Kapitalizm przyczyną wielkiego kryzysu?
Autor: Łukasz Adamski, pon, 28/01/2008 - 13:44
„ Podręczniki do historii uwielbiają podkreślać nikczemność amerykańskich biznesmenów, którzy „wyzyskiwali” robotników, wykorzystywali społeczeństwo i posiadali ogromną władzę. Po drugiej stronie znajdują się urzędnicy państwowi. Pokazuje się ich jako szlachetnych bojowników, którzy z poświeceniem walczyli o sprawiedliwość. Gdyby nie oni, Amerykanie pracowaliby osiemdziesiąt godzin tygodniowo i kupowali tandetne wyroby po wygórowanych cenach. Wierzą w to wszyscy absolwenci szkół średnich czy college’ów. Trudno ich jednak za to winić. Tego w końcu przez lata ich uczono.” - pisze Thomas E. Woods w niedawno wydanej w Polsce „ Niepoprawnej politycznie historii Stanów Zjednoczonych”. Proceder wychwalania pod niebiosa socjalizmu, interwencjonizmu, centralizmu czy wreszcie nawet komunizmu na amerykańskich i europejskich wyższych uczelniach stał się ogólnie akceptowaną normą. Profesorowie wywodzący się z pokolenia 68 robią wszystko by wyplenić w młodych umysłach sympatię do kapitalizmu.
Bandytyzm „Hepburna”
Jak powszechnie wiadomo początkiem wielkiego kryzysu w USA był krach na giełdzie. PKB spadło wówczas o 30%, poziom inwestycji prywatnych stał się ujemny, bezrobocie sięgnęło 1/3 siły roboczej. Sytuacja ta była ( i jest) głównym argumentem socjalistów za szkodliwością wolnego rynku. Mało kto jednak zwraca uwagę na to jak szkodliwe było dofinansowywanie niektórych gałęzi gospodarki ( m.in. rolnictwo, kolej) przez państwo i jak bardzo wieloletnie subwencję zrujnowały amerykańską gospodarkę. Dotacje ( jak zwykle) zachęcały do nadużyć i cwaniactwa. Przykładem tego może być kolej. Firmy kolejowe dostawały ziemie i dotacje w zależności od ilości położonych torów. Oczywiście w takiej sytuacji, nikt nie przejmował się jakością torów a raczej szybkością ich położenia ( by szybciej dostać subwencje). Dzięki możliwości wyłudzenia większej ilości „zielonych” kładziono tory na jak najdłuższej trasie, wybierając szlaki górzyste i ciężko dostępne. W 1862 roku uchwalono ustawę o linii kolejowej Pacyfiku, która miała połączyć zachód ze wschodem Stanów Zjednoczonych. Gdy obie linie biegnące z Omahy do Sakramento miały się spotkać w Utah, firmy kolejowe wpadły na szatański plan. Wiedząc, że koniec dotacji jest bliski, kładły one tory równolegle do siebie, występując o przedłużenie subwencji. Sytuacja ta świadczy, że pomoc rządu jest najczęściej nieefektywna i szkodliwa. Po oddaniu feralnej linii kolejowej do użytku, usterki były tak wielkie, że naprawa ich zabrała wiele lat i wydanie wielkich sum pieniędzy podatnika. Gdy amerykańscy magnaci finansowi, idąc za przykładem swoich kolegów z Anglii ( gdzie cała kolej została zbudowana za pieniądze prywatne) zaczęli odnosić sukcesy w przemyśle kolejowym, rząd wydał ustawę Hepburna, która w bandycki sposób regulowała wysokość cen za transport kolejowy. Owa ustawa była przykładem socjalizmu w czystej, czerwonej postaci. Otóż wymagała ona by firmy kolejowe ustalały takie same ceny dla wszystkich przewozów! Drugim ważnym problemem amerykańskiej gospodarki było rolnictwo. W czasie I wojny światowej ( z wiadomych względów) sektor rolniczy był niezwykle rozrośnięty. Po wojnie nie dość, że farmerów było zbyt wielu, to na dodatek domagali się oni utrzymywania stałych cen. Prezydent USA Herbert Hoover ustanowił Federalny Zarząd Rolny, który udzielał pożyczek farmerom, żeby ci mogli trzymać swoje zbiory poza rynkiem, dopóki ceny nie będą wyższe. Oczywiście farmerzy postanowili wykorzystać głupotę rządu i co roku zwiększali nadwyżki produkcji. Następnie rząd zaczął skupować nadwyżki pszenicy po cenach wyższych niż rynkowe ( skąd my to znamy?). Rolnikom nie opłacało się więc sprzedawać swoich wyrobów na wolnym rynku. Amerykański eksport pszenicy się załamał i jego miejsce zagospodarowała Argentyna z Kanadą. Polityka interwencjonizmu doprowadziła w końcu do wprowadzenia limitów na produkty rolne. Przykłady te są tylko kroplą w wodzie powodów jaki doprowadziły do załamania się amerykańskiej gospodarki w latach 30-tych ubiegłego wieku. Pamiętajmy ,że rząd interweniował coraz śmielej w inne gałęzi przemysłu prywatnego. Przyczyną krachu na giełdzie był również bank centralny i jego polityka monetarna oraz deficyt budżetowy spowodowany zbyt wielkimi wydatkami. Co robiły władze amerykańskie by zmniejszyć skutki kryzysu? Otóż, zrobili to co niemal każdy socjalista w takich momentach robi: podnieśli wydatki budżetowe i …..podatki oczywiście.
Nowy Ład czyli niech żyje głupota!
Herbert Hoover wierzył, że recepta na zatrzymanie kryzysu jest utrzymywanie wysokich płac pracowników. Pomysł ten oczywiście spowodował masowe bezrobocie. Każdy kto chociaż trochę zna się na ekonomii ( no chyba ,że jest socjalistą) musi zauważyć jak absurdalne były decyzje Hoovera. Głupszym pomysłem byłby tylko dodruk pieniędzy. Kolejnym „wybitnym” pomysłem republikańskiego prezydenta było podwyższenie o 59% ceł na ponad 25 000 produktów. Oczywiście spowodowało to natychmiastowe podniesienie ceł na produkty amerykańskie w Europie, co dobiło jeszcze bardziej amerykański eksport. Na domiar złego gdy Ameryka potrzebowała inwestycji, rząd podniósł z 25 % do 63% podatki dla…najbogatszych. Propaganda znalazła jednak sobie bohatera, który wyprowadził USA z kryzysu. Bohaterem tym dla światowej opinii publicznej jest Franklin Delano Roosevelt. Co takiego ten demokrata zrobił, że USA „odbiło się od dna”? Otóż nic pożytecznego. Można nawet powiedzieć, że opóźnił prosperity o jakieś 15 lat. Szczytem absurdu i głupoty była polityka rolna 32-go prezydenta USA. Jego administracja zaproponowała, że jeśli rolnicy zaprzestaną produkcji, rząd wynagrodzi im to pieniężnie. Roosevelt wierzył, że poprzez zmniejszenie podaży można wymusić wzrost ich cen ( co oczywiście w dobie narodowego głodu jest wybiegiem genialnym). Pozostały jednak zapasy skupowane przez lata od rolników. Co Delano z nimi zrobił? Tak jest drogi czytelniku- zniszczył je! Zarżnięto 6 milionów świń i zniszczono 10 milionów akrów bawełny. Dzięki nowej polityce rolnej, konsumenci musieli płacić zawyżone ceny za żywność. A 6 milionów świń zamiast na patelnie w formie kotletów bądź bekonu trafiło do „kosza”. Decyzja godna jednego z najbardziej uwielbianych prezydentów USA. Jarzmo tej decyzji ciąży na amerykańskiej gospodarce do dzisiaj. Nawet w latach 80-tych ( czyli erze Reagana) Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych co roku zarządzał zniszczenie np. 50 milionów funtów cytryn czy 45 milionów funtów rodzynek. Jak podaje w swojej pracy Thomas E Woods: „ Wprowadzenie limitów na orzeszki ziemne przyniosło w rezultacie dwukrotny wzrost cen orzeszków i masła orzechowego. Dotacje do mleka są jeszcze większym absurdem, gdyż za każdą krowę mleczną dostaje się 700 dolarów rocznie. […] Przez prawie cały XX wiek cena cukru w Ameryce byłą sześć razy wyższa od ceny światowej, a to dzięki rządowej polityce podtrzymywania cen, jest to ogromne dobrodziejstwo dla producentów cukru, gdyż każdy z nich dostaje od rządu średnio 23 5000dolarów. Za politykę tę konsumenci płacą 3 miliardy dolarów rocznie.” Pozwoliłem sobie na wstawienie tego cytatu w celu uświadomienia jak jedna błędna decyzja może zaważyć na losach gospodarki na następne 50 lat. Wróćmy jednak do Nowego (nie) Ładu. Przez obciążenia związane z nowymi podatkami bezrobocie wzrosło do 1,2 miliona ludzi. Przedsiębiorcy przestali również inwestować z powodu wspierania przez rząd związków zawodowych, które zaczęły być głównym asem w rękach mafii ( pisałem o tym w tekście „Związek zawodowy- szczyt etycznych wartości czy szkodliwy bożek?”). Wielkie wydatki budżetowe na roboty publiczne oczywiście przyniosły nowe miejsca pracy. Jednak były one sztucznie podtrzymywane poprzez ograbiane zaradniejszych obywateli. Idiotyzm takiej polityki ośmieszył kiedyś noblista Milton Friedman twierdząc, że kierując się logiką socjalistów bardzo łatwo jest dać pracę wszystkim. Można przecież kazać pracownikom wykopywać i zakopywać dziury w ziemi, płacąc im 100 dolarów za godzinę. Czy jednak ta praca jest pożyteczna dla reszty społeczeństwa? Sens robót publicznych na które administracja Roosevelta przeznaczała miliardy dolarów sprowadzał się w końcu do takiego kopania dołów. Oczywiście jak to bywa z zamówieniami publicznymi- większość funduszy była rozkradzana. Korupcja zaś sięgała zenitu. Wielu obserwatorów sceny politycznej zwracało uwagę, że fundusze dziwnym trafem trafiały do stanów gdzie Roosevelt miał zawsze małe poparcie w wyborach. Południe, gdzie poparcie dla niego sięgało 67% dostawało najmniejszą pomoc od Rady Rozwoju Pracy ( WPA). W tej sprawie nastąpiło nawet dochodzenia komisji senackiej, która wykryła, że niektórzy pracownicy WPA byli zmuszani do zapisywania się do Partii Demokratycznej a nawet oddawanie części zarobków na partyjny fundusz. Wielu historyków przyznających, że Nowy Ład był klęską, przekonują, że Amerykę uratowała II Wojna Światowa. Nie jest do końca prawda jednak plusem ( jeśli tak można powiedzieć) wojny był spadek bezrobocia. Oczywiście nie był to żaden sukces rządu. Młodzi Amerykanie byli po prostu wcielani do wojska i tak jak Polacy wyjeżdżający dzisiaj do Wielkiej Brytanii, otwierali innym rynek pracy w swoim kraju. Prosperity nastąpiło dopiero po wojnie i mimo kosztownego planu Marshalla, Amerykanie poprzez powrót do idei wolnego rynku „wstali z kolan”. Kryzys mimo wszystko ciągnął się jeszcze latami. Dopiero lata 80-te były rozkwitem prawdziwego liberalizmu gospodarczego. Do tego jednak potrzebny był nie interwencjonizm Hoovera i Roosevelta a liberalizm Reagana.