3 Wielka wędrówka ludów i załamanie sięsarstwa na Zachodzie

Wielka wędrówka ludów i załamanie się Cesarstwa na Zachodzie

Inwazja Wizygotów

W połowie Iv w. katastrofalna posucha wypaliła pastwiska w stepach środkowej Azji, zmuszając koczujące tam ludy do przejścia na inne obszary. Tak więc Hunowie, lud pochodzenia turskiego, wtargnęli na stepy nadwołżańskie i stamtąd posunęli się rychło ku Morzu Czarnemu. Ludność miejscową zamieniali w niewolników, a w razie oporu - tępili bezlitośnie. W 375 r. przekroczyli Don i zadali ciężką klęskę sarmackim Alanom oraz wschodniemu odłamowi Gotów - Ostrogotom. Rozgromione plemiona uległy rozproszeniu. Część schroniła się w górach Krymu, część poddała się jarzmu najeźdźców, reszta zaś poczęła się cofać w panice ku zachodowi, szerząc przerażenie wśród tamtejszej ludności. Pod wrażeniem groźnych wieści Wizygoci - zachodni odłam Gotów - zajmujący ziemie dzisiejszej Besarabii, porzucili swe siedziby i ruszyli nad Dunaj, prosząc w 376 r. o azyl w granicach Cesarstwa. Dla władz rzymskich petycja taka nie była czymś nowym. Barbarzyńcy niejednokrotnie zgłaszali się z podobnymi prośbami, które zazwyczaj załatwiano przychylnie. Tym razem wprawdzie w charakterze przesiedleńców występował cały lud, ale nie mógł on liczyć, jak przypuszczano niegdyś, wiele setek tysięcy. Te przesadne liczby podawane przez ówczesne źródła nie zasługują na wiarę. Należy przypuszczać, że najliczniejsze nawet plemiona barbarzyńców, przekraczając granicę Cesarstwa, nie liczyły ponad 100000 głów, tzn. od 20000 do 30000 wojowników. Prośba więc Wizygotów nie stwarzała podstaw do jakichkolwiek obaw i uzyskali oni bez trudu zezwolenie, o jakie zabiegali. Jako "sprzymierzeńcom" wyznaczono im w charakterze obszaru osiedleńczego Mezję. Do czasu zagospodarowania się przybysze mieli otrzymywać zaopatrzenie z magazynów rządowych. Stało się to jednak rychło przyczyną nieporozumień z miejscową administracją rzymską. Przerodziły się one niebawem w otwarty konflikt. Wizygoci poczęli bowiem siłą dochodzić swych praw i, opuściwszy Mezję, wtargnęli na obszar pobliskich prowincji, łupiąc je bezlitośnie. Mimo swych rozmiarów bunt Wizygotów został w Konstantynopolu zlekceważony. Rządzący prowincjami Wschodu cesarz Walens, nie czekając na przybycie swego koregenta z wojskami z Zachodu, uderzył na Wizygotów i w krwawej bitwie stoczonej 9 sierpnia 378 r. pod Adrianopolem doznał druzgocącej klęski, ponosząc śmierć na polu walki.

Próba odbudowy bezpieczeństwa granic

Przegrana Rzymian zmieniła radykalnie sytuację na Bałkanach. Wystąpienie Wizygotów przerodziło się bowiem z buntu "sprzymierzeńców" w najazd barbarzyńców. Przez odsłoniętą granicę naddunajską wschodnie prowincje Cesarstwa zalewały coraz to nowe fale Germanów uchodzących przed Hunami. Łupili oni zajmowane tereny i zapuszczali się w głąb kraju. Ten zaś, wstrząśnięty poniesioną klęską, pozbawiony jednego z dwóch cesarzy, nie był zdolny do szybkiego stawienia czoła najazdowi. W tych okolicznościach Gracjan, na którego barki spadły rządy nad całym Imperium, przybrał w charakterze współcesarza jednego ze zdolniejszych wodzów swej armii - Teodozjusza. Jego talentom, może nawet nie tyle militarnym co dyplomatycznym, zawdzięczało Cesarstwo odosobnienie Wizygotów, którzy pozbawieni pomocy ze strony innych plemion germańskich zgodzili się w 382 r. na zawarcie pokoju i powrót w charakterze "sprzymierzeńców" na terytorium Mezji. Tak więc inwazja barbarzyńców zakończyła się pozornie triumfem Cesarstwa. W rzeczywistości jednak jego prestiż został poważnie osłabiony. Nie darmo też w historiografii zachodnioeuropejskiej znaleźli się zwolennicy przypisywania datom 378 i 382 roli cezury między starożytnością a średniowieczem.

Ostateczny podział cesarstwa

Współrządy Gracjana i Teodozjusza nie trwały długo. Po rychłym zgonie Gracjana, który zginął w czasie buntu wojskowego, i przedwczesnej śmierci jego brata - Walentyniana Ii - jednowładcą olbrzymiego Imperium został Teodozjusz. Jego zdolnościom przypisać należy, że w trudnej sytuacji dał sobie doskonale radę. O zdobytym przezeń znaczeniu może świadczyć to, że mógł się poważyć na narzucenie państwu następstwa swoich małoletnich synów - Arkadiusza i Honoriusza, między których podzielił Imperium na łożu śmierci w 395 r. Starszy Arkadiusz, któremu ojciec przydał w charakterze opiekuna prefekta pretorium Rufina, otrzymał Wschód. Młodszy Honoriusz, pozostający pod opieką magistra militum Stylichona, miał rządzić Zachodem. Granica między obu dzielnicami ustaliła się po pewnym czasie w Europie wzdłuż linii łączącej Sirmium nad Sawą z Zatoką Kotorską nad Morzem Adriatyckim, w Afryce natomiast biegła od zatoki Wielkiej Syrty wzdłuż pogranicza Cyrenajki i Trypolitanii. Podział ten pokrywał się mniej więcej z zasięgiem wpływu języków łacińskiego i greckiego. Czynnik ten zaważył niewątpliwie na jego trwałości. Według koncepcji Teodozjusza ustanowienie dzielnic nie miało przekreślać jedności państwa. Obaj bracia winni na zewnątrz występować wspólnie w imieniu niepodzielnego Cesarstwa i odgrywać rolę regentów rządzących dwiema częściami jednego państwa. Tę koncepcję przekreślił jednak rychło dalszy bieg wypadków. Oto bowiem wyznaczeni przez Teodozjusza opiekunowie jego nieletnich synów, rywalizując o wpływy, doprowadzili do takiego zaostrzenia stosunków między Zachodem i Wschodem, że w praktyce zamierzona jedność okazała się fikcją. Uprawnienia sprzymierzeńców Podział państwa między dwóch spadkobierców Teodozjusza stworzył warunki, w których niebezpieczeństwo wizygockie odżyło na nowo. Sprzyjała mu z jednej strony ostra rywalizacja między opiekunami nieletnich władców, z drugiej zaś - sposób wynagradzania "sprzymierzeńców" (foederati). Polegał on na przyznawaniu takim oddziałom wojskowym prawa hospitalitatis, tzn. gościny, która uprawniała do zabierania cywilnej ludności jednej trzeciej domostwa na kwaterunek oraz jednej trzeciej plonów na utrzymanie. Prawo powyższe interpretowano niejednokrotnie w ten sposób, że wywłaszczano na rzecz "sprzymierzeńców" trzecią część ziemi posiadanej przez miejscową ludność. Przybysze germańscy nie zawsze potrafili dać sobie radę z gospodarką w nowych warunkach klimatycznych, popadali więc niejednokrotnie w duże kłopoty, które zmuszały ich do zmiany miejsca osiedlenia i szukania odpowiedniejszych dla siebie warunków bytu. Między "sprzymierzeńcami" a ludnością wywłaszczaną z ziemi dochodziło na tym tle do konfliktów. Były one potęgowane przez przeciwieństwa natury wyznaniowej. Oto bowiem, podczas gdy chrześcijańska ludność miejscowa wyznawała w olbrzymiej większości katolicyzm, przybysze germańscy byli z reguły arianami. Na ruchliwość Wizygotów wpływały również i względy polityczne. Oba bowiem zwalczające się w Cesarstwie stronnictwa wykorzystywały przeciwko sobie "sprzymierzeńców", kierując ich na sporne tereny. Najazd Radagajsa Tymczasem w dalszym ciągu odbywały się ruchy etniczne, wywołane naciskiem Hunów. Tak więc na przełomie 405-406 r. rozbitkowie pochodzący z rozmaitych plemion germańskich sforsowali Dunaj i pod wodzą Radagajsa zapuścili się na Półwysep Apeniński. Fakt pojawienia się barbarzyńców na południe od Alp wywołał panikę wśród mieszkańców Italii i stał się przyczyną oskarżenia magistra militum, Stylichona, o nieudolność. W tej sytuacji, pragnąc za wszelką cenę ratować Półwysep i swoją własną zagrożoną reputację, zdecydował się Stylichon na krok wysoce ryzykowny. Odwołał z Galii legiony rzymskie osłaniające granicę Renu, opuszczoną zaś przez nie pozycję powierzył opiece "sprzymierzeńców" Frankijskich, którzy od kilkudziesięciu lat zamieszkiwali w północno-wschodniej części Galii. Dzięki tym radykalnym posunięciom udało mu się zadać w Italii klęskę barbarzyńcom, a ich niedobitki zmusić do wycofania się nad Dunaj. Przełamanie granicy Renu Barbarzyńcy powracający na lewy brzeg Dunaju stali się tam przyczyną nowego zamieszania. Wprawili bowiem w ruch ku Zachodowi kilka plemion znajdujących się na trasie ich marszu. I oto silne oddziały Wandalów, Alanów i Swebów zaatakowały 31 grudnia 406 r. granicę Renu pod Moguncją. Słabo broniona przez Franków, została bez trudu sforsowana przez najeźdźców, którzy zalali ziemie Galii. Prowincja ta znalazła się na skutek tego w stanie kompletnego chaosu. Przez odsłoniętą granicę w ślad za pierwszą falą najeźdźców wdarli się tam Burgundowie, którzy zatrzymali się zresztą w Nadrenii. Natomiast Wandalowie, Alanowie i Swebowie pustoszyli w najlepsze bezbronny kraj, zapuszczając się coraz dalej w głąb Cesarstwa. Upadek Stylichona Opiekun młodocianego Honoriusza, Stylichon, nie docenił powagi sytuacji, jaka wytworzyła się nad Renem, i pozwolił najeźdźcom posuwać się w głąb kraju. Ten brak czynnego zainteresowania sytuacją Galii ze strony rządu pociągnął za sobą katastrofalne skutki. Oto bowiem na rozpaczliwe wezwania tamtejszej ludności pozbawionej pomocy, konsystujące w Brytanii legiony rzymskie, złożone w znacznej części z rekrutów galijskich, ewakuowały wyspę i obwoławszy cesarzem jednego ze swych oficerów wylądowały w Galii dla podjęcia walki z najazdem germańskim (407). W rzeczywistości jednak interwencja legionów brytyjskich skomplikowała trudną już i bez tego sytuację kraju. Stał się on bowiem nie tylko terenem walk z najeźdźcami, ale również teatrem zaciętej wojny domowej. Jeśli dodamy do tego ruch bagaudów, otrzymamy obraz chaosu, jaki zapanował w najechanym przez wroga kraju. Stylichon zrozumiał poniewczasie swój błąd i, chcąc go naprawić, postanowił opanować sytuację w Galii przy pomocy "sprzymierzeńców" wizygockich, pragnących zresztą od dawna porzucić Półwysep Bałkański. Krok ten stał się jednak przyczyną jego zguby. Oskarżony bowiem przez wrogów o sympatie germańskie i próbę wzmocnienia własnej pozycji przy pomocy barbarzyńców, padł ofiarą ostrej ksenofobii, jaka ujawniła się w Italii w 408 r. Spiskowcy, którzy obalili Stylichona, występowali w obronie "rzymskości" Cesarstwa, a przeciw jego barbaryzacji. Nie poprzestali przy tym na zgładzeniu Stylichona, lecz doprowadzili do wielu pogromów, których ofiarą padły przede wszystkim bezbronne rodziny żołnierzy barbarzyńskich w służbie Rzymu. Ten skrajny przejaw reakcji antygermańskiej pociągnął za sobą fatalne skutki. Oto bowiem stacjonujące w Italii legiony, złożone z wojowników pochodzenia germańskiego, wypowiedziały posłuszeństwo cesarzowi i zwróciły się do wodza Wizygotów, Alaryka, z prośbą o wzięcie ich w obronę i pomszczenie doznanych krzywd.

Wtargnięcie Wizygotów do Italii

Pierwszym więc skutkiem upadku Stylichona była inwazja Wizygotów na teren Italii. Pojawili się oni tutaj w roli mścicieli pokrzywdzonych "sprzymierzeńców" germańskich. W rzeczywistości jednak król Wizygotów, Alaryk, pragnął wykorzystać nadarzającą się sposobność i zająć w Cesarstwie miejsce zamordowanego Stylichona. Zawiodła jednak próba dojścia do porozumienia z Honoriuszem, który stawiał opór w stolicy Rawennie. Alaryk usiłował przeto zawrzeć ugodę z senatem. Kreował nawet zależnego od siebie antycesarza, którego zresztą później pozbawił purpury. W rezultacie doprowadził do konfliktu z Rzymem. I oto miasto, które dwukrotnie podporządkowywało się jego woli, zamknęło w końcu przed nim bramy, zmuszając go do użycia siły. Oblężenie, do jakiego doszło latem 410 r., zakończyło się na skutek zdrady zdobyciem miasta i jego trzydniowym rabunkiem przez zwycięzców.

Państwo Boże Św. Augustyna

Upadek Rzymu wstrząsnął do głębi ludnością Imperium. A chociaż "wieczne miasto" nie było w tym czasie stolicą państwa, dopatrywano się powszechnie w jego katastrofie zapowiedzi rychłego załamania się Cesarstwa, a może nawet i końca świata. Równocześnie poszukiwano winowajców klęski i coraz wyraźniej obarczano odpowiedzialnością za to, co się stało, chrześcijan. Oni bowiem odwiedli lud od kultu opiekuńczych bóstw Rzymu, które z tego powodu opuściły swoje miasto, wydając je na łup barbarzyńców. Zarzuty stawiane chrześcijanom były tak powszechne, że postanowił rozprawić się z nimi jeden z najwybitniejszych pisarzy kościelnych tych czasów, biskup Hippony - Augustyn (zm. 430). W obszernym dziele o Państwie Bożym zwalczał zarzuty stawiane swoim współwyznawcom, jakoby mieli spowodować upadek Rzymu na skutek odrzucenia dawnego pogańskiego kultu. Równocześnie zaś propagował nową koncepcję historiozoficzną. Dowodził, że ludzkość składa się z dwóch walczących ze sobą obozów: dzieci Boga i dzieci szatana. Pierwszy tworzy Państwo Boże, drugi - Państwo Ziemskie. Ich zmagania składają się na dzieje świata. Ludzie źli i dobrzy współżyją jednak obok siebie, ale istniejące między nimi przeciwieństwa pogłębiają się coraz bardziej. Ostatecznym przeto celem ludzkości jest całkowite oddzielenie się wybranych od potępionych i zapewnienie triumfu Państwu Bożemu.

Opanowanie Zachodu przez barbarzyńców

Zdobycie Rzymu nie rozwiązało kłopotów Alaryka. Toteż ruszył on na południe i próbował przeprawić się do północnej Afryki w nadziei, że uzyska tam pełną niezależność od Cesarstwa. Burza jednak, niszcząc przygotowaną do przeprawy flotę, przekreśliła te ambitne plany i zmusiła go do zawrócenia na północ. Śmierć, która go zaskoczyła w tej drodze, okazała się dlań prawdziwym wybawieniem z beznadziejnej sytuacji. Podczas gdy Wizygoci walczyli w Italii z Honoriuszem, panujący w Galii chaos wzmagał się coraz bardziej. Co więcej - Wandalom, Alanom i Swebom udało się jesienią 409 r. przedrzeć na Półwysep Iberyjski. W ten sposób i ta kraina stała się łupem barbarzyńców. Skłóceni między sobą wodzowie wojsk rzymskich i "sprzymierzonych" potęgowali zamieszanie przez wynoszenie coraz to nowych antycesarzy. Był okres, gdy "rządziło" Zachodem oprócz Honoriusza czterech innych purpuratów. Ich wzajemna rywalizacja oraz przejście Wizygotów do Galii na przełomie 411-412 roku poprawiły beznadziejną dotąd sytuację Honoriusza.Akcja jego wojsk, wspomaganych obecnie przez Wizygotów, którzy zgodzili się występować ponownie w roli "sprzymierzeńców", doprowadziła do pacyfikacji Galii. Umierając w 423 r. mógł więc Honoriusz uważać się w zasadzie za jedynego władcę Zachodu.

Powstanie państw barbarzyńskich na ziemiach Cesarstwa

Wśród toczących się walk zmieniał się z wolna charakter osadnictwa barbarzyńskiego na terenie Cesarstwa. W teorii ziemie te w dalszym ciągu stanowiły część składową państwa rzymskiego, w praktyce natomiast barbarzyńcy przejmowali nad nimi pełnię władzy nie tylko wojskowej, lecz również cywilnej i zmieniali je na półsuwerenne obszary. Wodzowie germańscy, korzystając z zarzuconego przez Rzymian tytułu króla (rex), stawali się z wolna niezależnymi monarchami, którzy w bardzo słaby sposób czuli się zależni od cesarza, będącego w tych krajach symbolem państwowości rzymskiej. Tak więc na obszarze Panonii osiedli Ostrogoci. W Galii: między dolnym Renem, Skaldą i Lasem Ardeńskim - Frankowie, między Pirenejami a Garonną - Wizygoci, nad Renem w okolicach Wormacji i Spiry - Burgundowie, w Alzacji - Alamanowie, nad kanałem La Manche - Sasi, a na Półwyspie Armorykańskim - Brytowie. Wreszcie na Półwyspie Iberyjskim usiłowali utrwalić swój stan posiadania Wandalowie, Alanowie i Swebowie. Władze rzymskie starały się wygrywać antagonizmy między plemionami w celu niedopuszczenia do nadmiernego wzrostu ich potęgi. Wielkie w tej dziedzinie zdolności wykazywał dowódca wojsk rzymskich w Galii, Aecjusz, który nakłonił barbarzyńców przebywających na tym obszarze do uznawania nadal zwierzchnictwa Rzymu. Gorzej natomiast przedstawiała się sytuacja na Półwyspie Iberyjskim. Okupujący jego ziemie najeźdźcy nie tylko odmawiali podporządkowania się Rzymowi, ale sięgali po nie tkniętą dotąd najazdami wroga Afrykę. W 429 r. Wandalowie, wykorzystując panujące tam zamieszki, przeprawili się przez cieśninę nazywaną później Gibraltarską i rozpoczęli podbój. Dla zapobieżenia ich najazdowi na Sycylię i Italię, Rzym zgodził się w 435 r. uznać dokonany zabór Afryki pod warunkiem opłacania przez najeźdźców niewysokiej daniny rocznej.

Najazd Hunów

Polityka prowadzona w Galii przez Aecjusza przyniosła owoce w momencie zagrożenia tego kraju w 451 r. przez Hunów. Lud ten pod rządami Attyli podjął nową ofensywę przeciwko Zachodowi i posuwając się wzdłuż pogranicza rzymskiego po obu stronach Dunaju, przekroczył Ren i wtargnął do Galii. Wspólnemu wystąpieniu Aecjusza i germańskich "sprzymierzeńców" zawdzięczać należy zadanie porażki najeźdźcom na Polach Katalaunijskich (w okolicach Troyes). Próbowali oni w roku następnym szczęścia w Italii. Tu z kolei dywersja wojskowa Konstantynopola zmusiła Attylę do wycofania się. Legenda średniowieczna usiłuje natomiast przypisać zasługę skłonienia Hunów do odwrotu wpływom poselstwa, na którego czele stał papież Leon I.

Chaos na ziemiach zachodnich Cesarstwa

Dynastia teodozjańska zawdzięczała swoje utrzymanie się przy władzy, a Cesarstwo zachowanie pozorów zwierzchnictwa nad Zachodem - Aecjuszowi. Z dowódcy armii prowincjonalnej wyrósł on na właściwego regenta, opanowującego dzięki swym zdolnościom ciężką sytuację państwa. Toteż jego zamordowanie przez zawistną kamarylę dworską (454) usunęło ostatni hamulec powstrzymujący rozkład Cesarstwa na Zachodzie. Rabunkowa wyprawa Wandalów na Rzym w 455 r. doprowadziła nie tylko do bezprzykładnego złupienia tego miasta (stąd wandalizm) przez najeźdźców, ale zdezorganizowała również życie Italii. W Galii zaś "sprzymierzeńcy" zrywali te słabe więzy zależności, jakie łączyły ich jeszcze z Rzymem. Tak więc Burgundowie, przesunięci w swoim czasie przez Aecjusza na teren dzisiejszej Sabaudii, okupowali samowolnie Lyon. Wizygoci rozpoczęli na własny rachunek podbój Akwitanii i ziem Półwyspu Iberyjskiego. Dowódcy wojsk rzymskich ze swojej strony obdarzali purpurą i detronizowali cesarzy, którzy w ich rękach stali się zupełnymi marionetkami. Od śmierci Aecjusza do upadku Cesarstwa na Zachodzie, tj. w ciągu 22 lat, tron zajmowało dziesięciu cesarzy, a ich władza z każdym rokiem stawała się coraz bardziej iluzoryczna. W tym też czasie związek Półwyspu Iberyjskiego i Galii z Cesarstwem uległ faktycznemu zerwaniu. Nawet nie okupowanie przez barbarzyńców części obu tych krain zmieniły się w autonomiczne, nie uznające Rzymu okręgi.

Upadek Cesarstwa na Zachodzie

Ostatnim ze wspomnianych wyżej dziesięciu cesarzy był Romulus, nieletni syn ówczesnego naczelnego wodza - Orestesa, obdarzony purpurą na żądanie w 475 r. Oczywiście rządy w imieniu syna sprawował sam Orestes. Zasięg jego władzy w porównaniu z czasami Aecjusza przedstawiał się skromnie, tylko bowiem na północy przekraczał granice Italii, sięgając Dunaju. Armia, którą dowodził Orestes, składała się w ogromnej większości z Germanów. Była ona zakwaterowana w Ligurii, gdzie korzystała z ius hospitalitatis u tamtejszej ludności. Ten stan rzeczy budził niezadowolenie wojsk, które za przykładem "sprzymierzeńców" wizygockich i burgundzkich trzecią część gruntów uprawnych chciały uzyskać na własność. Mogłoby to jednak nastąpić tylko kosztem miejscowych latyfundystów, a na to Orestes, nie chcąc zrażać do siebie senatu, nie mógł się zdecydować. Jego odmowa stała się przyczyną buntu wojska, które pod wodzą Odoakra opanowało władzę, pozbawiając życia Orestesa (476). Wprawdzie oszczędzono wyniesionego przezeń na tron Romulusa, ale został on usunięty w cień. Zwycięskie wojska zgodnie z tradycją germańską obwołały Odoakra królem (rex), tzn. wodzem. W związku z tym wyłoniła się jednak poważna trudność. Tytuł króla nadawano zazwyczaj wodzowi określonego ludu. Wojska natomiast dowodzone przez Odoakra stanowiły zbieraninę złożoną z przedstawicieli różnych plemion. W tych warunkach trudno więc było wzorem Wizygotów czy Burgundów tworzyć półpaństwo barbarzyńskie. Odoaker myśląc o samodzielności i nie chcąc rządzić za pośrednictwem mianowanego przez siebie cesarza, nawiązał rokowania z Konstantynopolem. Proponował uznanie zwierzchnictwa cesarza Wschodu nad Italią za cenę przyznania sobie jej namiestnictwa. Ale Konstantynopol, który w swoim czasie przyczynił się do wyniesienia na tron Romulusowego poprzednika (Juliusza Neposa), zmuszonego potem przez Orestesa do ucieczki, dopóki żył wygnaniec był skrępowany w swych poczynaniach. Dopiero więc po jego śmierci (480) doszło do porozumienia między obu zainteresowanymi stronami. Warunki Odoakra zostały przyjęte, wobec czego odesłał on insygnia cesarskie Romulusa do Konstantynopola i oświadczył, że Cesarstwo Rzymskie posiada odtąd jednego tylko władcę, rezydującego nad Bosforem. Tak oto narodziła się fikcja zwierzchnictwa Wschodu nad okupowanymi przez Germanów prowincjami Zachodu. A ponieważ nastąpiło to po przeciągłym procesie rozkładu państwa rzymskiego na tym obszarze, mieszkańcy ziem zachodnich nie zdawali sobie przez długi czas sprawy z tego, że lata 476-480 stanowiły tam kres istnienia Imperium, które przywykli uważać za wieczne.


Wyszukiwarka