Atmosfera kluczem do sukcesu - rozmowa z Grzegorzem Zengotą, zawodnikiem Włókniarza
autor: Mateusz Makuch | 2012-02-24, 12:15 | źródło: inf.własna | zgłoś błąd
Oceń: (0)
Grzegorz Zengota przed nadchodzącymi rozgrywkami postawił sobie jasny i klarowny cel. Chce udowodnić niedowiarkom, że stać go na solidną jazdę w najlepszej żużlowej lidze świata. Zawodnik Włókniarza Częstochowa udzielił nam obszernego wywiadu, w którym opowiada m.in. o swoich przygotowaniach, relacjach z nowym pracodawcą oraz o kontaktach z Falubazem Zielona Góra.
Mateusz Makuch: Sezon za pasem. Ostatnie szlify przed startem rozgrywek?
Grzegorz Zengota: Dokładnie. Kończę ostatni etap przygotowań na sali gimnastycznej. W sobotę planuję tygodniowy wyjazd do Włoch, aby tam pojeździć na motocrossie. Wrócę najprawdopodobniej na początku marca, chyba, że warunki będą sprzyjające, to zostanę we Włoszech ze swoim teamem trochę dłużej. Po powrocie już na pewno nie będę praktykować zajęć na sali, tylko moim zamiarem będzie wsiąść na motocykl żużlowy. Będzie wtedy już na to najwyższy czas. Jeśli w Polsce nie pozwolą na to warunki, to trzeba będzie udać się do Gorican czy Lonigo.
Włókniarz rozważa możliwość wyjazdu na treningi właśnie poza granicę. Odwiedziłeś niedawno Częstochowę. Wiesz coś więcej w tej kwestii?
- Przyznam szczerze, że akurat tego tematu nie poruszyliśmy, ale jeżeli będzie możliwość takiego wyjazdu, to na pewno warto z tego skorzystać. Byłby to fajny sposób wspólnej integracji z zespołem, a ponadto nabieralibyśmy objeżdżenia po zimowej przerwie.
Ty na takie wyjazdy udawałeś się jeszcze, gdy byłeś zawodnikiem Falubazu. Jak one sprzyjają finiszowi przedsezonowych przygotowań?
- Każdy taki wyjazd ma same plusy. Atmosfera w drużynie jest bardzo ważna. To klucz do odnoszenia dobrych rezultatów. Wtedy czerpie się przyjemność z jazdy. Takie wypady budują tę atmosferę. Dodatkowo wpływają korzystnie na kondycję, czy wytrzymałość, bo oprócz integracji jest przede wszystkim trening. Takie małe obozy pomagają zdecydowanie i mają wpływ na postawę drużyny w sezonie.
Jesteś zadowolony z przepracowanej przez siebie zimy?
- Jak najbardziej tak. Okres zimowy przepracowałem równie mocno jak w poprzednim roku. Jestem dobrej myśli przed tym sezonem i optymistycznie patrzę na starty we Włókniarzu. Tak naprawdę to już nie mogę się doczekać sezonu. Wszystko przebiega prawidłowo. Jeszcze tydzień i nie będę myśleć o niczym innym, jak o jeździe na żużlowym owalu.
Czy w związku z odejściem z Zielonej Góry utraciłeś część sponsorów? A może zyskałeś nowych wraz z przyjściem do Włókniarza?
- Jeśli chodzi o sponsorów, to ta sprawa nie wygląda za ciekawie, ale trzeba zrozumieć w jakich obecnie czasach przyszło nam żyć. Oczywiście wszystkie chętne firmy zainteresowane wsparciem mojej osoby serdecznie zapraszam do współpracy. Każda pomoc jest ważna. Zresztą związałem się już z jedną firmą z Częstochowy. Mam tutaj na myśli firmę RAK, która zajmuje się wózkami widłowymi. Bardzo dziękuję im za zaufanie. Na początek jest to dla mnie dużo, bo rozumiem, że w częstochowskim regionie jestem mało znanym sportowcem. Mimo to znalazł się ktoś, kto obdarzył mnie zaufaniem, zdecydował się na wsparcie mnie, za co jestem niezmiernie wdzięczny. Mile mnie to zaskoczyło. Ze swojej strony zapewniam, że uczynię wszystko, aby odwdzięczyć się dobrymi wynikami na torze. W ten sposób zachęcę także innych sponsorów do podjęcia ze mną współpracy.
Grzegorz Zengota po raz pierwszy zmienił barwy klubowe w Polsce. Teraz swoją jazdą będzie cieszyć kibiców Włókniarza Częstochowa.
Jak wygląda u ciebie sprawa z bazą sprzętową? Wszystko już skompletowałeś, czy ostatnie zakupy jeszcze przed tobą?
- Mam jeszcze troszeczkę wszystko rozgrzebane. W czwartek przywiozłem z Częstochowy trochę części, które pozwolą złożyć motocykle do końca. Będę dysponować trzema kompletnymi motocyklami. Mam trzy nowe silniki, ale zostawiłem również kilka sprawdzonych z zeszłego roku, tak na wszelki wypadek. Sprzętowo będę przygotowany bardzo dobrze. Oby tylko forma była, a myślę, że o moje wyniki można być spokojnym.
Mówisz o kupnie sprzętu, ale zdecydowałeś się również odsprzedać trochę swojego ekwipunku stowarzyszeniu CKM Włókniarz.
- Porozumiałem się w tej sprawie z panem Mirosławem Ziębaczewskim, prezesem stowarzyszenia. Za drobne pieniądze przekażę sprzęt dla użytku częstochowskich juniorów. Jest to bardzo dobry sprzęt i myślę, że młodzieżowcy będą zadowoleni. Uważam, że będą mogli się na nim śmiało ścigać w Ekstralidze.
Konferencja prasowa, na której zaprezentowano cię jako zawodnika Włókniarza dotyczyła również szczegółów zmian personalnych w zarządzie klubu. Powiedz, jak układa ci się współpraca z nowymi władzami Włókniarza? Co prawda to dopiero początek waszej wspólnej drogi.
- Póki co jest bardzo dobrze i nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszyscy są przychylni względem mojej osoby i atmosfera wokół klubu jest bardzo fajna. Zobaczymy jak będzie się to układało w trakcie rozgrywek. Jak wspomniałem, na razie nie mam prawa narzekać. Liczę, że będzie tak cały czas. Myślę, że kluczem w naszej współpracy będą osiągane przez drużynę wyniki, za co odpowiedzialni jesteśmy my, czyli zawodnicy.
Trochę wybiegnę w przyszłość. Jak często zamierzasz bywać w trakcie sezonu w Częstochowie, szczególnie na treningach? Kadra Włókniarza jest dosyć szeroka i o miejsce w składzie trzeba będzie walczyć. Myślałeś już o tym, czy temat logistyki opracujesz sobie na samym końcu?
- To wszystko ciężko zaplanować już teraz, bo będzie to zależało od dyspozycji, w jakiej będę się znajdował oraz od sprzętu, jak będzie się on spisywać. Jeżeli wszystko zagra po mojej myśli, czyli będzie forma i zadowalający mnie sprzęt, to sądzę, że nie będę zmuszony często trenować. Jeśli pojawi się jakiś problem to na pewno sporo czasu poświęcę na torze w Częstochowie. Fajnie by było, żebyśmy na ten tor wyjechali jak najszybciej, bo jest to bardzo ważne dla nas wszystkich. Im szybciej to zrobimy, to lepiej się z nim zapoznam i dogram sprzęt.
Niedawno z Włókniarza zniesiono karę czterech ujemnych punktów. Ulżyło trochę po tej decyzji? Miałeś obawy, że te cztery punkty na minusie zostaną i będzie ciężko wygrzebać się z dołka tabeli?
- Na pewno ulżyło, bo nie oszukujmy się, te cztery punkty cały czas za nami by się ciągnęły i ciężko byłoby to odrobić. Mogłoby to pozostawić pewien niesmak, gdyby się na przykład okazało, że przez te punkty nie awansowaliśmy do play-offów. Jasne, mogłoby być też tak, że bylibyśmy w takiej formie, że nawet te ujemne punkty by nam nie przeszkadzały, ale generalnie myślę, że cztery oczka w skali całego sezonu to naprawdę bardzo dużo. Cieszę się, że ta kara została z nas zdjęta i startujemy z zerowym dorobkiem. Jest to dla nas zawodników bardzo ważne. Całkiem inaczej zaczyna się sezon przy równym układzie sił, aniżeli na minusie.
W jednej z ostatnich wypowiedzi stwierdziłeś, że możecie jako Włókniarz podczas inauguracji w Lesznie utrzeć nosa faworyzowanej Unii. Zapytam cię o leszczyński owal, bo wiadomo, że w żużlu tor bywa kluczowy. Czy twoim zdaniem jest on geometrycznie podobny do częstochowskiego i tutaj upatrujesz waszą szansę?
- Ja po prostu cały czas będę podtrzymywać to, że możemy wygrać z Unią Leszno, nawet na ich terenie. Owszem, nie będzie to łatwe zadanie, ale myślę, że wykonalne. Mamy fajną drużynę, która jest w stanie pokusić się o zwycięstwo z każdym. Być może u niektórych wywoła to uśmiech na twarzy, ale nie dzielmy skóry na niedźwiedziu już przed sezonem, bo to dopiero rozgrywki wszystko zweryfikują. Może być tak, a często tak bywa, że ci, którzy nie są stawiani w roli faworytów sprawiają sporo niespodzianek i czasami nawet dyktują warunki.
A jak ty radzisz sobie na leszczyńskim torze?
- Ostatnie występy nie były najlepsze w moim wykonaniu w Lesznie. Nie ma się co oszukiwać, że jeśli chodzi o wyjazdy, to dotychczas spisywałem się dość słabo. Między innymi po to zmieniłem barwy klubowe, aby nabrać świeżości i nad tym popracować. Mam nadzieję, że pokaże to już pierwszy mecz z Unią Leszno. Będę mocno przygotowywał się do tej inauguracji żeby wypaść jak najlepiej.
Temat Falubazu Zielona Góra jest dla ciebie drażliwy?
- W żadnym wypadku. Ze swoim macierzystym klubem rozstałem się w zgodzie. W trakcie sezonu będę trzymał kciuki za drużynę Falubazu śledząc jej wyniki. Jestem zielonogórzaninem, mieszkam w Zielonej Górze i tutaj ciężko ominąć ten temat. Falubazowi będę kibicować, ale podczas bezpośrednich starć z nami sentymenty odejdą na bok i Falubaz będzie dla mnie rywalem jak każdy inny. Będę wtedy robić wszystko, aby zdobyć jak najwięcej punktów i żeby to Włókniarz wychodził z tych pojedynków zwycięsko.
Rozpocząłem temat Falubazu, ponieważ chciałem zapytać cię o twoje zdanie na temat polityki transferowej twojego macierzystego klubu. Zielonogórzanie zasłynęli złotym medalem DMP zdobytym w 2009 roku, kiedy to o ich sile stanowili wychowankowie. Teraz sytuacja troszeczkę się zmieniła, niektórym fanom Mistrzów Polski się to nie podoba. Jak ty jako członek wspomnianej przeze mnie złotej drużyny się do tego odniesiesz, patrząc teraz na to już zupełnie z boku?
- W Falubazie poczyniono pewne zmiany, ale poniekąd były one podyktowane regulaminem, jaki obecnie obowiązuje. Zapis o jednym zawodniku z Grand Prix, czy też KSM-y, sprawiły, że skład Falubazu wygląda tak, a nie inaczej. Odszedłem jako wychowanek, ale tak po prostu się stało i do nikogo nie mam o to żalu. Poza tym uważam, że potrzebuję zmiany otoczenia. Czasami trzeba spróbować czegoś nowego i podejmować odważne decyzje. Ja mam nadzieję, że przyszłość pokaże mi, że dobrze zrobiłem decydując się na Włókniarz właśnie w tym momencie. Chcę być solidnym zawodnikiem w każdym spotkaniu, a nie tylko jeźdźcem jednego toru. Dlatego też postanowiłem zmienić barwy, pojeździć na innym torze, poznać go. Ponadto sądzę, że we Włókniarzu będę mieć więcej okazji do startów w lidze, niż miałoby to miejsce w Falubazie. W Częstochowie zbudowano solidną, równą ekipę z zawodników, od których nie czuję się gorszy.
Grzegorz Zengota i prezes Falubazu Zielona Góra, Robert Dowhan współpracowali kilka lat