Kosmos – baśń Andersena Ty, ty Kosmosie, strojny w szafir, srebro i złoto, Iw miliard galaktyk i ciut przedziwnej materii – światła, Które mknie rzez twe wnętrze z zawrotną szybkością, I gra sobą czas z cyrkowa sprytnością. Po co, po co istniejesz? Aby nas sobą bawić? Nie! – Ty się z nas śmiejesz. I kto cię stworzył tak naprawdę? No i – rzecz jasna – w jakim celu? Czy był to może bóg pijany; A może tylko – iluzjonistów – bardzo wielu? Czy zdradzisz nam to –Kosmosie – w końcu? Zanim się skończy energia na słońcu, I zanim będzie nawet po tonie, Proszę wyjaw je, nie chowaj ich w sobie, I zanim słońce pochłonie – piękną – Ziemię, O to, o to cię błaga uczonych plemię, A ja wraz z nimi. Lecz ty milczeć wolisz, bo jest to łatwiejsze, Ba! Nawet, nawet o wiele piękniejsze… Bo prawda – przeważnie – brzydotę – odkrywa, Za to niewiedza – ciekawość – podjudza, porywa Więc trudno! Niechaj już tak pozostanie, A ja sama – odpowiem – na swoje pytanie. Tak więc stworzycielem twoim – w mych domysłach – się stanie, Sam baśniarz Andersen, który raz przestąpił ateistów próg, I przekreślił swym piórem jedno słowo – bóg, Choć ludzie wolą wiarę, Bo to jest dla nich łatwiejsze, Niż przyjąć fakt, że bez boga zrodziło się piękniejsze , Tak więc - dla mnie – twym twórcą, Był raczej tylko – poetyczny – duch, O wiele tajemniczy, niżby wymyślił to bóg, I w jaki sposób z niczego dokonać tego mógł A więc?... Więc jesteś baśnią – baśnią ze snu – z obrazkami, Tak piękną jak „Brzydkie kaczątko” i… „Dziewczynka z zapałkami”. Warszawa 7-6-2014r. Przyjaźń Przyjaźń – to kwiat z bajki, rozkwita, błękitnieje, jak – niezapominajki. I czasem – tak jak one, myślimy sobie skromnie, Przyjaciel o przyjacielu: „ – Nie zapomnij o mnie…”