Szkoła XXI wieku :
Jakie jest prawdziwe oblicze współczesnej szkoły? Czy rodzice, oddając ufnie swoje pociechy w ręce współczesnych instytucji edukacyjnych, są w pełni świadomi jakim przeobrażeniom uległy one w ciągu ostatnich lat i jak obraz obecnej szkoły nie przystaje do ich sentymentalnych wspomnień poczciwej " budy "? Prawdopodobnie jest tak, że w natłoku codziennych obowiązków wolą nie pamiętać o jej istnieniu. Absorbuje ona ich uwagę jedynie przy okazji sporadycznych wywiadówek i nawet wówczas w zakresie ograniczonym do wiedzy o postępach w nauce własnego dziecka. Wygodniej jest nie dopuszczać do swojej świadomości faktu, że ponure i groźne doniesienia o katastrofalnej kondycji polskich szkół, jakie od czasu do czasu docierają do nich za pośrednictwem mediów, są tą samą rzeczywistością z jaką styka się codziennie ich latorośl.
W rzeczywistości, jak donoszą o tym raporty Najwyższej Izby Kontroli, szkoła okazuje się jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc z jakim styka się dzisiaj młody człowiek.
Nieodłącznym elementem szkolnego krajobrazu, którego nie pamiętają wcześniejsze pokolenia uczniów jest, spacerujący pod szkołą lub przesiadujący w zaparkowanym pod jej bramą samochodzie, dealer. Próby walki jakie podejmuje z tym zjawiskiem policja przypominają zmaganie się z własnym cieniem - przepłoszeni z jednego miejsca dealerzy pojawiają się w innym. Przeczuleni przez media i policję dyrektorzy szkół chwytają za słuchawki na widok każdego podejrzanego auta, przez co wiele z tych alarmów bywa fałszywych.
Obecność narkotyków w szkole jest dla jej władz tematem wstydliwym. - W szkole jest taka plaga narkotyków, - dowiadujemy się od licealistki Julii - że obok nielegalnej palarni papierosów funkcjonuje także miejsce zwane palarnią grassu. Nauczyciele zdają sobie sprawę z istnienia problemu, jednak nie wiedzą, jaka jest jego skala i chyba nie chcą wiedzieć, ponieważ nie potrafią z nim walczyć. Wiadomym jest, że uczniowie " biorą " i dopóki robią to w sposób dyskretny nikt nie wszczyna z tego powodu alarmu.
- Zdarza się, że uczniowie palą marihuanę w palarni papierosów - mówi Paweł, uczeń wieczorowego liceum we Wrocławiu - nauczyciele chyba nie chcą tego widzieć. Był przypadek, że jeden nauczyciel przyłapał nas na paleniu gandzi na terenie szkoły, ale nie interweniował, bo nas lubi. Rzadko się też zdarza, aby dyrektorzy przyznawali się, że ich uczniowie rozprowadzają narkotyki, ponieważ uderzyłoby to w dobre imię ich placówki, jednak sama młodzież prezentuje zgoła odmienny pogląd na tę sprawę.
- Dealerami są wyłącznie uczniowie. - twierdzi maturzystka Magda - Dealer z zewnątrz jest tylko mitem stworzonym dla potrzeb nauczycieli i rodziców, chcących wierzyć w niewinność swoich dzieci.
Nauczyciele większości szkół są przeszkoleni w wykrywaniu objawów zażywania narkotyków, jednak w praktyce wiedza ta mało się przydaje. Rzadkością są kompletnie naćpani, kiwający się młodzieńcy, a na wnikliwą obserwację źrenic podczas lekcji brakuje czasu. W liceach o większej renomie uczniowie często podchodzą do różnego rodzaju egzaminów pod wpływem amfetaminy, niestety wykrycie oznak jej działania jest niezwykle trudne.
- Najczęściej podejrzenia te wywołuje analiza ocen. Jeżeli przez cały semestr uczeń otrzymywał słabe oceny, a z testu końcowego dostaje nagle " szóstkę ", to faktycznie jest to zastanawiające, tym bardziej, gdy w jego pracy jest znacznie więcej informacji, niżby tego wymagał temat. - zwierza się nauczycielka jednej ze szkół średnich we Wrocławiu.
Większość pedagogów zresztą twierdzi, że poważniejszym problemem jest picie alkoholu. Coraz częściej możemy spotkać uczniów uzależnionych od komputerów. Objawy tego " nałogu " są podobne jak w przypadku narkotyków: wyniszczone organizmy, brak zdolności koncentracji w czasie lekcji, utrudniony kontakt w rozmowie, wzrastająca obojętność wobec otoczenia, oraz problemy z nauką.
Jednak największym, a zarazem najtrudniejszym do rozwiązania problemem jaki staje przed władzami szkolnymi, jest problem przemocy. Tragiczną codziennością stają się w mediach informacje na temat przypadków znęcania się, pobić i rozbojów dokonywanych przez uczniów w szkołach. Maciek, absolwent legnickiej szkoły zawodowej tłumaczy, że najczęstszą formą przemocy występującą w szkołach są wyłudzenia.- Najczęściej robi się to dla pieniędzy, ale zdarza się też, że dla zabawy, bo uczniom się nudzi. " Żeby się zabawić trzeba kogoś zabić" Podobnie zjawisko tzw. " fali ", czyli znęcania się starszych uczniów nad młodszymi rocznikami nie jest już sporadycznym wybrykiem, a ponurym zwyczajem wpisanym w szkolne realia. Przemoc objawia się też agresją słowną: szkolne mury aż huczą wulgarnym językiem, przekleństwami i wyzwiskami. Wielu też uczniów uważa się za ofiary rówieśniczego terroru psychicznego, który jest znacznie trudniejszy do wykrycia niż przemoc fizyczna. Tego rodzaju nękanie psychiczne dziecka przez kolegów, a często i przez całą klasę, doczekało się nawet swego naukowego terminu. Psychologowie nazwali to zjawisko mobbingiem. Ciężar problemu jest tym większy, że nauczyciele, nawet jeżeli są w stanie go dostrzec, często pozostają wobec niego bezradni. Według Maćka ofiara stręczycielstwa może liczyć w tej sytuacji tylko na siebie: - Jeśli ktoś jest silny, to załatwia sprawę sam, jeśli jest słaby, to siedzi cicho i daje się wykorzystywać. Gdyby powiedział o tym jakiemuś nauczycielowi, to tylko pogorszyłby swoją sytuację. Nauczyciel i tak by mu nie pomógł, prześladowcy zemściliby się, a do tego wszyscy inni uczniowie zaczęliby go traktować jak kapusia i konfidenta. Uczniowie są zastraszeni, wolą nie stawać w obronie ofiary, bo sami mogą stać się ofiarą.
Zmiany organizacyjne w szkolnictwie wpłynęły na zwiększenie ilości wychowanków, między których zmuszony jest dzielić swoją uwagę nauczyciel. To komplikuje możliwość nawiązania kontaktu z uczniami i sprawia, że nie jest on w stanie odpowiednio zareagować. - Myślę, że gdyby zdarzyło mi się popaść w jakieś kłopoty, np. z narkotykami, to nie mógłbym liczyć na pomoc ze strony nauczycieli, czy kogokolwiek z klasy. Wątpię, aby ktokolwiek zwrócił na to uwagę. - zwierza się Patryk, licealista. W sytuacjach trudnych nauczyciele stają się bierni albo przeciwnie, ratują się wprowadzając surową dyscyplinę. Nie wpływa to korzystnie na wypracowanie prawidłowych relacji między nauczycielem i uczniami, o autorytecie nawet nie wspominając. Uczniowie nie mogąc zaufać takiemu nauczycielowi - ignorują go, a w najlepszym wypadku - boją.
Jednak coraz częściej to właśnie nauczyciele boją się uczniów. - Kiedyś u nas na lekcji jeden uczeń wyzywał nauczycielkę od kurew. Nauczycielka nic na to nie mogła poradzić, bo wiedziała, że nie miałaby żadnych szans, gdyby spotkała go któregoś wieczora na ciemnej ulicy. - opowiada Maciek, absolwent szkoły zawodowej. Agresja młodzieży wobec pedagogów była wielokrotnie pojawiającym się tematem w mediach. Wszyscy też mamy ciągle w pamięci wrocławski przypadek dziewiętnastolatka, który poranił siekierą i nożem trzy nauczycielki.
Wzrost poziomu agresji, zdaniem wielu psychologów, jest jednym z efektów przepełnienia szkół (zwłaszcza podstawowych i gimnazjów). Tłok sprawia, że dzieci bez przerwy obijają się o siebie, żyją w ścisku jak szczury w klatce, korytarze podczas przerwy są kompletnie zapchane uczniami i w większym stopniu przypominają dworzec kolejowy niż placówkę wychowawczą.
Metodami walki w tej sytuacji, na jakie poważyli się dyrektorzy szkół, było wprowadzenie za mury szkolne agencji ochroniarskich, patroli policyjnych i systemów monitoringowych. Przyszłość pokaże, czy środki te, choć i tak dla wielu kontrowersyjne, okażą się wystarczające dla rozwiązania problemu. Jednak już dziś należałoby postawić pytanie o źródła tak głębokiego kryzysu środowiska szkolnego, po to by walka z nim nie ograniczyła się jedynie do łagodzenia jego symptomów.
Karolina Hajek