Tegoroczne wakacje miałam spędzić w domu, lecz najwyraźniej los chciał inaczej.
Gdy leniuchowałam przed TV, zadzwonił telefon. Po drugiej stronie telefonu odezwała sie Ciocia, proponując mi, abym została pomocnikiem wychowawcy na obozie letnim w radosnej Polanie. Oczywiście zgodziłam się. obóz zaczynał się już jutro, także nie tracąc ani chwili położyłam sie do łóżka i rozmyślałam nad jutrzejszym dniem. Obawiałam sie, że nie dam sobie rady z tymi małymi łobuzami, ale byłam dobrej myśli. Z samego rana zjadłam małą przekąskę i szybkim krokiem udałam się do samochodu, w którym czekała za mną mama. Podróż minęła w błyskawicznym tempie. Na miejscu czekali już za mną moi mali podopieczni. Od razu zabrałam sie do sporządzania listy uczestników, gdy nagle jeden z malców powiadomił mnie, że zniknął jego kolega Kacper. Byłam troszkę podenerwowana, ponieważ nie sądziłam, że coś takiego przydarzy mi się w pierwszy dzień obozu, więc zerwałam sie na równe nogi i pobiegłam szukać Kacpra. Poszukiwania nie były takie proste jak myślałam. Chodząc po lesie, wołałam jego imię, czekając chwilę na jakąkolwiek odpowiedz z jego strony, ale nic zupełnie nic nie słyszałam. Nagle ni z tego, ni z owego wpadłam na pomysł, aby pójść nad jezioro. Było tam bardzo spokojnie, prawie nikt tam nie bywał od jakiegoś roku. Na miejscu byłam troszkę zakłopotana i czułam wewnętrzny niepokój, ale moje obawy się nie sprawdziły. Chłopiec siedział nad brzegiem wody i płakał.
Z początku nie chciał powiedzieć o co chodzi, ale zapewniłam go, że może mi zaufać, tym bardziej, że jestem jego opiekunką i chcę mu pomóc. Kacper powiedział, że uciekł z obozu, dlatego że miał dość problemów w domu. Zapewniłam go, że ucieczka problemów nie rozwiąże, ale chłopiec mówił, że rok temu stracił ojca w wypadku, a jego brat, którego bardzo kocha, jest chory na epilepsję i mama poświęca właśnie jemu więcej czasu. Przytuliłam Kacpra do siebie i obiecałam, że mu pomogę pod warunkiem, że wróci ze mną do miejsca zakwaterowania i nie wykręci mi więcej takiego numeru. Chłopiec był bardzo posłuszny, zaraz po dotarciu na miejsce przerosił wszystkich za ucieczkę. O godz. 20.00-stej po Kacpra przyjechał Mateusz wraz z mamą. Poprosiłam na moment Mateusza i powiedziałam mu co wydarzyło sie dziś na obozie. Był troszkę zbulwersowany, że jego brat Kacper powiedział mi o chorobie, ale ja zapałam go za rękę i przyrzekłam, że nikt się o tym nie dowie. On ucałował mnie w policzek i podziękował.
Kolejne dni w obozie były niezwykłe i interesujące. W każdy dzień Kacpra odbierał Mateusz dzięki czemu nasza przyjaźń zaczęła rozkwitać. Ale jak wiadomo wszystko się kończy, także i obóz dobiegł końca, jedyne co przetrwało to moja więź z Matim. Także te wakacje naprawdę były udane i wyjątkowe. A najważniejsze w żuciu to umiejętność pomagania innym. Dzięki mojej przyjaźni z Mateuszem Kacper zmienił się nie do poznania. Już nie jest tym łobuzem co kiedyś, ale za to młodym dojrzałym mężczyzną.