PRZYGODY WRÓBELKA ELEMELKA
- Elemelek i precelek :
Raz wróbelek Elemelek
miał ochotę na precelek:
w kształt ósemki zakręcony,
drobnym maczkiem przyczerniony.
Lecz gdzie znaleźć przedmiot taki?
Nie sprzedają precli ptaki!
Cała ptasia rzesza wielka
nie potrafi piec precelka...
— Do miasteczka się wybiorę,
jarmark jest tam w każdy wtorek;
a gdy jarmark się odbywa,
nie zabraknie też pieczywa.
Oto stragan jest niewielki,
na nim strucle i precelki.
Ale jak ten przysmak dostać?
Sprawa to nie taka prosta:
trudno ptaszkom o gotówkę!
Elemelek skłania główkę,
strzela jednym, drugim okiem,
potem się okręca bokiem,
rozpościera skrzydła oba...
Tak kupcowej się spodobał,
że rzuciła mu precelek.
— Macie, wróble, na wesele!
Hej, to gratka jest nie lada!
Elemelek głowę wkłada
w precelkową krągłą dziurę
i chce z preclem frunąć w górę.
Lecz ktoś inny w tejże chwili
z drugiej dziurki się wychylił.
Jakiś wróblik szary, mały,
też łakomy, też zgłodniały
trzepiąc skrzydłem cienko wrzaśnie:
— To mój precel! — A mój właśnie!
— Ja już przedtem tu czekałem!
— Ja na własność go dostałem!
— Zmykaj stąd, ty nic dobrego!
— Zabierz głowę! — Jeszcze czego!
— Precz, rabusiu, łakomczuchu!
— Precz, brzydalu, karaluchu!
Z tej ósemki precelkowej
sterczą dzioby dwa, dwie głowy:
każdy dziobek ćwierka, krzyczy,
każdy ptak się rozindyczył.
Ludzie stają przy straganie,
rozbawieni niesłychanie;
śmiechy słychać i okrzyki:
— Ot, zadziorne koguciki!
Jak się to kotłują w piachu!
Napędzono wróblom strachu
i czmychnęły w inną stronę,
Wciąż precelkiem połączone,
by siąść wreszcie gdzieś na sośnie,
dysząc ciężko i żałośnie.
Dzięcioł wyjrzał zza gałęzi.
— Dobrze panom w tej uwięzi?
Jeśli chcecie, to rozkuję.
— Tak, tak! Niech pan popróbuje.
Dzięcioł ma naturę zacną.
Pacnął lekko, mocniej pacnął,
pacnął trzeci raz niezgorzej
i wpół przeciął im obrożę.
Już na obu kawalerach
nie ósemka, ale zera.
Znad dwóch kółek, znad dwóch zerek
do wróbelka rzekł wróbelek:
— Straciliśmy obaj głowy
w tej rozprawie precelkowej
i wynikła ptasia draka.
— Właśnie! Nieprzyjemność taka!
Lepsza zgoda! — Koniec z hecą!
— Wstyd mi, żem się uniósł nieco...
— Przyjmij pan wyrazy żalu,
że nazwałem cię „karaluch".
Potem zjadły oba koła,
zaprosiwszy też dzięcioła.
Każdy grzecznie precel zjadał:
nie swój własny, lecz — z sąsiada...