Platforma Obywatelska zamowiła poufne sondaze dotyczace noweli ustawy o IPN

Platforma Obywatelska zamówiła poufne sondaże dotyczące noweli ustawy o IPN. Jeśli na ich podstawie okaże się, że podpisanie jej mocno zaszkodzi wizerunkowi Bronisława Komorowskiego i samej partii, to niewykluczone, iż marszałek Sejmu niechętnie, ale jednak się ugnie i skieruje nowelę do Trybunału Konstytucyjnego. Jak dowiedział się "Nasz Dziennik", PO przygotowuje też "list naukowców", tym razem wzywający marszałka do podpisania ustawy. Jeśli uda się zebrać pod nim sporo podpisów, ruszy medialna kampania propagandowa z hasłem: "największe autorytety" popierają nową ustawę.

Komorowski bez wahania podpisałby nowelę ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, gdyby nie ryzyko polityczne, jakie się z tym wiąże zarówno dla niego samego, jak i dla Platformy. Przeciwko nowelizacji był prezydent Lech Kaczyński, który miał zamiar ją zawetować. Marszałek Sejmu zwleka więc z decyzją, bo PO chce najpierw wybadać, jak na podpis Komorowskiego pod ustawą mogą zareagować Polacy.
Jeszcze w ubiegłym tygodniu wydawało się, że sprawa nowelizacji ustawy jest przesądzona i marszałek Komorowski jako pełniący obowiązki prezydent podpisze ustawę uchwaloną przez Sejm i Senat. Świadczyła o tym zapowiedź przygotowania nowelizacji do nowelizacji ustawy o Instytucie, która miała określić procedurę zwołania pierwszego posiedzenia Rady IPN mającej zastąpić Kolegium IPN. Posiedzenie miał zwołać prezes IPN (ale po śmierci Janusza Kurtyki fotel ten pozostaje pusty) i to Rada miała potem wskazać kandydata na nowego prezesa.
Jednak po fali krytyki pod adresem marszałka Sejmu, która przelała się przez media i portale internetowe, Bronisław Komorowski nie jest już tak pewien, czy powinien podpisywać ustawę, bo może to wywołać sporą awanturę polityczną tuż po zakończeniu żałoby narodowej. - Marszałek i tak kiepsko wypadł w trakcie żałoby. Przykro mi to przyznać, ale nie zdał tego egzaminu, nie okazał się, niestety, mężem stanu w tych trudnych dla całego Narodu chwilach. I teraz musi uważać na każdy swój krok, aby nie pogłębiać tego swojego negatywnego wizerunku - mówi "Naszemu Dziennikowi" jeden z posłów PO. I przywołuje choćby opinie wielu politologów dotąd przychylnych Platformie i rządowi, którzy krytykowali marszałka za zbyt szybkie decyzje personalne w Kancelarii a i Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, czy też podpisanie kilku ustaw ledwie dwa dni po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Były to co prawda nie tak ważne ustawy jak ta o IPN, ale chodzi o przykre wrażenie, jakie ta decyzja wywołała: marszałek sięgnął po władzę przypadkowo, a nie na skutek decyzji wyborców, a jednak zachowywał się tak, jakby miał mandat do rządzenia od całego Narodu. Dlatego stąpa on teraz po grząskim gruncie i każdą swoją decyzję długo waży.
- Nie zazdroszczę Bronkowi. On ma na pewno chęć podpisania ustawy o IPN, bo od początku ją popierał. Takiej decyzji oczekują od niego także nasi partyjni "jastrzębie". Ja jednak bym mu to odradzał, bo kierując ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, nic nie straci. A jeśli ją podpisze, to może mocno osłabić swoje szanse w wyborach prezydenckich, a to powinna być teraz dla niego podstawowa sprawa. Jeśli będziemy mieli okazję porozmawiać, to na pewno będę go przekonywał do weta - mówi "Naszemu Dziennikowi" jeden z członków klubu senackiego PO.

Będzie drugi list?

Sytuacja wokół IPN staje się coraz bardziej skomplikowana. Najpierw był list naukowców wzywający marszałka Komorowskiego do zawetowania ustawy. Apel ten został wzmocniony przez a Dudę, ministra w Kancelarii a, który przypomniał, że przed podpisaniem ustawy Lech Kaczyński zamierzał skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. I tej treści wniosek złożył w Kancelarii a, aby marszałek ustawę zawetował. Takie samo stanowisko prezentują posłowie koalicyjnego PSL, choć ludowcy też głosowali w Sejmie za nowelizacją. Teraz jednak PSL uważa, iż Komorowski powinien zadośćuczynić życzeniu Lecha Kaczyńskiego. Tym samym jednak nowelizacja nie mogłaby wejść w życie, chyba że zdecydowałby o tym TK. Jednak orzeczenie w tej sprawie mogłoby zapaść najwcześniej za kilka miesięcy. A Komorowski chciałby sprawę przyszłości Instytutu rozwiązać jak najszybciej, skoro pojawiła się ku temu okazja.
Sporo problemów sprawiła też Platformie decyzja Kolegium IPN, który ogłosił we wtorek konkurs na nowego prezesa mającego zastąpić Janusza Kurtykę. Marszałek i PO potraktowały to jako rzucenie rękawicy, bo przecież w nowelizacji zapisano też, że do czasu wejścia w życie ustawy Kolegium działa, ale nie może ogłosić konkursu na prezesa IPN. - Tylko że ustawy wciąż nie ma. Marszałek jej nie podpisał i nie ma podstaw do jej ogłoszenia. Jeśli taki podpis pod dokumentem się znajdzie, a potem tekst ustawy zostanie ogłoszony w Dzienniku Ustaw, to jednak będzie to już po uruchomieniu procedury konkursowej przez Kolegium Instytutu. I na pewno powstanie poważny spór prawny, czy konkurs jest ważny, czy też nowa ustawa z mocy prawa go unieważnia. Obawiam się, że ten spór prawny i tak będzie musiał rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny, bo akademickie spory niczego nie przyniosą poza dalszym zaognieniem sytuacji - powiedział anonimowo "Naszemu Dziennikowi" jeden z sejmowych prawników. Osoba z otoczenia Komorowskiego dodaje, że marszałek nie kryje irytacji z powodu decyzji Kolegium IPN. W przyszłym tygodniu Komorowski ma się spotkać z jego członkami i jak zapowiadał, po tej rozmowie zdecyduje o losach nowelizacji ustawy o Instytucie. Teraz to spotkanie stoi jednak pod znakiem zapytania.
Dlatego PO i przychylne jej media przygotowują kampanię, która ma przekonać społeczeństwo do tego, że nowelizacja ustawy o IPN jest potrzebna. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Nasz Dziennik", w przygotowaniu jest inny list naukowców, tym razem wzywający marszałka do podpisania ustawy. Jeśli uda się pod nim zebrać sporo podpisów, to wówczas ruszy cała medialna kampania propagandowa pokazująca, że "największe autorytety" popierają nową ustawę. PO zamówiła też poufne sondaże, aby przekonać się, jak społeczeństwo może zareagować na podpisanie tej ustawy. I jeśli będą one korzystne dla PO, czyli partia nie straci w sondażach poparcia, to los ustawy będzie przesądzony. Dlatego marszałek odkłada na ostatni moment decyzję w sprawie swojego podpisu pod nowelizacją - ma na to czas do 30 kwietnia. Jeśli jednak miałoby to wywołać kolejną awanturę polityczną, która zagroziłaby kandydatowi Platformy w wyborach prezydenckich, to Komorowski się ugnie i skieruje ustawę do TK wbrew swoim osobistym przekonaniom. - Myślę, że Bronek nie ma wątpliwości, iż prezydentura warta jest IPN - mówi "Naszemu Dziennikowi" senator z PO, parafrazując słynne słowa króla Francji Henryka IV Burbona, że "Paryż wart jest Mszy". Henryk IV tak właśnie tłumaczył swoje przejście z kalwinizmu na katolicyzm, co było warunkiem otrzymania królewskiej korony. Teraz Komorowski w swoim własnym interesie miałby odpuścić sprawę Instytutu. - Nie ma co kruszyć kopii o IPN, jeśli miałoby to zagrozić jego szansom wyborczym - dodaje senator. Najbliższe dni będą więc okresem wytężonej pracy dla analityków i PR-owców Platformy.
Krzysztof Losz

Dopiero o 17.30 czasu polskiego, a więc aż 8,5 godziny po tym, jak prezydencki Tu-154M runął na ziemię, ekipa polskich prokuratorów dotarła do Smoleńska

Przejmijmy inicjatywę


O powołanie niezależnej Międzynarodowej Komisji Technicznej dla zbadania przyczyn katastrofy prezydenckiego samolotu, który rozbił się pod Katyniem, zwróciła się do premiera Donalda Tuska Rada Polskiej Fundacji Katyńskiej.

"Wnioski takiej Komisji, z udziałem najlepszych światowych ekspertów, miałyby podstawowe znaczenie dla opinii publicznej i dla historii" - czytamy w liście adresowanym do Donalda Tuska. Autorzy wymieniają trzy powody, dla których powinna powstać taka komisja. Po pierwsze, ze względu na wyjątkową wagę, jaką dla Polski ma katastrofa samolotu z prezydentem i osobami kierującymi najważniejszymi instytucjami państwa na pokładzie. Po drugie, ponieważ do tragedii doszło na terytorium innego kraju.
Tymczasem parlamentarzyści ostrożnie podchodzą do kwestii powoływania jakichkolwiek specjalnych komisji, które mogłyby zbadać przyczyny tragedii. - Rozumiem intencje pana profesora Jacka Trznadla, szefa Rady Polskiej Fundacji Katyńskiej. Jednakże myślę, że po gestach i słowach, które padły także nad trumną Pana Prezydenta ze strony najwyższych władz rosyjskich, dałbym jeszcze szansę, żeby Rosjanie wznowili śledztwo katyńskie. Dlatego że teraz takie nasze działania byłyby jednak odczytane jako wyraz pewnej nieufności - oznajmia poseł Jerzy Budnik (PO). Zaznacza jednocześnie, że powołanie Międzynarodowej Komisji Technicznej należałoby poważnie rozważyć, gdyby okazało się, iż ze strony rosyjskiej nie ma dobrej woli. - Jestem za tym, aby wyjaśnić przyczyny wypadku samolotu pod Smoleńskiem, ale przejdźmy najpierw przez tę pierwszą fazę, czyli niech zakończą się prace prokuratury rosyjskiej i zostanie przedstawiony raport końcowy - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Budnik.
Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego poseł Antoni Macierewicz (PiS) jest zaniepokojony informacjami pojawiającymi się w mediach na temat katastrofy, m.in. tym, że na czas wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu nie sprowadzono do Smoleńska specjalnego naziemnego systemu nawigacyjnego ILS (Instrument Landing System) oraz że samolot prezydencki był pierwszym na świecie, który uległ katastrofie mimo tego, że był wyposażony w urządzenie zwane Terrain Awareness and Warning System. TAWS zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega pilotów za każdym razem, gdy za bardzo zbliżą się do szczytu, wieży radiowej lub innej przeszkody - a także w przypadku zbyt małej odległości od ziemi. - Wpisuje się to w cykl niepewności, niejasności, znaków zapytania, których jest tutaj doprawdy cała masa - zauważa Macierewicz. Podkreśla jednak, "że rzeczywista ocena i stanowisko będą mogły być podjęte dopiero wtedy, gdy otrzymamy od rosyjskiej prokuratury konkretne informacje".
Jacek Dytkowski

Wyszukiwarka