Political loser
Znów w mojej krainie nad Wisłą, zwanej Polską odbywać się będą wybory do euro parlamentu. I znów rodzi się szereg pytań i wątpliwości z tym związanych.
Podobno wiara czyni cuda. Ja zawsze wierzyłem w siebie i innych ludzi. W to, że człowiek jest zobligowany do czynienia dobra, a altruizm to jego drugie imię. Jeszcze trochę mi tej wiary pozostało.
Jednakże patrząc na polską rzeczywistość i opisując ją dochodzę do zaskakujących wniosków. Od dawien dawna Polską rządzą sami debile. Po wyborach przychodzi kolejna ekipa rządząca, patrzy i widzi burdel pozostawiony przez poprzedników. Dochodzi wtedy do wniosku, że tego nie da się ogarnąć. Trzeba robić swoje, (czyli jeszcze większy burdel), a ten burdel, to już ktoś inny po nas posprząta. To Polska właśnie.
Co się zaś tyczy euro parlamentu, to najczęściej bywa tak, iż w wyborach do euro parlamentu startują osoby, które są spalone na polskiej ziemi. Ich angielski jest na poziomie: „Hi my name is…; How old are you?; What’s your name?” czyli very low level. I najczęściej ktoś taki nas reprezentuje, za kilka tysięcy euro. To cena za ciężką pracę ku chwale ojczyzny rzecz jasna.
Praca wre. Kampania na całego. Są koledzy, którym żyje się podobno lepiej. Jest i premier, który ciągle gra w piłkę, no cóż sport to przecież zdrowie. No i są też prawi i sprawiedliwi, którzy są chyba chorzy na autyzm. Ich poprzedni cudowny świat, czyli matrix trochę im nie wyszedł.
Wierzę w ludzi. W ich mądrość, dlatego gorąco namawiam nie bojkotujmy ani tych, ani też następnych wyborów. Dnia 7 czerwca zagłosujmy mądrze, bo tak trzeba, i tak naprawdę to od nas wiele zależy.
Sebastian Maryniak