116 117


14

N

agle wszystko wokół mnie uległo zmianie. Ujrza­łem wielkie zgromadzenie olbrzymich, nierucho­mych postaci stojących wokół małego, srebrnego sto­lika i wpatrzonych w to, co się na nim działo. Na stole zaś małe figurki przypominające figury szachowe cho­dziły tu i tam zajęte swoimi sprawami. I zrozumiałem nagle, że każda figurka to i d o l u m, czyli pomniej­szony obraz jednej z wielkich stojących wokół posta­ci. A działania i ruchy każdej figurki odzwierciedlały jak w pantomimie najgłębszą naturę jej nieruchome­go władcy. Figurki na szachownicy to kobiety i męż­czyźni — tacy, jakimi widzą siebie sami i jakimi wi­dzą ich inni na tym świecie. A srebrna szachownica

— to czas. A ci, co stoją wokół i patrzą — to nieśmier­
telne dusze tych mężczyzn i kobiet. Poczułem zawrót
głowy i przerażony chwyciłem mego Nauczyciela za
rękę.

Czy tak wygląda to naprawdę? — spytałem.

Czy wszystko, co widziałem do tej pory, było tyl­
ko na niby? Te rozmowy między Duchami i Upiorami,
czy były tylko odegraniem decyzji, które tak napraw­
dę dokonały się dawno temu?

Mógłbyś równie dobrze powiedzieć, że były
one zapowiedzią tych decyzji, które dokonają się do­
piero przy końcu świata. Lepiej jednak nie mów ani
tak, ani tak. Widziałeś decyzje ludzi nieco wyraźniej,
niż można je zobaczyć na Ziemi: "widziałeś je przez

116

mocniejszą soczewkę, ale była to jednak soczewka. Nie żądaj od snu więcej, niż może ci dać.

On j u ż tego zabronił. To właśnie ci mówię.
Teraz wydawał mi się jeszcze bardziej podobny do

Szkota niż przedtem. Wpatrywałem się w jego twarz. Wizja gry w szachy zniknęła i znowu znajdowaliśmy się w cichym lesie oświetlonym chłodnym blaskiem przedświtu. Nie odrywałem spojrzenia od jego twarzy. Nagle ujrzałem coś, co sprawiło, że ciarki przebiegły mi po plecach. Stałem teraz odwrócony tyłem do gór, a mój Nauczyciel patrzył w ich kierunku. Nagle jego twarz zaróżowiła się nowym światłem. Krzak papro­ci około trzydziestu metrów za nim zapłonął złotem, a pnie drzew pojaśniały od wschodu. Cienie pogłę­biły się. Do tej pory słyszałem tylko poćwierkiwania i szczebiot ptaków; teraz ze wszystkich stron naraz odezwały się głosy: koguty piały, słychać było ujada­nie psów i dźwięk rogów, ale ponad wszystko wzbija­ły się głosy tysięcy ludzi, leśnych aniołów i drzew:

— Nadchodzi! Nadchodzi! — śpiewały. — Obudź­cie się, śpiący! Nadchodzi! Nadchodzi! Nadchodzi!

Przerażony, rzuciłem przez ramię spojrzenie na

117



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
116, 117
116 117
116 117
116 117 - europejska infolinia medyczna, Ratownictwo medyczne, Rozmaitości
116 i 117, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
116, 117
116 117 406c pol ed01 2004
116 117
116, 117
116 117 407c pol ed01 2008
116 117 207cc pol ed02 2008
16,19,115,116,117
Lekcje 115,116,117
116 117 bipper pol ed01 2009
117
116 2id 12988
116,sztuka uwodzenia kobiet,p
114 116
116

więcej podobnych podstron