FB kradzież tożsamości E Łętowska

Przekręt na awatara prof. Ewy Łętowskiej

Marcin Wójcik, rys. Rafał Kucharczuk 22.01.2015

Rys. Rafał Kucharczuk

Prawdziwa profesor Ewa Łętowska powiedziała, że zagramy fałszywej na nosie

Profesor Ewa Łętowska zakłada konto na Facebooku. Podpisuje się: "Kobieta w słusznym wieku, i w stanie spoczynku. Obrońca Prawa. Członkini PAN". Do grona przyjaciół zaprasza nauczycielkę z Nowego Sącza oraz piosenkarkę z Warszawy.
Irena Gradek, nauczycielka: - Wysyłała mi maile, w których była opryskliwa, niemiła. Nie tak sobie wyobrażałam panią profesor Łętowską.
Elżbieta Wojnowska, piosenkarka: - Kilka razy przyszło mi do głowy, że coś tu nie gra. Zastanawiała mnie słaba ortografia i gramatyka pani profesor, nawet w oficjalnych pismach.

Gala
Nie ma w Nowym Sączu większego koła niż Koło Miłośników Historii. Młodzież nie tylko słucha zaproszonych profesorów, posłów, samorządowców, ale także odwiedza działaczy solidarnościowych czy żołnierzy z '39 roku. Ich wspomnienia nagrywają kamerą.
- Profesor Ewa Łętowska napisała do mnie na Facebooku, że była na blogu koła i że chce wydać o nas książkę, bo bardzo podoba jej się to, co robimy - mówi nauczycielka historii Irena Gradek.
Profesor po tygodniu wysyła pierwszą stronę książki - jest logo sponsorów, jest wstęp samej profesor: "Kim dzisiaj bylibyśmy, gdyby nie spuścizna naszych przodków, wpojony w nas patriotyzm? Urzekła mnie postać Pani Ireny Marii Gradek z Nowego Sącza, nauczycielki z tzw. prowincji, która wykazuje się niesamowitą wprost odwagą cywilną. Urzekła mnie niezwykła młodzież z Koła Miłośników Historii, młodzi ludzie niezwykle dojrzali i mądrzy. Postanowiłam to opisać, niech to będzie podręcznik dla innych szkół, jak prowadzić takie zajęcia, aby zainteresować młodych".
Książka to początek współpracy profesor Łętowskiej z kołem. Proponuje jeszcze zorganizowanie w Nowym Sączu "Gali Wolności" z okazji 25 lat III RP. Zaśpiewa Ewa Demarczyk i Bajm - już się zgodzili. Z wykładami przyjadą Bronisław Komorowski, Władysław Bartoszewski, Szewach Weiss - też się zgodzili. Nauczycielka ma znaleźć kogoś, kto poprowadzi rozmowę z Szewachem Weissem. Znajduje - dyrektora Biblioteki Pedagogicznej, który jest w siódmym niebie, gdy się dowiaduje, z kim będzie rozmawiał. Angażuje się również młodzież - drukują i wysyłają zaproszenia, między innymi do wojewody Jerzego Millera, marszałka województwa Marka Sowy, europoseł Róży Thun, posła Andrzeja Czerwińskiego, posła Arkadiusza Mularczyka, prezydenta Nowego Sącza Ryszarda Nowaka. Na wszystkich zaproszeniach jest informacja, że gala odbędzie się "pod Patronatem Specjalnym Pani Prezes Rady Ministrów Ewy Kopacz".
Uroczystość planowana jest w hotelu Beskid. Rezerwację robi mailowo profesor Łętowska. Kierowniczce ds. marketingu i sprzedaży daje do zrozumienia, że pieniędzy jest dużo: "Ponieważ są to środki z Kancelarii Prezydenta, z płatnością nie ma problemu. Nie musi Pani stosować rabatu, nie powinnam tak pisać, ale to i tak nie są prywatne środki. Serdeczności - Ewa Łętowska". Szczegóły ustala jej asystentka. Pisze do kierowniczki:
"Przepraszamy za porę, ale tak już jest w Warszawie. Oczywiście potwierdzamy naszą rezerwację, przy czym z uwagi na stan zdrowia Pani Prof. Łętowskiej Pani Premier przekazała obowiązek dokonania płatności do 7 stycznia 2015 roku przedstawicielowi administracji rządowej w terenie, czyli Panu Wojewodzie Małopolskiemu Jerzemu Millerowi. (...) Z życzeniami udanego weekendu dr hab. Anna Maria Wasilewska - asystent Pani Prof. Ewy Łętowskiej".

Kierowniczka odpisuje:
"Szanowna Pani Anno, rezerwacja sali dla 200 osób zrobiona jest na 17 stycznia, sobotę, dodatkowo zarezerwowaną mamy w tym dniu małą salę na spotkanie kameralne. (...) Bardzo proszę również o informacje, czy w dni wcześniejsze lub późniejsze też potrzebują Państwo sali lub sal. Czy mogłabym również otrzymać informacje o wymaganiach technicznych tej imprezy, a przede wszystkim koncertu. Kolejna sprawa to noclegi. W tym momencie mamy rezerwacje na 4 apartamenty i 2 pokoje 2-osobowe (...). Pozdrawiam serdecznie z Nowego Sącza".
- Profesor przesłała mi mailem rezerwację jako dowód, że sprawy zaszły daleko - mówi Irena Gradek. - Na początku kontaktowałyśmy się przez Facebook, ale przeniosłyśmy korespondencję na maile. Raz chciałam skontaktować się z nią telefonicznie, ale kiedy poprosiłam o numer, zbyła mnie nadmiarem obowiązków. Zaprosiłam ją także do Nowego Sącza, żeby przyjechała na spotkanie z młodzieżą, to było jeszcze, zanim pojawił się pomysł gali. Odpisała: "Dziękuję za zaproszenie, jednak w chwili obecnej nie mogę tego zaproszenia potwierdzić, z uwagi na bardzo ważne obowiązki państwowe. Pan Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej zechciał mnie powołać na swojego doradcę ds. wyborów samorządowych, z uwagi na sytuację kryzysową w PKW. Biorąc powyższe pod uwagę, będę w stanie potwierdzić termin przylotu, i przyjazdu do Nowego Sącza, po rozpoczęciu liczenia głosów, po drugiej turze wyborów. Jednocześnie musimy tak zweryfikować mój przylot, abym mogła być w Warszawie do godz. 18:00 tego samego dnia. (...) A do nowego pociągu IC wsiadać nie mam zamiaru".
Innym razem dostałam maila z Kancelarii Prezydenta RP, to już było w trakcie rozmów o gali: "W chwili obecnej Pani Profesor jest już po 3 epizodach kardiologicznych oraz nastąpiły dwa przemieszczenia komórek nowotworowych o charakterze złośliwym w różne miejsca organizmu Pani Profesor, co stanowi o konieczności wprowadzenia Pani Profesor w stan śpiączki farmakologicznej, aby w odpowiedni sposób można podawać przez pompę infuzyjną leki".
Jakimś cudem szybko się pozbierała. Pomyślałam: "Co za silna kobieta". Ale żal mi jej było, że taka chora. Robiłam wszystko, żeby się jak najmniej denerwowała przy organizacji gali - mówi Gradek.
Przygotowania idą bez potknięć - zaproszenia wysłane, hotel na obiad zaplanował zupę toskańską z grissini, kotlet włoski z mozzarellą, zestaw surówek; jest zgoda szpitala, aby przed hotelem stanęła karetka reanimacyjna (na wypadek zasłabnięcia profesora Bartoszewskiego); jeszcze tylko Donald Tusk ma napisać list do uczestników spotkania.
Pani profesor kończy książkę o Kole Miłośników Historii. Każe nauczycielce wypełnić formularz ZAiKS-u, gdzie trzeba podać PESEL i numer dowodu. A potem każe jej założyć konto w mBanku, na które będą spływać tantiemy ze sprzedaży książki. Gradek nie chce tych pieniędzy, ale profesor nalega, żeby to na konto nauczycielki spływały. Ze względów formalnych sama profesor nie może założyć konta, ale chce mieć do niego dostęp i "możliwość dokonywania operacji" - głównie po to, żeby wybierać pieniądze na działalność Fundacji Wspierania Kultury, którą prowadzi.
- Przerastało mnie założenie konta internetowego, a pani profesor wysyłała mi maile, w których była opryskliwa, niemiła, sprawiała, że czułam się winna. Pisała, że się na mnie zawiodła, że z tak prostym zadaniem nie umiem sobie poradzić, a ona tyle wysiłku włożyła w przygotowanie gali i książki. Napisała, że przeze mnie ma problemy w ZAiKS-ie, że skoro tak, to przyśle swoich specjalistów i oni założą mi konto.
Dostałam również maila z Zespołu Prawnego Instytutu Nauk Prawnych PAN w Warszawie, podpisanego nazwiskami autentycznych członków Komitetu. Napisali, że swoim nieodpowiednim zachowaniem doprowadziłam do pogorszenia stanu zdrowia profesor Łętowskiej.
W poczuciu winy poszłam do mBanku, było tam troje takich młodziutkich ludzi, poprosiłam, żeby mi pomogli. Nie kryłam, o co chodzi, powiedziałam, że robię to na polecenie pani profesor Ewy Łętowskiej z Polskiej Akademii Nauk.

Koncert
- To był wieczór, wyświetliła mi się na Facebooku, kliknęłam i natychmiast odpowiedziała - mówi Elżbieta Wojnowska, piosenkarka. - Napisałam, że nie raz spotykałyśmy się na premierach w operze, ale świat dla wdów jest okrutny i na tych premierach już nie bywam, bo nie stać mnie na bilet. Profesor odpowiedziała: "Nie wiem, czy pani wie, ale też już jestem wdową". I tak się zaczęło. Później pisałam, że sama sobie zorganizowałam 40-lecie pracy artystycznej. Pisałam, że Polska ma gdzieś artystów, że są wykluczeni z prawa dostępu do środków na kulturę. Żeby zorganizować koncert, trzeba żebrać po urzędach, a kiedy już coś dadzą, to przez następne trzy-pięć lat nie można prosić o więcej, bo takie jest prawo. Chciałam złapać kontakt z kimś, kto pomaga tworzyć prawo, kto może uczynić prawo sprawiedliwszym. Profesor Ewa Łętowska wydawała mi się idealna.
Na początek profesor proponuje Wojnowskiej występ noworoczny w Pałacu Prezydenckim, czego życzą sobie Anna i Bronisław Komorowscy. Po dwóch dniach okazuje się, że parze prezydenckiej nie chodzi o koncert noworoczny, ale o coś znacznie poważniejszego - o koncert z okazji 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Ma się odbyć w lutym w Centrum Konferencyjnym w Krakowie. Donald Tusk załatwił już 300 tys. euro na jego przygotowanie. Wojnowska będzie miała 50 minut, zaraz po przemówieniu Władysława Bartoszewskiego. Za recital dostanie 40 tys. euro i kilkumiesięczne stypendium na czas przygotowywania się.
- Miałam czas, żeby się zastanowić. Ani przez chwilę się nie zastanawiałam! Odpisałam: "Pani profesor, w życiu nie dostałam lepszej propozycji!".
Profesor Łętowska tłumaczy Wojnowskiej:
"Patronat nad koncertem wzięła Unia Europejska oraz Watykan. Przed koncertem będzie prezentowany specjalny materiał BBC odszyfrowany po 70 latach, ok. 25 minut. (...) Próby rozpoczynają się w styczniu i od stycznia obowiązywać będą kontrakty. (...) To na razie pełna dyskrecja o terminie, do czasu sprzedaży biletów, chodzi tutaj o bezpieczeństwo gości. Jeszcze jedno, przed rozpoczęciem całego programu odczytany zostanie list Ojca Świętego".
Wojnowska nie śpi nocami, tylko się głowi, co zaśpiewać. Jest jeszcze sprawa scenografii, którą ma wymyślić. Przegląda internet i natrafia na obraz "Alegoria pokoju". Na nim 100-letnia staruszka kołysząca na rękach 100-dniowe niemowlę. Jest to dzieło malarki z Olsztyna Iwony Altmajer. Pisze do niej maila, ustalają cenę, połowę od razu przelewa. Po koncercie wręczy ten obraz w prezencie parze prezydenckiej.
Chce się czegoś dowiedzieć o kobiecie z obrazu. Okazuje się, że to znajoma artystki, dziś ponad 100-letnia Francuzka, która pracowała w Czerwonym Krzyżu jako pielęgniarka. Ma sentyment do Polaków. Podczas inwazji Hitlera na Polskę nosiła opaskę z polską flagą w geście solidarności z Polakami. Ucieszyła się, gdy się dowiedziała, że obraz z jej wizerunkiem zawiśnie na koncercie w Krakowie.
- Wysłałam zdjęcie obrazu pani profesor Łętowskiej. Przytaknęła, że to bardzo piękne dzieło - mówi Elżbieta Wojnowska.
Profesor obiecała założyć piosenkarce stronę internetową - poświęconą przygotowaniom do koncertu, a także jej twórczości. Żeby móc to zrobić, poprosiła Wojnowską o PESEL i numer dowodu osobistego. Kazała jej także założyć konto dewizowe, na które zostanie przelane stypendium, a potem honorarium za recital.

Żart
Irena Gradek: - Menedżer Ewy Demarczyk zobaczył przez przypadek w internecie, że Demarczyk ma wystąpić na "Gali wolności". Był podany kontakt do mnie jako dyrektora imprezy, choć nie wiedziałam, że jestem dyrektorem. Zadzwonił. Powiedział, że pani Demarczyk nie wie o niczym, że to chyba jakiś żart. Poinformował też o oszustwie prawdziwą prof. Łętowską.
Skontaktowałam się potem z dyrektorem Biblioteki Pedagogicznej, który miał prowadzić spotkanie z Szewachem Weissem, i powiedziałam mu o oszustwie. On z kolei poinformował hotel. Przed pójściem na policję chciałam skserować wszystkie dokumenty bankowe i maile. Zadzwoniłam do hotelu, zapytałam, czy mogłabym u nich to zrobić. Odmówili.
Na policji kazali mi zamknąć konto w mBanku. Zamknęłam, ale fałszywa Łętowska zdążyła wziąć kilka chwilówek na ponad 5 tysięcy złotych. Nie mam wrażenia, że policja coś robi, żeby wykryć sprawcę. Pewnie umorzą sprawę.
Chodziłam od klasy do klasy, stawałam przed tablicą i mówiłam uczniom, że "Gali wolności" nie będzie, że jestem ofiarą oszustwa i bardzo ich przepraszam, bo przeze mnie i oni zostali oszukani. Chciałam, żeby z tej mojej głupoty wyciągnęli pozytywne wnioski, żeby uważali w sieci, żeby tak łatwo nie dawali wiary kontaktom internetowym. To była najtrudniejsza lekcja, jaką w życiu poprowadziłam.
Zastanawiam się, kim może być oszust. Wydaje mi się, że to osoba w średnim wieku, leżąca chora w szpitalu bądź w domu. Dlaczego? Bo sporo w korespondencji jest odniesień i terminologii szpitalnej. A to pani profesor znalazła się w szpitalu i podawane są jej leki przez pompę infuzyjną, a to jej asystentka ciężko zachorowała.
Prawdziwa profesor Ewa Łętowska powiedziała, że zagramy fałszywej na nosie. Jak? Przyjedzie do Nowego Sącza, żeby spotkać się z młodzieżą. Może przyjedzie też Mika Urbaniak. Skontaktowałam się z nią przez Facebook. Napisałam, że byłoby świetnie, gdyby dała koncert dla młodzieży w Nowym Sączu. Odpisała, że wszystko się może zdarzyć. Mam nadzieję, że to prawdziwa Mika Urbaniak.
Elżbieta Wojnowska: - Kilka razy przyszło mi do głowy, że coś tu nie gra. Raz zerknęłam na "wydarzenie" związane z wręczeniem nagrody prof. Bartoszewskiemu. Zwróciłam uwagę, że jest sporo literówek i błędów gramatycznych. Odpisała: "Widocznie sekretarka się śpieszyła".

Zbliżał się termin podpisania ze mną umowy na recital. Pani profesor napisała, że miała mikrozawał i odtąd będzie się ze mną kontaktował jej asystent, ale asystent milczał. Weszłam na stronę PAN, znalazłam adres mailowy pani profesor. Zapytałam o koncert, o umowę. Po dwóch dniach przyszła odpowiedź: "Pani Elżbieto, to jakiś smutny żart, ja się takimi sprawami nie zajmuję". Skontaktowałyśmy się telefonicznie i potwierdziło się moje podejrzenie - profil "priv. Ewa Łętowska" był fałszywy.
Zadzwoniłam do Komendy Głównej Policji, do jednostki zajmującej się przestępczością internetową. Powiedziałam, że zostałam oszukana, że być może ktoś, znając mój PESEL, będzie chciał wyłudzić pieniądze, ale na szczęście proponowanego mi konta nie założyłam. Powiedziałam również, że to niedopuszczalne, że ktoś podszywa się pod sędzię Trybunału Konstytucyjnego. I tu szok. Usłyszałam, że w tym, co mnie spotkało, policja nie dopatruje się znamion przestępstwa. Kilka dni później poszłam do Kancelarii Prezydenta, żeby opowiedzieć o wszystkim. Zdziwiłam się po raz kolejny. Kancelaria o niczym nie wiedziała, a przecież już od tygodnia pojawiały się w internecie i prasie informacje, że wykorzystano do oszustwa autorytet urzędu prezydenta. Zaproponowałam też koncert w Pałacu, żeby zagrać na nosie fałszywej Łętowskiej. Mam złożyć ofertę i czekać na odpowiedź. Przy okazji dałabym w prezencie parze prezydenckiej tę alegorię pokoju - obraz ze 100-letnią staruszką

Naganiaczka
Prof. Łętowska udziela się na wielu frontach. Organizuje w Krakowie "Galę Anny Dymnej". Pisze biografię Zdzisławy Sośnickiej, którą w dwóch tomach ma wydać wydawnictwo prawnicze C.H. Beck.Byłemu prokuratorowi krajowemu, a obecnie adwokatowi Januszowi Kaczmarkowi składa propozycję naganiania do jego kancelarii bogatej klienteli z Emiratów Arabskich.
Profesor Ewa Łętowska: - Myślałam, że chodzi o skompromitowanie mnie, odpuściłabym, ale posługiwano się w tym procederze autorytetem PAN i Trybunału Konstytucyjnego. Zawiadomiłam więc biuro TK - mówi.
Szef biura złożył w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Na razie prokuraturze nie udało się nic zrobić, by namierzyć komputer fałszywej Łętowskiej.
- Najbardziej zabolało mnie, że ktoś, udajac mnie, posługuje się tak fatalną polszczyzną. Jeżeli się do mnie zgłosi, to zafunduję mu kurs języka polskiego - obiecuje prof. Łętowska.
Awatar
Piszę maila na ten sam adres, z którego przychodziły maile do Ireny Gradek i Elżbiety Wojnowskiej: "Szanowna Pani bądź Szanowny Panie, od kilku dni głośno jest o facebookowym awatarze profesor Ewy Łętowskiej, który przekonał innych, że jest prawdziwą Łętowską. Na temat Pani/Pana przekrętu przygotowuję reportaż i bardzo chciałbym się spotkać wirtualnie".
"Szanowny Panie Redaktorze, moje zachowanie jest wynikiem braku zdrowia (nie psychicznego). Środki zostały spożytkowane na najpotrzebniejsze leki, natomiast innych środków nie mam. Bycie >> avatarem<< stanowiło rodzaj pożegnania. Zresztą nieważne. Ja nie mam warunków do obrony, a Pan i reszta osób może mnie oskarżać nawet przekraczając granice prawa, a skoro tak już jest w Polsce, pozostańmy przy tym, że jestem nienormalny, winny, głupi (...). Przekazuję Panu Najlepsze życzenia Noworoczne - strasznie niebezpieczny Awatar".
"Awatarze, dziękuję za odpowiedź. Chciałbym się jeszcze dowiedzieć:
dlaczego piszesz, że bycie awatarem stanowiło rodzaj pożegnania;
dlaczego akurat prof. Ewa Łętowska;
dlaczego nauczycielka z Nowego Sącza i piosenkarka z Warszawy;
czy byłeś już wcześniej czyimś facebookowym awatarem;
czy zamierzasz zwrócić pieniądze nauczycielce".
"Szanowny Panie, przy kilkunastu chorobach wydatki na niezbędne leki wynoszą w granicach do 2700 zł, a pomoc państwa to zaledwie 459 zł. Jeżeli nie dam rady, to z Panią nauczycielką rozliczy się moja rodzina. Panią Sośnicką przeprosiłem/łam, do Pani Łętowskiej nie mam czasu napisać, a czekające mnie hospicjum to dla mnie jedynie poczekalnia. Zdaję sobie sprawę z tego, co się stało, czasu nie cofnę, ale miesiąc czasu (styczeń) to moja wygrana jeżeli chodzi o leki. Przepraszam za błędy, ale słabo widzę. Żegnam Pana Redaktora".
"Awatarze, daj jakiś dowód, że to, co piszesz, nie jest dziełem kolejnego awatara".
Nie dał.

Inni
Swoich awatarów mieli:
- Aktorka Marta Żmuda Trzebiatowska - jeden z brukowców, powołując się na informacje z konta facebookowego aktorki, napisał, że właśnie spędza wakacje na Dominikanie. Aktorka prostowała w Warszawie, że nie wyjechała na wakacje i że nie ma konta.
- Wójt Janowca Tadeusz Kocoń - fałszywy Kocoń wyznał na Facebooku, że wśród jego ulubionych zajęć i zainteresowań są seks, przemoc i narkotyki. Konto było prawdopodobnie dziełem przeciwników politycznych.
- Prezenterka pogody Dorota Gardias - fałszywa Gardias zbierała od gwiazd TVN numery telefonów. W perspektywie mogło dojść do zbierania pieniędzy.
W żadnym z tych przypadków policji nie udało się wykryć sprawców. Panuje wręcz przekonanie, że policja lekceważy problem fałszywych kont, nie dostrzegając zagrożeń. Nie zawsze problem widzi także Facebook. Profesor Ewie Łętowskiej odpisał, że kradzież tożsamości nie jest sprzeczna z zasadami prywatności Facebooka. Dopiero po interwencji jej prawnika Facebook usunął konto.
Każde z państw musi samo sobie poradzić z problemem kradzionych tożsamości na Facebooku. W 2011 roku w Kalifornii weszło w życie prawo, zgodnie z którym podszycie się pod inną osobę na Facebooku jest karane grzywną albo więzieniem. W Polsce takich pomysłów nie ma.

Facebook ma gdzieś twoją twarz.

Wnioski po kradzieży tożsamości prof. Ewy Łętowskiej

Kradzież internetowej tożsamości prof. Ewy Łętowskiej pokazuje, że prawo nie chroni skutecznie klientów wielkich korporacji żyjących z danych osobowych.

Kradzież tożsamości w internecie dotyka polityków, artystów, celebrytów, dziennikarzy. Uczniowie tworzą fałszywe profile nauczycieli. Zawiedzeni kochankowie - fałszywe profile osób, które je odrzuciły. Fałszywy profil świetnie nadaje się do stalkingu czy mobbingu.
Kradzież tożsamości prof. Ewy Łętowskiej, sędzi Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i pierwszego rzecznika praw obywatelskich (pisaliśmy o tym w "Wyborczej" 7 stycznia 2015 r.), jest ewenementem - prawników będących osobami publicznymi do tej pory to raczej nie dotykało.
Prof. Łętowskiej udało się skłonić Facebooka do zamknięcia fałszywych profili, które znalazła. Ale tylko dzięki kontaktowi z przedstawicielem Facebooka na Polskę Jakubem Turowskim.
Zwykły śmiertelnik skazany jest na wypełnienie formularza i wysłanie go w anonimową przestrzeń, z której dostanie odpowiedź - albo nie. Prof. Łętowska to przećwiczyła i dostała odpowiedź, że kradzież tożsamości nie jest sprzeczna z zasadami prywatności Facebooka.
Kilka miesięcy walczył o usunięcie swojego fałszywego konta dziennikarz TVN Andrzej Morozowski. Wypełnił formularz, by się uwiarygodnić, wysłał nawet - jak kazał Facebook - swój zeskanowany dowód osobisty. Odpowiedzi nie dostał. Pomógł dopiero kontakt z Jakubem Turowskim.
Nie udało mi się uzyskać od Turowskiego odpowiedzi na pytania, jak Facebook rozpatruje zgłoszenia kradzieży tożsamości, jak weryfikuje prawdziwość zarówno właściciela konta, jak i zgłaszającego naruszenie. Sprawę przekazał firmie PR, a ta przysłała mi linki do formularza zgłoszenia naruszenia na Facebooku.
Tomasz Relewicz z tej firmy, naciskany, stwierdził, że sposób weryfikacji skarg to tajemnica służbowa. Zdradził jedynie, że Facebook kontaktuje się z założycielem konta. Pytany, skąd pochodzi odpowiedź z linkami do formularzy, którą mi przysłał, odpowiedział, że od "rzecznika prasowego na region". Odmówił ujawnienia jego nazwiska. Potem stwierdził, że nazywa się on "Facebook spokeperson". A więc nie wiadomo, czy to realna osoba.
A kto rozpatruje skargi? Okazuje się, że nie konkretna osoba, ale "community operation", czyli zespoły rozsiane po całym świecie. Relewicz zapewnił, że są tam "ludzie związani kontekstowo z kulturą i językiem kraju, z którego pochodzi skarga", więc są w stanie zweryfikować prawdziwość konta. Metodami objętymi tajemnicą firmy. Zaprzeczył, by przeszukiwali w tym celu zawartość komputerów osoby, która założyła konto, i tej, która zgłasza naruszenie.
Tak więc - wbrew nazwie - Facebook nie ma twarzy. Kontakt z nim to gra, której zasady zna tylko jedna strona. A naprzeciwko ma się nie konkretnego pracownika odpowiedzialnego za załatwienie skargi, ale anonimowy byt o nazwie "community operation", na który nie ma się jak poskarżyć.
W dodatku jego odpowiedzi same znikają z konta, na które zostały przesłane, a więc jeśli się ich nie zabezpieczy, np. zrzutem ekranu - nawet nie można udowodnić, co i kiedy "community" odpowiedziało.
- Relacja wielkich korporacji żyjących z danych osobowych z klientami to relacja władzy. A poziom nieprzejrzystości działania tych firm przekroczył wszelkie granice - ocenia Katarzyna Szymielewicz, prezeska fundacji Panoptykon.
Facebook, Google, Yahoo! i inne są firmami amerykańskimi i stosują się do europejskich reguł wtedy, kiedy mają w tym interes. Zeszłoroczny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Google Spain (o usunięcie danych kwestionowanych przez osobę, której dotyczą) stanowi, że jeśli firma świadczy usługi adresowane do mieszkańców UE, to musi się stosować do jej prawa.
To teoretycznie znaczy, że w Polsce osoba, której fałszywego profilu Facebook nie chce usunąć, może tego żądać na podstawie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Jest tam zasada "zgłoszone - zdjęte". A jeśli administrator nie "zdejmie" kontrowersyjnej treści, można go pozwać do sądu. W przypadku fałszywego profilu - o naruszenie dóbr osobistych. Dobrem osobistym byłaby w tym wypadku tożsamość.
Ale czy polski sąd uzna, że wyrok w sprawie Google Spain dotyczy Facebooka? Facebook może twierdzić, że skargę na niego trzeba złożyć w kraju, w którym zarejestrowane jest jego europejskie przedstawicielstwo, a więc w Irlandii. Doświadczenie Maxa Schremsa, Austriaka, który wysłał do Irlandii kilkadziesiąt skarg na Facebooka, nie zachęca: irlandzki inspektor ochrony danych osobowych zastosował metodę rozmywania i przeczekiwania. Być może dlatego, że Irlandii zależy na podatkach od Facebooka i podobnych firm, więc stwarza przyjazne warunki dla ich działalności, podobnie jak Luksemburg, gdzie jest siedziba Google'a. Teraz Schrems zbiera od tysięcy europejskich (w tym polskich) klientów Facebooka zgłoszenia do pozwu zbiorowego, który złoży w sądzie austriackim.
Będą się skarżyć na naruszenie danych osobowych. Bo gdyby skarżyli się na naruszenie ich praw konsumenta, Facebook wskazałby im sąd w Kalifornii. Według umowy zawieranej z Facebookiem tylko ten sąd może sądzić jego spory z klientami. A kto ma tysiące dolarów, by w taki proces zainwestować?
Można by też pozwać o naruszenie dóbr osobistych samego sprawcę kradzieży tożsamości. Ale trzeba mieć jego nazwisko i adres zamieszkania. Tylko Facebook ma adres internetowy, z którego założono profil, i zna IP danego komputera. Na tej podstawie policja mogłaby ustalić osobę. Ale kradzież internetowej tożsamości nie jest osobnym przestępstwem.
Zdaniem Mileny Bogdanowicz, radczyni prawnej, która reprezentuje prof. Łętowską, można to uznać za przestępstwo stalkingu, czyli uporczywego nękania, podszywania się pod inną osobę, "wykorzystując jej wizerunek lub inne dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej" (art. 190a par. 2 kk).
Ale czy stworzenie fałszywego profilu jest działaniem "uporczywym"? I jak udowodnić działanie "w celu wyrządzenia szkody", jeśli na fałszywym profilu nie ma uwłaczających treści?
Sytuacja klientów Facebooka i innych amerykańskich gigantów może się polepszyć, jeśli Unia przyjmie przygotowywane od kilku lat rozporządzenie o ochronie danych osobowych. Projekt przewiduje, że wszystkie firmy działające na terenie Unii poddane są jej prawu, a skargi na naruszenie danych osobowych rozpatrywać się będzie w kraju, z którego pochodzi skarżąca się osoba.
Dziś nawet jeśli uda się w Europie wygrać proces o naruszenie ochrony danych, to jeszcze żadna gwarancja, że amerykańska firma się wyrokowi podporządkuje. Zależy to od jej dobrej woli.
Jeśli chodzi o polskie prawo, to zdaniem Wojciecha Wiewiórowskiego, byłego polskiego Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, a obecnie zastępcy GIODO europejskiego, należałoby pomyśleć o ustanowieniu przestępstwa kradzieży tożsamości w internecie. Bez wymogu, aby było to "w celu" zaszkodzenia. - To zjawisko stało się już problemem społecznym i jest, w mojej ocenie, społecznie szkodliwe - mówi Wiewiórowski.
Katarzyna Szymielewicz chce zwiększenia odpowiedzialności firm. Trzeba jej zdaniem do ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną wprowadzić przepisy precyzujące obowiązki operatora, któremu zgłoszono naruszenie, np. kradzież tożsamości.
- To powinna być szybka ścieżka: firma zawiadamia osobę, która założyła kwestionowany profil, wzywając ją do udowodnienia, że nie jest fałszywy. Jeśli się nie odezwie - firma likwiduje profil. Jeśli się odezwie, ale firma nie uzna sprawy za oczywistą - podaje skarżącemu się dane tamtej osoby - i niech się sądzą. Propozycje takich zmian zostały przygotowane, ale utknęły w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji - mówi Szymielewicz.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kradzież tożsamości – co zrobić, gdy ktoś ukradł nasze dane
W10b Teoria Ja tozsamosc
FB Cieplo
Nie pozwól ukraść swojej tożsamości
rozdział 10 Tożsamość indywidualna i zbiorowa, Wstęp do filozofii współczesnej A.Nogal
T2, Kulturoznawstwo UAM, Tożsamości kulturowe (W)
Tożsamość i postawa wychowawcy - Kim jest i jaki powinien być wychowawca, MGR
Poczucie tożsamości seksualnej u osób niepełnosprawnych intelektualnie
Kradzież
Kradzież samochodu
ZABAWA I TOŻSAMOŚĆ
Kwiek Dylematy tożsamości 1 Kojeve
ME 5 FB unit 2
Mamzer H Wielokulturowość a kształtowanie tożsamości jednostki
Cw 2 bof2013 Fb PL
8. Tożsamość narodowa, Socjologia Kultury
11. BF 25 pyt, specjalizacja, bad.fiz, kradzione

więcej podobnych podstron