przeczytaj to o ściaganiu plikow z chomika i o tym jak ścigaja ludzi
Kancelarie prawne wysyłają do internautów tysiące wezwań. Rekordzista dowiedział się, że ma zapłacić 30 tysięcy odszkodowania
Chociaż o tym nie wiemy, od dawna jesteśmy namierzani. Prywatne firmy, kancelarie prawne nie tylko na zlecenie organizacji zajmujących się zarządzaniem prawami autorskimi, wykorzystując nowoczesne technologie, uważnie przeczesują cały internet. Czasami nawet stosują parapolicyjne prowokacje, by dopaść podejrzewanych o piractwo internautów.
A potem? Straszą sądem i wymuszają odszkodowania. Nieraz kilkudziesięciotysięczne. By dotrzeć do "winnych przestępstwa", wykorzystują jako narzędzia policję, prokuraturę i kodeks postępowania karnego.
Z obawy przed sądem ludzie płacą, choć wielu z nich prokurator nie postawiłby w ogóle zarzutów.
Szanowni Państwo, jesteście piratami
W sierpniu ub.r. 15-latka z Warszawy (nazwijmy ją Jagodą) zajrzała na swoje konto w internetowym serwisie Chomikuj.pl i znalazła mail z białostockiej kancelarii prawnej Pro Bono Dariusza Puczydłowskiego: "(...) zabezpieczono materiał dowodowy do celów procesowych, że ze strony użytkownika dokonano bez zgody firmy Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. - nielegalnego rozpowszechniania utworów w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, co wypełnia znamiona art. 116 ust. 1 i 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (...)". Nastolatce przesłano także przedsądowe wezwanie do zapłaty prawie 900 zł odszkodowania tytułem naprawienia szkody wyrządzonej wydawcy.
- O co chodzi? - panikowała Jagoda. - Co na to rodzice?
Chodziło o e-książki umieszczone na jej koncie w serwisie Chomikuj.pl, czyli tak zwanym Chomiku. Chomikuj.pl to serwis, gdzie można przechowywać dokumenty, zdjęcia, filmy i muzykę do użytku własnego. Działa pod hasłem "Przechowuj i udostępniaj pliki". Oczywiście zgodnie z prawem można je mieć na własny użytek, a udostępniać znajomym lub rodzinie. Taka jest definicja "własny użytek". Wszystko inne jest nielegalnym rozpowszechnianiem. Jednak serwis daje możliwości techniczne, by użytkownicy mogli buszować po kontach innych i pobierać stamtąd pliki, o ile właściciel na to zezwala. Setki kont na Chomikuj.pl jest po prostu otwartych.
Pro Bono wyliczyło, że ponad 30 razy ktoś z konta Jagody ściągał pliki. A ponieważ użytkownicy otrzymują punkty za każde pobranie, kancelaria uznała, że małolata pozwalała na to, by "uzyskać korzyść majątkową". Pro Bono zażądało, by Jagoda podpisała ugodę i wpłaciła pieniądze w ciągu siedmiu dni, a jeśli nie, prawnicy skierują zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prokuratury i będą dochodzić finansowych roszczeń.
Rodzice Jagody nadal o sprawie nie wiedzą. Zapłaciła babcia.
Podobnie potraktowano Joannę (imię zmienione). W styczniu otrzymała pismo od mec. Marka Staszewskiego. Także na konto w Chomikuj.pl, także adresowane do anonimowej osoby. "Szanowni Państwo. W związku z Państwa działaniami polegającymi na bezprawnym utrwalaniu oraz rozpowszechnianiu chronionych prawem programów komputerowych w postaci gier telewizyjnych dedykowanych na konsole Playstation...". Dalej mecenas groził powiadomieniem prokuratury "o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa" i "złożenia powództwa o odszkodowanie". Zapewniał, że ma dokumenty świadczące "jednoznacznie o bezprawnym utrwalaniu i rozpowszechnianiu chronionych prawem programów komputerowych". Poszkodowanym jest firma Sony Computer Entertainment Europe Ltd. Potem Staszewski przesłał mail z propozycją ugody pozasądowej. Poprosił w nim Joannę o jej dane osobowe - imię, nazwisko, adres, PESEL.
Kobieta nie czuje się winna. Nie zamierza reagować. - O mojej winie powinien zdecydować sąd i sąd powinien wypowiedzieć się w sprawie odszkodowania - mówi twardo.
E-windykatorzy. Chronią czy zarabiają?
W Polsce jest 15 organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi i prawami pokrewnymi (OZZ). W większości powstały w latach 90., gdy wchodziła w życie ustawa chroniąca prawa twórców. By lepiej współpracować, kilka z nich zawiązało Koalicję Antypiracką.
Czym są? Stowarzyszeniami twórców, wykonawców, producentów lub organizacjami telewizyjnymi i radiowymi, które w imieniu autorów podpisują umowy o rozpowszechnianiu dzieł, zajmują się tantiemami i przeciwdziałają piractwu, także w internecie. E-windykatorów jest na rynku wielu. OZZ po latach obrosły w kancelarie prawne, które, tak jak Rubikon mec. Staszewskiego, zajmują się dochodzeniem odszkodowań za naruszenie praw autorskich. Adwokat jest także pełnomocnikiem prawnym Związku Producentów Audio Video.
Stowarzyszenie Polski Rynek Oprogramowania ma do dyspozycji dwie kancelarię prawne i prywatną Agencję HetMan.
Kolejna organizacja (należąca do Koalicji Antypirackiej), Business Software Alliance (BSA), współpracuje z kancelarią Sołtysiński, Kawecki i Szlęzak. - BSA co do zasady nie podejmuje działań przeciwko osobom prywatnym. Naszym priorytetem jest przeciwdziałanie piractwu w firmach - wyjaśnia Bartłomiej Witucki, koordynator BSA w Polsce. - Jeśli toczy się już postępowanie przeciwko osobie prywatnej, zawieramy ugody przewidujące symboliczne odszkodowanie w wysokości np. 100 dolarów. Od tej zasady mogą być jednak wyjątki, kiedy osoba prywatna dopuszcza się piractwa na dużą skalę lub w celach zarobkowych.
Witucki opowiada historię nastolatka. - Zgłosił się do nas brat nieletniego użytkownika, przeciwko któremu toczy się postępowanie karne w związku z nielegalnym oprogramowaniem. Tłumaczył, że informatyk, unowocześniając sprzęt brata, zainstalował pirackie programy. Zaproponowaliśmy ugodę na symboliczną kwotę.
Roszczeniami zajmują się również kancelarie prawne niezwiązane z OZZ, spółki i agencje. - Przyglądamy się egzekucji prawa w sieci - mówi Katarzyna Szymielewicz z Panoptykonu, fundacji, która zajmuje się ochroną praw człowieka. - Od tego są organa państwa i sądy, a nie prywatne firmy. W Polsce jest coraz więcej kancelarii prawnych, które świadczą specyficzną usługę - coraz więcej osób dostaje prawnicze pisma z roszczeniami. Płacą, bo się boją konfrontacji z kancelarią pełną prawników.
Prowokacje na Chomiku
Zaczyna się od monitorowania sieci. Na czym ono polega? Informuje o tym Gdańska Agencja HetMan na swojej stronie internetowej. Wykorzystywany przez nią program Antypirat przeszukuje sieć po frazach kluczowych: nazwa programu, nazwa pliku, tytuł książki, tytuł audiobooka itp. Gdy już wiadomo, gdzie, kiedy, skąd pobierano pliki, trzeba jeszcze ustalić, kto to zrobił. Nie wszystkie kancelarie tak to robią.
- Słyszałem, że firmy zajmujące się monitorowaniem internetu przeprowadzają też prowokacje niczym agent Tomek z CBA. Zakładają własne konta, na przykład na Chomikuj.pl, i wrzucają tam szczególnie poszukiwane pliki. I tylko czekają, że ktoś pobierze, a potem przekaże dalej - mówi 20-latek z Warszawy.
O takich akcjach informują się forumowicze.
"W przypadku ustalenia zachowań, które naruszają prawa producentów fonograficznych, jako adwokat reprezentujący Związek Producentów Audio Video występuję o powstrzymanie takich naruszeń - napisał do mnie w pierwszym mailu mecenas Marek Staszewski. - Na tym etapie nie znam danych osobowych naruszyciela - wezwanie dotyczy zdarzenia. Przekazywane jest do administratora sieci, a on wewnętrzną pocztą do konkretnego użytkownika z prośbą o kontakt ze mną, pełnomocnikiem pokrzywdzonego ZPAV" .
Jeśli domniemany pirat odezwie się do kancelarii Staszewskiego, dochodzi do ugody. Jeśli nie, sprawa jest kierowana do prokuratury lub do postępowania cywilnego.
Nie ma prywatnych postępowań karnych
Z treści większości maili z wezwaniem do odszkodowania widać, że e-windykatorzy nie znają danych osobowych potencjalnych sprawców. Aby je uzyskać, zwracają się o nie do administratorów serwisów. Oni zazwyczaj odmawiają. Dlatego niektóre firmy i kancelarie próbują wywierać nacisk. Tak w 2010 r. robiła firma Hapro Media, sugerując w pismach do administratora Chomikuj.pl, że jeśli nie wyda danych osobowych użytkownika, sprawę skieruje do sądu, bo serwis utrudnia postępowanie karne.
- To bezprawne - uważa Olgierd Rudak, prawnik zajmujący się prawem internetowym i naczelny czasopisma internetowego "Lege Artis". - Na naszych stronach opublikowaliśmy pismo od Hapro Media. W Polsce podmiot prywatny nie może prowadzić postępowania karnego, więc nie może powoływać się na art. 239 kodeksu karnego. Od postępowań karnych jest policja i prokuratura.
Zdaniem Rudaka właściciele serwisów nie muszą, a teraz nawet nie mogą ujawniać danych osobowych użytkowników. - Od marca ubiegłego roku nie obowiązuje art. 29 ustawy o ochronie danych osobowych. Kiedyś dawał podstawy, by podmiot prywatny występował do innego podmiotu prywatnego o takie informacje. Dziś udzielenie ich jest przestępstwem.
Kiedy nie udaje się uzyskać danych osobowych internautów od właścicieli serwisu, e-windykatorzy wykorzystują kodeks postępowania karnego. Zawiadamiają organa ścigania o domniemaniu popełnienia przestępstwa jako pełnomocnicy twórców, producentów oprogramowania, wydawnictw. Dzięki temu mają prawo wglądu w akta postępowania. - Korzystają z art. 156 paragraf 5 kodeksu postępowania karnego - wyjaśnia prok. Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Zgodę na przeglądanie akt wydaje prokurator.
- A oni rzadko kiedy odmawiają - dodaje Szymielewicz.
Gdy ma się już wgląd do akt, wystarczy z nich przepisać dane osobowe internauty. A gdy domniemany pirat przestaje być anonimowy, można znacznie skuteczniej naciskać, by podpisał ugodę i zapłacił odszkodowanie. Nawet jeżeli śledztwo jest umorzone przez prokuratora, pełnomocnik otrzymuje kopię prokuratorskiej decyzji, a w niej dane osobowe.
Źródło: Duży Format
- Moim zdaniem dostęp do akt jest konieczny dla stron postępowania, ale dane domniemanego pirata mogłyby być utajnione - uważa Katarzyna Szymielewicz z Panoptykonu.
Nie wszystkie firmy i kancelarie od razu sięgają do akt. - Nasza firma wezwania do zapłaty wysyła tylko, jeśli prokuratura przedstawi zarzuty - zapewnia przedstawiciel Agencji HetMan. Prosi o anonimowość.
- Ale to niczego nie zmienia. O winie może zdecydować jedynie sąd - mówi mec. Sławomir Waliduda. - Dla mnie to po prostu nadużycie.
Nawet jeżeli nazwisko pojawia się w dokumentach prokuratorskich, to może jedynie oznaczać, że prowadzący sprawę ustalił dane abonenta łącza telekomunikacyjnego, a nie sprawcy przestępstwa.
- W czasie dochodzenia prowadzonego w sprawie (a nie przeciwko komuś), gdy chodzi o rozpowszechnianie jakiegoś pliku, prokurator może nazbierać masę danych osobowych zupełnie przypadkowych internautów - dodaje Szymielewicz. - One też mogą trafić do windykatorów.
- To nieetyczny trik - wtóruje prawnik Olgierd Rudak. - Podejrzewam, że wielu firmom wcale nie zależy na tym, by sprawą pirata zajęła się prokuratura. Po prostu wysługują się instytucjami państwa, by uzyskać dane osób, które chcą zmusić do ugody.
Windykatorzy na linie
Niezależnie od postępowania karnego windykatorzy próbują straszyć. Jak? Mail zawiera formułkę, że brak reakcji ze strony internauty "może skutkować" złożeniem zawiadomienia do prokuratury o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa opisanego w ustawie o prawie autorskim lub powództwa o odszkodowanie do sądu. A akapit dalej dodaje się uwagę, że brak kontaktu z kancelarią będzie traktowany jak odmowa zawarcia ugody (co oznacza wypłatę odszkodowania). A w takiej sytuacji kancelaria będzie zmuszona do podjęcia działań, by chronić prawa swojego klienta.
Czy to już jest groźba?
Zgodnie z art. 115 § 12 kodeksu karnego "nie stanowi groźby zapowiedź spowodowania postępowania karnego, jeżeli ma ona jedynie na celu ochronę prawa naruszonego przestępstwem". Ale art. 191 § 2 kodeksu karnego mówi, że jeśli ktoś stosuje groźbę bezprawną w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności, podlega karze.
I tu właśnie przebiega cieniutka granica, na której balansują windykatorzy. Do końca nie wiadomo, czy chodzi o ochronę praw, czy o wymuszenie odszkodowania. Bo jeśli od zapłaty odszkodowania uzależnia się cofnięcie wniosku o ściganie, jest to już działanie bezprawne.
Na przykład kancelaria Pro Bono w wezwaniu do zapłaty zamieszcza informację, że w prokuraturze trwa postępowanie karne przeciwko internautce, podaje sygnaturę sprawy i ewentualną wysokość kary - nawet dwóch lat więzienia. Potem zapewnia, że jako oskarżyciel posiłkowy "doprowadzi do postawienia Pani w stan oskarżenia", i dalej dodaje, że za dokonanie zapłaty w określonym terminie i podpisanie ugody złoży wniosek o cofnięcie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa". Czy to nie groźba?
Młodzież wpada w sieć
Żadna z kancelarii nie chce się przyznać, ile zarabia, windykując odszkodowania. - Tajemnica handlowa - słyszę od agencji HetMan.
Nie wiadomo nawet, ile firm zajmuje się dochodzeniem roszczeń od internautów i ile wezwań wysyłają miesięcznie.
- To robi się hurtowo - mówi Olgierd Rudak. - Wiem o tysiącach wysyłanych maili. One nic nie kosztują. Zarzuca się sieć o gęstych oczkach i zawsze jakaś rybka się złapie.
Rybkami są ci, którzy udostępniali w sieci muzykę, filmy, e-booki lub mapy. Najczęściej to bardzo młodzi ludzie, którzy nawet nie wiedzą, że popełniają przestępstwo.
- Oczywiście nie usprawiedliwia nas to, że nie znamy przepisów. Ale tę naszą głupotę wykorzystują prawnicy - mówi Jagoda. - Na forach jest multum pytań, co zrobić, gdy się dostało wezwanie. Też pytałam o to forumowiczów.
Wysokość żądanych odszkodowań jest różna. Zazwyczaj 1000-1500 złotych. Rekordzista, który odpowiedział na maila od kancelarii prawnej, dowiedział się, że ma zapłacić 30 tys. złotych. Przedstawiciele organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi zapewniają, że odszkodowania w całości trafiają do poszkodowanych.
Tańcują policjanci z windykatorami
- Monitorowanie sieci idzie wielotorowo - wyjaśnia mł. insp. Leszek Czaplicki, naczelnik wydziału do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Stołecznej Policji. - Robimy to sami, dostajemy informacje od użytkowników internetu albo współpracujemy z organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Jeśli kancelaria lub OZZ ustali, kto popełnia to przestępstwo, przysyłają zawiadomienie o przestępstwie. Wtedy wraz z prokuraturą rozpoczynamy postępowanie.
- A przedstawiciele firm i organizacji uczestniczą w czynnościach policyjnych?
- Nie, bo to by oznaczało konflikt interesów.
- Jednak agencja HetMan na stronie internetowej informuje, że ich ludzie biorą udział w przeszukiwaniach mieszkań podejrzewanych internautów. To się w prawie nazywa przybrane osoby do przeszukania? - dociskam.
- Czasami dobieramy takie osoby - przyznaje insp. Czaplicki. - Ale tylko po to, by stwierdziły, że określone pliki zawierają dzieła przez nich chronione. Przychodzi gość z HetMana i mówi: "Ten utwór chronimy, a tego nie". Taki jest zakres.
- To jest niesamowite - mówi Katarzyna Szymielewicz z Panoptykonu. - To powinni robić eksperci policyjni. To nie może być firma, która jednocześnie zarabia na tym pieniądze. Zyskuje na tym, że bierze udział w działaniach policyjnych i postępowaniu przygotowawczym.
Na przykład Agencja HetMan (ale i inne kancelarie prawne) chwali się w internecie, że zajmuje się zbieraniem materiału dowodowego, przekazywaniem go organom ścigania, a nawet uczestniczy w czynnościach procesowych.
- To oni się dogadują z policją i prokuraturą i zbierają materiał dowodowy!? - dziwi się Szymielewicz. - To działania w szarej strefie!
- Jestem zaniepokojony faktem, że firma zainteresowana efektem pracy policji wspiera ją podczas działań wykrywczych. To może nieść ryzyko prywatyzacji organów ścigania - dodaje Piotr Waglowski, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet.
- A nie czujecie się wykorzystywani przez kancelarie, organizacje i firmy jako organ państwa? Oni po prostu dzięki wam robią pieniądze - dopytuję mł. insp. Leszka Czaplickiego.
- My robimy swoje. Nieważne, czy to jest droga karna, czy cywilna, ważne, żeby ukarać sprawcę. Mam świadomość, że w firmach myślą sobie tak: mamy składać pozew do sądu cywilnego, ponosić koszta - po co? Tak jest taniej, pewniej i szybciej.
- Wie pan, jak oni działają? Straszą sądem, policją?
- Robią to tak jak firmy windykacyjne. Wiem, że używają do tego różnych narzędzi psychologicznych, prawnych, podejść i wybiegów, żeby zminimalizować koszty swojego postępowania. Być może próbują też włączyć organa państwa w działania komercyjne. Ale my - jeśli jest przestępstwo - musimy je ścigać. Jeśli jest podejrzenie, musimy sprawdzić.
- To wygodny dla policji partner. Robi za was kawał roboty?
- Mam masę spraw z powiadomienia Związku Producentów Audio Video. Oni przynoszą nam gotowe zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Dokładnie sprawdzone i udokumentowane.
- Czyli dla policji 100-procentowy sukces w wykrywaniu. Tak robi się dobre statystyki.
- Statystyki nie mają nic do tego.
- Ale policja, a ostatnio też pański wydział, dostaje od organizacji z Koalicji Antypirackiej za te właśnie sukcesy nagrody - Złote Blachy. Nie widzi pan w tym jakiejś niezręczności?
- Złota Blacha to nagroda honorowa za działania tylko z naszej inicjatywy - odpowiada Czaplicki.
- A ja bym wolała być pewna, że policja równie żarliwie zajmie się sprawą zgwałconej kobiety lub przemocy domowej. To niezdrowa sytuacja, gdy za ściganie jednych przestępstw policja dostaje nagrody od biznesu, a za ściganie innych nie ma nic.
Za Kukulską 1000 zł
- Kiedy się ostatnio nad tym zastanawiałem, doszedłem do wniosku, że serwisy, na których można przechowywać pliki, poniekąd "zachęcają" nieświadomych użytkowników do łamania prawa. A potem wkraczają windykatorzy - mówi internauta z Warszawy. Niedawno otrzymał wezwanie z żądaniem 1000 zł za udostępnienie na swoim "Chomiku" jednej piosenki Natalii Kukulskiej.
Dowiedz się także, co i jak ściągają z internetu Polacy
Jeżeli do domu wkroczyła policja i zarzucano ci piractwo - napisz: mkd@agora.pl
4