DOLINIANIE

DOLINIANIE

Obszar wokół Sanoka na południu aż po pasmo Bukowicy, w sąsiedztwie Mrzygłodu oraz na północ i wschód od Leska zamieszkiwała ludność mieszana polsko-ruska, określana jako Dolinianie. Grupa wykształciła się z potomków XIV- i XV- wiecznych osadników polskich i niemieckich oraz ludności ruskiej. Szybko zasymilowali się osadnicy niemieccy. Rusini i Polacy mieszkali w wielu wioskach przez pokolenia, w znacznej ich liczbie większość mieszkańców stanowiła ludność ruska np. w Bykowcach, Czerteżu, Zahutyniu, Hołuczkowie, Wolicy. Były też wsie całkowicie zamieszkane przez Rusinów np. Stróże Wielkie, Serednica, lub tylko przez Polaków np. Raczkowa, Falejówka, Poraż, Niebieszczany, Nowotaniec. W ciągu wielu pokoleń grupy Rusinów i Polaków wzajemnie się przenikały, co powodowało przejmowanie wielu elementów, które widać np. w obrzędach, wyposażeniu domu, w stroju.
 

BUDOWNICTWO

Wsie doliniańskie to wsie łańcuchówki, oparte na układzie gruntów tzw. łanów leśnych i ulicówki. We wsiach doliniańskich powszechnie występowały zagrody jednobudynkowe. Po jednej stronie sieni znajdowała się izba z komorą - alkierzem, a po drugiej stajnia i boisko. Charakterystyczną cechą jest odkryta z jednej strony wnęka (która powstała przez cofnięcie ściany frontowej na szerokość stajni). Podcień ten pełnił istotną funkcję, łączył część mieszkalną z gospodarczą bez potrzeby wychodzenia poza obręb domu. Zręby chałup malowano w całości wapnem, w niektórych wsiach na wrotach i drzwiach występowało bogate zdobnictwo. Dachy były czterospadowe, powszechnie kryte słomą, podstawowym materiałem budowlanym było drewno jodłowe. Wnętrza kurne zanikają pod koniec XIX w. Powszechnie występowały domy dwuizbowe. Piec ustawiony był po prawej stronie od wejścia i połączony z piecem ogrzewczym w alkierzu. Piec budowano z polnych kamieni i gliny. Posiadał blachy do gotowania i czeluść chlebową. Dym odprowadzano przewodami kominowymi. Piec ogrzewczy w alkierzu miał własne palenisko. Zarówno piec jak i wszystkie pomieszczenia bielono wapnem na biało. Wzdłuż pieca była szeroka ława, częściowo wmurowana w piec, na niej stawiano naczynia. Sypiano także na piecu piekarskim.
Stół ustawiano po przekątnej pieca, otoczony był z trzech stron ławami bez oparcia. Równolegle do stołu obok ściany ustawiano łóżko. Przy wejściu do alkierza, bądź po przeciwnej stronie od pieca ustawiano szafkę na naczynia, nazywano jąkredensem. W pobliżu pieca zawieszano także łyżnik(była to deseczka z nawierconymi otworami). Do wyposażenia izby należało jeszcze kilka luźnych ławek i niskich stołeczków. Izbę zdobiono rzędem oleodruków o tematyce religijnej, zawieszano je na ścianie naprzeciw wejścia. W kuchni, w której skupiało się życie całej rodziny często nie było podłogi, tylko gliniana polepa. Mniejsza izba nazwana wankir,wankierz, pełniła rolę pomieszczenia do spania. Stały tu dwa łóżka wzdłuż ściany, między nimi stół a przy nim ławki, bądź krzesła stolarskiej roboty. W pobliżu pieca ogrzewczego stała skrzynia na odzież. Lata 30. XX w. przynoszą pewne zmiany w urządzeniu wnętrz. Pojawia się ława z ozdobnie wyciętym oparciem i wysuwaną szufladą nazwana kanapą. Ustawiano ją w izbie zamiast jednej ławy albo w alkierzu i używano do spania. Skrzynie przesunięto do sieni wstawiając na ich miejsce kufer. W alkierzach zaczęto wstawiać drewniane podłogi. Sień pełniła funkcję gospodarczą i komunikacyjną. Ustawiano tam żarna, sąsieki, stępę do tłuczenia kaszy, ławę z glinianymi garnkami, kosze wiklinowe, stoły, cebrzyki i putnie. Na ścianach wisiały opałki, drobne narzędzia, końska uprząż. W komorze znajdowała się beczka z kiszoną kapustą, drobny sprzęt domowy, na ścianie wisiały pęki suszonych ziół, a na drążku ubrania i drabina na strych.

GOSPODARKA

Wschodnia część Dołów Jasielsko - Sanockich to stosunkowo żyzne gleby, w związku z tym ludność zamieszkująca te tereny zajmowała się przede wszystkim uprawą roli. Na pierwsze miejsce wśród uprawianych roślin wysuwają się rośliny zbożowe: żyto, owies, pszenica, jęczmień. Uprawiano również ziemniaki, rzepę, koniczynę. Sadzono kapustę, groch, buraki, bób, marchew, ogórki. Z roślin przemysłowych len i konopie. Hodowla nie odgrywała większej roli. Na własne potrzeby w gospodarstwach domowych hodowano krowy, świnie, konie. Z drobiu kury, kaczki, gęsi. Leśne zasoby naturalne były podstawą rozwoju rzemiosł drzewnych. Dodatkowych dochodów szukano między innymi w produkcji wyrobów z drewna, traktowano to jako zajęcie dorywcze obok zajęć rolniczych. W Nadolanach wyrabiano przeróżne drewniane przedmioty codziennego użytku, były to: łyżki, stolniczki i warzochy, wrzeciona, niecki, szufle do czyszczenia ziarna, szufelki do mąki, zabawki, kołatki wielkanocne, pochewki na osełki, wieszaki na ubrania, koryta do oprawiania świń, solniczki a także trzonki do siekier i młotków. Większość tych przedmiotów sprzedawano na targach albo domokrążnie we wsiach. W sąsiednich Nagórzanach rozwinięte było tkactwo, a w Nowotańcu obróbka kamienia. W Kuźminie od niepamiętnych czasów wyrabiano gont (do dnia dzisiejszego wyrabia się go, używając narzędzi elektrycznych). Żyzne ziemie pozwalały na uprawę cebuli i czosnku w Trepczy i Besku, jesienią chłopi masowo sprzedawali je na jarmarkach. Mieszkańcy obu Tyraw (Solnej i Wołoskiej) zajmowali się wytopem mazi i dziegciu ze smolnych pni sosny. W pobliskim Mrzygłodzie już od XVII w. do lat 60. XX w. zajmowano się garncarstwem. Pod koniec XIX w. garncarstwem zajmowało się także dwóch mieszkańców Poraża.

POŻYWIENIE

W codziennym pożywieniu Dolinian dominowały potrawy pochodzenia roślinnego. Wszystkich produktów do życia dostarczało gospodarstwo i las. Uprawiano podstawowe rośliny zbożowe.
Z mąki żytniej, mielonej na żarnach w domu, pieczono chleb razowy. Pszenica mielona również na żarnach dawała mąkę na kluski i pierogi. Popularne były różne rodzaje kasz, i tak np. z jęczmienia tłuczonego w stępach otrzymywano pęcak. Często gotowano zupy: czosnkową i kminkową, a także ze świeżych lub suszonych owoców: z jabłek-jabczonka, z gruszek-gruszczonka, ze śliw-śliwionka, z dyni-dynianka, dodawano do nich kluseczki. Wykorzystywano owoce dziko rosnących czereśni, które dodawano do pierogów. Pierogi nadziewano również kaszą hreczaną, kapustą i ziemniakami. Ziemniaki spożywano pod różnymi postaciami: pieczone, gotowane, robiono ziemniaczane gołąbki. Zupę fasolową, grochową, kapuśniak, barszcz, żur i kwas beczkowy często spożywano jako pierwsze danie. Codzienną potrawą był czyr (mąka rzucana na gorącą wodę i mieszana mątewką do uzyskania jednolitej masy, czasami dodawano sól do smaku). Popularna dla tych terenów jest fasola ze śliwkami, kogutki z makiem (po zarobieniu ciasta z kawałków toczono wałeczki wielkości palca, wrzucano je na gorącą wodę. Ugotowane posypywano makiem, niekiedy polewano miodem) – potrawy te jadano na Boże Narodzenie. Popularne były paski (rodzaj bułki pieczonej na Wielkanoc). Bób jadano z barszczem. Ziemniaki były podstawą przygotowania tarciaków - utarte surowe ziemniaki mieszano z mąką i solą, otrzymaną masę układano na sparzone liście kapusty, zawijano i wkładano do garnka a następnie zapiekano w piecu.

ODZIEŻ

Odzież Dolinianie wykonywali przede wszystkim z płótna lnianego i konopnego oraz wełnianego sukna najczęściej koloru ciemnobrunatnego. Płótna tkano zwykle we własnym zakresie, na domowych warsztatach, pod koniec XIX w. używano także tkanin pochodzenia fabrycznego.

ODZIEŻ MĘSKA
Koszule szyto z płótna konopnego lub lnianego (świąteczne uszyte były z lepszego, cieńszego,bielszego płótna). Sięgały do połowy uda, niekiedy nawet do kolan. Noszono je na wierzchu spodni, przepasując paskiem. Koszula świąteczna miała niewielki kołnierzyk pod szyją, codzienna wykończona była oszewką. Rękawy były długie zakończone mankietem. Spodnie również szyte były z płótna samodziałowego, lnianego lub konopnego. Posiadały dość szerokie nogawki. Płócienne spodnie zwane portki noszone były przez cały rok, zimą niekiedy ubierano dwie pary. Na koszulę nakładano kamizelkę. Była uszyta z samodziałowego płótna, luźna, wokół szyi miała wycięcie, brzegami obszyta czerwonym sznureczkiem. Od połowy XIX w. kamizelki szyto z tkanin fabrycznych (o kroju dopasowanym do sylwetki). Ważną częścią męskiej odzieży był pas. Powszechnie noszono pasy o szerokości 4-5 cm zapinane na jedną lub dwie klamry. Noszono też pasy szerokie zapinane na trzy sprzączki, posiadały schowek na pieniądze tzw. pulares lub kaletę i kieszonkę na hubkę i krzesiwo. Pasy noszono na wierzchu koszuli. Odzieżą wierzchnią był płócienny płaszcz zwany płótnianka, kaftan uszyty z płótna lnianego lub konopnego (o kroju poncho). Czemera od płótnianki i kaftana różniła się fałdami znajdującymi się z tyłu. Zimowym okryciem była też hunia, szyta z sukna ciemnobrunatnego, białe hunie nosili zamożni gospodarze. Długością sięgała kolan, miała długie rękawy, zapinana na haftki lub kołeczki.
Noszono również hunie - dopasowane górą, od pasa poszerzane nazwane świtą (świadczyła o zamożności właściciela). Noszono jeszcze jeden rodzaj sukiennego płaszcza, obszernego, zarzucanego na ramiona czuchanię- miała długie, zszyte rękawy służące jako torby i duży opadający na plecy kołnierz z trokami. Na przełomie XIX-XX w. pojawiają się płaszcze szyte z sukna fabrycznego zwane bundy, burnusy. Bogaci gospodarze zimą nosili długie kożuchy, które posiadały duży, opadający na ramiona kołnierz. Noszono również bluzy, zwane także spencer- szyto je z płótna samodziałowego, krojem przypominały marynarki. Chodzono boso w cieplejszych porach roku, niekiedy nawet do przymrozków. Powszechnym obuwiem były skórzane chodaki, natomiast świątecznym były buty z cholewami. Latem na głowie noszono słomiany kapelusz, zimą powszechne były czapki barankowe oraz magierki. W XIX w. noszone były też kapelusze filcowe, najczęściej czarne.
ODZIEŻ KOBIECA
Koszule szyte były z płótna samodziałowego, sięgały do kolan (niekiedy niżej). Rękawy były długie zakończone mankietami, zapinanymi na guziczek. Poniżej pasa miały tzw. nadołek, naszyty z innego płótna, pod szyją kołnierzyk o spiczastych lub zaokrąglonych rogach. Koszule świąteczne szyte były z lepszego, bawełnianego płótna, często pod szyją wykańczane dużym haftowanym kołnierzem. Na koszulę ubierano kamizelki uszyte z cienkiej wełenki w ciemnym kolorze. Kamizelki były proste, niezbyt dopasowane, sięgały do pasa. Na przełomie XIX i XX w. pojawiają się gorsety, szyte z aksamitu lub pluszu (czarne, granatowe, niebieskie, bordowe). Były dopasowane. Noszono spódnicę lnianą lub konopną zwaną fartuchem, sięgającą do kostek. Na co dzień ubierano 1-2 fartuchy, w święta 3-4. Fartuchy były mocno wykrochmalone (dawało to efekt obszerności). Do końca XIX i na początku XX w. noszono zimą spódnice zwane burkami, szyte z samodziałowego sukna lnianego lub konopnego. Zapaskę noszono na lnianych fartuchach. Uszyta była z płótna samodziałowego lnianego lub konopnego. Wierzchnią odzież jesienno-zimową, stanowiły kurtki zwane kacabajka, kaftanik, kabat. Uszyte były często z pluszu najczęściej koloru: czarnego, ciemnobrązowego, ciemnobordowego. Miały krój luźny lub dopasowany, z kołnierzem wykładanym lub stójką, posiadały długie rękawy.
W zimie nosiły jupkę tj. płaszcz sukienny, najczęściej koloru granatowego lub ciemnoniebieskiego, podbity baranim kożuchem (zamożne kobiety nosiły jupkę sukienną). Nosiły także czemery, białe, długie płócienne płaszcze z tyłu silnie marszczone. Na ramionach noszono płócienną narzutę, końce jej sięgały niekiedy do kolan (nazywano ją prześcieradło, rąbek, płachta). Lniane narzuty nosiło się na wierzchnią odzież zarówno zimą jak i latem. Na przełomie XIX i XX w. płachty zostały wyparte przez fabryczne chusty. Letnie nazywanolatówki, wykonane były z cienkiej wełenki. Zimą okrywano się wełnianymi chustami.
Zwykle chodzono boso lub w chodakach ze skóry. W dni świąteczne ubierano buty z cholewami. Dziewczęta nosiły długie włosy, czesane w warkocze. Mężatki upinały włosy na chomełkę (miała ona kształt koła, zrobiona była z drewna np. leszczyny lub z drutu). Na tak uczesane włosy nakładały czepiec. Zarówno dziewczęta jak i starsze kobiety nosiły na głowie płócienne chustki. Zimową porą nosiły chustki wełniane. W stroju odświętnym nieodłączną część stanowiły korale (zwykle noszono 4-5 sznurów).

ZWYCZAJE DOROCZNE

Obrzędowość doroczna kształtowała się długo, gromadząc elementy dwu przenikających się kultur. Spowodowało to, że obrzędy ludności grekokatolickiej i rzymskokatolickiej upodobniły się. Na początku XX w. widoczna jest koegzystencja obu grup. Bliskie sąsiedztwo, mieszane rodziny powodowały, że obrzędy przenikały się wzajemnie a wyrażało się to we wspólnym świętowaniu. Jednak stosowanie dwóch kalendarzy liturgicznych – gregoriańskiego przez katolików i juliańskiego przez grekokatolików podtrzymywało różnice. Współczesny kalendarz juliański jest opóźniony o 13 dób w stosunku do kalendarza gregoriańskiego.
Powszechnie przyjmuje się, że roczny cykl obrzędowy rozpoczynał się w czasie zimowego przesilenia słońca czyli Bożego Narodzenia, zwanego Rizdwo. Poprzedzał go trwający cztery tygodnie Adwent - Rizdwiany Pist. Wraz z jego nadejściem zaprzestawano zabaw, śpiewów. Kobiety wieczorami spotykały się po domach na wspólnym przędzeniu, skubaniu pierza.
Dzień św. Łucji, według ludności to czas wzmożonej aktywności czarownic. Na pociaskach, które posmarowane czarodziejską maścią zmieniały się w konie, czarownice urządzały sobie zloty na granicach wsi. Od św. Łucji do Bożego Narodzenia (12 dni), obserwowano pogodę, każdy dzień odpowiadał kolejnemu miesiącowi. Każdego dnia odkładano szpilkę a w wigilię wbijano je w powązkę do cedzenia mleka. Gotowano powązkę a szpilki miały kłuć czarownicę, która odebrała mleko.
Najważniejszym dniem była Wigilia, u grekokatolików nazywana “Wełyja”, “Swiatyj Weczer”, (obchodzona 6 stycznia wg nowego kalendarza. Natomiast 6 stycznia rzymskokatolicy obchodzili święto Trzech Króli. W kościołach święcono kredę, mirrę i kadzidło).
Rankiem domy odwiedzali młodzi chłopcy lub mężczyźni zwani połaźnicy, składający życzenia wszelkiej pomyślności. Domownicy sprzątali dom i przygotowywali się do wieczerzy wigilijnej. Izbę przystrajano pająkami sporządzonymi ze słomy i bibuły, zawieszano je u powały. Gospodarz przynosił do izby snop zboża zwany dziadem, ustawiał go w kącie, wiązkę słomy rozścielał na polepie. Przed wieczerzą dokonywano obrzędowego mycia w rzece, potoku. Przygotowywano stół do wieczerzy, posypywano go ziarnem owsa lub pszenicy i nakrywano białym obrusem. Ziarno sypano także do żaren i na piec. Do garnuszka wypełnionego ziarnem wstawiano świecę, która świeciła się podczas całej wieczerzy. Nogi stołu opasywano metalowym łańcuchem, aby rodzina trzymała się razem. Pod stół kładziono pług, lemiesz, podkowę, trzymano na nich nogi podczas wieczerzy, aby były silne i zdrowe. Wieczerzę rozpoczynano, gdy na niebie ukazała się pierwsza gwiazdka, modlono się za zmarłych, następnie dzielono się opłatkiem i czosnkiem, który jedzono z chlebem lub prosforą przygotowywaną na plebaniach. Do jednej misy stawianej na stole podawano kolejno potrawy, sporządzone ze wszystkich płodów, jakie dawały pola, sady, lasy. Potraw powinno być 12 lub 9. Podawano gotowaną kapustę, groch, fasolę ze śliwkami, kasze jęczmienną i hreczaną, owsiany lub żytni żur z ziemniakami lub grzybami. Gotowano pierogi z nadzieniem z kapusty, ziemniaków, grzybów, popularne były gołąbki z kaszą i grzybami. Z owsianej mąki robiono kluski - paluszki, zwane kukitki, polewane wodą z cukrem oraz kutięz gotowanej pszenicy z makiem, miodem i orzechami (kończyła ona wieczerzę). Podczas wieczerzy nie pito wody, żeby wróble nie wydziobywały pszenicy. Przy jedzeniu kapusty łapano się za głowę, aby kapusta była wielkości ludzkiej głowy. Kutię podrzucano łyżką do powały, jeżeli ziarna się przylepiły miał to być urodzaj na pszenicę. Po wieczerzy dziecko, które pasło krowy wiązało łyżki powrósłem z siana, żeby krowy się nie rozbiegały po pastwisku. Noc wigilijną uważano za szczególną, wierzono, że woda w studniach i potokach zmienia się w wino, a zwierzęta mówią ludzkim głosem. Jednak ten, który je usłyszał, miał umrzeć w nadchodzącym roku. Panny wybiegały na podwórko i liczyły kołki w płocie. Jeżeli liczba ich była parzysta wróżyło to zamążpójście.
W ruskim obrzędzie nie było pasterki tylko w Boże Narodzenie rano o szóstej jutrznia. Święta Bożego Narodzenia-Rizdwa trwają we wschodnim obrządku trzy dni, pierwszy dzień poświęcony jest Marii, drugi Szczepanowi, a trzeci Janowi. W obrządku zachodnim dwa. We wszystkie dni świąteczne wstrzymywano się od ciężkich prac domowych, chodzono do kościoła lub do cerkwi. Pierwszego dnia świąt po domach znowu chodzą połaźnicy z życzeniami. We wsiach doliniańskich jako połaźnika wprowadzano konia, koguta lub byczka. Dawano mu jedzenie, czesano, mówiono do niego. W dzień św. Szczepana święcono owies, którym mężczyźni obsypywali księdza idącego przez świątynie. W tym dniu rano skręcano powrósła ze słomy i obwiązywano nimi drzewa w sadzie, żeby rodziły. Wieczorem do panien przychodzili tzw. śmieciarze, wynosili resztki słomy i palili w sadzie na dobry urodzaj. Śmieciowanie przybierało także formę zalotów. Już pierwszego dnia wieczorem zaczynali chodzić kolędnicy koljadnyki, z gwiazdą, z turoniem lub kobyłką, przedstawiający widowisko Herody. W niektórych miejscowościach zarówno Polacy jak i Rusini chodzili naszczedraki - śpiewali kolędy, a gospodarze zapraszali ich do chałup i częstowali bułeczkami - szczodrakami.
18 stycznia odbywała się jeszcze jedna wigilia nazywana “Szczedryj Weczer” a przez Polaków “kulawa wigilia”. Był to dzień poprzedzający Jordan – chrzest Chrystusa w Jordanie, obchodzony był również uroczyście jak Swiatyj Weczer. W tym dniu tak jak i w wigilię chodzono obmyć się w potoku, obowiązywał post. Podawano takie same potrawy a przed zjedzeniem dzielono się czosnkiem i prosforą. Rano w wigilię Jordanu chodziły dzieci z życzeniami, za które dostawały małe bułeczki – szczendraky, kołaczyki.
W dzień Jordanu o godzinie szóstej odbywało się nabożeństwo w cerkwi. Po jego zakończeniu wychodziła nad rzekę procesja z zapalonymi świecami i chorągwiami prowadzona uroczyście przez duchownych. W rzece wycinano otwór w kształcie krzyża, obok ustawiano stół nakryty białym obrusem. Ksiądz święcił wodę zanurzając w niej trzykrotnie krzyż i trójramienny świecznik. Woda w rzece stawała się wtedy wodą jordańską. Uczestnicy procesji czerpali ją do naczyń,obmywali twarz, pili bezpośrednio z przerębli. Po procesji zanosili wodę do domu, aby go poświęcić i wygonić złego ducha. Przez tydzień po Jordanie nie wolno było prać w wodzie z rzeki.
Kolejnym obchodzonym przez Dolinian świętem było Matki Boskiej Gromnicznej zwane “Stritenje”. Święcono gromnice, które dawano konającemu do ręki. Podczas burz zapalano ją i wstawiano w oknie, wierząc, że chroni przed piorunami. Największą moc miała gromnica poświęcona wiele razy.
Wielki Post nazywany “Wełykij Pist”, był niezwykle surowy – jadano potrawy maszczone tylko olejem, unikano masła i sera.
Niedziela Palmowa nazywana “Kwitna Nedila”, była wstępem do obrzędów wielkanocnych, rozpoczynała “Wełykij Tyżdeń”. W świątyniach święcono palmy z trzciny, bazi wierzbowych i gałązek jałowca. Po poświęceniu i przyniesieniu palmy do domu połykano bazie, by chroniły od bólu gardła. Wkładano palmę za obraz lub zawieszano w pobliżu stajni. Służyła do pierwszego wypędzania krów na pastwisko, zabierano ją ze sobą – żeby krowy się nie rozbiegały. Był również zwyczaj, że tydzień przed Wielkanocą kawalerowie chodzili po wsi i zbierali jaja lub pieniądze na proch. W Niedzielę Wielkanocną przed świątyniami strzelano z moździerzy.
Od Wielkiego Czwartku zamiast dzwonów używano drewnianych kołatek. Kobiety zaczynały piec paski – duże okrągłe bułki, które zanoszono do święcenia. Skorupki z jaj użytych do pieczenia paski zawieszano na gałęziach drzew owocowych. Owoce miały być gładkie i dorodne jak jaja. Malowano jajka, używając do tego barwników sporządzonych z łusek cebuli, oziminy, żółtych kwiatów. Przed farbowaniem, szpilką maczaną w roztopionym wosku nanoszono na jajka wzory, następnie zanurzano je w farbie.
W Wielki Piątek wstrzymywano się od wykonywania wszelkich prac. Wielka Sobota była dniem w którym przygotowywano pokarm do święcenia. Do koszyków wkładano malowane jajka, kiełbasę, chleb, ocet, chrzan, słoninę, sól, ser pieczony. Paski zawiązywano w chustę. Pokarmy święcono przed kościołem lub w wyznaczonym miejscu we wsi. Ze święconym obchodzono dom trzy razy. W wielkanocną niedzielę chodzono do kościoła na rezurekcję. U grekokatolików w Wielką Niedzielę rano, od zmartwychwstania nazwaną “Woskres”, święcono pokarm przed lub w cerkwi. Wokół cerkwi odbywała się procesja. Ze święconym przychodzono do domu i obchodzono go trzy razy. Z paską obchodzono pola. Poświęconą sól sypano pod węgły “żeby się robactwo do domu nie pchało”.
Na stole nakrytym białym obrusem stawiano paskę i pozostałe pokarmy, które były w koszu. Gospodarz dzielił święcone jaja i kroił paskę dla każdego domownika. Po śniadaniu zbierano wszystkie okruszki i zawijano w obrus, następnie rozsiewano w ogrodzie (miała z tego wyrosnąć maruna). Niekiedy skorupki ze święconych jaj wysypywano pod drzewa w sadzie, żeby rodziło się dużo owoców. Grekokatolicy pierwszego lub drugiego dnia Wielkanocy udawali się z procesją na cmentarz. W lany poniedziałek oblewano się wodą. Dziewczęta uciekały, ale były rade z oblewania, gdyż to świadczyło, że mają powodzenie u kawalerów.
Tydzień po Wielkanocy była Przewodnia Niedziela – “Prowydna Nedila”, szczególnie świętowana przez grekokatolików. W tym dniu odbywało się dużo chrztów. Na śniadanie, przypominające wielkanocne, dzielono się jajkiem i jedzono paskę. Odwiedzano na cmentarzu groby bliskich.
Zielone Święta, u Rusinów zwane “Rusala” - to święto wiosny, głównym ich atrybutem była zielona gałąź. Najczęściej gałązkami lipy przystrajano domy z zewnątrz, natomiast wewnątrz rozkładano tatarak. U grekokatolików procesją z księdzem i chorągwiami cerkiewnymi obchodzono pola i cmentarz. Groby przystrajano wieńcami z kwiatów i gałązek. W niektórych wsiach dziewczęta robiły wieńce z gałązek i zawieszały je nad drzwiami domów. Pasterze urządzali sobie na pastwiskach poczęstunek (jedli chleb z masłem i serem, niekiedy kiełbasę, pili wódkę).
W święto Bożego Ciała rzymskokatolicy uczestniczyli w procesji do czterech ołtarzy. Łamano gałązki z drzewek, które przystrajały ołtarze, następnie wbijano je z zagony z kapustą i ziemniakami dla ochrony przed szkodnikami. Zawieszano je również nad drzwiami stajni, miało to chronić przed czarami. Wianki z ziół święcone w oktawę Bożego Ciała zawieszano na ścianach frontowych domów, chronić to miało domostwo przed piorunami, napar z nich podawano krowom po ocieleniu, okadzano nimi chore zwierzęta; zabezpieczały przed czarami.
Sobótkę obchodzono w wigilię św. Jana Chrzciciela, nazywana była także “Kupałą”. Na wzgórzach, polanach przygotowywano trzy ogniska (duże w środku i dwa mniejsze po bokach). Furmankami kawalerowie zwozili chrust. Wieczorem do ognisk schodzili się wszyscy mieszkańcy wsi, śpiewali pieśni, skakali przez ognisko, noc ta była porą zalotów. Nad ranem przez popiół przepędzano bydło - miało to chronić przed czarami. Nadpalone głownie zatykano w zagony z kapustą (miało to chronić przed szkodnikami). We wsiach doliniańskich w dzień poprzedzający święto Piotra i Pawła na wzgórzach palono ogniska podobne do tych świętojańskich.
W niektórych wsiach obchodzono święto Matki Boskiej Zielnej. W świątyniach święcono bukiety z kwiatów i ziół, kłosy zboża, jabłka na patyku, główki czosnku, leszczynę, konopie, marchew, cebulę i barwinek. Poświęcone zioła nabierały właściwości leczniczych i magicznych. Z poświęconymi ziołami obchodzono chałupy dla ochrony przed burzą i pożarem.
Bukiety ziół wtykano za obraz, wkładano zmarłym pod głowę do trumny. Były wsie w których tego święta nie obchodzono – mówiono, że w tradycji cerkiewnej nie ma tego święta.
W dniu 1 listopada rzymskokatolicy odwiedzają cmentarze, wspominając swoich zmarłych. Zwyczaj ten przyjął się również u grekokatolików, którzy odwiedzają cmentarze także w Wielkanoc i w Zielone Święta. Zmarłych wspomina się w cerkwi w dniu św. Dymitra Sołuńskiego - 8 listopada.
Wieczorem pełnym wróżb była wigilia św. Andrzeja. Panny próbowały przepowiedzieć swoją matrymonialną przyszłość. Najpopularniejszą wróżbą było lanie roztopionego wosku na wodę przez dziurkę od klucza. Z cienia jaki rzucała na ścianę woskowa figurka, przepowiadano przyszłość. Podobnie wróżono z nadpalonego papieru. Na wodę puszczano dwie igły, gdy się zeszły wróżyło to zamążpójście. Rzucano butami w drzwi. Właścicielka buta, który zwrócony był przodem w stronę drzwi, miała niebawem wyjść za mąż. Wychodziły panny na pole i nasłuchiwały szczekania psa. Z tej strony, z której zaszczekał pies, nadejść miał kawaler. Liczyły także kołki w płocie, jeżeli kołków było do pary wróżyło to zamążpójście.

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zima w dolinie
49 PSIE WALKI W DOLINIE
42 Walki w Dolinie Panczsziru 1980 1989
ZWIERCIADŁO WODY GRUNTOWEJ W DOLINIE ODRY PONIŻEJ STOPNIA WODNEGO W BRZEGU DOLNYM
Panorama z okien wagonu na szlaku kolejowym Delatyn Worochta oraz krótki przewodnik po Dolinie Prutu
Sandemo Margit Saga O Czarnoksiężniku  Klasztor W Dolinie Łez (Mandragora76)
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (13) Klasztor w Dolinie Łez
Bajki Logopedyczne Boże Narodzenie W Dolinie Muminków, Zima W Dolinie Muminków
Haycox Ernest Pieklo w dolinie (rtf)
Sandemo Margit Saga o Czarnoksiężniku Tom 13 Klasztor w Dolinie Łez
Hej tam w dolinie
Rafal Ziemkiewicz Pieknie jest w dolinie
W dolinie Muminków (tom 3)
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (13) Klasztor w Dolinie Łez
w dolinie góry Flute
Piekło w dolinie

więcej podobnych podstron