Wed Dec 20, 2006 5:39 am (PST)
Czyli o problemach z tym związanych i ich przezwyciężaniu:
1. Celowość, celowość i jeszcze raz celowość. Potrzeba nam punktu startowego, jakim są nasze cele, włączając to, co dla nas ważne, i wizje świata. Wtedy to ma sens -> zamiast dryfowania w stronę „co mnie boli” przekierowujemy energię w to, jak chcielibyśmy żyć. Przykład stres: gdybyśmy chcieli być rozluźnieni cały czas, to nawet z łóżka byśmy nie wstali, przeżywanie pozytywnych emocji byłoby zwykłym ćpaniem, brak oczekiwań i powinności zwykłym odmóżdżeniem, a poczucie pełności ja narcystyczną psychopatią :)))) Wychodzimy od dobrego samopoczucia i zmierzamy do realizowania celów, siebie a więc jeśli cały dzień pracujesz nad odblokowywaniem, to wieczorem przed zaśnięciem przypomnij sobie, co chcesz robić, co chcesz żeby się działo, co dla ciebie jest istotne i jak wygląda świat (czyli dobre miejsce, w którym dostajemy co chcemy, a nawet więcej).
2. Wizja świata.. koncepcja oczyszczania zakłada, że jest część nas, coś czego chcemy się pozbyć, stransformować etc. Czyli wprowadza jednocześnie podział na "dobre" i "złe". (dygresja: tymczasem zgodnie z zasadami aloha - najłatwiej zmienia się nam to, co lubimy i jesteśmy z tym połączeni, i mana - to w czym i tak czujemy się pewnie:)) bardzo sekciarskie podejścia uwielbiają oczyszczanie why? siłą rzeczy pozostawione to samo sobie sprawia, że klient grzęźnie w "złym" świecie (mechanizmy opiszę dalej) i potrzebuje coraz więcej "oczyszczania". Jak przez to przebrnąć? 1. celowość, 2. Trzymamy się duchowej wizji, podchodzimy do tego, jak do upiększania fragmentów siebie (czyli prorozwojowo ), nie jesteśmy swoimi napięciami, emocjami, przekonaniami, ba nawet tożsamością, jesteśmy czymś więcej, twórczym duchem, który śni sen, w którym bawi się różnymi formami doświadczeń :)
Następne są związane czysto z mechaniką transu - stanu przedłużonej koncentracji wywołującej w ciele stan uczenia się (na najprostszym poziomie bodziec, na którym się skupiamy, powoduje wzbudzanie skojarzeń wzdłuż naszych siatek neurologicznych - poszukiwanie odpowiedniej reakcji).
W pracy z celem od razu warunkujemy się na pozytywne doświadczenia, natomiast żeby "oczyścić" przeszkody (których najczęściej nie jesteśmy do końca świadomi) potrzeba nam więcej luźnego skupienia i co więcej gdzieś tam nasza intencja/uwaga jest skupiona na "od czego potrzebuję się uwolnić" "co stwarza problemy", więc eufemizując dryfujemy w stronę "niemiłych doświadczeń" (btw. dlatego oczyszczanie jest dwufazowe, faza 2. co chciałbym mieć zamiast - z powrotem ma nas ulokować na drodze do celu i w dobrym samopoczuciu).
3.Odreagowywanie napięć - to podstawowe zjawisko, z napięciami związane jest dużo energii psychicznej, więc kiedy umysł dryfuje ->ciało odtwarza te stany: metaforycznie: korzysta z okazji, by uporządkować sprawy, zaczerpnąć rady świadomego umysłu i trzeba tego świadomego wysiłku i zastosowania tych umiejętności, żeby przez to przebrnąć, a nie wdawać w szamotaninę z samym sobą pt. "coś złego się ze mną dzieje, ojej, co ja biedny teraz zrobię"... Czyli pamiętamy, że to my kształtujemy swoje stany, a co się nam przydarza jakaś reakcja, która się nam nie podoba, to ją zmieniamy :) Tutaj też przydaje się pić więcej wody. dlaczego? choćby dlatego, że to neutralny czynnik, który zmienia fizjologię, a zatem wybija nas ze starych stanów, które się mogły pojawić..
4. Asocjacja-Dysocjacja, przepraszam za obce terminy (jakby co rozwinę). asocjacja to bycie obecnym w czymś (wspomnieniu), dysocjacja to przyglądanie się czemuś z oddali (np. widzisz siebie robiącego coś). W sytuacji optymalnej jesteśmy zasocjowani w tu i teraz z dobrym stanem, a "problemy" postrzegamy w dysocjacji. Tymczasem z natury swojej trans jest stanem dysocjacji od tu i teraz (a w dodatku kiedy szukamy blokad - okazuje się, że lądujemy we wspomnieniu zasocjowani z negatywnymi emocjami i zdysocjowani od tu i teraz...skutek: a)złe samopoczucie, b)czujemy się oddzieleni od świata i to wszystko jakoś dziwne się wydaje zza jakiejś przymglonej szyby, c) nie wiemy co zrobić, bo nasze umiejętności powiązane są z zupełnie innym stanem... a ponieważ nie chcemy się umieszczać na drodze do depresji, to gdyby tak się działo: a) zadajemy sobie pytanie "jakby ta sytuacja wyglądała na obrazku, gdybym ją oglądał jako zdjęcie w galerii innych", b) przywołujemy wizerunek szamana i wcielamy się w niego (po to najpierw go tworzyliśmy, żeby był..:)) (chyba że ćwiczenie stanowi inaczej). A gdyby się okazało, że mamy tendencje do pozostawania w stanie dysocjacji od doświadczeń (dużo osób ukierunkowanych intelektualnie ma), robimy ćwiczenia ugruntowujące: np. krótka wizualizacja "unoszę się ponad swoją głową, a więc wlewam się do swojego ciała" - kończymy ruchem "osadzania się w sobie" sprawdzając, jak się ze swoim ciałem czujemy.
5.Regresja wiekowa - skoro z automatu odtwarzane są stany, to często się okazuje, że pobudzona zostaje jakaś "wcześniejsza wersja" nas samych, w normalnych warunkach to droga odzyskiwania dziecięcej spontaniczności, kreatywności etc, ale często też kończy się na powtarzaniu starych błędów (patrz punkt następny) czy reagowaniu z pozycji np dziecka czy nastolatka (najczęściej tam, gdzie najmniej się kontrolujemy: związki, przyjaciele czy środowiska, w których się dobrze czujemy): niekontrolowane zakochania, sekciarske oddanie dla guru etc to dobre przykłady, jak to się dzieje.
Rada: jeśli się przyłapiesz, powiedz sobie/podświadomości "Przestań, to już było, już tak nie reagujemy, teraz jestem duży i ... w dodatku zamierzam ..." lub wydzielasz tę postać z siebie do ogrodu i dajesz opiekuna/nauczyciela..
6. Nasze słabe punkty- nasz układ nerwowy ma tendencje do upraszczania (bo taka jest natura kształtowania się sieci neurologicznej), robi to w celu wypracowywania lepszych strategii radzenia sobie, ale...to samo w sytuacjach problematycznych (a w połączeniu z transem) powoduje, że powtarzamy nieefektywne strategie, co więcej "eksponuje słabości": tj. jeśli mamy tendencje do intelektualizowania - wzmacnia się to, jeśli jesteśmy emocjonalni - również mamy tendencje do wycofywania się czy "atakowania" wszystkiego co się rusza - również robimy to mocniej. etc.
Jak w starym dobrym kawale o Polaku na zachodzie: Przepraszam, gdzie tu jest toaleta? What? T O A L E T A.. ;) Rada: jeśli się na tym przyłapiemy, to nie walczmy z tym...(bo najpewniej będziemy w radzeniu sobie z tą strategią/cechą używać tejże..). Krok do tylu, odnajdujemy przeciwność i rozwijamy ją jako nową umiejętność/cechę swoją, projektujemy czy wzmacniamy prawie od podstaw to nowe podejście. Niełatwe, bo najczęściej tyczy się rozwijania zachowań/postawy lekko dla nas obcej, zwariowanej czy dziwnej, ale zachowując poczucie humoru można podejść do tego na luzie, a zaufanie do siebie/świata pomaga przebrnąć przez okres zmieszania tym co robimy
7. (Samo)krytyka - czyli szczególny rodzaj słabego punktu, który jest najczęściej spotykany.. jeśli łapiemy się na krytykowaniu czegoś - chwalimy 2-3 rzeczy, już nie mówiąc, że warto zacząć (zgodnie z radą od punktu poprzedniego) od nauki błogosławienia i wpasowania tego w siebie jako przydatnego nawyku...
Pozdrawiam,
Piotr
Wed Dec 20, 2006 6:01 am (PST)
Jeśli nad czymś pracujemy, efekty są:
całościowe od razu - jeśli mamy wystarczająco dużo wiary, umiejętności, zasobów wewnętrznych (przykład: jeśli chcę coś załatwić i wiem, że jest osiągalne: biorę telefon i dzwonię)
ok. 3 tygodnie - czas aklimatyzacji do nowego zastosowania znanej postawy (przykład: aklimatyzacja pracownika do nowego miejsca pracy (podobne stanowisko)) poziom trudności: zmiana jakiegoś nawyku
3 miesiące (do sześciu- to indywidualne) to jest okres wytwarzania nowej postawy.
To, co uznajemy za świadomość, bazuje na percepcji siebie i wydarzeń z takiego rejonu ( ok. 3 miesiące do przodu i 3 miesiące wstecz)
Jeśli utrzymamy nowy styl myślenia, odczuwania i działania przez taki czas to... staje się to naszą prawdą. Czas zmiany na głębszym poziomie: rzucenia papierosów, przystosowanie się do nowego partnera, przejście przez żałobę etc
ok. 3 lata - to czas całkowitej aklimatyzacji do nowego świata, wręcz odmienienia życia (najprawdopodobniej dlatego, ze ok. 7-9 lat to czas kompletnej wymiany wszystkich komórek w organizmie - połowa z tego to przekroczenie punktu krytycznego). Skala problemu: przeprowadzka/emigracja, totalna zmiana statusu społecznego
Od drugiej strony idąc:
Jeśli czujemy zmianę w ciele - to ona jest i mamy to natychmiast:)
Zmiana emocjonalna wymaga dłuższego czasu podtrzymywania (kilku dni)
Zmiana mentalna jest najdłuższa (znów wracamy do czasu 3 tygodni) i tyle mniej więcej trzeba powtarzać, żeby to się utrwaliło.
I to paradoksalnie do tego, że zmienić zdanie o czymś można natychmiast, zmiana odczuć jest dłuższa, a jeszcze dłużej trwa, spontaniczne zejście ze sfery myśli na odczuwanie i zachowanie (tu zależy to od tego z czym pracujemy: jeśli jakiś zakres stanów jest dla nas łatwo dostępny, to są to minuty).
To było patrząc pod kątem tego, jak praktyki wewnętrzne przekładają się na zmiany zachowania i czucia siebie (a przez to na efekty). Bo w dużym stopniu kwestia tego, jak to się dzieje, to kwestia wiary.
ale z moich obserwacji:
W kwestii długości sesji, kiedy juz rozpatrujemy sprawy pod kątem czarowania (ale tu czysto subiektywnie:
5min - czas czarowania w sprawach, w których mamy łatwość nakręcenia się emocjonalnego (porównywalnego do furii lub skrajnej euforii) i dużo wiary i stosunkowo mało oporu (nie zastanawiamy się, co jak, dlaczego, czy to możliwe, nie czujemy napięcia emocjonalnego/ fizycznego) :)
15-30min - to jest czas nieprzerwanej koncentracji (czyli kontemplacji czegoś, jednopunkto-wego skupienia w którym tracimy poczucie ciała i tego co się dzieje), po której już można się spodziewać fizycznych efektów (to jest rejon kilkudziesięciu powtórzeń rund jednooddecho-wych)
1,5-2h - czas sesji, po której koncentracja na pół gwizdka, z wyczuciem ciała we w miarę normalnym stanie świadomości przynosi odczuwalne efekty
3 - 10 dni - kiedy dokonujemy intensywnych "czarów", by coś się wydarzyło, żeby odczuć, że pożądane zmiany w świecie zachodzą niezależnie od nas, a wręcz na przekór temu, co robimy (zupełnie niezależne od nas wydarzenie). To przy intensywnej praktyce typu połączenie głodówki z 10 sesjami półgodzinnymi + nieprzerwane utrzymywanie koncentracji)
od 21 dni do 3 miesięcy to odpowiednik powyższego, kiedy poświęcamy pół godzinki - godzinę dziennie na sprawę - w pojedynczej sesji czy w kilkudziesięciu "jednoodechowych" skupień w ciągu dnia. (I myślę, że te trzy miesiące to jest okres, po którym warto zmieniać praktykę + sposób + filozofię podejścia, jeśli nie widzimy zmian w sobie i otaczającym
nas świecie)
Wed Dec 20, 2006 6:52 am (PST)
Przy okazji podzielę się z wami pewną magiczną teorią: tj. ponieważ współuczestniczymy w tworzeniu tego snu z innymi, też reagujemy na to co .. ma się dopiero wydarzyć i niezależnie od tego, czy to my świadomie pracujemy nad zmianą, czy nasze ciało reaguje na zmiany w świecie.. mamy tego presygnały - reagujemy z wyprzedzeniem kilkudniowym w sprawach małych (tutaj trzeba wprawy, żeby to zauważać), kilkutygodniowym, nawet 3 miesięcznym do większych (tu już jest to zauważalne i o tym porozmawiamy).
Jakie to symptomy?
Część juz znacie, objawy transu - pamiętamy, że jest to sposób na uczenie się, przystosowy-wanie się ciała? Te "kłopotliwe" i radzenie sobie z nimi opisywałem w wyzwaniach oczyszczania, równie często są te przyjemne: to rozluźnienie w środku :) (btw. to niezależne od treści tych zmian, "złe przeczucia" to zupełnie inna bajka). Więc te bardziej specyficzne, można się złapać na:
"Kłamiecie na swój temat" (punkt nie dotyczy tych, co permanentnie tak robią koloryzując w dowolnej sprawie) - opisujecie rzeczywistość, której inni jeszcze nie widzą:) Oczywiste jest to przy celowej pracy nad sobą (to co myślicie najpierw, wpływa na to co mówicie, a później na działania)
"Bezpodstawna huśtawka nastrojów" - raz jesteście w nowej, a raz w starej rzeczywistości (spokój-ekscytacja-spokój:))
"Wrażenie rozdarcia/przepołowienia w ciele" czy "tak jakby było coś obcego".. ciało się przyzwyczaja do nowych wzorów energii/ruchu.
Wszystko w skali drobnej - raczej widocznej tylko dla nas(ekstrema odpadają: jestem napoleonem - maniakalno depresyjnym, którego rozdzierają demony - to trochę gruby sygnał... choć..), jak temat się przyjmie, to jeszcze opisze jak to wykorzystać.. zresztą i tak będzie ;)
Pozdrawiam,
Piotr
Ps. Jako ciekawostkę pozostawię wam do rozważenia rzeczy, o których sygnały docierają do nas z kilku, kilkunastoletnim wyprzedzeniem...virtualne piwo temu, kto trafi ;)
1