382

Dwie porcje indyka i esbecka wódka czyli Cena Jakkolwiek nie umiem darować, że najlepsze lata życia przeżyć musiałem w siermiężnej pod każdym względem Polsce  „patrioty” Gierka i „bohaterskiego” Jaruzelskiego być może faktycznie jestem szczęściarzem. Szczęściem moim jest zapewne to, że urodziłem się za późno by dorosnąć do tych dylematów, które stanowią alibi większości przyłapanych na jakichś niejasnych a czasem bardzo jasnych konszachtach z panami oficerami. Nie, nie mam na myśli niczego w rodzaju przedwojennych, tandetnych romansów a panowie oficerowie to nie brylujący na salonach ułani czy szwoleżerowie. Choć czasem można sądzić, że za takich byli brani. Szczególnie gdy stawiali więc i płacili za „dwie porcje indyka, dwie wódki i dwie herbaty”. Albo za kawę i śledzia (ciekawe zaiste połączenie smakowe…). Ale nie o tym mam zamiar pisać choć to i tak jeszcze mi w tekście wylezie. Bo musi. Jako ewidentny symbol tolerowanych gdzie niegdzie obyczajów. Inaczej się nie da po prostu. Tak naprawdę głównym bohaterem tekstu będzie znamienne ale już dziś wyświechtane nieco zdanie „gdyby nie, to nie mógłbym (czy tam „nie mógłby” albo „nie mogliby”) mające być argumentem ostatecznym, mający te śledzie i indyki uzasadnić a właściwie unieważnić. Chyba dopiero po nim, choć nieodłącznie, pojawia się sugestia „prowadzenia gry”. Słowem w historii naszej… chciałem napisać „agentury” ale czy mogę? Nie nazwę więc tego tak. Powiedzmy więc, że w historii naszych zmagań z esbecką opresją główną rolę odgrywało takie polaczenie imperatywów ze sprytem. Przykre jest to, że na większą skalę owo zdanie i ów wspomniany wyżej konglomerat uzasadnień  zaczęły się pojawiać wraz z niezbyt w pewnych kręgach szanowaną pracą badawczą ks. Isakowicza-Zaleskiego. Kiedy ten i ów spośród tych, którym coś tam wytknięto zaczynał od tego, że „gdybym nie, to nie mógłbym pojechać na studia do Rzymu” a zaraz potem opowiadał jak sprytnie rozgrywał. Po czasie wychodziło że mało sprytnie i że jeśli ktoś rozgrywał to akurat nie on. Problem wrócił wraz z próbą sprawiedliwej oceny istotnego wycinka dziejów „Tygodnika Powszechnego”. I znów pojawiło się to przekonanie jako fundament obrony przed zarzutem niewłaściwego postępowania albo i rzeczy wykraczających daleko poza słowo „niewłaściwe”. Tym razem argumentem, mającym przeciąć ewentualne oceny, szczególnie nieprzychylne, jest stwierdzenie „musieliśmy, bo bez tego nie moglibyśmy wydawać tygodnika”. I tyle. I rzecz oczywista. Gdyby nie ten śledź, indyk, gdyby nie TW Seneka, nie byłoby „tygodnika”. No to by nie było! Wiem, że napisałem herezję. Pewnie gdzieś dwa poziomy ponad to, za co spalono choćby Jana Husa. No bo jakże tak „nie byłoby”?! Toż to i Polski by nie było chyba! Chyba… Ale nie na pewno. Rzecz niesprawdzalna i każdego, kto mi z tym „nie byłoby Polski” wyjedzie uznam za idiotę. W całym tym „ego me absolvo” nie podoba mi się kilka kontekstów. Pierwszym jest pycha przesłaniająca tym, którzy te sformalizowane czy też niesformalizowane kontakty z diabłem uprawiali, fakt takiego usytuowania, które tego rodzaju kontakty w zasadzie powinno wykluczać. Wiem, ze wykluczyć ich nie mogli. Tedy powinny się one ograniczyć do takich całkowicie sformalizowanych. Nie mówię, że zaraz mieliby to być jacyś goście podjeżdżający z rana i wyciągający przemocą na przesłuchanie. Ale jednak wypadałoby urzędowo. ładniej tak by było… I tu z pierwszym łączy się kontekst drugi. Bo urzędowo nie byłoby tych herbat, śledzi i indyków. Ten kontekst, w którym były, podoba mi się jeszcze mniej. Bo ja rozumiem ze „nie byłoby tygodnika i Polski” bez rozmów ale jakoś nie chce mi się Wierzyc, że nie byłoby „tygodnika i Polski” bez wódki i porcji śledzia czy tam kapłona. I w tym kontekście na ostre argumenty, że człowiek nie dał się złamać gestapo ani stalinowskim siepaczom więc nie dałby się i wtedy, gdy cena równa była rachunkowi za te dwie wódki, dwa indyki i dwie herbaty, mam jeden. Właśnie dał się złamać! Dał się złamać w sposób, w którym nie trzeba było być odpornym na ból kecz mądrym. I widzieć, ze ten indyk i ta wódka to takie samo narzędzie jak bykowiec. Tyle, ze przyjemniejsze w użyciu. Pan Wilkanowicz twierdzi, ze „aż tak głupi nie był”* ale myli się. Był. Z mieszaniną rozbawianie i złości czytam zawsze wynurzenia tych „spryciarzy” i „graczy”, którzy z taką pewnością tłumaczą nam swoje „gry” oraz to, że „nic wartościowego” od nich diabeł nie uzyskał ani, że „nikomu nie zaszkodzili”. Niestety i to świadczy przeciwko nim. Przeciwko ich uczciwości albo ich inteligencji. Tak się bowiem składa, że to akurat diabeł decydował w jakim celu stawiał te wódki i indyki i on też wiedział czy swój cel osiągnął. Jeśli więc uznał, że pan Wilkanowicz jest dla niego źródłem godnym oznaczenia TW, znaczy, że miał w kwestii „niczego wartościowego” nieco albo i diametralnie inne zdanie. A co do krzywdy. Zrobili ją panowie „gracze” wielu ludziom. Nie wnikam w kwestie bezpośrednich skutków i ewentualnych ofiar tamtych biesiad przy indyku i wódce. Dla mnie namacalną krzywdą jest choćby istnienie całej tej dyskusji. Bo jej nie powinno być panowie z tygodnika. Dla was bardziej niż dla mnie powinno być oczywistym i jasnym, że z diabłem nie chadza się po kawiarniach i nie pija wódki czy kawy. Do diabła można chodzić tylko na wezwanie i dopowiadać na pytania z lampa waląca w oczy. nawet gdyby przez to miałoby „nie być tygodnika”. Wielu ludzi nie wydawało tygodników. Choć mieli ku temu predyspozycje robiliby to zapewne znakomicie. To, że taki punkt widzenia nie dla każdego jest dziś oczywisty to właśnie wasza największa wina. Nie te śledzie, indyki i wódka, za które swą portmonetką kupił was diabeł wiedząc najwyraźniej z jakimi bufonami i pyszałkami ma do czynienia.

* http://archiwum.rp.pl/artykul/1028603_Az_taki_glupi__to_ja__nie_bylem.html

rosemann - blog

"Złote żniwa czy złote serca?" Tylko u nas wstęp do książki, która ukaże prawdę o Polakach i Żydach w czasie niemieckiej okupacji (Zobacz także: Prof. Marek J. Chodakiewicz dla wPolityce.pl o właściwej reakcji na "Złote żniwa": "Nie trzeba się bronić, trzeba atakować"). Ten, kto szerzy nienawiść do Polaków popełnia grzech! Musimy postępować wprost przeciwnie. W kontekście antysemityzmu i ogólnej apatii ci ludzie są wspaniali. Czyhało na nich wielkie niebezpieczeństwo za pomaganie nam. Było to śmiertelne niebezpieczeństwo nie tylko dla nich, ale czasami nawet dla całego podwórka, przy którym mieszkali.... Powtarzam to dzisiaj: aby spowodować śmierć setki Żydów, wystarczył jeden polski donosiciel. Aby ocalić jednego Żyda, czasami trzeba było pomocy dziesięciu uczciwych Polaków, pomocy całej polskiej rodziny, nawet jeśli robiono to dla pieniędzy. Niektórzy udostępnili swoje mieszkania, inni fałszowali dowody osobiste. Musimy doceniać nawet pasywną pomoc, np. piekarza, który nie doniósł. Przecież dla polskiej rodziny składającej się z czterech osób było problemem, gdy musiała zacząć kupować podwójne porcje kajzerek czy mięsa. A jakim kłopotem było udawać się daleko od miejsca zamieszkania, aby zaopatrywać ukrywającą się u nich rodzinę [żydowską].... I stwierdzam, że nie ma znaczenia, czy wzięli za to pieniądze. Życie przecież nie było łatwe także dla Polaków. Nie było łatwo utrzymać się. Żyły sobie wdowy i byli urzędnicy, którzy zarabiali parę dodatkowy złotych, pomagając [Żydom]. I byli sobie rozmaitego rodzaju ludzie, którzy pomagali. Yitzhak Zuckerman (Icek Cukierman) „Antek", syjonista-socjalista, bojowiec Żydowskiej Organizacji Bojowej „Jesteście Żydówkami. Jak was znajdą, to zabiją was oraz mnie, moją żonę i córki. Mam przykazanie od Pana Boga Wszechmogącego, aby ratować cierpiących Żydów, ale nie wiem, czy mam rację, robiąc to... Idę do kościoła, wzywam Pana Boga. On nie odpowiada. W związku z tym decyduję się was ratować. Jeśli Bóg otoczył was swoją opieką i przywiódł tutaj z getta, a Niemcy was nie znaleźli, to ja wam pomogę." Dr Antoni Docha do Fani i Heleny Bibilowicz. Dr Docha, szef sanitarny powiatu Sokółka AK-AKO, uratował obie dziewczyny w Żukiewiczach pod Grodnem, za co wraz z żoną Janiną został wyróżniony tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata w 1979 r. Pamięci prof. Janusza Kurtyki Wstęp Złote serca czy złote żniwa? to zbiór studiów na temat stosunków polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej. Autorzy, kierując się poszukiwaniem Prawdy o tamtych czasach, zaprezentowali w nich wyniki swoich badań i analiz. W swych rozważaniach odrzucili dwie skrajne interpretacje historii: „czarną legendę" i heroiczną mitologię. Pierwsza z nich to fałszywe, kolektywistyczne oskarżanie Polaków o współudział w zbrodni Holokaustu i czerpanie z niej korzyści materialnych. Druga z kolei, sprzyja bezkrytycznemu podejściu do historii Polski i przedstawianiu Polaków wyłącznie z pozytywny sposób. Obie funkcjonują głównie na poziomie kultury popularnej, chociaż oskarżenie Polaków o współudział w niemieckich zbrodniach znalazło – za sprawą postmodernizmu – zwolenników wśród profesjonalnych badaczy. Nasi autorzy weryfikują i korygują tego rodzaju fałszywe wyobrażenia o rzeczywistych uwarunkowaniach stosunków polsko-żydowskich. Podejście to jest wynikiem rzetelnych badań naukowych, opartych na tradycyjnych, logocentrycznych i empirycznych podstawach nauki. Z poznawczego punktu widzenia ma ono charakter umiarkowany i wydaje się o tyle przekonujące, że wyczerpująco i wielowątkowo przedstawia złożony obraz wzajemnych relacji między chrześcijańską większością a żydowską mniejszością. W odróżnieniu od tego, modna obecnie tzw. „czarna legenda" koncentruje się wyłącznie na przypadkach patologii społecznych i zachowaniach kryminalnych, uznając je za obowiązującą normę. Podobne podejście kryje jednak w sobie błąd logiczny. Patologia jest bowiem normą jedynie w środowisku patologicznym, choć i tam możemy wyróżnić rozmaite stopnie zdegenerowania. Z kolei, mitologia heroiczna skupia się wyłącznie na przypadkach bohaterstwa sugerując, że albo były one postawą dominującą, albo też stanowiły przeciętną średnią zachowań polskich chrześcijan w czasie II wojny światowej. Obie te interpretacje zawierają w sobie sprzeczność – niezwykłość i wybitność nigdy nie mogą być ani zbiorową cechą dominującą całego społeczeństwa (oprócz zbiorowości bohaterów), ani średnią przeciętną. Wówczas bowiem takie postawy straciłyby swój szczególny charakter. Wyjątkowość nie może być masowa. Szkoła mitologii heroicznej narodziła się w okresie Polski „ludowej" jako podświadomy odruch samoobrony i psychologiczny mechanizm samozachowawczy w systemie totalitarnym. Stanowiła istotny element „pokrzepiania serc" w niewoli, a potem siłą inercji zaadoptowała się w tzw. III RP. W najlepszym wypadku stanowiła depozyt informacji do wstępnych badań, dotyczących relacji polsko-żydowskich. „Czarna legenda" tymczasem znalazła wielu admiratorów na Zachodzie, gdzie co prawda panowała wolność słowa, lecz nie było narracyjnej konkurencji.

Ton historiozoficzny legendzie Polaka-antysemity nadała propaganda stalinowska, wzmocniona moralnie kapitałem propagandowym, czerpanym z wyzwolenia obozu zagłady w Auschwitz w styczniu 1945 r. Wykreowanie wizerunku Polaka-faszysty, którego impulsy antysemickie należało zdemaskować i stłamsić nadawało okupacji sowieckiej ziem polskich wymiar niemal humanitarny. Ten wątek narracyjny wzbudzał wyrozumiałość dla Związku Sowieckiego i antypatię do Polaków, która wśród intelektualistów istnieje do dzisiaj. Stanowił również swoiste alibi moralne dla mocarstw zachodnich, przynosząc ulgę w postjałtańskich „wyrzutach sumienia". Na Zachodzie dyskurs historyczny został zmonopolizowany przez środowiska żydowskie, do czego przyczyniły się odpowiednie wyzyskanie przez nie klimatu kulturowego oraz zaniechania strony polskiej, w szczególności trwająca kilka dekad nieobecność przedstawicieli polskiej nauki w obiegu naukowym Zachodu. Po pierwsze, polska diaspora była niezorganizowana i w ogromnym stopniu nieprzygotowana – zarówno merytorycznie, jak i materialnie – do uczestnictwa w nowoczesnych debatach. Po drugie, przez 50 lat Polska pozostawała w niewoli. Polacy z kraju nie mogli wesprzeć Polaków na emigracji w tym dyskursie, dostarczając im chociażby dokumenty archiwalne, czy prezentując wyniki stosownych badań naukowych. Po trzecie – i najważniejsze – w klimacie intelektualnym, wytworzonym przez kontrkulturową rewolucję lat 60. dominującym stał się pogląd, że racja jest zawsze po stronie mniejszości. Wszelkie próby zaprezentowania pełnego kontekstu historycznego, warunkującego różnorodność postaw Żydów – ofiar Holokaustu, są automatycznie określane mianem „antysemityzmu". W tych warunkach, próby wyczerpującego ukazania położenia i reakcji na nie polskiej ludności chrześcijańskiej są natychmiast traktowane jako „apologetyka antysemityzmu". W takim klimacie bardzo niewielu badaczy na Zachodzie pozostało wiernych podejściu empirycznemu i logocentrycznemu do obowiązującej narracji o stosunkach polsko-żydowskich. Pomijamy już fakt, że większość z nich, wyrażając opinie o Holokauście, Żydach i Polakach, raczej nie zna źródeł ani języków miejscowych. Opierają się oni głównie na tzw. źródłach wtórnych, czyli monografiach i opracowaniach w języku angielskim. Niniejsza praca ma przywrócić właściwe proporcje w toczącej się właśnie w Polsce i na świecie ważnej debacie publicznej. Debata ta ma nie tylko wymiar naukowy, przede wszystkim historyczny, ale również kulturowy, etyczny i moralny. Dyskusja, w której głównym tematem jest dobro i zło może zdeterminować sposób myślenia Świata o Polakach, a także Polaków o samych sobie. Na poziomie kulturowym i politycznym debata ta nie dotyczy prawdy historycznej. Wprost przeciwnie – odnosi się do rozmaitych wyborów na dziś. Duża część jej uczestników patrzy na przeszłość Polski przez pryzmat swoich współczesnych opinii i sympatii ideowych. Niewielu z nich jest zainteresowanych odtworzeniem historii stosunków polsko-żydowskich takiej, jaka ona była w rzeczywistości. W pewnym sensie, dla mniejszej grupy dysputantów stanowi to również swego rodzaju deklarację światopoglądową. Zakłada ona, iż do Prawdy można i powinno się dochodzić. Naturalnie, stoi to w sprzeczności z obowiązującymi obecnie modami intelektualnymi – zarówno z twierdzeniem, że Prawda nie istnieje, jak również wyobrażeniem, że rozmaite „prawdy" można sobie dowolnie dopasowywać, w zależności od sytuacji (w tym również sympatii kulturowych oraz politycznych). Dyskurs ten dotarł do Polski wraz z rozwojem globalizacji, rzucając tym samym intelektualne wyzwanie rodakom i wymuszając na nich ponowne samookreślenie się. I tak powinno być. Polska jest w końcu wolna, a otwarte zmaganie się z intelektualnymi herezjami stanowi przecież przywilej wolności. Wywodząca się z tego debata stanowi więc wynik globalizmu i jest w niego wpisana. Globalizm bowiem jest nośnikiem dwóch orientacji: tradycyjnej i postmodernistycznej. Te dwie twarze Zachodu, stanowiące o jego cywilizacyjnym rozbiciu to – z jednej strony – absolutne, logocentryczne i empiryczne wartości naszej cywilizacji: Dobro, Prawda i Piękno (a co za tym idzie: wolność jednostki, nienaruszalność własności prywatnej, patriotyzm i prymat tradycyjnej rodziny). Przeciwko temu powstaje rewolucja kontrkulturowa różnego rodzaju gnostyków, na czele z moralnym relatywizmem jako taranem postmodernistycznej dekonstrukcji. Ostatecznym celem rewolucji jest zniszczenie tradycyjnych wartości i ustanowienie totalitarnej tyranii. W tym schemacie Zagłada Żydów stanowi jedynie wytrych, służący lewicy i jej liberalnym apologetom jako środek dotarcia do umysłów ludzi i zohydzania postaw konserwatywnych, tradycjonalistycznych i narodowych. Reductio ad Hitlerum to wygodny mechanizm stygmatyzowania obrońców tradycji i wolności, a w tym i tradycyjnej nauki. Jak pokazał to, przez pryzmat zmagań z gnozą, wybitny myśliciel konserwatywny Eric Voeglin, bój ten toczy się od tysiącleci. W jego obecnej odsłonie walka trwa od rewolucji kontrkulturowej lat 60. na Zachodzie. W Polsce atakują wartości tradycyjne kontrkulturowi radykałowie, którzy traktują Holokaust instrumentalnie, uznając go (przynajmniej obecnie) za jedyny absolut. Wszystko inne – według radykałów – nadaje się na przemiał dekonstrukcji i postmodernizmu. Wtóruje im chór postkomunistów i liberałów, którzy przecież już „wybrali przyszłość", czyli odrzucili rzekomo zbędny bagaż tradycji, także w nauce. W ramach postmodernistycznego dyskursu filozoficznego, radykałowie próbują wprowadzić w dziedzinie nauk historycznych w Polsce takie same pojęcia i wartości, jakie od lat 60. funkcjonują w badaniach nad dziejami mniejszości w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach Zachodu (w szczególności dotyczy to historii Murzynów i Indian). Następnie, w podobnych kategoriach usiłują rozpatrywać historię Żydów w Polsce. Zabieg ten ma służyć podważeniu tradycyjnego rozumienia dziejów Polski. Prowadzi to do stworzenia nowej jakości w rozumieniu siebie przez Polaków, czy raczej, post-Polaków. Efektem tego procesu ma być wykorzeniony homo novus, nowa mutacja wyzutego z polskości homo sovieticusa. Powyższe koncepty często trafiają na podatny grunt. Przestrzeń po skompromitowanym marksizmie zajmuje obecnie moralny relatywizm z jedyną świętością, jaką jest fałszywie ukazywana Zagłada Żydów. Redukcjonistyczna „czarna legenda" o rzekomej zbiorowej polskiej współodpowiedzialności za Holokaust ma zastąpić strzępki indywidualnych wspomnień i zbiorowy stereotyp heroicznej mitologii. W obliczu tej ofensywy kontrkulturowej postpeerelowskie elity w większości zaniechały rzetelnych badań naukowych, przyjmując „czarną legendę" jako własną. Radykałowie triumfują. W tej sytuacji rodzimych badaczy z Polski, wiernych tradycjonalizmowi, zdecydowali się wesprzeć rodacy z zagranicy i osoby polskiego pochodzenia, uznające prymat logocentryzmu i empiryki. To właśnie oni są współautorami zbioru Złote serca czy złote żniwa? W obliczu bezlitosnego parcia kontrkulturowego przeciwstawienie się nowej modzie stało się imperatywem, lecz dla wielu bynajmniej nie odruchowym. Niesie ze sobą bowiem niebezpieczeństwo prześladowań, ostracyzmu i napiętnowania. Nie obawiamy się tego jednak, wierząc w słuszność swych działań. W tym sensie czujemy się kontynuatorami wielowiekowej tradycji obrońców wolności. Tym samym, mamy w pamięci takie osoby, jak klasyczny liberał Tomáš Garrigue Masaryk, który stanął w obronie człowieka oskarżanego o mord rytualny. Masaryk wziął udział w tzw. procesie Hilsnera w 1899 r. Bezdomny i upośledzony Leopold Hilsner, który był pochodzenia żydowskiego, zabił katolicką nastolatkę o nazwisku Anežka Hrůzová niedaleko wioski Polná pod Karlovymi Varami. Cesarsko-Królewski prokurator oraz prawnik rodziny ofiary wnieśli, że miał miejsce rzekomo mord rytualny. Masaryk wystąpił w obronie Hilsnera i doprowadził do ponownego procesu. W swej obronie nie odwoływał się do emocji, lecz opierał się na żelaznej logice i empiryzmie. Dowiódł, że chodziło o zbrodnię pospolitą, a Hilsner był pomocnikiem, nie zaś głównym sprawcą. W ówczesnym klimacie intelektualnym i kulturowym stanowiło to nie lada wyzwanie. Większość nie chciała słuchać racjonalnych argumentów opartych na żmudnych badaniach, faktach i logocentryzmie. Wtedy przekonanie o „prawdzie" mordu rytualnego było niemal powszechne. Dominował ponadto prymat kultury większościowej nad mniejszościowymi – narodowo i wyznaniowo. Generalny kontekst cywilizacyjny pozostawał bardzo silnie chrześcijański, a kontekst szczegółowy był w przeważającej mierze etnonarodowy. Obecnie jest wprost przeciwnie. W nowoczesnym systemie liberalnym obowiązuje kult „Innego". Posługiwanie się logiką i empiryzmem, czyli standardowymi metodami naukowymi, w badaniach nad mniejszościami wymaga niezwykłej odwagi. Jest to, z jednej strony, wynik fetyszyzacji mniejszości jako jednej z naczelnych cech nowoczesnego liberalizmu. Z drugiej zaś strony, ideologia ta wykorzystuje krytyczne podejście do historii kultury większościowej, szczególnie religii chrześcijańskiej, ale również historii narodowej. Podczas gdy w tego rodzaju dyskursie mniejszości ulegają fetyszyzacji i są wynoszone na piedestał, większość narodowa jest demonizowana. Autorzy zbioru Złote serca czy złote żniwa? unikają takich prymitywnych postmarksistowskich i postmodernistycznych zabiegów retorycznych. (...) prof. Marek Jan Chodakiewicz, dr Wojciech Jerzy Muszyński

Żydowska cenzura portalu wykop.pl Na początku korzystania z portalu wykop, jedno z moich znalezisk, tekst Normana Finkelsteina z ksiązki pt: „Wielka hucpa” znalazł się na stronie głównej portalu i cieszył się kilkunastotysięczną popularnością, będąc wrzuconym z niezależnego polskiego serwisu. Mój entuzjazm szybko zgasł, gdy administracja portalu bezpodstawnie ocenzurowała moje kolejne znalezisko, tekst Normana Finkelsteina o żydowskich torturach w Izraelu:

http://palestyna.wordpress.com/2010/06/29/izraelskie-abu-ghraib/

Został ocenzurowany dwukrotnie. Wyrzucony ze znaleziska, z grup, z zablokowanym wykopywaniem. Wkrótce wszystkie wrzucane przeze mnie znaleziska były wielokrotnie blokowane po nagłych i systematycznych atakach (zakopach) przez tych samych użytkowników – trolli (niekiedy jawnie z gwiazdami Davida/heksagramami w avatarze). Administracja wykopu usuwała moje materiały ze „znaleziska” i z grup, blokując im możliwość wykopu. W ten sposób traktowano mnie i moje materiały które poruszały problem żydostwa, które mówiły o jego zgubnym wpływie na Polskę, na cały świat oraz poruszały problem żydoludobójczej polityki w aparthaidzie izraela (celowo z małej litery). Ale nie tylko moje materiały i problematykę żydostwa wykop.pl cenzuruję. Każdy kto wrzuca jakiekolwiek materiały nt GMO, HAARP-u, szczepionek, wszelkich przemilczanych przez polskojęzyczne media tematów uderzających w żydowski globalizm, musi liczyć się z wykopową cenzurą.

http://www.wykop.pl/link/413301/cenzura-na-wykopie-ma-sie-calkiem-dobrze-czy-moderator-wykopu-jest-zydem/

Podejrzewam, że administratorzy portalu wykop sami posiadają fake konta, z których ośmieszają oraz „zakopują” niepoprawne politycznie treści. Wszelkie mainstreamowe „ogłupiacze” są przez administrację promowane, wystarczy rzucić okiem na stronę główna, gdzie roi się od newsów ze szkodliwych polskojęzycznych portali pokroju onet.pl, dezinformacji z żydowskiej prasy dla Polaków pokroju GW. Taki poziom za pomocą siły administracja wykop.pl nam narzuca. Zaprzyjaźniona ze mną osoba ma podobne doświadczenia, w niedługim czasie po utworzeniu antysyjonistycznej i jedynej takiej grupy na portalu wykop, kilka kont raz za razem zostało jej zablokowanych podając przez administrację oczywiście (jak to bywa w ich zwyczaju) kłamliwe powody tj.: „spam”, później „multikonto”. Administracja wykop.pl banuje niewygodnych użytkowników za bliżej nieokreślony „spam”, nawet jeśli wrzuca się po dwa artykuły dziennie i się nie udziela, podczas gdy polskojęzyczne trolle (niekiedy jawnie z gwiazdami Davida/heksagramami w avatarze) wrzucają po kilkanaście artykułów z mainstreamowych mediów typu onet i nie można odpędzić się od ich ataków! „Niewygodni użytkownicy” zablokowani za „spam” następnie są blokowani przez cały czas za domniemane „multikonto”, choć to oczywiste kłamstwo administracji portalu, wszelkie protesty pozostają bez echa. Taki przypadek spotkał m.in. wyżej wspomnianą przeze mnie osobę, której ostatnie konto zostało wykasowane z portalu po pierwszym dniu od jego utworzenia, ponadto administracja wykop.pl nałożyła na jej IP stałą blokadę, całkowicie odcinając dostęp do swego serwisu. Po moim ostatnim wrzuceniu artykułu pt: „Minister promuje antypolskie filmy w Europie” z adresu:

http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/2011/02/12/minister-promuje-antypolskie-filmy-w-europie/

Moje konto zostało usunięte z podaniem kłamliwego powodu: „multikonto” i to po niecałych 3 godzinach od jego utworzenia. Sprawdź ile administracja wykop.pl ocenzurowała „niepoprawnych politycznie” materiałów na przykładzie aktywności tego konta: (wszystkie wyblakłe artykułu oznaczają pożarcie przez cenzurę)

http://www.wykop.pl/ludzie/komentowane/Dewi/

http://www.wykop.pl/ludzie/dewa/

Naliczyłem 25 ( DWADZIEŚCIA PIĘĆ) moich kont wykasowanych niesprawiedliwie, niesłusznie , z zaserwowaniem mi orgii kłamstw przez antypolską administrację wykop.pl. Ostatnie moje konta znikały w pierwszym dniu ich utworzenia, w pierwszych godzinach, gdy wrzucałem artykuły z któregoś z niezależnych polskich portali. Przykładowe zdjęcia zablokowanych materiałów wraz z powodami usunięcia przez administrację wykop.pl konta:

http://z1.przeklej.pl/prze528/5fce8ff1000ee1804d764060/dewawykopstr1.png

http://z1.przeklej.pl/prze28/7061af9b00275e5a4d764118/dewawykopstr2.png

http://z1.przeklej.pl/prze2961/cc5fa17c000842b74d763f7a/dewiwykop.png

Jeśli macie konta na wykop.pl, sprawdź proszę, czy możesz dodać artykuł choćby z:

http://palestyna.wordpress.com/

http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/

I czy nie wyskoczy wam napis: Podany URL jest zablokowany Wykop.pl zablokował te i jak podejrzewam wiele innych polskich niezależnych witryn. Sprawdźcie sami! Do niedawna istniała możliwość aby wrzucać informacje z podobnych niezależnych informacyjnych serwisów za pomocą skróconego linka dzięki stronie tiny.pl. Szybko się okazało, że i tiny.pl administracja wykop.pl bezwzględnie zablokowała. Wypowiedzmy informacyjny odwet polskojęzycznym portalom w których antypolonizm jest powszechnie i nachalnie praktykowany, a wobec których nasza obrona dobrego imienia, szerzenia naszego punktu widzenia, kończy się ICH szyderczym śmiechem. Polskojęzyczne środki masowego okłamywania Polaków mają nas za ludzi drugiej kategorii. Po tym jakiego rodzaju informacje nam wpajają, jaki poziom „rozrywki” szerzą, na jak niskich instynktach u człowieka żerują, każdy z nas ma wrażenie że traktują nas jak skończonych idiotów. Każdy Polak i Polka musi zaangażować się w informacyjną kontrofensywę. Ich serwisy blokują nas ze strachu, ze strachu przed tym, że ludzie będą wiedzieć co się wokół nich dzieje. A dzieje się bardzo dużo złych rzeczy z których wielu zahipnotyzowanych rodaków oglądających rozrywkowe programy w telAwizji i słuchający 24h na dobę ich kłamstw nie zdaje sobie sprawy. Namawiam wszystkich, a wiem, że wielu z was doświadczyła na własnej skórze cenzury polskojęzycznych środków masowej dezinformacji, aby działali, nie zniechęcali się i z niezachwianym uporem szerzyli zwłaszcza na polskojęzycznych żydoportalach nasz polski – wyśmiewany tudzież przemilczany, punkt widzenia. Polak musi być doinformowany i nikt tego za nas nie zrobi. Cóż przeciętny Kowalski wie o żydorządach w Polsce? Komitecie 300? Żydoglobalizmie? GMO? Słowo – informacja, to najgroźniejsza i nasza jedyna broń do użycia przeciwko ich kłamstwom, ponieważ ludzie świadomi i doinformowani nie dopuszczą do władzy nad sobą i swoim życiem bezwzględnych okupantów, nie pozwolą na kolejne wydania antypolskich żydo kne-sejmów w swoim własnym państwie i sami wezmą sprawy w swoje ręce. Na przekór cenzurze, czas ucieka. Pozdrawiam. Admin.

http://stopsyjonizmowi.wordpress.com

09 marca 2011 "Kto żyje w strachu nigdy nie będzie wolny" - twierdził Horacy. I oczywiście miał rację Człowiek pogrążony w strachu jest przez ten strach paraliżowany, co odbiera mu możliwość artykułowania tego co naprawdę myśli.. A dodatkowo, jeśli uwiązany jest do jakiejś ważnej posady- strach  o jej utratę- czyni z niego niewolnika.. Nie tylko posady, ale… prawdy. Bo jak ktoś pracuje w banku, to przecież nie może powiedzieć publicznie, że  w ogóle pożyczanie pieniędzy jest  postępowaniem  złym? Tak jak ktoś pracując w agencji towarzyskiej nie powie, że prostytucja jest z natury złem..  Bo dobry zwyczaj nie pożyczaj.. Staraj się żyć z  tego co posiadasz.. Nie jestem oczywiście przeciwnikiem pożyczania pieniędzy na prowadzenie biznesu, bo  to jest biznes, a biznesmen  często potrzebuje krótkotrwałego kredytu obrotowego, żeby móc zrealizować transakcję.. Zarabia wtedy bank i on sam.. Bo po  to  robi biznes a odpowiedzialność bierze na siebie.. Jestem zdecydowanym wrogiem  brania kredytów przez gminy i państwo, bo oprócz tego, że jest to niemoralne to jeszcze marnotrawne.. Jeśli już-  to nich każdy bierze na siebie- decyzję o pożyczaniu.. Każdemu czasami potrzebne są pieniądze na gwałt. Tak jak pewnemu rolnikowi potrzebny był byk na gwałt.. Wtedy idzie do banku- ale sporadycznie, a nie  traktuje tego- jak zasadę.... Urzędnicy pożyczający pieniądze w naszym imieniu czynią nas niewolnikami gminy i niewolnikami państwa.. Nie tylko nas, ale nasze dzieci i wnuki, tak jak obecnie w Polsce.. Bo kto o zdrowych zmysłach zaakceptuje 40 miliardów złotych odsetek , które obecnie płacimy jako podatnicy za fanaberie poszczególnych rządów od dwudziestu lat tzw. przemian- a tak naprawdę zadłużania całego narodu? Pożyczanie pieniędzy należy piętnować, tak jak prostytucję, ale  Boże broń- zakazywać.. Każdy odpowiada sam za swoje postępowanie  i byłoby to przeciwne kategorii   wolnej woli, jaką dostał  od samego Pana Boga każdy z nas.. Jeszcze czterdzieści lat emu pożyczanie pieniędzy było czymś wstydliwym.. Bo taki był obyczaj. Tak jak prostytucja. A dzisiaj? 40 miliardów złotych  to suma zawrotna i to są same odsetki od pożyczonych pieniędzy.. To nie jest spłata kapitału? To jest tylko obsługa kapitału.. 13 miliardów dolarów rocznie oddajemy  zagranicznym bankom(!!!!)” Bez naszej wiedzy i zgody”.. Dlaczego piszę, że bez wiedzy? Bo jeszcze nie słyszałem w  środkach przekazu głównego nurtu, żeby gadające głowy wymieniały tak potworną sumę zadłużenia.. O zgodzie nie wspominając.. Bo jaki świadomy ” obywatel”  dałby zgodę na zadłużenie go na sumę 20 000 złotych?  I na to, żeby rocznie płacił 1000 złotych odsetek od pożyczonych pieniędzy? Na fanaberie biurokracji.. Bo jak twierdził tow. Lenin- Uljanow:” W polityce nie można wyprzedzać aktualnego poziomu świadomości mas”. No i nie wyprzedzają- nawet  ich nie informując. I trzymając  je w nieświadomości.. Wygląda na to, że jest to świadoma polityka rządzących... Dać zarobić bankom- zadłużyć naród.. I dlatego idziemy do katastrofy.. Gdzie się nie rozejrzeć wokół- wszystko zadłużone. Taka jest polityka kolejnych rządów.. Jak podaje Główny Urząd Statystyczny rośnie bezrobocie i nędza.. Już 7 milionów Polaków nie stać na zaspokojenie podstawowych potrzeb, takich jak   posiłek mięsny, ogrzanie mieszkania czy terminowe   zapłacenie  rachunków.. Bo systematycznie rosną koszty wszystkiego dookoła..  Energii, śmieci, wody, czynszu, ostatnio cukru i paliw.. Wszystko do góry- wartość wynagrodzenia- w dół! Nic zatem dziwnego, że miliony Polaków cierpi coraz większą nędzę pod rządami biurokracji .  W tym systemie-muszą permanentnie  rosnąć podatki.. Jeszcze w 2009 roku- jak podaje GUS- tylko 3,3 miliona Polaków znajdowało się  w fatalnej sytuacji przez politykę państwa socjalistycznego.. Dzisiaj siedem!!!! A- przy takiej tendencji- za rok będzie  10 milionów(!!!). Fiskalizm państwa nieuchronnie prowadzi do nędzy i dziadostwa.. Upadają firmy pod ciężarem zobowiązań i danin, rośnie bezrobocie i szerzy się demoralizacja.. Jak rośnie cena cukru, to propaganda zwala rzecz na spekulantów, to przez nich, bo  wykupują kilogramami cukier ze sklepów. I samo to, ze są! Jak za tamtej komuny- winni są spekulanci.. Ale dlaczego” spekulanci” wykupują cukier, a jeszcze kilka miesięcy temu nie wykupywali? W ubiegłym tygodniu” spekulanci „ wykupili cukier ze wszystkich Biedronek w Radomiu? Wprowadzono limity sprzedaży..(!!!). Tylko po 10 kilo! Czas wprowadzić kartki na cukier, bo komuna idzie wielkimi krokami.. Zaczęło  się od reglamentacji cukru, bo socjalistyczna Unia kazała ograniczyć produkcję cukru w Polsce, więc nasi macherzy od gospodarki polikwidowali cukrownie.. Taka piękna cukrownia w Lublinie, Łapach, pod Sandomierzem.. Zlikwidowali kilkanaście.. Zlikwidowali administracyjnie, a nie, że upadły rynkowo.. Tak postępują ludzie rządzący Polską? Zlikwidowali cukrownie! Nie sprywatyzowali, żeby mogły funkcjonować jako prywatne… Zlikwidowali! Tak po prostu! Ustalany limit- to oczywiście totalna głupota, bo popyt może oczywiście spaść, ale może i wzrosnąć.. Akurat niedawno wzrósł, więc wzrosła i cena cukru.. Jak rośnie cena- część ludzi postanawia robić zapasy. I nie koniecznie na zimę do weków.. I winduje cenę jeszcze wyżej, żeby ustaliła się nowa cena na skrzyżowaniu krzywej podaży i popytu.. Rosnące ceny cukru powodują wzrost cen wyrobów z cukru, a do tego rosnące ceny paliw- jeszcze bardziej podrażają ceny wyrobów z cukru.. Czas na sacharynę! Zlikwidowali cukrownie powodując wzrost cen cukru przy niższej podaży, a teraz wszystko zwalają  na spekulantów. Jak jest mała podaż towaru- to cena musi iść do góry.. A przy tym cukier sprowadza się z Niemiec.. Bo oni wynegocjowali wyższe  limity.. Jak się rządzi całą Unia- to się ma wyższe limity...... A u nas  uprawia się coraz mniej buraków cukrowych.. Tak jak jest mniej mleka- bo mamy limity mleka.. Tysiące krów zostało wybitych w imię idei reglamentacji.. Na wiosnę  wzrosną ceny mleka i wyrobów mlecznych. .Zima się kończy, to może nie wzrosną ceny węgla.. Ale są bardzo wysokie, bo rządzący Polską polikwidowali kopalnie.. Twierdząc, że są nieekonomiczne.. No dobrze, jak są nieekonomiczne to je oddać” prywaciarzom”, żeby podaż węgla zachować i , żeby cena była niższa.. Nie! Lepiej zalać wodą i zlikwidować. Ale Niemcy kopalni nie likwidują? Ten wredny socjalizm  reglamentacyjny- propaganda nazywa wolnym rynkiem.. Przed II wojną światową był monopol cukru.. I też był drogi i niedostępny dla  leninowskich mas... Pisarz  Melchior Wańkowicz- pracujący wtedy na państwowej posadzie- wymyślił znany slogan” Cukier krzepi!” No i krzepił- ale milionów nie było na niego stać..  Dlatego przed wojną popularna była sacharyna.. Jak tak dalej pójdzie- to będziemy jadać sacharynę.. No właśnie a sacharyna jest dostępna na rynku, bo nawet nie wiem? Bo jak na sacharynę są limity- to również sacharyna wkrótce będzie na kartki.. A tak się wyśmiewają z PRL-u budując go na powrót.. Na początku lat dziewięćdziesiątych był wolny rynek- ale dwadzieścia lat odchodzenia od wolnego rynku spowodowało zapaść… Ale to nie koniec naszych kłopotów? Kłopoty dopiero się zaczynają.. Dlaczego nie ma wolnego rynku paliw? Żeby każdy kto chce mógł sprowadzać paliwa z całego świata? Bo ceny muszą być wysokie i musi się pożywić przy tym kilkadziesiąt  spółek paliwowych uczepionych ruskiej rury.. Nad którymi czuwał pan Aleksander Kwaśniewski jak piastował urząd prezydenta. No i podatków musi być ¾ w cenie  paliw.. Właściwie tankujemy podatki! Na niektórych stacjach, z braku wolnego ryku, cena paliwa przekroczyła już 5,40 groszy- sam widziałem wracając wczoraj Lublina.. Ciekawe ile osób będzie jeździło samochodami jak benzyna będzie po 10 złotych(???) Chyba, że będzie po 5 zł- ale na kartki, wtedy będziemy tankowali nocą- tak jak w poprzedniej komunie.. A policja będzie łapać” spekulantów”, to znaczy takich osobników, którzy umyślili sobie jazdę samochodem.. I będzie popularny następujący  dowcip: Żona robi wyrzuty mężowi: - Tak dalej nie może być, moja mama płaci za czynsz, mój wujek kupuje nam ubrania, moja siostra przysyła pieniądze na jedzenie. Tak dalej być nie może! - Masz rację- mówi mąż.- Twoi bracia też powinni nam pomagać. Ale wtedy pokrzywdzonych przez ustrój i socjalistyczne państwo będzie 15 milionów(!!!)  Wszystko będzie na kartki,  a jakże reglamentowane- oprócz węgla.. Bo palenie węglem socjaliści umyślili sobie zlikwidować w przyszłości. zupełnie. Jeszcze jest to sposób opłacalny biznesowo.. I zastąpią węgiel energią  odnawialną: wiatrem, wodą, słońcem.. Tylko skąd wezmą pieniądze, żeby do tych energii dopłacać? Oczywiście podniosą podatki! Taka ich natura! Bo wolny rynek nie może regulować jakiej energii kto używa w swoim gospodarstwie? Wolny rynek jest największym wrogiem biurokracji, a przyjacielem ludzi.. Dlatego socjaliści tak nienawidzą wolnego rynku! Bo na nim musieliby się wziąć do pożytecznej pracy. A tak w nieskończoność regulują wszystko. Przed nami życie pełne wrażeń.. Wrażeń kompletnej nędzy i dziadostwa.. Obym się mylił! WJR

Policyjne dno Pod koniec lutego 2011 r. polski sąd po akcji policyjnej z 2008 r. postanowił pognębić weterana Armii Krajowej, powstańca warszawskiego, inwalidę wojennego i kolekcjonera. Kilka dni wcześniej policja zabrała się za inną “grubą rybę”: archeologa-amatora z Sieradza, pasjonata, współpracującego z kilkoma uniwersytetami na całym świecie, który bynajmniej nie robił nic złego, przeciwnie (do tego tematu wrócimy na naszych łamach). Życie obu Panów mogłoby być przedstawiane na szkolnych lekcjach jako przykład bezinteresownej miłości do historii i Ojczyzny. Tymczasem policjanci skorzystali z bardzo kontrowersyjnej interpretacji ustawy o broni i amunicji oraz ustawy o zabytkach, tak by zwiększyć wykrywalność “groźnych” przestępców kosztem Bogu ducha winnych pasjonatów historii. Innymi słowy policja zamiast pucharów i dyplomów zaproponowała im… kraty. Wydaje się, że niektórym postmilicjantom dalej przyświecają stare hasła o AK-owskich bandytach. W 2008 r. celem policjantów stał się major Waldemar Nowakowski, weteran Armii Krajowej, powstaniec warszawski, inwalida wojenny i kolekcjoner. Major posiadał ponad tysiąc eksponatów związanych z militarną historią Polski (mundury, odznaki wojskowe, hełmy, a także niestrzelającą broń). W czasach PRL major, jak wielu jego kolegów, siedział w więzieniu. Jednym z jego sędziów był Stefan Michnik, przyrodni brat Adama Michnika. W latach 80. milicja szukała w domu majora solidarnościowej bibuły. Znalazła jedynie zabytkową broń i po stwierdzeniu, że broń jest właściwie pozbawiona cech używalności, wydano mu zgodę na posiadanie kolekcji. Od tego czasu dom powstańca odwiedzały liczne wycieczki szkolne i prywatne; major opowiadał o historii Polski, żył pragnieniem zachowania od zapomnienia wielu wspaniałych eksponatów. Aż do czasów III RP i roku 2008, kiedy to policja do spraw terroru (tak, terroru!) najechała jego mieszkanie i skonfiskowała 190 sztuk “broni”. Nie zapisali nawet dokładnie, co zabierają… Prawdopodobnie nie potrafiliby skatalogować swojego zaboru, o czym według majora świadczyło ich dyletanckie zachowanie. Środowisko mediów zajmujących się militariami wyśmiało policję za amatorszczyznę, ponieważ broń majora dawno bronią nie była i po prostu nie dało się z niej strzelać. Środowiska kombatanckie stanęły za nim murem. Podobnie wiele organizacji historycznych, jednak policja szybko odtrąbiła swój sukces: wyeliminowano arsenał broni, która mogła trafić do groźnych bandytów. A więc znowu o bandytach… jak przed ponad 50 laty… Czasy inne, ale bezczelność i głupota służb mundurowych nadal ta sama. Niestety, w 2008 r. sąd umorzył postępowanie w sprawie nielegalnego posiadania broni przez powstańca warszawskiego (tylko ze względu na wiek i niską szkodliwość czynu). Orzekł jednocześnie przepadek kolekcji na rzecz skarbu państwa. Na zwrot eksponatów majora, które kolekcjonował od czasów walk w powstaniu warszawskim przez kilkadziesiąt lat swojego życia, nie zdecydował się także sąd wyższej instancji. 23 lutego 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy postanowienie Sądu Rejonowego dla Warszawy-Woli – czyli zabrano dorobek życia, pasję, serce inwalidzie wojennemu… Można by tylko zapytać: a nie lepiej ścigać prawdziwych przestępców, a nie mataczyć w takich sprawach jak porwanie Olewnika? Nie lepiej, droga policjo? W sprawie majora Waldemara Nowakowskiego tygodnik “Nasza Polska” dwukrotnie wysłał pytania do biura prasowego Komendy Głównej Policji. Do dnia zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy w tej sprawie odpowiedzi. Robert Wit Wyrostkiewicz

Z majorem Waldemarem Nowakowskim, powstańcem warszawskim, kolekcjonerem, rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz - Jak Pan ocenia ostatnie postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie, który zadecydował o przepadku Pana kolekcji na rzecz skarbu państwa? - Uważam, że stwierdzenie, że odstępuje się od ukarania mnie ze względu na niską szkodliwość czynu, to skandal. Jaką szkodliwością się wykazałem? Tym, że ocaliłem od zapomnienia 200 sztuk, ich zdaniem, broni i że nie trafiła ona do przestępców, zanim została przeze mnie pozbawiona cech używalności? Postanowienie oceniam jako fatalne, ponieważ zabrano mi nie tylko to, co kiedyś było bronią, ale wiele innych rzeczy, których nie wolno im było dotykać, np. drewniane kabury, bagnety itd. Nie wiem do dzisiaj, dlaczego oddano mi niektóre przedmioty, a nie oddano innych.

- Podda się Pan teraz po decyzji sądu? - Nie. Będę starał się o kasację w Sądzie Najwyższym. Liczę na rzecznika praw obywatelskich, dzięki działaniom którego moja sprawa może trafić pod obrady Sądu Najwyższego. A jeśli i tam sprawiedliwości nie stanie się zadość, myślę o odwołaniu się do Trybunału w Strasburgu. Jednak mam tu wiele wątpliwości, bowiem jestem patriotą i uważam, że wyciąganie polskich spraw poza granice jest czymś okropnym. Nie wiem, czy na to się zdecyduję. To przecież nasze polskie sprawy, a nie wiem, czy nie byłoby to działanie przeciw polskim sądom. Przecież czy nam się to podoba, czy nie, to są nadal polskie sądy, chociaż zachowują się czasami skandalicznie.

Szukamy polskich sprawców lub współsprawców zamachu Jak wiadomo, polska prokuratura bada czy też badała cztery hipotezy mogące wyjaśnić katastrofę pod Smoleńskiem:

1 – Usterki techniczne samolotu, wśród nich: wady konstrukcyjne TU-154M, defekty sprzętu powstałe wskutek złej obsługi przez personel naziemny i defekty urządzeń zaistniałe w czasie lotu.

2 – Zachowanie (działanie lub zaniechanie) załogi, w tym: błąd w technice pilotowania, niezdyscyplinowanie załogi w powietrzu (naruszenie przez załogę regulaminowych zasad lotu), niedoszkolenie załogi.

3 – Zła organizacja i zabezpieczenie lotu, w tym: nieprawidłowości polskiego personelu naziemnego i nieprawidłowości rosyjskiego personelu naziemnego.

4 – „Zachowanie osób trzecich (np. zamach terrorystyczny, sugestie i oczekiwania od załogi określonego postępowania).

W dniu 21.02.2011 prokurator generalny Andrzej Seremet wypowiedział się w następujący sposób między innymi również na temat stanu śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej: „wątek zamachu “nie doczeka się odrębnej decyzji procesowej”. – Prokurator nie wyda decyzji, w której stwierdzi, że zamachu nie było, lecz w ostatecznej decyzji, która zostanie wydana po zakończeniu śledztwa, wątek ten znajdzie swoje rozwiązanie. – Dziś mogę powiedzieć, że nic nie wskazuje – żaden dowód, którzy prokuratorzy zgromadzili w toku śledztwa - żeby zamach w jakiejkolwiek postaci miał miejsce w tych wszystkich zdarzeniach, które doprowadziły do katastrofy samolotu – dodał Seremet. [link] Jak z tej wypowiedzi wynika, wątek zamachu nie został do tej pory wykluczony ze śledztwa, choć nic nie wskazuje, żeby zamach w jakiejkolwiek postaci miał miejsce. Mało tego, można założyć, że skoro prokuratura brała go dotychczas poważnie pod uwagę, w takim razie musiała wykonać odpowiednie czynności sprawdzające – chociażby po to, aby, jak to ujął prokurator generalny, wątek ten znalazł swoje rozwiązanie w ostatecznej decyzji o zakończeniu śledztwa. W związku z tym zakładam, że prokuratura przesłuchała cztery „grupy” osób, mające związek z wylotem Prezydenta RP w dniu 10.04.2010 z lotniska Okęcie; nie można przecież wykluczyć bez takich przesłuchań, czy w czasie przygotowań do wylotu Prezydenta oraz innych członków oficjalnej delegacji udającej się z Nim do Smoleńska, nie działo się coś niepokojącego, co mogłoby wskazywać na to, że przygotowania do tego zamachu mogły się już rozpocząć na lotnisku Okęcie, a nawet wcześniej. Te cztery „grupy osób”, które powinny zostać przesłuchane, można zdefiniować w następujący sposób: Osoby związane z przygotowaniami do wylotu oraz samym wylotem tych członków oficjalnej delegacji, które ostatecznie wyleciały z lotniska Okęcie samolotem TU154M – również osoby odprowadzające czy też odwożące na lotnisko przyszłe Ofiary, w tym członków rodziny, kierowców samochodów służbowych, przyjaciół, znajomych, itp. Osoby związane zarówno z przygotowaniami do wylotu, jak i samym wylotem tych członków oficjalnej delegacji, które ostatecznie wyleciały z lotniska Okęcie samolotem JAK 40 – również osoby odprowadzające czy też odwożące na lotnisko, w tym członkowie rodzin, kierowcy samochodów służbowych, przyjaciele, znajomi itp. Pracownicy obsługi lotniska związani z wylotem obydwu samolotów udających się do Smoleńska, w tym pracownicy obsługi technicznej, naziemnej, ochrony lotniska, wieży kontrolnej, dokonujący odprawy itp. Pracownicy służb specjalnych odpowiedzialnych za przygotowanie wylotu tych samolotów, ich kontrolę pirotechniczną, zabezpieczenie terenu lotniska, przewiezienie części osób z domu na lotnisko itp. Jeśli prokuratura przesłuchiwała te osoby, to z pewnością musiała im zadawać poniżej wyszczególnione pytania. Jeśli ich nie zadała, to znaczyłoby, że nie podeszła do tego wątku z należytą starannością:

1. Kto dnia 10 kwietnia 2010 o godzinie 4:00 rano miał dyżur w BOR, ABW, SKW, Centrum Operacji Powietrznych MON, 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego, na Okęciu (m.in. kontrola przylotów i odlotów), w Kancelarii Premiera i Prezydenta, w MSZ, MSWiA?

2. O której godzinie następowały tego dnia zmiany na dyżurach w poszczególnych instytucjach?

3. Kto był odpowiedzialny za organizację, ewentualnie za zabezpieczenie lotów do Smoleńska 10.04.2010 z ramienia Kancelarii Prezydenta, Premiera, MSWiA, MSZ, BOR, z 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Wojskowego, AWW, SKW?

4. O której godzinie pojawili się na lotnisku pierwsi uczestnicy wylotu do Katynia? Kto to był?

5. O której godzinie pojawili się ostatni uczestnicy wylotu JAK40? Kto to był?

6. Pytanie do uczestników wylotu samolotem JAK40: czy działo się coś godnego zapamiętania podczas oczekiwania na wylot? Czy zapamiętali pracowników obsługi lotniska, funkcjonariuszy BOR, innych służb specjalnych, pracowników Kancelarii Premiera bądź Prezydenta, pracowników MSWiA, MSZ przebywających w tamtym czasie na lotnisku i zachowujących się w nietypowy sposób?

7. Pytanie do osób odprowadzających lub odwożących na lotnisko uczestników polskiej delegacji, do rodzin, przyjaciół, kierowców, znajomych: czy coś nietypowego zwróciło ich uwagę? Czy cokolwiek wzbudziło ich niepokój? Czy byli świadkami jakiś nietypowych zachowań pracowników lotniska, służb czy też jakichkolwiek innych osób?

8. O której nastąpił wylot JAK40? Czy pojawiły się jakieś okoliczności godne zapamiętania związane z tym wylotem? W którym budynku pasażerowie JAK-a oczekiwali na odprawę? Kto ich odprawiał i w którym terminalu? Czy istnieje pełna lista z tej odprawy i w czyim jest posiadaniu? Ponieważ została dokonana zamiana samolotów, kto wydał pasażerom polecenie przeniesienia się do innego samolotu? Czy osoba ta podała powody zamiany samolotów?

9. Kto był odpowiedzialny za terminowe udanie się Pary Prezydenckiej na lotnisko? Kto 10.04.2010 rano przebywał w Pałacu Prezydenckim? Jak wyglądał przejazd Pary Prezydenckiej na lotnisko Okęcie, jaka to była trasa? O której godzinie nastąpił wyjazd kolumny samochodów spod Pałacu? O której godzinie kolumna samochodów prezydenckich przyjechała na Okęcie?

10. O której godzinie Para Prezydencka weszła na pokład samolotu i co to był za samolot?

11. O której godzinie pojawili się na lotnisku pierwsi, o której ostatni pasażerowie tragicznego samolotu z Prezydentem RP na pokładzie? W którym budynku oczekiwali na wylot? Kto ich odprawiał i w którym terminalu? Czy istnieje pełna lista z tej odprawy? W czyim jest posiadaniu?

12. O której godzinie nastąpił wylot samolotu z Prezydentem na pokładzie? Czy godzina wylotu została odnotowana w BOR? Czy była odnotowana w MSWiA, w AWW, w Centrum Operacji Powietrznych MON? Oczywiście jest to tylko częściowa i zupełnie wstępna lista pytań. Odpowiedzi powinna znać Prokuratura. Powinna, o ile wątkiem zamachu dokonanego 10.04.2010 zajmowała się z należytą powagą. Ander

Między jakiem a Tupolewem Podaję niemal wyłącznie czas polski poniższych zdarzeń (realnych lub domniemanych) – tam, gdzie jest czas ruski (z oficjalnym przesunięciem o 2 godz. do przodu, choć jak wiemy, wcale nie jest pewne, czy to przesunięcie właściwe

(http://mmariola.salon24.pl/285065,potrzebujemy-pomocy-expertow)), wyraźnie to zaznaczam.

Wylot JAKa-40 o ca. 5.30.

Coś się dzieje na Okęciu od godz. 5.30 do 7.30? (http://freeyourmind.salon24.pl/281532,efekt-motyla).

(czas nieznany: rano) Poborowi na odprawie są poinformowani o 3 samolotach, które mają przybyć na Siewiernyj (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101108&typ=po&id=po15.txt).

Wylot czegoś o 6.50 - „prezydencki jak-40”?

Parę sekund później (6.50.09 – 8.50.09 ruskiego czasu) w wieży kontroli dyspozytor ogłasza Plusninowi: „za 55 minut ASKIL pierwszy Polak” (albo: „w ciągu 55 minut”). Nie jest to, jak sądzę, zgadzając się z Markowskim, informacja o jaku-40 z dziennikarzami (http://freeyourmind.salon24.pl/277507,dziwne-szpule-2), co potwierdza wcześniejsza o 10 minut wymiana zdań zarejestrowana „na wieży”:

06:39:14 РП Подскажите, у вас насчет поляков никакой информации нет, да?/Powiedzcie, u was na temat Polaków nie ma jakiejś informacji, co?
06:39:17 ОД Ну, вот то, что вчера раскопали только и (нрзб). No, ot co, że dopiero wczoraj rozeznaliśmy się i (niezr.)
06:39:19 РП Ага./Aha
06:39:20 РП А вот такой телефончик запишите: 231-56-93, это главный центр УВД, там, наверное, должны знать, вылетел, не вылетел./ A o, taki telefonik zapiszcie 231-56-93, to główne centrum UWD [Min. Spraw Wewnętrznych], tam pewnie powinni wiedzieć, wyleciał, nie wyleciał
06:39:33 ОД А, ну в главном я уточню, так хорошо./No, ja przede wszystkim upewnię się, więc dobrze
06:39:36 РП И позвоните сюда./I zadzwońcie tu
06:39:37 ОД Хорошо./Dobrze
06:40:55 РП Подполковник Плюснин./Podpułkownik Plusnin
06:40:57 РП Алло, алло, алло, алло./Halo, halo, halo, halo
06:42:06 РП Подполковник Плюснин./ Podpułkownik Plusnin
06:42:07 ОД Майор Куртинец./Major Kurtiniec
06:42:08 РП Да./Tak
06:42:09 ОД Значит, пока не вылетали./Znaczy, na razie nie wylecieli
06:42:10 РП А, не вылетали еще?/A, nie wylecieli jeszcze?
06:42:11 ОД Да, но как будет вылет, мне подскажут. Я вам позвоню./Tak, ale jak nastąpi wylot, powiadomią mnie. Zadzwonię do was (tłum. dokonała MME-MZ – wielkie dzięki; w niektórych miejscach ja je koryguję (zwykle co do czasu, ale czasem i co do gramatyki)

Ta rozmowa świadczy bowiem, że nie dyskutują o jaku-40, który już dawno wyleciał z Okęcia (o czym też już wieża musi wiedzieć) i za 10 minut zgłosi się przez radio. Poza tym nie oszukujmy się, akurat jak-40 z dziennikarzami nie był najważniejszym tego dnia statkiem powietrznym mającym przybyć do Siewiernego i Ruscy nie zawracaliby sobie nim specjalnie głowy, traktując go rutynowo. Co innego natomiast samolot z najważniejszymi osobistościami Polski wymagający nadzwyczajnej uwagi.

6.52 do ASKIL zbliża się więc jak-40 z dziennikarzami i nawiązuje łączność z wieżą w Siewiernym i ląduje „bez kwitowania” (Plusnin powie (07:16): „Jakoś od niego żadnego kwitu nie dostałem”) od zachodu („kurs 79”); ów brak kwitowania może świadczyć o tym, że już wtedy ktoś w pobliżu sprawdza możliwość zakłócania korespondencji między samolotem a wieżą. To moje podejrzenia potwierdzałaby dwukrotnie wypowiedziana uwaga Plusnina po nieudanym pierwszym podejściu iła-76:

07:28:47 РП Чего мне здесь-то не слышно ни хрена./Czemuś tu nie słyszę, ni cholery.
07:28:53 РП (нрзб) чего мне здесь-то не слышно (нрзб)./ (niezr.) Czemuś tu nie słyszę. (niezr.)” - tak jakby mu coś przerywało w słuchawkach lub głośnikach.

O 7.00 wylot Tupolewa czy później?

O godz. 07:09 (wbrew sejmowym zeznaniom moonwalkera SW zaklinającego się, że gęsta mgła była od 6-tej polskiego czasu

(http://freeyourmind.salon24.pl/284492,z-punktu-widzenia-fachowcow-wojskowych)

pada taka wymiana zdań „na wieży”:

07:09:25 Красн. Как видимость…?/Jaka widoczność?
07:09:27 А (нрзб)./ (niezr.)

07:09:27 РП Ну, дальний я еще вижу, порядка где-то 1200, 1300, вот так./No, dalszą [radiolatarnię] jeszcze widzę, tak rzędu 1200, 1300

Później zresztą następuje barwna, okraszana przekleństwami, rozmowa na temat (obserwowanych z wieży) „wojaków” ustawiających reflektory na lotnisku, w trakcie której Plusnin mówi:

07:10:51 РП Серега, я тебя убью, б**ь, эти бойцы опять на полосе, блин но ты… в торце есть с ними связь?/ Sierioża, zabiję cię, ku…wa, ci żołnierze znów na pasie na progu jest z nimi łączność?

Chyba nie mówiłby o nich, gdyby ich nie widział? Jednakże mgła faktycznie się zaczyna pojawiać, co zresztą Plusnin komentuje stwierdzeniem (07:12:41), że przecież niejaki Marczenko „z meteo” mu mówił, że mgły się nie spodziewa. Załoga iła-76 o godz. 07:08 potwierdza informację o widoczności 1000 m.

O 7.13 IŁ-76 zaczyna podchodzić do lądowania i mgła gęstnieje. O 7.15 ląduje zaś jak-40 z dziennikarzami, uzyskawszy wcześniej zgodę wieży. W budynku z ruskimi szympansami pada zresztą takie pytanie (07:15:25): „Widziałeś, jak on próg pasa przeszedł?” - manewr ten więc musiał być widoczny. Minutę później zaś Plusnin mówi: „Ołżesz, dokąd on kołuje?”, a Krasnokutski: „Dokąd on, k..., kołuje, gdzie on się pcha?” Trudno zatem podejrzewać, by to się nie odbywało na oczach „kontrolerów”.

O 7.20, 7.27 wylot Tupolewa?

O 7.20 Krasnokutski relacjonuje jakiemuś Władymirowi Iwanowiczowi (Sypko?), że jak-40 „z delegacją i dziennikarzami” planowo wylądował, podchodzi zaś Frołow (ił-76), a o 8.30 ma być lądowanie „osnobnowo prezidienta”. Z tego, co mówi dalej, można wywnioskować, że ma pod ręką jakiś plan, gdzie te informacje są zawarte. Niejaki Sypko zaś dopytuje

(7.20): „А вот этот Як-40 это наш или поляки?/A ten Jak-40 to nasz czy Polacy?

- co brzmi zgoła dziwnie, skoro przynajmniej oficjalnie nie zapowiadano żadnego lądowania ruskiego jaka. I Sypko dziwuje się:

А что ты говоришь туман сел?/A co ty mówisz, że mgła usiadła?” Na co Krasnokutski odpowiada także dziwnie:

Хочешь сказать, в 6.50 у него посадка вот сейчас видимость вот сейчас уже улучшается.../Chcesz powiedzieć,o 6.50 (ujednolicam czas – przyp. F.Y.M.) (było? - przyp. F.Y.M.)jego lądowanie, a teraz widoczność, teraz już się poprawia...”. Jest to zagadkowy początek wypowiedzi, zważywszy na wcześniejszą część dialogu – Sypko przecież nie wspomina o niczyim lądowaniu z godz. 6.50. Czy jakiś fragment został właśnie w tym miejscu wycięty, tak jak w rozmowach załogi tupolewa? Na pewno nie jest tu mowa o lądowaniu czegokolwiek NA Siewiernym, gdyż Krasnokutski dzwoni w jakieś inne miejsce. W jakie? Chyba nie Jużnyj.

Cała wypowiedź Krasnokutskiego brzmi (w tłum. MME-MZ) tak (zmieniłem czas na polski): „Хочешь сказать, в 6.50 у него посадка вот сейчас видимость вот сейчас уже улучшается, но никто и Марченко вчера весь день говорил, никто туман не обещал и утром все нормально, вот сейчас в 7 часов раз и затянуло, видимость где-то 1200. Ну нормально он зашел. Я думаю, там оборудование у него, ну такой самолет. Ну в принципе нормально зашел, сработали хорошо. Я думал, честно говоря, на второй круг. Значит ну в принципе все, и я думаю в 8.30 сейчас температура пойдет, ну во всяком случае, хуже 1500 не должно быть./Powiadasz, o 6.50 lądowali, a teraz widoczność, teraz już się poprawia, ale nikt i Marczenko wczoraj cały dzień mówił, nikt nie zapowiadał mgły, i rano wszystko normalnie, a teraz o 7 naraz zakryło, widoczność gdzieś 1200. No normalnie wylądował. Myślę, on tam ma wyposażenie, no taki samolot. W zasadzie normalnie wylądował, spisaliśmy się dobrze. Ja szczerze mówiąc myślałem, że odejdzie na drugi krąg. To w zasadzie wszystko, myślę, że o 8.30 teraz temperatura się podniesie, no, w każdym razie gorzej niż 1500 nie powinno być.

Na co Sypko odpowiada następująco (w tłum. MME-MZ):

Так, хорошо смотри, вот этот что там выпускают, убирают. Фролов уходить не будет, уже пойдет сразу (нрзб) все заберет и будет уходить, да, он не будет сейчас перелетать.//Tak, dobrze popatrz, ten coś tam wypuszczają, zabierają. Frołow odchodzić nie będzie, pójdzie już od razu (niezr.) wszystko zabierze i będzie odchodzić, tak, on nie będzie teraz przelatywać.” Co też brzmi dziwnie w kontekście poprzedniej wypowiedzi.

Z kolei Krasnokutski (w tłum. MME-MZ): „Фролов будет ждать окончания, он кортеж забирает./Frołow będzie czekać do zakończenia, orszak [grupę powitalną?, zabezpieczającą? - przyp. MME-MZ] zabiera.

O 7.24 po raz pierwszy podchodzi do lądowania ów „Frołow”, czyli ił-76.

7.29 Krasnokutski mówi o „mgle jakoś tak falami”. I za chwilę: „Ну откуда туман в 8 часов, б**дь, это дурдом./No i skąd mgła o 8-mej, k..., to dom wariatów” i doda, że w prognozie nie było mgły. Wygląda więc na to, że z warunkami atmosferycznymi dzieje się coś zupełnie nieoczekiwanego (wbrew temu, co mówił SW przed zespołem Macierewicza), zaś po pasie lotniska dalej ganiają wojacy „w te i we wte”, jak opowiada Plusnin.

O 7.39, gdy ił-76 znowu podchodzi, ktoś „na wieży” pyta: „(нрзб) а поляк-то сел у нас (нрзб)./(niezr.) a czy Polak usiadł u nas (niezr.)”. Tego typu uwaga brzmiałaby nonsensownie, gdyby miała dotyczyć jaka-40, który niecałe 20 min. wcześniej wylądował na Siewiernym. Co więc znaczy „u nas”? Plusnin mówi do kogoś:

07:39:34 РП (нрзб) „ты не понимаешь, дай сейчас уйти на второй круг и на запасной, потом с поляком./(niezr.) nie rozumiesz, daj teraz odejść na drugi krąg i na zapasowe, potem z Polakiem” - z czego można by wnioskować, że gdzieś jakiś „Polak” jest. Frołow, przynajmniej oficjalnie, zostaje odesłany „do Tweru”. Ale na tym nie koniec zagadek, Krasnokutski mówi bowiem tak:

07:40:19 Крaсн. Но видимость 500 метров, даже меньше, вот сейчас даже 300 метров вот зашел вообще. Ждать смысла нет, нет, 20 тонн у него остаток, он уйдет на Тверь, Сыпко я позвонил, у меня вопрос какой, по моим данным, Тушка вылетает польская, они к нам не запрашиваются, они летят сами, надо им передать, что нас закрыло./Ale widoczność 500 metrów, nawet mniej, o teraz nawet 300 metrów, o zaszła w ogóle. Nie ma sensu czekać, 20 ton mu zostaje, odejdzie do Tweru, dzwoniłem do Sypki, mam takie pytanie, wg moich danych polska Tutka wylatuje, oni się nam nie meldują, sami lecą, trzeba im przekazać, że nas zasłoniło. I ta pierwsza część wypowiedzi może być traktowana jako odnosząca się do „Frołowa”, lecz ta poniższa niekoniecznie, skoro została wypowiedziana już o informacji o tutce:

07:40:26ОД Ага/Aha.

07:40:27Крaсн. Он уйлёт на Твер. Сыпко я позвонил./On odejdzie na Twer, do Sypko dzwoniłem.

Problem jednak w tym, że cytowana wcześniej we fragmencie rozmowa z Sypką w ogóle nie dotyczyła Tweru i odesłania tam Tupolewa. Co więcej, nie wiadomo, skąd Krasnokutski ma informację o tym, że TU-154m już wyleciał, gdyż wcześniej w stenogramach z wieży nie ma takiej wypowiedzi. No i żeby było śmieszniej, w dalszej części tego dialogu jest taka wymiana zdań:

07:41:00ОД Я понял, большая Тушка вылетела в 27 минут к вам./Zrozumiałem, duża Tutka wyleciała do was o 27.
07:41:04Красн. Тушка вышла в 27?/Tutka wyszła o 27?
07:41:05ОД Да, в 7.27./Tak, o 7.27

No i jest mowa od razu o Wnukowie, jako zapasowym lotnisku. Czemu Krasnokutski miałby się tej informacji o wylocie tak dziwić, skoro sam miał mieć dane, że już tutka wyleciała? Czyżby miał dane, że wyleciała jeszcze wcześniej? Skąd i kiedy uzyskane?

O 7.45 Krasnokutski wychodzi na lotnisko być może, by przekazać informację o skierowaniu tu 154m na zapasowe lotnisko. Potwierdzałby to komunikat przekazany przez dyspozytora Plusninowi, który też się domagał, by „głównego Polaka” zabrano na zapasowe:

07:51:39 РП Плюснин, Смоленск, надо для основного поляка уточнять запасной, потому что пока погоды нет. я чего-то не вижу улучшения./Tu Plusnin, Smoleńsk, trzeba dla głównego Polaka ustalać zapasowe, bo jak na razie nie ma pogody, ja jakoś nie widzę poprawy.
07:51:44 ОД С главным центром пообщался, во Внуково заберут./Kontaktowałem się z głównym centrum, na Wnukowo wezmą.
07:51:46 РП Во Внуково, да?/Na Wnukowo, tak?
07:51:47 ОД Ага./Aha

Tymczasem ca. 7.45, jeśli się trzymać tej prognozy „dyspozytora” z godz. 6.50 („za 55 minut ASKIL pierwszy Polak”), powinien przekraczać ASKIL „prezydencki jak-40”, lecz nie ma po tym śladu w żadnych stenogramach; nie ma żadnego śladu po łączności z II samolotem z Okęcia, być może więc nie był kierowany na Siewiernyj od samego początku. No chyba, żeby za taki ślad uznać tę relację Plusnina:

07:53:54 РП Плюснин. Нужно как-то выйти на главный центр, чтобы основному поляку, Алло /Plusnin. Trzeba jakoś skontaktować się z głównym centrum, żeby głównemu Polakowi, halo
07:54:00,5 ОД Да, да, да./Tak, tak, tak.
07:54:01 РП Передал, во-первых, чтобы он был, чтобы он был готов к уходу на запасной, вот, уточнить, сколько у него топлива, потому что он по-русски-то практически не понимает ничего./Przekazałem, po pierwsze, żeby on był, żeby on był gotów do odejścia na zapasowe, sprawdzić, ile ma paliwa, bo on po rosyjsku praktycznie nic nie rozumie.

Niemożliwe wydaje się, by Plusnin mówił tu o rozmowie z załogą tu 154m, a już na pewno nie ze śp. mjr. Protasiukiem, który język wroga świetnie znał. Poza tym łączność między tu 154m a „wieżą” ruskich szympansów ma zostać nawiązana dopiero o 8. 23, a więc prawie pół godziny później! Nie jest to również zdanie relacji z rozmową z załogą jaka-40, która o 7.20 wylądowała.

08:00:15 РП В тот раз он в Минск уходил на запасной, да? Сейчас бы в Минске сел (нрзб)./ Tamtym razem on do Mińska odchodził na zapasowe, tak? Teraz by w Mińsku wylądował (niezr.). I czy to jest wspomnienie jakiejś dawnej akcji, czy... niedawnej?:

08:02:53РП Хорошо, что я его на привод не стал выводить, а ко второму сразу на посадку./Dobrze, że go na radiolatarnię nie zacząłem naprowadzać, a na drugi od razu do lądowania
08:03:02РП Вот с ним-то мы на***сь, пока его на запасной отправили (смех) как бы по-нормальному./No, z nim się najeb…śmy, zanim go na zapasowe nie odesłaliśmy (śmiech) jakby normalnie.
08:03:23РП Уже снижались и(нрзб)./ Już się zniżali i (niezr.) Po 8-mej tak czy tak przekazywana jest z płyty lotniska informacja o zapasowym (dociera ona też do Katynia – np. do J. Sasina). W wieży ruskich szympansów zaś jeszcze weselej się robi, bo jest rozmowa o ruskiej pogodzie:

08:05:00 РП Сейчас что даешь?/Teraz co dajesz?
08:05:01 Метео Сейчас 80 на 800 даю… штормовую погоду./Teraz 80 na 800 daję… pogodę burzową.
08:05:07 РП Ну шторм выписал?/Co, burzę wypisałeś?
08:05:09 Метео Ну, в Тверь доложил, это самое, но он как не оправдавшийся шторм./ No Twerowi to samo wypisałem, ale jako nieprzewidzianą burzę.
08:05:13 РП Что, что, что?/Co, co, co?
08:05:14 Метео Он как не оправдавшийся, ну как, как реально возникший, но шторм-то никто не выписывал./Jako nieprzewidzianą, no jako jako, że rzeczywiście się zdarzyła, ale burzy nikt nie wypisywał [w prognozie].
08:05:19 РП Ну, а сейчас-то что, нету шторма?/ A teraz to co, nie ma burzy?
08:05:22 Метео Сейчас штормовая погода./Teraz burzowa pogoda
08:05:24 РП Б**дь, сколько влажность?/K..., ile wilgotności?
08:05:25 Метео 96 % влажность./ Wilgotność 96%
08:05:36 РП 80 на 800 дают…, смех.. я с нашего Метео хуею./80 na 800 dają…, śmiech… z naszego meteo się tak rechoczę.
08:05:59 РП (нрзб) поставь на хер здесь, кто у тебя давление мерит, и температуру, и все, пиздец. На хуй оно нужно столько человек./ (niezr.) postaw do ch... tu, kto ci tam ciśnienie mierzy, i temperaturę, i wszystko, piz...c. Na ch... do tego tylu ludzi. A później odbywa się lekcja angielskiego dla ruskich szympansów, lecz już o 8.10 enigmatyczny transaero 331 lecący z Moskwy dopytuje „wieżę” o faktyczną pogodę na Siewiernym, jakby się chciał upewnić, że się pogarsza.

O 8.13 pojawia się taka wypowiedź anonima „na wieży”: „Я сейчас (нрзб) слышал, что поляк (нрзб)./Ja teraz (niezr.) słyszałem, że Polak (niezr.)”, która znowu nie za bardzo wynika z kontekstu, chyba że jakieś komunikaty dot. polskich statków powietrznych docierają jeszcze inną, poza rejestrowanymi na taśmę magnetofonową, drogą:

08:13:52 Кокарев Ну, правильно, правильно. Это, ну, а где он сейчас?/No, prawidłowo, prawidłowo. To, no, a gdzie on teraz jest?
08:13:56 РП Где-то по трассе идет, я же сказать-то не могу, или в минской зоне, или уже в московскую вошел./ Gdzieś po trasie idzie, nie umiem powiedzieć, albo w strefie mińskiej, albo już wszedł w moskiewską.
08:14:01 РП (нрзб) когда он должен (нрзб)./ (niezr.) kiedy on powinien (niezr.)
08:14:03 РП Ну, по идее должен, он уже должен подходить по идее, вот я вижу, борт идет, но этот на Москву сразу идет, он, не он, трудно сказать./No, w zasadziepowinien, on już powinien w zasadzie podchodzić(podkr. F.Y.M.), o, widzę, samolot idzie, ale ten do Moskwy od razu idzie, on czy nie on, trudno określić.
08:14:13 РП Ну нам расскажут сейчас./No, zaraz nam opowiedzą.
08:14:16 Кокарев А ему уже, его предупредили, что тут туман и все прочее?/A czy jemu, czy jego uprzedzili, że tu mgła i tak dalej?
08:14:17 РП Да, да, да, его предупредили, что туман и все прочее./Tak, tak, tak, uprzedzili go że mgła i tak dalej. Pytanie tylko, kto uprzedził, w jaki sposób i... kogo uprzedzono, skoro (wedle „stenogramów CVR” informacja od wieży w Mińsku dotycząca widoczności 400 i mgle w Smoleńsku pojawia się o 08:14:06? Przyjrzyjmy się jeszcze tej części w/w rozmowy:

08:14:22 Кокарев Ну скажи мне потом, как будет информация (нрзб) ладно?/No to powiesz mi potem, jak będzie informacja (niezr.) dobrze?
08:14:25 РП Хорошо, хорошо./Dobrze, dobrze.
08:14:39 РП У него же, я так понимаю, на борту (нрзб)./ On ma, jak rozumiem, w samolocie (niezr.).
08:14:42 РП Конечно./Oczywiście.
08:14:44 РП Вылетит (нрзб), ведь наверняка знает же, как можно (нрзб)./ Wyleci (niezr.), przecież na pewno wie, jak można (niezr.).

- po niej bowiem Plusnin łączy się z dyspozytorem:

08:15:13 Дисп. Слушаю./Słucham.
08:15:14 РП Сел во Внуково, нет?/Wylądował na Wnukowie, nie?
08:15:16 Дисп. Нет еще./Jeszcze nie.
Ta rozmowa nie może dotyczyć TU-154 m, który do ASKIL dochodzi dopiero o 08.22, można więc sądzić, że chodzi o inny statek powietrzny. W „stenogramach CVR” zresztą pojawia się taka wymiana zdań między dwiema nierozpoznanymi osobami:

08:18:17: Jaką informację posiadamy (niezr.) (co – przyp. F.Y.M.) do Warszawy?

08:18:19: Koło siódmej. Wróćmy jednak parę minut wcześniej na Siewiernyj. Plusnin rozmawia tam z jakimś „Pierwszym”:

08:15:24 РП Ответил./Odpowiedział/odpowiedziałem.
08:15:26 1-й Ну что, на запасной отправили, на связь выходил он или нет?/No co, na zapasowe wysłaliście, łączył się on czy nie?
08:15:30 РП Николай Евгеньевич, я вам скажу – не выходил, вот наблюдаю борт, идет по трассе, он – не он, сказать не могу, идет на Москву…/Mikołaju Jewgieniewiczu, powiem wam, nie łączył się, ot, śledzę samolot, idzie po trasie, on – nie on, trudno powiedzieć,idzie do Moskwy…(podkr. - F.Y.M.)
08:15:39 1-й Я тебя понял, идет по трассе./Zrozumiałem, idzie po trasie.
08:15:41 РП Да./Tak
08:15:43 1-й Наверное, он, потому что давление попросил./Prawdopodobnie on, bo o ciśnienie poprosił.
Z tej rozmowy wynikałoby znowu, że jakiś kontakt z polskim samolotem JUŻ był, a przecież tu 154m zgłasza się „Korsaż-owi”, przypominam, dopiero o 08.23! Plusnin dopytuje dalej:

08:17:36 РП Мне нужна информация, куда он пошел, или на Внуково, или куда вот, где он сейчас?/Potrzebuję informacji, dokąd on odleciał, czy na Wnukowo, czy gdzie, gdzie on jest teraz?
08:17:41 ОД Или на Внуково, или на Тверь. На Тверь будет основной./Albo na Wnukowo, albo na Twer. Twer będzie podstawowy.
08:17:44 РП Нет, я имею в виду, будем так говорить, польский борт./Nie, chodzi mi, powiedzmy to tak, o polski samolot.
08:17:48 ОД А, польский./A, polski.
08:17:49 РП Да./Tak.
08:17:50 ОД Польский на Внуково однозначно, в Твери нет таможни./Polski jednoznacznie na Wnukowo, w Twerze nie ma komory celnej. I jeszcze jeden cytat:

08:18:38 РП Плюснин. Так как-то можно на главный центр позвонить УВД [Управления Внутренних Дел], чтобы знать точно, потому что его встречают. Или, блин, здесь ждать, им, или в Москву ходом ехать, то есть в Минск./Plusnin. Jakby tak można do głównego centrum zadzwonić UWD [Min. Spraw Wewnętrznych], żeby dokładnie wiedzieć, dlatego, że go tu witają. Albo, kurde, tu mają czekać,albo do Moskwy muszą biegiem jechać, albo do Mińska.(podkr. F.Y.M.)
08:18:51 ОД Я не знаю, куда его лучше (нрзб)./Ja nie wiem, dokąd jego lepiej (niezr.) I teraz najważniejsze:

08:19:00 РП Ну, ну там-то знают, куда пошел. Литерный борт, литер «А»./No, no tam wiedzą, dokąd poszedł.Samolot specjalny, oznaczenie „A”.(nie wiem, czy „liternyj” można przetłumaczyć jako „specjalny” – przyp. F.Y.M., no chyba, że nawiążemy tu nie wprost do określenia „wyjątkowo ważny” („osobo ważnyj”); wiemy jednak z „raportu komisji Burdenki, że literą „A” oznaczano także: „rejs PLF 101”, s. 15)
08:19:04 ОД Я понимаю, сейчас я разбираюсь./ Rozumiem, właśnie sprawdzam.
08:19:06 РП Ну и сюда позвоните, потому что мне надо это…/ I tu oddzwońcie, bo mi to potrzebne…
08:19:08 ОД А они успеют уехать? Тут время-то осталось, сколько?/A oni zdążą wyjechać? Ile czasu im zostało?
08:19:11 РП Ну, хрен его знает, просят вот эту информацию, блин. Это их уже дело, я им должен выдать, где он будет: или Внуково, или Минск, блин, или еще куда./No, cholera wie, proszą o tę informację, kurde. To już ich sprawa, ja muszę im podać, gdzie on będzie, albo Wnukowo, albo Mińsk. Sądzę, że te dialogi świadczą, iż chodzi o II samolot – MIĘDZY JAKiem-40 a Tupolewem.

Ca. 8.20 tel. J. Tomaszewskiej i tel. L. Kaczyńskiego (można założyć, że pasażerowie jeszcze żyją)

O 8.21 okazuje się, że „polski 101” kieruje się na Siewiernyj i Plusnin z Krasnokutskim, który nie wiemy kiedy w międzyczasie wrócił z lotniska, wymieniają kilka następujących zdań:

08:21:44 РП Этот к нам собирается./Ten do nas się wybiera.
08:21:45 1Красн. Кто?/Kto? (...)
08:21:46 РП Да этот поляк./No ten Polak.

TEN Polak? Czy więc nie był zatem jeszcze jakiś wtedy? Ten właśnie, o którym rozmawiano kilkanaście minut wcześniej? Później zaś uruchamia się „wirówka czasu” albo „maszina wriemieni”.

O 8.25 załoga tu-154 m ma pytać załogę jaka-40: „A wyście wylądowali już?”, zaś na smoleńskim forum motoryzacyjnym jest już wpis o „samolocie bez kół na naszym lotnisku” i strażakach z całego miasta będących „tam” (http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100429&typ=po&id=po22.txt)

8.29 załoga odczytuje kartę przed skierowaniem samolotu na zapasowe lotnisko, a na płycie Siewiernego już wiadomo, że tu 154m jednak tam będzie lądował.

8.29/8.30 ewidentne cięcie w zapisie CVR (jedno z wielu)

8.36? Bater w Katyniu dostaje skądś newsa o katastrofie.

8.37 SW słyszy łomot i w mgielnej rozwiewce, która nastała cudownie po 4 godzinach gęstej mgły (SW twierdzi, że od 6 polskiego czasu była mgła) widzi skrzydło „spadającego samolotu” orzące ziemię.

8.49 SW ląduje na Księżycu i jest na miejscu „jakiejś katastrofy”; ok. 9-tej Polsat News podaje info o awarii polskiego samolotu; przed 9-tą TVN otrzymuje wprawdzie od Paszkowskiego info o rozbiciu się „prezydenckiego JAKa-40”, ale do 9.19 czeka z ogłoszeniem tej informacji.

O 9.20 podawana jest potwierdzona z dwóch źródeł (Paszkowski i Reuters) w TVN24 informacja o „prezydenckim JAKu-40”; dziennikarka Reutersa zaś miała być ponoć w samochodzie... Batera.

O 9.30 TVN24 mówi już o Tupolewie.

Ca. 10.20 PIERWSZE ZDJĘCIA OPERATORA TOWRZYSZĄCEGO KRAŚCE z MIEJSCA ZDARZENIA,

10:27 kadry SW,

10:28 kadry SW w ruskiej TV.

Czy to możliwe, żeby w przypadku tak wielkiej tragedii, nikogo w ciągu paru minut nie było na miejscu, by zrobił parę ujęć kamerą i puścił w świat? Jeśli nawet tragedia zdarzyłaby się o 8.56 (a wiemy, że to kłamstwo), to koło 9.10-9.15 pierwsze migawki zrobione na żywca np. z helikoptera, powinny być gotowe i przekazane telewizjom – są zaś dopiero wyemitowane ponad 1 godz. później; dlaczego tam nie ma żadnego helikoptera ruskiej TV – takiego jak nad pożarami w Rosji, który by dokonał oblotu i pokazał skalę tragedii? Przecież nie musiałby robić jakichś zbliżeń i ukazywać detali, wystarczy, by pokazał, co się stało. Dlaczego go nie było? Nie ma w Smoleńsku żadnego ratunkowego helikoptera „na chodzie” czy raczej na Siewiernym nie było wtedy żadnej katastrofy?

http://news.mail.ru/incident/3641443/

(dla przypomnienia oficjalna wypowiedź A. Alioszyna z 10 Kwietnia)

http://freeyourmind.salon24.pl/284690,red-moon#comment_4075811

(A-Tem twierdzi, że lądowanie od wschodu w mgle było zabronione na Siewiernym od czasów wypadku IŁa-76 i przypomina, że JAK-40 z dziennikarzami lądował od zachodu - „kurs 79”; zwróćmy uwagę, że fraza „kurs 79” pojawia się też w stenogramach rozmów z załogą Tupolewa o godz. 10.30)

http://freeyourmind.salon24.pl/281532,efekt-motyla

http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20110119/KATASTROFA_SAMOLOTU_PREZYDENTA/668199544

http://freeyourmind.salon24.pl/281024,dziwne-szpule-3

FYM

Tusk znowu "woli przegrać wybory" Donald Tusk: Wolę przegrać wybory niż powiedzieć obywatelom, że 200 miliardów złotych przez 10 lat ktoś będzie szukał w ich kieszeni, bo Tusk nie miał odwagi zmienić systemu emerytalnego. Zdaję sobie sprawę, że mogę za to - w sensie politycznym - zapłacić cenę najwyższą. Ale wolę ją zapłacić, niżby mieli ją przez długie, długie lata płacić i to nie w głosach, ale w pieniądzach, zwykli ludzie. Dzisiejsza deklaracja Tuska wielu zaimponowała, spodobała się także mojemu przesympatycznemu koledze, z którym sobie wymieniamy uwagi na temat tego co rząd Tuska robi z systemem emerytalnym i czym to się dla nas skończy (ok, może nie do końca wymieniamy uwagi - to kolega wymienia bo się zapoznał z argumentami i ma coś do powiedzenia, mnie stać tylko na ogólny sceptycyzm, ale ten - przyznacie - pod koniec kadencji tego rządu jest wyjątkowo uzasadniony, bo poza pogonieniem Kamińskiego Tuskowi nie udało się zrealizować żadnej obietnicy). Jeśli ktoś jeszcze planuje się wzruszyć odważną deklaracją Tuska, przypominam, że już raz, wcale nie tak dawno, też "wolał przegrać wybory". Ten numer już grali, niektórzy pamiętają, i wiedzą czym się tamto "wolenie" skończyło. Donald Tusk: Gdyby miało się okazać, że są sposoby na rozmycie tej sprawy i dzięki temu wygralibyśmy wybory, wolałbym wyjaśnić tę sprawę do końca, nawet gdybyśmy mieli przegrać. Pamiętacie jak grzmiał na partyjnych kolegów po wybuchu afery hazardowej, o czym usłużnie donieśli mediom ci, którzy go na to grzmienie namówili? Sprawdziło się wtedy, bo dzisiaj już wiemy, że za wyjaśnianie afery musiały nam wystarczyć gołosłowne deklaracje "Musimy być bezwzględni wobec siebie, a nie wobec konkurentów; musimy być bezwzględni wobec zła, które zobaczymy w pobliżu siebie, w nas samych" a symbolem bezwzględnego wyjaśniania afery hazardowej na zawsze pozostanie Sekuła przemawiający do pustych krzeseł. Udało się z "wyjaśnianiem" afery hazardowej, choć przecież "cała Polska widziała", dlaczego miałoby się nie udać z "reformowaniem" systemu emerytalnego, czego widzieć nie będziemy, a jak już w końcu odczujemy, Tuskowi na naszych głosach nie będzie już zależeć. Nic dziwnego więc, że gdy Tuska dopadł kolejny wizerunkowy kryzys, pijarowcy znowu suflują mu twarde "wolenie przegrania wyborów". Na ludzi takie gadki-szmatki działają. kataryna

Marcin Dubieniecki i jego tajna narada z gwałcicielem Krzysztofem T. Kolejna ciemna karta w życiorysie Marcina Dubienieckiego (31 l.). "Super Express" ujawnia zdjęcie, na którym mąż Marty Kaczyńskiej (31 l.) spotyka się z przestępcą Krzysztofem T. skazanym za gwałt, a obecnie osadzonym w łódzkim areszcie i podejrzanym m.in. o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą! Krzysztof T. jest współwłaścicielem jednej ze spółek, którą w przeszłości zakładał Dubieniecki. Kiedy panowie się spotykali, T. był poszukiwany listem gończym. Grudniowe przedpołudnie 2010 roku. Po molo w Gdyni spaceruje Dubieniecki w towarzystwie mężczyzny. Panowie dyskutują o czymś przez blisko godzinę, po czym każdy idzie w innym kierunku. Kim jest rozmówca Dubienieckiego? To Krzysztof T., przedsiębiorca z Białej Podlaskiej. Jeszcze kilka lat temu prowadził interesy prawie w całej Polsce. Jednak z informacji uzyskanych w policji, sądzie i w prokuraturze wynika, że to po prostu kryminalista.

Skazany za gwałt W 1999 r. w Białej Podlaskiej T. uchodzi za finansowego rekina. Prowadzi m.in. hurtownię napojów, często jeździ za wschodnią granicę. Jest już znany policji, bo podejrzewany o gwałt na 22-letniej kobiecie. Kiedy sąd wydaje za nim list gończy, zapada się pod ziemię. Zostaje aresztowany w 2003 r. - Krzysztof Grzegorz T. wyrokiem z dnia 11.09.2003 r. został skazany za przestępstwo zgwałcenia i za groźby wobec świadka na łączną karę 3 lat i 6 miesięcy - informuje rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie Artur Ozimek.

Wyłudzenia kredytów Po odsiadce za gwałt Krzysztof T. znowu zapada się pod ziemię. Obecnie przebywa w łódzkim areszcie. - Został zatrzymany 2 marca br. W tym dniu stawił się w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi, przez którą od listopada 2010 r. był poszukiwany listem gończym - mówi rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania. Jak wynika z naszych ustaleń i zdjęć, właśnie wtedy, w grudniu 2010 r., Dubieniecki spotyka się z T. Czy adwokat wiedział, że jego rozmówca jest poszukiwany listem gończym? Jeśli tak, to zgodnie z prawem miał obowiązek powiadomić organa ścigania. T. jest podejrzewany o kierowanie z żoną Natalią T. grupą przestępczą, mającą na celu wyłudzanie kredytów. Straty z tego tytułu w jednym ze skierniewickich banków miały sięgnąć 4 mln 750 tys. zł. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Dawna spółka adwokata Marcin Dubieniecki i Krzysztof T. występują obok siebie w Krajowym Rejestrze Sądowym w historii jednej ze spółek. W grudniu 2009 r. Dubieniecki zakłada "Sea View Inwestment", zajmującą się m.in. sprzedażą nieruchomości. Kilka miesięcy później jej właścicielem zostaje Adam S., o którym zrobiło się głośno po ułaskawieniu go przez Lecha Kaczyńskiego. Spółka zmienia nazwę na "Megii Food Technology" i zaczyna się zajmować m.in. sprzedażą mięsa. W listopadzie 2010 r. Adam S. odsprzedaje udziały. Współwłaścicielem spółki staje się Krzysztof T. Ten sam, z którym spotkał się adwokat. Co na to Dubieniecki? Wczoraj ogłosił, że już nie będzie rozmawiał z prasą. - Nie przypominam sobie, aby media koncentrowały się na powinowatym polityka tak, jak na mojej osobie. To jest dowód tego, że karnawał zbierania "haków" rozpoczął się - napisał wczoraj w specjalnym oświadczeniu Dubieniecki.

Służby inwigilowały Dubienieckiego? Superekspres: Kolejna ciemna karta w życiorysie Marcina Dubienieckiego (31 l.). "Super Express" ujawnia zdjęcie, na którym mąż Marty Kaczyńskiej (31 l.) spotyka się z przestępcą Krzysztofem T. skazanym za gwałt, a obecnie osadzonym w łódzkim areszcie i podejrzanym m.in. o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą! Krzysztof T. jest współwłaścicielem jednej ze spółek, którą w przeszłości zakładał Dubieniecki. Kiedy panowie się spotykali, T. był poszukiwany listem gończym. Grudniowe przedpołudnie 2010 roku. Po molo w Gdyni spaceruje Dubieniecki w towarzystwie mężczyzny. Panowie dyskutują o czymś przez blisko godzinę, po czym każdy idzie w innym kierunku. Kim jest rozmówca Dubienieckiego? To Krzysztof T., przedsiębiorca z Białej Podlaskiej. Jeszcze kilka lat temu prowadził interesy prawie w całej Polsce. Jednak z informacji uzyskanych w policji, sądzie i w prokuraturze wynika, że to po prostu kryminalista. Skazany za gwałt W 1999 r. w Białej Podlaskiej T. uchodzi za finansowego rekina. Prowadzi m.in. hurtownię napojów, często jeździ za wschodnią granicę. Jest już znany policji, bo podejrzewany o gwałt na 22-letniej kobiecie. Kiedy sąd wydaje za nim list gończy, zapada się pod ziemię. Zostaje aresztowany w 2003 r. (...) Po odsiadce za gwałt Krzysztof T. znowu zapada się pod ziemię. Obecnie przebywa w łódzkim areszcie. - Został zatrzymany 2 marca br. W tym dniu stawił się w Prokuraturze Okręgowej w Łodzi, przez którą od listopada 2010 r. był poszukiwany listem gończym - mówi rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania. Jak wynika z naszych ustaleń i zdjęć, właśnie wtedy, w grudniu 2010 r., Dubieniecki spotyka się z T. Czy adwokat wiedział, że jego rozmówca jest poszukiwany listem gończym? Jeśli tak, to zgodnie z prawem miał obowiązek powiadomić organa ścigania. T. jest podejrzewany o kierowanie z żoną Natalią T. grupą przestępczą, mającą na celu wyłudzanie kredytów. (...) Marcin Dubieniecki i Krzysztof T. występują obok siebie w Krajowym Rejestrze Sądowym w historii jednej ze spółek. W grudniu 2009 r. Dubieniecki zakłada "Sea View Inwestment", zajmującą się m.in. sprzedażą nieruchomości. Kilka miesięcy później jej właścicielem zostaje Adam S., o którym zrobiło się głośno po ułaskawieniu go przez Lecha Kaczyńskiego. Spółka zmienia nazwę na "Megii Food Technology" i zaczyna się zajmować m.in. sprzedażą mięsa. W listopadzie 2010 r. Adam S. odsprzedaje udziały. Współwłaścicielem spółki staje się Krzysztof T. Ten sam, z którym spotkał się adwokat.  Cytat obszerny, żeby łatwo było zrozumieć co właściwie opisał Superekspres. Zacząć jednak trzeba od przyjrzenia się towarzyszącym artykułowi zdjęciom, na których Dubieniecki spaceruje ze ściganym listem gończym przestępcą. Wszystkie trzy są dobrej jakości, zrobione każde z innego miejsca, najwyraźniej autor był bardzo zainteresowany panami i śledził ich dłużej. To wyklucza raczej przypadkowego przechodnia, który nawet gdyby w grudniu rozpoznał na molo Dubienieckiego, nie wiedziałby jeszcze, że trzeba go śledzić i obfotografować bo kiedyś się tym zdjęciem - z uwagi na towarzystwo w jakim spaceruje Dubieniecki - zainteresują media. Panowie się przed fotografem nie chowają, a mimo to zdjęcia są duże i wyraźne. To z kolei raczej wyklucza paparazzi, bo przecież nikt by się nie pozwolił tak obfotografować dziennikarzom spacerując ze ściganym przestępcą (Dubieniecki) lub wręcz będąc ściganym przestępcą (Krzysztof T.). Wygląda na to, że zdjęcia nie zostały zrobione przypadkowo, i że zostały zrobione z ukrycia. Co znacznie zawęża krąg podejrzeń o ich autorstwo, praktycznie wyłącznie do służb specjalnych. Najwyraźniej to co dzisiaj opublikował SE to materiały operacyjne którejś z nich. Jeśli tak, warto sobie zadać pytanie, jaki był powód inwigilowania Dubienieckiego w grudniu 2010 (bo jeśli za kimś z tej pary chodziły służby, to za Dubienieckim właśnie, gdyby chodziło o ściganego listem gończym Krzysztofa T., zostałby aresztowany już wtedy a nie po trzech miesiącach). Niewykluczone, że powód był ten sam, jaki miała Kancelaria Prezydenta rozkręcając "aferę ułaskawieniową" (bo chyba nie ma wątpliwości, że tam i tylko tam mogło być źródło informacji i kwitów), a co szczerze i bez żenady wyłożył prezydencki doradca Tomasz Nałęcz. Otóż powodem był Jarosław. Tomasz Nałęcz: To efekt użycia przez Jarosława Kaczyńskiego i jego sztabu rodziny świętej pamięci prezydenta. Wtedy reflektory zostały rzucone na zięcia prezydenta. Nałęcz nawet nie udaje, że poszło o coś innego niż fakt, że Marta pojawiła się w kampanii u boku stryja jako jego mocny punkt, więc trzeba było uderzyć w jej męża. Aby trafić w Jarosława. I przyznam, że choć Nałęcz jest postacią wyjątkowo irytującą, to cenię sobie jego szczerość, nikt tak jak on nie obnaża intencji tych którym aktualnie służy. Na koniec słowo o samym materiale "dziennikarskim". Tytuł powala. "Marcin Dubieniecki - tajna narada z gwałcicielem" - to nie brzmi dobrze. Tyle, że jak się wczytać w tekst, wychodzi na to, że dla Dubienieckiego był to spacer ze wspólnikiem. Bo z tekstu wynika, że w tamtym czasie Krzysztof T. kupił udziały w spółce, zostając tym samym wspólnikiem Dubienieckiego. Nie wiemy nawet czy Dubieniecki wiedział o tym, że Krzysztof T. jest ścigany (o ile rozumiem, list gończy został wystawiony mniej więcej w tym samym czasie), a więc czy dla niego ta narada w ogóle była tajna. Nie wiemy też czy wiedział, że spotyka się z osobą skazaną za gwałt. Jedyne co wiemy to to, że odbył spacer z człowiekiem, który właśnie został jego wspólnikiem bo kupił od kogoś udziały w spółce, w której Dubieniecki już był. Tyle wiemy, jak się wczytamy. A i tak najciekawsze z tego materiału są okoliczności zrobienia tych zdjęć. Jeśli są materiałem operacyjnym, trzeba głośno pytać o powody inwigilowania Dubienieckiego. Więc ja zacznę. Choć niewiele osób budzi u mnie taką niechęć jak Dubieniecki. kataryna

Informacje ogólnodostępne Poniższe informacje pochodzą z ogólnodostępnych stron internetowych.

Gabriel Janowski.
Jego życiorys znajduje się tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Gabriel_Janowski i tu: http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/ind...

Jako poseł sprzeciwiał się wielokrotnie rabunkowej prywatyzacji przedsiębiorstw. 16 stycznia 2000 roku "zachowywał się ekscentrycznie". Sprawa została szeroko przedstawiona w mediach, a nagrania filmowe i drobiazgowe opisy jego zachowania tego dnia są do dziś łatwe do odnalezienia choćby na "youtube". Zdarzenie to złamało karierę polityczną Gabriela Janowskiego choć nie zakończyło całkowicie jego działalności. Dokładniejszy opis zdarzeń z ostatniego roku, w tym pism procesowych i tekst ugody znajduje się tutaj: http://www.gabrieljanowski.pl/

co świadczy, że pamięć o tym dniu jest podtrzymywana. Okazało się też że osoby przeciw których działaniom występował - Wiesław Kaczmarek (członek m.in. Polskiego Związku Łowieckiego) oraz Emil Wąsacz zostali oskarżeni o "niedopełnienie obowiązków" i przestępstwa gospodarcze. Sprawy te nie zostały zakończone i można się spodziewać że ulegną przedawnieniu. Sam Gabriel Janowski twierdził, że podano mu silne narkotyki.

Jan Maria Rokita.
W latach 1989 - 1991 przewodniczył Sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do Zbadania Działalności MSW (tzw. komisji Rokity). Efektem jej prac był tzw. "Raport Rokity". Raport dotyczył niewyjaśnionych przypadków śmierci ponad stu osób - działaczy opozycji. Ustalono, że w większości przypadków miały one związek z działalnością MSW; ustalono też nazwiska osób podejrzanych o przestępstwa związane z tymi przypadkami. Sprawa jest bliżej opisana w dostępnym on-line styczniowym Biuletynie IPN z 2003 roku. W pionie śledczym warszawskiego IPN powołano w 2006 roku specjalny zespół prokuratorów do prowadzenia śledztwa w tej sprawie. Rokita stał się znany dzięki pracom w komisji śledczej badającej sprawę tzw. afery Rywina. Wypowiadał się negatywnie o Grzegorzu Wieczerzaku i Konradzie Kornatowskim co skutkowało rozprawami sądowymi. W 2005 drugi po Donaldzie Tusku w Platformie Obywatelskiej; "Premier z Krakowa". W związku z incydentem z 10 lutego 2009 w samolocie pasażerskim Lufthansy prokurator z prokuratury w Landshut w prowadzonym postępowaniu karnym przedstawił Janowi Rokicie zarzut popełnienia czynów zabronionych w postaci zakłócenia spokoju i stawiania oporu funkcjonariuszom policji. Informacje tu: http://wyborcza.pl/1,76842,6261846,Rokita__trakt... , tu: http://wyborcza.pl/1,76842,6266220.html

i w innych miejscach. Kolokwialnie można powiedzieć że Jan Rokita "ośmieszył się swoim zachowaniem".

Krzysztof Marek Piesiewicz.
Przede wszystkim prawnik. Był między innymi oskarżycielem posiłkowym w procesie zabójców Ks. Popiełuszki oraz obrońcą Ryszarda Kuklińskiego. 22 lipca 1989 matka Krzysztofa Piesiewicza została zamordowana; jej ciało skrępowano w taki sposób, jak skrępowano Ks. Jerzego Popiełuszkę. Więcej informacji tu, także na tematy pokrewne: http://edu.newsweek.pl/artykuly/wydruk.asp?Artyk... Piesiewicza skompromitowały kontakty z prostytutkami z których nagrania filmowe ujawniono publicznie oraz fakt używania narkotyków. Filmy zostały przedtem użyte w celu szantażu. W listopadzie 2009 r. zatrzymano szantażystów. Nie było wobec nich wniosków o areszt, co prokuratura tłumaczyła stosunkowo niską grożącą im karą. Prokuratura zapewniała, że szantażyści to "przypadkowa grupa". Kompromitacja Piesiewicza była tak skuteczna że nawet na NP jego nazwisko wspominane jest w negatywnym kontekście.
http://wyborcza.pl/1,75478,8084724,Proces_szanta... Można powiedzieć, że pan Piesiewicz był naiwny i nieostrożny. Czy dał się podejść jak dziecko?

Elżbieta Kruk.
W listopadzie 2008 dziennikarze "przyłapali" Elżbietę Kruk w stanie wskazującym na nadużycie alkoholu.
Informacje szczegółowe tu:

http://pl.wikipedia.org/wiki/El%C5%BCbieta_Kruk
http://wyborcza.pl/1,81388,3353733.html
Oczywiście, znów są nagrania, można obejrzeć tu:

http://wyborcza.pl/1,75478,8832471,Posel_Dorn_pr...

Ludwik Dorn.
"Przyłapano go" w grudniu 2010, akurat po tym jak wyraził swoją wolę współpracy z PiS. Nagranie oczywiście jest, tu:
http://wyborcza.pl/1,75478,8832471,Posel_Dorn_pr... i tu: http://wyborcza.pl/1,76842,8836330,Kopanie_lezac...

Kazimierz Marcinkiewicz (i Isabel Olchowicz)
Życiorys Kazimierza Marcinkiewicza opisano tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Marcinkie...
Z rzeczy ważnych - będąc premierem stał się człowiekiem popularnym; 7 lipca 2006 poinformował Komitet Polityczny PiS o zamiarze podania się do dymisji z urzędu Premiera, obowiązki te pełnił do 14 lipca 2006 czyli niecały rok. Isabel poznał "znacznie później", informacja tu: http://kobieta.dziennik.pl/artykuly/155796,isabe... Było na ten temat wiele hałasu w mediach i kolorowych czasopismach, prześcigających się w sensacjach. Pomijając sprawy związane ze "skandalem towarzyskim" Marcinkiewicz stracił swoją dotychczasową rodzinę i z pewnością popularność towarzyszącą mu jako premierowi. Trudno oprzeć się wrażeniu że "coś tu nie pasuje".

Seweryn Jaworski.
Jeden z bardziej znanych działaczy "Solidarności" z lat 1980-1981; Pod koniec lat 80 wieku był przedstawicielem Solidarności Walczącej w Warszawie. W 1989 był przeciwnikiem rozmów Okrągłego Stołu które uznał za zdradę narodowych interesów. Życiorys tu:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Seweryn_Jaworski i tu: http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/ind...

Według wycinków prasowych ("G.W. z 17.02.1995 Dodatek") zawartych w teczce "Szpak" opublikowanej w Internecie przez Radosława Sikorskiego, "Seweryn Jaworski - pisało "Życie Warszawy" zdemolował lokal przy ul. Smolnej 40. (...)Jaworski nagle zaczął się miotać po pokoju, demolując znajdujące się w zasięgu ręki meble. Był tak agresywny, że trzeba było wezwać policję".(Autor: Paweł Smoleński). W 2003 roku Dariusz Cychol napisał dla czasopisma "Nie" artykuł w stylu "Seansów nienawiści" Jerzego Urbana z 1984 roku w emocjonalny i niewyszukany sposób przypisując Jaworskiemu wyjątkowo odrażające przestępstwa pospolite; link tu:

http://www.nie.com.pl/art1460.htm .

Seweryn Jaworski wypowiadał się w sprawach związanych ze śmiercią Ks. Popiełuszki w 2007 roku, informacja tu: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,4... , także tu:

http://www.radiownet.pl/radio/wpis/6535/.

Tu splatają się wątki porwania Księdza Popiełuszki z osobami Seweryna Jaworskiego oraz Wojciecha Sumlińskiego, który napisał książkę "Kto naprawdę Go zabił" i również miał liczne, poważne kłopoty. W tym w związku ze sprawą "Aneksu do raportu Macierewicza". Sprawy te były opisywane wielokrotnie.

Jan Parys.
Życiorys tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Parys
Był między innymi Ministrem Obrony Narodowej z rekomendacji Porozumienia Centrum w rządzie Jana Olszewskiego. Zdecydował o przeniesieniu w stan spoczynku wiceadmirała Piotra Kołodziejczyka; atakował Mieczysława Wachowskiego i Jerzego Milewskiego. W 2003 roku odszedł ze stanowiska wiceprezesa Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie w atmosferze skandalu za przyznawanie sobie bezprawnie wysokich premii. To zakończyło jego polityczną karierę; w 2008 roku otrzymał wyrok skazujący. Niemniej, wraz z Józefem Szaniawskim sprowadził do Polski prochy Ryszarda Kuklińskiego; występował też jako oskarżyciel posiłkowy w procesie Jana Lesiaka.

Romuald Szeremietiew (i Zbigniew Farmus).
W rządach Jana Olszewskiego i Jerzego Buzka pełnił stanowisko wiceministra obrony Historia jego eliminacji z życia politycznego za pomocą prowokacji i bezpodstawnych oskarżeń opisana jest przez niego samego, np. tu: http://szeremietiew.com/sprawa.php?c=kasjer a także tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Romuald_Szeremietie...

Lech i Jarosław Kaczyńscy.
Stali się celem prowokacji związanej z aferą FOZZ i Januszem Pineiro, opisanej tu: http://wyborcza.pl/1,76842,7204962,Pineiro_i_Kle... i tu:

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,3...

Jest o wiele więcej nazwisk i historii tego typu. Ludzi, którzy zostali oskarżeni lub przedstawieni opinii publicznej jako aferzyści, złodzieje, narkomani, pijacy czy erotomani. Tych którzy w podobnych sytuacjach uniknęli rozgłosu lub "wycofali się w porę" i ich sprawy i nazwiska pozostają powszechnie nieznane. Na pytanie czy przytoczone wyżej kilka historii łączy coś lub ktoś - każdy odpowiedzieć musi sobie sam. Honic

Łaska pańska Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości czemu służy festiwal prezentacji ciemnych kart z życiorysu osób związanych ze śp. Prezydentem RP to wyjaśniam. Przyczyny są zasadniczo dwie. Pierwsze, to zbliżająca się rocznica smoleńskiej hekatomby i beatyfikacja Jana Pawła II . Druga, to co każdy konsument widzi na własne oczy. Najpierw mieliśmy okazję obejrzeć w jednym z tabloidów, prezentację torebek Marty Kaczyńskiej. O ile drobiazgi od Louisa Vuitton noszone przez takie damy jak Jolanta i Ola Kwaśniewskie, Hanna Lis czy Kinga Rusin, nie wzbudzają niczyich emocji, o tyle młoda mecenas miała przykuć uwagę PT publiczności. Zaraz potem okazało się , że jej mąż mecenas Dubieniecki robił interesy w bandytami, a jednego z nich ułaskawił jego teść śp. Prezydent. To nic, że poprzednie głowy państwa szafowały ułaskawieniami na lewo i prawo wyrabiając stachanowskie normy. Dla przypomnienia kancelaria prezydenta Wałęsy ułaskawiła 3454 osoby, Aleksander Kwaśniewski podpisał w pierwszej kadencji 3295 , a w drugiej 993 akty łaski (razem 4288), a obie głowy państwa wykazywały zamiłowania ornitologiczne darując kary, jeden Słowikowi, drugi Voglowi. Kancelaria obecnego prezydenta Komorowskiego, który w ciągu kilku miesięcy panowania puścił wolno 52 osoby skazane prawomocnym wyrokiem, zarządziła specjalny audyt by zbadać wszystkie 201 przypadków ułaskawień przez śp. Prezydenta Kaczyńskiego w ciągu pięciu lat jego urzędowania. Wiele się zatem zmieniło od czasu piastowania urzędu przez prezydenta wszystkich Polaków. Wówczas tygodnik Wprost na swoje zapytanie o listę prezydenckich ułaskawień otrzymał odpowiedź, że taka lista jest tajna. Jeden z dzienników doniósł dziś, że wkrótce ma się ukazać w jednym z pism opinii tekst sugerujący, że śp. kpt.Protasiuk był nie tylko “konformistą” o samobójczych skłonnościach, ale również należał do gangu “fałszerzy faktur”. Cóż, skoro nie udało się z gen.Błasika zrobić pijaka, nie znalazł się żaden specjalista który by z ruchu ust odczytał "kłotnię" rozszyfrowaną przez dziennikarzy ruskiej gazety piszącej po polsku, to trzeba ze śp. dowódcy lotu zrobić złodzieja. Mam jednak dla szanownych propagandzistów nie najlepsze wieści. Ludzi to coraz mniej obchodzi. Do znanych już kłopotów z cukrem doszły puste półki , na których do niedawna stała mąka. Wczoraj próbowałam kupić świeżą rybę, ale się nie dało, bo lady chłodnicze zieją pustką. Najwyraźniej sklepy nie zamawiają łatwo psującego się towaru, który zalega na półkach. W sieci karierę robi satyryczny fotomontaż stylizowany na plakat wyborczy z premierem Tuskiem” Wszystko po 5 zł: benzyna, chleb, cukier, masło”.Notowania partii rządzącej lecą na łeb , na szyję, a dzisiejszy “Dziennik” podaje najnowszy sondaż TNS OBOP, w/g którego PO jak zwykle miażdży PiS stosunkiem głosów 47%:24%. Panowie, bez jaj, dziś popielec. Trochę powagi! W ramach ekspiacji nawet pielgrzymka do Rzymu z cudowną figurą gen. Jaruzleskiego może okazać się niewystarczająca. Irena Szafrańska's blog

Smoleńscy pałkarze Im bliżej rocznicy katastrofy TU154 M, tym coraz bardziej agresywna staje się narracja tych, którzy nie chcą kultywowania pamięci ofiar smoleńskiej tragedii. Zwłaszcza upamiętnienie śp. Prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem. Wydarzenia ostatnich tygodni pokazały, że nasilają się manipulacje, kłamstwa i propaganda – jednym słowem - wraca stare. Po 10 kwietnia było nawoływanie do polsko-rosyjskiego pojednania i do zapalania zniczy na grobach żołnierzy Armii Czerwonej. Dziś jest apel Zmowy Obywatelskiej – nieformalne stowarzyszenie „intelektualistów”, nawołujące do „zaprzestania mowy nienawiści i szacunek w debacie smoleńskiej”. Przed pogrzebem pary prezydenckiej na Wawelu były ”protesty” kilkudziesięciu osób, dziś szykują się „wawelskie bojówki”. W czasie żałoby Bronisław Komorowski mówił o usunięciu Krzyża Pamięci z Krakowskiego Przedmieścia. Dziś tematem zastępczym jest jego wywód, że to on wskaże kto będzie przyszłym premierem. Na porządku dziennym są pomówienia pod adresem śp. gen. Andrzeja Błasika, niewyszkolonych pilotów a ostatnio gazeta.pl, witryna należąca do koncernu „Agora” posunęła się nawet do tego, ze wprowadziła podział na „rodziny smoleńskie” i „rodziny smoleńskie związane z PiS”.

Kłamstwo? A kto się tym przejmuje Schemat jest zawsze ten sam: pojawia się wrzutka, która jest komentowana przez prorządowe media (chociaż właściwszym określeniem jest proprezydenckie media), która staje się główna informacją. Gdy okazuje się, że jest to zwyczajne kłamstwo pojawia się inny „news”, tak samo nieprawdziwy. Klasycznym przykładem jest sprawa „kłótni” śp. gen. Andrzeja Błasika i dowódcą załogi TU 154 M mjr. Arkadiuszem Protasiukiem przed wylotem do Smoleńska. „Śledczy badają nowy wątek ws. katastrofy smoleńskiej - ustalił TVN24. Przed startem TU-154 miało dojść do emocjonalnej rozmowy między generałem Andrzejem Błasikiem a kpt Arkadiuszem Protasiukiem. Dotychczas ta informacja pojawiała się nieoficjalnie. Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa potwierdził dziś, że prokuratorzy mają nagranie z kamery przemysłowej z lotniska Okęcie z 10 kwietnia 2010 r. Na nagraniu nie słychać wypowiadanych słów. Widać tylko obraz” - informował 26 lutego TVN24. Dzień później media pisały już o „awanturze” a „Gazeta Wyborcza” znalazła nawet „naocznego świadka”. „Jest świadek, który słyszał, jak tuż przed wylotem prezydenckiego Tu-154 dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik zwymyślał kapitana samolotu Arkadiusza Protasiuka. Awanturę słyszał chorąży BOR. Ale nie powiedział o niej prokuratorowi.(...) - Słyszał, jak między Błasikiem a Protasiukiem wybuchła ogromna kłótnia - opisuje oficer BOR, który zna relację chorążego. - Chodziło o to, że Protasiuk nie chciał lecieć, bo nie miał informacji o sytuacji pogodowej nad lotniskiem w Smoleńsku, a wiedział o pogarszających się warunkach. Generał zwymyślał go w wulgarnych słowach. Kazał mu iść do kokpitu i sam meldował prezydentowi samolot gotowy do odlotu. [Chorąży] powiedział, że wyglądało to tak, jakby ten chłopak [Protasiuk] nie chciał lecieć, jakby coś przeczuwał” - mówił rozmówca Agnieszki Kublik, Wojciecha Czuchnowskiego i Pawła Wrońskiego, autorów artykułu w „GW”. PO tych doniesienia prokuratura przesłuchała wszystkich świadków, którzy byli obecni przed wylotem na płycie lotniska i słyszeli rozmowę śp. gen. Andrzeja Błasika z mjr. Arkadiuszem Protasiukiem. O „kłótnię” zapytaliśmy rzecznika prasowego wojskowej prokuratury płk. Zbigniewa Rzepę.

- Z ubolewaniem stwierdzam, że funkcjonujące w przestrzeni medialnej relacje, dotyczące tego co określiła Pani mianem „kłótni miedzy gen. Błasikiem a kpt. Protasiukiem”, nie opierają się na jakiejkolwiek udokumentowanej wiedzy procesowej – odpowiedział nam płk Rzepa. Według nieoficjalnych informacji Radia Zet, żaden świadek nie potwierdził faktu „kłótni”.

Manipulacja faktami Klasycznym przykładem „wrzutki” antysmoleńskich propagandzistów jest rozmowa w „GW” Agnieszki Kublik z gen. Bogusławem Packiem. Już sam tytuł jest wymowny: „Katastrofa Tu 154. Nowe fakty”. Z rozmowy dowiadujemy się, że „ już o 7 rano dowódca TU 154 wiedział, że nie powinien lecieć do Smoleńska” i że „załoga Tu 154 10 kwietnia 2010 r. miała jednak aktualną prognozę pogody na smoleńskim lotnisku. Prognoza wojskowych służ meteorologicznych na Okęciu z godziny 7. mówiła o niskich chmurach i mgle nad lotniskiem”. Tymczasem z oficjalnych zapisów stenogramów rozmów pracowników wierzy w Smoleńsku jednoznacznie wynika, że o 8.55 czasu moskiewskiego widoczność wynosiła 4 km i było jasno. Skąd więc informacje, że w Polsce była inna prognoza niż rzeczywista pogoda Smoleńsku? Nie wiadomo. Zupełnym skandalem jest sprawa załogi JAK-a, który przewoził dziennikarzy i który wylądował przed rządowym TU 154 10 kwietnia w Smoleńsku. W czerwcu wojskowa komisja uznała, że załoga zachowała się prawidłowo i wszystko było w porządku. Teraz komisja wydała diametralnie inny werdykt i skierowała zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez załogę JAK-a. Powodem ma być lądowanie w bardzo złych warunkach i sprowadzenie zagrożenia życia na osoby będące na pokładzie samolotu.
Sprawa jest o tyle dziwna, że we wspomnianych stenogramach z wieży rosyjscy kontrolerzy wydają komendę odejścia dopiero wtedy, gdy JAK już ląduje i nie ma żadnej możliwości zaprzestania tego manewru. Czy w takim razie chodzi o to, by w polskim wbrew faktom raporcie znalazła się wina pilotów a lądowanie Jaka ma być dowodem pośrednim? Dowodem – jak widać – mocno wątłym by nie powiedzieć, kompletnie nic nie znaczącym.
Płk Klich uniemożliwił badanie wraku TU 154 M Dokumenty, do których dotarliśmy pokazują zupełnie różną od tej oficjalnej rolę płk. Edmunda Klicha, polskiego akredytowanego przy MAK. Według pisma skierowanego do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka i szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego przez członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych, przewodniczący komisji płk. Klich w trakcie wystąpień medialnych przekazywał nieprawdziwe informacje. W dokumencie czytamy m.in. (…) nagły i nieuzgodniony zarówno z zespołem doradców jak również ze stroną rosyjską wyjazd Edmunda Klicha ze Smoleńska w trakcie prac polskich specjalistów na miejscu zdarzenia uniemożliwił stronie polskiej dokończenie tych prac w tym badanie wraku TU 154M. Zgodnie z podstawowymi zasadami prowadzenia badania wypadków należy zabezpieczyć osoby prowadzące badanie przed wszelkimi zewnętrznymi naciskami, a należą do nich również naciski polityczne. Pan Edmund Klich skrajnie nieodpowiedzialnie wprowadził do sfery badań zdarzeń lotniczych element polityki. I nie chodzi tutaj o jego wypowiedź w mediach, w której stwierdza: „mogłem wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich, ale nie zrobiłem tego”, ale o przekazywanie niektórym członkom Komisji o gwarancjach ze strony polityków zachowania przez niego stanowiska na następną kadencję, bez względu na wynik głosowania Komisji – czytamy w piśmie podpisanym przez członków PKBWL.- To absolutny skandal a sprawą powinna jak najszybciej zająć się prokuratura. Tym bardziej, że niektóre osoby zasiadające w Komisji były jednocześnie obserwatorami podczas prac MAK-u były świadkami pracy płk Klicha jako akredytowanego przy MAK - mówi nam poseł Antoni Macierewicz (PiS), szef parlamentarnego zespołu badającego smoleńska katastrofę. Dorota Kania

OSTATECZNE ROZWIĄZANIE KWESTII EMERYTÓW Po awanturze trwającej ponoć od piątku Rada Ministrów, która rozpoczęła się wczoraj z dwugodzinnym opóźnieniem przyjęła projekt zmian systemu emerytalnego. Składki przekazywane do OFE spadną z obecnych 7,3% do 2,3%. Pozostałe 5%, zamiast w OFE, zostanie zaksięgowane na nowym subkoncie w ZUS. I to jest bardzo dobra wiadomość. Przede wszystkim dla… Asseco (primo voto Prokom). No bo przecież to konto w ZUS trzeba będzie stworzyć. Przetargu nie zdążą w tak krótkim czasie nawet rozpisać, nie mówiąc już o tym, że bez dostępu do kodu źródłowego KSI (Komputerowy System Informatyczny ZUS) nikt rozsądny się tego nie podejmie. A jeśli ZUS skazany jest na jednego wykonawcę to ceny za usługę, którą musi szybko kupić nawet lepiej sobie nie wyobrażać. Jest to natomiast zła wiadomość dla OFE – i to akurat dobrze. Gorzej, że jest to także zła wiadomość dla nas wszystkich. Bynajmniej nie dlatego że „rząd zabiera nasze pieniądze” jak twierdzili sowicie wynagradzani (z naszych składek) obrońcy OFE, ale dlatego, że skoro OFE nie udała się obrona, mimo zaangażowania na froncie walki o „nasze emerytury” olbrzymich sił i środków i zmobilizowania masy analityków i dziennikarzy, to znaczy że sytuacja budżetu musi być naprawdę dramatyczna. Jakoś mi się nie chce bowiem wierzyć, że Pan Premier Tusk doznał nagle iluminacji i zrozumiał mechanizm działania OFE. Pewnie uznał, że nie może narazić się na przekroczenie progów ostrożnościowych w deficycie budżetowym i długu publicznym tylko dlatego, żeby się OFE dalej mogły „paść” „naszymi” składkami, bo to mogłoby zagrozić jego „premierostwu” i zostałby nawet bez „żyrandola” w Pałacu Prezydenckim. Od razu w Necie pojawiły się nowe, „ostateczne rozwiązania kwestii” emerytów. Plan daje każdemu, kto ma 65 lat lub więcej, pistolet i 4 kule. Może zastrzelić 2 posłów i 2 ministrów. Oczywiście to znaczy, że pójdzie do więzienia, gdzie będzie dostawał 3 posiłki dziennie, miał dach nad głową, ogrzewanie i opiekę zdrowotną, a dzieci i wnuki będą mogły przyjechać w odwiedziny tak często jak to robią teraz. A kto będzie za to płacił? Oczywiście podatnicy, ale rękami tego samego rządu, który twierdzi, że go na to nie stać na zapewnienie emerytom miejsca w domach opieki społecznej! I jeszcze będzie bonus: więzień nie musi płacić podatku dochodowego!!! Interesujące? Nie? Proszę się zastanowić i policzyć do dziesięciu.... Przy okazji wielkie gratulacje dla Pani Minister Jolanty Fedak. Wyszydzana w swoim czasie przez media prawie tak samo jak … (sami zgadnijcie Państwo jak kto) postawiła na swoim. Obrońcom OFE pozostał jeszcze Parlament, Pan Prezydent i Trybunał Konstytucyjny. Pamiętamy doskonale casus Pana Ministra Dyki, który się pochorował tuż przed głosowaniem na votum nieufności dla gabinetu Pani Premier Suchockiej. Może przed głosowaniem zmian w OFE więcej posłów się pochoruje? A w zamian kucharz sejmowy zarobi sobie na porządną emeryturę z … OFE? Co zrobi Pan Prezydent – nie wiadomo. Na razie zorganizował w piątek w Pałacu Prezydenckim debatę na temat OFE. Z CAS nie zaprosił nikogo. My mamy podobno za bardzo „kontrowersyjne” poglądy. Bo przecież od dawna wiadomo, że pogląd aby ludzie mogli sami zadecydować, czy chcą być w OFE czy nie chcą, jest „kontrowersyjny” w przeciwieństwie do poglądu, że lud jest głupi i dlatego do oszczędzania w OFE trzeba go przymusić. A co zrobi Trybunał Konstytucyjny? To już tylko Pan Bóg raczy wiedzieć. Sędziowie nie korzystają z dobrodziejstwa ubezpieczenia emerytalnego w OFE, a o mechanizmach ekonomicznych i przepływach finansowych nie mają zielonego pojęcia, więc różne rzeczy mogą strzelić im do głowy. W każdym razie to jeszcze nie koniec. Pamiętajmy, że Pan Profesor Balcerowicz powiedział wyraźnie o zmianach w OFE: „no pasaran”. Więc awantura w rządzie, to chyba jeszcze nie wszystko. Mam demoniczną nadzieję, że się Panu Profesorowi uda i że będzie veto Prezydenta albo „veto” Trybunału. Bo wtedy dla ratowania budżetu trzeba będzie sięgnąć po „ostateczne rozwiązanie kwestii” OFE i dać ludziom prawo wyboru, którego nie sposób będzie uznać za sprzeczne z Konstytucją. Nawet tą naszą. Gwiazdowski

Stałe warianty gry Gesty przyjaźni i deklaracje nowego otwarcia w stosunkach polsko-rosyjskich mają swoją szczególną tradycję. Mało kto pamięta, jak to wyraźnych oznak „ocieplenia” dopatrywali się niektórzy – nie dość przezorni, jak się miało wkrótce okazać – polscy politycy na przedwiośniu 1945 roku.

Oto bowiem do trwającej w podziemiu Delegatury Rządu Na Kraj dotarła korespondencja sygnowana przez sowieckiego generała Iwanowa – z zaproszeniem na „rozmowy”. Parę tygodni zajęły robocze ustalenia z kolejnymi emisariuszami gen. Iwanowa i konspiracyjne konsultacje w kręgu przywódców Państwa Podziemnego, po czym w ostatnich dniach marca szesnastu liderów stronnictw politycznych – z delegatem Jankowskim i ostatnim komendantem Armii Krajowej gen. Okulickim na czele – przybyło na umówione miejsce spotkania w Pruszkowie pod Warszawą. Poza sceptykami (Okulickim i Pużakiem) w większości byli podobno dość dobrej myśli – samą inicjatywę sowiecką interpretowali jako przełomową. Niektórzy sądzili nawet, że skoro Sowieci zapraszają na rozmowy, to tym samym uznają legalne władze polskie – i tylko patrzeć, jak odsuną marionetkowy „Rząd Tymczasowy” złożony z ich agentury, a uznają Radę Jedności Narodowej, która wraz z Delegatem Rządu reprezentuje niepodległą Rzeczpospolitą w kraju i na uchodźstwie. Generał Iwanów obiecywał wszak wszelkie ułatwienia – łącznie z samolotem do Londynu – by Polakom umożliwić ustalenia z prezydentem i rządem.Tymczasem dalej wszystko potoczyło się już jak w komunikacie radia Erewan: samolot, owszem, poleciał – ale do Moskwy; nie na żadne „rozmowy” – a na przesłuchania przed sowieckim sądem. Miast ławy sejmowej czy fotela ministerialnego polskich polityków czekała ława oskarżonych i więzienna cela. Niektórych (Jankowskiego, Okulickiego) przyjęcie zaproszenia gen. Iwanowa miało kosztować życie. Notabene, owym „Iwanowem” okazał się być sam Iwan Sierow (1905-1990), wybitny specjalista od rozprawiania się z wrogami władzy sowieckiej – czego dowody da jeszcze w roku 1956 na Węgrzech – którego za uprowadzenie „szesnastu” Stalin odznaczył gwiazdą Bohatera Związku Sowieckiego i awansował do stopnia generał-pułkownika. A wszyscy Polacy, służący jako pośrednicy i emisariusze w tej misternej kombinacji operacyjnej, okazali się – nie dziwota – sowieckimi agentami.

Jest jednak w tej historii pewien mało znany szczegół, który od pewnego czasu (konkretnie: od kwietnia ubiegłego roku) nabrał szczególnej wymowy. Otóż, kiedy samolot unoszący część spośród już aresztowanych, choć nie w pełni jeszcze pojmujących, co jest grane, Polaków leciał na wschód, zaszły pewne charakterystyczne komplikacje, które tak oto zapamiętał jeden z pasażerów: Po kilku godzinach lotu – mgła, śnieg. Jeszcze po pewnym czasie z kabiny pilota wyszedł jeden z majorów i podszedł do (…) kapitana: „Znajetiet Moskwa nas nie prinimajet”, po czym pilot machnął ręką i wrócił [do kabiny]. Po pewnym czasie przyszedł znowu, wziął mapę lotnisk, patrzył na nią przez chwilę, potem zmiął i i wściekłością rzucił no ziemię. Wyszedł. Po pewnym czasie znów przyszedł zdenerwowany i powiedział stłumionym głosem do kapitana: „Benzyny nie ma, lotniska nas nie przyjmują, koniec”. Wtedy kapitan odsunąwszy ze słowami „Adajdi” majora, który z nim rozmawiał – wszedł do kabiny, pilota odsunął energicznie, złapał za kierownicę i zaczął walić ku ziemi, i bez kapotażu, równo wylądował w polu, w śniegach. Było to tak wspaniałe, że Polacy, którzy zrozumieli, że dla „politycznej” katastrofy poświęcono również czterech bolszewików, naprawdę szczerze bili lotnikowi brawo. Cytuję za książką Piotra Kołakowskiego zatytułowaną Pretorianie Stalina. Sowieckie służby bezpieczeństwa i wywiadu na ziemiach polskich 1939-1945 (Warszawa 2010). Autor tego jakże pożytecznego i jakże dziś na czasie opracowania jakoś nie potrzebuje raportu żadnej spec-komisji, by zauważyć: Najprawdopodobniej Polacy mieli zginąć w katastrofie lotniczej i tylko sprawność pilota, niewtajemniczonego w zamiary NKGB, zawdzięczali życie. Tak więc, mało brakowało, a nie byłoby nawet żadnego pokazowego procesu „szesnastu” – ot, po prostu w okolicy Iwanowo-Wozniesieńska w moskowskoj obłasti nastąpiłaby zwyczajna „katastrofa”, o jaką w rosyjskich warunkach klimatycznych tak przecież łatwo. I „cały demokratyczny świat” podszedłby do takiego przykrego incydentu z pełnym zrozumieniem, by nie rzec: z kompletną obojętnością. Było już wszak po Jałcie. Fakt, że dzielny pilot skomplikował nieco sytuację, nie mógł wpłynąć zasadniczo na realizację koncepcji poddania terytorium Polski pod jurysdykcję moskiewską. A koncepcja ta – zauważmy – okazała się dość trwała, skoro i dziś w sprawach należących, zdałoby się, do polskiej racji stanu ostatnie słowo mają jednak rosyjscy spece. Skoro i dziś marionetkowy reżim warszawski najwyraźniej uznaje tęże samą jurysdykcję – a to zakazując otwierania trumien (bo tak każą moskiewskie przepisy), a to akceptując retuszowanie: zeznań {bo tak rzekomo każą moskiewskie kodeksy). Doprawdy, kolejne to za grobem zwycięstwo generała Sierowa – którego praca w charakterze „trenera-selekcjonera” polskiej elity przywódczej bynajmniej nie idzie na marne. Ale żeby nie zwalać wszystkiego na generała Sierowa (bo czy wilk winien, że się owce same doń garną „na rozmowy”?), zacytujmy jeszcze bezlitosną opinię Władysława Poboga-Malinowskiego, który porwanym szesnastu przypisał ni mniej, ni więcej tylko zdumiewającą płytkość w ocenie sytuacji i krańcową naiwność w założeniach i  rachubach. Inna rzecz, jak mało wiedział Pobóg-Malinowski o stopniu infiltracji Państwa Podziemnego przez służby sowieckie (o czym więcej w wyżej wymienionej książce Kołakowskiego). A jeszcze insza: że przecież ktoś to  zaproszenie w imieniu Rzeczypospolitej musiał przyjąć – choćby po to, żeby przed sądem historii nie było cienia wątpliwości: niewyswobodzona z samodzierżawia Moskwa nikogo poza w pełni lojalną i przewidywalną agenturą w Warszawie nie akceptuje. A swoją drogą, gdyby jeszcze kiedyś wróciło tu, tak na serio, państwo polskie, to po załatwieniu szeregu niecierpiących zwłoki spraw porządkowych (w rodzaju pilnego rozstrzelania zdrajców), warto by zwrócić się do najwyższych władz Rosji z prośbą o pomoc w identyfikacji tego dzielnego pilota – by mu nadać (bądź ewentualnie potomkom przekazać) jakieś wysokie odznaczenie za tamto brawurowe lądowanie w śnieżycy pod Iwanowo-Wozniesieńskiem w marcu ’45. Byłby to zadatek prawdziwego „ocieplenia” – które wszak nie znajduje gorętszego zwolennika ode mnie: szczerego antysowieckiego moskalofila. Grzegorz Braun

Grzegorz Braun o SB-ckim układzie rządzącym obecnie Polską W dniu 19 lutego br. w Telewizji Trwam oraz Radiu Maryja wystąpił w ramach ‘Rozmów Niedokończonych’ reżyser Grzegorz Braun. W wielogodzinnym spotkaniu przedstawił on daleko idące, ale w wielu przypadkach logicznie powiązane i układające się w przerażającą całość hipotezy o podziale wpływów dokonanym na długo przed tzw. Okrągłym Stołem, pomiędzy komunistyczną nomenklaturą a osobnikami kreowanymi swego czasu na bohaterów ruchu Solidarności, choć w rzeczywistości kolaborantami albo też i wieloletnimi konfidentami i zaufanymi Służby Bezpieczeństwa. Szczególnie tajemniczą postacią w tej sieci układów rejonu dolnośląskiego (“układ wrocławski”) jest obecny Marszałek Sejmu RP Grzegorz Schetyna. W audycji Grzegorz Braun powiedział m.in.: „Film miałby pokazać, że korzenie transformacji są głębokie. Jeszcze przed okrągłym stołem pionki na szachownicy zostały już rozstawione. (…) Jednym z pionków był Grzegorz Schetyna – taki człowiek niby z biografią, ale bez biografii (…) Wiemy o nim, że studiował w latach 1981 – 1988 najpierw prawo, a potem historię.

(…) we Wrocławiu 80% akt SB zniszczono (…) Szczątkowo tylko zachowały się akta Grzegorza Schetyny. Wynika z nich, że w kwietniu 1982 r. w Opolu jakiś TW „Miś” donosił, że Grzegorz Schetyna wozi ulotki na trasie Opole – Wrocław. Jest to poważna informacja w stanie wojennym. Na tyle poważna, że funkcjonariusz z Opola wysyła szyfrogram do Warszawy z zapytaniem o informacje o Grzegorzu Schetynie. W maju, funkcjonariusz dostaje odpowiedź, że sprawa zakończona. Oznacza to, że Schetyna jest nietykalny, że był wykorzystywany prze SB do ważniejszych, bardziej zakonspirowanych działań (…).(…) w latach 80. XX w. Niemcy budowali u nas sieć swojej agentury. (…) Po 10 kwietnia 2010 r.. mamy pełną zgodę Moskwy i Berlina. To jest hipoteza badawcza, że klocki na szachownicy transformacji były rozstawione w sposób przejrzysty. Zamachu smoleńskiego nie dało się zrobić tylko w Moskwie. (…) Układ wrocławski wziął Warszawę. (…) Partia Putina rządzi. Smoleńsk to zbrodnia cementująca sojusz niemiecko-rosyjski po naszym trupie. (…) Dziś elity wrocławskie są gotowe na przekazanie ośrodka rządzenia. My, po utracie Wilna i Lwowa nie możemy pozwolić sobie na utratę Wrocławia. (…) We Wrocławiu, w Urzędzie Marszałkowskim wisi żółta flaga z czarnym orłem. Biało-czerwona flaga tam nie powiewa.(…) Powinniśmy wiedzieć, kto do nas przemawia. Brakuje mi znaków zapytania, dlatego stawiam pytania. Ja niczego innego nie chcę, chcę się tylko dowiedzieć. A gdzie my mamy się dowiedzieć o tych, którzy nami rządzą. Adam Lipiński, kanclerz PiS też jest z Dolnego Śląska (…) Na Dolnym Śląsku obowiązuje pakt o nieagresji (…)”. Grzegorz Braun

Reżyser Grzegorz Braun skazany 12 kwietnia 2008 roku na Ostrowie Tumskim miała odbyć się pokojowa demonstracja ku czci ofiar Zbrodni Katyńskiej. Niestety, w momencie rozpoczęcia została bezprawnie rozwiązana przez przedstawiciela Urzędu Miasta Wrocławia, któremu nie podobały się antykomunistyczne okrzyki. Po rozwiązaniu manifestacji, policja – zamiast chronić zebranych przed spodziewanym atakiem tzw. antyfaszystów, którzy już wcześniej napadli na osobę zmierzającą na miejsce spotkania – zatrzymała bez jakichkolwiek powodów ponad 200 osób. Wśród zatrzymanych i pobitych przez nieumundurowanych policjantów znalazł się znany reżyser i monarchista, pan Grzegorz Braun, autor niepoprawnych politycznie filmów o zbrodniach komunistycznych i działaniach agentury. Po pobiciu pan Braun został przewieziony na komendę, gdzie jednak nie przedstawiono mu zarzutów, lecz poinformowano, że występuje w charakterze świadka (sic!). Następnie, po zwróceniu mu wolności, pan Braun domagał się ukarania atakujących go funkcjonariuszy, co skończyło się złożeniem przez nich fałszywych zeznań i w konsekwencji procesem reżysera – oskarżonego o poturbowanie policjantów. Proces w pierwszej instancji zakończył się 21 września 2010 r. wydaniem wyroku skazującego. Ten niesprawiedliwy wyrok wydała sędzia Barbara Kaszyca. Obszerną relację z rzeczywistego przebiegu wydarzeń znaleźć można w miesięczniku „Opcja na Prawo” z maja 2008 r. [czytaj poniżej]

List do mecenasa Marcina Streszyńskiego Szanowny Panie Mecenasie, oto co przytrafiło mi się w ubiegłą sobotę.

Po nocnym powrocie do Wrocławia (jak Pan się orientuje, od roku nie ma tu jakoś dla mnie pracy – i większość czasu spędzam ostatnio w W-wie) wstałem późno. W popołudniowych wiadomościach telewizyjnych zobaczyłem obrazki z naszego miasta: grupę młodzieży w piaskowych koszulach otaczaną przez „oddział prewencji” (za moich czasów: ZOMO). Usłyszałem, że demonstracja faszystów z Narodowego Odrodzenia Polski uznana została przez władze miejskie za nielegalną po tym, jak jej uczestnicy wznosić zaczęli hasła: „Precz z komuną” i „Raz sierpem raz młotem czerwoną hołotę”. Nadzwyczajne – pomyślałem – kto by pomyślał, że historia zatoczy koślawe kółeczko tak szybko, że dożyję ponownej delegalizacji werbalnego antykomunizmu. Na pewno będą na ten temat świeże, pomysłowe kłamstwa w późniejszych programach informacyjnych – uznałem – i natychmiast postanowiłem wybrać się na miejsce akcji, by zawczasu poczynić własne obserwacje. Od ponad ćwierć wieku jestem bowiem nałogowym obserwatorem – a okazjonalnie marginalnym uczestnikiem – wydarzeń życia publicznego. Większość moich filmów, jak Pan wie, dotyczy w jakiś sposób historii i polityki. Za punkt honoru mam więc utrzymywanie się w formie polemicznej – poprzez systematyczne rozeznawanie, najlepiej oparte na własnym doświadczeniu, „co w trawie piszczy”. Pod katedrą znalazłem się ok. 17.30 – może trochę wcześniej. Sytuacja była w pełni statyczna: grupa młodych ludzi płci obojga, sądząc z ubrania i umundurowania należących do organizacji narodowo-radykalnych, stłoczona na chodniku przy ulicy Katedralnej – odcięta od otoczenia ścisłym kordonem rosłych policjantów w czarnych mundurach a la „Łowca androidów”. Duże wrażenie robił ekwipunek – zwłaszcza broń długa i miotacze gazu łzawiącego. Żadnych okrzyków ze strony demonstrantów, żadnych nawoływań ze strony policji. Żadnej dynamiki zdarzeń. Zadałem kilka pytań napotkanemu koledze, b. dziennikarzowi, który wyjaśnił mi, że to faza schyłkowa, że znacznie liczniejsze uprzednio szeregi demonstrantów przybyłych z różnych miast z zamiarem uczczenia rocznicy zbrodni katyńskiej zostały zredukowane przez policję, która działa „metodą salami” (nie próbuje aresztować wszystkich otoczonych na raz – tylko na raty). Zapytałem, czy ze strony demonstrantów dochodziło do jakichkolwiek aktów agresji wobec policjantów. Dowiedziałem się, że owszem, na widok sił porządku młodzież krzyczała: „Gestapo”. De ja vu – pomyślałem i postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej. Po uzyskaniu wstępnych wskazówek od funkcjonariuszy z kordonu (kontakt interpersonalny utrudniały kosmiczne hełmy z nieprzezroczystymi przyłbicami) udało mi się zlokalizować dowódcę akcji w jednym z kilku stojących opodal pojazdów (za starego reżimu powiedziałbym: „w suce”). Przedstawiwszy się imieniem i nazwiskiem zapytałem o zamiary – zostałem jednak w krótkich słowach odesłany do rzecznika prasowego Policji. Na odchodnym pozwoliłem sobie wyrazić zdziwienie prowokacyjną, w moim przekonaniu, dysproporcjonalnością zaangażowanych sił i środków – zwłaszcza ostentacją w eksponowaniu broni palnej o sporym kalibrze – po czym wróciłem do obserwowania akcji. Akurat na plac wtaczała się duża niebieska ciężarówka (za starego reżimu: „buda”) – i słusznie spodziewałem się, że nie została tu sprowadzona po to, by wracała pusta. Zrobiwszy kilka kroków – spod świętej figury na chodnik, pod mur (od strony księgarni archidiecezjalnej) – zmieniłem punkt obserwacyjny. Chciałem lepiej widzieć, jak policjanci obchodzić się będą z aresztowaną młodzieżą. Stałem zatem oparty o mur i przyglądałem się, podczas gdy pojazd na wstecznym biegu zajmował miejsce do „załadunku”, do którego funkcjonariusze z kordonu odławiali już pierwszych nie stawiających oporu demonstrantów. Jeden z ubranych na czarno funkcjonariuszy polecił, bym się odsunął. Usłuchałem natychmiast robiąc krok lub dwa w bok. Jednak funkcjonariusz ów uznał, że to mało i polecił mi w ogóle oddalić się. Na to przystać nie chciałem – znajdowałem się wszak w miejscu publicznym: nieogrodzonym, niewydzielonym, nieoznaczonym w żaden sposób, jako zastrzeżone lub zakazane. Nie zdążyłem jednak nawet poprosić policjanta o wyjaśnienie, dlaczego chce mi uniemożliwić obserwowanie działań służby publicznej w miejscu publicznym – bo zaraz jakiś cywil w kraciastej kurteczce z gwałtownością całkowicie nieadekwatną do sytuacji zaczął mnie wyganiać z miejsca pod murem, które zajmowałem. Co istotne: ów cywil nie przedstawił się, nie pokazał żadnego dokumentu ani insygniów władzy. Nie wspomniał nawet, że jest z Policji – tylko zaczął mnie poszarpywać. Kiedy poprosiłem, by się wylegitymował, na moment opamiętał się i mignął mi przed oczami wyjętą zza pazuchy policyjną „blachą” – zrobił to jednak w sposób nie umożliwiający odczytania jakichkolwiek danych. Podobnie uczynił drugi cywil, który przyłączył się do pierwszego. Również pomachał „blachą” i zamiast przypomnieć koledze, że legitymowanie się przez funkcjonariusza niczemu i nikomu nie uwłacza – podjudził go do szybszej rozprawy ze mną. Podkreślić wypada, że w widocznej okolicy nie zachodziły żadne zdarzenia o charakterze gwałtownym, które mogłyby usprawiedliwić nieregulaminowe, nieformalne działanie tajniaków. Kilkakrotnie ponowiłem wezwania do wylegitymowania się. Ale oni tymczasem chwycili mnie już za ramiona i zaczęli ciągnąć „na stronę”. Zrobiło się ich więcej – może czterech, może sześciu. Trudno mi było liczyć, bo tymczasem ci pierwsi wykręcili mi już ręce – co w naturalny sposób zawęziło moje pole widzenia, jako że jednocześnie mój kark przygięty został do ziemi. Pamiętam, że kilkakrotnie wypowiedziałem słowa: „Nie stawiam oporu”. W odpowiedzi zostałem powalony na bruk – przy czym ktoś strącił mi okulary. Ręce wykręcone na plecy zostały skute kajdankami, które jeden z anonimowych napastników zacisnął jeszcze dodatkowo, by bardziej bolało. Owszem, bolało – ale nie to najbardziej. Bo zaraz potem któryś z dziarskich chłopców wyłamał mi palce. Dla ścisłości powtórzę: kiedy już klęczałem z głową przyciskaną do bruku ktoś ujął od tyłu moje skute kajdankami dłonie i bez pośpiechu wyłamał mi oba kciuki. Który z funkcjonariuszy (bowiem wszyscy anonimowi napastnicy okazali się być funkcjonariuszami Policji) wykazał się bezinteresownym sadyzmem, tego oczywiście nie wiem. W tak wymuszonej pozycji trudno bowiem obejrzeć się za siebie. Zresztą strącono mi okulary, więc moje zeznanie (ew. rozpoznanie maltretujących) mogłoby być zasadnie kwestionowane w sądzie. Faktem jest, że do dziś trudno mi odwzajemnić energiczny uścisk dłoni, a pisząc niniejsze sprawozdanie muszę ograniczać liczbę palców, jakimi stukam w klawiaturę. Po chwili zostałem podniesiony z ulicy i wepchnięty do samochodu osobowego, który po kilku minutach zatrzymał się pod komisariatem przy ulicy Rydygiera, gdzie przyszło mi spędzić kolejne trzy godziny. Dopiero tam, kiedy po raz kolejny o to poprosiłem, jeden z funkcjonariuszy założył mi na nos moje wygięte okulary. Około pół godziny trwało, nim zdjęto mi kajdanki. Stało się to w jednym z pokojów na piętrze, gdzie jeden z policjantów (właściciel brudnych kajdanków, młodszy aspirant Marek Ś.) zabrał się za spisywanie „protokołu zatrzymania”, a drugi (anonim w kraciastej kurteczce – nadal odmawiający przedstawienia się) za pisanie „notatki służbowej”. Wcześniej zostałem przeszukany – przy czym nie wykryto w moich kieszeniach żadnych „substancji zabronionych” ani „groźnych narzędzi”. Dopiero po półtorej, może dwóch godzinach pojawił się przełożony zajmujących się mną tajniaków (nadinspektor Z.). Dopiero wtedy oddano mi zabrany podczas rewizji osobistej telefon. I dopiero wówczas mogłem skontaktować się z najbliższymi – i z Panem Mecenasem. Świadomie zrezygnowałem z przysługującego mi prawa do badania lekarskiego – chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu, by zdążyć się spakować – jeszcze tej samej nocy miałem jechać z Wrocławia na lotnisko w Warszawie, nie chciałem ryzykować, że spóźnię się na samolot – i producent będzie musiał odwołać zdjęcia w Londynie (m.in. wywiad z Wiktorem Suworowem do nowego filmu o największej zagadce II wojny światowej – polecam łaskawej uwadze Pana Mecenasa, powinien być gotowy do emisji jesienią). Z tego samego powodu – by nie opóźniać procedury – nie odmówiłem badania stanu trzeźwości. Ale ostatecznie policjanci sami jakoś odstąpili od tej szykany – mimo że wcześniej uznali za stosowne grozić mi pobraniem krwi siłą. Oczywiście, byłem całkowicie trzeźwy – o czym informowałem zapytany przez sporządzającego protokół zatrzymania policjanta. Gdyby jednak ktokolwiek zaproponował mi wówczas kieliszek czegoś mocniejszego, przyznam, nie odmówiłbym (wywichnięte stawy obu dłoni lekko już spuchły). Nb. odmówiłem podpisania owego protokołu – informując z góry, że na postępowanie Policji będę się skarżył – co niniejszym z pomocą Pana Mecenasa czynię. Nie odmówiłem natomiast złożenia zeznań – chciałem, by moja relacja natychmiast przyjęła formę urzędową. Co znamienne: na pytanie, w jakim charakterze mam być przesłuchany, kolejny funkcjonariusz (łącznie przewinęło się ich może ok. tuzina) oznajmił, że „w charakterze świadka”. Zapytany przeze mnie, odkąd to świadków sprowadza się w kajdankach i po uprzednim „rzuceniu na glebę”, wyjaśnił, że „nie ma informacji o jakichkolwiek podejrzeniach” i nie ma „podstaw do stawiania mi żadnych zarzutów”. Podyktowałem zatem do protokołu opis zdarzeń, których byłem „świadkiem” we własnej sprawie. Kiedy zastępca dowódcy posterunku, pan nadkomisarz Z., z zafrasowaną miną odprowadzał mnie do drzwi i kiedy żegnał mnie uściskiem dłoni (uwaga na kciuk), a ja życzyłem mu bezpiecznej służby – było około dziewiątej wieczorem. Wychodząc z komisariatu na ul. Rydygiera uświadomiłem sobie, że akurat 20 lat mija od moich ostatnich kontaktów z organami państwowymi o podobnym charakterze: bodaj w 88 roku, w trakcie Wigilii Rewolucji organizowanej przez Pomarańczową Alternatywę zostałem zgarnięty z ul. Świdnickiej (jako „czerwony kolędnik” z pięcioramienną gwiazdą na kiju). Wówczas milicjanci posługiwali się zdecydowanie gorszą polszczyzną. Ale prawda też, że miałem wtedy więcej szczęścia: nikt mnie nawet nie kopnął, okularów nie strącił, w kajdanki nie zakuł i palców nie wyłamał. (…) Grzegorz Braun

Stan „prywatyzacji” polskiego majątku narodowego na 30.11.2009 Oto podsumowane fakty niszczenia Majątku Narodowego i postępującego zniewolenia Polskiego Społeczeństwa poprzez tzw. „PRYWATYZACJĘ”.

Przekształcenia własnościowe przedsiębiorstw państwowych, stan na dzień 30 listopada 2009 roku.

8453 – liczba przedsiębiorstw państwowych istniejących na dzień 31 grudnia 1990 roku.
5959 – liczba przedsiębiorstw państwowych objętych przekształceniami własnościowymi, w okresie od 1 sierpnia 1990 roku do końca listopada 2009 roku.
176 – liczba przedsiębiorstw państwowych istniejących na dzień 30 listopada 2009 roku.

I. Przekształcenia własnościowe dokonane w okresie od dnia 1 sierpnia 1990 roku do dnia 30 listopada 2009 roku:

- skomercjalizowano 1733 przedsiębiorstwa państwowe (29,1% ogółu przekształcanych przedsiębiorstw), w wyniku czego powstało:
- 1716 jednoosobowych spółek Skarbu Państwa,
- 17 spółek z udziałem wierzycieli na podstawie Działu III ustawy o kip (komercjalizacja z konwersją wierzytelności)
- udostępniono akcje/udziały w 1075 jednoosobowych spółkach Skarbu Państwa powstałych w wyniku komercjalizacji, w tym w:
- 512 – poprzez wniesienie akcji/udziałów do NFI,
- 395 – poprzez prywatyzację pośrednią,
- 127 – poprzez zamianę wierzytelności na akcje/udziały w ramach BPU,
- 14 – poprzez nieodpłatne zbycie akcji na rzecz jednostek samorządu terytorialnego,
- 9 – poprzez objęcie akcji w podwyższonym kapitale zakładowym jsSP przez podmioty inne niż Skarb Państwa i państwowe osoby prawne,

- zaakceptowano 2303 wnioski o prywatyzację bezpośrednią (38,6% ogółu przekształcanych przedsiębiorstw;
- 18 – w innym trybie,

- 2215 przedsiębiorstw państwowych sprywatyzowanych bezpośrednio wykreślono z rejestru przedsiębiorców;

- nie wyrażono sprzeciwu wobec 1923 wniosków o likwidację z powodu złej kondycji finansowej w trybie art. 19 ustawy o pp (32,3% ogółu przekształcanych przedsiębiorstw;

- 1124 przedsiębiorstwa państwowe wykreślono z rejestru przedsiębiorców po zakończonej likwidacji.

II. Przekształcenia własnościowe dokonane w okresie styczeń 2009 roku – listopad 2009 roku:

- skomercjalizowano 36 przedsiębiorstw państwowych oraz 1 jednostkę badawczo-rozwojową, w tym w miesiącu listopadzie 2009 roku skomercjalizowano 1 przedsiębiorstwo państwowe – Przedsiębiorstwo Państwowej Komunikacji Samochodowej w Poznaniu;

- zbyto pierwsze pakiety akcji/udziałów w 14 jednoosobowych spółkach Skarbu Państwa powstałych w wyniku komercjalizacji, w tym w miesiącu listopadzie 2009 roku w 2 spółkach:
- Biurze Projektów Budownictwa Komunalnego w Łodzi Sp. z o.o. – 85% akcji, inwestor: PROMETEON Marcin Klimaszewski,
- Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej Radomsko Sp. z o.o. – 85% udziałów, inwestor: Marian Czesak;

- w 74 spółkach z częściowym udziałem Skarbu Państwa kontynuowano prywatyzację poprzez zbycie kolejnych pakietów akcji/udziałów, w tym w listopadzie 2009 roku w 6 następujących spółkach:
- Banku Handlowym w Warszawie S.A. – 2,49% akcji, sprzedaż akcji na rynku regulowanym, prywatyzacja zakończona,
- Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego MIŃSK MAZOWIECKI S.A. w Mińsku Mazowieckim – 25,31% akcji, inwestor: Pojazdy Szynowe PESA Bydgoszcz S.A. Holding, prywatyzacja zakończona,
- Jarocińskiej Fabryce Obrabiarek S.A w Jarocinie – 5,8% akcji, inwestor: ABENE (Szwecja), prywatyzacja zakończona,
- EXIDE TECHNOLOGIES S.A. w Poznaniu – 2,69% akcji, inwestor: ETHE, EXIDE TRANSPORTATION HOLDING EUROPE S.L (Hiszpania), prywatyzacja zakończona,
- PGE Elektrowni Opole S.A. w Brzeziu k/Opola – 16% akcji, inwestor: PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.,
- PGE Kopalni Węgla Brunatnego Turów S.A. w Bogatyni –16% akcji, inwestor: PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.;

- zaakceptowano 6 wniosków o prywatyzację bezpośrednią;
5 przedsiębiorstw sprywatyzowanych bezpośrednio wykreślono z rejestru przedsiębiorców;
wobec 8 wniosków o likwidację przedsiębiorstwa państwowego z przyczyn ekonomicznych Minister Skarbu Państwa nie wyraził sprzeciwu;
po zakończonej likwidacji 18 przedsiębiorstw państwowych wykreślono z rejestru przedsiębiorców.

III. Podmioty w nadzorze Ministra Skarbu Państwa
w 1108 spółkach, Minister Skarbu Państwa wykonywał prawa z akcji/udziałów, z tego:
- 468 to jednoosobowe spółki Skarbu Państwa,
- 640 spółki z częściowym udziałem Skarbu Państwa;
dla 14 przedsiębiorstw państwowych i jednego banku państwowego Minister Skarbu Państwa był organem założycielskim. Tu tabela „Przebieg Przekształceń Własnościowych” od 1 sierpnia 1990r.
http://prywatyzacja.msp.gov.pl/download.php?s=5&id=4153 do wglądu.

PLAN PRYWATYZACJI NA LATA 2008-20011 ZAŁOŻENIA

- Sektor instytucji finansowych

Planowana jest prywatyzacja wszystkich (13) spółek tego sektora nadzorowanych przez Ministra Skarbu Państwa. W przypadku PZU S.A. kontynuowanie prywatyzacji możliwe będzie dopiero po zakończeniu sporu z Eureko B.V. Poza mniejszościowymi pakietami akcji banków planowane jest także zbycie w ramach pierwszej oferty publicznej wszystkich akcji BGŻ S.A. należących do Skarbu Państwa (po wyłączeniu akcji przeznaczonych dla uprawnionych pracowników). Prywatyzacja PKO BP S.A. będzie kontynuowana za zgodą Rady Ministrów. Przeprowadzony zostanie także pierwszy i drugi etap prywatyzacji GPW w Warszawie S.A. Minister Skarbu Państwa zamierza zbyć około 19% akcji spółki w ofercie publicznej oraz 28,82% akcji w ofercie kierowanej do interesariuszy Giełdy. W drugim etapie w okresie 1-3 lat, Minister Skarbu Państwa zamierza dokończyć prywatyzację Giełdy. Intencją Ministra Skarbu jest zbycie w latach 2009 – 2010 wszystkich należących do Skarbu Państwa akcji Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych S.A. (stanowiących 33,33% kapitału zakładowego).

- Sektor elektroenergetyczny

Przekształcenia własnościowe w branży elektroenergetycznej realizowane są zgodnie z przyjętym przez Radę Ministrów w dniu 28.03.2008 roku “Programem dla elektroenergetyki”. W ramach prac nad Programem przeprowadzona została konsolidacja czterech grup energetycznych, tj. PGE S.A., Tauron Polska Energia S.A., Energa S.A. i Enea S.A. W latach 2008-2011 procesom prywatyzacyjnym poddane zostaną powyższe grupy energetyczne. Prywatyzacja ww. grup energetycznych odbędzie się poprzez GPW w Warszawie S.A. w co najmniej dwóch etapach, z tym, że w I etapie odbędzie się nowa emisja akcji spółek. Prywatyzacja PGE S.A., Tauron PE S.A., Enea S.A. i Energa S.A. może skutkować pozyskaniem inwestorów branżowych dla tych grup energetycznych. Zakres prywatyzacji czterech grup energetycznych będzie uzależniony od Polityki energetycznej Polski do 2030 roku. Dokładne terminy prywatyzacji planowanej w latach 2009-2011 oraz wielkość pakietów akcji Skarbu Państwa przeznaczonych do sprzedaży, w tym pakietów przeznaczonych dla inwestorów branżowych, przedstawią doradcy prywatyzacyjni. W przedstawionym programie prywatyzacji planowane jest także zbycie pozostałych spółek z tej branży z częściowym udziałem Skarbu Państwa. Nie planuje się natomiast prywatyzacji spółki PSE-Operator S.A. z siedzibą w Warszawie, do której wniesiony został majątek sieci przesyłowych. Do spółki PSE-Operator S.A. zostaną przekazane linie transgraniczne. W okresie objętym programem prywatyzacji planuje się osiągnięcie docelowego kształtu tego sektora.

- Sektor naftowy i gazowy

Z 12 nadzorowanych przez Ministra Skarbu Państwa spółek sektora naftowego przewiduje się sprywatyzowanie 6. Dla sektora realizowane są założenia określone w dokumencie “Polityka Rządu RP dla przemysłu naftowego w Polsce”, przyjętym przez Radę Ministrów w dniu 6.luty 2007 roku. Zgodnie z programem, nie jest planowana dalsza prywatyzacja PKN Orlen S.A. oraz Grupy Lotos S.A, do której wniesione zostaną akcje spółki Petrobaltic S.A. Ograniczenia te nie dotyczą spółek zależnych ww. grup kapitałowych, w stosunku do których decyzje podejmowane będą zgodnie z zasadami ładu korporacyjnego. Nie planuje się także prywatyzacji spółek PPPP Naftoport Sp. z o.o., PERN Przyjaźń S.A., a także spółki Operator Logistyczny Paliw Płynnych Sp. z o.o. Ze względu na to, że poprzez połączenie z rurociągiem przebiegającym w okolicach PPPP Naftoport Sp. z o.o. spółka Siarkopol Gdańsk zostanie połączona z Grupą Lotos S.A. oraz zbiornikami PERN Przyjaźń S.A., a w efekcie z ogólnokrajową siecią przesyłu ropy naftowej, zakłada się możliwość wniesienia akcji spółki Siarkopol Gdańsk do PERN Przyjaźń S.A., a także konsolidację Operatora Logistycznego Paliw Płynnych Sp. z o.o. z PERN Przyjaźń S.A. Ostateczne decyzje zostaną podjęte po wykonaniu analiz i po uzgodnieniu z Ministrem Gospodarki, który docelowo – ze względu na znaczenie spółek infrastruktury naftowej dla gospodarki w kraju – obejmie je nadzorem właścicielskim. Nastąpi zbycie jednej akcji PGNiG S.A. celem udostępnienia akcji pracownikom. Planowane jest ono do końca czerwca b.r., za zgodą Rady Ministrów. Radzie Ministrów przedstawiony zostanie odrębny wniosek w tej sprawie. W okresie objętym programem prywatyzacji planuje się osiągnięcie docelowego kształtu sektora.

- Kopalnictwo surowców chemicznych, przemysł chemiczny i tworzyw sztucznych

Prywatyzacja 19 spółek branży kopalnictwa surowców chemicznych, przemysłu chemicznego i tworzyw sztucznych przewidywana jest w większości do końca 2010 roku. W przypadku dwóch spółek wielkiej syntezy chemicznej, procesy prywatyzacyjne prowadzone są przez Naftę Polską S.A. Nafta Polska S.A. prowadzi prace związane z upublicznieniem akcji ZA w Tarnowie Mościcach S.A. oraz ZA Kędzierzyn S.A. Po zakończeniu prywatyzacji ww. spółek, pozostające w posiadaniu Nafty Polskiej S.A. akcje/udziały innych spółek zostaną przejęte przez Ministra Skarbu Państwa, a sama Nafta Polska S.A. zostanie postawiona w stan likwidacji. Zakłada się pełną realizację programu przekształceń własnościowych w tym sektorze.

- Sektor węgla kamiennego, koksownictwo oraz jednostki otoczenia górnictwa

Prywatyzacja spółek sektora węgla kamiennego, koksownictwa oraz jednostek otoczenia górnictwa planowana jest głównie w latach 2008-2010. Z 9 planowanych prywatyzacji spółek sektora, w trzech przypadkach przewiduje się zastosowanie trybu oferty publicznej. Rozpoczęcie prac mających na celu prywatyzację w przemyśle koksowniczym wymaga zmiany, opracowanej przez Ministerstwo Gospodarki, “Strategii działalności górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 2007-2015”. Planowane jest także wniesienie do Koksowni Przyjaźń Sp. z o.o. udziałów Skarbu Państwa w Przedsiębiorstwie Usług Wodociągowych HKW Sp. z o.o. z siedzibą w Dąbrowie Górniczej. Plan sprzedaży posiadanych przez Skarb Państwa akcji spółki Lubelski Węgiel Bogdanka S.A zakłada zastosowanie trybu oferty publicznej, co w pierwszym etapie ma umożliwić realizację strategii inwestycyjnej LW Bogdanka S.A. zapewniającej dwukrotne zwiększenie wydobycia węgla. Minister Skarbu Państwa, po wprowadzeniu do obrotu publicznego akcji spółek węglowych w celu udostępnienia akcji uprawnionym pracownikom, dokona zbycia pakietów mniejszościowych akcji tych spółek należących do Skarbu Państwa.

- Sektor hutnictwa żelaza i stali oraz hutnictwa metali nieżelaznych

Spółki sektora hutnictwa żelaza i stali oraz hutnictwa metali nieżelaznych w większości zostały sprywatyzowane. Realizacja Strategii Rządowej dla tego sektora zakończyła się w 2006 roku. W sektorze hutnictwa żelaza i stali (6 spółek w nadzorze MSP) znaczącymi podmiotami kontrolowanymi przez Skarb Państwa są jeszcze: Huta Łabędy S.A., której prywatyzacja planowana jest w 2008 roku oraz Centrozłom Wrocław S.A., zakończenie prywatyzacji którego przewiduje się w 2009 roku. Istotnym podmiotem związanym z tą branżą jest Towarzystwo Finansowe SILESIA Sp. z o.o., które powstało w celu wspierania procesu jej restrukturyzacji. Wobec tego podmiotu planuje się kontynuowanie przekształceń własnościowych poszczególnych aktywów finansowych, w tym w szczególności działalności związanej z produkcją rur. W sektorze hutnictwa metali nieżelaznych Skarb Państwa nadzoruje jeszcze 5 podmiotów, w tym dwóch jedynych polskich producentów cynku i ołowiu. Największym przedstawicielem tej branży są Zakłady Górniczo – Hutnicze Bolesław S.A., których prywatyzacja planowana jest w trybie oferty publicznej. W 2008 roku będzie prowadzony proces prywatyzacji czterech podmiotów. Prywatyzacja jednej spółki, z uwagi na trwającą restrukturyzację, zostanie odsunięta w czasie. W stosunku do trzech podmiotów tej branży przewidywana jest możliwość prywatyzacji w trybie oferty publicznej. Nie planuje się natomiast prywatyzacji Kombinatu Górniczo-Hutniczego Polska Miedź S.A., jednakże nie dotyczy to spółek zależnych Kombinatu. Zakłada się pełną realizację planu przekształceń własnościowych w tym sektorze z wyłączeniem KGHM Polska Miedź S.A.

- Sektor stoczniowy

W spółkach sektora prowadzone są procesy restrukturyzacji i prywatyzacji zgodnie z przyjętą przez Radę Ministrów dnia 31.08.2006 roku “Strategią dla sektora stoczniowego na lata 2006-2010”. Jednym z najistotniejszych działań jest prywatyzacja sektora poprzez pozyskanie inwestorów dla poszczególnych stoczni. Prywatyzacja Stoczni Gdynia S.A. oraz Stoczni Szczecińskiej Nowa Sp. z o.o. planowana jest na 2008 rok. Zgodnie z zaleceniami Komisji Europejskiej (wynikającymi z procesu notyfikacji udzielonej pomocy publicznej), przewiduje się zakończenie procesów przekształceń własnościowych stoczni do dnia 30.06.2008 roku. Prywatyzacja pozostałych (7) niesprywatyzowanych spółek sektora planowana jest głównie w latach 2008-2010. Proces prywatyzacji pozostałych podmiotów z tej branży przewiduje się w ciągu najbliższych 2-3 lat. Zakłada się pełną realizację planu przekształceń własnościowych w tym sektorze.

- Sektor obronny

Kierunki działań w zakresie przekształceń strukturalnych podmiotów przemysłowego potencjału obronnego określone zostały w “Strategii konsolidacji i wspierania rozwoju polskiego przemysłu obronnego w latach 2007-2012”. W nadzorze Ministra Skarbu Państwa znajduje się 37 spółek sektora. Prowadzone są działania związane z konsolidacją poszczególnych spółek w ramach Grupy Bumar. Grupa może prowadzić działania prywatyzacyjne wobec swoich podmiotów zależnych, nie planuje się natomiast prywatyzacji spółki Bumar Sp. z o.o. W przypadku podmiotów sektora obronnego nie objętych konsolidacją kapitałową, Ministerstwo Skarbu Państwa prowadzi działania prywatyzacyjne. Są to między innymi: Fabryka Łożysk Tocznych – Kraśnik S.A., Zakłady Elektroniczne Warel S.A., Huta Stalowa Wola S.A., Morska Stocznia Remontowa S.A., Stocznia Remontowa Nauta S.A. Przewidywany tryb prywatyzacji podmiotów sektora obronnego to przede wszystkim rokowania, natomiast w przypadku Zakładu Tworzyw Sztucznych “Gamrat” S.A. w Jaśle planowany tryb prywatyzacji to oferta publiczna. W okresie objętym programem prywatyzacji planuje się osiągnięcie docelowego kształtu sektora.

- Przemysł maszynowy

Minister Skarbu Państwa wykonuje prawa z akcji w 45 spółkach przemysłu maszynowego. Wśród tych podmiotów dominują producenci maszyn dla górnictwa, drogownictwa, rolnictwa, przemysłu drzewnego oraz producenci narzędzi dla różnych gałęzi przemysłu. Nadal pod kontrolą Skarbu Państwa pozostaje jedyny w kraju producent silników okrętowych – H. Cegielski Poznań S.A. Z uwagi na szeroki zakres działalności prowadzonej przez H. Cegielski Poznań S.A., zmiany własnościowe planowane na 2008 rok rozpoczną się w ramach grupy kapitałowej. Planuje się zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora w omawianym okresie.

- Sektor metalowy

Wśród 13 spółek planowanych do prywatyzacji w sektorze (głównie podmioty zajmujące się odlewnictwem i obróbką różnego rodzaju stopów metali) siedem to jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Ponadto w nadzorze Ministra Skarbu Państwa znajduje się 8 spółek z mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa. Prywatyzacja tych spółek jest planowana głównie do 2010 roku. Planuje się zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora w omawianym okresie.

- Sektor elektroniczny i elektrotechniczny

Wśród 15 spółek sektora elektronicznego i elektrotechnicznego znajdują się przede wszystkim jednoosobowe spółki Skarbu Państwa (10). Planowany tryb ich prywatyzacji to zazwyczaj rokowania. Większość podmiotów branży zostanie sprywatyzowana do 2010 roku. Sprzedaż akcji/udziałów spółek z częściowym udziałem Skarbu Państwa planowana jest na rok 2008. Planuje się zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora w omawianym okresie.

- Przemysł środków transportu

Z 16 nadzorowanych przez Ministra Skarbu Państwa spółek przemysłu środków transportu, prywatyzacja większości jest planowana do 2010 roku. Z tej grupy 5 podmiotów to jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Sprzedaż posiadanych akcji/udziałów w pozostałych spółkach w zakładanym okresie uzależniona jest od zainteresowania dotychczasowych inwestorów. Planuje się zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora w omawianym okresie.

- Sektor transportu i spedycji

Intencją Ministra Skarbu Państwa jest zakończenie procesów prywatyzacji spółek sektora transportu i spedycji. Z nadzorowanych 95 spółek wszystkie zostaną sprywatyzowane, z czego zdecydowana większość do 2010 roku. W przypadku PLL LOT S.A., umowa z dnia 15.02.2008 roku o współpracy w związku z pierwszą ofertą publiczną, przewiduje możliwość podjęcia działań restrukturyzacyjnych PLL LOT S.A. przed emisją akcji PLL LOT S.A. na Giełdzie Papierów Wartościowych. Dotyczyć to może w szczególności aktywów Spółki w postaci udziałów w Petrolot Sp. z o.o. (udział LOT w kapitale zakładowym – 49%) i Casinos Poland Sp. z o.o. (udział LOT w kapitale zakładowym – 33,3%), które określone zostały w Umowie jako aktywa bezpośrednio nie związane z podstawowym zakresem działalności PLL LOT S.A. Pierwsza Oferta Publiczna akcji PLL LOT S.A. winna zostać przeprowadzona do dnia 28 lutego 2009 roku. W przypadku wejścia w życie ustawy zmieniającej ustawę o przekształceniu własnościowym przedsiębiorstwa państwowego Polskie Linie Lotnicze LOT, Skarb Państwa będzie mógł przystąpić do oferty publicznej bądź do oferowania akcji prywatnym inwestorom strategicznym lub finansowym w zakresie dozwolonym przepisami ustawy z zachowaniem procedury przewidzianej w ww. umowie. Ograniczenie związane z procedurą obowiązuje do końca 2009 roku. W grupie 92 spółek transportu zbiorowego proces prywatyzacji uwzględniać będzie regionalny charakter działalności tych podmiotów. Zastosowanie znajdzie w tym przypadku tryb przekształceń opisanych w art. 4a ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji, zakładający nieodpłatne zbycie akcji/udziałów spółek na rzecz jednostek samorządu terytorialnego. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora bądź ich nieodpłatne przekazanie na rzecz jednostek samorządu terytorialnego.

- Surowce skalne, budownictwo, przemysł materiałów budowlanych, ceramika

W nadzorze Ministra Skarbu Państwa znajdują się 72 spółki sektora surowce skalne, budownictwo, przemysł materiałów budowlanych, ceramika. Biorąc pod uwagę duże zainteresowanie ze strony inwestorów, przewiduje się zakończenie prywatyzacji spółek do 2011 roku. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora.

- Przemysł spożywczy, cukrowniczy, mięsny i spirytusowy

W spółkach przemysłu spożywczego, cukrowniczego, mięsnego i spirytusowego (19 jednoosobowych spółek Skarbu Państwa i 17 z częściowym udziałem SP), planowana jest prywatyzacja wszystkich podmiotów, w tym Krajowej Spółki Cukrowej S.A. Dla dwóch przedsiębiorstw branży spirytusowej, tj. Śląskiej Wytwórni Wódek Gatunkowych “Polmos” S.A. i Mazowieckiej Wytwórni Wódek i Drożdży “Polmos” S.A., Ministerstwo Skarbu Państwa planuje przeprowadzenie wspólnej procedury prywatyzacyjnej poprzez wyłonienie jednego inwestora. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora.

- Sektor otoczenia rolnictwa oraz hodowla zwierząt i uprawa roślin

Spółki sektora otoczenia rolnictwa oraz hodowli zwierząt i uprawy roślin (14 jednoosobowych spółek Skarbu Państwa i 10 z częściowym udziałem Skarbu Państwa), planowane są do prywatyzacji głównie po roku 2010. Prywatyzacja wszystkich podmiotów branży inseminacyjnej oraz prowadzących działalność w zakresie uprawy roślin (związanych z postępem biologicznym w rolnictwie) pozostających pod nadzorem MSP prowadzona będzie z uwzględnieniem preferencji dla grup producenckich i ich związków. Decyzje związane z prywatyzacją podmiotów prowadzących hurtowe rynki rolnicze uwzględniać będą założenia Rządowego programu budowy i rozwoju rynków hurtowych. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora.

- Przemysł drzewny, papierniczy, meblowy i oraz odzieżowy i surowców odzieżowych

Do roku 2011 przewiduje się prywatyzację wszystkich spółek przemysłu drzewnego i papierniczego oraz meblowego (łącznie 14 podmiotów); podobnie w przemyśle odzieżowym i surowców odzieżowych, gdzie przewiduje się prywatyzację 21 spółek. Spółki należące do ww. sektorów są już w większości sprywatyzowane. Prywatyzacja pozostałych, prowadzących działalność między innymi w zakresie przemysłu tartacznego i meblowego, zostanie zakończona w omawianym okresie. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tych sektorów.

- Sektor wydawnictw i poligrafii

Minister Skarbu Państwa wykonuje prawa z akcji w 13 jednoosobowych spółkach Skarbu Państwa, w 4 spółkach z częściowym udziałem oraz jest organem założycielskim dla Państwowego Wydawnictwa Rolniczego i Leśnego z siedzibą w Warszawie, a także Wydawnictwa Naukowo-Technicznego z siedzibą w Warszawie. W okresie objętym ramowym planem prywatyzacji planuje się sprywatyzowanie wszystkich spółek tego sektora w dwóch etapach. W I etapie wniesienie 3 spółek wydawniczych, tj.: Składnicy Księgarskiej Sp. z o.o., Wydawnictwa Wiedza Powszechna Sp. z o.o. oraz Zakładów Graficznych “Dom Słowa Polskiego” S.A. do Przedsiębiorstwa Wydawniczego “Rzeczpospolita” S.A. W II etapie dodatkowo wniesienie Wydawnictwa Naukowo-Technicznego po jego skomercjalizowaniu oraz Polskiego Wydawnictwa Muzycznego S.A. po zmianie – za zgodą Rady Ministrów – celu komercjalizacji. Zakłada się również możliwość oddzielnej prywatyzacji wyżej wymienionych spółek. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tych sektorów.

- Sektor uzdrowisk

Minister Skarbu Państwa nadzoruje 25 spółek uzdrowiskowych, z czego 24 to jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Z procesu prywatyzacji, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Skarbu Państwa z dnia 20.07.2007 roku w sprawie wykazu zakładów lecznictwa uzdrowiskowego prowadzonych w formie jednoosobowych spółek Skarbu Państwa, które nie będą podlegać prywatyzacji, wyłączonych zostało 14 spółek. Prywatyzacja pozostałych 10 spółek uzdrowiskowych planowana jest w latach 2008 – 2010, z czego w 5 spółkach Skarb Państwa przez okres co najmniej 5 lat zachowa większościowy pakiet akcji. Sprzedaż 20% akcji Przedsiębiorstwa Uzdrowiskowego Szczawnica planowana jest na 2008 rok. Biorąc pod uwagę potrzeby inwestycyjne spółek uzdrowiskowych, związane z kształtowaniem potencjału ich konkurencyjności, podjęte zostaną działania mające na celu rozszerzenie listy spółek, które będą podlegać prywatyzacji. Weryfikacja zostanie poprzedzona kategoryzacją uzdrowisk w kontekście zapewnienia dostępu obywateli do lecznictwa uzdrowiskowego. Zakończenie procesów prywatyzacji w tym sektorze nastąpi po przeprowadzeniu kategoryzacji i weryfikacji spółek uzdrowiskowych.

- Sektor farmaceutyczny

W tym sektorze planuje się prywatyzację 11 spółek, w większości do roku 2009. Tarchomińskie Zakłady Farmaceutyczne Polfa S.A., Warszawskie Zakłady Farmaceutyczne Polfa S.A. oraz Pabianickie Zakłady Farmaceutyczne Polfa S.A., czyli spółki wchodzące w skład Grupy Kapitałowej Polski Holding Farmaceutyczny S.A. z siedzibą w Warszawie, będą prywatyzowane oddzielnie przez PHF S.A. Po sprywatyzowaniu spółek wchodzących w skład holdingu, planowane jest postawienie PHF S.A. w stan likwidacji. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora.

- Branża turystyczna

Zakończenie procesów prywatyzacji spółek sektora, czyli 3 jednoosobowych spółek Skarbu Państwa, 8 spółek z częściowym udziałem Skarbu Państwa oraz jednego przedsiębiorstwa państwowego (po komercjalizacji możliwe jest zbycie akcji w trybie publicznym lub komunalizacja) planowane jest do roku 2010. Prywatyzacja spółki Polskie Tatry S.A. z siedzibą w Zakopanem będzie prowadzona w uzgodnieniu z NFOŚ. Planuje się w omawianym okresie zakończenie procesów prywatyzacji wszystkich podmiotów tego sektora.

- Jednostki usługowe, przedsiębiorstwa handlowe oraz agencje przedsiębiorczości

Zakończenie procesów prywatyzacji planuje się w stosunku do wszystkich jednostek usługowych, przedsiębiorstw handlowych oraz agencji przedsiębiorczości (łącznie 39 spółek). Do końca 2009 roku planuje się także zakończenie prywatyzacji spółek z programu NFI. Prywatyzacja resztówek nastąpi do połowy 2009 roku. W pojedynczych przypadkach, w związku z prowadzonymi postępowaniami sądowymi bądź układowymi oraz zobowiązaniami inwestorów wynikającymi z umów prywatyzacyjnych, procesy przekształceniowe mogą zostać wydłużone do 2011 roku.

SZCZEGÓŁY TZW.PRYWARYZACJI 2008-2011

Priorytety Planu Prywatyzacji Przygotowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa i przyjęty przez Radę Ministrów w kwietniu 2008 r. (zaktualizowany 10 lutego 2009 r.) „Plan prywatyzacji na lata 2008-2011” zakłada prywatyzację 802 spółek i jest realizowany od półtora roku. W związku z rządową decyzją przyspieszenia prywatyzacji MSP opracowało aktualizację 4-letniego programu obejmującą najbliższe 1,5 roku, w której wyselekcjonowano 54 kluczowe spółki do prywatyzacji w latach 2009-2010: 15 do końca bieżącego roku i 39 w roku 2010. Najważniejsze projekty zawarte w ofercie prywatyzacyjnej to:

1. Sektor energetyczny
Enea S.A. jest właścicielem Elektrowni Kozienice, największej w Polsce pod względem wielkości mocy elektrowni opalanej węglem kamiennym, oraz spółki Enea Operator, sieci dystrybucyjnej obejmującej ok. 20% kraju. Od listopada 2008 r. jest notowana na GPW. MSP posiada 76,48% akcji, z których w 2009 r. zamierza sprzedać 67,05% w trybie negocjacji. 27 VII 2009 r. MSP opublikowało zaproszenie do negocjacji z terminem składania ofert do 14 VIII 2009 r. PGE Polska Grupa Energetyczna S.A. jest spółką dominującą największej energetycznej grupy kapitałowej w Polsce i jednej z największych w Europie Śr.-Wsch. Do Skarbu Państwa należy 100% udziałów, z których do 10% zostanie sprzedane w 2010 r. w kilku transzach na GPW, po wprowadzeniu akcji PGE do publicznego obrotu na GPW w 2009 r. Obecnie trwają przygotowania do debiutu giełdowego. Tauron Polska Energia S.A. tworzony przez 92 firm jest drugim pod względem wielkości producentem energii elektrycznej w Polsce. Skarb Państwa posiada 100% akcji, z których w 2010 r. zamierza sprzedać część akcji (do poziomu pozwalającego zachować władztwo korporacyjne Skarbu Państwa w spółce) w pierwszej ofercie publicznej na GPW lub w trybie negocjacji podjętych na podstawie publicznego zaproszenia. Energa S.A. zarządza grupą kapitałową 44 spółek. 100% akcji należy do Skarbu Państwa, który w 2010 r. zamierza sprzedać 85% udziałów w trybie negocjacji podjętych na podstawie publicznego zaproszenia. Zespół Elektrowni Pątnów Adamów Konin S.A. jest drugim co do wielkości polskim producentem energii elektrycznej otrzymywanej z węgla brunatnego. Prywatyzacja jest planowana przez sprzedaż w 2010 r. w trybie negocjacji całego posiadanego przez Skarb Państwa pakietu 50% udziałów, przy rozważanej łącznej sprzedaży z akcjami kopalni węgla brunatnego Adamów i Konin. Pozostałe spółki planowane do sprzedaży w 2009 r. to Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej w Legnicy S.A., Elektrociepłownia Zabrze S.A., Nadwiślańska Spółka Energetyczna S.A. i Zespół Elektrociepłowni Bytom S.A. (negocjacje podjętych na podstawie publicznego zaproszenia). W planie prywatyzacji przewidziana jest również prywatyzacja 12 innych spółek sektora.

2. Sektor chemiczny i tworzyw sztucznych oraz kopalnie surowców chemicznych
Do prywatyzacji w 2009 r. przeznaczone są spółki Wielkiej Syntezy Chemicznej tworzące tzw. I Grupę Chemiczną: Ciech S.A., Zakłady Azotowe Kędzierzyn S.A. i Zakłady Azotowe w Tarnowie Mościcach. Skarb Państwa posiada w spółce Ciech 36,68% oraz (wraz z Naftą Polską S.A.) 86,28% w ZA Kędzierzyn i 52,56% w ZA Tarnów. Do sprzedaży przeznaczone jest odpowiednio 36,68%, 85% i 52,15% akcji tych spółek. Prywatyzacja grupy nastąpi w 2009 r. w trybie negocjacji prowadzonych przez Naftę Polską S.A. na podstawie porozumienia ze Skarbem Państwa. 26 VI 2009 r. Nafta Polska opublikowała zaproszenie do negocjacji z terminem składania pisemnych odpowiedzi do 15 IX 2009 r. W 2010 r. planowana jest sprzedaż w trybie negocjacji dwóch innych spółek Wielkiej Syntezy Chemicznej, Zakładów Azotowych Puławy S.A. (50,12% z należących do Skarbu Państwa 50,70%) i Zakładów Chemicznych Police S.A. (59,23% z 59,41%). Planowana jest również sprzedaż w trybie negocjacji 85% ze 100% w spółkach Azoty-Adipol S.A. i Kopalnie i Zakłady Chemiczne Siarki „Siarkopol” S.A. w Grzybowie. Do 2011 r. zostanie sprzedane jeszcze 13 spółek z tych sektorów.

3. Instytucje finansowe
Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie S.A., w której Skarb Państwa posiada 98,82%, zostanie sprywatyzowana w 2009 r. Obecnie weryfikowane są oferty wstępne inwestorów. W 2010 r. planowana jest sprzedaż 0,9% udziałów Skarbu Państwa w Pekao S.A., 1,93% w banku BZ WBK S.A., 3,68% w BPH S.A. i 2,49% w BH w Warszawie S.A. (najprawdopodobniej na rynku regulowanym). Na liście projektów prywatyzacyjnych na lata 2009-2010 jest także bank PKO BP S.A., w którym Skarb Państwa posiada 51,49%. W ramach planu ekspansji bank wyemituje nowe akcje w celu zwiększenia kapitału zakładowego. Do 2011 r. MSP planuje również prywatyzację 4 innych instytucji finansowych.

4. Kopalnie węgla kamiennego, otoczenie górnictwa i koksownictwo
Lubelski Węgiel Bogdanka S.A., jedna z największych w Polsce kopalń węgla kamiennego, 25 VI 2009 r. zadebiutowała na GPW w Warszawie. Po ofercie publicznej Skarb Państwa zachował większościowy pakiet. Po zarejestrowaniu podwyższenia kapitału zakładowego spółki udział Skarbu Państwa wyniesie 65,50%, z których 55,97% zostanie sprzedane w 2010 r. na rynku regulowanym lub w trybie negocjacji. Do sprywatyzowania w 2010 r. przeznaczone są też Kopalnia Węgla Brunatnego Konin S.A. i Kopalnia Węgla Brunatnego Adamów S.A., w których MSP zamierza w trybie negocjacji sprzedać 85% ze 100%. Do 2011 r. MSP planuje prywatyzację kolejnych 8 spółek z tych sektorów.

5. Sektor farmaceutyczny
W 2010 r. planowana jest sprzedaż w drodze przetargu publicznego 41,65% z 49,00% akcji spółki Cefarm-Rzeszów S.A. oraz prywatyzacja Tarchomińskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa S.A. (16,71%), Pabianickich Zakładów Farmaceutycznych Polfa S.A. (5,04%) i Warszawskich Zakładów Farmaceutycznych Polfa S.A. (5,14%) a także 5 innych spółek z sektora farmaceutycznego.

6. Sektor naftowy
W 2010 r. Skarb Państwa planuje sprzedaż części swoich udziałów w Grupie Lotos S.A., w której posiada 63,97% akcji (z zachowaniem pakietu kontrolnego) i w OBR Przemysłu Rafineryjnego S.A. w trybie negocjacji 85% ze 100%. Do 2011 r. zostaną sprywatyzowane 2 inne rafinerie.

7. Hutnictwo żelaza, stali i metali nieżelaznych oraz surowce skalne
Do sprzedaży w 2009 r. na rynku regulowanym przeznaczono 4,52% udział Skarbu Państwa w Grupie Kęty S.A. W 2010 r. planowana jest sprzedaż do 10% udziałów w KGHM Polska Miedź S.A. (z zachowaniem kontroli nad spółką) i 85% ze 100% w spółkach Centrozłom Wrocław S.A. (negocjacje) i Zakłady Górniczo-Hutnicze Bolesław S.A. (sprzedaż na rynku regulowanym). Do 2011 r. nastąpi prywatyzacja 19 innych spółek z tych sektorów, w tym 7 hut.

8. Sektor obronny
W 2010 r. planowana jest sprzedaż całego udziału Skarbu Państwa w Hucie Stalowa Wola S.A. (56,82%, w trybie negocjacji) oraz 85% ze 100% w Zakładach Tworzyw Sztucznych „Gamrat” S.A. (negocjacje, do 15 IX 2009 r. składanie ofert wstępnych). W latach 2009-2010 Skarb Państwa planuje prywatyzację całego posiadanego udziału w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Kalisz” S.A. (53,94%, negocjacje). Do 2011 r. planowana jest prywatyzacja innych 27 spółek sektora obronnego.

9. Budownictwo, przemysł budowlany i ceramika
W 2009 r. Skarb Państwa sprzeda 2,12% udziałów w spółce Cersanit S.A. i 3,50% w spółce Elektrobudowa S.A. Do 2011 r. sprywatyzuje ok. 39 innych spółek z tych sektorów.

10. Przedsiębiorstwa handlowe i agencje przedsiębiorczości
W 2009 r. planowana jest sprzedaż na rynku regulowanym 3,21% udziałów w spółce Kopex S.A. W 2010 r. Skarb Państwa sprzeda w trybie odpowiedzi na wezwanie poprzedzone negocjacjami cały pakiet 55,07% w spółce Ruch S.A., największym w Polsce dystrybutorze prasy i jednym z największych dystrybutorów artykułów FMCG, a także w przetargu publicznym 85% ze 100% w spółce Towarzystwo Obrotu Nieruchomościami Agro S.A. oraz Intraco S.A. MSP planuje też sprzedaż całego udziału w spółce Nadwiślańska Spółka Mieszkaniowa Sp. z o.o. (96,47%, negocjacje). Do 2011 r. zostanie również sprzedanych 15 przedsiębiorstw handlowych i 12 agencji przedsiębiorczości.

11. Przemysł drzewny, papierniczy i meblowy
Do prywatyzacji w 2009 r. przeznaczono udziały w Mondi Packaging Paper Świecie S.A. (5%, sprzedaż na rynku regulowanym) i Fabrykę „Sklejka-Pisz” S.A. (85% ze 100% w trybie negocjacji). Do 2011 r. nastąpi prywatyzacja kolejnych 12 spółek z tych sektorów, w tym 3 fabryk mebli.

12. Turystyka
W 2009 r. nastąpi prywatyzacja spółek Gliwicka Agencja Turystyczna S.A. (100% w trybie aukcji) i Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Usług Turystycznych Sp. z o.o. (85% ze 100% w trybie negocjacji). 4-letni program prywatyzacji zakłada również prywatyzację 11 innych spółek turystycznych.

13. Przemysł maszynowy i metalowy
W 2010 r. Skarb Państwa zamierza zbyć w trybie negocjacji 85% ze 100% w spółce Remag S.A. Dla spółki Zakłady Górniczo-Metalowe „Zębiec” S.A. rozważane są różne tryby prywatyzacji. Do 2011 r. planowana jest prywatyzacja 48 spółek przemysłu maszynowego i 11 metalowego.

14. Przemysł spożywczy, cukrowniczy, mięsny i spirytusowy oraz otoczenie rolnictwa
W 2010 r. Skarb Państwa planuje prywatyzację spółki Warszawski Rolno-Spożywczy Rynek Hurtowy S.A. (59,32%), dla której, obok Fabryki Osłonek Białkowych „Fabios” S.A., rozważane są różne tryby. Do 2011 r. zostanie sprywatyzowanych 46 innych spółek z tych sektorów, w tym 7 Polmosów.

15. Transport i przemysł środków transportu
Na liście projektów prywatyzacyjnych MSP znajdują się Polskie Linie Lotnicze LOT S.A., w których Skarb Państwa posiada 67,97%. W 4-letnim programie prywatyzacji planowana jest sprzedaż 112 innych spółek sektora, w tym 85 Przedsiębiorstw Komunikacji Samochodowej.

16. Pozostałe sektory
W 2009 r. Skarb Państwa planuje sprzedaż udziałów w Telekomunikacji Polskiej S.A. (1,04% z posiadanych 4,15%, na rynku regulowanym). W 2010 r. zostanie sprzedana pozostałe 3,11% udziałów. Do 2011 r. zostaną sprzedane udziały Skarbu Państwa w 3 innych spółkach telekomunikacyjnych. W 2010 r. Skarb Państwa zamierza sprzedać w trybie negocjacji 85% w spółkach Polska Żegluga Bałtycka S.A. (i do 2011 r. 9 innych spółek z tego sektora), Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego” S.A. (oraz do 2011 r. 18 wydawnictw i spółek poligraficznych), Zespół Uzdrowisk Kłodzkich S.A. (i 11 innych uzdrowisk do 2010 r.) oraz Lubuskie Zakłady Aparatów Elektrycznych Lumel S.A. (oraz do 2011 r. 16 innych spółek sektora elektronicznego i elektrotechnicznego). Spółka Dipservice w Warszawie S.A. zostanie sprzedana w przetargu publicznym (85% ze 100%). Planowana jest także prywatyzacja Mennicy Polskiej S.A. poprzez sprzedaż całości 31,64% udziału Skarbu Państwa na rynku regulowanym. Plan Prywatyzacji 2008-11 przewiduje ponadto w tym okresie prywatyzację 6 spółek sektora stoczniowego, 16 z sektora hodowli i upraw, 22 z sektora odzieżowego, 27 jednostek usługowych, 28 spółek z programu NFI a także ok. 100 innych, nie wymienionych powyżej udziałów resztówkowych.

Żródło http://prywatyzacja.msp.gov.pl/portal/pr/196/Aktualnosci_prywatyzacyjne.html

NACJONALIZACJA OFE ! stało się-socjalizm tryumfuje w "święto kobiet" Wczoraj tj. 08 marca z okazji „socjalistycznego dnia kobiet” rząd Donalda Tuska podjął decyzje o nacjonalizacji „naszych” składek 2 filarowych, które w wysokości 7,3% pensji brutto musieliśmy (dobrowolnie nikt by tego chyba nie robił) od roku 1999 wpłacać do prywatnych OFE. Polityków od lat bolało że pieniądze te znajdują się poza ich zasięgiem ponieważ jedyny sposób ze strony państwa by z powrotem dobrać się do tych składek polegał na tym że ustawowo OFE były zmuszane do zakupu za blisko 60% aktywów obligacji skarbu państwa czyli faktycznie finansowały polski dług. Problem jednak polegał na tym że dług ma to do siebie że kiedyś trzeba go zacząć spłacać i to wraz z odsetkami. Ponieważ bezrozumne zadłużanie państwa przez polityków trwało w najlepsze (obecna ekipa pobiła wszystkie poprzednie generując dodatkowy dług rzędu 250 miliardów złotych (roczne odsetki od całościowego zadłużenia przekraczają obecnie wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych i wynoszą ok. 37 miliardów złotych więc z chwilą gdy okazało się że brakuje chętnych do dalszego finansowania polskiego długu złodziejska ręka państwa sięgnęła bezpośrednio do składek przyszłych emerytów odkładanych w OFE (dodatkowo podniesiono VAT, podatki akcyzowe, lokalne, i wiele innych np. nowy podatek „Belki” na lokaty 1-dniowe). Pod pretekstem że OFE są winne temu że rośnie polski dług bo kupują polskie obligacje (wystarczyło by wydać zgodę OFE na inne inwestycje a z pewnością nie kupowały by tak marnych kwitów zastawnych jak obligacje rządu Donalda Tuska i problem rzekomo rosnącego zadłużenia wskutek działań OFE sam by się rozwiązał zatrzymano 70% składki w ZUS. Oficjalnie składka ma być trzymana na indywidualnym subkoncie (kilka szczegółów w poniższym artykule "Bankier - Rząd przyjął nowelę ustawy zmniejszającą składkę do OFE do 2,3% płacy"). Chodzi bowiem o zachowanie cienia pozoru że pieniądze te czymś się różnią od składki 1-szego filara, która trafia do ZUS też na nasze indywidualne konto emerytalne. Ponieważ pieniądze leżące na kocie w ZUS (tak naprawdę zostaną one wydane zaraz po ich zaksięgowaniu na zupełnie inne potrzeby i nie będą leżały na tych subkonatach ani godziny) traciły by wartość i nie zarabiały by tak jak robią to dziś nawet w najgorszym OFE wymyślono bajeczkę że będzie dokonywana ich waloryzacja (z naszych podatków) o tajemniczy „wskaźnik wzrostu gospodarczego z ostatnich 5 lat i inflacji". Gdyby tak waloryzacja była dokonywana w oparciu o wskaźnik „poparcia rządu Donalda Tuska” to była by to całkiem lukratywna inwestycja (pod warunkiem że to nie my z naszych podatków byśmy ją finansowali ale w obecnej sytuacji waloryzacja będzie znacznie niższa niż rzeczywisty poziom inflacji (nie mający praktycznie nic wspólnego w inflacją bazową). Pieniądze którymi zostanie w ten sposób zasilony ZUS pójdą na obecne wypłaty emerytur i rent czyli na to samo na co idą obecnie nasze pieniądze z 1-go filara. W ten oto sposób przyszli emeryci a dzisiejsi pracownicy płacący składki emerytalne stracą nie tylko emeryturę z 1-go filara w wyniku rychłego bankructwa ZUS (ponad 12% pensji brutto) ale i pozostałe 5% z pierwotnych 7,3%, które szły do OFE a trafią do ZUS i były jedynymi realnymi pieniędzmi, które mogły być podstawą wypłat przyszłych emerytur. Operacja ta przez chwile (może miesiące a może nawet i ze 2 lata) pozwoli odroczyć bankructwo ZUS i protesty na ulicach głodnych emerytów którzy już w tym roku mogli zostać pozbawieni wypłat w wyniku narastającego manka w kasie ZUS. Działania rządu oznaczają faktycznie NACJONALIZACJE OFE i ostateczne zaprzeczenie reformie emerytalnej, którą robił tow. prof. Buzek (nomen omen wielki autorytet partii rządzącej i całej „elyty” zarabiający na emeryturę swoją i córki nie opodatkowanymi dietami szefa Parlamentu Europejskiego ) rękami ekspertów w rodzaju prof. Góry czy pani Lewickiej. Po 11 latach historyk D. Tusk z kolegami od kopania piłki (humaniści wszelkiej maści) uznali że reforma emerytalna była „błędem i wypaczeniem” i trzeba powrócić do starej dobre j formuły w której na wszystkim łapę trzyma państwo i jego najlepsi przedstawiciele czyli politycy i urzędnicy. W końcu dzięki temu uda się jeszcze na kilka lub kilkanaście miesięcy powstrzymać nadchodzącą katastrofę finansów publicznych i dalej udawać „zieloną wyspę” zamiast robić zapowiadane 3 i 5 lat temu reformy („pełne szuflady ustaw”). Przy okazji może uda się jeszcze wygrać wybory albo przy najmniej w przypadku konieczności oddania władzy okopać się na pozycjach i zagarniętych synekurach. Członkowie OFE zostali z przysłowiową gołą du..ą i jedynymi beneficjentami całego projektu okazały się OFE pobierające prowizje z przedziału 3-13% od każdej wpłaty o opłacie za zarządzanie nie wspominając i to nie zależnie od jakości owego zarządzania.

Od dziś możemy być już absolutnie pewni że obecni 30 czy 40-latkowie nie dostana już ani grosza emerytury od państwowego systemu emerytalnego (ZUS+OFE) za wyjątkiem tego co zdążyli zgromadzić w OFE i to pod warunkiem że do tego czasu Tusk albo inny nieudacznik udający premiera nie wpadnie na pomysł nacjonalizacji pozostałego kapitału jaki już zdążył wpłynąć do OFE. Lista porad co można zrobić by we własnym zakresie zadbać o emeryturę dla siebie i swoich bliskich zawarta jest w ostatniej części opracowania poświęconemu ZUS i OFE. Temat polskiego systemu emerytalnego został omówiony w 8 częściowym opracowaniu pod znamiennym i jakże prawdziwym tytułem: „Emerytura której nie będzie”:
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.1
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.2
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.3
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.4
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.5
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.6
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.7
Emerytura której nie będzie ZUS+OFE CZ.8

Informacje o wcześniejszych działaniach „rządu” fachowców Donalda Tuska w kwestii planowanej a dziś dokonanej nacjonalizacji :

"'nasz? ŻONT' zapowiada masową kradzież pieniędzy składek emerytalnych płaconych do OFE."

"Po raz kolejny rządowe spece zapowiadają kradzież emerytur z OFE 14 milionom pracujących."

"Czyje są składki z OFE ? Boni mówi że nasze, Fedak - publiczne"

"Rząd Donalda Tuska zrabował 70% „naszych” składek OFE - NACJONALIZACJA OFE!"

"Kłamstwa w sprawie OFE czyli „procesy konwergencyjne” (Tusk, Fedak, Boni)"

2-AM - blog

Francja szantażowała Polskę i domagała się poparcia ocieplenia stosunków z Rosją Z ujawnionych przez WikiLeaks dokumentów wynika, że Paryż straszył Polskę oraz Szwecję blokadą Partnerstwa Wschodniego, jeśli oba kraje nie poprą ocieplenia z Rosją. Z opublikowanych wcześniej depesz wynikało, że Francja była przeciwna ostrej krytyce rosyjskich działań, jednak ujawniona wczoraj depesza rzuca na całą sytuację znacznie więcej światła. Francuskie władze dążąc do wznowienia, przerwanych przez wojnę gruzińsko-rosyjską, negocjacji z Moskwą posunęły się do szantażu wobec Polski i Szwecji. Francja zagroziła zablokowaniem Partnerstwa Wschodniego, jeśli Szwecja i inni przeciwnicy powrotu do „business as usual" w relacjach z Moskwą odmówią wznowienia rozmów Unia – Rosja. Kiedy decyzja o rozmowach w sprawie porozumienia o partnerstwie i współpracy została podjęta, Szwecja i Polska dostały zielone światło na kontynuowanie projektu – napisał w depeszy Robert Silverman, chargé d'affaires amerykańskiej ambasady w Sztokholmie. Depesza została wysłana 28 listopada 2008 roku, czyli kilka miesięcy po rosyjskiej agresji na Gruzję. Pomimo wynegocjowanego przez prezydenta Francji (Francja stała na czele Unii Europejskiej) zawieszenia broni, Rosja nie spełniała podstawowego warunku, jakim było wycofanie wojsk na pozycje sprzed konfliktu. Nicolas Sarkozy nie zwracając na to uwagi zdawał się mimo wszystko dążyć do wznowienia zawieszonych przez Unię Europejską negocjacji w sprawie umowy gwarantującej intratną współpracę gospodarczą z Rosją. Wówczas Polska i Szwecja stanowczo sprzeciwiały się kontynuowaniu negocjacji do czasu wypełnienia przez Rosję warunków rozejmu z Gruzją. Okazuje się, że prezydent Francji postanowił wykorzystać wszelkie możliwe sposoby, byle tylko sfinalizować umowę o współpracy gospodarczej z Rosją. Szantaż w stosunkach międzynarodowych stosuje się niezwykle rzadko. Jeśli te doniesienia są prawdziwe, to dają podstawy do niepokoju – stwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą" eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski. Źródło: Rzeczpospolita

Kneblowanie w TVP Po raz pierwszy na własnej skórze odczułem, w jaki sposób w naszym kraju funkcjonują „niezależne media”. Kontakt z programem „Mam inne zdanie” ( nowym show publicystycznym Jedynki) pokazał mi kawałek rzeczywistości, o której jak większość widzów, po prostu nie miałem wiedzy. Zanim przejdę do analizy efektów antenowych tego programu przedstawię kulisy w jaki sposób zapraszani byli goście, którzy mieli w nim wystąpić. W dniu 07.03.2011r. skontaktowała się ze mną przemiła osoba odpowiedzialna za wydanie wspomnianego programu i gorliwie zapraszała mnie do uczestnictwa w nim, wskazując na jego tematykę oraz osoby, z którymi prowadzona będzie dyskusja. I tu lista uczestników: Julia Pitera lub Paweł Graś, Bartosz Arłukowicz, Tadeusz Drozda, Janusz Kaczmarek, Mariusz Kamiński, Bogdan Święczkowski, dziennikarka prasy lokalnej z Wałbrzycha, która ukazała nieprawidłowości przy wyborach samorządowych oraz moja skromna osoba. Oczywiście wyraziłem chęć udziału w programie, mając na uwadze podjęcie rzetelnej i uczciwej dyskusji na temat korupcji w naszym kraju. Następnego dnia zgodnie z umową zawartą z TVP1 przyjechałem do Warszawy. Jeszcze wtedy nic nie wskazywało na to, że „Mam inne zdanie” zamieni się w tragikomedię. Akcja rozpoczęła się od popołudnia - mój telefon rozgrzał się do czerwoności. Z zaskakującą prędkością i dynamiką informowany byłem przez pracowników telewizji o zmieniającej się liście gości programu. W pierwszej kolejności uczestnictwa w debacie odmówiła Julia Pitera. Domniemam, iż wybitna tropicielka dorsza wystraszyła się konfrontacji z Panem Mariuszem Kamińskim, z którym ze względu na swe ichtiologiczne zaślepienie nie mogła podjąć merytorycznej dyskusji o korupcji. Drugi odpadł Graś – także zelektryzowany obecnością byłego szefa CBA. Na tym nie koniec. Akcja tworzenia niezależnego i obiektywnego programu trwała w najlepsze. Władze TVP pogoniły dziennikarkę z Wałbrzycha, która ukazała nieprawidłowości w trakcie wyborów samorządowych. Ci, którzy zastanawiają się nad tym, co włodarzom na Woronicza przeszkadzała żurnalistka ze Śląska powinni sobie przypomnieć, kto w Wałbrzychu kupował głosy. Zegar odmierzał kolejne minuty, a na Woronicza praca nad nieskrępowaną debatą publiczną szła pełną parą. Za Julię Piterę i Pawła Grasia w programie miał wystąpić minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Nawet się ucieszyłem - miałem nadzieję na podjęcie rzetelnej debaty. Po chwili znowu roszada. Minister dowiaduje się kto będzie jego adwersarzem i wypadają mu ważne obowiązki służbowe. Chwilę później pracownik TVP1 informuje mnie, że kierownictwo stacji jednak zastanawia się czy powinienem wystąpić w programie. Rozważa ten skomplikowany dylemat przez najbliższe pół godziny. Przed 18 dzwonią – pana też nie będzie. W tym momencie tragikomedia przeobraziła się w kabaret. TVP zaproponowała mi pieniądze. Miały być one wypłacone nie jako refundacja kosztów podróży, tylko jako honorarium za udział w programie w którym faktycznie nie wystąpiłem. Mistrzostwo świata! Oczywiście nie przyjąłem tych pieniędzy! Jaki był efekt tego programu? Mariusz Kamiński również nie mógł wziąć udziału w dyskusji – zatem plan urządzenia nagonki na Centralne Biuro Antykorupcyjne pod jego kierownictwem poszedł jak po maśle. A po drugie – w sferze symbolicznej – telewizja publiczna dobitnie udowodniła jak podchodzi do tych, którzy mają inne zdanie. Czy znajdą się producenci programów publicystycznych, którzy nie będą się bali pokazania widzom rzetelnej debaty pomiędzy Julią Piterą, Pawłem Wojtunikiem, Krzysztofem Kwiatkowskim a Mariuszem Kamińskim, Bogdanem Święczkowskim, Jerzym Engelkingiem czy Tomaszem Kaczmarkiem? Chyba nie w tym układzie politycznym. W tym żenującym spektaklu nie zawiedli jedynie widzowie, którzy w sądzie smsowej uznali, że w Polsce dziś nieskutecznie walczy się z korupcją – 96%. Autor: GB

Łaskawość Bronisława Komorowskiego Tylko w ciągu dwóch miesięcy urzędowania Bronisław Komorowski ułaskawił więcej osób, niż śp. prof. Lech Kaczyński w ciągu jednego roku. Według oficjalnych informacji od połowy października do połowy grudnia Bronisław Komorowski ułaskawił 52 osoby, natomiast śp. prof. Lech Kaczyński w całym 2006 roku ułaskawił tylko 37 osób. Kogo w tak ekspresowym tempie ułaskawił obecny prezydent? Z oficjalnych, ogólnodostępnych informacji wynika, że wśród ułaskawionych przez prezydenta Bronisława Komorowskiego skazani m.in. za zabójstwo, znęcający się nad rodziną, uchylający się od płacenia alimentów, oszuści kapitałowi, skazani za kradzieże, fałszowanie dokumentów i groźby karalne. Wśród ułaskawionych osób są skazani zarówno przez sądy cywilne jak i wojskowe. Na stronie www.prezydent.pl są podane jedynie informacje statystyczne. Prof. Ryszard Bugaj uważa, że powinna być opublikowana „Biała Księga” ułaskawień, w której byłby opisany dokładnie każdy przypadek. - Takie podejście nie dziwi, ponieważ np. w przypadku najcięższych przestępstw opinia publiczna powinna mieć prawo do poznania całości sprawy – uważa poseł Arkadiusz Mularczyk ( PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Do najbardziej kontrowersyjnych ułaskawień należy sprawa pruszkowskiego gangstera Andrzeja Z. vel Słowik (ułaskawił go Lech Wałęsa), Petera V (skazany za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, ułaskawił go Aleksander Kwaśniewski mimo negatywnej opinii prokuratora generalnego i sądu), Zbigniewa Sobotki ( ułaskawił go Aleksander Kwaśniewski mimo negatywnej opinii prokuratora generalnego). Dorota Kania

Szok cenowy, chudną portfele Najbardziej drożeją nasze powszednie: chleb, mąka i cukier Wchodzimy do sklepu i łapiemy się za głowy: drożeje wszystko. Dzisiaj nawet w najtańszych hipermarketach zapłacimy więcej niż wczoraj. Według ekspertów, chleb w najbliższych miesiącach może podrożeć do 5 zł. Niektórzy mówią, że za kilogram chleba – odpukać – będziemy płacili jeszcze więcej. Tymczasem w Polsce 16 mln ludzi żyje w ciągłym niedostatku, a 2 mln w nędzy! Ceny cukru święcą triumfy, nie tylko dlatego, że cukier jest coraz droższy na rynkach światowych. U nas drożyzna, m.in. cukru, w wielu przypadkach stanowi pochodną unijnych nakazów ograniczania produkcji (limity). Coraz więcej artykułów żywnościowych w Polsce i Niemczech kosztuje już tyle samo, a ile my zarabiamy, ile oni? Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w styczniu ceny towarów i usług konsumpcyjnych, w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, wzrosły o 3,8 proc, a w porównaniu z grudniem były wyższe o 1,2 proc. Cóż nam z wyjaśnień rządu, że żywność drożeje globalnie, ponieważ Muammar Kaddafi strzela do swoich rodaków w Libii, więc ceny ropy naftowej, a za nią wszystkiego, idą bez przerwy w górę, że były susze i powodzie, że ceny kawy od 2001 r. wzrosły o 332 proc., a w ostatnich dwóch latach o 100 proc. i dalej szaleją. Odczuwamy przede wszystkim, wysuszanie własnych portfeli w sposób błyskawiczny. Zaczynają się obawy, czy aby nie zabraknie do pierwszego?
W garnku mniej, bezrobocie rośnie Wzrost cen żywności, paliw, transportu i energii jest także wynikiem podniesienia przez rząd Donalda Tuska podatku VAT. Nie można się przed nim nigdzie schować, ponieważ zawarty jest w kupowanych towarach. Taki podatek najbardziej odczuwają ci, którzy i tak mieli niewiele, bo bogaci i z podwyżkami wyżywią się bez trudu. Nowy VAT także spowodował podwyżki, które dziś obserwujemy - potwierdza Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Ludzi coraz bardziej denerwują przechwałki rządu, że mamy piękny wzrost gospodarczy i powinniśmy być z tego dumni. Co nam ze wzrostu, jeżeli pracujący do garnka mogą włożyć mniej. Rośnie bezrobocie. W styczniu br. odnotowano wzrost liczby bezrobotnych i stopy bezrobocia zarówno w stosunku do poprzedniego miesiąca, jak i do analogicznego okresu roku 2010 (bezrobotni zarejestrowani w urzędach pracy stanowili już 13 proc. ludności czynnej zawodowo, podczas gdy w grudniu 12,3 proc.). Nic na lepsze się nie zmienia, w województwie warmińsko-mazurskim stopa bezrobocia utrzymywała się na poziomie 21,1 proc., zachodniopomorskim – 18,3 proc., kujawsko-pomorskim – 17,4 proc.
Emeryci i renciści nic nie zyskali na waloryzacji Właśnie nastąpiła waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych o 3,1 proc. Czy emeryci i renciści coś realnie zyskali? Skądże. Dobrze będzie, jeśli niewiele stracą, ale to mało prawdopodobne. Inflacja zjada waloryzację. Na ostatniej konferencji prasowej p.o. prezesa Głównego Urzędu Statystycznego prof. Janusz Witkowski poinformował, że średnioroczna inflacja w br. wyniesie 3,5 proc. Zbliżone do tej prognozy są przewidywania Komisji Europejskiej, która wzrost cen w Polsce szacuje na 3,3 proc. Inflacja w tym półroczu przekroczy być może nawet 4 proc., tak prognozują niektórzy analitycy, ponieważ import będzie drogi, wszystko zależy od cen paliw i od tegorocznych zbiorów. Rząd liczył, że waloryzacja wyniesie 2,7 proc., ale ostatnie dane GUS nie pozostawiły złudzeń: ustawowo pod uwagę musiała być wzięta ubiegłoroczna inflacja (2,6 proc.) i 20 proc. przyrostu realnych wynagrodzeń w gospodarce narodowej (0,5 proc.). Czy wzrost gospodarczy rządu Tuska przekłada się - choć w najmniejszym stopniu - na lepsze życie Polaków? Nie.
Rząd po staremu bierze “na przeczekanie” Deficyt budżetowy bije rekordy, w kieszeniach pustka, a Paweł Graś, rzecznik rządu, mówi: nic to! Wszędzie przecież mają teraz kłopoty. Na świecie nastąpił spadek produkcji pszenicy i cukru z powodu różnych kataklizmów, tego nawet jego doskonały rząd nie przeskoczy. Widzimy, że rząd reprezentowany przez Grasia starą, wypróbowaną przez siebie metodą bierze “na przeczekanie”. Uważa, że obywatele powinni z należną  pokorą przyjąć, co niesie im los, a nie narzekać, bo narzekania na wzrost cen to jest populizm. Prawo i Sprawiedliwość chce, żeby rząd wprowadził podatek bankowy, a zyski z tego podatku przeznaczył na dodatki drożyźniane dla najuboższych – wspomniał rzecznik rządu. Otóż, na to my nie pójdziemy – powiedział. Bo gdyby taki pomysł stanowił panaceum, dawno byłby już przez kogoś wykorzystany – wytłumaczył. Dodruk pieniędzy i rozdawnictwo ich ludziom załatwiłoby wiele problemów, nie byłoby kryzysów, a one przecież są. Zatem “niech się dzieje wola nieba”.

Kupują na zapas, bo taniej Jaka ta Grasiowa wola nieba będzie? Prognozy nie są optymistyczne. W styczniu tego roku ceny żywności były najwyższe od dwudziestu lat, wynika z raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Żywienia i Rolnictwa (FAO). Indeks cen żywności wyniósł 231 punktów, tj. przez miesiąc wzrósł o 3,4 proc. – to najwyższy poziom cen od 1990 r.(wówczas FAO zaczęła rejestrować ich realny i nominalny poziom). Indeks cen zbóż (pszenicy i kukurydzy) wzrósł od grudnia o 3 proc. Indeks cen cukru - 5,4 proc. Ludzie wykupują cukier, w sklepach natknąć się można już na wywieszki, że cukru powyżej 10 kg nie sprzedają. Mąka przez rok podrożała w hurcie aż o100 proc. Indeks cen mleka powiększył się o 6,2 proc. Ceny windują też spekulanci – oświadczył Marek Sawicki, minister rolnictwa. Zapowiedział, że w drugiej połowie roku może spadną, a może nie.
Pogodo, dopisz! Nie straszcie ludzi, analitycy – apeluje Sawicki. Są ekonomiści, którzy mówią, że ceny żywności wzrosną o 10 proc. Może, ale spadną w połowie roku – obiecuje - bo rynek tego nie wytrzyma. Innego zdania jest prof. Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, który twierdzi, że choć zmniejszyła się podaż żywności, nie spadło na nią zapotrzebowanie, ponieważ trudno gwałtowanie zatrzymać konsumpcję, nawet przy niższych dochodach ludności, większym bezrobociu czy gorszej koniunkturze. To nieuchronnie prowadzi do podwyżki cen, a mniejsza oferta produktów rolnych wywołuje chęć robienia zapasów na wszelki wypadek i jest przyczyną spekulacji. Ile zapłacimy za żywność, zależy od tego, jakie będą zbiory w br. A te zależą od pogody, na którą nie mamy wpływu.
Rolnik się buntuje Ceny żywności rosną, a rolnik z tego nic nie ma, ponieważ coraz więcej płaci za nawozy sztuczne, środki ochrony roślin, maszyny i urządzenia, za ubezpieczenie i paliwo. - Nie godzimy się dłużej na sytuację, w której państwo polskie zamiast wspierać sektor rolniczy podnosi akcyzę na paliwo, pozostawia nas bez instytucjonalnej, a nawet doraźnej pomocy podczas coraz częstszych przypadków podtopień i powodzi, ignorując problem zdolności kredytowej większości gospodarstw rolnych. Nie są proponowane rozwiązania systemowe dotyczące powszechnego ubezpieczenia – żalą się i oburzają członkowie formującego się Związku Zawodowego Rolnictwa i Obszarów Wiejskich. Protest wobec braku pomocy państwa zapisali w postanowieniach konwencji programowej.
Unia samowystarczalna? O rosnących cenach żywności dyskutowano ostatnio w Parlamencie Europejskim. PE przyjął rezolucję o zwalczaniu spekulacji i utrzymaniu na odpowiednim poziomie produkcji rolnej w Unii Europejskiej. Ciekawe, UE przecież reglamentuje produkcję, ponieważ ją dotuje. To w dzisiejszej sytuacji doprowadziło właśnie do tego, że zaczyna brakować żywności i jej ceny rosną. Zdaniem europosła Janusza Wojciechowskiego, w UE działa silne lobby handlowe, w którego interesie jest ograniczanie produkcji rolnej. Lobby zarabia wielkie pieniądze na imporcie żywności. Nie da się ukryć, Unia płaciła dotąd chętnie za zmniejszanie produkcji, a nie za jej wzrost. Zdaniem Wojciechowskiego, taka polityka jest zgubna. – Dla niektórych podwyżka cen żywności jest uderzeniem w portfel, dla innych znaczy głód. Pożar w Afryce Północnej, który nie wiadomo, czym się skończy, rozpoczął się od tego, że podrożała w Tunezji żywność. Wiesława Mazur

Prezydent wkłada rządowi kij w szprychy

1. Wczoraj rząd przyjął ostatecznie projekt zmian w systemie ubezpieczeń emerytalnych. Mimo wielu uwag, które przygotowali do pomysłów rządowych przedstawiciele pracodawców i związków zawodowych zasiadających w Komisji Trójstronnej, nic z ich propozycji nie zostało w projekcie rządowym uwzględnione. Rząd tak jak już wcześniej postanowił, chce zmniejszyć cześć składki przekazywanej do OFE z 7,3% do 2,3% i to na kilka lat z możliwością jej wzrostu  po roku 2016 ale tylko do poziomu 3,5%. Część składki nie przekazywanej do OFE będzie zapisywana na oddzielnym koncie każdego ubezpieczonego w ZUS i będzie waloryzowana przynajmniej o poziom realnego wzrostu PKB w każdym roku, będzie mogła ona być także dziedziczona przez najbliższych ubezpieczonego po jego śmierci. Rząd jest tak pewny swego w tej sprawie, że Minister Rostowski umieścił oszczędności z tego tytułu w zmodyfikowanym planie konwergencji jaki wysłał w ostatnich dniach do Komisji Europejskiej.
2. Szef resoru finansów oszacował, że dzięki temu projektowi zmniejszy deficyt sektora finansów publicznych przynajmniej o 1,14 % PKB czyli o około 24 mld zł, o 0,72 % PKB w tym roku i 0,42% PKB w roku 2012. Przyjęto bowiem, że wspomniany projekt uda się wprowadzić w życie juz 1 maja tego roku, dlatego też w tym roku przekazywano by do OFE zmniejszona składkę przez 7 miesięcy, a w roku 2012 juz przez cały rok (oszczędności budżetowe dotyczą więc 4 miesięcy przyszłego roku). Z tego wynika, że przeprowadzenie tego projektu jest wręcz fundamentem redukcji deficytu sektora finansów publicznych przynajmniej o 4,7% PKB do czego rząd się zobowiązał w piśmie wysłanym do Komisji Europejskiej.
3. Wszystko to jest ciągle jednak na wodzie pisane, bo do rozgrywki włączył się Prezydent Komorowski, a juz na pewno jego liczni doradcy. W dniu 11 marca w Kancelarii Prezydenta ma się odbyć spotkanie ekspertów, przedstawicieli rządu a także przedstawicieli OFE poświęcone przyszłości systemu emerytalnego w Polsce. Ministrowie z Kancelarii Prezydenta chcieli nawet aby doszło do debaty Ministra Rostowskiego z prof. Leszkiem Balcerowiczem ,który najostrzej protestował przeciwko zmianom proponowanym przez rząd Tuska, ale ostatecznie z tego pomysłu zrezygnowano. Wszystko wskazuje jednak na to ,że przynajmniej otoczenie Prezydenta Komorowskiego, inspirowane zapewne przez właścicieli kapitału zaangażowanych w firmy będące właścicielami OFE swoimi działaniami próbuje "wkładać rządowi kij w szprychy". Konferencja u Prezydenta zakończy się na pewno sugestiami poda adresem rządu, które będą miały na celu osłabienie skutków zmian proponowanych przez rząd ale z punktu widzenia właścicieli OFE. Chodzi o to aby zmniejszenie składki przekazywanej do funduszy było możliwie jak najmniejsze i obowiązywało przez stosunkowo krótki czas. I na pewno w tej sprawie rząd otrzyma swoiste ultimatum. Jeżeli się temu nie podporządkuje to będzie grozić mu albo skierowanie uchwalonej ustawy w sprawie zmian w systemie emerytalnym albo odesłanie jej to Trybunału Konstytucyjnego. Rząd nie będzie miał innego wyjścia tylko się temu dyktatowi podporządkować. Do tej sytuacji jak ulał pasuje ludowe przysłowie, "że na pochyłe drzewo to i koza skacze". Zbigniew Kuźmiuk


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
plik,382,465,przewodnik po funduszach strukturalnych dla msp na lata 2007 2013
382%20mensile
382, Akademia Morska -materiały mechaniczne, szkoła, Mega Szkoła, szkola1, III, REMONTY, staż, stoże
Księga 1. Proces, ART 382 KPC, 2001
Księga 1. Proces, ART 382 KPC, 2001
382 383
MPLP 382;383 23.08.;04.09.2013
382
Pradnica pradu zmiennego id 382 Nieznany
382
382
382
20030902201301id$382 Nieznany
382
2.6 - Medyczne - str. 382 - 393, 1.1 - Skrypt na II stopień licencji
377 382

więcej podobnych podstron