Bartłomiej Gajos
Słowo od Redakcji na temat "Litanii do Jana Pawła II"
20 kwietnia 2011 | Formacyjne
W odpowiedzi na prośby Czytelników
Do beatyfikacji Jana Pawła II pozostało już niespełna dwa tygodnie, a więc i atmosfera wokół tego wydarzenia podgrzewa się. Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że niektórzy polscy katolicy zdają się bardziej żyć dniem 1 maja, aniżeli świętami Wielkiej Nocy. Media pełne są powtarzanych już do znudzenia tych samych historii i wspomnień wokół osoby poprzedniego papieża. Miesiąc temu, a dokładnie 13 marca, biskupi polscy w liście pasterskim apelowali o „godne przygotowanie się” do beatyfikacji. Kard. Dziwisz wziął do serca słowa swoich współbraci w biskupstwie i zlecił ułożenie litanii do bł. Jana Pawła II, a następnie opatrzył ją swoim imprimatur. Zostaliśmy poproszeni przez naszych Czytelników o ustosunkowanie się do sprawy wspomnianej litanii.
Myślę, że powinniśmy rozpatrzeć to zagadnienie w dwojaki sposób. Najpierw, rozpatrując samo imprimatur, czyli dopuszczenie do druku i publikacji tekstów, które śmiało mogą czytać katolicy. Następnie należy się przyjrzeć samej litanii i jej treści.
Otóż zarówno nihil obstat, jak i imprimatur, zostały wprowadzone po to, żeby ochronić wiernych katolickich przed treściami niezgodnymi z doktryną katolicką czy nawet jej przeciwnymi. Za nihil obstat odpowiada cenzor-teolog, który po zbadaniu danego pisma stwierdza jego zgodność (bądź niezgodność, nie dopuszczając tym samym pisma) z wiarą katolicką. Imprimatur jest zaś dopuszczeniem do druku wydawanym przez ordynariusza. Wszystko wydaje się w porządku, dopóki nie przyjrzymy się temu, kim są dzisiejsi cenzorzy. Niestety, od czasów ostatniego Soboru do urzędów tych zostali dopuszczeni teologowie, którzy jawnie przeciwstawiają swoje poglądy wielowiekowej Tradycji i doktrynie Kościoła. Tak np. cenzorem w mojej rodzimej diecezji był ks. Helmut Sobeczko, znany modernistyczny liturgista, wprowadzający do opolskich kościołów wszelkie szkodliwe nowinki przywleczone z Europy Zachodniej jak np. komunia na rękę. To samo można powiedzieć o byłym biskupie-ordynariuszu opolskim wydającym JE ks. abp. Alfonsie Nossolu – jawnym zwolenniku herezji głoszonych przez potępionego przez Piotra Teilharda de Chardina – jezuitę-panteistę potępionego przez Stolicę Apostolską. Mówiąc wprost – dzisiejsze nihil obstat i imprimatur są wątpliwe ze względu na osoby, które je wydają. Oczywiście każdy przypadek należy rozpatrywać jednostkowo, jednak dla mnie osobiście dzisiejsze cenzury niczego nie gwarantują. Widzę diametralną różnicę między pozwoleniem wydanym przez arcybiskupa Józefa Teodorowicza, a tym wydanym przez arcybiskupa Nossola. Wystarczy spojrzeć w ewolucję poglądów grupy opolskich teologów wyrażających się w modlitewniku "Droga do Nieba" wydawanego przez Diecezję Opolską, a opatrzonego imprimatur arcybiskupa Nossola. Już sama kwestia wadliwości dzisiejszych cenzur dostarcza powodów, by powątpiewać w ortodoksyjność litanii.
Przechodząc do treści samej litanii, należy na początku zaznaczyć, że każda litania do świętego jest prośbą o wstawiennictwo przez przywoływanie go poprzez jego najróżniejsze tytuły (Regina Angelorum, Regina Patriarcharum etc.) oraz wychwalaniem cnót i przymiotów (np. Virgo potens, Virgo clemens). Tak jest i w przypadku litanii do Jana Pawła II. Zostają w niej wymienione cnoty czy też zasługi, które według jej autora cechowały papieża – Polaka. Problem jednak w tym, jakie są to cnoty, czy np. warto je naśladować i czy w ogóle są prawdziwe. W przypadku omawianej litanii potrzebna byłaby gruntowna analiza teologiczna, jednak już na pierwszy rzut oka widać sformułowania, budzące wątpliwości. Zaczynając po kolei:
"Stróżu Kościoła nauczający prawd wiary " - nie jest prawdą, że Jan Paweł II zawsze i wszędzie nauczał prawd wiary. Nie jest prawdą wiary katolickiej to, że katolicy i muzułmanie wierzą w tego samego Boga, a tego między innymi nauczał poprzednik Benedykta XVI.
"Ojcze Soboru i wykonawco jego wskazań" - pomijając wszystkie negatywne skutki wprowadzenia w życie zasad ostatniego Soboru, trudno nie nabrać przekonania, że tak sformułowane wezwanie podnosi sam Sobór do rangi swoistego dogmatu podczas gdy był to wyłącznie Sobór duszpasterski.
"Umacniający jedność chrześcijan i całej rodziny ludzkiej" – pomimo niekończących się spotkań i innych praktyk ekumenicznych, za pontyfikatu Jana Pawła liczba herezji, a tym samym rozmiar rozbicia wewnątrz Kościoła, jest tak wielki, że mówienie o umacnianiu jedności jest kpiną. Wystarczy chociażby przyjrzeć się ruchom Odnowy w Duchu Świętym czy neokatechumenatowi, by przekonać się jak daleko te ruchu odbiegły od nauki katolickiej, a w wielu przypadkach oficjalnie odłączyły się od Kościoła. Co więcej np. deklaracja z Ballamand kończąca "katolicki prozelityzm" wśród prawosławnych jest jedynie umocnieniem podziału, nie zaś budowaniem jedności, gdyż tylko "potwierdza" schizmę, zamykając tym samym drogę unii kościelnej.
"Gorliwy Miłośniku Eucharystii" – szacunek dla Eucharystii w ciągu 26 lat pontyfikatu Jana Pawła II w wielu rejonach świata katolickiego praktycznie zanikł. Papież z kolei sam przyczynił się do tego chociażby samemu rozdając komunię św. "na rękę".
"Głosicielu Nowej Ewangelizacji" – czymże jest ta Nowa Ewangelizacja? Czyżby dawna, praktykowana przez 2 tysiące lat, polegająca na wypełnianiu przykazania Chrystusa "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię" (Mk 16, 15) miała się zdeaktualizować i zostać zastąpioną przez tę nową, która polega na bezowocnym dialogowaniu bez końca ze wszystkimi?
"Miłośniku liturgii sprawujący Ofiarę na ołtarzach świata " - to co się stało z liturgią za pontyfikatu Jana Pawła II widać najlepiej w krajach Europy Zachodniej. Także i w tym przypadku rękę do tego upadku przyłożył sam papież, dopuszczając do liturgii katolickiej pogańską inkulturację – m.in. przyzwalając na wplecenie obrzędów hinduistycznych do mszy katolickiej podczas swojej wizyty w Indiach.
Można by tak omawiać kolejne wezwania, negatywnych przykładów jednak wystarczy. Oczywiście w litanii znalazły się zdania jak najbardziej prawdziwe, jak np. "Obrońco nienarodzonych", do których trudno mieć zastrzeżenia. Całość jednak, poprzez fragmenty, które zwyczajnie głoszą nieprawdę i wysuwają obce katolicyzmowi postulaty, jak wspomniane już "Umacniający jedność chrześcijan i całej rodziny ludzkiej" (jedność "rodziny ludzkiej", a tym bardziej jedność poza Kościołem jest mrzonką) jest po prostu zgubna dla dobra wiernych i wprowadza ich w jeszcze dalsze oderwanie od tradycyjnej doktryny.
Na temat beatyfikacji Jana Pawła II wypowiadaliśmy się na naszym portalu już kilkukrotnie i nasze stanowisko wobec tego wydarzenia jest jednoznaczne. Beatyfikacja oznacza wpędzenie Kościoła w szał emocji, spłycenie wiary i sprowadzenie jej do poziomu uczuć poprzez popadanie w bezrefleksyjny zachwyt nad osobą poprzedniego papieża. Oznacza postępującą "kanonizację" ostatniego Soboru, co widać chociażby po samej litanii, a co najgorsze, dalej postępujące zamieszanie w doktrynie oraz dyscyplinie, trwające od czasów nieszczęsnego Vaticanum Secundum. Umacnia ona relatywizm teologiczny głoszony przez Jana Pawła II, jest nośnikiem sceptycyzmu i zwątpienia dla wielu wiernych. Ciężko nie zgodzić się z ks. bp. Fellay'em, który porównał nadchodzącą beatyfikację wraz zapowiedzianym spotkaniem międzyreligijnym w Asyżu do trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii. Odpowiadając zatem naszym Czytelnikom należy stwierdzić, że „Litania do JPII” przyczyni się raczej do utwierdzania w wiernych błędnych przekonań i zamętu, jaki do Kościoła wprowadziła nauka II SW, której poprzedni papież był nie tylko propagatorem, ale i niestety twórcą.
Bartłomiej Gajos