Czy muzułmanie wierzą w Jezusa?
JACEK SALIJ OP
Praktyczny wymiar tego pytania zrozumiałem po raz pierwszy podczas rozmowy z dziewczyną, która zamierzała związać się z muzułmaninem. „Oni również wierzą w Jezusa” – odrzucała niepokoje swojej siostry, że nie będzie jej wolno wychować własnych dzieci w wierze chrześcijańskiej.
„Czy naprawdę wierzą w Jezusa, skoro stanowczo przeczą prawdzie, że Jezus jest Synem Bożym? Skoro w Koranie wprost się twierdzi, że Jezus ani nie był ukrzyżowany, ani nie zmartwychwstał?” – odpowiadała na to jej siostra, próbując przekonać ją, że niesłusznie lekceważy różnice między wiarą chrześcijańską a islamem. „Nawet we własnym mieszkaniu nie będzie ci wolno umieścić znaku krzyża” – ostrzegała ją. Siostra miała rację. Kiedyś wypłakiwała się przede mną matka innej dziewczyny, która przyjechała do niej w odwiedziny ze swoim mężem muzułmaninem. Otóż pierwszą rzeczą, którą zrobili po wejściu do pokoju, w którym mieli mieszkać jako goście, było zdjęcie ze ściany krzyża. Nie liczyło się ani to, że to nie jest ich mieszkanie, ani to, że takim zachowaniem sprawiają matce wielki ból.
Muzułmańska alergia na sam znak krzyża ma swoje źródła w Koranie. Sura 4,157 dezawuuje tych, którzy „mówili: Zabiliśmy Mesjasza, Jezusa, syna Marii, posłańca Boga – podczas gdy oni ani Go nie zabili, ani Go nie ukrzyżowali, tylko im się tak zdawało”. Są to echa poglądów starochrześcijańskich doketów, którym nie mogło się pomieścić w głowie, że Syn Boży mógłby być ukrzyżowany, i twierdzili, że w Wielki Piątek został ukrzyżowany nie Jezus, ale ktoś do Niego podobny. Jak się okazuje, poglądy te dotarły wówczas aż na Półwysep Arabski i znalazły się nawet w Koranie.
Konsekwencją zanegowania krzyża Jezusa Chrystusa jest odrzucenie ewangelicznej nowiny, że przez ten krzyż zostaliśmy odkupieni. My, chrześcijanie, wierzymy bowiem i stanowi to istotę naszej wiary, że w Wielki Piątek Pan Jezus wszedł w największe ciemności, jakie potrafi na naszej ziemi stworzyć grzech, w ciemności tak straszne, że uniemożliwiające (mogłoby się wydawać) jakąkolwiek miłość. Otóż okazało się wówczas, że nawet w tamtych potwornych, niewyobrażalnych ciemnościach Jezus pozostał sobą – cały wypełniony miłością i cały oddany swojemu Ojcu, kochający wszystkich, nawet własnych morderców. Właśnie dlatego, że miłość okazała się wtedy mocniejsza niż potęga grzechu, przez Jego krzyż zostaliśmy odkupieni.
Owszem, muzułmanie czczą Jezusa, wierzą nawet w Jego dziewicze poczęcie i z tego powodu porównują Go z Adamem (por. sura 3,59). Jednak głównym sensem chrześcijańskiej wiary w dziewicze poczęcie Jezusa jest prawda, że z Nim jest zupełnie inaczej niż z nami. Dla każdego z nas poczęcie było początkiem istnienia. Natomiast Jezus w momencie swojego poczęcia z Maryi Dziewicy zaczął istnieć jedynie jako człowiek – jest On przecież Synem Bożym, który istnieje od zawsze. Natomiast nowym Adamem stał się On jako Odkupiciel rodu ludzkiego: przez swoją śmierć na krzyżu dał początek nowej ludzkości, którą ostatecznie zgromadzi wokół siebie przy końcu czasów.
Obie te prawdy – że Jezus jest współwiecznym Bogu Ojcu Synem Bożym oraz że na krzyżu dokonał On odkupienia ludzkości – islam stanowczo odrzuca. Zatem wiara muzułmanów w dziewicze poczęcie Jezusa oraz porównywanie Go do Adama pozostały tam jedynie jako puste skorupy tych dwóch prawd wiary chrześcijańskiej, wypłukane z ich pierwotnego znaczenia.
W gruncie rzeczy osoba Jezusa została w Koranie pozbawiona swojej historycznej konkretności. Wprawdzie wyraz „Ewangelia” jest w świętej księdze islamu wspomniany jedenaście razy, ale prawie nic nie mówi się tam o tym, co w Ewangelii jest napisane. Na próżno szukalibyśmy w Koranie bardziej konkretnych przekazów o tym, co Jezus głosił. Natomiast czterech ksiąg Ewangelii, które dla nas, chrześcijan, są podstawowym świadectwem o Jezusie i o Jego nauce, islam nie uznaje do tego stopnia, że za samo posiadanie Nowego Testamentu albo całej Biblii można być w krajach muzułmańskich bardzo surowo ukaranym.
Wśród bardzo nielicznych wzmianek Koranu o zawartości Ewangelii znajdują się za to pogłosy późnych apokryfów, jakoby Jezus „już w kolebce przemawiał do ludzi jak człowiek dojrzały” i jakoby lepił on ptaki z gliny, które dzięki jego tchnieniu ożywały (sura 5,110). Nie zabrakło też w Koranie twierdzenia, jakoby Jezus zapowiadał przyjście proroka Mahometa (sura 61,6). Wzdragam się przed pisaniem z dużej litery zaimków wskazujących na Jezusa w powyższych zdaniach, bo nie takiego Jezusa znam z Ewangelii.
Stanowcza niechęć muzułmanów wobec rzeczywistej Tory, świętej księgi judaizmu, i wobec rzeczywistego, używanego przez chrześcijan już na kilka wieków przed Mahometem tekstu świętej Ewangelii, każą postawić pytanie: ludem której Księgi są w oczach muzułmanów żydzi oraz my, chrześcijanie, skoro tą Księgą nie jest ani rzeczywista Tora, ani rzeczywista Ewangelia? Odpowiedź, którą zazwyczaj na to pytanie dają muzułmanie – że Tora i Ewangelia zostały przez żydów i chrześcijan sfałszowane – jest tyleż dla nas i dla żydów obraźliwa, co gołosłowna.
Przypomnijmy przy okazji oficjalną naukę Kościoła, że my, chrześcijanie, nie uważamy bynajmniej swojej wiary za „religię Księgi”:
Wiara chrześcijańska nie jest jednak religią Księgi. Chrześcijaństwo jest religią Słowa Bożego: Słowa nie spisanego, lecz Słowa Wcielonego i żywego. Aby słowa Pisma świętego nie pozostawały martwą literą, trzeba, by Chrystus, wieczne Słowo Boga żywego, przez Ducha Świętego oświecił nasze umysły, abyśmy rozumieli Pisma (Łk 24,45) (Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 108).
Mistrzem przyjaznego wobec muzułmanów świadczenia o Jezusie, Zbawicielu wszystkich ludzi, był Jan Paweł II. Potrafił mówić o Jezusie z szacunkiem dla islamu, a zarazem bez zamazywania swojej chrześcijańskiej tożsamości.
Uczciwość wymaga – mówił do młodzieży muzułmańskiej w Casablance, 19 sierpnia 1985 roku – byśmy uznali i szanowali to, co nas różni. Najbardziej istotną różnicą jest oczywiście sposób, w jaki patrzymy na osobę i dzieło Jezusa z Nazaretu. Wiecie, że my, chrześcijanie, wierzymy, że Jezus wprowadza nas w wewnętrzne poznanie tajemnicy Boga i w synowską wspólnotę Jego darów, tak że uznajemy w Nim i głosimy Pana i Zbawcę. To są ważne różnice, które możemy przyjąć z pokorą i szacunkiem, w duchu wzajemnej tolerancji. Jest w tym tajemnica, co do której – jestem tego pewny – Bóg nas kiedyś oświeci.
Kilkanaście lat później, 24 września 2001 roku, podczas spotkania z przedstawicielami kazachskiego świata kultury, Jan Paweł II wyznał swoją wiarę w Jezusa i wyjaśniał, dlaczego nie tylko muzułmanie czy niewierzący, ale również chrześcijanie czują potrzebę i mają prawo dzielić się swoją wiarą z innymi:
Chrześcijanie wierzą, że w Jezusie z Nazaretu, zwanym Chrystusem, udzielona została wyczerpująca odpowiedź na pytania, które człowiek nosi w sercu. Przez swoje słowa i czyny, a na koniec przez tajemnicę paschalną Jezus objawił się jako Odkupiciel człowieka i Zbawiciel świata. O tej nowinie, która od dwóch tysięcy lat przekazywana jest z ust do ust przez niezliczonych ludzi we wszystkich częściach świata, Papież rzymski daje dziś wobec was świadectwo z pokorą i głębokim przekonaniem, a zarazem z pełnym szacunkiem dla poszukiwań, które prowadzą inni ludzie dobrej woli, podążając różnymi drogami. Kto poznał prawdę w całym blasku jej piękna, odczuwa potrzebę podzielenia się nią z innymi. Dla człowieka wierzącego jest to nie tyle powinność wynikająca z normy prawnej, lecz potrzeba dzielenia się z wszystkimi najwyższą Wartością własnego życia.
Zauważmy: ani w Casablance, ani w kazachskiej Astanie Jan Paweł II nie wyrażał satysfakcji z tego powodu, że muzułmanie uznają w Jezusie proroka. Stosunek do Jezusa raczej nas, chrześcijan, głęboko dzieli z muzułmanami. Wolał Jan Paweł II wytrwale przypominać, że najgłębsze nawet różnice światopoglądowe czy religijne nie uzasadniają nietolerancji, prześladowań ani nienawiści.
Pragnę raz jeszcze – mówił we wspomnianym już przemówieniu 24 września 2001 roku – wyrazić szacunek Kościoła katolickiego dla islamu, autentycznego islamu: islamu, którego wyznawcy modlą się i okazują solidarność potrzebującym. Pomni błędów przeszłości, także niedawnej, wszyscy wierzący powinni połączyć wysiłki, aby Bóg nigdy nie stał się zakładnikiem ludzkich ambicji. Nienawiść, fanatyzm i terroryzm znieważają imię Boże i oszpecają autentyczne oblicze człowieka.
Jak widzimy, jedno i drugie jest obowiązkiem chrześcijanina: i szacunek dla islamu, i wierność naszej chrześcijańskiej tożsamości. Zatem chrześcijanka myśląca o małżeństwie z muzułmaninem (i zresztą każdy inny chrześcijanin) zamazuje prawdę, jeżeli bagatelizuje głębokie różnice między islamem i wiarą chrześcijańską łatwym stwierdzeniem: „Oni również wierzą w Jezusa”.
Jacek Salij OP