Alicja Budzyńska
PSiR 0, nr 2790
APEL PRACOWNIKA SOCJALNEGO
Szanowni Państwo,
Nazywam się Alicja Budzyńska. Jestem pracownikiem socjalnym. Pomagam byłym więźniom i osobom skazanym w powrocie do normalnego życia. Również dzisiaj występuję w ICH imieniu. W imieniu osób zepchniętych na margines społeczny, niechcianych i izolowanych. W imieniu osób, które nadal stanowią pewien temat tabu w naszym społeczeństwie.
Zakład Karny to instytucja, do której trafiają przestępcy, jak sama nazwa na to wskazuje, za karę. Jest to miejsce, gdzie według przeciętnego człowieka przebywają osoby nieprzystosowane społecznie i im dłużej tam są, tym lepiej i bezpieczniej czuje się społeczeństwo. Tym samym etykietując, stygmatyzując i spychając na margines społeczny osobę, znajdującą się w sytuacji trudnej. Nie jest im łatwo wyobrazić sobie, że celem Zakładu Karnego nie jest piętnowanie, ani nawet karanie nieprzystosowanych społecznie, bowiem to co się tam odbywa jest pomocą, w szerokim tego słowa znaczeniu. Polega ona na resocjalizacji, powtórnej adaptacji, wspieraniu i profilaktyce.
Poruszyła mnie opinia, że zakłady karne powinny być dla przestępcy istnym piekłem na ziemi. Kara winna być możliwie najdotkliwsza, tak aby odstraszyć go od ponownego złamania prawa. Nikt nie dostrzega, że więzienie oducza więźnia „normalnych” na wolności zachowań, odsuwa go od życia w społeczeństwie, wykorzenia go z jego społecznych ról - małżonka, ojca, pracownika, obywatela. Przebywający wiele miesięcy w zamknięciu osadzony nie ma możliwości kształtowania i poprawy swej sytuacji. Administracja więzienia go żywi, leczy, w razie konieczności ubiera, rozporządza jego korespondencją. Jedynie widzenia i możliwość pracy zarobkowej, dostępnej tylko dla wybrańców utrzymują jego więzi ze społeczeństwem.
Często to właśnie środowisko ponosi kluczową odpowiedzialność za występujące nieprawidłowości u osób słabszych psychicznie, czy określonych jako gorsze z różnorodnych przyczyn, co prowadzi do nieprzystosowania. Mimo postępu cywilizacyjnego, rozwoju techniki pewne obszary życia człowieka z trudem ulegają zmianie. Część populacji nadal żyje w świeci mitów i stereotypów, czasami boją się zmienić dotychczasowe myślenie, a czasami w ogóle nie widzą nieprawidłowości w swoim postępowaniu. To właśnie owe błędne myślenie, brak tolerancji i wrażliwości dla drugiego człowieka jest często największym zagrożeniem „zresocjalizowanych” podopiecznych zakładu karnego, a nie oni sami lub ich przeżycia czy przestępstwa.
Zasmuca mnie fakt, że osadzony opuszczający zakład karny naprawdę nie ma łatwego życia. Przez społeczeństwo odbierany jest niemal jak trędowaty, a z przypiętą łatą kryminalisty nie łatwo jest mu znaleźć swoje miejsce. Obowiązujące przepisy prawne utrwalają tą sytuację, zabraniając zatrudniania osób karanych, czy wykonywania przez nich określonych zawodów. Bez stałej pracy trudno jest normalnie żyć, więc nie rzadko zdarza się, pomimo strachu przed powrotem do więzienia, że skazany wraca na drogę przestępstwa.
Pomoc w readaptacji społecznej jest jedynie kolejnym etapem „naprawy” skazanego, jest ukoronowaniem działań resocjalizacyjnych. Na ile proces ten okaże się skuteczny, zależy w dużej mierze od kurateli sądowej. Działania kuratorów nie mogą być jednak podejmowane bez istotnego wsparcia służb socjalnych i aktywności środowisk lokalnych. Aktywności nas samych.
Apeluję do państwa o pomoc i udzielanie wsparcia osobom, które mają za sobą więzienną przeszłość. Postarajmy się nie dyskryminować i nie segregować osób o odmiennej przeszłości. Spróbujmy im zaufać. Traktujmy ich jak innych członków naszej społeczności. Pamiętajmy, że przestępstwo jest często wynikiem pewnych nieprawidłowości w otoczeniu skazanego. Zastanówmy się czy to czasem nasze zachowanie i nastawienie do innych nie jest powodem tego. Dajmy im jeszcze jedną szansę, dajmy im Drugie Życie.
.