Kr贸l韞p

Osoby dramatu:
Edyp
Kap艂an
Ch贸r Teban
Tyrezjasz
Jokasta
Pos艂aniec z Koryntu
S艂uga Lajosa
Pos艂aniec domowy

Prologos (Prolog) [Edyp, Kap艂an, Kreon]聽

Kr贸l Teb - Edyp relacjonuje sytuacj臋 na swych ziemiach. Od d艂u偶szego czasu jego rodak贸w n臋kaj膮 straszliwe kl臋ski, cierpi膮 z powodu聽chor贸b聽i rozprzestrzeniaj膮cej si臋 zarazy, a Edyp nie wie, jak ul偶y膰 ich cierpieniu i poprawi膰 los poddanych. W rozmowie ze starym Kap艂anem, kt贸rego prosi o聽porad臋, wyznaje, 偶e kocha sw膮 ojczyzn臋聽mi艂o艣ci膮聽szczer膮 i bezinteresown膮 i nie spocznie, p贸ki nie odnajdzie przyczyn kl臋sk. Gdy pojawia si臋 Kreon 鈥 szwagier Edypa, kt贸ry powraca z wyroczni, do kt贸rej pos艂a艂 go monarcha, informuje Edypa i zebranych o przyczynie nieprzychylno艣ci bog贸w (poznajemy w贸wczas聽sylwetk臋聽poprzedniego kr贸la Teb 鈥 Lajosa, zamordowanego przed laty w niewyja艣nionych okoliczno艣ciach). Kr贸l postanawia pom艣ci膰 艣mier膰 swego poprzednika i odszuka膰 zab贸jc臋.

Edyp zwraca si臋 do potomk贸w Kadma 鈥 mitologicznego za艂o偶yciela Teb. Zebrani na dziedzi艅cu siedz膮 na progu przed o艂tarzami i trzymaj膮 b艂agalne wi膮zki.聽

Kadm by艂 synem Agenora i wnukiem Posejdona. O偶eni艂 si臋 z Harmoni膮. By艂 mitologicznym za艂o偶ycielem Teb.

Rozpuszczaj膮 nad聽miastem聽dym wonnych kadzide艂, kt贸ry unosi si臋 w powietrzu razem聽鈥瀦 modlitw膮 i j臋kiem鈥. Ludzie boj膮 si臋 chor贸b i zaraz n臋kaj膮cych miasto.聽
Edyp zwraca si臋 do starca (Kap艂ana) z pytaniem, czy post臋powaniem mieszka艅c贸w Teb kieruje strach czy cierpienie. M贸wi:聽
鈥濿yjaw to m臋偶owi,聽
Co chce wam ul偶y膰; bo by艂by bez serca,聽
Gdyby ten widok mu serca nie wzruszy艂鈥
.
Na te s艂owa Kap艂an prosi w艂adc臋 o聽pomoc聽i wsparcie:聽
鈥濨o miasto 鈥 sam widzisz 鈥 odm臋ty聽
Z艂ego zala艂y i lud bodaj g艂ow臋聽
Wznosi w艣r贸d kl臋ski i krwawej po偶ogi (鈥)鈥
.聽
Cho膰 przyznaje, 偶e聽鈥瀏r膮偶y艂鈥聽ich upadek, to jednak b艂aga o ratunek:聽鈥瀞tanowczo wznie艣 gr贸d ten ku szcz臋艣ciu鈥. Edyp upewnia starca, 偶e kocha sw膮 ojczyzn臋 mi艂o艣ci膮 szczer膮 i bezinteresown膮 i nie spocznie, p贸ki nie odnajdzie przyczyn kl臋sk, n臋kaj膮cych jego ziemi臋:

鈥濭dy moja dusza za mnie, za was j臋czy,聽
Za miasto ca艂e; ze snu si臋 nie budz臋聽
Na wasze g艂osy; wiedzcie, 偶e 艂zy roni臋聽
I cz臋stym troski b艂膮kaniem si臋 trudz臋,聽
By co obmy艣le膰 ku ludu obronie鈥
.聽
Aby uspokoi膰 Kap艂ana, w艂adca informuje go, 偶e pos艂a艂 Kreona - syna Metojka i zarazem swego szwagra (鈥炁紀ny mej brata鈥) do wyroczni Apollona, by tam dowiedzia艂 si臋 o przyczynach zagniewania bog贸w, nieprzychylnych od jakiego艣 czasu Tebom i ich kr贸lowi. Kr贸l obiecuje przy tym, 偶e zastosuje si臋 do wszelkich wskaz贸wek i wymaga艅, by odzyska膰 艂ask臋 b贸stw:鈥瀞koro wr贸ci 鈥 to by艂bym przewrotnym, / Gdybym za g艂osem nie post膮pi艂 boga鈥. Tytu艂owy bohater tragedii czu艂 niepok贸j, poniewa偶 Kreon nie wraca艂 ju偶 jaki艣 czas.聽
W艂a艣nie po wypowiedzeniu tego zapewnienia Kap艂an i Edyp s艂ysz膮 okrzyki zwiastuj膮ce przybycie wys艂annika.聽
Kreon pojawia si臋 z g艂ow膮 przyozdobion膮 wawrzynem, co rozm贸wcy mylnie wzi臋li za znak dobrej nowiny. Wie艣ci by艂y pesymistyczne i tajemnicze, a co gorsza, wypowiedziane wobec t艂umu zebranych (Edyp wola艂 upubliczni膰 s艂owa wyroczni delfickiej:聽鈥濵贸w tu, wszem wobec; bo tamtych katusze / Bardziej mnie dr臋cz膮 ni偶 strach o m膮 dusz臋鈥).
Szwagier kr贸la obwieszcza przyczyn臋 braku 艂aski i mi艂osierdzia bog贸w wzgl臋dem Teba艅czyk贸w, kt贸r膮 okazuje si臋 by膰 niepomszczona zbrodnia. Aby odzyska膰 艂ask臋, mieli 鈥瀢yr偶n膮膰鈥 zaka艂臋 ziemi, gnie偶d偶膮c膮 si臋 w kraju:聽鈥濿yp臋dzi膰 trzeba lub mord innym mordem / Okupi膰, krew ta 艣ci膮ga na nas burze鈥.
Na nalegania Edypa o wyja艣nienie tajemniczej zbrodni, Kreon m贸wi o poprzedniku obecnego kr贸la 鈥 Lajosie, kt贸ry zosta艂 zamordowany, a jego oprawcy nigdy nie zostali uj臋ci:聽鈥濼ych wi臋c, co jego zabili, rozkaza艂 / B贸g nam ukraja膰 i pom艣ci膰 stanowczo鈥. Wed艂ug wyroczni zab贸jcy nadal przebywali w Tebach, st膮paj膮c bezkarnie po ziemi, dlatego bogowie zes艂ali na ni膮 plagi.
Edyp, kt贸ry nie聽pozna艂聽swego poprzednika, domaga艂 si臋 wyja艣nienia szczeg贸艂贸w 艣mierci Lajosa. Us艂ysza艂, 偶e wyszed艂 on z kraju聽鈥瀙ielgrzymem鈥聽i potem ju偶 nie powr贸ci艂 do swej ojczyzny. Jego towarzysze聽podr贸偶y聽nie mogli zrelacjonowa膰 wydarze艅 w贸wczas, poniewa偶 nie 偶yli. Uj艣膰 z 偶yciem uda艂o si臋 tylko jednemu, kt贸ry聽鈥瀦bieg艂 z przestrachem鈥. Nie stanowi on jednak rzetelnego 藕r贸d艂a informacji, poniewa偶:聽鈥瀓ednej rzeczy nic nie wie stanowczo鈥. Twierdzi艂 p贸藕niej, 偶e Lajosa napad艂o stado zb贸j贸w.
Po 艣mierci kr贸la nie znalaz艂 si臋 nikt, kto chcia艂by pom艣ci膰 jego 艣mier膰. Gdy Edyp zapyta艂, dlaczego zaniechano odszukania morderc贸w, Kreon odpowiedzia艂:聽鈥濻finks ciemnowr贸偶y ku troskom chwilowym / Od spraw tajemnych odci膮gn膮艂 uwag臋鈥. Edyp poczu艂 si臋 odpowiedzialnym za odkrycie prawdy o 艣mierci poprzednika. Widzia艂 w tym r贸wnie偶 szans臋 na popraw臋 losu swego ludu, wyniszczonego przez choroby i zarazy. Przem贸wi艂:聽
鈥濿i臋c od pocz膮tku ja rzeczy ujawni臋.聽
Bo s艂usznie Febus i ty r贸wnie s艂usznie聽
Ku umar艂emu zwr贸cili艣cie trosk臋;聽
Z wami ja wsp贸lnie si艂y z艂膮czonemi聽
Sp艂ac臋 d艂ug bogu i d艂ug naszej ziemi,聽
A tym nie dalszym z pomoc膮 ja id臋,聽
Lecz sam ze siebie t臋 zrzuc臋 ohyd臋.聽
Bo 贸w morderca m贸g艂by r贸wnie 艂acno聽
Zbrodnicz膮 na mnie podnie艣膰 r臋k臋.聽
Zmar艂emu s艂u偶膮c, us艂u偶臋 wi臋c sobie鈥
.
Kaza艂 zebranym powsta膰 ze stopni o艂tarza, podnie艣膰 b艂agalne wi膮zki i prosi膰 o m膮dro艣膰 bog贸w:聽鈥瀉 z woli / Bog贸w los szcz臋艣cia sp艂ynie lub niedoli鈥. Na koniec Kap艂an powierzy艂 los Teba艅czyk贸w Febusowi, czyli Appolinowi: 鈥濧 niechby Febus, co przes艂a艂 te rady, / Jak zbawca z ci臋偶kiej nas wywi贸d艂 zag艂ady鈥.

Parodos [Ch贸r]

Ch贸r 艣piewa pie艣艅, w kt贸rej relacjonuje krytyczn膮 sytuacj臋 w Tebach, prosi opieku艅cze b贸stwa o聽pomoc.

Ch贸r b艂aga o 艂ask臋 i wsparcie b贸stwa. Zwraca si臋 do Ateny i Artemidy (鈥濶aprz贸d niechaj mnie Zeusa c贸ra, odwieczna Pallada / I Artemida wspomo偶e, / Kt贸ra strze偶e tej ziemi i tron okr臋偶ny zasiada / Na Teb agorze (鈥) O Zeusa z艂ota c贸ro, udziel nam pomocy! /聽
Przyb膮d藕 chy偶o鈥
) oraz Apolla (鈥濸rzyjd藕 i Febie w dal godz膮cy鈥), by stan臋li w we tr贸jk臋 jak obro艅cy. Ch贸r wspomina zaanga偶owanie tych bog贸w w wspomaganie Teb w przesz艂o艣ci:聽鈥濲e艣li ju偶 dawniej wy groz臋 ci膮偶膮c膮 na mie艣cie / Precz st膮d wy偶臋li, przyb膮d藕cie i teraz i pomoc mi nie艣cie鈥.

艢piewacy w pewnym momencie wypowiadaj膮 si臋 w imieniumiasta, dotkni臋tego zaraz膮 i plagami. M贸wi膮 w pierwszej osobie:鈥瀂艂o mnie bezbrze偶ne dotkn臋艂o. O biada!鈥. S膮 nieszcz臋艣liwi, poniewa偶:聽鈥濶ar贸d w艣r贸d moru upada / I my艣li zbrak艂o ju偶 mieczy / Ku obronie i odsieczy, / Pola k艂osem si臋 nie sk艂oni膮, / Matki w po艂ogach mr膮 lub p艂ody roni膮鈥.
Ludzie odchodzili w podziemia Hadesu (umierali) niczym聽鈥瀕otne ptaki, wartkie b艂yskawice鈥. Nad miastem zawis艂a聽鈥瀏艂usza鈥, na ulicach聽le偶膮 stosy trup贸w, szerz膮cych zab贸jcz膮 d偶um臋. Nikt ich nie op艂akuje i nie rusza, poniewa偶 ka偶dy boi si臋 do nich do艂膮czy膰. Wsz臋dzie s艂ycha膰 jedynie zawodzenie 偶on i matek, osiwia艂ych z rozpaczy:聽鈥濻karga wszechludu zab艂ys艂a w艣r贸d nocy鈥. Cho膰 wr贸g nie trzyma w聽d艂oni聽l艣ni膮cego miecza, to jednak wtargn膮艂 do miasta z krzykiem i pustoszy ludno艣膰 Teb.聽
Na zako艅czenie przejmuj膮cej pie艣ni Ch贸r ponawia pro艣b臋 do bog贸w o udzielenie pomocy. Otrzymuj膮 oni zadanie wyparcia wroga na morsk膮 to艅 lub przep臋dzenia go w niego艣cinn膮 dal, w g艂臋bie trackich fal. Zeus ma cisn膮膰 grom, Apollo pu艣ci膰 krocie strza艂 ze swego 艂uku. Artemida spu艣ci膰聽鈥炁糰ry 艂un, / Z kt贸rymi mkniesz w艣r贸d Lykii ska艂鈥

Epeisodion pierwsze [Edyp, Ch贸r, Tyrezjasz]

Kr贸l Edyp nawo艂uje mieszka艅c贸w Teb do wsparcia przy poszukiwaniu zab贸jcy poprzedniego monarchy 鈥 Lajosa. Zapewnia, 偶e nie zamierza zabija膰 winnego, lecz wypu艣ci go wolno poza granice kraju, czym uwolni ziemie od plag. Wyznacza聽nagrod臋聽dla osoby, kt贸ra przyczyni si臋 do ujawnienia sprawcy ludob贸jstwa. Odbywa si臋 rozmowa w艂adcy ze starym i 艣lepym wr贸偶bit臋 鈥 Tyrezjaszem, kt贸ry wypowiada znamienite s艂owa:聽Kt贸rego szukasz, ty jeste艣 morderc膮.

Edyp wyg艂asza mow臋 podczas zgromadzenia miejskiej starszyzny, czyli ludzi m膮drych, sprawiedliwych i do艣wiadczonych przez 偶ycie, najznakomitszych obywateli Teb.聽
Kr贸l prosi, by ktokolwiek, kto posiada聽informacje o zab贸jcy聽jego poprzednika 鈥 Lajosa 鈥 niezw艂ocznie zg艂osi艂 si臋 do niego:聽鈥濶iech ten mi wszystko wypowie otwarcie鈥.聽

Lajos Labdakida聽by艂 teba艅skim kr贸lem zamordowanym przed laty. Nosi艂 imi臋 Lajos, a przydomek Labdakida, poniewa偶 by艂 synem Labdakosa i potomkiem Labdaka (r贸d Labdakid贸w).

Upewni艂 wszystkich zebranych, 偶e nie zamierza zabija膰 winnego, lecz wypu艣ci go wolno poza granice kraju. Wyznaczy艂聽nagrod臋聽dla osoby, kt贸ra przyczyni si臋 do ujawnienia sprawcy ludob贸jstwa. Namawia艂 ludzi do wyznania to偶samo艣ci poszukiwanego:聽
鈥濴ecz je艣li milcze膰 b臋dziecie, kry膰 prawd臋,聽
To o przyjaci贸艂 si臋 trwo偶膮c, to siebie,聽
Tedy us艂yszycie, co wtedy zarz膮dz臋聽
Niechajby taki cz艂owiek w naszej ziemi,聽
Nad kt贸r膮 w艂adz臋 ja dzier偶臋 i trony,聽
Ani nie posta艂, ni m贸wi艂 z innymi,聽
Ni do czci bog贸w nie by艂 dopuszczony,聽
Ni do 偶adnego wsp贸lnictwa w ofierze鈥
.聽

W ko艅cu rzuci艂 kl膮tw臋 na zab贸jc臋 Lajosa, 艣lubuj膮c do艂o偶y膰 wszelkich stara艅 w jego ujawnieniu:聽鈥濱 tak z艂oczy艅cy kln臋, aby on w 偶yciu, / Czy ma wsp贸lnik贸w, czyli sam w ukryciu, / N臋dzy, pogardy do艣wiadczy艂 i sromu鈥.
Poprosi艂 wszystkich obywateli o pomoc, poniewa偶 艣mier膰 nale偶a艂o pom艣ci膰. Czu艂 si臋 odpowiedzialny za odnalezienie winnego, poniewa偶 sprawowa艂 w艂adz臋 nad ziemiami, kt贸rymi tak dobrze opiekowa艂 si臋 Lajos. Poza tym dzieli艂 艂o偶e z jego ma艂偶onk膮. Zauwa偶y艂, 偶e gdyby nieboszczyk zostawi艂 potomstwo, by艂oby ono rodze艅stwem jego聽dzieci:聽
鈥濸rzeto ja jakby za w艂asnym rodzicem聽
Wyst膮pi臋 za nim, wszystkiego dokonam,聽
Aby przychwyta膰 tego, co u艣mierci艂聽
Syna Labdaka, wnuka Polydora,聽
Kt贸remu Kadmus i Agenor przodkiem鈥
.聽
Tym, kt贸rzy zamierzali nie uczestniczy膰 w poszukiwaniu kr贸lob贸jcy, 偶yczy艂 braku plon贸w, szcz臋艣cia w ma艂偶e艅stwie, rodzicielstwie:聽鈥瀗iech oni marniej膮 / W艣r贸d tej zarazy lub gorszym dopustem鈥. Za艣 wszystkim, kt贸rzy聽pomog膮聽w odnalezieniu mordercy, 偶yczy艂 艂aski Diki 鈥 bogini sprawiedliwo艣ci oraz poparcia bog贸w.聽

Ch贸r doradzi艂 Edypowi zasi臋gni臋cie rady Tyrezjasza. Po wymianie聽zda艅 z pie艣niarzami, przyzna艂 im racj臋.聽

Tyrezjasz, nazywany r贸wnie偶 Terezjaszem lub Tejrezjaszem, by艂 staro偶ytnym wr贸偶bit膮. Mia艂 tyle聽lat, ile 偶aden z ludzi, 偶y艂 na 艣wieci najd艂u偶ej, dlatego pozna艂 jego wszystkie tajemnice i nigdy nie myli艂 si臋 w udzielanych radach. By艂 艣lepy. Straci艂 wzrok dwie艣cie lat przed wydarzeniami opisanymi w dramacie, gdy Atena odkry艂a, 偶e podgl膮da艂 j膮 w k膮pieli i odebra艂a mu jeden ze zmys艂贸w. Kar臋 z艂agodzi艂 nieco jej ojciec. Zeus ofiarowa艂 Tyrezjaszowi dar przewidywaniu przysz艂o艣ci i rozumienia przesz艂o艣ci.

Pojawi艂 si臋 boski wr贸偶bita 鈥 艣lepy Tyrezjasz:聽鈥濿 kt贸rego duszy prawda ma ostoj臋鈥.
Monarcha poprosi艂 staruszka, by ods艂oni艂 przed zebranymi prawd臋 o zbrodni sprzed lat:聽
鈥濻iebie i miasto, ratuj m膮 osob臋,聽
I zbaw nas z wszelkiej zaka艂y tej zbrodni.聽
W tobie nadzieja; kto, czym tylko mo偶e,聽
Wesprze bli藕niego, spe艂ni dzie艂o bo偶e鈥
.
Mimo tak p艂omiennych pr贸艣b Edypa oraz b艂aga艅 Ch贸ru,聽wr贸偶bita nie chcia艂 ujawni膰 tajemnic przesz艂o艣ci:聽
鈥濨iada, o biada tej wiedzy, co szkod臋聽
Niesie wierz膮cym; znam ja to zbyt dobrze聽
I pomny na to nie by艂bym tu stan膮艂鈥
.聽
Prosi艂 w艂adc臋, by pu艣ci艂 go do聽domu, by nie nalega艂 na聽poznanie聽prawdy. Zwleka艂 z odpowiedzi膮 na pytanie o to偶samo艣膰 mordercy:聽鈥濸r贸偶no mnie kusisz, nie rzekn臋 ju偶 s艂owa鈥, oskar偶aj膮c kr贸la o zn臋canie:聽鈥瀘p贸r m贸j ganisz, a w sobie nie widz膮c / Ob艂臋d贸w gniewu, nade mn膮 si臋 zn臋casz鈥.
Edyp nie rozumia艂 zachowania Tyrezjasza:聽鈥瀢iecznie wi臋c milcze膰 zamierzasz / I niewzruszony tak wytrwa膰 do ko艅ca?鈥, kt贸ry zapar艂 si臋 i postanowi艂 milcze膰 nawet, je艣liby mia艂 to przyp艂aci膰 偶yciem:聽鈥濶ic ju偶 nie rzekn臋. Ty za艣, je艣li wola, / Cho膰by najdziksz膮 wybuchnij w艣ciek艂o艣ci膮鈥, 鈥濶ie twoim jestem s艂ug膮, lecz Apolla鈥. W ko艅cu mi臋dzy upartym i rz膮dnym聽poznania聽prawdy kr贸lem a jej zawzi臋tym stra偶nikiem wybuch艂a ostra聽wymiana zda艅. Bohaterowie cedzili bolesne s艂owa pod swym adresem. Edyp oskar偶y艂 wr贸偶bit臋 i Kreona o udzia艂 w spisku:聽
鈥濳reon, 贸w wierny, 贸w stary przyjaciel聽
Zdrad膮, podst臋pem zamierza mnie zwali膰聽
I tak podstawia tego czarodzieja,聽
Kuglarza, kt贸ry zysk bystro wypatrzy,聽
A w swojej sztuce dotkni臋ty 艣lepot膮鈥
.聽
Tyrezjasz z kolei 鈥瀘brazi艂鈥 w艂adc臋 s艂owami:聽鈥濳t贸rego szukasz, ty jeste艣 morderc膮鈥. Kr贸l nie potraktowa艂 tego zdania powa偶nie, udaj膮c zoboj臋tnienie na kolejne s艂owa 艣lepca:聽鈥濵贸w, co chcesz, s艂owa twe na wiatr ulec膮鈥聽i twierdz膮c, 偶e nie zna prawdy:聽鈥瀢 tobie jej nie ma, bo艣 艣lepym / Na uchu, oczach, i 艣lepym na duchu鈥.
W dalszej cz臋艣ci rozmowy Edyp us艂ysza艂, 偶e 偶yje w ha艅bie, obcuj膮c z tymi, kt贸rzy s膮 mu najbli偶si, 偶e gardz膮 nim 偶ywi i martwi oraz 偶e jest dla siebie 鈥瀦atrat膮鈥:聽鈥濶臋dzy twej, nie wiesz, z kim 偶ycie ci schodzi, / Gdzie zamieszka艂e艣 i kto ciebie rodzi鈥. Tyrezjasz przewidzia艂, 偶e gdy kr贸l przyjrzy si臋 dok艂adniej zwi膮zkom聽rodzinnym聽鈥 zmia偶d偶y go z艂o.聽
Bohaterowie nie doszli do zgody, mimo nalega艅 Ch贸ru, chc膮cego pozna膰 prawd臋 o przesz艂o艣ci:聽鈥濶am mowa starca wyda艂a si臋 gniewn膮聽
I twoja tak偶e, Edypie, a przecie偶聽
To nie na czasie; lecz patrze膰 nale偶y,聽
By艣my g艂os boga spe艂nili najlepiej鈥
.
Monarcha wygna艂 starca, kt贸ry na po偶egnanie rzek艂 tajemniczo, 偶e dzie艅, w kt贸rym Edyp pozna sw膮 przesz艂o艣膰, dowie si臋 o swoim pochodzeniu, jednocze艣nie go聽鈥瀦rodzi鈥聽i zabije. Powiedzia艂 r贸wnie偶 w przyp艂ywie 艂aski jasnowidzenia, 偶e cz艂owiek, kt贸rego szuka i kt贸ry jest zab贸jc膮 Lajosa:聽

鈥瀓est tutaj na miejscu.聽
Obcym go mieni膮, ale si臋 oka偶e,聽
I偶 on zrodzony w Tebach; nie ucieszy聽
Tym si臋 odkryciem; z widz膮cego ciemny,聽
Z bogacza 偶ebrak 鈥 na obczyzn臋 p贸jdzie,聽
Kosturem drogi szukaj膮c po ziemi.聽
I wyjdzie na jaw, 偶e z dzie膰mi obcowa艂聽
W艂asnymi, jak brat i ojciec, 偶e matki聽
Synem i m臋偶em by艂, wreszcie rodzica聽
Wsp贸艂siewc膮 w 艂贸偶ku i razem morderc膮鈥
.聽
S艂owa te wywar艂y na w艂adcy dziwne i niepokoj膮ce wra偶enie. Cho膰 nie m贸g艂 ich poj膮膰, pod艣wiadomie si臋 ich obawia艂鈥

Stasimon pierwsze [Ch贸r]

Pie艣niarze analizuj膮 sens strasznych s艂贸w Tyrezjasza, boj膮c si臋 przy tym powt贸rzy膰 przepowiedni.

Ch贸r zastanawia si臋, na kogo wskaza艂 g艂os ska艂 delfickich (鈥濧le s艂owo wci膮偶 jej 偶yje i kr膮偶y doko艂a鈥) i kto skala艂 sobie r臋ce krwi膮 zbrodni, 偶ycz膮c jednocze艣nie mordercy powodzenia w ucieczce:聽
鈥濶iechby szybkim p臋dem koni,聽
Co cwa艂uj膮 w chmur tabunie,聽
Uszed艂 on pogoni!聽
Bo Apollo wnet na艅 runie聽
Z b艂yskiem, gromem, burz膮,聽
I niechybne wnet Erynie grozie tej przywt贸rz膮鈥
.

Erynie聽to trzy boginie zemsty, gn臋bi膮ce dusze pot臋pie艅c贸w w Tatarze. By艂y c贸rkami Uranosa, kt贸rego okaleczy艂 w艂asny syn 鈥 Kronos.

Na koniec Ch贸r sk艂ada ho艂d Edypowi 鈥撀鈥瀖臋偶owi jeden wi臋cej m膮dro艣ci鈥.

Epeisodion drugie [Kreon, Ch贸r, Edyp, Jokasta]

Kreon, dotkni臋ty s艂owami szwagra o rzekomej zdradzie i spisku z Tyrezjaszem, przeprowadza rozmow臋 z coraz bardziej zagubionym Edypem. Mi臋dzy聽m臋偶czyznami聽dochodzi do k艂贸tni, kt贸rej nie udaje si臋 przerwa膰 nawet Joka艣cie. Dzi臋ki聽kobiecie, lekcewa偶膮cej s艂owa wr贸偶bit贸w, odbiorca poznaje coraz wi臋cej szczeg贸艂贸w na temat 艣mierci jej m臋偶a 鈥 Lajosa (nieboszczyk w聽m艂odo艣ci聽otrzyma艂 przepowiedni臋, i偶 zginie z r臋ki rodzonego syna), a w Edypie narasta trwoga i przera偶enie. Za偶膮da sprowadzenia s艂ugi, kt贸ry by艂 艣wiadkiem zab贸jstwa Lajosa oraz wyznaje 偶onie tajemnic臋 swego pochodzenia.

Do uszu聽Kreona 鈥 brata Jokasty聽(偶ony Edypa) dosz艂y oskar偶enia szwagra. Postanowi艂 przeprowadzi膰 szczer膮 rozmow臋 z monarch膮, poniewa偶 偶ycie聽鈥瀙od tym zarzutem鈥jest dla niego gorsze, ni偶 ewentualna 艣mier膰 z聽r臋ki聽kr贸la. Ch贸r przypomina Kreonowi, 偶e s艂owa jego szwagra wyp艂ywa艂y聽鈥瀢 gniewliwym zapale鈥, a nie z g艂臋bi duszy. Szkalowany oskar偶a艂 o ten stan Tyrezjasza, kt贸ry wed艂ug niego wyg艂asza艂 k艂amliwe twierdzenia. Gdy zacz膮艂 domaga膰 si臋 od Ch贸ru zrelacjonowania dos艂ownych wypowiedzi wr贸偶bity i kr贸la, pojawi艂 si臋 Edyp.聽
Mi臋dzy聽m臋偶czyznami聽dosz艂o聽do wymiany zda艅. Monarcha nazwa艂 brata swej ma艂偶onki bezczelnym spiskowcem. Wed艂ug niego wraz z Tyrezjaszem chcia艂 os艂abi膰 jego w艂adz臋:聽鈥濼y, co艣 zamierzy艂 pope艂ni膰 morderstwo / I z w艂adzy kr贸la mnie gwa艂tem ograbi膰?鈥.
Cho膰 Kreon 偶膮da艂 wys艂uchania jego wersji, Edyp by艂 nieugi臋ty w swych s膮dach,聽nazywaj膮c szwagra zdrajc膮 i wrogiem. By艂 pewien, 偶e Kreon poradzi艂 mu wys艂ucha膰 rady Tyrezjasza, poniewa偶 byli w zmowie. Wed艂ug monarchy to w艂a艣nie brat Jokasty kaza艂 wr贸偶bicie obdarzy膰 jego odpowiedzialno艣ci膮 za 艣mier膰 Lajosa:聽鈥濭dyby nie schadzki z tob膮, nie nazwa艂by / 艢mierci Lajosa on moich r膮k dzie艂em鈥. Na nic si臋 zda艂y rzeczowe wyt艂umaczenia Kreona, Edyp by艂 pewien spisku.聽
Nie chcia艂 nawet s艂ucha膰 Ch贸ru, kt贸ry popiera艂 roztropno艣膰 i opanowanie oskar偶anego:聽鈥濸i臋knie on m贸wi艂 i zleci艂 przezorno艣膰, / Bo cz艂ek porywczy zbyt 艂atwo si臋 potknie鈥. W ko艅cu kr贸l wyzna艂, 偶e zamierza zabi膰聽鈥瀦艂ego cz艂eka鈥Kreona: 鈥瀋hc臋 艣mierci twojej, nie wygnania鈥, kt贸ry nast臋pnie oskar偶y艂 go o brak rozwagi i przysi臋ga艂, 偶e ma聽czyste serce:聽鈥濶iechbym nie uszed艂, lecz zgin膮艂 pod kl膮tw膮, / Je艣li prawdziwe twoje oskar偶enia鈥.
Nawet Joka艣cie, wtajemniczonej w pow贸d k艂贸tni, nie uda艂o si臋 pogodzi膰 m臋偶czyzn. Staraj膮c si臋 jednak zrealizowa膰 swe pokojowe zamierzenie, wymog艂a na m臋偶u tymczasowe zwolnienie Kreona:聽
鈥濶iech wi臋c on idzie, cho膰bym i ze szcz臋tem聽
Mia艂 zgin膮膰 albo z ha艅b膮 by膰 wygnanym.聽
\Lito艣膰 m膮 budz膮 twe s艂owa, nie jego.聽
Moja nienawi艣膰 wsz臋dzie go do艣cignie鈥
.聽

By艂a przekonana o szlachetno艣ci i nieskalanym sumieniu Edypa, nie wierzy艂a w jego win臋, dlatego opowiedzia艂a mu ze szczeg贸艂ami o 艣mierci Lajosa. Nieboszczyk w聽m艂odo艣ci otrzyma艂 przepowiedni臋, i偶 zginie z r臋ki rodzonego syna:
鈥濱偶 kiedy艣 艣mier膰 go z r膮k syna pokona,
Co ze艅 zrodzony 鈥 i z mojego 艂ona鈥
.聽
Dowodem na nieprawdziwo艣膰 tych s艂贸w by艂 fakt, i偶 zgin膮艂 w鈥瀟roistym rozdro偶u鈥, zabity przez zbir贸w. Jokasta pami臋ta艂a, jak wystraszony wr贸偶b膮, przybi艂 kosteczki u n贸偶ek nowo narodzonego syna i聽鈥瀢ysadzi艂鈥聽go聽鈥瀏dzie艣 w g贸rskich ost臋pach鈥.聽
Histori臋 by艂ego m臋偶a podsumowa艂a:聽
鈥濱 tak Apollo nie dope艂ni艂 tego,聽
By syn ten ojca powali艂, ni gro藕by,聽
呕e Lajos legnie pod syna zamachem.聽
A tak g艂osi艂y przecie przepowiednie鈥
.聽
Zlekcewa偶y艂a przy tym wr贸偶b臋 Tyrezjasza:聽
鈥濼y wi臋c nie bacz膮c wiele na te rzeczy,聽
Mnie raczej s艂uchaj i wiedz, i偶 艣miertelnych聽
Sztuka wr贸偶enia nie ima si臋 wcale鈥
.
Wys艂uchawszy tych s艂贸w, Edypa ogarn膮艂 niepok贸j i聽鈥瀢zruszenie ducha鈥. Zacz膮艂 wypytywa膰 偶on臋 o dok艂adne miejsce i czas 艣mierci Lajosa. Gdy dowiedzia艂 si臋, 偶e聽cia艂o聽poprzedniego kr贸la Teb odnaleziono na kr贸tko, nim to on zosta艂 nowym w艂adc膮,聽鈥瀏dzie potr贸jne rozchodz膮 si臋 drogi鈥, a u艣miercono w kraju o nazwie Focyda, w miejscu, gdzie dwie drogi聽- z Delf i Daulidy - zbiegaj膮 si臋 w jedn膮, przerazi艂 si臋.聽

Focyda聽to kraina w 艣rodkowej Grecji, po艂o偶ona nad Zatok膮 Korynck膮 (na zach贸d od Beocji). To w艂a艣nie w Focydzie znajdowa艂y si臋 Delfy i wyrocznia delficka.

Przera偶ony聽poznaniem聽prawdy o zab贸jcy Lajosa, zapyta艂 jeszcze o聽wygl膮d聽pierwszego m臋偶a Jokasty. Dowiedziawszy si臋, i偶:聽鈥濻mag艂y by艂, w艂os贸w biela艂a ju偶 we艂na, / Od twej postawy niewiele si臋 r贸偶ni艂鈥, wyszepta艂 z trwog膮:聽鈥濨iada mi, straszn膮 rzuci艂em ja kl膮tw臋, / Jak si臋 wydaje, nie艣wiadom na siebie鈥. Zupe艂n膮 pewno艣膰 zyska艂, dowiaduj膮c si臋, 偶e tamtego feralnego dnia monarcha jecha艂 jedynie w towarzystwie pi臋ciu聽cz艂onk贸w聽dru偶yny, czyli nie przypomina艂 kr贸la, a jedyny cz艂owiek, kt贸remu uda艂o si臋 uj艣膰 z 偶yciem, ze strachem opu艣ci艂聽miasto:聽
鈥瀔iedy wr贸ciwszy zobaczy艂,聽
e ty u steru, 偶e Lajos zabity,聽
Zwr贸ci艂 si臋 do mnie z pokornym b艂aganiem,聽
Bym go pos艂a艂a na wie艣 mi臋dzy trzody,聽
Tak i偶by najmniej ogl膮da艂 to miasto.聽
Ja go pu艣ci艂am, bo chocia偶 niewolnik,聽
Tej lub wi臋kszej by艂 godzien nagrody鈥澛
.
Edyp zrozumia艂 straszliw膮 prawd臋 o swym pochodzeniu i przesz艂o艣ci, swe tragiczne po艂o偶enie. Za偶膮da艂 sprowadzenia owego s艂ugi, kt贸ry by艂 艣wiadkiem zab贸jstwa Lajosa. Przedtem jednak wyzna艂 swej 偶onie tajemnic臋 swego pochodzenia. Dorasta艂 jako syn Polybosa z Koryntu i Merope z Dorydy, w szcz臋艣ciu i rado艣ci, a偶 do chwili, gdy w czasie jednej z biesiad dowiedzia艂 si臋 od jakiego艣 m臋偶a, i偶 jest podrzutkiem. Nazajutrz zacz膮艂 przepytywa膰 swych rodzic贸w, kt贸rzy nie wyjawili mu prawdy. Cho膰 nie dowiedzia艂 si臋 niczego,聽鈥瀞艂owa te jednak / Ci膮gle mnie tru艂y i snu艂y si臋 w my艣li鈥澛. Uda艂 si臋 wi臋c bez wiedzy rodzic贸w do wyroczni delfickiej:聽
鈥瀉 tu mi Apollo聽
Tego, com bada艂, nie odkry艂; lecz straszne聽
Za to mi inne wypowiedzia艂 wr贸偶by,聽
呕e matk臋 w 艂o偶u ja skalam, 偶e sp艂odz臋聽
R贸d, kt贸ry ludzi obmierznie wzrokowi,聽
I 偶e w艂asnego rodzica zabij臋鈥澛
.聽
Poznawszy tak膮 straszn膮 przepowiedni臋, wyjecha艂 natychmiast z Koryntu:
鈥濨艂膮dzi艂em, kroki gwiazdami kieruj膮c,聽
Aby przenigdy nie zazna膰 nieszcz臋艣cia,聽
Ha艅by, kt贸ra by spe艂ni艂a t臋 wr贸偶b臋鈥澛
.聽
Id膮c bez celu, zaw臋drowa艂 w miejsce, w kt贸rym jak m贸wi艂a Jokasta, zgin膮艂 kr贸l. Prawda by艂a jednak jeszcze gorsza. Edyp postanowi艂 wyzna膰 wszystko 偶onie:聽

鈥瀏dym id膮c
Do troistego zbli偶y艂 si臋 rozdro偶a,聽
Wtedy obwiestnik i m膮偶 jaki艣 wozem聽
W konie sprz臋偶onym jad膮cy, jak rzek艂a艣,聽
Mnie najechali i z drogi mnie gwa艂tem聽
Wo藕nica sp臋dzi艂 wraz z owym staruch膮.聽
Ja wi臋c wzburzony uderzam wo藕nic臋,聽
Co mnie potr膮ci艂; a gdy to zobaczy艂聽
Starzec, upatrzy艂, gdym podle by艂 wozu,聽
I w g艂ow臋 o艣cie艅 mi wra偶a kolczasty; 鈥撀
Odda艂em z lichw膮; ugodzony kosturem聽
Run膮艂 on na wznak ze 艣rodka siedzenia. 鈥撀
Tn臋 potem drugich鈥
.聽
Edyp mia艂 pewno艣膰, 偶e zabi艂 w贸wczas Lajosa, swego ojca:聽鈥瀓a t臋 kl膮tw臋 sam na si臋 rzuci艂em. / A r臋k膮 kalam ofiary dzi艣 艂o偶e, / Co w krwi broczy艂a鈥. Przeklina艂 dzie艅 swych narodzi艂:
鈥濶iechbym nie zajrza艂, o bo偶e wy mocy,聽
Tego ja s艂o艅ca i zgin膮艂 bez wie艣ci聽
Spo艣r贸d 艣miertelnych, nim takie nieszcz臋艣cie聽
Ostrzem by w moj膮 ugodzi艂o g艂ow臋鈥澛
.
Wyznaniu przys艂uchiwa艂 si臋 Ch贸r, staraj膮cy si臋 podtrzyma膰 w艂adc臋 na duchu i nadziei:聽鈥濻trasznym to, panie, lecz p贸ki 贸w 艣wiadek / Prawdy nie wyzna, trwaj jeszcze w nadziei鈥. Edyp pok艂ada艂 ufno艣膰 jeszcze w pierwotnej wersji 艣wiadka napa艣ci, kt贸ry zeznawa艂, 偶e zb贸jc贸w by艂o kilku:聽
鈥瀓e艣liby t臋 liczb臋聽
Znowu potwierdzi艂, to nie ja zab贸jc膮.聽
Jeden i wielu, to przecie偶 nie r贸wnym鈥
.聽
Zaznaczy艂 przy tym, 偶e je艣li oka偶e si臋 by膰 morderc膮 swego ojca, to zbrodnia ta go聽鈥瀙rzywali鈥.
Jokasta聽stara艂a聽si臋 pociesza膰 m臋偶a. By艂a pewna, 偶e Edyp nie mo偶e by膰 jej synem, poniewa偶 tamto niemowl臋 z pewno艣ci膮 umar艂o w聽g贸rach:聽鈥瀞yn nieszcz臋sny nie zabi艂 go wszak偶e, / Lecz sam dokona艂 ju偶 przedtem 偶ywota鈥. Ponownie zblu藕ni艂a przeciw s艂owom wr贸偶biarzy m贸wi膮c, 偶e ma je za zwyk艂e paplanie:聽鈥濲a wi臋c na s艂owa wr贸偶biarzy ni tyle / Si臋 nie ogl膮dam, a tyle je wa偶臋...鈥.
Ma艂偶e艅stwo postanowi艂o czym pr臋dzej sprowadzi膰 owego 艣wiadka. Wys艂awszy pos艂a艅ca, weszli do domu.
Stasimon drugie [Ch贸r]

Ch贸r krytykuje blu藕niercze s艂owa Jokasty, daj膮c tym samym ostrze偶enie niewiernym.

Ch贸r wypowiada si臋 niepochlebnie o s艂owach Jokasty, kt贸rymi zblu藕ni艂a przeciw przepowiedniom wr贸偶biarzy i wyroczni delfickiej. Daje ostrze偶enie ka偶demu, kto nie da wiary s艂owom b贸stw:聽
鈥濧 gdy ludzi czyn lub g艂os聽
Prawa obrazi i 艣wi臋te b贸stw trony,聽
Niech ich straszny dogna los,聽
Skarci dumy wzlot szalonej,聽
Gdy za brudnym zyskiem goni膮,聽
Gdy od ludzi z艂ych nie stroni膮,聽
艢wi臋to艣膰 grzeszn膮 ska偶膮 d艂oni膮鈥
.聽
Pie艣niarze broni膮 艣wi臋to艣ci wr贸偶b i staj膮 po聽stronie聽boskich praw, poniewa偶 ziemskie 艂ono nie jest w stanie wyda膰 takich 鈥瀙lon贸w鈥, jakie rodz膮 si臋 na Olimpie.

Epeisodion trzecie [Jokasta, Pos艂aniec z Koryntu, Ch贸r, Edyp]

Wystraszona Jokasta powoli zaczyna zdawa膰 sobie spraw臋 z tragedii, w jakiej uczestniczy. Po przybyciu聽Pos艂a艅ca z Koryntukr贸lewska para dowiaduje si臋 o 艣mierci Polybosa 鈥 rzekomego ojca Edypa. Cho膰 monarcha i jego 偶ona czuj膮 ulg臋, to Edyp nadal obawia艂 si臋 dope艂nienia wr贸偶by (dzielenie 艂o偶a z w艂asn膮 matk膮). Jego obawy nabra艂y na聽sile, gdy z rozmowy z Pos艂a艅cem dowiedzia艂 si臋, 偶e tak naprawd臋 to nie by艂 biologicznym synem Polybosa鈥 Jokasta zrozumia艂a, 偶e to ona jest matk膮 Edypa. Przera偶ona wbieg艂a do pa艂acu, a bohater zosta艂 na dziedzi艅cu.

Jokasta powoli zaczyna zdawa膰 sobie spraw臋 z tragedii, jakiej jest uczestnikiem. Wystraszona, modli si臋 do Appolina o zes艂anie聽ulgi. Przerywa jej przybycie Pos艂a艅ca z Koryntu, poszukuj膮cego niezw艂ocznie Edypa. Po przywitaniu z jego ma艂偶onk膮 i聽wymianie聽b艂ogos艂awie艅stw Pos艂aniec wyjawia przyczyn臋 swej wizyty, nazywaj膮c j膮 dobr膮 wie艣ci膮. Informuje Jokast臋 o 艣mierci Polybosa 鈥 w艂adcy istmijskiej krainy, czyli Koryntu i zarazem rzekomego ojca Edypa.聽
Uszcz臋艣liwiona takim obrotem spraw (starzec umar艂 naturalnie聽鈥瀦 miary wieku鈥, a nie z聽r臋ki聽syna, wi臋c przepowiednia si臋 nie spe艂ni艂a) nakazuje Pos艂a艅cowi poinformowanie o wszystkim kr贸la. Edyp r贸wnie偶 poczu艂 ulg臋. Cho膰 mia艂 by膰 ojcob贸jc膮:聽

鈥瀟o膰 teraz聽
Ten ju偶 pod ziemi膮, a ja za艣 oszczepu聽
Ani si臋 tkn膮艂em鈥
.聽
Podzi臋kowa艂 Joka艣cie za wsparcie w ci臋偶kich chwilach i wyzna艂, 偶e聽鈥瀢艂adn臋艂a鈥聽nim trwoga.聽
Nadal obawia艂 si臋 spe艂nienia wr贸偶by o聽dzieleniu 艂o偶a z w艂asn膮 matk膮:聽鈥濴ecz matki 艂o偶e, czy nie ma mnie trwo偶y膰?鈥. Wyznanie to sprawi艂o, 偶e kr贸lowa nakaza艂a mu 偶y膰 鈥瀘d dnia do dnia鈥 i nie zawraca膰 sobie g艂owy mylnymi przepowiedniami. R贸wnie偶 Pos艂aniec w艂膮czy艂 si臋 do rozmowy. Na s艂owa Edypa, 偶e wr贸偶ba wci膮偶 mo偶e si臋 spe艂ni膰, poniewa偶 przy 偶yciu zosta艂a Merope, 偶ona Polybosa, odpowiedzia艂:聽鈥濸olybos tobie 偶adnym nie by艂 krewnym (鈥) Wszak偶e ni ja ci臋 sp艂odzi艂em, ni tamten. (鈥) z r膮k moich otrzyma艂 ci臋 w darze鈥.
Okaza艂o si臋, 偶e Pos艂aniec, b臋d膮c pastuchem g贸rskiego byd艂a, znalaz艂 ma艂ego noworodka聽鈥瀢 kr臋tych Kiteronu jarach鈥, z przebitymi stopami, porzuconego tam przez rodzic贸w i pozostawionego na pewn膮 艣mier膰. Na szcz臋艣cie zaopiekowa艂 si臋 nim (na pro艣b臋 kolegi, s艂u偶膮cego w贸wczas u Lajosa) i zabra艂 do kr贸la Polybosa, kt贸ry聽uzna艂聽go za swe dziecko (nie m贸g艂 mie膰 potomstwa).聽
Przera偶ony Edyp chcia艂 stan膮膰聽twarz膮聽w twarz z owym parobkiem. Gdy za偶膮da艂聽przyprowadzenia pastucha, odezwa艂a si臋 Jokasta. Prosi艂a, by m膮偶 zostawi艂 spraw臋 swego pochodzenia w spokoju:聽鈥濲e艣li, na bog贸w, 偶ycie tobie mi艂e,聽
Nie badaj tego; mej starczy katuszy鈥
,聽
lecz monarcha nie zamierza艂 zaprzesta膰, gdy by艂 ju偶 tak bliski wyja艣nienia:聽
鈥濷dwagi! Nic ci nie ujmie, chocia偶bym聽
Z dziad贸w i ojc贸w pochodzi艂 niewoli鈥
.
Cho膰 b艂aga艂a, by tego nie czyni艂, zapewniaj膮c, 偶e b臋dzie mu wiernym spowiednikiem i przyjacielem:聽鈥瀂 serca najlepsz膮 ci s艂u偶臋 porad膮鈥, on czeka艂 na przybycie pastucha, kt贸ry przekaza艂 go niegdy艣 w r臋ce Pos艂a艅ca.聽
W pewnej chwili doprowadzona do ostateczno艣ci Jokasta krzykn臋艂a w rozpaczy:聽鈥濨ieda, nieszcz臋sny, to jedno ju偶 s艂owo / Rzekn臋, a g艂os ten ju偶 b臋dzie ostatnim鈥聽i wbieg艂a do pa艂acu. Wiedzia艂a ju偶, 偶e Edyp jest jej pierworodnym synem. Jej zachowanie skomentowa艂 Ch贸r:聽鈥濪laczeg贸偶 偶ona w tak dzikiej rozpaczy / Precz st膮d wybieg艂a? Edypie? Strach zbiera, / 呕e jaka kl臋ska w milczeniu si臋 zerwie鈥. Edyp chcia艂 pozna膰 prawd臋 za wszelk膮聽cen臋.

Stasimon trzecie [Ch贸r]

Ch贸rzy艣ci maj膮 nadziej臋, 偶e Edyp nie by艂 ojcob贸jc膮 i kazirodc膮.

Pie艣艅 Ch贸ru jest pe艂na optymizmu i nadziei na boskie pochodzenie Edypa. 艢piewacy zastanawiaj膮 si臋, kto jest ojcem kr贸la, skoro nie Polybos. Mo偶e sp艂odzi艂 go Apollo, a mo偶e Bachus.

Epeisodion czwarte [Edyp, Ch贸r, Pos艂aniec z Koryntu, S艂uga]

Dochodzi do konfrontacji przesz艂o艣ci z tera藕niejszo艣ci膮. Od starego S艂ugi, dawnego pracownika Lajosa, Edyp dowiaduje si臋 prawdy o swym pochodzeniu i zyskuje pewno艣膰 o swej winie. S艂ysz膮c straszne s艂owa 鈥 ojcob贸jca i kazirodca 鈥 szaleje z聽b贸lu聽i rozpaczy nad swym tragicznym losem, by chwil臋 p贸藕niej wbiec do pa艂acu (tak jak kilka chwili przedtem Jokasta).

Przed Edypem stan膮艂 stary S艂uga, kt贸ry niegdy艣 pracowa艂 u Lajosa jako pastuch i parobek. Ch贸r chwali jego dobre serce:聽鈥濷n to, m贸j panie, w艣r贸d domu Latosa / Wiernym by艂 s艂ug膮, jak ma艂o kto inny鈥.
Prawda poznana w chwil臋 potem sprawi艂a, 偶e Edyp by艂 ju偶 przekonany o swej winie. S艂uga z pewnym oci膮ganiem opowiedzia艂 histori臋 narodzin i pierwszych dni 偶ycia monarchy.聽
Lajos zatrudni艂 go, by 鈥瀋hodzi艂 za byd艂em鈥. Mia艂 porozstawiane sza艂asy na Kiteronie i bliskich polanach. Pos艂a艅ca z Koryntu zna艂 dobrze. Niegdy艣 przez trzy聽lata鈥濿 ciep艂ych miesi膮cach wyganiali trzody鈥. Otrzymawszy dziecko od Jokasty, n臋kanej wr贸偶bami z poleceniem zabicia,聽odda艂 bezbronne niemowl臋 Pos艂a艅cowi:聽鈥濪a艂em; bodajbym dnia tego by艂 zgin膮艂鈥. Nie wykona艂 polecenia kr贸lowej, poniewa偶 by艂o mu 偶al malca. Mia艂 nadziej臋, 偶e pod opiek膮 Pos艂a艅ca z Koryntu b臋dzie mu dobrze, a tymczasem przyczyni艂 si臋 do zguby monarchy:聽鈥瀊o je艣li / Ty艣 owym dzieckiem, to jeste艣 n臋dzarzem鈥.

S艂ysz膮c te straszne s艂owa, Edyp 鈥撀ojcob贸jca i kazirodca聽鈥 szaleje z b贸lu i rozpaczy nad swym tragicznym losem:聽鈥濨iada, ju偶 jawnym to, czegom po偶膮da艂, / O s艂o艅ce, niechbym ju偶 ci臋 nie ogl膮da艂! / 呕ycie mam, sk膮d nie przystoi, i 偶y艂em, / Z kim nie przysta艂o 鈥 a swoich zabi艂em鈥. Wypowiedziawszy te s艂owa, wbiega do pa艂acu (tak jak kilka chwili przedtem Jokasta).

Stasimon czwarte [Ch贸r]

Tematem pie艣ni Ch贸ru jest ziemskie 偶ycie i聽zale偶no艣膰聽cz艂owieka od wy偶szych si艂.

Ch贸r 艣piewa pie艣艅 o ziemskim 偶yciu, kt贸re charakteryzuje si臋 marno艣ci膮 i bezsilno艣ci膮 wobec聽si艂聽wy偶szych. Zwraca si臋 do pokolenia 艣miertelnik贸w, nazywaj膮c ich 偶ycie聽鈥瀋ieniem cienia鈥. Kieruje swe s艂owa r贸wnie偶 do tragicznego bohatera 鈥 Edypa:聽鈥濴os ten, co ciebie, Edypie, spotyka, / Jest mi jakby g艂osem 偶ywym, / Bym 偶adnego 艣miertelnika / Nie zwa艂 ju偶 szcz臋艣liwym. / Twe ci臋ciwy miot艂y strza艂y / Gdzie艣 daleko za granice / Zwyk艂ych szcz臋艣膰 i chwa艂y鈥. Cho膰 w艂ada Tebami na wz贸r bog贸w, to jednak zgn臋bi艂a go 鈥瀖oc kl臋sk i z艂ego鈥, run膮艂 w czarn膮 noc do gn臋bi nieszcz臋艣cia.聽

Exodos [Pos艂aniec domowy, Ch贸r, Edyp, Kreon]

Od Pos艂a艅ca dowiadujemy si臋 o samob贸jstwie Jokasty (powiesi艂a si臋 na swej chu艣cie) oraz o samookaleczeniu Edypa (wy艂upi艂 sobieoczy聽sprz膮czkami z sukni 偶ony i matki). Po pojawieniu si臋 艣lepego monarchy, przeklinaj膮cego dzie艅 swych narodzin, dochodzi do rozmowy bohatera z Kreonem. Edyp pozostawia pod opiek膮 szwagra czworo swych dzieci (po chwili czule si臋 偶egna z c贸rkami, kt贸re darzy szczeg贸ln膮, ojcowsk膮聽mi艂o艣ci膮). G艂os zabiera Ch贸r, kt贸ry lituje si臋 nad losem starca, dla kt贸rego 偶ycie nie by艂o 艂askawe.

Pos艂aniec domowy wychodzi z wn臋trza pa艂acu ze s艂owami:聽
鈥濧 najgorsz膮 m臋k膮聽
Ta, kt贸r膮 cz艂owiek w艂asn膮 艣ci膮gnie r臋k膮鈥
,聽
po czym informuje o samob贸jstwie Jokasty:聽
鈥濭dy bowiem w szale rozpaczy wkroczy艂a聽
W przedsionek, wbieg艂a prosto do 艂o偶nicy,聽
W艂osy targaj膮c obiema r臋kami,聽

A drzwi za sob膮 gwa艂townie zawar艂szy,聽
Cieni贸w zmar艂ego wo艂a Lajosa,聽
Starych pami臋tna mi艂o艣ci, od kt贸rych聽
On zgin膮艂, matk臋 zostawiaj膮c na to,聽
Aby p艂odzi艂a dalej z w艂asnym p艂odem.聽

J臋k艂a nad 艂o偶em, co da艂o nieszcz臋snej聽
M臋偶a po m臋偶u i po dzieciach dzieci,聽
I jak w艣r贸d tego sko艅czy艂a, ju偶 nie wiem鈥
.
W贸wczas do pa艂acu wbieg艂 przypominaj膮cy szale艅ca Edyp:聽
鈥濨iega艂 on, od nas 偶膮daj膮c oszczepu,聽
Wo艂a艂, gdzie 偶ona 鈥 nie 偶ona, gdzie rola聽
Dwoista, kt贸rej by艂 siewc膮 i siewem鈥
.聽
Kr贸l wywa偶y艂 drzwi do komnaty Jokasty i ujrza艂, jak wisia艂a martwa na w艂asnej chu艣cie. Na ten widok rozpl膮ta艂 w臋ze艂, ca艂y czas wyj膮c jak zwierz臋. Gdy w ko艅cu uda艂o mu si臋 zdj膮膰聽cia艂o聽kr贸lowej, wyrwa艂 z艂ote sprz膮czki z jej szaty i wy艂upi艂 sobie nimi oczy:聽
鈥濲臋cz膮c: 偶e odt膮d wy艣cie nie widzia艂y,聽
Co ja cierpia艂em i com ja pope艂ni艂,聽
Przeto na przysz艂o艣膰 w ciemno艣ci dojrzycie 鈥撀
W艣r贸d takich zakl臋膰, raz w raz on wymierza聽
Ciosy w powieki; wydarte 藕renice聽
Zbarwi艂y lica, bo krew nie 艣cieka艂a聽
Zrazu kroplami, lecz pe艂nym strumieniem聽
I z ran s膮czy艂a w d贸艂 czarna posoka鈥
.聽
Pos艂aniec podsumowa艂 ten widok s艂owami:聽
鈥濼o si臋 z obojgu zerwa艂o nieszcz臋艣cie,聽
Nieszcz臋艣cie wsp贸lne m臋偶owi i 偶onie. 鈥撀
By艂a tu 艣wietno艣膰 zaprawd臋 艣wietno艣ci膮聽
Za dni minionych, w dniu jednak dzisiejszym聽
Nasta艂a groza, 艣mier膰, ha艅ba i j臋ki,聽
Nie brak niczego co z艂em si臋 nazywa鈥
.
Opowiedzia艂, jak 艣lepy Edyp krzycza艂, rozwarto bramy, a nast臋pnie wskazano Tebom ojcob贸jc臋 i kazirodc臋. Monarcha chcia艂 odej艣膰 z聽miasta, by nie sprowadza膰 ju偶 na nie wi臋cej kl膮tw, lecz potrzebowa艂聽przewodnika聽i si艂y:聽鈥濨o z艂e zbyt ci臋偶kie na niego run臋艂o鈥. Wkr贸tce po tych s艂owach pojawi艂 si臋 Edyp, wo艂aj膮cy w m臋czarni:聽

鈥濷 biada mi, biada!聽
Nieszcz臋sny ja, do jakich ziem聽
Pod膮偶臋? gdzie偶 uleci g艂os?聽
O losie, w co艣 ty mnie powali艂?聽
(鈥)Biada mi!聽
Biada mi! 鈥 jak偶e por贸wno w niewoli聽
Rany i pami臋膰 mych czyn贸w mnie boli鈥
.聽
Nazywa Ch贸r swym prawdziwym przyjacielem, a Apolla pos膮dza o sprowadzenie na jego r贸d m臋ki:聽鈥濧pollo, on to sprawi艂, przyjaciele. / On by艂 przyczyn膮 mej m臋ce鈥. Prosi艂, by wygnano go z Teb, poniewa偶 jest zaka艂膮 tej ziemi, przynosi jej wstyd:鈥濸rzeb贸g, ukryjcie mnie k臋dy艣 w oddali, / Zabijcie albo w to艅 morza odludn膮 / Str膮膰cie, bym nigdy nie wyjrza艂 ju偶 z fali鈥. Przeklina ponownie dzie艅 swych narodzin. Gdyby umar艂 w g贸rach聽tak, jak chcia艂a Jokasta i Lajos, nie zabi艂by ojca聽鈥濶i matki skala艂 sromu鈥. Nazywa艂 si臋 wyrodnym synem, zaka艂膮 domu.聽
Gdy pojawia si臋 Kreon, Ch贸r doradza Edypowi zasi臋gni臋cie rady u szwagra. Cho膰 spotka艂o go du偶o niezas艂u偶onych oskar偶e艅 ze聽strony聽kr贸la, Kreon nie zamierza艂 mu dokucza膰. U艣wiadomiwszy sobie sprawiedliwo艣膰 charakteru swego nast臋pcy, Edyp prosi, by wyrzuci艂 go z Teb tam聽鈥瀏dzie bym 偶adnych nie spotyka艂 ludzi鈥:聽
鈥瀙u艣膰 mnie w g贸ry, k臋dy m贸j Kiteron聽
Wystrzela w nieba, gdzie moi rodzice聽
呕ywemu niegdy艣 znaczyli mogi艂臋,聽
Bym przez tych zgin膮艂, co zgubi膰 mnie chcieli鈥
.聽
Pozostawia pod opiek膮 Kreona swe dzieci. Nakazuje, by o ch艂opc贸w nie troszczy艂 si臋 zbytnio, poniewa偶 byli m臋偶czyznami:聽鈥濱 nie zabraknie im 偶ycia zasob贸w鈥. Wi臋ksz膮 uwag臋 mia艂 przyk艂ada膰 do wychowania dziewcz膮t 鈥 ma艂ej Antygony i Ismeny, z kt贸rymi po偶egna艂 si臋 przed odej艣ciem. Scena ta dowodzi ogromnej聽mi艂o艣ci, jak膮 darzy艂 c贸rki:
鈥濷 dziatki! Gdzie偶 wy? Nie stro艅cie ode mnie,聽
Niech was obejm臋 w mi艂osnym u艣cisku聽
W r臋kach, co oczy niegdy艣 pe艂ne b艂ysku聽
Ojca w tak czarne pogr膮偶y艂y ciemnie鈥

oraz wyrzut贸w sumienia, kt贸re go przyt艂acza艂y:聽
鈥濷jca morderca, on w 艂o偶u swej matki,聽
Z kt贸rej ma 偶ycie i sam si臋 narodzi艂,聽

Waszym by艂 ojcem, o nieszcz臋sne dziatki!聽
To wam w twarz rzuc膮. Wi臋c kt贸偶 wam swe serce聽
Odda? Kt贸偶 pojmie? Kt贸偶 w domu ugo艣ci?聽
Nikt! O nieszcz臋sne! W ci臋偶kiej poniewierce聽
呕y膰 wam tu przyjdzie bez czci i mi艂o艣ci鈥
.聽
Na koniec dramatu g艂os zabiera Ch贸r, kt贸ry lituje si臋 nad losem starca. Cho膰聽鈥瀞艂ynne zg艂臋bi艂 tajnie i by艂 z ludzi najprzedniejszym, / Z wy偶yn swoich na nikogo ze zawi艣ci膮 nie spogl膮da艂鈥, to jednak 偶ycie nie by艂o dla niego 艂askawe. Ostatnie zdanie jest podsumowaniem 偶ycia 艣miertelnika, kt贸ry nigdy nie prze偶yje swych聽lat聽bez nieszcz臋艣cia i kl臋sk, poniewa偶 to one stanowi膮 tre艣膰 ludzkich los贸w:聽
鈥濧 wi臋c bacz膮c na ostatni bytu ludzi kres i dol臋,聽
艢miertelnika tu 偶adnego zwa膰 szcz臋艣liwym nie nale偶y,聽
A偶 bez cierpie艅 i bez kl臋ski kra艅c贸w 偶ycia nie przebie偶y鈥.


Wyszukiwarka