Trzy strony to za dużo
Roman Pawłowski
2011-02-16, ostatnia aktualizacja 2011-02-16 20:20
44 proc. Polaków przeczytało w 2010 r. przynajmniej jedną książkę. Reszta - żadnej. Kto czyta? Mieszkańcy miast liczących powyżej pół miliona, przedsiębiorcy i ludzie dobrze sytuowani. Na zdjęciu: warszawska księgarnia Czuły Barbarzyńca
Fot. Bruno Fidrych / AG
Nowy raport Biblioteki Narodowej: ponad połowa Polaków nie czyta nawet krótkich tekstów, nie tylko książek
Dół formularza
Przedstawione wczoraj w Bibliotece Narodowej wyniki najnowszego badania czytelnictwa w Polsce nie dają powodów do radości. Co prawda odsetek Polaków, którzy przeczytali w ubiegłym roku minimum jedną książkę, wzrósł od ostatniego badania (przeprowadzonego w 2008 r.) z 38 proc. do 44 proc., jednak dyrektor Biblioteki Narodowej Tomasz Makowski studził optymistyczne nastroje. - To skutek rozszerzenia definicji książki o e-booki, albumy, słowniki i poradniki. Większy odsetek czytających niekoniecznie oznacza wzrost czytelnictwa, część respondentów dwa lata temu po prostu nie uważała wydawnictw poradnikowych i albumów za książki.
Polskę dzieli przepaść od europejskich liderów w czytelnictwie: Francji, gdzie czyta 70 proc., i Czech - gdzie odsetek czytających wynosi blisko 80 proc. Daleko nam nawet do naszej średniej z lat 90., kiedy czytała ponad połowa Polaków. Dzisiaj proporcje są dokładnie odwrotnie: 56 proc. nie czyta. A zaledwie 12 proc. Polaków czyta więcej niż sześć książek rocznie (Francuzów - 35 proc.). Jedyne pocieszenie, że odsetek czytających sporadycznie (do sześciu książek rocznie) wynosi 32 proc. i to jest o 7 proc. więcej niż w 2008 r.
Niski poziom czytelnictwa tłumaczono często pojawieniem się internetu i nowych technologii, które odwracają uwagę od tradycyjnej książki. Najnowsze badanie, niestety, temu przeczy. Respondentów zapytano po raz pierwszy, czy w ostatnim miesiącu przeczytali tekst dłuższy niż trzystronicowy: chodziło nie tylko o tradycyjne papierowe wydawnictwa, ale także artykuły internetowe i komputerowe ekrany. Wynik: ponad połowa nie zdołała dotrzeć do trzeciej strony. Obnaża to mit o modernizacyjnej sile internetu: jedna trzecia jego użytkowników czyta jedynie krótkie komunikaty.
Czy społeczeństwo wiedzy, które budujemy w Polsce, to kolos na glinianych nogach? Wzrost liczby studentów i szkół wyższych nie przekłada się na jakość wykształcenia. Potwierdza to badanie Biblioteki Narodowej: aż 20 procent osób z wyższym wykształceniem nie czyta praktycznie nic. Niczego dłuższego niż trzy strony nie przeczytała jedna trzecia pytanych o to uczniów i studentów, prawie 40 proc. specjalistów i menedżerów oraz połowa urzędników.
- Okazuje się, że w Polsce można studiować, nie czytając żadnych książek, można być lekarzem i nie czytać literatury specjalistycznej, być prawnikiem i nie czytać dzienników ustaw czy wykładni przepisów - komentowała Izabela Koryś, socjolog z Pracowni Badań Czytelnictwa.
Od lat wyraźnie widać, że czytelnictwo dzieli: rozkład czytających i nie czytających pokrywa się z mapą społecznego wykluczenia. Nie czytają mieszkańcy wsi i małych miast, rolnicy, osoby bezrobotne i uważające się za ubogie, renciści i osoby po sześćdziesiątce. Czytają: mieszkańcy miast liczących powyżej pół miliona, przedsiębiorcy i ludzie dobrze sytuowani. Izabela Koryś: - Nie chcemy sugerować, że czytanie to cudowny sposób na zmianę statusu społecznego, ale bez kompetencji, które wiążą się z czytaniem, szanse osób nieczytających na rynku pracy są zdecydowanie mniejsze niż tych, którzy czytają. Powinniśmy zadbać o dzieci wykluczonych z czytania. Jeśli nie wyposażymy ich w kompetencje do czytania i rozumienia tekstów, prawdopodobnie podzielą los swoich rodziców i lepszy świat będą oglądać wyłącznie w telewizji.
Badanie przeprowadzono techniką bezpośredniego wywiadu kwestionariuszowego na reprezentatywnej próbie 2008 osób.
Biblioteki zagrożone?
Zdaniem dyrektora Makowskiego sytuację mogą uratować m.in. biblioteki szkolne i publiczne, których sieć oplata Polskę gminną. Dla jednej trzeciej Polaków to właśnie biblioteki są głównym źródłem kontaktu z książką. I jest to najwyższy odsetek od lat.
Przyszłość bibliotek rysuje się jednak niepewnie. W Sejmie jest już nowelizacja ustawy o działalności kulturalnej, która zdaniem bibliotekarzy może zagrozić bibliotekom i zniweczyć programy wspierania czytelnictwa, takie jak Biblioteka+, Narodowy Program Czytelnictwa czy Program Rozwoju Bibliotek. Chodzi o możliwość łączenia bibliotek z innymi instytucjami kultury, takimi jak muzea czy domy kultury, a także o obowiązkowe kontrakty dla dyrektorów placówek. Jedno i drugie zdaniem bibliotekarzy może zostać wykorzystane do wymuszenia gorszych warunków funkcjonowania bibliotek, zwłaszcza w małych miejscowościach. Elżbieta Stefańczyk, przewodnicząca Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich: - W ciągu roku od uchwaleniu ustawy wszyscy dyrektorzy zatrudnieni na umowach na czas nieokreślony zostaną odwołani i będą musieli renegocjować warunki funkcjonowania placówek, budżet, warunki lokalowe. W tych negocjacjach będą mieli słabszą kartę przetargową. Jeśli nie przyjmą nowych warunków, mogą nie dostać nowego kontraktu.
- Zmiany w przepisach mogą zdestabilizować sytuację bibliotek, które przecież hamują dalszy spadek czytelnictwa - potwierdza dyrektor BN Tomasz Makowski. Bibliotekarze postulują możliwość zatrudniania dyrektorów bibliotek na czas nieokreślony. Liczą na to, że Ministerstwo Kultury wprowadzi autopoprawkę do nowelizacji ustawy o działalności kulturalnej. Ale możliwości nacisku tego środowiska na rząd są ograniczone. - Nie będziemy przecież palić opon pod Radą Ministrów. Możemy tylko mieć nadzieję, że ministerstwo siądzie z nami do rozmów i wycofa się z tego niedobrego rozwiązania - mówi Stefańczyk.
Na razie w styczniu uruchomiony został program Kultura+, który ma wspierać czytelnictwo. Zakłada m.in., że państwo w latach 2011-15 wyłoży m.in. 375 mln zł na realizację Biblioteki+. Rząd daje na to 150 mln, a samorządy dołożą 225 mln zł. Celem jest stworzenie tzw. orlików kultury - sieci nowoczesnych bibliotek publicznych na wzór skandynawski. Poza remontami i rozbudową, podłączeniem internetu i szkoleniem bibliotekarzy ma on objąć powstanie ogólnopolskiego systemu umożliwiającego m.in. zarządzanie zbiorami oraz dostęp przez internet dla czytelników. Za 375 mln zł może powstać blisko 600 takich nowoczesnych centrów dostępu do wiedzy i kultury. Nad realizacją programu czuwa Instytut Książki.
Źródło: Gazeta Wyborcza