Bóg nie pozwoli się z siebie naśmiewać
Świadectwo chińskich chrześcijan
Na jednym z pól ryżowych stoi gromadka wieśniaków chińskich i z przerażeniem przygląda się niebu, na którym zaczynają się szybko gromadzić żółto-czarne chmury, zapowiadające gwałtowną burzę gradową. Grad o tej porze roku nie był tu specjalnie czymś nowym, ale tak czarnych i groźnych chmur nikt z teraz z żyjących nie widział. „Wskutek tegorocznej suszy i tak już marnie zapowiadają się zbiory" - zauważył jeden z wieśniaków, patrząc żałośnie na powiewające na wietrze nieliczne łodyżki ryżu. „Jeżeli spadnie grad, to biada nam" - wtrącił inny wieśniak. Jak ja wyżywię swoją liczną rodzinę, przecież rząd nie zrezygnuje z wyznaczonych nam kontyngentów. Prawdę powiedziawszy, to i bez burzy gradowej groził nam już głód".
„Czy nie byłoby lepiej"- przerwał przykre milczenie najstarszy z wieśniaków - „gdybyśmy się pomodlili"? W ostatnich czasach modlitwa stała się dla nich jedyną pociechą i ratunkiem. Wierzyli oni już od wielu lat w Jezusa Chrystusa, jako swego Zbawiciela, a z biegiem czasu powstała we wsi nawet mała gmina chrześcijańska, która zdobyła się nawet na własną kaplicę. Ale przed niespełna kilku miesiącami zaczęto ich prześladować, zarzucając im zabobon i nieprzyjazne ustosunkowanie się wobec rządu. W milczeniu udali się wieśniacy do kaplicy, gdzie, uklęknąwszy, prosili wspólnie Ojca Niebieskiego o oddanie grożącego im strasznego nieszczęścia. Tymczasem ściemniło się, i gdy modlący się powstali z klęczek, spostrzegli na niebie zamiast ciężkich chmur gradowych iskrzące się gwiazdy. Złowrogie chmury podzieliły się i wyładowały swą niszczycielską zawartość po drugiej stronie wzgórza. Jak cudownie może Bóg pomóc! Z podzięką na ustach i spokojem w sercu udali się wieśniacy na spoczynek. Nazajutrz z samego rana zjawił się u nich goniec z sąsiedniej wsi z wiadomością o strasznych spustoszeniach, jakie poczyniła wczorajsza burza w ich wsi, ofiarą jej bowiem padły nie tylko pola ryżowe, ale nawet zwierzęta i ludzie. Jak pamięć ludzka tylko sięga nie przypomina sobie nikt tak gwałtownej burzy, gdyż spadły na ziemię całe bryły lodu. Poza tym doniósł im jeszcze ów goniec, że owo straszne nawiedzenie poprzedziło wielkie zgromadzenie ludności na rynku, podczas którego urządzono rozprawę sądową, w celu ustalenia winnych nieurodzaju i ogólnego zubożenia ludności. Następnie stawiono przed sądem wielką kukłę z papieru, mającą wyobrażać Boga chrześcijan. Po wysłuchaniu oskarżycieli i wielu świadków, zapytał sędzia, kto jest winien wszystkim ich nieszczęściom, na co zgromadzona tłuszcza zawyła: „Bóg chrześcijan!" W długim i wyczerpującym przemówieniu domagał się oskarżyciel publiczny surowego ukarania winowajcy. Sąd uznał winę za dowiedzioną i skazał Boga chrześcijan na rozstrzał i spalenie. Następnie jeden z członków sądu wyjął rewolwer i dwukrotnie przestrzelił kukłę, którą następnie spalono publicznie. Grad niebywałej wielkości, jaki spadł na ową wieś, był odpowiedzią Bożą na to zuchwałe wyzwanie.
Umie Pan wyrwać pobożnych z pokuszenia,
bezbożnych zaś zachować na dzień sądu
celem ukarania...
2 Piotr. 2:9