Bunt lemingów (sterowany)
Wpisał: Jarosław Stróżyk 11.08.2012.
Jarosław Stróżyk 27-07-2012, http://www.rp.pl/artykul/17,920026-Bunt-lemingow.html?p=2
[nooo, jeśli „prowadzący” nawet Rzepie nakazali pogrożenie Donkowi paluszkiem....Kogo chcą odkurzyć z półki? MD]
Po głośnym liście naczelnego „Playboya” Donald Tusk sprytnie obłaskawił zrażonych do PO celebrytów. Czy znów mu się to uda?
Platforma spotyka się z rekordową krytyką ze strony własnego zaplecza.
Platforma ma najgorszą prasę u swego elektoratu od czasu słynnego listu redaktora naczelnego „Playboya" Marcina Mellera z 2011 roku, w którym oświadczał, że już na nią nie zagłosuje.
Ujawnianie kolesiostwa w spółkach i samorządach oburza wielu nastawionych wolnorynkowo sympatyków PO. Z kolei odrzucenie wraz z PiS i ziobrystami ustawy o związkach partnerskich wywołało furię wśród lewicowo-liberalnych zwolenników Donalda Tuska.
Strzelili sobie w stopę
W Internecie zaroiło się od wpisów typu: „do widzenia, Platformo", „nigdy już nie dostaniecie mojego głosu", „ACTA, związki partnerskie, ile jeszcze? Koniec poparcia".
Znany satyryk i sympatyk Platformy Krzysztof Materna powiedział w TVN24, że ze związkami partnerskimi PO „zrobiła go w bambuko". Z kolei nieukrywająca liberalnych poglądów dziennikarka Agnieszka Gozdyra komentowała na Twitterze po sejmowym głosowaniu: „Platforma strzeliła sobie wczoraj w stopę, kolano i parę innych miejsc. Gigantyczne rozczarowanie". W innym wpisie: „Niestety, Platforma absolutnie na serio nie skumała, o co chodzi ztą obywatelskością".
Najdalej posunął się sympatyzujący z PO portal Natemat.pl, który tekst o głosowaniu w sprawie związków partnerskich zatytułował „Requiem dla Polskiej Demokracji" i opublikował listę wszystkich parlamentarzystów, którzy głosowali przeciw. Podobną listę opublikował portal Gazeta.pl.
W Internecie już pojawiło się określenie na to zjawisko nawiązujące do tekstu Roberta Mazurka w„Uważam Rze": „bunt lemingów".
Holland się zraziła
Ustawa o związkach partnerskich to jednak tylko kropla, która przelała czarę goryczy - podkreślają medialni zwolennicy Platformy. I wyliczają sprawy, którymi zraziła ich w ostatnim czasie partia Tuska: pozorowane prace nad ustawą o in vitro, zmiany w ustawie o dostępie do informacji publicznej, propozycja zmian w prawie prasowym i wreszcie zupełne zaniedbanie problemów kultury.
Właśnie nawiązując do tej ostatniej sprawy, znana reżyser Agnieszka Holland publicznie wypowiedziała miłość do PO.
- Nie wiem, z czego to się bierze. Może to jest tendencja w Platformie, żeby odciąć przymiotnik Obywatelska i zamienić to na platformę kolesiów albo na platformę biurokratów, albo na platformę arogantów - mówiła niedawno reżyserka, która wcześniej mocno wspierała partię Tuska.
Równie wiele emocji wywołuje kwestia nepotyzmu i ujawniane przez media listy działaczy PO zatrudnionych w rządowych spółkach i agencjach. „Dlaczego trwa proceder żerowania polityków na majątku państwowym mimo ujawniania takich faktów przez media, a czasami przez NIK i prokuraturę? Dlaczego wyborcy nie karzą polityków za takie praktyki?" - pytał ostatnio publicysta „Gazety Wyborczej" Witold Gadomski i apelował, by w jakiś sposób to zmienić - kartką wyborczą, zaangażowaniem się w sprawy publiczne, naciskiem na polityków.
Rozczarowania PO nie kryje nawet szef związanego z nią Instytutu Obywatelskiego Jarosław Makowski. W czasie dyskusji na temat prezydenckiego projektu zmian w ustawie o zgromadzeniach, który zdaniem organizacji pozarządowych poważnie ogranicza wolności obywatelskie, opublikował apel zatytułowany: „Platformo, słuchaj obywateli!".
Przekonywał w nim, że nie zmienia się prawa, gdy okazuje się, że organy zobowiązane do jego przestrzegania i egzekwowania źle realizują swoje zadania. „Mądrej władzy nie poznaje się po tym, że za wszelką cenę forsuje swoje pomysły, bo dysponuje większością. Ale po tym, że potrafi - szczególnie po wysłuchaniu głosów krytycznych - skorygować swoje plany" - pisał Makowski.
Senatorowie PO go jednak nie posłuchali i ustawę, choć z pewnymi poprawkami, uchwalili.
Wywołało to oburzenie organizacji broniących praw obywatelskich. „To fatalna wiadomość dla polskiej demokracji. Mimo protestów oraz mocnej krytyki ze strony OBWE Senat - głosami PO - uchwalił prawo, które w sposób nieproporcjonalny ogranicza jedną z fundamentalnych wolności obywatelskich" - komentowała na gorąco Katarzyna Szymielewicz z fundacji Panoptykon.
A chcą być fajni
Taki wysyp negatywnych emocji we własnym elektoracie poważnie zaniepokoił polityków Platformy. - Mamy problem. Trzeba jakoś ostudzić te buntownicze nastroje, inaczej może na tym mocno skorzystać Palikot - podkreśla jeden z ważnych polityków PO.
Dlatego nie bez powodu Platforma niemal natychmiast po głosowaniu w sprawie związków partnerskich ogłosiła, że pracę nad jej własnym projektem w tej materii - autorstwa posła Artura Dunina - ruszą w Sejmie zaraz po wakacjach. Z kolei pełnomocnik rządu ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz (PO) zapowiedziała, że po wakacjach rząd ratyfikuje wywołującą kontrowersje, ale popieraną przez środowiska lewicowo-liberalne Konwencję Rady Europy ws. zapobiegania przemocy wobec kobiet.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że do podobnych „buntów" wśród wyborców i zaplecza Platformy już dochodziło i prędzej czy później do partii Tuska wracali. - Nie ma prawdziwego buntu lemingów. I w najbliższym czasie na dużą skalę nie będzie. Z podobnymi deklaracjami jest trochę tak jak z zachowaniem dziecka, które krzyczy do rodziców, że już ich nie kocha, by następnego dnia z radością się z nimi bawić - mówi „Rz" politolog Rafał Chwedoruk. Przypomina, że i po aferze hazardowej, i po ACTA strach lemingów przed Jarosławem Kaczyńskim i PiS w końcu zawsze okazywał się silniejszy niż chwilowa niechęć do PO.
Jego zdaniem, nawet jeśli część wyborców pod wpływem ostatnich wydarzeń rozczaruje się trwale do Platformy, to prędzej nie pójdą na wybory, niż poprą inne ugrupowanie.
Znawca marketingu politycznego Norbert Maliszewski zwraca też uwagę, że nie zawsze oburzenie lewicowo-liberalnej części elektoratu PO przekłada się na to, co myśli jego zdecydowana większość. - Takie tematy jak związki partnerskie czy in vitro emocjonują internautów czy różnych celebrytów, ale niekoniecznie centrowych i prawicowych wyborców PO. A oni stanowią zdecydowaną większość - podkreśla.
Według niego Platforma nie może jednak całkiem tych głosów lekceważyć. Chodzi bowiem o liderów opinii, osoby, które „decydują o tym, czy dana partia jest fajna, czy też obciachowa". - A liderom PO bardzo zależy, by ich partia wciąż była postrzegana jako fajniejsza od innych - tłumaczy.
Dlatego nie wyklucza, że Donald Tusk znów, jak po liście Mellera, prowadzącego w TVN24 „Śniadanie mistrzów", spotka się z celebrytami, by ich obłaskawić.