Słodka chwila przyjemności
Spojrzał w lustro, wydymając leciutko wargi. Zwilżył je językiem, nadając im kuszący połysk, po czym odwrócił się do wyjścia z łazienki i zamarł. Die stał pod ścianą, paląc papierosa i obserwując go zmrużonymi oczami. Zadrżał nieznacznie, kiedy palące spojrzenie przesuwało się po jego ciele, zostawiając na nim niemal fizyczny ślad dotyku. Cofnął się, opierając plecami o umywalkę, kiedy gitarzysta przeszedł obok niego, niedbale odpychając się dłonią od chłodnych kafelków i wyrzucając niedopałek do muszli. Stanął przed nim, opierając się rękami po obu stronach jego ciała i przysuwając swoją twarz do jego twarzy tak, że ich usta dzieliły ledwie milimetry.
- Jak się masz, Toshiya-kun? - szepnął cicho i tak zmysłowo, że basista przymknął oczy, mimowolnie układając wargi jak do pocałunku.
Die przycisnął go swoim ciałem do gładkiej powierzchni zlewu, napierając biodrami na jego biodra, jęcząc cicho, kiedy jego stwardniała męskość wbijała mu się w udo.
- Co ty robisz…? - spytał oszołomiony, kiedy gitarzysta sprawnym ruchem rozpiął mu spodnie, wsuwając dłoń pod bieliznę i obejmując go palcami. - Die - jęknął ni to błagalnie, ni karcąco, gdy kciukiem rozsmarował na całej jego długości krople śliskiego nasienia. - Ktoś może wejść… przestań!
- No, to wejdzie - warknął niskim głosem Die, pochylając się lekko i wpijając się w jego wargi. Pocałunek był długi i łapczywy, Toshiya z trudem łapał oddech, gdy oderwali się od siebie.
Przytrzymał się umywalki, zaciskając palce na krawędzi, gdy gitarzysta klęknął przed nim, mrucząc coś cicho, kiedy powoli ściągał spodnie z jego szczupłych bioder, pokrywając drobnymi pocałunkami każdy milimetr nagiego ciała. Zakręciło mu się w głowie, kiedy poczuł upajający, intymny zapach rozgrzanego ciała basisty. Palcem wskazującym przesunął po wrażliwej skórze uda, wbijając za chwilę paznokcie w skórę. Toshiya syknął z bólu, pochylając się i kładąc rękę na jego głowie, wplatając palce w kosmyki czerwonych włosów. Die uniósł głowę, patrząc mu prosto w oczy, kiedy objął go dłonią i wsunął sobie do ust, pieszcząc go językiem, by zaraz zadrapać rozkosznie zębami. Nie przerywając kontaktu wzrokowego ssał go i lizał dręcząco powoli, dawkując przyjemność, spijaną pojedynczymi kroplami, jęcząc cicho, kiedy basista poruszył niecierpliwie biodrami, wpychając się głębiej w jego chętne usta.
- DaiDai - wyszeptał miękko, prosząco. - Więcej…
Oddychał płytko, głos uwiązł mu w gardle, kiedy gitarzysta wstał nagle, rozpinając pospiesznie spodnie. Silne dłonie odwróciły go przodem do umywalki, zmuszając naciskiem by oparł się o nią. Die ugryzł go w kark, wyrywając z jego gardła niski, przeciągły jęk, kiedy rozsunął dłońmi jego pośladki. Śliski od mydła palec wsunął się w jego ciało, rozciągając go gwałtownie i ostro, kiedy gitarzysta dodał kolejne palce, zasysając jednocześnie delikatną skórę na szyi, tak, by podbiegłe krwią ślady zaznaczyły się, wyraźnie odcinając od mlecznego koloru ciała.
Przytulił się do jego pleców, napierając na ciasne wejście i zmuszając napięte mięśnie do ustąpienia przed erotyczną inwazją.
- Boże, kochanie jesteś taki dobry, taki cholernie ciasny - wyszeptał mu urywanym głosem do ucha, milimetr po milimetrze pogłębiając pchnięcia, aż w końcu zanurzył się w nim po nasadę. - I kochasz to, prawda? Uwielbiasz mieć mnie w sobie… zaciskać się na mnie, pieścić… - słodki, głośny jęk wydobył się z jego ust, kiedy Toshiya przyjął go całego, dysząc ciężko i szepcząc jego imię. Spod zaciśniętych powiek wydostało się kilka łez i spłynęło po policzkach, spadając na emaliowaną powierzchnię zlewu. - O, tak… Jezu, kocham to uczucie…
- Rozerwij mnie - warknął gardłowo basista, kładąc dłoń na jego dłoni i przesuwając na swoją wyprężoną męskość, wilgotniejącą i oczekującą uwagi.
Die zacisnął na nim palce, drugą rękę przesuwając niżej i pieszcząc wrażliwą skórę. Wysunął się niemal całkowicie, by pchnąć kolejny raz, zmuszając basistę do ostrego, krótkiego krzyku, kiedy wbił się w niego mocno. Toshiya prawie położył się na umywalce, wypychając pośladki do tyłu, by przyjąć go najgłębiej, jak było to możliwym.
Pieścił go prawie brutalnie, budując dłonią urywany, niecierpliwy rytm, dostosowany do coraz szybszych pchnięć. Zamarł, kiedy uderzył w ten wrażliwy nerw w jego ciele, sprawiając że pod powiekami wybuchło mu białe, wirujące światło, a usta rozwarły się w niemym krzyku. Die gorączkowo poruszał biodrami, posuwając go z pasją, zrodzoną z jakiegoś dzikiego zapamiętania i całkowitego oddania grzesznej, wysublimowanej przyjemności, przenikającej ich ciała. Kilka kropel krwi spłynęło po udach basisty w dół, wsiąkając w materiał opuszczonych, splątanych u kostek spodni od ciemnego garnituru, z trzaskiem potoczyły się po podłodze guziki od zbyt gwałtownie szarpniętej, i zerwanej z ciała, białej koszuli.
Przechylił głowę w bok, szukając ustami jego warg i wciągając go w oszałamiający, upijający namiętnością pocałunek. Pchnięcia gitarzysty były chaotyczne i mocne, jęczał w usta Toshiyi za każdym ruchem, wsuwając się i wysuwając z jego rozgrzanego do granic możliwości ciała, tak bardzo mu teraz oddanego.
Basista krzyczał, czując nadchodzące spełnienie i zaciskając się na nim mocno, jednocześnie nakrywając swoją dłonią jego i zmuszając go do mocniejszego zaciśnięcia palców , i pieszczot, balansujących na granicy rozkoszy i bólu.
- Die… tak.. kochanie, proszę, tak, Die! - krzyczał, wytryskując na swój brzuch, plamiąc dłoń gitarzysty i własną.
Poczuł jak kładzie mu rękę na ustach, przyciskając mocno, tak że wargi rozchyliły się i posmakował samego siebie. Po udach rozlała mu się ciepła ciecz, wypełniając i jego, kiedy Die szczytował, gryząc go w ramię.
Objął go mocno, przyciskając ich drżące ciała blisko siebie, tak, by nie było między nimi wolnej przestrzeni, kiedy każdym skrawkiem nagiej skóry dotykał spoconego ciała kochanka. Starając się uspokoić oddech, basista odwrócił się przodem do niego, wtulając twarz w zagłębienie między szyją a ramieniem, czując jak głaszcze go po włosach, szepcąc do ucha czułości.
Uśmiechnął się z rozleniwieniem, podciągając spodnie i podając mu koszulę, z której po namyśle zrezygnował, zakładając marynarkę na gołe ciało.
Toshiya zamruczał coś niewyraźnie, kiedy Die pocałował go w czoło, odgarniając mu z niego potargane kosmyki włosów i obrysowując palcami zarys szczęki.
- Wracajmy - szepnął niechętnie, sięgając do klamki.
Die pokiwał głową, poprawiając krawat i wygładzając zmięte ubranie.
Wyszli z łazienki, wtapiając się natychmiast między kręcących się po korytarzy techników, słysząc z daleka ponaglający głos Kaoru i wykłócającego się z nim o coś zawzięcie wokalistę.
Oślepiały błyski fleszów i monotonnie buczały pracujące kamery i ruchome podnośniki, kiedy znużeni nieco, po raz kolejny powtarzali serię ujęć do nowego teledysku.
Niezauważony przez nich, z nieznacznie przyspieszonym oddechem, podążył za nimi zarumieniony Shinya, pogwizdując pod nosem urywany rytm.