8885


CZY POLSCY NAUCZYCIELE SĄ NARAŻENI NA WYPALENIE ZAWODOWE?

Rozważania dotyczące syndromu „wypalenia zawodowego” pojawiły się w literaturze psychologicznej we wczesnych latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. W roku 1974, amerykański psychiatra Freudenberger określił „wypalenie zawodowe”, zwane inaczej „wypaleniem emocjonalnym”, jako skumulowanie kilku czynników: długo utrzymującego się emocjonalnego wyczerpania, dehumanizowania osób, z którymi pozostaje się w relacjach zawodowych, braku satysfakcji zawodowej, obniżenia poziomu zaangażowania w wykonywaną pracę oraz przewlekłego zmęczenia fizycznego.

Najpełniejsze i najbardziej wyczerpujące określenie zespołu wypalenia zawodowego, „bourn - out syndrome”, zaproponowała Ch. Maslach, która uznała, że jest on konsekwencją ciągłego stresu nauczycieli, z którym tenże nauczyciel nie potrafi sobie poradzić. Na podstawie dokładnych badań autorka ustaliła, że o „wypaleniu” możemy mówić z chwilą pojawienia się trzech rodzajów symptomów:

Skutki „wypalenia zawodowego” są groźne zarówno dla pracownika, jak i z punktu widzenia społecznego. Są nimi m. in.: zwiększona absencja, duża płynność kadr, niska jakość świadczonych usług, pogorszenie się stosunków pracownika z rodziną i przyjaciółmi, w dramatycznych przypadkach - alkoholizm, lekomania, samobójstwa. Często konsekwencją jest rezygnacja z pracy, zawodu, zmarnowanie wykształcenia i talentu.

„Wypalenie zawodowe” to proces nieuchronnej destrukcji, jaki zachodzi w psychice osób, które zbytnio eksploatują swoje siły w „dawaniu siebie” innym. Nie chodzi tutaj o zjawisko stresu społeczno - kulturowego, egzystencjalnego, lecz o stres zawodowy. W przypadku wypalenia zawodowego chodzi o ludzi, którzy psychicznie „zużyli się” w wyniku przesadnej trzeźwości w ocenie realiów sytuacji, możliwości, skuteczności i sensu działania. „Wypalenie zawodowe” to nie aktywny bunt, a raczej rezygnacja, pogodzenie się z realiami, „odpuszczenie sobie”, dezorientacja, kogo należy winić za istniejący stan rzeczy.

Problem dotyczy nie tylko nauczycieli, są w tej grupie lekarze, pielęgniarki, psychologowie, psychiatrzy, pracownicy opieki społecznej, doradcy zawodowi w urzędach pracy, kuratorzy sądowi, personel więzienny, księża - a więc osoby pracujące w zawodach, które można zarazem określić jako „społeczne i usługowe”.

Przyglądając się wyżej wymienionym grupom zawodowym, najbardziej podatnym na „wypalenie”, łatwo zauważyć, że cechuje je bliski zaangażowania kontakt interpersonalny pracownika i osoby, na rzecz której on działa. Ich relacje wymagają zaangażowania emocjonalnego, troski, odpowiedzialności za drugą osobę. To wszystko obciąża psychicznie i chociaż daje poczucie bliskości, wdzięczności i innych dowodów uznania, koszty emocjonalne takiej pracy mogą stać się trudne do udźwignięcia.

Zawód nauczycielski cechuje, obok konieczności stałego zaangażowania emocjonalnego, dodatkowy czynnik wzmagający stres - wysokie wymagania w zakresie roli społecznej nauczyciela. Oczekuje się od niego dużej wiedzy przedmiotowej popartej wysokimi kwalifikacjami metodycznymi, zapewniającymi nie tylko wysoki poziom merytoryczny nauczanego przedmiotu, ale również wielu umiejętności kluczowych: planowania, organizowania i oceniania własnego, uczenia się, skutecznego porozumiewania się w różnych sytuacjach, efektywnego współdziałania w zespole, rozwiązywania problemów w sposób twórczy, posługiwania się technologią komputerową i informatyczną.

Oczekuje się także umiejętności sprawiedliwego i rzetelnego oceniania, nawiązywania dobrego kontaktu z rodzicami i uczniami, zachęcanie ich do pracy, a także dawania im dobrego przykładu.

Wiadomo również, że wysokie wymagania, jakie społeczeństwo stawia nauczycielom nie znajdowały i nie znajdują obecnie odzwierciedlenia w ich statusie społecznym, a wszelkie próby podniesienia ich sytuacji ekonomicznej, przebijają się z wielkim trudem u kolejnych ekip rządzących naszym krajem. W rezultacie oznacza to, że zwód nauczyciela jest szczególnie zagrożony możliwością pojawienia się objawów „zespołu wypalenia zawodowego”.

Bolesność problemu jest spotęgowana przez fakt, że dotyka przede wszystkim ludzi ambitnych, pracujących w placówkach o równie wysokich aspiracjach.

Powstaje zatem pytanie: jak przeciwdziałać „wypaleniu zawodowemu”?

Z badań prowadzonych w różnych krajach (w tym w Polsce) wynika., że:

Na całym świecie nauczyciele narażeni są na „wypalenie zawodowe”, jednakże w moim mniemaniu, specyficzna sytuacja polskich nauczycieli powoduje, że są oni bardziej niż inni narażeni na owo „wypalenie”. Wskazują na to wyniki badań z lat osiemdziesiątych oraz akcje protestacyjne nauczycieli na początku lat dziewięćdziesiątych, które świadczą o wielu problemach i frustracji tej grupy zawodowej. Do najważniejszych „bolączek” polskich nauczycieli można zaliczyć:

Wiele z wyżej wymienionych problemów nie zostanie rozwiązanych szybko, mimo iż wiele z nich stanowi o efektywności pracy pedagogicznej nauczyciela.

Jestem nauczycielką z 18 - letnim stażem pracy w jednym z gdyńskich przedszkoli samorządowych. Gdynia to młode, bogate i bardzo ambitne miasto, które swoim nauczycielom stawia wysokie wymagania.

Nie zetknęłam się bezpośrednio z syndromem „wypalenia zawodowego”, jednak zaobserwowałam wiele niepokojących zjawisk m. in. wzmożoną męczliwość pracowników, drażliwość oraz ogólne zniechęcenie i frustracje. Nie jestem w stanie określić, czy wyżej wymienione objawy pogłębią się oraz czy pojawią się nowe, które doprowadzą do całkowitego „zużycia się” nauczyciela. W moim mniemaniu istnieje niebezpieczeństwo, że jeśli ogólna sytuacja polskich nauczycieli nie poprawi się w sposób znaczący, to większość z nich może nie dotrwać w zawodzie do „zasłużonej” emerytury.

Osobiście jestem zmęczona przede wszystkim „pracą papierkową” - planami miesięcznymi, rocznymi, pięcioletnimi, standardami, wskaźnikami, kryteriami, mierzeniem jakości pracy placówki, podliczaniem nieobecności dzieci, dokumentowaniem i diagnozowaniem postępów i problemów w rozwoju dziecka, które trzeba wykonać w określonym czasie i „na czas”. Męczy mnie również wieczne zbieranie pieniędzy „na coś”, a co za tym idzie - nieustanne chodzenie za rodzicami i przypominanie o płatnościach.

Taki stan rzeczy powoduje, że czasami, podkreślam - czasami - mam „wszystkiego dosyć', gdyż nie mam czasu wykonywać właściwej pracy, czyli zajmować się powierzonymi mej opiece dziećmi. Wtedy nasuwa mi się pytanie: gdzie jest to wielkie przesłanie pedagogiki - dobro dziecka? Gdzie jest miejsce na podmiotowość i podmiotowe traktowanie dziecka? Dlaczego nie pozwala się nauczycielowi pracować, czyli poświęcać całego swojego zawodowego czasu dzieciom i tylko im?!

Chcąc wywiązać się ze swoich zadań i powinności, a jednocześnie pozostać nauczycielem, a nawet więcej, stać się nauczycielem przez duże „N”, zwykle odkładam wspomnianą „papierkową robotę” do domu, a w godzinach mojej pracy autentycznie być „tu i teraz” z dziećmi. Nikt i nic nie jest ważniejsze od rozradowanych, zadowolonych, roześmianych „buziek” dzieci. Nikt i nic nie zastąpi spontanicznych gestów dziecka, błysku zrozumienia w oku (dostrzeganego przez nielicznych) i tego „aha”, które jest nagrodą za wszystkie trudy i dowodzi, że dla takich chwil warto być nauczycielem.

Następnym problemem, bardzo stresującym i wywołującym ogólne zniechęcenie, jest kwestia niskiego prestiżu zawodu nauczyciela w społeczeństwie. Niskie uposażenie, powodujące obniżenie statusu społecznego nauczyciela, niewspółmierne do wkładu pracy, wpływa na fakt, iż nie jest on szanowany przez inne środowiska zawodowe.

Sami rodzice dzieci uczęszczających do placówek oświatowych, stawiają nauczycielom bardzo wysokie wymagania, jednocześnie nie oferując wiele w zamian, a wręcz unikając współpracy (ciągły brak czasu, a może chęci?). Oddając dziecko do przedszkola, rodzic uważa po pierwsze - płaci, więc wymaga; po drugie - placówka i nauczyciel ma odciążyć ich w spełnianiu obowiązku wychowania i opieki, a jednocześnie - nauczyć tego wszystkiego, na co oni nie mają czasu, a co przyda się dziecku w dalszej edukacji. Myślę, że rodzice nie rozumieją, że placówki oświatowe mają za zadanie wspomagać rozwój dziecka, a nie wyręczać rodziców, którzy są pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami swoich dzieci i to na nich ciąży największa odpowiedzialność za swoje pociechy.

Sądzę, że mogłabym po dłuższym namyśle wymienić jeszcze wiele niepokojących objawów, symptomów i problemów, które mogą prowadzić do „wypalenia zawodowego” nauczycieli (obserwując tylko moje najbliższe środowisko zawodowe), jednakże wyżej wymienione uważam za najistotniejsze oraz najbardziej bolesne i znaczące.

Pogłębiona analiza problemu „wypalenia zawodowego” i odkrywanie mechanizmów ich powstawania, pomoże znaleźć skuteczne środki przeciwdziałania temu zjawisku i stanie się istotnym czynnikiem zmiany sytuacji zawodowej każdego pracownika, szczególnie zaś nauczycieli. Zdaję sobie sprawę, że powyższe opracowanie jest tylko sygnałem, iż ten ważny problem istnieje, jest „na czasie” i wymaga natychmiastowej reakcji ze strony tych czynników, organizacji, które świadomie lub nieświadomie przyczyniają się do powstawania syndromu „wypalenia zawodowego”.

Anna Tessmer - nauczyciel

Przedszkola Samorządowego Nr 32 w Gdyni

Bibliografia:

  1. Banach Cz., Nauczyciel, [w:] Encyklopedia Pedagogiczna, pod red. W. Pomykało, Warszawa 1993

  2. Golinska L., Świętochowski W., Temperamentalne i osobowościowe determinanty wypalenia zawodowego nauczycieli, Psychologia Wychowawcza Nr 5 / 1998

  3. Kędracka E., Wypalenie się zawodowe nauczycieli, Szkoła Zawodowa Nr 4 / 1998

  4. Kliś M., Kossenska J., Cechy osobowościowe nauczycieli a syndrom wypalenia zawodowego, Psychologia Wychowawcza Nr 2 / 1998

  5. Świętochowski W., Wypalenie zawodowe u nauczycieli - co to jest i jak się przed nim obronić?, Szkoła Zawodowa Nr 10 / 1999

  6. Zawadowska I., Wypalenie zawodowe, Gazeta Szkolna Nr 11 / 2001

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
8885
1 2 Operacje bankoweid 8885 Nieznany
8885
8885
8885

więcej podobnych podstron