Zalety wprowadzenia euro w Polsce Strona 1 z 3
Zalety wprowadzenia euro
w Polsce
i Witold Gadomski 08-08-2004. ostatnia aktualizacja 08-03-2004 18:29
Euro może uchronić Polskę od zbyt silnej waluty lub zbyt słabej. Wspólna waluta to tańszy kapitał, ożywienie wymiany handlowej z Unią, obniżenie kosztów transakcyjnych, wzmocnienie konkurencji. Następny rząd będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, czy jest za szybkim wprowadzeniem w Polsce euro
W końcu czerwca trzy małe kraje środkowoeuropejskie - Litwa, Estonia i Słowenia - które niespełna dwa miesiące wcześniej stały się pełnoprawnymi członkami Unii Europejskiej, ogłosiły, że przystępują do mechanizmu ERM2, czyli Nowego Mechanizmu Walutowego. ERM2 to coś w rodzaju poczekalni, w której przebywa waluta kraju, nim zostanie zastąpiona przez euro. Określa się kurs wymiany waluty w stosunku do euro i przez co najmniej dwa lata eksperci unijni obserwują, czy nie waha się on poza dopuszczalną granicę.
Agencja ratingowa Fitch oceniająca ryzyko inwestycyjne zareagowała podniesieniem oceny trzech nowych członków ERM2. W praktyce oznacza to, że będą teraz mogły zaciągać zagraniczne pożyczki na niższy procent. Zapewne w połowie roku 2006 w Wilnie, Tallinie i Lublanie waluta europejska stanie si ę obiegowym pieniądzem. Za kilka miesięcy do ERM2 wejdzie też łotewski łat, nieco później maltańska lira i cypryjski funt, potem waluty Czech, Węgier i Słowacji.
Wcześniej czy później euro stanie się też walutą obowiązującą w Polsce. Jednak sprawa ta nie wzbudza na razie u nas emocji. A przecież termin i sposób przyjęcia w Polsce euro zadecyduje o kształcie polityki gospodarczej, a pośrednio w ogóle polityki w najbliższych latach. Rząd, który się wyłoni po wyborach, będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, czy jest za szybkim wprowadzeniem w Polsce euro, czy te ż nie, i w zależności od odpowiedzi prowadzić odpowiednią politykę.
Euro, czyli stabilność
Korzyści z przyjęcia euro dla kraju stosunkowo małego i niezbyt stabilnego są oczywiste. Wspólna waluta to większa dostępność kapitału i obniżenie kosztów jego pozyskiwania, ożywienie wymiany handlowej ze strefą euro dzięki wyeliminowaniu ryzyka kursowego, obniżenie kosztów transakcyjnych, wzmocnienie konkurencji. Przede wszystkim jednak zastąpienie lokalnej waluty przez euro oznacza istotne zmniejszenie ryzyka makroekonomicznego, z jakim muszą się liczyć inwestorzy lokujący w Polsce kapitał. Przed czterema miesiącami euro kosztowało niemal 5 zł, dziś -zaledwie 4,40. Ile będzie kosztować za trzy miesiące? Może 4,20, może 5,20?
Powiedzmy, że zagraniczny inwestor kupuje polski bank za 1 mld euro, czyli wed ług dzisiejszego kursu 4,4 mld zł. Co jednak będzie, gdy złoty straci na wartości i ponownie osiągnie poziom 5 zł za euro? Wówczas 4,4 mld zł to już nie 1 mld euro, ale 880 min. Wciągu kilku miesięcy inwestor może stracić 120 min euro tylko dlatego, że złoty nie jest walutą stabilną. Wie o tym i woli unikać lokowania kapitału w Polsce.
A teraz zobaczmy sytuację eksportera, który w lutym 2004 r. zawarł korzystny kontrakt na dostawę biurowych mebli do Niemiec za 10 min euro, czyli 49 min zł. Inwestor skalkulował koszty i cenę i doszedł do wniosku, że na każdej złotówce sprzedanych towarów będzie miał 8 gr zysku. Bardzo przyzwoita rentowno ść. Nie uwzględnił tylko tego, że złoty zacznie się umacniać. Dziś jego kontrakt wart jest nie 49 min, lecz 44 min z ł, a zamiast zysków są straty. Istnieją sposoby ubezpieczenia się od ryzyka kursowego (poprzez tzw. hedging), ale jak to bywa z ubezpieczeniami, trzeba za nie płacić. Przyjęcie euro eliminuje te problemy. Pozostań ą wprawdzie wahania euro w stosunku do dolara i kilku innych ważnych walut, ale to już mniejszy problem.
Euro może uchronić Polskę od dwóch plag - zbyt silnej waluty lub zbyt słabej. Kraje biedniejsze, które dopiero niedawno otworzyły swoje gospodarki na wpływy globalne, są podatne na aprecjację, czyli nieustanne wzmacnianie własnej waluty. Aprecjacja od lat jest zmorą polskich eksporterów. Złoty w długim okresie umacnia się, choć od czasu do czasu zdarzają się tąpnięcia, spowodowane na przykład obawą inwestorów przed kryzysem finansów w Polsce. Próby interwencji na rynku walutowym w celu osłabienia waluty krajowej są zwykle bezowocne, o czym przekonali się Węgrzy, a ostatnio Słowacy.
Jeszcze większym zagrożeniem od aprecjacji (z którą mimo wszystko daje się żyć, jeśli eksporterzy potrafią szybko ! poprawiać swą efektywność) jest kryzys walutowy będący efektem nadmiernego napływu kapitału zagranicznego i j nagłego spadku zaufania do stabilno ści kraju. W ostatniej dekadzie kryzysy walutowe prze żyło kilkanaście krajów, w tym kilka mających potencjał i poziom rozwoju wyższy niż Polska (na przykład Korea Południowa). Jeden z najgłębszych kryzysów wydarzył się w Argentynie, która przez kilka lat cieszyła się bardzo stabilną walutą mocno związaną z dolarem. Nawet tak silne wi ęzi nie uchroniły kraju przez katastrofą finansową. Inwestorzy mają wszelkie powody, by obawiać się podobnego kryzysu w Polsce. Przej ście na euro usunęłoby ryzyko kryzysu, stając się impulsem do ogromnego napływu kapitału zagranicznego. Efektem tego byłby szybki wzrost gospodarczy, modernizacja gospodarki i przyspieszenie przemian spo łecznych, a negatywnym skutkiem - nieco wyższa inflacja.
Spóźnieni o cztery lata
Zalety wprowadzenia euro w Polsce Strona 2 z 3
Leszkowi Balcerowiczowi, gdy był jeszcze wicepremierem i ministrem finansów, marzyło się bardzo szybkie wprowadzenie w Polsce euro, nawet z pomini ęciem "poczekalni" ERM2. Polityka fiskalna rz ądu Buźka aż do 2000 r. była prowadzona przy założeniu jak najszybszego wejścia Polski do strefy euro. Aby to osi ągnąć, konieczne było zdecydowane ograniczenie deficytu budżetowego, obniżenie inflacji i stóp procentowych. Przez pewien czas strategię tę udawało się realizować.
Balcerowicz pozostał zwolennikiem szybkiego wprowadzenia euro tak że na stanowisku prezesa NBP. Dzi ęki restrykcyjnej polityce monetarnej prowadzonej przez RPP inflacja spad ła do poziomu dozwolonego w strefie euro, spadły też stopy procentowe - zarówno krótkoterminowe, kształtowane przez RPP, jak i długoterminowe. 2 tego punktu widzenia Polska już przed dwoma laty była gotowa do przyjęcia mechanizmu ERM2 i wkroczenia do strefy euro. Niestety, uniemożliwia to polityka fiskalna, która od kilku lat zdecydowanie odeszła od kryteriów wymaganych w Europejskiej Unii Monetarnej. Rząd Millera wiele mówił o konieczności konsolidacji finansów publicznych, kolejni ministrowie zapowiadali wprowadzenie program ów naprawczych, alejeStia rozmijały się z zapowiedziami. Deficyt sektora finansów publicznych wzrósł z 1,8 proc. PKB w roku 2000 d^6 pcóc. w tym roku. Szybko ro śnie też dług publiczny - od 36 proc. w roku 2000 do ponad 50 proc. obecnie (wed^jg statystyk UE).
Rząd Millera zajęty był kolejnymi skandalami, zatykaniem dziurawego budżetu, wysokim bezrobociem, nieustannymi zmianami kadrowymi. Ministrowie finansów nie mieli ani wystarczającej pozycji, ani woli, by przedstawi ć wieloletni program, którego ukoronowaniem byłoby wejście Polski do strefy euro. Narodowy Plan Rozwoju - dokument przyjęty przez rząd w styczniu 2003 r. - mówi, że intencją rządu jest jak najszybsze wprowadzenie złotego do mechanizmu ERM2, ale z półoficjalnych wypowiedzi członków rządu wynika, że złoty zostanie przywiązany do euro najwcześniej w roku 2007, a euro zastąpi złotego w 2009. Tak czy inaczej to będzie zmartwienie następców Belki i HausnerarRraTJ" o"Becrvsrzaj"muje się wyłącznie sprawami bieżącymi.
Do szybkiego wprowadzenia euro namawia NBP. W "Strategii Polityki Pieni ężnej po roku 2003" (dokument RPP przyjęty w lutym 2003 r.) stwierdza się: "Perspektywy wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 r. wyznaczaj ą zdaniem Rady konieczność stabilizacji inflacji na poziomie spójnym ze strategią polityki gospodarczej, zakładającą możliwie szybkie przystąpienie do strefy euro. (...) Najbardziej korzystne dla Polski by łoby przyjęcie strategii gospodarczej nastawionej na stworzenie warunk ów zapewniających wprowadzenie euro w 2007 r, a wi ęc w najbliższym możliwym terminie".
Komisja Europejska bynajmniej nie zachęca nas do szybkiego przejścia na euro. - Wejście do EMU (czyli strefy euro) można przeprowadzić również po 2010 roku, ale to nie jest naszym celem - powiedział w listopadzie komisarz UE do spraw finansów Pedro Solbes. - Najważniejsze, by kraje wchodzące do strefy euro spełniły odpowiednie kryteria. To nie jest kwestia momentu, ale wa żne jest, by miały gwarancję, że unikną problemów.
Krótko mówiąc - nie mamy nic przeciwko przyjęciu przez was euro, ale nie zachęcamy was. Chyba że będziecie dobrze przygotowani. Hiszpański komisarz dawał do zrozumienia, że lepiej byłoby, gdyby złoty w ramach ERM2 wahał się nie w szerokim paśmie (+/-15 proc), ale w wąskim (+/- 25 proc). Jeśli podczas negocjacji zostanie nam postawiony taki warunek, może to odroczyć wprowadzanie euTtTcTfcotejneTafin
Przyczyny sceptycznego stosunku Komisji Europejskiej do "euroizacji" nowych cz łonków Unii są oczywiste. Bogate kraje obawiają się, że nowi popsują walutę przez swoją niestabilność polityczną i gospodarczą. W efekcie konieczne będzie podniesienie przez Europejski Bank Centralny^jtóp procentowych, które i tak są na wyższym poziomią_niżj/v_ USA1Oilg,kraje małe - państwa nadbałtyckie, SłoweniaTMaitaTCyprmte stanowią dla stabilności euro większego zagrożenia, o tyle "kraje wyszehradzkie", a zwłaszcza PolsJ<ajTiejT!p^j_sJ53pijd^iejĄ/ać_ani taryfy ulgowej jrifr~
pTzJjmKnlęcia-oka-Ra-nadmiernyidefic^^ dzi ęki której szybciej mogliby smyspełniac kryteria
^
ERM2, czyli pułapki
Warto pamiętać o tym, że przyjęcie euro leży w naszym interesie, a nie w interesie Europy. Nale ży porzucić marzenia (
o "drodze na skróty" i dobrze przygotować się do operacji, której ostatecznym celem będzie zastąpienie złotego prze^
euro. Najbardziej niebezpieczny b ędzie okres przechodzenia złotego przez mechanizm ERM2. Nasza waluta b ędzie
wówczas szczególnie narażona na atak spekulacyjny, może też następować bardzo silna aprecjacja, będąc problemy'
z utrzymaniem inflacji na niskim poziomie, nie ujawni ą się natomiast-korzyśck- '*" ■ ' " ""~
Od czterech lat kurs złotego jest płynny, to znaczy, że NBP nie gwarantuje jego poziomu. Inwestorzy z g óry przyjmują założenie, że inwestycja obarczona jest wysokim ryzykiem, a wi ęc lokują mniej - nawet jeśli lokaty w złotych są wyżej oprocentowane - niż wówczas, gdyby kurs był stały. Ma to swoje wady, bo do Polski napływa mniej kapitału, ale też swoje zalety, bo masowy napływ kapitału spekulacyjnego grozi destabilizacj ą rynku. Płynny kurs stanowi zatem jakąś ochronę przed groźbą kryzysu walutowego, pozwala też prowadzić skuteczną politykę antyinflacyjną. Wejście do mechanizmu ERM2 oznacza konieczność ustabilizowania kursu i jego obrony przez NBP. Wprawdzie dzi ś rezerwy zagraniczne banku są bardzo wysokie - ponad 30 mld dol. - ale spekulanci są w stanie zmobilizować setki miliardów dolarów, by z korzyścią dla siebie zdestabilizować walutę. Może to wyglądać następująco: NBP ustala kurs wymiany złotego do euro na poziomie 4,50. Jest zobowi ązany bronić go, to znaczy sprzedawać lub kupować euro, o ile kurs rynkowy odchyli się od kursu ustalonego o więcej niż dopuszczalny margines. Ponieważ stopy procentowe w Polsce są wyższe niż w strefie euro, banki wymieniaj ą euro na złote, kupując za nie rządowe obligacje lub lokując w polskich bankach. Napływ zagranicznych walut zamienianych na złote grozi wzrostem inflacji, którą NBP musi zwalczać, prowadząc kosztowną "sterylizację", to znaczy sprzedając bankom komercyjnym oprocentowane bony. W pewnym momencie finansiści dochodzą do wniosku, że dalsze lokaty w Polsce są nieopłacalne lub ryzykowne, i zaczynaj ą się wycofywać. Może ich spłoszyć kryzys polityczny lub jakaś plotka. Przypadki Meksyku, Argentyny, Malezji, a nawet
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/2029020,49621,2218699.html 04-11-29
'Zalety wprowadzenia euro w Polsce Strona 3 z 3fr
Wielkiej Brytanii pokazują, że w ciągu kilku dni spekulanci mogą zmniejszyć rezerwy banku centralnego o kilkadziesiąt miliardów dolarów (lub euro).
Im gorszy stan finansów publicznycMyjTQ_wyższejrvzyko zbyt wysokich. stóp_procęntowych, zbytniegonapływu gpggrnacy}ńecfo~kggi!ału i wre^zae~kryz3?su_frnan_sowego. DlategoTe ż kraje przyjmujące~gnro"muszą najpierw spełnić kryteria z Waastricht, w tym utrzyma ć deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB, a dług publiczny poniżej 60 proc. PKB.
Profesor Jacek Rostowski jest zdania, że dla uniknięcia kryzysu walutowego należy związać złoty z euro bardzo silnie poprzez mechanizm "zarządzania walutą" (currency board). Większość polskich ekonomistów skłania się jednak do poglądu, że lepsze jest elastyczne powiązanie i utrzymywanie kursu w jak najszerszym korytarzu waha ń (zapewne +/-15 proc).
yJJ^^ ^^
załamał się po rokTTStlOOrgdyTrlandia przyj ęła euro. Zapominają jednak o innym argumencie - bez ustalenia jasnej strategirprzejscia ha euro^rrenrnaTrrowyoTiarzuceniu w Polsce dyscypliny finans ów publicznych. Dla zwolenników euro ten argument jest najważniejszy. Polska, której gospodarka w ogromnym stopniu zależy dd-fynku Unii Europejskiejillie- może sobie pozwolić na pozostawanie poza strefą euro. A skoro tak, to im szybciej si ę tam znajdziemy, tym lepiej.
Witold Gadomski
Są też głosy, że do euro w ogóle nie powinniśmy się spieszyć. Na ogół pogląd taki przedstawiają politycy i ekonomiści nastawieni niechętnie do Unii Europejskiej lub ci, którzy nie wierzą w możliwość szybkiego uporządkowania finansów publicznych i spełnienia przez Polskę kryteriów z Maastricht. Przeciwko euroizacji Polski wyst ępują czasami także liberałowie (cokolwiek to słowo znaczy) obawiający się, że sztywna waluta b_ędzie-stanowiłajaczej.pjz_ęszkode niż pomoc w rozwoju. Przed przyjęciem euro przestrzegają nowe krajeczłonkowskie ekonomiści z kręgu amerykańskiego Cato Institute odwołujący się często do Hayeka i Friedmanna. Uważają, że Unia Europejska generalnie jest na przegranych pozycjach w stosunku do USA, a wi ęc nie rna sensu g\§bsząjr^e£raqaz^^co2rzezpr^lęńeiMspóta^ podają Irlandię, która najszybciej jQzBjtjaTa"SiCw.lajacjr9O7rma7ąć^astyczna_wa|utg
V .
i ekst pochodzi z portalu Gazeta,pl - www.gazeta.pl © Agora S