Podobają się wam nowe dowody osobiste?
Państwo polskie wkracza w XXI wiek z nowymi, nafaszerowanymi elektroniką dowodami osobistymi. Czy jednak design tego dokumentu jest do końca przemyślany?
Cel przyświecający MSWiA - żeby było bezpieczniej i łatwiej. Chodzi oczywiście o sprawy urzędowe. Nowością w dowodach będzie czip, który będzie służyć np. do składania podpisów elektronicznych. Bez wychodzenia z domu załatwimy różne formalności, podpis elektroniczny zastąpi odręczny. Dodatkowo czip będzie stanowić nową barierę do pokonania dla fałszerzy.
(fot. Gizmodo) |
Z innych, trochę mniej technicznych rzeczy, zmieni się pole na adres zameldowania, którego po prostu nie będzie. Uniknie to konieczności wymiany dowodu w przypadku aktualizacji np. adresu zameldowania. Zabraknie także naszego podpisu i naszych cech wyglądu jak kolor oczu czy wzrost. Dodana zostanie za to informacja o naszym obywatelstwie, której wcześniej brakowało. I prezent od Polski: nowe dowody będą wydawane bezpłatnie.
Wszystko fajnie, miło, tylko ten wygląd. Co to ma być? Czy graficy nie mogli się zdecydować czy chcą chłopca, czy dziewczynkę? Połączenie różu z niebieskim wygląda koszmarnie. Ani to nasze kolory narodowe, ani to estetyczne. Powstała nawet grupa na Facebooku wyrażająca sprzeciw wobec nowego wyglądu dowodów. Na szczęście, jak informuje strona MSWiA, o ostatecznym wyglądzie zadecyduje Rada Ministrów, czyli grono najwybitniejszych grafików w Polsce.
Jak cała sprawa się zakończy? Dowiemy się 1 lipca 2011, kiedy nowe dowody zaczną być wydawane. Błagam, zlitujcie się nad Polakami i nie raźcie nas po oczach paskudną kartą za każdym razem kiedy otworzymy nasze portfele.
wydanie internetowe www.gizmodo.pl
Polska Partia Internetowa apeluje ws. wyborów przez Internet
O dopuszczenie głosowania we wszystkich wyborach także przez internet zaapelowała działająca formalnie od prawie trzech miesięcy Polska Partia Internetowa (PPI). Głosowanie przez internet jest nierealne - odpowiada poseł Witlod Gintowt-Dziewałtowski.
Apel w tej sprawie otrzymali wszyscy posłowie i senatorowie m.in. członkowie sejmowej komisji nadzwyczajnej powołanej w kwietniu ub. roku do rozpatrzenia niektórych projektów ustaw z zakresu prawa wyborczego - poinformował PAP w czwartek przewodniczący PPI Piotr Zemelka.
(fot. PAP) |
Jak napisano w przesłanym PAP komunikacie PPI, prace tej komisji "nie uwzględniają szeroko wyrażanego społecznego postulatu możliwości głosowania drogą internetową".
"W imieniu Polskiej Partii Internetowej, której główną ideą jest propagowanie powszechnej demokracji realizowanej poprzez najbardziej dostępną formę dialogu społecznego, jaką jest Internet, zaapelowaliśmy o uwzględnienie w projekcie ustawy możliwości głosowania we wszystkich wyborach także przez Internet" - wskazał Zemelka.
Jak dodał, w wielu krajach Europy Internet jest istotną formą udziału w wyborach pośrednich i bezpośrednich wszystkich szczebli, włącznie z wyborami prezydenckimi, a dopuszczenie głosowania tą drogą "zdecydowanie podwyższa frekwencję wyborczą", zapobiega wykluczeniu z głosowań osób niepełnosprawnych, mieszkających za granicą i z dala od ośrodków administracyjnych, a także ułatwia udział w życiu społecznym i politycznym ludziom młodym, którzy nie uczestniczą w tradycyjnych formach demokracji.
"Uważamy, że uwzględnienie problematyki głosowania przez Internet w pracach Wysokiej Komisji jest pierwszym i podstawowym krokiem do wprowadzenia zasad demokracji bezpośredniej godnych zarówno tradycji, jak i wymagań XXI wieku" - podkreślił Zemelka.
Poseł SLD Witold Gintowt-Dziewałtowski - wiceprzewodniczący sejmowej komisji, która pracowała nad Kodeksem wyborczym - ocenił, że postulat PPI jest nierealny. "Bardzo bym chciał, żeby można było głosować przez Internet, ale nie ma takiej fizycznej możliwości. Głosowanie musi być tajne i musi być gwarancja, że jeden wyborca zagłosuje jeden raz, a nie pięć razy" - powiedział Gintowt-Dziewałtowski PAP.
Jak zauważył, poza Estonią, nigdzie nie wprowadzono dotychczas głosowania przez internet.
Polska Partia Internetowa oficjalnie zainaugurowała działalność z końcem października. Jej jedyne biuro (12 m kw.) mieści się w Katowicach, jego głównym wyposażeniem jest komputer. Partia z założenia ma działać w internecie - gdzie członkowie mają dyskutować o problemach i w głosowaniach przyjmować stanowiska oraz tezy programowe. Tam również - drogą samodzielnego wpisywania się i prawyborów - mają być tworzone listy wyborcze.
Zgodnie z przekazanymi mediom tezami programowymi partia opowiada się za realnym odbiurokratyzowaniem państwa oraz głębokimi reformami prawa administracyjnego, podatkowego i budowlanego. Chce, by posłowie i senatorowie zarabiali równowartość średniej krajowej płacy, a partie polityczne nie otrzymywały dotacji budżetowych.
Przedstawiciele partii chcieliby też, aby zasadą stanowienia prawa było każdorazowe przygotowanie jednolitego tekstu ustaw, z likwidacją wszystkich poprzednich przepisów na dany temat. Opowiadają się za zastąpieniem podatków PIT i CIT podwyższonym VAT-em, który miałby być inaczej naliczany. Są też za równą, niewysoką państwową emeryturą dla wszystkich po 65. roku życia.
Za podstawową wartość obywatelską członkowie PPI uważają wolność: w gospodarce, w działalności samorządowej, w zakresie prawa. Przedstawiciele jej obecnego kierownictwa - oprócz Zemelki m.in. Leszek Lacheta - deklarowali w październiku, że założyli partię, ponieważ nie identyfikują się z żadnym z obecnych ugrupowań na scenie politycznej. Kiedyś obaj należeli do Unii Wolności.
Nowy wynalazek, czy sposób na śledzenie każdego - czym jest RFID?
Weekend, piękny, słoneczny poranek od samego otwarcia naszych oczu zachęca do spędzenia całego dnia na błogim opalaniu się lub rowerze. Jeszcze tylko zakupy i już można iść na plażę. No właśnie zakupy. Kolejka w pobliskim hipermarkecie skutecznie potrafi zniechęcić do radosnego przeżywania dalszej części dnia. Regularny, piskliwy sygnał podczas skanowania przez kasjerkę kolejnych produktów z koszyka klienta przed nami wywołuje myśli, że ten koszmar nigdy się nie skończy. Tymczasem ludzkość już od dawna posiada rozwiązanie tego problemu. Niestety jest ono kontrowersyjne. Mowa o układach RFID.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której nie musimy stać w kolejkach. Wkładamy tylko produkty do sklepowego koszyka, a wychodząc mijamy bramkę, która odczytuje ilość, rodzaj i cenę zakupionych przez nas towarów. Następnie informacja ta jest przekazywana do banku, który obciąża nasze konto odpowiednią kwotą. Takie właśnie możliwości daje technologia RFID. Co więcej, opisane rozwiązanie jest już testowane w wielu hipermarketach największych sieci na całym świecie.
(fot. Jupiterimages) |
Nowość wcale nie taka nowa
Skrót RFID oznacza Radio Frequency Identification, czyli metodę identyfikacji z wykorzystaniem częstotliwości sygnału radiowego. Znaczniki RFID to w praktyce miniaturowe układy elektroniczne, które są montowane na opakowaniach wszelkich produktów i mają docelowo zastąpić powszechnie znane kody kreskowe. Wielu producentów na całym świecie stosuje układy RFID do śledzenia własnych wyrobów od etapu ich produkcji, przez transport, aż do momentu, kiedy trafiają z półki sklepowej do koszyka klienta.
Od lat technologia RFID jest wykorzystywana do śledzenia bydła, a od jakiegoś czasu pozwala również śledzić pojazdy, bagaże przewożone w samolotach, zwierzęta oraz pacjentów chorujących na Alzheimera.
Następca kodu kreskowego
Większość z nas orientuje się pobieżnie, jaką rolę pełni i czym jest kod kreskowy. To obecne na praktycznie każdym produkcie oznaczenie, przechowuje w postaci binarnej informacje o rodzaju produktu i pozwala dostawcom oraz sprzedawcom śledzić stan towaru w magazynach oraz ustalać cenę dla poszczególnych jego rodzajów. Jednak, technologia kodów kreskowych ma już około 40 lat i przez ten czas ujawniły się jej główne wady. Sprzedawca, aby zinwentaryzować produkt musi zeskanować kod kreskowy z każdej jego sztuki. Ponadto podczas kasowania zakupów, kasjer zmuszony jest ponownie odczytać kod każdego kupowanego przez klienta produktu z osobna. Poza tym kody kreskowe stanowią technologię, którą można określić jako „tylko do odczytu”. Oznacza to, że informacje raz zapisane w postaci równoległych kresek o różnej grubości nie mogą być później zmienione.
Technologia RFID pozbawiona jest powyższych wad. Przede wszystkim układy radiowe posiadają możliwość zarówno odczytu, jak i zapisu danych. Dzięki temu można zmienić, uaktualnić lub zablokować informacje zapisane w układzie RFID. Praktyka pokazała, że technologia ta pozwala bardzo skutecznie śledzić produkt, na bieżąco monitorować stany magazynowe, a nawet określić kto, co i ile zakupił.
Jak działa RFID
Technologia radiowej identyfikacji powstała już na początku lat siedemdziesiątych, ale aż do dzisiaj była zbyt droga, aby wejść do powszechnego użytku. Właśnie cena powodowała, że początkowo układy RFID były stosowane do identyfikowania dużych i drogich elementów, które transportowano na duże odległości, takich jak bydło, wagony kolejowe lub bagaż lotniczy. Pierwsze urządzenia RFID były zasilane dzięki wykorzystaniu zasady indukcji. Zbliżenie układu do odbiornika generującego pole elektromagnetyczne powodowało przepływ prądu i zasilanie układu, dzięki czemu możliwe stawało się wysłanie do odbiornika zapisanych informacji.
Indukcyjne układy RFID były stosunkowo drogim rozwiązaniem, w związku z czym wynaleziono ich pojemnościowe odpowiedniki. Nowa technologia miała spowodować, że znaczniki będą dużo tańsze. Rozwiązanie pojemnościowe opierało się na nadrukowaniu za pomocą specjalnego atramentu przewodzących ścieżek, które przenosiły informację. Taki nadruk można było następnie odczytać za pomocą dedykowanych czytników. Technologia pozwalała na zapisanie do 96 bitów danych, ale nie przyjęła się na rynku i w 2001 roku firma Motorola definitywnie zamknęła projekt BiStatix promujący to rozwiązanie.
(fot. Jupiterimages) |
Zarówno układy pojemnościowe jak i indukcyjne są drogie i dość duże w porównaniu ze stosowanymi dzisiaj rozwiązaniami. Obecnie spotykane układy RFID można podzielić na trzy rodzaje: pasywne, pół-pasywne i aktywne. Wszystkie te rodzaje składają się z mikrokontrolera i anteny nadajnika, a układy pół-pasywne i aktywne wyposażone są we własne źródło zasilania w postaci baterii. Nowoczesne rozwiązania pozwalają na zapisanie około 2 kb danych.
Ogólna zasada działania jest zawsze taka sama. Dane zapisywane są w pamięci układu i w momencie zbliżenia do anteny odbiornika zasilona zostaje antena samego układu RFID. Wykorzystując moc wbudowanej baterii, albo moc uzyskaną dzięki zbliżeniu do odbiornika wysłane zostają dane zapisane w układzie. Odbiornik zamienia otrzymane sygnały na użyteczne dla użytkownika informacje.
Układy aktywne i pół-pasywne posiadają własne baterie, przy czym pierwsze z nich są w całości autonomiczne i mają wystarczająco duże zasilanie, aby samodzielnie transmitować zapisane dane. Natomiast pół-pasywne znaczniki RFID wymagają dodatkowego zasilania od zbliżanego czytnika, aby wysłać informacje. Pasywne układy w całości opierają się na zasilaniu dostarczanym przez czytnik. Jak można się domyślić układy aktywne i pół-pasywne są droższe od całkowicie pasywnych i jednocześnie bardziej skomplikowane. Z tych powodów stosuje się je głównie w drogich produktach. Te układy mogą nadawać sygnał na odległość kilkudziesięciu metrów, a po wyposażeniu w dodatkowe baterie, nawet do ok. 100 metrów. Natomiast rozwiązania pasywne przeznaczone są do powszechnego stosowania w tanich produktach. Koszt takiego układu wynosi od ok. 20 do 70 groszy, a docelowo producenci dążą do zmniejszenia tej kwoty do ok. 15 groszy.
Nowy wynalazek, czy sposób na śledzenie każdego - czym jest RFID?
Przyszłość technologii RFID
Obecnie technologia RFID stosowana jest w kilku dziedzinach naszego życia, ale docelowa wizja świata wypełnionego tymi znacznikami przedstawia się jak scenariusz klasycznego filmu science-fiction. Planowane jest stworzenie wielkiej sieci śledzącej cały cykl życia produktu, od zejścia z taśmy produkcyjnej aż po jego utylizację w zakładach recyklingu odpadów lub na wysypisku śmieci. Przyszłościowy system RFID składa się z trzech głównych elementów: układów RFID, czytników oraz sieci Internet.
Najłatwiej powyższą wizję prześledzić na konkretnym przykładzie. Wyobraźmy sobie, że zdejmując z półki sklepowej karton soku, do naszego telefonu zostaje automatycznie wysłana informacja o dacie jego produkcji i terminie przydatności do spożycia. Ta sama informacja zostaje jednocześnie wyświetlona na półce. Wychodząc ze sklepu mijamy wbudowane w drzwiach czytniki RFID, które skanują zawartość naszego koszyka. Informacja o kupionych produktach wysyłana jest automatycznie do naszego banku, który obciąża nasze konto odpowiednią sumą pieniędzy. Jednocześnie magazyn sklepu otrzymuje dane o rodzaju i ilości kupionych przez nas produktów, dzięki czemu sklep może na bieżąco kontrolować stan swoich zasobów. Po powrocie do domu wkładamy sok do lodówki, która również wyposażona jest w czytnik RFID i poinformuje nas automatycznie, gdy zbliżał się będzie koniec terminu ważności soku lub innego produktu. Możemy sobie wyobrazić, że taka automatyczna lodówka mogłaby być zaprogramowania do automatycznego tworzenia listy zakupów na podstawie nabywanych przez nas codziennie produktów lub sugerować brakujące składniki niezbędne do ugotowania jakiejś potrawy. Wykorzystanie Internetu do połączenia wszystkich czytników RFID w sieć ma również pozwolić na tak trywialne rzeczy jak dostarczanie nam gazetki promocyjnej lokalnego sklepu przygotowanej specjalnie dla nas, dzięki uwzględnieniu informacji przesłanych do sklepu przez naszą lodówkę.
(fot. Jupiterimages) |
Układy RFID dla ludzi i zwierząt
Znakowanie zwierząt za pomocą układów RFID nie jest żadną nowością. Jest stosowane również w Polsce od wielu lat. W układzie zapisywane są informacje o właścicielu, adresie, a czasami również o historii chorób zwierzaka. Wciąż jednak pojawiają się głosy, które przypominają, że przeprowadzone w 1996 roku badania wykazały, że elektroniczne implanty mogą powodować raka - tak było w przypadku myszy laboratoryjnych.
W przypadku znakowania ludzi, sprawa jest jeszcze bardziej kontrowersyjna. Najsłynniejszą usługą tego typu jest oferowane przez amerykańską firmę VeriChip Corporation znakowanie ludzi za pomocą układów elektronicznych. W oferowanych przez firmę znacznikach zapisywany jest numer identyfikacyjny, który powiązany jest z bazą danych VeriChip, zawierającą informacje o pacjencie oraz historię jego chorób. Cena usługi zależna jest od ilości informacji, które chcemy zapisać w bazie danych. Układ wszczepiany pacjentom może być w prosty sposób odczytany np.: w szpitalu, gdy klient ulegnie wypadkowi. W praktyce jednak nie wszystkie szpitale wyposażone są w czytniki RFID, a niektórzy lekarze po prostu nie sprawdzają nawet czy pacjent posiada wszczepiony układ RFID. Może się więc okazać, że na darmo daliśmy się „oznakować”.
Głosy krytyków
Wszczepianie ludziom elektronicznych układów identyfikacyjnych musi budzić kontrowersje. Gdy tylko pojawia się dyskusja na temat technologii RFID podnoszą się liczne głosy krytyki, w dodatku nie można odmówić im racji. Tworzenie sieci układów elektronicznych, które są połączone między sobą od razu nasuwa na myśl orwellowskie skojarzenia. Przeciwnicy podnoszą przede wszystkim kwestię braku kontroli nad przekazywanymi informacjami. Łatwo można wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś nieupoważniony uzyskuje dostęp do informacji o naszych chorobach, dokonanych zakupach lub innych informacji, których nie chcielibyśmy zdradzać obcym ludziom.
Dodatkowego smaku całej sprawie nadaje fakt, że hakerzy kilkukrotnie udowodnili już, że możliwe jest przechwycenie informacji wysyłanych przez układ RFID lub podmiana danych w takim układzie. W ten sposób można np.: zawyżać ceny produktów, a w efekcie nawet szantażować klientów. Spory zasięg niektórych rodzajów układów RFID powoduje również powstanie obaw o śledzenie nas np.: w drodze ze sklepu do domu. W dodatku śledząca osoba może posiadać dokładne informacje o produktach, które zakupiliśmy.
Źródło: HowStuffWorks.com
Toshiba: Nowa technologia wyświetlaczy 3D
Podczas targów 3D Expo 2010 Toshiba zaprezentowała prototyp udoskonalonego trójwymiarowego wyświetlacza autostereoskopowego - czyli takiego, który pozwala oglądać obraz 3D bez specjalnych okularów.
Wyświetlacze autostereoskopowe powoli stają się coraz powszechniejsze. Największą ich wadą jest niewielki kąt widzenia - żeby oglądać prawidłowy obraz 3D należy zawsze ustawić wyświetlacz równolegle do twarzy.
Wyświetlacz Toshiby poprzez wykorzystanie zaawansowanych algorytmów i akcelerometru pozwala zwiększyć kąt widzenia obrazu z 30 do prawie 90 stopni w urządzeniach mobilnych.
Sensor ruchu wykrywa nachylenie urządzenia względem użytkownika i generuje odpowiedni obraz.
Toshiba uważa, że nowa technologia znajdzie zastowanie przede wszystkim w sklepach internetowych i programach edukacyjnych.
Reklamy, które czytają informacje z Twojej kieszeni
Billboardy reklamowe znane z filmu "Raport Mniejszości", które potrafią rozpoznawać przechodniów i kierować do nich spersonalizowane reklamy są opracowywane przez inżynierów komputerowych. Działanie billboardów ma bazować na chipach RFID (Radio frequency identification) coraz częściej umieszczanych w kartach kredytowych czy telefonach komórkowych. Pozwolą one mechanizmom interaktywnych reklam poznawać nasze preferencje, rodzaje zakupów, jakie wykonujemy, a nawet zwracać się po imieniu.
Jak pisze "Telegraph", naukowcy z laboratorium IBM pracują nad billboardami, które będą czytać informacje z naszej kieszeni – z telefonów i kart kredytowych i na podstawie zebranych w ten sposób danych będą proponować dopasowane do nas ogłoszenia. By dodatkowo zwrócić naszą uwagę mogą nawet nawoływać nas po imieniu.
Zwolennicy chwalą to rozwiązanie, mówiąc, że takie reklamy ułatwią życie odbiorcom ponieważ nie będą już zamęczani ogłoszeniami, które ich nie dotyczą. Jest to prawda, tylko z drugiej strony pojawiają się obawy o prywatność. Czy ludzie chcą by ich prywatne informacje oraz preferencje były na ulicy „wypowiadane na głos” przez billboardy? We wspomnianym wcześniej „Raporcie Mniejszości” jest scena, w której główny bohater, mijając interaktywny billboard słyszy „John Anderton. Napiłbyś się Guinnessa teraz, prawda?”. Czy naprawdę chcemy by ktokolwiek wiedział, co kupujemy, gdzie bywamy? To nasza sprawa, czy pijemy Guinnessa czy wodę gazowaną, to nasza sprawa czy oglądamy takie czy inne filmy. Możemy się tym dzielić, jeżeli chcemy, ale nikt nie powinien robić tego za nas.
RFID, nazywane przez niektórych „radiowymi kodami kreskowymi”, umożliwia zdalne, oparte o fale radiowe odczytywanie i zapisywanie danych (szczegóły działania RFID, zalety i zagrożenia, jakie przynosi, a także kontrowersje, które wzbudza poznacie w naszym artykule „Nowy wynalazek, czy sposób na śledzenie każdego - czym jest RFID?”). Początki identyfikacji radiowej sięgają już lat 40. XX w., także nie jest to taki świeży wynalazek, jednak najnowsze technologią są w stanie wykorzystać RFID na dużo większą skalę i to budzi zarówno zachwyt, jak i kontrowersje.
(Michał Nowakowski)
Radiowa technologia RFID w laserowych drukarkach Lexmark
Firma Lexmark wprowadza udoskonaloną technologię identyfikacji radiowej (RFID) wysokiej częstotliwości (UHF), która oferowana będzie w gamie laserowych urządzeń drukujących tej marki. Usprawniona technologia umożliwia klientom biznesowym łatwe i efektywne kosztowo limitowanie dostępu do ich aktywów i informacji w czasie rzeczywistym.
Lexmark RFID UHF został zaprojektowany jako opcjonalne akcesorium w drukarkach laserowych Lexmark T654. Usytuowana w miejscu podajnika papieru opcja zapewnia następujące korzyści:
• Szybsze drukowanie etykiet – do 20 stron na minutę w trybie RFID
• Tagi RFID mogą zostać umieszczone pionowo oraz poziomo na drukowanych mediach
• Szeroka gama wspieranych mediów – od 5 cm x 7 cali do 8,5 cala x 14 cali
(fot. Lexmark) |
Rozwiązanie Lexmark RFID UHF posiada radiowy moduł odbiornika oraz antenę, które wbudowane zostały bezpośrednio w moduł RFID. Dzięki temu rozwiązaniu biura wyposażone już w drukarki T654 mogą w łatwy sposób rozszerzyć urządzenia o moduł RFID. Klienci, którzy nie posiadają urządzeń Lexmark T654 mogą je zamówić z wbudowaną opcją identyfikacji radiowej (RFID) w cenie wielokrotnie niższej od tej, którą zapłaciliby za tradycyjną termiczną drukarkę RFID.
Apple patentuje technologię 3D, której jeszcze nie posiada
Zapobiegliwi spece z Cupertino już w 2006 roku zaczęli się starać o patent, którym od wtorku mogą już szantażować inne firmy pracujące nad technologią "bezokularowych" wyświetlaczy 3D.
Patent przyznany Apple przez amerykańskie Biuro Patentowe dotyczy wyświetlacza, który umożliwiałby wielu osobom oglądanie trójwymiarowych programów w tym samym czasie. Nie wymagałby też zakładania okularów. Jak to działa - a raczej - jak mogłoby działać?
(fot. Gizmodo) |
Każdy piksel jest wyświetlany na odblaskowej, nierównej powierzchni, z której inny obraz odbija się do prawego oka i do lewego oka patrzącego, tworząc efekt stereoskopowy, czyli trójwymiarowy. System wykryje lokalizację obydwu oczu patrzącego, dzięki czemu wiele osób mogłoby równocześnie oglądać obraz wysyłany w ich kierunku pod różnymi kątami.
Idealnie - swoboda ruchu, zero okularów i głębia obrazu. Gdyby udało się stworzyć taki system, zachęciłoby to wiele osób do kupna telewizora 3D, do którego wcześniej zniechęcała konieczność posiadania okularów.
Apple twierdzi, że technologie bezokularowe proponowane przez Nintendo, Toshibę i Sharpa, nie spełniają kryteriów idealnego wyświetlacza, który powinien być "skuteczny, praktyczny, wydajny, nieskomplikowany i niedrogi." Brzmi jak definicja przyglądania się teatrowi życia z ławki pod domem. wydanie internetowe www.gizmodo.pl