-----------------------------

Marzenna Kucińska o DDA

-----------------------------

Większość Dorosłych Dzieci Alkoholików doświadcza problemów

emocjonalnych. Jedni leczą się z powodu nawracającej depresji, inni z

powodu nerwicy. Są tacy, którzy przychodzą do psychoterapeuty i mówią:

"Nic nie czuję" lub "Mam kochającą rodzinę i wszystko mi się dobrze

układa, ale wciąż wraca do mnie to, co czułem w domu: lęk, że to wszystko

stracę, złość bez powodu. Nie rozumiem tego". Timmen L. Cermak i Jacques

Rutzky piszą ("Czas uzdrowić swoje życie", 1996): "Uczucia same w sobie

rzadko bywają źródłem problemów. Jest nim natomiast niewłaściwy stosunek

do uczuć, który powoduje, że traumatyczne przeżycia nie przestają

prześladować ludzi w ich dalszym życiu".

Dzieci, które wychowywały się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu,

przechodzą swoisty trening w sposobach radzenia sobie z emocjami. Zdarza

się, że już we wczesnym okresie swojego życia narażone są na bardzo silne

doświadczenia emocjonalne, pomimo że ich mechanizmy obronne nie są

jeszcze

zbyt dojrzałe. Do tych doświadczeń wywołujących ekstremalne emocje można

zaliczyć między innymi kłótnie (krzyki, bójki najbliższych i wyzwiska),

zaniedbanie podstawowych potrzeb fizycznych (np. głód, zimno,

niezmieniane

pieluszki) czy poczucie zagrożenia. Dziecko w takich sytuacjach przeżywa

mieszankę trudnych uczuć, takich jak lęk, gniew i bezradność. Zwykle

pozostaje z nimi samo, gdyż najbliższych nie ma lub są sprawcami sytuacji

wywołującej ten nieprzyjemny stan. Doświadcza poczucia krzywdy, choć

najczęściej nie uświadamia sobie tego. Dziecko radzi sobie z przeżywanym

stanem różnie, w zależności od temperamentu i stopnia dojrzałości jego

mechanizmów obronnych.

Zdaniem Jerzego Mellibrudy ("Pułapka niewybaczonej krzywdy", 1997), im

wcześniej w życiu dziecka miały miejsce takie doświadczenia, tym

wyraźniejsze jest ukształtowanie się jednego z dwóch sposobów obchodzenia

się w emocjami: zamrożenia lub nadwrażliwości emocjonalnej. Niektóre

dzieci na silny krzyk czy nagłe zagrożenie reagują zastygnięciem. Inne

potrafią zamrozić reakcję emocjonalną, jakby jej nie było. W każdym razie

na zewnątrz nie widać przeżywanego stanu. Takie dzieci szybko uczą się,

że

lepiej nic nie czuć, gdyż uczucia są bolesne i przeszkadzają w działaniu.

Odcięcie emocji, zamrożenie ciała tak, by nie pojawiły się w zachowaniu

żadne czytelne reakcje, ułatwia dziecku poradzenie sobie w sytuacji

zagrażającej.

Inne dzieci, czując napięcie (a sytuacji wywołujących je jest w

rodzinach

alkoholowych wiele), natychmiast wyrażają je na zewnątrz płaczem albo

krzykiem. Często są postrzegane jako nadpobudliwe lub nadwrażliwe

emocjonalnie. Silne napięcie może znajdować ujście w czynnościach

kompulsywnych czy w innych objawach nerwicowych. Czasem dzieci takie

trafiają wcześnie do psychologa i mogą być leczone z powodu silnej

nerwicy.

Niektóre dzieci radzą sobie z trudnymi emocjami, zamieniając je na

łatwiejsze do przeżywania. Adam jest na przykład chronicznym złośnikiem Đ

gdy czuje się niepewnie, gdy bywa wystraszony albo zmęczony, natychmiast

popada w złość. Bogdana natomiast wszyscy postrzegają jako zalęknionego i

niepewnego, ponieważ strach to jedyna reakcja, jaką ujawnia. Dopiero na

terapii każdy z nich odkrywa bogactwo przeżywanych stanów. Manipulowanie

doznawanymi uczuciami chroni ich od przeżywania tego, czego nie chcą

doświadczać.

Typowymi sposobami radzenia sobie przez dzieci z rodzin alkoholowych z

trudnymi emocjami są: zepchnięcie uczuć do podświadomości, pomniejszanie

ich lub zaprzeczanie, nierozpoznawanie ich (nienazywanie) i mylenie z

myślami (np. "Czuję, że nie chcecie ze mną rozmawiać i mnie nie

lubicie").

A owe trudne emocje to najczęściej wstyd, poczucie winy, gniew, smutek i

strach.

Uczucia wstydu najsilniej doświadczają ludzie, którzy wychowywali się w

rodzinach zaburzonych w sposób widoczny dla otoczenia. Kiedy wszyscy

widzieli pijanego ojca i wiedzieli, z jakiej rodziny się pochodzi. Czasem

takie osoby czują się napiętnowane, skażone faktem, że ich rodzic pił.

Dlatego tak trudno im, mimo oczywistych faktów, nazwać swojego ojca

alkoholikiem. Zastanawiają się: "Bo w jakim świetle to mnie stawia?".

Często dziecko alkoholików przeżywa także swoiste poczucie

odpowiedzialności za nałóg rodzica. Myśli, że ojciec pije, gdyż ono jest

niegrzeczne, źle się uczy lub coś robi nie tak. Zdarza się, że tego typu

zarzuty słyszy od bliskich, co wzmacnia poczucie winy.

Kiedy DDA zaczynają przyglądać się swoim doświadczeniom z dzieciństwa,

zwykle pojawia się lęk: lęk przed wspomnieniami, lęk zapamiętany z

groźnych sytuacji, lęk przed tym, co odkryją o sobie. Ludzie różnią się

poziomem lęku, ale dorośli, którzy wychowywali się w rodzinach

alkoholowych, noszą go w sobie dużo. Nie zawsze jest on widoczny. Często

bywa starannie ukrywany i pojawia się jedynie w bliskich związkach. Może

też być zamieniany na inne uczucie, na przykład złość, która daje więcej

energii i siły, pomaga radzić sobie z bezradnością. W dzieciństwie lęk

był

niejednokrotnie podstawową informacją o zagrożeniu, pozwalającą go

uniknąć. Niestety w życiu dorosłym częściej pojawia się w postaci fobii,

lęków przed autorytetami i przełożonymi, co znacznie utrudnia dojrzałe

funkcjonowanie.

Gniew jest naturalną reakcją na krzywdę naszych bliskich. Zatem kiedy

DDA

uświadamia sobie własne krzywdy i zaniedbania, pojawiają się poczucie

niesprawiedliwości, bunt przeciwko temu, co kiedyś się stało, i różne

odmiany gniewu. Praca z uczuciem gniewu jest trudna. Ludzie, którzy

wiedzą, co się dzieje, gdy ktoś przeżywa negatywne emocje w sposób

niekontrolowany, zwykle unikają wszelkiej złości. Kojarzą ją z agresją i

przemocą. Trudno im uwierzyć, że złość czy gniew mogą wnosić cokolwiek

konstruktywnego. I rzadko łączą swoją melancholię z uczuciem, którego Đ

jak twierdzą Đ nie czują.

Chyba wszystkie Dorosłe Dzieci Alkoholików znają uczucie zalegającego

smutku. Niewiele z nich leczy się jednak z powodu depresji. Smutek

bezpowrotnej straty, dziecięce rozżalenie, kiedy najchętniej schowałoby

się pod kołdrą przed całym światem, i poczucie osamotnienia Đ związane są

z jakąś formą opuszczenia, której się doznało. Dziecko czuje się

opuszczone, gdy ma niepełną rodzinę, ale także gdy długo jest samo w domu

albo gdy permanentnie nie ma nikogo, kto poświęciłby mu czas i uwagę.

Każdy z nas nosi wspomnienia, które wywołują w nim głęboki smutek. DDA

mają takich wspomnień dużo.

Wiele Dorosłych Dzieci Alkoholików wyraża przekonanie, że uczucia można

w

pełni kontrolować. Przeświadczenie: wszystko albo nic (albo mam całkowitą

kontrolę, czyli to, co czuję, zależy jedynie od mojej woli, albo nie mam

żadnej kontroli nad swoimi emocjami) - jest jednak złudzeniem. Pełna

samokontrola i brak samokontroli w sferze uczuć to bieguny braku tych

samych umiejętności: adekwatnego korzystania z własnej sfery

emocjonalnej.

Możliwa jest oczywiście kontrola świadomości i wyrażania uczuć. Ale nie

można kontrolować pojawiania się uczuć. Zwiększając świadomość tego, co

się przeżywa, można to wyrazić albo nie Đ zgodnie ze swoją wolą.

Efektem zmian w reakcjach emocjonalnych u dzieci z rodzin alkoholowych

bywa postawa obronna wobec życia i ludzi. Człowiek taki żyje w ciągłym

napięciu, które wiąże się z przekonaniem, że świat i ludzie są do niego

wrogo nastawieni, a on nie ma na to wpływu. Może tylko trwać w ciągłym

oczekiwaniu na coś nieprzyjemnego, co na pewno się wydarzy (np. atak,

nieszczęście, agresja). Celem takiej osoby jest przetrwanie. Trudno jej

być otwartą i ufną. To oznacza dla niej bezradność i wystawienie się na

atak.

Marzenna Kucińska

-----------------------------

Dobre chęci, bo nieświadome

-----------------------------

Niektóre z celów nie stają się świadome, ale mogą wywierać wpływ na nasze

życie, inne z kolei są świadome, ale nie wywierają wpływu, bo nie są

realizowane

Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane mówi przysłowie. Dobre intencje

mają złą reputację. Jak pokazują badania, realizujemy tylko około 30

proc.

naszych celów. Wśród 70 proc. tych nierealizowanych gros stanowią

osobiste. Cele narzucane nam przez innych realizujemy skuteczniej niż te

stawiane samemu sobie.

Czy możemy być bardziej skuteczni?

***

Przekonanie o tym, że chcę lub powinienem coś zrobić, rzadko wystarcza,

by

przezwyciężyć siłę nawyków, piętrzących się przeciwności losu i siły

innych celów. Nie wszystkie cele przybierają postać świadomej intencji,

znaczna część pojawia się i zostaje zrealizowana bez udziału świadomości.

Pojęcie cel nieświadomy nie jest pozbawione sensu przekonują o tym liczne

badania Johna Bargha i jego współpracowników.

Na co dzień wolimy ludzi grzecznych od opryskliwych. Dlaczego zatem

jedna

z badanych przez Bargha grup miała odmienne preferencje?

Dobry reporter kryminalny powinien być twardy, agresywny, przebojowy.

Przysłuchując się rozmowie kwalifikacyjnej, badani bezwiednie poszukiwali

u kandydata na to stanowisko takich właśnie cech i nieświadomie

zastosowali te same kryteria do ocenienia Mike'a. Raz wzbudzony

nieświadomy cel ma według Bargha tę właściwość, że jest realizowany w

odniesieniu do wszystkich informacji i zdarzeń, które w jakiś sposób do

niego pasują czy chcemy tego, czy nie. Gdy badani znaleźli w zachowaniu

Mike'a cechy pożądane u reportera, automatycznie doszli do wniosku

(doszło

im się do wniosku), że zasługuje na pozytywną ocenę i że go lubią.

Jak pisze Bargh, nietrudno sobie wyobrazić sytuację życiową, w której

wystąpi podobny efekt. Wyobraźmy sobie osobę pracującą w morderczej

atmosferze współzawodnictwa i podejrzliwości, gdzie jedną z najbardziej

pożądanych cech jest nieustępliwość. Osoba taka może niejako z rozpędu

zakochać się w kimś, kto idealnie nadawałby się do jego pracy.

Nie wszystkie więc cele przybierają postać intencji. Niektóre nigdy nie

osiągają poziomu uświadomienia, ale mogą wywierać znaczący wpływ na nasze

życie. Inne z kolei są uświadamiane, zamieniane na intencje, ale nie

wywierają wpływu, bo nie zostają zrealizowane. Czy zatem istnieje prosta

metoda pozwalająca zwiększyć efektywność osiągania celów?

Peter Gollwitzer pokazał, że taką metodą jest świadome i wysiłkowe

sformułowanie dodatkowej intencji, tzw. implementacyjnej, która jest

podporządkowana intencji osiągnięcia celu i określa: jakie działania,

gdzie i kiedy wykonane, doprowadzą do osiągnięcia celu. Intencje

implementacyjne daje się sprowadzić do sądów typu: Kiedy znajdę się w

sytuacji x, to najlepiej będzie, jeśli zrobię y!. Jednorazowe wysilenie

inteligencji czy świadomości pozwala przenieść ciężar dalszego

troszczenia

się o osiągnięcie celu na procesy automatyczne. Intencje implementacyjne

niejako cedują kontrolę nad naszym zachowaniem na czynniki sytuacyjne.

Nieskuteczność w realizacji celów bierze się głównie z tego, że albo w

natłoku codziennej rutyny zapominamy o nich, albo nie wykorzystujemy

nadarzających się okazji do realizacji celu. Wynika to z ograniczoności

zasobów świadomej kontroli zachowania.

Jak bardzo ograniczone są to zasoby, pokazali w serii pomysłowych badań

Baumeister i Tice. W jednym z eksperymentów głodnym badanym (zabroniono

im

jeść przed badaniem) zakazano jedzenia czekoladowych ciasteczek leżących

na stolikach, przy których pracowali. Badani ci wykazali się znacząco

mniejszą wytrwałością w rozwiązywaniu zadań językowych niż osoby z grupy

kontrolnej, wcześniej częstowane ciasteczkami. Konieczność samokontroli w

jednej dziedzinie aby nie zjeść słodyczy spowodowała wyczerpanie zasobów

kontroli ego, co z kolei zaowocowało mniejszą zdolnością samokontroli w

kolejnym zadaniu.

c.d.n.

-----------------------------

Oblicza kobiecości, czyli mądrość baśni

-----------------------------

Jednym ze sposobów badania i opisu spraw najgłębiej nas dotykających jest

sięganie do mitów, legend i baśni. Dlatego też, mimo że o kobiecości

można

mówić w przeróżny sposób, interesujące jest sięgnięcie do tego, co

stanowi

dla ludzi poruszające od wieków przekazy.

Siła mitu jest ogromna. Ktoś powiedział, że gdy kobieta mówi: Ziemia jest

płci żeńskiej, mężczyzna czuje się tak, jakby tracił prawo do oddychania.

Gdy zaś mężczyzna mówi: Bóg jest płci męskiej, niektóre kobiety czują

tak,

jakby traciły prawo do modlenia się.

Nie wiadomo dokładnie jak to się dzieje, że mity i stare baśnie tak

bardzo

poruszają nas i tak mocno zapadają w pamięć. W psychologii sprawą tą

zajmował się Carl Gustaw Jung formułując tezę o archetypach. Pozwólcie na

odrobinę teorii.

Zdaniem C.G.Junga ludzie nie rodzą się jako czyste tablice, lecz ze

zmagazynowaną w swoim mózgu pewną wiedzę, która jest efektem

doświadczenia

wielu ludzkich pokoleń. Najważniejsze prawdy i obrazy tego doświadczenia

stanowią tak jakby "odciski" (typos z jęz. greckiego), czyli ślady czegoś

odciśniętego w nieświadomości każdego z nas. Odciski te są prastare i

dlatego zostały przez autora nazwane "archetypami". Założenie to mów też,

że jeśli jest odcisk to musi istnieć to, co się odcisnęło - w języku C.G.

Junga są to obrazy i doświadczenia naszych przodków. To właśnie tłumaczy,

że podobne motywy baśni i jej główni bohaterowie pojawiają się we

wszystkich kulturach. To sprawia, że płaczemy na "Dynastii", mimo że

irytuje nas wiele wątków i rozwiązań tej wielkiej bajki. Wiele utworów

apeluje do naszych archetypów głęboko nas poruszając. Legendy i baśnie,

których nie zniszczył czas, wiecznie aktualne i podobne w różnych

kulturach ludzkich, są przekaźnikami prawd odwiecznie ważnych. Dlatego

można nurkować w nie poszukując prawdy o nas samych.

Zastanawiając się nad prawdami o kobiecości sięgnijmy do pewnych typów i

postaci baśni. To co opiszę tutaj z pewnością nie wyczerpuje wszystkiego.

Potraktujcie to jak szkice, w których najprawdopodobniej odnajdziecie

siebie - choćby w części. Każda z nas kobiet, ma różne oblicza. Każda z

nas ma w sobie swoją wewnętrzną królewnę i wewnętrzną królową. Matkę i

jakiś kawałek macochy. Trochę jędzy i trochę Czerwonego Kapturka. Są

okresy w życiu, gdy jedna z figur dominuje. Na przykład jest się głównie

królewną albo macochą. Można mieć też trudności otwarciem się na którąś z

tych wewnętrznych postaci, lecz one są - choćby w uśpieniu.

Zacznijmy od królewny.

Królewna złotowłosa - oczarowanie

Sprawa królewny nie ma nic wspólnego ze statusem społecznym. Każda

kobieta

nosi w sobie królewnę i każdy mężczyzna przeżył przynajmniej raz

spotkanie

z królewną. Niektórzy ożenili się z królewną (kobiety wyszły za mąż za

królewiczów).

Pewien mężczyzna opowiada (przytaczam za: R. Bly "Żelazny Jan") jak to

się

stało, że mając lat 15 lat i pracując jako pomocnik kelnera doświadczył

sytuacji, w której weszła do jadalni wysoka, jasnowłosa, piękna,

zachowująca się z rezerwą 16 latka, o wysoko osadzonych kościach

policzkowych. Wszystko stało się w jednej chwili. 15- letni chłopiec

został trafiony. Ciekawe, że ani on, ani jego koledzy nigdy nie odezwali

się do tej dziewczyny. Spędzali natomiast wiele godzin roztrząsając z kim

rozmawiała tego dnia, co miała na sobie, kto siedział przedtem przy jej

stoliku, itp. To opętanie trwało trzy tygodnie, każdego ranka budzili się

rozgorączkowani. Czuli się przy niej nieociosanymi gburami - ona zaś

czymś

poza materią. Zobaczyli ślad księżyca na wodzie i nic więcej godnego

uwagi

tego lata się nie wydarzyło. Może gdyby byli starsi, któryś z nich by się

z nią umówił, może nawet przespał. Doprowadziło by to prawdopodobnie do

uznania, że jest "zwyczajną dziewczyną". Może któryś z nich by się z nią

ożenił.

W sprawie królewny nie chodzi o sex.. Chodzi o tęsknoty męskiego ducha.

Królewna jest kobiecością, która apeluje do tego, co w mężczyźnie

najlepsze: szlachetności, rycerskości, dzielności, siły i zręczności ale

też wytrwałości i wrażliwości. Dla królewny zabija się smoki i pisze

wiersze, można by rzec - wedle sił i możliwości. Królewna jest tęsknotą

mężczyzny do tego, co w nim samym najlepsze i to właśnie jest istotą

królewny.

Ciekawa z tego punktu widzenia jest historia Kopciuszka. Jest to między

innymi historia przeobrażenia w królewnę. W baśniach praca przy popiele

oznacza uśpienie. Wiemy skądinąd, że czas poprzedzający dojrzewanie

płciowe zarówno dziewcząt jak i chłopców jest letargiem sił kobiecości. I

znamy to wszyscy: niedomyta i nieciekawa dziewczynka kręcąca się po

kuchni

i z tyłu domu przeobraża się któregoś dnia, któregoś lata, którychś

wakacji - w królewnę. Stajemy oniemiali.

Są kobiety, które ani razu nie wypuściły na wolność swojej królewny lub

wstydzą się jej czy obawiają. Niektóre sądzą, że nie mają jej wcale, lecz

to wierutna bzdura. Każda dziewczyna, zaś co poniektóra kobieta do późnej

starości noszą w sobie królewnę.

Mogą wynikać z tego pewne kłopoty zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn.

Kłopoty mężczyzn biorą się stąd, że część z nich poszukuje przez całe

życie coraz to nowej królewny, ponieważ tylko w ten sposób potrafią

kontaktować się z tym, co w nich najlepsze. Porzucają - można by rzec -

jedną królewnę dla drugiej i na tym upływa ich życie. Nie potrafią

zobaczyć w królewnie "zwyczajnej kobiety" i ułożyć z nią sobie

"zwyczajnego życia" - cokolwiek dla nich to znaczy.

Dla kobiet tkwią w królewnie dwie pułapki. Jedna z nich, to pokusa

zostania "wieczną królewną" z mocą burzenia życia kolejnym mężczyznom. W

mocy tej można zasmakować na tyle, by zakonserwować się w postaci

królewny. Druga pułapka to psychopatyczna odmiana królewny, czyli

Rozpieszczona Księżniczka. Niektórzy nazywają to "Syndromem Princessy".

Przyrodnie siostry Kopciuszka są właśnie rozpieszczonymi księżniczkami.

Żadna z nich nie zostaje królową.

...c.d.n.

-----------------------------

-----------------------------

-----------------------------

-----------------------------

***

pozdrawiam,

dda@interia.pl

------[ Twoja prywatnosc ]---------------------------------

Wypisanie się z tej gazetki:

http://sub.4free.pl/u/?s=22108&u=95547&i=1842089

----------------------------------------( reklama )-------------

Wybajerz komorke - starzy zaplaca ;)

http://sms.magazyn.pl - pelen luzik...