NaTropie 3'02 maj


0x08 graphic
0x08 graphic
0x01 graphic

Internetowy miesięcznik dla harcerzy starszych i wędrowników

http://www.natropie.zhp.org.pl e-mail: natropie@zhp.org.pl

Spis treści:

1. Urodziny - Redakcja ..................................................................................................2

2. Parę słów o nas - phm. Katarzyna Krawczyk ............................................................2

  1. Kategoryzacja drużyn - Z różnego punktu widzenia................................................ 3

  2. Dwie drogi - pwd. Marek „Rex” Piegat ......................................................................4

  1. Wędrownicza Watra - regulamin ...............................................................................6

  2. Spotkanie Kadry Starszoharcerskiej ........................................................................10

  3. Spotkanie Harcerskiej Szkoły Ratownictwa.............................................................10

  1. Rajd Troop Rovers - okiem tych co byli ..................................................................11

  1. SAS 2002 - informacje .............................................................................................13

  2. Jak zorganizować dobrą grę ratowniczą? - phm. Katarzyna Krawczyk ..................13

  3. Z pamiętnika instruktora HSR - phm. Łukasz Gocek ...............................................15

  4. O sprzęcie dla harcerzy - Witold Węgorkiewicz ......................................................17

  5. „Leśne Wampum” - phm. Michał Górecki ...............................................................19

  1. Specjalnośc i wyczyn w drużynie wędrowniczej - hm. Rafał Klepacz......................19

  2. Znaki służb - phm. Agnieszka Borowiec ..................................................................25

1. 4 Lubelska Drużyna Starszoharcerska „Czarna Czwórka” ........................................27

  1. O obrzędowości w puszczaństwie - hm. Krzystof Manista ......................................28

Od redakcji

Urodziny

Czy pamiętacie co wydarzyło się 22 maja 1911 roku?

Otóż po zakończeniu pierwszego kursu kadry skautowej został wydany pierwszy rozkaz dzienny ustanawiający Komendę Skautową i formujący drużyny skautowe. Rozkaz podpisał Andrzej Małkowski. W rozkazie powołane zostały trzy drużyny skautowe we Lwowie (dwie męskie
i jedną żeńską): I Lwowska Drużyna Skautów im. Naczelnika Kościuszki - drużynowy Czesław Pieniążkiewicz, II LDS im. Hetmana Chodkiewicza - drużynowy Franciszek Kapałka, III Lwowska Drużyna Skautek im. Emilii Plater - drużynowa Olga Drahonowska.

Tego samego dnia powstała Naczelna Komenda Skautowa we Lwowie afiliowana przy Towarzystwie Gimnastycznym "Sokół". Pierwszym Naczelnym Komendantem Skautowym został dr Kazimierz Wyrzykowski. Członkami Komendy zostali: Andrzej Małkowski, Czesław Pieniążkiewicz, Franciszek Kapałka, Jerzy Grodyński, Alojzy Horak, i Olga Drahonowska.

To znaczy, że harcerstwo w Polsce ma dziś urodziny - kończymy 91 lat. Niesamowite. Ponieważ zaś, harcerstwo to my wszyscy, pozwalamy sobie złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia urodzinowe, żeby Związek rósł w siłę i obrastał w nowych członków. Harcerskiego stylu życia, kroczenia po harcerskiej drodze, harcerskich przyjaciół harcerskiego naj... naj... życzymy wszystkim czytelnikom „Na Tropie”.

Redakcja

Od redakcji

Parę słów o nas...

Właśnie do mojego pokoju wtargnął Marcin, o coś pytał, ale zupełnie nie mam czasu, żeby odpowiedzieć na jego pytania. Patrzę teraz w monitor, a literki przebiegają mi przed oczami. Rozmawiam właśnie przez telefon z Kasią, sprawdzam czy ma dla mnie następne artykuły - już poprawione. Na gadu-gadu cały czas Ryszard - czy aby na pewno mamy już wszystko? Myślicie, że to zamęt? Nie, tak wygląda ostatni dzień przed wydaniem kolejnego numeru "Na Tropie".

Marcin chciał oczywiście wiedzieć, czy już mogę oddać mu wszystkie materiały, ale jak - skoro jeszcze stukam w klawiaturę? Jestem właśnie na etapie zastanawiania się czy to, co piszę ma jakikolwiek sens.

Wszyscy chcemy, by Na tropie wyszło na czas. Głupio byłoby zawieść tych, którzy czekają. Więc będę się spieszyć.

Ryszard Polaszewski to nasz Naczelny, dumnie brzmi, co? Ryszard jest, jak pewnie wiecie, kierownikiem Wydziału Starszoharcerskiego. Na co dzień pracuje w CSI w Perkozie. Ma 33 lata.
Z wykształcenia jest historykiem. A jego rodzinne miasto to Gniezno, tam ma całkiem wędrowniczą drużynę, jest też członkiem Komendy Hufca. No i bardzo ważna informacja dla Was, drogie internetowe czytelniczki, Ryszard ma żonę o biblijnym imieniu Ewa.

Marcin Goleman, hm, on nie chce, żeby o nim pisać. Więc nie zrobię tego. Marcin sprawia, że to, co jest zapisane w formacie doc. staje się stroną internetową "Na Tropie", a Wy możecie ją przeglądać. No i znowu porażka, drogie panie, Marcin ma uroczą żonę Kasię. A Kasia, też Goleman, też jest zaangażowana, bo dzielnie czyta wszystkie artykuły i robi ich korektę. Stawia na kartkach takie śmieszne znaczki. Dzięki nim czytacie poprawione teksty, które są już całkiem po polsku. Bo Kasia jest polonistką. A poza tym zastępczynią szefa biura GK i zastępczynią komendanta CODI.
I ma 26 lat, choć dziś w swym zabieganiu nie pamiętała tej informacji. Ale wiem na pewno, że oboje z Marcinem są ze Świdnika.

Jeszcze ja, Kaśka Krawczyk. To zwykle przeze mnie wszystko idzie wolniej, bo ja te znaczki od Kasi muszę wprowadzić w tekst. Zawsze wtedy wątpię czy to, że lubię robić korektę tekstu, jest normalne. Biegające literki, wszędzie. Ale strasznie to lubię. Na co dzień zaś jestem instruktorką Wydziału Programowego GK i instruktorką Wydziału Starszoharcerskiego, i jeszcze sekretarzem HSR. Mam 23 lata (no dobrze, za dwa tygodnie kończę 24) i studiuję dwie filologie - polską
i białoruską. I jestem z Radomia.

To my sprawiamy, że możecie czytać "Na Tropie". A o to, byście mieli co czytać, możecie się postarać sami. Mamy liczne grono współpracowników, ale bardzo chętnie witamy nowych. Jeśli siedzicie w domu i nagle „naszło” Was natchnienie, przelejcie je na papier (albo lepiej do komputera) i przyślijcie nam. Zastrzegamy sobie tylko prawo do korekty.

Jeśli chcecie, by jakiś temat został poruszony na łamach "Na Tropie", a nie macie ochoty pisać albo ciężko Wam to idzie, poproście znajomych, żeby napisali, albo przyślijcie propozycję tematu do nas. Może też o tym pomyślimy. Gorąco namawiam. "Na Tropie" stanie się wtedy naszą wspólną gazetą. A przecież o to chodzi! Zapraszamy do współpracy nie tylko w tworzeniu treści. Jeśli ktoś z Was chciałby się zająć, którąś z bardziej technicznych części tworzenia "Na Tropie", to czekamy na propozycję. Jeśli Ktoś z Was mieszka w Warszawie i chciałby swój czas poświęcić na pracę w internetowym miesięczniku, na poszukiwanie tematów, pilnowanie terminów i współpracę z nami - czyli może wśród Was jest przyszły sekretarz naszej redakcji - piszcie.

No i wybaczcie nam niedociągnięcia. Zdradzę Wam tajemnicę, choć Ryszard doskonale zna się na metodyce wędrowniczej, na kierowaniu wydziałem i jeszcze kilku rzeczachJ, choć Kasia jest moim guru od korekty, a Marcin jest świetnym specem od komputerów - to jest to nasza pierwsza gazeta w życiu więc... sami rozumiecie. Biegające literki, niepotrzebne spacje, przekroczony termin, niewyspany Marcin.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że będziecie nie tylko czytać "Na Tropie", ale też je tworzyć. Miłej lektury. A kiedy już przeczytacie, czekamy na słowa krytyki i pochwał. Piszcie, piszcie.

phm. Katarzyna Krawczyk

Forum dyskusyjne

Z różnego punktu widzenia

Kategoryzacja drużyn

W życiu każdej istoty, nie tylko ludzkiej, toczy się bezwzględna walka o miejsce
w grupie. Dla nas, harcerzy starszych takim miejscem może być np.: Hufiec, Chorągiew itp..., gdzie nie jest to nam wcale obce. Zawsze jest tak, że drużyna będąca lepiej przygotowana
do pełnienia służby będzie wychwalana i podziwiana, ale inne drużyny tego samego hufca nie musi od razu uciekać w cień. Więc kategoryzacja jest jak najbardziej potrzebna, bo daje świadomość tego, że jest się potrzebnym skoro drużyna dobra nie ma z kim rywalizować, to staje się automatycznie najlepsza w swoim środowisku, ale gdy na przykład rywalizują już dwie drużyny
o miano prymu w hufcu - to jeszcze lepiej - komenda wie jak zaangażowanych ma harcerzy w to, by być najlepszym i godnie reprezentować hufiec czy swoje środowisko. Jednocześnie chce podkreślić że takie działania powinny odbywać się na zasadzie czystej rywalizacji, np. podczas festiwalu piosenki czy MTO. Niech nie będzie to działanie, które ma na celu podważanie godności drugiej osoby.

Grzesiek - ćwik

Może warto byłoby się zastanowić nad powrotem do przedwojennych tradycji kategoryzacji drużyn? Nie zgadzam się z poglądami typu: "...to bzdura. Nic nie daje, a mówienie o tym tylko jednych wprawia w kompleksy, a innych w stan uniesienia". To od drużynowego
w największym stopniu zależy jak drużyna przyjmuje wyniki współzawodnictwa (nie używam słowa "rywalizacja", gdyż dla mnie ma ono negatywny oddźwięk) - czy gorsze miejsce wpędzi ją
w kompleksy czy będzie bodźcem do działania i rozwoju?

Nie ma co upatrywać się winy w samym współzawodnictwie, tylko w jego odbiorze. Ono zawsze było i będzie - od walki o lepszy kąt w piaskownicy i awanse w pracy. Im wcześniej nasi harcerze nauczą się szanować zwycięstwa, czy przyjmować porażki, tym mniejszy szok przeżyją
w dorosłym życiu. Ale wracając do meritum... Jasno opracowane kryteria zdobywania przez drużynę i przyznawania przez odpowiednie ciało (w takiej formie to widzę) poszczególnych kategorii byłyby doskonałym narzędziem w rękach każdego drużynowego. Na zdobywaniu wyższej kategorii można byłoby oprzeć całoroczne plany pracy drużyn, a przy sprawnie funkcjonującym systemie i należytej jego promocji - całe strategie rozwoju.

Kategoria nadana drużynie byłaby nadzwyczaj wymiernym odzwierciedleniem jednej
z naszych harcerskich zasad - pracy nad sobą. Nie wolno zapomnieć o tym, że są środowiska gdzie drużyny (powszechnie uważane za dobre) nie rozwijają się dalej, ponieważ nie mają szansy porównania się z innymi. Nie wiedzą - co jeszcze w swej pracy mogłyby zmienić na lepsze? System kategorii wyszedłby im naprzeciw. Po co zamykać im drogę rozwoju?

Harcerstwo nie jest miejscem na "równanie do dołu". Niech wzajemność oddziaływań spowoduje to o czym pisał pwd. Krzysiek z Warszawy - on wziął przykład z najlepszych
i osiągnął swój cel - teraz przykład należy brać z niego! Wszystkim zakompleksionym drużynom polecam pod rozwagę jego słowa. Wszyscy wiemy, że obecnie sytuacja harcerstwa starszego jest bardzo ciężka i potrzebujemy dobrych i bardzo dobrych drużyn.

Harcerstwo nie jest dla ludzi (i drużyn) idealnych - oni go nie potrzebują. Jest dla tych, którzy chcą się rozwijać i nie "zastygają w wygodnym, osiadłym życiu toczącym się zbyt wolno".

Moja drużyna zdobyła niegdyś kategorię "A". Było to w 1929r. po Ogólnopolskim Zlocie Harcerskim. Jest to jedna z najpiękniejszych kart w jej historii. Choć to, wydawałoby się, zamierzchłe czasy - wspomnienie to jest dla naszej drużyny nadzwyczaj żywe.

Czasem chciałbym żyć w tamtych czasach, by popatrzeć jak wtedy wyglądało prawdziwe harcerstwo - pełne "wysoko ustawianych poprzeczek", "trudnych zwycięstw"... Popatrzeć i wziąć przykład.

CZUWAJ!!!!

pwd. Paweł Krzywicki HO

Drużynowy

4 Lubelskiej Drużyny Starszoharcerskiej "Czarna Czwórka" im. Hetmana Jana Zamoyskiego

Forum dyskusyjne

Dwie drogi - rozmyślania o odwadze

Minęło już trochę czasu od ostatniego Zjazdu ZHP. Oczekiwano wielkich zmian, szykowała się po raz pierwszy od długiego czasu walka o funkcję Naczelnika Związku. Słowem, dożyliśmy interesujących czasów. Rozgorączkowane głowy najczęściej były zajęte obstawianiem, kto
w końcu obejmie kierownictwo władzy wykonawczej naszej organizacji bądź zmianami statutowymi, które miały pokazać naszą gotowość do istnienia we współczesnym świecie
i sprostania stawianym zadaniom.

Wśród tych wszystkich dyskusji przedzjazdowych, jak zwykle przy podobnych okazjach, rozpoczęła się również dyskusja nad treściami niesionymi przez Prawo Harcerskie. Zarówno teraz, jak wcześniej, główny nurt dyskusji stanowił spór o treść zapisu 10. punktu Prawa Harcerskiego. Jednakże dyskusja ta toczyła się jakoś na boku rozmów o zmianach personalnych i długu ZHP.
W trakcie Zjazdu obradowała nawet specjalna komisja zajmująca się Prawem Harcerskim. Owocem jej prac było stanowisko mówiące o utrzymaniu dotychczasowego zapisu wszystkich 10 punktów,
a szczególnie ostatniego. I niby wszystko w porządku... Prawo się nie zmienia, co oznacza utrzymanie dotychczasowej linii wychowawczej. Czy jednak to stanowisko jest rzeczywiście stanowiskiem wszystkich członków naszego Ruchu...? Problem zapisu 10. punktu Prawa powrócił bowiem ponownie na Listę Dyskusyjną CZUWAJ.

Pamiętam, jak gdzieś w początkach funkcjonowania "Czuwaja" po raz pierwszy wypłynął temat wstrzemięźliwości harcerskiej wobec nałogów i związanej z tym aktualności zapisów Prawa Harcerskiego. Przypominając sobie tę dyskusję, sięgnąłem ponownie do archiwum „Czuwaja”
i przed moimi oczyma stanęła jak żywa dyskusja, która rozogniła i na pewien czas zantagonizowała niewielką i mało znaną Listę Dyskusyjna Międzyuczelnianego Kręgu Akademickiego "Czuwaj". Padały tam, jak i teraz ostre, aczkolwiek rzeczowe argumenty.
Wyrywano zdania z kontekstu, czepiano się słówek, a czasem nawet treść listów była raczej niegrzeczna.

Przyglądając się wtedy tej dyskusji, jako "świeży" student, nie mogłem pojąć
jak ktoś w ogóle mógł poddawać pod wątpliwość słuszność zapisów Prawa Harcerskiego. Burzyła się we mnie krew, gdy czytałem głosy, które namawiały do pragmatycznego podejścia wobec zapisów naszego "harcerskiego dekalogu", a zwłaszcza jego ostatniego punktu. Zarówno wtedy, jak i teraz próbowano niejako "przy okazji" podjąć dyskusję na temat innych punktów. Jednakże
z niewielkim skutkiem, gdyż dyskusja ograniczała się do wymiany kilku listów i wątek zanikał.

Zarówno wtedy, jak i teraz dyskusja zakończyła się jedynie uzgodnieniem "protokółu rozbieżności stanowisk" i konkluzją, że dalsze jej prowadzenie nie ma sensu, bo strony dyskusji wychodzą
z różnych płaszczyzn światopoglądowych w żaden sposób nie stykających się ze sobą co uniemożliwiało merytoryczną dyskusję. Wspólne okazały się niestety, tak samo
jak obecnie, argumenty natury osobistej. Dlatego też postanowiono dyskusje zakończyć.

Sprawa wypływała jednak jeszcze wielokrotnie i zawsze dyskusja miała podobny do opisanego powyżej schemat. Cóż więc sprawia, że pomimo wielokrotnego podejmowania na liście problemu
abstynencji wśród harcerzy powraca on, jak raczył zauważyć na samym początku
dyskusji g00rek, jeden z moderatorów listy, niczym bumerang? Czyż nie jest to efekt podświadomego dążenia do wewnętrznej czytelności, o której pisał w swych listach Olek Senk
i rozprawienia się ze swego rodzaju harcerską schizofrenią? Zapewne tak. Pomimo oficjalnego
stanowiska Zjazdu wobec zmian w Prawie Harcerskim, które niejako powinno zamknąć całą sprawę - dyskusja nadal trwa. Jak wynika z relacji Zbyszka Geislera, prace w Komisji Zjazdowej nie były zbyt owocne i osiągnięto swego rodzaju kompromis. Jednakże jego efektem nie stało się, niestety, rozwiązanie problemu, lecz jedynie ponowne jego odłożenie. Po raz kolejny "zdobyto" umysły członków organizacji rozwiązując sprawę formalnie, lecz niestety nie udało się, czego dowodzi obecna dyskusja, posiąść harcerskich serc dla tej sprawy, co w moim rozumieniu oznacza brak przekonania zaprezentowanych wniosków.


Dlatego też popieram Olka, dążącego do ostatecznego rozwiązania problemu zapisu 10. punktu Prawa Harcerskiego i pytam jednocześnie, czy w imię zewnętrznego kompromisu, dla zachowania jedności organizacji, o którym pisze Ania mamy po raz kolejny powiedzieć sobie niczym
w małżeństwie z problemami, „że porozmawiamy o tym później"? Sądzę, że nie powinno być żadnego "później". Dyskusja właśnie się rozpoczęła i powinna zatoczyć szersze kręgi. Powinna znaleźć swoje odbicie w naszych czasopismach. Nadeszła chwila, kiedy powinno przestać rozmawiać 10 osób przy milczącym kibicowaniu reszty członków naszego Związku. Czy należy "rozciąć" ten skomplikowany węzeł spleciony z linek dobrych chęci, głęboko zakorzenionych postaw ideowych, niechęci do rezygnacji z drobnych przyjemności, literalnego pojmowania prawa zarówno harcerskiego jak i cywilnego oraz całej masy innych wątków, których jest tak wiele jak wielu jest członków naszego Związku tworząc nowa organizację? Nie wiem. Wiem jednak
to, że niezbędne jest to, co wynika z wielu listów, a zostało skrystalizowane w tekstach Olka, opowiadającego się za utrzymaniem dotychczasowego zapisu 10. punktu Prawa Harcerskiego i Ani postulującej jego zmianę w imię zewnętrznej jedności organizacji, czyli czytelne i ostateczne zajęcie stanowiska wobec zapisu 10 pkt. Prawa Harcerskiego. Jeżeli to nam się uda, to dalsze rozwiązania zależeć będą już tylko od zajęcia czytelnej postawy wobec jasnego stanowiska. Być może zaowocuje to powstaniem kolejnej organizacji, być może spowoduje pewną metamorfozę
i przewartościowanie postaw oraz pozostaniem w organizacji tych, których postawa nie była jednoznaczna. Być może niektórzy, jak to określił kiedyś Michał Borun, "odejdą do życia". Jakakolwiek racja zwycięży - to sądzę, że postawy będą zależeć od suwerennej decyzji dojrzałych ludzi. Ważne jest to, byśmy ostatecznie wiedzieli, na czym stoimy. Jestem bowiem przekonany, że wartości wynikające z Prawa Harcerskiego zasądzają się na podstawach pozytywistycznego myślenia o świecie, gdzie można wytyczyć pewne wspólne zasady, a nie z postmodernistycznego dyskursu, w którym wszystko jest negocjowane i zależne od punktu odniesienia. Stąd też uważam, podobnie jak Olek, iż kwestie ideowe nie podlegają negocjacji ani kompromisom.
Przychodzi więc moment, by jasno określić swoją postawę wobec problemu. W miarę
upływu czasu mój pogląd nie zmienił się złagodniało jednak podejście do sposobu rozwiązania problemu. W "moim" Prawie Harcerskim dotychczasowy zapis 10. punktu Prawa Harcerskiego
w dalszym ciągu istnieje. Jest to bowiem nie tylko kwestia przyjętego, we wczesnym okresie członkowskim, do wierzenia zapisu tegoż punktu, ale również - późniejszego świadomego wyboru
i efektu pracy nad sobą. Jasnego i czytelnego określenia postawy życiowej, która znalazła uznanie nie tylko wśród kolegów na podwórku, ale także, podczas odbywania służby wojskowej i różnych oficjalnych (aczkolwiek cywilnych) spotkań, m.in w konsulatach czy podczas bankietów. Mając pewien bagaż doświadczeń życiowych, potrafię zrozumieć szeroką wielowątkową argumentację Zbyszka, jednakże nie mogę przyznać jej racji, tak samo jak nie zgodzę się z Zubkiem. Wskazany przez Zbyszka przykład mówiący o problemie zachowania abstynencji wśród harcerzy piastujących funkcje ambasadorskie lub konsularne nie przekonuje mnie również, gdyż w takim razie należałoby założyć, ze godność ambasadorska czy konsularna byłaby niedostępna dla członków Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, gdyż tam, jak wynika z jednego z głosów w dyskusji, problem rozwiązano jednoznacznie na korzyść abstynencji.


Myśląc o problemie 10. pkt doszedłem do wniosku, że czasem argumentacja jego przeciwników wynika z tego, że dojrzewając w organizacji, trochę się nią i rządzącymi regułami - zmęczyli. Wyrastając w niej ukształtowali swoje charaktery i w tym przekonaniu mówią, że wiedzą, co jest dobre, a co złe, że organizacja ich ukształtowała, proces wychowawczy zakończył się i odniósł skutek. Po cóż wiec jakieś ograniczenia? Jeżeli się już jest dorosłym to nie
ma już niebezpieczeństwa zejścia na "złą" drogę. Niech zasad organizacji przestrzegają młodzi, bo to ich trzeba ukształtować, a nas nie. W tym właśnie miejscu warto byłoby się zastanowić czy nie jest to już symptom wyrastania z organizacji. Czy nie jest tak, że czas opuścić jej
szeregi i udać się „drogą ku Życiu”, zamienić mundur harcerski i funkcje szczepowego
na garnitur managera, fartuch lekarski czy dziennik szkolny, by swą postawą obywatelską wyznaczoną własnej uczciwości dawać dobre świadectwo metodzie harcerskiej, która nas ukształtowała, wpinając jednocześnie w klapę marynarki oznakę Kola Przyjaciół Harcerstwa. Czyż wtedy nasza postawa nie będzie jednoznaczna? Czyż wtedy nie będziemy czytelni
na zewnątrz jak i do wewnątrz? Czy nie będzie najlepszym przykładem osiągnięcie sukcesu
i znalezienie swojego miejsca w społeczeństwie? Nie jest bowiem zdradą odejście do życia,
w którym mundur harcerski jest wspomnieniem. To naturalna kolej rzeczy, z którą należy się pogodzić jak pisał Michał Borun. Jeżeli bowiem przedstawić nasz czas wzrastania w Związku
jako przebywania wraz z innymi drogę ku życiu, to nie należy obrażać się
na tych, którzy w pewnym okresie naszej wędrówki sami wybierają inny cel i nie ciągnąć na siłę tych, których obrana przez nas droga męczy. Zapewne w większości przypadków zmierzamy
w tym samym celu, jednakże innymi szlakami. Z niektórymi przyjdzie nam wędrować do końca
a z innymi przyjdzie się nam pożegnać na rozstaju. Niech miarą naszej wielkości będzie odwaga do podjęcia decyzji o zmianie szlaku. Czasem może być on równoległy do poprzedniego i często się przecinać ale zawsze będzie to inna droga. Świadomość faktu wyrastania z Organizacji jest dość bolesny dla niektórych, miedzy innymi i dla mnie, bowiem trudno wyobrazić sobie skierowanie zaangażowanych niemal w całości sił w inne miejsce niż praca na jej rzecz.
Niemniej we mnie również zaczyna dojrzewać powoli ta decyzja, że nie zawsze
będę Harcerzem i nie przejdę mojego szlaku ze wszystkimi, z którymi bym chciał, jednak myślę, ze będzie się on często krzyżował z obecnym, a nowy jaki wybiorę będzie na tyle blisko poprzedniego by móc wyciągnąć pomocną dłoń tym, którzy z racji „bycia” w Związku, są dla mnie bliscy. Ostatniej nocy zastanawiałem się, czy wraz z odejściem „do życia” zrezygnuję
z obecnie przyjętych ograniczeń... Doszedłem do wniosku, że nie. Miedzy innymi
dlatego, że, jak to mawiają Indianie "słowo nie wiatr". Reszta natomiast stanowi dość skomplikowaną kombinacje argumentów zwolenników 10. punktu Prawa Harcerskiego.

Marek „Rex” Piegat

Wydarzenia

Zlot drużyn wędrowniczych

Wędrownicza Watra

Drodzy Wędrownicy!

Zgodnie z tradycją wielu środowisk - chcielibyśmy spotkać się z Wami na podsumowanie lata. Okazją do tego będzie Zlot „Wędrownicza Watra”, na który chcielibyśmy Was (Nas ?) serdecznie zaprosić.

Zlot odbędzie się w przepięknej Puszczy Bolimowskiej, dając Nam okazję do poznania kolejnego miejsca na wędrowniczym szlaku.

Chcielibyśmy przy watrze zgromadzić wszystkie środowiska wędrownicze, nie tylko te, które są skupione w Ruchu Programowo-Metodycznym Wedrownicwo ale i te, dla których wędrownictwo jest bliską ideą. Chcielibyśmy aby każdy z nas miał okazję do zaprezentowania siebie, poznania nowych przyjaciół, uzyskania wsparcia i porozmawiania o wędrownictwie.

Program tego Zlotu - tworzymy wszyscy. To jaki będzie Zlot zależy więc od każdego z nas. Liczymy na to, że i Ciebie nie zabraknie przy ogniu Wędrowniczej Watry.

Czuwaj!

Przewodnicząca RP-M

Wędrownictwo

hm. Anna Filipow

Miejsce i termin: Budy Grabskie 22-25 sierpnia 2002 roku 

 

Organizator:

Ruch Programowo-Metodyczny „Wędrownictwo” wraz z:

Uczestnicy:

Miejsce:

Regionalne Centrum Edukacji Ekologicznej

96-106 Skierniewice

Budy Grabskie 49

Tel. (046) 8337099

Fax 8333777

http://burak.inwarz.skierniewice.pl/pl-win/rcee/

Dojazd:

PKP do stacji Skierniewice -Rawka PKS ze Skierniewic do Bud Grabskich

Nocleg: namioty przywiezione przez uczestników

Cele spotkania:

Komenda zlotu:

Komendantka - hm. Anna Filipow

Zastępca ds. programowych - phm. Elżbieta Tarnowska

Zastępca ds. organizacyjnych- hm. Paweł Rożdżestwieński.

Wpisowe: 23 zł od osoby

10 zł płatne z góry przekazem pocztowym na adres:

Ruch Programowo-Metodyczny „Wędrownictwo”

OSW ZHP Perkoz

Uroczysko Waszeta

11-015 Olsztynek

pozostała kwota (13 zł) płatna na miejscu

Zapewniamy:

Każdy uczestnik Zlotu powinien być wyposażony w:

Wyżywienie we własnym zakresie.

Istnieje możliwość wykupienia wyżywienia na miejscu w cenie:

24,00 zł - całodniowe; 5,00 zł - śniadanie, 14,00 zł - obiad, 5,00 zł - kolacja.

Chęć wykupienia wyżywienia należy zaznaczyć w zgłoszeniu
(w potwierdzeniu przyjęcia na Zlot prześlemy nr konta, na który przed zlotem należy wpłacić pieniądze za jedzenie)

Każdy patrol (drużyna) powinien być wyposażony w:

Zadania przedzlotowe:

  1. Wykonanie planszy do galerii zlotowej (format min. A3) prezentującej patrol/drużynę (należy przywieźć na Zlot).

  2. Opracowanie propozycji zajęć do przeprowadzenia na „Wędrowniczej Watrze” pod hasłem „Wędrowanie z naturą” . Zajęcia powinny być nie dłuższe niż 4 h.

Należy nadesłać konspekt wraz ze zgłoszeniem udziału w Zlocie. Powinien on zawierać:

Poszczególne zadania będą oceniane przez specjalnie powołane, niezmiernie fachowe, jury
i zaliczone do punktacji w ramach uhonorowania wybranej drużyny proporczykiem i tytułem „Drużyny wędrowniczej'2002”.

Ramowy program Zlotu:

CZWARTEK

12,00 - 16,00 przyjazd i zakwaterowanie

13,00 - 18,00 zwiad terenowy

dalej ... apel rozpoczynający

ognisko „Przy Wędrowniczej Watrze”

PIĄTEK

„Wędrowanie z naturą” kiermasz programowy - zajęcia przygotowywane przez środowiska

pośpiewisko

SOBOTA

warsztaty metodyczne „Jak pracować w drużynie wędrowniczej”

konferencja RP-M „Wedrownictwo”/ dla pozostałych kiermasz programowy - propozycje zapewniane przez organizatorów

ognisko

NIEDZIELA

apel podsumowujący

wyjazd

Propozycje wspierające kiermasz programowy:

Więcej szczegółów w potwierdzeniu przyjęcia na Zlot!!!

Dodatkowe informacje dotyczące programu i zadań przedzlotowych można uzyskać pod adresem e-mailowym: rpm@wedrownictwo.net (Elżbieta Tarnowska).

Zgłoszenia i informacje:

Zgłoszenie powinno zawierać:

Zgłoszenia należy kierować do dnia 19.06.2002

(decyduje data dotarcia do adresata) na adres:

Ruch Programowo-Metodyczny „Wędrownictwo”

OSW ZHP Perkoz

Uroczysko Waszeta

11-015 Olsztynek

O przyjęciu na Zlot decyduje:

Potwierdzenia uczestnictwa w Zlocie zostaną wysłane pocztą elektroniczną 20.06.2002.

Ewentualne wątpliwości, pytania należy kierować na adres e-mail: rpm@wedrownictwo.net

Inne informacje o Zlocie (w tym lista zgłoszeń, które już do nas dotarły)

i miejscu dostępne na stronach www.wedrownictwo.net

Regulamin Wędrowniczej Watry znajdziesz również na stronach: www.wedrownictwo.net

oraz www.natropie.zhp.org.pl (Na tropie nr 3.)

Do zobaczenia na Wędrowniczej Watrze!

Wydarzenia

SPOTKANIE KADRY STARSZOHARCERSKIEJ

W dniach 7-9 czerwca odbędzie się w Warszawie spotkanie instruktorów chorągwianych referatów starszoharcerskich organizowane przez Wydział Starszoharcerski GK ZHP. W czasie spotkania omawiane będą sprawy związane z prowadzoną w ZHP dyskusją metodyczną oraz planowanym
w przyszłym roku harcerskim szkoleniem kadry starszoharcerskiej.

Niestety nie we wszystkich chorągwiach działają referaty starszoharcerskie. Jeżeli jesteś instruktorem starszoharcerskim, masz doświadczenie w pracy z drużyną starszoharcerską lub namiestnictwem i chciałbyś wziąć udział w naszych pracach, napisz do nas na adres : wydzial.starszoharcerski@zhp.org.pl .

Czekamy.

hm. Ryszard Polaszewski

Wydarzenia

Spotkanie Harcerskiej Szkoły Ratownictwa

Harcerska Szkoła Ratownictwa serdecznie zaprasza na spotkania

Spotkania odbędą się w Warszawie 9 czerwca 2002 roku o godz. 11.00.

Nie zwracamy kosztów podróży!

Tematem spotkań będzie:

- tworzenie inspektoratów ratowniczych

Szczegółowych informacji udziela:

phm. Katarzyna Krawczyk tel. 022 3390726 0501 189 435

sekretarz.hsr@zhp.org.pl program@zhp.org.pl

Prosimy o zgłoszenie przybycia na adres sekretarz.hsr@zhp.org.pl do 31 maja 2002 roku.

Potwierdzenia wraz ze szczegółowym programem spotkań będziemy wysyłać tylko poczta elektroniczną.

Na tropie imprez

Rajd Troop Rovers - okiem tych, co byli...

Kasia:

No to tak: Było tak kolorowo bo były „Ketchupy”, „Penetratory”, Zulusy i inne bestie
i wszystko było tak miodowo! Były też zjazdy linowe z takiej wysokiej wieży, a te, co piszczały to prawdziwe kobiety (tak mówił Chińczyk, co go słoneczko zjarało) a my bardzo kobiece jesteśmy, taki zjazd był, że i faceci zniewieścieli. A nocą, jak biegaliśmy po lesie, to mieliśmy dodatkowe światło, bo był pan z kamerą (HA!) I byłyśmy gwiazdami! Acha i mamy nową maskotkę, martwa bo martwą, ale nie myśmy ją wykończyli. A prysznic był z taką bajecznie zimną wodą, I kolejki do nich też były. Wieczorem koncert muzyki folkowej bębnili, i skrzypczyli, i było super. W przyszłym roku przyjedziemy zobaczyć tę kasetę video, co na niej jesteśmy, a teraz jestem tak padnięta, że idę kimać.

Basia:

Rajd Trop Rover 2002 był niesamowicie fajnym rajdem pod względem obsługi trasy, tematu
i nie tylko. Były trzy trasy: dwie dzienne i jedna nocna. Wszyscy uczestnicy rajdu byli tak zmęczenie, że po powrocie do szkoły (miejsce noclegowe), nie byli w stanie zrobić nic oprócz pójścia pod prysznic. Był też koncert muzyki irlandzkiej i oglądanie rajdu z poprzedniego roku.
I tym razem nie obyło się bez kamerzysty, bardzo sympatycznego. Program był tak ułożony, że nikomu nic już się nie chciało poza nim robić (mam na myśli moje zadania z matematyki).

No i wypadałoby poświęcić swój wolny czas na zarwanie nocy w pociągu i przyjazd na Trop Rover 2003, żeby zobaczyć to wszystko jeszcze raz i przypomnieć sobie te cudowne chwile, które tam spędziliśmy. A, i zapomniałabym dodać, że ludzie którzy tam byli są sympatyczni co niektórzy - dobrze umundurowani.

Staśka:

Ostatnio coraz częściej słyszę narzekania: na maturę, sesję, brak zajęcia lub jego nadmiar, niedowłady organizacyjne, złą pogodę, leniwego oboźnego. Mam na to znakomite antidotum: Rajd Trop Rover (jeden z głównych organizatorów przetłumaczył mi tę nazwę jako coś
w rodzaju próby, sprawdzenia się dla harcerza starszego).

Już sam regulamin zainteresował nas swoją treścią. Nie był to zwykły świstek typu: miejsce-data-koszt, ale legenda w tonacji słowiańsko-tolkienowskiej, opowiadająca w tajemniczy, ale zrozumiały sposób o celach, atrakcjach czy fabule wyprawy.

Po podróży nocnym pociągiem w ściśle niewieścim gronie na stacji PKP w Cieszkowie (okolice Krotoszyna) przywitał nas swoim „promiennym i promieniującym” uśmiechem Many - drużynowy organizatorów. Wymieniliśmy parę słów na temat programu i wyruszyłyśmy na trasę.

Fabuła pierwszego dnia opierała się na słowiańszczyźnie i fantazy. Czekały tam na nas zajmujące zadania, świetna zabawa i malownicze krajobrazy. Nocne INO wymagało dużego zgrania, pewnej wiedzy, przyznam też, że wytrzymałości (dzienna wędrówka to nie była bułka z masłem), satysfakcja była wielka, zwłaszcza, że naszemu patrolowi (babeczki, nasz rodzynek, który dojechał parę godzin wcześniej - Marcyś i pan kamerzysta) udało się wygrać nocną trasę. Dzień drugi, to trasa harcerska. Znakomicie przygotowane i przemyślane zadania nie pozwoliły nam się nudzić (zjazdy linowe, powtórka ze statutu). Wieczorem obejrzeliśmy film z poprzedniej edycji rajdu, ale gwoździem programu był koncert muzyki folkowej. Zespół z Krotoszyna z całą pewnością porwałby nas do tańca, ale nogi odmawiały nam posłuszeństwa. Ostatni dzień to „likwidacja miejsca noclegu”, rozdanie nagród (skromnie wspomnę, że w klasyfikacji łącznej zajęliśmy III miejsce), pożegnania.

Nie mogliśmy jak widzicie narzekać ani na bałagan organizacyjny, ani na słaby program, ani na brak wolnego czasu, ani tym bardziej na leniwego oboźnego, ale przede wszystkim powstrzymywała nas od narzekania wspaniała, ciepła, udzielająca się wszystkim atmosfera (tutaj ukłony w stronę Manego i jego drużyny), uśmiechy na twarzach zmęczonych uczestników, poczucie wspólnoty wędrowników z Wielkopolski (Gniezno, Krotoszyn) oraz Lubelszczyzny (1 ŚŚDH „Grąd”).

Jak widać - można naprawdę przyjemnie spędzić majowy weekend nie tylko z michą popcornu przed szklanym ekranem.

Całusy od Boromira i pozdrowienia od Gandalfa

Gosia:

Żeby nie było standardowo rzucę hasłami (bynajmniej nie piętnastoma) kojarzącymi mi się
z rajdem:

Konduktor w śpiworze, dopłata, Grądal, Frędzel, cukierki musujące, zamknięty bilard, stacja Polskich Kolei Państwowych pt. Cieszków, łuki, pokrowiec na kronikę, krówki mordoklejki, trasa obrzędowa, pusty tor kolejowy, oranżada-śmierdziucha, pozdrowienia od Gandalfa, woreczek na skarby, woskowe skarby w opuszczonej stodole, big upał, wytapianie monet, aufwiedersehen, azymucenie i strzały do łuków, do zobaczenia na następnym punkcie, niziołek i strzelanie do smoka, całusy od Boromira, robienie topora, mag - Mateusz, w drzewo czy gong, radość na widok szkoły (to aż dziwnie brzmi), prysznice z lodowatą wodą, matura i matematyka, pierwsza dwulitrowa Cola, a ty pewnie jesteś panią opiekunką, spanie, Keczupy czy też Big Brothery, nocna trasa, teren otwarty, azymuty, kamerzysta, żadnych kompasów i latarek, lampion na wys. 6 m na murze, jeden z czterech, ponton, czy będzie ta burza, rów, mylne punkty, granica kultur, gwieździste niebo, trasa harcerska, gałązki owocowe, menażka, dwa niezbędniki i darowizna, książki bez tytułów, czarna rękawica, ślizg pionowy i poziomy, most linowy - Shreek, ja w dół patrzę, fantazja, dyktafon, proporcjonalność odwrotna ¾ czy 4/3, gotowanie wody kamieniami,
a to co - Akcja pod Arsenałem, doktryna HSR nie przewiduje odbierania porodów, skomplikowane sznury, rowery, gadanie głupot, Cola-cja, Cola-no i w końcu 4 litry Coca - Coli, grochówka, koncert, film z poprzedniego roku, kawa, „likwidacja” miejsca noclegowego, apel, trzecie miejsce, można mu podłubać w nosie, pociąg piętrowy, klub „Rivendell”, sycąca pizza, leśniczówka,
3-piętrowe łóżka, poważne rozmowy, duża hala dworcowa, zapchany pociąg, wagon bagażowy, powrót do rzeczywistości.

Dla każdego coś ciekawego

Informacja o SAS 2002

W poprzednim numerze informowaliśmy o tym, że informacje SAS 2002 możecie znaleźć na stronach internetowych Wydziału Starszoharcerskiego. Teraz możecie też pobrać sobie plik ze strony „Na Tropie”.

Redakcja

Dla każdego coś ciekawego

Jak zorganizować dobrą grę ratowniczą?

Poradnik dla instruktora HSR i nie tylko...

Nawet jeśli ktoś uważa, że zorganizowanie gry ratowniczej jest proste i tak powinien się
do tego dobrze przygotować. Możliwe, że uczestnicy gry nas zaskoczą, trzeba więc zadbać
o to, by mogli to zrobić jak najmniejszą liczbę razy. Moim zdaniem, dobra gra musi spełniać kilka podstawowych warunków. Właśnie dlatego proponuję klucz, według którego zorganizujemy każdą grę.

Oto on:

Cel

Najważniejszym momentem jest uświadomienie sobie celu gry, którą chcemy przeprowadzić. Oczywiste jest, że w przypadku gry ratowniczej będzie to forma utrwalenia umiejętności
wiedzy z zakresu udzielania pierwszej pomocy, sposób na wyuczenie zachowania
na miejscu wypadku, czasem forma sprawdzenia tychże umiejętności. Ważne jest, aby określić sobie czy gra ma być nastawiona na indywidualne działania jej uczestników, czy też na ich działania zespołowe.

Wybór miejsca

Gdy jesteśmy na obozie, gdzieś w lesie, nad wodą, w mieście, w szkole itd. przeprowadzenie gry zawsze jest możliwe. Najważniejszą zasadą jest dokładne poznanie terenu, zapoznanie się z mapą, zwiad. Musimy wiedzieć, gdzie będą przebywać symulanci, którędy będą mogli transportować ich nasi harcerze, czy gdzieś nie istnieje jakieś zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników gry. To przede wszystkim ogranicza wybór miejsca. Jeżeli nie zapewnia ono bezpieczeństwa uczestnikom, należy z niego zdecydowanie zrezygnować. Innym ograniczeniem są okoliczni mieszkańcy. Nie powinniśmy im przeszkadzać i co najważniejsze - powinniśmy ich uprzedzić, że będą się w tym miejscu odbywać ćwiczenia harcerskie i nie ma potrzeby, aby wzywać pogotowie, policję czy straż.

Czas

Określamy - ile czasu będzie trwać nasza gra, ile czasu mają harcerze na wykonanie zadania, jak rozpoczniemy grę i jak ją zakończymy. Najpierw rozpoczęcie. Dobrym pomysłem jest postawienie harcerzy w stan alarmu. Pamiętajmy, że wcześniej musimy zapoznać ich
z zasadami postępowania alarmowego. Równie ważne jest zakończenie. Harcerze muszą znać sygnał, na który będą musieli zareagować lub konkretny czas, po którym mają wrócić do bazy.

Fabuła

Przede wszystkim powinna być dobrze dobrana do miejsca, w którym gra się odbywa. Musi też być wiarygodna. Reszta to kwestia wyobraźni. Dla ułatwienia podam kilka propozycji.

Obsługa

Przede wszystkim musimy się zastanowić, ile osób weźmie udział w grze. Jeśli będzie
to jeden zastęp, to wystarczy jeden poszkodowany-symulant oraz osoba, która powiadomi ratowników. Jeśli chcemy wydłużyć czas trwania gry lub zwiększyć liczbę zastępów biorących
w niej udział, oczywiście zwiększamy również liczbę osób z obsługi. Gdy mamy do dyspozycji ludzi, którzy wiedzą jak symulować oraz jak ocenić ratowników np. instruktorów HSR, wtedy oni mogą zostać symulantami i równocześnie sędziami gry. Natomiast gdy obsługą gry są uczestnicy obozu lub kursu, musimy postarać się o sędziów-obserwatorów. Po zakończeniu gry ocenią oni działania ratowników. Pamiętajmy, że na terenie obozu musi zostać osoba koordynująca całość, przyjmująca meldunki od zastępów, które będą po kolei przyprowadzać lub przynosić poszkodowanych.

Jeśli chcemy do gry wprowadzić element walki czy „przenikania” przez teren nieprzyjaciela, należy zaangażować kolejne osoby.

Zadania

Zanim rozpoczniemy grę, musimy jasno określić zadania poszczególnych zastępów oraz symulantów. Każdy powinien wiedzieć czym ma się zająć. Zadania zastępów to: odnalezienie poszkodowanych, ich „segregacją”, udzielenie im pomocy, transport do szpitala, czasem organizacja szpitala polowego lub punktu pierwszej pomocy. Obsługa gry musi się zająć: przygotowaniem fabuły i zasad gry, określeniem urazów, upozorowaniem ich, przygotowaniem sprzętu potrzebnego do przeprowadzenia gry, omówieniem gry i oceną ratowników.

Omówienie

Wielu sądzi, że gra kończy się w momencie zagwizdania hasła „odbój” lub upłynięcia czasu, na który się umówiliśmy. Otóż nie! Gra kończy się w momencie, gdy ją podsumujemy. Czym więc jest to omówienie?

Po wykonaniu wszystkich zadań, powinniśmy zebrać wszystkie osoby zaangażowane w grę
w jednym miejscu, np. w kręgu ogniskowym, sali itp. Każdy zastęp musi opowiedzieć o tym, co robił podczas gry, których poszkodowanych znalazł, co im się stało, jak im pomógł. Potem odpowiedni poszkodowany-symulant powinien odnieść się do tej relacji, a także ocenić ratowników. Ważne jest, aby nasza ocena była bardzo konstruktywna. Ratownik musi wiedzieć co zrobił dobrze, co źle i jak powinien to poprawić. Pamiętajmy o strukturze ”kanapki”, która pozwala na dokładne omówienie błędów, ale też podkreśla to, co było zrobione poprawnie.

Bezpieczeństwo

Najważniejsze w ratownictwie jest bezpieczeństwo ratownika. Gra ratownicza, mimo że jest fikcją, nie różni się niczym pod tym względem od prawdziwej sytuacji. Należy bezwzględnie zapewnić bezpieczeństwo ratownikom i obsłudze gry. Gdy gra odbywa się na kąpielisku, będzie to zapewnienie obecności ratownika WOPR. Dobrym zwyczajem jest organizowanie gry na terenie położonym daleko od dróg szybkiego ruchu. Ważna jest znajomość terenu, nieużywanie przedmiotów i sprzętu, który mógłby zagrozić ratownikom (np. noża, choć jest on niezbędny
w fabule). Ale także dostosowanie gry do wieku uczestników. Biorąc pod uwagę rozwój fizyczny piętnastolatków, błędem jest organizowanie dla nich gry opartej na długim transporcie.

Sprzęt i materiały

Nie należy zapominać o przygotowaniu gry od strony sprzętowej. Uczestnicy powinni mieć
do dyspozycji nosze. Chyba, że celem jest sprawdzenie jak uczestnicy poradzą sobie z innymi formami transportu. Na pewno powinniśmy przygotować wyposażone torby pierwszej pomocy, materiały do pozoracji ran, ewentualnie sprzęt do zorganizowania szpitala polowego czy punktu pierwszej pomocy. Trzeba wziąć pod uwagę liczbę rannych i liczbę zastępów,
i od niej uzależnić ilość materiałów opatrunkowych, noszy, kocy czy łóżek.

Jeśli zastosujemy się do tych wszystkich rad, to jestem przekonana, że nawet osoba, która organizuje grę ratowniczą po raz pierwszy, świetnie sobie poradzi. Życzę powodzenia!

phm. Katarzyna Krawczyk

Dla każdego coś ciekawego

Z pamiętnika instruktora HSR

Kolejne cytaty z wypowiedzi kursantów podczas egzaminów:

„Przy złamaniu szczęki próbuję ją wyjąć...”

„Przy drugiej fazie hipotermii gość próbuje znaleźć miejsce, gdzie mógłby się wtulić i usnąć.”

„Maści i masło powodują wymioty u kleszcza i może mu się pogorszyć.”

„Zawał serca jest to niedopływ krwi do płata...”

„Przy zatruciu CO nabieramy powietrza i wybijamy wszystkie możliwe okna.”

„W trzeciej fazie hipotermii dochodzi do niedowładu uszu...”

„W czasie hipotermii osoba traci chęć do ratowania się i do życia...”

„Do magazynu pamięci krótkotrwałej docierają receptory.”

„Utrata przytomności spowodowana jest dusznymi miejscami.”

Niezwykle owocna wymiana zdań i poglądów na szczeblu kursant - instruktor (oczywiście podczas egzaminu):

Instruktor: „Co znajdziemy w apteczce?”

Kursant: „Różne rzeczy.”

Instruktor: „Co jest zaburzeniem mowy?”

Kursant: „...seplenienie.”

Instruktor: „Podaj objawy krwotoku wewnątrz otrzewnej.”

Kursant: „Krew wydobywająca się z ust, z nosa, z uszu, z oczu.”

Instruktor: „Podaj objawy wstrząsu.”

Kursant: „Można nie mieć tętna i nie oddychać...”

Instruktor: „Kiedy stosujemy rękoczyn Heimlicha?”

Kursant: „Kiedy coś nam stanie przy obiedzie...”

Instruktor: „Jak pomóc w przypadku opuchlizny?”

Kursant: „Ucisnąć lekko naczynia wieńcowate.”

Instruktor: „Atak astmy - podaj objawy.”

Kursant: „Zaatakowanemu jest duszno.”

Instruktor: „Jak można rozróżnić atak wyrostka robaczkowego od... np. miesiączki
u dziewczyn?”

Kursant: „Bo jak dziewczynie naciskamy to ją przestaje boleć.”

Instruktor: „Kiedy nie powodujemy wymiotów?”

Kursant: „Kiedy poszkodowany już umarł.”

Instruktor: „Jakie mogą być przyczyny nagłego zatrzymania krążenia?”

Kursant: „Zaburzenia elektrolitowe na skutek odchudzania się...”

Instruktor: „Jakie znasz metody unieruchomienia?”

Kursant: „Gips!”

Kursant wchodzi na egzamin.

Instruktor chcąc zapisać jego nazwisko pyta: „Jak personalia?”

Kursant: „Dobrze!”

Instruktor: „Jakie są objawy zatrucia tlenkiem węgla?”

Kursant: „Poszkodowany ma takie różowe całe ciało...”

Instruktor (z lekką ironią): „Naprawdę całe..? Stopy też?”

Kursant (z oburzeniem): „TEŻ!”

Instruktor: „Folia NRC ma dwa kolory: Srebrny i złoty. Którą stroną przykryjemy poszkodowanego gdy chcemy go odizolować od nadmiernego ciepła?”

Kursant: „Czerwoną!”

Instruktor: „Podaj objawy udaru słonecznego.”

Kursant: „Człowiek wygląda mizernie...”

Instruktor: „Jak gasimy płonące na człowieku ubranie?”

Kursant: „Jak idziemy sobie drogą i dzieciaki rzucają benzyną...”

Instruktor: „Owad w uchu... Jak postąpisz?”

Kursant: „Świecimy latarką bo muchy lecą do światła, a jak zabita to chusteczką ją...”


I znów dwa „kwiatki” instruktorskie (w czasie wykładów):

„...kula trafia w ciało. Najczęściej jest to ciało poszkodowanego!”

„W przypadku ciała obcego w oku staramy się je wymieść do prawego lub lewego kącika ust.”

A teraz zupełna nowość! Wypowiedzi, pytania i stwierdzenia kursantów w trakcie...ZAJĘĆ:

Druhna (podczas badania nóg poszkodowanego - druha): „Jaaa! On ma jakiś patyk
w spodniach!!!”

Kolejna druhna (w czasie wykładu o zabezpieczeniu miejsca wypadku): „Druhu instruktorze - czy ja mogę mieć pytanie? Fajnie by było gdybyśmy zrobili to w samochodzie...”

I PODCZAS EGZAMINU Z SYMULACJI (tzw. kontakt z poszkodowanym):

Podejście do poszkodowanego: „Zaraz panu nic nie będzie!”

Badanie brzucha: „Oooo... Brzusio, brzusio - no nieźle!”

Badanie kończyn: „Pewnie ma pan coś brzydkiego w kieszeni..?”

Udzielanie pomocy: „Niech pan nie jęczy - bardzo pana proszę...”

Bandażowanie głowy: „Zaraz pana zamumiuję... tak w mumię...”

Końcówka akcji - ostatnie poprawki: „Wygląda pan na umarłego...”

W trakcie egzaminu z symulacji zdenerwowany kursant, udziela pomocy „poszkodowanemu” instruktorowi. Nagle rozgląda się po pomieszczeniu, w którym rozgrywa się „dramat”
i biegnie do szafki. Wyciąga wielką kasetę na szpule filmowe (płaskie, metalowe, okrągłe pudełko) i wciska ją pod miednicę poszkodowanego.

Widząc to pozorant (dusząc się ze śmiechu) - półprzytomnie bredzi: „Czuję się taki podminowany...”

phm. Łukasz Gocek

Dla każdego coś ciekawego

Sprzęt dla harcerzy

Drużyna powinna być jednolicie umundurowana i wyposażona. Wynika to ze względów praktycznych, ekonomicznych i wychowawczych. Osobą odpowiedzialną za umundurowanie i sprzęt w drużynie jest drużynowy. Dopuszczenie do dowolności
w wyposażeniu, podobnie jak przerzucenie odpowiedzialności za wybór sprzętu dla harcerzy na nich samych bądź ich rodziców - jest błędem. Pieniądze na zakup sprzętu harcerskiego powinny, przynajmniej w części pochodzić z akcji zarobkowych środowiska.

To, że umundurowanie w drużynie powinno być jednolite, wiedzą w zasadzie wszyscy (aczkolwiek obserwacja drużyn harcerskich wskazuje czasem na coś zgoła odwrotnego). Czy jednak wyposażenie drużyny powinno być jednolite? Moim zdaniem tak. Mądre wyznaczenie standardów wyposażenia, a potem konsekwentne trzymanie się ich jest ze wszech miar korzystne.

1. Cena

Po pierwsze, jednolite wyposażenie jest najtańsze. Weźmy drużynę harcerską, która postanawia mieć identyczne spodnie - dajmy na to, jakąś odmianę amerykańskich M65 dostępną w sklepach
z demobilem. Jeśli drużyna będzie się zaopatrywać w jednym sklepie
z demobilem, to może dość skutecznie negocjować ceny portek. To w sumie dość proste - jeśli do sklepu wejdzie dwóch gości i powie „chcemy trzydzieści dwie pary spodni M65, ile nam opuścisz?”, zostanie zapewne potraktowana inaczej niż każda z trzydziestu dwu mam pytających o „takie zielone spodnie dla syna, no wie pan, do harcerstwa”.

Poza oczywistym faktem jakim jest pozycja negocjacyjna, niskie koszty wynikają też
z wiedzy, która gromadzi się w głowie drużynowego - gdzie kupować, które spodnie (plecaki, kurtki, getry etc.) są najtrwalsze, które są najtańsze, gdzie w jaki sposób się targuje itd.

2. Praktyka

Czy poza ceną jednolitość wyposażenia ma sens? No, wiadomo mundury, polary, kurtki:
to jest istotne, bo drużyna powinna wyglądać jednolicie. Ale czy na przykład śpiwory i plecaki powinny być takie same dla całej drużyny? Otóż i tutaj są argumenty „za”.

Obóz wędrowny w Bieszczadach. Trzeciego dnia, połowa ekipy nie może iść, bo ma obtarte ramiona i bolą ich plecy. Druga połowa czuje niedosyt, bo chciałaby pochodzić więcej. Piątego dnia, urywa się szelka w jednym z plecaków. Cała ekipa stoi, bo jeden człowiek stoi. Cóż z tego, że plecak ma roczną gwarancję? Producent musi naprawić albo wymienić plecak w ciągu dwóch tygodni od daty dostarczenia go do serwisu. W połowie podejścia na Rawki jest to dość marna pociecha.

Sprawa wcale nie taka nieprawdopodobna. Jeden z tzw. „czołowych producentów sprzętu outdoorowego” na szkoleniach dla sprzedawców w ubiegłym roku pouczał: „pamiętajcie, aby podkreślać, że plecak należy podnosić za obie szelki; jeśli ktoś pociągnie za jedną, to może się urwać”. Wyjaśnię, aby nie było wątpliwości: mówię o dużej, międzynarodowej firmie, mającej duży udział w rynku, nie o jakiejś tam firmie „krzak”.

Podobnie rzecz ma się ze śpiworami. Kto nigdy nie widział cieniutkiego jak prześcieradełko śpiwora „one-kilo-bag”, znanego polskiego producenta, który napisał na nim „ekstremum -20*C”, podczas gdy dzieciaki marzną w nim latem w pomieszczeniu? No właśnie. Niestety, wielu producentów wciąż jeszcze podaje nieprawdziwe dane na temat dopuszczalnego zakresu temperatur w jakich można korzystać z danego śpiwora.

W Beskidzie Niskim, w sierpniu temperatura w nocy potrafi zejść poniżej zera. Jaką masz pewność, że Twoi harcerze nie marzną, jeśli każdy z nich ma inny śpiwór pochodzący z innego źródła? Jaką masz pewność, że Twoi harcerze nie oszukują Cię, że jest im ciepło, bo wstyd im się przyznać do tego, że marzną? Jeśli wszyscy mają takie same śpiwory jak Ty, to odczuwasz zimno na własnej skórze i wiesz, co czują Twoi podopieczni.

Lepiej mieć jednolity sprzęt niż różny, ot co!

3. Wychowanie

Pierwszym i najważniejszym celem harcerstwa jest wychowanie. Co ma do tego sprzęt? Ano, może mieć. Jednolity ubiór wzmacnia poczucie przynależności do grupy. Jednolite wyposażenie - podobnie.

W drużynie harcerskiej spotykają się różne dzieci. Znajdziemy dzieci ubogie
i średniozamożne, a także dzieci z bogatych domów. Każde dziecko chce być akceptowane, każde chciałoby cieszyć się zainteresowaniem grupy. Nawet te dzieci, które są z natury ciche i nieśmiałe, lubią kiedy od czasu do czasu znajdą się w centrum życzliwej uwagi.

W szkole, metody zdobywania akceptacji grupy mogą być różne. Jeśli dziecko ma więcej pieniędzy, jest lepiej ubrane, ma fajniejsze zabawki - wykorzystuje to, aby zbudować swoją pozycję społeczną.

Kiedy trafi do grupy rówieśników w zastępie harcerskim, zapewne będzie postępować podobnie jak w szkole. Oczywiście, wszystko zależy od wychowania jakie wynosi z domu, ale - bądźmy szczerzy - z tym bywa różnie. Jeśli drużyna ma takie same plecaki, kurtki
i mundury, to na puszczańskim obozie, dzieciak traci potencjalne źródło swojej „łatwizny”
w postaci zasobnego portfela mamusi i zaczyna odkrywać zupełnie nowe sposoby budowania relacji z kolegami czy koleżankami.

Z drugiej strony, mamy dzieci z rodzin ubogich. Być może, na którymś etapie będą one korzystały z plecaka wypożyczonego z drużyny, jednak - dzięki akcjom zarobkowym
i ewentualnej pomocy środowiska - możliwe będzie zaopatrzenie nawet najuboższych
w podstawowe rzeczy potrzebne do harcowania. Dzięki temu, że dzieciaki takie mają jednakowy sprzęt jak ich rówieśnicy, nie będą czuły się gorsze.

Jako drużynowy, odpowiadasz za swoją drużynę. Odpowiedzialność dotyczy również sprzętu jaki mają harcerze w Twoim środowisku. Wybór odpowiedniego sprzętu jest rzeczą niebanalną
i wymaga wiedzy oraz doświadczenia, którego brakuje harcerzom i ich rodzicom. W wielu środowiskach powszechną praktyką jest rozdawanie dzieciakom listy rzeczy, które „trzeba mieć”. Taką listę otrzymywała zazwyczaj mama, która następnie udawała się
do mniej lub bardziej uczciwego i rzetelnego sklepu, by nabyć to, co trzeba wg tej listy. Rezultaty bywały - niestety - opłakane.

Moim zdaniem, mama harcerza nie musi być ekspertem od sprzętu turystycznego, nie należy więc przerzucać na nią odpowiedzialności za to, jaki sprzęt ma mieć jej dziecko. To Ty masz się znać na sprzęcie, to Ty masz podjąć decyzję jaki standard będzie wprowadzony w Twojej drużynie, to Ty masz doradzić mamie zakup takiego a nie innego plecaka i śpiwora, ponieważ to Ty odpowiadasz za zdrowie i bezpieczeństwo swoich harcerzy.

Na liście wyposażenia którego zakup powierzasz mamom, może się znaleźć szczoteczka do zębów czy dwa ręczniki, ale na pewno nie plecak czy śpiwór.

Witold Węgorkiewicz

Dla każdego coś ciekawego

„Leśne Wampum”

Do numeru dołączyliśmy materiały o puszczaństwie „Leśne Wampum” zebrane przez 205 WDHS „ArizonaC” z hufca Warszawa Praga - Północ. Polecamy, złożone, gotowe do wydrukowania, tylko czytać. Pobierzcie plik w formacie pdf ze strony www.natropie.zhp.org.pl.

Redakcja

Metodyka

Tekst poniższy powstał w ramach prac nad „Poradnikiem drużynowego drużyny wędrowniczej”, który opracowuje Ruch Programowo-Metodyczny „Wędrownictwo” przy współpracy Wydziału Starszoharcerskiego GK ZHP.

Specjalność i wyczyn w drużynie wędrowniczej

hm. Rafał Klepacz

Specjalność, to tradycyjna forma rozwoju zainteresowań w drużynach harcerskich. Od wielu lat drużyny specjalnościowe na trwałe wpisały się w działalność harcerską - a zwłaszcza
w działalność drużyn harcerzy starszych.

Z czego to wynika ?

Niewątpliwie wiek ok. 16 lat wzmaga w młodym człowieku potrzebę udowodnienia sobie
i innym własnych możliwości, sprawdzenia siebie, imponowania otoczeniu, kreowania obrazu siebie jako silnego, nieraz „twardego” człowieka, zdolnego do pokonywania trudności.

Coraz częściej jednak dzieje się tak, że drużyny nie wybierają jednej specjalności.
W dzisiejszym świecie, cenieni są ludzie wszechstronni i tacy chcą być nasi wędrownicy. Nie dziwią więc żeglarskie mundury na zimowisku narciarskim, czy zielone na zlocie drużyn wodnych... Stąd - swego czasu - tak wielka popularność drużyn proobronnych - bo one były bardzo „wielospecjalnościowe”.

Różnie się realizuje specjalności i nie zawsze jest ona „na zawsze” przypisana do drużyny. Często drużyny zmieniają specjalność - często nie mają „spisowo” przypisanej żadnej specjalności, natomiast realizują ich bardzo wiele.

O jednym trzeba pamiętać: niezależnie od tego, jak bardzo zwiążemy się z daną specjalnością nie możemy zapominać, że realizacja specjalności jest tylko środkiem, czy też narzędziem
w dotarciu do nadrzędnego celu jakim jest
wychowanie młodego człowieka zgodnie
z przyjętym przez ZHP systemem wartości.

Co nam daje specjalność?

  1. Wychowanie - to po pierwsze ­- i najważniejsze (jak śpiewał Kult) jest środkiem realizacji celów wychowawczych. Praca ze specjalnością znakomicie ułatwia nam zadanie wychowawcy - o czym za chwilę.

  1. Grupa - daje możliwość wspólnego przeżycia przygody co może integrować grupę, dawać jej poczucie wspólnoty.

  1. Program - pozwala wzbogacać propozycje programowe, rozwinąć program harcerskich technik. Po trzech latach w drużynie harcerskiej trudno jest stworzyć atrakcyjny program. Opierając się na specjalności, łatwo może okazać się, że ciągle mamy coś interesującego
    do zaoferowania naszym harcerzom.

  1. Wyczyn - wyczyn najłatwiej realizować ze specjalnością. Specjalność ułatwia podejmowanie wyzwań.

  1. Zainteresowania - w drużynie pracującej ze specjalnością w naturalny sposób rozwijają się zainteresowania młodego człowieka, tu może odbyć swoją wędrówkę do wiedzy.

Jak zdobyć specjalność ?

Jak pisałem na wstępie, coraz popularniejsze jest realizowanie wielu specjalności. Nikt nie powiedział, że aby latem płynąć na wędrowny obóz żeglarski na Wielkie Jeziora Mazurskie - to trzeba być drużyna wodną, czy żeby jechać na weekend w góry - turystyczną. Niemniej, gdy jasno określimy, że zajmujemy się np. pożarnictwem - to możemy naszą pracę inaczej zaplanować
i lepiej realizować.

Propozycje pracy ze specjalnością mogą być następujące:

  1. Roczny program pracy drużyny zbudowany na podstawie wybranej specjalności: np. rok działalności wodnej, rok wspinaczkowy itp.

Takie podejście nie nakazuje nam wiązać się „na zawsze” z wybraną specjalnością. Może to też być test, czy ten rodzaj zainteresowań jest dla nas rzeczywiście dobry. Czasem mamy pozytywne wyobrażenie działalności, a rzeczywistość nas rozczarowuje. Jeden rok pracy z określoną specjalnością pozwala nam dobrze się rozeznać.

  1. Wielospecjalnościowość - realizowanie wielu specjalności w jednej drużynie.

Takie działanie może przybrać formę realizacji specjalności w zastępach (każdy zastęp realizuje inną specjalność), bądź realizację wielu specjalności przez drużynę. W 4.RDH „STADO” z Radomia przez pewien czas funkcjonowały obok zastępów tzw. grupy specjalności (nurkowa, ratownicza, wodna i górska), w których harcerze realizowali siebie. Można było należeć do wielu grup - ale tylko do jednego zastępu.

  1. Stały wyróżnik drużyny.

Określenie jednoznaczne swojej specjalności. Czasem nawet zawiera się w nazwie, obrzędowości itp. Wiele drużyn do swoich nazw dodaje np. wodna (np. 10. Harcerska Drużyna Wodna
z Chorzowa), pożarnicza czy inna. Tam, wędrownik wstępując
do drużyny od razu wie, czym będzie się ona zajmować. Jest to doskonałe rozwiązanie na wieloletni program pracy, na budowanie odrębności swojej grupy, na wychowanie swojej kadry specjalistycznej, na skompletowanie sprzętu - co jest niemożliwe w trakcie jednego roku pracy ze specjalnością.

Jakie specjalności (grupy specjalności w ZHP)

ARTYSTYCZNE (zespoły taneczne, orkiestry, śpiew)

Bardzo piękna i tradycyjna harcerska specjalność (patrz GAWĘDA, SŁONECZNI czy WOŁOSATKI). Bardziej popularna wśród dziewcząt - choć nie jest to zasadą. Drużyny tej specjalności rzadko się integrują ze sobą - ponieważ istnieje bardzo duże zróżnicowanie w formie wyrażania artystycznego. Często miejscem pracy tych drużyn są domy kultury czy pałace młodzieży.

EKOLOGICZNE

To drużyny, które postanowiły bardziej aktywnie włączyć się w proces edukacji ekologicznej społeczeństwa. Ich działalność polega nie tylko na wyrabianiu postaw proekologicznych wśród swoich harcerzy, ale też pełnieniu służby wobec innych poprzez pokazywanie im, jak można żyć
w zgodzie z naturą.

NAUKOWE

Nie wiedzieć czemu, to wymierająca specjalność. Na początku lat 90-tych pojawiło się w Związku wiele drużyn komputerowych, ale wobec coraz większej powszechności tego urządzenia robienie
z tego specjalności harcerskiej, przestało mieć sens. Niemniej specjalność bardzo potrzebna
i cenna - szczególnie dla harcerzy „zaciętych” na jakąś konkretną dziedzinę wiedzy.

PROOBRONNE

Te wszystkie popularnie zwane „czerwonymi beretami” czy drużyny harcerskiej służby granicznej. To bardzo pasjonująca specjalność, bardzo potrzebna Państwu. Do tej specjalności ciągną zarówno dziewczyny, jak i chłopcy. W rękach dobrego drużynowego może stać się doskonałym narzędziem wychowawczym. Ze względu na różnorodność form, jest to specjalność otwarta dla bardzo różnych osobowości. W dobrze prowadzonej drużynie obronnej dla każdego znajdzie się jakieś miejsce.

Dużym atutem tej specjalności jest możliwość współpracy z jednostkami wojskowymi, policją, klubami strzeleckimi czy aeroklubami. Harcerze w takich drużynach mogą zdobywać bardzo szerokie spektrum odznak specjalistycznych z różnych dziedzin. W ZHP nad programem tej specjalności czuwa Inspektorat Harcerskich Drużyn Proobronnych Wydziału Specjalności GK ZHP.

JEŹDZIECKIE

Drużyny tej specjalności dzielą się na dwie kategorie: jeździeckie - to w zasadzie drużyny, które uprawiają jeździectwo - w rozumieniu sportowym i rekreacyjnym i drużyny kawaleryjskie - to takie, które oprócz jeździectwa - kultywują tradycje kawaleryjskie pułków kawalerii i strzelców konnych. Specjalność kawaleryjska to nie tylko przygoda jeździecka, ale też spotkanie z historią
i tradycją kawaleryjską. Całością prac tej specjalności zajmuje się Inspektorat Harcerskich Drużyn Jeździeckich i Kawaleryjskich Wydziału Specjalności GK ZHP.

ŁĄCZNOŚCI

To również stara i tradycyjna specjalność harcerska. Wymaga użycia specjalistycznego sprzętu - ale jest on w zasięgu harcerskich środowisk. Drużyny łączności z jednej strony rozwijają swoje umiejętności w zakresie krótkofalarstwa radioamatorskiego, ale też pełnią służbę na rzecz jednostek organizujących zloty czy spotkania harcerskie, organizując łączność (tak przewodową, jak i bezprzewodową). Naturalnym sprzymierzeńcem pracy tych drużyn są kluby radioamatorskie
i jednostki łączności wojska polskiego.

LOTNICZE

Drużyny tej specjalności zajmują się często modelarstwem lotniczym, spadochroniarstwem szybownictwem. Dużym wsparciem w ich pracy są aerokluby, gdzie harcerze zdobywają uprawnienia lotnicze, szybowcowe czy spadochronowe. Oprócz aeroklubów naturalnym sprzymierzeńcem dla tych drużyn są sekcje modelarskie w domach kultury. Dużym wsparciem harcerzy tej specjalności jest Centralny Ośrodek Lotniczy GK ZHP, który szkoli i wspiera drużyny
w pracy lotniczej.

RATOWNICZE

To drużyny medyczne, ratownicze i pożarnicze, ale też Harcerskie Grupy Ratownicze. To - podobnie jak proobronna - bardzo wszechstronna specjalność. Często formy pracy tej specjalności są wykorzystywane poza drużynami ratowniczymi. Propozycje dla tej specjalności wypracowuje Harcerska Szkoła Ratownictwa GK ZHP. Lokalnie sprzymierzeńcem w pracy w tych drużynach są wydziały zarządzania kryzysowego urzędów miejskich, straż pożarna, Ochotnicza Straż Pożarna,
i jednostki pogotowia ratunkowego - które coraz częściej przyjmują pełnoletnich harcerzy do pracy w charakterze wolontariuszy.

POCZTY HARCERSKIE

Wbrew pozorom, to nie jest rodzaj drużyny łączności, tylko pomysł na wychowanie poprzez działalność trochę zarobkową i trochę wydawniczą. Bo choć poczty harcerskie zaczynały od wydawania kart pocztowych i znaczków okolicznościowych, to dziś najprężniejsze z nich wydają książki, publikacje harcerskie, kalendarze, poradniki itp. Ze sprzedaży publikacji mają pieniądze
na kolejne przedsięwzięcia i tak się rozwijają. Pocztami w ZHP kieruje Naczelnictwo Poczt Harcerskich przy Wydziale Specjalności GK ZHP.

TURYSTYCZNE

Bardzo popularna specjalność. Nie wymaga wysokich nakładów sprzętowych, może być realizowana przez wszystkich i w bardzo różnorodnej formie (pieszo, rowerem, kajakiem)
i w różnym terenie: w górach, na nizinach itp. W dodatku służy jej dość dobrze rozbudowany system odznak turystycznych i - generalnie - przychylność takich organizacji jak PTTK. Oparciem mogą być koła PTTK, koła przodowników, szkolne koła PTSM.

WODNE

Drużyny wodne i żeglarskie - to bodaj najpopularniejsze drużyny specjalnościowe
w ZHP. Woda jest środowiskiem obcym dla człowieka i może właśnie dlatego bardzo pociągającym. Drużyny wodne mają duże wsparcie w postaci wielu harcerskich ośrodków wodnych - rozrzuconych od morza po góry oraz Centrum Wychowania Morskiego ZHP w Gdyni, które organizuje rejsy na różnych typach jachtów - w tym na słynnym Zawiszy Czarnym i Zjawie IV. Programową częścią pracy drużyn wodnych zajmuje się Kierownictwo Harcerskich Drużyn Wodnych i Żeglarskich przy Wydziale Specjalności GK ZHP.

Zagrożenia

Decydując się na pracę ze specjalnością należy uważać na pewne zagrożenia, które mogą spowodować wypaczenie pracy ze specjalnością.

Pierwsze z nich to swoiście pojmowany „klubizm”. Atrakcyjność specjalności jest tak duża, że na plan dalszy odchodzą walory wychowawcze pracy ze specjalnością. Klubizm - bo w takim przypadku praca drużyny nie różni się niczym od pracy klubu osiedlowego. Zagrożenie to (niestety) dotyka często drużyny wodne (choć nie tylko). Nierzadko bywa więc tak, że zimą harcerze pracują przy sprzęcie, wiosną szyją np. żagle, wychodzą na spływy, latem ciągle pływają itd. Tymczasem zanikają zbiórki (bo każdy wolny czas to szlifowanie!) nie zdobywa się stopni, zanikają gdzieś elementy harcerskiej pracy wychowawczej.

Drugie zagrożenie to życie ideą lub sławą drużyny. Taka patologia ma miejsce wtedy, gdy drużyna niewiele realizuje ze swojej specjalności, jej ogólny poziom wyszkolenia jest niski, jest słaba specjalnościowo, nie ma żadnych specjalistów mogących wspomóc ją w pracy. Ta „przypadłość” najczęściej dotyka część drużyn „czerwonych beretów”, chociaż nie tylko. W takich drużynach, poza kolorem beretu, długim nożem i pozą, ze specjalności nie ma już nic.

W jednym i drugim przypadku błąd jest „grzechem zapomnienia”. Zapomnienia - może drobnego szczegółu - że praca ze specjalnością ma przede wszystkim na celu wychowanie.

Wyczyn

Młody człowiek potrzebuje wyzwań. Wyzwanie, któremu może sprostać i które pozornie znajduje się poza jego możliwościami - może odszukać w drużynie wędrowniczej. Stawianie sobie celów „niemożliwych” do zdobycia i realizowanie ich - to jeden z wyróżników wędrownictwa - jako ruchu. O wyczyn najłatwiej w drużynie specjalnościowej.

Wyczyn to taki nasz Mount Everest. Indywidualny. Dla każdego inny. Dla mnie moim Everestem będzie wejście na Świnicę - dla kogoś innego na Mt. Blanc. Dla jednej osoby będzie to zwycięstwo w regionalnym finale olimpiady naukowej, dla kogoś innego zdanie matury. Ważne jest jedno. Gdy zdobędziemy swój Everest, należy natychmiast rozejrzeć się za następnym. Dobrze, jeśli obok będzie ktoś odpowiedzialny, kto wskaże wędrownikowi następne cele. To jest zadanie
dla drużynowego drużyny wędrowniczej. To między innymi dlatego, praca drużynowego
w drużynie wędrowniczej jest mocno indywidualna. Nie każdy ma taki Everest jak inni.

Wyczyn pozwala udowodnić - sobie i innym - własną wartość, pozwala dojrzewającemu człowiekowi przełamać swoje słabości, podnosić szacunek wobec siebie. W chwili, gdy człowiek ma 15 czy 16 lat, to bardzo ważne.

W wyczynie zespołowym przejawia się też wędrownicza samorządność. Jeżeli grupa stawia sobie zadania na miarę wyczynu, to w proces jego realizacji powinni być zaangażowani wszyscy wędrownicy. Mają oni czuć, że to oni są autorami, reżyserami i aktorami tego spektaklu. Od nich zależy to, jak zadanie przebiegnie i jak zostanie zrealizowane. Wyczyn zespołowy pozwala mocniej spoić grupę, przeżyć wspólnie przygodę.

Ważne, żeby wyczyn nie był rozpatrywany li i jedynie w kategoriach fizycznych. Zadania można stawiać na płaszczyźnie organizacyjnej, duchowej, charakterologicznej, intelektualnej. Rozumieć wyczyn należy tak, jak całe wędrownictwo.

Bezpieczeństwo

Temu tematowi poświęcony jest w zasadzie każdy poradnik aktywnej turystyki. Kwestia bezpieczeństwa jest wysuwana absolutnie na pierwsze miejsce w pracy z młodzieżą.
A w niektórych kręgach pojawił się wręcz snobizm na bezpieczeństwo, czy pewnego rodzaju moda. W dobrym tonie jest jeździć na rowerze w kasku, czy pływać na kajaku w kamizelce asekuracyjnej.

Niewiele wyobraźni potrzeba, by zdać sobie sprawę, jak niewiele musimy zrobić,
by zapobiec groźnym dla nas wypadkom. Ta wyobraźnia każe nam w związku z tym zapobiegać wszelkim sytuacjom, które w skutkach mogłyby doprowadzić do zagrożenia życia lub zdrowia naszych podopiecznych.

Kilka reguł, które powinny stać się dla drużynowego drużyny wędrowniczej zasadą:

  1. Miej zawsze sprawdzoną apteczkę.

  2. Zawsze - niezależnie od pory dnia - zabieraj ze sobą na wyjazdy latarkę.

  3. Poruszając się po drogach publicznych wieczorem lub nocą, pamiętaj, że kolumna pieszych powinna być z przodu oświetlona światłem białym, a z tyłu światłem czerwonym.

  4. Jeżeli kolumna jest długa, średnio co 5 m od strony jezdni, powinny znajdować się światła.

  5. Nie przeprowadzaj kąpieli bez ratownika WOPR.

  6. Planując trasę pieszą bądź rowerową, staraj się ograniczać przejścia lub przejazdy ruchliwymi drogami.

  7. Pamiętaj, że na każdym spotkaniu harcerzy (biwaku, rajdzie, obozie, zbiórce) - na każdych 10 osób powinien przypadać 1 pełnoletni opiekun.

  8. W górach, na każdych 5 harcerzy powinien być obecny jeden pełnoletni opiekun.

  9. Na wycieczki zabieraj gwizdek, nóż, zapałki i zapasowe baterie do latarki.

  10. Przed wyjazdem studiuj mapę. W trudnych sytuacjach łatwiej ci będzie orientować się
    w terenie.

  11. W górach powołaj funkcję „zamykacza”. Niech nikt z harcerzy nie wychodzi przed prowadzącego i nie zostaje za „zamykaczem”. Utrzymuj kontakt z zamykaczem.

Bezpieczeństwo fizyczne

Coraz częściej dochodzi do chuligańskich napadów na harcerskie obozy czy biwaki. Często też jesteśmy zaczepiani przez różne „typy”. Problem bezpieczeństwa fizycznego naszych harcerzy sprowadza się nie tylko do odwiecznego dylematu „bić czy nie bić”. To tak naprawdę niezwykle trudna sytuacja dla drużynowego.

Co możemy zrobić ?

Przede wszystkim ograniczyć organizację zajęć w miejscach, gdzie potencjalnie może dojść
do zagrożenia: w dzielnicach czy parkach cieszących się „złą sławą”, w pobliżu miejsc spotkań drobnych pijaków, itp.

Gdy jednak już dojdzie do napaści czy pogróżek, należy bezzwłocznie zwrócić się o pomoc
do każdego, kto może nam pomóc. Najlepiej do pracowników czy funkcjonariuszy publicznych: konduktora w pociągu czy zawiadowcy stacji - jeżeli jesteśmy w pobliżu stacji. Nie bójmy się też wezwać policji. Pamiętajcie, że w przypadku, gdy dojdzie do napaści, w chwili rozpatrywania sprawy wasze zachowanie (jako opiekuna) będzie dokładnie rozpatrywane przez odpowiednie służby. Odstąpienie więc od wezwania służb porządkowych będzie traktowane jako niedopełnienie obowiązków.

Bibliografia:

Metodyka

ZNAKI SŁUŻB

Drogi Harcerzu Starszy, czy udało ci się zdobyć już znak służby? A może w ogóle nie spotkałeś się jeszcze z tym pojęciem? W tym artykule chciałabym pokazać Ci, czym są znaki służb.

Znaki służb są obok stopni i sprawności, narzędziem metodycznym przeznaczonym dla harcerzy starszych. Zdobywanie ich może być nauką odpowiedzialności za siebie
i zespół, wraz z którym będziecie realizować znak służby. Pozwala on na samodzielne działanie - harcerze starsi sami planują swoją pracę, wybierają lidera i sami oceniają swoją pracę. Więc jest to wykonane wspólnie zadanie przez wszystkich. I nie chodzi tu
o kolejny znaczek na mundurze, ale o realizację prawdziwej służby. Dobrze wybrane
i zrealizowane zadania przynoszą potrójną korzyść:

A oto etapy zdobywania znaku:

  1. Pozyskanie ludzi do zespołu - nie trzeba koniecznie realizować znaku służby
    w drużynie. Może to być grono harcerzy starszych, np. patrol osób należących do kilku różnych drużyn (opcja szczególnie polecana funkcyjnym harcerskim). Ważne jest tylko, żeby otworzyć formalnie realizację znaku przy jednostce, która decyduje na radzie drużyny o przyznaniu znaku i zaliczeniu zadań.

  2. Sporządzenie karty próby - dobrze by było, żeby znalazły się w niej zadania indywidualne i zespołowe tak, aby każdy mógł wykazać się samodzielnością przy realizacji zadań. Opracowując program próby, zespół powinien kierować się zarówno potrzebami swojego środowiska, jak również własnymi zainteresowaniami. Karta próby musi zawierać: nazwę zdobywanego znaku, program próby oraz wykaz członków zespołu. Dodatkowo powinniście umieścić na karcie ramy czasowe, w których zamierzacie zrealizować zadania oraz osoby odpowiedzialne za poszczególne zadania.

  3. Realizacja zadań - powinniście się zmieścić w przedziale czasowym nie dłuższym niż pół roku. Czasami przeprowadzający próbę mogą podjąć decyzję o przedłużeniu czasu realizacji próby.

  4. Ocena i podsumowanie - pamiętajcie, że bez podsumowania zadanie nie jest zakończone. Zanim złożycie formalnie wniosek na radzie drużyny, zastanówcie się wspólnie, czy cele zostały osiągnięte, jakie były mocne strony realizacji, czy coś można było wykonać lepiej i zbierzcie wnioski na przyszłość. Jest to także chwila, aby podjąć decyzję, kto z waszego patrolu zasłużył na przyznanie znaku. Na tym etapie powinniście więc znaleźć chwilę, aby ocenić nie tylko patrol jako zespół i jakość wykonanych zadań, ale również każdego członka patrolu z osobna.

Podczas realizacji - szczególnie pierwszego znaku, wasz patrol może wpaść w pułapki, które zniechęcą was do dalszego zdobywania znaków. Chciałabym pokazać wam niektóre z nich. Być może uda się wam skutecznie je obejść.

  1. Zdarza się, że przykładowe zadania zamieszczone w regulaminie zdobywania znaków służb traktowane są jako wytyczne, które należy zrealizować dobierając do nich zadania. Otóż nie ma nic bardziej błędnego. Zrealizowanie próby ułożonej w ten sposób nie jest możliwe. Po pierwsze dlatego, że to, co doskonale odpowiadało potrzebom innych, może nie pasować nikomu z waszego grona. Po drugie - nie ma możliwości wykonania tak kolosalnej liczby zadań w przeciągu pół roku. Sam znak służby jest otwartą propozycją programową na miarę starszoharcerskiej samorządności. Pomyślcie, co chcielibyście zrobić dla innych i siebie, zastanówcie się, co was tak naprawdę interesuje. A kiedy już będziecie mieć pomysł na służbę, „ubierzcie” go w kartę próby.

  1. Pół roku to wcale nie tak dużo czasu, jakby mogło się wydawać. Pułapką mogą okazać się właśnie zadania - zbyt ambitne, których zrealizowanie wymaga dużo więcej czasu. Zanim więc umieścicie zadanie w karcie, odpowiedzcie sobie, czy mogą pojawić się jakieś powody, dla których realizacja zadania wydłuży się. Być może warto też wyznaczyć osobę, która będzie „strażnikiem czasu”. W szczególnych wypadkach można wydłużyć czas realizacji, ale nie może się stać to regułą.

  2. Nawet jeżeli jesteś drużynowym starszoharcerskim i w twojej drużynie panują jak najbardziej partnerskie układy, są przecież chwile, kiedy ktoś oczekuje, że to przysłowiowe ostatnie słowo będzie należeć do Ciebie, ponieważ wiesz najwięcej i masz najwięcej doświadczenia. Miałeś tylko nadzorować realizację znaku, a okazało się, że pilnujesz wszystkiego sam i rozdzielasz obowiązki. Od początku unikaj bycia stałym liderem takiego patrolu, KAŻDY w miarę możliwości powinien samodzielnie poprowadzić jedno z zadań.

  3. A czy może mieliście problem z oceną własnych zadań? To najtrudniejszy etap - odpowiedzieć sobie, czy wykonanie nie było banalne albo, co się stanie, jeśli któreś
    z zadań nie udało się. Właściwie już na etapie rozpisywania zadań powinniście się zastanowić, jak podsumujecie i ocenicie własną pracę. Myślę, że twoi ludzie poczują się także bardziej odpowiedzialni za wykonywane zadania, jeśli zrezygnujesz z roli sędziego.

  4. A co zrobić, jeśli cała drużyna, włącznie z drużynowym, realizuje wybrany znak? Niewątpliwie największy problem ma drużynowy - bo sami przyznacie, że już myśl
    o przyznawaniu znaków samemu sobie rozkazem, wywołuje ironiczny uśmiech. W tym przypadku znak służby powinien zostać przyznany drużynie przez innego przełożonego, któremu podlega i ów drużynowy, np. szczepowego, hufcowego.

  5. Zdobywanie znaków w twojej drużynie stało się modne. Można by powiedzieć - świetnie, w takim środowisku coś się dzieje, harcerze starsi pracują. Ale może jest tak, ponieważ dla zdobywających ważniejsza jest ilość, niż jakość wykonanych zadań. Popadanie
    w „znakomanię” jest niestety kolejnym dowodem na brak zrozumienia idei znaku. Ten maleńki i niepozorny znaczek na mundurze zobowiązuje zdecydowanie do czegoś więcej, niż tylko do okazjonalnej służby.

Na tropie środowisk


4 Lubelska Drużyna Starszoharcerska „Czarna Czwórka”

im. Hetmana Jana Zamoyskiego

Tytułem krótkiego wstępu - nasza drużyna powstała 15 września (?) 1915 r. Mając jednak na uwadze dobro czytelników, nie będziemy się dzielić całą naszą historią, lecz jedynie kilkoma wybranymi informacjami.

„Czarna Czwórka” jest najstarszą spośród działających drużyn Chorągwi Lubelskiej ZHP. Powstała z inicjatywy beatyfikowanego ks. Kazimierza Gostyńskiego. W 1935 r. brała udział
w Jubileuszowym Zlocie w Spale i w Obronie Lublina podczas II wojny światowej.
Po wojnie - w latach 1946/47 - nastąpił tak gwałtowny rozwój drużyny, że trzeba było podzielić ją na 3 mniejsze, które łącznie skupiały 148 harcerzy. W latach 1950-56 drużyna nie działała. Od 1956 roku do początku lat 80-tych trudno określić, co działo się w drużynie - szczątkowych informacji na ten temat dostarczają jedynie skromne, prywatne zbiory „Czwartaków”. Przyczyną takiego stanu rzeczy było to, iż lat 60. i 70. (zaliczanych w historii harcerstwa do tzw. "okresu błędów i wypaczeń") nie uważano za coś chlubnego, czym można by się poszczycić, dlatego też zapewne do dokumentów z tamtego okresu nie przywiązywano później takiej wagi, jak do wartościowych materiałów historycznych.

Działalność harcerska „Czwórki” ruszyła pełną parą w 1984 r. Niestety, już w roku 1986 „na placu boju” zostaje tylko 1 członek - ówczesny drużynowy - Piotr Pilipczuk. Organizuje on nabór, na który przychodzą... same dziewczęta - tak oto „Czarna Czwórka” staje się drużyną koedukacyjną. W tym miejscu warto wspomnieć, że historia drużyny doczekała się opracowania
w pracy magisterskiej Druha Piotra.

W 1994 r. drużynowym zostaje Marcin Pawłowski, który 4 lata później (służbowo!:)) przekazuje drużynę w ręce Grzegorza Gruzy. Tu zaczyna się okres - można by rzec - „historii najnowszej”.

Drużyna „wraca do korzeni”, czyli do działalności w II LO im. Hetmana Jana Zamoyskiego
w Lublinie. Powstają 3 zastępy: artystyczny - „Skamander”, żeglarski - „Szekla” i ratowniczo-medyczny - „Czogori”. „Czwórka” staje się drużyną starszoharcerską. W ówczesnym składzie mieli szansę zobaczyć nas uczestnicy X i XI Ogólnopolskiego Rajdu „Gryf” w Szczecinie, gdzie nasze patrole „Alfa” i „Beta” zajęły trzy razy miejsce I i raz III. Podczas Światowego Zlotu Harcerstwa Polskiego „Gniezno 2000” pełniliśmy rolę drużyny reprezentacyjnej Chorągwi Lubelskiej ZHP.

W październiku ubiegłego roku drużynowym został Paweł Krzywicki. Już w dwa tygodnie później, po przeprowadzonym naborze, na pierwszej zbiórce stawia się niemal 70 osób. Dzisiaj drużyna liczy 40 Druhen i Druhów, skupionych w 3 zastępach: 2 żeńskich - „Carpe diem” i „Cień” oraz męskim - „Crew”.

„Rękę na pulsie” trzyma Rada Drużyny. Jej członków można śmiało określić jako „zaangażowanych w lubelskie środowisko harcerskie”. Mamy wśród nas: zastępcę Komendanta Hufca Lublin ZHP i instruktora CSI w Perkozie, zastępcę Kierownika Chorągwianego Referatu Starszoharcerskiego, członków hufcowych zespołów: programowego kształceniowego. Wkrótce „nasz człowiek” obejmie funkcję instruktora ds. promocji hufca. Działamy aktywnie w HGR „Lublin”. Nie wolno zapomnieć, że nad stronami www hufca roztoczył opiekę nasz przyboczny. Ciekawostką jest również, że gdy ukaże się ten tekst, w Radzie będziemy mieć księdza:) A te wszystkie obowiązki skupione na 9 osobach:) Ale jesteśmy mobilni i mamy podzielną uwagę, więc dajemy sobie radę:) Jakby tego było mało - jeszcze 3 osoby „rodem z „Czwórki” są przybocznymi w drużynach młodszych, bądź prowadzą swoje własne.

Drużyna ma również przyjaciół za „wielką wodą”. Już trójka naszych instruktorów odwiedziła Stany Zjednoczone - głównie Nowy Jork i okolice. W zamian za to my przyjęliśmy
2 Anie i Agnieszkę, na naszych obozach w Polsce. Dziewczyny zakochały się w Bieszczadach!

Niedawno wróciliśmy z tegorocznego, szczecińskiego Rajdu „Gryf”. Nasze piękne niewiasty po raz kolejny „oczarowały” trasę, wydawałoby się przeznaczoną dla mężczyzn: „Leśna przygodę”
i zajęły na niej II miejsce. W tym samym czasie dzielni mężczyźni walczyli, biegając „Po szczecińskich Himalajach” zajmując miejsce III.

No właśnie, a jeśli już wspomniałem o paniach... Wiąże się z nimi odwieczny problem - od ponad 10 lat jest ich zawsze więcej niż panów... Szczególnie przysparza to zmartwień, gdy panów rozpiera energia i pograliby w piłkę nożną, a tu nie ma godnego przeciwnika... Ale za to mamy
z kim pograć w siatkówkę :P

Pamiętajcie - gdybyście kiedyś, na harcerskim szlaku, spotkali harcerzy w czarnych barwach, witających się w bardzo skomplikowany sposób - to zapewne my:)!!!!

Można by rzec jeszcze wiele, ale kto by to potem czytał...:)

Wszystkich ciekawskich zapraszamy na stronę internetową drużyny www.wom.lublin.pl/scout/onas/4ldsh/.

Paweł Krzywicki

Z archiwum „Na Tropie”

O OBRZĘDOWOŚCI W PUSZCZAŃSTWIE

„Co jest łatwe, i co jest trudne?

Łatwo jest pozbierać kilka gałęzi i rozpalić ogień, bardzo łatwo jest ogrzać się przy jego płomieniach. Ale trudniejsze i lepsze jest być samemu tym ogniem, być żywym płomieniem, przy którym grzeje się krąg przyjaciół.

Łatwo jest rozbić namiot, podnieść nad głową tę płócienną strzechę, która nas ochrania przed deszczem i wiatrem. Ale jak wymagające i dobre jest być samemu ochroną i opoką, dawać poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza tym najbliższym.

Łatwo jest śledzić trop w śniegu czy błocie, rozpoznać, które stworzenie tą drogą kroczyło, uciekało lub czołgało się. Ale rozpoznać na czas cień kłopotów lub smutku w oczach ludzi, których kochasz i którzy na tobie polegają - to jest wyższe niż cała traperska mądrość.

Łatwo jest wyznaczyć kierunek drogi według kompasu, słońca lub gwiazd. Ale nade wszystko jest właściwą decyzją i wolą kroczyć za Polarną Gwiazdą Prawdy.

Łatwo jest zawiązać niezbędny węzeł, aby był pewny i bezpieczny. Ale utrzymać pewny przyjacielski stosunek, pozostać dobrym przyjacielem i bratem i nie być nikomu kulą u nogi, to jest dobre i święte, jak również trudne.

Łatwo jest nauczyć się rozpoznawać zioła lecznicze i odróżniać je od roślin trujących. Ale jak mała jest czasem różnica między Dobrem i Złem, jak trudna jest niekiedy właściwa decyzja!".

Ladislaw Rusek

Puszczaństwo staje się ostatnimi czasy niezmiernie popularne wśród środowisk harcerskich, zapewne dzięki możliwości przeżycia przygody, jaką stwarza bezpośredni kontakt z przyrodą
i jej przeciwnościami. Ale częste wyprawy do lasu i bytowanie w naturze nie zawsze oznaczają, że jesteśmy już puszczanami. Wbrew pozorom puszczaństwo jest czymś głębokim i mądrym; techniczne umiejętności potrzebne do życia w środowisku naturalnym są jedynie dodatkiem
i uzupełnieniem tego, co jest esencją owego prądu. Wychowanie puszczańskie ma na celu uwrażliwienie człowieka na otaczający nas świat, uczy poszanowania życia we wszelkich jego przejawach, poczynając od największego zwierzęcia, a kończąc na najmniejszym robaku i listku. Umożliwia przede wszystkim rozwój duchowy człowieka oraz budzi szacunek dla potęgi Tego, za przyczyną którego to wszystko powstało.

Najistotniejszym elementem wychowania puszczańskiego jest obrzędowy charakter wszelkich poczynań leśnych harcerzy, obrzędowość pozostaje jak gdyby w naturalnej harmonii
z otaczającym światem przyrody, nie powodując dysonansu pomiędzy człowiekiem a naturą. Ubranie wszystkiego w szatę baśni, historii i przygody powoduje nadanie temu, co robimy
w lesie, atmosfery tajemniczości i odpowiedniej otoczki rozwijającej ogromnie wyobraźnię
i pomysłowość.

Ważne chwile w życiu leśnej drużyny - okraszone obrzędowością - stają się prawdziwymi świętami i wywołują niezapomniane przeżycia w uczestnikach; nadanie mian puszczańskich, dostąpienie zaszczytu wtajemniczenia, wejście do grona wodzów, powitania dnia o świcie i jego żegnanie o zachodzie, składanie darów siłom natury i wiele innych uroczystości powoduje powstanie niewidocznych, ale niezmiernie mocnych więzi pomiędzy członkami drużyny, które dają poczucie jedności i wyjątkowości tym, którzy mają zaszczyt uczestniczenia w jej obrzędowym życiu.

Pomysły na obrzędowość można zaczerpnąć z różnych źródeł historycznych dotyczących życia ludzi w dawnych czasach. W moim środowisku harcerskim przyczynkiem
do wprowadzenia obrzędowości słowiańskiej stały się wieloletnie badania archeologiczne prowadzone w okolicy na wczesnośredniowiecznym grodzisku i udział harcerzy w tych pracach.

Zbiórki w harcówce - pomimo leśnego wystroju - nie sprzyjają tworzeniu takiej atmosfery, jaką można osiągnąć w terenie. Prawdzie puszczaństwo zaczyna się na wyprawie do lasu, biwaku
i przede wszystkim na obozie. W drużynie, którą mam zaszczyt prowadzić,
w pierwszą obozową noc odbywa się uroczysty wiec z obrzędem „Czterech stron świata”. Harcerze w stylizowanych strojach słowiańskich - towarzyszących zresztą nam we wszystkich innych obrzędach - zbierają się przy ognisku z pochodniami, a tuż przy ogniu stoi rzeźbiony Światowid. Drużynowy, trzymając w ręku obrzędowy kostur zrobiony z ogromnego rogu jelenia umocowanego na dębowym drągu, potrząsa nim, co powoduje brzęczenie zawieszonych na nim licznych dzwoneczków; jest to znak, aby zapanowała cisza bo, czas zebrać się w kręgu.

Wiec odbywa się według zasady: „Wszyscy myślą, jeden mówi, wszyscy czynią”, którą wypowiada prowadzący wiecowanie, czyli kniaź. Naczelna myśl wiecowania wypowiadana jest przed rozpoczęciem dysputy, jak również w celu przypomnienia zasad rządzących nią w przypadku ich zachwiania.

Po tych słowach mistrz ceremonii - czarownik - bierze kielich w dłonie i mówi: „Aby dobrze nam się wiecowało złóżmy dary Światowidowi”. Potem podchodzi do jednego ze starszyzny; zasiadającego od strony wschodniej i podaje mu kielich, a ten wypowiada słowa: „Niechaj wschodnia twarz boga roztropności przyjmie nasz dar” i wylewa odrobinę soku w darze. Rytuał ten powtarza się na południu, zachodzie i północy, zmieniają się jednak bogowie: „Niechaj południowa twarz boga życia przyjmie nasz dar”; „Niechaj wschodnia twarz boga poznania przyjmie nasz dar”; „Niechaj północna twarz boga wojny przyjmie nasz dar”. Po powrocie kielicha na swoje miejsce, mistrz ceremonii mówi: „Aby myśli były mądrością, a słowa jednością, wychylmy czarę pojednania”. Teraz kielich rusza po raz kolejny z rąk do rąk, nie omijając już nikogo. Ostatnim, który wychyla kielich jest kniaź i on wypowiada słowa, którymi rozpoczyna każdą zbiórkę: „Hej bracia Słowianie, zasiądźmy w krąg rady, gdy słońce na nocleg się kładzie”, a drużyna mu odpowiada: „Brat każdy jest siłą gromady, a siła jest braci w gromadzie, okrzykiem uczcijmy cześć wodza, bo nam przoduje na łowach i uczy posłusznym być prawu”.

Prawo głosu na wiecu mają wyłącznie stali członkowie drużyny, nie mogą głosować harcerze na próbie, mający honorową przynależność do drużyny i przyjaciele drużyny. Natomiast każdy ma prawo powiedzieć swoje zdanie, jeśli umie je udowodnić. Ustalenia wiecu ogłasza na końcu w podsumowaniu kniaź, po czym padają słowa: „Co kniaź powiedział!”, reszta: „Powiedział”, co jest znakiem do zakończenia wiecu.

Każdy dzień rozpoczyna się powitaniem dnia, cała społeczność obozowa spotyka się
w miejscu szczególnym, którym jest świątynia ze stojącym w centrum Światowidem. Wszyscy
w strojach - bez amuletów i przepasania - stają w kręgu rodami (zastępami), całej uroczystości towarzyszy dźwięk fletu grany przez grajka. Kniaź z kosturem ogłasza brzęczeniem dzwonków ciszę i wypowiada słowa: „Złóżmy dary Światowidowi, aby dzień dzisiejszy był dla nas radosnym
i łaskawym”, po czym każdej doby inna osoba z rodu składa dar u podstawy posągu w postaci kamienia i wypowiada prośbę dotyczącą najbliższego dnia.

Wieczorem, po ognisku kończącym dzień, znowu kniaź zwołuje dzwoneczkami
z kostura brać słowiańską do kręgu i ponownie przy muzyce fletu zaczyna się tym razem obrzęd pożegnania dnia. Na początku padają słowa: „Podziękujmy Światowidowi za naukę dania minionego”. Wtedy starsi rodu (zastępowi) wchodzą do środka kręgu i podsumowują prośbę
z powitania dnia. Najważniejszym elementem pożegnania dnia są przeprosiny za wyrządzone przykrości. Czarownik puszcza w krąg specjalny woreczek wypełniony małymi kamyczkami; jeśli ktoś czuję potrzebę przeproszenia kogoś, wyciąga jeden z nich i głośno wypowiada swoją winę, po czym wszyscy przepraszający idą na skraj rzeki lub jeziora i po wypowiedzeniu następujących słów przez czarownika: „Jak kamień w wodę, niech przepadną w niepamięć waśnie i nieprzyjaźnie nasze”, stojąc tyłem do wody, wyrzucają za siebie kamyki mówiąc: „Jak kamień w wodę!”. Potem już w kręgu następuje odśpiewanie pieśni pożegnalnych.

Największym obrzędowym świętem drużyny są postrzyżyny, czyli nadanie imion słowiańskich. Uroczystość odbywa się o wschodzie słońca pod jakimś wielkim dębem. Po zrealizowaniu ustalonych zadań, aby zostać wojem, śmiałek staje przed drużyną
w mundurze, reszta w strojach słowiańskich czeka z pochodniami przy ognisku. Jest on przyprowadzany przez szlachtę, kniaź czeka z kosturem i na powitanie dzwoni zawieszonymi na nim dzwoneczkami. Pachołkowie po przybyciu na miejsce zakładają uszyte samodzielnie stroje słowiańskie i klękają na oba kolana przed kniaziem. Ten - pytając ich, czy pragną zostać przyjęci
w poczet wojów słowiańskich - po usłyszeniu zgody rozpoczyna obrzęd postrzyżyn. Zakładając mianowanemu amulet, wypowiada słowa: „Nadaję ci amulet strzegący przed złymi duchami lasu”. Przewiązując go pasem, mówi: „Nadaję ci pas będący symbolem męskości”. Następnie kniaź bierze obrzędowy sierp i ucina kosmyk włosów. Stojący obok szlachcic podaje dębową gałązkę wstępującemu do kręgu, a kniaź mówi: „Nadaję ci imię...”. Potem razem udają się do ogniska
i wrzucają: kniaź kosmyk włosów, a nowy Słowianin dębową gałązkę. Takie czynności wykonuje przy każdym, który uzyskuje imię. Po postrzyżynach wszyscy stają kręgiem wokół ogniska
i rozpoczyna się obrzędowe wychylenie kielicha soku na znak jedności drużyny. Całej uroczystości towarzyszy melodia drużyny, a na samym końcu śpiewana jest pieśń „Gniezno”. Podczas uroczystości płonie specjalnie ułożony stos ogniskowy z drewna dębowego, które nie dotknęło jeszcze ziemi, taki ogień jest symbolem życia i siły.

Natomiast najbardziej radosnym świętem w drużynie jest kupała - jest to święto radości, zabawy, obżarstwa, śpiewów i pląsów. Tradycyjnie rozpoczyna się od uroczystego wiecowania, przy czym na początku ogniska każdy dokłada do stosu żywą gałązkę dębową symbolizującą życie. Samo ognisko ułożone jest z suchych gałęzi oberwanych z drzewa, tych, które nie dotknęły jeszcze ziemi, w przeciwnym razie byłaby to zła wróżba na cały następny rok, ponieważ w nich już śmierć zamieszkała. Po wiecowaniu wszyscy jedzą, piją tyle, ile mogą. Dalej rozpoczynają się zabawy
w skakanie przez ognisko, śpiewy i pląsy, jedzenie i picie aż do wczesnego świtania.

Ostatniego wieczoru na obozie odbywa się uroczyste wiecowanie z „Obrzędem czterech stron świata”. Wtedy każdy ma prawo powiedzieć, jak się czuł na obozie, czego się nauczył, co sprawiło mu problem lub przykrość. Podczas „przepraszacza” przepraszamy za całość obozu i za winy, jakich się dopuściliśmy. Ostatnia cała noc spędzana jest zazwyczaj przy dużym ognisku pod gołym niebem, a rankiem zamiast powitania zabiera się „serduszko” ogniskowe jako pamiątkę na następny obóz, aby stał się kontynuacją poprzedniego.

Z błękitnym niebem.

Drużynowy 23 Drużyny Harcerzy Starszych „SKAUT”

im. Bolesława Chrobrego o specjalności puszczańskiej

z Hufca ZHP Krotoszyn hm. Krzysztof Manista

1

1

NA TROPIE

NR 3

maj

2002



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
NaTropie 3'02 maj, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 1'02 marzec
NaTropie 8'02 pazdziernik, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 7'02 wrzesien, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 5'02 lipiec, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 9'02 listopad
NaTropie 5'03 maj, ZHP, Na tropie, Rocznik 2003
NaTropie 6'02 sierpien
02 Maj (2)
NaTropie 2'02 kwiecien, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 4'02 czerwiec, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
wykłady, depresja3-maj'02-Karolina, Pozycja depresyjna jako jakość która z perspektywy psychoanality
02 M%c4%99%c5%bcczyzna, kt%c3%b3ry rozp%c5%82yn%c4%85%c5%82 si%c4%99 w powietrzu Maj Sjowall & Per
NaTropie 10'02 grudzien, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
Sjowall Maj, Wahloo Per Martin Beck 02 Mężczyzna, który rozpłynął się w powietrzu
Maj Sjowall, Wahloo Per Martin Beck 02 Mężczyzna, który rozpłynął sie w powietrzu

więcej podobnych podstron