Poezja Haliny Poświatowskiej.
Moje życie, jeśli mnie pamięć nie zawodzi,
Było niegdyś ucztą, na której otwierały się
Wszystkie serca i płynęły wszystkie wina.
(Rimbaud)
*Halina Poświatowska zmarła w 32. roku życia po nieudanej operacji serca. O tym wiemy wszyscy. Przedwczesna śmierć zmieniła biografię w legendę; podporządkowano jej wszystkie elementy życia i twórczości. Widziano w Poświatowskiej poetkę przeklętą, żyjącą w cieniu przeczuwanej śmierci. Miłość, o której pisała, traktowano jako sposób ucieczki od tragicznej rzeczywistości, jako ratunek, antidotum.
*Taka interpretacja jest logiczna, spójna, ale niewystarczająca. Szczególnie dzisiaj, kiedy dzięki publikacji listów i wszystkich wierszy wiemy o wiele więcej o jej życiu, twórczości, pasjach, lękach, upodobaniach. Kwestią podstawową jest pytanie o źródło erotyzmu, mocno eksponowanego w liryce i w korespondencji prywatnej. Przecież nie mogła nim być wyłącznie , prowokująca do intensywnego życia, ale i ograniczająca je, choroba. Kluczową sprawę stanowi stosunek do matki; związek obu kobiet, w którym budowały się wysokie, nigdy później nie zaspokojone standardy uczuciowości. Wzajemna miłość Haliny Poświatowskiej i Stanisławy Mygowej to jeden z najgłębszych, najwyrazistszych przykładów relacji córka-matka w polskiej kulturze. Być może właśnie ów silny związek z matka pozwolił Poświatowskiej podejmować nowe wyzwania, nie tylko miłosne, ale także artystyczne. Dzięki trzyletniemu pobytowi w Stanach Zjednoczonych poetka zdobyła niebywale cenny w tych czasach kontakt z światową literaturą. Poznała gruntownie piśmiennictwo anglojęzyczne, poezję francuską i hiszpańską. Obejrzała wspaniałe nowojorskie muzea. Z młodziutkiej prowincjuszki stała się starannie wykształconą, świadomą warsztatu artystycznego poetką.
*Warto tez pamiętać, ze Poświatowska była nie tylko poetką. Uprawiała literaturę wielogatunkową i wielorodzajową. Pisała opowiadania, dramaty; była autorką znakomitych listów, które składają się na jeden z najciekawszych zbiorów epistolarnych w polskiej literaturze. Koleje życia sprawiły, że pozostawała poza wszelkimi układami i grupami poetyckimi. Debiutowała w roku 1956, ale trudno powiedzieć, by należała do pokolenia popaździernikowej odwilży. W momencie debiutu miała niewiele ponad dwadzieścia lat, znaczną część życia spędziła w szpitalach, lecznicach i sanatoriach. Zarówno świat polityki, jak i instytucje życia literackiego nigdy nie stanowiły przedmiotu jej zainteresowań. Warunki biograficzne sprawiły, ze rozminęła się kompletnie z etosem romantycznym: nie zdobyła się na ton moralizatorski, nie odczuwała potrzeby politycznego buntu. To pozwoliło jej na obranie własnej, oryginalnej drogi poetyckiej.
*Debiutowała w prasie lokalnej, w „Gazecie Częstochowskiej” i „Lewarach”, częstochowskim dwutygodniku „studentów i młodej inteligencji”, który dopiero organizował się na odwilżowej fali. Przyjmuje się, że debiutem ogólnopolskim była publikacja w „Kierunkach”, PAX-owskim tygodniku społeczno-kulturalnym wydawanym w Warszawie. W tym samym roku 1957 jej wiersze ukazały się w krakowskim magazynie literackim „Czarno na białym”, który po dwu numerach został przemianowany na „Zebrę”. Redaktorem, pisma był Tadeusz Śliwiak, pisywali tutaj Andrzej Bursa, Tadeusz Nowak, Jerzy Harasymowicz, ale także Przyboś i Gałczyński.
*Poezję Poświatowskiej odbierano jako niezwykle intensywny projekt egzystencjalny, wyrażający zagrożenie śmiercią. Właśnie odwoływanie się do doznań ostatecznych wydawało się rysem pokoleniowym; cień śmierci miał wyrażać nie tylko stan zdrowia poetki, ale także stan jej duszy, naznaczonej wojną, napięciem, poczuciem nietrwałości świata.
*Dorobek Poświatowskiej jest ilościowo skromny:
---cztery zbiorki wierszy:
Hymn bałwochwalczy, 1958
dzień dzisiejszy, 1963
Oda do rąk,1966;
jeszcze jedno wspomnienie,1968
--- kilka opowiadań (w tym dłuższa Opowieść dla przyjaciela, 1967 )
--- jeden dramat
---listy
(Pisarka nie zdążyła przygotować zapowiadanego tomu prozy, nie zdołała ułożyć antologii poezji anglojęzycznej, nie dokończyła kilku dramatów). Jej utwory, nawet jeśli mówią o śmierci, nie zawierają oczywistych symptomów rozpaczy czy bezradności. Poetka transponuje doświadczenia negatywne na płaszczyznę obrazów, fantazji, stylizacji. Czuwa jednak bez przerwy nad pracą wyobraźni. Umie ją powściągać, by nie galopowała zbyt daleko. Ta proporcja ufności i rezerwy, jaką prezentuje cytat z Rimbauda, jest bliska Poświatowskiej. Kochała swoje życie, ceniła siebie, swój talent, urodę, kochanków. Wiedziała lub czuła, jakim szczęściem jest dla niej matka. Była dostatecznie pyszna, by przyznać, że jej życie było ucztą. Ale równocześnie potrafiła spojrzeć na siebie jak gdyby z drugiego brzegu a zastrzec, iż wielkie poczucie bogactwa i szczęścia wcale nie musiało być prawdą. Mogło być tylko możliwością, prawdopodobieństwem.
Obrazy, obrazy:
Śladem myślenia retrospektywnego będą wiersze poświęcone matce i macierzyństwu. Poświatowska mitologizuje postać (archetyp) matki, co dodatkowo wzmacnia metodę „myślenia w tył”. Matczyność jest praźródłem także w sensie kulturowym. W zbiorku dzień dzisiejszy, 1963, czytamy:
oślepłam odkąd jej nie ma
nie widzę światła
ona była moim wszystkim
córka - słońce
córka - gwiazda
śpiew ptaków
jest trenem żałobnym
grabarzami - korzenie kwiatu
zasadziłam jeden
który zapachem
przypomina
o jej nieobecności
jestem biedną kobietą
matką- garści piachu
---Wiersz jest oczywiście parafrazą mitu o Demeter i Korze/Persefonie. Opuszczona matka nie może pogodzić się ze strata córki. W wersji poetyckiej Demeter jest ślepa, pozbawiona światła dawanego przez córkę. Demeter z Knidos, opłakująca Persefonę, została nazwana „Matką Bolesną antyku”. Poświatowska pisze także o Matce bolesnej nowożytności. W wierszu wielkopostna legenda z tomu Oda do rak, 1966, czytamy:
dwa tysiące lat temu
urodziła panna w Galilei
niemowlę
dziecko było bezbrzeżnie nagie
a ona nie miała nic
oprócz miłości
i tak rosło
ogrzewane oddechem
aż dorosło
od nienawiści
i przybliżyli go do drzewa ludzie
a ona patrzyła
potem - mówią - że wstąpiła w niebo
ale równie dobrze mogła zstąpić w ból
tak był głęboki
---Poetka akcentuje wymiar macierzyństwa Marii - ubóstwo i cierpienie. Paradoksalnie - to nie religijny kontekst nadaje macierzyństwu wyjątkowy, boski charakter. To Maria, ze swoim poświęceniem, pokora, miłością, nadaje religii chrześcijańskiej humanitarny wymiar. Podstawowe znaczenia doświadczenia macierzyńskiego dla historii cywilizacji i historii kultury opisze Poświatowska w wierszu ***to my rodzimy mężczyzn, z tomu Oda do rąk:
to my rodzimy mężczyzn o mocnych dłoniach
nie z uśmiechu lecz z bólu i ziemi - pachnące
jak pachnie ścięta trawa pod lipcowym słońcem
w głębokich wąwozach naszych trzewi
są mchem wysłane gniazda i są pisklęta
i dzieje się tam tajemnica istnienia której nikt nie upamiętnił
ponad naszymi czołami renesanse przeciągają złotą chmurą
w naszych oczach średniowiecza przyklękły w zamyśleniu
a my w ciche jak Maria akceptujemy z pokorą
łaknienie naszych trzewi i naszych rak przeznaczenie
---Posługując się w sposób prekursorski motywem, który wiele lat później spolaryzuje krytyka feministyczna, Poświatowska upomina się o pewien konkretny zakres myślenia historycznego, związany z doświadczeniem kobiecym. To her-story przeciwstawiona his-story. Historia kobiet przeciwstawiona historii oficjalnej, tworzonej i spisanej przez mężczyzn. Świat męski, świat wielkiej sztuki, płynie gdzieś ponad głowami kobiet. Kobiety właściwie w nim nie uczestniczą; potrafią jedynie biernie patrzeć na to, co je absorbuje, pochłania: wielką historią cielesnego wtajemniczenia, dawaniem życia, macierzyństwem.
W świadomości czytelników i krytyków literackich Halina Poświatowska pozostała poetką miłości, która tworzyła w niezwykle dramatycznych warunkach choroby i zagrożenia przedwczesną śmiercią.
EKFRAZY:
Osobną grupę utworów tworzą ekfrazy, czyli utwory stanowiące opis dzieła malarskiego lub rzeźbiarskiego. Ekfrazy Poświatowskiej wyrażają jej fascynację „powierzchnią” życia, czyli tym, co daje się przedstawić obrazowo, „zobaczyć”, przełożyć na język malarsko-poetyckiego opisu, a co jest dalekie od filozoficznej spekulacji. Oczywiście Poświatowska nie musiała nawiązywać bezpośrednio do Horacjańskiej zasady ut pictura poesis. Bliższa jej była zapewne współczesna dyskusja na temat obrazowości i siły wyobraźni, która podjęła krytyka popaździernikowa m.in. w związku z debiutem Harasymowicza, Białoszewskiego, Grochowiaka i innych. Na jej argumenty poetka odpowiadała swoimi wierszami, które stanowiły zarazem opis obrazu, jego przetworzenie i wielostronny komentarz, odnoszący się do aspektów biograficznych, estetycznych lub obu naraz. Przyjrzyjmy się wierszowi ***świętemu Erazmowi rozpięto ręce, z tomu jeszcze jedno wspomnienie:
świętemu Erazmowi rozpięto ręce
każde ścięgno podciągnięto do granicy bólu
ciało
najpiękniejsze z narzędzi tortur
krzyżuje świętego Erazma
dla ciebie
tańczącego na sznurku
wiecznych tęsknot
moja miłość jest kruchym choinkowym cackiem
w którym moje twarze fałszywe oglądasz
zmniejszone nagle wypukłe
święty Erazmie
męczenniku krzyża
daj mi lustro
czyste płaskie
żebym zobaczyła
najprawdziwszą twarz moją
----najsłynniejszym ikonograficznym przedstawieniem cierpień tego świętego jest obraz Nicolausa Poussina Męczeństwo św. Erazma, wiersz Poświatowskiej to bardzo interesujący przykład ekfrastycznego obrazowania w poezji autorki. Prawie zawsze rzecz polega na tym aby odczytać / przepisać kwestie filozoficzne z płaskiej powierzchni dzieła malarskiego, żeby cierpieniu, odczuciom podmiotu lirycznego nadać taką samą rangę oczywistości, jaką widzimy na obrazie.
*wiersze ekfrastyczne nie wyczerpują zasobu form gatunkowych wykorzystywanych przez Poświatowską. W przeciwieństwie do ekfraz, odwołanie się do innych gatunków lirycznych poetka sygnalizuje w tytule wiersza. Wiersze te, odległe od swoich pierwowzorów gatunkowych, na ogół nie stanowią jednak dowolnego, czy przypadkowego nawiązania do tradycji poetyckiej: (Oda do rąk, Bajka wschodnia, Oto Madrygał i wiele innych utworów)
AUTOPORTRET POETYCKI:
Mary Jakobus postawiła pytanie, czy obrazy kobiet przeglądających się w lustrze lub tafli wody musza zakładać istnienie cudzego (męskiego) spojrzenia? Stojąc przed lustrem Poświatowska oglądała się niemal zawsze oczyma kochanków, jak w znanym wierszu Lustro (z tomu Hymn bałwochwalczy):
jestem zaczadzona pięknem mojego ciała, patrzyłam dzisiaj na siebie twoimi oczyma, odkryłam miękkie zagięcie ramion znużoną okrągłość piersi które chcą spać i powoli na przekór sobie staczają się w dół. moje nogi rozchylające się oddające bezmiernie aż po krańce których nie ma to co jest mną i poza mną pulsuje w każdym liściu w każdej kropli deszczu. widziałam się jak gdyby poprzez szkło w twoich oczach patrzących na mnie czułam twoje ręce na ciepłej napiętej skórze moich ud i posłuszna twojemu rozkazowi stałam naga naprzeciw wielkiego lustra, a potem zasłoniłam oczy twoje żeby nie widzieć i nie czuć samotności mojego rozkwitłego tobą ciała.
---znakomita większość erotyków Poświatowskiej to peany na cześć mężczyzn, kochanków i miłości. Gesty twórcze i egzystencjalne są poniekąd wymienne, tzn. ze satysfakcję może przynieść spełnienia nie tylko erotyczne, ale także artystyczne.
*W wierszach Poświatowskiej pojawiają się dwie strategie wobec słowa. Jedna polega na tym, żeby ze słowa wyjść, uciec z jego abstrakcji:
*** pokazują mi słowa
pokazują mi słowa
mówią
zapach róży można odnaleźć w słowie
a ja znajduję papier papier i papier
ani zapachu
ani koloru
Druga wiąże się z akceptacją wąskiej niszy, w której spoczywa słowo; z dostrzeżeniem faktu, iż właściwą funkcją języka (sztuki)jest pośredniczenie między sferą życie a czystą spekulacją filozoficzną:
*** Lubię pisać wiersze
Lubię pisać wiersze. W wierszu jak na wiecu temperament wrze, krzyk rozsadza formę i uczucie wieje wielkim czerwonym sztandarem.
Wiersz nie poddaje się cenzurze, kpi sobie z bezradnych aniołów załamujących jedwabne skrzydła, wyzywa boga i poniewiera swym stwórcą. Wiersz jest żywiołem.
*Poza tematyką erotyczna, miłosną, meta poetycką czy ekfrastyczną , poetce i jej twórczości nieustannie towarzyszy tematyka śmierci, ulotności i kruchości życia. Powolne umieranie samej autorki, wiąże się także z kwestią niedoskonałości sztuki, która bogactwu świata nie przedstawia żadnej pojemnej, spójnej i konsekwentnej teorii reprezentacji, która skazuje na bezładne, zachłanne chwytanie pozorów. W wielu wierszach Poświatowskiej pojawia się cień. Nie jest to ten sam cień, który zalegał na obrazach Rembrandta. Ale jedyne metafizyczne pytanie sztuki Zachodu nie przestaje interesować poetki. Nie pyta czy jest Bóg. Zadaje pytanie inaczej: czy jest śmierć. Tzn. czy śmierć wszystko kończy, definitywnie zamyka? Nie znajdujemy w jej poezji na to pytanie ostatecznej odpowiedzi.
***
kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem raczej smutnym
czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny
często myślę o tobie
często pisze do ciebie
głupie listy -- w nich miłość i uśmiech
potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie
patrząc w płomień kochanie
myślę -- co też się stanie
z moim sercem miłości głodny
a ty nie pozwól przecież
żebym umarła w świecie
który ciemny jest i który chłodny
***
Kto potrafi
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść anegdotę o istnieniu
zgarniam brunatne plastry książek
Nasłuchuję brzęczenia słów
pomiędzy miłość i śmierć
wpleść
nikt nie potrafi
i tylko czasem
naprzeciw słońca
w zmrużonych oczach błysk
chwila roztrącona na tęczę
twarzą w twarz
naprzeciw słońca
w oślepłych oczach
treść niknąca...
na krańcach
miłość śmierć
***
Jestem Julią
mam lat 23
dotknęłam kiedyś miłości
miała smak gorzki
jak filiżanka ciemnej kawy
wzmogła
rytm serca
rozdrażniła
mój żywy organizm
rozkołysała zmysły
odeszła
Jestem Julią
na wysokim balkonie
zawisłą
krzyczę wróć
wołam wróć
plamię
przygryzione wargi
barwa krwi
nie wróciła
Jestem Julią
mam lat tysiąc
żyję-
***
w twoich doskonałych palcach
jestem tylko drżeniem
śpiewem liści
pod dotykiem twoich ciepłych ust
zapach drażni -- mówi: istniejesz
zapach drażni -- roztrąca noc
w twoich doskonałych palcach
jestem światłem
zielonymi księżycami płonę
nad umarłym ociemniałym dniem
nagle wiesz -- ze mam usta czerwone
-- słonym smakiem nadpływa krew -
Poezja i prawda. Są tacy poeci, których twórczość wymaga rozdzielenia racji artystycznych i egzystencjalnych, etycznych, ludzkich. Tacy, o których nie można do końca powiedzieć, że ich dzieło i życie to jedno. Poświatowska do takiego podziału nas obliguje. Myślenie Poświatowskiej jest myśleniem „po kole”; z jednej możliwości wyłaniają się kolejne. Każdy czytelnik musi znaleźć własne reguły czytania jej poezji, by uchwycić choć na moment, kolejność ogniw tego łańcucha.
Do egzaminu mamy zagadnienie dotyczące Poezji Haliny Poświatowskiej, ale pozwoliłam sobie poniżej dodatkowo zamieścić jeden fragment prozy i jeden z listów pisarki (warto wiedzieć...może uda się zabłysnąć;))
Fragment prozy: Opowieść dla przyjaciela:
"Będę mówić, przyjacielu. Najchętniej milczałabym, ale milczenia nie jest żadnym rozwiązaniem, milczenia nie wyjaśnia nic. A ja usiłuję wciąż na nowo wyjaśnić sobie i tobie, że to, co uczyniłam, nie było zdradą. Nawet wtedy, gdy zapragnęłam umrzeć, nie popełniłam zdrady i nie zawiodłam twojej wiary we mnie. I dlatego, przyjacielu, przeciw twojemu milczeniu będę się bronić słowami.
Chcę ci przypomnieć siebie taką, jaką byłam poprzez te wszystkie lata, które mijały nam wspólnie, dni - podczas których nasze myśli płynęły równolegle świadome swej bliskości; wystarczyło napisać list, wyciągnąć rękę, żeby napotkać twoje słowa, twój przyjazny gest. Chcę przywołać naszą przeszłość, chcę, żebyś na tych kartkach, które białe jeszcze piętrzą się przede mną, odnalazł drganie mojego żywego serca.
(...)
Atrament przewożę w garści ze szpitala do szpitala. Po drodze było zupełnie złoto. Drzewa umierają inaczej niż ludzie. Drzewa wyglądają tak, jak gdyby cieszyły się własna śmiercią. Wprawdzie potem będzie wiosna i one odkwitną znowu, ale ty wiesz, że nigdy nie można mieć pewności. No i skąd mogą wiedzieć o tym drzewa? Dla nich na pewno każda jesień jest ostatnia.
(...)
Czym są pożegnania, przyjacielu? Jeszcze raz obejmuję spojrzeniem ściany, kolorowe kawałki płótna, wystające grzbiety książek na półce. Myślę poprzez narastający w uszach szum. Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc.
(...)
Listy do Ireneusza Morawskiego
lipiec 1958, Jastarnia
Piątek
dzień tłustego węgorza
słoneczny
to jest jakaś ogromna rzeka, która rwie i rwie, a potem jest powódź i na nadmiar wody umierają wszystkie trawy. Dlaczego chcę żyć tak łapczywie, tak zachłannie (...) Dlaczego nie mogę wolno spokojnie jak całkiem nieduży staw zarośnięty sitowiem z wodą czekającą ciemną. (...)
Wiesz, jak wygląda Warszawa z okna hotelu na IX piętrze - jak zwariowane niebo, które właśnie popełniło samobójstwo - takie roziskrzone - zmrużone - rozbite, a niżej pełzną auta i tramwaje - żuczki - chrabąszczyki z zielonymi skrzydłami. (...) Wiesz, na czym piszę? Na słońcu. Bo to jest słońce - okrągłe, z ostrymi jadowitymi promieniami, które robią to, że pysk brązowieje, że ramiona i łopatki, i nogi, i inne szczegóły (jak mawiał p. Hordyński - a tak), o ile uda się je przemycić na wierzch. No widzisz, grzeję się na tym słońcu, a jeszcze w międzyczasie usiłuje sobie przypomnieć to, co zapomniałam - nieco nieumianego języka angielskiego. I nie umrzyj ze śmiechu - czytam logikę. (...)
Poświatowska Halina, z domu Myga (1935-1967), polska poetka i prozaik.
Jej poezja zyskała uznanie krytyków i nadal trwającą popularność. Poruszała problemy miłości i śmierci, uprawiała poezję sensualistyczną, a jednocześnie nasyconą filozoficzną refleksją egzystencjalną w zbiorach: Hymn bałwochwalczy (1958), Dzień dzisiejszy (1963), Oda do rąk (1966), Jeszcze jedno wspomnienie (1968). Proza biograficzna Opowieść dla przyjaciela (1967) stanowi autokomentarz do twórczości i postawy życiowej poetki, usiłującej afirmować życie na przekór śmierci.
Doświadczenia życiowe poetki (choroba serca) zdeterminowały charakter jej poezji, w której lęk przed grożącą w każdej chwili śmiercią, bunt przeciw wyrokom losu, dotkliwa świadomość przemijania łączyła się z zachwytem nad uroda świata i przede wszystkim ze zmysłowym erotyzmem.
10