19/10/2013 „Arcybiskupie! Przestań kompromitować polski Kościół””- tak brzmi tytuł artykułu we wczorajszym Superexpresie”. Sam tytuł już sugeruje, że z Arcybiskupem jest coś nie w porządku, coś na granicy obłędu.. Ale z autorem artykułu- jak najbardziej, wszystko jest w porządku Tylko autor nie jest podpisany imieniem i nazwiskiem, a jedynie inicjałami” AN”. Andrzej Nieznany- czy coś podobnego.. Chodzi o Arcybiskupa Józefa Michalika- przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski.. Czy ktoś o zdrowych zmysłach nie będący wrogiem Kościoła Powszechnego ośmieliłby się na taki tytuł? Myślę, że wątpię.. Przewodniczący Episkopatu kompromitujący polski Kościół w ocenie wroga Kościoła.. I to ciekawe, że ateiści, wrogowie Kościoła, nienawistnicy cywilizacji łacińskiej- są największymi recenzentami postępowania pasterzy. Uderzają w pasterzy, żeby owieczki się rozpierzchły.. Kto przynależy do Kościoła niech będzie twardy i nieustępliwy, niech się nie da nabrać na obiektywność, wszystkich tych” redaktorów”, którzy już frontalnie atakują pasterzy.. Żeby rozproszyć owce.. A potem stado owiec poprowadzić ku przepaści.. Jako” nowi” pasterze.. Pasterze Szatana.. A co takiego arcybiskup Józef Michalik powiedział o pedofilii, za co jest tak atakowany? Ano powiedział, że dorośli dopuszczają się pedofilii, bo dzieci pozbawione są miłości rozwodzących się rodziców, feministki walczą zajadle z tradycyjnym modelem rodziny oraz promowana jest ideologia Gender- promująca związki homoseksualne.(…) To one walczą o to, żeby w szkołach i przedszkolach wygaszać w dzieciach poczucie wstydu, a nawet o to, żeby mogły decydować o zmianie swojej płci”- twierdzi przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. I słuszna Jego racja.. Wywracanie wszystkiego góry nogami powoduje torowanie nowych dróg w poszukiwaniu” nowego”.. Innego postępowanie niż tradycyjne.. Młodzież i dzieci gubią się już co jest dobrem, a co jest złe, wobec zalewu propagandy antycywilizacyjnej w mediach, gazetach, filmach czy sztukach teatralnych.. ”Róbta co chceta” wrzeszczał swojego czasu towarzysz Jurek Owsiak, z pierwszej linii postępu wobec tradycyjnych wartości.. Ten lewacki aktywista nie cofnie się przed niczym: Kościół widzi jako jeszcze jedną upaństwowioną strukturę pomocy socjalnej.. Żeby tylko nie przypomniał o zasadach i wartościach moralnych i etycznych.. Zepchnąć Kościół do zajmowania się socjalizmem socjalnym.. Zasady i wartości do katakumb- socjal – na piedestał.. Na Boga miejsca nie ma.. ”Róbta co chceta”- wrzeszczał, aż zachrypł.. Pewnie! Ludzie powinni robić co im się podoba nie szanując żadnych zasad. Bo żeby korzystać ze swojej przyrodzonej wolności, muszą obowiązywać jakieś zasady.. Zasady cywilizacji łacińskiej były dobre, ale trzeba je zniszczyć- bo były dobre. I na to miejsce wprowadzić chaos moralny… Żeby nowe pokolenia nie mogły się połapać co jest „ dobre”, a co jest” złe”.. Na razie lewactwo promuje homoseksualizm, jako” normę”, na razie piętnuje pedofilię , ale tylko w Kościele. No i homoseksualizm w Kościele.. Bo poza Kościołem’- ‘Róba co chceta”.. Homoseksualizm podnosi do rangi cnoty, ale w Kościele wyłapuje każdy sygnał w tej sprawie, wychodzący ze środowisk wrogich Kościołowi.. Skoro homoseksualizm jest taki „ dobry” moralnie to każdy wyłapany ksiądz homoseksualny, a w każdym środowisku trafiają się homoseksualiści jako Dzieci Boże- powinien przez lewactwo socjalne, amoralne i antycywilizacyje- noszony na rękach. No bo poza Kościołem noszą go na rękach. Oto mamy homoseksualistę w Kościele Powszechnym !!!Bo wśród Muzułmanów i Żydów- homoseksualizmu nie ma.. Tak jak wśród lekarzy, prokuratorów, policjantów, urzędników , nauczycieli, taksówkarzy, górników, rybaków, stoczniowców- wśród nich już chyba na pewno nie ma, bo już nie ma stoczni. Jak skończą z promowaniem homoseksualizmu i osiągną swój cel- równouprawnią moralnie to zboczenie, to z pewnością przystąpią do promowania pedofilii, potem nekrofilii i zoofilii.. No i kazirodztwo. Nie wiem czy w dobrej kolejności wymieniłem.. Pożyjemy – zobaczymy. W każdym razie w tej samej gazecie na pierwszej stronie promowana jest pedofilia żeńska(???) Pani Agnieszka K- lat 36, zadawała się aż z trzema dzieciakami płci męskiej i twierdzi, że tylko „Patryk był mężczyzną”, a Patryk miał 14 lat.. Taki z niego prawdziwy mężczyzna.. A pozostali dwaj? W podtytule jest napis” zakazana miłość”(???) widać, że ta sprawa jest traktowana ciepło i przyjaźnie przez redaktorów gazety Superekspres.. Pedofil żeński lat 36- i dziecko 14 lat.. Może ten czternastolatek to właśnie pedofil? Cholera wie- tak wszystko poprzewracali, że aż strach.. Nie wiadomo co jest co..? Czy ta kobieta to lesbika i pedofil płci żeńskiej, czy czternastoletni chłopak to pedofil, homoseksualista, czy kochanek najwyższej próby dla pedofila żeńskiego.. Do jasnej cholery! Sodoma z gomorą! Bo przypomnę, że pan Roman Polański nie był nazywany pedofilem przez lewackie gazety, choć dziewczynka z którą się wtedy zabawiał miała 13 lat. A prawo zabraniało takich praktyk, za co do dzisiaj jest ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości..(???) Ale gdyby był księdzem- ooooooooooo- cały czas sprawa byłaby przypominana. A tak był broniony przez środowiska „ artystów pedofilnych, homoseksualistów pedofilnych, homo-normalnych, a być może nekrofilów i zoofilów.- również pedofilnych. Nic nie wiem o kazirodcach.. Już trudno się w tym syfie amoralnym połapać.. Pan Zanussi powiedział nawet, że ta 13 letnia dziewczynka to” prostytutka”..(???) Skąd wiedział? A jak nawet „prostytutka” to wolno? „Nauczycielka” – pani Agnieszka K. urodziła 14 letniemu dziecku- dziecko..(???) Teraz tylko na ślubny kobierzec do Urzędu Stanu Cywilnego, zarejestrować udany związek pedofilski, tyle, że żeński- ale od czegoś należy zacząć rejestracje różnego rodzaju patologii. Zamiast homseksualizmu, niech będzie pedofilia.. potem będzie zarejestrowany homoseksualizm- na razie niech poczeka.. Pani Agnieszka K. w wielu lat czternastu( nomen omen) była ofiarą pedofila, który miał wtedy 35 lat.. Poczekała więc, jak ona będzie miała lat 35, ale przedłużyło się do 36 i wtedy – jako wychowawczyni- wybrała sobie do miłości 14 letniego chłopaka, który okazał się prawdziwym mężczyzną.. Nawet przychodził do niej na porodówkę- naprawdę prawdziwy mężczyzna.(!!!) Że ho, ho… A co z tamtym pedofilem, który skrzywdził Agnieszkę K.? „Jeśli ktoś mówi coś takiego wykształconym Polakom w XXI wieku, to leży to w sferze guseł lub kompletnej niewiedzy. Niebezpieczne jest takie mówienie, bo zamyka drogę wiarygodności, a tego Kościół bardzo potrzebuje” powiedział towarzysz Jurek Owsiak, frakcja bolszewicka- w TVN 24. Wytrawny specjalista od walki z Kościołem.. Ostania instytucja która leży na drodze do budowy Nowego Wspaniałego Świata bez zasad i moralności musi zostać zniszczona. Ale nie frontalnie- tak jak już bolszewicy próbowali w Rosji, Meksyku, Hiszpanii.. Ale cichaczem, przy aprobacie nieświadomych niczego wiernych.. Do palenia Kościołów jeszcze daleko, ale kto wie jak daleko? Na razie trzeba odstręczyć wiernych od Kościoła..
Jeszcze niedawno nie miesiło nam się w głowie, że można” legalizować” homoseksualizm.. A będzie zalegalizowana pedofilia,, zoofilia, nekrofilia i kazirodztwo. Oczywiście nie od razu. Wszystko po kolei. Teraz środowiska lewackie zaczną bronić żeńskiego pedofila w postaci Agnieszki K., której grozi 12 lat więzienia.. Jest okazja zneutralizować tę karę i robić hałas, że prawo przeszkadza dwojgu ludziom w miłości.. stąd ten podtytuł” Zakazana miłość”..(???) Oczywiście w imię postępu lepiej by było, żeby nie była zakazana..Nieprawdaż? WJR
Polska gospodarka w pułapce niskiego wzrostu
1. Kilka dni temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), opublikował raport dotyczący wzrostu gospodarczego w krajach Europy Centralnej, Wschodniej i Południowowschodniej w latach 2013-2017 z którego wynika, że potencjalny średnioroczny poziom wzrostu gospodarczego w Polsce wyniesie ok. 2,5%. MFW potwierdza to co od kilku lat jest widoczne w naszym kraju gołym okiem, rząd Tuska wpędził polską gospodarkę w pułapkę niskiego wzrostu i wszystko wskazuje na to, że przez najbliższe kilka lat z niej nie wyjdziemy. Mówiłem o tym kilkanaście dni temu w Sejmie podczas I czytania projektu ustawy budżetowej na 2014 rok i wywołałem tym wzburzenie przedstawicieli rządu i posłów Platformy którzy na wyścigi obwiniali za to kryzys na świecie i w Europie.
2. Stwierdziłem, że rząd Tuska doprowadził do tego, że polska gospodarka rozwija się w tempie około 2%PKB rocznie, a taki wzrost jak wiadomo, nie rozwiązuje żadnych naszych problemów, nie podnosi poziomu życia większości Polaków, nie daje nowych miejsc pracy ,wręcz zmniejsza z roku na rok poziom zatrudnienia w gospodarce. Otóż Donald Tusk przejmując władzę na jesieni 2007 roku z rąk Jarosława Kaczyńskiego, przejmował rozpędzoną gospodarkę, o wzroście wynoszącym 6,8% PKB. Jeszcze w 2008 roku to rozpędzenie, dało średnioroczny wzrost gospodarczy wynoszący blisko 5% PKB, a później był już zjazd po równi pochyłej do poziomu 0,5% PKB w I kwartale 2013 roku.
Mówiłem, że słyszymy od kilku lat od rządzących, że ten gwałtowny spadek wzrostu PKB, to skutek kryzysu w strefie euro, choć wszyscy doskonale wiedzą, że tzw. wskaźnik eksportu netto, wpływa na polskie PKB średniorocznie zaledwie w 1/3, a w 2/3 o tym wzroście stanowią czynniki krajowe, takie jak konsumpcja i inwestycje. Natomiast na kształtowanie się poziomu konsumpcji i inwestycji decydujący wpływ mają decyzje rządowe, a te od kilku lat szkodzą obydwu tym składnikom wzrostu PKB. Wręcz zadziwiający, jest notowany od 2 lat spadek inwestycji publicznych (wg. projektu budżetu będzie o także kontynuowany w 2014 roku),w sytuacji kiedy do Polski w latach 2007-2013 „weszło” około 400 mld zł środków z budżetu UE.
3. Dyrektor departamentu europejskiego MFW Reza Moghadam prezentując wspomniany raport w Warszawie stwierdził między innymi, „że patrząc w przyszłość, czynniki spowalniające wzrost PKB w takich krajach jak Polska są poważne, utrudniając ograniczanie bezrobocia i sprowadzanie wskaźników długu publicznego na bezpieczny poziom”.
Według niego kolejnymi czynnikami spowalniającymi wzrost gospodarczy będzie niski napływ kapitału ze strony macierzystych banków z krajów Europy Zachodniej do ich spółek- córek w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, a także umiarkowany wzrost u partnerów handlowych, który będzie skutkował słabym zapotrzebowaniem na towary i usługi pochodzące z tych krajów. Wreszcie zwrócił uwagę, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, powoduje pogorszenie nastrojów społecznych, a to z kolei nasila emigrację co powoduje spadek populacji w wieku produkcyjnym i pogłębienie kłopotów w tych krajach w przyszłości.
4. Tak niski wzrost gospodarczy przewidywany przez MFW w Polsce aż do roku 2017 w sytuacji kiedy już w 2014 roku ma rozpocząć się realizacja projektów w ramach nowej perspektywy finansowej, w której Polska ma uzyskać ponad 440 mld zł środków unijnych, jest wręcz zatrważający. Niestety nie ma w Polsce ciągle poważnej debaty dotyczącej wymienionych wyżej i innych strategicznych problemów, a rządzący Polską od 6 lat prominentni politycy z Platformy i PSL-u, nie chcą w ogóle na ten temat rozmawiać. Im jest dobrze ale, że miliony młodych Polaków nie widzą swoich szans rozwojowych w ojczyźnie, rządzących Polską zdaje się w ogóle nie interesować. Kuźmiuk
Ostatni żołnierze drugiej wojny światowej Kiedy ostatecznie zakończyła się druga wojna światowa? Bo raczej nie 9 maja 1945 roku, jak sobie życzą Rosjanie, ani 2 września tegoż roku, jak utrzymują Amerykanie. W każdym razie nie dla wszystkich. Cóż z tego bowiem, że świat wolny święcił potem tryumf, opustoszały nagle fronty, gdy tu czerwony świt się z nocy zbudził, a z nim transporty i transporty… Dla Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, Łotyszy, Bułgarów, Rumunów i Chorwatów wojna przeciągnęła się do końca lat czterdziestych, niekiedy wręcz pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Dla Estończyków trwała jeszcze dłużej… Kiedy druga wojna światowa definitywnie zakończyła się dla Polaków? Czy w roku 1947 rozformowaniem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie? Czy rozbiciem podziemia niepodległościowego dwa lata później? Czy też w roku 1956 zakończeniem akcji dorzynania rozproszonych kilkuosobowych oddziałków najbardziej nieprzejednanych wrogów komuny, po której na wolności zostało jedynie sześciu żołnierzy niepodległej Rzeczypospolitej? A może dopiero śmiercią w walce ostatniego z nich – sierżanta Józefa „Lalka” Franczaka – 21 października 1963 roku? A może trwa do dziś?
Osiemnaście lat po wojnie W roku 1963 Zachód nie żył już duchem zakończonej przed niemal dwiema dekadami wojny – w pełnoletniość wkraczał wszak rocznik urodzony tuż przed bądź tuż po upadku Berlina. Rok 1963 – rok oddechu ulgi po zażegnaniu kryzysu kubańskiego – co miesiąc, ba, co kilkanaście dni przynosił wydarzenia upewniające, że tamten dawny świat wojny, niepewności, niewygody, odszedł w niebyt, ustępując miejsca nowym czasom niezmąconego niczym postępu, pokojowego współistnienia i dobrej zabawy. 22 stycznia 1963 roku prezydent Francji i kanclerz Niemiec w imieniu swych narodów podpisali w Paryżu traktat przyjaźni, zwany elizejskim, a pół roku później, 26 czerwca prezydent Stanów Zjednoczonych przed ratuszem w berlińskiej dzielnicy Schönenberg wyznał, iż jest berlińczykiem. 3 stycznia 1963 roku firma Telefunken zaprezentowała w Hanowerze system telewizji kolorowej PAL, a 9 lutego oblatano Boeinga 727 – prawdziwy lotniczy bestseller na całe nadchodzące ćwierćwiecze. Wkrótce zaś, 26 października podczas wystawy motoryzacyjnej w Turynie świat ujrzy pierwsze lamborghini. 22 marca 1963 roku Beatlesi wydali swój debiutancki album Please Please Me, 28 marca publiczność amerykańska po raz pierwszy obejrzała słynne Ptaki Alfreda Hitchcocka, 8 kwietnia Gregory Peck odebrał Oscara za rolę Atticusa Fincha w Zabić drozda Roberta Mulligana, a Sam Spiegel za najlepszy film roku – Lawrence z Arabii, zaś 12 czerwca odbyła się premiera superprodukcji filmowej (Kleopatra Josepha Mankiewicza), w której po raz pierwszy w historii kina gaża aktorska (dla odtwarzającej rolę tytułową Elizabeth Taylor) osiągnęła poziom miliona dolarów. 30 czerwca po raz ostatni papieskie skronie ozdobiła potrójna korona. 28 sierpnia na schodach waszyngtońskiego Lincoln Memorial Martin Luther King wyrzekł słynne: Mam marzenie. Cztery miesiące później 2 listopada z rąk własnych żołnierzy sterowanych przez CIA zginie prezydent Wietnamu Południowego Ngô Đình Điêm. 21 października 1963 roku kwadrans przed czwartą po południu sierżant Józef Franczak „Lalek” siedział w stodole należącej do Wacława Becia z Majdanu Kozic Górnych, niewielkiej wioski w województwie lubelskim, powiat Świdnik. Nie wiedział, że wieś otoczył oddział ZOMO i SB. Właśnie zbierał się do wyjścia i dopiero przez otwarte wrota dostrzegł zomowców. Cofnął się, wziął na ramię grabie i ruszył przez obejście, aby, udając gospodarza, jak gdyby nigdy nic minąć posterunki i wymknąć się do lasu. Niestety jeden z esbeków rozpoznał go i usiłował zatrzymać. „Laluś” rzucił się do ucieczki, strzelając z pistoletu, z którym nigdy się nie rozstawał. ZOMO odpowiedziało prawdziwą kanonadą z broni maszynowej. Franczak kluczył po wsi, odgryzając się ogniem z tetetki. Nie zdołał jednak dopaść zbawczych zarośli. Seria z „kałacha” przeszyła go na skos – przez klatkę piersiową, brzuch i nogę. Padł na twarz. Mordercy dobiegli doń i przewrócili go na wznak – wtedy skonał. Tak zginął ostatni polski żołnierz drugiej wojny światowej – osiemnaście lat po formalnym, jakże wygodnym dla aliantów jej zakończeniu, dwadzieścia cztery lata po wyruszeniu na nią. W chwili gdy dosięgły go kule ostatni żołnierz wyklęty miał czterdzieści pięć lat.
Już nie wyklęci Żołnierze Wyklęci – określenie, którym powszechnie dziś obdarza się ludzi zbrojnie sprzeciwiających się sowietyzacji Polski po rzekomym (a właściwie faktycznym, choć nie dla nas) zakończeniu drugiej wojny światowej, po raz pierwszy użyte w roku 1993 przez organizatorów wystawy na Uniwersytecie Warszawskim poświęconej antykomunistycznemu podziemiu, a spopularyzowane przez książkę Jerzego Ślaskiego o takim właśnie tytule – należałoby już, jak się wydaje, zrewidować. Dobre na początku lat dziewięćdziesiątych, w czasie odkrywania prawdy, wypełniania białych plam i budzenia zainteresowania, kiedy jeszcze królowała niepodzielnie komunistyczna frazeologia, dziś można z powodzeniem odłożyć do lamusa. Czyż bowiem nie deprecjonuje ono bohaterów? A jednocześnie – wbrew intencjom jego autorów – czy nie nobilituje komuny? Wyklęci? Przez kogo – ciśnie się na usta pytanie. Przez komunistyczną sitwę – pada jedyna prawdziwa odpowiedź. Tymczasem klątwę nałożyć może jedynie uprawniony do tego organ, tym zaś samozwańcza władza komunistyczna żadną miarą nie była. Ba, choć górowała liczebnie, cywilizacyjnie nie była dla polskich partyzantów nawet równorzędnym przeciwnikiem. Warto zauważyć, że na licznych zdjęciach wykonanych pośmiertnie żołnierzom antykomunistycznego podziemia są oni bez butów. Ten drobny szczegół więcej mówi o istocie ich walki niż opasłe tomy historycznych analiz. Zwłaszcza zaś o przeciwniku, który nie tylko nie wahał się obdzierać trupów, ale czynił to z prawdziwą rozkoszą. Buty szczególnie stanowiły dlań łup nie do pogardzenia (zaraz po zegarkach): pierwsza para dawała wytchnienie lumpenproletariackim stopom, kolejne – możliwość wymiany na niebagatelną objętość wódki, bez której, jak wiadomo, życie prawdziwego komunisty traci sens… Dlatego choć z serca dana i tamtej chwili nader słuszna, po dwudziestu latach nazwa Żołnierze Wyklęci powinna odejść na zasłużoną emeryturę. Dziś już nie są wyklęci – przeciwnie: znaleźli swe w pełni zasłużone miejsce w panteonie narodowych bohaterów. I wyłącznie od nas zależy, czy w nim pozostaną (choć nie brakuje w naszym kraju zaplutych karłów komuny, którzy najchętniej ponownie by ich „wyklęli”).
Niezłomni i do końca wierni Znacznie lepiej istotę rzeczy oddaje inne, rzadziej wobec nich stosowane określenie: Żołnierze Niezłomni. Tacy bowiem byli przede wszystkim – niezłomni w walce o niepodległość Ojczyzny i do końca wierni wojskowej przysiędze, obojętnie czy złożonej przed wrześniem 1939, czy po maju 1945 roku (ilu przecież było takich, co do Wojska Polskiego wstąpili w czterdziestym siódmym albo i ósmym, bo „za Niemca” mleko jeszcze mieli pod nosem), z której nikt ich przecież nie zwolnił. Dlatego najlepiej widzieć w nich po prostu ostatnich legalnych żołnierzy Wojska Polskiego. W przeciwnym bowiem razie zmuszeni jesteśmy tworzyć mity: albo, jak komuniści, „bratobójczej wojny domowej”, albo, jak niektórzy historycy prawicowi, antykomunistycznego powstania – w obu przypadkach kreując rzeczywistość nieprawdziwą, odrębną od kończącej się (z perspektywy Londynu, Waszyngtonu i Moskwy) drugiej wojny światowej. Tymczasem nasz zbrojny opór przeciwko Armii Czerwonej (nie szkodzi, że częściowo w polskopodobnych mundurach i przy wsparciu garstki polskojęzycznych renegatów) w latach 1944–1949 (i później) to nic innego jak kontynuacja walki z tym samym wrogiem, który 17 września 1939 roku wespół ze swym niemieckim sojusznikiem rozpętał drugą wojnę światową. Cóż z tego, że się później sojusze poodwracały i wskutek bałamutnej polityki Londynu wróg stał się „sojusznikiem naszych sojuszników”? Dla Polaków pozostał tym samym okupantem, który we wrześniu 1939 roku zabrał Lwów, Wilno i połowę kraju, a oto teraz wraca, by zabrać resztę. Ba, nawet więcej – by, jak w Mateuszowej Ewangelii, nie tylko ciało zabić, lecz i duszę zatracić w piekle. Czyż więc mieli – jak sobie tego życzyli nasi fałszywi alianci z Zachodu – witać go jak wyzwoliciela?
Nadal groźni Pamięć Żołnierzy Niezłomnych, do końca wiernych niepodległej Rzeczypospolitej, czcić dziś powinniśmy głównie za brak złudzeń: za to, że nie dali się ponieść hurraoptymistycznemu nastrojowi świata dramatycznie chylącego się ku lewicy, lecz trzeźwo oceniając sytuację, nie wypuścili broni z ręki. A do nierównej walki stanęli kierowani bynajmniej nie samobójczą misją „składania życia na ołtarzu ojczyzny” czy tym podobnymi frazesami, lecz nadzieją, że zdusiwszy Belzebuba, wolny świat pogromi Beliala. Brutalnie pozbawieni tej nadziei żyli prawem wilka, walcząc już tylko o przetrwanie. Ci z nich, którzy przeżyli bój, zdradę, więzienie, tortury, przez cztery dekady nosili piętno bandytów i faszystów. Ci, którym udało się wywieść w pole gończe psy bolszewii, dalej drżeli z obawy przed dekonspiracją. W „ludowej” Polsce byli obywatelami drugiej kategorii, przed którymi (jak również przed ich dziećmi) zamknięto na głucho wiele sfer życia. W ostatniej ofensywie drugiej wojny światowej, podjętej 13 grudnia 1981 roku przez tych, którzy swe oficerskie szlify zdobywali mordując polskie wojsko, ponownie poszli na pierwszy ogień – wielu z nich, pomimo piątego, szóstego, nawet siódmego krzyżyka na karku, trafiło do obozów dla internowanych. To najlepszy dowód, że komuna naprawdę się ich bała. I wciąż się boi. Jerzy Wolak
Hocki-klocki a realia
*Rok Jana Karskiego – czy gen.Władysława Andersa? *Twój Ruch – Tico-Tico
*Niezawisła prokuratura zmiękcza Millera... *Solorz-Żak już czuje bluesa
Minister Radosław Sikorski zaproponował, by rok 2014 na mocy uchwały, którą powziąć miałby Sejmu, był „rokiem Jana Karskiego”. Państwowe media (m.in. Polskie Radio, Program I)przedstawiły tę inicjatywę ministra nie jako indywidualną propozycję obywatela Radosława Sikorskiego, ale jako „propozycję ministerstwa spraw zagranicznych”. Czyżby wiec propozycja ta stanowiła element polskiej polityki zagranicznej?... Jan Karski z polecenia dowództwa Armii Krajowej penetrował realia niemieckiego ludobójstwa dokonywanego na Żydach: dwa razy był w getcie warszawskim, raz w obozie przejściowym dla Żydów w Izbicy a następnie, za wiedzą rządu londyńskiego i dzięki strukturom organizacyjnym Armii Krajowej, przedostał się na Zachód, gdzie poinformował o sytuacji m.in. Roosvelta. Gdyby rok 2014 ogłosiło „rokiem Jana Karskiego” (albo, lepiej: „rokiem polskiego rządu w Londynie i Armii Krajowej”) w Izraelu izraelskie ministerstwo spraw zagranicznych – byłby to, być może, sukces dyplomacji ministra Radosława Sikorskiego. Jaki jednak cel i sens - dyplomatyczny lub inny – ma ten pomysł Sikorskiego zastosowany w Polsce? Tak dobrze, jak żaden. Wygląda na to, że minister Sikorski chce sobie poprawić „pijar” w oczach izraelskiego establishmentu lub lobby żydowskiego w Polsce; czy w trosce o swą dalszą karierę, gdy już przestanie być ministrem w rządzie Tuska, co to odbywa swe wyjazdowe sesje w Izraelu? Kto wie, może ta propozycja Sikorskiego to właśnie skutek tych wyjazdowych sesji?... Gdy 15 członków rodzin ofiar katyńskich walczy właśnie w Strasburgu z rosyjską obstrukcją prawną, gdy okoliczności katastrofy smoleńskiej wskazują dość wyraźnie na zamach – byłoby lepiej, gdyby polskie ministerstwo spraw zagranicznych zaproponowało rok 2014 raczej „rokiem ofiar Katynia”. O, takich ważniejszych tematów jest więcej. Na przykład – „Rok 2014 rokiem generała Władysława Andersa”! Wszak z armią generała Władysława Andersa uszło z nieludzkiej ziemi wiele tysięcy cywilów, Polaków, którzy gdyby nie generał Anders zgniliby w ludobójczych sowieckich łagrach (których organizacją zajmował się Żyd Naftalij Frenkiel). A „rok rotmistrza Pileckiego” to nie łaska?
Stąd pytanie: czyich właściwie interesów pilnuje minister Sikorski, zgłaszając w imieniu „ministerstwa” swą dziwną inicjatywę? Jak ona się przekłada na cele polskiej dyplomacji? I na jakie to cele?... Tymczasem Ruch Palikota przybrał nową nazwę, wymyśloną przez trzeciorzędną tekściarkę (m.in. autorkę kiczowatej piosenki „Tico-Tico”), nadymaną tu i tam na „celebrytkę”, Marię Czubaszek: Twój Ruch. Mnie się wydaje, że celniejszą nazwą byłoby właśnie „Ruch Tico-Tico” i kto wie, czy tak nazwana partia nie miałaby większego wzięcia wśród „naćpanej hołoty”, jak to ładnie określił Ruch Palikota Leszek Miller. Coś mi się przecie zdaje, że jeszcze trochę, a i Miller pójdzie do Canossy... Wprawdzie skutecznie „ohakowany” przez niego Aleksander Kwaśniewski nie odważył się poprzeć czynnie Palikota i jego „ruchów”, ale inne moce sprawiły, że w „Twoim Ruchu” pozsuwano do kupy rozproszone dotąd polityczne kanapy. Patrząc od strony socjotechnicznej i ideologicznej – „Twój Ruch” stawia na pożytecznych idiotów podatnych na neo-marksizm w wydaniu Gramsciego, podczas gdy SLD nie za bardzo ma się do kogo odwołać: marksizm leninowski zdechł. Elektorat SLD będzie się więc coraz bardziej rozpuszczał i rozwadniał w cienkim roztworze pod nazwą „młodzi wykształceni z dużych miast”. Owszem, Miller potrzebny jest SLD, bo bez niego nie będzie SLD, ale i Millerowi potrzebny jest SLD – żeby doczekać politycznej emerytury. W tej niekorzystnie rokującej dla SLD sytuacji najlepszym wyjściem dla Millera i jego prawdziwego zaplecza byłoby jak najszybsze obalenie obecnej koalicji i jak najszybsza podmianka PSL – Sojuszem Lewicy Demokratycznej w nowej koalicji. W takiej nowej koalicji – niechby i z udziałem „naćpanej hołoty” z Twojego Ruchu („co było a nie jest nie pisze się w rejestr”) – mógłby liczyć na stanowisko premiera, zważywszy zgranie się Tuska i pajacowatość Palikota. Zwłaszcza, gdyby wynik wyborów nie dawał Platformie Obywatelskiej i Twojemu Ruchowi większości parlamentarnej niezbędnej do powołania rządu. A na to się właśnie zanosi. Aliści te rachuby Millera doznać musiały w ostatnich dniach potężnego ciosu: właśnie media poinformowali, że niezawisła prokuratura „przedłużyła o cztery miesiące śledztwo w sprawie torturowania w Polsce więźniów CIA”, o czym – jeśli tak było – nie mógł nie wiedzieć ani Miller, ani Kwaśniewski. Ten ostatni, jak widać, schodzi z linii strzału kryjąc się na ciepłej posadzie u ukraińskiego Żyda-Krezusa. Ale Miller? Takie przedłużane śledztwo może zmiękczyć Millera i SLD do konsystencji galarety, która wcześniej czy później, ściślej czy luźniej, przyklei się do Twojego Ruchu. A w Twoim Ruchu przewodniczącym jego głównej Rady Politycznej został nie Rozenek, nie Kotliński, nie Ryfiński, nie Grodzka ani Biedroń, ale Jan Hartman, członek żydowskiej loży B’nai B’rith; powiedzieć można – kadrowiec rozprowadzający. Ot, i cała prawda o Twoim Ruchu: trampolina dla „nowych Puław”. Rzecz jasna, wszystko to są takie demokratyczne „hocki-klocki, be ni me, ruchu-ruchu lecz do d...”. Bliżej istoty spraw polskich jest Zygmunt Solorz-Żak, który w pewnym wywiadzie powiada ostatnio: „Zachwiane zostały w Polsce zasady wolnej konkurencji. T-Mobile i Orange próbują wspólnie zmonopolizować rynek (...) Największymi akcjonariuszami T-Mobile jest pośrednio rząd niemiecki, a Orange – rząd francuski (...) a obydwie te firmy połączyły siły tworząc spółkę Net WorkS. Łączą nie tylko infrastrukturę, ale i częstotliwości”. O, proszę, jakie pole do przeciwdziałania dla polskiego MSZ w Brukseli, Berlinie i Paryżu. Niestety, MSZ proponuje „rok Jana Karskiego” w Polsce, najwidoczniej traktując naród polski i państwo jako „obiekt działań dyplomatycznych”. Czyje zatem jest to MSZ? Marian Miszalski
Na płask Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma nowego rzecznika prasowego, Marcina Wojciechowskiego. Zgodnie z nową świecką tradycją, ustanowioną przez obecnego szefa resortu Radosława Sikorskiego, jest to dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Zgodnie z nową świecką tradycją, też mającą coś wspólnego z obecnym ministrem, ów rzecznik-dziennikarz działalność swą zainaugurował wpisem na twitterze. Również za element tradycji uznać można, iż nowy rzecznik rozpoczyna swą działalność od przeprosin. Kogo może przepraszać rzecznik polskiego MSZ? Wybór nie jest wielki − albo Niemców, albo Rosjan. W tym wypadku padło na Rosjan. Rzecznik Wojciechowski przeprasza ich za to, że młody artysta ustawił w Gdańsku rzeźbę przedstawiającą sowieckiego żołnierza gwałcącego kobietę. Ktoś zapytał przytomnie, czy będzie też przepraszał za film „Róża”, gdzie gwałty sowieckich „wyzwolicieli” zostały przedstawione przez innego artystę. A może nawet za „Blaszany Bębenek”, którego autor co prawda był Niemcem i esesmanem, ale pochodził z Gdańska? O tym, co „wyzwoliciele” wyprawiali na podbijanych terenach pisało zresztą wielu. Nawet samych Rosjan − niech sobie pan rzecznik sięgnie po wydany niedawno po polsku pamiętnik jednego z nich, „Sołdat”. Sam wiele usłyszałem od rodziców, jak wyglądało to „wyzwolenie”, które oglądali na własne oczy: najazd dziczy rabującej wszystko, co wydawało się jej mieć jakąkolwiek wartość i gwałcącej przy okazji kogo się udało dorwać, od małych dziewczynek do staruszek. Takich historii opowiadało się i może nadal opowiada w wielu polskich domach sporo, niech pan Wojciechowski nie zapomni przeprosić i za to. Na pewno będzie miał okazję, bo, jak wie każdy, kto z państwem rosyjskim miał do czynienia, działa ono nieodmiennie według algorytmu „kopnij to cię pogłaszczą, pogłaszcz to cię kopną”. Skoro z Polski od razu usłyszeli Rosjanie idiotyczne przeprosiny, kajania się i zapewnienia, że jest nam wszystkim przykro, to i już mamy informacje o jakichś deputowanych, którzy domagają się przeprosin większych, na kolanach i z pocałowaniem w dłoń, odszkodowaniem pieniężnym i publiczną egzekucją świętokradcy, który ośmielił się ubliżyć czci sześciuset tysięcy krasnoarmiejców poległych podczas „wyzwalania” Polski z rąk Niemców i rodzimych matieżnikow. Bo jak nie, to zaraz stosowna inspekcja sanitarna znajdzie co tam trzeba w polskim mięsie, zbożu albo mebelkach. Nie chce mi się już nawet zadawać retorycznych pytań, czy do pomyślenia by było, aby rzecznik MSZ jakiegokolwiek suwerennego kraju przepraszał, tak sam z siebie, spontanicznie, za to że ktoś w jego kraju napisał książkę czy wiersz, namalował obraz względnie stworzył rzeźbę przypominające wydarzenie, którego jakiś inny kraj wolałby nie pamiętać. Ale proces, który sygnalizowałem w „Myślach Nowoczesnego Endeka” − obsuwania się państwa postkolonialnego, stworzonego w Magdalence, z powrotem w kolonię, trwa i przybiera na rozpędzie. I fakt, że jeszcze nie przyszło rzecznikowi MSZ albo komuś innemu przepraszać Niemców za wszystkie paskudne insynuacje pod ich adresem zawarte w „Czterech pancernych” i innych pokazywanych w Polsce filmach, wynika tylko z tego, że Niemcy nigdy takich oczekiwań nie wyrazili. Jakby wyrazili, i jeszcze na ten przykład tupnęli, rozpłaszczenie się przed nimi tutejszych „czynników” byłoby natychmiastowe. Ta różnica oczekiwań jakie mają wobec nas sąsiedzi, mówiąc nawiasem, wynika z ich odmiennej sytuacji. Rosja w sferze realnej przegrywa − proszę zobaczyć, jak mimo pokrzykiwania i tupania traci właśnie Ukrainę − więc rekompensuje to sobie demonstracjami, takimi jak wycieranie podłogi Polską i rządzącymi nią bubkami w sprawie śledztwa smoleńskiego (czy raczej jego braku). A Niemcy nie muszą się nadymać, bo w sferze realnej biorą całą pulę. I kiedy dyktują naszym bubkom, po cichu, bez nadmiernej ostentacji, jak mają wyglądać porządki w tutejszej „przestrzeni neokolonialnej” (verbum veritatis, które się wyrwało ministrowi Boniemu) to oczekują posłuchu, a nie demonstracji. Bardzo ciekawy był pod tym względem dla umiejących uważnie czytać wywiad, którego niedawno udzielił naszemu tygodnikowi Zygmunt Solorz. Coś z innej beczki, ale przecież związanego blisko z tematem, o czym nie mogę dziś nie wspomnieć. Oglądałem wczoraj jeden z telewizyjnych programów informacyjnych. Prezenterka zapowiedziała z kamienną twarzą, że teraz opowie o skandalu, do którego znowu doszło we Wrocławiu: po raz kolejny narodowcy dopuścili się tam haniebnych ekscesów, usiłując zakłócić wystąpienie profesora Baumana, na szczęście tym razem policja zareagowała stanowczo i właściwie. Potem na pasku pojawił się napis: BRUNATNE ZAGROŻENIE, i podczas gdy spikerka cedziła gniewne słowa, od których nagła wzbierała złość, pokazywano jak na grupę milczących jak wyrzut sumienia młodych ludzi z portretami polskich bohaterów pomordowanych przez NKWD i KBW rzuca się sfora kilkudziesięciu policjantów i zwija ich do suki. Nie przypadkiem wplotłem wyżej słowa z piosenki dla mojego pokolenia bardzo rozpoznawalnej, bo rozjazd obrazu i komentarza był dokładnie taki sam jak w ówczesnych dziennikach telewizyjnych. „Musiał być to cud – cud to był”, że dosłownie w chwilę potem nowozakupiona książka otworzyła mi się na przedwojennym wierszyku Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:
Miała matka trzech synów
Dwóch mądrych, nie frajerów
A trzeci, co był głupi
Wszedł do oeneru
I zaraz siedział tydzień
Z niedzieli do niedzieli
A bracia znakomicie
W „Zodiaku” siedzieli
Może nie muszę, ale na wszelki objaśnię, że „siedzenie w Zodiaku” było ówczesnym odpowiednikiem uprawiania klubingu. Nie wiem, jak wyrazić wdzięczność takim głupim frajerom, co wciąż im się chce, zamiast jak większość myśleć o własnym siedzeniu, brać portrety pomordowanych i służyć za cel napaści policji i judzenia całego agit-propu III RP, żeby nie zabrzmiało to zbyt patetycznie. Dziękuję im po prostu. I obiecuję, że jeśli, cholera jasna, znowu nam przywloką tego starego stalinowskiego bandziora, by go fetować i zapraszać do wykładów, jeszcze o zalewającym Polskę „brunatnym zagrożeniu” (!) to znajdę czas, żeby wziąć w rękę portret albo transparent i też tam stanąć. A jak nas zamkną, to mam nadzieję, że kamienie będą wołać. I pan rzecznik z janczarskiej szkółki na czerskiej będzie się musiał trudzić płaszczeniem się i przepraszaniem za to ich wołanie. RAZ
ZBRODNIA ZAŁOŻYCIELSKA III RP Nad działalnością „służb specjalnych PRL” ciąży zbrodnia, której konsekwencje historyczne i polityczne odczuwamy do dnia dzisiejszego. Nazwana przeze mnie zbrodnią założycielską III RP, jest wydarzeniem, wokół którego ogniskowały się procesy zachodzące w Polsce w latach 80. ubiegłego wieku. Teza, iż porwanie i zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki było zdarzeniem wyznaczającym początek drogi do „okrągłego stołu”, może wydać się nazbyt karkołomna, dlatego warto naświetlić ówczesne realia historyczne, a twierdzeniu o zbrodni założycielskiej dodać solidne uzasadnienie. Ponieważ to właśnie ludzie peerelowskiej bezpieki byli inspiratorami, wykonawcami, a następnie beneficjentami tej zbrodni - wydarzenie to ma kolosalne znaczenie dla zrozumienia specyfiki działań formacji bezpieczniackich. Na przykładzie tej zbrodni można dostrzec i wyodrębnić kilka charakterystycznych cech organów bezpieczeństwa PRL: całkowitą podległość interesom sowieckim i długofalowej strategii dezinformacyjnej Kremla, podporządkowanie celom partii komunistycznej, ścisłe współdziałanie cywilnych i wojskowych organów, prowadzenie wielowątkowych kombinacji operacyjnych w powiązaniu z celami bloku komunistycznego, zdolność do strukturalnej adaptacji i mentalnej mimikry, umiejętność wykorzystania agentury i tajnych współpracowników w kształtowaniu reakcji społecznych oraz w celu zapewnienia gwarancji bezkarności. Zasadniczym pytaniem, które pojawia się w związku z przemianami zachodzącymi w Polsce na przełomie lat 80-90 ubiegłego wieku, jest wskazanie wydarzenia wyznaczającego początek drogi do „okrągłego stołu”. W jakim momencie historii począł się ów nieformalny, pokątny związek części środowisk opozycyjnych z władzą komunistyczną? Czy doszło do niego na skutek kumulacji sprzyjających zdarzeń, w efekcie spontanicznych przemian i naturalnego „biegu rzeczy”, czy też mieliśmy do czynienia z realizacją zamierzonego planu, gry strategicznej opartej na ścisłych regułach, przeprowadzonej z żelazną logiką i konsekwencją? Takie pytania wydają się szczególnie ważne, jeśli podziela się zdanie wyrażone ongiś przez Alaina Besancona, że „komunizm dopuszcza możliwość sprzeciwu, natomiast nie znosi, aby go rozumiano”. Próba uświadomienia sobie - czym był proces dochodzenia do „historycznego kompromisu”, jakie mechanizmy nim sterowały jest nieodzowna, jeśli mamy zrozumieć strategię komunistyczną i właściwie diagnozować dzisiejszą sytuację. [...] W tle rozważań o przyczynach takich procesów, zawsze pojawia się zarzut uprawiania tzw. spiskowej teorii dziejów. Nie jest on tylko wyrazem naiwność, ale stanowi ważny oręż polityczny, którym łatwo tłumić głosy tych, co - pamiętając o zasadzie Tukidydesa, iż ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej, próbują jakiś spisek lub zmowę odsłonić. W polskich warunkach, ten fałszywy zarzut wywołał jeszcze większą szkodę. Sparaliżował mianowicie w zarodku samą dociekliwość myślenia, obezwładnił polską myśl historyczną i polityczną i sprawił, że nad najnowszymi dziejami rozciąga się potężny cień fałszu i zakłamania. Oceniając zdarzenia lat 80. ubiegłego wieku, łatwo się zapomina, że wszelkie działania „polskiej” partii komunistycznej były (z zasady) pozbawione głębszej autonomii i poddane dyktatowi sowieckiego okupanta. Decyzje, które swoim zasięgiem obejmowały całe społeczeństwo, a ich skutki mogły rozstrzygnąć o przyszłości Polski, musiały uwzględniać interes ZSRR i wpisywać się w globalną strategię sowiecką. Bez dostrzeżenia tej prawidłowości, nie sposób dokonać oceny zdarzeń z lat 80. […] Decyzja o porwaniu i zamordowaniu księdza Jerzego była z pewnością krokiem niezwykle trafnym – z punktu widzenia sowieckiej strategii. Gdy spojrzeć na sytuację istniejącą w roku 1984, nie sposób wskazać żadnego wydarzenia, które w podobny sposób mogło wywrzeć wpływ na sprawy polskie. Kościół i „Solidarność” - to dwa największe zagrożenia, z którymi partia komunistyczna musiała sobie poradzić, jeśli chciała przetrwać lub podporządkować je sobie, jeśli zamierzała przeprowadzić operację „trzeciej fazy”. W osobie księdza Jerzego znajdujemy te dwa elementarne czynniki, decydujące wówczas o kształcie polskiej rzeczywistości. Jego kapłaństwo i patriotyzm, siła wiary i wierność ideałom „Solidarności” – czynią z księdza Jerzego postać symboliczną, a przez to najgroźniejszą dla komunistów. Uderzenie właśnie w Niego, to cios w Kościół i w „Solidarność” – znienawidzone, lecz potrzebne, by nadal sprawować władzę i przeprowadzić proces „odnowy”. „Prowokacja polityczna to użycie najświętszych symboli narodowych i najgłębszych jego uczuć przeciwko narodowi ” – napisał kiedyś Józef Mackiewicz. Ta prawda znalazła potwierdzenie w planie zabójstwa księdza Jerzego. [...] W Biuletynie IPN nr 10 /2004, w artykule "Na tropach prowokacji", Tomasz Chinciński zaprezentował dokument zatytułowany - „Plan czynności śledczych w sprawie zaginięcia ks. Jerzego Popiełuszki” z dnia 22 października 1984 r., sporządzony przez naczelnika Wydziału Śledczego WUSW w Toruniu ppłk. Eugeniusza Gawrońskiego, w którym sformułowano kilka wersji na temat porwania księdza. Jako pierwszą wersję przyjęto, że „uprowadzenie ks. J. Popiełuszki jest prowokacją polityczną ekstremy byłej »Solidarności« i osób powiązanych z klerem, niezadowolonych ze stabilizacji sytuacji w kraju i w celu odwrócenia uwagi od zabójstwa zakonnika w Warszawie – odbyło się za wiedzą ks. J. Popiełuszki”. Druga hipoteza wymyślona przez SB zakładała, że „uprowadzenie ks. Popiełuszki jest prowokacją o zabarwieniu politycznym ekstremy byłej »Solidarności« niezadowolonej ze stabilizacji życia w kraju oraz w celu skompromitowania organów spraw wewnętrznych i odbyło się bez wiedzy osób zatrzymanych, tj. ks. J. Popiełuszki i W. Chrostowskiego”. W trzeciej wersji sugerowano, że „uprowadzenie ks. Popiełuszki zostało dokonane przez członków nielegalnie działającej grupy przestępczej, np. organizacji „Antysolidarność”, jako zemsta na księdzu, który czynnie popierał „Solidarność”. Brano także pod uwagę taką możliwość, że „organizatorem porwania ks. Popiełuszki jest wywiad jednego z państw zachodnich, zainteresowany dalszą destabilizacją życia kraju”. Ostatnia wersja zakładała, że „uprowadzenia dokonała grupa przestępcza, wywodząca się z elementu kryminalnego, w celach rabunkowych, uzyskania okupu lub na zlecenie działaczy byłej »Solidarności« w zamian za korzyści materialne”. W następnych latach władzom PRL szczególnie zależało, aby sprawę śmierci ks. Jerzego prezentować wyłącznie w wersji przygotowanej przez kierownictwo PZPR i MSW. Sławomir Cenckiewicz wskazuje, jak podczas jednej z rozmów ze stroną watykańską w 1985 r. powiedział o tym wprost minister Adam Łopatka, szantażując jednocześnie polski Kościół: "Władze państwowe są za tym, aby strona kościelna przyjęła w tej sprawie inną metodę postępowania w myśl hasła: "ciszej nad tą trumną". Jeśli obecna koncepcja i akcja wykorzystania tego tragicznego wydarzenia przeciw władzom i spokojowi społecznemu miałaby być kontynuowana, to władze mogą opublikować dane ‘kim naprawdę był ks. J. Popiełuszko’, bowiem zgromadzone informacje o nim i jego działalności bardzo mocno odbiegają od obrazu, który chce mu się nadać w koncepcji kościelnej. Zależy nam na tym, aby do tego nie doszło”. Warto podkreślić charakterystyczną zmianę, jaka nastąpiła wówczas we wzajemnych kontaktach hierarchów z władzą komunistyczną. Jeszcze 28 lutego 1985 roku podczas spotkania sekretarza Episkopatu abp. Bronisława Dąbrowskiego z gen. Czesławem Kiszczakiem, w sprawie procesu toruńskiego, postawa Kiszczaka wskazywała na eskalację wrogości wobec Kościoła. Generał uchylał się od odsłonięcia szczegółów dotyczących zabójstwa i sugerował, że atak adwokatów rodziny księdza Jerzego „burzy dobre stosunki między rządem a Kościołem”. Odrzucał również propozycję biskupa dotyczącą nawiązania dialogu władzy z opozycją, oskarżał Wałęsę o „antypolskość”, a przedstawicielom Kościoła wytknął „brak zdecydowanej reakcji wobec sankcji prezydenta USA Ronalda Reagana, w efekcie których ubożeje społeczeństwo polskie, a Polska traci 15 mld dolarów rocznie”. Sytuacja uległa zmianie, gdy rządy na Kremlu objął Gorbaczow, a okoliczności śmierci Kapelana „Solidarności” zafałszowano w procesie toruńskim. Odtąd logika działań namiestników sowieckich opierała się na prowadzeniu oficjalnych, coraz bardziej „pokojowych” rozmów z przedstawicielami Episkopatu, przy jednoczesnym niezaniedbywaniu tzw. „specjalnych operacji wspierających”, w których nieodzowny udział mieli „nieznani sprawcy”. […]
Sławomir Cenckiewicz, autor artykułu „Wywiad PRL na tropie księdza Jerzego” zwracał uwagę na zgodny kontekst wypowiedzi przedstawicieli Episkopatu, „środowiska watykańskiego Sekretariatu Stanu” i władz PRL. Opisując treść raportów przedstawianych najważniejszym osobom w państwie przez szefa Departamentu I SB MSW gen. Zdzisława Sarewicza, historyk pisał: „Szef wywiadu z zadowoleniem informował, że coraz szersze kręgi watykańskie uznają porwanie i zamordowanie ks. Jerzego za "prowokację polityczną" wymierzoną w ekipę Jaruzelskiego. Zdaniem Sarewicza, środowisko watykańskiego Sekretariatu Stanu miało z dużym uznaniem wypowiadać się o "konsekwencji, z jaką władze [PRL] podeszły do sprawców przestępstwa". Szef wywiadu uspokajał też elitę PRL, zapewniając, że ani w Watykanie, ani w polskim episkopacie nikt nie myśli o beatyfikacji ks. Jerzego. Na potwierdzenie przywoływał w tym miejscu słowa abp. Dąbrowskiego, który miał w Rzymie oświadczyć, że "episkopat nie dopuści, aby doszło w tym przypadku do pomieszania wiary z polityką". Wiemy również, że wszystkie zabiegi polskiej agentury w Watykanie okazywały się daremne wobec postawy Jana Pawła II. Przed przyjazdem do Polski w roku 1987, próbowano papieżowi wyperswadować odwiedziny grobu księdza Jerzego. Bezskutecznie. Jan Paweł II postawił na swoim i modlił się przy grobie księdza Jerzego, zwracając się bezpośrednio do niego. Tego faktu nawet prymas Glemp nie mógł zlekceważyć, ponieważ taka forma modlitwy oznaczała, że polski papież już uważa ks. Jerzego za świętego. […] Gdy kilka lat później Kiszczak, udzielając wywiadu Witoldowi Beresiowi i Jerzemu Skoczylasowi, wyjawił: „Stan wojenny i Okrągły Stół, to były dwa końce tej samej polityki.” – nie wypadało nie wierzyć słowom szefa bezpieki. Nikt też nie kwestionuje faktu, że Polska była tym krajem, w którym udział policji politycznej w doprowadzeniu do „historycznego kompromisu” był największy. Służby Kiszczaka nie tylko dokonały mordu na księdzu Jerzym, ale od początku planowały sprowadzenie śledztwa na fałszywe tory i przygotowywały liczne scenariusze dezinformacyjne. Który z nich zostanie ostatecznie zatwierdzony, zależało od rozwoju zdarzeń, reakcji społecznych i postawy hierarchów Kościoła. 27 listopada 1984 roku podczas rozmowy z kardynałem Glempem, Jan Paweł II zobowiązał polski Kościół do wyjaśnienia całej prawdy o śmierci księdza Jerzego. Ze strony papieża padły wówczas mocne słowa: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy zabójstwa księdza pozostali nieznani". Niestety – polscy hierarchowie nie wypełnili tego testamentu, a swoimi wypowiedziami i postawą wprost umocnili kłamstwo na temat śmierci kapłana. Fundamenty tego kłamstwa znajdziemy w ustaleniach procesu toruńskiego – sądowej farsie, w całości kontrolowanej i zaplanowanej przez władze komunistyczne. W oparciu o ustalenia tego procesu wmawiano opinii publicznej, że wszyscy winni ponieśli już karę. Ówczesna władza stworzyła powtarzaną do dziś legendę o wyłącznej winie czterech funkcjonariuszy SB, działających samotnie i wbrew woli kierownictwa resortu. Legendę tę uwiarygodnili sami esbecy, do końca odgrywając swoje role – w tym przypisane im role zabójców. Kłamstwo to w niezmienionej formie zostało przyjęte i zaakceptowane w III RP. Wszystkie uczestniczące w nim środowiska, stały się odtąd zakładnikami morderców księdza Jerzego i przyjęły na siebie ciężar odpowiedzialności za zbrodnię. To dzięki akceptacji kłamstwa toruńskiego otworzyła się droga do „historycznego kompromisu” i powstał obszar, w którym mogło nastąpić spotkanie katów i ofiar. Ten obszar, „płaszczyznę porozumienia” nazwano później III Rzeczpospolitą. Przed siedmioma laty, Wojciech Sumliński, autor książki „Kto naprawdę Go zabił”, tak opisywał dziennikarskie śledztwo prowadzone wspólnie z Mirosławem Majeranem i Łukaszem Kurtzem:
„W sprawie zamordowania księdza Popiełuszki zgadzają się tylko dwa fakty: czas i miejsce uprowadzenia księdza Jerzego - 19 października 1984 r. w Górsku. Wszystko, czego dotychczas opinia publiczna dowiedziała się o śmierci księdza Popiełuszki, to kłamstwa bądź wielopiętrowe manipulacje. I nic dziwnego. Nasze ustalenia dowodzą, że ta zbrodnia nie była wybrykiem kilku osób, lecz od początku była zaplanowana przez struktury i urzędników, w tym najwyższych, komunistycznego państwa, przez nich przeprowadzona i zatuszowana. Przestudiowaliśmy tysiące stron dokumentów, które zgromadzono podczas śledztwa Instytutu Pamięci Narodowej pod kierunkiem prokuratora Andrzeja Witkowskiego. Rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma świadkami, przeanalizowaliśmy setki godzin zapisów z podsłuchów rodzin sprawców i ich mocodawców. Poddaliśmy krytycznej ocenie ekspertyzy przeprowadzone w tej sprawie. Teraz staje się jasne, dlaczego ta sprawa została tak zakłamana, dlaczego do dziś panuje wokół niej zmowa milczenia, obejmująca nie tylko ludzi PRL, ale także osobistości III RP, w tym niektórych hierarchów Kościoła.” […] „Nie ma takich służb, które hasło „zabić księdza” wpisują do planów rocznych" – te słowa gen. Ciastonia z procesu z roku 2002 dowodzą, że znalezienie dziś jednoznacznych dowodów winy oraz precyzyjne ustalenie przebiegu zdarzeń, może okazać się niemożliwe. Z całą pewnością jest niemożliwe w III RP, bo państwo powstałe na „historycznym kompromisie” zawartym nad trumną księdza Jerzego, nie chce i nigdy nie będzie chciało wyjaśnić tajemnicy zbrodni założycielskiej.
Matactwa wokół tej sprawy nie skończyły się wraz z upadkiem PRL-u. Przez ostatnie dwie dekady, wykonawcy i zakładnicy zbrodni nadal strzegą swoich tajemnic, mając do dyspozycji ogromny arsenał środków; poczynając od fizycznej eliminacji i zastraszania niewygodnych świadków, poprzez polityczne naciski, tworzenie fałszywych tropów i medialne manipulacje. Wojciech Sumliński w artykule „Kto stoi za śmiercią księdza?” (Dziennik Wschodni z 3 listopada 2006r.) napisał: „W zaciemnianiu tej prawdy bierze udział wiele osób: ci, którzy brali udział w zamordowaniu księdza Jerzego bądź w wydarzeniach z nią związanych; ci, którzy później zacierali ślady tej jednej z najgłośniejszych zbrodni PRL; ci, którzy obawiają się, że w toku wyjaśniania tej zbrodni wyjdzie na światło dzienne prawda o ich ponurej przeszłości. Niestety – również ludzie dobrej woli, którzy – często z jak najbardziej uczciwych, ale mylnych pobudek – obawiają się, że odkrywanie prawdy o morderstwie na księdzu Jerzym może opóźnić Jego beatyfikację. Również te środowiska, które sądzą, że postawa niektórych osób na przełomie lat 80. i 90. może zmazać ich wcześniejsze winy, czyli przyzwolenie na zbrodnie dokonywane prze komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Wreszcie – nieudolni oficerowie śledczy i prokuratorzy, z winy których w ostatnich latach śledztwo w sprawie morderstwa na ks. Jerzym ugrzęzło w martwym punkcie”. III RP, która zaczęła się nad grobem księdza Jerzego, nadal strzeże swojej tajemnicy i nawet beatyfikacja Kapelana „Solidarności” nie przybliżyła nas do prawdy o okolicznościach zbrodni. Tym, którzy uczestniczą w jej ukrywaniu, na zawsze powinny brzmieć w uszach słowa księdza Jerzego wypowiedziane do oprawców – Panowie, dlaczego mnie tak traktujecie... Powyższy tekst składa się z fragmentów rozdziału zatytułowanego „Zbrodnia-metoda operacyjna. Zabójstwo księdza Jerzego Popiełuszki” i pochodzi z mojej nowej książki - „Bezpieka. O mitologii służb specjalnych PRL”. W najbliższym czasie zostanie ona wydana przez wydawnictwo Bollinari Publishing House. Aleksander Ścios
20/10/2013 „Rola lekarza dentysty w rozpoznawaniu objawów przemocy wobec dzieci”(????)- taki tytuł nosi podręcznik dla dentystów wydany przez Rzecznika Praw Dziecka, towarzysza bolszewika- Marka Michalaka, desygnowanego na to niepotrzebne i szkodliwe stanowisko przez Platformę Obywatelską Unii Europejskiej i Rynków Finansowych i Odbierania Rodzicom Dzieci- na przykład ze względu na biedę.. Oczywiście odbieranie dzieci rodzicom ma swój ściśle określony cel: rozbić jak najszybciej rodzinę, tak jak proponował Karol Marks. Żeby zniszczyć to środowisko konserwatyzmu i obskurantyzmu, które stoi na drodze budowy prawdziwego komunizmu. Wtedy łatwiej będzie zbudować komunę. No i do tego demokracja, która bardzo użyteczna jest przy budowie socjalizmu, którzy przedzie w końcu w pełny komunizm… Przegłosowują wszystko co jest użytecznie w budowie tego najwspanialszego ustroju.. Na razie kryptobolszewicy walczą z rodziną na wszelkie możliwe sposoby,, odbierają dzieci rodzicom pod różnymi pretekstami, faworyzują matki samotnie wychowujące dzieci, fundują wszelkiego rodzaju zasiłki mające na celu osłabienie roli głowy rodziny, równouprawniają i niszczą to co tradycyjne i sprawdzone. Żeby rodzinę rozbić i zniszczyć krok po kroku.. Nie mogą po prostu przegłosować, że rodzina powinna być zakazana? Powstałby wtedy wielki opór ,a tak….”Obywatele” nawet nie widzą, że są atakowani i że władza dobiera się do ich rodzin tylcem.. Tak postępują, żeby usta zaprzeczały temu co robią ich ręce- podczas głosowania. Pan Marek Michalak- herbu bolszewik- przekonuje, że maluchy, które boją się stomatologa i na przykład nie otwierają szeroko ust na fotelu dentystycznym-uwaga!- mogą być wykorzystywane seksualnie bądź być ofiarą przemocy psychicznej ze strony rodziców(????). Zwróćcie Państwo uwagę jak absurdalne i wyssane z bolszewickiego palca są leninowskie tezy kwietniowe, pardon tezy człowieka skrajnej lewicy, który wmawia- jak to się mówi na chama- że coś ma związek z czymś, nawet jak takiego związku nie ma.. Po prostu mamy uwierzyć, że taki związek jest. I jeszcze wydał książkę bolszewicką za nasze pieniądze uzasadniającą taką tezę.. ”Rola lekarza dentysty w rozpoznawaniu objawów przemocy wobec dzieci”(????) I jeszcze dentyści mają pisać raporty w tej sprawie i donosić.. Do Rzecznika Praw Dziecka, żeby ten odbierał dzieci rodzicom- poprzez wtyczki dentystyczne.. Żeby szybciej rozbijał rodzinę- jak najwięcej rozbić rodzin- to jest rola Rzecznika Praw Dziecka. Wczoraj w „Polskim Radiu” słyszałem wypowiedź jakiegoś profesora psychologii- nie zapamiętałem nazwiska- który też wydał jakąś książkę o wodolejstwie psychologicznym który w swoich wypowiedziach powoływał się na Marksa(????) Naprawdę? No i na Bismarka.. Lewica wielkim frontem ideologicznym zalewa naszą świadomość i świadomość mas., zwanych tymczasem-„obywatelami”. .A wydawało się, że teoria Marksa zbankrutowała.. Nic bardziej mylnego.! Będzie jej renesans! Tylko powoli i spokojnie.. Słowa” masy” tymczasem propaganda nie używa.. Muszą jeszcze trochę odczekać, jak wymrą starsze pokolenia, które jeszcze pamiętają to słowo.. No pewnie, dziecko często otwiera usta, nie tylko u dentysty.. Otwiera je na przykład jak je ciastka w cukierni.. Można byłoby pomyśleć o wydaniu podręcznika dla cukierników pt” Rola cukiernika w rozpoznawaniu objawów przemocy wobec dzieci”(???) Tak samo za 7000 złotych naszych pieniędzy.. I nich go napisze rodzina pana Michalaka- w tym żona, tak jak ten poradnik dla dentystów. . Jak dziecko otwiera usta jakoś niepewnie i ze strachem bo nie lubi wadowickich kremówek- to na pewno przemoc w rodzinie występuje, w tym przemoc seksualna.. Wadowickie kremówki są oczywiście najgorsze, bo firmowane przez Papieża.. Jak najbardziej- i trzeba na miejsce”: zbrodni”: wysłać natychmiast straż miejską, żeby sprawdziła co tam się dzieje. Dlaczego dzieci są molestowane.?. Zresztą obecna straż miejska sobie nie poradzi, bo trzeba znać temat dokładnie po kosztownym szkoleniu.. Jak najbardziej kosztownym, żeby wszyscy wokół zarobili. Trzeba powołać nową formację- jak zwykle mam dla rządzących roboczą nazwę obywatelską . Awangardowa Straż do Walki z Sabotażem Seksualnym w Rodzinie.. Na razie o kontrrewolucji nie ma mowy.. To później. Tak samo przy krzywieniu się dziecka podczas zjadania cytryny.. Też musi w tym być jakiś związek. Można byłoby zlecić” ekspertom” badania na ten temat, tak, żeby każdy” ekspert” zarobił chociaż po 100 000 złotych. Im więcej” ekspertów”- tym oczywiście lepiej dla demokratycznej ekspertyzy.. Żeby dotrzeć do prawdy demokratycznej potrzebni są „eksperci..” Bo prawd w demokracji jest wiele- każdy ma swoją, a ostatecznie przyjmowana jest ta, która uzyska większość. Niekoniecznie prawdziwa, ale jak uzyskała większość?. Niech drążą- a przecież pieniędzy ukradzionych podatnikom władza ma w bród.. Rzecz idzie w miliardy.. Nie licząc zadłużania.. „Dzieci, które doświadczają przemocy psychicznej, często nawet stają się konfliktowe., marudne lub odwrotnie: zmieszane, wycofane, czujne, niespokojne,, nie potrafią się skoncentrować”(???)- twierdzi Rzecznik Praw Dziecka, czyli państwowy funkcjonariusz nieswoich dzieci, które próbuje odebrać rodzicom… I może to zrobić pod byle pretekstem.. Dzieci są często marudne- co może być przyczyną ich odebrania rodzicom.. No bo dlaczego są marudne? Bo matka nie chce mu kupić samochodu za 76 złotych, bo nie ma, a dzieciak wrzeszczy w sklepie ile wlezie.. To jest z pewnością znęcanie się psychiczne nad dzieckiem. I nie może mu dać klapsa, bo będzie to”: przemoc” wobec dziecka. I wtedy urzędnik może interweniować, zabierając dziecko rodzicom- a dając państwu.. Nie wiem co oznacza, że dziecko jest” wycofane”..(???) Może Państwo coś wiedzą? Dzieciak może pójść na skargę do urzędnika, że matka nie kupuje mu cukierków, lodów, zabawek i czego tam jeszcze.. Jest to psychiczne znęcanie się nad dzieckiem- jak najbardziej. Dziecku trzeba dać wszystko, a nawet więcej, bo inaczej dzieckiem zajmie się państwo tyrańskie, biurokratyczne i niszczące więzi rodzinne, przy pomocy ustawodawstwa i różnych rzeczników na służbie wrogiego człowiekowi państwa.. Najlepsza w tym bałaganie demokratycznym i prawnym jest posłanka Anna Bańkowska z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.. Która zalega – jako posłanka demokratycznego państwa prawnego-w Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.. Twierdzi, że Rzecznik sobie nie radzi…(???) A o co jej chodzi?’” A co z opieką stomatologiczną dzieci w szkołach? Co z zabieraniem maluchów od rodziców ze względu na biedę?”(???)- oburza się. Pomnożyć etaty stomatologów w szkołach, jakby nie było stomatologów poza szkołami.. I odbierać nadal dzieci rodzicom- tylko nie ze wzglądu na biedę.. A z jakiego względu? Może ze względu na poglądy polityczne rodziców.. Albo ze względu na mały metraż mieszkania, albo za to, że na imieninach ojciec sobie trochę wypił.. Albo, że miał 1,5% alkoholu i odprowadzał dziecko do szkoły.. Czas na badanie „obywateli” alkomatami podczas spacerów.. Policja Obywatelska będzie miała więcej roboty więcej statystki i papierów- jak złapie w ciągu roku jednego podpitego.. Może dwóch.. Tak jak jednego księdza pedofila- to hałas w mediach jest przez trzy tygodnie.. Jest to robione specjalnie z pełną świadomością.” dziennikarską”.. W ogóle czas stworzyć rejestr ludzi, tak jak samochodów- i wlepiać punkty karne pieszym- dzieci odbierać, przy przekroczeniu 20 punktów karnych. Jak się zapłaci- państwo dzieci może tymczasem oddać.. Ale z zastrzeżeniem, żeby to było ostatni raz.. Tyrańskie państwo bezprawne i demokratyczne staje się coraz bardziej tyrańskie i orwellowskie.. Niedługo- jak tendencja się utrzyma- wszystko będzie państwowe. Dorośli ludzie, zwierzęta, dzieci, prywatna własność na razie nadzorowana przez państwo- ale będzie w przyszłości w pełni państwowa.. Nareszcie zapanuje prawdziwy komunizm- najszczęśliwszy ustrój na świecie.. Ale skąd będą pieniądze na jego utrzymanie- tak jak skansenów komunizmu różnego rodzaju, na przykład tzw. służby zdrowia? Nie mówiąc o skansenach wsi…
Ano pieniądze się dodrukuje, ale nie tak jak dziś małą łyżeczką. …Czas na konsumowanie chochlą! Niech maszyny drukarskie ruszą pełna parą- tak jak w Ludowo- Demokratycznej Republice Stanów Zjednoczonych. Niech się napracują prasy drukarskie, a nie człowiek- a ludzie niech idą na zasiłki.. Niech się cieszą własnym szczęściem.. Piją, palą i popuszczają pasa..Nic chcę dożyć czasów gdy cały ten socjalizm trafi szlag.. Będzie wielkie zgrzytanie demokratycznych zębów i będzie winny kapitalizm, którego nie ma… Bo słowa mają znaczyć co innego niż znaczą…. Jak to w zakłamanym socjalizmie! WJR
Cała prawda o emeryturach w Polsce
1. W sobotnim wydaniu Naszego Dziennika, ukazał się interesujący artykuł redaktor Małgorzaty Goss o emeryturach w Polsce pod jakże zamiennym tytułem „Gdzie wyparowały emerytury?” Pani redaktor Goss posiłkując się wypowiedziami prof. Józefy Hrynkiewicz (nauczyciela akademickiego Uniwersytetu Warszawskiego i posłanki Prawa i Sprawiedliwości) przedstawia pełny obraz systemu emerytalnego w Polsce i niestety nie jest to obraz różowy. Prof. Hrynkiewicz mówi, że już od stycznia 2014 roku wszyscy przechodzący na emeryturę w Polsce, będą mieli wypłacane świadczenia w pełni według tzw. systemu zdefiniowanej składki czyli ile uzbierali na swoich kontach w ZUS czy w ZUS i OFE tyle zostanie im wypłacone i niestety nie będą to świadczenia wysokie.
2. Przypomnijmy tylko, że ta propozycja jest konsekwencją wprowadzonego w 1998 roku nowego systemu emerytalnego, którego konsekwencją będą niestety wręcz „głodowe” emerytury. Reforma emerytur przeprowadzona przez rząd Buzka i Balcerowicza nie budziła złych emocji, bo skutecznie załagodziły je ówczesne reklamy telewizyjne, w których starsi eleganccy ludzie odpoczywając pod kokosowymi palmami na tle błękitnego morza, zachęcali do oszczędzania w Otwartych Funduszach Emerytalnych , mocno sugerując, że właśnie odkładanie w OFE, pozwoli na takie spędzanie czasu po przejściu na emeryturę. Niestety rządząca wtedy koalicja AWS i Unii Wolności po cichu, przeforsowała jeszcze jedno rozwiązanie, które czyni z przyszłych emerytów, dosłownie nędzarzy. Chodzi o wprowadzenie do ubezpieczenia emerytalnego zasady zdefiniowanej składki (zamiast dotychczas obowiązującej zasady zdefiniowanego świadczenia), co oznacza, że przyszłe świadczenia emerytalne będą zależały tylko i wyłącznie od wartości zgromadzonej składki przez ubezpieczonego i średniego okresu jego życia po przejściu na emeryturę. Sytuację ludzi starszych w Polsce pogorszyło dodatkowo przeforsowaniu w 2012 roku tym razem przez koalicję Platformy i PSL-u i jej emanację czyli rząd Donalda Tuska, znaczącego wydłużenia wieku emerytalnego. Nowelizacja ustawy emerytalnej spowodowała jednak nie tylko jak się powszechnie sądzi wydłużenie wieku emerytalnego o 2 lata dla mężczyzn i o 7 lat dla kobiet (dla kobiet pracujących w rolnictwie aż o 12 lat) i wprowadzenie skandalicznie niskich emerytur częściowych ale także znaczące pogorszenie dostępu pracowników do systemu emerytalnego.
3. Redaktor Małgorzata Goss w oparciu o wyliczenia prof. Hrynkiewicz rozwiewa także jakiekolwiek wątpliwości dotyczące wysokości przyszłych emerytur. Po wydłużeniu wieku emerytalnego na stronie internetowej ministerstwa finansów umieszczono tzw. kalkulator emerytalny, który informował na przykład, że kobieta która przepracuje 26 lat i będzie zarabiała w całym tym okresie 2900 zł brutto w wieku 63 lat uzyska świadczenie w kwocie około 1800 zł (a więc aż 85% ostatniego wynagrodzenia netto) ale po wydłużeniu aktywności zawodowej do 67 lat, jej emerytura wyniesie już blisko 2450 zł i będzie stanowiła aż 106% obecnych zarobków netto. Niestety te wyliczenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Otóż nowy system emerytalny uchwalony w 1998 roku, doprowadził do tego, że średnia stopa zastąpienia (czyli relacja przyszłego świadczenia do ostatniego wynagrodzenia), uległa obniżeniu z obecnych około 60% do 36% i to brutto, a więc przed opodatkowaniem emerytury podatkiem dochodowym od osób fizycznych (około 29% netto). Według wyliczeń prof. Hrynkiewicz odprowadzanie składki ubezpieczeniowej od wynagrodzenia w wysokości przynajmniej 2,2 tys. zł miesięcznie nieprzerwanie przez 35 lat, dopiero pozwoli na osiągniecie w przyszłości emerytury minimalnej, która obecnie wynosi 830 zł brutto (670 zł netto czyli na rękę). I to niestety jest cała prawda o przyszłych emeryturach w Polsce. Kuźmuik
Korwin-Mikke: Mitologia walki o poprawę bezpieczeństwa na drogach. Jak państwo walczy z obywatelami za kółkiem? Na początku tego roku IIEE Sławomir Nowak i Jacek Cichocki upublicznili swoje plany walki z obywatelami za kółkiem. Jak pisał wtedy portal natemat.pl: „Oficjalnie w imię walki o poprawę bezpieczeństwa na drogach. Nieoficjalnie – w ramach łatania mandatami dziurawego budżetu. Przedstawiony dziś projekt Narodowego Programu Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przewiduje m.in.: odbieranie prawa jazdy za podwójne przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym, 160 kolejnych fotoradarów, nowe radiowozy z wideorejestratorami oraz większą liczbę policjantów na drogach”. Zajmijmy się najpierw celem oficjalnym. Jeśli celem nadrzędnym jest „ratowanie życia ludzkiego”, to należy poodkręcać koła od wszystkich samochodów – i po problemie. To znaczy: trzeba by jeszcze owijać końskie kopyta czymś miękkim, bo jednak kopnięcie konia też może zabić. Dlaczego pp. Ministrowie jako główną przyczynę wypadków wymieniają „nadmierną szybkość”? Bo to jest prawda. Przy każdym wypadku, gdyby prędkość była 50 razy mniejsza, do katastrofy by nie doszło. Więc skąd bierze się teza, że „nadmierna prędkość jest przyczyną 43% wypadków drogowych”? Skąd akurat 43%? Wyssane z palca oczywiście, ale naukowo brzmi. Co ciekawe, obydwaj pp. Ministrowie twierdzili, że w walce z wypadkami osiągnęli wielkie sukcesy: liczba wypadków spadła. Równocześnie jednak pochwalili się, że w latach rządów PiS oddano do użytku 289 km autostrad i dróg ekspresowych, a podczas rządów obecnej koalicji – od 2007 do 2012 roku – 1740 km. Nasuwa się pytanie: czy przypadkiem przyczyną tego spadku nie było właśnie oddanie do użytku tych autostrad i dróg szybkiego ruchu? Dodajmy: po drogach szybkiego ruchu i autostradach jeździ się znacznie szybciej niż po innych drogach. To dowodzi, że przyczyną wypadków jest raczej stan dróg niż nadmierna prędkość. Oczywiście tu znów można powiedzieć: jeśli puścimy w każdą stronę po pięć pasów, w rynnach betonowych oddzielonych od innych – to liczba wypadków spadnie niemal do zera. Tylko czy nas na to stać? Odpowiedź brzmi: jeśli chcemy coś robić, to musimy zdawać sobie sprawę z ryzyka. Im większe ryzyko – tym większe zyski. Czy władza ma prawo ograniczać ryzyko – a więc i zyski ludzi? To jest trudne pytanie. W zasadzie można je rozwiązać tylko przez konkurencję. Zrobić co najmniej dwa systemy dróg w Polsce: jedne bezpieczne, z bardzo ograniczoną np. prędkością – a drugie nie. Wtedy ryzykanci jeździliby tymi drugimi – a ludzie, którym się nie spieszy (również do zarobków…), jeździliby pierwszymi. Które byłyby tańsze? Nie wiadomo! Zdecydowałby o tym rynek. Proszę zauważyć, że samochód dwa razy szybszy – po pierwsze – dwa razy krócej zajmuje miejsce na drodze (ale za to przed sobą musi mieć nieco więcej miejsca!), a po drugie – znacznie, znacznie mniej niszczy nawierzchnię. Należy oczekiwać, że drogi dla kierowców-ryzykantów byłyby tańsze! Powszechnie zarzuca się funkcjonariuszom obecnego reżymu, że ich celem jest tak naprawdę robienie na ludziach kasy. Istotnie, budżet na 2013 rok przewiduje ściągnięcie od kierowców 1,5 mld zł z tytułu mandatów. By uniknąć takich podejrzeń, należałoby bardzo stanowczo zastrzec w konstytucji, że sumy zebrane w formie mandatów nie idą do budżetu państwa ani samorządów, a tylko na jakąś działalność charytatywną poza granicami kraju – na ofiary powodzi w Chinach czy ofiary zalewu Zimbabwe przez pazernych urzędników… Jednak pewne objawy wskazują, że tym ludziom rzeczywiście zależy na zmniejszeniu liczby ofiar. Jeśli zapowiadali, że „praktyczny egzamin z prawa jazdy zostanie poszerzony o konieczność zdania egzaminu z pierwszej pomocy”, to przecież nie po to, by nabić na tym kasę! JE Sławomir Nowak twierdził też, że „co piąty zabity w wypadku w Unii Europejskiej to Polak”. Nie jest to wcale pewne… W różnych krajach różnie liczy się zabitych. W jednych „zabity w wypadku drogowym” to ten, który zginął na miejscu – a w innych ten, co umarł w dwa tygodnie po wypadku, choćby umarł na marskość wątroby. Być może jednak EuroStat te metody ujednolicił? Ogrom wydatków ponoszonych na walkę z ludźmi przekraczającymi prędkość każe zapytać, czy nie lepiej byłoby wydać te pieniądze na budowę lepszych dróg. Przecież „ITD chce też zamontować 20 urządzeń, które zarejestrują niedostosowanie kierowców do sygnalizacji świetlnej. Obecnie Inspekcja dysponuje 315 fotoradarami stacjonarnymi i 29 samochodami z wideorejestratorami. Oprócz tego w 2013 roku policja ma być wzmocniona o dodatkowych funkcjonariuszy pełniących służbę na drogach, m.in. w ramach reorganizacji struktur. Policjanci mają też dostać 87 nowych nieoznakowanych radiowozów z wideorejestratorami. Obecnie w służbie ruchu drogowego pracuje 5,8 tysiąca policjantów, którzy mają w dyspozycji 390 samochodów z wideorejestratorami i 1,9 tys. mierników prędkości, w tym 543 laserowe”. Jednak tak się nie stanie, gdyż pieniądze wydawane na fotoradary zwracają się z ogromnym zyskiem – a pieniądze wydawane na budowę nowej, lepszej drogi – nie. Dopóki więc drogi nie będą prywatne – a przynajmniej płatne – mowy nie ma, by jakakolwiek administracja reżymowa podejmowała w tej sprawie racjonalne decyzje! I tym pesymistycznym akcentem trzeba ten temat zakończyć. JKM
Bliskie spotkania III stopnia z Mocami Ajajajajajajaj! Proszę państwa, co myśmy przeżyli! Nawiasem mówiąc, tak właśnie Stefan Kisielewski kreślił różnicę między pielęgniarką polską, a żydowską. Pielęgniarka polska rankiem rzeczowo relacjonuje lekarzowi, jak pacjenci spędzili noc, podczas gdy żydowska wita go okrzykiem: panie doktorze, co JA przeżyłam! A więc - proszę państwa, co myśmy przeżyli! Ale incipiam. Więc najsampierw przeżyliśmy referendum, które okazało się tereferendum. Wprawdzie zostało ono uznane za nieważne, z powodu frekwencji niższej od wymaganego w takich razach minimum, ale to bez znaczenia w porównaniu z tym, że wszyscy je wygrali. Wygrała Platforma Obywatelska, a zwłaszcza pani Hanna Gronkiewicz-Waltz, po pierwsze dlatego, że nie została odwołana, co nieuchronnie by nastąpiło, gdyby do głosowania pofatygowało się trochę więcej warszawiaków. Za jej odwołaniem głosowało ponad 90 procent głosujących, co pokazuje, że większość jednak pozostała w domu. Czy reagując na apel Platformy Obywatelskiej, czy też z lenistwa - trudno zgadnąć - ale dzięki temu premier Donald Tusk może dogodzić mocodawcom i protektorom Platformy Obywatelskiej bez konieczności „gwałcenia demokracji” - co nieuchronnie by nastąpiło w przypadku odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, a co premier Tusk zresztą z góry zapowiadał - że mianowicie mianuje ją prezydentem komisarycznym. Wyobrażam tedy sobie, że w Warszawie nakręcone zostały takie lody, że dla ich prawidłowego wykręcenia, żadnych zmian na stanowisku prezydenta przed upływem kadencji być nie może. Gdyby z Platformy Obywatelskiej nie odszedł pobożny poseł Gowin, to być może zaordynowałby jakieś nabożeństwo dziękczynne, bo za jednym zamachem i lody będą ukręcone i demokracja intacta. Takie rzeczy zdarzają się nieczęsto, ale jeśli nawet nie graniczą z cudem, to któż może wykluczyć interwencję Opatrzności? Jak wiadomo, pisze Ona prosto na krzywych liniach, toteż niektórzy komentatorzy powiadają, że jedną z przyczyn absencji warszawskiej było sprowadzenie referendum do jeszcze jednej przepychanki między PiS i PO, w dodatku z udziałem dziwnie osobliwej trzody posła Palikota, który ostatnio swoja trzodę nazwał pretensjonalnie „Twój Ruch”. Złośliwi powiadają, że jest to aluzja do podstawowej formy aktywności uczestników owej trzódki, mających podobnież prawdziwą zapamiętałość do ruchów, które Immanuel Kant uznał za niegodne filozofa. Wszystko to oczywiście być może, bo jeśli jakaś część warszawiaków mogła niechętnym okiem patrzeć na zawłaszczanie referendum przez Jarosława Kaczyńskiego, to towarzystwo Janusza Palikota mogło wielu zniechęcić ostatecznie. Ale jeśli nawet PiS przyczyniło się do obniżenia frekwencji, to przecież odniosło zwycięstwo moralne. Wygrał także inicjator referendum, burmistrz Ursynowa Piotr Guział, chociaż akurat w zarządzanej przez niego dzielnicy frekwencja była najniższa to przecież cała Polska o nim usłyszała, no a poza tym napędził Hannie Gronkiewicz-Waltz trochę stracha. Wprawdzie szybko z niego ochłonęła, ale na etapie ochłaniania jednak złożyła samokrytykę, że nie utrzymywała na odpowiednim poziomie więzi z masami. A już Lenin przykazywał, że partia przede wszystkim powinna utrzymywać więź z masami o jak pamiętamy - utrata albo nawet przejściowe osłabienie więzi partii z masami bywało przyczyną pojawienia się całej serii sławnych miesięcy w PRL. Jeszcze nie ucichły echa i rozpamiętywania referendum, a już niezależne media głównego nurtu podsunęły nam pod nos kolejne wydarzenie do pracowitego przeżuwania - mianowicie kontrowersje między zespołem posła Antoniego Macierewicza, a zespołem doktora Macieja Laska, któremu premier Tusk przykazał surowie, by demaskował wszystkie kłamstwa posła Macierewicza. Wprawdzie pan doktor Lasek w demaskowaniu kłamstw jest dobrze szczwany, niczym szewczycha Wilhelmina w tańcu („I ty szewczycho Wilhelmino, w tańcu wszelakim dobrze szczwana i ty rzeźniczko Katarzyno, nie chciej obrażać Stwórcy Pana” - nawoływał jeszcze w Średniowieczu francuski poeta Franciszek Villon), a już z demaskowania kłamstw posła Macierewicza mógłby się ponownie doktoryzować, a nawet - habilitować w jakiejś wyrozumiałej uczelni - ale wiadomo, że nigdy nie ma tak dobrze, żeby nie było jeszcze lepiej. Więc kiedy poseł Macierewicz w obecności prezesa Kaczyńskiego rozpoczął telekonferencję ze swymi zagranicznymi ekspertami, komputery zostały zaatakowane przez nieznanych sprawców, między innymi - premiera Donalda Tuska, a nawet prezydenta Władimira Putina - że to niby nie mogą się dodzwonić. Najwyraźniej jakieś Moce, na wszelki wypadek postanowiły wesprzeć zespół doktora Laska, który wprawdzie... - i tak dalej - ale kto wie, czy w jakimś momencie nie zabrakłoby mu języka w gębie? Wprawdzie tedy poseł Macierewicz zawiadomił niezależną prokuraturę o możliwości popełnienia przez te „nieznane osoby” przestępstwa, ale wydaje mi się, że już tam niezależna prokuratura nikogo nie wykryje. Tak mi się wydaje na podstawie mojej własnej sprawy, kiedy to nieznani sprawcy umieścili w Internecie fałszywkę z rzekomym moim zobowiązaniem do współpracy z SB, ale miesiące mijają i jakoś nic. Kiedy zadzwoniłem na policję, dowiedziałem się, że „wykonują czynności”, a niezależna prokuratura poinformowała mnie nawet, że energiczne śledztwo przedłuża do 22 listopada, ale skoro do tej pory niczego nie wykryli, to już pewnie nie wykryją. Skoro tak się dzieje w mojej sprawie, to cóż dopiero w przypadku zespołu posła Macierewicza, gdzie musiały zostać poruszone Moce? W tej sytuacji trudno tak całkiem opędzić się od podejrzeń, ze w tym Smoleńsku jednak coś musiało pójść nie tak, skoro i pan doktor Lasek i „nieznane osoby” i takie nerwy nawet wśród dziennikarzy niezależnych mediów głównego nurtu? Ale i oni mają wreszcie satysfakcję, bo pan prof. Jacek Rońda z zespołu posła Macierewicza przed kamerami telewizji TRWAM przyznał, że w rozmowie z red. Kraśką w państwowej telewizji „blefował” to znaczy - powiedział redaktorowi Kraśce, że ma dokument z którego wynika, że samolot wiozący prezydenta Kaczyńskiego do Smoleńska nie zszedł poniżej 100 metrów, podczas gdy tak naprawdę - zszedł. Twierdzi, że chciał, by red. Kraśce opadła kopara - i nawiasem mówiąc, tak właśnie się stało - ale o co chodziło mu naprawdę - to dopiero stanie się przedmiotem różnych domysłów. Różnych domysłów - podobnie jak ostatnie kazanie JE abpa Józefa Michalika we Wrocławiu stało się przedmiotem różnych komentarzy, zarówno ze strony niewierzących, jak i wierzących w Święty Spokój. JE abp Józef Michalik, zamiast, jak Pan Bóg przykazał, śpiewać w chórze, a przynajmniej powtarzać mantry zatwierdzone do powtarzania przez starszych i mądrzejszych, zaczął wdawać się w egzegezy przyczyn pedofilii wśród duchowieństwa. Ale kogo by tam interesowały jakieś przyczyny, niechby nawet i trafne, kiedy tu chodzi o wykreowanie wizerunku duchowieństwa, jako szajki porażonych priapizmem hipokrytów? Toteż niezależne media głównego nurtu ponownie zalała fala jazgotu nie tylko w wykonaniu rozmaitych „Stokrotek” płci obojga, ale również autorytetów moralnych - tych pacanowskich i innych. W tej sytuacji nic dziwnego, że pojawiły się fałszywe pogłoski, iż w mrokach podziemia kręcony jest remake filmu z 2009 roku „Wolność jest w nas”, opowiadającym o księdzu Jerzym Popiełuszce. Tamten film został nakręcony na poprzednim etapie, w związku z czym nie odpowiada już na społeczne zapotrzebowanie na etapie obecnym. Żeby wyjść naprzeciw potrzebom i mądrościom aktualnego etapu scenariusz przewiduje „momenty” z obfitym ładunkiem pedofilii. Wiadomości o tych ekscesach docierają do oficerów SB, Grzegorza Piotrowskiego, Waldemara Chmielewskiego, Leszka Pękali oraz płk Adama Pietruszki, którzy nie mogąc już wytrzymać tej zatęchłej i przesyconej hipokryzją atmosfery, postanawiają położyć kres patologii i księdza Popiełuszkę mordują, podczas procesu nie wspominając ani słowem o istotnych motywach zabójstwa. Krótko mówiąc - poświęcają się na ołtarzu właściwego ułożenia przez generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka stosunków socjalistycznego państwa z Kościołem. Te drobne zmiany wyjdą naprzeciw nie tylko zapotrzebowaniu na nowy, a właściwie - na stary wizerunek reakcyjnego kleru, no i przede wszystkim - wpiszą się w realizowany właśnie scenariusz rehabilitacji komuny. W tej sytuacji otwieram ludowy konkurs filmowy na obsadę aktorską. Zwycięzca będzie mógł, a właściwie musiał przez cały rok przynajmniej raz dziennie oglądać film Władysława Pasikowskiego „Pokłosie” z Maciejem Stuhrem w roli głównej, a raz na tydzień - „Człowieka z nadziei”. Stanisław Michalkiewicz
21/10/2013 „Jak się właściwie mówi? Iran czy Irak?- pyta blondynka swojej koleżanki., która nie była ani w Iraku a nie w Iranie. .Przyznam się Państwu, że ja sam nie wiem, bo ciągle mylę Iran z Irakiem.. Ale najlepiej sprawę sobie uświadomić poprzez skojarzenie, gdzie Ludowa Republika Stanów Zjednoczonych zaprowadziła ostatnio demokrację i prawa człowieka – razem z Socjalistyczną Republiką III Rzeczpospolitej – innymi republikami ludowo- demokratycznymi.. Albo jak pan Andrzej Rosiewicz śpiewa w swojej piosence” Mamo! Ja chcę do Iraku”. Tylko patrzeć jak Ludowa Republika Stanów Zjednoczonych zbankrutuje pod ciężarem socjalizmu… Takie wspaniałe kiedyś państwo wolności gospodarczej i pracy na samego siebie.. Obecnie 50 milionów Amerykanów pobiera kartki żywnościowe(????) Czy to nie jest postępujący socjalizm kartkopodobny? U nas kartki na żywność były w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej- są i teraz; wystarczy wejść do baru w Kielcach, naprzeciwko Sądu Okręgowego- i zobaczyć jak biedacy raczą się schabowymi na kartki- dodatkowo z dopłatami urzędu miasta Kielce, czyli z kieszeni tych wszystkich, którzy tych” darmowych” schabowych nie jedzą.. Towarzysz Obama doprowadza Ludową Republikę Stanów Zjednoczonych do bankructwa i jeszcze forsuje Obama Care, kiedyś z Białego Domu, dzisiaj z Baraku Obamy- żeby wszyscy Amerykanie byli w niewoli przymusowych ubezpieczeń tzw. społecznych. Będzie wszystkim dobrze, jak starczy pieniędzy i jak to wszystko się nie zawali. Jak socjalistyczne państwo amerykańskie nie zrobi wszystkim dobrze.. Dobrymi chęciami- jak zwykle- piekło jest wybrukowane.. No i Amerykanie będą mieli piekło.. Lud w demokracji wcześniej czy później sam siebie unicestwi.. Glosując przeciw sobie- jak to w demokracji. Każdy może być swoim własnym ciemiężcą. Demagogia, demagogia, i jeszcze raz demagogia.. Emocje i demagogia! Oto dwa kruche filary współczesnych państw demokratycznych i oczywiście prawnych.. A jakie to prawo jak jednym się zabiera i innym daje, albo jak się zmusza wolnego kiedyś człowieka do postępowania zgodnego z interesem państwa i korporacji ubezpieczeniowych? A jednostka jest niczym, jednostka- jest zerem.. Państwo chce za nią zadecydować.. Jak jest zerem? Jak twierdził towarzysz Majakowski… No to decyduje- państwo zerem nie jest! Obecnie Ludowa Republika Stanów Zjednoczonych ma problem z telefonami komórkowymi dla „ biednych”..(??) Do tej pory władza federalna fundowała” biednym” rozmowy telefoniczne o długości 250” darmowych” minut w miesiącu- i płaciła za to 2 miliony dolarów z budżetu federalnego(!!!), to znaczy z kieszeni okradzionych podatników, którzy sami sobie płacą za rozmowy.. Ale od firm otrzymują często darmowe minuty.. Wliczone w cenę usługi- takie marketingowe jaja.. Ale nie ma przymusu, więc wszystko jest w najlepszym porządku.. Każdy może w tym marketingu uczestniczyć, albo nie.. I korzystać z „darmowych minut” za które- tak czy inaczej- płaci.. „ Nie ma darmowych obiadów_ i tyle! Chyba, że obiady jedzone w barze w Kielcach naprzeciwko Sądu Okręgowego, niedaleko kieleckiego targu- nie mylić z Targami w Kielcach.. I Sąd nie widzi, że na jego oczach odbywa się kradzież. „darmochy.” Bo ta kradzież jest „ zalegalizowana” demokratycznie… Demokracja jest dobra na wszystko tylko, tak jak w Iraku- musi zginąć najpierw setki tysięcy ludzi, żeby tę głupotę wprowadzić.. Ale ponieważ brakuje socjalizmowi pieniędzy, bo to taki ustrój, który wymaga dopływu pieniędzy, bo sam niczego nie generuje oprócz start i wydatków- to władze wpadły na pomysł, żeby” biedni” dopłacali do tego federalnego socjalizmu chociaż 5 dolarów(???) A jednak.. Nie da się na dłuższą metę budować socjalizmu bez jakichkolwiek pieniędzy.. Chociaż 5 dolarów.. Ale na wojny o demokrację i prawa człowieka- dwa wielkie współczesne zabobony- wydają miliardy dolarów(????) A nie mają 2 milionów dolarów na rozmowy telefoniczne dla „ biednych”, żeby” biedni’ i ci wszyscy, którzy wobec fundowanej” darmochy” też uważają się za biednych- mogli sobie pogawędzić o tym i owym, no i o wprowadzanej demokracji i prawach człowieka na całym świecie.. Ale teraz będą musieli zapłacić 5 dolarów. Czy płacenie 5 dolarów . za korzystanie z komórki jest zgodne z prawami człowieka? To jest bardzo ciekawe zjawisko z tymi prawami człowieka nadawanymi przez socjalistyczne państwa prawne , z pogwałceniem prawa naturalnego… To nie natura, ale państwa najadą człowiekowi prawa, które potem mu odbierają -jak chcą.. Skoro nadają, to mogą i odebrać.. Na przykład za czasów towarzysza Zapatero- Szewca, wprowadzono w Hiszpanii Prawa Człowieka dla małp – chyba nie dla wszystkich małp, chyba tylko dla orangutanów- dokładnie nie pamiętam, gdy tymczasem nad Amazonią- widziałem w reportażu u pana Wojciecha Cejrowskiego- tubylcy, którzy nie przestrzegają praw dla małp- wrzucają żywą małpę do garnka bez żadnych ceregieli i gotują z niej zupę.. A potem ją jedzą patrząc jej w wytrzeszczone oczy.. Dlaczego nad Amazonką prawa małp nie są przestrzegane, a w takiej socjalistycznej Hiszpanii są- jak najbardziej. ?Niedługo małpy uzyskają prawo do demokratycznego głosowania.. Jedna małpa- jeden głos! Ale to dopiero jak Lewica odzwyczai nas od jedzenia mięsa zwierząt i wszyscy zostaniemy wegetarianami demokratycznie. Po prostu parlamenty przegłosują nas mięsożernych- zamieniając na wegetarian.. I nie będzie nareszcie problemu.. Zwierzęta w końcu uzyskają pożądany status społeczny. Zostaną równouprawnione z człowiekiem., będą głosowały demokratycznie, i nich spróbuje ktoś z ludzi powiedzieć, że” piszesz jak kura pazurem”, albo, że” jesteś uparty jak osioł,” albo” głupi jak koza” lub” ciężki jak słoń”.. Wtedy do łagru w celach resocjalizacyjnych.. Tak jak ekoterroryści w Rosji.. Ale oni zdobywali platformę wiertniczą.. Zgwałcili państwową własność.. . Nie podoba im się, że człowiek, zgodnie z nauczaniem biblijnym- czyni sobie Ziemię poddaną.. Pogańscy ekolodzy występują przeciw Bogu, który przyrodę stworzył dla człowieka,. a nie dla pogańskich ekologów, którzy oddają jej cześć- zamiast oddawać cześć Bogu.. Dla niektórych bogiem jest pieniądz.. Na przykład szefowa Międzyzakładowych Związków Zawodowych w Bielawie, pani Elżbieta Ł. przez dwa lata gwizdnęła z zasobów związkowców blisko 200 000 złotych(!!!) i gdzieś zniknęła.. Może skończy w rosyjskim łagrze, jako ekolożka. Nie ujawniała sprawozdań związkowych, bo i po co- jak planowała wymiot pieniędzy z konta.. Związkowcy się dziwią, że nie składała sprawozdań.. A po co miała składać, jak planowała wymiot? Tym bardziej, że ci co ją wybrali na przewodniczącą nie czują się winni… W końcu ktoś ją wybrał.. Tak jak posłów do demokratycznego Sejmu. To ONI są winni, że idioci ich wybrali? Oni wiedzą, że to idioci, więc konstruują „ programy wyborcze” dla idiotów… Do jasnej demokratycznej cholery! Albo dżumy! W demokracji- albo dżuma, albo cholera.. Ale chodzi mi po głowie, żeby wysłać list do prezydenta Obamy, żeby jak najszybciej wysłał komandosów do dżungli amazońskiej i żeby skończył z łamaniem praw człowieczych małp. Żeby przynajmniej tubylcy przestali zjadać małpy w zupie.. A swojego czasu pan Wańkowicz gotował zupę na gwoździu- ale, żeby z małpy, i to żywcem wrzucanej do wrzącej wody? I przy okazji zainstalować w dżungli demokrację.. Wybudować im parlament i niech się tamtejsi przegłosowują.. Jak nie umieją czytać- porobić obrazki. Ten kandydat w czerwonym krawacie, a tamten- w zielonym.. Ten w zielonym walczy o prawa małp- i to jest nasz, a ten w czerwonym? Ten w czerwonym też nasz, ale walczy o poprawę bytu mieszkańców dżungli. I jak najwięcej przegłosowywać.. A zupę niech gotują z liści.. Za zgodą ekologów- oczywiście!. A Iran jest na razie Iranem, a Irak- Irakiem.. Chyba, że znowu coś przegłosują jak zdobędą Syrię? Bo o losach państw współczesnych decyduje się zupełnie gdzie indziej. Na pewno nie w amazońskiej dżungli.. WJR
Budżety narodowe do kontroli w Brukseli i w Berlinie
1. Angela Merkel po raz kolejny wygrała wybory parlamentarne w Niemczech i wprawdzie zanim utworzy rząd z lewicą w ramach tzw. wielkiej koalicji, upłynie jeszcze sporo czasu ale jak można przeczytać w niemieckich gazetach, że ma zdecydowane plany co do kolejnych poważnych zmian w funkcjonowaniu Unii Europejskiej. W ostatnim numerze tygodnika Der Spiegiel został zamieszczony tekst o tym, że zaraz po wyborach do Europarlamentu, które odbędą się maju następnego roku i po wyłonieniu nowej Komisji Europejskiej (najprawdopodobniej z Niemcem jako jej przewodniczącym), szefowa niemieckiego rządu, przystępuje do ofensywy na forum europejskim. Finałem ma być nowy traktat (traktaty), pozwalający Komisji Europejskiej na pełną kontrolę budżetów narodowych krajów strefy euro, a w przyszłości wszystkich krajów członkowskich.
2. Przypomnijmy tylko, że Donald Tusk podpisał pakt fiskalny (w którym znajdują się zapisy dotyczące ingerencji w procedurę budżetową krajów członkowskich) już w marcu 2012 roku, rok później został on przyjęty zwykłą większością głosów przez Parlament, a niedawno ustawę ratyfikacyjną podpisał także prezydent Komorowski. Pakt zobowiązuje państwa nim objęte (na razie członków strefy euro ale także każdy inny kraj UE, który się na to zdecyduje), do zrównoważenia budżetu państwa, a jeżeli już pojawi się deficyt to najwyżej do poziomu 0,5% PKB. Chodzi o tzw. deficyty strukturalny a więc sytuację w całym sektorze finansów publicznych (budżet państwa, budżety samorządów, budżety systemu ubezpieczeń społecznych), kiedy wydatki przekraczają dochody ale bez uwzględnienia zarówno dochodów jaki wydatków o charakterze nadzwyczajnym, bądź jednorazowym. Do tej pory zgodnie z paktem Stabilności i Wzrostu, deficyt sektora finansów publicznych nie powinien przekraczać 3% PKB (a więc może być aż 6 razy większy niż ten wynikający z paktu fiskalnego), a niedotrzymanie tego poziomu oznacza wszczęcie procedury nadmiernego deficytu wobec kraju członkowskiego. Wobec Polski taka procedura została wszczęta już w 2009 roku i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych 2-3 latach nie ma szans aby nasz kraj został z niej wyprowadzony.
3. Ale to nie wszystko. W traktacie znajdują się zapisy o mechanizmie korygującym przygotowywanym przez Komisję Europejską w odniesieniu do krajów, w których deficyt przekracza wyznaczony poziom deficytu strukturalnego, programach partnerstwa budżetowego i gospodarczego dla krajów objętych procedurą nadmiernego deficytu zatwierdzanych przez Radę UE i Komisję Europejską. Są także zapisy o koordynacji polityki gospodarczej krajów paktu, a także konieczność przedstawiania Radzie i Komisji Europejskiej ex ante ( a więc przed podjęciem decyzji w kraju) reform polityki gospodarczej, które planuje się realizować w tych krajach. Mamy więc do czynienia już w pakcie fiskalnym ze zgodą na ingerencję instytucji europejskich Rady i KE zarówno w politykę budżetową jak i politykę gospodarczą krajów, które paktem zostaną objęte.
4. Kanclerz Angela Merkel jak już wspomniałem chce forsować nowe uprawnienia dla KE, które dotyczyłyby na razie krajów strefy euro i polegałyby na zawieraniu obligatoryjnych porozumień, w których te kraje zobowiązywałyby się do przestrzegania dyscypliny budżetowej, poprawy konkurencyjności swoich gospodarek czy też realizowania określonych inwestycji. Takie porozumienia zawierałyby określone wartości liczbowe i terminy ich realizacji, z możliwością kontroli wykonania podpisanych zobowiązań przez urzędników KE w dowolnym momencie. Obok tego swoistego „kija” byłaby i „marchewka” w postaci dodatkowych środków z budżetu powstałego tylko dla krajów strefy euro. Kanclerz Merkel jeżeli chodzi o realizację tego rozwiązania, nie ma zbyt wielu sojuszników (pomysł ten akceptuje między innymi premier Luksemburga), choć bardzo silnie wspierają ją wysocy urzędnicy KE, ale w takich sytuacjach jak cytuje Der Spiegiel zwykła ona mówić „Jestem osamotniona? Ale to nie ma znaczenia bo mam rację”. Wygląda więc na to, że już w niedalekiej przyszłości budżety krajów unijnych, będą kontrolowane nie tylko w Brukseli ale także w Berlinie. Kuźmiuk
Jadwiga Staniszkis: przepompownia kapitału w Polsce trwa Mechanizm znany z rosyjskiego kryzysu drugiej połowy lat 90. Czyli połączyć w "konsorcjum" dwa podmioty – bankruta i spółkę względnie zdrową. Zdobyć wielkie zamówienie publiczne i ukryć zyski w księgowości bankruta unikając opodatkowania. A potem wytransferować realne pieniądze. Jeden podmiot służy do windowania wydatków i do transferu środków. Drugi – pod maską upadłości – do unikania zobowiązań. Czy tak było przy inwestycjach drogowych? Czy tak będzie przy budowie bloków elektrowni Opole? - zadaje pytania prof. Jadwiga Staniszkis w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski. W Rosji wokół oddziałów spółek energetycznych przynoszących zyski stworzono wianuszki firm bez płynności: płaciły za energię przejmując część zobowiązań podatkowych i długów centrum grupy (Gazprom, RAO). Traciło państwo. Bo wianuszek bankrutów nie miał czym płacić. – Państwo zaś, zadłużając się – oddawało tymże spółkom (za bezcen) swoje w nich akcje. Później następowało uwłaszczanie i transfery w ręce już prywatne. W Polsce przepompowywanie kapitału trwa. Na przykład przez spółki na majątku miasta (a potem – po pozbyciu się fasadowych wspólników – także przez fikcyjne, księgowe tylko dokapitalizowanie, dewaluujące ich udziały) uwłaszczenie się na – kupionych za bezcen – budynkach. Kluczowe w tej operacji są dwa ogniwa: KRS – Krajowy Rejestr Sądowy i Zarząd Budynków Komunalnych. Także wzrost skali pracy na umowę (poza – i tak luźnymi – rygorami prawa pracy) to zarabianie przez pracodawców kosztem budżetu państwa. I ZUS-u. Spółki-cienie wykonujące (na zlecenie i siłami spółki-matki) jej statutowe zadania to też przepompownia. Środków na administrację w ręce prywatne. Prowizje, łapówki, kontrola (bo to działania umożliwiane dzięki kooptacji) i – górująca nad wszystkim – demoralizacja to dodatkowe efekty. Ów proces patologicznej redystrybucji kapitału zintensyfikował się gdy zaczęły napływać środki unijne. Obecnie środki te schodzą niżej – na poziom miast i regionów. Dlatego partie (i ich skarbnicy) walczą o władzę tego szczebla. Wygrywa się nawet przegrywając. Bo sam proces wyborczy pozwala przepompować fundusze partyjne w ręce prywatne, do – arbitralnie dobranych – firm PR, badania opinii, grafików itp.
Główne koszty ponoszą najbiedniejsi. Zamrożono progi uprawniające do pomocy społecznej co powoduje, że środki te nie są wykorzystywane. Rośnie skala wyzysku – m.in. praca „na zawołanie” bez płacy za nadgodziny. Cięcia – na opiekę medyczną dzieci, czy na naukę (400 mln) . Warto przeanalizować ów ruch kapitału (i - strumieni finansów publicznych). I odpowiedzieć – czy to tylko – niepohamowana pazerność, czy już mafia? Jadwiga Staniszkis
Żona Sikorskiego W Unii łatwo zainstaluje się totalitaryzm Anne Applebaum „Ludzie z Europy Zachodniej są przeświadczeni, że u nich stalinizm nie byłby możliwy. Nawet nie wiedzą, jak głęboko się mylą. Gdy się czyta o Polsce, Węgrzech, Niemczech czy o Czechosłowacji, to okazuje się, że komunistyczny totalitaryzm można by zainstalować wszędzie, bo ludzka natura jest taka sama „...”W 1989 r., jako młoda dziennikarka, widziałam w Polsce, jak upadał tamten system. Poznałam go na własnej skórze, bo w latach 80. studiowałam historię w Leningradzie. Był tak absurdalny, że oczywiste było, że musi upaść. Ale z upływem lat coraz trudniej było mi zrozumieć, dlaczego komunizm mógł tak długo trwać, gdzie był jego początek i dlaczego ludzie zaangażowali się w jego budowę. (…) ktoś, kto w 1950 roku przyjechałby z Londynu do Warszawy, Budapesztu czy Berlina wschodniego, nie dostrzegłby różnic. To był jeden homogeniczny obszar. Fascynowało mnie, jak to było możliwe. Jak komuniści to zrobili? I to w tak krótkim czasie? „....”Było wiele dobrych powodów, dla których ludzie współpracowali z nową władzą, choć nie wierzyli w ten system - potrzebowali pracy, chcieli iść do szkoły albo na uniwersytet. Ktoś bliski był chory, potrzebował pieniędzy na leczenie, ''jeśli stracę pracę, to on umrze...'' itd., itp. Ten system moralnie korumpował, wszystkich wciągał do współpracy. ....(źródło )
Anne Applebaum „Dziś Polska gospodarczo, kulturowo i politycznie bardziej podobna jest do Niemiec czy Szwecji niż do Ukrainy czy nawet do Węgier. „....(źródło )
„Anne Applebaum , żona Sikorskiego tak nowy kolonializm jakiemu poddana jest Grecja tak opisuje „ Chociaż nikt nie robi z niej tajemnicy, mało się dotąd mówi o jej politycznym znaczeniu. Nie jest to bowiem zwykły produkt eurokracji. Przypomina raczej akt kapitulacji, który naczelny wódz podpisuje w stojącym w lesie wagonie na zakończenie krwawej wojny.”…” Ale decyzja ta stanowi przejaw czegoś zupełnie nowego. Wprawdzie Unia Europejska od zawsze wymagała od krajów członkowskich rezygnacji z części suwerenności, ale Grecja właściwie nie zachowa już żadnej suwerenności „....”Nie sądzę, by ktokolwiek zdawał sobie sprawę, że UE ma aż taką władzę nad swoimi członkami. A na pewno nie wiedzieli o tym Grecy.”…” jawne narzucenie Grecji woli UE posłuży także jako ostrzeżenie dla innych,”…” Ale jeśli łamiesz zasady, ryzykujesz znalezienie się pod obcą finansową okupacją. Jeszcze chyba nie ukuliśmy nazwy na to zjawisko – może neo-euro-kolonializm? – ale niepostrzeżenie już nadeszło „....( więcej)
Anne Applebanum „Dziś Polska gospodarczo, kulturowo i politycznie bardziej podobna jest do Niemiec czy Szwecji niż do Ukrainy czy nawet do Węgier. „ …... totalitaryzm można by zainstalować wszędzie, bo ludzka natura jest taka sama Anne Applebanum do Warszawy, Budapesztu czy Berlina wschodniego, nie dostrzegłby różnic. To był jeden homogeniczny obszar... Anne Applebaum, żona Sikorskiego udzieliła wywiadu, który jaskrawo pokazuje ,że lewicowa czujność propagującej polityczną poprawność i niemiecki socjalizm gazety słabnie . Applebaum opisując istnienie zwartego ideologicznie, kulturowo i politycznie rosyjskiego obozu socjalistycznego ujawnia spostrzega identyczne zjawisko socjalistycznej Europy, czyli Unii Europejskiej . Totalitarna unifikacja jakiej doświadczyły kraje obozu rosyjskiego powtórzyła się w Unii Europejskiej. Proszę zwrócić uwagę na strukturalne podobieństwo rosyjskiego obozu socjalistycznego sprzed 20 lat i współczesnego niemieckiego obozu socjalistycznego zwanego Unią Europejską . Tak ja wtedy Związek Radziecki , a faktycznie Rosja była hegemonem rosyjskiego obozu socjalistycznego tak teraz hegemonem socjalistycznej Unii Europejskiej są Niemcy . Fundamentem ideologicznym, religią polityczna rosyjskiego obozu socjalistycznego był marksizm leninizm , religią państwową na całym obszarze niemieckiego hegemonium jest polityczna poprawność. Na całym obszarze obozu rosyjskiego ludzi traktowano jak nowe chłopstwo pańszczyźniane .Pozbawione własności , z państwową opieką „weterynaryjną” zwaną publiczną służbą zdrowia , z totalitarnymi szkołami państwowymi , które oprócz dostarczania kontrolowanej i spreparowanej wiedzy miały być nowymi ośrodkami hodującymi janczarów socjalizmu fanatycznych wyznawców religii politycznej jaką był marksizm leninizm . Kontrola władcza nad cała gospodarką zasobami i własnością spoczywała w rękach nomenklatury socjalistycznej Dokładnie ta samą strukturę ma niemiecki obóz socjalistyczny zwany Unią Europejską. Totalitarne państwowe szkolnictwo, które prowadzone jest przez wyznawców religii politycznej jaką jest polityczna poprawność , państwowa opieka „weterynaryjna „ dla ludzi . Pod jednym względem oba socjalistyczne obszaru się różnią . W niemieckim obszarze prawie cała własność należy do kilkuset rodzin oligarchów Mark Blyth „ 400 najbogatszych Amerykanów posiada więcej aktywów niż 150 milionów najuboższych Amerykanów '...(więcej )
W Europie, a konkretnie w Niemczech sytuacja może być jeszcze gorsza Inne podobieństwo pomiędzy rosyjskim i niemieckim blokiem socjalistycznym jest instalacja rządów kolaboracyjnych . Ponieważ Niemcy wybrały tym razem drogę powolnego tworzenia socjalistycznej IV Rzeszy proces unifikacji politycznego , kulturowego i religijnego obszaru jeszcze się nie zakończył Chodzi tutaj o wypadek przy pracy jakim są Węgry i Jarosław Kaczyński, który cudem nie wsiadł do samolotu lecącego do Smoleńska i uniknął zamachu. W obu socjalistycznych blokach , rosyjskim i niemieckim istniej cenzura, kontrola mediów, filmu, sztuki , prasy , telewizji i radia . Zarówno Niemcy jak i Rosjanie zaciekle zwalczali i niszczyli chrześcijaństwo. Unia Europejska jest takim niedokończonym projektem totalitarnym z resztkami fasadowej demokracji , którą pozwolę sobie nazwać demokracją klientystyczną , ponieważ demontaż demokracji oparty jest na istnieniu lumpen elektoratu otrzymującego od państwa dotacje,m zasiłki, pensje Pogłębiający się sztuczny kryzys i związane w z tym sztuczne pogłębianie nędzy pozwoli na bazie sterowanej niechęci ludzi pracujących do lumpen elektoratu zlikwidować całkowicie demokrację i wprowadzić cichy , obłąkany totalitaryzm Propaganda ogłupi ludzi i wypierze im mózgi . Będą wierzyli ,że powodem ich nędzy i nieszczęść nie jest socjalizm i gigantyczne wywłaszczające podatki , oraz obłąkany projekt stworzenia nowego człowieka , ale bezrobotni, ludzie pobierający zasiłki , emeryci . Ludzie będą przeświadczeni że demokracja nic nie zmieni oznacza poprą wprowadzenie rządów totalitarnych. Tutaj polecam tekst Cichockiego który prawie jawnie popiera wprowadzenie rządów totalitarnych. Applebaum twierdzi ,że Europejczycy z łatwością zaakceptują totalitaryzm w Unii Europejskiej . Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Cenzurę i przemilczanie w mediach tego co się dzieje w pierwszej gospodarce świata jeśli chodzi o siłę nabywczą , czyli Chinach Dla czego tak się dzieje . Czytają opinie profesora Góralczyka można dojść do wniosku ,że już w tej chwili są ludźmi posiadającymi więcej wolności niż mieszkańcy wyłaniającej się socjalistycznej , totalitarnej IV Rzeszy Prof. Bogdan Góralczyk”....” Środki na bezpiekę są większe niż na armię. W wielkich chińskich miastach to widać i czuć. Ale w Chinach nie ma systemu totalitarnego. Totalitaryzm oznacza, że nie mamy żadnych praw, a wszystko jest własnością państwa. To epoka Stalina, Pol Pota czy Mao Zedonga była totalitaryzmem. Dzisiejsze Chiny są autor tarne. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. A w wymiarze handlu, wymiany – nawet wymiany poglądów prywatnych – Chiny są wolne. „w Pekinie dzieciom imigrantów z interioru nie przysługuje prawo do szkoły , dlatego biedni wyzyskiwani imigranci ze wsi wysyłają swoje dzieci do szkól ….prywatnych . 40 procent pekińskich dzieci chodzi do takich szkół . ...(więcej )
Klub Polonia Christiana w Opolu zorganizował 8 października 2013 r. spotkanie z Grzegorzem Braunem i Gabrielem Maciejewskim. Popularny reżyser oraz bloger znany jako Coryllus rozmawiali o historii Polski i o jej obrazie, spaczonym przez dziesiątki lat fałszywej historiografii. Oto pierwsza część nagrania z tego spotkania.
Anne Applebaum „ ,,, co faktycznie powiedział prezydent / Niemiec /: „kraj takiej wielkości jak nasz, tak skupiony na eksporcie a więc zależny od handlu zagranicznego musi być świadom, że użycie wojska jest konieczne w nadzwyczajnych sytuacjach, by chronić nasze interesy”.”…” Niemcy mają istotnie wiele interesów gospodarczych poza Europą, także w krajach, które w przyszłości mogą stanowić zagrożenie militarne dla Zachodu. Przychodzi na myśl od razu Iran – gdzie są jednym z największych inwestorów zagranicznych – albo Chiny i Rosja. Czy w razie starcia irańsko-izraelskiego pacyfistyczne Niemcy zachowają neutralność? A co, gdyby Chiny zaatakowały Tajwan, albo Rosja poszła na wojnę z Ukrainą?Nie sugeruję, że któryś z tych konfliktów może albo powinien się wydarzyć. Nie oczekuję też, by Niemcy koniecznie się do któregoś z nich włączyły. Nie chcę, by znów się zbroiły czy wszczynały walki z kimkolwiek. Ale wydaje się dziwne, że prezydent państwa, którego gospodarka zależy od eksportu (w tym do krajów rządzonych przez autorytarne reżimy), nie ma prawa głośno rozważać militarnych konsekwencji, jakie wynikają z decyzji podejmowanych w kategoriach ekonomicznych. „....( więcej )
Cichocki w swoim artykule „ Nowy porządek w Europie„ snuje bardzo niebezpieczne dla Polski i demokracji koncepcje autorytarnej niemieckiej Europy . „....” „Europa nie pogrąży się w ciemności, ale z kryzysu Unii, prawdopodobnie na bazie unii walutowej, może nie całej, wyłoni się jej nowy polityczny i gospodarczy kształt. „....”Z jednej strony mamy tych, którzy coraz głośniej twierdzą, że za fasadą kolejnych programów ratunkowych oraz walki z kryzysem powstaje jakiś rodzaj oświeconej, absolutystycznej władzy z siedzibą w Pałacu Elizejskim oraz berlińskim Kancleramcie – le Groupe de Francfort (Grupa Frankfurcka). Używając UE i MFW, obala on oporne demokratyczne rządy, narzuca drakońskie programy reform, buduje plany nowych europejskich rozwiązań, nie pytając nikogo o zdanie. Jego działania w istocie relatywizują lub całkiem podważają demokratyczną wolność suwerennych państw oraz narodów. „....”jest nią nowa kultura stabilizacji i bezpieczeństwa, o której tak często i tak chętnie w ostatnim czasie mówi Angela Merkel „....”I czy dzisiaj nie da się stwierdzić, że narodowe polityki gospodarcze oraz społeczne, dyktowane przez demokratyczne wyroki obywateli, może i są wyrazem suwerennej wolności, ale w efekcie na południu Europy przyniosły przede wszystkim korupcję, życie ponad stan, bezrobocie, zadłużenie państwa, a dalej stały się śmiertelnym zagrożeniem dla ekonomicznej i społecznej stabilności całej Europy? „.....”Na fundamencie euro, albo na jego gruzach, powinien powstać zarządzany w nowy sposób, bardziej autorytatywnie, obszar bezpieczeństwa, wzrostu oraz rozwoju. Niektórzy nazwą go europejskim państwem rozwojowym, inni przypomną sobie w tym kontekście o starym niemieckim pojęciu Leistungsraum. „....”Chodzi tak czy inaczej o nowy sposób rządzenia, który przywróci wewnętrzną stabilność oraz globalną konkurencyjność. Autorytatywność tego nowego sposobu rządzenia nie musi wcale – i nie będzie – oznaczać łamania prawa. Współcześni filozofowie polityki z różnych stron, Habermas, Gray czy Rawls, już dawno odkryli, że możliwa jest autorytatywna władza zachowująca praworządność. Dotąd jednak widzieli ją jako fenomen możliwy tylko poza Europą. Dlaczego jednak w stanie wyższej konieczności, jakim jest kryzys, nie miałaby zawitać także do nas? „. „...(więcej )
Rafał Otoka-Frąckiewicz Rozmowa z prof. Bogdanem Góralczykiem, sinologiem, specjalistą od Dalekiego Wschodu ….„Tanie Chiny się skończyły „...”Środki na bezpiekę są większe niż na armię. W wielkich chińskich miastach to widać i czuć. Ale w Chinach nie ma systemu totalitarnego. Totalitaryzm oznacza, że nie mamy żadnych praw, a wszystko jest własnością państwa. To epoka Stalina, Pol-Pota czy Mao Zedonga była totalitaryzmem. Dzisiejsze Chiny są autorytarne. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. A w wymiarze handlu, wymiany – nawet wymiany poglądów prywatnych – Chiny są wolne. „....”George Friedman, szef Statforu, twierdzi, że Chiny upadną w ciągu 20 lat w wyniku wycofania się Amerykanów z tego rynku. Jak pan widzi to jego proroctwo? „....”Śmieję się. Proszę zaznaczyć: śmieję się. „...”Warto pamiętać, że tygodnik „The Economist" ocenia, że między rokiem 2017 a 2022 Chiny wyprzedzą Stany Zjednoczone w sensie nominalnym. Nie w sensie siły nabywczej, bo tutaj być może już są liderem. Pierwszą gospodarką świata. „....”To był moment, kiedy Chiny przestały reformować komunizm i podjęły z pełną świadomością budowę kapitalizmu o chińskiej specyfice. „....”Tym niemniej jest jedna niepodważalna, i to widać naocznie, wynika ze wszystkich statystyk, zestawień: Chiny rzeczywiście, szczególnie po 2008 r., w kontekście zachwiania się rynków zachodnich zdecydowanie, ale to zdecydowanie się wzmocniły w sensie gospodarczym. „....”To jest konsekwencja opcji przyjętej po 1990 r. Do Chin pojechał wtedy Milton Friedman. Chińczycy się przyglądali, ale odrzucili wszelkie terapie szokowe, wszelkie konsensusy waszyngtońskie. Uznali, że państwo powinno być silne, a rynek wspomagający. A nie odwrotnie, jak zrobiliśmy my na Zachodzie, w tym w Polsce. „....”Chiny wyprzedzają Stany Zjednoczone i, jeśli coś nadzwyczajnego się nie zdarzy, staną się największą gospodarką świata. Kolejny element, niezwykle ważny w tym kontekście – przez ostatnich kilkanaście lat Chiny notowały niebywałe nadwyżki handlowe z całym Zachodem, poczynając od Stanów Zjednoczonych. Bywały lata, i ten rok też taki będzie, że nadwyżka chińska w handlu z USA wynosiła 300 mld dolarów. Czyli połowę polskiego PKB! „....”To diametralnie dalekie od stanu, w jakim zostawił Chiny Mao. Wszystko, co Mao zrobił, Teng Siao Pinga wywrócił jeszcze przed Tienanmen. Natomiast jako dobry komunista pamiętał z lat 50. hasło, którego uczono wszystkie dzieci i wszystkich członków partii. Brzmiało ono: „Związek Radziecki dziś to nasze jutro". 25 grudnia 1991 r. Związek Radziecki przestał istnieć. Teng Siao Ping szybko sobie uświadomił, że jeżeli czegoś nie zrobi, to zawiśnie na latarni. Wobec tego już w styczniu i lutym jedzie na południe kraju, jak niegdyś cesarze, i tam ogłasza zupełnie inny pakiet reform. Nie mówi tego wprost, ale jest jasne: koniec z reformami komunizmu, bo komunizmu już nie ma. Nie ma bloku wschodniego, nie ma Związku Radzieckiego, skończmy rozmawiać na ten temat.”...”Po pierwsze, że rozwiązań nie należy szukać na Zachodzie, a więc żaden tam waszyngtoński konsensus. Rozwiązań trzeba szukać w Chinach i wśród wschodnioazjatyckich tygrysów. Szczególnie w Singapurze, gdzie panują silna ręka, jedna władza i wolny rynek. „....”Istotą sprawy jest, że ówczesny premier wybrał najpierw 2 tys. firm państwowych, potem ograniczył to do 600, a na koniec zostawił 200. Na wzór japońskich i południowokoreańskich czeboli zaczęła się budowa wielkich konglomeratów państwowych, wspierana przez państwo. To powiązane z nim przedsiębiorstwa kapitalistyczne. Czyli przeciwieństwo konsensusu waszyngtońskiego, który stawiał na prywatyzację, liberalizację i brak kontroli ze strony słabego państwa. Chińczycy powiedzieli zupełnie inaczej: silne i wspierające gospodarkę. „....”Co jest istotne z naszej perspektywy, Chińczycy wybrali siedem czy osiem sektorów, poczynając od banków, gdzie nie mógł wejść obcy kapitał. A jeżeli mógł, to tylko w drobnym wymiarze. Zawsze bez pakietu kontrolnego akcji. Bankowość, lotnictwo cywilne, porty morskie, telekomunikacja oczywiście, przemysł wydobywczy, przemysł petrochemiczny. To branże, w których żaden obcokrajowiec pakietu kontrolnego w Chinach nie uzyska. Po prostu chronią swój rynek i interesy. „....”Plus dzierżawa ziemi, która wyklucza ewentualny wykup ziemi przez obcokrajowców. To efekt jednej z nowelizacji chińskiej konstytucji. W 1990 r. wprowadzono zapis, że ziemię dzierżawić można do 99 lat, czyli praktycznie w nieskończoność. Rzadko kto przecież tak długo żyje.”....”A jak chińskie państwo radzi sobie z Tajwanem? Sprawa ciągnie się od dziesiątek lat. Pekin chce szybko zrobić z Tajwanu prowincję niezbuntowaną i niezewnętrzną. Taką, która jest częścią imperium.Drugi Hongkong? Tak, ale nie na zasadzie „jeden kraj, dwa systemy". Na zasadzie porozumienia pokojowego między dwiema stronami. Negocjacje toczą się już od ubiegłego roku, tylko my o tym na Zachodzie nie za dużo wiemy. Zresztą ekonomicznie Chińczycy już przejęli Tajwan. W tej chwili, według moich wyliczeń, od 16 do 18 proc. PKB wyspy jest wypracowywane na terenie ChRL. Czyli Tajwan bez Chin lądowych nie jest w stanie odnosić takich sukcesów, jakie odnosi.”....”Jak wygląda kwestia zadłużenia Chin? Po pierwsze, deficyt budżetowy jest niski. Spełnia kryteria kopenhaskie. Rzędu 2 proc., czasami nawet mniej. Oficjalny dług publiczny, czyli 30 proc., może być trochę większy, gdyby się policzyło wszystkie prowincje, które się zadłużały. W tym sensie gospodarka spełnia wszystkie kryteria stawiane przez Unię Europejską. Jest pod pełną kontrolą.Całkiem nieźle, mając na uwadze zerowy dług zagraniczny. Właśnie, bo nie są zadłużeni.”...”Na początku tego stulecia Chiny znajdowały się na szóstej pozycji, jeśli chodzi o wydatki zbrojeniowe. W tej chwili według tych samych danych są już na pozycji drugiej. Ale nadal jeszcze wydają na zbrojenia sześć razy mniej niż Amerykanie. To ponad 100 mld dolarów plus część ukryta, bo Pekin nie wszystko przecież ujawnia. Co więcej, teraz zapanował trend, bardzo eksponowany przez nowego szefa państwa, żeby Chiny były obecne również na morzach. Nie życzą już sobie, by cały Pacyfik kontrolowali Amerykanie. I to już jest bardzo poważna sprawa. „....”Dlatego Chiny, gdzie mogą, uciekają od dolara. Podpisały już teraz wielkie porozumienia z Brazylijczykami w ramach grupy BRICS. To umowy, w których walutami są chiński juan i brazylijski real. Nawet z Australijczykami podpisali kontrakty rozliczane w juanach. Zresztą od euro również uciekają. Sądzę, że dziś Chinom nie zagraża nikt z zewnątrz, łącznie z Amerykanami. Chiny mogą się tylko wywrócić od wewnątrz. „....”Mam tu trzy książki, które odpowiadają na pańskie pytanie. I to w zupełnie paradoksalny, chiński sposób. „Kapitalizm bez demokracji", „Bogactwo zamienione we władzę", „Czerwoni kapitaliści w Chinach". Z tych trzech książek wynika jedno, że chińska klasa średnia, czyli Komunistyczna Partia Chin, ma interes w tym, żeby to się utrzymało. To zaprzecza wszystkim zachodnim teoriom, które twierdzą, że burżuazja równa się demokracja. Niekoniecznie. „....”Ale jak na mój nos, a przede wszystkim moją wiedzę o Chinach – w listopadzie coś z polityką jednego dziecka w Pekinie zrobią. „.....(źródło )
„Burmistrz Nankinu, miasta leżącego we wschodnich Chinach, Ji Jianye został odwołany ze stanowiska za „poważne naruszenie dyscypliny” – podała prasa państwowa. W taki sposób w komunikatach oficjalnych zazwyczaj określane są przestępstwa korupcyjne.Ji Jianye został też odwołany ze stanowiska wicesekretarza Partii Komunistycznej w Nankinie.Jego odwołanie to kolejna wśród wysokich rangą działaczy Partii Komunistycznej dymisja, przeprowadzona w ramach prowadzonej przez władze kampanii antykorupcyjnej.Nankin (Nanjing), dawna stolica Chin, liczący około 8 mln ludności, jest ośrodkiem administracyjnym zamożnej prowincji Jiangsu. Ji Jianye pełnił urząd burmistrza miasta od 2010 roku.Walka z korupcją nabrała szczególnego znaczenia w Chinach, odkąd w marcu urząd prezydenta kraju objął Xi Jinping. Zapowiedział on zakrojoną na szeroką skalę walkę z korupcją na wszystkich szczeblach władzy. „...(źródło )
Marek Mojsiewicz
22/10/2013 „Publicystyka w najlepszym, wydaniu” - tak w telewizji „publicznej” reklamowany jest program pana redaktora Tomasza Lisa- czołowego propagandystę III Rzeczpospolitej zakłamanej do granic nieprzyzwoitości. ”Publicystyka w najlepszym wydaniu”(???) Przecież ten program nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem? To agitacja i propaganda.. I to tak prymitywna, że aż ohydna.. ”Publicystyka w najlepszym wydaniu”..(???) Propaganda w najgorszym wydaniu.. Jak zaprosił mojego kolegę partyjnego i prezesa Kongresu Nowej Prawicy– Janusza Korwin- Mikke, to myślałem, że go tam ukatrupi z nienawiści.. Gościa programu próbował przerobić na swoją ideologiczną modłę.. Było czterech na jednego.. Tak, żeby widz ogłupiony odniósł pożądane przez agitatora wrażenie… Znienawidził zaproszonego gościa.. To jest dziennikarz i publicysta? Wolne żarty- tak jak cała ta III Rzeczpospolita , oparta o głupotę i nonsens.. To jeden wielki żart.. Agitator Tomasz Lis stosuje metodę: dwóch na jednego, trzech na jednego wobec poważnego przeciwnika ideologicznego- Janusza Korwin- Mikkego, zastosował metodę czterech na jednego.. I nazwał go” faszystą’(!!!!). Wielkiego krzewiciela ideologii wolnościowej nazwać” faszystą”….(????). Faszyzm to państwo ponad wszystko.. Faszyzm to przeciwieństwo wolności.. To pan „ redaktor” Tomasz Lis jest faszystą..” Niech nas Pan ratuje” – krzyczał w 1992 roku do pana Lecha Wałęsy., w czasie czerwcowej nocy.. No i został uratowany.. Nich nam wyjaśni, o co mu chodziło, żeby zostać uratowanym.???. Pan Lech Wałęsa- noblista pokojowy- zorganizował konferencję noblistów pokojowych w Warszawie. Zaprosił także Sheron Stone- gwiazdę Hollywood.- aktywistkę walczącą o Prawa Człowieka i prawa dla homoseksualistów. Zmagającą się z AIDS.. Gwiazda ma troje dzieci- wszystkie adoptowane- bo całym ciałem i duszą popiera adopcję.. Swoich dzieci naturalnych nie ma..(???) Jakby wszystkie kobiety tylko liczyły na adopcję dzieci, to dzieci nie miałby kto rodzić. .I nie byłoby kogo adoptować.. A ona akurat propaguje adopcję, a nie naturalne rodzenie dzieci.. Dlaczego ? Przecież mogłaby mieć piękne i udane dzieciaki? Ale woli adoptowane.. Jakieś dziwne zachowanie kobiety.. W końcu atrakcyjna kobieta.. Wolała się dać porwać nurtowi ideologicznemu.. Zamiast propagować rodzenie- propaguje adopcję już urodzonych. Przecież byłoby jej do ładnej twarzy, gdyby propagowała rodzenie. Homoseksualiści dzieci nie potrafią mieć- taka ich natura.. To propaguje homoseksualizm- ki diabeł! Wszystko wbrew naturze.. Ale poza tym propaguje naturę.. Adopcja , homoseksualizm oraz Prawa Człowieka- to nie są sprawy naturalne.. Adopcja jest koniecznością, homoseksualizm- wypaczeniem natury człowieka,, a Prawa Człowieka wymierzone są przeciw Bogu.. I do tego AIDS.- konsekwencja złego postępowania człowieka.. Niektórzy twierdzą, że zorganizowana przez złego człowieka przeciw ulegającemu złu- człowiekowi.. Pan Lech Wałęsa może mieć kłopoty.. I nie chodzi o zajmowanie się całym światem, żeby go naprawić i strzec przed” kapitalizmem”, którym nazywa ten socjalistyczny bałagan panujący w Ameryce i Europie.. Te przeklęte rządy biurokratów- nazywać „ kapitalizmem”(???) Rządy biurokratów i bankierów prowadzące do unicestwienia całej cywilizacji. nazywać” kapitalizmem”, obrażając” kapitalizm’- ustrój wolności i dobrobytu, ustrój gospodarczy, który pchnął świat ku wspaniałości, nieznanej w historii. Teraz jest niszczony pod każdym względem, między innym przy pomocy ideologii.. Nie tylko Gender i ideologii ekologicznej.. Ale innych fałszywych ideologii , wymyślonych dla zniszczenia cywilizacji łacińskiej. Pan Lech Wałęsa. dopiero co triumfował po filmie „ Człowiek z nadziei”. Tak! Bez niego nie byłoby obalenia komunizmu i przepoczwarzenia się go w neokomunizm.. I nie byłoby grubej kreski. I bratania się z twórcami poprzedniego socjalizmu. I nie byłoby podpisania przez niego i jego żonę, w dniu 2 grudnia 1989 roku w Londynie umowy na 1 milion dolarów z korporacją Warner Bros, na mocy której to umowy- pan Lech Wałęsa zobowiązał się do odstąpienia swoje biografii- korporacji..(???) Ale film nakręciła firma Akson Studio- a nie Warner Bros.. Wyreżyserował pan Andrzej Wajda a tekst napisał pan Janusz Głowacki.. Może być ciekawa sprawa z tą sprawą? Chyba, że Warner odpuści ten milion dolarów- w końcu obraca miliardami.. Milion w tę- milion w tamtę.. Mogą zadecydować sprawy ideologiczne.. Chociaż… Pan Lech Wałęsa obalił komunizm, a w Hollywoodzie lubią komunizm.. Mówi się obecnie, że cały ten filmowy przemysł- to wielbiciele komunizmu. To znaczy już nie proletariatu, kapitalizm zlikwidował proletariat dając robotnikom pracę– ale nowego jego wcielenia.. Komunizm kryje się pod tzw. poprawnością polityczną.. Lewica znalazła sobie nowe nisze… Feminizm, homseksualizm, ekologizm, walka z przemocą w rodzinie- naprawdę walka z rodziną, niepełnosprawni, prawa dla dzieci przeciw rodzicom, AIDS, środowisko, zwierzęta, , hołubienie przestępców i morderców, omnipotentne państwo demokratycznego prawa.. Marksizm kulturowy wymierzony w cywilizację łacińską.. Wojna trwa na wielu frontach! Atakują osobno- uderzają razem.. Ze wszystkich stron.. Ludziom puszczają nerwy od tej propagandy, która próbuje nas zmienić w idiotów.. Jakiemuś zamaskowanemu osobnikowi też nerwy puściły. Poczekał na wychodzącego z radia Eska Rock Kubę Wojewódzkiego i …..chlupnął w niego kwasem(???) Ale chyba nic wielkiego się nie stało- pan Kuba trafił do szpitala, ale już z niego wyszedł.. Tak że nadal będzie siał zgorszenie i ośmieszał normalność- propagując nienormalność.. Osobliwy typ ideologiczny o nieokreślonych objawach.. On nie zabija swoich wrogów- on ich zmienia.. Gwiazdor zła i zgorszenia lansowany gdzie tylko się da- zarabiający fortunę za swoje ideologiczne’ występy”.. Nie mający krzty przyzwoitości…. I tego typu osobników popierają media.. Im więcej zła- tym lepiej.. Dla samego zła.. A dla triumfu zła wystarczy obojętność ludzi dobrych.. Choć ludzi dobrych są miliony.. Jednostka nie jest niczym jednostka nie jest zerem- przy pomocy mediów jednostka może być wszystkim.. Tak jak dla młodzieży Kuba Wojewódzki, czy Jurek Owsiak.. Ten ostatni zaprosił na Przystanek Woodstock panią Sheron Stone.. Dlaczego tylko na Przystanek- można ją zaprosić do udziału w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy- niech sypnie groszem na ratowanie państwowej służby zdrowia zorganizowanej w obrządku komunistycznym.. Bo taka służba wymaga pieniędzy – z budżetu.. Jak to służba! Służba w skansenie komunizmu.. Opowie młodzieży o AIDS, o homoseksualizmie o adopcji dzieci – jako najlepszej formie organizowania życia matek. Może o swoich mężach, kochankach- mężczyznach.. Chętnie posłuchałbym takich opowieści z ciekawości, a także o” Nagim instynkcie” ..Jak to było z tą nogą na nogę.?. A mimo to film przyniósł straty finansowe.. Można byłoby nakręcić ciekawy film o pani Stone ..Ale film prawdziwy.. Lewica kontratakuje na każdym kroku. .I wciska te swoje chore pomysły przy każdej okazji. Poprzez spotkania, literaturę, film.. Bo „ największą ze sztuk jest film”- twierdził Lenin. Najlepiej sprzedaje się poprzez niego propagandę ukrytą w dialogach i sytuacjach.. Obrazek przemawia do wyobraźni ludu. Lud łatwiej przyswaja obrazki- niż skomplikowany tekst… Obraz- to jest to! I dlatego coraz więcej filmów- obrazki, i mało skomplikowany tekst.. Chodzi o bombardowanie świadomości i zmianę myślenia. Oni nas nie zabijają- ONI nas zmieniają.. To jest dopiero publicystyka obrazkowa w najlepszym wydaniu..Nieprawdaż? WJR
Eksperymenty Platformy i PSL-u na dzieciach trwają w najlepsze
1. W najbliższy czwartek w Sejmie rozpatrzony zostanie obywatelski wniosek o poddanie pod referendum ogólnokrajowe sprawy o szczególnym znaczeniu dla państwa i obywateli dotyczącej edukacji „Ratuj maluchy i starsze dzieci też”. W ten sposób po paru miesiącach oczekiwania „w sejmowej zamrażarce” wreszcie zostanie rozpatrzony wniosek o referendum podpisany przez ponad 950 tysięcy obywateli, dotyczący przede wszystkim obniżenia wieku szkolnego z siódmego na szósty rok życia dziecka. Zapowiada się burzliwa debata, choć w zaproponowanym przez marszałek Sejmu harmonogramie obrad, przewidziano dla klubów poselskich zaledwie 5 minutowe oświadczenia w ich imieniu i być może dopiero po protestach na Konwencie Seniorów, ten czas zostanie wydłużony do 10 minut.
2. Debata przypada w okresie, kiedy to do wiadomości publicznej przedarły dwie ważne informacje związane z tą problematyką, mianowicie poziom zainteresowania rodziców posyłaniem 6 -latków do szkoły i przygotowanie szkół przez samorządy do ich przyjęcia. Okazuje się, że zaledwie 15% dzieci z rocznika 2007 roku rodzice zdecydowali się posłać do klasy pierwszej i stało się to mimo bardzo licznych reklam w zaprzyjaźnionych z rządem telewizjach za grube miliony, które mimo baraku środków na wszystko, MEN jednak znalazło. Jednocześnie opublikowany został raport NIK o przygotowaniu szkół do przyjęcia 6-latków, z którego wynika, że aż 80% szkół, nie jest do tego przygotowanych. Ba nawet takiego prozaicznego problemu jak zakup odpowiednich mebli dla takich małych dzieci, nie udało się zrealizować od 5 lat w ponad 50% szkół.
3. Należy także przypomnieć, że rządząca koalicja Platformy i PSL-u, pośpiesznie tej jesieni już po raz 4-ty zmieniła ustawę o systemie oświaty w ten sposób, że tylko dzieci z I półrocza 2009 roku pójdą obligatoryjnie do szkoły w 2014, a pełny rocznik dzieci z 2010 w roku 2015. Obligatoryjne posyłanie dzieci 6 letnich do pierwszej klasy miało wejść w życie już w 2012 ale ze względu na zbyt małe środki przekazywane przez rząd samorządom gminnym, nie zostały zapewnione dotąd warunki materialne do jego realizacji i stąd kolejne zmiany przepisów w tej sprawie. Tyle tylko, że jak widać z raportu NIK mimo upływu już blisko 5 lat (ustawa o posyłaniu 6-latków do I klasy, została przyjęta przez koalicję Platforma-PSL w 2009 roku), samorządy nie są w stanie przygotować do tego szkół, ponieważ brakuje im na ten cel środków finansowych.
4. Niestety całe to zamieszanie z posyłaniem 6-laków do I klasy, z którym mamy do czynienia od 2012 roku odbije się niestety na dzieciach z roczników 2007, 2008 i lat następnych. We wrześniu 2014 roku bowiem w pierwszych klasach szkół podstawowych znajdzie się 85% dzieci z rocznika 2007 i 50% dzieci z rocznika 2008, co spowoduje zapewne w wielu szkołach konieczność uczenia się tych dzieci na 2 zmiany (w dużych miastach i dużych rejonach szkolnych, mówi się wręcz o nauce dzieci z pierwszych klas na 3 zmiany). Trzeba także pamiętać, że w szkolnych zerówkach, znajdzie się w następnym roku zapewne większość dzieci z rocznika 2009, ponieważ brakuje coraz bardziej miejsc w przedszkolach dla dzieci 5-letnich i młodszych. W tym miejscu należy przypomnieć, że tuż przed wakacjami w ramach nowelizacji ustawy o systemie oświaty i w związku z wprowadzeniem osławionego „przedszkola za złotówkę”, rządząca koalicja Platformy i PSL-u, postanowiła o zapewnieniu każdemu 4 -latkowi miejsca w przedszkolu przez właściwy samorząd gminny obligatoryjnie od września 2015 roku, a każdemu 3-latkowi od września 2017 roku. Oczywiście o środkach na ten cel dla samorządów nie było w ogóle mowy, więc te ostatnie starając się wywiązać z tego obowiązku, będą wypychały do szkolnych zerówek już nie tylko 6 latków ale i 5-latków. Eksperymenty Platformy i PSL-u na małych dzieciach trwają w najlepsze. Kuźmiuk
Akt prostytucji politycznej Michała Kamińskiego „Aż 16 procent polskich rodzin żyje poniżej granicy ubóstwa - wynika z raportu Głównego Urzędu Statycznego. Co gorsza - problem dotyka najczęściej dzieci. W skrajnym ubóstwie żyje aż 10 procent osób poniżej 17. roku życia. „....(źródło )
Michał Kamiński” Nie chcę popadać w hofmanizm, ale użyję męsko-damskiego języka i powiem, że Tusk był wielkim uwodzicielem Polaków. Dziś nie jest, i to jest jego zasadniczy problem. On musi znów pokazać: wiem, że PiS jest zły, dlatego muszę walczyć o wasze głosy, żebyśmy wspólnie obronili kraj przed tymi ludźmi.” ….”Myślę, że nie jest zmęczony władzą, ale zabieganiem o nią. Nie ma symptomów człowieka, który chciałby to wszystko rzucić. Raczej odwrotnie. Oczywiście nie jest tak, że premier nie popełnił żadnych błędów, ale też spotykał się z atakami, które na normalnego człowieka, o normalnej wrażliwości, muszą źle działać. Zakładam, że nie jest komfortowo słuchać codziennie, że dokonał zamachu na prezydenta własnego kraju i odpowiada za śmierć 96 ludzi.”...(źródło )
Michał Kamiński „ Kiedyś nastąpi moment, w którym duża część jej wyborców zrozumie, że Kaczyński prowadzi ich od klęski do klęski. I że to Kaczyński jest problemem tej partii. Pytanie jest tylko, jak prędko”...”Widać, że PiS cały czas o tym marzy. Ale na pewno jest to dowód, jak wielkim kłopotem wizerunkowym dla PiS jest prezes Jarosław Kaczyński.”...”Ale wiem, że PiS z ukrytym liderem działa demobilizująco na wyborców PO. Część miękkich wyborców Platformy, złoszcząc się na nią, nie idzie na wybory. Tylko dlatego notowania PiS rosną. Przy dużej mobilizacji elektoratu PiS i dużej demobilizacji wyborców PO jest spora szansa na relatywny sukces PiS. Podkreślam "relatywny", bo nadal nie ma scenariusza, według którego PiS mógłby zdobyć samodzielną większość i dzięki temu rządzić. A PiS nie ma żadnego koalicjanta.”...”Jakiekolwiek radykalne odcięcie się od Macierewicza oznacza, że zyskuje on pole do działania. Macierewicz poza PiS jest nieporównywalnie większym zagrożeniem dla Jarosława Kaczyńskiego niż Zbigniewa Ziobry . On stał się twarzą radykalnego, smoleńskiego elektoratu, który szacuję na jakieś 10 proc. Smoleńsk dla tych ludzi jest unaocznieniem tego, w co oni głęboko wierzą: że Polską nie rządzą Polacy, że kraj jest rozszarpywany przez straszliwe spiski. Z tego powodu Macierewicz ma ogromny potencjał do zmobilizowania ludzi spoza PiS. Patrząc racjonalnie, Kaczyński nie może się go pozbyć.”....”Kaczyński musi zdawać sobie sprawę, że Macierewicz hamuje marsz PiS do centrum, co jest jedyną szansą tej partii.- To pytanie zadałem sobie w 2010 r., po kampanii prezydenckiej, w której Kaczyński zdobył 47 proc. głosów. Wierzyłem, że katastrofa smoleńska zmieniła prezesa PiS, że zrozumiał, iż w polityce nie może być wojny polsko-polskiej. Wtedy Kaczyński otarł się o zwycięstwo. A jednak chwilę potem zniweczył jedyną szansę, jaką miał w życiu, szansę przekroczenia ogromnej niechęci Polaków do niego. Gdyby wtedy utrzymał tę linię, dziś rządziłby Polską. A ja zadaję sobie pytanie, co bym Polsce zafundował. I robi mi się gorąco.”...”Kaczyński powinien odejść z partii, którą stworzył?- Gdyby PiS był normalną demokratyczną partią, to każdy stwierdziłby fakt, że ta partia nie wygrywa wyborów, bo jej lider jest skrajnie niepopularny. I że jej lider doprowadził do niewyobrażalnej sytuacji. Przy drastycznym spadku notowań PO, przy kryzysie popularności tej partii, notowania PiS są na tym samym poziomie jak wtedy, gdy przegrali wybory parlamentarne w 2011 r. To niesłychana w Europie sytuacja, że na ogromny kryzys partii rządzącej nie przekłada się wzrost poparcia dla partii opozycyjnej. I że dziś dwoma najbardziej niepopularnymi politykami w Polsce są: szef rządu i szef opozycji. To sytuacja unikalna.”....(źródło )
Mam,y szczęście że Kaczyński stworzył nie tylko realną opozycje polityczną, ale cały ruch społeczny . To dzięki jego istnieniu Polacy maja możliwość naocznemu przyjrzeniu się zjawisku ordynarnej , prostackiej prostytucji politycznej . Skrajne służalstwo , żenujące seanse samokrytyki w propagandowych , reżimowych mediach w zamian za żłob w Brukseli , czy parę złotych diety poselskiej Obrzydliwy akt prostytucji politycznej jaka jest wywiad Kamińskiego jest podobnym aktem podłości jak wywiad Giertycha , który przyznał się ,że był agentem Tuska w rządzie Kaczyńskiego ( http://naszeblogi.pl/32381-giertych-byl-konfidentem-tuska-w-rzadzie-kaczynskiego )
Proszę zwrócić uwagę ,że wszyscy zabiegający o żłób zmuszani są do podobny poniżających aktów w których muszą wychwalać w mniej lub bardziej zawoalowany sposób Tuska i zaciekle atakować Kaczyńskiego Witold Reptowicz Ad rem. Michał Kamiński ostatnio spotkał się z wpływowym politycznym komentatorem z partii Torysów – Iainem Dale’m i udzielił mu wywiadu. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Dale to otwarty gej, czy tez według terminologii Kamińskiego sprzed paru lat – pedał. Z pedalskiej grupy w partii Camerona. Aż się ciśnie na usta wyjaśnienie trawestujące wypowiedź europosła sprzed lat: „no bo to przecież są pedały, tak ludzie mówią”. Ale czy Michał Kamiński poszedł aby sugerować Dale’owi kurację a la Terlikowski&Górny i nomen omen Cameron – tyle że nie ten z Wielkiej Brytanii tylko skrzywiony dziadzio z USA? Nie! Czy używał słowa „fag”? Bynajmniej! Otóż według Michała Kamińskiego słowo „pedał” nie jest przetłumaczalne na język angielski i nie oznacza tego samego co słowo „fag”, a wówczas gdy je wypowiadał było jakoby w „powszechnym użyciu” czego dowodem miało być to że „lewicowy lider polskiego parlamentu podczas przesłuchania też użył tego samego słowa na temat homoseksualistów”. Lewicowy lider?Anitka „pionowe korytarze” Błochowiak? No dobra, żeby była jasność – poniżej pełny fragment wywiadu dot. gejów po angielsku, sami sprawdźcie. Ok., więc ustaliliśmy, że pedał to nie fag tylko pewnie queer. To zobaczmy dalej co Kamiński deklaruje. Na przykład na temat związków partnerskich: “If you are talking about civil partnerships between people of whatever their sexual preferences, I personally have nothing against them.”Jak ktoś angielskiego nie zna – okazuje się że Kamiński jest za związkami gejowskimi byleby nie miały charakteru małżeństwa. I dalej, żeby była sprawa jasna, mówi, że „rozważyłby głosowanie na „tak” w polskim parlamencie w sprawie ustawy o związkach homoseksualnych”. Czy powie to też na antenie Radia Maryja? Dalej, co odpowiada Kamiński na pytanie o jego ewentualne wystąpienie na „Gejowskiej Dumie” Torysów? I would be more than happy.Tłumaczenie chyba zbędne. To może na polskiej paradzie gejowskiej też wystąpi? Wątpię! Czy zatem polski homoseksualista to nadal pedał a brytyjski jest godny zaszczycenia go obecnością i przemówieniem? Hmmm…. (więcej )
„Jedna z amerykańskich firm przygotowała program komputerowy, za pomocą którego przyszli rodzice będą mogli„zaprojektować” profil genetyczny dziecka „...”firma zajmująca się genetyką 23andMe zaproponowała swoim klientom usługę pod roboczą nazwą Kalkulator Dziedziczenia Cech Rodzinnych. Dzięki niej można ponoć ocenić, jakie cechy dziecko ma szansę przejąć po swoich rodzicach i zmniejszyć ryzyko wystąpienia chorób genetycznych. Jak informuje ND propozycja wywołała burzę w USA. „...”W zgodnej opinii wielu ekspertów jest to już eugenika na wyjątkowo szeroką skalę. W rzeczywistości specjalny program komputerowy ma pozwolić na „zaprojektowanie” dziecka, w tym ustalenie już nie tylko, jak będzie wyglądało fizycznie, ale także jakie cechy osobowościowe będzie posiadało „....”To, co 23andMe nazywa jedynie kolejną metodą selekcji dawców plemników i komórki jajowej, w rzeczywistości zwiększa prawdopodobieństwo, że będzie dochodziło do produkowania dzieci, z charakterystyką genetyczną wybraną przez potencjalnych rodziców. Selekcja ta ma być oparta na komputerowym porównaniu danych genotypowych dawcy plemników z dawczynią komórki jajowej– cytuje za amerykańskim magazynem "Nasz Dziennik".Eksperci twierdzą, że firma 23nadMe swój patent przedstawiła już placówkom oferującym zapłodnienie in vitro, co oznacza całkowicie dowolne łączenie materiałów genetycznych.Genetycy są przekonani, że w poszukiwaniu idealnych cech będzie z pewnością praktykowane łączenie materiałów od kilku dawców.Przedstawiciele firmy twierdzą, że ich program to jedynie „droga, by uzyskać informacje, jakie cechy dziecko może odziedziczyć po rodzicach”. Na swojej stronie 23andMe zaprzecza, jakoby sprzedawała „eugeniczne narzędzia”. Eksperci pozostają sceptyczni.– Byłoby to wielką nieodpowiedzialnością, gdyby 23andMe lub ktokolwiek inny oferował produkty oparte na tym patencie– zauważa Marcy Darnovsky z Center for Genetics and Society.– To oznaczałoby w praktyce robienie zakupów u odpowiednich dawców tak, aby móc „stworzyć najbardziej pożądane” dziecko. Uważamy, że biuro patentowe popełniło poważny błąd, pozwalając, aby program zawierał usługę, która pozwala na wybranie przyszłych cech dziecka – dodaje Jak informuje ND, już ok. 1 milion osób zapisało się na wykupienie testów za pomocą Kalkulatora Dziedziczenia Cech Rodzinnych.”....(źródło ) Mojsiewicz
23/10/2013 Żeby było sprawiedliwie dzielone” - usłyszałem w państwowym radiu z ust pana Lecha Wałęsy. Akurat je włączyłem, gdy przekazywano wiernym słuchaczom wiadomość z posiedzenia noblistów pokojowych. Organizatorzy konferencji pokojowych noblistów -powinni przy tej okazji, w sali obok zorganizować spotkania noblistów wojennych. Prezydentów: USA i Izraela. Pan Stanisław Michalkiewicz- mój kolega z prawicy, z którym miałem przyjemność spędzić lata w Unii Polityki Realnej- wrogowie nazywali nas Unią Polityki Nierealnej- człowiek rzetelny, prawdomówny i uczciwy często pisze, że „ kto słucha pana Lecha Wałęsy , sam sobie szkodzi”. I słuszna Pana Stanisława Rajca- pardon- racja…. Bo ile można słuchać od Lewicy o dzieleniu? A mnożenie? Czy przypadkiem nie należałoby raczej zajmować się tworzeniem bogactwa, niż dzieleniem biedy.? Bo jak cały lewicowy świat koncentruje się na zwalczaniu biedy, to biedy jest oczywiście coraz więcej, bo te konferencje poświęcone biedzie odbywające się przy szampanie i kawiorze w pięciogwiazdkowych hotelach- tworzą jeszcze więcej biedy.. Te konferencje- na przykład w Kairze. Konferencje są smaczne- ale gruszki. Bo co może wynikać z ględzenia o biedzie? Bogactwo powstaje z pracy, a nie z siedzenia aktywistów” walczących z biedą” przy stole zastawionym szampanem i kawiorem.. I jeszcze biorą za to pieniądze ukradzione podatnikom z różnych krajów, których przywódcy dali się wciągnąć w tę hucpę, z której nic nie wynika.. Oprócz większej biedy na świecie.. Jedynie biurokracja oenzetowska się żywi i różne pasożytujące organizacje, które z tego żyją.. „Żeby było sprawiedliwie dzielone”(???). Nie ma być mnożone bogactwo ale tylko dzielone- i to sprawiedliwie.. Bądź mądry człowieku i podziel „ sprawiedliwie” wytworzone przez ludzi bogactwo. Z tego dzielenia nie przybywa bogactwa- panie Lechu Wałęsa, który coraz częściej mówisz językiem międzynarodówki socjalistycznej i językiem…. Masonerii(??) Również wczoraj rano w programie radia państwowego powiedział Pan, że trzeba utworzyć” laicki kodeks sumienia”(???) i „10 przykazań laickich”(???) Co to takiego, panie Lechu Wałęsa noszący w klapie Matkę Boską? Jak polscy legioniści na służbie Napoleona mordujący hiszpańskich chłopów katolickich.. Nie wystarczy Panu sumienie chrześcijanina, którego już Pan chyba nie ma.. Ma Pan za to fortunę i wpływy lansujące Pana na wielkiego dobrodzieja ludzkości.. I pomyśleć , że ze zwykłego robotnika elektrycznego- na wysoki piedestał „mędrca”. To jest dopiero kariera, wystarczy reprezentować międzynarodówkę socjalistyczną i nauczyć się języka masonerii.. Jakieś laickie kodeksy, laickie przykazania, oddzielanie Kościoła od życia ludzi, prawa człowieka, demokracja- to są wszystko pomysły masonerii, która od roku 1717 walczy z Kościołem- rugując go z życia i wprowadzając na to miejsce rządy Architekta Świata.. Kiedy się Pan tego nauczył? Przecież nie uczył Pana tego ksiądz Jankowski ten od Świętej Brygidy.. Ten był człowiekiem Kościoła- wielkim polskim patriotą.. Wiedział co to jest masoneria i jej wpływy. I dlatego był tak zawzięcie zwalczany przez” nowe” elity III Rzeczpospolitej.. Wojenni nobliści pokojowi to: Barack Obama, Monachem Begin i Szymon Peres. Jak można używać pojęcia pokojowy noblista, jak pan Alfred Nobel – konstruktor dynamitu-w ogóle nie przewidywał czegoś takiego idiotycznego- jak nagroda pokojowa.?. Podczas gdy normalne państwa chcące zachować pokój- muszą szykować się do wojny.. Według starej rzymskiej zasady” Chcesz pokoju- szukuj się do wojny”.. Przecież pan prezydent Ludowej Republiki Stanów Zjednoczonych prowadził dwie wojny w czasie gdy rano się zbudził- i został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla..(????) Nie był przygotowany- został zaskoczony? Być może Komitet Noblowski też wstał rano i pomyślał, komu by tu dzisiaj dać pokojową nagrodę Nobla? Może temu co uwikłany jest w najwięcej wojen- w imię demokracji, praw człowieka i panowania nad innymi narodami.. No to damy prezydentowi Barkowi Obamie, który aktualnie mieszka w Białym Baraku.. Premier Izraela powstałego w roku 1948 na terytorium Palestyny- Menachem Begin, z Brześcia nad Bugiem, został nagrodzony Nagrodą Alfreda Nobla w roku 1978.. W 1938 roku został przywódcą Bejtaru w Polsce. Koncentrował się na szkoleniach wojskowych organizowanych przez rząd II Rzeczpospolitej w sposób tajny(???) Popatrzcie Państwo.. Polska przedwojenna popierała terroryzm u siebie, na swoim terytorium. Siły były przygotowywane do walki zbrojnej w Palestynie przeciw Arabom i Anglikom.. Czy to nie ciekawe? Wojna pokrzyżowała plany.. Ale co uciecze- to się nie odwlecze.. Przyszły premier Izraela został aresztowany i zesłany w głąb Rosji, ale wraz z Armią Andersa, wyszedł z Rosji, i dopiero zdezerterował na terenie Palestyny wraz z kilkuset kolegami.. Chociaż podobno poprosił o zwolnienie z przysięgi samego generała Andersa.. Kapral podchorąży.. Nie wiadomo czy to prawda.. Był zwolennikiem stosowania metod terrorystycznych.. Masakrował zarówno Palestyńczyków, Brytyjczyków jak i Żydów- jako syjonista.. Zamach na Hotel Króla Dawida w roku 1946- to między innym jego robota. Zginęło wtedy 89 osób.. Prezydent Szymon Peres, urodzony w Wiszniewie- jako Szymon Perski- był zdecydowanie bardzie łagodniejszy.. Nie był taki twardy terrorystycznie jak Menachem Begin.. Ale pokojową nagrodę Nobla otrzymał w roku 1994.. Ostatnimi laty „pokojowe nagrody Nobla” otrzymują różni lewicowcy walczący ekologicznie o prawa czego się da, a szczególnie ludzi i zwierząt.. Bo swoje już mają.. Rigoberta Merichu z Gwatemali- działaczka praw Indian- rok 1992; Miachił Gorbaczow- rok 1990;Elie Wiesel- pisarz , więzień Auschwitz- propagator pamięci o Holokauście;Dalajlama XIV- marksista;Al. Gore- lewicowy cwaniak robi kasę na zmianach klimatycznych; Wangari Maathai- działaczka ekologiczna; Mohammad Junus- propagator antykapitalizmu ,żeby jakoś społecznie realizować dobrobyt. Razem, wspólnie..(???) Komunizm w kolejnej wersji… Nie mam pojęcia o co w tej utopii chodzi? Ale Nobla zgarnął- parę groszy się zawsze przyda.. A że opowiada głupstwa? A kogo to obchodzi..? Jeszcze jeden do propagowania socjalizmu.. Tak jak Lech Wałęsa.. „Żeby było sprawiedliwie dzielone”- upiera się przy swoim I do tego” laicki kodeks sumienia’ oraz” Dziesięć przykazań laickich”.. Będziemy mieli jedną światową religię, zgodnie z założeniami masonerii, jeden globalny rząd, w którym jako figuranci zasiadać będą laureaci Pokojowej Nagrody Nobla, podczas gdy człowiek o tym nazwisku się w grobie przewraca.. Był wielkim wynalazcą- a nie propagatorem antywojennym.. Zresztą wojna tak i pokój zawsze będą istnieć obok siebie.. Ile jest wojen obecnie na świecie? Życie człowieka rozpięte pomiędzy wojną a pokojem.. Pewnie, że lepiej jak jest pokój, człowiek może spokojnie pracować, wychowywać dzieci i się bogacić.. Ale nie w państwach realnego socjalizmu- jakim są obecnie państwa europejskie.. Niektórzy uciekają do Rosji i „komunistycznych” Chin.. Co za jaja? Kto by pomyślał dwadzieścia lat temu? Wszystko było by dobrze, żeby było sprawiedliwie dzielone.. Ale przecież najpierw trzeba wytworzyć, żeby potem ewentualnie podzielić.
Najgorzej jak nie będzie już tych co wytwarzają, tylko sami do dzielenia.. Będziemy siedzieć przy ognisku i śpiewać rewolucyjne pieśni o „ sprawiedliwości społecznej?”.. Jeśli straż leśna pozwoli nam rozpalić ognisko- oczywiście WJR
Brakuje pieniędzy także w kasie Unii
1. Przed kilkunastoma dniami głośna była sprawa kłopotów budżetowych Stanów Zjednoczonych ale została dosyć szybko przezwyciężona, teraz coraz głośniej o kłopotach z pokryciem wydatków w budżecie Unii Europejskiej w 2013 roku. Problem brakujących w budżecie UE 11,2 mld euro do pokrycia wszystkich zobowiązań w 2013 roku, jest znany Komisji i Parlamentowi w zasadzie od początku tego roku budżetowego. Rok 2013 jest ostatnim rokiem perspektywy finansowej na lata 2007-2013 i do tej pory w UE było tak ,że niepokryte zobowiązania z ostatniego roku każdego kolejnego wieloletniego budżetu, były finansowane z budżetu w roku następnym. Teraz ponieważ negocjacje kolejnej unijnej perspektywy finansowej na lata 2014-2020 zakończyły się poważną redukcją tego budżetu, Parlament Europejski powiązał swoją zgodę na takie cięcia, koniecznością uregulowania w pełni wszystkich zobowiązań z poprzedniej perspektywy finansowej.
2. Przypomnijmy tylko, że 7-letni budżet UE na lata 2014-2020, był cięty i na te ciecia musiała się także złożyć Polska, tyle tylko, że cięcia dla 27 krajów wyniosły sumarycznie 87 mld euro, a nasz kraj złożył się na te oszczędności niebagatelną kwotą 14 mld euro czyli w ponad 16%. To bardzo dużo kwotowo ale przede wszystkim procentowo i dopiero właśnie ta ostatnia informacja pokazuje jak byliśmy hojni dla innych. Otrzymaliśmy z budżetu UE trochę ponad 10% (101 mld euro z 960 mld euro) wszystkich środków, natomiast na oszczędności złożyliśmy w ponad 16%. Trudno się więc dziwić, że skoro główni płatnicy netto do budżetu UE wycisnęli na Komisji Europejskiej i Parlamencie oszczędności w wysokości 87 mld euro w latach 2014-2020, to teraz ten ostatni żąda od nich dodatkowych wpłat do budżetu 2013 roku w kwocie 11,2 mld euro.
3. Na wiosnę 2013 roku wydawało się, że wszystko pójdzie gładko, jeszcze przed wakacjami kraje członkowskie UE, zgodziły się wpłacić do budżetu UE dodatkowo 7,3 mld euro, ale do tej pory najwięksi płatnicy netto z tego zobowiązania się nie wywiązali. W poprzednim tygodniu ambasadorowie krajów członkowskich uzgodnili, że najpóźniej w listopadzie wpłacone zostanie do budżetu UE kolejna dodatkowa kwota 3,9 mld euro, ale Parlament zdaje się nie wierzyć tym deklaracjom i czeka z głosowaniem 7 letniego budżetu na lata 2014-2020 do ostatniej dekady listopada. Teraz jeszcze okazało się, że wpływy z ceł ,które stanowią ponad 14% dochodów budżetu UE, będą niższe o około 20% i w związku z tym w budżecie UE na 2013 rok zabraknie kolejne 2,7 mld euro. Sumarycznie więc w budżecie UE na 2013 rok zabraknie do pokrycia całości zobowiązań około 14 mld euro i mimo deklaracji krajów członkowskich w ostatnim kwartale roku budżetowego, trudno będzie aby w budżetach krajowych udało się bez kłopotów znaleźć środki na dodatkową wpłatę składki (także Polska będzie musiała wpłacić do budżetu UE dodatkowo około 1 mld zł).
4. W końcu roku budżetowego będziemy więc mieli swoiste przeciąganie liny pomiędzy Komisją Europejską i Parlamentem, którzy występują razem i Radą UE, która niekoniecznie chce się wywiązać ze wcześniejszych deklaracji. Komisja Europejska naciska, bo w listopadzie zabraknie jej środków na bieżące płatności budżetowe, Parlament zwleka z zatwierdzeniem wieloletniego budżetu na lata 2014-2020, a kraje członkowskie zaglądają do swoich budżetów narodowych i zastanawiają się skąd zabrać środki, żeby zapłacić dodatkową składkę unijną. Najprawdopodobniej to przeciąganie liny pomiędzy KE, Parlamentem i Radą będzie się musiało skończyć jakimś kompromisem przed 20 listopada, ponieważ jest to ostatni termin głosowania wieloletniego budżetu ale cały ten trwający blisko rok kontredans pokazuje dobitnie jak słabym organizacją jest Unia Europejska. Kuźmiuk
Kaczyński Postkolonialna Platforma to teraz postkomuna „23 października Węgry obchodzą swoje święto narodowe – Święto Powstania i Walki o Wolność – upamiętniające rocznicę wybuchu antykomunistycznego Powstania 1956 roku. „...”Jak mówi jeden z organizatorów przedsięwzięcia, redaktor naczelny tygodnika „Magyar Demokrata” Andras Bencsik „..”Ponownie też chcemy mocno stanąć w obronie Viktora Orbana, jak to uczyniliśmy za pierwszym razem [czyli w styczniu 2012 roku, gdy po atakach na Orbana w Parlamencie Europejskim na ulice Budapesztu wyszło 400 tys. oburzonych Węgrów – przyp. red.]. Tym razem demonstrować będziemy pod od hasłem: „Nie będziemy kolonią! '...(źródło )
„Komorowski namawia Koreę do inwestowania w Polsce i zapewnia ,że lubimy pracować u obcych „...”Patrzymy na was jako na jeden z najważniejszych ośrodków cywilizacyjnych „....”Polska to kraj ogromnej liczby świetnie wykształconych, młodych pracowników, którzy chętnie zasilają zasoby firm zewnętrznych źródło
Jarosław Kaczyński „że jest taki fenomen jak system postkomunistyczny, który niektórzy nazywają postkolonialnym, bo on ma wiele, zwłaszcza w sferze kulturowej, cech postkolonializmu, to niewątpliwie PO jest główną, w sensie funkcjonalnym, formacją postkomunistyczną.„...”Platforma zawarła sojusz z SLD, ale funkcjonalnie weszła w miejsce osłabionego SLD. Zrobiła to, broniąc zdecydowanie interesów establishmentu ukształtowanego w ciągu mnie więcej ostatnich trzydziestu lat.”...” PO ten stan rzeczy zaakceptowała i po upadku SLD zaczęła tę grupę obsługiwać.”...”Zatem w największym skrócie – PO to postkomuna.”...”jednocześnie jest tym, co było potrzebne komunie w okresie przemian. Była to ideologia skrojona dla nich, w ramach której mogli przeżyć i umocnić się w roli nowej klasy właścicielskiej, a więc panującej.”..(źródło)
Zbigniew Kuźmiuk „ Kilka dni temu premier Węgier Wiktor Orban na posiedzeniu parlamentu powiedział „dla zagranicznych firm na Węgrzech era kolonizacji się skończyła” ….”Ponad rok temu w wywiadzie dla Polskiego Radia wicepremier węgierskiego rządu Zsolte Semjen stwierdził „korporacje zagraniczne wyciągały z Węgier znacznie wyższe kwoty niżby to wynikało z zasady zysku. Tak traktuje się kolonie, a nie równoprawne państwa członkowskie”. …..”My doskonale wiemy, że tzw. saldo dochodów w bilansie płatniczym obejmujące transfery kapitałowe z Polski i do Polski od lat jest ujemne i osiągnęło w 2012 roku astronomiczną kwotę 71,4 mld zł. „....”A więc niezamożna Polska jest dostarczycielem kapitałów dla zagranicy i w latach 2000-2012, ten transfer sięgnął blisko gigantycznej kwoty 500 mld zł. „....”Przejęcie odpowiedzialności za rządzenie w Polsce przez Prawo i Sprawiedliwość będzie oznaczało zdecydowanie „przykręcenie” tego kurka z odpływającymi z naszego kraju kapitałami i zrobimy to równie sprawnie, zgodnie z unijnymi regułami jak rząd Orbana na Węgrzech.
http://naszeblogi.pl/40844-orbana-zdemontowal-lichwiarski-system-bankowy
Wiktor Orban „„Budujemy kraj, w którym ludzie pracują nie dla zysku obcokrajowców. Kraj, gdzie tonie bankierzy i zagraniczni biurokraci mają mówić, jak mamy żyć, jaką mamy mieć Konstytucję,kiedy możemy podnosić płace czy emerytury. Budujemy kraj, w którym nikt nie może narzucać Węgrom, by służyli interesom innych. „...”Na innowacje i badania przeznaczymy docelowo 4-5 proc. PKB. Kilka naszych uniwersytetów wprowadzimy do 200 najlepszych na świecie. „...”Stworzymy 10 tysięcy konkurencyjnych węgierskich przedsiębiorstw średniej wielkości wytwarzających także na eksport.Powołanie 15-20 węgierskich spółek działających w skali międzynarodowej,da siłę węgierskiej gospodarce, by zaznaczyła się na poziomie globalnym, a w tym samym czasie zadłużenie państwa zredukujemy do 50 proc. PKB.
http://naszeblogi.pl/36600-orban-deficyt-niewolnicza-praca-dla-lichwiarzy
Postkomuna zrobiła z Wesołego Bronka komwojażera zachwalającego najlepszy polski towar eksportowy , czyli tanią polska siłę roboczą . Polska , czyli II Komuna w czasach hegemoni Niemiec w Unii Europejskiej jak eufemistycznie nazywa się IV Rzeszę zrealizowała marzenie niemieckiego socjalisty o milionach polskich tanich robotników w głównie niemieckich fabrykach na terenie całej Europy .Tym socjalistycznym marzycielem był nie kto inny jak sam Adolf Hitler .Viktor Orban pierwsze co zrobił , aby skończyć z wyzyskiem kolonialnym Węgier i przekształcaniem Węgrów a parobków pracujących za grosze dla obcych było ...obniżenie podatków i kapitałowe wsparcie węgierskich firm Tusk, kolaboracyjny rząd, Komorowski i reszta układu kolonialnego traktuje Polaków jako bydło robocze , który można wynajmować kto da więcej . W końcu obce koncerny „inwestujące „ Polsce w zamian z prawo do eksploatacji taniej siły roboczej płaca nomenklaturze II komuny haracz a postaci ZUS, podatku dochodowego i VAT od wartości dodanej , czyli również od pracy . Ponieważ haracz jest bardzo wysoki , aby zrekompensować to koncernom obłąkany w swej chciwości postkolonialny układ zgodził się na wypłacanie Polakom nędznych pensji , co doprowadza do niespotykanej w historii z wyjątkiem okresu wojen masowej nędzy Polaków „W zeszłym roku już niemal co dziesiąta rodzina robotnicza żyła poniżej granicy skrajnego ubóstwa. Oznacza to wzrost o 1,5 pkt proc. w ciągu zaledwie dwóch lat. „....”Niestety, dziedziczenie biedy pogłębia się w Polsce niezależnie od sytuacji makroekonomicznej kraju - podkreśla prof. Domański.”...(źródło)
„Produkują w Polsce, bo koszty pracy w Chinach ciągle rosną. Obecnie są już zaledwie o 15-20 proc. niższe niż w naszym kraju.
http://naszeblogi.pl/33023-triumf-tuska-za-rok-polski-robol-tanszy-od-chinskiego
Kiedy Kaczyński oskarża nomenklaturę postkomunistycznej Platformy o to że jest ona strukturą kolonialną to dane pokazujące strategię wynajmu Polaków jako siły roboczej obcym , aby za ten wynajem uzyska opłaty w postaci ZUS i podatku dochodowego Bardzo ciekawe jest w tym kontekście niszczenie polskich przedsiębiorców prze system podatkowy i terror reżimowych urzędów skarbowych . Po prostu niszcząc Polaków mających własne firmy postkomunistyczny Układ kolonialny niszczy z jednej strony konkurencję, która w szarej strefie zatrudnia Polaków bez płacenia haraczu II Komunie . Z drugiej strony niszcząc Polaków mających małe firmy wpędza się ich w nędze i zmusza się ich do pracy dla obcych koncernów. Z ekonomicznej eksploatacji Polaków i wpędzenie ich w nędze wspólne korzyści odnosi „Układ Komorowskiego Tuska „ i obcy Tutaj warto przyjrzeć się strategi Orbana Tomasz Teluk „Jednocześnie uruchomiono program tanich pożyczek dla małych i średnich przedsiębiorstw. Bank narodowy pożycza innym bankom forinty bez oprocentowania, pod warunkiem że udzielą MSP pożyczki najwyżej na 2,5 proc. (choć obowiązująca stopa procentowa wynosi 4,5 proc.) ....(więcej )
I strategii ...Chin Rafał Otoka-Frąckiewicz Rozmowa z prof. Bogdanem Góralczykiem, sinologiem, specjalistą od Dalekiego Wschodu ….„Tanie Chiny się skończyły „....””Istotą sprawy jest, że ówczesny premier wybrał najpierw 2 tys. firm państwowych, potem ograniczył to do 600, a na koniec zostawił 200. Na wzór japońskich i południowokoreańskich czeboli zaczęła się budowa wielkich konglomeratów państwowych, wspierana przez państwo. To powiązane z nim przedsiębiorstwa kapitalistyczne. Czyli przeciwieństwo konsensusu waszyngtońskiego, który stawiał na prywatyzację, liberalizację i brak kontroli ze strony słabego państwa. Chińczycy powiedzieli zupełnie inaczej: silne i wspierające gospodarkę. „....”Co jest istotne z naszej perspektywy, Chińczycy wybrali siedem czy osiem sektorów, poczynając od baków, gdzie nie mógł wejść obcy kapitał. A jeżeli mógł, to tylko w drobnym wymiarze. Zawsze bez pakietu kontrolnego akcji. Bankowość, lotnictwo cywilne, porty morskie, telekomunikacja oczywiście, przemysł wydobywczy, przemysł petrochemiczny. To branże, w których żaden obcokrajowiec pakietu kontrolnego w Chinach nie uzyska. Po prostu chronią swój rynek i interesy. „....”Plus dzierżawa ziemi, która wyklucza ewentualny wykup ziemi przez obcokrajowców. „...(więcej )
W jaki sposób prawda staje się kłamstwem? ….PRL, postkomuna, III RP - chwiejna, podzielona Polska. Dlaczego złamano kregosłup narodowi? Dlaczego jedni stanęli przeciw drugim? Dlaczego obecna władza woli relatywizm, nie chce określić kto jest zdrajcą? Jaki stan jest najlepszy dla słabego, zniewolonego narodu? Na czym polega przekonanie ludzi pokonanych? Druga część rozmowy Joanny Lichockiej z pisarzem Markiem Nowakowskim. Jarosław Kaczyński „ W moim przekonaniu, odkąd PO przejęła władzę, podział postkomunistyczny zupełnie się odtworzył. Nie w tym sensie, że już wtedy Platforma zawarła sojusz z SLD, ale funkcjonalnie weszła w miejsce osłabionego SLD. Zrobiła to, broniąc zdecydowanie interesów establishmentu ukształtowanego w ciągu mnie więcej ostatnich trzydziestu lat. Jego dziełem w wielkiej mierze jest transformacja. Początków trzeba szukać w chwili, kiedy aparat t komunistyczny zaczął się zmieniać w grupę ludzi o uświadomionym interesie ekonomicznym, łączących się ze sobą także więzami rodzinnymi. Ten proces był jakoś moderowany przez władze komunistyczne „...”Potem w czasach rządów Jaruzelskiego ta grupa, w dość skomplikowanym procesie, wyłoniła się na tyle silna, że mogła podjąć transformację. Przeszła w nowy system z pewnymi stratami, przy różnych zmianach hierarchii, ale w III RP stała się podstawą establishmentu. Dokooptowano z jedne strony politycznej niektórych ludzi z Solidarności, przy czym w grę wchodziły tu też korzyści ekonomiczne, a z drugiej ludzi, którzy się do nich jakoś przebijali. PO ten stan rzeczy zaakceptowała i po upadku SLD zaczęła tę grupę obsługiwać. Gdy teraz zaczyna słabnąć, to z punktu widzenia interesów establishmentu funkcjonalne jest połączenie sił z SLD. Proszę pamiętać, że elementem obozu postkomunistycznego jest także PSL. „...”Zatem w największym skrócie – PO to postkomuna. Dokładnie tak. Jeśli możemy mówić, że jest taki fenomen jak system postkomunistyczny, który niektórzy nazywają postkolonialnym, bo on ma wiele, zwłaszcza w sferze kulturowej, cech postkolonializmu, to niewątpliwie PO jest główną, w sensie funkcjonalnym, formacją postkomunistyczną. Stanowią o tym różnego rodzaju relacje z establishmentem i to, co nazywamy niekiedy żartobliwie nowym światopoglądem naukowym, specyficzna forma bardzo uproszczonego liberalizmu czy raczej lumpenliberalizmu, określająca m.in. stosunek do państwa, a dokładniej niechęć do niego, podtrzymująca jego miękki, skrajnie nieefektywny kształt. To jest przecież dokładnie to, co głoszą twórcy PO, i jednocześnie jest tym, co było potrzebne komunie w okresie przemian. Była to ideologia skrojona dla nich, w ramach której mogli przeżyć i umocnić się w roli nowej klasy właścicielskiej, a więc panującej. Kontynuacją rządów komuny jest też całkowita rezygnacja Polski i z pełnienia roli podmiotowej w polityce zagranicznej. „....(źródło )
Jarosław Kaczyński „że jest taki fenomen jak system postkomunistyczny, który niektórzy nazywają postkolonialnym, bo on ma wiele, zwłaszcza w sferze kulturowej, cech postkolonializmu, to niewątpliwie PO jest główną, w sensie funkcjonalnym, formacją postkomunistyczną.„...”Platforma zawarła sojusz z SLD, ale funkcjonalnie weszła w miejsce osłabionego SLD. Zrobiła to, broniąc zdecydowanie interesów establishmentu ukształtowanego w ciągu mnie więcej ostatnich trzydziestu lat.”...” PO ten stan rzeczy zaakceptowała i po upadku SLD zaczęła tę grupę obsługiwać.”...”Zatem w największym skrócie – PO to postkomuna.”...”jednocześnie jest tym, co było potrzebne komunie w okresie przemian. Była to ideologia skrojona dla nich, w ramach której mogli przeżyć i umocnić się w roli nowej klasy właścicielskiej, a więc panującej.”..(źródło)
W jaki sposób prawda staje się kłamstwem? ….PRL, postkomuna, III RP - chwiejna, podzielona Polska. Dlaczego złamano kregosłup narodowi? Dlaczego jedni stanęli przeciw drugim? Dlaczego obecna władza woli relatywizm, nie chce określić kto jest zdrajcą? Jaki stan jest najlepszy dla słabego, zniewolonego narodu? Na czym polega przekonanie ludzi pokonanych? Marek Mojsiewicz
24/10/2013 „Dziecko powinno być jednostką ekonomiczną” - twierdzi towarzysz Janusz Piechociński z Polskiego Stronnictwa Ludowego, szef tego Stronnictwa- w poprzedniej komunie- Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Kiedyś to były czasy: była tylko jedna komuna miejska i jedna komuna wiejska. Dzisiaj na scenie politycznej i demokratycznej mamy tylko jedną komunę wiejską- ale za to trzy komuny miejskie. Nie liczę ugrupowania” Twój Ruch”- która reprezentuje typową komunę międzynarodową Platforma Obywatelska to też komuna miejska oparta na ćwierć i półinteligentach, ale też baczących międzynarodowo.. Całe to towarzystwo komunalne prowadzi Polskę do katastrofy.. Ale podobno w poprzedniej komunie- jak twierdzi od czasu do czasu propaganda- nie było demokracji(????) A co było? Monarchia! Przecież lud do wyborów chodził i to nie obowiązkowo.. I wybierał z listy demokratycznego Frontu Jedności Narodu. .Były komisje, byli wyborcy i byli wybrani. No i był program wyborczy- żeby wszystkim było lepiej. Wszystkim. To co to było? Nie demokracja? Towarzysz Piechociński chce zmian w systemie emerytalnym i chce wprowadzenia państwowej emerytury dla kobiet, które – uwaga!- urodziły i wychowały minimum czworo dzieci (???).Ach! Emerytury państwowej za urodzenie i wychowanie czworga dzieci..(!!!) A może zacząć już od jednego? Jak urodzi jedno- i trochę podchowa- natychmiast emerytura państwowa, czyli taka, na którą składają się wszyscy, ci co już dawno dzieci mają i odchowali oraz ci wszyscy, którzy dzieci nadal nie mają, ale mieć nie chcą..’ Zresztą ci co nie chcą, powinni płacić bykowe… Niech się nie byczą,. Tylko robią dzieciaki.. Zresztą powinien już dawano powstać Centralny Urząd Monitorowania Rodzących Dzieci.. Powinien wysyłać listy, monitować, nakłaniać, prowadzić statystkę krnąbrnych i nieposłusznych, nie wykonujących swojego obywatelskiego obowiązku posiadania dzieci.. Bo demokratyczne państwo prawne bez „obywateli” jest fikcją.. „Obywatele” muszą być, żeby można było ich zadłużać nie na głupie 80 000 złotych- ale co najmniej na 200 000, żeby zarobiły banki i żeby nikt , nigdy się z tego zadłużenia nie wyplątał.. No i nie byłoby kogo eksploatować? Państwo obywatelskie bez „ obywateli”? A kto będzie głosował? Towarzysz Janusz Piechociński twierdzi, że „ macierzyństwo często koliduje z możliwością podjęcia pracy”(????) Rozwiązaniem byłoby powszechne In vitro, oczywiście na koszt państwa, czyli wszystkich podatników- nawet przeciwnych metodzie In vitro- w tym – mnie! Odpadłby ten nieprzyjemny moment kontaktowania się „ obywatelki” z „obywatelem”: seksualnie, nie byloby gwałtów- nie trzeba byłoby nikogo do dzieci przekonywać- bo można byłoby utworzyć specjalny bank plemników i jajeczek- i zapładniać w miarę potrzeb ….. społecznych. To znaczy potrzeb władzy, która przecież musi z kogoś żyć, a z kogo? Jak nie z niewolników demokratycznego państwa prawnego.. Eksploatować ich aż do śmierci w imię państwa obywatelskiego, marnotrawnego i uciskowego. No i oczywiście demokratycznego.. Wczoraj Ministerstwo Prawdy doniosło, że na granicy wschodniej, która dzisiaj już jest granicą nowego państwa o nazwie Unia Europejska, miało miejsce ogromne marnotrawstwo..(!!!!) Zmarnowano 50 milionów złotych naszych pieniędzy, bo rzecz dotyczyła kolei- zresztą dotowanej- jak to w socjalizmie- przez państwo, czyli nas.. Towarzysze marnotrawni wybudowali za 50 milionów złotych w Małaszewiczach, niedaleko Terespola- myjnię kolejową. Oczywiście myjnia kolejowa jak najbardziej jest potrzebna, ale żeby to wszystko się trzymało kupy, musi funkcjonować w układzie rynkowym.. Nie ma układu rynkowego- jest dotacyjny- musi być marnotrawstwo.. Decydenci postawili więc myjnię za 50 milionów złotych.. Potem coś się okazało i myjnia stoi niewykorzystana.. I wiecie Państwo co postanowiono w sprawie myjni kolejowej? Szukano inwestora, ale się nie znalazł, więc myjnie trzeba rozebrać. A przecież myjnia kolejowa za 50 milionów złotych- to nie kobieta, żeby ją tak łatwo rozebrać.. Zresztą ile będzie kosztowało nas podatników to rozbieranie myjni kolejowej? Może kolejne 50 milionów złotych.. A jak się już rozbierze i upłynie trochę czasu, można znowu wybudować myjnię kolejową- w tym samym miejscu, ale nie za 50 milionów złotych, ale za co najmniej 100 milionów.. I potem znowu za dwadzieścia lat rozebrać.. I tak w kółko aż przyjdzie wiek XXII i może samo się to wszystko rozwiąże… Nie trzeba się niepotrzebnie denerwować.. Poczekać aż samo się rozwiąże.. Nerwowość nie jest wskazana., tak jak przy łapaniu pcheł.. Nie znam szczegółów poszukiwania inwestora, a się taki nie znalazł.. Kto w końcu ma prywatny pociąg, żeby mógł go sobie umyć od czasu do czasu- i lokomotywę i wagony.?. Słyszałem, że jakiś facet ma prywatny pociąg, i jeździ nim gdzieś w Polsce na długości 100 kilometrów.. Ale widocznie myje sobie skład—sam.. Jest jeszcze w Łodzi drugi facet, który ma prywatny tramwaj.. Ale jak pojechać tramwajem z Łodzi, żeby go sobie umyć w Małaszewiczach? Nie ten rozstaw osi- mniejszy. .Jako podchorąży służyłem w Małaszewiczach jako zastępca dowódcy plutonu kolejowego. To było a roku 1982.. Boże jak ten czas leci.. I widziałem jak przestawia się wagony wąskie – nasze, na radzieckie- szersze.. Ale tramwajowych nie widziałem.. Jest jeszcze lotnisko, które w 1939 roku bombardowało Luft wafle.. Potem je „ Naziści” odbudowali. A potem przegrali wojnę.. A potem je odbudowała władza ludowa, żeby je następnie przenieść na Okęcie.. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi.. Nie można było od razu przenieść na Okęcie..? W każdym razie lotnisko, pardon- myjnia kolejowa to zmarnowana inwestycja, jak większość podejmowanych przez urzędników decyzji.. Nie znalazł się nikt, kto chciałby myjnię kolejową przerobić na coś innego- na przykład na samochodową., na magazyn, na hurtownię.. Czy chociażby na cukiernię.. Ale z pewnością ci, którzy decydowali o budowie myjni kolejowej w Małaszewiczach- pieniądze i premię dostali.. I ich nie zwrócą- zresztą nie dałoby rady pokryć strat.. I nie pójdą do więzienia za to co zrobili,- w socjalizmie biurokratycznym prawie nikt nie idzie do więzienia za takie rzeczy.. Z prostego powodu: nie starczyłoby cel dla tych wszystkich idiotów, którzy marnują i rozkradają nasze pieniądze.. Zresztą w więzieniach głównie przesiadują alimenciarze Seryjnych morderców wkrótce wypuszczą, będzie więcej seryjnych zabójstw, bo w 1988 roku wprowadzono moratorium na karę śmierci- zawieszono( nie wiadomo kto?)-prawomocne wyroki..… Mordercy powinni dawno wisieć to wychodzą na wolność.. No cóż! Prawa mordercy seryjnego.. Oni siedzą z przyjemnością, bo i tak alimenty ich żonom na ich dzieci płaci socjalistyczne państwo z państwowego Funduszu Alimentacyjnego czyli znowu my, którzy nawet nie mieliśmy przyjemności w konstruowaniu człowieka alimentacyjnego.. Oni siedzą- zamiast pracować na swoje dzieci- a my im płacimy. Czy to nie piękne? I jakie nowoczesne.. Właśnie odbywa się Festiwal Piosenek Więziennych” Blues za krat” i wszyscy ci, którzy powędrowaliby za kratki mogliby wziąć w nim udział.. Ale dlaczego „ Blues zza krat”?? A nie mogłaby być „ Ballada o miłości zza krat”(???) Albo ”Rock zza krat”, albo” Jaka to melodia zza krat”? Dzisiaj tylko siedzieć w więzieniu.. Czy może być przyjemniejsze miejsce? Zabawa, festiwale, rozrywka. Dadzą jeść..Nie jest zimno- nie wiem czy jest klimatyzacja w celach- ale powinna być..I tak wkrótce socjaliści europejscy polikwidują więzienia, nie będzie krat, będą elektroniczne bransolety- i nie będzie problemu utrzymywania więźniów i strażników.. Policja też chyba nie jest potrzebna., ani sądy. .Wszystkich skierować na odcinek walki fiskalnej z” obywatelami”.. i nareszcie nastąpi pełna resocjalizacja więźniów… Nie tylko dzieci powinny być „ jednostkami ekonomicznymi”. My dorośli- też! Oprócz dorosłych dzieci, nieprawdaż? WJR
Rząd Tuska w pułapce klimatycznej
1. Wczoraj odbyła się w Sejmie debata w sprawie 19. Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodowej Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, która odbędzie w Warszawie w dniach 11-22 listopada 2013 roku na Stadionie Narodowym. Wniosek o tę debatę złożyli posłowie Platformy, chcąc jak się wydaje osiągnąć efekt propagandowy polegający na tym, że minister ochrony środowiska pochwali się sukcesami jaki odniesiemy dzięki organizacji wspomnianego szczytu. Niestety spotkał ich srogi zawód. Reprezentująca w debacie rząd wiceminister w resorcie ochrony środowiska Beata Jaczewska przyznała, że od 2008 roku rząd Tuska jest w swoistej pułapce klimatycznej.
2. Przypomnijmy tylko, że od dłuższego czasu zarówno premier Tusk jak i minister ochrony środowiska Marcin Korolec twierdzą, że szczyt w Warszawie to nieprawdopodobny wręcz splendor dla naszego kraju ale na pytania jakich to profitów Polska może oczekiwać w związku z tym przedsięwzięciem, oprócz tych o charakterze turystycznym, żadnych innych nie wymieniają. Nic nie wskazuje na to, żeby szczyt w Warszawie mógł się zakończyć jakimkolwiek sukcesem, bo kraje będące największymi emitentami CO2 (Chiny, USA, Indie, Rosja), nie są zainteresowane żadnymi ograniczeniami emisji, co wyraźnie podkreślają na kolejnych tego rodzaju wydarzeniach. Najbardziej „postępowa” w zakresie ograniczenia emisji CO2 jest niestety Unia Europejska, która już w 2008 roku zaordynowała wszystkim krajom członkowskim słynną formułę 3×20%(20% ograniczenie emisji CO2, 20% udział energii odnawialnej w całości zużywanej energii i poprawa o 20% efektywności zużycia energii – to wszystko kraje UE mają osiągnąć do roku 2020). Niestety premier Tusk w grudniu 2008 roku zaakceptował te ograniczenia i teraz już wiemy, że będą one kosztowały naszą gospodarkę i nasze państwo miliardy złotych dodatkowych wydatków rocznie co w oczywisty sposób uwidoczni się w cenach energii elektrycznej i cieplnej. Co więcej co i rusz mamy kolejne inicjatywy Komisji Europejskiej aby w redukcji emisji CO2 pójść jeszcze dalej – przynajmniej o 30% i to niestety przy przyjęciu roku 2005 jako roku bazowego (wcześniej w negocjacjach tzw. ramowych prowadzonych między innymi przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego rokiem bazowym był rok 1989 co czyniło Polskę głównym beneficjentem tego systemu redukcji ponieważ do roku 2007 zmniejszyliśmy emisję o ponad 34%).
3. Zabierałem głos w tej debacie i podniosłem kwestie, które pokrótce omówię. Otóż na podstawie rozliczenia efektów tzw. protokołu z Kioto Polska powinna być pokazywana jako prymus redukcji emisji CO2 (wspomniana wyżej redukcja aż o 34%), a niestety od popisania przez premiera Tuska w na jesieni 2008 roku tzw. paktu energetyczno-klimatycznego w Brukseli jest dyżurnym chłopcem do bicia. Otóż po zmianie roku bazowego do redukcji CO2 z 1989 na 2005, zobowiązania redukcyjne Polski do 2020 roku są tak olbrzymie i kosztowne, że trudno sobie wyobrazić abyśmy byli w stanie im sprostać. A przecież chodzi o redukcję CO2 „tylko” o 20%, podczas gdy co i rusz zarówno Komisja Europejska jak i Parlament Europejski zgłaszają postulaty przyśpieszenia redukcji dwutlenku węgla do 2020 aż o 30%, a to oznaczałoby konieczność zamknięcia części kopalń węgla kamiennego i wielu zakładów energetycznych (elektrowni i ciepłowni). W tej sytuacji minister środowiska na kolejnych posiedzenia Rady musi wetować te pomysły Komisji i w tej sytuacji Polska jest przedstawiana publicznie jako główny hamulcowy polityki klimatycznej Unii Europejskiej.
4.Wszystko wskazuje na to, że na szczycie w Warszawie, przedstawiciele UE jak zwykle będą w awangardzie państw dążących do ograniczenia emisji (z czym także będą musieli się zgodzić przedstawiciele naszego kraju), bo przecież do UE będzie reprezentowała i Polskę. Wygląda więc na to, że na szczycie możemy być tylko „obsobaczeni” za to że próbujemy hamować postępową Unię, dążącą do głębokiego ograniczenia emisji CO2 nawet gdy miałby by to robić głównie kraje unijne. Wydamy więc 100 milionów złotych i „kupimy” za te duże pieniądze tytuł „głównego hamulcowego” polityki klimatycznej w Europie. Kuźmiuk
Władza bliżej człowieka
*Euroszmal jak fatamorgana * Tak dać, żeby nie dać – oto jest zadanie?
*Ciszej nad tą dintojrą! * Koniec banicji Zacharskiego
Mniej więcej od lutego do lipca trwała propagandowa euforia rządu Tuska i spodstolnych mediów: Bruksela da nam 105 miliardów euro w latach 2014-2020! Nic też dziwnego, że Tusk obwieścił niedawno rychły koniec kryzysu. Tymczasem rok 2014 za pasem, ale obiecany szmal jakby oddalał się jak jaka fatamorgana, bo budżet unijny na te lata ma jeszcze ciągle „być zatwierdzony” przez Parlament Europejski większością szczególną, bo ponad połową głosów całego PE. Trudna sprawa... „Minął sierpień, minął wrzesień, znów październik i ta jesień rozpostarła melancholii smutny woal” – jak śpiewał Wiesław Michnikowski w kabarecie Starszych Panów - a Parlament Europejski ani myśli zatwierdzić ten unijny budżet (przed czym zresztą przestrzegali wcześniej niektórzy komentatorzy): wątpliwe, czy zatwierdzi w listopadzie, może w grudniu? – ale i to niepewne. „Nie zatwierdzenie” postawiłoby wielki znak zapytania nad obiecanym Polsce szmalem, na który – co tu dużo mówić – rząd Tuska bardzo liczy. Niby 105 miliardów na 7 lat to nie jest dużo (przy rocznej polskiej składce do budżetu UE rzędu 4 miliardów euro), to 15 miliardów euro rocznie (więc per saldo 11 miliardów), ale w kryzysie każdy cent się liczy. Czym tam kierują się oporni eurodeputowani – to ich sprawa, nie brak przecież opinii, że wytycznymi niemieckich tajnych służb: „złota Aniela” prawą ręką niby rozda ten szmal, lewą po cichu odbierze?... Nic też dziwnego, że wokół 130 miliardów polskich już tylko złotych, przeznaczanych na wojsko w najbliższych 10 latach, rozgorzała bezpardonowa walka w rywalizujących ze sobą bezpieczniackich koteriach, podwiązanych pod te czy inne służby obce. Jej objawienie opinii publicznej w postaci dymisji gen.Noska (szefa kontrwywiadu) i zainteresowania się prokuratury szantażem wobec gen.Skrzypczaka (wiceministra obrony narodowej) skłoniło najwyraźniej zwarte w konwulsyjnym starciu strony do refleksji: jak tak dalej pójdzie – zbyt wiele brudów ujrzy światło dzienne, wyjdzie na wierzch cała podszewka wystruganego z kartofla „rządu Tuska”! Do tego nie wolno dopuścić, bo zachwiałoby to po raz kolejny mitem „demokratycznego państwa prawa, liczącego się członka Unii Europejskiej”... Zapanowała zatem medialna cisza, za którą schował się „demokratyczny rząd Tuska”, niczym ćwok z prowincji, co to sra w miejskim parku publicznym i kryje się za krzakiem. Czy to aby nie dla przebłagania i ukontentowania jednej z walczących bezpieczniackich koterii Tusk udał się nagle do Zambii (tamże miedziane Eldorado!) „w towarzystwie kilku biznesmanów”? Czy o zaklajstrowanym na razie jako-tako kompromisie między bezpieczniackimi buldogami (ciszej nad tą dintojrą!) nie świadczy nieoczekiwany „powrót z wygnania” Mariana Zacharskiego?...Przypomnijmy, że ów dżentelmen z przeszłością i po przejściach wynajęty został w swoim czasie przez bezpieczniaków popierających prezydenta Wałęsę do zebrania dowodów świadczących o agenturalności Józefa Oleksego (co mu się udało, jeśli wierzyć ministrowi Milczanowskiemu) i Aleksandra Kwaśniewskiego – czego wykonać mu się już nie udało (nie zdążył?). Gdy zatem Kwaśniewski został prezydentem a Cimoszewicz stanął na czele rządu – minister Siemiątkowski (w imieniu konkurencyjnej grupy bezpieczniaków?) zasugerował gen.Zacharskiemu „banicję” , a Zacharski sugestię tę skwapliwie uwzględnił... I udał się posłusznie na to bezprawne wygnanie, chyba w sumie jednak dość komfortowe i przyjemne. (Inna to rzecz, że jeśli zebrał te dowody na Kwaśniewskiego i dobrze je zamelinował – pozycja Millera względem Palikota ulega wzmocnieniu, mimo „przedłużonego o trzy miesiąc śledztwa krakowskiej prokuratury w sprawie więzień CIA na terenie Polski”...) Ciekawa sprawa: prawo polskie nie zna kary „banicji”, nie może jej orzec żaden sąd, tym bardziej minister, niechby i spraw wewnętrznych – ale w tym przypadku karę tę zastosowano i wykonano! Jest to zresztą tylko jeden z wyjątków, które potwierdzają regułę, że zasadą konstytutywną spodstolnej III RP pozostaje nadal podział na rządzącą uprzywilejowaną bezpiekę ośmiorga służb tajnych - i rządzonych cieciów, cywilów. Przecie i Józef Oleksy nie poniósł odpowiedzialności karnej – jeśli oskarżenie Milczanowskiego było prawdziwe, ani Milczanowski – jeśli oskarżył go bezpodstawnie. Ba! Pośród cieciów-cywilów też jedni są bardziej uprzywilejowani, niż inni („Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych” – czytamy w Deklaracji Praw trzody chlewnej w „Folwarku zwierząt” Orwella). Pan Ikonowicz, co to prowadzi wesołą Pracownię Sprawiedliwości Społecznej, skazany prawomocnym wyrokiem na odsiadkę w więzieniu – chodzi sobie po wolności tylko dlatego, że kilku „lepszych obywateli” napisało list w jego obronie. Ten list ma najwyraźniej większą moc, niż prawomocne wyroki sądowe i obowiązujące procedury penitencjarne. Nie jest to budujący przykład, zwłaszcza dla „budowniczych państwa prawa”. Taki Trybunał Konstytucyjny zatem nie powinien zawracać sobie głowy zgodnością ustaw z Konstytucją i podobnymi bzdurami, tylko orzekać, czyj na przykład list ma większą moc prawną w spodstolnej III RP: czy, dajmy na to, list w obronie Ikonowicza, czy list w obronie Zyzaka? Czy list w obronie Baumana, czy list w obronie Wyszkowskiego? Albo: czy racja Czempińskiego – czy racja Zacharskiego? Czy „Bolka” – czy „Kata”? I tak dalej. Takie orzecznictwo byłoby niewątpliwie bliższe tzw.życia, a czy nie o to chodzi w demokratycznym państwie prawa, członku Unii Europejskiej: żeby władza była „bliżej człowieka”? Najlepiej, gdyby władza siedziała w każdym domu, w każdej rodzinie, co przecież współczesne techniki inwigilacyjne w zupełności umożliwiają: jest to także realny, wymierny postęp III RP względem PRL. Inna rzecz, dokąd prowadzi. Miszalski
Gowin podczepia się pod Schetynę i resztę bagna Jarosław Gowin „ Nie po to Tusk parę lat konsekwentnie zwalcza Grzegorza Schetynę, żeby w końcu go uratować. To on jest prawdziwym reformatorem w PO źródło
Braun w swoim wykładzie pod tytułem „ Układ Wrocławski „twierdzi że Schetyna to nie zwykły donosiciel ,ani nawet kontakt operacyjny, ale oficer WSI . „...(więcej )
Schetyna Ludwiczuk jest Ok . Zakaz nagrywania ? „Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna uważa, że zachowanie senatora PO Romana Ludwiczuka - który miał proponować stanowisko wicestarosty wałbrzyskiego pełnomocnikowi sztabu wyborczego rywala PO - było nie do zaakceptowania. Jego zdaniem nie ma jednak mowy o korupcji politycznej.”…” Schetyna powiedział, że prokuratura wyjaśni, czy była tu "jakaś oferta .korupcyjna". "Natomiast sposób, styl, język jest nie do zaakceptowania i to musimy odrzucić" - podkreślił. Marszałek ubolewał też, że jest obecnie taka metoda w Polsce, że oponenci polityczni nagrywają siebie i ujawniają te taśmy. "To się stało w Polsce normą, przykre jest, że musimy słuchać tego języka i musimy słyszeć, jak się w polskiej polityce rozmawia" - dodał…”Senator miał proponować pełnomocnikowi sztabu wyborczego Lubińskiego Longinowi Rosiakowi stanowisko wicestarosty wałbrzyskiego, a jego żonie pracę w jednej ze spółek miejskich oraz atrakcyjny wyjazd na wakacje jeśli ten przejdzie na jego stronę .”...(więcej )
Informacja za Rzeczpospolitą „ Ireneusz Zarzecki, były szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji i Wojciech Czerwiński, były wiceszef Miejskiego Zarządu Budynków, twierdzą, że Kruczkowski pojawiał się osobiście w ich biurach, jednorazowo żądając wpłat 20, 30 lub 40 tys. zł. Z MPK Platforma miała dostać 500 tys. zł. „ ...”Pieniądze miały trafiać do byłego prezydenta miasta Piotra Kruczkowskiego. Miały też zasilać konta komitetów wyborczych posłanki Katarzyny Mrzygłockiej, senatora Romana Ludwiczuka oraz byłego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego. „...(więcej )
Projekt Platformy Zapis rozmowy senatora Ludwiczuka „...(więcej)
http://mojsiewicz.salon24.pl/281436,braun-schetyna-nie-jest-donosicielem-jest-oficerem-wsi )
Jarosław Gowin „ Nie po to Tusk parę lat konsekwentnie zwalcza Grzegorza Schetynę, żeby w końcu go utatować. To on jest prawdziwym reformatorem w PO „....” Prawybory i cały szereg innych wewnętrznych mechanizmów - to jest bagno „...”Polityk zapowiedział też, że kolejną ofiarą tych układów będzie Grzegorz Schetyna.- Myślę, że jeżeli przegrałby te wybory na Dolnym Śląsku, to zapewne czeka go luksusowe co prawda, ale jednak polityczne wygnanie w Parlamencie Europejskim - stwierdził Gowin - Nie po to Tusk parę lat konsekwentnie zwalcza Grzegorza Schetynę, żeby w chwili jego ewentualnej prawdziwej słabości podnieść palec do góry, a nie w dół.”...”Były polityk PO zaznaczył, że to właśnie Schetyna, nie Tusk, jest prawdziwym reformatorem w tej partii i mimo różnic w poglądach "ciężej było mu się rozstać z nim niż z premierem". „..” Przyznał, że po odejściu z partii czuje ulgę, bo nie musi już brać odpowiedzialności za decyzje rządu, takie jak reforma OFE. Wewnętrzne procedury w Platformie nazwał zaś "bagnem". „ ...(źródło )
Małgorzata Goss „Transfer PKB za granicę „...”Zagraniczni właściciele firm transferują dużą część wypracowanego w Polsce PKB. Tylko w ubiegłym roku wyciekło w ten sposób 70 mld złotych.”...”Od 2004 roku, tj. od wejścia Polski do UE, coraz większa część naszego PKB wypływa za granicę. Wcześniej transferowano rocznie 6-12 mld złotych. Od czasu akcesji transfery gwałtownie wzrosły do ponad 40 mld rocznie, w 2010 – przekroczyły 54 mld zł, w 2011 – 63 mld zł, a w ubiegłym roku doszły do 70 mld zł w jednym roku. „...”W Polsce przeciętne wynagrodzenie brutto wynosi ok. 3,6 tys. zł, czyli ponad 2,5 tys. na rękę. Ale większość Polaków może o takich pieniądzach tylko pomarzyć. Blisko 65 proc. z nas zarabia poniżej średniej. W przemyśle, gdzie wynagrodzenia są relatywnie wyższe, zarabiamy średnio (brutto) 2,5 razy mniej niż Hiszpanie, 3 razy mniej niż Brytyjczycy i 3,8 razy mniej niż Niemcy, nie mówiąc już o Duńczykach, których płace ponad 5-krotnie przewyższają polskie. Nasz poziom płac jest w przybliżeniu taki jak w Estonii. Z nowych krajów UE wyprzedzają nas pod tym względem Chorwaci i Czesi.”...”W bogatej Szwajcarii do fiskusa i pracowniczych kieszeni trafia prawie 60 proc. PKB, w liberalnych Stanach Zjednoczonych – ponad 55 proc., w Niemczech i większości państw Europy Zachodniej od 42 do 55 procent.– Polska w minionych latach stopniowo schodziła pod względem tego wskaźnika coraz niżej – twierdzi prof. Żyżyński. W 1997 r. udział kosztów związanych z zatrudnieniem w PKB wynosił 44,2 proc. i utrzymywał się na tym poziomie jeszcze w 2000 roku. Potem zaczął stopniowo spadać i w 2008 r. wynosił już tylko 37,1 proc., a w ciągu kolejnych trzech lat, do 2011 r., obniżył się do 36 procent. Tak niski poziom wskaźnika, który daje Polsce przedostatnią pozycję wśród państw europejskich, oznacza, że lwia część owoców wzrostu polskiej gospodarki jest przejmowana przez właścicieli kapitału. Za nami jest tylko Grecja ze wskaźnikiem 34,2 proc. PKB.'....( źródło )
video Grzegorz Schetyna przed komisją hazardową - najciekawsze fragmenty przesłuchania „...(więcej
Szkoda mi tylko pożytecznego idioty Wiplera , który zdradził Kaczyńskiego .Układ nie tylko wyrwał Wiplera z PiS, ale też w końcu albo zmusi go do politycznej prostytucji , albo zniszczy go jako polityka wraz z Republikanami Gowin po pierwsze wysługuje się zagranicznym koncernom i bankom , bo do tego sprawdza się jego popieranie OFE , zresztą właściciele OFE z pewnością sfinansują powstanie Zbieraniny Gowina i kompanie wyborcza , najpierw do Parlamentu Europejskiego, a później do Sejmu . Wipler zapewne sprzeda Gowinowi Republikanów za miejsce w Parlamencie Europejskim Tusk jest rozmiękczany w tej chwili i gwałtowny spadek poparcia dla niego i Platformy pozwoli zmusić go do ustąpienia . Jeśli nastąpi klęska Platformy w wyborach do PE dostanie jakąś unijną synekurę , immunitet z tym związany i gwarancję bezpieczeństwa Schetyna na czele Platformy i kolacja wyborcza Gowina i Schetyny Reformatora lub nawet utworzenie nowej partii z Gowinem na czele. Gowin jest całkowicie zdeprawowany władzą , zresztą, kim może być osoba , która tyle lat była demoralizowana byciem członkiem nomenklatury Platformy Schetyna „Jeśli będziemy działać tak jak w tej chwili, to znajdziemy się na drodze do porażki. Kaczyński może wygrać konstytucyjną większością, co da mu ogromną władzę „.....”Musimy też doprowadzić do zakończenia finansowania partii politycznych z budżetu państwa. To też był nasz sztandarowy pomysł. Nie możemy sobie pozwolić się z niego wycofać.'.......”Elektorat Platformy zostanie w domu.”...”Tak wieszczy prof. Janusz Czapiński w swej najnowszej „Diagnozie społecznej". Przewiduje, że w efekcie PiS może rządzić samodzielnie. „...”Znam te badania, trudno nie zgodzić się z ich wynikami. Brak akceptacji dla rządu i Platformy może otworzyć drogę do władzy dla PiS. Jeśli frekwencja będzie niska - poniżej 35-40 proc. - to, co przewiduje Czapiński, może się zmaterializować. Jeśli Platforma nie wygra tych wyborów, to wygra je PiS. Kaczyński może wygrać konstytucyjną większością, co da mu ogromną władzę”....”Wierzy pan jeszcze, że wygracie? Oczywiście, że tak. Jeśli nastąpi zmiana w PO, jeśli będzie mobilizacja i nowe otwarcie jesienią, to możemy wygrać kolejne wybory. Mamy jeszcze dwa lata.”...”Jakie będzie pana miejsce w PO, jeśli nie zdecyduje się pan kandydować na przewodniczącego partii? Bo my takiego miejsca nie widzimy. Nie?Nie. Reprezentuje pan dobrze zorganizowaną grupę w partii, pańscy ludzie tego od pana oczekują. Chcą pokazania swej zwartości i siły. „...” Nie chcę ogłaszać decyzji niemal rok przed wyborami, bo wtedy wszystko, co zrobię lub powiem, będzie uznawane za element kampanii wyborczej. „...”Mówi pan sporo o jedności i spoistości Platformy. Czy jedności partii coś grozi? Dzisiaj nie, ale trzeba pielęgnować ten stan. Choć gdyby kampania trwała przez rok, różnie mogłoby się stać.A konflikt między liberałami takimi jak pan a konserwatystami takimi jak Gowin? Może dziś jest nam trudniej współpracować, ale przecież konserwatyści i liberałowie są w Platformie od samego początku. Elektorat konserwatywny w dużej części jest wierny Platformie przy urnach wyborczych. To po co wracacie do związków partnerskich? To nie do przyjęcia dla konserwatystów. Ja wolę z konserwatystami szukać tego, co łączy. Wolę z Jarosławem Gowinem współdziałać przy deregulacji czy reformie sądów, niż spierać się o związki partnerskie.Premier zapowiedział jeden projekt w sprawie związków partnerskich. I to będzie projekt liberałów. Wygląda to na prowokowanie konserwatystów. Generowanie konfliktu z konserwatystami byłoby szkodzeniem Platformie. Wierzę, że jesteśmy na dobrej drodze do tego, by powstał jeden projekt możliwy do zaakceptowania przez wszystkich. Tylko oba środowiska muszą naprawdę chcieć porozumienia.Ale to pan był często oskarżany o forsowanie pomysłów, których konserwatyści nie mogli zaakceptować. Byłem i jestem zwolennikiem ważnej obecności Jarosława Gowina i konserwatystów w Platformie. To jest bogactwo Platformy, że możemy współdziałać, różniąc się światopoglądowo.”...wywiad Andrzeja Stankiewicza, Michała Szułdrzyńskiego z Grzegorzem Schetyną
http://naszeblogi.pl/38451-prusacy-uruchamiaja-schetyne-przeciw-kaczynskiemu
„Były gwiazdor filmów dla dzieci odkrywa mroczne strony pracy w Fabryce Snów w swojej autobiograficznej książce, "Coreyography". Kiedy pracowaliśmy na planie "Straconych chłopców" w 1987 roku Corey powiedział mi, że gdy dwa lata wcześniej kręcił "Lucasa", jeden z dorosłych pracowników ekipy przekonywał go, że seksualne relacje młodych chłopców i starszych mężczyzn to norma w tej branży, że "wszyscy to robią" - opowiada dziś 42-letni Feldman. W przerwie na lunch ten facet zabrał go za przyczepę i odbył z nim stosunek analny. Haim, niewinny i ambitny czternastolatek, nie protestował. Ta relacja między nimi trwała przez dwa lata. Dziś Corey nie żyje, a tamten człowiek jest jednym z najbardziej wpływowych w Hollywood i zarabia krocie. Ja sam też byłem molestowany przez mężczyznę, który po raz pierwszy dał mi narkotyki. Pewnego wieczora dobrał mi się do rozporka. Nie wierzyłem w to co się dzieje, ale nie chciałem stracić przyjaciela. Dopiero jakiś czas później zacząłem uświadamiać sobie, że mnie i Coreya otaczają potwory, a dokładniej w momencie, w którym zobaczyłem nasze zdjęcie z piętnastych urodzin. Byliśmy na nim my i pięciu pedofilów. Największym problemem Hollywood było, jest i będzie seksualne wykorzystywanie dzieci. „...(źródło
Mojsiewicz
25/10/2013 „Jak najbardziej zgodna z Konstytucją”" - ma być ustawa dotycząca zwalnianych niedługo z więzień seryjnych morderców- twierdzi pan poseł Marek Biernacki z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Rynków Finansowych oraz Zakazu Klapsów- jako przemocy w rodzinie. Klaps jako przemoc w rodzinie—tak z kolei twierdzi pan premier Donald Tusk, który w dzieciństwie chyba żadnego klapsa nie dostał od ojca.. I to wyszło na starość.. Musiało się poprzewracać w głowie, tak jak próbuje się poprzewracać w życiu.. Ale za to będą leczyć seryjnych morderców- szykują ustawę.. Seryjny morderca – to nic takiego.. Ale co innego klaps dawany swojemu dziecku celem zdyscyplinowania go. .Nie ma żadnego porównania pomiędzy seryjnymi mordercami a dziecięcym klapsem.. Oczywiście przemoc jest większa” społecznie”, gdy dziecko otrzymuje klapsa.. Dlatego potrzebna jest ustawa zaostrzająca prawo w obszarze rodzinnych klapsów, a liberalizowanie go w przypadku morderców.. „Jak najbardziej zgodna z Konstytucją”, a nie jak „najmniej”:, czy” częściowo” zgodna z Konstytucją i nie tylko z Konstytucją, bo również z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego- twierdzi pan poseł Marek Biernacki.. Już się przyzwyczaiłem, że ludzie – tzw. politycy mówią co im ślina na język przyniesie i coś ,co pasuje do wszystkiego, na każdą okoliczność.. Jak pasowało politycznie był w Ruchu Społecznym Akcji Wyborczej Solidarność- tak tam był ; jak pasowało być w Platformie Obywatelskiej Unii Europejskiej- to w niej jest.. Jak będzie pasowało- w Prawie i Sprawiedliwości- to też będzie dobrze.. To musi być bardzo ważny człowiek na scenie politycznej, bo był. w swoim życiu ministrem spraw wewnętrznych oraz administracji, któremu podlegały służby specjalne- najważniejszy obszar działalności dla ludzi demokratycznego państwa prawnego- w rządzie pana profesora Jerzego Buzka, „charyzmatycznego premiera” twórcy czterech wiekopomnych reform z roku 1999, których celem było nabudowanie 50 000 nowych” miejsc pracy” w administracji i samorządach- dodajmy – wesołych miejsc pracy. I skomplikowanie nam życia.. Na te cztery reformy wypiął gołe dupsko pan Krzystof Skiba podczas galowego koncertu, kiedy to pan premier siedział w pierwszym rządzie, pardon- rzędzie i obserwował co się działo na scenie- w ramach rozrywki. Bo całe to nasze państwo jedna wielka rozrywka, nic poważnego… Politycy- celebryci robią dla nas codziennie widowisko.. I nagle wstał i wyszedł, gdy pan Krzysztof Skiba zdjął spodnie i pokazał gołe dupsko.. Pan premier oczywiście tego nie widział, chociaż wszyscy widzieli, a dziennikarze pytali go, czy widział.. No nie widział, chociaż siedział w pierwszym rządzie, pardon- rzędzie.. Widocznie ktoś mu za-słonił.. Może słoń w składzie porcelany? Pan Marek był likwidatorem majątku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, przewodniczył Komisji Służb Specjalnych( Oooo- to, to , to…!.), współtworzył Centralne Biuro Śledcze.., był wicemarszałkiem Województwa Pomorskiego.. Naprawdę kariera do pozazdroszczenia.. W roku 2009 był nawet przewodniczącym Komisji Śledczej do spraw zbrodni i okoliczności porwania Krzysztofa Olewnika.. I co wyjaśnił? Ano ,specjalnie nic.. Ale hałasu narobił jako specjalista od służb specjalnych.. A nie wystarczyło Centralne Biuro Śledcze? Tak jak pani Joannie Szczepkowskiej nie wystarczyło, że ogłosiła iż w Polsce skończył się komunizm, to jeszcze się przypomniało na starość, że przed Pierwszą Komunią Świętą ksiądz wypytywał ją o różne rzeczy.. Nie było wtedy jeszcze sprawy księdza Gila z Dominikany.. Komunizm” upadł” dwadzieścia lat temu, ale nagonka na Kościół – jest obecnie.. Pan Marek Biernacki był nawet ministrem sprawiedliwości, jako urodzony w Sopocie.. W latach 1985- 89 pracował w Muzeum Historii Miasta w Gdańsku, w oddziale- Wieża Więzienna- Katowania..(??) Wieża Więzienna- Katowania? Może to mieć coś wspólnego ze służbami specjalnymi, pracą w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, czy przesiadywaniem w Komisji Służb Specjalnych- najważniejszym gremium w demokratycznym państwie prawnym..? Kto ma dojście do informacji niejawnych- to jest ktoś!- w demokratycznym państwie prawnym.. Reszta musi się zadowolić domysłami.. Prawo powinno być zgodne z Konstytucją, bądź – nie.. Nie może być” najbardziej”,’ bardziej”,’ mniej” czy” częściowo”. W ogóle prawo powinno być sprawiedliwe, a do tego wcale nie jest konieczna Konstytucja- tak jak w Wielkiej kiedyś Brytanii.. Tam nie ma Konstytucji- i Brytyjczycy żyją.. Trybunał Konstytucyjny też nie jest konieczny dla naszego życia, tym bardziej, że jego powołanie zapoczątkował w Stanie Wojennym towarzysz Jaruzelski.. Skąd wiedział, że w przyszłości będzie bardzo potrzebny do blokowania wszelkich ustaw, które chciałyby naruszyć naprawdę ustrój panujący w Polsce?
Trybunał Konstytucyjny jest naprawdę czwartą izbą parlamentu- najważniejszą.. Rząd( ciało wykonawcze!) projektuje ustawy, kierując je do Sejmu- ciała ustawodawczego, stamtąd do Senatu- ciała nadustawodawczego , a potem już tylko do Trybunału, który decyduje, czy daną ustawę przyjąć, czy nie.. Decyduje większością głosów.. Zabawa w demokrację trwa.. I wszystko co nie służy demokracji- na przykład przywrócenie kary śmierci dla morderców- jest odrzucane.. Nawet gdy przejdzie przez Sejm i Senat.. Nie dość, że prawica powinna mieć większość w Sejmie i Senacie, to powinna opanować politycznie Trybunał Konstytucyjny, który” nie jest polityczny:”, ale zasiadają w nim ludzie- obywatele, o określonych poglądach politycznych.. Na ogół lewicowych i demokratycznych oraz europejskich.. Czy może być ustawa” jak najbardziej” zgodna z Konstytucja, która z kolei jest sprzeczna sama ze sobą. pełna ogólników i pobożnych życzeń, sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem, których tam nadpisywali pan Kwaśniewski z Kaliszem, a lud przyjął w referendum- w ciemno- jej nie czytając. Ciemny lud przyjął w ciemno.. Nie znam nikogo, kto czytał Konstytucję, oprócz pana Michalkiewicza i Janusza Korwin- Mikke… Z tak zwanych” zwyczajnych ludzi”, których często pytam przy każdej okazji- nie czytał nikt.. To nad czym głosował? Referendum w sprawie Konstytucji było wcześniej niż przyjęcie Traktatu Lizbońskiego, na mocy którego Polska została pozbawiona suwerenności.. Wtedy pan Donald Tusk powiedział, że go nie czytał, ale popierał- jak najbardziej.. Trybunał Konstytucyjny jest ciałem jak najbardziej politycznym i powinien być zlikwidowany jako szkodliwy.. Tak jak Rada Polityki Pieniężnej.. Ustala ręcznie stopy procentowe.. To kompletny nonsens! Niech banki same ustalaja sobnie swoje własne stopy procentowe? Kiedyś robił to prezes Narodowego Banku Polskiego???? Dzisiaj potrzeba jest cała rada, która się przegłosowuje.. I wynika z tego wyłącznie bałagan.. Przeciw rynkowi- jako naturalnemu regulatorowi cen i popytu bądź- jego braku. Może jak panu Lechowi Wałęsie uda się stworzyć globalny rząd i Ministerstwo Obrony Globalnej- coś nareszcie drgnie….w rajstopach.. Będzie walczył z rasizmem i antysemityzmem.. Antysemityzm jako najważniejszy problem świata.. Czy to nie ciekawe? Razem z panią Stone, będą rozbrajać świat.. Trzymając się za ręce- tak jak podczas konferencji „pokojowej” w Warszawie.. Co na to żona Danusia? A co nowotworem- jakim jest nasze państwo socjalistyczne? Nie czas zająć się jego usuwaniem, a nie wygadywaniem bzdur o pokoju światowym? Zamiast szykować się do wojny.. WJR
Rząd nie ma wariantu B
1. W Sejmie trwają intensywne prace nad projektem ustawy budżetowej i towarzyszącymi mu projektami tzw. ustaw okołobudżetowych. Dziennie odbywamy po kilka posiedzeń komisji finansów publicznych, trwają także posiedzenia komisji branżowych, opiniujących poszczególne części budżetowe. Wczoraj odbyło się kolejne posiedzenie komisji finansów publicznych, na którym rząd reprezentował wiceminister Wojciech Kowalczyk i „przyciśnięty do ściany” pytaniami posłów Prawa i Sprawiedliwości w sprawie projektu ustawy o przedłużeniu o kolejne 3 lata podwyższonych stawek VAT i projektu ustawy o zmianach w OFE przyznał, że rząd w tych dwóch sprawach nie ma wariantu B. Przy okazji okazało się, że rząd traktuje projekt ustawy o zmianach w OFE (nie ma go jeszcze w Sejmie i najprawdopodobniej pojawi się tutaj dopiero w końcu listopada) jako ustawę okołobudżetową, a nie jak ustawę o fundamentalnych zmianach w systemie ubezpieczeń społecznych(co tylko dowodzi, że zmiany w OFE stały się okazją do sięgnięcia „garścią” po środki z Funduszy i bez tego nie udałoby się skonstruować projektu budżetu na 2014 rok).
2. Przypomnijmy tylko, że Rządowe Centrum Legislacyjne (RCL) twierdzi, że zakomunikowana już jakiś czas temu przez premiera Tuska i ministra Rostowskiego, decyzja o przedłużeniu obowiązywania podwyższonych stawek VAT na kolejne 3 lata, może być niezgodna z Konstytucją RP. Wprowadzone przez rząd Tuska podwyższone stawki podatku VAT (z 22% na 23% oraz z 3% na 5% i z 7% na 8%), miały obowiązywać od 1 stycznia 2011 do 31 grudnia 2013 i z dniem 1 stycznia 2014 roku, miały automatycznie powrócić do stanu poprzedniego jeżeli państwowy dług publiczny (liczony tzw. metodą krajową), nie przekroczy poziomu 55% PKB. Na koniec 2012 roku tak właśnie było, relacja państwowego długu publicznego do PKB liczonego metodą krajową wyniosła 53,7% PKB. W tej sytuacji proponowane przez rząd, przedłużenie obowiązywania tych stawek o kolejne 3 lata, zdaniem ekspertów RCL, może być niezgodne z konstytucyjną zasadą zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa. Jednak konieczność powrotu do wcześniejszych stawek podatku VAT, oznaczałaby zmniejszenie dochodów z tego podatku o kwotę 5-6 mld zł (taki szacunek rocznego wzrostu dochodów z tego podatku zamieścił resort finansów w projekcie ustawy kiedy stawki te były podwyższane, a więc w 2010 roku), a w warunkach roku 2014 być może nawet kwoty 7 mld zł. Jest już precedensowe rozstrzygnięcie TK w podobnej sprawie. Otóż w 1996 rząd zdecydował się na likwidację ulg mieszkaniowych w podatku dochodowym od osób fizycznych, które miały obowiązywać przez kilka kolejnych lat i TK w 1997 to rozwiązanie uchylił, uzasadniając to niezgodnością z Konstytucją, zmiany reguł gry w jej trakcie.
3.Drugi filar projektu budżetu na 2014 roku to projekt zmian w ustawie o OFE. Tego projektu nie ma nawet w Sejmie i najprawdopodobniej jeżeli zostanie w ogóle uchwalony, to dopiero w roku następnym. Przypomnijmy tylko, że według projektu tej ustawy, rząd Tuska przechwytuje z OFE przynajmniej 120 mld zł obligacji skarbowych, co pozwoliło mu w projekcie budżetu na 2014 rok zmniejszyć koszty obsługi części krajowej długu publicznego o około 8 mld zł. Ponadto przy pomocy tzw. suwaka (chodzi o środki wszystkich tych ubezpieczonych, którzy w najbliższych 10 latach przejdą na emerytury), rząd Tuska zamierza pozyskać kolejne środki, które pozwoliły na zmniejszenie dotacji budżetowej do FUS w 2014 roku o około 15 mld zł w stosunku do roku 2013.
4. W sytuacji kiedy w projekcie budżetu na 2014 rok jest zapisanych około 30 mld zł co najmniej wątpliwych dochodów i zmniejszonych wydatków budżetowych i z odpowiedzi ministra Kowalczyka wynikało, że gdyby się okazało, że wspomniane ustawy okażą się niekonstytucyjne, to rząd nie ma wariantu B. W tej sytuacji, prawdopodobne jest, że budżetu na 2014 rok może nie być, a to oznacza przedterminowe wybory parlamentarne. Kuźmiuk
Generał Nosek i gra służb Jak mawia klasyk, kiedy sytuacja staje się zbyt skomplikowana, aby jasno ją zdefiniować, należy odczekać, aż skomplikuje się bardziej – wówczas stanie się naprawdę jasna. Ta taktyka sprawdza się, gdy analizujemy, co się dzieje wokół Służby Kontrwywiadu Wojskowego w związku z odwołaniem jej szefa Janusza Noska. Służba Kontrwywiadu Wojskowego to obok Służby Wywiadu Wojskowego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego najważniejsze instytucjonalne dokonania dwuletnich rządów Prawa i Sprawiedliwości. Instytucje te powstały jako polityczna odpowiedź na diagnozę, którą polscy obywatele poparli w wyborach parlamentarnych i prezydenckich w 2005 r. Obrady tzw. orlenowskiej komisji śledczej ujawniły skalę inwigilacji polskiego życia gospodarczego przez ludzi związanych z WSI. Afera starachowicka, która zakończyła się wyrokami skazującymi (a także spektakularnym ułaskawieniem przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego skazanego w związku z tą sprawą wiceministra spraw wewnętrznych), wskazała na bezpośrednią łączność pomiędzy środowiskami polityków, funkcjonariuszy służb specjalnych a przestępcami. Ustawy o powołaniu CBA, likwidacji WSI oraz utworzeniu w ich miejsce Służby Wywiadu Wojskowego oraz Służby Kontrwywiadu Wojskowego stanowiły najważniejsze instytucjonalne odpowiedzi na ten stan rzeczy. Powstały w kilka miesięcy po przyjęciu tych ustaw „Raport o likwidacji WSI” oraz aneks do niego, znajdujący się w dyspozycji prezydenta RP do dzisiaj, przez wielu analityków uważane są za oś realnego sporu o władzę nad Polską.
Prezydent i WSI Marek Dukaczewski, jeden z ostatnich szefów Wojskowych Służb Informacyjnych, w serii swoich rozmów z Dorotą Kowalską z „Polska The Times” stara się przypominać o tym publiczności. Zgodnie z zasadami obowiązującymi w tym środowisku na ruch dyrygenta reagują członkowie orkiestry: używający pseudonimu Vincent Sewerski, były żołnierz WSI, wydaje książkę; Aleksander Makowski, tajny współpracownik tej służby, „przyznaje”, że prawie złapał Bin Ladena; a człowiek z penisem w dłoni zwołuje konferencje prasowe i powołuje sejmowy zespół. Celem pracy tego zespołu ma być wykazanie, że likwidacja WSI sprowadziła na oficerów i współpracowników tych służb tragiczną śmierć, ale szczegółów jednak na razie podać nie można. Na to wzburzenie w środowisku dawnych funkcjonariuszy WSI próbuje odpowiedzieć między innymi Aleksander Ścios, bloger i publicysta „Gazety Polskiej”. Analizując strony internetowe stowarzyszenia byłych żołnierzy WSI, zwraca on uwagę na dążenie tego środowiska do zmian ustawowych, które umożliwiłyby publikację kolejnych aneksów do „Raportu o likwidacji”, tak aby nowe wersje tego dokumentu w istocie odwróciły sens i znaczenie dwóch już istniejących – jawnego „Raportu o likwidacji WSI” oraz tajnego i pozostającego w dyspozycji Bronisława Komorowskiego aneksu. Celem tych działań jest przywrócenie do służby oficerów negatywnie zweryfikowanych i w szerszym planie uzyskanie kontroli nad strukturami tajnymi Polski przez rosyjskich kontrolerów środowiska WSI oraz wschodnich przyjaciół Pałacu Prezydenckiego. Ścios na swoim blogu zwraca uwagę na mało znany fakt: Bronisław Komorowski przesłał do gen. Janusza Noska, po przejęciu władzy w 2010 r., tajny aneks do raportu, prosząc o jego recenzję (czytaj: dyskredytację). Gen. Nosek nie spełnił prośby Bronisława Komorowskiego, obecnego patrona środowisk WSI. Z drugiej jednak strony odwołany szef SKW znalazł bezpieczną przystań w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie z pewnością jego nowe biurko nie będzie stało zbyt daleko od nowego biurka Krzysztofa Bondaryka – odwołanego niedawno szefa ABW.
Notes ministra Sienkiewicza Rywalizacja pomiędzy Pałacem Prezydenckim a Kancelarią Premiera, widoczna od dłuższego czasu również na powierzchni życia publicznego, nie jest jednak jedynym planem, gdzie rozgrywa się gra, której podlega odwołany gen. Nosek. Na główną rozgrywkę, czyli mecz Polska–Rosja, nakłada się bowiem cała masa procesów, które wokół służb się odbywają. Bartłomiej Sienkiewicz dostał od premiera polecenie odzyskania kontroli nad rozpasanym towarzystwem ze służb i stara się, jak może. Stąd nominacje z jego osobistego notesu. Stąd idące nieco w poprzek planów Pałacu Prezydenckiego pomysły na powołanie nowej komisji nadzorującej badanie służb. Pomysły szkodliwe, bo komplikujące i tak już zagmatwany system wzajemnych zależności pomiędzy instytucjami nadzoru. Opracowywane obecnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych rozwiązania są w wielu miejscach sprzeczne z intencjami prac planistycznych prowadzonych przez prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, których celem jest wzmocnienie pozycji prezydenta w bezpośrednim nadzorze nad wojskiem, w tym nad wojskowymi służbami. Prace te są dla szefa MSW politycznie ryzykowne, ale w razie sukcesu i przy założeniu udanych z punktu widzenia organizatorów procesu nominacji personalnych – dać mogą autorom realną kontrolę nad służbami, i to nawet po oddaniu władzy przez obecny rząd.
Lobbysta w tle Rozgrywki pomiędzy polskimi politykami to jedno, ale międzynarodowy wymiar odwołania gen. Noska ma znaczenie kluczowe. Nie tylko dlatego, że perspektywa wartych setki miliardów złotych zamówień zbrojeniowych stanowi dla służb wszystkich państw posiadających przemysł zbrojeniowy nie lada gratkę. Polscy politycy, decydenci, wysocy oficerowie traktują tę grę również jako własną i chcą mieć w niej swój udział. Stąd festiwal kwitów latających po biurkach znanych ze świetnych kontaktów ze służbami dziennikarzy. Domniemywać należy, że duża część tych spraw ma realne podłoże i że nowa medialna gwiazda Mieczysław Bulla, lobbysta związany z izraelskimi koncernami zbrojeniowymi, świecić będzie tak długo, aż spali krążące zbyt blisko planety. Publikacje dotknęły już gen. Skrzypczaka, zarzucając mu osiąganie korzyści majątkowych. Z początkiem tego tygodnia opisano rodzinę ministrów Kosiniaków-Kamyszów, która, jak się okazuje, inwestować miała pieniądze w biznesowe przedsięwzięcia tajemniczego izraelskiego lobbysty zbrojeniowego. Katalog bohaterów pewnie nie jest jeszcze wyczerpany.
Lista pytań Z punktu widzenia interesów Polski w całej tej sprawie najważniejsze są odpowiedzi na pytania o relacje z naszymi wschodnimi sąsiadami. Czy SKW monitorowała lot polskiej delegacji do Smoleńska? Gdzie znajdowali się polscy oficerowie służb 10 kwietnia? Co tak naprawdę nagrane jest na słynnym smoleńskim filmie z miejsca zdarzenia? Gdzie są karty pamięci i dane z telefonów i aparatów polskich dziennikarzy, którzy 10 kwietnia byli w Smoleńsku? Kto, kiedy i jak otworzył czarne skrzynki samolotu? Kto wreszcie otrzymał ostrzeżenie o planowanym porwaniu samolotu przed datą wylotu z Warszawy i co z tą informacją zrobił? Kto dopuścił do remontu polskiego samolotu rządowego w zakładach powiązanych bezpośrednio z rosyjskimi służbami wywiadowczymi? Ta lista pytań do gen. Noska może być dla niego problemem za jakiś czas. Teraz jednak najważniejsze jest dotrzymanie omerty, zmowy milczenia, o której przypomniał generałowi premier Donald Tusk, kiedy ten zbyt natarczywie domagał się udzielenia mu głosu w czasie posiedzenia komisji służb specjalnych, zajmującej się opiniowaniem jego odwołania. Mnie zastanawia tylko, co musiał sobie pomyśleć oficer dowodzący działaniem Rosjan 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku, kiedy polskie służby wysłały mu otwartym tekstem imię i nazwisko przylatującego z Polski oficera Służby Kontrwywiadu Wojskowego? Co pomyślał – nie wiem. Wiem, co zrobił – zamknął polskiego oficera na wiele godzin w szopie. Podobnie zachował się Donald Tusk, który zamknął nasze bezpieczeństwo w uścisku Władimira Putina na wrakowisku w Smoleńsku. Michał Rachoń
Żrąca substancja O tej sprawie pisał już inny felietonista Interii, Konrad Piasecki, ale niestety, ujął ją zupełnie fałszywie. Wcale nie jest prawdą − a takie wrażenie można by z tekstu Piaseckiego odnieść − jakoby jacyś publicyści prawicy wyrażali publicznie aprobatę dla oblania Jakuba vel Kuby Wojewódzkiego nieokreśloną bliżej "brunatną żrącą substancją"... Irytację wzbudził sposób, w jaki Wojewódzki − a ściślej, w jego imieniu, Jarosław Kuźniar − o zdarzeniu tym poinformował. Nasycając tekst swojego oświadczenia niejasnymi aluzjami, że padł ofiarą jakiejś "brunatnej przemocy", tudzież atakami na ludzi badających katastrofę smoleńską i niejasno ujętymi oskarżeniami pod adresem "prawej strony", które natychmiast podchwycili jego akolici. Trudno było nie zadać w tej sytuacji pytania, na czym pan Wojewódzki swe oskarżenia opiera i skąd jego pewność, że napastnik, którego twarzy, jak twierdzi, nie widział, i który, jak stwierdza w innym miejscu, nie wyjaśnił, o co mu chodziło, był przedstawicielem akurat "prawej strony"? A nie na przykład tzw. psychofanem, zwykłym żulem z Pragi - Południe, antifakerem mszczącym żarty z "murzyńskiej telefonii komórkowej" i płaskich nosów umożliwiających czarnym picie z kałuży, narzeczonym jakiejś Ukrainki, fanem Kasi Cichopek lub którejś innej, regularnie poniżanej przez Wojewódzkiego gwiazdek, albo zupełnie prywatnym wrogiem, ot, choćby tym facetem, któremu niegdyś celebryta stłukł szybę w samochodzie, bo kierowca pokazał mu zza niej obelżywy znak? Lista potencjalnych powodów napaści na człowieka, który niedawno wzywał w ramach swego nieustającego antyprawicowego hejtu do "wyrywania chwastów", jest dość długa. Nie dość, że Wojewódzki z Kuźniarem rzucili niczym nie poparte oskarżenie, to dość szybko wychodzące na jaw okoliczności sprawy zaczęły wskazywać na to, że Wojewódzki zachowuje się jak włoski piłkarz. Oblanie kogoś żrącą substancją to sprawa naprawdę poważna i niebezpieczna, sformułowania o wypisaniu się ze szpitala czy że prezenter Eski-Rock ocalał tylko dzięki czapce z daszkiem i okularom, też wskazywały na poważny charakter napaści. Tymczasem okazało się, że − według informacji na stronie rp.pl − pomoc medyczna ograniczyła się do rady lekarza, by celebryta posmarował sobie podrażnienia maścią. Fakt, że Wojewódzki zgłosił sprawę policji dopiero po sześciu godzinach wskazuje zaś na to, że początkowo nawet on sam nie uznał przykrego incydentu za poważny. Wojewódzkiemu współczuję, szczerze życzę, aby sprawca został zatrzymany i ukarany, ale jeśli − przypuśćmy teoretycznie − napastnik okaże się wtedy nic nie mieć wspólnego z "prawą stroną", żrący brunatny płyn okaże się zwykłą gorącą kawą, a cała sprawa wynikiem kłótni kto kogo potrącił, to dla nadymającego się swym męczeństwem gwiazdora i jego Kuźniara nie będę miał litości i innych też będę do tego zachęcał. Sądzę więc, że jako pretekst do rozważań o przyzwoleniu na agresję, szczególnie wobec dziennikarzy, wybrał sobie Piasecki to akurat zdarzenie wyjątkowo nietrafnie. Być może bardziej by pasowało do felietonu o pewnym modelu prokurowania szokujących informacji, które po czasie okazują się, delikatnie mówiąc, blefem − jak na przykład sławetne samobójstwo pewnego prokuratora przed kamerami, polegające na ostrożnym osmaleniu sobie policzka. Albo insynuacją − jak sprawa podpalenia podczas Marszu Niepodległości wozu transmisyjnego TVN, o której było przez pewien czas bardzo głośno i jak nożem uciął głośno być przestało, gdy policja zatrzymała sprawców i okazali się oni, niestety, nie mieć nic wspólnego ani z samym marszem, ani z narodowcami, ani nawet z kibolami. Jeśli natomiast chciał Piasecki poruszyć temat agresji wobec dziennikarzy (już pominę, że celebryta, nawet wchodzący ochoczo w skórę propagandysty, to jednak co innego niż dziennikarz), miał na podorędziu przykład dużo lepiej pasujący − Jerzego Owsiaka. Ów zasłużony w działalności dobroczynnej i z jej racji okrzyknięty omalże oficjalnym świętym III RP człowiek z wiekiem coraz gorzej radzi sobie z własną świętością. Poproszony przez dziennikarza Telewizji Republika o komentarz do postawionych przez jednego z blogerów oskarżeń dotyczących finansów jego spółki, Złoty Melon Owsiak zachował się jak jaśnie pan wobec niesfornego pachołka − naubliżał dziennikarzowi i kazał ekipę Republiki wyrzucić ochroniarzom. Po czym nagrał i umieścił na swym wideoblogu tyradę wzywając: "gdziekolwiek ich zobaczycie (dziennikarzy Republiki), gońcie dziadygów", bo "to zła telewizja, szerzy nienawiść". Przy okazji, by dać przykład, jak walczyć z szerzeniem nienawiści, pojechał − podobnie jak Wojewódzki − po Macierewiczu i naukowcach próbujących zastąpić zobowiązane do tego organa państwa w wyjaśnianiu okoliczności śmierci dwóch prezydentów RP, licznych generałów, wysokich urzędników oraz zasłużonych obywateli w katastrofie w Smoleńsku. (To jakieś coraz bardziej wyraźne zaburzenie liderów prorządowej części opinii publicznej, że o czymkolwiek by gadali, nie potrafią nie wpleść jakiejś nienawistnej uwagi na ten temat. Może w tym kontekście stwierdzenie Piaseckiego, że "w tym szalonym kraju wszystko jest dziś polityką", byłoby bardziej zasadne?) Można by rzec − starszy pan wyraźnie potrzebuje urlopu albo proszków kojących nerwy, ale mowa wszak nie o byle zakapturzonym żulu czy anonimowym trollu wylewającym z siebie jad w internecie, tylko o człowieku, który dla wielu Polaków, zwłaszcza młodych, jest wzorem. Który popularność wielkiego dobroczyńcy dzieci dyskontuje urządzając młodym festiwal rockowy połączony ze szkoleniami ideologicznymi i wypowiadając się z pozycji autorytetu na wszystkie możliwe tematy. Po kilku dniach Święty Jurek nieco ochłonął i przeprosił Macierewicza, ale dziennikarzy, o ile mi wiadomo, nie. Czekam tylko, aż uściśli wezwanie do swych wielbicieli, jak nas mają "gonić" - czy wystarczą do tego pięści, czy potrzebne kije, i jakiego rodzaju, no i w ogóle. Dziwi się Piasecki rzekomemu "prawicowemu" przyzwoleniu na akty agresji wobec Wojewódzkiego czy wcześniej Miecugowa. A dziwił się, kiedy dziennikarzom en masse (co prawda tym z tabloidów, ale jeśli Wojewódzki ma uchodzić za dziennikarza, to czemu nie paparazzi?) bluzgał Stuhr junior? Albo Lis? Albo kiedy − przepraszam za taką prywatę − określał mnie przymiotnikiem na "p" owsiakowy specjalista od wspomnianych szkoleń ideologicznych, niejaki Hołdys? Czyż to wszystko nie jest agresją, przyzwoleniem na nią i wręcz wzywaniem do niej, i to ze strony osób, które z racji pozycji społecznej powinny szczególnie uważać na swe zachowanie? Czyż nie prowokują agresji wobec siebie same media, poniżając regularnie jednych polityków i całe grupy Polaków (weźmy na przykład okładkowe fotomontaże wspomnianego już Lisa), a z kolei całkowitą bezkarność zapewniając, i wręcz sekundując osobom publicznym pozwalającym sobie na rażące łamanie standardów przyzwoitości, by wspomnieć choćby o Palikocie, Kutzu czy pani Wójciak? Bardzo ładnie jest napisać coś głęboko słusznego w duchu "potępiam wszelką agresję". Ale zmierzyć się z tematem narastającego chamstwa i brutalności, którymi − twierdzę − władza i konkretne grupy tworzące jej społeczne zaplecze świadomie nasyca od lat polskie życie publiczne, jest znacznie trudniej. Zwłaszcza tak, by z jednej strony uniknąć prostego "u was też biją Murzynów", a z drugiej jednak nie pozwolić na propagandowe nadużycie fałszywej symetrii "obie strony są nie bez winy", bo nie ma symetrii między anonimowym wpisem w internecie, a równie haniebnymi wypowiedziami liderów politycznych czy środowiskowych autorytetów. Rafał Ziemkiewicz
Orban o wysługiwaniu się kolaborantów Unii i Rosji Angela Merkel „Zrobimy wszystko, aby zawrócić Węgry na właściwą drogę. Ale od razu nie wyślemy kawalerii” „...(więcej )
Viktor Orban „ „Niemcy już raz wysłali kawalerię na Węgry pod postacią czołgów. Naszą prośbą jest, aby tego nie czyniły powtórnie, bo nie był to najlepszy pomysł". Miał na myśli tzw. operację Margarethe wiosną 1944 roku, kiedy odziały Wehrmachtu oraz SS opanowały Węgry, pragnąc tym samym zapobiec wyłamaniu się wcześniej wiernego sojusznika z koalicji wojennej. „...(więcej )
Przemówienie Viktora Orbána z okazji święta narodowego Powstania '56”..... „Wiemy też, że zawsze byli tacy, którzy pomagali zewnętrznemu wrogowi. Przeniewiercy, milicjanci, czerwoni baronowie - w zależności od tego, co akurat było modne w świecie. Wiemy też, że w 2006 roku, po 16 latach demokracji tego dnia polowano na nas ze strzelbami na peszteńskich ulicach. Wprowadzono atakującą jazdę konną policji i ostrzami atakowano pokojowo świętujący tłum. Wiemy też, że to wszystko miało szansę się wydarzyć, ponieważ potęga władzy była w rękach ludzi, którzy bez skrępowania wykorzystywali państwowe organy zbrojne/ przymusu przeciwko własnemu narodowi.Dobrze to wiemy i nie miejmy złudzeń: dziś znów by do nas strzelali - dobrze, jeśli gumowymi kulami – i znów by skierowali na nas państwowe organy przymusu. Jeśli tylko by mogli, dziś znów by to uczynili. Tylko dlatego tego nie robią, gdyż w ostatnich wyborach przeważająca większość Węgrów odsunęła ich na bok. Wiemy też dobrze, że to byli komuniści oddali Węgry i Węgrów w ręce funduszy spekulacyjnych i międzynarodowego przemysłu finansowego. Wiemy, że to oni oddawali i wciąż są gotowi ponownie poddać Węgry kolonizatorom. „....”Pamiętamy też dobrze, że gdy w 1989 roku tu staliśmy z entuzjazmem i myśleliśmy sobie, że do wolności wystarczy odesłać sowietów i zrobić wolne wybory. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że pełnia wolnościowych praw nie jest tożsama z sama wolnością. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że ludzie przeszłości już się organizowali i przygotowywali do ocalenia swej władzy. Tak jak i w '56, gdy już się wydawało, że się udało i będziemy wolni, inni w tym czasie organizowali ściągnięcie sowieckiej armii i represje. W czasie zmiany ustroju podobnie, po cichu dogadywali się z zewnętrznymi siłami, by na ich rzecz przetransferować majątek kraju i jego zasoby. „....”Kufajki zamienili na garnitury, 'towarzysza' na Tavaresa. Ci, którzy wcześniej po uszy zadłużyli kraj, podkradli się i odebrali możliwość tego, abyśmy my, Węgrzy sami mogli decydować o naszym życiu. Nie o polityce, nie o politycznych partiach, ale o naszym własnym życiu. O tym, w jaki sposób mamy budować naszą gospodarkę, jak umacniać grunt pod stopami rodzin, z czego i jak będziemy żyli, jak mamy stwarzać szanse naszym dzieciom. „.....”Sens wolności nie polega tylko na tym, że nie ma już tu sowieckiej armii, że nie jesteśmy już niewolnikami RWPG. „....”Wiemy, że od roku 2010 na Węgrzech dokonały się wielkie rzeczy, zaliczając do nich bezprzykładną jedność ostatnich wyborów. „....”Podjęliśmy decyzje, na które od nikogo nie prosiliśmy o pozwolenie ani o ich zatwierdzenie. Więcej, podjęliśmy je pomimo sprzeciwów połowy świata. Tak powstała nasza Konstytucja, która opiera się na fundamentach węgierskiej i europejskiej chrześcijańskiej kultury. W ten sposób, ponownie jednocząc naród ponad państwowymi granicami, staliśmy się narodem obecnym w całym świecie; narodem, który wspólnie decyduje o swej przyszłości. Dokonaliśmy wyboru, że nie będziemy dalej żyli jako więźniowie międzynarodowych funduszy finansowych, a banki i międzynarodowe firmy muszą wziąć na siebie więcej z publicznych obciążeń. „...”Zdecydowaliśmy, że podstawą naszego utrzymania ma być praca, a nie zapomogi, że zmniejszymy obciążenia dla rodzin, że podejmujemy narodową politykę gospodarczą i reindustrializujemy kraj, że nareszcie zachowamy ziemię w węgierskich rękach. „....”Zbliżamy się ku prawdziwemu wyzwoleniu, ku wolności naszej codzienności. „.....”Dlatego właśnie tu jesteśmy, by pokazać, że nie pozwolimy, by ponownie zabrali emerytury, płacy i zasiłku macierzyńskiego. Chcemy, by nie wpędzili ponownie w podatki naszych rodzin, miast, kraju. Chcemy, by nie mogli na nowo – we współpracy z innymi – zniszczyć Węgry, by ponownie nie poddali nas spekulacyjnym funduszom i biurokratom. „.....”Widzimy, że nasi oponenci na nowo się organizują, gotują się w zawiści, zajmują się fałszerstwami, znów wchodzą w sojusze z obcymi. Doświadczmy tego, że ponownie szerzą nienawiść, sieją konflikty i przemoc. Nie ma przypadków „....”Walka będzie poważna, bo cena wolności zawsze jest wysoka. Musicie pamiętać, że nie wystarczy dobrze rządzić, nie wystarczy wyzwolić się z uścisku wierzycieli, nie wystarczy uporządkować gospodarkę, „....(źródło )
prof. Andrzej Kaźmierczak „ Fundusze europejskie a wzrost biedy w Polsce „ ….”od chwili, gdy uruchomiono fundusze na ten cel, poziom zagrożenia skrajnym ubóstwem wzrósł. O ile wskaźnik skrajnego ubóstwa w Polsce wynosił 5,5% w 2008 roku, o tyle w końcu 2012 roku już wzrósł do 6,7%. „...”Z Brukseli płyną ogromne pieniądze, a zagrożenie ubóstwem rośnie. „...”Spadła dynamika wzrostu gospodarczego Polski. Tempo wzrostu PKB w 2008 roku było imponujące i wynosilo 6%. Tymczasem prognozowany wzrost PKB na ten rok to zaledwie 1,5%. „....”Podobnie było z bezrobociem. Jeszcze w listopadzie 2009 roku stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 11,4% ludności czynnej zawodowo. W sierpniu bieżącego roku wzrosła już do 13,0%. Strach pomyśleć, ile wynosiłby wskaźnik bezrobocia w naszym kraju, gdyby nie emigracja zarobkowa. „....”Według danych GUS za 2012 rok w skrajnej biedzie żyło w Polsce 9,3% osób w wieku do 18. roku życia. A zatem co dziesiąte dziecko żyło poniżej minimum niezbędnego do przeżycia. W całej populacji ludności Polski skrajnego ubóstwa doświadczyło 6,7% obywateli. Wyjaśnijmy, że osoba doświadczona tym nieszczęściem jest wprawdzie w stanie przeżyć w sensie biologicznym, ale nie jest w stanie integrować się ze społeczeństwem. Z kolei w relatywnym ubóstwie, czyli na granicy minimum socjalnego, żyło w 2012 roku aż 16-17% obywateli naszego kraju, a więc jedna piąta całej populacji. „....(źródło )
List intelektualistów węgierskich „ Do Obywateli Europy „Nasze zaniepokojenie wynika z faktu, iż w XX wieku nie raz doświadczyliśmy, że za propagandową kampanią kompromitacji kraju okrzykniętego zbrodniczym może iść dosłownie wojskowa interwencja. „.....”Od wyborów 2010 roku przeciwko Węgrom planowo prowadzona jest kampania dyskredytacji. W jej ramach wielkonakładowe gazety, telewizje i inne media prawie każdego dnia publikują fałszywe i tendencyjne, służące kompromitacji wiadomości. Zabiegi te starają się wmówić opinii publicznej, która nie zna węgierskiej rzeczywistości, że na Węgrzech demokracja została wypaczona, mniejszości są prześladowane, nie ma wolności prasy, zwykli ludzie zmuszeni są żyć w strachu, szaleją antysemityzm i uprzedzenia, a skrajnie prawicowa elita szykuje się już do wprowadzenia totalitarnej dyktatury. „...”Winniście jednak być świadomi, że kampania ta nie przeciw Węgrom jest skierowana. W rzeczywistości kampania ta jest reakcją panującej w międzynarodowych mediach lewicowej i liberalnej warstwy inteligencji na ich miażdżącą klęskę, zadaną im przez węgierskich wyborców, jest reakcją na konserwatywną rewolucję na Węgrzech. Kręgi socjalistów i liberałów obawiają się, że konserwatywna rewolucja może przybrać szerszy, europejski rozmiar, dlatego pragną zniszczyć owoce węgierskiej przemiany i dlatego podjęły przeciw nam kampanię dyskredytacji. „.....” W demokratycznych wyborach 2010 roku zwyciężył centroprawicowy, konserwatywny obóz, zdobywając większość konstytucyjną 2/3 mandatów. Zwycięstwo to było możliwe, gdyż przygniatająca większość społeczeństwa miała dosyć szkód, jakie wyrządziły socjalistyczne i liberalne rządy o postkomunistycznej mentalności. „.....”Tę potężną duchową przemianę nazywamy „rewolucją dwóch trzecich”, gdyż doprowadziła do takiej społecznej zmiany, która w konstytucyjnych ramach umożliwiła zamknięcie przejściowego, postkomunistycznego okresu. W tym nadzwyczaj dwuznacznym okresie panoszyła się lewica, której dewiza brzmiała: „Może to niemoralne, ale legalne” „...(więcej )
Orban „ to byli komuniści oddali Węgry i Węgrów w ręce funduszy spekulacyjnych i międzynarodowego przemysłu finansowego”...” Wiemy, że to oni oddawali i wciąż są gotowi ponownie poddać Węgry kolonizatorom.”...” gdy w 1989 roku tu staliśmy z entuzjazmem i myśleliśmy sobie, że do wolności wystarczy odesłać sowietów i zrobić wolne wybory.”..”. Tak jak i w '56, gdy już się wydawało, że się udało i będziemy wolni, inni w tym czasie organizowali ściągnięcie sowieckiej armii i represje. W czasie zmiany ustroju podobnie, po cichu dogadywali się z zewnętrznymi siłami, by na ich rzecz przetransferować majątek kraju i jego zasoby.”...” Widzimy, że nasi oponenci na nowo się organizują, gotują się w zawiści, zajmują się fałszerstwami, znów wchodzą w sojusze z obcymi. Doświadczmy tego, że ponownie szerzą nienawiść, sieją konflikty i przemoc. Nie ma przypadków” Warto przeczytać całe przemówienie Orbana . Mówi w nim ,że ci sami ludzie , którzy wysługiwali się Rosjanom i nadzorowali w ich imieniu własny naród teraz służą i kolaborują z kolonizatorami z Zachodu . Z jego przemówienia wynika jasno ,że koniec obcemu panowaniu , kolonializmu na Węgrzech to nie data obalenia komunizmu na Węgrzech, czy wstąpienia do Unii , ale data wyborów , tego wyborczego zrywu niepodległościowego Węgrów w 2010 roku, który wyniósł do władzy FIDESZ . Dzięki czemu zmieniono konstytucję i rozpoczęto proces dekolonizacji Węgier video Janusz Szewczak główny ekonomista SKOK Gdzie jest min. Rostowski? Niemcy skontrolują budżet... styczeń 2012 „- Jesteśmy dumni, że możemy wziąć udział w oporze przeciw międzynarodowemu finansowemu terroryzmowi „....„W kolejną sobotę siły popierające Fidesz i Orbána chcą zwołać przy placu Bohaterów setki tysięcy zwolenników rządu i nowej konstytucji. Chcą w ten sposób wesprzeć wysiłki rządu Orbána w unormowaniu stosunków z instytucjami międzynarodowymi. Federacja ponad tysiąca organizacji pozarządowych CET wydała "Deklarację dla Narodu" - popierającą władzę i sprzeciwiającą się atakom na suwerenność państwa, szczególnie w sferze monetarnej i ingerencji przedstawicieli obcego kapitału za pośrednictwem międzynarodowej finansjery. Organizacja reprezentuje różnorodne stowarzyszenia o charakterze społecznym, gospodarczym i kulturalnym z całych Węgier i krajów sąsiednich. Wzywają Unię i USA, by "zaprzestały ataków na Węgry". „...”Kiedy ten dług narastał, a działo się to głównie w ciągu ośmiu lat rządów socjalistów - z ok. 50 proc. do 83 proc., Komisja Europejska nie protestowała „...Tak opisał sytuacje na Węgrzech Piotr Falkowski więcej )
Żona Sikorskiego o nowym kolonializmie Niemieckim Ann Applebaum „Mam przed sobą wstępną wersję najnowszej „decyzji” Rady Unii Europejskiej w sprawie Grecji. Nie jest to tajny dokument, jego fragmenty pojawiły się w gazetach. Parlament w Atenach już przegłosował niektóre jego postanowienia. Podobną, choć nie tak szeroko zakrojoną decyzję ogłoszono już w lutym. Chociaż nikt nie robi z niej tajemnicy, mało się dotąd mówi o jej politycznym znaczeniu. Nie jest to bowiem zwykły produkt eurokracji. Przypomina raczej akt kapitulacji, który naczelny wódz podpisuje w stojącym w lesie wagonie na zakończenie krwawej wojny.”…” Ale decyzja ta stanowi przejaw czegoś zupełnie nowego. Wprawdzie Unia Europejska od zawsze wymagała od krajów członkowskich rezygnacji z części suwerenności, ale Grecja właściwie nie zachowa już żadnej suwerenności. Umowy z MFW również są obwarowane warunkami, ale język, w jakim je sformułowano, jest nieco inny: zadłużony kraj prosi o pomoc, fundusz reaguje. W tym przypadku UE postanowiła, co Grecja ma zrobić. Nie sądzę, by ktokolwiek zdawał sobie sprawę, że UE ma aż taką władzę nad swoimi członkami. A na pewno nie wiedzieli o tym Grecy.”…” jawne narzucenie Grecji woli UE posłuży także jako ostrzeżenie dla innych,”…” Ale jeśli łamiesz zasady, ryzykujesz znalezienie się pod obcą finansową okupacją. Jeszcze chyba nie ukuliśmy nazwy na to zjawisko – może neo-euro-kolonializm? – ale niepostrzeżenie już nadeszło.” „....(więcej)
Rzeczpospolita „Szefowie 13 koncernów z Niemiec, Austrii, Holandii, Czech i Francji (m.in. ING, RWE, CEZ, AXA i Allianz) zaapelowali do Komisji Europejskiej, by wytłumaczyła rządowi węgierskiemu, jak ważne dla biznesu są stabilne warunki jego prowadzenia, oraz skłoniła Węgry do wycofania się z niesprawiedliwych, zdaniem koncernów, dodatkowych obciążeń podatkowych”…..” Barroso poinformował wczoraj na stronie internetowej niemiecki dziennik "Die Welt". W liście zaapelowano do KE o wywarcie na rząd węgierski presji, by zrezygnował z nakładania "niesprawiedliwych obciążeń finansowych", które – według samego Deutsche Telecom – kosztowały jego węgierską filię firmy Magyar Telecom dodatkowo ok. 100 mln euro. Obciążenia te dotyczą właściwie firm zagranicznych, bo rodzime, najczęściej niewielkie, nie spełniają limitów dochodowych związanych z nowym podatkiem, jaki ma być płacony przez firmy do 2015 r.Węgrzy jesienią zmienili obciążenia podatkowe: zmniejszyli stawki PIT i CIT, ale zwiększyli obciążenia dla firm. Wprowadzili podatek bankowy oraz specjalną daninę od firm energetycznych, telekomów i dużych sieci sprzedaży detalicznej. „....(więcej )
Profesor Zdzisław Krasnodębski „ Teza, że narodowy socjalizm jest czymś co z kultury niemieckiej wyrasta, była tezą powszechnie akceptowaną po II wojnie światowej, także przez Niemców. I na tym polega zmiana „...”Niemcy to przykład dobrze funkcjonującego państwa. Są jednym z największych eksporterów broni na świecie. Okazało się, że aż do kwietnia tego roku dostarczały składniki do broni chemicznej do Syrii, a mimo to w świadomości nawet młodych ludzi jest to kraj, który miłuje pokój. Można śmiać się z naiwności, ale jest to zaufanie do swojego kraju, do Merkel, że ona działa na rzecz pewnych wartości „...” Działamy im na nerwy, bo nie znamy swojego miejsca. „....”Dziś nastąpiło oddzielenie tożsamości niemieckiej, która na nowo została zdefiniowana – jako demokratyczna, po rewolucji 1989 roku – od przeszłości, która jest coraz bardziej wyłączona, jest z historii. Ta eksterioryzacja przeszłości opiera się na przekonaniu, że Niemcy się rozliczyli, oczyścili się, a inni tego nie zrobili „....”My się nie rozliczyliśmy i oni muszą nad tym pracować, żebyśmy poszli ich śladami. Stąd filmy, które nas oburzają „...”Paradoks polega na tym, że ich przeszłość stała się w pewnym sensie ich atutem. Ich sposób myślenia o historii staje się ogólnoobowiązującym paradygmatem europejskim. Ta przeszłość nie tylko im nie przeszkadza, ale w pewnym sensie pomaga. Bo oni mają pilnować, zwłaszcza w Europie Wschodniej, żeby tu się jakiś nacjonalizm nie odrodził, wśród nas, albo na Ukrainie albo na Łotwie. Oni mają poczucie, że to jest ich obowiązek, że stoją na straży Europy przed nacjonalizmem, szowinizmem „...”Socjolog był pytany m.in także o stypendia dla Niemców w Polsce i o to jakie realne niebezpieczeństwo dla Polski stanowią obecnie Niemcy.Na to ostatnie pytanie profesor odparł, że to jest duże zagrożenie, ale jest to rodzaj miękkiej kolonizacji. Przytoczył przykład wyjazdowej sesji klubu parlamentarnego berlińskiej SPD w Kołobrzegu:Burmistrzowie i prezydenci polskich miast domagają się, żeby to do nich przyjechali. Wygrywa Kołobrzeg, choć chciałby Poznań. Oni tam dokonują planowania przestrzennego: tu trzeba kolej rozwinąć itd. To jest gospodarski stosunek, żeby pomóc w rozwoju. W tej pomocy mieści się także to, że trzeba dbać o prawdziwą pamięć historyczną tych ziem. (...) Nie pojawi się nacjonalizm, ale poczucie konieczności zagospodarowania. Ich polityka wschodnia na tym polega. Także dotyczy to kształtowania sytuacji politycznej. Muszą pilnować, kto tutaj rządzi. Ta nasza bezwładność, beztroska i nonszalancja, ale i lenistwo sprawia, że to jest wielkie zagrożenie.”.....(źródło ) Marek Mojsiewicz
Nowe spojrzenie na pedofilię Od dawna twierdzę, że dział religijny jest w „Gazecie Wyborczej” najweselszym działem i to nawet nie dlatego, że lansuje „judeochrześcijaństwo”, będące na odcinku religijnym odpowiednikiem „centralizmu demokratycznego” na odcinku prawno-ustrojowym, ale przede wszystkim dlatego, że funkcjonariusze skierowani przez ścisły redakcyjny judenrat na religijny odcinek frontu ideologicznego, najwyraźniej wierzą we własną propagandę - co ujawnia się zwłaszcza w momentach zmasowanych kampanii, zorganizowanych według leninowskich przykazań o organizatorskiej funkcji prasy. A właśnie mamy taką kampanię, którą sanhedryn unijny i etniczny organizuje w ramach „przyspieszania” i „pogłębiania integracji”, to znaczy - w ramach forsowania na terenie Eurokołchozu drugiej fali komunistycznej rewolucji - tym razem realizowanej według obrządku Antoniego Gramsciego. Ten rewolucyjny obrządek koncentruje się przede wszystkim na przekształceniach kulturowych, zakładając, że gdy wszyscy zostaną prawidłowo oduraczeni, to przekształcenia własnościowe pójdą już jak z płatka. „A kiedy z wolna, po troszeczku w tej dialektyce się wyćwiczą, to moją staną się zdobyczą” - perswadowała marszałowi Greczce Caryca Leonida. Jednym z ważnych odcinków frontu ideologicznego jest złowrogi Kościół katolicki, który samym swoim istnieniem daje świadectwo trwania cywilizacji łacińskiej - tak przecież znienawidzonej przez Obydwa Sanhedryny. Więc chociaż żydowska gazeta dla tubylczych Polaków na co dzień lansuje jak tylko może sodomię, gomorię i tolerancję (warto przypomnieć, że w dawnej Francji burdele były nazywane „les maisons de tolerance”), to na odcinku kościelnym panuje niebywały purytanizm i nawet przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani red. Katarzyna Wiśniewska przekształca się w surową rewidentkę cnoty. Jak wiadomo, na obecnym etapie Sanhedryn walczy z pedofilią wśród duchowieństwa i nie tylko niemal codziennie nieubłaganym palcem wytyka karygodne przypadki, ale wspiera duchowo, a być może dyskretnie również w inny sposób, ofiary tych bezeceństw. Ofiary te niekiedy po wielu latach przypominają sobie różne sceny, co staje się dla nich przyczyną niewysłowionych cierpień, zwanych inaczej traumą. Wiadomo, że na taką traumę nic tak nie pomaga, jak złoty plaster, toteż nieszczęśliwcy próbują szczęścia w niezawisłych sądach. Te jeszcze nie bardzo wiedzą, co mają robić, to znaczy - jaki właściwie jest rozkaz, ale tylko patrzeć, jak wszystko się wyjaśni i posypią się piękne wyroki. Jestem pewien, że kiedy tylko zapadnie pierwszy taki wyrok, to o pedofilskim molestowaniu przez duchownych przypomną sobie tysiące ofiar, niechby w drugim, a nawet trzecim pokoleniu. Skoro takie na przykład ofiary holokaustu mogą odczuwać traumę w drugim, a nawet trzecim pokoleniu i obcinać od tego kupony, to dlaczego ofiary pedofilii miałby zostać pozbawione tego radosnego przywileju? W ten sposób piękne zostanie połączone z pożytecznym, bo nie tylko znienawidzony Kościół rzymskokatolicki zostanie wytarzany w smole i pierzu, ale w dodatku - dokładnie oskubany przez zaangażowanych towarzyszy, co to jeszcze samego znali Stalina i którzy na internetowych forach dają świadectwo nie tylko swojej nieprzejednanej, klasowej nienawiści, ale i niecierpliwości. Nie muszę, ma się rozumieć, dodawać, że w pierwszym szeregu bojowników rewolucji socjalistycznej jest „Gazeta Wyborcza” z jej najweselszym działem religijnym, w którym udziela się przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym red. Katarzyna Wiśniewska. Widać dla hygieny psychicznej ścisły redakcyjny judenrat pozwolił jej na chwilę zejść z JE abpa Henryka Hosera, ale za to wsiadła na JE abpa Józefa Michalika i dalejże go molestować! Domyślam się, że funkcjonariusze „GW” wysysają wszystkie rozumy z mlekiem redaktora naczelnego, toteż nic dziwnego, że i pani red. Wiśniewska sztorcuje abpa Michalika, tym razem za „ignorancję”, której dowiódł swoimi „refleksjami” na temat prawdopodobnych przyczyn pedofilii. Skłonny był doszukiwać się jej w rozmaitych społecznych i kulturowych patologiach, a tymczasem - co właśnie mądra pani red. Wiśniewska tłumaczy mu, jak chłop krowie - pedofilia do „choroba”, która może być albo „wrodzona”, albo „nabyta”. Okazuje się, że te rewelacje można sobie wyczytać z „międzynarodowej klasyfikacji chorób ICD-10”. Jest ona co prawda przygotowywana przez Światową Organizację Zdrowia, tę samą, co to przez głosowanie ustaliła, że sodomia i gomoria żadnymi chorobami nie są, ale jeśli nawet w tamtej sprawie ustalenia WHO są nietrafne, to nie można wykluczyć, że w przypadku pedofilii mogą być trafne - zwłaszcza, że i dla wytknięcia nieubłaganym palcem, tym samym, co to..., no, mniejsza z tym - więc że i dla wytknięcia nieubłaganym palcem ignorancji abpowi Michalikowi są bardzo przydatne. Czy jednak aby na pewno? Skoro pedofilia jest chorobą zatwierdzoną przez WHO, to na jakiej zasadzie jest penalizowana? Wygląda na to, że niezawisłe sądy zarówno w Ameryce, jak i u nas, represjonując pedofilów, dopuszczają się zbrodni sądowej - boć przecież choroba, zwłaszcza wrodzona, ale przecież i nabyta, niezależna jest od ludzkiej woli, a skoro tak, to jakże można mówić o winie, zwłaszcza umyślnej? Takiemu jednemu z drugim pedofilowi, podobnie jak i sodomicie, może wprawdzie się wydawać, że działa z dobrej i nieprzymuszonej woli, ale tak naprawdę to tylko ulega nieodpartemu impulsowi, z którego istnienia nawet nie zdaje sobie sprawy - bo czy w ogóle takie „ślepe narzędzie przyrody” jakim jest człowiek, może rzeczywiście świadomie kierować swoim postępowaniem? Wystarczy popatrzeć na przykład na Umiłowanych Przywódców, nakręcanych rano i wieczorem przez oficerów prowadzących, żeby nabrać pewności, że o żadnym świadomym kierowaniu swoim postępowaniem nie może być mowy, a skoro tak, to cóż dopiero mówić o pedofilach, którzy, nawiasem mówiąc, tylko nawiązują „stosunki partnerskie”? Co prawda są teorie, według których dzieci nie mogą być dla dorosłych partnerami, ale to wcale nie jest takie pewne, bo skoro nawet zwierzęta zostały uznane za „istoty czujące” a więc mniej więcej tak, jak tak zwani „goje” w Talmudzie, więc okazuje się, że w gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do kwestii nazewnictwa - co zresztą zauważył już dawno Józef Stalin. Zatem nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo gdyby tak abp Józef Michalik posłusznie powtarzał zatwierdzone mantry za panem red. Michnikiem, to włos nie spadłby mu z głowy, przynajmniej z tego powodu. On jednak wyłamał się z dyscypliny, wskutek czego ściągnął na siebie gniew i zbawienne pouczenia pani red. Katarzyny Wiśniewskiej, dzięki czemu zyskaliśmy sposobność spojrzenia na pedofilię z nowego punktu widzenia. SM
26/10/2013 Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił w całości apelację Telewizji Polskiej S.A. kończąc tym samym ciągnącą się latami sprawę o naruszenie dóbr osobistych prezydenta Stalowej Woli, pana Andrzeja Szlęzaka. W roku 2008 „Misja specjalna” wyemitowała program na temat sytuacji w Stalowej Woli, gdzie rządzi prawdziwy narodowiec i konserwatysta, pan Andrzej Szlęzak. Program okazał się stekiem kłamstw i zlepkiem nieprawdziwych informacji.. Kto dowodził wtedy „ Misją specjalną”? Ano, pani Anita Gargas, dziennikarka związana z towarzystwem Prawa i Sprawiedliwości.. Pracowała jeszcze w Gazecie Polskiej, której naczelnym był do roku 1993 pan Piotr Wierzbicki. Potem przeszedł do Gazety Wyborczej.. Miałem te nieprzyjemność być w gabinecie pana Stanisława Michalkiewicza,, przy nowym świecie 41, gdy był prezesem Unii Polityki Realnej, i wtedy pan Stanisław otrzymał telefoniczną informację od pana Piotra Wierzbickiego, że ten rezygnuje z felietonów pana Stanisława zamieszczanych wtedy w Gazecie Polskiej.. Taki nieprzyjemny zgrzyt.. Ale może wyszło w końcu na dobre. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.. W środę 16 października Sąd oddalił apelację Telewizji Polskiej, tym samym pan prezydent Andrzej n Szlęzak został uniewinniony z zarzutów.. Reportaż dotyczył sprawy sprzed kilku lat dotyczącej nielegalnego obrotu wekslami przez pana Adama T, jednego z byłych członków rady nadzorczej Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Stalowej Woli. Według reporterów ”Misji specjalnej” biznesmen na podstawie podrobionych porozumień wekslowych, w przeciągu kilku lat wyciągnął z Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Stalowej Woli- 9 milionów złotych, prowadząc nielegalne interesy powoływał się na wpływy prezydenta Stalowej Woli, pana Andrzeja Szlęzaka. W programie była również sprawa jednej z działek miasta. która została sprzedana drogą bezprzetargową za 700 000 tysięcy złotych. W reportażu wystawiono sprzedaną działkę natychmiast na sprzedaż i została sprzedana za 7 milionów złotych(!!!) Bardzo nośna sprawa, z 700 000 złotych zrobić- 7 000 000 zł.. Ale to w reportażu. Natomiast w życiu było inaczej. Pozwana Telewizja Polska mogłaby wnieść skargę kasacyjną, ale pełnomocnik prezydenta Stalowej Woli pana Andrzeja Szlęzaka, pan Marcin Zaborski twierdzi, że trudno sobie wyobrazić, aby spółka mogła znaleźć jakakolwiek podstawę do wniesienia skargi kasacyjnej. Sprawa zresztą ciągnie się od maja 2009 roku. W ciągu dwóch tygodni telewizja ma obowiązek przeprosić prezydenta Stalowej Woli, w godzinach 2.200- 23.00, A dlaczego nie przed dziennikiem telewizyjnym? No i telewizja państwowa zapłaci 10 000 złotych na rzecz Harcerstwa Rzeczpospolitej..W szczególności Sąd skrytykował wyemitowanie w programie wypowiedzi powoda Andrzeja Szlęzaka z 2004 roku i połączenie jej z rzekomą aferą z 2008 roku(???) „Programu widzowie nie mogli się dowiedzieć, że wypowiedź była materiałem mocno archiwalnym, a taka kwestia jak sprzedaż działki jest już od dawna zamknięta i nigdy argumentów z nią związanych przeciwko prezydentowi Szlęzakowi nie wytaczano”- twierdzi mecenas Zaborski. „Czuję większą ulgę niż satysfakcję, że wygrałem. Droga do sprawiedliwości bywa długa”- powiedział pan prezydent Andrzej Szlęzak.( informacje za:stalowka.net) Pan Andrzej kiedyś związany był z Solidarnością, ukończył Katolicki Uniwersytet Lubelski, był dziennikarzem „ Naszego Dziennika”, prowadził zajęcia na KUL., a w latach 1990- 2002 był radnym w Stalowej Woli. W 2001 roku kandydował do Sejmu, ale w roku 2002 – w bezpośrednich wyborach na prezydenta Stalowej Woli został prezydentem.. Był członkiem Przymierza Prawicy, a potem Prawa i Sprawiedliwości. Obecnie jest bezpartyjny. W 2009 roku odmówił uruchomienia syren w Stalowej Woli 1 sierpnia o g. 17.00.(!!!) W związku z rocznicą Powstania Warszawskiego.. Ściągnął na siebie gromy.. Jak to, nie brać udziału w obchodach naszej klęski? Pan prezydent sprzeciwia się gloryfikowaniu powstania jako aktu politycznego i militarnego.. I słuszna jego racja! Zawsze to stado baranów musi mieć rację? Chodzi o decyzję dowództwa, która spowodowała śmierć 200 000 ludzi(???) Czy to nie wariactwo? Powinien się odbyć choćby symboliczny sąd nad przywódcami Powstania Warszawskiego. .Bohaterstwo żołnierzy było bezprzykładne- dowództwo podjęło fatalną decyzję.. „Wali mnie to, jeśli będzie krzyk na sesji. Mnie interesują fakty, a nie emocje i rozgrywki polityczne ludzi, którzy gówno potrafią i jeszcze mniej wiedzą”- twierdził pan prezydent. Swojemu przeciwnikowi w wyborach prezydenckich zarzucił korupcję i mimo, że jego przeciwnik- Alfred Rzegocki, był faworytem- wybory przegrał.. I nie wytoczył panu Andrzejowi żadnej sprawy w związku z zarzutami o korupcję.. Gdy drużyna koszykówki ze Stalowej Woli awansowała do ekstraklasy postawił warunek: będzie nadal finansował drużynę z kasy miasta, ale nie będzie finansował obcych zawodników w drużynie. .Prasa okrzyknęła go” endeckim rasistą”(!!!) Jego idolem politycznym jest Roman Dmowski, wielki Polak strzegący polskiej racji stanu.. Wszedł nawet w konflikt z biskupem Edwardem Frankowskim.. Biskup Frankowski, który za poprzedniej” komuny” zasłynął ze stawiania 400 Kościołów bez zgody kogokolwiek, dzisiaj w Stalowej Woli na osiedlu Młodynie chciał powtórzyć to samo, każąc ustawić krzyż na miejskiej działce.(???). Bo tam miałby być Kościół.. Pan prezydent – jako katolik-się sprzeciwił samowoli, bo nie można stawiać Kościoła gdzie się chce, nawet na miejskiej działce.. To działanie uznał prezydent za niewłaściwe, wchodząc w konflikt z zasłużonym biskupem.. Porównano jego działanie usunięcia krzyża, z działaniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie usunięcia krzyża z jednej z włoskich szkół..(!!!) No nie jest to trafne porównanie.. A jeśli chodzi o samorząd? W dziesięciolecie istnienia powiatu Stalowa Wola, odmówił wzięcia udziału w uroczystościach tej sprawie poświęconej. Po prostu uważał, że powiaty są poronionym pomysłem- tak jak uważamy, my- prawica. I nie będzie brał udziału w celebrowaniu takiego „ święta”. I słuszna jego racja. To jest człowiek z określonymi zasadami.. Tym bardziej, że „święto” powiatu oznaczało” świętowanie’ zadłużonego bytu.. I jeszcze powiedział coś bardzo ciekawego:” Gardzę politykami, którzy nie mają swojego zdania. Uważam ich za dupków”(!!!!) Bravo! Widać, że jest to człowieka z zasadami narodowymi.. I może dlatego zawiązano przeciw niemu spisek, przy pomocy” Misji specjalnej”.. Ale jednak sprawiedliwości stało się zadość.. Czasami w demokracji zatriumfuje, i nie koniecznie musi być po naszej stronie.. Stała się niezłomną wolą oddania tego co się człowiekowi należy. WJR
Rzeźnia dla polskich i europejskich firm
1. W tym tygodniu głośnym echem odbił się przygotowany przez agencję Reuters raport obudowie dróg w Polsce na zlecenie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) pod znamiennym tytułem „Polska droga do ruiny”. Wprawdzie jak się wydaje został on napisany w dużej mierze przez pryzmat problemów austriackiej firmy budowlanej Alpine Holding GmbH, która schodząc z placu budowy kilku dróg w Polsce, musiała rozpocząć w połowie tego roku procedurę upadłościową i było to jak napisano w raporcie największe korporacyjne bankructwo w powojennej historii tego kraju. Ale w sporze z Polską są jeszcze inne wielkie zagraniczne firmy realizujące kontrakty drogowe w naszym kraju: austriacki Strabag, polski oddział wielkiej niemieckiej firmy Bilfinger, irlandzki SIAC, joint-venture irlandzkich firm Sisk i Roadbridge pond nazwą ARB wreszcie Budimex będący polskim oddziałem hiszpańskiej firmy Ferrovial.
2. Przypomnijmy tylko, że w czerwcu tego roku obecni w Polsce ambasadorowie Niemiec, Francji, Austrii, Holandii, Irlandii oraz Hiszpanii, napisali list do wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego z protestem w sprawie realizacji kontraktów drogowych przez firmy pochodzące z ich krajów. Ich zdaniem „GDDKiA wadliwie przygotowała procesy inwestycyjne związane z budową dróg i konsekwentnie przerzuca odpowiedzialność za problemy z ich realizacją na firmy wykonawcze”. List podobnej treści został także wystosowany do europejskich organizacji branżowych, które z kolei przekazały go do Komisji Europejskiej. W listach tych zwraca się uwagę, że w sądach w Polsce wykonawcy rządowych zleceń drogowych procesują się już z GDDKiA o kwotę przynajmniej 5 mld zł, natomiast całość ich roszczeń do Generalnej Dyrekcji, opiewa na kwotę około 2,35 mld euro (ok 10 mld zł).
3. Raport Reutersa pokazuje poważne błędy systemowe jakie zostały popełnione przez GDDKiA, która przygotowała przetargi na realizację tych inwestycji, a także je rozstrzygała i nadzorowała ich wykonanie. Nie przewidziano w kontraktach mechanizmów waloryzacji kosztów realizacji inwestycji w sytuacji kiedy ceny większości surowców i materiałów niezbędnych do ich realizacji wzrosły w ostatnich latach od kilkudziesięciu nawet do kilkuset procent. Nie przewidziano możliwości zgłaszania protokołów dodatkowych robót, niemożliwych do przewidzenia przed rozpoczęciem inwestycji, nie przewidziano również możliwości zgłaszania dodatkowych kosztów wywołanych chociażby czynnikami klimatycznymi. Podkreślono kompletny brak nadzoru finansowego GDDKiA, co spowodowało, że generalni wykonawcy powszechnie i przez wiele miesięcy nie płacili podwykonawcom, co z kolei skutkuje upadłościami małych i średnich firm związanych z tymi wielkimi porozumieniami pisemnymi albo pracującymi dla nich na podstawie umów ustnych (wspomniana w tytule rzeź firm budowlanych realizujących kontrakty drogowe).
4. Raport wywołał reakcję GDDKiA, która podkreśla ,że w tym co się dzieje wśród firm budowlanych zarówno tych krajowych jak i zagranicznych realizujących kontrakty drogowe, nie ma żadnej jej winy. Urzędnicy zaznaczają, że agencja wykazała się dużą elastycznością, uwzględniała dodatkowe roszczenia wykonawców ale tylko wtedy kiedy były uzasadnione, a dzięki ich dyscyplinowaniu i twardemu egzekwowaniu obowiązków wynikających z kontraktów, koszty budowy dróg w Polsce mieszczą się średnich kosztach podobnych inwestycji w krajach europejskich. Niestety wspomniany raport nie tylko wykazuje błędy GDDKiA ale jak się wydaje psuje opinię Polsce jako krajowi i być może jest kolejną formą nacisku na Komisję Europejską aby w sposób szczególny przyjrzała się rozliczaniu przez nasz kraj kontraktów drogowych realizowanych z udziałem środków europejskich. Jeżeli w konsekwencji tych sporów nie uda się rozliczyć wszystkich postawionych naszemu krajowi do dyspozycji środków na infrastrukturę (a jest jeszcze do rozliczenia około 4 mld euro) i dojdzie do przegrania spraw sądowych na kilka miliardów złotych, za które w przyszłości będzie musiał zapłacić Skarb Państwa, to te zbudowane na zlecenie GDDKiA przez kilka ostatnich lat drogi, okażą się jednak najdroższe w Europie. Kuźmiuk
Na płask Ministerstwo Spraw Zagranicznych ma nowego rzecznika prasowego, Marcina Wojciechowskiego. Zgodnie z nową świecką tradycją, ustanowioną przez obecnego szefa resortu Radosława Sikorskiego, jest to dziennikarz „Gazety Wyborczej”. Zgodnie z nową świecką tradycją, też mającą coś wspólnego z obecnym ministrem, ów rzecznik-dziennikarz działalność swą zainaugurował wpisem na twitterze. Również za element tradycji uznać można, iż nowy rzecznik rozpoczyna swą działalność od przeprosin. Kogo może przepraszać rzecznik polskiego MSZ? Wybór nie jest wielki − albo Niemców, albo Rosjan. W tym wypadku padło na Rosjan. Rzecznik Wojciechowski przeprasza ich za to, że młody artysta ustawił w Gdańsku rzeźbę przedstawiającą sowieckiego żołnierza gwałcącego kobietę. Ktoś zapytał przytomnie, czy będzie też przepraszał za film „Róża”, gdzie gwałty sowieckich „wyzwolicieli” zostały przedstawione przez innego artystę. A może nawet za „Blaszany Bębenek”, którego autor co prawda był Niemcem i esesmanem, ale pochodził z Gdańska? O tym, co „wyzwoliciele” wyprawiali na podbijanych terenach pisało zresztą wielu. Nawet samych Rosjan − niech sobie pan rzecznik sięgnie po wydany niedawno po polsku pamiętnik jednego z nich, „Sołdat”. Sam wiele usłyszałem od rodziców, jak wyglądało to „wyzwolenie”, które oglądali na własne oczy: najazd dziczy rabującej wszystko, co wydawało się jej mieć jakąkolwiek wartość i gwałcącej przy okazji kogo się udało dorwać, od małych dziewczynek do staruszek. Takich historii opowiadało się i może nadal opowiada w wielu polskich domach sporo, niech pan Wojciechowski nie zapomni przeprosić i za to. Na pewno będzie miał okazję, bo, jak wie każdy, kto z państwem rosyjskim miał do czynienia, działa ono nieodmiennie według algorytmu „kopnij to cię pogłaszczą, pogłaszcz to cię kopną”. Skoro z Polski od razu usłyszeli Rosjanie idiotyczne przeprosiny, kajania się i zapewnienia, że jest nam wszystkim przykro, to i już mamy informacje o jakichś deputowanych, którzy domagają się przeprosin większych, na kolanach i z pocałowaniem w dłoń, odszkodowaniem pieniężnym i publiczną egzekucją świętokradcy, który ośmielił się ubliżyć czci sześciuset tysięcy krasnoarmiejców poległych podczas „wyzwalania” Polski z rąk Niemców i rodzimych matieżnikow. Bo jak nie, to zaraz stosowna inspekcja sanitarna znajdzie co tam trzeba w polskim mięsie, zbożu albo mebelkach. Nie chce mi się już nawet zadawać retorycznych pytań, czy do pomyślenia by było, aby rzecznik MSZ jakiegokolwiek suwerennego kraju przepraszał, tak sam z siebie, spontanicznie, za to że ktoś w jego kraju napisał książkę czy wiersz, namalował obraz względnie stworzył rzeźbę przypominające wydarzenie, którego jakiś inny kraj wolałby nie pamiętać. Ale proces, który sygnalizowałem w „Myślach Nowoczesnego Endeka” − obsuwania się państwa postkolonialnego, stworzonego w Magdalence, z powrotem w kolonię, trwa i przybiera na rozpędzie. I fakt, że jeszcze nie przyszło rzecznikowi MSZ albo komuś innemu przepraszać Niemców za wszystkie paskudne insynuacje pod ich adresem zawarte w „Czterech pancernych” i innych pokazywanych w Polsce filmach, wynika tylko z tego, że Niemcy nigdy takich oczekiwań nie wyrazili. Jakby wyrazili, i jeszcze na ten przykład tupnęli, rozpłaszczenie się przed nimi tutejszych „czynników” byłoby natychmiastowe. Ta różnica oczekiwań jakie mają wobec nas sąsiedzi, mówiąc nawiasem, wynika z ich odmiennej sytuacji. Rosja w sferze realnej przegrywa − proszę zobaczyć, jak mimo pokrzykiwania i tupania traci właśnie Ukrainę − więc rekompensuje to sobie demonstracjami, takimi jak wycieranie podłogi Polską i rządzącymi nią bubkami w sprawie śledztwa smoleńskiego (czy raczej jego braku). A Niemcy nie muszą się nadymać, bo w sferze realnej biorą całą pulę. I kiedy dyktują naszym bubkom, po cichu, bez nadmiernej ostentacji, jak mają wyglądać porządki w tutejszej „przestrzeni neokolonialnej” (verbum veritatis, które się wyrwało ministrowi Boniemu) to oczekują posłuchu, a nie demonstracji. Bardzo ciekawy był pod tym względem dla umiejących uważnie czytać wywiad, którego niedawno udzielił naszemu tygodnikowi Zygmunt Solorz. Coś z innej beczki, ale przecież związanego blisko z tematem, o czym nie mogę dziś nie wspomnieć. Oglądałem wczoraj jeden z telewizyjnych programów informacyjnych. Prezenterka zapowiedziała z kamienną twarzą, że teraz opowie o skandalu, do którego znowu doszło we Wrocławiu: po raz kolejny narodowcy dopuścili się tam haniebnych ekscesów, usiłując zakłócić wystąpienie profesora Baumana, na szczęście tym razem policja zareagowała stanowczo i właściwie. Potem na pasku pojawił się napis: BRUNATNE ZAGROŻENIE, i podczas gdy spikerka cedziła gniewne słowa, od których nagła wzbierała złość, pokazywano jak na grupę milczących jak wyrzut sumienia młodych ludzi z portretami polskich bohaterów pomordowanych przez NKWD i KBW rzuca się sfora kilkudziesięciu policjantów i zwija ich do suki. Nie przypadkiem wplotłem wyżej słowa z piosenki dla mojego pokolenia bardzo rozpoznawalnej, bo rozjazd obrazu i komentarza był dokładnie taki sam jak w ówczesnych dziennikach telewizyjnych. „Musiał być to cud – cud to był”, że dosłownie w chwilę potem nowozakupiona książka otworzyła mi się na przedwojennym wierszyku Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego:
Miała matka trzech synów
Dwóch mądrych, nie frajerów
A trzeci, co był głupi
Wszedł do oeneru
I zaraz siedział tydzień
Z niedzieli do niedzieli
A bracia znakomicie
W „Zodiaku” siedzieli
Może nie muszę, ale na wszelki objaśnię, że „siedzenie w Zodiaku” było ówczesnym odpowiednikiem uprawiania klubingu. Nie wiem, jak wyrazić wdzięczność takim głupim frajerom, co wciąż im się chce, zamiast jak większość myśleć o własnym siedzeniu, brać portrety pomordowanych i służyć za cel napaści policji i judzenia całego agit-propu III RP, żeby nie zabrzmiało to zbyt patetycznie. Dziękuję im po prostu. I obiecuję, że jeśli, cholera jasna, znowu nam przywloką tego starego stalinowskiego bandziora, by go fetować i zapraszać do wykładów, jeszcze o zalewającym Polskę „brunatnym zagrożeniu” (!) to znajdę czas, żeby wziąć w rękę portret albo transparent i też tam stanąć. A jak nas zamkną, to mam nadzieję, że kamienie będą wołać. I pan rzecznik z janczarskiej szkółki na czerskiej będzie się musiał trudzić płaszczeniem się i przepraszaniem za to ich wołanie. RAZ
Urzędnik twoim panem Liczni urzędnicy unijni, jak i krajowi żyją, jakby byli oderwani od rzeczywistości. Im wyższe stanowisko piastują, tym oderwanie jest głębsze. Skutkuje to uchwalaniem, wprowadzaniem w życie i egzekwowaniem coraz bardziej absurdalnych regulacji, które szkodzą prowadzeniu działalności gospodarczej i naruszają wolność zwykłych ludzi. Miałem (nie)przyjemność rozmawiania z urzędnikami pracującymi na niższych stanowiskach w Komisji Europejskiej. Uważają oni, że ponad 25 tysięcy urzędników w Komisji Europejskiej to niewiele w porównaniu choćby z polskim ZUS-em, gdzie pracuje prawie 50 tysięcy biurokratów. Tylko co to jest za argument? Skoro szkodliwy ZUS zatrudnia armię niepotrzebnych urzędników, to tym usprawiedliwia się tworzenie kolejnej armii jeszcze bardziej szkodzących biurokratów? Jak ktoś szkodzi, to samemu należy szkodzić jeszcze bardziej? Urzędnikom nie mieści się w głowie, że nie są oni nikomu potrzebni, a swoją pracą nie tylko nic nie wnoszą dla społeczeństwa, ale najzwyczajniej w świecie temu społeczeństwu szkodzą i to za jego pieniądze.
Oderwanie od rzeczywistości Unijni urzędnicy pobierają wysokie wynagrodzenia, o których marzą przeciętni mieszkańcy Brukseli. Jak nawet najniższego szczebla unijny urzędnik, którego wynagrodzenie wynosi około 3000 euro plus liczne dodatki i przywileje zrozumie zarabiającego 300 euro miesięcznie absolwenta polskiej uczelni? Nie mówiąc o brukselskich biurokratach niższego szczebla kierowniczego, gdzie pensja sięga 10 tysięcy euro miesięcznie. – Gdyby nie to, że na utrzymaniu mam małe dziecko, dawno bym się zwolniła z pracy w Komisji Europejskiej – mówi Polka pracująca w jednej z generalnych dyrekcji w Brukseli. – System płac jest bardzo niesprawiedliwy, bo urzędnicy z tzw. starej Unii zatrudnieni przed 2004 rokiem zarabiają kilka razy więcej niż urzędnicy z tzw. nowych krajów unijnych, często wykonując tę samą pracę. Ale nawet ta niższa płaca jest dwukrotnie wyższa od średnich wynagrodzeń w Belgii – dodaje. Eurobiurokraci są przekonani o swojej wyjątkowości. – Takie były trudne egzaminy, żeby dostać się do pracy w Komisji Europejskiej – dziesięć osób na jedno miejsce – mówi jedna z urzędniczek. Tylko co to jest za argument? Najgorsze jest to, że właśnie ci urzędnicy (w szczególności ci po konkursach, a nie z nadania politycznego) to rzeczywiście zwykle inteligentni i wykształceni ludzie, którzy mogliby tworzyć dobrobyt (w znacznie większym stopniu przyczyniając się do bogactwa społeczeństwa niż przeciętny pracownik), pracując w gospodarce prywatnej, a nie marnotrawić go na stanowisku biurokraty. Ten właśnie drenaż mózgów przez euroinstytucje jest szkodliwy dla gospodarek krajów członkowskich. Wizja upadku Eurokołchozu jest dla brukselskich biurokratów całkowicie nierealna i nie do pomyślenia – bo gdzie oni by wtedy znaleźli pracę? Swoją drogą – kto będzie im wypłacał emerytury, jak Unia zbankrutuje? Nie wyobrażają sobie, że mogliby przestać być pasożytami na podatnikach (oni zresztą tak tego w ten sposób nie postrzegają) i zacząć pracować z pożytkiem dla społeczeństwa w sektorze prywatnym. Wynika to chyba z wiary w unijną propagandę i z całkowitego oderwania od rzeczywistości. Ciężko im zrozumieć przeciętnego Belga, który w efekcie kryzysu ledwo wiąże koniec z końcem, nie wspominając o rosnącym bezrobociu w całej Unii. Unijni urzędnicy uważają też, że UE jest wspaniała i wyjątkowa, a kryzys w Unii to wina wyłącznie USA. Dziwne, że znacznie bliżej powiązane gospodarczo z USA kraje Ameryki Łacińskiej przeżywają boom gospodarczy. To one, a nie Unia Europejska mają umowy wolnohandlowe z USA. No ale takie argumenty już nie mieszczą się w głowie unijnego urzędnika i nie mając kontrargumentu, woli w rozmowie zmienić temat. Eurourzędnikom w głowie nie mieści się to, że Wspólną Politykę Rolną czy Wspólną Politykę Rybołówstwa można porównać do sowieckiego systemu centralnego planowania. Przecież ich wspaniała Unia Europejska pod przywództwem megamądrych liderów kieruje nas na drodze do świetlanej przyszłości i jedynym mankamentem jest zbyt wolny proces coraz głębszej integracji. Jak już tylko wszystkie kraje członkowskie zintegrują się całkowicie, to wszystkie problemy i kryzysy skończą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wydaje się niewiarygodne, iż inteligentni ludzie w to wszystko wierzą, jakby mieli klapki na oczach.
Lepiej się nudzić Oczywiście praca unijnego biurokraty nie jest bardziej skomplikowana niż przeciętnego urzędnika w krajach członkowskich. Swego czasu w związku z redukcją wydatków i oszczędnościami urzędnikom jednej z dyrekcji generalnych zredukowano delegacje do krajów byłego ZSRR… które były istotą ich pracy. W rezultacie nie mieli co robić i przychodzili do pracy… by nudzić się nad biurkami i papierami. Zresztą tak wygląda praca w wielu także polskich urzędach. Kilka lat temu pisałem na tych łamach: „Urzędnicy z powodu przerostu zatrudnienia i braku wystarczających zajęć, a także odpowiedniego wykształcenia (pracę otrzymali po znajomości), wszystko robią niezwykle ślamazarnie. Dwa tygodnie załatwiają sprawy, które w prywatnej firmie zajmują godzinę pracy. Nikomu nie zależy na zakończeniu sprawy w sensownym terminie, nikt się nie spieszy. Kawka, herbatka, śniadanko, papierosek, gazetka, Internet, pogaduchy, plotki, niekończące się zebrania i nikomu niepotrzebne szkolenia, będące sztuką dla sztuki. Ogólna atmosfera luzu, rozprężenia i czekania na godzinę 15.00, aby iść już do domu. I jak tu mówić o efektywności, gospodarności czy sprawności działania?”. „W polskich realiach większość administracji państwowej i samorządowej to urzędy pracy pozorowanej, nastawione głównie na obsługę innych urzędów, a nie mieszkańców” – napisał Stanisław Sumera, czytelnik w liście do tygodnika „Uważam Rze”. „Jeśli przychodzi się do urzędu, to jedyne, o czym myśli biurokrata za biurkiem, to aby za petentem jak najszybciej zamknęły się drzwi, by on miał za tym swoim biurkiem święty spokój i czas na własne sprawy” – pisze były naczelnik wydziału w jednym z urzędów w Warszawie. „Jak przychodziłem do ‘pracy’ punktualnie, podpisywałem się na liście obecności i wychodziłem po 8 godzinach, a przez ten czas siedziałem bezproduktywnie, byłem dobrze oceniany i nikt się mnie nie czepiał, nawet otrzymywałem nagrody. Jak tylko coś zrobiłem, podjąłem jakąś decyzję albo zawarłem umowę (co było celem wydziału, którym kierowałem), miałem od razu kilka kontroli z różnych innych urzędów, z których każda sprawdzała wyłącznie stronę formalną” – opowiada w liście Sumera. „Osobom kontrolującym nie chodziło zupełnie o to, czy przedmiotowa decyzja ma sens ekonomiczny, społeczny czy jakikolwiek inny, ale czy przy jej wydawaniu nie zostały naruszone jakieś przepisy. A ponieważ przepisów było mnóstwo, niektóre były wzajemnie sprzeczne i nikt ich w pełni nie znał, dochodziło do sytuacji absurdalnych, nierzadko w swym absurdzie wręcz komicznych. Po roku życia w coraz bardziej schizofrenicznej rzeczywistości miałem dość i się zwolniłem” – dodaje. Podobnie opowiadają inni biurokraci. – Kiedy zaczęłam pracować w urzędzie, chciałam jak najszybciej załatwiać sprawy petentów, za co zostałam zrugana przez mojego przełożonego, który stwierdził, że nie należy od razu załatwiać spraw, bo wtedy inni zauważą nie mamy nic na biurku do roboty – mówi anonimowo „Najwyższemu Czasowi!” urzędniczka jednego w urzędów w województwie śląskim. – Przełożony stwierdził, że szybkie realizowanie spraw może nawet doprowadzić do zwolnień, bo okaże się, że skoro tak szybko załatwia się sprawy, to niektórzy urzędnicy nie są potrzebni – dodała. Młodej urzędniczce pozostało dalsze nudzenie się w pracy nad stertą niezałatwionych spraw. – Czasem bywa, że jak pokażesz, iż dobrze wykonujesz swoje obowiązki, że masz pomysły, to jest to przeciwko tobie. Do emerytury czeka monotonia, nic mnie już tam na plus nie czeka, nic nie można zmienić na lepsze, nawet jak się ma jakieś dobre pomysły – mówi anonimowo „Najwyższemu Czasowi!” pracownik administracji państwowej z Bielska-Białej. – Wiele można by zmienić, jeśli chodzi o administrację jako całość – absurdalne prawa, papiery, cały system nagradzania, nadawania stopni pracownikom. Myślę, że panuje tu bardzo duża niesprawiedliwość, gdzie często liczą się znajomości, układy i osoba, która przykłada się do swoich obowiązków, pracuje sumiennie nie jest zauważana, gdyż niejednokrotnie wygrywa ta jednostka, która umie kombinować. To uczy i pokazuje, że nie ma co się wybijać ponad swoje obowiązki i pokazywać, że wiele się umie, ma się możliwości, bo jest to zgubne. Zazdrość a czasem nawet zawiść to norma – dodaje.
Bandyta po znajomości Urzędnicy nie tylko słono podatników kosztują, ale także szkodzą na różnych polach np. poprzez regulacje, jak normy, licencje i zezwolenia utrudniające prowadzenie działalności gospodarczej. Biurokraci ze skarbówki, na swój sposób interpretując przepisy, zniszczyli niejedną uczciwą firmę, która już po bankructwie wygrywała odszkodowawcze procesy sądowe ze skarbem państwa. Jak poinformował portal sadeczanin.info, urzędy we wsi Świniarsko (woj. małopolskie), nie mogąc się dogadać, zablokowały inwestycję wartą milion złotych. Urzędy nie wiedziały, kto ma wypisać papierek potrzebny prywatnej elektrowni wodnej. – Zainwestowałem w modernizację tej elektrowni ponad 900 tys. zł, ale nie mogę podłączyć tych urządzeń, bo urzędnicy nie wiedzą, kto powinien wydać mi na to pozwolenie – opowiada Marcin Bochenek, prezes Eko-Energia Małopolska. Władysław Frost, prezes firmy budowlanej Sanui, od 15 lat zmaga się z warszawskimi urzędnikami, by pozwolili mu dokończyć budowę… do której sami go zobligowali. Belgijska organizacja samozatrudnionych Unizo alarmuje, że właściciele małych firm oraz samozatrudnieni zamiast na szukaniu klientów czy produkcji aż 25 procent czasu spędzają na formalnościach administracyjnych. Z raportu American Action Forum wynika, że amerykańscy urzędnicy spędzają na dokumentowaniu licznych wymogów regulacyjnych 10,3 miliarda godzin rocznie i zmniejszenie liczby pracowników rządowych oraz ograniczenie godzin ich pracy przy „robocie papierkowej” mogłoby przynieść podatnikom oszczędności rzędu 3,1 mld USD rocznie. Urzędnicy ograniczają też wolność, choćby zakazując handlu ulicznego, występu ulicznych grajków, wycinki drzewa na swojej działce bez zezwolenia, sprzedaży oscypków bez specjalnych certyfikatów czy bezprawnie zabierając dzieci ich rodzinom. – Przyjdzie więc do domu bandyta, który został urzędnikiem, bo pewnie miał kogoś znajomego w urzędzie (bo tak się najczęściej zostaje urzędnikiem) i odbierze ludziom dziecko, które jest wychowywane niezgodnie z jego wizją. Znaleźć jakiegoś sędziego, który będzie miał podobną wizję, nie będzie mu trudno – powiedział prof. Robert Gwiazdowski z CAS. Na dodatek urzędnicy nie odpowiadają za swoje szkodliwe działania, są bezkarni. „W przypadku urzędników za ich błędy odpowiada Skarb Państwa, a więc wszyscy podatnicy. Jest to według mnie skandal. Dopcha się taki urzędas do stanowiska, najczęściej rekomendowany przez znajomości, nie kompetencje. Narobi bałaganu i kompletnie niczym nie odpowiada. Jakby odpowiadał swoim majątkiem, dziesięć razy by się zastanowił, nim podjąłby decyzję. Jak niczym się nie odpowiada, to mamy to co mamy” – napisał jurekbywalec1 w komentarzu na portalu korwin-mikke.pl. Z kolei politycy nawet nie starają się monitorować skutków swoich szkodliwych działań. – Podczas tej kadencji mieliśmy ze strony Komisji [Europejskiej] potop przepisów dotyczących usług finansowych: począwszy od (…) ustanowienia europejskich organów nadzoru, poprzez liczne instrumentu bankowe i rynkowe, ochronę deponentów i inwestorów, po nadal oczekiwany Jednolity Mechanizm Restrukturyzacji. W sumie jest to ponad 40 inicjatyw, które są ukończone, w toku lub spodziewane wkrótce. ECON [Komitet Europarlamentu ds. Ekonomicznych i Monetarnych] od dawna domagała się oceny skutków oddziaływania na prawodawstwo finansowe i aczkolwiek w znacznej części jest ona już ukończona, przypominam Komisji o jej zobowiązaniu wykonania analizy kosztów i korzyści dotyczącej proporcjonalności i skuteczności przepisów przyjętych od początku kryzysu finansowego – powiedziała Sharon Bowles, europarlamentarzystka z brytyjskiej Partii Liberalnych Demokratów. W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że ludzie mają coraz mniejsze zaufanie do Unii Europejskiej. Najnowsze badania opinii publicznej mówią, że aż 60 procent respondentów nie ufa UE. Brak zaufania to nie wszystko. Postawy stają się coraz radykalniejsze. Tylko od stycznia do maja 2013 roku norweska policja odnotowała 598 poważnych gróźb stosowanych przez petentów wobec państwowych urzędników. Niektórzy z nich grożą biurokratom śmiercią. 26-letni Norweg śmiertelnie ranił nożem 30-letnią urzędniczkę pracującą w urzędzie zajmującym się przyznawaniem zasiłków socjalnych. Z kolei Rockne Newell z Saylorsburga w amerykańskim stanie Pensylwania ostrzelał budynek miejski, w którym prowadzono obrady, bo nie podobały mu się wymysły biurokratów, którzy domagali się od niego remontu, twierdząc, że jego dom i posesja stanowią zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. W strzelaninie zginęły trzy osoby, a kilka zostało rannych. Pracę w administracji państwowej wiele osób postrzega jako dobrze płatną, taką, z której ciężko zwolnić i w której niewiele się robi. W efekcie dla wielu taka praca jest szczytem marzeń. Jak informuje Bankier.pl, w Polsce w sektorze publicznym pracuje ponad 2,5 mln ludzi, a łączna suma ich wynagrodzeń stanowi około 10 procent PKB całego kraju. W 2012 roku tylko na trzynaste pensje dla urzędników wydano 5 mld zł, aż 1,5 mld zł więcej niż w 2011 roku. Z kolei portal Interia donosi, że Polska ma najliczniejszą armię rządowych urzędników w całej Unii. W rządzie Donalda Tuska pracuje 18 szefów resortów, 91 wiceministrów i 8 sekretarzy stanu w Kancelarii Premiera, podczas gdy w 82-milionowych Niemczech jest dwukrotnie mniej ministrów niż w Polsce. Co gorsza, szefowie instytucji państwowych nie chcą słyszeć o zwolnieniach urzędników i cięciach ich pensji. Mimo wcześniejszych zapowiedzi centrala NFZ zamierza przeznaczyć 6,5 mln zł na utworzenie nowych etatów. Mimo kryzysu tylko w 2012 roku pensje pracowników ZUS wzrosły średnio o 144 zł miesięcznie, a na nagrody dla urzędników służby cywilnej wydano więcej niż zezwala ustawa. Wydaje się, że urzędnicy nie mają godności, bo ich praca nie ma sensu, a jest nawet szkodliwa. Nie mogą się realizować – chyba że ktoś realizuje się niszczeniem, przeszkadzaniem i szkodzeniem innym. Są to ludzie bez ambicji, puści intelektualnie, którzy pracują, by dostać za to pewną pensję, a na starość emeryturę, tak jakby celem pracy i życia było dotrwanie do zapewnianej przez państwo emerytury. Tomasz Cukiernik
Przypadek Szirin Ebadi Jak zauważył Józef Mackiewicz w książce „Nie trzeba głośno mówić”, pierwszą ofiarą każdej wojny jest prawda. Odnosi się to zwłaszcza do wojny psychologicznej, której celem jest doprowadzenie narodu będącego przedmiotem takiej operacji, do stanu psychicznej bezbronności wobec napastnika. Z wojną mamy do czynienia w sytuacji konfliktu interesów, którego nie można rozstrzygnąć inaczej, jak siłą, zaś z wojną psychologiczną - gdy konflikt interesów nie wymaga używania siły, albo nie jest ono celowe. O tej ostatniej możliwości wspomina Caryca Leonida, podając w wątpliwość celowość zbombardowania Europy Zachodniej „atomnymi kartaczami” „Niszczyć swą zdobycz? Kakij smysł?!” Warto przypomnieć, że wspomniana Caryca Leonida od razu podaje alternatywę, właśnie w postaci wojny psychologicznej: „Atomnych nie lzia nam kartaczy! Nam nada tolko oduraczyć!” Podstawowym narzędziem duraczenia jest propaganda. W naszym nieszczęśliwym kraju mamy z nią do czynienia w postaci zmasowanej i skoordynowanej nie tylko w okresie jesiennej konfrontacji rządu premiera Tuska z obywatelami, której kulminacja przypadnie prawdopodobnie 11 listopada. Duraczeni jesteśmy nieustannie przez niezależne media głównego nurtu, w których razwiedka poutykała rozmaite „Stokrotki”, żeby realizowały wyznaczone zadania. W ramach duraczenia organizowane są rozmaite kampanie i aż przyjemnie popatrzeć i posłuchać, jak na sygnał znajomej trąbki, jedno po drugim zaczynają odzywać się pudła rezonansowe. Z różnych miejsc i oczywiście - niezależnie od siebie, jakże by inaczej - ale wszystkie - z tego samego klucza, co pokazuje, że wszystkie one zostały nastrojone przez tego samego stroiciela - bez względu na to, czy pracują w służbie „lewicy”, czy też odwrotnie - w służbie „prawicy”. Dlatego, żeby duraczeniu nie poddawać się zbyt łatwo, powinniśmy podchodzić do medialnych przekazów cum grano salis, co się wykłada, że ze szczyptą soli - oczywiście soli attyckiej, to znaczy - z rezerwą. Jak wiadomo, bezcenny Izrael prowadzi wojnę psychologiczną właściwie z całym światem, próbując oduraczyć go w celu narzucenia mu swojego osobliwego punktu widzenia - ale niektóre kraje wyróżnia specjalnie - co za nim powtarza wiele niezależnych mediów głównego nurtu - również w naszym nieszczęśliwym kraju. Takim krajem jest np. Iran, przedstawiany jako państwo jęczące w cęgach straszliwego reżymu. Ale niekiedy rzeczywistość zadaje duraczeniu kłam - oczywiście pod warunkiem dobrej spostrzegawczości. Oto w dniach ostatnich odbywał się w Warszawie światowy zjazd laureatów pokojowej Nagrody Nobla, na którym, ku uciesze gawiedzi, gonitwę myśli zaprezentował były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju. Ale nie o to w tej chwili chodzi, tylko o to, że w zjeździe uczestniczyła pani Szirin Ebadi, działaczka na rzecz praw człowieka z Iranu. Warto przypomnieć, że zanim została płomienną obrończynią praw człowieka, w latach 1975-1979, a więc w ostatnich latach panowania szacha Rezy Pahlaviego i pierwszym roku rewolucji islamskiej ajatollacha Chomeiniego, była przewodniczącą sądu miejskiego w Teheranie. Szach Reza Pahlavi wprawdzie forsował w Iranie kołchozy i prześladował islamskie duchowieństwo, ale z powodu ropy był amerykańską i angielską duszeńką. Toteż wolny świat przymykał oko na fakt, że w Iranie bez wiedzy i zgody tamtejszej razwiedki czyli SAVAK-u nie działo się nic - zwłaszcza sprawowanie funkcji prezesa niezawisłego sądu w stolicy kraju. Złowrodzy islamiści zwolnili panią Szirin Ebadi z tej posady i od tej pory stała się ona płomienną bojowniczką o prawa człowieka, a zwłaszcza o pokój, czemu dała wyraz na warszawskim zjeździe, krytykując irański program nuklearny. Warto zauważyć, że mimo to złowrogi reżym irański nie tylko nie odmówił jej paszportu - co taki np. „człowiek honoru”, czyli generał Jaruzelski czynił bardzo często - ale również, że bez przeszkód, ani bez lęku z Warszawy w cęgi tamtejszego reżymu powróci. SM
27/10/2013 „ZUS dla Ciebie” - to unijny projekt pomocy przedsiębiorcom. z 2010 roku. Oczywiście nie chodziło o zlikwidowanie przymusu płacenie tego podatkowego cholerstwa, w ramach pomocy przedsiębiorcom-. ale pomoc w poruszaniu się po labiryncie tej głupoty. .Nie wiem jak to się skończyło, ale zarobili ci, którzy ten program pilotowali.. I wyciągnęli pieniądze z Unii Europejskiej.. Takich programów jest coraz więcej a co za tym idzie więcej jest wyciągających pieniądze .. Tym samym więcej jest socjalizmu wyciągającego cudze pieniądze,, więcej redystrybucji, i więcej złodziejstwa.. Oczywiście z tego wyciągania nic nie wynika, oprócz marnotrawstwa.. Bo co może być z przerzucania pieniędzy z kupki na kupkę? Pieniądze tylko zmieniają miejsce. Zresztą pochodzą z naszej składki unijnej.. Zarabiają ci wszyscy, którzy przebywają w zasięgu przerzucania kupek z pieniędzmi.. Bo przy przerzucaniu kupek z pieniędzmi zawsze taka kupka maleje.. Tak jak przy przerzucaniu piasku z ręki do ręki siedząc sobie nad morzem.. W pewnym momencie- przy przerzucaniu z dłoni do dłoni- ziarenek piasku zabraknie.. Teraz pieniądze – z Unii Europejskiej-dostały Ochotnicze Hufce Pracy(???) Nawet nazwy hufce nie zmieniły.. Były w poprzedniej komunie- są i w obecnej. I reklamują się w państwowej telewizji jako” organizatorzy rynku pracy”(???) To jest dopiero naigrywanie się z ludzi oglądających państwową telewizję? Biurokracja ochotniczych hufców pracy, posiadając pieniądze unijne pochodzące z naszej przymusowo płaconej składki-„ organizuje rynek pracy”(???) Dawno nie słyszałem takiego dobrego dowcipu.. Bo ostatni dobry słyszałem, a brzmi on tak: Dlaczego kobiety żyją dłużej średnio od mężczyzn? Bo Pan Bóg chce im wynagrodzić przedłużając im życie za czas spędzony i zmarnowany podczas parkowania..(!!!) Teraz w państwowym, radiu i telewizji emitowany jest program pt ”ZUS dla Ciebie”, sam tytuł przyprawia o dreszcze. ZUS dla mnie???? To chyba jest odwrotnie- ja dla ZUS-u.. (!!!!)Wszyscy „obywatele” pracujący w prywatnym sektorze są dla ZUS-u.. Natomiast „ obywatele” budżetowi – i owszem- ZUS jest dla nich.. Jak najbardziej, bo podatek ZUS, płacą za nich” obywatele” pracujący efektywnie w sektorze prywatnym.. Prywatnych przymusza się, żeby płacili ZUS za państwowych.. To jest oczywiście sprawiedliwość społeczna i biurokratyczna, bo przecież oczywistym jest , że niewolnik powinien pracować na swojego pana.. I na aparat represji demokratycznego państwa prawnego, które to państwo uczyniło z „ obywatela” niewolnika.. Przywiązało go do siebie mocnymi więzami przepisów- w tym ZUS-em… Program powinien się nazywać:” MY dla ZUS-u” z wyłączeniem budżetówki.. I jesteśmy bezbronni wobec niego. Ile by nie podniósł składki- tyle musimy oddać.. Bo jest przymus! Tak jak byli bezbronni powstańcy warszawscy wobec wroga.. Jak mówił wtedy pan Antoni Chruściel ps Monter:” Brak broni zastąpi furia odwetu”(????) Idiota – czy co? „ W czasie kryzysów strzeżmy się agentów”- twierdził inny mądrala- Józef Piłsudskiznacznie wczesniej. Ale przynajmniej bezbronnych żołnierzy do boju nie posyłał.. Dopiero sanacja posłała kawalerie konną na czołgi żelazne- ale przeszły- zdeptały na miazgę.. Co przeczytam fragment książki pana Piotra Zychowicza” Obłęd 44”- to zaciskają mi się pięści. .”Poszli nasi w bój bez broni”. .”Nie posiadających broni uzbroić w siekiery, kilofy i łomy”(????) Twierdził dalej” Monter”.. Ale sam miał pistolet maszynowy.. Niektóre kompanie w ogóle nie miały broni(!!!!)”Żołnierze, którzy będą niezdolni do zdobycia broni, pójdą pod sąd”(!!!) Takiego człowieka należało po prostu- zabić.. Bo posłał na śmierć młodych ludzi bez broni.. I jeszcze uważał , że powinni sobie ją zdobyć na nieprzyjacielu. A jak zdobyć broń na nieprzyjacielu gołymi rękoma, albo na „tygrysy mając visy”.?.. Ci dowódczy, to naprawdę kupa wariatów, albo…. agentów. Nic nie usprawiedliwia posyłania młodych ludzi w bój bez broni.. To po prostu głupota i dywersja.. A generał Tadeusz Pełczyński, ps” Grzegorz”, „Adam”,”Robak”- na pytanie o brak broni odpowiadał tak: ”Kiedy lud paryski ruszył na Bastylię nie liczył pałek z którymi wyruszył”(???) Przyznam się Państwu, że kompletnie nie rozumiem tego rozumowania.. Przecież generał Pełczyński to zawodowy oficer, całe życie spędził w wojsku, legionista, na różnych szczeblach dowodzenia.. Ale żeby posyłać młodych do walki bez broni? I jeszcze to uzasadniać??? Był wnukiem generała Królestwa Polskiego.. Przygotowanie wojskowe miał dobre- ale… widocznie ideologia Rewolucji Francuskiej przewróciła mu w głowie.. Za karę- gdyby ode mnie zależało- posłałbym go na czołgi żelazne, żeby przeszły po nim- i rozjechały go na miazgę.. Szef Sztabu KG Armii Krajowej.- mać! W audycji „ZUS dla Ciebie” różni specjaliści od zawiłości życia ZUS-u, wyjaśniają niewolnikom różne zawiłości ich niewolnictwa. Jak są spętani, ale to zdaniem specjalistów dobrze, tylko trzeba niewolnikowi przetłumaczyć- nie istotę niewolnictwa, ale, żeby niewolnik przyjął niewolnictwo ze zrozumieniem i sympatią.. I potrafił się w labiryncie niewoli – poruszać. I wszystko będzie dobrze. Bo wolność to świadoma konieczność uświadomienia sobie niewolnictwa.. A” niewola to wolność”- jak u Orewlla. Brak zapłaconej składki może zastąpić furia odwetu. Może się tak zdarzyć, bo niewolnicy też ludzie i też mają swoje fanaberie do buntu.. Tym bardziej, że ucisk coraz większy.. Tak jak ten facet- kierowca na Śląsku., wczoraj czy przedwczoraj… Chodzi mi o ten radar! Nie miał ani kilofa, ani łoma, ani siekiery.. Po prostu przywiązał podstawę radaru do swojego samochodu, czy może czegoś bardziej ciężkiego na przykład czołgu, bo jest członkiem grupy rekonstrukcyjnej – i wyrwał radar z korzeniami.. Ale miał determinację chłopina- a może to kobieta. Propaganda nie podała szczegółów, gdyby to była kobieta- na pewno by nie podała.. Przyjechać specjalnie pod radar, obwiązać go łańcuchem, czy czymś mocnym i z zawziętością skauta- w nocy, bo chyba nie w dzień- wyrwać ten przeklęty radar fiskalny ustawiony tam dla poprawienia finansów gminy lub państwa.. Oczywiście pod fałszywym pretekstem, że będzie bezpieczniej.. Kierowca czołgu nie uważał, że będzie bezpieczniej i się zawziął, na ten cholerny radar.. Propaganda nie podaje, czy został zatrzymany, ale podała, że będzie nowy radar w tym samym miejscu.. No i cały wysiłek operacyjny na nic.. No bo chyba trzeba jednak przygotować się do takiej akcji małego sabotażu- i logistycznie i operacyjnie.. Ale naprawdę trzeba mieć determinację, bo taki radar jest przymocowany do betonowego podłoża.. Cholera! Ale trzeba mieć samozaparcie, bo na solidarność z kierowcami na pewno mógł liczyć… Popatrzcie Państwo nikt nie poinformował policji fiskalnej, że wyrywają fiskalny radar…. Każdy zacierał ręce- puszczając na moment kierownicę- i jechał dalej. W duchu się ciesząc, a przecież za stan ducha na razie nie karzą.. Ale nie wiedział, że jest obowiązany- w demokratycznym państwie prawnym- do zgłoszenia przestępstwa.. Gdyby go złapała policja fiskalna to byłby oskarżony o współudział.. W wyrywaniu radaru, który tam został postawiony dla bezpieczeństwa kierowców.. Gdyby tak jednego dnia, kierowcy z grup rekonstrukcyjnych wyrwali wszystkie te 400, czy 500 radarów.. Strach pomyśleć co by się działo? Cała Policja byłaby postawiona na nogi? Oczywiście to żart- żeby mnie nie oskarżono do nawoływania do wyrywania radarów.. Ja jestem legalistą, ale prawo stanowione, nie może być głupie, i niezgodne z prawem naturalnym.. Bo na razie zostaje tylko odgłosowanie tego głupiego co przegłosowali.. „ZUS dla Ciebie”, ”Radar dla Ciebie:” , „ Kontrola dla Ciebie”,” Podatki dla Ciebie”,” Biurokracja dla Ciebie”,” , ”Premier dla Ciebie”,” Prezydent dla Ciebie”, ’Radio dla Ciebie”, ”Prawo dla Ciebie”, „ Prawie Wszystko dla Ciebie”.. Ale” Państwo przeciw Tobie”..??? Bo socjalistyczne państwo biurokratyczne jest stroną.. Stroną przeciw Tobie-„obywatelu”.! Niewolniku demokratycznego państwa prawnego.. WJR
Co jeszcze przejmie Grupa Azoty, żeby zablokować Rosjan? 1. Portal Defence24.pl zajmujący się przemysłem, wojskiem i bezpieczeństwem, po raz kolejny zamieścił tekst informujący o tym, że Grupa Azoty jest w ciągłym zainteresowaniu rosyjskiej spółki Acron i jej właściciela Wiaczesława Kantora. Tym razem autor tekstu Piotr A. Maciążek, pisze o tym, że Rosjanie przygotowują się do zaskarżenia w Trybunale Sprawiedliwości UE w Luksemburgu niektórych zapisów w statucie Grupy Azoty. Głównie chodzi o zapis w statucie spółki, który blokuje możliwość wykonywania praw z akcji po przekroczeniu 20% udziału w kapitale dla wszystkich akcjonariuszy poza Skarbem Państwa. Niestety są już w podobnych sprawach niekorzystne rozstrzygnięcia Trybunału dla państw które takie ograniczenia w swoich strategicznych firmach wprowadziły. Taki wyrok dotknął Niemcy i jego uregulowania dotyczące Volkswagena (choć ten kraj kruczkami prawnymi doprowadził do uchylenia tego rozstrzygnięcia ze względów proceduralnych), a także Portugalię, która z kolei złotą akcją zablokowała dostęp do swojego koncernu energetycznego GALP.
2. Przypomnijmy tylko, że cała sprawa najpierw z próbą przejęcia Zakładów Azotowych w Tarnowie zaczęła w lipcu 2012 roku. Premier Tusk i minister skarbu Mikołaj Budzanowski stawali wtedy wręcz „na głowie aby nie dopuścić do przejęcia przez rosyjską firmę Acron, pakietu większościowego Azotów w Tarnowie. Jak donosiły wówczas media, determinacja rządu Tuska była wywołana opracowaniami ABW, które czarno na białym dowodziły, że zainteresowanie Rosjan zakładami w Tarnowie, stanowi zagrożenie dla interesów ekonomicznych naszego kraju, głównie z powodu wielkości zapotrzebowania na gaz przez tę firmę, a także jak twierdzi się nieoficjalnie ze względu na posiadanie przez Azoty technologii produkcji grafenu. W sytuacji kiedy Rosjanie ogłosili na giełdzie w Warszawie wezwanie do sprzedaży akcji Azotów i na 3 dni przed jego zakończeniem, podnieśli zaproponowaną przez siebie cenę do 45 zł z akcję (a więc sporo wyżej niż ówczesna wycena tych walorów na giełdzie), do kontrakcji ruszył resort skarbu. Minister Budzanowski publicznie mówił o próbie wrogiego przejęcia Azotów przez Rosjan, prowadził poufne rozmowy z niektórymi PTE- właścicielami OFE aby nie odpowiadały na to wezwanie, wreszcie ogłosił zamiar połączenia Zakładów Azotowych w Tarnowie z Zakładami Azotowymi w Puławach i tym samym zablokował możliwość zdobycia przez Acron większościowych udziałów w spółce. Ostatecznie za duże pieniądze Rosjanie wykupili wtedy tylko 12% akcji „Tarnowa” i rząd wówczas otrąbił odparcie wrogiego przejęcia.
3. Później o tarnowskich Azotach było znowu głośno, ponieważ Gazeta Polska Codziennie napisała o zaangażowaniu byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szefa doradców premiera Tuska Jana Krzysztofa Bieleckiego w lobbowanie na rzecz rosyjskiej firmy. W Sejmie obyła się nawet debata na ten temat. Biorący w niej udział wiceminister skarbu Paweł Tamborski wielu wątpliwości wtedy niestety nie rozwiał. Posłowie dowiedzieli się, że Rosjanie mają już w skonsolidowanej grupie Azoty (a więc po połączeniu z Azotami Puławy) 15,34% akcji i są gotowi kupować kolejne pakiety akcji. Rosjanie jednak cały czas kupują akcje teraz już Grupy Azoty i dążą do osiągnięcia 20% udziału w akcjonariacie, ponieważ to dałoby im możliwość delegowania swojego przedstawiciela do Rady Nadzorczej spółki i w konsekwencji wejście w posiadanie wszystkich ważniejszych informacji zarówno o jej sytuacji bieżącej ale także strategii rozwoju w tym zamierzeniach inwestycyjnych.
4. Jak pisze Piotr Maciążek ministerstwo skarbu państwa, chcąc wzmocnić Grupę Azoty, chce doprowadzić do tego, że koncern Orlen przekaże jej włocławską chemiczną spółkę Anwil i w ten sposób udział akcji jaki mają w dyspozycji Rosjanie w kapitale akcyjnym spółki, uległby wyraźnemu zmniejszeniu. Niestety tak się mszczą nieprzemyślane decyzje rządu Tuska. Tuż po przejęciu władzy, rząd ten zdecydował o wykreśleniu tarnowskich Azotów z listy przedsiębiorstw strategicznych i rozpoczął ich prywatyzację. Później „bliscy i znajomi królika” zachęcili Rosjan do inwestycji w Azoty i zrobił się skandal. Teraz do Grupy Azoty trzeba włączać kolejne wielkie spółki państwowe, żeby obniżać udział Rosjan w jej kapitale akcyjnym. Tyle tylko, że Wiaczesław Mosze Kantor dysponuje setkami milionów dolarów. Kuźmiuk