MICHALKIEWICZ  LISTOPADA CZY GRUDNIA (2)


11 listopada czy 13 grudnia? - artykuł Stanisława Michalkiewicza Wysłane niedziela, 23, listopada 2003

Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz" - zauważył Jan Kochanowski i słusznie. Przebieg obchodów święta odzyskania niepodległości potwierdza trafność tego spostrzeżenia w całej rozciągłości. W poprzednich latach wyglądało to coraz smętniej i mogło się wydawać, że to święto umrze śmiercią naturalną z braku zainteresowania publiczności. Stało się to prawdopodobne zwłaszcza w ubiegłym roku, kiedy to pan premier Miller wynegocjował w Kopenhadze znakomite warunki Anschlussu, wzbogacając w ten sposób rocznicę 13 grudnia. Przedstawiłem w związku z tym projekt, by z 11 listopada przenieść uroczystości na 13 grudnia i zamiast święta niepodległości zacząć obchodzić Dzień Naszych Okupantów, który potocznie mógłby nazywać się też Świętem Folksdojcza. Można zresztą się zastanowić, czy nie lepszą datą Dnia Naszych Okupantów byłby 1 maja - święto ustanowione na ziemiach polskich z jednej strony przez III Rzeszę, a z drugiej - przez Związek Sowiecki. Za pierwszym majem przemawiałaby wiosenna pogoda i możliwość przepędzania tłumów przed trybunami, na których wygrzewaliby się w wiosennym słoneczku kacykowie z administracji tubylczej, ale i za 13 grudnia też stoi już silna świecka tradycja, zapoczątkowana przez pana gen. Jaruzelskiego. Wreszcie - po cóż wybierać? Jedno drugiemu nie przeszkadza, od przybytku głowa nie boli, więc niech folksdojcze mają swoje święto dwa razy do roku: wiosną i zimą. Tymczasem - rzecz niesłychana. Ledwo tylko 8 czerwca wyrzekliśmy się niepodległości państwowej w pamiętnym referendum, nagle wzrosło zainteresowanie obchodami 11 listopada. Podobnież kolejki po biało-czerwone flagi ustawiały się jak, nie przymierzając, za pierwszej komuny po kiełbasę, ulicami miast przechodziły barwne korowody rozmaitych przebierańców, a po Wrocławiu jeździł nawet dorożką sam Józef Piłsudski, któremu od tamtej pory strasznie wydłużyły się wąsy. Ale to jeszcze nic w porównaniu z gejzerem patriotyzmu, jaki wytrysnął w środowisku eurofilów. Wystarczy powiedzieć, że nawet pan prezydent Kwaśniewski złożył publiczne wyznanie wiary "w Polaków i Polskę", że to niby potrafią się "odrodzić". Ano, widać taki już los wypadł nam, że co pewien czas, za sprawą naszych folksdojczów, musimy się "odradzać". Kto wie, czy aby nie dlatego drugim komisarzem polskim w Brukseli, obok pani Danuty Hubner, ma być pan Jacek Saryusz-Wolski? Z punktu widzenia ewentualnego odrodzenia jest to pomysł znakomity, bo taka para może przecież się, ku chwale nowej Ojczyzny, rozmnażać. Oczywiście do tej deklaracji pana prezydenta, podobnie zresztą jak i do wszystkich innych, lepiej podchodzić z rezerwą, ale, jak to mówią, dobra psu i mucha.
Swoją drogą, ciekawe, jaki patriotyzm może wykształcić się w środowiskach, które pół roku temu z takim przekonaniem nawoływały do rezygnacji z niepodległości? Wydaje mi się, że będzie on bardzo podobny do patriotyzmu sowieckiego. Ludzie sowieccy stosunkowo pogodnie znosili udręki swojego ustroju, bo rekompensowali je sobie uczuciem dumy, że żyją w państwie, którego lęka się cały świat. Więc jeśli nawet 8 czerwca wyrzekliśmy się niepodległości i zgodzili na rozpłynięcie się Polski w europejskim imperium, przecież będziemy się pocieszali, że za 25 lat "dogonimy i przegonimy" Stany Zjednoczone. Zupełnie, jak Nikita Chruszczow. Naprzeciw temu nowemu patriotyzmowi wychodzi nowy model edukacji; słychać, że w Warszawie i innych miastach powstają gimnazja i licea "europejskie", w których nie przewiduje się w ogóle nauczania historii. Nie tylko polskiej. Powszechnej też. Takim "europejskim" maturzystom można już będzie bez najmniejszego trudu zaszuflować patriotyzm typu sowieckiego. Ktoś, kto nie poznał smaku mięsa, nie będzie odczuwał jego braku.
A na czym właściwie polega smak niepodległości? Obejrzałem w telewizji "Puls" fragment audycji na ten temat i doszedłem do wniosku, że niepodległość oznacza możliwość życia po swojemu. Nieważne czy mądrze, czy niemądrze. Ważne, że po swojemu. Spójrzmy z tego punktu widzenia na czasy Polski międzywojennej. "Hej tam na Litwie z naszych kościołów porobili Żydzi stajnie dla wołów. Pójdziem wygnać te bydlęta, bo tam nasza wiara święta; bagnet na broń, bolszewika goń!" - i tak dalej. Ta wojskowa piosenka z tamtych czasów pokazuje, że ludzie wtedy mówili, co naprawdę czuli. Nikt im nie rozkazywał, jak wolno im myśleć, a jak im nie wolno. Tymczasem dzisiaj na samą myśl o takiej piosence cała generalicja prędzej splamiłaby mundury ze strachu przed panem red. Michnikiem i "prasą międzynarodową". Ot i cała różnica. Zresztą nie tylko u nas. Również w Niemczech gen. Gunzel, który najwidoczniej sądząc, że żyje w wolnym kraju, pogratulował posłowi Hohmanowi "odważnego przemówienia", już wyleciał z armii. Od razu widać, że Unia Europejska wcale nie musi "doganiać i przeganiać" Stanów Zjednoczonych, które tamtejszy kandydat na prezydenta Patryk Buchanan określił jako "terytorium okupowane przez Izrael".
Tymczasem u nas trwają przygotowania do maksymalnego upodobnienia się do Niemiec, przynajmniej w diecezji opolskiej. Tamtejszy synod diecezjalny takie oto ma zmartwienia: czy kazania nie są aby za długie, czy komunię św. nie lepiej wykładać na rękę, no a przede wszystkim - czy nie opodatkować by tak parafian na rzecz Kościoła, ma się rozumieć, dobrowolnie. Co do kazań - sprawa jasna. Po co w ogóle księża mają głosić kazania, skoro pan red. Michnik w "Gazecie Wyborczej" zrobi to poprawniej i za te same pieniądze? Komunię św. można oczywiście wykładać na rękę, ale jeszcze lepiej wysłać każdemu pocztą do domu, naturalnie z instrukcją obsługi. Wtedy można by zaniechać również odprawiania mszy, a kościoły adaptować na ośrodki rozkrzewiania dialogu i tolerancji. Co do opodatkowania, to oczywiście opodatkować, najpierw dobrowolnie, a jeśli to nie pomoże, to i przymusowo. Potem tylko już znieść celibat i w ten oto sposób zbudowalibyśmy "Kościół otwarty", na miarę oczekiwań i potrzeb Unii Europejskiej, naszego nowego Heimatu.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MICHALKIEWICZ TRIUMF CZY ZMIERZCH MICHNKOWSZCZYZNY (2)
MICHALKIEWICZ OGAREK CZY ŚWIECZKA (2)
MICHALKIEWICZ Sojusznik czy?gas (2)
Michał Heller CZY FIZYKA JEST NAUKĄ
Przesłanie od Archanioła Michała listopad 2009
Poradowski Michal Talmud czy Biblia
eBooks PL PORADOWSKI Michał TALMUD czy BIBLIA Żydzi tajne spisek doda Ewangelia Biznes prawda Kośc
PRZESŁANIE ARCHANIOŁA MICHAŁA listopad 2008
Michał Zawadzki Czy islam jest religią pokoju Z dziejów muzułmańskiego radykalizmu
Czy powstanie listopadowe miało szanse
Komputer-przyjaciel czy wróg ucznia, wrzut na chomika listopad, Informatyka -all, INFORMATYKA-all, I
Internet błogosławieństwo czy przekleństwo, wrzut na chomika listopad, Informatyka -all, INFORMATYKA
Czy warto w szkole używać Linuxa, wrzut na chomika listopad, Informatyka -all, INFORMATYKA-all, Info
Czy krolewna rosna wasya Bajki z cwiczeniami Michalec K
Czy warto wspominać powstanie listopadowe
Dyskusje 252 facebook Zasady Ludzi Wolnych utopia Archanioła Michała czy szansa na rozwój
Tombak Michal Czy mozna zyc 150 lat
Magia listopada i grudnia

więcej podobnych podstron