WYBÓR POEZYJ - ADAM ASNYK
Ojciec poety, Kazimierz Asnyk - były żołnierz powstania 1831 dorobił się na sprzedaży skór w Kaliszu, gdzie osiadł wraz z żoną i synkiem. Rodzice mieli już za sobą pierwszą młodość, Adaś był ich jedynym dzieckiem, urodzonym 11 września 1838. Przyszły poeta wcześnie rozpoczął edukację w domu, pod okiem matki. Atmosfera, w której się wychowywał przepojona była miłością do zniewolonej Ojczyzny - „Polska, Wolność, Braterstwo ludów brzmiały w mych uszach jak czarodziejska muzyka”. W 1849 zapisany do szkoły realnej w Kaliszu, maturę zdał w 1855. Od 1856 za namową ojca podjął naukę w studium rolniczym, musiał jednak szybko zrezygnować ze względu na zły stan zdrowia. Wraca do domu, zajmuje się przekładami Wiktora Hugo i pierwszymi próbami poetyckimi. Studia rozpoczyna w 1857 na wydziale MEDYCZNYM w Warszawie, jednak musi stamtąd szybko uciekać do Paryża, później Heidelbergu, gdyż jest zagrożony aresztowaniem (udział w tajnych, patriotycznych związkach studenckich). Tam z kolei oddaje się studiom prawniczym. Do kraju wraca przed wybuchem powstania w 1863 i bierze udział w walkach jako zwolennik Czerwonych. Jego oddział zostaje szybko rozbity i znów musi uchodzić za granicę, ( „Co się dzieje w duszy człowieka po takim rozbiciu kraju? Straszne! To tak straszne, że mówić o tym nie można…”). Tuła się po Niemczech, Holandii, w lwowskim Dzienniku Literackim drukuje pierwsze utwory (1864) - Podróżni, Juljan Apostata, Aszera, Sen grobów - pod kryptonimem El…y. Debiut spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem, zarówno przez publiczność jak i krytykę literacką. Latem 1868 roku w Szczawnicy poeta poznaje Anielę Grudzińską i nieszczęśliwie się w niej zakochuje, co znajduje odbicie w jego twórczości ( Gdybym był młodszy, Z podróży Dunajcem, Ach jak mi smutno, Jedna chwila, Między nami nic nie było, Rezygnacja, Życzenie, Kiedym cię żegnał). Pierwszy tomik wydaje w 1869, rok później następny. Przeprowadza się wraz z rodzicami do Krakowa, niestety wkrótce potem umiera jego matka. Asnyk szuka ukojenia w Tatrach - w Zakopanem 1874 poznaje Zofię Kaczorowską, zakochuje się i bierze z nią ślub (Powstają utwory takie jak Panieneczka, Miłość jak słońce, Najpiękniejsze piosenki). Szczęście nie trwa długo , po roku żona umiera przy porodzie. Przygnębiony Asnyk pisze Rozłączenie, W ciemności grobu, Astry, Sam na sam, a także cykl poezji W Tatrach - w 1880 wydaje trzeci tom wierszy. Po 1880 pisze już niewiele. Zakłada za to wraz z przyjaciółmi dziennik polityczny Reforma, zasiada w radzie miejskiej Krakowa, z jego inicjatywy zawiązuje się Towarzystwo Szkoły Ludowej. Podupada na zdrowiu coraz bardziej - po długich cierpieniach ( tyfus, gruźlica) umiera w Krakowie 2 sierpnia 1897 roku.
„Zasadniczym rysem osobowości Asnyka jest osamotnienie - od dzieciństwa otaczała go atmosfera cieplarnianej miękkości, wydała go doba kultury duchowej dziwnie jednostronnej, chorej na przerost wyobraźni i uczucia (…) z ciężkich życiowych doświadczeń musiała wyjść dusza obolała, zrezygnowana i głęboko cierpiąca.” W debiutanckim poemacie Sen grobów zawarł „ sąd bezwzględny nad postawą generacji 63 roku, bezlitosne odsłonięcie w inspiracjach romantyzmu źródła niemocy i klęski - tamta poezja miast zbroić ducha na twardą walkę, zdołała wychować jedynie podmuchom poezji poddaną czeredę sylfów, czystą i ofiarną, niezdolną do czynu…”Tą krytyką hipnozy romantycznej przypomina Norwida. W latach 1867-1876akordem dominującym w jego twórczości staje się miłość, poeta opiewa jednak nie piękno kochanki, ale STANY I NASTROJE WŁASNE< PRZYPŁYWY I ODPŁYWY WZRUSZEŃ - „Ja ciebie kocham! Świat się zmienia zakwita szczęściem od tych słów”. Tutaj miłość to ekstaza i upojenie czarami przyrody. Poza tym wspomina lata dzieciństwa - Echo kołyski - a także przeżyte gorycze i porażki -Nagrobek, Pożegnalne słowo. Przede wszystkim angażuje się jednak w zawrotny rozwój publicystyki Po 1870), jego poezja ma wszelkie znamiona rymowanej przemowy / rozprawy/ artykułu, przemówienia/ kazania: Na Nowy Rok, Wierzba na pustkowiu, Ze sceny świata, Daremne żale. Po 1876 jego poezja odsuwa się coraz bardziej od zdarzeń i doświadczeń osobistego życia, podobnie z twórczością programową - walka idei nie pochłania już jego duszy, nie płonie tym ogniem wewnętrznego oddania, co dawniej ( Głos wołający, Świat się ogniami zapala, Złoty cielec, Szkic do współczesnego obrazu, Bez odpowiedzi). Poetyckie przemówienie w 25 rocznicę powstania 63 przyjmuje dążenia nowej epoki bez zachwytu, z uczuciem rezygnacji jako smutną konieczność. Światem, w którym dusza poety zdecydowanie najlepiej się czuje jest świat przyrody, stanowi odskocznię dla wyobraźni - powstaje liryki opisowo-refleksyjna. Dokonaniem na polu epiki jest wspaniały cykl W Tatrach- brak monotonii, zmiany nastroju i tonu, bogactwo form przedstawienia (Morskie Oko, Letni wieczór, Ulewa, Noc nad Wysoką, Limba, Giewont). Asnyk wkracza również - za przykładem sławnych romantycznych wieszczów -w dziedzinę myśli metafizycznej; on jeden zdołał oderwany szkielet pojęć i wiązań myślowych przyodziać w żywe ciało sztuki, nie wywichnąwszy jego zarysów, ani też nie naginając do jakiejś artystycznej koncepcji - cykl sonetów Nad głębinami zawiera właśnie poezję typowo filozoficzną, rozważania na temat granic ludzkiego poznania, wszechświata, człowieka i Boga, prawa moralnego człowieczeństwa, nieustannego rozwoju i teorii życia, a także niewzruszoną wiarę w odrodzenie własnego narodu. Warto wyraźnie zaznaczyć, że Asnyk w większej mierze raczej sprzeciwiał się teoriom pozytywistycznym, niż je propagował: jego twórczość to przecież manifest spirytualizmu, pozostającego w opozycji do materializmu pozytywistycznego, podobnie jak brak zaufania poety w zdolności poznawcze człowieka - zdecydowanie bliżej mu do romantyków.
Im doskonalsza wyobraźnia tym doskonalsze jej twory, tym wyższa ich wartość. Te wartości dzieła, które zależą od zdolności i sprawności wyobraźni będziemy nazywali ARTYZMEM […rozważania autora są lekko OCZYWISTE…] Do wyrażania, uchwycenia wytworów wyobraźni potrzebne są poecie SPOSOBY i ŚRODKI = warsztat poetycki, doskonalenie języka wyrazu, technika literacka. Dalej Kucharski objaśnia co to jest „liryka postaciowa” (chodzi mu o to, że poeta nie mówi wprost o swoich przeżyciach, ale ubiera je w jakiś obraz poetycki, Np. Słowacki w Smutno mi Boże). Liryka Asnyka jest więc wybitnie postaciowa, ulubioną jego formą transportowania przeżycia na wyobrażalną postać jest opowiadanie (Abdykacja, Powój, Zwiędły listek, Łabędzi śpiew, Dzieje piosenki) czy opowieść (Z podróży Dunajcem), rzadziej opis ( Widmo jesieni, Czarodziejka, Astry). Wraz z rozwojem swej twórczości Asnyk przejawia tendencję do stałego dążenia od form postaciowych do bezpostaciowości i bezpośredniości artystycznego wyrazu - powstają arcydzieła czystego liryzmu, niemal zupełnie pozbawione treści, nie mają prawie nic z fabuły. Są bezpośrednią transpozycją przeżycia na wyraz artystyczny (Ta łza, Przychodzisz do mnie) Szczególnie wyraźnie przejawia się to w liryce programowej i refleksyjnej - chodzi tu nie o wyrażanie siebie, a o wywołanie zamierzonych uczuć, sądów u słuchacza (prowadzi to do zarzutu, że powyższa zasada może przekształcić wiersz w „rymowaną gazetę”). We wczesnej twórczości poety nanos intelektualistyczny zbija niejednokrotnie intuicję twórczą z prostej drogi i psuje wartość wizji artystycznej - Np. w Śnie grobów Anioł przeznaczeń, niewzruszony sędzia, geniusz dziejów wypada ze swej nadziemskiej roli, gdy zwyczajem ziemskich śmiertelników puszcza się na złośliwe wycieczki wygłaszając dosłowne sądy Asnyka na temat twórców epoki. Podobnie w Echu kołyski - poeta wkłada w usta matki monolog obrazujący jego własne poglądy, co kompletnie odrealnia postać i czyni ją niewiarygodną. (Podobny błąd zdarza się jednak i największym spośród twórców.). Drugim zarzutem pod adresem Asnyka jest „kwiecistość mowy prze braku treści” - „na twych marzeń tęczowym tle widzę odblask promienny, płynący do mnie na srebrnej mgle”. Zdaniem Kucharskiego ww. wersy niczego nie zawierają, nie przekazują, po prostu „ładnie wyglądają”. Ponadto skłonność do posługiwania się pojęciami oderwanymi, wyobrażeniami zbyt szerokimi i ogólnikowymi, sądami i wnioskowaniem w miejsce wiązania obrazów, zabija w głównej mierze lirykę retoryczną Asnyka. Jest to poezja chora na intelektualizm, zanika wraz z rozwojem jego warsztatu poetyckiego. Ulubionym środkiem artystycznym w wyrażaniu przyrody lub zjawisk fizycznych pozostaje ich przepostaciowanie na miarę ludzką, antropomorfizm poetycki. Owa przenośnia poetycka urasta tutaj do postaci samodzielnej - staje się SYMBOLEM (Limba, Giewont). Cechę ogólną wyrazu artystycznego Asnyka stanowi jego powściągliwość, umiarkowanie tonu, unikanie tonacji silnych, żywiołowych, barw jaskrawych i kontrastów. Potrafi jednak znakomicie operować natężeniem świetlnym - łagodnym doborem świateł i cieni. (M. in. dlatego niektórzy uznają Widmo jesieni za utwór impresjonistyczny). Jedną z ulubionych form kompozycyjnych Asnyka jest paralelizm, poetyckie zestawienie dwóch przedmiotów artystycznych, pozornie zupełnie odrębnych, ale w rzeczywistości wyjaśniających się wzajemnie. Pierwszy członem takiego porównania stanowi jakiś przedmiot lub zjawisko przyrodnicze, drugi sfera duchowa człowieka (Kamień, Światła, Egzotyczne kwiaty, Mgławice, Podczas burzy). Ze względu na rym natomiast, można by uważać Asnyka za prawdziwego wirtuoza (rymy wyszukane, rzadkie), gdyby nie jedno ale, a są nim rymy niezupełne, obliczone na niestaranną wymowę końcówek. Zachowuje za to prawie zawsze wokalne wartości wiersza: unika nadmiernego skupienia spółgłosek, przykrych skupień dźwiękowych […tylko cytuję…ciekawe co to za skupienia…?] , dba o wzajemny stosunek głosek twardych i miękkich., co w efekcie przynosi miłe brzmienie i metaliczną dzwięczność wierszy. Asnyk mało troszczy się jednak o rytmikę swoich utworów - forma rytmiczna wyskakuje z kolein wszędzie tam, gdzie wymaga tego obraz poetycki. Podsumowując, jeżeli pominiemy pewne stałe, zależne od indywidualnego sposobu mówienia poety usterki rytmiczne ( np. przycisk na enklityce się lub jeszcze częstszy na spójniku i), to powiedzieć możemy śmiało, że w jego wierszach spoczywa zaklęta prawdziwa „dusza muzyczna” poezji.
* * *
SEN GROBÓW
Poemat, pisany tercynami, przedstawia pośmiertną wędrówkę duszy, w której poeta odsłania własne uczucia i myśli. Rzucony w bezkres grobowego istnienia, duch płynie śnieżną pustynią nicości i śmierci. Przybity zimną martwotą pozagrobowego bytu, wyrywa się do świata, pożegnanego na ziemi. W żarliwej tęsknocie duszy staje przed nim przecudna wizja pożegnanej Ojczyzny, stylizowana na Arkadię - sielskość, wiejskość, spokój, jasność i ciepło słoneczne aż się wylewają z tego opisu. Duch wyraża podziw i uwielbienie w stosunku do wieszczów, gdyż oni nie orężem, a własną duszą walczyli o prawdę. Dziś są niezrozumiali, odrealniona została nawet pamięć o ich ideach, to już zupełnie obce współczesnym. Pojawia się orszak duchów (romantyków), które przez to, że pogardzały zimną praktycznością, nie mogły zrealizować swoich wzniosłych ideałów na ziemi - musiały więc zabrać je ze sobą do nieba. Duch poety jest stęskniony, szukał ich już tak długo, odnalazł w końcu tutaj, w „jutrzenkach porannych, przez drogi mlecznej zamgloną gwiaździstość”. Pragnie się dowiedzieć, czy prawdy głoszone przez nich - tak zwalczane przez obecne pokolenie - istotnie stanowią część Prawdy Dziejowej, niedawna działalność przedpowstańcza staje przed sądem narodowego sumienia Poeta, choć chciałby ją uznać, nie ma jakby odwagi by to ostatecznie i „obiektywnie” uczynić. Podkreśla jedynie, że „ Prawdą, ach DLA MNIE, co powtarzam pieśnie”. Doskonale zdaję sobie sprawę czystości intencji i heroicznego poświęcenia, które pchnęły ich do największej ofiary złożonej u stóp cierpiącej Ojczyzny. Przychodzi do nich „ z połamaną bronią”, skarży się , że z nimi właśnie zgubił duszę (też dał się porwać tamtym ideałom), tu ma nadzieję ją odnaleźć. Nagle orszak duchów ginie mu z oczu, żałość przenika serce poety, gdyż pragnął się z nimi połączyć. Pojawia się za to rycerz „jak płomień jasny, jak marmur twardy”. W przeciwieństwie do rojeń poprzednich, wywołanych przez wyobraźnię i uczuciowość romantyczną, przemawia twardym głosem narodowego sumienia, ważącego na szali dziejowej wszystkie uczucia i myśli całej generacji. Zarzuca romantykom, że czerpali miłość do Ojczyzny nie z żywych nakazów życia, lecz z bolesnych rozmyślań nad przeszłością umarła. Dlatego „nawet pamięć ich będzie wstrętną”, dali zwodzić się złudzeniom, co miało tragiczne skutki. Rycerz namawia poetę, by udał się z nim „ w świat ten gnijący i chory (…)w znojów nieprzebranych kraje” - lepsze nawet one od tworów romantycznej wyobraźni, bo są PRAWDZIWE. Anioł przeznaczeń ( tak przedstawia się rycerz) namawia poetę ,by zerwał sercem z tamtymi duchami, by znów nie doznał zawodu kierując się wyłącznie uczuciami. Anioł prowadzi go przez piekło potępionych - poznaje rodaków, „ drży z bólu, litości i trwogi” patrząc na ich cierpienia. Nagle otaczają go białe gołębie, chyba próbują go stamtąd wyrwać, pomóc mu, ale same są zbyt słabe - symbolizują ofiarne i czyste dusze romantyków. Idą dalej, spotykają dziwne postacie - m. In. Lillę Wenedę i Rozę - skupione wokół tajemniczego lutnisty. Poeta nie wie już, co robić, co myśleć - jak czuć…? Na dźwięk harfy wstają z grobów rozkładające się ciała i zaczynają tańczyć w przerażającym kręgu - wzywały matki, Ojczyzny. Pod wpływem głosu instrumentu zaczęły składać przysięgi, że są już „gotowi”, choć ich słabość budziła litość. (Symbolizują powstańców 1863). Ruszyły dokądś szaleńczym szeregiem, chciały wydostać się na ziemię - na to wszystko spogląda z nieba „przerażony księżyc”…
ECHO KOŁYSKI
Poeta „pamięta”, jak matka mówiła do niego w dzieciństwie o próbie, która czeka go gdy dorośnie, o tym, że „szlachetny poryw zapału i miłość dla ideału przyjdzie ci płacić krwią”. Prosi go i ostrzega, by nie tracił wiary w wysiłek i trud życia, by nie zwątpił w świat i prawdę. Zaklina go swoją miłością. W istocie nie ma tu poezji macierzyńskiego uczucia, ale rozważania dojrzałego człowieka, który „ nie jest w stanie utaić swych przeżyć ściśle osobistych”.
SAM NA SAM
Poeta siedzi przy ognisku - opuściły go wszystkie nadzieje, wszystkie dobre duchy. Jedynym gościem siedzącym obok niego jest Nieszczęście, które już nigdy go nie opuści. Będzie czuwać, by żadne, nawet najmniejsze marzenie nie miało przystępu do poety. Nieszczęście milczy przez cały czas - poeta prosi, je, by zostało jego nauczycielem, zdaje sobie sprawę, że pod wpływem takiego smutku przyjdzie mu albo wzmocnić się, uodpornić przeciw przeciwnościom losu lub…zginąć. Chce, by jego gość „wszystko nim skruszył, co z osobistym pragnieniem się wiąże”, w jego duszy i tak zostanie pewna światłość, która ma związek z „wspólnym życiem świata” - to najwyraźniej jakaś idea, która porzuciwszy jego ciało, będzie żyć na wieki dzięki „w innych sercach”. Poeta niczego już dla siebie nie oczekuje - wie doskonale, że „i oto w świetle grobu tajemniczym i ból i rozkosz zarówno są niczym!” Brzmi to jak wyzwanie rzucone nieuniknionemu…?
ABDYKACJA
Wiersz rozpoczyna się opisem postaci pięknej, młodej dziewczyny. Ubrana jest prosto i skromnie, na głowie, niczym koronę, nosi wianek z kwiatków. Zostaje porównana do przecudnej czarodziejki, władczyni wszystkich uroków ( coś jak Tytania ze „Snu nocy letniej” lub Blinda z „Pukiel włosów porwany), swoim wdziękiem i naturalnością podbiła także serce poety „ nad jasnym zdrojem”. Miała nad nim władzę absolutną, był w niej zakochany bez pamięci. Niestety, driada z niewiadomych przyczyn zamieniła swoje korony tęczowe na „koronki” - „dziś tylko wielką jest damą (…) znikły, ach znikły czary!” Króluje na salonach, lecz poeta domyśla się, że chętnie powróciłaby do tamtej postaci.
KARMELKOWY WIERSZ
Poeta wspomina, że dawniej obdarowywał dziewczęta wierszami lub kwiatami, gdyż „wierzył, że jeszcze wtedy nie wyszło z mody myśleć i czuć”. Porównuje siebie do Don Kichote'a, a obiekty swych młodzieńczych uniesień do lalek - „i gotów byłem, o zgrozo, za Dulcyneę z Tobolo stanąć do walki!” Obecnie jest inaczej: zna już na wylot „komedię salonu”, gdzie niestety „ z serca pożytek niewielki - więc mam w zapasie karmelki dla dam”…
ZWIĘDŁY LISTEK
Poeta wyznaje, że nie zdołałby dłużej taić swoich uczuć , skreślił je więc na płatku białej róży. Nie może mówić o nich na głos, nie może ubierać ich w oczywiste słowa - pisze więc o tym na płatku róży, „tę cichą serca spowiedź” … Już chciał wysłać to wyznanie swej ukochanej, lecz gdy spojrzał powtórnie na listek, dojrzał „w nim skazy, nie mógł odczytać słów”. Niestety nic z tego nie wyszło - „zatarł się marzeń ślad”.
NAD GŁĘBIAMI (cykl sonetów) -
XII
Wszystko bezpowrotnie przemija, zarówno „szlachetne pobudki, wzniosłe dążenia” jak i „rozpaczne walki, zgliszcza i cmentarze”. Wspomnienia najdroższych czy najstraszniejszych rzeczy, wydarzeń rozpłyną się nieuchronnie w „ dziennym gwarze”. Serce nie da rady ich zatrzymać, jest za słabe, ponieważ „szron jesienny kurczy je i ziębi”. Utwór kończy się smutnym stwierdzeniem, konkluzją: to, co już przeszło, nie powraca więcej!
II
„Są tajemnice, których rozum ludzki nie ogarnie…” - otaczają nasze życie, ciche i milczące, nieprzeniknione dla zwykłych śmiertelników. Nie wzruszają ich „skargi i wołania”, od wieków pozostają głuche na prośby ludzi. Niestety, człowiekowi WYDAJE SIĘ czasem, że dostaje od nich odpowiedz - tymczasem jest to jedynie echo jego własnych myśli, które odbija się w tej milczącej przestrzeni i wraca do serca pytającego, który bierze to za jakąś objawioną mu przez los prawdę…Słyszymy to, co chcemy usłyszeć, widzimy to, co chcielibyśmy zobaczyć - sami się oszukujemy, a zimna otchłań dookoła nas trwa niewzruszona, „póki nas w mrok swój nie wciągnie ponury”.
XXX
Poeta zwraca się wprost do Ojczyzny, która ma niebawem zmartwychwstać. Ostrzega ją, że „nie wróci na świat w dawnej swojej krasie”, będzie zupełnie inna, ponieważ tego wymagają czasy. Będzie pozbawiona wielu właściwości, które mogły nawet stanowić zaletę i wyróżniać ją w minionej epoce, lecz dziś stałyby się jedynie niepotrzebnym, wręcz niedopuszczalnym przeżytkiem. Polska musi „nowych wieków oręż mieć w zapasie”, nie wstanie z grobu niczym blade widmo - „MUSI być inną, choć będzie tą samą!” = lepszą, silniejszą, dostosowaną do wymogów rzeczywistości. (znany motyw np. ze Słowackiego)
WIDMO JESIENI
„Duch mgłami spowity” o twarzy „chłodnej, smutnej, pobladłej” „zimną dłoń kładzie na ziemi”. Jawi się jako ponure widziadło, nie do końca realne, a jednak przerażające. Wysysa wszystkie oznaki życia - nie ma już na ziemi kwiatów, pozostały tylko „ciernie samotne”. Cały świat zostaje porażony, wręcz sparaliżowany „ smutkiem, sennością i trwogą”. W ostatniej zwrotce następuje ostateczne odebranie życia bezbronnej ziemi, która stopniowo pogrąża się w śmierci - „martwieje - głuchnie - zastyga”.
GŁOS WOŁAJĄCY NA PUSZCZY
Czasem do świadomości „bezmyślnej tłuszczy” i „wodzów, co kłamstwu służą” dolatuje niezidentyfikowany bliżej, niejasny głos. Wywołuje dziwne uczucia z poczuciem winy na czele. Niektórzy nie mogą zasnąć, wiedzą, że COŚ jest nie tak, nie potrafią jednak pojąć „przestróg”. Wracają więc do łóżek, nikt nie „czyni pokuty”, choć dzień rozliczenia zbrodni niechybnie nadejdzie. Niestety, nie ma nawet jednego człowieka, który potrafiłby rozszyfrować głos - pozostaje on niejasny, mętny, zamienia się w coraz słabsze odczucie - przeczucie, w końcu jest tak słaby, że nie przeszkadza nawet w śnie. Świat zasypia więc beztrosko „ na łożu miękkim”, bardzo szybko oddalił od siebie choćby cień złowróżbnego przeczucia.
NIEZABUDKI KWIECIE
Wiersz rozpoczyna się od czułego pożegnania kochanków - ona, cała wzruszona daje mu na drogę kwiatek niezabudki, by o niej zawsze pamiętał i wrócił jak najszybciej. Zapewnia go o swym gorącym, trwałym i niezmiennym uczuciu - płacze, łzy lecą z jej „jasnych oczu”. Prosi go także, by oddał jej kwiat gdy już wróci, nawet jeśli stanie nad jej grobem…(delikatna aluzja, że może umrzeć z tęsknoty za nim). Poeta wyjechał, brutalny świat szybko pozbawił go wiary we wzniosłe ideały, słodkie złudzenia. Jedynym snem, marzeniem do którego wciąż tęsknił, była tamta dziewczyna i miłość do niej. Wraca w ukochane strony, po drodze nawiedzają go straszne przeczucia : dziewczyna umarła przed jego powrotem, żegna się z nim przystrojona w trumienny wieniec i suknię. Chłopak idzie więc, a raczej biegnie, by tylko spełnić ślub - rzucić na jej grób kwiat niezabudki - później zamierza odebrać sobie życie…Trafia w końcu na łąkę, gdzie się pożegnali, spotyka ukochaną…która tuli się czule do innego. Cóż…Wkrótce potem sam prowadził ją do ołtarza, tylko na znak pamięci tego co ich kiedyś łączyło przypiął do fraka kwiatek niezabudki. „Tak się skończył sen milutki” podsumowuje swą opowieść. Odtąd „ nie wierzy już we sny ani w niezabudki!”.