Dzielenie się
1. kwietnia 1980
To pierwsza rzecz, którą George pamięta. Pamięta naprawdę, a nie wydaje mu się tak, bo ktoś mu tę historię opowiedział. Ich drugie urodziny.
Siedzi obok Freda u szczytu stołu - obaj są usadowieni na poduszkach, ponieważ są zbyt mali, by bez nich dosięgnąć blatu stołu. Rodzina śpiewa: „Fred-i-George, Fred-i-George, niech żyją, żyją nam! Niech żyją nam!” (gdy zrozumiał, że Fred-i-George wcale nie jest jednym słowem, miał chyba sześć lat).
A potem wpada w szał, bo mama daje jemu i Fredowi kawałki tortu na osobnych talerzach. Powinni się dzielić, więc dlaczego dwa talerze? Jest za mały, by mu to wytłumaczyć, więc jego porcja pozostaje nietknięta.
1. kwietnia 1989
- Nie przeszkadza ci to? - pyta zaciekawiony Charlie. - To ciągłe dzielenie się?
Są w ogródku przy Norze. Fred siedzi w kuchni, gdzie mama zajmuje się jego raną na czole - oberwał nowym tłuczkiem, prezentem bliźniaków. Bill zaprowadził go do domu, podczas gdy Charlie zatrzymał George'a na dworze. Wszyscy wiedzą z doświadczenia, że gdy jeden z bliźniaków jest ranny, lepiej odseparować drugiego, przynajmniej na jakiś czas. Ten, któremu nic nie jest, zawsze robi więcej zamieszania niż poszkodowany.
- O co ci chodzi?
- O ciebie i Freda. Dostajecie wspólne prezenty, nawet tortu nie masz tylko dla siebie.
George wzrusza ramionami, patrząc na tylne drzwi. Chce, by Fred wyszedł już z domu cały, zdrowy i chętny do dowcipów. Wie, że to nastąpi prędzej czy później. Fred śmiał się przecież nawet wtedy, gdy Bill prowadził go do kuchni z twarzą pokrytą krwią, ale George nic nie może poradzić na to, że się martwi.
- Jesteśmy bliźniakami - odpowiada stanowczo, jakby to przesądzało sprawę. - Zawsze się dzielimy. Poza tym, ty i Bill też się dzielicie. Czasem macie wspólne imprezy urodzinowe.
- To nie to samo. Nie dzielimy się prezentami i tortem, w przeciwieństwie do was. No i on jest starszy ode mnie.
- Ja jestem starszy od Freda.
Charlie przewrócił oczami.
- Dziewięć minut a dwa lata to nie to samo.
- Przeszkadzałoby mi dzielenie się z Percym albo z Ronem. Nie przeszkadza mi dzielenie się z Fredem.
George ma tylko jedenaście lat. Nie umie inaczej wyjaśnić, że dzielenie się z Fredem tak naprawdę wcale nie jest dzieleniem się, gdyż Fred jest drugą połową jego samego.
1. kwietnia 1998
Prawdopodobnie powinni czuć się winni, że urządzają przyjęcie urodzinowe w środku wojny, podczas gdy ich młodszy brat jest Godryk wie gdzie i robi Godryk wie co, a ich mała siostrzyczka musi znosić tych bydlaków, Carrowów. Ale poczucie winy nie leży w naturze bliźniaków Weasley. Poza tym, jeśli ludzie nie będą robić zwyczajnych rzeczy, nie zaczną normalnie żyć, zwycięstwo Voldemorta można uznać już teraz. Jeżeli pomyśli się o tym w ten sposób, dobra urodzinowa zabawa była wręcz ich obowiązkiem.
"Fred-i-George, Fred-i-George, niech żyją, żyją nam! Niech żyją nam!"
Inni klienci w Dziurawym Kotle nie są zachwyceni hałasem, jaki robią bliźniacy i ich przyjaciele. Tom rzuca im wściekłe spojrzenia, więc przenoszą się do ich mieszkania nad sklepem. Oliver otwiera piwo, Katie włącza muzykę. Fred siedzi na zniszczonej kanapie z Angeliną na kolanach i śmieją się. George tańczy z Alicją, Lee z Katie. Oliver narzeka:
- To nie fair. Za mało tu dziewczyn.
Alicji robi się go szkoda, więc zostawia George'a, wyciąga Wooda na parkiet i zaczynają kręcić się w tańcu. Żeby nie być gorszym, George zabiera od Freda Angelinę. Fred przez chwilę piorunuje brata wzrokiem, ale zaraz potem uśmiecha się szeroko i porywa Katie z ramion Lee.
Na zaangażowanie przyjdzie czas, gdy będą w wieku Billa. Na razie będą dzielić się dziewczynami, tak jak dzielą się wszystkim innym.
1. kwietnia 1999
Choć nie jest tak źle jak mogło być, George i tak czuje się okropnie. Bardzo chciałby położyć się spać trzydziestego pierwszego marca i obudzić się dopiero drugiego kwietnia, ale wie, że nikt by mu na to nie pozwolił. Zaproszono tyle osób, ile tylko mogło się zmieścić w Norze w nadziei, że tłum i towarzyszący mu hałas w jakiś sposób ukryje lukę, której nikt nie potrafił ignorować. Odbywa się improwizowany mecz quidditcha, w którym drużyna Olivera daje wycisk drużynie Charliego. Molly podaje jedno ze swych popisowych dań. A potem pojawia się tort.
- ...George, George, niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam!
Przed „George” jest wolne miejsce, w którym powinno pojawić się „Fred-i-”, ale nikt nie popełnia błędu i tego nie śpiewa. George nie patrzy w górę, zdmuchując świeczki. Nigdy wcześniej nie musiał robić tego sam i nie udaje mu się zgasić wszystkich za jednym razem. Gdy spogląda w górę, widzi, że twarz Angeliny jest cała we łzach, Lee zakrywa oczy dłońmi, a Charlie przepycha się przez tłum, by wyjść z pokoju nim ktoś zobaczy, że płacze. George'owi jest na rękę, że przytula go Ginny, bo dzięki temu może schować twarz w jej włosach i ukryć łzy. Tort jest jednym z popisowych deserów jego matki, ale George czuje, jakby jadł trociny.
Urodziny powinni obchodzić wspólnie.
1. kwietnia 2019
- George, George, niech żyje, żyje nam! Niech żyje nam!
Przed „George” nie ma już pustego miejsca - wszyscy przywykli do tego, że jest teraz sam. Mimo to kilka osób śpiewa „wujek George”, nie wspominając o jego dzieciach, które przeciągają „tatuś” tak, by pasowało. Wszystko to jest nierówne - nikt by nie zauważył, że czegoś tam brakuje.
Zauważa spojrzenie matki i wie, że myśli o tym samym co on. Ma czterdzieści jeden lat. Dłużej żyje bez brata bliźniaka niż żył z nim. Nie powinno tak być.
„George, teraz kolej twojego brata.”
„Fred, podziel się z George'em.”
„Będziecie musieli się tym podzielić, nie stać nas na dwa.”
„Fred-i-George, Fred-i-George, niech żyją, żyją nam.”
Całe ich dzieciństwo polegało na dzieleniu się.
Podnosi kieliszek z winem w kierunku matki i wymawia cicho imię Freda. Ona powstrzymuje łzy i uśmiecha się do syna, podnosząc swój kieliszek.
Urodziny powinni obchodzić wspólnie.