Zofia Międlar Agata Międlar
Kraczkowa I Resocjalizacja
Data badania: 22-05-2011 r.
Data urodzenia: 14-11-1929 r.
Wiek życia: 81 lat i 7 miesięcy
BILANS ŻYCIA
Jacy byli Twoi rodzice, babciu?
Roman i Weronika. To byli dobrzy rodzice. Wesołego usposobienia.
Czym się zajmowali?
Obydwoje byli rolnikami.
W co najchętniej się bawiłaś w dzieciństwie?
Najchętniej to ja się bawiłam lalkami. Szmaciane lalki wtenczas mieliśmy i tymi lalkami najbardziej lubiłam się bawić.
Jakie jest Twoje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa, które pamiętasz?
Że się przestraszyłam psa. Janka Maderzyna nas wtenczas zabrała do niej i tam żeśmy się bawili. Wybiegł taki mały pies i tak okropnie ujadał. No i się przestraszyłam. Nie wiedziałam ile miałam wtenczas lat, ale późni mi mama powiedziała, że 2 i pół roku miałam. Widzisz jak to człowiek pamięta takie rzeczy.
Gdzie chodziłaś do szkoły?
Tu do Kraczkowej. W Kraczkowej Górnej była szkoła i tam się chodziło.
Jak wspominasz czasy wojny?
Że to był wielki strach. Wielkie przeżycie.
Czy ktoś Ci bliski walczył na wojnie?
Tatusia kuzyn walczył. Przeżył Sybir i razem z Wojskiem Polskim wrócił do domu.
Ukrywał się ktoś u Was w czasie wojny?
Nie.
Babciu, czy to prawda, że mamy żydowskie pochodzenie?
Tak. Od Szajerowej. Prapraprababka. Ale to tylko ona była Żydówką. Późni się przechrzciła, ale mamy żydowskie korzenie.
Gdzie i kiedy poznałaś dziadzia?
Miałam 16 lat i była majówka. Poszłam na tą majówkę i cały wieczór z nim przetańcowałam. Tam się poznaliśmy. Później poszedł do wojska i 2 lata go nie było.
Jak dziadek Ci się oświadczył?
Zapytał się mnie: „Kto dzidziuś do Ciebie chodzi?”
Odpowiedziałam, że nikt.
To on powiedział, że teraz ja będę.
I tak się oświadczył. ()
Jak wyglądał Wasz ślub?
To był czas zimowy. Były zawieje. 30 Grudnia 1948 r. o 8 rano u nas w kościele.
Jaki był dziadzio, gdy się poznaliście?
Wesoły chłopak. Był zaraz przed wojskiem.
Jakim mężem był dziadzio?
Wspaniałym, kochanym, kochającym. Szanował mnie. Zawsze wyprzedzał moje myśli. Mieszkaliśmy u babci na początku. Babcia popatrzyli się dokąd aż zobaczyli że mnie brzuch rośnie wtenczas zrobili rokosz i wyścigali nas. No i my tak konia, dwie krowy, wszystko na Tłoki my wyprowadzili tam my znowu zboże na stogi i to wszystko. Tam wszystko znowu my przesiedzieli rok i budowali na łeb o to stare co tam stoi. I tam była jedna izba, sionka i stajnia. I w stajni tam stał koń, tu stały krowy i na wierzchu była klata, co kury siedziały i jeszcze pod spodem świnia siedziała. Wreszcie kury gino i gino, nie wiedziałam, a tu kury spadały i świnia zjadła wszystko. I takie były upadki w gospodarstwie: to krowa zdechła, to źróbek zdechł. A dzisiaj… dzisiaj tylko patrzę żeby zdroweście były i to i już się martwię jak ten Maciek pojedzie, żeby się nic nie stało. I ten tata chory i tak było dziecko jakie takie dzieci spały a moje dzieci musiały robić, bo tata był chory. I ten Maniek tym traktorem, potem umarł Henio i ten Witek tak się zajadali z tym wszystkim. No trza było to, trza było tamto. Ony nie miały takiego słodkiego życia jak wy macie. Wyspicie się, wyleżycie, ubraneście. Tak było jak my potem to chałupe stawiały. Taki przyszoł ciężki rok. Nie było piniendzy. Kury mi wyzdychały, wszystko mi wytego i ja podarłam poszew i poszyłam dzieciom koszule, bo nie było czego. Jak tak dziś patrze ile się tego wszystkiego marnuje… Mój Boże, jakbym ja była wtenczas te dzieci ubrała, a to nie było. Raz nie było za co, drugi raz nie było gdzie kupić. Aaa pojawiły się pończochy patentowe to trza było stać w kolejce żeby kupić te pończochy, bo Romcia do szkoły chodziła, a wtenczas jeszcze spodni nie było. I tak się mi wydawało a to może na drugi rok będzie lepi a na drugi rok też zmartwienia. A teraz jeno jest jeden płacz, ale to trudno już. Ja swoje przeżyłam, a bodaj żebyście nigdy nie przeżyły. Niech Ci się ułoży jak najlepiej, ale musisz to nie tylko powiedzieć, że on, ale trzeba tak czasem grać jak na skrzypkach. Jak byłam… mówiłam ci… jak byłam w sanatorium i Henio napisał list na Zofije i takie babki miałam w domu, wsadził ten kwiatek tej babki w ten list i przysłał. Ta ja siedziałam z trzema paniami starszemi w pokoju i mówię im, że mąż mi dzisiaj kwiatek przysłał. „No to musi panią chyba bardzo kochać”. „No tak bardzo mnie kocha”. „A jak to pani robi, że on tak panią kocha”. Takie miastowe zdz***. A ja mówię „a bo wiecie panie… jak jemu smakuje kwaśne to mnie choćby nie smakowało to zjem i mówie o jakie to dobre”. A jedna mówi „o smarkula, jak ona to potrafi”. A widzisz, tak potrafiłam. To tak trza czasem. Zamknąć oczy i przychwalić i jest dobrze. A potem to się tak dotrze. Najgorzej jak tak to pyskuje i nie ustąpi. Tak Zośka przyszła kiedysi i gada „my się tak z Januszem kłopimy. Ja tak się na niego dre”. „Zosio nie drzyj się. On tyż jest człowiek”. „On czasem mówi, że już nie wytrzymam, pójdę do stejni”. Pewnie że nie wytrzyma jak mu tak turczy za uszami. To jest tyż człowiek, trza go rozumieć, bo ma swoje wady i swoje zalety. Ale z Heniem my się dobrali. Gdzie poszłam z nim nie najadłam się wstydu, bo się nie opił, nie latał za innymi babami. Jak było wesele Marysi Staszynowy u nas tu grali. Jakaś go taka krośnianka wziena do tańca. On zatańcował ten kawałek i uciekł. „To czegoś uciekł?” – „ Ja nie będę. Ona się tak podbija pode mnie. Ja już z nią nie będę tańcował”. Taki był. Nie lubił chaderstwa, nie lubił złodziejstwa, nie umiał cyganić. Gdyby był Twój taki dobry człowiek, ale trzeba czasem i pójść na kompromis. I jest potem dobrze. A później to się wiesz… człowiek się już z tym wszystkim przywyknie. Mógł Henio pójść sam, ja mogłam pójść sama, nie było strachu. Chodziłam na film, bo to tak było, to tu był film to chodziłam. Raz szedł Henio, a ja byłam z dziećmi, to znów ja szłam. To się mi Mikołaj Skomra pytał „I tak cie Henryk nie boi samej puścić?”. A czego się będzie bał? Nie było tego, że se pójdziesz w lewo a ja pójdę w prawo. Ale chcesz żeby Cię szanował to musisz się sama poszanować, a jak tak baby na lewo, na prawo, ledwo się wykręci już się jej inny podoba to już nie. To nie.
Czy między Tobą a dziadziem był podział obowiązków domowych?
Wszystko my szły, razem my robiły. Wy tego nie będziecie robić bo wy nie gospodarzycie.
Jakie funkcje pełnił dziadzio?
Był rolnikiem i ochotniczym strażakiem.
Jakie były Twoje uczucia, gdy ciocia Roma brała ślub z wujkiem?
Cieszyłam się, ale to był rok kiedy Henio zachorował i było jednak jakoś smutno.
Jak się poznali?
Jedna szkoła, jeden kościół.
A wujek Marek z ciocią Danutą?
Marek miał dziewczyne, mieli się żenić, ale ona go zdradziła.
Była zabawa we wsi u nas i on pojechał po tą dziewczyne. Nie wiem co oni sobie w tym samochodzie powiedzieli, ale wrócił sam. A Danka też była na tej zabawie i bawili się razem. Jak już wsiadła do tego auta to tak już została. A Tosio jej mówi: „weź dziewczyno Spie******, bo on ma swoją i się żenił będzie”. No ale nie poszła i została.
Jak przeżyłaś śmierć dziadka?
Tylko my się pożeniły Henio się rozchorował. Już bez całą zimę go bolał żołądek, żołądek i potem i do Krakowa i to i owo. A może to już była ta choroba wtenczas a potem to przeszło. Było strasznie. Strasznie było ciężko. Jakbym tak siadła i chciała napisać to wszystko te wszystkie zmartwienia, to by była taka książka gruba jak Mszał
Śmiałam się na cały pysk jak my gdzieś byli czy jakaś zabawa, czy co to mogłam. Ale jak Henio umarł, już się nie mogłam śmiać, bo jakbyś się była roześmiała to by kto myślał, że o już szczerzy zęby. Już trzeba było na dystans. To jest nie do opowiedzenia. Umarł na białaczkę. Miał 49 lat. 6 lat chorował.
Jak poznali się nasi rodzice?
Studiowali razem, pracowali razem. Bogusia mówiła, że jak Witek wszedł do Sali, jak go zobaczyła, to pomyślała „ten musi być mój”. Ale Witek miał dziewczyne i też miał się żenić. Pytałam Bogusi jak to sobie wyobrażała… przecież Witek miał się żenić. Powiedziała mi, że trudno, przepadło. Ale jednak wyszło.
Jak sobie radzisz obecnie?
Jak to na starość. Choruje.
Jak się czujesz?
Cukrzyca i serce. Bo po zawale to czego innego można się spodziewać.
Jak sobie organizujesz czas?
Jak mam siłę to cały dzień w grządkach siedzę. A jak jestem słaba to spoczywam w domu. No i modlę się za Was wszystkich.
Jakie masz marzenia?
Aby moje dzieci były zdrowe.
Żeby był lepszy świat.
Czy wszystkie Twoje marzenia się spełniły?
Jedno: że się Henio ze mną ożenił, że dzieci wyszły na ludzi. Tylko chorób za dużo.
Co Ci daje wiara?
No jak to… że jakoś to wszystko przyjmuje, jakoś dźwigom ten krzyż okropny. Jakby nie wiara to by chyba nie podołał temu wszystkiemu, udźwigać tyle zmartwień.
Co myślisz o życiu poza grobowym?
Myślę o życiu pozagrobowym że może się zobacze ze swoimi najbliższymi.
Babciu, gdybyś jeszcze raz mogła przeżyć życie…
To bym go nie zmieniła. Niechby było takie jakie było. Z temi krzyżami i z temi radościami, bo były chwile i radosne i takie, ale i z temi krzyżami. To już się nie odmieni, to tak musi być.
Ocena bilansu: POZYTYWNY