Prolog (3)


Prolog:

- Witaj Panie - wysoki mężczyzna w mundurze wojskowym ukłonił się nisko przed Wielkim Kanclerzem. Wyglądał on dość zabawnie w ponurym, szarym admiralskim stroju w stosunku do Kanclerza odzianego w piękną, białą szatę z wyhaftowanymi czerwoną nicią runami. Wokół dwóch obecnych w pokoju ludzi można było dostrzec liczne dzieła sztuki porozwieszane na ścianach przedstawiające zdarzenia historyczne. Jeden z obrazów przedstawiał bitwę o Endor. Pod oknem stało duże, gubernatorskie biurko.
- Mógłbyś dać już sobie spokój z tą formalizacją naszych stosunków, Zerrith.- Kanclerz nieco się skrzywił. - Choć jesteś admirałem Hellfire, nadal pozostajesz moim synem
- Choć jestem Twoim synem, nadal pozostaje admirałem - szybko odparował. - Nie chcę się wyróżniać ze względu na Twój status społeczny.
         To właśnie dręczyło Zerritha. Nigdy nie dawał za wygraną i w głębi ducha myślał, iż to właśnie dzięki jego ojcu został tym, kim jest teraz. Żaden chłopek ze wsi nie zostałby tak szybko wcielony do admiralicji. I nie obchodziło go, czy stało się to dla ojcowskiej kampanii wyborczej, czy po to, aby sprawić mu przyjemność. Odczuwał swoją inność.
- Wezwałem Cię tu synu, aby przekazać Ci, iż Senat Republiki powierzył Ci misje pokojową. Za dwa dni wyruszasz w rejon Ramienia Tingel - Kanclerz Beerion zamyślił się przez chwile. - Jak zapewne wiesz Nowa Republika dokłada starań, aby poszerzyć wpływy w tamtym rejonie.
- Słyszałem o tym wzmianki w mediach. Nigdy nic oficjalnie - patrzyli sobie w oczy. Ojciec i syn. Nie lubili rozmawiać o polityce. Yuqan uważał, iż będąc politykiem nigdy nie spełniał należycie swoich obowiązków rodzicielskich. Zerrith widział to w jego oczach.
- Taka filozofia życiowa. Nie można ujawnić ofierze, że się na nią czyha do momentu skoku. Podobnie w polityce nie można pokazać, że czeka się na okazje do zagarnięcia planety pod swoje rządy - Yuqan podszedł do swojego biurka. - Wracając jednak do twojego zadania. Przejmiesz dowodzenie nad flotą pokojową w rejonie Tingel. Twoim zadaniem będzie zapewnienie ochrony okolicznym dyplomatom, osobom wyższego stanu oraz konwojom Sojuszu Republiki. - Admirał Hellfire właśnie tego się spodziewał. Znowu ratowanie dupy niskim rangą zapyziałym dostojnikom, nie mającym pojęcia, że on więcej znaczy niż oni wszyscy razem wzięci. Odrzucił po chwili jednak te myśli, przypominając sobie. Jestem żołnierzem. Yuqan wziął z biurka plik papierów i wręczył go synowi. - Tu masz podane wszelkie szczegóły. Nie przewidujemy jakiś komplikacji, więc pojutrze zostaniesz wysłany z załogą "Kanclerza". Przez pięć dni sukcesywnie będzie zjawiać się wsparcie. Przez ten okres czasu "Kanclerz" stanowił będzie role samotnej twierdzy.
- Zrozumiałem - Zerrith zawahał się przez chwile - Do zobaczenia ojcze - wymienili uśmiechy. - Odmaszerować - Zerrith obciągnął mundur, zasalutował, odwrócił się na pięcie. Nie zdążył zrobić nawet kroku.
- Jeszcze jedno - admirał obrócił głowę. Kanclerz uśmiechnął się.
- Powodzenia synu.

                                                   ***

- Kapitanie Argees, proszę przejść do sekwencji zmiany położenia strategicznego na sektor operacyjny TA-21, i przejąć dowodzenie na mostku. Będę dostępny w swojej kajucie.
- Tak jest admirale Hellfire - kapitan zasalutował. Zerrith wstał z fotela admiralskiego i rozejrzał się po mostku. Nie wyróżniał się on niczym szczególnym z pośród innych statków klasy Mon Calamari Crusier. Z tym wyjątkiem, że był to statek admiralski syna Wielkiego Kanclerza. Dlatego też technicy Nowej Republiki nie szczędzili mu nowinek technologicznych. Został wyposażony w nowoczesne działa turbolaserowe, z dodatkowymi chłodnicami, aby ogień ciągły mógł być prowadzony przez dłuższy okres czasu, jak i silniejsze generatory tarcz.
        Admirał Hellfire zszedł z mostka i ruszył korytarzem w stronę swojego gabinetu. Kilku żołnierzy przechodzących obok stawało na baczność i salutowało do chwili, gdy znikneli z pola jego widzenia. Gdy doszedł do turbodrzwi zobaczył, że lampka na klawiaturze bezpieczeństwa świeciła na zielono. Ktoś był w gabinecie podczas jego nieobecności. Otworzył drzwi. I wtedy ją zobaczył. Siedziała wygodnie w jego fotelu. Jej długie, białe włosy swobodnie opadały na wąskie ramiona. Jej okrągłości wyłaniały się spod szerokiego dekoltu. Była odziana w skąpy, skórzany strój. I z pewnością nie był to strój służbowy, a zmęczony Zerrith cieszył się z tego powodu.
- Shanji? Cieszę się, że powróciłaś. Jak minął pobyt na stacji "Victory"? - Shanji jednak nie odpowiedziała. Podniosła się z fotela i ruszyła w stronę swojego przełożonego. Poruszała się wykonując kocie ruchy. Jej kroki były miękkie, zarazem zdecydowane. Podeszła do niego. Blisko. Zbyt blisko niż nakazywał na to regulamin służbowy.
- Sprawozdanie leży na twoim biurku, panie admirale. I nie zamartwiaj się, kod do gabinetu dostałam od Falcona - no jasne. Falcon. Wiedział o ich romansie, choć nie był zadowolony z ich znajomości, pomyślał Zerrith. - Doskonale, Panno Tinne. Prosz.. - Nie zdążył dokończyć. Ich usta połączyły się. Statkiem zatrzęsło. Wszedł właśnie w nadprzestrzeń. Nie wiedzieli. Ten dzień nadejdzie.

Glosuj na nas:

Linki:

Bywamy na IRCu #SWMUD

0x01 graphic

        Ciemnoniebieski twi'lek w zielonym, wojskowym mundurze marynarki wojennej usiadł za swoim biurkiem. Ernest Graep, zwany Falconem był dowódcą batalionu szturmowego wchodzącego w skład załogi "Kanclerza". Był wspaniałym żołnierzem wielokrotnie odznaczonym. Kilkanaście lat służby w wojsku zrobiło z niego osobę twardą, bezwzględną.
        Znał Admirała Hellfire'a za ich wspólnych czasów Akademii Wojskowej. Obaj studiowali na wydziale floty wojennej. Od tamtego czasu utrzymali pośredni kontakt aż Falcon za szczególne zasługi został wcielony do załogi "Kanclerza". Od tego czasu widywali się codziennie jak na przyjaciół przystało.
Komlink leżący na biurku niespodziewanie zaświecił czerwoną lampka przerywając zadumę Falcona.
- Tu mówi Generał Graep - przez chwile przez głośnik było słychać tylko lekkie buczenie. Falconowi wydawało się przez chwile, że usłyszał cichy, kobiecy śmiech.
- Witaj Falcon. Prosiłbym o stawienie się u mnie na odprawę za trzy godziny.
- Przyjąłem. Stawie się na czas.
        Takie wiadomości były dla Falcona codziennością. Bo choć Zerrith był dla niego przełożonym, był także jego przyjacielem. Sprawiało to trudności w wielu sytuacjach, gdy dochodziło do publicznej rozmowy generała z admirałem. Falcon wstał i podszedł do mapy galaktyki. Znowu pogrążył się w zadumie o swoim przełożonym.
        Zerrith, syn Wielkiego Kanclerza. Osoba, której ambicje czynią ją praktyczną i pracowitą. Odziedziczył chrapkę przywódczą od swojego ojca nie ma, co, pomyślał Falcon. Do tego znakomity strateg. Tak, na pewno będzie on godnym następcą obecnego Kanclerza. Jest tylko jeden problem. Shanji.

                                                   ***

        Leżeli oboje na podłodze w gabinecie. Przytuleni do siebie. Nic nie mówili. Nie chcieli mówić. Shanji wpatrywała się w malowidło na suficie biura. Przedstawiało one bitwę. Bitwę o Endor, miejsce gdzie rozegrały się losy galaktyki. Kim bym była teraz gdyby w tamtym czasie rebelianci nie odsunęli od władzy Senatora Palpatine, dumała Shanji. Byłabym brudną, chudą pilotką w szeregach pozostałości Sojuszu Rebeliantów, nie wiedząc, że moje zmagania są już daremne. Że czasy Starej Republiki przeminęły wraz z przewrotem Palpatine. Wierzyłabym w to, że nadejdzie nowy Mistrz Jedi, który położy kres Imperatorowi. I umarłabym w tym przekonaniu. Na szczęście jestem tu. Po drugiej stronie nikłego już szańca wraz z Zerrithem. Jestem przywódczynią tajnych służb wywiadowczych Admirała Hellfire'a, lecz to nic nie zmienia. Nadal mogę kochać. I kocham. Shanji pocałowała Zerritha w usta. Trudno jej było je oderwać po raz drugi.

Glosuj na nas:

Linki:

Bywamy na IRCu #SWMUD

0x01 graphic


        Cztery myśliwce typu A eskortujące prom ostatnie osiadły na lądowisku. Zerrith, Falcon i Shanji czekali przy włazie wyjściowym. Klapa opadła, i wnet ich oczom ukazała się słoneczna, zielona planeta. Chodnik hydrauliczny spoczywał na czerwonej posadce stworzonej z jakiegoś rodzaju kamienia. Na posadzce oczekiwał już komitet powitalny. Czternastu żołnierzy stało dumnie na chodniku z blasterami gotowymi do strzału. Kilku z nich na widok przybyszów jeszcze bardziej wyprostowali się na baczność. Jeżeli było to w ogóle możliwe.
- Generał Mentor, dowódca tymczasowych sił pokojowych melduje się na rozkaz, Sir - generałem był postawny mężczyzna w środku wyróżniający się z tłumu licznymi odznaczeniami na mundurze. Odróżniał go także brak jakiejkolwiek broni. Zerrith wystąpił z szeregu i podszedł do generała. - Wspaniale Generale. Proszę prowadzić do głównej bazy.
        Pochód orszaku trwał niecałe pół godziny, jednak były to ciężkie minuty, na pewno nie takie, jakich mógł się spodziewać admirał Hellfire. Myślał, że przybywając tutaj będzie wychwalany przez tutejszych mieszkańców, jako zwiastun lepszych czasów. Bardzo się mylił. Wielu tubylców pokazywało na grupę żołnierzy z niesmakiem na ustach, pogardą. Traktowali go jak oficera niższego rangą za czasów Imperium. Jeden z wieśniaków wybiegł nawet mu naprzeciwko i zaczął straszliwie wrzeszczeć w nieznanym mu języku, jednak z tonu poznał, że na pewno nie było to wychwalanie od zwiastunów. Wręcz przeciwnie. Na szczęście trzech szeregowców wybiegło mu na spotkanie i zręcznie go obezwładnili. Chwila przybycia do wrót fortecy była prawdziwą ulgą.
- Pozwoliliśmy ją nazwać Twierdzą Samotnego Kruka, Sir. Z nazwą tą wiążą się liczne tutejsze legendy. Zapraszam do środka - generał wystukał siedmio cyfrowy kod na klawiaturze numerycznej i wrota stały już przed nimi otworem. Zerrith obrócił się w tym czasie do swoich doradców. - Shanji, wtopisz się w tłum i dokonasz rozpoznania wśród tubylców. Potrzebuje informacji czy nie działa tutaj jakaś partyzantka. Falcon, odwiedzisz tutejsze koszary i sprawdzisz poziom wyszkolenia żołnierzy. Jeżeli będzie on niski zajmiesz się ich dokształcaniem w późniejszym czasie. - Zerri
th obrócił się do Generała Mentora'a. - Proszę ruszać, generale.

                                                   ***

        Ochrona zostawiła ich przed wejściem do gabinetu. Generał Mentor, zwierzchnik sił zbrojnych w rejonie Tingel przeszedł za swoje biurko. Zerrith usiadł w fotelu.
- Proszę spocząć generale - Mentor usiadł. - Proszę mi powiedzieć jak przedstawia się aktualna sytuacja na planecie i rejonie.
- Sytuacja wydaje się być w miarę ustabilizowana w ostatnim czasie. Trzy korp...
- Ustabilizowana?! To, co widziałem na zewnątrz nazywa pan ustabilizowaną sytuacją?
- Tak, tak powiadam. W stosunku do tego, co tu się działo kilka tygodni temu tak można to nazwać. W tamtym okresie wybuchła tu prawie wojna domowa. W chwili obecnej nie ma jakiejś większej grupy partyzanckiej, bo większość została... zneutralizowana. Istnieje jednak niebezpieczeństwo z powodu pewnej grupy pirackiej, która nie daje spokoju naszym konwojom.
- Grupy pirackiej? Posiada pan jakieś informacje wywiadowcze o niej? - Zerrith był zdziwiony. Jeżeli grupy pirackie są jedynym niebezpieczeństwem w tym regionie, to będzie o wiele spokojniej niżeli się spodziewał. - Tak, posiadamy dość mało informacji, jednak są one znaczne dla sprawy. Pierwsze, co udało nam się ustalić to to, że grupa nosi nazwę Munkacz i działa pod przywództwem pirata nazywanego Urgatem Czarnookim. Istnieje jednak podejrzenie, że grupa ta działa na czyjeś zlecenie. Prócz konwojów, atakuje ona także nieprzygotowane jednostki militarne. Albo Imperium zaczyna ponownie mieszać w planach Nowej Republiki, albo ten Urgat to kompletny psychopata.
- Rozumiem. Wszystkie dokumenty proszę złożyć na biurku. Ma pan trzy godziny na spakowanie się, pański prom już czeka na lądowisku.
- Wedle rozkazu - generał wyglądał na zadowolonego z rozkazu opuszczenia niebezpiecznej planety.

Glosuj na nas:

Linki:

Bywamy na IRCu #SWMUD

0x01 graphic

        Olbrzymich rozmiarów rotunda senatu wypełniona była po brzegi senatorami. Trwała debata o podziale wpływów w sektorze Tingel. Nieprawdopodobne, pomyślał Yuqan. Jeszcze sytuacja nie została do końca opanowana a oni już wyrywają sobie najlepsze mięso z ofiary. Wszystko dla władzy i bogactwa. Ktoś nazwał ten ustrój republiką. Wiele czasu minęło, aby można było nazwać to inaczej. Kredytokracją.

                                                   ***

        Wycie syren dało się słyszeć na całym pokładzie. Lampy huczały czerwonym, jaskrawym światłem. To wyrwało Zerritha ze snu. Wcisnął przycisk na komlinku.
- Tu admirał Hellfire, meldować - przetarł oczy i wstał z fotela. Musiał usnąć. Całe szczęście, że alarm go obudził. Podczas snu coś strasznego miało stać się z Shanji. - Panie admirale, dostrzeżono flotę piracką w sektorze operacyjnym TA-42. Atakuje ona konwój Nowej Republiki. Wsparcie konwoju zostało rozgromione.
- Kto mówi?
- Kapitan Argees
- Kapitanie, proszę obliczyć i wykonać skok w tamten rejon. Zaraz stawie się na mostku - Zerrith wyłączył komlink. Nie wiedzieli. Ten dzień nadejdzie.

                                                   ***

        Czarnooki mężczyzna stał na mostku swojego niszczyciela gwiezdnego. Oglądał on bitwę, a raczej to, co z niej pozostało. Jego piloci zbierali żniwo swojej walki. Łupy wojenne i jeńcy byli teraz tylko dla niego.
- Urgat, wszystko idzie zgodnie z planem. Za dziesięć minut już nas tu nie będzie. Do tego czasu myśliwce Republiki nie dadzą rady tutaj dolecieć. Ciężka sprawa z tymi skrzyniami z zapasami. Mamy już przepełnione magazyny, nie wiem gdzie je zmieścimy.
- Zabrać ile się da, resztę zostawić - Urgat zwrócił wzrok na niewielki prom, i otaczające go resztki myśliwców broniących go do ostatniego tchu - Dużo było jeńców na pokładzie tego promu?
- Narazie z tego, co mi wiadomo nie ma tam żadnych ważnych osobistości. Ale to dyplomaci Nowej Republiki. Trochę grosza za nich dostaniemy. Pozatym...
Nie zdążył dokończyć. Na horyzoncie wyszedł właśnie z hiperprzestrzeni olbrzymi zmodyfikowany krążownik klasy Mon Calamari. Z pewnością był to krążownik Nowej Republiki. Urgat przeklął pod nosem.
- Nasz informator albo się trochę pomylił, albo ktoś musiał mu obiecać rejs do raju. Pełna moc na nowy cel.
Statkiem zatrzęsło. Obrał kurs wprost na swojego przeciwnika.

                                                   ***

- Trzy dywizje niezidentyfikowanych myśliwców. Jeden gwiezdny niszczyciel, stan stabilny. Wygląda na to, że ma uszkodzony system broni i radaru - Gofferd, pilot "Kanclerza" meldował rzucając okiem na wskaźnik radaru - Wygląda na to, że nie spodziewali się ataku. Dywizje myśliwskie transportują łupy z konwoju, który stanowi trzy promy - pilot zawahał się przez chwile - i kilkanaście zniszczonych myśliwców.
- Dobrze. Uszkodzone blastery przechylają szale zwycięstwa na naszą stronę. Kurs na niszczyciel gwiezdny. Gdy odległość wyniesie mniej niż trzech tysięcy jednostek wypuścić dwie dywizje myśliwców typu A.

Glosuj na nas:

Linki:

Bywamy na IRCu #SWMUD

0x01 graphic

        Wszystkie dywizje do hangaru - Urgat Czarnooki, przywódca piratów wydawał polecenia na mostku - Przerwać zbieranie łupów! - Niespodziewanie krążownik klasy Mon Calamari zmienił kurs, celując dziobem wprost na niszczyciel gwiezdny. Jego silniki zahuczały w przestrzeni. - Trio, gdzieś ty?
- Tutaj, Sir! - Trio stał za swoim przywódcą. Czarnooki mężczyzna obrócił się.
- Sekcja ogniowa, wycelować wszystkie działa na ten statek - Urgat wskazał na krążownik - rozpętać piekło, na mój rozkaz!
- Tak jest!
        Może i był to zmodyfikowany krążownik, i tak nic nie pobije zasięgu rażenia blasterów imperialnego niszczyciela. Nawet, jeżeli miał on uszkodzony radar. Urgat o tym wiedział. Nie chciał jednak tracić swoich ludzi. Wcisnął przycisk na Sytemcomie.
- Tu mówi kapitan statku "Munkacz". Wzywam dowódcę statku o transponderze T519937 - przez chwile było słychać tylko trzaski. Po chwili jednak po drugiej stronie ktoś przemówił.
- Tutaj Admirał Hellfire. Wyłącz silniki i poddaj się, a unikniesz zniszczenia.
Hellfire? Czy to ten syn Wielkiego Kanclerza? Cholera, jeżeli to prawda wszyscy tutaj możemy popaść w wielkie gówno, zabijając syna przywódcy Nowej Republiki, pomyślał Urgat. Odpowiedź jednak mogła być tylko jedna.
- Ta, jasne.

                                                   ***

- Trzy tysiące. Wydać rozkaz wypuszczenia dwóch dywizji, kapitanie - kapitan rzucił przez intercom polecenia. Po chwili dało się dostrzec wyprzedzające krążownik myśliwce wylatujące z bocznych hangarów.
        Kilka minut później znalazły się one w ogniu krzyżowym nielicznych sprawnych dział turbolaserowych niszczyciela gwiezdnego. Gdy dotarły na zasięg strzału swoich blasterów z brzucha imperialnego potwora wysypały się myśliwce o różnorakich kształtach. Nawiązała się walka myśliwych i zwierzyn. Drapieżców i ofiar.
- Panie Gofferd proszę skorygować kurs na nieco wyżej niżeli cel. Ponadto proszę zwiększyć siłę tarcz na dolnym pokładzie. Działa cały czas mają namierzać niszczyciel - pilot obrócił się do przełożonego, nie krył zdumienia. Dlaczego nie otworzyć ognia od razu, tylko wyczekiwać? Wolał jednak nie zadawać pytań. - Tak jest.
Po jakimś czasie MCC Kanclerz znajdował się prawie nad Munkaczem. Zerrith obrócił się do kapitana.
- Kapitanie, proszę otworzyć ogień do celu. Dwie wieżyczki niech ostrzeliwują mostek. Munkacz nie posiada sprawnego radaru, zasłonimy im nieco wgląd na bitwę - po pokładzie przeniósł się dźwięk jęczących turboblasterów - proszę wypuścić trzy dywizje X-wingów.

                                                   ***

- Jasna cholera! - Załoga mostku Munkacza rzuciła się na podłogę. Cały iluminator zaświecił tarczami i odbijanymi od nich światłami ogników - mamy zamglone oczy! Ni radar ni widok!
- Nasze tarcze spadają na łeb na szyje. Załoga zaczyna szaleć po pokładzie. Nie wiem ile jeszcze wytrzymają! - Jakiś żołnierz krzyczał z tyłu mostka.
- Obliczyć kurs na sektor Almania. Ogłosić ewakuacje! - Urgat Czarnooki nienawidził ogłaszać tego rozkazu. Robił to rzadko, jednak w tym momencie wiedział, że innej drogi być nie może.
        Po kilku minutach było po wszystkim. W przestrzeni lewitowały szare myśliwce, pośród których świecił gigant, krążownik ochrzczony "Kanclerzem". Samotna twierdza pośród gwiazd.

Glosuj na nas:

Linki:

Bywamy na IRCu #SWMUD

0x01 graphic



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
prolog
Prolog Programowanie W F Clocksin C S Mellish
Przedmowa Prolog
prolog
Prolog Listy
Prolog
prolog
prolog, PROGRAMOWANIE DEKLARATYWNE, PROGRAMOWANIE DEKLARATYWNE, ZADANIA
1-2 lab, Laboratorium 1, Laboratorium 1 - Prolog
prologo
Broken Heart Od Prologu do Rozdziału 24
prolog zadania rozne
Prolog, Tłumaczenia, Trwające, Kailin Gow
prolog PZR6SZ3J3UV6LTM2KP7UMCZIPZGUR77BGTIBNTA
Czarna biblia 2.PROLOG
Prolog w 33 minuty
Prolog
Prolog
PD W2 Wstep do j Prolog(2010 11 05) 1 1

więcej podobnych podstron