Secret Of The Academy, Slayers fanfiction, Prace niedokończone


Pamiętam moment, kiedy ziemia i niebo nie liczyły się dla mnie. To była chwila, gdy wszystko było takie, jakie powinno być...

- ... nic się nie stanie?- Bałem się, że zrobię coś nie tak. Ale ona tylko się do mnie uśmiechnęła i zamknęła zmęczone oczy. Była naprawdę wyczerpana.

- Ostrożnie...- poszedł jakaś służka.

- Zelgadisie- usłyszałem jej głos- już czas ...

Niektóre historie nigdy nie powinny się rozpocząć. Z tą historią było bardzo podobnie.

SECRET OF THE ACADEMY by ED.

Odcinek I: Nowa księżna.

-... Gdzie jestem ... ?- Stałem, a nie ma podłogi? Wszystko w jasnych pastelowych kolorach... czasami gdzieś coś zajaśniało-, ... co ty tu robisz?

Chyba na mnie spojrzała .., ale jej wzrok był inny, ślepy. Bez połysku. Na początku nie przypuszczałem, że to ona. Nie taka... kobieca. Podeszła i podniosła głowę.

-... Ashata... shiotorinko!- wymówiła z pełnym przekonaniem. Uśmiechnęła się.

- O czym mówisz?! ... co to?!

To było najdziwniejsze. Przebił nas miecz. Najpierw jej brzuch, potem mój... i staliśmy tak nim przebici, a ona ciągle się uśmiechała.

Opadła na mnie. Potrząsnąłem nią... byłą cały czas uśmiechnięta, ale już... martwa... z jej ust poczęła cieknąć krew...

Obudziłem się. I zdrowo zdenerwowałem. Byłem w moim pokoju w gospodzie, firanki lekko powiewały przy otwartym oknie. Wyszedłem na korytarz i weszłam do drugich drzwi.

- Wstawaj!

- mmm... Zel, wiesz, która godzina? HEJ!

Zelgadis zerwał pościel.

- Musimy iść do pałacu!

- Słuchaj... ja rozumiem, że ci spieszno do tego tam... miłości, czy jak jej było.., ale grzeczne chimerki w nocy śpią...

- WSTAWAJ! ... Widziałem ją.

-...no nie, ten mnie budzi z powodu jakiegoś snu!!

- LINA! ...Amelia była martwa.

Lina nic nie powiedziała. Usiadła na łóżku.

- Nawet, jeśli, to jest nieprawdą, to, co ci da teraz tam pójście?!

Zel oparł się o parapet. Biała koszula zaszeleściła.

- Nie wiem... nigdy mi się nie śniła, a tu nagle...

- he, he, he, głodnemu chleb na myśli- Lina zaakcentowała, co spowodowało zaczerwienienie Zela- dobranoc, pogadamy rano.

-... ... dobranoc Lina...- udał się do siebie.

Białe gołębie są wszędzie. Najwięcej ich na dachu pałacu. Złote słońce oświetla najpierw białe kopuły, a następnie ogrody, domy dworzan i biało wybrukowane ulice. Kiedy wszystko jest już skąpane w świetle słońca miejsce to wygląda jak tarcza słoneczna na ziemi.

- To jest Sailoon?- spytała się mała, różowo-włosa dziewczynka- poooowiedz!

- Tak, to jest Sailoon- odpowiedział Xellos- zostaniemy tu przez jakiś czas.

- A gdzie będziemy mieszkać- zapytała mała, zakładając dłonie za głowę- przecież do pałacu nas nie wpuszczą.

-... ...czy ty musisz wszystko komplikować? Idziemy!

Dziewczynka zaśmiała się podle i potruchtała za Xellosem...

Kiedy się do niego wchodzi, wita cię ogromny hol. Złote ławy i egzotyczne rośliny pod wielkimi oknami. Czerwony dywan na złoto- kafelkowanej podłodze i chody po lewej i po prawej stronie, prowadzące do górnego piętra. Na pierwszym piętrze znajdował się jej gabinet.

- Akademia nigdy już nie będzie taka sama… była księżna naszą najwybitniejszą uczennicą- starsza kobieta podniosła filiżankę do ust- młode dziewczęta muszą się jeszcze wiele nauczyć... czasami idzie im opornie, ale kiedyś, będą perłami Akademii, takimi jak pani!

- Nie wiem czy zasługuje na te wszystkie pochwały- księżna usiadła za biurkiem- ... pierwsze kroki zawsze są najtrudniejsze. Ale gdy je zrobimy i przestaniemy się chwiać zaczynamy biegać. Każdy człowiek potrzebuje czasu, żeby nauczyć się chodzić. One też niedługo zaczną.

Starsza kobieta zamilkła. Spojrzała na księżną pogrążoną w myślach.

- ... ojciec byłby bardzo dumny z waszej mądrości...- odpowiedziała.

- ... nie wiem czy to mądrość, czy to, co wyczytałam z książek... - wstała i podeszłą do okna- ...

Akademia była wielkim, białym, przypominającym świątynie budynkiem. Była bardzo wysoka, a wielkie hebanowe drzwi miały na sobie złote napisy w języku elfów, ludzi oraz innym języku, znanym tylko kapłanom i kapłankom Sailoon.

- I co teraz? Chcesz tu wejść?- Dziewczynka była już nudzona- niby jak?

-...faktycznie, zapomniałem o barierze... ...

- Mówiłeś, że ta Amelia nawet nie wie, co tutaj jest?

- Oczywiście, że nie wie… gdyby wiedziała było by bardzo niebezpiecznie. Dlatego szybko załatwimy sprawę, żeby się nie dowiedziała.

- A co by było, gdyby...

Xellos spojrzał na nią.

- No tak- to tajemnica= = ...

- Brawo mała, szybko się uczysz! Pamiętaj!- Spoważniał- w naszej pracy nie ma pojęć takich jak zaufanie. Jeżeli ktoś powierza ci misję, wiesz o niej tylko ty, zleceniodawca i Czarny Lord. Rozumiesz?

Spojrzała na niego niepewnie.

- ...tobie też nie będę mogła powiedzieć?

- Heh, nie zdołasz. Ja już będę wtedy gdzie indziej...

Dziewczynka nadal nic nie rozumiała.

- Dlaczego zbudowano barierę wokoło Akademii... nigdy nie atakowały jej mazoku, a jednak zawsze była chroniona.

- To dla bezpieczeństwa wasza wysokość. Kapłanki, mniejsze obrzędy… czasem jakiś artefakt. Lepiej dmuchać na zimne. Och, wybaczysz, ale muszę iść- starsza kobieta wyszła- do zobaczenia Amelio!

Drzwi się zamknęły.

- ... coś szybko się zebrała- zamruczała do siebie- jak dobrze, że już ukończyłam te akademie... - odwróciła się do okna. Było z niego widać dwie białe, kamienne płyty w ogrodzie na tyłach zamku-... życzcie mi szczęścia- wyszeptała i westchnęła.

- LODY, SŁODYCZE, BIBLIOTEKI MAGICZNE I PEŁNO PRZYSTOJNYCH ARYSTOKRATÓW!! OTO SAILOON!!!!!- Wrzask przeszył ulice.

- Lina...- Gourry wyjął watę z uszu- może ty nie powinnaś okradać złodziei? Lepiej ci idzie reklamowanie miejsc...

- Ty nie bądź taki mądry! Idziemy!!!

Przeszli kawałek...

- <niuch, niuch> znajomy zapach...

Za zakrętem.

- <niuch, niuch> coś mi to przypomina...

Zza zakrętem, tam gdzie stoi Lina.

- XELLOS!!!

- LINA INVERSE!!!

Wszyscy glebneli _o_...

- Xellos staruszku, tak mi coś chaosem trąciło- Lina walnęła Xellosa „po przyjacielsku”.

- Nieustraszona pogromczymi wszystkiego, co żyje, Lina Inverse… nareszcie nabrałaś proporcji...

Mega nowy chwyt.

- u... udusisz...

- Nie bujaj czarna maso! Ciesz się, że mam dobry humor!!!

Puściła Xellosa, ten złapał się za gardło.

-, Ale na żartach ciągle się nie znasz... - Lina podeszłą gotowa do ataku- SPOKOJNIE!!

- Witaj Xellos- Gourry.

- Witaj Gourry, jak tam życie^^?

- Po staremu.

- Lina, daj w końcu temu człowiekowi odetchnąć- dociął Linie.

- Zawsześ taki mądry?- Lina szykowała atak.

- He, he, he... ooo, ty też tu jesteś? - Xellos podszedł do Zela- ciebie o samopoczucie nie pytam, pewnie takie jak zwykle!

- Pozwolisz, że spytam..., co sprowadza cię do miejsca, którego mazoku unikają jak diabły wody święconej?

- Właśnie!- Lina.

- To! - Wskazał na maszt.

- ... pewnie znowu jakaś zabawa w zmarłego, albo coś- Lina potrząsnęła głową.

- Wątpię- wysunęła się małą.

- ... j... jak to...- Lina złapała Xellosa za kołnierz- Amelia nie żyje?!

- Nie ona- Xellos odsunął Linę-, ...ale jej ojciec... obecnie jest koronowaną księżną Sailoon, Lino Inverse...

Lina cofnęła się.

- ... ach tak...

- Lino- Gourry- chodźmy do niej. Może potrzebować wsparcia,

Lina pokiwała głową.

- My też tam idziemy?- Mała spytała się Xellosa.

- Tak. Właśnie, przedstawiam wam Mirive. Przedstaw się ładne.

- Jestem Miriva, córka Zellass, mam około 400 lat, Xellos jest moim ojcem.

Wszyscy spojrzeli na Xellosa jak na zboczeńca!

- NIE!! Nie tak!- Usprawiedliwiał się.

- nie? A jak?- Lina podeszłą zainspirowana- wiesz, to, że kręcisz z Zellass mnie nie zaskoczy...

- CICHO GŁUPIA!- Xellos zakrył jej usta dłonią- ona to może usłyszeć!

Puścił ją.

- Każde mazoku Zellass jest jej dzieckiem! Taka mądra, a nie rozumiesz?- Xellos walnął Linę w łeb.

- Tata to też dziecko Zellas- odparła lekkodusznie mała- fajnie nie? Jestem dzieckiem dziecka mojej mamy a ojcem jest mój brat. Ale nuuuda...

Cisza...

- Dobra Xel... jeszcze raz od początku…- Lina jakoś nie mogła uwierzyć w taką ironiczną opowiastkę...

- Miriva to zaraz po mnie najdoskonalsze dzieło Zellass... stworzyła je wyjątkowo nie ze swojej, ale z mojej energii i stąd ten cyrk… Zellass powierzyła ją mojej opiece.

- Heh, dobra nich będzie- Lina-, ale teraz chodźmy do Amelii.

Gołębie wzlatywały w niebo, gdy grupa bohaterów szła w kierunku pałacu.

- Nie ufam mu, nagle chce złożyć Amelii kondolencje?- Zel szepnął Linie do ucha.

- Dzięki temu będziemy mieć go na oku- odszepnęła Lina.

- Dokładnie!- Szepnął im Xellos^^.

- Gumowe ucho z tego mojego „ojczulka”...- ziewnęła Mirava.

Pałac Sailoon.

- ... ech, nareszcie koniec papierkowej roboty...?! Co to?! Słyszałam wybuch!

Amelia szybko zeszła po schodach, na dół, do pierwszego, wielkiego holu. Zauważyła poprzewracanych strażników.

- ... zupełnie jakby dostali fire ballem... o jejka...- (plagiat, tak mówi Aralka!- dop. Eda)

- no... ... AMELIA!!- Lina wrzasnęła!

- LINA!- Amelia też!

I buch sobie w ramiona!

- Jak ja cię dawno nie widziałam, cztery lata, jej!

- Tak to prawda!... Dziękuje wam bardzo...- Zawiesiła na chwilę wzrok na Zelgadisie- mam nadzieję, że zostaniecie u mnie trochę...

- Pewnie Amelio!- Powiedział Lina, ale zaraz spoważniała- wiesz... do... dowiedzieliśmy się o twoim ojcu i...

- Nie Lino...nie mówmy o tym ...

Lina uśmiechnęła się.

- Dobrze... he, he, wasza wysokość!

Amelia spłoniła się.

- t... to tak głupio brzmi... jeszcze się gubię w tych wszystkich obowiązkach...

- a ja słyszałem- podszedł Xellos - Że masz już narzeczonego!^^

Wszystkich zatkało, Amelia westchnęła i podeszłą do stolika obok. Wzięła granatową szkatułkę i wysypała zawartość na stolik. Posypały się pierścionki.

-, O którym mówisz?- Odparła ironicznie.

- He, he he ale siara!- skomentowała Miriva.

- .., co to jest..?- Lina podeszłą do stolika.

- O tym nie pomyślałem...- Xellos podrapał się w głowę.

- Codziennie przychodzą posłańcy z różnych krajów, z propozycją zamążpójścia za ich księcia. O, a tu masz ich portrety, narysowane, przez moich rysowników.

Lina wzięła pokaźny stosik kartek, faceci podeszli mimowolnie, aby sobie zobaczyć tych kandydatów.

- ... co to ma być- Zel - oni są jeszcze brzydcy niż ja...

- yyy... a niektórzy tacy starzy...- Lina...

- Hej, a ten ma z 11 lat?!- Gourry.

- O, ten jest ładny!- Lina wpatrywała się w jakiegoś istotnie przystojnego księcia.

- Dobra, dobra, jedźmy dalej- odparł nieco zazdrosny Gourry.

- ...wszyscy władcy bankrutujących państw, albo obawiających się wojny. Tylko chcą skorzystać na tym, że objęłam władze.

Lina schowała kartki do szkatułki.

- Przecież nie musisz się żenić. Wielu jest władców kawalerów!

- A słyszałaś o władczyni pannie?

Ciiiszaaa...

- No dobrze- powiedział Amelia- ...może coś zjecie?

- JUŻ SIĘ BAŁEM!- Gourry wstał-, Kto ostatni ten troll!

- HEJ! TO NIE FAIR!

Lina i Gourry pobiegli korytarzem, tam gdzie znajdowała się kuchnia- to miejsce było przez nich często odwiedzane w latach wcześniejszych, dlatego bardzo dobrze je zapamiętali.

- Phihi- zaśmiała się Amelia- nic się nie zmienili!

- ... czego nie można powiedzieć o tobie- Zelgadis czuł się dziwnie, spodziewał się zastać tutaj znajomą dziewczynkę, a nie ... kobietę. A jak inaczej ją nazwać? Teraz, kiedy każda proporcja jej ciała znajdowała się w najodpowiedniejszym dla niej miejscu?

- ... więc ty też...- Amelia wyszeptała i spoważniała. Nawet nie zauważyli zniknięcia Xellosa i Miryvy.

- Co?

- Nie, nic.

- Powiedziałem coś nie tak ?!

- Nie, naprawdę nie!

- P... podobasz mi się teraz!

- ... teraz - powtórzyła, jakby nie dosłyszała.

- ... nie rozumiem, o co chodzi Amelio?

- ... Zelgadisie- spojrzała na niego mocno urażona- ja się wszystkim podobam „TERAZ”.

Jakiś doradca pojawił się z tyłu.

- Przepraszam, ale wzywają mnie obowiązki- odwróciła się na pięcie- zjedzcie coś, zobaczymy się później.

Ale reszta dnia nie była zbyt miła. Zelgadis nie rozumiał, czym tak naprawdę uraził Amelię! Przecież teraz stała się bardzo piękna. Kiedy nastał wieczór i posłano im w pięknych komnatach, długo nie mógł zasnąć, powtarzając w myślach jedno słowo- TERAZ? Teraz, czyli teraźniejszość. Teraz to dziś. Jutro, kiedy będzie dziś, też powie, że to teraz. Bo ona jest piękna TERAZ. I naprawdę TERAZ mu się podoba. ... A właściwie .., jaka ona jest TERAZ? Minęło przecież tyle lat! Nawet nie wie ile! ... Nawet jej TERAZ nie zna...

Kiedy zasnął? Nie wie. Pomiędzy jednym pytaniem retorycznym, a drugim. Otworzył oczy. Ta sama sceneria, co poprzedniego dnia. Jego głowa spoczywała na czymś miękkim, początkowo uważał, że to poduszka. Poczuł dłoń na czole. Jego głowa leżała na jej kolanach. Miała na sobie piękną, aksamitną suknie z dużym dekoltem, co go w pewnym momencie onieśmieliło. Wstał.

- ... Zelgadis- wyszeptała.

- ... c- co ja tu robie?

- Hi hi- wstała- jak to co? Jesteś tutaj... a ja powiem ci co robić...

- Gulp, t- to znaczy?

- hi hi- Amelia przeszła parę kroków wprzód- Zelgadisie... ja potrzebuję kogoś takiego jak ty!

Nagle się odwróciła i zarzucił mu ręce na szyję.

- A- Amelio!

-, Co za denne imię- fuknęło i nagle ręce na jego szyi, nie były Amelii, ale innymi, były rękoma kobiety o ciemniejszej karnacji, miała długie złote włosy i złote oczy. Byłą piękną kobietą.- Mów mi po prostu Zellass, będzie szybciej.

Zelgadis odepchnął ją.

-, Czego chcesz? I jakim prawem ...

- Prawa, to tutaj moja działka, jasne? Postanowiłam dać ci prezent.

- i, serio? Jaki.

- Powiedzmy, że spełnię twoje marzenie... ludzki wygląd... i nie ujmę ani grama z energii demona czy golem. Pomyśl- człowiek, a jednocześnie ta sama siłą, te same umiejętności!

- Nieźle, nieźle.., kogo mam zabić?

- PHIHIHIHI Zelgadisie! Ty myślisz, że ja nie mam mazoku, aby dla mnie zabijały? Wystarczy, że przyniesiesz mi pewien drobiazg, o, taki sztylet. Nie wiem gdzie jest, a dzięki niemu wygram zakład z Dynastem i Dolphin. To wszystko.

- Sztylet ma pomóc zawładnąć światem?

- Phihihi zabawny jesteś! Tylko masochista zadaje sobie rany! A ja nie lubię niszczyć tego, co sama zbudowałam. Więc jak?

- Hmmm... no dobrze. W takim razie...

- Jeszcze jedno.

- tak?

- Pocałuj mnie.

Zelgadis nie myślał długo i ich usta zetknęły się.

- Zadowolona? - odrzekł z pretensją. Co to za pomysł, całować mazoku? To w ogóle można całować?

- ... do bani. Pocałuj mnie, tak, jakbyś całował te małą.

Z powrotem zmieniła się w Amelię.

- No, Zelgadisie?

Tym razem czuł się dziwnie. Kiedy ich usta ponownie się zetknęły, w długim pocałunku i pełnym namiętnych impulsów, zaczął żałować, że nie jest to prawdziwa Amelia... ale nie potrafił w żaden logiczny sposób wyjaśnić, dlaczego poczuł te uczucie dziwnego żalu. Skrzywił się, przygryzła go w warkę i parę kropel krwi popłynęło, które prędko zlizała.

- Wybacz mały- już nie była nią, byłą sobą.

Westchnał.

- Dobranoc.

- ... dlaczego wcześniej nie proponowałaś mi tego?

- ... kiedy, wcześniej?

- ... nie, nic.

- hmm... więc dobranoc. I do zobaczenia kochanie.

Obudził się nagle i gwałtownie. Zrozumiał, że wcześniej w śnie spotkał kogoś innego niż Zellass, ale ten ktoś także posługuje się ciałem Ameli!... a może to była Amelia? Świtało. Na wargach pozostał mu mały skrzep krwi. Na miękkich, różowych wargach...

Koniec odcinka pierwszego.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pałerkahers 1, Slayers fanfiction, Prace niedokończone
Rejs, Slayers fanfiction, Prace niedokończone
Because of the rules, Slayers fanfiction, Oneshot
Pałerkahers 1, Slayers fanfiction, Prace niedokończone
Exploring the Secrets of the Female Clitoris!
Dragonstar Secret of the Shifting Sands
MKTG Secrets of the Marketing Masters
Where shadows are the truths, Slayers fanfiction, Oneshot
CoC Secrets of the Kremlin
Exploring the Secrets of the Female Clitoris!
Nancy Drew 6 Secret of the Scarlet Hand
Lost Secrets of the Sacred Ark Laurence Gardner
Genesis Secrets of the Bible Story of Creation Ten Lectures by Rudolf Steiner
Secret of the Golden Flower
Kwiek, Marek The Growing Complexity of the Academic Enterprise in Europe A Panoramic View (2012)
Secrets of the Temple How the Federal Reserve Runs the Country William Greider
St Louise Marie Grignion de Montfort The Secret of the Rosary for Renewal and Salvation
165 puzur secret of the mouth pu
Secret of the Lost Race Andre Norton(1)

więcej podobnych podstron