14 Konflikt pokoleń


14.

Konflikt pokoleń

WSTĘP

Świat, w którym żyjemy, rządzi się określonymi prawami. Naturalna jest dla nas rzeczą, że nie jesteśmy wieczni, że ograniczone w czasie jest wszelkie istnienie na Ziemi. Ma to swoje oczywiste skutki; śmierć staje się warunkiem koniecznym do odradzania się życia. Biblijne prochem jesteś i w proch się obrócisz nie tylko uświadamia nam prawdę egzystencjalną, ale i przypomina jedno z podstawowych praw rządzących światem istot żywych: nie byłoby nas, gdyby nie procesy rozkładu, umożliwiające obieg pierwiastków w przyrodzie.

Skoro więc istnieje śmierć, kolejne pokolenia muszą odchodzić w przeszłość. Starsi ustę­pują młodszym i zostają zapomniani. Potem znów rodzi się nowe pokolenie, a ci, którzy już oddalili się od swej młodości, zajmują miejsce tych, którzy im ustąpili miejsca, i też odchodzą. Ta nieustanna wymiana pokoleń nie może się jednak odbyć bez walki; młodość toczy nieustan­ną wojnę ze starością.

Już w mitach greckich, opisujących powstanie świata i narodziny bogów, ukazano, jak synowie buntują się przeciw ojcom. To właśnie w tej straszliwej walce rodził się i kształtował nasz świat. Starcie młodości ze starością jest tu fundamentalnym prawem.

Jeśli przyjrzymy się życiu ludzi, zaobserwujemy to samo zjawisko. Społeczności żyjące w trudnych warunkach dość radykalnie rozwiązują problem starców, dla których brakuje miejsca, bo muszą zająć je młodzi. Powinnością nieproduktywnych już ludzi jest po prostu szybko umrzeć. Ale i w cywilizowanym społeczeństwie możemy dostrzec jakże podobny sposób potraktowa­nia tego problemu; mieszkańcy Hottingen opisani w noweli Miłosierdzie gminy wpadli na po­mysł, by ułatwić sobie życie, czerpiąc zyski z pracy schorowanych starszych ludzi, którzy tym szybciej z wycieńczenia umrą, i nazwać ten proceder właśnie miłosierdziem.

Wrogość między młodością i starością nie musi manifestować się jawnie, może pozostać w ukryciu. Prędzej czy później jednak wyjdzie na jaw, na przykład wtedy, gdy dorosła córka uprzytomni matce, jak bardzo się postarzała. Niezgoda między pokoleniami stanowi podłoże wielu konfliktów rodzinnych; wtrącanie się rodziców do życia dorastających dzieci czy aro­gancki sposób odnoszeni się do starszych tu właśnie mają swe źródło. Ciekawe i bardzo wnikli­we studium stosunków rodzinnych przedstawiła M. Kuncewiczowa w Cudzoziemce.

Konflikt może przybrać jeszcze bardziej wysublimowaną postać. Dzieci i rodziców będą różniły poglądy; niemożność dojścia do porozumienia w kwestiach ideowych może doprowa­dzić do zerwania więzów rodzinnych, jak stało się to w rodzinie Cedzynów, ukazanej w Dokto­rze Piotrze, a nawet do rodzinnej tragedii, co ukazał Sofokles w Antygonie, gdzie sprzeciw Hajmona wobec postanowień ojca miał wymiar nie tylko osobisty, a rozpacz po stracie narze­czonej popchnęła młodzieńca do samobójstwa.

Starcie dwóch formacji pokoleniowych odbywa się nie tylko w zamkniętym kręgu rodziny. Gdy nadchodzi nowa epoka w kulturze, również ścierają się dwa pokolenia. A. Mickiewicz jako młody romantyk młodość właśnie uważa za siłę, zdolną odrodzić świat; gnuśna i ego­istyczna starość zostaje zdecydowanie odrzucona. Inaczej widzi tę sytuację A. Asnyk, według którego postęp nie wyklucza korzystania z dorobku poprzednich pokoleń; jest to nawet wręcz konieczne. W swoich wierszach poeta uświadamia i młodym, i starym, że mają swoje miejsce w pochodzie ludzkości i muszą swoje zadania wypełnić; nie wolno powstrzymywać rozwoju, ale nie wolno również deptać tradycji. Przemijanie jest prawem świata i to ono umożliwia rozwój.

Konflikt pokoleń może być źródłem ludzkich dramatów, może zniszczyć jednostki - jest jednak konieczny. Gdyby nie starcie entuzjastycznej młodości z przyzwyczaj ona już do stanu rzeczy starością, nie byłby możliwy postęp.

UTWORY

Mit o powstaniu świata (ANTYK)

Człowiek jest istotą bardzo dociekliwą. Pytania, które stawia, są nieraz tak trudne, że nie sposób znaleźć na nie satysfakcjonującej odpowiedzi. Ludzie chcą wiedzieć, jakie jest ich po-. chodzenie, jak powstał świat, w którym żyją, czym jest śmierć - kres ich egzystencji. Chcą

zrozumieć naturę otaczającej ich rzeczywistości i rządzące nią prawa. Odgadnąć, jaki jest sens ich życia.

Odpowiedzi szukamy w traktatach naukowych i filozoficznych czy w wierzeniach religij­nych. Nie zawsze są to odpowiedzi spójne czy kompletne; w pewnym stopniu jednak objaśnia­ją i porządkują świat, czynią go miejscem bardziej przyjaznym; najbardziej bowiem obawiamy się tego, czego nie rozumiemy.

W czasach bardzo dawnych, gdy człowiek nie stworzył jeszcze literatury, nauki ani filozo­fii, dręczące go wątpliwości wyjaśniał mit. W mitycznych opowieściach znalazły swe odzwier­ciedlenie największe tajemnice; była tam mowa o narodzinach bogów, powstaniu świata, poja­wieniu się człowieka, sensie przemian przyrody czy śmierci. Utożsamieni ze zjawiskami przy­rody bogowie stanowili jedność z powstającym światem. Ta różnorodność wprowadza zło;

świat rodzi się w bólu, w nieustannych zmaganiach różnych potęg. Grecka opowieść o począt­kach świata wyraźnie ukazuje starcie między bogami, należącymi do kolejnych pokoleń. Ten odwieczny konflikt staje się jakby zasadniczym prawem świata; forma stara musi ustąpić młod­szej, ale ponieważ nie chce poddać się bez oporu, musi dojść do walki. Harmonia zostaje zabu­rzona, by później ład mógł zostać odbudowany na nowych zasadach.

Gdy rodził się świat, wielokrotnie dochodziło do konfliktu między pokoleniami bogów. Najstarszy z nich, Uranos, był też pierwszym, który starł się z własnym potomstwem i został pokonany przez syna. Oto jak przedstawił tę historię Jan Parandowski w Mitologii:

Gdy Kronos wystąpił przeciw Uranosowi, określił zasady dalszego rozwoju świata; nie będzie odtąd zgody między pokoleniami. Kronosowi również syn odbierze władzę:

Ocalonemu dziecku nadała Reja imię Dzeus; dorósł on i stanął do walki z ojcem. Uwolnił swoje rodzeństwo i po długiej i straszliwej wojnie przejął władzę. Świat nie zaznał jednak spokoju. Nowe pokolenie bogów musiało się jeszcze zmierzyć ze straszliwymi gigantami, dzieć­mi Gai, matki-ziemi.

Ta prastara opowieść o początku świata i narodzinach bogów zawiera w sobie wiele prawd dotyczących natury rzeczywistości i postaw ludzkich. Świat nie jest niepodzielną jednością. Ukształtowany w walce, oparty jest na antynomiach: dzięki połączeniu sprzeczności powstaje nowy ład. Walczą ze sobą, ale i dopełniają się elementy ziemskie i boskie, żeńskie i męskie młode i stare.

Sofokles ..Antygona"(ANTYK)

Treść tragedii Sofoklesa Antygona jest powszechnie znana. Antygona, córka przeklętego przez bogów Edypa, staje wobec straszliwego wyboru: czeka jąalbo śmierć za złamanie ustaw państwowych, albo okrutna kara potęg podziemnych za niespełnienie obowiązku wobec zmar­łego brata.

Antygona, jakże inna od cichej i zastraszonej Ismeny, wybrała świcie prawa bo^ , „ nie może jej zakazać spełnienia religijnego obowiązku wobec ukochanego brata.

konsekwencjami swego czynu, owej świętej zbrodni, jednak stwierdza: dłużej m'A ' v mi zmarłym / Milą być trzeba niż ziem: mieszkańcom, /Bo tam zostanę na wieki.

Wybór Antygeny musi nieuchronnie doprowadzić do konfliktu z Kreonem, po . braci władcą Teb, bratem jej zmarłej matki. Stara się on być władcą sprawiedliwsi kwentnym, toteż oceniając postępek Antygeny, nie bierze pod uwagę pokrewieństwa . jąna śmierć. Dla kierującego się chłodnym rozsądkiem Kreona najważniejsza jesi,

stwowa: nie można jednakowo uczcić zdrajcy i bohatera. Uczucia Antygeny się niit me liczą, ona

Jest tylko jednostką; nie liczy się również zwyczajowe prawo religijne:

Na decyzję Kreona nie ma również wpływu fakt, że Antygona jest narzeczoną jego syna, Hajmona:

Sytuacja Hajmona jest bardzo trudna. Kocha Antygonę, musi wystąpić w jej obronie, prze­ciwstawić się wyrokowi; jednocześnie jednak-szanuje ojca i chce być mu posłuszny:

Hajmon nie buntuje się otwarcie przeciw ojcu, nie podważa jego władzy. Celem młodego . człowieka jest ocalenie narzeczonej; jeśli chce go osiągnąć, musi doprowadzić do rozwiązania

konfliktu, a niejawnej konfrontacji. Dlatego spokojnie wysłucha argumentów Kreona, by po­tem przedstawić własne. Ojciec tłumaczy swoją okrutną decyzję obowiązkiem władcy wobec państwa. Nie wolno dopuścić do zamętu, anarchii; prawa muszą być sprawiedliwe i dotyczyć wszystkich. Kreon nie może ustąpić kobiecie, będącej jego krewną; to świadczyłoby o słabości króla i mogłoby być zgubne dla państwa.

Hajmon przyznaje ojcu rację: słuszności twoich słów zaprzeczyć /Ani bym umiał, ani chciał­bym zdołać. Uważa jednak, że ma prawo do własnego zdania. Jest mu wiadome, co na temat ostatnich wydarzeń sądzą ludzie. Mieszkańcy Teb podziwiają Antygonę, ujęła ich ona swoją miłością i poświęceniem:

Hąjmon, który uważa, że najwyższym darem laski bogów /Jest niewątpliwie u człowieka rozum, stara się nakłonić ojca do ustępstw. Nie tylko on może mieć rację; człowiek mądry i rozsądny słucha opinii innych. Upór potrafi być zgubny; czasem konieczny jest kompromis:

Chór stwierdza, że zarówno ojciec, jak i syn mądrze prawią i dlatego powinni uznać swoje racje. Jest to jednak' zbyt trudne dla Kreona, który nie wyobraża sobie, że mógłby brać nauki u tego młokosa. Władca jest człowiekiem dumnym; zapomina, że odpowiedzialność, którą na sobie dźwiga, wcale nie upoważnia go do wynoszenia się ponad innych. To, że słowa syna są rozsądne, nie jest istotne. Kreona ogarnia gniew; to, co powiedział Hąjmon, jest dlań bardzo bolesne. Poddani nie popierają decyzji rządzącego, szemrzą! To za wiele dla ambitnego króla.

On przecież lepiej wie, co dobre dla państwa. Zdławi opór, zgniecie niepokornych. Na pewno nie ustąpi młokosów i kobiecie.

Hąjmon wyraźnie broni demokracji i prawa obywateli do wypowiedzenia własnego zda­nia; Kreon to zwolennik modelu silnej władzy i podporządkowania jednostki państwu. Spór między ojcem i synem nie dotyczy wyłącznie kwestii autorytetu czy tego, co si? stanie z Anty-goną. Ideologicznym podłożem konfliktu między nimi jest różne spojrzenie na prawa i obo­wiązki jednostki i zakres władzy państwowej. Dla Sofoklesa i jego współobywateli było oczy­wiste, że jednostka ma zobowiązania wobec państwa, w którym żyje. Równie oczywiste było jednak i to, że są takie sfery życia jednostki, w które państwo ingerować nie może. Demokracja ateńska wyraźnie przeciwstawia się tu ustrojowi innego polis greckiego, Sparty, gdzie racją nadrzędną była zawsze racja państwowa.

Gwałtowny spór między ojcem i synem został przedstawiony w bardzo ciekawy sposób:

Hajmonowi nie udało się przekonać ojca; mimo opanowania, umiejętnego doboru argu­mentów - przegrał. Kreon nie umiał podjąć rzeczowej dyskusji, zbyt wiele w nim było pychy uporu i gniewu. Silne emocje króla, który nie tylko nie potrafił znieść oporu, ale i w pewnym stopniu lękał się o swoją słabo umocnioną jeszcze władzę, doprowadziły do tego, że kazał zabić narzeczoną syna na jego oczach: Wiedźcie tu dziewkę; niechajże wyrodna / W oczach kochanka tu ginie, natychmiast!

Kreon nie docenił jednak determinacji Hajmona, dla którego Antygona znaczyła bardzo wiele. Syn odchodzi, grożąc czymś nieuniknionym:

Kreon straci jeszcze żonę, matkę Hajmona, Eurydykę; to była cena, jaką zapłacił za pychę K i upór Poddany władzy przeznaczenia, uwikłał się w konflikt, z którego nie było wyjścia.

Adam Mickiewicz Oda do młodości” (ROMANTYZM)

Stare formy padają w ruiny [...]" (F. Schiller Początek nowego stulecia)

Słowa Hajmona już wkrótce znajdą swe straszliwe wypełnienie. Antygona, żywcem zamu­rowana, nie czekała na powolną śmierć; wybrała samobójstwo. Dla niej decyzja Kreona, który pod wpływem ostrzeżenia Tejrezjasza postanowił ją uwolnić, była spóźniona. Tragedia dziew­czyny stała się tragedią Hajmona; nie mógł on żyć, gdy jej zabrakło. Kreon stracił i narzeczoną syna, i jego samego. Słusznie zauważył Posłaniec, że wśród ludzi tłumu /Największe klęski płyną z nierozumu:

Oda do młodości powstała w Kownie w grudniu 1820 roku. Przyjaciele poety, którzy już wkrótce zapoznali się z nadesłanym tekstem, mieli spore trudności z jego zrozumieniem. Było w tym wierszu coś niejasnego, jakiś ton nowy, dla nich jeszcze nieuchwytny; dopiero Franci­szek Malewski, który znał liryki Schillera, wskazał sposób odczytania wiersza Mickiewicza, który pierwotnie wprowadził nawet do swego utworu motto z Początku nowego stulecia. Oda ma wiele wspólnego z klimatem Sturm undDrang; nie znaczy to jednak, że nie ma związków z epoką poprzednią. Pokolenie filomatów ukształtował przecież światopogląd oświecenia; wpły­wy tej epoki odnajdziemy w Odzie zarówno w sferze idei, jak i sposobie obrazowania poetyckie­go i stylistyce. Według Cz. Zgorzelskiego, autora opracowania wyboru poezji A. Mickiewicza:

Oda ma charakter przełomowy. Ten nowy ton, który na początku brzmiał tak obco dla filoma­tów, zwiastuje następną epokę. Olbrzymie napięcie emocjonalne, ogrom entuzjazmu, wezwanie do walki o natychmiastowe, całkowite przeobrażenie rzeczywistości, przypisanie właśnie młodo­ści ważnej dziejowej roli, odrzucenie zdroworozsądkowych ograniczeń - to wszystko sprawia, że mamy do czynienia z utworem już w części romantycznym. Cz. Zgorzelski pisze:

Oda powstała na pograniczu epok; stąd jej tak niepokojąca pierwszych odbiorców, a także późniejszych interpretatorów, niejednolitość. Utwór jest jednak wewnętrznie spójny, Mickie­wiczowi udało się stworzyć pod wpływem różnych doświadczeń, lektur, przemyśleń całość doskonale harmonijną i przemyślnie skomponowaną:

Ten ciąg przeciwstawień prowadzi do fenomenalnego finału, w którym widzimy rodzenie się nowego świata i padają słowa Wlaj, jutrzenko swobody, / Zbawienia za tobą słońce!', już wkrótce miały się one pojawić na murach powstańczej Warszawy.

Utwór wyraźnie jest świadectwem nadchodzenia przełomu, rodzenia się nowej epoki; pod­stawą kompozycji stał się szereg przeciwstawień, które można sprowadzić do jednej, zasadni­czej opozycji: nowego i starego świata, pokolenia młodych i pokolenia starych.

Ziemia, ten świat rzeczy, jest już martwa. To obszar gnuśności zalany odmętem. Ci, którzy ją zamieszkują, egoistyczni starcy, zainteresowani tylko sobą, niewiele wokół siebie dostrzega­ją; horyzont takiego człowieka wyznacza jego spojrzenie, a ile można ujrzeć, chyląc ku ziemi poradlone czoło! Tych samolubów nie obchodzi los innych istnień, niech sobie żyją lub giną, każdy jest sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem, jak opisany przez poetę łodzik.

Martwemu światu ludzi zapatrzonych w siebie przeciwstawia poeta rajską dziedzinę ułudy, która rządzi się innymi prawami. Tylko tam możliwe jest stworzenie czegoś nowego, spełnie­nie nadziei:

Dokonać tego może jedynie entuzjazm młodości, obdarzonej mocą wzniesienia się ponad pospolitość, zrozumienia duchowych prawd niedostępnych dla innych. Źródłem tej wewnętrz­nej siły jest zlata nic przyjaźni, umiejętność poświęcenia siebie dla wspólnego dobra: w szczę­ściu wszystkiego są wszystkich cele. Młodość potrafi pokonać to, czego niepodobna objąć rozu­mem, nie rozważa, lecz działa; rozumni szałem pokonują swoją słabość, ich moc duchowa przypomina siłę młodego Heraklesa:

Dysponując taką potęgą, można myśleć o ruszeniu ziemi z posad świata. Młodość obdarzo­na jest tu mocą kreacji równą mocy Boga. Zmieni porządek wszechświata i przywróci na ziemi epokę szczęśliwości [Dalej, bryło, z posad świata!/Nowymi dopchniemy tory, /Aż opleśniałej zbywszy się kory, / Zielone przypomnisz lata.]. Kiedyś Bóg stworzył świat rzeczy, teraz mło­dość obdarzona potęgą miłości zrodzi świat ducha:

W tym nowym świecie zaświeci sionce zbawienia; zrealizowany zostanie ideał powszech­nego szczęścia, ludzkość wyzwolona zostanie z okowów ciemnoty, cierpienia, niewoli.

Oda zawiera wyraźną apoteozę młodości; jedynie w niej dostrzega poeta moc twórczą, duchową siłę, która umożliwi odrodzenie świata. Pokolenie „starych" jest związane ze światem martwym, może jedynie przeminąć. Dla niego nie ma nadziei, nie dotrze do cudownych krain ideału, może jedynie, wpatrzone tępo w ziemię, dożyć swego kresu.

Adam Asnyk „Do młodych” (POZYTYWIZM)

Wiersz A. Asnyka Do młodych ukazał się w 1880 roku w III tomie Poezji. Utwór ma cha­rakter programowy; uważano go za odpowiednik Ody do młodości A. Mickiewicza. Jednak sposób przedstawienia relacji między pokoleniami „starych" i „młodych" jest tu zupełnie inny.

Młodzi pozytywiści zdecydowanie i stanowczo odcinali się od pokolenia poprzedniego, z którym jakoby nic nie miało ich łączyć. Słynny manifest A. Świętochowskiego My i wy z 1871 roku wyraźnie przeciwstawiał dwie formacje pokoleniowe, między którymi zgody być nie mogło. Jest to dość typowe dla wszelkiego rodzaju przełomów; „młodzi" nie chcą mieć ze „starymi" nic wspólnego, odrzucają przebrzmiałe idee, koncepcje estetyczne, światopogląd. Nie zdają sobie sprawy, jak nieszczerze (a może nawet - nieuczciwie?) brzmią te ich deklaracj e. Przecież gdyby całkowicie zerwali więź z przeszłością (co zdecydowanie zapowiadają), musieliby kul­turę tworzyć zupełnie od podstaw - do czegóż by się bowiem mieli odwołać?...

A. Asnyk dostrzega fałsz tego rodzaju manifestów czy wypowiedzi programowych. Uwagi poety nie uszedł pewien oczywisty fakt, o którym zapominają kolejne pokolenia zdobywców:

otóż każde pokolenie „starych" - to byli niegdyś „młodzi"... Nie można odrzucić tradycji. Wezwanie: nie depczcie przeszłości ołtarzy ma bardzo głęboki sens. Nie chodzi tu o poszano­wanie dla tego, co minione, a więc - szacowne, dostojne. Prawda tkwi głębiej. Przepaść mię­dzy pokoleniami nie istnieje: dorobek poprzedników muszą przejąć ich następcy. To samo po­wtórzy się, gdy wasze gwiazdy, o zdobywcy młodzi,/ W ciemnościach pogasną znów! Rozwój ludzkości możliwy jest dzięki trudowi kolejnych pokoleń, tradycji nie można się wyprzeć. W jednym z sonetów z powstałego w latach 1883-93 cyklu Nad głębiami, który jest swego rodza­ju traktatem filozoficznym, przedstawił poeta istotę duchowej więzi między żyjącymi w róż­nych czasach ludźmi:

A. Asnyk tłumaczy pokoleniu pozytywistów w wierszu Do młodych, że i „młodzi", i „sta­rzy" mają do spełnienia swoją rolę. Rozwój jest koniecznością; człowiek musi poznawać świat, zgłębiać jego tajemnice, rozwijać się duchowo. Im więcej wie, tym bardziej podziwia dzieło Boga. Nawet jeśli w imię postępu odrzuci się fałsze i półprawdy przeszłości, poda naukowe wyjaśnienia dla metafizycznych tajemnic - nie zabraknie wzruszeń, marzeń, ideałów: ludziom niebiańskich nie zbraknie zachwytów.

Poeta jest zafascynowany nowymi możliwościami epoki. Piękne jest budowanie gmachu wiedzy, prowadzi ludzkość ku wspaniałej przyszłości. Jest oczywiste, że ten, kto zapatrzony

jest w swe własne marzenia, zapomina o wczorajszych snach. To jest słuszne; gdyby było ina­czej, nie stworzylibyśmy niczego nowego, lecz powielali bezradnie stare wzory, niezdolni do jakiejkolwiek zmiany.

Realizując swoje marzenia, nie można jednak odrzucić przeszłości. Ci, którzy byli przed nami, również osiągnęli wiele; ich marzenia były równie piękne, jak szlachetne dążenia następ­ców. Nie wolno ich podeptać:

W ostatniej strofie wyjaśnia poeta, jakie jest miejsce kolejnych pokoleń w historii; rozwój jest jednocześnie przemijaniem;

Dopiero wtedy, gdy sobie to uświadomimy, osiągamy prawdziwą dojrzałość. Nie ma kon­fliktu między pokoleniami; jest współdziałanie, wynikające z głębokiej duchowej mądrości.

W innym swoim wierszu, Daremne żale, zwrócił się poeta do pokolenia odchodzącego w przeszłość; jemu jest trudniej zaakceptować swój los. Ludzie usunięci w cień, wyparci przez swoich następców, czują się skrzywdzeni, z uporem bronić chcą dawnych wartości i idei. To jest jednak niemożliwe: nie można cofnąć życia fal. Przeznaczeniem ludzkości jest rozwój, nie stagnacja:

Postęp i tradycja sąjednością. Nie można zatrzymać rozwoju, ale nie wolno również odrzu­cić idei przeszłości. A. Asnyk ukazał dzieje świata jako ciągły rozwój, przenikanie się kolej­nych epok. Nowe staje się starym, nowoczesność - tradycją. Cele i marzenia poprzedników to punkt wyjścia i źródło inspiracji dla następców.

Swoje rozważania na temat historii, cywilizacji, tradycji zawarł poeta w formie zaskakują­co prostej. Nie ma w jego wierszach kunsztownych metafor, zawiłych zdań tajemniczych ob­razów. Zwracając się wprost do adresata, mniej lub bardziej precyzyjnie określonego, w sposób jasny i przejrzysty formułuje prawdy, nad którymi warto się głębiej zastanowić.

Maria Konopnicka ..Miłosierdzie gminy"(POZYTYWIZM)

Przebywając w małym szwajcarskim miasteczku, zamieszkanym przez ludzi pracowitych i gospodarnych, poznała M. Konopnicka dość interesujący sposób rozwiązania problemu ludzi starych, nie mających środków do życia i niezdolnych już do pracy. Włóczędzy i żebracy sanie do pomyślenia w schludnej gminie; dlatego zrobiono wiele, aby nędzarze i wydziedziczeni zna­leźli dach nad głową i opiekę. Na czym polega owo miłosierdzie gminy^ Otóż człowiek potrze­bujący pomocy trafia do jednej z rodzin, która w zamian za zajęcie się nim otrzymuje od gminy określone środki finansowe:

Nie łudźmy się, że stary, schorowany człowiek, pozbawiony opieki rodziny, znajdzie u obcych dach nad głową i będzie mógł spokojnie wypoczywać po wielu latach trudów. Gmina za mego płaci, to prawda, ale nie są to sumy zbyt duże, toteż będzie on nadal musiał pracować. Oficjalnie się o tym nie mówi, pan radca pyszni się gminną dobroczynnością, ale tak naprawdę nieszczęśni kandydaci są dla miejscowych powroźników, piekarzy, ślusarzy, ogrodników czy stolarzy źródłem taniej siły roboczej, mającej jeszcze tę zaletę, że nie mogą odejść - nie mają się gdzie podziać, za włóczęgostwo i żebraninę zostaliby po prostu ukarani. Można się więc zastanawiać, czy nie są oni przypadkiem ofiarami systemu, który umożliwia młodszym i sil­niejszym bezwzględne wykorzystywanie bezbronnych:

Kandydata ocenia się na podstawie jego zdolności do pracy i nikt nie myśli o tym, że stary człowiek naprawdę nie ma już sił. Im szybciej umrze, tym lepiej dla opiekunów - oszczędzą część gminnej dopłaty. Forma tego miłosierdzia okazuje się przerażająca.

Budzi grozę również sposób, w jaki dokonywany jest wybór kandydata; otóż otrzyma go ten, kto zażąda najniższej dopłaty i rozstrzyga o tym licytacja m minus. Potrzebujący pomocy człowiek traktowany jest jak zwierzę, a nawet wręcz rzecz; o jego uczucia nikt nie dba. Młodzi, silni i syci przyszli tu załatwić interes, a nie rozczulać się nad czyjąś nędzą. Stary tragarz musi na komendę maszerować, pokazywać zęby, machać pięścią, by można było ocenić jego fizycz­ne możliwości. Przy nim omawia się tragiczny los parobka mleczarza Probsta, HSnzhego. Li­cytujący nalegają na to, by nie zobowiązywać ich do zakupu dla Wunderlego odzieży na zimę, a gdy okazuje się, że paraduje on w pożyczonej kurtce, wycofują się; pan radca dobrotliwie tłumaczy, że gmina co prawda jest dobroczynna, ale zbyt dużych środków nie posiada...

Probst przelicytował wszystkich konkurentów, którzy zastanawiali się, czy opłaca im się wziąć starego tragarza za (bieście. To przypieczętowało los Wunderlego. Czeka go już tylko praca, która nawet dla silnego i sprawnego mężczyzny jest dość męcząca. Nie ma żadnej na­dziei; śmierć będzie wybawieBic"!- Tragizm losu bohatera noweli podkreśla ostatnia scena;

inny komentarz jest po prostu zbyteczny:

Okrutny los jest dla starego człowieka nie do uniknięcia. Wobec obowiązującego prawa nie ma on wyboru, musi podporądkować się uchwałom gminy. To, co go czeka, jest przerażające;

natomiast w pełni doświadczymy grozy dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie, że Wunderli nie jest człowiekiem samotnmi! Ma syna, który mieszka z żoną i dziećmi w tej samej miejsco­wości. Był on obecny podcas licytacji:

Kuntz Wunderli czuje się straszliwie upokorzony. Uświadamia sobie jednak, że za cenę poni­żenia może zyskać coś bezcennego: możliwość kontaktu z rodziną, z ukochanymi wnukami:

Stary człowiek nie potępia swojego syna; również inni okazują mu zrozumienie, choć do­strzegają w tej sytuacji coś niepokojącego. Wszyscy przyzwyczaili się już jednak do gminnych licytacji i eksploatowania zniedoiężniałych i bezbronnych. Nie dostrzegająwłasnego zakłamania i okrucieństwa, zapomnieli, że obowiązkiem dzieci jest zapewnić utrzymanie rodzicom, którzy ich wychowali. Naruszone tu zostały podstawowe ludzkie prawa, a ci, którzy cierpią, milczą.

Nadzieje Wunderlego są daremne. Syn został przelicytowany, Kuntz nie będzie mieszkał z rodziną. Odebrana mu została godność, nadzieja, miłość wnuków, dla których jest dziadziu­siom, a nie rzeczą, która się zużywa i z którą jest wtedy już tylko kłopot. Opisana tu społecz­ność pozbawiona jest nie tylko wrażliwości na ludzką krzywdę i poczucia odpowiedzialności. Zajęci własnymi sprawami egoiści, chciwi i wyrachowani, zapominają, że i o nich upomni się starość, też być może będą niedołężni i bezradni. I wtedy oni również staną jako kandydaci przed mieszkańcami gminy. Uważają, ze syn zrobił dla ojca wszystko, co mógł; nie może ryzy­kować więcej. Zrobił, co do niego należało, ale ryzykować nie może. Stała się podłość; nikt tego jednak nie dostrzega. Przecież wszystko jest w porządku... Kogóż obchodzi cierpienie jakiegoś starego tragarza?

Dominik Cedzyna to zdeklasowany szlachcic, zatrudniony jako rządca w przedsiębiorstwu wzbogaconego parweniusza, Teodora Bijakowskiego. Praca, którą wykonuje, nie daje mu radości jest koniecznością i udręką. Sedyns^pociechą i nadzieją tego nieszczęsnego, poniżanego człowiek;

bez przyszłości byi jego jedyny, ukochany syn. Piotr. Z utęsknieniem czekał na listy od niego:

M. Konopnicka przestrzega nas przed zakłamaniem filantropów, którzy upajając się swym miłosierdziem, nie dostrzegają problemów tych, którym pozornie pomagają. Nowela Miłosier­dzie gminy ]es\ jednak także bardzo bolesną lekcją odpowiedzialności, bolesną dlatego, że uka­zuje ludzkie zakłamanie i podłość. Zwyciężają młodzi i silni, starym nie należy się nic. Spo­łeczność, która rządzi się takimi prawami, długą jeszcze drogę rozwoju ma przed sobą, by wyjść ze stanu duchowego barbarzyństwa. Sytuacja ludzi starych w danym społeczeństwie wiele mówi o jego poziomie moralnym. A jakże często młodzi, aktywni, zapracowani postrze­gają ich i dziś jako kłopot, utrudnienie, z którym trzeba by coś zrobić? Problemy opisane w tej noweli nie dotyczą jedynie pewnej szwajcarskiej gminy, którą odwiedziła niegdyś M. Konop­nicka. Pisarka ukazała tu problem odwieczny: starcia się egoistycznej, silnej, ambitnej młodo­ści ze zniedołężniałą, wyczerpaną starością.

Stefan Żeromski ..Doktor Piotr"(MŁODA POLSKA)

Piotr Cedzyna studiuje chemię za granicą. Jest bardzo zdolny; dlatego zaproponowano mi posadę kierownika pływalnego laboratorium w Huli w Anglii. Jest to dla niego bardzo atrak cyjna możliwość; mógłby rozwijać swoją wiedzę, nie troszcząc się o środki utrzymania, gdy zapewnione miałby mieszkanie i wynagrodzenie, a także materiały do doświadczeń. Jednoczę śnie jednak Piotr zdaje sobie sprawę z konsekwencji takiego wyboru; rozłąka z ojcem i ziemi, ojczystą nie będzie dla niego łatwa.

To list na ten właśnie temat sprawił tak straszny ból staremu Cedzynie. Jego serce ostygło lęku przed utratą syna jak kioda gnijąca na dnie wód przywalonych lodem. Nie mógł wyobrazi sobie dalszego życia bez Piotra - wszak liczył na to, że zdobędzie on wykształcenie i powróci Gdyby się tylko zjawi!, przy protekcji, podeptawszy nieco, znalazłoby się dla niego doskonal miejsce, posażną pannę... Nie uwzględniał w swoich planach wyjazdu syna za granicę na wieł lat. Poczuł się jakby oszukany i zdradzony; więź, która istniała między nimi, została naruszona a kto wie, czy nie zostanie zerwana... Dominik boi się samotnej starości, tęsknoty, której ni będzie mógł udźwignąć. Coś mu zostało odebrane; syn stał się kimś niezrozumiałym, kto m własny świat, sprawy niedostępne ojcu, któremu nie musi już być posłuszny. Budzi to w staryn człowieku nie tylko lęk, ale i bunt. Czuje się on także winny; wydziedziczony, nie mógł zapew nić synowi więzi z rodzinną trądy ej ą, musiał wysłać go w daleki świat, gdzie stał się on - obcy

Dominik Cedzyna zdaje sobie sprawę, że on i jego syn należą do zupełnie różnych, obcych sobie sfer. Wraz z klęską patriarchalnego szlacheckiego świata zmieniły się relacje między pokoleniami. Kiedyś syn kontynuował dzieło ojca; dziś buduje własne życie, odrzucając trady­cję, więzi rodzinne, „miękkie wlókna" czułości. Stary szlachcic pragnie choć na chwilę ujrzeć

syna; wszak zapomniał już nawet, jak brzmi jego głos, nie potrafi sobie wyobrazić jego wyglą­du po latach rozłąki.

Marzenie spełniło się; Piotr przyjechał. Radość ojca wyraża się w gorączkowej krzątani­nie: wydarł mu z rąk walizkę, rozpiął palio, wystawił ze szafy na stół wszystkie butelki z octem, z naftą, z terpentyną i gorzałką, szukał kieliszka w stosie rzemieni i żelastwa leżącym w kącie izby. Gdy syn zmęczony podróżą zdrzemnie się na przyniesionej z rupieciami pamiątkowej zielo­nej sofie, ojciec chodzi po pokoju na palcach, by tylko nie zakłócić jego odpoczynku. Widok, który ujrzy doktor po przebudzeniu się, wstrząśnie nim głęboko; zmienią się wówczas jego życio­we plany. Miłość do ojca okaże się silniejsza od marzeń o karierze naukowej i odkryciach:

Doktor zmieni jednak swoje postanowienie i wyjedzie, skazując ojca na ból i straszlit tęsknotę. Dominik Cedzyna nie może uwierzyć, że stracił ukochanego Piotrusia. Opowiadań kończy przejmujący obraz starego człowieka, szukającego w wieczornym zmroku odciśni tych w śniegu śladów stóp ukochanego syna, który go opuścił:

Co spowodowało, że doktor Piotr zmienił swe postanowienie? Dlaczego skazał ojca na fcotę i ból, wyjechał nagle, niemal bez pożegnania? Z jakiej przyczyny rozstali się w gnie-"t, a stary szlachcic odmówił synowi swego błogosławieństwa?

Stary szlachcic, wychowany w czasach, gdy bezwzględne posłuszeństwo syna wobec ojca "ite czymś oczywistym, nie potrafił zrozumieć, że Piotr jest inny. Zdawał sobie z tego co Piwda sprawę, ale w przypływie emocji nie umiał właściwie zareagować; powrócił do utrwa-''iiyeh schematów. Nie mógł się pogodzić z tym, że syn ośmielił się mieć inne zdanie, nie "taał zaakceptować jego racji. Co poróżniło tak silnie ojca i syna?

Dominik Cedzyna nie zrozumiał racji Piotra. To, co dla młodego doktora było zasadniczą kwestią moralną, określił jako głupie sentymenty. Czy łatwo jest przyznać któremuś z nich rację? Starły się tu przecież dwa tak różne światopoglądy; ojciec i syn mają zupełnie inny zasób życiowych doświadczeń. Dominik jest człowiekiem praktycznym, który upokorzony przez nędzę i utratę swojej szlacheckiej godności musiał nauczyć się w tym nowym, okrutnym świe­cie - żyć. Wszak polecenia wydawał mu człowiek, którego kiedyś mógłby kazać obić kijami... Szlachecki świat odszedł jednak w przeszłość, panem pozostał Dominik jedynie w duszy. Mu­siał przystosować się do zmian, które nadeszły, jeśli chciał przetrwać i wykształcić syna. Toteż zaakceptował ten świat wraz z jego okrutnymi zasadami, a jedna z nich głosiła, że jeżeli jest nadmiar chętnych do pracy, płacę można im zmniejszyć, na miejsce niezadowolonych zgłoszą się następni.

Piotr to szlachetny idealista, którego drapieżność tego nowego świata przeraża. Samotnie stanie do walki ze złem, chce zachować czystą duszę; świadomość, że pieniądze na jego eduka­cję zostały wydane nędzarzom, jest dla niego nie do zniesienia. Poświęci swemu szlachetnemu celowi wszystko, unieszczęśliwi nawet ojca, którego przecież kocha. Ale jako człowiek wy­kształcony, inteligent, nie może on nie rozwiązać tego problemu: czuje się odpowiedzialny za kształt świata, w którym żyje. W porywie rozpaczliwej, romantycznej dumy wypowie wojnę niesprawiedliwości i krzywdzie; metody, którymi się posłuży, należą już jednak do następne] epoki. Piotr zna zasady ekonomii i wie, skąd pochodzą pieniądze, które otrzymywał od ojca;

prawda zapisana była w rachunkach, które ojciec dał mu do przepisywania. Jednak to, co dla niego było oczywiste, dla ojca pozostało niezrozumiałym; porozumienie między nimi okazało się niemożliwe:

Dominika Cedzynę i jego syna różniło zbyt wiele, by mogli rozwiązać ten konflikt. Nie wystarczył ogrom miłości. Rozstaniebyto nieuniknione; pozostały im tęsknota i cierpienie.

Maria Kuncewiczowa ..Cud-zoziemka"(XX-LECIE MIĘDZYWOJENNE)

Cudzoziemka M. Kuncewiczowej to wybitna powieść psychologiczna. Wnikliwa analiza przeżyć bohaterki, Róży Żabczyńskisj, ukazana została w sposób doskonały pod względem artystycznym. Kompozycja utworu jest bardzo interesująca: poznajemy ostatni dzień z życia Róży, której wspomnienia ujawniąjąnam wszystkie, nawet najbardziej bolesne sekrety jej ży­cia. Poszczególne motywy spaja muzyka. Róża marzyła o karierze skrzypaczki, jej córka, Mar­ta, jest znaną śpiewaczką. Do przeżyć bohaterki z młodości nawiązuje pieśń Schumanna Ich grolle nicht', niespełnione marzenia o karierze muzycznej symbolizuje koncert D-dur Brahmsa, którego głębię chce Róża pojąć do konca, gdyż jest to dla niej istota muzycznej doskonałości.

Powieść ukazuje całe życie Róży i ludzi, z którymi była związana - rodzinę, nauczycieli muzyki, lekarza z Królewca... wszyscy oni znali swoją prawdę o niej. Dla wielu nie była to prawda łatwa. Róża, której życie odebrało dwa najpiękniejsze skarby, muzykę i miłość, nie była szczęśliwa. Ukochany Michał, którego uwiodła moskiewska kursistka, i jego ojciec, pro­fesor skrzypiec, January Bądski, który nie nauczył swej adeptki właściwej techniki gry na skrzypcach - zabili w niej radość. W życiu bohaterki było wiele cierpienia; potrafiła ona zada­wać ból innym, a także sobie. Pojednanie ze światem i z rodziną możliwe okazało się dopiero po wizycie u mądrego i życzliwego doktora Gerhardta, kiedy jakby narodziła się na nowo. Wtedy po raz drugi w życiu usłyszała Róża słowa wunderschone Nase; pierwszą osobą, która zauważyła jej śliczny nos, był bowiem Michał.

Tytuł powieści, Cudzoziemka, odnosi się do Róży. Żyła ona ciągle ze straszliwym poczu­ciem wyobcowania:

Analizując życie Róży, podjęła pisarka bardzo wiele problemów. Skupimy się na jednym z nich: na opisanych w powieści relacjach między pokoleniami. Jak odnosi się bohaterka do swoich dzieci i wnuków, a jak one do niej? Czy w rodzinie panuje harmonia i miłość, czy wszyscy są nieszczęśliwi? Jaki wpływ na to mają doświadczenia życiowe bohaterki?

Dzieci obawiały się babki. Budziła lęk swoimi dziwnymi zachowaniami, kapryśnością, wiecz­nymi pretensjami, podejrzliwością. Róża nie potrafiła nawiązać bliskiego kontaktu z wnukami, raczej odtrącała je; gdy zbliżały się, zaciekawione i zafascynowane, kazała im odchodzić. Potra­fiła strofować je z niechęcią, oskarżać bezpodstawnie, obrzucać niezrozumiałymi dla nich zarzu­tami; nieświadome niczego dzieci czyniła odpowiedzialnymi za winy dorosłych.

Babka budzi w Zbyszku agresję i bunt; dziecko krzyknie ze złością: to babcia niech idzie sobie precz z mojego domu! Jest w tym okrzyku ból i rozpacz upokorzenia. Dziecko nie rozumie przeżyć swoich dziadków; ten świat jest już przed nim zamknięty. Zdecydowanie woli jednak dziadka Adama, człowieka spokojnego i opanowanego, niż kapryśną i nieobliczalną babkę.

Nieco podobny jest stosunek Róży do własnych dzieci. Marta, uważana przez nią wyłącz­nie za córkę męża, była owocem małżeńskiego gwałtu. Po raz pierwszy i jedyny Adam zbun­tował się wtedy przeciwko żonie, jej mściwości, cierpiętnictwu, pogardzie. Gorzkie słowa nie po to tu jesteś, żebyś mi grata po nocach były dla Róży wyzwaniem; Marta narodziła się po to, by zabić muzykę: To dziecko byfo córką Adama i ofiarą Róży. Wszystko zmieniło się, gdy matka zauważyła, że córka ma piękny głos; nie była już wtedy córkąAdama, zdobywała prawo do matczynej miłości:

Kariera muzyczna Marty pozornie umożliwiła jej ustabilizowanie relacji z matką; wiele pozostało jeszcze niedomówień, wiele nienawiści:

Kiedy tyko okazywało się, że w życiu dziewczyny pojawiało się cokolwiek poza muzyką, kiedy wykonała ona niedbale jakieś ćwiczenie - natychmiast sypały się na nią. zarzuty, obelgi, pomówienia} zdradę; matka nie pozwalała córce nawet na chwilę rozmowy z ojcem, zaintere­sowanie książką, uczucie...

Już jako dorosła kobieta Marta czuje wyrzuty sumienia, jeśli sprawi matce zawód, nie do­pełni obowiązku, zaniedba ćwiczenia głosu. Jest wręcz sterroryzowana przez Różę, której zresztą nie onajednasię boi:

Róża byłachorobliwie zazdrosna o uczucia i troskę swoich bliskich. Żądała od nich zainte­resowania, wi^cz martwienia się o nią, ciągłego okazywania wdzięczności - i chciała mieć wyłączne prało do ich uczuć. Wielokrotnie skrzywdzona przez los, każdą stratę uważała za zdradę, czy b)ło to odejście ukochanego mężczyzny, czy śmierć synka:

Dlatego tak trudno było się jej pogodzić z faktem, że jej dzieci dorastają i zakładają rodzi­ny. Kiedy jej pierworodny syn, Władysław, zaręczył się, przeżyła dramat. Robiła wszystko, by uratować syna - i doprowadziła do zerwania. Młody człowiek uległ jej sugestii, nie potrafił w żaden sposób obronić swoich racji, przekonać matki:

W wypowiedzi syna brzmią tony głębokiej wdzięczności. Docenia wysiłek matki i trud, jaki włożyła w jego wychowanie. Słowa te jednak nie są szczere; to jest wyuczona lekcja, danina, którą trzeba składać, by przetrwać w tej rodzinie, gdzie matka wymuszała na dzieciach zainteresowanie i przejawy uczucia przekraczające ich możliwości pojmowania. Władysław już w dzieciństwie nauczył się recytować je jak wyuczoną lekcję; kiedy tylko spotkał się z matką, powtarzał to, co musiało zostać powiedziane:

Syn był wyraźnie zależny od akceptacji matki. Kiedy wreszcie ożenił się [Skorzystał z tego, że w kilka lat po zerwaniu z Haliną dobroć i pogoda zastąpiły mu znowu drogę, wcielone •w postać powabniejszą, w serce bardziej świadome, w żywioł gorętszy, mocniejszy, l że Róża nie. mogła przyjechać. [...] Sprawę ubito wtenczas z Różą listownie.], był rozdarty między Różą i Jadwigą. Matka nie oszczędziła jego młodej żonie żadnego upokorzenia:

Relacje między synem i matką zmieniły się dopiero po przyjęciu, które urządzono w Rzymie:

Efekt przerósł wszelkie oczekiwania; niestety, Róża nie omieszkała powiedzieć wielu cierp­kich stów na temat Polaków, a także synowej, która była oficjalnie gospodynią wieczoru, kom­promitując ją tym całkowicie. Tego już syn wybaczyć jej nie mógł:

Róża nie potrafiła stworzyć dzieciom prawdziwego, ciepłego domu, nie umiała również zaakceptować ich jako dorosłych. Nieszczęśliwa w małżeństwie, które było dla niej czymś w rodzaju odwetu za zdradę Michała, raniła tych, którzy byli jej najbliżsi, i dręczyła siebie. Ale szczególnie zwraca uwagę jej nieumiejętność porozumienia się z młodymi ludźmi. Nie potrafi­ła ich zaakceptować; drażniło ją nawet to, jak synowa czy córka prowadzą gospodarstwo, jak urządziły dom. Odbiera im prawo do posiadania własnego zdania, chce narzucić własne poglą­dy i kryteria wartości. Nie potrafi pojąć, że to, co dla niej bezcenne, dla młodych nie musi już takie być. Ta niemożność porozumienia da się dostrzec w wielu sytuacjach, nawet najbardziej codziennych:

Róża nie ufa swoim bliskim. Boi się, że postrzegają ją jako starą, niepotrzebną, zbędną;

chce walczyć o swe prawo do istnienia, udowodnić, że jeszcze jest kimś, jeszcze się liczy:

Córka nie rozumie swej matki, nie dostrzega dramatycznego przełomu, jaki nastąpił w jej duszy po wizycie u starego lekarza z Królewca. On podarował jej na nowo radość życia, uwol­nił od koszmaru czekania na to, co już nigdy nie wróci:

Cudzoziemka to opowieść o bardzo smutnym życiu kobiety, która nigdzie nie miała swoje­go miejsca i wszędzie czuła się obco, kobiety, która nigdy nie zaznała szczęścia i nie potrafiła dawać go innym... Matki, która nie umiała porozumieć się z własnymi dziećmi, babki, tęsknią­cej za uczuciem wnuków, ale nie potrafiącej okazać im miłości. Róża, wrażliwa i spragniona uczuć innych, musiała żyć w piekle wiecznego niezadowolenia, agresji, cierpienia; piekło to stworzyli jej ludzie - i ona sama. Żyła, odkładając swe szczęście na później, cały czas po ciemnej stronie istnienia, jakby nie umiała w żaden sposób odnaleźć radości; dopiero pod ko­niec życia zrozumiała, że mogło być inaczej.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KONFLIKT POKOLEŃ, matura, matura ustna, MOTYWY, WORD
KONFLIKT POKOLEŃ, Motywy literackie
konflikt pokoleń2
konflikt pokoleń
konflikt pokolen
Konflikt pokoleń 1 2 3 Słownik motywów
Konflikt pokoleń-mit czy rzeczywistość, SZKOŁA, język polski, ogólno tematyczne
Konflikt pokoleń
konflikt pokoleń a
Konflikt pokoleń w Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej, Konflikt pokoleń w Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej
Konflikty pokoleń
KONFLIKT POKOLEŃ, matura, matura ustna, MOTYWY, WORD
KONFLIKT POKOLEŃ, Motywy literackie
Konflikt pokoleń

więcej podobnych podstron