- 1 -
Tego dnia mama wyjechała na delegację. W domu zostawiła swoje dwie córki z tatusiem. Ponieważ miała wrócić dopiero za dwa dni, przygotowała wszystko co potrzebne do obiadu i poleciła, by dziewczynki przyrządziły w dniach jej nieobecności posiłki dla tatusia i dla siebie. a, która wylosowała, że będzie gotować pierwszego dnia, wzięła się szybko do pracy. Na godz.15.30, kiedy tatuś wraca z pracy, obiad musi 5 przygotowany. Kiedy drzwi się otworzyły i ojciec zmęczony dniem wrócił do domu, już wszystko było na stole. Wszyscy zasiedli do obiadu. i cóż to, po pierwszej łyżce zupy miny wszystkich się zmieniły... Tatuś, nie mówiąc lekko się skrzywił, to samo uczyniła starsza siostra, Ela. Nie chcieli jednak robić Ewie przykrości. W końcu Ewa sama wiedziała, że czegoś tu brak, a wszyscy naraz krzyknęli: "Soli!". Po dosoleniu zupa była całkiem dobra.
Molenda B., Dobre uczynki - owocem obecności Chrystusa w nas, BK 1/1987/, s. 6-7
- 2 -
Wiele rzeczy możemy skarcić przy pomocy naszych sił naturalnych otrzymanych od Boga: Ale wiele spraw przerasta nasze aktualne możliwości. Skuteczne jest wówczas zdanie się na Boga i cierpliwe czekanie na Jego pomoc.
We wrześniu 1957 roku zatonął na Atlantyku niemiecki "Pamir". Przyczyną zatonięcia była burza. Dwie łodzie ratunkowe z pasażerami poszły na dno, ponieważ były uszkodzone. Jedna łódź była dobra i na niej znalazło się 25 marynarzy. Dwa dni i dwie noce, bez jedzenia i picia, walczyli z huraganem i falami o przetrwanie. Z całej grupy uratowało się tylko pięciu. Dlaczego? Ponieważ w tym czasie mijało ich kilka statków. Rozbitkowie widzieli ich światła, błagali o pomoc, ale ich głos nie dochodził do przepływających statków. Wówczas za każdym razem część marynarzy wskakiwała do wody, by wpław dotrzeć do zbawczego statku. Każda taka próba, niestety, kończyła się śmiercią w odmętach morskich. Ocaleli ci, którzy zaufali łodzi ratunkowej, a raczej którzy zaufali Bogu, i spokojnie czekali na ratunek.
Kazanie Rok C
- 3 -
W wygłoszonych przez Chrystusa błogosławieństwach mamy radykalne odwrócenie wartości; to, co zwykle uważamy za nieszczęście, Chrystus nazywa błogosławieństwem; i na odwrót. Według Chrystusa błogosławionymi są: ubodzy, głodujący, płaczący, znienawidzeni przez otoczenie. Chrystusowe błogosławieństwa stają się zrozumiałe, jeżeli ramy czasowe dążenia do szczęścia przesuniemy na wieczność. W perspektywie wiecznej nagrody lub kary nawet największe cierpienia doczesne tracą swą ostrość.
Do czegóż np. mogli się odwoływać Polacy w czasie ostatniej wojny w obliczu eksterminacji, jaką nam nieśli rzekomi siewcy kultury, za jakich uważali się Niemcy? Co przeżywały rodziny, gdy ich najbliżsi byli torturowani i mordowani przez hitlerowców? W 1941 roku, w nocy z 3 na 4 lipca, we Lwowie aresztowano 23 profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza; łącznie z ich bliskimi aresztowanych było 37 osób; np. profesora Longchampsa zabrano razem z trzema synami, zostawiając w domu żonę. Tejże samej nocy wszyscy zostali rozstrzelani na stokach Kadeckiej Góry przy ul. Wóleckiej. - Mord na profesorach lwowskich to tylko jeden z fragmentów ludobójstwa, jakiego Niemcy dopuszczali się na Polakach w czasie ostatniej wojny. Czasami jedyną pociechą były wówczas zapewnienia Chrystusowe zawarte w Jego błogosławieństwach.
Kazanie Rok C
- 4 -
"Mam nowotwór... i to złośliwy. Muszę iść natychmiast na bardzo poważną operację. Stawiam wszystko na jedną kartę. Chcę żyć, mam przecież dopiero trzydzieści lat. Wierzę, że Pan Bóg mi pomoże i mnie nie opuści..." Coraz częściej możemy usłyszeć podobne wypowiedzi ludzi rozpoczynających ogromną walkę o życie. Przejmujemy się nimi do głębi, tym bardziej, gdy jest to ktoś z naszych bliskich, kolegów, koleżanek, przyjaciół czy znajomych...
Niesamowita walka o życie i wiara w siebie, a przede wszystkim wiara w Boga, który wszystko może uleczyć, odwrócić, wyprowadzić z beznadziei.
Ks. Jan Wnęk - DUCH ŚWIĘTY ŹRÓDŁEM WIARY BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 1-2(140) 1998
- 5 -
Na lekcji języka polskiego uczniowie szóstej klasy otrzymali do opracowania w domu temat: "Jaki był twój najpiękniejszy dzień w życiu?". Dzieci opisywały różne wydarzenia, ktoś wspomniał o wyjeździe do babci, ktoś inny o pobycie nad morzem.
Zbyszek napisał najdłuższe wypracowanie o swoich imieninach. Do tego dnia, jak napisał, przygotowywał się o wiele wcześniej. Najpierw pojechał do babci i dziadka i powiedział im, że w tym roku na imieniny chętnie by dostał scyzoryk. Wyjaśnił im, ile powinien mieć nożyków i dodatkowych przyrządów. Później udał się do wujka. Kiedyś przy stole słyszał, jak rodzice mówili, że jego firma dobrze się rozwija i wujek jest bardzo bogaty. Opowiedział wujkowi o wspaniałym rowerze górskim, który ma jego najlepszy kolega z klasy, Krzysiek. Kiedy wychodził, przypomniał wujkowi o imieninach, mając cichą nadzieję, że się domyśli i kupi mu wymarzony rower. Na dwa tygodnie przed imieninami zaczął sprzątać swój pokój i wynosić śmieci, przypominając rodzicom o plecaku turystycznym, który chciał mieć na wakacje. Wreszcie nadszedł upragniony dzień imienin, marzenia się spełniły, Zbyszek otrzymał wymarzone wcześniej prezenty. Był to jego najszczęśliwszy dzień w życiu.
Pani od języka polskiego po sprawdzeniu zadania i postawieniu ocen zadała na następny tydzień podobne wypracowanie, ale o trochę innym temacie: "Co sprawia ci największą radość w obecnej chwili?". Tym razem najdłuższe wypracowanie napisała Beata, która była szczęśliwa, że jej mama po rocznym pobycie w szpitalu wróciła do domu. Zbyszek tym razem napisał najkrótsze zadanie. Stwierdził, że jest nieszczęśliwy, bo rower się popsuł, scyzoryk i plecak go nie cieszą, do następnych imienin jest daleko, a on chciałby mieć komputer.
Na kolejnej lekcji wszyscy czytali głośno swoje wypracowania i każdy, po wysłuchaniu wszystkich, miał sam siebie ocenić. Na początku Zbyszek był dumny ze swojego zadania, ale kiedy wysłuchał zwierzeń Beaty o chorej mamie, o tym, jak musiała wyręczać ją w różnych obowiązkach, a mimo to była szczęśliwa, zamyślił się i poprosił o możliwość wypowiedzenia się w wypracowaniu jeszcze raz. Po dłuższym czasie przyniósł kolejne zadanie, w którym opowiadał o swoich codziennych obowiązkach, a na końcu napisał, że jest szczęśliwy.
Każdy z nas mógłby napisać opowiadanie o swoim życiu. Pomyślcie, jak często moglibyście być szczęśliwi, ale nie potraficie cieszyć się życiem tylko dlatego, że nie otrzymaliście czegoś, o czym marzyliście, co już może ma koleżanka lub kolega.
Ks. Jan Klinkowski - BŁOGOSŁAWIENI CZYLI SZCZĘŚLIWI Współczesna Ambona 1995
- 6 -
„ - Jaka twoim zdaniem jest najważniejsza rzecz, który powinien zrobić przyszły prezydent? - Posprzątać to miasto. To jeden obrzydliwy i wstrętny kanał. To, czego nam potrzeba to prezydenta, który by posprzątał te śmieci. Pozamiatał nieczystości i spuścił wodę". Taki dialog przeprowadził kandydat do Białego Domu z taksówkarzem (byłym żołnierzem "marines" - piechoty morskiej, weteranem wojny w Wietnamie) w filmie Taxi Driver Martina Scorsese. Pomijając kontekst tego brutalnego filmu, zapytajmy, czy w naszym życiu nic nie wymaga uporządkowania. Czy wszystko w nim jest na swoim miejscu?
Każdego dnia stajemy przed wyborem - błogosławieństwo czy przekleństwo? - Przed takim wyborem staje każdy z nas. Niech nasz codzienny sposób myślenia i postępowania będzie dowodem, iż wybraliśmy i wybieramy błogosławieństwo.
Ks. Czesław Noworolnik Błogosławieństwo, czy przekleństwo? w Materiały Homiletyczne - Z GWIAZDĄ EWANGELIZACJI W TRZECIE TYSIĄCLECIE - C - Tarnów 2000 Cz.1
- 7 -
Jednym z najbogatszych ludzi świata był amerykański miliarder John D.Rockefeller, zmarły w 1937 roku. Posiadał olbrzymi majątek wynoszący kilkaset milionów dolarów. Ostatnie lata tego człowieka były dla niego wielką męką. Trawiła go choroba, stracił apetyt. Gnębiły go wyrzuty sumienia: "Ze wstrętem myślę - powiedział raz - że jako ofiara swej chytrości wspinałem się do majątku po krzywdzie ludzkiej. Czymże właściwie byłem. Niewolnikiem ołówka, chciwie snującym cyfry milionów".
Ks. Majcher E., Zgoda na ubóstwo - znakiem nadziei, BK 1(110) /1983/, s. 36
- 8 -
Opowiada Natka Teresa z Kalkuty: "Niedawno przyszedł do nas pewien bardzo bogaty człowiek i rzekł do mnie. Proszę, by matka lub ktoś inny przyszedł do mnie. Jestem na wpół niewidomy, a moja żona znajduje się na krawędzi umysłowej choroby, wszystkie nasze dzieci wyjechały za granicę, a my umieramy w samotności. Tak mocno pragniemy usłyszeć czuły dźwięk ludzkiego głosu".
Ks. Majcher E., Zgoda na ubóstwo - znakiem nadziei, BK 1(110) /1983/, s. 36
- 9 -
W USA żył kiedyś wielki milioner John Rockefeller. Gdy był już bardzo stary, powiedział swojemu przyjacielowi: - Czy wiesz, kto jest najbiedniejszy na ziemi, kto nic nie ma oprócz pieniędzy.
Ks. Ryszka K., Prawdziwie szczęśliwi ci, którzy ufają, BK 1(98) /1977/, s. 28
- 10 -
Nawet w kraju tak bogatym, jak Stany Zjednoczone są rodziny niezbyt zamożne. Do takich należała rodzina Larry Tomczaka, dwunastoletniego chłopca. Oto fragment jego wspomnień:
Rodzice wszystkich moich rówieśników mieli samochody. Z rozpaczą pytałem moich rodziców:
- Dlaczego nie możemy kupić samochodu? Dlaczego musimy jeździć tymi idiotycznymi autobusami?
- Nie możemy sobie na to pozwolić - odpowiedział ojciec.
- Dlaczego?
- Bo nie stać nas na to.
Naciągałem moją czapeczkę krykietową na czoło i z nosem na kwintę opuszczałem kuchnię, mamrocząc, że jesteśmy najgorszymi dziadami w okolicy.
Ponieważ wolałem nie pokazywać się publicznie z rodzicami, unikałem ich, gdzie tylko to było możliwe. Jednak udział w nabożeństwach parafii Świętego Krzyża jakby na złość ciągle zmuszał nas do występowania razem. Ale przyszło jeszcze gorsze: mama podjęła się sprzątania w mojej szkole.
Momentem, którego nienawidziłem najbardziej był powrót do domu po skończonych lekcjach, kiedy mama czekała na mnie u drzwi wyjściowych. Żaden z chłopców z szóstej klasy, do której uczęszczałem, nie lubił trzymać się matczynej spódnicy, uważając się za prawie dorosłego, a tym bardziej, kiedy matka była sprzątaczką. Dlatego zgłaszałem się do wynoszenia śmieci po lekcjach, żeby uniknąć dziesięciominutowego paradowania w towarzystwie mamy. Większość uczniów szkoły Świętego Krzyża wracała do domów tą samą ulicą, co i ja. Taszczenie narzędzi pracy mamy na oczach kolegów było dla mnie nie do zniesienia.
- Larry, matka na ciebie czeka - szydzili niektórzy.
- Stul pysk! - inaczej odpowiedzieć nie byłem w stanie (Larry Tomczak, Clap your hands, Plainfield 1973).
Zarówno Larry, a tym bardziej jego koledzy, nie należeli do ubogich duchem. Imponowały im: elegancki samochód, piękna willa. Pogardzali ludźmi ubogimi i brudną, mniej płatną pracą. Byli małymi burżujami.
Dalsze losy Larrego. Jak mówiliśmy na początku, Larrynie miał ducha ubóstwa, a jeszcze bardziej jego koledzy. Imponowało im posiadanie pięknego samochodu i wiele pieniędzy. Gardzili pracą fizyczną, taką jak robienie porządków, zmywanie podłóg; wstydzili się ich.
Larry jednak powoli zmieniał swój stosunek do rodziców i ich zajęć. Dzięki ich prostej pracy ukończył uniwersytet w Cleveland. Na uroczystość otrzymania dyplomu ukończenia studiów przybyli oboje rodzice. Szczęśliwi siedzieli na balkonie, patrząc jak ich Larry otrzymuje dyplom i to z odznaczeniem.
On zaś, widząc ich, szeptał:
"Dzięki wam, tato i mamo, ukończyłem studia. Dziękuję wam za wszystko."
- Moi rodzice - dodaje jeszcze - byli szczęśliwi i dumni. Wspominając w myśli ich ofiary, szorowanie podłóg, mycie okien, modliłem się, by Pan wynagrodził im te trudy bardziej, niż ja to mógłbym uczynić.
Larremu nie imponowali już teraz koledzy, których bogaci rodzice obdarowywali wciąż kosztownymi podarunkami. Teraz cenił pracę swoją i swych rodziców oraz ich skromne życie.
Wśród was są dzieci, które mają bogatych rodziców, inne tylko średnio zamożnych, a jeszcze inne, których stać tylko na chleb, odzież i mieszkanie. Tym bogatym jest o wiele trudniej żyć skromnie, być ubogimi duchem niż mniej zamożnym. Przy Bożej jednak pomocy i oni mogą zachować to błogosławieństwo Chrystusowe.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988