Playboy
(Jacek Pulikowski
)
„Playing boy” - oznacza bawiący się chłopiec. „Play boy” - baw się chłopcze, chłopczyku. „Playboy” pisane razem jest zbitką wyrazów stanowiącą nowy wyraz, którego znaczenie jest gdzieś pomiędzy powyżej wymienionymi. Tytuł „Playboy” określa swych adresatów: jako bawiących się chłopców, i zachęca: baw się chłopcze! Czasopismo „Playboy” zaprasza mężczyzn, którzy czują się chłopcami (a więc niedorozwiniętych) do zabawy na terenie „seksu” (czyli płciowości). Trzeba w tym miejscu dodać, że mężczyźni są wzrokowcami i właśnie przez wzrok dociera do nich najwięcej bodźców o charakterze seksualnym. Zabawa zaczyna się od oglądania profesjonalnie spreparowanych zdjęć, mających na celu wywołanie podniecenia seksualnego u „oglądacza”. Oczywiście, wywołane podniecenie domaga się rozładowania. Rozładowanie zbudowanego podniecenia pociąga za sobą automatyczną przyjemność przeżywaną przez „oglądacza”. Sposoby rozładowania zbudowanego sztucznie podniecenia bywają różne: od „niewinnego” w pojedynkę, przez przedmiotowe „używanie” żon, aż do gwałtów i innych przestępstw na tle seksualnym, niosących drastyczną krzywdę drugiemu człowiekowi...
Znamienne jest, że zaproszenie do zabawy nie zawiera ani ostrzeżenia, ani nawet informacji, że zabawa ta może (a ściślej mówiąc - musi) nieść za sobą poważne konsekwencje. Zasadniczą konsekwencją jest deformacja osobowości przez wyrwanie przeżywania przyjemności seksualnej z jej właściwego (naturalnego) kontekstu i utrwalenie złego stereotypu jej przeżywania. Bowiem przyjemność seksualna przeżywana w oderwaniu od prawidłowych warunków jest nienaturalna i szkodliwa dla osób i ich relacji. Działanie sprzeczne z naturą (np. złożenie nasienia w innym miejscu niż pochwa) zasługują na miano wynaturzonych. Po czasie dochodzi do uzależnienia od konieczności przeżycia przyjemności seksualnej. Producentom o to właśnie chodzi, ponieważ uzależniony staje się najlepszym, bo stałym, klientem. W efekcie tego cierpią małżeństwa, którym (delikatnie mówiąc) więź seksualna „się nie układa” i szerzą się pozamałżeńskie, czysto „rozrywkowe” kontakty seksualne. Część z nich „tylko” niszczy, degraduje osobowość uczestników zabawy, inne narażają na śmierć poczęte dziecko — nieplanowany owoc, inne wreszcie mają wyraźne znamiona przestępczości (gwałty, kontakty z nieletnimi...). Zachodzi (retoryczne niestety) pytanie: dlaczego działania ewidentnie szkodliwe społecznie nie są prawnie zakazane?
Naturalnym kontekstem przeżycia przyjemności seksualnej jest zjednoczenie narządów rozrodczych dwojga osób: mężczyzny i kobiety. Naturalną konsekwencją przeżywania takiej przyjemności jest możliwość poczęcia dziecka. Tak więc zgodnie z naturą rzeczy, przyjemność seksualna powinna być zarezerwowana dla pary damsko-męskiej gotowej przyjąć poczęte dziecko, czyli dla otwartego na życie małżeństwa (Otwartego na życie, czyli gotowego przyjąć każde poczęte, nawet nieplanowane dziecko). Tylko wówczas przyjemność jest zgodna z naturą człowieka, jest dla niego pożyteczna i dobra w skutkach. Może być budująca, a także rozwojowa dla osób i ich relacji małżeńskiej.
Popatrzmy na mężczyznę — produkt „playboya”. Początkiem było „niewinne” oglądanie trochę porozbieranych kobiet celem uzyskania przyjemności seksualnej. Działania takie niosą ze sobą całą gamę negatywnych konsekwencji. Mężczyzna, który nie jest panem swego wzroku gubi się wobec agresywnych, niemalże wszechobecnych bodźców wzrokowych. Powszechnie mężczyźni, którzy weszli w rolę „oglądacza” mają poważne kłopoty ze swą płciowością. Wymienię tylko niektóre z nich: sięganie po twardszą pornografię, masturbacja, kłopoty we współżyciu małżeńskim (m.in. zbyt szybka reakcja, frustracje z tytułu niespełniających się, wybujałych wyobrażeń, z porównywania żony do modelek ze zdjęć), przedmiotowe traktowanie żony, zdrady, rozpady małżeństw, trudności z akceptacją swej płodności, odrzucanie własnego poczętego dziecka, zmuszanie do aborcji i wreszcie impotencja, której głównym źródłem jest... lęk przed impotencją.
Mężczyzna, dla którego celem życia stało się zażywanie przyjemności seksualnej boi się tylko jednego. Że ON nie będzie mógł! Co robi? Nie reagując już na słabe bodźce, dostarcza sobie coraz silniejszych by przekonać się, że jego organizm jeszcze reaguje. Aż wreszcie... zabraknie bodźców, już nic go „nie bierze”. Wypalił się... Tak więc — baw się chłopcze!?
P.S. Tylko „bawiąc się”, nie licz na bezkarność, bo to nierozumne, lub mówiąc wprost - głupie. Pan Bóg skruszonemu wybacza zawsze, człowiek czasem, lecz natura nigdy.
Smutny świat Playboya
W dobie powszechnego nieomal dostępu do tzw. twardej (czyli najbardziej brutalnej) pornografii, często lekceważy się destrukcyjny wpływ tzw. pornografii miękkiej. Tymczasem łatwa osiągalność tej ostatniej, pod postacią np. różnych pism młodzieżowych (do nabycia w każdym kiosku, sklepie i supermarkecie), przygotowuje najczęściej grunt pod legalizację w danym kraju pornografii oraz wywołuje znaczące zmiany w społecznej świadomości.
Przez tysiące lat, zachodnia myśl religijna odzwierciedlała wymagania Biblii, że zarówno mężczyźni jak i kobiety unikać muszą cudzołóstwa, aby stworzyć i zapewnić stabilność swoim rodzinom oraz wychować zdrowe potomstwo.
Czasopismo „Playboy” zajęło się sprawami dotyczącymi małżeństwa i rodziny już w pierwszym swoim wydaniu, w roku 1953. Nowa „biblia dla mężczyzn” ostrzegała ich przed pułapką, jaką jest małżeństwo, wskazując sposoby na „otrzymanie czystego seksu”. Czasopismo było i jest nastawione na wzbudzanie seksualnego podniecenia. Jednakże nie posiadając żony czy, modnie dzisiaj nazywanej „partnerki”, miliony młodych chłopców i mężczyzn skazane zostają na pokusę masturbacji w towarzystwie papierowych lalek jako swoich „kochanek”. (Do 1953 r. masturbacja uważana była za coś poniżającego, za „ubliżającą rozrywkę dla smarkaczy”.)
Strategię działania „Playboya” ująć można w czterech punktach:
wywołanie u czytelnika podniecenia
wzbudzenie niechęci do małżeństwa
zachęcanie do orgazmu poprzez masturbację
gloryfikowanie stosunków pozamałżeńskich i seksu „rekreacyjnego”.
Już pierwsze wydanie „Playboya” zawierało praktyczne porady dla mężczyzn — dokładną instrukcję krok po kroku, jak odwieść dziewczynę od dziewictwa. Służyła temu dodatkowo odpowiednio sterowana propaganda, nasilana szczególnie wśród ludzi młodych i studentów wyznania judeo-chrześcijańskiego, których przekonywano, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie pozostaje dziewiczy i im więcej dziewcząt pozbawi dziewictwa, tym lepiej. Porównywano go do pszczoły, która „zapyla wiele kwiatków, ale nie pozostaje na nich długo”. Na pierwsze, najmniejsze drgnienie serca i budzące się uczucie — ostrzegał „Playboy” — odlatuj!
Na skutki nie trzeba było czekać długo; wielu współczesnych młodzieńców woli przez całe życie pozostać kawalerem, zaś „seks odbywać z papierowymi lalkami” - modelkami z pornograficznych czasopism lub z dziewczętami, które tak jak on — też lubią seks. Dzisiejsze dziewczyny zresztą nie tylko gotują, sprzątają czy szyją dla swojego chłopaka. Zgadzają się też na odbywanie seksu, w każdej pozycji, na jaką tylko ON ma ochotę (jeśli ON sobie tego zażyczy, również według instrukcji z filmów video). Jakże rzadko wystarcza dziewczynom odwagi, by nieśmiało wymówić wyraz na M, czyli MAŁŻEŃSTWO. Jeśli w latach 50-tych gdy dziewczyna niespodziewanie zaszła w ciążę, biegła do najbliższego sklepu po białą, ślubną suknię! A dzisiaj? Jej chłopak oczekuje, że zamiast tego, pospiesznie uda się do najbliższej kliniki aborcyjnej by jak najszybciej pozbyć się „małej niewygody”. W poniedziałek rano, jak gdyby nigdy nic, kobieta ma stawić się w pracy czy na wykładach. Niektórzy mężczyźni godzą się nawet partycypować w kosztach tego „wydatku”... Po aborcji, zdemoralizowana para wkrótce się rozchodzi. Każde z partnerów powraca na brutalną, pełną chorób wenerycznych scenę samotnych panien i kawalerów. Witamy w świecie fantazji Playboya!
W dzisiejszych czasach, czasach chorób wenerycznych, AIDS oraz pojawiających się nowych form syfilisu, rzeżączki (trypru) i szeregu seksualnych dysfunkcji, społeczeństwo nareszcie dostrzegło, że filozofia „Playboya” okazała się fatalna w skutkach i obróciła się przeciwko samym jej poplecznikom.
na podstawie „Soft Porn Plays Hardball”, Judith A. Reisman, Ph.D., Huntington House Publishers, 1991. oprac. Alicja Babkiewicz.
Pornografia? Nie! Dziękuję!
Pornografia, która tak bardzo niszczy ludzi, naszą kulturę i wartości rodzinne, zasługuje na zakaz zarówno obyczajowy jak i prawny.
Pornografia...
... są to pisma, druki, filmy, wizerunki i inne przedmioty wykorzystywane i rozpowszechniane w celu wywołania u odbiorcy podniecenia seksualnego („Nowa Encyklopedia PWN, 1998”, t. 5, str. 254)
1. Pornografia szkodzi
Głoszenie, że pornografia nie wywołuje skutków negatywnych, a w niektórych przypadkach ma nawet działanie terapeutyczne, jest zasadniczym fałszem propagowanym przez zwolenników pornografii. Tymczasem z bogatej literatury światowej i badań prowadzonych szczególnie w Stanach Zjednoczonych wynika niezbicie, że korzystanie z pornografii ma negatywny wpływ na rozwój osobowości, utrudnia rodzicom wychowanie dzieci, niszczy pozytywne normy moralne i obyczajowe, osłabia poczucie winy i wstydu. Pornografia, której zasadniczym celem jest pobudzenie seksualne użytkownika, narusza godność człowieka i stanowi formę przemocy. Jej konsumpcja sprzyja rozwiązłości, która niszczy małżeństwo i rodzinę; propagując seks bez żadnych zobowiązań utrudnia rozwój prawdziwych relacji między kobietą a mężczyzną. Pornografia propaguje prymitywną wizję człowieka, którego zainteresowania mają koncentrować się na zaspokajaniu pożądliwości zmysłowej. Czy taka zmasowana propaganda może motywować np. nastolatków do samowychowania, pracy nad swoim charakterem i kształtowania cech takich jak panowanie nad sobą, troska o drugiego człowieka i okazywanie mu szacunku?
2. Czy można zdefiniować pornografię?
Jako przyczynę niemożności przeciwdziałania pornografii jej zwolennicy podnoszą rzekomą niemożność zdefiniowania co nią jest, a co nie. Nie wdając się w zbyt szczegółowe analizy różnicy np. między erotyką a pornografią, warto wskazać, że komentarz do prawa karnego zawiera następującą definicję: pornografia ma na celu podniecenie pobudliwości płciowej człowieka. Rozstrzygając kwestię, czy dane pismo, druk lub wizerunek ma charakter pornograficzny, należy zwrócić uwagę na subiektywny nastrój woli sprawcy, który odbija się w samym dziele. Z niego samego bowiem wynika, czy autorowi chodziło przede wszystkim o stworzenie dzieła sztuki (a więc o osiągnięcie efektu artystycznego) czy też o wywołanie podniecenia płciowego.
Oczywiście pornografia jest pojęciem trudnym do sprecyzowania, ale taki jest charakter wielu określeń zjawisk społecznych. Czy jednak trudność w precyzyjnym i absolutnie jednoznacznym określeniu faszyzmu i antysemityzmu przeszkadza w realizacji prawnego zakazu upowszechnianiu takich treści? Oczywiście nie! Czy trudność określenia, czym jest „dobro dziecka” powoduje zaprzestanie działania wydziałów rodzinnych, które wówczas, gdy jest ono naruszane orzekają nawet o zabraniu go rodzicom i przekazaniu do adopcji lub placówki opiekuńczej?
3. Pornografia uzależnia!
Po cóż walczyć z pornografią, jeśli ludzie po nasyceniu się nią znudzą się i porzucą tego rodzaju treści — tak chętnie argumentują zwolennicy upowszechniania pornografii. Jest to jeszcze jeden mit przemysłu porno, mający utwierdzić społeczeństwo w postawie bierności i akceptacji wobec niego. Tymczasem, już pobieżna obserwacja wskazuje, że fala pornografii nie mija, a raczej rozszerza się, a prezentowane przez nią treści są coraz bardziej drastyczne i docierają do coraz to nowych i młodszych grup społecznych.
Badacze pornografii wskazują jednoznacznie, że dłuższy kontakt z tego rodzaju treściami uniewrażliwia, przyzwyczaja, a to, co początkowo było ekscytujące, staje się zwyczajne. Następuje poszukiwanie coraz bardziej wyrafinowanych form, np. z użyciem dzieci lub zwierząt. Pornografia uzależnia swoich konsumentów, a część z nich tak jak nałogowi palacze czy alkoholicy, nie może bez niej żyć. W Stanach Zjednoczonych prowadzona jest terapia osób uzależnionych od pornografii, które mając świadomość szkód, jakie im wyrządza, same nie potrafią jej odrzucić.
Ze względu na uzależniający charakter pornografii nie można liczyć, że bez właściwych działań społecznych skala jej ekspansji zmniejszy się, tak jak nie dzieje się to samoczynnie z żadnych z nałogów.
4. Wolność wypowiedzi?
Jakże łatwo zamknąć usta przeciwnikom pornografii, nazywając ich cenzorami. Nikt przecież nie chce za kogoś takiego uchodzić. Dlatego broń ta zawsze jest wykorzystywana, bo jest skuteczna. Tymczasem współczesne społeczeństwa obywatelskie, szanujące wolność wypowiedzi, wcale nie rezygnują z pewnych jej ograniczeń, wówczas gdy chodzi o jakieś dobra ludzi. Wspomniany już zakaz gloryfikowania faszyzmu, apartheidu, antysemityzmu budzi pełną akceptację. Nie godzimy się także na wolność publicznego obrażania lub wypowiadania oszczerstw: nikt nie proponuje np. rezygnacji z tajemnicy spowiedzi, lekarskiej czy służbowej.
Oznacza to, że tak bardzo ceniona swoboda wypowiedzi, gdy jest nadużywana budzi sprzeciw nie tylko moralny, ale niesie także konsekwencje prawne. Pornografia, która tak szeroko niszczy ludzi, naszą kulturę i wartości rodzinne, zasługuje na zakaz zarówno obyczajowy jak i prawny. Domaganie się respektowania takiego zakazu jest wyrazem poczucia odpowiedzialności i poszanowania dla demokratycznych reguł, do których należy przecież poszanowanie prywatności, wrażliwości i godności ludzkiej, niszczonych przez pornografię.
KOGO PORNOGRAFIA KRZYWDZI?
1. Ludzi wykorzystywanych do produkcji pornografii - pornografia degraduje ich człowieczeństwo, sprowadza ich do roli towaru. W Polsce można wykorzystywać do produkcji pornografii już 15-letnie dzieci!
2. Rodziny - pornografia sprzyja rozwiązłości seksualnej, zdradom małżeńskim i molestowaniu dzieci.
3. Dzieci i młodzież - pornografia powoduje zaburzenia w rozwoju emocjonalnym i uniemożliwia rozwój duchowy.
4. Ofiary gwałtów - 80 proc. gwałcicieli przyznaje się do regularnego kontaktu z pornografią.
5. Całe społeczeństwa - pornografia prowadzi do uzależnień; przyczynia się w znacznym stopniu do wzrostu przestępczości.
KOMU PORNOGRFIA PRZYNOSI KORZYŚĆ?
1. Wydawcom, którzy zarabiają na niej fortuny.
2. Mediom, które zarabiają na reklamie i dystrybucji pornografii.
3. Pedofilom, którzy wykorzystują pornografię do deprawowania dzieci.
4. Gangom i mafii, dla których legalna pornografia jest przykrywką.
5. Tym, którzy chcą zniszczyć trwałą rodzinę i ograniczyć wpływ rodziców na wychowanie swoich dzieci.
KTO PORNOGRAFIĘ WSPIERA?
1. Partie lewicowe (np. SLD), głosując za legalnością pornografii.
2. Prezydent Aleksander Kwaśniewski, który zawetował ustawę antypornograficzną.
3. Prawnicy i ci politycy, którzy byli promotorami obecnie obowiązującego prawa, dopuszczającego bezkarną produkcję i rozpowszechnianie pornografii.
Nieszczęsne mity o ludzkiej seksualności
ks. Marek Dziewiecki
Jedną z cech obecnej cywilizacji
jest zupełnie bezkrytyczne i natrętne wręcz promowanie nieszczęsnych mitów w odniesieniu do ludzkiej seksualności. Mit pierwszy głosi, że wszystkie zachowania w sferze seksualnej są równie dobre i że ta sfera jest wyłącznie prywatną sprawą danego człowieka. Mit ten jest nadal podtrzymywany mimo, że jest on absurdalny i zupełnie sprzeczny z oczywistymi faktami. Faktem jest przecież to, że znaczna część zachowań seksualnych jest aż tak bardzo okrutna i szkodliwa, że nie tylko są one sprzeczne z normami moralnymi, ale są również zakazane przez kodeks karny. Równie oczywistym faktem jest to, że niektóre zachowania seksualne prowadzą nie tylko do przestępstw, ale także do zranień fizycznych i psychicznych, do nałogów i uzależnień, do zaburzeń psychicznych i chorób fizycznych.
Inny modny obecnie mit głosi, że to badania naukowe powinny decydować o tym, które zachowania w sferze seksualnej są prawidłowe i roztropne. Tymczasem badania naukowe mogą jedynie rejestrować to, co czynią poszczególni ludzie czy grupy społeczne. Nauki empiryczne nie są natomiast w stanie określić, które zachowania są dojrzałe oraz jaki jest ostateczny sens ludzkiej seksualności. Ponadto coraz częściej okazuje się, że badaniami naukowymi się manipuluje, podporządkowując interesom sponsorów, a nawet samych badaczy. Naukowcy nie szukają wtedy prawdy, ale próbują „udowadniać” przyjęte z góry tezy. Jeśli badania skuteczności prezerwatyw dokonywane są za pieniądze producentów antykoncepcji, to z góry wiadomo, że muszą one „wykazać” niezwykłą skuteczność tych produktów. Inaczej honorarium dla „naukowców” będzie niewielkie.
Słynny stał się skandal
związany z badaniami Kinseya na temat „typowych” zachowań seksualnych w społeczeństwie amerykańskim. Okazało się, że badał on głównie osoby zaburzone, więźniów i przestępców seksualnych, a celem takich „badań” było „naukowe udowodnienie”, że wszystkie zachowania seksualne są jednakowo dobre, łącznie z seksualnym wykorzystywaniem dzieci i innymi patologiami (por. Reisman J., Eichel E., „Kinsey — seks i oszustwo”, Wydawnictwo A.M. Dybowski, Warszawa 2002).
Kolejnym modnym mitem jest twierdzenie, że prezerwatywa gwarantuje „bezpieczny” seks, czyli że można współżyć z kimkolwiek i w jakikolwiek sposób bez żadnych negatywnych konsekwencji. Tymczasem w rzeczywistości prezerwatywa to rodzaj rosyjskiej ruletki. Można ją też nazwać opóźniaczem śmierci, gdyż może ona jedynie opóźniać zarażenie się chorobami, przekazywanymi drogą płciową. Nie może natomiast przed tymi chorobami uchronić. Większość ludzi chorych i umierających na AIDS w Europie i Ameryce Północnej, to osoby, które uwierzyły w mit o bezpiecznym seksie, który miała im gwarantować prezerwatywa. W rzeczywistości nic, poza czystością przedmałżeńską i wiernością małżeńską, nie może zapewnić nam bezpiecznego seksu i uchronić przed chorobami przenoszonymi drogą współżycia seksualnego.
Z chorobą AIDS związany jest kolejny nieszczęsny mit. Zwłaszcza środowiska homoseksualistów - a zatem osób najbardziej dotkniętych tą chorobą — próbują wmówić samym sobie oraz innym ludziom, że głównym problemem ludzi chorych na AIDS jest brak akceptacji ze strony społeczeństwa. Tymczasem głównym problemem tych chorych jest fakt, że umierają i że odtąd już do śmierci powinni zachować całkowitą wstrzemięźliwość seksualną, aby nie zarazić tą śmiertelną chorobą innych osób.
Cała grupa absurdalnych mitów
związana jest z aborcją. Jednym z takich mitów jest twierdzenie, że nienarodzone niemowlę w łonie swojej matki nie jest jeszcze człowiekiem. Podobnie cyniczny mit to twierdzenie, że dobrze przeprowadzona aborcja nie jest krzywdą dla matki. Oba te mity są w oczywistej sprzeczności z wiedzą z zakresu medycyny. Kolejny mit to twierdzenie, że aborcja wynika z prawa kobiety do decydowania o tym, czy chce być ona matką, czy też nie. Tymczasem aborcja dotyczy wyłącznie tych kobiet, które już są matkami. W tej sytuacji mogą one jedynie decydować o tym, czy być matką dziecka żywego czy też dziecka zabitego. Decyzję o macierzyństwie można podejmować, zanim pocznie się dziecko.
Jeszcze jeden mit to twierdzenie, że problemem nie jest sama aborcja, a jedynie niebezpieczne warunki przeprowadzenia aborcji. Tak rozumując, trzeba by pozwolić na legalne dokonywanie nie tylko aborcji, ale także na przykład kradzieży, gdyż dopóki kradzież jest zakazana prawem, to złodzieje „muszą” dokonywać jej w niebezpiecznych dla zdrowia i życia warunkach (przeskakują przez ogrodzenie, uciekają przed policją, bywają zranieni czy zabici przez broniącą siebie i dobytku ofiarę napadu).
Z problemem aborcji związany jest też wyjątkowo cyniczny mit, a mianowicie ten, że lekarze powinni rozwiązywać problemy społeczne, psychiczne czy materialne kobiet, które oczekują narodzin dziecka. Tymczasem jedynym zadaniem służby zdrowia jest leczenie chorych ludzi, a nie rozwiązywanie ich problemów pozamedycznych. Jeśli mama oczekująca narodzin swojego poczętego już dziecka ma problemy natury społecznej, psychicznej czy materialnej, to lekarz powinien ją skierować do odpowiednich instytucji państwowych i społecznych, czy też do specjalistów z zakresu pomocy psychospołecznej (np. środek pomocy społecznej, psycholog, ksiądz, fundacje związane z ochroną matek i dzieci), a nie zabijać jej dziecko oraz okaleczać ją samą.
Niemniej absurdalny mit
polega na żądaniu, by „nie dyskryminować” homoseksualistów, czyli by w imię „tolerancji” i „równości” praw uznać związki homoseksualne za coś tak samo dobrego jak związek małżeński kobiety i mężczyzny. Gdyby zgodzić się na tego typu mit, to wszystkie możliwe do pomyślenia formy związków między ludźmi trzeba by akceptować i uznać za równie wartościowe. A zatem także zakazane prawem związki seksualne osób dorosłych z dziećmi czy poligamię. Trzeba by również przyznać prawa małżeńskie pojedynczym osobom, które mogą przecież uznać się za jednoosobowe małżeństwo! Tymczasem sprzeciw wobec związków homoseksualnych nie wynika z braku tolerancji ani nie jest przejawem dyskryminacji, lecz wynika z faktu, że społeczeństwo oparte na takich związkach byłoby po prostu skazane na biologiczne wymarcie. Nie może zatem traktować i wspierać takich związków na równi z małżeńskim związkiem kobiety i mężczyzny, bez których nie może istnieć żadne społeczeństwo i bez których możemy zbudować jedynie cywilizację śmierci. Ponadto jedną z cech homoseksualistów jest ich niezdolność do trwałych związków. Statystyczny homoseksualista przyznaje się do kilkuset, a czasem kilku tysięcy partnerów. W tej sytuacji legalizowanie „związków” homoseksualnych jest legalizowaniem fikcji.
Niestety, tego typu przewrotnych i cynicznych mitów dotyczących ludzkiej seksualności jest dużo więcej. Są one nadal głoszone w telewizji, radiu i czasopismach, a także przez niektórych seksuologów, ginekologów, a nawet wychowawców mimo, że absurdalność tych mitów jest oczywista. Trwanie tego typu mitów jest nie tyle wynikiem ludzkiej naiwności, ile raczej wynikiem świadomej manipulacji ze strony tych, którzy zarabiają na chorej seksualności. Producenci oraz sprzedawcy pornografii i antykoncepcji, lekarze dokonujący aborcji, osoby związane z prostytucją, seksuolodzy i terapeuci leczący zaburzenia seksualne, to przykłady środowisk i osób, które szukają swoich klientów wśród ludzi zaburzonych i zniewolonych w sferze seksualnej. Takie osoby i środowiska chętnie wymyślają różne mity oraz iluzje, dzięki którym łatwiej jest im znaleźć i poszerzyć krąg klientów, którzy kupią oferowane przez nich towary czy usługi.
Mitami seksualnymi posługuje się obecnie wielu twórców reklam i filmów, przez co środki społecznego przekazu stają się coraz częściej miejscem przemocy i molestowania seksualnego oraz miejscem promowania postaw zaburzonych i chorych. Zdarza się nawet i tak, że wychowanie seksualne w szkole w wykonaniu nieodpowiedzialnych czy niekompetentnych nauczycieli staje się miejscem demoralizacji i przemocy seksualnej w odniesieniu do dzieci i młodzieży. W tej sytuacji tylko ci młodzi, którzy potrafią krytycznie myśleć i wyciągać logiczne wnioski z obserwacji życia swojego oraz innych ludzi, mają szansę ustrzec się niebezpiecznych mitów i zająć rozsądną postawę w sferze seksualnej. W przeciwnym przypadku ryzykują, że również w ich życiu seksualność odsłoni dramatyczne i nieszczęsne oblicze oraz że staną się oni kolejnymi ofiarami cynicznych dorosłych, którzy żerują na ludzkiej słabości i naiwności.
GŁOS DLA ŻYCIA, 2/2004
9