Więcej na: MANKAI.WORDPRESS.COM
Konflikt na Półwyspie Koreańskim
Chyba każdy z nas słyszał o dzisiejszym (23.11.2010) zdarzeniu, które miało miejsce na półwyspie koreańskim. Mam oczywiście na myśli atak na Yeonpyeong. Oto moja analiza całego incydentu.
Na początku zacznijmy od odróżnienia obu Korei. Dużo się mówi o konflikcie na Półwyspie Koreańskim, jednak są tacy, którzy nie wiedzą, która Korea jest tą „dobrą” Koreą, a która tą „złą” – podział bardzo prozaiczny, jednak służy jedynie do wyjaśnienia tej kwestii. Sprawa jest dosyć prosta: Republika Korei (inaczej Korea Południowa) ze stolicą w Seulu jest krajem liberalnym, demokratycznym, natomiast Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna (w skrócie KRL-D, inaczej zwana Koreą Północną) ze stolicą w Pjongjangu (Phenian) to komunistyczne państwo totalitarne.
Nadal istnieją spory co do tego, która ze stron zawiniła (pierwsza otworzyła ogień) – Republika Korei, czy może Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna. Jak twierdzi Pjongjang (stolica KRL-D) powodem ataku były manewry wojsk południowokoreańskich, jednak uważam, że Korea Północna chce zwrócić na siebie uwagę całego świata, pomagając tym samym we wznowieniu negocjacji w sprawie jej programu atomowego. Nie wierzę (jak chyba większość), iż Korea Południowa miałaby jakiś interes w wywoływaniu owego zamieszania. Prezydent Republiki Korei, Lee Myung-bak, zagroził, że jeśli sytuacja powtórzy się, Korea Północna musi liczyć się ze zdecydowanym odwetem Koreańczyków z południa. Na pewnym portalu znalazłem także informację, iż Korea Południowa poprosiła USA o broń atomową. Szczerze powiedziawszy nie wierzę, że jest to informacja prawdziwa, bowiem celem Republiki Korei jest całkowita denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego. Wojny na razie nie będzie – nie słuchajcie szukających sensacji dziennikarzy z Onetu. Sytuacja musiałaby być wyjątkowo napięta, aby oba kraje zaczęły otwarty konflikt.
Jak do tej pory, słyszeliśmy jedynie słowa potępienia ze strony rządzących, m.in. Rosji, Niemiec, jednak tylko nieliczne państwa zaczęły coś naprawdę robić. Chiny jako domniemany sojusznik (być może zbyt wielkie słowo) komunistycznej Korei, na temat incydentu wypowiedział się dość ogólnie, potępiając całe zajście, a nie atakujących. Jest to rzecz zastanawiająca, lecz Pjongjang od dawna ma dość specyficzne układy z tym państwem. Znamy przecież sytuację z wojny koreańskiej (1950-1953), kiedy to Chińczycy pomogli Korei Północnej, wysyłając duży oddział „ochotników” do walki z USA.
Sytuacja na Półwyspie Koreańskim zapewne się nie zmieni. Wydawać by się mogło, że Korea Północna to kraj słaby, bez sojuszników, a więc dlaczego wszyscy boją się otwarcie stanąć po stronie Republiki Korei i spróbować zakończyć rządy reżimu w KRL-D? Nie każdy zdaje sobie sprawę, że Chiny po cichu popierają Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną. Mamy więc do czynienia z konfliktem Korea Północna (z poparciem Chin) przeciw Korei Południowej (z pomocą USA oraz Japonii). To czyni całą sprawę bardziej poważną niż mogłoby się wydawać. Nawet jeśli Chiny nie zareagowałyby na ewentualny konflikt, armia Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej jest jedną z największych na świecie, co niesie ze sobą ryzyko ogromnych strat w przypadku jakichkolwiek starć.
Więcej na: MANKAI.WORDPRESS.COM