Część 3
Spojrzałam na doktora zdezorientowana. Co on powiedział? Kupujesz mnie? Przyjrzałam mu się badawczo. Po co miałabym go kupować? Na organy i tak go nie sprzedam, bo zasadniczo nie żyje. Miałabym go powiesić na ścianie? Doszłam do wniosku, że musiałam się przesłyszeć.
- Co proszę?
- Opluj mnie, Bello! Proszę!
Acha. Czyli jednak nie miałam go kupić. I dobrze. Miałabym strasznie dużo do odkurzania-taki wielki Carlsile wiszący na ścianie, którego musiałabym co sobotę wycierać… Koszmar.
Dopiero po chwili dotarło do mnie co on tak naprawdę powiedział.
- Co mam ci zrobić?
- Opluć mnie! - powiedział ojciec Edwarda z jeszcze większym entuzjazmem. Stojąca dotychczas nieruchomo rodzina nagle ożyła. Wszyscy spojrzeli z troską na Carlisla. Esme postanowiła zabrać głos:
- Kochanie… Miałeś dziś ciężki dzień w pracy… Możesz chcesz odpocząć?
- Przypominam ci, że jestem wampirem.- powiedział nie odrywając ode mnie wzroku. Wówczas głos zabrał Emmett:
- Mój tata-wampir ma skłonności masochistyczne! - powiedział płaczliwym głosem. Skojarzył mi się on z dziesięciolatką z długimi warkoczami, żującą gumę balonową. Wyobraźnia podsunęła mi obraz Emmetta z owymi warkoczami i gumą, ale czym prędzej odgoniłam od siebie ten pomysł.
- Spokój! - powiedział Jasper, wyczuwając złość Carlisla.
- Tylko niech najpierw Bella mnie opluje! - upierał się ojciec Edwarda.
Dom wariatów! Zastanowiłam się przez chwilę. Albo ucieknę (choć wątpię, żeby mi się to udało - widziałam, że Carlislowi naprawdę zależało na tym o co prosił), albo go opluję.
On tymczasem wyciągnął rękę i czekał. Okej, skoro tak mu na tym zależy… Odczekałam chwilę, aż wystarczająca ilość śliny napłynie mi do ust i splunęłam w jego dłoń. Niestety nie trafiłam dokładnie i moja ślina znalazła się na wszystkich twarzach Cullenów. Spojrzeli na mnie z pode łba, ale potem przenieśli wzrok na głowę domu, która wpadła na tak głupi pomysł.
- Przepraszam -szepnęłam.
Tymczasem Carlisle badał swoją rękę. Podeszłam do niego, aby razem z nim pokontemplować zawartość jego dłoni. Na chwilę zaległa cisza. Trwaliśmy w oczekiwaniu. Po chwili zauważyłam, że jego skóra wchłonęła wydzielinę, a na dodatek w tym miejscu stała się odrobinę ciemniejsza, podobna odcieniem do mojej karnacji. Carlisle z zafascynowaniem przyglądał się temu zjawisku. Po chwili dotknął to miejsce i aż krzyknął ze zdziwienia:
- Ciepłe!
Na te słowa wszyscy dotknęli miejsca, w które trafiła je ślina. Emmett miał największego pecha, bo trafiłam mu do nosa i wyglądał dość głupio badając temperaturę w jego wnętrzu. Ja podeszłam do ojca Edwarda. Rzeczywiście, miejsce w którym skóra wampira wchłonęła moją ślinę było ciepłe. Tak ciepłe jak temperatura ciała człowieka. I tak samo miękkie.
W tej chwili musieliśmy przerwać badania wpływu mojej śliny na skórę wampira, bo usłyszeliśmy przeciągłe ziewnięcie.
- Ocochodzi? - wyjąkał zaspanym głosem mój ukochany. Odwróciliśmy się wszyscy jak na komendę. Edward podniósł głowę i otworzył oczy. Przyjrzałam mu się badawczo i zauważyłam jakąś różnicę w jego twarzy. Nie myślałam jednak o tym dłużej, tylko rzuciłam mu się na szyję.
- Tak się cieszę, że się ocknąłeś! - wykrzyknęłam radośnie i pocałowałam go. Po chwili jednak przypomniało mi się, że za moimi plecami stoi cały zestaw wampirów i zawstydzona odkleiłam się od Edwarda. Spojrzałam mu w oczy i zrozumiałam jaka zmiana w nim zaszła: jego oczy stały się zielone. Nie ja jedna to zauważyłam.
- Dlaczego masz takie dziwne oczy? - spytała Rosalie.
- Dlaczego wszystko jest rozmazane, słabo słyszalne i na dodatek straciło zapach? - zapytał Edward.
- Dlaczego słyszę bicie twojego serca? - zapytał Jasper
- Dlaczego jesteś ciepły? - uświadomiłam sobie.
- Dlaczego masz takie wielkie zęby? - zapytał roześmiany Emmett.
- Ma normalne zęby. - zaprotestowałam gwałtownie.
- No jasne. Ty masz w tym największe doświadczenie. - powiedział z udawaną powagą Emmett. Postanowiłam na wszelki wypadek nie kontynuować tej dyskusji. Zwróciłam za to uwagę na Carlisla, który wciąż stał z wyciągniętą ręką. Jak zauważyłam oplute miejsce wróciło do swojej pierwotnej postaci.
- Bello, zamieniłaś mojego syna w człowieka. - wyjąkał zszokowany lekarz.
- Przepraszam.
- Ależ kochanie! To najwspanialsza wiadomość jakiej mogłem się spodziewać! Zostaniesz człowiekiem, ja się nim stanę i czeka nas cudowna przyszłość! Będziemy mieli dzieci…
-Jest powód dla którego warto być człowiekiem, nie Jasper? Rozkosze… - mruknął Emmett porozumiewawczo do brata. Obaj wymienili znaczące uśmiechy.
- Nie rozumiem o co wam chodzi. - powiedział Edward.
- Chodziło nam naturalnie o jedzenie. Rozkosze podniebienia i tak dalej… -wytłumaczył się szybko Jasper. Doszłam do wniosku, ze lepiej zostawić ten temat w spokoju.
- Skąd ta pewność, że Edward jest człowiekiem? - spytała zawsze rozsądna Esme.
- Można to sprawdzić. - Emmett podszedł do zszokowanego i nie do końca rozbudzonego Edwarda, złapał go za rękę i podniósł pięść.
- Chcesz mu zrobić dżem z przedramienia? - zapytał Jasper.
- To jak mam to sprawdzić? - Jasper podszedł do Alice, wyjął delikatnie z jej włosów wsuwkę, podszedł do Edwarda i wbił mu ją delikatnie w przedramię.
- Co ty robisz, idioto? - krzyknął Edward. Jasper nie zwrócił na niego uwagi i oddał spinkę Alice.
Spojrzałam po członkach rodziny Cullenów. Ich twarze wyrażały głównie niedowierzanie. Tylko Rosalie patrzyła na mnie z niemym zachwytem. W końcu nie wytrzymała i rzuciła się przede mną na kolana, wyciągając błagalnie ręce:
- Och, Bello! Proszę, przemień mnie! Zrobię wszystko o co poprosisz: będę twoją gosposią, kosmetyczkę i wszystkimi innymi. Mogę nawet zacząć pracować w fabryce margaryny, jeśli tylko wyrazisz taką chęć. Oddam ci wszystko co mam, a Emmett będzie twoim niewolnikiem!
- Hej! - zaprotestował sam zainteresowany.
- Nie ma mowy! Nikogo już nie ugryzę! A Carlisle przemieni Edwarda z powrotem. - oświadczyłam twardo.
- Co? - powiedzieli jednocześnie Edward, Carlisle i Rosalie.
- Edward, nie bądź tchórzem, to tylko 3 dni niewyobrażalnego bólu - powiedział sarkastyczne Emmett. Był zły, że odmówiłam Rosalie, więc chciał mnie podręczyć.
- Nie boję się, Bello. Ale wierz mi, że lepiej będzie dla nas, gdy pozostanę człowiekiem.
- Wszyscy stańmy się ludźmi! - krzyknęła podekscytowana Alice.
- Litości! Cullenowie jako ludzie? Boli was głowa?
- To raczej niemożliwe, Bello.
- Ale możesz sprawić, że będzie mogła nas boleć. Tylko nas pogryź! - poprosiła Alice.
Wszyscy wydawali się pełni nadziei. Wreszcie mieli szansę być normalnym ludźmi, z własnej krwi i kości.
- Jasne! Kto pierwszy? - zapytałam sarkastycznie, ale oni zdawali się tego nie zauważać. Każdy chciał być pierwszy. W końcu rozsądna Esme zapytała:
- Edwardzie, co się czuje w trakcie tej przemiany?
- To bardzo przyjemne. Coś jakby masaż. A jednocześnie przypominają ci się najszczęśliwsze chwile istnienia.
- Hej! Ja tylko żartowałam! - nie wydali się być tym szczególnie zmartwieni. Edward wstał, podszedł do mnie i szepnął:
- Proszę cię! To dla nich ważne. Przez stulecia żyli półżyciem, cierpiąc męki pragnienia i niewyobrażalną tęsknotę za tym, co utracili. Pomóż im! To jedyna szansa.