Pani Zima
autor: Alicja Mikulska
Pani Zima siedziała smutna w podniebnym pałacu swego Ojca, stworzyciela świata. Za nic nie chciała zejść na ziemię, chociaż już dawno powinna to zrobić . Na próżno namawiały ją młodsze siostry, Wiosna i Lato, aby przestała się dąsać i pozwoliła odpocząć Jesieni, która jest już zmęczona swoim zbyty długim pobytem na ziemi.
- Wam to łatwo tak mówić – rzekła do sióstr pani Zima – wszyscy was lubią i czekają na wasze przyjście. Ludzie, zwierzęta i rośliny są szczęśliwi, gdy jest ciepło i mogą się rozwijać. A ja przynoszę zimno i mróz, wszystko zamarza i usypia. Na mnie nikt nie czeka.
To mówiąc zaniosła się szlochem, a na ziemi z jej łez powstał zimny deszcz ze śniegiem, pani Jesień nie miała już siły, by go ocieplić. Na smutek swojej córki nie mógł już dłużej patrzeć Ojciec, stworzyciel świata.
- Mylisz się moje drogie dziecko, myśląc, że tam na dole na ciebie nikt nie czeka. Drzewa nie mogą odpocząć, póki nie przestaną w nich krążyć życiodajne soki, które tylko ty możesz uśpić. Głęboko w ziemi nie mogą zasnąć roślinki, które obudzą się dopiero na wiosnę. A dzieci? Nie pomyślałaś o dzieciach? Jeśli nie będzie mrozu i śniegu, to jak będą jeździć na saneczkach, łyżwach czy nartach? Z czego ulepią bałwana?
Na te słowa rozchmurzyła się twarz pani Zimy, która niezwłocznie udała się na ziemię, aby przekonać się o prawdziwości słów Ojca. Po drodze minęła uszczęśliwioną Jesień, której czas na ziemi się już dłużył. Za panią Zimą podążył na ziemię biały, puszysty śnieżek i leciutki mrozik. Świat zrobił lśniąco-srebrny, płatki śniegu wirowały w słońcu, które również się ucieszyło się ze spotkania z Zimą. Ale najwięcej ucieszyły się dzieci wyciągając z piwnic narty, łyżwy i sanki, a bałwan, którego ulepiły na podwórku, uśmiecha się serdecznie do pani Zimy.