Eichelberger W Kobieta緕 winy i wstydu


Wojciech Eichelberger

Kobieta bez winy i wstydu

Wydawnictwo Do

艢wi臋tej Ladacznicy

- Autor

Od Autora

Ksi膮偶ka ta powsta艂a dzi臋ki inspiracji i pracy niezliczonych istot. Tak niewiele z nich mog臋 tutaj przywo艂a膰 z imienia.

W pierwszej kolejno艣ci dzi臋ki Hannie Jakubowicz, kt贸ra zaproponowa艂a mi cykl wyk艂ad贸w w EKO-OKO. Dzi臋ki Marii Malewskiej, z kt贸r膮 wcze艣niej dyskutowali艣my zarys telewizyjnego programu o kobietach.

Dzi臋ki Dorocie Powa艂ce i Basi Ziele艅skiej, kt贸re ogromnym nak艂adem pracy przygotowa艂y surowy tekst spisany z ta艣my i dopingowa艂y do dalszej pracy.

Dzi臋ki znakomitemu wydawcy tej ksi膮偶ki, Markowi Ry膰ko, kt贸ry z anielsk膮 cierpliwo艣ci膮 pozwala艂 mi nanosi膰 coraz to nowe poprawki na gotowe ju偶 strony tekstu i zadawa艂 wiele trudnych pyta艅.

Dzi臋ki Ani Mieszczanek, kt贸ra krytycznie przejrza艂a i zredagowa艂a ca艂o艣膰 i zaniepokoi艂a si臋 tym, 偶e ksi膮偶ka "za bardzo pa艂臋ta si臋 wok贸艂 absolutu".

Wreszcie dzi臋ki wszystkim kobietom napotkanym w moim 偶yciu prywatnym i zawodowym, kt贸re pozwoli艂y mi pozna膰 swoje losy, swoje aspiracje i wspania艂e mo偶liwo艣ci. Szczeg贸lnie wiele zawdzi臋czam w tej sprawie kobietom mi najbli偶szym: mojej matce Irenie i mojej 偶onie Joannie.

Dzi臋kuj臋 wszystkim.

Wojtek Eichelberger

Warszawa, 11 marca 1997 r.

Od Wydawcy

Teksty przedstawione w tej ksi膮偶ce s膮 zapisem cyklu pi臋ciu wyk艂ad贸w, jakie przeprowadzi艂 Autor w O艣rodku Edukacji Ekologicznej EKO-OKO w Warszawie na prze艂omie 1992 i 1993 roku.

Kiedy Autor pracowa艂 nad doprowadzeniem tej ksi膮偶ki do obecnej postaci, mia艂em przyjemno艣膰 dziesi膮tki razy spotka膰 si臋 z Nim na rozmowach, wsp贸lnej pracy i porannej kawie. Ciesz臋 si臋, 偶e mog艂em towarzyszy膰 Mu w tworzeniu tak pi臋knego tekstu.

Dzi臋kuj臋 Ci, Wojtku.

Z konieczno艣ci, z potrzeby i z przyjemno艣ci膮 przeczyta艂em t臋 ksi膮偶k臋 wielokrotnie i przy ka偶dym czytaniu odkrywa艂em dalsze poziomy g艂臋bi, kt贸rych wcze艣niej nie dostrzeg艂em.

Wiedza, kt贸r膮 wynios艂em z tej ksi膮偶ki ju偶 podczas jej dojrzewania, okaza艂a si臋 by膰 niezwykle wa偶na dla mnie. Wiele zmieni艂o si臋 w moim 偶yciu po jej przeczytaniu, wyci膮gni臋ciu wniosk贸w i wprowadzeniu ich w czyn.

Z rado艣ci膮 i pe艂nym przekonaniem polecam t臋 ksi膮偶k臋 zar贸wno kobietom, jak i m臋偶czyznom.

Marek Ry膰ko

Warszawa, 17 marca 1997 r.

Kusicielka

Co si臋 zdarzy艂o pod rajskim drzewem?

Nie wiem, co si臋 zdarzy艂o pod rajskim drzewem. Je艣li my艣licie, 偶e wam powiem, jak to by艂o na pewno, zapewniam, 偶e tak nie b臋dzie. Poniewa偶 jednak czuj臋 si臋 upokorzony wieloletnim obcowaniem z r贸wnie powszechn膮, co prymitywn膮 interpretacj膮 rajskiego mitu, chcia艂bym podzieli膰 si臋 z wami moimi w膮tpliwo艣ciami, a tak偶e zaprosi膰 was do reinterpretacji przekazu o rajskim drzewie.

Najpierw jednak musz臋 powiedzie膰 par臋 zda艅 o moim religijno-艣wiatopogl膮dowym rodowodzie, bo to mo偶e by膰 wa偶ne podczas rozmowy na tematy tak zasadnicze. Jestem psychologiem i psychoterapeut膮. Korzenie mojego 艣wiatopogl膮du - ujmuj膮c rzecz chronologicznie - tkwi膮 w katolicyzmie, za艣 jego pie艅 i korona wyewoluowa艂y w kierunku buddyzmu. Dzi臋ki temu zyska艂em, jak s膮dz臋, po偶yteczny dystans wobec tradycji i mitologii chrze艣cija艅skiej. Z drugiej strony moje p贸藕niejsze buddyjskie do艣wiadczenie domaga si臋 g艂臋bszego zrozumienia nie艣wiadomie i bezkrytycznie poch艂anianych - wraz z mlekiem matki - katolickich tre艣ci i obraz贸w.

Jaki艣 czas temu, razem z Mari膮 Malewsk膮, upojeni sukcesem cyklu By膰 tutaj, z艂o偶yli艣my telewizji propozycj臋 programu o kobietach. Rozmowy z telewizj膮 przed艂u偶a艂y si臋, a we mnie temat si臋 gotowa艂, postanowi艂em wi臋c podzieli膰 si臋 moimi przemy艣leniami w cyklu spotka艅-wyk艂ad贸w, a przy okazji podda膰 je publicznemu os膮dowi. Ciesz臋 si臋, 偶e na sali s膮 nie tylko kobiety, ale i paru m臋偶czyzn. My艣l臋, 偶e to dobry znak.

Jako motto naszych spotka艅 wybra艂em cytat z ksi膮偶ki Fritjofa Capry Punkt zwrotny:

Przez ostatnie 3000 lat cywilizacja zachodnia i poprzedzaj膮ce j膮 cywilizacje, jak r贸wnie偶 wi臋kszo艣膰 innych kultur, opiera艂y si臋 na systemach filozoficznych, spo艂ecznych i politycznych, w kt贸rych m臋偶czy藕ni, za spraw臋 swej si艂y, bezpo艣redniego nacisku lub rytua艂u, a tak偶e tradycji, prawa, j臋zyka, obyczaju i ceremonia艂u, wychowania i podziale pracy decyduj臋 o tym, jak膮 rol臋 maj臋 kobiety odgrywa膰, a jakiej nie, przy czym p艂e膰 偶e艅ska jest wsz臋dzie klasyfikowana ni偶ej ni偶 miska.

Chc臋 si臋 zaj膮膰 tym fragmentem owego systemu dominacji i represji, kt贸ry wi膮偶e si臋 z tworzeniem i podtrzymywaniem stereotypu kobiety, pozostaj膮cego w dramatycznej cz臋sto sprzeczno艣ci z jej archetypem.

Najwa偶niejszym powodem, dla kt贸rego zaj膮艂em si臋 tym trudnym tematem, jest potrzeba sp艂acenia przynajmniej cz臋艣ci mojego w艂asnego, jak i w og贸le m臋skiego, karmicznego d艂ugu wobec kobiet i przyj艣cia im z pomoc膮. W swojej pracy przekonuj臋 si臋 wci膮偶 na nowo, 偶e cierpienie w 偶yciu wi臋kszo艣ci kobiet bierze sw贸j pocz膮tek z bezkrytycznego przyjmowania i uznawania za prawd臋 mit贸w i stereotyp贸w, kt贸rymi nasycona jest nasza kultura i religijno艣膰, nasze koncepcje pedagogiczne i obyczajowo艣膰.

B臋d臋 si臋ga艂 do jungowskiej tradycji rozumienia mit贸w i symboli, zainspirowany w szczeg贸lno艣ci lekturami ksi膮偶ek Josepha Campbella The Power of Myth (Pot臋ga mitu) a tak偶e The Hero with a Thousand Faces (Bohater o tysi膮cu twarzy). Prawd臋 m贸wi膮c to w艂a艣nie odwaga, inteligencja i wspania艂a intuicja Campbella sprawi艂y, 偶e decyduj臋 si臋 na to karko艂omne przedsi臋wzi臋cie.

W dzisiejszej rozmowie chc臋 zakwestionowa膰 jednoznacznie negatywn膮 interpretacj臋 roli Ewy w tym, co si臋 wydarzy艂o

w Raju i doprowadzi膰 do - cho膰by cz臋艣ciowej - jej rehabilitacji. Wida膰 go艂ym okiem, na jak ryzykown膮 wypraw臋 si臋 tutaj wybieramy.

W micie o Adamie i Ewie m贸wi si臋, 偶e B贸g stworzy艂 cz艂owieka na wz贸r i podobie艅stwo swoje. Cz艂owiekiem tym by艂 Adam, kt贸rego szybko i jednoznacznie uznano za m臋偶czyzn臋, co doprowadzi艂o do nieuniknionej konkluzji, 偶e B贸g te偶 jest m臋偶czyzn膮. Jeste艣my wi臋c sk艂onni wyobra偶a膰 sobie Boga jako s臋dziwego m臋偶czyzn臋 z siw膮 brod膮, kt贸ry mia艂 niezrozumia艂y kaprys stworzenia kogo艣 na w艂asny wz贸r i podobie艅stwo, a wi臋c "wyposa偶enia" go (opr贸cz innych atrybut贸w) w t臋 sam膮 p艂e膰.

Taka interpretacja musi budzi膰 w膮tpliwo艣ci. Przypisywanie Bogu jakiejkolwiek p艂ci jest - zdemaskowan膮 zar贸wno przez historyk贸w, jak i mistyk贸w - socjotechniczn膮 manipulacj膮, maj膮c膮 na celu zapewnienie dominuj膮cej pozycji jednej z po艂贸wek ludzko艣ci. Ta manipulacja dokona艂a si臋 zreszt膮 w erze g艂臋boko przedchrystusowej. Mniej wi臋cej 3000 lat p贸藕niej powsta艂o w Ameryce licz膮ce si臋 feministyczne ugrupowanie, kt贸re uparcie wyra偶a si臋 o Bogu per "ona" i stara si臋 przekona膰 wszystkich, 偶e B贸g jest kobiet膮.

My艣l臋, 偶e jedno i drugie ur膮ga Bogu jako takiemu - nie uwzgl臋dnia Jego pe艂ni i doskona艂o艣ci. Przypisuj膮c Bogu p艂e膰, redukujemy Go bezkrytycznie do czego艣 po艂owicznego. Dlaczego tak trudno nam uzna膰, 偶e B贸g nie ma 偶adnej p艂ci - 偶e jest tym, co przekracza to tak prozaiczne rozr贸偶nienie, bowiem przekracza wszelkie podzia艂y i wszelki dualizm. Na tym w艂a艣nie przecie偶 zasadza si臋 Jego bosko艣膰.

Je艣li przyjmiemy powy偶sz膮 tez臋, kt贸r膮 zreszt膮 mistycy i mistyczki r贸偶nych religii potwierdzaj膮 swoim 偶ywym do艣wiadczeniem, wypada zada膰 sobie pytanie: jakiej p艂ci by艂 Adam? Czy mia艂 jak膮kolwiek p艂e膰? Kto to w og贸le by艂 Adam? Czy na pewno mia艂 posta膰 ludzk膮, tak jak to sobie wyobra偶amy? A mo偶e Adam by艂 na przyk艂ad - jak sugeruje s艂ynny uczony i my艣liciel Konrad Lorenz - obojnacz膮 kom贸rk膮, kt贸ra jest nie艣miertelna w tym sensie, 偶e rozmna偶a si臋 przez podzia艂, produkuj膮c w niesko艅czono艣膰 kolejne, identyczne egzemplarze. Pomijaj膮c sens mistyczny - w kt贸ry nie chc臋 si臋 tutaj wdawa膰 - prymitywna i niewyspecjalizowana kom贸rka obojnacza jest nie艣miertelna.

Jak pami臋tamy, pierwsze dwie postacie stworzone przez Boga by艂y nie艣miertelne. Mistycy twierdz膮, 偶e w swej istocie - wolnej od egocentrycznego z艂udzenia odr臋bno艣ci - nie艣miertelni jeste艣my wszyscy. Jest wi臋c bardzo prawdopodobne, 偶e to, co Adam i Ewa utracili w wyniku zjedzenia rajskiego jab艂ka, nie by艂o nie艣miertelno艣ci膮 cia艂a, lecz 艣wiadomo艣ci膮 nie艣miertelno艣ci w jej rozumieniu duchowym. Je艣li jednak upieramy si臋 przy nie艣miertelno艣ci, jako atrybucie okre艣lonego bytu materialnego, to jedynym organizmem, kt贸ry go posiada, jest obojnacza kom贸rka. Rozmna偶a si臋 ona przez podzia艂 i jest wci膮偶 ta sama. Mo偶na powiedzie膰, 偶e jest ona ci膮g艂o艣ci膮 okre艣lonego bytu materialnego na przestrzeni dowolnego czasu.

Ale wr贸膰my do tego, co dzia艂o si臋 w Raju. O dziwo, Adam troch臋 si臋 nudzi艂 i cierpia艂 z powodu samotno艣ci. Wtedy B贸g, kierowany zapewne wsp贸艂czuciem, postanowi艂 stworzy膰 Ew臋. Dlaczego Adamowi, temu doskona艂emu dzie艂u, stworzonemu na wz贸r i podobie艅stwo swoje, B贸g zdecydowa艂 si臋 przyda膰 kogo艣 - 偶e tak powiem - z innej bajki? Co si臋 w艂a艣ciwie wydarzy艂o? Czy B贸g mia艂 w tym jaki艣 zamys艂, czy mo偶e uzna艂 swoje dzie艂o za niepe艂ne i postanowi艂 doda膰 do niego konieczne uzupe艂nienie? Sk膮d si臋 wzi臋艂a potrzeba zaistnienia drugiej p艂ci? To s膮 istotne pytania.

Zwr贸膰my uwag臋, 偶e - zgodnie z tre艣ci膮 mitycznego przekazu - druga p艂e膰 powsta艂a z 偶ebra pierwszego osobnika. Przypomina to procedury nazywane we wsp贸艂czesnej biologii klonowaniem. W odpowiednich warunkach z frakcji kom贸rek na przyk艂ad marchewki-dawcy, powstaje ca艂a marchewka, dok艂adnie taka sama jak dawca. Skoro jednak z 偶ebra Adama powsta艂a

Ewa, to nie mieli艣my tu do czynienia z procedur膮 klonowania, poniewa偶 gdyby by艂o to klonowanie, powsta艂by osobnik tej samej p艂ci.

Wynika艂oby z tego, 偶e z jakich艣 istotnych i g艂臋bokich powod贸w, osoba odmiennej p艂ci sta艂a si臋 konieczna. I tu znowu, za Lorenzem, odwo艂a膰 si臋 mo偶emy do interpretacji kom贸rkowej. Ot贸偶 w procesie ewolucji kom贸rki obojnacze specjalizuj膮 si臋 i musz膮 podejmowa膰 bardzo specyficzne funkcje, tworz膮c bardziej z艂o偶one organizmy. Jedn膮 z konsekwencji tego procesu jest polaryzacja p艂ciowa. Musz膮 powsta膰 dwa r贸偶ne organizmy: jeden p艂ci m臋skiej, drugi - 偶e艅skiej. Potem powstanie ka偶dego nowego organizmu mo偶e si臋 odby膰 tylko poprzez po艂膮czenie odpowiednich fragment贸w organizm贸w rodzic贸w. Jak wiemy, wszystkie istoty bardziej z艂o偶one musz膮 rozmna偶a膰 si臋 w ten spos贸b.

Lorenz zauwa偶a, 偶e historia ewolucji kom贸rek doskonale pasuje do mitycznego przekazu. Utrata fizycznej nie艣miertelno艣ci to cena, jak膮 偶ycie zap艂aci艂o za seks. Jest oczywiste, 偶e gdy mi臋dzy kom贸rkami dochodzi do "seksu", ich potomstwo nie jest identyczne z 偶adnym z rodzic贸w. Staje si臋 wypadkow膮 dw贸ch pierwotnych kom贸rek. Koniec nie艣miertelno艣ci.

Pojawia si臋 te偶 wiele korzy艣ci - specjalizacja, wy偶szy poziom rozwoju, a tak偶e odsuni臋cie zagro偶enia degeneracji i podtrzymanie szansy dalszej ewolucji. Wszystko to nie mog艂oby mie膰 miejsca, gdyby w niesko艅czono艣膰 reprodukowany by艂 ten sam genotyp.

W programie o seksie z telewizyjnego cyklu By膰 tutaj zastanawiali艣my si臋, w jaki spos贸b powstali kobieta i m臋偶czyzna i sk膮d ta ogromna si艂a przyci膮gania, kt贸r膮 odczuwamy jako niesko艅czone pragnienie powrotu do pierwotnej jedno艣ci. Zaproponowali艣my nast臋puj膮c膮 sytuacj臋: arkusz bristolu podziurkowany by艂 tak, 偶e linia podzia艂u przebiega艂a jak w puzzlach.

Ja uchwyci艂em jedn膮 po艂ow臋, a moja partnerka drug膮. Szarpn臋li艣my i ja zosta艂em z wypustk膮, a ona z zag艂臋bieniem. Realizator uzna艂 t臋 scen臋 za niesmaczn膮 i niemoraln膮. Na szcz臋艣cie, po d艂u偶szej dyskusji, dopuszczono j膮 do monta偶u. Potem chcieli艣my sparafrazowa膰 kr贸tko to, co si臋 wydarzy艂o w Raju: ja mia艂em moj膮 cz臋艣膰 z wypustk膮 przymierzy膰 i na ten widok okropnie si臋 zawstydzi膰. Moja partnerka mia艂a zrobi膰 to samo ze swoim zag艂臋bieniem. Na to realizator ju偶 nie wyrazi艂 zgody. Niewinny "seks" kom贸rkowy okaza艂 si臋 pornografi膮.

Ale wr贸膰my do pocz膮tku. Z jakich艣 powod贸w - Bogu tylko znanych - pierwsza istota mia艂aby zosta膰 podzielona na dwie cz臋艣ci: jedn膮 z wypustk膮 i drug膮 z zag艂臋bieniem. Wypustka i zag艂臋bienie s膮 przy tym podziale konieczne. S艂u偶膮 do wymiany wyspecjalizowanych kom贸rek rozrodczych. Gdyby ewolucyjny arkusz przerwa艂 si臋 po linii prostej, doprowadzi艂oby to tylko do prostego podzia艂u kom贸rki. Nie uruchomi艂by si臋 ca艂y proces przemiany i boskie dzie艂o stworzenia cz艂owieka by膰 mo偶e nie mog艂oby zosta膰 doko艅czone. Dlaczego wi臋c Ewa mia艂aby powsta膰 z 偶ebra Adama? Campbell twierdzi, 偶e ten fragment mitu wskazuje na to, i偶 na pocz膮tku Ewa by艂a cz臋艣ci膮 Adama, jego aspektem. To zgadza艂oby si臋 z nasz膮 tez膮, 偶e pierwotnie Adam by艂 istot膮 bez p艂ci lub te偶 dwup艂ciow膮 i w kt贸rym艣 momencie nast膮pi艂o wyodr臋bnienie z obojnaczego Adama aspektu zwanego Ew膮, czyli kobiety.

Przypuszczenie, 偶e Ewa mo偶e by膰 wyodr臋bnionym aspektem Adama, stawia j膮 w zupe艂nie innym 艣wietle. Okazuje si臋 bowiem, 偶e nie jest ona jakim艣 rozrywkowym, czy pomocniczym dodatkiem do m臋偶czyzny, jak sugeruje katechetyczny przekaz, tylko r贸wnoprawnym aspektem jednolitego i doskona艂ego boskiego dzie艂a, kt贸re nast臋pnie z woli Stw贸rcy zosta艂o podzielone na dwie cz臋艣ci. Nawiasem m贸wi膮c, nie s艂ysza艂em, 偶eby kto艣 trzymaj膮cy si臋 twardo litery tego mitu zapyta艂, dlaczego Stw贸rca nie stworzy艂 Adamowi do towarzystwa drugiego Adama, tylko istot臋 wyposa偶on膮 w macic臋, jajniki, pochw臋 i piersi, gotow膮 do seksu i rodzenia dzieci. Wida膰 wyra藕nie, 偶e fundamentali艣ci uwik艂ali kobiet臋 w sytuacj臋 bez wyj艣cia, w kt贸rej oskar偶a si臋 j膮 i karze za to, do czego zosta艂a przez Boga stworzona.

Nic dziwnego, 偶e tak wiele kobiet 偶yje w 艣wiadomym - a cz臋艣ciej nie艣wiadomym - prze艣wiadczeniu, 偶e nie ma dla nich miejsca na tym 艣wiecie i 偶e s膮 czym艣 w rodzaju boskiej pomy艂ki.

Odwa偶my si臋 pomy艣le膰, 偶e m臋偶czyzna i kobieta pojawili si臋 na rym 艣wiecie dopiero wtedy, gdy stworzona zosta艂a Ewa. R贸wna艂oby si臋 to stwierdzeniu, 偶e Adam, jako osobnik p艂ci m臋skiej, pojawi艂 si臋 w tym samym momencie co Ewa, czyli 偶e m臋偶czyzna i kobieta zostali stworzeni jednym aktem Stw贸rcy. Zwr贸膰my uwag臋, 偶e taki ewentualny przebieg wydarze艅 k艂贸ci艂by si臋 z powszechnym pogl膮dem uznaj膮cym seks za grzech. Je艣li uznamy, 偶e 贸w podzia艂 na dwa aspekty nast膮pi艂 za spraw膮 Pana Boga - a kt贸偶 inny m贸g艂by tego dokona膰 - znaczy艂oby to, 偶e seks jest immanentn膮 cz臋艣ci膮 boskiego planu, 偶e seks jest dzie艂em Stw贸rcy. Dzie艂em Stw贸rcy s膮 bowiem dwie p艂cie, kt贸re w spos贸b naturalny, ze wzgl臋du na to pierwotne - zapewne bolesne - rozdzielenie, maj膮 tendencj臋 d膮偶enia ku sobie. W ten spos贸b powszechna i naiwna interpretacja grzechu pierworodnego, jako skutku seksualnego uwiedzenia Adama przez Ew臋, tak g艂臋boko zakorzeniona w naszych umys艂ach, mog艂aby wreszcie odej艣膰 do lamusa.

Wiem, 偶e wywa偶am otwarte drzwi i m贸wi臋 truizmy, kt贸re dla 艣wiat艂ych interpretator贸w mitu o Adamie i Ewie s膮 oczywiste. Tu i 贸wdzie mo偶emy o tym przeczyta膰 albo us艂ysze膰. Ale dlaczego tak rzadko i tak cicho? Sk膮d ta cenzura? Dlaczego popularna interpretacja mitu jest tak naiwna, a zarazem tak nieprzychylna kobiecie? Odpowied藕 jest w swej prostocie wr臋cz marksistowska: popularna interpretacja rajskiego mitu jest por臋cznym i niezast膮pionym narz臋dziem s艂u偶膮cym represjonowaniu i utrzymywaniu w zale偶no艣ci od m臋偶czyzn kobiecej po艂owy ludzko艣ci.

Zastan贸wmy si臋 raz jeszcze, w jaki spos贸b m贸g艂 si臋 dokona膰 podzia艂 na dwie p艂cie i co sk艂ada si臋 na ka偶d膮 z oddzielonych od siebie cz臋艣ci. Sprawa nie jest taka prosta, jak sugerowa艂oby telewizyjne uj臋cie z arkuszem bristolu. Nie jest tak, 偶e w pierwotnej jedno艣ci po prawej stronie by艂 m臋偶czyzna, a po lewej kobieta. Gdy uwa偶niej przyjrzymy si臋 relacji cz臋艣ci do ca艂o艣ci - tak jak to od tysi膮cleci czynili mistycy, a ostatnio tak偶e fizycy, biochemicy i badacze chaosu - zobaczymy, 偶e ka偶dy - nawet najmniejszy - fragment posiada wszystkie atrybuty ca艂o艣ci, na kt贸r膮 si臋 sk艂ada. Cz臋艣膰 nie jest r贸偶na od ca艂o艣ci, ca艂o艣膰 nie jest r贸偶na od cz臋艣ci.

Je偶eli tak, to zar贸wno kobieta, jak i m臋偶czyzna, w ka偶dej swojej cz臋艣ci, w ka偶dym fragmencie s膮 jednolicie nasyceni m臋sko艣ci膮 i kobieco艣ci膮. Oczywi艣cie nast膮pi艂a polaryzacja, kt贸ra spowodowa艂a, 偶e w jednej z tych cz臋艣ci zacz膮艂 dominowa膰 aspekt m臋ski, a w drugiej kobiecy. Dobr膮 analogi膮 jest tu magnes, kt贸ry zawsze ma dwa bieguny. Je艣li podzielimy wi臋kszy magnes na dwie cz臋艣ci, otrzymamy dwa identyczne magnesy, kt贸re b臋d膮 si臋 przyci膮ga膰 albo odpycha膰, w zale偶no艣ci od tego, kt贸r膮 stron膮 si臋 do siebie zwr贸c膮. Na podobnej zasadzie granice tego co m臋skie i kobiece s膮 w ka偶dym z nas bardzo p艂ynne; ka偶da kobieta jest zar贸wno kobiet膮 jak i m臋偶czyzn膮, a ka偶dy m臋偶czyzna jest zar贸wno m臋偶czyzn膮 jak i kobiet膮. 呕eby si臋 o tym przekona膰, wystarczy przez kilka tygodni bra膰 niewielkie dawki hormon贸w. Okazuje si臋 wtedy, 偶e p艂e膰, kt贸rej jeste艣my pewni jako czego艣 danego nam raz na zawsze, zanika

i przeistacza si臋 w swoje przeciwie艅stwo. Na poziomie fizjologii i struktury uzyskujemy wi臋c klarowne potwierdzenie tego, 偶e obie p艂cie s膮 cz臋艣ci膮 tej samej ca艂o艣ci, cho膰 na szcz臋艣cie - jak m贸wi膮 Francuzi - istnieje mi臋dzy nimi ta jedna ma艂a r贸偶nica.

Mo偶emy wi臋c pokusi膰 si臋 o to, aby mitowi o narodzinach Adama i Ewy nada膰 inny wymiar. Wymiar relacji nie tylko mi臋dzy dwoma osobnikami, dwoma bytami, ale relacji wewn臋trznej, gdzie aspekt m臋ski i 偶e艅ski zosta艂y wyodr臋bnione poprzez sam fakt, 偶e jeden z nich dominuje.

Psychologicznie rzecz bior膮c rozw贸j m臋偶czyzny polega - od pewnego momentu - na budzeniu swojego aspektu 偶e艅skiego. Natomiast rozw贸j kobiety - w jej dojrza艂ym 偶yciu - polega na budzeniu aspektu m臋skiego. W ten spos贸b r贸wnie偶 w naszym wewn臋trznym 偶yciu d膮偶ymy do jedno艣ci, do dope艂nienia.

M臋偶czyzna i kobieta poszukuj膮 si臋 w 偶yciu i spotykaj膮 po to, aby si臋 od siebie wzajemnie uczy膰. M臋偶czyzna spotyka kobiet臋 po to, 偶eby uczy膰 si臋 od niej kobieco艣ci, a kobieta spotyka m臋偶czyzn臋 po to, aby uczy膰 si臋 od niego m臋sko艣ci.

Je艣li chcemy wyobrazi膰 sobie, jak to mo偶e wygl膮da膰, warto odwo艂a膰 si臋 do znanego symbolu jin-jung, dw贸ch splecionych w p艂aszczy藕nie ko艂a ryb. Ka偶da z nich zape艂nia tak膮 sam膮 ilo艣膰 wsp贸lnej przestrzeni i obie tworz膮 ca艂o艣膰. Jedna jest bia艂a, a druga czarna, ale jedna ma bia艂e oczko, druga oczko czarne.

Bia艂y reprezentuje jang, czyli to, co w koncepcji taoistycznej nazywa si臋 elementem m臋skim. Czarny reprezentuje jin, czyli to, co nazywamy elementem kobiecym. Uderzaj膮ce, jak bardzo

harmonijna i symetryczna jest relacja m臋skiego i 偶e艅skiego. Jak bardzo inna od dominuj膮cej postawy Adama wobec Ewy.

Czas ju偶 rozwa偶y膰 stan umys艂u Adama, a potem stan umys艂u Adama i Ewy, zanim zd膮偶yli zje艣膰 zakazany owoc.

Stan umys艂u Adama jest zastanawiaj膮cy. Z jakiego powodu kto艣 stworzony przez Boga na wz贸r i podobie艅stwo Jego samego, a wi臋c uczestnicz膮cy w boskiej ja藕ni, wr臋cz stopiony z ni膮, mia艂by czu膰 si臋 samotny i znudzony? Wprawdzie w raju ros艂o Drzewo Wiadomo艣ci Dobrego i Z艂ego, ale owoc rozr贸偶nienia nie zosta艂 przecie偶 jeszcze skosztowany.

W interpretacji jogicznej, z kt贸r膮 zetkn膮艂em si臋 czytaj膮c s艂ynn膮 autobiografi臋 Yoganandy, Drzewo Wiadomo艣ci Dobrego i Z艂ego reprezentuje ten stopie艅 rozwoju centralnego uk艂adu nerwowego, na kt贸rym pojawia si臋 samo艣wiadomo艣膰. Drzewo ze swoj膮 koron膮, pniem i korzeniami to schematyczny obraz naszego uk艂adu nerwowego: m贸zg, rdze艅, rozga艂臋zienia krzy偶owe. Zjedzenie owocu to uzyskanie dost臋pu do czego艣, co znajduje si臋 wysoko i jest ukoronowaniem istnienia drzewa, zawiera w skondensowanej formie ca艂膮 jego energi臋. Dzi臋ki ewolucyjnym przekszta艂ceniom i przyj臋ciu pionowej postawy centralny uk艂ad nerwowy cz艂owieka osi膮ga zdolno艣膰 do kanalizowania energii tak pot臋偶nej, 偶e staje si臋 艣wiadomy sam siebie i w konsekwencji ulega iluzji w艂asnego, odr臋bnego istnienia. To tak, jakby przew贸d elektryczny, kt贸ry rozgrza艂 si臋 do czerwono艣ci pod wp艂ywem wielkiej energii, kt贸r膮 przewodzi, uzna艂, 偶e zacz膮艂 艣wieci膰 w艂asnym 艣wiat艂em.

Lama buddyjski Trungpa Rinpocze, w swojej ksi膮偶ce Cutting through Spiritual Materialism (Przedzieranie si臋 przez duchowy materializm) por贸wnuje to, co si臋 sta艂o po zjedzeniu owocu, do sytuacji ziarnka piasku na pustyni, kt贸re nagle uzyskuje tak wiele energii, 偶e zaczyna wirowa膰 i tym samym wyodr臋bnia膰 si臋 z oceanu nieruchomych ziarenek, cho膰 w istocie pozostaje nadal drobniutkim, identycznym z pozosta艂ymi, fragmentem niezmierzonej pustyni.

Czy偶by wi臋c Adam zacz膮艂 wirowa膰 za mocno, zanim jeszcze Ewa pocz臋stowa艂a go jab艂kiem? Czy偶by to on pierwszy

pope艂ni艂 grzech rozr贸偶nienia? To by troch臋 t艂umaczy艂o jego zaskakuj膮ce odczucie samotno艣ci i zastanawiaj膮c膮 podatno艣膰 na perswazj臋 Ewy. Ale porzu膰my t臋 rewolucyjn膮 tez臋 i uznajmy, 偶e p贸ki owoc nie zosta艂 zjedzony, nasi prarodzice nie mieli 艣wiadomo艣ci swego odr臋bnego istnienia.

By艂o to istnienie rajskie, niewyodr臋bnione z pola si艂y Stw贸rcy. Beztroskie, wolne od samo艣wiadomo艣ci, a wi臋c te偶 wolne od egzystencjalnego cierpienia.

Czy偶 wi臋c mo偶na ich wini膰 za skosztowanie owocu, skoro byli tak bezgranicznie niewinni, zanim to zrobili?

Czy w niewinnym umy艣le Ewy, pozostaj膮cej w jedno艣ci z Bogiem, mog艂a w og贸le powsta膰 my艣l o pos艂usze艅stwie czy niepos艂usze艅stwie? Na pewno nie. Wygl膮da wi臋c na to, 偶e owoc samo艣wiadomo艣ci musia艂 pojawi膰 si臋 w umys艂ach tak wysoko rozwini臋tych istot jak Adam i Ewa sam z siebie, a nie na skutek czyjegokolwiek niepos艂usze艅stwa. Twierdz臋, 偶e tu dopiero nadszed艂 czas prawdziwej pr贸by - gdy, wraz z pojawieniem si臋 samo艣wiadomo艣ci, po raz pierwszy pojawi艂a si臋 mo偶liwo艣膰 wyboru, a wi臋c odpowiedzialno艣膰. Pr贸ba polega艂a na tym, co Adam i Ewa z owocem samo艣wiadomo艣ci zrobi膮. Czy go zjedz膮, czyli uznaj膮 za swoj膮 w艂asno艣膰, czy go ofiaruj膮 Stw贸rcy? Zgodnie z mitycznym przekazem to w艂a艣nie Ewa pierwsza zdecydowali si臋 uzna膰 ten owoc za sw贸j. B贸g jeden wie, czy to prawda.

Kim wobec tego by艂 w膮偶, kt贸ry sk艂oni艂 Ew臋 do zjedzenia jab艂ka? W interpretacji jogicznej w膮偶 jest symbolem energii kundalini, wspinaj膮cej si臋 po pniu kr臋gos艂upa i nieuchronnie d膮偶膮cej do korony m贸zgu. W swej w臋dr贸wce ku g贸rze energia kundalini musi wyda膰 owoc samo艣wiadomo艣ci. Czy偶by wi臋c B贸g wybra艂 Ew臋, by doko艅czy膰 swojego dzie艂a i sprawi膰, by 偶ycie mog艂o zacz膮膰 si臋 odradza膰? Wszystko to uwalnia艂oby Ew臋 przynajmniej od podejrze艅 o grzech pychy i niepos艂usze艅stwa. Ale to ona sprowadzi艂a na z艂膮 drog臋 Adama! - wykrzykn膮 wszyscy. Je艣li nawet - to kto powiedzia艂, 偶e namawiaj膮cy jest bardziej winny ni偶 ten, kt贸ry da艂 si臋 nam贸wi膰? Dlaczego Adam uleg艂 tak 艂atwo i nie potrafi艂

obroni膰 za siebie i za Ew臋 ich szczeg贸lnego i prawdziwego zwi膮zku ze Stw贸rc膮? Sam B贸g zaj膮艂 jasne stanowisko w tej sprawie, wyp臋dzaj膮c z Raju zar贸wno Ew臋, jak i Adama. Ale wygl膮da na to, 偶e wi臋kszo艣膰 m臋偶czyzn i wiele kobiet podejrzewa w tym miejscu Boga o zastosowanie niesprawiedliwej zasady "odpowiedzialno艣ci zbiorowej", krzywdz膮cej biednego, naiwnego Adama.

Cen膮, jak膮 p艂acimy za przyw艂aszczenie sobie przez naszych prarodzic贸w owocu samo艣wiadomo艣ci, jest pojawienie si臋 rozr贸偶niaj膮cego umys艂u, kt贸ry oddzieli艂 nas od Stw贸rcy, wyodr臋bni艂 z jednolitej, wszechogarniaj膮cej przestrzeni istnienia i skaza艂 na wieczne, samotne poszukiwanie utraconego Raju, czyli podejmowanie ci膮gle od nowa wysi艂ku transcendencji. W ten spos贸b Ewa wesp贸艂 z Adamem doprowadzili do tego, 偶e cz艂owiek sta艂 si臋 takim, jakim go znamy.

O ile bowiem nie mo偶emy by膰 do ko艅ca pewni, 偶e tym co nas, ludzi, odr贸偶nia od zwierz膮t, jest zdolno艣膰 do my艣lenia, o tyle mamy pewno艣膰, 偶e spo艣r贸d wszystkich zwierz膮t cz艂owiek jest jedynym gatunkiem zdolnym do tworzenia religii, jedyn膮 istot膮 skazan膮 na poszukiwanie samej siebie.

Ci, kt贸rzy patrz膮 na 艣wiat z punktu widzenia mistycznego wgl膮du przekraczaj膮cego rozr贸偶nienia, nazwy i koncepcje, twierdz膮, 偶e od momentu zjedzenia owocu z Drzewa Wiadomo艣ci Dobrego i Z艂ego - jak to zgrabnie uj膮艂 Allan Watts w swojej ksi膮偶ce Tabu of Knowing who you are (Tabu poznawania samego siebie) - B贸g sam ze sob膮 bawi si臋 w chowanego. Dodajmy, 偶e B贸g sam siebie zaklepuje, gdy jaki艣 cz艂owiek do艣wiadcza tego, co zwane jest przebudzeniem lub o艣wieceniem.

Je艣li wi臋c chcemy s膮dzi膰 Ew臋, to najpierw ka偶dy musi sam w swoim sercu rozstrzygn膮膰 odpowied藕 na dwa pytania. Po pierwsze: czy Ewa by艂a niepos艂uszna, czy te偶 mo偶e, nie wie

co tym, zosta艂a zaproszona do zabawy? Po drugie: czy jest jej wdzi臋czny za to, 偶e m贸g艂 pojawi膰 si臋 na tym 艣wiecie w ludzkiej formie, skazany na zabaw臋 w chowanego ze Stw贸rc膮?

g艂os z sali: Wyja艣nij niszcz膮cy aspekt kobiety.

Wojciech Eichelberger: Wi膮偶e si臋 on z takim dzia艂aniem, kt贸re zaokr膮gla kanty, ale i kwestionuje sko艅czone formy, rozmywa, rozk艂ada. Na przyk艂ad rdza, wilgo膰, woda, gnicie, fermentacja, to fizyczne i biologiczne przyk艂ady proces贸w, kt贸rymi kobiecy aspekt natury pos艂uguje si臋 w dziele przygotowywania miejsca i pokarmu dla nowego 偶ycia. Niszczone jest wszystko, co stare, nieu偶yteczne, nieprzydatne. Zwr贸膰my uwag臋, 偶e to, co jawi nam si臋 jako niszczenie, jest w gruncie rzeczy przejawianiem si臋 偶ycia jako takiego.

M臋偶czy藕ni cz臋艣ciej s膮 kolekcjonerami, bardziej ni偶 kobiety przywi膮zuj膮 si臋 do owoc贸w swojej pracy, w艂asnego my艣lenia, pomys艂贸w, idei czy ideologii, kt贸rych broni膮 za偶arcie w nie ko艅cz膮cych si臋 wojnach. Inaczej ni偶 kobiety, kt贸re 艂atwiej dostrzegaj膮 wzgl臋dno艣膰 ideologii czy doktryny. Kobiety staj膮 si臋 cz臋sto - jak pokazuje historia - inspiratorkami niszczenia tego, co stare. W zwi膮zkach to na og贸艂 one pr膮 do zmiany, szukaj膮 inspiracji, pomys艂贸w, staj膮 si臋 wyzwaniem dla swoich m臋偶czyzn.

glos kobiecy: Jak mo偶na wyja艣ni膰 fakt, 偶e poziom rozwoju Adama i Ewy by艂 tak niski, i偶 nie mieli samo艣wiadomo艣ci? Skoro byli stworzeni na obraz i podobie艅stwo Boga, powinni by膰 doskonali. Czy wynika z tego, 偶e B贸g nie ma samo艣wiadomo艣ci, czy 偶e samo艣wiadomo艣膰 zosta艂a im odebrana?

W. E.: To bardzo ciekawe pytanie. Niewielu odwa偶a si臋 je zada膰. Pyta pani innymi s艂owy, czy B贸g jest 艣wiadomy sam siebie? Jak odpowiedzie膰 na takie pytanie? Mistrzowie zen s艂usznie ostrzegaj膮: "je艣li tylko otworzysz usta, wpadniesz jak strza艂a prosto do piek艂a" - maj膮c na my艣li piek艂o rozr贸偶niaj膮cego umys艂u.

B贸g, zapytany na g贸rze Synaj o to, kim jest, odpowiedzia艂: "Jam jest, kt贸ry jest." Innej odpowiedzi na to samo pytanie udzieli艂 pierwszy patriarcha zen, wielki buddyjski 艣wi臋ty, Bodhidarma. Odpowied藕 brzmia艂a: "nie wiem". Inny mistrz zen powiedzia艂, 偶e poprzez przebudzenie wszech艣wiat u艣wiadamia sobie sam siebie.

g艂os m臋ski: Cho膰 jestem ateist膮, szanuj臋 Pismo 艢wi臋te i dla mnie jest ono sp贸jne, co najwy偶ej niezrozumia艂e. Uwa偶am, 偶e tam nie ma nieporozumie艅 i b艂臋d贸w. Jest to tylko kwestia g艂臋boko艣ci wgl膮du. Czuj臋, 偶e obra偶asz Pismo 艢wi臋te stwierdzeniem, 偶e to a to jest niekonsekwentnym aspektem mitu. Moim zdaniem wszystko jest konsekwentne. Je偶eli stwierdzimy, 偶e nie, mo偶emy uzna膰, 偶e jest to historia stworzona przez jakich艣 facet贸w, aby sterowa膰 kobietami.

W. E.: Prorocy rzadko pisz膮 sami. Ich s艂owa s膮 zapisywane przez uczni贸w niekoniecznie wolnych od ziemskich przywi膮za艅. To co zapisane, nie jest wi臋c bezpo艣rednim, 偶ywym przekazem. Z czasem bywa poddawane cenzurze i korektom - mo偶e przekszta艂ci膰 si臋 w dogmat i doktryn臋 s艂u偶膮c膮 ludziom do realizacji ich dora藕nych, "ziemskich" cel贸w i maskowania deficytu rzetelnych, duchowych aspiracji. Spotka艂em par臋 lat temu katolickiego zakonnika, kt贸ry swoim licznym uczniom m贸wi艂: "im bardziej pokre艣lone jest twoje Pismo 艢wi臋te, im wi臋cej adnotacji i znak贸w zapytania, tym lepiej to o tobie 艣wiadczy".

g艂os kobiecy: Zaintrygowa艂o mnie, 偶e w pana interpretacji kobieta jest osob膮 niszcz膮c膮, ale i poszukuj膮c膮, podczas gdy znane mi dotychczas interpretacje archetypu kobiety podkre艣la艂y, 偶e kobieta jest istot膮 zachowawcz膮 i nie rozwijaj膮c膮 si臋.

W. E.: To krzywdz膮ce i nieprawdziwe. Wystarczy przypomnie膰 sobie Ew臋.

g艂os kobiecy: Wydaje mi si臋, 偶e w tym, co powiedzia艂e艣, jest cudowny paradoks, poniewa偶 ta sama 艣wiadomo艣膰, kt贸ra na skutek oddzielenia sta艂a si臋 艣wiadomo艣ci膮 rozr贸偶niaj膮c膮, w do艣wiadczeniu religijnym, mistycznym czy duchowym staje si臋 艣wiadomo艣ci膮 otwieraj膮c膮 ponownie bram臋 do Raju, czyli 艣wiadomo艣ci膮 jedno艣ci, nierozr贸偶niania, do kt贸rej tak bardzo t臋sknimy.

W. E.: Zgoda.

g艂os kobiecy: Jak postrzegasz zmian臋 pozycji kobiety w spo艂ecze艅stwie w zwi膮zku z tym, 偶e dopuszczalne s膮 r贸偶ne interpretacje tego mitu? Czy zauwa偶asz jaki艣 proces czy trend, kt贸ry powoduje zmian臋 pozycji kobiety?

W. E.: My艣l臋, 偶e taki trend jest wyra藕ny, cho膰 mo偶e nie do ko艅ca u艣wiadomiony i wyartyku艂owany. Natomiast nie艣wiadome implikacje popularnej interpretacji tego mitu s膮 w swoich skutkach niesprawiedliwe i niszcz膮ce dla kobiety. Rzec mo偶na: wo艂aj膮 o pomst臋 do nieba.

Z drugiej strony, wy艂aniaj膮cy si臋 z tej popularnej interpretacji archetyp m臋偶czyzny jest te偶 upokarzaj膮cy dla m臋偶czyzn. Adam jawi si臋 nam tutaj jako naiwny p贸艂g艂贸wek, kt贸ry najpierw da艂 si臋 nam贸wi膰 na co艣, o czym nie mia艂 zielonego poj臋cia, a potem mia艂 jeszcze o to pretensje. Do dzi艣 dnia ma pretensje i 偶yje z艂udzeniem, 偶e jest pierworodnym dzieckiem Boga, kt贸re sprowadzono na z艂膮 drog臋. W konsekwencji m臋偶czy藕ni uzurpuj膮 sobie prawo do bycia boskimi namiestnikami i od wiek贸w w imi臋 Boga karz膮, poni偶aj膮, kontroluj膮 i eksploatuj膮 kobiety. Ma艂o tego, dziel膮 je i napuszczaj膮 na siebie nawzajem. Doprowadzili mi臋dzy innymi do tego, 偶e matka cz臋sto bywa wrogiem w艂asnej c贸rki - o czym wi臋cej powiemy przy innej okazji.

M臋偶czyzna jest cz臋sto niedojrza艂y i nieszcz臋艣liwy. Mimo to, jako pierworodny syn Boga, czuje si臋 zwolniony z obowi膮zku pracy nad sob膮, ch臋tnie natomiast zabiera si臋 za zmienianie 艣wiata i rz膮dzenie, nie zauwa偶aj膮c faktu, 偶e nie jest nawet w stanie kontrolowa膰 w艂asnej seksualno艣ci. Z drugiej strony drzemie w nim l臋k i niepewno艣膰 uzurpatora, domagaj膮cego si臋 nieustannych pochwa艂 i zaszczyt贸w.

Odpowiedzialno艣ci膮 za seksualne zachowania m臋偶czyzn obarczane s膮 kobiety. Ten pogl膮d do dzi艣 nie艣wiadomie kszta艂tuje nasze obyczaje, prawo i praktyk臋 s膮downicz膮. Na szcz臋艣cie wiele si臋 w tej sprawie zmienia, szczeg贸lnie w Ameryce. S艂ynnego boksera Tysona skazano za gwa艂t, cho膰 dziewczyna, kt贸r膮 zgwa艂ci艂, dobrowolnie przyjecha艂a o pierwszej w nocy do jego hotelowego pokoju. W naszym kraju taki wyrok d艂ugo jeszcze nie b臋dzie mo偶liwy.

glos kobiecy: Czy m贸g艂by艣 powt贸rzy膰 - bo umkn臋艂o to mojej uwadze - co m贸wi艂e艣 o symbolu energii kundalini?

W. E.: W膮偶 jest symbolem energii, kt贸ra d膮偶y do coraz wy偶szych rejon贸w 艣wiadomo艣ci. Jednym z pierwszych etap贸w tej w臋dr贸wki jest samo艣wiadomo艣膰, czyli 艣wiadomo艣膰 "ja". Nast臋pne etapy podr贸偶y pozwalaj膮 przekroczy膰 z艂udzenie "ja" i do艣wiadczy膰 przebudzenia - innymi s艂owy u艣wiadomi膰 sobie, 偶e - tak naprawd臋 - nie opu艣cili艣my nigdy Raju. Co noc wracamy do raju w czasie tak zwanej paradoksalnej fazy snu, kiedy nie mamy 艣wiadomo艣ci tego, kim jeste艣my, tego, 偶e 艣pimy, 偶e istniejemy. Jaki z tego po偶ytek? Niew膮tpliwie taki, 偶e nasze cia艂o i umy艂 wypoczywaj膮 i regeneruj膮 si臋. Ale w wymiarze duchowym - 偶aden. Dopiero gdy wejdziemy w podobny stan z jasnym umys艂em, budzimy si臋 w Raju, pozostaj膮c dok艂adnie w tym miejscu, w kt贸rym stoimy.

g艂os kobiecy: Dobrze mi si臋 tego wszystkiego s艂ucha艂o, ale ja wyros艂am w zupe艂nie innej bajce. Przygl膮dam si臋 temu pysznemu daniu, kt贸re tu przedstawi艂e艣 i wiem, 偶e jest inspiruj膮ce, tylko nie mam poj臋cia jak to zje艣膰, jak si臋 do tego dobra膰. Jestem inaczej wychowana i nie mog臋 tego zasymilowa膰. Ale czuj臋, 偶e to jest to.

Czarownica

M膮dra, szalona czy kozio艂 ofiarny?

Dzisiaj b臋dziemy m贸wi膰 o bolesnej i zawstydzaj膮cej sprawie, o prawdopodobnie najwi臋kszej w historii zbrodni ludob贸jstwa. Pocz膮wszy od lat 1420-1430, przez prawie trzy wieki w katolickiej cz臋艣ci Europy obowi膮zywa艂o prawo karania 艣mierci膮 za czary. Na pocz膮tku nikt nie wspomina艂 o kobietach-czarownicach. Chodzi艂o przede wszystkim o pretekst do wyeliminowania Waldens贸w uznanych przez Ko艣ci贸艂 za heretyk贸w uprawiaj膮cych czary. Prawo to zosta艂o usankcjonowane bull膮 papiesk膮 wydan膮 przez Irmocentego VII w 1484 roku i zniesione dopiero w roku 1776, a wi臋c troch臋 wi臋cej ni偶 dwie艣cie lat temu. Zauwa偶my, 偶e w tym samym roku powsta艂a konstytucja ameryka艅ska.

Oczywi艣cie, odwo艂anie tego prawa pod koniec XVIII wieku by艂o ju偶 tylko formalno艣ci膮, bowiem p臋d do polowa艅 na tak zwane czarownice znacznie zmala艂. Miejmy nadziej臋, 偶e nie z braku czarownic, lecz dlatego, i偶 ludzie troch臋 si臋 opami臋tali. Najwi臋ksze nasilenie polowa艅 mia艂o miejsce w okresie Wojny Trzydziestoletniej, czyli na pocz膮tku wieku XVII. Szacunki dotycz膮ce liczby ofiar s膮 bardzo r贸偶ne. Najbardziej optymistyczne m贸wi膮 o kilkudziesi臋ciu tysi膮cach. Najbardziej czarne - o dw贸ch, a nawet trzech milionach ofiar do ko艅ca XVII wieku.

Zwa偶ywszy wielko艣膰 贸wczesnej populacji Europy, ta ostatnia liczba jest monstrualna, stanowi bowiem co najmniej pi臋膰 procent 贸wczesnej liczby jej mieszka艅c贸w. To tak, jakby we

wsp贸艂czesnej, katolickiej Europie spalono na stosach 20 milion贸w ludzi. Wida膰 wyra藕nie, kogo wtedy Szatan op臋ta艂. Zaiste niewielk膮 pociech臋 stanowi fakt, 偶e roz艂o偶y艂o si臋 to na 300 lat.

Ostrze tego barbarzy艅skiego prawa skierowane zosta艂o ju偶 na samym pocz膮tku jego funkcjonowania wy艂膮cznie przeciwko kobietom. Wypada wi臋c zapyta膰, jakie to czary grozi艂y zdrowej, czystej i prawomy艣lnej m臋skiej po艂owie ludzko艣ci ze strony kobiet?

Do odpowiedzi na to pytanie przybli偶y nas, jak s膮dz臋, pr贸ba okre艣lenia charakterystycznych cech kobiet, na kt贸re polowano. Musz臋 w tym miejscu przypomnie膰, 偶e nie jestem historykiem. Ale, o ile wiem, nikt jak dot膮d nie zdo艂a艂 (pewnie nie ma takich 藕r贸de艂) opisa膰 z punktu widzenia socjologa populacji s膮dzonych, skazanych i spalonych kobiet. Nie m贸wi膮c ju偶 o tych, kt贸re pad艂y ofiar膮 samos膮d贸w. Nie ma wi臋c solidnych podstaw do wnioskowania.

Z konieczno艣ci b臋d臋 m贸wi艂 o wra偶eniach, jakie odnios艂em z nielicznych dost臋pnych lektur i z kilku wyk艂ad贸w na ten temat, kt贸rych niegdy艣 wys艂ucha艂em na uniwersytecie w Los Angeles. Ot贸偶 odnios艂em wra偶enie, 偶e udokumentowane i opisane 艣wiadectwa prze艣ladowa艅 tak zwanych czarownic dotycz膮 w przewa偶aj膮cej mierze kobiet nie b臋d膮cych w trwa艂ych, usankcjonowanych zwi膮zkach z m臋偶czyznami. Czy偶by chodzi艂o przede wszystkim o kobiety, kt贸rych 偶ycie seksualne wymyka艂o si臋 m臋skiej kontroli i jurysdykcji? Niew膮tpliwie mog艂o by膰 ono doskona艂ym ekranem dla projekcji skrywanych potrzeb i fantazji pora偶onych bigoteri膮 贸wczesnych m臋偶czyzn i ich ma艂偶onek "kolaborantek".

Wydaje si臋, 偶e to w艂a艣nie potencjalna (bo przecie偶 na og贸艂 nie konsumowana) niezale偶no艣膰 seksualna wolnych kobiet by艂a wsp贸ln膮 cech膮 zdecydowanej wi臋kszo艣ci prze艣ladowanych. Poza tym wiele je r贸偶ni艂o. By艂y w艣r贸d nich kobiety 40-50-letnie, na owe czasy stare, kt贸re trudni艂y si臋 znachorstwem, zielarstwem i usuwaniem ci膮偶y. By艂y kobiety chore - z wadami genetycznymi i niedorozwojem, a tak偶e po prostu chore psychicznie - tak zwane wiejskie czy miejskie wariatki,

kt贸re cz臋sto pe艂ni艂y rol臋 niewynagradzanych, bezlito艣nie wykorzystywanych prostytutek.

Szczeg贸lnie prze艣ladowan膮 grup臋 stanowi艂y m艂ode wdowy, kt贸rych w tamtych czasach - nieustaj膮cych wojen, chor贸b i zarazy - by艂o wiele.

Wreszcie ostatnia grupa kobiet, kto wie czy nie najbardziej liczna, to m艂ode, powabne dziewczyny - w tym tak偶e zakonnice - kt贸rym st艂umione i zanegowane potrzeby seksualne "wychodzi艂y bokiem", czyli - m贸wi膮c j臋zykiem psychopatologii - prze偶ywane by艂y wy艂膮cznie w stanach rozkojarzenia, kiedy to nie jeste艣my w stanie nie tylko kontrolowa膰 w艂asnych potrzeb, ale nawet zdawa膰 sobie z nich sprawy.

M贸wimy o bardzo skomplikowanym i z艂o偶onym zjawisku. W pierwszym okresie, trwaj膮cym od 50 do 100 lat, wyra偶a艂o si臋 ono niew膮tpliwie zbiorow膮 histeri膮, atmosfer膮 linczu i pogromu usankcjonowanego wprawdzie p贸艂艣wiadom膮, ale w istocie swej rasistowsk膮 (je艣li kto艣 chce - seksistowsk膮) ideologi膮 ludob贸jstwa. W tym czasie wystarczy艂o by膰 kobiet膮, czyli cz艂owiekiem "rasy" 偶e艅skiej, aby nie by膰 pewnym swego losu.

Nikt nie wie, ilu m臋偶贸w skorzysta艂o z tej okazji, aby bezlito艣nie ukara膰 swoje niewierne, a nawet tylko podejrzewane o niewierno艣膰 偶ony. Ilu odrzuconych, ura偶onych w swej dumie kochank贸w oskar偶y艂o o czary cudowne obiekty swoich fascynacji. Ilu niewiernych m臋偶贸w pr贸bowa艂o ratowa膰 sk贸r臋, posy艂aj膮c swoje kochanki na 艣mier膰 za czary.

Nie dowiemy si臋 te偶 nigdy, ile z tych kobiet zosta艂o zadenuncjowanych przez inne kobiety w imi臋 zemsty za uwiedzenie ich m臋偶czyzn lub te偶 jedynie z obawy przed zdrad膮 i porzuceniem. Jedno wiadomo na pewno: drzwi dla wszelkiego rodzaju nadu偶y膰, niegodziwo艣ci, paranoi i nienawi艣ci zosta艂y otwarte szeroko. Podkre艣lmy, 偶e wszystkie te tak okrutnie torturowane i zabijane kobiety by艂y koz艂ami ofiarnymi, cierpi膮cymi i umieraj膮cymi za to, do czego ich oskar偶yciele nie potrafili nawet sami przed sob膮 si臋 przyzna膰.

Czynienie ofiary to w swojej pierwotnej, niezdegenerowanej formie bardzo wa偶ny rytua艂 religijny. Celem tego rytua艂u by艂o nawi膮zanie kontaktu z sacrum w wymiarze zar贸wno zewn臋trznym jak i wewn臋trznym. Ofiara spe艂nia艂a rol臋 pos艂a艅ca mi臋dzy cz艂owiekiem a b贸stwem. Jej zadaniem by艂o powiadomienie b贸stwa o grzechach tych, kt贸rzy wysy艂ali ofiar臋 na tamten 艣wiat z misj膮 wyproszenia wybaczenia. St膮d wa偶n膮 cz臋艣ci膮 tego rytua艂u jest - jak w obrz膮dku 偶ydowskim - jawna spowied藕 dokonywana w obecno艣ci ofiary, zanim jeszcze ta zginie. W ten spos贸b sk艂adaj膮cy ofiar臋 brali publiczn膮 odpowiedzialno艣膰 za w艂asne grzechy, kt贸rych wybaczenie kozio艂 czy baranek ofiarny mia艂 wyb艂aga膰. Akt pozbawienia 偶ycia nie by艂 wi臋c kar膮, zemst膮, ani sposobem zaspokojenia krwio偶erczego bo偶ka, a jedynie sposobem na to, aby ofiara - dzi臋ki pozbawieniu jej cia艂a - mog艂a nawi膮za膰 bezpo艣redni kontakt z Bogiem.

Niestety, w naszych wsp贸艂czesnych obyczajach tradycja ta przetrwa艂a w formie zn臋cania si臋 nad koz艂em ofiarnym. Zn臋canie si臋 nad koz艂em ofiarnym, cho膰 chwilowo uwalnia nas od poczucia winy i grzeszno艣ci, jednocze艣nie wp臋dza nas w jeszcze ci臋偶szy grzech, gdy beztrosko przypisujemy koz艂u ofiarnemu wszystko to, co przed sob膮 i przed Bogiem chcemy zatai膰.

W dodatku ulegamy monstrualnemu z艂udzeniu, 偶e je艣li kogo艣 - uznanego przez nas za wcielenie wszelkiego z艂a - zabijemy, to staniemy si臋 lepsi, a B贸g odwdzi臋czy si臋 nam sowicie za to, 偶e tak dzielnie wyr臋czyli艣my go w walce ze z艂em. W istocie jednak nakr臋camy tylko spr臋偶yn臋 agresji, nienawi艣ci i z艂a, ulegaj膮c jednocze艣nie najniebezpieczniejszej z iluzji: iluzji w艂asnej sprawiedliwo艣ci i 艣wi臋to艣ci.

Zbiorowe szale艅stwo polowa艅 na czarownice nie trwa艂o dziesi臋膰 lat, jak polowanie na 呕yd贸w w III Rzeszy, ani nawet lat 70, jak komunizm. W swoim apogeum trwa艂o co najmniej 150 lat, natomiast prawo sankcjonuj膮ce ten ob艂臋d obowi膮zywa艂o lat prawie 300. Wida膰 z tego, 偶e polowanie na czarownice

jest chyba najwi臋ksz膮 ha艅b膮 wsp贸艂czesnej europejskiej cywilizacji, a w dodatku pierwowzorem instytucjonalnych i zalegalizowanych form ludob贸jstwa.

Wygl膮da na to, 偶e Adam, rozpaczliwie pragn膮c oczy艣ci膰 si臋 przed Bogiem z grzechu i odzyska膰 jego przychylno艣膰, mordowa艂 z zimn膮 krwi膮 Ew臋, swoj膮 siostr臋 i 偶on臋, krzycz膮c wniebog艂osy, 偶e "to jej wina".

Adam nie po raz pierwszy i nie ostatni oszala艂. Pe艂en pychy, gniewu i za艣lepienia dopu艣ci艂 si臋 strasznej zbrodni. Zapomnia艂, 偶e 艂atwiej zobaczy膰 藕d藕b艂o w oku bli藕niego, ni偶 belk臋 we w艂asnym. A偶 boj臋 si臋 pomy艣le膰, jaka kara czeka go za tak zbrodnicz膮 g艂upot臋.

Przypomnijmy, 偶e w atmosferze religijnej histerii wiele kobiet przyznawa艂o si臋 do winy. Wi臋kszo艣膰 zapewne dlatego, 偶e nie by艂a ju偶 w stanie znosi膰 okrutnych tortur, ale jaka艣 cz臋艣膰 niejako z w艂asnej woli. Nie spos贸b si臋 temu dziwi膰. Kobiety w naszej kulturze (a tak偶e w innych kulturach przesyconych represyjn膮, antykobiec膮 ideologi膮) rodz膮 si臋 z poczuciem winy, do艣wiadczaj膮c zarazem zwi膮zanej z tym wielkiej potrzeby ekspiacji i kary. Seksuolodzy podkre艣laj膮 fakt, 偶e ogromna wi臋kszo艣膰 kobiet w swoich fantazjach seksualnych (je艣li ju偶 mog膮 sobie na nie pozwoli膰) prze偶ywa satysfakcj臋 w sytuacjach masochistycznych lub w sytuacji gwa艂tu. Wida膰 z tego, 偶e kobiety boj膮 si臋 bra膰 odpowiedzialno艣膰 za swoje potrzeby seksualne i karz膮 si臋 za nie. Satysfakcja seksualna musi zosta膰 okupiona kar膮 lub by膰 wynikiem przemocy. Jak donosi 艣wiat艂a i odwa偶na badaczka tych spraw, Nancy Friday, ostatnio - przynajmniej w Ameryce - tendencja ta na szcz臋艣cie zanika.

Ale c贸偶 mia艂y robi膰 sfrustrowane seksualnie i zaszczute kobiety z czas贸w polowa艅 na czarownice? Prze偶ycie we 艣nie czy na jawie samoistnego lub sprowokowanego orgazmu (co obecnie jest zjawiskiem zrozumia艂ym, cz臋stym i na og贸艂 ch臋tnie do艣wiadczanym przez kobiety) w owym czasie mo偶na by艂o widocznie przypisa膰 jedynie nieczystym mocom i sp贸艂kowaniu

z diab艂em. C贸偶 to by艂y za ponure i gro藕ne czasy, skoro jedynym sprawnym, wra偶liwym i daj膮cym satysfakcj臋 kochankiem m贸g艂 by膰 Szatan. Wykl臋ta i wyparta seksualno艣膰 kobiety nie mog艂a by膰 prze偶ywana odpowiedzialnie i podmiotowo. Nie spos贸b by艂o si臋 do niej przyzna膰. W dodatku brakowa艂o godnego, adekwatnego j臋zyka, w kt贸rym mo偶na by艂o opisa膰 te doznania. Istnia艂 tylko j臋zyk pogardy, grzeszno艣ci, l臋ku i winy. Metafora Szatana jako sprawcy i zarazem adresata tych podejrzanych prze偶y膰 by艂a jedynym dost臋pnym i spo艂ecznie aprobowanym sposobem artykulacji kobiecych dozna艅 seksualnych.

M臋skie inkwizycyjne s膮dy ze zgroz膮 - pomieszan膮 zapewne z fascynacj膮 - wys艂uchiwa艂y soczystych opis贸w orgazm贸w prze偶ywanych przez domniemane czarownice. To wystarcza艂o, 偶eby je skaza膰 na 艣mier膰.

Oczywi艣cie w膮tek seksualny, cho膰 niezwykle wa偶ny jako psychologiczny motyw polowania na czarownice, nie oddaje ca艂ej z艂o偶ono艣ci przyczyn tej tragedii. Spr贸bujmy wi臋c, id膮c za tym co pisze Fritjof Capra w Punkcie zwrotnym, spojrze膰 na spraw臋 nieco szerzej.

Pami臋tajmy, 偶e rzecz dzia艂a si臋 po okresie Renesansu i Reformacji. Nie by艂y to wi臋c jakie艣 zamierzch艂e, 艣redniowieczne czasy, gdy ludzie nie umieli samodzielnie my艣le膰, gdy jeszcze nie powia艂o odkrywaniem mo偶liwo艣ci cia艂a, umys艂u i ducha. Wr臋cz przeciwnie. W tym kontek艣cie polowanie na czarownice by艂o niew膮tpliwie "pe艂zaj膮c膮 kontrrewolucj膮", w du偶ej mierze pod艣wiadom膮 pr贸b膮 zahamowania przemian kultury i obyczaju zapocz膮tkowanych w czasach Renesansu i Reformacji.

Zapytajmy wi臋c: jaki kierunek rozwoju spraw ludzkich, jaki kierunek rozwoju 艣wiadomo艣ci, obyczajowo艣ci i religijno艣ci cz艂owieka pr贸bowano zablokowa膰, dokonuj膮c tak ogromnej zbrodni?

W rozmowie o tym co wydarzy艂o si臋 pod Rajskim Drzewem pozwolili艣my sobie na przypuszczenie, 偶e kobieta i m臋偶czyzna zostali uczynieni z tej samej gliny i powstali w tym

samym momencie, dzi臋ki jednej prostej operacji, kt贸r膮 przedstawi艂em pos艂uguj膮c si臋 metafor膮 podzielonego arkusza papieru. Z punktu widzenia ca艂o艣ci, jedno bez drugiego nie mo偶e w og贸le istnie膰. Swoim kszta艂tem okre艣la jednoznacznie drug膮, brakuj膮c膮 po艂ow臋. Jeszcze wyra藕niej mo偶emy to zobaczy膰, gdy ten sam arkusz papieru ustawimy pionowo.

M臋偶czyzna mo偶e istnie膰 tylko dzi臋ki temu, 偶e istnieje druga po艂owa, czyli kobieta. I odwrotnie. Tak jak nie do pomy艣lenia jest dzie艅 bez nocy czy dolina bez g贸ry. Zwr贸膰my uwag臋, 偶e z takiego sposobu widzenia p艂ciowej polaryzacji wynika wprost postulat symetryczno艣ci, r贸wno艣ci i komplementarno艣ci obu p艂ci.

Spr贸bujmy teraz przyjrze膰 si臋 bli偶ej temu, jak spolaryzowa艂a si臋 ta dwup艂ciowa ca艂o艣膰 w jej r贸偶nych, szczeg贸艂owych aspektach. To nas przybli偶y do odpowiedzi na zadane nieco wcze艣niej pytanie.

EWA

ADAM

pasywno艣膰

aktywno艣膰

kooperacja

rywalizacja

wra偶liwo艣膰

odporno艣膰

intuicja

rozumowanie

uczucia

wola

synteza

analiza

uleg艂o艣膰

stanowczo艣膰

mi臋kko艣膰

sztywno艣膰

cielesno艣膰

umys艂owo艣膰

ch臋膰 bycia poznan膮

potrzeba poznania

i spenetrowan膮

i penetracji

partnerstwo

g贸rowanie

jedno艣膰

oddzielenie

intymno艣膰

dystans

akceptacja

wymagania

Nie jest to oczywi艣cie lista kompletna. Dokona艂em arbitralnego wyboru wymiar贸w istotnych z punktu widzenia tematu naszej rozmowy. Inwentarz w艂a艣ciwo艣ci elementu m臋skiego i kobiecego - tak jak przejawiaj膮 si臋 one we wszech艣wiecie - mo偶na by rozwija膰 i uszczeg贸艂awia膰 w niesko艅czono艣膰. Ryzykuj膮c pewne uproszczenie rzec mo偶na, 偶e po lewej stronie jest to, co p艂on臋艂o na stosach, a po prawej to, co je podpala艂o.

Zwr贸膰my uwag臋, 偶e wszystkie te w艂a艣ciwo艣ci przejawiaj膮 si臋 nie tylko w naszych relacjach z lud藕mi, ale r贸wnie偶 w naszym funkcjonowaniu intelektualnym i emocjonalnym. Najog贸lniej m贸wi膮c, opisuj膮 niekt贸re istotne wymiary ludzkiej obecno艣ci w 艣wiecie.

Starajmy si臋 ustrzec przed odczytywaniem powy偶szej listy cech jako listy w艂a艣ciwo艣ci kobiety po jednej stronie, a m臋偶czyzny po drugiej. To by艂oby ogromne uproszczenie. Chodzi

tutaj o polaryzacj臋, kt贸ra przebiega w ka偶dym z nas, niezale偶nie od tego czy jeste艣my kobiet膮, czy m臋偶czyzn膮. Gdy zdarzy si臋 nam by膰 m臋偶czyzn膮, cz臋sto tak zwane cechy m臋skie s膮 na pierwszym planie, cho膰 nie jest to zasada bezwyj膮tkowa, raczej predyspozycja. Gdy zdarzy si臋 nam by膰 kobiet膮, pojawia si臋 predyspozycja w kierunku cech w艂a艣ciwych kobieco艣ci. Je艣li nie b臋dziemy odczytywa膰 tych termin贸w w spos贸b warto艣ciuj膮cy, a jedynie opisowy, 艂atwiej spostrze偶emy, 偶e uzupe艂niaj膮 si臋 wzajemnie i wszystkie s膮 niezb臋dne do istnienia w 艣wiecie, a zarazem do tego, aby 艣wiat m贸g艂 istnie膰.

Po tych ostrze偶eniach i wyja艣nieniach zajmijmy si臋 tym, jak powy偶sze w艂a艣ciwo艣ci maj膮 si臋 do obowi膮zuj膮cego w naszej patriarchalnej kulturze stereotypu Boga.

Patriarchat trwa ju偶 z g贸r膮 trzy tysi膮ce lat. To sprawia, 偶e - jak pisze Capra - ten spos贸b widzenia i rozumienia 艣wiata wydaje nam si臋 jedynym mo偶liwym i uzurpuje sobie status prawa naturalnego. W gruncie rzeczy jednak patriarchat jest wynikiem okre艣lonej ekonomiczno-socjologiczno-kulturowej koniunktury, jest jednym z etap贸w rozwoju cywilizacji, a zarazem jednym z etap贸w rozwoju ludzkiej 艣wiadomo艣ci, kt贸ry, jak si臋 zdaje, z wolna przechodzi do historii.

Na patriarchalny stereotyp Boga sk艂adaj膮 si臋 przede wszystkim: oddzielenie, g贸rowanie, dystans, konfrontacja, wymaganie, karanie. Oczywi艣cie stereotyp ten jest identyczny z najbardziej rozpowszechnionym stereotypem ojca.

Ojciec, z mory biologii, jest oddzielony. Nie jest w stanie zaj艣膰 w ci膮偶臋, nosi膰 potomstwa w swoim brzuchu, wyda膰 go na 艣wiat ani karmi膰 w艂asnym mlekiem. Jest skazany na oddzielenie od swoich dzieci i to oddzielenie sprawia, 偶e w kontakcie z dzie膰mi g贸ruje, trzyma dystans, wymaga i naucza. Tak jednostronnie pojmowana rola ojca mo偶e by膰 po偶yteczna na pewnym etapie rozwoju dziecka.

Je艣li ojciec jest m膮dry, dziecko mo偶e si臋 od niego wiele nauczy膰. Ale nie nauczy si臋 wszystkiego, czego nauczy膰 si臋 powinno. Na szcz臋艣cie dzieci maj膮 matki, kt贸re r贸wnowa偶膮

jednostronno艣膰 ojcowskiego wp艂ywu i ucz膮 je innych sposob贸w obcowania ze 艣wiatem i ze sob膮.

Podobnie rzecz si臋 ma w wielu tradycjach religijnych, gdzie jednostronno艣膰 m臋skiego, ojcowskiego Boga jest r贸wnowa偶ona przez wsp贸艂obecno艣膰 kobiecego aspektu b贸stwa w postaci 偶ony b膮d藕 matki.

Matka ma wrodzon膮 mo偶liwo艣膰 do艣wiadczenia kontaktu i jedno艣ci ze swoim potomstwem. Patrz膮c na to g艂臋biej, mo偶na powiedzie膰, 偶e matka ma biologicznie zagwarantowan膮 mo偶liwo艣膰 do艣wiadczenia mistycznego. Wprawdzie niewiele kobiet potrafi lub chce odczyta膰 urodzenie potomstwa jako do艣wiadczenie mistyczne, ale jest to niew膮tpliwie pierwowz贸r do艣wiadczenia zarazem jedno艣ci i rozdzielenia dw贸ch istot. Zauwa偶my, 偶e kobieta do艣wiadcza matki z perspektywy bycia c贸rk膮, kt贸ra jest - w przeciwie艅stwie do syna - istot膮 "identyczn膮" z matk膮. Do艣wiadczenie jedno艣ci z matk膮 i potomstwem otwiera kobiecie drog臋 do pe艂nego prze偶ywania intymno艣ci i mi艂o艣ci w kontaktach z lud藕mi. Niestety, wi臋kszo艣膰 kobiet po zderzeniu z religi膮, obyczajem i wychowaniem z regu艂y traci to pierwotne, drogocenne otwarcie serca i brzucha.

Wydaje si臋 prawdopodobne, 偶e w czasach przedpatriarchalnych bosko艣膰 i religijno艣膰 prze偶ywane by艂y w duchu kobiecego do艣wiadczenia jedno艣ci matki z c贸rk膮 i c贸rki z matk膮. To zapewne stawia艂o m臋偶czyzn w sytuacji podrz臋dnej. Dodatkowo brak wiedzy na temat m臋skiego udzia艂u w prokreacji i mit dziewor贸dztwa czyni艂 bytowanie m臋偶czyzn na tym 艣wiecie w du偶ej mierze bezu偶ytecznym. W 艣wietle tego mo偶emy zobaczy膰 patriarchat jako zemst臋 ofiary i dope艂nienie trwaj膮cej do dzi艣 ery polaryzacji na m臋skie i kobiece. W czasach polowa艅 na czarownice przybra艂o to form臋 chyba najbardziej drastyczn膮 i tragiczn膮.

Jeszcze jeden wymiar polaryzacji "kobieta-m臋偶czyzna" wydaje si臋 wa偶ny dla psychologicznej interpretacji tego, o co chodzi艂o w polowaniach na czarownice. Kobieta (nie ka偶da oczywi艣cie), psychologicznie rzecz bior膮c ma predyspozycje

do uleg艂o艣ci i otwarcia. M臋偶czyzna (te偶 nie ka偶dy) ma tendencj臋 do asertywno艣ci, podkre艣lania swojej odr臋bno艣ci i si艂y.

Uleg艂o艣膰 wi膮偶e si臋 z potrzeb膮 bycia poznan膮 i spenetrowan膮. W ten spos贸b przejawia si臋 kobieca potrzeba do艣wiadczenia jedno艣ci, powrotu do pierwotnego stanu pojednania z m臋skim aspektem istnienia.

U m臋偶czyzny ta sama pierwotna potrzeba pojednania z kobiecym aspektem istnienia przejawia si臋 jako stanowczo艣膰, ch臋膰 penetracji i poznania.

Jednostronno艣膰 patriarchatu, obarczaj膮cego kobiet臋 win膮 za wszelkie nieszcz臋艣cia tego 艣wiata, sprawia, 偶e kobieca potrzeba otwarcia i uleg艂o艣ci degeneruje si臋 cz臋sto w to, co nazywa si臋 masochizmem, a m臋ska potrzeba stanowczo艣ci, wyodr臋bnienia i penetracji degeneruje si臋 w sadyzm.

W艂a艣ciwa kobietom tendencja do otwarto艣ci i uleg艂o艣ci, bycia poznan膮 i spenetrowan膮, by艂a i jest nagminnie nadu偶ywana. Prowokuje bowiem osoby ma艂o wra偶liwe - wywodz膮ce si臋 zar贸wno spo艣r贸d kobiet, jak i m臋偶czyzn - do inwazji i gwa艂tu. Otwarto艣膰 i uleg艂o艣膰 w starciu z przemoc膮 przedzierzgaj膮 si臋 w masochizm.

Z kolei m臋ska stanowczo艣膰, potrzeba wyodr臋bnienia si臋 i penetracji przybiera posta膰 sadyzmu. Szczeg贸lnie wtedy, gdy ch艂opcy, opuszczeni lub zdradzeni przez ojc贸w, nie mog膮 sobie poradzi膰 z obezw艂adniaj膮c膮 matczyn膮 nadopieku艅czo艣ci膮 i upokarzaj膮cym odrzuceniem. W sytuacjach, gdy dochodzi do g艂osu potrzeba do艣wiadczenia jedno艣ci z kobiecym aspektem istnienia, silnie st艂umiona z艂o艣膰 mo偶e wyrodzi膰 si臋 w sadyzm.

M贸wimy tu o kobiecym masochizmie i m臋skim sadyzmie w ich wielu zr贸偶nicowanych przejawach. Jednym z nich (i to niekoniecznie najwa偶niejszym) s膮 zachowania seksualne. Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e fenomen polowania na czarownice, 艣ledztwa i tortury, kt贸rych do艣wiadcza艂y kobiety z r膮k m臋偶czyzn, wszystko to by艂o przera偶aj膮cym przejawem sadystycznej degeneracji m臋skiej mi艂o艣ci do kobiety.

W literaturze feministycznej mo偶na spotka膰 tez臋, 偶e spos贸b w jaki m臋偶czy藕ni reaguj膮 na kobiety, nawi膮zuje w swojej ewolucji do tego, jak w danym okresie historycznym postrzegano i prze偶ywano przyrod臋.

W 艢redniowieczu przyroda by艂a dla ludzi czym艣 dzikim, zagra偶aj膮cym, ale budz膮cym podszyty l臋kiem szacunek. By艂a traktowana jako przejaw archetypu matki, a wi臋c mog艂a wyzwala膰 tak偶e uczucia mi艂o艣ci. Dlatego w 艢redniowieczu kobieta - jako dziki i tajemniczy aspekt przyrody - by艂a wprawdzie zniewolona, ale niew膮tpliwie szanowana.

W epoce Renesansu, gdy pojawi艂o si臋 mechanicystyczne rozumienie przyrody i zwi膮zana z nim iluzja mo偶liwo艣ci zapanowania nad ni膮, zmieni艂 si臋 te偶 stosunek do kobiety. Kobiet臋 zacz臋to kontrolowa膰 i manipulowa膰 ni膮, tak jak si臋 to czyni z mechanizmami. Ochronna otoczka szacunku zacz臋艂a si臋 kruszy膰. Musia艂a powsta膰 niebezpieczna wyrwa w obyczajowo艣ci, pozwalaj膮ca na niekontrolowan膮 erupcj臋 agresji w stosunku do tego, co w kobiecie tajemnicze, niezrozumia艂e i nie poddaj膮ce si臋 kontroli. Dopiero od niedawna w umys艂ach ludzi zacz臋艂a 艣wita膰 艣wiadomo艣膰, 偶e przyroda, a wi臋c i kobieta, s膮 skarbami, kt贸re trzeba chroni膰 i bez kt贸rych patriarchalny, m臋ski 艣wiat nie przetrwa.

glos z sali: Jak to wygl膮da艂o wcze艣niej, przed paleniem czarownic, co si臋 sta艂o p贸藕niej i jak to wygl膮da w dzisiejszych czasach? S艂ysza艂em, 偶e ruch czarownic odradza si臋.

W. E.: Miejmy nadziej臋. Na pewno jest ich tutaj kilka. Przedtem nie by艂o tak zupe艂nie inaczej. Stosunek do kobiet by艂 zdominowany trwaj膮cym trzy tysi膮ce lat patriarchatem. Jednak dopiero po okresie Renesansu i Reformacji, po raz pierwszy w znanej nam historii, m臋skie l臋ki zwi膮zane z kobietami nabra艂y wymiaru religijnego. Bulla papieska zalegalizowa艂a g艂upot臋, niegodziwo艣膰 i okrucie艅stwo. Ma艂o tego - podnios艂a je do rangi cnoty, a ofiarnych egzekutor贸w okrutnego prawa

uzna艂a za obro艅c贸w prawdziwej wiary. Wr贸偶ki, zielarki, m膮dre, niezale偶nie my艣l膮ce i czuj膮ce kobiety, istnia艂y z pewno艣ci膮 wcze艣niej, ale wtedy ich na szcz臋艣cie nie palono.

Co by艂o potem? Potem jeste艣my my. W ko艅cu nie tak du偶o czasu min臋艂o od uchwalenia konstytucji ameryka艅skiej. Kobiety ju偶 od stu lat w coraz bardziej masowy i zorganizowany spos贸b kwestionuj膮 naturalno艣膰 i oczywisto艣膰 patriarchatu, dzi臋ki czemu zacz膮艂 si臋 r贸wnowa偶y膰 uk艂ad energii w 艣wiecie. Pozostaje mie膰 nadziej臋, 偶e Ewa nie b臋dzie tak 艣lepa i pe艂na pychy, jak Adam.

g艂os z sali: Zar贸wno matka-ziemia, jak i kobieta s膮 wyeksploatowane i r贸wnowaga tych 偶ywio艂贸w zosta艂a mocno zachwiana. Jak widzisz proces r贸wnowa偶enia tej sytuacji?

W. E.: M臋偶czy藕ni przypisywali swoim kobiecym ofiarom wyparty aspekt samych siebie, uczucia, kt贸rych sami w sobie si臋 bali - uczucia seksualne lub odruchy niepokorno艣ci wobec oficjalnej doktryny wiary i wiedzy. Musieli je wypiera膰, a w konsekwencji niszczy膰 wszystko, co te uczucia wzbudza艂o lub przypomina艂o o nich. Ten powszechny mechanizm obronny dotyczy tak偶e innych ni偶 seksualne uczu膰 i potrzeb.

Najbardziej istotny jest wewn臋trzny wymiar tego konfliktu. Tak na to patrz膮c rzec mo偶na, 偶e ca艂a tragedia rozegra艂a si臋 w m臋偶czyznach. Niestety, ten pierwotny wewn臋trzny konflikt m臋偶czyzn przerodzi艂 si臋 w pozornie zewn臋trzny konflikt "kobiety - m臋偶czy藕ni". Jedno jest pewne: dop贸ki nie poznamy siebie do ko艅ca, dop贸ki nic co ludzkie - bez wzgl臋du na to, czy kobiece, czy m臋skie - naprawd臋 nie b臋dzie nam obce, dop贸ty b臋dziemy znajdowa膰 ofiary i zadawa膰 im cierpienie za grzechy przez nas samych pope艂nione.

Wsp贸艂cze艣nie, na skutek ewolucji obyczaju i coraz wi臋kszej kultury psychologicznej, m臋偶czy藕ni zaczynaj膮 sobie u艣wiadamia膰 sw贸j utracony, spalony aspekt wied藕my w jej pozytywnym, pierwotnym rozumieniu "tej, kt贸ra ma wiedz臋". Ten proces musi post臋powa膰, bo inaczej gatunek m臋ski ska偶e sam siebie na wymarcie. M臋偶czy藕ni, kt贸rzy dystansuj膮 si臋 wewn臋trznie wobec swojego kobiecego aspektu, umieraj膮 m艂odo i szybko. Ich wewn臋trzny, psychologiczny konflikt somatyzuje si臋. W konsekwencji zapadaj膮 na choroby uznawane - w kategoriach tradycyjnej medycyny chi艅skiej - za dolegliwo艣ci wynikaj膮ce z niedoboru jin, czyli z niedoboru energii zwanej kobiec膮.

Kobiety na og贸艂 s膮 w lepszej sytuacji. Mo偶na powiedzie膰, 偶e maj膮 bli偶ej siebie to, co dla m臋偶czyzn trudniejsze. Oczywi艣cie, sprawa nie jest tak prosta, je艣li we藕miemy pod uwag臋 fakt, 偶e na skutek tych trzech tysi臋cy lat patriarchatu wiele kobiet, przystosowuj膮c sil do sytuacji, wypar艂o sw贸j kobiecy 'aspekt. W swojej praktyce terapeutycznej spotykam wiele kobiet, kt贸re swoje w艂asne, kobiece cia艂o maj膮 dok艂adnie Wyparte ze 艣wiadomo艣ci. Nadu偶ywane i upokarzane od pierwszych miesi臋cy 偶ycia, przestaje by膰 ich w艂asno艣ci膮. Staje si臋 w艂asno艣ci膮 nie艣wiadomych lub 艣wiadomych oprawc贸w-w艂a艣cicieli.

Chcia艂bym si臋 jeszcze ustosunkowa膰 do niebezpiecznej, formu艂owanej czasem tezy, 偶e za spalenie tych paru milion贸w kobiet na stosach odpowiedzialni s膮 w r贸wnym stopniu m臋偶czy藕ni, jak i kobiety.

Nie 艂ud藕my si臋. To m臋偶czy藕ni zabijali te kobiety i by艂o to zbiorow膮 aberracj膮 na przera偶aj膮c膮 skal臋. tylko paranoicy mogli dokona膰 takiej zbrodni, jak zreszt膮 wi臋kszo艣ci zbrodni na tym 艣wiecie. Wprawdzie wiele kobiet sicz do tego "pod艂膮czy艂o" i bywa艂y bardziej papieskie ni偶 sam papie偶, jednak nie zdejmuje to odpowiedzialno艣ci z m臋偶czyzn, kt贸rzy zainicjowali i zalegalizowa艂i owo zbiorowe szale艅stwo. Mo偶e sicz myl臋, ale mam wra偶enie, 偶e na przestrzeni dziej贸w kobiety znacznie rzadziej od m臋偶czyzn zapada艂y na ideologiczn膮 paranoj臋. Pewnie dlatego, 偶e jest to choroba atakuj膮ca przede wszystkim tych, kt贸rzy sprawuj膮 w艂adz臋 lub zmierzaj膮 do jej sprawowania.

Pierwsze zorganizowane przejawy kobiecego protestu i pr贸by udzia艂u w podejmowaniu decyzji politycznych pojawi艂y si臋 zaledwie na pocz膮tku tego wieku. To, co by艂o wcze艣niej, by艂o zwyk艂ym niewolnictwem.

Dopiero we wsp贸艂czesnych spo艂ecze艅stwach dwudziestowiecznej, liberalnej demokracji g艂os kobiet zosta艂 po raz pierwszy - cho膰 jeszcze nie w pe艂ni - wyartyku艂owany.

Ruch emancypacji kobiet przechodzi艂 r贸偶ne koleje. Na pocz膮tku by艂 to ruch gniewu, 偶alu i rywalizacji, g艂os ofiary, pr贸buj膮cej wyrwa膰 si臋 z trzechtysi膮cletniej niewoli. Si艂膮 rzeczy jest to wci膮偶 g艂os pe艂en resentymentu. Z pewno艣ci膮 wiele jest jeszcze do wykrzyczenia i odreagowania. Ostatnio jednak coraz wyra藕niej ujawniaj膮 si臋 w ruchu feministycznym zr贸wnowa偶one, nierywalizacyjne idee, w pierwszym rz臋dzie idea realizowania autentycznego archetypu kobieco艣ci.

glos z sali: Jak pan widzi kobiet臋 w roli kap艂anki?

W. E.: Najwy偶szy czas, 偶eby kobiety zacz臋艂y znowu by膰 kap艂ankami. Najlepiej kap艂ankami ich w艂asnej religii. We wsp贸艂czesnej ameryka艅sko-europejskiej buddyjskiej szkole zen, kt贸ra jest mi bliska, nie czyni si臋 pod tym wzgl臋dem 偶adnej r贸偶nicy mi臋dzy kobietami, a m臋偶czyznami.

Niestety, w innych religiach 艣wiata, takich jak chrze艣cija艅stwo, judaizm, islam i hinduizm - kobiety nie mog膮 by膰 kap艂ankami. Obawiam si臋, 偶e je艣li religie te nie znajd膮 w sobie do艣膰 si艂y, 偶eby si臋 zreformowa膰, osi膮gn膮 sw贸j schy艂ek wraz z nieuniknionym schy艂kiem patriarchatu.

Oczywi艣cie powr贸t do matriarchatu by艂by b艂臋dem, cofni臋ciem si臋. Ca艂a nadzieja w ewolucji ludzkiego umys艂u i 艣wiadomo艣ci, kt贸ra, by膰 mo偶e, pozwoli odnale藕膰 wewn臋trzn膮 r贸wnowag臋 zar贸wno m臋偶czyznom jak i kobietom.

g艂os z sali: Wydaje mi si臋, 偶e zmierzamy w dobrym kierunku - rozw贸j g艂臋bokiej ekologii holistycznej, koncepcji zwracaj膮cej nasz膮 uwag臋 na r贸wnowa偶enie, harmonizowanie wielu aspekt贸w rzeczywisto艣ci, idzie w parze z ujawnianiem - zar贸wno w kobietach, jak i m臋偶czyznach - tych w艂a艣ciwo艣ci, o kt贸rych m贸wi艂e艣 jako o kobiecych. Istnieje te偶 bardzo powa偶ny ruch m臋ski, kt贸ry d膮偶y do odtworzenia niezak艂amanego archetypu m臋sko艣ci, zawieraj膮cego w sobie zar贸wno m臋sko艣膰 jak i kobieco艣膰. Tak wi臋c b膮d藕my dobrej my艣li.

W. E.: W zwi膮zku z powy偶szym przypomina mi si臋 wydarzenie zapisane w kronikach zen. Pewna kobieta, sfrustrowana zapewne swoj膮 kobieco艣ci膮, zapyta艂a nauczyciela zen: "Jak przekroczy膰 kobieco艣膰?" Otrzyma艂a odpowied藕: "Je艣li chcesz przekroczy膰 kobieco艣膰, sta艅 si臋 w stu procentach kobiet膮, je艣li chcesz przekroczy膰 m臋sko艣膰, sta艅 si臋 w stu procentach m臋偶czyzn膮." Zostajemy wi臋c z pytaniem: "Co to znaczy by膰 w stu procentach kobiet膮 albo w stu procentach m臋偶czyzn膮?"

G艂os z sali: By膰 jednym ze wszystkim.

W. E.: No w艂a艣nie. To jest kierunek, w kt贸rym trzeba zmierza膰. Wtedy dopiero stanie si臋 pewne, 偶e m臋偶czy藕ni nie zechc膮 znowu pali膰 kobiet na stosach, ani odwrotnie.

艢wi臋ta, syrena czy ladacznica?

Pozorny dylemat kobiecej seksualno艣ci

Dzisiaj chcia艂bym si臋 zaj膮膰 jeszcze raz, w innym nieco wymiarze, problemem kobiecej seksualno艣ci. Zacznijmy od namys艂u nad tym, w jakiej psychologicznej sytuacji kobiety pojawiaj膮 si臋 na og贸艂 na tym 艣wiecie. Przedstawi臋 wam scenariusz opisuj膮cy - jak uczy mnie do艣wiadczenie - losy wielu kobiet. Nie znaczy to oczywi艣cie, 偶e dotyczy ka偶dej z nich, nie znaczy te偶, 偶e jest najgorszym z mo偶liwych. S艂ucha艂em wielu niepor贸wnanie bardziej dramatycznych i okrutnych opowie艣ci. To scenariusz "u艣redniony", dzi臋ki czemu obecne tu kobiety b臋d膮 mog艂y, jak my艣l臋, odnale藕膰 w tej historii fragmenty swoich w艂asnych los贸w.

*

Nie b臋dziemy tu du偶o m贸wi膰 o matce Ma艂ej Dziewczynki, poniewa偶 to, co powiemy o niej samej dotyczy w r贸wnym, a cz臋sto w jeszcze wi臋kszym stopniu jej matki. M贸wi膮c wi臋c o Dziewczynce, kt贸ra ma si臋 w艂a艣nie urodzi膰, jednocze艣nie opowiadamy histori臋 jej matki. Zaznaczmy tylko, 偶e matka Ma艂ej Dziewczynki jest kobiet膮 niezrealizowan膮 i nieszcz臋艣liw膮, cho膰 mo偶e o tym jeszcze nie wiedzie膰. P贸ki co, jest m艂oda i zakochana w swoim m臋偶u.

Pilnie przestrzega spo艂ecznych norm i oczekiwa艅. Chce by膰 za wszelk膮 cen臋 w porz膮dku, bo w g艂臋bi serca podejrzewa, 偶e co艣 jest z ni膮 nie tak. Dlatego marzy o tym, aby urodzi膰 syna. Czuje przez sk贸r臋, 偶e jest to dla niej szansa nobilitacji. Nie

zdaj膮c sobie z tego sprawy, czuje si臋 podobnie jak 偶ona kr贸la, kt贸ra pragnie urodzi膰 nast臋pc臋 tronu, aby zapewni膰 sobie przychylno艣膰 m臋偶a i narodu.

Los sprawia, 偶e rodzi si臋 jednak Dziewczynka. Matka Dziewczynki czuje si臋 zawstydzona, upokorzona i winna, gdy m膮偶 daje jej do zrozumienia, 偶e nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy i 偶e b臋d膮 musieli spr贸bowa膰 jeszcze raz. Matka - cho膰 bardzo nie chce - nie potrafi nic poradzi膰 na to, 偶e jej upokorzenie, rozczarowanie sob膮 i poczucie winy przeistaczaj膮 si臋 nieuchronnie w niech臋膰 do jej narodzonego w艂a艣nie dziecka. Ta nieakceptowana niech臋膰 pokrywana bywa cz臋sto deklaracjami wielkiej mi艂o艣ci, rado艣ci i nadopieku艅czo艣ci膮. Ma艂a Dziewczynka za艣, od pierwszych chwil swego 偶ycia, a mo偶e nawet wcze艣niej - jeszcze w brzuchu matki - czuje, 偶e atmosfera wok贸艂 niej nie jest zbyt przychylna. Przeczuwa, 偶e wkracza w bardzo trudny 艣wiat i b臋dzie musia艂a wynagrodzi膰 swojej mamie, swojemu tacie i ca艂emu 艣wiatu rozczarowanie, jakim niechc膮cy si臋 sta艂a. Wielkie pytanie "dlaczego?" i towarzysz膮ce mu poczucie krzywdy pojawi si臋 w jej umy艣le du偶o, du偶o p贸藕niej.

I tak oto, od pocz膮tku swojego istnienia, Ma艂a Dziewczynka skazana jest na nieustanne staranie si臋 o to, aby zosta膰 zaakceptowan膮. Tym bardziej, 偶e zachowanie mamy wydaje si臋 potwierdza膰, 偶e z Dziewczynk膮 jest co艣 nie tak. Mama - wbrew temu co deklaruje - nie zajmuje si臋 ni膮 zbyt ch臋tnie. Nie wida膰 w niej zachwytu i entuzjazmu, kt贸rego kiedy艣 do艣wiadczy m艂odszy brat Dziewczynki. Ma艂a Dziewczynka wyczuwa, 偶e mama prze艂amuje co艣 w sobie, gdy karmi j膮 piersi膮. Karmi j膮 kr贸cej, ni偶 b臋dzie kiedy艣 karmi艂a jej brata. Niezmierzone szcz臋艣cie obcowania z piersi膮 matki trwa tylko trzy-cztery miesi膮ce. Potem okazuje si臋, 偶e mama ma jakie艣 niezwykle wa偶ne sprawy i Dziewczynka coraz rzadziej j膮 widuje, sp臋dzaj膮c wiele czasu pod opiek膮 innych kobiet. Cz臋sto jest to babcia, mama mamy.

Podobnie rzecz si臋 ma z trosk膮 o czysto艣膰 Ma艂ej Dziewczynki. Mama odczuwa niech臋膰, a czasami z trudem ukrywany przed sam膮 sob膮 odruch obrzydzenia, gdy musi zmienia膰

Ma艂ej Dziewczynce pieluszki i dba膰 o czysto艣膰 jej genitali贸w. Ale dla Ma艂ej Dziewczynki mi艂o艣膰 matki jest najwa偶niejsza. W mozolnym trudzie starania si臋 o matczyne uczucie gubi gdzie艣 na zawsze odczucie naturalno艣ci i niewinno艣ci swego cia艂a oraz niepowtarzalny klimat intymnej i oczywistej z nim wi臋zi. Wkr贸tce solidaryzuje si臋 w pe艂ni z matk膮 w niech臋ci do w艂asnego krocza i wszystkiego, co si臋 z nim wi膮偶e. Dzi臋ki temu czuje si臋 bli偶ej mamy.

Dlatego te偶, gdy mama - chc膮c pozby膰 si臋 k艂opotu zwi膮zanego z pieluchami - d膮偶y do tego, aby jej c贸reczka jak najszybciej usiad艂a na nocniku, Dziewczynka z ca艂ych si艂 stara si臋 jej pom贸c, mimo 偶e fizjologicznie nie jest w stanie kontrolowa膰 swoich zwieraczy. Cierpliwie i d艂ugo wysiaduje na nocniku, cho膰 boli j膮 pupa i kr臋gos艂up, bo jest jeszcze za s艂aba, aby siedzie膰. Ale gdy s艂yszy jak mama opowiada s膮siadkom i rodzinie, 偶e jej c贸reczka jest taka zdolna, 偶e tak szybko nauczy艂a si臋 siada膰 na nocniku, 偶e jest grzeczna i nie sprawia k艂opotu - gotowa jest znie艣膰 ka偶d膮 tortur臋 i z ca艂ych si艂 napina podbrzusze, po艣ladki i ca艂e cia艂o, usi艂uj膮c za wszelk膮 cen臋 kontrolowa膰 to, czego kontrolowa膰 nie jest jeszcze w stanie.

W ko艅cu mama przejmuje ca艂膮 kontrol臋 nad jej wydalaniem. Dziewczynka s艂yszy wtedy, 偶e ma zrobi膰 teraz i natychmiast, 偶eby nie robi膰 p贸藕niej, albo 偶e teraz jej robi膰 nie wolno, albo, 偶e b臋dzie siedzia艂a tak d艂ugo, a偶 zrobi.

Ma艂a Dziewczynka poma艂u dochodzi do wniosku, 偶e ta "brzydka pupa", b臋d膮ca powodem tak wielu przykro艣ci i k艂opot贸w mamy, z pewno艣ci膮 nie jest cz臋艣ci膮 jej cia艂a. Nie wie jeszcze, 偶e odcina si臋 od swojej p艂ci i seksualno艣ci.

Jednocze艣nie zaczynaj膮 si臋 problemy z jedzeniem. Ma艂a Dziewczynka traci apetyt. Gdzie艣 g艂臋boko, nie b臋d膮c tego 艣wiadom膮, wie, 偶e nie zas艂uguje na to, aby dosta膰 to, czego potrzebuje i tyle, ile potrzebuje. Jednocze艣nie pod艣wiadomie wyczuwa w jedzeniu ten sam gorzki posmak niech臋ci i pow艣ci膮gliwo艣ci w dawaniu, kt贸rego do艣wiadcza艂a, gdy mama karmi艂a j膮 piersi膮. Dziewczynka bardzo dobrze rozumie mam臋

i jak zwykle solidaryzuje si臋 z ni膮, a wi臋c odmawia sobie samej prawa do jedzenia. Kiedy艣 by膰 mo偶e zrozumie, 偶e w ten spos贸b odmawia sobie prawa do 偶ycia.

Mama powodowana z jednej strony poczuciem winy, a z drugiej gniewem, jaki wzbudza w niej ta niespotykana niesubordynacja c贸rki - zaczyna gwa艂tem prze艂amywa膰 jej op贸r. Teraz, dla odmiany, Ma艂a Dziewczynka wysiaduje za kar臋 godzinami nad talerzem ohydnej, zimnej zupy. Jedzenie zaczyna wi膮za膰 si臋 w jej umy艣le z czym艣 przera偶aj膮cym i mrocznym, nad czym nie panuje. Z drugiej strony Dziewczynka z satysfakcj膮 odkrywa, 偶e nigdy przedtem nie uda艂o jej si臋 wzbudzi膰 w mamie tak silnych uczu膰.

Mama niech臋tnie s艂ucha jej skarg, nie m贸wi膮c ju偶 o p艂aczu czy krzyku. 呕eby unikn膮膰 gniewu mamy i zas艂u偶y膰 na jej uznanie, Ma艂a Dziewczynka zaciska gard艂o i napina przepon臋. Po wielu latach odkryje, 偶e nie potrafi krzycze膰 ani g艂o艣no p艂aka膰 i 偶e jej g艂os jest zbyt wysoki i matowy, brzmi dziecinnie i nie wibruje w brzuchu.

W wyniku tego wszystkiego Ma艂a Dziewczynka zaczyna mie膰 coraz wi臋ksze w膮tpliwo艣ci, czy jej cia艂o w og贸le do niej nale偶y.

Dopiero wiele lat p贸藕niej zrozumie niewypowiedziany, okrutny matczyny przekaz: "skoro ju偶 si臋 urodzi艂a艣, to przynajmniej nie sprawiaj 偶adnego k艂opotu". Szybko uczy si臋 tego, jak godzinami zajmowa膰 si臋 sob膮 gdzie艣 w k膮ciku. Mama bardzo j膮 chwali za to, 偶e ma c贸reczk臋 tak grzeczn膮, 偶e cz臋sto w og贸le zapomina o jej istnieniu.

Gdy Ma艂a Dziewczynka p贸jdzie ju偶 do szko艂y, b臋dzie si臋 bardzo pilnie uczy膰, poniewa偶 zobaczy, 偶e sprawia tym przyjemno艣膰 mamie i tacie. Przy okazji odkryje, 偶e czytanie pozwala w fantazji prze偶ywa膰 to wszystko, czego nie mo偶e prze偶ywa膰 w rzeczywisto艣ci, pozwala wciela膰 si臋 w r贸偶ne postacie, wyobra偶a膰 sobie niedost臋pne 艣wiaty. To, co czyta, cz臋sto potwierdza jej poczucie, 偶e co艣 jest z ni膮 nie tak i 偶e niewiele jej si臋 nale偶y. Z poczuciem oczywisto艣ci czyta o losach Kopciuszka

czy 艢pi膮cej Kr贸lewny albo inne bajki o ksi臋偶niczkach zamkni臋tych w wie偶ach przez swoich rodzic贸w i o rycerzach, kt贸rzy - z niezrozumia艂ych dla niej powod贸w - staraj膮 si臋 uwolni膰 te ksi臋偶niczki, jakby by艂y czym艣 niezwykle cennym.

Mijaj膮 lata. Dziewczynka poma艂u dorasta i jej cia艂o zaczyna si臋 w zadziwiaj膮cy spos贸b zmienia膰.

Dostrzega, 偶e nieuchronnie staje si臋 kobiet膮 i bardzo j膮 to niepokoi. Nie chce by膰 doros艂膮, kim艣 podobnym do mamy czy innych kobiet, kt贸re zna, bo wydaj膮 si臋 jej bardzo nieszcz臋艣liwe. W dodatku mama nic nie m贸wi swojej dorastaj膮cej Dziewczynce o tym, 偶e nied艂ugo b臋dzie mia艂a miesi膮czk臋. Wi臋c gdy si臋 to zdarza po raz pierwszy - Dziewczynka jest przera偶ona, upokorzona i zawstydzona. Tak si臋 stara艂a i znowu jest brudna.

Razem z Mam膮 wiedz膮, 偶e sta艂o si臋 co艣 bardzo niedobrego. Najwa偶niejsze, 偶eby to jako艣 ukry膰 i posprz膮ta膰. 呕eby nikt si臋 nawet nie domy艣li艂. Dziewczynka przeczuwa, 偶e prze偶ywa swoje narodziny jako kobiety i matki, ale to, co mog艂oby by膰 艣wi臋tem, staje si臋 czym艣 bardzo przykrym, upokarzaj膮cym i zawstydzaj膮cym.

Nagle w wychowywanie Dziewczynki w艂膮cza si臋 ojciec, kt贸ry przede wszystkim zaczyna dba膰 o to, by Dziewczynka wraca艂a wcze艣nie do domu i nie chodzi艂a nie wiadomo gdzie. Gdyby nie to, co wydarzy艂o si臋 wcze艣niej, Ma艂a Dziewczynka mog艂aby pomy艣le膰, 偶e sta艂a si臋 nagle kim艣 wa偶nym. Ale w istocie czuje, 偶e sta艂a si臋 kim艣 jeszcze bardziej ni偶 dot膮d podejrzanym. Jest traktowana jak kto艣, kto nie jest w stanie panowa膰 nad swoim zachowaniem i 偶yciem. Dowiaduje si臋, 偶e ca艂y 艣wiat - a szczeg贸lnie ch艂opcy i m臋偶czy藕ni - jest czym艣 bardzo gro藕nym, a opieka matki i ojca jest dla niej jedynym bezpiecznym schronieniem. Jednocze艣nie cz臋sto s艂yszy, 偶e jest du偶a i powinna wiedzie膰, czego chce.

Gdy pewnego wieczoru sp贸藕niona wraca do domu, zderza si臋 ze strasznym gniewem i oburzeniem rodzic贸w. Dowiaduje si臋, 偶e jest dziwk膮, puszczalsk膮 albo nawet kurw膮, zas艂uguj膮c膮 - z g贸ry i bez szans na obron臋 - na pot臋pienie. Przera偶ona

i upokorzona, obci膮偶ona zostaje win膮 i odpowiedzialno艣ci膮 za co艣, z czego nie zdaje sobie sprawy, bo jest od tego odci臋ta i rzeczywi艣cie nie potrafi tego kontrolowa膰. Nie wie, jak to pogodzi膰 z faktem, 偶e koledzy i inni - nawet obcy - m臋偶czy藕ni potrafi膮 si臋 ni膮 zachwyci膰 i zwracaj膮 na ni膮 uwag臋. Czasami wyczuwa, 偶e kto艣 chce si臋 do niej zbli偶y膰, 偶e czerpie przyjemno艣膰 z samego bycia blisko niej. Zupe艂nie jej si臋 to nie mie艣ci w g艂owie. Tym bardziej, 偶e ojciec, kt贸ry do niedawna czasami si臋 z ni膮 bawi艂 i przytula艂, a nawet ni膮 zachwyca艂, nagle zacz膮艂 odpycha膰 j膮 od siebie. Dorastaj膮ca Dziewczynka nic z tego nie rozumie. Z rodzicami 偶yje si臋 jej coraz trudniej. Czuje si臋 jak kr贸lewna z jej dzieci臋cych lektur - zamkni臋ta przez rodzic贸w w baszcie. Pami臋ta, 偶e wyzwoleniem mo偶e by膰 dla niej jedynie odwa偶ny rycerz.

W dodatku Dorastaj膮cej Dziewczynce przydarza si臋 co艣 zdumiewaj膮cego. Okazuje si臋, 偶e jej cia艂o staje si臋 przedmiotem po偶膮dania ze strony os贸b wa偶nych i doros艂ych. Wujek, dziadek, starszy brat albo dobry znajomy rodzic贸w zaczynaj膮 z niezrozumia艂ych dla Dziewczynki powod贸w najbardziej interesowa膰 si臋 jej kroczem, czyli tym, co w jej odczuciu jest w niej najbardziej podejrzane, brudne i nie艂adne. Si艂a tych m臋skich uczu膰 i pragnie艅 jest dla niej przera偶aj膮ca, ale jednocze艣nie jest w tym co艣 bardzo poci膮gaj膮cego. Dziewczynka nie wie jeszcze, 偶e poruszone w niej zosta艂o odwieczne niespe艂nione pragnienie bycia wa偶n膮, upragnion膮 i kochan膮. Cz臋sto czuje si臋 zupe艂nie bezbronna wobec si艂y tego pragnienia. Je艣li ma szcz臋艣cie i ten, kt贸ry pierwszy j膮 doceni艂 znajduje si臋 poza murami ojcowskiego zamku, si艂a ta sprawi, 偶e ucieknie z rodzicielskiej baszty. Ale, niestety, nie wyrwie si臋 spod rodzicielskiej w艂adzy. I cho膰 nasza Dorastaj膮ca Dziewczynka prze偶ywa siln膮 pokus臋 u偶ycia swojej 艣wie偶o odkrytej seksualnej mocy w relacjach z m臋skim otoczeniem, to jednak l臋k przed w艂asnym, nieznanym cia艂em i wype艂nieniem si臋 rodzicielskiej kl膮twy o upadku powstrzymuje j膮 przed podj臋ciem samodzielnego 偶ycia.

W takim w艂a艣nie stanie wkracza w swoj膮 doros艂o艣膰. Odurzona nies艂ychanym do艣wiadczeniem bycia wa偶n膮 i upragnion膮 rzuca si臋 w obj臋cia swojego pierwszego m臋偶czyzny, kt贸ry staje si臋 jej legitymacj膮 na 偶ycie. Nie wie jeszcze i by膰 mo偶e nigdy si臋 nie dowie, 偶e zawsze b臋d膮 jej towarzyszy膰 uczucia l臋ku, wstydu i winy, a jej cia艂o nie b臋dzie do niej nale偶e膰. Natomiast m臋偶czyzna, kt贸ry j膮 pokocha, b臋dzie w niej wzbudza艂 na wp贸艂 艣wiadome uczucie zniecierpliwienia i pogardy, nie艂atwe do pogodzenia z silnie odczuwanym przywi膮zaniem. Kiedy艣 odkryje, 偶e gardzi nim za to, 偶e pokocha艂 kogo艣 tak marnego i podejrzanego jak ona.

Nied艂ugo potem rodzi si臋 kolejna Ma艂a Dziewczynka.

Tak wi臋c, przychodz膮c na 艣wiat, nasza Dziewczynka trafia w bardzo trudn膮 sytuacj臋. Konieczno艣膰 zmagania si臋 z upokarzaj膮cym i ograniczaj膮cym przekazem "skoro si臋 ju偶 urodzi艂a艣, to przynajmniej nie 偶膮daj niczego wi臋cej" - sprawia, 偶e naturaln膮 strategi膮 prze偶ycia staje si臋 dla niej intuicyjne wychwytywanie tego, czego si臋 od niej oczekuje i spe艂nianie tych oczekiwa艅. Rezygnacja z w艂asnych potrzeb oraz gotowo艣膰 do reagowania na potrzeby otoczenia tworz膮 w niej predyspozycj臋 masochistyczn膮, co sprawia, 偶e jest ona w stanie bez protestu znosi膰 cierpienie, a poniewa偶 nie艣wiadomie uwa偶a, 偶e zas艂uguje na kar臋, obwinia siebie r贸wnie偶 za to, 偶e to cierpienie j膮 spotyka.

Gdy Ma艂a Dziewczynka stanie si臋 kobiet膮, b臋dzie jej bardzo trudno pozby膰 si臋 tego dziedzictwa. Trudno jej b臋dzie zda膰 sobie jasno spraw臋 z w艂asnych potrzeb i uczu膰, z w艂asnych granic, z obszaru w艂asnej autonomii w relacjach z innymi lud藕mi. Nie艂atwo b臋dzie w艂a艣ciwie reagowa膰 na przemoc i r贸偶ne formy inwazji czy gwa艂tu ze strony otoczenia i przesta膰 czu膰 si臋 winn膮 za wszystko, co si臋 jej przydarza.

Spr贸bujmy si臋 wczu膰 w sytuacj臋 dorastaj膮cej Dziewczynki. Urodzi艂a si臋 niechciana, jej matka by艂a upokorzona, a ojciec

rozczarowany. Nie wolno jej by艂o niczego chcie膰, nagradzana by艂a za niesprawianie k艂opotu, torturowana na nocniku, co doko艅czy艂o dzie艂a uprzedmiotowienia jej cia艂a i utraty kontaktu z nim. Taka Dziewczynka nagle dowiaduje si臋, 偶e jej cia艂o jest atrakcyjne dla kogo艣 wa偶nego dla niej, 偶e posiada tajemnicz膮 moc przyci膮gania m臋偶czyzn. Przed jakim dylematem staje wtedy taka dorastaj膮ca kobieta? W zale偶no艣ci od tego w jakim spo艂ecznym i obyczajowym klimacie wzrasta艂a, mo偶e sta膰 si臋 艣wi臋t膮, czyli ca艂kowicie zanegowa膰 swoj膮 seksualno艣膰 albo wype艂ni膰 rodzicielskie proroctwo i sta膰 si臋 "kurw膮". Tym, co stawia j膮 wobec tej - dramatycznej acz pozornej, jak to dalej wyka偶emy - alternatywy, jest l臋k, kt贸ry bierze si臋 z poczucia braku kontroli nad w艂asnym cia艂em i jego potrzebami.

Brak kontaktu z w艂asnym cia艂em mo偶e sprawi膰, 偶e nasza Doros艂a Dziewczynka do艣wiadcza go jako czego艣 na kszta艂t bestii - niezrozumia艂ej, nieobliczalnej, i tajemniczej. Brakuje jej mo偶liwo艣ci przejrzystego do艣wiadczania wra偶e艅 i sygna艂贸w p艂yn膮cych z cia艂a, brakuje te偶 kategorii do nazywania tego, co si臋 z ni膮 dzieje, nie m贸wi膮c ju偶 o rozumieniu. Gdy nadchodzi czas, kiedy jej cia艂o dojrzewa, staje si臋 cia艂em kobiety i wzbudza zainteresowanie m臋偶czyzn, pojawia si臋 uzasadniony l臋k, 偶e nie b臋dzie ona w stanie zapanowa膰 nad ca艂ym obszarem potrzeb zwi膮zanych z seksem. Ten l臋k czasami podpowiada jej, aby szuka膰 trzeciej drogi i sta膰 si臋 "syren膮"- ryb膮 od pasa w d贸艂, sprawi膰, by nogi zros艂y si臋 w ogon i definitywnie odci膮膰 si臋 od dolnej cz臋艣ci cia艂a.

Syreny by艂y r贸偶nie przedstawiane. Najlepiej znany nam wizerunek - z mieczem i tarcz膮 - jest w kontek艣cie naszych rozwa偶a艅 do艣膰 wymowny. Odci臋cie siebie od pasa w d贸艂 stwarza konieczno艣膰 skompensowania utraty seksualnej to偶samo艣ci. Nasza kobieta staje si臋 wi臋c kobiet膮 walcz膮c膮, kobiet膮, kt贸ra u偶ywa m臋skich atrybut贸w walki, wchodzi w m臋ski rodzaj rywalizacji, podporz膮dkowuje sobie m臋偶czyzn. Wprawdzie na p贸艂 艣wiadomie wabi i przyzywa, poruszana g艂臋bokim pragnieniem zrealizowania swojej kobieco艣ci, ale w bliskim zwi膮zku z m臋偶czyzn膮 do艣wiadcza l臋ku i niemo偶no艣ci zaoferowania czegokolwiek.

Trzecim mo偶liwym wyborem, wyrastaj膮cym z tego samego korzenia, jest stanie si臋 "kurw膮". Wtedy nasza Doros艂a Dziewczynka wprawdzie w zasadniczo r贸偶ny spos贸b u偶ywa swego cia艂a, ale nadal jest ono dla niej przedmiotem. Zorientowawszy si臋, 偶e jej cia艂o budzi po偶膮danie, ale nie maj膮c z nim kontaktu, swobodnie u偶ywa swego wyobcowanego organizmu po to, aby si臋 jako艣 w 偶yciu urz膮dzi膰.

W dodatku prostytuowanie i poni偶anie swego brudnego, nie lubianego cia艂a staje si臋 dla niej form膮 samokarania, robienia z cia艂em tego na co ono i tak zas艂uguje, traktowaniem go zgodnie z tym, jak by艂o traktowane przez opiekun贸w i religi臋. W ten spos贸b prostytucja staje si臋 praktykowaniem pseudocnoty samoponi偶enia.

Dylemat: 艣wi臋ta, syrena czy ladacznica w istocie nie jest dylematem. S膮 to jedynie trzy sposoby radzenia sobie z tym samym deficytem, z tym samym zranieniem. Nie jest to 偶aden wyb贸r, cho膰 mo偶e sprawia膰 wra偶enie wyboru. W istocie 艣wi臋ta, syrena i ladacznica s膮 - psychologicznie rzecz bior膮c - w identycznej sytuacji.

Prawdziwe rozwi膮zanie polega na tym, aby kobieta mog艂a odzyska膰 swoje cia艂o, sta膰 si臋 podmiotem swojego 偶ycia i dzi臋ki temu odzyska膰 w艂asn膮 to偶samo艣膰. W贸wczas nie b臋dzie potrzeby stawania si臋 ani 艣wi臋t膮, ani kurw膮 z rodzicielskiej kl膮twy. Pojawi si臋 mo偶liwo艣膰 realizowania ca艂ego zanegowanego potencja艂u kobieco艣ci.

Zdecydowana wi臋kszo艣膰 klient贸w psychoterapii to kobiety. 艢wiadczy to o tym, 偶e cz艂owiek - kobieta szuka swojej to偶samo艣ci i godno艣ci. St膮d bior膮 si臋 te偶 liczne stowarzyszenia kobiece. To bardzo cenne i potrzebne. Niestety, gro偶膮 im manowce poszukiwania to偶samo艣ci przez konfrontacj臋 i walk臋 z wrogiem - m臋偶czyzn膮. Na szcz臋艣cie kobiety coraz cz臋艣ciej i wyra藕niej widz膮, 偶e to zbyt 艂atwa droga, aby mog艂a prowadzi膰 do celu, a prawdziwym 藕r贸d艂em ich cierpienia jest to, 偶e kiedy艣, dawno, dawno temu przerwany zosta艂 艂a艅cuch przekazu pozytywnego wzorca kobieco艣ci. Dlatego tak rzadko matka jest w stanie nauczy膰 c贸rk臋 bycia kobiet膮 i przekaza膰 jej poczucie godno艣ci, rado艣ci i autonomii, przyrodzone tej formie istnienia na r贸wni z form膮 istnienia, zwan膮 m臋偶czyzn膮. Dlatego tak rzadko c贸rka mo偶e us艂ysze膰 od matki, 偶e jest dla niej wa偶niejsza od "niego", a przynajmniej tak samo wa偶na, kimkolwiek by艂by ten "on" - bratem, ojcem, m臋偶em, kochankiem czy nawet patriarchalnym Bogiem. Tak rzadko do艣wiadcza matczynej lojalno艣ci i solidarno艣ci.

Wa偶n膮 spraw膮 dla kobiet jest poszukiwanie kobiecych przyja藕ni. W psychologicznej literaturze kobiecej coraz cz臋艣ciej kobiet podnosi si臋 wag臋 tego do艣wiadczenia i ostrzega si臋 m艂ode kobiety, kt贸re wychodz膮 z domu, spod opieki matki i ojca, przed natychmiastowym wychodzeniem za m膮偶 (a wiele z nich tak niestety robi). Kobiety potrzebuj膮 takiego okresu w swoim dojrza艂ym 偶yciu, w kt贸rym mog膮 poby膰 w艣r贸d innych kobiet po to, aby pomaga膰 sobie nawzajem w poszukiwaniu archetypu kobieco艣ci. Wtedy dopiero pojawia si臋 szansa na to, 偶e m臋偶czyzna w ich 偶yciu nie stanie si臋 ani znienawidzonym wybawicielem, ani upragnionym wrogiem.

[Od Wydawcy: niestety, nie zachowa艂o si臋 nagranie sesji pyta艅 i odpowiedzi, kt贸ra mia艂a miejsce po tym wyk艂adzie.]

Dziewica

Co jest prawdziw膮 cnot膮?

Zacznijmy od tezy, 偶e poj臋cie dziewictwa zosta艂o w naszej patriarchalnej kulturze wypaczone i ukszta艂towane w taki spos贸b, aby podtrzymywa膰 podrz臋dno艣膰 i emocjonalne uzale偶nienie kobiety w relacji do m臋偶czyzny.

Zosta艂o ono zredukowane do wymiaru anatomiczno-fizjologicznego i uto偶samione z poj臋ciem "czysto艣ci", przeciwstawianym seksualno艣ci, uwa偶anej, si艂膮 rzeczy, za co艣 niew艂a艣ciwego i brudnego. Taki spos贸b pojmowania dziewictwa zak艂ada nieobecno艣膰 duchowego pierwiastka w seksualno艣ci w og贸le, a w seksualno艣ci kobiety w szczeg贸lno艣ci.

Dziewictwo uwa偶a si臋 nadal za cenne wiano niesione przez kobiet臋 w darze m臋偶czy藕nie, kt贸rego zdecydowa艂a si臋 po艣lubi膰. Obdarowuj膮c m臋偶czyzn臋 dziewictwem, kobieta na og贸艂 czyni go kim艣, w czyje 艂aski nale偶y si臋 wkupi膰 i zarazem odwdzi臋czy膰 za to, 偶e w og贸le zechcia艂 si臋 z ni膮 o偶eni膰.

Obyczaj ten wyrasta z milcz膮cego prze艣wiadczenia, 偶e kobieta jest kim艣 gorszym i podejrzanym - 偶e zawini艂a. Czy偶 nie dlatego wymaga si臋 od niej dowodu na to, 偶e potrafi kontrolowa膰 swoj膮 seksualno艣膰? Jest to wi臋c co艣 w rodzaju pokuty, a zarazem pr贸by dojrza艂o艣ci. M臋偶czyzna, nie wiedzie膰 czemu, uznaje, 偶e w pe艂ni zas艂uguje na taki ho艂d i staje si臋 samozwa艅czym arbitrem w sprawie kobiecej czysto艣ci i dojrza艂o艣ci. Jeszcze dzisiaj w wielu krajach jedynie potwierdzenie dziewictwa przez m臋偶a daje kobiecie prawo bycia 偶on膮 i pe艂noprawn膮 cz艂onkini膮 danej spo艂eczno艣ci. Ale jako艣 nikt nie pyta o kwalifikacje arbitra.

M臋偶czy藕ni z jakich艣 powod贸w zwolnieni s膮 z obowi膮zku przed艂o偶enia jakiegokolwiek dowodu potwierdzaj膮cego zdolno艣膰 do kontrolowania w艂asnej seksualno艣ci. Nie wymaga si臋 od nich, aby 偶ona by艂a ich pierwsz膮 kobiet膮. Wr臋cz przeciwnie, oczekuje si臋, 偶eby "wyszumieli si臋 przed 艣lubem". Wiele kobiet prze偶ywa ten - tak niesymetryczny - egzamin dojrza艂o艣ci jako g艂臋bokie upokorzenie, tym bardziej 偶e na mocy prawa pierwszych po艂膮cze艅 jednostronne dziewictwo prowadzi cz臋sto do emocjonalnego uzale偶nienia kobiety od jej pierwszego partnera.

Czy偶by wynios艂y s臋dzia czysto艣ci i dojrza艂o艣ci kobiety by艂 w gruncie rzeczy zal臋knionym uzurpatorem, pragn膮cym bezprawnie sprawowa膰 rz膮dy nad jej dusz膮 i cia艂em?

Co w艂a艣ciwie jest cnot膮 w tak rozumianym dziewictwie? Sytuacja wywy偶szania m臋偶czyzny jest niezdrowa dla obu stron. C贸偶 dobrego mo偶e wynikn膮膰 z tego, 偶e m臋偶czyzna uwierzy w sw膮 szczeg贸ln膮 i wyj膮tkow膮 pozycj臋 w relacji z kobiet膮, kt贸ra ma by膰 potem jego partnerk膮? Uzale偶nienie emocjonalne kobiety od m臋偶czyzny te偶 trudno nazwa膰 cnot膮. Cz艂owiek rodzi si臋 po to, aby stawa膰 si臋 wolnym i odkrywa膰 przyrodzone poczucie pe艂ni i niezale偶no艣ci, a nie uzale偶nia膰 si臋 emocjonalnie od innych i, b臋d膮c doros艂ym, w innych szuka膰 potwierdzenia swojej to偶samo艣ci.

Jak si臋 zdaje, jedynym aspektem tradycyjnie rozumianego dziewictwa, kt贸re mo偶e aspirowa膰 do miana cnoty, jest umiej臋tno艣膰 kontrolowania w艂asnej seksualno艣ci, co uzyskuje swoje potwierdzenie poprzez dochowanie dziewictwa do ma艂偶e艅stwa. Kobieta, kt贸ra potrafi utrzymywa膰 sw膮 seksualno艣膰 w ryzach i zawiera膰 w sobie swoje potrzeby i impulsy, niew膮tpliwie zas艂uguje na szacunek. Ale w kontek艣cie tego wszystkiego, o czym m贸wili艣my w trakcie poprzednich spotka艅, i tu mo偶na mie膰 w膮tpliwo艣ci. Cnota pojawia si臋 tam, gdzie istnieje mo偶liwo艣膰 wyboru. Nie mo偶na kogo艣, kto jest - skoro ju偶 jeste艣my przy seksie - impotentem, uwa偶a膰 za cnotliwego i wychwala膰 jego wstrzemi臋藕liwo艣ci, poniewa偶 to nie wymaga od niego 偶adnego wysi艂ku. Czyniliby艣my w贸wczas cnot臋 z konieczno艣ci

czy z niemo偶no艣ci. Za obdarzonego cnot膮 wstrzemi臋藕liwo艣ci mo偶emy natomiast uzna膰 kogo艣, kto b臋d膮c 艣wiadomym si艂y i bogactwa w艂asnej pop臋dowo艣ci, dzi臋ki wysi艂kom woli i pracy nad sob膮 potrafi kierowa膰 swoim 偶yciem tak, aby niekontrolowan膮 seksualno艣ci膮 nie powodowa膰 zam臋tu w sobie i wok贸艂 siebie. Skoro jednak udzia艂em wi臋kszo艣ci kobiet jest odci臋cie si臋 od seksualno艣ci, to zachowanie dziewictwa do momentu ma艂偶e艅stwa rzadko bywa cnot膮. Dziewictwo zostaje zachowane najcz臋艣ciej nie moc膮 艣wiadomego i odpowiedzialnego post臋powania ze sob膮, ale na skutek zewn臋trznej presji i kontroli, w atmosferze 艂臋ku przed upokorzeniem i ostracyzmem.

Spr贸bujmy teraz przyjrze膰 si臋 temu, jak to by艂o z dziewictwem w czasach, kt贸re poprzedzaj膮 najlepiej nam znane, patriarchalne dziedzictwo kulturowe.

W czasach przedpatriarchalnych b贸stwo, kt贸re sta艂o u szczytu hierarchii, by艂o jednoznacznie kojarzone z kobiecym aspektem istnienia. To kobiece b贸stwo symbolizowane by艂o przez Ksi臋偶yc. Bogini Ksi臋偶yca by艂a bogini膮 p艂odno艣ci, nadrz臋dnym b贸stwem odpowiedzialnym za seks i prokreacj臋, za powstawanie nowego i zarazem - o dziwo - unicestwianie starego 偶ycia. Wszystko to nie przeszkadza艂o jej w noszeniu zaszczytnego przydomka Dziewicy lub Dziewicy-Matki, bo bogini ta nie potrzebowa艂a m臋skiego partnera, kt贸ry mia艂by j膮 uzupe艂nia膰 czy u偶ycza膰 jej swojej to偶samo艣ci. By艂a to nadrz臋dna istota - B贸g-Matka. Do najs艂ynniejszych nale偶y Isztar - babilo艅ska Bogini Ksi臋偶yca, posta膰 niepodzielnie panuj膮ca w boskiej hierarchii.

W staro偶ytnych, przedchrze艣cija艅skich mitach opr贸cz b贸stw kobiecych - Matek-Dziewic - pojawia si臋 r贸wnie偶 posta膰 Syna. I tam, podobnie jak w micie chrze艣cija艅skim, Dziewica wydaje na 艣wiat Syna. Syn dojrzewa, staje si臋 kim艣 bardzo wa偶nym, potem umiera i powraca do 偶ycia. By艂 to jednak syn Boga-Matki, a nie Boga-Ojca. Cho膰 sprawa nie jest wcale taka prosta. Okazuje si臋 bowiem, 偶e zar贸wno starobabilo艅skiej Sinn, jak i p贸藕niejszej Isztar, a tak偶e egipskiej Izis i greckiej Artemidzie przypisywano zar贸wno cechy Matki,

jak i Ojca. By艂y to wi臋c b贸stwa p艂ciowo niezr贸偶nicowane, obojnacze, cho膰 przedstawiane na og贸艂 w postaci kobiecej. Jak wida膰, matriarchat nie by艂 tak dogmatyczny w sprawie boskiej p艂ci jak patriarchat.

Korzystam tutaj z bogatej wiedzy pani Esther Harding, psychologa, psychoterapeutki i jungistki, kt贸ra napisa艂a 35 lat temu bardzo ciekaw膮 i m膮dr膮 ksi膮偶k臋 Woman's Mysteries (Tajemnice kobiet). Wed艂ug Esther Harding, dziewictwo by艂o w czasach przedchrze艣cija艅skich czym艣 zupe艂nie innym ni偶 dzisiaj. Dos艂owne znaczenie poj臋cia "dziewica" w j臋zyku greckim 1 to "ta, kt贸ra nie potrzebuje m臋偶a". Nie ta, kt贸ra nie chce m臋偶a, nie ta, kt贸rej 偶aden m臋偶czyzna nie chcia艂, nie ta, kt贸ra nie mog艂a czy nie potrafi艂a znale藕膰 m臋偶a, tylko ta, kt贸ra go nie potrzebuje! Czyli, innymi s艂owy, kobieta niezale偶na, posiadaj膮ca w艂asn膮 to偶samo艣膰. Kobieta, dla kt贸rej m臋偶czyzna - m膮偶 czy syn - nie musi by膰 legitymacj膮 jej istnienia i najwa偶niejsz膮 tre艣ci膮 偶ycia.

W dodatku dziewica z tamtych czas贸w nie by艂a i nie mog艂a by膰 dziewic膮 w sensie anatomiczno-fizjologicznym. Termin "dziewictwo" opisywa艂 duchowy i psychologiczny wymiar kobiety. Dziewic膮 mog艂a by膰 w tym rozumieniu zar贸wno kobieta samotna, jak i wielodzietna matka, kobieta kilka razy zam臋偶na, rozw贸dka czy wdowa albo ladacznica. Tak pojmowana "dziewica" nie odrzuca m臋偶czyzny i nie uwa偶a go za wroga ani za co艣 gorszego. Jest osob膮 niezale偶n膮, kt贸ra przekroczy艂a swoje egocentryczne uwarunkowania, jest sama m sobie i dzi臋ki temu potrafi kocha膰 i pozwala kocha膰 innym.

Poga艅ski rytua艂 religijny, zwanym "艣wi臋tym ma艂偶e艅stwem" (po grecku hieros Bamos) w spos贸b istotny wi膮偶e si臋 ze spraw膮 dziewictwa w jego g艂臋bokim rozumieniu. Istnia艂 on w kulturach przedchrze艣cija艅skich, przetrwa艂 w staro偶ytnej Grecji, a wywodzi si臋 prawdopodobnie z Babilonu. Zgodnie z tym

1 Greckie s艂owo parthenos, t艂umaczone potocznie jako "dziewica", oznacza w istocie "niezam臋偶n膮 kobiet臋".

rytua艂em ka偶da kobieta, kt贸ra chcia艂a ubiega膰 si臋 o przydomek "dziewicy", przynajmniej raz w 偶yciu winna by艂a uda膰 si臋 do 艣wi膮tyni Isztar albo Afrodyty (Afrodyta by艂a greckim odpowiednikiem Isztar) i w tej偶e 艣wi膮tyni odda膰 si臋 nieznanemu m臋偶czy藕nie.

W pierwszym odruchu wzdragamy si臋 na my艣l o czym艣 takim. Podobnie historycy, kt贸rzy opisuj膮 ten obyczaj, nie potrafili na og贸艂 powstrzyma膰 si臋 od moralizatorstwa. Spr贸bujmy jednak zdoby膰 si臋 na to, aby zawiesi膰 pochopny os膮d i spr贸bowa膰 zrozumie膰 - pod膮偶aj膮c zreszt膮 za Esther Harding - mo偶liwe psychologiczne i duchowe konsekwencje tego niezwyk艂ego ceremonia艂u.

Ju偶 na pierwszy rzut oka podejrzewamy, 偶e dzieje si臋 tutaj rzecz niezwyk艂a, przeciwie艅stwo tego, co jest nam znane i w czym 偶yjemy. Intencj膮 ceremonia艂u hieros gamos wydaje si臋 bowiem by膰 uznanie i wyniesienie seksualno艣ci kobiety na o艂tarze. Zwr贸膰my uwag臋 na to, 偶e akt ten nie czyni艂 kobiety zale偶n膮, bowiem m臋偶czyzna by艂 kim艣 nieznanym i nie wolno by艂o w 偶aden spos贸b kontynuowa膰 zawartej w 艣wi膮tyni znajomo艣ci. Ma艂o tego, kochanie si臋 z nieznajomym cz臋sto by艂o ze strony kobiety aktem lecz膮cego i koj膮cego wsp贸艂czucia, gdy by艂 to m臋偶czyzna stary lub chory, kt贸ry szuka艂 w kontakcie z kobiecym b贸stwem - z 偶yciodajn膮 Matk膮 - okazji do odnowienia si艂 偶yciowych. M臋偶czyzna, kt贸ry w taki spos贸b kontaktowa艂 si臋 z boskim wymiarem kobiety, by艂 zobowi膮zany przekaza膰 niebagateln膮 sum臋 na rzecz 艣wi膮tyni. W ten spos贸b anonimowy akt seksualny stawa艂 si臋 ofiar膮 dla bogini p艂odno艣ci, 藕r贸d艂a wszelkiego 偶ycia, z kt贸r膮 kobieta jednoczy艂a si臋, ofiarowuj膮c swoj膮 bezinteresown膮 mi艂o艣膰, wsp贸艂czucie i - miejmy nadziej臋 - rado艣膰 nieznanemu m臋偶czy藕nie. Dodajmy, 偶e dzieci narodzone w wyniku takiego spotkania nazywane by艂y po grecku parthenioi, czyli "narodzone z dziewicy" i cieszy艂y si臋 wielkim powa偶aniem.

Nie艂atwo jest zrozumie膰 tak膮 sytuacj臋, ale przeczuwamy, 偶e by艂a w tym jaka艣 m膮dro艣膰, 偶e dzia艂o si臋 tam co艣 bardzo

istotnego. Szczeg贸lnie, gdy odniesiemy to do naszych wsp贸艂czesnych do艣wiadcze艅 i ocen dotycz膮cych seksualno艣ci. Pami臋tajmy, 偶e ten swoisty sakrament dotyczy艂 r贸wnie偶 m臋偶czyzn. Dla wielu m艂odych m臋偶czyzn by艂 okazj膮 do inicjacji seksualnej. Nie po kryjomu, z byle kim i byle gdzie, w atmosferze wyst臋pku, w ukryciu i zawstydzeniu - tak jak to cz臋sto jest naszym udzia艂em - ale w 艣wi膮tyni. A wi臋c nie tylko kobiety odkrywa艂y 艣wi臋ty, prawdziwy wymiar swojej seksualno艣ci, ale i m臋偶czy藕ni mogli odkry膰 艣wi臋ty wymiar kobiety, do艣wiadczaj膮c, by膰 mo偶e, od czasu do czasu w艂asnej 艣wi臋to艣ci. Istotnym mankamentem tego rytua艂u by艂o to, 偶e - jak donosz膮 藕r贸d艂a - m臋偶czy藕ni mogli wybiera膰 sobie kobiety, z kt贸rymi dochodzi艂o do zbli偶enia. 艁atwo mo偶na sobie wyobrazi膰, w jak upokarzaj膮cej sytuacji znajdowa艂y si臋 te niewybierane. W trosce o symetri臋 dob贸r partner贸w powinien si臋 odbywa膰 na zasadzie losowania.

Niemniej mo偶emy przypuszcza膰, 偶e do艣wiadczenie, w kt贸rym kobieta i m臋偶czyzna spotykali si臋 na o艂tarzu 艣wi膮tyni, a ich seksualno艣膰 znajdowa艂a pe艂ny wyraz w atmosferze u艣wi臋cenia, kszta艂towa艂o nieznany nam gatunek kobiet i m臋偶czyzn. Pewnie nie bez powodu te w艂a艣nie kobiety, kt贸re zawar艂y "艣wi臋te ma艂偶e艅stwo" mia艂y prawo zwa膰 si臋 "dziewicami". Przydomek "dziewica" 艣wietnie koegzystowa艂 w tych czasach z przydomkiem "ladacznica" czy "prostytutka". Isztar pono膰 m贸wi艂a o sobie cz臋sto, 偶e jest prostytutk膮. Afrodyta, bogini seksualno艣ci, prokreacji, zmys艂owo艣ci, mia艂a przydomek "dziewica". Z kolei wielka chi艅ska Bogini Ksi臋偶ycowa, kt贸ra mia艂a dominuj膮c膮 pozycj臋 w hierarchii bog贸w, by艂a jednocze艣nie patronk膮 prostytutek! Jak to si臋 wtedy przedziwnie splata艂o! Przecie偶 prostytutka nie uto偶samia si臋 z 偶yciodajnym b贸stwem i nie 艂膮czy si臋 ze swoim klientem w transcendentnym do艣wiadczeniu boskiej jedno艣ci. Prostytutka ci臋偶k膮 prac膮, kt贸rej - zgodnie z etycznym kodeksem prostytutek - nie powinna lubi膰, zarabia na 偶ycie. Czy偶by w prostytucji te偶 by艂o co艣 艣wi臋tego?

Przypomina mi si臋 historia zapisana w kronikach zen. Pewna m艂odziutka gejsza, upokorzona i obola艂a, zapuka艂a do bram buddyjskiego klasztoru. Zosta艂a przyj臋ta i sp臋dzi艂a wiele d艂ugich lat w re偶imie praktyki zen. Gdy osi膮gn臋艂a swoje g艂臋bokie przebudzenie, jej nauczyciel, opat klasztoru, zapyta艂: "co teraz b臋dziesz robi膰"? Mia艂, by膰 mo偶e, nadziej臋, 偶e zostanie w klasztorze i b臋dzie mu pomaga膰 w nauczaniu innych. Ale ona odpowiedzia艂a: "wracam tam, sk膮d przysz艂am". I wr贸ci艂a do domu gejsz, gdzie wielu zagubionym m臋偶czyznom pomog艂a odnale藕膰 Drog臋.

Na wystawie tantrycznej rze藕by buddyjskiej, kt贸r膮 ogl膮da艂em par臋 lat temu w Kolonii, by艂em poruszony do g艂臋bi pi臋knymi rze藕bami, przedstawiaj膮cymi dwoistego Budd臋, czyli posta膰 Buddy-m臋偶czyzny, siedz膮cego w pozycji lotosu i kobiety-Buddy, siedz膮cej na jego udach i obejmuj膮cej go nogami, po艂膮czonej z nim w akcie seksualnym. Ca艂a forma tchn臋艂a si艂膮, mi艂o艣ci膮 i spokojem. Pomy艣la艂em sobie wtedy: jaka szkoda, 偶e w naszej kulturze postawienie tej pi臋knej figury na o艂tarzu by艂oby czym艣 niew艂a艣ciwym. Nasze stereotypy relacji mi臋dzy p艂ciami i czarne dziedzictwo l臋ku i poczucia winy zwi膮zane z seksualno艣ci膮 nigdy by na to nie pozwoli艂y.

Tymczasem praktykuj膮cym w tradycji buddyzmu tybeta艅skiego, na pewnym etapie treningu, zaleca si臋 medytacj臋 nad figur膮 dwoistego Buddy. Czyta艂em relacj臋 jednej z adeptek, kt贸ra w poruszaj膮cy spos贸b opisa艂a, jak wiele wysi艂ku kosztowa艂o j膮 zasymilowanie tej formy. Ile stereotypowych pogl膮d贸w, ile emocjonalnych uwarunkowa艅 musia艂a przekroczy膰. Zadanie polega艂o na tym, 偶eby w g艂臋bokiej medytacji identyfikowa膰 si臋 zar贸wno z m臋skim jak i z 偶e艅skim aspektem Dwoistego Buddy i zmierza膰 do zrozumienia istoty tego spotkania. Jak pisze autorka, sta艂o si臋 to dla niej okazj膮 do rozwi膮zania problemu swojej to偶samo艣ci i zrozumienia tajemnicy spotkania kobiety i m臋偶czyzny. Pozazdro艣ci膰.

Kluczem do zrozumienia zwi膮zku pomi臋dzy seksualno艣ci膮 a 艣wi臋to艣ci膮 mo偶e by膰 stwierdzenie, kt贸re cz臋sto pojawia si臋 w hinduskiej literaturze tantrycznej, mi臋dzy innnymi w ksi膮偶ce, kt贸ra ukaza艂a si臋 w Polsce: Tantra - sztuka 艣wiadomego kochania. Mo偶na tam znale藕膰 ostrze偶enie, 偶e kobieta nie b臋dzie w stanie osi膮gn膮膰 duchowego urzeczywistnienia i uzyska膰 pe艂nego poczucia to偶samo艣ci, p贸ki jej seksualno艣膰 nie zostanie w pe艂ni i godnie przez ni膮 prze偶yta, a tak偶e uszanowana przez jej otoczenie. W psychoterapii okazuje si臋 cz臋sto, 偶e kobiety cierpi膮ce z powodu braku poczucia to偶samo艣ci i 偶ycia nie swoim 偶yciem maj膮 zablokowany oddech przeponowy, brzuch i miednic臋, a tym samym dost臋p do uczucia satysfakcji i rado艣ci z bycia kobiet膮.

Stereotypy seksualne naszej kultury dobrze ilustruje powszechne przekonanie, 偶e to normalne i w艂a艣ciwe, i偶 kobiety nie oddychaj膮 "do brzucha". Uwa偶a si臋, 偶e tylko m臋偶czy藕ni naturalnie oddychaj膮 w ten spos贸b, czyli - 艣ci艣le m贸wi膮c - przepon膮, kobiety natura skaza艂a za艣 na oddychanie szczytami p艂uc. Zdaje si臋, 偶e do dzi艣 uczy si臋 tego lekarzy. To prawda, 偶e cz臋sto trzeba kobiety uczy膰 oddychania przepon膮. Mamy tu jednak do czynienia nie z wrodzon膮 cech膮, ale z kulturowym artefaktem, kt贸ry ma swoje 藕r贸d艂o w sposobie wychowania kobiet, gdzie seksualno艣膰, si艂a i stanowczo艣膰 s膮 konsekwentnie represjonowane. Podstawowym stereotypem dziewczynki jest grzeczna dziewczynka. Bycie "grzeczn膮" wymusza odci臋cie si臋 od wszystkich potrzeb, dozna艅 i mo偶liwo艣ci zwi膮zanych z obszarem brzucha, bioder, miednicy i n贸g. Zablokowanie przepony jest cielesnym wyrazem psychologicznego odci臋cia si臋 od "niegrzecznej dziewczynki", kt贸ra mieszka gdzie艣 tam w dole i nader cz臋sto zostaje tam na zawsze pogrzebana.

*

g艂os z sali: M贸wi si臋, 偶e matka jest pewna, a ojciec zapewne mo偶e mie膰 w膮tpliwo艣ci, czy dziecko jest jego. M臋偶czyzna nabiera pewno艣ci, 偶e to on b臋dzie ojcem dziecka, je艣li kobieta, kt贸r膮 po艣lubia, jest dziewic膮. Wydaje mi si臋, 偶e kult dziewictwa jest z tym 艣ci艣le zwi膮zany.

W. E.: To ten sam upokarzaj膮cy stereotyp kobiety, kt贸ry dzia艂a na zasadzie samosprawdzaj膮cej si臋 przepowiedni. Z g贸ry zak艂ada si臋, 偶e kobieta jest osob膮 nieodpowiedzialn膮, kt贸ra

mo偶e ulec albo kaprysom w艂asnej pop臋dowo艣ci, albo chwilowym fascynacjom czy sta膰 si臋 ofiar膮 uwiedzenia lub gwa艂tu. M贸wili艣my ju偶 o tym, 偶e ten spos贸b widzenia kobiety przez m臋偶czyzn ma w ogromnej mierze charakter projekcji. Innymi s艂owy, m臋偶czy藕ni widz膮 w kobietach swoj膮 w艂asn膮 s艂abo艣膰 i nieobliczalno艣膰 seksualn膮, kt贸rym zaprzeczaj膮. Niestety, dziewczynki - w zgodzie z tym krzywdz膮cym wyobra偶eniem - s膮 wychowywane na osoby zal臋knione i zawstydzone sob膮, odci臋te od swojej seksualno艣ci i w ten spos贸b przepowiednia si臋 potwierdza.

Z pewno艣ci膮 instytucja "dziewictwa" w wydaniu patriarchalnym s艂u偶y temu, 偶eby nie zasymilowan膮, a wi臋c cz臋sto nieobliczaln膮 seksualno艣膰 kobiet lepiej spo艂ecznie kontrolowa膰. Ale czy偶 nie by艂oby m膮drzej tworzy膰 w kulturze i wychowaniu tradycj臋 wspieraj膮c膮 akceptacj臋 i asymilacj臋 seksualno艣ci przez kobiet臋? Nie chcia艂bym, 偶eby kobiety obecne na tej sali dosz艂y do wniosku, 偶e nale偶y natychmiast uda膰 si臋 do 艣wi膮tyni Isztar i odda膰 si臋 pierwszemu lepszemu m臋偶czy藕nie. Poza tym gdzie jej szuka膰? Jak to zrobi膰, 偶eby sta膰 si臋 w g艂臋bokim i m膮drym rozumieniu tego s艂owa dziewic膮? Jak sta膰 si臋 kobiet膮, kt贸ra nie potrzebuje ani ulega膰 m臋偶czy藕nie, ani panowa膰 nad nim po to, aby mie膰 poczucie, 偶e jest kim艣 i 偶e jej istnienie ma sens, kobiet膮, kt贸ra jest "sama w sobie"?

W tym miejscu warto przytoczy膰 nader wa偶ne ostrze偶enie sformu艂owane przez Esther Harding:

Ale je艣li motywacja, kt贸ra ma obali膰 konwencjonalne zasady, jest tylko egocentryczna, to kuracja b臋dzie z pewno艣ci膮 gorsza od choroby. W贸wczas krok, kt贸rego intencj膮 jest uwolnienie si臋 z wi臋z贸w spo艂eczno艣ci, oka偶e si臋 regresj膮, odwiedzie nas od ucywilizowanej dyscypliny i zawiedzie na manowce barbarzy艅stwa. Je艣li jednak motywacja jest nieegocentryczna, nastawiona na perspektyw臋 ponadosobow膮, na osi膮gni臋cie w艂a艣ciwego stosunku do

Z Esther Harding: Woman's mysteries, New York 1971, s. 126, t艂um. autora.

"bogini'; do zasady Erosa - to rezultat bidzie wolny od egotyzmu i mi艂o艣ci w艂asnej.

Wiele si臋 zmienia. Mo偶e ju偶 nied艂ugo bycie samotn膮 kobiet膮 nie b臋dzie pi臋tnem i 艣wiadectwem niepowodzenia 偶yciowego ani jak膮艣 podejrzan膮 sytuacj膮? Mo偶e ju偶 nied艂ugo kobieta, kt贸ra wybiera trudn膮 drog臋 poszukiwania samej siebie i nie po drodze jest jej wi膮zanie si臋 z m臋偶czyzn膮, b臋dzie otaczana szacunkiem?

glos z sali: Kiedy m贸wi艂e艣 o kobiecie, kt贸ra nie potrzebuje m臋偶czyzny, poczu艂em si臋 taki ma艂y, zagro偶ony.

W. E.: Kim ja jestem, skoro kobieta mnie nie potrzebuje? To pokazuje, jak z kolei nasze m臋skie poczucie to偶samo艣ci mo偶e opiera膰 si臋 na obecno艣ci w naszym 偶yciu kobiety, najlepiej takiej, kt贸ra nie mo偶e bez nas 偶y膰.

g艂os m臋ski : Kobiety w zasadzie nie s膮 takie, jakimi si臋 nam wydaj膮. One po prostu staraj膮 si臋 zaspokoi膰 nasze oczekiwanie duchowo艣ci w nich. Bardzo sobie ceni臋 kobiety i ich rol臋, ale zastanawiam si臋: jak to jest z t膮 duchowo艣ci膮, gdzie ona naprawd臋 le偶y? W aspekcie m臋skim czy w aspekcie kobiecym? Na mnie zawsze b臋dzie ci膮偶y艂 fakt, 偶e w momencie dorastania, zwiedzaj膮c galeri臋 malarstwa w Sukiennicach, natkn膮艂em si臋 na obraz Podkowi艅skiego Sza艂 uniesie艅 i tak jak t臋 kobiet臋 wtedy zobaczy艂em, tak j膮 nadal widz臋. Czy m贸g艂by艣 jako艣 to skomentowa膰?

W. E.: A co zobaczy艂e艣?

ten sam g艂os: Zobaczy艂em tak膮 kobiet臋, jak膮 j膮 Podkowi艅ski namalowa艂. Gdzie艣 uniesion膮... ko艅 w przestworzach, a ona taka bardzo zmys艂owa i bardzo seksualna.

W. E.: Niedawno widzia艂em reprodukcj臋 tego obrazu. Z zawodowego nawyku pomy艣la艂em: "nie pod艂膮czona". Ten techniczny termin oznacza, 偶e kto艣 prze偶ywa silne uczucia, ale nie jest ich do ko艅ca 艣wiadomy, nie bierze za nie odpowiedzialno艣ci. Do艣wiadczenie nie jest prze偶ywane z "otwartymi oczyma" i uznawane za w艂asne, nie jest asymilowane.

Na obrazie widzimy pi臋kn膮, nag膮 kobiet臋, unoszon膮 w przestworza przez wspania艂ego rumaka, kt贸ry jest - by膰

mo偶e - alegori膮 jej pop臋dowej, seksualnej natury. Kobieta wydaje si臋 by膰 nieprzytomna, nie jedzie na tym koniu - on j膮 porwa艂 i poni贸s艂. Kobiety s膮 tak wychowywane, 偶e cz臋sto jest im trudno pomie艣ci膰 w sobie silne energie zwi膮zane z agresywno艣ci膮 i seksualno艣ci膮, wi臋c rzucaj膮 si臋 w nie "na 艣lepo". P贸藕niej o艣wiadczaj膮 na przyk艂ad: "To nie by艂am ja. Co艣 si臋 ze mn膮 sta艂o." Albo co gorsza: "Co艣 ty ze mn膮 zrobi艂?"

g艂os z sali: Czy to dobrze?

W. E.: Lepiej jecha膰 na koniu, ni偶 dawa膰 si臋 koniowi ponosi膰. To zreszt膮 wcale nie znaczy, 偶e konia nale偶y zawsze kontrolowa膰, tylko 偶e ma si臋 tak膮 mo偶liwo艣膰. Gdy pomaga si臋 ludziom w pracy nad asymilacj膮 ich pop臋dowo艣ci, metafora jazdy na koniu jest przydatna.

Kiedy艣, gdy sam zwariowa艂em na punkcie koni, odkry艂em dwa sposoby je偶d偶enia, kt贸re dobrze si臋 odnosz膮 do sposob贸w, w jakie pr贸bujemy kontrolowa膰 nasz膮 pop臋dowo艣膰. Pierwszy spos贸b jest restrykcyjny, kontroluj膮cy, na zasadzie "ja ci poka偶臋, kto silniejszy". Walczymy wtedy ze zwierz臋ciem i czasami wydaje si臋 nam, 偶e podporz膮dkowali艣my je sobie. Ale jest w tym co艣 rozpaczliwego. Obie strony potwornie si臋 m臋cz膮 i bardzo si臋 nie lubi膮. W g艂臋bi duszy je藕dziec zawsze b臋dzie si臋 ba艂 konia, poniewa偶 nigdy go nie pokocha艂, a wi臋c i nie pozna艂. Prze偶ywa wspominany ju偶 wielokrotnie l臋k uzurpatora, kt贸ry zaw艂adn膮艂 czym艣, co do niego nie nale偶y i czego nie rozumie. Drugi spos贸b polega na uczeniu si臋 panowania nad koniem poprzez nawi膮zywanie z nim kontaktu. Wczuwamy si臋 w niego, zaprzyja藕niamy si臋 z nim, "uwewn臋trzniamy" konia.

Na pocz膮tku, gdy by艂em s艂abym je藕d藕cem, odwo艂ywa艂em si臋 oczywi艣cie do tego pierwszego sposobu. I to by艂o straszne. Mo偶na wygra膰 z koniem. Ale to 偶adna przyjemno艣膰 jecha膰 na upokorzonym, zniewolonym zwierz臋ciu, kt贸re jest twoim wrogiem i kt贸remu ani na chwil臋 nie mo偶esz zaufa膰. P贸藕niej pewien m膮dry koniarz pokaza艂 mi, 偶e gdy pokocham i poznam to zwierz臋, bez l臋ku b臋d臋 m贸g艂 pozwoli膰 mu na wszystko. Wtedy je藕dziec ma zaufanie do konia, ko艅 ma zaufanie do je藕d藕ca i wszystko przebiega w harmonii. Je藕dziec i ko艅 s膮 jednym organizmem. Czy偶 tak nie jest lepiej? Naprawd臋 nie zas艂ugujemy na to, aby sp臋dza膰 偶ycie za 偶yciem w l臋ku przed sob膮. A trzymanie konia w stajni i niedosiadanie go, to przecie偶 grzech marnotrawstwa i marnowanie talentu.

Wracaj膮c do obrazu Podkowi艅skiego: mo偶na go tak偶e odczyta膰 jako wyraz zaufania i oddania Erosowi.

g艂os kobiecy: Spotka艂am si臋 z twierdzeniem, 偶e kobieta prze偶ywa swoj膮 seksualno艣膰 bardziej psychicznie i duchowo, a m臋偶czyzna bardziej biologicznie i fizycznie. Czy to tak jest?

W. E.: W kulturach wolnych od stereotypu kobiety grzesznej i podejrzanej uwa偶a艂o si臋, 偶e jej seksualno艣膰 - gdy zosta艂a ju偶 uwolniona z wi臋z贸w egocentrycznych po偶膮da艅 i manipulacji - jest to偶sama z jej duchowo艣ci膮. Schemat rozk艂adu energii w ciele kobiety ma form臋 tr贸jk膮ta, kt贸rego wierzcho艂ek jest na g贸rze, a podstawa na dole. Kobieta jest tak zbudowana, 偶e ma wi臋cej energii w dole cia艂a. M臋偶czyzna odwrotnie. M臋ski schemat rozk艂adu energii w ciele ma posta膰 tr贸jk膮ta u艂o偶onego wierzcho艂kiem do do艂u - mniej energii w dole cia艂a, wi臋cej w g贸rze. Kobieta ma wi臋cej energii w brzuchu i jej naturalnym, dominuj膮cym o艣rodkiem prze偶ywania siebie jest brzuch. Tam si臋 dziej膮 sprawy podstawowe dla bycia kobiet膮 i prze偶ywania kobieco艣ci, tak偶e w wymiarze duchowym.

Nadzieja i ratunek dla duchowo艣ci m臋偶czyzny le偶y bardziej w otwarciu serca. Statystyczny m臋偶czyzna nie jest w stanie prze偶ywa膰 seksu jako do艣wiadczenia duchowego. To wymaga pracy nad sob膮. Je艣li m臋偶czy藕ni nie podejm膮 tego trudu, trudno im b臋dzie zrozumie膰 i zaakceptowa膰 autentyczn膮 duchowo艣膰 kobiety i pr臋dzej czy p贸藕niej b臋dziemy mieli kolejne polowanie na czarownice.

ten sam g艂os kobiecy: Boj臋 si臋 by膰 oszukan膮. Co艣, co ja prze偶ywam bardzo mocno, w g艂臋bi siebie i duchowo, dla m臋偶czyzny jest po prostu przyjemno艣ci膮, czym艣 na zupe艂nie innym poziomie.

W. E.: My艣l臋, 偶e nie ma powodu czu膰 si臋 oszukan膮. Masz prawo ufa膰 swojemu do艣wiadczeniu i w tej sprawie nikt ci臋 nie mo偶e oszuka膰. Jest tak w艂a艣nie, jak to prze偶ywasz. M臋偶czy藕nie mo偶na tylko wsp贸艂czu膰, je艣li jego prze偶ywanie seksu jest tak cz膮stkowe i ograniczone. Mo偶esz go tym wspania艂ym stanem twojego serca i brzucha obdarowa膰. Wtedy 艂atwiej mu b臋dzie znale藕膰 drog臋 do swojego serca i swojej duchowo艣ci.

Kobiety maj膮 z regu艂y otwarte serce i zablokowany brzuch. M臋偶czy藕ni - na og贸艂 otwarty brzuch i zablokowane serce. M臋偶czy藕ni maj膮 trudniejsz膮 drog臋. Trudniej jest otworzy膰 serce ni偶 brzuch, a seks nie pod艂膮czony do serca jest do艣wiadczeniem fizjologicznym, pozbawionym uczu膰 i g艂臋bi. Z kolei serce nie pod艂膮czone do brzucha to egzaltacja, dobre ch臋ci i cierpi臋tnictwo seksualne.

g艂os z sali: Dlaczego ludzie si臋 zdradzaj膮?

W. E.: Przypuszczam, 偶e w wielu spotkaniach pozama艂偶e艅skich, w zdeformowanej i przypadkowej formie realizuje si臋 potrzeba, kt贸ra w dawnych czasach by艂a tak trafnie zinstytucjonalizowana w postaci rytua艂u "艣wi臋tego ma艂偶e艅stwa". Niestety, 艣wi膮tynie Afrodyty w naszych skarla艂ych czasach spad艂y do rangi dom贸w publicznych, a kult Boga-Mai, Dziewicy-Prostytutki, bogini mi艂o艣ci i p艂odno艣ci pozornie realizuje si臋 w powszechnym kulcie kobiecych piersi i krocza, zwanym pornografi膮. Zdrada, domy publiczne, pornografia, to z punktu widzenia standard贸w psychoterapii przejawy coraz bardziej powszechnej niedojrza艂o艣ci emocjonalnej. Wed艂ug Freuda jej istot膮 jest niezdolno艣膰 do zasymilowania pop臋dowo艣ci i seksualno艣ci, co sprawia, 偶e stajemy si臋 przeciwnikami samych siebie. Musimy wi臋c nauczy膰 si臋 mie艣ci膰 je w sobie, prze偶ywa膰 w pe艂ni i zintegrowa膰 z ca艂ym naszym ludzkim do艣wiadczeniem. Czyli podj膮膰 prac臋 nad sob膮 opart膮 na za艂o偶eniu, 偶e prawdziwa natura cz艂owieka jest dobra, 偶e niczego jej nie brakuje i niczego nie ma w nadmiarze. To z fa艂szywego przekonania, 偶e w naszym wn臋trzu tkwi co艣, przed czym musimy si臋 broni膰 i pozbywa膰 si臋 tego, bierze si臋 ca艂e z艂o. Tworzymy iluzj臋 z艂a, z kt贸rym nast臋pnie podejmujemy szlachetn膮 walk臋. Po drodze, niestety, ju偶 naprawd臋 czynimy wiele z艂ego. Wtedy nasza iluzja si臋 materializuje, a nasza paranoja potwierdza.

Glos z sali: A co z wierno艣ci膮?

W. E.: Wierno艣膰 jako wym贸g zewn臋trzny, jako obyczaj, mo偶e 艂atwo wyrodzi膰 si臋 w manipulacj臋, maj膮c膮 na celu zniewolenie jednego cz艂owieka przez drugiego. Ale je艣li wierno艣膰 jest opisem wewn臋trznej decyzji czy wr臋cz wgl膮du w istot臋 tego, co nas 艂膮czy z drugim cz艂owiekiem, to zupe艂nie inna historia.

艢wiadomy wyb贸r wierno艣ci jest aktem cz艂owieka wolnego i w niczym nas nie ogranicza. Wr臋cz przeciwnie: tak jak ka偶dy wyb贸r mo偶e nam dawa膰 cudowne poczucie wolno艣ci od tego wszystkiego, co nie zosta艂o wybrane. Cz臋sto te偶 uwalnia nas od z艂udnej nadziei, 偶e z kim艣 innym b臋dzie 艂atwiej i lepiej. Ale wtedy to si臋 ju偶 nie nazywa wierno艣ci膮. To si臋 raczej nazywa m膮dro艣ci膮. Ta sama m膮dro艣膰 mo偶e nam te偶 czasami kaza膰 odej艣膰 i szuka膰 dalej. Szczeg贸lnie wtedy, gdy stajemy przed trudnym wyborem: czy by膰 wiernym zasadom i obyczajom, czy sobie lub: czy w imi臋 wierno艣ci pogr膮偶a膰 si臋 wraz z partnerem w odm臋tach wzajemnej pogardy i nienawi艣ci, czy uci膮膰 to i szuka膰 okazji do zrobienia jeszcze czego艣 dobrego w tym 偶yciu.

g艂os kobiecy: Cz臋sto s艂ysz臋, 偶e kobieta musi si臋 "podci膮ga膰" w sprawach duchowo艣ci, d膮偶y膰 do tego, 偶eby spe艂ni膰 oczekiwania m臋偶czyzny. Wydaje mi si臋, 偶e to si臋 wi膮偶e z tym, w jaki spos贸b m臋偶czyzna ocenia kobiet臋, kt贸ra rzeczywi艣cie nie boi si臋 swojej seksualno艣ci i jest w tym wolna. Wtedy jest oceniana negatywnie, zostaje odarta z duchowo艣ci i uznana za seksualne zwierz臋. To m臋偶czy藕ni cz臋sto odbieraj膮 jej swobod臋 poprzez negowanie mo偶liwo艣ci duchowego prze偶ywania seksu.

W. E.: Bardzo wa偶ne spostrze偶enie. W jakim艣 dobrym czeskim filmie by艂a taka sytuacja. Narzeczeni - znudzeni i rozczarowani sob膮 po niezbyt udanym weekendzie - zatrzymuj膮 si臋 w przydro偶nym motelu. W hotelowej restauracji roi si臋 od ostentacyjnie zachowuj膮cych si臋 prostytutek i ich klient贸w. Ch艂opak proponuje swojej, bardzo zawstydzonej i wpatrzonej w niego ciel臋cymi oczyma, dziewczynie zabaw臋 - b臋dziemy udawa膰, 偶e ty jeste艣 jedn膮 z nich, a ja twoim klientem. W ten spos贸b ch艂opak daje wyraz swoim niesp贸jnym potrzebom zwi膮zanym z jego kobiet膮. Z jednej strony chce posiada膰 uzale偶nion膮, grzeczn膮 dziewczynk臋, a z drugiej t臋skni za spotkaniem z wyzwolon膮 i bezwstydn膮 ladacznic膮. Niestety, w jego umy艣le nie istnieje kategoria 艢wi臋tej Ladacznicy. 艢wi臋to艣膰 jest bowiem dla niego, podobnie jak dla wi臋kszo艣ci ludzi w naszej kulturze, aseksualna. Dlatego m艂ody m臋偶czyzna nie jest w stanie poczu膰 uznania i szacunku dla kobiecej seksualno艣ci. Sta膰 go tylko na fascynacj臋 wymieszan膮 z l臋kiem. I oto ca艂a tragedia. Gdy dziewczyna, korzystaj膮c z przebrania prostytutki, podejmuje w ko艅cu wyzwanie i prze艂amuj膮c swoje opory pokazuje, na co j膮 sta膰, ch艂opak ukrywa sw贸j l臋k pod mask膮 艣wi臋tego oburzenia i zostawia j膮 sam膮 w burdelowym pokoiku. To bardzo smutny film.

Ogromn膮 m膮dro艣ci膮 "艣wi臋tego ma艂偶e艅stwa" by艂o to, 偶e ukazywa艂o 艣wi臋to艣膰 ludzkiego cia艂a, 艣wi臋to艣膰 spotkania m臋偶czyzny i kobiety, a nade wszystko 艣wi臋to艣膰 seksualno艣ci jako takiej. Zwr贸膰cie uwag臋, 偶e seksualno艣膰 nie musia艂a w owych czasach pokornie zabiega膰 o rehabilitacj臋 ze wzgl臋du na swoje prokreacyjne konsekwencje. Nie musia艂a si臋 z niczego t艂umaczy膰.

Przeczuwam, 偶e je艣li nam si臋 nie uda naszej cielesno艣ci, zmys艂owo艣ci i seksualno艣ci wydoby膰 z obarczonej grzechem, win膮 i nieczysto艣ci膮 przestrzeni naszych serc i umys艂贸w, to nie b臋dziemy w stanie poradzi膰 sobie ze swoj膮 duchowo艣ci膮. Nasza duchowo艣膰 pozostanie co najwy偶ej egzaltowan膮 deklaracj膮. Egzaltacja i fundamentalizm s膮 cen膮, kt贸r膮 p艂acimy za oderwanie duchowo艣ci od 藕r贸d艂a naszej 偶yciowej energii, a wi臋c tak偶e od cielesno艣ci i seksualno艣ci. Je艣li tego nie pojmiemy i nie przetworzymy w m膮dr膮, g艂臋bok膮 edukacj臋 i kultur臋 seksualn膮, to nie zdo艂amy uwolni膰 si臋 od demon贸w aborcji, pornografii, dewiacji i przemocy seksualnej.

Matka

Odpowiedzialno艣膰 za 偶ycie

Zajmiemy si臋 dzisiaj archetypem i stereotypem matki - tym jak funkcjonuj膮 one w naszej kulturze, na ile by艂y i s膮 przedmiotem manipulacji, s艂u偶膮cej podtrzymaniu status quo w relacjach m臋sko艣ci i kobieco艣ci. B臋dziemy rozwa偶a膰 problem matki na kilku p艂aszczyznach, kt贸re wzajemnie si臋 przenikaj膮. Przypomnijmy, 偶e w wewn臋trznym wymiarze brak r贸wnowagi mi臋dzy elementem 偶e艅skim i m臋skim dotyczy ka偶dego z nas. W wypadku kobiet dominuj膮cy element m臋ski cz臋sto przy- biera posta膰 autoagresji i negacji w艂asnej kobieco艣ci. Ten brak r贸wnowagi powstaje nie dlatego, 偶e w 偶yciu kobiety istnia艂 nadmiar elementu m臋skiego, czyli ojca, ale dlatego, 偶e zabrak艂o silnej, akceptuj膮cej i szcz臋艣liwej matki.

Na pocz膮tku pom贸wmy troch臋 o matce jako o formie przejawiania si臋 bosko艣ci i 艣wi臋to艣ci.

W czasach przedpatriarchalnych b贸stwo stoj膮ce na szczycie hierarchii - podstawowa si艂a sprawcza, b臋d膮ca 藕r贸d艂em wszelkiego 偶ycia - by艂o uto偶samiane z elementem 偶e艅skim, przedstawiane w postaci kobiety i nazywane matk膮. By艂a ona, co bardzo wa偶ne, tak偶e matk膮 Bog贸w osobowych, a wi臋c pra藕r贸d艂em wszystkiego co posiada jak膮kolwiek form臋 i nazw臋. Taka pozycja matki mia艂a swoje oczywiste konsekwencje psychologiczne i spo艂eczne. Kobieta, jako istota bli偶sza naczelnemu b贸stwu, cieszy艂a si臋 silniejsz膮 pozycj膮 spo艂eczn膮 i silniejsz膮 pozycj膮 w relacjach z m臋偶czyznami. Mo偶na przypuszcza膰, 偶e by艂a te偶 silniejsza i bardziej sp贸jna wewn臋trznie.

Dominuj膮ca pozycja kobiecego b贸stwa i kobiety zosta艂a zakwestionowana pono膰 wtedy dopiero, gdy odkryto udzia艂 m臋偶czyzny w zap艂odnieniu. W czasach matriarchatu s膮dzono, 偶e matka sama w sobie dysponuje wystarczaj膮c膮 moc膮, aby stworzy膰 nowe 偶ycie. Dziewor贸dztwo by艂o czym艣 oczywistym i naturalnym, bo kobiety - jak s膮dzono - zachodzi艂y w ci膮偶臋 pod wp艂ywem 艣wiat艂a ksi臋偶yca, uto偶samianego z emanacj膮 boskiego aspektu kobieco艣ci. Dlatego tak cz臋sto na egipskich i babilo艅skich rycinach i reliefach mo偶na zobaczy膰 symbol ksi臋偶yca.

W tych tak zwanych poga艅skich czasach kobiety 偶y艂y w przekonaniu, 偶e bezpo艣rednio i samodzielnie, na podobie艅stwo Boskiej Matki, tworz膮 nowe 偶ycie. Jaki偶 to musia艂 by膰 splendor i rado艣膰 dla kobiety! Seks w tej sytuacji stawa艂 si臋 wy艂膮cznie niewinn膮 zabaw膮 i przyjemno艣ci膮. 呕adnego pokalania, 偶adnej odpowiedzialno艣ci. Wszystko w r臋ku Bogini-Matki i ksi臋偶ycowego 艣wiat艂a.

Podobie艅stwo babilo艅skiego przekazu o dziewor贸dztwie do chrze艣cija艅skiego mitu o niepokalanym pocz臋ciu jest uderzaj膮ce. Ale zwr贸膰my te偶 uwag臋 na zasadnicz膮 r贸偶nic臋. Chrze艣cija艅skie dziewor贸dztwo nie mo偶e si臋 jednak obej艣膰 bez m臋skiego elementu w osobie Boga-Ojca. Nie spos贸b nie zauwa偶y膰, 偶e tak wielkie wyniesienie kobiety i niedostrzeganie m臋skiej cz臋艣ci odpowiedzialno艣ci za tworzenie nowego 偶ycia w czasach przedchrze艣cija艅skich mog艂o sprzyja膰 infantylizowaniu m臋偶czyzn. Do dzi艣 m臋偶czyznom trudno jest wzi膮膰 odpowiedzialno艣膰 za zap艂odnienie, co dobitnie wyra偶a si臋 w powszechnej tendencji pozostawiania kobietom troski o zapobieganie ci膮偶y.

Nasilaj膮cy si臋 ostatnio religijny nacisk na stosowanie naturalnych metod zapobiegania ci膮偶y i uznanie prezerwatyw za grzeszne na nowo zrzuca ca艂膮 odpowiedzialno艣膰 na kobiet臋. Okazuje si臋, 偶e nawet w czasach patriarchalnych m臋偶czy藕ni potrafi膮 zachowa膰 te elementy kultury matriarchatu, kt贸re s膮 dla nich wygodne.

Ale wr贸膰my do Bogini-Matki. Jakie by艂o to kobiece b贸stwo? Bogini-Matka posiada艂a oczywi艣cie atrybuty matki. By艂a to wi臋c bogini mi艂uj膮ca, uto偶samiana z intymno艣ci膮 i spokojem nocy, wszechobecna we wszystkim co si臋 jawi, szczeg贸lnie dostrzegana w naturalnym, przyrodniczym otoczeniu cz艂owieka. Bogini-Matka nie stawia艂a 偶adnych wymaga艅, akceptowa艂a ka偶d膮 form臋 偶ycia i ka偶dy jego przejaw. Nie ustanawia艂a wzorc贸w ani nie formu艂owa艂a postulat贸w moralnych, wychodz膮c widocznie z za艂o偶enia, 偶e wszystko co stworzy艂a by艂o r贸wnie doskona艂e jak ona. Zar贸wno kobiety, jak i m臋偶czy藕ni czuli si臋 z ni膮 bardzo bezpiecznie. Nie stwarza艂a dystansu, nie wywy偶sza艂a si臋. Dzieli艂a z cz艂owiekiem i przyrod膮 t臋 sam膮 przestrze艅. By艂a wi臋c wyra藕nym przeciwie艅stwem znanego nam Boga-Ojca, kt贸ry w pierwszym rz臋dzie oferuje dystans, surowo艣膰 i ostre 艣wiat艂o.

W kontek艣cie naszych rozwa偶a艅 warta podkre艣lenia jest jedna w艂a艣ciwo艣膰 Bogini-Matki odr贸偶niaj膮ca j膮 od Boga-Ojca. Ot贸偶 Bogini-Matka nie jest t膮, kt贸ra jedynie tworzy i daje 偶ycie, lecz jest jednocze艣nie odpowiedzialna za 艣mier膰 i umieranie, czyli za tworzenie miejsca na nowe 偶ycie. Wydaje si臋, 偶e wsp贸艂czesne, powszechne pojmowanie i prze偶ywanie Boga-ojca uwalnia go od odpowiedzialno艣ci za 艣mier膰. Wprawdzie w rytua艂ach i tekstach pogrzebowych odpowiedzialno艣膰 ta jest podnoszona, ale ludzie i tak nie chc膮 przypisywa膰 Bogu tego, co prze偶ywaj膮 jako okrutne, bolesne i niezrozumia艂e. St膮d w naszym powszechnym stereotypie i ikonografii 艣mier膰 ma posta膰 kobiety. Z艂ej, gro藕nej i bezlitosnej kostuchy.

Zauwa偶my, 偶e to w艂a艣nie kobiecie raz jeszcze przypisujemy tak ch臋tnie rzekome okrucie艅stwo i bezwzgl臋dno艣膰, tym razem kojarzone ze 艣mierci膮. Mo偶e to pozosta艂o艣膰 przedpatriarchalnej wizji Bogini-Matki? Wydaje si臋 jednak, 偶e w wi臋kszym stopniu decyduje tutaj potrzeba idealizowania postaci Boga-Ojca.

Z jakich艣 powod贸w, wbrew wszelkiej oczywisto艣ci, wygodnie nam wierzy膰, 偶e 藕r贸d艂em 偶ycia jest element m臋ski, a 藕r贸d艂em 艣mierci element kobiecy. To tak jakby Ojciec rodzi艂,

a Matka zabija艂a. W wypadku Bogini-Matki dawanie i odbieranie 偶ycia by艂o rozumiane jako dwa uzupe艂niaj膮ce si臋 i niezb臋dne przejawy matczynej mi艂o艣ci i troski o 偶ycie. Pojmowanie "Matki" zawiera艂o w sobie jednoczesno艣膰 dawania i odbierania 偶ycia albo, m贸wi膮c m膮drzej, "dawania 偶ycia" i "dawania 艣mierci". 脫wczesnym ludziom jakby 艂atwiej by艂o dostrzec to, 偶e 偶ycie i 艣mier膰 pochodz膮 z jednego 藕r贸d艂a. Matka by艂a rozumiana na podobie艅stwo rzeki, kt贸ra po to, aby hojnie rozdawa膰 swoje dobrodziejstwa, musi p艂yn膮膰, a po to, 偶eby p艂yn膮膰, musi mie膰 nie tylko 藕r贸d艂o, ale i uj艣cie.

Nie艂atwo jest nam wej艣膰 w sk贸r臋 kogo艣, kto 偶y艂 w tamtych czasach i do艣wiadcza艂 takiego rozumienia mi艂o艣ci Bogini-Matki. Gdy patrzymy na to z naszej wsp贸艂czesnej perspektywy, nieuchronnie widzimy Bogini臋-Matk臋 jako posta膰 dwoist膮, posiadaj膮c膮 dwa r贸偶ne oblicza: oblicze mi艂o艣ci i oblicze okrucie艅stwa. Mo偶e ludziom 偶yj膮cym w tamtych czasach dane by艂o do艣wiadcza膰 jedno艣ci i to偶samo艣ci narodzin i 艣mierci jako dw贸ch sposob贸w przejawiania si臋 Jednego 呕ycia, jednej rzeki. W przeciwnym razie zapewne nie byliby w stanie stworzy膰 takiej koncepcji i wyobra偶enia naczelnego B贸stwa.

Oddzielenie 偶ycia od umierania nast膮pi艂o przypuszczalnie w momencie, w kt贸rym dominuj膮c膮 rol臋 w tworzeniu religijnego przekazu uzyskali m臋偶czy藕ni, z natury rzeczy oddzieleni od tajemniczego, wy艂膮cznie kobiecego do艣wiadczenia dawania 偶ycia i dawania 艣mierci. Wtedy te偶 zapewne zacz膮艂 si臋 tworzy膰 naiwny, wyidealizowany stereotyp matki, zainteresowanej wy艂膮cznie podtrzymywaniem ka偶dego indywidualnego 偶ycia.

Takie rozumienie matki wynika z l臋ku przed 艣mierci膮 i ukazuje nasz膮 niezgod臋 na przyj臋cie umierania jako matczynego daru to偶samego i jednoczesnego z darem 偶ycia.

Je艣li jednak odwo艂amy si臋 do naszych w艂asnych do艣wiadcze艅 z matkami, a w wypadku kobiet tak偶e do do艣wiadcze艅 bycia matk膮, przypomnimy sobie, 偶e w obcowaniu z matk膮 do艣wiadczamy zar贸wno ogromnej si艂y podtrzymuj膮cej 偶ycie, jak te偶 tej drugiej - gro藕nej i niszcz膮cej. Szczeg贸lnie dramatycznie si艂a ta wyra偶a si臋 w instynktownym zachowaniu matek

zwierz臋cych, kt贸re czasami zabijaj膮 lub zaniedbuj膮 cz臋艣膰 swojego potomstwa.

Ta niszcz膮ca si艂a jest niew膮tpliwie przyrodzonym atrybutem kobieco艣ci, kt贸ry - podobnie jak zdolno艣膰 do podtrzymywania 偶ycia - kobieta dzieli z ca艂膮 przyrod膮. W imi臋 wyidealizowanego stereotypu kobieco艣ci, destrukcyjny aspekt kobiety-matki jest jednak powszechnie negowany i represjonowany. W rezultacie - pozostaj膮c niezrozumianym i ukrytym - wyradza膰 si臋 mo偶e w gro藕ne formy kobiecej destrukcji i autodestrukcji.

L臋k przed skumulowan膮 w pod艣wiadomo艣ci kobiety destrukcyjn膮 si艂膮 odegra艂 z pewno艣ci膮 swoj膮 rol臋 tak偶e w zbiorowej psychozie polowa艅 na czarownice. Czarownice oskar偶ano nie tylko o sp贸艂kowanie z diab艂em, ale r贸wnie偶 o celowe czynienie z艂a. Czynienie z艂a polega艂o oczywi艣cie na powodowaniu 艣mierci przez rzucanie tak zwanych urok贸w. Je艣li komu艣 pad艂a krowa, nagle umar艂o dziecko lub kto艣 bliski, nie uda艂y mu si臋 zbiory, 艂atwiej by艂o przypisa膰 to czarownicy i jej mocodawcy - Szatanowi - ni偶 woli wsp贸艂czuj膮cego Boga-Ojca. W czasach polowa艅 na czarownice prze艣ladowano wi臋c kobiety nie tylko za ich 偶yciodajny urok seksualny, ale tak偶e za ich urok - nazwijmy go - "艣mierciodajny". Mo偶e polowanie na czarownice by艂o m臋sk膮, karko艂omn膮 pr贸b膮 rozprawienia si臋 z Bogini膮-Matk膮 za jej inicjatyw臋 i samowol臋 w dawaniu 偶ycia i dawaniu 艣mierci?

W wielu niechrze艣cija艅skich religiach niszcz膮cy aspekt Bogini-Matki (a wi臋c i kobiety) jest rozumiany i doceniany. Najbardziej znanym wsp贸艂czesnym przyk艂adem jest hinduistyczna Kali. Kali, b臋d膮c r贸wnorz臋dn膮 postaci膮 wobec Boga Sziwy, 艂膮czy w sobie zar贸wno aspekt daj膮cy 偶ycie, jak i ten obdarzaj膮cy 艣mierci膮. Przedstawiana bywa w formie wielor臋kiego potwora dzier偶膮cego miecze i w艂贸cznie, obwieszonego krwawi膮cymi cz臋艣ciami ludzkich cia艂 i przyozdobionego naszyjnikiem z czaszek. W odr贸偶nieniu od naszej kostuchy posiada m艂ode kobiece cia艂o, kszta艂tne piersi i jest zdecydowanie 偶ywa, wr臋cz tryskaj膮ca energi膮. Gdy si臋 jednak patrzy na jej wizerunek, trudno poj膮膰, jak kogo艣 tak przera偶aj膮cego Hindusi mog膮 nazywa膰 Matk膮?

Nasza Matka jest wy艂膮cznie opieku艅cza, ciep艂a, dobra i bezradna. Podlega m臋skim bogom, sama stworzona przez Boga-Ojca, pozbawiona wi臋c swojej Bogini-Matki i wszelkiej mocy sprawczej, mo偶e si臋 jedynie wstawia膰 za nami u wszechmog膮cych m臋偶czyzn. Nawet w sprawie dawania 偶ycia zale偶y od tego, czy m臋偶czyzna zechce j膮 艂askawie - pokalanie lub niepokalanie - zap艂odni膰. 艢wiat艂o ksi臋偶yca ju偶 na ni膮 nie 艣wieci. My chcemy takiej matki. Upokorzonej i podporz膮dkowanej. S艂odkiej i dobrej, kt贸ra przeprasza, 偶e 偶yje.

Nale偶a艂oby oczekiwa膰, 偶e w tych cz臋艣ciach 艣wiata, gdzie przetrwa艂 wizerunek Bogini-Matki, kt贸ra daje 偶ycie i daje 艣mier膰, sytuacja kobiet jest zupe艂nie inna. Nic z tego - sytuacja kobiet w Indiach jest straszna. Okazuje si臋, 偶e w czasach patriarchalnych cze艣膰 dla Bogini nie przenosi si臋 jako艣 na kobiety. 艢miem przypuszcza膰, 偶e wynika to tak偶e z obawy przed ukryt膮 si艂膮 kobiety, kt贸r膮 reprezentuje Kali.

Najwa偶niejsz膮 konsekwencj膮 patriarchalnego okrojenia archetypu matki w naszych obyczajach i kulturze jest to, 偶e kobieta-matka zosta艂a pozbawiona odpowiedzialno艣ci za 偶ycie. Odpowiada za nie m臋ski B贸g-Ojciec - Stw贸rca.

Mo偶na to zobaczy膰 艣ledz膮c dyskusj臋 wok贸艂 ustaw antyaborcyjnych. Podzia艂 r贸l w dramacie jest w istocie nast臋puj膮cy: m臋偶czy藕ni czyni膮 si臋 odpowiedzialnymi za 偶ycie i widz膮 swoj膮 misj臋 w powstrzymywaniu nieobliczalnych, zbrodniczych zap臋d贸w kobiet wobec 偶ycia, czuj膮 si臋 powo艂ani do tego, aby powstrzyma膰 z艂owrog膮 i niezrozumia艂膮 kobiec膮 potrzeb臋 zabijania w艂asnych dzieci. W rezultacie odpowiedzialno艣膰 kobiet za 偶ycie sprowadza si臋 do rodzenia ile si臋 da, bez szemrania i ogl膮dania si臋 na okoliczno艣ci. A p贸藕niej wspaniali m臋偶czy藕ni - obro艅cy 偶ycia - urz膮dz膮 jak膮艣 wojn臋 i wszyscy si臋 pozabijaj膮.

Zauwa偶my, 偶e przy okazji dyskusji o aborcji kobiety sta艂y si臋 raz jeszcze istotami podejrzewanymi o najgorsze.

Najwyra藕niej przejawia si臋 to w tych zap臋dach ustawodawczych, kt贸re zmierzaj膮 do wymuszania macierzy艅stwa bez wzgl臋du na okoliczno艣ci. Ile偶 m臋skiej pychy, agresji i okrucie艅stwa kryje si臋 za pr贸bami stanowienia prawa zmuszaj膮cego kobiet臋 do rodzenia dzieci, tak偶e tych pocz臋tych w wyniku przemocy czy kazirodztwa.

Przecie偶 to dla cz艂owieka skrajne upokorzenie - nie m贸c decydowa膰 o w艂asnym ciele i o w艂asnych losach. Jaki m臋偶czyzna zni贸s艂by sytuacj臋, w kt贸rej odebrano by mu prawo do w艂asnego cia艂a i pod gro藕b膮 kary zmuszano by go, na przyk艂ad, do dzielenia si臋 swoimi organami wewn臋trznymi dla ratowania 偶ycia innym?

Ogrom upokorze艅, jakich kobiety do艣wiadczaj膮 w swoim 偶yciu, sprawia, 偶e - po to, aby pozosta膰 przy zdrowych zmys艂ach - musz膮 one odci膮膰 si臋 od swojego cia艂a, a tym samym od mo偶liwo艣ci rzeczywistego do艣wiadczania swojej duchowo艣ci. W ten spos贸b cia艂o kobiety, zamiast sta膰 si臋 naczyniem Boga, przestaje by膰 czyj膮kolwiek w艂asno艣ci膮. Nale偶y do wszystkich i do nikogo.

Zgodnie z duchem tak stanowionego prawa cia艂o kobiety jest w艂asno艣ci膮 tego, kt贸ry j膮 zap艂adnia i prawodawcy. W sprawie zap艂odnienia kobieta cz臋sto nie ma nic do powiedzenia. S艂absza fizycznie i psychicznie ulega przemocy, namowie lub szanta偶owi. Nast臋pnie, pozbawiona prawa wyboru, przechodzi z r膮k oprawcy w r臋ce ustawodawcy i staje si臋 czym艣 w rodzaju upa艅stwowionego agregatu do rodzenia.

W dodatku wszystko to razem ob艂udnie sprzedawane jest kobietom w opakowaniu cudownego pakietu moralnej naprawy, ekspiacji i zbawienia. Po raz kolejny kobieta staje si臋 koz艂em ofiarnym i zostaje wydelegowana przez m臋偶czyzn do tego, 偶eby zmienia艂a si臋 na lepsze jako ta bardziej ciemna, pop臋dowa i niekontrolowalna cz臋艣膰 ludzko艣ci. M臋偶czyzna natomiast, czuj膮c si臋 艣wietnie, ustawia si臋 na piedestale prawodawcy i tego, kt贸ry w imi臋 Boga rado艣nie i beztrosko zap艂adnia nie艣wiadome niczego boskie naczynia.

Straszny to widok: poprzebierani w szaty obro艅c贸w 偶ycia i wy偶szych warto艣ci m臋偶czy藕ni b艂膮dz膮 spokojnie w ciemno艣ciach pychy i ignorancji, za艣 upokorzona kobieta, kt贸ra nienawidzi w艂asnego cia艂a, jest by膰 mo偶e zdolna do biologicznej prokreacji, ale cz臋sto niezdolna do macierzy艅stwa w prawdziwym znaczeniu tego s艂owa. Nierzadko skrycie nienawidzi swoich dzieci i w 艣wiadomym lub nie艣wiadomym akcie zemsty czyni je psychicznymi kalekami. Wbrew temu, w co chc膮 wierzy膰 m臋偶czy藕ni, kobieta nie jest wy艂膮cznie istot膮 instynktown膮. Sam instynkt macierzy艅ski, je艣li si臋 obudzi, wystarczy膰 mo偶e na zaledwie kilka miesi臋cy 偶ycia dziecka. Potem proces wychowania zaczyna zale偶e膰 wy艂膮cznie od stopnia dojrza艂o艣ci 艣wiadomo艣ci i psychiki matki.

Odwo艂uj膮c si臋 do przyg贸d Alicji w Krainie Czar贸w czas si臋 zastanowi膰, czy po to, aby dobiec do pi臋knego zamku, jakim jest zaprzestanie pozbawiania 偶ycia nienarodzonych, nie trzeba przypadkiem biec w przeciwn膮 stron臋. Czy w pierwszym rz臋dzie nie powinni艣my uczyni膰 wszystkiego co mo偶liwe, by przywr贸ci膰 kobiecie godno艣膰 i podmiotowo艣膰 oraz odda膰 nale偶ny jej szacunek. Tylko kobieta, kt贸ra jest pewna swojej to偶samo艣ci i czuje si臋 w艂a艣cicielk膮 swojego cia艂a, kobieta prawdziwie wolna w podejmowaniu decyzji dotycz膮cych jej los贸w mo偶e naprawd臋 czu膰 i ponosi膰 odpowiedzialno艣膰 za 偶ycie.

Jako psychoterapeuta spotka艂em si臋 z co najmniej kilkunastoma sytuacjami, w kt贸rych nie mia艂em jasnej odpowiedzi na pytanie, czy ci膮偶臋 nale偶y utrzyma膰, czy nie. Wiele razy dotkn膮艂em sytuacji, w kt贸rej troska o 偶ycie wyra偶a膰 si臋 musia艂a w podj臋ciu dramatycznej decyzji: kogo pozbawi膰 偶ycia.

Co ma zrobi膰 matka nieletniej c贸rki, zgwa艂conej przez swego stryjka? Co ma zrobi膰 ojciec tej c贸rki? Dla obojga 偶ycie jest naczeln膮 warto艣ci膮, ale staj膮 wobec pytania: kt贸re 偶ycie ratowa膰? 呕ycie p艂odu, kt贸ry rozwija si臋 w macicy c贸rki, czy 偶ycie c贸rki, jej psychiczne, a mo偶e i fizyczne przetrwanie? Kto w og贸le ma decydowa膰 w tej sprawie: przysz艂a niepe艂noletnia matka czy jej rodzice? A mo偶e pa艅stwo? Na og贸艂 ko艅czy si臋 na tym, 偶e wszyscy zgodnie ratuj膮 reputacj臋 stryjka.

A co nale偶a艂oby uczyni膰, gdyby ojcem dziecka by艂 w艂asny ojciec niepe艂noletniej matki? Tak te偶 si臋 zdarza. Co w贸wczas mia艂aby zrobi膰 matka tej c贸rki? Jak mo偶na rozwi膮za膰 tak膮 sytuacj臋, nie zabijaj膮c czego艣 lub kogo艣? Co艣 musi zosta膰 zabite.

Albo inna sytuacja: matka trojga dzieci (kt贸ra bogobojnie stosuje naturalne metody antykoncepcji) zachodzi wskutek ma艂偶e艅skiego gwa艂tu w czwart膮, niepo偶膮dan膮 ci膮偶臋, kt贸ra ewidentnie grozi jej 偶yciu. Ma dzieci w wieku dw贸ch, trzech i pi臋ciu lat. M膮偶 jest alkoholikiem i osob膮 nieodpowiedzialn膮. Co ma zrobi膰 ta matka? Czy ryzykowa膰 w艂asnym 偶yciem po to, 偶eby powo艂a膰 na 艣wiat jeszcze jedno dziecko, a przy okazji osieroci膰 ca艂膮 czw贸rk臋, nara偶aj膮c na cierpienia i psychiczne wykolejenie? Czy zdecydowa膰 si臋 na usuni臋cie czwartej ci膮偶y? Czy kto艣 ma jasn膮 odpowied藕 w tej sprawie?...

Przede wszystkim potrzeba tu pokory i zrozumienia, a nie pi臋knoduchowskiej pychy i restrykcyjnego prawodawstwa. Cnota jest tam, gdzie jest wyb贸r. Je艣li macierzy艅stwo ma

by膰 cnot膮, nie mo偶e by膰 w 偶aden spos贸b wymuszane. Ka偶da matka powinna mie膰 mo偶liwo艣膰 wyboru i decyzji. Z drugiej za艣 strony trzeba czyni膰 wszystko co mo偶liwe, aby matki nie musia艂y wybiera膰 艣mierci swoich dzieci.

Poniewa偶 um贸wili艣my si臋, 偶e nie b臋dziemy unika膰 偶adnych pyta艅, zadajmy sobie i to. Czy zawsze jest tak, 偶e gdy matka wybiera 艣mier膰 w艂asnego dziecka, wybiera wi臋ksze z艂o?

Z punktu widzenia Bogini-Matki odpowiedzialno艣膰 za 偶ycie musi wykracza膰 poza odpowiedzialno艣膰 za 偶ycie indywidualne czy za 偶ycie jakiego艣 gatunku, cho膰by ludzkiego. Bogini-Matka jest bytem absolutnym, kt贸ry przejawia si臋 poprzez wszystkie indywidualne matki: na r贸wni ludzkie, zwierz臋ce, jak i matki-ro艣liny. Tak rozumiana Matka troszczy si臋 o 偶ycie jako ca艂o艣膰, we wszystkich jego przejawach. Nie oddziela jednego 偶ycia od drugiego i 偶adnej jego formy nie wyr贸偶nia. Dba o r贸wnowag臋 w ca艂ym obszarze 偶ycia. Takie rozumienie matki wymaga rezygnacji z antropocentrycznego egotyzmu i, w艂a艣ciwego szczeg贸lnie m臋偶czyznom, przekonania o ich uprzywilejowanej pozycji wobec ca艂ej reszty istnienia.

Niew膮tpliwie cz艂owiek jest istot膮 szczeg贸ln膮. Ale, niestety, nasz膮 szczeg贸lno艣膰 pojmujemy w spos贸b, kt贸ry zamiast czyni膰 nas odpowiedzialnymi za 偶ycie, zwalnia nas od wszelkiej odpowiedzialno艣ci. Pozwala nam si臋 panoszy膰, wywy偶sza膰 i niszczy膰. Pozwala czu膰 si臋 kim艣 specjalnym, kim艣, kto podporz膮dkowuje sobie wszelkie inne formy 偶ycia, z kobiet膮 i matk膮 w艂膮cznie. Antropocentryzm jest przede wszystkim kontynuacj膮 adamowego z艂udzenia bycia jedynym i pierworodnym synem Boga, 偶yj膮cego w samowystarczalnej enklawie, pod szczeg贸ln膮, ojcowsk膮 opiek膮.

Je艣li jednak chcemy, aby usta艂a wewn臋trzna i zewn臋trzna wojna p艂ci, je艣li chcemy stworzy膰 szans臋 na harmoni臋 i spok贸j, to powinni艣my kobiecie-matce przywr贸ci膰 nale偶n膮 jej rang臋. Pojmowa膰 j膮 jako immanentny i r贸wnoprawny przejaw bosko艣ci i otacza膰 szacunkiem.

Wtedy dopiero ujrzymy Matk臋 jako fenomen ponadindywidualny i ponadgatunkowy, a sprawa odpowiedzialno艣ci za 偶ycie stanie we w艂a艣ciwym 艣wietle. M臋偶czyzna b臋dzie m贸g艂 z pokor膮 i szacunkiem przyjmowa膰 trudne, matczyne decyzje i zaj膮膰 si臋 tym, do czego jest powo艂any. A powo艂any jest - m贸wi膮c metaforycznie - do budowania bezpiecznego gniazda.

Je艣li m臋偶czy藕ni naucz膮 si臋 kontrolowa膰 swoj膮 seksualno艣膰, naprawd臋 wezm膮 odpowiedzialno艣膰 za sw贸j udzia艂 w powo艂ywaniu dzieci na 艣wiat, zaprzestan膮 u偶ywania i gwa艂cenia kobiet, je艣li zagwarantuj膮 matkom i dzieciom czyst膮 ziemi臋 i bezpieczn膮 przysz艂o艣膰, je艣li otocz膮 je szacunkiem i mi艂o艣ci膮 - to w sprawie ochrony 偶ycia zrobi膮 wszystko co do nich nale偶y i nie powinni robi膰 ju偶 nic wi臋cej.

*

g艂os z sali: W jaki spos贸b to, co m贸wi艂e艣 o aborcji, ma si臋 do buddyjskiego wskazania "nie zabijaj, lecz ochraniaj wszelkie 偶ycie"?

W. E.: My艣l臋, 偶e samo sformu艂owanie tego wskazania wiele wyja艣nia. Trzeba zwr贸ci膰 uwag臋 na s艂owo "wszelkie" i 偶e sformu艂owanie "wszelkie 偶ycie" okre艣la ten rodzaj odpowiedzialno艣ci za 偶ycie, kt贸ry wykracza poza perspektyw臋 indywidualn膮 i gatunkow膮. Ochrania膰 wszelkie 偶ycie, to wzi膮膰 odpowiedzialno艣膰 za 偶ycie w og贸le. Ale jak to zrobi膰, 偶eby nie zabija膰 i zarazem ochrania膰 wszelkie 偶ycie? To nie jest 艂atwe pytanie. Buddyzm ma to do siebie, 偶e wskazania nie zwalniaj膮 od wybor贸w, od my艣lenia i od u偶ywania w艂asnej intuicji do tego, by odnajdywa膰 w艂a艣ciwe rozwi膮zanie w ka偶dej szczeg贸lnej sytuacji. Nauczyciel buddyjski m贸g艂by zapyta膰 ucznia: "Co by艣 zrobi艂, gdyby艣 by艂 kapitanem szalupy ratunkowej, kt贸ra mo偶e uton膮膰, bo wsiad艂o na ni膮 zbyt wiele os贸b?" 呕adne wskazanie, 偶adna norma etyczna czy moralna nie zwalnia nas od przytomno艣ci i od dokonywania wybor贸w.

A jak realizowa膰 wskazanie "nie zabijaj, lecz ochraniaj wszelkie 偶ycie", gdy powo艂uj膮 ci臋 do wojska, daj膮 karabin do r臋ki i ka偶膮 strzela膰, bo jest wojna? Jak to zrobi膰? Co wtedy zrobi膰? Kto艣 zapyta艂 o to jednego z nauczycieli buddyjskich i otrzyma艂 bardzo interesuj膮c膮 i nie艂atw膮 odpowied藕: "daj si臋 zabi膰, zanim kogo艣 zabijesz". Jak to si臋 ma do ochraniania wszelkiego 偶ycia?

g艂os z sali: Odnios臋 si臋 do tego, co m贸wi艂e艣 o matce zbiorowej, o antropocentryzmie, o postawie dominacji, przyznawania sobie prawa do niszczenia i odwo艂am si臋 do poj臋cia "Matka-Ziemia". Wydaje mi si臋, 偶e m臋偶czy藕ni prezentuj膮 dok艂adnie t臋 sam膮 postaw臋 wobec kobiet i wobec Matki-Ziemi. Z tak膮 arogancj膮 przyznajemy sobie nie tylko prawo, 偶eby t臋 matk臋 okie艂zna膰 i wypruwa膰 z jej wn臋trza wszystkie potrzebne jej organy, ale te偶 uzurpujemy sobie odpowiedzialno艣膰 za proces entropii, proces niszczenia, kt贸ry nast臋puje w procesie samoregulacji. Jest taka koncepcja, wedle kt贸rej ziemia jest organizmem 偶ywym, samoreguluj膮cym si臋 i proces niszczenia katastrofy, zag艂ada milion贸w ludzi - jest naturalnym mechanizmem samoregulacji. Jeste艣my nie艣wiadomymi wykonawcami naturalnego procesu obrony 偶ycia. Nie wiem, czy si臋 zgadzasz z takim pogl膮dem.

W. E.: W konsekwencji takiego pogl膮du mo偶emy rzeczywi艣cie czu膰 si臋 zwolnieni od odpowiedzialno艣ci za niszczenie Matki-Ziemi. "Skoro Matka na to pozwala, a nawet nami powoduje, to widocznie wie, co robi." To wygodne. Niszcz膮c ziemi臋 mo偶na poczu膰 si臋 jednocze艣nie jej nieodrodnym dzieckiem, a z niszczenia uczyni膰 cnot臋.

Ponadindywidualny i ponadgatunkowy fenomen Matki to co艣, co dotyczy wszystkiego - zar贸wno ludzi, jak i ziemi, zwierz膮t i ro艣lin. Jest to wsp贸lna odpowiedzialno艣膰, kt贸ra realizuje si臋 z chwili na chwil臋 i kt贸r膮 z chwili na chwil臋 trzeba podejmowa膰. Ludzie - jako jedyne z istot 偶yj膮cych na tej ziemi obdarzone samo艣wiadomo艣ci膮, sumieniem i woln膮 wol膮 - ponosz膮 za to, co si臋 dzieje na ziemi i z ziemi膮, szczeg贸ln膮 odpowiedzialno艣膰. Zgodnie z zasad膮: im wi臋cej wolno艣ci, tym wi臋cej odpowiedzialno艣ci.

Pami臋tajmy jednak, 偶e wszelkie koncepcje na ten temat mog膮 nas zaprowadzi膰 na manowce. Dopiero u艣wiadomienie sobie faktu, 偶e jeste艣my jednym z 偶yciem, czyni nas w pe艂ni odpowiedzialnymi za wszelkie 偶ycie. Odpowiedzialnymi w szczeg贸lny spos贸b, bo b臋d膮c 偶yciem samym w sobie, nie chcemy i nie mo偶emy stawia膰 si臋 na zewn膮trz tego 偶ycia jako kto艣 szczeg贸lny i odpowiedzialny. Po prostu odpowiadamy za siebie.

G艂os z sali: Przysz艂am na to spotkanie z pytaniem o relacj臋 mi臋dzy matk膮 i dzieckiem. Zrozumia艂am, 偶e matka i ja to jedno. Dosta艂am odpowied藕.

W. E.: Chcia艂bym jeszcze co艣 doda膰. Gdy m贸wimy o Matce, nie m贸wimy wy艂膮cznie o kobietach. Je艣li posiedzimy d艂ugo w spokoju i ciszy, oczyszczaj膮c nasze umys艂y z wszelkich koncepcji i rozr贸偶nie艅, odkryjemy, 偶e pytania: "czy jestem kobiet膮, czy m臋偶czyzn膮? czy jestem matk膮, czy ojcem?" trac膮 sens i znaczenie. Wielu m臋偶czyzn ma dost臋p do "matki" w sobie i u偶ywa "wewn臋trznej matki" cho膰by w relacjach z w艂asnymi dzie膰mi, czy w og贸le w relacjach ze 艣wiatem. Podzia艂 na matk臋 i ojca w rodzinach niekoniecznie

przebiega wed艂ug demarkacyjnej linii p艂ci. Czasami to m臋偶czyzna pe艂ni rol臋 matki, natomiast kobieta - bardziej rol臋 ojca. Kobieta bywa 藕r贸d艂em wymaga艅, dyscypliny, r贸偶nych - potocznie przypisywanych ojcu - oddzia艂ywa艅, natomiast ojciec jest kim艣, kto daje bezwarunkow膮 akceptacj臋.

Obserwuj膮c swoj膮 drog臋 widz臋, 偶e sam coraz bardziej staj臋 si臋 "matk膮" w moim stosunku do ludzi, czy w og贸le do 艣wiata. Mam poczucie, 偶e co艣 si臋 tu wyra藕nie dope艂nia. Potwierdza mi si臋 to w 艣mieszny spos贸b, gdy podczas pracy - w r贸偶nych scenach, czy psychodramach - kto艣 czasami chce, 偶ebym zagra艂 rol臋 matki. Kiedy艣 by艂oby to dla mnie czym艣 podejrzanym i prawie obra藕liwym, a teraz odbieram tak膮 propozycj臋 jako rodzaj komplementu. Nie rezygnuj臋 przy tym z mojego aspektu m臋skiego. Jedno i drugie jest wa偶ne.

g艂os z sali: Czy mogliby艣my zacz膮膰 podobny cykl spotka艅 na temat m臋偶czyzn?

W. E.: By膰 mo偶e. P贸ki co, zauwa偶cie, 偶e m贸wi膮c o kobietach, m贸wili艣my te偶 o m臋偶czyznach, o tym w m臋偶czyznach, czego im brakuje, co nie jest u艣wiadomione i za co my, m臋偶czy藕ni nie bierzemy odpowiedzialno艣ci. Ale na pewno warto to powiedzie膰 wyra藕niej, bardziej z m臋skiej perspektywy. Kiedy艣 to zrobi臋.

g艂os z sali: Zauwa偶y艂em, 偶e trzy czwarte literatury, kt贸r膮 si臋 nafaszerowa艂em, dotyczy kobiet. Pomaga im si臋 rozwija膰, pozbywa膰 obci膮偶e艅, negatywnych stereotyp贸w. A dla m臋偶czyzn s膮 propozycje takie jak bryd偶, samoch贸d, sukces. Czuj臋 ograniczenie. Kobieta-humanistka ma si臋 gdzie przedrze膰 i o co oprze膰, m臋偶czyzna-humanista to m臋偶czyzna samotny.

W. E.: To prawda, 偶e my, m臋偶czy藕ni, te偶 jeste艣my bezradni w poszukiwaniu etosu m臋sko艣ci. W tej sprawie trzeba zacz膮膰 co艣 robi膰.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Eichelberger - Kobieta bez winy i wstydu, do czytania, Ba艂agan
Wojciech Eichelberger Kobieta nez winy i wstydu
wojciech eichelberger kobieta bez winy i wstydu
Wojciech Eichelberger Kobieta bez winy i wstydu
Eichelberger Wojciech Kobieta bez winy i wstydu
Wojciech Eichelberger Kobieta bez winy i wstydu
Wojciech Eichelberger Kobieta bez winy i wstydu
Eichelberger Kobieta bez winy i wstydu
Eichelberger Wojciech Kobieta bez winy i wstydu 1
Wojciech Eichelberger Kobieta bez winy i wstydu[1]
Eichelberger Wojciech Kobieta bez winy i wstydu 2

wi臋cej podobnych podstron