5622


Klaudia

Klasa IV b

Szkoła Podstawowa Nr 1 w

ŁAKOMCZUCH

W małym miasteczku mieszkał chłopiec o imieniu Tomek, na którego wołano Łakomczuch. Przezwisko to nadali mu koledzy, ponieważ zawsze miał wilczy apetyt, wyjadał przyjaciołom kanapki z tornistrów, podkradał mamie ciastka i wiercił jej dziurę w brzuchu o cukierki. Dlatego był on gruby jak beczka.

W pewna marcową niedzielę mama zaprosiła gości. Upiekła dla nich przepyszne ciasto czekoladowe z kremową polewą. Cieszyła się, że ciasto się udało, ładnie wygląda i na pewno będzie gościom smakowało. Chłopiec pożerał je wzrokiem i ciekła mu ślinka na widok tego wielkiego czekoladowego wypieku. Jak tylko mama zniknęła z widnokręgu, żeby się przygotować, Tomek od razu się do niego zabrał. Najpierw spróbował jeden kawałek, po chwili drugi i jak to u łakomczuchów bywa, nie mógł się opanować. Nie minęło pięć minut, a ciasto już było w brzuchu chłopca. Gdy mama przyszła do kuchni zamarła z wrażenia, a później powiedziała: „Gdzie jest to ciasto? Chyba diabeł nakrył ogonem”. Zawołała Tomka, ale nigdzie go nie mogła znaleźć. Zniknął jak kamfora. W tej właśnie chwili rozległ się dźwięk dzwonka u drzwi. Mama wpadła w panikę „Co ja teraz zrobię? Co położę na stół? A może udać, że mnie nie ma?... Nie, to nie wypada żeby goście pocałowali klamkę” - myślała. Szybko pobiegła do pokoju gościnnego i wyłożyła na stół to czym dysponowała. „Lepszy rydz niż nic” - powiedziała do siebie. Ale gdzie podział się Tomek? Mama słusznie przypuszczała, że to właśnie on maczał palce w zniknięciu placka. Wpuściła jednak znajomych do środka i serdecznie ich przywitała, robiąc dobrą minę do złej gry. W duchu obiecywała sobie, że zmyje głowę synowi. Pomimo skromnego poczęstunku goście bawili się znakomicie. Miłą atmosferę popsuł jednak kolejny wybryk niesfornego syna.

Wszyscy usłyszeli za oknem wrzask jakby kogoś obdzierano ze skóry. Gospodyni przyjęcia powiedziała: „Pewnie to mój synek znowu coś zmalował”. Wszyscy jak jeden mąż wybiegli na dwór a ich oczom ukazała się śmieszna scena: między szczebelkami płotu tkwił zaklinowany Tomek krzyczący w niebogłosy. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a nieszczęśnik spiekł raka, przez co wyglądał jeszcze śmieszniej - jak tłusta kiełbaska, która wpadła pomiędzy szczebelki rusztu. Goście postanowili pomóc mamie wydostać chłopca z pułapki. Zaczęli ciągnąć go jak dziadek rzepkę w wierszu Jana Brzechwy: pani Krysia za panią Helę, pani Hela za pana Mietka, pan Mietek za panią Asię, pani Asia za mamę Tomka, a mama Tomka za jego portki. Tak się zawzięli, że w końcu go wyciągnęli, a później oczywiście na siebie poupadali. „Należy nam się teraz wyjaśnienie” - powiedziała mama oczekując, że Tomek opowie, co się wydarzyło. Tomek więc zaczął opowiadać.

„Kiedy przesłodzony tym ciastem czekoladowym zobaczyłem biegnącego z kiełbasą w pysku psa, nagle strasznie zachciało mi się coś słonego. Próbowałem go dogonić. Deptałem mu po piętach, ale pies był sprytniejszy i szybszy ode mnie. Wbiegł między szczeble płotu, a ja bezmyślnie za nim. Dzięki temu, że Burek był szczuplejszy, przecisnął się bez trudu, a ja utknąłem. Zacząłem wołać o pomoc i właśnie w tym momencie mnie znaleźliście. Przepraszam mamo za swoje łakomstwo” - dodał na koniec Tomek. Mama najpierw spojrzała na niego wilkiem ale zaraz serce jej zmiękło na widok zaczerwienionej i zawstydzonej buzi synka.

- „Już dobrze kochanie” - powiedziała - „Nie gniewam się na ciebie. Tylko już nie podkradaj więcej żadnego jedzenia”.

- „Dobrze mamusiu, obiecuję, że nie będę” - odparł skruszony Tomek.

Goście rozchodzili się do domu w dobrych humorach twierdząc, że w domu ich przyjaciółki nigdy nie brakuje ciekawych wrażeń. Dobry humor miała również gospodyni przyjęcia pomimo zjedzonego ciasta i wybryku syna. Jedyną osobą, której nie było do śmiechu był Tomek, który dostał nauczkę. Teraz już zapewne będzie pamiętał, że łakomstwo nie popłaca.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
5622
5622
5622
5622

więcej podobnych podstron