O tym, jak hrabia Aleksander von Francken-Sierstorpf spędził święta Bożego Narodzenia z 1944 r., opisuje w wierszu, który mimo surowej kontroli przedostał się na zewnątrz.
Boże Narodzenie 1944 roku
Gdzie niegdyś dzwoniły klasztorne dzwony
Siedzą dziś ludzie uwięzieni.
Chyba z tysiąc mężczyzn młodych i starych
Z bladymi twarzami i wychudzeni.
Ich głowy ogolone, odzież podarta
Koszule w strzępach, obuwie zdeptane.
Wszystkie narody Europy reprezentowane
tą samą troską i potrzebą Smutne Boże Narodzenie nadchodzi,
Tu w więzieniu nie odczuwamy tego.
Miast choinki, pachnących napojów - przykry fetor z kibla.
Miast kolęd i pieśni - strażnika ochrypłe nawoływanie.
Ni dzieci błyszczących oczu, tylko ściśniona bezgłośna gromada.
Żaden znak pokoju ani miłości bliźniego, wieczorem baty.
Zamiast wspaniałych dźwięków „Transeamus” - żałosne wycie syren.
Ile zadumanych twarzy, w myślach o domu i światłach na choince
Ocienione własną niedolą, strachem przed bólem, chorobą, śmiercią.
Nie ma miejsca na ziemi, niż tu, gdzie ludzie oczekują pocieszenia, Zbawiciela.
Lecz nasz rodzaj Go nie uznał i oddalił z naszego społeczeństwa.
Tylko nocą, kiedy idziemy do pracy, a nad nami niebo błyszczy gwiazdami
Widzimy wysokie wieże gotyckie, które mówią o miłości bożej i ludzkości.
Moja żona także uwięziona, syn na wojnie!
To było moje Boże Narodzenie w więzieniu karnym w Brzegu.