Stanisław Michalkiewicz
Proroctwa Murzyna z Atlanty
Wszystko wskazuje na to, że „świat nasz zmierza ku katastrofie”. Tak właśnie powiedział jeszcze w latach 60-tych „pewien Murzyn z Atlanty”. Bliższych informacji na jego temat pismo Świadków Jehowy „Strażnica” niestety nie podało, ale to nic nie szkodzi. Skoro świat nasz tak czy owak, przynajmniej od lat 60- tych zmierza ku katastrofie, to personalia Murzyna z Atlanty, który też to zauważył, nie mają przecież znaczenia. Ważniejsze, a przynajmniej ciekawsze są działania podejmowane w celu odwrócenia tej katastrofy od zagrożonego świata. Na przykład prezydent Bush rozpoczął wojnę z terroryzmem. Teoretycznie ma ona na celu uchronienie świata przed katastrofą, ale gdyby tak nabrała nieoczekiwanej intensywności, to też może przysporzyć światu niemało zgryzot.
Przedtem takie rzeczy jakby mniej nas obchodziły, bo byliśmy jednym z krajów miłujących pokój. Teraz oczywiście też jesteśmy, może nawet bardziej niż wtedy, kiedy to byliśmy 10-tą potęgą gospodarczą świata i z tego tytułu będziemy spłacali długi jeszcze przez co najmniej 20 lat. Tamto traumatyczne doświadczenie jakby zniechęciło nas trochę do przodownictwa w gospodarce, za to zaktywizowaliśmy się szalenie w polityce światowej. Już podczas wojny w Jugosławii pokazaliśmy, co potrafimy, stając się ormowcem Europy, no a teraz rozwój wypadków wypchnął nas na scenę globalną, jako ormowca światowego. Świat, ma się rozumieć, bardzo nas w związku z tym podziwia i szalenie nam zazdrości, zapewne nie zdając sobie sprawy, że nie tylko on zmierza ku katastrofie, ale my też - i to chyba nawet szybciej od reszty świata. Właśnie pan prof. Stefan Niesiołowski bije na alarm w „Gazecie Wyborczej”, że w Polsce „Żulia idzie po władzę”. Pan prof. Niesiołowski ma bardzo bogate polityczne doświadczenie, więc nie wypada się z nim spierać. Podpisując się pod tą diagnozą, dodałbym tylko, że nie tyle „idzie”, co od wielu lat już ją sprawuje. Na przykład pamiętam, jak w latach 1993-1997 pan Niesiołowski przypisywał rządzącej wówczas koalicji SLD-PSL wszystkie możliwe przywary, a potem, w latach 1997-2001 te same zarzuty pan Miller kierował pod adresem koalicji AWS - UW, w której pan Niesiołowski był jedną z ważniejszych postaci. Dlaczego zatem pan prof. Niesiołowski sugeruje, że „żulia” dopiero po władzę „idzie”? Czyżby na starość zaczął odczuwać wspólnotę losów z panem Leszkiem Millerem?
Ja oczywiście wiem, że dawne czasy przeważnie wyglądają lepiej niż obecne, nie mówiąc już o przyszłych. O przyszłych w ogóle szkoda wspominać, skoro świat nasz tak czy owak zmierza ku katastrofie, jak powiedział pewien Murzyn z Atlanty, a obwieściła drukiem „Strażnica”. Ho, ho! „Dawniej bywało i wrona śpiewała, a teraz i krakać nie chce”. Zdarzają się atoli wyjątki w postaci osób starszych, które nie tylko mają dobrą pamięć, ale jeszcze nie boją się mówić prawdy. Właśnie dostałem bardzo miły list od pana Stanisława Szczuki z Warszawy, który całkowicie zgadza się z poglądem, że nie ma żadnej III Rzeczypospolitej, tylko PRL w ostatnim stadium rozkładu zatruwa atmosferę przeraźliwym smrodem, przyspieszając ogólną katastrofę, przewidzianą, jak już wiemy, przez pewnego Murzyna z Atlanty. Pan Szczuka przeprowadza nawet interesującą periodyzację historyczną; pierwsza PRL to była struktura niszczenia narodu poprzez pozbawienie go własności i zniszczenie tkanki społecznej,tj. szlachty, mieszczaństwa i włościan. Naród jeszcze nie był tak skołowany przez pana red. Michnika i jego świeckich i duchownych kolaborantów, więc studenci 3 maja 1946 r. przed siedzibą PPR w Krakowie urągliwie śpiewali: „Nie damy żłobu skąd nasz ród / I słodkie nam pomyje / My PPR-u wierny ród / Potężne mamy ryje / Twierdzą nam będzie każdy żłób / Tak nam dopomóż wróg!”.
Druga PRL zaczęła się od konstytucji z 1952 roku i trwała do Sejmu kontraktowego, a od tamtej pory aż do chwili obecnej gnije nam już trzecia edycja PRL-u, napełniając przestworza przeraźliwym smrodem. Pan Szczuka uprzejmie przypomina o targowiczanach urządzających się przy Napoleonie. Ach! Zawsze wołałem, by słuchać, co mówią starsi. To nigdy nie zawodzi, bo - jak pisał Józef Mackiewicz - „jedynie prawda jest ciekawa”. Więc pan Szczuka przypomina, jak to jeszcze pod koniec lat 70-tych, na imieninach Jana Józefa Lipskiego, siedzieli na podłodze wybitni przedstawiciele „lewicy laickiej”, późniejsi koryfeusze Unii Wolności i ćwiczyli kantyczkę konfederatów barskich: „Nigdy z królami nie będziem w aliansach, nigdy przed mocą nie ugniemy szyi, bo u Chrystusa my na ordynansach, słudzy Maryi!”. No proszę, kto by pomyślał: „słudzy Maryi”. Ale nie ma w tym nic dziwnego, bo należy robić to, co dyktuje tzw. mądrość etapu. Na jednym etapie lepiej być „na ordynansach” u Stalina, a zmieni się etap, to można zostać nawet „sługą Maryi”, co to komu szkodzi? Najważniejsze, by przewidzieć moment zmiany etapu i zdążyć stanąć na czele odnowy. Stąd raz Stalin, potem znowu Maryja, no a teraz „Oda do radości”, „państwo neutralne światopoglądowo” i Volkslist Otwarty do Europejskiej Opinii Publicznej.
Warto przypominać takie rzeczy, bo jeszcze nie przebrzmiały echa obcmokiwania książki pana red. Tomasza Lisa, a już z kolejną, niezwykle przenikliwą diagnozą transformacji ustrojowej i obecnej okupacyjnej formy polskiej państwowości pospieszył pan Zdzisław Krasnodębski w „Demokracji peryferii”. Całą winę przypisał „polskiemu liberalizmowi”, ale na szczęście ulokował go w środowisku „Gazety Wyborczej”. To są ci sami „słudzy Maryi”, co na wspomnianych imieninach ćwiczyli kantyczkę, no a teraz - proszę: liberałowie! Jak to mówił Towarzysz Szmaciak? „Zgoda, ja mogę być leberał, tylko wy o tem mnie powiedzcie!”. Tego było już za wiele nawet dla pana Aleksandra Halla, który, wprawdzie wątpiąc w liberalizm pana red. Michnika, w „Gorzkim rozrachunku” wydrukowanym w „Rzeczpospolitej” jednak przypisuje środowisku „Gazety Wyborczej” skłonność do kulturowego i światopoglądowego pluralizmu. Obawiam się, że myli tę skłonność z mądrością etapu, bo podobną skłonność do pluralizmu mogliśmy zauważyć i u Józefa Stalina; raz rozkręca kolektywizację, a później drukuje w „Prawdzie” artykuł „Zawrót głowy od sukcesów” i w ten sposób mamy wash and go; sprawstwo i krytykę w jednym. Środowisko „Gazety Wyborczej” to nasi dobrzy znajomi totalniacy, którzy pod osłoną sztandaru tolerancji, w przewidywaniu kolejnego etapu, przygotowują narzędzia i uzasadnienia nowej fali terroru, by polityczna poprawność stała się ideologią przyjętą powszechnie i bez zastrzeżeń. Pewnie to właśnie miał na myśli pewien Murzyn z Atlanty, kiedy mówił,że nasz świat zmierza ku katastrofie.Już w latach 60-tych przewidział pana red. Michnika. Nie ma najmniejszych wątpliwości; proroctwa go wspierały, niczym pana Zagłobę.