koniec paskiej kariery. Nastpnym i ostatnim zacznikiem w paskich aktach bdzie nekrolog.
13
Rozkaz z Waszyngtonu dotyczcy agentki specjalnej Julii Lee by krótki. Miaa natychmiast zosta dostarczona samolotem z Seattle do San Francisco i umieszczona w szpitalu na obserwacji. Pielgniarka, towarzyszca lekarzowi przy badaniu, gono wcigna powietrze, gdy pacjentka zdja szpitalny strój. Na ciele Julii trudno byo znale miejsce bez czarnych, sinych lub czerwonych ladów. Mina pielgniarki wiadczya równie o tym, e twarz Julii nadal wyglda groteskowo z powodu opuchlizny i kolorowych plam na skórze. Julia postanowia, e jeszcze przez co najmniej tydzie nie spojrzy w lustro.
- Wiedziaa pani o tym, e ma zamane trzy ebra? - zapyta lekarz, sympatyczny pulchny mczyzna z ys gow i krótko przystrzyon siw bródk.
- Domylaam si, bo czuam kujcy ból, kiedy siadaam, a póniej wstawaam w azience - odrzeka Julia z humorem. - Ma pan zamiar wsadzi mnie w gips?
Lekarz rozemia si.
- ciganie popkanych eber to ju historia, podobnie jak pijawki i puszczanie krwi. Teraz zostawiamy je w spokoju, eby same si zrosy. Przy gwatownych ruchach bdzie pani czua ból jeszcze przez kilka tygodni, ale to szybko minie.
- A co z reszt? Czy wszystko bdzie w porzdku?
- Nos ma pani ju z powrotem na swoim miejscu. Odpowiednie rodki wkrótce zlikwiduj opuchlizn, a wszystkie lady do szybko znikn. Uwaam, e za miesic wybior pani królow balu.
- Wszystkie kobiety powinny mie takiego lekarza jak pan - odpowiedziaa mu komplementem Julia.
- Zabawne… - odrzek z umiechem doktor. - Moja ona nigdy tego nie zauwaya. - Uspokajajco cisn rk Julii. - Jeli czuje si pani na siach, moe pani pojutrze i do domu. Aha… Dwie wane osobistoci z Waszyngtonu s ju w drodze do pani. Zaraz bd na górze. Na starych filmach zawsze mówi, eby gocie nie mczyli pacjenta zbyt dugo. Ale ja uwaam, e powrót do pracy przypiesza proces leczenia. Tylko bez przesady!
- Obiecuj. Dzikuj panu, doktorze.
- Nie ma za co. Zajrz do pani wieczorem.
- Czy mam zosta? - zapytaa pielgniarka.
Doktor przeczco pokrci gow, gdy do sali weszli wanie dwaj pospni mczyni z teczkami.
- Urzdowa sprawa wagi pastwowej, prawda? Chc panowie porozmawia z pann Lee na osobnoci?
- Zgadza si, doktorze - odrzek szef Julii, Arthur Russell, dyrektor oddziau okrgowego Urzdu Imigracyjnego w San Francisco. Russell by szpakowatym, szczupym mczyzn. Co dzie wiczy w swojej domowej sali gimnastycznej. Umiechn si i spojrza na Juli z sympati i wspóczuciem.
Drugiego mczyzny Julia nie znaa. Towarzysz Russella, ysiejcy blondyn w okularach bez oprawek, nie mia w szarych oczach nawet cienia wspóczucia. Wyglda na faceta, który zamierza sprzeda jej polis ubezpieczeniow na ycie.
- Chciabym ci przedstawi Petera Harpera - zwróci si do Julii Russell. - Przylecia specjalnie z Waszyngtonu, eby z tob porozmawia.
- Tak, oczywicie… - Julia z trudem usiowaa usi na óku. Skrzywia si, czujc ból w klatce piersiowej. - Syszaam o panu - powiedziaa. - Jest pan zastpc samego szefa, komisarzem do spraw operacyjnych. Ciesz si, e mog pana pozna. Jest pan legend w Urzdzie.
- Czuj si oniemielony - odrzek Harper, ciskajc wycignit rk Julii. By zdziwiony czujc, jak siln ma do. - Wiele pani ostatnio przesza. Komisarz Monroe przesya pani gratulacje i podzikowania. Prosi, ebym pani przekaza, e Urzd jest z pani dumny.
W jego ustach brzmi to tak, jakbym zostaa nagrodzona oklaskami i miaa jeszcze raz wyj na scen - pomylaa Julia.
- Gdyby nie pewien czowiek - powiedziaa - nie zbieraabym teraz gratulacji.
- Wiem. Jeszcze do tego wrócimy. Na razie chciabym usysze pani sprawozdanie z przebiegu misji, któr pani wykonywaa.
- Co nie znaczy, e chcemy ci zaraz z powrotem zaprzc do roboty - wtrci cicho Russell. - Z wyczerpujcym, pisemnym raportem mona zaczeka, a cakiem dojdziesz do siebie. Teraz chcielibymy, eby nam opowiedziaa, czego udao ci si dowiedzie na temat dziaalnoci przemytników.
- Od momentu, w którym jako Ling Tai zapaciam im za podró w Pekinie? - zapytaa Julia.
- Od samego pocztku - odrzek Harper. Wyj z teczki magnetofon i umieci go na óku. - Niech pani zacznie od przyjazdu do Chin. Interesuje nas wszystko.
Julia spojrzaa na Harpera i zacza opowiada.
- Pojechaam do Chin, a konkretnie do Pekinu, z grup turystów kanadyjskich. Po dotarciu na miejsce odczyam si od grupy, kiedy zwiedzalimy miasto. Jestem po matce Chink i znam jzyk, wic bez trudu udao mi si wmiesza w tum. Przebraam si w odpowiedni strój i zaczam dyskretnie rozpytywa o moliwoci emigracji. Jak si okazao, w gazetach ogaszaj si ludzie zaatwiajcy wyjazdy z Chin. Prasa reklamuje i promuje emigracj. Odpowiedziaam na jedno z ogosze firmy „Jingzi - Przewozy Midzynarodowe”. Przypadkowo biura tej firmy mieszcz si akurat w tym samym budynku, co „Spóka Morska Tsin Shang”. Waciciel spóki jest równie wacicielem wieowca. Koszt przeszmuglowania do Stanów Zjednoczonych to równowarto trzydziestu tysicy dolarów amerykaskich. Kiedy próbowaam si targowa, dano mi wprost do zrozumienia, e albo pac, albo nic z tego. Zapaciam.
Julia zrelacjonowaa nastpnie przebieg strasznej podróy statkiem, który na zewntrz wyglda jak luksusowa jednostka pasaerska, a okaza si pywajcym piekem. Opowiedziaa o nieludzkim okruciestwie brutalnych nadzorców, o godzie, braku urzdze sanitarnych, o tym jak j przesuchiwano i pobito. Mówia te, jaki los czeka ludzi zdolnych do pracy, którzy mieli sta si niewolnikami na cae ycie. I tych zamoniejszych, wizionych nad Jeziorem Orion do czasu, a uda si wycisn z nich jeszcze wicej pienidzy. Wreszcie o dzieciach, starcach i sabych fizycznie, których jako nie nadajcych si do niewolniczej pracy chciano skrycie zabi, topic w jeziorze.
Opowiadaa wszystko bardzo szczegóowo. Chodno i bez emocji opisywaa ca przemytnicz operacj, kady zakamarek statku i wygld kutrów, uzupeniajc relacj rysunkami. Majc nabyte zdolnoci do zapamitywania ludzi, potrafia poda rysopisy i przyblione wymiary ciaa wszystkich przemytników, z którymi si zetkna. Zapamitaa równie imiona i nazwiska.
Opowiedziaa, jak wraz ze starszymi imigrantami i czteroosobow rodzin znalaza si w ciasnej kabinie katamarana. Jak wszyscy zostali w kocu zwizani i przez klap w dnie odzi zrzuceni do jeziora z elaznymi ciarkami u nóg. Jak w cudowny sposób zostali uratowani przed utoniciem przez mczyzn w stroju petwonurka, który pojawi si nie wiadomo skd. Potem opisaa, jak wybawiciel pomóg wszystkim wydosta si na brzeg, gdzie byli chwilowo bezpieczni. Jak obcy nakarmi ich tym, co mia w swoim domku, jak dostarczy im koce i zorganizowa ucieczk tu przed pojawieniem si ochroniarzy z przemytniczej organizacji. Opowiedziaa, e ten czowiek ze stali zamordowa piciu nadzorców, próbujcych zgadzi zbiegych imigrantów, zosta nastpnie postrzelony w biodro i nic sobie z tego nie robi. Opisaa, jak podpali port i zatopi jacht. Zrelacjonowaa przebieg pocigu na rzece i opowiedziaa, e zestrzelia dwa mae samolociki. Opowiedziaa o bezprzykadnej odwadze czowieka kierujcego odzi, który zasoni wasnym ciaem j i dwoje dzieci, kiedy ju si wydawao, e rozszarpi ich pociski.
Julia opowiedziaa swoim przeoonym wszystko, czego bya wiadkiem od chwili opuszczenia Chin. Ale nie potrafia wyjani, jak i dlaczego mczyzna z NABO znalaz si pod katamaranem akurat w momencie, gdy j i innych wrzucano do zimnej wody jeziora. Nie umiaa te wytumaczy, dlaczego ten mczyzna z wasnej inicjatywy wybra si na rekonesans do budynku, który w rzeczywistoci by wizieniem. Nie znaa motywów jego dziaania. Wygldao to tak, jakby Pitt pojawi si w nastpstwie jej sennych marze. Inaczej nie potrafia sobie wytumaczy jego obecnoci i dziaa na Jeziorze Orion. Wymienia wreszcie jego nazwisko i zamilka koczc swoj opowie.
- Dirk Pitt?! Dyrektor projektów specjalnych NABO?! - wyrzuci z siebie Harper.
Russell zwróci si do komisarza wpatrujcego si w Juli z niedowierzaniem.
- To prawda. To Pitt odkry, e w posiadoci nad jeziorem znajduje si wizienie i dostarczy naszym ludziom w Seattle informacje umoliwiajce przeprowadzenie nalotu. Gdyby nie pojawi si w por i nie wykaza tyle odwagi, agentka Lee straciaby ycie, a masowych morderstw na Jeziorze Orion dokonywano by nadal. To dziki niemu zostaa ujawniona ta makabryczna dziaalno, której nasi ludzie z oddziau okrgowego w Seattle pooyli kres.
Harper spojrza na Juli surowo.
- Wedug pani sów, nagle w rodku nocy pojawia si pod wod facet. Nie jest ani doskonale wyszkolonym tajnym agentem, ani czonkiem oddziau Si Specjalnych. To inynier z Narodowej Agencji Bada Oceanicznych. A jednak w pojedynk likwiduje zaog odzi zoon z zawodowych morderców, zatapia jacht i puszcza z dymem port. A potem gna po rzece w siedemdziesicioletniej motorówce, penej nielegalnych imigrantów, atakowany przez przemytników w samolotach i udaje mu si doprowadzi ód do celu. Delikatnie mówic, panno Lee, to co najmniej niewiarygodna historyjka.
- Kade moje sowo byo prawd - odpara z naciskiem Julia.
- Komisarz Monroe i ja spotkalimy si z admiraem Sandeckerem z NABO zaledwie kilka dni temu. Prosilimy go o pomoc w zwalczaniu przemytniczej organizacji Tsin Shanga. Wydaje si niemoliwe, eby ludzie z NABO ju zaczli dziaa.
- Chocia ja i Dirk nie zdylimy przedstawi sobie wzajemnie naszych penomocnictw, to jestem przekonana, e dziaa na wasn rk, bez rozkazu przeoonych.
Przez cay czas trwania rozmowy Julia bezskutecznie walczya ze zmczeniem. Harper zdy zmieni w magnetofonie cztery kasety. A ona spenia swój obowizek z nawizk i teraz marzya tylko o tym, by zasn. Obiecywaa sobie, e jak tylko jej twarz odzyska normalny wygld, zobaczy si z rodzin. Ale nie wczeniej.
Zasypiajc zastanawiaa si, jak Dirk Pitt opisaby to, co si wydarzyo, gdyby tutaj by. Pomylaa, e pewnie wszystko obróciby w art, i umiechna si. Na pewno zlekcewayby swój udzia w caej przygodzie. Umniejszyby swoj rol. Jakie to dziwne… - przyszo jej do gowy - … e potrafi odgadn, co by pomyla i jak by si zachowa, a znam go zaledwie od kilkunastu godzin i byam z nim tak krótko.
- Przeya wicej, ni ktokolwiek z nas miaby prawo od ciebie wymaga - powiedzia Russell, widzc, e Julia walczy ze sob, by nie zamkn oczu.
- Przynosi pani zaszczyt naszej subie - doda z powag Harper, wyczajc magnetofon. - Doskonaa robota. Dziki pani zosta zlikwidowany wany kana przerzutowy nielegalnych imigrantów.
- Wypyn gdzie indziej - odrzeka Julia, tumic ziewanie.
Russell wzruszy ramiona.
- Szkoda, e nie mamy wystarczajcych dowodów przeciwko Shangowi, by postawi go przed trybunaem midzynarodowym.
- Co powiedziae, Arthurze?! - Julia nagle przestaa by pica. - e nie mamy wystarczajcych dowodów?! Ja mam dowód, e ten faszywy statek pasaerski, peen nielegalnych imigrantów, by zarejestrowany w „Spóce Morskiej Tsin Shang”. To i ciaa lece na dnie jeziora wystarcz, eby go oskary i skaza.
Harper zaprzeczy ruchem gowy.
- Sprawdzilimy. Statek by legalnie zarejestrowany w niewielkiej koreaskiej spóce eglugowej. Co do Jeziora Orion, to cho transakcj zakupu posiadoci finalizowali przedstawiciele Shanga, naley ona do firmy Nanchang z Vancouver w Kanadzie, która jest czci pewnego holdingu. Czsto si zdarza, e zamorskie korporacje maj powizania ze sob poprzez martwe spóki w rónych krajach. Trudno wtedy dotrze do rzeczywistego waciciela firmy, jej siedziby, zarzdu i akcjonariuszy. Niestety. aden midzynarodowy trybuna nie skae Shanga.
Julia utkwia spojrzenie w oknie sali. Midzy dwoma budynkami widziaa szar, ponur bry Alcatraz, synnego, dawno opuszczonego wizienia.
- Wic wszystko na nic - powiedziaa zawiedziona. - Niewinne ofiary w jeziorze, pieko, przez które przeszam, heroizm Pitta, atak na posiado, to wszystko na nic. Tsin Shang bdzie mia si w kuak i dalej prowadzi swoj dziaalno, jakby to wszystko byo dla niego tylko drobn przeszkod.
- Wrcz przeciwnie - zapewni j Harper. - Pani informacje s bezcenne. Nic nie przychodzi atwo, i to te bdzie wymagao czasu, ale prdzej czy póniej dopadniemy Shanga i jemu podobnych.
- Peter ma racj - doda Russell. - Wygralimy tylko ma potyczk w wielkiej wojnie, ale odcilimy omiornicy jedn z gównych macek. Mamy teraz równie pojcie, jak wyglda chiska polityka w stosunku do przemytniczych operacji. Nasza praca bdzie teraz nieco atwiejsza. Wiemy, w których zaukach wszy.
Harper sign po swoj teczk, po czym skierowa si ku drzwiom.
- Pójdziemy ju. Pozwolimy pani odpocz.
Russell delikatnie poklepa Juli po ramieniu.
- Szkoda, e nie mog wysa ci na duszy urlop na koszt firmy, ale centrala chce ci widzie w Waszyngtonie, jak tylko dojdziesz do siebie.
- Chciaabym prosi o przysug - poprosia Julia. Obaj mczyni zatrzymali si w drzwiach.
- Mów miao - zachci Russell.
- Zamierzam zoy tylko krótk wizyt moim rodzicom tu, w San Francisco, i wróci do pracy na pocztku przyszego tygodnia. Skadam formalny wniosek o ponowne wczenie mnie do ledztwa przeciwko Shangowi.
Russell spojrza na Harpera, który umiechn si.
- To si rozumie samo przez si - zapewni Juli. - A po co chc ci widzie w Waszyngtonie? Jak ci si zdaje? Kto w Urzdzie zna si teraz lepiej od ciebie na operacjach przemytniczych Shanga?
Kiedy obaj mczyni opucili szpitaln sal, Julia zdobya si na ostatni prób otrznicia si z ogarniajcej j sennoci. Podniosa suchawk telefonu, wykrcia wyjcie na miasto, a potem numer kierunkowy i informacj midzymiastow. Otrzymaa dany numer i poczya si z gówn siedzib NABO w Waszyngtonie. Powiedziaa, e chce rozmawia z Dirkiem Pittem.
Przeczono j do jego sekretarki, która oznajmia, e szef jest na urlopie i jeszcze nie wróci do pracy. Julia odoya suchawk i pooya gow na poduszce. Czua, e w jaki osobliwy sposób zmienia si. Co si ze mn dzieje? - pomylaa. - Jak gupia cigam faceta, którego ledwie znam. Dlaczego sporód tylu mczyzn na wiecie akurat on musia wkroczy w moje ycie?
14
Pitt i Giordino nie dotarli do Waszyngtonu. Kiedy w ulewnym deszczu wyldowali w orodku badawczym NABO w Bremerton, by zwróci helikopter, czeka tam na nich admira Sandecker. Wikszo ludzi na jego stanowisku siedziaaby wygodnie w suchym biurze, popijajc kaw w oczekiwaniu na przybycie podwadnych. Ale nie Sandecker. Admira sta na ldowisku w strugach ulewy, osaniajc twarz uniesionym ramieniem, gdy opaty obracajcego si wirnika maszyny rozpylay wokó wciskajcy si w oczy wodny py. Poczeka a wirnik znieruchomieje i podszed do klapy migowca. Sta cierpliwie, dopóki na ziemi nie zeskoczy Giordino a za nim Gunn.
- Spodziewaem si was godzin temu - mrukn Sandecker.
- Nikt nas nie uprzedzi, e pan tu bdzie - odrzek Gunn. - Kiedy rozmawiaem z panem ostatni raz, mia pan czeka w Waszyngtonie.
- Zmieniem zdanie - burkn Sandecker. Nie widzc nikogo wicej w kokpicie maszyny, spojrza na Giordino.
- Nie przywielicie Dirka?
- Od Winnej Zatoki pi jak kamie - odrzek Giordino bez swego zwykego umiechu. - Nie jest w najlepszej formie. Nie do, e wyjedajc nad Jezioro Orion wyglda ju jak ofiara wojny, to jeszcze ostatnio da si postrzeli.
- Postrzeli? - Twarz Sandeckera przybraa chmurny wyraz. - Nikt mi o tym nie mówi. Co powanego?
- Na szczcie, nie. Pocisk omin miednic. Przeszed na wylot. Ma ran w górnej czci prawego poladka. Lekarz w Winnicy obejrza j i opatrzy. Nalega, eby Dirk troch odpocz, ale nasz przyjaciel rozemia si tylko i zapyta o najbliszy bar. Powiedzia, e po kilku szybkich tequilach bdzie jak nowy.
- Ile tych tequili potrzebowa? Dwie zaatwiy spraw? - zapyta ironicznie Sandecker.
- Cztery te byo mao. - Giordino odwróci si, bo z helikoptera wynurzy si wanie Pitt. - Niech pan sam zobaczy.
Sandecker podniós wzrok i odniós wraenie, e patrzy na czowieka, który wóczy si gdzie po lenych ostpach, ywic si jagodami. Mczyzna by wymczony i wymizerowany, ubrany byle jak, wosy sterczay mu we wszystkich moliwych kierunkach. Ale na wychudej twarzy widnia umiech od ucha do ucha, a spojrzenie mia jasne i przytomne.
- Na Boga! To to sam admira! - hukn Pitt. - Pana ostatniego spodziewabym si zobaczy w tej ulewie.
Sandecker chcia si umiechn, ale przybra gron min i powiedzia surowym tonem:
- Pomylaem sobie, e poka wam, jaki jestem wspaniaomylny i zaoszczdz dwóm z was podróy na dystansie piciu tysicy mil.
- Jak to? Nie chce mnie pan widzie z powrotem za biurkiem?
- Nie. Ty i Al odlatujecie do Manili.
- Do Manili?! - zapyta zaskoczony Pitt. - To na Filipinach!
- O ile mi wiadomo, nie przenieli jej na razie w inne miejsce - odpar Sandecker.
- Kiedy?
- Za godzin.
- Za godzin?! - Pitt wlepi w niego wzrok.
- Zarezerwowaem tobie i Alowi miejsca w samolocie. I niech ci si nie wydaje, e uda wam si spóni na ten lot.
- A co mamy robi w Manili?
- Jak tylko zdymy uj przed tym deszczem, zanim zostaniemy zatopieni powiem wam.
Pitt dosta rozkaz wypicia dwóch filianek kawy, a potem admira zebra swoj najlepsz druyn inynierów morskich w pomieszczeniu akwarium, gdzie mogli by sami. Zasiedli poród zbiorników penych nadmorskich okazów z Pónocnego Pacyfiku, stanowicych materia badawczy naukowców z NABO, po czym Sandecker zapozna Pitta i Giordino z przebiegiem spotkania u prezydenta.
- Facet, któremu popsue szyki na Jeziorze Orion… - zwróci si do Pitta - stoi na czele przemytniczego imperium. Szmugluje nielegalnych imigrantów do niemal wszystkich krajów wiata. Transportuje dosownie miliony Chiczyków do obu Ameryk, Europy i Afryki Poudniowej. Potajemnie wspiera go i czsto finansuje chiski rzd. Im wicej ludzi uda si usun z przeludnionego kraju, tym lepiej. A jeszcze lepiej, jeli imigranci zdobd w nowych krajach takie wpywy, eby zmieni ukad si na wiecie na korzy ich ojczyzny. To spisek na skal wiatow. Jeli Tsin Shang bdzie dziaa dalej, skutki tego mog by nieobliczalne.
- Ten czowiek jest odpowiedzialny za mier setek ludzi. Ich ciaa le na dnie Jeziora Orion - wykrzykn gniewnie Pitt. - A pan chce mi powiedzie, e nie mona go oskary o masowe morderstwa i powiesi?
- Oskary go, a skaza to dwie róne rzeczy - odpowiedzia Sandecker. - Komisarz Monroe z Urzdu Imigracyjnego uwiadomi mi to. Tsin Shang ma takie powizania polityczne i finansowe, e jest praktycznie nie do ruszenia. Postawi wokó siebie tyle barier, e nie ma dowodu wskazujcego na jego bezporedni zwizek z masowymi morderstwami na Jeziorze Orion.
- Facet nie do zniszczenia - zauway Gunn.
- Nie ma takich ludzi - odrzek wolno Pitt. - Kady ma jak swoj pit achillesow.
- Wic jak przygwodzimy skurwiela? - zapyta bez ogródek Giordino.
Sandecker wyjani, jakie czekaj ich zadania. Powiedzia o dwóch sprawach, które zleci NABO prezydent, a wic: wywietlenie tajemnicy portu Sungari w Luizjanie i starego liniowca „Stany Zjednoczone”. Nastpnie rozdzieli zadania:
- Rudi bdzie kierowa zespoem specjalnie powoanym do podwodnych bada w Sungari. Wy zajmiecie si statkiem - powiedzia do Pitta i Giordino.
- A gdzie znajdziemy „Stany Zjednoczone”? - zapyta Pitt.
- Jeszcze trzy dni temu liniowiec znajdowa si w Sewastopolu, na Morzu Czarnym, gdzie przechodzi remont. Ale satelity szpiegowskie wykryy, e teraz opuci ju suchy dok i przez Dardanele kieruje si do Kanau Sueskiego.
- To kawa drogi, jak na statek, który ma pidziesit lat - stwierdzi Giordino.
- Nic w tym niezwykego - odrzek Pitt, patrzc w sufit, jakby szuka tam czego zakodowanego kiedy w pamici. - „Stany Zjednoczone” to najlepsza tego typu jednostka. Swego czasu pobia synn „Queen Mary”, przepywajc Atlantyk cae dziesi godzin szybciej. Podczas dziewiczego rejsu ustanowia rekord prdkoci na trasie Nowy Jork-Anglia, który dotychczas nie zosta poprawiony. Miaa przecitn trzydzieci pi wzów.
- Szybki statek - przyzna z podziwem Gunn. - To okoo czterdziestu jeden mil na godzin.
Sandecker przytakn.
- Do tej pory to najszybszy statek pasaerski, jaki kiedykolwiek zbudowano.
- W jaki sposób trafi do rk Shanga? - spyta Pitt. - Rozumiem, e Ministerstwo eglugi Stanów Zjednoczonych nie sprzedaoby go, gdyby nadal pozostawa pod amerykask bander.
- Tsin Shang atwo obszed ten przepis. Statek kupio dla niego amerykaskie przedsibiorstwo, które z kolei miao prawo odsprzeda go przedstawicielowi zaprzyjanionego pastwa. W tym wypadku by nim turecki biznesmen. Zbyt póno wadze amerykaskie zorientoway si, e pod osob Turka ukrywa si obywatel Chin.
- Po co Shangowi „Stany Zjednoczone”? - zapyta Pitt, nadal nic z tego nie rozumiejc.
- Dziaa do spóki z Chisk Armi Ludowo-Wyzwolecz - odpar Gunn. - Umowa, jak zawar z wojskowymi, daje mu prawo do uywania statku, który bdzie zapewne suy do przemytu nielegalnych imigrantów, udajc luksusowy liniowiec. Z kolei armia chiska moe go przej w razie potrzeby i szybko przerobi na transportowiec do przewozu onierzy.
- Szkoda, e nasz Departament Obrony nie wpad kiedy na ten pomys - wtrci si Giordino. - Podczas wojny w Zatoce mona byoby w niecae pi dni przerzuci tym statkiem ca dywizj ze Stanów do Arabii Saudyjskiej.
Sandecker w zamyleniu potar brod.
- W dzisiejszych czasach ludzi przerzuca si samolotami. Statki transportuj przede wszystkim sprzt i zaopatrzenie. Niegdysiejsza duma rodziny wielkich transatlantyków czasy wietnoci ma dawno za sob.
- Wic co mamy zrobi? - zapyta ze zniecierpliwieniem Pitt. - Jeli prezydent obawia si, e „Stany Zjednoczone” posuy do transportu nielegalnych do Ameryki, to dlaczego nie wyda rozkazu, eby który z nuklearnych okrtów podwodnych wpakowa w burt liniowca par torped Mark XII? Oczywicie, po cichu.
- Po to, eby da Chiczykom pretekst do wysadzenia w powietrze statku penego amerykaskich turystów?! - odpar ostro Sandecker. - Nie sdz, eby to by dobry pomys. S bardziej praktyczne i mniej ryzykowne sposoby zadawania ciosu Tsin Shangowi.
- Na przykad jakie? - spyta ostronie Giordino.
- Rozwiza zagadki! - warkn Sandecker. - Odpowiedzie na kilka trudnych pyta, tak aby Urzd Imigracyjny móg zacz dziaa.
- Nie jestemy specjalistami od tajnych operacji - odrzek niezbyt tym wszystkim przejty Pitt. - Czego prezydent od nas oczekuje? e zarezerwujemy sobie kabiny na statku, zapacimy za bilety, a potem rozdamy zaodze kwestionariusze do wypenienia?
- Zauwayem wasz kompletny brak entuzjazmu - powiedzia surowo admira, patrzc na Pitta i Giordino. - Ale z ca powag i bez adnej przesady mog stwierdzi, e informacje, które macie zdoby podczas waszej misji, bd miay kapitalne znaczenie dla przyszoci tego kraju. Nie moe nas zala niekontrolowana powód nielegalnych imigrantów. Tsin Shang i jemu podobni trudni si handlem niewolnikami we wspóczesnym wydaniu. Skutki tej dziaalnoci widziae chyba na wasne oczy - zwróci si do Pitta.
- Owszem - Pitt niemal niedostrzegalnie skin gow. - To horror.
- Rzd musi co zrobi, eby temu zapobiec - odezwa si Gunn.
- Nie mona zapewni bezpieczestwa ludziom nielegalnie przebywajcym w obcym kraju, skoro po przeszmuglowaniu przez granice zapadaj si pod ziemi i pozostaj w ukryciu - odpar Sandecker.
- Czy nie powinno si stworzy specjalnych sub, które mogyby ich odszuka, uwolni i zapewni im powrót do spoeczestwa? - nie ustpowa Gunn.
- Urzd Imigracyjny dysponuje tysicem szeciuset ludmi prowadzcymi dochodzenia w pidziesiciu stanach, nie liczc tych, którzy pracuj za granic. Ci ludzie dokonali ponad trzystu tysicy aresztowa nielegalnych imigrantów zamieszanych w dziaalno przestpcz. Gdyby nawet podwoi liczb dochodzeniowców, dysproporcje nie znikn.
- Ilu ludzi nielegalnie przedostaje si do Stanów co roku? - zapyta Pitt.
- Trudno powiedzie - odrzek Sandecker. - Ocenia si, e w ostatnim roku z samych tylko Chin i Ameryki rodkowej napyny do nas dwa miliony ludzi.
Pitt spojrza przez okno na spokojne wody Cieniny Puget. Deszcz usta i chmury zaczy si przerzedza. Nad portem wolno tworzya si tcza.
- Czy ktokolwiek wie, czym si to wszystko skoczy?
- Cholernie wysok liczb ludnoci - odpowiedzia Sandecker. - Wedug ostatnich szacunków Stany Zjednoczone maj okoo dwustu pidziesiciu milionów mieszkaców. Wraz ze spodziewanym wzrostem liczby urodzin i legalnych raz nielegalnych imigrantów naley oczekiwa, e w roku dwa tysice pidziesitym bdziemy mie trzysta szedziesit milionów ludzi.
- A po nastpnych pidziesiciu latach przybdzie kolejne sto milionów - zauway ze smutkiem Giordino. - Mam nadziej, e ju tego nie doyj.
Gunn zamyli si gboko.
- Trudno sobie nawet wyobrazi, jak moe zmieni si ten kraj - powiedzia w kocu.
- Kady wielki naród czy cywilizacja ginie w kocu albo wskutek wewntrznego rozkadu, albo wskutek zmian wywoanych przez napyw obcych narodowoci.
Twarz Giordino wyraaa obojtno. Niezbyt przejmowa si przyszoci. W przeciwiestwie do Pitta, którego pasjonowaa przeszo, Giordino y dniem dzisiejszym. Zamylony jak zwykle Gunn wpatrywa si w podog, próbujc sobie wyobrazi, jakie problemy przyniesie ze sob pidziesicioprocentowy przyrost liczby ludnoci kraju.
- A zatem prezydent w swej nieskoczonej mdroci oczekuje, e zatkamy cieknc tam wasnymi palcami - powiedzia cierpko Pitt.
- A niby jak mamy prowadzi t krucjat? - zapyta Giordino. Ostronie wydoby wielkie cygaro z cedrowego opakowania i bardzo wolniutko zacz obraca jego koniec nad pomieniem zapalniczki.
Sandecker zauway cygaro i poczerwienia. Rozpozna, e to okaz pochodzcy z jego prywatnych zapasów.
- Kiedy wyldujecie w Manili, spotka si z wami na lotnisku facet nazwiskiem John Smith.
- Oryginalne nazwisko - zauway Giordino. - e te nie mog spotka faceta, którego podpis widniaby nad moim w spisie goci hotelowych.
Komu obcemu, kto przysuchiwaby si tej dyskusji, mogoby si wydawa, e aden z jej uczestników nie ma dla drugiego za grosz szacunku. e w powietrzu unosi si wrcz atmosfera niechci. Nic dalszego od prawdy. Pitt i Giordino ywili w stosunku do Sandeckera niekamany podziw. Uwaali go niemal za ojca. Bez wahania niejednokrotnie ryzykowali yciem, by zapewni mu bezpieczestwo. Od wielu lat bardzo czsto szli na kompromis. Obojtno bya tylko pozorna. Pitt i Giordino byli zbyt niezalenymi ludmi, by przyjmowa wszystkie polecenia bez cienia sprzeciwu. Nie naleeli do tych nadgorliwców, którzy natychmiast rzucaj si posusznie na kad robot, nie wiedzc jeszcze dokadnie o co chodzi. Lubili si przekomarza i mieli poczucie humoru.
- Ldujemy w Manili i czekamy, a przedstawi nam si John Smith - powiedzia Pitt. - Mam nadziej, e jest jaki cig dalszy tego planu.
- Owszem - odrzek Sandecker. - Smith zabierze was do portu, gdzie wsidziecie na pokad starego, zniszczonego frachtowca. To niezwyky statek, jedyny w swoim rodzaju, o czym sami si przekonacie. Na frachtowcu znajdzie si te nasza miniaturowa ód podwodna „Foka II”. Waszym zadaniem, jeeli nadarzy si taka okazja, bdzie zbadanie i sfotografowanie kaduba statku „Stany Zjednoczone” poniej linii wodnej.
Pitt pokrci gow.
- Mamy pywa pod wod i fotografowa statek o dugoci trzech boisk pikarskich? - zapyta z wyrazem niedowierzania na twarzy. - Zbadanie caego dna tego kolosa zajmie czterdzieci osiem godzin. A ochroniarze Shanga na pewno nie maj na tyle sprytu, aby rozmieci wokó kaduba sensory wykrywajce obecno intruza, co? - Spojrza na Giordino. - Jak ty to widzisz, Al?
- Buka z masem - odpar swobodnie Giordino. - Jedno, co mnie martwi, to jak maa ód podwodna, która wyciga raptem cztery wzy utrzyma si obok statku podróujcego z szybkoci trzydziestu piciu wzów?
Sandecker obrzuci Giordino przecigym, cierpkim spojrzeniem.
- Wykonacie swoj misj, kiedy statek bdzie sta w porcie. To chyba jasne.
- Jaki port ma pan na myli? - zapyta podejrzliwie Pitt.
- Informatorzy CIA w Sewastopolu twierdz, e statek zmierza do Hongkongu. Tam maj by wykoczone jego wntrza i skompletowane umeblowanie. Potem zabierze na pokad pasaerów i wypynie w rejs po portach Stanów Zjednoczonych.
- CIA te w tym siedzi?
- Siedzi w tym kada rzdowa agencja. Wszystkie wspópracuj z Urzdem Imigracyjnym, eby sprawa nie wymkna si nam z rk.
- A ten frachtowiec? - zapyta Pitt. - Do kogo naley i kto stanowi jego zaog?
- Wiem, o czym mylisz - odrzek Sandecker. - Ale moesz si nie gowi nad tym, do jakiej agencji wywiadowczej naley. To prywatny statek. Wicej nie mog powiedzie.
Giordino wypuci wielki kb niebieskiego dymu w kierunku akwarium penego ryb.
- Odlego midzy Manil a Hongkongiem to pewnie z tysic mil morskich. Wszystkie stare, parowe trampy, które do tej pory widziaem, rzadko wycigay wicej ni osiem do dziewiciu wzów. Mamy przed sob podró trwajc pi dni. Moemy sobie pozwoli na luksus dysponowania tak iloci czasu?
- Przybijecie do portu w Hongkongu i przycumujecie w odlegoci wier mili od liniowca w czterdzieci osiem godzin od wypynicia z Manili - odpar Sandecker. - Od razu bdziecie si mogli zabra do roboty.
- Ooo… - powiedzia Giordino, ale jego mina wiadczya, e podchodzi do tej informacji bardzo sceptycznie. - To moe si okaza interesujce.
15
O jedenastej wieczorem miejscowego czasu Pitt i Giordino wysiedli z samolotu, który przylecia z Seattle do Manili. Przeszli przez odpraw pasaerów i znaleli si w gównym hallu midzynarodowego lotniska Ninoy Aquino. Na uboczu, z dala od przewalajcego si tumu zauwayli mczyzn z tekturow tabliczk. Na niej nagryzmolony by napis. Zazwyczaj na tabliczkach, które trzymaj oczekujcy na lotnisku ludzie widniej nazwiska przylatujcych pasaerów. Na tej napisano po prostu „Smith”.
Z mczyzny by kawa chopa. Kiedy mógby pewnie zosta olimpijczykiem startujcym w podnoszeniu ciarów. Ale teraz jego ciao sflaczao, a brzuch przypomina wielkiego arbuza, wyazi z poplamionych spodni i wisia nad cignitym mocno skórzanym paskiem, o trzy numery za krótkim. Na twarzy mczyzny widniay liczne szramy, wiadectwo wielu stoczonych bójek. Nos, zapewne wielokrotnie zamany, wykrzywiony by w lewo. Na podbródku sterczaa nieogolona szczecina, a z przekrwionych oczu trudno byo wyczyta, czy s zaczerwienione od nadmiaru alkoholu czy z braku snu. Czarne, tuste wosy mia tak gadko przylizane, e oblepiay czaszk jak ciasno przylegajca mycka. Przerzedzone zby byy poóke. Pokryte tatuaami bicepsy i przedramiona mczyzny wydaway si wyjtkowo muskularne i silne w porównaniu z ca reszt ciaa. Czowiek z tabliczk „Smith” mia na sobie wywiechtan marynarsk kurtk, a na gowie brudn eglarsk czapk.
eby mnie pokrcio, jeli to nie czarnobrody we wasnej osobie - mrukn Giordino.
Pitt pierwszy podszed do tego aosnego ludzkiego wraka.
Mio, e pan po nas wyszed, panie „Smith”.
Witamy na pokadzie - odrzek mczyzna umiechajc si wesoo. -Kapitan ju na was czeka.
Pitt i Giordino nie musieli martwi si o baga. Mieli tylko podróne torby, a w nich niewiele rzeczy kupionych w Seattle w drodze na lotnisko. To, co ze sob przywieli, ograniczao si do zapasowej bielizny, roboczych koszul, spodni i przyborów toaletowych. Wszystko pochodzio z przeceny. Pomaszerowali wic od razu za Smithem i wyszli z poczekalni. Ich przewodnik zatrzyma si przy stojcej na parkingu furgonetce Toyota, która wygldaa, jakby cay swój ywot spdzia, biorc udzia w rajdzie wytrzymaociowym w Himalajach. W samochodzie brakowao poowy szyb i okna pozasaniano kawakami sklejki. Lakier na karoserii wypowia tak, e mia kolor podkadu, a progi przerdzewiay. Pitt zauway terenowe opony z gbokim bienikiem i z zaciekawieniem nastawi ucha, gdy ozwa si basowy ton potnego silnika, który oy natychmiast, gdy tylko Smith przekrci kluczyki zaponu.
Pitt i Giordino usadowili si na zniszczonych, podartych siedzeniach i furgonetka wytoczya si z parkingu. Wtedy Pitt lekko stukn okciem swego przyjaciela i powiedzia gono, by móg go usysze kierowca
Niech pan mi powie, panie Giordino, czy to prawda, e jest pan bardzo spostrzegawczym czowiekiem?
W rzeczy samej - przytakn Giordino, w lot pojmujc, o co chodzi.
Nic nie umknie mojej uwagi. Ale nie zapominajmy równie o panu, panie Pitt. Paskie zdolnoci prognozowania s szeroko znane w wiecie. Czy zechciaby pan pochwali si swoim talentem?
Prosz bardzo.
Niech pan pozwoli, e zaczn od pytania, co powiedziaby pan o tym pojedzie?
Musz stwierdzi, e wyglda na rekwizyt z hollywoodzkiego filmu. Mógby posuy do nakrcania sceny mierci hippisa, któremu na niczym nie zaley. A jednak ma dobre drogie opony i silnik o mocy przypuszczalnie czterystu koni. Wysoce osobliwe, nie sdzi pan?
Bardzo trafne spostrzeenie, panie Pitt. Uwaam dokadnie tak samo.
A pan, panie Giordino? Có moe pan powiedzie, dziki swojej nadzwyczajnej przenikliwoci, o tym wiatowcu, naszym kierowcy?
Ten czowiek ma obsesje na punkcie udawania kogo innego, nabierania ludzi i wszelkiego krtactwa. Sowem, oszust. -Giordino by w swoim ywiole i ju go ponosio. - Czy zwróci pan uwag na jego wzdty brzuch?
Czy to kiepsko uoona poduszka?
Dokadnie! - wykrzykn Giordino, jakby odkry jak rewelacje.- Przejdmy teraz do tych blizn na twarzy i spaszczonego nosa.
Kiepska charakteryzacja? - zapyta niewinnie Pitt.
Nieatwo was nabra, co? - Paskudna twarz kierowcy wykrzywia si w lusterku wstecznym, patrzc na pasaerów wilkiem. Ale Giordino nic nie mogo powstrzyma.
Oczywicie, zauway pan t warstw pomady na wosach.
Jak najszybciej.
A co pan powie o tatuaach?
Narysowane piórkiem i atramentem? - podpowiedzia Pitt.
Giordino przeczco pokrci gow.
-Rozczarowa mnie pan, panie Pitt. To gotowe szablony odcinite na skórze. Matryce. Kady pocztkujcy obserwator poznaby si na tym z daleka.
- Ze skruch przyznaj, e naley mi si nagana. Kierowca nie wytrzyma.
- Wydaje si wam, przyjemniaczki, e wielcy z was spryciarze, co? - warkn przez rami.
- Staramy si jak moemy - odrzek swobodnym tonem Pitt.
Odegrawszy scen majc udowodni, e nie wypadli sroce spod ogona, Pitt i Giordino zamilkli i nie odzywali si wicej. Furgonetka znalaza si wkrótce na nabrzeu portowego terminalu. Smith omija wysokie dwigi i stosy rónych adunków i w kocu zatrzyma samochód na wprost przejcia midzy barierami cigncymi si wzdu brzegu. Bez sowa wysiad i ruszy w kierunku trapu prowadzcego na pokad odzi przycumowanej przy nabrzeu. Dwaj mczyni z NABO posusznie podyli za nim. Marynarz za sterem odzi ubrany by na czarno od stóp do gów. Mia czarne spodnie, czarn T-shirtk i czarn, wenian czapk nacignit na uszy, mimo e panowa tropikalny, wilgotny upa.
ód odbia od drewnianych pali nabrzea i odwrócia si dziobem w kierunku statku, stojcego na kotwicy w odlegoci dwóch trzecich mili od portowego terminalu. Wokó byszczay wiata innych jednostek czekajcych na redzie. Powietrze byo czyste jak kryszta i w oddali migotay kolorowe wiateka kutrów w Zatoce Manilskiej. Poyskiway na tle nocnego nieba jak klejnoty.
Z ciemnoci pocz si wyania ksztat statku i Pitt zauway, e nie jest to typowy, parowy tramp pywajcy po morzach poudniowych od wyspy do wyspy. Rozpozna w nim drewnowiec o dugich adowniach pozbawiony nadbudowy na ródokrciu. Maszynownia miecia si w czci rufowej, pod kajutami zaogi. Tu za sterowni stercza pojedynczy komin, a za nim wyrasta wysoki maszt. Pitt oceni wyporno statku na cztery do piciu tysicy ton, jego dugo na okoo trzystu stóp, za szeroko pokadnicy na czterdzieci pi. Jednostka tej wielkoci moga zabra na pokad prawie trzy miliony stóp szeciennych adunku. Wiele takich statków pywao kiedy u wybrzey Pacyfiku, ale ich czasy dawno miny. Przestay przewozi wyroby tartaczne i spoczy na zomowiskach, chyba od pó wieku temu, kiedy wypary je bardziej nowoczesne holowniki i barki.
- Jak on si nazywa? - zapyta Smitha.
-„Oregon”.
- Wyobraam sobie, ile musia si nadwiga drewna w czasach swojej wietnoci.
Smith spojrza na Pitta uwanie.
- A skd taki przyjemniaczek jak ty moe o tym wiedzie?
- Mój ojciec pywa w modoci na drewnowcu. Zanim skoczy college, zaliczy dziesi rejsów midzy San Diego a Portland.
W jego biurze wisi na cianie zdjcie tamtego statku.
-„Oregon” pywa midzy Vancouverem a San Francisco przez blisko dwadziecia pi lat, zanim przeszed na emerytur.
- Ciekaw jestem, kiedy go zbudowano?
- Na dugo przed naszym urodzeniem - odrzek Smith.
Sternik odzi podpyn do boku kaduba, który kiedy pomalowano na pomaraczowo. Teraz, w wietle padajcym z lamp umieszczonych na masztach i w powiacie lampy nawigacyjnej na sterburcie wida byo wicej rdzy ni farby. Nie opuszczono trapu. Z burty zwisaa tylko linowa drabinka z drewnianymi szczebelkami.
- Ty pierwszy, przyjemniaczku - powiedzia Smith, wskazujc rk w gór.
Pitt wszed pierwszy, za nim Giordino. Wspinajc si do góry Pitt przesun palcami po duym pacie rdzy. Powierzchnia rdzawej plamy bya gadka i nawet nie ubrudzi sobie rki. Luki na pokadzie byy pozamykane, a bomy adunkowe zoone. Kilka skrzy umocowano do pokadu tak, jakby t robot wykonay nie wytresowane szympansy. Nikt si nie pojawi, ani jeden czonek zaogi. Statek widmo, pomyla Pitt. Jedyn oznak, e istnieje tu jednak ycie, bya muzyka dochodzca z radia. Ale walc Straussa zupenie nie pasowa do tego miejsca. Pitt pomyla, e bardziej odpowiedni byby marsz pogrzebowy. Nie zauway
„Foki II”.
- Czy nasza ód podwodna dotara? - zapyta Smitha.
- Jest w tamtej wielkiej skrzyni zaraz za pokadem dziobowym.
- Którdy do kajuty kapitaskiej?
Smith podniós klap w pokadzie. Oczom Pitta ukazaa si drabinka. Wygldao na to, e prowadzi do adowni.
- Znajdziesz go tam.
- Kapitanowie statków zazwyczaj nie mieszkaj pod pokadem. - Pitt spojrza w gór, na nadbudówk na rufie. - Na wszystkich jednostkach, które znam, kabiny kapitanów umieszczone s pod sterowniami.
- Znajdziesz go na dole - powtórzy Smith.
- W co ten Sandecker nas wkopa, do cholery? - mrukn Giordino podejrzliwie. Odwróci si plecami do Pitta i instynktownie przyj postaw obronn lekko uginajc nogi.
Spokojnie, jak gdyby nigdy nic, Pitt postawi torb na pokadzie.
Nagle odcign suwak kieszeni i w jego rku pojawia si bro. Zanim Smith si zorientowa, lufa kolta czterdzieci pi kaliber wbia si w jego podbródek.
- Wybacz e zapomniaem o tym wspomnie... - wycedzi Pitt - ale ostatniemu palantowi, który nazwa mnie „przyjemniaczkiem” rozprysn si mózg.
- Dobra, kole - odrzek Smith bez cienia strachu. -Poznaj, co to za spluwa. Stara, ale wida, e sprawna . A teraz, moe wycelowaby j gdzie indziej, co? Chyba nie chcesz zosta ranny?
- Nie wydaje mi si, ebym to ja mia zosta ranny - odrzek swobodnie Pitt.
- Dobrze by zrobi, gdyby si rozejrza.
Sztuczka bya stara jak wiat, ale Pitt zaryzykowa. Odwróci gow. Z cienia wyoniy si sylwetki mczyzn. Nie dwóch, czy trzech, ale szeciu facetów stao na pokadzie i mierzyo z broni automatycznej do niego i Giordino. Takie same zakazane typy jak Smith. Potni, milczcy i ubrani tak samo jak on.
Pitt odcign kurek kolta i wbi jego luf jeszcze gbiej w ciao Smitha.
- Nie wiem, czy to moe mie dla ciebie jakie znaczenie... - powiedzia - ale jeli pójd do Bozi, zabior ci ze sob.
- I pozwolisz, eby twój przyjaciel te zgin? - Smith umiechn si nieprzyjemnie
- Niewiele o tobie wiem, Pitt, ale syszaem, e nie jeste taki gupi.
- A co ty o mnie wiesz?
- Odó spluw, to pogadamy.
- Teraz te doskonale ci sysz. Mów.
- W porzdku, chopcy - zwróci si Smith do swoich ludzi. - Musimy pokaza, e mamy troch klasy i traktowa naszych goci z szacunkiem.
To byo niewiarygodne, ale mczyni opucili bro i wybuchnli miechem
- Naci si pan, szefie - powiedzia jeden z nich. - Mówi pan, e to bd jakie miczaki,
co pij mleko i jedz brokuy.
Giordino natychmiast si wtrci.
- A nie macie na tej balii jakiego piwa, chopcy?
- Dziesi gatunków - odrzek jeden z marynarzy „Oregona” i poklepa go po ramieniu. -
- Dobrze, e trafili si nam pasaerowie z jajami.
Pitt zwolni kurek i zabezpieczy bro.
Mam wraenie, e jednak dalimy si nabra - powiedzia, opuszczajc luf.
Przepraszam za to przedstawienie - odrzek serdecznym tonem Smith. - Ale nawet na moment nie moemy straci czujnoci. - Odwróci si do swoich ludzi. - Podnie kotwic, chopcy. Czas rusza do Hongkongu.
Admira Sandecki mówi, e to statek jedyny w swoim rodzaju - powiedzia Pitt chowajc bro. - Ale nic nie wspomnia o zaodze.
Czy moglibymy si oby bez tych teatralnych sztuczek, sami zobaczycie na dole - zapowiedzia Smith. Wszed do luku i opuci si w dó wskimi schodami. Pitt i Giordino poszli w jego lady i znaleli si w jasno owietlonym korytarzu wyoonym dywanem. ciany miay pastelowe barwy. Smith otworzy lnice politur drzwi.
- To wasza kabina. Rozpakujcie si, rozgocie, odsapnijcie, a potem przedstawi was kapitanowi. Jego kabin znajdziecie za czwartymi drzwiami na lewo w kierunku rufy.
Pitt wszed do rodka i zapali wiato. To nie bya spartaska kajuta rozpadajcego si frachtowca. Elegancko wykoczone i umeblowane pomieszczenie w kadym calu przypominao kabin pierwszej klasy na luksusowym statku pasaerskim. Brakowao tylko rozsuwanych drzwi wiodcych na prywatn werand. Jedynym oknem na wiat by czarny i iluminator.
- Co?! - wykrzykn Giordino. - Nie ma patery z owocami?! Pitt rozejrza si.
- Zastanawiam si, czy nie powinnimy mie strojów wieczorowych na kolacj z kapitanem.
Usyszeli grzechot podnoszonego acucha kotwicy, a przez pokad pod ich stopami przebiego drenie. Maszyny podjy prac. „Oregon” rozpoczyna sw podró z Manili do Hongkongu. W kilka minut póniej zastukali do drzwi kapitana.
- Prosz wej - dobieg ich gos z wntrza kabiny.
Jeli ich kabina bya luksusowa, to ta przypominaa wrcz komfortowy apartament. Wygldaa jakby zaprojektowa go znany dekorator na Rodeo Drive w Beverly Hils. Kosztowne i starannie dobrane meble. ciany, a raczej przegrody, uywajc terminologii morskiej, byy albo wyoone boazeri, albo udrapowane zasonami. Na pododze, dywan w bogatych ramach gruby i mikki. Na cianach wisiay oryginalne olejne obrazy w bogatych ramach. Pitt podszed bliej i przyjrza si jednemu z nich.
By to obraz marynistyczny przedstawiajcy czarnego mczyzn, na pokadzie maego, pozbawionego masztu aglowca, i stado rekinów pywajcych wokó.
- To „Golfsztrom” Winslowa Homera - powiedzia Pitt. - Mylaem, e wisi w muzeum nowojorskim.
- Orygina, tak - odrzek mczyzna stojcy obok duego antycznego biurka z aluzjowym zamkniciem. - To wszystko falsyfikaty. W mojej brany nie mam szans, by jakakolwiek firma ubezpieczeniowa wystawia mi polis na oryginay.
Gospodarzem komfortowej kabiny by okoo czterdziestopicioletni przystojny blondyn o niebieskich oczach. Mia na sobie garnitur skrojony jak marynarski mundur. Wycign wypielgnowan do.
- Prezes Juan Rodriguez Cabrillo jest do waszych usug, panowie. - Swoje nazwisko wymówi „Kabrijo”.
- Prezes? Tak jak prezes rady nadzorczej?
- To odstpstwo od morskiej tradycji - wyjani Cabrillo - spowodowane jest tym, e ten statek zarzdzany jest jak przedsibiorstwo. Jak spóka, jeli panowie wol. Personel woli mie urzdnicze stanowiska.
- Ciekawostka - powiedzia Giordino. - Niech sam zgadn. Zao si, e paski pierwszy oficer ma stanowisko dyrektora.
Cabrillo pokrci gow.
- Nie zgad pan. Dyrektorem jest mój gówny mechanik. Pierwszy oficer jest zastpc dyrektora. Giordino uniós brwi.
- Nie wiedziaem, e Królestwo Oz ma wasny statek.
- Przyzwyczai si pan - odrzek pobaliwym tonem Cabrillo.
- Jeli dobrze znam histori... - powiedzia Pitt - to odkry pan Kaliforni w pocztkach pitnastego wieku. Cabrillo rozemia si.
- Mój ojciec zawsze twierdzi, e odkrywca o tym nazwisku by naszym przodkiem. Ale ja mam co do tego wtpliwoci. Moi dziadkowie przywdrowali do Stanów z Meksyku, konkretnie z Sonory. Przekroczyli granic w Nogales w roku 1931 i w pi lat póniej zostali obywatelami amerykaskimi. Chcc uczci moje narodziny nalegali na moich rodziców, by dali mi imiona po synnych odkrywcach Kalifornii.
- Mam wraenie, e ju si spotkalimy - powiedzia Pitt.
- Jakie dwadziecia minut temu - doda Giordino.
- Paskie przebranie imitujce portowego azg, prezesie Cabrillo alias panie Smith, byo bardzo profesjonalne. Cabrilo rozemia si wesoo.
- Jestecie, panowie, pierwszymi, którzy nie dali si nabra na to, e jestem opity rumem azikiem.
W przeciwiestwie do postaci, któr udawa, Cabrillo by dobrze zbudowany, ale raczej szczupy. Nie mia krzywego nosa, wystajcego brzucha ani tatuay.
- Ale daem si nabra - zapewni Pitt. - Dopiero paska furgonetka wzbudzia moje podejrzenia.
- Tak, nasz ldowy rodek transportu nie jest dokadnie tym, na co wyglda.
- A ten statek? To przedstawienie, ta maskarada? O co tu chodzi?
Cabrillo wskaza gestem, by usiedli na skórzanej sofie. Podszed do baru z drewna tekowego i zapyta:
- Moe po kieliszku wina?
- Owszem, chtnie - odrzek Pitt.
- Ja wolabym piwo - powiedzia Giordino.
Cabrillo napeni szklank i poda mu. - To filipiskie „San Miguel”. - Potem wrczy Pittowi kieliszek wina. - Chardonnay „Wattle Creek” z Alexander Valley w Kalifornii.
- Ma pan doskonay gust - pochwali Pitt. - Podejrzewam, e dotyczy to równie kuchni.
Cabrillo umiechn si.
- Mojego szefa kuchni porwaem z bardzo ekskluzywnej belgijskiej restauracji w Brukseli.
Na wszelki wypadek pozwol sobie doda, e gdybycie czuli palenie w odku albo mieli niestrawno z przejedzenia, to mamy tu doskonay szpital i najlepszego lekarza, jakiego mona sobie wyobrazi, który zreszt jest równie dentyst.
- Jestem ciekaw, panie Cabrillo, do czego naprawd suy ten statek i dla kogo pan waciwie pracuje?
- „Oregon” to najwyszej klasy jednostka wywiadowcza - odrzek bez wahania Cabrillo.
- Docieramy tam, dokd nie moe dotrze aden okrt Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Zawijamy do portów zamknitych dla wikszoci statków handlowych.
Przewozimy cile tajne adunki bez wzbudzania podejrze. Pracujemy dla kadej amerykaskiej agenci rzdowej, która potrzebuje naszych niecodziennych usug.
-Wic nie podlegacie CIA?
Cabrillo przeczco pokrci gow. - Cho mamy na pokadzie kilku byych agentów wywiadu, to zaoga „Oregona” skada si gównie z elity oficerów marynarki wojennej w stanie spoczynku.
- W ciemnoci nie zauwayem pod jak bander pywacie?
- Irask - odrzek Cabrillo z lekkim umiechem. - To ostatni kraj, który mona by skojarzy ze Stanami Zjednoczonymi.
- Czy mam racj uwaajc, e jestecie najemnikami? - zapyta Pitt.
- Tak. Musz szczerze przyzna, e to, co robimy, robimy dla zysku. Wykonujc potajemnie róne usugi dla naszego kraju, jestemy wyjtkowo dobrze opacani.
- Kto jest wacicielem statku? - zapyta Giordino.
- Kady czonek zaogi jest akcjonariuszem tej firmy - odrzek Cabrillo. - Niektórzy z nas maj wikszy pakiet akcji ni pozostali, ale nikt nie ma mniej ni piciu milionów dolarów ulokowanych w zagranicznych inwestycjach.
- Czy Urzd Kontrol Skarbowej wie o was?
- Rzd ma tajny fundusz na prowadzenie takich operacji jak nasze. Mamy umow, na mocy której nasze honoraria wpywaj do banków w krajach, które nie ujawniaj swoich tajemnic naszym rewidentom.
Pitt pocign yk wina.
- Wspaniay ukad.
- Ale to ryzykowne zajcie i trzeba si liczy z moliwoci katastrofy. „Oregon” to ju trzeci nasz statek. Dwa poprzednie zostay zniszczone przez naszych przeciwników. Dziaamy od trzynastu lat i przez ten czas stracilimy dwudziestu ludzi.
- Obcy agenci wpadli na wasz trop?
- Nie. Dotychczas nie zostalimy zdemaskowani. To si stao w innych okolicznociach.
Jakie to byy okolicznoci, Cabrillo nie ujawni.
- A kto zleci ten rejs? - zapyta Giordino.
- Poniewa rozmawiamy w cztery oczy, zdradz, e rozkaz wypynicia nadszed z Biaego Domu.
-Wyej ju nie mona sign.
Pitt spojrza na kapitana. -Myli pan, e uda si panu dostarczy moliwie blisko liniowca
„Stany Zjednoczone”? Mamy do zbadania kilka akrów kaduba, a czas przebywania pod wod
jest ograniczony moc akumulatorów „Foki II”. Jeli bdzie pan musia przycumowa „Oregona” o mil lub wicej od transatlantyka, na samo dopynicie do niego i powrót zuyjemy wikszo energii. Na twarzy Cabrillo malowaa si pewno siebie.
- Dostarcz was tak blisko, e bdziecie mogli splun mu na burt. - Nala sobie drugi kieliszek wina i podniós go do góry. - Za powodzenie wyprawy.
16
Pitt wszed na pokad i spojrza w gór. wiato na maszcie koysao si na tle Mlecznej Drogi. Pitt odwróci si, opar o reling i utkwi wzrok w wyspie Corregidor. „Oregon” opuszcza Zatok Manilsk. Wyaniajca si z mroku nocy bezksztatna masa ldu strzega wejcia do zatoki jak niemy stranik. W gbi wyspy migotao zaledwie kilka wiateek. Na szczycie wiey przekanikowej byszczaa czerwona lampa ostrzegawcza. Pitt próbowa sobie wyobrazi rozmiar nieszcz, jakie przetoczyy si przez skalist wysp w latach wojny. mier i zniszczenia. W roku tysic dziewiset czterdziestym drugim zginy tu tysice Amerykanów, w tysic dziewiset czterdziestym pitym - Japoczyków. Obok chylcego si ku upadkowi portu znajdowao si miasteczko skadajce si z maych domów. Tu genera Douglas MacArthur wsiad na pokad torpedowca komandora Buckleya i wyruszy w pierwszy etap podróy do Australii.
Pitt poczu ostry zapach cygara i odwróci si. Obok niego sta jeden z czonków zaogi. W koyszcym si wietle Pitt ujrza mczyzn okoo szedziesitki; by to Max Hanley, którego przedstawiono mu wczeniej jako wicedyrektora odpowiedzialnego za systemy operacyjne, zamiast nazwa go po prostu gównym mechanikiem lub moe pierwszym oficerem.
Kiedy statek znalaz si bezpiecznie na morzu, Hanley, podobnie jak reszta penej powicenia zaogi, przeistoczy si w zupenie inn osob. Przebra si w swobodny i wygodny strój, pasujcy bardziej do gry w golfa, w brzow koszul polo, biae szorty i tenisówki. W rce trzyma filiank kawy. Mia zaczerwienion skór bez cienia opalenizny, czujne, brzowe oczy i wydatny, bulwiasty nos. ys czaszk przykrywa tylko jeden kosmyk kasztanowych wosów.
- Ta stara skaa to kawa historii - powiedzia Hanley. - Zawsze wychodz na pokad, kiedy obok niej przepywamy.
- Teraz panuje na niej spokój - odrzek Pitt.
- Mój ojciec zgina tam w czterdziestym drugim. Obsugiwa dziao, które stao si celem japoskiego bombowca.
- Wraz z nim zgina masa dzielnych ludzi.
- To prawda. - Hanley spojrza uwanie na Pitta. - Bd osobicie czuwa nad wasz podwodn operacj. Jeli jest co, w czym ja i moi ludzie mogliby pomóc, niech pan wali miao. Mam na myli wasz sprzt i elektronik.
- Mam jedn prob.
- Sucham pana.
- Czy paski zespó mógby szybko przemalowa „Fok II”? Turkusowy kolor naszej Agencji jest zbyt widoczny w pytkiej wodzie.
- A jaka barwa panu odpowiada? - zapyta Hanley.
- Odcie zieleni, który przypominaby kolor morskiej wody w porcie - odrzek Pitt.
- Moi chopcy zajm si tym w pierwszej kolejnoci. - Hanley odwróci si tyem do morza i opar plecami o reling. W wygodnej pozycji obserwowa smug dymu, cignc si za kominem statku. - Wydaje mi si, e byoby o wiele prociej skorzysta z jednego z podwodnych robotników.
- W dodatku, z wasnym napdem - umiechn si Pitt. - Niestety.
aden typ robota nie zastpi czowieka przy badaniu kaduba statku tej wielkoci co „Stany Zjednoczone”. W miniaturowej odzi podwodnej mamy do dyspozycji specjalne rami, które te moe si przyda.
A nic nie zastpi ludzkiego oka, w tak szczególnej sytuacji jak ta, adna kamera wideo.
Hanley spojrza na stary zegarek na acuszku, przyczepiony do paska spodni.
- Czas zaprogramowa system nawigacyjny i ukad napdowy. Teraz, kiedy wypynlimy na otwarte morze, prezes bdzie chcia trzykrotnie zwikszy nasz prdko.
- Przecie ju wycigamy dziewi do dziesiciu wzów powiedzia zdumiony Pitt.
- Zgodnie z planem - odrzek szczerze Hanley. - Dopóki kto moe nas obserwowa z portu lub z przepywajcego w pobliu statku, udajemy e dychowiczne maszyny „Oregona” ledwo mog popycha do przodu t star bali. Kiedy jestemy sami, to co innego. Ten statek ma w rzeczywistoci dwie nowoczesne dieslowskie turbiny i takie ruby, które pozwalaj mu wycign przeszo czterdzieci wzów.
- Ale z penym adunkiem kadub tak si zanurza, e stawia cholerny opór. Hanley wskaza ruchem gowy luki adowni i drewniane skrzynie.
- To wszystko puste. Mamy due zanurzenie, bo wypenilimy specjalnie zainstalowane zbiorniki balastem. Statek ma wyglda na przeadowany do granic moliwoci. Kiedy oprónimy zbiorniki, „Oregon” podniesie si o sze stóp i zacznie pru fale cztery razy szybciej ni w dniu swojego zwodowania.
- To wilk w owczej skórze.
- A jakie ma zby! Niech pan poprosi prezesa Cabrillo, eby pokaza panu, jak potrafi gry kiedy kto nas zaczepia.
- Chtnie to zobacz.
- No to dobranoc, panie Pitt.
- Dobrej nocy, panie Hanley.
Dziesi minut póniej Pitt poczu, e w statek wstpio nowe ycie. Gwatownie wzrosy wibracje. Kilwater zmieni si z biaej smugi we wrzc kipiel. Rufa obniya si o dobre trzy stopy i o tyle samo uniós si dziób. Na boki pryskaa biaa piana. Kadub pru wod z gonym szumem. W rozkoysanym morzu odbijay si migocce gwiazdy, a na horyzoncie znikay burzowe chmury. Niebo na zachodzie przybierao pomaraczowy odcie. Pocztówka z Morza Poudniowo-Chiskiego - pomyla Pitt.
„Oregon” dotar w poblie portu Hongkongu dwa dni póniej o zachodzie soca. Tras z Manili pokona w zadziwiajco krótkim czasie. Dwukrotnie, za dnia, kiedy spotykali inne statki Cabrillo dawa rozkaz, by zmniejszy szybko. Kilku czonków zaogi przebierao si szybko w liche kombinezony i toczyo na pokadzie, by gapi si bezmylnie na przepywajce jednostki. Cabrillo nazywa to „teatrem lalek”. Zgodnie z niepisan morsk tradycj, zaogi mijajcych si statków nigdy nie okazuj adnego oywienia. Stoj bez ruchu i tylko oczy marynarzy zdradzaj, e to nie manekiny. Pasaerowie machaj do siebie, ale zawodowi marynarze zawsze czuj si niepewnie, patrzc na obc zaog. Zwykle zanim znikn w gbi statku, zdobywaj si na sztywne machnicie na poegnanie. Kiedy tylko obca jednostka oddalaa si od „Oregona” na bezpieczn odlego, Cabrillo natychmiast kaza ponownie zwiksza prdko podrón.
Pitt i Giordino zostali oprowadzeni po niezwykym statku, na którego pokadzie odbywali podró. Sterownia ponad nadbudówk rufow celowo utrzymywana bya w brudzie i nieporzdku, by zmyli odwiedzajcych statek urzdników i pilotów portowych. Nie uywane pomieszczenie dla oficerów i zaogi usytuowane pod sterowni te nie mogy wzbudza podejrze, gdy panowa tam nieopisany baagan. Nie byo jednak sposobu na zamaskowanie maszynowni, tak by wygldaa jak skup zomu. Wicedyrektor Hanley nigdy by na to nie pozwoli. Zamiast tego znalaz inne rozwizanie. Drog do maszynowni specjalnie „przygotowywano” ilekro spodziewano si goci. Przy uyciu olejów i smarów tak skutecznie paskudzono cae przejcie prowadzce do królestwa gównego mechanika, e nawet najbardziej sumienny celnik czy inspektor portowy nie mia odwagi zapuci si tam. adnemu nie przyszo te nigdy do gowy, e za zamknitym, lepicym si od brudu wazem znajduje si pomieszczenie tak sterylnie czyste, jak szpitalna sala operacyjna.
Prawdziwe kabiny oficerów i zaogi ukryto pod adowniami. Na wypadek ataku z zewntrz
„Oregon” by uzbrojony po zby. Skorzystano ze starej sztuczki stosowanej przez Niemców w czasie obu wojen wiatowych, kiedy to korsarskie okrty Kriegs-marine udaway handlowe statki. Anglicy stosowali t metod tylko podczas pierwszej wojny wiatowej, uywajc swoich „Q-ships”, czyli zamaskowanych okrtów do zwalczania odzi podwodnych. Faszywe burty odpaday, ujawniajc szeciocalowe dziaa i wyrzutnie torped. W kadubie „Oregona” kryy si natomiast pociski woda-woda i woda-powietrze. Statek zdecydowanie róni si od wszystkich, na których dotychczas stana stopa Pitta. By arcydzieem w dziedzinie kamuflay i faszerstwa. Pitt podejrzewa, e na adnym z mórz wiata nie spotka si podobnej jednostki pywajcej.
Razem z Giordino zjedli wczesn kolacj, gdy potem czekaa ich narada z Cabrillo. Przedstawiono im szefa kuchni, którym okazaa si kobieta o nazwisku Marie du Gard. Belgijka ta miaa takie referencje, e kady waciciel restauracji czy hotelu padby przed ni na kolana, proszc, by u niego pracowaa. Znalaza si na pokadzie „Oregona”, gdy Cabrillo
zoy jej ofert, której nie moga si oprze. Jej niezwyke wysokie zarobki tak mdrze inwestowano, e po przeprowadzeniu jeszcze dwóch kolejnych tajnych operacji zamierzaa otworzy wasn restauracj w centrum Manhattanu.
Menu byo nadzwyczajne. Giordino nie mia upodoba wiatowca. Zamówi „Boeuf a la mode”, czyli duszon woowin w galarecie z jarzynami. Pitt wybra³ Ris de veau ou cervelles au beurre noir. Byy to cynaderki w brzowym, malanym sosie podane z pieczonymi kapeluszami pieczarek, nadzianymi krabami, oraz gotowany karczoch w sosie holenderskim. Przy wyborze wina zda si na szefow kuchni. Zaproponowaa mu ferrari-carano siena, rocznik 1992, pochodzce z hrabstwa Sonoma. Bardziej smakowitego posiku Pitt nie mógby si spodziewa. A ju na pewno nie na takim statku jak „Oregon”.
Po wypiciu kawy espresso Pitt i Giordino udali si do sterowni, gdzie rury i instalacje byy pokryte rdzawymi plamami. Od przegród patami odpadaa farba. Ramy iluminatorów te byy odrapane, a pokad - równie mocno zniszczony i upstrzony ladami po niedopakach papierosów. Wyposaenie sterowni wygldao na zupenie przestarzae. W wietle starowieckich, umocowanych na stae lamp z szedziesicio - watowymi arówkami lnia mosina obudowa i postument kompasu oraz telegraf maszynowni.
Prezes Cabrillo sta na skrzydle mostka z fajk w zbach. Statek wpyn do kanau Zachodniej Lammy, prowadzcego do portu w Hongkongu. Panowa tu duy ruch i Cabrillo nakaza znaczne zmniejszenie prdkoci, oczekujc pojawienia si portowego pilota. Zbiorniki balastowe napeniono dwadziecia mil wczeniej i „Oregon” wyglda teraz jak jeden z setek starych, wyadowanych po brzegi frachtowców, zmierzajcych do ruchliwego portu. Na szczycie Góry Victoria migay czerwone wiata umieszczone na antenach radiowych i telewizyjnych. Byy ostrzeeniem dla nisko leccych samolotów.
W wodzie odbijay si tysice ogników wiata zdobice okaza restauracj na wodzie obok Aberdeen na wyspie Hongkong.
Mimo e planowana tajna operacja moga okaza si ryzykowna i niebezpieczna, czonkom zaogi i oficerom zgromadzonym w sterowni byo to zupenie obojtne. Pomieszczenie nawigacyjne przypominao sal konferencyjn, w której odbywa si zebranie rady nadzorczej.
Analizowano notowania giedowe rónych azjatyckich akcji. Dowiadczeni inwestorzy
wyranie woleli ledzi rynek papierów wartociowych, ni okazywa zainteresowanie
szpiegowsk misj skierowana przeciwko statkowi „Stany Zjednoczone”.
Cabrillo zauway Pitta i Giordino i wszed do rodka.
- Moi przyjaciele w Hongkongu donieli mi, e liniowiec jest przycumowany w doku terminalu Spóki Morskiej Tsin Shanga w Kwai Chung , na pónoc od Kowloonu. Odpowiedni urzdnicy portowi zostali przekupieni i trzymaj dla nas miejsce postoju o pi jardów od
transatlantyka, w kanale portowym.
- Tam i z powrotem to razem tysic jardów - powiedzia Pitt, obliczajc w pamici, ile czasu maa ód bdzie moga pozostawa pod wod.
- Na jak dugo starcz wam akumulatory „Foki II”? - zapyta Cabrillo.
- Jeli ich nie przeciamy, na czternacie godzin - odrzek Giordino.
- Czy w zanurzeniu moecie porusza si na holu za odzi nawodn? Pitt skin gow.
- Jeli dotarlibymy na holu na miejsce i z powrotem, to mielibymy dodatkow godzin na przebywanie pod kadubem statku. Ale musz was uprzedzi, e nasza ód nie jest lekka.
Pod wod stawia duy opór i ciko j ucign maej motorówce. Cabrillo tylko si umiechn.
- Nie ma pan pojcia, jak moc dysponuj silniki naszych odzi motorowych i szalup.
- Nawet nie mam zamiaru pyta - odrzek Pitt. - Ale domylam si, e dayby sobie rad w walce o Zoty Puchar Wycigów Motorowych.
- Zdradzilimy ju panu tyle technicznych tajemnic „Oregona”, e mógby pan napisa na ten temat ksik. - Cabrillo odwróci si i wyjrza przez okno sterowni.
ód pilota portowego zatoczya uk o sto osiemdziesit stopni i podpyna do statku. Opuszczono drabink, pilot wdrapa si na gór i wszed na pokad „Oregona”. Obie jednostki cay czas pyny obok siebie. Pilot wkroczy do sterowni, przywita si z Cabrillo i przej ster. Statek zmierza teraz do miejsca swego postoju na pónocny zachód od gównego portu. Pitt wyszed na skrzydo mostka. Przed jego oczami rozgrywa si istny karnawa kolorowych wiate pówyspu Kowloon i wyspy Hongkong. Rozwietlone wieowce w porcie Victoria wyglday jak las gigantycznych gwiazdkowych choinek. Miasto niewiele si zmienio od czasu przejcia w nim wadzy przez Chisk Republik Ludow w tysic dziewiset dziewidziesitym siódmym .Dla wikszoci mieszkaców ycie toczyo si tak, jak przedtem. Tylko bogacze przenieli si, podobnie jak wielkie koncerny, gównie na Zachodnie Wybrzee Stanów Zjednoczonych. Gdy statek zbliy si do portowego basenu terminalu Tsin Shanga, obok Pitta pojawi si Giordino. Ogromny transatlantyk, niegdy duma amerykaskiej floty, rós w oczach. Podczas lotu do Manili Pitt i Giordino przestudiowali dokadnie szczegóowy opis liniowca. ”Stany Zjednoczone” by owocem geniuszu znanego konstruktora statków Williama Francisa Gibbsa i zosta zbudowany w Newport przez Towarzystwo Budowy Statków i Suchych Doków. Stpk pooono w roku tysic dziewiset pidziesitym. Twórca liniowca , Gibbs, by tym w dziedzinie inynierii morskiej, kim dla budownictwa ldowego architekt Frank Lloyd Wright. Mia wizj stworzenia najszybszego i najpikniejszego transatlantyku, jaki kiedykolwiek istnia. Urzeczywistni swoje marzenie i jego dzieo stao si w epoce wielkich liniowców dum i symbolem osigni Ameryki. Statek istotnie by jedyny w swoim rodzaju pod wzgldem eleganckiego wykoczenia i szybkoci. Gibbs mia obsesj na punkcie lekkoci konstrukcji i jej odpornoci na ogie. Obstawa przy stosowaniu aluminium tam, gdzie tylko byo to moliwe. Z tego metalu wykonano pótora milionów nity kaduba, odzie ratunkowe i wiosa do nich, wyposaenie kabin i armatury azienkowe, wysokie foteliki dla dzieci, wieszaki na paszcze a nawet ramy obrazów. Tylko dwie rzeczy na caym statku byy z drewna. Ognioodporny fortepian Steinwaya i pie do rbania misa w kuchni. W rezultacie Gibbs zredukowa ciar nadbudowy statku o dwa i pó tysica ton, dziki czemu transatlantyk by wyjtkowo stabilny. Liniowiec mimo e uwaano go za du jednostk, nie by jednak najwikszym statkiem pasaerskim wiata. Mia wyporno 53.329 BRT, dugo dziewiset dziewidziesit stóp i szeroko pokadnicy stu jeden stóp. W czasie, gdy zosta skonstruowany, „Queen Mary” przewyszaa go mas o trzydzieci tysicy ton, a „Queen Elizabeth” bya o czterdzieci jeden stóp dusza. Wprawdzie obie „Królowe” Linii Cunarda mogy zapewni bardziej stylow, barokow atmosfer, lecz amerykaski statek w zamian za brak drewnianych boazeri i eleganckich ozdób oferowa wiksza szybko podrón i bezpieczestwo. Pod tym wzgldem bi swoje konkurentki na gow, cho wyposaony by skromniej, ale bardzo elegancko. „Wielki U”, jak pieszczotliwie nazywaa statek jego zaoga, mia wyjtkowo przestronne kabiny dla szeciuset dziewidziesiciu czterech pasaerów i klimatyzacj, a tymi zaletami nie mogy si pochwali konkurencyjne liniowce.
Midzy pokadami kursowao dziewitnacie wind pasaerskich. Sklepy z upominkami nie byy niczym niezwykym, lecz podróni mogli korzysta oprócz tego z trzech bibliotek, dwóch sal kinowych i kaplicy. Lecz dwie najwiksze zalety statku pozostay tajemnic wojskow w okresie budowy i eksploatacji. Dopiero po kilku latach wyszo na jaw, e liniowiec moe zosta przeksztacony w transportowiec, zdolny do przewiezienia czternastu tysicy onierzy w cigu paru tygodni. Osiem ogromnych kotów parowych zasilao cztery potne turbiny Westinghouse`a o mocy szedziesiciu tysicy koni mechanicznych kada. Dysponujc czn moc dwustu czterdziestu tysicy koni i czterema rubami statek potrafi pru fale z szybkoci niemal pidziesiciu mil na godzin. Liniowiec, jako jeden z niewielu, móg przepyn Kana Panamski, dotrze przez Pacyfik do Singapuru i powróci do San Francisco bez uzupeniania zapasów paliwa. W tysic dziewiset pidziesitym drugim roku zdoby prestiow Bkitn Wstg, przyznawan za pokonanie Atlantyku w najkrótszym czasie. Nigdy nie straci tego rekordu.
Niestety, w dziewi lat po opuszczeniu stoczni transatlantyk „Stany Zjednoczone” sta si ju anachronizmem. Z wielkimi liniowcami zaczy skutecznie konkurowa samoloty pasaerskie. Rosnce koszty eksploatacji statku i ludzi pd do przenoszenia si z miejsca na miejsce co raz szybciej spowodoway, e w roku tysic dziewiset szedziesitym najwikszy amerykaski transatlantyk przeszed na emerytur. Uda si na spoczynek do Norfolk w Wirginii, gdzie przebywa przez trzydzieci lat, zanim wyruszy w drog do Chin.
Z mostka „Oregona” Pitt uwanie oglda statek przez poyczon lornetk. Kadub transatlantyka wci by pomalowany na czarno, nadbudówka na biao, a na dwóch wielkich kominach widniay trzy barwy: czerwona, biaa i niebieska. Liniowiec prezentowa si tak wspaniale, jak w dniu, w którym pobi transatlantycki rekord.
Pitt zdziwi si, widzc, e statek zalany jest wiatem. Po wodzie niosy si odgosy pracy. Zastanawiajce byo to, e stoczniowcy Tsin Shanga, wykonujc na statku swoj robot, wcale si z tym nie kryj i pracuj w nocy. Nagle wszystko nieoczekiwanie zamaro.
Pilot skin gow i Cabrillo ustawi staromodny telegraf maszynowni w pozycji MASZYNY STOP. W rzeczywistoci, o czym pilot nie móg wiedzie, telegraf by tylko atrap. Cabrillo po cichu wydawa rozkazy przez ukryte radio. Wibracje ustay i zapada cisza.
Jak pywajcy grobowiec, „Oregon” wolno i bezgonie posuwa si naprzód si rozpdu. Potem pad rozkaz „Maa wstecz” i statek stan.
Cabrillo wyda nastpn komend; zagrzechota acuch i kotwica z pluskiem opada do wody. Po podpisaniu zwyczajowych owiadcze i dokonaniu wpisu w dzienniku okrtowym kapitan i pilot ucisnli sobie rce. Cabrillo poczeka, a pilot znajdzie si z powrotem na pokadzie swojej odzi, po czym podszed do Pitta i Giordino.
- Teraz moemy ustali plan dziaania na jutrzejszy wieczór.
- A po co ta zwoka? Mamy czeka dwadziecia cztery godziny?- zapyta Giordino.
- Spodziewamy si jeszcze wadz celnych na pokadzie - wyjani Cabrillo.
- Nie ma sensu wzbudza podejrze. Wystarczy, jak zaczniecie jutro po zmroku.
- Chyba si nie rozumiemy - powiedzia Pitt.
Cabrillo przyjrza mu si uwanie.
- A o co chodzi?
- Musimy to zrobi w dzie. W nocy nic nie zobaczymy.
- Nie moecie uy podwodnych lamp?
- W ciemnej wodzie wida kade wiato, jak boj sygnalizacyjn. Zostalibymy odkryci w cigu dziesiciu sekund.
- Bylibymy niewidoczni tylko pod kilem statku - doda Giordino.
- Ale kiedy badalibymy boki kaduba poniej linii wodnej, dostrzeono by nas z powierzchni wody.
- A co z mrokiem, panujcym pod statkiem? - zapyta Cabrillo. - Przecie kadub rzuca cie. Jeli widoczno bdzie kiepska, to co wtedy?
- Bdziemy musieli zda si na sztuczne wiato, ale w dzie nikt go nie zobaczy z góry, bo soce odbija si w wodzie. Cabrillo skin gow.
- Teraz rozumiem wasz dylemat. W romantycznych powieciach przygodowych zawsze pisz, e najciemniej jest przed witem. A zatem opucimy was i wasz ód podwodn za burt i zaczniemy holowanie o takiej porze, ebycie znaleli si na miejscu przed zachodem soca.
- Bd wdziczny - odrzek zadowolony Pitt.
- Mog o co zapyta, panie prezesie? - zagadn Giordino.
- Niech pan wali prosto z mostu.
- Nie macie na statku adnego adunku, jak wic usprawiedliwicie swoj obecno w porcie?
Cabrillo spojrza na niego pobaliwie.
- e niby po co tu wpynlimy? A na co s te puste skrzynie na pokadzie i te atrapy, które widzielicie w adowniach? Jak pan myli? Zostan wyadowane na brzeg przez mojego agenta i zabrane do magazynu. Tam zostan przemalowane i po odpowiednim czasie wróc do portu z innymi oznaczeniami. Kiedy znajd si z powrotem na statku, Chiczycy bd przekonani, e przywielimy jeden adunek, a zabieramy inny.
- Nigdy nie przestanie mnie pan zadziwia - powiedzia Pitt.
- Widzielicie nasz central komputerow w dziobie statku - odrzek Cabrillo.
- Wiecie wic, e dziewidziesicioma procentami operacji „Oregona” steruje zautomatyzowany system. Rcznie kierujemy tylko wchodzeniem do portu i wypywaniem w morze. Pitt odda kapitanowi lornetk.
- Jest pan starym wyg w dziedzinie tajnych operacji. Czy nie dziwi pana, e ludzie Tsin Shanga przystosowuj „Stany Zjednoczone” do przemytniczej dziaalnoci na oczach wszystkich? Przecie naokoo krc si zaogi rónych statków, pasaerowie, turyci.
- To rzeczywicie podejrzane - przyzna Cabrillo, spogldajc przez lornetk. Opuci j po chwili, pykn w zamyleniu z fajki, po czym znów podniós szka do oczy. - Ciekawe... Wyglda na to, e prace na statku zostay wstrzymane. I ani ladu ochrony.
- Co pan o tym sadzi? - zapyta Giordino.
- Sdz, e albo Tsin Shang jest nadzwyczaj beztroskim facetem, albo tak sprytnym, e przechytrzy nasze synne suby wywiadowcze - odpar cicho Cabrillo.
- Dowiemy si wicej po zbadaniu statku od spodu - powiedzia Pitt. - Jeli Shang zamierza szmuglowa cudzoziemców do innych krajów pod nosem wadz imigracyjnych, to musia opracowa jak technik pozwalajc, by pasaerowie opuszczali statek nie zauwaeni. A to moe oznacza tylko dwie rzeczy: albo wodoszczelne przejcie ze statku na ld, albo nawet uycie odzi podwodnej.
Cabrillo wystuka fajk o nadburcie. W zamyleniu obserwowa popió spadajcy do wody. Potem podniós wzrok na by dum amerykaskiej floty pasaerskiej i przyjrza si jej jasno owietlonej nadbudowie i smukym kominom. Kiedy znów si odezwa, ton jego gosu brzmia niezwykle powanie.
- Mam nadziej, e zdajecie sobie spraw z konsekwencji, jeli cos si nie uda. Jeden may bd, jakie przeoczenie mog spowodowa, e zostaniecie zapani. A wtedy uznaj was za szpiegów, dziaajcych na szkod Chiskiej Republiki Ludowej, i odpowiednio potraktuj.
- Najpierw bd nas torturowa, a potem rozstrzelaj? - zapyta Giordino.
Cabrillo przytakn skinieniem gowy.
- I nikt z naszego rzdu nie kiwnie nawet palcem, by temu zapobiec.
- Al i ja jestemy tego w peni wiadomi - zapewni Pitt. - Ale pan te ryzykuje i naraa na niebezpieczestwo swoj zaog i statek. Nawet przez sekund nie miabym do pana pretensji, gdyby chcia nas pan zostawi w porcie, podnie kotwic i rozpyn si na horyzoncie.
Cabrillo spojrza na Pitta i umiechn si chytrze.
- artuje pan? Miabym straci tak fors? Nigdy nie przyszoby mi to do gowy. Nie za to mnie i mojej zaodze wypac okrg sumk pochodzc z pewnego tajnego rzdowego funduszu. Moim zdaniem caa ta impreza jest mniej ryzykowna ni napad na bank, a zysk wikszy.
Siedmiocyfrowy? - zapyta Pitt.
- Raczej omio - odpar Cabrillo, dajc do zrozumienia, e kwota nie jest mniejsza ni dziesi milionów dolarów.
Giordino smutno spojrza na Pitta.
- Kiedy pomyl, ile wynosz nasze aosne pensje w NABO, dochodz do wniosku, e co tu nie gra.
17
Tu przed witem, pod oson ciemnoci, maa ód podwodna „Foka II”, z Pittem i Giordino
we wntrzu, zostaa wycignita dwigiem ze skrzyni, przeniesiona nad burt statku i powoli opuszczona do wody. Czonek zaogi „Oregona” stojcy na wierzchu „Foki”, odczepi lin, zakoczon hakiem, i zosta wcignity z powrotem na pokad. Potem pojawia si motorówka z frachtowca i do odzi podwodnej przyczepiono hol. Giordino sta w otwartej klapie, znajdujcej si trzy stopy nad wod, a Pitt sprawdza list instrumentów i ekwipunku.
- Jeli chcecie rusza, jestemy gotowi - oznajmi Max Hanley z pokadu motorówki.
- Zanurzymy si na gboko dziesiciu stóp, a potem moecie cign - odrzek Giordino.
- W porzdku.
Giordino zatrzasn klap i wycign si obok Pitta. Maa ód podwodna przypominaa grube cygaro. Z jej boków sterczay krótkie skrzydeka, zakrzywione na kocach pod ktem prostym. Miaa dwadziecia stóp dugoci i osiem szerokoci i waya trzy tysice dwiecie funtów. Na powierzchni wody moga wyglda niezgrabnie, ale w morskich gbinach poruszaa si z gracj maego wieloryba. Napdzana bya si trzech wirników, umieszczonych w podwójnej czci ogonowej, które wycigay wod przez przednie wloty i wyrzucay j za siebie. Do sterowania suyy trzy rczne dwignie. Jedna regulowaa prdko, dwie pozostae nadaway odzi kierunek nurkowania lub wynurzenia, oraz skrtu i obrotu wzdu osi poziomej. „Foka II” moga gadko sun tu pod powierzchni wody lub, po lekkim naciniciu odpowiedniej dwigni i zwikszeniu prdkoci, opa w cigu kilku minut na gboko dwóch tysicy stóp. Dwaj czonkowie zaogi leeli gowami do przodu. Mieli przed sob przezroczysty dziób odzi, który zapewnia doskona widoczno i pole obserwacji o wiele szersze ni w podobnych jednostkach majcych tylko mae iluminatory.
Tym razem widoczno pod powierzchni wody bya zerowa, jakby kto zacign wokó odzi grube zasony. Patrzc przed siebie i w gór, Pitt i Giordino ledwo mogli dostrzec cie motorówki. Nagle rozleg si basowy ryk. To Cabrillo zwikszy znacznie obroty silnika Rodeck o mocy tysica piciuset koni i pojemnoci piciuset trzydziestu dziewiciu cali szeciennych napdzajcych du, dwurufow motorówk. ruba rozbia wod, ty holujcej odzi przysiad, a hol napry si. May konwój powoli ruszy. Pocztkowo motorówka zbieraa si w sobie jak dieslowska lokomotywa, cignca pod gór dugi skad wagonów. Pkaty ciar za jej ruf stawia duy opór. Po chwili osigna prdko omiu wzów.
Pitt i Giordino nie wiedzieli nawet e bya to zaledwie jedna trzecia mocy silnika.
Podczas krótkiego rejsu na trasie ”Oregon” - „Stany Zjednoczone” Pitt zaprogramowa komputer pokadowy, który czuwa nad waciwym poziomem tlenu, elektronik odzi oraz zanurzeniem i automatycznie korygowa odchylenia. Giordino wypróbowa w tym czasie dziaanie wysignika.
- Antena przekanikowa w górze? - zapyta Pitt.
Lecy obok, Giordino lekko skin gow.
- Wypuciem kabel na maksymaln dugo szedziesiciu stóp, kiedy tylko znalelimy si w wodzie. Cigniemy go za sob po powierzchni.
- Jak go zamaskowae? Giordino wzruszy ramionami.
- Daem dowód nieograniczonej pomysowoci wielkiego Alberta Giordino. Schowaem j w maym, wydronym melonie.
- Ukradziony szefowej kuchni, oczywicie. Giordino spojrza na Pitta z uraon min.
- By ju przejrzay. Wyrzuciabym go do mieci. Po co mia si zmarnowa, skoro mnie móg si przyda.
- prezesie Cabrillo, syszy mnie pan? - powiedzia Pitt do malekiego mikrofonu.
- Jakby siedzia pan tuz obok mnie, panie Pitt - odrzek natychmiast kapitan. Podobnie jak jego piciu ludzi w motorówce, ubrany by jak miejscowy rybak.
- Jak tylko dotrzemy do strefy zrzutu wyrzuc anten. Ma obcion link, która osidzie w mule. Ta antena zachowuje si jak boja. Bdziemy mogli utrzymywa czno po waszym powrocie na „Oregona”.
” Jaki macie zasig?
Pod wod moemy nadawa i odbiera z odlegoci tysica piciuset jardów.
- Zrozumiaem - powiedzia Cabrillo. - Uwaajcie, zbliamy si do rufy liniowca. Nie bd móg podpyn na mniejsz odlego ni pidziesit jardów.
- S jakie strae?
- Cay statek i basen portowy wygldaj jak wymare.
- Jestemy gotowi.
Cabrillo zrobi wicej, ni obiecywa. Zmniejszy szybko tak, e motorówka ledwo posuwaa si do przodu i podpynli niemal pod sam ruf liniowca. Soce zaczo wschodzi, kiedy nurek zsun si za burt motorówki i dotar po linie holowniczej do„Foki ”.
- Nurek w dole - oznajmi Cabrillo.
- Widzimy go - odrzek Pitt, patrzc przez oszklony nos odzi podwodnej. ledzi ruchy nurka, który odczepi link, pokaza, e wszystko gra, i znikn. - Jestemy wolni.
- Skrcie czterdzieci pi stopni na sterburt - poleci Cabrillo. - Jestecie tylko osiemdziesit stóp na zachód od rufy.
Giordino wskaza gestem w gór. W mrocznej gbi wody majaczy ogromny cie. Wydawao si, e przesuwa si nad „Fok”. W przewicie midzy niekoczcym si olbrzymem a nabrzeem przesczao si pod powierzchni soce.
- Mamy go - powiedzia.
- Jestecie teraz zdani na siebie. Spotkanie o czwartej trzydzieci. Nurek bdzie czeka przy waszej antenie.
- Dzikuj, Juan - powiedzia Pitt, czujc si upowaniony do przejcia na „ty”. - Nie byoby nas tutaj bez ciebie i twojej wyjtkowej zaogi.
- Gdyby nie wy, mnie te by tu nie byo - odrzek ze miechem Cabrillo. Giordino ze zgroz spojrza na monstrualny ster, pojawiajcy si nad ich gowami i nacisn dwigni, która wyrzucia na dno ciarek anteny. Wydawao si e gigantyczny kadub cignie si w nieskoczono.
- Wysoko stoi - powiedzia. - Pamitasz, jakie ma zanurzenie?
- W przyblieniu - odrzek Pitt. - Co okoo czterdziestu stóp. - Nie sdz. Teraz jest o dobre pi stóp mniejsze. Pitt skorygowa kurs wedug wskazówek Cabrillo i skierowa „Fok II” w dó, na wiksz gboko.
- Lepiej uwaa, bo moemy si uderzy w gow. Pitt i Giordino nurkowali wspólnie wiele razy, obsugujc podwodne jednostki NATO przy realizowaniu rónych projektów. Nie musieli si porozumiewa, aby wiedzie co do kadego z nich naley. Pitt sterowa odzi, podczas gdy Giordino ledzi monitor kontrolny wszystkich systemów oraz obsugiwa kamer wideo i rami wysignika. Pitt delikatnie przesun do przodu dwigni przepustnicy, ustawiajc jednoczenie pod odpowiednim ktem trzy ruchome wirniki. Przemkn pod wielkim sterem i przechylajc ód na bok, dwie prawe ruby statku. „Foka” omina ich ogromne, wykonane z brzu potrójne opaty, jak tajemnicza latajca maszyna. Skrzyda tych podwodnych migie w ciemnej toni robiy wraenie nieruchomych wachlarzy o piknym ksztacie i gigantycznych rozmiarach. Dno morskie wydawao si odlegym ldem zasnutym za ciemnozielon dziwn mg. W mule zalegay rónego rodzaju odpadki, wyrzucane latami ze statków i nabrzey do portowego basenu. Przepynli nad zardzewia krat pomostu, wokó której zagniedzia si maa awica kaamarnic, krcych tam i z powrotem w kwadratowych otworach ich elaznego siedliska. Pitt domyla si, e krat musieli wyrzuci kiedy dokerzy. Zatrzyma silniki i ód osiada na mikkim dnie pod ruf liniowca. Do góry uniosa si niewielka chmura szlamu przesaniajc na chwil brunatn mg przezroczyst kopu „Foki” Nad nimi byy teraz „Stany Zjednoczone”. Kadub rozciga si ponad ich gowami jak zowroga, tajemnicza zasona. Mieli uczucie, e przykrywa ich czarny caun. Poczuli si samotni i zapomniani na morskim dnie, a realny wiat w górze przesta istnie.
- Poczekajmy kilka chwil i zastanówmy si - zaproponowa Pitt. - Nie pytaj mnie, dlaczego... - powiedzia Giordino - ale nagle przypomnia mi si gupi dowcip z dziecistwa.
- Jaki dowcip? - O zotej rybce, która si zaczerwienia, zobaczya tyek „Królowej Mary”.
Pitt skrzywi si.
- Prostacki kawa, który moe powtarza tylko prostak. Nie wstyd ci erowa na zwokach? Giordino puci to mimo uszu.
- Nie ebym chcia zmieni temat, ale zastanawiam si, czy te palanty na górze pomylay o otoczeniu kaduba czujnikami akustycznymi.
- Dopóki nie walniemy w jaki, nie dowiemy si tego.
-Cigle cholernie ciemno. Nic nie mona zobaczy. Uwaam e moemy wczy lampy,
ustawi je na ma jasno i zacz bada kil. Mao prawdopodobne, eby kto dostrzeg na
tej gbokoci e schowalimy si pod statkiem.
-Dobra. A potem, jak soce bdzie wyej, popracujemy wzdu linii wodnej. Pitt skin gow.
-Niezbyt genialny plan, ale w tych warunkach nie potrafi nic lepszego wymyli.
-No to lepiej zaczynajmy, bo tlen nam si skoczy-odrzek Giordino.
Pitt uruchomi wirniki i ód i wolno uniosa si do góry, by po chwili popyn zaledwie cztery stopy pod kilem statku. Co kilka sekund rzuca okiem na monitor kontrolny, koncentrujc si na odpowiednim sterowaniu „Fok”. W tym czasie Giordino patrzy w gór, szukajc wzrokiem czego, co wskazywaoby na dokonane w kadubie przeróbki. Kady podejrzany fragment dna statku, który móg ukrywa przynitowan klap wazu, filmowa kamer wideo. Pitt pyn wolno przed siebie, prostym, poziomym kursem. Po kilku minutach zrezygnowa z patrzenia w monitor. Uzna, e wygodniej bdzie mu posuwa si naprzód, obserwujc przezroczyst kopu poziome spoiny kaduba.
Soce wzeszo wyej i pod powierzchni wody zaczy dociera jego promienie. Zrobio si janiej. Pitt wyczy owietlenie zewntrzne. Stalowe paty kaduba, które wczeniej wydaway si czarne z powodu ciemnoci, teraz poczy przybiera ciemnoczerwon barw farby antykorozyjnej. Pitt poczu, e zaczyna si odpyw, ale wci utrzymywa „Fok” na waciwym kursie; inspekcja trwaa dalej. W cigu dwóch nastpnych godzin przesuwali si tam i z powrotem, jakby kosili trawnik. Tak byli pochonici swoim zajciem, e nawet nie zamienili sowa.
Nagle cisz zakóci gos Cabrillo.
-Moe zameldowalibycie si, panowie? S jakie postpy?
-adnych- odrzek Pitt. -Jeszcze jedna runda i koczymy z dnem.
Podejdziemy wyej, do linii wodnej kaduba.
-Miejmy nadziej, e nowy kolor waszej odzi dobrze was zamaskuje pod powierzchni.
-Max Hanley i jego ekipa dali ciemniejsz ziele, ni chciaem, ale jeli nikt nie bdzie patrzy w dó, nie zauway nas- odrzek Pitt.
-Statek wci wyglda na opuszczony.
-Mio mi to sysze.
-Do zobaczenia za dwie godziny i osiemnacie minut- powiedzia Cabrillo. -I postarajcie si nie spóni- doda wesoo.
-Postaramy si- obieca Pitt.- Al i ja nie zamierzamy wóczy si wokó tego statku ani minuty duej ni to bdzie konieczne.
-W porzdku. Pozostajemy w gotowoci. Bez odbioru.
Pitt wycign gow w kierunku Giordino.
-Jak z tlenem? - zapyta, nie odwracajc gowy od szyby.
-Znonie- usysza krótk odpowied. - Moc akumulatorów te jeszcze w normie, ale strzaka wskanika powoli opada w kierunku czerwonego pola.
Skoczyli badanie dna statku i Pitt skierowa ma ód wyej, posuwajc si wzdu krzywizny wyginajcej si ku linii wodnej kaduba. Nastpna godzina wloka si niemiosiernie, ale niczego nie udao si odkry. Zwikszajcy przypyw i czyciejsza woda z morza zwikszya widoczno do niemal trzydziestu stóp. Opynli dziób i zaczli bada praw burt. Przez cay czas pozostawali co najmniej dziesi stóp pod powierzchni wody.
-Ile jeszcze mamy czasu?- zapyta Pitt, nie odrywa rki od przyrzdów, cho mia na przegubie swoj Dox do nurkowania.
-Pidziesit siedem minut- oznajmi Giordino.
-Zdecydowanie szkoda byo zachodu. Jeli Tsin Shang rzeczywicie potajemnie wyprowadza ludzi na ten statek i potem ich std wypuszcza, to na pewno nie podwodnym przejciem. Nie uywa te do tego adnej odzi podwodnej.
-Gór te nie. Nie wyobraam sobie, eby robi to otwarcie. Nie w takich ilociach, eby to byo opacalne. Agenci imigracyjni zwinli ca operacj w dziesi minut - powiedzia Giordino.
- Nie mamy tu nic wicej do roboty. Zwijamy si do domu.
- Z tym moe by problem. Pitt rzuci kontem oka na Giordino.
- Jak to? Giordino wskaza przed siebie.
- Mamy goci. Na wprost odzi wynurzyy si z zielonej toni trzy sylwetki petwonurków.
Pync w kierunku „Foki”, wyglday w swych czarnych kombinezonach jak piekielne zjawy.
- Jak mylisz, jaka jest kara za przepywanie tdy?
- Nie mam pojcia. Ale zao si, e zjawi si tu tylko po to by poklepa nas po ramieniu.
Giordino uwanie ledzi nurków. Jeden pyn wprost na nich. Dwaj pozostali okryli ód z obu stron.
- Dziwne, e nie zauwayli nas wczeniej, zanim skoczylimy robot.
- Kto musia wyjrze za burt i zobaczy tu pod wod miesznego, zielonego potworka-powiedzia wesoo Pitt.
- Nie ma si z czego mia. Wyglda mi na to, e celowo czekali do ostatniej chwili, eby nas dorwa.
- Sprawiaj wraenie wkurzonych?
- Chyba nie mylisz, e pyn tu z kwiatkami i czekoladkami!
- Maj bro?
- Chyba mosby.
Podwodny karabin mosby to paskudna bro. Wystrzeliwuje pociski z ma gowic posiadajc adunek wybuchowy. Strza powoduje rozerwanie ludzkiego ciaa, ale Pitt nie wierzy, by mogo to by gronie dla odzi podwodnej, która wytrzymuje tak due cinienie wody.
- W najgorszym razie zadrapi lakier albo wgniot karoseri - powiedzia.
- Dowcipas! - Giordino wpatrywa si w nadpywajcych nurków z uwag lekarza, ogldajcego zdjcie rentgenowskie. - Ci faceci planuj skoordynowany atak. Kady musi mie pod hemem radio. Nasz kadub wytrzyma kilka trafie, ale jak strzel w który wirnik, zostaniemy tu na zawsze.- Jestemy od nich szybsi - powiedzia z przekonaniem Pitt. Przechyli „Fok” w ciasnym zakrcie, da pen moc i pomkn w kierunku rufy liniowca. - Ta ód moe pyn w dobre sze wzów szybciej od kadego nurka z butlami na plecach.
- ycie jest niesprawiedliwe... - mrukn Giordino, bardziej zawiedziony ni przestraszony. Zza rufy statku wynurzyo si nastpnych siedmiu nurków. Unosili si w wodzie pókolem pod ogromnymi rubami liniowca i blokowali drog ucieczki. - Szczcie nas zawodzi.
Pitt wczy radio i wywoa Cabrillo.
- Tu „Foka II”. Mamy na ogonie dziesiciu intruzów. - Odbieram ci „Foka”. Podejm odpowiednie kroki. Zawieszam czno. Bez odbioru. - Niedobrze... - zamrucza Pitt. - Z dwoma albo trzema dalimy sobie rad, ale dziesiciu moe nas zaatwi. Chyba e... - Co? Pitt nie odpowiedzia. Poruszy dwigniami i ód natychmiast zanurkowaa. Dotara do morskiego dna i zawisa nad nim na wysokoci zaledwie jednej stopy. Pitt rozejrza si i w cigu kilku sekund znalaz to, czego szuka. Z muu wystawaa stara krata. - Moesz to wycign z dna? - zwróci si do Giordino. -Rami wysignika wytrzyma ciar, ale nie wiem, jak gboko tkwi to eglarstwo. - Spróbuj. Giordino skin gow i szybko zacisn donie na kulistych przyrzdach sterujcych. Zacz nimi delikatnie obraca ruchami przypominajcymi kierowanie komputerow mysz. Rami wysignika zginao si w okciu i w nadgarstku, jakby naleao do jakiego olbrzyma; Giordino wycign je przed siebie, umocowa uchwyt na kracie i zacisn na niej trzy ruchome palce. - Mam j w garci - owiadczy. - Daj mi tyle mocy pionowej, ile masz.
Pitt skierowa wirniki w gór, wyciskajc z akumulatorów ca reszt mocy. Nurkowie Tsin Shanga byli ju w odlegoci dwudziestu stóp. Sekundy cigny si w nieskoczono, a krata ani drgna. Wreszcie zacza si wolno poddawa i w kocu rami wyszarpno j z muu. Wokó zawirowaa ciemna chmura dennego osadu.
- Ustaw rami tak, eby krata bya w pozycji poziomej - rozkaza Pitt. - Potem zaso ni wlot wirników. - I tak mog nam przestrzeli ogon. - Chyba e maj radar przenikajcy mu - odrzek Pitt.
Przestawi wirnik i skierowa ich wylot do dou. W gór pocza si unosi coraz wiksza zasona z poderwanego z dna szlamu.
- Zobaczyli nas, ale teraz ju nie widz. Giordino umiechn si szeroko.
- No, prosz. Mamy pancerz, mamy zason dymn, i na co jeszcze czekamy? Zjedajmy std! Pittowi nie potrzeba byo tego dwa razy powtarza. Ruszy przed siebie, cignc za sob tumany wirujcego w wodzie szlamu. Ale nie tylko zaskoczeni nurkowie stracili widoczno. Mtna woda i jemu przeszkadzaa w sterowaniu. Na szczcie mia nad intruzami t przewag, e korzysta z akustycznego systemu naprowadzajcego go na anten unoszc si w wodzie jak boja. Nie posunli si jednak daleko. Nagle poczuli gwatowny wstrzs. Trafili nas? - zapyta Pitt. Giordino pokrci gow.
- Nie. Chyba moesz wykreli jednego z naszych przyjació jako ofiar wypadku drogowego. Omal nie urwae mu gowy prawym skrzydekiem. - Moe w tej mulistej mgle wystrzelaj si sami?
Gucha eksplozja, która wstrzsna „Fok” rozwiaa ten optymizm. Po chwili poczuli dwie nastpne. ód skrcia o jedn trzeci. - A nie mówiem, e mog przestrzeli nam ogon - mrukn Giordino. - Jeden pocisk musia przej pod krat. - Dostalimy w lewy wirnik - powiedzia Pitt, rzuciwszy okiem na instrumenty. Giordino wskaza przezroczysty nos „Foki”. Na zewntrznej powierzchni szyby widoczne byy drobne pknicia i rozpryski.
- Kopu te nam niele posiekali. Gdzie trafi trzeci pocisk? - Nic nie widz w rej mazi, ale chyba odstrzelili nam stabilizator pionowy na prawym skrzydeku. - Te mi si rak zdaje - zgodzi si Pitt. - ciga w lewo. Nie wiedzieli o tym, e z dziesiciu nurków pozostao ju tylko szeciu. Pitt uderzy jednego skrzydekiem, a trzej nastpni padli ofiar pocisków wystrzelonych na olep przez ich kolegów. W brunatnej zawiesinie ludzie Shanga nie widzieli si nawzajem. Po oddaniu strzau starali si jak najszybciej przeadowa swoje podwodne karabiny mosby i znów naciskali spust, zapominajc o wasnym bezpieczestwie. Jeden zawadzi o ód i przypadkiem wypali w ni z bezporedniej odlegoci. - Nastpne trafienie - zameldowa Giordino. Przekrci si w ciasnym wntrzu „Foki” i spojrza w ty na praw cian kaduba. - Tym razem akumulatory. - Te wybuchowe gowice musz mie wiksz si eksplozji, ni mi si zdawao. Kolejny pocisk rozerwa si w miejscu, gdzie cianka czya si z szyb kopuy. Giordino natychmiast poderwa gow i spojrza na spojenie. Z prawej strony kaduba, midzy szkem a metalem powstaa szpara przez któr zacza tryska woda.
- Mieli nam tylko zadrapa lakier - mrukn. - Tracimy moc na wirnikach - odpowiedzia mu spokojnie gos Pitta. - Tamto ostatnie trafienie musiao spowodowa zwarcie. Wyrzu krat. Stwarza za duy opór. Giordino wykona polecenie. Przez zason wirujcego w wodzie muu dostrzeg wyrwy, jakie w zardzewiaym elazie spowodoway wybuchy pocisków. Obserwowa jak krata niknie z oczu, opadajc na dno.- Na razie , stara - powiedzia. - Spenia swoje zadanie. Pitt rzuci okiem na monitor nawigacyjny.
- Dwiecie stóp do anteny. Przepyniemy pod rubami liniowca. - adnych nowych trafie - powiedzia Giordino. - Chyba zgubilimy naszych przyjació we mgle. Proponuj, eby zmniejszy gaz i zachowa t reszt mocy, która nam zostaa. - Nic nam nie zostao - odpar Pitt, pokazujc wskanik akumulatorów. - Strzaka stoi na czerwonym polu. Pyniemy z szybkoci jednego wza. Giordino wykrzywi usta w umiechu.
- Jeli zgubilimy ludzi Shanga, uznam, e to mój szczliwy dzie.- Wkrótce si przekonamy - powiedzia Pitt. - Mam zamiar wypyn z tej zawiesiny. Jak tylko znajdziemy si w czystej wodzie, obejrzyj si i powiedz mi, co widzisz. - Jeli tamci wci gdzie tu kr i zobacz, e wleczemy si z szybkoci pó wza, rzuc si na nas jak wcieke osy. Pitt nie odpowiedzia. Kiedy ód wydostaa si z wirujcej, podwodnej chmury muu, zmruy oczy, szukajc w zielonej toni linki anteny i nurka z „Oregona”. Nieco w lewo, okoo siedemdziesiciu stóp od „Foki” majaczya niewyrana sylwetka czowieka unoszcego si leniwie w wodzie. Troch wyej koysao si na falach dno motorówki. - Jestemy prawie w domu! - wykrzykn uradowany Pitt. - Uparte diaby... - mrukn ponuro Giordino. - Piciu tamtych wci siedzi nam na ogonie, jak stado rekinów. - Cwani faceci, skoro ju nas maj
Musieli wczeniej wysa jednego na czyst wod, eby nas wypatrzy. Reszt cign przez radio. Rozrywajcy si pocisk odstrzeli stabilizator organowy „Foki”.
drugi omal nie trafi w cz dziobow. Pitt z trudem zapanowa nad odzi, starajc si utrzyma j na kursie. Ktem oka dostrzeg jednego z nurków Shanga przepywajcego przed
„Fok”. Pomyla e to ju koniec. Bez mocy w akumulatorach, pozostawieni sami sobie nie mieli szans. Napastnik podpyn do „Foki” z boku. - Tak blisko, a jednak tak daleko... - zamrucza Giordino, wpatrujc si w odlege wci dno motorówki. Nie mogc nic zrobi, pogodzi si ju z tym, e zaraz nastpi ostatni atak, który przypiecztuje ich los. Nagle seria wybuchów szarpna gwatownie odzi. Woda wokó zamienia si we wrzc kipiel. „Foka” zawirowaa. Pitt i Giordino zaczli obraca si we wntrzu, jak szczury w toczcej si puszce. Na zewntrz widzieli tylko wzburzon mas pcherzy powietrza uchodzcych ku górze. Nurkowie, którzy ju niemal dotykali odzi, zostali rozerwani na strzpy. Ich ciaa rozprysy si we wszystkich kierunkach. Pitt i Giordino wci byli oguszeni przez rozrywajce si adunki wybuchowe. Ale kadub wytrzyma. Byli bezpieczni. Dopiero po kilku chwilach doszli do siebie. Wtedy Pitt zrozumia. Cabrillo musia zaczeka, a „Foka” znajdzie si moliwie blisko motorówki. Przewidzia, e napastnicy bd tu przy niej, bo zosta uprzedzony, e pocig trwa. W odpowiednim momencie jego ludzie cisnli do wody granaty. Pittowi wci dzwonio w uszach, usysza jednak w suchawce czyj gos. - Jak tam na dole, chopcy? Wszystko gra? - zapyta Cabrillo. - Chyba odbiem sobie nerki, ale trzymamy si - odrzek Pitt. -A tamci? - Wygldaj jak rozprynita galaretka - powiedzia Giordino. - Ale jeli atakowali nas pod wod, to inni mog by te na powierzchni - ostrzeg Pitt. - To zabawne... - odpar beztrosko Cabrillo - ale kiedy tak sobie gawdzimy, w naszym kierunku pynie wanie may krownik. Naturalnie poradzimy sobie. Nie ma obawy. Siedcie cicho. Jak tylko przywitamy si z naszymi gomi, mój nurek zaczepi hol. - Siedcie cicho! - parskn Giordino. - Dobre sobie! Nie mamy zasilania. Zdechniemy w tej wodzie. Czy on myli e jestemy w podwodnym parku zabaw? On ma racj - odpar Pitt i westchn.
Napicie zaczo opada. Lea w odzi bezczynnie, lekko opierajc donie na nie funkcjonujcych ju przyrzdach sterowych i wpatrywa si przez przezroczyst kopu w dno motorówki. By ciekaw, jakie asy wycignie z rkawa Cabrillo.
- Rzeczywicie maja do nas interes - powiedzia Cabrillo do znajdujcego si obok niego Eddiego Senga, byego agenta CIA. Zanim Seng trafi na pokad „Oregona”, przez dwadziecia lat suy w Pekinie. Pewnego dnia zosta zmuszony do nagego wyjazdu z Chin, powróci do Stanów i przeszed na emerytur. Cabrillo uniós do oka ma lunet i przyjrza si dokadnie zbliajcemu si szybko stateczkowi. Bya to kabinowa ód patrolowa, przypominajca wygldem jednostk ratunkow Amerykaskiej Ochrony Wybrzea. Tyle, e nie miaa zamiary ratowa niczyjego ycia.
- Domylili si, co jest grane, kiedy wykryli ód podwodn. Ale nie s pewni, czy jestemy razem. Bd chcieli wej na nasz pokad i sprawdzi. - Ilu maj ludzi? - zapyta Seng. - Widz piciu. Oprócz sternika, wszyscy maj bro. - A ód? Ma jak artyleri na pokadzie? - Niczego takiego nie widz. Chyba raczej wypynli na ryby, a nie po to, aby szuka kopotów. Na pewno zostawi dwóch ludzi, eby mieli nas na oku, a trzech wejdzie na pokad. - Cabrillo odwróci si do Senga. - Powiedz Pete'owi Jamesowi i Bobowi Meadowsowi, eby zsunli si do wody po niewidocznej stronie odzi. Obaj s wietnymi pywakami. Kiedy tamci podpyn do nas, powiesz im, eby przepynli pod dnem naszej motorówki i zostali w wodzie midzy oboma kadubami. Jeli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem, to tamci dwaj na odzi patrolowej zareaguj instynktownie w obliczu zaskakujcej sytuacji. Musimy zaatwi wszystkich piciu bez haasu. adnej broni polnej. Nie trzeba nam wiadków, szumu i rozgosu. James i Meadows zanurzyli si w wodzie kryjc si pod brezentow oson motorówki. Czekali na sygna, aby przepyn pod jej dnem. Reszta ludzi Cabrillo rozpara si wygodnie udajc drzemk. Jeden udawa, e owi ryby za ruf. Kiedy ód patrolowa podpyna do motorówki, Cabrillo móg si dokadnie przyjrze ochroniarzom ze Spóki Morskiej Shanga. Wszyscy mieli na sobie mieszne, galowe brzowe mundury, bardziej pasujce do operetki Gilberta i Sullivana. Czterej czonkowie zaogi ciskali w doni najnowsze chiskie pistolety maszynowe. Twarz kapitana miaa nieprzenikniony, surowy wyraz czowieka, w którego rkach spoczywa wadza. - Pozostacie na swoich miejscach! - krzykn w dialekcie mandaryskim dowódca patrolu. - Wchodzimy na pokad! - Czego chcecie? - odkrzykn Seng. - Ochrona Stoczni. Chcemy sprawdzi wasz ód. - Przecie nie jestecie Stra Portow - odpar oburzony Seng. - Nie macie prawa. - Jeli za trzydzieci sekund nie ustpicie, otworzymy ogie - zapowiedzia lodowatym tonem kapitan. - Do kogo? - zapyta ironicznie Seng. - Do biednych rybaków? Chyba oszalelicie? - Wzruszy ramionami i odwróci si do pozostaych:
- Lepiej zróbmy, co ka. S na tyle wciekli, e gotowi naprawd zacz strzela. - W porzdku - zwróci si z powrotem do chiskiego kapitana. - Wchodcie. Ale nie mylcie, e nie poskar si wadzom portowym Chiskiej Republiki Ludowej. Cabrillo opar si o ster i zsun na oczy somiany kapelusz, by ochroniarze Shanga nie dostrzegli jego europejskich rysów. Niby przypadkiem upuci do wody kilka drobnych monet. By to sygna dla Jamesa i Meadowsa do przepynicia pod motorówk. Jego rka zacza powoli pezn w kierunku dwigni przepustnicy. Kiedy chiski kapitan i jego ludzie odbili si od burty swojej odzi i wskoczyli na pokad motorówki, Cabrillo gwatownie szarpn przepustnic i natychmiast j cofn. Wski przesmyk dzielcy obie odzie rozszerzy si nagle i ochroniarze wpadli do wody, jak na komediowym filmie. Dwaj pozostali Chiczycy zareagowali odruchowo. Rzucili bro, opadli na kolana i wycignli rce, chcc pomóc swemu szefowi i kolegom. Nie zdyli wydoby ich z wody. W gór wystrzeliy dwie pary ramion, chwyciy ich za garda i cigny w dó. Rozleg si tylko gony plusk. James i Meadows zapali Chiczyków za kostki i przecignli pod motorówk na drug stron. Ochroniarze zostali oguszeni ciosem w ty gowy, wcignici na pokad i brutalnie wepchnici do maej adowni. James i Meadows uwinli si byskawicznie i po chwili taki sam los spotka pozostaych ludzi Shanga. Cabrillo spojrza na „Stany Zjednoczone” i na nabrzee. Zauway trzech lub czterech robotników portowych, którzy przerwali prac, by przyjrze si caej scenie. Ale nie wygldao na to, eby byli ni zbyt przejci. Niewiele widzieli. Kabina odzi patrolowej skutecznie zasaniaa widok z brzegu i z liniowca. Dokerzy musieli doj do wniosku, e s wiadkami zwyczajnej kontroli motorówki, gdy szybko powrócili do pracy. James i Meadows wdrapali si na pokad i wraz z Eddiem Sengiem prdko zdarli mundury z chiskiego kapitana i jego dwóch ludzi. W chwil póniej mieli je na sobie. - Niele ley, chocia mokry - stwierdzi Eddie, poprawiajc nasiknity wod uniform. - Mój jest ze cztery numery za may - stwierdzi z niezadowoleniem Meadows, który by wielkim facetem. - Witaj w klubie - odpar James, wycigajc rami i demonstrujc rkaw, który ledwo zakrywa mu okie. - Nie musicie w tym paradowa po wybiegu na pokazie mody - powiedzia Cabrillo, przycigajc motorówk do burty odzi patrolowej. - Przeskakujcie tam i bierzcie ster. Jak tylko wemiemy „Fok” na hol, ruszajcie za nami, jakbycie eskortowali nas do przystani Stray Portowej. Oddalimy si na bezpieczn odlego od stoczni Tsin Shanga i popywamy sobie a do zmroku. Potem wrócimy na „Oregona” i zatopimy t chisk ajb. - A co z tymi picioma zdechymi szczurami w adowni? - spyta Seng. Cabrillo odwróci gow i umiechn si zowieszczo.
- Bdziemy mieli ubaw, jak zobaczymy ich miny, kiedy ockn si na jednej z wysp w pobliu Filipin.
We wntrzu „Foki” byo ju zbyt mao tlenu, by ód moga pozosta pod wod, pyna wic na holu, wynurzona z czciowo otwartym wazem. Pitt i Giordino znajdowali si w rodku. a ód patrolowa towarzyszya im obserwujc okolic i zasaniajc ich przed ewentualnymi ciekawskimi na brzegu lub na przepywajcych statkach. Po pógodzinnej podróy „Foka” zostaa szybko wcignita na pokad „Oregona”. Pitt i Giordino mieli tak zesztywniae minie od przebywania w ciasnocie, e Cabrillo musia im pomóc w wydostaniu si z odzi podwodnej.- Przepraszam, e musielicie tak dugo tkwi w tym zamkniciu - powiedzia. - Ale jak wiecie, mielimy przejciowe kopoty.- Z którymi doskonale sobie poradzilicie - pochwali go Pitt. - Wy, chopcy, te odwalilicie kawa dobrej roboty, walczc z tamtymi na dole. - Pewnie zostalibymy tam, gdybycie nie rzucili granatów. - Co ciekawego odkrylicie? - zapyta Cabrillo. Pitt pokrci gow.
- Nic. Kompletnie nic. Kadub jest nie tknity. adnych przeróbek. Ani ukrytych klap, ani cinieniowych wazów. Dno byo oskrobane i pokryte now farb antykorozyjn. Wyglda jak w dniu, w którym statek opuci stoczni. Jeli Shang ukradkiem wypuszcza nielegalnych na ld w obcych portach, to nie pod wod. - Co nam zatem pozostaje? Pitt spojrza uwanie na Cabrillo.
- Musimy si dosta do wntrza liniowca. Jak to zrobi? - Jako facet z brany mógbym zaatwi zwiedzanie statku, Ale dobrze si zastanówcie. Mamy niewiele czasu, najwyej dwie godziny. Potem odkryj, Ze zaoga odzi patrolowej nie wrócia. Szef ochrony stoczni Tsin Shang skojarzy fakty i domyli si, e intruzi przypynli na „Oregonie”. Pewnie ju si dziwi, gdzie si podziali jego nurkowie. Kiedy zaalarmuj chisk marynark wojenn, wyl za nami okrty, to pewne jak dwa razy dwa jest cztery. Jeli wypyniemy zaraz, bdziemy mie przewag. Nie ma chyba takiego okrtu chiskiego, który dogoniby „Oregona”. Chyba e wyl za nami samoloty, zanim opucimy ich wody terytorialne. Wtedy leymy.
- Jestemy dobrze uzbrojeni - zauway Giordino. Cabrillo zacisn wargi.
- To, co mamy, nie obroni nas przed cikimi dziaami okrtowymi i samolotami wyposaonymi w pociski rakietowe. Im szybciej znikniemy z Hongkongu, tym lepiej. - Wic podnosicie kotwic i zwijacie si std - stwierdzi Pitt. - Zaraz, zaraz... Tego nie powiedziaem. - Cabrillo spojrza na Senga, który wanie z ulg przebiera si w suche ubranie. - Co ty na to , Eddie? Chcia by wcign z powrotem ten mundur i przej si po stoczni, udajc stranika z ochrony? Seng umiechn si szeroko.
- Zawsze marzyem o tym, eby zwiedzi wielki statek, nie pacc za bilet. - Wic zaatwione - Cabrillo zwróci si do Pitta. - Tylko uwicie si, bo moemy nie pozna nigdy naszych wnuków.
18
- Nie sdzisz, e troch przesadzamy? - zapyta Pitt w nieca godzin póniej. Seng wzruszy ramionami i poprawi si za kierownic samochodu, umieszczona z prawej strony.
- A kto mógby podejrzewa o szpiegostwo pasaerów roll-royce'a? - odrzek niewinnie. - Kady, kto nie cierpi na jaskr i nie ma katarakty na oczach - stwierdzi Giordino. Pitt jako znawca starych samochodów, z podziwem oglda wykoczone po mistrzowsku wntrze rollsa.
- Prezes Cabrillo to zadziwiajcy czowiek - powiedzia. - Najwikszy cwaniak w brany - odpar Seng, zatrzymujc auto przed gówn bram stoczni nalecej do Spóki Morskiej Tsin Shanga. - Dogada si z recepcj najlepszego, piciogwiazdkowego hotelu w Hongkongu. Uywaj tej limuzyny do transportu najwaniejszych goci na lotnisko i z powrotem. Byo póne popoudnie. Soce z wolna kryo si za horyzontem, gdy z wartowni wyszli dwaj stranicy, gapic si na roles-royce'a model „Srebrzysty wit” z roku 1955, z karoseri Hoopera. Eleganckie nadwozie samochodu byo klasycznym przykadem mody panujcej wród brytyjskich stylistów w latach pidziesitych. Linia przednich botników wdzicznie opada ku tyowi, przecinajc przednie i tylne drzwi. Tylne botniki zakryy boki kó i tworzyy zgrabn cao w poczeniu z tyem dachu i baganikiem. Ten styl, zwany „francusk lini”, skopiowa Cadillac we wczesnych latach osiemdziesitych. Seng machn przed oczami straników legitymacj zabran chiskiemu dowódcy odzi patrolowej. Cho przypomina waciciela dokumentu, jakby by jego bratem-bliniakiem, wola, eby wartownicy nie studiowali zbyt dokadnie zdjcia.
- Han Wan-Tzu. Kapitan Ochrony Stoczni - oznajmi po chisku. Jeden ze straników zajrza do samochodu przez tylne okno. Zobaczywszy dwóch pasaerów w eleganckich, granatowych garniturach zmarszczy brwi.
- A kto jest z panem? - Nazwiska tych panów brzmi Karl Mahler i Erich Grosse. To znani niemieccy inynierowie ze stoczni „Voss i Heibert”. Przyjechali zrobi przegld turbin liniowca. - Nie widz ich na licie - odrzek stranik, sprawdzajc spis zapowiedzianych goci. - Ci panowie s tutaj na osobist prob Tsin Shanga. Jeli masz jakie wtpliwoci, moesz do niego zadzwoni. Poda ci jego bezporedni prywatny numer? - Nie, nie... - popiesznie odrzek stranik. - Jeeli pan im towarzyszy., to na pewno wszystko jest w porzdku. - Nikomu ani sowa - rozkaza Seng. - Ci ludzie musz natychmiast wykona swoj robot, a ich wizyta tutaj jest pilnie strzeon tajemnic. Zrozumiano?
Wartownik przytakn skwapliwie, cofn si i podniós szlaban, po czym wskaza im kierunek. Seng pojecha w stron doku, mijajc po drodze portowe magazyny, skady czci i wysokie rusztowania ramowe wznoszce si nad statkami, bdcymi w budowie. „Stany Zjednoczone” odnalaz bez trudu. Kominy statku góroway nad budynkami terminalu jak wiea. Rolls bezszelestnie zatrzyma si przy jednym z wielu trapów, prowadzcych na pokad liniowca. Statek robi wraenie dziwnie opuszczonego. Nigdzie nie wida byo zaogi, robotników portowych ani stray. Na trapach te nie byo nikogo. - Dziwne... - mrukn Pitt. - Zabrane wszystkie odzie ratunkowe. Giordino spojrza w gór i dostrzeg smuki dymu, unoszce si z kominów.
- Gdybym nie wiedzia tego , co wiem, pomylabym, e statek ma zaraz odpyn- Bez szalup nie moe zabra ludzi na pokad. - Intryga si wika - powiedzia Giordino, patrzc na opuszczony statek. Pitt przytakn ruchem gowy.
- Nic nie jest tak, jak mylelimy. Seng okry samochód i otworzy tylne drzwi. - Na tym moja rola si koczy, panowie. Jestecie teraz zdani na siebie. Powodzenia. Wróc po was za pó godziny.
- Za pó godziny?! - wykrzykn Giordino. Chyba pan artuje! - W cigu trzydziestu minut nie da si obejrze wntrza statku wielkoci maego miasta - zaprotestowa Pitt. - Zrobi, co si da . Ale taki by rozkaz prezesa Cabrillo. Im prdzej std znikniemy, tym mniejsza szansa, e odkryj oszustwo. Poza tym, niedugo si ciemni. Pitt i Giordino wysiedli z limuzyny, weszli na trap i znaleli si na statku. Przekroczyli próg otwartych drzwi i weszli do dawnych pomieszcze recepcyjnych. Nie dostrzegli adnych oznak ycia. Pozbawiona wyposaenia przestrze stwarzaa wraenie dziwnej pustki. - Nie pamitam, czy wspominaem o tym, e nie potrafi mówi z niemieckim akcentem - odezwa si Giordino. Pitt odwróci gow w jego kierunku.
- Jeste Wochem, no nie? - Moi dziadkowie przybyli z Italii, ale co to ma do rzeczy? - Jeli kogo spotkamy, mów rkami. Nikt nie zauway rónicy. - A ty? Jak zamierzasz udawa germaca? `Pitt wzruszy ramionami.
- Na kade pytanie bd odpowiada „Ja” - Moe si rozdzielimy? W ten sposób zdymy zobaczy wicej. - Zgoda. Ja przelec gór, a ty zajrzyj do maszynowni i do kuchni. Giordino by zaskoczony.
- Do kuchni? Pitt spojrza na niego z wyszoci i umiechn si.
- Nie wiesz e dom zawsze poznaje po kuchni? - Potem szybko wbieg na spiralne schody prowadzce na górny pokad, gdzie miecia si luksusowa jadalnia dla pasaerów pierwszej klasy, koktajlbary, sklepy z upominkami i sala kinowa. Ozdobne szklane drzwi jadalni zostay usunite. Sala, o wysokim ukowym sklepieniu i spartaskich dekoracjach w stylu lat pidziesitych na cianach, wiecia pustkami. Cae wyposaenie znikno. Z podogi zdarto dywany i kady krok Pitta odbija si gonym echem. Wszdzie zasta to samo, z sali kinowej wyrwano trzysta pidziesit dwa fotele, w sklepach nie byo gablot ani póek, w barach i sali balowej zastay goe ciany. Popiesznie przeniós si do usytuowanej wyej czci mieszkalnej dla zaogi. Zobaczy tylko pustk. Nigdzie nie byo mebli ani najmniejszego nawet ladu obecnoci czowieka.
- Pusta skorupa... - mrukn pod nosem. - Ten statek to jedna wielka, pusta skorupa. Sterownia przedstawiaa zupenie inny widok. Od podogi a po sufit wypeniay j skomputeryzowane i elektroniczne urzdzenia. Wikszo z nich bya wczona. Wokó migao mnóstwo kolorowych lampek kontrolnych. Pitt obejrza szybko cay ten wielce skomplikowany , zautomatyzowany system sterowania statkiem i zdziwi si, e na swoim miejscu pozostao tylko koo sterowe z mosinymi szprychami. Zerkn na zegarek. Pozostao mu zaledwie dziesi minut. Wci zdumiewa go zupeny brak ludzi na statku. Ani ladu robotników ani ladu zaogi, jakby liniowiec by wymary. Zbieg po schodach na pokad pierwszej klasy. Biegnc korytarzem, rozdzielajcym kabiny pasaerskie, widzia tylko puste pomieszczenia. Nawet drzwi wyjto z zawias. Pitta uderzya panujca wszdzie czysto. Nigdzie nie zauway mieci ani adnych szcztków. Jakby wntrze statku wyczyci gigantyczny odkurzacz. Gdy wróci tam, gdzie rozsta si z Giordimo, przyjaciel ju na niego czeka.
- Co znalaze? - zapyta Pitt. - Cholernie mao - odpar Giordino. - Pokady niszych klas puste, adownie te. Tylko maszynownia wyglda jak w dniu dziewiczego rejsu. Wszystko piknie utrzymane i pod par. Gotowe do drogi. Caa reszta pomieszcze ogoocona ze wszystkiego. - Bye w bagaowni i w przedniej adowni, gdzie przewoono samochody pasaerów? Giordino pokrci gow.
- Zaspawali wejcie. To samo z kwaterami zaogi na dolnym pokadzie. Pewnie te zostay oprónione do czysta. - To tak, jak w mojej czci - powiedzia Pitt. - Taki sam krajobraz. Miae jakie problemy? - To dziwne, ale nie spotkaem ywej duszy. Jeli kto przebywa w maszynowni, to albo si nie porusza, albo by niewidzialny. A ty?
-Nie widziaem nikogo.
Nagle pokad pod ich stopami zadra. Ogromne turbiny statku oyy. Pitt i Giordino popiesznie zbiegli trapem w dó do czekajcego ju rolls-royce'a. Eddie Seng sta przy otwartych tylnych drzwiach.
-Jak si udao zwiedzanie? - zapyta.
-Nawet nie wiesz co stracie - odrzek Giordino. - Co za arcie! I te wystpy artystyczne. A jakie dziewczyny...
Pitt wskaza robotników portowych zrzucajcych wielkie cumy z elaznych pachoków doku. Due szynowe dwigi zdejmoway trapy i ukaday je na nabrzeu.
-Wyliczylimy czas co do sekundy. Odpywa.
-Jak to moliwe? - mrukn Giordino. - Bez zaogi?
-My te lepiej odpymy, póki mona- ponagli Seng, wpychajc ich do wntrza auta. Zatrzasn drzwi, biegiem okry przód rollsa z figurk „latajcej damy” i wskoczy za kierownic. Gdy mijali bram stoczni, stranik tylko skin gow. Przez dwie mile Seng bez przerwy zerka w lusterko, czy nikt ich nie ciga. Nagle skrci w gruntow drog i dojecha do placu za pust szkoo. Na boisku sta nie oznakowany, purpurowo- srebrzysty helikopter. Jego wirnik obraca si wolno.
-Nie wracamy na „Oregona” odzi?- zapyta Pitt.
-Za póno- odpar Seng. - Nasz statek jest ju na morzu. Powinien wanie wychodzi z Kanau Zachodniej Lammy i wpywa na wody Morza Chiskiego. Prezes Cabrillo uzna, e mdrzej bdzie znale si jak najdalej od Hongkongu, zanim zaczn si fajerwerki. Pozosta nam helikopter.
-W jego sprawie Cabrillo te si z kim „dogada”? - spyta Giordino.
-Przyjaciel jego przyjaciela wykonuje loty czarterowe.
-I najwyraniej nie zaley mu na reklamie- zauway Pitt, szukajc wzrokiem nazwy firmy na ogonie maszyny.
Seng umiechn si szeroko.
-Bo jego klienci wol lata anonimowo.
-Jeli ma takich klientów jak my, to wcale si nie dziwi.
Mody czowiek w uniformie szofera podszed do samochodu i otworzy drzwi. Seng podzikowa mu i wsun do jego kieszeni kopert. Potem skin na Pitta i Giordino, eby biegli za nim do helikoptera. Jeszcze nie zdyli zapi pasów, gdy pilot poderwa maszyn
z boiska. Utrzymujc j na wysokoci zaledwie dwudziestu stóp, przelecia pod lini wysokiego napicia z tak wpraw, jakby to robi codziennie, po czym skierowa si na poudnie. Kiedy znaleli si nad portem, min komin pyncego tankowca w odlegoci niecaych stu stóp. Pitt obrzuci tsknym spojrzeniem by koloni brytyjsk. Oddaby miesiczn pensj za moliwo przejcia si krtymi uliczkami miasta, odwiedzenia mnóstwa maych sklepików, sprzedajcych wszystko, od herbaty po piknie rzebione meble, zjedzenia przysmaków egzotycznej chiskiej kuchni w apartamencie hotelu „Penisula”, wychodzcym na owietlony port, i wypicia butelki szampana Veuve Clicquot- Ponsardin w towarzystwie piknej, eleganckiej kobiety...
Z marze wyrwa go nagle gos Giordino.
-Chryste! Co ja bym da za piwo i hamburgera!
Soce skryo si za horyzontem i niebo na zachodzie przybrao niebiesko-szary odcie, gdy helikopter dogoni „Oregona” i wyldowa na jednej z zamknitych klap adowni. Cabrillo czeka ju w mesie z kieliszkiem wina dla Pitta i butelk piwa dla Giordino.
- Mielicie obaj ciki dzie - powiedzia . - Szefowa przygotuje na kolacj co specjalnego. Pitt zdj poyczon marynark i rozluni krawat.
-Nie do, e dzie by ciki, to jeszcze wyjtkowo bezproduktywny. - Wyprawa na „Stany Zjednoczone” nic nie daa? Nie znalelicie niczego interesujcego? - Owszem. Znalelicie statek wybebeszony ze wszystkiego, od dziobu do rufy - odrzek Pitt. -
Cae wntrze to jedna wielka pustka. Tylko maszynownia dziaa, a w sterowni peno jest automatycznych systemów nawigacyjnych i sterujcych. Liniowiec ju wypyn z doku. Pewnie jest na nim zaoga. Pitt pokrci gow.
- Nie ma adnej zaogi. Jeli ten statek dokd pynie, to bez udziau czowieka. Obserwuj go i steruj nim komputery. - W kuchni nie znalazem nawet ksa jedzenia - doda Giordino.- Nie ma w niej ani piecyka, ani lodówki, ani choby noa czy widelca. Kady, kto wyruszyby tym statkiem w duszy rejs, umarby z godu.- aden statek nie moe eglowa po morzu bez obsugi maszynowni i bez ludzi odpowiedzialnych za nawigacj - zaprotestowa Cabrillo. - Syszaem e nasza marynarka wojenna przeprowadza eksperymenty z bezzaogowymi okrtami - powiedzia Giordino. - Mona puci statek bez zaogi przez Pacyfik, ale taka jednostka nie przepynie sama przez Kana Panamski. eby wzi na pokad pilota i uici opaty, potrzebny jest kapitan. - Zanim statek dotrze do Kanau, na jaki czas moe na niego wej kapitan i zaoga, eby... - Pitt urwa nagle i spojrza uwanie na Cabrillo. - A skd pan wie, e pynie do Panamy? - To ostatnia wiadomo pochodzca od moich informatorów. - Dobrze wiedzie, e ma pan w organizacji Shanga swoich ludzi, którzy mog informowa nas na bieco - zauway zgryliwie Giordino. - Szkoda tylko, e nie pomyleli o uprzedzeniu nas o tym, e statek zosta przerobiony na zdalnie sterowan zabawk. Zaoszczdziliby nam masy kopotów. - Nie mam po tamtej stronie ani jednego czowieka - wyjani Cabrillo. - A szkoda, bo bardzo chciabym mie. Informacje uzyskaem po prostu od przedstawicieli Spóki Morskiej Tsin Shanga w Hongkongu. Skd lub dokd pynie statek handlowy, to adna tajemnica. - A dokd pynie ten statek? - zapyta Pitt. - Do portu Shanga w Sungeri. Pitt wpatrzy si w swój kieliszek wina i nie odzywa si przez dug chwil. Potem zapyta wolno.
- W jakim celu? Po co Shang wysa przez ocean ogoocony ze wszystkiego liniowiec, który jest pywajcym robotem do portu w Luizjanie. Ten port to jedno wielkie nieporozumienie? Co mu chodzi po gowie? Giordino dopi piwo i zanurzy kukurydzianego chrupka w miseczce z pikantnym sosem.
- Równie dobrze mógby skierowa statek gdzie indziej. -Moliwe. Ale nie moe go ukry. Nie tak wielkiego statku. Wytropi go szpiegowskie satelity.
- Przypuszczacie, e ma zamiar wypeni go materiaami wybuchowymi i wysadzi co w powietrze? - zapyta Cabrillo. - Na przykad Kana Panamski? - Na pewno nie zniszczyby adnego urzdzenia, uatwiajcego eglug - odrzek Pitt. - Podciby ga, na której siedzi. Jego statki musz dociera do portów obu oceanów, jak wszystkie inne. Nie. Musi mu chodzi o co innego. Ale jest to równie grony i zabójczy plan.
19
Statek pyn spokojnie po lekko rozkoysanym morzu. Ksiyc w peni wieci tak jasno, e w jego blasku mona byo czyta gazet. Cisza panujca wokó bya wrcz podejrzana. Cabrillo nie chcia rozwija penej prdkoci, dopóki nie oddala si od Chin, ,,Oregon” porusza si wic z szybkoci zaledwie omiu wzów. Szum rozcinanych dziobem fal i zapach wieo upieczonego chleba, docierajcy z okrtowej kuchni, mógby upi czujno zaogi kadego innego statku na Morzu Chiskim, ale nie doskonale wyszkolonych ludzi na ,,Oregonie”.
Pitt i Giordino stali w pomieszczeniu pod podwyszonym pokadem dziobowym i ledzili namiary urzdze obserwacyjnych. Cabrillo i jego ludzie nie odrywali oczu od ekranu radaru i systemów identyfikacyjnych.
- Ma atwe zadanie - powiedziaa kobieta, nazwiskiem Linda Ross, siedzca przed monitorem komputera.
Na ekranie widnia trójwymiarowy obraz okrtu wojennego. Ross bya analitykiem systemów namiarowych i jeszcze jednym cennym nabytkiem Cabrillo, polujcego na personel najwyszej klasy. Zanim prezes rzuci na ni urok, suya jako oficer kierujcy ogniem na krowniku rakietowym ,,Egida”, nalecym do Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Ale Cabrillo zaproponowa jej takie warunki finansowe, o jakich w Marynarce nawet nie mogaby marzy- Jego maksymalna prdko to trzydzieci cztery wzy. Moe nas dogoni za pó godziny.
- Co jeszcze o nim powiesz? - zapyta Cabrillo.
- To okrt klasy Luhu, typ 052. Jeden z duych niszczycieli, zwodowanych w pónych latach dziewidziesitych. Wyporno cztery tysice dwiecie ton. Dwie turbiny gazowe o mocy pidziesiciu piciu tysicy koni. Dwa helikoptery typu Harbine na rufie. Zaoga to dwustu trzydziestu ludzi, w tym czterdziestu oficerów.
- Pociski?
- Osiem napowierzchniowych pocisków woda-woda i wyrzutnia omiu pocisków woda-powietrze.
- Gdybym ja by tam kapitanem, nie zawracabym sobie gowy przygotowywaniem ataku rakietowego na tak bezbronnie wygldajc star ajb, jak ,,Oregon”. Dziaa?
- Dwa dziaa stumilimetrowe w wieyczce za dziobem - odrzeka Ross. - Osiem trzydziestosiedmiomilimetrowych, montowanych parami. Ponadto sze torped w dwóch potrójnych wyrzutniach i dwanacie modzierzy wystrzeliwujcych pociski gbinowe przeciw okrtom podwodnym.
Cabrillo otar czoo chusteczk.
- Jak na chiskie standardy, to imponujcy okrt.
- Skd on si wzi? - zapyta Pitt.
- Mielimy pecha - odpar Cabrillo. - Musia przypadkiem znale si na naszym kursie, kiedy w porcie podniesiono alarm i zawiadomiono marynark wojenn. eby zmyli chiski radar, tak wyliczyem czas, e wypynlimy z portu tu za australijskim frachtowcem i boliwijskim rudowcem. Oba pewnie zostay zatrzymane przez szybkie patrolowce i przeszukane, a potem zwolnione. Nam si trafi ciki niszczyciel.
- Tsiu Shang musi mie dobre ukady z rzdem, skoro moe liczy na taka wspóprac.
- Chciabym mie jego wpywy na naszym Kongresie.
- Czy prawo midzynarodowe nie zabrania zatrzymywania i przeszukiwania obcych statków poza wodami terytorialnymi danego pastwa?
- W roku tysic dziewiset dziewidziesitym szóstym Pekin wystpi z wnioskiem do ONZ-tu o rozszerzenie pasa wód terytorialnych Chin z dwunastu do dwustu mil.
- Wic cigle znajdujemy si na ich obszarze?
- Jakie sto czterdzieci mil w gbi - odrzek Cabrillo.
- Skoro macie pociski rakietowe, to dlaczego by nie zaatakowa niszczyciela, zanim znajdziemy si w zasigu jego dzia? - zapyta Pitt.
- Mamy ma, starsz wersj pocisków woda-woda typu Harpun. Wystarcz a nadto do wysadzenia w powietrze lekkiego okrtu albo odzi patrolowej. Ale musielibymy mie cholerne szczcie, eby od pierwszego strzau zaatwi niszczyciela, który way cztery tysice dwiecie ton i ma uzbrojenie wystarczajce do zatopienia maej floty. Niestety, ma nad nami przewag. Pierwsze nasze pociski mog unieszkodliwi jego wyrzutnie, owszem. Moglibymy te wpakowa mu w kadub dwie torpedy typu Mark 46. Ale wci bdzie mia stu- i trzydziestosiedmiomilimetrowe dziaa, eby wysa nas na najblisze zomowisko.
Pitt spojrza Cabrillo prosto w oczy.
- Za godzin zginie mnóstwo ludzi. Czy nie ma sposobu, eby zapobiec tej rzezi?
- Nie uda si nam oszuka grupy abordaowej - powiedzia powanie Cabrillo. - W cigu dwóch minut od wejcia na pokad zorientuj si, e nasz wygld to tylko kamufla. Zdaje si pan zapomina, panie Pitt, e zarówno pan, jak ja i wszyscy na tym statku to w oczach Chiczyków po prostu szpiedzy. Rozwal nas bez mrugnicia okiem. A jeli przejm ,,Oregona” i odkryj, czym dysponuje, nie zawahaj si go uy do operacji przeciwko innym krajom. Z chwil wejcia na pokad pierwszego Chiczyka koci zostan rzucone. Zwyciymy albo zginiemy.
- Wic mamy tylko jedna szans. Zaskoczenie.
- Najwaniejsze, e w oczach chiskiego kapitana nie bdziemy wygldali gronie - zacz wyjania Cabrillo. - Gdyby by pan na jego miejscu i patrzy na nas z mostka przez lornetk noktowizyjn, czy przestraszyby si pan? Wtpi. Moe skierowa swoje stumilimetrowe dziaa na nasz mostek. Moe wycelowa swoje trzydziestkisiódemki na kadego, kto pojawi si na naszym pokadzie. Ale kiedy zobaczy, e jego marynarze wchodz na nasz statek i przejmuj go, odpry si i odwoa alarm bojowy w przekonaniu, e wszystko jest pod kontrol.
- W paskich ustach brzmi to tak prosto, jakby planowa pan bitw na nieki - odway si wtrci Giordino.
Cabrillo posa mu zmczone spojrzenie.
- Jak bitw?
- Prosz wybaczy Alowi - popieszy z pomoc Pitt. - Ma troch dziwne poczucie humoru. Kiedy co nie idzie po jego myli, staje si niezrównowaony.
- Pan te nie jest lepszy - warkn do Pitta Cabrillo. - Czy wy dwaj nigdy si niczym powanie nie przejmujecie?
- To taka reakcja na niebezpieczestwo - odrzek lekko Pitt. - Pan i pascy ludzie jestecie dobrze wyszkoleni i przygotowani do walki. My jestemy bezradnymi, postronnymi obserwatorami.
- Tej nocy bdzie mi potrzebna kada para rk na pokadzie.
Pitt spojrza ponad ramieniem Lindy Ross na monitor.
- Jeli wolno spyta, jak waciwie chce pan zaatwi tego niszczyciela?
- Mam zamiar posucha ich, kiedy ka si nam zatrzyma, a potem zadaj wpuszczenia na pokad w celu przeprowadzenia rewizji. Kiedy bd ju o rzut kamieniem, odegramy w ich oczach role spokojnych, niewinnych marynarzy. A nastpnie jeszcze bardziej upimy czujno chiskiego kapitana, opuszczajc nasza irask bander i wcigajc na maszt flag Chiskiej Republiki Ludowej.
- Macie chisk flag? - zapyta Giordino.
- Mamy flagi i bandery wszystkich krajów wiata - odrzek Cabrillo.
- Bdziecie udawa przed Chiczykami posusznych, i co dalej? - zapyta Pitt. - Wygarniemy do nich ze wszystkiego, czym dysponujemy i pomodlimy si, eby po naszym ataku nie mieli ju czym odpowiedzie.
- Musimy uderzy z bliska - doda Max Hanley, siedzcy obok specjalisty od elektroniki, który obsugiwa urzdzenie, podajce dane taktyczne. - Nie wygralibymy pojedynku na pociski dalekiego zasigu.
Cabrillo zacz nagle przypomina trenera, który omawia ze swoimi pikarzami strategi tu przed wyjciem z szatni na boisko. Bya to szczegóowa narada. Przygotowywano si starannie, dopracowywano kady drobiazg, nie pozostawiajc niczego przypadkowi. Na twarzach zebranych nie wida byo napicia. Mczyni i kobiety zachowywali si tak, jakby mieli za chwil przystpi do zwykych zaj kadego poniedziakowego poranka w wielkim miecie. Ich spojrzenia byy spokojne i uwane, w oczach nie czai si strach.
- S jeszcze jakie pytania? - zakoczy Cabrillo. Nie syszc adnych, skin gow. - W porzdku. To wszystko. ycz kademu powodzenia. A kiedy bdzie po kopotach, wydamy takie przyjcie, jakiego jeszcze ,,Oregon” nie widzia.
Mówi wolno i spokojnie, niskim i gbokim tonem. W jego gosie pobrzmiewa leciutki hiszpaski akcent. Uczucie strachu nie byo mu obce, mia na to zbyt wiele dowiadczenia, niczego jednak po sobie nie okazywa.
Pitt podniós nagle rk.
- Mówi pan, e przyda si kady. A jak Al i ja moglibymy pomóc?
- Obaj dalicie ju dowód, e nie boicie si walki - odrzek Cabrillo. - Idcie do naszej zbrojowni i wecie dwa pistolety maszynowe. Bdzie wam potrzebne co mocniejszego ni ta wasza jedna pukawka kaliber czterdzieci pi. Wybierzcie sobie te kamizelki kuloodporne. Potem dostaniecie w naszej przebieralni jakie stare achy i przyczycie si do ludzi na pokadzie. Przydacie si, kiedy na statek wejd Chiczycy. Niewielu ludzi mog oderwa od waniejszych zaj, wic tamci bd mieli lekk przewag liczebn. Ale pewnie nie przyl wicej ni dziesiciu, ale za to wy moecie ich zaskoczy. Jeli wam si powiedzie, a licz na to, pomoecie troch sia wokó zniszczenie. A bdzie co robi, zapewniam was.
- Czy to konieczne, aby bez ostrzeenia otwiera ogie do grupy wchodzcej na pokad? - zapytaa Linda Ross.
- Pamitaj o tym... - zwróci si do niej Cabrillo - ... e ci ludzie nie zamierzaj pozostawi przy yciu nikogo z nas. Nie maja najmniejszej wtpliwoci, e to my badalimy pod wod ,,Stany Zjednoczone”. Nie spoczn, dopóki nie pójdziemy wszyscy na dno.
Pitt przyjrza si uwanie twarzy Cabrillo. Szuka w jego oczach choby cienia wahania, ladu niepewnoci, czy to, co zamierzaj zrobi, nie bdzie jak kolosaln pomyk. Ale niczego takie nie znalaz.
- Nie przyszo panu do gowy, e moemy si myli co do ich zamiarów i niepotrzebnie rozpoczyna t wojn? - zapyta.
Cabrillo wyj fajk z kieszeni na piersi i zacz j czyci.
- Có... - powiedzia po chwili. - Musze przyzna, e niepokoi mnie nieco wynik czekajcej nas rozgrywki. Ale nie uciekniemy przed ich lotnictwem, wic musimy uy podstpu, eby si std wydosta. A jeli to si nie uda, bdziemy walczy.
W wietle ksiyca wielki niszczyciel rós w oczach, jak szary upiór wyaniajcy si z czarnego morza. Dogania wolno pyncego ,,Oregona” z zacitoci orki zabójcy, cigajcej nieszkodliw krow morsk. Mógby wyglda cakiem zgrabnie, gdyby nie mia tak bezadnie porozmieszczanych elementów systemów nawigacyjnych, wykrywajcych i zakócajcych, ulokowanych na brzydkich wieach. Przypomina dzieo maego dziecka, które, sklejajc model, nie bardzo wiedziao, gdzie dopasowa poszczególne kawaki.
Hali Kasim, penicy na ,,Oregonie” funkcje wicedyrektora do spraw cznoci, wywoa przez gonik na mostku Cabrillo, który obserwowa niszczyciela przez nocna lornetk.
- Panie prezesie, wezwali nas do zatrzymania si.
- W jakim jzyku?
- Po angielsku - odrzek Kasim.
- Amatorska próba podejcia nas. Odpowiedz im po arabsku.
Po chwili przerwy rozleg si gos.
- Nie dali si zby, sir. Maj na pokadzie kogo, kto mówi po arabsku.
- Przetrzymaj ich troch. Nie musimy si tak atwo poddawa. Zapytaj, dlaczego mamy sucha ich rozkazów na wodach midzynarodowych.
Cabrillo zapali fajk i spokojnie czeka. Spojrza w dó i zobaczy na pokadzie Pitta, Giordino i trzech swoich ludzi. Caa pitka bya uzbrojona i gotowa do walki na mier i ycie.
- Nie kupuj tego - odezwa si znów Kasim. - Mówi, e jeli zaraz nie staniemy, wylecimy w powietrze.
- Bd zakóca, jeeli zaczniemy wzywa pomocy?
- Mog si zaoy. Kada wiadomo, jak nadamy poza ten rejon, zostanie znieksztacona.
- Jest jaka szansa, e w pobliu znajduje si zaprzyjaniony okrt wojenny? Moe atomowa ód podwodna?
- adnej - odpowiedzia z centrali namiarowo-obserwacyjnej gos Lindy Ross. - Jedyna jednostka pywajca w promieniu stu mil to japoski transportowiec.
- Trudno - westchn Cabrillo. - Zasygnalizuj, e stajemy. Ale poinformuj ich, e zoymy stanowczy protest w wiatowej Izbie Handlowej i w Midzynarodowej Izbie Morskiej.
Na razie Cabrillo nie móg zrobi nic wicej. Czeka i obserwowa, jak zblia si niszczyciel. Oprócz niego, kady przebyty przez okrt odcinek mili ledziy celowniki dwóch ukrytych w rodkowej czci ,,Oregona” pocisków ,,Harpun”, dwóch torped ,,Mark 46” i dwóch sprzonych dziaek ,,Oerlikon”. Kada z luf dziaka zdolna bya wystrzeli siedemset trzydziestomilimetrowych pocisków na minut.
Zrobiono wszystko, co mona. Cabrillo by dumny ze swojego zespou. Jeli kogo trapi niepokój, to nie okazywa tego. Wrcz odwrotnie. Na kadej twarzy wida byo zdecydowanie i satysfakcj. Ci ludzie zamierzali chwyci za gardo przeciwnika, który by dwa razy wikszy i dziesi razy silniejszy i zobaczy, jak kona. Nie mieli ochoty czeka na cios i nadstawia drugi policzek. Min moment, w którym wydawao si, e nie bdzie mona odda tego ciosu. To oni mieli uderzy pierwsi.
Niszczyciel zatrzyma si i pocz spokojnie dryfowa w odlegoci niecaych dwustu jardów od ,,Oregona”. Przez nocn lornetk Cabrillo widzia wielkie biae cyfry wymalowane niedaleko dziobu.
- Moesz zidentyfikowa chiski niszczyciel numer sto szesnacie? - krzykn przez mikrofon do Ross. - Powtarzam. Sto szesnacie.
Czekajc na odpowied, przyglda si odzi, któr opuszczono ze ródokrcia niszczyciela im uwolniono z uchwytów wycigu. Operacja przebiegaa gadko. ód odbia od burty okrtu, pokonaa odlego midzy dwiema jednostkami pywajcymi i po dwunastu minutach znalaza si obok kaduba starego frachtowca. Zauway z niema satysfakcj, e w ,,Oregona” wycelowane s jedynie stumilimetrowe dziaa wieyczki dziobowej niszczyciela. Lufy dzia trzydziestosiedmiomilimetrowych skierowane byy ku dziobowi i ku rufie.
- Okrt zidentyfikowany - odezwaa si Ross. - Numer sto szesnacie nazywa si ,,Chengdo”. To najwikszy i najlepszy okrt, jakim chiska marynarka moe si pochwali. Dowodzi nim komandor Yu Tien. Za jaki czas bd w stanie poda jego yciorys.
- Dzikuj ci, Ross. Nie trzeba. Zawsze mio jest zna nazwisko swojego przeciwnika. Bd gotowa do otwarcia ognia.
- Cae uzbrojenie przygotowane do otwarcia ognia na paski rozkaz, panie prezesie - odrzeka spokojnym tonem Ross.
Z burty frachtowca opuszczono trap. Na pokad zaczli wbiega chiscy onierze piechoty morskiej pod dowództwem kapitana tej formacji oraz porucznika marynarki. Wygldali bardziej na harcerzy ni na wojsko. Sprawiali wraenie tak zadowolonych, jakby byli na letnim obozie, a nie w czasie przeprowadzania operacji militarnej.
- Jasna cholera! - zakl Cabrillo. Byo ich dwukrotnie wicej, ni si spodziewa, i wszyscy uzbrojeni po zby. Z rozpacz pomyla, e nie moe wezwa na pokad reszty swoich ludzi. Spojrza w dó na Eddiego Senga i dwóch nurków, byych komandosów z jednostki morskiej do zada specjalnych, Pete'a Jamesa i Boba Meadowsa. Wszyscy trzej stali przy nadburciu z pistoletami maszynowymi, ukrytymi pod kurtkami. A potem nagle zobaczy Pitta i Giordino z rkami podniesionymi wysoko do góry tu przed chiskimi oficerami.
Cabrillo omal nie dosta szau. Skoro Pitt i Giordino poddali si bez walki, jego trzej ludzie nie mieli adnych szans w starciu z dwudziestoma wyszkolonymi onierzami. Chiczycy mogli zmie ich z pokadu i opanowa statek w cigu kilku minut- Wy, cholerne miczaki! - wybuchn wygraajc Pittowi i Gordino pici. - Wy parszywi zdrajcy!
- Ilu naliczye? - zapyta Pitt, kiedy ostatni chiski onierz znalaz si na pokadzie-Dwudziestu jeden - odpar ponuro Giordino. - Czterech na jednego. Nie nazwabym tego ,,lekk przewag liczebn”.
- Z moich oblicze wynika to samo.
Obaj wygldali niezdarnie w dugich, zimowych paszczach, z rkami ponad gowami, demonstrujc niech do stawiania oporu. Eddie Seng, James i Meadows patrzyli na Chiczyków wilkiem, jak zwykli to czyni marynarze, gdy na pokadzie zjawiaj si nieproszeni gocie. Efekt by zgodny z przewidywaniami Pitta. Spotkawszy si z takim przyjciem, onierze przestali kurczowo ciska bro. Odpryli si, widzc, e maj do czynienia z ndzn zaog lichego statku.
Oficer chiskiej marynarki, wygldajcy na aroganckiego pyszaka obrzuci penym niesmaku spojrzeniem aosne typy, które powitay go na statku. Dumnym krokiem podszed do Pitta i po angielsku zada widzenia si z kapitanem.
Pitt spojrza na porucznika bez ladu niechci, po czym przeniós wzrok na kapitana piechoty morskiej.
- Który z was jest Peavis, a który Butt - head?* - zapyta uprzejmie.
* Znana z telewizji para aktorów (przyp. red.).
- Co to miao by?! - podniós gos oficer. - Mam ci zastrzeli czy zaprowadzisz mnie do kapitana?
Na twarzy Pitta odmalowa si przestrach.
- e jak...? Aaaa...! Chcecie do kapitana? Trzeba byo tak od razu. - Odwróci si lekko i wskaza gow mostek, na którym sta Cabrillo.
Wszystkie pary oczu odruchowo spojrzay w gór na wydzierajcego si i klncego na czym wiat stoi mczyzn.
I wtedy Cabrillo wszystko zrozumia. Bo nagle zobaczy, e spod paszczy Pitta i Giordino byskawicznie wyoniy si dwie dodatkowe pary rk trzymajce pistolety maszynowe. Ich palce nacisny spusty i dwie miertelne serie przeszyy ciaa chiskich oficerów. Cabrillo zaniemówi. Szeciu onierzy piechoty morskiej zwalio si na pokad w uamku sekundy po swoich dowódcach. Chiczycy zupenie stracili gowy. Cabrillo by nie mniej zaskoczony. Jak zahipnotyzowany patrzy na krwaw jatk. Ogie z pistoletów maszynowych niemal natychmiast zmieni stosunek si. Teraz byo ju tylko dwa do jednego.
Seng, James i Meadows domylili si wczeniej, jaki podstp szykuj Pitt i Giordino. Gdy ,,wyrosy” im dodatkowe rce, trzej mczyni równie nacisnli spusty. Na pokadzie rozptao si pieko. Ludzie padali, wycofywali si, a potem nacierali na siebie. Chiczycy byli wyszkoleni i odwani. Pozbierali si szybko, odzyskali grunt pod nogami i odpowiedzieli ogniem. Wkrótce wszystkie magazynki po obu walczcych stronach byy puste. Seng zosta trafiony i opad na jedno kolano. Meadows dosta w rami, ale nadal sia postrach na pokadzie, wymachujc broni jak maczug. Pitt i Giordino nie mieli czasu zmieni magazynków. Cisnli pistoletami maszynowymi w omiu pozostaych, walczcych jeszcze Chiczyków i rzucili si na nich z goymi rkami. Nagle, poród kotowaniny i przeklestw Pitt usysza krzyk Cabrillo, stojcego na mostku.
- Ognia! Na mio Bosk, ognia!
W mgnieniu oka cz burty ,,Oregona” opada. dwa pociski ,,Harpun” wystrzeliy z wyrzutni, a tu za nimi poszy przed siebie dwie torpedy ,,Mark 46”. W sekund póniej oy zdalnie sterowany oerlikon. Wynurzy si z ukrycia i z jego obu luf poszyboway w powietrze dugie serie. Dosigy wyrzutni rakietowych niszczyciela, roztrzaskay systemy sterowania i wyczyy je z akcji. Nie zdono ich uzbroi i wycelowa w nieopancerzony frachtowiec. Pierwszy ,,Harpun” trafi w kadub niszczyciela poniej wielkiego komina i eksplodowa w maszynowni. drugi uderzy w wieyczk z systemami cznoci, zniszczy anteny i na niszczycielu zapada przymusowa cisza w eterze.
Obie torpedy eksplodoway jednoczenie w odlegoci trzydziestu stóp od siebie. Przy burcie ,,Chengdo” wytrysny w gór dwa ogromne gejzery wody. Podwójny wybuch by tak silny, e okrt omal nie przewróci si na przeciwn burt. Na moment odzyska równowag, osiadajc na swym paskim kilku, po czym zacz si przechyla na prawo. Przez dwie dziury w kadubie, wielkie jak wrota stodoy, z szumem wdzieray si masy wody.
Kapitan ,,Chengdo”, komandor Yu Tien nie wierzy w cuda. Ale tym razem mia wraenie, e to jakie ze czary. najpierw widzia w szkach lornetki niewinnie wygldajcy stary frachtowiec, na który bez przeszkód wesza jego piechota morska. Zauway zjedajc w dó irask bander w zielono-biao-czerwonych barwach i zajmujc jej miejsce flag Chiskiej Republiki Ludowej z picioma zotymi gwiazdami. A potem nagle dozna paraliujcego szoku. Stara, zardzewiaa ajba przeistoczya si w okamgnieniu z bezbronnego parowca w ziejcego ogniem napastnika. jego pozornie niezwyciony okrt otrzyma precyzyjnie zadane, straszliwe ciosy. Pociski, torpedy i serie z szybkostrzelnej broni ugodziy miertelnie niszczyciela.
Yu Tien nie móg uwierzy, e ta niemal muzealna jednostka pywajca dysponuje tak si ognia. Poczu powiew mierci, gdy zobaczy pierwsze pomienie i oboki pary wydobywajce si z wentylatorów i luków okrtu. Zaraz potem spod pokadu buchn czarny dym i czerwony ar. Maszynownia zamienia si w krematorium, grzebic w swych czeluciach bezbronnych ludzi.
- Ognia! - wrzasn. - Rozwalcie te zdradzieckie psy!
- aduj! - krzykn Cabrillo do mikrofonu. - Szybciej! aduj...
Nie zdy dokoczy rozkazu. Rozleg si huk i wszystko wokó niego zadrao. Nietknita wieyczka dziobowa niszczyciela bysna ogniem swoich dzia, oddajc pierwsz salw.
Pocisk z wyciem przelecia midzy dwigami przeadunkowymi i eksplodowa u nasady tylnego masztu. Równo city maszt run na pokad i roztrzaska si. Wokó rozprysny si szcztki i pojawiy si jzyki ognia, ale uszkodzenie nie byo wielkie. Nastpny pocisk rozerwa si na rufie, pozostawiajc wyrw nad sterem. Tym razem zniszczenia byy powane, ale nie katastrofalne.
Cabrillo odruchowo schyli si. Grad pocisków z trzydziestosiedmiomilimetrowych dzia zasypa ,,Oregona” od dziobu do roztrzaskanej rufy. Niemal jednoczenie usysza meldunek Ross, obsugujcej stanowisko kierowania ogniem.
- Sir. Chiskie lekkie dziaa uszkodziy mechanizmy odpalajce naszych wyrzutni pocisków. Nie cierpi narzeka, ale stracilimy bro uderzeniow numer jeden i dwa.
- Co z torpedami?
- Za trzy minuty bd gotowe.
- Maj by uzbrojone za minut!
- Hanley! - krzykn Cabrillo do maszynowni.
- Jestem, Juan - odrzek spokojnie Hanley.
- Nie ma adnych uszkodze silników?
- Kilka rurek przecieka. Drobiazg.
- No to wydu z nich ca moc. Pena szybko. Musimy std zjeda, zanim Chiczyk rozedrze nas na pó.
- Masz to zaatwione.
W tym momencie Cabrillo zorientowa si, e oerlikon milczy. I wtedy zobaczy, e dwulufowe dziao tkwi bezczynnie w rozupanej drewnianej skrzyni. Byo wycelowane w niszczyciela, ale jego elektroniczne zdalne sterowanie zostao roztrzaskane przez chiskie pociski. Zda sobie spraw, e bez tej osony ogniowej zgin. Nagle rufa statku gwatownie osiada,. a dziób uniós si do góry. To Hanley wyciska z maszyn pen moc, która pchna ,,Oregona” do przodu.
Za póno - pomyla Cabrillo, patrzc na dwie ciemne paszcze stumilimetrowych dzia niszczyciela. Po raz pierwszy poczu strach i bezradno. Zaraz rozbysn i bdzie po nas - uwiadomi sobie ze zgroz.
A potem nagle zerkn w dó tam, gdzie toczya si straszliwa walka, o której na moment zapomnia w tym piekle. Na pokadzie leay rozrzucone bezadnie, zakrwawione ludzkie ciaa. Jak miecie wysypane na ulicy z ciarówki. Poczu, e co ciska go za gardo. Przeraajce starcie nie trwao nawet dwóch minut, ale jego niwo byo zatrwaajce. Nikt si nie porusza. Nie byo czowieka, który nie zostaby ciko ranny, jeli nie zabity. Tak mu si przynajmniej zdawao.
Nagle jaka posta uniosa si chwiejnie na nogi i pocza biec, zataczajc si po pokadzie, w kierunku oerlikona.
James i Meadows mieli na sobie kamizelki kuloodporne, ale zostali wyczeni z gry, bo otrzymali postrzay w nogi. Seng dwukrotnie dosta w rami. Siedzia oparty o nadburcie, i oderwanym rkawem koszuli próbowa powstrzyma krwawienie. Giordino lea obok niego póprzytomny. Jeden z chiskich onierzy zdzieli go w gow kolb automatu. W tym samym momencie Giordino z taka si waln go pici w brzuch, e omal nie sign krgosupa przeciwnika. Obaj walczcy padli równoczenie na pokad. Chiczyk wi si z bólu, nie mogc zapa tchu, za Giordino powoli odpywa w niebyt.
Pitt zorientowa si, e jego przyjacielowi nic nie zagraa. Zdar z siebie paszcz i sztuczne ramiona manekina i ruszy niezgrabnie w strone milczcego oerlikona.
- Dwa razy... - mrucza po drodze do siebie. - Nie do wiary... Dwa razy w to samo miejsce... - Kutykajc przed siebie przytrzymywa rk biodro. wiea rana wlotowa po pocisku widniaa tylko cal powyej bandaa zakrywajcego postrza znad Jeziora Orion. W drugiej rce ciska chiski pistolet maszynowy, który wyrwa martwemu onierzowi piechoty morskiej.
Cabrillo tkwi nieruchomo w swym punkcie obserwacyjnym, jakby przyrós do skrzyda mostka. W dole rozgrywaa si niewiarygodna scena. Pitt brn przed siebie pod gradem chiskich pocisków, spadajcych na pokad, jak gdyby nie imay si go kule. Wród nieustannego terkotu dziaek rozryway si drewniane skrzynie. Wokó wybuchay jzyki ognia. Pitt sysza gwizd pocisków, czu na twarzy ich podmuch. Ale jakim cudownym zrzdzeniem losu unikn trafienia i dotar do oerlikona.
Cabrillo wiedzia, e nigdy nie zapomni twarzy Pitta. Bya to zastyga w gniewie maska. Tylko zielone oczy pony wciek determinacj. Jeszcze nigdy nie widzia czowieka, który miaby tak pogard dla mierci.
Znalazszy si u celu swej drogi przez pieko, Pitt uniós pistolet maszynowy i nacisn spust. Seria roztrzaskaa do koca uszkodzony system zdalnego sterowania dwulufowym dziakiem i przecia kable prowadzce do stanowiska kierowania ogniem. Pitt chwyci praw doni rkoje oerlikona z zamontowanym rcznym spustem i zacisn na niej palce. Kiedy rozleg si terkot pierwszej serii pomyla, e stary ,,Oregon” znów zbiera si do walki, jak lezcy na ringu bokser, zanim sdzia doliczy do dziesiciu.
Cabrillo ze zdumieniem ujrza, e Pitt wcale nie strzela w kierunku trzydziestosiedmiomilimetrowych chiskich dzia, jak oczekiwa. Zamiast tego ogie oerlikona skierowany by na wieyczk z dwiema lufami cikich dzia stumilimetrowych, zagraajcych ,,Oregonowi”. I nagle zrozumia szaleczy zamiar Pitta. Nawet tysic czterysta pocisków na minut z obu luf oerlikona nie mogo zaszkodzi opancerzonej wiey. Ale Pitt wiedzia, co robi. Jego celem bya otwarta czelu jednej z dwóch wielkich luf dzia niszczyciela.
To wariat! - pomyla Cabrillo. - Kompletny wariat. Nawet najlepszy snajper strzelajcy z broni zamontowanej na statywie miaby trudnoci z trafieniem w otwór o tej rednicy, znajdujcy si na okrcie koyszcym si na falach.
Ale Cabrillo zapomnia o jednym. Liczba pocisków wystrzeliwanych z oerlikona stwarzaa korzystny dla Pitta rachunek prawdopodobiestwa trafienia. Grad pocisków, zasypujcy wie, odbija si od pancerza, gdy nagle trzy z nich dosigy celu. Na uamek sekundy przed oddaniem salwy przez dziaa, pierwszy a tych trzech pocisków zderzy si z gowic adunku wybuchowego, tkwic ju w lufie.
Potworna eksplozja rozerwaa dziaa, gdy gowica stumilimetrowego pocisku zostaa zdetonowana w gbi lufy. Wieyczka rozprysa si jak puszka z dynamitem, pozostawiajc po sobie stalowe szcztki. niemal jednoczenie dwie torpedy ,,Oregona” dosigy kaduba ,,Chengdo”. Jedna z nich, jakim cudem, trafia w otwór po swej poprzedniczce. Niszczyciel zadra od potnego wybuchu, jaki nastpi w jego wntrznociach. Z potwornym hukiem kadub niemal cakiem wynurzy si z morza. Wokó niego wyrosa ogromna, olepiajca kula ognia, i po chwili okrt skona w konwulsjach, jak miertelnie ranne zwierz. W trzy minuty póniej znikn pod wod wród straszliwego syku i kbów czarnego dymu, który zasoni gwiazdy na nocnym niebie.
Fala uderzeniowa dotara do ,,Oregona” i szarpna statkiem jak trzsienie ziemi. Cabrillo nie zobaczy ju ostatnich chwil niszczyciela. Sekund przed celnym strzaem Pitta i eksplozj pociski z chiskiego trzydziestosiedmiomilimetrowego dziaa zdyy dosign mostka ,,Oregona” i zamieniy go w drzazgi, fruwajce wród odamków szka. Cabrillo usysza wokó siebie wybuchy i, wyrzucajc do góry rce, wpad do sterowni. Cisno go o podog, upad na plecy, zaciskajc powieki i obj ramionami mosiny postument z obudow kompasu. Pocisk roztrzaska mu praw nog poniej kolana, ale Cabrillo nie czu bólu. Usysza potworny wybuch i poczu uderzenie fali powietrza, a potem nastpia dziwna cisza.
Poniej, na pokadzie Pitt wypuci z doni spust oerlikona i powók si z powrotem przez walajce si szcztki do Giordino. Pomóg mu wsta i kaza wesprze si na sobie. Giordino otoczy go w pasie ramieniem, natrafiajc doni na co mokrego. Cofn rk i spojrza na czerwon plam na palcach.
- Zdaje si, e masz jaki przeciek - powiedzia do Pitta.
Pitt umiechn si z trudem.
- Musze pamita, eby zatka go palcem.
Giordino uspokoi si, widzc, e przyjaciel nie jest ciko ranny.
- Chopcy mieli mniej szczcia - powiedzia, wskazujc Senga i pozostaych ludzi Cabrillo. - Musimy im pomóc.
- Zrób, co moesz, zanim zjawi si lekarz okrtowy - odrzek Pitt, patrzc na szcztki mostka. - Jeli Cabrillo jeszcze yje, powinienem si nim zajc.
Ze schodków prowadzcych z pokadu na skrzydo mostka pozostay tylko fragmenty poskrcanego elastwa. eby dotrze do sterowni, Pitt musia wdrapa si po rozerwanej pociskami stercie zomu, jak bya teraz rufowa cz nadbudowy statku. We wntrzu panowaa miertelna cisza. Wokó sysza tylko szum wody przecinanej kadubem ,,Oregona”. Z dou dochodzi odgos pracujcych na najwyszych obrotach maszyn. Ranny statek szybko uchodzi z pola bitwy, na którym ucichy ju echa walki.
W sterowni nie byo cia sternika ani pierwszego oficera. Ogie kierowano z centrum kontroli pod pokadem dziobowym, rzadko z mostka. Cabrillo dowodzi std walk samotnie. Jak przez mg zobaczy teraz zbliajc si posta, która usuwa na bok roztrzaskane drzwi. Niezdarnie spróbowa wsta. Udao mu si napi minie jednej nogi, ale drug mia bezwadn. By na wpó przytomny. Do jego wiadomoci z trudem dotaro, e kto klka obok.
- Paskudnie to wyglda - powiedzia Pitt, zdzierajc koszule i opasujc ni nog Cabrillo, by powstrzyma krwawienie. Zawiza j powyej rany i zapyta:
- A jak z reszt?
Cabrillo nieco oprzytomnia i sign po szcztki fajki.
- Te sukinsyny zniszczyy moj ulubion sztuk. Bya z korzenia wrzoca.
- Ma pan szczcie, e to nie bya paska czaszka.
Cabrillo wycign rk i chwyci Pitta za rami.
- Jednak pan przey. A ju mylaem, e trzeba bdzie zamawia nagrobek.
Pitt umiechn si.
- Czy nikt panu nie mówi, e jestem niezniszczalny? No... po czci zawdziczam to kamizelce kuloodpornej, któr radzi mi pan woy.
- A ,,Chengdo”?
- Wanie osiada w mule na dnie Morza Chiskiego.
- Kto si uratowa?
- Hanley wyciska z maszyn, ile si da. Wtpi, eby mia ochot zwolni, zawróci i szuka rozbitków z niszczyciela.
Cabrillo cakowicie odzyska jasno umysu.
- Porzdnie oberwalimy? - zapyta patrzc na Pitta przytomnym wzrokiem.
- Chocia wygldamy, jakby nas nadepna Godzilla, to nic powanego. Kilka tygodni w stoczni remontowej i bdzie po kopotach.
- S jakie ofiary?
- Piciu, moe szeciu rannych, cznie z panem - odrzek Pitt. - Nic mi nie wiadomo o tym, eby ucierpia kto pod pokadem.
- Chce panu podzikowa - powiedzia Cabrillo. Czu, e coraz bardziej traci siy z utraty krwi, ale cign dalej. - Nabra pan i mnie, i Chiczyków tymi sztucznymi rkami, uniesionymi do góry. Gdyby pan ich nie zaskoczy, wynik starcia móg by inny.
- Pomogo mi czterech wspaniaych facetów - odpar Pitt, dociskajc prowizoryczn opask na nodze Cabrillo.
- Byle kto nie przebiegby pokadu pod gradem pocisków i nie dotarby do oerlikona.
Pitt spojrza na nog Cabrillo i uzna, e nic wicej nie moe zdziaa. Prezes musia by zabrany do okrtowego szpitala. Usiad i przyjrza si kapitanowi. - Nazywaj to chwilow niepoczytalnoci, jeeli dobrze pamitam - powiedzia.
- Niewane - odrzek Cabrillo sabym gosem. - Uratowa pan statek i jego zaog.
Pitt umiechn si lekko i utkwi w prezesie zmczone spojrzenie.
- Czy na najbliszym zebraniu rady nadzorczej zarzd firmy przyzna mi premi?
Cabrillo chcia co odpowiedzie, ale nie zdy. Straci przytomno w momencie, gdy w sterowni pojawi si Giordino w towarzystwie dwóch mczyzn i kobiety.
- Bardzo z nim le? - zapyta.
- Dolna poowa jego nogi wisi na wosku - odpar Pitt. - Ale jeli tutejszy lekarz ma takie kwalifikacje, jak wszyscy na tym statku, zapewne przyszyje mu j z powrotem.
Giordino spojrza na przesiknite krwi spodnie Pitta.
- Nie mylae nigdy o tym, eby namalowa sobie na tyku tarcz strzelnicz? - zapyta.
- A po co? - W oczach Pitta zamigotay wesoe iskierki. - I tak nikt nie chybia.
20
Ludzie odwiedzajcy Hongkong na ogó nie znaj dwustu trzydziestu piciu okolicznych wysepek. Nie przypominaj one w niczym ttnicego yciem okrgu Kowloon. Na tle ich, tchncego spokojem, krajobrazu powstay rybackie wioski, malownicze fermy i staroytne witynki. Dotarcie do nich jest trudne, z wyjtkiem najwikszych, jak Landao, Czeng Czau, czy Lamma, gdzie przebywa od omiu do dwudziestu piciu tysicy mieszkaców. Reszta wysepek jest prawie nie zamieszkana.
Cztery mile na poudniowy zachód od miasta Aberdeen nad Zatok Repulse, z wód kanau Wschodniej Lammy wyrasta wysepka Tia Nan, usytuowana na wprost ujcia wskiego kanau na Pówyspie Stanleya. Jej rednica wynosi zaledwie mil. Na szczycie, wznoszcym si dwiecie stóp ponad poziomem morza, stoi pomnik bogactwa i wadzy, symbol przeronitego ego.
Pierwotnie by to klasztor taoistów, zbudowany w roku tysic siedemset osiemdziesitym dziewitym i powicony jednemu z niemiertelnych tej religii, Ho Hsie Ku. Gówna witynia i trzy mniejsze wokó niej zostay opuszczone w roku tysic dziewiset czterdziestym dziewitym. W tysic dziewiset dziewidziesitym cay teren wykupi Tsiu Shang.. Jego obsesj stao si stworzenie paacowej posiadoci, której mógby mu pozazdroci kady wpywowy biznesmen i polityk w poudniowo-zachodnich Chinach.
Rezydencj otoczono wysokim murem, a bram strzega stra. Wewntrz ogrodzenia urzdzono wspaniae, artystycznie zaprojektowane ogrody, pene najrzadszych gatunków drzew i kwiatów wiata. Z caych Chin cignito artystów, by odtworzyli antyczne motywy i przebudowali klasztor tak, eby dawa wspaniae wiadectwo chiskiemu dorobkowi kulturalnemu. Zachowano harmonijn architektur i przystosowano j do wyeksponowania ogromnej kolekcji dzie sztuki Tsin Shanga. Przez trzydzieci lat gromadzi on artystyczne przedmioty pochodzce z okresu sigajcego od pocztków dziejów Chin, a po koniec panowania dynastii Ming, do roku tysic szeset czterdziestego czwartego. Baga chiskich biurokratów, schlebia im i przekupywa ich, byle tylko wadze ChRL pozwoliy mu zatrzyma bezcenne antyki, jakie tylko wpady mu w rce.
Jego agenci przeczesywali Europ i Ameryk w poszukiwaniu chiskich skarbów. Odwiedzali wielkie domy aukcyjne. Docierali do prywatnych kolekcjonerów na wszystkich kontynentach. Tsin Shang stale co kupowa, a ta obsesja wprawiaa w zdumienie jego przyjació, których zreszt nie mia wielu i partnerów w interesach. Gdy ludziom Shanga nie udao si czego kupi legalnie, po jakim czasie wracali na miejsce i dokonywali kradziey. W ten sposób, z biegiem lat zbiory Shanga rosy. To, czego nie móg wystawi na widok publiczny z braku miejsca lub dlatego, e zostao skradzione, deponowa w magazynach w Singapurze. W Hongkongu nie skadowa niczego. Nie dowierza wadzom ChRL.. Obawia si, e moe nadej dzie, w którym wysokim urzdnikom pastwowym przyjdzie do gowy skonfiskowa jego majtek.
W przeciwiestwie do wielu wspóczesnych mu superbogaczy, Tsin Shang nie spocz na laurach. Nigdy nie mia do i nie wystarczy mu, styl ycia sawnych i bogatych”. Od czasu, gdy wyebra swoj pierwsz monet, do dnia, w którym zarobi trzeci miliard, nie przestawa rozwija swych dochodowych linii eglugowych. Nigdy te nie osaba jego dza posiadania niezliczonej iloci chiskich dzie sztuki.
Kiedy naby stary klasztor, zacz od poszerzenia i wybrukowania krtego, pieszego szlaku, wiodcego z maego portu do wity na wzgórzu. Dziki temu pod strome zbocze mogy podjeda samochody, woce materiay budowlane, a póniej umeblowanie i dziea sztuki. Chcia czego wicej ni tylko odnowienia i przebudowy wity. Pragn stworzy co niepowtarzalnego: rezydencj, a jednoczenie takie muzeum sztuki, jakiego nie posiada aden inny prywatny kolekcjoner na wiecie. Budowl - oszaamiajc swym przepychem, z któr równa si mógby jedynie Zamek Hearsta w San Simeon w Kalifornii.
Urzdzanie wntrz wity i obsadzanie rolinnoci przylegych terenów trwao pi lat. Nastpne pó roku zajo ustawianie mebli i dzie sztuki. Gówna witynia staa si kwater Tsin Shanga i kompleksem rozrywkowym. Znalaza si tu wspaniaa sala bilardowa, wielka ogrzewana, kryta i odkryta pywalnia cignca si zakolami na przestrzeni stu jardów, dwa korty tenisowe i krótkie, dziewiciodokowe pole golfowe. W trzech mniejszych wityniach urzdzono luksusowe pokoje gocinne. Gdy wszystko byo gotowe, Tsin Shang nazwa posiado ,,Domem Tin Hau”, patronki i bogini eglarzy.
Shang by perfekcjonist. Nie przestawa ulepsza tego, co ju zostao zrobione. Ukochane witynie bezustannie upikszano i poprawiano, dodajc wci nowe kosztowne detale. Jego dzieo stawao si coraz bardziej okazae. Pochaniao to ogromne sumy pienidzy, ale Shang mia ich do, by zaspokaja swoje dze.
Kolekcja liczca czternacie tysicy dzie sztuki bya obiektem zazdroci wszystkich muzeów wiata. Galerie i kolekcjonerzy zasypywali go ofertami, ale Shang tylko kupowa. Nigdy niczego nie sprzeda. ,,Dom Tin Hau” wyania si z morza, jak dumna, okazaa twierdza, strzegca sekretów swego waciciela.
Zaproszenia do posiadoci przyjmowane byy z wielk przyjemnoci przez koronowane gowy z Azji i Europy, wiatowych przywódców, ludzi z towarzystwa, potentatów finansowych i gwiazdy filmowe. Gocie, ldujcy na lotnisku midzynarodowym w Hongkongu, docierali duym, wygodnym helikopterem wprost na wysp. Wyjtkowo wane osobistoci, nalece do wiatowej elity, podróoway do posiadoci drog wodn. Do tego celu suy wspaniay dwustustopowy jacht, przypominajcy bardziej may statek pasaerski. Te luksusow jednostk pywajc zaprojektowano i zbudowano w stoczni Shanga. Na miejscu goci witaa suba i wygodne mikrobusy, które rozwoziy ich do gocinnych apartamentów. Kady mia wasn pokojówk i lokaja. Do pokoi dostarczano jadospisy i realizowano indywidualne zamówienia na ulubione danie lub wybrane wino do posiku.
Zadziwieni otaczajcym ich przepychem, gocie odprali si w ogrodach wokó przebudowanych wity, barach przy pywalni lub w bibliotece. Jeli chcieli popracowa, mogli skorzysta tutaj z pomocy wysoko kwalifikowanych sekretarek, najnowszych fachowych publikacji i komputerów. Systemy cznoci zapewniay politykom i biznesmenom kontakt z ich biurami.
Kolacje miay zawsze uroczysty charakter. Gocie zbierali si najpierw w obszernym przedsionku, w którym urzdzono tropikalny ogród. Byy tu wodospady i lustrzane stawy, odbijajce kolorowe wiata, a w nich pyway barwne ryby. Pod sufitem umieszczono rozpylacze perfum, wypeniajce ca przestrze delikatn, wonn mgiek. Panie mogy usi pod artystycznie malowanymi, jedwabnymi parasolami, by ochroni swoje uczesania. Po koktajlach gocie przechodzili do gównej nawy wityni sucej jako jadalnia. Stay tu masywne krzesa. Ich nogi i oparcia pokryway egzotyczne rzebienia przedstawiajce smoki. Sztuce mona byo sobie wybra; na goci z Dalekiego Wschodu czekay tradycyjne paeczki, na przedstawicieli wiata zachodniego - pozacane yki, noe i widelce. Zamiast dugiego prostoktnego stou, na którego kocu zazwyczaj siada gospodarz. Tsin Shang kaza ustawi wielki krg. Wokó niego byy miejsca dla goci, za do rodka wskim przejciem wchodziy podajce do stou pikne, zgrabne Chinki ubrane we wspaniae, dopasowane, jedwabne suknie do ziemi, z rozciciami sigajcymi ud. Takie serwowanie potraw byo zdaniem Shanga daleko bardziej praktyczne ni nachylanie si ponad plecami jedzcych.
Kiedy wszyscy ju siedzieli, z windy wyjedajcej z podogi wyania si Tsin Shang. Ubrany zazwyczaj w jedwabne szaty mandaryna, zasiada na antycznym tronie ustawionym dwa cale wyej ni krzesa goci. Niezalenie od statusu i narodowoci biesiadników, zachowywa si jak cesarz i celebrowa kade danie.
Nic dziwnego, e gociom podobaa si ta uroczysta ceremonia, nie majca nic wspólnego ze zwyk kolacj. Po posiku gospodarz zabiera wszystkich do wspaniaej sali kinowej na projekcje najnowszych filmów z caego wiata. Kady zasiada w mikkim pluszowym fotelu, a na uszach mia suchawki z dialogami w swoim ojczystym jzyku. Spektakl w sali kinowej trwa zwykle do pónocy. Podawano wówczas lekkie przekski, a Tsin Shang znika w prywatnym salonie w towarzystwie jednego lub dwóch wybranych goci, by porozmawia o interesach.
Tego wieczoru Shang zaprosi na rozmow Zhu Kwana, siedemdziesicioletniego uczonego, najbardziej uznanego chiskiego historyka. Kwan by niskim mczyzn o umiechnitej twarzy i maych brzowych oczach spogldajcych spod cikich powiek. Gospodarz poprosi go, by usiad w grubo wycieanym drewnianym fotelu, rzebionym w lwy, i poczstowa brzoskwiniow wódk w maej porcelanowej miseczce z dynastii Ming.
Tsin Shang umiecha si.
- Chciabym ci podzikowa za przybycie, Zhu Kwan.
- Jestem wdziczny za zaproszenie - odrzek grzecznie go. - To wielki zaszczyt móc odwiedzi twój wspaniay dom, Tsin Shang.
- Chciaem si z panem spotka, gdy jest pan najwikszym autorytetem w dziedzinie staroytnej historii i kultury Chin. Pragn porozmawia o sprawie, która zapewne interesuje nas obu.
- Domylam si, e mam co zbada.
Tsin Shang skin gow.
- Zgadza si.
- W czym mog by pomocny?
- Czy przyjrza si pan niektórym moim skarbom?
- O, tak - odrzek Zhu Kwan. - Dla historyka to nie lada gratka móc obejrze na wasne oczy skarby naszej narodowej kultury. Nie miaem pojcia, e istnieje jeszcze tyle wspaniaych dzie chiskiej sztuki. Uwaano je za zaginione. Brzowa kadzielnica wysadzana zotem i klejnotami z dynastii Czou czy rydwan z brzu z jedcem i czwórk koni naturalnej wielkoci z dynastii Han...
- To kopie! Falsyfikaty! - przerwa gwatownie Tsin Shang w nagym przypywie udrki. - To, co uwaa pan za mistrzowskie dziea naszych przodków zostao odtworzone na podstawie fotografii oryginaów.
Zhu Kwan by zdumiony i rozczarowany.
- Wygldaj wspaniale. Daem si nabra.
- Gdyby zbada je pan w warunkach laboratoryjnych, nie daby si pan oszuka.
- Ma pan nadzwyczajnych artystów. Pod wzgldem umiejtnoci nie ustpuj tym sprzed wieków. Na dzisiejszym rynku mona na tym zbi fortun.
Tsin Shang opad ciko na fotel naprzeciw Kwana.
- To prawda. Ale co z tego? Reprodukcje nie s bezcenne, tak jak oryginay. Dlatego tak si ucieszyem, e przyj pan moje zaproszenie. Chciabym pana poprosi o sporzdzenie wykazu wszystkich narodowych skarbów, które do roku tysic dziewiset czterdziestego ósmego uznawane byy za wci istniejce, a potem znikny.
Zhu Kwan przyjrza mu si uwanie.
- To bdzie duo kosztowa. Jest pan na to przygotowany?
- Jestem.
- A zatem do koca tygodnia otrzyma pan taka list. Bd na niej wyszczególnione wszystkie znane dziea sztuki zaginione w ostatnich pidziesiciu latach, a nawet szedziesiciu. Czy mam ja dostarczy tutaj, czy do paskiego biura w Hongkongu?
Tsin Shang spojrza na historyka podejrzliwie.
- To zupenie wyjtkowe zlecenie. Jest pan pewien, e w tak krótkim czasie zdy je pan wykona?
- Zgromadziem ju szczegóowe opisy skarbów kultury narodowej dotyczce ostatniego trzydziestolecia - wyjani Zhu Kwan. - Robiem to bezinteresownie dla wasnej satysfakcji. Uporzdkowanie tego zajmie mi tylko kilka dni. Potem mog odstpi panu ten spis za darmo.
- To bardzo wspaniaomylny gest z paskiej strony, ale nie jestem czowiekiem, który korzysta z czyich usug za darmo.
- Nie przyjm od pana pienidzy. Moe pan wynagrodzi mój trud w inny sposób.
- W jaki tylko pan zechce.
- Pokornie prosz, eby uy pan swoich ogromnych rodków do odnalezienia tych skarbów. Po to, by mogy by zwrócone narodowi chiskiemu.
Tsin Shang skin gow z uroczyst min.
- Obiecuj.
Wprawdzie na poszukiwaniach spdziem tylko pitnacie lat, a nie trzydzieci, jak pan, ale z przykroci musz wyzna, e zrobiem niewielkie postpy. To tak gboka tajemnica, jak zaginicie szcztków ,,czowieka z Pekinu”.
- Pan te nie znalaz adnych ladów? - pokiwa gow Zhu Kwan.
- Jedyny trop, na jaki natrafili moi agenci, to statek o nazwie ,,Ksiniczka Dou Wan”.
- Pamitam go. Kiedy byem maym chopcem, pynem nim wraz z rodzicami do Singapuru. To by wspaniay statek. Jeli si nie myl, nalea do Linii Kantoskich. Kilka lat temu sam próbowaem rozwiza zagadk jego zaginicia. Ale jaki to ma zwizek z dzieami sztuki, których poszukujemy?
- Wkrótce po tym, jak Czang Kaj-szek ograbi ze skarbów narodowe muzea i spldrowa prywatne kolekcje, ,,Ksiniczka” odpyna w nieznanym kierunku. Nigdy nie dotara do celu podróy. Moi ludzie nie znaleli adnych naocznych wiadków. Wyglda na to, e wielu zgino w tajemniczych okolicznociach. Zapewne spoczywaj w anonimowych mogiach. Czang Kaj-szek nie chcia, by co przecieko do komunistów.
- Uwaa pan, e wywióz skarby na pokadzie ,,Ksiniczki Dou Wan”?
- Naprowadziy mnie na t myl dziwne zbiegi okolicznoci.
- To by wyjaniao wiele spraw. Jedyne róda, do których dotarem, stwierdzay, e statek zagin w drodze na zomowisko w Singapurze.
- W rzeczywistoci lad urywa si na morzu, gdzie na zachód od Chile. Tam odebrano sygna ze statku wzywajcego pomocy. Jednostka, która podawaa si za ,,Ksiniczk Dou Wan”, zatona wówczas na tamtych wodach wraz z ca zaog z powodu szalejcego sztormu.
- Dobra robota, Tsin Shang - pochwali Zhu Kwan. - Moe teraz uda si panu rozwiza t zagadk.
Shang z powtpiewaniem pokrci gow.
- atwiej to powiedzie ni zrobi. Statek móg pój na dno wszdzie na obszarze czterystu mil kwadratowych. Amerykanie porównaliby to do szukania igy w stogu siana.
- Ale nie wolno zrezygnowa z poszukiwa! Bez wzgldu na trudnoci nasz bezcenny narodowy skarb musi by odnaleziony.
- Zgadzam si z panem. Dlatego zbudowaem statek poszukiwawczy, przeznaczony specjalnie do tego celu. Moja zaoga przeczesuje tamten rejon morza od szeciu miesicy. Ale na razie nie natrafia na wrak, który odpowiadaby wielkoci i opisem ,,Ksiniczce Dou Wan”.
- Bagam, niech pan nie rezygnuje! - prosi podniecony Zhu Kwan. - Odnalezienie tych skarbów i zwrócenie ich naszemu krajowi uczyni pana niemiertelnym.
- Dlatego tu pana zaprosiem. Chciabym, eby dooy pan wszelkich stara i ustali, dokd ostatecznie dotar statek. Sowicie pana wynagrodz za kad now informacj.
- Jest pan wielkim patriot, Tsin Shang.
Ale jeli Zhu Kwan mia jakie zudzenia, e Shang dziaa ze szlachetnych pobudek, to szybko si one rozwiay. Gospodarz spojrza na niego i umiechn si.
- Zdobyem ju w yciu fortun i wadz. Nie szukam niemiertelnoci. Robi to dlatego, e nie mógbym umrze nie zaspokojony. I z tego powodu nie spoczn, dopóki nie odnajd skarbu i nie odzyskam go.
Zasona skrywajca prawdziw natur Shanga opada. Miliarder nie by filantropem i nie mia zamiaru dzieli si z nikim zdobycz. Gdyby udao mu si odnale ,,Ksiniczk” i jej drogocenny adunek, staby si on czci jego prywatnej kolekcji, któr mógby si zachwyca tylko jej waciciel.
Tsin Shang lea w óku, studiujc raporty finansowe napywajce z jego rozlegego imperium, gdy rozleg si cichy gong telefonu. W przeciwiestwie do innych bogatych, samotnych mczyzn sypia zazwyczaj sam. Lubi kobiety i od czasu do czasu, kiedy mia ochot, zaprasza je do siebie. Ale prawdziw jego pasj byy interesy i finanse. Uwodzenie pci piknej, podobnie jak palenie tytoniu i picie alkoholu, uwaa za strat czasu. By zbyt zdyscyplinowany, by pozwala sobie na romanse. Z niesmakiem patrzy na mczyzn, którzy, posiadajc wadz i pienidze, trwonili czas na hulanki i rozpust.
- Tak? - zapyta, odbierajc telefon.
- prosi pan, ebym zadzwonia bez wzgldu na por... - usysza gos swojej sekretarki, Su Zhong.
- Tak, tak - odrzek niecierpliwie, gdy telefon przerwa mu tok mylenia. - Chodzi o ,,Stany Zjednoczone”?
- Tak. Statek opuci port dzi, o siódmej wieczorem. Wszystkie automatyczne systemy funkcjonuj prawidowo. Jeli po drodze nie napotka sztormu, dotrze do Panamy w rekordowo krótkim czasie.
- Czy zaoga jest gotowa, by wej na pokad i przeprowadzi liniowiec przez Kana?
- Tak. Gdy tylko statek dotrze do Karaibów, marynarze ponownie wcz automatyczne sterowanie i opuszcz go. Popynie dalej sam, a do Sungari.
- Czy wiadomo ju co o intruzach w stoczni?
- Tylko tyle, e bya to operacja przeprowadzona przez zawodowców przy uyciu wyposaonej w najnowoczeniejsze urzdzenia odzi podwodnej - odrzeka Su Zhong.
- A nasza podwodna ochrona?
- Odnaleziono ciaa. Nikt nie przey. Wikszo oddziau zgina od eksplozji. Natrafiono te na ód patrolow, ale zaoga znikna.
- A ten iraski frachtowiec, który cumowa w pobliu stoczni? Zatrzymano go i przeprowadzono dochodzenie?
- Statek nazywa si ,,Oregon”. Wypyn nieco wczeniej ni ,,Stany Zjednoczone”. Zgodnie z tym, co donosz nasze róda w dowództwie Marynarki Wojennej, zosta na paskie yczenie przechwycony przez kapitana Yu Tiena na niszczycielu ,,Chengdo”. Wedug ostatnich doniesie frachtowiec zosta zatrzymany i na pokad weszli nasi marynarze.
- Od tamtej pory kapitan Yu Tien nie odezwa si?
- Nie. Cisza w eterze.
- Moe jego ludzie znaleli jakie kompromitujce dowody, wic naoy na frachtowiec areszt i zarzdzi cisz radiow, by w tajemnicy pozby si zaogi.
- Niewtpliwie tak wanie zrobi - zgodzia si Su Zhong.
- Co jeszcze masz dla mnie?
- Pascy agenci przesuchuj straników, którzy mieli dyur przy bramie stoczni. Wartownicy twierdz, e przepucili trzech mczyzn w rolls-roysie, gdy jeden z nich mia numer ochrony i posuy si skradzion legitymacj. Zapewne ci trzej obcy podjechali do liniowca. Nie mona tego jednak sprawdzi, gdy wczeniej by rozkaz odwoania z doku wszystkich stray, a do wyjcia statku w morze.
- Musze zna odpowiedzi na kilka pyta - powiedzia ze zoci Tsin Shang. - Chc wiedzie, kto mnie szpieguje. Chce wiedzie, kto oglda liniowiec i spowodowa mier moich ludzi. Kto za tym stoi?
- Chce pan, eby Pavel Gavrovich przeprowadzi dochodzenie? - zapytaa Su Zhong.
Tsin Shang zastanawia si przez moment.
- Nie. Chc, eby zaj si wyeliminowaniem Pitta. Niech skoncentruje si tylko na tym.
- Wedug ostatnich meldunków Pitt by w Manili.
- Na Filipinach?! - Shang zaczyna traci panowanie nad sob. - Pitt by na Filipinach?! Dwie godziny lotu z Hongkongu i nikt mi o tym nie powiedzia?!
- Gavrovich odezwa si zaledwie godzin temu. ledzi Pitta do momentu, a ten, wraz ze swoim partnerem Giordino, wszed na pokad iraskiego statku w manilskim porcie.
Gos Shanga by zimny, zabrzmiaa w nim nienawi.
- Na pokad tego samego iraskiego frachtowca, o którym mówilimy przed chwil?
- To jeszcze nie zostao potwierdzone - odrzeka Su Zhong. - Jednak wszystko wskazuje na to, e to jeden i ten sam statek.
- A zatem Pitt jest zamieszany w ca te spraw. Jako dyrektor projektów specjalnych w Narodowej Agencji Bada Oceanicznych potrafi obsugiwa i odpowiednio wykorzysta podwodn jednostk pywajc. Ale z jakiego powodu NABO moe si interesowa moimi dziaaniami?
- Udzia Pitta w wydarzeniach na Jeziorze Orion jest chyba przypadkowy - powiedziaa Su Zhong. - Ale moe teraz pracuje dla innej agencji rzdowej Stanów Zjednoczonych? Dla Urzdu Imigracyjnego albo dla CIA?
- Bardzo moliwe - odpar Tsin Shang. W jego gosie pobrzmiewaa nuta wrogoci. - Ten diabe wcielony jest bardziej niebezpieczny, ni kiedykolwiek sdziem. - Zamilk na kilka sekund, po czym doda - poinformuj Gavrovicha, e ma wszelkie penomocnictwa i nieograniczony budet. Musi ujawni i zlikwidowa wszelk dziaalno wymierzona przeciwko Spóce Morskiej Tsin Shang.
- A Dirk Pitt?
- Powiedz Gavrovichowi, eby odoy zabicie Pitta do jego powrotu.
- Do Manili?
Tsin Shang oddycha szybko, zaciskajc wargi a do biaoci.
- Nie. Do Waszyngtonu.
- Skd ma pan pewno, e Pitt wróci prosto do stolicy USA?
- Ty, Su Zhong potrafisz rozszyfrowa czowieka, patrzc na zdjcie. Ja przestudiowaem jego yciorys od chwili, w której przyszed na wiat, do momentu, w którym pojawi si na Jeziorze Orion. Moesz mi wierzy, e wróci do domu przy pierwszej nadarzajcej si okazji.
Su Zhong lekko wzruszya ramionami. Ju wiedziaa, co ma si sta.
- Mówi pan o starym hangarze, gdzie Pitt mieszka wraz ze swoja kolekcj zabytkowych samochodów?
- Wanie - sykn jak w Tsin Shang. - Pitt zobaczy, jak jego drogocenne zbiory id z dymem. Moe nawet znajd troch czasu, eby przyjrze si, jak on ponie razem z nimi.
- Paski rozkad zaj nie przewiduje wizyty w Waszyngtonie w przyszym, tygodniu. Ma pan spotkania z dyrektorami swojej firmy i wysokimi pastwowymi urzdnikami z Pekinu.
- Odwoaj je - Shang lekcewaco machn rk. - Umów mnie z moimi przyjaciómi w amerykaskim Kongresie. Zorganizuj tez spotkanie z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Nadszed czas, ebym wyjani nieporozumienia dotyczce Sungari. - Zamilk, a jego usta wykrzywi zowrogi umiech. - Poza tym, powinienem by na miejscu w chwili, kiedy Sungari stanie si najwaniejszym portem Ameryki Pónocnej.
21
,,Oregon” o wschodzie soca pyn po spokojnym morzu z szybkoci trzydziestu wzów. Dziki oprónieniu zbiorników balastowych jego kadub uniós si do góry, co zmniejszyo opór wody. Statek wyglda do osobliwie z gboko zanurzon ruf i wysoko uniesionym dziobem. Wciekle wirujce ruby zostawiay za sob biay, spieniony lad. Cay niemal przód statku wyania si z morza, zanim rozbi kolejn przetaczajc si fal. W nocy posprztano pokad, a lekarz okrtowy bez przerwy zajmowa si rannymi. Jednych opatrywa, innych operowa. Zgin tylko jeden czonek zaogi. Dosta w gow odamkiem, gdy stumilimetrowy pocisk roztrzaska górn cz rufy. Stan rannych nie budzi obaw. Lekarzowi udao si te uratowa szeciu Chiczyków. dwaj oficerowie zginli i zostali wyrzuceni za burt wraz ze swoimi ludmi, którzy nie przeyli.
Kobiety, suce na ,,Oregonie”, szybko przeistoczyy si w siostry miosierdzia. Asystoway lekarzowi i zajmoway si rannymi. Pitt mia pecha, bo zamiast atrakcyjnej pielgniarki trafia mu si okrtowa kwatermistrzyni, która waya dwiecie funtów i mierzya sze stóp wzrostu. W firmie Cabrillo nie nazywano jej zreszt kwatermistrzyni, lecz koordynatorem do spraw zaopatrzenia i logistyki. Kobieta bya jednak pogodna i zaradna. Nazywaa si Monica Crabtree.
Kiedy skoczya opatrywa jego rany, daa mu klapsa w obnaony poladek.
- Gotowe. Musz powiedzie, e ma pan adny tyeczek.
- Dlaczego zawsze jest tak... - zapyta Pitt, podcigajc bokserki - e kobiety wykorzystuj swoj przewag nade mn?
- Bo jestemy sprytne i potrafimy zajrze w gb. A wtedy widzimy, e pod powok twardziela kryje si sentymentalny facet.
Pitt przyjrza si jej uwanie.
- Czyta pani z doni, czy powinienem raczej powiedzie: z poladków?
Crabtree przysuna si blisko.
- Nie, ale jestem mistrzyni tarota - powiedziaa z zachcajcym umiechem. - Prosz do mnie kiedy zajrze. Powró panu.
Pitt pomyla, e wolaby raczej zary si pod ziemi.
- Nie, dzikuje. Znajc swoj przyszo, mógbym dosta rozstroju odka.
Powóczc nog, Pitt wszed do otwartej kabiny prezesa. Przewodniczcemu rady nadzorczej nie wypadao lee na koi. Cabrillo spoczywa wic w maeskim ou z rzebionym wezgowiem, wycignity na czystej zielonej pocieli. By podczony do rurek wychodzcych z butelek z przezroczystym pynem. Zwaywszy przez co przeszed, wyglda cakiem niele. Uniesion wysoko gow opiera na poduszce, pali fajk i czyta meldunki o zniszczeniach na statku. Pitt ze smutkiem stwierdzi, e amputowano mu nog poniej kolana. Okaleczona koczyna bya podparta poduszk, a przez banda przesczaa si krew.
- Przykro mi z powodu paskiej nogi - powiedzia Pitt. - Miaem nadziej, e chirurgowi uda si j uratowa.
- Pobone yczenia - odrzek Cabrillo z zadziwiajcym spokojem. - Ko bya zbyt strzaskana, eby doktorek móg j poskleja do kupy.
- Widz, e nie mam co pyta, jak si pan czuje. Wyglda na to, e pracuje pan na wszystkich cylindrach.
Cabrillo wskaza amputowana nog.
- Nie jest tak le. Dobrze, e to poniej kolana. Jak pan myli, jak bd wyglda z drewnianym kokiem zamiast ydki?
Pitt spojrza w dó i wzruszy ramionami.
- Jako nie mog sobie wyobrazi prezesa zarzdu stpajcego po pokadzie jak krwioerczy pirat.
- Dlaczego nie? Nim wanie jestem.
- No, tak. To oczywiste - umiechn si Pitt. - Pan nie potrzebuje wspóczucia.
- To, czego potrzebuj, nazywa si beaujolais. Powinienem uzupeni krew, któr straciem.
Pitt usiad na krzele obok óka.
- Syszaem, e wyda pan rozkaz ominicia Filipin.
- Dobrze pan sysza - przytakn Cabrillo. - Kiedy Chiczycy odkryj, e zatopilimy ich niszczyciela wraz z zaog, rozpta si pieko. Uyj wszelkich moliwych sztuczek dyplomatycznych, ebymy zostali aresztowani w minut po wpyniciu do Manili. A statek skonfiskuj.
- Wic dokd zmierzamy?
- Na wysp Guam - odrzek Cabrillo. - Na terytorium amerykaskim bdziemy bezpieczni.
- Cholernie mi przykro z powodu tego, co spotkao zaog i statek - powiedzia szczerze Pitt. - Czuje si winny. Gdybym nie nalega na przeduenie naszego pobytu w Hongkongu i nie oglda wntrza liniowca, ,,Oregon” mógby wyj z tej przygody cao.
- Winny?! - zdenerwowa si Cabrillo. - Uwaa si pan za przyczyn tego, co si stao? Niech pan sobie nie schlebia. To nie Dirk Pitt wyda mi rozkaz potajemnego zbadania liniowca. Na wykonanie tej misji miaem kontrakt z rzdem Stanów Zjednoczonych. A wszystkie decyzje podczas wykonywania zadania podejmowaem ja, i tylko ja.
- Pan i paska zaoga zapacilicie wysok cen.
- Moe tak, ale firma zostaa za to sowicie wynagrodzona. Prawd mówic, obiecano nam ju wysok premi.
- Mimo wszystko...
- Do diaba z tym. Gdybycie nie sprawdzili tego, co mielicie obaj z Giordino sprawdzi, misja byaby niewypaem. Gdzie w zacisznych gabinetach agencji wywiadowczych wasze informacje zostan uznane za niezwykle istotne dla naszych narodowych interesów.
- Czego si naprawd dowiedzielimy, to tego... - odrzek Pitt - e dawny transatlantyk zosta ogoocony ze wszystkiego i pynie bez zaogi do Stanów Zjednoczonych. A jego celem jest port, który, podobnie jak statek, naley do gronego przestpcy najwikszego kalibru.
- Powiedziabym, e to cakiem sporo informacji.
- Co z tego, jeli nie znamy motywów dziaania Shanga.
- jestem przekonany, e uda si wam je pozna, kiedy wrócicie do Stanów.
- Obawiam si, e nie dowiemy si niczego pewnego, dopóki Tsin Shang sam si nie zdradzi.
- ,,Staroytny eglarz” i ,,Latajcy Holender” te miay zaogi zoone z duchów.
- Ale byy dzieem fantazji.
Cabrillo odoy fajk na popielniczk. Wida byo, e jest ju zmczony.
- Moja teoria o wysadzeniu w powietrze Kanau Panamskiego przez ,,Stany Zjednoczone” wytrzymaaby krytyk, gdybycie znaleli we wntrzu statku cae adownie silnych materiaów wybuchowych.
- Jak w starym niszczycielu z okresu drugiej wojny wiatowej, skierowanym na Saint-Nazaire we Francji - powiedzia Pitt.
- ,,Campbeltown”. Pamitam. Brytyjczycy nafaszerowali go kilkoma tonami materiaów wybuchowych i pucili wprost na duy suchy dok w stoczni w Saint-Nazaire, eby nazici nie mogli naprawi w nim ,,Tirpitza”. Popyn tam. Po kilku godzinach bomba zegarowa wywoaa eksplozj. Okrt rozlecia si na kawaki, rozwali doszcztnie dok i zabi stu Niemców, którzy zbiegli si go obejrze.
- eby wysadzi w powietrze tak wielki statek, jak ,,Stany Zjednoczone” i jeszcze wszystko wokó niego w promieniu mili, trzeba by zgromadzi kilka pocigów towarowych wypenionych materiaami wybuchowymi.
- Tsin Shang jest chyba zdolny do wszystkiego. Nie zdziwibym si, gdyby by w posiadaniu bomby nuklearnej.
- Zaómy, e j ma - podsun Pitt. - Co moe z ni zrobi? Nikt nie marnuje takiej broni bez potrzeby. Musiaby jej uy do zniszczenia duego i wanego celu. Ale co daoby mu zrównanie z ziemi San Francisco, Nowego Jorku, czy Bostonu? Po co miaby przerabia kosztem tylu milionów tak ogromny statek, skoro do dostarczenia bomby do celu mógby uy jednego z tysicy zdezelowanych, wycofanych z uycia jednostek? Nie. Tsin Shang nie jest fanatycznym terroryst. Jego religi jest dza panowania i zachanno. I cokolwiek wymyli, jest to z pewnoci tak szataski i genialny plan, e ani panu, ani mnie nie przyszoby co takiego do gowy, chobymy dumali przez milion lat.
- Ma pan racj - westchn Cabrillo. - Zniszczenie miasta i zabicie tysicy ludzi nie przyniosoby mu adnych korzyci. Tym bardziej, e statek byby ladem prowadzcym wprost do niego.
- Chyba, e... - zacz w zamyleniu Pitt.
- Chyba, e co?
Pitt spojrza na Cabrillo nieobecnym wzrokiem.
- Chyba, e plan zakada uycie bardzo maej iloci adunków wybuchowych.
- po co?
- eby eksplozja przedziurawia dno i zatopia ,,Stany Zjednoczone”.
- To jest moliwe. - Powieki Cabrillo zaczy opada. - Czuj, e jest pan na dobrym tropie.
- To by tumaczyo dlaczego Al zasta wszystkie drzwi do kwater zaogi i dolnych adowni szczelnie zaspawane.
- Teraz potrzebuje pan ju tylko szklanej kuli, eby si dowiedzie, gdzie Tsin Shang zamierza zatopi transatlantyk... - zamrucza cicho Cabrillo. Zamilk i zapad w sen.
Pitt wyszed ostronie z kabiny i delikatnie zamkn za sob drzwi.
Trzy dni póniej ,,Oregon”, prowadzony przez pilota, wpyn do handlowej czci portu na wyspie Guam. Gdyby nie kikut tylnego masztu i roztrzaskana rufa. nie wygldaby le.
Na nabrzeu czeka ju sznur ambulansów, które miay zabra rannych do szpitala miejscowej bazy marynarki wojennej. Najpierw ulokowano w karetkach Chiczyków, potem zaog statku. Cabrillo by ostatnim z rannych, który opuci ,,Oregona”. Po wczeniejszych poegnaniach z czonkami zaogi, Pitt i Giordino odsunli na bok sanitariuszy i sami chwycili nosze, na których lea prezes.
- Czuj si jak sutan Bagdadu - owiadczy Cabrillo.
- Rachunek przylemy poczt - odrzek Giordino.
Kiedy delikatnie postawili nosze obok karetki, Pitt przyklkn.
- To by prawdziwy zaszczyt móc pana pozna, panie prezesie - powiedzia z powag.
- A dla mnie prawdziw przyjemnoci bya wspópraca z panem, panie dyrektorze projektów specjalnych - odpar Cabrillo. - Gdyby kiedykolwiek zdecydowa si pan odej z NABO i mia ochot eglowa po siedmiu morzach i zawija do egzotycznych portów, prosz si do mnie odezwa.
- Nie mam zamiaru niczego krytykowa - odrzek Pitt - ale chyba rejsy na paskim statku nie wyszyby mi na zdrowie. - Spojrza na zardzewiae burty ,,Oregona” i doda po chwili: - Moe to dziwnie zabrzmi, ale bd tskni za t star ajb.
- Ja te - przyzna Cabrillo.
Pitt spojrza na niego pytajco.
- Wyzdrowieje pan i wkrótce na ni wróci...
Cabrillo pokrci gow.
- Ju nie. Nastpny port docelowy ,,Oregona” to zomowisko.
- Dlaczego? - zapyta Giordino. - Popielniczki s zbyt przepenione?
- Okres jego przydatnoci do suby min.
- Nie rozumiem... - powiedzia Pitt. - Statek jest w doskonaym stanie.
- W brany szpiegowskiej mówi si, e zosta ,,spalony” - wyjani Cabrillo. - Chiczycy ju go rozszyfrowali. Lada dzie zaczn go szuka wszystkie suby wywiadowcze na wiecie. Niestety. Nie nadaje si ju do zbierania tajnych informacji ,,w przebraniu”.
- Czy to oznacza, e rozwizuje pan spók?
Cabrillo uniós si na noszach. jego oczy rozbysy.
- Niedoczekanie! Nasz wdziczny rzd ju zaoferowa nam nowy statek. Wikszy, nowoczeniej wyposaony, z silniejszymi maszynami i lepiej uzbrojony. Spata kredytu moe troch potrwa, ale ja i inni akcjonariusze nie zamierzamy zaprzesta dziaalnoci.
Pitt ucisn do prezesa.
- ycz szczcia. Moe jeszcze kiedy przeyjemy jak wspóln przygod podobn do tej.
Cabrillo wzniós oczy ku niebu.
- O Boe! Mam nadzieje, e nie.
Giordino wyj jedno ze swoich wspaniaych cygar i wsun je do kieszeni koszuli prezesa.
- May prezencik na wypadek, gdyby kiedy mia pan dosy swojej starej, mierdzcej fajki.
Sanitariusze umiecili Cabrillo w karetce i zatrzasnli drzwi. samochód wyjecha z portu i znikn w gbi ulicy obsadzonej palmami. Pitt i Giordino patrzyli za nim przez chwil, gdy nagle podszed do nich z tyu jaki mczyzna.
- Panowie Pitt i Giordino?
Pitt odwróci si.
- Zgadza si.
Obcy by dobrze po szedziesitce, mia siwe wosy i brod. Nosi kwiecist jedwabn koszul, biae szorty i sanday. Uniós do góry otwart skórzan okadk z legitymacj i odznak i powiedzia:
- Przysano mnie tu, ebym zabra panów na lotnisko. Lecicie do Waszyngtonu.
- Nie jest pan dziebko za stary na zabaw w tajnego agenta? - zapyta Giordino, studiujc dokument mczyzny.
- My, stara gwardia, czsto potrafimy dotrze niepostrzeenie tam, gdzie tacy modzi faceci jak wy nie maj czego szuka.
- Gdzie stoi paski samochód? - zapyta tonem towarzyskiej rozmowy Pitt.
Stary agent wskaza na ma toyot kombi, pomalowan krzykliwymi barwami miejscowych taksówek.
- Transport czeka.
- Nie miaem pojcia, e CIA tak drastycznie obcia wam budet - powiedzia sarkastycznie Giordino.
- Radzimy sobie, jak moemy.
Wpakowali si do samochodu, a po dwudziestu minutach siedzieli ju w odrzutowym wojskowym transportowcu. Kiedy samolot zacz toczy si po pasie startowym bazy Si Powietrznych Guam, Pitt wyjrza przez okienko. Agent czeka oparty o swoj toyot, jakby chcia si upewni, czy Pitt i Giordino rzeczywicie odlecieli. W chwile póniej znajdowali si nad czsto nie docenian rajsk wysp na Pacyfiku. Pod nimi cigny si wulkaniczne góry, bujna dungla i wodospady oraz mile biaych pla, ocienionych palmami kokosowymi. Na Guam roio si od Japoczyków, Amerykanów byo niewielu. Pitt spoglda w dó, dopóki samolot nie przelecia nad turkusowymi wodami i rafami okalajcymi wysp i skierowa si ku otwartemu morzu.
Kiedy Giordino zapad w drzemk, Pitt powróci mylami do liniowca ,,Stany Zjednoczone”. Transatlantyk by gdzie na rozcigajcym si w dole oceanie. Dokd zmierza. A w jego wntrzu krya si jaka straszliwa groba. Tylko jeden czowiek na wiecie móg odwróci bieg wypadków. Ale Pitt z ca wyrazistoci zdawa sobie spraw z tego, e Tsin Shanga nie powstrzyma nic, moe jedynie przedwczesna mier.
wiat moe cierpie na niedostatek uczciwych polityków, biaych bawoów, czystych rzek, cudów i witych, ale nigdy nie brakuje na nim zdeprawowanych ajdaków. Niektórzy z nich, zwani seryjnymi mordercami, mog zgadzi dwadziecia albo sto niewinnych ofiar. A majc odpowiednie rodki finansowe, s w stanie zwielokrotni znacznie t liczb. Tacy, jak Tsin Shang, posiadajcy nieograniczone niemal wpywy, mog wynajmowa maniakalnych debilów, eby wykonali za nich brudn robot. Miliarder nie by generaem, który czuje wyrzuty sumienia po stracie tysica onierzy w bitwie o wany obiekt. Tsin Shang móg spokojnie wypi szampana i zje wystawn kolacj po wydaniu z zimn krwi wyroku mierci na setki nielegalnych imigrantów. Wród cia spoczywajcych na dnie Jeziora Orion leay zwoki kobiet i dzieci. A on uwaa, e stoi ponad prawem.
Pitt by zdecydowany powstrzyma Tsin Shanga za wszelk cen i przy uyciu wszelkich moliwych rodków, bez wzgldu na konsekwencje. Gotów nawet go zabi, gdyby nadarzya si okazja. Za gboko ju w tym tkwi, by si wycofa. Próbowa sobie wyobrazi, jak wygldaoby ich spotkanie. W jakich mogoby nastpi okolicznociach? Co powiedziaby masowemu mordercy?
Pitt przez dugi czas wpatrywa si w sufit kabiny samolotu. Nic nie miao sensu. Cokolwiek wymyli Shang, to by po prostu obd. Pitt te zaczyna pogra si w amoku. W kocu pomyla, e najlepiej zrobi jeli si przepi. Móg mie tylko nadziej, e w Waszyngtonie spojrzy jeszcze raz na wszystko przytomnie.
CZ TRZECIA
KANA DONIKD
22
23 kwietnia, 2000
Rzeka Atchafalaya, Luizjana
Kada z gównych rzek wiata przywodzi na myl inne skojarzenia. Nil otacza nas romantycznym urokiem staroytnoci. Amazonka prowokuje do przeycia niebezpiecznej przygody. Jangcy uwodzi tajemniczoci Dalekiego wschodu. Widzimy faraonów, którzy rozparci na królewskich galerach poruszanych setk wiose przepywaj na tle piramid... hiszpaskich konkwistadorów, przedzierajcych si przez dungl i gincych w zielonym piekle... chiskie donki i sampany na ótobrunatnych wodach mtnych od muu. adna jednak rzeka nie dziaa na wyobrani tak, jak Missisipi.
Wydaje si, e wystarczy przenikn przez cienk zason, by przey przygody bohaterów opowieci Marka Twaina lub powróci do czasów wojny domowej. Znale si na tratwie wraz z Huckiem Finnem i Tomkiem Sawyerem... Zobaczy wielkie rzeczne parowce, napdzane opatkowymi koami, wyaniajce si z gwizdem zza zakrtu... Sta si uczestnikiem zmaga pancerników Unii i Konfederacji...
Indianie nazywali Missisipi ,,Ojcem Rzek”. Jest jedyn w Ameryce Pónocnej, która znajduje si wród dziesiciu najwikszych rzek wiat. Jest trzecia pod wzgldem dugoci, trzecia pod wzgldem wielkoci dorzecza i pita pod wzgldem masy wód, które toczy. Przepywa na obszarze trzech tysicy czterysta osiemdziesiciu czterech mil, zaczynajc od róde jej najduszego dopywu Missouri w Montanie, a koczc w Zatoce Meksykaskiej.
Przypomina rt, gdy zawsze szuka najatwiejszej drogi przepywu. Przez ostatnie pi tysicy lat czsto zmieniaa koryto, zwaszcza pod koniec ostatniego okresu polodowcowego, gdy morza osigny swój dzisiejszy poziom. W latach 1900-700 przed nasz er pyna prawie czterdzieci mil na zachód od swego obecnego biegu. Rzeka wia si niestrudzenie po stanie Luizjana, obic jeden kana, by przed wpyniciem do niego niecierpliwie wyobi nastpny. Niemal poowa tego stanu zostaa uksztatowana przez Missisipi, która naniosa nieprzebrane iloci muów i gliny z tak odlegych rejonów na pónocy, jak Minnesota i Montana.
- Woda wyglda dzi spokojnie - powiedzia mczyzna, siedzcy na podwyszonym fotelu w sterówce pilota statku patrolowego ,,George B. Larson”, nalecego do Korpusu Wojsk Inynieryjnych Armii Stanów Zjednoczonych. Stojcy przy konsoli sterowniczej, kapitan Lucas Giraud skin tylko gow.
Statek pyn po Missisipi przez poudniow Luizjan. Wokó rozcigaa si ziemia Kajunów, ostatnia enklawa starej kultury francuskiej. Na groblach paso si bydo. Pod rozoystymi drzewami stay zaparkowane mae ciarówki, nalece do wacicieli krytych pap domków. Gdzieniegdzie wyrastay mae kocióki baptystów. Obok ich odrapanych cian wznosiy si nagrobki cmentarne. Midzy polami fasoli sojowej i kukurydzy byszczay sztuczne stawy rybne. Wzdu wskich uliczek stay sklepy przemysowe i spoywcze, wokó warsztatów samochodowych spoczyway rdzewiejce wraki pojazdów. Obrastaa je bujna ziele, a z pozbawionych okien szyb strzelay w gór wiee pdy. Na tych wilgotnych terenach ziemia bya yzna i urodzajna.
Genera-major Frank Montaigne przyglda si temu krajobrazowi ze statku pyncego w dó rzeki, nad któr unosia si lekka poranna mgieka. Montaigne dobiega szedziesitki. Mia na sobie jasnoszary garnitur, niebiesk prkowan koszul i winiow muszk pod szyj. Spod rozpitej marynarki wyania si zoty acuszek zegarka ukrytego w kieszonce kamizelki. Zawadiacko przekrzywiona kosztowna panama przykrywaa zaczesan do tyu siw czupryn generaa. Spod czarnych brwi spoglday ywe, szaroniebieskie oczy. Pod mi powierzchownoci Montaigne'a krya si twardo charakteru niewidoczna na zewntrz, mimo to wyczuwalna. Na kolanach generaa spoczywa jego znak rozpoznawczy - laska z wierzbowego drzewa, z rczk w ksztacie skaczcej aby.
Montaigne zna kapryn natur Missisipi. Uwaa rzek za potwora skazanego doywotnio na poruszanie si ciasnym korytarzem. Zazwyczaj ten potwór drzema, ale czasami wpada w sza i wystpowa z brzegów, powodujc katastrofalne powodzie. Do zada generaa i Korpusu Wojsk Inynieryjnych, który reprezentowa, naleao czuwanie nad potworem i ochrona przed nim ludzi, mieszkajcych na brzegach rzeki i groblach.
Jako przewodniczcy Komisji Kontroli Rzeki Missisipi, Montaigne mia obowizek sprawdzania raz na rok zabezpiecze przeciwpowodziowych. Do podróy po rzece suy holownik Korpusu, wyposaony niemal jak statek pasaerski. Podczas rejsu generaowi towarzyszya grupa wyszych oficerów armii ldowej oraz personel cywilny. Po drodze zawijano do wielu portów, by przeprowadzi narady z mieszkacami przybrzenych terenów, wysucha ich skarg i wniosków.
Montaigne nie przepada za bankietami wydawanymi z okazji jego przybycia wraz z ca wit prze lokalne wadze. Byy zbyt oficjalne. O wiele bardziej wola nie zapowiedziane inspekcje przeprowadzane w maym gronie. Wtedy na pokadzie zwykego statku patrolowego by tylko on, kapitan Giraud i jego zaoga. Móg spokojnie sprawdzi umocnienia wzdu brzegów, stan grobli, kamienne falochrony i znaki nawigacyjne oraz przepusty.
Dlaczego to wanie Korpus Wojsk Inynieryjnych dowodzi nieustann batali przeciwpowodziow? Jego ludzie przypucili pierwszy atak, majcy na celu ujarzmienie rzeki w pocztkach XIX wieku, w roku tysic osiemset dwunastym, podczas wojny z Brytyjczykami zbudowali wzdu Missisipi fortyfikacje, po wojnie mogli wic wykorzysta swoje dowiadczenia w subie cywilnej. Akademia Wojskowa w West Point bya w tym czasie jedyna uczelni inynieryjn w Stanach Zjednoczonych. Dzi organizacja caego przedsiwzicia trci anachronizmem, jeli zway, e na jednego oficera Korpusu przypada stu czterdziestu cywilów.
Frank (wedug aktu urodzenia - Francois ) Montaigne przyszed na wiat jako Kajun w parafii Plaquemines, poniej Nowego Orleanu. dziecistwo spdzi wród francuskich mieszkaców poudniowej Luizjany. jego ojciec by rybakiem, a dokadniej mówic, owi raki i langusty. Swoje poowy dostarcza bezporednio restauracjom Nowego Orleanu, wasnymi rkami zbudowa na bagnach dom i dorobi si sporych pienidzy. I, jak wikszo Kajunów, nigdy nie roztrwoni majtku, tote umar jako zamony czowiek.
Montaingne mówi po francusku, zanim jeszcze nauczy si angielskiego. Koledzy w akademii nazywali go ,,Potpourri”, gdy czsto miesza dwa jzyki podczas rozmowy. W okresie wojny w Wietnamie i w czasie wojny w Zatoce zrobi byskotliw karier jako inynier wojskowy. Po uzyskaniu kolejnych stopni naukowych szybko awansowa. Móg si pochwali tytuem doktora hydrologii i w wieku pidziesiciu piciu lat zosta mianowany komendantem caej Doliny Missisipi. Odpowiada wic za obszar od Zatoki Meksykaskiej po St. Louis, w pobliu którego Missisipi czy si z Missouri. By wprost stworzony do tej roli. Montaigne kocha rzek niemal jak wasn on, równie Kajunk, która bya siostr jego najlepszego przyjaciela z lat chopicych. Równie mocno kocha swoje trzy córki. Ale tej mioci do Missisipi wci towarzyszya obawa, e mimo jego wysików Matka Natura wybuchnie pewnego dnia. A wtedy rozwcieczona rzeka pokona groble i zaleje tysice hektarów ziemi, szukajc nowej drogi do Zatoki Meksykaskiej.
Tego samego ranka, tu przed witem, ,,Larson” wpyn do systemu luz zbudowanych przez Korpus Inynieryjny. Konstrukcje te stworzono, aby zapobiec powodziom i powstrzyma rzek Atchafalaya przed wtargniciem do Missisipi. Gigantyczne tamy, zaopatrzone w przelewy, wzniesiono pidziesit mil powyej Baton Rouge. W tym rejonie, w starym zakolu rzeki, sto siedemdziesit lat wczeniej Czerwona Rzeka wpadaa do Missisipi, za wypywaa z niej Atchafalaya. Potem, w roku tysic osiemset trzydziestym pierwszym, przedsibiorca eglugowy kapitan Henry Shreve ci zakrt, przekopujc kana. Obecnie Czerwona rzeka omija Missisipi, pync resztkami starego zakrtu, który nazwano Star Rzek. Atchafalaya ma std do Zatoki Meksykaskiej tylko sto czterdzieci dwie mile, za Missisipi trzysta pitnacie. Ta pierwsza kusi wrcz t drug, by wpada w jej wycignite ramiona, jak syrena kusi nieostronego eglarza.
Montaigne wyszed na pokad ,,Larsona”, nazwanego tak na cze dawno nieyjcego inyniera Korpusu. Wielkie wrota zamkny si odcinajc wody Missisipi. ciany luzy zdaway si rosn ku niebu, gdy statek obnia si ku Atchafalayi. Genera i operator przepustu pomachali do siebie rkami. Mniejsza z dwóch rzek pyna pitnacie stóp niej, ale ju po dziesiciu minutach zachodnie wrota otworzyy si i statek wpyn do kanau, wiodcego na poudnie ku Morgan City i Zatoce Meksykaskiej.
- O której dotrzemy na spotkanie ze statkiem badawczym NABO poniej Sungari? - zapyta kapitan Montaigne.
- Mniej wicej o trzeciej - odpar Giraud.
Genera wskaza na holownik pchajcy w dó rzeki sznur barek.
- Wyglda to na transport budulca.
- Pewnie pynie do Melville. Stawiaj tam teraz nowy obiekt przemysowy - powiedzia Giraud.
Kapitan przypomina wygldem jednego z ,,Trzech Muszkieterów”. Mia ostre francuskie rysy i czarne wypomadowane wsy zakrcone na kocach do góry. Podobnie jak Montaigne wyrós na ziemi Kajunów, tylko e nigdy jej nie opuci. Mia brzuch zawsze peen piwa Dixie i by wielkim mczyzn, znanym na rzece z sardonicznego poczucia humoru.
Montaigne przyglda si lizgaczowi z czwórk nastolatków na pokadzie. Maa motorówka szybko okrya statek, migna przed siebie i przecia drog barkom. W jej lady poszy dwa skutery wodne z nastpn czwórk modych ludzi.
- Gupie dzieciaki... - mrukn Giraud. - Gdyby któremu wysiad silnik tu przed barkami, byoby po nich. Nie ma mowy, eby holownik zdy wyhamowa.
- Zabawiaem si tak samo i yj - odrzek Montaigne. - Tylko wtedy pywaem na osiemnastostopowym aluminiowym skiffie ojca, który suy mu do poowów. Mia dwudziestopiciokonny silnik doczepny...
- Prosz mi wybaczy, e to powiem, generale... - przerwa mu Giraud - ale by pan jeszcze gupszy ni oni.
Montaigne nie zamierza si obraa. Wiedzia, e kapitan ma racj. Pilotujc przez lata statki rzeczne i holowniki, by wiadkiem wielu wypadków na Missisipi. Widzia jednostki pywajce, które wpaday na brzeg, zderzay si ze sob i pony wród rozlanej ropy. Dlatego, jak wikszo starych pilotów rzecznych, by ostronym czowiekiem. Nikt tak dobrze jak on nie zna Missisipi. Giraud wiedzia, e ta rzeka nie wybacza bdów.
- Powiedz mi, Lucas... - zapyta Montaigne - czy sdzisz, e pewnego dnia Missisipi poczy si z Atchafalay?
- Wystarczy jedna wielka powód, eby przerwa groble i Missisipi wleje si do Atchafalayi - odpar Giraud ze stoickim spokojem. - Za rok, za dziesi lat czy za dwadziecia rzeka przestanie przepywa przez Nowy Orlean. To tylko kwestia czasu.
- Korpus odwala kawa roboty, eby do tego nie dopuci.
- Czowiek nie moe zbyt dugo dyktowa przyrodzie, co ma robi. Mam tylko nadziej, e to zobacz na wasne oczy.
- Widok nie byby przyjemny - odrzek Montaigne. - Skutki katastrofy byyby przeraajce. Zalane tereny, mier, zniszczenia... Chciaby by wiadkiem tego wszystkiego?
Giraud odwróci si od koa sterowego i spojrza na generaa rozmarzonym wzrokiem.
- Kanaem ju pyn dwie rzeki. Czerwona i Atchafalaya. Niech pan tylko pomyli, jaka potna rzeka pynaby przez poudniow Luizjan, gdyby Missisipi wyrwaa si ze swego koryta i poczya z tamtymi dwiema. Byoby na co popatrze!
- Owszem... - powiedzia wolno Montaigne. - Byoby na co popatrze. Ale ja mam nadziej, e ju tego nie doyj.
23
Za pi trzecia po poudniu Lucas Giraud przymkn przepustnice wielkich diesli Caterpillar i szybko statku spada do jednej czwartej. ,,Larson” min Morgan City w dole rzeki Atchafalaya, przeci ródldow Drog Wodn, przepyn obok portu Tsin Shanga, Sungari, i znalaz si na gadkim jak lustro Sweet Bay Lake, o sze mil od Zatoki Meksykaskiej. Kapitan skierowa si ku turkusowemu statkowi badawczemu z wymalowanymi na burcie literami NABO. Kiedy podpyn bliej, zauway na dziobie napis ,,Wilk Morski”. jednostka musiaa ju dugo pozostawa w subie. Oceni jej wiek na co najmniej dwadziecia pi lat. Duo, jak na roboczy statek.
Od poudniowego wschodu nadcign wiatr wiejcy z szybkoci pitnastu mil na godzin i woda zacza si lekko burzy. Giraud wyda zaodze rozkaz opuszczenia na burt odbojów i ,,Larson” delikatnie stukn w kadub ,,Wilka Morskiego”. Kiedy obie jednostki zetkny si ze sob, na pokad statku badawczego przeszed po przygotowanym wczeniej trapie pasaer ,,Larsona”.
Znajdujcy si we wntrzu ,,Wilka Morskiego” Rudi Gunn zdj okulary i uniós je do wiata sczcego si przez iluminator. Nie zauwaywszy na szkach adnych smug, wsadzi je z powrotem na nos. Potem spojrza w dó. Na poziomym ekranie widnia trójwymiarowy obraz portu Sungari, wywietlany przez sufitowy holograficzny projektor. Obraz zoony zosta z ponad czterdziestu zdj wykonanych z maej wysokoci przez helikopter NABO.
Port zbudowano na nowo powstaych gruntach po osuszeniu bagien na obu brzegach rzeki Atchafalaya. Usytuowany przed jej ujciem do Zatoki Meksykaskiej, by najnowoczeniejszym obiektem tego typu na wiecie. Zajmowa powierzchni dwóch tysicy akrów i cign si wzdu rzeki na odcinku jednej mili. Jego gboko wynosia trzydzieci dwie stopy. Port Sungari dysponowa magazynami o powierzchni ponad miliona stóp kwadratowych, dwoma elewatorami zboowymi z pochylniami adunkowymi i zbiornikami materiaów pynnych o pojemnoci szeciuset tysicy baryek. Ponadto byy tu trzy terminale dla drobnicowców, które mogy obsugiwa zaadunek lub wyadunek kontenerów na dwudziestu statkach jednoczenie. Baseny portowe po obu stronach rzeki miay zbrojone stal nabrzea i zajmoway powierzchni dwunastu tysicy stóp kwadratowych wody. Mogy w nich cumowa wszystkie statki, z wyjtkiem maksymalnie obcionych supertankowców.
Cech wyróniajc Sungari wród innych portów bya jego architektura. Nie wznosiy si tu szare betonowe budynki w ksztacie surowych prostoktów. Magazyny i biura wyglday jak piramidy, a ich zociste ciany iskrzyy si w socu. Ognisty blask poraa pilotów samolotów i by widoczny z odlegoci czterdziestu mil ze statków znajdujcych si na wodach Zatoki Meksykaskiej.
Gunn usysza za sob lekkie stukanie. Odwróci si, przeszed przez salk konferencyjn statku, w której odbyway si spotkania naukowców i techników i otworzy drzwi. Za progiem sta elegancki starszy pan wsparty na lasce.
- Dzikuj za przybycie, panie generale. Jestem Rudi Gunn.
- Komandorze Gunn - odrzek uprzejmym tonem Montaigne. - Nie mogem si doczeka spotkania z panem. Odbyem ju narad z urzdnikami z Biaego Domu i Urzdu Imigracyjnego i ciesz si, e nie tylko ja uwaam Tsin Shanga za wyjtkowo przebiegego i niebezpiecznego typa.
- Zdaje si, e liczba czonków naszego klubu stale ronie.
Gunn posadzi gocia obok trójwymiarowego ekranu. Montaigne pochyli si nad nim, wspierajc do i podbródek na rczce laski.
- Widz, e NABO te uywa obrazów holograficznych do demonstracji swoich projektów.
- Syszaem, e Korpus Inynieryjny korzysta z tej technologii- To pomaga przekona Kongres, e powinien zwikszy nasze fundusze. My jednak uywamy ruchomych obrazów. To bardziej dziaa na wyobrani. atwiej nam zademonstrowa rónym komisjom w Waszyngtonie tragiczne skutki katastrofalnych powodzi.
- Jaka jest paska opinia o Sungari? - zapyta Gunn.
Montaigne w zamyleniu wpatrywa si w obraz.
- To wyglda tak, jakby przybysze z kosmosu nagle wyldowali na Ziemi i wznieli miasto na rodku pustyni Gobi. To przedsiwzicie cakowicie pozbawione sensu i niepotrzebne. Przypomina mi si stare powiedzenie: ,,Wszyscy wystrojeni, tylko nie ma dokd pój”.
- Widz, e nie zrobio to na panu wraenia.
- Jako port jest to mniej wicej tak przydatne, jak guzik od koszuli przyszyty na czole.
- A trudno uwierzy, e Tsin Shang dosta zgod i wymagane zezwolenia na realizacj projektu bez przyszoci - stwierdzi Gunn.
- Przedstawi wadzom stanowym Luizjany dalekosiny plan rozwoju regionu i tym ich kupi. Politycy skwapliwie przyklaskuj wszelkim inwestycjom, które, ich zdaniem, mog zwikszy zatrudnienie, a nie bij po kieszeni podatników. Dopóki nie ma niezbitych dowodów, e to oszustwo, nie mona ich za to wini. Korpus Inynieryjny ze swej strony wyrazi zgod na pogbienie koryta Atchafalayi, gdy nie widzielimy w tym ingerencji w naturalny bieg rzeki. Krzyk podnieli naturalnie obrocy rodowiska, bo rzekomo zniszczono wielk poa mokrade. Ale wszystkie sprzeciwy, w tym i moich ludzi obawiajcych si niepodanych zmian w delcie rzeki, szybko zaguszono. Shang i jego lobby potrafili oczarowa Kongres i uzyska poparcie dla projektu. Jeszcze nie spotkaem eksperta, który nie uwaaby, e Sungari byo poronionym pomysem od samego pocztku.
- A jednak zaaprobowano projekt - nie ustpowa Gunn.
- Owszem - przyzna Montaigne. - Bogosawiestwa udzielili wysocy waszyngtoscy urzdnicy, z prezydentem Wallace'em na czele. Duy wpyw na taka decyzj miay nowe umowy handlowe z Chinami. Kongres nie chcia drani Chiczyków, skoro postanowili wnie w posagu Sungari. Ale nie ma si co udzi. Podczas negocjacji due pienidze zmieniy pod stoem waciciela.
Gunn okry ekran z trójwymiarowym obrazem Sungari i podszed do iluminatora. W górze rzeki, dwie mile od ,,Wilka Morskiego” rozciga si prawdziwy kompleks portowy. W blasku zachodzcego soca zociste budowle przybieray pomaraczowy odcie. Dugie baseny wieciy pustakmi. W polu widzenia byy tylko dwa statki.
- Nie mamy do czynienia z facetem, który postawiby na zego konia. W tym szalestwie musi by jaka metoda. Shang nie wydaby na darmo miliarda dolarów. Musia mie jaki powód, eby zbudowa port do prowadzenia zamorskiego handlu w tak niewaciwym miejscu.
- Duo bym da za to, eby kto mnie owieci, jaki to powód - zrobi cyniczn uwag Montaigne. - Bo jako nic nie przychodzi mi do gowy.
- A jednak Sungari ma poczenie z drog stanow numer 90 i z lini kolejow Southern Pacific - wskaza Gunn.
- Bzdura! - parskn genera. - Nie ma adnego poczenia. Shang odmówi zbudowania dojazdu do szosy i bocznicy kolejowej dochodzcej do gównej linii. Powiedzia, e zrobi ju wystarczajco duo. Jego zdaniem, poczenie portu ze szlakami komunikacyjnymi to obowizek wadz stanowych i federalnych. Ale z powodu niezadowolenia wyborców i ogranicze budetowych biurokraci stanowi nie kwapi si do tego.
Gunn odwróci si i spojrza na Montaigne'a zdumiony.
- Jak to? Nie istnieje aden ldowy szlak transportowy czcy Sungari ze wiatem? To niebywae.
Genera wskaza holograficzny obraz.
- Niech pan si temu dobrze przyjrzy. Widzi pan jak drog biegnc na pónoc do szosy numer 90? A lini kolejow, czc si z torami Southern Pacific? ródldowa Droga Wodna przebiega wprawdzie o kilka mil na pónoc od portu, ale jest przeznaczona gównie dla ruchu turystycznego. Transport barkami jest na niej ograniczony.
Gunn przyjrza si wszystkiemu dokadnie. Istotnie, jedyne poczenie z portem stanowi szlak wodny na rzece Atchafalaya. Tylko t drog mona byo przewozi adunki na pónoc. Wszdzie wokó Sungari cigny si bagna.
- To szalestwo! Jak on w ogóle zbudowa taki kompleks, skoro nie moe dowozi materiaów samochodami ani kolej?
- Materiay budowlane nie pochodziy ze Stanów Zjednoczonych. Wszystko dostarczyy zza morza jego statki. Równie maszyny i urzdzenia. Z Chin przypynli take inynierowie, majstrowie budowlani i robotnicy. W tworzeniu Sungari nie bra udziau ani jeden Amerykanin, Japoczyk czy Europejczyk. Jedyny miejscowy wkad w budow portu to ziemia. Wykopywano j szedziesit mil std na pónoc, w górze rzeki Atchafalaya.
- Czy nie móg wybiera jej gdzie bliej budowy? - zapyta Gunn.
- To prawdziwa zagadka - przyzna Montaigne. - Robotnicy Tsin Shanga przetransportowali w dó rzeki miliony jardów szeciennych ziemi, drc w bagnach kana, który prowadzi donikd.
Gun westchn.
- Czy on kiedykolwiek zobaczy jakie zyski z tego przedsiwzicia?
- Dotychczas adunki niewielu chiskich statków zawijajcych do Sungari zabierano w gb barkami - wyjani genera. - Nawet jeli Shang ustpi i zbuduje drogi i linie kolejowe, kto bdzie korzysta z jego portu marze? Tylko Chiczycy. Inne porty wzdu Missisipi maj bez porównania lepsze poczenia z gównymi drogami, liniami kolejowymi i lotniskami midzynarodowymi. Nikt przy zdrowych zmysach nie skieruje swoich statków do Sungari zamiast do Nowego Orleanu.
- Czy Shang moe wykorzysta do transportu rzeki Atchafalaya i Czerwon i stworzy dalej na pónocy centrum przeadunkowe?
- To byby chybiony pomys - odrzek Montaigne. - Atchafalay mona uzna za ródldow drog wodn, ale nawet w poowie nie tak eglown jak Missisipi. To pytki szlak i ruch barek jest na niej ograniczony. Co innego Missisipi. Po niej mog pywa wielkie holowniki o mocy dziesiciu tysicy koni i pcha konwoje zoone z pidziesiciu barek. Atchafalaya to zdradliwa rzeka. Moe wyglda na spokojn i niegron, ale to tylko maska skrywajca jej prawdziwe oblicze. Przypomina zaczajonego krokodyla, który wyglda jak martwy i tylko ypie okiem, gotów zaatakowa w kadej chwili. Ona te czyha na nierozwanych pilotów rzecznych i niedzielnych eglarzy. Jeli Tsin Shang liczy na to, e wykorzysta do swoich celów Atchafalay lub ródldow Drog Wodn, to srodze si zawiedzie. adna z nich nie jest przystosowana do ruchu cikich barek.
- Biay Dom i Urzd Imigracyjny podejrzewaj, e gównym powodem powstania Sungari jest zamiar wykorzystania portu jako punktu przerzutowego nielegalnych imigrantów, broni i narkotyków.
Montaigne wzruszy ramionami.
- Tak mi powiedziano. Ale po co wydawa zawrotne sumy na budow portu zdolnego przeadowywa miliony ton towarów i potem uywa go tylko do uprawiania przemytu? Nie widz w tym logiki.
- Sam transport nielegalnych imigrantów przynosi krociowe zyski - odrzek Gunn. - Niech pan sobie pomnoy tysic pasaerów przez trzydzieci tysicy dolarów od osoby, a to tylko jeden statek.
- W porzdku - powiedzia genera. Chciabym tylko wiedzie, jak Tsin Shang zamierza przewie nielegalny adunek z punktu A do punktu B, nie majc ukrytej drogi przerzutowej. Celnicy i Urzd Imigracyjny przeszukuj kady statek wpywajcy do Sungari. Sprawdzaj kad bark pync w gb ldu. Nielegalni nie maj szans, eby si przelizn.
- Oto powód, dla którego jest tu statek NABO. - Gunn wzi do rki metalow paeczk i wskaza ni punkt na obrazie, gdzie rzeka Atchafalaya dzielia Sungari na cz wschodni i zachodni. - Poniewa Shang nie ma moliwoci przerzucania ludzi czy narkotyków ani ldem, ani rzek, musi to robi pod wod.
Montaigne wyprostowa si w fotelu i spojrza na Gunna sceptycznie.
- odzi podwodn?
- Musimy bra pod uwag i tak ewentualno.
- Pan wybaczy, ale nie wyobraam sobie tego. Niemoliwe, aby ód podwodna popyna w gór rzeki Atchafalaya. Mielizny i zakrty to koszmar nawet dla dowiadczonych rzecznych pilotów. egluga pod powierzchni wody, i to pod prd jest nie do pomylenia.
- Wic moe budowniczowie Shanga stworzyli system podwodnych przej, o których nic nie wiemy.
Genera przeczco pokrci gow.
- Nie sdz, aby udao im si potajemnie wykopa sie tuneli. Rzdowi inspektorzy sprawdzali kady cal kwadratowy, kiedy ten kompleks powstawa. Chcieli by pewni, e wszystko jest zgodne z planami. A ludzie Shanga byli bardzo pomocni i chtni do wspópracy. Bez sowa sprzeciwu zgadzali si na wszystkie proponowane przez nas zmiany. Braki sobie do serca wszelkie krytyczne uwagi. W kocu nasi specjalici tak szczegóowo znali ten obiekt, jakby sami to projektowali. Nie wierz, eby Shang móg wykona tunel pod nosem inspektorów, których uwaam za najlepszych ekspertów na Poudniu. Gdyby tego dokona, zasugiwaby, aby go wybra papieem.
Gunn podniós do góry dzbanek i szklank.
- Moe mroonej herbaty?
- Pewnie nie ma pan gdzie pod rk butelczyny bourbona?
Gunn umiechn si.
- Admira Sandecker, zgodnie z tradycj Marynarki Wojennej, zabrania picia alkoholu na statkach badawczych NABO. Ale przy tak uroczystej okazji, jak paska wizyta, co da si chyba zrobi. Zdaje si, e dziwnym trafem dostaa si na pokad butelka ,,Jack Daniels Black Label”
Oczy generaa rozbysy.
- wity z pana czowiek, komandorze.
Gunn nala whisky do szklanki.
- Z lodem?
- Nigdy w yciu! - Montaigne uniós do góry porcj trunku i wpatrzy si w jego bursztynow barw. Potem pocign nosem, jakby sprawdza aromat dobrego wina i upi yk. - Poniewa na powierzchni nie udao si zaobserwowa niczego podejrzanego, zamierzacie podobno spróbowa szczcia pod wod. Tak mi mówiono na odprawie.
Gunn przytakn.
- Jutro rano wysyam do akcji ,,Samodzielnego Podwodnego Robota”. Jeli jego kamery nie zarejestruj niczego interesujcego, ledztwo przejm nurkowie.
- Woda jest mtna, zamulona. Wtpi, czy uda si wiele zobaczy.
- Nasze kamery maj wysok rozdzielczo i cyfrowe wzmocnienie obrazu. Nawet w takiej wodzie potrafi dostrzec obiekty na odlego do dwudziestu stóp. Obawiam si jedynie podwodnych ochroniarzy Shanga.
Montaigne rozemia si.
- Moe pan si tym nie przejmowa. Wokó portu biegnie wprawdzie ogrodzenie wysokie na dziesi stóp, ale jedyna brama prowadzi na bagna, czyli donikd, i nikt jej nie pilnuje. Kada jednostka pywajca jest tu mile widziana. Zwaszcza kutry rybackie z Morgan City, które mog cumowa w porcie. Na pónocnym kracu kompleksu maj wspaniae ldowisko dla helikopterów z budyneczkiem terminalu. Jeszcze nie syszaem, eby stranicy Shanga niepokoili kogokolwiek, kto si tu zjawi. Kadego chtnie oprowadzaj po porcie. Wychodz ze skory, eby to miejsce byo dostpne.
- Wic Shang nie ma nic do ukrycia?
- Na to wyglda.
- Czy Sungari, jako port, musi mie biura dla urzdników celnych i imigracyjnych? - zapyta Gunn.
Montaigne znów si rozemia.
- Tkwi tu samotnie jak koek w pocie.
- Cholera! - wybuchn nagle Gunn. - To musi by jakie gigantyczne oszustwo! Tsin Shang zbudowa Sungari z myl o dziaalnoci przestpczej. Mog si zaoy o roczna pensj.
- Gdybym ja by na jego miejscu i mia robi co nielegalnego, nigdy nie wystawibym budowli, która rzuca si w oczy jak kasyno w Las Vegas.
- Ani ja - przyzna Gunn.
- Cos mi si przypomniao... - powiedzia w zamyleniu Montaigne. - Jeden szczegó konstrukcyjny zdumia naszych inspektorów budowlanych.
- Co to takiego?
- Nabrzea basenów portowych s zbudowane o trzydzieci stóp wyej nad poziomem wody ni to konieczne. Zamiast schodzi z pokadu statku w dó, trzeba teraz wspina si po lekkiej pochyoci, by znale si na ldzie.
- Moe si zabezpieczaj przed gwatownymi przypywami oraz powodzi, jaka zdarza si w dole rzeki raz na sto lat?
- Bez przesady - odrzek genera. - Jeli tak, to wyolbrzymiaj niebezpieczestwo. Owszem, zdarzaj si wyjtkowo wysokie stany wody na Missisipi, ale nie ma Atchafalayi. Poziom gruntu w Sungari zosta podniesiony zbyt wysoko, nawet na wypadek najwikszej powodzi.
- Tsin Shang nie zaszedby tam, gdzie jest, gdyby lekceway ywioy- Pewnie ma pan racj... - Montaigne dopi jacka danielsa i machn rk w kierunku Sungari. - I tak to stoi. Pomnik przeronitego ego. Dwa statki w porcie, zdolnym pomieci setk. Czy to jest sposób na robienie interesów?
- Pierwszy raz widz co takiego - przyzna Gunn.
Genera wsta.
- czas na mnie. Wkrótce si ciemni. Chyba zaproponuj mojemu pilotowi wycieczk w gór rzeki, do Morgan City. Tam przycumujemy na noc, zanim wyruszymy w drog powrotn do Nowego Orleanu.
- Dzikuje panu, generale - powiedzia szczerze Gunn. - Doceniam to, e znalaz pan czas dla mnie. Prosz nas nie omija.
- Nie zamierzam - odpar wesoo Montaigne. - Teraz wiem, gdzie mona liczy na bezpatn szklaneczk dobrej whisky, wic z pewnoci jeszcze mnie pan zobaczy. ycz powodzenia w poszukiwaniach. I jeli tylko bdzie pan potrzebowa pomocy Korpusu, wystarczy do mnie zadzwoni.
- dzikuj. Bd o tym pamita.
Jeszcze dugo po wizycie generaa Gunn siedzia samotnie, wpatrujc si w holograficzny obraz Sungari. W jego gowie roio si od pyta, na które nie potrafi znale odpowiedzi.
- Jeli obawiasz si ochroniarzy, to moemy zacz poszukiwania ze rodka rzeki - zaproponowa Frank Stewart, kapitan ,,Wilka Morskiego”. - Teren i budynki po obu stronach Atchafalayi nale do Shanga, ale prawo gwarantuje swobodn eglug midzy Zatok Meksykask a Morgan City.
Stewart mia ciemne, krótko ostrzyone wosy ze starannym przedziakiem po prawej stronie. By marynarzem ze starej szkoy. Wci jeszcze korzysta z sekstansu i po dawnemu ustala dugo i szeroko geograficzn. Nie dowierza nowoczesnym systemom nawigacyjnym, które mogy okreli jego pozycje z dokadnoci do jednego jarda. Ten szczupy, wysoki mczyzna o gboko osadzonych niebieskich oczach nigdy si nie oeni, bo adnej kobiety nie kocha tak jak morza.
Gunn sta obok steru i patrzy przez okna sterówki na pusty port.
- Jeli zarzucimy kotwic na rzece midzy magazynami a dokami, bdziemy wygldali jak pryszcz na nosie gwiazdy filmowej. Genera Montaigne twierdzi, e Sungari nie jest bardziej chronione, ni jakikolwiek inny port na Wschodnim lub Zachodnim Wybrzeu. Jeli mia racj, to nie ma powodu, eby si czai. Wywoajmy po prostu kapitanat portu i popromy o miejsce w doku w celu dokonania napraw. Bdziemy mogli zaj ich od kuchni.
Stewart skin gow i poczy si w wadzami portowymi przez satelitarny telefon, który omal nie wypar okrtowego radia.- Tu statek badawczy NABO ,,Wilk Morski”. Potrzebujemy miejsca do naprawy steru.
Czowiek po drugiej stronie linii by bardzo yczliwy. Przedstawi si jako Henry Pang i natychmiast udzieli zezwolenia na wpynicie do portu.
- Jasne, nie ma sprawy. Zostacie na swojej pozycji, a ja wyl ód z pilotem. Poprowadzi was do doku numer siedemnacie. Czego jak czego, ale miejsca do cumowania nam nie brakuje.
- Dziki, panie Pang - odrzek Stewart.
- Nie ma za co. A czego szukacie, chopcy? Dziwacznych okazów ryb?
- Nie. Badamy prdy w Zatoce. Uderzylimy w nie oznaczon podwodn ska. Ster niby dziaa, ale nie ma penego wychylenia.
- Miego pobytu w naszym porcie - powiedzia uprzejmie Pang. - Gdybycie potrzebowali pomocy mechaników albo czci zamiennych, dajcie mi zna.
- Dziki. Czekamy na ód z pilotem - odpowiedzia Stewart.
- Genera Montaigne mia racj - zauway Gunn. - To by byo na tyle, jeli chodzi o ochrone portu.
W nocy padao i pokady ,,Wilka Morskiego” lniy od deszczu w promieniach wschodzcego soca. Stewart kaza dwóm czonkom swojej zaogi opuci si w dó na maej platformie i udawa, e reperuj ster. To przedstawienie wydawao si jednak niepotrzebne. Port wokó wieci takimi pustkami, jak stadion pikarski w rodku tygodnia. dwa chiskie statki handlowe, które Gunn widzia poprzedniego wieczora, wypyny noc w morze. ,,Wilk Morski” mia do dyspozycji cae Sungari.
Wewntrz rodkowej czci kaduba ,,Wilka” kryo si przepastne pomieszczenie, zwane ,,ksiycowym stawem”. Komora miaa dwie pary rozsuwanych klap, przypominajcych poziomo usytuowane drzwi windy. dziki nim do jej wntrza moga dostawa si woda. Przelewaa si na zewntrz po osigniciu poziomu szeciu stóp. Byo to serce statku badawczego. Std wyruszali nurkowie, nie naraeni na zderzenie si z falami na powierzchni morza. Std opuszczano w gbiny podwodne jednostki dowiadczalne. Std naukowcy wycigali do wntrza statku urzdzenia ledzce i zbierajce podmorskie okazy, które badano póniej w laboratoriach ,,Wilka Morskiego”.
Cmentarna cisza panujca w Sungari dziaaa nasennie. Czonkowie zaogi i naukowcy niepiesznie zjedli niadanie, po czym zebrali si na roboczych platformach w ,,ksiycowym stawie”. Nad wod wisia w swych uchwytach ,,Samodzielny Podwodny Robot” Benthos. Egzemplarz ten by trzykrotnie wikszy od SPR-a, którego uywa Pitt na Jeziorze Orion. Mia opywowy ksztat, dwa poziome wirniki, by pkaty i wyciga pi wzów. jego wyposaenie stanowia kamera wideo firmy Benthos o duej czuoci i wysokiej rozdzielczoci, aparat do zdj podwodnych i radar badajcy drog przed robotem. W wodzie znajdowa si ju petwonurek. leniwie pywa na plecach, czekajc na opuszczenie SPR-a.
Stewart spojrza przez drzwi na Gunna siedzcego przed monitorem komputera i ekranem wideo zamontowanym powyej.
- Moemy zaczyna, Rudi. Powiedz, kiedy bdziesz gotowy.
- Robot w dó - odrzek Gunn, wykonawszy wymowny gest rk.
Wycigarka zaszumiaa i SPR wolno pogry si w ciemnych wodach rzeki. Nurek odczepi uchwyty, wspi si na drabink i wszed na platform.
Stewart wkroczy do maego pomieszczenia, wypenionego a po sufit sprztem elektronicznym, i usiad obok Gunna, który sterowa SPR-em za porednictwem komputera, ledzc jednoczenie ekran wideo. Wida byo na nim jedynie nie koczc si stalow cian wyaniajc si z gbin.
- Szczerze mówic, wiele haasu o nic.
- Trudno zaprzeczy - odrzek Gunn. - Ale rozkaz zbadania Sungari pod wod pochodzi z Biaego Domu.
- Czy oni naprawd myl, e Shang bdzie korzysta z podwodnych przej czcych brzeg z kadubami jego statków?
- Jaki narwaniec musia tak uwaa. Inaczej nie byoby nas tutaj.
- Napijemy si kawy? - zapyta Stewart.
- Chtnie.
W chwile potem z kuchni przyniesiono dzbanek i filianki. Trzy godziny póniej dzbanek by pusty, podobnie jak ekran wideo. Przez cay czas nie pojawio si na nim nic, oprócz cigncej si w nieskoczono stalowej ciany wbitej gboko w mu i stanowicej brzeg portowych basenów. Tuz przed poudniem Gunn odwróci si do Stewarta.
- I to by byo na tyle, jeli chodzi o zachodni cz portu. - Przetar oczy i doda. - Cholernie nudne zajcie wpatrywa si bez koca w szar bezksztatn mas.
- Nie zauwaye adnego ladu drzwi?
- Nie. adnej szpary ani zawiasów.
- Moemy wysa SPR-a na drug stron rzeki i przy odrobinie szczcia upora si przed zmrokiem ze wschodni czci portu - powiedzia Stewart.
- Im wczeniej si std zwiniemy, tym lepiej. - Gunn szybko wystuka na klawiaturze now komend. SPR zosta zaprogramowany do odbycia rejsu ku przeciwlegemu brzegowi rzeki.
- Moe zjesz kanapk? - zaproponowa Stewart.
Gunn wycign si wygodnie w fotelu i pokrci gow.
- Chce to skoczy, a o napenieniu odka pomyl póniej.
Podró na druga stron rzeki zaja SPR-owi zaledwie dziesi minut. Gunn skierowa go teraz wzdu stalowej ciany z pónocy na poudnie. Robot zdy pokona okoo dwustu jardów, gdy odezwa si brzczyk telefony.
- Moesz odebra? - zapyta Gunn.
Stewart podniós suchawk.
- To Dirk Pitt - powiedzia po chwili i wrczy j Gunnowi.
- Pitt - Gun uniós ze zdumienia brwi. - Dirk? - rzuci do aparatu, odwracajc si od ekranu.
- Cze, Rudi - odezwa si znajomy gos. - Dzwonie z samolotu przelatujcego wanie nad pustyni w Nevadzie.
- Jak poszo badanie liniowca ,,Stany Zjednoczone”?
- Byo troch gorco przez chwil. Ale zobaczylimy z Alem tylko czyciutki kadub, nic wicej. Ani jednej rysy.
- Jeli w cigu najbliszych kilku godzin i my nic tu nie znajdziemy, doczymy do ciebie i Ala.
- Korzystacie z odzi podwodnej? - zapyta Pitt.
- Nie - odpar Gunn. - Wystarczy nam SPR.
- Trzymaj go krótko na smyczy, bo inaczej podwodni ochroniarze Shanga sprztn ci go sprzed nosa. To chytre sztuki.
Gunn zawaha si. Nie by pewien, co Pitt ma na myli i co odpowiedzie. Chcia o co zapyta, gdy do pomieszczenia wróci Stewart. W suchawce rozleg si gos.
- Podaj lunch, Rudi. Odezw si do ciebie z Waszyngtonu. Powodzenia. Pozdrów Franka Stewarta. - Poczenie zostao przerwane.
- Co sycha u Dirka? - zapyta Stewart. - Nie widziaem go od paru lat. Ostatni raz na pokadzie statku badawczego, kiedy poszukiwalimy razem jednostki pasaerskiej ,,Lady Flamborough” u wybrzey Tierra del Fuego.
- Dociekliwy, jak zwykle. Udzieli mi dziwnego ostrzeenia.
- Ostrzeenia?
- Powiedzia, e ludzie Shanga mog nam gwizdn SPR-a - odrzek wstrznity Gunn.
- Pod wod? - zapyta ironicznie Stewart.
Gunn nie odpowiedzia. Jego oczy zrobiy si nagle okrge. Wyrzuci ramie w kierunku ekranu.
- Chryste! Patrz! - wykrzykn..
Stewart szybko spojrza na monitor wideo i zesztywnia.
Ca powierzchni ekranu wypenia twarz w masce petwonurka. Gunn i Stewart wpatrywali si w ni w osupieniu. Nagle nurek cign mask i ich oczom ukazay si charakterystyczne chiskie rysy wykrzywione w szerokim umiechu. Nurek pomacha im na poegnanie i ekran zgas. W sekund póniej pozostay na nim tylko biao-szare pasy. Gunn rzuci si do klawiatury.
Ale mimo szaleczych prób z jego strony SPR znikn na zawsze.
24
Pitt poczu dziwny niepokój, gdy tylko kierowca zatrzyma subowy samochód NABO. W jego umyle zapalio si malekie wiateko ostrzegawcze i poczu przez skór, e na pewno co jest nie w porzdku.
Jeszcze chwile wczeniej nie przyszoby mu do gowy, e jego yciu moe zagraa niebezpieczestwo. Odrzutowiec NABO wyldowa w bazie Si Powietrznych Andrews, gdzie czeka na niego samochód. Przez ca drog do domu, stojcego w odlegym kcie lotniska w Waszyngtonie, stara si odpry. Nie zwraca uwagi na wieczorne wiata wielkiego miasta. Chcia wypocz. Ale jego myli uparcie wracay do Jeziora Orion. Dziwi si, e media milczay, nie podajc na ten temat adnej wzmianki.
Hangar remontowy zbudowano w tysic dziewiset trzydziestym siódmym roku. W tym samym roku zagina Amelia Earhart. Stara hala wygldaa z zewntrz na opuszczon i zaniedban. Kapryna waszyngtoska pogoda dawno pozbawia jej farby. W gór po rdzewiejcych cianach z blachy falistej piy si chwasty. Poniewa hangar przedstawia sob aosny widok, przeznaczono go do rozbiórki, eby nie szpeci otoczenia. Pitt mia wizj wykorzystania go. Wkroczy w ostatniej chwili i zapobieg jego zniszczeniu, wygrywajc z urzdnikami bitw o wpisanie hangaru na list zabytków. Odkupi od Federalnego Zarzdu Portów Lotniczych hal i otaczajcy j akr gruntu i przystpi do pracy. Przebudowa wntrze tak, by suyo mu jednoczenie za mieszkanie i pomieszczenie dla jego kolekcji zabytkowych samochodów i samolotów.
Dziadek Pitta zdoby ma fortun, handlujc nieruchomociami w Poudniowej Kalifornii. Po mierci zostawi wnukowi cakiem pokany spadek. Po opaceniu podatku Pitt zdecydowa si na zainwestowanie odziedziczonych pienidzy w zabytkowe pojazdy, zamiast lokowa je w akcjach i obligacjach. W cigu dwudziestu lat sta si wacicielem unikalnych zbiorów.
Pitt nie zamierza owietla hangaru bateri reflektorów. Wola, eby hala wygldaa na pust i nie uywan. Nad ziemn drog, która dochodzia do hangaru palia si tylko jedna saba arówka umieszczona na supie elektrycznym. Wyjrza przez okno samochodu i skierowa wzrok ku górze. Na szczycie supa powinno byo miga czerwone wiateko ukrytej kamery kontrolujcej teren. Ale lampka nie wiecia si. To by znak, e co si dzieje. I to co bardzo niedobrego.
System zabezpiecze w posiadoci Pitta zaprojektowa i zainstalowa zaprzyjaniony z nim agent wywiadu, najlepszy specjalista w brany. Tylko najwyszej klasy zawodowiec mógby zama kod i rozbroi urzdzenie majce zasig mili. Pitt rozejrza si po pustym terenie. W odlegoci pidziesiciu jardów majaczy niewyrany ksztat furgonetki. ledwie widocznej w wiatach miasta po drugiej stronie Potomaku. Nie potrzeba byo jasnowidza, eby zgadn, o co chodzi. Kto znalaz sposób na wtargnicie do hangaru i chcia zgotowa Pittowi mie przyjcie.
- Jak si nazywasz? - zapyta kierowc Pitt.
- Sam Greenberg.
- Masz ze sob telefon satelitarny, Sam?
- Tak jest, sir - odrzek Greenberg.
- Skontaktuj si z admiraem Sandeckerem. Powiedz mu, e mam nieproszonych goci i prosz, eby jak najszybciej przysa posiki.
Greenberg mia najwyej dwadziecia lat i studiowa oceanografi na miejscowym uniwersytecie. jednoczenie zarabia pienidze uczestniczc w programie edukacyjnym NABO opracowanym przez Sandeckera.
- Czy nie powinienem wezwa policji? - zapyta.
Bystry chopak - pomyla Pitt. -W lot zorientowa si w sytuacji.
- To nie jest sprawa dla miejscowych stróów prawa i porzdku - odrzek. - Zatelefonuj, jak tylko std odjedziesz. Admira bdzie wiedzia, co robi.
- Wejdzie pan tam sam? - zapyta student, kiedy Pitt wysiad z samochodu i wyj z baganika swoj torb podrón.
Pitt spojrza na modego czowieka i umiechn si.
- Dobry gospodarz musi zabawia swoich goci. - Poczeka, a tylne wiata auta znikn w oboku kurzu i wycign z torby kolta czterdziestkpitk. Wtedy przypomnia sobie, e nie ma amunicji. Nie uzbroi jej po wystrzelaniu przez Juli Lee wszystkich magazynków na rzece Orion.
- Jasna cholera! Pusty! - zakl przez zacinite zby.
Kiedy tak sta samotnie w ciemnociach, zacz si zastanawia, czy aby na pewno ma dobrze w gowie. Teraz nie pozostawao mu nic innego, ni tylko udawa gupiego i wej do hangaru, jak gdyby niczego si nie spodziewa. A potem spróbowa dotrze do jednego ze swoich zabytkowych samochodów. W jego skrytce z drzewa orzechowego przeznaczonej do przewoenia parasola tkwia ukryta strzelba.
Wycign z kieszeni may nadajnik i zagwizda pierwsze takty ,,Yankee Doodle”. By to sygna wyczajcy elektroniczne zabezpieczenie zamków bocznych drzwi, które wyglday jakby po raz ostatni otwierano je w roku tysic dziewiset czterdziestym pitym. Mae zielone wiateko nadajnika migno trzy razy. Powinno byo bysn czterokrotnie. Kto, kto mia du wpraw w neutralizowaniu systemów zabezpieczajcych zama kod. Pitt zamkn na chwile oczy i wzi gboki oddech. Drzwi zaskrzypiay, kiedy je otworzy. Natychmiast pad na podog, sign za framug i wczy wiato.
Wewntrzne ciany hangaru, jego podoga i pókolisty sufit pomalowane byy na biao. Barwa ta wietnie akcentowa ywe kolory trzydziestu piknie polakierowanych, byszczcych samochodów rozstawionych na duej przestrzeni. Ktokolwiek czyha na Pitta, musia zosta olepiony t mieszanin barw, jeli do tej pory chowa si w ciemnoci. Samochód z ukryt strzelb sta jako trzeci, liczc od drzwi. By to kabriolet Duesenberg z roku tysic dziewiset dwudziestego dziewitego z pomaraczow karoseri i brzowymi botnikami.
W chwile póniej Pitt upewni si co do celu wizyty intruzów. Seria z broni automatycznej z tumikiem omiota wejcie. Strzay brzmiay tak cicho, e ledwie przypominay ogie broni palnej. Zabójcy bardzo uwaali. Uywali tumika, mimo e w promieniu mili nie byo ywej duszy. Pitt wycign rami i zgasi wiato. Pod ogniem nastpnej serii odczoga si szybko od drzwi i ukry pod dwoma pierwszymi samochodami. Bogosawi je w duchu za to, e maj podwozia wysoko nad ziemi. Byy to stutz z roku tysic dziewiset trzydziestego drugiego i ford L-29 rocznik tysic dziewiset trzydziesty pierwszy. Dotar szczliwie do Duesenberga, uniós si przeskoczy przez tylne drzwi auta do wntrza. Wyldowa na pododze za oparciami przednich siedze i szarpn wieko skrytki. W jego rkach znalaza si strzelba aserma bulldog kaliber dwanacie z automatycznym wyrzutnikiem usek. Ta porczna jednostrzaowa bro pozbawiona bya kolby, ale na jej lufie znajdowaa si osona pomienia. Oprócz strzelby Pitt mia w hangarze jeszcze trzy sztuki broni ukryte w rónych miejscach na tak okazj jak ta.
Wntrze hangaru byo ciemne jak najgbsza jaskinia. Pitt nie mia wtpliwoci, e jego przeciwnicy to dobrze wyszkoleni zawodowcy. Zakada wic, e s wyposaeni w okulary noktowizyjne i celowniki laserowe. Sdzc po trajektoriach serii pocisków, które dosigy drzwi, musiao by ich dwóch. Jeden zabójca ukrywa si na dole, drugi na balkonie czci mieszkalnej trzydzieci stóp powyej. Nie rzucili si do drzwi, a zatem wiedzieli, e Pitt jest w rodku. Musieli si zorientowa, e on wiadomie wszed w zastawion puapk i teraz byli ostroni.
Pitt uchyli tylne drzwi po obu stronach samochodu i utkwi wzrok w ciemnoci, czekajc na nastpny ruch przeciwnika.
Stara si oddycha bezgonie, by zowi uchem najlejszy nawet szmer. Ale sysza jedynie bicie swego serca. Nie sparaliowa go strach, nie czu si równie bezradny. Odczuwa jedynie lekkie zdenerwowanie. Nie byby czowiekiem, gdyby w ogóle nie obawia si ludzi, którzy przyszli go zabi. Ale znajdowa si na swoim terenie, podczas gdy tamci byli tu obcy. Jeli mieli wykona swoj misj, musieli odszuka cel ukryty w ciemnoci gdzie poród trzydziestu zabytkowych pojazdów. Nie mogli ju wykorzysta elementu zaskoczenia. I nie wiedzieli, e ich ofiara jest dobrze uzbrojone. Pitt musia tylko poczeka, a popeni bd.
Zacz si zastanawia, kim s zabójcy i kto ich przysa. Jedynym yjcym wrogiem, jakiego mia, by Tsin Shang. Nikt inny nie przychodzi mu na myl. Tylko chiski miliarder, któremu niedawno wszed w drog, móg pragn jego mierci. Tylko on mia powód, by paa chci zemsty.
Pooy strzelb na piersi i nasuchiwa. Hangar przypomina cich kocieln krypt o pónocy. Faceci byli naprawd dobrzy. Potrafili porusza si bez szmeru. Ale boso albo w skarpetkach to nie takie trudne. W kocu mieli pod stopami betonow podog. I pewnie te nasuchiwali. Zastanawia si, czy nie warto spróbowa sztuczki znanej z filmów. Rzuci co daleko od siebie, eby sprowokowa ich do otwarcia ognia. Ale zrezygnowa z tego pomysu. Zawodowcy s na pewno zbyt sprytni, by da si nabra i zdradzi swoj pozycj - pomyla.
Mina minuta, potem druga i trzecia. Czas duy si niemiosiernie. Nagle zobaczy w górze czerwon wizk promienia lasera omiatajc przedni szyb duesenberga. Mógby si zaoy, e zabójcy zaczynaj podejrzewa, i wymkn si z hangaru. Nie mia pojcia, kiedy zjawi si Sandecker w towarzystwie agentów federalnych.
Pitt gotów by spdzi w ukryciu choby ca noc, czekajc na co, co zdradzi przeciwnika.
W jego gowie zacz powstawa pewien plan. Mia zwyczaj wyjmowania akumulatorów ze swych starych pojazdów w obawie przed zwarciem w instalacji elektrycznej i poarem. Ale po powrocie znad Jeziora Orion zamierza jedzi duesenbergiem. Poprosi wic wczeniej zaufanego szefa parku samochodowego NABO o naadowanie i zamontowanie akumulatora w tym samochodzie. A zatem móg wczy reflektory auta i owietli parter hangaru!
Ciemno omiatay teraz dwie czerwone smugi laserów. Przypominay malekie wiata wie straniczych ze starych filmów o wizieniach. Nie odrywajc od nich oczu. Pitt wgramoli si cicho na oparciach i opad pasko na przednie siedzenia samochodu. Zaryzykowa, wycign rk i odnalaz szperacz umieszczony na zewntrz maski silnika obok kierownicy. Po omacku skierowa ruchom lamp w gór, na balkon mieszkania. Potem podniós si, opar strzelb o rami szyby i wczy reflektor.
Jasny snop wiata wystrzeli przed siebie i przygwodzi ciemn posta ubran jak ninja i uzbrojon w pistolet maszynowy. Zabójca przykucnity za porcz balkonu instynktownie uniós rk, zasaniajc oczy przed olepiajcym blaskiem. Pitt ledwo mia czas wycelowa. Strzelba wypalia dwa razy. Nacisn wycznik i hangar znów pogry si w ciemnoci. Wród metalowych cian strzay zabrzmiay jak huk armatniej salwy. Pitt poczu satysfakcj, gdy w sekund póniej usysza oskot ciaa spadajcego na betonow podog. Spodziewa si, e drugi zabójca bdzie go szuka pod samochodem. Wycign si wic na szerokim stopniu auta czekajc na ogie przeciwnika. Ale nie doczeka si.
Drugi z napastników nie zareagowa w por, gdy szuka Pitta gdzie indziej. Sprawdza wanie stary pullmanowski wagon kolejowy, stojcy pod cian hangaru na krótkim odcinku szyn. Salonka wchodzia niegdy w skad ekspressu, zwanego ,,Manhattan Limited”, który w latach 1912-1914 kursowa midzy Nowym Jorkiem a Quebekiem. Zabójca zauway wiato, gdy by we wntrzu wagonu. Zaraz potem usysza huk dwóch wystrzaów i pobieg na platform Pullmana. Ale nim tam dotar, hangar nagle z powrotem pogry si w ciemnoci. Nie zdy dostrzec, skd oddano strzay. Nie usysza te odgosu spadajcego z balkonu ciaa swego towarzysza. Przykucn za wielkim odkrytym daimlerem, rozgldajc si wokó i zagldajc pod stojce samochody. Na twarzy mia noktowizyjne gogle, zakoczone pojedynczym obiektywem, w których przypomina jednookiego robota. W soczewkach okularów widzia otaczajc go ciemno na zielono, a z tej zielonej powiaty wyaniay si odcinajce si do ta przedmioty. Nagle, dwadziecia stóp przed sob zobaczy wygite ciao swego wspólnika, lece na betonowej pododze w kauy krwi rosncej wokó gowy. Jeli dziwi si dlaczego Pitt rozmylnie wszed wprost w puapk, to teraz wszystko stao si dla niego jasne. Ofiara, któr mia zabi, bya uzbrojona. Uprzedzano ich przed akcj, e czowiek bdcy ich celem jest niebezpieczny, ale go nie docenili.
Pitt musia wykorzysta przewag i szybko wykona nastpny ruch, zanim drugi zabójca zdoa go zlokalizowa. Nie zamierza si skrada. Teraz liczya si przede wszystkim szybko. Nisko pochylony ruszy w kierunku drzwi, kryjc si po drodze za koami samochodów. Dobrn do wyjcia z hangaru, szybko rozwali je na ca szeroko i rzuci si za najbliej stojcy pojazd. Seria z pistoletu maszynowego przecia powietrze, ginc w ciemnoci nocy na zewntrz za otwartymi drzwiami. Pitt podczoga si wzdu ciany i skuli za koem sedana mercedes-benz 540-K rocznik tysic dziewiset trzydziesty dziewity.
Jego ryzykowne posunicie byo lekkomylne, ale za swoj brawur zapaci na szczcie niewielk cen. Poczu krew na lewym przedramieniu. Jeden z pocisków trafi go, gdy otwiera drzwi.
Gdyby zabójca zastanowi si przez pi sekund, moe odgadby zamiary Pitta i nie popeniby bdu. Ale on pobieg do wyjcia pewny, e jego ofiara umyka z hangaru i jest ju na zewntrz. Pitt sysza odgos gumowych butów uderzajcych szybko o betonow podog. Kiedy czarna sylwetka zarysowaa si na tle drzwi w sabej powiacie lampy umieszczonej na supie, wynurzy si zza samochodu. trudno. W mioci i na wojnie wszystkie chwyty s dozwolone - pomyla naciskajc spust.
Trafiony pod praw opatk czowiek wyrzuci do góry ramiona, a jego pistolet maszynowy upad na ciek przed hangarem. Mczyzna zamar na moment, zerwa z twarzy noktowizyjne gogle i odwróci si wolno. Ze zdziwieniem spojrza w oczy Pitta jak zwierzyna, któr zaskoczy myliwy, a potem skierowa wzrok ku wycelowanej w niego lufie zabójczej broni. Wiedzia, e od mierci dziel go uamki sekund, a jednak na jego twarzy nie byo przeraenia, a tylko wcieko. Wyraz jego oczu sprawi, e Pitt poczu zimny dreszcz. To nie byo spojrzenie czowieka lkajcego si mierci. To by wzrok fanatyka, który nie wykona powierzonej misji. Chwiejnie ruszy na Pitta i wycharcza co przez zacinite usta. Po wargach cieka mu krew.
Pitt nie nacisn spustu po raz drugi. nie uy te broni jako maczugi. Postpi krok do przodu i jednym kopniciem zwali zabójc z nóg. Mczyzna ciko opad na ziemi.
Kiedy Pitt podniós pistolet maszynowy, nie od razu rozpozna, e to chiska produkcja. Zdumiaa go bowiem nowoczesno tej broni dwudziestego pierwszego wieku. Pistolet mia obudow z tworzywa sztucznego z integralnym elektronicznym celownikiem optycznym, poziomy magazynek na pidziesit naboi umieszczony wzdunie pod luf i strzela bezuskow amunicj typu teleskopowego.
Wszed z powrotem do hangaru i zapali wiato. Cika próba, której zosta poddany, jako dziwnie nie wywara na nim wielkiego wraenia. Przeszed midzy dwoma rzdami samochodów i stan pod balkonem swojego mieszkania, gdzie lea trup jednego z zabójców. Zauway, e raz musia chybi, ale drugi jego strza rozupa czaszk mczyzny. Od tego widoku mona byo na dobre straci apetyt.
Pitt wspi si na gór po spiralnych metalowych schodach i wszed do mieszkania. Nie byo sensu wzywa policji. Agenci federalni powinni zjawi si lada chwila. Opuka szklank, wytrzsn z niej wod i zanurzy jej brzeg w misce z sol. Wsypa do szklanki kruszony lód, wrzuci plasterek cytryny i nala podwójn porcj srebrnej tequili ,,Don Julio”. Rozsiad si wygodnie na skórzanej sofie i rozkoszowa si trunkiem jak spragniony beduin, który wreszcie dowlók si do oazy.
Po piciu minutach, kiedy koczy drug tequil, zjawili si oczekiwani gocie. Pitt zszed na dó ze szklank w rce.
- Dobry wieczór, panie admirale - powita Sandeckera przybyego w towarzystwie agentów. - Zawsze mio mi pana widzie.
Sandecker mrukn co w odpowiedzi i wskaza lece na pododze ciao.
- Kiedy wreszcie nauczysz si po sobie sprzta? - jego ton by uszczypliwy, ale w oczach czaia si prawdziwa troska.
Pitt umiechn si i wzruszy ramionami.
- Chciaem pokaza, e wiatu potrzebni s mordercy tak samo jak rak.
Sandecker zauway krew na ramieniu Pitta.
- Oberwae!
- Wystarczy kawaek bandaa.
- Zacznijmy od pocztku - powiedzia admira rozkazujcym tonem. - Skd oni si wzili?
- Nie mam pojcia. czekali na mnie.
- To cud, e ci nie zaatwili.
- Zaskoczyem ich. Myleli, e si nie zorientuj. Ale w por odkryem, e kto rozbroi moje systemy zabezpieczajce.
Sandecker spojrza na Pitta surowo.
- Moge zaczeka na posiki.
Pitt wskaza gestem pust przestrze wokó hangaru.
- Gdybym ucieka, dostaliby mnie, zanim zdybym przebiec pidziesit jardów tego pustkowia. Lepiej byo przej do ofensywy. Czuem, e to moja jedyna szansa.
Admira obrzuci Pitta przenikliwym spojrzeniem. Wiedzia, e jego dyrektor projektów specjalnych nigdy nie zrobiby niczego podobnego bez wyranego powodu. Potem skierowa wzrok ku podziurawionym przez pociski drzwiom.
- mam nadziej, e znasz jakiego dobrego majstra.
W tym momencie podszed do nich niedbale ubrany mczyzna. pod rozpit wiatrówk mia kamizelk kuloodporn, a z kabury pod pach wystawa mu rewolwer smith an wesson model 442 kaliber trzydzieci osiem. W rce trzyma kaptur, zabrany zabójcy lecemu przed hangarem.
- nie bdzie ich atwo zidentyfikowa. Prawdopodobnie przyjechali z zagranicy, eby wykona t robot.
Sandecker dokona prezentacji.
- Dirk, to pan Peter Harper, komisarz do spraw operacyjnych z Urzdu Imigracyjnego.
Harper potrzsn doni Pitta.
- Mio mi pana pozna, panie Pitt. Zdaje si, e paski powrót do domu zakoczy si do nieoczekiwanie.
- Owszem. nie liczyem na taka niespodziank. - Harper niezbyt przypad Pittowi do gustu. Wyglda na czowieka, który w wolnym czasie pasjonuje si rozwizywaniem zada algebraicznych. Mimo e nosi bron, przypomina dobrodusznego nauczyciela.
- Niedaleko hangaru stoi furgonetka.
- Ju j sprawdzilimy - odrzek Harper. - Naley do wypoyczalni samochodów. Nazwisko na umowie wynajmu jest faszywe.
- Co si za tym kryje wedug pana?- zapyta Sandecker.
- To jasne - wtrci si Pitt. - Przychodzi mi do gowy tylko Tsin Shang. Podobno jest mciwy.
- Wszystko na niego wskazuje - przyzna admira.
- nie bdzie zachwycony, e jego ludzie zawiedli - stwierdzi Harper.
Sandecker zrobi nagle chytr min.
- Najlepiej bdzie, jeli Dirk sam mu o tym powie.
Pitt pokrci gow.
- nie uwaam tego za dobry pomys. W Hongkongu jestem uwaany za persona non grata.
Sandecker i Harper wymienili znaczce spojrzenia.- Tsin Shang zaoszczdzi ci podróy - powiedzia admira. - Wanie przylecia do Waszyngtonu, eby odci si od wydarze na Jeziorze Orion. Wydaje przyjcie dla kongresmenów i ich personelu w Chevy Chase. Jeli si popieszysz i przebierzesz, to jeszcze zdysz.
Pitt wyglda tak, jakby dosta obuchem w gow.- mam nadziej, e pan artuje.
- Nigdy nie byem bardziej powany.
- Admira dobrze to zaplanowa - wtrci si Harper. - Pan i Tsin Shang powinnicie si wreszcie pozna osobicie.
- A niby po co?! eby zobaczy jak wygldam i wysa nastpnych zuchów, którzy zapewni mi miejsce na cmentarzu?!
- Bynajmniej - odrzek powanie Harper. - eby zobaczy, e mimo swego bogactwa i potgi nie moe wodzi za nos rzdu Stanów Zjednoczonych. Nie jest niepokonany. Zapewne nie dowie si, e pan yje, dopóki nie pojawi si pan u niego. Na pana widok moe dozna wstrzsu i popeni wkrótce jaki bd. A wtedy wkroczymy.
- krótko mówic, chcecie, ebym spowodowa pknicie jego pancerza.
Harper przytakn.
- Dokadnie tak.
- Ale oczywicie zdajecie sobie spraw z tego - powiedzia Pitt - e wykonujc t misj, zostane zdemaskowany i nie bd móg bra dalej udziau w operacji przeciwko niemu.
- Bdziesz kim, kto odwróci jego uwag - wyjani Sandecker. - Im bardziej Shang bdzie si koncentrowa na twojej osobie, uwaajc, e zagraasz jego dziaalnoci, tym atwiej bdzie go przygwodzi agentom Urzdu Imigracyjnego i innych sub.
- Kim, kto odwróci uwag - powtórzy Pitt. - Akurat! Raczej przynt.
Harper wzruszy ramionami.
- Jak go zwa, tak go zwa. Mniejsza o terminologi.
Pitt wyglda, jakby si waha, ale ten pomys zaintrygowa go. Przypomnia sobie ciaa lece na dnie Jeziora Orion i poczu, jak narasta w nim gniew.
- Kto musi zawlec tego drania na szubienic!
Harper wyda z siebie westchnienie ulgi, ale Sandecker ani przez moment nie wtpi, e Pitt si zgodzi. Zna go dobrze i wiedzia, e podejmie kade wyzwanie. Niektórych ludzi trudno jest rozgry. Nosz na twarzy mask i nie sposób odgadn, co naprawd myl. Pitt by inny. Lepiej od Sandeckera rozumia go tylko Al Giordino. Dla kobiet Pitt stanowi tajemnic. Mogy si do niego zbliy, ale nie miay nad nim wadzy. Admira wiedzia, e istnieje dwóch Dirków Pittów. Jeden czuy, taktowny i agodny, drugi zimny i bezwzgldny jak niena zamie. Mia niesamowite zdolnoci waciwego postrzegania ludzi i wydarze i nigdy wiadomie nie popeni bdu. Zawsze znajdowa sposób, by postpi waciwie, nawet w najbardziej skomplikowanych sytuacjach.
Harper nie zna wntrza Pitta. Widzia przed sob po prostu inyniera morskiego, który w jaki zadziwiajcy sposób zgadzi dwóch czyhajcych na niego zabójców.
- Wic zgadza si pan.
- Jestem gotów spotka si z Shangiem, ale moe kto powie mi askawie, jak mam si dosta na to przyjcie bez zaproszenia.
- Wszystko jest ju zaatwione - wyjani Harper. - Dobry agent zawsze ma ukady z tymi, którzy drukuj zaproszenia.
- Jest pan strasznie pewny siebie. Skd pan wiedzia, e si zgodz?
- Szczerze mówic, nie wiedziaem. Ale admira zapewni mnie, e pan nigdy nie marnuje okazji, eby naje si i napi za darmo.
Pitt rzuci Sandeckerowi gniewne spojrzenie.
- Admira opanowa do perfekcji sztuk zncania si nad innymi.
- Pozwoliem sobie równie zaatwi panu wsparcie - cign Harper. - Bdzie pan mia eskort w postaci bardzo atrakcyjnej kobiety.
- Nie potrzebuj niaki - warkn Pitt. - Ale skoro ju j mam, to przynajmniej chciabym wiedzie, co potrafi.
- Syszaem, e zestrzelia dwa samoloty i uratowaa paski tyek na rzece Orion.
- To Julia Lee!
- Zgadza si.
Twarz Pitta rozjani szeroki umiech.
- Wyglda na to, e wieczór mimo wszystko moe by jeszcze udany.
25
Pitt zastuka do drzwi pod wskazanym mu przez Petera Harpera adresem i cierpliwie czeka. Po chwili w progu ukazaa si Julia Lee. Wygldaa wspaniale. Miaa na sobie bia kaszmirow sukienk za kolana, odsaniajc ramiona i plecy a do pasa, z cienkim paseczkiem wokó szyi. Czarne wosy zaczesane w koski ogon upia wysoko na gowie. Sukienka przewizana bya w talii zot wstga. Julia miaa na szyi zota koli, a na bosych nogach zote pantofelki.
Na widok gocia jej oczy zrobiy si okrge.
- Dirk! Dirk Pitt!
Pitt posa jej zabójczy umiech.
- No có... Tak mi si wydaje.
W smokingu ozdobionym acuszkiem zotego zegarka prezentowa si niezwykle elegancko. Gdy pierwszy szok min, Julia zarzucia mu rce na szyj. By tak zaskoczony, e omal nie spad do tyu ze schodków. A ona pocaowaa go gorco w usta. Teraz oczy Pitta zrobiy si okrge. Nigdy by nie przypuszcza, e spotka si z tak spontanicznym przyjciem.
- Zdaje si, e to ja miaem ci mocno pocaowa w usta przy nastpnym spotkaniu. - Z niechci uj Juli za rce i oswobodzi si z jej ramion. - Na kadej randce w ciemno zachowujesz si w ten sposób?
Zawstydzia si nagle i spucia wzrok.
- Nie wiem, co we mnie wstpio. Na twój widok doznaam szoku. Nie powiedziano mi, kto bdzie moim wsparciem na przyjciu u Shanga. Peter Harper poinformowa mnie tylko, e moim towarzyszem bdzie wysoki, ciemnowosy, przystojny facet.
- Ten przebiegy cwaniak przekonywa mnie, e to ty masz by moim wsparciem. Powinien by reyserem teatralnym. Pewnie ju si cieszy na myl o reakcji Tsin Shanga, kiedy ten nagle zobaczy na swoim przyjciu dwoje nieproszonych goci, którzy pokrzyowali jego plany na Jeziorze Orion.
- Mam nadziej, e nie jeste rozczarowany, bdc zmuszonym dotrzymywa mi towarzystwa. Mimo makijau wci wygldam raczej kiepsko.
Uniós delikatnie podbródek Julii i zajrza jej gboko w oczy. Mógby powiedzie co mdrego i dowcipnego, ale to nie by waciwy moment.
- Mniej wicej tak rozczarowany, jak czowiek, który nagle odkry kopalnie diamentów.
- Nie przypuszczaam, e potrafisz by taki miy w stosunku do dziewczyny.
- Nie uwierzyaby, jakie tabuny kobiet uwiodem dziki mojej zotoustej wymowie.
- Kamca - szepna, umiechajc si lekko.
- Do ju tych czuych sówek - stwierdzi Pitt. - Lepiej jedmy, zanim jedzenie si skoczy.
Julia wrócia na chwil do mieszkania po paszcz i torebk, po czym Pitt poprowadzi j do samochodu. Przy krawniku przed miejsk rezydencj, któr zajmowaa wraz z koleank z czasów college'u, staa wielka majestatyczna maszyna.
- Dobry Boe! - wykrzykna, patrzc na szprychowe, chromowane koa i opony z biaymi obrzeami. - A có to za auto?!
- Duesenberg rocznik 1929 - odrzek Pitt. - Skoro jedziemy na przyjcie do jednego z najbogatszych ludzi wiata, trzeba pokaza, e mamy styl.
- Nigdy jeszcze nie jechaam takim wozem - powiedziaa z podziwem Julia, sadowic si na mikkim skórzanym siedzeniu. Wydawao jej si, e duga maska auta siga do nastpnej przecznicy. Pitt zamkn za ni drzwi, okry samochód i wsiad za kierownic o imponujcej rednicy. - Nigdy nie syszaam o duesenbergu.
- Model J by najwspanialszym amerykaskim samochodem - wyjani Pitt. - Wytwarzano go w latach 1928-1936. Wielu motoryzacyjnych koneserów uwaa, e to najpikniejsze auto, jakie kiedykolwiek powstao. Fabryk opucio zaledwie czterysta osiemdziesit podwozi i silników. Rozesano je do najbardziej znanych firm karoseryjnych w kraju, dla których pracowali najlepsi stylici. Ten egzemplarz powsta u Waltera M. Murphy'ego w Pasadenie w Kalifornii jako kabriolet-limuzyna. Nie by tani. Kosztowa dwadziecia tysicy dolarów. Dla porównania, forda model A mona byo kupi za czterysta. Duesenberg by symbolem bogactwa i prestiu, ulubionym samochodem monych tego wiata, popularnym zwaszcza wród gwiazd filmowych z Hollywood. Jeli jedzia ,,Duesy”, bya kim.
- Jest pikny - przyznaa Julia. - Musi by szybki.
- Silnik bierze swój pocztek z wycigowych silników duesenberga. To rzdowa ,,ósemka” o pojemnoci czterystu dwudziestu cali szeciennych i mocy dwustu szedziesiciu piciu koni. Moc wikszoci silników w tamtych czasach nie przekraczaa siedemdziesiciu koni. Ten model nie mia jeszcze sprarki, zastosowano j dopiero póniej. Ale wprowadziem w silniku kilka zmian, kiedy odrestaurowywaem samochód. W dobrych warunkach potrafi osign sto czterdzieci mil na godzin.
- Wierz ci na sowo. Nie musisz mi tego udowadnia.
- szkoda, e nie moemy jecha z opuszczonym dachem, Ale noc jest chodna, wic postawiem go w trosce o zdrowie i fryzur mojej pani.
- Kobiety uwielbiaj troskliwych mczyzn.
- Zawsze do usug.
Julia spojrzaa na pask przednia szyb i dostrzega w jej rogu may okrgy otworek otoczony drobnymi pkniciami.
- Czy to dziura po pocisku?
- Tak. Pamitka po dwóch pachokach Tsin Shanga.
- Wysa ludzi, eby ci zabili? - zapytaa zdumiona, wpatrujc si w otwór w szybie. - gdzie to byo?
- Wpadli do mojego hangaru lotniczego dzi wieczorem - wyjani obojtnym tonem Pitt.
- I co?
-Nie byli zbyt towarzyscy, wic wysaem ich do diaba.
Pitt wcisn rozrusznik i wielki silnik zamrucza cicho, zanim wszystkie osiem cylindrów podjo prac. Po chwili z rury wydechowej wydoby si basowy, przytumiony ryk i samochód ruszy. Kadej zmianie biegu towarzyszy niski ton wydechu. Luksusowy wóz, niedocigniony wzór w tej klasie aut toczy si majestatycznie ulicami Waszyngtonu.
Julia nie odzywaa si. Bya przekonana, e nie dowie si niczego wicej od Pitta. Rozparta na szerokim siedzeniu z przyjemnoci obserwowaa, jakie zainteresowanie wzbudza samochód wród przechodniów i innych kierowców.
Pitt przejecha Wisconsin Avenue i wkrótce skrci w ulic wijca si wród rezydencji i wielkich drzew wypuszczajcych pierwsze wiosenne listki. Brama do posiadoci Tsin Shanga w Chevy Chase ozdobiona bya chiskimi smokami, wplecionymi miedzy elazne sztachety. dwaj umundurowani Chiczycy, strzegcy wyjazdu, przygldali si ze zdumieniem, podeszli, by sprawdzi zaproszenia. Pitt poda je przez otwart szyb i zaczeka, a stranicy odnajd jego i Juli na licie goci. Upewniwszy si, e nowoprzybya para rzeczywicie jest zaproszona, skonili si i uruchomili mechanizm zdalnego sterowania otwierajcy bram. Pitt pomacha im rk i poprowadzi auto dugim podjazdem pod ganek domu, owietlonego jak pikarski stadion.
- Musz pochwali Harpera - powiedzia, zatrzymujc samochód przed wejciem. - Nie tylko zaatwi nam zaproszenie, ale jeszcze jakim cudem umieci nasze nazwiska na licie goci.
Na twarzy Julii malowa si wyraz zakopotania. Wygldaa jak maa dziewczynka majca wej do Taj Mahal.
- Nigdy jeszcze nie byam na przyjciu dla wyszych sfer Waszyngtonu. Mam nadziej, e nie przynios ci wstydu.
- Nie ma obawy - odrzek Pitt. - Niech ci si zdaje, e jeste po prostu w teatrze. Waszyngtoska elita to elegancki wiat, w którym kady ma co do sprzedania. A wszystko sprowadza si do ludzi robicych tok, popijajcych alkohol, sprawiajcych wraenie wpywowych i wymieniajcych plotki przemieszane z prawdziwymi informacjami. Przewanie dotycz one jakich gupich zdarze z zamknitego politycznego wiatka.
- Mówisz tak, jakby ich dobrze zna.
- W Winnej Zatoce wspominaem ci, e mój ojciec jest senatorem. Kiedy byem modszy i lubiem udawa wiatowca, chodziem na takie przyjcia, eby podrywa kochanki kongresmenów.
- Udawao ci si?
- Prawie nigdy.
Duga limuzyna przycigna uwag kilku goci Shanga. Przygldali si jej z podziwem. Sucy parkujcy samochody byli nie mniej oszoomieni. Przywykli do drogich wozów, czsto zagranicznych, ale ten wywar na nich wyjtkowe wraenie. Niemal z naboestwem otworzyli drzwi.
Pitt zauway trzymajcego si z boku mczyzn, który zdawa si wykazywa szczególne zainteresowanie nowo przyby par i jej rodkiem transportu. Po chwili odwróci si i popiesznie wszed do domu. Bez wtpienia popdzi zawiadomi swojego szefa, e przyjechali gocie, którzy wyróniaj si na tle otoczenia - pomyla Pitt.
Kiedy przechodzili pod kolumnad eleganckiego wejcia, Julia szepna:
- Mam nadziej, e na widok tego sukinsyna nie strac panowania nad sob i nie napluj mu w twarz.
- powiedz mu po prostu, e z przyjemnoci odbya podró na jego statku i nie moesz si doczeka nastpnej - doradzi Pitt.
Oczy Julii zabysy gniewem.
- A eby wiedzia, e tak zrobi!
- arty na bok. Nie zapominaj, e jeste na subie i masz do wykonania zadanie.
- A ty?
Pitt rozemia si.
- Ja jestem tylko osob towarzyszc.
- Jak moesz?! - warkna. - Bdziemy mie szczcie, jeli wyjdziemy std ywi!
- Z tym nie bdzie problemu. W tumie jestemy bezpieczni. Kopoty zaczn si dopiero po wyjciu std.
- Bez obawy - zapewnia Julia. - Peter tak to urzdzi, e na zewntrz bd na nas czekali agenci. Pomog nam.
- Mamy wystrzeli rakiety, jeli Tsin Shang okae si niegrzeczny?
- Bd z nimi w staym kontakcie. Mam w torebce radio.
Pitt spojrza z powtpiewaniem na ma damsk torebk.
- I bro te?
Julia przeczco pokrcia gow.
- Nie jestem uzbrojona. - Umiechna si i dodaa chytrze. - Nie zapominaj, e widziaam ci w akcji. Licz, e mnie obronisz.
- Oby si nie przeliczya, soneczko.
Przeszli przez foyer i znaleli si w wielkim holu wypenionym chiskimi dzieami sztuki. Centralne miejsce zajmowaa wysoka na siedem stóp kadzielnica z brzu ozdobiona zotem. Jej górna cz przedstawiaa pomienie strzelajce ku niebu, splecione z postaci kobiety wycigajcej do góry rce w gecie ofiarnym. Nad ni kbiy si opary wonnego kadzida, którego aromat roznosi si po caym domu. Pitt podszed do kadzielnicy i zacz ja uwanie oglda.
- Pikna, prawda? - zapytaa Julia.
- Tak - odrzek cicho Pitt. - Unikalna robota.
- Mój ojciec ma duo mniejsz. Nawet w przyblieniu nie jest tak stara.
- Ten zapach jest troch duszcy.
- Dla mnie nie. Wyrosem w otoczeniu chiskiej kultury.
Pitt uj Juli pod ramie i wprowadzi do obszernej sali penej przedstawicieli mietanki towarzyskiej Waszyngtonu. Scena przypominaa mu rzymsk uczt z filmu Cecila B. DeMille'a. Wokó roio si od szczupych kobiet w kreacjach szytych na zamówienie, kongresmenów, senatorów, znanych prawników, finansistów i przemysowców. Wszyscy starali si wyglda uroczycie i dystyngowanie w wieczorowych strojach. Sala wydawaa si nienaturalnie cicha, cho rozmawiao w niej jednoczenie sto osób.
Jeli umeblowanie kosztowao mniej ni dwadziecia milionów dolarów, to Tsin Shang musia je kupi na wyprzeday w domu towarowym w New Jersey. ciany i sufit byy pokryte boazeri z sekwojowego drewna i wymylnie rzebione, podobnie jak wikszo mebli. Dywan by tak wielki, e dwadziecia dziewczt musiao zapewne powici poow swej modoci na jego utkanie. Poyskiwa bkitem i zotem jak ocean w blasku zachodzcego soca. Jego puszysto sprawiaa wraenie, e mona w nim brodzi. Zason nie powstydziby si sam Paac Buckingham. Julia jeszcze nigdy nie widziaa tyle jedwabiu w jednym miejscu. Bogato wycieane fotele i kanapy bardziej pasowayby do muzeum ni do prywatnej rezydencji.
Za dugim bufetem, na którym pitrzyy si stosy krabów, homarów i innych owoców morza stao dwudziestu kelnerów. Ilo jedzenia przywodzia na myl peny poów caej floty rybackiej. Serwowano tylko najdrosze szampany francuskie i wina z dobrych roczników. adne nie miao etykietki z dat póniejsz ni rok tysic dziewiset pidziesity. W rogu sali orkiestra smyczkowa graa melodie ze znanych filmów. Cho Julia pochodzia z bogatej rodziny mieszkajcej w San Francisco, nigdy jeszcze nie widziaa niczego podobnego. Staa nieruchomo i jak zaczarowana chona wzrokiem otaczajcy j wiat przepychu. W kocu otrzsna si i powiedziaa:
- Teraz rozumiem, dlaczego Peter mówi, e zaproszenie do Tsin Shanga jest w Waszyngtonie traktowane niemal jak zaproszenie do Biaego Domu.
- Szczerze mówic, wole atmosfer przyj w ambasadzie francuskiej. Bardziej elegancko i gustownie.
- Czuj si taka... pospolita wród tylu piknie ubranych kobiet.
Pitt obj Juli w pasie i spojrza na ni uwodzicielsko.
- Tylko bez adnych kompleksów. Masz du klas. lepy by zauway, e kady mczyzna tutaj poera ci wzrokiem.
Julia zaczerwienia si. Pitt mia racj. Mczyni przygldali si jej nachalnie. Wiele kobiet równie. Poczua si zakopotana. Zauwaya wród goci tuzin piknych Chinek ubranych w jedwabie i dotrzymujcych towarzystwa rónym mczyznom.
- Widz, e nie jestem tu jedyn kobieta chiskiego pochodzenia.
Pitt obrzuci przelotnym spojrzeniem panie, o których wspomniaa Julia.
- To córy Koryntu.
- Sucham?!
- Prostytutki.
- Co ty sugerujesz?
- Tsin Shang wynajmuje je, eby zajmoway si facetami, którzy s tutaj bez on. Moesz to nazwa subteln form zdobywania wpywów politycznych. Jeli nie moe kupi czyjego poparcia, usidla ofiar, wykorzystujc panienki wiadczce usugi seksualne.
Julia bya zdumiona. - Wiele si jeszcze musz nauczy.
- Wygldaj kuszco, prawda? Cae szczcie, e jestem z kim, kto przymiewa ich wdziki. Inaczej mógbym ulec pokusie.
- nie posiadasz niczego, co chciaby zdoby Tsin Shang - odrzeka Julia. - Moe go poszukamy i ujawnimy nasz obecno tutaj?
Pitt spojrza na ni zaszokowany.
- Co?! Mam pozwoli, eby przepady mi te darmowe trunki i zakski?! Nigdy w yciu! Najpierw jedno, potem drugie. Chodmy do baru na szampana, a póniej napenimy odki w bufecie. Nastpnie wypijemy koniak i dopiero wtedy przedstawimy si osobicie najwikszemu czarnemu charakterowi Dalekiego Wschodu.
- Jeste najbardziej stuknitym facetem, jakiego spotkaam. Lekkomylnym, nieodpowiedzialnym i... nieprzewidywalnym.
- Opucia ,,czarujcym” i ,,troskliwym”.
- Nie wyobraam sobie kobiety, która mogaby wytrzyma z tob duej ni dwadziecia cztery godziny.
- Kto mnie pozna, musi mnie pokocha. - W oczach Pitta pojawiy si wesoe iskierki. Wskaza ruchem gowy bar. - Od tej rozmowy wyscho mi w gardle.
Lawirujc w tumie goci, dotarli do baru i po chwili sczyli szampana. Potem przeszli do bufetu i napenili talerze. Pitt by szczerze zdumiony, zauwaywszy pómisek smaonego abalona, skorupiaka bdcego niemal na wymarciu. Usiedli przy wolnym stoliku obok kominka. Julia nie odrywaa oczu od tumu goci.
- Widz kilku Chiczyków, ale nie potrafi powiedzie, który z nich to Tsin Shang. Peter nie poda mi jego rysopisu.
- Jak na agentk ledcz... - powiedzia Pitt midzy jednym a drugim ksem homara - jeste mao spostrzegawcza.
- Mdrala! Ty wiesz, jak on wyglda.
- W yciu nie widziaem go na oczy. Ale jeli spojrzysz przez drzwi w zachodniej cianie, zobaczysz olbrzyma w historycznym kostiumie strzegcego wejcia do prywatnego gabinetu Shanga. Dam gow, e siedzi wanie tam.
Julia zacza wstawa od stolika.
- Zaatwmy to wreszcie.
Pitt wycign rk i powstrzyma j.
- Nie tak szybko. Jeszcze nie wypiem koniaku.
- Jeste niemoliwy.
- Kobiety zawsze mi to mówi.
Kelner zabra ich talerze. Pitt na chwil zostawi Juli i wróci z dwoma krysztaowymi kieliszkami napenionymi pidziesicioletnim koniakiem. Wdycha aromat trunku w takim skupieniu, jakby nie mia innych zmartwie. Kiedy wreszcie podniós kieliszek do ust, zobaczy mczyzn zmierzajcego do ich stolika.
- Dobry wieczór - powiedzia cichy gos. - Jestem gospodarzem tego przyjcia. Mam nadzieje, e dobrze si pastwo bawi.
Julia zamara, gdy podniosa wzrok i spojrzaa na umiechnit twarz Tsin Shanga. Wyglda zupenie inaczej, ni go sobie wyobraaa. Nie mylaa, e jest wysoki i dobrze zbudowany. Na jego obliczu nie byo wypisane okruciestwo cechujce bezwzgldnego morderc. Ton jego gosu by przyjazny, bez cienia wyszoci. A jednak czai si w nim chód. Shang prezentowa si wspaniale w piknym smokingu wyszywanym w zote tygrysy.
- Tak, dzikujemy - odrzeka, z trudem silc si na uprzejmo. - To naprawd wspaniae przeycie.
Pitt wsta powoli, uwaajc by nie wypado to protekcjonalnie.
- Pozwoli pan, e przedstawi pann Juli Lee.
- A jak brzmi paskie nazwisko? - zapyta grzecznie Tsin Shang.
- Dirk Pitt.
I tak to si odbyo. Bez fanfar i bicia w bbny. Pitt pomyla, e Shang ma styl. Musia to przyzna. Umiech nie znikn z twarzy gospodarza. Jeli miliarder by zaskoczony widzc Pitta ywego, to nie da tego po sobie pozna. Jedyn jego reakcj byo niemal niedostrzegalne uniesienie powiek. Przez dusz chwil obaj mczyni patrzyli sobie w oczy. aden nie zamierza przerwa tego niemego pojedynku. Pitt wiedzia, e to nieco dziecinne, bo spuszczenie wzroku da przeciwnikowi co najwyej egoistyczn satysfakcj. Powoli przesun spojrzeniem po brwiach Shanga, potem po czole, wreszcie po wosach. Nagle wytrzeszczy oczy, jakby co znalaz, a jego usta wykrzywi lekki umiech.
Sztuczka udaa si. Shang zdekoncentrowa si i odruchowo uniós wzrok.
- Czy mog wiedzie, co pana tak bawi, panie Pitt?
- Zastanawiaem si tylko, kto pana czesze? - odrzek niewinnie Pitt.
- Pewna chiska dama. Robi to raz dziennie. Dabym panu jej nazwisko, ale to moja osobista fryzjerka.
- Zazdroszcz panu. Mój fryzjer to obkany Wgier dotknity paraliem.
Shang obrzuci Pitta krótkim lodowatym spojrzeniem.
- Pana zdjcie, które mam w swojej kartotece, nie zdradza paskich prawdziwych zdolnoci.
- Jestem peen uznania. Starannie odrobi pan prac domow.
- Czy mógbym zamieni z panem sowo na osobnoci, panie Pitt?
Pitt przeczco pokrci gow.
- Tylko w obecnoci panny Lee.
- Obawiam si, e nasza rozmowa moe nie by interesujca dla piknej kobiety.
Pitt zda sobie spraw z tego, e Shang nie wie, kim jest Julia.
- Wrcz przeciwnie - odrzek. - Prosz mi wybaczy, e zapomniaem wspomnie, i panna Lee jest agentk Urzdu Imigracyjnego. Bya pasaerk jednego z paskich statków, przypominajcych raczej wagony bydlce. Miaa te wtpliw przyjemno pozna pask gocinno na Jeziorze Orion. Mam nadzieje, e wie pan, o czym mówi. W stanie Waszyngton. Na moment w oczach Tsin Shanga pojawi si czerwony bysk i równie szybko zgas. Miliarder zachowa kamienny spokój.
- Prosz za mn - powiedzia opanowanym tonem i ruszy przodem. By pewien, e Pitt i Julia pod za nim.
- czas nadszed - powiedzia Pitt, pomagajc Julii wsta od stolika.
- Ty przebiegy psie! - warkna. - Przez cay czas wiedziae, e to on nas znajdzie.
- Shang nie zaszedby tu, gdzie jest, gdyby nie mia zwyczaju zaspokaja swojej zdrowej ciekawoci.
Udali si w lad za gospodarzem i dogonili go przy olbrzymie.
Ten usunie otworzy przed nim drzwi. Pokój, do którego weszli, nie przypomina urzdzonej z przepychem sali. By skromny i prosty. ciany pomalowano na niebiesko, a jedyne umeblowanie stanowiy dwa fotele, sofa i biurko. Na blacie sta tylko telefon. Shang wskaza im miejsca na sofie, a sam zasiad za biurkiem. Pitt z rozbawieniem zauway, e biurko i krzeso stoj na lekkim podwyszeniu. Gospodarz móg patrze na swoich goci z góry.
- Przepraszam, e o tym wspomn - powiedzia swobodnym tonem. - Ta kadzielnica w hallu jest z dynastii Liao, jeeli si nie myl.
- Rzeczywicie - przyzna Shang.
- Domylam si, e wiadomo panu, e to falsyfikat.
- Jest pan bardzo spostrzegawczy, panie Pitt. - Tsin Shang nie sprawia wraenia uraonego. - To nie tyle falsyfikat, ile starannie wykonana replika. Orygina zagin w tysic dziewiset czterdziestym ósmym, kiedy to Armia Ludowa Mao Tse-tunga rozgromia oddziay Czang Kaj-szeka.
- Kadzielnica jest w Chinach?
- Nie. Znajdowaa si na statku wraz z innymi drogocennymi dzieami skradzionymi przez Czanga. Statek zagin na morzu.
- Czy wiadomo, gdzie spoczywa?
- To zagadka, któr usiuj rozwiza od wielu lat. Odnalezienie statku i jego adunku stao si moj yciow pasj.
- Z wasnego dowiadczenia wiem, e nie mona odnale wraku, dopóki nie chce si go odnale.
- brzmi to bardzo poetycko. - Tsin Shang rzuci okiem na zegarek. - Musze wraca do goci, wic zanim moja ochrona odprowadzi pastwa do drzwi, bd si streszcza. czemu zawdziczam te nieoczekiwan wizyt?
- Mylaem, e to jasne - odpar swobodnie Pitt. - Panna Lee i ja chcielimy pozna czowieka, którego zamierzamy powiesi.
- Wyraa si pan bardzo dosadnie, panie Pitt. Te cech lubi u rozmówcy. Ale to pan bdzie ofiar w tej wojnie.
- A có to za wojna?
- Wojna ekonomiczna midzy Chisk Republik Ludow a Stanami Zjednoczonymi. Wojna, która da zwycizcy niewyobraaln wadz i bogactwo.
- Nie mam takich ambicji.
- Ale ja mam. Oto wanie rónica midzy moimi rodakami a paskimi. I midzy mn a panem. Amerykaskiemu spoeczestwu brak zapau i wiary.
Pitt wzruszy ramionami.
- Jeli paskim bokiem jest chciwo, to naprawd nie jest pan wiele wart.
- Uwaa mnie pan za czowieka chciwego? - zapyta uprzejmie Shang.
- Na podstawie paskiego stylu ycia trudno wyrobi sobie inne zdanie.
- Wszystkich wielkich ludzi na przestrzeni dziejów zeraa ambicja. To idzie w parze w wadz. Wbrew obiegowym opiniom wiat nie dzieli si na dobrych i zych, lecz na ludzi czynu i tych, którzy nie dokonaj niczego. Na wizjonerów i lepców, na realistów i romantyków. Losy wiata, panie Pitt, nie zale od dobrych uczynków i sentymentów, lecz od konkretnych osigni.
- A do czego pan dy poza tym, eby zostawi po sobie pretensjonalne budowle?
- Pan mnie nie rozumie. Moim celem jest pomóc Chinom sta si najpotniejszym pastwem wiata, jakie kiedykolwiek istniao.
- A przy okazji pan stanie si jeszcze bogatszy. gdzie ley kres tego wszystkiego, panie Shang?
- To nie ma koca, panie Pitt.
- czeka pana twarda walka, jeli chce pan, eby Chiny przecigny Stany Zjednoczone.
- Có, ona ju si toczy - odrzek rzeczowo Shang. - Paski kraj umiera powoln mierci jako wiatowe mocarstwo, a mój zdobywa przewag. Ju wyprzedzilimy Stany Zjednoczone w wycigu o miano najwikszej potgi ekonomicznej w historii. macie wikszy deficyt w handlu z nami ni z Japoni. Paski rzd jest bezsilny mimo swego arsenau nuklearnego. Wkrótce nawet nie przyjdzie mu do gowy, eby interweniowa, jeli bdziemy chcieli zawadn Tajwanem i reszt azjatyckich pastw.
- A jakie to ma naprawd znaczenie? - zapyta Pitt. - przez nastpne sto lat nie osigniecie naszego poziomu ycia.
- czas pracuje dla nas. Nie tylko ograniczymy wpywy Ameryki, ale jeszcze przy pomocy naszych rodaków rozsadzimy j od wewntrz. Przysze podziay narodowociowe i konflikty wewntrzne na tle rasowym przypiecztuj wasz los.
Pitt zaczyna rozumie, do czego zmierza Shang. - Wasza doktryna wojenna zakada wykorzystanie nielegalnych imigrantów, czy tak?
Tsin Shang spojrza na Juli.
- Urzd Imigracyjny szacuje, e co roku do Stanów i Kanady dociera blisko milion chiskich legalnych i nielegalnych imigrantów. W rzeczywistoci to prawie dwa miliony. Podczas gdy koncentrowalicie si na uszczelnieniu granicy z waszym poudniowym ssiadem, przez morze zacza si do was wlewa wielka fala moich rodaków. Pewnego dnia, prdzej ni mylicie, wasze wybrzea i nadmorskie prowincje Kanady stan si przedueniem terytorium Chin.
Pomys wyda si Pittowi niedorzeczny.
- Za pobone yczenia dostaby pan u mnie ,,szóstk”, ale za zdolno logicznego mylenia ,,pa”.
- To wcale nie takie nieprawdopodobne, jak si panu wydaje - odrzek cierpliwie Shang. - Niech pan zway, jak zmieniy si granice Europy w cigu ostatnich stu lat. Ruchy ludnoci zmioty stare imperia i stworzyy nowe, które tez upady z powodu masowych migracji.
- Interesujca teoria - powiedzia Pitt. - Ale tylko teoria. eby paski scenariusz sta si rzeczywistoci, obywatele amerykascy musieliby lee plackiem i udawa martwych.
- Pascy rodacy ju przespali lata dziewidziesite dwudziestego wieku. - Ton gosu Shanga by zgryliwy, nawet zowieszczy. - Kiedy si wreszcie ockn, bdzie o dziesi lat za póno.
- Odmalowuje pan ponury obraz przyszoci - odezwaa si Julia, wyranie wstrznita.
Pitt milcza. nie wiedzia co odpowiedzie. Nie by Nostradamusem. Ale jego rozum podpowiada mu, e przepowiednia Tsin Shanga istotnie moe si speni. Z drugiej strony, serce mówio mu, e nie wolno trci nadziei. Wsta i skin na Juli.
- Myl, e wystarczy. Nasuchalimy si od pana Shanga a nadto bzdur. Wida wyranie, e to czowiek, który uwielbia mówi, kocha brzmienie wasnego gosu. Chodmy. czas opuci t architektoniczn potworno i jej sztuczne ozdoby i wyj na wiee powietrze.
Tsin Shang zerwa si na równe nogi.
- Jak pan mie drwi sobie ze mnie?! - warkn.
Pitt podszed do biurka i pochyli si nad nim tak, e jego twarz dotkna niemal twarzy Shanga.
- Drwi, panie Shang? To agodnie powiedziane. Wolabym dosta na Gwiazdk ton krowiego ajna, ni wysuchiwa paskiej bzdurnej filozofii dotyczcej przyszoci. - Uj Juli za rk. - Idziemy.
Julia nie poruszya si. Wygldaa jak zahipnotyzowana. Pitt musia pocign j za sob. W drzwiach zatrzyma si nagle i odwróci.
- Dzikuj za pasjonujcy wieczór, panie Shang. Szampan by wspaniay, jedzenie równie. Zwaszcza abalon.
Twarz Chiczyka wykrzywia zimna nienawi.
- Nikomu nie wolno odzywa si do mnie w ten sposób.
- szkoda mi pana, Shang. Wyglda pan na bajecznie bogatego i potnego czowieka, ale to tylko zewntrzna powoka. Pod ni kryje si jedynie kto, kto sam do wszystkiego doszed i wci czci to, co go stworzyo.
Tsin Shang z trudem zapanowa nad sob. kiedy si odezwa, ton jego gosu by lodowato spokojny.
- Popeni pan fatalny bd, panie Pitt.
Pitt umiechn si lekko.
- Wanie miaem to samo powiedzie o dwóch kretynach, których przysa pan w celu zabicia mnie.
- kiedy indziej moe pan nie mie tyle szczcia.'
- eby nie by gorszym, ja równie wynajem zawodowców, którzy maj zgadzi pana, panie Shang - odrzek chodno Pitt. - Mam nadziej, e ju si nie spotkamy.
Zanim Shang zdy odpowiedzie, Pitt i Julia znaleli si w tumie goci, zmierzajc do wyjcia. Julia uniosa do twarzy torebk i udajc, e szuka kosmetyków, powiedziaa do malekiego nadajnika: ,,Tu Kobieta Smok. Wychodzimy”.
- Kobieta Smok? - zapyta Pitt. - Nie moga wymyle dla siebie lepszego imienia kodowego?
- To do mnie pasuje - odrzeka wzruszajc ramionami.
Jeli patni mordercy Shanga mieli zamiar zlikwidowa pasaerów duesenberga na pierwszym czerwonym wietle, to ich plany wziy w eb. Gdy tylko zabytkowe auto wyruszyo w drog powrotn, pojawiy si za nimi dwie nie oznakowane furgonetki.
- Mam nadziej, e to nasi sprzymierzecy - powiedzia Pitt, spogldajc w lusterko.
- Peter Harper jest bardzo wymagajcy. Do obstawy nie bierze naszych ludzi, lecz wynajmuje specjalistów. Tamci w furgonetkach to fachowcy z mao znanej firmy ochroniarskiej, pracujcej na zlecenia rónych organów rzdowych.
- Wielka szkoda.
Julia spojrzaa na niego zdumiona.
- Dlaczego?
- Majc na ogonie te uzbrojone przyzwoitki, nie bd móg zabra ci do siebie na jednego drinka przed snem.
- Na pewno chodzi ci tylko o drinka? - zapytaa podejrzliwie Julia.
Pitt puci jedn rk kierownic i poklepa j po odkrytym kolanie.
- Kobiety zawsze stanowi dla mnie zagadk. A ju miaem nadziej, e na chwil zapomnisz o swojej roli agentki rzdowej i przestaniesz by taka ostrona.
Przesuna si na szerokiej kanapie przedniego siedzenia i mocno przytulia do niego. Wsuna donie pod jego ramie i powiedziaa:
- Przestaam by na subie w momencie, kiedy wyszlimy z domu tego drania. Teraz chc by tylko z tob.
Zapach skórzanych siedze i przytumiony ton silnika dziaay na ni podniecajco.
- Wic jak pozbdziemy si twoich przyjació?
- nie pozbdziemy si. Bd nam towarzyszy przez cay czas.
- W takim razie, moe nie obra si na mnie, jeli pojedziemy naokoo?
- Moe - odrzeka umiechajc si. - Ale wiem, e i tak to zrobisz.
Pitt zamilk i zmieni bieg. Z lekkim poczuciem dumy dostrzeg w lusterku, e furgonetki z trudem za nim nadaj.
- Mam nadziej, e nie przestrzel mi opon. S piekielnie drogie.
- Czy mówie powanie, ostrzegajc Shanga, e wynaje przeciwko niemu zawodowców?
Pitt umiechn si chytrze.
- To by bluff, ale skd on mógby o tym wiedzie. Lubi takie zagrywki w stosunku do ludzi pokroju Shanga. S przyzwyczajeni, e kadego maj na skinienie palcem. Teraz bdzie mia bezsenne noce, patrzc w sufit i nasuchujc, czy nie skrada si kto, kto chce wpakowa w niego kul.
- Dlaczego chcesz pojecha do domu okrn drog?
- Bo wydaje mi si, e odkryem, co jest pit achillesow Shanga. Znalazem chyba szczelin w pancerzu, którym si otoczy. Wbrew pozorom, ma czuy punkt, wic mona go trafi i zada mu ból.
Julia otulia nogi paszczem. Wieczór by chodny.
- Z rozmowy z nim musiae wyowi co, co umkno mojej uwagi.
- Jeli dobrze pamitam, brzmiao to tak: ,,...stao si moja yciow pasj”.
Spojrzaa w oczy Pitta, ale on nie odrywa wzroku od jezdni.
- Wiem! Mówi o odnalezieniu zaginionego statku penego chiskich dzie sztuki.
- Zgadza si.
- ma wicej bogactw i chiskich antyków ni ktokolwiek na wiecie. Po co mu jeszcze kilka dzie sztuki, które przepady wraz z jakim statkiem?
- Tsin Shang ma obsesj, jak zreszt wszyscy poszukiwacze wielkich skarbów od pocztku dziejów. Nie umrze spokojnie, dopóki nie zastpi swoich replik oryginaami. Samo bogactwo i wadza ju go nie zadawala. Musi mie co, czego nie posiada aden inny czowiek na wiecie i dopiero wtedy poczuje si zaspokojony. Oddaby chyba trzydzieci lat ycia za odnalezienie wraku i skarbu. Znaem takich jak on.
- Ale jak mona znale statek, który znikn pidziesit lat temu? - zapytaa Julia. - Od czego zacz?
- Ty zaczniesz od zapukania do drzwi o jakie sze przecznic std - odrzek swobodnym tonem Pitt.
26
Pitt wprowadzi duesenberga na wski podjazd dwoma domkami z cegy, których ciany zaronite byy bluszczem. Samochód zatrzyma si przed przestronn powozowni, wychodzc na rozlege zadaszone podwórze.
- kto tu mieszka? - zapytaa Julia.
- Bardzo interesujcy typ - odrzek Pitt i wskaza du koatk z brzu umieszczona na drzwiach. Miaa ksztat aglowego statku. - Spróbuj zastuka. Moe ci si uda.
- Moe mi si uda? - zapytaa zdumiona, wycigajc z wahaniem rk. - Czy to jaka sztuczka?
- nie to, co przypuszczasz. No, spróbuj ja podnie.
Zanim rka Julii zdya dotkn koatki, drzwi gwatownie otworzyy si na ca szeroko. W progu ukaza si wielki, pulchny mczyzna w piamie koloru czerwonego wina i szlafroku tej samej barwy. Przestraszona Julia cofna si i wpada na Pitta, który wybuchn miechem.
- On zawsze zdy.
- Zdy co?! - zapyta gwatownie grubas.
- Otworzy drzwi, zanim go zastuka.
- Ach... O to ci chodzi... - gospodarz mieszkania machn niedbale rk. - Ilekro kto jest na podjedzie, odzywa si kurant.
- Wybacz mi, St. Julien - powiedzia Pitt - e nachodz ci o tak pónej porze.
- Nonsens! - zagrzmia mczyzna, wacy co najmniej czterysta funtów. - Jeste mile widziany o kadej porze dnia i nocy. A kim jest ta liczna kobietka?
Pitt przedstawi Juli, po czym zwróci si do niej.
- Julio, to St. Julien Perlmutter, wielki smakosz win i waciciel najwikszej na wiecie biblioteki, zawierajcej dane na temat wraków statków.
Perlmutter skoni si na tyle, na ile pozwala mu jego wydatny brzuch, i pocaowa Juli w rk.
- Zawsze ciesz si, mogc pozna przyjació Dirka. - Cofn si i wykona rk zapraszajcy gest. Jego szeroki jedwabny rkaw zatrzepota na lekkim wietrze jak flaga. - Nie stójcie tak po nocy. Wchodcie, wchodcie... Wanie miaem otworzy butelk czterdziestoletniego porto barros. Zapraszam.
Julia wesza do rodka, zostawiajc za sob podwórze, na którym niegdy zaprzgano konie do eleganckich powozów, i rozejrzaa si ciekawie. Wntrze dawnej powozowni wypeniay tysice ksiek. Zajmoway kady cal wolnej przestrzeni. Jedne ustawiono starannie na niezliczonych, cigncych si bez koca pókach, inne leay na stosach pod cianami, na schodach i balkonach. Ksiki byy dosownie wszdzie, równie w sypialniach, azienkach, toaletach, nawet w jadalni i w kuchni. Po przekroczeniu progu czowiek ledwo móg si przecisn w gb mieszkania.
St. Julien Perlmutter gromadzi je od przeszo pidziesiciu lat. Stworzy najwiksz i najwspanialsz kolekcj literatury historyczno-marynistycznej, jak kiedykolwiek zebrano w jednym miejscu. Jego biblioteki zazdrociy mu wszystkie archiwa morskie, bo nie miaa sobie równej. Jeli nie móg zdoby na wasno jakiej ksiki lub dokumentu, starannie je kopiowa. W obawie przed poarem lub zniszczeniem archiwum jego koledzy badacze bagali go, by przeniós swoja kolekcj na dyskietki, ale on wola, eby pozostaa na papierze.
Wspaniaomylnie udostpnia zebrane materiay kademu, kto zapuka do jego drzwi i szuka konkretnych informacji. nie pobiera za to opaty. Od kiedy Pitt go zna, nigdy nie odmówi nikomu kto pragn skorzysta z jego rozlegej wiedzy na temat wraków.
Jeli nawet zdumiewajcy zbiór ksiek nie wywar na kim wraenia, to z ca pewnoci zrobiby to sam Perlmutter. Julia nie moga oderwa od niego wzroku. Jego twarz o purpurowej barwie, gdy przez cae ycie nie odmawia sobie trunków i dobrego jedzenia, bya ledwo widoczna spod siwych krconych wosów i gstej brody. Nad czerwonym okrgym nosem byszczay bkitne oczy, a wargi cakowicie zasaniay sumiaste wsy podkrcone na kocach. Perlmutter by otyy, ale nie nalany. nie mia wic na ciele obwisych zwaów tuszczu. Przypomina masywn drewnian rzeb. Wikszo ludzi, widzc go po raz pierwszy, podejrzewaa, e jest duo modszy, ni na to wyglda. Ale Perlmutter krzepko si trzyma, cho skoczy ju siedemdziesit jeden lat.
By bliskim przyjacielem ojca Pitta, Dirka zna niemal od urodzenia. Dirk traktowa go w dziecistwie jak ulubionego wujka. Perlmutter posadzi Julie i Pitta wokó stou, zrobionego z odrestaurowanej duej klapy luku okrtowego, i wrczy im krysztaowe kieliszki. Kiedy byy one ozdob jadalni w pierwszej klasie luksusowego woskiego statku ,,Andrea Doria”.
Julia przyjrzaa si wyrytemu w krysztale wizerunkowi pasaerskiej jednostki pywajcej.
- Mylaam, e ,,Andrea Doria” spocza na dnie morza - powiedziaa, gdy Perlmutter nalewa stare porto.
- Nadal tam jest - odrzek gospodarz, podkrcajc wsa. - Dirk nurkowa do niej pi lat temu. Wydoby parti kieliszków do wina i wielkodusznie ofiarowa je mnie. Co pani sdzi o porto?
Julia bya mile poechtana, e taki znawca pyta j o opini. Pocigna yk rubinowego trunku i zrobia zachwycon min.
- Smakuje wybornie.
- To dobrze, to dobrze... - Perlmutter odwróci si do Pitta. - Ciebie nie zapytam, bo masz ju spaczony gust - powiedzia z tak min, jakby zwraca si do pijaczyny na parkowej awce. - Nie potrafiby tego doceni.
- Ty nie rozpoznaby dobrego porto, gdyby si nawet w nim utopi - odrzek Pitt z uraon min - ... podczas gdy ja wychowaem si na tym.
- auj, e wpuciem si za próg - jkn Perlmutter.
Julia przejrzaa te gr.
- Czy wy obaj zawsze tak ze sob rozmawiacie?
- Tylko, kiedy si spotkamy - odpar Pitt, miejc si.
- Co ci do mnie przynioso w rodku nocy? - zapyta Perlmutter, mrugajc do Julii. - Chyba nie tsknota za moimi dowcipnymi powiedzonkami?
- Nie - przyzna Pitt. - Chciabym si dowiedzie, czy syszae kiedy o statku, który wypyn z Chin w roku tysic dziewiset czterdziestym ósmym, mia na pokadzie chiskie dziea sztuki i znikn.
Perlmutter uniós kieliszek pod wiato i zakrci nim. Porto zawirowao. Mia wyraz twarzy czowieka posiadajcego encyklopedyczn wiedz, który wanie siga do odpowiednich szufladek w swoim mózgu.
- Zdaje si, e nazywa si ,,Ksiniczka Dou Wan”. Zagin z ca zaog u wybrzey Ameryki rodkowej. Nigdy nie odnaleziono po nim adnego ladu.
- Czy wiadomo co bliszego na temat adunku?
Perlmutter pokrci gow.
- To, e statek wióz ogromny skarb, nie zostao potwierdzone. Istniej róne pogoski, ale brak dowodu.
- Jak nazw wymienie? - zapyta Pitt.
- ,,Ksiniczka Dou Wan”. To jeszcze jedna morska tajemnica. Niewiele mog ci powiedzie. Bya statkiem pasaerskim, który doy swoich dni i mia i na zom. Pikna jednostka. Nazywano j kiedy królow Morza Chiskiego.
- Wic jak to si stao, e zagina gdzie na wodach Ameryki rodkowej?
Perlmutter wzruszy ramionami.
- Ju ci mówiem, e tego nikt nie wie.
Pitt gwatownie potrzsn gow.
- Nie zgadzam si z tym. Jeli to jest zagadka, kto musi by jej autorem, i nie bez powodu ja wymyli. Statek nie moe tak po prostu zagin o pi tysicy mil od miejsca, gdzie powinien by.
- Poszukajmy zatem w ródach. Zdaje si, e ta ksika jest pod fortepianem. - Perlmutter uniós swoje cielsko i wyszed z jadalni. Zdawao si, e jego fotel odetchn z ulg. W niecae dwie minuty póniej Pitt i Julia usyszeli tryumfalny ryk:
- No jasne! Mam j!
- Jak on znajduje wród tylu ksiek t, której akurat potrzebuje? - zapytaa zdumiona Julia.
- Moe wymieni tytuy wszystkich ksiek w tym domu - odrzek Pitt. - Wskae dokadnie, gdzie stoi lub ley kada z nich. Poda jej miejsce na póce, liczc od prawej strony, lub powie ci, e jest na tamtej kupie pita od góry.
Ledwo Pitt zdy to powiedzie, do pokoju wróci Perlmutter. Przechodzc przez drzwi, zawadza okciami o framugi. Uniós do góry grub oprawiona w skór ksig. Wytoczony zotymi literami tytu gosi, i jest to ,,Historia Linii eglugowych Dalekiego Wschodu”.
- To jedyne ródo wiedzy uwaane za oficjalne, które opisuje ,,Ksiniczk Dou Wan”, kiedy jeszcze pywaa. Na inne nigdy nie natrafiem.
Perlmutter usiad przy stole, otworzy ksik i zacz czyta na gos:
,,Statek powsta w stoczni Harlanda i Wolffa w Belfacie w roku 1913. Zosta zbudowany na zlecenie Singapurskich Linii Oceanicznych. Jego pierwotna nazwa brzmiaa ,,Lanai”. Tona wynosi okoo jedenastu tysicy BRT, dugo cakowita czterysta dziewidziesit siedem stóp, szeroko szedziesit stóp. Jak na swoje czasy bya to cakiem adna jednostka pywajca”
Perlmutte przerwa, podniós ksik i pokaza zdjcie statku pyncego po spokojnym morzu. Z komina unosia si cienka smuka dymu. Fotografia bya kolorowa i ukazywaa tradycyjnie czarny kadub i bia nadbudow, na szczycie której stercza pojedynczy, wysoki, zielony komin.
- Móg zabra na pokad piciuset dziesiciu pasaerów - powiedzia - z czego pidziesiciu piciu w pierwszej klasie. Koty opalano pocztkowo wglem, ale w tysic dziewiset dwudziestym roku zastpia go ropa. Szybko maksymalna siedemnacie wzów. Rejs dziewiczy statek odby midzy Southhampton a Singapurem w grudniu tysic dziewiset trzynastego roku. Póniej, do roku tysic dziewiset trzydziestego pierwszego pywa zazwyczaj na linii Singapur-Honolulu.
- W tamtych czasach rejs po Morzach Poudniowych musia by przyjemnym i odprajcym przeyciem - zauwaya Julia.
- Osiemdziesit lat temu pasaerowie nie byli nawet w przyblieniu tak zajci i zabiegani jak dzi - odrzek Pitt i zwróci si do Perlmuttera. - Kiedy ,,Lanai” przemianowano na ,,Ksiniczk Dou Wan”?
- Zostaa sprzedana Liniom Kantoskim z Szanghaju w tysic dziewiset trzydziestym pierwszym. Odtd, a do wybuchu wojny, przewozia pasaerów i adunki midzy portami Morza Poudniowo Chiskiego. W czasie wojny suya Australijczykom jako transportowiec do przewozu onierzy. W tysic dziewiset czterdziestym drugim podczas wyadunku oddziaów wojskowych i ich ekwipunku na Nowej Gwinei zostaa zaatakowana przez japoskie samoloty i powanie uszkodzona. Wrócia jednak do Sydney o wasnych siach. Tam dokonano napraw. Ma cakiem spore zasugi wojenne. W latach 1940-1945 przetransportowaa ponad osiemdziesit tysicy ludzi. Wymykaa si samolotom, odziom podwodnym i okrtom wojennym wroga, ale siedem razy ucierpiaa wskutek ich ataków.
- Piec lat pywaa po wodach, na których panowali Japoczycy - powiedzia z uznaniem Pitt. - To cud, e nie zostaa zatopiona.
- Po wojnie wrócia do Linii Kantoskich i ponownie przerobiono j na statek pasaerski. Obsugiwaa linie Hongkong-Szanghaj. Pón jesieni tysic dziewiset czterdziestego ósmego roku wycofano j ze suby i wysano na zomowisko do Singapuru.
- Na zomowisko - powtórzy Pitt. - A mówie, e zatona gdzie w pobliu brzegów Ameryki rodkowej.
- Jej los jest nieznany - odpar Perlmutter, wycigajc z ksiki kilka lunych kartek papieru. - Zebraem wszystkie informacje, które mogem zdoby, i zrobiem krótkie zestawienie. Wiadomo na pewno, e statek nie dotar na zomowisko. Ostatnia wiadomo o nim pochodzia od radiooperatora stacji nasuchowej w Valparaiso w Chile. Stwierdzi on, e odebra szereg sygnaów ze statku wzywajcego pomocy. Jednostka podawaa si za ,,Ksiniczk Dou Wan” i meldowaa, e nabiera wody i silnie si przechyla, walczc z szalejcym sztormem o dwiecie mil na zachód od brzegu. Kiedy usiowa j wywoa, nie odpowiadaa. Potem jej radio zamilko i wicej si nie odezwao. Poszukiwania nie przyniosy rezultatów.
- Czy moga istnie inna ,,Ksiniczka Dou Wan”? - zapytaa Julia.
Perlmutter przeczco pokrci gow.
- ,,Midzynarodowy Rejestr Statków” stwierdza, e od roku tysic osiemset pidziesitego, a do dzi bya tylko jedna taka jednostka pywajca. Sygna musia by wysany dla zmylenia przeciwnika z innego chiskiego statku.
- Skd wzia si plotka, e na pokadzie byy chiskie antyki?- zapyta Pitt.
Perlmutter bezradnie rozoy rce.
- Nie wiadomo. Mit, legenda... Morze jest ich pene. Jedyne ródo, o którym wiem, jest niezbyt wiarygodne. To dokerzy i onierze chiskiej armii narodowej, odpowiedzialni za zaadunek statku. Zostali póniej schwytani i przesuchani przez komunistów. Jeden z nich twierdzi, e co widzia. Podczas transportu na pokad pka drewniana skrzynia. Podobno by w niej stojcy dba ko naturalnej wielkoci, wykonany z brzu.
- Jak, u licha, udao si panu zdoby te wszystkie informacje? - spytaa Julia zaszokowana wiedz Perlmuttera na temat najdrobniejszych szczegóów.
- Znam te historie dziki koledze badaczowi z Chin - odrzek z umiechem gospodarz. - Ludzie z caego wiata przysyaj mi ksiki i wszelkie wiadomoci o wrakach statków, jakie tylko potrafi zdoby. Wiedz, e dobrze zapac, jeli dowiem si czego nowego. Ten chiski uczony to czoowy historyk i badacz przeszoci swojego kraju. Jest moim starym przyjacielem i nazywa si Zhu Kwan. Od wielu lat korespondujemy ze sob i wymieniamy informacje. To on wspomnia kiedy o legendzie mówicej o zaginionym skarbie.
- Czy te Zhu Kwan dostarczy ci list zaginionych antyków? - spyta Pitt.
- Nie. Stwierdzi jedynie, e wedug niego sprawa wygldaa nastpujco. Zanim oddziay Mao wkroczyy do Szanghaju, Czang Kaj-szek zdy ogooci muzea, galerie i prywatne kolekcje z chiskich dzie sztuki. Spisy dóbr kulturalnych, istniejcych przed druga wojn w Chinach, s tam, delikatnie mówic, bardzo fragmentaryczne. Powszechnie wiadomo, e po przejciu wadzy przez komunistów odnaleziono niewiele antyków. Wszystko, co mona dzi zobaczy w Chinach, odkryto przed rokiem tysic dziewiset czterdziestym ósmym.
- Nigdy nie natrafiono na aden z zaginionych przedmiotów/
- Nie. Przynajmniej mnie o tym nic nie wiadomo - przyzna Perlmutter. - Ale Zhu Kwan twierdzi to samo.
Pitt dopi ostatni yk porto.
- A zatem, ogromna cz chiskiej spucizny kulturalnej moe spoczywa na dnie morza.
Julia zrobia zdziwion min.
- Wszystko to jest szalenie interesujce, ale nie widz zwizku midzy zaginionym statkiem a przemytem nielegalnych imigrantów, którym trudni si Tsin Shang.
Pitt mocno cisn jej do.
- Twój Urzd Imigracyjny, Centralna Agencja Wywiadowcza i Federalne Biuro ledcze mog uderzy w Shanga i jego parszywe imperium od czoa i z boku. Ale jego obsesja na punkcie odnalezienia zaginionego skarbu stwarza Narodowej Agencji Bada Oceanicznych moliwo zaatakowania go od tyu. A tego najmniej si spodziewa. St. Julien i ja bdziemy musieli zastawi puapk, ale jestemy dobrzy w tym, co robimy. We dwóch stanowimy taki zespó poszukiwawczy, o jakim Shang nie moe nawet marzy. - Przerwa i odetchn. - Musimy znale ,,Ksiniczk Dou Wan”, zanim on to zrobi.
27
Nie byo jeszcze bardzo póno, gdy Pitt i Julia wyszli od Perlmuttera. Pitt zawróci duesenbergiem na podwórzu i skierowa auto na ulic. Przy kocu wyjazdu zatrzyma, czekajc, a bdzie móg wczy si do ruchu. Dwóch furgonetek forda z agentami ochrony od Harpera nie byo w polu widzenia.
- Wyglda na to, e zostalimy opuszczeni - powiedzia trzymajc nog na pedale hamulca. Spodziewa si, e zobaczy wozy obstawy czekajce cierpliwie przy krawniku.
Julia bya zdumiona.
- Nic z tego nie rozumiem. Nie powinni byli nas zostawia.
- pewnie znudzio ich nasze towarzystwo. Woleli pojecha do najbliszego baru, gdzie mona obejrze w telewizji mecz koszykówki.
- Strasznie mieszne - odrzeka ponuro Julia.
- Historia lubi si powtarza - zauway spokojnie Pitt. Przechyli si ponad Juli, sign do kieszeni w drzwiach samochodu i wycign kolta czterdziest pitk. Przeadowa go i wrczy jej, mówic:
- Mam nadziej, e nie stracie wyczucia od czasu naszej eskapady na rzece Orion.
Energicznie potrzsna gow.
- Zbyt wyolbrzymiasz niebezpieczestwo.
- Wcale nie - zaprzeczy. - Cos jest nie w porzdku. We bro i uyj jej, jeli bdzie trzeba.
- Musi istnie jakie proste wytumaczenie dlaczego furgonetki odjechay.
- Moja znajomo ycia wanie mi takie podsuwa. Tsin Shang paci lepiej ni Urzd Imigracyjny. Chopcy Harpera dostali podwójn stawk za to, eby zwinli manatki i pojechali do domu.
Julia wydobya z torebki radio.
- Tu Kobieta Smok. Odezwij si, Cieniu. Podaj swoj pozycj. - Cierpliwie czekaa na odpowied, ale z gonika dochodziy tylko trzaski. Jeszcze czterokrotnie powtórzya wezwanie, ale bez rezultatu. - To skandal! - warkna wcieka.
- Moesz wywoa jeszcze kogo za pomoc tego mówicego pudeeczka? - zapyta ironicznie Pitt.
- Nie. Ma zasig jedynie dwóch mil.
- Zatem nadszed czas... - Pitt urwa w poowie zdania. Zza rogu wyskoczyy nagle dwie furgonetki. Podjechay do krawnika i zaparkoway po obu stronach duesenberga stojcego wci na zjedzie. Botniki wielkiego auta ledwie mieciy si w luce midzy nimi. Oba fordy miay wczone tylko wiata pozycyjne. Siedzce w nich sylwetki byy ledwo widoczne przez przyciemniane, przeciwsoneczne szyby.
- Wiedziaam, e wszystko jest w porzdku - stwierdzia Julia spogldajc na Pitta z wyszoci. Uniosa do ust radio i odezwaa si:
- Kobieta Smok wzywa Cie. Dlaczego opucilicie swoje pozycje przed domem?
Tym razem odpowied nadesza natychmiast.- Przepraszamy. Uznalimy, e dobrze byoby objecha pobliskie przecznice i zorientowa si, czy nie wida jakich podejrzanych pojazdów. Jeli jestecie gotowi do odjazdu, podajcie wasz cel podróy.
- Nie kupuj tego - powiedzia Pitt, oceniajc wzrokiem odlego midzy dwiema furgonetkami i natenie ruchu na ulicy. - Jeden wóz powinien pozosta tutaj, kiedy drugi patrolowa okolic. Ale po co ja ci to mówi? Ty jeste agentk.
- Peter nie wynajby nieodpowiedzialnych ludzi - odrzeka z przekonaniem Julia. - To do niego niepodobne.
- Nie odpowiadaj im! - zabroni rozkazujcym tonem Pitt. Nagle w jego umyle zapalio si czerwone wiateko ostrzegawcze. - Zostalimy sprzedani. Stawiam jeden przeciwko dziesiciu, e to nie s ci sami ludzie, których zamówi Harper.
Po raz pierwszy w oczach Julii pojawi si niepokój.
- Jeli masz racj, to co im powiedzie?
Cho Pitt uwaa, e ich yciu zagraa miertelne niebezpieczestwo, nie da tego po sobie pozna. Jego twarz bya spokojna, umys pracowa sprawnie.
- Powiedz im, e jedziemy do mnie. Do Narodowego Portu Lotniczego w Waszyngtonie.
- Mieszkasz na lotnisku? - spytaa z niedowierzaniem Julia.
- Od niemal dwudziestu lat. cilej mówic, na obrzeach lotniska.
Zaskoczona wzruszya ramionami i przekazaa meldunek ludziom w furgonetkach. Pitt sign pod siedzenie i wydoby telefon komórkowy. - A teraz pocz si z Harperem. Wyjanij mu sytuacj i powiedz, e jedziemy w kierunku Pomnika Lincolna. Niech zorganizuje grup, która nas przechwyci. eby mu da czas, bd si stara opóni nasz przyjazd.
Julia poczywszy si z wskazanym numerem podaa swoje dane identyfikacyjne. Dopiero potem przeczono j do Harpera. Wypoczywa w domu z rodzina. Przekazaa wiadomo, w milczeniu wysuchaa odpowiedzi i po skoczonej rozmowie spojrzaa na Pitta.
- Pomoc jest w drodze. Peter prosi, eby ci co przekaza. auje, e nie by bardziej czujny po tym, co wydarzyo si dzi w twoim hangarze - powiedziaa, nie bardzo rozumiejc, o co chodzi.
- Wyle ludzi pod pomnik?
- Wanie to robi. Nie powiedziae mi, co si zdarzyo w hangarze.
- Nie teraz.
Julia chciaa cos powiedzie, ale zapytaa tylko:
- Czy nie powinnimy zaczeka na pomoc tutaj?
Pitt przyjrza si dwóm spokojnie czekajcym furgonetkom. Wyglday zowieszczo.
- Nie mog stercze na tym podjedzie w nieskoczono. Kiedy musz wczy si do ruchu. Nasi przyjaciele mog si przecie domyli, e ich rozgrylimy. Kiedy dojedziemy do Massachusetts Avenue, bdziemy bezpieczni. Tam jest duo samochodów. Nie zaatakuj nas na oczach setek wiadków.
- Mógby zadzwoni ze swojego telefonu na policje. Moe skierowaliby tutaj radiowóz patrolujcy okolic.
- Gdyby bya policyjnym dyspozytorem, czy wysaaby radiowozy na pomoc staremu duesenbergowi, który ucieka pod Pomnik Lincolna, bo rzekomo cigaj go zabójcy? Wziaby na siebie odpowiedzialno za wszczcie takiego alarmu na podstawie nie sprawdzonej bajeczki?
- Pewnie nie - przyznaa Julia.
- Ju lepiej zdajmy si na Harpera.
Pitt przesun dug dwigni umieszczon w pododze auta i wrzuci pierwszy bieg. Wyjecha na ulic i skrci w lewo, mocno wciskajc peda gazu. Furgonetki musiay teraz strci troch czasu na wykonanie odpowiedniego manewru. Dopiero po ujechaniu stu jardów Pitt zobaczy wiata pierwszej z nich za swoim zderzakiem. Dwie przecznice dalej skrci ostro w Massachusetts Avenue i pomkn wykiem midzy jadcymi samochodami.
Julia zesztywniaa, spojrzawszy na szybkociomierz. Strzaka mijaa cyfr wskazujc siedemdziesit mil na godzin.
- Ten samochód nie ma pasów bezpieczestwa!
- W tysic dziewiset dwudziestym dziewitym roku nie wierzono w ich skuteczno.
- Po co tak pdzisz?
- Nie mam lepszego sposobu zwrócenia na siebie uwagi. Siedemdziesicioletnie auto, wace blisko cztery tony, przyciga wzrok, kiedy przekracza dozwolon prdko.
- Mam nadzieje, e hamulce s tu wystarczajco dobre - zapytaa z niepokojem i westchnieniem penym rezygnacji.
- Nie s tak czue jak wspóczesne ze wspomaganiem, ale jak mocno wbije nog w peda, staniemy, kiedy bdzie trzeba.
Julia ciskaa w doni kolta, ale nie zamierzaa go odbezpiecza ani do nikogo celowa. Nie trafia jej do przekonania teoria Pitta. Nie moga uwierzy, e ich obstawa jest przeciwko nim.
- Dlaczego to znowu musz by ja? - jkn Pitt, objedajc dookoa skwer Mount Vernon. Wielkie opony piszczay niemiosiernie. Ludzie na chodnikach ze zdziwieniem odwracali gowy. - Dasz wiar, e ju drugi raz w tym roku uciekam ulicami Waszyngtonu w towarzystwie piknej dziewczyny?
- Przeye ju co takiego? - spytaa, przygldajc mu si uwanie.
- Wtedy prowadziem samochód sportowy i szo mi duo atwiej.
Przed dug mask auta wyrosa New Jersey Avenue. Pitt rzuci kierownic w prawo i wpad w Pierwsz Ulice. Wcisn mocniej gaz i pomkn w kierunku Kapitolu. Samochody uciekay z drogi, syszc oguszajcy ryk dwóch klaksonów, umieszczonych pod wielkimi reflektorami duesenberga. Pitt szarpa grubym koem kierownicy, omijajc przeszkody na zatoczonej jezdni.
Furgonetki wci siedziay mu na ogonie, majc lepsze przypieszenie; gdy tylko zyska troch przewagi, natychmiast znów widzia je w lusterku. Duesenberg byby od nich szybszy na dugiej prostej, ale nie by to wóz, który miaby szans w wycigu dragsterów. Silnik wy, kiedy Pitt wyciska z niego maksymalne obroty na drugim biegu. Ale potna maszyna dobrze znosia takie traktowanie.
Ruch stawa si troch mniejszy i Pitt móg teraz docisn gaz do oporu. Okry Obelisk Pokoju za gmachem Kapitolu, szybko szarpn kierownica i ,,Duesy” przemkn czterokoowym polizgiem wokó Pomnika Garfielda. Pitt min Lustrzany Staw i wystrzeli Maryland Avenue w stron Muzeum Lotnictwa.
Poprzez ryk dochodzcy z rury wydechowej dobieg go odgos serii z broni automatycznej. Lusterko umieszczone na pokrywie zapasowej opony na przednim lewym botniku rozpryso si i odleciao. Strzelec szybko skorygowa ogie. Nastpna seria posiekaa górn ram przedniej szyby. Na mask samochodu posypao si szko. Pitt schyli si nisko za kierownic. chwyci Juli jedn rk za wosy i pocign na siedzenie.
- Cz artystyczna rozpoczta - mrukn. - Podchody si skoczyy.
- O, Boe! Miae racj! - krzykna Julia, lec pasko na siedzeniu. - Oni naprawd chc nas zabi!
- Teraz jedziemy prosto, wic moesz im odpowiedzie ogniem.
- W takim ruchu?! Na zatoczonej ulicy?! Nie przeyabym, gdybym przypadkiem trafia niewinne dziecko!
Samochód zakoysa si gwatownie, przecinajc Trzeci Ulic. Pitt przejecha chodnik i skierowa auto na trawnik. Duesenberg trafi na krawnik i wyskoczy w gór. Ale jego wielkie opony o rozmiarze siedemset pidziesit na siedemnacie cali pokonay betonow przeszkod jak ma nierówno na drodze. Auto tylko nieznacznie przyhamowao. Spod tylnych kó, wirujcych z pen szybkoci, wyprysny fontanny wyrwanej ziemi. Pod botnikami zagrzechotaa wyrzucona w powietrze dar.
Julia zareagowaa tak, jak na jej miejscu zareagowaaby kada normalna kobieta.
- Nie moesz pdzi jak wariat rodkiem parku! - wrzasna jak oszalaa.
- Jeli doyjemy koca tej przejadki, to pogadamy! - odkrzykn Pitt.
Jego szaleczy i nieoczekiwany manewr opaci si. Kierowca pierwszej furgonetki poszed w lady Pitta i drogo za to zapaci. Niskie nowoczesne opony nie wytrzymay uderzenia w wysoki krawnik. Wszystkie niemal równoczenie wystrzeliy z gonym hukiem.
Drugi kierowca by ostroniejszy. Widzc, co si dzieje, w por zmniejszy prdko i wyhamowa na czas. Pokona przeszkod nie uszkadzajc wozu. Dwaj ludzie jadcy pierwsz furgonetk wyskoczyli ze swego pojazdu i rzucili si w czelu odsunitych bocznych drzwi drugiego forda. Przesiedli si byskawicznie i caa grupa natychmiast podja pocig za duesenbergiem pdzcym przez park. Setki ludzi wracajcych do domu przystaway w osupieniu. Widzów nie brakowao, gdy wanie skoczy si koncert na wieym powietrzu w wykonaniu orkiestry Korpusu Piechoty Morskiej. Pikne stare auto gnajce przed siebie midzy budynkami Muzeum Lotnictwa i Narodowej Galerii sztuki przedstawiao niecodzienny widok. Cz gapiów i spacerowiczów rzucia si w pogo za samochodem w przekonaniu, e szalecza jazda za chwile skoczy si katastrof.
Pitt nie zdejmowa nogi z gazu, przyciskajc peda do podogi. Dugi wóz przemkn w poprzek Siódmej Ulicy, lawirujc midzy samochodami. Koa lizgay si, gdy Pitt gwatownie szarpa kierownic. Duesenberg reagowa jednak natychmiast na kady jego ruch. Im szybciej jecha, tym bardziej wydawa si sucha kierowcy i utrzymywa stabilno. Pitt odetchn z ulg widzc, e skrzyowanie z Czternast Ulic jest puste. Nie wiedzia, co dzieje si za nim. Dwie pierwsze serie pocisków pozbawiy go wszystkich lusterek wstecznych.
- Wyjrzyj nad oparciem i zobacz, jak daleko s! - krzykn do Julii.
Odbezpieczya kolta i uniosa si na siedzeniu, patrzc za siebie. Wycelowaa bro i odkrzykna:
- S tak blisko, e mogabym trafi kierowc w oko!
- To na co czekasz?! Strzelaj!
- To nie jest pustkowie jak nad rzek Orion! Tu s przechodnie! Nie mog ryzykowa!
- W takim razie zaczekaj na lepszy moment.
Ludzie w furgonetce nie mieli takich skrupuów. Seria pocisków podziurawia wielki kufer zamontowany z tyu duesenberga. Po obu stronach forda raz po raz pojawiay si byski wystrzaów, którym towarzyszy terkot broni. Pitt rzuci kierownic w lewo, gdy z prawej rozleg si gwizd przelatujcej serii.
- Tamci faceci nie s tacy wraliwi jak ty - mrukn, wymijajc nastpne samochody, które pojawiy si nagle na jego drodze. By szczliwy, e i tym razem nie doszo do wypadku.
aujc, e nie ma czarodziejskiej ródki, któr mógby zatrzyma ruch, przeci Pitnast Ulic, ocierajc si niemal o samochód rozwocy pras. Szarpn kierownic i wprowadzi duesenberga w czterokoowy polizg, gdy na jego drodze wyrós ford crown victoria. Przez gow przemkna mu myl, który to z pastwowych dostojników móg siedzie we wntrzu tej czarnej limuzyny popularnej ostatnio w krgach rzdowych. Mia nadziej, e furgonetka zostaje z tyu wyhamowywujc przed krawnikami, które on pokonuje bez zwalniania.
Przed samochodem wyrós wysoki Pomnik Waszyngtona. Pitt objecha jasno owietlony obelisk i pomkn w dó agodnym zboczem. Julia wci nie moga dokadnie wycelowa, gdy autem zarzucao na liskiej trawie. Jechali teraz w kierunku Mauzoleum Lincolna i granicy terenów parkowych.
Byskawicznie zbliali si do Siedemnastej Ulicy. I tym razem mieli szczcie. Pitt wstrzeli si w luk midzy samochodami i przeci skrzyowanie, nie naraajc nikogo na szwank. Mimo szaleczej gonitwy po waszyngtoskich alejach i terenach parkowych, wci nie wida byo policyjnych samochodów. Pitt nie widzia w pobliu byskajcych wiate ani nie sysza wycia syren radiowozów. By zdumiony. Kiedy indziej nie ujechaby w tym tempie nawet stu jardów, a ju zostaby zatrzymany, zwaszcza na terenach spacerowych.
Pitt odetchn na chwil, pdzc midzy Lustrzanym Stawem a Ogrodami Konstytucji. Przed sob mia piknie owietlone Mauzoleum Lincolna, a za nim Potomac. Skrci i obejrza si przez rami. Furgonetka znów gnaa tu za nim. W blasku jej reflektorów mógby czyta gazet. Szanse w tym pojedynku nie byy równe. Mimo e duesenberg by wspaniaym samochodem, do którego porównywano wszystkie inne, nie móg wygra. Przypomina sonia, którego ciga przez dungle terenowy samochód z zaartym myliwym za kierownic. Jego czas si koczy. Gdyby skrci w prawo i pojecha skrótem do Alei Konstytucji, przeladowcy atwo przeciliby mu drog. Na lewo, dugi Lustrzany Staw cign si niemal do wielkiej, biaej, marmurowej budowli Mauzoleum. Ta wodna przeszkoda wydawaa si nie do pokonania. Ale czy na pewno?
Gwatownie zepchn Juli z siedzenia na podog.
- Zosta tam i trzymaj si mocno! - krzykn.
- Co masz zamiar zrobi!
- Popywa!
- Mylaam, e jeste tylko lekko stuknity! Ale ty jeste kompletnym szalecem!
- rzadko mona si tak pomyli, co? - mrukn pod nosem Pitt.
Jego twarz bya skupiona, oczy czujne. Przypomina jastrzbia osaczajcego zajca. Julia przygldaa mu si z dou, schowana pod tablic rozdzielcz. Wyglda tak zdecydowanie, jak bezlitosna fala, której nic nie moe powstrzyma przed uderzeniem w brzeg morza. Nagle zobaczya, jak szarpie kierownic w lewo. Samochód pdzcy siedemdziesit mil na godzin zacz sun bokiem po trawie. Tylne koa wiroway wciekle, wyrywajc ziemie i mielc j jak gigantyczne maszynki do misa. Duesenberg ledwo zmieci si midzy wielkimi drzewami rosncymi co dwadziecia stóp wzdu wody. Wreszcie opony zapay przyczepno na mikkim podou i auto wystrzelio przed siebie wprost w objcia Lustrzanego Stawu.
Cikie stalowe podwozie i aluminiowa karoseria pchnite olbrzymi moc wielkiego silnika uderzyy w powierzchnie wody. Wokó samochodu wytrysny w gór biae wodne ciany, przypominajce odwrócon do góry nogami Niagar. Caym autem szarpn gwatowny wstrzs, gdy balonowe opony zderzyy si z betonowym dnem stawu. Zanurzony duesenberg dalej par przed siebie jak szarujcy wieloryb cigajcy samic w okresie godów.
Woda zakrya mask i wdara si do rodka przez roztrzaskan przedni szyb. Pitt w mgnieniu oka przemoczony by do suchej nitki. Julia omal nie utona. Do koca nie bya pewna, co zamierza Pitt, i siedziaa na pododze, gdy pojawia si nad ni fala.
Dno stawu pokrywaa rolinno; Suba Parkowa regularnie osuszaa go i czycia. Opony trzymay si dobrze betonu. Brzeg wznosi si ponad powierzchnie wody na wysoko zaledwie omiu cali. Podoe nie byo jednak poziome. Dno opadao ku rodkowi stawu. Jego gboko, wynoszca wzdu brzegów jedn stop, sigaa tam dwóch i pó stóp. Std do szczytu okalajcego zbiornik wodny murka byo dwadziecia cali.
Pitt modli si w duchu, eby mokry silnik nie zgas. Nie martwi si o zapon umieszczony cztery stopy nad ziemi ani o ganiki znajdujce si na wysokoci trzech stóp. Ba si o wiece, osadzone najniej.
Lustrzany Staw mia dokadnie sto szedziesit stóp szerokoci. Wydawao si, e duesenberg nie zdoa go pokona. Ale maszyna miaa napd na tylne koa, co umoliwiao posuwanie si do przodu. Auto znajdowao si dziesi jardów od przeciwlegego brzegu, gdy wokó nagle wystrzeliy w gór mae gejzery wody.
- Zawzite sukinsyny! - warkn pod nosem Pitt i zacisn donie na kierownicy tak mocno, a zbielay mu kostki.
Furgonetka zatrzymaa si na brzegu stawu. Jej pasaerowie wypadli pospiesznie na zewntrz i otworzyli bezadny ogie do duesenberga. Ale Pitt mia ju nad nimi niemal minut przewagi. To pozwolio mu dotrze prawie do koca wodnej przeprawy. Napastnicy zdali sobie spraw, e ofiara wymyka im si z rk. Nie chcieli straci ostatniej szansy i zaabsorbowani wciek strzelanin nie usyszeli policyjnych syren. Za póno przyszo im do gowy, e zamiast strzela, powinni byli okry Lustrzany Staw, wybierajc inn drog. Ale na Dwudziestej Trzeciej Ulicy i w Alei Konstytucji wida ju byo migajce wiata pdzcych radiowozów. Nie mieli innego wyjcia ni ucieczka. Wskoczyli do furgonetki, zawrócili i ruszyli penym gazem w kierunku Pomnika Waszyngtona.
Kiedy duesenberg by tu przy brzegu, Pitt przyhamowa. Musia oceni wysoko murka, na który miay si wspi przednie opony. Szarpn lewarek zmiany biegów i wcisn na si ,,jedynk”. Niesynchronizowana skrzynia biegów zazgrzytaa rozdzierajco, zanim tryby si zazbiy. dziesi stóp przed betonow przeszkod Pitt wdepn gaz do podogi, liczc na to, e pomoc bdzie wznoszce si dno stawu.
- Skacz, stary! - krzykn do duesenberga. - Uda ci si!
Zabytkowy wóz posucha, jakby mia mechaniczny mózg i serce. Wyprysn do przodu, atakujc barier, stojc mu na drodze. Przednie opony uderzyy w betonow krawd i wyrzuciy auto do góry. Zderzak musn niemal szczyt murka, koa przetoczyy si nad nim i samochód opad na paski grunt.
Zawieszenie podwozia na jedn stop, nie byo jednak wystarczajce, by samochód gadko pokona przeszkod. Nagle rozleg si trzask trcego o beton metalu. Przez uamek sekundy auto zdawao si opiera na krawdzi murka, zanim wyldowao na trawie.
Silnik na moment przygas. Duesenberg przypomina wodoaza, który przebrn przez rzek z upolowan kaczk w pysku. Zatrzs si, strzsn z siebie wod i nierówno pokutyka naprzód. Potoczy si niepewnie sto jardów, zanim podmuch wentylatora chodnicy i wysoka temperatura zrobiy swoje. Cztery mokre wiece wyschy szybko i znów wszystkie osiem cylindrów podjo prac.
Julia podcigna si na siedzenie, wypluwajc wod i spojrzaa za siebie. W oddali zobaczya furgonetk uciekajc przed wozami policyjnymi. Wya mokr sukienk i przesuna palcami po wosach, bezskutecznie próbujc nada swej postaci przyzwoity wygld.
- Boe! W jakim ja jestem stanie! Caa moja garderoba jest do wyrzucenia! - Spojrzaa na Pitta wciekle, ale po chwili wyraz jej twarzy zagodnia. - Gdyby po raz drugi w cigu dwóch tygodni nie uratowa mi ycia, kazaabym ci j odkupi.
Odwróci si do niej z umiechem.
- Co ci powiem. Jak bdziesz grzeczn dziewczynk, to zabior ci do siebie, dam ci na rozgrzewk gorc kaw i wysusz twoje aszki. - Potem skierowa duesenberga ku Independence Avenue i Memorial Bridge, biorc kurs na lotnisko i swój hangar.
Przytulia si do jego ramienia.
- A jeli bd niegrzeczna? - zapytaa cicho, wpatrujc si w niego.
Pitt rozemia si gono. By szczliwy, e po raz kolejny wymkn si mierci. Poza tym, widok Julii naprawd go bawi, zwaszcza, gdy bezskutecznie próbowaa zasoni niektóre czci ciaa przewitujce przez przemoczon odzie.
- Tylko spróbuj - odpowiedziaa. - Wtedy nici z kawy.
28
Julia zacza si budzi, gdy pady na ni promienie soca przesczajce si przez okna w suficie. Czua si jak w stanie niewakoci. ar nocy pozostawi po sobie mie wraenie. Otworzya oczy, oprzytomniaa i rozejrzaa si wokó. Leaa sama w wielkim óku ustawionym na rodku pokoju, który przypomina wygldem kapitask kajut starego aglowca. ciany wyoone byy mahoniow boazeri, a umeblowanie, cznie z szafkami i kredensami stanowiy marynistyczne antyki. By tu nawet may kominek.
Jak wikszo kobiet, Juli ciekawio i intrygowao gospodarstwo domowe mczyzny kawalera. Uwaaa, e o pci przeciwnej najwicej powie jej otoczenie, w którym yje ludzki samiec. Cz pa twierdzi, e takie typy przypominaj szczury. Nigdy po sobie nie sprztaj i nie zmywaj, nie przeszkadza im baagan panujcy w azience i w lodówce. O cieleniu óka wiedz tyle, co o produkcji sera z koziego mleka. Pranie wala si na stosach obok pralek, z których obsug nigdy nie maja czasu si zapozna.
S jednak i tacy, którzy yj w pomieszczeniach mogcych wprawi w zachwyt specjalistów od sterylizacji. To dziwacy zwariowani na punkcie porzdku i czystoci. Z furi atakuj kady pyek kurzu, lad po pacie do zbów czy resztki jedzenia i natychmiast je usuwaj. Kady mebel ma u nich precyzyjnie okrelone miejsce i nigdy go nie zmienia. podobnie ma si sprawa z ozdobami w mieszkaniu. W kuchni nie ubrudziby sobie biaych rkawiczek najbardziej dociekliwy inspektor sanitarny.
Mieszkanie Pitta byo czym porednim midzy jednym a drugim kocem skali. Panowa w nim umiarkowany ad i porzdek, który podoba si rzadko bywajcym tu kobietom. Miao swój mski, swobodny styl. Julia zauwaya, e Pitt lubi y przeszoci. Nie otacza si niczym nowoczesnym. Nawet mosine armatury w kuchni i azience wyglday tak, jakby pochodziy ze starego statku pasaerskiego, który kiedy pywa po morzach.
Odwrócia si na bok i przez otwarte drzwi zobaczya wntrze salonu. Póki pod dwoma cianami zapenione byy precyzyjnie wykonanymi modelami statków, których wraki Pitt i jego wspópracownicy z NABO odkryli w morskich gbinach. Na pozostaych cianach wisiay nie dokoczone modele nowych jednostek pywajcych. Zauwaya te cztery morskie krajobrazy pdzla Richarda DeRosseta, wspóczesnego malarza amerykaskiego, z dziewitnastowiecznymi parowcami. Siedziba Pitta tchna spokojem i nie wyczuwao si w niej sztywnoci, jak wprowadziby zapewne dekorator wntrz.
Julia szybko zdaa sobie spraw, e nie wida tu ladu kobiecej rki. To byo sanktuarium mczyzny, który ceni sobie swoj prywatno. Oaza czowieka, który nie pozwala sob rzdzi pci piknej, cho podziwia j i docenia. Pomylaa, e tacy ludzie miewaj przygody miosne i burzliwe romanse, ale nigdy si nie eni. A mimo to przycigaj kobiety.
Poczua zapach kawy dochodzcy z kuchni, ale Pitta nie byo nigdzie wida. Usiada na óku i postawia bose stopy na pododze z desek. Jej suknia i bielizna wisiay w otwartej szafie, suche i starannie wyprasowane. Poczapaa do azienki i umiechna si do swojego odbicia w lustrze. Wszystko byo przygotowane. Znalaza now szczoteczk do zbów, ele do kpieli, olejki i nawilacze do ciaa, zestaw damskich szczotek do wosów i kosmetyków. Zastanawiaa si mimo woli, ile kobiet stao tu przed ni, patrzc w to samo lustro. Wzia prysznic w czym, co przypominao stojcy pionowo miedziany zbiornik, wytara si i wysuszya wosy suszark. Ubraa si i posza do kuchni. Po chwili pojawia si na balkonie z filiank kawy w doni.
Pitt by na dole. Mia na sobie kombinezon i naprawia roztrzaskan przedni szyb duesenberga. Zanim Julia przywitaa si z nim, rozejrzaa si dokadnie po hangarze.
Nie rozpoznawaa marek zabytkowych samochodów zaparkowanych w równych rzdach. Nie znaa te nazw samolotów, na które patrzya. Jednym z nich by ford trimotor, drugim odrzutowy messerschmitt 262. Stay obok siebie w kocu hangaru. Zauwaya pullmanowski wagon, a za nim ma wann z zaburtowym silnikiem umieszczon na niewielkiej platformie. Obok spoczywa dziwnie wygldajcy stateczek przypominajcy górn poow aglówki przywizan do pywaków pontonowej odzi. Ze rodka stercza maszt uzbrojony w agiel spleciony z palmowych lici.
- Dzie dobry! - krzykna w dó.
Pitt uniós gow i posa jej zabójczy umiech.
- Ciesz si, e ci widz, leniuszku.
- Mogabym spdzi w óku cay dzie.
- Zapomnij o tym. Kiedy bdzia w krainie snów, dzwoni admira Sandecker. Razem z twoim szefem chc nas widzie za godzin na konferencji.
- U nas czy u was? - zapytaa artobliwym tonem Julia.
- U was. W kwaterze gównej Urzdu Imigracyjnego.
- W jaki sposób udao ci si wyczyci i odprasowa moja jedwabna suknie/
- Namoczyem ja w zimnej wodzie, kiedy zasna i rozwiesiem, eby wyscha. Rano odprasowaem ja lekko przez baweniany rcznik. moim zdaniem, wyglda jak nowa.
- Porzdny z ciebie facet, Dirku Pitt. Jeszcze nie spotkaam tak troskliwego i zaradnego mczyzny. wiadczysz takie usugi wszystkim dziewczynom, które tu nocuj?
- Tylko egzotycznym damom z chiskim pochodzeniem - odrzek.
- Moe przygotuje niadanie?
- Dobra myl. Wszystko znajdziesz w lodowce i w górnej szafce po prawej stronie. Kaw ju zrobiem.
Ocigaa si przez chwile z odejciem, patrzc jak Pitt usuwa szcztki bocznego lusterka duesenberga.
- Przykro mi z powodu twojego samochodu - powiedziaa szczerze.
Wzruszy ramionami.
- To nic takiego. Poradz sobie.
- To naprawd wspaniay wóz.
- Na szczcie pociski nie uszkodziy adnych mechanizmów.
- Jeli ju mowa o zbirach Shanga, to...
- Bez obaw - przerwa jej. - Na zewntrz pilnuje nas tylu uzbrojonych ludzi, e starczyoby ich do przeprowadzenia zamachu stanu w którym z pastw Trzeciego wiata.
- Czuje si zakopotana.
Pitt spojrza w gór i dostrzeg na twarzy Julii rumieniec zawstydzenia.
- Dlaczego?
- Bo wszyscy si dowiedz, e spdziam tu noc. Ju widz te znaczce gesty moich szefów i kolegów i domylam si, jakie komentarze bd wygasza za moimi plecami.
Pitt umiechn si szeroko.
- Jeli kto zapyta, powiem, e kiedy spaa, kryem twoje tyy.
- Bardzo mieszne - powiedziaa z wyrzutem.
- Przepraszam. Miaam zamiar uj to inaczej.
- Tak ju lepiej... - Julia odwrócia si nonszalancko, odrzucajc do tyu rozpuszczone wosy i znikna w kuchni.
Opancerzony samochód osobowy z dwoma agentami ochrony najpierw zawióz Pitta i Juli do jej mieszkania. Chciaa si przebra w strój bardziej odpowiedni dla agentki rzdowej. Potem zabrano ich do monumentalnego gmachu Chester Arthur Building przy Pierwszej Ulicy Pónocno-Zachodniej, gdzie miecia si gówna siedziba Urzdu Imigracyjnego. Siedmiopitrowa budowla miaa beowy kolor i przyciemniane szyby w oknach. Z podziemnego parkingu zostali zaprowadzeni do windy, któr dotarli do Wydziau Dochodzeniowego. sekretarka Petera Harpera wskazaa im sale konferencyjn.
Wewntrz czekao ju szeciu mczyzn. Byli to: admira Sandecker, komisarz Duncan Monroe, Peter Harper, Wilbur Hill - jeden z dyrektorów CIA, Charles Davis - specjalny asystent dyrektora FBI i Al Giordino. Wszyscy, z wyjtkiem tego ostatniego, wstali z miejsc. Giordino tylko skin gow i posa Julii wesoy umiech. Po krótkiej prezentacji zebrani zasiedli wokó dugiego dbowego stou.
- Jak rozumiem... - zacz Monroe, zwracajc si do Pitta - pan i panna Lee mielicie interesujcy wieczór. - Ton jego gosu wyranie sugerowa dwuznaczno tego okrelenia.
- Powiedziaabym raczej, mczcy - odrzeka szybko Julia. Wygldaa bardzo na miejscu w biaej bluzce i niebieskim kostiumie, którego spódniczka odsaniaa jej ksztatne kolana.
Pitt spojrza Harperowi prosto w oczy.
- Nie byby taki, gdyby nasi wynajci ochroniarze nie próbowali wysa nas do kostnicy.
- Jestem tym gboko wstrznity - odrzek powanie Harper. - Ale sprawy wymkny si spod kontroli.
Mimo powanego tonu, nie wyglda na zbytnio przejtego. Pitt przyjrza mu si uwanie.
- Ciekaw jestem, dlaczego? - zapyta lodowato.
- Gdy czterej ludzie wynajci przez Petera do waszej ochrony zostali zamordowani - ujawni Davis z FBI. Przerasta o pó gowy pozostaych mczyzn siedzcych przy stole i mia wyraz oczu psa bernardyna, który wanie odkry zawarto mietnika na tyach restauracji serwujcej steki z grilla.
- O, Boe... - szepna Julia. - Wszyscy czterej?
- Zajli si obserwacj domu pana Perlmuttera i nie spodziewali si ataku.
- al mi ich - powiedzia Pitt. - Ale skoro dali si zaskoczy, nie byli prawdziwymi zawodowcami.
Monroe odchrzkn.
- Wszystkie szczegóy wyjani, rzecz jasna, drobiazgowe ledztwo, które jest ju w toku. Wstpne ustalenia mówi o tym, e podeszli ich ludzie Tsin Shanga przebrani za policjantów wezwanych rzekomo z powodu wypadków zakócania spokoju w ssiedztwie.
- Macie jakich wiadków?
Davis potakujco skin gow.
- Ssiad z przeciwka widzia czterech mundurowych, którzy przyjechali radiowozem. Potem odjechali dwiema furgonetkami.
- Podeszli do tamtych i zastrzelili ich z broni z tumikiem - uzupeni Harper.
Pitt spojrza na niego.
- Udao si panu zidentyfikowa napastników z mojego hangaru?
Harper wskaza wzrokiem Davisa. Ten bezradnie rozoy rce.
- Ich ciaa znikny w drodze do kostnicy.
- Jak to w ogóle moliwe?! - wybuchn Sandecker.
- Niech zgadn - wtrci ironicznie Giordino. - Wszystkie szczegóy wyjani drobiazgowe ledztwo, które jest ju w toku.
- Naturalnie - odpar Davis. - Na razie wiemy, e ciaa zaginy po wyadowaniu ich w kostnicy z ambulansu. Mielimy jednak szczcie. Sanitariusz zdj rkawiczk jednemu z zabójców jeszcze w hangarze. Chcia sprawdzi puls. Do trupa spocza pasko na pododze pozostawiajc trzy odciski palców. Pomogli nam Rosjanie. Zidentyfikowali zabójc jako Pavla Gavrovicha, byego agenta wysokiego szczebla w ich Ministerstwie Obrony. To zawodowy morderca. Jak na inyniera z NABO dobrze si pan spisa, panie Pitt. Zaatwi pan sam wykwalifikowanego egzekutora, który wedug naszej wiedzy mia na koncie co najmniej dwadziecia dwie ofiary.
- Gavrovich móg sobie by zawodowcem - odrzek cicho Pitt - ale popeni bd. Nie doceni przeciwnika.
- Nie mog poj, jak Tsin Shangowi udaje si z tak atwoci gra na nosie caej administracji Stanów Zjednoczonych - powiedzia kwano Sandecker.
Pitt spuci wzrok wpatrujc si w blat stou, jakby czego pod nim szuka.
- Nie byoby to moliwe, gdyby nie mia pomocy wewntrz Departamentu Sprawiedliwoci i innych agencji rzdowych.
- Mog narazi si na nieprzyjemnoci z powodu tego, co teraz powiem - odezwa si po raz pierwszy Wilbur Harper z CIA - ale mamy uzasadnione podejrzenia, e wpywy Shanga sigaj Biaego Domu.
Hill by wsatym blondynem o jasnoniebieskich oczach, rozstawionych wyjtkowo szeroko. Wydawao si, e patrzc prosto jest w stanie obserwowa, co dzieje si po obu jego stronach.
- Kiedy tu rozmawiamy - powiedzia Davis - trwa posiedzenie specjalnej komisji Kongresu z udziaem prokuratorów z Departamentu Sprawiedliwoci. Tematem debaty s dziesitki milionów dolarów na przysz kampanie wyborcz prezydenta, które za porednictwem Tsin Shanga przekazaa Chiska Republika Ludowa.
- Podczas naszego spotkania prezydent dawa do zrozumienia, e Chiczycy to najwiksze nieszczcie od czasu wojny secesyjnej - wyrazi zdziwienie Sandecker. - Teraz sysz, e siedzi w kieszeni Shanga.
- PO prostu nie rozumiemy moralnoci polityków - umiechn si sardonicznie Giordino. - Widocznie jest inna od naszej.
- Dajmy temu spokój - powiedzia z powaga Monroe. - Ocena etyki elit wadzy to nie zadanie dla Urzdu Imigracyjnego. Naszym najwikszym problemem jest w tej chwili ogromna liczba nielegalnych imigrantów, których szmugluje Tsin Shang. I to, co dzieje si z nimi póniej. Jedni zostaj zgadzeni, inni staj si niewolnikami przestpczych syndykatów.
- Komisarz Monroe ma cakowit racj - popar przeoonego Harper. - Naszym obowizkiem jest zahamowa ten napyw. Ale nie do nas naley ciganie morderców.
- Nie mog mówi za pana Hilla i CIA - odrzek Davis. - Jeli za chodzi o Biuro, to od trzech lat intensywnie zajmujemy si przestpcz dziaalnoci Shanga na terenie Stanów.
- My jestemy ukierunkowani bardziej na jego zagraniczne operacje - odezwa si Hill.
- Zatem cikie zmagania trwaj na wszystkich frontach - zauway w zamyleniu Pitt. - Tylko jeli Shang ma swoich ludzi w naszym rzdzie, to bd oni sabotowa wasze poczynania. Nie pójdzie wam atwo.
- Nikt tu nie twierdzi, e walka z nim to buka z masem - odpar sztywno Monroe.
Nieoczekiwanie wtrcia si Julia.
- Czy nie zapominamy o jednej istotnej sprawie? Tsin Shang jest nie tylko przemytnikiem ludzi na skal midzynarodow. Ma na sumieniu ludobójstwo. Na wasnej skórze dowiadczyam jego okruciestwa. Trudno zliczy wszystkie niewinne ofiary jego chciwoci. S wród nich kobiety i dzieci. Ludzie Shanga dopuszczaj si skrycie potwornych zbrodni. On po prostu dziaa przeciwko ludzkoci. Musimy pooy temu kres, i to szybko.
Przez dusz chwil nikt si nie odezwa. Wszyscy wiedzieli, czego wiadkiem bya Julia i co sama wycierpiaa. W kocu milczenie przerwa Monroe.
- Wiemy, co pani czuje, panno Lee. Ale musimy dziaa zgodnie z obowizujcym prawem. Obiecuje, e zrobimy wszystko, by powstrzyma Shanga. Dopóki stoj na czele Urzdu Imigracyjnego, nie spoczn, zanim nie zlikwiduj jego organizacji, nie doprowadz do aresztowania Tsin Shanga i skazania go.
- Mog powiedzie to samo w imieniu pana Hilla i swoim - doda Davis.
- To nie wystarczy - powiedzia Pitt. Wszystkie gowy odwróciy si w jego kierunku.
- Wtpi pan w nasze deklaracje? - obruszy si Monroe.
- Nie, ale nie zgadzam si z waszymi metodami.
- Takie dyktuje polityka naszego rzdu - wyjani Davis. - Trzymamy si regu postpowania, które wyznacza amerykaski wymiar sprawiedliwoci.
Twarz Pitta spochmurniaa.
- Widziaem na wasne oczy morze trupów na dnie Jeziora Orion. Widziaem nieszczników zamknitych w celach. Zgino czterech ludzi, próbujcych chroni Juli i mnie...
- Wiem, do czego pan zmierza, panie Pitt - przerwa mu Davis. - Ale nie mamy dowodów wskazujcych na bezporedni udzia Tsin Shanga w tych zbrodniach. To, co wiemy, nie wystarczy do sporzdzenia aktu oskarenia.
- Ten czowiek to spryciarz -doda Harper. - Odgrodzi si od wszystkiego, co mogoby wskazywa na niego jako na bezporednio zamieszanego w dziaalno przestpcz. Bez niezbitych dowodów nie przygwodzimy go.
- Jeli od pocztku mieje si wam w twarz, to jak chcecie go dopa? - zapyta Pitt. - Sdzicie, e nagle zgupieje i da si zapa?
- Nikt nie moe wymyka si w nieskoczono naszemu wymiarowi sprawiedliwoci, gdy trwa akcja zakrojona na tak szeroka skal - zapewni Hill. - Obiecuj panu, e niedugo zostanie oskarony, osdzony i skazany.
- To obcokrajowiec - przypomnia Sandecker. - Spróbujcie go aresztowa, a rozpta si pieko. Chiski rzd poruszy niebo i ziemi, nie wspominajc o Departamencie Stanu i Biaym Domu. Zacznie si bojkot amerykaskich towarów, sankcje handlowe, diabli wiedz co jeszcze. Nie pozwol, ebycie wyczyli ich pupila z gry.
- Ja to widz tak, panie Hill: - podpowiedzia Giordino - wysyacie jeden ze specjalnych oddziaów CIA i likwidujecie Shanga szybko i po cichu. Problem z gowy.
- Wbrew temu, co si powszechnie uwaa, nie paramy si w CIA mokr robot - odpar z naciskiem Hill.
- Istny obd - mrukn Pitt. - Zaómy, e zabójcom Shanga udaoby si zamordowa wczoraj Julie i mnie. Dalej siedzielibycie tutaj, twierdzc, e nie macie wystarczajcych dowodów, by sporzdzi akt oskarenia?
- niestety, tak wyglda prawda - przyzna Monroe.
- Tsin Shang nie poprzestanie na tej próbie - powiedziaa zrezygnowana Julia. - Ma zamiar zabi Dirka. Nie ukrywa tego na przyjciu.
- A ja uprzedziem go, e wynajem zawodowców, którzy bd polowa na niego - doda Pitt. - Stwierdziem, e inaczej nie mielibymy równych szans, gra nie byaby fair.
- Grozi mu pan? - Harper nie wierzy wasnym uszom. - Odway si pan powiedzie mu to prosto w twarz?
- Nic wielkiego - Pitt wzruszy ramionami. - Ma pienidze i wadz, ale jest tylko czowiekiem. Wkadajc spodnie, najpierw wciga jedn nogawk, a potem drug. Jak kady. Pomylaem, e powinien pooglda si troch za siebie, jak jego ofiary.
- Domylam si, e pan artuje - powiedzia lekcewaco Monroe. - Przecie naprawd nie zamierza pan go zabi.
- Ale zamierzam! - zapewni spokojnie Pitt. - Na starych westernach bohater mówi zawsze: ,,On albo ja”. Wiec nastpnym razem postaram si strzeli pierwszy.
Monroe wyglda na zaniepokojonego. Spojrza na Hilla i Davisa, potem na Sandeckera.
- Admirale, zwoaem to zebranie w nadziei, e pan Pitt wemie udzia w naszych operacjach. Ale najwyraniej woli dziaa sam. Poniewa jest paskim podwadnym, stanowczo nalegam, eby udzieli mu pan urlopu. Peter umieci go w naszym bezpiecznym domu na wybrzeu Maine i zapewni mu ochron.
- A co z Juli? - zapyta Pitt. - J te zamierza pan chroni?
- Panna Lee jest agentk Urzdu Imigracyjnego - odpar oficjalnym tonem Harper. - Nadal bdzie braa udzia w tej sprawie. Wemie ja pod opiek oddzia naszych ludzi. Osobicie gwarantuj, e nic zego jej nie spotka.
Pitt spojrza na Sandeckera.
- Co pan na to, admirale?
Sandecker pogadzi rud bródk a la Van Dyck. Tylko Pitt i Giordino zauwayli chytry bysk w jego oczach.
- Zdaje si, e nie mamy wielkiego wyboru. Bezpieczny dom byby dla ciebie najlepszym miejscem w obecnej sytuacji. Przeczekaby tam, dopóki sprawa Shanga nie zostanie zakoczona.
- No có - odrzek Pitt. - Widz, e niewiele mam do powiedzenia. Niech bdzie.
Sandecker ani przez moment nie da si na to nabra. Pitt zbyt atwo si zgodzi. Admira dobrze wiedzia, e jego dyrektor projektów specjalnych nie opuci tej sali potulnie jak baranek.
- A zatem, zaatwione - powiedzia i nagle rozemia si gono.
- Mog wiedzie, co pana tak rozbawio? - zapyta poirytowanym tonem Monroe.
- Pan wybaczy, panie Monroe, ale z ulg myl o tym, e Urzd Imigracyjny, FBI i CIA nie bd nam ju zawraca gowy.
- Ma pan racj - przyzna oschle komisarz. - Pascy ludzie kiepsko si spisali, przeprowadzajc podwodne badania w Hongkongu i Sungari. Dalsze angaowanie paskiej Agencji w spraw Shanga byoby strat czasu.
Pitt i Giordino wysuchali tych sów spokojnie, nie okazujc adnych emocji. Nie byli wciekli ani nawet uraeni. Ale Sandecker nie posiada si z oburzenia. Z trudem powstrzyma si od odpowiedzi. Ukry donie pod stoem i zacisn pici.
Pitt wsta i w jego lady poszed natychmiast Giordino.
- Wiem, kiedy nie jestem mile widziany - Pitt umiechn si szeroko do admiraa. - Czekam w samochodzie.
Podszed do Julii i pocaowa j w rk.
- Czy leaa kiedy na play w Mazaltan, obserwujc zachód soca nad Zatoka Corteza? - zapyta szeptem, przesuwajc usta do jej ucha.
Spojrzaa z zaenowaniem po twarzach zebranych i zarumienia si.
- Nigdy nie byam w Meksyku - odrzeka spuszczajc gow.
- To bdziesz - obieca jej. Wyprostowa si i ruszy swobodnym krokiem ku drzwiom. Za nim pomaszerowali Giordino i Sandecker.
W przeciwiestwie do wikszoci dyrektorów amerykaskich agencji rzdowych, Sandecker nie wymaga, by woono go po Waszyngtonie limuzyn. Wola prowadzi sam. Po opuszczeniu kwatery gównej Urzdu Imigracyjnego wsiad do subowego turkusowego dipa i pojecha po wschodniej stronie Potomaku na wybrzee stanu Maryland. Kilka mil za miastem skrci z szosy i zatrzyma samochód na parkingu przy maej przystani. Przeszed po drewnianym pomocie i dotar do przycumowanej tu starej wielorybniczej odzi. Miaa szedziesit lat i podczas wojny na Pacyfiku suya admiraowi Bullowi Halsey'owi jako ód brzegowa. Sandecker znalaz ja w opakanym stanie i wspaniale odrestaurowa. Przekrci rozrusznik i czterocylindrowy diesel Buda zbudzi si do ycia. Pitt i Giordino rzucili do rodka cumy, wskoczyli na pokad i maa ód wypyna na rzek.
Przytrzymujc ramieniem dugi rumpel, admira podniós gos, by nie zaguszy go haaliwy silnik.
- Pomylaem, e dobrze byoby pogada na osobnoci, zanim wrócimy do naszego budynku. Moe to mieszne, ale nie dowierzam nawet cianom wasnego gabinetu.
- Nic w tym dziwnego, skoro Tsin Shang ma w kieszeni pó miasta - odrzek Pitt.
- Ten facet ma wicej macek ni dziesi omiornic spltanych razem przy urodzeniu - doda Giordino.
- W porównaniu z Rosjanami, którzy ndznie pacili za tajne informacje w czasach zimnej wojny, Shang jest wrcz rozrzutny - stwierdzi Sandecker. - Miliony dolarów na przekupywanie ludzi, to dla niego nic.
- Przy wsparciu chiskiego rzdu jeszcze dugo bdzie móg siga do kabzy. Ma niewyczerpane zasoby gotówki - powiedzia Pitt.
Giordino usiad na awce naprzeciwko Sandeckera.
- Wic co pan tam knuje, admirale?
- Knuje?
- Za dugo si znamy. ebym tego nie zauway. Nie jest pan typem, który bdzie siedzia cicho, kiedy kto z pana drwi. Nie pozwoli si pan lekceway. Co si gotuje w paskim makiawelicznym umyle.
Pitt umiechn si szeroko.
- Podejrzewam, e admira i ja odbieramy na tych samych falach. Nie damy si pozbawi przyjemnoci powieszenia Shanga na najbliszej gazi.
Sandecker umiechn si pod nosem, omijajc szerokim ukiem ód aglow halsujc w gór rzeki.
- Nie cierpi, kiedy mój personel musi dwa razy zgadywa, co myl.
- Sungari? - zapyta Pitt.
Admira skin gow.
- Rudi Gunn wci jest na pokadzie ,,Wilka Morskiego” w dole rzeki Atchafalaya, kilka mil od portu Shanga. Polecicie tam i doczycie do niego. Poczekacie razem na ,,Stany Zjednoczone”.
- gdzie teraz jest statek? - spyta Giordino.
- Dwiecie mil od wybrzea Kostaryki.
- Za trzy dni powinien dotrze do Sungari - zauway Pitt.
- Miae racj, uwaajc, e przez Kana Panamski przeprowadzi go zaoga.
- Pozostaa na pokadzie?
Sandecker zaprzeczy ruchem gowy.
- Po przejciu przez Kana opucia statek. Liniowiec pynie sam do Luizjany.
- Prawdziwy robot... - mrukn w zamyleniu Giordino. - A trudno uwierzy, e jednostka tej wielkoci egluje po morzach, cho nie ma na niej ywej duszy.
- Marynarka Wojenna eksperymentuje z takimi robotami od dziesiciu lat - wyjani Sandecker. - Udao si ju zbudowa pywajcy arsena, a cilej mówic, jedn wielk wyrzutni rakietow. Ta jednostka moe wystrzeli ze swojego pokadu piset pocisków na rozkaz wydany z innego okrtu, samolotu lub z bazy odlegej o tysice mil. To cakowite odejcie od lotniskowców, majcych po pi tysicy ludzi na pokadzie. Najwikszy przeom od czasów pojawienia si atomowych okrtów podwodnych z pociskami balistycznymi wyposaonymi w gowice nuklearne. Nastpny krok to bezzaogowe okrty wojenne i bombowce.
- Cokolwiek zamierza Tsin Shang, ,,Stany Zjednoczone” to na pewno nie pywajca wyrzutnia rakietowa - uspokoi Sandeckera Giordino. - Dirk i ja przetrzsnlimy transatlantyk od maszynowni po sterowni. Nie ma tam ladu pocisków.
- Czytaem wasz raport - odrzek admira. - Nie znalelicie równie niczego, co wskazywaoby, e ,,Stany Zjednoczone” to rodek transportu dla nielegalnych imigrantów.
- To prawda - potwierdzi Pitt. - Na pierwszy rzut oka poczynania Tsin Shanga mog sprawia wraenie magicznych sztuczek czarnoksinika. Ale to wszystko musi mie swoje logiczne wytumaczenie. Zao si, e przewidzia dla liniowca jak istotn funkcj do spenienia.
Sandecker przesun dwigni przepustnicy o jeden stopie do przodu i zwikszy szybko odzi.
- Wic nie jestemy blisi rozwizania zagadki, ni bylimy dwa tygodnie temu.
- Jeli nie liczy mojej osobistej teorii, e Shang zamierza zatopi ,,Stany Zjednoczone” - powiedzia Pitt.
Admira spojrza na niego z powtpiewaniem.
- Po co wydawa miliony dolarów na remont wspaniaego liniowca, który ma by zatopiony?
- Tego nie wiem - przyzna Pitt.
- Wic musisz si dowiedzie. Zaatw szybko biece sprawy, bierz nasz odrzutowiec i lecie z Alem do Morgan City. Zawiadomi Rudiego o waszym przylocie.
- Jak daleko moemy si posun? Nie mamy ju bogosawiestwa Urzdu Imigracyjnego i innych agencji.
- Róbcie, co chcecie, tylko nie dajcie si zabi - odpar Sandecker z zawzitym wyrazem twarzy. - Bior odpowiedzialno na siebie. Dam sobie rad z Monroe i Harperem, kiedy zorientuj si, e nie zamierzalimy siedzie w domu jak grzeczni chopcy.
Pitt przyjrza mu si uwanie.
- Dlaczego pan to robi, admirale? Dlaczego ryzykuje pan swoim stanowiskiem szefa NABO, eby przeciwstawi si Tsin Shangowi.
Sandecker posa mu przenikliwe spojrzenie.
- I tak dobralibycie si Shangowi do skóry. Nawet za moimi plecami. Mam racj?
- Chyba tak - przyzna Giordino.
- Od razu wiedziaem, co zamierzacie, jak tylko Dirk zgodzi si potulnie na propozycj Monroego. Musz si jedynie godzi z tym, czego si nie da unikn.
Pitt ju dawno temu pozna przebiegy charakter Sandeckera.
- Niech pan mnie nie czaruje, admirale. Pan nigdy nie nagina si do czego ani kogo.
W oczach Sandeckera na moment pojawi si grony bysk.
- Chcecie zna prawd? Te dupki wokó konferencyjnego stou dotkny mnie do ywego, dajc mi odczu, e maj mnie gdzie. Dlatego licz na was i na Rudiego. Zaley mi, ebycie dopadli Shanga, zanim tamci to zrobi.
- Wspózawodnictwo z nimi nie bdzie atwe - odrzek Pitt.
- By moe - przyzna admira. Jego spojrzenie stwardniao. - Ale Tsin Shang dziaa na wodzie, a na tym terenie nikt nie ma nad nami przewagi.
Po zebraniu Harper zabra Juli do swego gabinetu. Zamkn drzwi, poprosi, eby usiada i sam usadowi si za biurkiem.
- Julio, mam dla ciebie zadanie. Nie jest atwe, wic moesz odmówi jego wykonania. Nie jestem pewien, czy czujesz si na siach.
Julia bya zaintrygowana.
- Odpowiem, jak poznam szczegóy.
Harper wrczy jej akta. Otworzya je i ujrzaa zdjcie kobiety w jej wieku wpatrujcej si obojtnie w obiektyw. Gdyby nie szrama na podbródku, nieznajoma mogaby uchodzi za jej siostr.
- Nazywa si Lin Wan Chu - wyjani Harper. - Wychowaa si na wsi w prowincji Ciangsu. Ucieka z domu, gdy ojciec chcia j wyda za starca, który mógby by jej dziadkiem. Znalaza prac kucharki w restauracji portowej w Cingtao i w kocu zostaa szefow. Dwa lata temu zacigna si na kontenerowiec ,,Gwiazda Sung Lien” nalecy do Spóki Morskiej Tsin Shanga. Peni na nim funkcj szefa kuchni.
Julia zauwaya, e akta kobiety pochodz z CIA. Przeczytaa je w milczeniu. Harper czeka, nie odzywajc si. Kiedy skoczya, pokiwaa gow.
- Uderzajce podobiestwo. Jestemy tego samego wzrostu i waymy tyle samo. Jestem tylko cztery miesice starsza od Lin Wan Chu. - Trzymajc otwarte akta na kolanach spojrzaa na Harpera. - Chcesz, ebym zaja jej miejsce? Na tym polega to zadanie?
Pokiwa gow.
- Zgadza si.
- Na ,,Bkitnej Gwiedzie” zostaam rozszyfrowana. Dziki podwójnemu agentowi, którego przekupi Shang, wiedz o mnie wszystko.
- FBI twierdzi, e ju ma podejrzanego. Nie spuszczaj go z oka.
- Nie wyobraam sobie, ebym moga wej w skór Lin Wan Chu i nie zostaa zapana - wyznaa szczerze Julia. - Zwaszcza podczas dugiego rejsu.
- Wystarczy, e bdziesz ni przez cztery godziny. Najwyej pi. Dostaniesz si na statek, przejmiesz jej obowizki i ustalisz, w jaki sposób Shang szmugluje nielegalnych na ld.
- Wiesz na pewno, e przewozi ich na pokadzie ,,Gwiazdy Sung Lien”?
- Agent CIA w Cingtao zaobserwowa ponad setk mczyzn, kobiet i dzieci, wysiadajcych wraz z bagaami z autobusu w porcie w rodku nocy. Zaprowadzono ich do magazynu na nabrzeu w pobliu przycumowanego statku. Dwie godziny póniej ,,Gwiazda Sung Lien” odpyna. Rano agent zajrza do magazynu. Nie byo tam nikogo. Sto osób wyparowao bez ladu w tajemniczy sposób.
- I agent uwaa, e przeszmuglowano je na pokad?
- ,,Gwiazda” to duy kontenerowiec. Bez trudu mona na nim ukry setk ludzi. A jego portem docelowym byo Sungari w Luizjanie. Trudno uwierzy, e nie jest to kolejna przemytnicza operacja.
- Jeli wpadn, rzuc mnie na poarcie rekinom, zanim zd policzy do trzech - powiedziaa Julia.
- Ryzyko nie jest a tak wielkie, jak ci si wydaje - zapewni j Harper. - Nie bdziesz sama, tak jak na ,,Bkitnej Gwiedzie”. Dostaniesz radio i obstaw, która bdzie z tob w staym kontakcie. Nasi ludzie nie oddal si od ciebie dalej ni na mil.
W obliczu nieznanego Julia bya odwaniejsza od wikszoci mczyzn. Poczua przypyw adrenaliny na myl o czekajcym ja spacerze po linie.
- Jest tylko jeden problem - powiedziaa cicho.
- Mianowicie?
Lekki grymas wykrzywi jej ksztatne czerwone wargi.
- Rodzice nauczyli mnie przyrzdzania wykwintnych smakoyków. Nigdy nie gotowaam zwykych pomyj w wielkim kotle.
29
Ranek by pogodny. Mae oboczki na bkitnym niebie przypominay praon kukurydz, rozsypan na niebieskim dywanie. Pitt obniy lot niewielkiego hydroplanu skyfox i przelecia nad budynkami i basenami portowymi Sungari. Zatoczy koo i zawróci, by po chwili znów powtórzy ten manewr. Utrzymywa samolot na wysokoci niecaych stu stóp nad wierzchokami wielkich dwigów. Trwa wanie wyadunek drewnianych skrzy z jedynego statku stojcego w pustym porcie. Frachtowiec by wcinity midzy nabrzee a bark z holownikiem.
- Nie maj wiele roboty - zauway Giordino, siedzcy na miejscu drugiego pilota.
- Rozadunek jednego statku w porcie, który moe pomieci ca flot - przyzna Pitt.
- Jak tak dalej pójdzie, Spóka Morska Tsin Shanga znajdzie si pod kresk.
- Co powiesz o tej barce? - zapyta Pitt.
- Wyglda na to, e zabiera ze statku miecie. Zaoga wrzuca do niej przez burt plastykowe worki.
- Widzisz jak ochron?
- To miejsce ley w samym rodku bagien - odrzek Giordino rozgldajc si po widocznych w dole moczarach. - Jedynym zajciem dla ochroniarzy byby tutaj odstrza wdrownych aligatorów, na które podobno poluje si w tych okolicach.
- Dobry interes - powiedzia Pitt. - Z ich skór robi si buty i torebki. Ale mam nadziej, e zanim aligatory stan si zagroonym gatunkiem, zacznie obowizywa zakaz ich zabijania.
- Ten pchacz i barka zaczynaj odbija od burty frachtowca. Przele nad nimi, kiedy odpyn.
- Nie pchacz, tylko holownik.
- To za nazwa. Dlaczego mówi si ,,holownik”, skoro taka jednostka pcha barki, zamiast je cign?
- Ogólnie rzecz biorc, holownik suy do holowania. Std jego nazwa.
- Powinno by ,,pchacz” - upiera si Giordino.
- Przedstawi twoj propozycj na najbliszym dorocznym balu pilotów rzeczowych. Moe dadz ci darmowy bilet na prom.
- Dostaje taki za kadym razem, kiedy bior dziesi galonów paliwa.
- Zawracamy. - Pitt wykona delikatny manewr i wprowadzi dwumiejscowego odrzutowego lockheeda w zakrt. Potem wyprostowa samolot i przelecia nad wysokim na pi piter holownikiem, którego kwadratowy dziób popycha ruf pojedynczej barki. Ze sterówki wyskoczy mczyzna i wciekle pogrozi im pici. Giordino przez moment widzia jego twarz. Zdy dostrzec na niej wyraz wrogoci i podejrzliwoci.
- Kapitan jest przewraliwiony na punkcie wcibskich obserwatorów.
- Moe powinnimy mu zrzuci kartk z zapytaniem, którdy do Irlandii? - zaproponowa wesoo Pitt, powtarzajc manewr. Skyfox by wojskowym odrzutowcem treningowym, zanim odsprzedano go NABO. W agencji przerobiono go na hydroplan, dodajc do wciganego podwozia pywaki i przystosowujc kadub do ldowania na wodzie. Samolot mia dwa silniki umieszczone na bokach za skrzydami i kabin. Personel NABO czsto z niego korzysta, gdy nie byo koniecznoci uywania wikszych pasaerskich maszyn. Hydroplan mia t zalet, e podczas wypraw daleko od ldu nie potrzebowa lotniska.
Tym razem Pitt przelecia zaledwie trzydzieci stóp nad kominem holownika i lasem anten sterczcych z dachu jego sterówki. Giordino zauway na barce dwóch mczyzn, którzy dali nurka midzy worki ze mieciami, próbujc si midzy nimi ukry.
- Dwaj faceci z broni automatyczn koniecznie chc udawa niewidzialnych - oznajmi tak swobodnym tonem, jakby zaprasza goci na kolacj. - Po mojemu, co si szykuje.
- Widzielimy ju wszystko, co chcielimy zobaczy - powiedzia Pitt. - Czas na spotkanie z Rudim i naszym ,,Wilkiem Morskim”.
Zatoczy szeroki uk i wzi kurs na Sweet Bay Lake w dole rzeki Atchafalaya. Wkrótce jego oczom ukaza si statek badawczy. Opuci klapy, wysun podwozie i podszed do ldowania. Samolot agodnie osiad na spokojnej wodzie. Spod pywaków wytrysny tylko niewielkie bryzgi piany. Pitt podkoowa do burty statku i wyczy silniki.
Giordino uniós oson kabiny i pomacha do Gunna i kapitana Stewarta, czekajcych na pokadzie. Stewart odwróci si i krzykn do zaogi. Rami okrtowego dwigu zatoczyo uk i zawiso nad skyfoxem. Giordino chwyci zwisajce z niego liny i zaczepi haki za uchwyty na skrzydach i kadubie samolotu. Potem zapa cumy rzucone przez zaog. Na dany sygna dwig uniós skyfoxa. Z kaduba i pywaków maszyny spyny w dó kaskady wody. Ludzie z Ochrony Wybrzea, cigncy cumy, ustawili samolot w odpowiedniej pozycji. Po chwili dwig przeniós go ponad burt statku i umieci na ldowisku rufowym obok helikoptera. Pitt i Giordino wygramolili si z kokpitu i ucisnli donie Gunna i Stewarta.
- Obserwowalimy was przez lornetk - powiedzia kapitan. - Gdybycie kryli jeszcze troch niej, moglibycie wypoyczy suchawki i kasety i zwiedzi samodzielnie port.
- Z powietrza wida co interesujcego?- zapyta Gunn.
- Ciekawe, e o tym wspomniae - powiedzia Giordino. - Zdaje si, e wanie zauwaylimy co, czego nie powinnimy byli zobaczy.
- To jestecie lepsi od nas - mrukn Stewart.
Pitt spojrza na pelikana, który zoy skrzyda i opad do wody, po czym wynurzy si z ma ryb w dziobie.
- Admira wspomina, e nie odkrylicie niczego podejrzanego, zanim gwizdnli wam SPR-a.
- W cianach basenów portowych nie ma nawet szparki - przyzna Gunn. - Jeli Shang zamierza przemyca ludzi przez Sungari, to nie podwodnymi korytarzami prowadzcymi ze statku do magazynów na nabrzeu.
- Ostrzegae nas, ebymy uwaali, i stao si - powiedzia Stewart. - NABO stracia kosztowny aparat, a raczej nie naley si spodziewa, e go odzyskamy, jeli grzecznie poprosimy o zwrot.
Gunn mia ponury wyraz twarzy.
- Tkwimy tu bezuytecznie. Od czterdziestu omiu godzin gapimy si tylko bezczynnie na puste doki i budynki.
Pitt pooy do na jego ramieniu.
- Rozchmurz si, Rudi. Kiedy tu stoimy i ualamy si nad sob, nielegalny transport imigrantów jest kierowany w gb ldu po opuszczeniu Sungari. Nie ma powodu do robienia sobie wyrzutów, e jestemy lepi i gusi i nic nie wiemy.
Gunn spojrza zdumiony na Pitta i zobaczy w jego oczach iskierki wesooci.
- Powiecie nam wreszcie, co widzielicie?!
- Holownik i bark, które niedawno wypyny z Sungari - odrzek Pitt. - Al zauway na barce dwóch uzbrojonych facetów udajcych, e ich tam nie ma.
- Uzbrojona zaoga holownika to nic niezwykego - powiedzia Stewart. - To si czsto zdarza przy transporcie wartociowego adunku.
- Wartociowego adunku?! - Pitt wybuchn miechem. - Ta barka zabraa ze statku miecie i odpadki nagromadzone podczas dugiego rejsu. Ludzie z broni nie strzegli mieci. Oni czuwali, eby nie uciek im ywy adunek barki.
- Skd to wiesz? - spyta Gunn.
- Doszedem do tego drog eliminacji. - Pitt mia coraz lepszy humor. By na fali. - Obecnie, tylko dwa rodzaje rodków transportu cz Sungari ze wiatem. Statki morskie i rzeczne. Te pierwsze mog dostarczy nielegalnych imigrantów do portu, ale nie w gb ldu. Sam znalaze dowody na to, e nie istniej podwodne przejcia ze statków na brzeg. A zatem, pozostaj barki pynce w gór rzeki.
- To niemoliwe - zgasi jego zapa Stewart. - Celnicy i agenci wadz imigracyjnych wchodz na pokad kadego statku natychmiast po jego zacumowaniu. Przeszukuj go od dziobu do ruf. Cay adunek musi by zoony w magazynach i poddany kontroli. Sprawdzany jest nawet kady worek mieci. Wic jak ludzie Tsin Shanga mog oszuka inspektorów?
- Moim zdaniem, nielegalni imigranci zostaj zawczasu ukryci w podwodnej jednostce pywajcej, znajdujcej si pod kilem statku, który transportuje ich z Chin. Po wpyniciu statku do portu jednostk te umieszcza si w jaki sposób pod bark zabierajc miecie. Stoi ona blisko burty statku, na którym w tym czasie trwa kontrola. Ale inspektorzy nie stwierdzaj niczego podejrzanego. Barka odpywa w gór rzeki Atchafalaya, by na wysypisku pozby si odpadków. Po drodze zatrzymuje si w jakim ustronnym miejscu i wysadza na ld nielegalnych.
Gunn wyglda jak niewidomy, któremu nagle cudotwórca przywróci wzrok.
- Wycigasz takie wnioski na podstawie jednego przelotu nad bark?
- Och... To tylko teoretyczne rozwaania... - odrzek skromnie Pitt.
- Mona to atwo sprawdzi - powiedzia Stewart.
- Wiec nie tramy czasu na gadanie! - zawoa podniecony Gunn. - Spuszczamy na wód ód i pyniemy za bark. Dirk i Al bd j obserwowa z powietrza.
- To najgorsze, co moglibymy zrobi - odpar Giordino. - Latajc nad konwojem ju ich zaalarmowalimy. Teraz bd si pilnowa. Kapitan holownika zorientuje si, e ma ogon. Gosuj za tym, ebymy to sobie chwilowo odpucili i nie wzbudzali podejrze.
- Al ma racj - wtrci Pitt. - Przemytnicy nie s gupi. Zapewne przygotowali si na kad ewentualno. Ich wtyczki w Waszyngtonie mogy ju dostarczy ochroniarzom w Sungari zdjcia wszystkich czonków zaogi ,,Wilka Morskiego”. Proponuj, ebymy si nie spieszyli i dziaali bardzo rozwanie.
- Czy nie powinnimy przynajmniej zawiadomi Urzdu Imigracyjnego? - zapyta powanie Stewart.
Pitt przeczco pokrci gow.
- Najpierw musimy zdoby niezbite dowody.
- Jest jeszcze jeden problem - doda Giordino. - Dirk i ja mamy oficjalny zakaz wspópracy z wami.
Gunn umiechn si ze zrozumieniem.
- Wiem o tym od admiraa. Powinnicie teraz siedzie w bezpiecznym domu w Maine.
- Pewnie ju rozesali za nami listy gocze, bo przekroczylimy granice stanu - rozemia si Giordino.
- Wic czym si teraz zajmiemy? - zapyta Stewart. - Co mamy robi?
- Na razie zostacie tutaj - rozkaza Pitt, przejmujc dowodzenie. - Skoro ludzie Tsin Shanga ukradli wam SPR-a, oni ju wiedz, e nie jestecie niewinnym statkiem badawczym NABO. Moecie spróbowa podpyn bliej Sungari, rzuci kotwic i nie spuszcza portu z oka.
- Czy nie lepiej wic byoby odpyn std w kierunku Zatoki Meksykaskiej? - Stewart by zdziwiony poleceniem Pitta.
- Nie ma potrzeby. Zao si, e przemytnicy s zbyt pewni siebie. Sdz, e kadego mog wywie w pole, bo ich metody s nie do wykrycia. Tsin Shang uwaa si za nietykalnego. Niech dalej myli, e Chiczycy to zdolne i sprytne bestie, a Amerykanie to wioskowe gupki. Ja i Al zostawimy was tutaj, a sami zorganizujemy ma potajemn wypraw w gór rzeki, eby wytropi punkt przerzutowy. Agenci imigracyjni bd chcieli zna miejsce, w którym nielegalni oczekuj na autobusy i ciarówki rozwoce ich std po kraju. - Pitt skoczy i rozejrza si. - Jakie pytania? Komentarze?
- Gdyby udao wam si odkry sposób dziaania Shanga. jedn nog bylibymy w domu - ucieszy si Stewart.
- Plan wyglda na dobry - przyzna Gunn. - Jak zamierzacie go wykona?
- Al i ja dotrzemy do Morgan City - wyjani Pitt. - Tam pokrcimy si wród miejscowych i wynajmiemy ód ryback. Musimy mie jaki kamufla. Potem popyniemy w gór Atchafalayi na poszukiwania.
- Pomylcie o przewodniku - doradzi Stewart. - Midzy Morgan City a luzami, powyej Baton Rouge jest mnóstwo bagien, rozlewisk i zatoczek. Nie znajc rzeki, stracicie mas czasu i energii zupenie niepotrzebnie.
- Dobra myl - zgodzi si Giordino. - Nie chciabym przepa bez wieci na mokradach i sta si tak zagadk jak Amelia Earhart.
- Nie bdzie tak le - umiechn si Stewart.
- Szczegóowe mapy topograficzne w zupenoci nam wystarcz - stwierdzi Pitt i skin gow w kierunku kapitana ,,Wilka Morskiego”. - Bdziemy ci informowa o naszym pooeniu i o sytuacji przez mój telefon satelitarny. A ty uprzedzisz nas, kiedy pojawi si nastpny statek w porcie i holownik z bark wyruszy w kolejny rejs.
- Nie zaszkodzi, jeli zawiadomicie nas równie o przybyciu liniowca ,,Stany Zjednoczone” - doda Giordino. - Chciabym zobaczy, jak cumuje w Sungari.
Gunn i Stewart wymienili zmieszane spojrzenia.
- On nie wpynie do Sungari - powiedzia Gunn.
Zielone oczy Pitta zwziy si.
- Admira nic nam o tym nie mówi. Skd masz te informacj?
- Z miejscowej gazety - wyjani Stewart. - Którego dnia posalimy do Morgan City nasz ód. Miaa uzupeni zaopatrzenie. Chopcy przywieli wie pras i przeczytalimy o tym wielkim wydarzeniu w dziejach Luizjany.
- O jakim wydarzeniu? - zapyta niecierpliwie Pitt.
- Naprawd nic nie wiecie? - zdziwi si Gunn.
- A o czym mamy wiedzie?!
- Transatlantyk popynie Missisipi do Nowego Orleanu - mrukn cicho Gunn. - Tam zostanie przebudowany na hotel i kasyno.
Pitt i Giordino wygldali tak, jakby wanie kto im powiedzia, e przepady wszystkie oszczdnoci ich ycia.
- Zdaje si, stary, e zostalimy wpuszczeni w maliny - stwierdzi Giordino z kwan min.
- Na to wyglda - przyzna Pitt. Kiedy po chwili znów si odezwa ton jego gosu mia temperatur lodu, a ponury umiech zwiastowa co niedobrego. - Ale pozory czsto myl.
30
Nieco póniej tego samego popoudnia kuter Ochrony Wybrzea ,,Weehawken” pru spokojnie niskie fale marszczone lekk bryz. W pewnym momencie do maszynowni dotar rozkaz, by zmniejszy prdko, i jednostka znacznie zwolnia. Kapitan Duane Lewis uniós do oczu lornetk i przyjrza si duemu kontenerowi, który nadpywa z poudnia i by w odlegoci niecaej mili morskiej od niego. Twarz Lewisa nie zdradzaa adnego podniecenia, gdy opuci lornetk i zsun na ty gowy czapk przykrywajc jego blond wosy. Umiechn si nawet lekko do kobiety w mundurze Ochrony Wybrzea stojcej obok niego na skrzydle mostka.
- Oto pani statek, ten rzekomy wilk w owczej skórze. Dla mnie wyglda cakiem niewinnie.
Julia Lee popatrzya na ,,Gwiazd Sung Lien” i odpara:
- To zudzenie. Bóg raczy wiedzie, jakie katusze znosz ludzie ukryci w jego adowniach.
Nie miaa makijau, a jej podbródek przecinaa sztuczna szrama. Musiaa powici swoje pikne, dugie wosy i ostrzyc si po msku. Krótk fryzur przykrywaa teraz baseballowa czapka, bdca czci umundurowania zaogi. Zanim podja ostateczn decyzj, miaa chwil zwtpienia, czy powinna ryzykowa, wcielajc si w Lin Wan Chu. Ale palca nienawi do Tsin Shanga i nadzieja, e jej misja zakoczy si sukcesem, przesdziy spraw. Bya teraz bardziej zdecydowana ni kiedykolwiek. Poczua przypyw optymizmu, wiedzc, e podczas wykonywania zadania nie bdzie sama.
Lewis odwróci si i skierowa lornetk na zielony, paski brzeg i ujcie rzeki Atchafalaya, odlege zaledwie o trzy mile. Na wodzie byo tylko kilka odzi poawiaczy krewetek. Skin na modego oficera stojcego obok niego.
- Poruczniku Stowe, niech pan wezwie statek do zatrzymania si i uprzedzi, e wchodzimy na pokad w celu dokonania inspekcji.
- Tak jest, sir - odpar subicie Stowe i odszed, by nada sygna przez radio. By wysokim, opalonym blondynem o chopicej twarzy i przypomina instruktora tenisa.
,,Weehawken” pochyli si lekko, gdy sternik zmieni kurs na równolegy do jednostki pywajcej pod bander Chiskiej Republiki Ludowej. Lewis zauway, e statek ma dziwnie mae zanurzenie mimo stosów kontenerów pitrzcych si na pokadzie.
- Odpowiedzieli na wezwanie? - zapyta gono, by usysza go Stowe znajdujcy si w sterowni.
- Po chisku - odkrzykn porucznik.
- Mam przetumaczy? - zaproponowaa Julia.
- To próba uniku - umiechn si szeroko Lewis. - Poowa obcych statków, które zatrzymujemy, ma zwyczaj udawa wariata. Wikszo zagranicznych oficerów mówi po angielsku lepiej ni pani i ja.
Lewis cierpliwie czeka. Ale szybkostrzelne, zdalnie sterowane, siedemdziesicioszeciomilimetrowe dziako Mark 75 na dziobie kutra obrócio si zowieszczo i wycelowao luf w kontenerowiec.
- Prosz poinformowa kapitana po angielsku, e jeli nie zastopuje maszyn, otworz ogie skierowany na jego mostek.
Po chwili ze sterowni wynurzy si Stowe.
- Odpowiedzieli po angielsku - oznajmi z szerokim umiechem. - Zatrzymuj si.
Jakby na dowód prawdziwoci tych sów dziób wielkiego statku przesta pru fale. Kontenerowiec zacz wolno dryfowa. Lewis spojrza na Juli oczami penymi troski.
- Jest pani gotowa, panno Lee?
- Jak najbardziej - skina gow.
- Sprawdzia pani radio? - Zabrzmiao to raczej jak stwierdzenie oczywistego faktu ni pytanie.
Julia odruchowo spojrzaa w dó. Miniaturowy aparat by ukryty na jej piersiach, pod biustonoszem.
- Dziaa doskonale. - Zacisna nogi i poczua may automatyczny pistolet kaliber dwadziecia pi przyklejony tam do wewntrznej strony jej uda. Na bicepsie, pod rkawem munduru miaa krótki nó Smith i Wesson. Jego ostrze wyskakiwao byskawicznie z rkojeci i zdolne byo rozpru arkusz grubej blachy.
- Niech pani wczy nadajnik, ebymy mogli sysze kade sowo - powiedzia Lewis. - ,,Weehawken” pozostanie w zasigu pani radia, dopóki ,,Gwiazda Sung Lien” nie zacumuje w Sungari. Kiedy bdzie pani gotowa, prosz wysa sygna, e mamy pani odebra. Wierz, e zamiana przebiegnie gadko, ale gdyby miaa pani jakie kopoty po wcieleniu si w kuchark, prosz natychmiast alarmowa. Przyjdziemy pani z pomoc. Na wszelki wypadek w powietrzu bdzie równie nasz helikopter z zaog gotow do opuszczenia si na pokad.
- Doceniam pask trosk, kapitanie - odrzeka Julia. Odwrócia si i wskazaa na tgiego mczyzn z sumiastymi wsami, którego gboko osadzone szare oczy spoglday przenikliwie spod daszka baseballowej czapki.
- Nigdy nie zapomn przygotowa do tej zamiany pod okiem szefa Cochrana. Ten czowiek to marzenie.
- Szef Mickey Cochran mia ju wiele przezwisk - rozemia si Lewis - ale jeszcze nikt nie nazwa go ,,marzeniem”.
- Przepraszam, e sprawiam wszystkim tyle kopotów - powiedziaa cicho Julia.
- Caa zaoga ,,Weehawkena” czuje si odpowiedzialna za pani bezpieczestwo. Admira Ferguson wyda mi cise rozkazy. Mam nad pani czuwa bez wzgldu na okolicznoci i konsekwencje. Nie zazdroszcz pani tej roboty, panno Lee. Ale obiecuj, e zrobimy wszystko co w naszej mocy, by nic si pani nie stao.
Odwrócia wzrok. Staraa si panowa nad sob, cho czua zy napywajce jej do oczu.
- Dzikuje - powiedziaa po prostu. - Prosz te przekaza moje podzikowania pozostaym.
Stowe wyda rozkaz opuszczenia za burt odzi. Kapitan spojrza na Juli.
- Ju czas. - Potem mocno ucisn jej do. - Niech Bóg ma pani w opiece. powodzenia.
Kapitan ,,Gwiazdy Sung Lien”, Li Hung-chang nie by zbyt przejty zatrzymaniem go przez amerykask Ochron Wybrzea. Spodziewa si kontroli. Dyrektorzy Spóki Morskiej Tsin Shanga uprzedzili go, e Stany Zjednoczone podjy zdecydowane kroki w celu powstrzymania napywu nielegalnych imigrantów i walk z przemytnikami. Ale niczego si nie obawia. Uwaa, e adna inspekcja nie wykryje drugiego kaduba przyczepionego pod dnem jego statku. Mieci on trzystu imigrantów stoczonych w nieludzkich warunkach. Hung-chang dowióz na miejsce komplet pasaerów. Nikt mu nie uciek, wic po powrocie do Chin naleaa mu si wysoka premia. Tsin Shang potrafi by hojny i poprzednio sowicie go wynagradza. Kapitan odbywa ju szósty rejs, przewoc legalny adunek jednoczenie z ukrytymi pod kilem ludmi. Za pi poprzednich kursów zdoa wybudowa dom dla swojej rodziny w bogatej dzielnicy Pekinu.
Ze spokojem obserwowa zatrzymujcy si kuter Ochrony Wybrzea. Hung-chang dobiega pidziesitki. W socu jego wosy poyskiway ju pierwsz siwizn, cho cienki wsik pozosta nieskazitelnie czarny. Z dobrodusznym wyrazem twarzy patrzy piwnymi oczami, jak dwa statki zbliaj si do siebie. Potem w kierunku ,,Gwiazdy Sung Lien” ruszya motorowa ód opuszczona za burt kutra. Przyglda si temu bez sowa, w kocu skin na pierwszego oficera.
- Id do trapu i przywitaj naszych goci. Na oko, jest ich chyba dziesiciu. Bd dla nich uprzejmy i zapewnij im dostp do kadego zakamarka statku.
Potem Li Hung-chang zamówi filiank herbaty i odpry si, jakby siedzia w ogrodzie wasnego domu. Bez cienia niepokoju ledzi ludzi z ,,Weehawkena” wchodzcych na pokad i rozpoczynajcych inspekcj.
Porucznik Stowe odda honory kapitanowi Hung-changowi, stojcemu na mostku, po czym poprosi o papiery i manifest statku. Zaoga przybya z kutra Ochrony Wybrzea rozdzielia si. Czterej ludzie zaczli przeszukiwa pomieszczenia statku, trzej inni zajli si kontenerami, za pozostaa trójka udaa si do kwater zaogi. Chiczycy zachowywali si obojtnie. Nie zwracali zbytniej uwagi na intruzów, których najwyraniej bardziej interesowaa kuchnia i mesa ni kajuty.
W mesie obecni byli tylko dwaj czonkowie zaogi ,,Gwiazdy Lien”. Obaj mieli na sobie biae stroje kucharzy i czapki pomocników kuchmistrza. Siedzieli przy stole. Jeden czyta chisk gazet, drugi koczy je misk zupy. Nie zaprotestowali, kiedy szef Cochran pokaza im na migi, e maj wyj.
Przebrana za inspektora Ochrony Wybrzea Julia wesza prosto do kuchni. Zastaa tam Lin Wan Chu pochylona nad kotem i mieszajc dug drewnian yk krewetki. Chinka miaa na sobie biae spodnie i fartuch. Zgodnie z rozkazem kapitana powinna by uprzejma, wic uniosa znad pary gow i pokazaa zby w przyjaznym umiechu. Potem wrócia do swego zajcia, obojtnie traktujc Juli udajc, e rutynowo rozglda si po pomieszczeniu.
Lin Wan Chu nie poczua igy strzykawki wbijajcej si w jej plecy. Przez moment w szeroko otwartych oczach Chinki byo tylko zdumienie. po chwili wydao jej si, e unoszca si nad kotem para gstnieje i zamienia si w mg przesaniajc wszystko. Kiedy duo póniej ockna si na pokadzie ,,Weehawkena”, jej pierwsz myl bya obawa, czy nie rozgotowaa krewetek na papk.
Zamiana odbya si bardzo szybko. nie upyno pótorej minuty, gdy Julia miaa na sobie strój kucharki, za Lin Wan Chu leaa na pododze w mundurze Ochrony Wybrzea. Nastpne trzydzieci sekund zajo Julii obcicie Chince wosów. Uporawszy si z tym, wcisna jej na gow baseballow czapk z insygniami Ochrony Wybrzea i napisem ,,Weehawken”.
- Mona j zabra - rzucia do Cochrana, który przez cay czas pilnowa drzwi.
Cochran i jego kolega z zaogi pochwycili sw ofiar i zarzucili sobie jej rce na ramiona. Chinka znalaza si midzy nimi z bezwadnie zwieszona na piersiach gow. cignita w dó czapka zasaniaa jej twarz przed ciekawskimi.
- ycz udanego wystpu - szepn ledwo dosyszalnie Cochran.
Dwaj mczyni wyszli, na wpó niosc, na wpó cignc nieprzytomna Lin Wan Chu.
Julia podniosa drewniana yk i zaja si mieszaniem krewetek, jakby nic innego nie robia przez cae popoudnie.
- Zdaje si, e jeden z waszych ludzi zrobi sobie krzywd - zauway kapitan Hung-chang, widzc funkcjonariuszy Ochrony Wybrzea opuszczajcych do motorówki bezwadne ciao.
- Ten gupek nie patrzy, gdzie lezie i waln gow w rur pod sufitem - wyjani Stowe. -Prawdopodobnie ma wstrzs mózgu.
- Znalelicie na moim statku co ciekawego? - zapyta Hung-chang.
- Nie, sir. Wszystko jest w jak najlepszym porzdku.
- Mio mi sysze, e wadze amerykaskie nie maj do mnie adnych zastrzee - odrzek protekcjonalnym tonem kapitan.
- Paskim portem docelowym jest Sungari?
- Zgodnie z tym, co jest napisane w dokumentach, w które zaopatrzya mnie Spóka Morska Tsin Shang - potwierdzi Hung-chang.
- Moe pan rusza w drog, jak tylko odpyniemy. - Stowe grzecznie zasalutowa na poegnanie. - Przykro mi, e przez nas ma pan opónienie w podróy.
Dwadziecia minut póniej zjawi si pilot z Morgan City. Jego ód zatoczya pókole i podpyna do ,,Gwiazdy Sung Lien”. Pilot wszed na pokad i wdrapa si na mostek. Statek wpyn na rzek Atchafalaya i min Sweet Bay Lake biorc kurs na Sungari.
Kapitan Hung-chang sta na skrzydle mostka i obserwowa, jak dowiadczony Kajun z wpraw steruje poród bagien dolnego biegu rzeki. Z ciekawoci przyjrza si przez lornetk turkusowemu statkowi, stojcemu na kotwicy niedaleko portu. Po literach wymalowanych na kadubie rozpozna jednostk badawcz nalec do Narodowej Agencji Bada Oceanicznych. Czsto widywa takie statki pywajce po morzach caego wiata. Dziwi si czego naukowcy mog szuka w okolicach ujcia rzeki Atchafalaya.
Przesun wzrokiem po pokadzie turkusowej jednostki pywajcej i nagle znieruchomia. Zobaczy tam wysokiego bruneta o krconych wosach, który równie obserwowa co przez lornetk. Li Hung-changa uderzyo to, e tamten czowiek wcale nie przyglda si ani jemu, ani jego statkowi.
Obcy ledzi uwanie kilwater ,,Gwiazdy Sung Lien”.
31
Julia miaa trudnoci z rozszyfrowaniem jadospisów i przepisów kulinarnych Lin Wan Chu. Chocia chiski jzyk Han jest najbardziej rozpowszechnionym na wiecie, istnieje kilka rónych dialektów zabarwionych regionalnymi naleciaociami. Kiedy Julia bya ma dziewczynk, matka uczya j mówi, czyta i pisa w najwaniejszym z nich, czyli mandaryskim. Ale Julia opanowaa najpopularniejszy z jego trzech wariantów, zwany pekiskim. Lin Wan Chu pochodzia z prowincji Ciangsu i posugiwaa si inn odmian mandaryskiego - nankiskim. Na szczcie podobiestw w obu jzykach byo wystarczajco duo, by Julia moga w kocu upora si ze swoim problemem. Stojc nad kuchni, pochylaa nisko gow, by nikt nie móg si jej dobrze przyjrze.
Towarzyszyo jej dwóch mczyzn. Jeden by pomocnikiem kucharza, drugi pomywaczem. Obaj zachowywali si cakiem naturalnie, niczego nie podejrzewajc. Odzywali si rzadko i rozmawiali tylko o kolacji. Przez moment Julii wydawao si, e zbytnio interesuje si ni piekarz. Przyglda si jej z wyrazem zaciekawienia na twarzy. Ale kiedy kazaa mu przesta si gapi i wraca do roboty, rozemia si, zrobi spron uwag i zaj si swoj prac.
W kuchni gotowao si jednoczenie w tylu kotach i garach, e wkrótce zacza ona przypomina ani parow. Julia nie pamitaa, eby kiedy tak si pocia. Szklankami pia wod, by uzupeni poziom pynu w organizmie. Odetchna z ulg widzc, e jej pomocnik przej inicjatyw i zacz przygotowywa zup z rzeuchy i siekanego kurczaka z fasol strkow. Sama wyznaczya sobie ambitniejsze zadanie, piekc wieprzowin z kluskami i robic ry zapiekany z krewetkami.
Kiedy statek zosta bezpiecznie przycumowany do nabrzea, kuchni odwiedzi na krótko kapitan Hung-chang. Zjad niewielk przeksk zoon z ciasteczek sezamowych i wróci na mostek, by przyj na pokadzie amerykaskich celników i urzdników imigracyjnych. Spojrza Julii prosto w twarz, ale zrobi to tak obojtnie, jakby mia przed sob prawdziw Lin Wan chu.
Julia doczya do pozostaych czonków zaogi, którzy ustawili si w rzdzie, by pokaza paszporty amerykaskim wadzom. Normalnie wystarczyoby, gdyby dokumenty przedstawi kapitan, ale Urzd Imigracyjny by wyjtkowo skrupulatny, sprawdzajc statki zawijajce do portu Tsin Shanga. Urzdnik ogldajcy paszport Lin Wan chu, który Julia znalaza w kajucie Chinki, nawet nie podniós wzroku na jego wacicielk. Zachowa si bardzo przytomnie i profesjonalnie - pomylaa Julia. - Gdyby spojrza na mnie, mógby bezwiednie da po sobie pozna, e wie, kim jestem.
Po skoczonej kontroli zaoga zesza na dó na kolacj. Kuchnia znajdowaa si midzy jadalni dla oficerów a mes zaogi. Julia, jako szefowa obsugiwaa tych pierwszych, podczas gdy jej pomocnik podawa jedzenie szeregowym marynarzom. Nie moga si doczeka, eby pomyszkowa na statku, ale dopóki trwa wieczorny posiek, musiaa gra swoj rol do koca.
Wykonujc swoje obowizki, nie odzywaa si. Czasem tylko posyaa umiech oficerowi, który pochwali danie i poprosi o dokadk. Tak dobrze wcielia si w Lin Wan Chu, e ju jej nie udawaa. Bya ni. Nikt nie przyglda si jej podejrzliwie, nikt nie zwraca uwagi na nieistotne rónice w sposobie chodzenia czy wygldzie. Dla zaogi „Gwiazdy Sung Lien” bya t sam osob, która przygotowywaa posiki od chwili wypynicia z Cingtao.
Zachowujc si naturalnie, wci gorczkowo mylaa o swej misji. Dotychczas wszystko szo gadko, ale jedno nie dawao jej spokoju. Jeli na statku znajdowao si trzystu nielegalnych imigrantów, to jak ich karmiono? ywno dla nich na pewno nie pochodzia z jej kuchni. Stosujc si do receptur Lin Wan Chu, przygotowaa posiek jedynie dla trzydziestoosobowej zaogi. Istnienie oddzielnej kuchni dla ukrytych pasaerów wydawao si jej pozbawione sensu. Sprawdzia, jakie byy zapasy w magazynie spoywczym i przekonaa si, e wystarczyy one do wykarmienia zaogi „Gwiazdy Sung Lien” podczas rejsu z Chin do Sungari. Ale tylko zaogi. Zaczynaa wtpi w prawdziwo informacji, które Peter Harper otrzyma z CIA. Moe agent w Cingtao pomyli nazwy statków?
Usiada spokojnie w malutkim biurze Lin Wan Chu udajc, e przygotowuje menu na dzie nastpny. W rzeczywistoci, ledzia spod oka personel kuchni. Jej pomocnik chowa nadwyki z kolacji do szafek, za pomywacz sprzta stoy i ustawia brudne naczynia w zlewie.
Po jakim czasie nie zauwaona opucia biuro. przesza przez mes oficersk na korytarz i wspia si na pokad poniej sterowni i mostka. Wielkie portowe dwigi rozpoczy ju wyadunek kontenerów.
Wyjrzaa za burt i zobaczya holownik pchajcy bark w kierunku statku. Jego zaoga wygldaa na chisk. Kiedy konwój ustawi si równolegle do kaduba „Gwiazdy Sung Lien”, dwaj ludzie zaczli wrzuca do wntrza barki worki ze mieciami. Operacj nadzorowa agent z wydziau narkotyków, skrupulatnie ogldajc kad parti odpadków, zanim wyldowaa za burt.
Ta codzienna portowa scena wygldaa zupenie niewinnie. Julia nie widziaa w niej nic podejrzanego. Statek zosta ju przeszukany przez Ochron Wybrzea, celników, wadze imigracyjne i agentów do walki z narkotykami. Nie znaleziono niczego nielegalnego. Kontenery zawieray adunki przerónych towarów. Byy w nich ubrania, gumowe i plastykowe buty, gry i zabawki oraz radia i telewizory. Wszystko wyprodukowano w Chinach, korzystajc z taniej siy roboczej komunistycznego kraju, ze szkod dla tysicy amerykaskich robotników, którzy stracili prac.
Julia wrócia do kuchni i napenia koszyk ciasteczkami sezamowymi. Wiedziaa ju, e to ulubiony przysmak kapitana Hung-changa. Zaopatrzona w prowiant przystpia do zwiedzania zakamarków statku. Wikszo zaogi pracowaa na górze zajta wyadunkiem kontenerów. Tych niewielu, którzy pozostali na dole, czstowaa po drodze przeksk. Przyjmowali jej gest z wdzicznoci. Omina maszynowni, wychodzc ze susznego zaoenia, e tam na pewno nie ukrywaj si nielegalni imigranci. aden gówny mechanik z prawdziwego zdarzenia nie pozwoliby na obecno obcych w pobliu jego drogocennych silników.
Przeya moment paniki, gdy znalaza si sama w dugiej komorze mieszczcej zbiorniki paliwa. Przestraszy j czonek zaogi, który nagle pojawi si za jej plecami i zada wyjanie, czego tu szuka. Julia opanowaa si szybko i odrzeka z umiechem, e w dniu urodzin kapitana kademu rozdaje poczstunek. Prosty marynarz nie mia powodu, by jej nie wierzy. Z zadowoleniem przyj gar sezamowych ziaren.
Poszukiwania we wntrzu statku okazay si bezowocne. Julia nie natrafia na adne pomieszczenie, w którym mogaby podróowa wiksza liczba ludzi. Wysza z powrotem na pokad i stana przy nadburciu. Dla postronnego obserwatora wygldaa na dziewczyn patrzc tsknie w kierunku brzegu. W rzeczywistoci, po upewnieniu si, e w pobliu nie ma nikogo, nawizaa czno z kutrem Ochrony Wybrzea. Niepostrzeenie wsuna do ucha malek suchawk i odezwaa si do miniaturowego nadajnika przyklejonego midzy piersiami.
- Z przykroci stwierdza, e statek jest czysty. Przeszukaam wszystko. adnych rezultatów.
Kapitan Lewis odebra meldunek na pokadzie „Weehawkena” i natychmiast zapyta:
- Jest pani bezpieczna?
- Tak. Przyjto mnie bez zastrzee.
- Chce pani wraca?
- Jeszcze nie. Wolaabym pokrci si tu troch duej.
- Prosz na siebie uwaa - odrzek Lewis. - Niech pani bdzie ze mn w kontakcie.
Jego ostatnich sów omal nie zaguszy niespodziewany haas. Powietrze zadrao, gdy nad portem przelecia z hukiem helikopter z „Weehawkena”. Julia z trudem powstrzymaa si przed pomachaniem mu rk. Ale pozostaa w niedbaej pozycji, opierajc si o nadburcie, i tylko przygldaa si maszynie z udawanym zdziwieniem. zrobio si jej raniej na duszy, gdy jej opiekunowie dali o sobie zna. Przyjemnie byo wiedzie, e w górze czuwaj dwaj ludzie z Ochrony Wybrzea odgrywajcy rol jej anioów stróów.
Czua ulg, gdy wykonaa swoje zadanie. Jednoczenie bya za, e niczego nie udao si jej odkry. Wygldao na to, e Tsin Shang po raz kolejny przechytrzy wszystkich. Gdyby bya rozsdna, wezwaaby Lewisa, eby j std zabra. Mogaby te opuci statek, ujawniajc swoj prawdziw tosamo pierwszemu napotkanemu agentowi imigracyjnemu. Ale nie chciaa pogodzi si z porak. Musia istnie jaki sposób przemycania na ld nielegalnych imigrantów i Julia bya zdecydowana dowiedzie si prawdy.
Opucia prawy pokad, okrya ruf i znalaza si przy lewej burcie. Moga teraz obserwowa z góry bark do poowy wypenion odpadkami. Przez minut przygldaa si plastykowym workom i holownikowi, którego kapitan wanie zamierza odpyn. Dwie wielkie ruby wzburzyy wod, zamieniajc j w bia spienion kipiel.
Juli opanowao zniechcenie. Bya pewna, e na pokadzie „Gwiazdy Sung Lien” nie ukryto masy nielegalnych imigrantów stoczonych w nieludzkich warunkach. Sprawdzia to. Z drugiej strony, tak naprawd nie wierzya w pomyk agenta CIA z Cingtao. Tsin Shang by przebiegym i trudnym przeciwnikiem. Co wymyli, by okpi najlepszych rzdowych agentów?
Na to pytanie nie znalaza pewnej i szybkiej odpowiedzi. A moe rozwizanie stanowia barka i holownik, które wanie odbijay od statku? Tylko ta moliwo jej pozostaa. Znów poczua gorycz przegranej. Bya na siebie za, e nic nie robi. Musiaa dziaa.
Jeden rzut oka wystarczy, by zorientowaa si, e luki adowni zostay zamknite. W polu widzenia nie byo marynarzy pracujcych po tej stronie statku, która wychodzia na port. Kapitan holownika sta za sterem i patrzy przed siebie, podobnie jak jeden z czonków zaogi znajdujcy si na skrzydle mostka. Inny marynarz znajdowa si na dziobie barki. Nikt nie patrzy w kierunku rufy.
Gdy holownik przepywa pod ni, Julia spojrzaa na jego tylny pokad. Za kominem lea duy zwój grubej liny. Ocenia wysoko na dziesi stóp, wspia si szybko na nadburcie i skoczya w dó. Nie miaa czasu na wahanie ani na powiadomienie Lewisa.
Skok Julii nie pozosta nie zauwaony. Ale jej ldowania na holowniku nie widzia nikt z zaogi „Gwiazdy Sung Lien”. Zobaczy je Pitt z „Wilka Morskiego”, stojcego na kotwicy u wejcia do portu. Pitt od godziny siedzia na skrzydle mostka w kapitaskim fotelu i obserwowa krztanin na kontenerowcu przez szka silnej lornetki. szczególnie interesoway go barka i holownik. Z uwag ledzi kolejne worki z odpadkami opuszczajce statek przez klap w kadubie i wpadajce do pywajcej mieciarki. Gdy ostatni z nich znalaz si za burt, Pitt zamierza skoncentrowa si na kontenerach wyadowywanych na brzeg przez portowe dwigi. Wanie mia przesun lornetk, gdy nagle ujrza posta wspinajc si na nadburcie i opadajc w dó na przepywajcy holownik.
- Co to, u diaba?! - wykrzykn.
Stojcy obok Rudi Gunn zesztywnia.
- Zobaczye co?!
- Kto skoczy ze statku na holownik.
- Pewnie jaki marynarz.
- Wyglda raczej na kucharza - odpar Pitt, nie odrywajc lornetki od oczu.
- Mam nadziej, e nie zrobi sobie krzywdy - powiedzia Gunn.
- Zdaje si, e spad na zwój liny. Chyba nic mu si nie stao.
- Nie zauwaye niczego, co potwierdzaoby twoj teori o podwodnej jednostce przemieszczanej spod statku pod bark?
- Niestety. Niczego, z czym moglibymy pój do sdu. - Zielone oczy Pitta zalniy intensywnym blaskiem. - Ale to wszystko moe si zmieni w cigu najbliszych czterdziestu omiu godzin.
32
Maa ód z napdem odrzutowym, naleca do „Wilka Morskiego”, przecia z pen szybkoci ródldow Drog Wodn i zwolnia na wysokoci Morgan City. Miasto zabezpieczone byo przed wylewajc rzek betonowym falochronem wysokim na osiem stóp i gigantyczn tam zwrócon ku Zatoce Meksykaskiej, wznoszc si w gór na dwadziecia stóp. Obie czci miasta spinay dwa mosty drogowe i jeden kolejowy, przerzucone nad rzek Atchafalaya. Reflektory i tylne czerwone lampy mkncych gór samochodów wyglday jak paciorki przesuwajce si midzy kobiecymi palcami. wiata budynków odbijay si w wodzie i koysay na falach powstajcych wokó przepywajcych odzi. Morgan City, liczce pitnacie tysicy mieszkaców, byo najwikszym skupiskiem ludzkim w parafii witej Marii (w Luizjanie obwody administracyjne nazywane s parafiami, a nie hrabstwami jak w wikszoci amerykaskich stanów). Na pónoc od miasta rzeka Atchafalaya tworzya rozleg Zatok Berwick. Od poudnia Morgan City opasywao szerok fos rozlewisko Boeuf, biegnce do Jeziora Palourde.
To jedyne miasto pooone na brzegach Atchafalayi ley bardzo nisko, tote naraone jest na powodzie podczas wysokich przypywów, zwaszcza gdy wiej huraganowe wiatry. Ale jego mieszkacy nigdy nie wypatruj z niepokojem gronych chmur nadcigajcych znad Zatoki Meksykaskiej. Kalifornia ma swoje trzsienia ziemi, Kansas - tornada, a Montana - zamiecie niene. W Morgan City panuje wic powszechna opinia, e „to oni maj si czym martwi, nie my”.
Aglomeracja ta jest nieco lepiej rozwinita ni wikszo miast i miasteczek rozsianych po bagnistej krainie, zwanej Luizjan. Spenia funkcj portu morskiego, z którego korzystaj towarzystwa naftowe i bazy zaopatrzeniowe dla rybaków, oraz maego zagbia stoczniowego. A jednak wci przypomina typowe nadrzeczne skupisko ludzkie, jakie mona spotka nad Missouri i Ohio, gdy wikszo budynków stoi tu przy rzece.
Wanie przepywaa flotylla odzi rybackich. Kutry z ostrymi dziobami i wysokimi burtami kieroway si ku gbokim wodom Zatoki Meksykaskiej. Miay kabiny wysunite daleko do przodu, a maszty i bomy do wycigania sieci zajmoway cz rufow. odzie owice na pytszych wodach wyglday zupenie inaczej. Ich paskie dna skonstruowano tak, by stawiay mniejszy opór podczas eglugi, burty byy niskie, dzioby zaokrglone, a maszty sterczay przed maymi nadbudówkami na rufie. Jedne i drugie wypyway na krewetki. Poawiacze ostryg stanowili oddzieln grup. Pracowali gównie na wodach ródldowych i korzystali z odzi pozbawionych masztów. Kiedy jedna z nich przepywaa obok motorówki NABO, jej pokad znajdowa si tu nad powierzchni wody. Pitrzy si na nim stos skorup wysoki na sze do siedmiu stóp.
- Gdzie mam was wysadzi? - zapyta Gunn, siedzcy za sterem pozbawionej rub odzi, napdzanej si odrzutu wody.
- Najblisza nabrzena knajpa byaby najlepszym miejscem do spotkania miejscowych - odrzek Pitt.
Giordino wskaza drewnian budowl cignc si wzdu portu. Neon nad wejciem gosi, e to „Restauracja rybacka u Charliego. Napoje alkoholowe i owoce morza”. - To co dla nas.
- Do tego magazynu obok rybacy dostarczaj zapewne swoje poowy - zauway Pitt. - Tu na pewno mona si dowiedzie, co dzieje si ostatnio na rzece.
Gunn zmniejszy prdko, przepyn midzy trawlerami i przybi do nabrzea, tu przy drewnianych schodkach.
- Powodzenia - powiedzia z umiechem, kiedy Pitt i Giordino wspinali si na gór. - Napiszcie, jak si bawicie.
- Odezwiemy si - obieca Pitt.
Gunn pomacha na poegnanie i ruszy w drog powrotn na pokad „Wilka Morskiego”.
W porcie cuchno rybami. Duszne nocne powietrze potgowao jeszcze t nieprzyjemn wo. Giordino wskaza stos skorup ostryg sigajcy niemal dachu restauracyjki.
- Piwo dixie i tuzin tego przysmaku z zatoki byyby teraz w sam raz.
- Zao si, e pimaki te maj pierwsza klasa.
Przekraczajc próg knajpy Charliego poczuli si tak, jakby cofnli si w czasie. Przestarzae urzdzenia klimatyzacyjne dawno ju przegray walk z odorem ludzkiego potu i papierosowym dymem. Podoga z desek wyszlifowana bya gumowymi podeszwami rybackich butów i upstrzona ladami niedopaków. Widniay one równie na stoach sporzdzonych z klap luków starych statków. Zuyte kapitaskie krzesa atano i sklejano ju wiele razy; niejednokrotnie suyy jako bro w barowych starciach. Na cianach wisiay pordzewiae metalowe emblematy reklamujce wszystko, poczwszy od imbirowego piwa Aunt Bea do whiskey Old South, a skoczywszy na gospodzie „U Goobera”. We wszystkich widniay otwory po pociskach. Nie wida tu byo ani jednego znanego wspóczenie znaku firmowego piwa, jakich peno w lokalach tego typu w caych Stanach. Póki za barem, uginajce si pod ciarem butelek, sprawiay wraenie jakby przybito je do ciany przypadkiem, jeszcze w czasach wojny domowej. Wród blisko stu gatunków alkoholu wiele pdzono w okolicy. Kontuar by zrobiony z pokadu starego kutra rybackiego i przydaoby mu si solidne uszczelnienie szpar.
Klientel stanowili rybacy, miejscowi stoczniowcy i robotnicy budowlani oraz nafciarze pracujcy na platformach wiertniczych w Zatoce. Nie byo to zachcajce towarzystwo. Wielu rozmawiao po francusku, jako e byli Kajunami i znajdowali si na swojej ziemi. Pod wolnym stolikiem drzemay spokojnie dwa wielkie psy. Lokal okupowao trzydziestu mczyzn. Nie byo tu ani jednej kobiety, nawet barmanki. Trunki podawa stojcy za barem facet. Szklanki nie znajdoway tu najwyraniej uznania, bo piwo pito prosto z butelek lub puszek. Mocniejsze alkohole barman nalewa do wyszczerbionych i popkanych kieliszków. Jedzenie podawa kelner, przypominajcy wygldem zapanika walczcego w czwartkowe wieczory na miejscowej macie.
- Co o tym sdzisz? - zapyta Pitt.
- Teraz ju wiem, gdzie przya zdycha stare karaluchy - odrzek Giordino.
- Pamitaj tylko, eby si umiecha i odpowiada „sir”, jeli który z tych zabijaków zapyta ci o godzin.
- To ostatnie miejsce na wiecie, w którym chciabym si wda w jak awantur - zapewni Giordino.
- Dziki Bogu, e nie wygldamy na turystów z wycieczkowego statku - powiedzia Pitt, porównujc zatuszczone i poatane kombinezony, które obaj mieli na sobie z ubraniami klientów lokalu. - Cho wtpi, czy to ma znaczenie, bo i tak poznaj po zapachu, e jestemy nietutejsi.
- Czuem, e le robi, kiedy kpaem si miesic temu - stwierdzi z kwan min Giordino.
Pitt skoni si i wskaza wolny stolik.
- Spoyjemy posiek?
- A niech tam... - Giordino odkoni si, odsun krzeso i usiad.
Po dwudziestu minutach oczekiwania ziewn i powiedzia:
- Nasz kelner wyglda na zawodowca. Do perfekcji opanowa sztuk niezauwaania klientów.
- Musia ci usysze - umiechn si Pitt. - Wanie podchodzi.
Kelner ubrany by tylko w obcite na dole dinsy i T-shirtk z obrazkiem przedstawiajcym dugorogiego wou, zjedajcego na nartach z brzowego pagórka. Napis wychodzcy z jego pyska gosi: „Gdyby Bóg chcia uczyni z Teksaczyków narciarzy, stworzyby krowie gówno w kolorze biaym”.
- Co mam poda? - zapyta zaskakujco cienkim gosem.
- Mona tu dosta tuzin ostryg i piwo dixie? - wypali Giordino.
- Zaatwione - pada odpowied. - A kolega?
- Porcj waszego synnego pimaka - odrzek Pitt.
- Nie wiedziaem, e jest synny - chrzkn kelner. - Ale na pewno smaczny. A do picia?
- Tequil, jeli j macie.
- Jasne. Przychodzi tu kupa rybaków z Ameryki rodkowej.
- Wic tequila z lodem i limonami.
Kelner ju mia odej, gdy spojrza na swych klientów i owiadczy gronie:
- Jeszcze tu wróc.
Kiedy oddali si w stron kuchni, Giordino jkn:
- O rany... Mam nadziej, e nie wydaje mu si, e jest Arnoldem Schwarzeneggerem i nie wjedzie tu zaraz samochodem przez cian.
- Wyluzuj si - uspokoi go Pitt. - Napawaj si lokalnym folklorem i cho zadymion atmosfer tego niepowtarzalnego miejsca.
- Mog j zadymi jeszcze bardziej - odpar Giordino i sign po jedno ze swych egzotycznych cygar.
Pitt rozejrza si po sali, szukajc wzrokiem kogo, z kim mona by nawiza rozmow. Wykluczy grupk nafciarzy grajcych w bilard pod przeciwleg cian, pasowali mu stoczniowcy, ale nie sprawiali wraenia przychylnie nastawionych do obcych. Skupi wic uwag na rybakach. Cz z nich siedziaa wokó kilku zsunitych razem stoów, grajc w pokera. Pobliskie krzeso zajmowa samotny mczyzna dobrze po szedziesitce. Przypatrywa si grze, ale nie bra w niej udziau. Wyglda na odludka, lecz jego zielononiebieskie oczy miay wesoe i przyjazne spojrzenie. Siwe wosy pasoway barw do wsów, które czyy si z brod. ledzi graczy, ciskajcych na stoy pienidze, z min naukowca studiujcego zachowanie si myszy w zaciszu laboratorium.
Kelner wróci bez tacy. W jednej rce niós butelk, w drugiej szklaneczk.
- Co to za rodzaj tequili? - zapyta Pitt.
- Chyba nazywa si „Pancho Villa”.
- Jeeli dobrze znam si na tequilach, „Pancho Villa” powinna by w plastykowych butelkach.
Kelner zrobi zamylon min, jakby próbowa wydoby z pamici co, z czym spotka si dawno temu. Nagle jego twarz rozjani umiech.
- Chyba ma pan racj. W plastykowych. Zgadza si. Wspaniae lekarstwo, jeli co panu dolega.
- W tej chwili nic mi nie dolega - odrzek Pitt.
Giordino zdoby si na wymuszony umiech.
- Ile osadu jest na dnie i ile si za to paci?
- Szukajc zota Inków na pustyni Sonora zapaciem za butelk dolara i szedziesit siedem centów.
- Czy to jest bezpieczne do picia?
Pitt uniós szklank pod wiato, po czym pocign z niej zdrowy yk. Spojrza na Giordino zezem i powiedzia artobliwie:
- Lepsze to ni nic.
Kelner pojawi si po raz kolejny, niosc ostrygi i pimaka. Jako gówne danie zamówili jeszcze zbacza i jambalay. Ostrygi z Zatoki byy tak wielkie, e Giordino musia je kroi jak stek. Talerz z porcj Pitta wystarczyby godnemu lwu. Po napenieniu odków kopiastym pómiskiem jambalayi wzili jeszcze piwo i tequil, po czym rozsiedli si wygodnie i popucili paski przy spodniach.
Podczas kolacji Pitt niemal nie odrywa oczu od starszego mczyzny obserwujcego pokerzystów.
- Kim jest ten samotny go? - zapyta kelnera. - Znam go, ale nie mog sobie przypomnie, skd.
Kelner rozejrza si. - Aaa... Tamten! Ma flotyll kutrów. owi gównie kraby i krewetki. Posiada te gospodarstwo rybne. Nie wida tego po nim, ale to bogacz.
- Nie wie pan, czy wynajmuje odzie?
- Nie mam pojcia. Niech pan go sam zapyta.
Pitt spojrza na Giordino.
- Moe spróbowaby si tu dowiedzie, gdzie barki Spóki Morskiej Tsin Shanga zwalaj miecie?
- A ty?
- Zapytam, co wykopywali w górze rzeki.
Giordino skin gow i wsta od stolika. Ju po chwili rechota otoczony rybakami, których raczy zmylonymi opowieciami o swych poowach u wybrzey Kalifornii. Pitt podszed do starszego mczyzny.
- Przepraszam pana - zagadn. - czy moglibymy zamieni sówko?
Siwy brodacz obrzuci Pitta spojrzeniem od pasa w gór. Potem wolno skin gow, wsta i wskaza wydzielon lo w rogu sali. Kiedy usiedli, rybak zamówi kolejne piwo i zapyta:
- Czym mog suy, panie...?
- Pitt.
- Panie Pitt. Nie jest pan std.
- Nie. Jestem z Waszyngtonu. Pracuj w Narodowej Agencji Bada Oceanicznych.
- Jest pan na wyprawie naukowej?
- Nie tym razem - odrzek Pitt. - Ja i moi koledzy wspópracujemy z Urzdem Imigracyjnym. Razem próbujemy powstrzyma napyw nielegalnych imigrantów.
Stary czowiek wycign z kieszeni kurtki niedopaek cygara. Zapali go i zapyta:
- Co mog dla pana zrobi?
- Chciabym wynaj ód i popyn w gór rzeki, eby przyjrze si temu, co tam wykopano.
Rybak skin gow.
- Chodzi o kana wydrony przez Spók Morsk Tsin Shang podczas budowy Sungari? - domyli si. - Brali stamtd ziemi.
- Zgadza si - potwierdzi Pitt.
- Niewiele jest do ogldania. Tam, gdzie byo Tajemnicze Zalewisko, istnieje teraz wielki rów. Ludzie nazywaj go Tajemniczym Kanaem.
- Nie wierz, eby do budowy portu potrzeba byo a tyle ziemi.
- Czego nie zuyli, wywieli na barkach do zatoki i tam zwalili - odrzek rybak.
- Czy jest tam jakie skupisko ludzkie? - zapyta Pitt.
- Byo tam miasto, zwane Calzas. Na kracach zalewiska, niedaleko brzegu Missisipi. Ale ju go nie ma.
- Calzas ju nie istnieje?
- Chiczycy rozgosili, e zrobi mieszkacom przysug, zapewniajc ich odziom dostp do Atchafalayi. Prawda jest taka, e wykupili od wacicieli ziemi, pacc im trzykrotnie wicej, ni bya warta. Pozostao tylko wymare miasto. Reszt spychacze zepchny do bagna.
Pitt by zdumiony.
- W jakim wic celu przekopali lepy kana, skoro mogli bez trudu wydobywa ziemi w kadym innym miejscu Doliny Atchafalayi?
- Ano, wanie. Jak rzeka duga, kady si temu dziwi - odrzek stary rybak. - Problem w tym, e moi przyjaciele, którzy owili na zalewisku od trzydziestu lat, teraz nie s tam mile widziani. Chiczycy przecignli acuch w poprzek swojego nowego kanau i nie wpuszczaj tam nikogo. Ani rybaków, ani myliwych.
- Czy uywaj kanau jako drogi wodnej dla barek?
Siwy mczyzna przeczco potrzsn gow.
- Jeli podejrzewa pan, e tamtdy szmugluj nielegalnych, to moe pan o tym zapomnie. Holowniki i barki, które wypywaj z Sungari w gór rzeki, skrcaj na pónocny zachód w odnog Teche i docieraj do przystani przy starej, opuszczonej cukrowni, okoo dziesiciu mil od Morgan City. Tsin Shang kupi j, kiedy stawia port. Chiczycy odbudowali bocznic kolejow, która tam dochodzi.
- A skd ona prowadzi?
- Odchodzi od gównej linii kolejowej Southern Pacific.
Pittowi zaczo rozjania si w gowie. Nie odzywa si przez kilka chwil, patrzc w przestrze. lad na wodzie, który zaobserwowa za ruf „Gwiazdy Sung Lien” nie wyglda normalnie. To nie by zwyky kilwater handlowego statku. Wydawao si, e kadub wypycha za siebie zbyt duo wody, jak na swoj konstrukcj. Chyba, e by pod nim drugi. Wyobrazi sobie podwodn ód przyczepion pod kilem kontenerowca.
- Czy ta przysta ma jak nazw? - zapyta w kocu.
- Przyjo si, e to Bartholomeaux. Od nazwiska faceta, który zbudowa cukrowni w tysic dziewiset dziewitym.
- eby tam podpyn bez wzbudzania podejrze, musiabym mie ód ryback. Mona tak wynaj?
Starszy mczyzna przyjrza si Pittowi ponad stoem. Wzruszy ramionami i powiedzia z umiechem:
- Mam co lepszego. ód mieszkaln. Oto, czego panu potrzeba.
- ód mieszkaln?
- Niektórzy nazywaj j kempingow. Ludzie uywaj takich do wdrówek po drogach wodnych. Cumuj w miasteczkach albo przy farmach, a potem pyn dalej. Czsto zostaj duej w jednym miejscu i traktuj swoj ód jak domek kempingowy. Tak spdzaj wakacje. Dzi rzadko si zdarza, eby kto mieszka tak przez cay rok.
- To co w rodzaju barki mieszkalnej - stwierdzi Pitt.
- Z t rónic, e taka barka zazwyczaj nie pywa. Moja ód ma porzdny silnik i porusza si o wasnych siach. Jeli panu pasuje, to prosz bardzo. A poniewa dziaa pan dla dobra kraju, nie wezm za wypoyczenie ani centa. Pod warunkiem, e zwróci j pan w stanie nienaruszonym.
- Myl, e to propozycja nie do odrzucenia - wtrci nagle Giordino, który wanie wróci z baru.
- Dzikuj panu - powiedzia z wdzicznoci Pitt. - Chtnie skorzystamy.
- Znajdziecie moj ód o jak mil std w gór Atchafalayi. Na lewym brzegu rzeki jest przysta Wheelera. To nieduy port, a obok jest sklep spoywczy, w którym moecie si zaopatrzy. Wszystko naley do mojego starego przyjaciela Douga Wheelera. Dopilnuj, eby zbiornik paliwa by peny. Jeli kto was o co zapyta, podajcie si za przyjació Bayou Kida. Tak mnie tu niektórzy nazywaj. Z wyjtkiem starego kumpla, Toma Straighta, barmana. Kiedy owilimy razem. On wci zwraca si do mnie po nazwisku.
- Czy silnik ma wystarczajc moc, eby popyn w gór rzeki, pod prd? - zapyta naiwnie Pitt.
- Myl, e da sobie rad. Przekonacie si.
Pitt obieca, e zwróc ód w takim stanie, w jakim j dostan. Giordino wycign rk i ucisn do starego rybaka.
- Nawet nie zdaje pan sobie sprawy, ilu ludzi skorzysta dziki paskiej uprzejmoci - powiedzia wyjtkowo ciepo i przyjanie.
Starszy mczyzna przygadzi brod i niedbale machn rk.
- Ciesz si, e mog pomóc. ycz powodzenia. Przemyt ludzi to parszywy sposób zbijania forsy.
Popatrzy w zamyleniu za odchodzcymi Pittem i Giordino. Kiedy opucili knajp Charliego i wyszli w noc, usiad i dokoczy piwa. Mia za sob dugi dzie i by zmczony.
- Dowiedziae si czego przy barze? - zapyta Pitt, gdy wyszli z portu, kierujc si ku ruchliwej ulicy.
- Tutejsi nie przepadaj za Spók Morsk Tsin Shanga - odpowiedzia Giordino. - Chiczycy nie chc korzysta z ich usug. Nie potrzebuj lokalnej siy roboczej ani odzi. Sami prowadz po rzece holowniki z barkami, mieszkaj w Sungari i nie pokazuj si w Morgan City. Niech ludnoci moe si przerodzi w jawn wrogo i dojdzie do wybuchu, jeli Tsin Shang nie zacznie bardziej szanowa mieszkaców parafii . Marii.
- Wtpi, eby Shang chcia si brata z wieniakami - stwierdzi ironicznie Pitt.
- Jaki masz plan?
- Najpierw trzeba znale jaki nocleg. Wstaniemy jutro skoro wit, wsidziemy na pokad naszego nowego pywajcego domu i wyruszymy na zwiedzanie tego kanau donikd.
- A Bartholomeaux? - zdziwi si Giordino. - Nie jeste ciekaw, czy nie tam wanie barka wysadza na ld nielegalnych?
- Jestem ciekaw, ale nie jestem narwany. Nic nas nie goni. Najpierw zobaczymy kana, potem Bartholomeaux.
- Jeli chcesz przeprowadzi podwodne badania, bdzie nam potrzebny sprzt do nurkowania - powiedzia Giordino.
- Jak tylko rozlokujemy si w jakiej kwaterze, skontaktuj si z Rudim. Podam mu, gdzie ma dostarczy nasz ekwipunek.
- A Bartholomeaux? - znów zapyta Giordino. - Zaómy, e okae si, i to w starej cukrowni jest punkt przerzutowy dla nielegalnych. Co wtedy?
- Skierujemy tam agentów Urzdu imigracyjnego, eby przeprowadzili nalot na t stacj przeadunkow. Ale przedtem musimy zrobi frajd admiraowi Sandeckerowi. Nie mona pozbawia go satysfakcji z poinformowania Petera Harpera, e to NABO pierwsza wpada na trop kolejnej operacji Shanga.
- To bdzie przykad zwycistwa dobra nad zem.
Pitt wyszczerzy zby w umiechu:
- A teraz najtrudniejsze.
- To znaczy?
- Musimy znale taksówk.
Zanim ruszyli przed siebie, Giordino obejrza si przez rami w kierunku baru.
- Czy ten stary rybak nie wyda ci si znajomy?
- Teraz, kiedy o tym wspomniae, co mi chodzi po gowie.
- Nie znamy jego nazwiska.
- Przy nastpnym spotkaniu musimy go zapyta, czy ju nie mielimy okazji si pozna - odrzek Pitt.
Za ich plecami, w knajpie Charliego siwy, brodaty mczyzna spojrza w kierunku kontuaru, syszc barmana woajcego do niego:
- Hej, Cussler! Napijesz si jeszcze piwa?
- Dlaczego nie? - odpar. - Jeden browarek wicej przed wyruszeniem w drog nie zaszkodzi.
33
- Naszemu domowi daleko do prawdziwego - powiedzia Giordino, patrzc na ód mieszkaln, któr wypoyczyli od starego rybaka. - Niewiele wikszy od chatki w Pónocnej Dakocie.
- Niezbyt elegancki, ale funkcjonalny - odrzek Pitt, pacc taksówkarzowi i przygldajc si archaicznej jednostce pywajcej przycumowanej do drewnianych pali, na których wspiera si walcy si pomost. W basenie portowym koysao si na wodzie kilka maych aluminiowych odzi rybackich. Ich stare, doczepne silniki pokrywaa warstwa rdzy i brudnego oleju, narosa przez lata morderczej eksploatacji.
- Nie wyglda zachcajco - zacz zrzdzi Giordino, wycigajc z baganika taksówki ich podwodny sprzt. - Ani centralnego ogrzewania, ani klimatyzacji. Zao si, e na tej balii nie ma równie biecej wody i elektrycznoci. Nie bdzie wiata, nie mówic ju o ogldaniu telewizji.
- A po co ci bieca woda? Moesz si my w rzece - doradzi Pitt.
- A jak bd chcia i do toalety?
Pitt umiechn si.
- Rusz gow. Mam ci wszystko mówi?
Giordino wskaza nagle znajomy ksztat sterczcy z dachu pywajcego domu.
- Radar - mrukn z niedowierzaniem. - To co ma radar.
Kadub odzi by szeroki i paski, z lekko nachylonymi burtami i przypomina ma bark. czarna farba odprysna z niego w wielu miejscach na skutek cigych uderze o pale pomostu lub otar o inne odzie. Ale dno widoczne poniej linii wodnej byo czyste, nie obronite morsk rolinnoci. Kwadratowa cz mieszkalna z oknami i drzwiami wznosia si na wysoko okoo siedmiu stóp. Jej wyblake niebieskie ciany wyrastay niemal z boków kaduba. Na dziobem rozcigaa si niewielka zadaszona weranda z ogrodowymi krzesekami. Za ni, nieco wyej, znajdowaa si na rodku dachu maa nadbudówka. Bya to sterówka, niewysoka, oszklona, sprawiajca wraenie jakby kto doklei j po gbokim namyle na samym kocu. Do dachu przywizany by równie krótki skiff z wiosami lecy do góry dnem. Nad czci mieszkaln górowaa czarna rura komina wychodzca z pkatego pieca opalanego drewnem.
Giordino smutno pokiwa gow.
- Sypiaem ju na awkach autobusowych, które miay wyszy standard ni to co. Moesz mi dokopa, jeli jeszcze kiedy bd narzeka na pokój w motelu.
- Ech, ty czowieku maej wiary! Przesta si czepia. Pomyl, to wszystko za darmo.
- Musz przyzna, e ma to swoj wymow.
Pitt pocign Giordino, który nie przesta narzeka, do odzi.
- aduj sprzt i sprawd silnik. Ja pójd do sklepu po zakupy.
- Nie mog si ju doczeka, kiedy zobacz nasz silnik - burkn Giordino. - Dziesi do jednego, e przypomina kuchenny mikser.
Pitt zszed chodnikiem z desek wiodcym w dó ku rzece. Portowy robotnik malowa farb ochronn dno rybackiej odzi umieszczonej na wózku pochylni. Tu obok sta drewniany budyneczek wzniesiony na niskich palach. szyld gosi, i jest tu „Przysta Wheelera”. Otoczony gankiem, mia jasnozielone ciany i óte ramy okienne. Wszedszy do rodka Pitt zdumia si, e tyle towaru dao si upchn w ciasnym pomieszczeniu. Jedn cz sklepu zajmoway akcesoria rybackie i sprzt wdkarski, drug przybory myliwskie. W rodku znajdowao si stoisko spoywcze. Pod cian staa niewielka lodówka, w której byo pi razy wicej piwa ni napojów chodzcych i wyrobów mlecznych.
Pitt wzi koszyk i napeni go iloci jedzenia wystarczajc dla niego i Giordino na przetrwanie trzech lub czterech dni. Ale jak wikszo mczyzn robicych zakupy nieco przesadzi, zwaszcza z zapasem przypraw i ulubionych przysmaków. Postawi prowiant na ladzie obok kasy i zwróci si do zaywnego waciciela sklepu, który ustawia stosy puszek.
- Dzie dobry, panie Wheeler. Nazywam si Dirk Pitt. Razem z przyjacielem wynajlimy ód mieszkaln od Boyou Kida.
Wheeler podkrci wsa i wycign rk.
- Spodziewaem si was. Kid uprzedza, e wpadniecie dzi rano. ajba gotowa. Bak peny, akumulator naadowany, olej uzupeniony.
- Dzikuj, e pan o to zadba. Wrócimy za kilka dni.
- Syszaem, e wybieracie si zobaczy kana, co to go ótki zbudoway.
Pitt skin gow.
- Wieci szybko si rozchodz.
- A mapy macie? - zapyta Wheeler.
- Przypuszczaem, e dostan je u pana.
Wheeler odwróci si i sprawdzi etykietki naklejone na przegródkach póki wiszcej na cianie. Leay tam zwinite mapy rzeczne i topograficzne, wedug których mona byo si porusza po okolicznych wodach i moczarach. Wycign kilka rulonów i rozpostar je na kontuarze.
- Ta mapa pokazuje gboko rzeki, tamte topografi Doliny Atchafalaya. Na jednej s okolice kanau.
- Bardzo nam pan pomóg - powiedzia Pitt. - Serdecznie dzikuj.
- Chyba wiecie, e ótki nie wpuszcz was na kana. Powiesili acuch.
- A jak mona si tam dosta? Jest jaki sposób?
- Jasne. Co najmniej dwa. - Wheeler wzi oówek i zacz zaznacza drog na mapie. - Popyniecie albo odnog Hookera, albo Mortimera. Obie id równolegle do kanau i wpadaj do niego jakie osiem mil od Atchafalayi. Wasz odzi lepiej eglowa po Hookerze.
- Tsin Shang ma tam swoje tereny?
Wheeler zaprzeczy ruchem gowy.
- Granice jego ziemi biegn tylko wzdu kanau. Po kadej jego stronie jest pas szeroki na sto jardów.
- A jeli wpynie si na jego obszar wodny za acuchem?
- Rybacy i myliwi czasem próbuj. Ale ótki z broni automatyczn patroluj kana. api obcych i przepdzaj.
- Zatem ochrona Shanga jest czujna - stwierdzi Pitt.
- W nocy nie tak bardzo. Mogoby si wam uda, póki jeszcze wieci wiartka ksiyca. Ale za dwa dni, jak go ubdzie, nic nie zobaczycie.
- Czy nikt z okolicy nie zauway niczego dziwnego w pobliu kanau?
- Jak to mówi, nie dzieje si nic, o czym warto by pisa do domu. Diabli wiedz, po co pilnuj przed obcymi zwykego wykopu przez bagna.
- Pywaj tam jakie barki?
Wheeler pokrci gow.
- A skd! Tego acucha nikt nie otwiera. Tak nacignity, e trzeba by TNT, eby go wysadzi.
- Czy kana ma jak nazw?
- Dawniej mówili „Tajemnicze Zalewisko” - odrzek smutno Wheeler. - Dopóki nie wykopali tego cholernego rowu. Pikny zaktek. Mona tam byo polowa na jelenie, kaczki i aligatory. owi zbacze, leszcze i okonie. Istny raj dla wdkarzy i myliwych. Ale wszystko przepado. I po co?
- Mam nadziej, e w cigu najbliszych czterdziestu omiu godzin ja i mój przyjaciel poznamy odpowied - odrzek Pitt, wkadajc zakupy do tekturowego puda, które poda mu Wheeler.
Waciciel przystani zapisa na roku mapy kilka cyfr.
- Jakbycie mieli kopoty, zadzwocie. To numer mojej „komórki”. Syszy pan? Odezwijcie si, a dopilnuj, ebycie dostali pomoc raz dwa.
Pitta uja yczliwo mieszkaców poudniowej Luizjany, sucych chtnie rad i pomoc. Takie kontakty byy bezcenne. Podzikowa Wheelerowi i zaniós prowiant do portu. Kiedy wchodzi na werand odzi, ujrza Giordino stojcego w drzwiach i krccego gow z niedowierzaniem.
- Nigdy by nie zgad, co tutaj zastaem - usysza.
- Jest gorzej, ni mylae? - zapyta Pitt.
- Wcale nie. Wntrze jest czyste, cho spartaskie. Chodzi mi o silnik i naszego pasaera.
- Jakiego znów pasaera?!
Giordino wrczy Pittowi kartk, któr wczeniej znalaz przypit do drzwi.
„Panowie Pitt i Giordino.
Pomylaem, e skoro chcecie wyglda na miejscowych rybaków, przyda si wam towarzystwo. Romberg doda waszemu wizerunkowi autentycznoci. Zje kad ryb, któr mu rzucicie.
Powodzenia
Bayou Kid”.
- Kto to jest Romberg? - zapyta Pitt.
Giordino bez sowa odsun si na bok i wskaza na podog. Na grzbiecie lea ogar a uniesionymi apami, rozrzuconymi na boki wielkimi uszami i na wpó wysunitym jzykiem.
- Nie yje?
- Wcale bym si nie zdziwi - odpar Giordino. - Mona by tak pomyle, widzc entuzjazm, z jakim mnie przywita. Od chwili mojego wejcia na pokad nie drgn, nawet nie mrugn okiem.
- A co takiego niezwykego jest w silniku?
- Musisz to sam zobaczy. - Giordino ruszy przodem, przeszed przez salonik, sypialni i kuchni, które znajdoway si razem w jednym pomieszczeniu i pokaza klap w pododze. Uniós j i wskaza w dó. - Ford V8. Pojemno czterysta dwadziecia siedem cali szeciennych i dwa ganiki. Stary, ale jary. Moim zdaniem ma co najmniej czterysta koni.
- Powiedziabym, e raczej czterysta dwadziecia pi - odrzek Pitt, patrzc z podziwem na potny silnik w doskonaym stanie. - Ale ten starszy facet musia mie ubaw, kiedy spytaem go, czy jego silnik poradzi sobie z prdem rzeki!
- Przypuszcza, e w razie potrzeby wycignlibymy t ajb dwadziecia pi mil na godzin - powiedzia Giordino.
- Spokojnie, stary. Nie pieszy si nam. Po co zwraca na siebie uwag?
- Jak daleko jest do kanau?
Nie mierzyem odlegoci, ale pewnie okoo szedziesiciu mil.
- Warto by tam dotrze przed zachodem soca - stwierdzi Giordino, obliczajc w mylach szybko podrón, która powinna sprawia wraenie spacerowej.
- Moemy odpywa. Odcumuj ód i zajm si ukadaniem zakupów, a ty siadaj za sterem.
Giordino nie trzeba byo tego dwa razy powtarza. Nie móg si doczeka, kiedy uruchomi wielkiego forda 427 i poczuje jego moment obrotowy. nacisn rozrusznik i silnik zacz pracowa z gronym, basowym pomrukiem. Przez chwil Giordino utrzymywa go na wolnych obrotach, wsuchujc si w jego ton. To nie by równy, spokojny bieg seryjnego forda. Ta jednostka napdowa krcia z przerywanym, gardowym dwikiem. Giordino domyli si, e zostaa podrasowana do wycigów.
- Chryste... - mrukn pod nosem. - To cudo ma wiksz moc, ni nam si zdawao.
Pitt nie mia cienia wtpliwoci, e jego przyjaciel lada chwila otworzy przepustnic do oporu. Uoy wic zapasy tak, by nie wyldoway na pododze, a potem zrobi krok ponad picym Rombergiem i wyszed na werand dziobow. Usadowi si na ogrodowym krzeseku, ale na wszelki wypadek oplót ramieniem porcz nadburcia i zapar si nogami o parapet odzi.
Giordino odbi od brzegu spokojnie i zaczeka, a w polu widzenia nie bdzie adnych odzi. Rozoy map i przestudiowa gboko rzeki Atchafalaya. Potem zrealizowa swój zamiar i gwatownie zwikszy szybko. Paski dziób pywajcego domu uniós si w gór na wysoko jednej stopy, a rufa zanurzya si w wodzie, zostawiajc za sob szerok bruzd. ód mieszkalna pdzca w gór rzeki z prdkoci ponad trzydziestu piciu mil na godzin stanowia niecodzienny i osobliwy widok. Pd powietrza i nachylenie dziobu przycisny siedzcego na werandzie Pitta do przedniej ciany domu z tak si, e prawie nie móg si ruszy.
Gnali tak na odcinku dwóch mil. Spod kaduba wyrastay ciany wody wysokie na trzy stopy, zalewajc zostajce w tyle moczary i rozcity dziobem dywan wodnych hiacyntów umykajcych na boki. W kocu Giordino zauway dwie niewielkie rybackie odzie zdajce do Morgan City. natychmiast zwolni i pywajcy dom pocz porusza si przed siebie w ówim tempie. Hiacynt wodny to pikna rolina, ale stanowi prawdziw klsk na wodach ródldowych. Rozrasta si niezwykle bujnie, blokujc odnogi i dopywy. Unosi si na powierzchni dziki pcherzykom powietrza wypeniajcym odygi. Ma wspaniae lawendowo-róowe kwiaty, ale po zerwaniu cuchnie, jakby zosta wyhodowany w fabryce nawozów sztucznych.
Pitt poczu si tak, jakby wanie szczliwie zakoczy przejadk kolejk górsk w wesoym miasteczku. Wszed do rodka, wydoby mapy topograficzne i zacz je dokadnie oglda. Chcia pozna zakola i zakrty rzeki oraz sie bagnistych dopywów i jezior znajdujcych si midzy Przystani Wheelera a kanaem Tsin Shanga. Wróci na werand i porównywa znaki na brzegach z tymi, które byy zaznaczone na mapie. Podró przez odwieczne wodne ostpy sprawiaa mu prawdziw przyjemno, odpraa go. Rolinno zmieniaa si z kad przebyt mil. Gsto rosnce wierzby, topole amerykaskie i cyprysy przeplatay si z krzewami jagód i dzikim winem, by nastpnie ustpi miejsca dziewiczym mokradom. pola trzciny sigay a po horyzont, koyszc si w podmuchach agodnego wiatru. Samotny cyprys wyrastajcy poród traw przypomina fregat pync po morzu. Na skraju wody spaceroway na swych dugich nogach czaple. Ich wygite w liter S szyje opaday w dó, wydobywajc z muu poywienie.
Dla myliwego przemierzajcego ódk moczary poudniowe Luizjany znalezienie suchego skrawka ldu nadajcego si do rozbicia namiotu to prawdziwa sztuka. Wszystko pokrywa rzsa wodna i poacie hiacyntów. Lasy wyrastaj ze sonawego szlamu, nie z ziemi. Pittowi trudno byo uwierzy, e caa rozlana wokó woda dociera tutaj z tak odlegych miejsc, jak Ontario i Manitoba, Pónocna Dakota i Minnesota oraz z kadego stanu pooonego poniej. Tylko dziki systemowi grobli cigncych si tysice mil ludzie byli tu bezpieczni, mogli uprawia ziemi i budowa miasta. Nigdy jeszcze nie widzia takiego krajobrazu.
Dzie by przyjemnie chodny. Lekka bryza marszczya powierzchni wody. Godziny mijay jakby czas nie mia granic, podobnie jak przestrze. Ale cho ta leniwa podró w gór rzeki wydawaa si idyll, Pitt i Giordino zdawali sobie spraw, e wykonuj powane zadanie i ich ycie w kadej chwili moe si znale w niebezpieczestwie. Nie mogli sobie pozwoli na aden bd, na adn pomyk. Musieli starannie zaplanowa rekonesans w tajemniczym kanale.
Kilka minut po poudniu Pitt zaniós do sterówki kanapk z salami i piwo dla Giordino. Zaproponowa, e przejmie ster, ale jego przyjaciel nawet nie chcia o tym sysze. Prowadzenie odzi sprawiao mu zbyt du frajd. Pitt powróci wic na werand.
Cho wydawao si, e czas nie ma znaczenia, Pitt nie spdza go
bezczynnie. Rozoy sprzt do nurkowania i sprawdzi go. Rozpakowa maego SPR-a, którego uywa na Jeziorze Orion, i ustawi jego przyrzdy. Na kocu wycign noktowizyjne gogle i uoy je na starej kanapie.
Krótko po pitej wspi si ponownie na schodki sterówki.
- Do ujcia kanau zostao tylko pó mili - ostrzeg Giordino. - Py prosto do nastpnej odnogi, któr zobaczysz za kolejne pó mili i skr na sterburt.
- Jak ona si nazywa? - zapyta Giordino.
- Odnoga Hookera, ale nie jest oznaczona na przeciciu dróg wodnych. Sze mil od skrtu mapa pokazuje opuszczon przysta przy nieczynnym szybie naftowym. Przycumujemy tam, zjemy kolacj i poczekamy do zmroku.
Giordino ustpi z drogi dugiemu rzdowi barek, które pcha w dó rzeki wielki holownik. Jego kapitan wczy na chwil donon syren, mylc zapewne, e na pokadzie odzi mieszkalnej znajduje si jej waciciel. Pitt wróci na swoje krzeseko na dziobie i pomacha mu. Gdy mijali ujcie kanau, uniós do oczu lornetk. Wykop cign si w kierunku horyzontu prosto jak strzeli. Mia szeroko prawie wier mili i wyglda jak znikajcy w oddali zielony dywan. Midzy betonowymi supami wisia zardzewiay acuch. Na wielkiej biaej tablicy wymalowano czerwonymi literami ostrzeenie: „Wstp wzbroniony. Teren Spóki Morskiej Tsin Shang. Naruszenie wasnoci prywatnej podlega karze”.
Nic dziwnego, e miejscowi nie cierpi Shanga - pomyla Pitt. Ale bardzo wtpi, czy tutejszy szeryf zdecydowaby si zaaresztowa którego ze swoich przyjació i ssiadów za to, e polowa lub wdkowa na ziemi nalecej do obcokrajowca.
Czterdzieci minut póniej Giordino zamkn przepustnic silnika i skierowa pkat ód ku szcztkom betonowego nabrzea w wskiej odnodze Hookera. Paski dziób stukn lekko o niski brzeg. Napis na kamiennych filarach portu oznajmia, e to wasno Towarzystwa Naftowego „Cherokee” z Baton Rouge w Luizjanie. ód nie miaa kotwicy. Do jej cumowania suyy dugie tyczki. Wbili je w muliste dno, przywizali linami pywajcy dom i przerzucili na ld drewniany pomost.
- Mam na radarze obiekt zbliajcy si przez bagna z poudniowego wschodu - oznajmi spokojnie Giordino.
- Tam jest Tajemniczy Kana.
- pieszy im si - stwierdzi Giordino.
- Ochroniarze Shanga nie trac czasu. Namierzyli nas - odrzek Pitt. Wszed do domu i po chwili wróci z kwadratow sieci zaopatrzon w pionowe podpórki, któr znalaz wczeniej.
- Wycignij tu Romberga i przynie sobie butelk piwa.
Giordino spojrza na sie.
- Masz nadziej naapa na kolacj krabów?
- Nie - odpar Pitt spogldajc w kierunku, z którego nadciga obiekt. Sun w oddali nad morzem traw, odbijajc promienie zachodzcego soca. - To ma tak wyglda.
- Helikopter? - zacz zgadywa Giordino. - A moe may samolocik, jak w stanie Waszyngton?
- Porusza si za nisko. To raczej poduszkowiec.
- Jestemy na terenach nalecych do Shanga?
- Wedug mapy, od granic jego woci dzieli nas dobre trzysta jardów.
Mog nam najwyej zoy towarzysk wizyt.
- Jaki jest scenariusz? - zapyta Giordino.
- Ja odegram poawiacza krabów, ty obiboka cigncego piwko, a
Romberg zagra Romberga.
- Nieatwo jest Wochowi udawa francuskiego Kajuna.
- Musisz u pimian.
Wycignity na werand pies przysta na wspóprac nie tyle z posuszestwa, ile z koniecznoci. Przeszed wolno przez pomost i speni swój obowizek. To zwierz ma pcherz ze stali - pomyla Giordino. - eby wytrzyma tyle czasu...
Romberg nagle sta si czujny. Zaszczeka na królika, który mign wród traw i pogna za nim.
- Nie dostaniesz za t rol Oscara! - krzykn w jego stron Giordino. Potem opad na ogrodowe krzeseko, cign sportowe buty i skarpetki. Opar bose stopy o nadburcie i zacisn do na butelce piwa Dixie.
Byli gotowi do odegrania pierwszego aktu. Miay im w tym pomóc dwa rekwizyty nie rzucajce si w oczy. U stóp Pitta stao wiaderko z ukrytym pod cierk starym koltem czterdziestkpitk. Giordino mia pod poduszk swego krzeseka strzelb Aserma 12, której Pitt uy w waszyngtoskim hangarze. Obserwowali czarny, powikszajcy si punkt. Obiekt w istocie by poduszkowcem. Sun przez mokrada zostawiajc za sob paski pas gncych si do ziemi trzcin. Pojazd móg porusza si po wodzie i po ldzie. Napdzay go dwa silniki lotnicze ze migami skierowanymi w ty. W górze unosi si dziki poduszce powietrznej, któr wytwarza poziomy wirnik otoczony gumow oson. Do zmiany kierunku suyy stery podobnie jak w samolocie.
- Jest szybki - zauway Pitt, ledzc rosncy w oczach poduszkowiec. - Wyciga pewnie pidziesit mil na godzin. Okoo dwudziestu stóp dugoci, niewielka kabina, ale mieci chyba sze osób.
- Z których adna si nie umiecha - stwierdzi Giordino, gdy pojazd zbliy si do odzi i zwolni. W tym momencie z zaroli wynurzy si ujadajcy Romberg.
- Dobry pies - pochwali Pitt. - Wie, jak si zachowa.
Poduszkowiec zamar w odlegoci dziesiciu stóp od nich. Jego
osonity gumow „spódniczk” kadub spocz na wodzie. Wolno pracujce silniki mruczay cicho. Picioosobowa zaoga miaa tylko bro krótk i mundury ochroniarzy Tsin Shanga, które Pitt widzia ju na Jeziorze Orion. Wszyscy jej czonkowie byli Azjatami. Na ich twarzach nie goci nawet cie umiechu. Wszystkie byy miertelnie powane. Starali si wyglda gronie.
- Co tutaj robicie? - zapyta jeden z ochroniarzy pynn angielszczyzn. Sprawia wraenie dowódcy, czego mona byo si domyli równie po insygniach na jego rkawach i czapce. Wyglda na czowieka, który lubi przekuwa szpilk ywe owady i bez wahania strzeliby w gow swemu bliniemu. Spojrza na Romberga z byskiem oczach.
- Wypoczywamy - odrzek niedbale Pitt. - A w czym problem?
- To teren prywatny - owiadczy lodowatym tonem dowódca poduszkowca. - Nie moecie tu cumowa.
- Ziemia wokó odnogi Hookera to wasno Towarzystwa Naftowego „Cherokee”, o ile ja si orientuj. - Pitt nie by pewien, czy tak jest w istocie, ale mia nadziej, e si nie myli.
Dowódca odwróci si do swoich ludzi i przez chwil wszyscy mamrotali co po chisku. Potem stan przy burcie pojazdu.
- Wchodzimy na pokad - owiadczy.
Pitt zesztywnia, przygotowujc si do signicia po bro. Potem zorientowa si, e zapowied dowódcy ochroniarzy to zwyky bluff. Ale Giordino sdzi inaczej i odezwa si gronie:
- Idcie do diaba. Nie macie prawa. Wynocha std, bo wezw szeryfa.
Dowódca przyjrza si uwanie wysuonej odzi i ndznym strojom Pitta i Giordino. - Macie na pokadzie radio albo telefon komórkowy?
- Wystarczy nam rakietnica - odpar Giordino, dubic midzy palcami lewej stopy. - Jak z niej wystrzel, stróe prawa zaraz si tu zlec.
Chiczyk zmruy oczy.
- Nie chce mi si w to wierzy.
- Przyjmowanie napuszonej pozy przy zetkniciu si z niewinn prostolinijnoci prowadzi donikd - rzuci chytrze Pitt.
Dowódca zjey si.
- Co to ma znaczy?!
- Zostawcie nas w spokoju - odrzek Pitt, cedzc sowa. - Nikomu nie przeszkadzamy.
Zaoga poduszkowca odbya nastpn konferencj. Po chwili jej szef wymierzy w Pitta palec.
- Ostrzegam was. Nie zapuszczajcie si na teren Spóki Morskiej Tsin Shang.
- A kto by tam chcia?! - obruszy si Giordino. - Zniszczylicie moczary, zabilicie ryby, wyposzylicie zwierzyn przez ten wasz wykop. Nie ma tam ju po co wchodzi
Na dach mieszkalnej odzi spady pierwsze krople deszczu. Chiczyk odwróci si arogancko plecami do nich i machn lekcewaco rk. Obdarzy jeszcze ujadajcego Romberga miadcym spojrzeniem i powiedzia co do zaogi. Silniki poduszkowca gwatownie zwikszyy obroty i pojazd pocz si oddala w kierunku kanau. Wkrótce znikn z pola widzenia w strugach ulewy.
Giordino powita deszcz z radoci, machajc bosymi nogami wystajcymi za burt. Skuli si jednak, gdy Romberg otrzepywa sier, rozpryskujc wokó wod.
- Wspaniae przedstawienie z wyjtkiem twojej salonowej odzywki.
Pitt rozemia si.
- Odrobina uszczypliwoci zabarwionej humorem zawsze okazuje si skuteczna. Wyprowadzia ich z równowagi.
- Moge nas zdradzi.
- Chciaem im pokaza, e si nie boimy. Zarejestrowali to. Zauwaye kamer wideo na szczycie kabiny poduszkowca? W tej chwili nasze podobizny wdruj drog satelitarn do kwatery gównej ochrony Shanga w Hongkongu. Szkoda, e nie moemy zobaczy jego miny, kiedy nas rozpoznaje i dowiaduje si, e znów mu brudzimy.
- Zatem nasi przyjaciele wkrótce tu wróc.
- Moesz na to postawi oszczdnoci caego ycia.
- Romberg nas obroni - zaartowa Giordino.
Pitt rozejrza si. Pies znów lea we wntrzu odzi w swej zwykej pozie i zapad w krain snu.
- W to akurat wtpi.
34
Gwatowna burza mina i nad moczarami bysny ostatnie promienie soca. Zanim skryy si za horyzontem, Pitt i Giordino wpynli odzi w wski przesmyk maego dopywu Odnogi Hookera. Przycumowali j pod wielk topol stanowic doskona zason przed radarem poduszkowca i zamaskowali trzcin i gaziami. Romberg oy tylko na chwil, gdy Pitt podsun mu misk zbacza. Giordino poczstowa go hamburgerem, ale pies nawet go nie tkn, zajadajc zawzicie ryb.
Po zatrzaniciu okiennic i zasoniciu szyb kocami, Pitt zapali wiato i rozoy na stole map topograficzn.
- Jeli ochroniarze Shanga s tacy skuteczni, to musz mie baz wypadow gdzie nad brzegiem kanau. Zapewne w poowie jego dugoci, eby móc szybko dotrze do obu kraców wykopu.
- Kana, czy jakbymy go tam nazwali, to po prostu kana - powiedzia Giordino. - Czego waciwie szukamy?
Pitt wzruszy ramionami.
- Wiem tyle samo co ty.
- Cia? Tak jak w Jeziorze Orion?
- Na Boga, mam nadziej, e nie! - odrzek ponuro Pitt. - Ale jeli
Tsin Shang szmugluje nielegalnych przez Sungari, to mog si zaoy, e gdzie w pobliu znajduje si równie miejsce egzekucji. Na bagnach atwo ukry ciaa. Tylko, jeli wierzy Dougowi Wheelerowi, adne odzie nie wpywaj z rzeki do kanau.
- Shang nie wykopa osiemnastomilowego rowu dla zabawy.
- To fakt - przyzna kwano Pitt. - Na potrzeby budowy Sungari wystarczyaby ziemia wydobyta z wykopu o dugoci dwóch mil. Pytanie, po co byo kopa nastpne szesnacie?
- Skd zaczniemy? - zapyta Giordino.
- Przede wszystkim wemiemy skiff. Trudniej bdzie nas wykry.
Zaadujemy sprzt i powiosujemy w gór Odnogi Hookera, a do miejsca, w którym wpada ona do kanau. Potem popyniemy na wschód, do Calzas. Zobaczymy, czy nie ma tam czego interesujcego, i wrócimy do Atchafalayi, a potem na okrgo do naszej odzi.
- Musz mie jaki system wykrywajcy intruzów.
- Licz na to, e nie korzystaj ze zbyt wielu urzdze technicznych. Podobnie byo na Jeziorze Orion. Jeli dysponuj wykrywaczami laserowymi, ich promienie musz omiata powierzchni bagien na wysokoci wierzchoków traw. Myliwy w terenowej amfibii lub rybak stojcy w odzi i zarzucajcy sieci jest atwy do zauwaenia z odlegoci piciu mil. Pync skiffem przy brzegu bdziemy niej ni wizki promieni laserów.
Giordino sucha Pitta w milczeniu. Kiedy dowiedzia si wszystkiego, jeszcze przez kilka chwil siedzia bez sowa. Jego skrzywiona twarz o etruskich rysach przypominaa mask uywan podczas ceremonii obrzdowych przez wyznawców voodoo. Potem pokrci gow, wyobraajc sobie wielogodzinne wyczerpujce wiosowanie, i westchn.
- No có... - powiedzia w kocu. - Wyglda na to, e przed nastaniem witu syn pani Giordino bdzie mia par obolaych ramion.
Pitt i Giordino zostawili na stray sytego, picego Romberga i odbili od burty odzi mieszkalnej. Przewidywania Douga Wheelera dotyczce ksiyca okazay si suszne. wieci jeszcze na tyle jasno, e wiosujc w gór Odnogi Hookera bez trudu dostrzegali zakrty na swej wodnej trasie. Wska, zgrabna ódka, jak by skiff, gadko suna przed siebie, nie wymagajc od wiolarzy wytania wszystkich si. Gdy sierp ksiyca przesaniaa chmura, Pitt polega na swoich noktowizyjnych goglach. Rzeczna odnoga zwaa si miejscami do szerokoci zaledwie piciu stóp. Na moczarach wrzao nocne ycie. W powietrzu unosiy si chmary komarów szukajcych soczystego celu, ale Pitt i Giordino byli na nie uodpornieni. Ich twarze, szyje i rce pokrywaa gruba warstwa rodka przeciwko owadom, za reszt ciaa zasaniay kombinezony petwonurków. abi chór rozbrzmiewa tysicem gosów, by nagle zamilkn i po chwili zacz sw pie od nowa. Wydawao si, e dyryguje nim niewidzialny maestro. Wród bagiennych traw poyskiway miliony wietlików. Rozjarzajc si i gasnc na przemian, mrugay jak iskierki dopalajcych si fajerwerków. Po trwajcej pótorej godziny podróy, Pitt i Giordino wypynli z Odnogi Hookera i znaleli si na wodach kanau.
Posterunek straników owietlony by nie gorzej ni pikarski stadion. W blasku reflektorów rozmieszczonych wokó dwóch akrów suchego ldu staa stara siedziba plantatora. Otaczay j dby rosnce na zachwaszczonej ce, która opadaa agodnie ku brzegowi kanau. Drewniane ciany trzypitrowego budynku byy wypaczone i ledwo trzymay si belek szkieletu. Z desek sterczay zardzewiae gwodzie. Budowla przypominaa sw architektur dom z filmu „Psychoza”, tyle e bya w duo gorszym stanie. Kilka okiennic zwisao smtnie na uszkodzonych zawiasach, a w oknach poddasza brakowao szyb. Rzd drewnianych filarów podtrzymywa dugi pochyy dach walcego si ganku.
W oknach brakowao zason, tote wntrze domu nie miao adnych tajemnic. Poruszay si po nim umundurowane postacie, a powietrze przesycone byo zapachem chiskiego jedzenia. Nad moczarami unosi si piew kobiety skrzeczcej jak przy porodzie i rozlegay dwiki muzyki dranicej uszy ludzi Zachodu. Salon dawnej rezydencji wypeniony by sprztem elektronicznym i antenami systemów cznoci. Nikt nie patrolowa terenu, podobnie jak nad Jeziorem Orion. Widocznie ochroniarze nie obawiali si ataku i wierzyli w skuteczno urzdze alarmowych. W maej przystani koysa si na wodzie poduszkowiec. Na pokadzie nie byo nikogo. Pomost lecy na pustych beczkach po oleju te by pusty.
- Skierujemy si powoli ku przeciwlegemu brzegowi - szepn Pitt.
Giordino bez sowa skin gow i bezszelestnie zanurzy wioso w ciemnej toni. Przesunli si jak nocne zjawy obok posterunku i przepynli jeszcze sto jardów, zanim Pitt zarzdzi krótki postój na odpoczynek. Musieli by bardzo ostroni, gdy nie zabrali ze sob broni. Zajaby zbyt duo miejsca w przeadowanym i przecionym skiffie.
- Odnosz wraenie, e tutejsza ochrona jest mniej czujna ni tamta na Jeziorze Orion - stwierdzi Pitt. - Maj urzdzenia wykrywajce, ale nie chce im si ich sprawdza.
- Ale dzi po poudniu dopadli nas cholernie szybko - odpar Giordino.
- adna sztuka zauway ód mieszkaln wysok na dziesi stóp, zwaszcza wtedy, gdy tkwi wród morza traw i jest widoczna z odlegoci piciu mil. Gdybymy teraz byli na Jeziorze Orion, znaliby kady nasz krok od momentu, w którym wsiedlimy do skiffa. Poapaliby si w czym rzecz w cigu piciu sekund. A tu przepynlimy im pod nosem z dziecinn atwoci.
- Zaczyna to przypomina Gwiazdk - zauway Giordino. - aden prezent pod choink nie kryje w sobie sekretu. Ale chyba jeste im wdziczny za to, e nas przepucili?
- Ruszajmy - powiedzia Pitt. - Nie ma tu nic ciekawego. Przed nami jeszcze kawa terenu do zbadania. Ci ochroniarze moe s niezbyt obowizkowi noc, ale musieliby by lepi, eby nie zauway nas w dzie. A tak si stanie, jeli nie wrócimy na ód przed witem.
Czujc si coraz pewniej, zaczli energicznie wiosowa, zdajc w gb kanau. W przymionym wietle ksiyca wska wstga wody wygldaa jak prosto biegnca szosa, znikajca na horyzoncie. Jej kres wydawa si niewyobraalnie daleki, jak mira na pustyni. Giordino wykonywa wiosem równe zamaszyste ruchy, a kady z nich popycha skiffa o cztery stopy do przodu. Wynik Pitta by w tej konkurencji o jedn czwart gorszy. Nocne powietrze dziaao na nich kojco, ale byo zbyt wilgotne. Pod kombinezonami petwonurków pocili si jak homary w garnku, ale nie mieli odwagi ich zdj. Wprawdzie byli opaleni, ale jasna skóra odcinaaby si od ciemnego ta jak biaa twarz zakonnicy od czarnego habitu. Gdzie przed sob widzieli chmury podwietlone tajemniczym blaskiem. Wkrótce ródem wiata okazay si reflektory samochodów i ciarówek mkncych po znajdujcej si w oddali szosie.
Po obu stronach kanau zaczy wyrasta opuszczone budynki miasta Calzas. Stay stoczone w nieregularnych skupiskach na rozlegym terenie wyrastajcym z bagien. To ponure miejsce sprawiao wraenie nawiedzanego przez duchy dawnych mieszkaców, którzy nie mogli tu ju powróci. Cichy hotel wznosi si naprzeciw stacji benzynowej i warsztatu samochodowego. Dystrybutory paliwowe wci tkwiy na kamiennej wysepce. Obok pustego kocioa rozciga si zaniedbany cmentarz. Z ziemi sterczay wyblake nagrobki i mae kapliczki. Wkrótce miasto pozostao za ruf skiffa.
W kocu dotarli do kraca wodnej drogi. Kana koczy si wysokim nabrzeem prowadzcym do gównej szosy. U jego podstawy znaleli wyrastajc z wody betonow budowl wygldajc jak wejcie do wielkiego podziemnego bunkra. Masywne stalowe drzwi byy zaspawane.
- Co oni tu trzymaj? Jak mylisz? - zapyta Giordino.
- Nic, czego mogliby natychmiast potrzebowa - odrzek Pitt, ogldajc wejcie przez noktowizyjne gogle. - Na pokonanie tego spawu potrzeba co najmniej godziny. - W pewnym momencie zauway przewód elektryczny wychodzcy z drzwi i znikajcy w mule kanau. Zdj okulary i wskaza na brzeg. - Chod. Wcigniemy skiffa na ld i wyjdziemy na szos.
Giordino spojrza w gór i skin gow. Podpynli bliej i zrobili tak, jak postanowili. Nabrzee nie byo strome. Stanowio dugie, opadajce agodnie nachylenie. Wspili si na jego szczyt i przeszli przez barier ochronn cignc si wzdu szosy. Natychmiast zepchn ich do tyu podmuch powietrza, który zostawia za sob pdzca ciarówka z przyczep. Ksiyc owietla krajobraz skpany w jego blasku.
Widok nie by dokadnie taki, jakiego si spodziewali. Sznur samochodowych reflektorów wyglda jak w wijcy si wokó rozlegego wodnego obszaru. W pobliu nich przepywa holownik wielkoci biurowca, który pcha konwój dwudziestu barek cigncy si na odcinku wier mili. Na przeciwlegym brzegu wznosio si due miasto. Otaczay je jasno owietlone biae zbiorniki rafinerii i zakady petrochemiczne.
- No có... - odezwa si Giordino. - Brakuje tylko chóru piewajcego „Star Rzek”.
- Missisipi... - mrukn Pitt. - A miasto to Baton Rouge. Na pónocy, po drugiej stronie rzeki. Wszystko si zgadza. Tylko po co Shang docign kana wanie do tego miejsca?
- Kto to wie, jakie pomysy lgn si w jego gowie? - odrzek filozoficznie Giordino. - Moe chcia mie poczenie z szos?
- Po co? Nie ma na ni wjazdu. Pobocze jest tak wskie, e mieci ledwo jeden samochód. Moim zdaniem, mia inny powód. - Pitt przysiad na barierze i zapatrzy si na rzek. Potem powiedzia wolno - Na tym odcinku szosa biegnie prosto jak strzeli.
Giordino spojrza na niego i uniós ze zdziwienia brwi. - Nie widz nic nadzwyczajnego w prostych drogach.
- Czy to przypadek, czy starannie przemylany plan, e kana koczy si akurat w miejscu, gdzie rzeka skrca na zachód i niemal styka si z szos?
- A co to za rónica? Budowniczowie Shanga mogli zakoczy kopanie kanau gdziekolwiek.
- To dua rónica. Zaczynam dostrzega, e to naprawd dua rónica.
Umys Giordino pracowa na innej czstotliwoci ni umys Pitta. W blasku reflektorów przejedajcego samochodu Giordino przyjrza si tarczy swego zegarka do nurkowania.
- Jeli mamy zakoczy t wycieczk przed wschodem soca, to proponuj, ebymy si popieszyli. Spuszczamy ódk na wod i znikamy std.
Mieli jeszcze do zbadania cay, osiemnastomilowy odcinek kanau przy uyciu SPR-a. Wrócili do skiffa, zepchnli go do wody, po czym rozpakowali robota i opucili go za burt. Patrzyli przez chwil, jak znika w ciemnej toni, potem odpynli. Giordino wiosowa, a Pitt obsugiwa SPR-a. Uruchomi jego silniki, wczy reflektory i wyregulowa zanurzenie. SPR porusza si pi stóp ponad mulistym dnem kanau. W sonawej wodzie unosio si mnóstwo glonów ograniczajcych widoczno do szeciu stóp, tote istniao niebezpieczestwo, e robot uderzy w co, czego Pitt nie zdy zauway.
Mimo upywu godzin Giordino nie przestawa ani na chwil macha wiosami, wykonujc dugie, posuwiste ruchy. Dziki temu Pittowi atwiej byo dopasowa tempo poruszania si SPR-a do szybkoci skiffa. Zwolnili dopiero wtedy, gdy ich oczom ukazay si jasne wiata posterunku ochrony. Przyczajeni przy przeciwlegym brzegu kanau przesuwali si obok starego domu w limaczym tempie.
O tej porze wikszo straników powinna bya spa, ale nagle stara rezydencja plantatora oya. Z dou wybiegli ludzie i pucili si pdem przez k do zacumowanego przy pomocie poduszkowca. Pitt i Giordino zamarli w ciemnoci, obserwujc, jak ochroniarze aduj do swojego pojazdu bro automatyczn. Dwaj mczyni unieli i wrzucili na pokad dug, cik i pkat rur.
- Wyruszaj na niedwiedzie - szepn Giordino. - Chyba e si myl, bo to wyrzutnia pocisków rakietowych. - Zgadza si - mrukn Pitt. - Szef ochrony Shanga w Hongkongu musia nas zidentyfikowa. Wysa im wiadomo, e jestemy niebezpieczni, bo szpiegujemy.
- Nasza ód mieszkalna! To jasne jak soce, e chc j rozwali na drobne kawaki.
- Nie byoby to uprzejme wobec Bayou Kida, gdybymy pozwolili zniszczy jego wasno. Poza tym mamy pod opiek Romberga. Towarzystwo Opieki nad Zwierztami wcignie nas doywotnio na czarn list, jeli Romberg pofrunie do psiego raju, wystrzelony w powietrze pociskiem rakietowym.
- Dwaj bezbronni cywilizowani ludzie przeciw hordzie uzbrojonych po zby barbarzyców? - jkn Giordino. - Moe powiesz, e mamy równe szanse?
Pitt wcign na gow mask petwonurka i sign po butl z tlenem. - Musz przepyn na drug stron kanau, zanim odbij od brzegu. Ty we skiffa i zaczekaj na mnie sto jardów za plantacj.
- Niech zgadn. Chcesz wbi swój may noyk w ten gumowy pompowany fartuch otaczajcy kadub poduszkowca.
- Jak bdzie dziurawy, to si nie nadmucha - odpar z szerokim umiechem Pitt. - A bez powietrza pojazd si nie uniesie.
- Co z SPR-em?
- Trzymaj go w zanurzeniu. Moe warto zobaczy, jakie miecie ochroniarze wyrzucaj do kanau.
Po dziesiciu sekundach Pitt znikn. Bezszelestnie opuci si do wody, jednoczenie przypinajc do pleców butl tlenow. Dopiero w odlegoci dwudziestu stóp od ódki zacisn zby na ustniku aparatu tlenowego i zacz oddycha pod wod. Szybko ustali swoj pozycj i popyn w kierunku iskrzcych si wiate plantacji. Rozcigajcy si pod nim czarny mu dna wyglda ponuro i zowrogo. Woda bya letnia, jak wystyga kpiel w wannie. Energicznie posuwa si do przodu, zoywszy wycignite przed siebie ramiona w liter V dla zmniejszenia oporu. Macha petwami tak mocno, e czu naprone minie nóg.
Dobry nurek czuje wod, jak zwierz wyczuwa zmian pogody lub obecno skradajcej si dzikiej bestii. Sonawa to kanau bya ciepa i przyjazna. Zupenie nie przypominaa gronych, zimnych gbin Jeziora Orion. Pitt obawia si jedynie tego, i który z ochroniarzy moe dostrzec na powierzchni pcherzyki powietrza. Ale mia nadziej, e ludzie Shanga s zbyt zajci przygotowaniami do ataku, by zawraca sobie gow patrzeniem na kana.
wiato stawao si coraz janiejsze. By coraz bliej jego róda. Wkrótce dojrza przed sob cie poduszkowca. Zaoga z pewnoci zaadowaa sprzt i zamierzaa odpyn. Tylko panujca cisza wiadczya o tym, e silniki jeszcze nie pracuj. Musia zatrzyma poduszkowiec za wszelk cen.
Patrzc z przeciwlegego brzegu, Giordino zaczyna mie wtpliwoci, czy Pitt zdy na czas. W duchu kl siebie samego za to, e nie wiosowa energiczniej w drodze powrotnej. Wtedy mogliby tu przyby wczeniej. Ale skd mia wiedzie, e ochroniarze zamierzaj zaatakowa ód mieszkaln przed witem? Kryjc si teraz w cieniu, ledwo porusza wiosem, by nie zwróci na siebie uwagi straników.
- Szybciej! - mrucza pod nosem, jakby Pitt znajdowa si tu obok. - Popiesz si!
Pitt czu, jak drtwiej mu rce i nogi. Puca z trudem chwytay powietrze. Siy opuszczay go, a przecie musia si zdoby na jeszcze jeden wysiek, zanim ciao cakowicie odmówi mu posuszestwa. Nie móg uwierzy, e powica si dla psa, którego z pewnoci uksia mucha tse-tse, gdy by jeszcze szczeniakiem i dlatego cierpi na chroniczn piczk.
Nagle wiato nad nim zgaso i wpyn w czarn dziur. Wynurzy gow we wntrzu elastycznego rkawa, zwanego „spódniczk”, w którym tworzy si poduszka powietrzna utrzymujca pojazd nad powierzchni wody lub ldu. Odpoczywa przez chwil, ciko dyszc. Ramiona mia tak zesztywniae, e nie móg nimi poruszy. Regenerujc siy, rozejrza si po wntrzu spódniczki. W poduszkowcach stosowane s trzy typy takich urzdze. To miao ksztat gumowej rury biegncej wokó kaduba. Podczas pompowania powstawaa w nim warstwa powietrza. Zauway, e wirnik dmuchawy wykonany jest z aluminium.
Pitt sign po nó przypasany do nogi z zamiarem przecicia gumowej powoki, gdy wtem rozleg si haas. Rozruszniki zaczy obraca silnikami. migo dmuchawy zawirowao, w uamku sekundy zwikszajc prdko. Spódniczka wyda si, a woda w jej wntrzu zamienia si we wrzc kipiel. Na przedziurawienie rkawa byo ju za póno.
Nie zastanawiajc si ani sekund, Pitt wyplu ustnik aparatu oddechowego, szarpn sprzczki pasków i zerwa z pleców butl tlenow. Zamachn si ni ponad gow, wbi j w wirujcy wiatrak dmuchawy i zanurkowa pod wydymajc si coraz hardziej spódniczk. Wirnik rozlecia si na kawaki. Jego opatki rozprysy si na wszystkie strony. To by akt czystej desperacji i Pitt dobrze wiedzia, e przecign strun.
Grad metalowych odamków posieka gumowy fartuch jak rozrywajcy si szrapnel. W sekund póniej eksplodowaa przedziurawiona butla z tlenem. Osiemdziesit stóp szeciennych powietrza spronego pod cinieniem trzech tysicy funtów rozdaro j na strzpy. Wybuch zbiorników z paliwem dokoczy dziea zniszczenia. W gór wystrzeliy pomienie i fruwajce kawaki palcego si poduszkowca. Zdajca si siga nieba pochodnia pluna ogniem, którego odpryski opady na dach drewnianego domu. Po chwili stara budowla przypominaa poncy stos.
Osupiay Giordino patrzy z przeraeniem, jak poduszkowiec wylatuje ponad wod w tysicu ognistych fragmentów. Wyrzucone w powietrze ciaa przypominay sylwetki pijanych akrobatów, po czym z pluskiem wpaday do kanau, nieruchomiejc jak manekiny, które wypady z helikoptera. Z okien dawnej siedziby plantatora buchny jzyki ognia, gdy szyby zamieniy si w poszarpane szklane drzazgi. Podmuch eksplozji dotar do Giordino i uderzy go w twarz, jak pi uzbrojona w boksersk rkawic. Wkrótce szcztki poduszkowca zaczy z sykiem znika pod wod wród kbów czarnego dymu rozwiewajcego si na tle nocnego nieba. Na powierzchni kanau unosia si plama poncego paliwa.
Giordino zacz jak szaleniec wiosowa w kierunku wraku. Ogarna go panika. Dopyn do kraców pogorzeliska, wcign na plecy butl z tlenem i run do wody. Blask poncego paliwa dociera do niego z góry, tworzc w gbinach napawajc go lkiem nieziemsk powiat. Miotajc si wród szcztków, zacz rozrywa skrawki spódniczki starajc si zajrze pod spód. By w gbokim szoku, rozpaczliwie próbujc odnale ciao przyjaciela. Przeszukujc to pobojowisko, dzieo Pitta, natrafi domi na ludzkie zwoki odarte z odziey, zmasakrowane i pozbawione koczyn. Jedno szeroko otwarte, martwe oko trupa byo czarne. To wystarczyo, by przekona si, e to nie Pitt.
Ogarnia go coraz wikszy strach. Przestawa wierzy, e ktokolwiek przey to pieko. Gorczkowo rozglda si za czym, co mogo przypomina wygldem yw istot ludzk. Na Boga! Gdzie on jest?! - myla z rozpacz. Wkrótce zacz popada w zwtpienie. Ju mia zrezygnowa, gdy nagle co wysuno si z otchani czarnego muu i chwycio go za kostk. Giordino poczu wstrzsajcy nim lodowaty dreszcz grozy, który po chwili ustpi miejsca niedowierzaniu. To by chwyt ludzkiej rki! Okrci si wokó wasnej osi i zobaczy wykrzywion w makabrycznym umiechu twarz, zielone zmruone oczy i zakrwawiony nos.
Zmartwychwstay Pitt spróbowa poruszy wargami. Nie mia na gowie maski, jego kombinezon by w strzpach, ale y! Wskaza rk do góry, puci kostk Giordino i odbi si od dna, by dotrze do odlegej o pi stóp powierzchni wody. Wynurzyli si w tym samym momencie i w sekund póniej Pitt uton w niedwiedzim ucisku przyjaciela.
- Niech ci cholera! - wykrzykn Giordino. - Ty yjesz!
- Niech mnie, jeli nie - odpar Pitt ze miechem.
- Jak to zrobie, u diaba?!
- ut szczcia. Wetknem butl w wirnik dmuchawy, co byo gupie nawiasem mówic, i zanurkowaem pod spódniczk. Zdyem odpyn na odlego omiu stóp, kiedy butl rozerwao. Potem eksplodoway zbiorniki paliwa. Wszystko byo dobrze, dopóki nie dotar do mnie wstrzs. Rzuci mnie na dno, ale mu zamortyzowa uderzenie. To cud, e nie popkay mi bbenki w uszach. Cigle mi w nich dzwoni. Czuj ból w miejscach, których istnienia nawet nie podejrzewaem. Chyba cae moje ciao jest jednym wielkim, czarno-niebieskim siniakiem. Zamroczyo mnie na krótko, ale szybko doszedem do siebie. Signem po ustnik aparatu oddechowego, ale wcignem do puc tylko yk sonawej bagiennej wody i wasny jzyk. Wtedy cakiem oprzytomniaem. Zacisnem usta, bo byo mi niedobrze i chciaem wydosta si na powierzchni. Wtedy zobaczyem twoje pcherzyki powietrza.
- Mylaem, e tym razem to ju kopne w kalendarz - powiedzia Giordino.
- Ja te - przyzna Pitt. Delikatnie dotkn nosa i pknitej wargi. - Co trafio mnie w twarz, kiedy uderzyem w dno... - przerwa i skrzywi si. - Zamany! Mam zamany nos! Pierwszy raz w yciu.
Giordino wskaza ruchem gowy pogorzelisko przy brzegu i stojcy w ogniu stary dom.
- Czy kiedykolwiek udao ci si dociec, po kim odziedziczye takie zdolnoci do destrukcji?
- Nie znam wród moich przodków adnego piromana.
Trzej stranicy yli. Jeden czoga si po trawie, by znale si jak najdalej od poncego domu. Mundur tli si na jego plecach. Drugi lea przy brzegu kanau, wijc si z bólu. Przyciska donie do uszu, w których popkay bbenki. Trzeci sta bez ruchu gapic si bezmylnie na to, co pozostao z poduszkowca. Mia rozcity policzek. Krew spywajca mu po twarzy tworzya na jego koszuli purpurow plam. Cztery ciaa unosiy si wród pomieni na powierzchni wody. Po reszcie ochroniarzy nie byo ladu.
Pitt podpyn do brzegu i wyszed na ld. Stojcy tam stranik wlepi w niego rozszerzone strachem oczy. Myla, e ma przed sob czarnego bagiennego potwora, który wyoni si z kanau. Nagle ockn si i sign po bro. Ale sia eksplozji pozbawia go pasa z kabur. Odwróci si i zacz niezdarnie ucieka. Po kilku krokach potkn si i upad. Kiedy podniós wzrok, pochylaa si nad nim twarz tajemniczej czarnej postaci z zakrwawionym nosem.
- Mówisz po angielsku, przyjacielu? - zapyta Pitt.
- Tak, tak... - stranik skwapliwie potrzsn gow. Jego gos by ochrypy z przeraenia. - Uczyem si amerykaskiego sownictwa.
- To dobrze. Powiesz swojemu szefowi, Tsin Shangowi, e Dirk Pitt chce wiedzie, czy on cigle schyla si i podnosi banany. Kapujesz?
Ochroniarz zajkn sj, kilka razy powtarzajc to zdanie, ale przy pomocy Pitta wymówi je w kocu poprawnie: „Dirk Pitt chce wiedzie, czy czcigodny Qin Shang cigle si schyla i podnosi banany”.
- W porzdku - stwierdzi z zadowoleniem Pitt. - Awansowae na prymusa.
Potem odwróci si i pomaszerowa niedbaym krokiem ku brzegowi. Przebrn przez wod i dotar do czekajcego w skiffie Giordino.
35
Julia odetchna z ulg, gdy zapada ciemno. Przekrada si z rufy holownika na dziób i przeskoczya na bark. Tu ukrya si midzy czarnymi plastykowymi workami penymi mieci. Nie bya zachwycona obecnoci ksiyca na niebie, ale w jego powiacie moga obserwowa zaog holownika i okolic. Co kilka minut spogldaa na gwiazd polarn, by móc okreli swoje pooenie geograficzne.
Krajobraz nie przypomina monotonnej, centralnej czci Doliny Atchafalayi. Na trawiastych brzegach Odnogi Teche wyrastay rozoyste dby, cyprysy i wierzby. Widok przypomina szachownic, gdy przeplatajce si ze sob drzewa rozstpoway si co mil, a w przewicie ukazyway si wiata domostw i wieo obsiane pola zalane powiat ksiyca. Za ogrodzeniami pastwisk Julia dostrzegaa skubice traw bydo. W pewnym momencie usyszaa piew wiergotka i na chwil zatsknia za wasnym domem i rodzin. Wiedziaa, e niebawem nadejdzie dzie, w którym przeoeni zabroni jej ryzykowa. Przestanie bra udzia w niebezpiecznych operacjach przeciwko przemytnikom nielegalnych chiskich imigrantów i usidzie za biurkiem.
Holownik i barka mijay malownicz osad ryback. Julia dowiedziaa si póniej, e niewielkie miasteczko nazywa si Patterson. W porcie roio si od przycumowanych trawlerów rybackich. Staraa si zapamita lokalizacj osady, gdy znikaa jej z oczu. Kapitan holownika wczy syren, widzc zbliajcy si most zwodzony. Operator na mocie odpowiedzia takim samym sygnaem i uniós przso.
Kilka mil za Patterson holownik wytraci szybko i pocz kierowa si ku zachodniemu brzegowi. Julia wychylia si za burt barki i dostrzega duy budynek z cegy przypominajcy magazyn. Wzdu przystani zauwaya równie kilka mniejszych budowli. Cay teren ogrodzony by wysok siatk zakoczon drutem kolczastym. Plac midzy nabrzeem a magazynem owietlay rzadko rozstawione latarnie o sabych i brudnych arówkach. Jedyn yw istot w polu widzenia by stranik, który wyszed z maej budki i stan przy zamknitej bramie na kocu portu. Mia na sobie mundur uywany przez wikszo prywatnych agencji ochrony. Z okna stróówki promieniowaa powiata telewizyjnego ekranu.
Serce Julii zabio ywiej, gdy zobaczya tor kolejowy nikncy w betonowym przepucie pod magazynem. Nabieraa coraz wikszej pewnoci, e to stacja przeadunkowa dla nielegalnych imigrantów, którzy std wyruszaj w gb kraju. Jednych zapewne tutaj wiziono, innych wysyano od razu do gsto zaludnionych metropolii.
Zagrzebaa si pod workami, kiedy na bark wszed czonek chiskiej zaogi i rzuci na brzeg cumly. Potem wróci na holownik. Kapitan, zaoga i stranik w porcie nie zamienili ze sob ani jednego sowa. Rozlega si krótka syrena ostrzegawcza, bo w pobliu pywaa ód poawiaczy krewetek i holownik cofn si wolno wykonujc skrt o sto osiemdziesit stopni. Kiedy jego dziób skierowa si w stron, z której przypyn, kapitan da „caa naprzód” i wzi kurs na Sungari lece w dole rzeki.
Nastpne dwadziecia minut upyno w przeraajcej ciszy. Julia nie obawiaa si o swój los, lecz lkaa si, e popenia omyk. Stranik dawno wróci do ogldania telewizji w swojej budce. Pena mieci barka staa przycumowana w porcie, opuszczona i zapomniana.
Wkrótce po skoku ze statku na holownik, Julia skontaktowaa si z kapitanem Lewisem na „Weehawkenie”. Nie by zachwycony, usyszawszy, jak ryzykown akcj podja na wasn rk. Odpowiada przecie za jej bezpieczestwo. Natychmiast wysa w lad za holownikiem ód pen uzbrojonych ludzi pod dowództwem porucznika Stowe'a. Mieli stanowi wsparcie helikoptera. Kaza trzyma si im w przyzwoitej odlegoci, by nie wzbudza podejrze. Julia syszaa w pobliu terkot migowca i widziaa na nocnym niebie jego wiata nawigacyjne.
Dobrze wiedziaa, jaki byby jej los, gdyby wpada w rce nadzorców Tsin Shanga. Tote czua si duo pewniej, majc wiadomo, e nie jest pozostawiona samej sobie. W pobliu czuwali ludzie gotowi odda za ni ycie, jeli zdarzy si najgorsze.
Dawno zrzucia z siebie kuchenne przebranie Lin Wan Chu i wpakowaa je do jednego z worków penych odpadków. Nie dlatego, e byo w tej chwili nieodpowiednie, lecz z powodu jego koloru. W biaym stroju byaby zbyt widoczna. Z holownika dostrzeono by j bez trudu, kiedy wychylaa si za burt barki. Miaa teraz na sobie bluzk i szorty, których nie zdja wkadajc na siebie ubiór szefowej kuchni.
Po raz pierwszy od godziny przemówia do miniaturowego nadajnika i wywoaa porucznika Stowe'a.
- Holownik zostawi bark. Jest przycumowana w pobliu czego, co wyglda na magazyn.
Dowódca odzi, porucznik Jefferson Stowe odpowiedzia natychmiast przez nadajnik umieszczony na jego gowie.
- Potwierdzamy. Holownik zaraz nas minie. Zmierza w przeciwnym kierunku. Jaka jest pani sytuacja?
- Mam niezbyt pasjonujce zajcie. Gapi si na stranika za wysok siatk, który w swojej budce wlepia oczy w telewizor. Poza nim nie widz tu ywej duszy.
- Chce pani powiedzie, e ta akcja to niewypa? - zapyta Stowe.
- Jeszcze nie wiem. Musz mie wicej czasu na rozpoznanie terenu - odrzeka Julia. - Oby to nie trwao za dugo. Kapitan Lewis niecierpliwi si, a zapas paliwa w helikopterze wystarczy najwyej na godzin. Ale to nie wszystko.
- Ma pan dla mnie co jeszcze?
- Skoczya pani na holownik tak nieoczekiwanie, e ja i moi luazie nie zdylimy zje kolacji.
- arty pan sobie robi?
- Ludzie z Ochrony Wybrzea nigdy nie artuj, kiedy s godni - powiedzia wesoo Stowe.
- Macie zosta! Nie wacie si mnie zostawia!
- Przecie to jasne. - W gosie Stowe'a nie byo ju artobliwej nuty. - Mam tylko nadziej, e holownik nie pcha tej barki tutaj, by rano zabra j dalej, na wysypisko.
- Nie sdz, eby chodzio po prostu o przechowanie mieci przez noc w bezpiecznym miejscu - odpara chodno Julia. - Do jednego z budynków dochodzi bocznica kolejowa. To idealne miejsce na punkt przerzutowy dla nielegalnych.
- Poprosz kapitana Lewisa o sprawdzenie w spóce kolejowej, czy wedug rozkadu docieraj do tego obiektu jakie pocigi towarowe - zaproponowa rezolutnie Stowe. A tymczasem wpyniemy nasz odzi do maego dopywu odnogi o sto jardów na poudnie od pani. Bdziemy w pogotowiu. - Nastpia krótka przerwa, po czym porucznik odezwa si znów. - Panno Lee...
- Tak?
- Niech pani nie robi sobie zbyt wielkich nadziei. Wanie zauwayem na brzegu star, zatart tablic wygit pod miesznym ktem. Chce pani wiedzie, co jest na niej napisane?
- Prosz mi powiedzie! - Julia staraa si, by Stowe nie wyczu w jej gosie irytacji.
- „Cukrownia Felixa Bartholomeaux. Zakad Numer Jeden. Rok zaoenia 1883”. Jest pani przycumowana w nieczynnej od dawna fabryce. Z mojego punktu obserwacyjnego ten obiekt wyglda na bardziej martwy, ni skamieniae jajo dinozaura.
- Wic po co siedzi tutaj ochroniarz?
- Tego nie wiem - wyzna szczerze Stowe.
- Cicho! - warkna nieoczekiwanie Julia. - Co sysz!
Zamilka, nasuchujc. Porucznik te si nie odzywa. Jakby z oddali, dotar do jej uszu dwik przypominajcy brzk metalu uderzajcego o metal. Pocztkowo mylaa, e ten przytumiony odgos dochodzi z terenu opuszczonej cukrowni. Potem uwiadomia sobie, e zagusza go woda pod bark! Zacza wciekle odrzuca na bok worki, chcc jak najszybciej dokopa si do dna kaduba. Kiedy utorowaa sobie drog, przyoya ucho do zardzewiaego, wilgotnego metalu.
Tym razem usyszaa znieksztacony szmer ludzkich gosów przenikajcy przez stalow pyt. Nie moga rozróni sów, ale wydawao si jej, e na dole panuje wrzawa. Wdrapaa si z powrotem na stert worków, sprawdzia, co robi stranik, i upewniwszy si, e jest zajty, wychylia si za burt. Ale cho wytaa wzrok, nie bya w stanie niczego dostrzec. Ciemna to przypominaa smo.
- Poruczniku Stowe - powiedziaa cicho.
- Jestem.
- Widzi pan co w wodzie midzy bark a nabrzeem?
- Skd! Jestem za daleko. Ale mam pani w polu widzenia.
Julia odwrócia si instynktownie i spojrzaa w kierunku przeciwlegego brzegu. Ale wokó niej bya tylko ciemno.
- Obserwuje mnie pan?
- Tak. Przez lornetk noktowizyjn. Nie chc, eby kto pani zaskoczy, kiedy bdzie pani odwrócona tyem.
Poczciwy, kochany Stowe... Kiedy indziej moe byaby zdolna obdarzy go jakim uczuciem. Ale wszystkie, nawet najbardziej ulotne myli o mioci natychmiast wywoyway z jej pamici obraz Pitta. Po raz pierwszy w yciu zadurzya si tak w mczynie i, jako kobieta niezalena, nie bardzo wiedziaa, co z tym pocz. Niechtnie skoncentrowaa si z powrotem na Tsin Shangu i jego przemytniczych operacjach.
- Uwaam, e pod dnem barki jest dodatkowe pomieszczenie lub druga jednostka pywajca - oznajmia przez mikrofon.
- Skd ten wniosek? - zapyta Stowe.
- Syszaam pod kilem gosy. To byaby odpowied na pytanie, w jaki sposób Chiczykom udaje si szmuglowa ludzi pod nosem agentów imigracyjnych, celników i Ochrony Wybrzea przez port w Sungari.
- Chciabym w to wierzy, panno Lee, ale niestety nie kupuj pani teorii. Podwodne pomieszczenie podróujce z Chin przez dwa oceany, a potem pod bark przez rozlewiska Luizjany do bocznicy kolejowej w opuszczonej cukrowni, to pomys, który moe zapewniby pani nagrod literack, ale nie zyskaby uznania w oczach praktyków.
- Stawiam na to moj dalsz kaNier - odrzeka z przekonaniem Julia.
- Mog wiedzie, co pani zamierza? - Ton gosu Stowe'a zmieni si z przyjaznego w oficjalny.
- Dosta si do cukrowni i przeszuka j.
- Niezbyt mdre posunicie. Lepiej zaczeka do rana.
- Wtedy moe by za póno. Przemytnicy zd wywie std imigrantów.
- Panno Lee - powiedzia lodowatym tonem porucznik. - Stanowczo nalegam, eby zrezygnowaa pani z tego nieprzemylanego przedsiwzicia. Podpyn do barki i zabior pani stamtd.
Ale Julia nie po to zasza tak daleko, by si teraz wycofa.
- Nie, dzikuj bardzo, panie poruczniku. Wchodz tam. Jeli znajd to, czego szukam, wtedy pan i pascy ludzie moecie si przyda.
- Panno Lee. Pragn pani o czym przypomnie. Jest pani pod opiek Ochrony Wybrzea, a nie jednostki SWAT podlegej Departamentowi Sprawiedliwoci. Radz zaczeka do rana, uzyska od sdziego tutejszej parafii nakaz rewizji i skorzysta z pomocy miejscowego szeryfa. Tylko w ten sposób zarobi pani punkty u swoich przeoonych.
Julia zareagowaa tak, jakby nie usyszaa sów Stowe'a.
- Prosz przekaza kapitanowi Lewisowi, eby zawiadomi Petera Harpera w Waszyngtonie i biuro Urzdu Imigracyjnego w Nowym Orleanie. ycz dobrej nocy, poruczniku Stowe. Moe jutro zjemy razem lunch?
Stowe kilkakrotnie próbowa wywoa Juli, ale wyczya swoje miniaturowe radio. Uniós do oczu noktowizyjn lornetk i zobaczy, jak zeskoczya z barki na brzeg i pobiega wzdu portu. Po chwili znikna za poronitym mchem dbem stojcym na zewntrz ogrodzenia.
Julia dotara do dbu i ukrya si na kilka chwil za jego omszaym pniem. Powoli przesuwaa wzrokiem po opuszczonych budynkach starej cukrowni. Przez zniszczone drzwi i okna nie przescza si ani jeden promyk wiata. Nasuchiwaa, ale do jej uszu dociera tylko rytmiczny chrzst cykad wiadczcy o tym, e nadchodzi lato. Powietrze byo cikie i parne. Nawet najlejszy podmuch wiatru nie chodzi jej spoconej skóry.
Solidny budynek w rodku kompleksu mia trzy pitra. Jego budowniczy musia pozostawa pod urokiem redniowiecznej architektury. Wokó dachu biegy parapety z czterema wieyczkami, w których mieciy si niegdy biura firmy. W cianach widniay tak mae otwory okienne, e z pewnoci do wewntrz przenikao niewiele dziennego wiata i powietrza. Pracujcy tu kiedy ludzie mieli wyjtkowo cikie warunki. Czerwone cegy wyglday, jakby dugo opieray si wilgoci, ale zielony mech i pncza stopniowo niszczyy wic je zapraw. Wiele z nich leao na mokrej ziemi wokó budowli. Ttnicy przed laty yciem, a teraz opustoszay zakad pracy sprawia przygnbiajce wraenie. Rozsiewa wokó siebie dziwn atmosfer wyczekiwania. Dawno powinien by wyburzony, ale kto chyba o nim zapomnia.
Julia podkrada si pod oson rosncych wzdu ogrodzenia zaroli do torów kolejowych, które przechodziy pod bram spit cik kódk, biegy w dó i znikay w podziemiach magazynu za masywnymi drewnianymi drzwiami. Przyjrzaa si szynom w sabym blasku najbliszej latarni. Stal bya gadka i byszczca, bez ladu rdzy. Coraz bardziej wierzya, e ma racj i trafia pod waciwy adres.
Kontynuowaa rekonesans, przemykajc midzy krzakami z wdzikiem kotki, a trafia na rur odpywow wychodzc spod ogrodzenia. Dren mia rednic dwóch stóp i wylot skierowany do rowu cigncego si równolegle do cukrowni. Rozejrzaa si szybko i upewniwszy si, e nikt jej nie obserwuje, wpeza do rury. Najpierw wsuna do niej nogi, a poem reszt ciaa, by móc szybko si wycofa, gdyby dren nie mia wylotu na drugim kocu.
Julia bynajmniej nie miaa zudnego poczucia bezpieczestwa. Niepokoio j, e obiektu pilnuje tylko jeden stranik wygldajcy na ochroniarza Tsin Shanga. Brak innych wartowników i ciemnoci, w jakich ton cay teren, móg nasuwa przypuszczenie, e stara cukrownia nie jest miejscem o szczególnym znaczeniu, albo... celowo sprawia takie wraenie. Julia bya zawodowcem i doskonale zdawaa sobie spraw z tego, e kady jej krok mog ledzi i rejestrowa kamery wideo pracujce w podczerwieni. Ale na tym etapie ledztwa nie zamierzaa rezygnowa. Jeli to rzeczywicie bya stacja przeadunkowa dla nielegalnych imigrantów, to tym razem Tsin Shang dziaa wbrew swym zwykym zasadom gbokiej konspiracji i absolutnego bezpieczestwa.
Szeroki w ramionach mczyzna nie przecisnby si pewnie przez rur odpywow, ale Julii nie byo w niej ciasno. Najpierw midzy swymi stopami widziaa tylko ciemno. Gdy jednak pokonaa lekki zakrt, dostrzega krg ksiycowej powiaty odbijajcej si w wodzie. W kocu wynurzya si z rury w betonowym zagbieniu wypenionym kilkucalow warstw bota. Biego ono wokó gównego budynku magazynowego i zbieraa si w nim woda deszczowa wypywajca z rynien dachowych.
Julia zamara, rozgldajc si na prawo i lewo. Nie przywitao jej ani wycie syren alarmowych, ani ujadanie wciekych psów, ani wiato latarek. Bya na terenie cukrowni. Zadowolona, e nikt nie odkry jej obecnoci, zacza skrada si wzdu ciany budynku szukajc wejcia. Po chwili przywara caym ciaem do poronitych mchem cegie. Tam, gdzie tor kolejowy obnia si, niknc w podziemiach magazynu, bya otwarta przestrze owietlona lamp umieszczon na supie. Musiaa posuwa si w przeciwnym kierunku, pozostajc pod oson kpy cyprysów i ciemnoci. Ostronie stawiaa kroki, uwaajc, by nie potkn si o lece na ziemi miecie i nie narobi haasu.
Drog zagrodziy jej gste krzaki, wic przeczogaa si pod nimi. Wtem jej wycignita do natrafia na kamienny stopie, potem na drugi. Schody prowadziy w dó. Zmruya oczy i zauwaya zejcie do piwnicy. Schodzc musiaa omija walajce si na stopniach graty. U podnóa schodów znalaza drzwi pamitajce lepsze czasy. Byy dbowe i tak solidne, e kiedy mogyby powstrzyma szarujcego byka. Ale stuletnie dziaanie wilgoci zrobio swoje. Zawiasy przerdzewiay i Julia jednym silnym kopniciem utorowaa sobie drog. Drzwi uchyliy si wystarczajco, by moga przelizn si przez powsta szpar.
Znalaza si w dugim korytarzu o kamiennych cianach. Na jego kocu, odlegym o dobre pidziesit stóp, palio si przymione wiato. W powietrzu unosi si stchy zapach wilgoci. Na pododze widniay kaue deszczowej wody, która przedostaa si tu przez nieszczelne drzwi wejciowe. Przejcie blokoway szcztki rónych sprztów i stare meble wyrzucone tutaj, gdy zamykano cukrowni. Julii udao si je omin z najwyszym trudem. Sza jeszcze ostroniej, dochodzc do czciowo oszklonych drzwi, zza których sczyo si sabe wiato. Szyba bya brudna, a klamka zardzewiaa. Ale kiedy j przekrcia, zamek ustpi zadziwiajco gadko. Zawiasy nie wyday najmniejszego dwiku, jakby przed chwil je naoliwiono. Wolniutko uchylia drzwi.
Stawiajc pierwszy krok, bya przygotowana na to, e za chwil moe znale si w tarapatach. Miaa przed sob pokój biurowy z cikimi dbowymi meblami, tak popularnymi we wczesnych latach dwudziestego stulecia. Wesza do rodka i zamara. Biuro byo nieskazitelnie czyste. Nigdzie nie dostrzega pyka kurzu ani ladu pajczyny. Poczua si jak w kapsule czasu. W rzeczywistoci znalaza si w puapce.
Trzask zamykajcych si za jej plecami drzwi by jak cios w odek. Zza zasony oddzielajcej biuro od saloniku wyonili si trzej mczyni. Wszyscy mieli na sobie eleganckie garnitury, a dwaj nawet ciskali w doniach teczki. Zupenie, jakby wyszli z zebrania czonków zarzdu firmy.
Zanim Julia zdya zrobi uytek ze swego miniaturowego radia, miaa zwizane rce i zaklejone tam usta.
- Jest pani najbardziej upart mod dam, jak udao mi si spotka, Ling Tai - powiedzia z szataskim umiechem i lekkim ukonem Ki Wong, szef nadzorców Tsin Shanga. - A moe powinienem uy nazwiska Julia Lee? Nawet nie ma pani pojcia, jak si ciesz z tego spotkania.
Stowe patrzy na drugi brzeg odnogi rozlewiska, przyciskajc do ucha suchawk i niemal dotykajc wargami mikrofonu.
- Panno Lee. Jeli odbiera mnie pani, prosz odpowiedzie.
Zanim czno zostaa przerwana, sysza przez moment co, co przypominao zduszone gosy. Jego pierwsz myl byo, e powinien byskawicznie przepyn odnog i sforsowa bram na nabrzeu cukrowni. Ale nie móg mie pewnoci, czy Julia rzeczywicie znalaza si w sytuacji zagraajcej jej yciu. Bez tej pewnoci nie zamierza wystawia swoich ludzi na miertelne niebezpieczestwo. Na nieznanym terenie moga czyha na nich zasadzka. Skorzysta wic ze sztuczki znanej wszystkim oficerom od czasów powstania pierwszej formacji wojskowej. Przerzuci odpowiedzialno na swojego dowódc.
- „Weehawken”, tu porucznik Stowe.
- Odbieramy ci - odezwa si gos kapitana Lewisa.
- Sir, zdaje si, e mamy problem.
- Prosz janiej, poruczniku.
- czno z pann Lee zostaa przerwana.
Przez chwil w eterze panowaa cisza. Potem Lewis powiedzia:
- Zostacie na swoich pozycjach i obserwujcie cukrowni. Meldujcie natychmiast, jeli zdarzy si co nowego. Wkrótce si odezw.
Stowe uniós do oczu lornetk i przyjrza si ciemnym opuszczonym budynkom.
- Niech ci Bóg pomoe, jeli wpada w tarapaty - mrukn pod nosem. - Bo ja nie mog.
36
Pitt i Giordino bez popiechu opucili zatopiony poduszkowiec i spalony posterunek. Wydawao si oczywiste, e wszelka czno midzy stacjonujcymi tu ochroniarzami a kwater gówn Tsin Shanga zostaa zerwana, skoro budynek doszcztnie spon. Systematycznie fotografowali dno kanau przy uyciu SPR-a i nikt im w tym nie przeszkadza. Nie byo wic powodu, by wykonywa robot na apu capu i po partacku.
Dotarli do rzeki Atchafalaya i wrócili do odzi mieszkalnej Odnog Hookera, gdy niebo na wschodzie zaczynao zmienia barw z czarnej na niebieskoszar. Romberg powita ich, otwierajc tylko na chwil oczy. Po upewnieniu si, e na pokad weszli starzy znajomi natychmiast powróci do psiej krainy snu. Zaadowali do odzi sprzt do nurkowania i SPR-a, po czym umiecili na dachu skiffa. Naleao si ju pieszy. Giordino uruchomi potny silnik, a Pitt wycign z muu tyczki do cumowania odzi. Soce jeszcze nie wzeszo, gdy skrcili w Atchafalay i popopynli w dó rzeki.
- Dokd teraz?! - krzykn w dó Giordino siedzcy za sterem.
- Do Bartholomeaux! - nadesza z gównej kabiny odpowied Pitta, któr próbowa zaguszy ryczcy silnik.
Giordino wicej si nie odezwa. Nie spodziewa si tak duego ruchu na rzece o tej porze dnia. Mimo wczesnej godziny na wodzie byy ju odzie poawiaczy ostryg i langust zmierzajce na owiska. Holowniki pchay na poudnie rzdy barek po przepyniciu przez luz na Kanale Starej Rzeki, otwierajc drog z Missisipi na Atchafalay. Giordino ostronie omija inne jednostki pywajce. Ale kiedy si oddalay, zwiksza szybko do dwudziestu piciu mil na godzin.
W czci mieszkalnej Pitt odtwarza film z kasety wideo nagranej przez SPR-a. Na tamie mona byo obejrze cay kana, od szosy nad Missisipi do rzeki Atchafalaya. Projekcja, trwajca sze godzin, bya nieciekawa, wrcz nudna. Z wyjtkiem kilku ryb, przepywajcego ówia i aligatora dno kanau wygldao jak mulista pustynia. Pitt odetchn z ulg, nie zauwaywszy adnych cia, ale nie by tym zaskoczony. Niesychanie skomplikowany plan Tsin Shanga mia ma skaz. Klucz do rozwizania zagadki stanowi kana i Pitt zaczyna si i domyla jego przeznaczenia. Ale wci nie mia dowodów na poparcie swojej teorii, a nawet jemu samemu chwilami wydawaa si ona niedorzeczna.
Wyczy telewizor i wycign si na sofie. Ba si zamkn oczy, bo zasnby natychmiast, a to nie byoby fair wobec Giordino. Czekaa ich jeszcze masa pracy. Przygotowa na niadanie jajecznic na szynce i zawoa na dó Giordino. Zaparzy kaw w staromodnym dzbanku i otworzy karton soku pomaraczowego. Kiedy przyjaciel jad, zastpi go przy sterze.
Wpyn do Zatoki Berwick, kilka mil powyej Morgan City i wzi kurs na poudnie, by przez Kana Wax Lake wydosta si na wody Odnogi Teche, tu za Patterson. Std mia ju tylko dwie mile do starej cukrowni Bartholomeaux. Odda ster Giordino, a sam usiad na werandzie z Rombergiem zwinitym pod jego krzesem.
Pynli szybko. Nie byo jeszcze poudnia, gdy zza zakrtu wyonia si opuszczona cukrownia, oddalona o mil od nich. Giordino zwolni, a Pitt sign po lornetk. Spojrza na stare budynki i dugie nabrzee i umiechn si na widok barki penej mieci. Wsta, przechyli si ponad porcz werandy i zawoa w gór do Giordino:
- To musi by ta sama, któr widzielimy w Sungari. Chyba jestemy w domu.
Giordino wycign z szuflady obok koa sterowego mosiny teleskop. Skierowa go na bark i zmruy prawe oko.
- Jeszcze jej nie wyadowali. To miejsce nie sprawia wraenia wysypiska.
- W przeciwiestwie do walcych si budynków, nabrzee wyglda jak nowe. Nie ma wicej ni rok, najwyej dwa lata. Widzisz kogo w budce stranika?
Giordino przesun teleskop i wyregulowa ostro.
- Jeden ochroniarz siedzi na tyku i oglda telewizj.
- Nic nie wskazuje na to, e moemy wpa w zasadzk?
- Widziaem ju cmentarze, na których byo wicej ycia ni tutaj. Najwyraniej wiadomo o naszych wyczynach na kanale nie dotara jeszcze w to miejsce.
- Wybieram si za burt, eby sprawdzi dno barki - powiedzia Pitt. - Poyczam twój sprzt do nurkowania, bo mój diabli wzili przy domu plantatora. Py wolniutko, jakby mia kopoty z silnikiem. Jak tylko znajd si w wodzie, przycumuj do nabrzea i odstaw przed stranikiem jeden ze swoich numerów.
- Po mistrzowskim opanowaniu sztuki wywierania wraenia na nieyczliwie nastawionej widowni... - zacz z namaszczeniem Giordino - ja i Romberg stworzymy duet i wyruszymy do Hollywood robi karier.
- Nie przeceniaj si - sprowadzi go na ziemi Pitt, robic kwan min.
Giordino zmieni biegi na wysze, nastpnie zacz przekrca kluczyk zaponu tam i z powrotem. W efekcie silnik przerywa, jakby nie pracowa na wszystkich cylindrach. Tymczasem Pitt woy na siebie cay rynsztunek petwonurka i stan przy burcie niewidocznej z budki stranika. Gdy tylko opad do wody, Giordino zakrci koem sterowym i skierowa ód w stron nabrzea.
Po Pitcie nie byo ju ladu. Na powierzchni pozostay tylko pcherzyki powietrza sunce w kierunku barki. Ale i one znikny, gdy znalaz si pod dnem pywajcej mieciarki. Giordino zdawao si, e Pitt nurkuje coraz gbiej i gbiej.
Przysoni rk oczy przed blaskiem soca, omin bark i podpyn z wpraw do nabrzea, nie zadrasnwszy nawet lakieru na burcie. Potem opuci si w dó po schodkach sterówki, przeskoczy na brzeg i zacz wiza cumy wokó dwóch zardzewiaych pachoków. Z budki wynurzy si stranik, otworzy bram i pobieg w stron odzi. Z obaw przyglda si Rombergowi, który ucieszy si na jego widok. Kiedy stan obok Giordino, by od niego o dobre cztery cale wyszy, cho duo szczuplejszy. Z wygldu by Azjat, cho mówi z akcentem z Zachodniego Wybrzea. Na gowie mia czapk i okulary przeciwsoneczne, jakie nosili piloci myliwscy z okresu drugiej wojny wiatowej.
- Musi pan odpyna - odezwa si. To prywatny port. Waciciel nie pozwala cumowa tu obcym.
- Nie da rady... - zacz narzeka Giordino, naladujc mow miejscowych. - Silnik mnie zdech. Daj mnie pan dwadziecia minut, to go zrobi.
Ale ochroniarz by nieprzejednany.
- Musi pan odpyn - powtórzy, zabierajc si do odwizywania lin cumujcych.
Giordino zmieni front. Chwyci nadgarstek stranika stalowym uciskiem i wycedzi:
- Tsin Shang nie bdzie zachwycony, kiedy si dowie ode mnie, jak traktujesz jego inspektorów.
Azjata spojrza na niego jak na wariata.
- Tsin Shang? A kto to jest, do cholery? Ja pracuj dla Firmy Przewozowej „Butterfield”.
Teraz Giordino wyglda, jakby rozmawia z nienormalnym. Odruchowo spojrza tam, gdzie pod wod znikn Pitt, zastanawiajc si, czy obaj nie popenili omyki.
- A na czym polega twoja praca? - zapyta. - Przeganiasz std wrony?
- Nie. Wandali - wyjani ochroniarz, nie mogc wyrwa rki z palców Giordino. Podejrzewa, e ma do czynienia z jakim stuknitym facetem i nie pozbdzie si go bez signicia do kabury po rewolwer. - „Butterfield” trzyma w tych starych budynkach meble i sprzt ze swoich biur w caym kraju. Ja i moi koledzy z innych zmian pilnujemy tego.
Giordino puci rkaw ochroniarza. Nie da si nabra na t bajeczk. Wprawdzie na pocztku rozmowy by przez moment zbity z tropu, ale teraz mia cakowit pewno, e Bartholomeaux to co wicej ni tylko opuszczona cukrownia.
- Powiedz mi, przyjacielu, czy butelka whiskey Jack Daniels Black Label wystarczy, eby pozwoli mi tu zosta i naprawi silnik?
- Nie sdz - odrzek stranik, rozcierajc nadgarstek.
Giordino powróci do miejscowego akcentu.
- Bd czowiekiem, kole. Wyrzucisz mnie, ebym dryfowa po rzece? Jak bd robi przy silniku na wodzie, to rbnie mnie holownik i rozwali mnie ajb na pó.
- Nic mnie to nie obchodzi.
- A co powiesz na dwie flaszki danielsa?
W oczach Azjaty pojawi si chytry bysk.
- Cztery.
Giordino wycign rk.
- Zrobi si. - Potem wskaza na drzwi wiodce z werandy do wntrza odzi. - Chod, zapakuj ci je w torb .
Stranik spojrza niespokojnie na Romberga.
- On gryzie?
- Jak woysz mu rk do pyska i nadepniesz na szczki - rozemia si Giordino.
Ochroniarz okry psa i wszed do kabiny. Nie zdy nawet zapamita jej wygldu. Po ciosie, który spad na jego kark, zasn na cztery godziny. Giordino nie oguszy go adnym wyrafinowanym uderzeniem karate. Jego wielka pi miaa si kija baseballowego, kiedy wyldowaa na szyi nieszcznika.
Dziesi minut póniej Giordino pojawi si na werandzie w mundurze stranika. Spodnie i rkawy byy dla niego o kilka cali za dugie, za to koszula pkaa w szwach, kiedy zapi z trudem guziki. Jego ramiona i pier rozsadzay j. Zsun czapk baseballow wartownika na oczy ukryte za staromodnymi, duymi okularami przeciwsonecznymi i leniwym krokiem przeszed przez bram. Zamkn j za sob i uda, e zatrzaskuje kódk. Potem wszed do budki i zasiad przed telewizorem. W rzeczywistoci obserwowa teren, szukajc wzrokiem kamer strzegcych cukrowni.
Pitt dotar do dna przystani. By zdumiony, e przy nabrzeu jest a trzydzieci stóp gbokoci. Zupenie, jakby mia tu wpywa statek o duym zanurzeniu, a nie paskodenna barka.
Jej kadub rzuca cie zabierajcy prawie poow wiata docierajcego pod powierzchni wody. Wyglda jak chmura, która nagle przysonia soce. Mimo to Pitt o mao go nie przeoczy pync szybko w mtnej, zielonej toni penej glonów. Niewyrany ksztat zamajaczy nad nim zupenie niespodziewanie.
Pod kilem barki wisia wielki cylinder zwajcy si na obu kocach w stoki. Serce Pitta zabio ywiej. Od razu rozpozna urzdzenie, które wielkoci i ksztatem przypominao pierwsze odzie podwodne. Wolno przepyn tu pod kadubem. Nie byo w nim adnych widocznych otworów. Cylinder utrzymywa pod dnem barki system szyn. Pitt natychmiast domyli si, e dziki temu podwodny pojemnik moe wdrowa spod statku pod bark i z powrotem.
Oceni, e nietypowa ód podwodna ma dugo dziewidziesiciu, a rednic blisko pitnastu stóp. Nie móg zajrze do rodka, ale przypuszcza, e we wntrzu moe si mieci dwiecie do czterystu osób, w zalenoci od tego, jak ciasno bd stoczone.
Szybko okry cylinder, szukajc klapy wazu, umoliwiajcej pasaerom wejcie do podwodnego poczenia z ldem. Po drugiej stronie kaduba, trzydzieci stóp od dziobu znalaz may wodoszczelny tunel, przez który mogy jednoczenie przej dwie osoby. Nie widzia jednak sposobu na dostanie si do niego, a w kadym razie nie z wody.
Ju zamierza zrezygnowa i wraca do wasnej odzi, gdy spostrzeg niewielki zaokrglony portal osadzony w murze falochronu. Znajdowa si on powyej powierzchni wody, lecz tu pod deskami nabrzea. elazne drzwi zabezpieczone byy trzema zasuwami. Do czego suyy? Zamykay kana ciekowy? Rur odwadniajc? A moe tunel inspekcyjny? Po bliszych ogldzinach sprawa wyjania si. W elazie wyryty by napis: „Fabryka Urzdze Zsypowych ACADIA. Nowy Orlean, Luizjana”.
Drzwi zamykay wylot zsypu uywanego w czasach, gdy cukrownia dziaaa. Tdy adowano na barki nierafinowany cukier. Stare nabrzee zburzono, a nowe zbudowano pi stóp wyej, by ukry przejcie dla nielegalnych imigrantów. Przechodzili teraz pod wod niewidoczni na powierzchni.
Zasuwy byy zardzewiae i zapewne nie otwierano ich od osiemdziesiciu lat. Ale sodka woda nie spowodowaa daleko posunitej korozji. Pitt chwyci pierwsz obiema domi, zapar si nogami o deski nabrzea i pocign. Ku jego radoci pierwsza próba powioda si. Zasuwa przesuna si o cal. Za drugim razem o nastpne trzy cale. W kocu ustpia cakiem. Kolejna nie stawiaa wikszego oporu, ale z trzeci musia si ciko zmaga. Dyszc ze zmczenia, szarpn drzwi, których zawiasy te nie chciay si atwo podda. Wreszcie zaskrzypiay i day si obróci.
Pitt zajrza do zsypu, ale zobaczy tylko ciemno. Odwróci si, popyn wzdu brzegu i dotar do kaduba odzi mieszkalnej.
- Al, jeste tam? - zawoa cicho.
Odpowiedzia mu tylko Romberg. O dziwo, nie spa. Wylaz na brzeg i zacz wszy przez szpary w deskach tu nad gow Pitta.
- Nie ty! Potrzebny mi Giordino.
Romberg zacz merda ogonem. Wycign si na deskach, wysun przednie apy i próbowa przekopa si przez pomost do Pitta. Siedzcy w budce stranika Giordino co chwil oglda si na ód, by sprawdzi, czy Pitt nie wróci. Zdziwiy go harce Romberga. Podszed powoli do psa i zapyta:
- Za czym tam wszysz?
- Za mn! - pada z dou odpowied.
- Chryste! - wymamrota Giordino. - Przez sekund mylaem, e Romberg potrafi mówi.
Pitt zerkn w gór przez rozstpy w drewnianym nabrzeu.
- Skd masz mundur?
- Ochroniarz postanowi uci sobie drzemk. Jako uczynny facet obiecaem, e go zastpi.
- Nawet mimo ograniczonego pola widzenia mog stwierdzi, e ten uniform le na tobie ley.
- Moe zainteresuje ci informacja, e to miejsce naley do Firmy Przewozowej „Butterfield”, a nie do Spóki Morskiej Tsin Shanga - powiedzia Giordino, drapic si po podbródku pokrytym dwudniowym zarostem, by ukry ruch warg. Sta tyem do cukrowni udajc, e z nikim nie rozmawia. - I chocia stranik posiada azjatyckich przodków, chodzi do szkoy albo w Los Angeles, albo w San Francisco.
- Ale „Butterfield” musi z kolei nalee do Tsin Shanga - odpar Pitt. - I jest przedsibiorstwem, pod którego szyldem Shang szmugluje ludzi. Pod bark wisi ód podwodna mieszczca czterysta osób.
- Zatem jestemy w domu?
- Dowiemy si, jak tam wejd.
- W jaki sposób? - zdziwi si Giordino.
- Znalazem stary zsyp cukru. Zdaje si, e prowadzi do gównego budynku.
- Wic uwaaj na siebie i zrób to szybko. Nie wiem, jak dugo jeszcze bd móg zwodzi moich obserwatorów.
- ledz ci kamery? - zapyta Pitt.
- Naliczyem ju trzy i podejrzewam, e wokó ogrodzenia moe by ich wiecej - odpowiedzia Giordino. - Tylko jeszcze ich nie odkryem.
- Mógby mi spuci za burt kolta? Nie chc tam i z pustymi rkami.
- Zaatwione.
- Jeste w porzdku. Nie obchodzi mnie, co inni o tobie mówi, Al.
- Jeli usysz strza - obieca Giordino, wchodzc na ód - ja i Romberg zaraz tam przylecimy.
- Nigdy wam tego nie zapomn - zapewni Pitt.
Giordino znalaz w kabinie „czterdziestkpitk”, przywiza do niej sznurek i wywiesi pistolet po niewidocznej z nabrzea stronie.
Gdy opuci go nad wod, poczu silne szarpnicie i bro znikna. Wolnym krokiem wróci do budki, wycign z kabury potny rewolwer stranika wesson firearms 357 magnum i czeka, co bdzie dalej.
Pitt zrzuci z siebie butl tlenow, pas balastowy i reszt ekwipunku. Ubrany tylko w niepeny strój petwonurka uniós nad gow kolta, by go nie zamoczy, i popyn wzdu nabrzea. Dotar do zsypu i wszed do rodka. W tunelu byo tak ciasno, e musia posuwa si przed siebie cal za calem. Pistolet wsun za kombinezon wysoko na piersi, by w razie potrzeby móc wycign go szybkim ruchem. Wystarczyo zgi rami. Im dalej si zagbia, tym ciemniejsza stawaa si czelu zsypu, gdy wasnym ciaem zasania docierajce od strony wylotu wiato. Ale cigle jeszcze widzia drog przed sob. Mia nadziej, e nie napotka jadowitego wa. W ciasnym tunelu nie mógby go omin. Musiaby unieszkodliwi gada ciosem kolby pistoletu albo celnym strzaem. Pierwszy sposób by ryzykowny ze wzgldu na niebezpieczestwo ukszenia, drugi zaalarmowaby strae.
Potem zaniepokoi go inny problem. A jeli na kocu zsypu znajduj si drugie elazne drzwi, które mona otworzy tylko od zewntrz? Nie móg wykluczy takiej ewentualnoci. Ale gra warta bya ryzyka. Nic nie przychodzi atwo - pomyla. Posuwa si naprzód, a dotar do miejsca, w którym tunel zacz si wznosi. Wspinaczka nie bya atwa. Sia grawitacji robia swoje.
Pez pod gór, zdzierajc sobie skór na palcach. ciany zsypu byy zardzewiae i chropowate. W czarnej otchani atwo mona byo ulec wyobrani podpowiadajcej, e nagle wyoni si skd nieziemski potwór. Ale rozsdek nakazywa traktowa ciemn pustk jako pochylni nieuywanego zsypu, nic wicej. Bardzo powoli, niemal niezauwaalnie tunel zacz si rozszerza, jakby ku górze gigantycznego lejka. Potem nagle i zupenie nieoczekiwanie Pitt znalaz si w wielkim pojemniku, który rozrasta si do góry i na boki. Jego szczytowa krawd bya o cztery stopy od niego. Pitt chwyci si jej, podcign cae ciao i wspi si do góry.
Wydoby bro i poczu na karku lekki dreszcz emocji. Docieray do niego gosy nie mówice po angielsku i ciki odór ludzkich cia dugo przebywajcych w ciasnocie. Uniós gow i wyjrza na zewntrz. Dwanacie stóp pod nim rozcigaa si dua hala o cianach z cegie i betonowej pododze. Przez brudny wietlik w suficie sczyo si sabe wiato.
W dole, w strasznym zaduchu stoczonych byo ponad trzysta osób. Dostrzeg mczyzn, kobiety i dzieci. Ludzie leeli, stali lub kucali obok siebie, rami przy ramieniu, ledwo mogc si ruszy. Wszyscy byli Chiczykami i wygldali na chorych, niedoywionych i zmczonych. Pitt rozejrza si po dawnej hali produkcyjnej. Nie zauway adnych straników, ale jedyne grube, drewniane drzwi byy szczelnie zamknite.
Nagle si otworzyy i ochroniarz o azjatyckich rysach i w mundurze takim, jaki zdoby na nabrzeu Giordino, wepchn w ludzk cib jakiego mczyzn. W korytarzu Pitt zobaczy drugiego umundurowanego Azjat przytrzymujcego za rce kobiet, która zapewne bya on mczyzny. Rozlego si echo zatrzaskiwanych drzwi, a nowy wizie rzuci si na nie z piciami, krzyczc co po chisku. By najwyraniej zrozpaczony i baga wartowników, by nie zabierali mu ony.
Nie baczc na ryzyko i wasne bezpieczestwo, Pitt skoczy w dó i wyldowa na pododze midzy dwiema kobietami. Rozepchn je na boki i cinita masa ludzka zafalowaa. Przestraszone Chinki spojrzay na niego ze zdumieniem, ale nie odezway si ani sowem. Nikt inny równie nie zareagowa na jego niespodziewane pojawienie si w tumie.
Pitt nie mia czasu przeprasza. Szybko przedar si midzy ludmi do wyjcia i delikatnie odsun na bok kajcego mczyzn. Potem zastuka kolb pistoletu w drzwi, uywajc powszechnie znanego sygnau, jakim czsto posuguj si zaprzyjanione osoby. Jedno powolne uderzenie, cztery szybkie, dwa powolne i znów jedno szybkie. Po drugiej próbie jego bezczelno przyniosa spodziewany efekt. Stranika zaintrygowao rytmiczne koatanie, które nagle zastpio rozpaczliwe walenie lamentujcego ma.
Szczkn zamek i drzwi otworzyy si, zasaniajc ukrytego za nimi Pitta. Do hali wtargn jeden ochroniarz, chwyci mczyzn za konierz i potrzsn nim jak drzewem owocowym. Drugi zosta na zewntrz, wci brutalnie wykrcajc kobiecie rce za plecami.
- Powiedz temu gupiemu sukinsynowi po raz ostatni... - warkn wciekle posugujc si doskona angielszczyzn - e nie oddamy mu ony dopóki nie wyoy nastpnych dziesiciu tysicy dolarów amerykaskich!
Rami Pitta zatoczyo w powietrzu szeroki uk i rkoje kolta gwatownie opada na skro pierwszego stranika, który zwali si bez czucia na beton. Pitt ukaza si w drzwiach, celujc z pistoletu w drugiego ochroniarza trzymajcego mod kobiet.
- Nie chc si wtrca, przyjacielu, ale chyba masz co, co naley do kogo innego.
Dolna szczka wartownika, opuszczona na widok kolegi lecego jak trup, opada jeszcze niej. Jego wybauszone oczy wpatryway si nieprzytomnie w posta w czarnym kombinezonie petwonurka.
- Kim ty jeste, do cholery?! - pado nerwowe pytanie.
- Wasi winiowie wynajli mnie, ebym reprezentowa ich interesy - odrzek z umiechem Pitt. - A teraz pu t dziewczyn.
Ochroniarz szybko odzyska pewno siebie, Pitt musia to przyzna. Otoczy ramieniem szyj modej kobiety i przycign j bliej.
- Rzu bro albo skrc jej kark. Jak mi Bóg miy.
Pitt postpi krok naprzód i przysun luf kolta do lewego oka Azjaty.
- Jeli to zrobisz, rozwal ci czaszk. Albo moe tylko ci olepi. Chcesz spdzi reszt ycia jako niewidomy?
Ochroniarz nie by gupi. Wiedzia, kto z nich dwóch ma przewag.
Spojrza ukradkiem w lewo, a potem w prawo, udzc si, e nadejdzie pomoc. Ale nadaremnie. Powoli zacz rozlunia chwyt na szyi kobiety, lecz jego druga rka peza ostronie w kierunku kabury na biodrze. Pitt dostrzeg to w por. Wbi wylot lufy w oko stranika i bysn w umiechu biel zbów.
- To niezbyt mdry pomys, przyjacielu.
Azjata wstrzyma oddech, nagle puci kobiet i zapa si obiema domi za twarz.
- Chryste, olepie mnie!
- Bez przesady... - skrzywi si Pitt, zapa go za konierz i wcign do hali.
Kobieta przebiega obok i rzucia si w objcia ma.
- Co najwyej bdziesz mia przez kilka dni przekrwione oko.
Zdzieli stranika w gow, zatrzasn kopniciem drzwi i odebra rewolwery obu nieprzytomnym ochroniarzom. Potem dokadnie ich przeszuka. Ten, którego oguszy wczeniej, mia ukryty za paskiem may automatyczny pistolet kaliber 32. Drugi - schowany w bucie nó. Pitt zastanowi si, który mundur lepiej by na nim lea, ale obaj Azjaci nie dorównywali mu wzrostem. Wybra uniform szerszego w ramionach i tszego.
Przebierajc si, zapyta ludzi wpatrujcych si w niego jak w bóstwo:
- Czy kto z was mówi po angielsku?
Dwie osoby zaczy torowa sobie drog w jego stron. Jedn by starszy mczyzna z siw, dug brod, drug atrakcyjna kobieta okoo trzydziestu piciu lat.
- Mój ojciec i ja uczylimy angielskiego na uniwersytecie w Kunming - powiedziaa.
Pitt wskaza ramieniem hal.
- Prosz poleci swoim rodakom, eby zakneblowali tych facetów, zwizali ich i ukryli jak najdalej od drzwi.
Córka i ojciec skinli gowami.
- Dobrze. Kaemy im równie by cicho.
- Dzikuj - odrzek Pitt cigajc strój petwonurka. - Czy mam racj uwaajc, e wszyscy bylicie podle traktowani przez przemytników, którzy chcieli wymusi od was jak najwicej pienidzy?
- Tak - przyznaa kobieta. - To prawda. Podróowalimy z Chin w nieludzkich warunkach. Po przybyciu do Stanów Zjednoczonych uwizili nas tutaj nadzorcy ze Spóki Morskiej Tsin Shanga, po czym przekazali w rce amerykasko-chiskiego gangu. To wanie jego czonkowie daj teraz pienidzy. Gro, e jeli nie zapacimy, zabij nas lub zmusz do zostania ich niewolnikami.
- Prosz powiedzie wszystkim, eby nie upadali na duchu - pocieszy j Pitt. - Pomoc jest w drodze.
Przebra si i umiechn spojrzawszy na siebie. Spodnie stranika byy o trzy cale za krótkie, a buty o dwa numery za mae. Chiczycy zawlekli ochroniarzy w drugi koniec hali, zwizali ich i zakneblowali. Kiedy skoczyli, Pitt wsun swojego kolta i jeden z rewolwerów za pasek, pod koszul. Potem zaoy pas z kabur i broni drugiego wartownika. Spojrza wzrokiem penym otuchy na nieszczsnych imigrantów, wyszed na korytarz i cicho zamkn drzwi na klucz.
Dwadziecia stóp na lewo od wyjcia z hali przejcie blokowa stos zardzewiaego elastwa, sigajcy a po sufit. Pitt poszed w prawo i dotar do schodów prowadzcych w gór. Po chwili znalaz si w korytarzu biegncym midzy rzdem otwartych pomieszcze. Wida w nich byo wielkie miedziane koty. Byszczcy niegdy metal pokrywa teraz zielony nalot.
Pitt wszed do jednej z sal, w której dawniej gotowano trzcin cukrow i wyjrza przez dugi rzd brudnych okien. W dole rozcigaa si stacja przeadunkowa. Midzy dwoma peronami biegy tory kolejowe dochodzce do betonowej bariery. Szerokie wrota z jednej strony magazynu byy otwarte. Dieslowska lokomotywa w niebiesko-pomaraczowych barwach Kolei Luizjany i Poudnia cofaa si, pchajc w dó trzy wagony towarowe.
Obok budynku, przy torach Pitt zauway dwie dugie biae limuzyny. Ich kierowcy zajci byli rozmow i obserwowaniem przetaczajcego si pocigu.
Dla Pitta stao si absolutnie jasne, e do wagonów maj by zaadowani imigranci. Poczu ucisk w odku, gdy naliczy wzdu torów dwunastu ochroniarzy. Usiad na pododze pod oknem, opar si plecami o cian i zacz analizowa sytuacj.
Powstrzymanie przemytników wydawao si niemoliwe. Móg tylko opóni odjazd pocigu. Ale co daoby odwlekanie tego, co i tak miao nieuchronnie nastpi? llu straników zdoaby zlikwidowa, zanim otrzsnliby si z zaskoczenia i dobrali do niego? Czterech? Piciu? Niewielu. Sprawa wygldaa prawie beznadziejnie. Istniaa jednak niewielka szansa, e uda mu si zatrzyma wagony przynajmniej na kilka godzin.
Pitt wycign swój may arsena i przyjrza si temu, czym dysponowa. Mia dwa rewolwery, pistolet i nó. Bbenkowce 357 magnum pozwalay na oddanie dwunastu strzaów, gdy ich magazynki mieciy po sze sztuk amunicji. Wiele lat temu przerobi swego kolta na pistolet dwunastostrzaowy, wyduajc magazynek w rkojeci. Rewolwery strzelay wydronymi pociskami powodujcymi rozlege uszkodzenia tkanki ludzkiej, ale do celów Pitta byy nieprzydatne. Do swojej „czterdziestkipitki” uywa amunicji winchester silvertip ze stu osiemdziesiciupiciogramowymi pociskami. Nie raniy one tak brutalnie, lecz miay lepsze przebicie. Razem dwadziecia cztery nacinicia spustu. Dwadziecia cztery szanse na zatrzymanie pocigu. Wystarczyby jeden celny strza. Problem jednak polega na tym, e w arsenale Pitta niewiele byo amunicji zdolnej przebi metal. Zamierza wic uszkodzi silniki i generatory elektryczne lokomotywy.
Westchn ciko, uklkn przy oknie i zacisn donie na kolbach rewolwerów. A potem dokadnie wycelowa i cign oba spusty jednoczenie.
37
Julia nie miaa pojcia, jak dugo bya nieprzytomna. Ostatni rzecz, jak zapamitaa, by widok piknej kobiety w czerwonej jedwabnej sukni, zrywajcej jej bluzk z ramion. Kiedy zamroczenie ustpio, poczua ogie w caym ciele. Odkrya, e jej rce, nogi i tali krpuj acuchy, którymi zostaa przywizana do okratowanych drzwi. W stawach ramion czua ból i ledwo sigaa stopami ziemi. Sptano j tak ciasno, e nie moga si poruszy.
Tylko chodne, wilgotne powietrze przynosio troch ulgi jej nagiej rozpalonej skórze. Powoli zdaa sobie spraw, e jest jedynie w biustonoszu i majteczkach.
Kobieta o wygldzie Euroazjatki spojrzaa na Juli z pobliskiego fotela. Siedziaa z podkurczonymi pod sob nogami i miaa koci umiech, który przej Juli zgroz. Dugie, czarne wosy nieznajomej opaday na kark, jej ramiona byy szerokie, piersi zgrabnie zaokrglone, a talia wska. Kobieta znaa si na sztuce makijau i miaa niezwykle dugie paznokcie. Ale to jej oczy przykuy uwag Julii. Hipnotyzoway j. Jedno byo niemal czarne, drugie jasnoszare. Nauka okrela to zjawisko terminem heterochromii.
- Witaj z powrotem w rzeczywistoci - powiedziaa kobieta.
- Kim pani jest?
- Nazywam si May Ching. Su Triadzie Smoka.
- Nie Tsin Shangowi?
- Nie.
- To nie po sportowemu szprycowa mnie narkotykami - szepna wciekle Julia, wci czujc pomie trawicy jej wszystkie wntrznoci.
- Podejrzewam, e to samo zrobia z Lin Wan Chu, szefow kuchni na „Gwiedzie Sung Lien” - odrzeka May Ching. - A tak na marginesie, gdzie ona teraz jest?
- Traktuj j lepiej ni wy mnie.
May Ching niedbaym gestem zapalia papierosa i wypucia dym w kierunku Julii.
- Odbyymy obie mi pogawdk.
- Byam przesuchiwana?! - wykrzykna Julia. - Nic nie pamitam.
- Zgadza si. Nie moesz pamita. Dostaa zastrzyk z najnowszego „serum prawdy”. Nie tylko cofa umys do wieku piciu lat, ale jeszcze powoduje, e w ciele czuje si roztopion law. Najsilniejsi ludzie nie wytrzymuj stanu midzy obdem a agoni i odpowiadaj szczerze na najintymniejsze pytania. A gdyby czua si zaenowana, to nie ma powodu. Ja ci rozebraam i przeszukaam. Sprytnie ukrya pistolet i nó. Wikszo mczyzn nie miaaby pojcia, gdzie ich szuka. Ja jestem kobiet, wic twoje radio znalazam tam, gdzie si spodziewaam.
- Nie jeste Chink.
- Tylko ze strony matki - odrzeka May Ching. - Mój ojciec by Brytyjczykiem.
Do pokoju wkroczy Ki Wong w towarzystwie mczyzny równie o rysach Euroazjaty. Obaj stanli przed Juli, patrzc na ni lubienie. Ziemista skóra Wonga silnie kontrastowaa z opalon twarz jego kompana. Przyglda si Julii z perwersyjn satysfakcj.
- Doskonaa robota - pochwali May Ching. - Uzyskaa mnóstwo niezwykle cennych informacji. Wiemy ju, e panna Lee wspópracuje z Ochron Wybrzea, która obserwuje nasz teren. A to daje nam czas na usunicie std nielegalnych imigrantów. Zanim lokalne wadze i agenci imigracyjni zorganizuj nalot na cukrowni, po naszym ywym towarze nie bdzie ladu.
- Za pitnacie minut zostan tu tylko opuszczone ruiny - odezwa si drugi mczyzna. Mia czarne oczy bez wyrazu, jak u szopa. Wodniste spojrzenie pozbawione ciepa. Wzrok owcy padliny. Jego ciemne wosy, zwizane w kitk, sigay do poowy pleców. Mia wygld wiatowca, bywalca przyj, kobieciarza i hazardzisty z Las Vegas. Nacignita skóra na twarzy wiadczya o niejednym liftingu. Ale zabiegi chirurga plastycznego nie mogy przywróci modoci komu, kto dawno przekroczy pidziesitk. Podobnie jak ubieranie si w hollywoodzkim stylu.
Podszed do Julii, chwyci j za wosy i podniós jej gow tak, e musiaa spojrze w sufit.
- Jestem Jack Loo - wycedzi lodowatym tonem. - Od dzi naleysz do mnie.
- Nie nale do nikogo - wyszeptaa z trudem Julia, krzywic si z bólu.
- Masz szczcie - wtrci si Wong. - Tsin Shang kaza ci zabi, gdy tylko wpadniesz w nasze rce. Ale pan Loo zoy mi ofert nie do odrzucenia. Sprzedaem ci za okrg sumk.
- Ty parszywy draniu! - wyrzucia z siebie Julia, czujc rosncy strach.
- Nie moesz wini tylko mnie. - Wong wyglda na dotknitego. - Twoja przyszo jest teraz w rkach Triady Smoka, partnera handlowego Spóki Morskiej Tsin Shanga. A moe raczej powinienem powiedzie, wspólnika w przestpstwie. My eksportujemy, oni importuj. My przemycamy, oni kupuj. Narkotyki, bro i cudzoziemców. W zamian, pan Loo i jego ludzie dostarczaj Tsin Shangowi kradzione luksusowe samochody, jachty i inne dobra oraz technologie, faszywe pienidze i karty kredytowe. A take dokumenty przewozowe, by zalegalizowa transporty pynce do Chin.
- Wspópraca jest niezwykle korzystna dla obu stron - doda Loo, cignc Juli za wosy, a krzykna. Potem mocno klepn j w poladki i zacz zdejmowa z niej acuchy. - Teraz oboje udamy si na dug, mi przejadk moj limuzyn. Zanim dotrzemy do Nowego Orleanu, bdziemy ju w bardzo zayych stosunkach.
- Zapacisz mi za to - wymamrotaa Julia uwolniona z wizów. Nie moga utrzyma si na nogach i osuna si w ramiona Loo. - Jestem agentk Urzdu Imigracyjnego Stanów Zjednoczonych. Zabij mnie, a moi koledzy nie spoczn, dopóki nie staniesz przed sdem.
Wong wybuchn miechem.
- Sama jeste sobie winna. Tsin Shang wysa dwudziestu ludzi, eby wytropili ciebie i pana Pitta i zlikwidowali was. Niestety, zgubili wasz lad. Kto by pomyla, e sama zastukasz do naszych drzwi.
- Byam gupia.
Wong wzruszy ramionami.
- To oczywiste. Impulsywne zachowanie nie jest cech dobrego, rzdowego agenta... - Nagle urwa. Gdzie w budynku rozlegy si strzay. Spojrza na Loo, który wycign z kieszeni drogiej sportowej marynarki may telefon.
- Co to za strzelanina?! - zapyta ostrym tonem szef triady. - Nalot agentów?
- Nie, panie Loo - odezwa si w suchawce gos dowódcy jego ochrony, który ledzi w swoim pomieszczeniu monitory kontrolne. - To nie nalot. Cay teren i nabrzee s czyste. Kto strzela z okna nad torami. Nie wiemy jeszcze, kto to jest ani dlaczego nas zaatakowa.
- S ofiary w ludziach?
- Nie ponielimy adnych strat. On nie celuje do naszych.
- Informuj mnie na bieco! - warkn Loo i skin na Wonga. - Czas si std wynosi. - Ledwo skoczy to zdanie, strzay raptownie ucichy. - Co tam si dzieje? - rzuci znów do telefonu.
- Musielimy go trafi - odpowiedzia szef ochrony. - Wysyam na gór ludzi, eby sprawdzili, czy yje.
- Ciekawe, kto to moe by? - mrukn w zamyleniu Wong.
- Wkrótce si dowiemy - odburkn Loo. Zarzuci sobie Juli na rami z tak atwoci, jakby nic nie waya, i ucisn do Wonga. - Przyjemnie jest robi z panem interesy, panie Wong. Ale radz, eby znalaz pan inny punkt przerzutowy. Ten nie jest ju bezpieczny.
Wong umiechn si lekko. Na jego twarzy nie byo nawet ladu niepokoju.
- Za trzy dni rozpocznie si nowa operacja Spóki Morskiej Tsin Shanga i Amerykanie bd mieli o wiele wiksze problemy na gowie.
Ruszy przodem, a za nim pozostali. Po opuszczeniu biura zbiegli krtymi schodami pitro niej. Cign si tu szeroki korytarz, a wzdu niego puste pomieszczenia magazynowe i produkcyjne. Byli w poowie drogi, gdy zabrzcza telefon Loo.
- Co tam znowu?! - zapyta poirytowany.
- Nasi agenci stacjonujcy w rónych miejscach parafii w. Marii donosz, e do Odnogi Teche wpyna maa flota Ochrony Wybrzea. Nad Morgan City przeleciay dwa helikoptery si rzdowych, kierujc si w nasz stron.
- Kiedy tu bd? - spyta Loo.
- Helikoptery pewnie za pitnacie, moe osiemnacie minut - odrzek szef ochrony. - Kutry patrolowe pó godziny póniej.
- W porzdku. Realizujcie plan ewakuacji personelu i zlikwidujcie wszystkie urzdzenia.
- Wydaem ju odpowiednie polecenia.
- Powinnimy wsi do naszych limuzyn i wyruszy w drog najpóniej za trzy minuty - powiedzia Loo, przerzucajc Juli na drugie rami.
- Wystarczy nam czasu, eby oddali si std na bezpieczn odlego - uspokoi go Wong.
Kiedy wyszli na schody prowadzce do stacji przeadunkowej w podziemiach, usyszeli podniesione gosy. Ale nagle zapada cisza nie wróca niczego dobrego. Nie sycha byo lokomotywy. Wong pierwszy rzuci si na pópitro umieszczone wysoko ponad torami i zamar. Za nim podya reszta.
Wagony towarowe, do których zaadowano imigrantów, byy zamknite i gotowe do drogi. Ale nie mogy odjecha bez unieruchomionej lokomotywy. W osonie jej silników i generatorów widniay otwory po pociskach. Unosiy si z nich smuki niebieskiego dymu. Maszynici patrzyli na uszkodzenia bezradnie i z niedowierzaniem. Ciarówka wypeniona ochroniarzami Triady Smoka wanie ostro wystartowaa w kierunku gównej szosy.
Loo zrozumia nagle, dlaczego tajemniczy zamachowiec nie strzela do jego ludzi. Opanowa go strach i bezsilna zo, kiedy uwiadomi sobie, e pocig nigdzie ju nie pojedzie. Trzystu imigrantów i towary nielegalnego pochodzenia, warte prawie trzydzieci milionów dolarów, wpadn w rce amerykaskich agentów rzdowych i zostan skonfiskowane. Odwróci si do Wonga.
- Przykro mi, przyjacielu, ale do transakcji nie doszo z winy Tsin Shanga.
- Co pan wygaduje?! - obruszy si Wong.
- Innymi sowy... - wyjani Loo - Triada Smoka nie zamierza za nic paci.
- Spóka Morska Tsin Shanga wywizaa si z umowy - owiadczy ochryple Wong.
Wiedzia, e w wypadku wycofania si z interesu triady, odpowiedzialno za fiasko operacji spadnie na niego. A jego szef kara winnych mierci.
- Cay transport zosta przekazany w paskie rce. Teraz pan za wszystko odpowiada.
- Bez nas Shang nie zrobi w Stanach interesu - odpar z zadowolon min Loo. - Moim zdaniem, nie ma innego wyjcia, jak tylko pogodzi si ze strat.
- Jest potniejszy, ni pan przypuszcza - powiedzia Wong. - Niedocenianie go, to duy bd.
- Powiedz mu pan, e Jack Loo nie boi si. Wartociowych przyjació nie traktuje si jak starych, niepotrzebnych ubra. Tsin Shang jest za mdry, by nie przekn tego maego niepowodzenia. Wynagrodzi je sobie w cigu tygodnia.
Wong przeszy Loo zimnym spojrzeniem.
- Skoro tak, to uniewaniam nasz umow dotyczc panny Lee. Wraca do mnie.
Loo zastanawia si przez chwil, po czym wybuchn mieche.
- Czy nie mówi pan, e Shang pragnie jej mierci?
- Zgadza si - przyzna Wong.
Loo wycign rce, trzymajc Juli nad gow.
- Std do torów jest trzydzieci stóp wysokoci. Moe uczyni zado yczeniu Shanga i zrzuc na dó pann Lee, by wyrówna nasze rozliczenia?
Wong przyjrza si stalowym szynom lecym dokadnie pod nim.
Midzy tyem ostatniego wagonu a betonow zapor zostao jeszcze wolne miejsce.
- Niech i tak bdzie. Wspaniay pomys. Sdz, e to wynagrodzi Tsin Shangowi poniesione straty. Ale prosz si popieszy. Nie mamy ani chwili do stracenia. Czas nagli, jeli chcemy si std wydosta.
Loo ugi rce i napi minie. Julia krzykna przeraliwie. Wong i May Ching przygotowali si na wspaniae widowisko, które miao zaspokoi ich sadystyczne instynkty. Nikt nie zauway wysokiego mczyzny w zbyt maym mundurze ochroniarza schodzcego cicho po schodach za plecami caej czwórki.
- Prosz wybaczy, e przeszkadzam... - powiedzia Pitt, wbijajc luf kolta w podstaw czaszki Loo - ... ale jeli spadnie jej wos z gowy, twoje szare komórki dolec do nastpnej parafii.
Wszyscy odwrócili si jednoczenie. Twarz Loo poblada pod opalenizn, a w jego oczach odbio si niedowierzanie. Rysy May Ching stay ze zgrozy. Wong by kompletnie zaskoczony.
- Kim jeste? - wykrztusi.
Pitt nie odpowiedzia. Zwróci si do Loo:
- Postaw t dam delikatnie na ziemi. - Na dowód, e nie artuje, mocniej przycisn luf broni do szyi szefa triady.
- Nie strzelaj... Prosz, tylko nie strzelaj! - zawoa bagalnie Loo. Postawi Juli, wpatrujc si w Pitta z przeraeniem.
Julia osuna si na kolana. Wtedy Pitt zobaczy straszliwe lady po acuchach na jej nadgarstkach i kostkach. Nie wytrzyma i bez namysu zdzieli Loo w skro luf kolta. Z satysfakcj patrzy, jak gangster stacza si w dó po schodach.
Julia podniosa wzrok. Zobaczya nad sob zielone oczy i szeroki umiech.
- Dirk! - wykrzykna, nie mogc uwierzy, e to naprawd on. Wstaa chwiejnie i dotkna bandaa na jego zamanym nosie. - O, Boe! O, Boe! Ty tutaj... - mówia nieprzytomnie. - Jak? Jak, na Boga...?
Pitt chcia j przytuli do siebie, ale ba si spuci z oka Wonga. Wyczyta ze wzroku nadzorcy Tsin Shanga, e to niebezpieczny przeciwnik, gotów zaatakowa nagle jak w. Obawia si te May Ching. Wpatrywaa si w niego z zimn nienawici, z jak nie patrzya na niego jeszcze adna kobieta. Teraz, kiedy jej szef lea bez czucia, nie miaa nic do stracenia. Nie odrywajc od niej oczu, wymierzy luf broni w czoo Wonga.
- Wanie przechodziem tdy i pomylaem, e wpadn si przywita.
- Ma pan na imi Dirk? - zapyta Wong. - A wic, Dirk Pitt, jak si domylam?
- Dobrze si domylasz. A kim ty jeste?
- Ki Wong. Ta dama to May Ching. Co zamierza pan z nami zrobi?
- Ki Wong... - powtórzy jak echo Pitt. - Gdzie ja syszaem to nazwisko?
Odpowiedzi udzielia mu Julia. Opara si o jego plecy, otaczajc go w pasie ramionami, i podpowiedziaa:
- To szef nadzorców Shanga. Przesuchiwa imigrantów i decydowa, kto ma przey, a kto umrze. Torturowa mnie na „Bkitnej Gwiedzie”.
- Zatem nie jeste zbyt miym facetem, co? - zapyta Pitt tonem towarzyskiej rozmowy. - Widziaem twoje dzieo.
Nagle, nie wiadomo skd pojawi si ochroniarz. Wyrós jak spod ziemi. Pitt za póno dostrzeg w oczach May Ching bysk tryumfu. Odwróci si, rozpaczliwie próbujc stawi czoo przeciwnikowi. Wtedy skoczy na niego Wong.
- Zabij go! Zabij go! - wrzasna May Ching.
- Zawsze speniam proby piknych kobiet - odpar przybysz bez adnego podniecenia. Rewolwer 357 magnum wypali w jego doni, a huk wystrzau oguszy wszystkich jak armatnia salwa. Oczy Wonga wypyny z orbit, gdy pocisk trafi go w nasad nosa. Nadzorca wygi si do tyu, rozrzuci ramiona, uderzy plecami o porcz schodów i spad w dó, na szyny kolejowe.
Giordino skromnie oceni swój wyczyn.
- Mam nadziej, e niele si spisaem.
- Zjawie si w sam por. - Pitt odetchn gboko, czujc, e jego serce znów zaczyna bi równym rytmem.
- Niech ci szlag! - May Ching rzucia si wciekle na Pitta, próbujc wydrapa mu oczy.
Jej dugie paznokcie nie zdyy dosign celu. Pi Julii trafia j w twarz, miadc jej usta. Z rozcitych warg trysna krew plamic czerwon sukni.
- Ty suko! - wysapaa dziko Julia. - To za szprycowanie mnie jakim wistwem! - Nastpny cios, tym razem w odek, zgi May Ching wpó. Dama z Triady Smoka osuna si na kolana, próbujc gwatownie zapa oddech.
- A to za rozebranie mnie prawie do naga przy obcych!
Pitt umiechn si szeroko.
- Przypomnij mi, ebym ci nigdy nie denerwowa.
Julia rozmasowaa do i spojrzaa na niego smutnym wzrokiem.
- Gdyby jeszcze udao nam si powstrzyma transport imigrantów... Bóg jeden wie, ile istnie ludzkich moglibymy uratowa. Ale teraz ju za póno.
Pitt przytuli j czule do siebie uwaajc na jej poamane ebra.
- To ty nic nie wiesz?
- O czym? - spytaa, nie rozumiejc.
Wskaza pocig stojcy w dole.
- W tych wagonach jest ponad trzysta osób.
Zesztywniaa tak zaskoczona, jakby Pitt j uderzy, i powoli spojrzaa na tory.
- Byli tu, a ja ich nie widziaam.
- Jak dostaa si do cukrowni?
- Zakradam si na bark ze mieciami, kiedy odpywaa od „Gwiazdy Sung Lien”.
- Wic podróowaa nad gowami tych nieszczników z Sungari.
Przypynli z Chin w podwodnym kontenerze pod „Gwiazd”. W porcie umieszczono go pod bark dziki systemowi szyn pod dnem obu jednostek. Potem dostarczono ich tutaj.
Gos Julii nagle stwardniaL.
- Musimy ich uwolni, zanim pocig odjedzie.
- Bez obawy - uspokoi j Pitt z umiechem. - Nawet Mussolini nie byby w stanie spowodowa, eby ten skad wyruszy o czasie.
Otwierali wagony i pomagali wysiada winiom, gdy w cukrowni zjawili si agenci rzdowi i funkcjonariusze z Ochrony Wybrzea.
38
Prezydent Dean Cooper Wallace wsta i wyszed zza biurka, gdy do Owalnego Gabinetu w Biaym Domu wprowadzono Tsin Shanga. Wycign rk i powiedzia:
- Mój drogi przyjacielu, jake si ciesz, e pana widz.
Tsin Shang ucisn jego do obiema rkami.
- To wielka uprzejmo z paskiej strony, e zechcia mnie pan przyj. Ma pan przecie tyle obowizków...
- Nonsens. Jestem paskim wielkim dunikiem.
- Bd jeszcze potrzebny? - zapyta Morton Laird, który towarzyszyTsin Shangowi w drodze z sali recepcyjnej.
- Zosta, Mortonie - poprosi prezydent. - Chc, eby by obecny przy naszej rozmowie.
Wallace wskaza gociowi dwie sofy przedzielone stolikiem do kawy. Usiedli naprzeciw siebie.
- Prosz przekaza premierowi Wu Kwongowi, e wysoko sobie ceni jego szczodry wkad w moj kampani prezydenck. Chciabym mu równie obieca blisk wspóprac midzy naszymi rzdami.
- Premier Kwong powita to zapewnienie z radoci - odrzek z grzecznym umiechem Tsin Shang.
- Co mog dla pana zrobi, przyjacielu? - zapyta prezydent, uznajc, e czas skoczy z uprzejmociami i przej do konkretów.
- Jak panu wiadomo, niektórzy czonkowie Kongresu nazywaj mój kraj niewolniczym pastwem i zarzucaj nam amanie praw czowieka. Zamierzaj cofn nam klauzul najwyszego uprzywilejowania. Premier Wu Kwong obawia si, e mog przeforsowa t uchwa wikszoci gosów.
- Niech pan bdzie spokojny - powiedzia z umiechem Wallace. - Zawetuj kad uchwa Kongresu szkodzc rozwojowi stosunków handlowych midzy naszymi krajami. Moje stanowisko w tej sprawie jest znane. Obustronnie korzystna wymiana handlowa to najlepszy sposób na usunicie wtpliwoci dotyczcych przestrzegania praw czowieka.
- Czy mam na to paskie sowo, panie prezydencie? - zapyta Tsin Shang. Jego natarczywo wywara na szefie prezydenckiego personelu bardzo ze wraenie.
- Moe pan zagwarantowa to premierowi Wu Kwongowi w moim imieniu.
Lairda zdumiewaa atmosfera wzajemnego zrozumienia panujca w gabinecie. Podczas rozmowy magnata okrtowego z prezydentem spodziewa si raczej demonstrowania niechci z obu stron.
- Moim nastpnym zmartwieniem jest uporczywe zatrzymywanie nalecych do mnie statków przez Ochron Wybrzea i agentów imigracyjnych. Kontrole nasiliy si w ostatnich miesicach i s bardzo drobiazgowe, a opónienia duo kosztuj.
- Rozumiem paski problem - odrzek powanym tonem prezydent. - Ale wedug ostatnich szacunków Urzdu Imigracyjnego, w Stanach Zjednoczonych yje sze milionów ludzi przebywajcych tu nielegalnie. Duy ich procent, jak utrzymuj wadze imigracyjne, zosta przeszmuglowany do naszego kraju na paskich statkach. A wpadk na Jeziorze Orion te nieatwo ukry. Zgodnie z prawem, powinienem doprowadzi do paskiego aresztowania, kiedy tylko postawi pan nog w moim biurze i oskary pana o masowe morderstwa.
Tin Shang nie okaza ladu oburzenia. Bez mrugnicia okiem wpatrywa si w najpotniejszego czowieka na wiecie.
- Tak, ma pan pene prawo tak postpi. Jednak pociga to za sob ryzyko, e amerykaska opinia publiczna zostanie poinformowana o paskich tajnych ukadach ze Spók Morsk Tsin Shang i z Chisk Republik Ludow.
- Posuwa si pan do szantau wobec prezydenta Stanów Zjednoczonych? - zaniepokoi si nagle Wallace.
- Prosz mi wybaczy - wycofa si szybko Shang. - Chciaem panu tylko przypomnie o ewentualnych konsekwencjach.
- Nie bd tolerowa ludobójstwa.
- Niefortunny wypadek, którego sprawcami byli gangsterzy rezydujcy w paskim kraju - skontrowa Tsin Shang. - Nie wynika to z raportu, który czytaem.
- Uroczycie przysigam, e nie bdzie drugiego Jeziora Orion.
- A w zamian za to da pan, eby zostawi paskie statki w spokoju, czy tak?
Shang skin gow.
- Bybym bardzo wdziczny.
Wallace spojrza na Lairda.
- Poinformuj admiraa Fergusona i Duncana Monroe, e ycz sobie, by Ochrona Wybrzea i Urzd Imigracyjny traktoway statki pana Shanga wpywajce na nasze wody z tak sam kurtuazj jak inne jednostki zagranicznych linii eglugowych.
Zdumiony Laird zmarszczy czoo, zastanawiajc si, czy dobrze usysza. Ale nie odezwa si.
- Dzikuj, panie prezydencie - powiedzia grzecznie Tsin Shang. - Mówi to w imieniu swoim i moich dyrektorów. Przyja z panem to dla nas wielki zaszczyt.
- Nie wywinie si pan tak atwo, Tsin Shang - odpar Wallace. - Niech pan przekae premierowi Wu Kwongowi, e niepokoi mnie system niewolniczej pracy w waszych fabrykach. Jeli maj nas czy cise wizy, jego rzd musi zaakceptowa pewne warunki. Robotnicy powinni by godziwie wynagradzani, a prawa czowieka nie mog by naruszane. W przeciwnym wypadku wstrzymam eksport naszych nawozów sztucznych do Chin.
Morton Laird umiechn si w duchu. Wreszcie prezydent uderzy we waciw strun. Warto nawozów fosforowych sprzedawanych przez pewn firm chemiczn w Teksasie przekraczaa miliard dolarów. Firma bya fili wielkiego wiatowego koncernu zaoonego w prowincji Cziangsu, z siedzib w Szanghaju. Nie trzeba byo grozi Chinom sankcjami handlowymi, ograniczajc eksport ich wyrobów bawenianych, butów, zabawek, aparatów radiowych i telewizyjnych za przeszo pidziesit miliardów dolarów rocznie. Wallace trafi w jeden z najbardziej czuych punktów ich gospodarki. To wystarczyo.
W oczach Tsin Shanga bysna przez moment niepewno.
- Przeka pask rad premierowi Wu Kwongowi.
Wallace wsta. Uzna rozmow za skoczon.
- Dzikuj, panie prezydencie. Wizyta u pana to by dla mnie prawdziwy zaszczyt.
- Odprowadz pana do recepcji - powiedzia askawie Laird, ukrywajc dyplomatycznie sw niech do finansowego przestpcy.
W kilka minut póniej powróci do Owalnego Gabinetu. Wallace nawet nie podniós wzroku. By zajty podpisywaniem pliku ustaw przysanych z Kongresu.
- Jeste, Mortonie... Sdzc po twojej kwanej minie, nie bye zachwycony moimi wypowiedziami. Zauwayem to...
- Nie, sir. Nie byem. To przeraajce, e w ogóle rozmawia pan z tym morderc.
- To nie pierwszy otr spod ciemnej gwiazdy, którego widziay ciany tego gabinetu. Gdyby nie Tsin Shang i jego wpywy w chiskim rzdzie, by moe nie siedziabym teraz tutaj.
- Manipuluj panem, sir. Tsin Shang i chiski rzd. Dla politycznych korzyci kopie pan sobie grób, panie prezydencie. Wkrótce bdzie on tak gboki, e ju pan z niego nie wyjdzie.
- Prowadzimy interesy z krajem, który ma jeden przecinek cztery miliarda ludnoci - powiedzia z naciskiem Wallace. - A to stwarza nieograniczone wrcz moliwoci sprzeday amerykaskich towarów za miliardy dolarów. Jeli mam na sumieniu jaki grzech, to popeniem go w interesie naszego kraju.
- Nic nie usprawiedliwia biernego przygldania si, jak Chiczycy rozsadzaj od wewntrz Stany Zjednoczone - odrzek szczerze przejty Laird. Zgodnie ze wspólnym raportem kontrwywiadowczym CIA i FBI ponad stu chiskich agentów penetruje wszystkie szczeble naszych krgów rzdowych, od NASA poczwszy, na Pentagonie koczc. Kilku zajmuje wysokie stanowiska w Kongresie oraz w departamentach Handlu i Spraw Wewntrznych.
- Daj spokój, Mortonie... Czytaem ten raport. Nie zauwayem powanego zagroenia dla naszego bezpieczestwa narodowego. Chiczycy nie s ju fanatykami próbujcymi za wszelk cen wykra nam bomb nuklearn i technologie wojskowe.
- A po co mieliby to robi? - gos Lairda by niski i cichy. - Ich obecne priorytety to szpiegostwo polityczne i gospodarcze. Poznaj tajniki naszej ekonomii i przemysu. Bezustannie staraj si wywiera wpyw na amerykask polityk handlow po to, by odpowiadaa potrzebom ich ekspansji ekonomicznej. Ju przecignli Japoni jako nasz partner handlowy, z którym mamy najwikszy deficyt. Prognozy przewiduj, e wyprzedz nas przed upywem paskiej kadencji.
- I co z tego? Nawet jeli Chiny stan si wiksz potg gospodarcz od nas, ich dochód na gow i tak bdzie wynosi jedn czwart tego, co zarabia przecitny Amerykanin.
- Z caym szacunkiem, panie prezydencie, apeluj, by pan si wreszcie ockn i przekona, czym to pachnie. W handlu z nami maj nadwyk wynoszc czterdzieci pi miliardów dolarów. Te pienidze pchaj w rozbudow armii i rozwój midzynarodowej siatki przemytniczej o zasigu wiatowym. Nie mówic o tym, e te rodki napdzaj ich gospodark.
- Wystpujesz ostro przeciwko mnie, Mortonie - stwierdzi chono Wallace. - Mam nadziej, e wiesz co robisz.
- Tak, sir - odrzek niewzruszenie Laird. - Wystpuj przeciwko panu, gdy uwaam, e sprzedaje pan nasz kraj w zamian za osobiste korzyci polityczne. Dobrze pan wie, co wzbudza mój sprzeciw. Przeduy pan Chinom klauzul najwyszego uprzywilejowania, nie uzaleniajc tego od ich postpów w dziedzinie przestrzegania praw czowieka.
Prezydent wsta zza biurka. Jego twarz poczerwieniaa z gniewu.
- Kierowaem si wycznie trosk o miejsca pracy dla amerykaskich robotników.
- W takim razie, jak pan wytumaczy nastpujcy fakt: w cigu ostatnich pitnastu lat prac stracio osiemset tysicy Amerykanów. Zastpia ich tasza, chiska sia robocza, pracujca nierzadko w niewolniczych warunkach.
- Nie posuwaj si za daleko, Morton! - warkn Wallace przez zacinite zby. - Nie robi niczego, co nie przynosioby korzyci amerykaskiemu spoeczestwu.
Laird potar czoo znuonym gestem.
- Znam pana zbyt dugo, by nie wiedzie, kiedy mija si pan z prawd.
- Nazywasz mnie kamc?!
- Nie tylko, sir. Nazw pana równie zdrajc. Na dowód tego, co myl, za godzin poo na paskim biurku moj rezygnacj. Nie chc by tutaj, kiedy paskie bdy zaczn si mci na nas wazystkich.
Z tymi sowy Morton Laird opuci Owalny Gabinet i nigdy ju do niego nie powróci. Znajc dobrze mciwy charakter swego byego przyjaciela, szybko znikn z widoku. Przeniós si z on do Australii i zamieszka na wyspie za Wielk Raf Koralow. Tam zacz pisa swoje wspomnienia z czasów, gdy by w Biaym Domu. Szczególn uwag powici w nich sylwetce prezydenta Deana Coopera Wallace'a.
Su Zhong, osobista sekretarka Tsin Shanga siedziaa za biurkiem w duym, opancerzonym autobusie i czekaa na szefa. Wntrze pojazdu pene byo telefonów i komputerów. Gdy po spotkaniu z prezydentem Shang wszed do rodka i opad na skórzany fotel, natychmiast wrczya mu kilka wiadomoci, które nadeszy faksem i drog satelitarn. Tsin Shang opracowa na wasne potrzeby skomplikowany system kodowy, który zniechciby kadego agenta próbujcego wcibia nos w jego sprawy. Umieci wiadomoci w skanerze, skd momentalnie wyszy rozszyfrowane, ukazujc si na ekranie monitora.
- Zhu Kwan nie odezwa si?
Su Zhong signa po wczeniej nadesany meldunek.
- Próbuje wytropi miejsce, gdzie wedug pogosek zatona „Ksiniczka Dou Wan”. Ale twierdzi, e kawaki ukadanki nie pasuj do siebie.
- Jeli ktokolwiek jest w stanie odnale wrak, to tylko Zhu Kwan - odrzek z przekonaniem Shang. - Masz co jeszcze?
- Zakup czterech rosyjskich tankowców zosta sfinalizowany. Nasze zaogi lec wanie do Sewastopola, by przej statki. Wróc do stoczni remontowej w Hongkongu w poowie przyszego miesica.
- Jak postpuj prace przy nowym statku pasaerskim?
- Chodzi o „Wieczorn Gwiazd”? - upewnia si Su Zhong. - Bdzie gotowa za cztery miesice. Dzia promocji przygotowuje propozycj kampanii reklamujcej j jako najwikszy i najbardziej luksusowy statek wiata.
- A „Stany Zjednoczone”? Co nowego?
- Transatlantyk dotar do ujcia Missisipi, wpyn w delt rzeki i kieruje si do Nowego Orleanu. Ta cz paskiej operacji przebiega zgodnie z planem.
- Jeste pewna, e o niczym wicej nie musz wiedzie? - spyta podejrzliwie Tsin Shang. - Nic si nie wydarzyo? adnych incydentów w Sungari?
Su Zhong potrzsna gow i ucieka wzrokiem w bok, unikajc jego spojrzenia.
- Nie w Sungari.
Ju wiedzia, e stao si co zego.
- Mów.
- Agenci federalni zlikwidowali stacj przeadunkow Bartholomeaux w Luizjanie. Przechwycili trzystu czterdziestu dwóch nielegalnych imigrantów.
- A nasi ludzie?
- Ki Wong nie yje. Jack Loo z Triady Smoka zgin. Jego asystentka, May Ching zostaa aresztowana przez agentów Urzdu Imigracyjnego.
Tsin Shang wzruszy tylko ramionami.
- Niewielka strata. Jack Loo by pionkiem w skali caego amerykasko-chiskiego syndykatu. Nalot i taki koniec zawdzicza na pewno wasnej gupocie i niedbalstwu swojej ochrony. Jego mier stwarza mi doskona okazj do renegocjowania warunków umowy z Triad Smoka.
- To znaczy wynegocjowania warunków korzystniejszych dla pana, rzecz jasna - powiedziaa Su Zhong.
- Oczywicie - potwierdzi z umiechem Shang. - I tak zamknbym Bartholomeax w cigu trzydziestu szeciu godzin po osigniciu mojego celu, jakim jest uczynienie z Sungari najwaniejszego portu w Zatoce Meksykaskiej.
- Ostatni z meldunków nie spodoba si panu - mrukna niechtnie Su Zhong.
- Nie przeczytasz mi go?
- Lepiej niech pan sam rzuci na to okiem. - Wskazaa gow szczegóowy raport dotyczcy zniszczenia posterunku nad Tajemniczym Kanaem.
Tsin Shang przeledzi tre korespondencji. Jego twarz wyraaa niezadowolenie, które przerodzio si w gniew, gdy doszed do wiadomoci od Pitta.
- Wic pan Pitt chce wiedzie, czy wci si schylam i podnosz banany... Zdaje si, e ublianie mi sprawia mu wyjtkow przyjemno.
- Temu przekltemu draniowi powinno si uci jzyk! - owiadczya lojalnie Su Zhong.
- W swoim czasie miaem wielu wrogów - powiedzia cicho Tsin Shang. Przewanie konkurentów w interesach. Ale aden nie by dla mnie takim wyzwaniem jak Pitt. Musz przyzna, e znajduj pewien smak w jego sarkastycznym poczuciu humoru. Czy to godny mnie przeciwnik? - Shang pokrci gow. - Niezupenie. Mona si nim delektowa, nie jak kawiorem, a raczej jak amerykaskim hamburgerem, prostackim, pospolitym i prymitywnym.
- Gdyby tylko wiedzia, gdzie szuka, mógby przyjrze si aosnym szcztkom tych, którzy le panu yczyli i próbowali panu przeszkadza.
- Pitt zostanie zlikwidowany - zapowiedzia Tsin Shang lodowatym tonem. - Jak dotychczas, dwukrotnie narazi mnie na straty, które jednak nietrudno bdzie odrobi. Martwi mnie jedynie to, e jest teraz w Luizjanie. Po co? Przecie moje róda w Waszyngtonie twierdz, e NABO zostaa odsunita od ledztwa w sprawie przemytu nielegalnych imigrantów. Z uporem mnie przeladuje. Ciekawe dlaczego?
- Moe to jaka wendetta wymierzona w niewaciw osob?
- Pitt to typ, który Amerykanie nazywaj „jedynym sprawiedliwym” - stwierdziTsin Shang z rzadkim u niego byskiem humoru w oczach. - I na tym polega jego sabo. Kiedy z pewnoci popeni bd, który doprowadzi go do zguby. Moralno nie popaca. Tacy jak on nigdy si nie naucz, e moni tego wiata nie przegrywaj. - Przerwa i klepn Su Zhong w kolano. - Nie zawracaj sobie gówki Pittem, mój sowiczku. Wkrótce ju go nie bdzie.
CZ CZWARTA
„STARA RZEKA”
39
29 kwietnia, 2000
Dolny bieg rzeki Missisipi
Dwadziecia mil na poudnie od rejonu, w którym rzeka rozgazia si na trzy odnogi wpadajce do Zatoki Meksykaskiej, leciay dwa due helikoptery. Wkrótce skrciy i opady na pokad rufowy liniowca „Stany Zjednoczone”. Po wyadowaniu ludzi i sprztu poderway si w powietrze i skieroway na zachód, w stron Sungari. Caa operacja trwaa niewiele ponad pitnacie minut. W tym czasie statek nieprzerwanie utrzymywa wyznaczon szybko dwudziestu piciu wzów, kontrolowan przez automatyczne systemy sterowania.
migowce dostarczyy na pokad transatlantyka may oddzia prywatnej gwardii przybocznej Tsin Shanga. Jego czonkowie, dowodzeni przez byego pukownika Chiskiej Armii Ludowo-Wyzwoleczej mieli na sobie robocze ubrania i byli uzbrojeni w bro automatyczn i rczne wyrzutnie rakietowe. Kiedy zajmowali swoje stanowiska, przybyli wraz z nimi marynarze przejli kontrol nad statkiem. Obsadzili sterowni i maszynowni, a nastpnie wyczyli automatyczne systemy nawigacji. Wielki liniowiec zwolni przed dotarciem do Odnogi Poudniowo-Zachodniej, drogi wodnej najczciej uywanej przez due jednostki morskie wpywajce na rzek. Zjawi si pilot, który mia poprowadzi „Stany Zjednoczone” do Nowego Orleanu.
By on potnym mczyzn z brzuchem piwosza. Poci si obficie i gdy wspi si do sterowni, otar du, czerwon chust ysiejc gow. Skin rk i podszed do kapitana Li Hung-changa, który jeszcze dwa dni wczeniej sta na mostku „Gwiazdy Sung Lien”.
- Czoem. Sam Boone jestem. Ale miaem fart! Wygraem w loterii pilotów rzecznych zaszczyt przeprowadzenia tego potwora do Nowego Orleanu - oznajmi, wymawiajc sowo „Orlean” jak „Oulan”.
- To nie bdzie konieczne - oapar Hung-chang, nie raczc si nawet przedstawi. Wskaza niskiego Chiczyka stojcego za sterem. - Mój pierwszy oficer sam sobie poradzi.
Boone spojrza na Hung-changa niepewnie.
- artujesz pan ze mnie. Zgadem?
- Nie - pada sucha odpowied. - Jestemy doskonale przygotowani. Doprowadzimy nasz statek do celu bez niczyjej pomocy. - Kapitan da znak dwóm czekajcym ochroniarzom, którzy chwycili Boone'a za ramiona i pocignli za sob.
- Zaraz, do cholery! Chwileczk... - parskn pilot, wyrywajc si stranikom. - Naruszacie prawo morskie. Dojdzie do nieszczcia, jeli bdziecie na tyle gupi, eby eglowa dalej samodzielnie. Nie znacie rzeki tak, jak dowiadczony pilot. Mamy rygorystyczne normy. Prowadz statki w dó i w gór delty od dwudziestu piciu lat. Moe wydaje si wam, e to atwe, ale tak nie jest...
Hung-chang skin na ochroniarzy.
- Zamknijcie go. Jeli bdzie trzeba, oguszcie go.
- Co wam odbio?! - wrzasn przez rami Boone, wycigany si ze sterowni. - Wpakujecie si na brzeg! Ja wam to mówi!
- Czy on ma racj? - zapyta sternika Hung-chang. - Wpakujesz nas na brzeg, Ming Lin?
Lin odwróci si, szczerzc zby w umiechu.
- Pokonaem t tras ponad dwiecie razy, wiczc na symulatorze komputerowym w trójwymiarowej wirtualnej rzeczywistoci.
- Zdarzyo ci si uderzy statkiem w brzeg? - nie ustpowa kapitan.
- Dwukrotnie - przyzna Ming Lin, nie odrywajc teraz oczu od rzeki. - Za pierwszym i za drugim razem. Potem ju nigdy.
- Nie przekraczaj limitu szybkoci - ostrzeg Hung-chang. - Moemy wzbudza sensacj, ale nie moemy sobie pozwoli na wzbudzanie podejrze. Przynajmniej jeszcze przez kilka godzin.
Hung-chang zosta wybrany osobicie przez Tsin Shanga na kapitana liniowca „Stany Zjednoczone”, nie tylko dlatego, e szef bezgranicznie mu ufa. Zdecydoway równie wzgldy praktyczne. Podczas podróy w gór rzeki do Nowego Orleanu, za sterem niekoniecznie musia sta czowiek majcy dowiadczenie w prowadzeniu transatlantyków. Za to wybór kogo, kto wraz ze sw zaog przebywa ju na terenie Ameryki przynosi wymierne korzyci. Wystarczy krótki lot helikopterem, by dotrze na pokad statku. Tymczasem sprowadzanie zaogi z Hongkongu wymagao czasu i byo kosztowne. Ponadto Tsin Shang nie wierzy, by bardziej dowiadczeni oficerowie wykonali swoje zadanie z takim powiceniem, jakiego oczekiwa od Hung-changa i jego ludzi.
Hung-chang nie mia wielu obowizków. Peni raczej funkcje reprezentacyjne. Przyj inspektorów celnych i urzdników imigracyjnych oraz pozowa na bohatera przed tumami ludzi, którzy zgromadzili si wzdu brzegów rzeki. Oprócz dwudziestu dobrze uzbrojonych czonków si bezpieczestwa Tsin Shanga na pokadzie znajdowaa si jego pitnastoosobowa zaoga. Skadaa si gównie ze specjalistów od materiaów wybuchowych i kilku mechaników zdolnych dokona napraw, gdyby statek zosta zaatakowany i uszkodzony.
Kapitan nie dostrzega w tym rejsie niczego niebezpiecznego. Tsin Shang wymaga jedynie, by by na swoim stanowisku przez dwadziecia cztery godziny. To wszystko. Po upywie doby miaa nastpi jego ewakuacja. Zostaa dobrze przygotowana. W odpowiednim momencie powinny nadlecie czekajce w pogotowiu helikoptery i zabra z pokadu walczcych ludzi. Czas wyliczono tak, by pojawiy si zaraz po zdetonowaniu adunków wybuchowych i zatopieniu statku w dokadnie okrelonym miejscu. Hung-chang otrzyma zapewnienie Tsin Shanga, e po powrocie do domu bdzie bogatym czowiekiem. Oczywicie pod warunkiem, e operacja zakoczy si powodzeniem.
Westchn gboko. Niepokoiy go jedynie dwie rzeczy. Ostre zekrty rzeki, podczas pokonywania których trzeba byo uwaa na inne jednostki pywajce, i sze mostów za Nowym Orleanem. Odlego dzielca to miasto od rozwidlenia rzeki wynosia dziewidziesit pi mil. Pocieszajce byo to, e droga wodna dla statków oceanicznych w dolnym biegu Missisipi ma gboko czterdziestu i szeroko tysica stóp. Ale aden taki kolos jak „Stany Zjednoczone” nigdy jeszcze tdy nie pyn. Wski kana ródldowy nie by przeznaczony dla jednostek o masie liniowca z ograniczon zdolnoci manewrów.
Minli Venice, ostatnie miasto na zachodnim brzegu lece przy gównej szosie. Na groblach stay tysice ludzi spragnionych niecodziennego widoku, jakim by ogromny transatlantyk pyncy w górE Missisipi. Uczniów zwolniono ze szkó, by mogli obejrze co, czego jeszcze nie byo i co nie miao si nigdy wicej powtórzy. W lad za statkiem poday setki prywatnych odzi i stateczków, trbic i buczc syrenami. Musiay jednak trzyma si w bezpiecznej odlegoci od spienionego kilwatera liniowca. Pilnoway tego dwa kutry Ochrony Wybrzea, które eskortoway „Stany Zjednoczone” od rozgazienia dróg wodnych.
Gapie reagowali rónie. Jedni stali w milczeniu i patrzyli z obaw, inni machali i wiwatowali, gdy olbrzym pokonywa zakrty. Jego dziób ociera si niemal o zachodni brzeg, kiedy rufa i wolno obracajce si ruby mijay wysokie nabrzee wschodnie.
By przeom kwietnia i maja. Daleko na pónocy wzbieray wiosenne wody, zasilajc dopywy Missisipi i podnoszc poziom rzeki ponad podnóa grobli. Hung-chang móg si tylko cieszy. Wiksza odlego midzy kilem a dnem wodnej drogi bya jego sprzymierzecem. Szanse na sukces wzrastay.
Wyregulowa dugo paska lornetki, poprawi czapk i wyszed na skrzydo mostka. Nie zwraca uwagi na kompas reagujcy na kad zmian kursu na krtej trasie. By zadowolony, e na rzece wstrzymano ruch w oczekiwaniu na przepynicie wielkiego statku. Wiedzia, e za Nowym Orleanem bdzie inaczej, ale mia jeszcze czas, eby si tym martwi.
Spojrza w niebo i odetchn z ulg. Pogoda mu sprzyjaa. Dzie by ciepy, wiaa leciutka bryza. Silniejszy wiatr o szybkoci choby dwudziestu mil na godzin mógby doprowadzi do katastrofy, uderzajc w gigantyczny kadub liniowca i zepchn statek na brzeg. Stanby wtedy w poprzek wijcej si rzeki. Bezchmurny bkit nieba odbija si w wodzie o zielonej przejrzystej barwie znaczonej sonecznymi refleksami. Z lewej strony koysay si bezczynnie zielone boje nawigacyjne, z prawej czerwone, pyn bowiem w gór rzeki.
Hung-czeng pomacha ludziom stojcym na grobli midzy zaparkowanymi samochodami osobowymi i maymi ciarówkami. Ze swego stanowiska znajdujcego si na wysokoci dziewiciu piter mia dobry widok. Na ldzie rozcigay si mokrada, a za nimi pola uprawne i farmy. Li Hung-chang poczu si jak widz ogldajcy w swojej roli kogo innego.
Zacz si zastanawia, jak bdzie wygldao powitanie na nabrzeu w Nowym Orleanie i umiechn si. Niech sobie czekaj. Pomyla, e miliony Amerykanów zapamitaj ten dzie, ale z zupenie innego powodu, ni si spodziewali.
40
Kiedy tego samego popoudnia Pitt i Giordino dobili do przystani Douga Wheelera, czeka na nich Rudi Gunn. Mia zaczerwienione z niewyspania oczy, gdy wiksz cz nocy przesiedzia, odbierajc napywajce meldunki Pitta. Ubrany by w szorty khaki i bia T-shirtk z napisem na plecach: „Parafia w. Marii to gocinno w starym, dobrym, poudniowyn stylu”.
Pitt i Giordino uzupenili paliwo, które zuyli, zaadowali sprzt do motorówki z „Wilka Morskiego” i czule poegnali si z Rombergiem. Pies podniós z pokadu eb, szczekn swoje psie „do widzenia” i natychmiast zapad z powrotem w sen.
Gdy wypynli z maego portu, Giordino stan obok trzymajcego ster Gunna.
- Chyba wszystkim nam przydaaby si dobra kolacja i porzdne óko.
- Popieram wniosek - ziewn Pitt.
- Nic z tego, chopcy - rozwia ich nadzieje Gunn. - Wszystko, co dla was mam, to termos kawy z cykori. Do miasta przylecia admira w towarzystwie Petera Harpera z Urzdu Imigracyjnego. Chc was na pokadzie „Weehawkena”. To kuter Ochrony Wybrzea.
- Wiem - odrzek Pitt. - Ostatni raz widziaem go na kotwicy tu za Sungari.
- Teraz jest przycumowany w porcie Ochrony Wybrzea niedaleko Morgan City.
- Wic z kolacji nici? - zapyta smutno Giordino.
- Nie mamy czasu - odpar Gunn. - jak bdziecie grzeczni, moe trafi wam si jaka szybka przekska w kuchni kutra.
- Obiecuj by dobrym chopcem - zapewni Giordino z chytr min. Pitt i Gunn wymienili pene wtpliwoci spojrzenia.
- Nigdy w to nie uwierz - westchn Gunn.
- Na pewno tego nie doyjemy - zgodzi si Pitt.
Peter Harper, admira Sandecker, kapitan Lewis i Julia Lee oczekiwali w kwaterze oficerskiej, gdy caa trójka wesza na pokad „Weehawkena”. Obecni byli równie genera-major Frank Montaigne z Korpusu Wojsk Inynieryjnych i Frank Stewart, kapitan „Wilka Morskiego”. Lewis troskliwie zapyta, czy niczego im nie potrzeba. Zanim Giordino zdy otworzy usta, Gunn odpowiedzia szybko.
- Nie, dzikujemy. W drodze z przystani Wheelera zdylimy wypi kaw.
Pitt ucisn donie Sandeckera i Harpera, po czym lekko pocaowa Juli w policzek.
- Ile to ju czasu mino od naszego ostatniego spotkania?
- Cae dwie godziny.
- A wydaje si, e wieczno - powiedzia Pitt z szataskim umieszkiem.
- Przesta! - odepchna go Julia. - Nie tutaj.
- Proponuj, ebymy przeszli do rzeczy - odezwa si surowo admira. - Mamy kup roboty.
- Niemniej wane s równie pokorne przeprosiny Duncana Monroe, które mam przekaza - powiedzia Harper, dajc pokaz skruchy, gdy potrzsa domi Pitta i Giordino. - Ja take jestem osobicie wdziczny NABO i wam, panowie, za to e zignorowalicie nasze dania waszego wycofania si z udziau w tym ledztwie. Gdyby nie wy, nasz oddzia szturmowy znalazby w Bartholomeaux jedynie zwoki agentki Urzdu Imigracyjnego lece w pustej cukrowni. Szkoda tylko, e zosta zabity Ki Wong. l
- Patrzc wstecz przyznaj, e mogem mu przestrzeli kolano - wyjawi Giordino bez cienia alu. - Ale to nie by przyjemny typ.
- W peni zdaj sobie spraw z tego, e paskie dziaanie byo uzasadnione - owiadczy Harper. - Tyle e wraz ze mierci Wonga stracilimy ogniwo czce z t afer Tsin Shanga.
- Czy to naprawd takie wane? - zapyta kapitan Lewis. - Mnie si wydaje, e ma pan a nadto dowodów, by powiesi Shanga na najbliszym drzewie. Zosta zapany za rk podczas przemytu nielegalnych imigrantów przez Sungari i Odnog Teche do Bartholomeaux. Przeszmuglowa blisko czterystu cudzoziemców. Akcj prowadzili ludzie znajdujcy si na jego licie pac. Jednostki pywajce nale do niego. Czego jeszcze panu potrzeba?
- Nie mog udowodni, e bezporednio macza w tym palce.
Sandecker by tak samo zdziwiony jak Lewis.
- To co pan ma, nie wystarczy, eby go oskary?
- Owszem - zgodzi si Harper. - Ale nie wystarczy, eby go skaza. Proces cignby si dugo i wcale nie ma pewnoci, e oskaryciele federalni wygraliby go. Tsin Shang zatrudniby armi najwybitniejszych prawników w Waszyngtonie. Sta go na to. Ma za sob nie tylko chiski rzd, ale i niektórych czonków Kongresu. Przykro mi to mówi, ale chyba Biay Dom równie. Niewtpliwie wykorzystaby wszystkie swoje polityczne powizania. To nie zwyczajny przestpca, lecz czowiek wysoce ustosunkowany. Trudny przeciwnik.
- Czy chiscy przywódcy nie odwróciliby si od niego w obliczu wielkiego skandalu midzynarodowego? - nie ustpowa Lewis.
Harper pokrci gow.
- Nie byoby adnego skandalu. Shang ma w Waszyngtonie zbyt due wpywy i jest zbyt potrzebny. Jego zasugi wykluczaj wszelkie reperkusje polityczne.
Po raz piewszy przemówi genera Frank Montaigne.
- Chyba jednak ma pan przeciwko niemu tyle, eby zamkn Sungari i wstrzyma rejsy statków jego spóki do Stanów Zjednoczonych?
- Tak, to moemy zrobi - potwierdzi Harper. - Ale jego flota przewozi do nas chiskie towary wartoci miliardów dolarów, a transporty te s subsydiowane przez ich rzd. Chiczycy podciliby ga, na której siedz, gdyby pozwolili zlikwidowa t lini eglugow. - Harper zamilk i rozmasowa skronie. Wyranie drczyo go to, e waciwie jest bezsilny. - W tej chwili moemy jedynie przeszkadza mu w przemycie i liczy na to, e powinie mu si noga.
Rozlego si pukanie do drzwi. W progu ukaza si porucznik Stowe, wrczy wiadomo kapitanowi Lewisowi i znikn bez sowa. Lewis przebieg wzrokiem tre meldunku i spojrza ponad stoem na Franka Stewarta.
- To od paskiego pierwszego oficera, kapitanie. Podobno mia pan by informowany o wszystkim, co dotyczy starego, luksusowego liniowca „Stany Zjednoczone”.
Stewart skin gow w kierunku Pitt.
- Dirk kontroluje rejs statku w gór Missisipi.
Lewis wrczy meldunek Pittowi.
- Przepraszam, e go przeczytaem. Ale chodzi jedynie o to, e transatlantyk min Crescent City i wielkie mosty Nowego Orleanu. Zblia si do nabrzea handlowego w miecie. Tam ma by przycumowany jako pywajcy hotel i kasyno.
- Dzikuj, kapitanie. Oto jeszcze jedno tajemnicze przedsiwzicie w wykonaniu Tsin Shanga.
- To nie lada wyczyn przepyn takim kolosem rzek od Zatoki - powiedzia Montaigne. - Mona to porówna do przepuszczenia szpilki przez somk tak, eby nie dotkna jej cianek.
- Ciesz si, e pan tu jest, generale - stwierdzi z zadowoleniem Pitt. - Cisn mi si do gowy pytania, na które tylko pan, jako ekspert znajcy rzek moe odpowiedzie .
- Z przyjemnoci spróbuj.
- Mam wasn, zwariowan teori, któr chciabym przedstawi. Moim zdaniem, Tsin Shang zamierza zniszczy cz grobli i skierowa Missisipi do Atchafalayi. Dlatego zbudowa Sungari w tym, a nie w innym miejscu. Zaplanowa sobie, e to bdzie najwaniejszy port w Zatoce Meksykaskiej.
Byoby przesad twierdzi, e wszyscy bez wyjtku uznali scenariusz Pitta za zbyt fantastyczny. Owszem, prawie wszyscy, ale nie Montaigne. Genera skin gow z min profesora, który zada studentowi podchwytliwe pytanie i uzyska prawidow odpowied.
- Moe pana zaskocz, panie Pitt, ale od szeciu miesicy odnosz to samo wraenie.
- Odwróci bieg Missisipi... - powiedzia ostronie kapitan Lewis. - Wielu, w tym i ja, stwierdzioby, e to nie do pomylenia.
- Moe i nie do pomylenia, ale w wypadku Shanga do wyobraenia - wtrci si Giordino. - Ten facet ma szataskie pomysy.
Sandecker w zamyleniu wpatrywa si w przestrze.
- Oto wyjanienie sprawy, która powinna by oczywista od dnia rozpoczcia budowy Sungari.
Wszystkie pary oczu spoczy na generale, gdy Harper zapyta go po prostu:
- Czy to jest moliwe?
- Korpus Wojsk Inynieryjnych toczy walk z przyrod od stu pidziesiciu lat, by nie dopuci do takiego kataklizmu - odrzek Montaigne. - Wszystkim nam ni si koszmar ogromnej powodzi, najwikszej od czasów, w których pierwsi odkrywcy ujrzeli rzek. Jeli do niej dojdzie, Atchafalaya stanie si gównym nurtem Missisipi. A ta cz „Starej Rzeki”, która dzi pynie od pónocnej granicy Luizjany do Zatoki Meksykaskiej, zamieni si w jej zamulony odpyw. Tak ju byo w zamierzchej przeszoci i zdarzy si znowu. Jeli Missisipi chce pyn na zachód, nie powstrzymamy jej. To tylko kwestia czasu.
- Zamierza nas pan przekona, e zmienia koryto wedug ustalonego planu? - zapyta Stewart.
Montaigne opar podbródek na rczce laski.
- Nie jest to kwestia godzin czy nawet lat, ale Missisipi wdrowaa przez Luizjan tam i z powrotem siedmiokrotnie w czasie ostatnich szeciu tysicy lat. Gdyby nie dziaalno czowieka, a zwaszcza Korpusu Wojsk Inynieryjnych, Missisipi pynaby teraz by moe przez zatopione ruiny Morgan City i Dolin Atchafalayi do Zatoki. Tak jak mówimy.
- Zaómy, e Tsin Shang zniszczy groble i spowoduje wielki wylew Missisipi do kanau, który przekopa do Atchafalayi - podsun Pitt. - Jakie byyby tego skutki?
- Najkrócej mówic, katastrofalne - odpowiedzia Montaigne. - Zasilany wiosennymi roztopami nurt miaby szybko siedmiu mil na godzin i przybraby posta wzburzonej fali, wysokiej na dwadziecia, moe trzydzieci stóp. Wdarby si do Tajemniczego Kanau i przetoczy przez dolin. ycie dwustu tysicy mieszkaców obszaru o powierzchni trzech milionów akrów zostaoby naraone na niebezpieczestwo. Wikszo mokrade znalazaby si pod wod. Powód zmyaby cae miasta, siejc mier i zniszczenie. Zniknyby zwierzta dzikie i domowe, bydo i trzoda. Gwatowny zalew sodkiej wody doprowadziby do takiego spadku zasolenia, e przestayby istnie owiska ostryg i krewetek oraz farmy rybne. Wyginyby aligatory i inne gatunki yjce w rodowisku wodnym.
- Odmalowuje pan ponury obraz, generale - powiedzia Sandecker.
- To tylko ndzny fragment mojej przepowiedni - wyjani Montaigne. - Spójrzmy teraz na straty ekonomiczne. Runyby mosty drogowe i kolejowe przerzucone nad dolin, odcinajc zachodni cz stanu od wschodniej. Ucierpiayby zapewne elektrownie i linie wysokiego napicia. Na tysicach mil kwadratowych nie byoby prdu. Los Morgan City zostaby przesdzony. Zerwane rurocigi pozbawiyby wikszych dostaw paliwa wszystkie stany, od Rhode Island i Connecticut po obie Karoliny i Floryd. A co pozostaoby po Missisipi? Szkody nie do naprawienia. Zamarby ruch barek. Baton Rouge staoby si miastem duchów. Wielkie Amerykaskie Zagbie Rhury stracioby swoje znaczenie gospodarcze. Rafinerie, zakady petrochemiczne i elewatory zboowe przestayby pracowa wydajnie w skaonym rodowisku. Wkrótce zginyby bez wieej wody i rzeki, której nurt usuwa osady. Te tereny pokryby z czasem mu. Odcity od midzystanowego handlu Nowy Orlean podzieliby los Babilonu, Angkor Wat i Pueblo Bonito. I czy bymy tego chcieli, czy nie, statki oceaniczne zaczyby zawija do Sungari. Sowem, straty ekonomiczne byyby liczone w dziesitkach miliardów dolarów.
- Chyba dostan migreny - jkn Giordino.
- W takim razie przydaoby si co umierzajcego ból - Montaigne spojrza na kapitana Lewisa. - Pewnie nie ma pan na pokadzie butelczyny whiskey?
- Niestety, sir - kapitan potrzsn gow. - Regulamin Ochrony Wybrzea nie zezwala na to.
- Trudno. Nigdy nie zaszkodzi spyta.
- Jak wygldaaby nowa rzeka w porównaniu ze star? - zapyta generaa Pitt.
- Obecnie trzymamy „Star Rzek” w ryzach dziki przepustom ulokowanym okoo czterdziestu piciu mil powyej Baton Rouge. Naszym celem jest okrelony podzia jej przepywu. Siedemdziesit procent wody przypada na Missisipi, a trzydzieci na Atchafalay. Jeli poczyby pan obie rzeki w jedn w poowie drogi midzy Nowym Orleanem a Zatok Meksykask, to caa woda gnaaby przed siebie na zamanie karku.
- Czy ewentualn wyrw mona by zatka? - zapyta Stewart.
Montaigne zastanawia si przez moment.
- Po odpowiednich przygotowaniach, owszem. Korpus ma kilka sposobów. Problem w tym, e wszystko wymaga czasu. Im duej trwaoby przerzucanie na miejsce katastrofy ludzi i sprztu, tym wikszy wyom w grobli wyobiaby rzeka. Jedyna nadzieja w tym, e gówny nurt Missisipi podaby dalej jej korytem, dopóki way nie puciyby na takim odcinku, by rzeka moga zmieni swój bieg.
- Ile czasu mogoby to zaj?
- Trudno przewidzie. Moe dwie godziny, a moe dwa dni.
- Czy Tsin Shang przypieszyby proces niszczenia waów, gdyby zatopi barki w poprzek rzeki, eby odwróci jej bieg? - zainteresowa si Giordino.
Montaigne znów si zamyli.
- Nawet, gdyby mia ich na tyle duo, by przegrodzi ca szeroko Missisipi - powiedzia po chwili - nie byoby to atwe. Ustawienie rzdu barek w odpowiedniej pozycji to problem, z którym mieliby kopoty najlepsi piloci rzeczni. Za po ich zatopieniu rwcy prd przykryby je, gdy s zbyt paskie. To za niska tama. Osiadyby na dnie, a nad nimi przepywaaby dalej warstwa wody wysoka na trzydzieci, moe trzydzieci pi stóp.
- Czy byby pan w stanie zacz przygotowania ju teraz? Na wszelki wypadek, gdyby Tsin Shang rzeczywicie przerwa grobl? - spyta kapitan Lewis.
- Jest to moliwe - odrzek genera. - Cho uderzy po kieszeni podatników. Wci opieramy si na domysach. Podejrzewamy Tsin Shanga, ale nie mamy dowodów. A bez nich trudno mi nagle wyda rozkazy mobilizacji ludzi i sprztu. Mam zwizane rce.
- Panie i panowie... - zabra gos Pitt. - Obawiam si, e idziemy w lady tego farmera, który zamkn drzwi stajni dopiero kiedy ucieky mu konie.
- Dirk ma racj - popar go stanowczo Sandecker. - Lepiej powstrzymajmy Tsin Shanga, zanim bdzie za póno.
- Skontaktuj si z szeryfem parafii w. Marii i wyjani mu sytuacj - zgosi si na ochotnika Harper. - Jestem pewien, e przyle zastpców do ochrony grobli.
- Rozsdna propozycja - zgodzi si Montaigne. - Pójd jeszcze dalej. Mój kolega z West Point jest dowódc Gwardii Narodowej w Luizjanie. To genera Oskar Olson. Jeli go poprosz, chtnie wesprze oddziaem onierzy ludzi szeryfa.
- Przede wszystkim saperzy musz znale i rozbroi adunki - ostrzeg Pitt.
- Bd potrzebowa sprztu do otwarcia zaspawanych elaznych drzwi, które Dirk i ja odkrylimy na kocu kanau - zasugerowa Giordino. - Prowadz do tunelu pod szos i grobl. Zao si, e tam s podoone materiay wybuchowe.
- Jeli Tsin Shang ma zamiar zrobi szerok wyrw - powiedzia Montaigne - to musia zaminowa równie boczne tunele rozchodzce si na odlego co najmniej stu jardów.
- Jestem pewien, e jego inynierowie dobrze wiedzieli, co naley podoy i gdzie, eby wysadzi w powietrze grobl - odrzek ponuro Pitt.
- Przyjemne uczucie móc go wreszcie chwyci za jaja - westchn Sandecker.
- Pozostaje nam tylko jedno - przypomnia Giordino. - Pozna rozkad jazdy tego gnojka.
Po raz drugi w progu ukaza si porucznik Stowe i wrczy kapitanowi Lewisowi nastpn wiadomo. Gdy ten j przeczyta, zmruy oczy i spojrza na Pitta.
- Zdaje si, e brakujce fragmenty amigówki odnalazy si.
- Jeli to do mnie, prosz zapozna z treci wszystkich - powiedzia Pitt.
Lewis skin gow.
- Do pana Dirka Pitta z NABO na pokadzie kutra Ochrony Wybrzea WEEHAWKEN: Liniowiec STANY ZJEDNOCZONE nie zatrzyma si w Nowym Orleanie. Powtarzam - nie zatrzyma si w Nowym Orleanie. Cakowicie ignorujc przewidzian procedur wejcia do portu i ceremoni powitaln, poda w gór rzeki do Baton Rouge. Kapitan nie odpowiada na wezwania radiowe”.
- Lewis podniós wzrok.
- Rozumie pan co z tego?
- Tsin Shang nigdy nie zamierza przycumowa transatlantyka w Nowym Orleanie i przerabia go na hotel i kasyno - wyjani kwano Pitt. - Chce go uy jako ruchomej tamy, która zmieni bieg rzeki. Statek ma dugo dziewiciuset dziewidziesiciu i wysoko dziewidziesiciu stóp. Kiedy zostanie zatopiony w poprzek Missisipi, zablokuje dziewidziesit procent jej przepywu. Wielka fala powodziowa przedrze si przez zniszczon grobl do Atchafalayi.
- Genialny pomys... - mrukn Montaigne. - Takiego potopu nic nie powstrzyma.
- Zna pan Missisipi lepiej ni ktokolwiek inny, generale - powiedzia Sandecker. - Kiedy, paskim zdaniem, liniowiec dotrze do Tajemniczego Kanau poniej Baton Rouge?
- To zaley - odrzek Montaigne. - Musi zwalnia przed ostrymi zakrtami, eby si w nie zmieci, ale na prostych odcinkach moe pyn z pen szybkoci. Z Nowego Orleanu do miejsca, w którym koczy si Tajemniczy Kana, jest okoo stu mil. To tu przed zakolem Missisipi, zwanym Zalewiskiem Goula.
- Ten statek to pusta skorupa - przypomnia Pitt. - W rodku zosta ogoocony ze wszystkiego. Ma mae zanurzenie i dziki temu jest w stanie osiga wiksz prdko. Przypuszczam, e majc wszystkie koty pod par wycignie pidziesit mil na godzin.
- Niech anioowie maj w opiece kad bark i ód, która dostanie si w jego kilwater - westchn Giordino.
Montaigne zwróci si do Sandeckera.
- Moe dotrze na miejsce za niecae trzy godziny.
- Nie ma chwili do stracenia - przynagli z grobowym wyrazem twarzy Lewis. - Trzeba zawiadomi wszystkie odpowiednie suby stanowe, ogosi alarm i rozpocz ewakuacj ludnoci z Doliny Atchafalayi.
Sandecker zerkn na zegarek.
- Dochodzi pita trzydzieci... Mamy trzy godziny... A wic do ósmej trzydzieci wieczorem musimy zapobiec katastrofie na niespotykan skal. - Zamilk i przetar powieki. - Jeli nie zdymy, zgin setki, a moe tysice ludzi. Ich ciaa spyn do Zatoki Meksykaskiej i znikn na zawsze.
Po zebraniu Pitt i Julia zostali sami.
- Cigle si egnamy - powiedziaa, stojc z opuszczonymi rkami i czoem opartym o pier Pitta.
- Trzeba skoczy z tym zym zwyczajem - odrzek cicho.
- Szkoda, e musz jecha do Waszyngtonu z Peterem. Ale taki dostaem rozkaz od komisarza Monroe. Mam uczestniczy w tworzeniu aktu oskarenia przeciwko Tsin Shangowi.
- Jeste teraz dla rzdu wan osob.
- Wró szybko do domu. Prosz... - szepna, czujc napywajce do oczu zy.
Obj j i mocno przytuli.
- Moesz zamieszka w moim hangarze.
Bed ci strzegli ochroniarze i systemy alarmowe. Kiedy przyjad, znajd ci ca i zdrow.
W jej zazawionych oczach bysn figlarny ognik.
- A pozwolisz mi uywa duesenberga?
Rozemia si.
- Kiedy ostatni raz miaa do czynienia z lewarkiem zmiany biegów?
- Nigdy - odrzeka z rozbrajajcym umiechem. - Cae ycie prowadziam auta z automatyczn skrzyni biegów.
- Obiecuj, e zaraz po powrocie zabior ci duesenbergiem na piknik.
- Wspaniale.
Odsun si i spojrza jej prosto w oczy.
- Postaraj si by grzeczn dziewczynk.
Potem pocaowa j i rozeszli si bez sowa, nie ogldajc si za siebie.
41
Lekka mgieka wisiaa nad ciemn rzek jak przewitujca kodra, tumia wszelkie dwiki. Czaple cicho spaceroway wzdu brzegów, wykopujc swymi zakrzywionymi dziobami poywienie z muu. One pierwsze wyczuy, e co obcego wyania si z ciemnoci i zda ku nim. Najpierw po wodzie przebiego lekkie drenie. Potem rozleg si gony szum, któremu towarzyszy nagy podmuch powietrza. Sposzone ptaki zatrzepotay skrzydami i wzbiy si do góry.
Nieliczni ludzie odbywajcy po kolacji wieczorn przechadzk te byli zaskoczeni. Przypatrywali si wiatom odzi, gdy nagle pojawi si ogromny cie. Po chwili przybra posta wielkiego dziobu przelizgujcego si po rzece z niebywa atwoci jak na swoje monstrualne rozmiary. Przepustnice byy przymknite i cztery ruby statku obracay si wolno, gdy wanie zblia si ostry Zakrt Dziewitej Mili. Mimo to za ruf cigna si potna fala zalewajca brzegi i sigajca niemal szczytów grobli, którymi biegy szosy. Przykrywaa odzie przycumowane do nabrzey i zmywaa wszystko z pokadów. Za zakolem rzeki silniki natychmiast zaczy pracowa pen moc i liniowiec nabra na prostym odcinku niebywaej szybkoci.
Oprócz biaej lampy na kikucie przedniego masztu oraz czerwonego i zielonego wiata nawigacyjnego transatlantyk nie mia innego owietlenia. Tylko ze sterowni sczy si jakby nieziemski niky blask. Pokady byy puste. Jedyn oznak ycia stanowia pojawiajca si od czasu do czasu na skrzydle mostka sylwetka. Pyncy szybko kolos przypomina gigantycznego dinozaura podczas szary przez pytkie jezioro. Biaa nadbudowa janiaa w ciemnoci, ale czarny kadub by niemal niewidoczny. Nad statkiem nie powiewaa adna bandera. Jedynym oznaczeniem byy wystajce litery na burtach dziobu i na rufie tworzce imi liniowca.
Zanim olbrzyma znów otulia mga, pokady oyy. Uzbrojeni ludzie rozbiegli si, zajmujc stanowiska w przewidywaniu ataku amerykaskich si porzdkowych. Nie byli zagranicznymi najemnikami ani terrorystami amatorami. Mimo nieodpowiednich strojów stanowili elitarny oddzia bojowy, doskonale wyszkolony, zdyscyplinowany i bezlitosny. aden z jego czonków nie daby si schwyta ywcem, raczej popeniby samobójstwo. Jeli obyo by si bez potyczki i operacja przebiegaby bez przeszkód, onierzy miay zabra helikoptery tu po zatopieniu statku.
Kapitan Hung-chang mia racj, spodziewajc si, e tysice ludzi oczekujcych na nabrzeu w Nowym Orleanie na „Stany Zjednoczone” dozna szoku. Min stary parowiec „Natchez IX” i wyda rozkaz rozwinicia penej szybkoci. Z rozbawieniem patrzy, jak wielki liniowiec zostawia miasto za ruf, a jego dziób rozbija w drzazgi may stateczek, który mia pecha znale si na jego kursie. Przyjrza si przez lornetk twarzom na brzegu i wybuchn miechem. W skadzie oficjalnego komitetu powitalnego dostrzeg gubernatora Luizjany i burmistrza Nowego Orleanu. Byli kompletnie oszoomieni, gdy liniowiec przemkn obok miejsca, w którym mia by przycumowany, a potem zamieni si w kompleks peen restauracji, sklepów z upominkami, pluszowych kanap i stoów do gry.
Przez pierwsze trzydzieci mil za statkiem podaa caa flota jachtów, odzi rybackich i motorówek. W pocig ruszy kuter Ochrony Wybrzea i wozy policyjne pdzce szos wzdu brzegu, z wczonymi syrenami i pulsujcymi wiatami. W powietrzu zaroio si od helikopterów miejscowych stacji telewizyjnych. Operatorzy wycelowali w statek kamery pragnc przekaza na ywo rozgrywajc si pod nimi scen. Hung-chang nie reagowa na wezwania do zatrzymania liniowca. Na prostych odcinkach drogi wodnej rozwija tak szybko, e wkrótce kuter patrolowy i prywatne odzie zostay z tyu.
Gdy zapada ciemno, Hung-chang stan przed pierwszym powanym problemem. Ale nie by nim fakt, e midzy Nowym Orleanem a Baton Rouge rzeka zwaa si z tysica do piciuset stóp. Gboko wci pozostawaa bezpieczna i wynosia czterdzieci stóp. Kadub mia w najszerszym miejscu sto jeden stóp, a warto ta malaa ku linii wodnej. Hung-chang rozumowa w ten sposób, e jeli przepyn bezpiecznie Kana Panamski, to majc dwiecie stóp zapasu z kadej strony, zmieci si równie w ciasnych zakrtach Missisipi. Obaw napawao go sze mostów spinajcych brzegi rzeki. Podczas wiosennych roztopów poziom wody podniós si o czternacie stóp. A to mogo oznacza kopoty.
Transatlantyk z trudem zmieci si pod dwoma mostami Crescent City i pod trzecim, zwanym Huey P. Long Bridge, zawadzajc czubkami kominów o niskie przsa. Mijajc dwa nastpne, Luling i Gramercy, mia jeszcze dwanacie stóp wolnej przestrzeni nad sob. Pozosta ju tylko Soneczny Most w Donaldsonville; Hung-chang obliczy, e przejdzie pod nim, majc sze stóp luzu. Póniej droga bya wolna. W dotarciu do Tajemniczego Kanau móg mu przeszkadza jedynie ruch na rzece.
Tysice niespokojnych myli zaczy z wolna ulatywa z gowy Hung-changa. Nie wia silny wiatr, który byby w stanie zepchn statek z kursu. Ming Lin prowadzi „Stany Zjednoczone” po krtej drodze wodnej po mistrzowsku. A co najwaniejsze, dziaali z zaskoczenia. Zanim Amerykanie si poapi, bdzie za póno. Najpierw wyleci w powietrze grobla. Potem zatopiony liniowiec przegrodzi Missisipi i skieruje jej wody do powstaego wyomu. Nastpnie kapitan i zaoga znajd si w powietrzu w drodze do bezpiecznego Sungari, skd natychmiast wypynie w morze „Gwiazda Sung Lien”. Im bliej mia Hun-chang do celu, tym by spokojniejszy.
Nagle przez pokad przebieg nieoczekiwany wstrzs. Zamar i szybko spojrza na Ming Lina. Jaka pomyka? Bd w sztuce? Na twarzy sternika zobaczy krople potu. Drenie nie ustawao. Lin zagryz wargi i wtem wszystko si uspokoio. Sycha byo tylko miarowy odgos pracujcych na penych obrotach maszyn. Na prostej znów rozwinli maksymaln szybko.
Hung-chang sta na szeroko rozstawionych nogach. Jeszcze nigdy nie zetkn si z maszynami o takiej mocy. Mia do dyspozycji a dwiecie czterdzieci tysicy koni mechanicznych, po szedziesit tysicy na kad z czterech rub. Dziki temu pdzi teraz w gór rzeki z prdkoci pidziesiciu mil na godzin. Taka szybko bya nie do wyobraenia na jednostkach, którymi dowodzi. W przedniej szybie sterowni zobaczy swoje odbicie. Spokojn twarz bez ladu stresu. Umiechn si na widok mijanego domu stojcego tu przy brzegu. Na wysokim maszcie powiewaa amerykaska flaga. Wkrótce nie bdzie opota na wietrze nad potn Missisipi, lecz nad botnistym strumykiem.
Na mostku zalegaa dziwna cisza. Ale Hung-chang nie potrzebowa wydawa adnych rozkazów zmiany kursu czy szybkoci. Nad statkiem cakowicie panowa Ming Lin. Rce mia zacinite na kole sterowym, a oczy utkwione w wielkim monitorze. Jego ekran pokazywa trójwymiarowy obraz liniowca i pooenie jednostki w stosunku do rzeki. Zapewniay to kamery na podczerwie zamontowane na dziobie i na kominach. Dziki technice cyfrowej na dole ekranu wywietlay si równie dane dotyczce odchyle od kursu i szybkoci. Nowoczesne urzdzenia nawigacyjne prowadziy statek z wiksz precyzj w nocy, ni zrobiby to dowiadczony pilot za dnia.
- Przed nami holownik pchajcy dziesi barek ze zboem - zameldowa Ming Lin.
Hung-chang sign do radiotelefonu.
- Do kapitana holownika zbliajcego si do Przystani St. James. Doganiamy ci. Jestemy pó mili za tob i wyprzedzimy ci z twojej prawej burty na wysokoci Cantrelle Reach. Nasz kadub ma sto stóp szerokoci, wic radzimy, eby da nam drog.
Odpowied nie nadesza. Ale gdy Hung-chang uniós do oczu noktowizyjn lornetk, zobaczy, e holownik bardzo wolno skrca w lewo. Za wolno. Jego kapitan widocznie nie wiedzia, e rzek bdzie pyn taki olbrzym. Nie dotary jeszcze do niego wieci z Nowego Orleanu. Tymczasem liniowiec pdzi pen moc swych maszyn wprost na jego holownik.
- Nie zdy - owiadczy spokojnie Ming Lin.
- Moemy zwolni? - zapyta Hung-chang.
- Jeli nie wyprzedzimy go teraz, na prostej, tym bardziej nie bdzie to moliwe, kiedy zacznie si nastpna seria zakrtów.
- A zatem teraz albo nigdy.
Ming Lin skina gow.
- Zmniejszenie podyktowanej przez komputer szybkoci moe zagrozi powodzeniu naszej operacji.
Hung-chang znów podniós radiotelefon.
- Kapitanie holownika. Z drogi albo przetniemy ci na pó.
W odpowiedzi odezwa si wcieky gos:
- A co to, twoja prywatna rzeka, do cholery?! Kim ty jeste, ciemniaku, e mnie straszysz?
Hung-chang pokrci gow.
- Lepiej obejrzyj si przez ruf.
Tym razem rozleg si krzyk:
- Jezus Maria! A skd si tu wzie?
Holownik i barki szybko ucieky w lewo. Cho zrobiy to w sam por, wielka fala idca w lad za superliniowcem uniosa je do góry i wyrzucia na brzeg. W kocu, ogromny kadub wypiera ponad czterdzieci tysicy ton wody.
Dziesi minut póniej statek okry Point Houmas, miejsce nazwane tak od indiaskiego szczepu, który kiedy y na tej ziemi. Nastpnie min z pen szybkoci miasto Donaldsonville i szczliwie zostawi za sob Soneczny Most. Kiedy jego wiata znikny za ostatnim zakrtem rzeki, Hung-chang pozwoli sobie na luksus wypicia filianki herbaty.
- Do celu pozostao dwanacie mil - powiedzia Ming Lin. Informacja ta nie zabrzmiaa w jego ustach jak meladnek, lecz raczej jak wypowiedziane tonem towarzyskiej rozmowy stwierdzenie, e jest adna pogoda. - Bdziemy tam za dwadziecia, najwyej dwadziecia pi minut.
Hung-chang wanie dopija herbat, gdy do sterowni zajrza czonek zaogi penicy wart na prawym skrzydle mostka.
- Samoloty, kapitanie. Nadlatuj z pónocy. Sdzc po dwiku, to helikoptery.
Przed wyruszeniem w ten rejs kapitan mia nadziej, e zostanie wyposaony w radar. Ale Tsin Shang nie zamierza marnowa pienidzy. Statek odbywa przecie swoj ostatni podró.
- Moesz okreli ich liczb? - zapyta.
- Widz dwa - odrzek mczyzn, spogldajc przez lornetk noktowizyjn. - Lec prosto na nas, w dó rzeki.
Nie ma powodu do paniki - pomyla Hung-chang. Uzna, e maszyny nale albo do miejscowych mediów, albo do lokalnej policji. A ta moga najwyej wezwa go do zatrzymania statku. Uniós swoj lornetk i spojrza w gór rzeki. Nagle nabrzmiay mu yy na szyi. To byy wojskowe helikoptery!
Jednoczenie rozbysn rzd mocnych reflektorów i wiato zalao rzek. Wokó zrobio si jasno jak w dzie. Wtedy zobaczy na wschodnim brzegu czogi. Ich lufy wycelowane byy tu przed dziób liniowca. Hung-chang zdziwi si, nie zauwaywszy wyrzutni rakietowych. Ale jako czowiek nie obeznany z uzbrojeniem nie rozpozna w czogach starszych typów M1A1 ze stupiciomilimetrowymi dziaami uywanych przez Gwardi Narodow. Wiedzia jednak dobrze, jakich mog dokona zniszcze strzelajc do nieopancerzonego superliniowca.
Dwa helikoptery Sikorsky H-76 Eagle rozdzieliy si i nadleciay z obu stron statku na wysokoci górnego pokadu. Jeden zawisn nad ruf, drugi znalaz si na poziomie sterowni. Obróci si i skierowa na mostek siln lamp.
Przez gonik pad rozkaz doskonale syszalny mimo warkotu silnika:
- Natychmiast zatrzyma statek!
Hung-chang nie zareagowa. Los nieoczekiwanie zwróci si przeciwko niemu. Amerykanie musieli, zosta ostrzeeni. Wiedzieli! Niech ich diabli! Wiedzieli ju, e Tsin Shang zamierza zniszczy grobl i uy liniowca jako tamy do odwrócenia biegu Missisipi!
- Natychmiast zatrzyma statek! - powtórzy gonik. - Wchodzimy na pokad!
Hung-chang zawaha si, rozwaajc szanse stron w ewentualnym pojedynku. Naliczy przed sob sze czogów. Brak rakiet z potnymi gowicami by dla niego korzystny. Sam ogie armatni nie wystarczy do zatopienia ogromnego liniowca. Jego wielkie silniki ukryte poniej linii wodnej nie mogy by zniszczone z powierzchni. Zerkn na zegarek. Za pitnacie minut byby u celu podróy. Przez moment zastanawia si, czy nie wykona polecenia Amerykanów i nie podda si. Ale przyj na siebie pewien obowizek. Gdyby go nie wypeni, okryby hab siebie i ca rodzin. Postanowi wytrwa na posterunku.
Wtedy stao si co, co podtrzymao jego decyzj. Ludzie z chiskiego oddziau specjalnego odpalili z jednej ze swych rcznych wyrzutni pierwsz rakiet. Rosyjski pocisk SA-7 naprowadzany podczerwieni trafi w helikopter unoszcy si nad ruf. Z odlegoci niecaych dwustu jardów trudno byo chybi, nawet bez systemu naprowadzania. Odstrzelony ogon pozbawi pilota kontroli nad maszyn. migowiec zakrci si w powietrzu i run do rzeki. Ale zanim znikn pod wod, dwóch czonków zaogi i dziesiciu onierzy zdoao si z niego wydosta.
Ludzie w drugim Sikorsky'm wiszcym na wprost mostka nie mieli tyle szczcia. Nastpna rakieta rozerwaa cay helikopter. Wokó rozprysy si ponce szcztki maszyny i cia i opady w ciemn to. Spieniona woda za ruf statku przykrya wszystko na zawsze.
Wród wybuchów i ognia Hung-chang i jego zaoga nie dosyszeli cichego buczenia nadcigajcego z góry rzeki. Nie dostrzegli te dwóch czarnych spadochronów, które na moment przysoniy gwiazdy. Wszyscy Chiczycy wpatrzeni byli w zowieszcze lufy czogów czekajc, kiedy zion w ich kierunku ogniem, siejc mier i zniszczenie.
Kapitan Hung-chang spokojnie powiedzia do telefonu czcego go z maszynowni:
- Caa naprzód. Wszystkie maszyny.
42
Dziesi minut wczeniej ze szkolnego dziedzica odlegego o jedn przecznic od rzeki unieli si ku niebu Pitt i Giordino. Mieli na sobie hemy, na plecach uprz, do której przymocowano mae silniczki. Dysponoway one moc zaledwie trzech koni mechanicznych i nie róniy si wiele od zwyczajnych, uywanych do napdu kosiarek i pi acuchowych. Zaopatrzono je jednak w bardzo ciche ukady wydechowe i miga, przypominajce raczej wiatraki wentylatorów. opatki wirników osaniay druciane klatki, bowiem nad lotnikami unosiy si czasze spadochronów o szerokoci trzydziestu stóp, powizane z uprz pidziesicioma linkami. Start odby si z rozbiegu, by wiatr móg wyd spadochrony o powierzchni dwustu trzydziestu stóp.
Oprócz stalowych hemów obu mczyzn chroniy kamizelki kuloodporne. Na piersi Giordino wisiaa strzelba Pitta, aserma 12 bulldog. Pitt zabra ze sob swego wysuonego kolta. Wicej broni mae silniczki z trudem by uniosy. Poza tym, celem wyprawy nie byo wikanie si w walk, a tylko dotarcie do sterowni statku. Chisk zaog liniowca mia si zaj wojskowy oddzia szturmowy.
Gdy tylko Pitt i Giordino wzbili si w powietrze, zrozumieli, e si spónili. Dwa helikoptery zostay zestrzelone.
Nieca godzin po tym, jak transatlantyk min Nowy Orlean, obaj spotkali si z dowódc Gwardii Narodowej Luizjany, generaem Oskarem Olsonem, starym kumplem Montaigne'a. W tym celu udali si do kwatery gównej Gwardii w stolicy stanu, Baton Rouge. Genera surowo zakaza im uczestniczenia w akcji razem z jego oddziaem. Nie chcia sucha ich argumentów, e s jedynymi inynierami morskimi pod rk, znajcymi „Stany Zjednoczone” na tyle, by dosta si do sterowni i zatrzyma statek.
- To zabawa dla armii - owiadczy Olson, uderzajc kostkami prawej rki o lew do. Mimo, e dobiega szedziesitki, wyglda modo i tryska energi. By niemal tego wzrostu co Pitt, tylko mia may brzuszek charakterystyczny dla mczyzn w jego wieku.
- Moe si pola krew. Nie pozwol, eby ucierpieli cywile. A ju na pewno nie pan, panie Pitt, syn amerykaskiego senatora. Nie potrzeba nam bohaterów. Jeli moi ludzie nie zatrzymaj statku, ka im uderzy nim w brzeg.
- To paski jedyny plan poza opanowaniem liniowca? - zapyta Pitt.
- A jak inaczej unieruchomi jednostk o rozmiarach Empire State Building?
- Transatlantyk „Stany Zjednoczone” jest duszy ni szeroko rzeki poniej Baton Rouge. Jeli za sterem nie stanie kto, kto potrafi wyczy automatyczne systemy nawigacyjne, statek moe atwo wymkn si spod kontroli. Ustawi si bokiem w poprzek Missisipi, a potem wbije si ruf i dziobem w przeciwlege brzegi. Taka bariera skutecznie zablokuje ruch barek na cae miesice.
- Przykro mi, panowie, ale mam swoje obowizki - umiechn si Olson pokazujc równe, cho rzadko rozstawione, biae zby. - Jak tylko statek zostanie opanowany, wydam rozkaz, eby pana i pana Giordino opuszczono na pokad z powietrza. Wtedy bdziecie mogli wykona, co do was naley. Zatrzymacie szybko tego potwora i zakotwiczycie go, zanim zagrozi komunikacji na rzece.
- Jeli nie zrobi to panu rónicy, generale... - powiedzia chodnym tonem Pitt - to Al i ja dostaniemy si na pokad po swojemu.
Do Olsona nie od razu dotar sens tych sów. Jego oliwkowobrzowe oczy utkwione byy gdzie w przestrzeni. Mia spojrzenie starego wojaka, który od dwudziestu lat nie wcha prochu i nagle znów stan przed szans stoczenia bitwy.
- Ostrzegam pana, panie Pitt - odpar, kiedy si ockn z zamylenia. - Nie bd tolerowa adnej ingerencji osób trzecich ani niczyjej gupoty. Ma pan sucha moich rozkazów.
- Jedno pytanie, jeli mona, generale - wtrci si Giordino.
- Strzelaj pan.
- Jeli paskiej druynie nie uda si opanowa statku, co wtedy?
- Mam w odwodzie szwadron szeciu czogów M1A1, dwie samobiene haubice i ruchomy, stoszeciomilimetrowy modzierz. Zdaj teraz na stanowiska na grobli o kilka mil std w dó rzeki. To wiksza sia ognia, ni potrzeba do zatopienia liniowca „Stany Zjednoczone”.
Pitt obrzuci generaa bardzo sceptycznym spojrzeniem, ale nie kwapi si, by co odpowiedzie.
- Jeeli to wszystko, panowie, nie zatrzymuj was. Musz pokierowa atakiem. - To powiedziawszy, genera Oskar Olson odwróci si jak nauczyciel, który zakoczy rozmow z par niesfornych uczniów. Odmaszerowa do swojego biura i zamkn za sob drzwi. Wspaniay plan wyldowania na statku po opanowaniu go przez oddzia wojska poszed do mieci, zanim kto zdy si nad nim zastanowi - pomyla z ironi Giordino, lecc pidziesit stóp za Pittem i nieco powyej. Nie potrzebowa wykresu na tablicy, eby wiedzie, jak due jest prawdopodobiestwo, e w kadej chwili mog zosta posiekani seriami pocisków albo rozerwani na strzpy rakiet. Jakby tego byo mao, musieli jeszcze przey atak przygotowywany przez armi.
Ldowanie na pdzcym statku w rodku nocy bez poamania sobie kilku koci nie bdzie prost, rutynow spraw - pomyla Pitt. Najwikszy problem upatrywa w rónicy szybkoci. Podczas gdy liniowiec wyciga czterdzieci mil na godzin, spadochroniarze jedynie niecae dwadziecia pi. Mogli przypieszy tylko wówczas, gdyby dostali si w strug powietrza za liniowcem.
Bra pod uwag równie inne wyjcie. Dobrze byoby spotka si z transatlantykiem, lecc w dó rzeki i opa na niego, gdy zwolni pokonujc ostry zakrt przy starej plantacji Evan Hall.
Pitt mia na twarzy okulary z ótymi szkami pozwalajce lepiej orientowa si w ciemnoci. W utrzymywaniu kursu podczas lotu pomagay mu wiata domów i samochodów jadcych gównymi szosami i bocznymi drogami po obu stronach rzeki. By opanowany, a jednak czu si tak, jakby opada w gbok szczelin, z gbi której wynurzy si nagle ku niemu Minotaur. Dostrzega ju statek wyaniajcy si z otchani nocy. Jego olbrzymie kominy zbliay si, ponure i zowieszcze.
Nie mogli popeni bdu w obliczeniach. Zwalczy w sobie ch pocignicia za rczk spadochronu i zmiany kierunku lotu, by uciec jak najdalej od olbrzymiego liniowca. Wiedzia, e Al podyby za nim bez wahania, nie baczc na konsekwencje.
- Al? - odezwa si przez radio umieszczone w hemie.
- Jestem.
- Widzisz statek?
- Jakbym sta w tunelu i patrzy na ekspres, który wali prosto na mnie.
- Zwolni na zakrcie. Mamy tylko jedn szans, zanim znów nabierze szybkoci.
- Mam nadziej, e zdymy na kolacj - odrzek wci godny Giordino. Nie jad nic od niadania.
- Skrc w lewo i wylduj na otwartym pokadzie za drugim kominem.
- Zrobi to samo - pada lakoniczna odpowied. - Uwaaj na wentylatory i zostaw mi troch miejsca.
To zaakceptowanie pomysu Pitta byo dowodem lojalnoci Giordino wobec przyjaciela. Nie ulegao wtpliwoci, e skoczyby za nim w ogie. Dziaali jak jeden organizm, jakby wzajemnie czytali w swoich mylach. Od tego momentu do chwili wyldowania na pokadzie liniowca nie pado ju midzy nimi ani jedno sowo. Nie musieli si wicej porozumiewa.
Opadajc na statek, nie potrzebowali ju silniczków. Wyczyli je, by nie haasoway. Przygotowujc si do zmiany kursu, Pitt mocno szarpn lew rczk kierunkow, by wykona ostry skrt. Pod czaszami spadochronów wygldali jak para czarnych latajcych gadów z ery mezozoicznej atakujca galopujcego Sfinksa. Przemknli nad wschodni grobl i ciasnym ukiem zatoczyli pókole ku zbliajcemu si statkowi. Zamierzali wyldowa na rufie i tak wyliczyli szybko. Przypominali wóczg, który wybiega z pola na tory, by zdy wskoczy do ostatniego wagonu pocigu towarowego. Nikt nie otworzy do nich ognia. W gór nie wystrzeliy serie pocisków i nie podziurawiy czasz spadochronów. Nie odkryto ich, nie dostrzeono ani nie usyszano. Po strceniu helikopterów, bronicy liniowca Chiczycy przestali obserwowa niebo. Uznali, e nie zagraa im ju aden atak z powietrza.
Kiedy Pitt zobaczy pod sob pokad z dwoma rzdami niskich wentylatorów za wielkim kominem, z wpraw ustawi i wcisn obie rczki spadochronu. Czasza przyhamowaa go i stopniowo pocz obnia lot celujc w woln przestrze. Jego podwozie, czyli nogi i stopy mikko dotkny pokadu, a obwisy spadochron opad z cichym szelestem za nim. Nie mia czasu, eby pogratulowa sobie szczliwego ldowania. Chwyci cay swój sprzt latajcy i cisn na bok. Trzy sekundy póniej z nieba spad Giordino, koczc lot w piknym stylu. Osiad na ldowisku niespena sze stóp od Pitta.
- Chyba jeden z nas powinien teraz powiedzie: „Jak na razie, wszystko idzie dobrze” - odezwa si cicho Giordino, cigajc z siebie uprz i silniczek.
- Fakt - przyzna Pitt. - Nie mamy w ciele dziur po kulach ani poamanych koci. Czego wicej moe chcie czowiek?
Ukryli si w cieniu komina. Giordino rozglda si czujnie, a Pitt ustawi inn czstotliwo w swoim radiu. Potem wywoa Rudiego Gunna, który wraz z ludmi szeryfa i saperami czeka na szosie nad Tajemniczym Kanaem.
- Rudi, tu Pitt. Odbierasz mnie?
Zanim usysza odpowied, zesztywnia. Huk strzelby zmiesza si z terkotem pistoletu maszynowego. Odwróci si byskawicznie. Giordino klcza na jednym kolanie, celujc w ciemno.
- Miejscowi nie s do nas przychylnie nastawieni - stwierdzi patrzc w kierunku rufy. - Jeden z nich musia usysze nasze motorki i przylaz na zwiady.
- Rudi, odpowiedz - przynagli Pitt. - Rudi! Odezwij si, do cholery!
- Sysz ci - zabrzmia w suchawkach hemu czysty gos. - Jestecie na statku?
Rozmow przerway na chwil dwa nastpne wystrzay. To Giordino znów pocign za spust strzelby.
- Robi si gorco - ostrzeg. - Chyba si tu nie utrzymamy.
- Jestemy na pokadzie - odpowiedzia Gunnowi Pitt. - Cali i zdrowi.
- Czybym sysza strzelanin? - dobiego Pitta pytanie Sandeckera.
- Al zacz wczeniej witowa Czwarty Lipca. Znalelicie detonatory? Unieszkodliwilicie adunki?
- Mam ze wiadomoci - odrzek przez radio Sandecker. - Armia przypucia szturm na elazne drzwi na kocu kanau, ale za nimi jest tylko pusty tunel, nic wicej.
- Nie rozumiem, admirale...
- Po prostu, nie ma tam materiaów wybuchowych. Jeli Shang planuje wysadzi w powietrze grobl, to nie w tym miejscu.
43
Na szosie nad Tajemniczym Kanaem byo wyjtkowo jasno. Biay blask przenonych, silnych reflektorów owietlajcych grobl i jej okolice miesza si z byskiem czerwonych i niebieskich lamp odbijajcych si w rzece. Osiem pojazdów wojskowych w barwach ochronnych stao w towarzystwie tuzina wozów z biura szeryfa parafii Iberville. Na odcinku prawie mili zamknito ruch, ustawiajc zapory drogowe od pónocy i poudnia.
Twarze grupy mczyzn stojcych obok ruchomego punktu dowodzenia miay ponury wyraz. Admira Sandecker, Rudi Gunn, szeryf Louis Marchand i genera Olson wygldali tak, jakby zgubili si w labiryncie bez wyjcia. Najbardziej chmurny by Olson.
- Wyszlimy na idiotów! - warkn wciekle. Po otrzymaniu informacji, e helikoptery zostay zestrzelone i dwunastu jego ludzi ponioso mier, straci pewno siebie.
- Rozpoczynajc t operacj zrobilimy z siebie gupków! Cae to gadanie o wysadzeniu grobli mona woy midzy bajki. Mamy do czynienia z band midzynarodowych terrorystów. Na tym polega problem.
- Jestem zmuszony zgodzi si z generaem - owiadczy szeryf Marchand. Nie przypomina prowincjonalnego stróa prawa. By zadbany, mia ogad i wielkomiejskie maniery i nosi elegancki mundur szyty na miar. - Plan wysadzenia grobli i zmiany biegu rzeki nie wydaje mi si prawdopodobny. Terroryci, którzy opanowali „Sany Zjednoczone” maj inny cel.
- To nie s terroryci w normalnym znaczeniu tego sowa - odrzek Sandecker. - Wiemy na pewno, kto stoi za t operacj. Nikt nie porwa statku. Niezwykle skomplikowana i dobrze sfinansowana akcja ma zaowocowa tym, e Missisipi popynie do portu Sungari.
- Brzmi to jak fantastyczny sen - odparowa szeryf.
- Raczej koszmarny - poprawi go Sandecker. - Co zrobiono w sprawie ewakuacji mieszkaców Doliny Atchafalayi? - zapyta, przygldajc si Marchandowi.
- Wszyscy pracownicy okolicznych biur szeryfów i personel wojskowy ostrzegaj farmy i miasteczka o grocej powodzi i nakazuj ludziom przeniesienie si na wyej pooone tereny. Jeli bd ofiary, to mam nadziej, e ograniczymy ich liczb do minimum. - Wikszoci obywateli nie uda si zawiadomi na czas - powiedzia z trosk w gosie admira. - Kiedy dojdzie do przerwania grobli, kada kostnica std do granic Teksasu bdzie pracowaa na okrgo.
- Wci mam nadziej, e pan i komandor Gunn mylicie si - westchn szeryf. - Modl si o to do Boga. Ale i tak jest ju za póno, by szuka materiaów wybuchowych w dole i w górze rzeki. Skoro statek zjawi si tu za godzin...
- Za kwadrans - przerwa mu Sandecker.
- Nigdy tutaj nie dotrze - owiadczy z emfaz Olson. Spojrza na zegarek i cign dalej. - Mój oddzia Gwardzistów Narodowych zajmie pozycj na brzegu lada chwila. Otworz do liniowca ogie z bezporedniej odlegoci. Dowodzi nimi dowiadczony oficer, pukownik Bob Turner, odznaczony weteran wojny z Irakiem.
- Równie dobrze mógby pan rzuci pszczoy do walki z niedwiedziem grizzly - parskn ironicznie Sandecker. - Od momentu, w którym pascy ludzie zobacz statek, do chwili kiedy zniknie za nastpnym zakrtem rzeki upynie najwyej osiem, moe dziesi minut. Jako byy oficer Marynarki Wojennej mówi panu, e w tak krótkim czasie nawet pidziesit dzia nie rozprawi si z olbrzymem takim, jak „Stany Zjednoczone”.
- Nasze pociski o duej prdkoci i sile przebijania pancerza poradz sobie - obstawa przy swoim Olson.
- Liniowiec to nie okrt wojenny i nie ma pancerza, panie kolego - wyjani admira. - Jego nadbudowa nie jest ze stali, lecz z aluminium. Wasze pociski zrobi w niej dziury na wylot, nie eksplodujc. Chyba, e który trafi przypadkiem w belk szkieletu. Lepiej postarajcie si o amunicj rozpryskow.
- Gdyby statek wytrzyma ostrza artyleryjski i tak nie dopynie daleko - powiedzia Marchand. - Most w Baton Rouge jest bardzo niski. Celowo zosta tak zbudowany, by powstrzyma morskie jednostki pywajce od zapuszczania si dalej w gór Missisipi. Liniowiec bdzie musia stan albo roztrzaska si.
- Ludzie! Czy wy nic nie rozumiecie?! - Sandecker straci cierpliwo. - „Stany Zjednoczone” to kolos o masie przeszo czterdziestu tysicy ton. Przejdzie przez paski most, szeryfie, jak szarujcy so przez cieplarni.
- Transatlantyk w ogóle nie wpynie do Baton Rouge - odezwa si nagle Gunn. - Tsin Shang zamierza go zatopi jako tam dokadnie tu, gdzie stoimy. I w tym wanie miejscu wyleci w powietrze grobla.
- Czyby? - spyta sarkastycznie Olson. - Wic gdzie s adunki wybuchowe?
- Jeli to, co mówicie, panowie, jest prawd... - rzek wolno Marchand - dlaczego nie miaby po prostu przebi statkiem grobli? Efekt byby ten sam.
Sandecker potrzsn gow.
- Gdyby przebi dziobem liniowca wa ziemny, szeryfie, zatkaby jednoczenie wyrw, któr sam zrobi.
Admira jeszcze nie skoczy, gdy w odlegoci kilku mil na poudnie zagrzmiaa pierwsza salwa armatnia, a po niej nastpne. Szosa zadraa od huku dzia. Horyzont rozwietliy byski wystrzaów. Czogi rozpoczy atak. Wszyscy patrzyli bez sowa w dó rzeki. Modsi, którzy nigdy nie brali udziau w wojnie, syszeli tak kanonad po raz pierwszy. Stali jak urzeczeni. W oczach generaa Olsona pojawi si bysk jak na widok piknej kobiety.
- Moi chopcy zabrali si do dziea! - wykrzykn podekscytowany. - Zaraz si przekonamy, co znaczy zmasowany ogie z bliskiej odlegoci.
Z pojazdu dowodzenia wyskoczy sierant, podbieg do generaa i zasalutowa.
- Sir! Mam meldunek od naszych i ludzi szeryfa z posterunku przy pónocnej zaporze drogowej. Dwa cigniki siodowe z naczepami przebiy blokad i pdz z pen szybkoci w naszym kierunku.
Wszyscy odruchowo spojrzeli na pónoc. Para wielkich ciarówek gnaa ca szerokoci szosy, zbliajc si nieubaganie. cigay j wozy patrolowe szeryfa z wczonymi syrenami i lampami byskowymi. Który z radiowozów wyprzedzi jedn z ciarówek i zajecha jej drog, próbujc zmusi kierowc do zatrzymania si na poboczu. Ale wielki cignik nie zwolni. Uderzy w ty wozu patrolowego, który krcc piruety wylecia z szosy.
- Idiota! - parskn Marchand. - Za taki numer pójdzie siedzie!
Tylko Sandecker natychmiast poj, o co chodzi.
- Odblokujcie drog! - wrzasn do szeryfa i Olsona. - Na lito bosk, zabierzcie ludzi!
W sekund póniej prawda dotara do Gunna.
- adunki wybuchowe s w tych ciarówkach! - krzykn.
Olson sta jak skamieniay. Nic z tego nie rozumia. W pierwszym momencie pomyla, e Sandecker i Gunn postradali zmysy. Ale nie Marchand: ten bez wahania wezwa swoich ludzi do ewakuacji terenu. Wreszcie i Olson otrzsn si z transu. On te zacz wykrzykiwa do podwadnych rozkazy, by wraz ze sprztem wynosili si jak najdalej.
Na szosie zapanowa nieopisany tok. Gwardzici i zastpcy szeryfa wskoczyli do swoich pojazdów i jednoczenie wystartowali penym gazem przed siebie. W cigu szedziesiciu sekund zagroony odcinek drogi zupenie opustosza. Ludzie zdajc sobie spraw z niebezpieczestwa zareagowali instynktownie. Ciarówki wida byo coraz bliej. Wielkie osiemnastokoowce mogy udwign adunek o masie powyej osiemdziesiciu tysicy funtów. Na bocznych cianach naczep nie widniay nazwy firm ani reklamy. Dwa olbrzymy wydaway si nie do zatrzymania. Kierowcy usadowieni w kabinach sprawiali wraenie samobójców pdzcych na spotkanie ze mierci.
Ale ich zamiary stay si jasne, gdy obaj rozpoczli hamowanie i zatrzymali si tu przy Tajemniczym Kanale. Jeden z nich szarpn kierownic i przeci lini rozdzielajc pasy ruchu dla przeciwnych kierunków jazdy. W zamieszaniu nikt nie zauway helikoptera, który nagle wyoni si z ciemnoci i usiad midzy ciarówkami. Kierowcy wyskoczyli z kabin i pucili si pdem ku maszynie. Jeszcze nie zdyli cakiem skry si w jej wntrzu, gdy pilot poderwa j do góry. W powietrzu pochyli helikopter pod ktem niemal dziewidziesiciu stopni i odlecia na zachód, w kierunku rzeki Atchafalaya.
Sandecker i Gunn obejrzeli si za siebie przez tylne okienko wozu patrolowego szeryfa. Prowadzcy samochód Marchand nie odrywa wzroku od szosy i bocznych lusterek. Wokó peno byo innych pojazdów.
- eby tylko saperzy wojskowi zdyli rozbroi adunki.
- Samo znalezienie detonatorów i rozpracowanie systemu wywoujcego eksplozj zajoby im godzin - odrzek Gunn.
- Na razie nie wysadz grobli - powiedzia spokojnie Sandecker. Musz poczeka na „Stany Zjednoczone”.
- Racja - zgodzi si Gunn. - Gdyby zrobili to, zanim statek zostanie ustawiony pod ktem w poprzek rzeki, zbyt duo wody z Missisipi wlaoby si do kanau. Liniowiec osiadby wtedy na mulistym dnie.
- Wci istnieje nika szansa - stwierdzi Sandecker. Klepn szeryfa w rami. - Moe pan wywoa przez swoje radio generaa Olsona?
- Mog, jeli jest na nasuchu - odpar Marchand. Sign po mikrofon i zacz wzywa Olsona. Po kilku próbach odezwa si gos.
- Tu stanowisko dowodzenia. Kapral Welch. Odbieram pana, szeryfie. cz z generaem.
Przez chwil z gonika dochodziy trzaski, potem zgosi si Olson.
- O co chodzi, szeryfie? Jestem zajty. Wanie napywaj meldunki od czogistów.
- Momencik, sir... Oddaj mikrofon admiraowi Sandeckerowi.
Sandecker przechyli si nad oparciem przedniego siedzenia, by dosign radia.
- Generale, ma pan w powietrzu jaki samolot?
- Dlaczego pan pyta?
- Uwaam, e odpal adunki drog radiow z helikoptera, który zabra kierowców.
Gos Olsona wyda mu si nagle bardzo zmczony.
- Przykro mi, admirale. Tylko te dwa zestrzelone migowce byy pod moim dowództwem.
- A nie moe pan wezwa odrzutowców z najbliszej bazy Si Powietrznych?
- Spróbuj - obieca Olson. - Ale nie ma gwarancji, e mi si uda i e przylec tu na czas.
- Rozumiem, dzikuj panu.
- Niech pan si nie martwi, admirale. - Gos Olsona nie brzmia zbyt pewnie. - Statek nie przedrze si przez moje czogi. - Tym razem powiedzia to tak, jakby sam w to nie wierzy.
Ogie armatni w dole rzeki dwicza jak podzwonne dla liniowca, dopóki czogowi artylerzyci widzieli w celownikach jego burt. Genera Olson nie wiedzia jeszcze, e nie bya to jednostronna kanonada.
Sandecker odda mikrofon Marchandowi i opad z powrotem na tylne siedzenie. W jego oczach odbi si niepokój i gorycz poraki.
- Ten sukinsyn, Tsin Shang przechytrzy nas wszystkich. Teraz moemy tylko przyglda si bezczynnie, jak zaczn gin niewinni ludzie. I nie jestemy w stanie nic zrobi.
- Nie zapominajmy o Dirku i Alu - doda ponuro Gunn. - Z jednej strony mog oberwa od Chiczyków, z drugiej od czogów i haubic Olsona. Niech ich Bóg ma w opiece.
- Niech Bóg ma w opiece ich i wszystkich ludzi w Dolinie Atchafalayi, jeli „Stany Zjednoczone” wyoniy si z tego chaosu - mrukn admira.
44
„Stany Zjednoczone” nie zakoysa si nawet, gdy salwa z szeciu czogowych wieyczek rozwietlia niebo. Przez statek przebiego tylko ledwo wyczuwalne drenie. Z odlegoci niecaych dwustu jardów artylerzyci nie mogli chybi. Jak za spraw czarnej magii w kominach i wzdu górnych pokadów pojawiy si nagle poszarpane otwory. Widniay tam, gdzie kiedy mieciy si bary, kina i czytelnie transatlantyka. Zgodnie z przewidywaniami admiraa Sandeckera pierwsze pociski czogowych dzia nie wyrzdziy statkowi wikszych szkód. Przeszy przez aluminiowe przegrody jak przez tektur i zaryy si w mokrej ziemi przeciwlegego, zachodniego brzegu rzeki. Dopiero tam eksplodoway, nie niszczc nawet grobli. Pociski z modzierzy umieszczonych na transporterze M125 wzbiy si w niebo i zasypay pokady, dziurawic je na wylot, lecz nie powodujc powaniejszych uszkodze. Inaczej miaa si sprawa ze sprawdzonymi pociskami rozpryskowymi, wystrzeliwanymi z samobienych haubic paladin. Miay du si wybuchu i bezlitonie raniy superliniowiec, siejc zniszczenie. Lecz i one nie dosigy gboko ukrytych maszyn.
Jeden trafi w dawn gówn jadalni w centralnej czci kaduba i rozerwa si wewntrz, demolujc jej ciany i klatk schodow. Drugi eksplodowa u podstawy przedniego masztu, który run za burt. Ale wielki statek wytrzyma atak. Teraz przysza kolej na oddanie ciosów. Chiczycy byli zdecydowani walczy i podjli wyzwanie, nie baczc na nierówne szanse. Nie zamierzali nadstawia drugiego policzka. Te potrafili uderzy.
Nie mieli w swych wyrzutniach pocisków przeciwczogowych, lecz rakiety ziemia-powietrze. Odpalili je jednak w kierunku szeciu opancerzonych pojazdów. Pierwsza trafia w najbliej stojcy czog. Nie przebia pancerza, ale eksplodowaa, zderzywszy si z luf dziaa, skutecznie wyczajc je z akcji. Zgin dowódca czogu stojcy w otwartej klapie. Obserwujc pole walki, nie przewidywa kontrataku. Inna rakieta wyrwaa okrgy otwór w dachu transportera modzierza. Pojazd stan w ogniu, dwaj onierze zostali zabici, a trzej ranni.
Pukownik Robert Turner kierowa ogniem ze swojego ruchomego punktu dowodzenia ulokowanego w pojedzie XM4. Nie przykada wikszego znaczenia do misji, któr mu powierzono. Ostatni rzecz, jakiej si spodziewa, byo to, e stary pasaerski liniowiec moe si ostrzeliwa. To zupenie nieprawdopodobne! - pomyla zaszokowany. Natychmiast poczy si z Olsonem i zameldowa nieswoim gosem:
- Oberwalimy, generale! Wanie straciem modzierz!
- Czego uywaj? - zapyta Olson.
- Rcznych wyrzutni rakietowych! Wal do nas ze statku, wyobraa pan sobie?! Na szczcie, nie maj pocisków przeciwpancernych, ale s ofiary.
Kiedy to mówi, kolejna rakieta rozerwaa si tu obok trzeciego czogu. Ale jego zaoga dzielnie si spisaa. Nie przerwaa ostrzau mijajcego j szybko liniowca.
- Jaki jest efekt waszych dziaa?
- Powane uszkodzenia nadbudówki statku, ale bez wyranych zniszcze istotnych elementów konstrukcji. To jak próba powstrzymania szarujcego nosoroca przy pomocy wiatrówki.
- Nie rezygnujcie! - rozkaza Olson. - Liniowiec musi by zatrzymany.
Nagle ogie rakietowy od strony statku osab tak nieoczekiwanie, jak si rozpocz. Przyczyna wyjania si duo póniej. Pitt i Giordino z naraeniem ycia zlikwidowali dwa chiskie stanowiska wyrzutni pocisków.
Peznc na brzuchach nie stanowili atwego celu dla chiskich strzelców, którzy ju odkryli ich obecno. Mieli te szans uj z yciem przed nawanic szrapneli. Okryli wielki tylny komin i, lec pasko, spojrzeli ostronie w dó, na pokad szalupowy ogoocony z odzi ratunkowych. Niemal dokadnie pod sob zobaczyli czterech przykucnitych za stalow oson Chiczyków, zawzicie adujcych swoje rczne wyrzutnie i odpalajcych kolejne rakiety. Zajci prowadzeniem ognia Azjaci zupenie nie zwracali uwagi na wybuchajce wokó nich pociski.
- Morduj naszych chopców na brzegu! - wrzasn Giordino wprost do ucha Pitta, starajc si przekrzycze huk eksplozji.
- We tych dwóch z lewej! - odkrzykn Pitt . - Ci z prawej s moi!
Giordino starannie wycelowa i dwukrotnie nacisn spust strzelby. Mczyni w dole nigdy si nie dowiedzieli, kto ich trafi. Runli na pokad jak szmaciane lalki. Niemal w tym samym momencie kolt Pitta pozbawi ycia ich kolegów. Nad grobl przestay nadlatywa rakiety. Czogistom zagraa ju tylko ogie z broni automatycznej. Chiczycy pruli seriami do kadego Gwardzisty, który pojawi si w otwartej klapie opancerzonego pojazdu.
Pitt potrzsn ramieniem Giordino.
- Musimy dotrze na mostek...
Jego gos przerodzi si nagle w jk, gdy z rozrzuconymi rkami i nogami zosta poderwany w powietrze. Ciaem uderzy w wentylator, w pucach zabrako mu tchu, w uszach zadwicza huk potwornej eksplozji rozrywajcej pokad. Pocisk z haubicy trafi w kabiny zaogi poniej. Wybuch rozszarpa je, zostawiajc po sobie czarn otcha wypenion poskrcanym elastwem. Zanim jeszcze opady szcztki rozdartego metalu, poraony olepiajcym blaskiem Pitt odzyska zdolno widzenia. Z wielkim trudem zmusi si, by powoli usi.
- Cholerna armia... eby ich szlag trafi... - wymamrota zakrwawionymi wargami. Ale doskonale wiedzia, e onierze wykonuj tylko swoje zadanie, staraj si jak mog i jednoczenie walcz równie o wasne ycie.
Oszoomienie powoli mijao, cho przed oczami wci wiroway mu biae i pomaraczowe plamy. Spojrza w dó. W poprzek jego nóg lea Giordino. Szarpn go za rk.
- Al, jeste ranny?
Giordino otworzy jedno oko i ypn nim w gór.
- Ranny? Czuj si, jakbym mia w caym ciele dziury na wylot.
Gdy leeli, odzyskujc siy, nadleciaa nastpna fala pocisków. Wybuchay wzdu burty. Czogici obniyli lufy dzia i strzelali teraz w stalowy kadub. W tym wypadku ich przeciwpancerna amunicja okazaa si skuteczna. Przebijaa elazne pyty poszycia statku i rozrywaa tysice przegród w jego wntrzu, eksplodujc po zderzeniu z przeszkod. Haubic wycelowano w mostek i wkrótce jego konstrukcja przypominaa stert zomu porbanego toporem rzeniczym przez bajkowego olbrzyma. Ogromny statek przedziera si jednak uparcie przez szalejce pieko. Wci wyrasta przed kanonierami niestrudzenie adujcymi swoje dziaa i oddajcymi kolejne salwy. Gwardzici, czsto zwani „niedzielnymi onierzami”, walczyli jak dowiadczeni weterani. Ale w tym starciu liniowiec „Stany Zjednoczone” przypomina wieloryba, który strzsa z siebie chmary leccych harpunów i pynie dalej. Mimo zmasowanego ostrzau niewiele nawet straci na szybkoci.
A nadszed moment, w którym zdoa si przebi. Artylerzyci podjli ostatni desperack prób powstrzymania go. Salwa z wszystkich luf rozjania noc. Nawaa pocisków jeszcze raz uderzya w niegdy dumny, a teraz zdewastowany superliniowiec. Ale nie wybuch na nim ani jeden poar. W gór nie wystrzeliy pomienie, nie uniosy si kby dymu. Wród gwatownych eksplozji nie stan w ogniu. Jego konstruktor, William Francis Gibbs posmutniaby widzc, co zrobiono z jego dzieem, ale jednoczenie byby z niego dumny. Uczyni swój statek ognioodpornym. Pukownik Turner popad w skrajne przygnbienie, obserwujc z punktu dowodzenia oddalajc si i znikajc w ciemnociach nocy ruf potwora.
Na wprost Pitta i Giordino wyoniy si nagle z mroku trzy postacie. Huk wystrzaów przeszy powietrze. Giordino zachwia si, ale nie straci równowagi. Lufa jego asermy l2 bysna ogniem. Napastnik naciskajcy spust chiskiej wersji kaasznikowa zwali si na pokad. Czterej pozostali mczyni rzucili si na siebie i zwarli w walce wrcz na mier i ycie. Pitt poczu wylot lufy wbijajcej mu si w ebra, ale zdy odtrci j w por. Uamek sekundy póniej seria pocisków przesza obok jego biodra. Chwyci kolta i zdzieli nim przeciwnika w gow. Potem drugi raz i trzeci, a tamten osun si bezwadnie. Ranny Giordino na czas wysun przed siebie strzelb, uderzajc ni w pier atakujcego go Chiczyka. Aserma wypalia z przytumionym grzmotem. Sia wystrzau odrzucia napastnika tak daleko, jakby pocign go za sob galopujcy ko. Po zdjciu palca ze spustu may Woch upad na pokad.
Pitt znalaz si przy nim.
- Gdzie dostae?
- Sukinsyn trafi mnie powyej kolana... - wykrztusi chrapliwie Giordino. - Chyba zama mi nog.
- Niech spojrz.
Giordino odepchn Pitta.
- Nie masz co robi? Le na mostek i zatrzymaj t bali zanim wysadz grobl. - Potem zdoby si na krzywy umiech. - Chyba po to tu jestemy.
Byli o dwie mile i pi minut drogi od kanau. Pitt ruszy do sterowni, przedzierajc si przez kbowisko szcztków. Gdy dotar na miejsce, dozna szoku na widok tego, co z niej zostao. Mostek waciwie nie istnia. Z trudem rozpozna, e tu w ogóle by. Konstrukcja rozsypaa si. ciany odpady na boki. Jakim cudem konsola sterownicza ocalaa, cho z niewielkimi uszkodzeniami. Ciao kapitana Li Hung-changa leao na pododze przysypane szkem i odamkami metalu. Jego szeroko otwarte martwe oczy patrzyy przez nieistniejcy ju dach prosto w gwiazdy. Na mundurze Pitt zauway kilka plam krwi. Od razu zorientowa si, e kapitan zgin od wybuchu.
Nieywy pierwszy oficer wci sta, ciskajc bezwadnymi domi koo sterowe. Jakby jaka diabelska kltwa nie pozwolia mu upa obok swego dowódcy. Pitt dostrzeg po chwili ze zgroz, e sternik nie ma gowy. Zostaa ucita równo na wysokoci ramion.
Spojrza przez roztrzaskane pozostaoci po oknach sterowni. Do Tajemniczego Kanau bya ju tylko mila. Gdzie w dole, gboko w czeluciach statku zaoga opuszczaa w popiechu maszynowni. Chiczycy wybiegali na górne pokady na spotkanie z helikopterem, który mia ich ewakuowa.
Wszystkie strzay zamilky i wokó zamiast gonego tumultu panowaa cisza. Rce Pitta poczy bdzi po dwigniach i przecznikach konsolil, rozpaczliwie próbujc unieruchomi maszyny. Ale ogromne turbiny nie chciay stan. Potrzebny by im rozkaz wydany przez dowiadczonego gównego mechanika. Nie istniaa na ziemi sia zdolna teraz zatrzyma „Stany Zjednoczone”. Liniowiec pchaa do przodu jego olbrzymia masa i wasny impet. W ostatniej chwili ycia Ming Lin zacz skrca koem sterowym, by ustawi statek w odpowiedniej pozycji do zatopienia, zgodnie z planem. Dziób ju obraca si w stron wschodniego brzegu rzeki.
Pitt wiedzia, e mechanizm, który ma zdetonowa adunki wybuchowe ukryte na dnie kaduba, jest wczony i cay czas dziaa. Eksplozja moga nastpi lada moment. Nie traci czasu na bezradne przygldanie si potwornej postaci za sterem. Odepchn na bok okaleczonego trupa i chwyci koo sterowe. Dokadnie w tej samej sekundzie wyleciay w powietrze dwie wielkie ciarówki stojce na szosie kilkaset jardów przed nim. Rozleg si grzmot, od którego zadraa ziemia. Woda w rzece wzburzya si. Pitt poczu lodowaty dreszcz wzdu krgosupa. Poniós klsk. By bezsilny. Ale jego stanowczo i odporno psychiczna nigdy nie pozwalay mu pogodzi si z przegran. Rozwin w sobie szósty zmys, unikajc przez lata mierci. Poczucie bezradnoci opucio go tak szybko, jak si pojawio. Nie myla ju o niczym poza tym, co musi zrobi.
Skoncentrowa si na jednym. Desperacko zakrci koem sterowym. Istniaa jeszcze szansa, aby statek zosta skierowany na inny kurs, zanim dno kaduba rozerwie eksplozja.
Daleko, na tylnym pokadzie, za gigantycznymi kominami Al Giordino podcign si do góry i opar o obudow wentylatora. Ból w nodze nie by ju tak dokuczliwy. Nagle Al zobaczy sylwetki ludzi ubranych na czarno od stóp do gów. Przebiegy obok niego, sdzc najwyraniej, e jest jednym z trupów rozrzuconych po pokadzie. Wtem z ciemnoci wyoni si czarny helikopter. Nadlecia od strony wschodniej grobli. Pilot nie traci czasu na koowanie w powietrzu. Od razu opad w dó i posadzi maszyn na tym samym ldowisku, z którego przedtem skorzystali Pitt i Giordino, opuszczajc si na spadochronach. migowiec omal nie zawadzi o nadburcie. Gdy jego koa dotkny pokadu, ludzie Tsin Shanga rzucili si do otwartej klapy maszyny.
Giordino sign po aserm 12. W magazynku strzelby naliczy jeszcze siedem naboi. Przechyli si na bok i podniós kaasznikowa porzuconego przez jednego z obroców statku. Sprawdzi, czy pistolet maszynowy ma odpowiedni zapas amunicji i przekona si, e wystrzelono z niego zaledwie kilka pocisków. Krzywic si z bólu uniós si na jedno kolano i wymierzy strzelb w helikopter. Automat mia pod rk w pogotowiu.
By skupiony i spokojny. Zdawa sobie doskonale spraw z tego, co zamierza zrobi. Nie nalea do bezlitosnych morderców zabijajcych z zimn krwi. Ale tych ludzi nikt tutaj nie zaprasza. Zjawili si, by sia zniszczenie i mier. Uwaa, e nie moe pozwoli uciec im bezkarnie. To byaby zbrodnia. Przyglda si Chiczykom w helikopterze. miali si, sdzc, e wygrali z gupimi Amerykanami. Wtedy Giordino wciek si, jak jeszcze nigdy w yciu.
- Nienawidz was... - mrukn. - Czas wyrówna rachunki.
Pilot uniós maszyn pionowo do góry. Helikopter zawisn na chwil w powietrzu, zmagajc si z si przycigania, po czym zakoysa si i skierowa na wschód. Wtedy Giordino nacisn spust. Siedem pocisków, jeden po drugim trafio w turbinowe silniki umieszczone poniej wirnika. Giordino widzia dziury pojawiajce si w ich osonie. rutowe adunki magnum kaliber dwanacie rozryway blach, ale nie wywoay zamierzonego efektu.
Kiedy wystrzeli ostatni pocisk, cisn na pokad pust strzelb i chwyci kaasznikowa. Lewa turbina zadymia lekko, ale uszkodzenie nie byo powane. Automat nie mia laserowego celownika na podczerwie, tylko noktowizyjn lunet zamontowan na lufie. Giordino nie zamierza z niej korzysta. Z tak maej odlegoci nie móg chybi. migowiec stanowi atwy cel. Wzi go na muszk i cign jzyk spustowy. Pistolet maszynowy wyrzuci z siebie zawarto magazynka i zamilk. Giordino opuci bro. Nie móg zrobi nic wicej. Mia tylko nadziej, e na tyle uszkodzi stalowego ptaka, e nie doleci on do miejsca przeznaczenia. Nagle helikopter przechyli si w kierunku ogona i zacz opada. Pilot straci nad nim panowanie. Z obu turbin buchny pomienie i maszyna runa w dó jak kamie. Roztrzaskaa si o pokad rufowy statku i eksplodowaa, zamieniajc si w jednej chwili w poncy stos. W powietrzu rozprysy si jej szcztki, a fala gorca uderzya Giordino jak ar z hutniczego pieca.
Ból w nodze da o sobie zna ze zdwojon si. Giordino odrzuci na bok kaasznikowa i wpatrzy si w cian szalejcego poaru.
- Cholera jasna... - mrukn pod nosem. - Nie zapytaem ich, czy mieli korze e-sze.
45
Huk eksplozji oguszy onierzy i zastpców szeryfa, którzy zatrzymali si niespena pó mili od dwóch wielkich ciarówek. Niebo rozdar gwatowny podmuch spronego powietrza, gdy potny wybuch rozerwa grobl. W kilka sekund póniej uderzya w nich fala detonacyjna, ziemny py i drobiny betonu. W dó zaczy opada ponce szcztki ciarówek. Wszyscy, jak na rozkaz, ukryli si za samochodami lub nawet pod nimi.
Sandecker uniós rami, osaniajc oczy przed olepiajcym blaskiem i leccymi, wirujcymi odamkami. Powietrze byo cikie, jakby naadowane elektrycznoci, kiedy do jego uszu dotar odgos grzmotu. Pod niebo wzbia si ognista kula przybierajca z wolna ksztat wielkiego grzyba. Potem zamienia si w czarn chmur przysaniajc gwiazdy.
Po chwili wszyscy spojrzeli z powrotem w kierunku, gdzie niedawno by odcinek szosy o dugoci stu jardów, grobla i miejsce postoju ciarówek. Wszystko znikno. Nikt z ludzi stojcych o pó mili dalej nie by przygotowany na taki widok. Patrzyli zaszokowani na ten potworny spektakl. Ku pozostaociom po grobli suna lawina. Ledwo przesta dwicze im w uszach przetaczajcy si grzmot, usyszeli jeszcze bardziej zowieszczy odgos. Z niewiarygodnie gonym szumem i sykiem woda wdara si do Tajemniczego Kanau, który otworzy dla niej Tsin Shang.
Przez ca straszn minut ludzie przygldali si temu widowisku jak zahipnotyzowani. Nie uwierzyliby w to, co rozgrywao si na ich oczach, gdyby sami nie byli tego wiadkami. Miliony galonów pynnego ywiou pdziy przez wyrw w szosie i grobli, pchane prdem i mas rzeki. Wrzca kipiel zdawaa si nie do powstrzymania, gdy wla si w ni gówny nurt Missisipi.
Ogromna niszczycielska powód rozpocza si, obojtna na szkody, jakie wyrzdzi.
W przeciwiestwie do oceanicznego przypywu, za grzbietem fali nie tworzya si dolina. Wodna masa bya gadka i toczya si równo, bez zaama. Rozlewaa si wszdzie z niespoyt energi.
To, co pozostao po Opuszczonym miecie Calzas, zostao zatopione i zmyte z powierzchni ziemi. Warstwa wody o wysokoci blisko trzydziestu stóp przykrya mokrada, zdajc ku wycignitym ramionom Atchafalayi. May stateczek z czterema pasaerami na pokadzie znalaz si w niewaciwym miejscu rzeki o niewaciwym czasie. Zosta wessany w wyrw w grobli i znikn niesiony prdem. Nikt nie móg przeszkodzi wciekle prcej naprzód cianie wody w dotarciu do zatoki Meksykaskiej. Wymkna si spod kontroli ludzi i pdzia przez dolin na spotkanie z morzem.
Sandecker, Olson i inni stojcy na szosie nie potrafili zapobiec klsce. Byli tylko bezradnymi naocznymi wiadkami koszmarnej katastrofy przypominajcej wykolejenie si pocigu, któremu nie mona byo przeszkodzi w wypadniciu z szyn. Obserwatorzy mogli tylko biernie si przyglda kataklizmowi zdolnemu zmie ze swej drogi beton, stal, drewno i ludzi. Ich twarze wyglday jak pozbawione wyrazu maski, gdy patrzyli na nieuchronnie nadcigajce nad dolin nieszczcie. Gunn wzdrygn si i skierowa wzrok ku Missisipi.
- Statek! - rozleg si nagle jego okrzyk górujcy nad szumem powodzi. - Statek! - woa podekscytowany, wycigajc rk. Wtedy zobaczyli „Stany Zjednoczone”. W obliczu przeraajcej sceny rozgrywajcej si w ich obecnoci, zapomnieli o liniowcu. Ich oczy ujrzay teraz niekoczc si czarn sylwetk wyaniajc si z nocy jak ciemny potwór. Nadbudówka statku poszarpana od dziobu do rufy i zamieniona w mas poskrcanego zomu sprawiaa niesamowite wraenie. Przedni maszt nie istnia, podziurawione kominy przechylay si, a w burtach widniay wielkie szczerby otoczone strzpami powyginanej stali.
Ale potne maszyny wci pracoway i statek pyn przed siebie, jakby sw olbrzymi mas chcia powikszy dzieo zniszczenia. Nie byo sposobu, by go zatrzyma. Mija stojcych na szosie ludzi z du szybkoci. Spod dziobu wyrastay ciany wody, gdy pru pen moc pod prd. I cho zwiastowa mier i destrukcj, wyglda wspaniale. Kady, kto tamtej nocy ledzi z zapartym tchem „Stany Zjednoczone”, wiedzia, e zapamita ten widok na zawsze. Bo oto dane mu byo widzie, jak umiera legenda. aden dramat nie mia nigdy bardziej trzymajcego w napiciu zakoczenia.
Wszyscy obserwowali statek jak urzeczeni, czekajc, kiedy jego kadub ustawi si ukonie w poprzek rzeki i przegrodzi j jak tama na wieki zmieniajca bieg Missisipi. Byli ju pewni, e zblia si ten moment, gdy nagle wzdu liniowca wystrzeliy w gór gejzery wody.
- Matko Boska! - wymamrota osupiay ze zgrozy Olson. - Zdetonowali adunki! Idzie na dno!
Ostatnia iskierka nadziei na powstrzymanie powodzi przez Korpus Wojsk Inynieryjnych zgasa, gdy superliniowiec zacz zanurza si coraz gbiej.
Ale „Stany Zjednoczone” nie by na kursie, który mógby spowodowa, e jego dziób wbije si we wschodni brzeg, a rufa odwróci si ku zachodowi blokujc koryto rzeki. Pyn prosto gównym nurtem Missisipi, powoli skrcajc w stron przypominajcej grzmicy wodospad Niagara wyrwy w grobli.
Pitt kurczowo ciska koo sterowe obrócone do oporu. Ster nie chcia ju dalej i. By w swoim skrajnym pooeniu. Pitt nic wicej nie móg zrobi. Poczu drenie pod stopami, gdy eksplozje przedziurawiy dno statku. Kl, e nie jest w stanie ograniczy szybkoci lub jako zmieni kierunku obracania si lewych rub, aby liniowiec wykona cianiejszy skrt. Ale automatyczne systemy nawigacyjne zostay uszkodzone przez ostrza artyleryjski i zablokoway si. Bez obsugi w maszynowni zmiana kursu wydawaa si niemoliwa. I nagle Pitt zobaczy, e dziób w limaczym tempie zaczyna odchyla si w lewo. To by niemal cud.
Poczu, jak wali mu serce. Ruch statku w podanym kierunku by pocztkowo niemal niezauwaalny. Lecz gdy kt skrtu zacz powoli rosn, prd rzeki napar na praw burt, pchajc j w bok. Wygldao jednak na to, e liniowiec atwo si nie podda. Jakby nie chcia jeszcze zej ze sceny i przej do historii z czarn plam na honorze przekrelajc jego zasugi. Przetrwa czterdzieci osiem dugich lat, pywajc po morzach, a potem stojc w porcie. W przeciwiestwie do wielu transatlantyków, które spokojnie spoczy na zomowiskach, nie zamierza dobrowolnie i na mier. Walczy o ycie.
W kocu, jak gdyby ulegajc woli Pitta, ustawi si ukonie do brzegu. Sunc po mulistym dnie wbi dziób w strome zbocze grobli dwiecie stóp za wyomem. Gdyby kt skrtu by ostrzejszy, trafiby w sam rodek wyrwy.
Sia rzecznego nurtu wdzierajcego si w luk powsta na skutek eksplozji pomoga Pittowi osign zamierzony cel i dokoczy manewru. Przesuna ogromny kadub statku bokiem do wyomu. I nagle spitrzona masa wody przestaa wlewa si z rzeki do kanau. Zamienia si w zamierajcy strumie, omijajcy wci obracajce si ruby liniowca. Powód zatapiajca mokrada skoczya si tak gwatownie, jak si zacza.
Statek znieruchomia na dobre, gdy opaty rub poczy uderza w muliste dno i w kocu zatrzymay sj, grzznc w szlamie. „Stany Zjednoczone”, niegdy duma amerykaskiej floty handlowej, zakoczy swój ostatni rejs.
Pitt sta jak zawodnik, który dobieg do mety triathlonu. Jego gowa zwisaa nad koe sterowym, donie wci ciskay obrcz. By miertelnie zmczony. Jeszcze nie zdy cakiem wydobrze po obraeniach, jakich dozna zaledwie kilka tygodni wczeniej na wyspie u wybrzey Australii. Czu si tak zmaltretowany, e nie potrafiby odróni, które czci jego ciaa ucierpiay wskutek eksplozji, a które w walce z Chiczykami. Cae ciao byo obolae i domagao si wyranie, by da mu wreszcie odpocz.
Mina niemal minuta, zanim zda sobie spraw z tego, e statek ju si nie porusza. Ledwie trzyma si na nogach, gdy w kocu puci koo sterowe i postanowi uda si na poszukiwania Giordino. Ale przyjaciel wanie pojawi si w progu roztrzaskanej sterowni. Kaasznikow, którym zestrzeli helikopter, suy mu teraz jako laska.
- Musz ci powiedzie - odezwa si Giordino z lekkim umiechem - e twoja technika przybijania do brzegu pozostawia wiele do yczenia.
- Daj mi jeszcze godzin, a opanuj j w zadowalajcym stopniu -odrzek prawie szeptem Pitt.
Na brzegu min moment paniki. Przez grobl nie przedzieraa si ju niepowstrzymana fala powodziowa. Ludzie na szosie wiwatowali w radosnym uniesieniu. W dolin spywa teraz jedynie szumicy strumie, a nie huczca masa spienionej wody. Tylko Sandecker nie wznosi tryumfalnych okrzyków. Patrzy ze smutkiem na „Stany Zjednoczone”. Na jego twarzy malowa si wyraz znuenia.
- aden czowiek morza nie lubi oglda mierci statku - powiedzia ponuro.
- To bya szlachetna mier - odpar Gunn.
- Chyba pozostao mu ju tylko zomowisko.
- Remont pochonby miliony.
- To Dirk i Al zapobiegli klsce. Niech ich Bóg bogosawi.
- Uratowali mnóstwo ludzi, którzy nigdy nie dowiedz si, ile zawdziczaj tym dwóm mczyznom - przyzna Gunn.
Dugi konwój ciarówek i cikiego sprztu zblia si do wyomu w grobli z obu jej stron. W gór i w dó rzeki pyny holowniki, pchajce barki wyadowane ogromnymi gazami. Specjalici z Korpusu Wojsk Inynieryjnych, dowiadczeni weterani wielu wojen z ywioem rozpoczli akcj pod dowództwem generaa Montaigne'a. cignito kad dostpn maszyn i kadego czowieka, od Nowego Orleanu po Vicksburg, by jak najszybciej odbudowa zniszczon grobl i szos i przywróci na niej ruch koowy.
Ogromny kadub liniowca „Stany Zjednoczone” stan na drodze nieokieznanej wodnej masie. Pdzca ku Atchafalayi fala stracia impet, gdy przestaa j popycha potna sia odgrodzonej statkiem Missisipi. Rozlaa si po mokradach i gdy dotara do Morgan City, miaa ju tylko niespena trzy stopy wysokoci.
Nie po raz pierwszy mocarna „Stara Rzeka” zostaa powstrzymana przed wyobieniem sobie nowego koryta. Ale trwajca midzy czowiekiem a przyrod walka moe mie w kocu tylko jeden wynik.
CZ PITA
„CZOWIEK Z PEKINU”
46
30 kwietnia, 2000
Waszyngton
Chiski ambasador w Stanach Zjednoczonych Tsiuan Miang by niskim, tgim, krótko ostrzyonym mczyzn o wiecznie umiechnitej twarzy. Tym, którzy go pierwszy raz spotkali, przypomina zadowolonego Budd z rkami splecionymi na brzuchu. Sprawia sympatyczne wraenie. Nigdy nie zachowywa si jak dogmatyczny komunista. Jako czowiek niezwykle pewny siebie i majcy w Waszyngtonie wielu potnych przyjació, porusza si po Kapitolu i Biaym Domu ze swobod staego bywalca.
Lubi zaatwia interesy w zachodnim stylu, tote spotka si z Tsin Shangiem w wydzielonej sali najlepszej chiskiej restauracji Waszyngtonu, gdzie czsto podejmowa elit rzdzc miasta. Ciepo przywita okrtowego magnata, ciskajc w obu doniach jego rk.
- Tsin Shang, mój drogi przyjacielu! - powiedzia serdecznym tonem. Nie uywa jzyka mandaryskiego, lecz mówi doskona angielszczyzn z lekkim brytyjskim akcentem, który przyswoi podczas trzyletnich studiów w Cambridge. - Unika mnie pan bywajc w Waszyngtonie.
- Prosz o wybaczenie, Tsiuan Mang - odrzek Tsin Shang. - Mam powane problemy. Dzi rano dowiedziaem si, e mój projekt skierowania rzeki Missisipi do portu w Sungari spali na panewce.
- Znam paskie kopoty - zapewni Miang nie przestajc si umiecha. - Niestety, przewodniczcy Lin Loyang nie jest zadowolony. Prowadzone przez pana przemytnicze operacje stawiaj nasz rzd w wysoce kopotliwym pooeniu. Zagraaj dugofalowej chiskiej strategii przenikania do amerykaskich krgów rzdowych i ksztatowania polityki Stanów Zjednoczonych wobec Chin.
Ambasador wskaza gociowi rzebione hebanowe krzeso z wysokim oparciem, stojce przy duym okrgym stole i zaproponowa szeroki asortyment chiskich win, których zapas zgromadzi w piwnicach restauracji. Rozleg si delikatny dwik gongu i do sali wszed kelner. Napeni kieliszki i znikn. Dopiero wtedy Tsin Shang przemówi.
- Wykonanie moich starannie opracowanych planów udaremni Urzd Imigracyjny i Narodowa Agencja Bada Oceanicznych.
- NABO nie jest agencj dochodzeniow - przypomnia mu Tsiuan Miang.
- Nie, ale to ludzie stamtd spowodowali, e dokonano nalotu na Jezioro Orion i e poniosem klsk przy Tajemniczym Kanale. A zwaszcza dwaj z nich.
Ambasador skin gow.
- Czytaem raporty. Usiowa pan zlikwidowa dyrektora projektów specjalnych NABO i agentk Urzdu Imigracyjnego. Popeni pan niewybaczalny bd. Nie jestemy w naszej ojczynie, gdzie podobne sprawy da si ukry. Tutaj nie moe si pan dopuszcza gwatu na obywatelach. S w swoim wasnym kraju. Mam panu przekaza, e zabronione s wszelkie próby mordowania ludzi z NABO.
- Cokolwiek robi, mój stary przyjacielu - owiadczy Tsin Shang - robi to dla Chiskiej Republiki Ludowej.
- I Spóki Morskiej Tsin Shang - doda spokojnie Tsiuan Miang. - Nie oszukujmy si. Zbyt dugo si znamy. Dotychczas, wraz z panem, korzyci odnosi równie nasz kraj. Ale posun si pan za daleko. I to nie o krok, a o kilka kroków. Rozwcieczy pan Amerykanów jak niedwied pszczoy, który dobra si do ich gniazda.
Tsin Shang spojrza uwanie na ambasadora.
- Czy mam rozumie, e przekazuje mi pan instrukcje przewodniczcego Lin Loyanga?
- Tak. Przewodniczcy z ubolewaniem nakazuje Spóce Morskiej Tsin Shang przerwanie dziaalnoci na terenie Ameryki Pónocnej. A pan musi zerwa wszystkie swoje prywatne znajomoci z czonkami amerykaskiego rzdu.
Tsin Shang straci zimn krew.
- To oznacza koniec naszych przemytniczych operacji.
- Nie sdz. Rzd posiada wasne towarzystwo eglugowe, Chiskie Linie Morskie. Ono zajmie miejsce paskiej spóki. Zarówno przemyt, jak i legalny transport chiskich towarów i materiaów do Stanów Zjednoczonych i Kanady bdzie si odbywa na statkach tych linii.
- Chiskie Linie Morskie nie osign nawet poowy tych efektów, co Spóka Morska Tsin Shang.
- By moe. Ale Kongres domaga si wszczcia publicznego ledztwa w sprawie wypadków nad Jeziorem Orion i na Missisipi. Amerykaski Departament Sprawiedliwoci przygotowuje akt oskarenia przeciwko panu. Ma pan szczcie, e przewodniczcy Lin Loyang nie zada od pana oddania si w rce FBI. Media ju nazway zburzenie krobli i zniszczenie liniowca „Stany Zjednoczone” aktem terroryzmu. Niestety, byy ofiary miertelne. Skandal jest pewny. A pocignie on za sob ujawnienie wielu naszych agentów w tym kraju.
Dwik gongu oznajmi nadejcie kelnera, który po chwili wniós do sali tac pen parujcych potraw. Z artyzmem zastawi stó i wycofa si.
- Pozwoliem sobie zoy zamówienie wczeniej, eby nie traci czasu - wyjani Tsiuan Miang. - Mam nadziej, e nie ma pan nic przeciwko temu?
- Wspaniay wybór da. Lubi szczególnie zup pomidorow z lanymi kluseczkami i gobki.
- Tak wanie syszaem.
Tsin Shang umiechn si, gdy skosztowa odrobin zupy tradycyjn porcelanow yk.
- Ta zupa jest tak doskonaa jak paska znajomo moich upodoba.
- Paskie upodobania kulinarne s powszechnie znane.
- Nigdy nie zostan postawiony w stan oskarenia - powiedzia nagle Shang z oburzeniem. - Mam zbyt wielu potnych przyjació w Waszyngtonie. Trzydziestu senatorów i kongresmenów jest moimi dunikami. Hojnie wspieraem kampani prezydenta Wallace'a. Uwaa mnie za swojego lojalnego poplecznika.
- Wiem, wiem... - odrzek Tsiuan Miang zbywszy zapewnienia swego gocia niedbaym machniciem paeczek i zabra si do jedzenia. Przed nim sta talerz makaronu z cebulk i imbirem. - Ale paskie wpywy ostatnio drastycznie zmalay. Z powodu niefortunnych wypadków, mój drogi Tsin Shang, sta si pan politycznie niewygodny zarówno dla Republiki Ludowej, jak i Amerykanów. Syszaem, e Biay Dom zamierza wyprze si znajomoci z panem.
- Wpywy, jakimi cieszy si nasz rzd w Waszyngtonie, s w duej czci moj zasug. To ja je kupiem. Ja zapaciem za dojcia i przysugi, a korzyci odniosa Chiska Republika Ludowa.
- Nikt nie neguje paskich zasug - powiedzia pojednawczo ambasador. - Ale popeni pan bdy, i to katastrofalne. Trzeba je naprawi, zanim wyrzdz nam nieodwracalne szkody. Musi pan po cichu znikn z Ameryki i nigdy nie wolno panu tu wraca. Spóka Morska Tsin Shang moe przecie wysya swoje statki do wszystkich innych portów wiata. W Hongkongu, u boku Republiki Ludowej ma pan wci siln pozycj. Przetrwa pan, Tsin Shang i jeszcze pomnoy swój ogromny majtek.
- A Sungari? - zapyta Tsin Shang dubic paeczkami w potrawie, która nagle przestaa mu smakowa. - Co z Sungari?
Tsiuan Miang wzruszy ramionami.
- Spisze je pan na straty. Wikszo rodków na budow portu pochodzia od amerykaskich kó gospodarczch i czciowo od naszego rzdu. Bez wzgldu na sum, jak utopi pan w tym przedsiwziciu, Tsin Shang, odbije pan to sobie za pó roku. Wtpi, by to drobne niepowodzenie wstrzsno paskim imperium.
- Odstpienie od realizacji mych zamierze ot tak, z dnia na dzie, jest dla mnie bardzo bolesne.
- Jeli pan tego nie zrobi, amerykaski Departament Sprawiedliwoci dopilnuje, eby znalaz si pan w wizieniu.
Tsin Shang utkwi wzrok w twarzy ambasadora.
- A jeli odmówi zerwania kontaktów z Biaym Domem i kongresmenami? Przewodniczcy Lin Loyang odwróci si ode mnie? Wyda na mnie wyrok mierci?
- Jeli bdzie to w interesie kraju, nie mrugnie nawet okiem.
- Nie ma sposobu na uratowanie Sungari?
Tsiuan Miang potrzsn gow.
- Nie. Plan odwrócenia biegu Missisipi i skierowania rzeki do Zatoki Meksykaskiej przez paski port by genialny, chocia zbyt skomplikowany. Lepiej by pan zrobi budujc go na Zachodnim Wybrzeu.
- Kiedy przedstawiem ten projekt Yin Tsangowi, zaakceptowa go - zaprotestowa Tsin Shang. - Bylimy zgodni co do tego, e naszemu rzdowi jest pilnie potrzebny port na atlantyckim wybrzeu Stanów Zjednoczonych. Miejsce, przez które przedostawayby si towary i nielegalni imigranci, docierajc do centralnej czci Ameryki i wschodnich stanów.
Tsiuan Miang spojrza na gocia podejrzliwie.
- Tak si jako nieszczliwie zoyo, e minister spraw wewntrznych, Yin Tsang przedwczenie odszed z tego wiata.
- To wielka tragedia - odrzek Tsin Shang z kamienn twarz.
- Zatwierdzono now dyrektyw. Spraw priorytetow jest teraz opanowanie Zachodniego Wybrzea. Konkretnie, zakup ju istniejcych portów. Chodzi o bazy morskie Stanów Zjednoczonych w Seattle i San Diego.
- Now dyrektyw?
Ambasador nie odpowiedzia od razu. Najpierw spróbowa nastpnej potrawy, jak by gulasz z woowiny.
- Projekt „Pacifica” ma pene poparcie przewodniczcego Lin Loyanga - odrzek w kocu.
- Projekt „Pacifica”? Nie byem o tym poinformowany.
- W zwizku z pana obecnymi kopotami w Ameryce uznano, e lepiej nie angaowa w to pana.
- Moe mi pan zdradzi, na czym polega ten projekt? Czy te nasi narodowi przywódcy uwaaj, e nie jestem ju godzien ich zaufania?
- Ale nie - zapewni Tsiuan Miang. - W dalszym cigu maj dla pana gboki szacunek. Projekt „Pacifica” to dalekosiny plan podziau Stanów Zjednoczonych na trzy kraje.
Tsin Shang wyglda na kompletnie zaskoczonego.
- Pan wybaczy, ale to jaki fantastyczny pomys zupenie nie z tej ziemi.
- To nie fantazja, stary przyjacielu, lecz rzecz cakowicie pewna. „Pacifica” moe nie zosta urzeczywistniony za naszego ycia, ale w cigu nastpnych czterdziestu czy pidziesiciu lat nastpi migracja milionów naszych rodaków. Uznane autorytety naukowe w dziedzinie geografii przewiduj, e nad Pacyfikiem powstanie nowy naród, zamieszkujcy tereny od Alaski po San Francisco.
- W roku tysic osiemset szedziesitym pierwszym w Stanach wybucha wojna majca zapobiec secesji Konfederacji. Historia moe si powtórzy. Amerykanie nie pozwol na podzia swojej ojczyzny.
- Rzd federalny bdzie bezradny, gdy zostanie osaczony z dwóch stron. Wczeniej od „Pacifiki” moe bowiem urzeczywistni si „Hispania” - wyjani ambasador. - To teoria pojawienia si innego nowego narodu skadajcego si z ludnoci hiszpaskojzycznej. Jego ojczyzna bdzie si rozciga od Poudniowej Kalifornii, poprzez Arizon i Nowy Meksyk do dolnej czci Teksasu wcznie.
- Jako nie jestem w stanie wyobrazi sobie Stanów Zjednoczonych podzielonych na trzy odrbne pastwa - stwierdzi Tsin Shang.
- Prosz spojrze, jak zmieniy si granice Europy w cigu ostatniego stulecia. Stanom Zjednoczonym nie uda si pozosta na zawsze jednym wielkim imperium, podobnie jak Cesarstwu Rzymskiemu. Wie pan, na czym polega urok „Pacifiki”? Kiedy ten pomys si zici, Chiska Republika Ludowa przejmie kontrol nad gospodark wszystkich pastw wokó Pacyfiku, nie wyczajc Tajwanu i Japonii.
- Jako lojalny obywatel mojego kraju - owiadczy Tsin Shang -chciabym wierzy, e w pewnej mierze pomogem w realizacji tego projektu.
- Ale tak, mój przyjacielu. Jak najbardziej - zapewni Tsiuan Miang. - Wracajc do sprawy, niech pan opuci Ameryk najpóniej o godzinie drugiej po poudniu w dniu dzisiejszym. Wedug moich rode w Departamencie Sprawiedliwoci, o tej porze ma pan zosta aresztowany.
- I oskarony o morderstwo?
- Nie. O umylne zniszczenie wasnoci federalnej.
- Brzmi to raczej niegronie.
- To dopiero pierwszy zarzut. Potem postawi panu nastpny, czyli spiskowanie w celu dokonania zabójstwa na Jeziorem Orion. Wreszcie zarzut trzeci. Przemyt nielegalnych imigrantów, broni i narkotyków.
- Domylam si, e media rzuc si na ten temat jak szaracza.
- Niech pan nie popeni bdu - ostrzeg ambasador - bo wybuchnie wielka afera. Ale jeli ulotni si pan po cichutku i spokojnie zajmie interesami, nie wychylajc zbyt czsto nosa ze swego biura w Hongkongu, burza zapewne ucichnie. Wierz, e Kongres i Biay Dom nie zechc psu dobrych stosunków midzy naszymi rzdami z powodu jednego czowieka. My, rzecz jasna, nie przyznamy si, e cokolwiek wiedzielimy o paskiej dziaalnoci. Ministerstwo Informacji przygotuje zalew faszywych doniesie, jakoby winnymi byli tajwascy kapitalici.
- Zatem nie zostan rzucony na poarcie.
- Bynajmniej. Bdzie pan chroniony. Departament Sprawiedliwoci i Departament Stanu zadaj paskiej ekstradycji, ale moe pan spa spokojnie. Nigdy do niej nie dojdzie. Nie wydamy Amerykanom tak bogatego i wpywowego czowieka, który przez wiele lat suy wiernie swojemu krajowi. Mówi to w imieniu narodu Chiskiej Republiki Ludowej.
- Jestem zaszczycony - powiedzia uroczycie Tsin Shang. - A wic, czas si poegna.
- Do chwili ponownego spotkania w naszej ojczynie - odrzek ambasador. - Na marginesie, jak panu smakuj naleniki daktylowe?
- Prosz powiedzie szefowi kuchni, eby uywa do nich sodkiej mki ryowej, a nie kukurydzianej.
Boeing 737 szybujcy na tle bezchmurnego szafirowego nieba skierowa si na zachód, przelatujc nad delt Missisipi. Pilot spojrza przez boczne okno na rozcigajce si pod nim mokrada parafii Plaquemines. Pi minut póniej samolot znalaz si nad zielonobrunatnymi wodami „Starej Rzeki” i miasteczkiem Myrtle Grove. Wykonujc polecenie swego pracodawcy, pilot lecia z Waszyngtonu do Luizjany w kierunku poudniowo-zachodnim. Dopiero póniej skrci ostro ku zachodowi, biorc kurs na Sungari.
Tsin Shang siedzia w wygodnym fotelu swej prywatnej luksusowej maszyny i patrzy na pojawiajce si na horyzoncie zociste piramidy magazynów i budynków administracyjnych. Promienie popoudniowego soca odbijay si w byszczcych cianach z olepiajcym blaskiem. Taki wanie efekt zamierza uzyska Shang, zlecajc swoim architektom i budowniczym wzniesienie tych osobliwych konstrukcji.
Z pocztku chcia wyrzuci port z pamici. W kocu, bya to po prostu nieudana inwestycja. Ale woy w ni za duo serca. Teraz, najnowoczeniejszy i najwspanialszy obiekt tego typu na wiecie sta opuszczony. Tsin Shang nie móg si z tym pogodzi. W dole nie ujrza ani jednego statku. Baseny portowe wieciy pustkami. Wszystkie jednostki pywajce Spóki Morskiej Tsin Shang przybywajce do Zatoki skierowano do Tampico w Meksyku.
Poczy si przez wewntrzny telefon z kabin pilotów i wyda rozkaz, by odrzutowiec zatoczy krg nad portem. Kapitan przechyli maszyn, by jego szef mia lepszy widok i Tsin Shang przycisn twarz do szyby. Po chwili pogry si w zadumie. Przesta dostrzega nieuywane nabrzea, dwigi i biura. Realizowa najwiksze przedsiwzicie w historii i by bliski osignicia tego, czego jeszcze nikt nie próbowa dokona. A potem, jakby pstrykn palcami i odstpi od swojego projektu. Ale nie dawao mu to wielkiej satysfakcji. Nie by czowiekiem, który potrafi zapomnie o niepowodzeniu i zaj si wprowadzaniem w ycie nastpnego pomysu, nie obejrzawszy si nawet za siebie.
- Wróci pan tutaj - usysza melodyjny, kojcy gos swojej osobistej sekretarki, Su Zhong.
Tsin Shang poczu, jak narasta w nim gniew.
- Nieprdko. Gdybym postawi stop na amerykaskiej ziemi, znalazbym si natychmiast w jednym z wizie federalnych.
- Nic nie trwa wiecznie. Rzd Stanów Zjednoczonych zmienia si wraz z kadymi wyborami. Politycy przychodz i odchodz jak wdrowne lemingi. Nowi nie bd pamita o paskiej sprawie. Czas zatrze ze wraenia. Zobaczy pan, Tsin Shang.
- To adnie z twojej strony, e tak mówisz, Su Zhong.
- Chce pan, ebym wynaja ludzi, którzy zajm si utrzymaniem portu?
- Tak - Shang skin gow. - Zrób to. Kiedy wróc tu za dziesi lub dwadziecia lat, Sungari powinno wyglda tak samo jak dzi.
- Niepokoj si, Tsin Shang - powiedziaa nagle.
Spojrza na ni zdziwiony.
- Dlaczego?
- Nie ufam tym w Pekinie. Wielu zazdroci panu i yczy jak najgorzej. Boj si, e wykorzystaj paskie niepowodzenia, by móc wypyn.
- A mnie zastrzeli? - zapyta z lekkim umiechem.
Opucia gow, bojc si spojrze mu w oczy.
- Prosz o wybaczenie. Nachodz mnie niedorzeczne myli.
- Tsin Shang wsta z fotela i uj Su Zhong za rk.
- Nie martw si, moja jaskóeczko. Mam plan, który uczyni mnie niezastpionym dla narodu chiskiego. Dam ludziom co, co przetrwa dwa tysice lat. - Potem poprowadzi j do obszernej sypialni w tylnej czci samolotu. - A teraz - powiedzia - pomó mi zapomnie o kopotach.
47
Po spotkaniu z Dirkiem i Juli, St. Julien Perlmutter zakasa rkawy i wzi si do roboty. Raz zwietrzywszy trop zaginionego statku, dosta na jego punkcie obsesji. Nie lekceway adnego ladu, adnej plotki, która pozornie moga by bez znaczenia. Bada wszystko dokadnie. Jego upór i zawzito doprowadziy go do kilku informacji wystarczajcych zazwyczaj badaczom do odnalezienia wraku. Ale czciej ponosi porak, ni odnosi sukces. Wikszo statków ginie bez wieci. Morze rzadko zdradza swoje sekrety.
Na pierwszy rzut oka, przypadek „Ksiniczki Dou Wan” wyglda po prostu na jeszcze jedn lep uliczk. Jako historyk morski, Perlmutter dowiadczy wielu takich rozczarowa podczas dugich lat pracy. Najpierw przekopa sw rozleg skarbnic wiedzy o morzu, potem rozszerzy poszukiwania na morskie archiwa w Stanach Zjednoczonych, wreszcie na zagraniczne zbiory dokumentów rozsiane po caym wiecie.
Im trudniejsze wydawao si osignicie celu, tym bardziej stawa si nieustpliwy. Pracowa na okrgo, dwadziecia cztery godziny na dob. Zacz od zbierania kadego strzpu wiedzy historycznej na temat „Ksiniczki”, od czasu pooenia stpki do chwili zaginicia statku. Zdoby i przestudiowa jego plany konstrukcyjne, zapozna si z budow ogóln jednostki, jej silnikami, wyposaeniem i wymiarami. Zwróci uwag na pewien szczegó. „Ksiniczka Dou Wan” bya bardzo stabilna i mocna, przetrwaa najgorsze sztormy na azjatyckich wodach.
Pomagali mu koledzy naukowcy, grzebic w archiwach brytyjskich i poudniowo-wschodnioazjatyckich. Dziki temu oszczdza czas i pienidze.
Perlmutter aowa, e nie moe skonsultowa si ze swym starym przyjacielem, chiskim historykiem Zhu Kuanem. Rozumia jednak, e Pittowi zaley na tym, by adne rewelacje nie dotary do Tsin Shanga. Mimo to skontaktowa si z przyjaciómi na Tajwanie, szukajc doj do yjcych jeszcze towarzyszy Czang Kaj-szeka, którzy mogli rzuci wiato na histori zaginionego skarbu.
We wczesnych godzinach porannych, gdy wikszo ludzi jeszcze pi, wpatrywa si w ogromny monitor komputera przypominajcy rozmiarami domowy ekran wideo i analizowa zgromadzone dane. Przyjrza si jednej z szeciu znanych fotografii „Ksiniczki Dou Wan”. Pikny statek... - pomyla. Jego nadbudowa wydawaa si maa w porównaniu z kadubem. Perlmutter przestudiowa dokadnie szczegóy kolorowego zdjcia. Przez rodek zielonego komina bieg biay pas z emblematem Linii Kantoskich, zotym lwem unoszcym do góry lew ap. Pltanina dwigów przeadunkowych wiadczya o tym, e jednostka moga zabiera na pokad nie tylko pasaerów, ale i pokane iloci towarów.
Znalaz równie zdjcia siostrzanego statku o nazwie „Ksiniczka Yung Tai” zwodowanego i skierowanego do suby morskiej rok póniej. Wedug róde historycznych „Yung Tai” zakoczya ywot sze miesicy przed planowanym wysaniem „Dou Wan” na zomowisko.
Uzna, e sfatygowany, stary liniowiec, który mia i na yletki w Singapurze nie by idealnym rodkiem transportu chiskiego skarbu narodowego wysanego do jakiego tajemniczego miejsca przeznaczenia.
Najlepsze lata statek mia ju dawno za sob i niezbyt nadawa si do dalekiego rejsu przez burzliwe wody Pacyfiku. Perlmutterowi wydawao si ponadto, e sensowniej byoby ulokowa cenny adunek na Tajwanie. Przecie tam wanie Czang Kaj-szek zaoy swoje pastwo, ojczyzn chiskich nacjonalistów. Uczonemu nie chciao si wierzy, e ostatni znany meldunek o statku nadszed ze stacji nasuchowej w chilijskim Valparaiso. Co moga robi „Ksiniczka” szeset mil na poudnie od Zwrotnika Kozioroca? Z jakiego powodu znalaza si z dala od uczszczanych szlaków morskich na Pacyfiku?
Byo to niezrozumiae, nawet gdyby liniowiec mia wyadowa chiskie dziea sztuki w innej czci wiata, w Europie lub Afryce. Po co miaby pyn przez rozlege puste rejony Poudniowego Pacyfiku i Cienin Magellana, skoro krótsza droga wioda na zachód, przez Ocean Indyjski i wokó Przyldka Dobrej Nadziei? Czy tajna misja wymagaa a tak daleko posunitych rodków ostronoci, e kapitan wola nie ryzykowa przeprawy przez Kana Panamski? A moe Czang Kaj-szek zna jak tajemnicz grot w Andach, która moga pomieci nieprzebrane i bogactwo, lub mia kryjówk stworzon rk czowieka? Jeeli statek rzeczywicie wióz w adowniach chisk spucizn narodow...
Perlmutter nalea do ludzi pragmatycznych. Niczego nie przyjmowa za pewnik. Wróci do punktu wyjcia i jeszcze raz przyjrza si uwanie fotografiom statku. Gdy przeanalizowa jego sylwetk, co bliej nieokrelonego zaczo wita w jego umyle. Zadzwoni do zaprzyjanionego archiwisty morskiego w Panamie i wyrwa go ze smacznego snu. Potem kaza mu sprawdzi rejestr statków, które przepyny przez Kana z zachodu na wschód midzy dwudziestym ósmym listopada, a pitym grudnia tysic dziewiset czterdziestego ósmego roku.
Nadawszy bieg jednej sprawie, zaj si nastpn. Zabra si do czytania listy oficerów, którzy pywali na „Ksiniczce”. Wszyscy byli Chiczykami, z wyjtkiem kapitana Leigh Hunta i gównego mechanika, Iana Gallaghera.
Poczu si tak, jakby obstawia wszystkie numery przy stole z ruletk. Jakie s szanse przegranej? - zastanowi si. Trzydzieci sze do trzydziestu szeciu? Ale trzeba te wzi pod uwag zero oraz dwa zera. Perlmutter nie by gupcem. Obstawia kady zakad, mocno wierzc, e jeli cho raz trafi, bdzie wygrany.
Powciska odpowiednie guziki gonomówicego telefonu i czeka przez chwil, spodziewajc si usysze zaspany gos.
- Hallo... Lepiej, eby to byo co wanego - popyno z gonika.
- Hiram? Tu St. Julien Perlmutter.
- Julien, na lito Bosk! Dlaczego budzisz mnie o czwartej nad ranem? - Sowa Hirama Yaegera brzmiay tak, jakby dochodziy spod poduszki.
- Prowadz pewne poszukiwania dla Dirka i potrzebuj twojej pomocy. Yaeger sta si czujny.
- Dla Dirka wszystko, ale czy to musi by o czwartej nad ranem?
- Te dane s wane i chcemy je mie tak szybko, jak to tylko moliwe.
- Co mam wytropi?
Perlmutter odetchn z ulg. Wiedzia z dowiadczenia, e komputerowy geniusz NABO nigdy nikomu nie odmówi.
- Masz papier i oówek? Podam ci nazwiska.
- I co potem? - zapyta Yaeger, ziewajc.
- Chciabym, eby si wama do pastwowego spisu ludnoci, akt Urzdu Skarbowego i Ubezpiecze Spoecznych i zestawi wszystko razem. Sprawd te, czy ci ludzie figuruj w twojej obszernej kartotece marynarskiej.
- Nie dasz zbyt wiele.
- A skoro ju si temu powicisz... - Perlmutter chcia wykorzysta okazj, ale Yaeger przerwa mu.
- To jeszcze nie koniec?!
- Mam dla ciebie statek, który trzeba znale.
- No i?
- Jeli intuicja mnie nie myli, zawin do portu midzy dwudziestym ósmym listopada a dziesitym grudnia w tysic dziewiset czterdziestym ósmym roku. Pytanie, do którego?
- Nazwa i waciciel statku?
- „Ksiniczka Dou Wan”, Linie Kantoskie - przeliterowa Perlmutter.
- Dobra. Zabior si do tego zaraz po wejciu do gównej kwatery NABO.
- Jed do pracy zaraz - przynagli Perlmutter. - Liczy si czas.
- Na pewno robisz to dla Dirka? - zapyta podejrzliwie Yaeger.
- Sowo harcerza.
- Mog spyta, o co tu waciwie chodzi?
- Moesz - odrzek Perlmutter i wyczy si.
Yaeger natrafi na lad kapitana „Ksiniczki Dou Wan”, Leigh Hunta ju po kilku minutach. Wspominay o nim czasopisma marynistyczne w artykuach powiconych statkom i zaogom pywajcym po Morzu Chiskim w latach l925-l945. O starym marynarzu byy równie wzmianki w dokumentach historycznych Marynarki Królewskiej. Gazety sprzed lat opisyway zdarzenie u wybrzey Filipin w roku tysic dziewiset trzydziestym szóstym. Statek dowodzony przez Hunta uratowa wówczas osiemdziesiciu czonków zaogi i pasaerów toncego parowego trampa. Ostatni informacj o kapitanie by zapis w rejestrze morskim Hongkongu, podajcy wiadomo, e „Ksiniczka Dou Wan” nie dotara na zomowisko w Singapurze. Potem Hunt jakby znikn z powierzchni ziemi.
Nastpnie Yaeger skoncentrowa si na Ianie Gallagherze. Umiechn si, czytajc jego barwne wspomnienia zamieszczone w australijskim periodyku morskim. Podczas ledztwa w sprawie wpadnicia na brzeg statku w okolicach Darwin, nie wystawi dobrego wiadectwa swemu kapitanowi i reszcie zaogi. Wini ich za spowodowanie katastrofy, twierdzc, e w czasie caego rejsu ani razu nie widzia ich trzewych. Histori Irlandczyka, zwanego „Hongkongiem”, koczya wzmianka o jego subie w Liniach Kantoskich z adnotacj o zaginiciu „Ksiniczki Dou Wan”.
Potem, by wyczerpa wszystkie róda wiedzy, Yaeger zaprogramowa swój rozlegy kompleks komputerowy na zbadanie wiatowych archiwów odnoszcych si do gównych mechaników floty handlowej. Wiedzia, e na rezultaty bdzie musia poczeka, uda si wic do stoówki mieszczcej si na dole budynku NABO na lekkie niadanie. Po posiku popracowa nad dwoma projektami geologicznymi dla agencji, po czym zajrza do swoich komputerów.
Patrzy na monitor zafascynowany i nie wierzy wasnym oczom. Informacja, któr zobaczy, dotara do jego mózgu dopiero po kilku sekundach. Jakby grom spad na niego z jasnego nieba. Rzuci si do komputera i rozpocz dalsze poszukiwania w kilku kierunkach naraz. Wreszcie po kilku godzinach rozpar si wygodnie w fotelu, krcc z niedowierzaniem gow. Czu si wielce zadowolony z siebie i zadzwoni do Perlmuttera.
- St. Julien Perlmutter - odezwa si znajomy gos.
- Hiram Yaeger - odpar komputerowy geniusz, przedrzeniajc rozmówc.
- Znalaze co interesujcego?
- O kapitanie Huncie nic.
- A o jego gównym mechaniku?
- Siedzisz czy stoisz?
- Dlaczego pytasz? - Perlmutter zrobi si podejrzliwy.
- Ian „Hongkong” Gallagher nie poszed na dno wraz z „Ksiniczk Dou Wan”.
- Co ty wygadujesz?!
- Ian Gallagher zosta obywatelem amerykaskim w roku tysic dziewiset pidziesitym.
- Niemoliwe. To musi by kto inny.
- Takie s fakty - odrzek tryumfalnie Yaeger. - Wanie mam przed sob kopi jego dyplomu mechanika okrtowego, który odnowi w Wydziale Morskim Departamentu Transportu Stanów Zjednoczonych krótko po tym, jak uzyska obywatelstwo. Nastpnie przez dwadziecia siedem lat pracowa jako gówny mechanik w nowojorskiej Ingram Line. W tysic dziewiset czterdziestym dziewitym oeni si z niejak Katrin Garin. Maj pitk dzieci.
- Czy on yje? - zapyta oszoomiony Perlmutter.
- Jeli wierzy dokumentom, wci pobiera emerytur i ma wane ubezpieczenie spoeczne.
- Czy to moliwe, eby przey zatonicie „Ksiniczki”?
- Jeeli w ogóle na niej by, kiedy sza na dno - odpar Yaeger. - W dalszym cigu chcesz, ebym sprawdzi, czy zawina do którego z portów na wschodnich wybrzeach oceanu w dniach midzy...
- Jak najbardziej! - odpowiedzia Perlmutter. - Zobacz te, jak to byo ze statkiem „Ksiniczka Yung Tai”, równie nalecym do Linii Kantoskich.
- Wpade na co?
- To tylko przypuszczenie, nic wicej - odpar Perlmutter.
Brzegi ukadanki s na swoim miejscu - pomyla Perlmutter. Teraz musia dopasowa rodkowe kawaki. Jednak wyczerpanie dao mu si we znaki i pozwoli sobie na luksus dwóch godzin snu. Obudzi go telefon. Dopiero po pitym dzwonku oprzytomnia na tyle, by go odebra.
- St. Julien? Tu Juan Mercado z Panamy.
- Dziki, e dzwonisz, Juan. Masz co dla mnie?
- Niestety. Nie natrafiem na „Ksiniczk Dou Wan”.
- Szkoda. Miaem nadziej, e moe przepywaa przez kana.
- Ale znalazem interesujcy przypadek.
- Tak?
- Statek Linii Kantoskich o nazwie „Ksiniczka Yung Tai” przeszed przez kana dnia pierwszego grudnia tysic dziewiset czterdziestego ósmego roku.
Perlmutter kurczowo zacisn palce na suchawce.
- W jakim kierunku pyn?
- Z zachodu na wschód - odrzek Mercado. - Z Pacyfiku na Morze Karaibskie.
Perlmutter milcza, napawajc si sukcesem. Kilku kawaków ukadanki wprawdzie jeszcze brakowao, ale pojawia si ju powoli wyrany obraz.
- Jestem twoim dunikiem - powiedzia w kocu. - Wanie mnie uszczliwie, Juan.
- Ciesz si, e mogem pomóc - odpar Mercado. - Ale wywiadcz mi przysug, dobrze ?
- Zrobi, co zechcesz.
- Nastpnym razem dzwo do mnie w dzie. Ile razy moja ona zobaczy, e si obudziem w rodku nocy, tyle razy zbiera si jej na amory.
48
Kiedy Pitt wróci do hangaru w Waszyngtonie, czekaa na niego mia niespodzianka. W swym mieszkaniu nad kolekcj starych samochodów zasta Juli. Po przywitalnych uciskach i pocaunkach poczstowaa go margarit z lodem przyrzdzon w prawidowy sposób - lód nie by pokruszony, lecz w kostkach i trunek nie zawiera sodkich domieszek, które dodaj w wikszoci restauracji.
- Jak to mio, e zdecydowaa si tu zamieszka - powiedzia uszczliwiony.
- Trudno o wygodniejsze i bezpieczniejsze miejsce - odrzeka z uwodzicielskim umiechem. Miaa na sobie niebiesk skórzan spódniczk mini i brzow siatkow bluzeczk odsaniajc ramiona.
- Nic dziwnego. Na zewntrz roi si od ochroniarzy.
- To uprzejmo Urzdu Imigracyjnego.
- Mam nadziej, e ta grupa jest czujniejsza od poprzedniej - westchn Pitt, sczc margarit i kiwajc z uznaniem gow.
- Przyleciae z Luizjany sam?
- Tak. Al zosta w miejscowym szpitalu. Ma zaman nog i musieli zaoy mu gips. Admira Sandecker i Rudi Gunn wrócili wczeniej, eby zda bezporedni relacj prezydentowi.
- Syszaam od Petera Harpera o twoich bohaterskich wyczynach na Missisipi. Zapobiege narodowej klsce i uratowae mnóstwo ludzi. W gazetach i wiadomociach telewizyjnych peno jest historii o terrorystach, którzy wysadzili grobl, i o bitwie midzy liniowcem „Stany Zjednoczone” a Gwardi Narodow. Cay kraj jest wstrznity. Dziwne tylko, e sowem nie wspominaj o tobie ani o Alu.
- I to nam odpowiada. - Uniós gow i pocign nosem. - A có to za smakowite zapachy?
- Przygotowaam chisk kolacj na dzisiejsze wieczorne przyjcie.
- Z jakiej okazji?
- Tu przed twoim powrotem dzwoni St. Julien Perlmutter. Zdaje si, e razem z Hiramem Yaegerem natrafili na lad zaginionego skarbu Tsin Shanga. Powiedzia, e nie cierpi spotka w budynkach rzdowych, wic zaprosiam go tutaj, eby pochwali si swoimi odkryciami. Przyjd równie Peter Harper, admira Sandecker i Rudi Gunn. Przynajmniej tak mam nadziej.
- Ci dwaj ostatni wprost przepadaj za towarzystwem St. Juliena - umiechn si Pitt. - Moesz by pewna, e si tu zjawi.
- Lepiej, eby tak byo. W przeciwnym razie bdziesz zjada resztki kolacji przez dwa tygodnie.
- Przyjemniejszego powrotu do domu nie jestem sobie w stanie wyobrazi - powiedzia Pitt, obejmujc Juli i przytulajc j tak mocno, e zabrako jej tchu.
- Fuj! - skrzywia si. - Kiedy ostatni raz brae kpiel?
- Mino kilka dni - przyzna. - Od naszego spotkania na „Weehawkenie” nie miaem okazji wskoczy pod prysznic, jeli nie liczy nurkowania w bagnie.
Julia potara zaczerwieniony policzek.
- Twój zarost przypomina papier cierny. Marsz do azienki i nie wychod, dopóki nie bdziesz pikny. Tylko popiesz si, bo za godzin mamy goci.
- Same wspaniaoci! - orzek Perlmutter, patrzc na smakowite dania Julii ustawione na antycznym kredensie w jadalni Pitta.
- Istne szalestwo kulinarne - stwierdzi Sandecker.
- Lepiej nie potrafibym tego okreli - przyzna Gunn.
- Matka zadaa sobie wiele trudu, eby mnie tego nauczy. Ojciec uwielbia wykwintne chiskie potrawy przyrzdzane na sposób francuski - wyjania Julia, chonc komplementy. Przebraa si w obcis czerwon sukienk z derseju i wygldaa oszaamiajco w otoczeniu piciu mczyzn.
- Mam nadziej, e nie porzucisz pracy w Urzdzie Imigracyjnym, eby otworzy wasn restauracj - zaartowa Harper.
- Nie ma obawy. Wystarczy, e siostra ma jedn w San Francisco. To cika praca. Cay dzie w maej dusznej kuchni. Wol swobod ruchów.
Gocie naoyli sobie porcje jedzenia i zgromadzili si wokó stou, który kiedy by dachem kabiny dziewitnastowiecznego aglowca. Nie mogli si doczeka spróbowania smakoyków Julii i nie zawiedli si. Pochwaom nie byo koca.
Podczas kolacji rozmowa toczya si wokó wydarze nad Tajemniczym Kanaem i stara Korpusu Wojsk Inynieryjnych, aby naprawi szkody. Celowo nie poruszano na razie tematu odkry dokonanych przez Perlmuttera. Wszyscy uwaali, e zomowanie liniowca „Stany Zjednoczone” byoby wielk strat. Wyraali nadziej, e znajd si fundusze na remont transatlantyku, i jeli nawet nie powróci on do suby, to przynajmniej zostanie przerobiony na hotel i kasyno, jak pocztkowo planowano. Harper ujawni szczegóy oskare skierowanych przeciwko Tsin Shangowi. Udao si je sformuowa i przedstawi mimo rozlegych wpywów i powiza, niechci prezydenta i niektórych kongresmenów.
Julia podaa na deser smaone jabka w syropie. Po posiku Pitt pomóg jej posprzta ze stou i umieci naczynia w zmywarce. Potem wszyscy usadowili si w salonie wypenionym morskimi obrazami oraz modelami statków. Nie pytajc gospodarza o pozwolenie, Sandecker zapali jedno ze swych wielkich cygar. Pitt nala wszystkim czterdziestoletnie porto.
- No dobra, St. Julien... - zagadn Sandecker. - Wic co to za wielkie odkrycie, którego podobno dokonae?
Harper spojrza na Pitta.
- Chciabym si równie dowiedzie, czy i w jakim stopniu dotyczy to Urzdu Imigracyjnego.
Pitt uniós pod wiato porto i wpatrzy si w ciemny pyn, jak w szklan kul.
- Jeli St. Julien doprowadzi nas do wraku statku o nazwie „Ksiniczka Dou Wan”, zmieni to na dziesiciolecia stosunki midzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami.
- Prosz mi wybaczy, ale brzmi to raczej nieprawdopodobnie - odrzek Harper.
Pitt umiechn si szeroko.
- Troch cierpliwoci, a sam pan si przekona.
Perlmutter poprawi w fotelu swe wielkie cielsko, sign po teczk i wydoby z niej akta.
- Najpierw troch historii, eby owieci tych, którzy jeszcze dobrze nie wiedz, o czym mówimy. - Przerwa i wycign z akt kilka kartek. - Pozwólcie, e zaczn od pewnego stwierdzenia. Otó plotki, wedug których statek pasaerski „Ksiniczka Dou Wan” opuci Szanghaj w listopadzie tysic dziewiset czterdziestego ósmego roku z adunkiem chiskich dzie sztuki ogromnej wartoci, s prawdziwe.
- Z jakiego róda to wiesz? - zapyta Sandecker.
- Od byego pukownika Narodowej Armii Chiskiej, nazwiskiem Hui Wiay, który kiedy suy u Czang Kaj-szeka. Teraz mieszka w Tajpej. Walczy z komunistami, dopóki nie zosta zmuszony do ucieczki na Tajwan, zwany wówczas Formoz. Ma dziewidziesit dwa lata, ale pami ostr jak brzytwa. Nie zapomnia rozkazów generalissimusa nakazujcych zabieranie z muzeów i paaców kadego dziea sztuki, jakie tylko byo pod rk. Prywatne kolekcje równie ograbiono. Bogaczom zabrano take depozyty bankowe. Wszystko zapakowano do drewnianych skrzy i przewieziono ciarówkami do portu w Szanghaju. Tam zaadowano towar na pokad starego pasaerskiego liniowca, którym dowodzi genera Kung Hui. Znikn z powierzchni ziemi w tym samym czasie, co „Ksiniczka”, naley zatem przypuszcza, e rzeczywicie by na jej pokadzie. Ilo dzie sztuki przekraczaa dopuszczaln adowno liniowca. Przed wyruszeniem w swój ostatni rejs do Singapuru na zomowisko, statek cakowicie opróniono, Kung Hui zdoa wic upchn w adowniach i pustych pasaerskich kabinach ponad tysic skrzy. Wikszo tych, które zawieray due rzeby, przywizano na otwartych pokadach. Drugiego listopada tysic dziewiset czterdziestego ósmego roku „Ksiniczka Dou Wan” wypyna z Szanghaju w nieznane i such po niej zagin.
- Znikna? - spyta Gunn.
- Jak nocna zjawa.
- Mówisz o dzieach sztuki majcych warto historyczn? Wiadomo dokadnie, co zrabowano? - chcia wiedzie Gunn.
- Manifest statku, gdyby istnia, sprawiby, e kustosz kadego muzeum na wiecie oszalaby z zazdroci i podania - odrzek Perlmutter. - Krótki katalog wymieniaby bro z brzu i wazy z dynastii Szang. Midzy szesnastym a jedenastym wiekiem przed nasz er artyci wspomnianej dynastii opanowali sztuk rzebienia w kamieniu, jadeicie, marmurze i koci soniowej. Nastpnie, dziea Konfucjusza, spisane na drewnie jego wasn rk, z czasów dynastii Czou panujcej od jedenastego do drugiego wieku przed nasz er. Wspaniae rzeby z brzu, kadzielnice wysadzane rubinami i szafirami oraz zocone, naturalnej wielkoci rydwany z wonicami i szóstkami koni. Piknie malowane naczynia z dynastii Han, a wic z okresu midzy rokiem dwiecie szóstym przed nasz er, a dwiecie dwudziestym naszej ery. Ceramik i chiskie ksiki klasyków poezji, oraz obrazy mistrzów yjcych w epoce dynastii Tang, czyli w latach 618-907 naszej ery. Rkodziea z dynastii Sung i Juan oraz synnej dynastii Ming. Wówczas yli najwiksi rzebiarze chiscy, oraz mistrzowie sztuki zdobniczej. Szeroko znane s ich dekoracyjne meble, wyroby garncarskie i rzecz jasna, sawna, niebiesko-biaa porcelana.
Sandecker wpatrywa si w dym cygara.
- Suchajc ci, odnosz wraenie, e by to wikszy skarb ni Inków, który Dirk znalaz na pustyni Sonora.
- To tak jakby porówna gar rubinów do ciarówki penej szmaragdów - odpar Perlmutter pocigajc porto. - Nie sposób oszacowa wartoci tak ogromnego bogactwa. Przeliczajc j na pienidze, trzeba by operowa sumami rzdu miliardów dolarów. Ale warto historyczna jest tak niesychana, e sowo „bezcenna” to za mao.
- Nie mog ogarn umysem takiego skarbu - powiedziaa zdumiona Julia.
- Jest jeszcze co - doda Perlmutter cicho, podsycajc ciekawo zebranych. - Jak lukier na ciecie. Chiczycy nazwaliby to ich „klejnotami korony”. To dopiero jest naprawd cenne.
- Cenniejsze ni rubiny i szafiry? - zapytaa Julia. - Ni diamenty i pery?
- Bo o wiele rzadziej spotykane ni zwyke wiecideka - odrzek Perlmutter. - To koci „czowieka z Pekinu”.
- Dobry Boe! - Sandeckerowi zaparo dech w piersiach. - Sugerujesz, e na „Ksiniczce Dou Wan” by „czowiek z Pekinu”?!
- Zgadza si - przytakn Perlmutter. - Pukownik Hui Wiay przysiga, e tu przed wypyniciem statku w morze dostarczono na pokad metalow skrzyneczk zawierajc dawno zaginione szcztki. Ukryto j w kajucie kapitana.
- Mój ojciec czsto mówi o tych kociach - powiedziaa Julia. - Z powodu szacunku, jakim Chiczycy darz naszych przodków s one znacznie waniejsze od grobowców, w których spoczywaj pierwsi cesarze.
Sandecker wyprostowa si w fotelu i utkwi wzrok w Perlmutterze.
- Saga o zaginiciu skamieniaych koci „czowieka z Pekinu” pozostaje jedn z najwikszych niewyjanionych tajemnic dwudziestego wieku.
- Zna pan t histori, admirale? - zapyta Gunn.
- Kiedy napisaem na ten temat prac naukow w Akademii Marynarki Wojennej. Sdziem, e te szcztki znikny w roku tysic dziewiset czterdziestym pierwszym i lad po nich zagin. Tymczasem St. Julien twierdzi, e widziano je siedem lat póniej, zanim „Ksiniczka Dou Wan” wyruszya w rejs.
- Skd one si wziy? - zainteresowa si Harper.
Perlmutter wskaza ruchem gowy Sandeckera.
- To admira pisa o nich rozpraw.
- „Sinanthropus pekinensis”. - Sandecker wymówi te sowa niemal z czci. - Chiski „czowiek z Pekinu”. Pierwotna i prymitywna istota ludzka, poruszajca si na dwóch nogach. Jej czaszk odkry w tysic dziewiset dwudziestym dziewitym roku kanadyjski antropolog, doktor Davidson Black, który prowadzi wykopaliska z ramienia Fundacji Rockefellera. W cigu nastpnych kilku lat przekopa miejsce w pobliu wioski ZhouKoudian, gdzie niegdy byo wzgórze z wapiennymi jaskiniami. Znalaz tysice kamiennych narzdzi i lady palenisk wiadczce o tym, e „czowiek z Pekinu” potrafi rozpala ogie. Poszukiwania prowadzono jeszcze przez dziesi lat. Natrafiono na niekompletne szcztki czterdziestu osobników, dorosych i dzieci. To najwikszy znany zbiór ludzkich skamieniaoci jaki kiedykolwiek odkopano.
- Czy ustalono jakie pokrewiestwo z „czowiekiem z Jawy” znalezionym trzydzieci lat przedtem? - spyta Gunn.
-W roku tysic dziewiset trzydziestym dziewitym porównano obie czaszki: „jawajsk” i „pekisk”. Stwierdzono bardzo due podobiestwo. Jednak „czowiek z Jawy” pojawi si nieco wczeniej i nie by tak zaawansowany w wyrabianiu narzdzi, jak „czowiek z Pekinu”.
- Nowoczesne metody naukowe pozwalajce okreli wiek odkopanych szcztków pojawiy si duo póniej - zauway Harper. - Ale czy próbowano ustali, z jakiego okresu pochodzi „czowiek z Pekinu”?
- Poniewa zagin, nie mona byo podda go wspóczesnym badaniom. Ocenia si jednak, e ma od siedmiuset tysicy do miliona lat. Nowe odkrycia w Chinach wskazuj jednak, e „Homo erectus”, wczesny gatunek czowieka, przywdrowa z Afryki do Azji dwa miliony lat temu. Naturalnie, chiscy antropolodzy i paleontolodzy maj nadziej dowie, e pierwszy czowiek pojawi si w Azji i wywdrowa do Afryki, a nie odwrotnie.
- Jak znikny koci „czowieka z Pekinu”? - zapytaa Julia.
- W grudniu tysic dziewiset czterdziestego pierwszego roku japoskie wojska inwazyjne zbliay si do Pekinu - zacz opowie Sandecker. - Bezcenne szcztki znajdoway si wówczas w Pekiskiej Zwizkowej Akademii Medycznej, gdzie je przechowywano i badano. Wadze uczelni postanowiy ukry koci w bezpiecznym miejscu. W Chinach bardziej ni na Zachodzie byo wtedy oczywiste, e wojna midzy Japoni a Stanami Zjednoczonymi wisi na wosku. Naukowcy chiscy i amerykascy zgadzali si co do tego, e szcztki powinny trafi na czas wojny do Stanów Zjednoczonych. Po miesicach negocjacji ambasador USA w Pekinie zaatwi wreszcie spraw transportu. Oddzia amerykaskich marines mia odpyn z chiskim skarbem narodowym na Filipiny. Koci zapakowano starannie do dwóch skrzy i wraz z onierzami znalazy si one w pocigu jadcym do Tiencinu. W tym portowym miecie czeka ju statek pasaerski SS „Prezydent Harrison” nalecy do Amerykaskich Linii eglugowych. Transport nie dotar na miejsce. Japoskie wojsko zatrzymao i spldrowao pocig. By ósmy grudnia tysic dziewiset czterdziestego pierwszego roku i marines uwaali si jeszcze za neutralnych. Japoczycy wysali ich do obozu jenieckiego, gdzie spdzili wojn. Mona tylko domniemywa, e po tysicu lat leenia w ziemi, koci „czowieka z Pekinu” zostay rozrzucone po polach ryowych wokó torów kolejowych.
- Jaka bya ostatnia informacja o ich losie? - zapyta Harper.
Sandecker umiechn si.
- Po wojnie powstao wiele mitów. Jeden z nich gosi, e szcztki potajemnie ukryto w podziemiach Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie. Marines, którzy eskortowali przesyk i przeyli wojn, opowiedzieli co najmniej dziesi rónych wasnych wersji wydarze. A to, e koci w skrzyniach trafiy na pokad japoskiego pywajcego szpitala, który zosta zatopiony, bo w rzeczywistoci by statkiem wyadowanym broni i onierzami. A to, e marines sami zakopali skrzynie w pobliu amerykaskiego konsulatu. A to, e przechowano je w ukryciu w obozie jenieckim, lecz znikny pod koniec wojny. e dotary do Szwajcarii, na Tajwan i do Stanów Zjednoczonych, dokd przemyci je w swojej szafce onierz piechoty morskiej wracajcy z frontu do domu. Jakakolwiek jest prawdziwa historia „czowieka z Pekinu”, jego dzieje wci owiane s tajemnic. Jak te koci dostay si w rce Czang Kaj-szeka i znalazy si na „Ksiniczce Dou Wan”, trudno zgadn.
- To wszystko jest szalenie intrygujce - stwierdzia Julia, stawiajc na stole dzbanek herbaty i filianki. - Tylko co z tego, skoro nie mona odnale „Ksiniczki”.
- Przedstaw problem kobiecie, a zaraz trafi w sedno sprawy - umiechn si Pitt.
- Czy s jakie szczegóy dotyczce jej zaginicia? - zapyta Sandecker.
- Dwudziestego ósmego listopada „Ksiniczka” wysaa sygna SOS, który odebrano w chilijskim Valparaiso. Podaa, e znajduje si dwiecie mil na zachód o poudniowoamerykaskiego wybrzea Pacyfiku. Radiooperator twierdzi, e w maszynowni wybuch poar i statek szybko nabiera wody. Na miejsce skierowano wszystkie jednostki przebywajce w tamtym rejonie, ale znaleziono jedynie kilka kamizelek ratunkowych. Valparaiso wywoywao statek, ale bez rezultatu. Wobec tego nie podjto poszukiwa na szersz skal.
- Mona by szuka przez lata, stosujc najnowsz technologi penetracji gbin uywan w Marynarce Wojennej i niczego nie znale - pokrci gow Gunn. - Tak nieprecyzyjnie okrelona pozycja statku oznacza konieczno przeczesania obszaru wodnego o powierzchni przynajmniej dwóch tysicy mil kwadratowych.
Pitt nala sobie filiank herbaty.
- Czy port docelowy „Ksiniczki” by znany?
Perlmutter wzruszy ramionami.
- Nigdy niczego pewnego nie ustalono. - Otworzy akta i puci w obieg kilka zdj statku.
- Jak na tamte czasy to bya pikna jednostka - zauway Sandecker, podziwiajc sylwetk „Ksiniczki Dou Wan”.
Pitt zmarszczy brwi. Wsta, podszed do biurka i wzi do rki szko powikszajce. Przyjrza si dokadnie dwóm fotografiom, podniós wzrok i powiedzia:
- Te dwa zdjcia...
- Tak? - zapyta wyczekujco Perlmutter.
- Nie przedstawiaj tego samego statku.
- Masz cakowit racj. Na jednym jest „Ksiniczka Dou Wan”, na drugim, jej bliniaczka, „Ksiniczka Yung Tai”.
Pitt spojrza Perlmutterowi prosto w oczy.
- Co przed nami ukrywasz, stary lisie.
- Nie mam niezbitych dowodów - odrzek znakomity ekspert. - Jedynie pewn teori.
- Chcielibymy j usysze - powiedzia Sandecker.
Na stole pojawia si nastpna porcja akt.
- Podejrzewam, ze sygna SOS odebrany w Valparaiso zosta nadany po to, by wszystkich zmyli. Wysali go prawdopodobnie agenci Czang Kaj-szeka z ldu lub z kutra rybackiego znajdujcego si niedaleko brzegu. W czasie rejsu „Ksiniczki Dou Wan” po Pacyfiku zaoga dokonaa niewielkich modyfikacji statku ze zmian jego nazwy wcznie. Sta si on „Ksiniczk Yung Tai”, która w rzeczywistoci spocza nieco wczeniej na zomowisku. Po tej drobnej kosmetyce jednostka pod faszywym imieniem kontynuowaa podró do miejsca przeznaczenia.
- Spryciarz z ciebie, skoro odkrye t mistyfikacj - pochwali Sandecker.
- To nic wielkiego - odrzek skromnie Perlmutter. - Po prostu mój kolega badacz z Panamy ustali, e „Ksiniczka Yung Tai” przepyna Kana zaledwie trzy dni po wysaniu przez „Ksiniczk Dou Wan” sygnau SOS.
- Udao ci si dowiedzie, dokd popyna po przejciu przez Kana Panamski? - zapyta Pitt.
Perlmutter skin gow.
- Dziki Hiramowi Yaegerowi i jego ogromnemu kompleksowi komputerowemu. Hiram przeledzi nazwy statków, które wpyny do portów wzdu wschodnich wybrzey oceanu w pierwszym i drugim tygodniu grudnia tysic dziewiset czterdziestego ósmego roku. Niech go Bóg wynagrodzi za to, czego dokona. Wygrzeba z archiwów informacj, e jednostka nazywajca si „Ksiniczka Yung Tai” przepyna Kana Wellandzki siódmego grudnia.
Twarz Sandeckera oywia si.
- Kana Wellandzki czy jeziora Erie i Ontario!
- W rzeczy samej - zgodzi si Perlmutter.
- Mój Boe... - mrukn Gunn. - To znaczy, e „Ksiniczka Dou Wan” nie zagina na oceanie, lecz zatona na Wielkich Jeziorach.
- Kto by pomyla? - powiedzia Sandecker bardziej do siebie ni do zebranych.
- To by nie lada wyczyn przeprowadzi statek tej wielkoci w dó Rzeki w. Wawrzyca, zanim zbudowano tam drog wodn - stwierdzi Pitt.
- Wielkie Jeziora... - znów zacz Gunn. - Dlaczego Czang Kaj-szek kaza kapitanowi statku wypenionego bezcennymi skarbami zboczy z kursu o tysice mil? Jeli chcia ukry dziea sztuki w Stanach Zjednoczonych, portem docelowym mogo by san Francisco albo Los Angeles.
- Pukownik Hui Wiay twierdzi, e nie zna celu podróy statku.
Wiedzia tylko, e Czang Kaj-szek wysa do USA swych agentów, by zorganizowali wyadunek skarbów i ukryli je zachowujc tajemnic. Wedug niego, operacj przygotowali wysocy urzdnicy Departamentu Stanu.
- Niezy plan - przyzna Pitt. - Gówne porty na Wschodnim i Zachodnim Wybrzeu to zbyt ruchliwe miejsca. Dokerzy natychmiast zorientowaliby si, co wyadowuj. Wie rozeszaby si lotem byskawicy. Komunistycznym przywódcom chiskim natomiast nigdy by nie przyszo do gowy, e narodowe skarby zostay przeszmuglowane do Ameryki.
- Wydaje mi si oczywiste, e tak cenny adunek ukryto w bazie morskiej, skoro sprawa miaa by utrzymama w tajemnicy - podsun Harper.
- To wymagaoby rozkazu bezporednio z Biaego Domu - wyjani Sandecker. - Nasz rzd by ju wtedy atakowany przez komunistów z Wgier i Rumunii za przetrzymywanie ich królewskich klejnotów, które armia amerykaska znalaza ukryte w austriackiej kopalni soli tu po wojnie. Wyldoway w waszyngtoskich podziemiach.
- Pomylcie, to by naprawd niezy plan - powtórzy Pitt. - Agenci wywiadu z komunistycznych Chin na pewno zakadali, e to bdzie San Francisco. Pewnie krcili si w porcie i wszyli po nabrzeach. Czekali, kiedy pod mostem Golden Gate pojawi si „Ksiniczka Dou Wan” i nawet im si nie nio, e statek zmierza do portu na Wielkich Jeziorach.
- Tak, tylko do którego portu? - zapyta Gunn. - I nad którym z jezior?
Wszyscy spojrzeli na Perlmutter.
- Na to nie potrafi odpowiedzie - wyzna szczerze. - Ale mam kogo, kto mógby nam wskaza, gdzie spoczywa wrak.
- I ten czowiek jest w posiadaniu informacji, których ty nie masz? - zapyta z niedowierzaniem Pitt.
- Tak.
Sandecker przyjrza si uwanie Perlmutterowi.
- Rozmawiae z nim?
- Jeszcze nie. Pomylaem, e zostawi to wam.
- Skd pan wie, e mona na nim polega? - spytaa Julia.
- By naocznym wiadkiem katastrofy.
Wszyscy utkwili wzrok w Perlmutterze i na chwil zapada cisza. Pierwszy przerwa j Pitt zadajc pytanie, które kady mia na kocu jzyka.
- Widzia, jak „Ksiniczka Dou Wan” idzie na dno?
- Nawet wicej. Ian „Hongkong” Gallagher jest jedynym, który si uratowa. Jako gówny mechanik na tym statku, musi zna wszystkie szczegóy dotyczce zatonicia. Gallagher nigdy nie powróci do Chin. Zosta w Stanach. Uzyska obywatelstwo i pywa dalej na amerykaskich statkach a do emerytury.
- I nadal yje w Ameryce?
- O to samo zapytaem Yaegera. - Perlmutter pokaza zby w szerokim umiechu. - Mieszka z on w miasteczku Manitowoc w Wisconsin nad brzegiem Jeziora Michigan. Mam adres i telefon Gallagherów. Jeli on nie potrafi zaprowadzi nas do wraku, to ju nikt nie wskae nam drogi.
Pitt podszed do Perlmuttera, mocno ucisn jego do i powiedzia ciepym tonem:
- Odwalie kawa dobrej roboty, St. Julien. Moje gratulacje. Dokonae nadzwyczajnego odkrycia.
- Wypij za to - odrzek uszczliwiony Perlmutter. Odsun herbat i nala sobie czterdziestoletniego porto.
- Teraz mam pytanie do pana, Peter - Pitt odwróci si do Harpera. - Co bdzie, jeli Tsin Shang wróci do Stanów?
- On nigdy nie wróci. Musiaby chyba oszale.
- Ale gdyby wróci?
- Zostaby aresztowany natychmiast po opuszczeniu samolotu i osadzony w wizieniu federalnym. Potem stanby przed sdem. Przedstawiono by mu przynajmniej czterdzieci rónych oskare, w tym o dokonywanie masowych morderstw.
Pitt znów spojrza na Perlmuttera.
- St. Julien, wspominae kiedy o znanym chiskim historyku, z którym w przeszoci wspópracowae. Podobno te by zainteresowany „Ksiniczk Dou Wan”.
- To Zhu Kwan, naukowiec cieszcy si w Chinach zasuon saw.
Napisa kilka ksiek o rónych dynastiach. Zastosowaem si do twojej proby i nie kontaktowaem si z nim, eby nic nie przecieko do Shanga.
- W porzdku. Teraz moesz powiedzie mu o wszystkim, z wyjtkiem Gallaghera. A jeli Gallagher naprowadzi nas na trop statku, o tym równie bdziesz móg zawiadomi Zhu Kwana.
- Nic z tego nie rozumiem - powiedziaa zdumiona Julia. - Po co zdradza Tsin Shangowi, gdzie s skarby ?
- Ty, Peter, Urzd Imigracyjny, FBI i cay Departament Sprawiedliwoci chcecie wszyscy dosta Tsin Shanga. A on chce dosta to, co jest na pokadzie wraku „Ksiniczki Dou Wan”.
Zaczynam rozumie - odezwa si Harper. - W tym szalestwie jest metoda. Shang ma obsesj na punkcie tych zaginionych dzie sztuki. Poruszy niebo i ziemi, eby je zdoby. Zaryzykuje i zjawi si w Stanach mimo grocego mu aresztowania.
- Po co miaby ryzykowa, skoro równie dobrze moe kierowa ekspedycj poszukiwawcz ze swego biura w Hongkongu? - zapyta z powtpiewaniem Gunn.
- Zao si o kad sum, e wrak peen skarbów ni mu si po nocach. Nie powierzyby tej operacji wasnej matce. Sprawdziem w rejestrach statków, e Spóka Morska Tsin Shang posiada swoj jednostk ratownicz. Gdy tylko Shang wyniucha, gdzie spoczywa wrak, wyle tam ten statek. Wsidzie na pokad w Kanadzie i dopynie Rzek w. Wawrzyca do Wielkich Jezior.
- Nie obawiasz si, e dotrze do skarbu pierwszy? - zaniepokoia si Julia.
- Nie, bo najpierw uratujemy dziea sztuki, a dopiero potem zdradzimy mu miejsce spoczynku „Ksiniczki Dou Wan”.
- Znalezienie ich to tylko pierwszy krok. Wydobycie takiego adunku zajmie rok, moe wicej.
- Nie za duo sobie obiecujecie po Gallagherze? - zapyta sceptycznie Sandecker. - Móg wyskoczy za burt przed zatoniciem statku.
- Admira ma racj - przyzna Gunn. - Gdyby Gallagher zna pooenie wraku, sam próbowaby znale skarb.
- Ale nie robi tego - odrzek z przekonaniem Pitt. - Po prostu dlatego, e sprawa zaginionych skarbów nigdy nie wysza na jaw. St. Julien moe wam powiedzie, e nikt nie prowadzi poszukiwa. Bez wzgldu na przyczyn. Gallagher trzyma miejsce zatonicia statku w tajemnicy. Gdyby byo inaczej, St. Julien znalazby w archiwach lad, e kto interesowa si „Ksiniczk”.
Sandecker spojrza przez opary dymu z cygara na Pitta.
- Kiedy moesz wyruszy do Manitowoc?
- A mam paskie pozwolenie?
Admira kiwn gow w kierunku Harpera.
- Chyba Urzd Imigracyjny nie bdzie si sprzeciwia, jeli zajmiemy si t spraw do chwili pojawienia si Tsin Shanga.
- Ja panu tego nie zabroni, admirale - rozemia si Harper i odwróci gow w stron Julii. - Naley ci si dugi wypoczynek, ale podejrzewam, e z radoci podejmiesz si roli cznika midzy naszymi dwoma agencjami na czas poszukiwa i akcji ratowniczej.
- Jeli to sugestia, ebym zgosia si na ochotnika, moecie na mnie liczy - zgodzia si z entuzjazmem.
- Masz jakie pojcie, co to za facet, ten Gallagher? - zapyta Perlmuttera Pitt.
- W modoci musia by z niego niezy twardziel. Jego przezwisko „Hongkong” znano w kadej portowej knajpie, o któr si otar.
- Zatem to nie adna yciowa oferma?
Perlmutter zachichota.
- Nie wydaje mi si.
49
Niebo zasnute byo ciemnymi chmurami, gdy Pitt i Julia skrcili z szosy numer czterdzieci trzy w bit drog. Wzdu brzegu Jeziora Michigan cigny si sady typowe dla tej okolicy. Przejechali sosnowo-brzozowy las i skupili uwag na skrzynkach na listy ustawionych na poboczu. Wreszcie Pitt zauway t, której szuka wzrokiem. Miaa ksztat starego parowca i wznosia si na pospawanym acuchu kotwicznym. Na kadubie statku widnia napis „Gallagher”.
- To musi by tu - powiedzia, wjedajc w trawiast alejk prowadzc do malowniczego pitrowego domu z drewnianych bali.
Pitt i Julia przylecieli do Green Bay w stanie Wisconsin, po czym wynajli samochód i wyruszyli w trzydziestomilow podró na poudnie. Ich celem byo Manitowoc, miasto z portem, do którego zawijay due statki pywajce po Wielkich Jeziorach. Dom Gallaghera sta nad brzegiem, dziesi mil poniej portu.
Perlmutter proponowa, e telefonicznie zawiadomi Gallaghera o ich przyjedzie. Ale Sandecker uwaa, e lepiej zjawi si niespodziewanie. Byy gówny mechanik móg nie chcie rozmawia o „Ksiniczce Dou Wan” i znalazby pretekst do wyjcia z domu, gdyby wizyta Pitta i Julii bya mu nie na rk.
Front budynku zwrócony by ku drzewom. Za nim rozcigao si Jezioro Michigan. ciany wzniesiono z ociosanych na kwadratowo belek, a szpary midzy nimi uszczelniono. Jedn trzeci wysokoci domu stanowia podmurówka z otoczaków spojonych zapraw, co nadawao caoci surowy wygld. Szpiczasty miedziany dach dawno pokrya zielona patyna. Wysokie okna zaopatrzone byy w okiennice. Nieregularne, szare i brzowe plamy na cianach sprawiay, e drewniana budowla zlewaa si ztem otaczajcego j lasu.
Pitt zatrzyma samochód, po czym zaparkowa na trawie porastajcej teren wokó domu, tu przy wiacie. Pod dachem sta dip grand cherokee i may osiemnastostopowy jacht kabinowy z wielkim doczepnym silnikiem. Oboje z Juli weszli na wski ganek i Pitt trzykrotnie zastuka uywajc koatki.
Nagle w gbi domu rozlego si wrzaskliwe szczekanie maych psów. Po kilku sekundach drzwi otworzya wysoka, starsza kobieta z dugimi, siwymi wosami zwizanymi w kok. Miaa zaskakujco niebieskie oczy i twarz bez jednej zmarszczki. Mimo, e jej ciao nabrao z wiekiem okrgoci, wci wygldaa modo. Julia od razu pomylaa, e kobieta musiaa by kiedy bardzo pikna. Gospodyni ofukna par krótkowosych jamników, kac im by cicho, i odezwaa si melodyjnym gosem:
- Dzie dobry. Niebo wyglda tak, jakby miao ochot uraczy nas deszczem.
- Niekoniecznie - odrzek Pitt. - Chmury pyn na zachód.
- Czym mog pastwu suy?
- Nazywam si Dirk Pitt, a to jest panna Julia Lee. Szukamy pana Iana Gallaghera.
- Znalelicie go - umiechna si kobieta. - Jestem pani Gallagher. Prosz wej.
- Dzikujemy - powiedziaa Julia, przekraczajc próg. Pitt ruszy za ni. Jamniki ucieky i usiady posusznie u podnóa schodów wiodcych na pitro domu. Julia zatrzymaa si w przedpokoju nieco zaskoczona. Inaczej wyobraaa sobie wntrza widoczne w gbi. Spodziewaa si zobaczy dom urzdzony w stylu wczesnoamerykaskim, okraszony antykami. Tymczasem miaa przed sob pokoje pene wspaniale rzebionych chiskich mebli i dzie sztuki. ciany zdobiy haftowane jedwabie. W rogach stay piknie malowane wazy, z których wyrastay kompozycje z suszonych kwiatów. Na wysokich pókach ustawione byy delikatne porcelanowe figurynki. Oszklony kredens zawiera blisko trzydzieci rzeb z jadeitu. Podogi pokryway dywany tkane w chiskie wzory.
- Nie do wiary... - Julii zaparo dech w piersiach. - Czuj si tak, jakbym wesza do domu moich rodziców w San Francisco.
Pani Gallagher nieoczekiwanie zwrócia si do niej w dialekcie mandaryskim.
- Domylaam si, e doceni pani sztuk Orientu.
- Czy mog spyta, ile lat maj te rzeczy, pani Gallagher? - Julia równie przesza na mandaryski.
- Prosz mówi do mnie Katie. Kady tak si do mnie zwraca. To skrót od Katriny. - Rozejrzaa si wokó. - aden z tych przedmiotów nie ma wicej ni pidziesit lat. Razem z mem gromadzilimy je od dnia lubu. Urodziam si i wychowaam w Chinach. Tam si te poznalimy. Wci mamy wielk sabo do tamtejszej kultury.
Wprowadzia ich do salonu i z powrotem zacza mówi po angielsku, by móg j zrozumie Pitt.
- Czujcie si jak u siebie w domu. Moe herbaty?
- Chtnie - odrzeka Julia. - Dzikujemy.
Pitt podszed do kamiennego kominka i przyjrza si obrazowi wiszcemu nad nim. Przedstawia statek.
- „Ksiniczka Dou Wan” - powiedzia nie odwracajc gowy.
Pani Gallagher przycisna rce do piersi i westchna gboko.
- Ian zawsze twierdzi, e pewnego dnia kto si zjawi.
- Kogo mia na myli?
- Jak urzdow osob.
Pitt umiechn si do niej ciepo.
- Pani m by bardzo przewidujcy. Ja reprezentuj Narodow Agencj Bada Oceanicznych, a Julia jest agentk Urzdu Imigracyjnego.
W oczach Katie pojawi si smutek.
- Bdziecie chcieli nas deportowa, prawda? Przybylimy do tego kraju nielegalnie.
Pitt i Julia wymienili zaskoczone spojrzenia.
- Ale nie! - zapewni Pitt. - Przyjechalimy tu w zupenie innej sprawie.
Julia podesza do starszej kobiety i otoczya j ramieniem.
- Nie musisz si obawia tego, co zaszo w przeszoci - powiedziaa mikko. - To byo dawno temu. Ty i twój m jestecie porzdnymi, paccymi podatki obywatelami. Wiem to z dokumentów.
- Ale zrobilimy pewien szwindel z papierami.
- Im mniej powiesz, tym lepiej - rozemiaa si Julia. - Jeli sama si nie przyznasz, to ja na pewno na ciebie nie donios.
Pitt popatrzy na Katie zaciekawiony.
- To brzmi tak, jakbycie oboje przybyli do Stanów Zjednoczonych w tym samym czasie.
- Tak byo - odrzeka wskazujc obraz nad kominkiem. - Na „Ksiniczce Dou Wan”.
- Oboje bylicie na statku, kiedy ton?! - Pitt nie wierzy wasnym uszom.
- To osobliwa historia.
- Z przyjemnoci jej posuchamy.
- Usidcie, prosz. Podam herbat - Katie umiechna si do Julii. Myl, e bdzie wam smakowa. Zamawiam j w Szanghaju, w tym samym sklepie, w którym kupowaam j szedziesit lat temu.
Kilka minut póniej napenia filianki ciemnozielonym pynem i zacza opowie od tego, jak poznaa Gallaghera, gdy razem pracowali w Liniach Kantoskich. Wyjania, e bya na pokadzie „Ksiniczki Dou Wan” z wizyt u przyszego ma akurat wtedy, gdy wntrza statku demontowano przed ostatnim rejsem na zomowisko. A potem, w rodku nocy zaadowano na setki skrzy.
- Jeden z generaów Czang Kaj-szeka, nazwiskiem Kung Hui...
- Wiemy, o kogo chodzi - przerwa jej Pitt. - To ten, który zaj statek i dostarczy kradziony adunek.
- Wszystko odbyo si w wielkiej tajemnicy - przytakna Katie. Kiedy genera obj dowództwo nad „Ksiniczk”, nie pozwoli mnie i mojemu maemu pieskowi zej na ld. Mimowolnie staam si winiem. Siedziaam zamknita w kabinie Iana a do czasu, gdy miesic póniej statek zaton podczas szalejcego sztormu. Ian wiedzia, e kadub przeamie si na pó i kaza mi woy kilka warstw ciepej odziey. Potem dosownie zacign mnie na górny pokad i wepchn do tratwy ratunkowej. W ostatniej chwili doczy do nas genera Hui i odpynlimy w trójk.
- Genera towarzyszy wam, kiedy opuszczalicie statek?
- Tak, ale zamarz na mier kilka godzin póniej. Byo potwornie zimno. Fale miay wysoko domów. To cud, e przeylimy.
- Kto was uratowa?
- Nie, dryfujc dotarlimy do brzegu. Omal nie umaram z powodu hipotermii. Ale Ian wama si do letniego domku, rozpali ogie i przywróci mnie do ycia. Kilka dni póniej rozpoczlimy wdrówk do Nowego Jorku, gdzie mieszka jego kuzyn. Goci nas, dopóki nie stanlimy na wasnych nogach. Wiedzielimy, e nie moemy wróci do Chin rzdzonych przez komunistów, wic postanowilimy zosta w Stanach Zjednoczonych. Tu si pobralimy. Nie powiem jak, ale zdobylimy odpowiednie papiery i Ian wróci na morze. Ja zajam si wychowywaniem dzieci. Wikszo tych wszystkich lat przeylimy na Long Island w Nowym Jorku. Kiedy dzieci byy mae, kadego lata przyjedalimy na wakacje nad Wielkie Jeziora. Podobao nam si zachodnie wybrzee Jeziora Michigan. Gdy Ian przeszed na emerytur, zbudowalimy ten dom. Przyjemnie sie tu yje. Lubimy pywa odzi i przebywa nad wod.
- Musicie by szczliw par - stwierdzia Julia.
Katie tsknie spojrzaa na zdjcie przedstawiajce j w otoczeniu dzieci i wnuków podczas ostatniego gwiazdkowego zjazdu rodzinnego. Byy równie inne fotografie. Jedna z nich pokazywaa modego Iana stojcego we wschodnim porcie obok burty parowego trampa; bya oprawiona w ramk. Przy niej widniao zdjcie piknej blondynki Katriny trzymajcej pod pach maego jamnika. Katie otara z.
- Wiecie... - powiedziaa. - Ilekro na nie patrz, ogarnia mnie al. Ian i ja musielimy ucieka ze statku w takim popiechu, e nie zdyam zabra z kajuty mojego pieska, Fritza. Biedne stworzenie poszo na dno.
Julia przyjrzaa si dwóm jamnikom, które merdajc ogonami nie odstpoway swojej pani na krok.
- To tak, jakby Fritz wci by z tob. Przynajmniej dusz.
- Bd móg porozmawia z panem Gallagherem? - zapyta Pitt.
- Prosz barazo. Jest na przystani. Wystarczy przej przez kuchni do tylnych drzwi domu.
Pitt przekroczy próg kuchennych drzwi i znalaz si na ganku wychodzcym na jezioro. Zszed w dó trawiastym zboczem opadajcym ku brzegowi i zbliy si do pomostu wcinajcego si w wod. Na jego kocu siedzia na póciennym stoeczku Gallagher. O porcz oparta bya wdka. Ian mia na gowie sfatygowany kapelusz z zagitym rondem, opuszczony na twarz, i wyglda, jakby uci sobie drzemk.
Lekki ruch pomostu i odgos kroków obudziy go.
- To ty, Katie? - zapyta basowym gosem.
- Niestety, nie - odrzek Pitt.
Gallagher odwróci gow, spojrza spod kapelusza na obcego, po czym z powrotem utkwi wzrok w jeziorze.
- Mylaem, e to moja ona - powiedzia z mikkim irlandzkim akcentem.
- Bior?
Stary Irlandczyk sign w dó i wycign z wody acuch, na kocu którego dyndao sze pokanych rozmiarów ryb.
- S dzisiaj godne.
- Na co pan owi?
- Wypróbowaem ju wszystko, ale kurze wtróbki i robaki to najlepsza przynta. Czy my si znamy?
- Nie, prosz pana. Nazywam si Dirk Pitt i jestem z NABO.
- Syszaem o tej agencji. Prowadzicie badania na jeziorze?
- Nie. Przyjechaem tu, eby porozmawia z Ianem „Hongkongiem” Gallagherem o „Ksiniczce Dou Wan”.
I tak to si odbyo. Bez fajerwerków i bicia w bbny. Zwyczajnie. Gallagher nie poruszy si. Przez jego twarz nie przebieg aden skurcz. Nawet drgnicie powieki nie zdradzio, e jest zaskoczony. W kocu wyprostowa si na stoeczku, zsun kapelusz na ty gowy i popatrzy na Pitta z melancholi.
- Zawsze wiedziaem, e kiedy zjawi si kto, eby o ni zapyta. Niech pan powtórzy, skd pan jest, panie Pitt?
- Z Narodowej Agencji Bada Oceanicznych.
- Jak mnie pan wytropi po tylu latach?
- W epoce komputerów nieatwo si ukry.
Pitt podszed bliej i przyjrza si dokadnie Irlandczykowi. Gallagher by wielkim mczyzn. Way prawie dwiecie trzydzieci funtów i mierzy sze stóp i trzy cale. Tyle co Pitt. Jak na starego marynarza mia zadziwiajco gadk twarz. Ale w kocu wikszo czasu na morzu spdza pod pokadem, w maszynowni. A tam panowaa wysoka temperatura i w powietrzu unosiy si tuste opary oleju napdowego. Tylko zaczerwieniona skóra i nabrzmiay nos zdradzay jego zamiowanie do alkoholu. Wydatny brzuch wisia nad paskiem od spodni, ale ramiona Irlandczyka wci byy szerokie i silne. Cakiem jeszcze bujne wosy posiwiay, podobnie jak wsy przykrywajce górn warg.
Spawik wdki drgn nagle. Gallagher chwyci j i zacz krci koowrotkiem. Po chwili z wody wynurzy si trzyfuntowy okaz ososia.
- Zarybiaj nimi jezioro. Pstrgami te. Ale teskni za dawnymi czasami, kiedy mona byo zowi duego szczupaka albo inn ryb.
- Rozmawiaem z pask on - powiedzia Pitt. - Opowiadaa mi, jak oboje przeylicie sztorm i zatonicie statku.
- To by cud.
- Podobno genera Hui zmar na tratwie.
- Spotka drania taki los, na jaki zasugiwa. - Gallagher umiechn si chytrze. - Musi pan zna rol, jak odegra w ostatnim rejsie „Ksiniczki”. Inaczej nie byoby pana tutaj.
- Wiem, e genera Hui i Czang Kaj-szek ukradli chiskie dziedzictwo kulturalne i zajli statek, by przeszmuglowa na nim dziea sztuki do Stanów Zjednoczonych. Tam zamierzali je ukry.
- Taki mieli plan. Ale pokrzyowaa go Matka Natura.
- Zebraem zespó zaufanych ludzi, którzy odkryli mistyfikacj - poinformowa Pitt. - Sygna SOS z toncego statku odebrany w Valparaiso by faszywy. Kamizelki ratunkowe rozrzucone na powierzchni morza miay wprowadzi wszystkich w bd. Przechrzczono „Ksiniczk Dou Wan”, by uchodzia za jej „bliniaczk”, czyli „Ksiniczk Yung Tai” podczas przechodzenia przez Kana Panamski i rejsu Rzek w. Wawrzyca do Wielkich Jezior. To wszystko rozszyfrowalimy. Z wyjtkiem jednego. Dokd pynlicie.
Gallagher uniós brwi.
- Do Chicago. Hui zaatwi spraw z amerykaskim Departamentem Stanu. Skarby miay by wyadowane w chicagowskim porcie. Ale dokd chciano je potem zabra, nie mam bladego pojcia. Z pónocy nadcign sztorm. Znam oceany, nie wiedziaem natomiast, e na Wielkich Jeziorach w Ameryce mona trafi na duo gorsz pogod ni na morzu. Na Boga, czowieku! Nigdy nie widziaem, eby dowiadczeni marynarze mieli chorob morsk podczas burzy na wodach ródldowych!
- Mówi si, e w gbinach Wielkich Jezior spoczywa pidziesit pi tysicy wraków, których istnienie zostao udokumentowane - wyjani Pitt. - A Jezioro Michigan dziery tu niechlubn palm pierwszestwa.
- Fale na tych wodach mog by groniejsze ni morskie - cign Gallagher. - Maj wysoko do trzydziestu stóp i nadcigaj szybciej. Fale oceaniczne przelewaj si i tocz tylko w jednym kierunku. Tutejsze s wyjtkowo zdradliwe i bezlitosne. Uderzaj ze wszystkich stron jednoczenie, tworzc wirujc kipiel. Mówi panu. Widziaem ju cyklony na Oceanie Indyjskim, tajfuny na Pacyfiku i huragany na Atlantyku. Ale nie ma nic gorszego od zimowej nawanicy na Jeziorach. A noc, kiedy „Ksiniczka” posza na dno, bya jedn z najciszych.
- W przeciwiestwie do morza, tu nie ma waciwie pola manewru dla statku - przyzna Pitt.
- To fakt. Na oceanie mona uciec przed sztormem. Tutaj pynie si swoim kursem albo tonie.
Gallagher opowiedzia Pittowi o przebiegu tamtej tragicznej nocy. Mówi o zatoniciu „Ksiniczki Dou Wan”, jakby to by nawiedzajcy go wci sen. Przez pidziesit dwa lata nie zapomnia o nieszczciu, które przey. Kady szczegó pamita tak dobrze, jak gdyby katastrofa zdarzya si wczoraj. Wyjawi, co przecierpieli on i Katie, i jak genera Hui zamarz na mier.
- Kiedy ju bylimy na brzegu, zepchnem tratw z jego ciaem na wzburzone wody jeziora. Wicej jej nie zobaczyem. Byem ciekaw, czy kiedykolwiek odnaleziono trupa generaa.
- Czy mog spyta, gdzie zaton statek? Na którym z Wielkich Jezior?
Gallagher zahaczy ryb za skrzela obok pozostaych i opuci acuch do wody. Potem wskaza rk na wschód:
- Tam.
Pitt nie od razu zrozumia. Pocztkowo myla, e Irlandczykowi chodzi o które z czterech Wielkich Jezior pooone na wschodzie. Dopiero po chwili dotara do niego prawda.
- Tu, na Jeziorze Michigan?! „Ksiniczka Dou Wan” zatona tutaj?! Niedaleko od miejsca, w którym stoimy?!
- Jakie dwadziecia pi mil na poudniowy wschód std.
Pitt by uradowany i oszoomiony zarazem. To zbyt pikne, by mogo by prawdziwe - pomyla. Wrak „Ksiniczki” peen bezcennych skarbów spoczywa zaledwie dwadziecia pi mil od niego? Odwróci si i spojrza na Gallaghera.
- Pan i pani Gallagher musielicie wydosta si na brzeg gdzie niedaleko.
- „Niedaleko” to niewaciwe sowo - umiechn si Irlandczyk. Dokadnie tu, gdzie cignie si pomost. Przez lata próbowalimy naby ten kawaek ziemi, ale waciciele nie chcieli sprzeda. Mielimy zrozumiay sentyment do tego miejsca. Udao nam si dokona transakcji dopiero po mierci tych ludzi. Ich dzieci odstpiy nam ten teren. Rozebralimy wtedy stary domek letniskowy, w którym uratowaem kiedy Katie i siebie przed zamarzniciem. By w opakanym stanie. Pobudowalimy dom, który pan widzi. Uznalimy, e dostalimy w yciu drug szans i warto spdzi reszt naszych dni tu, gdzie narodzilimy si po raz drugi.
- Dlaczego nie szuka pan wraku i nie próbowa odzyska skarbu?
Gallagher rozemia si i potrzsn gow.
- A po co? W Chinach wci rzdz komunici. Rociliby sobie do niego pretensje. Miabym szczcie, gdyby udao mi si zatrzyma jeden gwód ze skrzy, w których spoczywa to bogactwo.
- Pan te miaby do niego prawo. Mógby pan zosta bardzo zamonym czowiekiem.
- Komunici to nie jedyne spy, które zaraz by si tu zleciay. Zjawiliby si równie biurokraci ze stanów Wisconsin i Michigan, oraz przedstawiciele wadz federalnych. Wicej czasu spdzibym w sdach ni wydobywajc dziea sztuki na powierzchni jeziora. A adwokaci kosztowaliby mnie tyle, e mogoby nie starczy tego skarbu.
- Moliwe, e ma pan racj - przyzna Pitt.
- Pewnie, e mam - parskn Gallagher. - W modoci ju si bawiem w poszukiwacza skarbów. Nie opacio si. Co czowiek znajdzie i zaraz ma na karku problem. Nie tylko musi walczy z rzdem, ale jeszcze z innymi owcami atwych upów. Nie, panie Pitt. Moim bogactwem jest rodzina. Tamto mnie nie interesuje. Zawsze mylaem, e kiedy kto uratuje te dziea sztuki z poytkiem dla ludzi. Mnie nie s potrzebne. Jak dotychczas, doskonale radz sobie bez nich.
- Niewiele jest osób takich jak pan - powiedzia z uznaniem Pitt.
- Synu! Kiedy bdziesz w moim wieku, przekonasz si, e s w yciu waniejsze rzeczy ni posiadanie wasnego jachtu i odrzutowca.
Pitt umiechn si do starszego mczyzny.
- Podoba mi si pan, panie Gallagher.
Ian oczyci zowione ryby i Katie nalegaa, by Dirk i Julia zostali na kolacji. Gallagherowie proponowali gociom nawet nocleg. Pitt nie móg si jednak doczeka powrotu do Manitowoc. Musia znale miejsce nadajce si na kwater gówn dla grupy, która miaa prowadzi poszukiwania wraku i wydobywa skarby. Chcia te jak najszybciej przekaza nowiny Sandeckerowi. Skorzystali jednak z poczstunku. Przy posiku panie gawdziy midzy sob w dialekcie mandaryskim, za mczyzn pochony morskie opowieci.
- Czy kapitan Hunt by dobrym marynarzem?
- Lepszy nigdy nie stpa po adnym pokadzie. - Gallagher smutnym spojrzeniem obrzuci widoczne za oknem jezioro. - On wci tam jest. Poszed na dno wraz ze swoim statkiem. Widziaem go w sterowni. Sta tak spokojnie, jakby czeka na stolik w restauracji. - Popatrzy na Pitta. - Syszaem, e sodka woda dobrze konserwuje. W przeciwiestwie do morskiej nie powoduje cakowitego rozkadu cia i przedmiotów.
Pitt skin potakujco gow.
- Zgadza si. Niedawno ekipa nurków wydobya z tego jeziora samochód, który zaton wraz z promem blisko siedemdziesit lat temu. Tapicerka wci bya nienaruszona, a opony trzymay cinienie. Po wysuszeniu silnika i ganika, zmianie oleju i naadowaniu oryginalnego akumulatora auto dao si uruchomi i pojechao o wasnych siach do muzeum automobilizmu w Detroit.
- Zatem chiskie skarby powinny by w dobrym stanie.
- Przynajmniej wikszo z nich. Zwaszcza rzeczy z brzu i porcelany.
- Có to musi by za widok... - rozmarzy si Gallagher. - Tyle zabytków lecych na dnie jeziora... - Nagle otrzsn si i przetar wilgotne oczy. - Ale gdybym zobaczy biedn, star „Ksiniczk”, chyba pkoby mi serce.
- Zapewne - odrzek Pitt. - Jednak to dla statku bardziej godna mier ni koniec na zomowisku.
- Ma pan racj - powiedzia uroczycie Gallagher. - Znalaza godn mier.
50
Rano Pitt i Julia poegnali serdecznie Gallagherów i zameldowali si w hotelu w Manitowoc. Podczas gdy Julia rozpakowywaa rzeczy, Pitt poczy si z Sandeckerem, by zda mu relacj z wizyty nad jeziorem.
- Chcesz powiedzie - zapyta zdumiony admira - e jeden z najwikszych skarbów wiata ley od pó wieku niemal w zasigu rki, a Gallagher nie puci pary z ust?
- Oni oboje to ludzie paskiego pokroju, admirale. W przeciwiestwie do Tsin Shanga nie s chciwi. Uznali, e nie naley rusza wraku, dopóki nie nadejdzie waciwy moment.
- Powinni dosta wysok nagrod jako znalene.
- Wdziczne wadze mogyby im to zaproponowa, ale wtpi by Gallagherowie co przyjli.
- Niesamowite... - mrukn Sandecker. - Tacy jak oni przywracaj mi wiar w czowieka.
- Wiemy ju, gdzie szuka. Teraz potrzebujemy odpowiedniej jednostki ratowniczej.
- Zaatwiem to - odrzek niedbale admira. - Rudi wynaj statek w peni przystosowany do przeprowadzenia naszej operacji. Zaoga jest w drodze z Kenosha do Manitowoc. Bdziesz mia do dyspozycji ma jednostk pywajc o nazwie „Divercity”. To pomoe ci utrzyma ca spraw w tajemnicy. Po co si afiszowa. Gdy w gr wchodzi skarb o tak ogromnej wartoci, reklama nie jest nam na rk. Jeli kto si zorientuje, na Jeziorze Michigan zaroi si od poszukiwaczy skarbów. Rzuc si jak piranie na awic ryb.
- Ten fenomen powtarza si przy kadej takiej okazji - przyzna Pitt.
- W nadziei, e ci si powiedzie, odwoaem z wybrzea Maine „Morskiego Tropiciela” i skierowaem go na Jezioro Michigan.
- Doskonay wybór. Ten statek idealnie nadaje si do skomplikowanych operacji poszukiwawczo-ratowniczych.
- Powinien dotrze na miejsce za cztery dni.
- Zaplanowa pan i zorganizowa to wszystko, nie wiedzc jeszcze, czy dowiem si czego od Gallaghera? - zapyta Pitt z niedowierzaniem.
- Ju mówiem. W nadziei, e ci si powiedzie. Przewidywaem, e tak bdzie.
Pitt nie móg wyj z podziwu, nie po raz pierwszy zreszt.
- Trudno panu dorówna, admirale.
- Jeli na co stawiam, zawsze wygrywam.
- Widz.
- Powodzenia. Informuj mnie, jak ci idzie.
Cignc Juli za sob, Pitt spdzi cay dzie na rozmowach z miejscowymi nurkami i studiowaniu map dna jeziora. Chcia dobrze pozna warunki panujce w okolicy wraku „Ksiniczki Dou Wan”. Nazajutrz o wicie, kiedy zaparkowali samochód obok przystani jachtowej w Manitowoc, przy nabrzeu ujrzeli „Divercity” wraz z zaog.
„Statek” by dwudziestopiciostopowym jachtem kabinowym Parker, z doczepnym silnikiem yamaha 250. By funkcjonalny i dobrze wyposaony w urzdzenia elektroniczne. Na pokadzie mia system nawigacyjny NavStar poczony z komputerem 486 i magnetometr morski Geometerics 866, oraz sonar zaburtowy Kleina. To urzdzenie powinno byo odegra kluczow rol w poszukiwaniach szcztków „Ksiniczki”. Do bliszej identyfikacji zatopionych obiektów suy podwodny robot Benthos MiniRover MK II.
Dowiadczona zaoga skadaa si z dwóch ludzi. Jednym z nich by Ralph Wilbanks, wielki mczyzna po czterdziestce, wesoy czowiek o szczerych, brzowych oczach i ze szczeciniastym wsem. Jego przystojny partner o agodnym gosie i swobodnym sposobie bycia mógby uchodzi za dublera Mela Gibsona. Nazywa si Wes Hall.
Po ciepym powitaniu obaj mczyni przedstawili si.
- Nie spodziewalimy si was tak wczenie - powiedzia Hall.
- Jestemy ranne ptaszki - odrzek z umiechem Pitt. - Jak mina podró z Kenosha?
- Ca drog eglowalimy po spokojnych wodach - odpowiedzia Wilbanks.
Dwaj czonkowie zaogi mówili z lekkim poudniowym akcentem. Pitt prawie natychmiast ich polubi. Rozpozna w tej parze oddanych swojej pracy zawodowców. Przygldali si z rozbawieniem Julii, która skoczya z brzegu na pokad z gracj i koci zwinnoci. Miaa na sobie dinsy, sweter i nylonow kurtk.
- Fajna ód - stwierdzi Pitt, podziwiajc „Divercity” .
Wilbanks pokiwa gow.
- Dobrze si spisuje. - Odwróci si do Julii. - Ufam, e jako zniesie pani brak wygód. Nie jestemy wyposaeni w toalet.
- Niech pan si o mnie nie martwi - umiechna si. - Mam elazny pcherz.
Pitt powiód wzrokiem po bezkresnym jeziorze.
- Lekka bryza, fale o wysokoci jednej do dwóch stóp, warunki dobre. Odpywamy?
Hall przytakn i odwiza cumy. Ju mia wej na pokad, gdy nagle zauway zbliajc si kutykajc posta.
- On jest z wami? - zapyta, wskazujc wymachujcego rk mczyzn.
Pitt zobaczy, jak po drewnianym pomocie porusza si o kulach Al Giordino, z nog w gipsie od kostki a do pachwiny. Giordino wyszczerzy zby w umiechu.
- eby zaraza nawiedzia wasz dom za to, e chcielicie mnie zostawi. Mielicie ochot sami chodzi w blasku chway?
- Nie moesz powiedzie, e nie próbowalimy. To fakt - przyzna, uszczliwiony na widok przyjaciela Pitt.
Wilbanks i Hall ostronie przenieli Giordino ponad burt i posadzili na dugim wycieanym siedzeniu w rodku odzi. Pitt przedstawi go zaodze, a Julia wcisna mu do rki kubek kawy z termosu, który zabraa ze sob.
- Nie powiniene by w szpitalu? - spytaa zaniepokojona.
- Nie cierpi szpitali - warkn Giordino. - Za duo ludzi tam umiera.
- Wszyscy na pokadzie czy jeszcze kogo brakuje? - zagadn Wilbanks.
- Wszyscy obecni. Stan osobowy peny - zameldowa Pitt.
Wilbanks umiechn si.
- Wic do roboty.
Gdy tylko wypynli z portu, Wilbanks pchn do przodu dwigni przepustnicy. Dziób „Divercity” uniós si i po chwili ód prua fale z szybkoci trzydziestu mil na godzin. Julia i Giordino zajli miejsca na rufie podziwiajc widoki i cieszc si adnym porankiem. Po niebie pyny oboki przypominajce stado pascych si bawoów. Pitt wrczy Wilbanksowi map z zaznaczonym krzyykiem miejscem znajdujcym si dwadziecia pi mil na poudniowy wschód od domu Gallaghera. Musieli przeczesa obszar o rozmiarach pi na pi mil. Wilbanks wprowadzi dane do komputera i ledzi pojawiajce si na monitorze wspórzdne. Hall zaj si studiowaniem zdj i wymiarów „Ksiniczki Dou Wan”.
Wkrótce Wilbanks zwolni i oznajmi, e zbliaj si do podzielonego na pasy rejonu w ksztacie kwadratu.
- Do pasa numer jeden mamy osiemset metrów. - Uywa systemu metrycznego, gdy do takiego przystosowana bya jego aparatura.
Pitt pomóg Hallowi opuci za burt czujnik magnetometru i sonar. ód cigna je za ruf na kablach. Po wykonaniu zadania wrócili do kabiny.
Wilbanks sterowa w kierunku koca linii wywietlonej na monitorze, prowadzcej do obszaru poszukiwa przedstawionego w formie równolegych prostych.
- Czterysta metrów.
- Czuj si tak, jakbym uczestniczya w ekscytujcej przygodzie - powiedziaa Julia.
- Bdziesz rozczarowana - rozemia si Pitt. - Prowadzenie poszukiwa wraku wzdu tych pasów to piekielnie nudne zajcie. Mona je porówna z koszeniem niekoczcego si trawnika. Mijaj godziny, tygodnie, a czasem nawet miesice i nie znajduje si nic poza star opon.
Pitt obj sub przy magnetometrze, gdy Hall ustawia sonar firmy Klein and Associates Systems 2000. Siedzia przed kolorowym ekranem wideo o duej rozdzielczoci obrazu. Na tej samej konsoli zainstalowana bya drukarka termiczna rejestrujca wygld dna jeziora i przedstawiajca go w dwustu pidziesiciu szeciu odcieniach szaroci.
- Trzysta metrów - odezwa si Wilbanks.
- Na jaki zasig jestemy nastawieni? - zapyta Halla Pitt.
- Polujemy na duy obiekt o dugoci piciuset stóp, wic moemy bada pasy o szerokoci tysica metrów. - Hall wskaza wyaniajcy si z drukarki obraz dna jeziora. - Pod nami jest pasko. adnych przeszkód. W sodkiej wodzie powinnimy bez trudu zauway co, co bdzie podobne wymiarami do statku.
- A szybko?
- Warunki s dobre. Myl, e pync dziesi mil na godzin, nie stracimy ostroci obrazu.
- Mog zobaczy? - W drzwiach kabiny stana Julia.
- Bardzo prosz. - Hall zrobi jej miejsce w ciasnym pomieszczeniu.
- Co za dokadno! - Julia z podziwem wpatrywaa si w wydruk. - Wida kad zmarszczk na piasku.
- Rozdzielczo jest na dobrym poziomie - pouczy j Hall. - Ale daleko temu do fotografii. Obraz z sonaru przypomina odbitk zdjcia powielon trzy- lub czterokrotnie na fotokopiarce.
Pitt i Hall wymienili umiechy. Postronnych obserwatorów zawsze fascynowa sonar. Julia nie bya wyjtkiem. Obaj wiedzieli, e bdzie godzinami czeka, a pojawi si statek.
- Zaczynamy pierwszy pas - oznajmi Wilbanks.
- Jaka gboko, Ralph? - zapyta Pitt.
Wilbanks rzuci okiem na zawieszon pod dachem echosond.
- Okoo czterystu dziesiciu stóp.
Stary wyjadacz Giordino, który uczestniczy w wielu akcjach poszukiwawczo-ratowniczych krzykn ze swego legowiska:
- Zrobi sobie siest. Zawoajcie mnie, jak co zauwaycie. - Spoczywa wygodnie na mikkim siedzeniu z nog w gipsie opart o nadburcie.
Powoli mijay godziny. „Divercity” pracowicie przeczesywaa wyznaczony obszar wodny. Magnetometr niezmordowanie rysowa na rodku papieru milimetrowego równ lini. Rami rysika poruszao si wahadowo tylko wtedy, gdy przyrzd wykrywa obecno metalu. Cicho terkotaa termiczna drukarka poczona z sonarem. Wysuwajcy si z niej plastyczny film wci pokazywa, e zimne gbiny jeziora s puste i nie ma w nich ludzkich szcztków.
- Tam na dole jest zupena pustynia - powiedziaa Julia, przecierajc zmczone oczy.
- Tak, to nie miejsce, w którym mona by zbudowa dom swoich marze - umiechn si Hall.
- Koczymy pas numer dwadziecia dwa - ogosi Wilbanks. - Zaczynamy dwudziesty trzeci.
Julia spojrzaa na zegarek.
- Pora na lunch - stwierdzia, otwierajc koszyk z prowiantem. - Czy kto poza mn jest godny?
- Ja zawsze jestem godny - zawoa z tyu Giordino.
- Zdumiewajce - Pitt pokrci gow z niedowierzaniem. - Z odlegoci dwunastu stóp, przy wiejcym wietrze i wyciu silnika on syszy, e kto wspomnia o jedzeniu.
- Jakie to smakoyki przygotowaa? - Giordino zdy ju dobrn do drzwi kabiny.
- Jabka, batoniki dietetyczne, marchewki i herbat zioow. Moecie si jeszcze zdecydowa na kanapki z awokado lub z kiekami. Oto, co nazywam zdrowym lunchem.
Wszyscy mczyni spojrzeli na siebie z najwyszym przeraeniem. Julia nie mogaby si chyba spodziewa gorszej reakcji nawet wtedy, gdyby ogosia, e zapisaa ich jako ochotników do przewijania dzieci w obku. Przez grzeczno nikt si nie odezwa. W kocu, zadaa sobie trud, eby mieli co je. Ponadto bya kobiet, a ich matki wychoway synów na dentelmenów. Ale Giordino nie wywodzi si ze starej, dobrej szkoy. Pozwoli sobie na gony protest.
- Kieki i awokado?! - wykrzykn rozczarowany. - W takim razie skacz za burt i pyn do najbliszego Burger Kinga.
- Mam odczyt na magnetometrze! - zawoa nagle Pitt. - Jest co na sonarze?
- Mój sonar cignie swój czujnik w wikszej odlegoci za ruf ni twój magnetometr - odrzek Hall. - Zapis dociera do nas z opónieniem.
Julia pochylia si nad drukark. Nie moga si doczeka, kiedy wreszcie zobaczy poszukiwany obiekt. Przez ekran wideo zacz si wolno przesuwa duy ksztat. Jednoczenie pocz si pojawia wydruk.
- Statek! - wrzasna w podnieceniu. - To statek!
- Ale nie nasz - odrzek ponuro Pitt. - Na dnie osiad pionowo stary aglowiec.
Wilbanks wycign szyj, by te si przyjrze.
- Popatrzcie na te szczegóy. Kabiny, klapy luków, bukszpryt... Wszystko czyste.
- Straci maszty - zauway Hall.
- Pewnie podczas sztormu, który go zatopi - powiedzia Pitt.
Po chwili statek znalaz si poza zasigiem ledzcej go aparatury, ale jego obraz zosta utrwalony na wideo. Hall zatrzyma go na ekranie i powikszy.
- Duy - stwierdzi. - Co najmniej sto pidziesit stóp.
- Nie mog przesta myle, co stao si z jego zaog - wyznaa Julia. - Mam nadziej, e j uratowano.
- Jest prawie nietknity - odrzek Wilbanks. - Std wniosek, e musia pój na dno stosunkowo szybko.
Chwila podniecenia prdko mina. Poszukiwania „Ksiniczki Dou Wan” trway dalej. Lekki wiatr stopniowo zmienia kierunek z pónocnego na zachodni, w kocu niemal zamar. Bandera na rufie odzi przestaa opota. W odlegoci kilkuset jardów przypyn rudowiec i „Divercity” zakoysaa si za jego kilwaterem. O czwartej popoudniu Wilbanks spojrza na Pitta.
- Zostay nam dwie godziny. Potem zacznie si ciemnia. O której chcesz wraca?
- Nigdy nie wiadomo, kiedy na jeziorze zrobi si paskudnie - odpowiedzia Pitt. - Trzeba szuka dalej, skoro woda jest spokojna.
- Racja. Kuj elazo, póki gorce - popar go Hall.
Nikt nie traci zapau ani nadziei. Pitt zaproponowa, by Wilbanks zacz dalsze poszukiwania od rodka wyznaczonego obszaru, posuwajc si na wschód. W ten sposób jedn poow kwadratu mieli zbadan. Teraz musieli spenetrowa drug jego cz, podzielon na ponad trzydzieci pasów, i przemieszczali si na zachód. Soce wisiao tu nad horyzontem, gdy Pitt znów zawoa:
- Obiekt na magnetometrze! I to duy! - W jego gosie byo wyczuwalne podniecenie.
- To on - powiedziaa Julia.
- Owszem. Nowoczesny, stalowy statek - przyzna Hall.
- Jakiej wielkoci? - zapyta Wilbanks.
- Na razie trudno orzec. Jest dopiero na skraju ekranu.
- Wielki... - mrukna z przejciem Julia.
Pitt umiechn si jak gracz, który zgarn pul.
- Chyba go mamy.
Sprawdzi na mapie miejsce zaznaczone krzyykiem. Wrak spoczywa o trzy mile bliej brzegu, ni ocenia Gallagher. Mimo wszystko do precyzyjnie poda odlego - pomyla Pitt.
- Jest przeamany na dwie czci - zauway Hall. Wszyscy, nie wyczajc Giordino, stoczyli si przy ekranie wpatrujc si w niebiesko-czarny obraz. - Cz rufowa o dugoci okoo dwustu stóp ley dobre sto pidziesit stóp od reszty. A porodku mnóstwo szcztków.
- Cz dziobowa chyba sterczy pionowo - doda Pitt.
- Mylicie, e to naprawd „Ksiniczka Dou Wan”? - spytaa Julia.
- Bdziemy pewni, jak opucimy na dó robota. - Pitt spojrza na Wilbanksa. - Chcesz zaczeka do rana?
- Skoro ju j mamy... - umiechn si Wilbanks. - Czy nikt nie ma nic przeciwko temu, eby popracowa w nocy?
Nikt si nie sprzeciwi. Pitt i Hall szybko wycignli czujnik magnetometru i sonar i wkrótce do dziaania gotowy by robot Benthos MiniRover MK II. Zosta podczony do konsoli sterowniczej i ekranu monitora wideo. Way tylko siedemdziesit pi funtów, tote do opuszczenia go za burt wystarczyo dwóch mczyzn. Jasne wiato podwodnych halogenowych lamp powoli znikao w gbinach, gdy robot pogra si w czarnej otchani jeziora. Z „Divercity” czya go ju tylko ppowina kabla. Wilbanks utkwi wzrok w monitorze komputera systemu okrelajcego pooenie geograficzne odzi i pozwoli jej unosi si swobodnie na wodzie ponad wrakiem.
Zanurzenie si na gboko czterystu stóp zajo robotowi tylko kilka minut. Zachodzce soce docierao pod powierzchni na gboko trzystu szedziesiciu stóp.
Hall zatrzyma rovera, gdy w polu widzenia ukazao si dno. Wygldao jak pofalowany koc utkany z szarego muu.
- Gboko czterysta trzydzieci stóp - oznajmi, zataczajc robotem ciasny krg. Nagle w reflektorach pojawi si wielki poduny przedmiot przypominajcy wycignit mack ogromnego morskiego potwora.
- Co to jest, do diaba? - mrukn Wilbanks, odwracajc si od ekranu komputera.
- Popy w tamt stron - poleci Hallowi Pitt. - Myl, e znajdujemy si nad adowni dziobow i patrzymy na górny bom dwigu na przednim pokadzie.
Hall poruszy dwigienkami na przenonej konsoli sterowniczej i skierowa robota wzdu ramienia urawia przeadunkowego. Wkrótce kamera uchwycia wyrany obraz kaduba nalecego do duego statku. Robot posuwa si przy burcie w stron dziobu, który stercza do góry, jakby statek nie chcia umiera i wci ni o pywaniu po morzach. Po chwili ukazaa si nazwa jednostki na biaej okrnicy wznoszcej si nad czarnym dziobem; sprawiaa wraenie namalowanej niezbyt starannie. Nieco poniej tkwia w kluzie kotwica. Na ekranie przesuway si kolejne litery.
Lekarze twierdz, e jeli czyje serce przestaje bi, ten jest martwy. Ale wydawao si, e serca wszystkich zatrzymay si na kilka sekund, kiedy kamery robota wyowiy pene imi zatopionego statku.
- „Ksiniczka Yung Tai”! - wrzasn Giordino. - Jest nasza!
- Królowa Morza Chiskiego - wymamrotaa Julia jak w transie. - Taka samotna, opuszczona przez wszystkich. Mam wraenie, e modlia si, bymy j znaleli.
- Mylaem, e potrzebna jest wam „Ksiniczka Dou Wan” - zdziwi si Wilbanks.
- To duga historia - umiechn si Pitt. - Ale to jedno i to samo. Pooy do na ramieniu Halla. - Popy w kierunku rufy, trzymajc robota conajmniej dziesi stóp od burty statku, eby nie zahaczy o co kablem. Inaczej stracimy go.
Hall w milczeniu skin gow i poruszy drkami sterowymi obsugujcymi kamer i stery oraz napd robota. W jego halogenowych lampach widoczno dochodzia do prawie pidziesiciu stóp. Wygld „Ksiniczki Dou Wan” niewiele si zmieni przez pidziesit dwa lata. Statek opar si korozji i morskiej rolinnoci, spoczywajc na duej gbokoci w sodkiej zimnej wodzie.
Nadbudowa prezentowaa si zaskakujco wieo. Nie nosia adnych ladów uszkodze, bya tylko pokryta cienk warstw muu przysaniajcego jej kolor. „Ksiniczka” przypominaa wntrze starego opuszczonego domu, którego nie odkurzano od pó wieku.
Hall skierowa robota na mostek. Wikszo szyb roztrzaskay fale podczas sztormu, a potem cinienie wody. Ujrzeli wewntrz telegraf maszynowni, wci ustawiony w pozycji „Caa naprzód”. Teraz mieszkao tu tylko kilka ryb. Zaog zmyy z pokadu szalejce bawany, zanim statek poszed na dno. Robot poda dalej poziomym kursem w niewielkiej odlegoci od pokadu spacerowego. Szalupy znikny, a ich wycigi sterczay powyginane. Byy smutnym wiadectwem chaosu i paniki, panujcych na „Ksiniczce” tamtej pamitnej, tragicznej nocy roku tysic dziewiset czterdziestego ósmego. Cay pokad adunkowy zajmoway nietknite drewniane skrzynie. Komin za sterowni znikn ze swego miejsca, ale wida byo gdzie opad na dno obok kaduba, kiedy statek osiad w mikkim mule.
- Oddaabym wszystko, eby zobaczy, co kryje si w tych pakach - powiedziaa Julia.
- Moe natrafimy na jak otwart - odrzek Pitt, nie odrywajc oczu od ekranu.
Kadub przeama si w tylnej czci za nadbudow. Jego otwarta czelu otoczona bya strzpami pogitej stali, któr rozdara bezlitonie atakujca sia ywiou. Rufa oderwaa si cakowicie, gdy statek zanurzy si pod wod. Jakby by gnieciony przez jakiego olbrzyma, a wreszcie pk na dwie czci.
- Wyglda mi na to, e wntrznoci „Ksiniczki” walaj si jak miecie midzy dziobem a ruf - powiedzia Giordino.
- Niemoliwe - zaprzeczy Pitt. - Przed wysaniem jej na zomowisko ogoocono wntrze ze wszystkiego, co byo zbdne. Moe jestem niepoprawnym optymist, ale mam wraenie, e wanie patrzymy na pole usiane bajecznymi skarbami.
Kiedy kamery robota znalazy si bliej, ujrzeli niezliczone skrzynie drewniane lece bezadnie midzy obu czeciami wraku. Przewidywania Pitta okazay si suszne, gdy robot przepywajcy nad szcztkami zlokalizowa dziwny ksztat wyaniajcy si z mroku. Ze zdumieniem patrzyli na rosncy w oczach obiekt. Mieli przed sob wspaniae dzieo sztuki z zamierzchej przeszoci. ciany skrzyni rozchyliy si jak patki róy, odsaniajc osobliwy posg tkwicy w nieziemskiej scenerii.
- Co to jest? - zapyta Wilbanks.
- Jedziec i ko z brzu naturalnej wielkoci - mrukn z podziwem Pitt. - Nie uwaam si za eksperta, ale to chyba rzeba chiskiego cesarza z dynastii Han.
- Ile to ma lat, twoim zdaniem? - chcia wiedzie Hall.
- Blisko dwa tysice.
Widok pomnika stojcego dumnie na dnie jeziora by tak niesamowity, e przez nastpne dziesi minut chonli go wzrokiem w nabonym milczeniu. Julia miaa uczucie, jakby cofna si w czasie.
Gowa konia i jego rozdte nozdrza zwrócone byy lekko w kierunku robota. Jedziec siedzia sztywno wyprostowany, wpatrujc si niewidzcymi oczami w nico.
- Skarby... - szepna Julia. - S wszdzie.
- Steruj w kierunku rufy - poprosi Halla Pitt.
- Kabel jest ju rozcignity do maksimum - odrzek Hall. - Ralph bdzie musia przesun ód.
Wilbanks skin gow, wymierzy odlego i kierunek wedug komputera i przestawi „Divercity”, cignc za sob robota, dopóki nie znalaz si nad oderwan tyln czci wraku. Potem Hall skierowa go nad ruby statku, których górne opaty wystaway z muu. Wielki ster by wci ustawiony prosto. Litery biegnce w poprzek rufy wskazyway, e portem macierzystym jednostki by Szanghaj. Kamery przekazyway ten sam obraz co poprzednio: pogite i rozdarte stalowe pyty kaduba, wypatroszon maszynowni i rozrzucone wokó dziea sztuki.
Dawno mina pónoc, gdy pierwsi od pó wieku ludzie patrzcy na „Ksiniczk” skoczyli oglda jej wrak i bezcenny adunek. Po stwierdzeniu, e niczego wicej nie zobacz, Hall zacz ciga z powrotem robota.
Jeszcze dugo po tym, jak robot wynurzy si na powierzchni i obraz „Ksiniczki Dou Wan” rozpyn si w ciemnoci, nikt nie odrywa wzroku od ekranu. Statek znów pozosta na dnie sam, jedynie w towarzystwie aglowca spoczywajcego o mil od niego. Ale jego samotno bya teraz tylko chwilowa. Wkrótce mieli si tu pojawi ludzie na innych statkach z odpowiednim sprztem, aby zbada szcztki „Ksiniczki” i wydoby zazdronie przez ni strzeony skarb, który przeby z ni tak dalek drog.
Ostatni rejs statku nie dobieg jeszcze koca. Epilog fatalnej podróy „Ksiniczki” naleao dopiero napisa.
51
Historyk Zhu Kwan siedzia za biurkiem, ustawionym na podwyszeniu porodku wielkiego gabinetu, i studiowa raporty midzynarodowej armii badaczy wynajtych przez Tsin Shanga. Na czas poszukiwa „Ksiniczki Dou Wan” dano mu do dyspozycji pó jednego pitra biurowca Spóki Morskiej Tsin Shang w Hongkongu. Nie oszczdzano na niczym, lecz mimo zaangaowania ogromnych rodków nie natrafiono na adn istotn informacj. Zaginicie statku wci pozostawao dla Zhu Kwana tajemnic.
Chiski naukowiec i jego zespó sprawdzali wszystkie archiwa morskie, podczas gdy jednostka poszukiwawczo-ratownicza Tsin Shanga wci znajdowaa si u wybrzey Chile, próbujc znale zatopiony liniowiec pasaerski. Powstaa w stoczni Shanga w Hongkongu i bya cudem techniki oraz obiektem zazdroci wszystkich oceanografów i instytutów bada morskich. Nadano jej imi „Poszukiwacz Przygód”, w wersji angielskiej. Uatwiao to identyfikacj na obcych wodach. Statek zasuy si ju odkryciem wraku szesnastowiecznej donki na Morzu Chiskim i wydobyciem z gbin adunku porcelany z dynastii Ming.
Zhu Kwan bada opis dzie sztuki pochodzcych z prywatnej kolekcji bogatego kupca z Pekinu. Kolekcja znikna w roku tysic dziewiset czterdziestym ósmym, a kupiec zosta zamordowany. Zhu Kwanowi udao si odnale jego spadkobierców; odniós te sukces zdobywajc spis zaginionych dzie. Wanie oglda rycin rzadkiego naczynia do wina, gdy z interkomu dobieg gos jego asystenta.
- Telefon do pana ze Stanów Zjednoczonych. Dzwoni pan St. Julien Perlmutter.
Zhu Kwan odoy rysunek.
- Prosz przeczy.
- Hallo, to ty Zhu Kwan? - zabrzmia jowialny ton Perlmuttera.
- St. Julien, co za niespodzianka. Mio mi usysze starego przyjaciela i koleg po fachu.
- Bdzie ci jeszcze bardziej mio, kiedy dowiesz si, co dla ciebie mam.
Chiski historyk by zaintrygowany.
- Zawsze ciesz mnie twoje archiwalne odkrycia.
- Czy nadal interesuje ci odnalezienie statku „Ksiniczka Dou Wan”?
Zhu Kwan wstrzyma oddech i poczu rosncy niepokój.
- Ty te go poszukujesz? - zapyta po chwili.
- O, nie! Co to, to nie - odpar beztrosko Perlmutter. - Mnie on nic nie obchodzi. Ale szukajc innego zaginionego statku, a cilej, promu samochodowego, który przepad na Wielkich Jeziorach, natrafiem na ciekawy lad. Miaem okazj zapozna si z raportem nieyjcego ju mechanika okrtowego. Wspomina w nim o strasznych przeyciach na pokadzie „Ksiniczki Dou Wan”.
- Znalaze kogo, kto si uratowa?! - Zhu Kwan nie wierzy we wasne szczcie.
- To Ian Gallagher. Znajomi nazywali go „Hongkong”. By gównym mechanikiem na „Ksiniczce Dou Wan”, gdy posza na dno.
- Tak, tak. Mam go w kartotece.
- Tylko on ocala. Z oczywistych powodów nigdy nie wróci do Chin.
Przepad bez wieci w Stanach Zjednoczonych.
- „Ksiniczka”... - szepn Zhu Kwan, czujc nagy przypyw nadziei. - Czy Gallagher poda przyblione miejsce jej zatonicia u brzegów Chile?
- Trzymaj si, przyjacielu - doradzi Perlmutter. - „Ksiniczka Dou Wan” nie zatona na Poudniowym Pacyfiku.
- Jak to? A jej sygna SOS? - Zhu Kwan by zupenie zbity z tropu.
- Statek spoczywa na dnie Jeziora Michigan w Ameryce Pónocnej.
- To niemoliwe!
- Wierz mi, to prawda. Sygna SOS by mistyfikacj. Na rozkaz generaa Kung Hui kapitan i zaoga zmienili nazw jednostki, nadajc jej imi siostrzanej „Ksiniczki Yung Tai”. Potem przypynli przez Kana Panamski i eglujc w gór Wschodniego Wybrzea USA dotarli do Rzeki w. Wawrzyca, która doprowadzia ich do Wielkich Jezior. Tam zapa ich sztorm o niespotykanej sile. „Ksiniczka” posza na dno dwiecie mil na pónoc od Chicago, jej portu docelowego.
- To niewiarygodne! Jeste tego pewien?
- Przel ci faksem relacj Gallaghera. Znajdziesz w niej histori tego rejsu i zatonicia statku.
- Czy równie wzmiank o adunku? - zapyta ze zgroz Zhu Kwan.
- Tylko tak - wyjani Perlmutter - e wedug generaa Hui drewniane skrzynie zaadowane na pokad w Szanghaju pene byy prywatnych ubra i mebli wysokich rang chiskich nacjonalistów uchodzcych przed komunistami.
Zhu Kwan wyda z siebie gbokie westchnienie ulgi. Prawd udao si utrzyma w sekrecie.
- Zatem pogoski o wielkich skarbach s wyssane z palca. „Ksiniczka” nie przewozia adnego cennego adunku.
- Moe troch kosztownoci, ale z pewnoci nic, co mogoby zainteresowa zawodowych poszukiwaczy wartociowych upów. Jeli kiedykolwiek kto wydobdzie z wraku co godnego uwagi, to zapewne miejscowi nurkowie robicy to dla sportu.
- Czy mówie o tym komukolwiek poza mn? - spyta ostronie Zhu Kwan.
- Nikomu nie pisnem ani sowa - odpowiedzia Perlmutter. - Wiem, e tylko ty interesujesz si tym statkiem.
- Bybym ci wdziczny, gdyby nie chwali si swoim odkryciem, St. Julien. Przynajmniej jeszcze przez kilka miesicy.
- Obiecuj, e nie puszcz pary z ust.
- Chciabym te prosi ci o grzeczno...
- Zawsze do usug.
- Nie przysyaj mi raportu Gallaghera faksem. Wolabym go dosta przez prywatnego kuriera, jeli nie masz nic przeciwko temu. Oczywicie pokryj wszelkie koszty.
- Jak sobie yczysz - zgodzi si Perlmutter. - Zaatwi to natychmiast po naszej rozmowie.
- Dzikuj ci, mój przyjacielu - powiedzia serdecznie Zhu Kwan. - Wiele dla mnie zrobie. Cho wrak „Ksiniczki” nie ma duej wartoci historycznej ani ekonomicznej, ta sprawa od dawna nie dawaa mi spokoju.
- Znam to uczucie, moesz mi wierzy. Niektóre wraki, nawet te bezwartociowe, czsto dziaaj na wyobrani badacza do tego stopnia, e spdzaj mu sen z powiek. Nie ma si spokoju, dopóki nie wyjani si ich tajemnicy.
- Dzikuj ci, St. Julien. Jeszcze raz dzikuj.
- ycz ci pomylnoci, Zhu Kwan. Do zobaczenia.
Chiski historyk nie posiada si z radoci. Jeszcze kilka minut temu rozwizanie zagadki wydawao si niemoliwe. I oto nagle tajemnica zostaa wyjaniona. Ale mimo podniecenia postanowi nie zawiadamia Tsin Shanga dopóki sam nie przeczyta raportu Gallaghera.
Tsin Shang byby zachwycony wiedzc, e bajeczne skarby, skradzione z kraju, bezpiecznie przeleay tyle lat na dnie jeziora i teraz s w zasigu rki, w dodatku doskonale zakonserwowane w sodkiej wodzie.
Zhu Kwan mia nadziej doy chwili, w której zobaczy odzyskane dziea sztuki na wystawie w muzeum i w galerii narodowej.
- Dobra robota, St. Julien - pochwali Sandecker, gdy Perlmutter odoy suchawk. - Mine si z powoaniem. Powiniene sprzedawa uywane samochody.
- Albo startowa w wyborach prezydenckich - mrukn Giordino.
- Czuj si jak ostatni nikczemnik. Wywiodem w pole przemiego starszego pana - odrzek Perlmutter. Zamilk i powiód wzrokiem po czterech mczyznach siedzcych wokó niego w biurze Sandeckera. - Zhu Kwan i ja znamy si od wielu lat. Zawsze mielimy dla siebie wielki szacunek. Brzydz si sob za to, e go okamaem.
- On te nie jest wobec ciebie w porzdku - powiedzia Pitt. - Oszukuje ci, twierdzc, e jego zainteresowanie „Ksiniczk Dou Wan” jest czysto akademickie. Cholernie dobrze wie, e statek zaton z ogromn fortun na pokadzie. Dlatego nie chcia, eby wysya faks, który kady moe przeczyta. Z jakiego innego powodu obstawaby przy dostarczeniu mu raportu Gallaghera poczt kuriersk? Zao si, e ju dry z niecierpliwoci, by jak najszybciej przekaza wiadomoci Tsin Shangowi.
Perlmutter zaprzeczy ruchem gowy.
- Zhu Kwan to badacz z krwi i koci. Nie zawiadomi swojego szefa, dopóki sam nie przeanalizuje dokumentu. - Spojrza po twarzach zebranych. - A tak z czystej ciekawoci, który z was spodzi ten raport?
Rudi Gunn niemal niemiao podniós rk.
- Zgosiem si na ochotnika. I chyba spisaem si nie najgorzej. Oczywicie, jako autor tekstu pozwoliem sobie na du swobod w przedstawieniu faktów. W odnoniku zamieciem informacj o zgodnie Gallaghera w roku tysic dziewiset dziewidziesitym drugim z powodu ataku serca. Tym samym zatarem lady istnienia jego i Katie.
Sandecker zerkn na swego dyrektora projektów specjalnych.
- Czy bdziemy mie wystarczajco duo czasu na wydobycie dzie sztuki przed pojawieniem si statku ratowniczego Tsin Shanga?
Pitt wzruszy ramionami.
- Jeli skorzystamy tylko z „Morskiego Tropiciela”, to nie zdymy.
- Bez obaw - uspokoi go Gunn. - Wynajlimy jeszcze dwie specjalistyczne jednostki. Jedn z prywatnej firmy z Montrealu, drug wypoyczya nam Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych.
- Liczy si szybko wykonania operacji - powiedzia admira. - Chc, eby skarb by bezpieczny, zanim dojdzie do jakiego przecieku. Nikt nie moe nam przeszkodzi, nawet nasz wasny rzd.
- Co zrobicie z dzieami sztuki po ich wycigniciu na powierzchni? - zainteresowa si Perlmutter.
- Natychmiast przekaemy je konserwatorom. Inaczej mogyby ulec uszkodzeniu po tak dugim leeniu w wodzie. Dopiero wtedy ujawnimy, e zostay uratowane. Dalszy ich los zalee bdzie od biurokratów z Waszyngtonu i Pekinu.
- A Tsin Shang? - dry dalej Perlmutter. - Co si stanie, jeli pojawi si na miejscu z wasnym statkiem?
Pitt umiechn si chytrze.
- Zgotujemy mu powitanie godne tak znamienitej osobistoci.
52
„Morski Tropiciel”, z Pittem, Giordino, Juli i Gunnem na pokadzie, pierwszy dotar na miejsce i zaj pozycj nad wrakiem „Ksiniczki Dou Wan”. W cztery godziny póniej zjawi si kanadyjski statek „zatoka Hudson” ze Spóki Poszukiwa Gbinowych w Montrealu. By star jednostk przerobion z potnego oceanicznego holownika ratunkowego. Poniewa bya dobra pogoda i powierzchnia jeziora gadka, wydobywanie zatopionych skarbów mona byo rozpocz bezzwocznie.
W podwodnej czci operacji bray udzia batyskafy wyposaone w przegubowe ramiona wysigników oraz nurkowie. Ubrani w specjalne kombinezony atmosferyczne, zwane „Newtsuits”, podobne do reklamowej figurki firmy Michelin zbudowanej z opon. Byy skonstruowane z wókna szklanego i magnezu, posiaday wasny napd i pozwalay na dugie przebywanie niej ni czterysta stóp pod wod, bez obawy o dekompresj.
Gdy tylko ratownicy nabrali wprawy, dziea sztuki poczy szybko, jedne po drugich wdrowa do góry. Praca sza jeszcze prdzej, kiedy do akcji wkroczy statek ratowniczy Marynarki Wojennej „Dean Hawes”, przybyy z pónocnego kraca jeziora dwa dni wczeniej ni si spodziewano. Bya to nowoczesna jednostka zwodowana zaledwie dwa lata temu, zaprojektowana z myl o szczególnie trudnych zadaniach, jak na przykad odzyskiwanie okrtów podwodnych.
W pobliu przedniej czci wraku „Ksiniczki Dou Wan” zatopiono wielk otwart bark z dugimi zbiornikami balastowymi wzdu kaduba. Operatorzy dwigów trzech statków ratowniczych, korzystajcy z podwodnych kamer, adowali na ni podniesione z dna skrzynie. Gdy barka bya pena, napompowano jej zbiorniki spronym powietrzem, które unioso j na powierzchni. Tu czeka ju holownik, by zabra j w rejs do portu w Chicago. Po dotarciu do celu, dzieami sztuki zajli si archeolodzy z NABO. Ostronie wyjmowali cenne przedmioty z mokrych skrzy i umieszczali je natychmiast w zbiornikach ze rodkiem konserwujcym. Potem skarby wyruszay w drog do pracowni fachowców, gdzie roztaczano nad nimi troskliw opiek.
Po odholowaniu jednej barki, jej miejsce zajmowaa nastpna.
Pod wod uwijao si sze batyskafów. Trzy z nich naleay do NABO, dwa do Marynarki i jeden do Kanadyjczyków. Nie przeszkadzajc sobie wzajemnie podnosiy skrzynie z nieprawdopodobnym bogactwem i wkaday je do pomieszcze w kadubie barki.
By umoliwi wydobycie dzie sztuki z czeluci „Ksiniczki”, nurkowie musieli rozci poszycie jej kaduba. Uyli do tego nowoczesnych palników topicych spoczywajcy w wodzie metal z niesamowit szybkoci. Przez otwór wpyny do wntrza batyskafy. W wyciganiu skarbów pomagay im z powierzchni jeziora dwigi.
Punkt dowodzenia akcj znajdowa si na pokadzie „Morskiego Tropiciela”. Kamery rozmieszczone wokó wraku pozwalay ledzi na monitorach kadego etapu operacji. Jej przebiegiem kierowali Pitt i Gunn zasiadajcy przed ekranami wideo. Pracowali w systemie dwunastogodzinnych zmian, podobnie jak reszta zaóg trzech statków.
A na powierzchni nieprzerwanie wypywa nie koczcy si strumie skarbów.
Pitt daby sobie uci praw rk za moliwo obsugiwania jednego z batyskafów lub woenia na siebie kombinezonu „Newtsuit”. Ale jako dowiadczony dyrektor projektów specjalnych potrzebny by na górze, a nie na dole. Musia wydawa polecenia i koordynowa dziaania ludzi i sprztu. Z zazdroci obserwowa na monitorze, jak Giordino mimo zamanej nogi zajmuje miejsce w maej odzi podwodnej „Safoho IV”. Jego przyjaciel mia za sob ponad siedemset godzin pracy w batyskafach i ten wanie model lubi najbardziej. Tym razem may Woch planowa wycieczk w gb nadbudowy „Ksiniczki”, kiedy tylko nurkowie przetn blokujce drog przeszkody.
Pitt odwróci si, gdy do kabiny wszed Rudi Gunn. Promienie porannego soca przedostajce si przez drzwi rozjaniy na chwil pozbawione iluminatorów i okien pomieszczenie.
- Ju jeste? Przysigbym, e dopiero wyszede.
- Moja kolej - odrzek z umiechem Gunn. Pod pach trzyma zwinit mozaikow fotografi wraku, wykonan przed rozpoczciem operacji. Wielkie zdjcie byo nieocenion pomoc przy okrelaniu pooenia rozrzuconych na dnie skarbów. Na jego podstawie nadawano kierunek batyskafom i ustawiano na odpowiednich pozycjach nurków.
- Co si dzieje? - zapyta.
- Zaadowana barka jest w drodze na powierzchni - powiedzia Pitt, czujc zapach kawy dolatujcy z okrtowej kuchni. Natychmiast zatskni za filiank czarnego napoju.
- Wci nie mog si nadziwi tej ogromnej iloci przedmiotów - wyzna Gunn, zajmujc miejsce Pitta.
- „Ksiniczka Dou Wan” bya strasznie przeciona - wyjani Pitt. - Nic dziwnego, e podczas sztormu przeamaa si i zatona.
- Daleko jeszcze do koca?
- Wikszo skrzy luno lecych na dnie wydobylimy. Prawie oprónilimy cz rufow. adownie powinny by puste przed upywem nastpnych dwunastu godzin. Teraz wycigamy wszystkie mniejsze sztuki z przej i kabin w centralnych partiach statku. Im gbiej zapuszczaj si nurkowie, tym ciej idzie im przebijanie si przez przegrody.
- adnej wiadomoci o Tsin Shangu i jego jednostce ratowniczej? - spyta Gunn.
- O „Poszukiwaczu Przygód”? - Pitt spojrza na map Wielkich Jezior rozpostart na stole. - Wedug ostatniego meldunku min Quebec i pynie w dó Rzeki w. Wawrzyca.
- Powinien tu dotrze za niecae trzy dni.
- Nie traci czasu. Przerwa poszukiwania u wybrzey Chile i wyruszy na pónoc niespena godzin po tym, jak Zhu Kwan otrzyma od Perlmuttera twój faszywy raport.
- Szybko si zblia - Gunn pokiwa gow, ledzc rami batyskafu delikatnie podnoszce metalowymi palcami porcelanow waz tkwic w mule. - Bdziemy mie szczcie, jeli skoczymy i wyniesiemy si std przed przybyciem „Poszukiwacza Przygód” i naszych przyjació.
- Ju mielimy szczcie, e Tsin Shang nie przysa tu wczeniej na zwiady swoich agentów.
- Kuter Ochrony Wybrzea patrolujcy rejon naszych dziaa nie zauway na razie adnego podejrzanego statku.
- Kiedy obejmowaem dyur ostatniej nocy, Al mówi, e jakim cudem dodzwoni si do nas reporter lokalnej gazety. Pyta, co tutaj robimy.
- A Al?
- Spawi go. Powiedzia, e drymy dziury na dnie jeziora, szukajc ladów dinozaurów.
- I tamten kupi t bajeczk? - zapyta z niedowierzaniem Gunn.
- Pewnie nie. Ale by strasznie podniecony, kiedy Al obieca zaprosi go podczas weekendu na pokad.
Gunn wyglda na zaskoczonego.
- Ale wtedy ju nas tu chyba nie bdzie.
- I o to chodzi - rozemia si Pitt.
- Powinnimy si cieszy, e pogoski o skarbie nie cigny nam na gow chmary poszukiwaczy.
- Jak tylko co usysz, zlec si, eby pogrzeba w zomie.
Do kabiny wesza Julia z tac na doni.
- niadanie podano - oznajmia wesoo. - Có za pikny poranek.
Pitt przetar zmczone oczy.
- Tak? Nie zauwayem.
- Z czego tak si cieszysz? - spyta j Gunn.
- Wanie dostaam wiadomo od Petera Harpera. Tsin Shang wysiad w Quebecu z japoskiego odrzutowca pasaerskiego w przebraniu czonka zaogi. Kanadyjska Królewska Policja Konna ledzia go do portu. Tam wsiad na ma ód i popyn na spotkanie z „Poszukiwaczem Przygód”.
- Hurra! - wykrzykn Gunn. - Pokn haczyk!
- Haczyk, yk i spawik - Julia pokazaa w umiechu zby. Postawia tac na stole i odsonia przykryty serwetk posiek. Skada si z jajek na bekonie, tostów, soku grejpfrutowego i kawy.
- To dobra wiadomo - powiedzia Pitt, siadajc do niadania bez zaproszenia. - Czy Harper mówi, kiedy zamierza wsadzi Shanga do wizienia?
- Ma spotkanie z naszymi prawnikami, eby uzgodni procedur. Istnieje obawa, e bdzie interweniowa Depratament Stanu i Biay Dom.
- Obawiam si, e to moliwe - przyzna Gunn.
- Peter i komisarz Monroe niepokoj si, e Tsin Shang wymknie im si z rk dziki swym koneksjom politycznym.
- A nie mona by wej na pokad „Poszukiwacza Przygód” i zgarn go teraz? - spyta Gunn.
- Nie wolno nam go aresztowa, dopóki statek pynie wzdu kanadyjskich brzegów jezior Ontario, Erie i Huron - wyjania Julia. - Dopiero po przejciu przez cienin Mackinac i wpyniciu na Jezioro Michigan znajdzie si na wodach amerykaskich.
- Chciabym zobaczy jego min - powiedzia wolno Pitt - kiedy zaoga „Poszukiwacza Przygód” naprowadzi kamery na „Ksiniczk” i znajdzie pusty wrak.
- Wiedziae, e jedna z jego firm stara si o przyznanie jej praw do wraku i adunku w sdzie stanowym i federalnym?
- Nie - odrzek Pitt. - Ale nie dziwi si. To typowe metody jego dziaania.
Gunn postuka noem w blat stou.
- Gdyby które z nas postpio tak samo, zostaoby wymiane na ulicy. I cokolwiek znajdziemy, bdziemy musieli odda rzdowi.
- Ludzie poszukujcy skarbów nie zdaj sobie sprawy, co ich czeka, kiedy wreszcie je znajd - stwierdzi filozoficznie Pitt. - Myl, e skocz si ich wszystkie kopoty, a one dopiero s przed nimi.
- Szczera prawda - zgodzi si Gunn. - Jeszcze nie syszaem, eby czyje prawo do znalezionego skarbu nie zostao zakwestionowane w sdzie przez jakiego pasoyta albo rzdowego biurokrat.
Julia wzruszya ramionami.
- Moe i tak. Ale Tsin Shang jest zbyt wpywowym czowiekiem, by kto zatrzasn mu drzwi przed nosem. A w razie trudnoci przekupi kogo trzeba.
Pitt spojrza na ni, jakby jego zmczony umys nagle oy.
- A ty nie jesz?
Potrzsna gow.
- Wczeniej przegryzam co nieco w kuchni.
Pierwszy oficer skin przez drzwi na Pitta.
- Barka na powierzchni, sir. Chcia pan rzuci na ni okiem, zanim zostanie odholowana.
- Tak, dzikuj - odpowiedzia Pitt. Odwróci si do Gunna. - zostawiam ci na gospodarstwie, Rudi. Do zobaczenia jutro o tej samej porze.
Gunn kiwn mu rk, nie odrywajc oczu od monitorów.
- pij dobrze.
Julia wspara si na ramieniu Pitta, gdy wyszli na skrzydo mostka i spojrzeli na wielk bark, która wynurzya si z gbin. Jej adownia pena bya skrzy rónej wielkoci kryjcych w sobie dziedzictwo kulturalne Chin. Wszystko zostao porzdnie poukadane przez dwigi i batyskafy. W oddzielnym przedziale, na grubej wycióce, spoczyway te dziea sztuki, ukryte w skrzyniach, które ulegy uszkodzeniu lub rozpady si. Znajdoway si tu midzy innymi instrumenty muzyczne, melodyjne kamienne gongi, dzwony z brzu i bbny. Obok sta piec kuchenny na trzech nogach, z odraajc twarz odlan na drzwiczkach, jadeitowe postacie mczyzn, kobiet i dzieci dwukrotnie mniejsze od naturalnych i rzeby z marmuru przedstawiajce zwierzta.
- Zobacz! - Julia wyciga rk. - Wydobyli cesarza na koniu.
Posg, liczcy sobie dwa tysice lat, po raz pierwszy od pó wieku ujrza soce. Wyglda niewiele gorzej ni w dniu swych narodzin. Woda spywajca po brzowej zbroi jedca i jego rumaku nadawaa pomnikowi poysk. Nieznany wadca wpatrywa si teraz w horyzont, jakby szuka nowych, nie podbitych jeszcze ziem.
- Jaki on pikny... - szepna Julia, chonc wzrokiem antyczny cud. Potem wskazaa zamknite skrzynie. - Dziwi si, e nie przegniy po tylu latach.
- Genera Hui by zapobiegliwy - odrzek Pitt. - Kaza je zrobi z drewna tekowego i wstawi podwójne cianki. Drewno to zapewne przypyno do Szanghaju z Birmy jako budulec dla stoczni. Tek jest nadzwyczaj mocny i wytrzymay. Hui wiedzia o tym i bez wtpienia zagarn cay transport, by zuy go na skrzynie. Nie móg wtedy przewidzie, do jakiego stopnia jego sumienno przysuy si skarbom. To dziki niej przeleay bezpiecznie pod wod ponad pidziesit lat.
Julia osonia rk oczy przed blaskiem soca odbijajcego si w jeziorze.
- Szkoda, e nie mogy mie wodoszczelnych opakowa. Przedmioty emaliowane, drewniane rzeby i obrazy na pewno nie opary si niszczcemu dziaaniu rodowiska.
- Archeolodzy wkrótce to sprawdz. Na szczcie, lodowata, sodka woda ma wasnoci konserwujce. Wiele delikatnych rzeczy mogo si uchowa w stanie nienaruszonym.
Gdy holownik manewrowa, przygotowujc si do wyruszenia wraz z bark w rejs do Chicago, ze sterowni wyszed jeden z czonków zaogi.
- Jeszcze jedna wiadomo, panno Lee. Z Waszyngtonu.
- Pewnie znów od Petera - domylia si Julia. Dugo wpatrywaa si w tekst, a na jej twarzy najpierw odmalowao si zaskoczenie, potem rozczarowanie, wreszcie wcieko.
- O, Boe! - wymamrotaa.
Wrczya informacj Pittowi.
- Operacja przeciwko Tsin Shangowi, przygotowywana przez Urzd Imigracyjny, zostaa odwoana na rozkaz z Biaego Domu. Nie mamy prawa go tkn. Jest oficjalnym przedstawicielem rzdu chiskiego i musimy mu przekaza wszystkie dziea sztuki wydobyte z wraku „Ksiniczki Dou Wan”.
- To szalestwo - odrzek znuonym gosem Pitt. By zbyt zmczony, by da upust swemu oburzeniu. - Facet ma na sumieniu masowe morderstwa. Odda mu skarb? Prezydent chyba upad na gow.
- Nigdy w yciu nie czuam si taka bezradna! - wybuchna Julia.
Nieoczekiwanie usta Pitta wykrzywi chytry umiech.
- Na twoim miejscu nie przejmowabym si a tak bardzo. Wszystko ma swoje dobre strony.
Patrzya na niego, jakby by niespena rozumu.
- O czym ty mówisz?! Jakie widzisz dobre strony tego, e pucimy drania wolno i jeszcze oddamy mu dziea sztuki, które zagarnie dla siebie?
- Rozkazy z Biaego Domu definitywnie zabraniaj Urzdowi Imigracyjnemu uprzykrzania ycia Shangowi.
- No wic?
- Te rozkazy nie wspominaj, co moe, a czego nie moe NABO - powiedzia Pitt, nie przestajc si umiecha, ale ton jego gosu stwardnia.
Nagle na skrzydo mostka wypad podekscytowany Gunn.
- Al chyba je ma! - wyrzuci z siebie. - Wypywa na powierzchni i chce wiedzie, jak naley si z nimi obchodzi.
- Bardzo ostronie - odpar Pitt. - Przeka mu, e musi si wynurza niezwykle wolno i dobrze je trzyma. Kiedy si pojawi na wodzie, podniesiemy go na pokad razem z „Safo IV” i z nimi.
- Z nimi? O co tu chodzi? - zapytaa Julia.
Zbiegajc w dó po drabince Pitt, odwróci si przez rami.
- O koci „czowieka z Pekinu”.
Wie szybko si rozesza i zaoga „Morskiego Tropiciela” pocza si gromadzi na tylnym pokadzie. Ludzie na dwóch pozostaych statkach stoczyli si przy burtach obserwujc jednostk NABO. Zapada kompletna cisza, gdy turkusowy „Safo IV” przebi powierzchni wody i zakoysa si lekko na falach jeziora. Wokó czekali nurkowie, by zaczepi zakoczone hakami liny dwigu za uchwyty batyskafu. Oczy wszystkich wpatryway si w duy kosz z drucianej siatki. W jego wntrzu spoczyway dwie drewniane skrzynki. Kady wstrzyma oddech patrzc, jak batyskaf wolno unosi si do góry. Operator dwigu z najwysz ostronoci przetransportowa go ponad burt i posadzi na wózku pochylni.
Tum otoczy ma ód podwodn, gdy archeolog, czterdziestoletnia blondynka, nazwiskiem Pat O'Connell, kazaa wyadowa na pokad skrzynki. Waz batyskafu otworzy si i ukazaa si w nim gowa Giordino.
- Gdzie je znalaze? - zawoa Pitt.
- Uywajc diagramu planów statku, udao mi si dobrn do kajuty kapitana.
- Miejsce si zgadza - przyzna Gunn, spogldajc zza okularów.
Cztery pary gorliwych rk pomogy pani archeolog oderwa wieko skrzyni. O'Connell zajrzaa do rodka. - O rany... A niech mnie... - wyszeptaa. - O rany...
- Co pani tam ma? - zniecierpliwi si Pitt.
- Wojskowe kufry z napisem „Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych”.- Powinnimy to zrobi w laboratorium - zaprotestowaa O'Connell. - Wie pan, chodzi o waciw metodologi.
- O, nie! - zdenerwowa si Pitt. - Do diaba z waciw metodologi! Ci ludzie ciko i dugo pracowali. I na Boga, maj prawo zobaczy owoce swojej pracy. Prosz to otworzy!
O'Connell zrozumiaa, e Pitt nie ustpi. Wokó siebie miaa same wrogie twarze. Przyklkna i zacza podwaa zatrzask kufra maym omem. cianka wokó zamka szybko pka, jakby bya z gliny i odpada. Kobieta bardzo powoli uchylia pokryw.
Pod ni znajdowaa si szufladka podzielona na przegródki. Leay w nich przedmioty starannie zawinite w wilgotn gaz. Kady mia swoje miejsce. O'Connell wyja najwikszy z nich tak delikatnie, jak gdyby dotykaa witego Grala. Kiedy odsonia ostatni kawaek gazy, trzymaa w doni co, co przypominao ótobrzow miseczk.
- Pokrywa czaszki - powiedziaa zduszonym gosem. - Czaszki „czowieka z Pekinu”.
53
Kapitan „Poszukiwacza Przygód”, Chen Yang mia za sob trzydziestoletni sub na morzu, z czego dwadziecia lat przepracowa w Spóce Morskiej Tsin Shang; z du wpraw kierowa swoim statkiem. Umiechn si do swego chlebodawcy.
- Oto i paski wrak, Tsin Shang.
- Nie mog wprost uwierzy, e w kocu na niego patrz. Po tylu latach poszukiwa... - Tsin Shang nie odrywa oczu od monitora wideo przekazujcego obraz z kamery podwodnego robota przesuwajcego si nad zatopionym statkiem.
- Mamy duo szczcia, e gboko wynosi w tym miejscu tylko czterysta trzydzieci stóp. Gdyby wrak rzeczywicie spoczywa u wybrzey Chile, musielibymy pracowa tysic stóp pod wod.
- Kadub rozpad si na dwie czci.
- To nic nadzwyczajnego. Zdarza si, e podczas silnych sztormów na Wielkich Jeziorach statki przeamuj si na pó - wyjani Chen Yang. - Legendarny rudowiec „Edmund Fitzgerald” te tak skoczy.
W czasie trwajcych poszukiwa Tsin Shang chodzi niecierpliwie tam i z powrotem po pokadzie, udajc spokój przed kapitanem i oficerami. Mimo pozornego opanowania czu jednak gwatowny przypyw adrenaliny. Nie nalea do cierpliwych i nienawidzi bezczynnego oczekiwania. A tylko ono mu pozostao, gdy statek przeczesywa wyznaczony rejon jeziora. Wreszcie natrafili na wrak. Tsin Shang mia nadziej, e to „Ksiniczka Dou Wan”. mudne ledzenie dna byo mk, któr z powodzeniem mógby sobie darowa.
„Poszukiwacz Przygód” nie przypomina wygldem typowej jednostki badawczo-ratowniczej. Jego lnica nadbudówka i dwa kaduby kojarzyy si raczej z sylwetk drogiego jachtu. Tylko nowoczenie stylizowana rama dwigu w ksztacie litery A, umieszczona na rufie, sugerowaa, e nie suy rozrywkom. Wzdu krawdzi niebieskich kadubów katamarana biegy czerwone pasy, reszt za pomalowano na biao.
Elegancki statek o dugoci trzystu dwudziestu piciu stóp wyposaono w potne silniki i naszpikowano ostatnimi zdobyczami techniki. By on dum i radoci Tsin Shanga i zosta zaprojektowany i skonstruowany w jednym celu: odnalezienia „Ksiniczki Dou Wan”.
„Poszukiwacz Przygód” dotar na miejsce wczesnym rankiem, polegajc na wskazówkach Zhu Kwana zawartych w raporcie Perlmuttera. Tsin Shang odetchn z ulg, widzc w promieniu dwudziestu mil tylko dwa statki. Jednym by rudowiec zmierzajcy do Chicago. Drugi kapitan Chen Yiang zidentyfikowa jako jednostk badawcz oddalon zaledwie o trzy mile. Odwrócona do niego sterburta, ospale posuwaa si na przód przeciwnym kursem.
Ludzie Tsin Shanga korzystali z takich samych technik i ekwipunku, jak Pitt i zaoga „Divercity”. Ale ju po trzech godzinach operator sonaru na „Poszukiwaczu Przygód” zameldowa, e zlokalizowa cel. Po zblieniu si do niego móg miao stwierdzi, e wrak spoczywajcy na dnie, cho przeamany, odpowiada wymiarom „Ksiniczki Dou Wan”. Za burt opuszczono podwodnego robota chiskiej produkcji.
Po kolejnej godzinie wpatrywania si w monitor Tsin Shang parskn wciekle:
- To nie moe by „Ksiniczka Dou Wan”! Gdzie jest jej adunek? Nie widz adnych drewnianych skrzy wspomnianych w raporcie.
- Dziwne... - mrukn Chen Yiang. - Stalowe pyty kaduba i fragmenty nadbudowy s rozrzucone wokó wraku. Jakby statek rozerwa si.
Tsin Shang poblad³.
- To nie jest „Ksiniczka Dou Wan”! - powtórzy z naciskiem.
- Polij robota w kurs dookoa rufy - rozkaza operatorowi Chen Yang.
Kilka minut póniej may chiski odpowiednik minirovera zamar przy tylnej czci wraku. Operator skierowa kamer na litery widoczne na kadubie. Napis gosi: „Ksiniczka Yung Tai”, Szanghaj. O pomyce nie byo mowy.
- To jednak mój statek! - Tsin Shang mia obd w oczach, kiedy patrzy na monitor.
- Czy kto móg odzyska adunek bez paskiej wiedzy? - zapyta Chen Yang.
- Wykluczone! Tak ogromnego skarbu nie udaoby si ukry. Przez te wszystkie lata cz dzie sztuki musiaaby gdzie wypyn.
- Mam wyda zaodze rozkaz przygotowania batyskafu?
- Tak, tak... - przytakn niecierpliwie Tsin Shang. - Chc si temu bliej przyjrze.
Zaprojektowanie maej odzi podwodnej Shang zleci inynierom z wasnej stoczni. Zbudowaa j jednak francuska firma specjalizujca si w tego typu konstrukcjach. Chiski miliarder osobicie czuwa nad wszystkim. Wikszo batyskafów ma wntrza urzdzone po spartasku, gdy gówny nacisk kadzie si na ich wyposaenie techniczne, a nie na komfort zaogi. Ale ód Tsin Shanga, nazwana przez niego „Wodnym Lotosem”, bardziej przypominaa biuro ni ciasn komor do bada naukowych. Waciciel uywa jej dla przyjemnoci, szybko nauczy si j obsugiwa i w pierwszym okresie eksploatacji czsto pywa wokó portu w Hongkongu, sugerujc wprowadzenie ulepsze odpowiadajcych jego upodobaniom.
Tsin Shang zamówi równie drug ód podwodn i nada jej imi „Wodny Jamin”. Miaa asekurowa „Lotosa” na wypadek jego awarii w morskich gbinach.
Po upywie godziny prywatny batyskaf Shanga wytoczy si ze swego pomieszczenia na ruf statku i zamar pod dwigiem przygotowanym do opuszczenia go na wod. Sprawdzono dziaanie wszystkich systemów, po czym drugi pilot stan przy wazie czekajc na szefa.
- Popyn sam - owiadczy Tsin Shang tonem nie znoszcym sprzeciwu.
Kapitan Chen Yang spojrza na niego z pokadu.
- Uwaa pan, e to rozsdne, sir? Nie zna pan tych wód.
- Poradz sobie. Potrafi sterowa „Wodnym Lotosem”. Zapomina pan, kapitanie, e to ja go stworzyem. Zejd na dno sam. Po tylu latach musz pierwszy zobaczy skarby skradzione z naszego kraju. Zbyt dugo marzyem o tej chwili, by teraz dzieli si radoci z kim innym.
Chen Yang wzruszy ramionami i nie odezwa si. Da tylko znak drugiemu pilotowi, eby si odsun. Tsin Shang opuci si po drabince do wieyczki batyskafu chronicej jego wntrze przed zalaniem przez wysokie fale przy otwartej klapie. Zatrzasn waz i zaj si systemami podtrzymywania funkcji yciowych w komorze cinieniowej.
Nurkowanie na gboko czterystu trzydziestu stóp byo dziecinn igraszk dla odzi przystosowanej do wytrzymania miadcego naporu wody a dwadziecia pi tysicy stóp pod powierzchni. Shang rozsiad si w wygodnym fotelu wasnego pomysu. Przed sob mia konsol sterownicz i wielk szyb oszklonego dziobu.
Dwig uniós „Wodnego Lotosa” i obróci si. Batyskaf zawisn w powietrzu poza ruf statku. Operator poczeka, a przestanie si koysa i opuci go do Jeziora Michigan. Nurkowie odczepili haki i po raz ostatni sprawdzili zewntrzn powok odzi. Potem Tsin Shang pogry si w zimnej toni.
- Lina dwigu zdjta. Moe si pan zanurza - usysza w goniku informacj Chen Yanga.
- Zalewam zbiorniki balastowe - odpowiedzia.
Kapitan by zbyt dowiadczonym oficerem, by nie czu si odpowiedzialny za swego pracodawc. Odwróci si do swojego zastpcy i wyda rozkaz, którego Tsin Shang nie móg usysze.
- Przygotujcie na wszelki wypadek „Wodny Jamin”.
- Spodziewa si pan kopotów, sir?
- Nie, ale nie wolno nam pozwoli, by Tsin Shangowi co si stao.
„Wodny Lotos” szybko znikn z pola widzenia i rozpocz powolne opadanie na dno jeziora. Shang wpatrywa si przez okno w ciemnozielon wod przybierajc stopniowo czarn barw. W szybie zobaczy wasne odbicie. Spojrzenie mia zimne, usta zacinite. Nie umiecha si. W cigu godziny przemieni si z pewnego siebie mczyzny w czowieka wygldajcego na chorego, zmczonego i zawiedzionego. Nie podobaa mu si twarz patrzca na niego jakby zza mgy, z ciemnych gbin. Po raz pierwszy, odkd pamita, odczuwa lk przed tym, co go czeka. Powtarza sobie bez przerwy, e skarb musi spoczywa gdzie w czeluciach przeamanego kaduba. To nieprawdopodobne, by kto dotar tu przed nim.
Podró na dó trwaa niecae dziesi minut, ale jemu wydawao si, e sekundy wlok si jak godziny. Spojrza w czer za szyb, zanim wczy zewntrzne owietlenie. W kabinie zrobio si zimno, wic nastawi ogrzewanie na siedemdziesit stopni Fahrenheita. Echosonda wskazywaa, e dno szybko si zblia. Wpuci do zbiorników balastowych niewielk ilo spronego powietrza, by zmniejszy tempo opadania. Na gbokociach przekraczajcych tysic stóp pozbyby si obcienia pod kilem.
W blasku reflektorów ujrza paskie, puste dno jeziora. Wyregulowa balast i zawisn pi stóp nad nim. Nastpnie uruchomi elektryczne silniki i zacz zatacza szerokie krgi.
- Jestem na dole - zawoa do zaogi statku. - Moecie okreli moje pooenie w stosunku do wraku?
- Sonar pokazuje, e znajduje si pan tylko czterdzieci jardów na zachód od prawej burty gównej czci statku - odpowiedzia Yang.
Serce Tsin Shang zabio ywiej. Pochyli „Lotosa” w zakrcie i popyn kursem równolegym do kaduba, po czym wzniós si wyej, by omin nadburcie cignce si wzdu przedniego pokadu wraku. Z ciemnoci wyoniy si dwigi. Okry je i, wiszc nad adowni, obniy dziób batyskafu, by reflektory mogy owietli mroczn czelu.
Z przeraeniem stwierdzi, e jest pusta.
Co poruszyo si w czarnej otchani. Pomyla, e to ryba. Ale po chwili z wntrza kaduba wynurzya si potworna zjawa nie z tego wiata. Rosa w oczach, powoli sunc w kierunku batyskafu, jakby unosia si w powietrzu.
Na powierzchni kapitan Chen Yang ledzi z coraz wikszym niepokojem par intruzów. Oto statek badawczy, którego wczeniej zauway, jak by odwrócony sterburt do „Poszukiwacza Przygód”, zmieni nagle kurs o dziewidziesit stopni. Obok niego pojawi si niespodziewanie kuter Ochrony Wybrzea, ukryty przedtem za niewinnie wygldajc jednostk. Obaj nieproszeni gocie pruli teraz z pen szybkoci w kierunku chiskiego katamarana.
54
Tsin Shang sprawia wraenie czowieka, który zaglda w najdalszy kraniec pieka i nie ma ochoty tam wej. Jego papierowoblada twarz staa jak gstniejcy gips. Z czoa spyway mu struki potu, a w szklistych oczach czai si strach. Cae ycie potrafi panowa nad swymi emocjami, lecz teraz ogarn go zupeny bezwad. Jak poraony wpatrywa si w upiornie umiechnite oblicze widoczne w kulistej osonie gowy óto-czarnego potwora. A potem rozpozna znajome rysy.
- Pitt! - wykrztusi ochryple.
- We wasnej osobie - odpowiedzia Pitt, korzystajc z podwodnego systemu acznoci wbudowanego w kombinezon „Newtsuit”. - Syszysz mnie, prawda Tsin Shang?
Parali spowodowany wstrzsem i niedowierzaniem powoli ustpowa i Shang zaczyna czu wcieko.
- Sysz ci - odrzek wolno, odzyskujc kontrol nad sob. Nie chcia wiedzie, skd wzi si Pitt ani co tutaj robi. Interesowao go tylko jedno.
- Gdzie jest skarb?
- Skarb? - W przezroczystej bace hemu twarz Pitta miaa bezmylny wyraz. - Ja go nie wziem.
- Wic co si z nim stao? - W spojrzeniu Shanga mona byo wyczyta wiadomo poniesionej klski. - Co zrobie z historycznymi dzieami sztuki mojego kraju?
- Umieciem je w bezpiecznym miejscu. Tam, skd taki dra jak ty nigdy ich nie ukradnie.
- W jaki sposób?
- Miaem duo szczcia i korzystaem z pomocy wielu ludzi - odpar Pitt beznamitnym tonem. - Mój badacz odnalaz czowieka, który przey zatonicie statku, a ten wskaza mi miejsce, gdzie spoczywa wrak. Zorganizowaem akcj ratunkow z udziaem NABO, Marynarki Wojennej i Kanadyjczyków. Razem zakoczylimy ca operacj w cigu dziesiciu dni i ujawnilimy pooenie „Ksiniczki Dou Wan” twojemu historykowi. Nazywa si bodaje Zhu Kwan. Potem mogem spokojnie siedzie i czeka, a si pojawisz. Wiedziaem, e masz obsesj na punkcie skarbu, Tsin Shang. Czytam w twoich mylach jak w otwartej ksice. Nadszed czas zapaty. Wracajc do Stanów Zjednoczonych stracie szans na dugie ycie. Niestety, w dzisiejszym wiecie etyka i moralno znacz bardzo niewiele. Twoje pienidze i wpywy uchroniyby ci niewtpliwie przed wizieniem. Ale nic nie uchroni ci przed mierci, Tsin Shang. Musisz ponie kar za zamordowanie tylu niewinnych istot ludzkich.
- Knujesz zabawne spiski, Pitt. - Gos Shanga brzmia szyderczo, ale w jego oczach pojawia si niepewno. - I któ to ma sprawi, e umr?
- Czekaem na ciebie - powiedzia Pitt, obrzucajc go nienawistnym spojrzeniem. - Byem pewien, e si zjawisz i e zobacz ci tu samego.
- Skoczye? Czy masz zamiar zanudzi mnie na mier?
Tsin Shang wiedzia, e jego ycie wisi na wosku, ale jeszcze nie móg sobie wyobrazi, jak zginie. Cho chodna obojtno Pitta napawaa go obaw, instynkt samozachowawczy zacz z wolna zabija w nim strach. Jego umys ju opracowa plan wyjcia z opresji. W Shanga wstpia nadzieja, gdy zorientowa si, e Pittowi nie udzieli wsparcia zaoga statku czuwajcego na powierzchni. Nurek w kombinezonie „Newsuit” powinien by poczony ze statkiem przewodem i zanurza si oraz wynurza z pomoc nawodnej zaogi. Poczenie takie zapewniao mu kontakt z macierzyst jednostk pywajc i zaopatrzenie w tlen, podczas gdy Pitt oddycha powietrzem nagromadzonym w kombinezonie, a taki zapas wystarcza najwyej na godzin. Mia wic ograniczony czas i by bezbronny.
- Nie jeste tak sprytny, jak mylisz - stwierdzi wci jeszcze poblady Shang. - Z mojej strony szyby wyglda to tak, jakby ty mia pierwszy umrze, panie Pitt. Co moe twój pomysowy aparat do nurkowania w porównaniu z batyskafem? Nasza sytuacja przypomina konfrontacj leniwca z niedwiedziem.
- Mam zamiar to sprawdzi.
- Gdzie twój macierzysty statek?
- Nie potrzebuj go - odrzek ze spokojn nonszalancj Pitt. - Sam przypynem z brzegu.
- Jak na czowieka, który ju nigdy nie zobaczy soca, jeste bardzo dowcipny. - Rce Shanga ukradkiem pezy w kierunku dwigni sterujcych ramionami wysigników zakoczonych kleszczami. - Mam dwa wyjcia. Mog wypyn na powierzchni, zostawiajc ci na asce losu, lub wezwa na pomoc mój drugi batyskaf.
- To nie byoby fair. Wtedy jeden leniwiec miaby przeciwko sobie dwa niedwiedzie.
Ten czowiek jest wprost nieludzko opanowany - pomyla Tsin Shang. - Co musiao by inaczej, ni mu si pocztkowo zdawao.
- Zachowujesz si bardzo pewnie - powiedzia, zastanawiajc si nad rónymi moliwociami.
Pitt uniós jedno rami „Newtsuita” i pokaza mu mae wodoszczelne pudeeczko z antenk.
- Gdyby si dziwi, dlaczego stracie kontakt ze swoimi przyjaciómi na górze, wyjaniam, e ta zabawka zakóca czno w promieniu piciuset stóp.
Teraz Tsin Shang zrozumia powód milczenia „Poszukiwacza Przygód”. Ale nic nie mogo go odwie od zemsty nad Pittem.
- Ostatnio cigle stajesz mi na drodze. - Palce Shanga powoli oploty dwignie przepustnicy wirników i manipulatora. - Szkoda mi ju czasu. Kada minuta jest cenna. Musz znale miejsce, w którym ukrye skarb. egnaj, panie Pitt. Wyrzucam balast i wracam na powierzchni.
Pitt dobrze wiedzia, co nastpi. Nawet przez mtn cian oddzielajcej ich wody zauway bysk w oczach Shanga. Wyrzuci do góry rami swego manipulatora, by osoni kruchy hem i wczy dwa mae silniczki umieszczone na bokach „Newtsuita”. Niemal w tym samym momencie batyskaf ruszy naprzód, a Pitt do tyu.
Tej walki Pitt nie móg wygra. Jeszcze przed sekund wiszcy nieruchomo w gbinach „Wodny Lotos” teraz zblia si do niego nieubaganie. Niewielkie szczypce manipulatora „Newtsuita” nie mia szans w starciu z wielkimi kleszczami ramion batyskafu. Ponadto ód podwodna Tsin Shanga osigaa dwukrotnie wiksz szybko ni pywajcy kombinezon. A gdyby mechaniczne rce „Lotosa” przebiy powok „Newtsuita”, byoby po wszystkim.
Pitt nie by w stanie nic zrobi. Patrzy bezradnie, jak metalowe ramiona rozpocieraj si, by zamkn go w miertelnym ucisku. Chciay go pochwyci i zgnie, tak eby kombinezon pk. Wówczas napierajca pod cinieniem woda wdaraby si do rodka, a Pitta czekaaby mier w strasznych mczarniach. Nie zamierza na to pozwoli. Samo cinienie wystarczyo, by eby jego ostatnie chwile byy nie do zniesienia. Dwukrotnie omal nie uton i nie mia ochoty przeywa tego po raz trzeci. Nie chcia kona w cierpieniach, nie majc przy sobie nikogo, prócz najzacieklejszego wroga.
Chtnie zaatakowaby Tsin Shanga i uywajc manipulatora „Newtsuita” roztrzaska przedni szyb batyskafu. Ale rami kombinezonu byo za krótkie. Wysigniki odzi podwodnej atwo mogy je odtrci. Poza tym agresywne natarcie nie leao w jego planach. Spojrza w rozwierajce si szczki mierci i dostrzeg diabelski umiech na twarzy Tsin Shanga. Z trudem wykona unik w swym niewygodnym kombinezonie, próbujc w por cofn si przed ciosem.
Operujc przegubowym ramieniem „Newtsuita”, wycign si i pochwyci szczypcami manipulatora krótk rur lec na pokadzie wraku. Zamachn si ni, usiujc zablokowa zagraajce jego yciu wysigniki batyskafu. By to gest nieomal humorystyczny. Shang skierowa wielkie kleszcze na boki, osaczajc go z obu stron. Dosign rury i wyrwa j ze szczypiec „Newtsuita” z tak atwoci, jakby zabra dziecku cukierka. Dla postronnego obserwatora podwodne starcie musiaoby wyglda jak balet wykonywany w zwolnionym tempie przez dwa dziwne stworzenia. Na tej gbokoci szybko ruchów znacznie ograniczao cinienie wody.
Nagle Pitt poczu, e nie moe si ju dalej cofn. „Newtsuit” zatrzyma si gwatownie, uderzajc w przedni przegrod nadbudowy „Ksiniczki Dou Wan”. Nie mia teraz dokd uciec przed atakiem. Nierówna walka trwaa zaledwie osiem lub dziewi minut. Oblicze Shanga wykrzywi szataski grymas triumfu. Przeciwnik szykowa si do odebrania ycia pokonanemu.
Wtem, zupenie nieoczekiwanie w mroku zamajaczy niewyrany cie. Przypomina spa szybujcego bezszelestnie w ciemnoci.
ód podwodna z krótkimi, grubymi skrzydekami i sterczcym ogonem wygldaa jak may samolocik. Lecy wewntrz „Safo IV” Giordino zatoczy uk i opad w dó obok „Wodnego Lotosa”. W ponurym skupieniu poruszy dwigniami sterujcymi szponami w ksztacie imada, wystajcymi z brzucha maszyny. W imadle tkwia kula o rednicy niespena trzech cali z zamontowan przyssawk. Ale Shang niczego nie zauway. By skoncentrowany wycznie na jednym. Na zabiciu Pitta. Giordino przycisn kul z przyssawk do kaduba „Lotosa” i ostro poderwa dziób „Safo IV”. Szybko uniós si do góry, pochyli ód w zakrcie i znikn w wodnej pustce.
Dwadziecia sekund póniej w gbinach rozleg si guchy huk. W pierwszym momencie Tsin Shang nie poj, co si stao, gdy gwatowny wstrzs szarpn batyskafem. Za póno zrozumia, e Pitt sprowokowa go do nierównego pojedynku tylko w jednym celu. Kto inny mia mu nó w plecy. Z rosnc zgroz wpatrywa si w pajczyn pkni pokrywajc coraz wikszy fragment górnej cianki komory cinieniowej. Nagle ze szpar wystrzeli strumie wody o sile armatniego pocisku. Komora nie rozpada si, lecz jej los by przesdzony.
Shang zamar z przeraenia patrzc, jak woda podnosi si wci wyej i wyej i zalewa niewielkie wntrze batyskafu. Nagle ockn si i rozpaczliwie wdusi wcznik pomp opróniajcych zbiorniki balastowe. W panice szarpn dwigni, „Lotos” uniós si leniwie o kilka stóp, po czym znieruchomia. By ju zbyt ciki, by si dalej wynurza. W chwil póniej opad powoli z powrotem i osiad na dnie, wzbijajc wokó obok muu.
Tsin Shang przesta myle rozsdnie. Podj desperacj prób otwarcia klapy wazu i wydostania si na zewntrz. Zapomnia, e na gbokoci czterystu trzydziestu stóp ten krok jest bezcelowy. Cinienie uniemoliwiao opuszczenie batyskafu.
Pitt przepyn przez unoszc si w gbinach zawiesin szlamu i zajrza do rodka „Lotosa” przez szyb. Pamita widok cia spoczywajcych w Jeziorze Orion. Chiski arcyzbrodniarz wyciga szyj, chwytajc apczywie ostatnie hausty powietrza, jakie jeszcze pozostao nad poziomem wody wypeniajcej komor odzi. I krzycza. Ale szybko zamilk, gdy bezlitosny przypyw zala jego nos i otwarte usta. Jedynym dwikiem wydobywajcym si z batyskafu byo bulgotanie pcherzy powietrza. Potem zgasy halogenowe reflektory i „Wodny Lotos” pogry si w ciemnoci.
Pod oson „Newtsuita” Pitt poci si obficie. Sta na dnie i przyglda si z satysfakcj podwodnemu grobowcowi Tsin Shanga. Miliarder i wadca okrtowego imperium, a jednoczenie pan ycia i mierci tysicy niewinnych ofiar zosta na wieki pogrzebany obok pustego wraku, którego bezcenny adunek przez cae ycie by jego obsesj. Na taki koniec zasuy - pomyla ponuro Pitt, bez cienia wspóczucia.
Spojrza w gór i ponownie zobaczy „Safo IV” z Giordino za sterami.
- Ty si zabawiae, a ja mogem zgin.
Giordino podpyn tak blisko, e ich twarze za ochronnymi szybami znalazy si tu obok siebie.
- Nie masz pojcia, jak mi si podoba twój wystp - wybuchn miechem. - auj, e nie widziae samego siebie. Wygldae jak przeronity pczek grajcy Errola Flynna z t rur zamiast miecza.
- Nastpnym razem ty odwalisz czarn robot.
- A Tsin Shang? - zapyta Giordino.
Pitt wskaza szczypcami wysignika unieruchomiony batyskaf.
- Jest tu, gdzie powinien by.
- Ile ci jeszcze zostao powietrza?
- Na niecae dwadziecia minut.
- Wic nie tramy czasu. Stój spokojnie, dopóki nie zaczepi liny do uchwytu na twoim hemie. Potem wycign ci na powierzchni.
- Nie tak prdko - zaprotestowa Pitt. - Zanim std znikn, musz wykona zadanie specjalne.
Wczy mae wirniki „Newtsuita” i uniós si do góry. Popyn wzdu cian nadbudowy statku i dotar do sterowni. Przegrody pocito palnikami i usunito, by umoliwi ekipie wydobywajcej skarb dojcie do korytarzy i kabin pasaerskich. Pitt szybko przestudiowa rozkad pomieszcze przyklejony do kulistej szyby swego hemu. Min kajut kapitask tu za sterowni i zatrzyma si w nastpnej. Panowa tu nieopisany baagan, ale umeblowanie wci byo w zadziwiajco dobrym stanie. Po kilku minutach znalaz to, czego szuka. Odpi od pasa kombinezonu ma torb i woy do niej przedmioty lece w rogu kabiny.
- Lepiej si popiesz - usysza poirytowany gos Giordino.
- Ju wracam - odrzek uspokajajco.
„Safo IV” i „Newtsuit” wynurzyy si jeden za drugim, majc w zapasie jeszcze trzy minuty. Natychmiast wcignito je na pokad „Morskiego Tropiciela”. Pitt pozostawi technikom oswobodzenie go z obszernego stroju nurka i spojrza na „Poszukiwacza Przygód”, koyszcego si nieopodal na jeziorze. Zaoga kutra Ochrony Wybrzea przeprowadzaa wanie rutynow kontrol dokumentów statku Tsin Shanga. Po jej zakoczeniu chiski katamaran otrzyma polecenie opuszczenia amerykaskich wód terytorialnych.
Pitt po wyswobodzeniu z niewygodnego kombinezonu, opar si znuony o nadburcie i utkwi wzrok w wodzie. Wtedy obok niego pojawia si Julia. Podesza z tyu i obja go mocno w pasie.
- Martwiam si o ciebie - powiedziaa cicho, zaplatajc rce na jego brzuchu.
- Wierzyem w Ala i Rudiego. Wiedziaem, e mnie nie zawiod.
- Czy Tsin Shang nie yje? - zapytaa, znajc z góry odpowied.
Pitt uj w donie jej gow i zajrza gboko w szare, wpatrzone w niego oczy.
- Jest ju tylko zym wspomnieniem, o którym naley zapomnie.
Cofna si nagle z wyrazem niepokoju na twarzy.
- Jeli rzd si dowie, e go zabie, bdziesz mia powany problem.
Mimo zmczenia Pitt rozemia si na cae gardo.
- Kochanie... Z rzdem ja ma stale jaki powany problem.
EPILOG
FRITZ
55
31 lipca, 2000
Waszyngton
Prezydent Dean Cooper Wallace pracowa do póna w swej tajnej kwaterze w Fort Mc Nair i nie widzia nic niestosownego w wyciganiu ludzi z óek w rodku nocy. Nie wsta zza biurka, gdy do jego gabinetu weszli komisarz Duncan Monroe, admira Sandecker i Peter Harper w towarzystwie nowo mianowanego szefa biura prezydenckiego, Harolda Pecorelliego. Nie poprosi te, by usiedli.
Wallace nie mia powodów do radoci.
Media wieszay na nim psy za utrzymywanie stosunków z Tsin Shangiem, którego oskarono o spisek majcy na celu spowodowanie katastrofy i mierci wielu ludzi na terenach przylegych do Missisipi. Co gorsza, chiscy przywódcy zoyli Shanga w ofierze i wyparli si go. Szef Spóki Morskiej Tsin Shang znikn i nawet rzd ChRL nie mia pojcia, co si z nim stao. „Poszukiwacz Przygód” wci by na morzu w drodze powrotnej do ojczyzny. Podczas rejsu kapitan Chen Yang zachowywa cisz radiow. Nie zamierza jako pierwszy oznajmia, e jego pracodawca zgin z rk Amerykanów na Jeziorze Michigan.
Wallace natomiast z du satysfakcj pozowa na czowieka, który odegra kluczow rol w odkryciu i uratowaniu chiskich dzie sztuki. Trway ju negocjacje na temat powrotu skarbu do macierzystego kraju. Kiedy bezcenne przedmioty zostay ju wyjte z tekowych skrzy, zorganizowano wystaw dla prasy i telewizji. Same koci „czowieka z Pekinu” wywoay sensacj na skal wiatow.
We wasnym, dobrze pojtym interesie Wallace zachowa milczenie, gdy dyki cisej wspópracy Urzdu Imigracyjnego FBI doszo do aresztowania prawie trzystu szefów i czonków chiskich gangów w caych Stanach. Przeciwko przestpcom wszczto postpowanie sdowe. Tysice nielegalnych imigrantów, pracujcych niewolniczo bez pozwolenia, osadzono w zakadach karnych, skd mieli by deportowani do Chin. Wprawdzie napywu cudzoziemców z Azji nie zlikwidowano cakowicie, ale drastycznie ograniczono przemyt ludzi z tamtej czci wiata.
Najblisi doradcy prezydenta, znajcy jego poprzedni skonno do lekkomylnych posuni, usilnie nalegali, by po prostu przyzna si do popenionych bdów i nie szuka wymówek. Mia owiadczy, i zdarzao mu si myli, w przekonaniu jednak, e dziaa dla dobra kraju. Otoczenie prezydenta zabrao si energicznie do naprawiania szkód, by zapobiec fali krytyki, które mogo zmniejszy szanse Wallace'a na reelekcj.
- Posune si za daleko - powiedzia prezydent, kierujc swój gniew na Monroego. - Przekroczye kompetencje twojego urzdu. W dodatku nie raczye mnie zawiadomi, co zamierzasz.
- Wykonywaem jedynie obowizki, które mi przydzielono, sir - odpar zdecydowanym tonem Duncan.
- Chiny s rejonem o kapitalnym znaczeniu dla przyszoci amerykaskiej gospodarki. Stany Zjednoczone musz sobie zapewni miejsce w nowym wiatowym systemie ekonomicznym. Mog to zrobi wanie dziki bliskim stosunkom z Chinami, które nawizaem. A twoje dziaania zagroziy wspópracy midzy naszymi krajami.
- Ale ta wspópraca nie moe oznacza, e zalej nas transporty nielegalnych imigrantów - wtrci si poirytowany jak zwykle Sandecker.
- Nie jestecie ekspertami od polityki zagranicznej ani ekonomistami - owiadczy lodowato Wallace. - Do ciebie, Duncan, naley pilnowanie, czy przestrzegane s waciwe procedury w sprawach imigracyjnych. Do pana, admirale, prowadzenie naukowych bada oceanicznych. aden z was nie zosta powoany do organizowania szaleczych akcji na wasn rk.
Sandecker wzruszy ramionami, po czym zdetonowa bomb.
- Przyznaj, e naukowcy i inynierowie NABO nie zajmuj si na codzie wykonywaniem egzekucji na zbrodniarzach, ale...
- Co pan powiedzia? - przerwa mu prezydent. - Co pan sugeruje?
- Nikt pana nie poinformowa? - spyta admira z udawan naiwnoci.
- O czym?
- O nieszczliwym wypadku, w którym Tsin Shang straci ycie.
- On nie yje?! - Wallace'owi zaparo dech.
Sandecker powanie skin gow.
- Tak. Dosta chwilowego ataku szau i rzuci si na mojego dyrektora projektów specjalnych na wraku „Ksiniczki Dou Wan”. Ten musia si broni i zabi Shanga.
Prezydent by oszoomiony.
- Czy zdaje pan sobie spraw z tego, cocie zrobili?
- Jeli jaki potwór zasugiwa kiedykolwiek na mier, to wanie Tsin Shang - odrzek zjadliwie admira. - Mog tylko doda, i jestem dumny, e wyrok wykonali moi ludzie.
Zanim Wallace zdy wybuchn, do rozmowy wczy si Peter Harper.
- Otrzymaem raport CIA ujawniajcy zmow pewnych czonków chiskiego rzdu. Planowali oni umiercenie Tsin Shanga oraz przejcie i upastwowienie jego spóki. Nie ma podstaw, by sdzi, e wstrzymaj przemyt nielegalnych imigrantów, ale bez Shanga nie bd dziaa tak skutecznie i na tak wielk skal. To wszystko jest dla nas bardzo korzystne.
- Musicie zrozumie, panowie - odezwa si dyplomatycznie Pecorelli - e prezydent prowadzi okrelon polityk w interesie pastwa bez wzgldu na to, jak niepopularne mog si wydawa jego decyzje.
Sandecker spojrza na niego surowo.
- To, e Tsin Shang dziaa jako porednik midzy Biaym Domem a chiskim wiatem przestpczym, nie jest dla nikogo tajemnic, Haroldzie.
- Cakowicie bdny osd oparty na faszywych informacjach. - Pecorelli obojtnie wzruszy ramionami.
Admira zwróci si do prezydenta.
- Zamiast wzywa Duncana i mnie na dywanik, powinien pan raczej przyzna nam medale. Udowodnilimy kraj od plagi gronej dla bezpieczestwa narodowego i dalimy panu do rki jeden z najwikszych skarbów w historii.
- Z pewnoci paskie notowania u Chiczyków ogromnie wzrosn, kiedy go pan im odda - doda Monroe.
- Tak, tak... To by zdumiewajcy wyczyn... - zgodzi si Wallace wyranie bez entuzjazmu. Wycign z kieszeni garnituru chusteczk i otar z potu górn warg. Potem nieco askawszym tonem zacz broni swego stanowiska. - Spójrzcie na sytuacj midzynarodow moimi oczami. Aktualnie finalizuj setk rónych umów handlowych z Chinami. Gospodarce amerykaskiej przyniesie to zyski rzdu miliardów dolarów, e nie wspomn o setkach tysicy nowych miejsc pracy dla naszych robotników.
- Tylko dlaczego amerykascy podatnicy maj pomaga przy budowie chiskiego supermocarstwa wiatowego? - spyta Harper.
Monroe zmieni temat.
- Przynajmniej niech Urzd Imigracyjny dysponuje wikszymi siami, by móc powstrzyma napyw nielegalnych imigrantów. Wedug ostatnich szacunków w Stanach Zjednoczonych przebywa ponad sze milionów takich osób. Udao nam si uszczelni granic z Meksykiem, ale przemyt Chiczyków drog morsk to o wiele bardziej skomplikowany problem, wymagajcy podjcia nadzwyczajnych kroków.
- Moe lepiej ogosi dla nich wszystkich amnesti i mie to z gowy - zasugerowa Wallace.
- Chyba nie zdaje pan sobie sprawy z powagi sytuacji i nie wie, jak moe si ona odbi na naszych wnukach, panie prezydencie - powiedzia ponuro Monroe. - Do roku dwa tysice pidziesitego liczba ludnoci w USA wzronie do ponad trzystu szedziesiciu milionów. Pidziesit lat póniej, przy obecnym przyrocie naturalnym i napywie nowych legalnych i nielegalnych imigrantów, osignie pó miliarda. Te dane s przeraajce. A co bdzie dalej?
- Z wyjtkiem wojny wiatowej lub jakiej plagi nic nie powstrzyma globalnej eksplozji demograficznej - wysun swój argument Wallace. - Dopóki potrafimy si wyywi, nie widz jej negatywnych skutków.
- A zna pan przepowiednie analityków z CIA i geografów? - zapyta Sandecker.
Prezydent potrzsn gow.
- Nie wiem, o jakich przepowiedniach pan mówi.
- O przewidywaniach naszej przyszoci. Mamy w perspektywie rozpad Stanów Zjednoczonych.
- To mieszne.
- Chiczycy zawadn Zachodnim Wybrzeem, od San Francisco do Alaski, a Latynosi bd rzdzi na wschód od nich, od Los Angeles do Houston.
- To si dzieje na naszych oczach - wtrci Harper. - Kolumbi Brytyjsk zalaa ju fala Chiczyków wystarczajca do wywierania wpywu na polityk.
- Nie wyobraam sobie podziau Ameryki - odpar Wallace.
Sandecker przyglda mu si przez chwil.
- adne pastwo ani cywilizacja nie przetrwa wiecznie.
Nowy szef prezydenckiego biura odchrzkn.
- Pan wybaczy, e przeszkodz, ale jest pan ju spóniony na nastpne umówione spotkanie, panie prezydencie.
Wallace wzruszy ramionami.
- No, có. W takim razie, to wszystko. auj, e nie mog z panami dalej dyskutowa. Skoro jednak nie zgadzacie si z moj polityk, nie mam innego wyjcia. Musz was poprosi o zoenie rezygnacji z waszych stanowisk.
Wzrok Sandeckera stwardnia.
- Mojej pan nie otrzyma, panie prezydencie. Wiem o zbyt wielu grobach, mówi dosownie. A jeli zechce mi pan szkodzi, obrzuc Biay Dom tak iloci bota, e pascy doradcy bd w nim brodzi do nastpnych wyborów.
- Trzymam z admiraem - owiadczy Monroe. - Urzd Imigracyjny i ja zaszlimy razem zbyt daleko, bym mia go teraz odda jakiemu biurokracie. Wraz z moimi agentami pracowalimy wspólnie przez sze dugich lat, eby zobaczy wreszcie wiateko na kocu tunelu. Nie, panie prezydencie, ja równie nie zo rezygnacji. Przykro mi, ale nie poddam si bez walki.
O dziwo, Wallace nie wpad we wcieko w obliczu tego buntu. Patrzc na obu mczyzn widzia ich zdecydowanie. I nagle zrozumia, e nie ma przed sob zwykych urzdników pastwowych lkajcych si o swoje posady, lecz gorcych patriotów. Wola nie angaowa si w otwart wojn z takimi przeciwnikami. Zwaszcza w okresie, kiedy bardzo potrzebowa dobrej prasy i przychylnych komentarzy telewizyjnych. Musia przecie przetrzyma szalejc burz. Umiechn si rozbrajajco.
- To wolny kraj, panowie. Macie prawo wyraa swoje niezadowolenie, nawet stojc przed prezydentem. Wycofuj moj prob. Nie skadajcie rezygnacji. Prowadcie dalej obie szanowane agencje. Nie zamierzam si wtrca, róbcie to po swojemu. Ale ostrzegam. Jeli w przyszoci który z was przysporzy mi kopotów natury politycznej, natychmiast znajdzie si na ulicy. Czy wyraam si jasno?
- Bardzo - przyzna Sandecker.
- Cakiem jasno - potwierdzi Monroe.
- Dzikuj wam za przybycie. Wasza wizyta oczycia atmosfer - powiedzia Wallace. - Chciabym móc doda, e byo mi mio, ale minbym si z prawd.
Sandecker zatrzyma si przy drzwiach.
- Jedno pytanie, panie prezydencie.
- Sucham, admirale.
- Chodzi mi o dziea sztuki wydobyte przez nas z Jeziora Michigan. Kiedy zamierza pan przekaza je Chiczykom?
- Jak tylko wycisn z nich wszystkie moliwe do uzyskania rekompensaty polityczne. - Wallace umiechn si obudnie. - Ale nie dostan adnego z tych arcydzie, dopóki nie wystawimy ich w Narodowej Galerii Sztuki. Potem zorganizujemy jeszcze wystaw objazdow, która zawita do kadego wikszego miasta w Ameryce. Jestem to winien narodowi.
- Dzikuj, sir. Moje gratulacje. To decyzja godna najwyszej pochway.
- Widzi pan... - twarz prezydenta rozjani szeroki umiech - ...nie jestem a takim potworem, za jakiego mnie pan uwaa.
Po wyjciu Sandeckera, Monroego i Harpera, Wallace poprosi swego szefa biura, eby zostawi go na kilka chwil samego. Siedzia pogrony w zadumie, zastanawiajc si, jak oceni go historia. aowa, e nie jest jasnowidzem i nie moe zajrze w przyszo. Bez wtpienia o posiadaniu takiej zdolnoci marzy kady prezydent, od czasu Waszyngtona poczwszy. W kocu westchn i wezwa Pecorelliego.
- Z kim mam si teraz spotka?
- Autorzy paskiego przemówienia, które ma pan wygosi w Stowarzyszeniu College'ów Amerykanów Hiszpaskojzycznych prosz o kilka chwil rozmowy. Chcieliby dokona ostatnich poprawek w tekcie.
- A tak, to wane przemówienie - przyzna Wallace, wracajc mylami do rzeczywistoci. - Nadarza si doskonaa okazja, bym przedstawi mój plan powoania nowej agencji kulturalno-artystycznej.
W gabinecie gowy pastwa praca potoczya si swoim utartym torem.
56
- Jak to mio znów was widzie - powiedziaa Katie, stajc w szeroko otwartych drzwiach. - Wejdcie. Ian czyta na ganku sw ulubion porann gazet.
- Nie zostaniemy dugo - uprzedzia Julia, przekraczajc próg. - Dirk i ja musimy zdy na samolot odlatujcy w poudnie do Waszyngtonu.
Pitt wszed do domu za dwiema kobietami. Pod pach ciska ma drewnian szkatuk. Wyszli z kuchni na ganek, skd rozciga si widok na jezioro. Wiaa orzewiajca bryza marszczca powierzchni wody. W oddali pyna z wiatrem aglówka. Gallagher wsta na widok goci, nie wypuszczajc z rki gazety.
- Dirk, Julia... Dziki, e wpadlicie - zagrzmia swoim basem.
- Poczstuj was herbat - zaproponowaa Katie.
Dirk wolaby kaw o tak wczesnej porze, ale umiechn si tylko i odrzek:
- Napij si z przyjemnoci.
- Mam nadziej, e przyszlicie nam opowiedzie o przebiegu akcji ratowniczej - zagadn Gallagher.
Pitt przytakn.
- Taki jest wanie cel naszej wizyty.
Irlandczyk zaprosi oboje do zajcia miejsc przy okrgym ogrodowym stoliku.
- Klapnijcie sobie. Dajcie odpocz nogom.
Usiedli i Pitt postawi skrzyneczk obok swoich stóp. Kiedy wrócia Katie, on i Julia opowiadali wanie o dzieach sztuki, które udao im si zobaczy dziki temu, e rozleciay si niektóre skrzynie. Nie wspomnieli tylko ani sowem o Tsin Shangu. Ian i Katie nie mieli pojcia o jego istnieniu. Pitt powiedzia im za to, e Giordino odnalaz koci „czowieka z Pekinu”.
- „Czowiek z Pekinu”... - powtórzya wolno Katie. - Chiczycy czcz go jako swego przodka.
- Czy zatrzymamy który z tych skarbów? - zapyta Gallagher.
Pitt potrzsn gow.
- Nie sdz. Syszaem, e prezydent Wallace zamierza zwróci wszystko Chinom, gdy zakoczy si wystawa objazdowa po Stanach Zjednoczonych. Koci „czowieka z Pekinu” ju s w drodze do ojczyzny.
- Tylko pomyl, Ian - Katie spojrzaa na ma z czuoci. - To wszystko mogo by nasze.
Gallagher klepn j w kolano i rozemia si serdecznie.
- A gdzie bymy to pomiecili? Ju mamy wystarczajco duo chiskich gratów porozstawianych po caym domu. Moglibymy otworzy muzeum.
Katie wzniosa oczy ku niebu, po czym trzasna go w rami.
- Ty wstrtny Irlandczyku! Przecie kochasz te graty tak samo jak ja. - Odwrócia si do Julii. - Wybacz Ianowi. Prostak zawsze pozostanie prostakiem.
- Niestety, musimy si ju zbiera - owiadczya Julia z ociganiem.
Pitt schyli si, wycign spod stou szkatuk i wrczy j Katie.
- Prezent od „Ksiniczki Dou Wan”. Uwaaem, e powinna go dosta.
- Chyba to nie aden skarb - powiedziaa zaskoczona. - Gdybym go przyja, byabym zodziejk.
- Och, to naley do ciebie - uspokoia j Julia.
Katie wolno, jakby z obaw uchylia wieczko.
- Nie rozumiem... - zmarszczya brwi. - To wyglda jak koci jakiego zwierzcia. Potem dostrzega maego zotego smoka przyczepionego do spowiaej obroy z czerwonej skóry. - Ian! Ian! - wykrzykna, pojmujc nagle wszystko. - Oni przynieli mi Fritza! Zobacz!
- Wróci do swojej pani - odrzek Gallagher i jego oczy zasnuy si mg.
Katie okrya stó i obja Pitta. Po jej policzkach spyway zy.
- Dzikuj ci, dzikuj. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
- Jeli nie wiedzia przedtem, to teraz ju wie - odpowiedziaa jej Julia, wpatrujc si w Pitta rozmarzonym wzrokiem.
Gallagher otoczy on ramieniem.
- Pochowam go z innymi. - Potem doda wyjaniajcym tonem, kierujc swoje sowa do Pitta i Julii. - Mamy tu may cmentarz, na którym spoczywaj wszystkie zwierzta, jakie yy w naszym domu.
Kiedy odjedali, Ian „Hongkong” Gallagher sta obok Katie. Oboje dugo machali na poegnanie, nie przestajc si umiecha. Pitt nagle uwiadomi sobie, e zazdroci wielkiemu Irlandczykowi. Gallagher mia racj mówic, e znalaz skarb. Nie potrzebowa wydobywa go z wraku „Ksiniczki Dou Wan”.
- Cudowna para - stwierdzia Julia, równie machajc Gallagherom rk.
- Musi by wspaniale doy staroci u boku osoby, któr si kocha.
Julia spojrzaa na Pitta uwanie.
- Nie wiedziaam, e jeste takim sentymentalnym facetem.
- Mam swoje chwile saboci - odrzek z umiechem.
Opada z powrotem na siedzenie i zamylia si ze wzrokiem utkwionym w szpalerze drzew.
- Szkoda, e nie moemy tak jecha przed siebie zamiast wraca do Waszyngtonu.
- A co nas powstrzymuje?
- Oszalae?! Oboje pracujemy. Nasi przeoeni czekaj na wyczerpujce raporty na temat odnalezienia skarbów i walki z przemytnikami nielegalnych imigrantów. Bdziemy tak zajci przez najblisze tygodnie, e pewnie z trudem znajdziemy troch czasu w niedziel, eby si na krótko spotka. I Bóg raczy wiedzie, co zrobi z tob Departament Sprawiedliwoci, kiedy wyjdzie na jaw, e pogrzebae Tsin Shanga obok wraku „Ksiniczki Dou Wan”.
Pitt nie odpowiedzia. Puci jedn rk kierownic, sign do wewntrznej kieszeni kurtki, po czym wrczy Julii dwie koperty.
- Co to jest? - zapytaa.
- Bilety na samolot do Meksyku. Zapomniaem ci powiedzie, e nie wracamy do Waszyngtonu.
Ze zdumienia otworzya usta.
- Z kad chwil stajesz si coraz bardziej szalony.
- Czasami mnie samego to przeraa - umiechn si Pitt. - Nie zaprztaj sobie tym twojej maej gówki. Zaatwiem wszystko z komisarzem Monroe i admiraem Sandeckerem. Udzielili nam zgody na wzicie dziesiciu dni urlopu. Przyznali, e przynajmniej tyle mog zrobi. Raporty zaczekaj. A rzd federalny nie zajc. Nie ucieknie.
- Ale ja nie mam odpowiedniego ubrania!
- Kupi ci ca now garderob.
- Gdzie si zatrzymamy w Meksyku? - Julia nagle wpada w podniecenie. - I co bdziemy robi?
- Lee na play w Mazatlįn... - odrzek z emfaz - popija margarity i obserwowa zachód soca nad zatok.
- Czuj, e to mi si spodoba - powiedziaa, przytulajc si do niego.
Pitt zerkn na ni z umiechem.
Tak mylaem.
KONIEC