Początekroku przypada na koniec wieku XVI

Początek baroku przypada na koniec wieku XVI – a więc na czas niepokoju religijnego i filozoficznego, wynikającego z głębokich przemian zachodzących w Kościele katolickim. Reformacja sprzyjała powstawaniu wielu sekt i grup, które prezentowały często całkowicie odmienne stosunki do wiary i różne kanony postępowania. Dotychczas w centrum uwagi stawiano człowieka – wtopionego w naturę i żyjącego w harmonii ze swoim otoczeniem oraz Bogiem. W epoce baroku droga do ładu i zgody nie była już tak oczywista – ludzie sami, z całą odpowiedzialnością, byli zmuszeni do określania się w świecie ogarniętym powszechnym kryzysem wiary i światopoglądu. W obliczu tak wielkiej liczby nie poruszanych do tej pory problemów moralnych, z którymi musiał zmierzyć się przeciętny człowiek, na największe zainteresowanie zaczął zasługiwać przede wszystkim dramat targanej wewnętrznymi rozterkami jednostki, zobowiązanej do dokonywania wyborów, od których niejednokrotnie miała zależeć jej egzystencja w przyszłym, pośmiertnym życiu.

Owa typowa dla baraku sytuacja wiecznej niepewności, obaw i dyskomfortu psychicznego odcisnęła wielkie piętno na całej ówczesnej sztuce i kulturze. Problem mentalności ludzkiej i drogi, jaką człowiek powinien obrać, dążąc ku zbawieniu i wieczności, niejednokrotnie był poruszany w utworach wielu poetów, którzy w swoich przemyśleniach próbowali znaleźć odpowiedź na pytania: „Jak żyć?” i „Czym właściwie jest ziemska egzystencja?”.

Kwestii sprzeczności, na których zbudowany jest świat śmiertelników oraz wpisanej w byt ludzki nietrwałości w swoich utworach częstokrotnie starał się sprostać również jeden z bardziej wykształconych polskich poetów barokowych – żyjący na przełomie szesnastego i siedemnastego wieku kalwin – Daniel Naborowski. Twórca ten był obeznany z problemami polityki dzięki kontaktom z dworem Radziwiłłów, nierzadko pełnił funkcje dyplomatyczne, zasłynął również jako tłumacz (m.in. Petrarki). Mimo iż w swoich wierszach często poruszał sprawy dworskie, polityczne, a w późniejszym etapie życia także ziemiańskie, dziś najczęściej poddawane analizie są te utwory, w których daje Naborowski wyraz swoim zainteresowaniom przemijalnością oraz ulotnością ludzkiego świata. Obok „Krótkości żywota”, do tematyki tej najlepiej odnosi się omawiany przeze mnie utwór „Marność”:

„Świat hołduje marności
I wszystkie ziemskie włości;
To na wieki nie minie,
Że marna marność słynie.
Miłujmy i żartujmy,
Żartujmy i miłujmy,
Lecz pobożnie, uczciwie,
A co czyste, właściwie.
Nad wszystko bać się Boga –
Tak fraszką śmierć i trwoga.”

Wiersz ów wprowadza nas w charakterystyczny dla baroku nurt metafizycznej poezji wanitatywnej – związanej z przemijaniem, zafascynowanej czasem, nicością i śmiercią – bezpośrednio nawiązującej do słynnego zdania z Księgi Koheleta: „Vanitas vanitatum, et omnia vanitas” (Marność nad marnościami i wszystko marność). Pojęcie nietrwałości i zmienności świata było bardzo bliskie mentalności ludzi XVI i XVII w., barokowe wyobrażenia czasu zazwyczaj odnosiły się do tradycji antycznych (z jednej strony widziano w czasie siłę niszczycielską, z drugiej sprawiedliwość i zdolność do wydobywania prawdy). Kontrasty przesycały zresztą całą epokę baroku: ludzie „uwięzieni” byli między śmiertelnością swego ciała i poczuciem nieśmiertelności duszy, powszechne było dążenie do wieczności, z jednoczesną świadomością przemijalności życia, w tle ciągłych zmian i ziemskiego ruchu człowiek próbował odnaleźć swoją świadomość i odpowiedzi na nurtujące go pytania egzystencjalne. W takiej sytuacji niektórzy poeci (np. Sęp Szarzyński) opowiadali się za podejmowaniem niemal heroicznej walki z pokusami całego świata oraz swoim własnym, stworzonym do takowych ciałem. Inni uważali śmierć za początek właściwego bytu lub, wręcz przeciwnie, twierdzili, że człowiek powinien cieszyć się urokami życia, póki tylko jest w stanie.

Poezja Daniela Naborowskiego jest natomiast poszukiwaniem harmonii między tymi skrajnościami. Co prawda duży wpływ ma na nią popularna w baroku antynomia świata i nieba – rozgraniczenie nietrwałości, przemijalności ludzkiego istnienia i świetności Boskiej, jednak wszechobecny upływ czasu zmusza poetę nie tyle do tworzenia wizji pesymistycznych, lecz do próby osiągnięcia równowagi ducha i odnalezienia ładu.

Tytuł wiersza – „Marność” – może w takim wypadku wydawać się więc nieco zwodniczym. Bo mimo iż rodzaj ludzki podlega odwiecznym prawom natury, „To na wieki nie minie” – a więc, poniekąd wpisane jest w całe istnienie i stanowi dzieło Boga. Poeta stoi na stanowisku, że „Marna marność słynie”, ponieważ człowiek został stworzony jako istota śmiertelna i nie jest doskonały. W kwestii „wszystkich ziemskich włości” podmiot liryczny zgadza się ze stwierdzeniem Koheleta: „Kto się kocha w pieniądzach, nie nasyci się pieniędzmi, a kto się lubuje w bogactwie, nie ma z niego korzyści. Także i to jest marnością!” . Dobra doczesne, którymi otacza się człowiek, są bowiem ulotne i nie mogą zapewnić nam godnej egzystencji w przyszłym życiu. (Co nie znaczy oczywiście, że ludzie powinni wstydzić się swojego bogactwa, zamożności lub na wzór średniowiecznych ascetów dążyć do ubóstwa).

„Ja” liryczne w wierszu zaczyna od stwierdzenia, iż „Świat hołduje marności”, ale wkrótce dochodzi do wniosku, iż nie jest to sytuacja godna potępienia, jeżeli tylko potrafimy we wszystkim zachować umiar. „Miłujmy i żartujmy” – radzi, przez powtórzenie zdania w następnym wersie akcentując właściwość takiego postępowania. Zaraz dodaje jednak: „Lecz pobożnie, uczciwie”. Znowu pojawia się więc charakterystyczne w poezji Naborowskiego przekonanie, iż Bóg i osiągnięcie życia wiecznego są nadrzędnymi celami ludzkiego życia, co nie musi jednak pociągać za sobą nieustannego umartwiania się i wyrzekania się ziemskich uciech, radości. Podmiot liryczny na pierwszym planie wśród zalet charakteru ludzkiego stawia cnotę i religijność, szacunek dla niezgłębionej natury boskiej oraz – pośrednio – także stateczność umysłu, rozwagę, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania w świecie skrajności.

Ostatni wers „Marności” niesie ze sobą przesłanie, że jeżeli będziemy się starać żyć w zgodzie ze swoim sumieniem i Bogiem, okaże się dla nas „fraszką śmierć i trwoga”. Myśli o końcu życia, które niezależnie od upływu czasu wciąż nawiedzają człowieka, nie będą tak zatrważające, jeżeli tylko nauczymy się pokładać ufność w Stwórcy i we wszystkim zachowywać właściwą miarę. Albowiem człowiek wypełniający rozkazy boskie i umiejący cieszyć się ofiarowanym mu życiem, jest na najlepszej drodze do osiągnięcia upragnionego bytu wiecznego, wolnego od trosk i ziemskich problemów.

Owa optymistyczna pointa jest właściwie najbardziej istotną częścią kompozycyjną całego utworu. Tytuł „Marność” przy ogólnie pozytywnym, nie pesymistycznym wydźwięku wiersza oraz sama proponowana przez Naborowskiego spokojna postawa wobec nietrwałości życia mogą być niejako uważane za typowy dla poezji baroku, oryginalny i zaskakujący czytelnika koncept – chaos przemijania zetknięty zostaje z równowagą duchową świadomego swej śmiertelności i niedoskonałości człowieka.

W omawianym przeze mnie utworze nie zaznacza się jednak wyraźnie umiłowanie twórców barokowych (a zwłaszcza marinistów) do zadziwiających gier słownych, poruszających metafor, anafor lub hiperbolizacji, trudno jest mówić o jakiejś bardzo istotnej roli zastosowanych przez poetę środków stylistycznych. Cały wiersz ma charakterystyczną, sylabiczną i „rytmiczną” budowę, wszystkie dziesięć wersów jest siedmiozgłoskowych, zachowana jest interpunkcja. Powtarzają się rymy parzyste (aa bb), dokładne, żeńskie i gramatyczne (rymują się te same części mowy), np. marności- włości, trwoga- Boga itd. Utwór jest również przykładem liryki pośredniej – podmiot, „ja liryczne” nie występuje w pierwszej osobie, dzięki czemu „Marność” zyskuje charakter nie wyznania, lecz bezosobowej refleksji.

Znajomość teorii poetyckiego konceptu i sztuki budowania niespodzianki poetyckiej przy jednoczesnej często głębokiej tematyce, tworzą obraz Daniela Naborowskiego jako liryka uprawiającego głównie poezję kunsztowną i wyrafinowaną. Choć w wierszach takich, jak „Na oczy królewny angielskiej” Naborowski nawiązał do tej tradycji baroku, według której nie liczy się prawda przeżyć poety albo ścisłe reguły gramatyczne, tylko oryginalny, zaskakujący czytelnika koncept i piękno słownictwa, w jego utworach poruszających zagadnienia wanitatywne nie można mówić o charakterystycznym dla XVII w. „przeroście formy nad treścią”. Wiersze takie jak „Cnota grunt wszystkiemu”, „Krótkość żywota” lub wreszcie „Marność” stanowią przykład głębokiej poezji, traktującej o sensie ludzkiej egzystencji, rzeczach ostatecznych i koniecznemu człowiekowi spokojowi ducha.

Godzina za godziną niepojęcie chodzi:
Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi.
Krótka rozprawa: jutro - coś dziś jest, nie będziesz,
A żeś był, nieboszczyka imienia nabędziesz;
Dźwięk, cień, dym, wiatr, błysk, głos, punkt - żywot ludzki słynie.
Słońce więcej nie wschodzi to, które raz minie,
Kołem niehamowanym lotny czas uchodzi,
Z którego spadł niejeden, co na starość godzi.
Wtenczas, kiedy ty myślisz, jużeś był, nieboże;
Między śmiercią, rodzeniem byt nasz, ledwie może
Nazwan być czwartą częścią mgnienia; wielom była
Kolebka grobem, wielom matka ich mogiła.

„Krótkość żywota” to jeden z najbardziej znanych utworów Naborowskiego, jednocześnie jest to sztandarowy przykład wiersza podejmującego jeden z najważniejszych tematów w poezji barokowej: kruchość życia ludzkiego.

„Krótkość żywota” to przykład epigramatu. Wiersz składa się z dwunastu wersetów po trzynaście zgłosek w każdym (7+6). Występują rymy parzyste, żeńskie, dokładne, w większości gramatyczne. Niektóre jednostki mają charakter aforystyczny, co dodaje autorytetu wygłaszanym stwierdzeniom.

Mamy tu do czynienia z liryką inwokacyjną. Podmiot liryczny w wierszu przyjmuje postawę mędrca, bezpośrednio zwraca się do adresata, którym jest każdy człowiek. Bo też prawa, które są tu opisywane, obejmują każda istotę ludzką:

„Był przodek, byłeś ty sam, potomek się rodzi.
Krótka rozprawa: jutro, coś dziś jest, nie będziesz,
A żeś był, nieboszczyka imienia nabędziesz;”

Wszystkich czeka śmierć – to oczywiste przesłanie utworu. Jednak celem wiersza nie jest uświadomienie oczywistości, ale oddanie dramatyzmu tej sytuacji. Brak tu jakichkolwiek dydaktycznych zapędów. U poetów często w towarzystwie takich konstatacji pojawiało się pouczenie, jak żyć, postępować, jak odnaleźć się w niepewnej rzeczywistości, tak się działo np. u Wacława Potockiego.

Warto zwrócić uwagę na to, że podmiot utworu zwraca się do odbiorcy, jak do kogoś, kto już należy do przeszłości: „byłeś ty sam”. Jest to zabieg z jednej strony uświadamiający bliskość śmierci, z drugiej oddający koncepcję czasu, jako ciągłego ruchu, zmiany. Człowiek staje się kimś innym w każdej chwili życia, a największą, najbardziej drastyczną zmianą, jakiej może oczekiwać, to przejście w przestrzeń nieistnienia.

W tym utworze mieszają się refleksje temporalne oraz wanitatywne. Czas jest przedstawiany jako tajemnica, coś niepojętego: „Godzina za godziną niepojęcie chodzi”. W wersie: „Słońce więcej nie wschodzi to, które raz minie,” odnajdujemy echa filozofii Heraklita i jego słynnej wypowiedzi, o tym, że nie można dwukrotnie wejść do tej samej rzeki. Przywołana została również popularna w epoce koncepcja czasu jako koła: „Kołem niehamowanym lotny czas uchodzi”. Czas został skojarzony z niepewnym kołem Fortuny, co dodatkowo dramatyzuje sytuację człowieka. Wg podmiotu czas to okrutna uśmiercająca bez uprzedzenia machina.

W tym utworze są dwa czasy: „koło niehamowane czasu” – czyli czas historii, czas ogólny oraz czas konkretnego człowieka. Dramatyzm ludzkiej egzystencji oddano tutaj poprzez ukazanie dysproporcji między czasem w ogóle a życiem człowieka:

„Dźwięk, cień, dym, wiatr, błysk, głos, punkt”

Żywot ludzki jest właśnie tak krótki, jak każde z tych zjawisk. Zauważmy, że kolejne elementy, poza ostatnim, tej metafory są dostępne przez różne zmysły – słuch, wzrok, dotyk. Punkt, do którego zostaje sprowadzone ludzkie życie, należy do sfery matematycznych abstraktów, nieuchwytnych dla ludzkich zmysłów. Takie bezspójnikowe spiętrzenie pojęć nazywamy asyndetonem. Wrażenie ulotności jest dodatkowo potęgowane przez czas wypowiadania tych słów – wszystkie są jednosylabowe. Kończące utwór porównanie ludzkiego życia do „czwartej części mgnienia” również wprowadza wrażenie bezwzględnej nieuchwytności.

W tym utworze najstraszniejsza jest chyba ukryta w nim świadomość, że człowiek nie ma na nic wpływu. Niektórzy z ludzi nie dostali nawet tyle czasu, ile trawa błysk, bo „wielom matka ich mogiła.” Poeta posłując się sformułowaniami oksymoronicznymi: „kolebka-grób” oraz „matka-mogiła”, ukazał człowieka jako istotę całkowicie bezsilną, uzależnioną od wyższych wyroków.

Warto jeszcze wspomnieć, ze obrazy, które przywołuje poeta dla unaocznienia swojego przesłania, nawiązują do popularnej ówcześnie emblematyki. Klepsydra odmierzająca godziny, koło Fortuny, upersonifikowana Śmierć to obrazy, które łatwo było ówczesnemu czytelnikowi skonkretyzować. Poeta dzięki temu na niewielkiej przestrzeni wiersza uzyskał efekt o pełnym wyrazie i sile ekspresji.


Wyszukiwarka