987

Merkel obiecuje Niemcom usunąć Orbana Angela Merkel „Zrobimy wszystko, aby zawrócić Węgry na właściwą drogę. Ale od razu nie wyślemy kawalerii”. „...(źródło )
Viktor Orban „ „Niemcy już raz wysłali kawalerię na Węgry pod postacią czołgów. Naszą prośbą jest, aby tego nie czyniły powtórnie, bo nie był to najlepszy pomysł". Miał na myśli tzw. operację Margarethe wiosną 1944 roku, kiedy odziały Wehrmachtu oraz SS opanowały Węgry, pragnąc tym samym zapobiec wyłamaniu się wcześniej wiernego sojusznika z koalicji wojennej. „...(źródło )
Były „Prezydent Republiki Federalnej Niemiec Horst Koehler „.....”„ Kraj o naszych rozmiarach oraz z tak zorientowany na eksport musi czasami wysłać swoje oddziały aby bronić swoich ekonomicznych interesów  , „...(więcej )
2011 rok . Analityk polityczny Daily Telegraph Peter Oborne w swoim tekście zatytułowanym Kryzys euro pozwoli Niemcom zbudować imperium, o którym od zawsze marzyli „ ( The euro crisis will give Germany the empire it’s always dreamed of . „pisze „ oznacza ekonomiczne zniszczenie większości europejskich południowych krajów. I rzeczywiście ten proces jest już bardzo zaawansowany. Z powodu swojego członkostwa w eurozonie peryferyjne państwa , takie jak Grecja i Portugalia w rosnącym stopniu Włochy i Hiszpania poddane są procesowi wymuszonej deindustralizacji , odprzemysłowienia . Ekonomiczna suwerenność zostanie całkowicie zniszczona , zostaną sprowadzone do pozycji państw wasalnych „ ..( więcej )
Żona Sikorskiego o nowym kolonializmie niemieckim „ Anne Applebaum „. Wprawdzie Unia Europejska od zawsze wymagała od krajów członkowskich rezygnacji z części suwerenności, ale Grecja właściwie nie zachowa już żadnej suwerenności. Umowy z MFW również są obwarowane warunkami, ale język, w jakim je sformułowano, jest nieco inny: zadłużony kraj prosi o pomoc, fundusz reaguje. W tym przypadku UE postanowiła, co Grecja ma zrobić. Nie sądzę, by ktokolwiek zdawał sobie sprawę, że UE ma aż taką władzę nad swoimi członkami. A na pewno nie wiedzieli o tym Grecy.”…” jawne narzucenie Grecji woli UE posłuży także jako ostrzeżenie dla innych,”…” Ale jeśli łamiesz zasady, ryzykujesz znalezienie się pod obcą finansową okupacją. Jeszcze chyba nie ukuliśmy nazwy na to zjawisko – może neo-euro-kolonializm? – ale niepostrzeżenie już nadeszło.” ….(więcej )
- Jesteśmy dumni, że możemy wziąć udział w oporze przeciw międzynarodowemu finansowemu terroryzmowi „....„W kolejną sobotę siły popierające Fidesz i Orbána chcą zwołać przy placu Bohaterów setki tysięcy zwolenników rządu i nowej konstytucji. „...(więcej )
2010 rok „Krasnodębski o rozpoczętym niemieckim ataku medialnym na Węgry”...” Krasnodębski  w tekście pod mądrym tytułem „ Brońmy  demokracji „ napisał  „We „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ukazał się 14 sierpnia alarmistyczny artykuł, opisujący rosnące zagrożenie dla demokracji w jednym z państw „nowej Europy”. Obóz rządzący skupia w swym ręku całość władzy, naruszając zasadę jej podziału. Opanował Trybunał Konstytucyjny, zmieniając zasady wybierania sędziów, a urząd prezydenta państwa objął polityk, który jest blisko związany z premierem. Nowo wybrany prezydent od razu zadeklarował, że będzie wspierał rząd. Także obsada stanowiska prokuratora generalnego i rzecznika praw obywatelskich oraz przewodniczącego Sądu Najwyższego obsadzane są przez większość parlamentarną.”…” który przez osiem lat z ramienia SzDSz, partii nieco podobnej do naszej dawnej UW, zasiadał w węgierskim parlamencie. Przez 14 lat rządziła ona Węgrami w koalicji z postkomunistami. Rządy te doprowadziły Węgry do stanu zapaści gospodarczej.Ale z korupcją, układami, błędną polityką gospodarczą, cynizmem i postkomunizmem można się przecież jakoś pogodzić, zwłaszcza zagranicy. Teraz zaś grozi demokracji węgierskiej prawdziwa katastrofa” „...(więcej )
W 1915 roku Niemcy stworzyły koncepcję Mitteleuropy . A konkretnie Friedricha Naumann , który swoja koncepcje ogłosił w książce pod tym samym tytułem . „ W jej myśl ta część Europy miała stać się podporządkowanym państwu niemieckiemu tworem gospodarczo-politycznym „ ...” Rejon miał być wykorzystywanym gospodarczo zapleczem imperium Niemieckiego, a jego zasoby miały służyć udanej rywalizacji z Anglią na arenie światowej w celu uzyskania pozycji wiodącego mocarstwa. Organizacja ekonomiczna opierałaby się na dominacji Niemiec, które narzuciłyby szereg korzystnych dla siebie umów ekonomicznych z podległymi im satelickimi państwami takimi jak Ukraina czy Polska Populacja na podporządkowanych terenach stopniowo byłaby germanizowana, „...(więcej )
Sikorski w swoim expose aby przekonać Polaków do serwilistycznej polityki stronnictwa pruskiego wobec Niemiec powiedział Sikorski w expose „ Z Niemcami łączy nas wspólnota interesów i demokratycznych wartości. Kraj ten ugruntował swoją kluczową pozycję na Kontynencie. W naszym interesie jest, aby Niemcy oddziaływały na Europę w ramach mechanizmu konsultacji, na które państwa członkowskie - a więc także my - mają spory wpływ. Alternatywa, czyli przywództwo Niemiec „metodami tradycyjnymi”, jak to ujął pewien polityk CDU, byłaby gorsza. „.....(więcej)
Jakimiż to tradycyjnymi niemieckimi metodami straszył Polaków Sikorski . Czołgami , których na razie kanclerz Niemiec Merkel w swojej wspaniałomyślności nie wysyła z interwencja zbrojna na Węgry . Prezydent Niemiec w chwili szczerości zdradził doktrynę polityczną zgodnie z która Niemcy maja prawo wysłać Bundeswehrę i najechać obcy kraj tylko po to aby zabezpieczyć swoje interesy gospodarcze . Co w takim razie w sytuacji , gdy zostaną zagrożone geostrategiczne interesy gospodarcze i polityczne Obawy Sikorskiego są jak najbardziej uzasadnione. Jeśli Polska i Węgry nie zaakceptują bycia peryferiami w niemieckiej „ gospodarce wielkiego obszaru „ to Niemcy zrealizują swoje interesy „metodami tradycyjnymi „Merkel obiecała że zrobi wszystko , aby de facto pozbyć się Orbana , z tym że na razie wykluczyła wysłanie tam niemieckiego żołdactwa Na razie Niemcy zajęte są wyniszczaniem ekonomicznym i populacyjnym krajów Europy, aby na zgliszczach ich gospodarek i społeczeństw ufundować IV Rzeszę . Węgrzy dzięki swojemu powstańczemu zrywowi wyborczemu postawili się Niemcom Reformy Orbana zaczynają przynosić owoce . 10 procentowy podatek dochodowy, opodatkowanie kolonialnych koncernów , wysokie ulgi rodzinne dla pracujących Węgrów z jednej strony i obcięcie zasiłków dla socjalistycznego lumpenelektoratu doprowadziły do wzrostu gospodarczego Węgry Orbana mogą być tym wybojem , na którym barak IV Rzeszy ciągnięty przez chabety typu Sikorski i Tusk się wykolei W miarę sukcesów Węgrów pod przywództwem Orbana metody ich zniszczenia ze strony Niemiec będą coraz drastyczniejsze . Niemcy uzbrajają się po zęby. Bundeswehrę przekształcają w siły szybkiego reagowania , w jeden wielki korpus ekspedycyjny. Węgry mogą być pierwszym krajem , na którym Niemcy przetestują zaprowadzanie porządku przy udziale swojego żołdactwa .
Victor Orban „Przyjaźń polsko-węgierska oparta na istniejącej od zarania dziejów solidarności między naszymi narodami może być traktowana jako ideowy pierwowzór Unii Europejskiej – pisze premier Węgier „Najważniejszy wspólny interes Europy Środkowej ma jednak wymiar nie tyle regionalny, ile kontynentalny. A jest nim wzmocnienie Unii Europejskiej jako całości, uczynienie jej bardziej przyjazną oraz zapewnienie jej bezpiecznego rozwoju w zmieniającym się świecie. Również dlatego na węgierską i polską prezydencję spada ogromna odpowiedzialność. „..  „Nadchodzi rok Europy Środkowej w Unii Europejskiej. W pierwszej połowie 2011 roku Węgry, a w drugiej Polska obejmą prezydencję Rady Unii Europejskiej. W tym samym czasie Litwa będzie przewodziła Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, a Ukraina Komitetowi Ministrów Rady Europy. „….„Dlaczego Europa Środkowa jest dla nas ważna? Przede wszystkim dlatego, że ją kochamy. Region ten jest większą ojczyzną, zarówno dla nas, Węgrów, jak i pozostałych narodów zamieszkujących te tereny. Stąd bierze się naturalne dla nas, Węgrów, uczucie, że w Polsce czujemy się znacznie bardziej u siebie niż w innych rejonach świata. Między krajami Europy Środkowej jest bowiem pewne podobieństwo, mieszkające na tym obszarze narody tworzą wspólnotę i jako jej członkowie – jak zwykło się mówić – "rozumieją się w pół słowa".”…”Pewne natomiast jest to, że zawierane są nowe porozumienia i sojusze, a ten proces daje nam, narodom środkowoeuropejskim, wielkie możliwości. Cały region może zostać dowartościowany, jeśli zdołamy sprostać temu procesowi i wystąpić w jego ramach jako inicjatorzy.”…” Niewiele jest przykładów współpracy międzynarodowej, które mogłyby się poszczycić tyloma sukcesami, co Grupa Wyszehradzka. „…”Ważne Partnerstwo Wschodnie”Ważną dla nas wspólną sprawą jest los naszych sąsiadów na Wschodzie – a zatem także dotycząca ich inicjatywa UE, czyli Partnerstwo Wschodnie. Ten program unijny daje niezwykłą możliwość wydobycia naszych wschodnich sąsiadów z mroków zapomnienia w unijnej świadomości. Stawką jest możliwość stworzenia poprzez inicjowane także przez nich projekty wspólnej (a więc także razem z nimi) wizji UE w odniesieniu do Ukrainy, Mołdawii i Białorusi oraz trzech państw kaukaskich. W tej sprawie interesy państw środkowoeuropejskich – a zwłaszcza Węgier i Polski – są zbieżne. Dochodzi do tego kwestia dotycząca także całej Unii – za sprawą przewodnictwa UE stronie węgierskiej i polskiej przypadła istotna rola w dynamizacji tego programu. „...”Na koniec Premier Węgier przestrzega Polskę  słowami „Na razie warto zachować w pamięci słowa XV-wiecznego kronikarza Jana Długosza, który – być może jako pierwszy w historii – w pełni świadomie pisał o przyjaźni polsko-węgierskiej. Przytoczył on słowa wypowiedziane ponad 1000 lat temu przez papieża Sylwestra II, który przekazując przedstawicielowi narodu węgierskiego klejnoty koronne, podobno napomniał stojących przed nim posłów polskich i węgierskich, by póki świat światem ich narody żyły w przyjaźni, wzajemnie się wspierając, bo gdyby którykolwiek z nich chciał przyczynić się do zguby drugiego, także na siebie ściągnie nieszczęście „ ( więcej )
Kard. Meisner „Nie możemy odbierać Hiszpanom czy Portugalczykom młodzieży, a zatem ich przyszłości, bo to jest egoizm „....”odciąganie kobiet od rodziny, by wykorzystać je jako siłę roboczą, przypomina tragiczną sytuację NRD „....(źródło )
Szef MSZ Węgier János Martonyi „Nasze wspólne miejscew Europie „...”Europa Środkowa to nie tylko pojęcie geograficzne i polityczne. To wspólnota kulturowa „.....”Niestety w tle krytyki 
Węgier stoją nierzadko motywacje polityczno-ideologiczne „....”Grupa Wyszehradzka to dla nas istotny czynnik określający nasze powiązania w perspektywie geopolitycznej i ekonomicznej.Dlatego staramy się włączać w jak największą liczbę inicjatyw, także tych wykraczających poza ściśle rozumianą Grupę Wyszehradzką, na przykład w inicjatywy w ramach Partnerstwa Wschodniego. Współdziałamy na rzecz bezpieczeństwa energetycznego, rozwoju infrastruktury regionalnej, polityki zatrudnienia. Wspólnie występujemy na forum Unii Europejskiej – choćby w czasie dyskusji o unijnym budżecie. Na szczęście udało nam się dojść do wspólnych wniosków, że współdziałając, osiągniemy więcej, niż konkurując ze sobą.”.....(źródło )
Sławomir Sieradzki „O całej sprawie napisał lewicowy „der Spiegel”, który od razu zacytował też postkomunistycznych polityków węgierskich będących w opozycji, którzy byli „przerażeni” wypowiedzią Orbana.„Der Spiegel” zacytował także dziennik „Népszabadság” należący do koncernu Ringier (w Polsce ta szwajcarska spółka tworzy z niemieckim Axel Springer konsorcjum wydające np. tygodnik „Newsweek” – przyp. red.), który napisał, że „dzisiejsi Niemcy nie przyjeżdżają kawalerią, czy czołgami, lecz samochodami”.Sytuacja na Węgrzech i w Polsce pokazuje, że „Matka Chrzestna” Europy, czyli niemiecka kanclerz jest pod szczególną ochroną establishmentu lewicowo-liberalnego. Warto obserwować ten proces rozwoju swoistej „demokracji unijnej”.”...(źródło )
Janke „ Konieczna interwencja NATO na Węgrzech„ Panujący w Budapeszcie reżim właśnie uchwalił, że państwo węgierskie ma bronić instytucji rodziny, a rodzina to związek mężczyzny i kobiety. „.....”Na szczęście reakcja cywilizowanego świata jest stanowcza. Ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Danii, Finlandii Holandii domagają się wprowadzenia cięć w unijnych funduszach dla państw członkowskich „naruszających demokratyczne wartości". Rzeczniczka Komisji Europejskiej zapowiada, że „w razie konieczności użyte zostaną wszelkie środki, aby na Węgrzech przestrzegane były rządy prawa". „.....”Kobieta i mężczyzna? Dziecko – rodzic? Miarka się przebrała. Tu reakcja Komisji Europejskiej nie wystarczy. Konieczne są stanowcze działania wojsk NATO. „ ….(więcej )
Obcięli głowę Obalcie swój rząd Nie zależy mu na was „widać mężczyznę trzymającego nóż w zakrwawionej ręce, który mówi: „....”Nigdy nie będziecie bezpieczni. Obalcie swój rząd, nie zależy mu na was. „.....(źródło )
Daily Mail „ Ponad 100 zwolenników English Defence League ( Angielski Związek Obronny ) zgromadziło się niedaleko miejsca w którym angielki żołnierz został zamordowany przez islamskich fanatyków i rzucało butelkami w policję . Część zwolenników EDL gromadziła się w pubach , gdzie śpiewali nacjonalistyczne pieśni . Jeden z muzułmańskich mieszkańcy powiedział ,że cegły zostały rzucone na meczet w czasie marszu EDL „...(źródło )
Daily Mail Daily Mail” Opętana ideologicznie lewica stoi za rozruchami w w Anglii „Brytyjska lewicowa inteligencja zmiażdżyła całkowicie wszystkie społeczne wartości . „...”Pełna przemocy anarchia ,która utrzymuje się na brytyjskich miastach jest wynikiem całkowicie do przewidzenia 30 letniego lewicowego eksperymentu wypalającego w społeczeństwie całkowicie każdą fundamentalną wartość .”...” Rodzina w której dwoje rodziców związanych jest związkiem małżeńskim , wykształcona merytokracja ( moje : merytokracja rządy osób najbardziej utalentowanych i stojących najwyżej pod względem intelektu, które awansowały na swe stanowiska zgodnie z "systemem zasług", zob. merit system.   Etym. - ang.bryt. meritocracy 'jw.'; z łac. meritum 'zasługa'; zob. -kracja. ..(źródło) ) , karanie przestępców , narodowa identyfikacja , wymuszenie stosowani prawa antynarkotykowego , i wiele innych fundamentalnych zasad zostało zmiażdżonych przez lewicową inteligencję opętanych obsesją rewolucyjnego przekształcenia społeczeństwa. „...” Jak dostrzegł wczoraj Dawid Cameron , to jest wyrazisty obraz społeczeństwa , które jest nie tylko rozbite, ale również chore.”...”Większość tych dzieci pochodzi z gospodarstw domowych samotnej matki ( moje : autorka celowo nie używa słowa rodzina tylko gospodarstwo domowe ) ...za ta przerażającą sytuacją stoi świadome usunięcie najbardziej istotnego czynnika przygotowującego dzieci do życia w społeczeństwie , przemieniającego ich z pierwotnych dzikusów w cywilizowanych obywateli , usunięcie ojca , który jest zaangażowaną integralną częścią rodziny . „ ….Od czasu kiedy Partia Pracy ( socjaliści ) doszli do władzy w 1977 roku , rozpoczęli systematyczne niszczenie nie tylko tradycyjnej rodziny ,ale najmniejszego śladu idei ,że rodzice pozostający w związku małżeńskim są lepszym środowiskiem dla dzieci niż cokolwiek innego . „....( http://mojsiewicz.salon24.pl/332484,daily-mail-opetana-ideologicznie-lewica-stoi-za-rozruchami )...tekst z 20111 roku po rozruchach w Londynie. Krzysztof Rak „Dramatycznie starzejące się społeczeństwa Europy nie będą w stanie finansować tzw. państwa dobrobytu. Problemy wewnętrzne, a przede wszystkim rozpad dotychczasowej struktury społecznej nie pozwoli im na aktywną politykę zewnętrzną.W ten sposób, inaczej niż przewidywał to Fukuyama, dojdzie na naszym kontynencie do końca historii. Stanie się on targanym konfliktami społecznymi marginesem świata. „...(więcej)
„Brytyjski premier David Cameron powiedział, że istnieją "mocne przesłanki" świadczące o tym, że brutalne zabójstwo mężczyzny we wschodnim Londynie było atakiem terrorystycznym. „....” Nie damy się zastraszyć, nigdy się nie ugniemy - oświadczył. „...”inspirowany ideologicznie przez radykalny odłam islamu. „....”Wcześniej Cameron zlecił zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia sztabu antykryzysowego Cobra. Media zwracają uwagę, że zwoływane są one tylko w sprawach, które mogą mieć znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. „.....”Według świadków zdarzenia dwaj napastnicy o nieeuropejskich rysach, w wieku ok. 20 lat, nożem przypominającym maczetę lub topór rzeźnicki zaatakowali mężczyznę idącego ulicą w dzielnicy Woolwich we wschodnim Londynie. Jak podała agencja PA, obcięli mu głowę, wznosząc okrzyki "Allah akbar" (Bóg jest wielki). „....”„widać mężczyznę trzymającego nóż w zakrwawionej ręce, który mówi: „....”Nigdy nie będziecie bezpieczni. Obalcie swój rząd, nie zależy mu na was. „......”policjanci otworzyli ogień do dwóch mężczyzn, którzy ich zdaniem byli uzbrojeni. Mężczyźni z ranami postrzałowymi zostali przewiezieni do dwóch różnych szpitali; stan jednego z nich jest ciężki. Letchford potwierdził, że zginęła jedna osoba. „....(źródło )
„Odbierają przechodniom alkohol, obrażają kobiety w krótkich spódniczkach, napadają rzekomych gejów. Ulice wschodniego Londynu patrolują samozwańcze muzułmańskie patrole. Wszystko nagrywają i publikują w internecie. „.....”"Muzułmańscy stróże moralności wdrażają szariat w Wielkiej Brytanii" - taki napis otwiera nagranie, jakie od dwóch tygodni można obejrzeć na YouTube. Później na krótko pojawia się złowróżbny napis: "Islam zdominuje świat"...(źródło )
Daily Mail „ Ponad 100 zwolenników English Defence League ( Angielski Związek Obronny ) zgromadziło się niedaleko miejsca w którym angielki żołnierz został zamordowany przez islamskich fanatyków i rzucało butelkami w policję . Część zwolenników EDL gromadziła się w pubach , gdzie śpiewali nacjonalistyczne pieśni . Jeden z muzułmańskich mieszkańcy powiedział ,że cegły zostały rzucone na meczet w czasie marszu EDL „...(źródło )
23 maj 2013 „To już czwarta noc zamieszek w południowej części Sztokholmu. Tak jak podczas trzech poprzednich młodzi ludzie podpalali samochody i obrzucali policjantów kamieniami. Według agencji TT, obszar objęty zamieszkami rozszerzył się na kolejne dzielnice i podstołeczne miejscowości.W starciach ranny został co najmniej jeden policjant, a do aresztu trafiło pięciu uczestników zamieszek. Doszło także do podpalenia posterunku policji. Pożar został jednak szybko ugaszony.”.....(źródło )
23 maj 2013 „To już czwarta noc zamieszek w południowej części Sztokholmu. Tak jak podczas trzech poprzednich młodzi ludzie podpali samochody i obrzucali policjantów kamieniami. Według agencji TT, obszar objęty zamieszkami rozszerzył się na kolejne dzielnice i podstołeczne miejscowości.W starciach ranny został co najmniej jeden policjant, a do aresztu trafiło pięciu uczestników zamieszek. Doszło także do podpalenia posterunku policji. Pożar został jednak szybko ugaszony.”.....(źródło )
W Grecji, według Eurostatu, 31 proc. ludności popadło w 2011 roku w ubóstwo „....”Grecja, Hiszpania i Portugalia znalazły się w 2012 r. na drodze do przekształcenia się w "społeczeństwa dwuklasowe", tj. takie, w których ludzie coraz bardziej dzielą się na bogatych i biednych, a zanika klasa średnia - biją na alarm europejscy socjologowie. „....”Średnio dochody tych drugich będą 15-krotnie przekraczały zarobki pierwszych. „ ..(więcej )
Soeren Kern „Rząd francuski ogłosił plan wzmocnienia działań policji w 15 francuskich dzielnicach o największym poziomie przestępczości, aby odzyskać kontrolę nad tzw. strefami „bez wstępu”, w większości niedostępnymi dla niemuzułmanów. Wśród opanowanych przestępczością rejonów, które francuskie MSW oznaczyło jako Priorytetowe Strefy Bezpieczeństwa (Zones de Sécurité Prioritaires, ZSP) są gęsto zamieszkane przez muzułmanów obszary Paryża, Marsylii, Strasburga, Lille oraz Amiens, gdzie niedawno muzułmańskie grupy młodzieżowe podczas trwającego dwa dni szału podpalania spowodowały pokaźne szkody materialne, a kilkunastu policjantów zostało rannych”....”Wiele z tych stref pokrywa się z muzułmańskimi dzielnicami, które wcześniejszy rząd określał mianem Wrażliwe Strefy Miejskie (Zones Urbaine Sensibles, ZUS) – dla francuskiej policji również strefy „bez wstępu”. Ostatnie statystyki wykazały 751 takich wrażliwych stref, których listę można znaleźć na francuskiej stronie rządowej (http://sig.ville.gouv.fr/Atlas/ZUS/) wraz z mapami satelitarnymi i dokładnymi granicami ulic. Szacuje się że w tych strefach mieszka 5 milionów muzułmanów – to części Francji nad którymi państwo straciło kontrolę. „....(źródło )
To co się dzieje w tej chwili w Europie najlepiej opisał Rak „ „Dramatycznie starzejące się społeczeństwa Europy nie będą w stanie finansować tzw. państwa dobrobytu. Problemy wewnętrzne, a przede wszystkim rozpad dotychczasowej struktury społecznej nie pozwoli im na aktywną politykę zewnętrzną.W ten sposób, inaczej niż przewidywał to Fukuyama, dojdzie na naszym kontynencie do końca historii. Stanie się on targanym konfliktami społecznymi marginesem świata.” Socjaliści w realizacji swej chorej ideologi opierającej się na idei depopulacji kontynentu , i zniszczeniu tożsamości społeczeństw poprzez politykę zbudowania sztucznie wymieszanej rasowo i etnicznie ubogiej klasy chłopstwa pańszczyźnianego doprowadzili do stanu w którym Europa staje się zadupiem cywilizowanego świata . Po upadku technologicznym , ekonomicznym i intelektualnym Europy , które już dokonało nadszedł czas na etap rozpadu społeczeństw Zachodu We Francji muzułmanie już stworzyli 5 milionową społeczność , która stanowi państwo w państwie. Wbrew pozorom wiele tych strefy zapewnia muzułmanom bezpieczeństwo . Lokalne muzułmańskie siły porządkowe bezzwłocznie i bez sądu każą złodziei . Przypomnę tylko że eurosocjalistów w Polsce , czyli Tuska I Komorowskiego plus socjalistę politycznej poprawności Palikota popiera w wyborach ponad 90 procent kryminalistów ( http://mojsiewicz.salon24.pl/436327,warzecha-a-oparcie-sie-lewicy-na-kryminalistach ) To samo dzieje się w Anglii. Co to oznacza . Po pierwsze socjaliści całkowicie zideologizowali zhomoseksualizowali i zdemoralizowali wymiar sprawiedliwości , kościec i fundament ładu społecznego . Prawo i wyroki przestały być „sprawiedliwe „ i przestały służyć ludziom .Socjaliści zniszczyli w Europie fundament Zachodniej cywilizacji . Państwo prawa. Fukuyama tak to definiuje .„Wczesne państwa europejskie sprawowały sądy, ale nie dyktowały praw. Źródła praw tkwiły gdzie indziej :,albo w religii ...albo w zwyczajach plemion lub innych społeczności lokalnych . Wczesne państwa europejskie ustanawiały niekiedy nowe prawa , ale ich władza i prawomocność wynikały raczej ze zdolności do do bezstronnego egzekwowania praw niekoniecznie będących ich własnym wytworem. „...”To rozróżnienie pomiędzy prawem i prawodawstwem jest kluczowe dla zrozumienia samych rządów prawa „....”...prawo to zbiór abstrakcyjnych zasad sprawiedliwości , pełniących funkcję spoiwa określonej społeczności . W społeczeństwach przednowoczesnych uważano ,że prawo ustanowione zostało przez władzę wyższą niż jakikolwiek ludzki prawodawca :bóstwo , odwieczny zwyczaj lub naturę . Prawodawstwo natomiast odpowiada temu , co dziś nazywamy prawem pozytywnym , i stanowi pochodną władzy politycznej „.....”O rządach prawa można można mówić jedynie tam , gdzie istniejący uprzednio zbiór praw ma wyższość nad prawodawstwem , co oznacza , że jednostka sprawująca władzę polityczną czuje się związana prawem . Nie chce przez to powiedzieć, że sprawujący władzę prawodawczą nie mogą tworzyć nowych praw . Jeśli jednak mają one funkcjonować w ramach rządów prawa , ich rozporządzenia muszą być zgodne z istniejącym prawem , a nie dyktowane wyłącznie widzimisię. „..” Rządy prawa stanowią odrębny składnik ładu politycznego nakładający ograniczenia na władzę państwa „...(więcej)
Zamieszki , a raczej permanentna wojna o emancypacje spod władzy socjalistycznego państwa ma już miejsce we Francji , Szwecji . Teraz kolej na Wielką Brytanię . To dlatego Cameron tak poważnie podszedł do makabrycznego mordu .Muzułmanie zepchnięci przez rządzone przez gardzących innymi socjalistów zostali zepchnięci do politycznego,i ekonomicznego getta. Lewacka polityka multi kulti nie dotyczy ani praw politycznych , bo muzułmanie nie maja faktycznego praw do kariery politycznej i obejmowania stanowisk politycznych i ekonomicznej , bo socjalistyczna kontrola gospodarki w krajach Zachodu wzorowana na gospodarczym socjalizmie Hitlera nie dopuszcza , aby muzułmanie i imigranci odnosili spektakularne sukcesy na polu biznesu . Turcy odnoszą co prawda spektakularne sukcesy biznesowe i budują duże firmy ale .. ...w Turcji Socjaliści , aby zdobyć i utrwalić swoją władzę stworzyli klasę nowego plebsu , socjalistyczny lumpen elektorat . Stworzyli go systemem zasiłków . System zasiłków był jednocześnie formą trybutu płaconego muzułmanom za spokój. Upadek gospodarczy wymusza jednak likwidację zasiłków . O ile białym ateistom lewacy łatwo odbiorą zasiłki i zapędza ich do roboty o tyle cofnięcie tych zasiłków muzułmanom skończy być może wybuchem wojny partyzanckiej O tym ,że socjaliści liczą się z rozwojem takiego scenariusza świadczą przygotowania Niemiec do pacyfikacji przy użyciu czołgów i samolotów całych miast „Trybunał konstytucyjny w Karlsruhezezwolił Bundeswehrze na prowadzenie działań z użyciem sprzętu bojowego na terenie Niemiec. Pozostawił jednak kilka zastrzeżeń ograniczających możliwość użycia wojska na terenie kraju.Pierwsze przymiarki do złagodzenia bardzo restrykcyjnego prawa dotyczącego użycia Bundeswehry na terenie Niemiec podjęto już w 2006 roku. Wtedy trybunał zezwolił na „wyprowadzenie wojska na ulice” w wypadku stanu nadzwyczajnego, czyli do „zwalczania zorganizowanych i wojskowo uzbrojonych grup powstańczych” „...(więcej)
Na naszych oczach rozgrywa się dramat upadku , dezintegracji socjalistycznych społeczeństw Zachodu. Socjalizm system segregacji , przemocy ideologicznej i pogardy dla innych , co kończy się wybuchem nienawiści , przemocy Tutaj warto przypomnieć ,że istniało państwo republikańskie, w którym nie było przemocy ideologicznej , ani religijnej . Państwo , które warto odbudować . Rzeczpospolita Jagiellonów. Piotr Zychowicz „ Rok 1920 był momentem zwrotnym w dziejach Polaków. To właśnie wtedy, mimo militarnego zwycięstwa,ostatecznie umarła idea Polski wielkiej, która rozciąga się na szerokich połaciach Europy Wschodniej, swymi granicami sięgającej niemal po mury Kremla i po stepy Zaporoża, którejobywatele mówili dziesiątkami języków i wznosili modły w kościołach, cerkwiach, synagogach, zborach i meczetach.”...”To właśnie w Rydze Polska ostatecznie wyparła się idei jagiellońskiej – porozumienia narodów znajdujących się między Niemcami a Rosją.Jedynej koncepcji, która może zapewnić Polsce, że będzie liczącym się graczem, a nie średnim państwem, z wynikającymi z historii ambicjami, ale bez potencjału, by je zrealizować. „…„W 1920 roku zaczęła się Polska nacjonalistyczna, ograniczona w istocie do potencjału tylko jednego z tworzących ją niegdyś narodów.Czymże jest bowiemte 25 – 35 milionów Polaków, gdy z jednej strony ma się Niemcy, a z drugiej Rosję.”…” Zgodnie z tą ostatnią (zrealizowaną w Rydze) Polska miała byćpaństwem opartym na plemiennej wspólnocie krwi, nie zaś wielonarodową Rzecząpospolitą. Jak obrazowo postulował Roman Dmowski w 1919 roku, „skróćmy tę Polskę trochę” ….(więcej)
Z pewnością racje maja muzułmanie z radą dla Europejczyków . Obalcie rządy socjalistów . To jedyna szansa dla Europy The Economist „ Wschodnio Europejscy  politycy , prawdopodobnie powodu ich  historii przywykli do, przywykli do bycia posłusznym  twardym  instrukcjom z  zewnątrz , i budzącego uznanie wprowadzania ich brutalnie . Wyborcy nie wyrażają zbytnio sprzeciwów . O ile Zachodni Europejczycy rozpoczynają zamieszki, kiedy są dociśnięci , o tyle ich wschodni odpowiednicy biernie emigrują „ ..( więcej )
Jestem absolutnie zafascynowany! Od momentu, gdy zobaczyłem 1 lutego milion młodych ludzi na placu Tahrir. W ich twarzach, gestach, żądaniach zobaczyłem przecież siebie samego sprzed 30 lat, przeniesionego w inny świat. Przypomniała mi się prawda, tak przez nas zbanalizowana, że wolność jest uniwersalnym pragnieniem każdego człowieka. W Kairze to dziś nie jest banał. A potem zobaczyłem, jak to wielkie zgromadzenie młodych ludzi, nie wykrzykujące bynajmniej ani antyizraelskich, ani antyzachodnich frazesów, na głos muezina pochyli się zgodnie przed Bogiem. Przypomniała mi się kolejna klisza: gdańscy stoczniowcy w sierpniu 1980 roku klęczący jak jeden mąż przed Najświętszym Sakramentem w rękach księdza Jankowskiego. Tamto zdjęcie obiegło świat i świat się przestraszył polskiej religijności „...(więcej )
„Stambuł, w którym żyje 11 mln ludzi, pod względem liczby milionerów na liście magazynu "Forbes" zajmuje 5. na świecie miejsce „....”W Turcji dzieła współczesnej rodzimej sztuki na ekskluzywnych aukcjach idą za miliony, powstają luksusowe galerie, artyści wystawiają za granicą. Boom artystyczny zbiegł się z dekadą stałego wzrostu gospodarczego. Zakupy dyktuje tradycja i dążenie do prestiżu. „...”Od czasu, kiedy w 2001 roku finansowy krach powalił na kolana turecki sektor bankowy, gospodarka Turcji wzrosła ponad dwukrotnie pod względem wielkości, a nominalnie wartość PKB na głowę potroiła się. „....”Zrzesza 70 firm, działa w 15 krajach. Jeden z Sabancich, Erol, jest milionerem, honorowym prezesem tureckiego banku Akbank. A rodzina, oprócz muzeum, założyła w Stambule prywatny Uniwersytet Sabanci w 1994 roku. Guler Sabanci, która w 2004 roku została prezesem holdingu, w 2007 roku została zaliczona przez "Forbesa" do 100 najpotężniejszych kobiet na świecie, a w 2009 roku "Financial Times" przyznał jej 5. miejsce wśród 50 najważniejszych kobiet świata. „....”Suna Kirac to córka tureckiego biznesmana Vehbiego Koca - jednego z najbogatszych ludzi w Turcji. Koc, który produkował żarówki, samochody, tkaniny, zapałki i elektronikę, stworzył grupę ponad 100 firm działających w sektorach spożywczym, energetycznym, turystycznym, technologicznym, motoryzacyjnym, o rocznych obrotach rzędu 40 mld dolarów. Grupa Koc jest jednym z 200 największych przedsiębiorstw na świecie. „....(źródło )
„Dziedziczka rodu Rothschildów może uczynić mężem numer dwa narkotyzującego się rapera „...(źródło ) Mojsiewicz

Mazur: System bezczelnego oszustwa. Sprytne mamusie doją Nie mogę powstrzymać się od zagajenia niniejszego tekstu banalnym „a nie mówiłem, a nie pisałem”. Chodzi mianowicie o sprawę wydłużonego urlopu macierzyńskiego, który początkowo miał objąć matki rodzące po wejściu nowych przepisów w marcu tego roku. Oczywiście od razu potworzyły się komitety obywatelskie tych „pokrzywdzonych”, którzy swoje dzieci witali na świecie przed ową marcową datą, swoje zatroskanie sprawą upublicznił nawet sam prezydent Komorowski, przedstawiający się jako dobry wujek – w przeciwieństwie do zimnego formalisty Tuska. Dlatego jak tylko czynniki dobrze poinformowane zaczęły rozgłaszać, że kto wie, czy Tusk nie przychyli się do próśb „pokrzywdzonych” rodziców i nie rozciągnie daty obowiązywania nowego przywileju na początek roku, napisałem, że w takiej sytuacji i wobec faktu istnienia tzw. kontinuum fizycznego nic i nikt nie uchroni dobrych wujków w rządzie od kolejnych żądań tych, którzy rodzili w grudniu ubiegłego roku czy także wcześniej. I tak rzeczywiście już się dzieje, już pojawiają się głosy kolejnych „oburzonych”, którzy nie mogą zrozumieć, dlaczego oni zostali wyjęci spod przywileju, a ktoś inny, którego dziecko może być o jeden dzień młodsze, z tego przywileju będzie jednak korzystać. Tak to właśnie na naszych oczach powstają kolejne dowody na paradoksy państwa socjalistycznego, które – jak wiadomo – zwalcza w większości problemy, które samo stwarza. I narzuca się także dość oczywiste w takich warunkach pytanie, czy tego nie dało się przewidzieć wcześniej i dlaczego dało się przewidzieć, skoro „a nie mówiłem” niżej podpisanego jest chociażby tego dowodem – i to na piśmie.

Bezczelni oszuści Sprawa urlopów macierzyńskich wydaje się i tak problemem dość banalnym, chociaż dziesiątki takich banalnych problemów składają się na istotę tego niewydolnego i marnotrawnego systemu. Ale klasycznym przykładem, do którego od pewnego czasu przygotowuje już nas rządowa propaganda, jest przecież problem np. Otwartych Funduszy Emerytalnych. Nie trzeba było czekać dziesiątki lat, by zweryfikować z góry fałszywe założenia wielkich twórców tzw. reformy ubezpieczeniowej; minęła zaledwie jedna dekada i dlatego rządzą jeszcze i jeszcze włóczą się po sejmach i sejmikach, po wysokich urzędach i instytutach ci, którzy z mefistofelesowym uśmieszkiem zbywali argumenty ówczesnych krytyków proponowanych rozwiązań. I znowu pojawia się to samo pytanie, czy tak trudno było dostrzec bezsens wprowadzanych wtedy zmian (tzn. bezsens dla większości, a sens dla tej mniejszości, która z tego procederu wyciągnęła trochę szmalu), oraz kolejne pytanie: czy ów bezsens będą teraz prostować ci, którzy wtedy mieli rację, czy ci psuje, którzy wtedy bawili się w ekspertów od ekonomii? Oczywiście naprawiać zepsute będą ci sami, którzy zepsuli, ale nie dlatego, że „jak zepsuli, to niech naprawiają”, lecz dlatego, że na naprawianiu także będzie można zarobić. Z drugiej strony kto mający jakiś realny wpływ na władzę ma rozum i siłę, by się temu sprzeciwić? Całkiem niedawno, bo jakiś miesiąc temu, szef największej sejmowej partii opozycyjnej, objeżdżając kraj w celu nawiązania kontaktu z wyborcami, na jednym ze spotkań stwierdził, że wprowadzając Otwarte Fundusze Emerytalne, Polaków po prostu „bezczelnie oszukiwano”. Jako – od urodzenia – ciekawski gałgan, a przy okazji wiedzący już to i owo o kwalifikacjach rodzimych elit, sprawdziłem, jak w wymienionych sprawach głosował np. Jarosław Kaczyński. I okazało się, że głosował tak samo jak większość ówczesnego AW„S”-u, czyli za OFE – a trzeba zaznaczyć, że było to więcej niż jedno głosowanie, gdyż później wprowadzano jeszcze zmiany do wcześniejszych przepisów, stąd czasu do opamiętania i wykonania chociażby jakiegoś rejtanowskiego gestu było całkiem dużo. Zwłaszcza że byli i mędzili wtedy tacy, których Niesiołowski nazywał uroczo planktonem politycznym i którzy, jak się szybko okazało, mieli rację. I sam już nie wiem, czy bardziej bezczelny jest oszukujący oszust czy ten sam oszust, który krzyczy „oszukano nas”. A gdyby nawet, to jakie kwalifikacje na polskiego Cyncynata ma ten, który ciągle daje się robić w konia i który ciągle dobiera sobie współpracowników-„kretów”.

Gigantyczne oszustwo Jak to się bowiem dzieje, że w różnych krajach na całym świecie, począwszy od Indian w Ameryce Południowej po Tajów i Malajów, od czasu do czasu znajdą się u władzy jacyś ludzie, którzy nie robiąc ceregieli, potrafią nazwać problemy po imieniu, a u nas, w środku Europy zawsze albo socjalizm z wypaczeniami, albo bez wypaczeń. Skoro mowa o OFE, to w Chile José Piñera, kiedy powoływano go pod koniec lat siedemdziesiątych na stanowisko ministra pracy i emerytur, miał coś wszystkiego ze 30 lat, ale udało mu się przeprowadzić to, co u nas już było zbankrutowane, zanim jeszcze zostało zainstalowane. Ta uchwalona pod koniec 1980 roku chilijska reforma była nie tylko na swój sposób pionierska, ale i obecnie zasługuje na uwagę – nie tyle przez wzgląd na techniczne aspekty jej funkcjonowania, co ze względu na jej ciągle aktualne uzasadnienie. Przede wszystkim Piñera i jego współpracownicy wyszli z jednoznacznego założenia, że system państwowych ubezpieczeń i jednocześnie system repartycyjny jest zawsze i wszędzie nieefektywny i musi doprowadzić do niewypłacalności państwa będącego tego systemu gwarantem. I potrafili powiedzieć to głośno. Sam Piñera nazywał system repartycyjny „gigantycznym oszustwem”, gdyż nawet gdy system jeszcze działa, to pracujący nie mogą oczekiwać zwrotu nawet tego, co sami wpłacili, a część z tych, którzy powinni pracować, nie może znaleźć pracy z powodu podatków nakładanych na wynagrodzenia i podwyższających koszty pracy. W błędzie byliby ci, którzy uważają, że np. w Chile łatwiej było wprowadzić pewne reformy, gdyż argument naszej „szczególnej” sytuacji jest często podnoszony jako przeszkoda czyniąca wysiłki innych mniej skomplikowanymi i wymagającymi mniejszej determinacji. Tak nie było i nie jest. Przykłady dokonań innych krajów pokazują natomiast, jak wiele znaczy fachowość kadr i ich determinacja we wprowadzaniu potrzebnych, a nawet koniecznych rozwiązań. Także w Chile wiele instytucji, polityków, zwykłych ludzi od prawa do lewa nie było wcale przekonanych do reform. Przeciwnikami reform były także liczne wpływowe lobbies, obawiające się o swoje wpływy, jak i różne grupy pracownicze zatrwożone o swoje emerytalne przywileje (tam także były grupy zawodowe, których pracownicy mogli przechodzić na emeryturę nawet po zaledwie kilkunastu latach pracy). José Piñera w swoich wspomnieniach pisze np., jak to w ramach konsultacji projektu reformy ktoś z przedstawicieli Kasy Pracowników Prywatnych, czyli dotychczasowej monopolistycznej instytucji ubezpieczeniowej pracowników sektora prywatnego, mimochodem zaproponował mu do wyłącznej dyspozycji jeden z domków letniskowych na przepięknej plaży Reaka, będący oczywiście własnością wspomnianej instytucji ubezpieczeniowej. Co jednakże istotne, tamtejsi reformatorzy podważyli przede wszystkim jeden z fundamentów dotychczasowego myślenia o potrzebie państwowych ubezpieczeń. Zwolennicy tych ubezpieczeń odwołują się najczęściej do ludzkiej potrzeby bezpieczeństwa, a zarazem niezdolności niektórych ludzi do zabezpieczenia się na starość. Tymczasem, jak podnosili twórcy chilijskiego systemu ubezpieczeń, trudno o bardziej przewidywalne zdarzenie jak starość, a historia ludzkości dowodzi, że ludzie na tę okoliczność, jak też na okoliczność okresu niedostatku, zabezpieczali się na długo, zanim pojawiły się ubezpieczenia społeczne zorganizowane przez państwo.

Inni potrafią Wiadomo, kto i gdzie się rozwijał lub rozwija się teraz, tylko w sferach decydenckich nigdy nie powie się głośno, dlaczego tak się dzieje. Chiny, Indie, Brazylia, Chile, nawet Peru, Argentyna, Turcja, RPA, wcześniej Korea, Tajwan, Malezja i inni idą do przodu, a u nas wylanie asfaltu na drodze wygląda w drugiej dekadzie XXI wieku na sukces. W Korei Płd. już w połowie lat sześćdziesiątych, w bardzo krótkim czasie i w bardzo trudnych warunkach geologicznych, bez specjalnych ceregieli wybudowano ważną autostradę łączącą stołeczny Seul z portowym miastem Pusan, a dzisiaj w państwie tym, też przecież przeżywającym zawirowania polityczne i ekonomiczne, terytorium trzy razy mniejsze niż terytorium Polski przecina blisko 5 tys. km autostrad i dróg ekspresowych. Ale praktycznie do dzisiaj łączne opodatkowanie różnymi rodzajami podatków dochodowych, przychodowych i innymi obciążeniami nie przekracza w azjatyckich tygrysach poziomu 20 procent. Drugą bardzo istotną – i kto wie, czy nie najistotniejszą – kwestią był tam niski poziom tzw. świadczeń pozapłacowych, wynikający ze świadomego porzucenia przez państwo ingerencji w tę sferę zabezpieczeń. Na Tajwanie państwo praktycznie nie gwarantowało emerytur ani ochrony zdrowia, ale jakoś świat nie słyszał o hekatombie tamtejszych chorych i osób w podeszłym wieku. W Korei Płd. przeciwstawiano się żądaniom podwyżek wynagrodzeń, ograniczano rolę związków zawodowych, odszkodowania za choroby zawodowe, wprowadzone w 1964 roku, obejmowały jedynie część zawodów, a rozszerzono je dopiero w 1982 roku; z kolei ubezpieczenia zdrowotne, wprowadzone w 1977 roku, upowszechniono dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Ale co ciekawe, w Malezji, która na pewno pod tym względem także nie jest państwem opiekuńczym, bezrobocie jako plaga społeczna praktycznie nie istnieje – oficjalne statystyki podają, że bez pracy pozostaje ok. 3 proc. siły roboczej, czyli poniżej tzw. naturalnej stopy bezrobocia. Nawet biorąc pod uwagę specyfikę każdego kraju w ustalaniu tych wielkości (w Malezji nie rejestruje się np. gospodyń domowych), i tak jest to dobry sygnał ekonomiczny. Pokazuje to z kolei, jak ogromnym hamulcem wzrostu gospodarczego kraju jest ta ogromna masa zobowiązań socjalnych, które w ostatnich dekadach wzięły na siebie państwa europejskie, w tym także idąca od lat dziewięćdziesiątych za ich przykładem Polska. Na pewno nie wspólna waluta jest przyczyną prosperity, ale my oczywiście musimy do strefy euro, bo bez euro nie damy rady; wiadomo, że nie dopłaty z Brukseli wzmagają inicjatywę i przedsiębiorczość, ale u nas inaczej – u nas bez dopłat krowy by wyzdychały, a drogi zarosły trawą. A ile było błazeńskich uśmieszków i drwiących komentarzy, gdy jakiś oszołom wskazywał na metodyczne dążenie do przekształcenia Unii w superpaństwo, a tu nagle sam Barroso ogłasza, że jak najbardziej za kilka lat Unia musi być federacją, dodając: „chcemy wyłożyć wszystkie elementy tej sprawy na stół, w jasny i konsekwentny sposób”. Ale my się oczywiście nie boimy, bo mamy Joaninę i inne takie tam formalno-prawne pershingi oraz oczywiście naszych niezastąpionych przywódców, których – jak dawniej ministra Becka – „świat nam zazdrości”. Krzysztof M. Mazur

Owsiak ekspertem Komorowskiego do spraw bezpieczeństwa Jerzy Owsiak weźmie udział jako ekspert w uroczystej publikacji Białej Księgi Bezpieczeństwa Narodowego RP, przygotowanej na polecenie Bronisława Komorowskiego. Będzie omawiał "społeczną dziedzinę bezpieczeństwa". W sprawach obronności jako specjalista wypowiadać się zaś będzie gen. Bolesław Balcerowicz - absolwent Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR.

Biała Księga Bezpieczeństwa Narodowego RP to kolejna - po inicjatywie "Orzeł może" - akcja wizerunkowa Bronisława Komorowskiego. To "pionierskie opracowanie", jak chwali się Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, powstawało przez 2 lata z udziałem ponad 200 ekspertów. Czy będziemy mieli do czynienia z kolejną kompromitacją? Wiele na to wskazuje, bo Komorowski - znany z obrony WSI i promowania rosyjskiej wersji wydarzeń w sprawie katastrofy smoleńskiej - jest ostatnią osobą, po której można spodziewać się "spełnienia obowiązku rzetelnego informowania społeczeństwa o sprawach bezpieczeństwa Polski i Polaków" (czyni to, według BBN, przygotowana na zlecenie prezydenta Księga).

"W publikacji można znaleźć odpowiedzi na pytania: Jaki jest dziś stan bezpieczeństwa Polski i jakie są nasze interesy narodowe w tej dziedzinie? Jakich zmian w środowisku bezpieczeństwa możemy oczekiwać w nadchodzących latach i jaka powinna być strategia działania Polski w tych zmieniających się warunkach? I wreszcie – jak przygotowywać potrzebne do tego siły i środki, czyli szeroko rozumiany system bezpieczeństwa państwa?" - czytamy na stronie BBN. BBN nie podaje nazwisk wszystkich specjalistów, którzy pod patronatem Bronisława Komorowskiego przygotowali wiekopomne dzieło dotyczące bezpieczeństwa. Znani są tylko eksperci, którzy w najbliższy piątek będą publicznie debatować o Księdze w obecności Komorowskiego. To Bolesław Balcerowicz (dziedzina obronna bezpieczeństwa), Henryk Goryszewski (dziedzina ochronna bezpieczeństwa), Witold Orłowski (dziedzina gospodarczej bezpieczeństwa) oraz... Jerzy Owsiak. Prezes zarządu Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ma omówić społeczną dziedzinę bezpieczeństwa. Czy będzie mówić o zabijaniu starców? Przypomnijmy, że w styczniu 2013 r. w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" Owsiak powiedział: "Ja bym się nie bał rozpocząć dyskusji na ten temat. Osobiście dopuszczam taki sposób pomocy, bo ja to tak rozumiem - eutanazja to dla mnie pomoc starszym w cierpieniach" Z kolei Bolesław Balcerowicz, który ma mówić o "dziedzinie obronnej bezpieczeństwa", to absolwent Wojskowej Akademii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR. W 2010 r. były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew wspominał: "Przed rokiem rozmawiałem z jednym z profesorów Akademii Obrony Narodowej. Opowiedział mi, jaki kłopot sprawiłem komendantowi Akademii moją habilitacją. Podobno minister [Bronisław] Komorowski ostro potraktował komendanta, wygłaszając pretensje, że jego zastępca Szeremietiew zdobył w AON doktorat i habilitacje, a on, minister, ciągle jest magistrem. Komendant, był nim gen. Bolesław Balcerowicz, miał zapewnić Komorowskiego, że to naprawi. Rzeczywiście częściowo słowa dotrzymał. Po zakończeniu kadencji sejmu miałem prawo wrócić do pracy do poprzedniego miejsca zatrudnienia. Przed posłowaniem pracowałem w AON. Komendant musiał więc mnie zatrudnić. Zwolnił natychmiast, jak tylko skończył się okres gwarantowany przez ustawę. Zrobił to - jak mnie informował w piśmie - z powodów oszczędnościowych". wg

Korwin-Mikke: Dlaczego 4 czerwca powinien być świętem? Platforma Obywatelska zaproponowała, by ustanowić nowe święto – Święto Wolności i Praw Obywatelskich – w dniu 4 czerwca. Przeciwko temu zaoponował JE Wiesław Mering, biskup włocławski. Zaprotestował słusznie – ale z dziwacznym uzasadnieniem. Otóż ja też jestem przeciwko uznaniu dnia tamtych wyborów za święto. W tamtym przecież właśnie dniu Polska, która już-już po ustawie Wilczka wychodziła z socjalizmu, została do niego ponownie nagoniona. I to nie przez PZPR – która już nauczyła się, że socjalizm nadaje się wyłącznie jako hasło na wiece – lecz przez ogłupione masy, sterowane w dodatku przez pazernych, chciwych, skorumpowanych, a często durnych polityków – i chyba jeszcze gorszych związkowców. Tyrania Większości nie jest żadną „Wolnością”, lecz tyranią na ogół gorszą niż tyrania Mniejszości. Bądź co bądź gdy rządziła Mniejszość (czyli członkowie PZPR), było nam coraz lepiej: Bierut – Gomułka – Gierek – Rakowski – za każdą zmiana ekipy było coraz mniej socjalizmu, coraz mniej głupoty. Obecnie jest z wyborów na wybory coraz gorzej i głupiej – właśnie dlatego, że tyrańskie rządy sprawuje głupia Większość, w dodatku wodzona za nos przez kliki polityków i szajkę biurokratów. Jakie ja mam „prawa obywatelskie”, skoro w sklepie nie mogę nawet kupić niepasteryzowanego mleka, by nastawić je na zsiadłe; skoro po żarówki i termometry rtęciowe muszę jeździć do Wolnego Świata, czyli na Białą Ruś!!! Skoro nie mam prawa nawet się nie ubezpieczyć!! Czy coś takiego mogło komuś przyjść do głowy w 1989 roku? Zapewne wynika to stąd, że „d***kracja socjalistyczna” to coś innego niż zwykła d***kracja, „sprawiedliwość społeczna” to coś innego niż zwykła sprawiedliwość, „krzesło elektryczne” to coś innego niż zwykłe krzesło, „nauka społeczna Kościoła” to coś innego niż nauka Koscioła, a „prawa obywatelskie” to coś innego niż prawa normalne. Normalne prawa bowiem gwarantują mi wolność – a „prawa obywatelskie” zapewniają mi jedynie możność głosowania. Najczęściej nad tym, jakby innych pozbawić ich praw! Np. nad tym, czy zmusić wszystkich do posyłania dzieci do szkoły w wieku sześciu (a może siedmiu? a może pięciu?) lat. Jak tyran sobie życzy… Natomiast nawet ustawa Wilczka z 1988 roku nie może dziś zostać przywrócona, bo jest zanadto liberalna… Nie chcę więc tego święta. Dlaczego jednak tego święta nie chce ks. Mering? Otóż dlatego, że (cytuję za: tutaj) „4 czerwca – gdy w Polsce trwały przełomowe wybory – w Chinach wojsko masakrowało studentów na placu Tiān Ān-Mén”! Powiedzmy jasno: gdy ktoś okupuje centralny plac stolicy i nie chce z niego zejść, to trzeba tego warchoła usunąć siłą – i tyle. Będą trupy? No to będą – w wolnym kraju każdy ma prawo stanąć na drodze czołgu i dać się rozjechać! Chcącemu nie dzieje się krzywda! To tyle co do metody. Powiedzmy jednak teraz, w jakim celu zastosowano te brutalne metody. Po to, by pozbyć się wreszcie Czerwonej Hołoty! Protestujący studenci byli za wprowadzeniem w Chinach zachodniej socjald***kracji. Gdyby Chiny poszły tą drogą, to zamiast obecnego rozwoju spotkałby je los Burkina Faso czy innego kraju Trzeciego Świata zasilanego subwencjami z Europy i Ameryki. Zamiast ogromnej nadwyżki w skarbie, byłyby zadłużone na gigantyczne sumy w pazernych bankach (wiecie, ile kosztuje wypłacanie zasiłków socjalnych dla miliarda ludzi?!?). Nie pozwolono by im mieć broni jądrowej, nie pozwolono by im na program kosmiczny… I zamiast rozwoju +10% rocznie, kulałyby jak kraje Unii Europejskiej w tempie +1 albo -1% rocznie… Prawdą jest, że tamci studenci chcieli jak najlepiej; że wierzyli, ogłupieni przez złotoustych panów d***kratów, iż właśnie zachodnia socjald***kracja zapewnia wolność i „prawa obywatelskie”. Co więcej: zostali oni dodatkowo wprowadzeni w błąd przez partyjnych bonzów spod znaku śp. Xiǎo-Píng Dènga, którzy twierdzili, że bronią przed nimi zdobyczy socjalizmu!!! Właściwie twierdzą tak (ale już tylko w publikacjach dla mas!) do dziś! Przypuszczalnie taka była wtedy w Chinach konieczność. Chińskie masy nauczone zostały za Zé-Dōnga Máo socjalistycznej i komunistycznej frazeologii. Gdyby powiedzieć im (jak ja to usiłuję wytłumaczyć znacznie bardziej przecież kumatym Polakom!), że KomPartia planuje właśnie likwidację większości socjalizmu i wprowadzenie dzikiego, drapieżnego kapitalizmu, jak w XIX-wiecznych Stanach Zjednoczonych – to by zmiotły całą KP Chin, wypuściły z więzień Bandę Czworga i p.Qīng Jiāng, wdowę po Wielkim Przewodniczącym, a Xiǎo-Píng Dènga i jego koterię zamordowały, oprowadziwszy uprzednio po ulicach z Wielkimi Tablicami Hańby na plecach. I oczywiście do dziś w Chinach byłoby tak jak w Korei Północnej – a być może nawet nadal wytapiano by stal w dymarkach. Bo masy (i skrajnie lewaccy przywódcy…) tymi studentami zupełnie by się nie przejmowały… Bardzo wielu młodych ludzi w Chile wierzyło, że wolność niesie im śp. Zbawiciel Allende. Bardzo wielu nadal sądzi, że Unia Europejska ostatecznie jakieś wolności zapewnia. Ale to śp. gen August Pinochet i śp. Xiǎo-Píng Dèng są ludźmi, którzy potrafili uratować swoje kraje przed komunistyczną zapaścią i wprowadzić je na ścieżkę wolności i dobrobytu. Podobnie Napulione Buonaparte kazał strzelać z armat do motłochu pragnącego kontynuować dzieło rewolucji antyfrancuskiej – i w ten sposób z nią skończył, wysyłając jakobinów na stryczki albo do Gujany… I jakoś mało komu w Polsce to przeszkadza. I nie ma co żałować Czerwonych ani Różowych. Nawet jeśli na placu Bramy Niebios działali w dobrej wierze i najlepszych intencjach! Jeśli więc świętować 4 czerwca – to właśnie tylko jako dzień rozgromienia Lewicy w Chinach! Ale być może ks. Biskup argumentuje w takim samym stylu jak chińscy „komuniści”?JKM

Z frontu walki z bezrobociem Zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego, że nasi Umiłowani Przywódcy plotą, co im tylko ślina na język przyniesie. Nie mówię o byłym prezydencie naszego nieszczęśliwego kraju, panu Lechu Wałęsie, bo kto jego słucha, ten sam sobie szkodzi - tylko o Umiłowanych Przywódcach drobniejszego, że tak powiem, płazu. Najczęściej bywa tak, że mają oni skłonność do przypisywania swojej ignorancji całemu światu. Na przykład Stowarzyszenie Koliber, skupiające inteligentnych i wykształconych młodych ludzi zorganizowało debatę na temat długu publicznego, na którą zaprosiło posła - zastępcę przewodniczącego komisji finansów publicznych. Poseł ów z nutką triumfu w glosie oświadczył, że „nikt” nie wie, co zrobić z długiem publicznym. Była to oczywista nieprawda, bo są na świecie państwa wolne od tej plagi, więc brak wiedzy w tej sprawie nie jest taki powszechny. To poseł nie wiedział, co z tym fantem zrobić - ale oczywiście chciał, żeby na niego głosować, bo po to między innymi przyszedł na to spotkanie. Podobnie zachowuje się pan poseł Stefan Niesiołowski. Ten Umiłowany Przywódca oświadczył właśnie, że nikt nie wie, jak rozwiązać problem bezrobocia. Najwyraźniej nie orientuje się nawet w poczynaniach przywódcy własnej partii Donalda Tuska, który zamierza walczyć z bezrobociem przy pomocy rekonstrukcji rządu, obejmującej między innymi powrót posła Grzegorza Schetyny. To już jest jakaś metoda, bo jeśli na miejsce wyrzuconego ministra przyjdzie inny, to wywołany tym posunięciem ruch kadrowy idzie od samej góry do samego dołu. Jedni ludzie zaczynają zaciskać pasa i rozglądać się za nowymi przyjaciółmi, podczas gdy inni - na przykład panie - zaczynają prenumerować luksusowe magazyny. Jedni przyjaciele mogą stracić intratne koncesje, podczas gdy inni - otrzymać nie tylko koncesje ale i tanie kredyty na hurtownie spirytusu - i tak dalej. Cóż dopiero, gdyby do rządu wszedł pan Grzegorz Schetyna! Wywołany tym ruch kadrowy objąłby nie tylko Dolny Śląsk, ale wiele środowisk w całej Polsce. Wprawdzie ogólny poziom bezrobocia by się od tego nie zmienił, bo jedni dostaliby posady, ale za to inni by je stracili - jednak walkę z bezrobociem też należy rozkładać na etapy. W pierwszym etapie walczy się z bezrobociem w zapleczu politycznym rządu, a dopiero potem - w innych środowiskach. Tej strategicznej myśli podporządkowana jest również strategia opozycyjna. Właśnie przeczytałem projekt ustawy mającej na celu walkę z bezrobociem. Ustawa zakłada utworzenie dwóch kolejnych funduszy publicznych: Funduszu Wspomagania Zatrudnienia oraz Funduszu Wspierania Przedsiębiorczości Ludzi Młodych. Pierwszy fundusz będzie zasilany z obciążenia pracodawców haraczem w wysokości dwóch procent podstawy wymiaru składki, a drugi - haraczem w wysokości pół procenta. Nietrudno się domyślić, że w wyniku tego posunięcia koszty zatrudnienia, to znaczy - koszty pracy wzrosną o 2,5 procent, a więc pracodawcom będzie jeszcze mniej opłacało się zatrudniać pracowników, niż obecnie. Ale nie o to przecież chodzi, by od razu walczyć z bezrobociem w ogóle, tylko o to, by w pierwszym etapie rozładować bezrobocie wśród członków zaplecza politycznego partii, która projekt ustawy przygotowała. W jaki sposób? Ano w taki, że wykorzystanie środków zarówno z jednego, jak i drugiego funduszu zostało zabezpieczone tyloma warunkami, wymagającymi szczegółowego udokumentowania, że bez rozbudowanego aparatu kontroli wykonanie tego wszystkiego będzie niemożliwe. Ale przecież do aparatu, który będzie sprawdzał, czy przypadkiem nieuczciwi przedsiębiorcy, albo nieuczciwi kandydaci na pracowników nie chcą czegoś wyłudzić, nie można przyjmować byle kogo. Muszą to być ludzie zaufani, ludzie, na których można polegać, jak na przykład na panu mecenasie Rafale Rogalskim. Wiadomo, że takich ludzi można znaleźć tylko wśród gorących zwolenników partii, która projekt ustawy przygotowała. Zatem posady urzędników rozdzielających środki z obydwu funduszów i kontrolujących prawidłowość rozdziału, trzeba będzie porozdzielać między nich. Koszty utworzenia tych miejsc pracy prawdopodobnie pochłoną większość środków zgromadzonych na obydwu funduszach - ale tak właśnie powinno być, bo w kogo inwestować w tych ciężkich i zepsutych czasach, jeśli nie w ludzi, którzy nas popierają? Zatem, jeśli słuchamy tego, co mówią nasi Umiłowani Przywódcy, to słuchajmy ze zrozumieniem, bo wszystko, co nam mówią, a zwłaszcza - co robią, podporządkowane jest myśli strategicznej, polegającej na rozłożeniu każdej walki na etapy. I musimy pamiętać, że każda walka, czy to z korupcją, czy to z bezrobociem, przeważnie nie wychodzi poza pierwszy etap, to znaczy - etap tworzenia posad dla uczestników zaplecza politycznego. To bowiem mieści się w granicach możliwości, podczas gdy wiadomo, ze jeszcze się taki nie urodził, co by WSZYSTKIM dogodził. Więc reszta ma płacić i czekać na lepsze czasy pamiętając, że lepiej już było. SM

„Nigdy nie mów prawdy ludziom, którzy na nią nie zasługują”- twierdził Mark Twain, konserwatysta, którego książki już się w dzisiejszym świecie nie mieszczą.. Są zbyt konserwatywne- z innego świata, którego już powoli nie ma- za sprawą ogarniającej wszystko Lewicy. Wobec terroru politycznej poprawności.. Jaki będzie świat za kilkanaście lat? A co dopiero za lat kilkadziesiąt..? Zupełnie wywrócony do góry nogami.. Orwellowski- pełen kontroli, ”obywateli” się będzie konstruować w probówkach, starych” obywateli” będzie się zabijać przy pomocy narzędzia eutanazji, a kobiety ”obywatele- obywatelki” będą zabijać gremialnie własne dzieci, bo im przeszkadzają w przyjemnościach tego świata.. Dlaczego przytoczyłem myśl Marka Twaina? Bo pomyślałem, że pan premier Donald Tusk jest człowiekiem, który widocznie wyznaje tę właśnie zasadę.. Nie zasługujemy- jako „obywatele” na usłyszenie słowa prawdy od samego premiera.. Który- moim zdaniem- przez ostatnie lata nie powiedział słowa prawdy.. Ja przynajmniej sobie nie przypominam.,. Ciągłe mataczenie, odwracanie uwagi, słowa, które nic nie znaczą- a sprawy podążają w przeciwnym kierunku.. Już nie wspomnę o dotrzymywaniu słowa.. Dziwne, że jak mówi, to nos mu się nie wydłuża.. Niedawno powiedział, że” temperatura w Platformie jest gorąca”(???) Nie wiedziałem, że temperatura może być „ gorąca”.. Myślałem, że może być wysoka albo niska.. Atmosfera może być gorąca.. Tak jak atmosfera nie może być wysoka czy niska- tak jak temperatura. Z atmosferą kojarzy się ciśnienie, ale nie z temperaturą.. Ciśnienie może być wysokie lub niskie.. Tak jak ciśnienie temperatury nie może być wysokie czy niskie.. Tak jak nieprawdą jest, że gdyby pan minister Nowak chciał coś ukryć, to nie nosiłby zegarka na wierzchu.. Nosiłby go w spodniach.. Gdyby socjalistyczne państwo tak nie interesowało się” obywatelem”- to niepotrzebne byłoby wpisywanie zegarka do oświadczenia sejmowego.. Dobrze, że posłowie nie uchwalili, że do zeznania sejmowego wpisuje się buty.. W końcu buty tez mogą być wielkiej wartości.. Na przykład buty siedmiomilowe.. Narastająca atmosfera fiskalizmu państwowego, która jeszcze bardziej się rozkręci za sprawą kolejnej ustawy demokratycznej dającej możliwość sprawdzania” obywateli” przez urzędników odnośnie odpisów podatkowych- przy zwrocie oczekiwanej przez” obywatela” sumy.. Na razie socjalistyczne państwo rujnowało firmy, które ośmieliły się prosić o zwrot należnego VAT-u.. Nie znam szczegółów ustawy, ale znam nieźle życie w socjalistyczno- biurokratycznym państwie.. Na pewno będzie niezły galimatias, obliczony na wyciągnie resztek pieniędzy z „ obywateli” na kanwie błędów formalnych, czy zamierzonych, których w tym systemie nie popełnić niepodobna.. Dziw bierze, że „:obywatele” nie popełniają jeszcze zbiorowego samobójstwa.. Samobójstwa się zaczną- jak zaczną się masowe kontrole .. Trzeba będzie zwiększyć liczbę kontrolujących, żeby wszyscy zostali dokładnie skontrolowani.. Po to właśnie wymyślone zostały ulgi.. Najpierw marchewka, ulgi- a potem kij- represja… Marchewka już była- teraz kolej na kij.. A właściwie- drąg.. Żeby wydusić jak najwięcej pieniędzy, a to i tak pomóc nie może.. Bo jakie kwoty mogłyby rozwiązać narastający dług” publiczny”, którzy przekroczył 3 biliony złotych???????? Spłacamy rosnące odsetki, ale nie ma mowy o spłacaniu właściwego długu.. I – jak tak dalej pójdzie- kibice nie będą mogli nawet pokibicować sobie na stojąco(????) Bo takie są pomysły na stadionach piłkarskich. Będą kibicować na siedząco, albo na leżąco.. Mogą kibicować strojąc na rękach- byle by nie na stojąco.. To tak jak z komórkami w samochodach. Wszystko można robić w czasie jazdy samochodem, łącznie z uprawianiem seksu- byleby nie rozmawiać przez komórkę, bo wtedy mandat wynosi tylko 200 złotych… Chociaż nikomu nie zrobiliśmy krzywdy, a wprost przeciwnie- daliśmy zarobić operatorowi. I nic się nie stało- ale może się stać.. I płacimy za to, że może się stać. Powinniśmy płacić za wszystko co może się stać… Pomysł o zakazie kibicowania na stojąco, zaskarżyła do Trybunału Konstytucyjnego pani profesor Irena Lipowicz- rzecznik praw obywatelskich. Im więcej mamy praw- tym oczywiście mniej mamy sprawiedliwości, co zauważył już dawno Arystoteles, który demokracji nie lubił- bo to zwykły nonsens.. Pani profesor zauważyła, że zakaz kibicowania na stojąco nie ma oparcia w żadnej ustawie, ani w Kodeksie Wykroczeń.. A gdyby miała oparcie- to co? Byłoby sensowniej??? Właśnie o to chodzi, żeby nie było oparcia w ustawach spraw, które takiego oparcia nie wymagają.. Bo jak się człowiek opiera, to może mu się wydawać, że czuje się bezpiecznie. Oprze się- a płot ustaw się zawali.. Człowiek czuje się mocny, gdy stoi sam na własnych nogach.. A najlepiej się kibicuje i dopinguje właśnie na stojąco, gdy gol coraz bliżej.. Nie wiem, czy kibicować będzie można na stojąco na przykład podczas gry w szachy, albo podczas wyścigów samochodowych..? Gdzieś na pustyni, wszyscy obowiązkowo będą musieli siedzieć na krzesłach.. W każdym razie kibice powinni się położyć- jeden obok drugiego- i wtedy kibicować. Zresztą z dopingiem trzeba w końcu skończyć.. Tak jak nie udaje się skończyć ze środkami dopingującymi w postaci pigułek.. Co komisja znajdzie jeden środek dopingujący- naukowcy wymyślają nowy. I tak w kółko! Może należałoby pomyśleć w ogóle o likwidacji i kibicowania, jako takiego, bo wywołuje on niepotrzebne emocje, które nie są na stadionach potrzebne.. Bo powiedzmy sobie szczerze: czy emocje są człowiekowi kulturalnemu do czegoś potrzebne? Mógłby siedzieć spokojnie na stadionie i spokojnie czekać – siedząc, a nie stojąc – na kolejną bramkę.. I beż żadnej radości przyjąć to co się stanie na boisku.. Na siedząco lub leżąco. Ale tak, żeby nie przeszkadzał leżącemu obok- kibicowi.. Zresztą słowo” kibic” też mi się nie podoba.,. Wszyscy powinni kibicować wszystkim drużynom, i nareszcie nie byłoby emocji.. Każda drużyna jest moja.. Nie wiem czy pomysł zakazu stania na stojąco nie zostanie rozszerzony- jak uda się posadzić wszystkich kibiców na stadionach i wypatroszyć ich z emocji.. Człowiek pozbawiony emocji będzie jak wykastrowany kogut.. Zresztą dobry kogut bez emocji już w jajku pieje.. Przydałoby się zlikwidować stanie na stojąco do urzędów pracy za pracą.. Niech bezrobotni sobie posiedzą w kolejce, a kolejka będzie się wydłużać, gdy rządzący zachowają nadal filozofię rządzenia polegająca głównie na rabunku „obywateli”.. Stać nie wolno, bo emocje mogą człowieka zjeść.. Na całe szczęście pani profesor Lipowicz zaskarżyła ten pomysł do Trybunału Konstytucyjnego. Ciekawe, gdyby Policja Obywatelska złapała stojącego na ulicy” obywatela”, a w Kodeksie Wykroczeń i w ustawach nie byłoby wzmianki o zakazie stania na stojąco na ulicy- to czy pani Irena profesor Lipowicz zaskarżyłaby rzecz do Trybunału Konstytucyjnego? No i nie byłoby żadnej wzmianki o staniu na stojąco w Konstytucji.. Do tej pory myślałem, że Trybunał Konstytucyjny służy do sprawdzania zgodności ustaw z Konstytucją.. A tu masz! Będą sprawdzać czy dany pomysł jest zgodny z czymkolwiek- nawet z regulaminem stadionu.. Ale nigdy, czy jest zgodny ze zdrowym rozsądkiem. WJR

Sprawy partyjne ważniejsze od tych państwowych

1. Wczoraj w Sejmie o godzinie 17-stej, odbyło się posiedzenie połączonych komisji finansów publicznych i europejskiej poświęcone stanowisku Komisji Europejskiej „w sprawie planu działania na rzecz pogłębionej i rzeczywistej unii gospodarczej i walutowej”, a o tej samej porze w Kancelarii Premiera rozpoczęło się posiedzenie zarządu Platformy związane z kryzysem w tej partii. Na posiedzenie połączonych sejmowej komisji poświęcone fundamentalnym zamierzeniem związanym z przyszłością strefy euro i całej Unii Europejskiej ze strony rządu przybył tylko wiceminister finansów Jacek Dominik (z resortu spraw zagranicznych pojawił się tylko dyrektor jednego z departamentów), nie było również przewodniczących obydwu komisji (Dariusza Rosatiego i Agnieszki Pomaskiej – oboje z Platformy), licznie przybyli tylko posłowie Prawa i Sprawiedliwości.

2. W dokumencie KE mimo umieszczenia w jego tytule sformułowania „otwarcie debaty europejskiej” zawarte są propozycje kluczowych zmian w funkcjonowaniu UE wraz z harmonogramem ich wprowadzenia. W perspektywie krótkookresowej (od 6 do 18 miesięcy) między innymi: wprowadzenie koordynacji ex ante kluczowych reform strukturalnych w państwach strefy euro, wprowadzenie Instrumentu Konwergencji i Konkurencyjności czyli mechanizmu „zdolności fiskalnych” w tych krajach, wreszcie wprowadzenie wspólnego nadzoru dla sektora bankowego tym razem już we wszystkich krajach UE. W perspektywie średniookresowej (od 18 miesięcy do 5 lat) między innymi: wprowadzenie budżetu strefy euro z jego własnymi zdolnościami fiskalnymi (podatkami), wprowadzenie dla krajów strefy euro euroobligacji czyli krótkoterminowych obligacji z terminem zapadalności od 1 roku do 2 lat, utworzenie wspólnego funduszu amortyzacji zadłużenia przy pomocy którego sprowadzono by dług publiczny państw strefy euro do bezpiecznego poziomu, utworzenie w ramach KE Skarbu Unii Gospodarczej – Walutowej(UGW), który będzie stanowił nową władzę budżetową i zarządzał wspólnymi zasobami. Wreszcie w perspektywie długoterminowej (ponad 5 lat) wprowadzenie pełnej unii bankowej i pełnej unii gospodarczej i walutowej.

3. Do tego dokumentu KE, polski rząd sformułował stanowisko, w którym zgłasza w zasadzie tylko zastrzeżenia, że wiele rozwiązań proponowanych przez KE jest adresowanych tylko do krajów strefy euro, a nie są one otwarte na kraje UE nie posługujące się tą walutą. A więc okazuje się, że rządowi Tuska podobają się zarówno wspólny budżet dla krajów strefy euro, euroobligacje (w sprawie których zupełnie niedawno jeszcze dramatycznie protestował), powołanie skarbu UGW, ingerencja KE w budżety narodowe czy też wspólny nadzór bankowy i w konsekwencji unia bankowa. Komisja Europejska proponuje więc fundamentalne zmiany o charakterze traktatowym, a polski rząd w swym stanowisku zgłasza do nich zastrzeżenia o charakterze marginalnym. Wygląda na to, że na unijnym forum na wszystko się zgadzamy, bo zgodnie z sugestią ministra Sikorskiego, powinniśmy płynąc w głównym nurcie.

4. Przebieg wczorajszego posiedzenia połączonych komisji finansów publicznych i komisji europejskiej potwierdza tylko, że nawet w Sejmie trudno o pogłębioną i merytoryczną debatę, dotyczącą fundamentalnych interesów naszego kraju, ponieważ nie ma z kim dyskutować. Jeżeli na tak ważne posiedzenie nie przybywają konstytucyjni ministrowie odpowiedzialni za finanse publiczne i sprawy zagraniczne, bo ważniejsze jest odbywające się w tym samym czasie zebranie partyjne, to widać wyraźnie jak ludzie Platformy podchodzą do rządzenia państwem. Klub Prawa i Sprawiedliwości tej sprawy tak nie zostawi, zażądamy debaty nad tym dokumentem z udziałem konstytucyjnych ministrów, a także samego premiera Tuska. Nie może być bowiem tak, że na koncepcję KE przekazywania kolejnych ważnych kompetencji państwa narodowego na rzecz instytucji międzynarodowej, mamy nijaką reakcję rządu, a Parlament nie jest w stanie sformułować swojego stanowiska, bo przedstawiciele rządu mu to uniemożliwiają.

Kuźmiuk

Eurokalifat Już w pierwszych zdaniach wypowiedzianych po zbrodni w Londynie premier Wielkiej Brytanii oskarżył zbrodniarzy o to, że są zdrajcami islamu, którzy swą zbrodnią religii tej zaszkodzili, i zapewnił, że cała Wielka Brytania kocha swoich muzułmanów, doceniając ich wkład w jej kulturę, historię oraz gospodarkę. Gdyby nie było to tragiczne, nadawałoby się na skecz jakiegoś Monty Pythona. Oto dwóch islamskich fundamentalistów morduje z okrzykiem "Allach Akbar" brytyjskiego żołnierza za karę za to, że jest żołnierzem armii, która obaliła afgański talibanat, a najważniejszym i najpilniejszym przesłaniem premiera Wielkiej Brytanii jest, by cień ten zbrodni nie padł na wizerunek islamu. Słowa premiera Camerona miałyby sens, byłyby ważne i potrzebne, gdyby padły ze strony samych muzułmanów. To nie premier, tylko jakiś naczelny imam wysp powinien zapewnić, że islam zbrodniarzy to nie jest "prawdziwy" islam. To liderzy społeczności brytyjskich muzułmanów powinni sprawców ataku uznać za zdrajców i szkodników swej wiary, i zapewnić, że ich ekstremistyczne przekonania są przez zdecydowaną większość z nich potępiane. Nic podobnego nie nastąpiło. Przeszukuję internet i - choć od zdarzenia upływają kolejne godziny - znajduję tylko informacje o uchybieniach brytyjskich służb. Żadnego, bodaj delikatnego potępienia ze strony współwyznawców, żadnego odcinania się. Jeśli ktoś odważy się pytać muzułmańskich liderów opinii albo przywódców religijnych o tę zbrodnię, wypowiadają się oni w tonie podobnym, jak kiedyś lewicowi intelektualiści o morderstwach Czerwonych Brygad czy Baader-Meinhof: nie zaprzeczając, że zbrodnia jest zbrodnią, ale i nie potępiając jej wyraźnie, wskazują, jakie to ważkie i nie przez świat islamu zawinione przyczyny popchnęły pobożnych wyznawców Allacha do desperackiego czynu. Za to muzułmańska ulica ani przez chwilę nie ukrywa, że się ze zbrodnią solidaryzuje, że wykonawcy egzekucji na żołnierzu zasługują na pochwałę i na naśladownictwo. W tej sytuacji zapewnienia pseudokonserwatywnego polityka brzmią jak żałosne skamlenie, zwłaszcza gdy jednocześnie nakazuje brytyjskim żołnierzom, by dla własnego bezpieczeństwa nie pokazywali się na ulicach Londynu w mundurach. Jeden atak "mężczyzn o nieeuropejskich rysach" wystarczył, by brytyjska armia ze strachu o skórę nie ważyła się nosić swoich mundurów we własnej stolicy! Jeśli któryś z moich starych fanów jeszcze od czasów science fiction zauważy, że właśnie realizuje się mechanizm podboju Europy, który nakreśliłem ćwierć wieku temu w opowiadaniu "Czerwone dywany, odmierzony krok" (m.in. w tomie "Coś mocniejszego", wciąż do nabycia w dobrych księgarniach), to nie zaprzeczę i dodam, że smutno patrzeć, jak spełniają się własne ponure przewidywania. Problem Camerona polega na tym, że w obecnej sytuacji nie ma on już innego wyjścia niż podlizywać się muzułmanom, jak - nie przymierzając - Chamberlain z Daladierem podlizywali się latami Hitlerowi. Atak dwóch nożowników, których porażone strachem europejskie media boją się nawet nazwać czarnymi czy muzułmanami, to przecież tylko wierzchołek góry lodowej. Podobnie, jak trwające kolejny dzień zamieszki muzułmanów pod Sztokholmem, które ten sam strach każe przedstawiać jako dzieło enigmatycznie określanej "młodzieży". Kiedy parę tygodni temu byłem w Londynie, dziennikarka opowiadała mi o porządkach panujących w jej dzielnicy, gdzie kobieta − nawet biała, jeśli z braku pieniędzy musi tam akurat mieszkać − nie może się pojawić na ulicy z odsłoniętą głową, a mężczyzna z piwem w ręku, bo za to dostaje się, za przeproszeniem, w mordę od tzw. muzułmańskiego patrolu. I każdy się już nauczył, że należy obitą mordę wytrzeć, przeprosić i więcej Allachowi nie podskakiwać, bo inaczej dostanie się nożem i żadna policja ani inne władze na muzułmański patrol nie pomogą. Europa, zajęta gwarantowaniem swym mieszkańcom praw tego rodzaju, jak prawo każdego "wesołka" (ang. gej) do "ślubu" i adoptowania sobie chłopczyka, nie jest w stanie zapewnić kobietom prawa do chodzenia w bluzce na ramiączkach i bez kapy na włosach, a mężczyznom do tradycyjnego kufla w pubie. Jeśli ktoś patrzy na "marsze szmat" i "parady równości" z obrzydzeniem, może sobie powiedzieć spokojnie: ostatnie podrygi zdychającej ostrygi, niebawem wezmą się za plugastwo dziarscy brodacze z muzułmańskiego patrolu i potraktują rozwydrzonych sukcesami perwersów zgodnie z prawem koranicznym. Czy to jest pociecha, to inna sprawa... Bo i kto im podskoczy? Europa robi dziś pod siebie ze strachu przed islamskimi imigrantami, choć za wszelką cenę stara się tego nie dać po sobie poznać. Nawet Papież Franciszek, beatyfikując męczenników pomordowanych przez muzułmanów za to, iż odmówili nawrócenia się na wiarę Allacha, nie odważa się w beatyfikacyjnej homilii ani razu wspomnieć, kto i za co wspomnianych męczenników umęczył. Kolejny Monty Python. Zachodnie rządy już dawno wybrały strategię: będą się starały ze wszech sił wmówić sobie, że większość muzułmanów nie jest "taka" i iść na coraz większe ustępstwa wobec wyimaginowanych "dobrych" muzułmanów, choć ci bynajmniej nie chcą potępić ekstremistów ani się od nich odciąć, wmawiając sobie, że ustępstwa wzmacniają domniemanych liberałów przeciwko radykałom. Choć jest przecież oczywiste, i dowodzą tego niezliczone przykłady, że dyktowane tchórzostwem ustępstwa wobec przemocy zawsze prowadzą tylko do jej nasilenia. Problemem Europy jest to, że w pogoni za utopią multikulturalizmu, w ideologicznym obłędzie niszczenia swych kulturowych korzeni oraz państw narodowych zafundowała sobie bardzo prężną demograficznie mniejszość (na razie mniejszość), która nią − Europą - głęboko gardzi. W oczach muzułmanina, nawet najdalszego od ekstremizmu, współczesny Zachód jest dekadenckim światem egoistycznych starców, którzy całe życie myśleli tylko o dogadzaniu sobie, nie chcieli mieć potomstwa, a teraz sprowadzają sobie biednych imigrantów, żeby ich utrzymywali. Owszem, mają nagromadzone bogactwa (łatwo podpowiedzieć sobie: z wyzysku naszych ojców w byłych koloniach) i z tego należy skorzystać, ale niczym nie imponują, nie zasługują na szacunek, skazani są na wymarcie. Jedyny spór może być o to, czy pozwolić im wymierać spokojnie, co najwyżej odmawiając finansowania im emerytur z podatków zdzieranych od wiernych, czy też proces ten przyspieszyć. Odpowiedzią Zachodu jest uparte niewidzenie problemu, zaklinanie rzeczywistości polit-poprawnymi bredniami o "młodzieży z przedmieść" i "nieeuropejskich rysach", zapewnianie, że za działania radykałów nie winimy wszystkich muzułmanów, nawet jeśli sami muzułmanie co najmniej milcząco, a często wręcz demonstracyjnie je akceptują; a wreszcie dyskretne podlizywanie się islamowi dawaniem do zrozumienia, że my, postępowi Europejczycy, też, wiecie, nie lubimy tych Żydów i potępiamy "izraelski imperializm". Marnie to rokuje na przyszłość, zwłaszcza gdy w ideologicznym zadufaniu stworzono piramidę finansową, zwaną strefą euro, której upadek jest nieuchronny, ze wszystkimi tego skutkami społecznymi. A my, Polacy? My, uważając się za głupich, białych murzynów, z zachwytem kopiujemy to wszystko, co potężniejsze od nas zachodnie kraje przywiodło do obecnych niepokojów i wiedzie dalej do katastrofy. Marzymy, żeby móc wyjechać i dostać papier, że się już jest "britiszem", a w kraju pozwalamy panoszyć się mędrkom, bredzącym o Polsce "kolorowej", tolerancji i multi-kulti, zupełnie nie zauważając, że - jak celnie zauważył ktoś na Twitterze - właśnie się ono zmienia w tumulti-kulti. Nie uczyć się na własnych błędach zawsze było naszą specjalnością, ale teraz, nie ucząc się nawet na cudzych, gdy ich skutki biją po oczach, rzeczywiście "nowe przysłowie Polak sobie kupi". Rafał Ziemkiewicz

Michalkiewicz: Totalniacy bronią demokracji Ach, ileż my, biedni felietoniści, zawdzięczamy Czytelnikom! Właśnie jeden z nich zrelacjonował mi fragment rozmowy, jaką w radio TOK FM prowadził Wiktor Osiatyński z głównym cadykiem III RP Aleksandrem Smolarem. Pan Osiatyński wspomniał, jak to do niego, jako członka rady nadzorczej Fundacji Batorego, zwrócili się młodzi ludzie z prośbą o pieniądze na filmik zachęcający do udziału w wyborach. Filmik przedstawiał scenę korupcyjną, a całość uwieńczał morał w tym sposobie: idź na wybory, skończ z tym! Panu Osiatyńskiemu filmik się bardzo podobał i obiecał autorom pieniądze, a może nawet je im dał – za co pan Smolar strasznie go obsztorcował. Dlaczego? A dlatego – wyjaśnił po latach pan Osiatyński – że „nie wolno podrywać zaufania do demokracji i do demokratycznych procedur, a takie – skądinąd słuszne na pierwszy rzut oka – inicjatywy to zaufanie podrywają!”. Właśnie po takim sposobie myślenia można rozpoznać totalniaków nawet na końcu świata. Zastąpcie tylko „demokrację” czy „procedury demokratyczne” komunistycznym zaklęciem „socjalizm” czy „sojusze” – a resztę argumentacji można pozostawić bez najdrobniejszej zmiany. W odróżnieniu od dawnych czasów, kiedy to i cadykowie, i mełamedzi z zapałem angażowali się po jedynie słusznej stronie socjalizmu i sojuszów – dopóki Chruszczow nie postawił na Nasera i kraje arabskie – dzisiaj Sanhedryn, a za nim jak za panią matką również szabesgoje, o socjalizmie cyt! – natomiast jednym susem wskoczyli do pierwszego szeregu płomiennych szermierzy demokracji, na którą nie pozwolą powiedzieć złego słowa. Skąd u cadyków taka miłość do demokracji? Snop światła rzuca na to opinia Marksa, że demokracja musi doprowadzić do socjalizmu. Nie dla wszystkich jest to jasne, nie mówiąc już nawet, że oczywiste – a tak się szczęśliwie składa, że w ubiegłą sobotę miałem prelekcję o tym, „czy kapitalizm potrzebuje demokracji?” Jak wiadomo, demokracja ma dwa znaczenia. Pierwsze – jako metoda rozstrzygania sporów w ten sposób, że z góry przyznajemy rację większości; oraz drugie – jako metoda rekrutowania aparatu władzy w ustroju republikańskim przy pomocy powszechnego głosowania. Kapitalizm (od słowa capita, czyli głowa) zaś polega na tym, że o dostępie do rynku i możliwości działania na nim decydują właściwości podmiotu działającego: czy jest pracowity, pomysłowy, przedsiębiorczy, nie boi się ryzyka, a w dodatku ma szczęście. Już na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że kapitalizm może nie tylko funkcjonować, ale nawet rozwija się w warunkach braku demokracji – co potwierdza wiele historycznych przykładów, choćby Rosji za rządów Sergiusza Wittego. Demokracja zatem nie jest dla kapitalizmu niezbędna. A co jest niezbędne? Niezbędne są instytucje służące wolności w postaci klasycznego, to znaczy wynikającego z rzymskiego prawa, podejścia do własności – że jest to pełne władztwo nad rzeczą, przysługujące wyłącznie właścicielowi, z wyłączeniem wszystkich innych osób, z państwem włącznie – oraz gwarancje dla własności prywatnej. Niezbędna jest wolność gospodarcza, wynikająca z zasady volenti non fit iniuria („chcącemu nie dzieje się krzywda”), która powinna być podstawą systemu prawnego państwa; niezbędna jest wolność słowa oraz niezawisłe sądownictwo. Te instytucje służące wolności mogą wprawdzie istnieć również w ustroju republikańskim, ale mogą też istnieć w ustroju monarchicznym, w którym aparat władzy rekrutowany jest na zasadzie kooptacji, a nie demokracji. Nawiasem mówiąc, nawet nadużywająca demokratycznej retoryki Unia Europejska do demokracji odnosi się z wyraźną rezerwą, bo jedyny tamtejszy organ mający legitymację demokratyczną, tzn. Parlament Europejski, nie ma żadnej istotnej władzy, podczas gdy organy taką realną władzę posiadające, tzn. Rada Europejska, Komisja Europejska i Europejski Trybunał Sprawiedliwości, rekrutowane są na zasadzie kooptacji. Na domiar złego po dwóch domowych wojnach białych ludzi, do jakich w obrębie cywilizacji zachodniej doszło w XX wieku, nastąpiło ogromne zwiększenie zależności obywateli od państwa, tzn. od rozrastającego się aparatu biurokratycznego. W 1913 roku udział wydatków publicznych w PKB w Niemczech wynosił 14,8 proc., w Wlk. Brytanii – 12,7 proc., a w USA – ok. 10 procent. W 2012 roku udział wydatków publicznych w PKB wynosił w Polsce już 44,6 proc., czyli trochę mniej niż w Zimbabwe (56 proc.) i wyraźnie mniej niż na Kubie (72,6 proc.), nie mówiąc już o Korei Płn., gdzie udział wydatków publicznych w PKB sięga 100 procent! Przeprowadzone w 1995 roku przez Centrum im. Adama Smitha badanie rozmiaru konfiskaty dochodu rodziny pracowników najemnych spoza rolnictwa (kryterium był przymus, więc badający wzięli pod uwagę nie tylko podatki, ale i tzw. składki ubezpieczeniowe) wykazało, że państwo konfiskuje 83 proc. dochodu. Część tego dochodu wraca potem do tej rodziny w postaci tzw. konsumpcji zbiorowej (edukacja, ochrona zdrowia, opieka społeczna) – ale znacznie mniej, a w dodatku ludzie ci nie mają żadnego wpływu na zakres i jakość dostarczanych przez biurokrację usług. Przede wszystkim zaś postępującemu uzależnieniu obywateli od państwa towarzyszy postępująca erozja instytucji służących wolności. Własność nie jest już traktowana jako pełne władztwo właściciela nad rzeczą, a do decyzji w sprawie zarządzania przedmiotem własności (np. przedsiębiorstwem) dopuszczone zostały inne osoby (związki zawodowe), które w dodatku nie ponoszą ekonomicznych konsekwencji swoich decyzji. Zasada volenti non fit iniuria jako podstawa systemu prawnego została odrzucona pod pretekstem ochrony przed wyzyskiem i postanowienia umów sprzecznych z zarządzeniami biurokracji są unieważniane, a dodatkowo pojawia się również przymus zawierania umów pod pretekstem walki z dyskryminacją (restauracja musi obsłużyć migdalących się publicznie sodomitów). Wolność gospodarcza zanika w gąszczu koncesji, licencji, zezwoleń i pozwoleń. Sądownictwo, nawet gdyby nie było zinfiltrowane przez agenturę, stało się niemal bezwłasnowolnym narzędziem w rękach biurokracji – faktycznej autorki „ustaw”, którym sądy „podlegają”. Postępującej erozji ulega również wolność słowa i dzisiaj za „oczywistą oczywistość” uważane jest, że jeśli jeden człowiek chce powiedzieć coś innemu za pośrednictwem radia czy telewizji, to musi prosić o pozwolenie trzeciego. Narzędziem, przy pomocy którego biurokracja dewastuje wolnościowe podstawy kapitalizmu, jest właśnie demokracja, w której korupcja w postaci obietnic większego udziału w wydatkach publicznych kosztem innych grup społecznych staje się podstawowym instrumentem rządzenia. W społeczeństwie, w którym z roku na rok maleje odsetek właścicieli, a rośnie odsetek obywateli otrzymujących się ze środków wydzielanych z funduszy publicznych, demokracja musi doprowadzić do stopniowego wyzuwania właścicieli z władzy nad bogactwem, jakie wytwarzają swoją pracą, i do przekazywania tej władzy w ręce biurokracji, w następstwie czego władza publiczna staje się głównym, jeśli nie jedynym dystrybutorem dochodu narodowego. Krótko mówiąc: demokracja w takich społeczeństwach prowadzi do socjalizmu, a w perspektywie – do komunizmu, w którym na wolność nie ma już miejsca. I to wyjaśnia przyczyny, dla których totalniacy tak chuchają i dmuchają na demokrację. SM

Korwin-Mikke: Kaczyński jak Przyboś? Ile prezes PIS zarobił na swojej książce? Żurnaliści z „Newsweeka” podali do wiadomości, że Jarosław Kaczyński zarobił na swojej książce. Konkretnie: zarobił 160 tys. złotych. Całkiem niezłe honorarium. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że o „Polsce naszych marzeń” mało kto słyszał – np. ja nie słyszałem. Natomiast horonarium to bardzo się przydało – bo Jarosław Kaczyński wydał spore pieniądze na opiekę nad chorą matką i popadł w długi. Dziennikarze śledczy postanowili podrążyć temat. Wykryli, że książkę wydała… drukarnia. Konkretnie: Drukarnia AKAPIT – w roli wydawcy raczej nie występująca. Jej właścicielem jest znajomy WDost. Grzegorza Czeleja (Lublin, PiS), będącego z kolei przyjacielem WCzc. Adama Hofmana, bliskiego współpracownika prezesa PiS. I teraz dziennikarze dokopali się do bomby: w tym samym roku PiS przelało na konto Drukarni AKAPIT 186 tys. zł – co dziwnie przypomina kwotę honorarium plus podatek od transakcji. By było zabawniej: właściciel drukarni w ogóle nie przypomina sobie tej drobnej wpłaty, a działacze PiS nie pamiętają, za co ten drobiażdżek zapłacili. Sprawa wydaje się jasna: w ten sposób partia pomogła swemu szefowi w potrzebie… Książki wydrukowano znacznie mniej, niż podano (dlatego jest mało znana) – i w gruncie rzeczy posłużyła raczej jako pretekst do przelania tych pieniędzy. Podejrzewam, że media zaczną teraz szarpać PiS i jego prezesa. Zapewne uznają to za malwersację: państwo płaci partiom grube miliony na propagandę ich celów i wybory, a nie na ratowanie życia rodzin członków partii. Może być z tego nawet spory kryminał. Ja jednak nawołuję do rozwagi. Jarosław Kaczyński to człowiek, który nie zawaha się, gdy dobro Polski koliduje z przepisem prawa. Uważa też, że dobro Polski wymaga, by to PiS rządziło – więc „upartyjni” państwowy majątek bez wahania. Natomiast dla siebie nie ukradnie nawet złotówki. W interesie PiS jest, by jego prezes był w dobrej kondycji psychicznej – i nie zamartwiał się długami. Więc – zapewne w tajemnicy przed szefem – działacze partyjni postanowili odciążyć go od tego długu… Czy prawo powinno zabraniać partii działań, które zdaniem jej kierownictwa są konieczne? Przecież PiS mogło postanowić, że będzie wypłacać swemu prezesowi pensję w wysokości 40 tys. zł miesięcznie – całkowicie legalnie. Byłyby to zarobki mniejsze niż w wielu mniej od PiS ważnych instytucjach. Dlaczego tego nie zrobiono? Zapewne z delikatności. Teraz pomyślmy – tak po ludzku. Urzędnicy państwowi są bezduszni. Pamiętam z 1946 roku sprawę komunistycznego awangardowego poety, śp. Juliana Przybosia. Po wojnie przymierał on głodem, bo nikt nie miał czasu na poezje. Nie mógł też zarabiać, pisząc miłosne wiersze kucharkom – bo pisał bez rymów. Przyjaciele-komuniści zwrócili się do odpowiedniego urzędnika w Ministerstwie Kultury: „Wicie, towarzyszu, rozumicie: nasz człowiek, poeta, nie ma pieniędzy – może by podpisać z nim umowę na jakąś książkę? Rozumiemy, że nie ma pieniędzy na jej wydanie, ale można by wpłacić mu zaliczkę, by przeżył parę miesięcy. Tylko to trzeba dyskretnie, bo to człowiek honorowy i jałmużny nie przyjmie…”. Urzędnik rozpromienił się: „Oczywiście, że pomożemy! Niech tow. Przyboś przyjdzie do nas, napisze podanie…”. Działacze PiS byli dyskretni – i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ci cholerni dziennikarze. Ciekawe, jak teraz zachowa się Jarosław Kaczyński. Prywatnie: nie chciałbym być na jego miejscu… Ludzie go wyśmieją, kontrole finansowe badające kasy partyjne wniosą o ukaranie, a sam prezes zapewne honorowo będzie chciał te pieniądze oddać. A jak Jarosław Kaczyński udowodni, że o tym wszystkim nie wiedział – i myślał, że książka świetnie się sprzedaje? Granica między działaniem dopuszczalnym i usprawiedliwionym a kantem jest bardzo cienka… Niestety, w świecie polityki trzeba bardzo uważać. Bo konkurencja wszystko wyniucha. A ja będę musiał publicznie to potępić… JKM

Na śmierć rotmistrza Pileckiego W tę sobotę przypada rocznica śmierci Witolda Pileckiego. 25 maja 1948 r. ubek Piotr Śmietański uśmiercił rotmistrza strzałem w tył głowy. Bohater Polski Podziemnej zginął o godz. 21:30 w nieistniejącym już budynku kartoflarni na terenie aresztu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Kat Mokotowa, seryjny zabójca, za zamordowanie rotmistrza dostał tysiąc złotych (dla porównania miesięczna pensja nauczyciela wynosiła wówczas sześćset złotych). Śmietański zmarł w 1950 r. na gruźlicę. Nie żyje już żaden z funkcjonariuszy stalinowskiego wymiaru „sprawiedliwości” odpowiedzialny za mord sądowy na Pileckim. Sędziowie Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie: Józef Badecki, Jan Hryckowian i Stefan Nowacki (delegowany z Informacji Wojskowej). Sędziowie II instancji Najwyższego Sądu Wojskowego: Kazimierz Drohomirecki, Leo Hochberg i Roman Kryże. Prokurator Czesław Łapiński zmarł 6 grudnia 2004 r. w trakcie procesu, który wytoczył mu Instytut Pamięci Narodowej o podżeganie do zbrodni sądowej. Zmarł w szpitalu przy ul. rotmistrza Pileckiego! Nie żyje także „góra”, która nadzorowała ubeckie śledztwo – szefowie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP): Stanisław Radkiewicz i jego zastępca Roman Romkowski (Natan Kikiel), Jacek Różański (Józef Goldberg), dyrektor Departamentu Śledczego MBP i Józef Czaplicki (Izydor Kurc), dyrektor Departamentu III, ze względu na nienawiść do AK-owców zwany Akowerem. Ich losy są na ogół znane.

Z ubecji do dyplomacji Inaczej jest z „oficerami” śledczymi. Wymieńmy ich w kolejności alfabetycznej (w nawiasach data i miejsce śmierci). Stefan Alaborski (1972 r., Warszawa, pod zmienionym 12 lat wcześniej nazwiskiem Malinowski), Tadeusz Bochenek (1994 r., Warszawa), Henryk Buza (1970 r., miejsce nieznane), Walenty Chmiel (1952 r., Nieporęt – na skutek postrzelenia), Józef Dusza (1993 r., Warszawa), Władysław Fabiszewski (1987 r., Warszawa), Jan Janicki (1997 r., Toruń), Jerzy Kroszel (1989 r., Gdańsk), Stanisław Łyszkowski (1978 r., Radom; jego syn Leszek, jako dyrektor Departamentu MSW był dyplomatą w Chinach), Stefan Skrzypiec (1988 r., Tarnowskie Góry), Tadeusz Słowianek (1993 r., Łódź, jako podpułkownik, na przebieg jego kariery nie wpłynęła surowa nagana, potem zatarta, którą otrzymał w 1962 r. za upicie się), Ludwik Woźnica (1988 r., Łódź). Jak widać, po odejściu z MBP rozproszyli się po całym kraju. W Warszawie w ciągu ostatnich trzech lat zmarli główni ubeccy oprawcy Pileckiego i jego współpracowników: Marian Krawczyński – podpisany pod kłamliwym aktem oskarżenia (przed wojną skończył zawodówkę, po wojnie pułkownik bezpieki, w latach 60–70. na placówce w Turcji, w III RP nie odpowiedział za swoje udokumentowane zbrodnie) i Eugeniusz Chimczak (najpierw był śledczym PUBP w Tomaszowie Lubelskim, w końcu pułkownikiem w Warszawie, w bezpiece do… 1984 r.; także był na placówce dyplomatycznej w Chinach). W latach 90. w procesie Adama Humera Chimczak dostał siedem i pół roku więzienia, m.in. za znęcanie się w stalinowskim śledztwie nad moim ojcem Tadeuszem Płużańskim, bliskim współpracownikiem Witolda Pileckiego, skazanym razem z rotmistrzem na podwójną karę śmierci (Bierut ostatecznie „ułaskawił” tatę na dożywocie). Podobnie jak pozostali sądzeni wówczas ubecy, Chimczak za kratki nigdy nie trafił. Temida pookrągłostołowej Polski uznała, że „ze względu na stan zdrowia” byłoby to niehumanitarne. Ale sam wyrok powinien dać do myślenia takim profesorom, jak Andrzej Romanowski, który twierdzi, że nie ma dowodów, aby w śledztwie przeciwko grupie Witolda Pileckiego stosowano tortury. Niedaleko Krawczyńskiego i Chimczaka, przy ul. Spacerowej, mieszkał inny oberoprawca Jerzy Kaskiewicz. Przez nikogo „nienękany” zmarł w 1999 r. To on prowadził pierwsze przesłuchania grupy Pileckiego i wnosił o zastosowanie tymczasowego aresztowania, do czego „przychylił się” nadzorujący sprawę ppłk Henryk Hersz Podlaski, zastępca naczelnego prokuratora wojskowego do spraw szczególnych. Ten sam Kaskiewicz wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa.

„Żadnego przymusu nie stosowali” Ale dwóch brutalnych „śledzi” ze sprawy Pileckiego prawdopodobnie żyje nadal. To Edward Zając i Zbigniew Kiszel. Na Mokotowie Zając prowadził również ciężkie, wielomiesięczne śledztwo wobec Jerzego Woźniaka, osadzonego w celi izolacyjnej X Pawilonu. Ten żołnierz AK, NIE, 2. Korpusu gen. Andersa i Zrzeszenia WiN w listopadzie 1948 r. został skazany w tzw. procesie kiblowym na karę śmierci, zamienioną na dożywocie. W wolnej Polsce był m.in. kierownikiem Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych. Zając torturował też, razem ze wspomnianym Jerzym Kaskiewiczem, Stanisława Sędziaka, cichociemnego, szefa sztabu Okręgu Nowogródek AK. Drugi ubek, Zbigniew Kiszel, mówił prokuratorowi IPN, że „nie przypomina sobie sprawy rotmistrza Witolda Pileckiego i innych z nim zatrzymanych osób. Ww. po okazaniu mu sporządzonych przez niego protokołów przesłuchań podejrzanych […] potwierdził, że dokonywał czynności przesłuchania wymienionych osób, jednakże nie pamięta przebiegu tych przesłuchań”. Kiszel stwierdził oczywiście, że żadnego przymusu nie stosował, nie słyszał także, żeby robili to inni. Tak samo zeznawał Zając. Władysław Minkiewicz w książce „Mokotów, Wronki, Rawicz” wspominał, jak Kiszel – jego „główny oprawca” – bił go gumową pałką, kopał, kazał siedzieć na nodze odwróconego stołka i robić w nieskończoność przysiady: „Lubił również, kiedy byłem już zupełnie wyczerpany, dusić mnie, ściskając za gardło. Podczas śledztwa dwa razy zemdlałem”. Ciekawe, co na to prof. Romanowski. Nadal – wzorem ubeków Zająca czy Kiszela – będzie szedł w zaparte, że stalinowscy śledczy „żadnego przymusu nie stosowali”?

Znęcali się fizycznie i psychicznie Wobec wszystkich śledczych ze sprawy „grupy szpiegowskiej Pileckiego” prowadzone przez IPN postępowanie zostało umorzone. W uzasadnieniu można przeczytać: „Analiza zgromadzonego w postępowaniu karnym materiału dowodowego pozwala na ustalenie w sposób nie budzący wątpliwości, iż funkcjonariusze MBP w 1947 r. znęcali się fizycznie i psychicznie nad przesłuchiwanymi podejrzanymi: Witoldem Pileckim, Marią Szelągowską, Tadeuszem Płużańskim, Makarym Sieradzkim, Witoldem Różyckim, Ryszardem Jamontt-Krzywickim, Jerzym Nowakowskim i Maksymilianem Kauckim vel Antonim Turskim. Stwierdzić należy jednakże, że w chwili obecnej w sytuacji, gdy nie żyją wszyscy pokrzywdzeni, a członkowie ich rodzin posiadają jedynie szczątkowe informacje o przebiegu przesłuchań ich bliskich, nie ma możliwości ustalenia, który (którzy) z kilkunastu funkcjonariuszy MBP […] stosował (stosowali) przemoc wobec przesłuchiwanych […], a więc nie da się zindywidualizować odpowiedzialności i przypisać sprawstwa konkretnej osobie. Pomimo podjęcia wielu działań, nie zdołano w oparciu o istniejące dowody przedstawić zarzutu popełnienia przestępstwa znęcania byłym funkcjonariuszom”. To niestety efekt braku deubekizacji i uznania całego komunistycznego systemu za przestępczy. Dzięki temu odpowiedzialności uniknęli sadyści, tacy jak Dusza czy Kaskiewicz, a ostatnio Krawczyński i Chimczak. Czy żadnej kary nie poniosą też ich ubeccy towarzysze Kiszel i Zając? 25 maja 1948 r. rotmistrz Witold Pilecki, bohater obu okupacji, dobrowolny więzień Auschwitz, świetny żołnierz i dowódca, człowiek bez skazy został zamordowany, a winnych jak nie było, tak nie ma. Prof. Romanowski uzna to zapewne za godne i sprawiedliwe, bo przecież twierdzi, że Pilecki był szpiegiem, a w konsekwencji sadystycznych śledczych powinien uważać za dzielnych obrońców pojałtańskiego systemu bezpieczeństwa. Tadeusz Płużański jest publicystą, szefem działu Opinie „Super Expressu”, autorem książek o zbrodniach komunistycznych: „Bestie”, „Bestie 2”, „Oprawcy. Zbrodnie bez kary” Tadeusz Płużański

Wyczekiwany desant Tuska Kłopotem PO jest jej lider. Wobec wciąż rosnącego niezadowolenia Donald Tusk powinien ustąpić ze stanowiska premiera. Ten najbardziej oczywisty manewr ratunkowy jest jednak dla PO niewykonalny. Premier słusznie boi się politycznego niebytu. Znamy to dobrze z niedawnej historii. Dokładnie tak samo zachowywał się lider SLD Leszek Miller, który po aferze Rywina nie był w stanie przez wiele miesięcy ustąpić ze stanowiska premiera, mimo czytelnych sygnałów, że takie przełamanie kryzysu mogłoby ratować ówczesny obóz władzy. Problemem Millera było nie tyle kurczowe trzymanie się stanowiska, ile strach, że nie ma dokąd odejść. Ustąpienie szefa rządu i potem lidera SLD oznaczało – historia pokazała, że słuszny był ten lęk – kilkuletni polityczny niebyt.

Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Ta sama obawa – „co dalej, gdy ustąpię?” – towarzyszy dziś premierowi Donaldowi Tuskowi. Wystarczy pomyśleć tylko, jaka może być pozycja obecnego premiera, gdy pozbawiony zostanie obecnego anturażu władzy. Gdy z szefa partii przeistoczy się w „zwykłego Tuska”, gdy nawet koledzy partyjni zaczną swobodnie i bezkarnie mówić to, co o nim myślą, podczas gdy obecnie wypowiadają się w mediach jako „anonimowi rozmówcy z PO”. Osobisty autorytet lidera zsunął się już dawno równie gwałtownie, co notowania partii w sondażach. Upadek może być więcej niż bolesny. Tusk nie może zatem ot tak ustąpić ze stanowiska premiera – dla dobra PO, utrzymania rządów PO–PSL, odrobienia strat. Dziś jeszcze nie boi się odpowiedzialności prawnej za lata swoich rządów, bo to, jak dotąd w systemie III RP, pozostawało bezkarne bez względu na czyny. Ale nie może odejść, bo stanie się nikim. Bo wokół siebie nie ma już żadnej zgranej drużyny w partii, która dawałaby mu oparcie. Jest sam. Odejście z funkcji premiera, ta osobista przegrana, może oznaczać, że zacznie wywoływać uśmieszek politowania, jak nie przymierzając dziś postać Tomasza Arabskiego.

Nie pomogą kosmetyki Zeszłotygodniowe sondaże CBOS czy TNS Polska potwierdziły dobitnie trend sygnalizowany już kilka tygodni wcześniej. PiS prowadzi, i to już zdecydowanie. To przełamanie ważnej psychologicznej bariery – dotąd propagandyści przekonywali Polaków, że PO nie ma z kim przegrać, a za PiS-em stoi tylko sfrustrowana mniejszość. Ta jednomyślność ośrodków badawczych, poparta badaniami prof. Janusza Czapińskiego (który, jak przystało na eksperta władzy, ujawnił je najpierw na zamkniętym spotkaniu partii rządzącej, ostrzegając, że może ona przegrać wybory) jest jednoznaczna. Nie pomogą żadne kosmetyczne zmiany, Polacy mają dość rządów Donalda Tuska. Wymiana kilku ministrów czy objazd Polski tuskobusem nie oznaczają zmiany, jakiej oczekują. Zamiany rządów chłopców w krótkich spodenkach na te poważne. Nie jest pewne, czy o tym właśnie mówi Grzegorz Schetyna, gdy w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wieści: „Jeśli nastąpi zmiana w PO, jeśli będzie mobilizacja i nowe otwarcie jesienią, to możemy wygrać kolejne wybory. Mamy jeszcze dwa lata”. Być może Schetynie zależy tylko, by Donald Tusk był zmuszony dokooptować go do rządu i ścisłego otoczenia i jak niegdyś „razem” rządzić PO. To słowo „razem” były najbliższy współpracownik premiera mocno podkreśla, ale chyba naiwnością byłoby ze strony Tuska w to wierzyć. Walka w PO toczy się ostro, obaj politycy wiedzą, że prędzej czy później na szczycie partii pozostać może tylko jeden z nich. Z drugiej jednak strony, nie można odmówić im obu instynktu samozachowawczego – być może, gdy Schetyna mówi o tym, że trzeba być „patriotą PO”, daje sygnał, że gotów jest do zawieszenia broni w walce z Tuskiem. Na własnych warunkach. Stawką jest, być może, powrót do rządu.

Lista Stankiewicz i lista Merkel Tyle że, jak już napisałam, tasowanie postaci w gabinecie Tuska niczego nie zmieni. Musi odejść sam premier. Trochę wygląda na to, że historia mimochodem, ale twardo, egzekwuje dymisję kolejnych osób z listy utworzonej przez Ewę Stankiewicz po katastrofie smoleńskiej. Ewa domagała się wtedy, pod namiotem na Krakowskim Przedmieściu, odejścia osób współodpowiedzialnych za zaniedbania przed i po katastrofie. Z tej listy w rządzie zostali już tylko Radek Sikorski i Donald Tusk. Ani Klicha, ani Kopacz, ani Arabskiego już nie ma. Jednak bez znalezienia dla lidera PO odpowiedniego miejsca do odejścia wymiana premiera i rządu, która mogłaby fatycznie ratować Platformę i stworzyć wyborcom wrażenie nowego otwarcia, nie uda się. Ani Schetyna, ani nikt inny nie jest jeszcze na tyle silny, by po prostu obalić Tuska. A znaleźć dlań stanowisko, by sam zechciał odejść, nie jest łatwo.

Wprawdzie komisarz europejski Janusz Lewandowski mówi zatroskanej o Tuska „Gazecie Wyborczej”: „Widzę w Europie duży niepokój, co zamiast Tuska. To jest niepokój o wynik wyborów” – wcale nie oznacza to, że ci najbardziej zaniepokojeni będą w stanie zapewnić na tyle bezpieczną zmianę polityczną w Polsce, by wszystko pozostało tak, jak tego oczekują. Głosy o tym, że Donald Tusk może mieć szanse na stanowisko szefa Komisji Europejskiej w przyszłym roku, są sondowaniem, czy w ogóle postać Tuska może być brana pod uwagę, gdy idzie o prestiżowe stanowiska w Unii. Bo szefem KE obecny premier mógłby pewnie zostać tylko wtedy, gdy największe państwa europejskie zgodziłyby się na obniżenie statusu tego stanowiska, a także na jeszcze większą dominację Berlina w podejmowaniu decyzji w ramach UE. Polski premier jest w Europie postrzegany jako asystent niemieckiej kanclerz i tylko w tym kontekście można patrzeć na perspektywy jego europejskiej kariery. Od tego, jak wysoko kandydatura lidera PO umieszczona jest na liście Angeli Merkel, zależy więc przyszłość… Platformy.

Interesy w kondominium Można przypuszczać, że państwom, którym zależy na utrzymaniu obecnego typu rządów w Polsce, może zależeć, jeśli chodzi o losy lidera PO, na happy endzie, i Donald Tusk powinien otrzymać upragniony awans. Wówczas zmiana starego rządu na nowy, równie „europejski”, mogłaby nastąpić bez przeszkód i nowe otwarcie być może zatrzymałoby gwałtowny spadek poparcia obozu władzy. Przeszkodą jest jednak kalendarz. Lider PO będzie mógł umknąć z Polski na stanowisko w Europie dopiero w przyszłym roku. Do tego czasu musi trwać. To, że ze szkodą dla nas wszystkich – to jasne i wielokrotnie opisane. To, że ze szkodą dla własnej partii, dla członków zdaje się chyba także coraz bardziej oczywiste. Joanna Lichocka

Biała Księga (Służby) Bezpieczeństwa - skompromitowani eksperci Komorowskiego Stefan Niesiołowski, Tomasz Hypki czy ludzie figurujący w kartotekach Służby Bezpieczeńśtwa. To m.in. oni tworzyli Białą Księgę Bezpieczeństwa Narodowego. Dziś z wielką pompą opublikowano dokument przygotowany na zlecenie Bronisława Komorowskiego. Załącznik 4 do Księgi zawiera nazwiska wszystkich ludzi "zaangażowanych w Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego". Znajdujemy wśród nich pokaźną liczbę osób, którzy zostali zarejestrowani w aktach IPN jako współpracownicy bądź kontakty operacyjne komunistycznych służb specjalnych. Chodzi m.in. o Zdzisława Lachowskiego - wiceszefa BBN i zastępcę przewodniczącego komisji Strategicznego Przeglądu Bezpieczeństwa Narodowego. Pod koniec 2011 r. „Gazeta Polska" pisała, że z dokumentów służb specjalnych PRL wynika, iż został on zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Zelwer”. Przewodniczącym Zespołu Systemu Bezpieczeństwa Narodowego jest z kolei dr Andrzej Karkoszka. Figuruje on w aktach komunistycznej bezpieki jako jej tajny, wieloletni współpracownik o pseudonimach „Eta”, „Karaś” i „Markowski”. W Zespole Doradczo-Konsultacyjnym znalazł się Roman Kuźniar, bliski współpracownik prezydenta. Wśród tajnych dokumentów zniszczonych w Departamencie I MSW znajduje się protokół zniszczenia z 18 stycznia 1990 r. Czytamy w nim, że urodzony w 1953 r. Kuźniar został zarejestrowany jako kontakt operacyjny „Uniw” pod numerem 16645. Jest także Adam Rotfeld - szef MSZ w rządzie SLD, wieloletni pracownik Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W 1956 r. był on jednym z organizatorów komórki komunistycznej w Szkole Głównej Służby Zagranicznej aż do ukonstytuowania się ZMS, którego był członkiem. W okresie PRL zarejestrowany jako tajny współpracownik – kontakt operacyjny wywiadu PRL o pseudonimach "Rot", "Ralf", "Rauf", "Serb". Członkiem Zespołu Oceny Środowiska Bezpieczeństwa jest dr Andrzej Towpik, ambasador tytularny. Z akt IPN, wynika, że został on zarejestrowany jako kontakt operacyjny SB ps. Spokojny oraz jako tajny współpracownik ps. Zel. Jeden z ekspertów biorących udział w powstaniu Białej Księgi Komorowskiego to Tomasz Goban-Klas - socjolog i medioznawca, zarejestrowany jako tajny współpracownik wywiadu PRL, a w latach 1967-1990 członek PZPR. Ciekawe są również inne nazwiska "specjalistów od bezpieczeństwa". Jest Stefan Niesiołowski oraz silna ekipa byłych członków partii komunistycznej z Markiem Siwcem, Włodzimierzem Cimoszewiczem i Janem Widackim. Na liście widnieją też Tomasz Hypki i Wojciech Łuczak - zażarci promotory kremlowskiej wersji katastrofy smoleńskiej. Całości dopełniają Piotr Gulczyński - prezes Zarządu Fundacji "Instytut Lecha Wałęsy", który kilka lat temu zaatakował na sali sądowej niezależnego dziennikarza - oraz Tadeusz Mazowiecki, znający się na bezpieczeństwie od lat 50. XX wieku, kiedy to nawoływał do rozprawy z Żołnierzami Wyklętymi i "imperialistycznymi" biskupami. Autor: wg

Śpiewak Tusk za homoseksualizację Polski dostanie Brukselę Paweł Śpiewak w wywiadzie z Eliza Olczak „ Przedterminowe wybory nikomu się 
nie opłacają. PiS potrzebuje czasu, żeby powiększyć przewagę nad PO, lewica jest rozbita, a sama Platforma jest w takiej sytuacji, że wiadomo, iż przegra, tylko 
nie wiadomo, jak wysoko „....”PO traci sympatię swoich głównych wyborców – młodzieży i wielkomiejskiej klasy średniej. „....”Młodzi odchodzą dlatego, że nie pamiętają rządów PiS. „....”Do tego dochodzi niejasna postawa Platformy wobec kwestii światopoglądowych: związków partnerskich, in vitro. „...”Co PO mogłaby zrobić, żeby odwrócić trend spadkowy? Moim zdaniem ważna, choć trudno powiedzieć, czy rozstrzygająca, może stać się ustawa o związkach partnerskich. Uchwalenie takich przepisów to nie jest przejaw wojny kulturowej, jak twierdzi PiS czy Roman Giertych, tylko rozwiązanie realnych problemów tysięcy ludzi, którzy żyją w związkach nieformalnych i uważają, że rząd ich lekceważy. Nie sposób też dłużej przemilczać kwestii praw osób homoseksualnych. PO nie może być wiecznie partią, która nie deklaruje żadnych wartości.”....”Jarosław Gowin twierdzi, że PO traci wyborców dlatego, że skręca w lewo. Skręca w lewo, bo nie chce słuchać Gowina! To chyba o to chodzi. Ja tego skrętu nie widzę. A jeżeli ten skręt w lewo miałby oznaczać troskę o biednych i wykluczonych, to poseł Gowin nie powinien mieć nic przeciwko temu, bo jest to w duchu społecznej nauki Kościoła.”....Jestem pewien, że PiS wznowiłoby śledztwo w tej sprawie i szukało potwierdzenia dla swojej hipotezy, że ze strony rządu popełniono umyślne błędy, które doprowadziły do katastrofy. Polityczna atmosfera po dojściu PiS do władzy byłaby bardzo ciężka. „...””Niektórzy sądzą, że rozważa ewakuację do Brukseli na prestiżowe stanowisko unijne. Trudno mi uwierzyć, że strefa euro powierzy kontrolę nad kluczowym stanowiskiem europejskim komuś spoza swojego grona. Ale nawet jeżeli byłoby to możliwe, to Tusk najpierw musi pokazać, że umie rządzić, bo sama sympatia polityków europejskich, którą faktycznie się cieszy, nie wystarczy. Im bardziej Tusk chciałby iść do Europy, tym bardziej musi udowodnić, że daje sobie radę z sytuacją Polski.”.....”Po wyborach działa zupełnie inna matematyka. Jeżeli Jarosław Kaczyński wygra wybory i dostanie misję sformowania rządu, to podejrzewam, że będzie gotowy do dużych kompromisów z potencjalnymi sojusznikami, żeby sprawować władzę. Sęk w tym, że PiS nie ma do tego kwalifikacji. Oni mają głównie pomysły, jak rozliczyć Smoleńsk, a w sprawach naprawdę ważnych operują sloganami typu: ludziom potrzebna jest praca. „...(źródło )
Braque „Panuje taki terror intelektualny, że dziś nikt już nie ma odwagi przywołać prostej prawdy, iż dla dziecka nie jest przyjemnie dorastać z dwoma tatusiami lub mamusiami. Ten terror idzie w parze z roszczeniami tych, którzy wcale nie potrzebują większych praw. Rybińska Mówi pan o mniejszościach seksualnych? Nie uważa pan, że są one na gorszej pozycji wobec większości? Brague W naszych społeczeństwach ustalił się system, zgodnie z którym to silniejszy ma prawa” ….”W Europie natomiast ma szansę islam, bo telewizja i media pozbawiły ludzi mózgów. Europejczycy są zagubieni, a przywódcy islamscy dobrze to zrozumieją. Libijski przywódca Muammar Kaddafi niedawno powiedział: "Prawdziwymi żydami i chrześcijanami jesteśmy my". To znaczące. Nie mamy dziś nic, co moglibyśmy temu przeciwstawić. „ …..(więcej )
W czasie piątej nocy zamieszek na przedmieściach Sztokholmu, zamieszkanych między innymi przez imigrantów, podpalono dziewięć samochodów, a także dwie szkoły i komisariat policji. „....”Wokół stojących w ogniu samochodów zgromadziło się 300-500 osób. „...(źródło )
Śpiewak jasno i wyraźnie zakomunikował Tuskowi .Platform nieuchronnie przegra . Kwestią jest tylko jak wysoka będzie wygrana PS u . Tusk i jego ferajna zostanie odsunięta od władzy , a co gorsza od koryta . Na tym groźby Śpiewaka pod adresem Tuska się nie kończą . Kaczyński po dojściu do władzy rozpocznie robienie porządku i rozliczenia . Tutaj warto przypomnieć przekonanie Kwaśniewskiego , że Tusk skończy w więzieniu Kwaśniewski „-Ja mam taką czarną wizję, że zostanę kiedyś wezwany przez Parlament Europejski, żeby doprowadzić do ułaskawienia i wypuszczenia na wolność Donalda Tuska „....(więcej )
Śpiewak uświadamia Tuskowi ,że jest tylko białym murzynem , który nie ma co liczyć na stanowisko w Brukseli .Chyba że...... Chyba ,że Platforma zadeklaruje że wyznaje socjalistyczne wartości politycznej poprawności , a sam Tusk pokaże ,że potrafi sterroryzować Polaków i dokonać homoseksualizacji Polski Europa zaczyna płonąć . Muzułmanie są coraz bliżej stworzenia regularnej partyzantki miejskiej , a dla Śpiewaka najważniejszą sprawą dla Polski i Europy jest forsowanie procesu homnosekusualizacji ustawodawstwa Lewactwo w Polsce , w szeregach którego obok socjalisty politycznej poprawności profesora Hartman ( polecam jego video z koncepcją wydawania pozwoleń na dzieci ...(więcej )

Nagrodą dla Tuska za rozpętanie wojny ideologicznej przeciwko Polakom będzie synekura przy korycie w Brukseli pod parasolem Niemiec i niemieckie gwarancje bezpieczeństwa osobistego Czabański „Tusk już przegrał, choć być może jeszcze o tym nie wie. A może zabiega w Berlinie o gwarancje bezpieczeństwa osobistego? „....(więcej ) Marek Mojsiewicz

„Nieskończona dobroć ma tak szerokie ramiona, że ogarnia wszystko co się do niej zwróci”- twierdził Dante. W przeciwieństwie do chęci…. Którymi to chęciami na ogół piekło jest wybrukowane. Może dlatego socjaliści już o piekle nie mówią- zresztą tak jak w Kościele Powszechnym.. Hulaj dusza – piekła nie ma. Jest za to niebo… Tam pomieścimy się wszyscy- nawet ci co duszy nie mają.. Ale karmią nas na co dzień różnymi dobrymi chęciami.. I brukują nimi piekło na Ziemi.. Będzie piekło na Ziemi- nie będzie piekła w wieczności.. A powodzenie i tak pozostaje dzieckiem śmiałości.. Śmiałości socjalistom nie brakuje- oooooo… to to to – nie! Od początku świata i o jeden dzień dłużej. Mają swoją metodę walki z bezrobociem.. Najpierw bezrobocie tworzyć- podnosząc w nieskończoność wszelkie podatki- a potem z tym bezrobociem walczyć – rozbudowując biurokrację walczącą i różne pasożytnicze struktury bezrobocyjne, które zajmują się sobą w wirze walki z bezrobociem. I ten wir ich wciąga, tak jak” Wiry” u Henryka Sienkiewicza opisujące utopijnych socjalistów.. Czy młodzież zna tę książkę- przez lata ukrywaną? I nich telewizja państwowa przestanie mówić, że obecny minister spraw wewnętrznych- to prawnuk wielkiego Henryka Sienkiewicza.. Czy Henryk Sienkiewicz wpadłby na diabelski pomysł, żeby kierowców poruszających się po dziurawych drogach opodatkowywać mandatami w zależności od zarobków kierowców? Ale walka socjalistycznej i demokratycznej Platformy Obywatelskiej z bezrobociem trwa w najlepsze.. I będzie trwała do końca demokratycznej kadencji- i o jeden dzień dłużej- po demokratycznej kadencji.. A bezrobocie będzie rosło.. Platforma Obywatelska Unii Europejskiej utworzy na razie tylko dwa Fundusze do Walki z Bezrobociem.. Będzie to \Fundusz Wspomagania Zatrudnienia oraz Fundusz Wspierania Przedsiębiorczości Ludzi Młodych(????) Na razie tylko dwa, ale jak zajdzie niezbędna potrzeba- to utworzą jeszcze ze trzy.. Mam dla socjalistów następujące nazwy: Fundusz Rabowania Prywatnych Przedsiębiorców Starych, Fundusz Bezbolesnego Obskubywania Wszystkich oraz Fundusz Wielkiej Sprawiedliwości Społecznej.,Na pierwszy początek demokratyczni autorzy demokratycznej ustawy nałożą na przedsiębiorców starych 2% podatek od podstawy wymiaru składek plus 05% też na przedsiębiorców, żeby sfinansować oba Fundusze biurokratyczne i utworzyć zaplecze dla ludzi Platformy Obywatelskiej, którzy nie zmieszczą się- że tak powiem w strukturach demokracji- po przegranych wyborach demokratycznych w demokratycznym państwie prawnym. Szykują sobie zaplecze dla przechowywania demokratycznych kolegów z partii – jak najbardziej obywatelskiej.. Bo obywatelskość wystaje działaczom Platformy Obywatelskiej z butów, jak przysłowiowa słoma. Ci spryciarze, są sprytniejsi od powieściowego Dyzmy- przebiegli i cwani, a temat walki z bezrobociem jest coraz bardziej nośny, bo bezrobocie rośnie i rośnie, a statystyka nie uwzględnia w swojej prawdzie tych wszystkich, którzy wyjechali z Polski za chlebem.. Musiano by uwzględnić ze trzy miliony ludzi, którzy jako ofiary systemu błąkają się po obcych krajach w poszukiwaniu szczęścia.. Ich własny kraj wypluł ich z siebie- pozbywając się najbardziej przedsiębiorczych i rezolutnych. Rządzący nami obcy nam ludzie, starają się oczyścić Polskę z Polaków, być może w ramach projektów Klubu Rzymskiego zmniejszenia liczby naszych rodaków do 15 milionów, a być może z różnych innych powodów.. W każdym razie sprawy zmierzają w tym kierunku, co by o tym nie myśleć. Polską rządzą jej najgorsi wrogowie, chyba, że są jeszcze inni- o których nie wiem – i są jeszcze gorsi.. Ale rekonstrukcję rządu będą robić, żeby rozmydlić… A jak pan Grzegorz Schetyna wejdzie do rządu, to dawaj na posady wszyscy jego ludzie z Dolnego- i nie tylko Śląska.. Wszyscy ci, których pousadzał przez lata- cała ta szarańcza wprost na posady.. I nie ma siły, która by zlikwidowała koryto.. Koryto wszystkim świniom wspólne.. Trzeba tylko je systematycznie napełniać.. I do tego będą służyły kolejne dwa fundusze.. Oba będą walczyły z bezrobociem, które oczywiście się zwiększy dzięki kolejnemu opodatkowaniu przedsiębiorców.. A kogo obchodzi, że będzie więcej bezrobotnych? Przecież nie prezesów od tworzenia bezrobocia w funduszach..? To znaczy w samych funduszach bezrobocie będzie zerowe, bo wszyscy tam będą mieli pozorowaną pracę.. Ciekawe ilu zaufanych ludzi z poszczególnych frakcji Platformy Obywatelskiej znajdzie przytulisko w tych funduszach? W końcu pojemność biurokratyczna takiego funduszu jest ograniczona, i powinna być liczona w Tuskach., albo Schetynach- w zależności kto naprawdę wpadł na ten pomysł.. I do tego autor pomysłu tych dwóch funduszy powinien od prezydenta Komorowskiego- też kiedyś z Platformy Obywatelskiej, a obecnie bezpartyjny- otrzymać Order Orła Białego, który jeszcze ustanowił w roku 1705- jeszcze przed powstaniem masonerii w roku 1717- August II Mocny. Ważność Orderu Orła Białego podkreślił jeszcze najgorszy król jakiego mieliśmy- Stanisław August Poniatowski, który Królestwo miał za nic, a Ordery Orła Białego sprzedawał za pieniądze(???) Jednemu z łajdaków, któremu teki order wręczał powiedział:” Tylko zdejm waść ten order, kiedy cię będą wieszać”(???) Czy to nie wspaniałe? Rozebrał królestwo aż do białych kości.. Bawidamek i kobieciarz.. Zupełnie nieudany egzemplarz, ale kochanek carycy Katarzyny II.. Ale powoli jest wprowadzany do .łask.. W końcu należał do masonerii.. Fartuszkowi i kielniowi nie zapominają.. Czego się nie najjesz, tego się nie naliżesz.. A socjalizm i tak skończy się kanibalizmem.. Walka z bezrobociem będzie się zaostrzać, w miarę jak bezrobocie będzie systematycznie rosło- a będzie, bo nie widać światełka w demokratycznym tunelu na zmianę myślenia o bezrobociu. To, że trzeba obniżyć wszelkie podatki, nikt z socjalistów się nawet nie zająknie… A po co obniżać podatki, jak i tak bezrobocie musi być, żeby z nim walczyć.? Bo jak walczyć z czymś czego nie ma? Nie ma bezrobocia- nie ma walki, nie ma funduszy i urzędów… Nie ma posad. .”I jak tu żyć”?- panie premierze. Powietrzem? Socjaliści zresztą zawsze muszą z czymś walczyć- muszą mieć wroga. Jak nie prawdziwego- to pozorowanego.. Ale wróg musi być.. Żeby była walka.. Żeby była walka o spokój społeczny, żeby kamień na kamieniu nie pozostał.. Taka będzie ta walka z bezrobociem.. Wszystkie siły na front walki. Na barykady socjalizmu, nich się wszystko czerwieni, a krew się końcu poleje.. Bo każdej akcji socjalistów gnębiących ludzi- musi towarzyszyć reakcja.. Wcześniej czy później.. Albo sierp- albo młot! WJR

Coś podobnego Co tu robić, kiedy straszenie PiS-em wyraźnie działać przestaje? Popróbować straszenia „faszyzmem”. Ale jak straszyć „faszyzmem” w kraju, w którym jakby nie dmuchać statystyk, liczba wszelkiego rodzaju ekscesów, które można nazwać rasistowskimi czy „powodowanymi nienawiścią” jest znacznie niższa w krajach zachodniej Europy, których przecież nie można uznać za faszystowskie, skoro są docelowym wzorcem kierowanej przez establishment modernizacji? Tak, rasizmu w Polsce mniej niż we Francji czy Niemczech, neonazizmu w ogóle tyle co nic (choć podobno kilku nazi-skinów przeżyło jeszcze ostatnią zimę dzięki usilnemu dokarmianiu przez leśniczych) ale nie ma się co załamywać. Przecież cała istota sprawy w tym, by „faszystami” nazywać gromko ludzi, którzy z faszyzmem nie mieli nigdy nic wspólnego, ba, odwołują się do tradycji obozu, który w walce z nazizmem i komunizmów poniósł właśnie największe straty i położył największe zasługi. Tak więc „Gazeta Wyborcza” urządza dzisiaj hecę pod tytułem „czy Polsce zagraża faszyzm?” Z samego zaproszenia do tej debaty i sposobu jej reklamowania wynika, że nie ma o czym debatować, bo nie tyle zagraża, co już szaleje w pełnym rozkwicie, czego dowodzić mają podłączone na stronie wyborcza.pl linki do gazetowych opowieści o takich aktach przemocy, jak zakłócenie przez narodowców wykładu pani profesor Środy i redaktora Michnika. Skład panelu, z profesorem Dudkiem w roli listka figowego, też nie pozostawia wątpliwości, że wnioski z dyskusji są już spisane i przygotowane do publikacji. Wstęp na debatę wolny, ale trzeba się zapisać i otrzymać zaproszenie. W zamian uczestnicy dowiedzą się „czy nie tak rodzi się faszyzm?” i „czy Polacy i inne narody nie przeżyły wcześniej czegoś podobnego”? Oczywiście, że przeżyły coś łudząco podobnego do tego, co dziś „w temacie faszyzmu” uskutecznia establishment. Jest zapewne czystym przypadkiem, że tego samego dokładnie dnia jedna z telewizji zapowiedziała emisję filmu „Barwy Walki”, wedle pamiętników niejakiego Mieczysława Moczara. W tym filmie sławione są czasy, gdy dzielna Armina Ludowa walczyła z sojusznikami Hitlera, faszystami z Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych (znanymi współczesnemu widzowi z popularnego i nagradzanego niemieckiego serialu „Nasi ojcowie, nasze matki”). Rzecz jasna, że ruch polityczny, który się odwołuje do tradycji „żołnierzy wyklętych”, jest faszystowski eo ipso, przynajmniej w oczach salonu w prostej linii wywodzącego się od tych, których prawem do tworzenia w PRL nowej, do dziś panującej elity społecznej, było wyrywanie tym „faszystom” z NSZ i AK paznokci. Starając się − bo przecież o to tylko chodzi we wspomnianej debacie − umoczyć propagandowo PiS w kibolstwie, a odradzający się Ruch Narodowy w „faszyzmie”, klasa panująca III RP wraca po prostu do korzeni. Po części z kalkulacji, po części z naturalnego odruchu. Te środowiska zawsze Polski, polskiego patriotyzmu i polskiego katolicyzmu bały się jak przysłowiowy diabeł święconej wody, zawsze starały się nas na wszelkie sposoby poniżyć, zdekonstruować, zniszczyć. Niekiedy wydawało im się, że sukces tych działań mają już zagwarantowany, bo tak jak „zaraz po wojnie” miały do pomocy „kolby sowieckich karabinów”, tak teraz pomoże im w wytresowaniu miejscowego ciemnogrodu Unia Europejska − i wtedy nie skrywały dla polskiej tradycji butnej pogardy. A niekiedy, tak jak w tej chwili właśnie, wiarę tę tracą i wtedy wpadają w panikę. Dopóki panika owa wyraża się starczym bredzeniem o jakichś „krwiożerczych fakelzugach” i pochodniach, to pikuś. Gdy w kampanię straszenia społeczeństwa włącza się władza, to już wesoło nie jest. Minister Spraw Wewnętrznych Sienkiewicz odstawił właśnie spektakl potrząsania pięścią wobec bliżej nie sprecyzowanych rasistów, nawiązując do przypadku podpalenia drzwi polsko-hinduskiej rodzinie w Białymstoku. Policja nie jest w stanie nic oficjalnie stwierdzić co do tego, kto owego podpalenia dokonał, ale jej zwierzchnik od razu to wiedział. Czy Polacy i inne narody nie przeżywali już czegoś podobnego? Tak, podobną jak minister Sienkiewicz przenikliwością wykazywali się śledczy, którzy z punktu ustalili, kto podpalił Reichstag. Grube oskarżenie? Rozmaite agenturalne penetracje, jakie w środowiskach nazi-skinów miały miejsce ze strony służb, od samego zarania tego ruchu (zapoczątkowanego, nawiasem, przez byłego milicjanta) są europejską rutyną. W Niemczech jest tajemnicą poliszynela to, iż partię neonazistowską założyły wprost, przez swych agentów, służby specjalne. Wystarczy obejrzeć nagrania z Marszu Niepodległości 2011, ze sławnego podpalania wozów transmisyjnych TVN, by nabrać głębokiego podejrzenia, że grupki agresywnych rozrabiaków, które tego dokonały, były wręcz pilotowane przez policję, aby nikt im przypadkiem we wzniecaniu tumultu nie przeszkodził. Sposób, w jaki służby podległe dziś panu Sienkiewiczowi wyprodukowały krakowskiego „bzdurabombera” czyni całkiem zasadnym pytanie, jakie działania operacyjne prowadzą oni w środowiskach ekstremistów, i jaki jest tak naprawdę cel tych działań? Czy nie taki, aby TVN znowu miał co pokazywać, a autorytety „Wyborczej” czym dowodzić tezy o pogrążaniu się Polski w bezmiarze faszyzmu, przed którym uratować nas mogą tylko rządy silnej tuskowej ręki? Zbliża się kongres Ruchu Narodowego, i trudno mieć nadzieję, że istniejące na lewicy i hołubione przez nią bandyckie organizacje w rodzaju „Antify” nie będą próbowały skorzystać z tej okazji do rozpętywania przemocy, tak, jak próbowały to uczynić napaściami na uczestników obchodów dnia pamięci Żołnierzy Wyklętych (o czym „Wyborcza” i sprzymierzone z nią media nie zająknęły się, jednocześnie nadmuchując do absurdalnych rozmiarów męczeństwo profesor Środy). Jak się zachowają siły porządkowe, czy znowu będą próbowały wprowadzić pomiędzy uczestników kongresu funkcjonariuszy po cywilu z kamieniami w kieszeniach, jak to robiły na ostatnim Marszu Niepodległości? „Czy nie tak rodzi się faszyzm”, pyta filuternie „Wyborcza”, „czy Polska i inne narody nie przeżyły wcześniej czegoś podobnego?” (zwracam uwagę na samo sformułowanie pytań w trybie „czyż nie dobija się koni?”, tak, aby odpowiedź nie ulegała najmniejszej wątpliwości). Jakoś zupełnie nie wierzę w gotowość salonu do jakiegokolwiek poważnego debatowania. Owszem, rosnąca popularność Ruchu Narodowego budzi zainteresowanie, skutkujące tym, że studenci w kolejnych ośrodkach usiłują zorganizować spotkania, na których mogliby się dowiedzieć, co to też właściwie takiego. Na takie spotkania, skoro organizacje studenckie spełniają wszystkie niezbędne wymagania, władze uczelni niechętnie się zgadzają, a potem, na kilka dni przed spotkaniem zawsze okazuje się nagle, że trzeba akurat odmalować salę, naprawić kran, że pan Zenek zgubił klucz, słowem, niestety, debatę trzeba odwołać. W nadchodzącym tygodniu miałem spotkać się ze studentami UJ – i tak jako jedyny prawicowiec w trzyosobowym panelu − ale niestety okazało się jak wyżej. W tym samym tygodniu, jak się dowiaduję, Robertowi Winnickiemu odwołano aż dwa spotkania na różnych uczelniach. Czego tak się boi uczelniany establishment? Odpowiedź jest oczywista: tego, że studenci zobaczą „faszystę” na własne oczy, nie w TVN, nie oczami autorytetów „Wyborczej” − bo zobaczyliby kogoś zupełnie innego, niż powinni. Swą wiedzę o narodowcach mają wszak czerpać nie z własnego, zwodniczego kontaktu, ale z fachowo przygotowanych do prezentowania im rzeczywistości mediów, na czele oczywiście z gazetą, która w trzech wypadkach na cztery określenia „narodowcy” używa monitorując szczegółowo działania grup takich jak NOP czy „Blood and Honour”, z którymi Ruch Narodowy nie ma nic wspólnego, i które są zbyt wygodne dla establishmentu, aby nie kojarzyć ich istnienia z doświadczeniami zza zachodniej granicy. „Czy Polska nie przeżyła wcześniej czegoś podobnego?” Oczywiście, i trwało to całe pół wieku, sam miałem przykrość spędzić w świecie łudząco podobnej załganej propagandy dzieciństwo, sam miałem przykrość uczyć się historii z podręczników opisujących „faszystowską dyktaturę” Piłsudskiego oraz „polskich faszystów” z AK i NSZ. Wydawało się, że tamten zakłamany, posługujący się bezustannie szczuciem i oszczerstwem system należy już nieodwołalnie do przeszłości. Niestety. Rafał A. Ziemkiewicz

Ko­man­do za­bój­ców

Ali Ag­ca po wyj­ściu z wię­zie­nia za­ro­bił mi­lio­ny, udzie­la­jąc wy­wia­dów i in­ka­su­jąc za­licz­ki za książ­ki. Ter­ro­ry­ści, któ­rzy wraz z nim pró­bo­wa­li za­mor­do­wać Ja­na Paw­ła II, ni­g­dy nie po­nie­śli ka­ry. Dziś wszy­scy wio­dą ży­cie sza­no­wa­nych biz­nes­me­nów. Ich mo­co­daw­cy i opie­ku­no­wie z taj­nych służb zgi­nę­li w nie­wy­ja­śnio­nych oko­licz­no­ściach. By­ło ich czte­rech. Mło­dzi, peł­ni ener­gii, wy­szko­le­ni w arab­skich obo­zach dla ter­ro­ry­stów. Wy­cho­wa­ni na bez­względ­nych za­bój­ców. Prze­peł­nie­ni nie­na­wi­ścią i ideą wal­ki z im­pe­ria­li­zmem i Wa­ty­ka­nem. Go­to­wi za­mor­do­wać każ­de­go, ko­go uwa­ża­li za wro­ga. Ali i Oral – obaj wów­czas 23-let­ni – zna­li się wcze­śniej, z pod­sta­wów­ki i szko­ły śred­niej, któ­rą obaj prze­rwa­li w tym sa­mym cza­sie i z tych sa­mych po­wo­dów. Mie­li do sie­bie peł­ne za­ufa­nie. Obok nich Omer i Se­dat. Też z Tur­cji. Choć dzia­ła­li w tej sa­mej or­ga­ni­za­cji, nie zna­li się oso­bi­ście. Nie zna­li też dwóch po­zo­sta­łych ko­le­gów. Lo­sy ich wszyst­kich splo­tły się na trzy dni w ma­ju 1981 ro­ku. 10 ma­ja wszy­scy spo­tka­li się w Rzy­mie, w ma­leń­kim miesz­ka­niu od­da­lo­nym o kil­ka ki­lo­me­trów od pla­cu Świę­te­go Pio­tra, wy­naj­mo­wa­nym przez Je­lio Wa­si­lie­wa – se­kre­ta­rza at­taché obro­ny Am­ba­sa­dy Buł­ga­rii we Wło­szech. Tra­fi­li tam punk­tu­al­nie, bo tak ka­zał im czło­wiek, któ­ry od dwóch lat wy­zna­czał im za­da­nia i któ­re­go zna­li pod imie­niem Be­kir. Be­kir cze­kał na nich w to­wa­rzy­stwie trzech lu­dzi mó­wią­cych w in­nym ję­zy­ku. Wcze­śniej po­wie­dział każ­de­mu z nich, że cze­ka go „naj­waż­niej­sze za­da­nie”. O szcze­gó­łach mie­li po­roz­ma­wiać już bez­po­śred­nio.

Nar­ko­ty­ko­wy szmu­gler O „Be­ki­rze” mó­wią du­żo ak­ta śledz­twa pro­wa­dzo­ne­go od 13 ma­ja 1981 ro­ku przez Wy­dział Śled­czy rzym­skiej pro­ku­ra­tu­ry. Ak­ta za­wie­ra­ją do­kład­ny prze­stęp­czy ży­cio­rys te­go czło­wie­ka. Na­zy­wał się Be­kir Ce­lenk i od po­ło­wy lat 70 zna­ny był tu­rec­kiej po­li­cji ja­ko je­den z naj­waż­niej­szych prze­myt­ni­ków nar­ko­ty­ków. W 1979 ro­ku Ce­lenk zo­stał aresz­to­wa­ny przez wła­dze Buł­ga­rii za prze­myt więk­szej ilo­ści nar­ko­ty­ków. Szyb­ko jed­nak wy­szedł zza krat. Z ana­li­zy wło­skie­go kontr­wy­wia­du znaj­du­ją­cej się w ak­tach śledz­twa w spra­wie Ja­na Paw­ła II wy­ni­ka, że naj­praw­do­po­dob­niej Ce­lenk wy­szedł dla­te­go, że zo­bo­wią­zał się do współ­pra­cy z buł­gar­ski­mi służ­ba­mi spe­cjal­ny­mi. To o ty­le praw­do­po­dob­ne, że w 1980 ro­ku ten sam Ce­lenk przed­sta­wił swo­im buł­gar­skim ko­le­gom Ali Ag­cę ja­ko oso­bę wy­bra­ną do za­strze­le­nia pol­skie­go pa­pie­ża. Z akt śledz­twa wy­ni­ka, że Ag­cę do tej ro­li wy­ty­po­wał Asłan Sa­met – szef or­ga­ni­za­cji „Sza­re Wil­ki” (praw­do­po­dob­nie miał po­wią­za­nia z KGB), ko­le­ga i współ­pra­cow­nik Ce­len­ka. Je­go zda­niem Ag­ca był na ty­le do­brze wy­szko­lo­ny i zmo­ty­wo­wa­ny, że mógł bez żad­nych skru­pu­łów po­cią­gnąć za spust, mie­rząc do Ja­na Paw­ła II.

Cyn­gle z Ma­la­ty Ali Ag­ca i Oral Ce­lik – gdy spo­tka­li się w ta­jem­ni­czym miesz­ka­niu w Rzy­mie – by­li już do­bry­mi zna­jo­my­mi. Po­zna­li się w la­tach 60. w szko­le śred­niej w Ma­la­tyi w środ­ko­wej Tur­cji. Obaj jed­nak szyb­ko zre­zy­gno­wa­li z na­uki. Ag­ca – za­fa­scy­no­wa­ny ter­ro­ry­stycz­ny­mi ha­sła­mi „Sza­rych Wil­ków” – rzu­cił szko­łę, aby za­jąć się dzia­łal­no­ścią wy­wro­to­wą. Za­py­ta­ny przez prze­ło­żo­nych o in­ne oso­by, któ­re moż­na by­ło­by przy­jąć do or­ga­ni­za­cji, za­pro­po­no­wał wła­śnie Ce­li­ka. Ten się zgo­dził i ra­zem po­je­cha­li do Li­ba­nu, na obóz szko­le­nio­wy dla ter­ro­ry­stów arab­skich. Ja­ko wy­róż­nia­ją­cy się uczest­ni­cy szko­le­nia w 1979 ro­ku za­czę­li otrzy­my­wać „za­da­nia spe­cjal­ne”. Naj­po­waż­niej­szym by­ło zle­ce­nie za­mor­do­wa­nia Ab­di Ipek­ci – tu­rec­kie­go dzien­ni­ka­rza nie­przy­chyl­ne­go ów­cze­snej wła­dzy. Ag­ca zo­stał za to za­bój­stwo ska­za­ny, jed­nak wkrót­ce póź­niej uciekł z wię­zie­nia. Zo­sta­ło jed­nak spo­ro wąt­pli­wo­ści wo­kół tej zbrod­ni. W la­tach 80. dzien­ni­kar­ka ame­ry­kań­ska Cla­ire Ster­ling do­tar­ła do do­wo­dów prze­ma­wia­ją­cych za tym, że to nie Ag­ca, tyl­ko Oral Ce­lik był za­bój­cą dzien­ni­ka­rza, zaś je­go wspól­nik wziął na sie­bie od­po­wie­dzial­ność za to. Do hi­po­te­zy tej po­wró­cił póź­niej sę­dzia Fer­di­nan­do Im­po­si­ma­to, któ­ry pro­wa­dził śledz­two w spra­wie za­ma­chu na Ja­na Paw­ła II. Przy oka­zji wy­szło na jaw, że Ce­lik do­pu­ścił się in­nych za­bójstw (Ster­ling pi­sze o kil­ku­na­stu). Wszyst­ko wska­zu­je na to, że do­świad­cze­nie kry­mi­nal­ne obu mło­dych „Sza­rych Wil­ków” spra­wi­ło, że to wła­śnie oni zo­sta­li wy­bra­ni, aby zre­ali­zo­wać naj­waż­niej­szy ele­ment pla­nu za­ma­chu na pa­pie­ża. Tym bar­dziej, że wcho­dzi­ło w grę za­sto­so­wa­nie wa­rian­tu, w któ­rym je­den z nich jest w sta­nie wziąć od­po­wie­dzial­ność za dru­gie­go.

Noc­ne spo­tka­nie Póź­nym wie­czo­rem 10 ma­ja 1981 ro­ku w rzym­skim miesz­ka­niu omó­wio­ne zo­sta­ły ro­le przy­pa­da­ją­ce każ­de­mu z uczest­ni­ków spi­sku na ży­cie pa­pie­ża. We­dług tej kon­cep­cji ro­lę eg­ze­ku­to­rów mie­li wziąć na sie­bie Ag­ca i Ce­lik. Ich za­da­nie po­le­ga­ło na tym, aby wy­pa­trzyć mo­ment, kie­dy pa­pież bę­dzie naj­bli­żej ich i wte­dy do nie­go strze­lać. Tak, aby za­bić. Ag­ca wziął na plac świę­te­go Pio­tra pi­sto­let ty­pu brow­ning, Ce­lik wziął be­ret­tę ka­li­ber 7,62 mi­li­me­tra. Obok nich miał sta­nąć Omer Ay – trze­ci, naj­młod­szy uczest­nik spi­sku. Ay spa­ko­wał ple­cak wy­peł­nio­ny gra­na­ta­mi hu­ko­wy­mi i pe­tar­da­mi, emi­tu­ją­cy­mi dym. Je­go za­da­nie po­le­ga­ło na tym, aby za­raz po za­ma­chu wy­wo­łać jak naj­więk­sze za­mie­sza­nie i pa­ni­kę na pla­cu Świę­te­go Pio­tra. Mia­ło to umoż­li­wić wszyst­kim ter­ro­ry­stom uciecz­kę.

Ta­jem­ni­ca za­bój­cy To nie był ko­niec zbrod­ni­cze­go pla­nu. Czwar­ty Tu­rek – Se­dat Ka­dem (po­znał spi­skow­ców do­pie­ro wie­czo­rem 10 ma­ja) – miał sta­nąć za ni­mi uzbro­jo­ny w ka­ra­bin snaj­per­ski. Był trze­cim strzel­cem go­to­wym do za­bi­cia pa­pie­ża. Z ma­te­ria­łu zgro­ma­dzo­ne­go w śledz­twie wy­ni­ka, że miał strze­lać, gdy­by Ag­cy i Ce­li­ko­wi nie uda­ło się za­mor­do­wać Ja­na Paw­ła II. Ty­le tyl­ko, że Ka­dem mógł mieć jesz­cze je­den cel: za­bi­cie ko­le­gów – za­ma­chow­ców. Hi­po­te­za ta­ka po­ja­wi­ła się w 1983 ro­ku. Ana­li­zu­jąc za­pi­sy ka­mer na pla­cu Świę­te­go Pio­tra, tech­ni­cy wło­skiej po­li­cji zwró­ci­li uwa­gę, że Ka­dem – wi­dząc zbli­ża­ją­cy się pa­pa­mo­bi­le – usta­wił się w ta­kim miej­scu, że trud­no mu by­ło strze­lać do Ja­na Paw­ła II, a ła­two do dwóch ko­le­gów W trak­cie spo­tka­nia 10 ma­ja, spi­skow­cy po­zna­li rów­nież dwóch męż­czyzn z Buł­ga­rii. By­li to To­dor Aj­wa­zow – ka­sjer am­ba­sa­dy buł­gar­skiej oraz wspo­mnia­ny wcze­śniej Je­lio Wa­si­liew. Obaj by­li funk­cjo­na­riu­sza­mi wy­wia­du pra­cu­ją­cy­mi pod przy­kry­ciem dy­plo­ma­tów. Obie­ca­li po­moc w zor­ga­ni­zo­wa­niu uciecz­ki z pla­cu świę­te­go Pio­tra. W okre­ślo­nym miej­scu za­par­ko­wa­li sa­mo­chód mar­ki al­fa ro­meo na dy­plo­ma­tycz­nych nu­me­rach re­je­stra­cyj­nych. Trzej strzel­cy mie­li jak naj­szyb­ciej uciec z pla­cu, do­stać się w umó­wio­ne miej­sce i wsiąść do al­fy. Kie­row­ca miał ich od­wieźć aż do am­ba­sa­dy buł­gar­skiej. Tam w za­leż­no­ści od roz­wo­ju sy­tu­acji mie­li po­cze­kać od kil­ku­dzie­się­ciu go­dzin do kil­ku dni. Po­tem spe­cjal­ne sa­mo­cho­dy dy­plo­ma­tycz­ne mia­ły wy­wieźć ich do Tur­cji. Ty­le wy­ni­ka ze śledz­twa wło­skich pro­ku­ra­to­rów.

Nie­speł­nio­ny plan i wiel­kie pie­nią­dz Tak mi­ster­nie uknu­ty plan w kul­mi­na­cyj­nym mo­men­cie za­wa­lił się. Pi­sto­let Ali Ag­cy za­ciął się po dru­gim wy­strza­le i ter­ro­ry­sta nie zdą­żył po­słać w stro­nę Ja­na Paw­ła II trze­ciej ku­li. Z ko­lei Oral Ce­lik po raz pierw­szy w swo­jej ka­rie­rze za­bój­cy spu­dło­wał. Eks­per­ty­za ba­li­stycz­na prze­pro­wa­dzo­na na po­le­ce­nie sę­dzie­go Fer­di­nan­do Im­po­si­ma­to wy­ka­za­ła, że Ce­lik mie­rzył do oj­ca świę­te­go, ale tra­fił w pal­ce ko­bie­tę sto­ją­cą w po­bli­żu pa­pa­mo­bi­le. Na­tych­miast po strza­łach gwar­dzi­ści szwaj­car­scy (straż przy­bocz­na pa­pie­ży) osło­ni­li swo­imi cia­ła­mi Ja­na Paw­ła II, a kie­row­ca pa­pa­mo­bi­le ru­szył do szpi­ta­la. Wte­dy Omer Ay rzu­cił w tłum gra­na­ty hu­ko­we i pe­tar­dy, a Oral Ce­lik i Se­dat Ka­dem za­czę­li ucie­kać z pla­cu Świę­te­go Pio­tra. Ag­cy się to nie uda­ło. Gdy tyl­ko pró­bo­wał prze­ła­do­wać brow­nin­ga, aby da­lej strze­lać do pa­pie­ża, rzu­ci­ła się na nie­go sto­ją­ca obok za­kon­ni­ca – sio­stra Let­ty­cja. Do­szło mię­dzy ni­mi do sza­mo­ta­ni­ny. Krzy­czał: to nie ja, nie ja strze­la­łem, a ja mu od­po­wie­dzia­łam: wi­dzia­łam, że to pan – ze­zna­wa­ła póź­niej w śledz­twie za­kon­ni­ca. Ta sza­mo­ta­ni­na zgu­bi­ła ter­ro­ry­stę. Sil­niej­szy i bar­dziej wy­spor­to­wa­ny Ag­ca nie zdą­żył przez nią uciec i kil­ka se­kund póź­niej zo­stał za­trzy­ma­ny przez ka­ra­bi­nie­rów. Tra­fił do aresz­tu, a po­tem do są­du. Usły­szał wy­rok za pró­bę po­zba­wie­nia ży­cia pa­pie­ża i tra­fił do wię­zie­nia. W 2000 ro­ku da­ro­wa­no mu ka­rę na pod­sta­wie amne­stii, jed­nak ter­ro­ry­sta nie wy­szedł z wię­zie­nia. Zo­stał prze­ka­za­ny wła­dzom w Tur­cji, a te umie­ści­ły go w wię­zie­niu w An­ka­rze, aby od­był ka­rę za za­bój­stwo Ab­di Ipek­ci. 18 stycz­nia 2010 ro­ku Ag­ca wy­szedł z wię­zie­nia ja­ko czło­wiek wol­ny. Już przed bra­mą wię­zien­ną na Ag­cę cze­kał tłum dzien­ni­ka­rzy. Za­ma­cho­wiec chęt­nie z ni­mi roz­ma­wiał. Naj­pierw uda­wał sza­leń­ca. Mó­wił, że jest Chry­stu­sem, za­po­wia­dał, że nie­ba­wem na­stą­pi ko­niec świa­ta. Po­tem zdra­dził, że ja­ko czło­wiek wol­ny ujaw­ni w koń­cu wszyst­ko, co ma do po­wie­dze­nia, bo spra­wa za­ma­chu na Ja­na Paw­ła II bar­dzo mu cią­ży i wzbu­dza w nim wy­rzu­ty su­mie­nia. Jesz­cze te­go sa­me­go dnia w biu­rze ad­wo­ka­ta Ag­cy roz­dzwo­ni­ły się te­le­fo­ny. Dzien­ni­ka­rze z ca­łe­go świa­ta za­czę­li dzwo­nić z proś­ba­mi o wy­wiad, z ofer­tą wy­da­nia książ­ki. Ag­ca wy­ra­żał za­in­te­re­so­wa­nie, ale póź­niej szo­ko­wał ce­na­mi. Miał w czym wy­bie­rać, bo dzwo­ni­li rów­nież pro­du­cen­ci fil­mo­wi za­in­te­re­so­wa­ni fil­mem ujaw­nia­ją­cym ku­li­sy za­ma­chu na Ja­na Paw­ła II. Osta­tecz­nie sta­nę­ło na 320 ty­sią­cach eu­ro za wy­wiad, po­nad mi­lion za książ­kę i jesz­cze ko­lej­ny mi­lion za film. 52-let­ni Ali Ag­ca, po po­nad 28 la­tach spę­dzo­nych w wię­zie­niu szyb­ko zo­stał bo­ga­tym czło­wie­kiem. Aby utrzy­mać lu­kra­tyw­ne per­spek­ty­wy na przy­szłość, Ag­ca po­trze­bo­wał roz­gło­su. Przez la­ta spę­dzo­ne w wię­zie­niu uczył się te­go, jak za­pew­niać so­bie roz­głos. Gdy tyl­ko stał się wol­nym czło­wie­kiem, jed­ne­mu z dzien­ni­ka­rzy udzie­lił wy­wia­du, w któ­rym za­po­wie­dział, że bę­dzie wy­stę­po­wał o pol­skie oby­wa­tel­stwo, aby zo­stać człon­kiem na­ro­du, z któ­re­go wy­wo­dził się Jan Pa­weł II. „Czy bra­cia mo­gą mieć róż­ne oby­wa­tel­stwo?” – py­tał Ag­ca, wspo­mi­na­jąc sło­wa pa­pie­ża, któ­ry na­zwał go swo­im bra­tem. De­kla­ra­cja ta wy­wo­ła­ła w Pol­sce obu­rze­nie. Mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych Ra­dek Si­kor­ski na­zwał po­mysł „ab­sur­dal­nym”. Osta­tecz­nie ter­ro­ry­sta nie przy­je­chał do Pol­ski, jed­nak świet­nie przy­po­mniał świa­tu o swo­im ist­nie­niu.

Od ban­dzio­rów do biz­nes­me­nów Je­go ko­le­dzy szyb­ciej cie­szy­li się wol­no­ścią. Gra­na­ty hu­ko­we rzu­co­ne przez Ome­ra Aya spo­tę­go­wa­ły cha­os i za­mie­sza­nie i po­zwo­li­ły im uciec. Wszy­scy trzej do­bie­gli do al­fy ro­meo za­par­ko­wa­nej w po­bli­żu pla­cu świę­te­go Pio­tra. Kie­row­ca za­wiózł ich do am­ba­sa­dy buł­gar­skiej. Tam wszy­scy spę­dzi­li kil­ka ko­lej­nych dni. Po­tem wsie­dli do du­że­go mi­kro­bu­su na­le­żą­ce­go do am­ba­sa­dy buł­gar­skiej. Mi­kro­bus miał dy­plo­ma­tycz­ne nu­me­ry re­je­stra­cyj­ne, przez co nie mógł być kon­tro­lo­wa­ny przez po­li­cję. Mi­kro­bus – omi­ja­jąc kon­tro­le gra­nicz­ne – po­je­chał przez  Tur­cję do Buł­ga­rii. W Tur­cji wy­siadł Se­dat Ka­dem. Oral Ce­lik po­je­chał do Buł­ga­rii. Omer Ay wy­ko­rzy­stał sfał­szo­wa­ny pasz­port, aby wy­je­chać do RFN. Tam jed­nak zo­stał szyb­ko zde­ma­sko­wa­ny i tra­fił do aresz­tu. Z wnio­skiem o je­go eks­tra­dy­cję zwró­ci­ły się wła­dze tu­rec­kie i wło­skie. W tym dru­gim kra­ju miał zo­stać oskar­żo­ny o współ­udział w za­ma­chu na pa­pie­ża. Po raz pierw­szy w hi­sto­rii Nie­miec zda­rzy­ło się, aby o jed­ne­go za­trzy­ma­ne­go upo­mi­na­ły się aż dwa kra­je na raz. Spra­wę mu­siał roz­strzy­gnąć Sąd Naj­wyż­szy, któ­ry stwier­dził, że w ta­kiej sy­tu­acji pierw­szeń­stwo ma ten kraj, z któ­rym umo­wa o eks­tra­dy­cję za­war­ta zo­sta­ła wcze­śniej. Tym kra­jem by­ła Tur­cja i w 1982 ro­ku Ay zo­stał prze­wie­zio­ny do Tur­cji. W wię­zie­niach spę­dził tyl­ko pięć lat, ska­za­ny za drob­ne prze­stęp­stwa kry­mi­nal­ne po­peł­nio­ne przed 1981 ro­kiem. W 1987 ro­ku wy­szedł ja­ko czło­wiek wol­ny, jed­nak od tam­te­go cza­su ni­g­dy już nie wy­je­chał z kra­ju. Pie­nią­dze zdo­by­te pod­czas dzia­łal­no­ści prze­stęp­czej za­in­we­sto­wał w ma­ły ho­tel w An­ta­lyi, któ­ry dziś jest je­go źró­dłem utrzy­ma­nia. Po wyj­ściu z wię­zie­nia Ay wy­co­fał się z dzia­łal­no­ści prze­stęp­czej. Dziś wie­dzie spo­koj­ne ży­cie w An­ta­lyi, pro­wa­dząc swój ho­tel. Co cie­ka­we: je­go ho­tel znaj­du­je się w ofer­cie biur po­dró­ży, tak­że pol­skich, któ­rych wła­ści­cie­le nie wie­dzą, że na­krę­ca­ją in­te­res współ­spraw­cy za­ma­chu na Ja­na Paw­ła II. Rów­nież spo­koj­nie, choć nie­co bli­żej „świa­ta” ży­je Se­dat Ka­dem. Już w sierp­niu 1981 ro­ku tra­fił do wię­zie­nia za prze­stęp­stwa po­peł­nio­ne w ra­mach dzia­łal­no­ści w „Sza­rych Wil­kach”. Ka­dem przy­znał się do wszyst­kich za­rzu­tów, wy­ra­ził skru­chę i obie­cał po­pra­wę ży­cia. Choć gro­zi­ło mu na­wet dwa­dzie­ścia lat wię­zie­nia, tra­fił za krat­ki tyl­ko na pięć lat i czę­sto ko­rzy­stał z prze­pu­stek. Wy­szedł w 1986 ro­ku i po­sta­no­wił już ni­g­dzie nie wy­jeż­dżać. Tym bar­dziej, że Wło­chy upo­mnia­ły się o je­go eks­tra­dy­cję, aby po­sta­wić go przed są­dem za współ­udział w za­ma­chu na pa­pie­ża. Jed­nak tu­rec­ki sąd od­mó­wił eks­tra­dy­cji. Ka­dem za­in­we­sto­wał wszyst­kie swo­je pie­nią­dze w ma­ły bu­tik z pa­miąt­ka­mi w hi­sto­rycz­nej dziel­ni­cy Istam­bu­łu. Pro­wa­dzi go do dziś. Naj­więk­szą ka­rie­rę biz­ne­so­wą zro­bił za to Oral Ce­lik. Nie nie­po­ko­jo­ny przez ni­ko­go do­tarł mi­kro­bu­sem am­ba­sa­dy buł­gar­skiej aż do Buł­ga­rii. I na­tych­miast wró­cił do szmu­glo­wa­nia nar­ko­ty­ków. Przez sie­dem lat za­ro­bił na tym for­tu­nę. Wpadł w 1988 ro­ku i tra­fił do wię­zie­nia, ale wy­rok zła­go­dzo­no, bo współ­pra­co­wał z or­ga­na­mi ści­ga­nia. Ka­ra skoń­czy­ła się w 1993 ro­ku, ale wte­dy upo­mniał się o nie­go wło­ski wy­miar spra­wie­dli­wo­ści. Buł­gar­ski sąd zgo­dził się na eks­tra­dy­cję i Ce­lik zo­stał prze­wie­zio­ny do Rzy­mu. Tam szyb­ko sta­nął przed są­dem oskar­żo­ny o pró­bę za­mor­do­wa­nia pa­pie­ża. Ko­ron­nym do­wo­dem by­ło zdję­cie wy­ko­na­ne na pla­cu Świę­te­go Pio­tra, przed­sta­wia­ją­ce Ce­li­ka mie­rzą­ce­go z pi­sto­le­tu do pa­pie­ża. Jed­nak ter­ro­ry­sta wy­parł się wszyst­kie­go, a je­go ad­wo­kat za­kwe­stio­no­wał wia­ry­god­ność zdję­cia (nie moż­na by­ło na nim roz­po­znać twa­rzy strzel­ca). Ad­wo­kat Tur­ka prze­ko­nał też sąd do ko­niecz­no­ści prze­słu­cha­nia Ag­cy. Ag­ca ze­znał, że Ce­lik nie strze­lał do pa­pie­ża. Ku zdu­mie­niu wszyst­kich wło­ski sąd unie­win­nił oskar­żo­ne­go. Ter­ro­ry­sta od­zy­skał pasz­port i ja­ko wol­ny czło­wiek wró­cił do Tur­cji. Oże­nił się, za­pra­gnął sta­bi­li­za­cji i spo­ko­ju. Udzie­lił wy­wia­du ame­ry­kań­skie­mu dzien­ni­ka­rzo­wi, w trak­cie któ­re­go przy­znał się do udzia­łu w za­ma­chu na pa­pie­ża. Wy­dał rów­nież książ­kę o ku­li­sach za­ma­chu. Wło­skie wła­dze okre­śli­ły ją sło­wem „bzdu­ra”, jed­nak umie­jęt­nie pro­wa­dzo­na kam­pa­nia re­kla­mo­wa wo­kół książ­ki za­gwa­ran­to­wa­ła jej świet­ną sprze­daż i w efek­cie po ro­ku na kon­to Ce­li­ka wpły­nę­ło po­nad sto ty­się­cy do­la­rów. By­ły ter­ro­ry­sta za­in­we­sto­wał wszyst­kie pie­nią­dze z prze­stęp­czej dzia­łal­no­ści w swój biz­nes. Za­ło­żył dwie fir­my, a po­tem ku­pił klub spor­to­wy w ro­dzin­nej Ma­la­tyi. Do dziś jest je­go sze­fem. Suk­ces je­go firm i klu­bu pił­kar­skie­go wy­win­do­wał Ce­li­ka na człon­ka wpły­wo­we­go klu­bu biz­ne­so­we­go w Tur­cji sku­pia­ją­ce­go naj­lep­szych przed­się­bior­ców. Je­go mrocz­na prze­szłość jest ta­jem­ni­cą po­li­szy­ne­la i na ni­kim w Tur­cji już dziś nie ro­bi wra­że­nia.

Bez cią­gu dal­sze­go Spi­skow­cy, któ­rzy 10 ma­ja 1981 ro­ku w miesz­ka­niu buł­gar­skie­go dy­plo­ma­ty w Rzy­mie oma­wia­li szcze­gó­ły pla­nu za­mor­do­wa­nia Ja­na Paw­ła II, ni­g­dy już się ra­zem nie spo­tka­li. Dwaj Buł­ga­rzy zgi­nę­li w dziw­nych oko­licz­no­ściach w la­tach 90. za­raz po tym, jak sę­dzia Fer­di­nan­do Im­po­si­ma­to uzy­skał zgo­dę na ich prze­słu­cha­nie. Wkrót­ce po­tem, na wnio­sek wło­skich śled­czych, tu­rec­ki sąd wy­dał zgo­dę na eks­tra­dy­cję Be­ki­ra Ce­len­ka. Jed­nak dzień przed pla­no­wa­nym ter­mi­nem eks­tra­dy­cji Ce­lenk zo­stał zna­le­zio­ny mar­twy w wię­zien­nej ce­li, a oko­licz­no­ści je­go śmier­ci do dziś bu­dzą wąt­pli­wo­ści. Ali Ag­ca i Oral Ce­lik, choć przez la­ta by­li bli­ski­mi przy­ja­ciół­mi, dziś nie pro­wa­dzą wspól­nych in­te­re­sów. Z po­zo­sta­ły­mi uczest­ni­ka­mi spi­sku nie roz­ma­wia­ją. Po­dob­no Ag­ca ma do nich żal. Za to, że wziął ca­łą wi­nę na sie­bie, ni­g­dy ich nie wsy­pał, a oni, gdy ucie­kli z Rzy­mu, nie wspar­li fi­nan­so­wo je­go ro­dzi­ny w ta­kim stop­niu, jak chciał. Oni ma­ją żal do nie­go, że chce jak naj­wię­cej za­ro­bić na opo­wia­da­niu o za­ma­chu i nie chce się z ni­mi po­dzie­lić.

Premier Tusk o magikach

1. Wczoraj w Sejmie po głosowaniach odbyła się konferencja prasowa premiera Tuska, podczas której na pytanie dziennikarza o prawie zerowy wzrost gospodarczy, wysokie bezrobocie i rosnącą biedę szczególnie wśród dzieci w rodzinach wielodzietnych, szef rządu odpowiedział, „że nie ma w Polsce magika, który znajdzie i da nam rozwiązanie tych problemów”. Mówi to premier, który rządzi już 6 rok i jeszcze do niedawna przekonywał, że Polska jest zieloną wyspą wzrostu gospodarczego na czerwonym morzu rozlewającego się kryzysu w krajach Unii Europejskiej. Mówi to wreszcie premier pod koniec maja 2013 roku, którego posłowie Prawa i Sprawiedliwości ostrzegali w pracach nad budżetem na jesieni 2012 roku, że jego minister finansów Jan Vincent Rostowski, zaprasza recesję do Polski. Już wtedy jasne było, że po wzroście PKB w I kwartale 2012 roku wynoszącym jeszcze 3,5% w II wzrost wyniósł tylko2,3%, a gospodarka znalazła się na równi pochyłej. Trzeci kwartał przyniósł wzrost PKB wynoszący 1,3%, w IV wyniósł on 0,7% a w I 2013 roku tylko 0,4% (a w relacji do ostatniego kwartału 2012 roku zaledwie 0,1%, a więc w zasadzie stagnację).

2. A więc w rządzie Tuska jest jednak magik, który swoimi działaniami w dużej części spowodował narastanie problemów, z których teraz nie ma dobrego wyjścia. Dlaczego minister Rostowski zaprosił recesję do Polski czyli prawdopodobnie doprowadzi do sytuacji, że w 2013 roku dojdzie w naszym kraju do spadku PKB w II kolejnych kwartałach? Otóż wzrost gospodarczy, który jest wyrażany przez wzrost PKB zależy w Polsce w ponad 2/3 od popytu wewnętrznego (czyli wzrostu konsumpcji i inwestycji), a w niecałej 1/3 od wzrostu eksportu netto (czyli tempa wzrostu eksportu do tempa wzrostu /spadku importu) W tej sytuacji kryzys w strefie euro ma wpływ na wzrost polskiego PKB w niewiele ponad dwudziestu procentach, a zdecydowany wpływ na to co się dzieje w polskiej gospodarce mają czynniki zależne tylko od nas: konsumpcja i poziom inwestycji. A minister Rostowski od wielu miesięcy dusi popyt wewnętrzny i zmniejsza rozmiary nakładów inwestycyjnych. Podniesienie stawki podatku VAT o 1 pkt procentowy, podniesienie składki rentowej o 2 pkt procentowe, podwyższenie podatku od dochodów osobistych poprzez likwidację wielu ulg, zmrożenie od już 3 lat płac w sferze budżetowej przy do niedawna wysokiej inflacji oznaczające ich kilkunastoprocentowy realny spadek, to są wszystko czynniki które znacząco osłabiają konsumpcję. Jeżeli dołożymy do tego spadek płac realnych w sferze przedsiębiorstw o ponad 2 pkt. procentowe, który nastąpił w 2012 roku po raz pierwszy od wielu lat, to nieuchronny jest w tej sytuacji spadek konsumpcji. Negatywny wpływ na konsumpcję miało także przejęcie przez ministra ponad 7 mld zł z Funduszu Pracy i ponad 3 mld zł z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. W roku 2103 kończą się także środki europejskie z budżetu na lata 2007-2013 i w to miejsce mimo szumnych zapowiedzi premiera w II expose, nie wchodzą do tej pory ani dodatkowe środki na inwestycje publiczne, a także ciągle nie są uruchamiane na większą skalę inwestycje prywatne. A więc także inwestycje nie są motorem napędowym wzrostu gospodarczego w 2013 roku.

3. Ten zjazd gospodarki po równi pochyłej, spowodował z kolei zmniejszenie zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw o 1 pkt procentowy, wysokie bezrobocie, które tylko przez okres wiosenno- letni się trochę zmniejszy, a na jesieni zbliży się znowu do 15% czyli blisko 2,5 mln bezrobotnych. Z kolei spadek płac realnych i wysokie bezrobocie powodują rosnącą biedę szczególnie w rodzinach wielodzietnych, a takie zjawiska na pewno nie napędzają koniunktury w gospodarce. Premier Tusk ma więc w rządzie magika, który doprowadził do spowolnienia gospodarczego, a być może także do recesji w gospodarce, a teraz obydwaj bezradnie rozkładają ręce. Kuźmiuk

Światowy Dzień Mleka - obchodziła lewica wszelaka - 25 maja 2013. W Polsce już trzeci raz(???) Ustanowili to ”święto’ socjalni biurokraci z FAO- czyli Organizacji do spraw Wyżywienia i Rolnictwa, części innej organizacji międzynarodowej- Organizacji Narodów Zjednoczonych. Takiego rządu globalnego, który miliardom ludzi chce narzucić co maja jeść i pić- a czego nie- w sprawach wyżywienia. Podobnie jak w sprawach” edukacji”.. Najlepiej jak wszędzie jednakowo edukują i wszędzie jedzą ryż. .Niech ludzie sami nie decydują o „edukacji” i jedzeniu.. Ci z FAO- wiedzą lepiej.. Dla wszystkich! Nie wiem dlaczego biurokraci z FAO wyznaczyli” święto mleka” na 25 maja..(???) Nie mam pojęcia, ale musi być jakiś powód. .Może jakiś idiota biurokratyczny w tym dniu napił się mleka i mu zaszkodziło- albo odwrotnie. Albo jego dziadek miał krowę, którą sam doił, a teraz można mieć krowę, ale mleko zajmują socjalistyczne państwa- to go wkurzyło. Dojenie” obywateli” przybrało rozmiary plagi egipskiej.. Krowy jeszcze można w socjalizmie mieć, jak wymogi unijne pozwolą-ale mleko zostało upaństwowione. No – ale jak się chce budować najszczęśliwszy ustrój na świecie, to przecież potrzeba i ,pieniędzy i biurokracji. Bardziej biurokracji przejadającej zabrane ludziom pieniądze… No i tych pieniędzy brakuje, bo każdą ilość zasysa biurokracja.. Bezpowrotnie! Bez żadnego pożytku.. Rewolucja meksykańska, w której brał udział niejaki Józef Retinger, założyciel Klubu Bilderberg w roku 1954, wcześniej doradca generała Sikorskiego, był przy nim niczym diabeł stróż, ale w jednym momencie go nie było.. Jak zginął generał Władysław Sikorski.(????). Ta właśnie rewolucja uważała, że „ śluby zakonne są sprzeczne z wolnością człowieka”.(???) Prawda, że sprzeczne? A ksiądz był „urzędnikiem kultu”(???)Ale okradanie ludzi z pieniędzy na skalę międzynarodową- nie jest sprzeczne z” wolnością człowieka’.. Towarzysz Józef Retinger, cichociemny był bardzo wpływową postacią ówczesnego życia politycznego. Bardzo tajemniczy o wielkich powiązaniach wśród wielkich ówczesnego świata otrzymał kilkakrotnie karę śmierci od Armii Krajowej, ale wyroku nie udało się wykonać..”Typ spod ciemnej gwiazdy” jakby dzisiaj powiedział Radosław Sikorski- dobrze, że nie generał, ale także bardzo wpływowa międzynarodowa postać.. Mówiący płynnie po polsku, ale nie mający wiele wspólnego z polską racją stanu.. Tak jak jego szef- Donald Tusk. Obaj prawdopodobnie pójdą na posady do innego kraju- Unii Europejskiej. Za wysługę, w doprowadzeniu Polski na skraj bankructwa. Jeden z meksykańskich ministrów rewolucyjnego rządu- niejaki Canabal- nadał swoim synom przepiękne imiona, dźwięcznie brzmiące: Lenin, Szatan i Lucyfer.. Prawda, że piękne? Nie wiem, czy żyją do dzisiaj i szczycą się swoimi imionami i ….czy piją mleko.. Bo jak się pije mleko to się jest „ wielkim”(!!!!). Tak przynajmniej twierdziła pani Kayah, w ramach” kampanii społecznej” mającej narzucić milionom ludzi mleczny punkt widzenia.. Socjaliści zawsze coś wymyślą, przeciw zdrowemu rozsądkowi.. Znanej czerwonej twarzy dadzą pieniądze i niech propaguje mleczny punkt widzenia.. Tak jak „Playboy”- męski punkt widzenia.. I nich się ludziska zapijają mlekiem.. Wiecie Państwo jaka normę picia mleka propagowała pani Kayah…. 2-3 szklanki dziennie(???) Dobrze, że nie 2 litry- bo nie wiem, kto by to wytrzymał.. Trzy szklanki dziennie- też jest nie do wytrzymania.. Panie Truman rzuć ta bania, bo tu jest nie do wytrzymania.. Nie wiem ile sama piła mleka dziennie.. Zwyczajny człowiek od czasu do czasu pije mleko, herbatę, kakao, może sok, może co innego.. Pije mleko jak nie ma kamieni nerkowych, jak nie ma alergii na kazeinę, laktozę czy nie grozi mu borelioza.. Niektórzy wtedy lansowali hasło:” Pij mleko będziesz kaleką”.. A w tym czasie pani Kayah twierdziła na bilbordach” Pij mleko ,będziesz wielki”.. Każda przesada jest oczywiście szkodliwa.. Tak jak każda trucizna może być lekarstwem , czy każde lekarstwo- trucizną. Grecy piją mleko kozie w granicach indywidualnych norm, Hiszpanie piją mleko owcze, też w granicach indywidualnych norm, Afrykańczycy- mleko bawole- też w granicach indywidualnych, Arabowie- mleko wielbłądzie, Lapończycy i Finowie – piją mleko reniferów. Każdy z niech pije co uważa i co mu nie zaszkodzi.. I tyle ile może i organizm nie zareaguje.. Oczywiście nie ma indywidualnych norm, każdy jest indywidualny, tak jak nie ma żonatych kawalerów czy kwadratowych kół. Są znormalizowane nakrętki i śruby.. Ale nie znormalizowany człowiek. Każdy jest indywidualny, dopóki socjaliści znormowani w ramach łajdactwa – nie zaczną klonowania człowieka na wielką skalę. I wszyscy będziemy jednacy. Ale jest wszechogarniająca głupota.. Karol Capek nazywał takich różnych uogólniających:” uczonymi głupcami”.. Produkcją „ uczonych głupców” zajmują się głównie uczelnie państwowe zorganizowane w kołchozy, ujednolicone do granic wyznaczonych przez różne biurokratyczne gremia skupione w ministerstwach edukacji i różnych wpływowych instytucjach ujednolicających umysły i odzwyczajających od myślenia.. Przerabiają ludzi na macę, pardon- masę.. Głównym celem przestępczej Organizacji do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa jest „propagowanie mleka jako elementu codziennego jadłospisu będącego produktem niezwykle odżywczym”. Wszystko to być może, ale po co biurokracja się tym zajmuje- i to na szczeblu międzynarodowym…???. Wiem, że nie ma nic innego do roboty, tylko organizować ludziom życie według norm wymyślonych przez samą siebie.. Dla innych! Za pieniądze innych.. Musi w tym być jakiś cel.. Bo nie propagują schabowch , befsztyków czy jagnięcych kotlecików. W ogóle nie propagują mięsa.. Bo mięso pochodzi od zwierząt, a zwierzęta są” Naszymi braćmi”.. I nie wypada zjadać braci.. I to ze smakiem! Tym bardziej, że „ naukowcy” już zaczynają twierdzić, że „ zwierzęta mają duszę”.. No i rozum zamiast instynktu.. To proszę spytać pierwszego lepszego koguta, ile jest dwa razy dwa..? Albo co było pierwsze- jajko czy kura.. Oczywiście pierwszy był kogut- to chyba jasne, bo przecież nie kura- jak zapewne będą wkrótce twierdziły feministki. Tak jak to, że Kopernik była kobietą.. No i nie jajko- bo kura musi znieść jajko, czyli najpierw musiała być kura.. A żeby był kurczak musi być kogut.. Bez koguta ani rusz.. Ale kogut też musiał się skądś wziąć.? Musiała być kura… I jajko.. Widzicie Państwo jakie to skomplikowane? A wydawałoby się, że już dawno” naukowcy” powinni rozwiązać tę zagadkę..? Przy pominięciu samego Pana Boga.. Który ze stworzeniem świata nie miał nic wspólnego.. A na razie obchodziliśmy Światowy Dzień Mleka.. Jeszcze nie ma” święta” krowy i byka.. A powinno być.. Przynajmniej na razie „święto krowy”.. To bardo pożyteczne zwierzę.. Powinno mieć swoje „ święto”.. Tym bardziej, że daje mleko.. A mleko ma swoje „ święto”.. To dlaczego dawca mleka nie ma swojego „ święta”? Może chodzi o to, żeby nie było dyskryminacji bawołu, wielbłąda, kozy, owcy czy renifera.. I nie było zwierzą t równych i równiejszych. Tak jak w demokracji- ludzi… Zwierzęta by czegoś tak absurdalnego z pewnością nie wymyśliły.. Tym bardziej, że nie potrafią myśleć! Na całe ich szczęście…. I świat zwierzęcy ma się zupełnie normalnie WJR

Donald Tusk z „Tygrysem” pod bokiem Korzystając z książki dziennikarza śledczego pracującego w stacji telewizyjnej, która jest jednym z filarów systemu III RP, oraz z prostego spostrzeżenia byłego prezydenta, który ten system symbolizuje, pokażę nędzę III RP Dom Wydawniczy PWN opublikował książkę Bertolda Kittela „Mafia po polsku”. To reportaż śledczy pokazujący, że na sprawę Amber Gold trzeba spojrzeć w kontekście trójmiejskiej mafii. Autor najpierw pojęcie mafii definiuje, a potem pokazuje, że tak rozumiana grupa od lat działa w Trójmieście.
Definicja mafii „Mafia to zbrojna grupa przestępcza o charakterze zorganizowanym, która przenika do struktur wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania. Działa w głębokiej konspiracji – jej członkowie rzadko decydują się zeznawać w procesach, a świadkowie są zabijani i zastraszani” (s. 9). Kittel pyta b. funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego: „Czy kiedykolwiek w Gdańsku jakiś członek mafii został świadkiem koronnym? Gliniarz odpowiedział po dobrych paru minutach: – No tak, nie było nikogo… –  stwierdził. Przypomniał jednak o kilku skruszonych gangsterach; jednym z nich był »Śliwa«. Jedynym zresztą, który w zeznaniach wymienił nazwisko Szefa. I który został zamordowany parę dni po procesie” (s. 101). Idzie o szefa mafii z gdańskiej dzielnicy Stogi. W książce jego nazwisko nie pada, ale dowiadujemy się, że chodzi o Jana P., ps. Tygrys. Jan P. odgrywa istotną rolę w podjętej przez Kittela próbie zrozumienia mechanizmu afery Amber Gold. Afery, która „obnażyła niedziałające organy państwowe i słabe media” (s. 22). Autor przypomina wiele wzmiankowanych wcześniej w mediach trójmiejskich sytuacji kryminalnych. Swój obraz buduje z mozaiki rozciągniętych w czasie zdarzeń.
Czytamy o członku gangu Januszu Z., który w mieszkaniu „miał dokumenty operacyjne policji, między innymi zeszyt wydatków operacyjnych i listę funkcjonariuszy, dane najtajniejsze z tajnych” (s. 107). Okazało się, że wcześniej Janusz Z. był wysokiej rangi policjantem. Czytamy, że gdy prokuratura białostocka po sprawnie przeprowadzonym śledztwie zbliża się do zakończenia sprawy, na terenie aresztu „podejrzani kradną dowody z akt” (s. 109). Czytamy opisy skandalicznego zastraszania przez Jana P. i informację: „Ale policja robi niewiele” (s. 112). Gdy akta policyjnego dochodzenia przejmuje prokurator, „nie podejmuje decyzji o aresztowaniu gangstera, za to każe… ponownie przesłuchać ofiarę” (s. 112). Zastraszany walczy o swoje prawa. „Tymczasem w śledztwie niewiele się dzieje” (s. 114). Jest tak, chociaż „P. wcale się nie ukrywa, niemal codziennie bywając w agencjach towarzyskich i eleganckich knajpach na terenie Gdańska” (s. 114). Zastraszany skarży się: „Pytam więc, dlaczego do tej pory nie przeszukano miejsca pobytu i zamieszkania Jana P.? Ja wiem, że Jan P. przez nikogo nie niepokojony przebywa w domu. (…) Prokuratura udaje, że nie dostrzega drwin brutalnego bandyty z wymiaru sprawiedliwości” (s. 115). Kittel zastanawia się: „Jak to możliwe, że ludzie, którzy nigdy nie mieli legalnych źródeł dochodu, należą dziś do elity biznesowej? Zapytałem o to w ostatnich miesiącach kilkunastu przedstawicieli służb specjalnych i prokuratur różnego szczebla. Dziwiono się, kiedy opisywałem przykłady, ale nikt nie podjął jakichkolwiek działań. Po odpytaniu funkcjonariuszy zrozumiałem, że można w Polsce zgromadzić fortunę z działalności gospodarczej, a nikogo to nie zainteresuje” (s. 121).
„Boi się pół miasta” Gdy toczy się proces, w którym Jan P. jest oskarżony m.in. o pobicie, „Sąd traktuje gangstera nadzwyczaj łagodnie. Siódmego marca 2003 r. warunkowo umarza sprawę” (s. 131). Kittel dodaje: „Warunkowe umorzenie sprawy jest zarezerwowane dla osób o nienagannej na co dzień postawie, podczas gdy Jan P. to znany gangster, którego boi się pół miasta” (s. 131). Możemy zastanawiać się, do której połowy należą niektórzy trójmiejscy policjanci, prokuratorzy, sędziowie…
Nasz sędzia ulubiony Niebawem po tym umorzeniu policja zastawia pułapkę, podczas której – mówi Kittelowi b. policjant z gdańskiego CBŚ – „P. i jego ludzie rzucili się na jednego z funkcjonariuszy. Dwóch go trzymało, »Tygrys« bił go po twarzy” (s. 131). „Śledztwo w sprawie napaści na funkcjonariuszy wszczyna prokuratura w Sopocie, sąd jednak odmawia aresztowania bandyty. Zażalenie prokuratury oddala sąd okręgowy pod przewodnictwem sędziego Ryszarda Milewskiego, który kilka lat później zostanie wpływowym prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku. Trudno nie odnieść wrażenia, że P. stał się nietykalny” (s. 132). Kittel pisze o wielu innych patologicznych sytuacjach: „skorumpowani prawnicy pomagali w sprawach wypadków drogowych, kradzieży, pobić i narkotyków. (…) Z podsłuchów wynikało, że w wielu sprawach mogli liczyć na wsparcie sędziów pełniących funkcje przewodniczących wydziałów. Wielu z nich, chociaż nie zgadzało się wydawać orzeczeń za łapówki, nigdy nie informowało o próbach nacisków na wydawanie konkretnych orzeczeń” (s. 145). Po pewnym czasie „zarzuty usłyszała ponad pięćdziesiątka lekarzy sądowych, biegłych, adwokatów, prokuratorów i sędziów. Mimo że (…) oskarżono kilkadziesiąt osób, były to w zdecydowanej większości płotki. Tymczasem w sprawie pojawiły się informacje wskazujące, że korupcyjne układy sięgają dużo wyżej, zarówno w sądach, jak i w prokuraturze” (s. 146). A o zadziwiającej interpretacji Sądu Najwyższego w wykorzystaniu w tej sprawie podsłuchów przeczytacie Państwo na s. 147.
Kontekst dla Amber Gold – bezsilne państwo Do obszarów aktywności mafii należał nielegalny obrót paliwami. W roku 2004 „jedną z firm, przez które gang ze Stogów wprowadzał paliwo do obrotu, była Grupa Finansowo-Handlowa Marcina P. Późniejszy twórca Amber Gold zaczynał dopiero swoją karierę” (s. 150). Kitttel pyta: „Czy to właśnie ludzie ze Stogów stali za stworzeniem Amber Gold?”. Cytuje znanego gdańskiego adwokata: „Ci ludzie dali pieniądze na rozruch. To była inwestycja po prostu. Rozliczyli się z P. w zeszłym roku. Teraz mają poważny problem, bo nagle okazało się, że to taki skandal” (s. 170). Autor podsumowuje: „Dotarłem do ludzi, którzy mogą wiele powiedzieć o Marcinie P., lecz nikt z nimi nie rozmawia. Mając w pamięci, jak nieskutecznie w przeszłości instytucje państwowe zadziałały w jego sprawach, mogę podejrzewać, że także teraz sprawa Amber Gold nie jest wyjaśniana z należytą starannością” (s. 203). Dodaje, że historia Marcina P. „to relacja z wielkiej afery, która wydarzyła się w mieście rządzonym przez gangsterów mających za nic prawo. W państwie, które jest bezsilne wobec mafii. (…) Szef mafii ze Stogów widywany jest od czasu do czasu w luksusowym gdańskim hotelu. Kilka miesięcy temu poprosiłem go o rozmowę, lecz moja prośba pozostała bez odpowiedzi. Kolejny proces mafii ze Stogów jeszcze się nie rozpoczął. I raczej nie zacznie się prędko. Nowy sędzia ma do przeczytania sto tomów akt, a oskarżeni, jak łatwo się domyślić, znów zaczną przysyłać zwolnienia i nie stawiać się na rozprawy” (s. 204). Tyle dziennikarz TVN. Jego wywód wydaje się spójny i nieźle udokumentowany.
Spostrzeżenie b. prezydenta Teraz zabierze głos b. prezydent RP. W wywiadzie dla „Wprost” z 2 września 2012 r. Aleksander Kwaśniewski mówi: „Prawdziwym, bolesnym zaskoczeniem jest sprawa Amber Gold. Ona rzeczywiście dowodzi słabości działania niektórych instytucji państwa. (…) prokuratur, służb specjalnych, które powinny mieć baczenie na te wszystkie instytucje finansowe, parabanki. (…). No i jeżeli jeszcze to wszystko dzieje się w Gdańsku, czyli w (…) miejscu, gdzie wszyscy mieszkają, znają się i gdzie trudno o wielkie tajemnice. To tym bardziej jest zadziwiające! Bo gdyby on [twórca Amber Gold] prowadził działalność gdzieś na peryferiach Polski, gdzie żaden z ministrów, premierów, poważnych dziennikarzy nie zagląda, to długo mógł się kamuflować. Ale w Gdańsku nie sposób się kamuflować! W związku z tym ta sprawa rzeczywiście jest bulwersująca”.
Łaska niewiedzy? Czesław Bielecki podkreślał ongiś, iż w polityce każdy wie tyle, ile chce wiedzieć. Kogo jak kogo, ale premiera dysponującego tajnymi służbami dotyczy to w pierwszej kolejności. Przypuszczam, że jest tak: premier Tusk faktycznie pewnych rzeczy nie wie – bo nie chce wiedzieć. Ciekawe, czy już wie, że taka niewiedza nie zwalnia go od odpowiedzialności. Mafia ze Stogów i świat jej powiązań nie powstały za rządów Donalda Tuska. Ale rządy te w niczym jej nie zaszkodziły. Co więcej, nietrudno uzasadnić tezę przeciwną: za rządów premiera Tuska warunki działania trójmiejskiej mafii poprawiły się.
Wola polityczna i wiara w swój kraj Nie można się z mafią uporać bez woli politycznej, woli wyrastającej z wiary w swój kraj. Wygląda na to, że Donald Tusk jest ostatnią osobą, która mogłaby taką wolę wokół siebie skoncentrować. Dziennikarz TVN wydał książkę. Ta książka wydaje Donalda Tuska. Ale nie sądzę, żeby TVN wziął to pod uwagę. Ta stacja nigdy nie zorganizuje otwartej, rzeczowej dyskusji na temat tej pozycji. Panie premierze Tusk: jak Pan się czuje z „Tygrysem” pod bokiem? Andrzej Zybertowicz

Mają gdzieś problemy zwykłych ludzi

1. W ostatni piątek w Sejmie miało miejsce ważne głosowanie. Dotyczyło skierowania do komisji Narodowego Programu Zatrudnienia (NPZ), którego I czytanie odbyło się w dwa dni wcześniej.

Ten liczący ponad 100 stron projekt ustawy razem z projektami 8 rozporządzeń, został złożony do laski marszałkowskiej przez klub Prawa i Sprawiedliwości jeszcze w październiku 2012 roku ale był na tyle niewygodny dla rządzącej koalicji Platformy i PSL-u ,że musiał się przeleżeć blisko 8 miesięcy aby w ogóle został skierowany pod obrady. W debacie nad nim, wziął udział minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz i wydawało się ,że rządząca koalicja ze względu na dramatyczną sytuację na rynku pracy, będzie chciała debatować nad jego ostatecznym kształtem czyli będzie głosowała za odesłaniem go do sejmowej komisji. Ba pytany od ten program na konferencji prasowej w Brukseli premier Donald Tusk wypalił, że propozycje opozycji dotyczące poprawy sytuacji na rynku pracy, zawsze będą brane pod uwagę.

2. Głosowanie zostało poprzedzone kilkoma wystąpieniami, w których wszystkie kluby opozycyjne zaapelowały do rządzącej koalicji Platforma-PSL, o nieodrzucanie tego projektu w I czytaniu. Apelu posłuchał tylko były marszałek Józef Zych z PSL-u, który wstrzymał się od głosu, pozostali posłowie koalicji Platforma-PSL, głosowali jednak za jego odrzuceniem. A więc premier Tusk po powrocie z Brukseli musiał zdyscyplinować koalicjanta, bo podczas I czytania NPZ, wypowiadający się w imieniu tego klubu poseł Walkowiak, opowiadał się za jego odesłaniem do komisji.

3. Przygotowany przez ekspertów Prawa i Sprawiedliwości NPZ, nawiązywał do podobnych programów wprowadzonych ostatnio w takich krajach jak Niemcy, Dania czy Portugalia i spełniał wymogi UE dotyczące pomocy publicznej. Zawierał propozycje kilkunastu zupełnie nowych instrumentów wsparcia pracodawców, pracowników a nawet uczniów w tzw. gminach zdegradowanych, a więc jednostkach samorządowych o niskim poziomie dochodów podatkowych na jednego mieszkańca i jednocześnie wysokim wskaźniku bezrobocia. Były to między innymi propozycje dla pracodawców: odpisu od podatku dochodowego zryczałtowanego kosztu stworzonego nowego trwałego miejsca pracy (dwukrotność minimalnego wynagrodzenia za pracę w roku poprzednim, przy utrzymaniu tego miejsca pracy przez co najmniej 24 miesięcy), zwrotu podatku dla przedsiębiorców zatrudniających absolwentów czy też obniżenie składek na ubezpieczenia społeczne w części płaconej przez pracodawców. Z kolei dla pracowników kredyty i pożyczki z dwóch nowych umieszczonych w Banku Gospodarstwa Krajowego Funduszy: Wspomagania Zatrudnienia i Wspierania Przedsiębiorczości Ludzi Młodych.

W programie znalazły się również instrumenty wsparcia stypendialnego dla uczącej się młodzieży, mieszkającej na terenie gmin zdegradowanych ekonomicznie.

3. Środki na realizację tego programu to między innymi te przejęte przez ministra Rostowskiego środki z Funduszu Pracy i czy Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Z obydwu tych funduszy minister przez ostatnie 4 lata przechwycił blisko 11 mld zł i wprawdzie ostatecznie ich nie zabrał ale w ramach tzw. konsolidacji sektora finansów publicznych finansuje nimi deficyt tego sektora.

4. Niestety mimo kompletności proponowanych rozwiązań (jak już wspomniałem projekt ustawy zawierał także teksty 8 rozporządzeń), koalicja Platforma- PSL, nie chciała nawet pochylić się nad nimi w komisjach sejmowych. Widać wyraźnie, że po blisko 6 latach rządzenia dla obecnie będących przy władzy, problemy zwykłych ludzi w tym przede wszystkim palący problem bezrobocia, są na tyle nieistotne, że głosują za niezajmowaniem się nimi w świetle jupiterów. Kuźmiuk

Prezydent Putin z redaktorem Michnikiem robią faszyzmowi no pasaran Wprawdzie kto słucha byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju ten sam sobie szkodzi, ale za to nie będzie się nudził. Oto zirytowany do żywego przedłużającym się milczeniem marszałka Borusewicza, który nie tylko nie zdementował rewelacji pani legendy Solidarności Henryki Krzywonos-Strycharskiej, ale nawet nie chciał przeprosić, Lech Wałęsa zaczął się zastanawiać, czy ten cały Borusewicz nie był aby agentem. Tego już było za wiele i za mitygowanie legendy Solidarności w osobie byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju przystąpiły pozostałe legendy - bo nigdy nie wiadomo, czy z takich nieporozumień nie wyjdą jakieś śmierdzące dmuchy, które zdmuchną te wszystkie legendy, niczym gromnice. Żeby tedy uniknąć takiej ewentualności do prezydenta Wałęsy zaczęły łagodnie przemawiać rozmaite osobistości, aż wreszcie pani Justyna Pochanke podczas przesłuchania w TVN powiedziała mu coś takiego, co go zreflektowało. Oświadczył tedy, że już nie będzie domagał się żadnych przeprosin, ale zarazem poskarżył się na homoseksualistów, jako sprawców całego zamieszania. A przecież sprawczynią tego całego zamieszania była Henryka Krzywonos, legenda Solidarności! Pani Henryka? Ładny interes! Oczywiście kto słucha prezydenta Wałęsy ten sam sobie szkodzi, ale nie da się ukryć, że nudził się nie będzie.

Ale te wszystkie przekomarzania zeszły na plan drugi wobec dalszego spadku notowań Platformy Obywatelskiej. Pojawiły się rozmaite pogłoski; a to o reorganizacji rządu do którego miałby powrócić poseł Grzegorz Schetyna, a to o wielkich szansach premiera Tuska na objęcie posady przewodniczącego Komisji Europejskiej. Wszystkie te pogłoski i spekulacje wywołały w Platformie Obywatelskiej „gorączkę”, którą premier Tusk postanowił uśmierzyć zwołując posiedzenie Biura Politycznego partii. Czy to pomoże - Bóg jeden wie; w każdym razie Biuro Polityczne PO postanowiło przyspieszyć procedury wyborcze w partii. Wybory przewodniczącego zaplanowane były dopiero na przyszły rok, ale w takiej sytuacji mogą odbyć się już we wrześniu. Jak dotąd jedynym kandydatem jest Donald Tusk, ale nie można wykluczyć, że wkrótce pojawią się również inni pretendenci, o ile oczywiście aranżujące naszą tubylczą polityczną scenę bezpieczniackie watahy nie postanowią inaczej. A mogą postanowić, bo 20 mają „Rzeczpospolita” poinformowała, że rosyjski prezydent Putin wydał rozporządzenie nakazujące tamtejszej FSB nawiązanie współpracy z polską kontrrazwiedką wojskową. Okazuje się, że wydarzenia będące konsekwencją postanowień szczytu NATO w Lizbonie w listopadzie 2010 roku, w następstwie którego na forum Rady NATO-Rosja proklamowano strategiczne partnerstwo Rosja-NATO, nabierają coraz żywszego tempa.

Nietrudno się domyślić, że oficjalnym pretekstem tej współpracy obydwu bezpieczniackich watah będzie walka z terroryzmem, albo coś w tym rodzaju - ale tak naprawdę może skoncentrować się ona na przebudowie politycznej sceny pod kątem zacieśniania i pogłębiania strategicznego partnerstwa, które za komuny nazywało się nierozerwalnym sojuszem. Z tego punktu widzenie nietrudno zrozumieć przyczyny, dla których parasol ochronny nad Platformą Obywatelską zaczyna być powoli zwijany. Powoli - żeby zbytni pospiech nie doprowadził przypadkiem do powtórzenia sytuacji z roku 2005, kiedy w polityczną próżnię powstałą w następstwie dekompozycji „grupy trzymającej władzę” na tle afery Rywina i innych przepychanek w walce o lepszy dostęp do żłobu, wskoczył Jarosław Kaczyński ze złowrogim Macierewiczem - ale żeby najpierw przygotować polityczną alternatywę, a kiedy ta będzie już gotowa - zatopić Platformę Obywatelską, a postępowych rozbitków powyławiać i skierować postępowej, lewicowej koalicji, która nie tylko wzorowo pojedna nasz nieszczęśliwy kraj z Rosją, ale i zainstaluje tutaj wszystkie rewolucyjne wynalazki Unii Europejskiej, dzięki czemu sodomici i gomoryci będą zapładniali się zarówno naturalnie, jak i w szklance - oczywiście na koszt podatników. Przygotowanie alternatywy zaś wymaga rozstrzygnięcia prestiżowej sprawy przywództwa - kto mianowicie będzie politycznym kierownikiem alternatywnej koalicji i szefem przyszłego rządu, który - nie muszę chyba dodawać - powinien cieszyć się zaufaniem obydwu współpracujących ze sobą strategicznie bezpieczniackich watah. Tym przygotowaniom towarzyszą przygotowania równoległe, w których inicjatywę przejmuje żydowska gazeta dla Polaków. Na 25 mają zaplanowała naradę, jaką taktykę należy przyjąć w walce z „faszyzmem”, który „podnosi głowę”, więc trzeba mu zrobić „no pasaran”. Chodzi oczywiście o rozprawę z ruchem narodowym, który nie tylko się ujawnił, nie tylko podczas ubiegłorocznego Marszu Niepodległości pokazał sprawność organizacyjną, w którym trzon stanowią ludzie młodzi, nie mający jeszcze doświadczenia przemocy, więc nie odczuwający przed nią lęku, a wskutek tego trudni do opanowania, no i wreszcie - który zadeklarował intencję wysadzenia w powietrze układu okrągłego stołu. Natychmiast odezwały się nożyce w postaci proklamowania wojny z „faszyzmem” - co pokazuje, że nasi okupanci, broniący ustanowionego przez generała Kiszczaka do spółki ze stalinowcami z „lewicy laickiej” kapitalizmu kompradorskiego, gotowi są na konfrontację. Wprawdzie nie są pewni, czy mogliby ją przeprowadzić wyłącznie siłami własnymi, więc podjęli próbę przeforsowania ustawy legalizującej „bratnią pomoc”. Na temat projektu tej ustawy w niezależnych mediach głównego nurtu nie ukazało się ani jedno słowo - co pokazuje, że bezpieczniaccy kontrolerzy tych mediów nadali sprawie najwyższy priorytet - ale na skutek hałasów w Internecie MSW wycofało projekt niby to „do dalszych prac”, ale tak naprawdę - na przeczekanie. Nakazane przez prezydenta Putina porozumienie FSB z polskojęzyczną kontrrazwiedką wychodzi tym oczekiwaniom naprzeciw, a goszczącemu w Klubie Wałdajskim panu redaktoru Michniku Adamu najwyraźniej powierzono przygotowanie padgatowki ideologicznej. Widać zatem wyraźnie, że przygotowania do przebudowy politycznej sceny stały się już zaawansowane, więc nie jest wykluczone, że kiedy na czerwcowym kongresie SLD wyjaśni się kwestia przywództwa przyszłej postępowej koalicji, wydarzenia potoczą się wartko i we wrześniu stanie się jasne, kto powinien zostać Umiłowanym Przywódcą Platformy Obywatelskiej - no i zostanie. SM

27/05/2013 „Sądzę, że trendy dążące do zrównania ze sobą mężczyzn i kobiet, są czystym idiotyzmem”- powiedział podczas festiwalu w Cannes, pan Roman Polański. Przyznam się Państwu, że mnie zupełnie zaskoczył.. Do tej pory sądziłem, że stanowi nieodłączną część międzynarodowego salonu, który zmówił się, żeby propagować określone lewicowe treści i, wbrew zdrowemu rozsądkowi i wbrew naszej umierającej cywilizacji.. A tu masz babo placek.. Wraz ze starością przychodzi zdrowy rozsądek.. Człowiek zaczyna myśleć mózgiem, a mniej tym- co ma między nogami.. A tak go cały międzynarodowy salon bronił, za to co zrobił w Ameryce z 13 latką.. Teraz będzie musiał przyjąć na siebie atak lewicowych mediów.. Chyba, że mu darują.. Jak zmieni zdanie.. Socjalistyczna zasada wspólnego kotła i wspólnego myślenia doznała uszczerbku.. Oczywiście, że pan Roman Polański ma zupełną rację. Kobietę od mężczyzny różni wszystko! Od psychiki, poprzez emocje, do wyglądu zewnętrznego. I sposobu myślenia.. Bóg oczywiście stworzył kobietę dla mężczyzny, a mężczyznę – dla kobiety. Wystarczy spojrzeć na kobietę okiem mężczyzny i chwilę z nią porozmawiać, żeby widzieć , że to jest prawda.. Można też przeczytać słynną kiedyś książkę” Trzecia płeć”.. Żeby się upewnić, jeśli koś ma jakiekolwiek wątpliwości, które interpretuje się na korzyść oskarżonego.. Jeszcze na korzyść oskarżonego… Jak socjaliści w porozumieniu z komunistami rządzący dzisiaj Europą nie zlikwidują zupełnie prawa rzymskiego- które według ich duchowego przywódcy – Lenina- stanowi” przesąd burżuazyjny”.. W eurkołchozie wszystko jest możliwe.. Nawet jednakowe kufajki. W końcu pies pana Aleksandra Kwaśniewskiego na pewno nie był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa… Odważyć się powiedzieć oczywistość to w socjalistycznej Europie budowanej na zgniłych fundamentach Rewolucji Francuskiej- to wielka odwaga.. Tym bardziej w przypadku człowieka tak znanego w branży jak pan Roman Polański.. Prawda jest straszną i skuteczną bronią.. Tym bardziej jak poprawno- polityczni wmawiają milionom ludzi, że kobieta i mężczyzna to to samo.(???) Umyślili sobie sztuczną rózność..Bo zgniły pomysł demokracji zasadza się na równości. Równość ponad zdrowy rozsądek.. Jako ludzie – jak najbardziej, ale jak istoty ludzkie stworzone przez Pana Boga- różnią się wszystkim. Ładunki różnoimienne się przyciągają w przyrodzie- jednoimienne- na ogół odpychają.. Chociaż zdarzają się wyjątki w przypadku par homoseksualnych i. lesbijskich.. Te się akurat przyciągają, ale nic z tego nie wynika, poza przyciąganiem.. W przypadku przyciągania się kobiety i mężczyzny- może wyniknąć nowe życie. Z przyciągania się homosksualistów nie wynika nic, oprócz doraźnej chuci towarzyszącej temu procederowi.. Można zapytać o to pana posła Roberta Biedronia.. No i mogą zorganizować sobie Paradę Miłości razem z panem, posłem Ryszardem Kaliszem- wielkim zwolennikiem idei homoseksualnej.. Żeby nie wiem co robił pan Ryszard Kalisz, jak długo stał na Platformie Obywatelskiej Parady Miłości- homoseksualiści i lesbijki powymierają bezpotomnie.. Taka jest „ okrutna” natura.. I dlatego forsują adopcję dzieci, żeby ich sztucznie było więcej.. No i będzie! Ale po co? Pan Roman Polański powiedział jeszcze jedno ważne zdanie, za które będzie zbierał propagandowe baty, a może nawet znajdzie go Interpol, bo jest poszukiwany za kontakty w swoim apartamencie w Paryżu z panią Charlotą Lewis, wtedy 16- latką , podczas kręcenia filmu” Piraci”- opartego o ideały Rewolucji Francuskiej.. Film oglądałem i odnosiłem wrażenie, że bohaterowie- piraci mówią językiem Rewolucji Francuskiej.. Ciekawe, czy tak było.?.W filmie tak jest! Pan Roman, z którym swojego czasu miałem krótki kontakt, właśnie gdy kręcił film” Piraci ”podczas przerwy w spektaklu Teatru Dramatycznego w Warszawie, a był to rok 1985 lub 1986.. Miał wtedy złamaną nogę.. Chodził o kulach z nogą w gipsie.. Tyle pamiętam.. Powiedział mianowicie, że:” Tabletka antykoncepcyjna powoduje, że kobiety zyskują cechy mężczyzn”(!!!) Brawo! Uderzył w cały przemysł farmaceutyczny, którego ważną gałęzią jest tabletka antykoncepcyjna, żeby koncepcja się nie odbyła i żeby rodziło się mniej dzieci.. Ale o tym, że tabletka antykoncepcyjna powoduje, że kobieta staje się mężczyzną- nie wiedziałem.. Może teraz prawdziwe kobiety zaczną się zastanawiać zanim wezmą tabletkę antykoncepcyjną i staną się mężczyznami. Bo powiedzmy sobie szczerze: która normalna kobieta chciałaby być mężczyzną, jak jest kobietą i ma cechy kobiece z ukształtowaną kobiecą psychikę.. Który normalny mężczyzna będzie chciał uprawiać seks z owłosioną na piersiach kobietą(???) Czy owłosioną na plecach.. Jak kobiety usuwają nawet włosy z łydek i pod pachami, żeby przypodobać się mężczyźnie.. Panie Romanie! Wielkie gratulacje od skromnego publicysty prawicowego prowadzącego od siedmiu lat polityczny blog.. Jedno prawdziwe słowo znanego człowieka, może zrobić więcej niż siedmioletnia pisanina nieznanego człowieka., którego poglądy i przemyślenia trafiają do niewielkiej garstki czytelników.. I już daruję Panu sprawy z Samantą Geimer, która wtedy miała 13 lat, ale nie daruje tego Panu amerykański wymiar sprawiedliwości.. Będzie Pana ścigał do końca świata i o jeden dzień dłużej.. Twarde prawo ale prawo- i państwo prawa polega na tym, że prawo się egzekwuje bez żadnej ulgi.. I powinien Pan pojechać do Stanów Zjednoczonych i załatwić sprawiedliwie sprawę, która się ciągnie za Panem od wielu lat.. Ale po tych wypowiedziach.. Na razie media głównego nurtu ściekowego nie nagłaśniają Pana wypowiedzi.. Nie jest to w ich interesie.. Jednak pani Kayah nadal śpiewa, że gdyby była mężczyzną… Ale jest kobietą i ma syna Rocha.. Ale co by robiła gdyby była mężczyzną?- choć jeden dzień.. Nie wiem co by robiła, ale jest kobietą.. I musi się z tym pogodzić, chyba, że poszłaby drogą pani Anny Ryszard Grodzkiej.. Która jest i kobietą i mężczyzną.. I jest przywiązana do antycywilizacyjnego Ruchu Palikota. Tak jak pan Jan Maria Rokita- to 1/3 mężczyzny, 1/3- kobiety i 1/3- diabła.. Okazuje się, że można być trzema częściami, nie tylko dwoma.. I może wrócić do polityki.. A co zrobił przez te lata pożytecznego dla Polski i Polaków, pan Jan Maria Rokita? Moim zdanie nic! Wypowiadał się jak Katon i tyle.. Może w końcu ludzie zaczną się budzić w obliczu nadciągającego huraganu, który chce zniszczyć resztkę zdrowego rozsądku, który jednak tli się pod czaszkami znanych ludzi, którzy tłumią w sobie to co myślą naprawdę. W końcu ryzykują karierę.. Ale oni też mają nerwy- i nerwy im puszczają, tak jak Panu Lechowi Wałęsie w sprawie homoseksualistów.. Żeby mu tylko nie odebrali pokojowej Nagrody Nobla? W końcu wszczyna wojnę na froncie homoseksualnym.. I ja też uważam, że” trendy dążące do zrównania ze sobą mężczyzn i kobiet są czystym idiotyzmem”- tak jak pan Roman Polański. A on o kobietach wie wiele.. W końcu kręci się w filmowym biznesie wiele lat.. To kto może lepiej od niego wiedzieć czym różni się kobieta od mężczyzny? Różni się wszystkim! WJR

Dlaczego w Polsce nie ma pracy?

UWAGA! Ten produkt jest wyprodukowany poza granicami RP. Z każdym zakupionym z importu produktem zwiększasz polskie bezrobocie. Rozejrzyj się czy nie jest dostępny krajowy (lokalny) odpowiednik.

179050_475895055809385_1658813717_n

Mówili nam, że kluczem do przyszłości są języki obce- nauczyliśmy się ich. Mówili, że wyzsze wykształcenie zapewnia pracę- zdobyliśmy je. A pracy ubyło! Dlaczego? Wg. europejskich kodów zawodów Polska ma najwyższy procent w Europie sprzedawców i duchownych. W pierwszym momencie uważałem, że jest to powód do zadowolenia. Po upływie czasu i szeregu przemyśleń doszedłem do wniosku, że oznacza to pracę przy sprzedaży i upychaniu na naszym krajowym rynku produktów wyprodukowanych poza granicami kraju. Co to oznacza ? Produkt importowany znaczy, że wysyłamy po dokonaniu wymiany nasze środki płatnicze za granicę. Pieniądz przestaje krążyć wewnątrz kraju. W uproszczeniu drenaż zasobów lokalnych za granicę. Kto dostaje pracę ? Ten kto produkt wyprodukował. Kto zebrał śmietankę ? Korporacja, która to wszystko organizuje.

Importer/ przedstawiciel/ dystrybutor zagranicznych produktów Np. Bosch, Siemens, Renault, Triumph, Nike. To najgorsze zjawisko na każdym rynku. Do wspierania sprzedaży oferowanych przez siebie produktów niejednokrotnie uruchamiają bank, które zajmują się kredytowaniem oferowanych produktów. Bank taki nie musi korzystać z depozytów. Do wspierania sprzedaży stosuje dzwignie 9:1 tj. W celu utrzymania płynności utrzymuje 11% kapitału własnego. Min. kapitał własny dla banku komercyjnego to 5 mln Euro=20 mln złotych. Co daje mu przy takim kapitale możliwośc udzielenia 89 mln kredytu na zakup oferowanych przez siebie produktów. Wraz z wzrostem zysku podwyższa kapitał własny i zwiększa możliwości kredytowania. Taka firma realizuje zyski głównie z:

a) marża na produkcie,

b) obsługa posprzedażna i serwis,

c) przychód z odsetek od udzielonych kredytów;

Po opłaceniu biur, pracowników zysk płynie w świat. Polski konsument jedynie musi na to wszystko zapracować i zapłacić. Miejsca pracy to głownie sprzedaż, promocja, marketing i obsługa posprzedażna. Najbardziej rozwojowe i lukratywne stanowiska pracy znajdują się poza Polską. Większość firm z warszawskiego szczurodromu to fimy – handel, telekomunikacja, banki i reklama. Ludzie, którzy tam pracują moga liczyć na sowite profity dopóki sprzedaż idzie dobrze. Korporacje dobrze wynagradzają tych którzy potrafią przekonać klientów i upchnąć ich produkty na rynku. Często są to wysokozaawansowane produkty, których ludzie porządają. Zniewolenie następuję wręcz na własne nieświadome życzenie. Pracownik się cieszy, że ma dobrze płatną pracę ale systematycznie, powoli osłabia własną gospodarkę i swoją przyszłość.

Zagraniczny podmiot produkcja w Polsce np. Opel w Gliwicach, Fiat w Tychach, Winiary ( Nestle).Procter and Gamble. Podobnie jak w powyższym opisie z róznicą, że produkcja znajduje się w Polsce. Tu można liczyć na dodatkowe przychody dla pracowników produkcyjnych, dla firm poddostawców i kooperantów. Dodatkowe przychody dla gminy z tytułu podatku od nieruchomości i opłat komunalnych – ścieki,śmieci, woda. Polski producent w 100% z polskim kapitałem np. Drutex okna, Fakro, Jeżeli do tego duża część produkcji to eksport – miód dla gospodarki i mieszkańców. Tu jest najwięcej wogóle + praca przy badaniach, rozwoju. Pieniądz zostaje w kraju a firma dzięki eksportowi ściągago jeszcze więcej do kraju. Przedsiębiorstwa, które kiedyś były polskie zostały sprywatyzowane- sprzedane głównie zagranicznym nabywcom wraz z ich rynkami zbytu, nieruchomościami , wiedzą i pracownikami. Nowy inwestor zainteresowany jest maksymalizowaniem zysku. Restrukturyzacja czytaj zwolnienia to masowe zjawisko. Jeżeli nie zlikwiduje firmy, by zrobić miejsce na swoje importowona produkty to pozostawi to co jest najbardziej dochodowe. To co mniej dochodowe ale daje prace ludziom- idzie pod topór kapitalizmu. Budynki, grunty zamiast utrzymać i zmodernizowac aby można było coś produkowac- pod młot, do rozwałki i pobudowac biurowce lub mieszkania. Żeby nie było gdzie produkować.

Tyle od strony produkcji. Teraz zajmiemy się podatkami.

PIT- podatek dochodowy od osób fizycznych. Kwota wolna od podatku w 2013 roku 3091 zł/rok co daje 257 zł.miesięcznie. Spróbuj za tą kwote przeżyć. Twoja własna praca jest opodatkowana. Nie możesz zarobić dostatecznie dużo bez zostania ograbionym z części efektów twojej pracy Dzięki takim rozwiązaniom osoba samozatrudniona nie jest w stanie wygenerować zysków. Najczęściej kombinuje.

CIT- podatek od osób prawnych. Rząd nieprzeciwdziała wypływowi wygenerowanych środków z naszej gospodarki. Bez paliwa daleko się nie zajedzie.

Ubezpieczenia społeczne (ZUS). W przypadku samozatrudnionych to tak na prawdę podatek tylko, że nosi nazwa składka. Różni, go to od podatku dochodowgo, który się płaci się go niezależnie czy jakikolwiek dochód się osiągnęło. Jak samozatrudniony nie ma odłożone to ZUS w czasie dekoninktury go finansowo zabije. Pośrednie obrona przed plajtą to zawieszenie działalności w czasie dekoniunktury ( od 2012 roku już wolno). Plany miejscowe i tworzenie obszarów produkcji.Plany często likwidują obszary, w których można coś produkować na korzyść handlu, biur i mieszkań. Bez produkcji daleko się nie zajedzie. Produkcja generuje najwięcej miejsc pracy. Efekt- wyjżyj przez okno i zobacz gdzie można coś produkować. Dostarczanie środków płatniczych do gospodarki.NBP i rząd nie dostarczają pełnowartościowego środka wymiany do gospodarki w proporcji do wytworzonego produktu narodowego. Brakujące środki pojawiają się w formie oprocentowanego kredytu bankowego. Dług + odsetki trzeba spłacić

a) odsetki zmniejszają ilość środków w przedsiębiorstwie na badania i rozwój, przez co firma tworzy coraz mniej konkurencyjne produkty,

b)odsetki powodują wzrost kosztu produktu poprzez koszt obsługi długu i nakręcają inflację.

c) odsetki zsysają z rynku już cyrkulujące środki płatnicze i kumuluje je w systemie bankowym dodatkowo pozbawiając już anemiczną gospodarkę środka wymiany.

Cyrkulacja pieniądza.Kupujemy zagraniczne telewizory, AGD i odzież . Jeździmy zagranicznymi samochodami tankujac importowane paliwo. Większość z tego co zarabiamy niesiemy do centrów handlowych i zagranicznych sieci sklepów. Tam kupujemy zagraniczne produkty lub krajowe wyprodukowane przez międzynarodowe ( banksterskie) korporacje. Środek płatniczy już nie cyrkuluje w lokalnej gospodarce tylko wyjeżdza hen poza Polskę. Wydrenowana gospodarka długo nie pociągnie jak roślina bez dopływu wody. Co robić ? Wiele osób czyta etykiety ze składem produktu. Od dziś możesz świadomie wybierać producenta, miejsce wytworzenia produktu i placówkę w której kupisz produkt. Jeżeli pozbawisz centrum handlowego swoich środków a skierujesz go do lokalnego producenta, sprzedawcy to zaczynasz wygrywać. Nie myśl, że jesteś małym pyłkiem we wszechświecie i niewiele od ciebie zależy. Newton, Kopernik, Nobel, Skłodowska i Hitler też byli tylko pojedyńczymi osobami.

UWAGA! Produkty wyprodukowane przez międzynarodowe korporacje są tańsze od lokalnych produktów. Nie daj się nabrać na niższą cenę o parę groszy czy złotych.

Renacjonalizacja społeczna. Każda firma bez dopływu środków pieniężnych uschnie jak roślina bez wody. Wyobraż sobie, że twoje środki płatnicze są jak strumień wody, którym podlewasz rośliny. Tam gdzie skierujesz strumień tam zacznie wszystko kwitnąć. Tak gdzie przestaniesz dostarczać wody – zacznie usychać. To ty decydujesz gdzie wydajesz swoje pieniądze. Nie idż na łatwiznę i nie kupuj tego co ci podstawiają pod nos. Pomyśl gdzie będą pracować twoje dzieci. Krzysztof Grzelak

Rząd Tuska i gaz z łupków zmarnuje

1. W kampanii wyborczej na w dniu 16 września 2011 roku, premier Tusk odwiedził Lubocino w gminie Krokowa w województwie pomorskim, gdzie PGNiG S.A. realizowało swój pierwszy odwiert poszukiwawczy gazu łupkowego. Oczywiście odbyła się konferencja prasowa transmitowana na żywo przez wszystkie telewizje 24-godzinne, podczas której szef rządu stojąc na tle wieży wiertniczej i tzw. flary czyli płonącego gazu pochodzącego z odwiertu, przedstawiał wizję świetlanej przyszłości naszego kraju w oparciu o dochody z gazu łupkowego. Mówił że eksploatacja gazu łupkowego rozpocznie się w już w 2014 roku i że dochody z tego tytułu będą wpływały do specjalnie powołanego funduszu, z którego w przyszłości będzie zasilany polski system emerytalny (wzorem miały być rozwiązania norweskie w tym zakresie). Mówił wtedy do licznie zgromadzonych dziennikarzy „ łupki są, gaz jest o czym świadczy ten płomień” i znacząco pokazywał za siebie. Zapewniał także, że dobrze przeprowadzone odwierty i eksploatacja nie będą stanowiły zagrożenia dla środowiska naturalnego, czym mieli być uspokojeni mieszkańcy okolicznych miejscowości. Dopiero niedawno okazało się, że wspomniany płomień, uzyskano nie z palącego gazu pochodzącego z odwiertu ale z gazu ziemnego pochodzącego z wcześniej zbudowanego gazociągu. A więc typowa dla rządu Tuska PR-owska ustawka choć w tym przypadku nieprawdopodobnie wręcz cyniczna, bo wprowadzająca w błąd polskie społeczeństwo tuż przed rozstrzygnięciem wyborczym ale także ośmieszająca nas w oczach poważnych zagranicznych inwestorów poszukujących gazu łupkowego, którzy przecież musieli wiedzieć, że to zwyczajna hucpa.

2. Później o dochodach z gazu łupkowego zasilających system emerytalny premier Tusk mówił także w swoim expose na w listopadzie 2011 roku, a także na konferencji prasowej w 100 dni swojego rządu w lutym 2012 roku. Wtedy także poinformował, że zakończone zostały rządowe prace nad częścią fiskalną projektu dotyczącego gazu łupkowego, a więc koncepcją opodatkowania dochodów firm pochodzących z tego wydobycia. Mijały kolejne miesiące, a do opinii publicznej w Polsce zaczęły docierać coraz bardziej niepokojące sygnały dotyczące wycofywania się wielkich międzynarodowych koncernów naftowo-gazowych z poszukiwań gazu łupkowego w naszym kraju. Teraz już wiemy na pewno ,że definitywnie z poszukiwań w Polsce, wycofały się dwa koncerny amerykańskie (ExxonMobil Marathon Oil), a także jeden kanadyjski (Talisman Energy), a być może wycofają się kolejne (mówi się, że taką decyzję chce podjąć amerykański Chevron).

3. Coraz częściej w mediach pojawiają się sygnały, że zniechęcenie inwestorów do kontynuowania i intensyfikacji poszukiwań powoduje brak regulacji prawnych dotyczących eksploatacji gazu łupkowego i pożytków z tego tytułu które przypadną inwestorowi. Premier Tusk pozwolił sobie na konferencji prasowej w Brukseli po szczycie UE, na którym ustalono, że KE zgadza się na dywersyfikację źródeł zaopatrzenia w energię w poszczególnych krajach członkowskich (co ponoć oznacza także zgodę na wydobywanie gazu łupkowego), na zaatakowanie ministra ochrony środowiska we własnym rządzie, który jego zdaniem ma za bardzo rozbudowaną „mentalność ekologa”. W tej sytuacji w kraju minister Rostowski ogłosił, że jest gotów na rezygnację z opodatkowania dochodów pochodzących z gazu łupkowego do roku 2020 włącznie, co ma ponoć zachęcić inwestorów do intensyfikacji poszukiwań gazu a w konsekwencji i jego komercyjnego wydobycia.

4. Niestety to co dzieje się z w obszarze poszukiwań gazu łupkowego, nie odbiega specjalnie od organizacji żadnej innej dziedziny naszego życia gospodarczego czy społecznego pod rządami Donalda Tuska. Niekompetencja goni niekompetencję, a brak troski o najważniejsze interesy naszego państwa miesza się ze zwyczajnym bałaganem. Tyle tylko, że akurat poszukiwania i komercyjne wydobycie gazu łupkowego, miało być „priorytetem priorytetów” tego rządu, ze względu na spodziewane przyszłe dochody, które miały zasilić nasz system emerytalny, a także dywersyfikację źródeł energii. Przy takim rządzeniu, może nie być ani jednego ani drugiego. Kuźmiuk

List Gowina „ Zbieranina Gowina „ reaktywacja Zdzisław Krasnodębski „Po przerwanej próbie w Polsce w latach 2005–2007 przyszła wielka próba węgierska wybicia się na samodzielność. Także Polacy, uśpieni Tuskową postpolityką, znowu zaczynają się budzić. Zmiana w Polsce, jeśli będzie dostatecznie głęboka i konsekwentna, może – w synergii z tym, co dzieje się na Węgrzech – przyczynić się do otwarcia nowego etapu w europejskiej historii. „.....(źródło )
Okazuje się, że prezes PiS podczas zeszłotygodniowej wizyty w Krakowie nie tylko odwiedził grób brata i spotkał się kard. Stanisławem DziwiszemTygodnik "Wprost" twierdzi, że mimo wzajemnej nieufności doszło do kurtuazyjnej rozmowy szefa PiS z nieformalnym liderem frakcji konserwatywnej w PO Jarosławem Gowinem.”...”- Prezes pytał o dalsze plany polityka PO. Gowin dostał jasny sygnał, że drzwi dla niego nie są zamknięte - cytuje swoje źródła "Wprost". „....”Gowin komplementował w nim PiS. - To normalna, demokratyczna partia, choć jestem z nią w ostrym sporze programowym i politycznym. Ja do polityki wszedłem za pośrednictwem Jana Rokity. I bardzo bliska jest mi do dzisiaj idea IV RP, czyli koncepcja systemowej przebudowy polskiego państw „.....(źródło )
W liście otwartym wystosowanym do członków Platformy Obywatelskiej, Jarosław Gowin (PO) pisze m.in., że partia ta zrodziła się z protestu przeciwko złej polityce. "Odnieśliśmy razem wiele politycznych sukcesów" …..”"Tempo wzrostu gospodarczego maleje. Szybko rośnie bezrobocie. Ponieśliśmy szereg dotkliwych porażek w różnego rodzaju wyborach lokalnych. Nasze koleżanki i koledzy alarmują, że coraz częściej działania samorządowców Platformy i aparatu partyjnego w regionach zaczyna cechować buta, partyjniactwo i budzące wątpliwości moralne korzystanie z przywilejów władzy. W efekcie tego wszystkiego nasze notowania spadają, a w naszych szeregach pojawia się zaniepokojenie" …..”polityka to rozumna troska o dobro wspólne, poświęcenie się dla Ojczyzny, wyraz aktywnego patriotyzmu. Odwracając się od takiego rozumienia polityki, wybraliśmy koncepcję 'ciepłej wody w kranie'. To administrowanie bez odważnych reform, bez strategicznych planów, bez niezbędnych, choć niepopularnych decyzji. „....”Platforma miała być partią niskich i prostych podatków". "Tymczasem od paru lat podatki podwyższamy! Podwyższyliśmy VAT, podwyższyliśmy akcyzę, zamroziliśmy progi PIT, podnieśliśmy też składkę rentową „....”Wskazuje, że mimo licznych zapowiedzi, nie udało się ograniczyć zatrudnienia w administracji publicznej, a pomimo obietnic zapewnienia powszechnego dostępu do internetu szerokopasmowego - "wciąż pod względem internetyzacji zajmujemy ostatnie miejsca w Unii Europejskiej" Gowin zwraca też uwagę, że ciągle brakuje kompleksowej polityki prorodzinnej „...(źródło )
„Wilno chce za wszelką cenę podpisania umowy stowarzyszeniowej UE z Ukrainą „.....” Najważniejszym wydarzeniem będzie szczyt Partnerstwa Wschodniego zaplanowany na 28 listopada w Wilnie. Może się on okazać sukcesem, gdyby doszło do podpisania negocjowanej od dawna umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. „....”Litewska dyplomacja usilnie forsuje ten cel, nie bacząc na koszty. Z nieoficjalnych rozmów z jej przedstawicielami wynika, że dla Litwy sprawa uwięzienia Julii Tymoszenko jest drugorzędna. Ukrainie powinno dać się umowę stowarzyszeniową, aby odciągnąć ją od Rosji i wciągnąć w orbitę wpływów europejskich. „.....”państwa Europy Zachodniej, w tym przede wszystkim Niemcy. – Ich postawa będzie kluczowa. „....”Na razie z Berlina nie płyną żadne nowe sygnały. A do tej pory Niemcy bardzo wyraźnie opierały się ustępstwom na rzecz Janukowycza. „....(źródło )
Nowa partia , „Zbieranina Gowina „, czyli Gowin , Giertych , Kowal ,Migalski, Michał Kamiński , gdyby powstała to otrzymałby w sondażach ...3 procent . Kto aż tak boi się że Kaczyński odniesie tak wielkie zwycięstwo ,że będzie rządził samodzielnie ,że podpuszcza, manipuluje Gowinem , aby ten prowadził dalej swoją polityczną awanturę Kaczyński jest wrogiem publicznym numer jeden Niemiec . Aby zrozumieć dlaczego warto pochylić się nad przenikliwą diagnozą Krasnodębskiego „Zmiana w Polsce, jeśli będzie dostatecznie głęboka i konsekwentna, może – w synergii z tym, co dzieje się na Węgrzech – przyczynić się do otwarcia nowego etapu w europejskiej historii.”.. Zwycięstwo Kaczyńskiego i połączenie sił Polski i Węgier otworzy nowy etap nie tylko w historii Polski czy Węgier, ale całej Europy .Nowy etap oznacza zakończenie poprzedniego etapu . Etapu budowy niemieckiej IV Rzeszy. Od tego czy Niemcy utrzymają kontrolę polityczną nad Polska , czyli że nie pozwolą jej wybić się na samodzielność jak to nazwał Krasnodębski zależy powodzenie budowy Unii Europejskiej Narodu Niemieckiego Przecież Gowinowi i jego kilku kumplom politycznym wystarczyłoby dać koryto w Brukseli i jakiej ambasady , aby ich spacyfikować. Niemcz muszą za wszelką cenę nie dopuścić do zwycięstwa Kaczyńskiego lub też wprowadzić do PiS swojego konia trojańskiego Ponieważ Polacy wyznali się na „ Zbieraninie Gowina „ i dali jej jedynie 3 procentowe poparcie to sytuacją idealną byłoby żeby Gowin po utworzeniu swoje partii , być może z poparciem Rokity, dostał obietnicę wejścia w koalicje wyborczą z Kaczyńskim , który by go uwiarygodnił w oczach Polaków . Wzmocnienie Gowina . Rozpoczęcie walk o miejsca na listach daje duże możliwości osłabienia Kaczyńskiego Zamieszanie z Gowinem odciąga też uwagę Polaków od geostrategicznej dla Polski kwestii jaką jest odbudowa Przestrzeni Jagiellońskiej. Chodzi o Ukrainę .Pierwszym krokiem jest umowa stowarzyszeniowa ,do której Niemcy nie chcą dopuścić. A warto pamiętać słowa „ prusaka „ , czołowego członka stronnictwa pruskiego jak nazywa Platformę Michalkiewicz , Sikorskiego które przekreślają ambicje Ukrainy do odbudowy razem z Polską Przestrzeni Jagiellońskiej przy użyciu Unii Europejskiej Sikorski „ Sikorski „przystąpienie do strefy euro leży w strategicznym interesie Polski. Stawką jest geopolityczne umocowanie naszego kraju na dekady, a może – oby! – na wieki. „....(więcej)
Marek Mojsiewicz


Wyszukiwarka